MB_PL_v08


MB_PL_v08

1 Pages 1-10

▲back to top

1.1 Page 1

▲back to top
KS. J. B. LEMOYNE
MEMORIE BIOGRAFICHE
DEL VENERABILE
DON GIOVANNI BOSCO
1865 – 1868
Tom VIII
TŁUMACZ KS. CZESŁAW PIECZEŃCZYK
Ur. 15.01.1912 w Kuźnicy Białostockiej
Nowicjat 1928/1929 w Czerwińsku, święcenia kapłańskie 17.02.1940 w Krakowie.
Zm. 10.08.1993 w Otwocku, w 81 roku życia, 64 ślubów zakonnych i 53 kapłaństwa.
MARSZAŁKI 1975
1

1.2 Page 2

▲back to top
Słowo wstępne
W roku 2009 Zgromadzenie Salezjańskie obchodziło 150 – lecie swego
istnienia, a obecnie przygotowuje się do kolejnej ważnej rocznicy: w roku 2015 minie
200 lat od narodzin św. Jana Bosko. Ojciec i Nauczyciel Młodzieży jest żywy
i wyraźnie widoczny w dziełach salezjańskich na całym świecie. Odczuwamy jednak
potrzebę odkrywania na nowo naszego Ojca poprzez osobiste i wspólnotowe studium
przekazów o Jego życiu. Najbardziej obszernym opracowaniem biografii ks. Bosko
jest Memorie Biografiche di San Giovanni Bosco autorstwa ks. Giovanni
B. Lemoyne i innych. Dzieło zostało przetłumaczone z oryginału przez salezjanina
śp. ks. Czesława Pieczeńczyka i udostępnione w nielicznych egzemplarzach
oprawionego maszynopisu. Winni jesteśmy ks. Pieczeńczykowi wdzięczność
za wieloletnią żmudną i pokorną pracę nad tłumaczeniem. Proszę jednak spróbować
wypożyczyć to dzieło do osobistej lektury – niewykonalne wręcz zamierzenie, chyba,
że jest się nowicjuszem lub studentem w seminarium salezjańskim. W tej sytuacji
należy oddać honor ks. Stanisławowi Łobodźcowi, dyrektorowi Domu p.w. św. Jana
Bosko w Lubinie i Ks. Stanisławowi Gorczakowskiemu, którzy zainicjowali
przepisanie całego dzieła i umieszczenie go również na nośniku elektronicznym. Jest
to dla Rodziny Salezjańskiej w Polsce wydarzenie doniosłe na drodze wyznaczonej
przez Kapitułę Generalną 26: powrócić do Księdza Bosko. Niech Pan Bóg błogosławi
wszystkim, którzy zaangażowali się w umożliwienie szerokiego dostępu do
Pamiętników Biograficznych, a ich czytelnikom życzę głębokiego spotkania ze św.
Jana Bosko.
Ks. Alfred F. Leja - Inspektor
Twardogóra, dnia 19 czerwca 2010 roku
2

1.3 Page 3

▲back to top
Od tłumacza
Oddając do rąk Współbraci ostatni tom VIII MEMORIE BIOGRAFICHE św.
Jana Bosko cieszę się, że mogę włożyć swoją cegiełkę do wspólnego dobra obu
naszych prowincji polskich.
Deo gratias!
Miałem satysfakcję „literackiego”, że tak powiem obcowania z Księdzem
Bosko, starając się, by jako „traduttore” nie stać się „traditore” jego życiorysu. O ile
mi się to udało osądzą sami czytelnicy.
Do ukończenia zaczętej pod egidą Ś.P. Ks. Insp. Ślósarczyka pracy, zachęcała
mnie życzliwa opinia zarówno Przełożonych, jak niektórych Współbraci.
Zamieszczone w niniejszym tomie sny Księdza Bosko, przytoczone zostały
w wersji ks. Ślósarczyka z jego książki „Sny Księdza Bosko” Kraków SIT 1957.
Jak w poprzednich tomach, opuszczono niektóre drobiazgowe opisy, zwłaszcza
listy, zaznaczając to w tekście kropkami w nawiasach, względnie streszczając je w
toku opowiadania.
Niestety, maszynopis w obecnie swej formie, pozostawia wiele do życzenia,
choć został starannie poprawiony.
Gdyby niniejsza nowa wersja Memorie Biografiche posłużyła do ukazania się
nowego dzieła w języku polskim, ujmującego wszechstronnie Postać św. Jana Bosko
na tle jego czasów – wówczas trud tłumacza zostałby w pełni wynagrodzony.
Marszałki – Uroczystość św. Jana Bosko – 31 stycznia 1975 r.
3

1.4 Page 4

▲back to top
ROZDZIAŁ I
Na wstępie tego tomu ósmego musimy zaznaczyć, że podane w nim
wiadomości, podobnie jak w poprzednich i następnych tomach, oparte są na
udokumentowanych świadectwach. Dlatego nikt nie może nam zarzucić poetyckiej
ekstrawagancji ani przesady, ponieważ prawda nie potrzebuje stroić się w błyskotki.
Potwierdzają to setki zaprzysiężonych świadków na procesie kanonicznym odbytym
w Kurii turyńskiej, z których zeznań byliśmy uprawnieni korzystać. Po takim wstępie
podejmujemy dalszy wątek opowiadania.
Rok 1865 był rokiem jubileuszowym, w którym każda diecezja uczestniczyła
w miesięcznych obchodach. W zeszycie lutowym Letture Cattoliche pisał Ksiądz
Bosko:
„Broszurka niniejsza zapoznaje czytelnika z pojęciem Jubileuszu. Dołączono
niektóre modlitwy przy nawiedzeniu trzech kościołów stosownie do zarządzeń
papieskich. Treść broszurki jest zrozumiała dla wszystkich. Do nabycia w Oratorium
św. Franciszka Salezego.
Na wstępie przytaczano niektóre urywki z encykliki papieskiej. Przy końcu
dodano uwagi na temat spowiedzi, Komunii św. i jałmużny oraz pewne refleksje
o szerokością swej idei. Na pierwszym planie u góry, wśród chórów Aniołów postać
Matki Najświętszej w otoczeniu Apostołów, Męczenników, Proroków, Dziewic
i Wyznawców. Na ziemi symbole wielkich zwycięstw Maryjnych oraz ludy
ze wszystkich stron globu z błagalnie wyciągniętymi rękoma o pomoc. Kreślił
szczegóły z precyzją, jakby je w głębi swej duszy kontemplował. Artysta słuchał
uważnie i notował. Gdy Święty skończył, rzucił mu pytanie:
Dobrze, ale gdzie Ksiądz chce umieścić swój obraz?
W nowym kościele!
A gdzie znajdzie salę odpowiedniej wielkości dla namalowania jego obrazu?
To chyba rzecz malarza…
Proszę Księdza. Potrzeba by na to Placu Castello… Chyba, że byłaby to
miniatura do oglądania pod mikroskopem.
4

1.5 Page 5

▲back to top
Obecni wybuchnęli śmiechem. Artysta z miarą w ręku, za pomocą reguł
proporcji wykazał słuszność swego twierdzenia tak, że Święty z przykrością musiał
przyznać mu rację. Ustalono, że malowidło uwydatni możliwie w największych
rozmiarach postać Madonny w otoczeniu Apostołów, Ewangelistów i może kilku
Aniołów. U dołu znajdzie się wyobrażenie Oratorium.
Wynająwszy obszerną salę w pałacu Madama, artysta zabrał się do dzieła, które
zajęło mu blisko trzy lata. Obraz był już prawie gotów, gdy artysta spostrzegł się,
że wspaniały lew umieszczony obok postaci św. Marka Ewangelisty robił zbyt wielkie
wrażenie na niekorzyść głównej Postaci. Dlatego należało go nieco stonować. Za to
Madonna wypadła wspaniale.
„Pewnego dnia, opowiadał jeden z naszych księży, wszedłem do pracowni, by
oglądnąć obraz. Było to pierwsze moje spotkanie z artystą Lorenzone. Stał on na
stopniach wykańczając pędzelkiem oblicze madonny. Zatopiony w swej pracy nie
spostrzegł mego wejścia i odłożywszy pędzel zszedł na dół, by obserwować, jak
wypadła twarz Madonny. Gdy spostrzegł moją obecność, wziął mnie pod rękę
i stanąwszy pod światło naprzeciw obrazu rzecze:
Proszę patrzeć, jak Ona jest piękna! Tego nie moja ręka dokonała, lecz kogo
innego, który prowadził mój pędzel.
Ksiądz zdaje się jest z Oratorium. Proszę powiedzieć Księdzu Bosko, że obraz
wypadnie według jego myśli.
Artysta był sam rozentuzjazmowany. Gorliwie wykańczał swe dzieło. Od siebie
dodawszy, że gdy obraz został umieszczony w ołtarzu, artysta upadł na kolana
ze łzami w oczach.
Święty z końcem roku 1864 powierzył mistrzowi Janowi De Vecchi
prowadzenie kapeli Oratorium. Wybór padł na utalentowanego fachowca, który usilnie
przykładał się, by wychowanków wdrożyć w swe rzemiosło. Przez lat blisko
dwadzieścia układał dla nich różne utwory muzyczne, religijne i świeckie,
wykonywane przez nich w kościele, na dziedzińcu, w teatrzyku, wzbudzające
entuzjazm u słuchaczy.
6 stycznia – w święto Trzech Króli, powtarzano w Oratorium przedstawienie
„Dom szczęścia”, w obecności wielu zaproszonych dobrodziejów z miasta. W tym
celu rozesłano wiele zaproszeń.
5

1.6 Page 6

▲back to top
Tak rozpoczynał się rok 1865. Wiadomo, jak nadmiar trosk materialnych
przytłacza i gasi entuzjazm u dusz nieugruntowanych w cnocie. Inaczej było u Księdza
Bosko. On ani na chwilę nie tracił z oczu jedynego celu swego życia: zbawienia dusz.
Potwierdzają to jego słówka wieczorne, jakie miewał dla chłopców. Przytoczymy tu
kilka z nich przekazanych w kronice domowej.
– 2 stycznia 1865 –
Upłynęło już dwa dni nowego roku. Czy zaczęliście go dobrze? Zaczęliście go,
dzięki Bogu, ale czy na pewno dokończycie? Około 11 godziny poprzedniego 1864
roku, brat ministra Della Rovere siedział przy biurku załatwiając swe sprawy, gdy
dostał ataku apoplektycznego i w godzinę po północy już nie żył, nie mogąc przyjąć
Sakramentów św. Na szczęście, był dobrym chrześcijaninem i jak mnie zapewniali
jego przyjaciele, na Boże Narodzenie przystąpił do spowiedzi. Ufamy, że Bóg w swej
dobroci przyjął go do swej chwały. Patrzcie! Było trzech braci: minister - ten,
o którym wam mówiłem oraz ostatni - jezuita w Rzymie. W ciągu dni czterdziestu
wszyscy trzej przenieśli się do wieczności. Czy na początku roku 1864 pomyśleli,
że będzie to dla nich rok ostatni? Bądźmy więc przygotowani, ponieważ gdy najmniej
spodziewamy się, Pan Bóg nas może zawezwać. A wtedy, co uczynimy? Zgon
z apopleksji może być podwójnego rodzaju: nagły i niespodziewany. Niespodziewany
jest wtedy, gdy nie jesteśmy na niego przygotowani; nagły, gdy nas zastaje
przygotowanych na śmierć. Może więc przyjść śmierć nagła, lecz uchowaj nas Boże
od niespodziewanej.
Drodzy chłopcy, gdyby tak przyszła obecnie śmierć do was, czy bylibyście
przygotowani? Mam nadzieję, że większa część tak. Niektórzy jednak niestety, nie,
gdyż żyją w grzechu śmiertelnym. Już od dłuższego czasu chcę ich upomnieć
oczekując jeszcze, może sami się nawrócą. Poczekam jeszcze parę dni i upomnę ich.
Mógłbym wskazać ich po nazwisku, lecz publicznie tego nie uczynię. Niech jednak
będą pewni, że upomnę ich. Szatan, kochani chłopcy, krąży wokół was, ja go widzę,
szukając, kogo by pożarł. Raz czai się za plecami, to znowu chwyta za nogę lub za co
innego, spodziewając się waszego upadku; to znowu zakłada pęta na obie nogi. Macie
jednak między sobą piękną Madonnę, która podaje Wam rękę, a gdy się o nią
oprzecie, niemożliwy będzie upadek. Cóż powiecie o takich, co gardzą pomocą
Madonny, odpychają Jej dłoń mówiącą im: Nieszczęśliwi, gardzicie moją pomocą?
6

1.7 Page 7

▲back to top
Sami chcecie się potępić… Uczyniłam wszystko, by was zbawić; to wy sami nie
chcecie tego, sami sobie przypiszcie swą zgubę. O drodzy synowie, tym wstrętnym
potworem jest wasz nieprzyjaciel, szatan; piękną Madonną – Najświętsza Maryja
Panna.
– 5 stycznia –
Najświętszej Maryja Panna nie przyjmuje hołdów od takich, którzy chcą nadal
żyć w grzechach. Pewien człowiek dopuszczał się z dawna ciężkiej obrazy Boga,
a równocześnie miał zwyczaj odmawiać codziennie modlitwę do Matki Bożej. We
śnie razu pewnego zjawiła mu się Najłaskawsza Matka. Przed nią bogato ubrany paź
trzymał tacę pełną najsmaczniejszych owoców nakrytych brudną cuchnącą serwetką.
Madonna zapraszała, by jadł, przed czym on wzdrygał się tłumacząc się: Mierzi mnie
widok owoców nakrytych brudną płachtą.
A czy mogą mi się podobać twoje nabożeństwa z powodu wielu grzechów,
jakie wciąż popełniasz? Mogłyby mi się podobać twoje nabożeństwa, gdybym nie
widziała twej duszy splamionej wstrętnymi grzechami. To rzekłszy znikła. Ów
grzesznik pod wpływem tego macierzyńskiego upomnienia poszedł wyspowiadać się
i zmienił swe życie.
– 8 stycznia –
Drodzy chłopcy, wczoraj rozpoczął się karnawał. Chcę, byście i wy mieli trochę
uciechy, dlatego będzie czasem wieczorem przedstawienie, znajdzie się coś lepszego
przy stole; przełożeni przygotują również inne rozrywki. Lecz to nie wszystko.
Pragnąłbym, byście do karnawału dla ciała dołączyli karnawał dla duszy. Powiem
wam, z jakiego powodu. Otóż waszym kosztem chciałby sobie urządzić karnawał
szatan, ale ja mu na to nie pozwolę. Dlatego pragnąłbym byście od dzisiaj
praktykowali codzienną wiązankę: „Pomodlę się za duszę w czyśćcu najbliższą
wybawienia”.
Wiecie jak łatwo tym sposobem zaprowadzimy do tronu Maryi wiele dusz. Jest
was tu ponad 500 gimnazjalistów i jeśli każdy zrobi, choć jeden akt pobożności
w ciągu dnia, to widzicie ile dusz za te dwa miesiące możecie wybawić z czyśćca i ilu
zyskacie sobie przyjaciół u Boga, którzy za wami będą orędować w niebie. Ileż, więc
korzyści zyskamy z ich orędownictwa, skrócenie naszego czyśćca, gdyż Pan Bóg
będzie nas traktował podobnie jak my traktowaliśmy naszych bliźnich. A wszyscy
7

1.8 Page 8

▲back to top
musimy przejść przez czyściec, zatem pomyślmy o tym zawczasu. To, co wam teraz
mówię, to nie od siebie tylko (wskazywał na Madonnę). Niech wam wystarczy, że jest
to praktyka bardzo miła Panu Jezusowi i Matce Bożej, która oczekuje tego od was.
– 9 stycznia –
Dzisiaj upłynął rok od śmierci Franciszka Besucco. Dlatego wypada o nim
wspomnieć. Otóż umierał on spokojnie mając tylko jeden smutek w chwili zgonu. Nie
było nim to, że prowadził się źle, że zatajał grzechy na spowiedzi, że źle traktował
kolegów, lub że nie był posłuszny przełożonym. Jedynie trapiła go myśl, że nie kochał
Pana Boga jak on na to zasługiwał.
– 11 stycznia –
Chcę wam dziś wieczór powiedzieć o rzeczach przedziwnych. Otóż Madonna
zjawiła się w tych ostatnich latach na różnych miejscach swym czcicielom. I tak
ukazała się we Francji w 1846 r., dwom pastuszkom zapowiadając między innymi
klęskę ziemniaków i winogron, jak rzeczywiście się stało. Użalała się nad
przekleństwami i bluźnierstwami, gwałceniem dni świątecznych, bezbożnym
zachowaniem się ludzi w kościele, za co zapala się gniew Jej Boskiego Syna.
Zjawiła się w roku 1850 dziewczynce Bernadecie Soubirous w Lourdes,
polecając się modlić wiele za grzeszników. Również poruszała powiekami
w klasztorze Taggia i Vicovaro w obecności wielu świadków oraz w Spoleto, gdzie
słynie obraz Matki Bożej, dzieje się tam wiele cudów.
Każda litera alfabetu łacińskiego: SPOLETUM – wyraża myśl: SANCTA –
PARENS - OMNIPOTENTIS - LEGIFERI – ET – TOTIUS – UNIVERSI - MATER.
Co tyle znaczy jak wezwanie MARIA AUXILIUM CHRISTIANORUM.
Dziś wieczór czytałem w „Ogrodzie Maryi” o innym niezwykłym wydarzeniu
w Toskanii. Na ścianie pewnego domu ukazał się obraz Madonny. Oglądało go wielu
ludzi, a niektórzy chorzy pod wpływem nadziei dotykając się go odzyskali zdrowie.
Wieść rozniosła się wszędzie tak, że ciągnęły tam tłumy. Postawiono warty, by
przeszkodzić szerzeniu się, jak mówiono, tego zabobonu.
W miejsce jednej osoby aresztowanej zjawiały się tysiące. Kazano więc
postawić mur, ale obraz ukazał się na murze, polecono więc przykryć go zasłoną;
wtedy obraz przeniósł się nad zasłonę. Entuzjazm tłumów rósł i sami karabinierzy
przysłani do pilnowania klękali i modlili się z ludem. My również, drodzy chłopcy,
8

1.9 Page 9

▲back to top
doświadczamy nieustannych łask i cudów Najświętszej Dziewicy, które Ona czyni
w tym domu. Gdy będę miał więcej czasu, opowiem wam o tym. Może spytacie: Co
znaczą te cudowne zjawienia? To są dowody miłosierdzia Bożego, moi drodzy
chłopcy. Najświętsza Dziewica jest naszą Matką, która widząc grożące
niebezpieczeństwa swym dzieciom, spieszy im na pomoc. Czy chcecie, by was więcej
kochała Matka Niebieska? Zachowujcie drogą Jej cnotę czystości!
Wiązankę, którą wam dzisiaj daję, będzie następująca: „Modląc się mieć uwagę
na to, co czynicie w tej chwili. Modlitwa jest rozmową z Panem Bogiem: a rozmawiać
z kimś, znaczy wymawiać wyraźnie słowa, żeby nas rozumiano. Odmawiając więc
wyraźnie słowa modlitwy w takim tonie, w jakim rozmawialibyście z oddanym wam
przyjacielem.
9

1.10 Page 10

▲back to top
ROZDZIAŁ II
Obecnie podamy pewien sen zanotowany przez świadków. Opowiedział go
Ksiądz Bosko chłopcom na słówku 16 stycznia.
Znajdowałem się w podróży ze wszystkimi chłopcami Oratorium i z wielu
innymi, których wcale nie znałem. Zatrzymaliśmy się na śniadanie w jednej winnicy.
Chłopcy rozbiegli się po niej zrywać owoce. Jedni jedli figi, inni winogrona, inni zaś
brzoskwinie lub śliwki.
Byłem wśród nich, a rozdając to winogrona, to figi mówiłem: Masz, bierz
i jedz.
Zdawało mi się, że to sen i przykro mi było z tego powodu, ale rzekłem do
siebie: Niech będzie, co chce, byle tylko chłopcy jedli.
Między szpalerami winnicy stał jej właściciel. Gdyśmy się już dostatecznie
posilili, ruszyliśmy w dalszą drogę przechodząc przez winnicę. Droga jednak była
uciążliwa. Winnice, jak to zwykle bywa, przez całą swą długość poprzecinana była
głębokimi rowami tak, że trzeba było to obchodzić, to się wspinać, to przeskakiwać.
Najsilniejsi przeskakiwali, mniejsi skakali także, ale częstokroć wpadali do rowu.
Sprawiało mi to przykrość. Zwróciłem się więc ze wszystkimi chłopcami ku drodze
biegnącej na skraju winnicy. Właściciel zatrzymał mnie jednak mówiąc: Księże,
proszę nie iść tą drogą. Jest to droga nie do przebycia, pełna kamieni, cierni, błota
i rowów. Proszę iść w pierwotnym kierunku.
Ja mu na to:
Masz rację, ale ci malcy nie mogą przejść tych rowów.
O, temu można łatwo zaradzić. Niech ci wielcy wezmą na plecy malców,
a także i z tym ciężarem będą mogli przeskakiwać.
Nie dałem się jednak przekonać i ze wszystkimi chłopcami udałem się ku
drodze na skraju winnicy. Okazało się, że właściciel miał rację. Droga była uciążliwa
i nie do przebycia. Zwróciwszy się do księdza Francesia rzekłem:
Wpadnie na Scyllę, kto chce uniknąć Charybdy. Nie było więc innej rady, jak
tylko iść na przełaj stosownie do rady właściciela.
10

2 Pages 11-20

▲back to top

2.1 Page 11

▲back to top
Na krańcu winnicy natrafiliśmy na gęsty kolczasty płot, a torując sobie
z wielkim wysiłkiem przejście, zeszliśmy ze skalistego brzegu na piękną dolinę pełną
drzew i zielonej runi.
Na środku tej murawy spostrzegłem dwóch dawnych wychowanków
Oratorium, którzy gdy tylko mnie zobaczyli, podeszli z powitaniem. W toku rozmowy
jeden z nich rzekł do mnie pokazując dwa ptaki, które trzymał w ręku:
Co takiego? spytałem.
A ot, to kuropatwa i przepiórka, które znalazłem.
Czy żyją? dodałem.
Ma się rozumieć. Proszę patrzeć. To mówiąc podał mi piękną kilkumiesięczną
kuropatwę.
Czy je już sama?
Już zaczyna.
Podczas gdy byłem zajęty jej karmieniem, spostrzegłem, że miała dziób
rozdzielony na cztery części. Zdziwiony spytałem chłopca o przyczynę.
Jak to? rzekł mi tenże, Ksiądz Bosko nie wie, co to ma znaczyć?
Dziób kuropatwy oznacza to samo, co i sama kuropatwa.
Nie rozumiem.
Jak to? Ksiądz, który tyle się uczył, może nie rozumieć tego? Jakże nazywa się
po łacinie kuropatwa?
P e r d i x.
A więc ma ksiądz klucz do wszystkiego.
Bądź taki dobry i ułatw mi zrozumienie tego.
I owszem. Proszę tylko pomyśleć nad literami, które składają się na słowo:
„perdix”. P – oznacza perseverantia – wytrwałość, E – aeternitas te exspectat:
wieczność na cię czeka; R – referet unusquisgue secundum opera sua prout gessit, sive
bonum sive maulum - każdy zda rachunek, stosowanie do swoich czynów, czy były
one dobre, czy złe; D – dempto nomine: usunąwszy wszelką ludzką sławę, wiedzę
i bogactwo; I – oznacza ibit.
Owe cztery części dzioba przypominają cztery rzeczy ostateczne.
Masz rację. Zrozumiałem. Ale powiedz, gdzie zostawiłeś literę „X” – cóż ta
litera ma oznaczać?
11

2.2 Page 12

▲back to top
Ksiądz uczył się matematyki i nie wie, co oznacza „X”?
X” oznacza niewiadomą.
Dobrze. Proszę teraz zamienić literę „X” na słowo „niewiadome”, a otrzyma
się: „Pójdą na miejsce niewiadome /in locum suum/”.
Zdziwiony i przekonany tymi objaśnieniami zapytałem:
Czy nie podarowałbyś mi tej kuropatwy?
Z największą przyjemnością. Czy chce Ksiądz także zobaczyć przepiórkę?
Dobrze, pokaż mi i przepiórkę.
Podał mi śliczną przepióreczkę, taką mi się przynajmniej wydawała. Wziąłem
ją do ręki, podniosłem jej skrzydła i spostrzegłem, że cała była pokryta ranami
i powoli, powoli stawała się coraz to szkaradniejsza, wstrętniejsza, zgniła, cuchnąca aż
do obrzydzenia. Wówczas zapytałem chłopca, co by miała oznaczać ta przemiana.
Ksiądz po przestudiowaniu całego Pisma świętego – nie wie, co to ma znaczyć?
Czy Ksiądz sobie przypomina, jak to gdy Żydzi szemrali na pustyni, Pan Bóg posłał
im przepiórki i jedli je, a gdy kawałki mięsa trzymali w ustach, wiele tysięcy
z nich zostało ukaranych przez Boga. Przepiórka ta ma oznaczać, że więcej ludzi ginie
przez łakomstwo, niż od miecza i że większa część grzechów ma swój początek
w łakomstwie.
Podziękowałem chłopcu za objaśnienia.
Tymczasem koło płotu na drzewach, wśród trawy, poczęły ukazywać się coraz
liczniej przepiórki i kuropatwy. Były one podobne do tych, jakie miał w ręce chłopiec,
z którym co dopiero rozmawiałem. Chłopcy zaczęli chwytać to ptactwo i w ten sposób
mieli posiłek. Potem udaliśmy się w dalszą drogę. Ci, którzy jedli kuropatwy, stali się
silnymi i szli dalej. Ci zaś, którzy jedli przepiórki, pozostali na łące, zaprzestali dalszej
drogi, rozbiegli się i zgubiłem ich z oczu na zawsze.
Wtem nagle nastąpiła zupełna zmiana sceny. Zdawało mi się, że znajduję się
w niezmiernie obszernym salonie, większym niż całe Oratorium, łącznie
z podwórzem, w którym roiło się od ludzi. Rozejrzałem się, dokoła, lecz nie poznałem
nikogo. Nie spostrzegłem również nikogo z Oratorium.
Gdy tak stoję zdziwiony, zbliżył się do mnie jakiś człowiek i oznajmił mi,
że jest tu ciężko chory umierający człowiek. Czy przypadkiem nie mógłbym go
wyspowiadać.
12

2.3 Page 13

▲back to top
Z największą chęcią i udałem się za nim.
Weszliśmy do stancji. Zbliżyłem się do chorego i zacząłem go spowiadać, ale
widząc, że powoli, powoli zapada w coraz większe osłabienie w obawie, aby mi nie
umarł bez rozgrzeszenia, przerwałem spowiedź. Zaledwie udzieliłem mu absolucji,
skonał.
Ciało jego zaczęło tak obrzydliwie cuchnąć, iż nieprawdopodobieństwem było
wytrzymać. Powiedziałem zatem, że trzeba go zaraz pogrzebać i zapytałem, co jest
przyczyną, że ten trup tak szybko się rozkłada. Na to mi odpowiedziano:
Kto tak szybko umiera, jest i szybko osądzony!
Wyszedłem stamtąd. Czując wielkie zmęczenie poprosiłem, abym mógł gdzieś
odpocząć. Wprowadzony po schodach do górnej stancji spostrzegłem dwóch chłopców
z Oratorium rozmawiających między sobą. Jeden z nich trzymał w ręce jakieś
zawiniątko.
Co to masz w ręce? Zapytałem. Co wy tu robicie?
Usprawiedliwiali się z pobytu na tym miejscu, ale na moje pytanie nie
odpowiedzieli mi.
Pytam was, dlaczego tu jesteście?
Spojrzawszy na siebie znacząco, kazali mi zaczekać. Następnie rozwinęli
zawiniątko, wyjęli z niego całun pogrzebowy, używany do przykrycia trumny
i rozpostarli przede mną. Wtedy zauważyłem w kącie leżącego martwego
wychowanka z Oratorium, ale go nie poznałem. Zapytałem, więc owych chłopców,
kto to jest, ale ci grzecznie odmówili mi odpowiedzi. Zbliżyłem się, więc do trupa,
wpatrzyłem się w jego twarz i już prawie go rozpoznawałem, ale nie całkowicie.
Udałem się następnie po schodach do owego wielkiego salonu w nadziei, że tam się
czegoś dowiem. Tłumu nieznanych gości już tam nie było, za to byli dwaj chłopcy
z Oratorium, którzy ledwie mnie dostrzegli, otoczyli kołem wołając:
O Księże Bosko, czy Ksiądz wie, że jeden z chłopców Oratorium umarł?
A kto taki? spytałem. Lecz żaden nie chciał mi tego wyjawić, odsyłając mnie od
jednego do drugiego. Zwiedziony i zaniepokojony tym, przebudziłem się
i byłem w łóżku.
Sen powyższy tak tłumaczył Ksiądz Bosko swym chłopcom na słówku 18
stycznia:
13

2.4 Page 14

▲back to top
Kuropatwa to cnota; przepiórka to grzech, piękny z pozoru, ale
w rzeczywistości bardzo wstrętny, a zwłaszcza grzech nieskromności. Widział on, jak
jedni chłopcy jedli przepiórki, inni kuropatwy. Niektórzy trzymali w jednej ręce
przepiórkę, w drugiej kuropatwę. Byli tacy, co jedli samą przepiórkę i jedli ją chciwie
mimo, że była zepsuta, a są to ci, co oddają się występkom. Niektórzy też jedli
kuropatwę, ale pożądliwie spoglądali na przepiórkę. Są to ci, co praktykują cnotę, ale
niechętnie tak, że trzeba wątpić o ich wytrwaniu w dobrym. Wreszcie inni jedli
kuropatwę nie zwracając zupełnie uwagi na przepiórki, co przed nim skakały. To ci, co
praktykują cnotę i stanowczo odwracają się od wszelkiej pokusy. Kilku jadło trochę
przepiórki, a trochę kuropatwy, to są niezdecydowani, którzy czyniąc źle od czasu do
czasu, łudzą się, że jest wszystko w porządku, gdyż ich upadki nie są częste.
Może zapytacie, który z was jadł kuropatwę, a który przepiórkę. Jednym to już
powiedziałem, a kto ciekawy, może jeszcze przyjść się spytać.
Co dotyczy owego umierającego człowieka, to był nim jeden z byłych
wychowanków, jak to sam Ksiądz Bosko powiedział.
Kto zaś owym umarłym, nie wiadomo. Być może, że była to tylko zapowiedź
bliskiej śmierci księdza Ruffino, którego Święty bardzo cenił.
Sen powyższy ma trzy części, bardzo luźno ze sobą związane. Pierwsze dwie są
alegoryczne, trzecia niewyraźnie zapowiada śmierć.
Charakterystyczną rzeczą często spotykaną w podobnych snach, to owo
naprowadzające rozumowanie nad symbolami; w tym wypadku rozbiór wyrazu
„Perdix”. / według ks. Ślósarczyka, „Sny Księdza Bosko”/.
17 stycznia, Ksiądz Bosko udał się do Lanzo, by odwiedzić ks. Dominika
Ruffino ze współbraćmi. W czasie takich wizyt interesował się wszystkim, co
dotyczyło chwały Bożej, zbawienia dusz, a także spraw materialnych, poziomu
naukowego i postępu uczniów, jak również stosunków z władzami kościelnymi
i świeckimi. Wszyscy w zetknięciu się z nim nabierali impulsu do gorliwszej pracy.
Po powrocie do Turynu pisał do tegoż dyrektora:
Carissimo Don Ruffino!
Scavarda będzie załatwiał pewne sprawy chwilowo, lecz wróci jeszcze;
zastępować go będzie Chiesa, który, jak sądzę, będzie dobrą kopią Bodrato przez swą
dobrą wolę. Poprawiłem i kazałem kaligrafować memoriał do syndyka. Przekaż
14

2.5 Page 15

▲back to top
w moim imieniu życzenia błogosławieństwa Bożego dla wszystkich przełożonych
i wychowanków kolegium Lanzo. Najświętszej Dziewica niech uczyni wszystkich
tamtejszych mieszkańców świętymi. Amen.
Turyn, 3-2-1865 r. Aff. mo in G.C. XJB
Wróciwszy do Lanzo, 18 lutego, na słówku tak mówił:
Byłem w Lanzo odwiedzić chłopców drogich mi jak wy tu jesteście. Nie będę
mówił o zgotowanym mi przyjęciu, nie chcąc się powtarzać. Powiem tylko, że tamtejsi
wychowankowie jednogłośnie wołali: Niech Ksiądz powie chłopcom w Oratorium św.
Franciszka Salezego, że ich bardzo kochany, uważany za swoich braci myśląc, że oni
podobnie nam życzą. W uroczystość św. Franciszka Salezego przystąpiwszy do
Komunii św. i tak w Sercu Jezusowym złączymy się razem z nimi w gorącej
modlitwie. Będąc więc tłumaczem waszych myśli, kochani chłopcy, chętnie
zgodziłbym się, by któryś z was na parę dni lub na stałe pojechał do Lanzo, zgodnie
z życzeniem Przełożonych; tak samo gdyby któryś stamtąd chciał przenieść się do
Oratorium, będzie serdecznie przyjęty jak brat. Podobnie bowiem jest opinia o was
u nich. Nie możecie sobie wyobrazić, z jaką radością przyjęto moje słowa;
podskakiwali z radości, puszyli się jak pawie, pociągając się za krawatkę.
/…/
Prywatnie dawał poszczególnym zbawienne napomnienia, względnie pochwały
zgodnie ze wskazówkami ze snu. Pewnego dnia do grupki otaczających go chłopców
pytających, czy zna ich przyszłość powiedział: Z obecnych tu jeden zostanie wielkim
uczonym, drugi wielkim świętym, trzeci uczonym i świętym.
Ksiądz Bosko zazwyczaj nie objaśniał wszystkich szczegółów ze snu,
ograniczając się do postępowania chłopców lub pewnych wskazówek na przyszłość.
Studiującemu jego słowa jawi się przed oczyma idea Oratorium, Zgromadzenia i życia
zakonnego:
1. Winnica, to Oratorium. Ksiądz Bosko istotnie, jak dobry gospodarz
rozdzielał owoce chłopcom w czasie winobrania.
2. Podróż Księdza Bosko. Rada właściciela winnicy, by najsilniejsi, to jest
salezjanie nieśli na plecach najmniejszych, czy nie oznaczała, że życie zakonne
członków ma być połączone z pracą?; a owa droga uciążliwa, czy nie była to
15

2.6 Page 16

▲back to top
królewska droga krzyża wielkich zakonów tak cenionych przez Księdza Bosko?
A owa ścieżyna biegnąca obok drogi w tym samym kierunku, czy nie oznacza nowego
Zgromadzenia założonego przez Księdza Bosko?
3. Przepiórka. Charakterystyczną cechą tego ptaka jest przebiegłość.
Korneliusz a Lgide w swym komentarzu do XVII rozdziału Jeremiasza cytuje list św.
Ambrożego, nawiązującego do szczęśliwych wybiegów przepiórki, celem uniknięcia
sideł ptasznika i ocalenia swych młodych. A Ksiądz Bosko również często zalecał
wychowankom: „Bądźcie roztropni!” pragnąc, by myśl o wieczności podsuwała im
sposoby uniknięcia sideł szatańskich.
4. Kuropatwy. Występek łakomstwa jest śmiercią powołań zakonnych.
5. Wielka sala przepełniona ludźmi nieznanymi, miała oznaczać coś
szczególnego, czego Ksiądz Bosko nie uznał za stosowne wyjawić. Może byli to
przyszli Pomocnicy Salezjańscy?
6. Odnośnie do umierającego, to Ksiądz Bosko powiedział nieco później do
księży: „Był to dawny były wychowanek Oratorium; muszę zasięgnąć o nim wieści,
czy jeszcze żyje.
7. Chłopiec martwy? Może to był ks. Ruffino, tak ukochany przez
Księdza Bosko, co tłumaczyłoby milczenie chłopców. Ksiądz Bosko nie rozpoznał go,
gdyż miał przygotować go na wielką stratę. Ks. Ruffino odznaczał się anielską cnotą,
zręcznością, a w owym czasie czuł się jeszcze dobrze na zdrowiu. Zmarł w lipcu tegoż
roku. Zresztą wolno każdemu dowolnie tłumaczyć ów sen.
– 19 stycznia –
Jest u nas pewien zwyczaj, o którym chcę wspomnieć dla nowych. Na
uroczystości św. Franciszka Salezego rozdaje się nagrody przyznane przez samych
chłopców swym kolegom. Gimnazjaliści gimnazjalistom, aprendyści aprendystom.
Każdy wypisuje na liście 10 nazwisk spośród znanych sobie chłopców, podpisując się.
Wręcza listę swemu profesorowi, ten zaś mnie, a ja zrobię z tego użytek. Kto otrzyma
największą ilość głosów, zostaje nagrodzony w dniu naszego patrona. Z wyjątkiem
kleryków, gdyż suponuje się, że odznaczają się cnotą wyższą niż chłopcy. Lecz
gdybyście uznali, że któremuś z kleryków brakuje jej, mówcie szczerze i śmiało. Ja nie
chcę mieć kleryków mało cnotliwych w zakładzie i gotów jestem kazać zdjąć sutannę
16

2.7 Page 17

▲back to top
takiemu, który niżej stoi od was. Bo kto aspiruje do stanu duchownego, musi posiadać
cnotę większą niż laicy.
Również klerycy mogą napisać listę z nazwiskami 10 chłopców, a także inni
Przełożeni. Ja również to zrobię, ale będzie to tylko jeden nagrodzony.
Jutro rozpocznie się nowenna do św. Franciszka Salezego. Nie wysuwam
żadnych specjalnych uczynków; zachowajcie tylko dokładnie nasz regulamin
domowy. Na głos dzwonka szybko wstawajcie, ubierajcie się wznosząc serce ku Bogu
i oczekując przy łóżku na głos dzwonka wzywającego was do kaplicy. Jeśli chcecie
odprawiać nowennę do Świętego, macie swobodę, a św. nasz Patron potrafi was
nagrodzić.
– 20 stycznia –
Pewnego wieczoru św. Filip przemawiał do swych chłopców:
Drodzy chłopcy, mam do powiedzenia coś pięknego. /…/.
Otóż tak. Na świecie jest dużo szaleńców i mądrych. Mądrzy są to ci, co
mozolą się i czerpią dla pozyskania nieba; głupcy zaś, co pędzą na wieczną zgubę.
Ach, iluż jest takich szaleńców! /…/. Między wami jest wielu mądrych, lecz są
i niemądrzy. Raz zgłosił się do mnie chłopiec mówiąc:
Księże Bosko, ja chcę wrócić do domu.
A dlaczegóż to?
Jest mi tu bardzo zimno.
Ależ, mój drogi, zastanów się. Zawsze trzeba coś wycierpieć, by zdobyć niebo;
musi się zwyciężyć nasze ciało.
Ten chłopiec gdyby był mądry, powiedziałby sobie: Odwagi, to jeszcze jedna
więcej zasługa na niebo. Chcę odpowiedzieć łasce, jaką mi zsyła Madonna,
przyprowadzając mnie tu z dala od tylu niebezpieczeństw świata, dając mi sposobność
poznania swego powołania.
Są jeszcze inni głupsi od niego. Tacy, co w dni postne jedzą zakazane potrawy,
prowadzą złe rozmowy, śpiewają nieskromne piosenki, czytają zakazane książki,
szemrają na Przełożonych. Tacy bez zastanowienia pędzą na zatracenie, podczas gdy
uważali się za mądrych umiejąc się maskować, udając cnotliwych. Biedni ci szaleńcy!
/…/.
17

2.8 Page 18

▲back to top
W dniu 30 stycznia, zgodnie ze zwyczajem odbyła się doroczna konferencja dla
salezjanów. Przewodniczył Ksiądz Bosko, w obecności księży dyrektorów, którzy
referowali o postępie swych domów. Był również obecny ks. Dominik Pestarino
przybyły z Mornese. Święty podkreślał dobro zdziałane w Oratorium na Valdocco,
zachęcał do gorliwej pracy nad młodzieżą zapewniając o opiece Najświętszej
Dziewicy. Zapowiedział również nową loterię.
Należało wyznaczyć Komisję spośród znanych obywateli z miasta. Nie szło to
początkowo łatwo. Udało się w końcu zebrać taką grupę osób. Burmistrz, do którego
zwrócił się Ksiądz Bosko o objęcie honorowego przewodnictwa, odmówił. Przyjął ten
zaszczyt Książę Amadeusz z dynastii panującej. /…/.
Ukonstytuowany Komitet rozpoczął pełnić swe prace, o czym zawiadamiał
publiczność dziennik Unità Cattolica, pisząc m. in.:
Wiele funduszów pochłonęły głębokie fundamenty, a mury wyszły spod ziemi,
wkrótce zarysują się łuski sklepień. Nowa świątynia otrzyma tytuł Auxilium
Christianorum. Sam Ojciec św. posłał sumę 500 franków i posłał na loterię
zorganizowaną w tym celu kilka drogocennych fantów.
Dyrekcja kolei żelaznych przyznała Księdzu Bosko i tym razem bezpłatny bilet
kolejowy ważny do 31 grudnia 1865 r.
18

2.9 Page 19

▲back to top
ROZDZIAŁ III
Z dokumentacji archiwalnej na bieżący miesiąc wynika, jak wielkim uznaniem
cieszyły się w mieście Turynie Oratoria Księdza Bosko, który pod datą 18 stycznia,
otrzymał następujące zawiadomienie:
„Na zebraniu Rady Banku Narodowego odbytym w dniu dzisiejszym
postanowiono wyasygnować na rzecz Oratoriów Księdza Bosko w mieście sumę 250
lir”.
Istnieje również bogata korespondencja z patrycjatem popierającym zakład
ofiarami na dowód wielkiej sympatii, jaką cieszył się Ksiądz Bosko wśród
społeczeństwa. Np. hr. Karol De Maistre wspominając wizyty Świętego oraz swoje
kontakty z Oratorium pisał: Sam również naśladuję Księdza Bosko gromadząc
chłopców z pobliskiej wsi, by czynić im coś dobrego. O jak byłbym szczęśliwy
z obecności u nas na stałe Księdza Bosko! Ileż zyskałbym dla swej duszy, nabrał
doświadczenia do dalszej pracy na rzecz młodzieży… Przy tym zawiadomił o pobycie
w Rzymie swej cioci księżny di Montmorency. Święty zdążył przekazać jej od siebie
książkę wraz z listem do monsignora Józefa Berardiego arcybiskupa Nicei, substytuta
i datariusza kancelarii papieskiej, na którego liczył poparcie w sprawie Zgromadzenia.
Monsignore odpisał następująco:
Ill. mo Signore!
Godna oddawczyni listu Waszej Przewielebności wręczyła mi go wraz
z cennym podarunkiem, za który niniejszym serdecznie dziękuję. Oby takich matron
było więcej… Zapewniam o mym poparciu szlachetnego Dzieła, jakiemu
Przewielebny Ksiądz się oddaje. Ponawiając wyrazy etc..
Rzym, 24-1-1865 r.
Dev.mo e umil.mo Servo + Józef Berardi
Święty niejednokrotnie udzielał światłych rad w wątpliwościach, co do
powołania wielu kleryków, jak wynika z listu następującego: /…/ Trapiony
wewnętrznymi wątpliwościami miałem natchnienie powzięcia decyzji ostatecznej
przed zasięgnięciem porady u Przewielebnego Księdza. Był to głos wewnętrzny, który
19

2.10 Page 20

▲back to top
mi mówił: Udaj się z poradą do Księdza Bosko męża świętego, a natychmiast
zostaniesz uwolniony z tej obsesji. Ufny, więc w jego dobroć upadam do stóp z prośbą
o modlitwy do Boga i Matki Najświętszej w mojej intencji /…/.
W innych pismach skierowanych do ks. kan. Vogliottiego rektora seminarium
diecezjalnego, prosił Święty o wsparcie finansowe dla swych kleryków
podopiecznych. /…/ Podobnie zwracał się do ministrów oraz do Wielkiego Mistrza
Zakonu maurycjańskiego prosząc o zaszczytne odznaczenie dla niektórych swych
dobrodziejów, którzy złożyli hojną ofiarę na utrzymanie sierot. W tej sprawie szedł mu
na rękę hr. Alojzy Cibrario sekretarz kancelarii królewskiej. Było to dość obfite źródło
wydatnej pomocy dla Świętego.
Tu trzeba podkreślić zręczność, z jaką osiągał skutek swych starań u różnych
wysoko postawionych osobistości i urzędników państwowych. Tak będzie postępował
do końca życia. /…/.
Niektórzy z nich to sekciarze, zdeklarowani partyjni, wrogowie Kościoła
katolickiego i papiestwa, prześladowcy biskupów, zakonów i ich szkół. Święty
z odwagą i pokorą zwracał się raz po raz, nie zrażając się odmową, w sposób uprzejmy
przedkładając potrzeby tylu swych sierot i jego starania często osiągały pozytywny
skutek. Widoczne było każdemu, że nie dbał o siebie, lecz o drugich. Ale czego nie
wszyscy dostrzegali, to motyw głębokiej wiary i miłości, gdy chciał dać drugim
sposobność pozyskania zasług przed Bogiem i ekspiacji za swe grzechy.
Wspominając o tym w rozmowie ze Współbraćmi przytaczał radę udzieloną
przez papieża Piusa IX ojcu Ludwikowi de Casoria, który skarżył się papieżowi
w 1860 r.:
Ojcze święty nadchodzi rewolucja. Co mam wobec tego uczynić? Zamknąć się
w celi, modlić się, czy rzucić się w wir świata i działać bez wielkiego skutku? Zechcą
zapewne posłużyć się nami do dokonywania zła. Czy możemy posługiwać się nimi dla
czynienia dobrze?
Papież odpowiedział mu:
Wracaj synu duchowy św. Ojca Franciszka do Neapolu, wyjdź ze swej celi,
rzuć się jak powiadasz, w ogień, by działać dobro, a będziesz miał zasługę przed
Bogiem.
20

3 Pages 21-30

▲back to top

3.1 Page 21

▲back to top
Słowa powyższe rzucają światło na postępowanie Księdza Bosko i dają
odpowiedź na zarzuty niektórych posądzających go o sympatyzowanie z czynnikami
rządowymi.
Obecnie zgodnie z kroniką przytoczymy niektóre wypowiedzi Świętego.
– 1 lutego –
„Motus in fine velocior”. Czas biegnie szybko i zbliża się egzamin półroczny.
Dla tych, co pilnie dokładali się do nauki, nie ma trudności. Lecz dla leniuchów
kłopot, gdyż nie zdołają opanować całego materiału w ciągu nawet tygodnia powtórki.
Ale niech i ci nie tracą nadziei. Profesorzy będą wam dopomagali w przygotowaniu się
do egzaminu korepetycjami.
Jeżeliby kogoś z nich to obciążało, niech mi powie, a postaram się by miał czas
na studiowanie.
W Turynie zdarzają się dziwne wypadki zgonów. Na przykład, ojciec pewnego
oratorianina położył się spać, a rano zastano go nieżywym w łóżku. W innej rodzinie
chłopiec poszedł do łóżka; pytano go, czy czegoś nie potrzebuje. Panicz nie odzywa
się. Kamerdyner woła, potrząsa go za rękę. Chłopiec nie odpowiada. Zmarł nagle…
Znowu w pewnej kawiarni kelner spieszy wezwać lekarza do pewnego klienta,
któremu nagle zrobiło się źle przy grze w taroka. Przybiega lekarz, bada puls
i stwierdza nagły zgon. Otóż, drodzy synowie, chcę was przestrzec, że w Oratorium
ma umrzeć pewien chłopiec może jeszcze nim zacznie się ćwiczenie dobrej śmierci
w tym miesiącu lub w następnym. Mam nadzieję, że będzie on dobrze przygotowany.
Zszedłszy z podium Święty szepnął do ucha piszącemu:
Ferraris. Był to sekret a zarazem zlecenie, o czym już wspomnieliśmy na innym
miejscu.
Tego rodzaju przepowiednie były wielką korzyścią dla chłopców, których Bóg
powoływał do wieczności. Zawsze Ksiądz Bosko powoływał otaczał ich szczególną
opieką duchową, zlecając pod sekretem jakby Aniołowi Stróżowi, któremuś
świątobliwemu koledze. Ten towarzyszył mu stale, zachęcał do częstej spowiedzi
i Komunii św., zapraszał na nawiedzenie Najświętszego Sakramentu, podsuwał dobre
myśli. Czynił to w sposób miły, dyskretny i naturalny. /…/.
Trzeba mieć na uwadze, że Ksiądz Bosko przemawiał do obecnych 500, 700,
nawet 800 chłopców żywych, niekiedy roztrzepanych, którzy nie brali zbyt na serio
21

3.2 Page 22

▲back to top
jego uwag. Trafiali się też zwłaszcza wśród nowo przybyłych krytycy usiłujący
zdyskredytować słowa przełożonych. Nie trzeba więc wyobrażać sobie, że łatwo mógł
narzucić się wyobraźni chłopców, zwłaszcza, gdy przepowiednia od razu nie
sprawdzała się. A tu chodziło przecież o przepowiednie ścisłe z okolicznościami
miejsca i czasu.
Wielu chłopców notowało sobie słowa Księdza Bosko, komentowało je między
sobą, oczekując aż się sprawdzą. Byli sędziami bardzo wnikliwymi.
Z owych przepowiedni mogło być kilka niezidentyfikowanych, albo bardzo
uwarunkowanych tak, że nie można było sprawdzić ich spełnienia się.
Za to setki innych mogło być potwierdzonych przez naocznych świadków
w Oratorium.
– 2 lutego –
Ksiądz Bosko miał następujące słówko:
Jutro św. Błażeja biskupa Sebasty w Armenii, umęczonego przez cesarza
Licyniusza w 315 roku n.e. Udziela się w tym dniu błogosławieństwa przeciw
chorobom gardła. Skąd to pochodzi, posłuchajcie. Otóż pewna matka miała jedynaka
ukochanego syna. W czasie jedzenia ryby utkwiła chłopcu w gardle ość, tak że zaczął
się dusić. Zrozpaczona matka usłyszała w sobie głos mówiący: „Udaj się z dzieckiem
do grobu św. Męczennika Błażeja, proś o błogosławieństwo dla syna, a zobaczysz,
że wyzdrowieje”. Zrobiła tak i syn został ocalony, gdyż ość sama wyszła mu z gardła.
Przyjmujmy więc to błogosławieństwo, by Bóg nas zachował od wszelkiego zła, co
wchodzi do ust i co z nich wychodzi. Są to np. szkodliwe pokarmy, trucizny,
niestrawności, itp. Są to również grzechy warg, gdyż jak mówi Duch Święty bardziej
ranią usta niż ostra szpada. Przede wszystkim proście, by co z nich wychodzi, jak np.
złe rozmowy, przekleństwa, oszczerstwa, kłamstwa itp. oraz co wchodzi, jak pokarm
zakazany przez Kościół, nieumiarkowanie w jedzeniu i napoju, nie raniły duszy.
– 5 lutego –
Chciałbym odpowiedzieć na interpelację ks. Francesii. Otóż ci uczniowie z I i II
klasy retoryki niech przychodzą o godzinę wcześniej do spowiedzi. Malcy może
powiedzą: Czy retorycy mają duszę ważniejszą od naszej, że im się przyznaje ten
przywilej? Odpowiadam, że mają pewne prawo, gdyż są najstarsi w domu. Teraz parę
uwag, co do Sakramentów św.
22

3.3 Page 23

▲back to top
Otóż by odnieść korzyść ze spowiedzi, nie wystarczy częste przystępowanie,
lecz wysiłek nie popełniania grzechów. Dlatego pragnę, by przystępowano do
spowiedzi, co najmniej raz w miesiącu, a nie częściej niż raz w tygodniu. Inaczej
utrudniałoby się przystępowanie do spowiedzi innym. Starać się natomiast nie
popełniać grzechów, będzie to dobry owoc spowiedzi. Do Komunii św. możecie
przystępować jak najczęściej za zgodą waszego spowiednika, gdy sumienie nic wam
nie wyrzuca.
Biorąc miarę średnią, spowiedź może być, co dwa tygodnie, ale zawsze trzeba
się starać poprawiać z grzechów.
Ksiądz Bosko odpowiadał również w czasie słówka na kwestie chłopców i sam
do stawiania ich zachęcał. Dzięki temu pilniej uważali, a mówiąc słówko miał większą
swobodę i okazję dawać pewne upomnienia, względnie tłumaczyć motywy
wydawanych zarządzeń.
– 6 lutego –
Parę dni temu miałem sen. Chcielibyście by wam go opowiedzieć? Ponieważ
kocham mych chłopców, dlatego nawet we snach znajduję się w ich towarzystwie.
Otóż:
Zdawało mi się, że jestem na podwórzu otoczony kołem chłopców
trzymających w ręku kwiaty. Jedni mieli róże, inni lilie, fiołki, itp., słowem rozmaite
piękne kwiaty.
Wtem zjawia się olbrzymi kocur z rogami, cały czarny, wielkości psa,
o ślepiach czerwonych jak węgle rozżarzone, o pazurach długich jakby gwoździe.
Brzuch zaś miał obrzydliwie wzdęty. Szkaradny ten potwór zbliżał się spokojnie do
chłopców, a kręcąc się między nimi, uderzał to jednemu, to drugiemu łapą w kwiatek
i rzucał go na ziemię. Widok tego kociska przeraził mnie. Chłopcy natomiast wcale się
utratą kwiatów nie przejmowali i stali sobie spokojnie, jakby nic nie zaszło. To mnie
najwięcej zdziwiło.
Kiedy kocisko kierując się w moją stronę zamierzało mi wytrącić kwiaty,
chciałem uciekać, lecz zatrzymano mnie.
Nie uciekaj, usłyszałem a swym chłopcom powiesz, aby podnieśli ręce
w górę, a kot nie dosięgnie kwiatów.
23

3.4 Page 24

▲back to top
Wstrzymałem się i podniosłem rękę. Kot usiłował wyrwać mi kwiatki,
podskakiwał, aby je wytrącić. Ale ponieważ był bardzo opasły i ciężki, nie mógł ich
dosięgnąć i przewracał się na ziemię.
Uwagi Księdza Bosko: Lilia, moi drodzy chłopcy, to cnota czystości bardzo
przez szatana zwalczana. Biada tym, co kwiat ten trzymają nisko, a to są ci, którzy
dogadzają ciału: jedzą nadmiernie i poza czasem; to ci, co leniuchują, co prowadzą złe
rozmowy, czytają pewne książki i unikają umartwienia. Na miłość Boską, zwalczajcie
tego nieprzyjaciela, gdyż inaczej całkowicie wami zawładnie. Podnoście wasze ręce
i wasze kwiaty w górę. Skromność to cnota anielska, by ją zachować, trzeba wznosić
myśl ku niebu. A zatem módlcie się często, /wg Ks. Ślósarczyka. Sny Księdza Bosko/.
– 7 lutego –
Wczoraj usłyszeliście sen. Dzisiaj opowiem o pewnym zdarzeniu. Otóż pewien
pan chorował poważnie od dwóch miesięcy i czuł się coraz gorzej. Przyjaciel jego
dobry chrześcijanin radził uporządkować swe sprawy, spisać testament i wezwać
kapłana.
Ech, co to, to nie. Nie chcę widzieć w swym domu księdza…
Ależ to tylko dla twego dobra.
Będąc zdrowy nie spowiadałem się nigdy, tym bardziej teraz, gdy jestem chory.
A gdyby tak przyszedł tu Ksiądz Bosko?
No ten niech przyjdzie, lecz z warunkiem, by nie mówił mi o spowiedzi.
Dano mi znać i pospieszyłem do chorego. Domownicy znając sytuację
serdecznie mnie przyjęli i zaraz zaprowadzili do chorego. Był on w dobrym nastroju,
a ja, jak zawsze w podobnych warunkach opowiadałem mu żarty i wesołe historyjki,
tak iż nawet prosił by się wstrzymać, bo nie może wytrzymać … ze śmiechu.
Dobrze, odrzekłem, to mówmy o czymś poważniejszym.
Księże Bosko, Ksiądz pamięta, że nie chcę się spowiadać.
Cóż, mój panie, skoro sam już o tym wspomina. Nie, nie będzie to spowiedź,
lecz proszę pozwolić, że coś na ten temat powiem.
Opisałem smutny stan jego sumienia. Przedstawiłem konieczność by być
w łasce Bożej wobec końca życia. Chory słuchał w milczeniu, a gdy skończyłem,
spytał:
Księże Bosko, skąd Księdzu wiadome moje sprawy?
24

3.5 Page 25

▲back to top
Przy pomocy tajemniczych słów: Otis, Botis, Pia, Tutis czytam w sumieniu,
kogo chcę.
W takim razie nie potrzeba już spowiedzi, bo Ksiądz wszystko wie!
Nie będzie panu trudno uznać się winnym tych grzechów, żałować za nie
i przyrzec poprawę, jeżeli Pan Bóg przedłuży mu życie.
Och, teraz jeszcze nie!
Dobrze, odrzekłem. Czy pozwoli pan wrzucić do ognia te książki? spytałem
biorąc ze stołu zakazaną literaturę.
A dlaczegóż to?
Ponieważ albo one pójdą do ognia, albo szanowny pan pójdzie do piekła
z nimi na całą wieczność.
Dobrze, to niech idą książki.
Buchnął ogień, gdy wrzuciłem je do pieca. To jeszcze nie wszystko, rzekłem,
trzeba oddalić stąd pewną osobę.
Chory zaczął się tłumaczyć, w końcu jednak zdecydował się i na to.
Teraz, udzielę panu absolucji, zakończyłem.
Wiatyku św. na razie nie przyjął. Wychodząc z domu powiedziałem rodzinie,
że jeśli chory poprosi o wiatyk, posłać po ks. Proboszcza, względnie zawiadomić
mnie. Nikt nie przyszedł więc poszedłem sam i zastałem już nieboszczyka.
Dowiedziałem się, że miał wielki katar i wzywał najlepszych lekarzy mówiąc:
Uleczcie mnie, a dam wam, co zechcecie.
Wszystko można opłacić, lecz nie śmierć, dlatego trzeba pomyśleć
o wieczności.
Chory znosił chorobę z rezygnacją i po pewnym czasie pogodzony z wolą Bożą
zmarł.
Naturalnie, moi drodzy, nie stawiam wam tej śmierci za wzór. Mamy nadzieję,
że pogodziwszy się z Bogiem został zbawiony.
– 9 lutego –
Chcę wam dać dzisiaj upomnienie. Słyszy się tu i tam, jak brzydko wyrażacie
się o minestrze (zupa) lub potrawach podawanych do stołu. Wychodzi to z ust
niektórych szemrzących lub żartownisiów i rozszerza się wśród kolegów. Cóż by
25

3.6 Page 26

▲back to top
powiedzieli wasi rodzice, gdyby się spostrzegli, że nie potraficie nazywać właściwie
rzeczy? Macie ambicję być studentami, więc można od was wymagać pewnej kultury.
Albo cóż byście powiedzieli, gdyby tak np. generał La Marmora bił się śniegiem
z generałem Cialdini? Chyba śmielibyście się za ich plecami… Dlatego baczcie, by
podobnie z was nie szydzono. Naśladujcie ludzi poważnych, których widzicie
w otoczeniu. /…/. Powiedzcie sobie na przykład, jak bym postępował, gdyby patrzyli
na mnie moi rodzice, ksiądz proboszcz, moi przyjaciele? Wtedy na pewno zachowacie
się należycie… Przejdźmy do innego tematu. Karnawał w pełni, starajmy się go
uświęcić jak to postanowiliśmy. Każdego dnia przystąpmy do Komunii św.
sakramentalnej lub przynajmniej duchowej i nie pomijajmy okazyjnych aktów
strzelistych w ciągu dnia. A jeśli chcecie wiązankę na jutro, oto ona: Ponieważ jest to
piątek, więc „z miłości ku Panu Jezusowi przebaczę wyrządzoną mi obrazę lub
przykrości ze strony kolegów oraz szybko wstanę rano z łóżka na głos dzwonka”.
26

3.7 Page 27

▲back to top
RODZIAŁ IV
Mądre kierownictwo Świętego utrzymywało w Oratorium porządek i ład wśród
ponad siedmiuset wychowanków. Niemniej znajdowała się jakaś dziesiątka
niesfornych, będących rozsadnikami złego przykładu wśród kolegów. Przeciwstawiała
się im zdecydowanie większość cnotliwych wychowanków neutralizując wpływy
burzycieli spokoju domowego. Członkowie różnych towarzystw religijnych, jak
wiedzieliśmy, usiłowali poprawić tych lekkoduchów, przestrzegali i chronili
niebacznych przed ich wpływem, a przez to izolowali ich i ułatwiali zdemaskowanie
gorszycieli.
Robimy powyższą uwagę, by nikt nie wyrobił sobie fałszywego sądu o stanie
rzeczy. A to, co wiedział Ksiądz Bosko we snach, odnosi się w znacznej mierze do
owych walk wewnętrznych trapiących dzieci Adama, a które są wiadome samemu
Bogu. On objawia je czasem wybranym swym współpracownikom w dziele zbawienia
dusz.
Obecnie przytaczamy za kroniką słówka wieczorne Księdza Bosko.
– 13 lutego –
Poprzednio mówiłem wam o wstrętnym kocie, który chciał wcisnąć się do
Oratorium próbując wyrwać kwiaty z rąk chłopców. Kot ów miał rogi na głowie,
a oczy świecące złym blaskiem.
Był to szatan, który chciał waszej zguby. Wyglądało to może na grę wyobraźni,
tymczasem muszę stwierdzić z wielkim bólem, że ów kot dokonał wśród was
wielkiego spustoszenia.
Nie twierdzę, że większość zgrzeszyła: nie, była to znikoma mniejszość,
niestety, dużo większa niż sam tego się spodziewałem. W tych paru dniach zdarzyły
się w Oratorium rzeczy, jakich nigdy tu nie widziano. Słychać o kradzieżach: kradnie
się książki, pieniądze, rzeczy, owoce, co tylko popadnie. Niektórzy czytają w kościele
złe książki, nawet w czasie nabożeństwa. Są i tacy, co zwalniają się z kościoła
i ze szkoły, zamykając się w pokojach, gdzie ich nikt nie widzi. Były też typy
przebywające w miejscach wstrętnych, a nie tam, gdzie ich wzywał obowiązek. Ale to
jeszcze nie wszystko. Niektórzy stali się nauczycielami zgorszenia dla swych kolegów.
27

3.8 Page 28

▲back to top
Co więcej, ośmielali się nawet chlubić z tego, jakby z odniesionego zwycięstwa.
Dlatego powziąłem nieodwołalną decyzję ukarania sprawców tych zgorszeń. Ksiądz
Bosko jest najłagodniejszym człowiekiem w świecie gotów przebaczyć szkody,
rozbicie szyb, itp., lecz na punkcie ruiny dusz jest nieubłagalny.
Gdy przybywa do zakładu jakiś chłopiec, cieszę się na widok nowej duszy do
zbawienia: zaliczony w poczet mych synów jest moją koroną chwały. Są dwa rodzaje
tych koron: jedna, gdy odpowiada mym staraniom, gdy czyni wysiłki dla zbawienia
swej duszy – to formuje mi koronę z róż. Ale gdy jest oporny, gdy widzę go
niedbałym w rzeczach duszy, wkłada mi bolesną koronę cierniową. Lecz gdy kto nie
bacząc na szkodę wyrządzoną sobie samemu, rujnuje jeszcze innych, wtedy absolutnie
nie mogę dłużej trzymać go w zakładzie i muszę wydalić z Oratorium. Sprawcy
zgorszenia są już zdemaskowani, jutro każę się im pakować. Pozostałych mniej
winnych obecnie upominam publicznie i stawią się u mnie w pokoju. Tym mówię:
Uważaj mój synu, zmień postępowanie, inaczej ta sama kara spotka i ciebie.
Masz jeszcze czas do poprawy, bo jeśli się nie zmienisz, ta droga zaprowadzi
cię na potępienie. Wiem, że niektórzy śmieją się z mych słów; niech wiedzą jednak,
że daję im jeszcze kilka dni czasu jako ostatnią szansę. Szatan kusi was do grzechów
sugerując, że nikt się nie dowie. Nie da się jednak tak łatwo ukryć przede mną.
Choćby czasem udało się udawać dobrego, pamiętajcie, że choć szatan jest sprytny,
to Pan Bóg jest sprytniejszy od niego.
Odkrywam przed wami swe serce. Jeśli wina jest u podwładnych, nie brak jej
czasem u Przełożonych. Gdyby każdy na swoim miejscu spełniał dobrze swój
obowiązek, pewne wykroczenia nie miałyby miejsca. Ktokolwiek ma jakiś urząd
w domu, niech się nim posłuży dla zbawienia dusz.
Chciałbym podsunąć dwa środki dla utrzymania porządku w domu:
1°. Posłuszeństwo, uległość, zapomniane na skutek wykroczeń; wszędzie to
miało miejsce. Więc w pracowniach posłuszeństwo dla majstrów; w studium i w klasie
– profesorom; posłuszeństwo bez ograniczenia.
Gdyby któryś z przełożonych zawinił względem was, to usłuchajcie
w milczeniu, potem przyjdźcie do mnie, a ja potrafię sprawę załatwić i upomnieć,
kogo trzeba. Posłuszeństwo bez krytykowania przełożonych. Winno ustać szemranie,
jakie od pewnego czasu szerzy się w domu.
28

3.9 Page 29

▲back to top
2°. Środek, który może się, komu wydać trudny do wykonania, jest donieść
przełożonym o sprawcach nieporządku lub grzechu. Ci są prawdziwą plagą
w Oratorium, gdyż szatan posyła ich jako swych pomocników i rozsadników zła
wśród chłopców. Demaskujcie ich, a zbawicie wiele dusz. Powiecie, że boicie się
przytyku, że szpiegujecie. A czy w obawie niesłusznego posądzenia zaniechacie
dobrego czynu?
Gdyby złodziej zakradł się do domu, czy nie krzyczelibyście nie bojąc się,
że nazwano by was szpiegiem? Gdyby wartownik pilnujący wejścia do pałacu
zauważył kogoś skradającego się, by zabić króla, czy pozwoliłby mu wejść?
Zastrzeliłby go na miejscu. To samo dzieje się z wami, moi drodzy chłopcy.
Znajdujecie się w pałacu niebieskiego króla; wciska się tam wróg, czy lękalibyście się
spełnić swój obowiązek, obawialibyście się zarzutu szpiegostwa? Nie zważajcie na
tych nędznych; Pan Bóg was nazwie innym imieniem i wynagrodzi za waszą
gorliwość.
Drodzy chłopcy, powiedziałem już, że jeden z was stanie wkrótce przed sądem
Bożym. Nie jeden, więcej, wielu, po upływie dłuższego czasu zstąpi z grobu. Powiem
wszyscy, jeden wcześniej, drugi później, za niewiele może lat stanie przed Bogiem.
Pan Bóg również ode mnie zażąda rachunku, czy mówiłem wam wszystko, co miałem
obowiązek powiedzieć, a od was, czy usłuchaliście moich napomnień. Wielu będzie
mogło odpowiedzieć, że usłuchali mnie i zachowali się nieskalani. Bardzo wielu też
powie: Panie, przez długi czas obrażaliśmy ciebie, później jednak żałowaliśmy
szczerze za grzechy i staraliśmy się zadośćuczynić za czas stracony. Jeśli więc kto
mnie się słucha, sam sobie przypisze winę za to.
W końcu powiadam: żeby wstrętne kocisko was nie zwyciężyło? Starajcie się,
żeby was nie zastało nigdy bezczynnymi. Pracujcie, czytajcie, módlcie się, a to będzie
najlepszy sposób pokonania waszego wroga.
– 16 lutego –
Niewiele dni pozostaje do końca karnawału. Na początku zachęcałem was,
byście ofiarowali Panu Bogu swe modlitwy i czynności w intencji dusz czyśćcowych
znikąd niemających ratunku, jak również o łaskę dla mnie żywej wiary.
Może spytacie: Cóż stąd, że Ksiądz potrzebuje tej wiary. Niech się sam stara
o to. Ja wiem, że jesteście dobrzy i Pan Bóg na skutek waszej modlitwy udzieli mi
29

3.10 Page 30

▲back to top
łask, jakich potrzebuję. Trzeba modlić się, by Bóg położył koniec pewnym
nieporządkom dziejącym się na świecie, jak i w naszym własnym domu. Jeśli chodzi
o tamte pierwsze, to nie potrzeba ich wymieniać, wystarczy, że powiem ogólnie:
módlcie się.
Co do pewnych nieporządków w domu wiecie, że zmuszony byłem wydalić
kilku chłopców z Oratorium. Nim ta decyzja zostanie powzięta, wiedzcie, że Ksiądz
Bosko bardzo cierpiał i przez całą noc nie zmrużył oka. Ach, tylko na mnie ciąży cała
odpowiedzialność za ich zbawienie. I mozolić się tyle lat nad jakimś chłopcem, potem
być zmuszonym usunąć go z domu i zostawić wśród świata, wśród niebezpieczeństw
potępienia, to doprawdy wielki ból! A jaka tego przyczyna? Łakomstwo! Powód
zguby dla tylu dusz. Kradło się wiktuały dla zaspokojenia łakomstwa, kradło się
pieniądze, sprzedawało książki i różne przedmioty, by spieniężyć je i nasycić
łakomstwo. Oto, za co zostali wydaleni niektórzy z zakładu.
Jest jeszcze inny powód, którym się posługuje szatan: nieskromność. Ach,
strzeżcie się, drodzy chłopcy, przed tym nieprzyjacielem. Szatan kusi was, by dostać
do ręki złe książki, to znów nasuwa wam myśli nieodpowiednie, bądź rozmowy
ze złym kolegą. Gdy taki zbliża się do was, powiedzcie sobie: To jest sługa szatana.
Ci, co wdają się w tego rodzaju rozmowy, nich się zastanowią: mam być pomocnikiem
szatana w rujnowaniu dusz?
Moi drodzy chłopcy, trzymajcie się z dala od kradzieży i nieskromności, jeśli
chcecie być miłymi Panu Bogu. A środkiem by zwyciężyć szatana nieskromności, jest
wykonywać pilnie swe obowiązki. Przewidywania Księdza Bosko sprawdziły się, jak
potwierdza życie. Rząd włoski zadecydował kasatę zakonów i zabór ich majętności na
rzecz skarbu. 4 listopada minister Vacca wniósł do parlamentu niecny projekt
wspomnianej ustawy. Za poparciem władz, sekciarze odbywali wiele zebrań
i uchwalali wnioski pod adresem rządu. Wtórowała im bezbożna prasa. Zbierano
podpisy obywateli, lecz bez większego skutku.
Katolicy ze swej strony zebrali 183.679 podpisów w obronie zakonów.
Episkopat zaprotestował publicznie.
19 kwietnia rozpoczęły się debaty parlamentarne. Gabinet i deputowani
zaaprobowali dalszą procedurę w tym kierunku.
30

4 Pages 31-40

▲back to top

4.1 Page 31

▲back to top
Dyskutowano nad poszczególnymi artykułami ustawy, gdy wyłoniła się
opatrznościowa przeszkoda. Ustanowiono pensję dla ex-zakonników. Padła
propozycja, by pobierający ją zostali sekularyzowani. Klauzula powyższa objęła także
zakony żebrzące, czemu się sprzeciwił rząd. Ponieważ żyli oni z jałmużny i nie
posiadali dóbr do zajęcia przez państwo, nie chciano obciążać skarbu państwa ich
utrzymaniem. Ministerstwo żądało formalnego ich zniesienia. Tymczasowo mieszkali
w wyznaczonych im klasztorach, z tym, że sami troszczyć się mają o swe utrzymanie.
Stopniowo rząd miał zajmować opustoszałe budynki.
27 kwietnia parlament zaaprobował większością głosów projekt deputowanego
Lusi. Natomiast minister Vacca, 28 kwietnia, złożył veto królewskie.
W taki sposób sprawdzała się przepowiednia Księdza Bosko.
Obecnie przytaczamy następne słówka zgodnie z kroniką.
– 17 lutego –
Pewien mój przyjaciel doręczył papieżowi mój list. Papież przeczytawszy go
pytał oddawcę o wieści z Oratorium okazując wielkie zainteresowanie nami.
Wręczył mu list do mnie, w którym błogosławił Księdza Bosko i chłopców.
Papież powiedział przy końcu: Proszę powiedzieć chłopcom, że ich błogosławię,
by rośli i mnożyli się jak gwiazdy na niebie oraz by jako latorośle oliwne zasiadali
przy stole Pańskim.
Papież Pius IX nas błogosławi i my winniśmy odpowiedzieć jego
błogosławieństwu i coś zrobić. A cóż to będzie? Oto na przykład, punktualne
wstawanie z łóżka. Może spytacie: Co ma wspólnego wstawanie z papieskim
błogosławieństwem? Ma związek i to bardzo wielki, jak zaraz wyjaśnię.
Po pierwsze, będzie to zwyciężenie lenistwa i uczynek miły Panu Bogu, to jest
umartwienie. Poza tym widzicie, ja od rana siedzę w konfesjonale i nie zastaję
początkowo nikogo. Dopiero na drugi dzwonek biegną wszyscy hurmem do
spowiedzi. W tak krótkim czasie, jak trwa Msza św., niewielu może się wyspowiadać.
Gdy więc jest dzwonek na wstanie, ubierajcie się szybko wznosząc, jakiś akt
strzelisty; po zasłaniu łóżka schodźcie do kościoła, gdzie macie sposobność
wyspowiadania się lub pomodlenie się przed Panem Jezusem w Najświętszym
Sakramencie Ołtarza. Jeśli nie chcecie pójść do kościoła, zatrzymajcie się przy swym
31

4.2 Page 32

▲back to top
łóżku odmawiając modlitewkę do św. Józefa o łaskę czystości serca. Gdy zadzwoni się
po raz drugi, idźcie natychmiast do kościoła.
Ja wciąż widzę, gdy wyszła Msza św, chłopców wchodzących do kościoła,
nawet po Podniesieniu. Otóż, drodzy chłopcy, bądźcie punktualni we wstawaniu, bo to
wielka szkoda, gdy spóźniacie się na Mszę św. Godzina zyskana z rana, to wielki
skarb na wieczór: to znaczy godzina więcej życia, godzina więcej nauki, godzina
więcej zasługi. Moi drodzy, znam dobrze chłopców, gdyż czytam wam na czole. Dwie
są przyczyny złego; sznurki, jakimi ciągnie szatan, by kusić do złego. Pierwszy to
zatrzymać chłopca w łóżku, lub by się ociągał ze wstaniem.
Dzisiaj spóźni się pięć minut, jutro dziesięć, a pojutrze zrywa się i biegnie
senny do kościoła, a jakże chcecie, by modlił się gorliwie i otrzymał łaski, jakich
potrzebuje… Ale to nie wszystko, nabiera chęci do lenistwa, pod pretekstem choroby,
wyleguje się w łóżku przez całą Mszę św. Zdaje się być sam, ale ma towarzysza,
wiecie tego czarnego. Widzicie, jak wiele w taki sposób popełnia się grzechów…
Po skończonych modlitwach on szybko się ubiera, pędzi na studium jak piesek,
nawet nie żegnając się i siada na swym miejscu. Zabiera się do nauki, ale czy chce mu
się uczyć? Głowa ciąży, więc myśli o kawie, o śniadaniu, rozmyśla, jak wykłamać się
przed nauczycielem za nienapisanie zadania, jeśli go napisze, to niedbale i z błędami.
Bądźcie punktualni ze wstawaniem pamiętając, że Msza św. ranna to rzecz bardzo
cenna, której nie wolno opuszczać lekkomyślnie…/…/.
– 19 lutego –
Karnawał już prawie skończył się i myślę, że spędziliście go dobrze.
W niektórych kolegiach jest zwyczaj ofiarować ten miesiąc ku czci 7 Boleści NMP dla
wynagrodzenia Panu Bogu za grzechy popełniane przez ludzi. Pomagajmy duszom
w czyśćcu wedle naszej możności, by skrócić ich męki.
Czyta się pewien przykład o Piusie IX, który pragnę, by wam przeczytano jutro
z tego miejsca, byście się przekonali, jak święty jest Papież.
Dzisiaj zaczynamy miesiąc ku czci św. Józefa i pragnąłbym, by każdy
odprawiał go pobożnie. Ten św. Oblubieniec Najświętszej Maryi Panny wyjedna nam
wiele łask u Boga, jeśli go sobie zjednamy. Nie żądam rzeczy niezwykłych, byście
suszyli, czy pozbawiali się śniadania. Nie chcę, byście coś robili bez wiedzy
Przełożonych.
32

4.3 Page 33

▲back to top
Większość z was, to dobrzy chłopcy. /…/ Ci, co byli niezbyt gorliwi
w przeszłości, mam nadzieję, że się poprawią. Tym więcej, że wielu z was
przygotowuje się do egzaminów półrocznych więc polecajcie się mu i bądźcie pewni,
że pójdą wam dobrze. Ci, co trochę opuścili się w nauce, nich zabiorą się do pracy
i z pomocą św. Józefa pójdzie im lepiej. Nieraz zdarzało się, że św. Józef wezwany
przed egzaminami sprawił lepszy wynik lub, że pytano kogoś z materii, w której byli
lepiej przygotowani. Nie oznacza to, że można się opuszczać w nauce, spodziewając
się, że wam pomoże bez pracy. Podsuwam wam pewną praktykę pobożną, ku czci św.
Józefa: odmawiając co dzień Ojcze nasz… i Zdrowaś Maryjo... Dobranoc.
– 24 lutego –
Od kilku dni byłem poza domem, drodzy chłopcy, a gdziekolwiek jestem
tęsknię za wami i pragnę czynić wam dobrze, ile w mej mocy, gdyż poświęciłem się
całkowicie dla waszego dobra. Z dala od domu pracowałem jednak więcej, niż gdy
jestem w Oratorium… A czy wy także pamiętaliście o mnie i modliliście się? Może
ten i ów, ale inni? … Otóż byłem w tych dniach w Cuneo u ks. biskupa, który mnie
ugościł sutą wieczerzą obficie zakrapianą winem (!), … śmiechy na sali, potem poszło
się spać. Iść do ciepłego łóżka po wieczerzy, czy to nie rozkoszne? Prosiłbym ks.
biskupa o pozwolenie pozostania nazajutrz nieco dłużej w łóżku, a on na to:
Nie tylko pozwalam, ale nakazuję spać do pół do dziewiątej!
Och nie, rzekłem – wstanę o pół do siódmej, to wystarczy…
Nie, wstanie Ksiądz o ósmej…
Wytargowałem w końcu godzinę siódmą. Gdy kładłem się, była jedenasta.
Natychmiast zasnąłem. Lecz cóż, zaraz zacząłem śnić, jak zwykle. A ponieważ język
obmacuje ząb zbolały, to i ja śniłem, że jestem w Oratorium wśród mych chłopców.
Otóż zdawało mi się, że siedzę w pokoju przy stoliku, podczas gdy na
dziedzińcu odbywała się ruchliwa rekreacja. Byłem z tego bardzo zadowolony, gdyż
zawsze podoba mi się, gdy chłopcy są zajęci grą, bo wtedy szatan mimo wysiłków
niczego nie zyska. Lecz oto naraz zaległa cisza, a ja nie rozumiałem, dlaczego. Wstaję
więc zaintrygowany i wychodzę z pokoju na dwór. Zauważyłem, jak przez bramę
weszło na dziedziniec jakieś wstrętne monstrum snując się tam i z powrotem,
z pyskiem spuszczonym i oczyma wlepionymi w ziemię. Widocznie nie zauważyło
mej obecności, postępując z furią, gotowe do zaczepki. Drżąc więc o los mych
33

4.4 Page 34

▲back to top
chłopców patrzyłem z trwogą, co się z nimi stanie. Wkrótce na dziedziniec wtargnęło
mnóstwo podobnych do pierwszej bestii małych monstrów. Chłopcy tłoczyli się
zepchnięci pod mury i portyki. Wielu z nich leżało jakby martwych na ziemi. Na ten
widok wydałem okrzyk przerażenia i przebudziłem się.
Drodzy chłopcy, do snów na ogół nie przywiązuje się wagi, ale niekiedy mogą
one dać coś do myślenia. Ja również starałem się odczytać w nich zawsze jakiś sens,
dlatego czynię to i teraz. Otóż, monstrum owo może oznaczać szatana pracującego
nieustannie na naszą zgubę. Chłopcy jedni upadają, drudzy uciekają. Chcecie, abym
was pouczył, by nie bać się go i opierać się jego atakom? Otóż posłuchajcie. Szatan
nie lęka się niczego tak bardzo, jako tych dwóch praktyk:
1°. częstej Komunii św.
2°. częstego nawiedzania Najświętszej Sakramentu.
Chcecie otrzymać od Boga wiele łask? Nawiedzajcie Go często. Jeśli mało,
odwiedzajcie Go rzadko. Chcecie, by szatan was napastował? Nawiedzajcie rzadko
Najświętszej Sakrament. Chcecie, by od was uciekał? Nawiedzajcie często, moi
drodzy, Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie! Nawiedzenie Najświętszego
Sakramentu jest środkiem bardzo potrzebnym by zwyciężyć szatana. Odprawiajcie
więc często nawiedzenie Najświętszego Sakramentu, a szatan nic wam nie zaszkodzi.
– 28 lutego –
Dzisiaj krótko parę słów. Jutro Popielec, dlatego przyjmijcie popiół na głowę
z pobożnym skupieniem. Nie jest to zdawkowa ceremonia ustanowiona przez Kościół,
lecz kryje w sobie głęboką treść - kim jesteśmy i czym będziemy: „Pamiętaj
człowiecze, że jesteś prochem i w proch się obrócisz”. Kiedy za swe nieposłuszeństwo
Adam został wypędzony z raju, Pan Bóg w nieskończonej swej dobroci chciał dać mu
przestrogę na całe dalsze życie, gdy wyrzekł słowa: „Pamiętaj człowiecze…”. Moi
drodzy chłopcy, pamiętajcie i wy o tej głębokiej prawdzie, która przyniesie wam
wielką korzyść, jeśli zachowacie ją w pamięci: „Pulvis et cinis es” – mówi Pismo św.
A na innym miejscu: Operimentum tuum erunt vermes” – okryciem twym będzie
robactwo. Na cóż, więc dbać bardzo o fryzurę, piękny wygląd, gdy i tak kiedyś
staniemy się pastwą robaków? To nie tylko jedyna rzecz, którą nam przypomina
Kościół w jutrzejszej ceremonii. Ciało w chwili śmierci zamieni się
w proch, a co się stanie z duszą? Stanie ona przed Bogiem i według uczynków
34

4.5 Page 35

▲back to top
zostanie osądzona na wieczność szczęśliwą lub nieszczęśliwą. Drodzy chłopcy,
starajcie się, gdy wasze ciało stanie się prochem, by dusza była wiecznie szczęśliwa,
byście nie opłakiwali jej straty na wieki. Uważajcie, by wasze ciało nie stało się
powodem potępienia!
Wraz z tym upomnieniem podawał do wiadomości o łasce udzielonej przez
Papieża na pismo przesłane za pośrednictwem monsignora Manacorda. Chodziło
o fakultet odprawiania trzech Mszy św. w noc Bożego Narodzenia dla mieszkańców
Oratorium, jak dotąd się praktykowało. Proszono również Papieża o rozciągnięcie tego
przywileju na dwa inne domy otwarte przez Księdza Bosko: w Mirabello, diec. Casale
oraz w Lanzo k. Turynu w tej samej diecezji. Najwięcej leżało mu na sercu uzyskanie
u Stolicy św. przywileju wystawiania dimissorii dla święceń własnych kleryków.
Przewidywał, bowiem wielkie kłopoty w razie odmowy ze strony któregoś
z ordynariuszy oraz z powodu wystąpień kleryków, zniecierpliwionych długim
odwlekaniem ich święceń.
Rzecznikiem tej sprawy w Rzymie był ks. Emilian Manacorda. Wiedział on,
że niektórym zgromadzeniom zakonnym o ślubach prostych udzielano fakultetu do
wystawienia dimissorii. Zasięgnąwszy porady u paru teologów złożył prośbę do J. Em.
Kardynała Quaglia własnoręcznie napisaną, w imieniu Księdza Bosko. /…/.
Odpowiedź na marginesie wspomnianej prośby nadeszła na ręce Księdza
Bosko, jak następuje: Dnia 20 marca 1865 r. Non expedite. Zawiadamia się petenta,
że Zgromadzenie polega jurysdykcji ordynariuszy zgodnie z rozporządzeniem św.
kanonów i Konstytucji Apostolskich na mocy dekretu z dnia 23.VII.1864 r.
Wydaje się, że nie zawiadomiono o wyniku rozpatrzenia prośby wystosowanej
przez ks. Manacorda, skoro tenże w liście z 22 marca pisał Księdzu Bosko:
W przyszłym tygodniu być może wyślę Księdzu fakultet dimissorii.
W dniu 15 kwietnia subdiakon Józef Lazzero otrzymał święcenia diakonatu
w Susa z rąk biskupa Odone.
35

4.6 Page 36

▲back to top
ROZDZIAŁ V
1 lutego Ksiądz Bosko zapowiadał śmierć pewnego chłopca, zanim odprawi się
w domu Ćwiczenie Dobrej Śmierci. Życie jego mogłoby być przedłużone najwyżej do
następnego Ćwiczenia Dobrej Śmierci.
Wynikało to ze snu następującego. Oto zdawało mu się, ze jest na dziedzińcu
z chłopcami, którzy się wesoło bawili. Miał u boku zwykłego przewodnika z innych
snów; wtem spostrzegł na niebie majestatycznego orła o wspaniałej sylwetc.e, który
krążył zniżając się nad chłopcami. Przewodnik powiedział:
Widzisz tego orła? Chce on zabrać ci jednego chłopca.
Któż nim będzie? Pytał Ksiądz Bosko.
Uważaj pilnie: nad czyją głową zatrzyma się orzeł.
Święty pilnie obserwował ptaka, który zatoczywszy parę kręgów zatrzymał się
nad 13-letnim chłopcem Antonim Ferraris z Castellazzo Bormide. Ksiądz Bosko
doskonale go zapamiętał i przebudził się. Chcąc się przekonać, czy to nie złudzenie,
zaczął klaskać w dłonie. Tymczasem rozmyślał nad tym, co widział i modlił się do
Boga: Panie, jeśli to naprawdę nie sen, lecz rzeczywistość, kiedy sprawdzi się?
Zasnął ponownie i oto we śnie zjawia mu się ta sama Osobistość mówiąc:
Chłopiec Ferraris mający umrzeć już nie będzie odprawiał następnego Ćwiczenia
Dobrej Śmierci. I znikł.
Wówczas Ksiądz Bosko przekonał się, że to nie był sen, lecz prawda, dlatego
podał to do wiadomości chłopcom na słówku. Ferraris wówczas miał się zupełnie
dobrze.
Tymczasem Ksiądz Bosko odnawiał swą zapowiedź. W dniu 1 marca udał się
do swej rodziny chłopiec 13-letni, nazwiskiem Jan Baptysta Savio z Cambiano, jak
czyta się w księdze rachunkowej Oratorium. Chłopiec zachorował poważnie i rozeszła
się pogłoska, że to on, któremu Święty przepowiedział koniec życia. Lecz Święty
zaprzeczył tej opinii, przemawiając na słówku 3 marca:
Chcę dzisiaj mówić nie na temat polityki zewnętrznej, lecz o naszych sprawach.
Naprzód zaczęliśmy post i trzeba go uświęcić dobrymi uczynkami. Ci, co są
zobowiązani do postu, sami wiedzą, co należy czynić… A cóż inni? Także oni winni
36

4.7 Page 37

▲back to top
spełniać dobre uczynki, a nie mogąc pościć, niech uzupełnią, czym innym. Podam
wam pewien środek dla uświęcenia tych dni: częsta spowiedź i Komunia św. celem
otrzymania od Boga łask upragnionych. /…/.
Zapowiedziałem wam, że jeden z was umrze. Może powiecie: Czy nie jest to
mały Savio? Odpowiadam stanowczo, że nie. Któż wiec jest? Wie o tym sam Bóg. Jest
on miedzy wami, słyszy moje ostrzeżenia i mam nadzieję, że dobrze odprawi swe
ostatnie Ćwiczenie Dobrej Śmierci. Bądźcie więc wszyscy gotowi! Powiedział to już
nasz Boski Zbawiciel, gdyż śmierć nadejdzie niespodzianie jak złodziej. Ponawiam to
upomnienie, gdyż do domu wkradły się pewne nieporządki, które się usuwa.
Kłamstwem i bez skrupułów, przy sposobności ktoś stara się wychodzić z kościoła
w czasie nabożeństwa. Napotykani tu i tam chłopcy próbują się wymawiając jakimś
zajęciem przy scenie, czy innymi zaleceniami. Niektórzy wychodzą z uczelni pod
pretekstem spowiedzi i wałęsają się po domu. Są to jednostki, gdyż z większości
jestem zadowolony. W jadalni wylewa się zupę na stół i pozostawia chleb na podłodze
lub rzuca na kolegów, niekiedy także na asystentów, czego absolutnie nie można
tolerować. W przyszłości podobne wykroczenia niech już się nie zdarzą!
Polecam wam gorąco częstą spowiedź i Komunię św. Lecz chciejmy zrozumieć
się! Wolałbym raczej, byście się nie spowiadali, niż gdybyście się spowiadali źle.
Mniej będzie spowiedzi a przez to mniej świętokradztwa. Są i tacy, co na spowiedzi
zatajają grzechy. Niech się wcale ci nie spowiadają.
Może mi powiedzą: Cóż, nie mamy więcej przystępować do spowiedzi? Tak!
Lepiej pozostawać takimi jak są, niż dodawać nowe grzechy. Cóż mamy zrobić?
Naprawić poprzednie spowiedzi i jak najrychlej. Bądźcie pewni, choćby wasze
dusze były jak szkarłat czerwone jak śnieg wybieleją. Również wasze Komunie św.
niech będą należyte. Są tacy, co przystępują do Stołu Pańskiego, a nie myślą wcale
o poprawie ze swych win; tracą np. godziny czasu uciekając z uczelni i wałęsając się.
Przystępują do Komunii św. rano, a w ciągu dnia prowadzą złe rozmowy, szemranie,
rozmawiają w sypialni etc.., etc.. Więc czy można powiedzieć, że tacy godnie
przystępują do Stołu Pańskiego? „Z owoców ich poznacie je”. Więc jakież to drzewo,
jeśli takie rodzi owoce?
Cóż, więc mamy czynić? Wyciągnąć należyty owoc z Sakramentów św. Wiem,
że od razu nie można zostać doskonałym i że tylko stopniowo możemy poprawić się
37

4.8 Page 38

▲back to top
ze swych wad. Zabierzcie się poważnie do ich wykorzenienia. Jeśli okaże się jakaś
poprawa, będzie to dowód waszej dobrej woli.
W końcu wskazówka dla tych, co w tym roku kończą kurs łaciny: „Starajcie się,
bracia, byście przez dobre postępowanie utwierdzili się w swym powołaniu.
zastanówcie się w okresie postu, do jakiego stanu Bóg was powołuje. Proście Boga, by
wam okazał, na jakiej drodze osiągniecie łatwiej zbawienie.
Niektórzy powiedzą: My nie chcemy zostać księżmi.
Dobrze – odpowiadam – czy chcecie zostać dobrymi chrześcijanami
w świecie i zdobyć niebo? Proście, więc Boga o łaskę, by nie zmylić drogi pozostając
w świecie.
Na razie o tym nie myślimy: będzie czas jeszcze później…
A kiedy będziecie o tym myśleli? – gdy już zabraknie czasu? Módlmy się więc,
przystępujmy do Komunii św., zwłaszcza za tego, który ma umrzeć przed następnym
Ćwiczeniem Dobrej Śmierci. A może to ja sam będę musiał umrzeć? Módlcie się i za
mnie, a ja również pomodlę się za tego, którego Bóg postanowił powołać do siebie.
W następnym dniu zapytany prywatnie dodał:
Nazwisko chłopca powołanego do wieczności rozpoczyna się od litery „F”.
Notabene, około 30 wychowanków nosiło nazwisko zaczynające się od tej
litery, a w domu wszyscy chłopcy byli zdrowi.
Przykro mi, że Pan Bóg zabiera mi wciąż najlepszych chłopców – wyraził się
Święty wobec koadiutora Jana Bisio.
Doprawdy taki jeden z nich ma umrzeć?
Tak. Jest to chłopiec nazwiskiem Antoni Ferraris. Jestem jednak spokojny, gdyż
jest on cnotliwy i przygotowany.
Bisio dopytywał się, w jaki sposób doszedł do tego. Ksiądz Bosko opowiedział
mu swój sen z całą prostotą, bez wzmianki, że to był dar nadprzyrodzony. W końcu
dodał:
Uważaj pilnie na niego, dasz mi znać, bym towarzyszył mu w ostatnich dniach
jego życia.
Tymczasem Ferraris z powodu pewnych dolegliwości musiał od czasu do czasu
leżeć w szpitaliku. Zdawało się, że to lekka niedyspozycja, a tymczasem nastąpiła
38

4.9 Page 39

▲back to top
poważna choroba. Ksiądz Bosko odwiedził chorego z lekarzem Gribaudo, którzy
stwierdził stan niebezpieczny /…/. / por. t. VI/.
Święty przyjął spokojnie diagnozę lekarską i powiedział parę słów zachęty
choremu chłopcu i odwiedzał go często sprawiając mu wiele pociechy.
Matka odwiedzając syna w czasie, gdy stan jego nie budził obawy pytała pana
Bisio:
No cóż pan sądzi, czy syn mój wyzdrowieje, czy umrze?
A dlaczego pani o to pyta?
Chciałabym wiedzieć, czy mam pozostać, czy wracać do domu?
A jak się pani zdaje?
Jako matka, naturalnie pragnęłabym wyzdrowienia syna. Zresztą niech się
dzieje wola Boża /…/
A gdyby syn musiał umrzeć?
Pazienza, cóż na to poradzić? – Wówczas pan Bisio widząc jej dobre
usposobienie odpowiedział:
Dobrze, proszę pozostać przy synu; jest on według zdania Księdza Bosko
świętym chłopcem dobrze przygotowany na śmierć…
Zacna matka ze łzami w oczach zrezygnowana odpowiedziała: Jeśli tak, to
zostanę.
Pan Bisio obliczał na podstawie przepowiedni Księdza Bosko o następnym
Ćwiczeniu Dobrej Śmierci, że synowi jej pozostało 5 lub 6 dni życia.
Antoni Ferraria zmarł we czwartek 16 marca z rana, zaopatrzony Sakramentami
św. Już konał, gdy przyszedł Ksiądz Bosko do infirmerii i stanął przy nim podsuwając
mu akty strzeliste, udzielił ostatniej absolucji i odmówił Proficiscere.
Zgon nastąpił istotnie przed następnym Ćwiczeniem Dobrej Śmierci.
Jan Bisio zeznając pod przysięgą o tym fakcie kończy:
„Ksiądz Bosko opowiadał nam wiele swych snów odnośnie zgonów chłopców
w Oratorium, które my uważaliśmy i dotąd uważamy za proroctwa, gdyż zawsze
sprawdzały się, co do joty. W ciągu siedmiu lat mego pobytu w Oratorium nie umarł
żaden chłopiec, czego by Ksiądz Bosko nie przepowiedział. Byliśmy przekonani,
że kto umierał w Oratorium pod jego ojcowską opieką, szedł na pewno do nieba”.
Na słówku w dniu 16 marca tak mówił ks. Bosko:
39

4.10 Page 40

▲back to top
„Wielu z was zapewne pragnie usłyszeć o ostatnich chwilach Ferrarisa. Otóż
zmarł on w objęciach Boga. W ciągu choroby cierpiał krótko i z poddaniem woli
Bożej. Wstępując do Oratorium powiedział mi: Księże Bosko, jestem gotów być
posłusznym; jeśli, w czym uchybię, proszę mnie upomnieć, skarcić, a poprawię się.
Zapewniłem go, że uczynię wszystko dla jego dobra. Często powtarzał mi to i ilekroć
go upomniałam, poprawiłem się. Rzec mogę, nie miał własnej woli, tak był posłuszny.
Jego nauczyciel zapewniał mnie, że w klasie należał do najlepszych uczniów pilnością
i nauką. Gdy zachorował, a lekarz orzekł stan poważny, poszedłem natychmiast go
odwiedzić. Spytałem, czy w dniu św. Tomasza zechce przyjąć Komunię św. Odrzekł
mi:
Czy mam wstać i być z innymi na Mszy św. Czuję się słaby.
Przyniesiemy ci Pana Jezusa do łóżka. Jesteś zadowolony?
Tak, bardzo.
Czy masz coś, co by cię niepokoiło w sumieniu?
On po chwili zastanowienia odpowiedział: Nie mam nic!
Powiedz mi, czy chętnie poszedłbyś do nieba?
Z całą pewnością; tam ujrzę Pana Boga twarzą w twarz, o którym tak wiele
pięknych rzeczy słyszałem, i zrozumiem, jak została stworzona moja dusza.
Innym razem pytałem go: Czy życzysz sobie czegoś ode mnie?
Tylko jedno, by mi Ksiądz pomógł pójść do nieba.
Nic więcej ponadto?
Proszę również pomagać moim kolegom, by osiągnęli niebo.
Przyrzekłem mu, że zrobię wszystko. Tego dnia czuł się bardzo źle nie mogąc
nawet mówić; oddychał z trudnością.
Wychodząc zaleciłem Rossiemu, by skoro chory wejdzie w agonię, zawołał
mnie.
Chory dotąd jakby na pół przytomny wzniósł ręce ku mnie wołając zduszonym
głosem: Ach, ach, ach!
Zawróciłem, więc i spytałem, czego sobie życzy. On wyszeptał, że pragnie
umrzeć przy mnie. Uspokoiłem go, że wrócę za chwilę. /…/.
Za parę chwil Rossi zawołał mnie, bo chory już konał…
Za parę minut wyzionął ducha.
40

5 Pages 41-50

▲back to top

5.1 Page 41

▲back to top
Każdy z nas, moi drodzy chciałby mieć podobną śmierć jak Ferraris. Nie miał
nic, co by mu wyrzucało sumienie. Jestem przekonany, że poszedł wprost do nieba…
Jurto odmówi się różaniec za spokój jego duszy. Koledzy z jego klasy
odprowadzą ciało zmarłego do kościoła parafialnego. Kończę upomnieniem: na miłość
Boską, gdybym tu znowu przyszedł zapowiedzieć czyjś zgon, błagam, nie bierzcie
tego mi za złe. Są tu tacy, co piszą do rodziców, by ich zabrali z Oratorium, gdyż
Ksiądz Bosko wciąż zapowiada, że ktoś umrze… Powiedzcie mi: gdybym tego nie
robił, czy Ferraris byłby tak dobrze przygotowany, by stanąć przed Bogiem? Był to
doprawdy dobry chłopiec, lecz w takiej chwili któż z nas mógłby powiedzieć, że jest
gotów na sąd boży? Szczęściem Ferrarisa było, że został przestrzeżony. Odtąd nie
powiem już więcej nic [głosy: nie, nie, prosimy mówić]. – Tym, co tak bardzo
obawiają się śmierci powtarzam: Synowie moi, spełniajcie dobrze swe obowiązki, nie
prowadźcie złych rozmów, uczęszczajcie do Sakramentów św., nie pobłażajcie
łakomstwu, a nie będziecie się obawiać śmierci.
Gdy ks. Bosko przepowiadał zgon Ferrarisa zaznaczył: „Więcej niż jeden, wielu
innych, przed upływem dłuższego czasu znajdzie się w grobie…”
Z kontekstu wynika, że treść słów ks. Bosko była ogólnikowa w oparciu
o doświadczenie życiowe. Lecz jak wynika z Nekrologu i rejestrów parafialnych,
wielu innych przeszło do wieczności w tym roku, jak zobaczymy.
Pouczając młodzież równocześnie za pomocą swych Letture kontynuował swą
misję wśród mas ludu. Na miesiące marzec i kwiecień wyszły: „Wzmianka o księdzu
Janie Ignacym Vola, kapłanie turyńskim, pióra ks. kan. Gastaldiego. Vademecum dla
kleryków seminarzystów. Wspomniany kapłan zmarły w 1858 r., był wielkim
przyjacielem Księdza Bosko i Oratorium.
W maju wyszła „Historia inkwizycji”, ze zbiciem zarzutów pod jej adresem
wysuwanych przez ks. Piotra Boccalandro. Opowiada o okrutnych, krwawych
prześladowaniach katolików przez protestantów.
W zeszycie znajdujemy niektóre uwagi skreślone przez Księdza Bosko
świadczące o jego gorącym nabożeństwie do Najświętszej Dziewicy. Pierwsza brzmi:
„Maryja ratunkiem tych, którzy ją wzywają!”. Czytelniku, kimkolwiek jesteś, gdzie
żyjesz i co czynisz, możesz zawsze zwracać się do Najświętszej Dziewicy Maryi.
Zawsze z wiarą, gdyż jest to Matka Litościwa, która chce i może pomóc swym
41

5.2 Page 42

▲back to top
dzieciom. Proś ją serdecznie i usilnie będąc pewien, że i dla ciebie stanie się
prawdziwą opatrznością, szybką pomocą w twych potrzebach duchowych
i materialnych.
Następny dodatek z tytułem „Rozmaitości” przytacza pięć przykładów opieki
Najświętszej Maryi Panny nad tymi, którzy ją wzywają. Piąty przykład opisuje
zjawienie się NMP świętemu Stanisławowi Kostce choremu, któremu poleciła wstąpić
do Towarzystwa Jezusowego. Ksiądz Bosko własnoręcznie dopisał: „Chrześcijanie,
którzy pragniecie być miłymi Maryi, proście Ją z całego serca, byście się poświęcili
całkowicie Bogu. Powiedzcie, by was uchroniła od niebezpieczeństwa świata, by
kazała czynić to, co Stanisławowi Kostce, a wy chętnie posłuchacie…”.
Tymczasem Święty pisał biografię Czcigodnej Sługi Bożej S. Marii od Aniołów
zakonnicy turyńskiej, karmelitanki bosej. Owego roku 14 maja, miała się odbyć jej
beatyfikacja. /…/.
42

5.3 Page 43

▲back to top
ROZDZIAŁ VI i VII
Będzie teraz mowa o fakcie najchwalebniejszym w życiu Księdza Bosko, kiedy
to oddał największe usługi Kościołowi katolickiemu we Włoszech. W owym
tragicznym okresie wakowało 108 biskupstw; 45 biskupów zesłano na wygnanie, dla
szesnastu wzbronione było objęcie ich diecezji; wiele pozostałych diecezji było
osieroconych przez śmierć biskupów. W dawnych prowincjach piemonckich
brakowało 18 biskupów; jedni byli w podeszłym już wieku, inni złamani trudami
i cierpieniami zeszli do grobu bez pozostawienia następcy.
Było to na rękę rządowi w jego planach redukcji liczby diecezji włoskich.
Papież zaś miał ręce związane z powodu zerwania stosunków miedzy Kościołem
a Państwem. Było to w parę miesięcy po ogłoszeniu słynnego Syllabusa, który
wywołał furię wściekłości u sekciarzy całego świata.
Ksiądz Bosko bolał wielce nad tak opłakanym położeniem religijnym wielu
obywateli. Polecał tę sprawę modlitwom wielu osób, a zasięgnąwszy porady u osób
kompetentnych wszczął starania u odpowiednich czynników, celem położenia kresu
sytuacji wielce szkodliwej, zarówno dla Państwa, jak Kościoła.
Liczył, że uda mus się pokonać pewne uprzedzenia ze strony czynników
partyjno-rządowych. Oświadczano, że aprobuje się wolność Kościoła i swobodę
Papieża w wykonywaniu jego jurysdykcji wewnątrzkościelnej, z wyłączeniem
roszczeń terytorialnych. Można, więc było liczyć na lojalność ich oświadczeń.
Z drugiej strony nie wszyscy politycy powodowali się niechęcią do Kościoła,
jak raczej poddawali się sugestiom rewolucyjnym. Jedni z politycznych względów
skłonni byli czasowo sprzyjać Kościołowi; inni godzili się na pewne ustępstwa dla
spokoju sumienia, łudząc się, że da się uczynić coś dobrego. Nie brak było oczywiście
wielu oportunistów wybierających pozycję korzystniejszą dla siebie.
Ksiądz Bosko znał wielu z niech załatwiając różne sprawy w urzędach.
Okazyjnie zbijał zarzuty stawiane niektórym biskupom, starał się usunąć przeszkody
w otrzymaniu przez duchownych beneficjów kościelnych, subwencji, czy objęcia
parafii.
43

5.4 Page 44

▲back to top
Rzecz jasna, że musiał orędować na korzyść niektórych diecezji i przez lat 10
nie spuszczał z oka tej sprawy. Stopniowo i systematycznie przygotowywał grunt pod
przyszłe rozmowy z odpowiednimi władzami.
Otrzymał w tym celu upoważnienie od samego Papieża. Prowadził
korespondencję z Piusem IX, jak wynika z Memorie Biografiche w miesiącu lutym
1865 r., lecz treści jej nie znamy, gdyż sam Święty ją zniszczył.
Król Wiktor Emanuel znosił się w tej sprawie z Papieżem. W liście z 6 marca
do króla Papież skarżąc się na cierpienia Kościoła we Włoszech, proponował
porozumienie się w sprawie obsadzenia osieroconych diecezji i przysłanie w tym celu
osoby godnej zaufania dla przeprowadzenia pertraktacji o zakończenie długiego
wakatu szeregu biskupstw.
Również gabinet ministrów odniósł się pozytywnie, chociaż powściągliwie do
propozycji Papieża, by nie zaszkodzić planom nowych zjednoczonych Włoch.
Sformułowano następujące instrukcje dla wysłannika rządowego na pertraktacje
z Watykanem:
1°. Powrót biskupów nieobecnych, z zastrzeżeniami i wyjątkami wspólnie
uzgodnionymi.
2°. Uznanie dla biskupów prekonizowanych z pewnymi wyjątkami
szczególnymi do uznania również przez Stolicę św.
3°. Nominacje nowych biskupów zależeć będą od nowej delimitacji
terytorialnej niektórych diecezji.
4°. Prerogatywy królewskie, co do exequatur oraz przysięgi na wierność
odnosić się będą do nowo mianowanych biskupów w takiej formie, by nie przynosiły
ujmy ani Kurii rzymskiej, ani nie stwarzały kwestii politycznych.
Liberalniejsze poglądy w tej sprawie wypowiadał minister spraw
zagranicznych. Przyznawał Stolicy Apostolskiej nieskrępowaną swobodę nominacji
biskupów, byle nie było narażone na szwank bezpieczeństwo państwa. Domagał się,
by zasada wolny Kościół w wolnym Państwie była wcielona w życie. Nalegał, by akty
państwowe tchnęły jak najszerszą wolnością; chciał by nowa Italia porzuciwszy
ograniczenia dawnych czasów pozostawiła swobodę wykonywania kultu religijnego
wszystkim wyznaniom.
44

5.5 Page 45

▲back to top
Minister Lanza, podobnie jak reszta członków gabinetu, wychodzili z zasady,
że układ wrześniowy zobowiązywał rząd włoski do wyrzeczenia się siły, celem
opanowania Rzymu. Liczono, że otworzy to drogę do innych układów z Papieżem
zwłaszcza w sprawach gospodarczych, przez co utoruje się drogę do stopniowego
zjednoczenia terytorium papieskiego z resztą Włoch, z wyłączeniem obcej ingerencji.
W taki sposób zostanie pokojowo rozwiązana kwestia rzymska.
Święty nie podzielał całkowicie poglądów tych panów dowodząc, że Państwo
popierając interesy duchowe Kościoła zgodnie z życzeniami ludu da dowód Europie
lojalnego przestrzegania układów wrześniowych. Podkreślał to Święty na pewnych
zebraniach, na których obecne były wysokie osobistości polityczne.
Niespodziewanie nadeszło od ministra Lanza zaproszenie na konferencję z nim.
Ksiądz Bosko wróciwszy do Oratorium, indagowany odpowiadał tylko: Sprawa
najwyższej wagi!
Kilkakrotnie bywał w ministerstwie spraw wewnętrznych. Faktycznie był on
tym, co najlepiej orientował się w nastrojach watykańskich. Chodziło teraz o wybór
osoby najmilej widzianej przez Papieża i kardynałów, by prowadzić pertraktacje ku
zadowoleniu obydwóch stron.
Początkowo Ksiądz Bosko utrzymywał rzecz w ścisłym sekrecie. Później
opowiadał między innymi, w jak poufały sposób traktował go minister Lanza.
Pewnego dnia w obecności kilku ministrów spytał:
Księże Bosko, proszę powiedzieć, w jaki sposób może sprostać tylu wydatkom?
Skąd bierze Ksiądz pieniądze na utrzymanie tylu chłopców?
Panie ministrze, wewnątrz musi być ogień i para, by parowóz się poruszał
i koła obracały się.
O jakim ogniu Ksiądz mówi?
O ogniu wiary w Boga. Bez tego upadają imperia, giną królestwa i żadne dzieło
ludzkie się nie utrzyma.
Słowa te wywarły wielkie wrażenie na obecnych.
Minister zamierzał wysłać do Rzymu senatora Michała Anioła Castellego,
a ostatecznie wybrano deputowanego Xawerego Vegezziego, biegłego prawnika
i wytrawnego polityka. Przydano mu towarzysza adwokata Jana Maurizio
genueńczyka, przyjaciela Księdza Bosko.
45

5.6 Page 46

▲back to top
Instrukcje ustne zdradzały ugodowość rządu, który gotów był nawet do
zniesienia legacji apostolskiej w prowincjach południowych, co mogło być miłe
Papieżowi oraz zgodne z zasadami wolnego Kościoła w wolnym Państwie.
Adwokat Vegezzi został przyjęty przez Papieża 14 kwietnia. Odbył następnie
szereg konferencji z kard. Antonellim. Osiągnięto porozumienie, by traktować rzecz
jedynie z punktu religijnego.
Ustalono, że król zaprezentuje kandydatów zgodnie z obowiązującym
konkordatem. W prowincjach wcielonych do Państwa Sardyńskiego, nominacje
należeć będą do Papieża, który zawiadomi odpowiednio króla, co do swych decyzji
z nielicznymi wyjątkami. „Dobra stołowe” będą zwrócone Kościołowi.
Watykan zgodził się przystąpić do delimitacji nowych diecezji włoski, lecz
odrzucał exsequatur i składanie przysięgi przez biskupa na wierność Państwu. Minister
donosił o skłonności Papieża do uzgodnienia tych kwestii, byle zapewnić pasterzy
osieroconym diecezjom.
Po ujawnieniu korespondencji Papieża z królem rozpoczęła się burza
w parlamencie. Niektórzy deputowani ostro zaatakowali rząd o konszachty
z Watykanem, podtrzymując, że wakanse biskupów nie wyrządzą państwu żadnej
szkody.
Wszechwładna masoneria powzięła na swych lożach uchwałę przeciw
jakimkolwiek paktom ze Stolicą apostolską organizując publiczne zebrania,
uchwalając rezolucje pod adresem rządu.
Gdy już zarysowało się porozumienie z Papieżem, nastąpił kryzys gabinetowy
na tle misji Vegezziego. Przyjechał on po nowe instrukcje, lecz spotkał się
z zaciekłym uporem niektórych ministrów, przenieśli się oni do nowej stolicy we
Florencji. Dyskutowano propozycje Watykanu na posiedzeniach gabinetu. Czterech
ministrów nie chciało ustąpić na punkcie exsequatur oraz przysięgi i sprawa utknęła.
Usiłowano wymusić od Papieża uznanie formalne nowego królestwa, łącznie
z przyłączonymi prowincjami papieskimi, pod groźbą zerwania pertraktacji.
Względem biskupów relegowanych wymagano prośby oraz oświadczenia
w liście pasterskim swej lojalności. Nowe warunki, jak wyznał kardynałowi
Antonellemu sam Vegezzi, były nie do przyjęcia. Stolica Apostolska proponowała, by
46

5.7 Page 47

▲back to top
na razie przystąpić do obsadzenia stolic biskupich w dawnym królestwie sardyńskim,
gdzie mogliby powrócić pasterze wygnani.
Vegezzi na audiencji pożegnalnej oświadczył Papieżowi:
Mam nadzieję, Wasza Świątobliwość, że pertraktacje nie zostały zerwane, lecz
tylko zawieszone. A Papież odrzekł:
To zależy jedynie od waszego rządu. Moje stanowisko jest wszystkim znane
i nie mogę od niego odstąpić.
Tymczasem prasa prorządowa rozgłaszała, że mimo wspaniałomyślnych ofert
poczynionych Papieżowi, fanatycy katoliccy udaremnili prowadzone układy. W takim
sensie zredagowano dla króla sprawozdanie z misji Vegezziego. Oburzony minister
Lanza odmówił swego podpisu i podał się do dymisji.
Ksiądz Bosko był dobrze poinformowany o wszystkich fazach pertraktacji
i ubolewał z powodu zmiany pierwotnego projektu, na którym można było opierać
wiele nadziei. Nie stracił jednak ducha i nadal zabiegał o podjęcie praktyk.
1 lipca gazeta oficjalna opublikowała dekret promulgujący nowy kodeks
cywilny ustanawiający tzw. małżeństwa cywilne. Projekt przeszedł w senacie
większością głosów.
Tymczasem przeprowadzono kasatę niektórych klasztorów jak w Bolonii
i Ferrarze. 25 sierpnia minister oświaty przedłożył królowi wykaz szkół i zakładów
wychowawczych z żądaniem ich upaństwowienia, pod pozorem że wychowanie
w nich udzielane nie odpowiada wymogom państwowym. Ofiarą kasaty padło
wówczas 1.112 szkół zakonnych.
Pod datą 30 sierpnia, kilkunastu biskupów wystosowało memoriał do króla
z żądaniem przywrócenia ich własnym diecezjom, z których zostali deportowani
celem roztoczenia opieki nad ludem zagrożonym epidemią cholery. Król nie
odpowiedział na apel, a minister sprawiedliwości wydał surowe zarządzenia, by
podległe urzędy nie pozwoliły pod żadnym pretekstem na powrót relegowanych
biskupów do czasu przeprowadzenia wyborów.
Po dymisji Lanzy, wydane przez ministerstwo ostre zarządzenia odnośnie
seminariów duchownych, zmierzały do ich zamknięcia na własny wniosek biskupów
lub na drodze administracyjnej. W taki sposób uległo zamknięciu 58 seminariów.
47

5.8 Page 48

▲back to top
Budynki zamierzano przeznaczyć na cele władz samorządowych i municypalnych
zajmując na rzecz państwa 2/3 dochodów.
19 września okólnikiem ministerialnym wydano zakaz urządzania procesji bez
pozwolenia prefektów. Z końcem tego miesiąca zakazano biskupom Caserty i Gaety
przeprowadzenie wizytacji duszpasterskiej. Tenże minister przygotowywał nowy cios
w hierarchię katolicką przez redukcję liczby diecezji i konfiskatę dóbr.
Dotychczasowa liczba 231 diecezji miała zostać zredukowana do 59.
28 listopada minister Natoli referował królowi o wizytacji przeprowadzonej
w seminariach duchownych. 263 seminaria istniejące w roku 1860 projektowano
zredukować do 59, to jest jedno na każdą diecezję.
18 listopada odbyło się otwarcie nowego parlamentu we Florencji. Parę dni
potem król Wiktor Emanuel do deputacji obywateli składających mu hołd oświadczył:
Pójdziemy do Rzymu i do Wenecji! Do Rzymu jesteśmy już w drodze, do Wenecji
trzeba przejść przez krew!
W proklamacji królewskiej czytało się: „Za kadencji poprzednich gabinetów,
przez wzgląd dla Głowy Kościoła i dla zaspokojenia słusznych pragnień obywateli
rząd mój przystał na układy z Papieżem. Musiał je zerwać, gdy mogły ponieść
uszczerbek prawa korony i narodu… (aplauzy). W nadchodzącej epoce musi dojść do
zerwania Państwa z Papieżem. My dotrzymamy konwencji z 15 września, z której
również Francja będzie musiała w ustalonym czasie się wywiązać”.
Istotnie, w listopadzie oddziały francuskie opuściły południowe prowincje
Państwa Kościelnego i korpus okupacyjny wrócił do Francji. Pozostała jeszcze
w Rzymie, Viterbo i Civitavecchia około 10 - tysięczna załoga francuska.
Przedstawiliśmy sytuację, w której dane było również Księdzu Bosko rozwijać
swą akcję, by lepiej zrozumieć, jaką siłą woli i pogodą ducha był obdarzony przez
Boga, by spełnić swą misją apostolską.
Obecnie wrócimy do punktu przerwanego opowiadania.
Dawne patriarchalne życie Oratorium musiało z biegiem czasu i ze zmianą
warunków ulec pewnej normalizacji. Naturalnie przykro było Księdzu Bosko widzieć
zanik dawnego życia rodzinnego, tak mu drogiego, musiał, więc wydawać stopniowo
nowe zarządzenia, by umysły przyzwyczaiły się i podporządkowały nowym
warunkom. Był jednak stateczny i energicznych w swych poczynaniach.
48

5.9 Page 49

▲back to top
Choć prywatnie często używał formy: „Proszę cię, zrób mi tę przyjemność”, to
publicznie wypowiadał stanowczo: „Chcę, lecz ze spokojem i nie w tonie
imperialnym. Potwierdzają to niektóre „słówka” zanotowane w kronice, na przykład
19 marca tak przemawiał:
Nowenna do św. Józefa skończyła się. Chciałbym, byście dobrze spędzili dni
poprzedzające Zwiastowanie Najświętszej Maryi Panny. Przedtem nie mówiłem,
byście nie przerywali nowenny do św. Józefa. Nie dodając żadnych nowych
nabożeństw, starajcie się przyjmować codziennie Komunię św. sakramentalną lub
duchową według swej dyspozycji. Egzaminy półroczne, stwierdzam, że w większości
się udały. Byli jednak chłopcy, co nie odpowiedzieli należycie staraniom nauczycieli
i dlatego musieli powtarzać. Nie myślcie też, że egzaminy nie będą miały wpływu na
waszą przyszłości. O nie, interesują mnie one bardzo. Jest zwyczajem w Oratorium,
że chłopiec korzystając ze świadczeń zakładu, jeśli otrzyma stopień ledwie
dostateczny, jest odsyłany do domu. Nie są godni korzystać z dobrodziejstw zakładu
ci, co nie zachowują się wzorowo. Cała wina jest po ich stronie, gdyż nieraz byli
upominani. Dlatego kto płaci połowę lub 1/3 pensji a otrzyma stopień dostateczny
z nauki, będzie musiał płacić całą pensję; kto nie otrzyma klasyfikacji dostatecznej
z nauki i ze sprawowania, będzie musiał ponieść konsekwencję tego i wyjechać do
domu. Jeśli robiono jakiś wyjątek to tylko w wskutek usilnych próśb rodziców oraz
szczerych obietnic poprawy dotrzymanych później przez chłopca.
Mam jeszcze, coś innego do powiedzenia. Od pewnego czasu brak posłuchu dla
asystentów, zwłaszcza w refektarzu. Wchodzi się z hałasem, nie zachowuje się
milczenia, słowem panuje nieporządek. Dlatego proszę was o kwiatuszek dla
Madonny: „Zachować się w jadalni, jak wymaga regulamin domu”. Czy mi to
przyrzekacie? Si si!!! Dobranoc.
20 marca Ks. Bosko powtórzył z naciskiem poprzednio dane polecenie:
„Wczoraj polecałem wam jako wiązankę, zachowanie porządku w jadalni
myśląc, że to wystarczy. Lecz przekonuję się, że było jeszcze gorzej. Otóż takich
rzeczy Ksiądz Bosko nie może tolerować, bo w domu dyscyplina jest konieczna dla
wszystkich. Wchodzicie do jadalni z wrzaskiem, popychacie się, rozmawiacie,
śmiejecie się wałęsacie miedzy stołami, wychodzicie tak samo jak wchodzicie
z hałasem. Nie liczycie się wcale z asystentami, jakby ich tam nie było. Większość
49

5.10 Page 50

▲back to top
zachowuje się poprawnie, tylko jakaś 50 – tka rozrabia. Dlatego zarządzam, że jutro
do jadalni wchodzić będziecie w rzędach. Ksiądz Bosko dopilnuje, byście się ustawili
pod krużgankami i wchodzić będziecie klasami.
Podobnie po posiłkach wychodzić będziecie stopniowo stół za stołem, tak
uniknie się poprzednich nieporządków. Polecam także asystentom w jadalni, by pilnie
uważali, jak zachowujecie się i informowali mnie o wszystkim, a ja już sobie dam
radę.
By was ukontentować, bo żalicie się na niektórych asystentów zabraniam im
absolutnie kogokolwiek karać. W zakładzie bić nie wolno nikogo, lecz należy odesłać
do mnie. Zobowiązuję asystentów w sumieniu! Ja zaś takiego za poważne
wykroczenie odeślę do domu, bo nie mogę tolerować w zakładzie nieporządku. Ksiądz
Bosko jest dobry, znosi wiele, lecz gdy idzie o porządek, będzie nieugięty.
W wypadku innych usterek między nami, przechodzę do porządku. Ale gdy nie
respektuje się przełożonych w domu, a nieporządek jest publiczny, to moja dobroć jest
wyczerpana. Wobec aprendystów jestem wyrozumialszy niż wobec studentów. Tamci
są więcej materialni, dlatego można im wybaczyć wiele rzeczy, tym bardziej, że wielu
z nich, gdyby zostało odesłanych do domu, znaleźliby się na ulicy; ze studentami zaś
tak nie jest. Posiadają większą ogładę, dlatego od nich więcej wymagać. Niech, więc
będą przykładni, bo inaczej albo wyjadą do domu, albo przejdą do aprendystów.
Większość z nich posiada rodziny, które się nimi zajmą. Przestrzegłem was
i rozpoczniemy od jutra. Już nie raz byliście upominani. Trzeba wreszcie zastosować
środek mocniejszy. Zapamiętajcie, więc: studentów złych nie chcę w mym domu.
– 21 marca –
Mam smutną wiadomość: zmarł biskup Cuneo. Nie czuł się od dawna na
zdrowiu. Przybył do Genui myśląc, że tamtejszy klimat pomoże mu. Był to cios dla
mnie, gdyż był wielkim przyjacielem domu. Ilekroć przybywał do Turynu, odwiedzał
Oratorium, przynosząc hojną jałmużnę. Nie mogliście go znać, bo chodził jak zwykły
kapłan. Strata tego człowieka dotyka wielu.
Jest to strata dla Kościoła, któremu ubył mąż uczony, pobożny i roztropny. Jest
wielką stratą dla diecezji Cuneo, pozbawionej prawdziwego ojca, stratą dla Oratorium,
którego był wielkim dobroczyńcą. Jest stratą dla mnie, gdyż był zaufanym mym
50

6 Pages 51-60

▲back to top

6.1 Page 51

▲back to top
przyjacielem. Zawsze, gdy coś przedsiębrałem, zasięgałem jego zdania ustnie lub
listownie. Pałac jego był moim własnym domem. Jego zgon jest dla mnie wielką
klęską, lecz niech zawsze się dzieje święta wola Boża. Krąży wiele faktów z życia
tego biskupa, które wydrukuje się. Osobiście znam również wiele, częściowo od
świadków, częściowo od niego samego. /…/. Nie opowiadał nic dla własnej chluby.
Jak prawdziwi święci, był pokorny, podkreślał pomoc Najświętszej Dziewicy. Kto
mniema, że jest świętym, jest prawdziwym błaznem. Święci uważają się zawsze za
największych grzeszników w świecie. Gdy Pan Bóg na ich prośby udziela łask,
przypisują je temu lub owemu Świętemu, podczas gdy ma w nich udział ich wielka
wiara…
Opowiem jedno zdarzenie z życia biskupa, gdy był proboszczem Parafii św.
Teresy w Turynie. Podczas jego nieobecności przybyła pewna osoba z prośbą, by
przybył, czym prędzej do pewnej umierającej matki licznej rodziny. Proboszcz wrócił,
niestety dopiero pod wieczór i natychmiast pobiegł do chorej. Zastał ją martwą.
Opłakiwano dobrą matkę, przede wszystkim, dlatego, że nie mogła przyjąć
Sakramentów św. Proboszcz zachęcił do modlitwy do Matki Bożej przekonany,
że Bóg uczyni cud. Pomodliwszy się wstaje, błogosławi trupa i w imię Jezusa
rozkazuje niewieście wstać. I o dziwo, zmarła poruszyła się, usiadła na łóżku, kazała
rozwiązać sobie ręce, i prosiła o spowiedź. Po spowiedzi udzielała rad każdemu
z domowników, po czym układała się znowu i stała się trupem. Miałbym jeszcze wiele
do powiedzenia, lecz odkładam to na inny wieczór.
Chciałbym podsunąć wam wiązankę ku czci Madonny, będzie to milczenie na
schodach po modlitwach wieczornych, gdy idziecie do sypialni. Już kilkakrotnie
zwracałem na to uwagę; obecnie chcę, byście z miłości do Matki Najświętszej
wprowadzili w życie to polecenie.
– 23 marca –
Dzisiaj spadł duży śnieg, lecz słońce jest dosyć wysoko i prędko go stopi.
Zwracam uwagę, by ubierać się lekko, bo gdybyście szli do klas spoceni, mogłoby to
wam zaszkodzić. Dzisiaj połowa postu. We Mszy św. wspominaliśmy o świętych
Kosmie i Damianie. W Rzymie od wieków jest zwyczaj odprawiania nabożeństw
stacyjnych. W związku z dzisiejszym dniem podaje historia, że w kościele im
51

6.2 Page 52

▲back to top
poświęconym w pewnym momencie stojące naprzeciw siebie statuy obu Świętych
poruszyły się, zstąpiły z piedestałów i wyszły drzwiami na ulicę. Za nimi wyległ tłum
wiernych oglądając zjawisko cudowne. W momencie Święci stanęli, a w tej samej
chwili zatrzęsła się ziemia i kościół runął. Gdyby nie ten cud, wszyscy zostaliby
pogrzebani w ruinach świątyni. Dla upamiętnienia tego cudu, pozostało wspomnienie
obu Świętych we Mszy św.
Drodzy chłopcy, chciałbym byście przejęli się wielką prawdą, że bardzo
skuteczne jest pośrednictwo Świętych u Boga. Bo jeśli owi Święci, nawet nieproszeni
cudownie zachowali tylu ludzi od śmierci, to czy myślicie, że nie udzielą nam
pomocy, gdy o nią prosimy? Czcijmy szczególnie naszych św. Patronów, których
imiona nosimy, a oni wspierać nas będę w potrzebach duszy i ciała, w trudnościach
i niebezpieczeństwach.
Przytoczymy pewien fakt wskazujący na stałość Księdza Bosko w wymaganiu
posłuszeństwa jego autorytetowi.
Ks. ekonom nie miał miru u chłopców, gdyż surowo przestrzegał porządku.
Razu pewnego asystował w dużej jadalni, gdzie siedziało przy stołach około 300
chłopców, gdy ktoś rzucił na niego skórką chleba. Być może cios był wymierzony
w kolegę. Ks. Savio nie zareagował roztropnie, lecz badał, kto był sprawcą. Nazajutrz
powtórzył się ten żart, o czym doniósł Księdzu Bosko.
Wieczorem na słówku Ksiądz Bosko powiedział parę mocnych słów na ten
temat zapowiadając, że ktokolwiek okaże się winnym zniewagi, będzie musiał opuścić
zakład. Nazajutrz chłopcy ustawiali się w rzędach przed obiadem, gdy w pewnym
momencie ktoś rzucił na niego kawałkiem kapusty trafiając w biret. Ks. Savio
obróciwszy się dostrzegł chłopca R. Augustyna chowającego rękę. Z miejsca
zaprowadził go do sąsiedniej komórki a innych prowadził do refektarza. Chłopak
z płaczem tłumaczył się, że chciał rzucić na kolegę nie mając intencji trafić
w ekonoma. Był to chłopak żywy i roztrzepany, zresztą dobry i nie ostatni w klasie.
Z tej przyczyny jego profesor i asystent wzięli go w obronę, wyprowadzili z komórki
i zawiedli do jadalni przeciwko przełożonemu, co wywołało zrozumiałe poruszenie
w całym domu.
Przy stole krytykowali ekonoma, że bezpodstawnie ukarał niewinnego.
52

6.3 Page 53

▲back to top
Ksiądz Bosko milczał, a po modlitwach wieczornych zapowiedział, że chłopiec
Augustyn wyjedzie do domu. Chłopcy poszli do sypialń, a na dziedzińcu zatrzymała
się grupka nauczycieli i asystentów szemrających przeciw ekonomowi. Pewien
koadiutor z tupetem oświadczył: Jeden z nas pójdzie oświadczyć Księdzu Bosko,
że jeśli chłopiec nie zostanie ułaskawiony, my opuścimy Oratorium.
Nie stawiajmy sprawy na ostrzu miecza, mitygował dyrektor szkoły. Pójdę sam
do Księdza Bosko, by rzecz załagodzić.
Uchybienie jest jawne, a o intencji nie wiemy – odpowiedział Święty. Zresztą
sam przez się czyn jest karygodny, tym bardziej, że kilkakrotnie nawoływało się do
porządku. Byłbym może znalazł wyjście z tej sytuacji, gdybyście mi tego nie
utrudniali swym wystąpieniem. Zresztą wiem, że chłopak jest dobry. Publicznie
wystąpiliście przeciwko księdzu Savio, a ja nie mogę pozwolić na to, by ucierpiał
autorytet Przełożonego.
Powiadomiona o tym grupa współbraci rozeszła się do swych celek
zastanawiając się, jakie zająć stanowisko w tym sporze.
Nad ranem Augustyn opuścił zakład. Jedna tylko osoba nie mogła się zgodzić
z wyrokiem Księdza Bosko. Współbrat ten przy stole wypowiedział uszczypliwe
docinki pod adresem księdza Savio na temat wydalonego chłopca. Ksiądz Bosko
cierpiał i milczał.
Po jakimś czasie Augustyn pisał do Ksiądz Bosko przyznając się do winy
z powodu swej lekkomyślności. Ks. Savio wstawił się za nim i chłopiec wrócił do
gimnazjum w Oratorium, które chlubnie ukończył.
Fakt ten stał się zbawienną nauczką dla innych. Wiedzieli, bowiem,
że Ksiądz Bosko na punkcie władzy stał nieustępliwie i nie kierował się żadnym
względami.
Wśród tego rodzaju kłopotów Święty kontynuował Słówka.
– 26 marca –
Chcę dzisiaj podać wam dobrą wiadomość. Jutro wstanie będzie o godz. 5 – tej.
Nie przerażajcie się: o 5 – tej dla aprendystów, o 5.30 dla gimnazjalistów. Pijąc wodę
na podwórzu nie przeszkadzać w odprawiającym się nabożeństwie w kaplicy dla
aprendystów.
53

6.4 Page 54

▲back to top
Życzyłbym sobie bardzo, by po dzwonku na wstanie nikt nie wylegiwał się
w łóżku, jak to robią niektórzy „ekonomiści”. Parę dni temu był taki jeden (nie
wymieniam nazwiska), który nie wstał na czas, potem spiesząc się włożył nieopatrznie
spodnie na opak wywrócone i tak wyszedł ze sypialni. Na schodach chciał je
poprawić, lecz to trudna sprawa! Wyobraźcie sobie, jaką brzydką figurę zrobiłby ze
siebie, gdyby tak ktoś obcy przechodził. Na szczęście trafił się Ksiądz Bosko widząc
go w tej opresji. Zdobądźcie się wiec kochani, na to umartwienie, ubierzcie się w czas,
oczywiście swe ubrania i buty jak należy.
Dzisiaj zwiedzał sypialnie pewien pan. Zaprowadziłem go wiec do sypialni
chłopców. W jednej, niestety, było 5 czy 6 łóżek nieposłanych. Wyglądały jakby
w jednym spał piesek w drugim prosiak. Na innym łóżku był sam materac, a poduszka
owinięta w prześcieradło leżała u nóg. Na czwartym prześcieradła leżały na ziemi a na
wierzchu trzewiki. Musiałem, więc czym prędzej zamknąć drzwi, by gość nie zobaczył
tego.
Zaglądałem do drugiej większej sypialni, w niej także było wiele łóżek
nieposłanych. Musiałem wiec zawrócić, by nie zawstydzać was przed obcymi.
Dbajcie, więc o porządek przy łóżku. Muszę także upomnieć asystentów, którzy mają
obowiązek zwracać na to uwagę.
Znalazłem bardzo skuteczny środek na to, który rozpoczniemy praktykować od
jutra. Wyznaczymy sprzątaczkę, by zaściełała łóżka nieposłane. Płacić się jej za to
będzie 4 soldy od danego chłopca.
Wreszcie ostatnia uwaga dotyczy tego, byście używali częściej grzebienia.
Wiecie, że nadchodzi wiosna, która sprzyja mnożeniu się pewnych insektów. Wie
o tym doskonale biedny pan Enria, który musi codziennie czesać i myć niejedną
głowę. Mają je niektórzy starsi, co noszą wymuskane czupryny, lecz nie znają
grzebienia, by utrzymać je w schludności. Tym ja mówię: słuchajcie modnisie, bądźcie
trochę skromniejsi, dbajcie więcej o higienę niż estetykę.
– 30 marca –
Jutro już ostatni piątek miesiąca. Dlatego odprawiacie Drogę Krzyżową
z rozmyślaniem bolesnej Męki Zbawiciela i szczerym żalem za swe grzechy. Tym
więcej, że niektórzy nasi klerycy przygotowują się u OO. Misjonarzy do przyjęcia
54

6.5 Page 55

▲back to top
święceń subdiakonatu. Módlcie się w ich intencji, by zostali godnymi ministrami Pana.
Szatan czyni również wysiłki, by ich odciągnąć od swego powołania, a wy możecie
skutecznie im dopomóc swymi modlitwami.
Pouczając i upominając chłopców w Oratorium nie zapominał również
o wychowankach w Mirabello i Lanzo, dokąd zamierzał wybrać się z wizytą. Pisał,
więc do dyrektora w Lanzo:
Carissimo Don Rufino!
W tych dniach zamierzam odwiedzić Lanzo i spędzić kilka dni w towarzystwie
moich kochanych chłopców. Drogi obecnie są nieprzejezdne i musimy parę dni
zaczekać. Twoja siostra została u nas przyjęta do zakładu Dobrego Pasterza z pensją
100 lirów. Pomyślę o tym sam, a ty napisz do niej, by, czym prędzej udała się na
miejsce przeznaczenia z odpowiednią wyprawą osobistą. Gdy przyjedzie do Turynu,
niech zgłosi się do mnie po list polecający.
Pozdrów cały korpus nauczycielski, asystencki, etc.. oraz ich podopiecznych.
W uroczystość Zwiastowania NMP będę o nich pamiętał we Mszy św. Przypomnij
księdzu Proverze, by postarał się urozmaicić stół z tej okazji, by chłopcy wypili na
moje zdrowie, podczas gdy ja tu zrobię to samo ze swoimi na ich cześć… Niech Bóg
ma was w swej opiece etc..
Aff.mo in G.C. XJB
Turyn, 22-3-1867 r.
Starając się o nauczyciela z patentem, Ksiądz Bosko wystąpił do ministra Natoli
z prośbą oddając wynik sprawy Matce Najświętszej W ministerstwie był kurs
nieprzychylny względem szkół prowadzonych przez duchownych:
Eccellenza!
Ksiądz Jan Bosko przedstawia sprawę ks. Józefa Fagnano z Oratorium św.
Franciszka Salezego w Turynie, który w grudniu 1864 r., składał egzamin dyplomowy.
Egzamin pisemny i ustny złożył pomyślnie, lecz w dniu egzaminu ustnego dostał tak
silnej febry, iż nie był dysponowany, co zresztą wynika z ocen komisji
egzaminacyjnej, mianowicie 16/40, zamiast 24/40.
55

6.6 Page 56

▲back to top
Otóż niżej podpisany zwraca się do W.E. z pokorną prośbą o przyznanie mu
wystarczających punktów. W razie odmowy proszę przynajmniej o poddanie go
egzaminowi z danego przedmiotu bez potrzeby powtarzania całego egzaminu.
Powyższy wniosek petent motywuje następująco:
1°. Wynik egzaminów z pozostałych przedmiotów był pozytywny, a tylko
egzamin ustny wypadł mu niepomyślnie.
2°. Niepowodzenie nastąpiło z powodu silnej febry, jak spostrzegli sami
egzaminatorzy.
3°. Charakter dobroczynny zakładu, do którego wspomniany alumn należy.
4°. Ze względu na osobiste zasługi kandydata, który bezinteresownie przez lat
wiele poświęcał się pracy wychowawczej w zakładzie.
5°. Liczy się najbardziej na znaną życzliwość, pana ministra w jego zabiegach
o dobro publiczne, zgodnie z obowiązującymi ustawami. Ufając o pomyślne
załatwienie sprawy pozostaje pokorny petent
Ksiądz Jan Bosko
27 kwietnia, kleryk Fagnano otrzymał dyplom nauczycielski.
W owych dniach Ksiądz Bosko odpowiadał na pewne pretensje Rady Gminnej
w Lanzo, od której z przyczyn być może niezawinionych nie można było otrzymać
zastrzeżonego w umowie wynagrodzenie dla nauczycieli klas elementarnych.
Przewodniczący R.G. domagał się zwiększenia lokali wzrastającej liczby uczniów
eksternistów, kosztem uszczuplenia i tak niewielkich pomieszczeń dla klas
internistów. /…/ Oto treść pisma:
Ill. mo Sig. Sindaco!
Otrzymawszy pismo W.P. w sprawie kolegium – konwiktu w Lanzo
usiłowałem sprostać możliwie zadaniu powiększenia, względnie pełnego
wykorzystania obecnych lokalowych warunków zakładu. Stwierdzam jednak,
że spełnienie postulatów P.T. Radu Municypalnej wychodzi zawsze na moją
niekorzyść.
To wszystko zmusza mnie do podjęcia wycofania się z kontraktu podpisanego
30 czerwca 1864 r., pozostawiając P.T. Radzie Municypalnej zabezpieczenie dalszej
56

6.7 Page 57

▲back to top
egzystencji kolegium. Prosząc o zakomunikowanie powyższego Szanownym Panom
Radnym dziękuję za dotychczasowe zaufanie i pozostaję etc..
Dev. Servitore Ksiądz Jan Bosko
57

6.8 Page 58

▲back to top
ROZDZIAŁ VIII
Prace koła kościoła Matki Bożej Wspomożenia Wiernych postępowały raźno
naprzód. Podziemia oraz sklepienia podtrzymujące posadzkę świątyni były już
gotowe. Ksiądz Bosko z wielka radością widział zbliżający się moment, kiedy to po
raz pierwszy na tych błoniach wielbione będzie Imię Najświętszej Maryi
Wspomożycielki przy położeniu kamienia węgielnego Jej świątyni.
Tu, bowiem Madonna potwierdziła jego misję ze snów chłopięcych. Zdawało
się, że ponawia się dialog miedzy prorokinią Deborą a Barakiem: Jeśli pójdziesz za
mną, pójdę i ja za tobą; jeśli nie i ja nie ruszę się z miejsca.
No dobrze: pójdę z tobą.
To była obietnica Matki Bożej, a Ksiądz Bosko już od roku 1845, a nawet
wcześniej rozpoczął udzielania błogosławieństwa Maryi Wspomożycielki i działać
cuda wykazujące, że Maryja Najświętsza była z nim.
Miał, zatem rację, gdy przygotowywał wielką uroczystość, na którą zapraszał
20 – letniego syna królewskiego Księcia Amadeusza d`Aosta, by raczył położyć
kamień węgielny świątyni: książę zaś uprzejmie przyjmował ten zaszczyt.
Święty mógł urządzić z wielką pompą wspomnianą uroczystość, gdyż widział
piękne owoce swego Zgromadzenia. Od lat czterech, zawsze któryś z jego kleryków
w Dni Suche przyjmował święcenia. Rosnąca liczba księży przy pomocy kapłanów
diecezjalnych pozwalała mu na należyte obsadzenie katechizacji w Oratorium. Dla
siebie rezerwował wykład historii kościelnej z ambony w kościele św. Franciszka
Salezego, co kontynuował później w kościele Maryi Wspomożycieli aż do roku 1869.
Dzielnie dopomagał mu ks. Borel zawsze pełen skromności i gorliwości. Gorliwy ten
kapłan został pewnej niedzieli wezwany do głoszenia kazania w Oratorium, pomimo,
że od rana celebrował i głosił kazania w kościołach w mieście. Posłaniec zastał go
w ogródku jego mieszkania zagryzającego czosnek ze skibką chleba. Usłyszawszy
zlecenie powiedział:
Doskonale! Już jestem po śniadaniu i natychmiast poszedł na ambonę.
Był odznaczony orderem św. Maurycego i Łazarza. Razu pewnego wśród
kleryków w Oratorium zeszła rozmowa na temat architekta Spezia, który wkrótce miał
58

6.9 Page 59

▲back to top
otrzymać ten order, gdy ksiądz Borel po kazaniu, przechodząc przez dziedziniec
pozdrowił ich. Pytano go, za co otrzymał order; on z uśmiechem:
Wiecie, że ja sam nie wiem. Być może za to, że kiedyś służąc do Mszy św.
w pałacu królewskim w obecności królowej Marii Teresy, zgasiłem palące się
sztuczne kwiaty na ołtarzu…
Miał zawsze jakiś mały dowcip dla każdego spotkanego, przez co zdobył sobie
tyle sympatii.
Razu pewnego spiesząc się do Oratorium z kazaniem, spotkał młodego
nieznanego sobie kapłana, który mu towarzyszył; spytał go: Ksiądz zdaje się tu świeży
w Oratorium?
Od paru miesięcy przyjechałem do Księdza Bosko.
Ma ksiądz zamiar pozostać tu na stałe?
Oczywiście, jeśli będzie taka wola Boża…
Brawo, doskonale! Proszę tu zostać, bo to dom Świętego…
Nie dać się opanować melancholii, nie trapić się jakimś niepowodzeniem, czy
brakami. Sempre allegro! Proszę wytrwać w postanowieniu, a będzie ksiądz
zadowolony. Tutaj jest wiele pracy, lecz Bóg i Madonna wynagrodzą sowicie.
Uściskawszy go pospieszył do kościoła. Doprawdy, był to niezrównany przyjaciel dla
Oratorium.
Nim i innymi księżmi wyręczał się Ksiądz Bosko wysyłając z posługa
kapłańską po okolicy, nawet poza diecezję turyńską. Przychodziły również
zaproszenia z rekolekcjami od księży proboszczów, nie tylko z prowincji, lecz i ze
znaczniejszych miejscowości. Gdy tylko mógł, przyjmował zaproszenia, a gdy sam
był zajęty, proponował przyjaciołom, młodym kapłanom, na przykład ks. Janowi
Cagliero czy ks. Michałowi Rua. Świadczy o tym list następujący:
Mio R. Padrone col. mo!
Nie umiem wyrazić dostatecznie wdzięczności za przysłanie dwóch gorliwych,
uczonych i świątobliwych kaznodziejów dla przeprowadzenia misji w tym mieście.
Pracowali niestrudzenie dzień i noc przez blisko tydzień czasu z doskonałym
wynikiem dla tutejszego ludu… Tysiączne dzięki Przewielebnemu Księdzu za jego
życzliwość. Byłbym szczęśliwy mogąc w czymś również służyć i wyrazić
wdzięczność względem Jego Osoby etc..
59

6.10 Page 60

▲back to top
Reggio, 1-5-1865 r.
+ Piotr biskup
W czasie jednej nauki w triduum przedświątecznym na temat szczerości na
spowiedzi, Ksiądz Bosko opisał w żywych kolorach chłopca Karolka (zmarłego
w 1849 r.). Jego szczęście, że został wskrzeszony i wyspowiadał się przed kapłanem
przed ponowną śmiercią. Skończywszy opowiadanie przerwał ze wzruszenia i zszedł
z ambony. Chłopcy również byli zafascynowani i długi czas milczano nim zaczęto
Litanię do Matki Boskiej. Fakt ten potwierdzają obecni ks. Karol Ghivarello i Józef
Bologna.
Podczas gdy młodzież gremialnie przystępowała do Komunii św.
Wielkanocnej, Święty kończył przygotowania do nowej loterii nie wątpiąc w jej
pomyślny wynik. Ks. Leonard Murialdo, rektor zakładu Artigianelli w Turynie, po
latach wspominał o loteriach urządzonych przez Księdza Bosko z tak wielkim
sukcesem, podczas gdy jego własne niewiele przynosiły zysku i tak mówił: Pytałem
Sługę Bożego o sekret jego powodzenia; on odpowiadał: Zdecydowawszy urządzenie
loterii posyłam kilku mych najlepszych chłopców przed ołtarz z prośbą
o błogosławieństwo Boże. Potem pracujemy rękoma i nogami, by odpowiedzieć
dobremu wynikowi błogosławionemu z góry.
W tym miesiącu Święty zabiegał o specjalne poparcie niektórych członków
dynastii panującej, co mu się udało. Sporządził przy tym listę członków Komitetu
loteryjnego /…/ oraz rozdzielił poszczególne funkcje.
W międzyczasie przygotowywano uroczystość poświęcenia kamienia
węgielnego. Święty wystosował z tej okazji publiczną odezwę wraz z programem
dnia. /…/.
Godne uwagi jest pismo wystosowane z tej okazji przez architekta inż. Spezia
pod adresem Księdza Bosko:
M. R. Sig. D. Bosco!
Z przyjemnością dowiedziałem się, że J. Wysokość Książę Amadeusz wraz
z innymi wybitnymi osobistościami weźmie udział w poświęceniu kamienia
60

7 Pages 61-70

▲back to top

7.1 Page 61

▲back to top
węgielnego naszego kościoła. Oczywiście nie może zabraknąć i mnie samego, by
służyć odpowiednimi wyjaśnieniami na życzenia gości pragnących zapoznać się
z planowaną budową.
Przy sposobności załączam kalkulację wykonanych dotychczas prac dla
zorientowania się w sytuacji finansowej. Co dotyczy mego osobistego zaangażowania
się w planach i nadzorze budowy kościoła, czy innych mych usług względem
tamtejszego zakładu wychowawczego, nie potrzeba o to się troszczyć i może
Przewielebny Ksiądz uważać te rachunki za wyrównane. Owszem, dziękuję
Przewielebnemu Księdzu za danie mi okazji włożenia i mego skromnego udziału w to
dzieło wysokiej użyteczności publicznej pod względem religijnym i społecznym.
Prosząc o przyjęcie etc..
inż. Antoni Spezia
Prace postępowały pomyślnie tak, że dzień 27 kwietnia miał przynieść
Świętemu wiele pociechy. Oto Pius IX reskryptem (odnowionym później 16 lipca
1877 r.), udzielał obchodzącym miesiąc marzec ku czci św. Józefa, odpustu
cząstkowego i zupełnego w dniu wybranym pod zwykłymi warunkami, bez obowiązku
nawiedzenia jakiegoś kościoła. Św. Józef obok Madonny, został uroczyście
proklamowany patronem gimnazjalistów i aprendystów Oratorium.
Dla dokonania wspomnianej ceremonii przygotowano odpowiednio kościół
i jego otoczenie, podłoga została wymoszczona deskami dla zniwelowania
nierówności. Wzniesiono mały ołtarzyk, gdzie zgodnie z przepisami rubryk, stał
przedtem wielki krzyż w miejscu przyszłego ołtarza głównego; z czterech jego stron
zwieszały się draperie ze złocistymi frędzlami, z flagą narodową i herbem
sabaudzkim. Stopnie ołtarza pokrywały tapety. Po prawej stronie umieszczony był
kamień węgielny, kielnia murarska, srebrny młotek oraz pióro do sporządzenia aktu
pamiątkowego.
W środku przyszłej nawy rozpięta była olbrzymia opona, podtrzymywana
czterema wysokimi masztami pomalowanymi w białe i czerwone prążki.
W obrębie kaplicy in cornu Evangelii wznosiło się podium dla śpiewaków
i kapeli. In cornu Epistolae, w głębi drugiej kaplicy był klęcznik przykryty czerwonym
adamaszkiem wraz z fotelem dla Księcia Amadeusza. U wejścia do kościoła
61

7.2 Page 62

▲back to top
wzniesiono bramę triumfalną z napisem powitalnym, skąd prowadziły schody do
miejsca, gdzie miała się dokonać ceremonia religijna.
Wszystko było gotowe, gdy omalże nie przeszkodziła funkcji religijnej
gwałtowna wichura grożąca zerwaniem całego aparatu. Wyglądało na to, że moce złe
usiłowały przeszkodzić uroczystości. Na szczęście, po godzinie wiatr ustał.
Wtedy uformował się przed kościołem orszak powitalny złożony z arystokracji
turyńskiej, z prefektem miasta na czele, Radą Miejską, Komitetem Loterii oraz liczną
rzeszą młodzieży przybyłej zewsząd, z kapelą i śpiewakami, celem powitania J.W.
Księcia Aosty Amadeusza.
Około drugiej J.E. ks. biskup Suzy Odone przywdział szaty pontyfikalne, gdy
nadjechał J. W. Książę Amadeusz wraz ze swą świtą, witany królewskim marszem.
Ksiądz Bosko przywdziany w mantelinę, powitał go u progu, zaprowadził na
klęcznik, towarzysząc mu po prawicy z otwartym rytuałem, udzielając od czasu do
czasu pewnych wskazówek.
Biskup po odmówieniu przepisanych modłów pokropił fundamenty wodą
święconą, potem w towarzystwie Księcia, Księdza Bosko oraz innych osobistości,
udał się do stóp kolumny po stronie Ewangelii, ponad poziomem posadzki. Tu
notariusz odczytał sporządzony dokument z wyszczególnieniem danych historycznych
i osobowych gości biorących udział w obrzędzie, podając tytuł dedykowanej świątyni
pod wezwaniem NMP Wspomożycielki Wiernych.
Akt podpisali wszyscy obecni dostojnicy i goście. Akt powyższy wraz
z planem kościoła złożony został i opieczętowany w urnie szklanej i umieszczony
w fundamentach świątyni. Włożono z nim kilka medali pamiątkowych oraz monet
złotych, srebrnych i miedzianych wybitych w tymże roku wraz z medalem
z podobizną Papieża.
Książę Amadeusz podszedł do otworu wykonanego w fundamentach,
i nałożywszy kielnią wapna, zamknął otwór płytą podaną mu przez kleryka, po tym
murarze dokończyli fundament podmurowując go na wysokość metra.
Po dokonaniu obrzędu religijnego, wspomniani dostojnicy wstąpili do
Oratorium. Oczekiwali ich ustawieni w szpalerach wychowankowie. Książę przeszedł
wśród szeregów roześmianych chłopców wiwatujących, przystanął przed kapelą, gdzie
byli starsi wychowankowie pełniący służbę w wojsku, z epoletami pułku książęcego.
62

7.3 Page 63

▲back to top
Zwiedzając zakład książę przyjmował z zadowoleniem wznoszone ku jego czci
owacje. W auli zakładu odbyła się uroczysta akademia pod kierunkiem ks. prof. J. B.
Francesia zapoczątkowana hymnem z towarzyszeniem orkiestry Oratorium. Jednym
z punktów programu był dialog napisany przez Księdza Bosko. Dzień kończył się
błogosławieństwem Najświętszego Sakramentu z kazaniem ks. kan. Gastaldiego
w kościele św. Franciszka Salezego.
W czasie przyjęcia tegoż wieczoru, książę Amadeusz dał wyraz swemu
zadowoleniu wobec dokonywanych dzieł w Oratorium mówiąc m.in.: Doprawdy
podziwu godne to, co działa ten skromny kapłan na Valdocco. Nie znajdzie się chyba
nikt, kto by mu dorównywał tak wielką aktywnością!
Polecił z własnej szkatuły wypłacić piękną sumę 500 lir na budowę kościoła
dając wyraz swej miłości i nabożeństwu do Matki Bożej.
Stwierdzając z zadowoleniem, że wychowankowie oddają się z zapałem
ćwiczeniom gimnastycznym, podarował im część własnych sprzętów gimnastycznych.
Tego rodzaju bogaty zestaw przyrządów gimnastycznych był dla chłopców bodźcem
do uprawiania ćwiczeń fizycznych, jak również ożywiał rekreację; dla zwiedzających
gości był dowodem wspaniałomyślnej ofiarności Księcia. Święty umyślił
odwzajemnić się Dobroczyńcy szczególnym prezentem. Oto na dziedzińcu w pobliżu
budowanego kościoła Rosław rozłożysta jabłoń okryta na wiosnę bujnym kwieciem.
Ksiądz Bosko przestrzegał chłopców, by pielęgnowali drzewko i nie tykali owoców,
które chciałby sprezentować Księciu Amadeuszowi.
Owoce pięknie dojrzewały nabierając wspaniałego wyglądu i wielkości. Ksiądz
Bosko zdążył już zapomnieć o tym, gdy pewnego dnia jedno jabłuszko dojrzałe spadło
na ziemię. Chłopcy triumfalnie zanieśli je udekorowane na stół księdzu Bosko do
jadalni. Święty polecił zerwać pięć pozostałych najpiękniejszych i posłał je
w prezencie Księciu. Książę ujęty tym dziękował listownie załączając sutą ofiarę na
podwieczorek dla chłopców w zamian – jak mówił – za smaczne jabłuszka mu
sprezentowane.
Książę zachował w pamięci datę poświęcenia kościoła. W 1884 r., z okazji swej
pielgrzymki do Cropa, w rozmowie z rektorem Piotrem Tarino, na temat
projektowanej budowy nowej świątyni, zachęcał gorąco mimo trudności wysuwanych
przezeń mówiąc m.in.: Czasy mimo wszystko sprzyjają tego rodzaju
63

7.4 Page 64

▲back to top
przedsięwzięciom. Bierzcie wzór z Księdza Bosko! Nie mając grosza w kieszeni
wydał kilka milionów i znajdował zawsze chętnych ofiarodawców na swe śmiałe
imprezy…
Święty w skrzętnej zabiegliwości o nowych ofiarodawców wydał niebawem
drukiem dialog recytowany w obecności Księcia Amadeusza, jako wspomnienie
z uroczystości poświęcenia kamienia węgielnego kościoła Maryi Wspomożycielki
Wiernych.
Równocześnie redakcja „Armonia” wydała broszurę zatytułowaną
„Nabożeństwo do Matki Bożej Wspomożenia Wiernych w Turynie” oddającą
treściwie dzieje dwuwiecznego nabożeństwa z nawiązaniem do nowo wznoszonej
świątyni w Turynie.
Prace budowlane postępowały szybko, pomimo szczupłych dochodów
z urządzanej loterii, dowód niewzruszonej wiary i nabożeństwa Świętego do jego
Madonny.
Przedsięwzięte dzieło miało go kosztować tak wiele trudów i zabiegów około
znalezienia niezbędnych funduszów. Odwiedzał chorych, składał wybitnym
osobistościom i ludziom bogatym dotkniętym jakimś kłopotem zachęcając do ufności
w pomoc Wspomożycielki, byle złożyli lub przyrzekli jakąś znaczną ofiarę na kościół.
Podawał w ten sposób pewny środek ludziom dla uzyskania łaski upragnionej
zapewniając równocześnie pomoc dla swej imprezy. Szerzył również nabożeństwo
pod wezwaniem Najświętszej Maryi Wspomożycielki Wiernych w szerokich kołach
społeczeństwa.
W taki sposób, świątynia w ciągu roku 1865 stanęła już pod dachem.
Wykonano również sklepienia, z wyjątkiem części murów, na których miała wspierać
się kopuła.
Gdy wrzały prace nad budową, zdarzył się wzruszający fakt. Oto w okolicy
Valdocco sprzedawał owoce pewien przyjezdny ogrodnik. Dowiedziawszy się, że na
Valdocco buduje się kościół z ofiar wiernych, chciał sam również przyczynić się do
tego. Zaprasza, więc majstra budowniczego ofiarując mu cały zapas przywiezionych
owoców na rzecz pracujących robotników. Chcąc zaś osobiście – jak mówił –
zaangażować się do tego dzieła, wziął na swe barki duży głaz i dźwigał go po
rusztowaniach do góry. Bodźcem był mu wzgląd religijny, jakim się kierował.
64

7.5 Page 65

▲back to top
Złożywszy wreszcie na szczycie rusztowań swój ciężar rozpromieniony powiedział:
Teraz mogę umrzeć zadowolony, że włożyłem i swą cegiełkę na budowę tej świątyni,
w której rozbrzmiewać będzie chwała Madonny Wspomożycielki i dziać się będzie
tyle dobrego!
65

7.6 Page 66

▲back to top
ROZDZIAŁ IX
Żyjąc przy boku Świętego wiele lat mogę stwierdzić, że nie tylko w sferach
wyższych społeczeństwa, lecz w masach prostego ludu był on znany i podziwiany jako
mąż Boży, zwłaszcza w okolicznościach budowy świątyni Maryi Wspomożycielki.
Pomagając księdzu Bosko w załatwianiu bieżącej korespondencji stwierdzić
mogłem, jak tysiące osób polecało się jego modłom do Boga i Madonny. Wiele osób
prosiło o błogosławieństwo kapłańskie osobiste. Posyłano ofiary na Msze św. prosząc
jak o wielką łaskę, by odprawił on je sam. Donoszono później o uzyskaniu łask
pożądanych. Stwierdza to również ks. Rua.
Pozostało wiele tego rodzaju korespondencji od osób, o których nieraz będzie
wzmianka o niniejszym opowiadaniu.
I tak, z początkiem roku 1864, z Florencji Markiza Uguccioni prosiła
o modlitwy w intencji swej córki mającej powziąć decyzję o losach dalszego swego
życia. W kwietniu 1865 r., zwracała się do Księdza Bosko z Wenecji księżniczka
Helena di Soresine Vidoni o pomyślny wynik pewnej bardzo trudnej sprawy.
W maju, z Nizza Martittima, pisał baron Heraud w sprawie nieuleczalnej
choroby swej żony; z Rzymu, księżna di Sora, córka księcia Borghese prosiła
o modlitwy za siebie, pięcioro dziatek i o nawrócenie bliskiego krewnego… /…/.
Wydawać się mogło, że pochłaniała wszystek czas Księdzu Bosko troska
o zdobycie funduszów na budowę kościoła i utrzymania tylu chłopców i że wobec tak
wielkich wydatków ufność jego w pomoc Najświętszej Maryi Wspomożycielki była
częstokroć wystawiona na ciężkie próby. Lecz tym gorliwiej modlitwa jego przebijała
obłoki, a Madonna wysłuchiwała próśb swego czciciela.
Potwierdza to list do markiza Fassati’ego:
Ill. mo e Ca. mo Sig. Marchese!
Bardzo dobry jest obecny czas na naszą uroczystość: oto muszę zapłacić jutro
piekarzowi trzy tysiące franków, a dotąd nie mam ani solda. Polecam się gorąco jego
miłosierdziu w tej wyjątkowej sytuacji, gdyż doprawdy chodzi o nakarmienie
66

7.7 Page 67

▲back to top
głodnych. W ciągu dnia zjawię się u Pana, by mi dał to, co mu natchnie Madonna.
Niech Bóg błogosławi etc..
Turyn, 18-4-1865 r.
Obbl. mo servit. Ksiądz J. Bosko
/…/ Pomimo kłopotów finansowych miłosierdzie Świętego nie cofało się nigdy
przed przyjęciem chłopców ustawicznie mu polecanych, choć postępował zawsze
z roztropnością:
Carissimo Sig. D. Sarogli!
Nim zdecyduję się na przyjęcie chłopca Berruti syna biletera z Novary, muszę
wprzód wiedzieć, czy ma być skierowany do nauki czy do zawodu, ile skończył klas
elementarnych, jego świadectwo moralności oraz czy będzie opłacał pensję, czy
utrzymywany gratisowo. Po otrzymaniu powyższych wyjaśnień odpiszę natychmiast
w pozytywnym sensie. Proszę powiedzieć kanonikowi Gallenga, że nie mogłem
spełnić jego zlecenia, gdyż pisma zostały już wysłane. Niech Bóg błogosławi etc..
Turyn, 2-5-1865 r.
Aff. mo amico Ksiądz J. Bosko
W wypadku, gdy spotkał sam sierotę na ulicy, nie wahał się przyjąć go do
zakładu. Cytujemy za dziennikiem „Unità Cattolica” z 22 kwietnia:
„Wszystkim wiadomo, że ten znakomity kapłan Ksiądz Jan Bosko utrzymuje,
żywi, odziewa i kształci w nauce i rzemiośle tysiące chłopców. Tym bardziej, że wielu
z nich zabiera się z drogi wiodącej do więzienia, na galery lub czegoś gorszego.
Z następującego przykładu dowiecie się, jak łowi ich tu i tam, jak bezdomne ptaszęta.
Otóż raz spotyka po drodze trzech łobuziaków baraszkujących, w wieku około lat
dziesięciu. Podchodzi do nich z uprzejmym słowem, badając, co można by dla nich
zrobić, zagadując na przykład:
Co porabiacie, chłopcy?
Gonimy się, proszę Księdza.
Czy nie chcielibyście gdzieś pracować?
67

7.8 Page 68

▲back to top
Oczywiście, gdyby znalazła się dla nas jakaś praca; lecz Ksiądz widzi,
że jesteśmy obdarci i biedni tak, że nikt nie kwapi się z przyjęciem nas do pracy.
A gdyby tak ktoś was umył, ubrał i dał pracę, poszlibyście?
O, na pewno!
To chodźcie ze mną.
W taki sposób trzech włóczęgów, chcąc nie chcąc postępowało za kapłanem do
Oratorium. Tam ich umyto, uczesano, przyodziano i dano pracę. Przygarnięci przez
dobroczyńcę chłopcy okazywali wdzięczność, ilekroć spotykali. Stawali się
uczciwymi i zdolnymi pracownikami, jak tysiące im podobnych…”.
Najwięcej leżało mu na sercu zbawienie dusz wychowanków, których znał
wszystkich po nazwisku. Dowiadując się o jakimś poważnym wykroczeniu, nie mógł
spać całą noc i opowiadał o obrazie Boskiej następnego dnia na słówku. Oto kilka
z nich zanotowanych w kronice:
– 29 kwietnia –
Wyobraźcie sobie kurę, która nie chce iść wieczorem do kurnika. Na próżno
gospodyni napędza ją biegając po dziedzińcu, wreszcie zmęczona daje za wygraną
i odchodzi. Kura wałęsa się po podwórzu, coś tam dziobie, zadowolona ze swobody.
Gdy noc zapadła widząc drabinę opartą o strych stodoły, dostaje się tam po szczeblach
i zasypia. Budzi ją jakiś szmer. Jest noc, nikt z gospodarzy nie czuwa, psy daleko
pilnują winnicy. Oto chytry lis skrada się po drabinie widząc kurę. Kura przerażona
podlatuje w górę, lis próbuje ją pochwycić, lecz kurze udało się dostać na konary
pobliskiego drzewa. Ale lisek nie traci z oczu swej ofiary i z pyskiem otwartym ziaje
pod drzewem. Głupia kura podlatuje i spada już niżej na mur otaczający zagrodę. Lis
sięga muru, opierając się o wystającą cegłę, wspina na mur i biegnie do kury. Tej nie
pozostaje nic innego jak zlecieć na niższe drzewko już poza murem. Siadła na
konarze, ale daleko niżej niż siedziała przedtem. Zauważcie: kura z powodu ciężaru
własnego nie może wzbijać się do góry i za każdym razem traci na wysokości. Lis
w trop za nią przez przekopę, krąży dokoła drzewa, potem wspina się łatwo po pniu do
góry. Kura zlatuje jeszcze niżej. Ślepa ze strachu, jeszcze próbuje ucieczki
w żywopłocie. Lis za nią, i nie ma już ratunku dla biednej kury, która dostaje się
w paszczę lisa.
68

7.9 Page 69

▲back to top
Nie pozostaje z niej nic więcej jak garść skrwawionych piór. Drodzy chłopcy,
lisem jest szatan, kurą są niektórzy chłopcy, nawet dobrzy, lecz zbyt ufni we własne
siły: nie chcą przestrzegać regulaminu, podobnie jak kura nie chcą być zamknięci
w kurniku. Nie dbają o polecenia, bo mają skrzydła. Zaniedbują się w modlitwie. Nie
myślą o tym, że biedna natura spada coraz niżej. Niektórzy folgują łakomstwu,
lenistwu i tak dalej.
Inni krytykują:, dlaczego nam zabrania się pewnych przyjaźni? Przecież to nic
złego. Potem zaniedbuje się regulamin, unika się przełożonych, korespondencja…
myśli, poufałości, miłostki… Spada się coraz niżej, bo nie ma się skrzydeł dobrych,
a lis coraz bliżej i kończy się wpadnięciem w jego łapy… Dobranoc.
– 30 kwietnia –
Zajmuje mnie poważna pewna myśl, którą muszę się z wami podzielić. Idźcie
do szewców i spytajcie: dlaczego od rana do wieczora tu pracujecie, nawlekacie
dratwę, szyjecie buty, krajecie zelówki? Odpowiedzą wam: po to by nauczyć się
rzemiosła, by zostać dobrymi szewcami. Idźcie do stolarzy i spytajcie: dlaczego
piłujecie, heblujecie, obracacie młotkiem, przymierzacie węgielnicą, linią, ekierką?
Odpowiedzą wam: po to, by zostać dobrymi stolarzami i zarabiać na utrzymanie.
A was, kochani chłopcy, pytam ja: dlaczego opuściliście rodziny i przyszliście
do Oratorium? Odpowiedzcie: by się uczyć nabywać wiedzy, zostać ludźmi.
Lecz jeśli tyle się robi dla zdobycia zawodu, postępu w nauce, to pytam was:
A po co żyjecie na świecie? Na pewno odpowiecie mi jednogłośnie: by poznać,
kochać Boga, cieszyć się z Nim w niebie! Innymi słowy by zbawić swą duszę,
nieprawdaż?
Od dłuższego czasu myśl ta mnie nurtuje i chciałbym na ten temat coś
powiedzieć. Ale doprawdy brak mi słów, bo to wielki i wzniosły przedmiot.
O gdybyście wszyscy mieli w pamięci tę wielką prawdę, gdybyście pracowali dla tego
celu, nie potrzebne byłyby żadne polecenia, przepisy regulaminu, upomnienia, ani
Ćwiczenie Dobrej Śmierci, gdyż robilibyście wszystko, co jest konieczne dla waszego
szczęścia.
Och, gdyby wasze czynności kierowały się do tak ważnego celu, jakież by to
było dla was szczęście, jakie zadowolenie dla Księdza Bosko. Wówczas Oratorium
69

7.10 Page 70

▲back to top
stałoby się prawdziwym rajem na ziemi. Nie byłoby kradzieży, złych rozmów,
niebezpiecznej lektury, szemrania ani nieposłuszeństwa. Wszyscy pełniliby swój
obowiązek, bo przekonajmy się o tym, ksiądz, czy kleryk, gimnazjalista czy
aprendysta, bogaty czy biedny, wszyscy winni pracować w tym celu, inaczej wszelki
trud daremny.
Są tu tacy, co to rozumieją dobrze, a nie myślą o tym. Starają się bardzo o to, by
zjeść dobrze. Gdy mają paczkę, wino, oglądają się za swymi kolegami unikając
widoku przełożonych i rozkoszują się jedzeniem. Dlaczego nie mają podobnej
gorliwości o swą duszę? Dlaczego nie szukają towarzystwa w dobrym, np. na parę
minut odwiedzić Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Pamiętam z rekolekcji
głoszonych przez ks. Cafasso, jak mówił, ile trosk wkładają ludzie w rzeczy doczesne,
a nic dla zbawienia duszy; rekolektanci tego wieczoru nie mieli wprost chęci do
jedzenia.
Drodzy chłopcy, pomyślmy, choć raz poważnie o tej sprawie. Chciejmy być
mądrymi, a nie głupimi; mądrymi, odpowiadając łaskom Boga, których On nam
udziela dla naszego zbawienia, a nie głupimi, gdyż inaczej przyjdzie dzień, w którym
będziemy musieli opłakiwać swą głupotę.
– 1 maja –
Śniłem, że jestem w kościele, który był pełen młodzieży, lecz niewielu
przystępowało do Komunii św. Obok balustrady znalazł się jakiś osobnik bardzo
bystry, o ciemnej cerze, z głowy wystawały mu dwa rogi, miał w ręku latarnię
magiczną, w której pokazywał chłopcom różne rzeczy. Jednemu na przykład pełną
figli rekreację, drugiemu zawody sportowe, przegrane i wygrane; innemu jego wioskę
rodzinną z polami, z domem. Któremuś jego przyszłe studia, książki, miejsce pracy;
innemu owoce, wino, innemu rodziców, przyjaciół lub coś gorszego, grzechy,
pieniądze skradzione. Dlatego niewielu przystępowało do Sakramentów św. Niektórzy
widzieli wycieczki, wakacje, roztargnieni oglądali towarzyszy swych zabaw.
Czy wiecie, co znaczy ten sen? Szatan robi wszystko, by chłopcy byli
roztargnieni w kościele, by ich oddalić od Sakramentów św. A chłopcy dają się tak
oszukać i pociągnąć do zaglądania w tę latarnię diabelską. Drodzy chłopcy, odrzucić
70

8 Pages 71-80

▲back to top

8.1 Page 71

▲back to top
precz tę szatańską sztuczkę! A wiecie, w jaki sposób? Spoglądać na krzyż myśląc,
że oddalać się od Stołu Pańskiego znaczy tyle, co rzucać się w objęcia szatana.
– 5 maja –
Dziś opowiem wam o objawieniu Matki Najświętszej w Monte Bonicca obok
Campofredo w r. 1595 opowiedzianym przez Karola Pecorini w jego książce. Jak
wynika z tego opowiadania, pragnie Ona by wśród Jej dzieci panowała miłość bratnia,
a nie urazy, gniewy, waśnie i utarczki.
Otóż wioska Campofredo, cesarskie feudum i masona bogata posiadłość
signorii genueńskiej, leżące w diecezji Acqui w Piemoncie, były często na stopie
wojennej ze sobą na tle zadawnionych nieprzyjaźni i naruszania wzajemnych praw,
stąd krwawe zajazdy i porachunki. Boleli nad tym stanem rzeczy czcigodny ks.
Grzegorz Spinola oraz właściciel Campofredo zanosząc błagania do Wielkiej
Pojednawczymi, Matki Najmilszej. Nie pozostała Ona nieczuła, wnet doprowadziła do
zażyłej przyjaźni skłóconych sąsiadów.
Otóż 10 września 1595 roku gorliwy kapłan Spinola gromadzi obywateli
Campofredo i procesjonalnie z krzyżem wiedzie ich do masone, celem pojednania się
z owymi butnymi góralami.
I tak spotkali się górale dwóch ziem, miedzy, którymi krzątali się gorliwi mnisi
Augustiańscy proponując warunki ugody.
O, patrzcie, patrzcie, zawołało w pewnej chwili dziecię Tomasz Olivero,
patrzcie na górę Bonicca il Paradiso!
Wszyscy zaintrygowani spoglądają na górę dzielącą dwie wioski wrogie:
w świetlistym obłoku ukazała się Postać Madonny, w niebieskim płaszczu i białym
welonie na głowie, w towarzystwie dwu dziewic, rozsiewająca blask tak wielki,
aż mrużyły się powieki. Niebawem zjawisko znikło.
Cud! Cud! Wołano zewsząd, z płaczem ściskano sobie dłonie przyrzekając
poprawę i wzajemną życzliwość.
Maryja Matka Najświętsza zesłała nam pokój, najdrożsi bracia, pokój
wieczysty!
71

8.2 Page 72

▲back to top
Ponawiano sobie wzajemnie obietnice pokoju, gdy po raz drugi powtórzyło się
zjawisko; ukazanie się ukochanej Matki w blasku chwały, w towarzystwie dwóch
dziewic.
Nie trzeba powtarzać, jakie to wrażenie wywarło na obecnych i jak
błogosławione sprowadziło skutki. Zaprzysiężono wieczysty pokój miedzy obiema
społecznościami, które odtąd nie doznały krzywdy. Najświętsza Dziewica ponawiała
dobrodziejstwa, gdyż chorzy zwracając się do Zjawionej w górach uzyskiwali ulgę
i zdrowie. Nawet wzniesiono kaplicę u stóp Bonicca, która powiększona
i rozbudowana z biegiem wieków stała się sławnym miejscem pielgrzymek i cudów
Niebieskiej Opiekunki.
W tych dniach zdarzyły się cztery nowe cuda, które w obecności tamtejszego
proboszcza i notariusza zostały pod przysięgą stwierdzone.
Święty przy swych zwykłych zajęciach przygotowywał na miesiąc czerwiec
dwa zeszyty Letture zatytułowane: „Ustanie prześladowania Kościoła, tj. pontyfikat
św. Euzebiusza i Malchiadesa Papieży ostatnich męczenników 10 prześladowań”.
Były to już ostatnie z serii biografii św. Papieży, oznaczone symbolem „P”. Na
początku podano szczegóły topograficzne miasta i okolic Rzymu.
Święty żywił pragnienie kontynuowania swej Historii Kościoła aż do czasów
Papieża Piusa IX, lecz z przykrością musiał zrezygnować z tego z powodu zgubienia
kilku brulionów, bądź też z braku czasu. Było jednak jego gorącym życzeniem, by
któryś ze Współbraci podjął się kontynuowania dzieła, nawet gdyby ono ukazało się
dopiero po jego śmierci. W tym celu dał niektórym pewne wskazówki dotyczące tego,
lecz bezskutecznie gdyż z powodu nawału wielu zajęć nikt nie podjął się tej pracy.
Święty nie doczekał się więc ukończenia dzieła, które tak bardzo leżało mu na
sercu jako wiernemu synowi Kościoła, lecz to co sam napisał daje wystarczający
dowód erudycji. Taki na przykład, uczony monsignor Alojzy Tripepi, przyszły
kardynał, wymienia Księdza Bosko jako wybitnego historyka kościelnego, cytuje
życiorysy Papieży z pierwszych trzech wieków opracowane przez Księdza Bosko oraz
przytacza z nich szereg wyjątków.
W swym opracowaniu krytycznym biografii św. Papieża Piusa I, drukowanym
w Rzymie w 1809 r., powiada, że „uczony czcigodny kapłan Ksiądz Jan Bosko ze
72

8.3 Page 73

▲back to top
znawstwem przedmiotu opisał dzieje tego Papieża”, przez co zajął poczesne miejsce
wśród historyków kościelnych”.
Z całym gustem i uznaniem wczytuję się w piękne słowa znakomitego męża,
który krytycznie oceniając hipotezy historyków wyraża się o św. Papieżu: „Od lat
najmłodszych miał opinię życia nieskazitelnego oraz wykazywał wybitne zdolności”.
W innym swym dziele „Papieże i kult Najświętszej Dziewicy” komentując
życiorys św. Papieża Telesfora mówi między innymi:
„Zmuszony jestem poprzestać na opinii uczonego kapłana Księdza Bosko,
uzasadnionej tysiącznymi racjami dowodzącymi jego wielką erudycję, iż w ślad za
historykiem Segero oraz anachoretami karmelitańskimi przypisuje św. Telesforowi
wybitną wiedzę i świętość”.
I jeszcze dodaje: Zasługą Księdza Bosko jako pisarza jest wydobycie
i podkreślenie w życiorysie św. Telesfora jego wielkiej czci i miłości względem
Madonny”.
Opisując dalej polecenie, jakie dał papież Telesfor, by celebrowano 3 Msze św.
w Noc Bożego Narodzenia, tak dalej mówi:
„Otóż Ksiądz Bosko pomijając inne powody tej decyzji Papieża, przytacza
jeden tak bliski wszystkim świętym, przyczyniający się do chwały Najświętszej
Dziewicy, jak następuje:
1°. narodzenie przedwieczne w łonie Ojca,
2°. narodziny czasowe z Maryi Dziewicy,
3°. narodzenie w sercu wiernych przez łaskę.
W innym miejscu swego dzieła znakomity pisarz wyraża się: „Najbardziej
przekonywującą dla mnie racją za szczególną czcią, z jaką odnosił się do
Błogosławionej z Dziewic Papież Pius I, jest opinia świątobliwego kapłana
turyńskiego, który tak pisze:
„W czasie jednej ze swych podróży przybył on /Pius/ do Testona, dawniej
miasta, obecnie małej wioski, obok Moncalieri. Tu konsekrował świątynię ku czci
Najświętszej Dziewicy i ustanowił kolegium kapłanów dla jej obsługi. Potwierdzać się
zdaje ten fakt, napis zachowany nad wejściem do chóru kanoników”.
73

8.4 Page 74

▲back to top
ROZDZIAŁ X
Rekolekcje wielkopostne w Oratorium głosił ksiądz Jan Bona rektor kościoła
N.P. k/Brascia. Proste jego nauki przyniosły owoc w duszach młodzieńczych.
Po rekolekcjach gimnazjaliści przygotowywali sztukę klasyczną w języku
łacińskim pt. „Larvarum Victor”, której autorem był sławny latynista O. Alojzy
Palumbo TJ. Sztukę wydrukowano czcionkami Oratorium, o czym doniosła Unità
Cattolice w Rzymie.
Autor dał w niej wyraz swej wdzięczności Księdzu Bosko za popieranie klasyki
oraz studium łaciny w jego zakładzie, pisząc długi list pochwalny.
Troszcząc się o aprendystów, wykazywał święty, jak bardzo mu zależało na
sercu dobro klasy robotniczej. Dowodem tego liczna korespondencja oraz zwiedzanie
zakładu przez różnych działaczy społecznych.
Ministerstwo skarbu w uznaniu zasług Księdza Bosko na polu społeczno
wychowawczym przyznało mu stypendium jednorazowe w wysokości 300 lir.
Wśród róż nie zabrakło i ostrych cierni, które boleśnie zraniły serce Księdza
Bosko. Czterech z jego kapłanów uległo nieuleczalnej chorobie.
Ks. Franciszek Provera prefekt kolegium w Lanzo k. Turynu wyświęcony na
kapłana w 1864 r., od dawna cierpiący na ostry ból w nodze, został przykuty na stałe
do fotela na skutek próchnicy kości. Lekarz poddawał go bolesnym operacjom i był
zdumiony bohaterską cierpliwością swego pacjenta, wyrażając się:
Ten człowiek to doprawdy wielki święty!
Przez całe miesiące ksiądz Provera nie mógł odprawiać Mszy św. za to
codziennie łączył się z Chrystusem, Kapłanem w Komunii św. Wypełniał nadal swe
obowiązki przy pomocy Współbrata koadiutora oraz udzielał posłuchań rodzicom
wychowanków, zawsze pełen optymizmu i pogody.
Znakomici specjaliści na konsulcie lekarskiej orzekli jego chorobę jako
nieuleczalną i mówili o amputacji. Widząc jednak pacjenta tak wyniszczonego
powiedzieli, że amputacja przysporzy mu tylko nowych cierpień, lepiej, więc zostawić
wszystko naturze. A Święty usłyszawszy wynik konsulty dodał:
Tak, zostawmy go na opiece Bożej Opatrzności!
74

8.5 Page 75

▲back to top
I tak biedny ksiądz Provera wspierając się na kuli poruszał się tu i tam w domu.
Święty przepowiedział mu ten krzyż od roku 1862.
Czwarty chory był w Oratorium i Ksiądz Bosko gotów był ofiarować własne
życie za niego. Był to ksiądz Wiktor Alassonatti już dojrzały do nieba. Gasł
stopniowo. Porażenie reumatyczne prawego barku oraz bolesny wrzód w gardle
grożący uduszeniem go, zmusiły do całkowitej bezczynności. W nadziei, że rodzinny
klimat przyniesie mu ulgę, za radą Księdza Bosko udał się do Avigliana, skąd pisał do
swego przełożonego następujący list:
+JMJ - Venerato Gig.D.Bosco!
Z obowiązku daję znać o sobie pragnąc zarazem wieści o zdrowiu
Przewielebnego Księdza oraz wszystkich współpracowników i mieszkańców domu.
Piszę tę parę słów zawsze gotów trzymać się poleceń Przewielebnego Księdza i proszę
o rozkazywanie mi bez zastrzeżeń według uznania. Cokolwiek rozkaże mi sam lub
przez innych przyjmę chętnie uważając, że pochodzi z serca pragnącego wyłącznie
mego dobra. Będzie mi miła każda wiadomość dotycząca bądź domu, bądź
Zgromadzenia.
Przechodząc do spraw własnych rodzina moja nie szczędzi wszelkich starań
łącznie z pieniędzmi na lekarstwa. Spokój i otoczenie złagodziły ostry kaszel
i poprawiły sen. Mimo to astma nie ustępuje powodując silną czkawkę. Ból głowy
wraca od czasu do czasu, choć mogę trochę czytać, pisać i modlić się.
Bark prawy najbardziej mi dolega mimo stosownych zabiegów, obrzęk
w gardle też nie ustępuje. Mimo wszystko gotów byłbym, jeśli Przewielebny Ksiądz
uzna za stosowne, wybrać się po nowe instrukcje.
Wspominając o zabiegach o zdrowie fizyczne, nie wiem, co mógłbym
powiedzieć pozytywnego pod względem cnoty. Polecam się, więc modlitwom
Oratorium zwłaszcza Przewielebnego Księdza i innych kapłanów, których proszę ode
mnie serdecznie pozdrowić.
Odwiedziłem księży z tutejszej parafii oraz klasztor OO. Kapucynów. Załączam
ofiarę od ks. dziekana i od ks. Balbiano na Kościół. Moje ledwo czytelne pismo daje
świadectwo o chorym ramieniu, a chaotyczne myśli o lichej głowie.
75

8.6 Page 76

▲back to top
Nabożeństwa Maryjne obchodzone są uroczyście w obu parafiach podobnie jak
jubileusz tak, że proboszcz jest zadowolony. Może tylko brakuje parę koziołków
wielkanocnych.
Rekolekcje parafialne wypadły z wielkim pożytkiem. Moc pozdrowień
i ukłonów dla Przewielebnego ks. Bona, jeśli jeszcze gości w naszych murach, dla
ks. Cagliero, księży Ghivarello, Savio, Francesia etc.. Proszę o przyjęcie wyrazów
synowskiej czci i oddania. Oby Bóg utrzymał mnie zawsze w tych uczuciach
względem jego Osoby. Proszę o błogosławieństwo dla ciała i duszy, jedynie dla
chwały Bożej, bym pełnił ją. Proszę o wybaczenie etc.. Pełen czci mimo swej
niegodności sługa, syn i przyjaciel.
ks. Wiktor Alassonatti
Ten i inne jego listy świadczą o wielkiej cnocie tego kapłana naszego, który po
św. Janie Bosko otrzymał zaszczyt być drugim ojcem Pobożnego Towarzystwa św.
Franciszka Salezego.
Ksiądz Alassonatti widząc, że rodzinny klimat nie pomaga mu, lecz powiększa
cierpienia, prosił Księdza Bosko o łaskę, by mógł umrzeć w Oratorium. Spełniono
jego życzenie. Któż wyrazi ból Księdza Bosko, księży, wychowanków całego domu na
widok powracającego w tak opłakanym stanie zdrowia!
Nie pomogły wszelkie zabiegi lekarskie, opieka infirmarzy, modlitwy
Oratorium, by przywrócić drogiemu choremu siły.
Na wiadomość o jego chorobie wyraził współczucie w liście do ks. Celestyna
Durando z 20 lipca 1865 r., monsignor Ghilardi, pisząc m.in.: Gorąco współczuję
z powodu beznadziejnego stanu zdrowia kochanego ks. Alassonatti’ego. Gdyby Pan
mógł zaoszczędzić tego smutku zakładowi! Trzeba jednak całować rękę Ojcowską
chłoszczącą tych, których miłuje. Jutro odprawię Mszę św. w jego intencji i proszę go
pocieszyć ode mnie. To samo względem drogiego Księdza Bosko, któremu proszę
powtórzyć słowa św. Pawła: „Absit mihi gloriami nisi in cruca Domini nostri Jesu
Christi”.
W tych bolesnych przeżyciach pociechą dla niego było nabożeństwo do Matki
Bożej w miesiącu maju. Z jego słówek zachowało się jedno z 30 maja:
76

8.7 Page 77

▲back to top
Widziałem wielki ołtarz przystrojony wspaniale kwiatami ku czci Madonny
oraz chłopców idących procesjonalnie ku niemu. Śpiewali pobożne pieśni, choć nie
wszyscy jednakowym głosem. Byli tacy, co robili to doprawdy z artyzmem, inni
głosem chrapliwym i brzydkim, inni fałszowali melodię; niektórzy podchodzili
milcząco i oddalali się z rzędów, inni błądzili jakby znudzeni, to szturchali się
wzajemnie lub śmiali. Młodzież składała dary Matce Bożej: bukiety kwiatów większe
lub mniejsze: róże, goździki, fiołki etc.. Ale byli i tacy, co przynosili dziwaczne
podarunki, np. głowę wieprzka, kota, talerz z ropuchami, królika, baranka i inne. Przed
Ołtarzem Anioł Stróż Oratorium odbierał prezenty od chłopców i składał je na ołtarzu.
Gdy chłopcy podawali bukiety, on oglądał je, rozwiązywał, usuwał zeschłe,
potem związane na nowo kładł na ołtarzu.
Gdy znalazły się piękne z wyglądu, lecz bez zapachu, jak dalie, kamelie, Anioł
odrzucał je również, gdyż Maryja chce rzeczywistości a nie pozoru tylko. Niekiedy
wśród kwiatów znalazły się ciernie lub gwoździe i te również usuwał Anioł.
Gdy podszedł ten, co niósł prosię, Anioł powiedział mu groźnie:
Jak to? Masz odwagę składać taki dar Madonnie? Czy nie wiesz, co znaczy
prosię? To jest wstrętna nieskromność. Maryja sama czystość, nie zniesie tego
występku. Odejdź stąd natychmiast, bo nie jesteś godny stanąć przed Jej obliczem.
Gdy podszedł któryś z kotem, Anioł powiedział: I ty także śmiesz złożyć Maryi
taki prezent? Wiesz, co znaczy kot? To symbol kradzieży. I ty chcesz złożyć jej taki
dar? To złodzieje tacy, co kradną kolegom pieniądze, książki, wynoszą coś
z Oratorium, niszczą odzież marnotrawią pieniądze rodziców, którzy na nich łożą, nie
ucząc się. I oddalił ich precz od ołtarza.
Gdy podeszli z talerzami pełnymi ropuch, Anioł powiedział: Ropuchy to
symbol zgorszenia i wy macie czelność ofiarować je Madonnie? Precz stąd i odegnał
ich.
Inni mieli nóż utkwiony w sercu. Oznaczało to świętokradztwa popełnione.
Anioł rzekł do nich: Nie wiecie, że nosicie śmierć w swej duszy? I jeśli żyjecie
jeszcze, to dzięki szczególnej łasce Boga? Inaczej bylibyście zgubieni. Na miłość
Boską, pozwólcie sobie wyrwać ten nóż z serca!
I tych również oddalił.
77

8.8 Page 78

▲back to top
Kolejno chłopcy składali: baranki, króliki, rybki, orzechy, winogrona itp. Anioł
przyjmował to i kładł na ołtarzu. Tak podzieliwszy chłopców na dwie strony: dobrych
i złych, dobrym polecił przedefilować koło ołtarza. Ku mojej przykrości, stwierdziłem,
że złych znalazło się daleko więcej niż dobrych.
Wówczas z jednej i drugiej strony ołtarza zjawili się dwaj inni Aniołowie
niosąc dwie wspaniałe tace z uwitymi koronami z róż. Nie były to róże ziemskie, lecz
jakby symbole nieśmiertelności.
Anioł stróż biorąc je wieńczył nimi chłopców stojących przed ołtarzem. Były
tam wieńce mniejsze i większe, wszystkie wspaniałe. Zauważcie, że nie byli to tylko
chłopcy z domu, lecz mnóstwo innych, których dotąd nie znałem. Ale oto stała się
rzecz dziwna!
Byli tam chłopcy z wyglądu mizerni i niesympatyczni, ale otrzymywali
najpiękniejsze korony, znakiem tego, że wewnętrzna czystość ich duszy uzupełniała
brak powierzchowności.
Wielu posiadało tę cnotę, lecz nie w stopniu wybitnym. Inni wyróżniali się
w innych cnotach, na przykład w posłuszeństwie, miłości Bożej, wszyscy ci
otrzymywali korony proporcjonalnie do swych cnót. Anioł przemówił do nich:
Maryja chciała was dzisiaj uwieńczyć pięknymi różami. Starajcie się nigdy ich
nie stracić. Trzy są środki dla ich zachowania: pokora, posłuszeństwo, skromność: trzy
cnoty, przez które staniecie się dla Madonny mili, a kiedyś otrzymacie wieniec
nieskończenie piękniejszy niż ten.
Wówczas młodzież zaintonowała hymn Ave Maria stella.
Po odśpiewaniu pierwszej zwrotki, w tym samym porządku zaczęli wychodzić
z kościoła śpiewając pieśń „Lodate Maria” głosem tak potężnym, że zdumiewało
mnie. Towarzyszyłem im jakiś czas, potem wróciłem się, by obserwować, co się stanie
z chłopcami odłączonymi na bok, lecz ich już nie zobaczyłem.
Moi drodzy! Wiem, którzy byli nagrodzeni przez Anioła, a którzy odrzuceni.
Powiem o tym poszczególnym, by starali się przynosić Madonnie dary jej miłe. Teraz
parę uwag: pierwsze, przynosiliście wszelkiego rodzaju kwiaty Madonnie, lecz
zauważyłem, że wśród nich trafiały się kolce. Myślałem wiele, co by to znaczyło
i przekonałem się, że jest to nieposłuszeństwo, trzymanie pieniędzy i nie oddawanie
78

8.9 Page 79

▲back to top
ich prefektowi, zmienianie miejsca bez pozwolenia, wchodzenie do sypialń
przekraczając zakaz, fundowanie podwieczorku potajemnie, wylegiwanie się
w łóżkach, opuszczanie przepisanych praktyk religijnych, rozmawianie w czasie
milczenia, kupowanie książek bez wiedzy przełożonych, wysyłanie listów pokątnie,
handel między kolegami, oto, co oznaczały ciernie. Wielu spyta może: Czy to grzech
przekraczanie przepisów domowych?
Zastanawiałem się nad tą kwestią i muszę odpowiedzieć stanowczo, że tak. Nie
chcę powiedzieć, że to grzech ciężki czy lekki, to zależy od okoliczności, lecz zawsze
jest przekroczenie grzeszne. Ktoś powie: Nie ma przepisu w przykazaniach Bożych,
że winniśmy słuchać regulaminu domowego.
Otóż posłuchajcie: Jest przykazanie: Czcij ojca i matkę swoją! Wiecie, co
oznaczają słowa: ojciec, matka? Obejmują także tych, co ich zastępują. A Pismo Św.
mówi: „Bądźcie posłuszni waszym przełożonym”. Jeśli macie obowiązek słuchać, to
my mamy obowiązek rozkazywać. Oto początek regulaminu domowego i obowiązek
jego zachowania.
Druga uwaga: Niektórzy mieli między kwiatami gwoździe, które służyły do
ukrzyżowania Pana Jezusa. Jak to? A no zaczyna się zawsze od małych rzeczy, potem
przechodzi się do poważniejszych. Któryś chciał mieć pieniądze dla zadowolenia
swych zachcianek; dlatego by móc je wydawać samowolnie, nie chce złożyć je
w depozyt przełożonemu. Potem sprzedawał swe książki szkolne i skończył kradzieżą
pieniędzy i rzeczy kolegów. Drugi folgując smakowi kupował wino, lemoniadę etc..,
pozwalał sobie coraz więcej aż wpadł w grzechy śmiertelne. Oto, w jaki sposób
znalazły się wśród kwiatów gwoździe, którymi krzyżowano Zbawiciela. Wszak
Apostoł mówi, że grzechy ludzkie krzyżują Zbawiciela.
Trzecia uwaga: Wielu chłopców w swych bukietach miało obok świeżych
kwiatów zwiędłe lub na oko piękne, lecz bez zapachu. Znaczy to, że ich dobre uczynki
były spełnione w stanie grzechu śmiertelnego, dlatego nieskuteczne dla powiększenia
ich zasługi, a kwiaty bez zapachu oznaczały dobre uczynki spełniane dla celów
ziemskich, np. z ambicji lub dla przypodobania się nauczycielom lub przełożonym.
79

8.10 Page 80

▲back to top
Dlatego Anioł ganił ich, że przynosili takie prezenty dla Matki Najświętszej i odsyłał,
by uporządkowali swój bukiet. Cofnięci rozkładali bukiet, wyrzucali kwiaty zwiędłe
i na nowo związawszy go przystępowali do ołtarza wręczając Aniołowi, który wtedy
go przyjmował i kładł na ołtarzu.
Widziałem, zatem wszystko, co się dzieje wśród mych chłopców. Wielu już
o tym powiedziałem, innym jeszcze powiem. Wy starajcie się, by Najświętsza
Dziewica otrzymywała od was zawsze dary, które nie zostałyby odrzucone.
80

9 Pages 81-90

▲back to top

9.1 Page 81

▲back to top
ROZDZIAŁ XI
Po uroczystości poświęcenia kamienia węgielnego Święty zabrał się do
urządzenia loterii dla zebrania funduszów.
Rozesłał okólnik do dobrodziejów, w którym wskazywał potrzeby Oratorium
oraz budowę świątyni. Apelował o przysyłanie fantów na loterię. Apel jego znalazł
życzliwe przyjęcie i wnet zaczęły napływać dary i fanty, które wystawiono publicznie
wraz z ich oszacowaniem. Następnie zwrócił się do władz o pozwolenie na urządzenie
loterii, które otrzymał pismem z dnia 19 maja 1865 r. od prefekta miasta.
Odezwa do publiczności wraz z programem loterii została rozkolportowana
w środkowych i północnych Włoszech. Również dzienniki katolickie reklamowały
loterię, jak np. Unità Cattolica. Loteria nabierała rozmachu. Ustalony poprzednio
termin ciągnienia został przesunięty do roku 1867.
Poszukując skrzętnie środków zwracał się do swych wybitnych Dobrodziejów
spośród arystokracji jak i do znajomych duchownych, jak np. kan. Michała Anioła
Vacchetta, prezesa Ekonomatu duchowieństwa, który mu nie odmówił wsparcia.
Tenże duchowny w 1864 r. złożył swą rezygnację ze stanowiska i zmarł tegoż
roku rozgrzeszony z cenzur kościelnych. Pamiętał w swym testamencie o Księdzu
Bosko zostawiając legat:
„Leguję na rzecz zakładu dobroczynnego na Valdocco w Turynie kierowanego
przez Księdza J. Bosko sumę 500 lir, z obowiązkiem skromnego nabożeństwa
żałobnego za mą duszę w rocznicę zgonu, do uiszczenia przez mego spadkobiercę”.
Ten oświadczył gotowość uiszczenia legatu pod warunkiem, że Ksiądz Bosko
przedłoży dokument uznania przez państwo swej instytucji jako osoby prawnej; i tak
legat nie został wykonany.
Niemniej nowy administrator niejaki adwokat Fenoglio, chociaż nieznany bliżej
Księdzu Bosko, odniósł się pozytywnie do jego podania o zasiłek na rzecz kleryków
w Oratorium i przyznał kwotę 500 lir jednorazowo.
81

9.2 Page 82

▲back to top
ROZDZIAŁ XII
Z końcem maja Święty wyjechał do Mirabello, by uczestniczyć w zakończeniu
nabożeństw majowych w obecności biskupa Casala i wielu księży miejscowych. Na
cześć gości wychowankowie kolegium odegrali komedię łacińską „Phasmantonices”.
Święty pisał w związku z tym do markiza Fassati:
Ill.mo e car.mo Sig. Marchese!
Od czasu wyjazdu pana markiza do Rzymu nie miałem żadnych wieści. Mamy
poleconego kandydata z Carignano, którego posłano do szkoły; zdaje się, że ma dobre
usposobienie i sprawuje się wzorowo. Dowiaduję się, że hrabina przebywa w Borgo
pielęgnując hrabiego di Vamburzano, którego stan zdrowia pogarsza się co dzień. Być
może Pan Bóg chce nawiedzić tę rodzinę utrapieniem, by przygotować jej nagrodę
w niebie bez czyśćca. Zewsząd słyszy się o nominacji biskupów…Módlmy się, by tę
sprawę Pan Bóg doprowadził do pomyślnego rozwiązania. Obecnie trwają obchody
rocznicy Konstytucji. Zamknęliśmy miesiąc Maryjny wielką uroczystością. Wspaniale
był wystrojony ołtarz, nie mówiąc o aparacie liturgiczno – muzycznym. Kościół MB
Wspomożycielki wyszedł już parę metrów z fundamentów, prace szybko postępują.
Pani markiza być może spyta: A jak z finansami? Przyznaję, że z wyjazdem
Szanownego Państwa straciłem jedyną ich podporę. Lecz Pan Bóg zrządził, że prace
nie ustały. We czwartek była odegrana w Mirabello komedia łacińska dla uczczenia
monsignora Calabiana wraz z licznym duchowieństwem. Rozmawiano wiele na temat
Pana. Gdy wspomniałem, że mam zamiar pisać, przekazali mi ukłony: ks. biskup, ks.
Rua, hrabina Callori, Cerruti i inni. Pan Bóg nawiedził nasze domy chorobą czterech
księży i brak nadziei na ich wyzdrowienie. Nasza loteria idzie pomyślnie. Głównymi
promotorami są niektórzy członkowie domu królewskiego. Otrzymaliśmy
zatwierdzenie od władz. Niebawem będziemy rozsyłać bilety. Pozdrowienia od
wszystkich w domu dla pana markiza, pobożnej markizy Azalii oraz całej rodziny De
Maistre. etc..
Obbl.mo servitore
Ksiądz Jan Bosko
82

9.3 Page 83

▲back to top
Turyn, 4-6-1864 r.
10 czerwca, przed uroczystością Przenajświętszej Trójcy otrzymał święcenia
kapłańskie z rąk monsignora Balma ks. Józef Lazzero. Neoprezbiterowi towarzyszył
Ksiądz Bosko do jego wioski rodzinnej Pino Torinese, gdzie wygłosił kazanie
prymicyjne. To samo powtórzyło się w Oratorium, gdzie ks. Lazzero był bardzo
kochany.
Tymczasem kolegium w Mirabello pocieszone zostało przepowiednią Świętego
w czasie jego ostatniej tam wizyty. Oto jak się rzeczy miały. W roku szkolnym
1864/65 klasy piąta i szósta gimnazjalne powierzone były klerykowi Franciszkowi
Cerrutiemu. Był on jednak wyczerpany na zdrowiu i ksiądz Rua błagał usilnie Księdza
Bosko, by go zwolnił od tak uciążliwych zajęć szkolnych. Ale Święty oświadczył:
Niech Cerruti prowadzi nadal szkołę! Kleryk usłuchał, lecz z końcem kwietnia ciężko
zaniemógł. Oto, co on sam zeznaje:
„Byłem bardzo wyczerpany fizycznie, plułem krwią, męczył mnie uporczywy
kaszel i ciągła gorączka, tak, iż z trudnością oddychałem. Lekarz orzekł, że to
zaziębiona grypa. W tym czasie przybył do Mirabello Ksiądz Bosko. Pytał mnie
o zdrowie i zalecił jakieś pigułki, które nie pomogły. Przy odjeździe powiedział: No,
jeszcze twoja godzina nie przyszła, masz wiele do zrobienia, nim zyskasz niebo.
Otóż, kiedy choroba doszła do stadium krytycznego, lekarz zwątpił
w wyzdrowienie. Pamiętam, jak w mej obecności oświadczył: Nie ma już na to
lekarstwa, choroba zbyt daleko posunięta. Zalecam absolutny spokój, ścisłe milczenie,
trzeba zostawić wszystko naturze!
Ks. dyrektor Rua nie szczędził mi wszelkich starań i polecił modlitwom
chłopców, jak to się czyni w ciężkich wypadkach. Lecz choroba nie popuszczała,
o czym Ksiądz Rua meldował Świętemu i po powrocie do Turynu oświadczył mi:
„Jeszcze nie nadeszła twoja godzina i musisz koniecznie wyzdrowieć”. Ksiądz
Bosko pytał mnie, co to za lekarz, który cię leczy.
To jest pan doktor Pasin, odrzekłem.
Więc ten doktor nie zna się na rzeczy.
83

9.4 Page 84

▲back to top
W owym dniu, gdy ksiądz Rua zakomunikował mi odpowiedź Księdza Bosko.
pamiętam, napadł mnie taki kaszel, że nie mogąc się ruszać upadłem na łóżko myśląc,
że wyzionę już ducha. Lecz nazajutrz przyszedłem do klasy, a pod wieczór już czułem
się lepiej. W dniu następnym już całkiem byłem zdrowy i prowadziłem lekcje
normalnie do końca roku. Ufając w przepowiednię Księdza Bosko wyjeżdżałem
kilkakrotnie do Turynu na wykłady uniwersyteckie. Nawet w lipcu tego roku mogłem
stanąć do egzaminu z historii nowoczesnej, na tymże uniwersytecie, gdzie zapisałem
się na studia literatury i filozofii.
„Lekarz nie potrafił zdać sobie sprawy z mego wyzdrowienia i w parę miesięcy
później pytał mnie, w jaki sposób przyszedłem do zdrowia. Natura, powiadał, ma
swoje sekrety nam jeszcze nieznane!”.
Nie można było od niego wymagać więcej, gdyż, choć był uczciwym lekarzem,
lecz nie nazbyt praktykującym katolikiem. Po ludzku mówiąc sądzę, że nie mogłem
żyć bez cudu, biorąc pod uwagę poprzednie wyczerpanie i zaostrzenie się choroby
trwające od miesiąca”.
Wspomnimy również o innych przepowiedniach. Ks. Joachim Berto na kilka lat
przed śmiercią Księdza Bosko pisał:
„W roku 1865, pewnej soboty, pod koniec roku szkolnego spowiadałem się
u niego (Księdza Bosko). Kończąc piątą klasę gimnazjalną przedstawiłem pewne
trudności w objęciu stanu duchownego, jak również względem pobytu w Oratorium.
On zgadując moje myśli powiedział:
„Słuchaj, nie martw się o swoich rodziców, gdyż ojciec i matka zbawią się”.
Na to ja:
Czuję jednak, że nie mam dostatecznych zdolności, by podołać w stanie
kapłańskim.
No, nie obawiaj się: rób tylko, co możesz, a wszystko pójdzie dobrze.
Jeśli obrałbym ten stan, to, dlatego by zostać pod jego ojcowskim
kierownictwem, gdyż znał doskonale moją naturę. Już nie mam trudności. Pragnę
tylko korzystać z kierownictwa duchowego wielebnego ojca, bo tylko do niego mam
pełne zaufanie.
Dobrze, ponieważ zaufanie wymaga zaufania, więc ci odpowiem na to, że jeśli
oddalisz się stąd, to tylko na krótko”.
84

9.5 Page 85

▲back to top
Faktycznie pozostał on do końca życia prywatnym sekretarzem Księdza Bosko
mieszkając obok niego, a tylko w dwóch ostatnich latach życia Świętego zastępował
go inny współbrat.
On zaś jako archiwista miał zawsze swobodny dostęp do pokoju Księdza Bosko
ustępując swój pokój księdzu Michałowi Rua jako wikariuszowi Świętego.
Podobnie młodzieniec Alojzy Tamone uczeń szewski usłyszał przepowiednię
co do swej przyszłości. W roku 1865 żegnając się z Księdzem Bosko, by wrócić do
swej rodziny w Giaveno, oświadczył, że chce we wojsku wstąpić do kapeli.
Cóż znowu? Chcesz zostać muzykiem? Wiesz, że w czterdziestym roku życia
zakończysz zawód muzyka i przestaniesz pracować, więc porzuć tę myśl.
Tamone wrócił do domu i prowadził warsztat szewski. Dokładnie mając lat 40,
dostał choroby żołądkowej, która uniemożliwiała wykonywanie zawodu, a tym
bardziej granie na trąbie. Przyjął, więc posadę posłańca w gminie, twierdząc, że dotąd
nie opuściła go ta choroba.
Chłopiec Józef Perazzo w tymże roku opowiadał fakt następujący: „Po śmierci
mego ojca pragnąłem bardzo wiedzieć, gdzie znajduje się jego dusza. Prosiłem, więc
gorąco Księdza Bosko, by się pomodlił za niego. On zaś na spowiedzi powiedział mi
co następuje: Widziałem twego ojca: był tak i tak ubrany i opisał szczegółowo jego
strój, w jakim się nosił za życia, co doskonale zgadzało się z rzeczywistością.
Twój ojciec znajduje się jeszcze w czyśćcu; módl się za niego, bo wkrótce
pójdzie do nieba.
Rzecz zdumiewająca! Przecież nie znał go za życia”.
Tymczasem zbliżały się imieniny Księdza Bosko. Zewsząd nadchodziły listy
z życzeniami od byłych wychowanków. Treść ich godna jest upamiętnienia.
Przytoczymy jeden przykład.
Z klasztoru – 20-6-1865 r.
Mio diletto Padre!
Po długim milczeniu piszę list z okazji nadchodzących imienin. Łączę się
w chórze tamtejszych przełożonych do wspólnych życzeń. Zawsze odnosiłem się do
85

9.6 Page 86

▲back to top
niego jak do ojca, choć nie potrafiłem wyrazić swych uczuć. Jak przed trzema laty
pragnąłbym znaleźć się u stóp drogiego ojca Księdza Bosko, by mu opowiedzieć
o tylu sprawach osobistych. Gdy nie jest mi to dane, niech mi wolno będzie pomodlić
się w Jego intencji i być duchem blisko. Gdyż o ile moi rodzice dali mi życie fizyczne,
to on mi dał życie duszy, co jest o wiele cenniejsze. Niemniej cenię sobie swoje
powołanie w klasztorze, do którego mnie posłał. Niech będzie wiadome PW Księdzu,
że rozmawiałem z nim w duchu i polecałem się modłom mając pewność moralną,
że mnie słyszy z daleka. Jeśli raczy mi odpisać, to proszę o zbawienną radę,
upomnienie. jak również o modlitwę do Maryi Najświętszej bym nie dał się skusić
pokusom szatańskim, bym Ją kochał zawsze i do Niej się uciekał, jako jedynej deski
ratunku i gwiazdy przewodniej do Jezusa. Proszę pozdrowić ode mnie Księdza
Alassonattiego, Ks. Francesia, Ks. Cagliero, Ks. Boggero oraz wszystkich „Don”
i „nie don” których poważam i kocham jak braci. Polecam się modlitwom Oratorium.
Proszę o błogosławieństwo na klęczkach i całuję święte dłonie kapłańskie
Maria Hieronim Suttil
Wieczorem, w przeddzień św. Jana, na obszernym dziedzińcu udekorowanym
spływającymi z drzewców flagami kolorowymi, zgromadzili się wychowankowie. Na
wysokiej trybunie zasłanej dywanem zasiadł na fotelu Ksiądz Bosko. Naprzeciw niego
na estradzie wzniesionej zajął miejsce chór i kapela. Wokół podium zasiedli liczni
dobrodzieje. W środku tego półkola na stole rozłożono prezenty i kwiaty ofiarowane
Solenizantowi.
Poszczególni autorzy wygłaszali swe utwory przeplatane muzyką i hucznymi
oklaskami na cześć Księdza Bosko, który również nie szczędził autorom oklasków.
Akademię zakończyło przemówienie Solenizanta pełne optymizmu mimo choroby
czterech dzielnych współpracowników. Dzieląc się swym utrapieniem z młodzieżą,
prosił o modlitwy, by mógł cierpliwie dźwigać swój krzyż.
Objawy czci względem Księdza Bosko nie kończyły się z dniem Imienin. Także
w dniach następnych, gdziekolwiek się pojawił, składano mu gratulacje. Byliśmy sami
świadkami, jak na jednym z placów miasta młodzież wracająca z przechadzki
opuszczając szeregi rzuciła się ku niemu, by mu ucałować rękę.
86

9.7 Page 87

▲back to top
Przy końcu czerwca pogodny nastrój uroczystości św. Alojzego zamącił widok
chorego ks. dyrektora Dominika Ruffino transportowanego z Lanzo do Oratorium.
Współczując serdecznie wobec krzyża, jaki spadł na dom tamtejszy, dyrektor
Mirabello ks. Rua odpisywał m. in.:
„Skoro Bóg nawiedził wasze kolegium krzyżem, to będzie też mu błogosławił.
Dlatego byłbym wraz z Księdzem Bosko zdania, by je kontynuowano. Obchodziliśmy
uroczystość św. Alojzego z procesją ze statuą ufundowaną przez członków
Towarzystwa św. Alojzego.
Odegrano przedstawienie obrazujące walkę wewnętrzną, jaką musiał on toczyć,
by pójść za swym powołaniem… Sztuka wywarła korzystne wrażenie na
młodocianych widzach. Głównym aktorem był młodzieniec Alojzy Lasagna alumn
w Mirabello, który doskonale odegrał swą rolę i zgodnie z głosem Bożym wstąpił do
Towarzystwa Salezjańskiego. Klerycy składali egzaminy w obecności monsignora,
który był bardzo zadowolony. W najbliższy czwartek udamy się wszyscy do Lu
Monferrato na Ćwiczenie Dobrej Śmierci”.
Tymczasem w drukarni Oratorium przygotowywano nowy zeszyt Letture
Cattoliche na miesiąc lipiec zatytułowany „O magnetyzmie naturalnym i o spirytyzmie
– rozprawa napisana przez lekarza turyńskiego doktora Gribaudo”. Objaśniono w nim
istotę magnetyzmu i szkód, jakie powoduje. Na miesiąc sierpień kolejny zeszyt
zawierał życiorys Bł. Małgorzaty Marii Alacoque z dodatkiem nabożeństwa do Serca
Jezusowego. Na miesiąc wrzesień: „Albert i Nina, nowela obyczajowa. Na
październik: „Pouczenie o Sakramencie Bierzmowania przez proboszcza diecezji
turyńskiej. Uwaga końcowa dotyczyła paginacji wydawnictwa.
87

9.8 Page 88

▲back to top
ROZDZIAŁ XIII
30 czerwca nadeszło od kuratora szkolnego pismo z załączonym
kwestionariuszem odnośnie stanu personalnego zakładu. Przygotowując odpowiedź
Święty myślał, jak ustalić personel na przyszły rok szkolny. Trzech jego
dyplomowanych profesorów gimnazjalnych: ks. Alassonatti, ks. Ruffino i Fusero było
ciężko chorych; także czwarty z kwalifikacjami był wątpliwego zdrowia, a piąty
uczęszczał do seminarium na wykłady teologii.
W tymże czasie wznowiono pertraktacje zawieszone od roku 1860, o przejęcie
kierownictwa kolegium - konwiktu Cavour. Ksiądz Bosko skłaniał się do perswazji
klasyka prof. Amadeusza Peyrona. Chodziło o szkołę elementarną i gimnazjum.
Burmistrz Cezar Cauda przybył do Turynu pertraktować w tej sprawie ze Świętym.
Nastąpiła wymiana korespondencji i pozostawało jeszcze podwyższenie pensji na 10
tys. lir zamiast 8 tys. dla nauczycieli.
Asystentów i nauczycieli do klas elementarnych nie brakowało, trudniejsza
sprawa była z profesorami do klas wyższych gimnazjalnych.
Ksiądz Bosko zwracał się z propozycjami do swych przyjaciół i znajomych np.
prof. Cantù w Savonie.
Ksiądz Bosko trzymając się wskazówek profesora Payrona, wyłożył swe
warunki w formie kontraktu w liście do Rady Komunalnej. Dalsze pertraktacje zostały
potem zawieszone z braku funduszów na pensje dla nauczycieli dyplomowanych, gdyż
ani prof. Cantù ani inni jego koledzy nie przyjęli zaproszenia. Być może były jeszcze
inne powody. Czas ten jednak nie był dla Księdza Bosko stracony, gdyż
z doświadczenia poznał, jakie warunki należy stawiać przy przyjmowaniu tego rodzaju
zakładów.
Gdy ten projekt się rozwiał, nadszedł inny z Qecimiano, diec. Casale. Tu
również chodziło o kolegium – konwikt, czemu Ksiądz Bosko nie stawiał przeszkód.
Chciał tylko, by projektodawcy uzgodnili go z władzami terenowymi. Nie spieszył się
w każdym razie z przyjęciem zobowiązania, mimo że usilnie o to zabiegano
z Qecimiano. Lecz i ten projekt odwlekał się, podobnie jak Cavour, jak wynika z listu
ks. prob. Józefa Rossi.
88

9.9 Page 89

▲back to top
Ks. Provera wciąż przykuty do fotela, wśród cierpień, pisał 5 lipca, do Księdza
Bosko:
Dolecissimo Padre D. Bosco!
„W Lanzo oczekuje się niecierpliwie odpowiedzi odnośnie kontynuowania
kolegium. Co do mnie, chciałbym wiedzieć, w razie gdy będzie pozytywna; jeśli
negatywna, potrzebowałbym 8, 10 dni czasu dla rozprowadzenia 400 biletów
loteryjnych. Sprawy tutejsze idą pomyślnie. Spodziewam się, że ks. Sala przyniesie
wiadomość, kiedy będziemy gościć Księdza u siebie. Modlimy się i pracujemy, by
Bóg nas pocieszył za tyle krzyży, jakie zesłał nam w ciągu roku.
Prosimy o ojcowskie błogosławieństwo, o polecenie Najświętszej Dziewicy, by
zachowała nas od nowych nieszczęść, zwłaszcza duchowych. W imieniu wszystkich
serdecznie pozdrawiam etc..
Aff.mo figlio in G.C.
ks. Franciszek Provera
Ksiądz Bosko przeczytał ten list przy stole. Gdy rozmawiano o klęskach
dotykających kolegium Lanzo i Oratorium, mówił:
Wiecie, że ze wszystkich najbardziej jest cudowny ksiądz Provera. Nie tylko
utrzymuje pogodę ducha w swych cierpieniach, ale nawet pociesza innych.
Dobry Ojciec nie chciał się ruszyć z Oratorium, gdy biedny ksiądz Ruffino
dogorywał.
Zakończył życie 16 lipca w dniu MB Karmelitańskiej, mając lat 25. Pełen
energii oddał swe zdrowie dla kolegium, rokując najlepsze nadzieje na przyszłość.
Święty zamknąwszy mu oczy wyszedł z pokoju płacząc: „Biedny nasz ksiądz Ruffino!
Tak dzielnie mi dopomagał, nie zapomnę o nim nigdy”.
Rzeczywiście często wspominał o nim. Jeszcze w 1884 r., 19 lat po jego zgonie
mówił: „Cóż to za świetlana dusza, brat naszego Jakuba! Zdawał się być aniołem
w ludzkim ciele. Sam jego widok zachwycał każdego, twarz bardziej uduchowiona niż
na portretach św. Alojzego. Och, iluż aniołów posłał Bóg naszemu Zgromadzeniu!
Dominik Savio, Michał Magone, Franciszek Besucco, to wzory przepiękne dla
89

9.10 Page 90

▲back to top
młodzieży jak wielu innych nieznanych których życiu nic nie można było zarzucić.
I wymieniał wiele nazwisk.
Więcej niż słowami, czynnie okazywał wdzięczność względem pozostałej przy
życiu siostry zmarłego współbrata, jak wynika z listu do hrabiny Callori,
odzwierciedlającego stan ducha Świętego w owym czasie:
Benemerita Signora Contessa!
Panna Ruffino jest nieobecna i nie mogę posłać jej jutro. Pojechała z matką na
parę dni do ks. dziekana do Lanzo.
Gdy będę mógł rozmawiać z nimi zobaczymy, co się da zrobić, o czym
natychmiast powiadomię. Nie zapomniałem o książce, która czeka na druk. Ale
niestety, obecnie mamy pięciu księży ciężko chorych. Ksiądz Ruffino przed
tygodniem uleciał do raju, ks. Alassonatti oczekuje na swą kolej; trzech innych nie
rokuje wielkiej nadziei na wyzdrowienie. Więc proszę sobie wyobrazić, jakie kłopoty
spadły na Księdza Bosko. Ale proszę nie myśleć, że straciłem ducha, uległem
zmęczeniu, czy coś podobnego. Pan Bóg dał i wziął, kiedy jemu się spodobało, niech
będzie zawsze Imię Jego błogosławione! Jestem przekonany, że po burzliwej nocy
zaświta znów piękny poranek. Gdy szanowna pani hrabina urządzi się już we Vignale
mam nadzieję odwiedzić za parę dni. Pani hrabino! Znalazłem się w momencie, kiedy
potrzeba mi światła i siły. Dlatego proszę mi dopomagać modlitwą oraz polecić
przyjaciołom i znajomym. Ze swej strony odwdzięczę się pamięcią podczas gdy mam
zaszczyt etc..
Turyn, 24-7-1865 r.
Obbl. mo servitore Ksiądz Jan Bosko
Zebrano starannie papiery i listy po zmarłym księdzu Ruffino, między innymi
również jego Cronace del Oratorio, w której czyta się następującą uwagę:
Październik 1859 – Ksiądz Bosko powiedział mi: „masz żyć jeszcze tyle i pół,
co przeżyłeś”. Ja mu powiedziałem pomyłkowo, że mam lat 18, podczas gdy miałem
19”. Widać stąd jak wielką wagę przypisywał temu proroctwu sam będąc świadkiem
ziszczenia się wielu słów Świętego.
90

10 Pages 91-100

▲back to top

10.1 Page 91

▲back to top
Lecz i w swym bólu nie zapomniał Święty o przyjaciołach. Oto w dniu 19 lipca
posyłał gratulacje imieninowe „sławnemu doktorowi Wincentemu Lanfranchi do rąk
własnych” pisząc zgrabny 8 wiersz zatytułowany: „Viva san Vincenzo e chi porte il
suo nome” zakończony życzeniem: „Tysiączne evviva, tysiąc lat życia szczęśliwego.
Amen! W – Ksiądz Jan Bosko.
„Stanowisko prefekta prow. Turyńskiej objął tymczasem senator hr. Karol
Cadorna. Księdzu Bosko zależało na skontaktowaniu się z nowym prefektem, którego
życzliwości potrzebował dla swej loterii. Otóż 17 lipca, ów przesłał mu pismo od
ministerstwa spraw wewnętrznych polecające przyjęcie chłopca Jana Emila Damonte,
z przyrzeczeniem płacenia 15 lir miesięcznie. Przyjmując chłopca uzyskiwał
równocześnie własny cel.
Potem wyjeżdżał do San Ignazio, skąd jak miał zwyczaj pisał listy do swych
alumnów proszących o radę w sprawach osobistych.
Po rekolekcjach wybrał się do Lanzo, by prowadzić pertraktacje w sprawie
kolegium. Idąc za radą ks. dziekana Alberta cofał swą zgodę. Wracał następnie do
Turynu na uroczystość promowania wychowanków. Wyjeżdżającym na wakacje
dawał odpowiednie wskazówki, zwłaszcza, by nie powodowali się względami
ludzkimi.
„Powiedzcie odważnie za św. Pawłem: „Nie wstydzę się Ewangelii”. Bądźcie
ludźmi, a nie chorągiewkami na dachu. Z czołem podniesionym, zdecydowanym
krokiem w służbie Bożej, w domu i poza domem, w kościele i na ulicy. Cóż znaczy
wzgląd ludzki? Malowany smok, który nie gryzie. Czym są chełpliwe słowa
przewrotnych? Bańkami mydlanymi pękającymi w jednej chwili. Lekceważcie, więc
tych, co przeciwko wam występują i nie zważajcie na ich drwiny. Zuchwałość złych to
faktycznie bojaźń słabych. Okażcie się odważnymi, a zobaczycie, jak im zrzędnie
mina. Świecić zawsze dobrym przykładem, a zyskacie sobie szacunek i uznanie
w całej wiosce. Tym bardziej, że jesteście gimnazjalistami”.
„Prostaczek głęboko wierzący, który często całuje krucyfiks w swej izdebce,
podoba mi się, ale gdy profesor, urzędnik, student na głos dzwonów odmawia Anioł
Pański, zachwyca mnie swą pobożnością!”.
„Dbajcie, więc o honor swój i Oratorium. Rozrywka godziwa, owszem, ale
także trochę nauki i pracy. Mając szczególne zdolności, posługujcie się nimi do
91

10.2 Page 92

▲back to top
dobrego. Dawajcie należytą odprawę niektórym nadętym studentom przyjeżdżającym
z miasta na wieś drwiącym sobie ze wszystkiego.
Pamiętajcie, że wiedza bez urobienia wewnętrznego wychodzi na szkodę duszy.
Postępujcie tak, by wszyscy widząc jak wiernie wypełniacie obowiązki religijne nie
dbając o względy ludzkie mogli wydać o was opinię: Oto prawdziwy wychowanek
Księdza Bosko!”.
Zachęcał również, by odmówili każdego dnia przynajmniej jedno Zdrowaś
Maryj w intencji Księdza Bosko, przyrzekając to samo ze swej strony w intencji ich
rodzin.
Tym razem wręczał każdemu wychowankowi wyjeżdżającemu na wakacje
pewną ilość biletów loteryjnych do rozprzedania w swej okolicy.
Przy końcu roku szkolnego przesyłał wikariuszowi generalnemu diecezji, kan.
Vogliottiemu spis kandydatów do obłóczyn kleryckich.
92

10.3 Page 93

▲back to top
ROZDZIAŁ XIV
Po rozdaniu świadectw i nagród wychowankom, Święty wybierał się w drogę
za swoimi interesami. 2 sierpnia miał odwiedzić Gozzano, nie uprzedzając o tym
biskupa Filipa de’Marchesi Genzile, który kilkakrotnie zapraszał go do swej willi
letniej. Biskup pragnął przy sposobności przedyskutować z nim sprawę powołań
w swej diecezji, których liczba była niewystarczająca.
Ksiądz Bosko nie mógł przybyć jak planował, w czasie obiadu, a zawitał
dopiero o godz. 22.30, gdy już wszyscy spali.
Biskup przywitał go serdecznie, chociaż nie bez ambarasu, gdyż nie było
żadnych zapasów w spiżarni, zaopatrywano się, bowiem codziennie na bieżąco. Tak
też i tego wieczoru nie pozostało nic z kolacji, a w kuchni znalazła się tylko jakaś
flaszeczka oliwy i wina, lecz ani kromki chleba. W tak późnej porze sklepy były już
zamknięte, zaś biskup nie miał odwagi spytać świętego, czy nie jest głodny. Wyręczył
go jego sekretarz pytając: Czy Ksiądz już wieczerzał?
Ksiądz pyta, czym wieczerzał? Proszę raczej spytać, czy jadłem obiad? Stanęły
temu na przeszkodzie różne interesy i omnibus.
Kłopot był tym większy i sekretarz dyskretnie przedstawia uśmiechającemu się
Księdzu Bosko sytuację.
Na szczęście, opatrznościowo podszedł pewien misjonarz ks. Cacciano, dobry
znajomy biskupa. Ten słysząc o braku chleba wyciągnął z teczki dwie bułki mówiąc:
Przechodząc wieczorem ulicami w Gozzano, nadepnąłem dwie bułki widocznie
zgubione i nie chcąc marnotrawić darów Bożych podniosłem je i schowałem do
kieszeni. Oto Opatrzność, by nakarmić Księdza Bosko.
Tymczasem biskup pożegnał gości, szepcząc dyskretnie sekretarzowi, by go
zastąpił, gdyż wstyd mu było, że znalazł się w takiej sytuacji.
Niemniej arcypasterz miał serce czułe dla ubogich i biedaków.
Podano na stół obok tych dwóch bułek parę jajek pożyczonych w sąsiedztwie.
W towarzystwie obu kapłanów Święty spożywał skromny posiłek, pełen humoru,
twierdząc, że nigdy tak dobrze nie smakowała mu kolacja i chleb zesłany
opatrznościowo.
93

10.4 Page 94

▲back to top
Nazajutrz zacny biskup wydał wystawny obiad na cześć swego gościa, z którym
konferował prywatnie dłuższy czas. Zastanawiano się nad sposobem powiększenia
powołań kapłańskich w diecezji, w której kilka parafii pozbawionych było pasterzy.
Istniały wprawdzie cztery seminaria w diecezji, brak jednak było jedności ducha
w kierownictwie dla zapewnienia należytej formacji duchowej przyszłych kapłanów.
Było pożądane, by przynajmniej alumni klas wyższych byli zebrani we wspólnym
zakładzie pod należytą pieczą. Lecz gdyby się powierzyło salezjanom kierownictwo
podobnego zakładu, czy nie wzbudziłoby to kwasów i niechęci wśród kleru
diecezjalnego? A jaką posadę dać w rekompensacie dotychczasowym profesorom
i przełożonym, którzy od lat kierowali seminariami? Czy było roztropne zmienić
dotychczasowy stan rzeczy i miejscowym kupcom odjąć zarobek? Może lepiej byłoby,
żeby Ksiądz Bosko założył w diecezji nowe kolegium prowadzone w swym duchu.
Lecz skąd wziąć na to środki?
Po dłuższej konwersacji nie powzięto żadnej decyzji, a Święty wychodząc od
biskupa zaznaczył sekretarzowi oczekującemu w przedpokoju: Niestety, nic nie
uradzono.
Z Gozzano pisał Święty do hrabiny Callori, przepraszając, że nie może posłać
kleryków na wakacje do Montemagno, gdyż wszyscy są zajęci lub muszą zastąpić
innych. Zapewniał o swych modlitwach wobec grożącej epidemii cholery.
Opuszczając Gozzano udał się do pewnej miejscowości w innej diecezji, gdzie
powstał spór między biskupem a konwentem Sióstr Tercjarek, które nie chciały
ustąpić. Pragnęły przejść na ścisłą regułę zakonu, ogłaszając się niezależnymi od
biskupa.
Gdy dowiedziały się o przybyciu Księdza Bosko, zaprosiły go do klasztoru.
Biskup powiadomiony o tym uprzedzał, że z okazji wizyty należy zachować pewną
rezerwę, zamierzał, bowiem uciec się względem konwentu do kar kanonicznych.
Święty poszedł przyjęty przez siostry z wielką czcią w rozmównicy. Wszystkie
pozostały na klęczkach podchodząc do kraty. Przełożona prosiła przy końcu, by raczył
powiedzieć do nich parę słów. Lecz święty odmawiał; przełożona nalegała gorąco.
Wreszcie Ksiądz Bosko ustąpił:
No dobrze, powiedzcie, czy szanujecie wy Księdza Bosko?
Ach, czy można o to pytać? Czcimy Księdza Bosko jak świętego.
94

10.5 Page 95

▲back to top
Posłuchajcie, więc tego, co wam powiem.
Jak najchętniej!
Doskonale. Wiecie, że napisane jest: „Oboedite praepositis vestrin... Zatem…
Przełożona słysząc to przerwała:
Te sprawy nie dotyczą ani kazania, ani doskonałości. To należy do spowiedzi
przed kierownikiem duchownym.
Powiedziałyście, że poważacie Księdza Bosko jak świętego, a nie chcecie go
słuchać?
Proszę wybaczyć, proszę nie wchodzić w kwestie, które należą do nas samych.
Va bene, lecz mam nadzieję… Nie dokończył, gdyż zasłoniły przed nim kratę
i musiał odejść.
Wrócił nazajutrz i tak samo został przyjęty z całą uprzejmością. Próbował
ponownie przywieść Siostry do lepszych myśli. W pewnym momencie powiedział:
Chciałbym do was przemówić jak przyjaciel, jak ojciec.
Prosimy bardzo, Księże Bosko. Może zechciałby filiżankę kawy.
Nie, dziękuję. Zastanówcie się raczej dobrze nad waszym nieporozumieniem
z biskupem.
Może wolałby Ksiądz chłodną lemoniadę?
Pozwólcie sobie powiedzieć: wy nie myślicie o konsekwencjach…
To Księdza nie obchodzi. To nasza sprawa! Proszę w to nie wchodzić.
Rozmowa się przerwała tak, że nie zdołał niczego wskórać.
Biskup musiał sprawę zakończyć rozwiązując konwent. Dwie z nich później
odwiedziły Księdza Bosko wciąż trwając w uporze.
„Kiedy we wnętrzu duszy, upominał salezjanów Święty, zagnieździ się upór, w
jaki sposób mogłaby tam zakwitnąć cnota?
Gdzie natomiast zapanuje pokorne posłuszeństwo, tam zatriumfuje łaska.
W drodze powrotnej, Święty widząc, że zdrowie księdza Provery nie polepsza
się, powziął decyzję wysłania go do stron rodzinnych na pewien okres czasu. Pisał
więc mu:
Carissimo Don Provera!
Uważam, że zrobi Ci dobrze, gdy przeniesiesz się do Mirabello. Przyjedź więc
porozumieć się ze mną. Tymczasem:
95

10.6 Page 96

▲back to top
1°. Uporządkuj dobrze sprawy finansowe domu i przekaż wszystko księdzu
Sala i klerykowi Bodrato.
2°. Oświadczysz im, że czasowo przekazujesz administrację kolegium: niech
starają się zgodnie współpracować na chwałę Bożą
3°. Ks. adwokat D’Arrò będzie dbał nadal o sprawy duchowe chłopców
4°. Pozostaw koniecznie pieniądze; jeśli będzie jakaś nadwyżka w kasie, można
będzie porobić zakupy dla kolegium.
Możesz przyjechać w najbliższy piątek, względnie we czwartek w następnym
tygodniu. W każdym razie napisz, kiedy podjechać po ciebie do omnibusa.
Niech cię Bóg błogosławi, mój drogi i do widzenia. Uważam, żeby nie mówić,
kiedy wrócisz do zakładu, gdyż tę sprawę omawiać będziemy z twym ojcem
w Mirabello.
Pozdrowienia dla Współbraci etc..
Turyn, 8-8-1865 r.
XJB
Po wyjeździe ks. Provery w kolegium pozostali tylko klerycy, którzy przez
dwa miesiące dzięki doskonałej zgodzie zawiadywali wszystkim. Pisze ks. Antoni Sala
„Byliśmy bez księży, a mimo to utrzymywał się doskonały porządek
w kolegium do końca roku. Ksiądz D’ Arrò z innym kapłanem przychodzili słuchać
spowiedzi i odprawiać Mszę św. Och, co to była za praca! Ponieważ byliśmy sami
dokładaliśmy starań, by kolegium nie poniosło uszczerbku”.
Tymczasem gruchnęła wieść o pojawieniu się cholery we Włoszech. Zaraza
wybuchła wśród pielgrzymów muzułmańskich podróżujących do Mekki wskutek ich
niechlujstwa. Wkrótce pojawiła się w Aleksandrii egipskiej. Wielka liczba
mieszkańców zwłaszcza Europejczyków uciekała do innych krajów i ci roznieśli ją po
innych krajach. 8 lipca pojawiła się w Anconie we Włoszech.
Początkowo wystąpiła w formie łagodnej. Wkrótce jednak epidemia przybrała
na sile zabierając ponad tysiąc ofiar. Ponad 16 tys. mieszkańców szukało schronienia
gdzie indziej.
Wieści te przejmowały smutkiem Księdza Bosko, na myśl, że tak wielu
chłopców utraciło swych żywicieli nie tylko w okolicach Ancony, lecz i gdzie indziej.
96

10.7 Page 97

▲back to top
9 sierpnia, pisze do biskupa Ancony kardynała Antonucci list, w którym wyraża
gotowość przygarnięcia niektórych sierot. Równocześnie wysłał inny list do ministra
spraw wewnętrznych Lanza, z podobną propozycją niesienia pomocy sierotom, byle
istniała gwarancja, że nie przyniosą ze sobą zarazy do domu.
Ministerstwo podało do wiadomości wspaniałomyślną ofertę Księdza Bosko
przyjęcia do zakładu 20-30 sierot pozbawionych opieki. Od zarządu miasta Ancony
nadeszło gorące podziękowanie pod adresem Księdza Bosko. W ślad za tym
telegramem otrzymał również dziękczynne pismo od Komitetu Społecznego pomocy
ofiarom dżumy w Anconie.
Kardynał w serdecznym liście podziękował za przygarnięcie sierot z Ancony.
Wstrzymano na razie ich przyjazd do zakładu z obawy przeniesienia zarazy do
Turynu. Unità Cattolica z 5 października komentowała: Pewien katolik z Palermo
dowiedziawszy się o gotowości Księdza Bosko przyjęcia pod opiekę w swym
zakładzie niektórych sierot z Ancony, przyniósł do redakcji swą ofiarę na rzecz
Księdza Bosko. Ofiara została mu doręczona. W tym roku, jak podawały statystyki,
dotknięte były zarazą we Włoszech 34 prowincje i 357 gmin. Wypadków zachorowań
było 21.520, z tego 10.975 zmarło na cholerę.
97

10.8 Page 98

▲back to top
ROZDZIAŁ XV
16 sierpnia Ksiądz Bosko kończył 50 rok. Jak sam się wyrażał, miał to być
ostatni rok jego życia. Rzeczywiście, kilkakrotnie znajdował się w tak wielkim
osłabieniu, że tylko modlitwom chłopców zawdzięczał powrót do zdrowia. Jubileusz
urodzinowy obchodzono uroczyście w Montamagno w pałacu markizów Fassati.
Zatrzymał się tam parę dni na życzenie tamtejszego proboszcza głosząc triduum przed
uroczystością Narodzenia NMP. Był zawsze gotów do posług kapłańskich i głoszenia
Słowa Bożego ludowi. Jego gorliwość o zbawienie dusz okazywała się szczególnie
w demaskowaniu machinacji protestantów.
W tych dniach rozrzucał w tysiącach egzemplarzy broszurę zatytułowaną „Chi
è Don Ambrogio?”, ostrzegającą przed działalnością apostaty kapłana czyniącego
wiele szkody i torującego drogę protestantom swymi bluźnierczymi kazaniami
w miasteczkach i wioskach. Niestety, pewna liczba ciemnych prostaków i pijaków
wpadała w sieć nieprzyjaciół Kościoła katolickiego.
Święty doznawał niewymownego bólu na wieść o odstępstwie kogoś ze swoich.
Opowiadał Józef Buzzetti, że był świadkiem uprzejmej rozmowy Świętego w jego
pokoju, gdy naraz Ksiądz Bosko spoważniał, zbladł, drżał na całej osobie wpatrując
się nieruchomo w jakiś punkt. Obecni sądzili, że to zwykła u niego przemijająca
słabość. On jednak wróciwszy do równowagi wyznał:
Widziałem gasnącą świecę na świeczniku; pewien chłopiec w Oratorium
przeszedł na protestantyzm.
Dlatego nie przestawał wyrywać z ich rąk ofiar.
W tym właśnie roku przyjął do zakładu wielu chłopców, których udało mu się
wyciągnąć ze szkół waldeńskich. Przyjmował dwóch synów pewnego urzędnika
węgierskiego, protestanta apelującego do miłosierdzia katolików. Również opiekował
się trzema synami apostaty De Achillis podnosząc ich z nędzy. Postarał się o zmianę
ich nazwiska, zatrzymał czas dłuższy u siebie w Oratorium, posyłał do szkoły
i wychowywał religijnie.
Posiadamy inny dokument, pismo pewnego młodzieńca z prośbą o przyjęcie na
łono Kościoła katolickiego.
98

10.9 Page 99

▲back to top
Wyrwał tak wiele dusz z rąk protestantów, iż ci widząc się opuszczeni przez
dawnych adeptów uciekali się do środków zbrodniczych, jak widać z następującej
pisemnej relacji osoby dobrze poinformowanej:
„Waldensi prowadzą obecnie swą agitację wśród nieletnich. Otrzymują znaczne
sumy z Anglii na sierociniec i żłobki dla niemowląt biednych rodzin katolickich,
których wychowuje się w sekcie. Rodzinom waldeńskim, którym się oddaje na
wychowanie dzieci, posyła się miesięczną dotację, do chwili, gdy dziecko osiągnie
ósmy rok życia. Potem dotację się zmniejsza. Waldensi mają na oku dwa cele:
wykorzystują chciwość, jaką się na ogół odznaczają biedne rodziny waldeńskie
żywiące się samymi ziemniakami, ofiarowując im dość znaczną sumę pieniędzy.
Następnie imienny spis dzieci zebranych katolików posyłają do Londynu, by je
wychować w herezji waldeńskiej. Stąd jasno wynika, na co obracane są fundusze
pochodzące z zagranicy.
Podczas gdy Święty studiował, w jaki sposób można by przeszkodzić tej rzezi
duchowej niewiniątek, otrzymywał inną smutną wiadomość. Pewien zacny proboszcz
w Sassari na Sardynii pisał jak następuje:
Molto Rev. Signore e Padre Col… mo!
Przed paru dniami tutejszy syndyk doręczył mi paczkę zawierającą kilkanaście
biletów loteryjnych. Postaram się je rozprowadzić a pieniądze i fanty otrzymane
odesłać na ręce Przewielebnego Księdza. W Sassari wszystko po dawnemu, wiara się
utrzymuje. Lecz przed dwoma miesiącami wcisnął się tu jakiś emisariusz ewangelicki
i głosi nauki kilku słuchaczom.
Początkowo było ich wielu, obecnie szczupła garstka. My proboszczowie
robimy wszystko, by lud przestrzegać przed herezją. Najświętsza Dziewica niech ma
w swej opiece ten lud tak jej oddany!
Byłbym bardzo szczęśliwy mogąc się, czymś przysłużyć Oratorium św.
Franciszka Salezego. W mej parafii cholera pozostawiła wiele sierot. Z mej strony nie
zaniedbam niczego będąc pod wrażeniem naszej rozmowy w Oratorium. Kończę
polecając się modlitwom etc.. Umil. mo Dev. mo Servitore
ks. Filip Canepus – kanonik i proboszcz w Sassari
Sassari, 28- 8- 1865 r.
99

10.10 Page 100

▲back to top
Święty doradzał mu zorganizowanie Oratorium, propagowanie Letture
Cattoliche jako środki skuteczne do zwalczania protestantyzmu.
W owych miesiącach spotkała Księdza Bosko niewielka, lecz dotkliwa
przykrość. Przestrzegał on zawsze schludności i higieny w zakładzie. Codziennie
zamiatano posadzki, co sobota, każdy wychowanek musiał starannie oczyścić swą
odzież i wytrzepać łóżko.
Na przechadzkę i na niedzielę, wychowankowie mieli przyzwoite ubranie. Pod
tym względem nie było różnicy między wychowankami utrzymywanymi przez
rodziców, czy przez zakład. Oratorium nie było jednak pałacem, pomimo, że Ksiądz
Bosko w rozbudowie jego trzymał się zasad higieny. Pomimo sąsiedztwa magazynów
miejskich mieszczących stajnie, szopy na odpadki, Oratorium miało dużo powietrza
i przestrzeni.
Oczywiście, klasy i sypialnie nie miały podłogi marmurowej, lecz ceglaną,
z której zawsze pomimo zamiatania, podnosił się kurz wobec przechodzących setek
młodzieży. Tylko uczelnia miała podłogę asfaltową.
W takiej sytuacji, przybyła do Oratorium komisja sanitarna, by zbadać warunki
higieniczne zakładu, wobec ciągle zagrażającej cholery.
Nieprzewidziana wizytacja nastąpiła w czasie wakacji letnich, gdy ponad
połowa wychowanków była nieobecna. Łatwo, więc było stwierdzić zakurzoną
podłogę, sypialnie zaśmiecone słomą ze zmienianych sienników, gdy przeprowadzano
wakacyjne sprzątanie. Również w uczelni pulpity ławek oczekiwały na remont.
Nieporządek widoczny był zwłaszcza na korytarzach i na schodach.
Nie rozumieli tego panowie z komisji sanitarnej i wystawili jak najgorsze
sprawozdanie.
Magistrat przypomniał Księdzu Bosko przepisy sanitarne, polecając „nie
przyjmować wychowanków, dopóki po przeprowadzeniu nowej inspekcji komisja
sanitarna nie wyznaczy limitu wychowanków w proporcji do kubatury pomieszczeń.
Po tygodniu przyszła nowa komisja sanitarna i w imieniu burmistrza zakomunikowała
Księdzu Bosko, że liczba chłopców w zakładzie nie może przekroczyć 500, zaś w sali
studium nie można gromadzić więcej niż 200 chłopców.
100

11 Pages 101-110

▲back to top

11.1 Page 101

▲back to top
Zauważyć trzeba, że wśród komisji sanitarnej znajdowali się także
przedstawiciele prasy antyklerykalnej, zadowoleni, że można pod pozorem słusznych
wymogów sanitarnych przypiąć łatkę Księdzu Bosko.
Istotnie, Gazetta del Popolo między innymi pisała: Jaką wartość posiada oferta
Księdza Bosko przyjęcia 40 chłopców z Ancony, dowiadujemy się publicznie. Niech
zacny burmistrz z Ancony uświadomi sobie sprawozdanie komisji sanitarnej
w Turynie, by nie musiał później być przeklinany przez samych sierot.
Na szczęście uczciwi obywatele nie dali wiary tym oszczerczym słowom i na
własne uszy słyszeliśmy z ust niektórych:
To skrajna przesada! Niech ów dziennikarz dokona tego, co Ksiądz Bosko, jeśli
potrafi!.
W obronie Księdza Bosko wystąpił również dziennik katolicki „Unità
Cattolica” dając należytą odprawę złośliwym insynuacjom, pisząc m.in.: Stąd można
wnioskować, że autorzy oszczerczych artykułów zostali mylnie poinformowani
i powinni je sprostować, inaczej należą do takich, których kością w gardle jest dzieło
niezgodne z ich gustem. Niech przynajmniej wezmą pod uwagę, że zakład gromadzi
setki biednych synów ludu. Tu przy pomocy Księdza Bosko i jego współpracowników
uczą się żyć jako wzorowi chrześcijanie oraz zdobywają zawód, by zarobić uczciwie
na kawałek chleba. Dzieła tego rodzaju każdy uczciwy człowiek winien jak najusilniej
popierać, a jedynie wrogowie prawdy są zdolni ganić je i oczerniać.
Święty dostosował się do wymogów sanitarnych i polecił przeprowadzić
odpowiedni remont pomieszczeń. Kazał również przygotować odpowiednie
pomieszczenie na przyjęcie sierot po cholerze tak, że liczba chłopców sięgała 900.
W przyszłości Oratorium nie spotkało się już z podobnymi restrykcjami. Przybywali
zewsząd chłopcy osierocani przez rodziców, polecani przez władze rządowe
i komunalne oraz przez osoby prywatne.
101

11.2 Page 102

▲back to top
ROZDZIAŁ XVI
Pertraktacje z komitetem w Anconie oraz z magistratem turyńskim zatrzymały
czas jakiś Księdza Bosko w Oratorium, nim wyjechał w różne strony organizując swą
loterię i zbierając fundusze na kościół. I tak:
29 sierpnia był ponownie w Novarze skąd pisał do markiza Fassati podając
ostatnie wieści z Oratorium.
Wróciwszy do Turynu odpowiadał na pismo pro wikariusza diecezjalnego
Księdza Kan. Vogliotti, rektora seminarium duchownego:
Ill. mo e molto Rev. do Sig. Vicario!
Otrzymałem listę naszych kleryków dopuszczonych do obłóczyn, za co
dziękuję. Sunt bona mixta malis. Jestem zadowolony, że niektórych odesłano, gdyż
kierowali się do kapłaństwa wbrew mej woli. Przykro mi tylko, że nie zdał
młodzieniec Maffei, uważany za najlepszego ucznia w klasie. Zdarzyło się wyjątkowo:
examen sive periculum! Otrzymałem również inny list, o którym donosi mi
Przewodniczący ks. kanonik, że zatrzymał 100 biletów loteryjnych i prosił
o uregulowanie zaległych rachunków.
Cóż, benedetta miseria!. Gdyby Przewielebny ks. kanonik raczył wziąć jeszcze
dalszych 100 biletów, to wtedy rachunek nasz zostałby skwitowany. Ab amicis
honesta sunt petanda.
Gdyby mej propozycji nie przyjęto, to i tak winienem dziękować za tak wiele
dobrodziejstw wyświadczonych nam, kiedy indziej.
Życząc zdrowia i łask z nieba etc..
Turyn, 3-9-1865 r.
Ksiądz Jan Bosko
P.S. Załączam świadectwo moralności kl. Vittone przesłane przez biskupa
d’Acqui.
Z Montemagno nadeszły wiadomości o pomyślnie odprawianym triduum dla
ludu. Do pomocy w spowiadaniu pojechał Ks. Rua z Mirabello. Penitenci wracali
zadowoleni z medalikiem Maryi Wspomożycielki otrzymanym od misjonarzy. Dawni
102

11.3 Page 103

▲back to top
kombatanci z roku 1855 i 1859, zawieszali go sobie na piersi ceniąc go sobie więcej
niż odznaczenia wojskowe.
Ksiądz Bosko wracał do Turynu, by czuwać nad pracami budowlanymi. Stąd
pisał do hr. Karola Caysa w Castellatte:
Car. mo Sig. Conte!
Ucieszyła mnie wiadomość o urodzeniu się dziedzica domu Cays łącznie
z obawą o życie pani hrabiny. Zarządziłem natychmiast modły. Pocieszyliśmy się
wieścią, że chora odzyskała siły. Niech będą dzięki Bogu i Matce Najświętszej
Wspomożycielce! Ale co z naszym kościołem? Oto druga część mego listu. Mury są
przykryte i proszę o pomoc w nakryciu kościoła dachem. Proszę, więc o materiał,
deski, dachówki, etc..
Proszę o wybaczenie mej śmiałości i przyjęcie życzeń wszelkich łask Bożych,
zdrowia i świętości dla całej rodziny, polecając siebie i chłopców modlitwom.
Turyn, 11-9-1865 r.
Obbl. mo e Aff.mo Servitore
Ksiądz Jan Bosko
Wszystko to świadczyło o skrzętnych zabiegach Świętego o zbudowanie godnej
świątyni swej Wspomożycielce.
Na polecenie Księdza Bosko, ks. Rua niezwłocznie opuścił swe dotychczasowe
stanowisko, by pełnić urząd prefekta Oratorium wobec tak uciążliwej sytuacji
finansowej Oratorium.
To skore posłuszeństwo musiało być dla niego wielką ofiarą, gdyż kochał
swoich wychowanków. Zjawił się niebawem uśmiechnięty w Oratorium stając do
pracy na wyznaczonym mu posterunku.
Rzecz znamienna, spełniała się przepowiednia Księdza Bosko. Otóż przed
rokiem 1850, często Święty spotykał chłopaczka, Rua, który przybiegał ucałować mu
rękę prosząc o obrazek. Święty zatrzymywał się, kładł żartobliwie swój biret na jego
główkę, wyciągał lewą rękę, a prawą robił gest jakby coś krajał na pół mówiąc
żartobliwie: Bierz, bierz, Michałku!
103

11.4 Page 104

▲back to top
Michaś odchodząc myślał, co by znaczyły te słowa. Prosił, więc o wyjaśnienie
ich Księdza Bosko już jako kleryk po swych obłóczynach, 3 października 1852 r.
Wówczas usłyszał:
„Mój drogi synu, powinieneś to sam rozumieć, lepiej to pojmiesz
w przyszłości i dodał: Ksiądz Bosko chciał ci powiedzieć, że pewnego dnia podzieli
się z Tobą na pół.
Odtąd już jako prefekt Oratorium, wierny naśladowca Świętego przez lat
dwadzieścia dzielił z nim trudy zarządu Oratorium oraz Pobożnego Towarzystwa.
W końcu jako Wikariusz podzielił z nim również jego władzę.
Tymczasem ks. Rua przygotowywał się do egzaminu z literatury włoskiej,
greckiej, łacińskiej, by zdobyć dyplom profesorski.
W tym celu Ksiądz Bosko wystawił mu pochlebne świadectwo z odbytych
studiów oraz praktyki pedagogicznej odbytej w Oratorium św. Franciszka Salezego.
Dokument uwierzytelnił i przesłał rektorowi uniwersytetu kurator szkolny Vigna.
Święty niedługo zabawił w Oratorium, gdyż myślą przebywał przy ciężko
chorym księdzu Alassonattim, którego życie gasło.
Wysłany początkowo do swej rodzinnej wioski Avigliana, przebywał zaś
następnie w Mirabello. Później zamieszkał w przytulnej willi w Trofarello,
podarowanej Towarzystwu przez ks. Mateusza Franco. Ostatecznie zdecydował się
zatrzymać w kolegium Lanzo, potrzebując nieco ostrzejszego powietrza. Ksiądz
Bosko przydał mu za towarzysza piszącego niniejsze memorie./…/.
1 października, święto Matki Bożej Różańcowej, spędził Ksiądz Bosko z kapelą
i znaczną grupą chłopców w rodzinnym Becchci. Z Chieri wydawał polecenia Księdzu
Rua na wypadek dłuższej swej nieobecności.
W połowie października oczekiwał go biskup w Acqui. Gorliwość Świętego,
jak widzieliśmy, znajdowała również sposób zajmowania się kłopotami niektórych
biskupów.
Z podziwem obserwowano w Oratorium pilne krzątanie się Księdza Bosko nad
zdobyciem funduszów na budowę kościoła Matki Boskiej Wspomożycielki. Lecz co
najbardziej było zadziwiające, to jego pogoda ducha i humor.
104

11.5 Page 105

▲back to top
Wystarał się o tytuły honorowe wraz z posiadłościami ziemskimi, dla swych
dawnych współpracowników świeckich. Były to niewielkie skrawki terenu
w Morialdo należące do jego własnej rodziny, nieuprawne i piaszczyste..
Dawał żartobliwie tytuły hrabiowskie Rossiemu, Gastiniemu, Enria, Pelazza,
Buzzettiemu; nie tylko w domu, lecz i poza domem, zwłaszcza, gdy z którymś z nich
podróżował w czasie wakacji. Ci w swej prostocie podejmowali żart grając doskonale
swą rolę. Pompatycznie posługiwali się tytułami wielkich panów, cum boris, gais et
graniciebus, w jakimś wyimaginowanym królestwie, nie bez podziwu osób
podróżujących w tym samym przedziale. Wysiadając na stacjach byli traktowani przez
kolejarzy ze szczególnymi względami, gdyż Ksiądz Bosko potrafił sobie zaskarbić
życzliwość konduktorów hojnymi napiwkami. Zdarzało się, że musiano nocować
w miejscowościach nieznanych. Wtedy Ksiądz Bosko odzywał się:
No, jak się czuje pan hrabia? Czy bardzo zmęczony?
Co sobie życzy na kolację? Pan, panie baronie, nie będzie mógł mieć dzisiaj
wykwintnego stołu. Musimy być, moi panowie, cierpliwi i poprzestać na tym, co
znajdziemy.
Oberżysta z rodziną, słysząc tego rodzaju tytuły, krzątali się, by jak najlepiej
obsłużyć swych gości, którym gotowi byli odstąpić nawet własne łóżka. Te żarty
bardzo się opłacały.
Pewnego razu, Święty w towarzystwie Józefa Rossiego przybył na stację Porta
Nuova. Pociąg był przepełniony. Święty zwraca się żartobliwie do Rossiego:
Panie hrabio, przykro mi, że sprawiam fatygę ciężką walizką.
Ach Księże Bosko, jestem zaszczycony mogąc oddać mu niewielką przysługę.
Niektórzy podróżni słysząc to spoglądali po sobie zdumieni, a jeden zawołał
obu podróżnych, którzy nie mogli wcisnąć się do wagonu:
„Księże Bosko! Panie hrabio! Proszę siadać tu, są jeszcze dwa wolne miejsca
w przedziale.
Nie chcielibyśmy sprawiać kłopotu.
Proszę, proszę! To wielki zaszczyt dla nas; usunę swą walizkę i miejsce się
znajdzie.
Tymczasem przepowiednia Świętego z roku 1863 zaczęła się ziszczać.
W czasie nasilenia zarazy w Anconie, na Sardynii oraz w Neapolu, 13 października do
105

11.6 Page 106

▲back to top
14 listopada, zmarło na cholerę 1 188 osób. Po tym terminie jeszcze śmiertelność nie
ustawała. Były dnie, kiedy na 200 przypadków zachorowań było 80 zgonów. Wydano
40 tys. paszportów dla tych, co szukali schronienia w krajach mniej zagrożonych. Poza
Italią zaraza grasowała na Malcie, w Smyrnie, w Konstantynopolu i innych
miejscowościach na Wschodzie.
Pojawiła się również we Francji, w Paryżu i departamencie Sens. Zanotowano
6-7 tys. przypadków śmiertelnych. W Marsylii w połowie września chorowało 60-70
osób dziennie. Zaraza zawlokła się i do Tulonu, gdzie pochłonęła najwięcej ofiar.
W Hiszpanii, w obawie przed zarazą wyludniały się główniejsze miasta,
których mieszkańcy chronili się na wieś lub do miejscowości mniej narażonych.
Z samego Madrytu uciekło 60 tys. mieszkańców do innych prowincji.
W Anglii zaraza nie wystąpiła tak groźnie dla ludzi, co dla bydła rogatego,
którego padły tysiące. Dziesiątkowała zwłaszcza mieszkańców miast portowych, tak,
iż rząd włoski zamknął swe porty dla ruchu statków zwłaszcza z Wielką Brytanią.
W owym czasie nabożeństwo do Matki Bożej Wspomożycielki szerzyło się po
całej Italii. Świadczy o tym pozostała liczna korespondencja ze Świętym. Było
powszechne przekonanie, że Maryja Wspomożycielka chroniła w sposób szczególny
swych czcicieli współdziałających w budowie Jej świątyni na Valdocco.
106

11.7 Page 107

▲back to top
ROZDZIAŁ XVII
O północy z 7 na 8 października zmarł w Lanzo ks. Wiktor Alassonatti prefekt
Towarzystwa Salezjańskiego. Przybył do Lanzo pod koniec sierpnia. Świadomy
bliskiego kresu życia gotował się na śmierć, która miała zakończyć tyle trudów
i cierpień. Codziennie, od wielu lat odmawiał Proficiscere. Rak gardła spowodował
skręcenie karku, zaś paraliż prawego barku sprawiał mu tortury. Mimo to znaczną
część dnia spędzał poza łóżkiem. Często powtarzał: Fiat voluntas tua!
Kierował się słowami Pisma św.: „Semper in gratiarum actione manere”
a zwykłym jego aktem strzelistym było: „Deo gratias”. W aktach bólu, kiedy dusiła go
astma a kaszel rozdzierał piersi tak, że pluł krwią, nie wypowiadał skarg, ani nie
narzekał, lecz uśmiechał się ze zbudowaniem obecnych.
Klerycy domowi, pomimo własnych zajęć podzielili się czuwaniem przy nim
dzień i noc. Ks. Alassonatti był jak najmniej wymagający. Starano się przyrządzać mu
napoje według jego gustu. Lubił minestrę gorącą, którą mu z przepisu lekarza
podawano co 2 godziny. Zdarzyło się raz, że kleryk usługujący musiał zastąpić
w szkole nauczyciela i tak ks. Alassonatti był całe przedpołudnie pozbawiony
zwykłego posiłku. Nie chciał jednak alarmować dzwonkiem, czekając aż się skończy
obiad. Gdy przybył Ksiądz Sola, chory pyta z uśmiechem:
A o mnie zapomnieliście?
Jak to? Jeszcze księdzu nie przyniesiono zupy?
Gdy kleryk prosił o przebaczenie niezawinionego niedbalstwa, to zamiast
wymówek usłyszał serdeczne:
Nie martw się kochany. Teraz mi coś przynieś. Deo gratias!
Obawiał się śmierci w osamotnieniu. A przecież często odsyłał swego
infirmarza na spoczynek mówiąc: Idź spać, nie chcę żebyś z powodu mnie cierpiał.
Pewnego wieczoru spytano go, czy mu nie przeszkadzają chłopcy bawiący się
pod oknem.
Ależ nie! Przyjemnie mi widzieć kochanych chłopców i cieszyć się ich radością
i kazał przysunąć swój fotel do okna.
107

11.8 Page 108

▲back to top
Razu pewnego któryś z chłopców zawzięcie piskał na klarnecie w domu. Ks.
Alassonatti tylko uśmiechał się.
Może uspokoić tego grajka? - spytał infirmarz.
Nie, nie, daj spokój. Biedaczek ma w tym jedyną przyjemność. Nie chcę, żeby
z powodu mnie był jej pozbawiony.
Mimo swych boleści, zajmował się więcej innymi niż sobą. Interesował się
chorymi w domu. Gdy powiał z gór chłodny wiatr, przykazywał obecnym cieplej się
ubrać. Gdy usłyszał kaszel, polecał napić się gorącej kawy z mlekiem. Zawsze pytał
odwiedzających go: Jak Twoje zdrowie?
Doskonale, księże prefekcie, a ksiądz jak się czuje? Mnie jest lepiej, gdy wiem,
że inni mają się dobrze. Dlatego wszyscy odwiedzający go zapewniali, że czują się
dobrze.
Interesował się życiem w domu i ofiarowywał się słuchać spowiedzi kleryków.
Wspominając wielkie dobro, jakie może działać kapłan, mówił: No, ja już niestety,
jestem wysortowany!
Ostatni raz odprawił Mszę św. w niedzielę Matki Bożej Różańcowej.
Codziennie spędzał jakąś godzinkę na nawiedzeniu Najświętszej Sakramentu.
Różaniec był jego pokarmem codziennym. Obserwując go można było powiedzieć:
Jaką żywą wiarę ma ten kapłan!
Nie mogąc już mówić, przesuwał swą koronkę na palcach. Odmawiał ją do
ostatniej chwili życia. Oto kilka przykładów jego pobożności. Pewnego wieczoru
położył się już, gdy na podwórzu wedle zwyczaju chłopcy zaśpiewali przed
modlitwami wieczornymi pieśń: „Noi siamo figli di Maria”. Ks. Alassonatti
ocknąwszy się, usiadł na łóżku i łączył się z chłopcami swym słabym głosem.
Gdy dzwoniono na Anioł Pański, odmawiał go sam i zapraszał innych
w pokoju.
Pewnego razu spostrzegł chłopca niedbale żegnającego się.
Mój kochany, pozwól, że zrobię ci uwagę. Gdyby Ksiądz Bosko widział, jak
niedbale się żegnasz, upomniałby cię.
Być może, niezbyt uważałem, choć zdaje mi się, że zrobiłem dobrze znak
Krzyża.
Trzeba z uwagą spełniać akty religijne.
108

11.9 Page 109

▲back to top
Grazie, postaram się poprawić.
Nie bierz tego za złe. Upominam cię, bo ci życzę dobrze.
Sam pragnę, by mnie upomniano, gdy zbłądzę.
Choroba doprowadziła go do stanu takiego, że nie mógł skłonić głowy, ani
spocząć na poduszce, gdyż bóle rozsadzały mu czaszkę. Prosił, by mu położono coś
pod plecy, by mógł siedzieć na łóżku.
Nie gorsz się, mówił, że szukam sobie wygody. Ofiaruję codziennie swe ciało
Panu Bogu, lecz mam obowiązek utrzymywać je przy życiu, dopóki Jemu się podoba.
Raz wyraził się uśmiechając się: „Jesteś już trupem” – od paru tygodni tkwi mi
w mózgu. Zdaje mi się, że są we mnie dwaj ludzie: jeden, który cierpi; drugi zapada w
kontemplację wobec powolnego rozkładu organizmu.
Co za heroiczna rezygnacja!
5 października, czując słabnące siły wezwał swego spowiednika księdza
Antoniego Longo. Ten wszedłszy do pokoju spytał:
O co, życzysz sobie, bym prosił Pana Boga dla Ciebie? – o zdrowie?
Niech się spełni Wola Boża, odrzecze chory, zawsze Deo gratias!
Po chwili prosił, by mu przyniesiono św. Wiatyk. Przyniesiono procesjonalnie
Pana Jezusa do pokoju chorego, któremu uniesienie miłości tłumiło oddech.
Po przyjęciu Komunii św. pogrążył się w głębokim skupieniu; po kwadransie lekko
poruszył głowę w stronę dwóch kleryków stojących przy łożu chorego.
Uczcie się ode mnie drodzy synowie, zawczasu przyjmować Sakrament
chorych!
W dniu następnym uczuł lekką poprawę. Pod wieczór, wobec nowego ataku
bólów pragnął ponownie wyspowiadać się, kazał zapalić gromnicę i prosił
o namaszczenie. Ks. dziekan Albert namaścił go. Chory odpowiadał na wszystkie
wezwania z budującą pobożnością. Otrzymawszy błogosławieństwo papieskie
dziękował kapłanowi za usługę polecając się jego modlitwom, gdyby w nocy miał
umrzeć. Potem zatonął w skupieniu.
Piszącemu dał znak, by podszedł do niego. Ująwszy go za rękę powiedział:
Proszę o spełnienie mej ostatniej woli. Gdy umrę, niech nie zapomną modlić się za
mnie. Proszę powiedzieć Księdzu Bosko, by przez miesiąc pamiętał o mej duszy
we Mszy św.
109

11.10 Page 110

▲back to top
Proszę pozdrowić ode mnie księży, kleryków, całe Oratorium turyńskie, zakład
w Mirabello, księdza Franciszka Montebruno w Genui i kleryka Jana Karino. Niech
się modlą zawsze za mnie. Powiedzieć chłopcom w Turynie, by za mnie się modlili
i przebaczyli, jeśli w czym zawiniłem karcąc ich oraz jeśli zaniedbałem ich
upominania. Wreszcie wszystkich przepraszał za zły przykład dany... Nie mam nic do
pozostawienia. To niewiele, co posiadałem, już oddałem domowi. Pozostałe jest
własnością mego ojca. Zegarek pozostawiam panu Oreglia, gdyż on mi go podarował,
matce księdza Dominika Ruiffino – krucyfiks, jaki mam w Turynie.
O mojej śmierci zawiadomić księdza Giacomeliego, któremu daruję mą
koronkę, którą z nim tyle razy odmawiałem w drodze do San Ignazio.
Potem ściskając mnie mocno za rękę powiedział:
Życzę księdzu błogosławieństwa Bożego, by wytrwał na swej drodze życia…
by Pan Bóg błogosławił jego trudy. Niech wytrwa w swym postanowieniu...
Odwagi… Potrzebujemy wielu księży do pracy nad młodzieżą… Życzę, by zbawił
wiele dusz, tysiące, setki tysięcy, zwłaszcza ubogich sierot... Tylu wrogów zarzuca na
nich swe sidła.. Obecnie już rzadko, może jeszcze tylko na wsi i w górach spotyka się
dusze niewinne. Gdyby taką duszę ksiądz spotkał, niech jej broni przed wpływem
złego otoczenia.
Zmęczony zamilkł, potem podjął swe modlitwy szepcząc:
O Panie, ofiaruję ci nie tylko me ciało, ale też uczucia. Przebacz mi grzechy.
Wnet przejdę do domu wieczności mojej. Pragnąłbym, Panie, po śmierci być
pochowanym w najtajniejszym zakątku ziemi, by nikt o mnie nie wspomniał. Cieszę
się, o Panie, że me ciało stanie się pastwą robactwa, jako kara za me grzechy
i obrazę Tobie wyrządzoną, niechaj mój język, me oczy, uszy, zbutwieją w grobie,
jako karę za ich uchybienia. Jednego tylko żałuję, że nie mogę więcej pracować na
twoją chwałę. O jedną łaskę proszę, Panie: bym umarł nawet wśród największych
mąk, bylem mógł z Tobą się połączyć na wieki. Gotów jestem cierpieć za życia,
dopóki Ci się podoba… O mój Jezu, miłosierdzia. O Panie, z wielu tytułów należę do
Ciebie. Ufam bardzo Tobie, Panie.. Exsurgat Deus et dissipentur inimici eius..
Przez moment jakby zasypiał. Zbudziwszy się jakby dręczony jakimś
wspomnieniem mówił:
110

12 Pages 111-120

▲back to top

12.1 Page 111

▲back to top
Posłuszeństwo, posłuszeństwo!. Tylekroć powiedziałem Księdzu Bosko: Chcę
to, chcę tamto, zrobić tak albo inaczej… a gdzie posłuszeństwo?
Wspomniał, jak raz krytykował Księdza Bosko za to, że był zbyt pobłażliwy
względem pewnego osobnika, który się buntował ze zgorszeniem innych: Czy Ksiądz
nie mógł postąpić z nim surowej? Należało energiczniej go ukarać…
W chwili śmierci sprawy sądzi się inaczej… i znowu zaczął się modlić...
Przerwał i zawołał mnie mówiąc:
Proszę księdza o uczynek miłosierny. Jeślibym miał umrzeć tej nocy, proszę mi
dodawać otuchy. przypominać o miłosierdziu Bożym. udzielić po raz ostatni
rozgrzeszenia. Przyrzeka mi to ksiądz?
Tak – odrzekłem z płaczem.
Dobrze, teraz proszę iść odpocząć sobie. Gdybym był umierający, wezwę
księdza… Gdy nie ruszałem się, nakazywał:
Proszę iść, proszę słuchać!
Nazajutrz jeszcze zeszedł do ogródka, siadając w pergoli. Pomimo stałych zajęć
w Oratorium, postarał się uzyskać u Stolicy św. zatwierdzenie kultu ab immemorabili
Błogosławionego Cherubina Tosta, Aygustianina, zmarłego w jego wiosce Avigliana
w 1479 r. Przez lat wiele Ks. Alassonatti poszukiwał dokumentów, chcąc przesłać je
do Kongregacji Rytów. Obecnie z dnia na dzień oczekiwał załatwienia sprawy.
Było południe ostatniego dnia jego życia, gdy do ogródka wszedł kleryk Sala
i podał mu plik dokumentów z pieczęciami. Był to dekret zatwierdzający kult
publiczny Bł.Cherubina w diecezji turyńskiej. Przeczytawszy go zawołał:
Teraz jestem zadowolony! Nune dimittis servum tuum, Domine! Umieram
szczęśliwy! Tylko tej pociechy mi brakowało! Kleryk obecny powiedział: Teraz
ksiądz, który tyle pracował dla chwały Świętego, będzie pierwszym, który dozna
skutków jego pośrednictwa w niebie u Boga.
Po chwili rozmowy chory nakazywał: Teraz proszę odejść, gdyż rozmowa
sprawia mi bóle. I ściskając mnie za rękę powtarzał: Kocham księdza bardzo i kiedy
jest przy mnie, nie umiem milczeć. O godzinie 15 – ej chciałbym trochę się przejść.
Czy zechce mi ksiądz towarzyszyć?
Zamiast o trzeciej, wyszedł z pokoju o drugiej. Pragnął zwiedzić cały zakład.
Wszedł do kościoła i modlił się chwilę, potem zaglądnął do ogródka, do klas, na
111

12.2 Page 112

▲back to top
podwórze, do refektarza i do sypialń. Zdawało się, że żegna się z nimi. O trzeciej
wrócił do pokoju mówiąc, że czuje się słaby i położył się do łóżka.
Tak, wyjdziemy na spotkanie śmierci – odezwał się do pielęgniarza i zaczął się
modlić w pobożnym skupieniu.
Po wieczerzy pod oknami jego pokoju odbywała się rekreacja. Ktoś spytał, czy
mu nie przeszkadzają i czy trzeba nakazać milczenie? On na to:
Biedacy, mają kilka chwil rekreacji. Niech się bawią. Zwróciwszy się do mnie
powiedział: Proszę mi coś powiedzieć dla podniesienia ducha.
Powiem – pocieszająca jest myśl, że się pracowało zawsze dla Boga.
Nie, nie to: pociesza mnie myśl o miłosierdziu Bożym. Tak, jestem spokojny…
lecz czy to nie pycha ta pewność?. Och, jak pragnę połączyć się z Bogiem i być
z Chrystusem!
Następnie dał polecenie, żeby, gdy skona, dać znać Księdzu Bosko, jeśli
znajdowałby się jeszcze w Castelnuovo.
Klerycy mający czuwać przy nim w nocy, a przy tym asystować chłopców,
czuli się bardzo znużeni. Spostrzegając to chory polecił, by poszli spać i nalegał, gdy
się ociągali.
W pokoju pozostał z chorym młodzieniec. Modesto Davico, jego ziomek
posłany parę dni temu, by mu usługiwał.
Chory miał tak pogodny wyraz twarzy iż nikt by nie przypuszczał, że nadchodzi
kres jego cierpień… Przed północą zawołał Davico usiłując wstać z łóżka: Podaj mi
suknię, chcę wstać, brakuje mi oddechu, chciałbym się przejść nieco…
Jest chłodno, mógłby się ksiądz zaziębić.
Duszę się mój drogi, potrzebuję powietrza.
Młodzieniec pomógł mu zejść z łóżka i podtrzymywał idącego do drzwi. Po
paru krokach kapłan zachwiał się i opadł mu ciężko na ramię. Zakaszlał gwałtownie
i rzęził. Davico nie mogąc utrzymać opadającego ciała, ani sięgnąć po dzwonek wołał:
Ksiądz Alassonatti umiera, ksiądz Alassonatti umiera!
Davico rozumiejąc, że nikt go nie słyszy, położył umierającego na ziemi i biegł
korytarzem wołając: Ksiądz Alassonatti umiera! Nadbiegł pierwszy kleryk Sala
i podniósłszy silnymi rękoma ciało kapłana złożył je na łóżku. Była północ przed
112

12.3 Page 113

▲back to top
Świętem Macierzyństwa Matki Bożej. Nasz drogi prefekt zmarł na posterunku. Ofiara
jego życia dokonała się.
Nadbiegli klerycy i uklęknąwszy odmówili Litanię do MB oraz psalm De
profundis.
W godzinę później kleryk Mikołaj Cibrario pieszo przybył z Lanzo do
Castelnuovo, 32 km, oznajmiając Księdzu Bosko o bolesnej stracie i wręczając list,
w którym opisałem mu ostatnie chwile ks. Alassonattiego.
Następnego dnia ciało nieboszczyka obmyte i ubrane w sutannę złożono na
krześle. Malarz Rollini namalował jego portret, a przyjaciel rzeźbiarz utrwalił rysy na
masce pośmiertnej. W uroczystym pogrzebie wzięli udział wychowankowie z kapelą
zakładową.
W jego papierach znaleziono dwa obrazki, na których własnoręcznie spisał
postanowienia rekolekcyjne z r. 1861 i niektóre modlitwy do Pięciu Ran Pana Jezusa.
Na drugim szereg aktów strzelistych i szczegółowy porządek dzienny, który sobie
wyznaczył niektóre wiersze z psalmów i praktyk pobożnych.
113

12.4 Page 114

▲back to top
ROZDZIAŁ XVIII
Starania Księdza Bosko o zasiłki u władz spotkały się z ich zrozumieniem
i poparciem. On sam zaś był w ustawicznych podróżach w sprawie loterii. /…/.
Pierwszym etapem był Mediolan, gdzie dawniej zawarł znajomość z panami
Józefem Pedraglio i kupcem Guenzatti, odwiedzającymi Oratorium oraz księdza
Serafina Allievi.
Obecnie przytoczymy list córki tegoż dobrodzieja z roku 1909, pani Karoliny
Rivolta Guenzati:
„… W 1865 r., Ksiądz Bosko z okazji pobytu w Mediolanie zaszczycił nasz
dom swą obecnością. Zdarzył mi się wtedy następujący fakt. Pewna Pani z Mediolanu
niejaka Marietta Pedraglio dowiedziawszy się, że Ksiądz Bosko bawi u nas, przyszła
go odwiedzić. Pierwszy Ksiądz Bosko spytał ją: Jak tam z pani chorobą?
Od paru miesięcy choruję biorąc różne leki bezskutecznie.
Chce pani wyzdrowieć? Proszę odprawić nowennę do Pana Jezusa
w Najświętszym Sakramencie odmawiając 5 Ojcze Nasz…, 5 Zdrowaś Maryjo…
i pięć Chwała Ojcu… dodając te słowa: „Ksiądz Bosko powiedział, że uzyskam
zdrowie i ja tego bardzo pragnę”. Potem proszę jeść i pić. Następnego dnia owa
rodzina zauważyła ze zdziwieniem, że owa pani uwolniona została od wszelkich
słabości, jakie od długiego czasu ją dręczyły.
Z Mediolanu udał się do Brescia z wizytą do dwóch braci kapłanów Elena,
u których spożył obiad. Owi bracia utrzymywali kwitnące Oratorium dla chłopców.
Ksiądz Bosko napisał do nich list zachowany jako cenna pamiątka przyjaźni ze Sługą
Bożym. /…/.
Z Brescia udał się do Lonigo, miasteczka, gdzie podówczas bawił jego
przyjaciel hrabia di Soranzo, mający pałac w Wenecji. Tam wygłosił kazanie oraz
pisał do księdza Rua:
Cariassimo D. Rua!
Posyłam ci tekst memoriałów, które należy skopiować. Ów zaczynający się od
„Eccellenza etc. należy zaopatrzyć w znaczek skarbowy fr. l. List możesz skopiować
114

12.5 Page 115

▲back to top
na osobnym arkuszu, potem cały plik zaadresować jak zanotowano, do generała Incisa.
Prawdopodobnie przyjadę do domu najpóźniej w piątek, a jeśli możliwe, wcześniej.
Miej na uwadze, że dnia 18 bm. upływa termin płatności weksla na sumę tysiąc
franków. Jeśli będziesz w stanie go uiścić, to rzecz załatwiona, inaczej napisz mi
natychmiast. Oddaj załączony bilecik Rinaudo’wi. Przyślij mi pod adresem: Lonigo
JS.hr.Soranzo, dane do zakomunikowania rodzicom Nicolini’ego z Padwy. Pozdrów
naszych przyjaciół i niech wam Bóg pomaga etc..
Lonigo, 14-10-1865 r.
Aff.mo in C.J. Ksiądz Jan Bosko.
P.S. Pozdrów ks. Cagliero i ks. Francesia; pociągnij za brodę pana komandora
(Oreglia).
Dwa pisma wysłane do ks. Rua były adresowane do gen. Incisa ministra
obrony.
Z Lonigo, w towarzystwie hrabiego Soranzo, wstępując po drodze do Paduy
przybył Święty do Wenecji. Tu przypadkowo posłyszał z tarasu placu św. Marka
przepiękne melodie orkiestry wojskowej austriackiej. Samorzutnie ulegając
entuzjazmowi, byłby gotów zaklaskać, lecz ktoś go upomniał, że byłoby to
nieroztropne w obecnej sytuacji. Wszak wiadomo, jakie nastroje polityczne panowały
wśród obywateli. Istotnie, wśród tłumu zalegającego plac panowało grobowe
milczenie, gdy orkiestra skończyła swój występ.
W Wenecji Święty zetknął się z patriarchą, kardynałem Alojzym Trevisanato
wraz z wielu znakomitymi osobistościami wśród kleru i arystokracji. Wróciwszy do
Lonigo pisał parę listów do Oratorium:
D. Rua carissimo!
List twój nadszedł spóźniony, pazienza. Oddaj rękopis panu Oreglia, list
księdzu Savio. Miłe pozdrowienia i błogosławieństwo dla wszystkich w Oratorium.
Ileż miałbym do opowiadania o lagunach weneckich, gondolach, św. Marku, o księdzu
Apollonio itp. Wszystko w swoim czasie. Si Dominus dederit. W piątek o godz. 8
spodziewam się być w domu. Rozprzedałem blisko 2 tys. biletów.
115

12.6 Page 116

▲back to top
Lonigo, 1865 r.
Aff.mo in G.C. Ksiądz Jan Bosko
Wracał do Oratorium 20 października przyrzekając po drodze wszystkim
dobrodziejom Kościoła szczególną opiekę Matki Bożej Wspomożycielki.
Młodzież przepełniająca zakład, wśród nich wielu poleconych przez władze,
witała go entuzjastycznie, czując, że mają do czynienia ze Świętym. Posiadamy wiele
na ten temat świadectw byłych wychowanków. Przytoczymy jedno zaprzysiężone
przed trybunałem kościelnym w sprawie beatyfikacji.
Otóż ks. Antoni Berrone z Casalgrasso, kanonik metropolitalny turyński, który
ukończył wyższe klasy gimnazjalne w Oratorium od 1865-1869, tak potwierdza
nieprzerwany szacunek, jakim cieszył się Święty u chłopców:
„Życie jego streszczało się w nieustannych zabiegach o większą chwałę Boga.
Podziwiałem zawsze przykład, jaki dawał młodzieży. Wśród zawodów i nieszczęść
widziało się go zawsze spokojnego i ufnego w pomoc Bożą. Jak mogłem naocznie
stwierdzić, spożywał pokarmy jakby obojętnie. Wierzę, że nie szedłby nigdy na spacer
dla przyjemności. Jego pokój skromnie umeblowany służył zawsze na przyjmowanie
interesantów, na pracę i spoczynek”.
„Powszechne było przekonanie, że był obdarzony charyzmatami. Gdy
wstąpiłem do Oratorium opowiadano, że wielokrotnie przepowiedział zgon któregoś
w domu i proroctwo spełniło się. Pamiętam, że w r. 1865 zastałem kościół
w budowie, a słyszałem od starszych kolegów, że Ksiądz Bosko na wiele lat przedtem
określił dokładnie miejsce i wymiary kościoła, co tym dziwniejsze, że w owym czasie
był pozbawiony środków, nie dość znany przez społeczeństwo i zwalczany.
Słyszałem, że przepowiedział, iż Oratorium rozbuduje się i rozwinie się wspaniale.
Panowało także przekonanie, że Ksiądz Bosko czytał w sumieniach, na dowód tego
jest fakt, że niektóry popełniwszy coś złego nie chciał być przez niego widziany
w obawie, że Ksiądz Bosko wyczyta mu to z twarzy. Istniało wśród nas przekonanie,
że Ksiądz Bosko z daleka widział nieporządki w domu”.
„Wspominając owe czasy muszę stwierdzić, że na ogół chłopcy odpowiadali
zabiegom wychowawczym Świętego, sprawowali się wzorowo, niektórzy nawet
wybijali się cnotą. W Oratorium kwitł duch pobożności i św. bojaźni Bożej. Jeśli
116

12.7 Page 117

▲back to top
zdarzyło się, że który chłopiec nie zastosował się do ducha panującego w domu,
dobrowolnie opuszczał zakład, rzadziej zaś zostawał wydalony”.
„Pamięć o matce, o której często wspominał, była dla nas lekcją czci względem
rodziców. O mamie Małgorzacie słyszałem często w Oratorium jak o niewieście
wielkiej w cnoty i pobożności, poswieconej bez reszty dziełom swego syna. Ci co ja
znali i nie znali zywili względem niej wielką cześć i miłość”
podamy ty jeden ze środków, za pomocą którego ks. Bosko utrzymywał wśród
chłopcow ducha modlitwy. Od r 1846 do 1871 do kiedy mógł, bywał na modlitwach
wspólnych chłopców.
Chłopiec Alojzy Buski spytał raz szeptem swego kolegę, gdy schodzili się do
kaplicy: dlaczego to ks. Bosko, gdy jest obecny w domu, przychodzi zawsze na
wspólne modlitwy?
Tymczasem po modlitwach, jak zwykle ks. Bosko mówił słówko wieczorne.
Gdy zstąpił z mównicy, Buski podszedł prosząc:
Księże Bosko proszę mi powiedzieć jedno słówko.
A ks. Bosko wyszeptał mu do ucha: Odmawia się wspólnie modlitwy dla
dobrego przykładu!
Rozkwit pobożności był tak podziwiany przez wszystkich że nierzadko
zwracali się do Księdza Bosko o radę kierownicy zgromadzeń zakonnych, widząc że
ich misja napotyka na wielkie trudności lub nie wydaje owoców. Święty odpowiadał
z wielką roztropnością pisemnie np. 31 października 1865 r.: In Domino!
Przypadek godny refleksji. Staraj się czynić, co w twej mocy. In Domino Vale.
Ksiądz Jan Bosko.
W odpowiedzi Księdza Bosko na okólnik kuratora szkolnego, odnośnie
organizacji roku szk. 1865/66 znajdujemy liczbę personelu nauczającego
i wychowawczego oraz liczbę gimnazjalistów. Podając nazwiska profesorów i ich
zastępców w poszczególnych klasach dodał uwagę: „Ponieważ prawie wszyscy
nauczyciele uczęszczają na wykłady uniwersyteckie, dlatego ze względu na plan zajęć
uniwersyteckich nie można dokładnie podać godziny ich lekcji. Nauka trwa 4 i pół
godzin dziennie”.
Pod koniec października nastąpiło przyjęcie nowych członków do
Zgromadzenia. Byli to: kl. Joachim Berto, kl. Secondo Bernocco, kl. Jakub Cuffia, kl.
117

12.8 Page 118

▲back to top
Franciszek Maranza, kl. Secondo Bernocco, kl. Eugeniusz Polledri oraz kleryk G.
Franchino. Na powtórnej sesji Kapituły Zgromadzenia pod przewodnictwem Księdza
Bosko, wybrany został na miejsce ciężko chorego katechety generalnego ks. Jan
Francesia. Równocześnie trzecim radcą kapitulnym wybrano księdza Celestyna
Durando.
Na konferencjach dla salezjanów, Święty wpajał członkom Zgromadzenia
przekonanie, że wszystkie jego dzieła powstały pod wpływem impulsu z góry
otrzymanego. Myśl, że taka jest wola Boża, dawała mu niezłomną wytrwałość
w osiągnięciu wyznaczonego sobie zadania.
Dbały o formację duchową członków Zgromadzenia daleki był jednak od
drobiazgowości. Ujmując w nowy sposób ascezę nie gonił jednak za nowościami.
Trzymał się zasady, że lepsze jest wrogiem dobrego.
Gdy podsuwano mu projekty obce duchowi Zgromadzenia, odpowiadał: Mamy
własne dzieła, rozwijajmy je usilnie. Obce pomysły mogą być jak najlepsze, lecz nie
służą dla nas i oddalają od naszego celu. My, chwała Bogu, nie potrzebujemy niczego
zapożyczać od innych, oni mogą wzorować się na nas. Z zasady sprzeciwiał się
wprowadzaniu w naszych domach nowych stowarzyszeń religijnych lub szczególnych
nabożeństw, lecz zalecał, by dobrze prowadzono już istniejące w zakładach nasze
zwyczaje i tradycje. Upominał, by nie przeceniano książek wydawanych przez innych
z pomiataniem własnych. Oto jak się wyrażał: To jest doprawdy zły znak, powiem
nawet szaleństwo i obraza naszego honoru. Starajmy się dać poznać nasze
wydawnictwa młodzieży i strzeżmy się ich krytykowania!
118

12.9 Page 119

▲back to top
ROZDZIAŁ XIX
27 października zmarł we własnym domu w Vallo di Caluso wychowanek Józef
Scotti, lat 12. Ks. Rua zapisał w nekrologu:
„Wzięty jest, aby złość nie odmieniła jego umysłu”. Zmarł na grypę w tym
samym dniu, kiedy przybył do rodziny.
Wspominając o tym na słówku, Ksiądz Bosko przygotowywał wychowanków
na bliskie uroczystości Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego. Na następnym
słówku, opowiedział ciekawy przykład zjawienia się pewnego ojca niereligijnemu
synowi:
W Turynie mieszkał pewien 35 – letni mężczyzna, ojciec dwojga synów, wraz
z matką staruszką. Życie jego nie było przykładne, był niewierzącym i bluźniercą.
Matka przypomniała mu zmarłego przed laty ojca zachęcając, by pamiętał o jego
duszy. Syn rozdrażniony dał jej cierpką odpowiedź mówiąc:
Ech, co tam modlitwa! Jeśli jest w niebie, albo w piekle, to mu nasza modlitwa
niepotrzebna; jeśli zaś w czyśćcu, to i tak w swoim czasie z niego wyjdzie.
Biedna matka sponiewierana brutalną odpowiedzią, nie śmiała więcej
przekonywać bezbożnika, tym bardziej, że była na jego utrzymaniu.
Późno w nocy zdawało się jej, że słyszy jakiś łoskot w pokoju syna. Z rana
obserwowała go, jak wychodził z domu. Wydawał się dziwnie zmieniony na twarzy,
jakby miał złe sny. Matka odzywa się: Dziś w nocy zdawało mi się słyszeć jakiś hałas
w twym pokoju.
Ech, jaki tam hałas. Wam kobietom nieraz coś się przewidzi lub przesłyszy
i macie głowę nabitą księżowskimi zabobonami. Trzasnąwszy drzwiami wyszedł
z domu. Matka była przekonana, a syn doprawdy miał noc niespokojną, bo przy
nadejściu wieczoru był dziwnie nieswój i zamyślony. O zwykłej godzinie poszedł do
siebie i zamknął się w pokoju. Sam on również słyszał niesamowity łoskot
i przeczuwał, że dziś coś się zdarzy.
Z natury nie był skłonny ulegać trwodze. Przed położeniem się do łóżka zbadał
starannie każdy kąt; przesuwał meble, zaglądał pod łóżko i przekonawszy się, że nie
ma powodu do niepokoju położył się spać i zgasił świecę.
119

12.10 Page 120

▲back to top
Przed sypialnią był balkon prowadzący do innych pokoi. Łóżko było ustawione
naprzeciw okna. W pewnym momencie słyszy kroki czyjeś, jakby ojca
przechodzącego się po domu w pantoflach i podpierającego się laską. Siada, więc na
łóżku i spogląda na ów balkon skąd dochodził odgłos kroków.
I oto ukazuje się z poza okna cień ojca, w ubraniu jak za życia. Cień poruszył
się naprzód, zatrzymał przy oknie i mimo że było zamknięte wszedł do pokoju i zaczął
przechadzać się obok łóżka.
Leżący na nim zebrawszy wszystkie siły spytał:
Ojcze, czego żądasz ode mnie? Ojciec nie odrzekł nic i dalej przechadzał się.
Ojcze, jeśli potrzebujesz modlitwy, powiedz mi.
Ja niczego od ciebie nie potrzebuję, odpowiedział duch stłumionym głosem
i zatrzymał się przed synem.
Więc, po co tu przychodzisz? Odważył się rzucić pytanie.
Przyszedłem, by ci powiedzieć, że czas skończyć ze zgorszeniem, jakie dajesz
swym dzieciom i innym duszom niewinnym, które winieneś uszanować. Biedacy, uczą
się od ciebie, swego ojca, złorzeczeń, przekleństw, bezbożności, pogardy dla Kościoła
i jego kapłanów, życia niemoralnego. Przyszedłem, by ci powiedzieć, że cierpliwość
Boża wyczerpie się i że jeśli się nie poprawisz, odczujesz cały ciężar Jego kary. To
mówiąc oddalił się w stronę okna.
Ojcze, zawołał jeszcze ów człowiek. Cień się odwrócił: Zmień natychmiast swe
życie! I zniknął. Rano dnia następnego, matka wraz z synem, przyszła do mnie
opowiedzieć mi to wszystko, co wam opisałem.
Biedny ów syn był tym wszystkim jakby odurzony i złamany. Potwierdził
opowiadanie matki, wyspowiadał się i matka zaprowadziła go do domu pod ramię,
gdyż nie mógł utrzymać się sam na nogach.
Ksiądz Bosko tymczasem miał wielki kłopot z obsadzeniem stanowiska
dyrektora w Oratorium św. Alojzego, którego dotychczasowy dyrektor wyjechał do
Paryża do Seminarium św. Sulpicjusza, chcąc tam przez rok uzupełnić swe studia
teologiczne.
120

13 Pages 121-130

▲back to top

13.1 Page 121

▲back to top
Święty zaproponował objęcie tego stanowiska uczonemu i gorliwemu
kapłanowi ks. Teodorowi Scolari di Muggiata. Ten spełniał go przez jakiś czas, dopóki
Ksiądz Bosko nie zluzował go innymi.
W pozostałych Oratoriach turyńskich sprawowali pieczę salezjanie, jak również
w Oratorium św. Józefa w Borgo S. Salvario otwartym przez rodzinę Ocelletti, którym
kierował od roku 1864 Ksiądz Jan Francesia.
Na dyrektora kolegium w Lanzo przedstawił Ksiądz Bosko wikariuszowi
generalnemu Ks. kan. Zapatta, księdza Jana Bonettiego, prosząc dla niego
o jurysdykcję. Z listu prezentacyjnego wynika, że niejednokrotnie dopomagał
w zrehabilitowaniu nieszczęśliwych kapłanów, którzy popadli w cenzury kościelne.
Od czasu do czasu biskupi czy wikariusze kapitulni diecezji piemonckich,
a nawet w Lombardii, posyłali niektórych kapłanów zasuspendowanych, by pod
opieką i nadzorem Księdza Bosko odbyli swą pokutę i zreformowali się moralnie.
Święty chętnie przyjmował to zadanie, pomimo że wysiłki jego niekiedy
okazywały się bezskuteczne. Bywało, że biedacy czasowo poprawiali się, lecz
wróciwszy do diecezji popadali w dawne błędy. Mimo to niektórzy z nich wytrwali
w dobrym. Szedł, więc na rękę owym prałatom. Wolałby jednak zaoszczędzić swym
chłopcom zgorszenia na widok osób mało budujących w stanie kapłańskim.
Prezentując ks. kan. Zappata nowego dyrektora, równocześnie zapraszał go do
wzięcia udziału w trzydziestnicy za śp. duszę ks. Wiktora Alassonattiego. Liczny
udział kleru, ludu, Przyjaciół i Dobrodziejów salezjańskich był dowodem
wdzięczności dla niezapomnianego przyjaciela i współpracownika.
Tymczasem pan Oreglia zaopatrzony w listy polecające Księdza Bosko
wybierał się w teren dla propagowania Letture Cattoliche oraz loterii na Valdocco.
Ksiądz Bosko przy tylu kłopotach nie spuszczał z oka rozwoju Towarzystwa
św. Franciszka Salezego. Werbował wokół siebie grupy młodzieży gotowej poświęcić
się służbie Bożej, z których znaczna liczba już się związała ślubami trzyletnimi.
W maju 1862 r., dołączyło się do nich sześciu kleryków, z księdzem Bartłomiejem
Fusero, w 1864 r. jeden gimnazjalista, trzech koadiutorów laików oraz 9 kleryków.
Było, więc już 40, którzy złożyli śluby trzyletnie, jak wynika z księgi profesji
z podpisami profesorów i świadków.
121

13.2 Page 122

▲back to top
A ponieważ z Rzymu, od roku otrzymał dekret pochwalny Zgromadzenia,
przeto Święty postanowił, by w listopadzie odbyła się pierwsza profesja wieczysta,
to jest aby z cementowane zostały kamienie węgielne położone na fundamencie
Zgromadzenia.
Od wielu lat dopuszczał innych pragnących pójść w ślady poprzedników.
Można było wśród nich wyróżnić dwie klasy. Pierwsza najliczniejsza to ci, którzy od
młodości byli wychowani przez niego i których on znając dobrze mógł traktować
z całym zaufaniem. Zapraszał ich tedy do zapozostania ze sobą, pewien ich powołania,
z zastrzeżeniem swobody decyzji ponawiania ślubów trzyletnich lub składania
wieczystych. Wielu przyjmowało propozycję, inni po odbyciu studiów wycofywali się
zostając dobrymi kapłanami we własnych diecezjach. Inna klasa to dorośli laicy,
względnie kapłani pragnący zostać salezjanami. Tych niepostrzeżenie wystawiał na
okres próby dłuższej lub krótszej wedle potrzeby, celem upewnienia się o ich cnocie
i wytrwałości.
Gdzie indziej podaliśmy różne przykłady. I tak, w sposób uprzejmy, lecz
z właściwym podejściem, jednemu, na przykład, profesorowi filozofii proponował
uczyć dzieci w pierwszej elementarnej, to znowu jakiemuś wybitnemu kaznodziei,
nadzór nad służbą domową; dystyngowanemu panu, asystencję w pracowniach.
Innego zbyt przywiązanego do rodziny, posyłał na wieś, owemu zaś dawał miejsce
pośledniejsze przy stole.
Nade wszystko obserwował, czy się nadają do życia wspólnego i jego
niewygód. Widząc, że któremuś nie w smak jego zajęcie, pewnego dnia w sposób
uprzejmy zachęcał:
Bądź tak uprzejmy i zrób to i to, za co będę wdzięczny. Miłość własna
i ambicja okazuje się najwięcej, gdy przełożony karci i poucza. Niekiedy udając brak
życzliwości, badał usposobienie wewnętrzne i stałość w powołaniu. Dowód na to
znajdujemy we wspomnieniach pewnego salezjanina, który wstąpił do Oratorium
w starszym wieku i gotował się do profesji:
„Żyłem w wielkiej oschłości ducha i byłem bardzo przygnębiony. Ksiądz
Bosko, który przedtem osładzał mi kłopoty, od pewnego czasu zdawał się nie zwracać
na mnie uwagi. Nawet w dniu swych imienin, gdy z ferworem deklamowałem mu swe
wiersze, nie raczył nawet spojrzeć na mnie, nie powiedział ni słówka, jak to zwykle
122

13.3 Page 123

▲back to top
czynił. Wiedząc, że czyta w sumieniach, zrobiłem dokładny rachunek sumienia,
by upewnić się, że nic takiego nie uczyniłem, co by mu mogło się nie podobać.
Dzisiaj wystawił mnie na wielką próbę. Zwiedzał w towarzystwie pewnej
osobistości dział drukarni, w którym pracowałem. Dla wszystkich miał ciepłe słowo,
zachętę. Spodziewałem się, że i na mnie zwróci uwagę. Gdy przechodził obok mnie,
ucałowałem mu rękę w nadziei, że mnie obdarzy dobrym słowem. Ale nic z tego. Cóż
to gniewa się na mnie? Myślę sobie. Widać, że mnie wyraźnie zaniedbywał.
Z sercem ścieśnionym towarzyszyłem Księdzu Bosko w obejściu drukarni.
Gdzieś w kącie napotkał chłopca moim zdaniem, niedbałego, nawet złego. Co za
odmienne traktowanie! Ksiądz Bosko zatrzymał się przy nim, przedstawił owemu
panu, opowiedział historię jego życia. Żartował każąc mu iść do pracy
a przytrzymywał go za rękę. Wróciłem do swego stolika. Przebiegałem oczyma
matryce, tarłem czoło rękoma, by zrozumieć, co czyta. Na próżno. Nic nie wchodziło
do głowy.
Gdy byłem w takiej rozterce, uczułem naraz jak czyjaś ręka przez okno
dotykała mojego czoła. Któż to mógł być? Ach, to Ksiądz Bosko, który z dala
pamiętał o mnie kładąc koniec próbie i dając znak ojcowskiej miłości. Byłem
zmieszany! Ach to Ksiądz, Księże Bosko! A On kiwał na mnie z uśmiechem, zniknął
mi z oczu w słodkiej wizji.
Pewna liczba aspirantów nie wytrzymywała próby i wycofywała się, inni
jednak odważnie ją pokonywali. Jeden z nich pisał Księdzu Bosko:
S.L.G. e M.! Rev. Padre!
Dzień 22 października będzie dla mnie pamiętny. Dzisiaj właśnie upłynął rok,
odkąd zrobiłem ofiarę Panu Bogu ze siebie, swej woli, swej rodziny. Odtąd nie myślę
już o niczym, jak tylko by być narzędziem w ręku Księdza Bosko, by czynić we
wszystkim wolę Boga.
Nie przestaję błogosławić owego dnia szczęśliwego i dziękować Bogu za to,
że mnie wezwał pod sztandar Księdza Bosko! Uczucie wdzięczności rośnie we mnie,
tak, iż czuję odwagę sprostania każdej próbie. Czcigodny Ojcze, odnawiam dziś
obietnicę posłuszeństwa, zawsze gotów poświęcić Bogu resztę mego życia w uległości
mym Przełożonym, którzy go zastępują.
123

13.4 Page 124

▲back to top
Pokładam ufność w pomoc Maryi Wspomożycielki, św. Józefa, św. Franciszka
Salezego naszego Patrona, by uskutecznić swe obietnice. Proszę mi również pomagać,
upominać i zachęcać, podczas gdy całuję ze czcią jego dłonie etc.
Aff. mo figlio in G.C. kl. Franciszek Bodrato
Święty wyznaczał okres próby dla tych, co pragnęli poświęcić się Bogu na całe
życie oraz innych, którzy zamierzali na razie złożyć śluby czasowe.
Wyznaczał, więc okres próby dla kandydatów pragnących poświęcić się Bogu
na całe życie przez śluby wieczyste oraz dla innych, którzy na razie zamierzali złożyć
śluby czasowe. Dla nich były urządzane specjalne konferencje przygotowawcze,
potem zasięgnąwszy zdania Kapituły godził się spełnić życzenia swych drogich
uczniów. We własnym pokoiku przewodniczył tym godnym upamiętnienia zebraniom
oraz ceremonii składania ślubów.
A oto protokół z tych zebrań:
„Dnia 10 listopada 1865 r., w obecności wszystkich członków Towarzystwa św.
Fr. Salezego, ks. Jan Baptysta Lemoyne dopełniwszy formalności przepisanych przez
regulamin, złożył w ręce rektora Księdza Jana Bosko śluby wieczyste: czystości,
ubóstwa i posłuszeństwa wobec dwóch świadków: ks. Jana Cagliero i ks. Karola
Ghivarello.
Również dnia 15 listopada, po odmówieniu przepisanych modlitw złożyli śluby
wieczyste na ręce rektora Księdza Jana Bosko: ks. Michał Rua, ks. Jan Cagliero,
ks. Jan Francesia, ks. Karol Ghivarello, ks. Jan Bonetti, kleryk Piotr Racca, koad.
Józef Gaia, koad. Dominik Rossi. Potem rektor Ksiądz Jan Bosko nawiązując do
dokonanego obrzędu wygłosił krótkie przemówienie, podkreślając żeby nikt nie
składał ślubów ze względu na Przełożonego, dla dalszych studiów lub dla innych
względów ludzkich, lecz by każdy miał jedynie na celu zbawienie duszy własnej
i bliźnich.
Dnia 6 grudnia 1865 r., wobec zgromadzonych członków Towarzystwa św.
Franciszka Walezego, wobec rektora Księdza Jana Bosko, świadków: ks. Michała
Ruy, prefekta i ks. Jana Francesia katechety generalnego, złożyli śluby wieczyste:
ks. Celestyn Durando, Fryderyk Oreglia, kawaler orderu św. Stefana, kl. Alojzy
Jarach, kl. Józef Mazzarello, kl. Joachim Lerto. Następnie złożyli śluby trzyletnie:
124

13.5 Page 125

▲back to top
ks. Anioł Savio, ks. Józef Bongiovanni, kleryk Secondo Merlone, kl. Jan Damietti,
kl. Józef Manassero, kl. Alojzy Rostagno, kl. Franciszek Paglia, kl. Juliusz Barberis,
kl. Chiaffredo Ricardi. 29 grudnia w Oratorium, śluby wieczyste składali również
kl. Franciszek Bodrato i kl. Antoni Sala. 11 stycznia 1866 r. składali śluby wieczyste
w Mirabello wobec przewodniczącego delegata do ich przyjęcia: ks. Franciszek
Provera i kl. Franciszek Cerruti oraz śluby trzechletnie trzej klerycy wraz z jednym
studentem.
125

13.6 Page 126

▲back to top
ROZDZIAŁ XX
Po uroczystości złożenia ślubów współbracia przeznaczeni na dyrektorów
kolegiów zostali rozesłani na poszczególne placówki. Pierwszy wyjechał do Lanzo
ks. Jan Bonetti, widocznie jednak górskie powietrze mu nie służyło, gdyż dostał
silnego bólu zębów tak, że Ksiądz Bosko zmuszony był odwołać go do Turynu i na
jego miejsce posyłał ks. Jana Baptystę Lemoyne przeznaczonego do małego
seminarium w Mirabello. Jego miejsce zajął więc ksiądz Bonetti. Zastał tam 170
alumnów, których liczba wnet wzrosła do 200.
Posiadał on wybitne kwalifikacje umysłowe. Nie szczędził trudu, by podnieść
poziom naukowy, moralny i materialny zakładu i zabiegał gorliwie o dobro swych
wychowanków.
Posiadamy na to również wiele dowodów również w jego pismach. W jednym
liście do dyrektora kolegium w Lanzo pisze: „Trzeba uświadamiać naszych
współpracowników, że mają dobrych chłopców i żeby solidarnie pomagali
przełożonym zwłaszcza w czasach, w jakich żyjemy, jest to nie tylko łaską, lecz
powiedziałbym przywilejem, dlatego trzeba na to zasłużyć przed Bogiem świętymi
obyczajami, modlitwą, upominaniem, asystencją, czujnością, słowem winniśmy
stosować w praktyce zalecenia dane nam na piśmie przez Księdza Bosko, jako
upominki dla dyrektorów. W ten sposób zakwitną w naszych zakładach wszelkie
cnoty”.
Sam czynił to, co doradzał innym, jak widać w biografii jego alumna Ernesta
Saccardi. Jak Bóg obficie błogosławił jego zabiegi okazuje szereg jego wychowanków
od 1865-1877 w Mirabello, później w Borgo San Martino.
Nabożeństwo do Najświętszego Serca Pana Jezusa, które płonęło w jego sercu
ożywiało wszystkie jego dzieła, zapewniało skuteczność słówek, przemówień i posługi
kapłańskiej tak, że wszyscy byli nim oczarowani.
Co teraz opowiemy, miało miejsce w Borgo S. Martino.
Pewnej nocy widział Postać majestatyczną, wchodzącą do sypialni
i zapraszającą, by szedł za nią. Weszli do sypialni chłopców. Osobistość owa
126

13.7 Page 127

▲back to top
stanąwszy u nóg pewnego młodzieńca mówi: Obserwuj tego chłopca, za miesiąc ma
stanąć przed trybunałem Bożym. Do ciebie należy przygotować go.
Ksiądz Bonetti zbudziwszy się był pod silnym wrażeniem widzenia, lecz wahał
się z wyjawieniem go. Mogła to być igraszka wyobraźni. A gdyby to była wskazówka
z nieba?
Myślał sobie: Jeśli od mych słów zależy zbawienie wieczne duszy, czy nie będę
miał później wyrzutów sumienia za to, że milczałem? Zresztą cóż w tym złego,
choćby to był zwykły sen to rozbudzi się u chłopców myśl o wieczności?
Wyjawił sen kilku zaufanym zamilczając nazwisko chłopca.
Sekret niebawem stał się powszechny i oczekiwano jego spełnienia się.
Chłopiec, którego jak mówił, przygotował na śmierć, po krótkiej chorobie zmarł
w oznaczonym terminie.
W tym samym kolegium zachorował nagle pewien wychowanek. Wezwano
dyrektora dość późno tak, że zastał go już martwym. Tak się tym przejął, że chłopiec
zmarł bez Sakramentów św. i poszedł krzyżem leżeć w kościele modląc się bardzo
długo.
W dniu następnym pościł, wciąż modlił się przed Najświętszym Sakramentem,
potem szukał samotności w przyległym parku zakładowym. Wyczerpany postem
24 – godzinnym, przystanął wpatrzony w górę. Twarz mu się rozjaśniła. Wracając do
siebie mówił:
Deo gratias! Jest zbawiony, już poszedł do nieba.
Wrócił mu humor i poszedł na kolację. Ksiądz Bonetti ukrywał to zdarzenie,
lecz znalazł się ktoś, który go śledził. Był nim Ksiądz prof. Tamietti, który szedł za
nim do parku, by go pocieszyć i był świadkiem tej sceny.
W parę dni po objęciu urzędu ksiądz Bonetti otrzymał list następujący od
Księdza Bosko:
Carissimo Don Bonetti!
We czwartek będę cały dla Mirabello. Czy wieczorem nie można by urządzić
konferencji dla Współbraci? Jeśli możesz, zbierz ich dzisiaj i jutro oraz spytaj, ilu
pragnęłoby złożyć śluby czasowe lub wieczyste? Przekaż im to, co powiedziałem,
a szczególnie zaznacz, że nikt nie powinien składać ślubów dla motywów
127

13.8 Page 128

▲back to top
materialnych, a jedynie by złożyć Bogu ofiarę z siebie samego. Confortare et esto
robustus. Pozdrów ks. Proverę, Goffi i wszystkich naszych kochanych nauczycieli,
asystentów i wychowanków w Mirabello. Łaska P.N.J.Chr. etc..
Turyn, 20-11-1865 r. Aff. mo in
G.C. XJB
22 listopada Święty był w Mirabello. Jadąc pociągiem z Aleksandrii do Giarole
wyspowiadał pewnego współpasażera. W małym seminarium przygotowano na jego
cześć akademię powitalną, w czasie, której obywatelom miejscowym oraz
wychowankom przedstawił Księdza Bosko ks. dyrektor Bonetti.
Z Mirabello Święty udał się do Tortona w towarzystwie ks. Jana Cagliero, by
odwiedzić wychowanka Józefa Pittaluga, chorego na nogę. Ksiądz Bosko bardzo go
kochał ze względu na jego niewinność duszy.
Pozostawał on w kontakcie ze swym wychowawcą klerykiem Henrykiem
Bonettim, pisząc m.in.: Piszę w złym stanie. Potrafię wyjść z domu wsparty o kulę.
Cóż, kiedy noga raz lepsza raz gorsza. Niekiedy miewam dreszcze. Chirurg mówi,
że na wyzdrowienie trzeba długo czekać. Proszę o przysłanie mych rzeczy do siedziby
biskupiej w Tortonie. Wiem, jak to będzie przykre Księdzu Bosko, zachowuję stale
w pamięci przyrzeczenie dane memu ojcu duchownemu. Wydaje się jednak,
że inna jest Wola Boża. Ofiaruję kilka razy Anioł Pański w intencji Księdza Bosko.
Odwiedzam codziennie seminarium, a ksiądz rektor bardzo mnie polubił. Mama moja
modli się stale za Oratorium.
Ksiądz Bosko spełniał życzenie swego wychowanka. Przybywszy do Tortony
wraz z ks. Cagliero, złożył wpierw wizytę monsignorowi Janowi Negri, 80 – letniemu
starcowi, który go przyjął w swym pokoju na łóżku. Potem udał się do seminarium,
stąd zaś do Państwa Pittaluga. Odwiedził również chorego ojca.
Odjeżdżając polecił chłopca księdzu rektorowi Ferlosio, dzięki czemu Pittaluga
został przyjęty do seminarium.
Wróciwszy do Oratorium pisał do Wielebnej Matki Eudoksji Przełożonej
Wiernych Towarzyszek Jezusa w sprawie przyjęcia pewnej zacnej panienki.
W tych dniach pisał również do ks. Juliusza Barberisa:
Carissimo Giullio!
Odpowiem na twe pytania:
128

13.9 Page 129

▲back to top
1°. Na śniadanie bułka, na obiad według apetytu, na podwieczorek nic, na
kolację według apetytu, z umiarem.
2°. Żaden post prócz przepisanego w Towarzystwie.
3°. Spoczynek zgodnie z rozkładem domowym; budząc się powtórz zaraz swe
lekcje.
4°. Zasadnicze studium, wykłady teologii w seminarium, reszta jest
akcydentalna.
5°. Czynić i cierpieć wszystko dla pozyskania dusz Bogu. Niech cię Bóg
błogosławi. Módl się za mnie.
Turyn, 6-12-1865 r. tuo aff-mo in
G.C. Ksiądz Jan Bosko
Ustanowiono zgodnie z regułami kapituły w domach w Mirabello i Lanzo,
a dzielni synowie Księdza Bosko z wielkim wysiłkiem starali się zdobyć nowe
dyplomy do nauczania w klasach gimnazjalnych i elementarnych.
W październiku, klerycy: Aleksander Fabre, Piotr Guidazio i Franciszek
Bodrato z kolegium Lanzo, uzyskali dyplomy nauczycielskie do nauczania w klasach
elementarnych w Novara. Obecnie, 10 grudnia, klerycy Paweł Albera i August
Croserio, z domu Mirabello, uzyskali dyplomy nauczycielskie w gimnazjum niższym.
W tymże dniu bronił swej tezy z literatury ks. Jan Francezia. Ukończył właśnie
trzeci rok studiów literatury i złożył wniosek o dopuszczenie do egzaminu
dyplomowego.
Wojna przeciw Oratorium jeszcze nie przygasła i rektor Ricotti odpisał mu,
że nie pozwala na to regulamin uczelni. Tymczasem nastąpiła zmiana na stanowisku
rektora, które przypadło Aniołowi Serafino, dziekanowi fakultetu teologicznego, jako
najstarszemu z grona profesorów.
Ks. Francesia wniósł powtórnie podanie motywując tym, że innym przyznano
łaskę, której jemu odmówiono. Następnego dnia przyszła odpowiedź pozytywna.
Zgłosił się, więc do egzaminu, obronił swą tezę, a 13 grudnia uzyskał dyplom
doktorski z literatury. W swoim czasie powiemy więcej na temat laureata, o którym
Ksiądz Bosko zwykł mawiać: „Il celebre don Francesia”.
129

13.10 Page 130

▲back to top
Również ks. Celestyn Durando uzyskał dyplom inną drogą. Był on jedyny
w całej Italii, który skorzystał z nadzwyczajnego egzaminu. Przechowywał starannie
swą dokumentację. Należy dodać, że cieszył się uznaniem profesorów turyńskich,
m.in. głośnego klasyka prof. Tomasza Vallauri.
W 1860 r., ks. Durando dał do druku podstawy gramatyki łacińskiej do użytku
w gimnazjum niższym. Podręcznik miał wielkie wzięcie oraz kilkanaście wydań.
Również ks. Michał Rua, student drugiego roku filozofii i literatury w 1866 r.
stanął do podobnego egzaminu. Z pisemnego otrzymał stopnie pozytywne,
a wyróżnienie z utworu poetyckiego. Spotkał go również los wielu innych kandydatów
ze strony nieprzychylnie nastawionych profesorów wbrew zarządzeniom
ministerialnym, że nie został dopuszczony do egzaminu ustnego.
Był doskonale obeznany z historią i językami: włoskim, łacińskim i greckim,
a nawet hebrajskim. (dop.tł.)
Po paru miesiącach uzyskał również dyplom z literatury kl. Franciszek Cerruti,
którego nazwisko zdobyło uznanie w sferach literackich oraz wśród pedagogów.
W kwietniu 1866 r. stanął on do egzaminu z IV roku studiów literatury.
W skład komisji egzaminacyjnej wchodziło trzech profesorów: Kasper Corresio
sekretarz Akademii Nauk i bibliotekarz kr. uniwersytetu, autorytet naukowy, wybitny
znawca języków orientalnych. Drugi: Kazimierz Danna profesor emeryt. Instytutu
literatury pięknej. Trzecim był E. Levriero, dyrektor liceum w Turynie, wykładowca
estetyki. Posiadał wysoki stopień w loży masońskiej. Jako przewodniczącemu
przysługiwał wybór tematu habilitacyjnego, a którym był: Liryka miłosna w czasach
starożytnych w Rzymie i Atenach. Tego rodzaju temat miał posmak aury złośliwej
względem kleryka, o którym wiedziano, że był uczniem Księdza Bosko.
Lecz kandydat nie strapiony tym rozwinął temat należycie z historycznego
punktu widzenia; przeprowadził porównanie miłości humanistycznej i pogańskiej
z miłością chrześcijańską i Boską; ucieleśnieniem jej Najświętsza Dziewica
z Nazaretu, jako dziewica, oblubienica, matka. Wspomniał o liryce autorów
chrześcijańskich, jak Dante, Petrarca i inni.
W czasie czytania pracy, prof. Danna pozwolił sobie na gest dezaprobaty i jakiś
nieuprzejmy frazes. Kleryk Cerruti spontanicznie dał wyraz swemu oburzeniu,
130

14 Pages 131-140

▲back to top

14.1 Page 131

▲back to top
podczas gdy prof. Corresio wziął w obronę akademika, któremu wolno wyrażać
własne idee.
Prof. Levriero zrobił uwagę, że temat rozwinięty nie odpowiadał właściwej
koncepcji; w końcu jednak musiał zrezygnować i dał kandydatowi wraz z innymi
wotum przychylne.
I tak kleryk Cerruti zdał pomyślnie egzamin i uzyskał w maju dyplom
uniwersytecki.
Byli to pierwsi spośród wielu dzielnych synów Księdza Bosko, którzy zdobyli
dyplomy w nauczaniu i wychowaniu młodzieży. Dodajemy, że Święty w przyszłości
znalazł sobie poparcie tam, gdzie się go najmniej spodziewał. Sam ów profesor
Levriero, z dawna nieprzychylny dla Oratorium i w ogóle religii, stał się z czasem
bardziej przystępny. W ostatnich latach życia odnosił się ze czcią do Księdza Bosko
nie tając przed przyjaciółmi swych sympatii dla niego.
131

14.2 Page 132

▲back to top
ROZDZIAŁ XXI
Po uroczystości Niepokalanego Poczęcia Święty wybierał się do Florencji, by
zebrać ofiary, w sprawach loterii, propagowania Letture Cattoliche oraz wielu innych
ważnych spraw. Była to pierwsza jego podróż w te strony. Oczekiwał go niecierpliwie
arcybiskup Florencji, by omówić sprawę zwalczania propagandy protestanckiej.
Ofiarował mu gościnę w swym pałacu.
Zabiegał o to najwięcej ks. Juliusz Metti kapłan ze zgromadzenia Oratorianów,
znany autor wielu dzieł, przede wszystkim zaś z posług kapłańskich. Pisał on dnia 19-
9-1865 r.
Molto Rev. Don Bosco!
Przed miesiącem zapewniał mnie pan Gauttier w imieniu Przewielebnego
Księdza o rychłym przybyciu do Florencji. Podałem tę wiadomość pani markizie
Villarios, jak również kilku duszpasterzom tutejszym. Pewna wdowa pragnie umieścić
w Oratorium dwóch synów. Mam również na widoku dwóch innych chłopców. Zacni
tutejsi księża ze szkół wieczorowych oczekują z upragnieniem Księdza Bosko.
Również jego loteria zrobiłaby większe powodzenie, gdyby Przewielebny Ksiądz
osobiście tutaj się pokazał. Kiedy więc wreszcie raczy do nas przybyć? Czy zechciałby
coś uczynić dla dobra tutejszej biednej stolicy, nieskutecznie zabiegającej o korzyści
materialne zaniedbując dobro dusz. Tysięczne pozdrowienia etc..
Suo umil.mo e dev. servo Juliusz Metti zgr. Orat.
Święty wyruszał w drogę polecając się modlitwom chłopców. Pozostawił
księdzu Rua wiązanki na każdy dzień Nowenny do Bożego Narodzenia.
„W podróżach swych, pisze monsignor Cagliero, wszędzie był serdecznie
podejmowany, począwszy od biskupów, którzy go sadzali na honorowym miejscu
przy stole”.
Z Pizy pisał do Oratorium, skąd kapela udała się do Avigliana, gdzie po raz
pierwszy obchodzono uroczystość beatyfikacyjną, Bł. Cherubina Testa:
132

14.3 Page 133

▲back to top
Carissimo Don Rua!
Jestem w Pizie u kardynała Corsi, podejmowany po pańsku, obwożony karocą
z hajdukami, wystawnym stołem etc.. Nie brakuje mi niczego prócz chłopców
z Oratorium. Zwiedzam miasto ze wspaniałą katedrą, krzywą wieżą, wieżą głodu,
gdzie zmarł hrabia Ugolino z synami zagłodzonymi za karę przez obywateli,
baptysterium, arcydzieła sztuki i rzeźby, uroczy cmentarz. Wszystko mi się podoba,
cóż, kiedy brak tu moich chłopców. O Florencji opowiem, gdy wrócę.
Teraz nasze sprawy. Pisałem panu Oreglia, w liście znajdował się bilecik
opieczętowany, obawiam się, że brak na nim adresu. Należy go doręczyć księdzu
Francesia, by zawartość przekazał panu prof. Vallauriemu dla Unità Cattolica.
Obserwuj, jak sprawa została załatwiona.
Powiesz księdzu Cagliero, że wyjazd do Avigliana nastąpić ma z rana, a powrót
wieczorem, w porozumieniu z księdzem Valfrà, który przygotuje jedzenie i spanie dla
chłopców.
Niech prześle spis chłopców, z podkreśleniem potrzebujących opieki, by je
rozesłać do odpowiednich zakładów.
W niedzielę jeszcze nie będzie mnie w Turynie. Dam znać o tym. Módlcie się.
Podaj mi szczegółowe wiadomości o mych kochanych chłopcach i powiedz im,
że gdziekolwiek odprawiam modlę sie za nich i niech oni również modlą się za mnie.
Niech Bóg was błogosławi etc..
Piza, 13-12-1865 r.
Aff.mo in G.C. Ksiądz Jan Bosko
P.S. Kardynał Pizy dał mi kilkanaście cennych pamiątek dla najwzorowszych
chłopców. Powiesz, ilu ich jest, gdy napiszesz. Poza tym pytał o poecie księdzu
Francesia; opowiedziałem wszystkie jego cnoty i cuda.
Przekaż moje błogosławieństwo, a jeszcze większe od kardynała Corsi
wszystkim mieszkańcom domu, łącznie z panem Michałem i jego kolegium.
Jak zawsze, pełen humoru, Ksiądz Bosko nie zapomniał nawet o swym
stajennym Michale.
Podróż Księdza Bosko do Florencji była istnym triumfem. Przyjął gościnę
w pałacu arcybiskupim, gdzie go traktowano ze szczególnymi względami. Kapituła
133

14.4 Page 134

▲back to top
metropolitalna pragnęła go uczcić gremialnie zapraszając na zwiedzenie wspaniałej
katedry. Arcybiskup towarzyszył Świętemu. Kanonicy w swych strojach przywitali go
w zakrystii jak jakiegoś dostojnika kościelnego. Święty zasiadłszy na fotelu wysłuchał
kilku recytowanych utworów w prozie i poezji łacińskiej oraz włoskiej. Jakiś muzyk
odegrał artystyczną intradę na fortepianie. Proszono Księdza Bosko o zabranie głosu.
Zaskoczony tym nawiązał do historycznych w tym miejscu obrad soboru
powszechnego florenckiego. Słowa Świętego uderzyły we właściwy ton wywołując
podniosły oddźwięk u słuchaczy.
We Florencji, jak wszędzie zdobył sobie Ksiądz Bosko serca wszystkich, tak, że
żegnano go z żalem pytając, kiedy tu wróci.
Gonią mnie sprawy w Turynie; muszę załatwiać ważne interesy Oratorium.
Opuszczając katedrę natknął się na markizę Gerini, która go spytała: Tak
szybko Ksiądz od nas ucieka? Nie mógłby zabawić jeszcze parę dni?
Niestety, czekają na mnie moi chłopcy.
Ach, wielkie rzeczy! Niechże poczekają, przecież im nie ucieknie.
Potrzeba starać się o chleb dla nich. Gdy mnie zabraknie nie dostaną chleba.
Ilu ich Ksiądz ma?
Około tysiąca!.
Ile, więc potrzeba na chleb dla chłopców przez tydzień?
Dziesięć tysięcy lir.
Ale naprawdę, Ksiądz zatrzyma się, jeżeli je dostanie?
Dlaczego, by nie?
Dobrze, dam Księdzu dziesięć tysięcy lir!
W takim razie Ksiądz Bosko zostanie.
Markiza była prawdziwą Opatrznością. Pod wieczór posłała mu obiecaną sumę
i Święty pozostał. Wieść o tym rozeszła się po mieście i podchwyciła ją także prasa.
Wspomniana markiza wspomina jeszcze, co następuje:
„We Florencji, w domu mej babki hrabiny Boutourlin, Ksiądz Bosko uzdrowił
pewną panią od lat 25 przykutą do łóżka ze sparaliżowanym kręgosłupem. Kazał jej
wstać i chodzić po mieszkaniu, jeść etc.. a ona bez trudności wykonywała polecenia.
Potem spytał, czy pragnie być zdrową, czy nadal chorować.
134

14.5 Page 135

▲back to top
Chora po chwili refleksji odrzekła, iż wierzy, że wolą Bożą jest, by cierpiała.
Natychmiast też wróciła do łóżka, z którego już więcej nie powstała i zmarła po 32
latach ciężkiej choroby próchnicy kości”.
Tymczasem Święty przyjmował czterech chłopców z Toskanii, których posłał
do małego seminarium w Mirabello. Sam odwiózł ich aż do Turynu, skąd pojechali do
Mirabello. Jeden z nich Ernest Saccardi od dziecka otrzymał staranne wychowanie
chrześcijańskie. W dniu wyjazdu pożegnał się z matką ze łzami w oczach, ucałował
rękę Księdza Bosko i powiedział:
Dotąd mama była mi wszystkim, obecnie oddaję się w ręce Księdza Bosko.
Proszę ze mną zrobić, co uzna za lepsze dla mej duszy. Ksiądz Bosko dodał mu otuchy
zapewniając o swej stałej życzliwości:
Żądam od ciebie dwóch rzeczy: szczerości w sprawach duszy i pełnego
zaufania do przełożonych.
Mam nadzieję, że w pełni tego dotrzymam.
Święty wyjeżdżał z Florencji w towarzystwie nowych wychowanków i wracał
do Oratorium. Przejeżdżano przez Prato di Toscana, gdzie zdarzył się następujący
wypadek:
W tym samym przedziale znajdowało się kilku panów omawiających sprawy
bieżące, między innymi również wychowanie młodzieży. Jeden wyszedł z wnioskiem,
by zamknąć szkoły jezuickie i zakłady prowadzone przez księży i dodał:
Na miejscu władz kazałbym zlikwidować ośrodki „małych jezuitników”
prowadzone przez Księdza Bosko w Turynie, wyrzucić chłopców, a na ich miejsce
zrobić koszary wojskowe.
Zwracając się do Księdza Bosko pilnie zajętego swymi notatkami zagadnął: Jak
Ksiądz szanowny uważa, dobrze mówię czy nie?
Mnie się zdaje, że nie, odpowiedział Święty. Czy pan przynajmniej zna Księdza
Bosko?
Tak trochę. Cóż, czy nie prawda, że wychowanie, jakiego udziela młodzieży
jest sprzeczne z postępowymi ideami? Wychowuje nowych jezuitów, a nam nie
potrzeba tylu „klechów”.
A ja, mowi Święty, tyle razy byłem w Oratorium i rozmawiałem
z Księdzem Bosko, nazywanym naczelnikiem łobuzów. Widziałem to wychowanie,
135

14.6 Page 136

▲back to top
jakie daje i mogę zapewnić pana, że nie ma innego celu jak zrobić z tych biednych
chłopców wzorowych katolików i uczciwych obywateli.
Ów jednak nastawał: Żyjemy przecież w dziewiętnastym wieku, czasy
zacofania dawno minęły.
Tymczasem pociąg stanął przy jakiejś stacji i owi panowie wysiedli. Minęło
parę miesięcy i w Rzymie ogłoszono konkurs na inżynierów budowlanych. Właśnie
ów adwersarz Księdza Bosko, poszukiwał pracy i potrzebował rekomendacji.
Zwrócił się o to w Turynie do znajomego markiza. Ten odpowiedział: Proszę
iść do Księdza Bosko i prosić o rekomendacje w moim imieniu do kardynała
Antonellego.
Parę dni później ów inżynier zgłosił się w Oratorium prosząc o list polecający.
Doskonale, zaraz go szanownemu panu napiszę, odpowiedział Święty.
Inżynier otrzymawszy, czego żądał, dziękował pytając, czy Ksiądz Bosko nie
ma, jakich zleceń do Rzymu.
A Święty z uśmiechem:
Tak, proszę pana, gdy szanowny pan będzie u kardynała, proszę powiedzieć,
żeby mnie nie wykopano wraz z moimi chłopcami, bo to by nie było dobrze…
Inżynier spostrzegłszy się gorąco przepraszał za swą gafę, przyrzekając,
że odtąd nie powie złego słowa o bliźnich.
Znalazłszy posadę i zarobek, pozostał dobrym katolikiem zachowując
wieczystą pamięć i wdzięczność dla Księdza Bosko.
Obfita korespondencja z Florencji świadczy, jakim wzięciem i poparciem
cieszył się tam Ksiądz Bosko i jego dzieła.
136

14.7 Page 137

▲back to top
ROZDZIAŁ XXII
Z końcem roku 1865 ukazał się zeszyt Letture Cattoliche zawierający życiorys
Bł. Marii od Aniołów Karmelitanki z Turynu. Życiorys poprzedzała przedmowa autora
(Ks.B.). By dokończyć rękopisu, musiał szukać informacji w Konwikcie Duchownym.
Korzystał też z zacisza mieszkań swych dobrodziejów i przyjaciół, między
innymi p. Brosio „bersaliers”, który mu wiele dopomagał w najtrudniejszych latach
Oratorium.
Tenże Brosio pozostawił takie świadectwo pisemne:
„Ksiądz Bosko pisząc swoje książki chętnie korzystał z mego mieszkania, gdzie
mógł pracować spokojnie. Skończywszy pracę parę chwil zatrzymywał się na
rozmowie ze mną. Pewnego dnia żona moja zaprowadziła go do chorej córki prosząc
o błogosławieństwo. A Ksiądz Bosko zniżywszy się ujął ją za rękę mówiąc: Powstań!
Ja nie rozumiejąc jego intencji wtrąciłem się mówiąc: Ona nie może wstać, jest chora.
Dobrze, powiedział Święty takim razie poślemy ją do Raju. To powiedziawszy
pobłogosławił ją i odmówił modlitwę.
„Po odejściu Świętego, żona moja zganiła mnie za to, że powiedziałem,
iż córka nie może wstać i dodała:
Nie wiesz, że Ksiądz Bosko chciał ją uzdrowić?
W rzeczy samej Święty wiedział, że dziewczynka chorowała przez długi czas;
czemu więc ujmował ją za rękę i kazał wstawać, jeśli nie po to, by ją uzdrowić?
Oczekiwałem, więc, by wrócił, on jednak wyjechał z Turynu. A dziecko w parę dni
później rzeczywiście poszło do Raju.
Inaczej się rzeczy miały z inną córką żyjącą, która właściwie mówiąc, była już
martwa, lecz Ksiądz Bosko przywrócił ją do życia, jak to czcigodnemu księdzu (ks.
Jan Bonetti) opowiadałem, kiedy indziej”.
W załączeniu do ostatniego numeru ukazał się kalendarz ludowy na rok 1866,
jako dar gwiazdkowy dla prenumeratorów. Zawierał szereg refleksji na każdy miesiąc
na temat poszczególnych Przykazań Bożych, relację o poświęceniu kamienia
węgielnego kościoła Matki Bożej Wspomożycielki, powiastki obyczajowe, przykłady,
epigramy etc..
137

14.8 Page 138

▲back to top
W przedmowie pisano między innymi: W tym roku chcę was ubawić inaczej.
Będziecie tu mieli wesołe powiastki.
Mimo, że niechętnie rozprawiam o sprawach ziemskich, co nazywają polityką,
dowiedziałem się jednak mimochodem o pewnych sprawach, od których mi wstają
białe włosy na głowie. Miserere! Mam nadzieję, że w przyszłym roku, gdy nastaną
lepsze czasy, opowiem coś weselszego. Lecz co będzie, gdy biednego Galantuomo już
zabraknie? Chciałbym przecież, by pozostał w pamięci swych czytelników. Mam
nadzieję, że jeszcze tym razem umknę śmierci i żył będę wiele lat, czego i wam
również życzę.
Umyśliłem w tym roku sprezentować wam każdemu miesiąc rozmyślań na
temat Przykazań Bożych. Uważam, że lepiej o nich rozmyślać zawczasu, niż za późno
bez żadnej korzyści.
Proszę was, drodzy czytelnicy, dzielić się tym z innymi zwłaszcza z takimi,
co nie chodzą do kościoła, nie dbają o Przykazania Boże, czy też z tzw. liberałami,
faktycznie niewolnikami namiętności. Z takimi pragnąłbym trochę porozmawiać,
w nadziei, że zostawię im jakąś pożyteczną myśl.
Bądźcie zdrowi i weseli, drodzy przyjaciele i nie bierzcie za złe Galantuomo,
że jest trochę nudny. Cóż chcecie, jestem już stary zrzęda, patrzę na świat krytycznie
i chciałbym go powstrzymać od upadku, lecz brak mi sił do tego.
Bądźcie zdrowi wszyscy w Panu, drodzy czytelnicy i do widzenia.
138

14.9 Page 139

▲back to top
ROZDZIAŁ XXIII
Z początkiem roku 1866, Ksiądz Bosko miał 12 kapłanów. Łączna liczba
członków wynosiła 90. 19 z nich złożyło śluby wieczyste a 29 trzyletnie. Pozostali
byli to zwyczajni aspiranci. Zadowolony z tak pięknej liczby współpracowników
Święty przyrzekł, że w pierwszy dzień nowego roku opowie im sen wraz z wiązanką
noworoczną. Widział on w tym śnie, jak nam się zdawało, przyszłość Zgromadzenia
Salezjańskiego, a być może również innych zgromadzeń zakonnych oraz to, co
dotyczyło losów jego wychowanków obecnych i przyszłych. To, co pragnął
opowiedzieć chłopcom, był stan ich duszy, gdyż wszystkie jego słowa, jak tylekroć
przekonaliśmy się, miały na celu walkę z grzechem, nie zważając na względy ludzkie.
Święty tak rozpoczął słówko w poniedziałek wieczór 1866 roku.
Zdawało mi się, że jestem między rozbawionymi chłopcami z Oratorium,
gdzieś w pobliżu Castelnuovo d’Asti na obszernych błoniach. W tem na widnokręgu
ukazuje się woda, która gwałtownie wzbierając przewalała się ku nam swymi
spienionymi falami. Przerażeni zaczęliśmy uciekać w stronę pobliskiego młyna,
stojącego z dala od innych zabudowań, a otoczonego grubym jakby fortecznym
murem. Zatrzymaliśmy się przed nim na podwórzu, ale woda i tu zaczęła się wciskać;
więc weszliśmy do środka, a potem do izb na górnym piętrze, skąd dopiero mogliśmy
dokładniej zobaczyć rozmiary klęski i grozę naszego położenia.
Od wzgórz Supergi aż po Alpy, zamiast pól uprawnych, łąk, ogrodów, czy
wiosek i miast, widać było jedno olbrzymie jezioro. A woda podnosiła się stale wyżej,
tak, że straciliśmy wszelką ludzką nadzieję ratunku. Poleciłem wiec chłopcom, żeby
oddali się z całą ufnością, w ręce Boskiej Opatrzności i opiece naszej ukochanej
Madonny.
Kiedy wody sięgały już górnego piętra, przerażenie było ogólne. Jedynym
ratunkiem dla nas mogła być wtedy olbrzymia tratwa, którą w tej chwili ujrzeliśmy,
że płynie ku nam powoli, ale do samego młyna nie mogła dopłynąć, bo przeszkadzał
ów gruby mur, który sterczał jeszcze nad wodą. Nie było innej rady, jak przejść przez
cienki stosunkowo, a długi pień drzewa, który będąc wsparty jednym końcem o tratwę
rozhuśtaną falami balansował razem z nią. Wreszcie sam zdobyłem się na odwagę
139

14.10 Page 140

▲back to top
i pierwszy przeszedłem szczęśliwie. Teraz i chłopcy nabrali animuszu. Aby im ułatwić
przejście, wyznaczyłem księży i kleryków, by od strony młyna podtrzymywali jakoś
wspinających się, a inni, którzy już byli na tratwie, aby podawali ręce wskakującym do
niej.
Rzecz dziwna, że ci pomagający, mimo że się zmieniali, bardzo szybko się
męczyli i ja również nie mogłem ustać na nogach.
Tymczasem wielu chłopców, zdenerwowanych obawą śmierci, czy chcąc
okazać się śmielszymi, znalazło jakąś długą deskę, nieco szerszą od naszego pnia
i z niej zrobili sobie drugą kładkę. Nie czekali, więc na pomoc księży, ale hurmem
rzucili się ku niej. Krzyknąłem przestrzegając ich:
Zaczekać, nie pchać się, bo powpadacie do wody, nic nie pomogło.
Rzeczywiście jedni popchnięci, drudzy straciwszy równowagę wpadli do wody,
w końcu załamała się i deska razem z tymi, co na niej byli, tak, że prawie czwarta
część chłopców padła ofiarą swego kaprysu.
Ja trzymając mocno koniec pnia, po którym chłopcy przechodzili, spostrzegłem,
że wody już wezbrały ponad ów mur oddzielający tratwę od młyna. Wobec czego
zrobiłem wszystko, co możliwe, aby ją bliżej młyna przycumować i to mi się na
szczęście udało. Wtedy, ks. Cagliero stojąc jedną nogą, na okiennicy, drugą na tratwie,
przerzucał po prostu jednego chłopaka za drugim z młyna na łódź. Zostali jeszcze ci,
co schronili się na dachu, ale woda i tam sięgała, podnosząc na szczęście ze sobą
i tratwę. Zawołałem, więc na nich, aby pomodlili się gorąco i spokojnie, trzymając się
za ręce, schodzili na dół.
To udało im się szczęśliwie przy pomocy kolegów. Oglądnąwszy się po tratwie,
przekonaliśmy się, że na niej jest dużo chlebów ładnie przechowanych w koszykach.
Teraz obejmując komendę nad wszystkim niepewny, co nas może jeszcze
czekać, rzekłem:
Maryja Najświętsza jest Gwiazdą Morza. Nikogo nie opuści, kto się do Niej
ucieka. Oddajmy się, więc pod Jej opiekę, a Ona wyratuje nas i szczęśliwie
doprowadzi do portu.
Tak pokrzepieni na duchu popłynęliśmy naprzód, oddalając się szybko od
zalanego już młyna. Tratwa pędzona silnym wiatrem mknęła tak gwałtownie,
że musieliśmy się czasem trzymać gromadnie pod ręce, by nie upaść. Po dłuższej
140

15 Pages 141-150

▲back to top

15.1 Page 141

▲back to top
takiej szalonej jeździe, nagle tratwa porwana wirem zaczyna się kręcić w kółko i to tak
gwałtownie, że zdawało się, iż zatonie.
Na szczęście, potężniejszy podmuch wichru wyrwał ją z tego odmętu.
Powtórzyło się to jeszcze kilka razy, aż wreszcie po dłuższym czasie zatrzymaliśmy
się u brzegu jakiejś pięknej i dość obszernej wyspy jeszcze przez powódź niezalanej.
Wielu chłopców uradowanych tym widokiem, dowcipkując, że Pan Bóg
stworzył człowieka na ziemi a nie na wodzie, bez pozwolenia powyskakiwało
z tratwy, zachęcając do tego innych.
Ale krótka była ich radość. Nowa fala zalała i ten skrawek lądu, a nieszczęśliwi
zbiegowie znaleźli się po pas w wodzie, a po chwili porwani falami, zniknęli
w głębinach.
Ze smutkiem powiedziałem sobie i innym:
Sprawdza się przysłowie, że kto robi według własnej głowy dopłaca z kieszeni.
Tymczasem tratwa oderwana od brzegu, zdana na łaskę wzburzonych fal,
pędziła w dal. Widząc wszystkich przybladłych ze strachu, pokrzepiłem ich myślą
o Matce Najświętszej:
Odwagi. Matka Najświętsza nas nie opuści.
Po tych słowach wiedzeni jedną myślą, odmówiliśmy serdecznie akty wiary,
nadziei i miłości, a po akcie żalu, jeszcze kilka pacierzy. Następnie każdy ze
złożonymi rękoma modlił się osobno.
I tu nie brakło złośliwych, czy obojętnych, którzy kręcąc się po tratwie tu i tam
podśmiechiwali się z klęczących. W tem nagle tratwa wpadła znowu w gwałtowny wir
co tak nią wstrząsnęło, że ci co stali mędrkując zatoczyli się, a gwałtowne uderzenie
wichru strąciło ich do wody. Było ich około, trzydziestu; ponieważ woda była brudna
i głęboka, ratunek był niemożliwy i więcej ich nie zobaczyliśmy. My zaś
zaintonowaliśmy: „Salve Regina” błagając o pomoc i dalszą opiekę Gwiazdę Morza.
Choć burza trochę zelżała, tratwa jak ryba sunęła naprzód, nie wiedząc, dokąd
nas ona zawiezie. Tymczasem trzeba było chłopców chronić od wypadków i ratować
tych, co wychyliwszy się zanadto wypadali za burtę, karcić tych, co odważyli się
spychać kolegów z pokładu.
Dla ułatwienia sobie pomocy w ratowaniu, kilku księży postarało się o drągi
czy pasy lub inne odpowiednie narzędzia, które by można było podać tonącym i ocalić
141

15.2 Page 142

▲back to top
ich, choć i temu pewni zuchwalcy przeszkadzali. Klerycy zaś mieli dozorować, aby
nieporządki nie powtarzały się. Ja stałem pod wysokim masztem otoczony księżmi,
klerykami i chłopcami, którzy wykonywali moje rozkazy. Dopóki wszyscy słuchali,
wszystko szło dobrze. Czuliśmy się spokojni i bezpieczni. Kiedy jednak niektórzy
zaczęli narzekać na niewygodną tratwę, wyrażać obawy co do dalszej niepewnej
podróży, narzekać na niebezpieczeństwa tej przeprawy, dyskutować na temat miejsca
wylądowania, obmyśliwać sposoby dostania się na inny okręt, marzyć o bliskim
wylądowaniu, powątpiewać, czy wystarczy żywności, kłócić się między sobą
i odmawiać posłuszeństwa, natenczas sytuacja pogorszyła się znacznie. Nadaremno
starałem się uspokoić malkontentów.
Gdy wtedy spotkaliśmy łodzie płynące w odwrotnym kierunku niż nasza tratwa,
ci lekkomyślni postanowili działać na własną rękę. Zobaczywszy, więc kilka desek
pływających po wodzie, dorzucili do nich jeszcze parę znalezionych na tratwie i na
nich zaryzykowali przepłynięcie do mijających nas barek. Była to chwila dla mnie
bardzo bolesna. Czułem, że idą ku własnej zgubie. I rzeczywiście, jednych zalały fale,
drugich pochłonęły wiry, inni rozbili się o podwodne skały, a reszta, choć dotarła do
upragnionych łodzi, razem z nimi potonęła.
Nastała ciemna, straszna noc. Tym była groźniejsza, że z dala dochodziły
rozpaczliwe wołania tonących, zmieszane z wyciem wichru i rykiem bałwanów.
Wszyscy, którzy znaleźli się poza naszą tratwą, zginęli.
In mare mundi submerguntur omnes illi, quos non suscipit navis ista – wszyscy
się potopią w morzu świata, którzy nie dostaną się na okręt Najświętszej Maryi Panny.
Liczba moich chłopców znacznie się zmniejszyła, ale mimo to było ich jeszcze
wielu. Z pomocą Matki Najświętszej przetrwaliśmy szczęśliwie tę straszną noc i nad
ranem tratwa nasza wjechała do cieśniny między dwoma śliskimi brzegami, na których
rosły dzikie krzaki, gdzie pełno było szczątków rozbitych okrętów, a więc desek,
wioseł, połamanych masztów itp.
Tu roiło się od mnóstwa skorpionów, ropuch, wężów, jaszczurek, krokodyli
i innych ohydnych bestii. Na przybrzeżnych karłowatych wierzbach, chylących się nad
naszą tratwą siedziały koty o szczególnym wyglądzie, pożerające części ciał ludzkich
i wstrętne małpy usiłujące porwać chłopców, ale ci bardzo zręcznie schylając się
udaremniali ich zakusy.
142

15.3 Page 143

▲back to top
Zobaczyliśmy też trupy dawnych naszych współtowarzyszy z tratwy, których
fale wyrzuciły na brzeg. Ciała jednych rozbite były o skały, innych zamulone
w błocie, inne trupy pływały opodal w bagnie.
Wtem daje się słyszeć na tratwie głos jednego z naszych: Cóż to za potwór?
Pożera ciało tego i tego? i pokazując palcem kolegom powtarzał nazwisko po kilka
razy.
Za chwilę nowy straszny widok przedstawił się naszym oczom. W niewielkiej
odległości zobaczyliśmy ogromny piec pełen żaru i płomieni. W tym piecu, w jego
płomieniach przewalały się ciała o postaciach ludzkich, tak, że raz widziało się jakąś
głowę, to rękę czy nogę, to znowu barki, a to w ciągłym ruchu i drganiach
konwulsyjnych, tak jakby się to wszystko gotowało we wrzątku. Niestety, ku naszemu
wielkiemu przerażeniu, widzieliśmy tam wielu z naszych wychowanków. Nad tym
piecem była położona wielka pokrywa z napisem: „Tu prowadzą zlekceważone
Przykazania VI i VII”.
W pobliżu pieca ciągnął się ugór zarośnięty z rzadka rachitycznymi drzewami,
bez żadnego porządku. Między nimi wałęsało się wielu chłopców tych, co niedawno
wpadli do wody, czy w ogóle wykręcili się z tratwy. Nie zważając na
niebezpieczeństwo wysiadłem na brzeg, by się nimi zająć. Ale zauważyłem, że mieli
oczy, uszy i serce pełne owadów i obrzydliwych robaków, które ich kąsały, sprawiając
wielką boleść.
Chciałem się zbliżyć do jednego, co cierpiał więcej od innych, ale uciekł i skrył
się gdzieś za drzewami. Inni z bólu rozdzierali sobie szaty, spod których widać było
pełno wężów i żmij kąsających. Na szczęście, w pobliżu biło źródło, z którego buchała
obficie świeża woda przesycona ślazem. Kto w nim się umył, bywał oczyszczony,
uleczony i bez kłopotów mógł wrócić na tratwę. Zachęciłem, więc tych
nieszczęśliwych, aby z tego skorzystali. Większość usłuchała, paru tylko odmówiło.
Nie zwlekałem dłużej, uzdrowionych wezwałem na tratwę i ci poszli ze mną bez
przeszkód ze strony owych potworów, które powoli się oddalały.
Zaledwie wsiedliśmy, tratwa pod naporem wichru popłynęła dalej cieśniną
i wjechała na pełne morze. My wszyscy uradowani zaśpiewaliśmy całym sercem
„Cześć Maryi…” dziękując Jej za dotychczasową opiekę. Podczas tego śpiewu burza
143

15.4 Page 144

▲back to top
się uspokoiła, fale się wygładziły i nasz okręt mógł najspokojniej płynąć dalej, jakby
popychany, niby wiosłując figlarnie.
A oto zjawia się na niebie wspaniała tęcza, piękniejsza od zorzy polarnej, a na niej
wielkimi literami wypisany wyraz dla nas w pierwszej chwili niezrozumiały: M. E. D.
O. U. M. – mnie się zdaje, że każda z liter jest początkową słów: Mater et Domina
Orbis Universi Maria. Matka i Pani całego wszechświata Maryja.
Nareszcie po tej długiej i niebezpiecznej podróży, ukazała się na horyzoncie ziemia.
Łatwo sobie wyobrazić, jak w miarę zbliżania się do upragnionego brzegu, coraz
większa radość napełniała nasze serca. Tym większa zaś była, że wnet przekonaliśmy
się, iż dojeżdżając do przepięknej okolicy urozmaiconej lasami i kępami cudnych
drzew, mieniących się w blasku wschodzącego słońca, wszystko razem napawało nas
błogim spokojem i uczuciem wytchnienia.
Wnet odczuliśmy, jak tratwa otarła się o przybrzeżny piasek i jeszcze sunąc się
po nim chwilę zatrzymała się u stóp wspaniałej winnicy. Do tej naszej tratwy można
było zastosować słowa: Eam tu Deus Pontem fecisti – pomostem dla mnie stała się
z woli Bożej, którym z fal świata do portu spokojnego mogliśmy się dostać.
Chłopcy jednym skokiem znaleźli się na lądzie, mając wielką ochotę dostać się
do winnicy. Po kilku krokach przypomniawszy sobie owych nieszczęśliwych, co
uprzednio samowolnie z tratwy się oddalili i marnie zginęli, wrócili jak najprędzej na
barkę. Oczy wszystkich zwrócone były na mnie i można w nich wyczytać pytanie:
Księże Bosko, czy już czas? Możemy już wysiadać?
Owszem, rzekłem po chwili namysłu. wysiadamy, już czas. Jesteśmy
w bezpiecznym miejscu.
Wśród ogólnych okrzyków radości, zacierając ręce z zadowolenia, chłopcy
rozbiegli się po winnicy. Była ona starannie utrzymana. Wielkie złociste winogrona
dorównywały tym z Ziemi Obiecanej, a owoce na drzewach były jak w raju, piękne na
wejrzenie i do jedzenia słodkie. Dalej w głębi tej winnicy wznosił się wielki zamek,
otoczony wspaniałym parkiem i potężnymi murami. Do niego skierowaliśmy nasze
kroki.
Wstęp był wolny, a byliśmy bardzo zmęczeni i głodni. Na szczęście, w jednej
z sal, całej wyzłacanej, znaleźliśmy wielki stół z wybornymi potrawami, których
każdy mógł zakosztować do woli. Oczywiście, skorzystaliśmy z tego bardzo chętnie.
144

15.5 Page 145

▲back to top
Gdy już kończył się nasz posiłek, wszedł do sali elegancki pan bogato ubrany, o miłej
powierzchowności, który po przyjacielsku nas pozdrowił, wymieniając wszystkich po
imieniu. Zauważywszy nasze zdumienie na widok jego piękności i tego, co już
zaobserwowaliśmy. Uspokoił nas mówiąc: To jeszcze nic, chodźcie a zobaczycie.
I poszliśmy za nim. Z balkonu pokazał nam cały park i przyległe ogrody
mówiąc, to wszystko nasze, byśmy mieli miejsce na zabawy. Następnie oprowadzał
nas po dalszych salach coraz bogatszych i zdobniejszych, aż wreszcie otworzył drzwi
misternie rzeźbione, wprowadził nas do kaplicy. Zewnątrz wydawała się ona mała, ale
wewnątrz była tak obszerna, że ledwie jej koniec można było dostrzec. Posadzka,
ściany, sklepienia, wszystko było wykonane artystycznie z marmuru spajanego złotem
i srebrem, wysadzane drogocennymi kamieniami. Zachwycony tak wspaniałością
wykrzyknąłem:
Ależ chyba tylko w samym raju może być tak pięknie. Słowo daje, że stąd się
nie ruszę.
W środku olbrzymiej tej świątyni, na potężnym postumencie wznosiła się
majestatyczna statua przedstawiająca Maryję Najświętszą Wspomożycielkę.
Zawołałem, czym prędzej chłopców, którzy rozeszli się oglądać szczegóły tego
świętego miejsca i razem z nimi stanąłem przed statuą, aby podziękować Pani
Niebiańskiej za tyle łask wyświadczonych. Rozejrzawszy się po chłopcach teraz
dopiero oceniłem rozmiar tej świątyni, bo choć chłopców były tysiące, to wydawało
mi się, iż stoi nas tylko malutka grupka.
Gdy tak chwilę staliśmy nie mogąc się nadziwić niebiańskiej piękności owej
statuy, ta zaczęła się ożywiać i do nas uśmiechać. Między chłopcami powstał ruch
i szmer.
Matka Boska porusza oczami, wołali niektórzy.
Rzeczywiście, Maryja Najświętsza spoglądała na nas wzrokiem pełnym
macierzyńskiej dobroci. Za chwilę zrywa się ogólny krzyk:
Matka Boska porusza rękami.
Rzeczywiście wyciągnęła do nas swoje ręce, rozpostarła płaszcz jakby nas
chciała pod niego przygarnąć. Łzy spłynęły nam wszystkim po policzkach.
Matka Najświętsza porusza wargami, wyszeptało kilku.
145

15.6 Page 146

▲back to top
Zapanowała głęboka cisza, a Madonna otworzywszy swe usta, głosem
przedziwnie miłym i słodkim zapewniła nas:
Jeśli wy będziecie dla mnie oddanymi synami, to ja będę dla was czułą Matką.
Na te słowa padliśmy na kolana śpiewając z całego serca: „Lodate Maria
o linque pedeli”,wielbicie Maryję języki wszystkich wiernych.
Potężna ta melodia, tak miła dla ucha, wzruszyła mnie do reszty, tak że
obudziłem się.
Moi kochani chłopcy, w tym śnie oglądamy morze wzburzone tego świata. Jeśli
będziecie względem mnie ulegli i posłuszni, nie dając się powodować złym
podszeptom, to i unikniecie grzechu, opanujecie swoje namiętności i dokonacie wiele
dobrego, a w końcu dobijemy wszyscy szczęśliwie do portu zbawienia. Wtedy wyjdzie
nam naprzeciw Posłaniec Najświętszej naszej Madonny, który w Imieniu Boga
zaprowadzi nas do królewskich ogrodów, czyli do Nieba. Jeśli zaś postępowalibyście
według własnego kaprysu, nie słuchając mych wskazówek ulegniecie rozbiciu.
Ksiądz Bosko jeszcze i później w różnych okolicznościach dawał prywatnie
wyjaśnienia odnośnie do powyższego snu. Oto ich ogólne streszczenie.
Łąka, to świat; woda grożąca zatopieniem nas, to niebezpieczeństwa światowe;
powódź rozszerzająca się tak straszliwie, to występki nagminne, zasady bezbożne i
prześladowanie dobrych; młyn, czyli miejsce spokojne i odosobnione, jako dom
chleba, to Kościół Święty Katolicki, kosze z chlebem, to Eucharystia, służąca na
pokrzepienie w podróży; tratwa, to Oratorium; pień po którym przechodziło się
z młyna na tratwę, to Krzyż czyli ofiara ze siebie Bogu przez umartwienie; deska, jako
niby wygodniejsza kładka do przejścia na barkę, to reguła przekraczana. Wielu wciska
się na tę barkę dla celów dziwacznych i niskich, dla kariery, dla zysku, honorów,
wygodniejszego życia niżby mieli w świecie ci, oczywiście potem zaniedbują praktyki
pobożne i jeszcze się z drugich podśmiechują.
Księża i klerycy są symbolem posłuszeństwa i cudów, jakich dokonują w pracy
nad zbawieniem bliźnich; wiry wodne, to różne prześladowania, jakie były i będą;
wyspa zatopiona później, to nieposłuszni, którzy powracają do świata, gardząc swym
powołaniem. To samo odnosi się do tych, co przechodzą na inne okręty.
146

15.7 Page 147

▲back to top
Ci, co się z wody uratowali z pomocą innych, to ci, co po upadku w spowiedzi
odzyskują łaskę Bożą; cieśnina, pokraczne potwory, małpy, to różnego rodzaju bunty,
okazje do grzechu, powaby, pokusy itd.
Robaki w oczach, na języku, w sercu, to spojrzenie nieskromne, rozmowy
śliskie, przywiązanie nieodpowiednie; fontanna z wodą orzeźwiającą, to Sakramenty
święte; owe błota i piec ognisty, to miejsce grzechu, ale zarazem i potępienia.
Tu jednak trzeba zauważyć, że Ksiądz Bosko i przy innych snach to podkreślał,
iż jeśli kogo widział w miejscu potępienia, to nie znaczy, że ten na pewno będzie
potępiony, tylko oznacza, że gdyby taki żył w tym usposobieniu, w jakim jest w danej
chwili snu, to by takie życie doprowadziło go do wiecznej zguby.
Ów ląd szczęśliwy, winnica, świątynia, to Towarzystwo Salezjańskie już
ustabilizowane i zwycięskie.
Paź wspaniały oprowadzający Księdza Bosko z chłopcami po pałacu, to pewno
jeden ze zmarłych wychowanków Oratorium, a może sam Dominik Savio.
Z tych ostatnich uwag o Zgromadzeniu Salezjańskim wynikałoby, że we śnie
jest jeszcze dalsza myśl ukryta odnośnie do przyszłości Towarzystwa, ale Ksiądz
Bosko tego nie wyjawił. W jego snach na pewno było o wiele więcej danych, niż on
sam mówił, co zresztą nieraz wyraźnie podkreślał. Przed chłopcami uwypuklał to, co
mogło przyczynić się do ich umoralnienia, inne zaś szczegóły prorockie czy
historyczne przemilczał, nie chcąc robić sobie opinii proroka. Tym wszystkim zresztą
kierowała zawsze Madonna Wspomożycielka.
Chłopcy, jakich we śnie oglądał, to oczywiście, nie tylko chłopcy z Oratorium,
ale w ogóle chłopcy, jacy będą wychowywani po zakładach salezjańskich. Chociaż
w świątyni, u stóp Matki Boskiej widzi ich tysiące, mimo iż tylu w czasie powodzi
zginęło.
Po usłyszeniu snu, chłopcy ówcześni szli jak zwykle w takich wypadkach, do
Księdza Bosko dowiedzieć się, jak ich widział, a ten prywatnie a zawsze trafnie,
ujawniał im ich stan duszy lepiej niż oni sami to widzieli.
/Por. ks. Ślósarczyk, Sny Ksiądz Bosko, str. 190/
147

15.8 Page 148

▲back to top
RODZIAŁ XXIV
Poważne refleksje, jakie podawał chłopcom Ksiądz Bosko, były przeplatane
rozrywkami i muzyką. W parę dni po opowiedzianym śnie zapraszał dobrodziejów
i znajomych, u których Oratorium cieszyło się zawsze poparciem, na przedstawienie
teatralne mające się odbyć w przyszłą niedzielę.
Po świętach Bożego Narodzenia Ksiądz Bosko wybrał się z wizytą do Lanzo,
gdzie było przyjętych wielu chłopców, których jeszcze nie znał. Siedząc wieczorem
przy stole naraz spoważniał i zwróciwszy się do dyrektora szeptem powiedział:
W tej chwili w pobliżu pompy przy wejściu na drugie podwórze znajdują się
dwaj chłopcy, nad którymi trzeba czuwać. Poślij natychmiast kogoś, by ich
zaprowadził na wspólną rekreację na podwórzu.
Dyrektor dał polecenie asystentowi, który wróciwszy zakomunikował: Przy
studni nie spostrzegłem nikogo, za to widziałem dwóch chłopców oddalających się
stamtąd. Spytałem, dokąd idą i odrzekli mi: na podwórze.
Po pacierzach dyrektor zawoławszy tych obu spytał:
O czym rozmawialiście ze sobą dzisiaj?
Nie prowadziliśmy żadnej rozmowy, odrzekli zmieszani.
Chodźcie ze mną: Ksiądz Bosko was oczekuje: ma wam coś do powiedzenia.
To rzekłszy zaprowadził ich do niego.
Ksiądz Bosko obrzucił ich spojrzeniem, potem wyszeptał jakieś słowa do ucha
jednemu i drugiemu tak, że oblali się rumieńcem. Byli to niedawno przybyli do
zakładu chłopcy, którzy uznając swą winę przyrzekli poprawę.
Nazajutrz wieczorem, po spowiedzi chłopców opowiadał im sen o tratwie.
Tymczasem od wielu kolporterów rozprowadzających bilety loteryjne nadchodziły
wiadomości i zapytania, np. ks. Józefa Apollonio, który znał doskonale salezjanów
i Oratorium. Przebywał on w Oratorium czas jakiś korzystając z gościny u Ksiądza
Bosko, któremu wyświadczył niejedną przysługę w budowie kościoła Matki Bożej
Wspomożycielki.
148

15.9 Page 149

▲back to top
Ks. Dominik Sire Sulpicjanin, profesor i dyrektor seminarium w Paryżu
umyślił przetłumaczyć na różne języki świata bullę Ineffabilis o Niepokalanym
Poczęciu NMP.
Tłumaczenie w dziesiątkach tysięcy kopii miało być zdobne w miniatury
artystycznie wykonane. Dzieło to choć niedokończone, oprawione artystycznie w 30
tomach zostało sprezentowane Ojcu św. z okazji uroczystości jubileuszowych ku czci
św. Apostołów Piotra i Pawła. Udział w tym miał również Ksiądz Bosko angażując
w dokonywaniu tłumaczeń wybitnych literatów i lingwistów w Piemoncie.
Tymczasem rok 1866 rozpoczął się złą prognozą. Niesnaski między rządami
Austrii i Prus, skąd Święty już w roku 1862 obawiał się triumfu rewolucji na
niekorzyść władzy papieskiej w Rzymie, spowodowały nieunikniony omal wybuch
konfliktu zbrojnego, w którym miały wziąć także udział Włochy. W grudniu 1863 r.
przepowiadał on wojnę, głód i zarazę, która jak widzieliśmy, zebrała mnogie ofiary,
obecnie nowa wojna stała u wrót Europy.
Nadciągała i inna klęska. 13 lutego, Święty zapowiadał że ustawa
sekularyzacyjna nie przeszłaby do izb parlamentu, o ile by się wiele modlono.
I rzeczywiście została wycofana na skutek wielu wniesionych poprawek przez
deputowanych. Być może, że te modły nie były tak gorące lub, że sprawiedliwe
wyroki Boże miały dopuścić tę supresję.
22 lutego, przy otwarciu parlamentu, minister przemawiając w imieniu króla,
przedłożył nowy projekt ustawy sekularyzacyjnej poprzednio cofniętej.
Przypominamy, jak w podobnych okolicznościach w roku 1855 słyszało się
powtarzane: „Wielki pogrzeb na dworze”, gdyż oto w nocy z 21 na 22 stycznia
zakończył w Genui w kwiecie lat 20, książę Monferatu Odone, trzeci syn Wiktora
Emanuela II. Był on nazywany perłą dynastii Savojskiej.
Obrzędy pogrzebowe odbywały się kolejno w Genui, Turynie i na Superdze,
gdzie został pochowany w grobowcach królewskich.
Pomimo tej żałoby, parlament uznał projekt przedłożony jako aktualny
i przekazał go do rozpracowania rządowi. Ustawa ujęta w 105 artykułach redukowała
liczbę diecezji włoskich do 69, konfiskowała na rzecz skarbu dobra kościelne,
tolerując szczupłą ilość kleru do obsługi wiernych, z pensją wyznaczoną przez
państwo, znosiła wszystkie bez wyjątku zakony.
149

15.10 Page 150

▲back to top
Święty zapowiedział młodzieży nadzwyczajne modły; odmawiano w tej
intencji pod portykami Różaniec, jak wspomniano w rozdziale poprzednim.
Proponował również szereg wiązanek z okazji nowenny do uroczystości św.
Franciszka Salezego i Oczyszczenia NMP.
Dla rozbudzenia ufności we wstawiennictwo św. Patronów w smutnych dniach
zgotowanych dla Kościoła w Piemoncie, ukazał się zeszyt Letture Cattoliche na
miesiąc styczeń napisany przez ks. kan. Wawrzyńca Gastaldiego, zatytułowany:
„Notatki historyczne o męczeństwie i kulcie Trzech Męczenników turyńskich,
Solutora, Adwentora i Oktawiusza, zebrane przez kapłana turyńskiego”.
Opowiadał o niezwykłych łaskach doznanych przez Turyńczyków za
pośrednictwem Św. Patronów w obecnych czasach. Uczony autor rozprawiał się
z błędami protestantów odnośnie kultu Świętych. Pamięć ich obchodzi się 20 stycznia.
Kanonik wykazywał, że budujący się nowy kościół umiejscowiony jest na
gruncie skropionym krwią św. Męczenników nad brzegami Dory. W rozdz. XVI pisał:
„Pożądane byłoby, aby w nowym kościele wznoszonym na Valdocco, jedna z kaplic
bocznych została poświęcona tym trzem św. Męczennikom”.
Osobiście zaś ofiarował się ufundować odpowiedni obraz oświadczając to
w liście do Świętego. Wspomniane dziełko otrzymało pochlebną recenzję w Unita
Cattolica z dn. 1 lutego 1868 r.
Tymczasem z drukarni Oratorium wyszła „Perła Ukryta” pióra kard.
Wisemana, arcyb. Westminsteru. Jest to wspaniały dramat sceniczny opisujący powrót
do swej rodziny i zgon św. Aleksego.
Z załączonego spisu prenumeratorów wynikało, że Letture Cattoliche miały
wielkie wzięcie we Francji, Szwajcarii, Austrii i Niemczech.
Na ostatnich stronicach wspomnianego zeszytu umieszczono list pasterski
monsignora J. F. de Marchesi Gentile, biskupa Novary, polecającego diecezjanom
czytanie i propagowanie wśród rodzin prasy katolickiej, zwłaszcza cenionych
powszechnie Letture wydawanych przez Ksiądz Bosko w Turynie.
Dla skuteczniejszego propagowania dobrej prasy zamieszczono przy końcu
każdego zeszytu wzmianki o ukazujących się książkach, które można nabywać przy
drukarni Oratorium św. Franciszka Salezego.
150

16 Pages 151-160

▲back to top

16.1 Page 151

▲back to top
ROZDZIAŁ XXV
Z okazji uroczystości św. Franciszka Salezego obchodzonej w niedzielę
4 lutego, odbyła się doroczna konferencja dla księży dyrektorów domów; uczestniczyli
w niej również Współbracia Oratorium. Ksiądz Bosko był nieobecny z powodu
pogrzebu hrabiego De Maistre, zastępował go więc ks. Rua.
Pierwszy przemawiał ks. Pestarino informując o zaczętej budowie nowego
kolegium męskiego w Mornese. Ludność miejscowa dopomagała pracując za
zezwoleniem ordynariusza miejscowego również w niedzielę. Wspólny wysiłek
przyczynił się do zjednoczenia całej parafii. Młodzież męska i żeńska zaprzestała
uczęszczać na zabawy, natomiast frekwencja w kościele zwiększyła się. Pan
widocznie błogosławił temu dziełu. Nie było wypadków przy budowie, raz ciężki wóz
przejechał chłopca, któremu nic się jednak nie stało.
Ks. Jan Bonetti dyrektor kolegium w Mirabello referował o stanie małego
seminarium podkreślając blaski i cienie. Wśród młodzieży powstało stowarzyszenie
wzajemnej zachęty do częstej Komunii św. zgodnie z zaleceniami Księdza Bosko.
Przemówienie wywołało wśród niektórych, zwłaszcza z Mirabello, krytykę,
w publicznych wypowiedziach, albo chwalić, ich zdaniem albo milczeć. Z kolei zabrał
glos ksiądz Lemoyne dyrektor w Lanzo. Podkreślił, ile działo się dobrego dla
internistów, planuje się też zwiększenie lokali dla eksternistów i założenie Oratorium
świątecznego. Odnośnie kleryków mógł powtórzyć na ich pochwałę, co powiedział
w ubiegłym roku ksiądz Ruffino.
Ksiądz Rua wziął za temat konferencji jedność myśli i zarządu, jakie powinny
panować w każdym domu: jedność kierownictwa, by wszystkiemu nadawał ton
dyrektor. Nie krytykować przełożonych, wychowankowie niech biorą wzór
posłuszeństwa od kleryków, jeśli oni sami będą posłuszni, będą nimi również chłopcy.
Jedność ducha, miłość. Żaden niech nie mówi źle o drugim, niech jeden drugiemu
pomaga znosić się wzajemnie i kochać jak bracia. Życie wspólne; nie żądać wyjątków
w pokoju, w jadalni, w czasie asystencji, jeśli nie ma po temu specjalnych powodów.
Skromność; z rezerwą traktować chłopców z bliska. Pamiętać, że ta anielska cnota jest
151

16.2 Page 152

▲back to top
naszą chlubą i koroną. Zastosować w praktyce środki podawane przez św. Filipa
Nereusza dla jej zachowania.
Tymczasem Ksiądz Bosko przygotowywał na śmierć hrabiego Rudolfa De
Maistra, który zmarł w zamku swej siostry księżny Laval de Montmorency. Cała
rodzina zebrała się u łoża chorego. Był to syn sławnego pisarza Józefa De Maistra,
który bohatersko walczył w obronie sprawiedliwości od 1787 r. do 1814 r. Posłał dla
obrony Stolicy św. dwóch swoich synów oddanych do końca Papieżowi. Na parę dni
przed śmiercią dał na świętopietrze ofiarę w kwocie tysiąca franków. Oddał ducha na
rękach swego przyjaciela Księdza Bosko.
Był on jego gościem w czasie pobytu w Rzymie w 1858 r. i w jego pałacu
przygotowywał materiały odnośnie do Zgromadzenia św. Franciszka Salezego.
Oddawszy ostatnią przysługę przyjacielowi, Święty wracał do swych zajęć
w Oratorium, gdzie zastępował go ks. Rua.
Jak cennym współpracownikiem był dla niego ks. Rua, świadczy następujący
list:
Ill.ma Signora!
Z przyjemnością odpisuję w imieniu Księdza Bosko zajętego nawałem prac, na
list Czcigodnej Pani hrabiny. Odnośnie do tytułu ksiązki o Najświętszej Sakramencie,
polecił napisać, że nie ma trudności zostawić taki, jaki sobie życzy P. hrabina.
Odnośnie innych dziełek, kazał oświadczyć, że pisał już do monsignora, od którego
nie otrzymał odpowiedzi.
Prosił o przesłanie oryginału, lecz dotąd brak wiadomości. Dlatego prosi
P. hrabinę o osobiste skomunikowanie się z monsigniorem, o ile pragnie, by
wspomniana książka zyskała większą popularność. Przechodząc do innych spraw,
myślę, że sprawi przyjemność wiadomość o Księdzu Bosko i wychowankach. Otóż
dzięki Bogu jesteśmy wszyscy zdrowi, a również Ksiądz Bosko ma się lepiej, gdyż nie
odczuwa tak bardzo dolegliwości oczu i gdyby niezdarzające się bóle głowy, byłoby
wszystko dobrze. Stosownie do zaleceń P. hrabiny, ja i ks. Cagliero staramy się go
odciążyć by mógł odpocząć. Cóż, kiedy dla niego nie pracować jest cięższą
dolegliwością niż praca. Na nasze prośby żartobliwie odpowiada: Ja sam tylko wiem
co by mogło mi przynieść ulgę! Gdy nastawaliśmy, jaki to środek, odrzekł:
152

16.3 Page 153

▲back to top
Potrzebowałbym eliksiru 10 marengów dziennie, a to przyniosłoby ulgę memu
żołądkowi i głowie. No cóż, my nie jesteśmy w stanie dostarczyć mu takiego eliksiru.
Proszę o przyjęcie niskich ukłonów od Ksiądz Bosko, księdza Cagliero i wielu
innych, którzy z bliska doznali jej dobroci, jak również piszący etc..
Turyn, 11-2-1866 r. Dev. mo Obbl. mo servo
ks. M. Rua
W ciągu miesiąca lutego 1866 r., Święty był w Mediolanie jak wynika
z korespondencji. /…/.
Wszystkie kroki Świętego były znaczone błogosławieństwem Maryi
Wspomożycielki, a sława świętości Sługi Bożego rosła i rozchodziła się wszędzie.
Pani Luiza Barob z Mediolanu, pod datą 26 maja 1866 r. polecała Księdzu
Bosko swą córkę, która zaniewidziała na jedno oko skutkiem wypadku drogowego
pisząc: „Znane mi są wielkie łaski uzyskane przez chorych w tutejszym mieście,
dzięki modłom Przewielebności…”. Cytowana już hrabina Karolina de Sorezina
Vidoni Soranzo, opowiadała księdzu Janowi Garino:
… W 1866 był on w Mediolanie w mieszkaniu mej przyjaciółki i oświadczył
jej, że wydałam na świat córeczkę i tak rzeczywiście było. Gdy parę dni później
spytałam go, skąd się o tym dowiedział, on uśmiechając się odrzekł:
Widzi pani, zabawiłem się w jasnowidza! /…/.
„Miałam później wiele dowodów, że czytał w sumieniach, gdyż wyznał mi
rzeczy, o których przed nikim się nie zwierzałam oraz przepowiadał coś, co dokładnie
się ziściło”.
Na zewnątrz nic w nim nie podpadało, była w nim urzekająca pokora
połączona z żartobliwością. Uzdrowienia, które mu przypisywano, on odnosił do
Najświętszej Panny, charyzmaty zaś nadprzyrodzone potrafił zręcznie ukryć za
pomocą zdawkowych frazesów, jak na przykład: Ech, zgaduję tak na chybił trafił!
Oto, co opowiadał żartobliwie przy stole:
Pewnego razu w którymś klasztorze siostra przyniosła mi kawę bardzo przejęta
swą misją, a ja jej powiedziałem:
Marto, Marto, troszczysz się i frasujesz o wiele…
153

16.4 Page 154

▲back to top
Nie wiadomo czy rozumiała po łacinie, ale z pewnością pojęła słowa Marta,
Marta – i rozpowiadała to siostrom.
Ksiądz Bosko musi to być wielki Święty prorok, skoro nie znając mnie od razu
wymienił me imię.
Nie było w nim przesadnej surowości, lecz prostota urzekająca. A świętość
tchnąca z jego osoby nie budziła u nikogo rezerwy, lecz zachęcała do konwersacji. To
właśnie otwierało mu mieszkania wszystkich i czyniło przystępnym nawet dla ludzi
o diametralnie przeciwstawnych zasadach.
Rzec można, iż był on posłany, by odzwierciedlać model życia w pełni
ludzkiego i pogodnego. /…/.
Pewien dobrodziej zeznawał:
„Szedł do wspólnego refektarza z innymi jakby ostatni z domu. Cieszył się
bardzo mogąc w porze obiadowej zaprosić kogoś ze znajomych do stołu. Prosimy
bardzo, będzie tam... i nie kończył robiąc wymowny gest rękoma, chcąc powiedzieć:
Czym chata bogata… kto może wyrazić jak przyjemnie było zasiadać z nim przy stole.
Inter pocula, rozmowa ożywiała się, gdy włączali się do niej inni, lecz najwięcej bawił
gości Ksiądz Bosko. Powściągliwy w pokarmach i napojach, stawiał na stół najlepsze
wino dla uczczenia gościa mówiąc:
Proszę wybaczyć, jeśli nastręczy się okazja do umartwiania. Po naszej stronie
przyjemność i zaszczyt, drogi przyjacielu! W taki sposób zdobywał sobie przyjaciół,
jak to było np. w Mediolanie w 1866 r., gdzie zawarł przyjaźń ze znanym adwokatem
p. Comashi’m.
Tenże Comashi znany z zasad liberalnych patronował związkowi
zawodowemu kapeluszników. Zaprezentował się swego czasu Garibaldiemu
w Mediolanie i otrzymał od niego w darze jego własny kapelusz. Szczycił się nim
adwokat do tego stopnia, że trzymał go w salonie pod kloszem szklanym.
W czasie pewnej wizyty, Święty przyjął go z wyszukaną grzecznością.
Comaschi pilnie obserwował Ksiądza Bosko i był pod urokiem jego osoby
wspominając: Ksiądz Bosko wcale nie jest podobny do innych księży!”.
Gdy kiedyś wrócił do Oratorium, ujrzawszy w portierni portret Księdza Bosko
zawołał: Cóż to nie macie zaszczytniejszego miejsca dla Księdza Bosko? Czy wiecie,
kim on jest?
154

16.5 Page 155

▲back to top
Z okazji pobytu w Mediolanie, Ksiądz Bosko przyjął zaproszenie adwokata na
obiad. Ten nie posiadał się z radości, a Ksiądz Bosko opowiadał przy stole zabawną
anegdotkę o pewnym piwoszu z Niemiec, nazwiskiem Dehuc, podróżującym po Italii.
Lubił on bardzo piwo racząc się nim obficie w karczmach zajezdnych. W Italii jednak
wolał doskonałe wino i posyłał naprzód pachołka, by je zamówił. Gdy wino mu
smakowało, wychodząc z oberży kamerdyner pisał na ścianie „est”, jeśli było jeszcze
lepsze pisał „est, est” jeśli zaś wyśmienite – trzykrotnie kreślił: „est, est, est”.
Otóż zdarzyło się, że przybył do Montefiascone i ujrzał na szyldzie napis „est,
est, est”. Wyskoczył więc z wozu, wynajął sobie pokój i tak się upił, że dostał delirium
tremens i umarł. Kamerdyner postawił mu na tymże miejscu wspaniały nagrobek dając
napis: „Est, est, est – sed propter hunc nimium „est” herus meus Joannes Dehuc
mortuus est!”. /…/.
Humor, w jaki wprawił towarzystwo tym opowiadaniem, był niezapomniany.
Święty starał się pozyskać sympatie ludzką, by móc pociągnąć dusze do Boga.
Cenił sobie gościnność owego adwokata i potrafił ją wykorzystać na stopniową
zmianę jego zapatrywań. Kapelusz Garibaldiego zniknął w końcu z miejsca
honorowego, na którym znalazły się autografy Świętego oprawione w złote ramki.
/…/.
155

16.6 Page 156

▲back to top
ROZDZIAŁ XXVI
Święty wracał do Turynu, by należycie i wesoło zakończyć karnawał wraz
z wychowankami. Któregoś wieczoru w pierwszych dniach postu zapowiadał, że po
trzech i pół miesiącu pewien wychowanek zostanie powołany do wieczności.
Estote parati – zakończy.
Tymczasem próbował zaktualizować pewien swój projekt, gdyż - jak mówią –
tentare non nocet.
Był przekonany, że jego zakłady pomnożą się w przyszłości. Widział jednak
poważne trudności w ich utrzymaniu ze strony władz państwowych odnośnie
kwalifikacji nauczycielskich personelu. Wielu z księży uzyskało dyplomy nauczania,
lecz nie łudził się, że niektórzy wystąpią znęceni widokiem stanowisk w szkołach
państwowych. Nadto wśród komisji egzaminacyjnych ujawniła się wyraźna niechęć do
tych, co deklarowali się pozostać w Oratorium.
Wspomniano już o trudnościach niektórych salezjanów próbujących się zapisać
na uniwersytet oraz sprzeciwach kuratora Selmiego względem nauczania zastępczego
profesorów bez patentów w szkołach Oratorium.
W 1865 r., ta opozycja zelżała nieco na skutek interwencji burmistrza
turyńskiego pana Galvagno, który utrzymywał wielu chłopców w zakładzie Księdza
Bosko. A mimo to, jak widzieliśmy, nie chciano dopuścić do egzaminu dyplomowego
księdza Francesię przy końcu trzeciego roku studiów akademickich, podczas gdy
podobny przywilej uzyskało wielu innych.
Również księdzu Durando z innych motywów odmawiano kwalifikacyj do
nauczania retoryki, dopiero na wyraźną interwencję ministra wydano mu dyplom.
A ksiądz Rua dopuszczony do egzaminu pisemnego nie został dopuszczony do
egzaminu ustnego. A tymczasem w szkołach państwowych wielu uczyło bez żadnego
dyplomu, innych zastępowali nauczyciele bez patentu, musiał więc Ksiądz Bosko
borykać się ustawicznie z trudnościami. Znał on doskonale intencje władz i orientował
się, skąd pochodzą trudności.
156

16.7 Page 157

▲back to top
Napotkany przez niego pewien uczestnik Wielkiej Loży Masońskiej Wschodu
w Turynie wyraził się: Doprawdy, dają oni wiele pić biednemu Księdzu Bosko, ja
jednak każę im zostawić go w spokoju!...
Lecz i Ksiądz Bosko nie pozostawał bezczynny, wcielając w życie pewien
swój projekt.
Mając wielu kleryków nauczycieli zastępujących często właściwych
profesorów wystosował memoriał do ministra oświaty z prośbą o pozwolenie
nauczania młodzieży podopiecznej w Oratorium św. Franciszka Salezego z tytułu
zastępczej opieki rodzicielskiej. Memoriał powyższy otrzymał poparcie ze strony
burmistrza Turynu, który swe pismo polecił nawet opublikować.
Ze względu na grożącą wojnę z Austrią, władze pozostawiły na razie Księdza
Bosko w spokoju. Przyczyniły się do tego zapewne modlitwa i apostolskie
błogosławieństwo Ojca św. Piusa IX.
Listem apostolskim Papież chwalił i błogosławił inicjatywom apostolskim
Świętego.
Były wychowanek Augustyn Semeria z Ligurii, pisał w 1883 r.:
… Przypominam sobie, że nasz Ojciec żalił się na nieliczną frekwencję
chłopców do Stołu Pańskiego. Próbował on za pomocą swych snów podawać nam
odpowiednie lekarstwa na nasze braki duchowe. Mówił, że trzy są kategorie snów:
jedne pochodzą od Boga zachęcając do dobrego; drugie od szatana, by popchnąć do
złego; trzecie zaś zależne od pozycji śpiącego. Te które opowiadał nam Ksiądz Bosko,
wierzę, że pochodziły od Boga.
W roku 1866 na 15 dni przed uroczystościami św. Józefa – mówił Ksiądz
Bosko – zdawało mi się, że śnię i widzę jakiegoś człowieka z pochodnią w ręku
przynaglającego mnie:
Wstawaj szybko i chodź za mną!
Niezwłocznie zerwałem się z łóżka, ubrałem się i poszedłem za nim. Nie
pozwalał mi się jednak przypatrzeć w twarz. Prowadził mnie przez wiele sypialni
między rzędami śpiących chłopców. Zauważyłem, że za niektórymi znajdowały się
koty ściskające ich pazurami lub wyciągniętą łapą chciały ich podrapać po twarzy.
157

16.8 Page 158

▲back to top
„Kroczyłem za przewodnikiem, który krążąc między śpiącymi zatrzymał się
przy jednym śpiącym mówiąc: Na uroczystość św. Józefa chłopiec musi pójść za mną!
– zrozumiałem że umrze. Wówczas w tonie imperatywnym rzuciłem:
Chcę wiedzieć, kim jesteś i w czyim imieniu przemawiasz.
Jeśli pragniesz wiedzieć, kim jestem, oto: w tym momencie zniknął wraz
z latarnią, a ja zostałem w ciemnościach. Wówczas próbowałem wrócić do łóżka, lecz
po drodze słychać było piekielny hałas, ktoś wiózł kufer, łóżko, czy coś innego.
Tłumaczył, że koty chcące pożreć lub podrapać chłopców śpiących oznaczają
nieprzyjaciół dusz naszych, którzy chcą doprowadzić nas do upadku, gdy jesteśmy
w łasce Bożej lub udusić, gdy żyjemy w niełasce, o ile by Bóg zagniewany im na to
pozwolił.
„Znam chłopca, którego mi wskazał ów przewodnik, a który ma umrzeć na
uroczystość św. Józefa. Nie powiem jednak, kto to jest, by was nie niepokoić.
Będziemy widzieć czy ten sen się ziści, a tymczasem wszyscy bądźmy gotowi dobrze
umrzeć. Tym co przyjdą do mnie do spowiedzi, dam partykularne wskazówki”.
W sam dzień św. Józefa, jak zapowiedział – zmarł pewien oratorianin w swej
rodzinnej wiosce.
W nekrologu Oratorium czytamy: 19 marca 1866 roku, zmarł Szymon Lupotto,
lat 18. Był zbudowaniem dla swych kolegów przez swą pobożność. Przystępował
często do Stołu Pańskiego. Brał gorliwie udział w nabożeństwach, nawiedzeniach
rzekłbyś, że to święty Alojzy. Znosił z heroiczną rezygnacją swą długą chorobę.
Zgodnie z zapowiedzią Księdza Bosko, poszedł obchodzić święto św. Józefa
w niebie…
Semeria pisze w dalszym ciągu:
„Ksiądz Bosko opowiadał nam inny sen: Śniłem, że zakrystia była natłoczona
chłopcami spowiadającymi się. Naraz wchodzi koziołek i baraszkuje to z jednym to
z drugim odbierając im chęć spowiadania się, tak iż zaczęli opuszczać zakrystię.
W końcu kozioł podszedł do mnie chcąc pociągnąć swymi błazeństwami i tego, który
się spowiadał u mnie. Zagniewany wymierzyłem mu cios w głowę, złamałem mu
jeden róg i zmusiłem do ucieczki. Chciałem również surowo zganić zakrystianina,
że wpuścił go.
158

16.9 Page 159

▲back to top
„Wstałem, ubrałem się w paramenty, by wyjść do Mszy św. Gdy nadeszła
chwila Komunii św. spostrzegłem, że przez drzwi weszło wiele podobnych koziołków
wyrabiających między ławkami różne figle, rozśmieszając chłopców mających
podejść do Stołu Pańskiego. Niektórzy już wstawali by podejść do ołtarza, lecz
omamieni przez wstrętne kozły wracali na swoje miejsca. Inni byli blisko balustrady,
inni już klęczeli na stopniach lecz wracali bez przyjęcia Komunii św.
„Te koziołki to wrogowie dusz, przez roztargnienie i nieuporządkowane afekty
trzymające z dala chłopców od Sakramentów św”.
Takimi to słówkami Ksiądz Bosko przygotowywał chłopców do świat
Wielkanocnych. Równocześnie odbywały się dla eksternistów i internistów nauki
katechizmowe wielkopostne.
Niemniej starał się o to, by wszyscy chłopcy, którzy jeszcze nie byli
bierzmowani, otrzymali ten Sakrament przy nadażającej się sposobności.
Tymczasem, z początkiem marca wyszedł trzeci zeszyt Letture Cattoliche
zatytułowany: „Nowenna przygotowawcza do Sakramentu Bierzmowania” – bliższe
przygotowanie do spowiedzi, Komunii św. i Bierzmowania – skrót katechizmu przed
Bierzmowaniem. Był to zeszyt uzupełniający a poprzednio wydany na miesiąc
październik: „Pouczenie katechizmowe do Sakramentu Bierzmowania”.
159

16.10 Page 160

▲back to top
ROZDZIAŁ XXVII
Nabożeństwo do MB Wspomożycielki szerzyło się wśród wiernych dzięki temu,
że Święty rozdawał wszędzie medaliki.
Powszechnie wierzono, że przez to nabożeństwo ludzie uwolnieni zostali od
chorób i klęsk, dlatego zewsząd tak natarczywie o nie proszono. Wierzono również
w skuteczność jego własnych i chłopców modłów. Oto co pisał monsignor Charvaz
arcybiskup Genewy:
Mon Cher et respectable Abee’!
Dziękuję bardzo Czcigodnemu Księdzu za modlitwy o zdrowie, o które swego
czasu prosiłem. Zdaje mi się, że doznałem poprawy. Jakikolwiek byłby rezultat
końcowy, zdaję się we wszystkim na św. wolę Bożą. Skorzystam z nadarzającej się
sposobności by dać wyraz mej wdzięczności i poparcia tamtejszego tak pożytecznego
zakładu. Prosząc o przyjęcie wyrazów mej czci etc..
Genewa, 26-3-1866 r.
+Andrzej arcybiskup Genewy
Gdy zelżał mróz, podjęto prace przy kościele MB Wspomożycielki. Budowano
rusztowanie dla dokończenia sklepień i kopuły. Miała się na niej wznosić statua MB
Wspomożycielki ze złoconego brązu i Ksiądz Bosko pertraktował w tej sprawie
z tutejszą firmą Boggio.
Równocześnie pertraktował z magistratem w sprawie wytyczenia ulicy przed
nowym kościołem. /Jest to dzisiejsza Corso Maria Ausiliatrice/. Sprawa powyższa
została pomyślnie załatwiona.
Święty wybierał się ponownie w podróż. Zarządził równocześnie, aby na
pogrzeb zmarłego dobrodzieja w Cherasco hrabiego Lunel di Cortemiola wysłano
z Oratorium kilkunastu kantorów dla uświetnienia śpiewów liturgicznych.
Na dworcu mediolańskim zdarzył się godny uwagi szczegół, wskazujący, jak
leżały mu na sercu również sprawy materialne naszych dobrodziejów. Ks. Michał Rua
pod datą 9 kwietnia 1891 r. spisał następującą deklarację:
160

17 Pages 161-170

▲back to top

17.1 Page 161

▲back to top
„Pani Róża Guenzati opowiedziała podpisanemu spotkanie z Księdzem Bosko
na dworcu kolejowym w Mediolanie. W czasie rozmowy powiedział do męża: W tym
roku, panie Guenzati, skupuj pan płótno, które sprzedasz potem korzystnie. Po
odjeździe Świętego obaj małżonkowie pamiętając o poleceniu danym, skupowali je
w wielkiej ilości i rzeczywiście dobrze zarobili przy końcu roku. Mówili między sobą:
Gdybyśmy więcej wierzyli, słowom Księdza Bosko i zakupili znaczniejsze ilości
płótna, mielibyśmy jeszcze większy zysk. Jak zwykli byli czynić, podzielili się nim
z ubogimi.
Święty udał się do Cremony, gdzie oczekiwała go księżna Helena Vidoni, SS.
Magdalenki i wielu innych. Następnie pojechał do S. Giovanni in Croce, do
szlachetnej rodziny Soranzo.
Wracał do Oratorium 10 marca. Tymczasem zdołał uzyskać od władz zgodę na
przedłużenie terminu wystawy fantów.
Spis drukowany fantów ukazał się na początku roku 1866. Na początku
figurowały dary Papieża Piusa IX, książąt panującego domu oraz ministra spraw
wewnętrznych. Liczba losów wygranych wynosiła 2.524 nie licząc podarowanych
loterii. Były to miedzy innymi sprzęty gimnastyczne podarowane przez księcia
Amadeusza oraz suma 500 lir zebranych przez Oratorianów i byłych wychowanków
z okazji imienin ich dyrektora i ojca księdza Bosko.
19 marca nastąpiło uroczyste otwarcie loterii przy udziale burmistrza miasta.
Odegrano operetkę „Poeta i filozof” skomponowaną przez ks. Cagliero oraz dialog
ułożony przez Księdza Bosko pt.: „Maksym, Ernest i Tancredi”.
Następnie inny wychowanek w charakterze Giandui, deklamował w dialekcie
piemonckim wiersz ks. Józefa Bongiovanni’ego na temat podsunięty przez Ksiądza
Bosko. Mianowicie, bohater śnił że znalazł się w bogatym pałacu, gdzie właściciel
kazał mu nabrać ile zechce monet złotych i srebrnych. Biegł on, by zanieść je Księdzu
Bosko, który poszukiwał pieniędzy na kościół. Lecz radość jego trwała krótko, gdyż
przewracając się spadł z łóżka i obudził z rękoma pustymi. Temu kłopotowi zaradzą
jednak dobrodzieje, gdyż postąpią tak, by sen stał się rzeczywistością.
Dobrodzieje przyklasnęli poezji ks. Bongiovanniego. Sen miał się oblec
w rzeczywistość, choć nie od razu za jednym zamachem. Niemniej, Święty zaciągnął
161

17.2 Page 162

▲back to top
prywatne pożyczki u przyjaciół pokładających w nim pełne zaufanie, gdyż
gwarantowała sama Najświętsza Panna.
Bardzo pożyteczną dla finansów Ksiądz Bosko okazała się broszurka napisana
przez ks. Frasonettiego, przeora klasztoru św. Sabiny w Genui, która wyszła jako
zeszyt Letture na miesiąc kwiecień nt.: „Właściwy użytek pieniądza” – jest to złota
książeczka, która winna dostać się do rąk katolików. Autor wskazuje w niej,
że pieniądz jest największą potęgą świata, a w ręku złych może stać się przyczyną
ruiny”. Żali się na spadek ofiarności w podtrzymywaniu dzieł katolickich, które giną
pod naciskiem ludzi przewrotnych. Stawia jako zasadę, co było również maksymą
Księdza Bosko: „Szlachetne dusze w naszych czasach nie powinny odmierzać ściśle
tego, co należy dać w jałmużnie, lecz wspaniałomyślnie ofiarować to, co mogą na
dobre cele”.
Domaga się, by katolicy łączyli swe siły gromadząc wspólne środki, którymi
można dysponować w określonym celu. Zachęca nie tylko bogatych lecz i ubogich,
podnosząc, jak zwłaszcza ubodzy groszowymi datkami wspierają pewne dzieła, jak
Propagandę Wiary czy Dzieło św. Dzieciątka Jezusa tworząc milionowe fundusze
katolickie.
Na miesiąc maj drukowano zeszyt: „Historie i przypowieści O. Bonawentury”
z dodatkiem: „Nie mam czasu…” - bardzo cenne materiały do kazań dla młodzieży
i ludu.
Na miesiąc czerwiec: „Teodul, czyli syn błogosławieństwa wzór dla
młodzieży” pióra O. Michała Anioła Mariniego. Jest to biografia pewnego cnotliwego
studenta belgijskiego, żyjącego w domu ojcowskim.
162

17.3 Page 163

▲back to top
ROZDZIAŁ XXVIII
A cóż z sierotami z Ancony? Upłynęło wiele miesięcy od chwili zgłoszenia się
Księdza Bosko ze swoją ofertą. W międzyczasie wzruszony dolą tylu biednych sierot
polecanych zewsząd przyjmował ich do swego zakładu, podejmując się niemałego
ciężaru ich utrzymania i kształcenia.
Podobnie wiele instytucji dobroczynnych spieszyło z pomocą ofiarom dżumy
w tym mieście. W sprawozdaniu drukowanym w Anconie 1869 r. czytamy między
innymi:…(str. II)
… Za wspaniałomyślnym przykładem Księdza Bosko i zasłużonej pani Pergola
poszło 57 zakładów dobroczynnych. Przyjęto w sumie 95 dzieci, w tym 40 chłopców
i 55 dziewcząt.
W pertraktacjach z Komitetem Obywatelskim w Anconie określono bliżej
warunki, na jakich byli przyjmowani chłopcy do Oratorium. Święty był zawsze gotów
bezpłatnie przyjąć prawdziwe sieroty, ale gdy posiadali jakieś świadczenia społeczne
nie wahał się zwrócić do właściwych instancji. Wspomniany Komitet Obywatelski
uwzględniał jego racje, jak wynikało z cytowanego sprawozdania. /…/.
Zakład ze swej strony zobowiązywał się do utrzymania, kształcenia lub
posyłania chłopców do rzemiosła, zgodnie z regulaminem, przez okres nie mniej niż
lat trzech.
Chłopcy byli zadowoleni i oddawali się pilnie swym obowiązkom. Niemniej
Komitet uważał za swój obowiązek czuwać nad tym by chłopcom nie brakło należytej
opieki. Święty nie chcąc by ktokolwiek z zewnątrz mieszał się do wewnętrznego
zarządu zakładu polecił księdzu Rua odpisać następująco:
Carissimo Signore!
Z upoważnienia Księdza Bosko odpowiadam na pismo PT Komitetu z dnia 7
bm. Otóż Ksiądz Bosko skłonny jest przyjmować chłopców polecanych z pewnym
zastrzeżeniem. Mianowicie, w zakładzie tutejszym jest tylko jedna administracja,
dlatego nie można pozwolić na to, by ktoś z zewnątrz sprawował nadzór nad domem.
Z racji na to, że zakład utrzymuje się z dobroczynności publicznej, nie można
powiększać personelu płatnego. Młodzież posiada zapewnioną dostateczną opiekę
163

17.4 Page 164

▲back to top
wychowawczą, miejscowe władze sprawują nadzór w sprawach higieny oraz postępów
w nauce i zawodzie chłopców. W zakładzie znalazło opiekę 40 chłopców sierot
z innych stron, w następstwie czego zakład ponosi o wiele większe wydatki niż
proponowana suma 6.000 lir przez tamtejszy Komitet i nigdy nie żądano od niego
żadnych gwarancji. Również w tym przypadku nie zamierza zmienić swego systemu.
/Posiada na miejscu i gdzie indziej realności mogące służyć za dostateczną gwarancję
w wysokości ponad 6 tys. lir. /…/.
Podpisany
ks. Michał Rua
Turyn, 9-4-1866 r.
W tym czasie Święty miał kłopoty w związku z powołaniem do wojska trzech
kleryków. Prosił o interwencję poszczególne Kurie biskupie, lecz odpowiedziano mu,
że listy skompletowane już zostały wysłane. Dlatego zwracał się do innych biskupów.
I to również bez rezultatu. Pisał osobiście do ks. biskupa Jakuba Gentile ordynariusza
Navary (….). Tym razem odpowiedź była przychylna tak, że dnia 24 maja zwracał się
o wystawienie dimisorji dla trzech kleryków, do wikariuszy Brugnato, Alba oraz do
ks. Jorio kapelana biskupa w Biella.
164

17.5 Page 165

▲back to top
ROZDZIAŁ XXIX
Wyżej była mowa o odgłosach wojennych. W tomie VII w Memorie,
wspomniano o kontrowersjach między Austrią a Niemcami. Pertraktacje
dyplomatyczne Bismarcka z Austrią nie dały żadnego rezultatu, a Reichstag we
Frankfurcie uznawał za słuszne racje Austrii. Bismarck jednak pod wpływem sekt
dążył bezwzględnie do opanowania dwóch księstw duńskich Szlezwigu i Holszteinu,
wyłączenia Austrii ze Związku Niemieckiego. Zredukowania władców niewielkich
księstw do rangi prefektów pruskich, z pozostawieniem im tytułów i odpowiedniej
dotacji na skarb państwa. Był to wstęp do wojny.
Nim wystąpiły na polu walki, Prusy zawarły sojusz z Włochami zapewniając im
posiadanie prowincji weneckich. Włochy zaś pragnęły zawładnąć Trydentem
z Tyrolem włoskim oraz portem Triestem z półwyspem Istria.
Cesarz Napoleon III wtajemniczony w plan Bismarcka, który przyrzekł mu
odstąpienie prowincji nadreńskich, ogłaszał neutralność. Wysłał jednak do Włoch flotę
oraz korpus ekspedycyjny domagając się od parlamentu podwyższenia zaciągów do
stu tysięcy żołnierzy. Napoleon nie pozwoliłby na uszczuplenie swych wpływów
w Italii, o ile by zwycięstwo uśmiechnęło się do Austrii. Prasa francuska podawała,
że w nagrodę spodziewał się Sardynii.
Wojna z Austrią w planach rządu włoskiego i sekt była tylko epizodem
prowadzonej z dawna wojny z Kościołem. W kwietniu ukazał się drukiem we
Florencji manifest demokratyczny głoszący:
„Kwestia rzymska nie redukuje się do zajęcia samego miasta wiecznego.
Prawdopodobnie w najbliższej przyszłości król włoski wkroczy do Rzymu, by
zaprowadzić porządek. Istota kwestii rzymskiej polega na upadku Papiestwa,
ukoronowaniu dzieła Lutra, wyzwoleniu sumienia, gloryfikacji wolnej myśli,
podniesienie wiedzy na ołtarze Boga katolickiego”.
Równocześnie książę Hieronim Napoleon ogłaszał:
„Austria jest największą podporą katolicyzmu w świecie i ostatnim jego
bastionem. Czas najwyższy by utrącić go na zawsze. Prusy są przeznaczone na to, by
obalić Wiedeń, jak Italia – Rzym.
165

17.6 Page 166

▲back to top
Święty przewidując straszliwe skutki następujących wypadków politycznych
podnosił argument uciekania się o pomoc do Wspomożenia Wiernych osobiście dając
tego przykład.
Zabiegał o wyjęcie spod służby wojskowej swych kleryków, porał się
z kłopotami finansowymi, na skutek zmniejszonej ofiarności i zubożenia wiernych.
Nie spuszczał z oka prac budowlanych przy kościele Matki Boskiej, pisząc list do hr.
Cibrario, ponawiając prośbę do ministra sprawiedliwości i kultu De Falco, nie zrażając
się chwilową odmową. /…/.
Równocześnie w przewidywaniu trudności transportowych przyspieszył
dostawy materiałów budowlanych koleją za pośrednictwem życzliwych sobie
urzędników kolejowych.
Nie zaniedbał starań o loterię. Popierał ją życzliwie burmistrz turyński
a Ksiądz Bosko w zamian szedł mu na rękę przyjmując polecanych przez niego
chłopców do zakładu.
16 kwietnia wysłał prośbę do króla załączając przy tym 400 biletów
loteryjnych, które zostały przyjęte a suma wypłacona. Uzyskiwał znaczne sumy od
osób prywatnych, którym wystarał się o zaszczytne ordery.
Przyjmował zaproszenia księży proboszczów nawet z dalekich stron
o wygłaszanie kazań.
Niektóre osoby prosiły go o audiencję listownie przedstawiając swe życzenia.
Mnożył skrzętne zabiegi podróżując bardzo wiele dla zdobycia funduszów na
kościół. Oto co opowiadał ks. Franciszek Dalmazzo:
„Staranie o dobro dusz i ozdobę świątyń, okazały się z okazji pobytu
u pewnego proboszcza w pobliżu Turynu, czego sam byłem świadkiem. Odwiedzając
kościół po obiedzie, na widok ruiny i niechlujstwa zganił śmiało proboszcza za takie
niedbalstwo o kult Boży dodając:
Plebanię ma ksiądz dobrze wyposażoną, a dom Boży opuszczony! Czemu nie
pomyśli o zbudowaniu we wsi innego kościoła?
„Nie wiem z jakiej okazji, ale faktem jest, że ów proboszcz zapisał nam legat
w testamencie”.
166

17.7 Page 167

▲back to top
Siostry Szarytki otwarły w Cuneo dom wychowawczy i szkołę gospodarstwa
domowego dla ubogich dziewcząt. Dwie siostry przybyły objąć dom nieprzygotowany
na zakład, bez żadnego właściwie źródła dochodu.
Święty z niezwykłego ubóstwa wnioskował, że będzie to wielkie dzieło Boże
i wyraził się do sióstr przy sposobności wizyty: Widzę, że zbytku tu nie macie.
Bądźcie spokojne, gdyż Pan Bóg pobłogosławi wam i da w swoim czasie
odpowiedniejszy dom, gdzie będziecie mogły działać wiele dobrego. I wychodząc
pobłogosławił siostry. Od tego czasu upłynęły 24 lata, a S. Archangela modląc się przy
grobie Sługi Bożego w Valsalice, dziękowała za błogosławieństwo udzielone ich
domowi.
Owego lata znajdował się w miejscowości Revello si Saluzzo wraz
z tamtejszym dziekanem i proboszczem, gdy nagle nadciągnęła burza z ulewą grożąc
zniszczeniem plonów ludziom. Wnet zapełnił się kościół pobożnym ludem błagającym
o odwrócenie klęski. Proboszcz podał komżę i stułę Księdzu Bosko, który
uklęknąwszy na stopniach ołtarza zaintonował wezwanie: „Maryjo Wspomożycielko
Wiernych módl się za nami!”. Lud odpowiedział oczekując dalszych modłów.
Tymczasem Święty ponawia trzykrotnie wezwanie. Przy trzecim niespodziewanie
rozjaśnia się i zabłysło słońce. Lud nie posiadał się z radości na widok ubłaganej łaski.
Ksiądz Bosko nie nudził się w podróży, nawet gdy trzeba było długo czekać na
pociąg. Byliśmy sami świadkami następującego zdarzenia. Wyjeżdżając
w towarzystwie współbrata miał zamiar odprawić Mszę św. w miejscowości, do której
się wybierał. Za progiem spotkał kleryka, który miał mu coś sekretnego do
powiedzenia. Na schodach zaczepia go drugi z jakimś interesem, następnie trzeci na
dole. A pod portykiem księża i klerycy odprowadzają wychodzącego i dla każdego ma
coś do powiedzenia. Naturalnie, gdy przyszedł na dworzec pociąg zdążył już odjechać.
On zaś bynajmniej niezafrasowany udaje się odprawić Mszę św. do kościoła
pobliskiego i wróciwszy na stację wsiada w następny pociąg.
Z niezmiennym spokojem połączonym z roztropnością załatwia często
drażliwe sytuacje wywołane bezmyślnością chłopięcą.
Będąc wrogiem względów ludzkich nie toleruje w zakładzie chłopców
siejących zgorszenie w otoczeniu.
167

17.8 Page 168

▲back to top
W Oratorium kwitło Kółko Małego Kleru, prowadzone przez kl.
Bongiovanniego. Otóż w roku 1866, szerzyła się w domu niechęć do tych, co zapisali
się do tego stowarzyszenia, nazywając ich „bongiovannistami”. Trwało to parę
miesięcy. Ksiądz Bosko widząc że to zniechęca i powoduje wystąpienia niektórych
członków KMK, prywatnie upominał owych szemraczy, a na słówku pochwalił KMK.
Gdy to nie pomagało, zapowiedział surowo, że kto by przezywał kolegów lub szemrał
na Mały Kler zostanie wydalony z zakładu.
Istotnie, kilku zostało wysłanych do domu. Pozostał jednak z tej grupy pewien
chłopiec bardzo ambitny, zresztą sprawujący się nienagannie z wyjątkiem owego
szemrania. Przykro byłoby Księdzu Bosko zastosować tę samą metodę wobec niego,
dlatego czas jakiś tolerował jego zachowanie.
Pewnego dnia przychodzi ów chłopiec do pokoju Księdza Bosko zapłakany
pokazując list od swych rodziców.
Cóż tam nowego? - spytał Święty, jak się powodzi rodzicom?
Dziękuję, są zdrowi, lecz piszą, że sprawy rodzinne są niepomyślne, spotkały
ich nieszczęścia.
Ach, bardzo mi przykro!
Rodzice piszą, że nie mogliby płacić za mnie 10 lir miesięcznie i proszą
o zniżkę w pensji, inaczej byliby zmuszeni zabrać mnie do domu.
A jaką miałbyś trudność wrócić do domu?
Ach, Księże Bosko! Jak wrócić do domu mając za sobą kilka lat nauki, mając
nadzieję zostać księdzem, naraz widzieć zniweczone swe plany.
No cóż zrobić? W domu również znajdziesz zajęcie, by móc zarabiać na swe
utrzymanie.
Ale co powiedzą znajomi we wsi, jaki wstyd dla mnie?
Co robić, mój drogi? Jestem obciążony długami, na razie bądź cierpliwy, może
na następny rok.
Ach, Księże Bosko! Proszę mnie zatrzymać jeszcze ze względu na mych
rodziców, będących w tak wielkim strapieniu.
Rozumiesz, że jeśli ja zniżę ci pensję, to zostanie mniej chleba dla innych
biedniejszych. Chłopiec skonsternowany milczał, a Ksiądz Bosko ciągnął dalej:
Dobrze zrobiłbym jeszcze ten wyjątek. Ale powiedz mi, czy ty jesteś dobry?
168

17.9 Page 169

▲back to top
Uczynię wszystko, by Księdza zadowolić.
Dobrze, wierzę ci, muszę jednak przydać ci towarzysza, który będzie czuwał
nad tobą i upominał oraz zaświadczał, że naprawdę zasługujesz na łaskę, o którą
prosisz.
Dobrze, zgadzam się na to.
Oraz, że będziesz stosował się do upomnień twego towarzysza i przyjaciela.
Dobrze, będę słuchał. Proszę powiedzieć, kto nim będzie.
Znasz w zakładzie niejakiego kleryka Bongiovanniego?
Tak, odparł chłopak speszony.
Dobrz więc idź do niego i opowiedz, co tu słyszałeś. Daj mu się pokierować,
a będziesz zadowolony. A ja ci przyrzekam, że nie tylko ci zniżę pensję, lecz gdyby
nawet rodzice nie mogli płacić, jestem gotów utrzymać się gratisowo.
Chłopiec ucałował rękę Księdza Bosko i z główką spuszczoną szukał kl.
Bongivanniego, który już był uprzedzony przez Księdza Bosko.
W niedziele następną, gdy Mały Kler w swych strojach liturgicznych
przystępował do ołtarza, ujrzano ze zdziwieniem ubranego za kleryka również owego
chłopca i miał trochę wstydu przez jeden dzień, ale odtąd sprawował się wzorowo.
30 kwietnia rozpoczęły się rekolekcje dla wychowanków Oratorium, zaś
Ksiądz Bosko podawał codziennie wiązanki ku czci Matki Najświętszej w miesiącu
maju. Oto one:
1. Przechodząc przed Najświętszym Sakramentem, przyklękając odmówić akt
strzelisty. Niechaj będzie pochwalony… „O Maryjo, Tobie oddaję serce moje, Matko
Jezusa, Matko miłości”.
2. Pomodlić się gorąco przed ołtarzem Madonny, by żaden z kolegów w tym
miesiącu nie popełnił grzechu śmiertelnego: „Ucieczko grzeszników, módl się za
nami”.
3. Niech każdy poprosi swego towarzysza lub monitora o radę, co ma czynić
dla uczczenia Matki Najświętszej: „O Maryjo Dziewico, spraw, bym postępował
w cnocie!”.
4. Oświadczyć swą wierność i oddanie się Matce Bożej w niewolę miłości.
Nosić medalik na szyi i całować go wieczorem przed spaniem. „O Najświętsza
Dziewico weź mnie pod swą opiekę i broń od wszelkiego złego”.
169

17.10 Page 170

▲back to top
5. Uważnie odmawiać pacierze, zwłaszcza modlitwę przed i po jedzeniu, przed
i po nauce. „O Najświętsza Dziewico, spraw bym Cię kochał coraz więcej”.
6. Z miłości do Maryi znosić wady bliźnich, z których trudno się poprawić:
Najświętsza Dziewico, zapal w mym sercu ogień miłości”.
7. Ofiarować Matce Bożej pobożne praktyki odmawiane w tym miesiącu
i prosić o przebaczenie za swą niedbałość.
8. Wykorzystywać dobrze czas, ani minuty nie tracić lecz wykorzystać go na
chwałę Bożą. „Najświętsza Panno spraw bym zdobył niebo”.
9. Ofiarować jakieś umartwienie fizyczne lub duchowe ku czci Matki
Najświętszej: „Najświętsza Maryjo Panno, daj mi serce czyste i skromne”.
10. Upomnieć uprzejmie kolegę, gdy zauważycie jakieś uchybienie u niego
w mowie lub czynie. „Najświętsza Mario Panno, pomóż mi strzec swego języka”.
11. Rano zbudziwszy się, skierować serce do Matki Najświętszej.
Postanawiając dziś uczynić coś dla Jej czci. „O jak szczęśliwy będę, gdy pozostanę
wierny Matce Bożej”.
12. Odprawić krótkie nawiedzenie Matki Najświętszej, postanawiając mocno
zachować cnotę skromności. „Najświętsza Dziewico, spraw, bym ukochał Twe cnoty!”.
13. Zrobić dokładny rachunek sumienia i odprawić spowiedź, jakby była
ostatnia w życiu. „O Maryjo, zachowaj mnie zawsze od grzechu!”.
14. Dokładne posłuszeństwo Przełożonym zwłaszcza spowiednikowi
w sprawach duchowych oraz nauczycielowi w szkole. „Stolico mądrości módl się za
nami!”.
15. Umartwienie języka, powstrzymać się od słów, które mogłyby urazić
skromność, miłość, przyzwoitość. „Najświętsza Maryjo Panno, zachowaj czyste moje
ciało i duszę”.
16. Zachować ścisłe milczenie w sypialni wieczorem i rano przy wstaniu.
17. Przy odmawianiu Chwała Ojcu…, skłonić głowę: „O Maryjo Świątynio
Ducha Świętego módl się za nami”.
18. Przeglądaj swe zeszyty, książki, zdjęcia, czy nie ma tam nic
nieprzyzwoitego, ewentualnie wrzucić to do ognia. „O Maryjo, Bramo Niebieska,
módl się za nami”.
170

18 Pages 171-180

▲back to top

18.1 Page 171

▲back to top
19. Zastanowić się poważnie nad obowiązkiem swego stanu, czy się nie
uchybia w czym i przyrzec Matce Bożej za pomocą boską poprawę: „O Najświętsza
Panno Maryjo spraw, bym służył doskonale Bogu”.
20. Zdecydowanie oświadczyć przed ołtarzem Madonny, poprawić się z tego
uchybienia, które każdy, wewnątrz zna. „Najświętsza Panno Maryjo, pomóż mi poznać
siebie samego”.
21. Wchodząc do kościoła żegnać się pobożnie wodą święconą: „Najświętsza
Panno Maryjo, spraw bym nie popadał w oziębłość w praktykach religijnych”.
22. Z miłości do Maryi unikać kładzenia rąk na drugich choćby z żartów:
Najświętsza Panno Maryjo, spraw bym nabył gracji i roztropności w obcowaniu
z kolegami”.
23. Niech każdy zaprosi kolegę do odwiedzenia Najświętszego Sakramentu
i Madonny: „Najświętsza Panno Maryjo, dopomóż mi stać się świętym!”.
24. Pilnie przykładać się do spełnienia swych obowiązków: „Najświętsza
Panno Maryjo dopomóż mi spełnić doskonale me obowiązki”.
25. Udziel dobrej rady koledze, a kto ją otrzymuje niech postara się zastosować
w czynie dla miłości Maryi Najświętszej Matki: „Panno wyjednaj mi dar pobożności”.
26. Roztropność i delikatność w rozbieraniu się przed kładzeniem na
spoczynek, we wstawaniu i ubieraniu się z rana: „Najświętsza Panno Maryjo Matko
czystości módl się za nami”.
27. Nie uchybiać regulaminowi domu zwłaszcza, w sypialni: „Najświętsza
Maryjo Panno wyproś mi cnotę posłuszeństwa”.
28. Ze skupieniem uczestniczyć we Mszy św. i pomodlić się za kolegę, który
mało czci Madonnę: „Najświętsza Dziewico daj mi łaskę zdobycia cnoty pokory”.
29. Niech każdy dowie się od tego, który go zna najlepiej, jakie uchybienia
najczęściej popełnia, by dać dobry przykład: „Najświętsza Panno Maryjo, spraw bym
poznał samego siebie”.
Podobnie dla wychowanków w Lanzo posłał w maju 1866 r., szereg
wskazówek dla postępu w cnocie ku czci Matki Bożej.
171

18.2 Page 172

▲back to top
ROZDZIAŁ XXX
Z korespondencji wynika, jak szczodre łaski zlewała Matka Boża
Wspomożycielka, na swych czcicieli i ofiarodawców budującego się kościoła na
Valdocco. Świadczy o tym list do pana Oreglia w Rzymie:
Carissimo Sig. Cavagliere!
Otrzymałem korespondencję z Florencji i Rzymu oraz zakomunikowałem jej
treść na słówku młodzieży, która zareagowała gromkim ”Evviva” na cześć p.
Cavagliere. Wiadome sprawy są w pełnym toku. Drukarnia prosperuje, lecz obecność
Szan. Pana jest bardzo potrzebna. Ksiądz Durando niedomaga i potrzebuje
odpoczynku na wsi. Biedny ks. Francesia zastępuje go w klasie. Bonetti zaś zastępuje
w domu brata powołanego do wojska. Migliasi już wyjechał. Bisio i Odone
wyjeżdżają dzisiaj. Gromo pociągnął za Garibaldim, także inni chcą pójść w jego
ślady. To wszystko przysparza nam pracy. Lecz Pan Bóg daje nam zdrowie, w domu
nie ma chorych, reszta wszystko w porządku. A co do funduszów? Bilety loteryjne
rozchodzą się zbyt wolno, a pieniądze trudno wydostać. Kościół buduje się ofiarami
przysyłanymi przez Madonnę.
W ubiegłym tygodniu zebraliśmy dwa tysiące franków, wszystko za pomocą
Maryi Wspomożycielki. Np. dyrektor szpitala w Cherasco chorował na rękę, którą
chciano mu amputować. On jednak naprzód, chciał odprawić nowennę i o cudo,
wyzdrowiał.
Hr. Pollone posłał 150 franków na nowennę o uzdrowienie z niemocy, która
omal nie doprowadziła go do grobu. Księżna Meli z Mediolanu posłała 500 franków
za uzdrowienie swojej synowej.
Podobnie z wielu stron nadeszły ofiary, dzięki którym mogliśmy wybrnąć
z kłopotów finansowych. Ilekroć Szanowny Pan proponuje komuś odprawienie
nowenny, trzymać się następujących zasad:
1. Pokładać całą nadzieję wyłącznie w Bogu.
2. Łaska opiera się jedynie na potędze Pana Jezusa w Najświetszym
Sakramencie, źródle łaski, dobroci i błogosławieństwa oraz na pośrednictwie Matki
Najświętszej, Którą Bóg chce uwielbiać w Jej świątyni na Valdocco.
172

18.3 Page 173

▲back to top
3. W każdym wypadku, z warunkiem, „Fiat voluntas tua”, o ile wyjdzie na
korzyść dusz, o które chodzi.
Wczoraj cały dom uczestniczył w pięknej uroczystości monsignora brata
Szanownego Pana. Niech Bóg go umieści na pierwszym miejscu w Kościele i uczyni
wielkim świętym.
Proszę wszędzie pozdrawiać ode mnie. Doręczyć załączone listy adresatom
etc.. Niech Bóg błogosławi jego trudy. Pozdrowienia od wszystkich w domu etc..
Turyn, 12-5-1866 r.
Ksiądz Jan Bosko
Kilkunastu Oratorianów poszło pod broń. Ze wszystkich stron Italii ciągnęli
ochotnicy. Armia obsadzała granice niemiecką. Rząd liczył na zwycięstwo. Niemniej
agitatorzy obawiali się rebelii przeciw jedności Włoch. Dlatego dla zabezpieczania się
przed możliwymi rozruchami przeforsowano w parlamencie tzw. ustawę Crispiego do
walki z reakcją wewnętrzną. Pozwalała ona na aresztowanie obywateli podejrzanych
o usiłowanie przywrócenia dawnego porządku. Była to broń w ręku partii rządzącej
przeciwko katolikom. Po raz pierwszy zastosowano ją w Neapolu przeciw klerowi.
Prasa obrzucała księży kalumniami, sugerując, że duchowieństwo jest siedliskiem
konspiracji dążącej do przywrócenia na tron Burbonów.
Więziono więc biskupów i księży nie bacząc ani na stan, wiek i zdrowie
wydając wyroki banicji bez żadnego motywu. Za głównego przywódcę spisku uznano
monsignora Salzano, najspokojniejszego na świecie człowieka. Biskupa Teano
aresztowano nawet w domu rodzinnym i relegowano do Rzymu wraz z wielu innymi.
Wielu internowano we własnych mieszkaniach lub osadzano w więzieniach. W okręgu
Nola aresztowano 200 duchownych, setki innych w Capua.
Podobne ekscesy powtarzały się w Parmie, Mediolanie, Boloni.
Informacje przeciwko duchownym dostarczał okólnik min. Ricasolego z 20
czerwca 1866 r. Polecał on stosować surowe rygory celem przeszkodzenia obcej
propagandzie lub machinacjom obywateli na szkodę ojczyzny.
Wielu biskupów w prowincjach neapolitańskich podlegało świętokradczym
rewizjom w mieszkaniach. Pozbawiono ich stolic pomimo braku wszelkich dowodów
173

18.4 Page 174

▲back to top
winy. Codziennie na szpaltach dzienników ogłaszano szeregi nazwisk księży,
zakonników i świeckich skazanych przez osławiony Komitet Czujności na
internowanie, których jedynym zarzutem była wierność Bogu, zgodnie z nakazami
sumienia.
Tak np. ks. Piotr Rota biskup Guastalla internowany w czasie wizytacji
kanonicznej protestował przesyłając do prefektury w Reggio następujący telegram:
„Zmuszony przez policję niewinnie do wydalenia się z granic diecezji, jako biskup
i obywatel ustępuję jedynie przed gwałtem i wybieram na tymczasowy pobyt miasto
Turyn, żądając przywrócenia do swej diecezji, gdzie mam prawo i obowiązek
rezydencji”.
Przewieziono go, pod eskortą policyjną do Turynu. Przybył do Księży
Misjonarzy, niestety w domu ich znajdowało się już dwóch innych dostojników
deportowanych. Udał się więc do Małego Domku Opatrzności i tu z braku stosownych
pomieszczeń skierowano go do Księdza Bosko.
W Oratorium często gościli biskupi przyjmowani przez Księdza Bosko ze
czcią, jako arcypasterze Kościoła. Zapraszano ich do celebrowania Mszy św. wspólnej
lub nabożeństwa eucharystycznego, witano i żegnano kapelą etc.. Sam Święty
oprowadzał ich po zakładzie z biretem w ręku a w obecności młodzieży całował ich
pierścień. Na słówkach podkreślał szczególny zaszczyt dla Oratorium z powodu tych
wizyt.
I tak monsignor Rota późnym wieczorem przybył do Oratorium pod
nieobecność Ksiądza Bosko, przyjęty serdecznie przez księdza Cagliero. Święty
nazajutrz przywitał go serdecznie przepraszając za pewne braki.
Biskup był kontent ze skromnej izdebki, z przedpokojem służącym za jadalnię
i sypialnią. A Ksiądz Bosko zarządził w kuchni, by przygotowywano mu posiłki
oddzielnie.
Monsignore napisał list pasterski do swych diecezjan wyrażając ból, że musiał
wyjechać bez pożegnania się z nimi i żyć na wygnaniu. Życzył im pokoju płynącego
z łaski Bożej, wzywał, by nie przyjmowali wysłanników herezji usiłujących
zdewastować Winnicę Pańską. Zachęcał do pełnienia dobrych uczynków, częstego
przystępowania do Sakramentów św. List nosił datę: Oratorium św. Franciszka
Salezego, 25 maja. List nosił również podpis prosekretarza ks. Jana Cagliero.
174

18.5 Page 175

▲back to top
Ksiądz Bosko polecił przedrukować ów list i wysłać do Kurii w Guastalla.
Monsignore przebywał w Oratorium sześć miesięcy, ze zbudowaniem jego
mieszkańców. Chętnie słuchał spowiedzi, kto go o to poprosił. Szczególnie
podziwiano go, gdy co osiem dni klękał przy konfesjonale Księdza Bosko. Chłopcy
gotowi byli chętnie ustąpić mu kolejkę, on jednak czekał cierpliwie, aż wszyscy
chłopcy się wyspowiadają.
Biskup wyznał wobec ks. Rua i wielu innych, że chwile spędzone w Oratorium
uważa za najszczęśliwsze w swym życiu.
Święty zapraszał go do stołu z okazji pobytu znakomitszych gości
w Oratorium. Korzystając ze swych znajomości postarał się, by biskup mógł spokojnie
poruszać się w obrębie miasta Turynu.
Osoby odwiedzające biskupa były zbudowane jego cierpliwością i rezygnacją
oraz skromnością, pomimo jego rozległej i głębokiej wiedzy. Nie pozostawał
bezczynny, czas wolny spędzał w konfesjonale, bierzmował, udzielał święceń, nawet
katechizował młodzież.
Ludzie widzieli, że Opatrzność posłużyła się prześladowcami dla ujawnienia
jego sprawiedliwości i zgotowania mu tym większego triumfu.
W parę dni po przybyciu Dostojnika Kościoła, Ksiądz Bosko otrzymał autograf
Ojca św. Piusa IX, w którym Papież dziękował za dar w postaci Historii Włoch oraz
poemat ułożony przez dra Vallauriego… Zachęcał do gorliwego katechizowania
i wychowania młodzieży w cnotach chrześcijańskich. Polecał się gorąco modłom do
Najświętszej Wspomożycielki w swej intencji oraz udzielał Apostolskiego
błogosławieństwa. Pismo nosiło datę 21 maja 1866 r.
Nieco wcześniej Święty uzyskał od Stolicy Apostolskiej pewne szczególne
łaski dla swych kleryków salezjanów.
1. Dimisorie dla diak. Dominika Bongiovaniego z powodu wakansu jego
własnej diecezji wraz z dyspensą od przepisanego wieku do święceń.
2. Dimisorie dla diak. Mikołaja Cibrario.
3. Dimisorie dla udzielenia tonsury oraz czterech mniejszych święceń dla kl.
Franciszka Cerrutiego.
175

18.6 Page 176

▲back to top
ROZDZIAŁ XXXI
Chwała Maryi z niewymownym Jej wdziękiem osładzały w duszy Księdza
Bosko skutki i trudy upokorzenia i zmęczenie. Głosił ją z ambony, w prywatnych
rozmowach, drukował w książkach, opisywał w listach prywatnych.
Tak pisał w owych dniach do hrabiny Elizy Melzi – Sardi, która dziękowała
mu serdecznie za autograf i za modły w których pokładała wielkie nadzieje.
Panu Fryderykowi Oreglia bardzo zajętemu w Rzymie podawał nową
instrukcję i opowiadał o cudach i łaskach Najświętszej Wspomożycielki:
Drogi Panie Fryderyku!
Otrzymałem list Pański, za który już dałem częściowo odpowiedź w swym
poprzednim liście. Podałem wiadomości chłopców, którzy ze mną dziękują.
Otrzymałem z Rzymu bilet, który załączyłem w liście dla pańskiej informacji
i dla podziękowania księdzu kardynałowi Riario. Nie wiem, czy pani markiza Patrizi
jest tą samą osobą, której napisałem bilet, przesyłam tę kartę na dowód, że jej życzenie
zostało spełnione. Proszę powiedzieć hrabinie Calderari, że gdybym się rozpisał na
temat, o którym mi wspominała, sprawiłbym jej kłopot. Niech odczyta mój list
i zostawi wszystko mojej głowie. Jak widać Szanowny Pan wysoko ocenia uprzejmość
i życzliwość JE Senatora markiza Cavalletti…, to dla mnie nie nowość. Gdy byłem
swego czasu w Rzymie, kard. Marini nie miał dość słów dla pobożności i miłosierdzia
tej znakomitej rodziny. Gdyby była możliwość widzenia się z nią, proszę
zakomunikować mu wyrazy mego głębokiego szacunku. Będziemy się modlili w jego
intencji. Proszę mu powiedzieć, że Opatrzność Boska przygotuje mu bukiet
wybornych róż, ale żeby je otrzymać, musi wpierw wyjąc wiele kolców z nich.
Wkrótce dowie się Pan o wszystkim, obecnie nie mogę więcej pisać. W niedzielę
polecę przystąpić do Komunii św. naszej młodzieży na jego intencję. 40 robotników
przy budowie kościoła trzeba było zredukować do ośmiu z braku środków. Mamy
nadzieję, że Bóg ześle pokój wśród narodów chrześcijańskich i że wszyscy pracować
będą dla zbawienia swej duszy.
Wczoraj, Najświętsza Wspomożycielka zrobiła nam dobrą kwestę; oto pewna
pani, którą od roku dręczył gościec, poleciła się Niebieskiej Opiekunce. I co się dzieje,
176

18.7 Page 177

▲back to top
pod koniec nowenny i błogosławieństwa eucharystycznego, chora odrzuciła laski i ku
zdumieniu wszystkich zaczęła swobodnie chodzić. Wczoraj właśnie przyniosła piękną
ofiarę na kościół, w sam raz potrzebną na wypłatę tygodniową dla majstra.
Wyglądamy wszyscy Pańskiego powrotu. Niemniej, proszę pozostać w Rzymie dla
wykonania ważnych spraw. Łaska P. N. J. Chr. niech pozostanie zawsze z nami.
Aff. mo amico in G. C.
XJB
Wspominając o łaskach i cudach zdziałanych przez Madonnę, to prócz miłości
względem Matki Boga, miał on także na celu pomaganie bliźnim. Chciał ożywić na
całym świecie nieograniczoną ufność do Niej, która wśród kłopotów, udręczeń
i niebezpieczeństw tego życia, była zawsze kochającą, zawsze gotową na pomoc
potrzebną Wspomożycielką. Na Jej polecenie fundował swe dzieło, obecnie zaś
budował kościół, nieustannie zachęcając do przyjmowania Sakramentów gładzących
grzechy, bądź też zabezpieczających od nich, gdyż tylko grzech jest tym, co
unieszczęśliwia narody.
By osiągnąć ten cel nie wystarczały zabiegi prywatne. Należało wcielić w czyn
naukę Ewangelii: „Co usłyszycie w ciemności opowiadajcie we dnie; głoście na
dachach coście słyszeli na uszy”. Należało dąć w trąbę i ogłaszać całemu światu,
propagować za pomocą prasy! Bo jakże ludzie mogą czynić to, o czym nie wiedzą?
Wszak „człowiek nie pożąda tego, czego nie wie”.
Ksiądz Bosko podjął decyzję. Wiedział, że jego plany były nowością dotąd nie
praktykowaną w Piemoncie. Przewidywał zarzuty interesu materialnego, motywów
próżnej chwały, czy nawet lekkomyślnej nierozwagi i fanatyzmu. Ale on nie dbał o to.
Rozumiał, że „ogłaszać dzieła Boże, jest rzeczą chwalebną”. O trudnościach
powyższych wspominał w liście do p. Oreglia. /…/.
W liście jest mowa o dwóch faktach, wymagających komentarza. Pierwszy
dotyczy opublikowania pewnej łaski Maryi Wspomożycielki wydrukowanej w nr 101
Unita Cattolica z 29 kwietnia 1866 r. Była to pierwsza łaska podana publicznie
w prasie. Na szpaltach tego dziennika pojawiły się relacje o cudach zdziałanych przez
Matkę Najświętszą w mieście Spoleto. Miała to być zachęta dla wiernych
177

18.8 Page 178

▲back to top
popierających swymi ofiarami budowę nowej świątyni pod tytułem Wspomożycielki
Wiernych.
Korespondent wspomnianego dziennika prof. Vallauri chętnie dotąd
zamieszczał tego rodzaju opisy łask doznanych za przyczyną Najświętszej
Wspomożycielki. Oczywiście należało uzyskać aprobatę od Kurii biskupiej.
Przytoczymy jedno z tego rodzaju podziękowań.
Niech żyje Maryja Wspomożycielka!
Ill.mo Sig. Direttore!
Od 9 miesięcy cierpiałem na zapalenie okostnej. Połowa głowy była objęta tą
groźną chorobą. Wzywałem wielu znakomitych lekarzy, lecz wszystkie ich zabiegi
okazywały się daremne. Wynik konsulaty lekarskiej brzmiał: „Jeśli zaczną próchnieć
kości, co zdaje się być nieuniknione, nastąpi szybka śmierć”.
W stanie depresji oczekiwałem z dnia na dzień zbliżającej się katastrofy.
W tym czasie odwiedził mnie Ksiądz Bosko. Powiadomiony o mej chorobie
opowiedział mi, jak to wielu otrzymało nadzwyczajne łaski i poradził mi odprawić
nowennę do Matki Bożej Wspomożycielki. Jeśli pan uzyska łaskę, to złoży ofiarę na
budowę kościoła na Valdocco, wznoszonego właśnie pod tytułem Maryi
Wspomożycielki.
„W ostatnim dniu nowenny wspomniany kapłan odwiedził mnie ponownie
utwierdzając w ufności o pomoc Matki Najświętszej Wspomożycielki, a przed
odejściem udzielił błogosławieństwa przyrzekając, że nazajutrz odprawi w mej intencji
Mszę św.
Nazajutrz w czasie Mszy św. poczułem się bardzo źle. Właśnie w tym
momencie nastąpił obfity wysięk ropny. Nastąpiło polepszenie, radość była ogólna
w mej rodzinie, gdyż ja niespodziewanie odzyskałem zupełnie zdrowie. Nigdy nie
czułem się tak dobrze jak teraz. Uznaję ten fakt za szczególną łaskę Bożą otrzymaną
za wstawiennictwem Najświętszej Maryi Wspomożycielki. Spełniając obietnicę
przesyłam ofiarę na kościół Najświętszej Maryi Wspomożycielki w Valdocco.
Turyn, 29-3-1866 r.
Moralli Józef, b. syndyk Casella
Imprimatur – kan. A. Vogliotti cenzor
178

18.9 Page 179

▲back to top
Syn wspomnianego syndyka przeczytawszy ogłoszenie w dzienniku skłonił
Ojca do zamieszczenia notatki w tymże dzienniku, że opis powyższy nie wyszedł spod
jego pióra, lecz osób postronnych.
Ksiądz Bosko nieobrażony polecił przedrukować wspomnianą łaskę
w numerze lipcowym Letture Cattoliche, z następującą uwagą:
„Nie wiemy, z jakiego powodu chciano zaprzeczyć autentyczności powyższego
opisu. Zapewniamy czytelników, że w piśmie zamieszczamy fakty prawdziwe.
Pragnęliśmy wykazać wszystkim czcicielom Matki Najświętszej dobroć tej Matki
Niebieskiej, która wspiera swe dzieci w sprawach doczesnych. A czegóż nie uczyni
w niebie, by zapewnić im zbawienie?”.
Nabożeństwo do Maryi Wspomożycielki dotąd ograniczało się rzec można, do
nielicznych rodzin, obecnie za pośrednictwem prasy szerzyło się na całej kuli
ziemskiej.
„Zewsząd, pisał Ksiądz Bosko w 1866 r., udawano się do niej z prośbą
o pomoc, odprawiając nowennę i przyrzekając ofiarę, jeśli uzyska się upragnioną
łaskę. A gdybym chciał opisać wszystkie łaski otrzymane zajęło by to wiele tomów.
„Turyn, Genua, Bologna, Neapol, Mediolan, Florencja, Rzym doświadczały
skutecznej pomocy Matki Bożej wzywanej pod tytułem Wspomożycielki i okazywały
swą największą wdzięczność posyłając ofiary. To samo z wielu odległych
miejscowości w Europie i na świecie”.
179

18.10 Page 180

▲back to top
ROZDZIAŁ XXXII
Łącznie z nabożeństwem do Najświętszej Wspomożycielki szła w parze
poczytność wydawnictwa „Letture Cattoliche”. Nie mało nad nimi napracował się
Święty w poprzednich latach. Sam przecież był inicjatorem wydawnictwa, sam
nakreślał jego program, starał się o druk, przeprowadzał korektę. Każdy numer, rzec
można, wychodził spod jego pióra redagowany w prostym, przystępnym stylu. Nigdy
nie przyszło mu na myśl, żeby Letture Cattoliche były własnością innych.
Współwłaściciele wydawnictwa wyłonili się w cieniu jego pokory, wielkoduszności
oraz pełnego czci respektowania autorytetu biskupów, zwłaszcza na tle heroicznej
bezinteresowności. /…/. Mimo wielu wydatków, wpływy z abonamentu znacznie
przekraczały nakład wydawnictwa.
Na barkach więc Księdza Bosko spoczywał cały ciężar imprezy. Lecz oto
zjawia się u niego wysłannik Kurii z Ivrei, celem przeprowadzenia na piśmie umowy,
jak miałby przyjąć wydawnictwo biskup.
Motywem tego kroku było żądanie drukarza Paravii uregulowania długu
w kwocie 4.265 lir ciążącego na kącie biskupa za druk Letture Cattoliche do roku
1864, licząc wstecz od chwili gdy Ksiądz Bosko zastrzega sobie administrację
wydawnictwa. Ponieważ trzech właścicieli rościło sobie prawo do własności, należało
ściśle określić uprawnienia poszczególnych osób a zarazem ich zobowiązania.
Ks. kan. Valinotti zapraszał w tym celu hrabiego Cays’a na arbitraż przydając
mu za doradcę adwokata Deamicis.
Hrabia przyjął zaproszenie uznając, że przede wszystkim należy unikać
trybunałów świeckich, zasadniczą sprawą będzie przyznanie prawa własności Letture
jednemu z trzech pretendentów. Do niego należeć będzie uregulowanie długu panu
Paravii. Następnie należało oznaczyć, jaki udział przypadnie dwom pozostałym
wspólnikom proporcjonalnie do ich wkładów. Ks. kan. Valinotti twierdził, że jego
wkład osobisty był tak duży, że winien być zwolniony od wszelkich zobowiązań
pieniężnych za czas od 1854 r. do 1864 r.
Zatem kwestia dotyczyła osoby biskupa i Księdza Bosko. Lepiej byłoby przelać
prawa własności na Księdza Bosko, bo jeśli przyjmował na siebie finanse, zbędne było
180

19 Pages 181-190

▲back to top

19.1 Page 181

▲back to top
przeprowadzenie rewizji kasowej od 1864 r. do dzisiaj. Należało tylko sprawdzić
różnicę między kredytem udzielanym przez monsignore a wydatkami wydawnictwa.
Niestety, nie prowadzono dokładnej księgowości.
Początkowo zamyślano przyznać prawo własności biskupowi Ivrei, który
weźmie na siebie spłacenie długu drukarni. Dnia 23 i 24 maja odbyły się dalsze
posiedzenia arbitrażowe, Ksiądz Bosko spostrzegł się, że strona przeciwna chciała
nałożyć na niego uciążliwe warunki, jak wynika z listu hrabiego Cays’a:
Carissimo Sig. Conte!
Gdy przed paru dniami powierzałem Szanownemu Panu zakończenie sporu
względem Letture Catolliche, to miałem na myśli kredyt Birago i interesy biskupa
Irvei. Lecz wczoraj sprawa nabrała innego obrotu, gdyż chce się mnie obciążyć sumą
ponad 5 tys. franków.
Otóż ja jako dyrektor dzieła dobroczynnego nie mogę w sumieniu podjąć się
tych zobowiązań bez wyjaśnienia paru spraw. Proponowany dług Paravii, jak więc
ze strony ks. kan. Valinottiego żądano ode mnie, godzę się przyjąć po przejrzeniu
rachunków. Nie poruszałem dotąd tej sprawy nie przypuszczając, by wyciągnięto już
rachunki zapłacone. Prawda, że pozostaje ciążący dług z Paravii, który można tak
uregulować, każdy opłaci przypadającą na niego część.
1. Powiedziałem i powtarzam, że jeśli jakaś propozycja będzie możliwa do
przyjęcia, przyjmę ją bez wahania.
2. Gotów jestem wziąć na siebie dług Paravii, nie będę także brał pod uwagę
niektórych mych świadczeń. Proszę mi wierzyć, drogi hrabio, że ta sprawa jest dla
mnie krwawiącym kolcem. Chciałbym uniknąć przewlekłego sporu, z drugiej strony
muszę utrzymać gromadę sierot nie licząc się nawet z uszczerbkiem własnego
zdrowia. Niech go Bóg nagrodzi za trudy. Proszę ewentualnie zakomunikować mój list
księdzu kan. Valinottiemu. Z wyrazami szacunku etc..
Turyn, 25-5-1866 r.
Obbl. mo Servitore Ksiądz Jan Bosko
Hrabia Cays pisał do biskupa, 27 maja, następująco:
181

19.2 Page 182

▲back to top
… Przedstawiam do wyboru W. Ekscelencji dwie propozycje: księża Valinotti
i Ksiądz Bosko wyrazili swą zgodę. Ja zaś proszę o wybaczenie mej śmiałości,
że przyjąłem obowiązek ponad siły, uczyniłem to na skutek usilnych próśb stron.
Monsignor Moreno w odpowiedzi zażądał, by mu przesłano dokumenty
względnie kwity nie godząc się na podjęcie się zbyt wielkich ciężarów, jeśli nie
zrzecze się prawa własności Letture Cattoliche.
Hrabia Cays posłał mu rachunki za pośrednictwem ks. Sarraglia. Zaznaczył,
że gotów jest przyznać prawo własności Księdzu Bosko, pod warunkiem spłaty całego
długu Paravii. Lecz nie obciążałby go pozostałym długiem biskupa, gdyż rachunki nie
wykazują tego jasno. /…/.
Biskup jednak obstawał mocno za przedłożeniem rachunków za lata od 1864 –
1866, to jest od czasu przejęcia przez Ksiądz Bosko administracji wydawnictwa.
Hrabia dwukrotnie nie zastawszy Księdza Bosko zlecił pismo biskupie
sekretarzowi. Od siebie zaś pisał, co następuje:
Przedłożenie rachunków nie zakończy kwestii, bo choćby rachunki były jasne
jak słońce, to nie zostaną określone wszystkie prawa, ponieważ pozostanie do
wyrównania wkład Oratorium za druk i papier oraz praca chłopców, tym bardziej, gdy
przyjdzie ocenić pracę Księdza Bosko włożoną w całość wydawnictwa. Czuję, że to
nie jest po myśli Ekscelencji, dlatego składam swój mandat rozjemcy prosząc
Ekscelencję, by uważał mnie odtąd za niebiorącego udziału w sporze. Bardzo mi
przykro, że moja praca okazała się daremna, lecz miałem dobrą wolę. Prosząc
o przyjęcie etc.. …
5 czerwca, Monsignore pisał do hrabiego, dziękując mu za pracę. Nalegał na
przesłanie rachunków Księdza Bosko, gdyż nie może podjąć decyzji w tak poważnej
sprawie bez należytego rozeznania sytuacji. Wszystko przemawia za tym, że sprawa
inaczej się przedstawia, niż wydaje się hrabiemu.
Wobec przerwania pertraktacji strona ivrejska bierze inicjatywę ponaglając
uiszczenie należności, pod groźbą oddania sprawy do sądu.
Ks. kan. Valinotti zawiadomił o tym hrabiego prosząc, by próbował jeszcze
pośrednictwa celem przeszkodzenia skandalowi oraz by porozumiał się z adwokatem
Deamicis. Przyrzekł zgodzić się na ich osąd, z czego monsignore będzie bardzo
zadowolony. Załączał również pismo od kan. Pinoli. Zaznaczano tam, że ostatnim
182

19.3 Page 183

▲back to top
słowem biskupa jest, że Ksiądz Bosko zatrzyma własność Letture, z tym, że uiści dług
Paravii, a jemu wypłaci odszkodowanie w wysokości 1.700 lir.
22 lipca hrabia Cays ze swej rezydencji w Casellette notyfikował propozycję
Księdzu Bosko, który jak widzieliśmy był gotów podjąć dług Paravii, bez żadnych
dalszych obciążeń.
A oto odpowiedź Świętego na pismo hrabiego:
Ill.mo Sign. Conte!
Z powodu mej nieobecności nie odpisałem na poprzednie pismo
w nieszczęśliwej sprawie Letture Cattoliche. Sądziłem, iż godząc się arbitraż
zaproponowany przez monsignora i ks. kan Valinottiego wszystko się załatwi bez
dalszego badania rachunków. Tym bardziej, że jak Szanowny Pan pamięta, wypadało
przyjąć ustne zeznanie o stanie finansowym z pięciu lat.
Nie przedłożono rachunków od r. 1856 podpisywanych przez ks. Valinottiego.
Ja zaś nie brałem pod uwagę wydatków na podróże, pocztę, książki, utrzymanie kilku
chłopców zajętych w wydawnictwie. To wszystko sięgałoby sumy, co najmniej 5 tys.
franków. Nad tym przeszło się do porządku dla osiągnięcia miłej zgody. Szanowny
Pan proponował przejęcie własności wydawnictwa przeze mnie albo przez
monsignora. Ja na to zgodziłem się i godzę obecnie, tymczasem proponuje się coraz to
inne warunki, a ks. kan. Pinoli w swym liście imputuje mi pewne wyrażenia
obraźliwe, których ja nigdy bym nie użył przeciwko niemu.
Zarzuca mi się, że sam wysuwam trudności. Szanowny Pan wie, czy choć raz
zmieniłem lub zmodyfikowałem postawione warunki, z wyjątkiem tego, co
powiedziałem, że nie licząc 10 lat pracy nad wydawnictwem Letture Cattoliche.
Powtarzam, że gotów jestem odstąpić od Letture Cattoliche na rzecz
monsignora, który podejmie się spłaty długu Paravii. Względnie moja propozycja:
biorę na siebie dług wraz z własnością Letture Cattoliche. Bez żadnego innego
zobowiązania, jeśli to podoba się. Dla zakończenia sporu ofiaruję monsignorowi tysiąc
franków, byle ustał spór o Letture i inne wydawnictwa. Dałbym chętnie więcej, ale nie
mam.
Utrzymuję gratisowo wielu kleryków i aspirantów diecezji Ivrea w Oratorium
i nie przypuszczałem nigdy, by prowadzić ze mną spór o pieniądze.
183

19.4 Page 184

▲back to top
Proszę wybaczyć ostry ton listu. Nawał zajęć, kłopoty domowe i ten ostatni,
sprawiły, że mogło mi się wymknąć spod pióra jakie gorzkie słowo.
Dziękuję Szanownemu Panu za uprzejme traktowanie mnie w tej i wielu
innych sprawach dotyczących Oratorium i zapewniam o swej wdzięczności etc..
Obbl.mo servitore Ksiądz Jan Bosko
Turyn, 4-8-1866 r.
Miało już dojść do ugody, której sformułowanie powierzono adwokatowi
Deamicis, z którym porozumieć się musiał Ksiądz Bosko, co do odpowiednich
poprawek. Stanęło na tym, że Ksiądz Bosko zapłaci panu Paravii 4.365 franków oraz
biskupowi Ivrei 1.500 franków w trzech ratach rocznych. Przez to stawał się jedynym
właścicielem wydawnictwa Letture Cattoliche. Hrabia Cays już nie zajmował się
dalszymi losami pertraktacji prowadzonych przez adw. Deamicis.
Z kolei pod datą 22 kutego 1867 r., doręczono Księdzu Bosko następujące
pismo adwokata Deamicisa:
„Ks. Valinotti proponuje za pośrednictwem podpisanego by zakończono spór
przez wypłacenie panu Paravii zaległych rachunków wraz z kosztami procesu
w sumie 4.265 lir przez następującą transakcję między ks. Valinotti a Księdzem
Bosko.
Ks. Valinotti zobowiązuje się wypłacić Paravii koszta procesu oraz
indemnizację dotyczącą się powyższej sumy począwszy od terminu wokandy sądowej
do dnia, w którym Ksiądz Bosko zlecił panu adwokatowi Deamicis sporządzenie aktu
w toczącym się sporze.
Z drugiej strony, Ksiądz Bosko zobowiązuje się wpłacić panu Paravia, prócz
sumy 4.265 lir, także straty, od daty wspomnianego pisma, jak też koszta sądowe
należne mu od tej daty po dziś dzień.
Obie strony przyjęły ostateczny układ, sporządzono akt prawny, który
podpisały wszystkie strony. Ks. biskup Moreno zgodził się na ustępstwo, lecz Ksiądz
Bosko stracił w nim przyjaciela.
Przedstawiliśmy przebieg sporu w skrócie, by czytelnicy mogli sobie zdać
sprawę, jak wiele kosztowały Księdza Bosko Letture Cattoliche.
184

19.5 Page 185

▲back to top
ROZDZIAŁ XXXIII
Przejdziemy obecnie do dalszego wątku opowiadania z końcem maja 1866 r.
W Oratorium żyło się pod wrażeniem przepowiedni Księdza Bosko z połowy
miesiąca lutego, o której już wspomniano. Otóż w maju zmarł rzeczywiście w wieku
lat 16 chłopiec Józef Rosa z Verolengo. Pisał o nim ksiądz Rua w nekrologu:
„Przebywał w Oratorium zaledwie parę miesięcy, zostawiając po sobie jak
najmilsze wspomnienia. Posłuszny i obowiązkowy zaliczał się do pierwszych uczniów
w klasie. Uprzejmy w obejściu był kochany przez wszystkich. Zmarł w domu
rodzinnym zaopatrzony Sakramentami św.”.
Czy można było to nazwać proroctwem? Nie. Sam Ksiądz Bosko
zapowiedział, że zgon nastąpi po 3 i pół miesiącach. Wspominał o nim w liście do p.
Oreglia w Rzymie:
Carissimo Sig. Covaglere!
Po upływie 3 i pół miesiąca zmarł w domu rodzinnym nasz wychowanek Gili,
uczeń szkoły zawodowej był przygotowany bardzo dobrze. Poleć Panu Bogu jego
duszę w modlitwie. W domu wszyscy chłopcy są zdrowi, Durando tylko miał
niedyspozycję, obecnie już jest dobrze. Udało mu się zdobyć dyplom po tylu
tarapatach. Wyglądamy wszyscy powrotu Pańskiego. Jeśli można rozkazałbym nie
wracać do Turynu nie mając w mieszku 10 tys. franków potrzebnych do
przyspieszenia prac przy kościele.
Zważywszy wiele kłopotów ze zdobyciem biletu kolejowego, lepiej
z niego zrezygnować. Z okazji widzenia się z p. Canori Focardi, proszę mu
powiedzieć, że wyjazd syna był mu zapewne cierniem w sercu, za to wkrótce otrzyma
różę, która mu wynagrodzi wszystkie kłopoty.
Wiadomo, że markiza Villarios i rodzina Vitelleschi zajmują się bardzo
naszym domem, za co wyrażam im najgorętszą wdzięczność. Proszę im powiedzieć,
że nie chciałbym, by pracowali za darmo. Nasz Pan jest bogaty i potrafi wynagrodzić
należycie. Proszę nie zapominać starań o zapomogę u księcia Torlonia. Niech Bóg
błogosławi etc..
Aff.mo amico Ks. JB
185

19.6 Page 186

▲back to top
Turyn, 31 maja 1866 r.
Ponownie pisał do p. Oreglia załączając dwa liściki do dwóch szlachciców
konwiktorów w jezuickim kolegium w Mongre’e:
Carissimo Gregorio Garofoli!
Otrzymałem twój list i podałem do wiadomości chłopcom uczestnikom
wycieczki do Tortony. Było im bardzo przyjemnie i przeze mnie serdecznie dziękują
i pozdrawiają. Oczywiście chętnie chciałbym z tobą pomówić, lecz spraw tych nie
można powierzyć karcie. Jeśli zechciałbyś mnie odwiedzić w czasie wakacji, powiem,
o co chodzi. Jako przyjaciel twej duszy daję zasadnicze upomnienie, są trzy „FFF”, to
jest unikanie próżnowania, unikanie złych kolegów prowadzących złe rozmowy lub
namawiających do złego, uczęszczanie do Sakramentów św. spowiedzi i Komunii św.
z gorliwością. Pozdrów ode mnie braciszków, Emanuela Callori i innych tamtejszych
Piemontczyków. Niech ci Bóg błogosławi etc..
Turyn, 1-6-1866 r.
Aff.mo nel Signore Ksiądz J. Bosko
Caro Emmanuele!
W twoim miłym liściku prosiłeś, bym się modlił o chęć i zapał do nauki dla
ciebie. Uczyniłem to w czasie nabożeństwa majowego. Nie wiem czy zostałem
wysłuchany. Wszystko przemawia za tym. Papa, mama i Azelia mają się dobrze,
często ich widzę w kościele, rozmawiamy zawsze o tobie. Ja ich zawsze pocieszam
opierając się na zdolnościach, dobrej woli i obietnicach ich Emmanuela. Chyba się nie
mylę? Jeszcze dwa miesiące, potem ile radości, jeśli egzaminy pójdą dobrze. Zatem,
drogi Emmanuelu, nie omieszkam pomodlić się, a ty zrób wysiłek, przyłóż się do
nauki, bądź pilny i posłuszny, słowem porusz wszystko, by egzaminy wypadły
pomyślnie. Niech cię Bóg błogosławi, etc..
Turyn, 1-6-1866 r.
Aff. mo amico Ksiądz J. Bosko
186

19.7 Page 187

▲back to top
1 czerwca klerycy w Oratorium, studenci filozofii i teologii składali chlubnie
egzaminy w Seminarium, zaś 2 czerwca Ksiądz Bosko przybywał do Lanzo witany
z wielkim entuzjazmem. Z tej okazji, z ojcowską dobrocią, która niczego nie przeoczy
i pamięta o wszystkim, wspominał, jak to w ubiegłym roku przyjmowano uroczyście
nowego dyrektora w Mirabello, podczas gdy nowy dyrektor nie był przywitany…
Zarządził więc, by uroczystość św. Filipa uzupełniła to powitanie.
Całe następne popołudnie spędził na spowiadaniu chłopców. Pod wieczór
kapela Oratorium wraz z chórem maszerowała do kolegium przy dźwiękach
skocznego marsza.
Ksiądz Bosko ukazał się we drzwiach kościoła oklaskiwany rzęsiście przez
młodzież. /…/. Przy stole zasiadali z Księdzem Bosko kler, syndyk miejscowy wraz
z radnymi. Po południu nieszpory, kazanie, błogosławieństwo Najświętszym
Sakramentem, przedstawienie teatralne, iluminacja….
/…/
Tymczasem horyzont polityczny się zaciemniał. Prusy zbroiły się gwałtownie.
Sfederowane z nimi państwa związkowe północne ułatwiały transport 57 tysięcznej
armii. 4 czerwca, oddziały pruskie wtargnęły niespodziewanie do Holsztynu, niewielki
garnizon austriacki musiał się wycofać. 13 czerwca Austria odwołała swego
ambasadora z Berlina i odesłała pruskiego z Wiednia. 14 czerwca zażądała interwencji
wojsk związkowych w liczbie 157 tys. ludzi. Parlament zatwierdził uchwałę. Wojska
pruskie z piorunującą szybkością, opanowały Hannower, Saksonię, Hesję elektorską
i mimo wielkich strat własnych zmusiły króla Hannoweru do kapitulacji. Król
Saksonii uszedł do Czech, zaś elektor haski został wzięty do niewoli. Wypadki te
miały miejsce między 16 a 20 czerwca. 19 czerwca król pruski wydał wojnę Austrii.
Również we Włoszech armię lądową i flotę postawiono w stan gotowości
wojennej. Koleje służyły nadal transportom cywilnym. Upewniał o tym p. Oreglia
Księdza Bosko podając mu w liście ważne wiadomości i zlecenia.
Z wielu powodów Święty oczekiwał p. Oreglia, miał on wpływ na dwóch
młodszych współbraci, którzy ulegając duchowi czasu w owych dniach sprawili wiele
przykrości Księdzu Bosko, do tego stopnia dochodziło, że trzeba było ich znosić
w milczeniu w obawie by nie posunęli się do jakichś ekscesów. Wspominał o tym
w liście do hrabiny Callori.
187

19.8 Page 188

▲back to top
W owych dniach wiele niespokojnych matek zwracało się do Świętego, by
polecił ich synów na froncie opiece Maryi Wspomożycielki. Oto jeden z nich:
M. R. Don Bosco!
Jak już donosiłam, mój syn zaciągnął się jako ochotnik do wojska. Ta decyzja
spadła na mnie nieoczekiwanie. Nigdy nie myślałam, by chciał mi sprawić tak wielki
ból. Łatwiej PW Ksiądz zrozumie stan mej duszy, niż mnie samej to wyrazić… Biję
się z myślami: pierwszą jest obawa o duszę dziecka.
Wśród tylu goryczy pociesza mnie myśl, że Pan Bóg jest wszechmocny
i z największego zła może wyprowadzić dobro. Mam w głębi duszy przeczucie,
że nasz Mariusz, mimo, że z dala od rodziny, która go ubóstwiała, odczuje potrzebę
prowadzenia życia religijnego, narażony na tyle niebezpiecznych okazji…
Przyrzekam, że jeśli Matka Najświętszej ocali go, posłać dar wotum do kościoła
Najświętszej Wspomożycielki na Valdocco.
Florencja, 15-6-1866 r.
Henryka Narli
Również głęboką pociechę sprawił Święty sercu pewnej matki, żony wysokiego
urzędnika królewskiego. Jej drugi syn zaciągnął się jako ochotnik do Garibaldiego.
Zrozpaczona matka pisze list do Księdza Bosko, a ten jej odpowiada, żeby pozbyła się
niepokoju, gdyż syn wróci jeszcze lepszy niż wyszedł z domu. Istotnie, po wcieleniu
ochotników do pułku oficerowie z komisji odsegregowali go do oddziału specjalnego.
Tak uniknął bezpośrednich niebezpieczeństw, zdobył szlify oficerskie i miał czas na
odwiedziny rodziców… Po skończonej wojnie wrócił do domu spełniając
przepowiednie Księdza Bosko.
Święty pomyślał o odpowiednich naukach dla zaciągniętych żołnierzy. Dlatego
na miesiąc lipiec wyszedł drukiem zeszyt zatytułowany: „Słowo przyjacielskie do
wojaków”.
W przedmowie czytało się:
Drodzy żołnierze, nie lubicie dużych ksiąg, dlatego prezentuję wam tanią
i niewielką broszurkę, którą możecie nosić w plecaku obok papierosów. Czytajcie
druk dużymi i małymi literami, gdyż na każdej stronicy znajdziecie słowo przyjaciela.
188

19.9 Page 189

▲back to top
W trzech rozdziałach wyjaśnia słowa Apostoła św. Piotra ( 1P 11,17; 1P 2,17): „Boga
się bójcie, króla czcijcie, braci miłujcie!” wykazując, że:
1. Względy ludzkie są podłością i szaleństwem;
2. Pilne wykonywanie obowiązków żołnierskich, karność i dyscyplina są
konieczne we wojsku (pełnienie wachty, ćwiczenia wojskowe, narażanie życia na polu
walki), wreszcie;
3. Przezwyciężanie egoizmu i zarozumiałości, przebaczanie uraz.
W dodatku zamieszczano dwa przykłady: król Jan Sobieski i odsiecz
wiedeńska - łaską Maryi Wspomożycielki oraz parę pieśni żołnierskich.
189

19.10 Page 190

▲back to top
ROZDZIAŁ XXXIV
Z powodu wojny zamknięto uniwersytet i inne szkoły publiczne przyspieszając
egzaminy końcowe. W Oratorium odbyły się one w czasie ustalonym. Ksiądz Bosko
zamierzał zatrzymać u siebie na wakacjach pewną liczbę uczniów, przyjął nawet kilku
poleconych przez władze miejskie. Pomimo niemałych kłopotów finansowych, chleba
przecież i pracy dla aprendystów nie zabrakło, tym bardziej, że budowa kościoła
zapewniała zajęcie dla stolarzy i ślusarzy.
Święty pomyślał również o klerykach potrzebujących więcej nakładów. Prócz
aspirantów zapisanych do Zgromadzenia utrzymywał wielu gratisowo pochodzących
z rodzin ubogich, którzy powiększali potem szeregi kleru diecezjalnego. Dawał
również schronienie w Oratorium seminarzystom uboższym. Dla tych podopiecznych
pukał o zasiłek u wikariusza kapitulnego:
Eccel. mo e Rev. mo Monsignore!
Kryzys powołań do stanu kapłańskiego, są to rzeczy ogólnie znane i zbyteczne
długo się rozwodzić. Zaradzenie tej potrzebie winno być troską samego kleru. Ja ze
swej strony pragnąc uczynić coś choćby w małej mierze, wybrałem kilku
młodzieńców zdolnościami i pobożnością rokujących dobre nadzieje i dawałem im
lekcje łaciny. Moje nadzieje nie zawiodły i mogłem corocznie przedstawić pewną
grupę do egzaminu przed obłóczynami. Przełożeni mogli stwierdzić pozytywne wyniki
egzaminów wraz z wzorowym zachowaniem się w czasie studiów. Wyszukiwałem dla
ubogich alumnów dobrodziejów, lecz obecnie nie są w stanie łożyć na ich studia
w seminarium. Musiałbym więc z bólem zaprzestać kształcenia, jakiejś 60-tki
młodzieńców rokujących dobre nadzieje dla Kościoła.
Z tego powodu zwracam się do Waszej Przewielebności z pokorną i usilną
prośbą o łaskawe przyjście z pomocą w zaopatrzeniu uboższych kleryków
pomagających mi przy nauczaniu i asystowaniu chłopców.
Licząc na życzliwe ustosunkowanie się do tutejszego Zakładu, którego celem
jest dostarczenie Kościołowi gorliwych kapłanów pozostaję etc..
Obbl.mo Ricorrente
Ksiądz Jan Bosko
190

20 Pages 191-200

▲back to top

20.1 Page 191

▲back to top
Odpowiedź wikariusza świadczyła o ciężkiej sytuacji finansowej Kurii
w owych czasach. /…/.
Gdy w Kurii nic nie uzyskał, pukał do Rektoratu Seminarium polecając sprawę
jednego ubogiego kleryka. Pozytywna i szybka odpowiedź zachęciła do ponowienia
prośby wystosowanej poprzednio do wikariusza kapitulnego. /…/.
W trzy dni potem zwracał się do kanonika o zezwolenie przeegzaminowania
grupy kleryków w Lanzo przez wyznaczoną komisję. /…/.
W międzyczasie udał się do Mirabello, gdzie spotkał się z ks. Antonim Belasio
okolicznościowym kaznodzieją na uroczystość św. Alojzego w zakładzie.
Przytoczymy pewien fakt przytoczony przez s. Karolinę Provera ze
Zgromadzenia SS Adoratorek Najświętszego Sakramentu w liście do księdza
Rebagliati po śmierci Księdza Bosko. Otóż pewien uczeń gimnazjalista w kolegium
zachorował poważnie i sądzono, że umrze. Ogłoszono nawet zawczasu o jego zgonie.
Ksiądz Bosko miał zamieszkać w pokoju tuż obok infirmerii. W takiej sytuacji
Wincenty Provera, brat naszego ks. Franciszka, przyszedł w imieniu rodziny zaprosić
go do domu Proverów. Święty chętnie przyjął zaproszenie (Uważał zawsze tę zacną
familię za rodzinę salezjańską).
Gdy późno wieczór weszli do mieszkania, zamknięto drzwi na zamek i zabrano
klucz. Rano, gdy domownicy obudzili się, już Księdza Bosko nie było. W jaki sposób
wydostał się z pokoju? Żeby wyjść z niego, musiałby przechodzić przez izbę, gdzie
spała cała rodzina.
Ile razy się o tym w domu mówiło, pisała siostra Karolina, zawsze pozostawała
konkluzja: Nie wiemy, w jaki sposób stąd wyszedł.
Młodzieniec Rapetti, którego stan nieco się polepszył, pragnął gorąco
porozmawiać ze Świętym, który po odprawieniu Mszy św. przyszedł do niego.
Pocieszał serdecznie delikatnego chłopca i udzielił mu błogosławieństwa. Potem
spytał, czy chce prosić Pana Boga o łaskę wyzdrowienia.
O nie, odpowiedział chory, pragnę pełnić wolę Bożą! Świątobliwy chłopiec
niebawem uleciał do nieba.
22 czerwca Święty wracał do Turynu, a dnia następnego prasa podawała
o zatwierdzeniu przez parlament uchwały o konfiskacie dóbr kościelnych. Rząd
191

20.2 Page 192

▲back to top
motywował ten zabór koniecznością poparcia finansów państwowych w obliczu
wojny. W obronie istniejących zgromadzeń zakonnych wpłynęło wiele postulatów
obywateli z kilkunastotysięczną liczbą podpisów. Wściekłość sekciarska
przeciwstawiła im 10 tys. wniosków ich zniesienia.
Dnia 19 czerwca Izba odrzuciła wprawdzie wniosek zmniejszenia liczby
diecezji, lecz zarazem nakładała nowe ciężary podatkowe na dobra kościelne.
Natomiast przeszła ustawa kasująca wszystkie bez wyjątku zgromadzenia zakonne,
korporacje kościelne i bractwa religijne konfiskując ich dobra. Nawet posłowie
liberalni wnosili, by pozostawiono Siostry Szarytki, Bonifratrów, Kamedułów
i Benedyktynów na Monte Cassino.
Zakonnikom przyznano roczną pensję. Spośród zakonów fundacyjnych kapłani
i zakonnice chórowe otrzymali najwyżej 600 lir, a najmniej 360 zgodnie z wiekiem.
Ze zgromadzeń żebrzących kapłani i siostry chórowe 250 lir, bracia zakonni
i konwerski 140 lir w wieku ponad 60 lat, 95 lir jeśli młodsi. Ostatnia kategoria była
najliczniejsza.
Zakonnicom dano do wyboru żyć z dożywotniej pensji proporcjonalnej do
wniesionego posagu lub na własną prośbę zostawiano ich w tym samym lub innym
klasztorze, wyznaczonym przez rząd. Gdy znalazło się ich sześć, miały zamieszkać
w wyznaczonej rezydencji.
W taki sposób zakonnicy zostali pozbawieni własnych mieszkań, dochodów
i posiadłości tak, że w niektórych prowincjach mniszki znalazły się w skrajnej nędzy.
Ogromną część majątków ziemskich sprzedano na licytacji, wiele kościołów
obrócono na użytek świecki, klasztory zamieniono na koszary, więzienie i szkoły,
naczynia kościelne zrabowane w kościołach przeszły w ręce lichwiarzy i żydów.
Wielka liczba zakonników w nowych prowincjach królestwa jeszcze bardziej
dotkniętych ustawą kasacyjną niż w roku 1855 musiało szukać schronienia w innych
miejscach, zwłaszcza w Piemoncie.
Ksiądz Bosko, który tak poważał zakonników, pospieszył z pomocą dla
biednych ofiar.
„Pamiętam, świadczył ks. Franciszek Dalmazzo, jak Ksiądz Bosko zapraszał
zakonników rozproszonych w Piemoncie, ofiarując im gościnę w swych domach,
niektórzy ją przyjęli pozostając parę lat, inni do końca życia, byli zaopatrywani
192

20.3 Page 193

▲back to top
w konieczne środki do życia. W Turynie znalazła się grupa Jezuitów wysiedlonych
przez władze. Ksiądz Bosko posłał mnie do O. Secondo Franco ich przełożonego,
ofiarując im gościnę w jakimkolwiek naszym domu, na czas, jaki sobie będą życzyli.
Przypominam sobie, że z tej okazji O. Franco ze łzami w oczach wyraził się:
O jak wielkie serce ma Ksiądz Bosko! To doprawdy Święty! Polecił mi
podziękować za to i powiedzieć, że już sobie zaradzili, ale nie zapomną o życzliwości
im okazanej przez Księdza Bosko”.
193

20.4 Page 194

▲back to top
ROZDZIAŁ XXXV
19 czerwca król Wiktor Emanuel wydał wojnę Austrii. Armia włoska w sile
219 tys. ludzi i 456 dział podzielona była na dwa korpusy. Jeden pod bezpośrednim
dowództwem króla z marszałkiem generałem La Marmora, miał operować nad rzeką
Mincio, drugi pod wodzą generała Cialdini’ego zajął pozycję nad dolnym Padem pod
Ferrarą. Trzeci korpus ochotników Garibaldiego w sile 30 tys. ludzi miał za zadanie
wkroczyć do Trentino. Zadaniem floty było wspieranie operacji lądowych. Austriacy
posiadali w Italii 180 tys. wojska, a na Adriatyku flotę złożoną a 27 okrętów, w tym
siedem pancerników.
Król wyruszył w pole ze swej kwatery generalnej w Cremonie. Bataliony
dowodzone przez gen. La Marmora przekroczyły rzekę Mincio, a 24 czerwca starły się
z Austriakami pod Custozzą, dowodzonymi przez arcyksięcia Alberta. Bitwa trwająca
cały dzień nie przyniosła zwycięstwa dla Włochów pomimo bohaterstwa żołnierzy.
Zdezorganizowana armia musiała czas dłuższy uzupełniać braki.
Smutna nowina nadeszła do Turynu w noc 25 czerwca, gdy w Oratorium
obchodzono imieniny Księdza Bosko. Akademia muzyczno-literacka odbyła się dzień
przedtem. Przybyli księża dyrektorzy z Mirabello i Lanzo ze swymi delegatami.
Wieczorem 24 czerwca nie powtarzano akademii, jak to miało miejsce latach
następnych i Ksiądz Bosko poszedł do swego pokoju.
Nosił się już z myślą założenia zgromadzenia żeńskiego do wychowania
dziewcząt i zwierzył się ze swego projektu dyrektorowi Lanzo, który natychmiast
zanotował co następuje:
„Dzień (św. Jana) już zapadał, świeży powiew przynosił ochłodę po skwarze
dziennym. Towarzyszyłem Księdzu Bosko do pokoju. Z góry widać było cały dom
oświetlony lampionami, z dziedzińca dochodził gwar rozbawionej młodzieży.
Podeszliśmy obaj z Księdzem Bosko do okna zwróceni do siebie we framudze. Od
czasu do czasu powiewałem chusteczką z okna niewidoczny dla chłopców,
wznoszących okrzyki: „Evviva Don Bosco!”.
194

20.5 Page 195

▲back to top
„Ksiądz Bosko uśmiechał się. Staliśmy tak dłuższą chwilę zamyśleni, gdy ja
przerwałem: Ach, co za cudny wieczór! Czy pamięta Ksiądz dawne sny? Oto
młodzież, księża, klerycy, których mu Madonna przyrzekła.
O jak dobry jest Bóg,odpowiedział z westchnieniem.
Jestem tu już blisko lat dwadzieścia, A nie zabrakło nam nigdy chleba! Tyle się
robi nie mając funduszów. Doprawdy widać w tym wszystkim palec Boży! Gdyby to
dzieło było czysto ludzkie, to już sto razy byłoby upadło!
To jeszcze nie wszystko, patrz jak bujnie krzewi się nasze Towarzystwo rosnąc
liczebnie w członków i placówki. Co dzień mówimy: dość już, zatrzymajmy się!
A ręka tajemnicza popycha nas ciągle naprzód.
To mówiąc Święty wpatrywał się we wznoszącą się jasną kopułę kościoła
Matki Bożej Wspomożycielki oblaną poświatą księżycową, jakby, jakie cudowne
zjawisko.
Twarz Świętego zdradzała prorocze natchnienie. Zamilkliśmy obaj poddając
się emocji. Ja ponownie zabrałem głos:
Księże Bosko, proszę mi powiedzieć, czy uważa Ksiądz, że brakuje jeszcze
czegoś do ukończenia dzieła?
Co chcesz przez to powiedzieć? Zawahał się przez chwilę potem rzekł: A dla
dziewcząt nic się nie zrobi? Czy nie zdaje się, że gdybyśmy mieli zgromadzenie sióstr
złączonych z naszym Towarzystwem, czy nie było to uwieńczeniem Dzieła? Wszak
Pan Jezus miał również pewną liczbę niewiast pobożnych idących za Nim? Ileż pracy
mogłyby wykonać Siostry dla dobra naszych wychowanków. A czy nie mogłyby robić
tego samego dla dziewcząt, co my dla chłopców?
„Wahałem się z wypowiedzeniem swych myśli, w obawie, że Ksiądz Bosko
byłby temu przeciwny. On zaś po chwili refleksji odparł: Tak i to się zrobi, będziemy
mieli Siostry, choć nie od razu, lecz trochę później”. Istotnie, Zgromadzenie Córek
Maryi Wspomożycielki zostało założone w 1872 r.
Nazajutrz Ksiądz Bosko pisał do chłopców w Lanzo:
Ai miei cari Figliuoli di Lanzo!
Nie wyobrażacie sobie, moi drodzy synowie, jak wielką przyjemność sprawiła
mi obecność waszego ks. Dyrektora ks. Lemoyne’a wraz z waszym delegatem. Radość
moja wzrosła, gdy odczytałem wasze wiersze i listy od asystentów, nauczycieli
195

20.6 Page 196

▲back to top
i uczniów wszystkich klas. Tym więcej, że jeszcze dołączyliście ofiarę na budowę
kościoła. Dziękuję wam najserdeczniej moi drodzy synowie. Wypowiadaliście tyle
pięknych rzeczy, które nie pasują do mnie, lecz przyjmuję je jako wyraz waszej
szczerej miłości.
Niech was Bóg błogosławi! Ks. Lemoyne’a powie wam wiele rzeczy ode mnie:
on jest waszym dyrektorem, kochajcie go i bądźcie mu posłuszni jak mnie samemu.
Pracuje gorliwie dla waszego dobra nic innego nie pragnąc. Przyjmijcie, więc co piszę:
niech żyje wasz ks. Dyrektor Lemoyna’a i wszyscy przełożeni kolegium w Lanzo!
Niech mi żyją po stokroć moi drodzy chłopcy w Lanzo!
Mam jeszcze wiele ważnych spraw do zakomunikowania wam. Tymczasem
módlcie się za mnie, który was ma zawsze przed Bogiem we Mszy św. Łaska Pana
naszego Jezusa Chrystusa niech będzie zawsze z wami a Najświętsza Dziewica niech
wam pomaga na drodze do nieba. Amen.
Turyn, 25-6-1866 r.
Amico aff.mo nel Signore Ksiądz Jan Bosko
W tych dniach w Oratorium odegrano sztukę klasyczną w jezyku łacińskim
staraniem ks. prof. Francesia, który od szeregu lat trudnił się teatrzykiem studenckim.
Ksiądz Bosko był obecny na przedstawieniu nie tylko dla ukontentowania
swych chłopców, lecz i dla zaszczycenia licznych gości, między innymi był też kleryk
Joachim Berto, wybrany przez Księdza Bosko na sekretarza osobistego, który
początkowo czuł wielką tremę, czy zdoła się wywiązać z zaufania okazanego mu
przez Przełożonego. A Święty uspokajał go, jak opowiadał sam kleryk Berto:
„Słuchaj, widzę, że masz wielką obawę przed Księdzem Bosko, myślisz,
że jestem bardzo surowy i zbyt wymagający i dlatego obawiasz się mnie. Nie śmiesz
rozmawiać ze mną swobodnie pozostając pod wrażeniem, że nie zdołasz mnie
zadowolić. Zostaw wszelką obawę. Wiesz, że Ksiądz Bosko życzy ci dobrze, dlatego
jeśli, w czym się pomylisz, nie zwracaj na to uwagi, a gdybyś nawet coś zmylił, to ci
przebaczy”.
Jakaż to ujmująca dobroć ojcowska!
Otrząsnąwszy się nieco z kłopotów bieżących pisał do hrabiny Callori:
196

20.7 Page 197

▲back to top
Benemerita Signora Contessa!
W dniu 2 bm. wyruszyłem z Mirabello w kierunku Casella, lecz na dworcu
zastałem kursy pociągów zawieszone i dopiero po 15 godzinnym oczekiwaniu
w Aleksandrii wsiadłem na pociąg do Turynu. To był powód, że nie odwiedziłem pani
hrabiny wraz z rodziną. Obecnie zawiadamiam, że pojutrze upływa termin
miesięcznego długu u p. hrabiego, dlatego winieniem zapłacić go, by uzyskać nowy
kredyt. Swego czasu powiedziała mi szan. pani w Collegno, że zamierza złożyć ofiarę
na kościół lub na ołtarze św. Józefa bez określenia bliższej daty.
Proszę, zatem łaskawie określić:
1. Czy w swej hojności zamierza złożyć jałmużnę dla nas i w jakiej wysokości?
2. Gdzie mam skierować pieniądze dla p. hrabiego?
3. Czy p. hrabia operuje biletami bankowymi lub też mam zmienić banknoty na
napoleony, tak jak tę sumę od niego otrzymałem? Skoro tylko kolej zacznie normalnie
funkcjonować, pospieszę z wizytą do Vignale i będę miał przyjemność widzieć się
z Cesarinem. Zacna pani hrabino, jak bardzo potrzebuję jej modlitwy! Mam tak wiele
pilnych spraw w ręku, iż nie wiem, od czego zacząć. Dzięki Bogu, stan moralny domu
zadowalający, z wyjątkiem niektórych kolców nieodłącznych od spraw ludzkich.
Niech Bóg błogosławi etc..
Turyn, 29-6-1866 r.
Obbl.mo Serwitore Ksiądz Jan Bosko
Ksiądz Bosko wspomina o pewnych kolcach. Być może był to zgon pewnego
wychowanka Oratorium oraz ciężka choroba innego w Mirabello.
Również inny chłopiec przyprowadzony przez niego z Florencji poddany
dyrektorowi Małego Seminarium w Mirabello był poważnie chory na grypę. Był to
Ernest Saccardi z Brozzi (Florencja) nazywany przez kolegów aniołem. Za poradą
lekarza, ks. Bonetti wysłał go do Turynu dla zmiany klimatu oraz by miał lepszą
opiekę lekarską w mieście. Chłopiec zgodził się chętnie. Pragnął być blisko Księdza
Bosko, którego gorąco kochał jak ojca swej duszy. Wyrażał się parokrotnie, że nie boi
się śmierci, byle mieć przy boku Księdza Bosko. Wezwani na konsultę lekarze nie
dawali nadziei na wyzdrowienie… Ze spokojem, w towarzystwie Księdza Bosko
197

20.8 Page 198

▲back to top
umierał 4 lipca. W parę dni później Ksiądz Bosko powiadomił matkę o budujących
szczegółach zgonu syna. /…/. Między innymi przekazał jej następujące polecenie:
… „Proszę powiedzieć mej matce, by starała się porozmawiać z niektórymi
moimi kolegami jej znanymi. Niech im powie, że umieram z urazem, że ich poznałem.
Niech się starają naprawić zgorszenie dane mi przed śmiercią…”.
Wiadomość o jego zgonie szybko dotarła do Mirabello. Przykrość została
złagodzona dziwnym zdarzeniem powtarzającym się parokrotnie.
Otóż kaznodzieja rekolekcyjny w Mirabello, ks. Antoni Belasio i wielu innych
zauważyli dziwne zachowanie się wychowanków w czasie wystawiania Najświętszego
Sakramentu. Po nabożeństwie wybiegli na dziedziniec twierdząc, że widzieli w Hostii
cudownej piękności Dzieciątko Jezus.
Ks. kanonik badał każdego po kolei stwierdzając równobrzmiące odpowiedzi
i nabrał przekonania, że zjawienie się było prawdziwe.
Być może ktoś powie, że to halucynacja, gdyż obok tronu z monstrancją po
obu stronach uformowane kwiaty mogły robić wrażenie Dzieciątka. Jakkolwiek było,
na tronie był wystawiony sam Pan Jezus Chrystus i że on sam powiedział: „Pozwólcie
dziatkom przyjść do mnie, gdyż rozkoszą moją mieszkać z synami ludzkimi”.
Są o tym wzmianki o korespondencji Księdza Bosko m.in. do kleryka
Franciszka Berruti, przygotowującego się do święceń kapłańskich, dla którego starano
się o patrimonium ecclesiasticum.
Zwracał się w tej sprawie m.in. do króla:
Sacra Reale Maesta!
Wśród alumnów Oratorium św. F. Salezego znajduje się dwóch kleryków,
którzy wyróżniają się zdolnościami i wzorowym zachowaniem. Odbywają oni studia
teologiczne przygotowując się do święceń. Korzystając z tutejszego zakładu,
odpowiedzieli nadziejom w nich pokładanym gorliwie katechizując dzieci, asystując
swych kolegów, nauczając w szkole dziennej i wieczorowej, obecnie mają wszystkie
dane do otrzymania święceń kapłańskich, brakuje im tylko patrimonium
ecclesiasticum a będąc sierotami nie mogą liczyć na pomoc rodziców. Z tego względu
petent zwraca się pokornie do Tronu monarszego prosząc o wzięcie ich pod uwagę
i udzieleniu im z kasy ekonomatu pensji, przynajmniej do czasu, gdy będą mogli
198

20.9 Page 199

▲back to top
skądinąd mieć zaopatrzenie. Ten akt miłosierdzia byłby wielką pomocą dla domu, na
rzecz, którego poświęcają swe wysiłki i pracę.
Tylekroć doznawszy szczodrości monarszej, wymienieni klerycy zapewniają
wdzięczność w modlitwie do Boga o pomyślność dla Domu Królewskiego, a ja w ich
imieniu mam zaszczyt kreślić się
Turyn – 1866 r.
Obbl. mo e Umil. mo suplicante
XJB
W tej sprawie pisał do ks. prof. Cerruti’ego:
Carissimo Cerruti!
Dużo gadania, obiecywania, potem odkładania, słowem kupa trudności et
caetera… Obierzmy więc pewniejszą dla twego dobra drogę. Przyjedź do Turynu, tu
potraktujemy sprawę twego patrimonium, a jeśli trzeba udamy się do Saluggia, by
obciążyć część przypadającego ci gruntu. Resztę załatwi się. Jeśli nie brak ci humoru,
staraj się podnosić na duchu mieszkańców Małego Seminarium. Na pewno, wiesz już
chyba o śmierci naszego drogiego Saccardi. Powiedz jego kolegom, by udali się do
niego, gdyż na pewno cieszy się chwałą u Boga, w towarzystwie Rapetti’ego
prawdziwej kopii Dominika Savio. Pozdrów ks. Bonetti’ego i ks. Proverę una cum
caeteris hic habitantibus, wybacz podłą łacinę, gdyż nie zważałem na to, że piszę do
profesora. /…/. Cerruti, corragio, czeka nas walka, lecz nie będziemy sami. Pan Bóg
jest z nami, nagroda będzie hojna za poniesione trudy. Niech Bóg błogosławi
wszystkich i zachowa nas na drodze zbawienia wiecznego. Amen.
Turyn, 7 – 7 1866 r.
Tuo aff.mo in G. C.
Ksiądz Jan Bosko
Ks. Franciszek Cerruti otrzymał subdiakonat 20 września, na stopnie ołtarza
wstępował, 22 grudnia 1866 r.
199

20.10 Page 200

▲back to top
ROZDZIAŁ XXXVI
Tymczasem wojna srożyła się. Bataliony pruskie, które obsadzały Hannower,
teraz zwróciły się przeciw Bawarii oraz jej sprzymierzeńcom. W krwawych bitwach 3,
4 i 10 lipca, po zaciętej potyczce pod Grossdorf, Bawarczycy cofnęli się do
Wurzburga. Prusacy nie ścigali ich, lecz pomaszerowali na Frankfurt nad Menem,
siedzibę Związku, do którego wkroczyli po zażartej walce. Inne korpusy pruskie
zajmowały księstwa Nassau, a dnia 18 lipca kroczyły do Darmstadt, stolicy wielkiego
Księstwa Hesji. W taki sposób ujarzmiali jednego po drugim sprzymierzeńców.
Równocześnie 300 tys. armia pruska wkroczyła do Bawarii rdzennego
terytorium austriackiego. Od 26 do 30 czerwca wśród krwawych bitw wciąż parli
naprzód, wreszcie 3 lipca, pod Sadową na prawym brzegu Elby zetknęli się z armią
imperialną w sile 250 tys. ludzi. Rozgorzała krwawa bitwa w obecności króla
pruskiego Fryderyka Wilhelma, trwająca cały dzień przy ciężkich stratach
obustronnych. Ostatecznie szala zwycięstwa przechyliła się na stronę Prusaków.
Armia austriacka została rozbita. 8 lipca, Prusacy wkroczyli do Pragi, 13 lipca zajęli
Brunn pustosząc Czechy i Morawy. Dnia 17 lipca, stanęli główną kwaterą pod
Landenburg nad rzeką Taya odcinając odwrót armii austriackiej zgrupowanej pod
Olmuetz, ku Wiedniowi tak, że tylko 45 tys. korpus zdołał dotrzeć do Florisdorf na
lewym brzegu Dunaju. Wiedeń znalazł się w niebezpieczeństwie.
Od 1 lipca cesarz Franciszek Józef dla umożliwienia połączenia swych wojsk
w Italii z frontem północnym, ofiarował Napoleonowi prowincję Wenecję. Napoleon
przyjął, wraz z misją pośredniczenia w zawieszeniu broni z Włochami. W ten sposób
zwolniona 40 tys. armia weteranów mogła maszerować na odsiecz Wiedniowi.
Cesarz Napoleon telegraficznie zawiadomił Wiktora Emanuela o propozycji
austriackiej. Otrzymał odpowiedź, iż należy najpierw porozumieć się z Prusami; zaś
Bismarck nastawał na dotrzymanie paktu, to jest, nie zawieranie odrębnego pokoju bez
porozumienia się ze sprzymierzeńcami. Włochy odmówiły zawieszenia broni,
a ponieważ Napoleon nie uczynił dalszego kroku, pospieszyły zajmować opuszczone
przez Austriaków prowincje. I tak jedna część wojska austriackiego zmuszona była
pozostać dla obrony czworoboku Wenecji, Trentino i Isonzo. Generał Nunziante wraz
200

21 Pages 201-210

▲back to top

21.1 Page 201

▲back to top
ze swą dywizją otrzymał rozkaz zdobycia przyczółka mostowego nad rzeką Padem,
który udało się opanować po 13 dniach ostrzeliwania artyleryjskiego.
8 lipca marszałek Cialdini po ufortyfikowaniu rzeki Padu w okolicach Sermide,
w sile 100 tys. ludzi, nie zetknąwszy się z nieprzyjacielem, wkroczył do Rovigo.
Przekroczywszy Adygę, bez bitwy zajmował Padwę, Vicenzę i Treviso, 16 lipca dotarł
do Tagliamento, zaś generał Cadorna posunął się ku rzece Isonzo nie napotykając
Austriaków, którzy cofali się niszcząc za sobą mosty i stawiając wszelkie możliwe
przeszkody w marszu.
Tymczasem Garibaldi wkroczył do Tyrolu od strony doliny Chiesa, zaś
dywizja gen. Medici maszerowała na Trydent przez Volsugana. Obaj musieli staczać
z nieprzyjacielem tamującym drogę zażarte walki o każdą piędź ziemi.
W owym czasie Ksiądz Bosko nie oddalał się z Turynu modląc się i polecając
modły za swych wychowanków pod bronią i wielu innych. Madonna widocznie
otaczała ich płaszczem swej opieki.
11 sierpnia, hrabina Wirginia Cambray Digny pisała do pana Oreglia:
Jestem przekonana, że otrzymałam wiele łask dzięki wstawiennictwu Księdza
Bosko. Mój syn jako oficer znalazł się na pierwszej linii frontu ze swym oddziałem
w walce z przeważającymi siłami nieprzyjacielskimi i tylko dzięki szczególnej opiece
Bożej i Najświętszej Dziewicy wyszedł cało, podczas gdy dwaj jego przyboczni
żołnierze zostali ranni, w apelu otrzymał nawet wyróżnienie od dowództwa.
Święty zajmował się pilnie budową kościoła. Przesyłał sprawozdanie ze stanu
zakładu na okólnik kuratora Selmiego, podając dane statystyczne szkół dziennych
i wieczorowych w Oratorium św. F. Salezego w roku szkolnym 1865/66.
„…. W Oratorium istnieje sześć klas szkoły elementarnej, tj. j. włoskiego,
gramatyki i arytmetyki. Nauczycielami są klerycy tutejszego Oratorium przy pomocy
starszych chłopców, pod nadzorem profesorów, ks. J. B. Francesia i ks. Celestyna
Durnado. Liczba uczniów w każdej klasie to 35 do 40. Nauka trwa od listopada do
końca lipca. Otrzymano subwencję państwową w wysokości 500 lir. Prócz nauki
czytania, pisania i arytmetyki w szkołach wieczorowych dla aprendystów odbywają
się również każdego wieczoru lekcje muzyki i śpiewu”.
Nie zaprzestano kołatać o zapomogi. Otrzymał od Ekonomatu Kr. Dóbr
kościelnych w Turynie sumę 500 lir na rzecz Oratoriów turyńskich.
201

21.2 Page 202

▲back to top
Prace dotyczące kościoła postępowały dzięki ofiarności publicznej
i zapobiegliwości Świętego. Na dowód przytaczamy dwa listy adresowane do dwóch
znakomitych dobrodziejów w Rzymie: pierwszy do hrabiny Violante Runez Nancy:
Benemerita Signora!
Łaska P. N. J. Ch. niech będzie zawsze z nami, dziękuję szan. pani za list pełen
chrześcijańskich akcentów. Postaram się spełnić jej prośbę, polecę modlitwom
naszych chłopców obie wspomniane rodziny. Trzeba jednak mieć cierpliwość uznając
we wszystkich wypadkach św. wolę Bożą. Jeśli szan. pani hrabina pragnie coś uczynić
dla nas, proszę dopomóc pani markizie Vitelleschi w rozsyłaniu biletów loteryjnych,
których dochód idzie na kościół MB Wspomożycielki w tym mieście. Życząc
wszelkich łask etc..
Turyn, 25-7-1866 r.
Obbl. mo servit.
Ksiądz Jan Bosko
W drugim odpowiadał przełożonej Oblatek Benedyktynek w Tor de’Specchi,
Matce Magdalenie Galeffi:
Rev. Signora Madre!
Otrzymałem list i dziękuję za interesowanie się naszymi sierotami. Proszę mieć
ufność w Matce Najświętszej i Zbawicielu Eucharystycznym. Proszę zachęcić do
modlitwy coram Sanctissimo świeżo przyjętą nowicjuszkę, a pozbędzie się wszelkich
skrupułów. Przyrzekam również polecić Bogu dobra duchowe jej brata. Proszę
dopomóc hrabinie Calderari w rozprowadzaniu biletów loteryjnych. Niech Bóg
błogosławi etc..
Turyn, sierpień – 1866 r.
Dev. servit. XJB
Tymczasem nadeszła wieść o stoczonej wielkiej bitwie morskiej. 16 lipca flota
włoska pod dowództwem admirała Persano wyszła z Ancony, a 18 i 19 lipca
bombardowała fortyfikacje wyspy Lissa. Lecz nie zdołała wysadzić desantu,
a pancernik La Terribile, uszkodzony przez nieprzyjaciela musiał podjąć naprawę
w Anconie. 20 lipca zjawiła się flota austriacka rozpoczynając atak. Statek admiralski
na „Re d’Italia” zaatakowany gwałtownie poszedł na dno z całą załogą, zaś pancernik
202

21.3 Page 203

▲back to top
„Palestro” trafiony granatami wyleciał w powietrze wraz z załogą. Flota włoska nie
umiejąc odeprzeć nieprzyjaciela pod wieczór schroniła się dopiero do portu niebacznie
opuszczonego. Na domiar złego, pancernik Affondatore zatonął w swym porcie na
skutek silnego sztormu.
Na pierwszą wieść o klęsce, Święty zaniepokojony losem przyjaciół
marynarzy, udał się do prefektury zasięgnąć wieści. Towarzysz jego ks. Durando
poszedł do prefekta Radicati, który w jego obecności otworzył telegram
obwieszczający: „Zostaliśmy panami wód”. Ach, to znaczy, że ponieśliśmy klęskę,
wołał zrozpaczony prefekt i poszedł osobiście zakomunikować treść telegramu
Księdzu Bosko. Komendantem pancernika Palestro był jego szwagier. Dlatego Święty
poszedł do hrabiny Radicati, by pocieszyć ją po stracie brata.
Spełniwszy ten chrześcijański obowiązek udał się na parę dni do Lanzo,
uczestnicząc w rekolekcjach na San Ignazio. Przewodniczył na akademii w rozdaniu
nagród uczniom kolegium: odwiedził chorego ojca swego kleryka JB Verlucca. Ten
pisał do niego z prośbą o radę, czy ma kończyć studia w kolegium czy w seminarium.
Ksiądz Bosko odpowiedział:
Carissimo Verlucca!
Chętnie połączę swe modlitwy za twego ojca. Ty począwszy od
Wniebowzięcia NMP odmawiaj codziennie 3 Ojcze nasz…, Zdrowaś Maryjo…
i Chwała Ojcu… do P. Jezusa w Najświętszym Sakramencie z wezwaniem Dominika
Savio, do którego twój ojciec był bardzo nabożny. Co do miejsca twych dalszych
studiów, dam ci w swoim czasie odpowiedź. Zważ, że wielkie ofiary poniesione
w młodości, są jak kolce kłujące, za to później zmienią one się w róże w wieczności.
Mam nadzieję, że się wkrótce zobaczymy. Niech Bóg błogosławi etc..
Turyn, 18-7-1866 r.
Aff. mo nel Signore
Ksiądz Jan Bosko
26 lipca zakończenie roku szkolnego i rozdanie nagród dla wychowanków
Oratorium św. F. Salezego. Rano na Mszy św. gremialna Komunia św. chłopców,
przemówienie pożegnalne Księdza Bosko, potem błogosławieństwo Najświętszym
Sakramentem. Akademię na dziedzińcu zakładowym zaszczycił swą obecnością
203

21.4 Page 204

▲back to top
monsignor Piotr Rota biskup Guastalle wraz z wieloma zaproszonymi gośćmi. Ks.
prof. Francesia wygłosił do chłopców serdeczne przemówienie życząc dobrych
wakacji.
W tym samym dniu Święty przesłał wychowankom w Mirabello wskazówki,
jak korzystnie spędzić wakacje.
Ai miei cari figliouoli di MIrabello!
Miałem zamiar udać się do was w najbliższą niedzielę, niestety konieczność
zmusiła mnie do zmiany decyzji. Miałem wiele rzeczy do powiedzenia wam. Trudno,
Pan Bóg chce, byśmy odłożyli tę wspólną naszą pociechę na czas powakacyjny.
Wówczas będzie sposobność zatrzymania się u was nie tylko jeden dzień, lecz cały
tydzień.
Tymczasem przesyłam wam życzenia pomyślnych wakacji wraz z paru
ojcowskimi uwagami, które uznałem za pożyteczne dla waszych dusz.
1. Dziękuję waszemu ks. dyrektorowi, nauczycielom, asystentom i wszystkim
w ogóle wychowankom Małego Seminarium za tyle życzliwości z ich strony oraz za
modlitwy za mnie zanoszone. Proszę was nie zapominajcie o mnie nadal, a ja również
odwzajemnię się wam w memento mszalnym…
2. Każdy z wyjeżdżających na wakacje niech oczyści swą duszę w spowiedzi
i mocno postanowi zachować się w takim stanie aż do powrotu z wakacji w dniu, który
wam zostanie podany. Nie wynajdujcie jednak pretekstów do przedłużenia terminu
pobytu w domu, z wyjątkiem, gdyby nie pozwalał na to stan waszego zdrowia.
3. Gdy przyjedziecie do domu, pozdrówcie od przełożonych, ode mnie waszych
rodziców, ks. proboszcza, nauczycieli, czy inne osoby, względem, których macie
obowiązki wdzięczności. Sprawicie tym przyjemność im a sobie korzyść.
4. Odprawiajcie w domu zwykłe rozmyślanie, lekturę codzienną, jak to zwykło
się czynić w kolegium; ta sama frekwencja do Sakramentów św.
5. Swoim sprawowaniem się pokażcie, że nie na próżno spędziliście rok
w zakładzie, dlatego dajcie dobry przykład swym krewnym i znajomym przez
posłuszeństwo, znoście cierpliwie przykrości od innych, nie bądźcie wyszukani
w pokarmach, spoczynku, ubiorze itp.
204

21.5 Page 205

▲back to top
6. Oby nigdy nie można było o was powiedzieć, że prowadziliście złe rozmowy
lub ich słuchaliście. Gdyby, kto taką rozmowę zaczynał, naśladujcie przykład św.
Alojzego i albo gańcie takiego, albo uciekajcie od złego towarzystwa.
7. Postarajcie się czasem opowiedzieć w otoczeniu budujący przykład czytany,
słyszany itp. względnie czytajcie, jakąś dobra książkę, wystrzegajcie się złej lektury,
złej prasy jako najgorszej trucizny dla waszej duszy.
Mógłbym wiele jeszcze mówić, gdyby krótki list na to pozwalał. Mogę was
tylko zapewnić, że gdzie indziej znajdziecie osoby cnotliwsze i bardziej uczone ode
mnie, ale z trudnością znajdziecie kogoś, kto by więcej troszczył się o wasze dobro.
Dlatego pamiętajcie o mnie w codziennej Mszy św. a ja wam również przyrzekam
czynić to samo.
Jaką wielką pociechą dla mnie i szczęściem dla was, jeśli pojedziecie na
wakacje i wrócicie z nich nie tracąc łaski Bożej! Zresztą, kochani chłopcy,
odpoczywajcie sobie, bądźcie weseli, śmiejcie się, hasajcie dowoli, byleście tylko nie
grzeszyli.
Zatem dobrych wakcji, drodzy chłopcy, i szczęśliwego z nich powrotu!
Błogosławieństwo Boże niech wam towarzyszy na każdym kroku. Ks. Dyrektor niech
każe skopiować na powielaczu niniejszy list i rozda każdemu na drogę. Łaska Pana
naszego Jezusa Chrystusa niech będzie zawsze z wami a Najświętszej Dziewica
Maryja niech wam towarzyszy i pomaga wytrwać na drodze do nieba. Amen. Wasz
kochający ojciec
Ksiądz Jan Bosko
PS. Niech s. Bonetti przejrzy list, gdyż nie mogę czytać.
Z końcem tego miesiąca miały się zakończyć hekatomby wojenne. Bismarck
osiągnąwszy to, czego chciał, nie licząc się już z Włochami zaproponował Austrii
zawieszenie broni 5-dniowe, a 20 lipca obie strony podpisały wstępne warunki pokoju.
Italia była oburzona tą nielojalnością, tym bardziej, że gdyby natychmiast nie
podpisała zawieszenia broni, ściągnęłaby na siebie 320 tys. armię austriacką
zwycięską spod Custozzy, bądź ocalałą spod Sadowy żądną powetowania klęski. Za
radą więc Napoleona musiała podpisać rozejm. Pertraktacje pokojowe trwały do 10
205

21.6 Page 206

▲back to top
sierpnia, gdyż Austria twardo odmawiała korzyści terenowych zdobytych przez
Włochów. Żądała wycofania się Włochów do prawego brzegu potoku Cagliamento
i bezwzględnego opuszczenia Tyrolu. Ustąpienie Włoch było podyktowane
koniecznością.
Wśród takich perypetii wojennych Ksiądz Bosko w zaciszu swego pokoiku
opracowywał program Letture Cattoliche. Kolportaż ich na wielką skalę uważał za
jedno ze swych najważniejszych dzieł i obowiązków. Chodziło przecież o zbawienie
tysięcy dusz ludzkich, przeciwstawienie się heretyckiej prasie rujnującej dobre
obyczaje.
Przytaczamy list pisany do ks. Rafała Cianetti, gdyż pewne zawarte w nim rady
mogą posłużyć dla niejednego lękliwego w służbie Bożej kapłana:
Carissimo Sig. D. Cianetti
„/…/ Pozbyć się obawy w spowiadaniu, jakoby penitenci byli więcej
uświadomieni niż Ksiądz. Potwierdził to egzamin jurysdykcyjny i zdecydowali
przełożeni. Zresztą w pracy nad duszami więcej znaczy uncja pobożności niż tysiące
gramów wiedzy. Zatem odwagi, proszę spowiadać jak tylko na to pozwoli mu
zdrowie. Spełniłem życzenie Przewielebnego Księdza i nadal będziemy polecać go
Bogu w modlitwach. Gdy kolej zacznie normalnie funkcjonować, wybiorę się do
Lucca i porozmawiamy na ten temat. Przesyłam niskie ukłony dla monsignora, dla ks.
Bertini, dla p. markizy Burlamazzi wraz z rodziną. Proszę postarać się o zdobycie 10
tys. abonentów dla Letture Cattoliche. Łaska Pana Naszego Jezusa Chrystusa niech
będzie zawsze z nami etc..”.
Turyn, 20-7-1866 r.
Ksiądz Jan Bosko
P. Oreglia dyrektor drukarni po powrocie z Rzymu kontynuował następne
zeszyty: na miesiąc sierpień: „Karol, czyli życiorys pewnego skazańca na roboty
publiczne”. Nawrócony żył i zmarł świętobliwie w Cayenna. W dodatku opowiada się
o pewnym młodzieńcu miernych zdolności, który przez odmawianie Różańca uprosił
sobie potrzebne zdolności i zmarł w obecności Matki Najświętszej; na miesiąc
wrzesień: „Daniel i trzech Towarzyszy w Babilonii” dramat w dwóch aktach
206

21.7 Page 207

▲back to top
wierszowany, napisany przez O. Juliusza Metti, kapłana Oratorianina, z dodatkiem
farsy „Kominiarczyk”, której styl zdradza pióro Księdza Bosko.
Na miesiąc październik: „Życiorys Bł. Benedykta Józefa Labre”.
Na miesiąc listopad: „Życiorys św. Bernarda z Menthony, budowniczego
dwóch hospicjów, tzw. Wielkiego i Małego Bernarda”.
Wykazuje się w tych fundacjach, że dziewictwo i celibat dają początek dziełom
kolosalnym i prowadzą do nieprzemijającej chwały; zachęca się wiernych do
praktykowania owej gościnności, o której pisze św. Paweł do Hebrajczyków:
„Niech się zachowuje wśród was gościnność, gdyż dla niej to niektórzy nie
wiedząc o tym zasłużyli sobie gościć Aniołów” (Rozdz. XIII).
Zeszyt kończy się opowiadaniem o nagłym uzdrowieniu chorej przez
zawieszenie na szyi poświęconego medalikiem Najświętszej Maryi Wspomożycielki.
207

21.8 Page 208

▲back to top
ROZDZIAŁ XXXVII
Owa wojna przepowiedziana przez Księdza Bosko z początkiem r. 1862,
brzemienna w wielkie klęski dla Kościoła opóźniona o lat sześć, a która wybuchła tak
gwałtownie, została więc zakończona.
4 sierpnia król pruski Wilhelm I wjeżdżał triumfalnie do Berlina, a dnia 24
sierpnia został podpisany traktat pokojowy podyktowany Austrii przez zwycięskie
Prusy w Pradze.
Ustanawiał on nowy w miejsce dotychczasowego „Związek Państw
Niemieckich” pod nazwą „Rzeszy niemieckiej”, z którego Austria została wykluczona.
Nowa rzesza obejmować miała państwa niemieckie na północ od Menu,
Meklemburgię, Saksonię, Brunswik i inne. Prusy uznają integralność monarchii
Austrowęgierskiej z wyjątkiem Wenecji. Jako łup wojenny przypadły zjednoczonej
Rzeszy: oba księstwa Szlezwiku i Holsztynu, Lauenburg, królestwo Hannower,
elektorat Hesji, księstwo Nassau i wolne miasto Frankfurt, z księstwami:
Wuertemberg, Badenią, Bawarią, Hesją, Darmstadt. Prusy zawarły kolejne konwencje
wojskowe, na mocy, których najwyższe dowództwo wojskowe tych państw
sprawować będzie odtąd król Wilhelm I.
Wojna z 1866 roku określona została przez „Dziennik Krzyżacki”, jako
„Zbrojna wyprawa Gustawa Adolfa wśród imperium niemieckiego”. W królestwie
pruskim, z powodu wielu aneksji, protestanci stanowili dwie trzecie ludności państwa
tak, że Bismarck obwołując królem Wilhelma mógł na landtagu pruskim wnieść
szereg ustaw, których celem było oderwanie podwładnych katolików od Rzymu
a zmuszenie ich do utworzenia odrębnego narodowego kościoła państwowego
(osławiony kulturkampf).
Kościół starokatolicki miał zostać uznany za jedyny uprawniony, jako
„katolicki” państwowy kościół pruski. Tak gotowało się twarde prześladowanie
katolików przez osławione ustawy majowe z 1873 roku, które zostały częściowo
złagodzone w 1886 (przez dymisje kanclerza Bismarcka).
W całej Europie, za przykładem Prus, wzmógł się nacisk i restauracja
protestantyzmu. Katolicy również zwarli swe szeregi wokół osoby Papieża
208

21.9 Page 209

▲back to top
w przewidywaniu uporczywej i zaciekłej walki przeciwko królestwu Jezusa Chrystusa
na ziemi. Episkopat światowy wzmógł czujność, wraz z całym klerem gotowym
spieszyć Papieżowi z pomocą materialną, z narażeniem własnego życia, dla obrony
wiary katolickiej.
Również Ksiądz Bosko zabrał się, by przygotować coraz lepiej salezjanów,
którzy jeszcze nieliczni, mieli wzrastać i rozkrzewiać się po całym świecie. Dzięki
rekolekcjom metodą ignacjańską starał się uformować dla obrony Kościoła
niezłomnych bojowników, którzy mieli powstrzymać napór protestantyzmu,
wyrywając mu liczne dusze, jak również zdobywać nowe na misjach zagranicznych.
Od roku 1866, klerycy i kapłani Oratorium uczestniczyli corocznie ze
skupieniem na wspólnych rekolekcjach wychowanków, dotąd bowiem nie było jeszcze
zorganizowanych specjalnych rekolekcji kapłańskich, z wyjątkiem przepisanych przez
św. kanony dla ordynandów.
Święty zabierał czasem ze sobą grupkę niektórych potrzebujących odnowienia
duchowego. Dlatego postanowił je urządzać w miejscu odosobnionym gromadząc
swych synów i wraz z nimi odprawiał te rekolekcje. Przez to chciał również zadowolić
wysuwane pod adresem salezjanów życzenia, by jego zgromadzenie nabierało
pewnych zwyczajów ascetycznych, zgodnie z naszymi ustawami. Od tego więc roku
zapoczątkowane zostały u nas rekolekcje doroczne.
Święty Założyciel zwykł wprowadzać nowości dyskretnie, tak by nie stanowiły
zbytniego ciężaru, a raczej spełniane były chętnie formując już tradycję przyszłych
pokoleń. Bo trzeba mieć na uwadze, że Zgromadzenie składało się z młodych
kleryków i księży, którzy odbywali sami regularne studia, uczyli w szkole przez cały
rok. Mieli krótkie wakacje, bo chłopcy wracali w owych czasach w połowie wakacji
na repetycje i egzaminy: nadto wielu, rodzice przysyłali do zakładu z powrotem. Byli
więc zajęci ustawiczną asystencją, by umilić chłopcom pobyt poza domem. Z tych
i innych powodów mogły wyniknąć pewne opory, których Ksiądz Bosko chciał
uniknąć.
Zapowiedział więc dwie serie rekolekcji: jedną w pierwszym, drugą w ostatnim
tygodniu sierpnia. Miały trwać z początkiem i zakończeniem tylko 5 dni, trzy całe
dnie, z czterema naukami dziennie. Przed obiadem było nawiedzenie Najświętszego
Sakramentu i Litania do WW Świętych po obiedzie, poza tym rekreacja była
209

21.10 Page 210

▲back to top
umiarkowana. Po rekreacji refleksja i czytanie książek duchownych w studium.
Odmawiało się Officium parvum BMV. Przed kolacją był Różaniec
z błogosławieństwem eucharystycznym.
Poza tym w czasie rekreacji wolno było rozmawiać głośno, śmiać się,
przechadzać. Chciał, by po załatwieniu spraw duchowych, także ciało otrzymało
należyty odpoczynek. Stół także miał być obfitszy jak zwykle: na obiad miał być
dodany deser i jedna potrawa więcej.
Dzięki takiej roztropności, doprowadził stopniowo Współbraci do
zamierzonego celu. Od 1867 r. zaczęto wprowadzać milczenie od godz. 10.30 do 12-
tej. W roku następnym wprowadził milczenie od 4.30 do 5.30 tolerując jednak czyjeś
wyskoki. W 1869 r. wpajano już milczenie po śniadaniu i po wieczerzy zabraniając
delikatnie hałaśliwych zabaw, od których już powstrzymywano się po obiedzie. Około
roku 1870 trzy całe dni rekolekcji urosły do sześciu a nawet ośmiu, z zachowaniem
milczenia na rekreacjach, co przy wzroście liczby rekolektantów było nieodzowne.
/…/.
Po prawdzie, dojrzewanie tego owocu skupienia wyłaniało się już od dawna
/…/ nim zapoczątkowano regularne serie rekolekcyjne. Bo w systemie
wychowawczym Księdza Bosko prawdy wieczne znajdowały się nieustannie w polu
widzenia synów Oratorium i co miesiąc odprawiano Ćwiczenie Dobrej Śmierci.
Niezapomniane również były przemówienia Księdza Bosko na słówkach wieczornych.
Głosił on również kazania, co niedzielę, z namaszczeniem i naturalnością, a nawet
kiedy się przedłużał, nie nudził nikogo. Słyszeliśmy od starszych Współbraci, że
chętnie słuchaliby go cały dzień: Gdy mówił o sądzie, śmierci, o niewdzięczności
człowieka względem Stwórcy, czy ociąganiu się w służbie Bożej, płakał często sam
przywodząc innych do płaczu tak, że przerywało się kazanie. Dlatego właśnie tak
wielu chciało się spowiadać u niego.
To samo namaszczenie widoczne było w prywatnych rozmowach ze
Współbraćmi. Świadczył ks. Rua: Ksiądz Bosko słysząc kogoś użalającego się na
udręki, kłopoty urzędu, dodawał otuchy mówiąc: ”Pamiętaj kochany, że pracujesz
i trudzisz się dla dobrego Pana, którym jest Bóg – Zbawiciel, który tak wiele pracował
i cierpiał dla ciebie. Kącik w raju wynagrodzi ci wszystko”.
210

22 Pages 211-220

▲back to top

22.1 Page 211

▲back to top
Zapewniał, że prosił Boga za przyczyną Matki Najświętszej o miejsca w niebie
dla tysięcy swych synów. Dlatego w każdym czasie podnosił myśli swych chłopców
do Nieba mając nadzieję, że znajdziemy się tam wszyscy razem. Potem jednak zawsze
dodawał: Ale biada tym, co się spóźnią! Może to mieć miejsce w wypadku
niewierności obowiązkom dobrego katolika!...
Czasem dla pobudzenia ufności w pomoc Madonny dodawał:
Uczyń to a to dla miłości Madonny, a będziesz zadowolony. „Często mawiał do
nas: Jeśli będziesz dobry, zarezerwuję dla ciebie piękne miejsce w niebie! Było to
jakby otrzymywał specjalne objawienie z Nieba”…
Raz biskup Mondovi monsignor Ghiladri znający doskonale Oratorium
zapraszał ks. Celestyna Durando odprawiającego rekolekcje przed święceniami
prezbiteratu na przejażdżkę powozem. Ten wymawiał się rekolekcjami. Wy tam
w Oratorium stale odprawiacie rekolekcje! - odpowiedział biskup.
Zatem zwołani współbracia zebrali się na pierwszą serię rekolekcji
w Trofarello, w dniu 2 sierpnia, nauki głosił ks. kanonik Gastaldi, zaś instrukcje sam
Ksiądz Bosko. Mówił jak zwykle, o powołaniu i o środkach do jego zachowania,
o korzyściach duchowych i doczesnych życia zakonnego, o trzech ślubach wiążących
z przełożonymi, Głową Kościoła i samym Bogiem.
6 sierpnia na zakończenie rekolekcji podał wiązankę duchową w formie szeregu
myśli dla wychowawców i przełożonych: „Mandavit illis (Deus) unicuique de proximo
suo”. (Ekl 17,12). „Ecca ego mitto vos sicut oves in medio luporum. Estote ergo
pridentes sikut serpentes et simplices sicut columbae”.
Dla skutecznego kierowania drugimi jest konieczne:
1. Czynić wszystko dla chwały Bożej i zbawienia dusz.
2. Zapoznać podwładnych (zwłaszcza na początku roku), że dobro ich duszy
jest głównym naszym motywem działania. Czynić tak w szkole, w refektarzu,
w karceniu, nagradzaniu, słowem wszędzie i zawsze.
Przełożony winien odznaczać się trzema zaletami:
1. Być zawsze gotowym do przebaczania,
2. Spóźnionym w karaniu,
3. Bardzo skorym do zapominania i wybaczania.
211

22.2 Page 212

▲back to top
Gdy nie wiemy, jak postąpić w trudnych sytuacjach, polecić się Panu Jezusowi
Eucharystycznemu w czasie Podniesienia Hostii we Mszy św.
1. Nie okazywać się stronniczym, nie kierować się sympatiami.
2. By dobrze rozkazywać, nauczyć się samemu wpierw słuchać.
3. Starać się zawsze budzić wokół siebie życzliwość, a tłumić odruchy
przeciwne.
Salezjanie spędzili te dni z wielką satysfakcją osobistą i wrócili z nową
gorliwością do swych placówek.
Pan Bóg darzył Świętego wielką pociechą, a zarazem chciał, by i ta inicjatywa
naznaczona była krzyżem. Otóż w kazaniach na temat ślubu posłuszeństwa wskazał na
obowiązek spełniania poleceń przełożonych pod grzechem mniej lub więcej ciężkim
zależnie od przedmiotu, również na mocy IV Przykazania Boskiego. Otóż pewnemu
współbratu kapłanowi słuchającemu tych słów, wydawało się, że nieważne są jego
śluby trzyletnie, ponieważ składając je nie miał zamiaru zobowiązywać się,
z wyjątkiem tylko gdy przełożony mu rozkazywać będzie na mocy ślubu
posłuszeństwa. Publicznie przechwalał się wobec innych, że nie jest zobowiązany
ślubami powodujące wielkie zgorszenie. Spotkał się z powszechnym oburzeniem,
ponieważ tylekroć Ksiądz Bosko na konferencjach wyjaśniał naturę ślubów.
Święty dowiedziawszy się o tym, ze słodyczą i roztropnie, nie wymieniając po
nazwisku, wytknął na następnej nauce błędne mniemanie. Niestety, ten niewdzięcznik
mimo tylu dobrodziejstw doznanych, po odbytych rekolekcjach wrócił do Turynu
i zaraz potem wystąpił ze Zgromadzenia nie żegnając się nawet z Księdzem Bosko.
W ślad za nim poszło dwóch kleryków szukając sobie wygodniejszego
stanowiska w świecie. Ksiądz Bosko posyłał ich na uniwersytet nie szczędząc
wydatków na ich studia. O jednym z nich pisał do hrabiny Callori Sambuy:
Benemerita Signora Contessa!
Bawiąc w zdrowotnej okolicy, będzie Szanowna Pani, jak myślę, miała więcej
czasu na przeczytanie obszerniejszego listu. W swoim czasie wręczyłem umówioną
sumę odźwiernemu w pańskim pałacu, a pan hrabia był osobiście w Oratorium po
swój kredyt, lecz nie zastał mnie w mieszkaniu. List jego dotarł do mnie w Lanzo,
skąd wyjaśniłem, gdzie są do odebrania pieniądze. Oczywiście, Maryja
212

22.3 Page 213

▲back to top
Wspomożycielka policzy owe tysiąc franków złożone na ambonę do nowego
kościoła… Fiat, fiat.
A cóż z naszą książką? Nie należy spieszyć się zbytnio. Sam sądziłem,
że dzieło skończone, a tymczasem po przejrzeniu dokładnym widzę, że pozostało
wiele do zrobienia. Inna wiadomość nieoczekiwana: ksiądz NN. opuścił Oratorium.
Biedaczek, wpadło mu coś do głowy i dając się znęcić pewnymi obietnicami poszedł
sobie. Doznał ode mnie wiele świadczeń. Myślę, że wytrwa w karierze duchownej.
Przykro mi było, gdy powoływał się na Szanowną Panią, że hrabina Callori twierdziła,
że źle zrobił zapisując się do Towarzystwa Salezjańskiego i że jeśli opuści Oratorium,
otrzyma od niej patrimonium kościelne etc..
Polecając się modlitwom etc..
Turyn, 10-8-1866 r.
X JB
Niebawem trzeci kleryk występował z Oratorium w porozumieniu z Księdzem
Bosko przechodząc do seminarium diecezjalnego w Ivrea. Święty dał wyraz swej
przykrości oświadczając: Dobrze, idziesz do miejsca równie świętego i nie mogę ci
powiedzieć, że robisz źle i w tym nie mogą ci przeszkadzać. Wiedz jednak, że nie
jesteś stworzony do życia w świecie.
I to się spełniło. Kleryk przebył trzy lata w seminarium i otrzymał święcenia
mniejsze. Później nie czuł się dalej studiować, czy też nie chciał przyjąć świeceń
kapłańskich ku przykrości swych przełożonych. Zdjął sutannę i poszedł na studia
medyczne. Uzyskał patent lekarza i przez kilkanaście lat wykonywał swój zawód. /…/.
Przez ostatnie dwa lata zapadł na melancholię i manię prześladowczą tak, że musiał
pozostać w szpitalu dla umysłowo chorych, gdzie zmarł na apopleksję. Przed śmiercią
wezwał kapłana, który mu udzielił Sakramentów św.
Po rekolekcjach Ksiądz Bosko uzdrowił pewnego chorego i dał dowód czytania
w sumieniu. Ks. Jakub Bertolotto pisze:
„Wstąpiłem do Oratorium św. Franciszka Salezego 8 sierpnia 1866 r.
Następnego rana wstałem czując ból na skórze pokrytej wysypką. Z dniem każdym ból
wzrastał. Przełożeni wysłali mnie do szpitala św. Maurycego w mieście. Zażywałem
leków przepisanych przez lekarzy, lecz na próżno. Raz stałem pod portykami płacząc.
213

22.4 Page 214

▲back to top
Spotkał mnie ks. prefekt Rua i poradził udać się do Księdza Bosko z prośbą
o błogosławieństwo. Poszedłem więc do niego. Kazał mi uklęknąć i pobłogosławił.
Następnego dnia byłem całkiem zdrów, a pryszcze znikły. Zamyślałem już wracać do
domu, a tymczasem dzięki łasce uzyskanej mogłem pozostać w Oratorium przez pięć
następnych lat”.
Inny wychowanek opowiadał następujące zdarzenie:
„Ilekroć udawałem się do Turynu, zawsze odwiedzałem Oratorium, by w miarę
możności, widzieć się z Księdzem Bosko. Przyjmował mnie zawsze po ojcowsku.
Jednego razu stawiłem się przed nim w stanie grzechu. On nie okazał mi zwykłej
życzliwości, nawet nie spojrzał na mnie, nie powiedział słowa pozostawiając
w zawstydzeniu poza tylu innymi, którzy witali się z nim całując rękę”.
Z końcem sierpnia, Święty wracał do Trofarello na drugą serię rekolekcji
przeznaczoną dla reszty Współbraci. Przed wyjazdem odwiedził pewną znaną
dobrodziejkę dziękując za wszystko, co uczyniła dla Oratorium i podpisał następujący
autograf:
„Niech Bóg sprawi, by panna Giacosa stawała się coraz miłosierniejszą matką
ubogich w tym życiu; w drugim niech Bóg ją obdarzy koroną wiecznej chwały. Amen.
Sierpień 1866 r.”.
Zacna Panienka podpisała niżej: „Czcigodny Ksiądz Bosko na moją prośbę
napisać raczył tych parę wierszy, ja zaś przyjmuję je z wdzięcznością. Teresa
Giacosa”.
Rekolekcje zaczynały się 29 sierpnia. Drugim rekolekcjonistą poza Księdzem
Bosko był ks. Bonetti.
Święty z Trofarello odpowiadał na niektóre pytania p. hr. Callori Sambuy
w Casale Monferrato:
Benemerita Signora!
List pani zastał mnie w Trofarello, gdzie prowadzę rekolekcje dla naszych
kapłanów i kleryków. Prośba o księdza do repetycji p. Cesarino jest skomplikowana.
Jeśli pragnie lekcji z literatury łacińskiej, greckiej lub włoskiej, to potrzebny jest
wykształcony profesor. Jeśli chodzi o nauki przyrodnicze i matematykę, potrzeba
również dobrego fachowca. To samo, co do historii starożytnej, średniowiecznej
214

22.5 Page 215

▲back to top
i nowożytnej, przyrody i geografii. Słowem, materiał egzaminu licealnego jest bardzo
obszerny wymagający kilku profesorów. Zróbmy, więc tak. Czekajmy, czy egzamin
wstępny da wynik pozytywny wówczas sprawa jest rozwiązana. A gdy okaże się
potrzeba miesięcznych korepetycji, wtedy lepiej będzie przyjechać od Turynu, gdzie
łatwiej jest zdobyć odpowiednich profesorów.
Zaznaczam, że miałem zawsze zarezerwowanego dla państwa ks. Durando,
w poniedziałek posłałem do pp. Fassatich w przekonaniu, że nie będzie na razie
potrzebny. Gdy wrócę do Turynu, pomówię z ks. kan. Galletti i dam znać Szanownej
Pani hrabinie.
Proszę oświadczyć Szanownemu mężowi, że nie chcę, by jego pożyczka nie
przynosiła procentów. W dniu Narodzenia NMP nasza młodzież przystąpi do Komunii
św., ja zaś odprawię Mszę św. na intencję Szaownego Państwa. Niech Bóg błogosławi
etc..,
Trofarello, 31-8-1866 r.
Obbl.mo servo Ksiądz Jan Bosko
W owych dniach monsignor Biccardi di Netro biskup Savony przybył z wizytą
do Księdza Bosko swego przyjaciela. Prałat zwykł przyjeżdżać na wypoczynek do
Trofarello do swej siostry hrabiny Casassa wybitnej dobrodziejki Oratorium. Przy
sposobności lubił zabawiać się rozmową z salezjanami przebywającymi i tamże na
kuracji. Ilekroć bawił w Turynie, odwiedzał Oratorium schodząc często do jadalni
w suterenach, gdzie zastawał Księdza Bosko w otoczeniu gromady chłopców.
2 września kończyły się rekolekcje i kl. Józef Daghero składał swe śluby
czasowe. Począwszy od tych rekolekcji, Święty prowadził je dla salezjanów do
ostatnich lat życia.
Tymczasem, w Oratorium zmarło dwóch chłopców: Michał Ropolo, lat 12 oraz
Franciszek Nicolini, lat 14, o których ks. Rua zamieścił wzmiankę w nekrologu. /…/.
215

22.6 Page 216

▲back to top
ROZDZIAŁ XXXVIII
Święty pożegnawszy się ze Współbraćmi w Trofarello, dotrzymując danego
słowa panu prof. Karolowi Bacchialoni docentowi literatury na uniwersytecie
turyńskim, odwiedził go przez parę dni w jego wiejskiej siedzibie w Busca. Ten
znakomity literat, ojciec gorliwej rodziny, gościł serdecznie Księdza Bosko, który
wnosił wszędzie radość i błogosławieństwo Boże. Opisuje tę wizytę świadek naoczny
towarzysz Księdza Bosko, ks. Jan Garino:
„Był to rok 1866, miesiąc wrzesień. Któregoś popołudnia córeczka
Bacchialonich jakoś zaniepokoiła matkę swym wyglądem. Obecny przy tym Święty
położywszy rękę na główce dziecka wyrzekł te słowa: Zrobimy z niej w przyszłości
gorliwą zakonnicę, płonącą miłością Bożą! …
Dziewczynka, imieniem Adelajda, kiedy dorosła wstąpiła do Zgromadzenia
Sióstr Adoratorek Najświętszego Sakramentu, gdzie zmarła świętobliwie w 1899 r.
Monsignor De Gaudenzi biskup Vigevano jej spowiednik, poświadczył matce,
że Adelajda jak świeca ofiarna płonęła przez całe swe życie ziemskie na ołtarzu
miłości Boga z pragnieniem nieba. /…/.
Z tymże prof. Bacchialoni, Święty omawiał pewne plany odnośnie do kolegiów
w Mirabello i Lanzo oraz pewnych zmian wprowadzonych w Oratorium.
Pragnąc zapobiec pewnym brakom w formacji swych kleryków Święty
zamyślał zreformować plan nauki w swych szkołach na Valdocco. Z końcem wtedy
sierpnia przedstawił swe propozycje wikariuszowi kapitulnemu ks. kan. Józefowi
Zappata, pisząc m.in.:
Rev. Mons. Vicario Generale!
Wskazówki WE, zamieszczone w kalendarzu diecezjalnym na rok bieżący są
dla mnie przedmiotem poważnych refleksji zwłaszcza, co dotyczy gwałtownego
spadku powołań do stanu duchownego. Solidaryzując się z nimi pragnąłbym, o ile to
leży w mej mocy, przyczynić się do ich uskutecznienia.
Muszę zaznaczyć, że młodzież tutejszego zakładu i kolegium w Lanzo była
właśnie w tym duchu prowadzona. Postanowiono nawet w prospekcie warunków dla
studentów Oratorium św. Franciszka Salezego, że w przyszłości przyjmować się
216

22.7 Page 217

▲back to top
będzie wyłącznie chłopców pragnących kształcić się na kapłanów, pozostawiając przy
tym pełną swobodę własnego wyboru po skończeniu gimnazjum. Połowa z nich, od 50
do 55, składa corocznie podanie odbywania dalszych studiów kleryckich.
Z tych 20 – 30 kandydatów wstępuje do seminarium diecezjalnego w Turynie.
Mam uzasadnioną nadzieję, że w latach następnych ta liczba może znacznie się
zwiększyć.
Niektórzy z tych, co już przywdziali sutanny chwieją się w powołaniu
przechodząc do stanu świeckiego, czemu pragnąłbym ze swej strony możliwie
zaradzić. W latach ubiegłych był to dość rzadki wypadek, by kandydaci z tutejszego
zakładu zdejmowali sutanny. Obecnie, niestety, wypadki te zdarzają się dość często,
sporo kleryków uczęszczających do seminarium, a nawet wśród samych kleryków
Oratorium. Wpływa na to duch czasu, pewne okoliczności polityczne, nędza, w jakiej
żyją kapłani; dalej zła prasa, która dostaje się do ich rąk, to wszystko powoduje,
że niejeden zdejmuje sutannę i wraca do świata. /…/.
Dla zaradzenia temu złu, mając na względzie większą chwałę Bożą kieruję do
Waszej Przewielebności pokorną prośbę, by klerycy wspomnianego Oratorium mogli
odbywać swój kurs filozoficzny w tutejszym zakładzie jak następuje:
1. Studium byłoby uzgodnione z programem obowiązującym w seminarium
arcybiskupim, a kandydaci składaliby egzamin końcowy podobnie jak reszta kleryków
diecezjalnych, w terminie oznaczonym przez przełożonych.
2. Po roku próby, gdyby rezultaty okazały się negatywne wróciłoby się do
dawnego trybu.
Dzięki tym zarządzeniom spodziewam się uniknąć pewnych niebezpieczeństw
zwłaszcza dla młodszych kleryków idących i wracających z nauki w mieście.
Osobiście mam wrażenie, że to powoduje u niektórych oziębłość, u innych porzucenie
stanu, w którym w przyszłości byliby narażeni na tak przykre próby. Otóż gdyby
tutejsi klerycy mogli cieszyć się tymi samymi przywilejami, co z kolegium w Lanzo
lub seminarium w Giaveno, uważałbym, że wpływaliby korzystnie na młodzież,
asystowaną przez nich, dzięki uzgodnionemu rozkładowi zajęć dziennych.
Na załączonej liście uwidoczniono spis personelu, w czym zawsze gotów
jestem uwzględniać propozycje Waszej Przewielebności.
217

22.8 Page 218

▲back to top
Przedłożyłem szczerze swój projekt; obecnie zdaję się całkowicie na to co WE
w swej mądrości zechce postanowić.
Zanosimy, co dzień modły o zdrowie WE by jak najdłużej kierował diecezją dla dobra
św. Religii. Polecając się ze swej strony modłom Waszej Przewielebności etc..
Turyn, 27-8-1866 r.
Dołączył także listę profesorów studium domesticum. /…/.
Prośba powyższa spotkała się z negatywną odpowiedzią Kurii diecezjalnej.
Lecz Święty nie zniechęcony odmową, ponawiał swą petycję jako rację przytaczając,
że mu już raz przyznano powyższą władzę, która została później zawieszona. /…/.
Po pewnym czasie nadeszła odpowiedź przychylna i klerycy filozofii mogli
odbywać swe studia filozoficzne w Oratorium. /…/.
Powszechnie szerzyła się ufność wiernych w specjalną opiekę Maryi
Wspomożycielki wobec grasującej cholery.
Zaraza zbierała swój plon w miesiącu maju w Rosji, Belgii, Anglii. W Austrii
zanotowano 200 tys. przypadków zachorowań, z tego 100 tys. śmiertelnych. Na
Węgrzech 40 tys. zarażonych i 22 tys. ofiar śmiertelnych. W Morawii 68 tys.
zarażonych a 38 tys. zmarło. W lipcu i sierpniu zaraza szerzyła się w Marsylii,
w Amièns i gdzie indziej. W samym departamencie Senna utrzymywała się przez
blisko rok zabierając 5 700 ofiar. W tym samym czasie pojawiła się w Gen i szerzyła
się w Neapolu, dotknęła Anconę pojawiając się Nawe w górzystych okolicach
półwyspu.
Szerzyło się ogólne mniemanie, że ofiarodawcy na kościół Matki Bożej
Wspomożycielki będą wolni od zarazy.
Z Florencji pisano do ks. Bosko:
M. Rev. Signore!
Proszę wybaczyć, że piszę w sprawie delikatnej, lecz czuję się niespokojna
z powodu wątpliwości, że źle zrozumiałam słowa Księdza Bosko. Otóż, gdy mowa
o ofiarności na kościół Matki Bożej Wspomożycielki, słyszy się wyrażenie „poco”
„molto”, którym nadaje się pewne znaczenie, jakoby Wielebny Ksiądz zapewniał,
że ci co złożyli na kościół choćby jednego solda, nie ulegną śmiertelnej zarazie. Tak
rozumiano te słowa w mym otoczeniu. /…/. Dlatego proszę gorąco o napisanie mi czy
218

22.9 Page 219

▲back to top
nadaje się im takie znaczenie lub, że tak je interpretują ludzie. Tym więcej, że nie
chciałabym przynieść szkody budującej się świątyni.
Florencja, 2-1-1866 r.
Eufrosina Covoni
Jaką odpowiedź Ksiądz Bosko dał pani Covoni nie wiadomo. Lecz z listu
markizy Izabelli Gerini z dnia 13 września z Florencji, wnosić można, iż mniemanie to
nie było iluzją:
… Pociesza mnie wielce obietnica Waszej Przewielebności, że będziemy
uwolnieni od cholery jeśli będziemy mocno ufali opiece Matki Najświętszej
Wspomożycielki… Mamy nadzieję, że uwolni nas Ona od pozostałych nieszczęść.
/…/.
Wiele innych faktów wskazuje na macierzyńską dobroć Maryi Wspomożycielki
względem osób pomagających Księdzu Bosko w budowie kościoła na Valdocco.
Z Mediolanu 25 lutego 1909 r. pisze pani Karolina Rivolta Guenzati:
„… W 1866 cholera grasowała przez całą Italię. Moi rodzice otrzymali wiele
biletów loteryjnych, a Ksiądz Bosko obiecywał, że żaden z nabywców nie ulegnie
zarazie. Moja matka twierdziła, że istotnie żaden z tych, którzy nabyli bilety od niej,
nie umarł na cholerę; jedna tylko osoba zachorowała, lecz nie śmiertelnie”.
Ksiądz Bosko zapewniał również chłopców, że o ile trzymać się będą z dala od
grzechu i nosić na szyi medalik Wspomożycielki, to ta Matka Niebieska zachowa ich
od nieszczęścia.
Przy tym nie zaniedbywał oczywiście zwykłych środków ostrożności, jak każe
roztropność, by nie kusić Pana Boga.
„Było to w r. 1866, pisze ks. Jan Garino. Cholera srożyła się w Busca, mojej
wiosce. Wypadało mi pojechać tam dla załatwienia ważnych spraw. Szybko wracałem
z Mirabello, gdzie uczyłem w szkole. Ksiądz Bosko nie chcąc, bym przypadkiem
wracając z okolicy, gdzie grasowała cholera, przeniósł zarazę innym, napisał mi bym
zatrzymał się w Busca pomagając czasowo księdzu proboszczowi w parafii. Znając
moją sytuację materialną posyłał mi pieniądze przez kilka miesięcy pobytu w rodzinie.
Gdy przebywałem jako kleryk pierwsze lata studiów w Oratorium, Ksiądz Bosko
wyszukał mi pewną bogatą panią, która płaciła za utrzymanie i zaopatrywała mnie we
219

22.10 Page 220

▲back to top
wszystko. Ksiądz Bosko od czasu do czasu wołał mnie pytając czy czegoś nie
potrzebuję. Ja odpowiadałem, że niczego mi nie brakuje. Przypominam sobie słowa
Świętego z okazji śmierci i pogrzebu mego ojca:
Pamiętaj Garino, że znajdziesz zawsze we mnie ojca”.
Gdy trwały pertraktacje między Austrią i Włochami, w nocy z 15 na 16 sierpnia
do miasta Palermo na Sycylii wtargnęła banda zasilona maruderami i uciekinierami
z wojska dowodzona przez republikanów czerwonych. Sycylijczycy pragnęli zrzucić
jarzmo znienawidzonego rządu, licząc po klęsce pod Custozza i Lissa na obalenie
jedności Włoch i zyskanie własnej autonomii. Przez pięć dni trwała rebelia, przy
poparciu mas ludowych wznoszących okrzyki: „Viva la republica”.
Garnizon wojskowy z trudnością odpierał ataki rozszalałego tłumu plądrującego
i mordującego obywateli.
20 sierpnia flota wysadziła na ląd dwie dywizje wojska pod dowództwem gen.
Cadorny, któremu nadano obszerne pełnomocnictwa.
21 sierpnia miasto bombardowane od morza, po zawziętych walkach zostało
wzięte szturmem. Wielu zwolenników rebelii zdołało schronić się w górach. Pod
wieczór miasto, na znak radości zostało iluminowane, lecz stan nadzwyczajny
rozciągnięto na całą prowincję. Zapadały doraźne wyroki, a winnych przywódców
rozstrzeliwano.
Na kler i zakonników spadły surowe represje pod zarzutem popierania
i współdziałania ze spiskiem. Skonfiskowano majątki zakonne, których dotąd
ze względu na nastroje panujące wśród ludu nie zagarnięto.
Klasztory znajdowały się w punktach dogodnych, a powstańcy wtargnęli tam
przemocą. Nie liczono się z tym wcale, a zwycięzcy wydali księży, zakonników
i zakonnice na łup rozwydrzonego żołdactwa rozwścieczonego oporem. Fingowano
pozory przestępstw, o które podle obwiniano zakonników. Sędziwy arcybiskup
Palermo, monsignor Naselli, który nie opuścił swej siedziby, otrzymał obelżywe
pismo od gen. Cadorny; jego rówieśnik monsignor Macquisto arcybiskup Monreale,
pomimo ciężkiej choroby, z łóżka został zabrany do więzienia.
Mimo to kler czynił, co mógł dla ratowania wielu obywateli, o czym złożył
szczegółowy raport do rządu prefekt miasta Torelli.
220

23 Pages 221-230

▲back to top

23.1 Page 221

▲back to top
Gen. Cadorna zarekwirował wszystkie budynki klasztorne na Sycylii, wydalił
ich mieszkańców i skonfiskował majątek. Zakonnikom wysiedlonym z klasztoru
zabronił chodzenia w habicie i nakazał w przeciągu dni 10 wrócić do własnych gmin
i rodzin. Setki zakonników, bez sądu i wyroku zostało deportowanych na przymusowy
pobyt częściowo na Sardynię lub do innych miejscowości w Ligurii, w Piemoncie
i Lombardii. Wypłacano im parę centymów dziennie, bez względu na wiek, stan
zdrowia i zabójczy klimat dla Sycylian. Mniszki, które nie mogły lub nie chciały
wracać do swych rodzin zostały deportowane i zawiezione do najnędzniejszych
klasztorów z innymi zakonnikami, skazanymi na nędzę. W ogóle zakonnicy byli
wyjęci spod prawa, nawet po wydaniu przez króla dekretu znoszącego stan wyjątkowy
na Sycylii.
Tymczasem dżuma zbierała hekatomby na Sycylii. W całych Włoszech
śmiertelność była większa niż w roku poprzednim. Zanotowano ogółem 23.244
wypadki, w tym 13.570 śmiertelnych.
221

23.2 Page 222

▲back to top
ROZDZIAŁ XXXIX
Dekretem prefekta Turynu został odwrócony termin ciągnięcia losów loterii
fantowej, podczas gdy kopuła na kościele MB Wspomożycielki została doprowadzona
do szczytu. Prace postępowały jednak wolno z braku funduszów. Lecz oto
niespodzianie zjawia się u Księdza Bosko wielki dobrodziej bankier Cotta zachęcając
do wykonywania zaplanowanych konstrukcji i zapewniając, że fundusze się znajdą.
/…/.
Po pewnym czasie 83 letni senator Cotta poważnie zachorował i Ksiądz Bosko
poszedł go odwiedzić.
Drogi Ojcze, powiedział chory, trzeba mi chyba wybierać się w drogę.
Och nie, drogi panie komandorze, Madonna jeszcze potrzebuje Szanownego
Pana na ziemi. Pan musi żyć jeszcze i dopomóc w ukończeniu Jej kościoła.
Bardzo chętnie bym to uczynił, lecz oto jestem u kresu życia i nie ma już żadnej
nadziei.
A co by pan uczynił, gdyby Madonna udzieliła mu łaski wyzdrowienia?
Jeśli odzyskam zdrowie przyrzekam płacić przez pół roku dwa tysiące lir
miesięcznie na kościół Valdocco.
Dobrze, wracam do Oratorium i zarządzę natychmiast modły dna intencje
Szanownego Pana komandora i mam nadzieję, że Maryja Wspomożycielka wyjedna
Panu zdrowie. Proszę mieć ufność, Maryja jest Virgo Potens. Przy pożegnaniu
odmówił nad chorym modlitwę i pobłogosławił go.
Trzy dni potem, gdy Ksiądz Bosko znajdował się w swym pokoju, zjawił się
pan komandor Cotta, który powiedział:
Otóż jestem, Madonna uzdrowiła mnie wbrew wszelkiej nadziei i zdumieniu
mej rodziny i przyjaciół. Oto dwa tysiące franków na ten miesiąc.
Regularnie wypłacał następne raty i żył jeszcze blisko trzy lata pełen wigoru,
jak na swój wiek. Zachował zawsze głęboką wdzięczność Madonnie za tę wybitną
łaskę. Często przynosił jałmużnę Księdzu Bosko mówiąc:
222

23.3 Page 223

▲back to top
Im więcej wydaję na Jego dzieła, tym lepiej idą moje interesy. Doświadczam
tego, że Pan Bóg nawet w tym życiu doczesnym wynagradza mnie suto za to, co
czynię dla Jego miłości.
Kopuła, więc została wykończona i obramowana na zewnątrz trzema galeriami
ze schodkami wiodącymi na szczyt kopuły. Sam szczyt miał być zwieńczony
niewielką drewnianą kopułką służąca za podstawę pod figurę Madonny. Po
doprowadzeniu robót do tego punktu, Święty wystosował do dobrodziejów
następujący okólnik:
Benemerito Signore!
Mam zaszczyt zawiadomić WP, że prace na kościele osiągnęły ten stopień,
że w najbliższą niedzielę można będzie umieścić ostatnią cegiełkę na kopule świątyni.
Dlatego uprzejmie zapraszam, by raczył zaszczycić nas swą obecnością na tę
uroczystość. Odbędzie się ona w następną niedzielę o godz. 14.30. Potem odbędzie się
nabożeństwo dziękczynne z błogosławieństwem eucharystycznym, dla uproszczenia
obfitych łask dla wszystkich współdziałających z budową kościoła. Równocześnie
zawiadamiam o odroczeniu terminu ciągnięcia losów loterii, nad którą Szanowny Pan
raczył objąć protektorat.
Turyn, 21-9-1866 –
Obbl. mo servit. XJB
Uroczystość wypadła wspaniale przy tłumnym udziale młodzieży i wiernych
z całego miasta. Mały markiz Fassati w towarzystwie Ksiedza Bosko wstąpił wysoko
po drabinie i umieścił ostatnią cegłę na kopule. Prace dobiegły końca w r. 1866.
Kopułę pokryto blachą miedzianą ocynkowaną dla zabezpieczenia przed korozją.
Tego wieczoru 23 września, Święty oblekał w sutannę młodzieńcza Dominika
Tomatisa w kościele św. Franciszka Salezego, w obecności zebranych członków
salezjanów.
Opowiedzieliśmy, że w r. 1864, przepowiadając zgon chłopców Aiacini
i Vicini, Ksiądz Bosko powiedział wspomnianemu młodzieńcowi, że spożyje dużo
chleba z Księdzem Bosko, doczeka sędziwego wieku i że zostanie salezjaninem.
Pewnej nocy Tomatis miał sen, który zapamiętał na zawsze. Ukazał mu się jego
zmarły kolega Vicini, jaśniejący blaskiem i wziąwszy za rękę podprowadził do bariery
223

23.4 Page 224

▲back to top
na balkonie i wskazując statuę Madonny na szczycie kopuły (wtedy kościoła jeszcze
nie było) powiedział: Patrz! Oto twoje przyszłe życie! Idź wiernie za wskazówkami
Księdza Bosko, a złączymy się razem w niebie. Tomatis wpatrując się w jego twarz,
odczytał w niej wielkie zadowolenie z przyjaźni, która ich łączyła.
Parę dni potem, gdyż przyszedł do spowiedzi do Księdza Bosko, usłyszał
ze zdumieniem rzeczy podobne, jakie mu powiedział Vicini.
Pewnego wieczoru Ksiądz Bosko opowiedział sen o szpadach wiszących nad
łóżkiem każdego z cyframi wypisanymi na klindze, oznaczających liczbę lat ich życia.
Chłopcy przychodzili potem dowiedzieć się o teraźniejszych i przyszłych sekretach ich
życia. Poszedł również Tomatis chcąc dowiedzieć się wytłumaczenia tego snu, oraz ile
lat będzie żył. Ksiądz Bosko odpowiedział: Mógłbym ci powiedzieć dokładny czas,
lecz nie wypada i nie przejmuj się tym. Masz jeszcze wiele czasu przed sobą: staraj się
tylko być dobrym, gdyż zostaniesz kapłanem u Księdza Bosko i będziesz mu pomagał
zbawić wiele dusz.
Ta wypowiedź była pierwszym zasianym ziarnkiem jego powołania
kapłańskiego i zakonnego, gdyż nigdy dotąd nie myślał o tym. Przeskoczył w ciągu
roku o jedną klasę, otrzymał nagrodę jako uczeń celujący w nauce. Kończąc studia
gimnazjalne zaczął wahać się, co do swej przyszłości i zapomniał, co mu powiedział
we śnie Vicini oraz o proroczych słowach Księdza Bosko. W czasie wakacji zamyślał
wstąpić do zakonu OO. Jezuitów, w którym byli jego stryjowie. Jeden z nich radził
mu, by dobrze zastanowił się nad swym krokiem. On postarał się o papiery potrzebne,
napisał podanie. Został przyjęty i wybierał się do Monaco Principato.
Przed wyjazdem przybył do Księdza Bosko wyspowiadać się i pożegnać się
z nim. Święty po spowiedzi spytał go:
Czy już wziąłeś miarę na sutannę?
Nie. Postanowiłem zostać jezuitą, załatwiłem już formalności.
Ależ ty, powiadam ci, pójdziesz do krawca na przymiarkę.
Ja muszę dziś wyjechać do Monaco.
Słuchaj! Zróbmy tak, rzekł Ksiądz Bosko. W tych dniach położy się ostatnią
cegłę na kopule Maryi Wspomożycielki i urządzimy tu piękną uroczystość. W tym
dniu poświęcę ci sutannę i oblokę cię w nią jako kleryka. Zostań dziś z nami na
obiedzie, a jutro pójdziesz wziąć miarę u krawca.
224

23.5 Page 225

▲back to top
Ależ ja muszę wyjechać dziś o drugiej.
Święty spoważniawszy ciągnął:
Jak to? Zapomniałeś już, o czym z tobą rozmawialiśmy dawniej?, oraz o wielu
duszach, jakie masz zbawić dopomagając mi?
I powtórzył mu słowa usłyszane we śnie od Viciniego, odświeżając mu
w pamięci wspaniałą postać tego wychowanka, tak że w jednej chwili wola chłopca
zmieniła się zupełnie. Pozostał na obiedzie z Przełożonymi.
Przybył O. Porchedu nagląc do pośpiechu.
Ależ ja już nie pojadę z Ojcem, oznajmił Tomatis.
Jak to?
Bo Ksiądz Bosko zawrócił mi głowę…
No więc co?
Pozostanę z Księdzem Bosko.
A co z wysłanymi dokumentami?
Bardzo mi przykro, lecz tak musi być.
A co powiem twemu stryjowi O. Tomatisowi?
Proszę powiedzieć, co chce, lecz ja się stąd nie ruszę.
No, jeśli tak, to rób co chcesz! To rzekłszy pożegnał się.
Zatem 23 września, Tomatis przywdział sutannę i odtąd pozbył się wszelkich
wątpliwości. Został salezjaninem, misjonarzem w Ameryce Południowej. Spełniło się
na nim proroctwo długiego życia. Uniknął wielu śmiertelnych niebezpieczeństw, np.
pewnego razu kąpiąc się w zatoce Varazze omal nie został zniesiony przez falę do
morza. Porwany daleko od brzegu, zmęczony i wyczerpany wezwał na pomoc Maryję
Wspomożycielkę i obrócił się na wznak. W tym momencie poczuł nogami wystający
cypel skały podwodnej. Tu mógł nieco odpocząć, nabrał sił i dopłynął do plaży.
Jako misjonarz w Chile, w podróży próbował przebyć wpław wezbrany potok
górski i szczęśliwie na się udało wydostać na drugi brzeg. Wszystko powyższe
przytoczyliśmy z jego ust własnych na dowód tego, jak wielki dar posiadał Ksiądz
Bosko w rozpoznawaniu powołań.
Podobnie Święty rozstrzygał, kto nie był powołany do kapłaństwa
i Zgromadzenia. Poświadcza ks. Dalmazzo:
225

23.6 Page 226

▲back to top
„Pewnego razu powiedziałem Księdzu Bosko, że otrzymałem list od swego
byłego ucznia z Oratorium, podówczas kleryka wyższego seminarium diecezjalnego
w Mediolanie, który poszedł do nowicjatu OO Jezuitów w Hiszpanii. Święty zdziwił
się bardzo temu, a gdy ja klarowałem, że to właściwe, gdyż był zawsze dobry
i żywego usposobienia. Święty odpowiedział: Napisz mu w imieniu Księdza Bosko,
żeby ci dał znać, kiedy wróci do Mediolanu. Zrobiłem tak, lecz mi nie odpisał.
Dowiedziałem się później, że po trzech miesiącach opuścił nowicjat i wrócił do domu.
Ks. Piotr Gallo salezjanin opowiadał w 1866, że jako chłopak był z pewnym
kolegą na dziedzińcu zajadając swą bułkę na śniadanie. W tej chwili przechodził
Ksiądz Bosko tędy i obaj przybiegli ucałować mu rękę. Święty zatrzymując się
i kładąc rękę na głowie Gallo i rzecze: „Unus assumetur”, a zwracając się do drugiego:
„et alter relinquetur”.
Wszyscy znają gorliwość kapłańską owego Współbrata. Drugi kolega
przywdział sutannę, lecz niebawem zdjął ją i jako profesor literatury nauczał
w gimnazjum świeckim.
Niebawem udawał się Ksiądz Bosko do Bergamo oczekiwany tam przez
monsignora Speranza. /…/. Zatrzymał się u hr. Medolago swego przyjaciela; głosił
rekolekcje dla kapłanów w mieście i dla seminarzystów kolegium św. Aleksandra.
„Ksiądz Bosko, pisze ks. Alojzy Guanella, Założyciel Pobożnego Związku Sług
Miłosierdzia, głoszący w 1866 r. rekolekcje dla kleryków w Bergamo, tak pozyskał
sympatię wszystkich, że wśród kleryków powtarzano sobie słowa Księdza Bosko i
opowiadano wiele o nim. Ja sam również pod wpływem tej sympatii, zostawszy
kapłanem w 1870 r., pojechałem go odwiedzić.
Potwierdza to również list pisany 5 kwietnia 1909 r. przez monsignora Anioła
Cattaneo Wikariusza Ap. Honan, prow. Nau-jang-fou. Zawsze wspominam swą
spowiedź odprawioną u Księdza Bosko z okazji rekolekcji, jakie nam głosił
w karnawale. Otóż, gdy znalazłem się przy konfesjonale, zacząłem czytać swe grzechy
spisane na długim arkuszu. On mnie przytulił do siebie, wziął z ręki arkusz
z grzechami i wrzucił do pieca obok stojącego. Ja całkiem straciłem rezon i nie
mogłem wymówić słowa.
On dodał mi otuchy mówiąc: Ja ci sam wyliczę twe grzechy.
226

23.7 Page 227

▲back to top
Istotnie, zaczął po kolei wyliczać je, jak zostały spisane przeze mnie, Może
sobie ksiądz wyobrazić moje zdumienie.
Monsignor Speranza znając doskonale Świętego, zechciał nim się posłużyć dla
wybadania czego nauczał w seminarium w Bergamo ks. Prof. Anioł Berzi. Był on
utalentowanym, lecz niezbyt pokorny. Szerzył praktykę poświęcenia się osobistego
Najświętszemu Sercu Jezusa i namawiał na misje zagraniczne nawet pod ślubem,
wygłaszał przy tym pewne niezbyt ortodoksyjne zdania trącące herezją, mianowicie,
że natura ludzka Chrystusa była odwieczna. Biskup Hieronim Verzeri po zbadaniu
sprawy zwolnił go z seminarium i usunął kilku kleryków gorących jego zwolenników.
Ks. Berzi bronił się w Rzymie, ale często przebywał w Bergamo.
Właśnie w celu wybadania go zaprosił monsignore Świętego. Nie było to rzeczą
łatwą, gdyż nowatorzy w sprawach wiary zwykli maskować się doskonale. Święty
zasięgnąwszy zdania niektórych osób mających z nim styczność, przekonał się,
że jego teologia była przesiąknięta błędami gnostyków względnie bardzo bliska ich
herezji. Potwierdziło to późniejsze twierdzenie owego teologa, że z pomocą Komunii
św. można dojść do tak wysokiego stopnia świętości, iż się jest bezgrzesznym
w każdej okazji i że w tym stanie jakakolwiek czynność grzeszna już nie może być
poczytana za grzech; on sam uważał, że doszedł do takiego stopnia bezgrzeszności.
Święty zreferował biskupowi wynik swych badań dodając, że jego zdaniem
należało zawiesić ks. Berzi od słuchania spowiedzi. W 1881 r., opowiadając ten fakt
ze swego życia księdzu Pawłowi Albera, przypisywał to osłabieniu mózgu; podobnie
wyraził się wobec biskupa Bergamo i wielu innych prałatów w Rzymie.
Pod koniec września Ksiądz Bosko pisał do swej niezrównanej dobrodziejki
M. Magdaleny Galeffi Przełożonej Oblatek w Tor de’ Specchi w Rzymie. Liczba
owych postulantek zmniejszała się bardzo, a Przełożona pragnąc rozkwitu klasztoru
prosiła o radę Księdza Bosko, który tak odpisywał:
Benemerita Signora Madre!
Otrzymałem list wraz z ofiarą 5 skudów na nasze sieroty, za co składam
serdeczne podziękowania i zapewniam pamięć w modlitwach. Proszę się nie martwić
z powodu małej liczby swych córek, bo u Boga nie liczy się liczba, lecz intensywność
miłości. Być może przed upływem roku złożę wizytę, by porozmawiać na temat tego,
co piszę. Zapewniam o modlitwach w intencji owej rodziny pogrążonej w smutkach.
227

23.8 Page 228

▲back to top
Proszę przypomnieć, że kolce doczesne zamienią się w kwiaty w wieczności. Niech
Bóg błogosławi etc..
Turyn, 29-9-1866 r.
Obbl .mo servitore Ksiądz Jan Bosko
228

23.9 Page 229

▲back to top
ROZDZIAŁ XL
W miesiącu wrześniu Ksiądz Bosko miał do rozwiązania pewne konflikty
powstałe przy współpracy Komitetu Społecznego z Ancony na rzecz poszkodowanych
przez cholerę. Mianowicie, zabiegał on o przyjęcie do Oratorium na warunkach
poprzednio ustalonych ośmiu sierot gotowych do przyjazdu. Ale nikt nie pomyślał
o ich zaopatrzeniu w wyprawę osobistą.
Z początkiem sierpnia, sześciu z nich przyjechało do Oratorium, dołączając do
poprzednio przyjętych pięciu innych. Niektórzy z nich wyglądali dość podejrzanie,
tym bardziej, że przy swym żywym temperamencie przez całe miesiące byli
pozostawieni sami sobie. Nosili przy sobie noże, gotowi ich użyć przy lada sprzeczce.
Przełożeni spostrzegli się o tym, lecz trudno je było im odebrać, gdyż trzymali się
razem. Wychowankowie unikali ich towarzystwa obawiając się bójki. Istotnie
niebawem został przez nich zraniony w głowę majster szewski Musso.
Nazajutrz po obiedzie, gdy Święty znajdował się pod portykami, przedstawiono
mu owych przybyszów, którzy nie zdjęli nawet przed nim czapek. Z łagodnym
uśmiechem próbował ich obłaskawić zagadując:
Jak się macie? Mieliście dobrą podróż?
Źle, mruknęli.
A dlaczegóż to?
Bo nie czujemy się w tym miejscu i chcemy wrócić do domu.
A dlaczego czujecie się źle?
Bo jesteśmy głodni. To, co nam dają, to dla…
Jak tak można mówić? Tę samą zupę jedzą wasi koledzy, ci, którzy przybyli
dawniej przed wami z Ancony, jedzą ją wasi Przełożeni i ja sam również.
Jeśli Księdzu się podoba, to niech ją jada…
Czy wiecie, z kim mówicie?
Ech, co tam…
No, no, w taki sposób się nie rozmawia ze mną.
Tu Ksiądz Bosko obrócił się do innych nadbiegających wokoło, którzy byli
świadkami niesamowitego dialogu.
229

23.10 Page 230

▲back to top
Byli oburzeni tym, co widzieli i niejeden już wysuwał się naprzód dla obrony
Księdza Bosko, lecz powstrzymywał ich głos starszego kolegi: Mają noże
i gotowi są ich użyć.
Osobnicy ci wzruszając ramionami toczyli wzrokiem wyzywająco, potem
wycofali się w grupie gdzieś w kąt podwórza. Odczuli jednak wyraźnie magiczny
wpływ św. Wychowawcy, dzięki któremu potrafił opanować nawet najniesforniejsze
jednostki. Tylekroć już spotykał się z buntem i niesubordynacją świeżo wstępujących
do Oratorium chłopców. Pod jego ręką zmieniali się oni niebawem na łagodne baranki.
Umiał uderzyć we właściwą strunę wydobywając z niej szlachetny dźwięk. Zniewalał
serca dobrocią, odkrywał i wydobywał na jaw szlachetne pierwiastki tkwiące w duszy
każdego chłopca i pociągał do Boga. O wielkich wynikach uzyskanych świadczy
chociażby to, że każdy stan i zawód reprezentowali wyciągnięci z nędzy jego
wychowankowie, zabrani wprost z ulicy.
I tym razem wzywał po kolei każdego malkontenta i swym ojcowskim słowem
pozyskał całkowicie ich serca. Dali się przekonać i powoli wciągnąć do życia
wspólnego. A Święty odkrywszy u niektórych wybitne zdolności, posyłał ich bądź to
do szkół, bądź przeznaczał do zawodu.
Znalazł się jednak ktoś, co napisał do opieki społecznej w Anconie, żaląc się na
krewnych, którzy wysłali go do Turynu, żądając o zabranie do domu.
Zaszła pewna zmiana w umowie podpisanej przez obie strony. Było tam
postanowione, że zakład nie jest zobowiązany do zwrotu pensji, gdy przez przypadek
lub z przyczyn od niego niezależnych któryś z wychowanków opuści Oratorium przed
ukończeniem trzyletniego pobytu w zakładzie.
Święty zawsze gotów nieść pomoc biednym, zawierając umowy, był jednak
stanowczy w podtrzymywaniu uprawnień domu, uważając się za szafarza wszelkich
subwencji posyłanych mu przez Opatrzność. Takich samych zapatrywań był ksiądz
Michał Rua, do którego należało odpowiadać na pisma dotyczące tych sporów.
Tymczasem 15 września został przez dyrekcję Oratorium wydany nowy
formularz, deklaracja służąca równocześnie jako kwitariusz kasowy.
Na ogół chłopcy z Anacony czynili dobre postępy w nauce, jak stwierdza ks.
Rua, do którego odnosili się zawsze z wielkim szacunkiem.
230

24 Pages 231-240

▲back to top

24.1 Page 231

▲back to top
ROZDZIAŁ XLI
Ksiądz Bosko jak zwykle udawał się z gromadką chłopców na odpust MB
Różańcowej do swej rodzinnej wiosce Becchi. Idąc za radą ks. Proboszcza Cinzano
przystąpił do założenia tam stowarzyszenia popierającego dobrą prasę. Przeniósł na
terem wiejski pierwotny pomysł z r. 1859, kiedy zakładał je po większych skupiskach
ludności. Program wytknięty stowarzyszeniu zakładał: zbiórki miesięczne na
zakupienie książek i pism, które miały iść do podziału między członków i obcych.
Książki podarowane przez osoby prywatne, po przeczytaniu należało puszczać
w obieg dalszy. Jeden z punktów zalecał członkom odbieranie i palenie złych książek
naśladując przykład dawnych chrześcijan. Prócz tego:
1. Obowiązkiem członków jest uiszczanie miesięcznej składki.
2. Członkowie otrzymują, co miesiąc książki, broszury i mają prawo
korzystania z biblioteki wspólnej.
/…/ W liście do przyjaciela ks. Kan. Appendino zapowiada podjęcie starań
w Rzymie o usunięcie pewnych trudności i nieporozumień miedzy władzami
świeckimi i kościelnymi.
Z Castelnuovo Ksiądz Bosko skierował się do Moncucco, do p. Alojzego
Moglia (byłego swego chlebodawcy). W połowie drogi zaskoczyła go noc. Miał
przechodzić okolicą, gdzie jak mówiono grasowali bandyci, obok winnic strzeżonych
przez ostre kundle. Na dodatek, zbłądził klucząc wśród wertepów i zarośli. Zziajany
wspinał się z trudnością po stromym zboczu. Zatrzymawszy się nieco, westchnął
głęboko: Och, gdybym tu miał mego Grigia, teraz byłby mi bardzo potrzebny!
Wybawiłby mnie z kłopotu! Zdawało mu się, jakby ten pies był gdzieś niedaleko
i słyszał go. Naraz rozległo się głośne szczekanie i Grigio ukazał się na stromej skale
z oznakami radości i towarzyszył mu, jakie trzy kilometry drogi. Było to prawdziwe
szczęście dla niego, bo gdy przechodził obok jakiegoś gospodarstwa, wypadły dwa
brytany groźnie warcząc. Lecz Grigio rzucił się na nich i zmusił do ucieczki
wściekłym szczekaniem. A Grigio prowadził swego pana aż do domu, gdzie go
oczekiwano.
231

24.2 Page 232

▲back to top
Wszyscy zdziwieni na widok tak pięknego psa pytali, skąd go wziął. Gdy
zasiedli do stołu, Grigio ułożył się w kącie izby. Po kolacji gospodarz pan Moglia
mówi: No, trzeba dać jeść Grigiowi. Szuka wszędzie i woła i nie może psa znaleźć.
Gdzieżby się podział, wszak drzwi i okna były zamknięte, mówiono. Przecież nasze
psy także nie szczekały. Przeszukano cały dom i gospodarstwo, ale na próżno. Pies
zniknął i nikt go więcej nie widział.
Sam Ksiądz Bosko potwierdził ten fakt kilka lat później, gdy była mowa o psie.
Na pytanie, czy od r. 1855 nie widział go więcej, odrzekł: Owszem, po paru latach
kilkakrotnie z nim się spotkałem, gdy samotnie odbywałem podróż późną nocą.
W owych dniach Ksiądz Bosko zawiadamiał rodziny chłopców gimnazjalistów
z Mirabello i Lanzo o terminie rozpoczęcia nauki.
Przełożonym, nauczycielom, majstrom i asystentom, Święty nieustannie
przypominał obowiązek uprzedzania nieporządków i zachowanie ściśle regulaminu
jako gwarancji moralności.
Zalecał przy tym miłość oraz uprzejmą formę w wymaganiu karności. Z natury
surowym polecał: Pragnąłbym, byś pozyskał sobie serca bez słów, a jeśli już ich
używasz, niech będą zawsze przyprawione słodyczą, Pamiętaj, że nie łapie się much
na ocet.
Pewnego razu ks. prefektowi zrobił uwagę: Mój kochany powinien byś dużo
kupować i sprzedawać oliwy…
Nie rozumiem, odpowiedział prefekt.
Potrzeba nam wiele oliwy w domu. Słychać dużo szemrania i zgrzytów,
rozumiemy się? Mając do czynienia z podwładnymi występuj w roli kupca z oliwą.
Uwaga ta poskutkowała, to też wszyscy widzieli księdza Rua łagodnym
i uprzejmym jak drugiego Księdza Bosko.
Również nauczycielom w szkołach wieczorowych w Oratorium, które wnet
miały się rozpocząć, polecał niewyczerpaną cierpliwość. Pragnąc gorąco, by sprawnie
funkcjonowały. Nawet władze publiczne uznawały wielkie zasługi Księdza Bosko na
tym polu. /…/.
W Oratorium Anioła Stróża we Vanchiglia otwartym w 1849, nie było szkół,
lecz tylko katechizacja dla chłopców zbieranych z ulicy. Gdy otwarto w tej dzielnicy
nowy kościół pod wezwaniem św. Julii ufundowany przez hrabinę Barolo, wraz
232

24.3 Page 233

▲back to top
z Oratorium dla młodzieży, Ksiądz Bosko zamknął swe Oratorium przenosząc Księży
i kleryków do Oratorium św. Józefa w Borgo, S. Salvario, gdzie była pilniejsza ich
potrzeba.
Po uregulowaniu wszystkich spraw związanych z nowym rokiem szkolnym
podejmował swe podróże. Udał się do Neive, na zaproszenie tamtejszego ks.
Dziekana. /…/. Wróciwszy załatwiał wiele przyjęć chłopców gratisowo polecanych
przez wybitne osobistości. /…/.
W owych dniach spełnił również akt prawdziwej miłości bliźniego przyjmując
pewnego sierotę z gminy Villarfocchiardo koło Susa, którą nawiedziła klęska
powodzi. /…/.
233

24.4 Page 234

▲back to top
ROZDZIAŁ XLII
Matka Najświętsza Wspomożycielka była dla wychowanków Oratorium
najlepsza Matką a Ksiądz Bosko najczulszym Ojcem. Opowiada chłopiec Battagliotti:
Na polecenie mego proboszcza miałem być przyjęty do Oratorium. Cieszyłem się
bardzo oczekując dnia wyjazdu, gdy oto spadło na mnie wielkie nieszczęście, które
zdawało się przekreślać moje plany. Pewnego wieczoru, w stodole spadłem ze strychu
na twarde klepisko i straciłem przytomność. Doznałem poważnych wewnętrznych
obrażeń, lecz dzięki staraniom lekarza, po dwóch dniach odzyskałem przytomność
i stopniowo przychodziłem do zdrowia. Spostrzegłem się niebawem że wypadek
spowodował smutne następstwa, zanik pamięci, Któż wyrazi mój smutek na widok
rozwianych nadziei.
Próbowałem raz po raz, lecz niestety, ani jednego zdania z książki nie mogłem
zapamiętać. Pragnąłem jednak uczyć się. Pojechałem do Oratorium, ślęczałem nad
książkami, uważałem pilnie w klasie, niestety, niczego nie mogłem zapamiętać. Na
widok kolegów czyniących postępy w nauce spędzałem dni w smutku i melancholii.
Pewnego dnia poszedłem do Księdza Bosko mówiąc z płaczem: Księże Bosko, proszę
mnie uzdrowić z bólu głowy.
Drogi synu, mówi wzruszony Ksiądz Bosko, chciałbym podać skuteczny na to
środek; a czy już udałeś się do Matki Najświętszej Wspomożycielki? Czy masz wiarę
w dobroć i potęgę Matki Najświętszej?
Tak, mam i zrobię wszystko, co w mej mocy, by ją zwiększyć
Dobrze, pójdź teraz wysłuchać Mszy św. potem pomówimy. Ufaj!
„Po Mszy św. zaprowadził mnie przed ołtarz Matki Bożej mówiąc: Odpraw
nowennę odmawiając codziennie 3 razy Ojcze nasz…, Zdrowaś Maryjo… i Chwała
Ojcu… do Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie oraz 3 razy Witaj Królowo…
z wezwaniem: Maryjo Wspomożenie Wiernych, módl się za nami. Jeżeli
wyzdrowiejesz, przypiszesz to potędze Maryi Wspomożycielki i za łaskę otrzymaną
złożysz jakąś ofiarę na kościół.
Spełnię, co mi Ksiądz poleca, co do modlitwy, lecz jako ubogi chłopiec nie
mogę złożyć żadnej ofiary.
234

24.5 Page 235

▲back to top
Dobrze złożysz ofiarę modlitwy, by Najświętsza Dziewica natchnęła inne osoby
w tym celu, a ty z wdzięczności względem Niebieskiej Dobrodziejki opowiesz
wszystkim o łasce otrzymanej.
Przyrzekłem to i uczułem w sercu tak wielką nadzieję, iż zdawało mi się,
że jestem zdrowy. Lecz była to iluzja. Ból głowy dokuczał, myśli i pamięć mgliste.
Modliłem się, co dzień, polecałem się przełożonym i kolegom, lecz bez rezultatu.
W ostatnim dniu nowenny poczułem się gorzej, ból jakby gwoździe wbijał mi się do
głowy. Wieczorem dnia tego poszedłem do Księdza Bosko. Ten gdy mnie ujrzał,
spytał: No, cóż już ci lepiej?
Niestety, jak dotąd nie, nawet gorzej niż przedtem!
Straciłem już nadzieję.
O ty, mój chłopcze, dlaczego wątpisz? Idź zmów zwykłą modlitwę i połóż
całkowitą ufność w potędze Matki Najświętszej Wspomożycielki i ufaj.
Uczyniłem, co mi kazał; poszedłem potem spać. Nadzieja sprawiła mi jakąś
ulgę. Nie wiem, we śnie, czy na jawie, jakby czyjaś ręka popchnęła mnie unosząc do
góry.
Jestem uzdrowiony, powiedziałem sobie; czułem się dobrze: bóle głowy znikły
całkowicie”.
„Pełen radości, ledwie mogłem zmrużyć oczy tej nocy. Radość moja wzrosła,
gdy nastał dzień, a ja mogłem nauczyć się dobrze lekcji, napisać wypracowanie
i zrozumieć wyjaśnienia nauczyciela. Muszę zaznaczyć, że nie tylko odzyskałem
władze umysłowe, lecz i zdrowie ciała tak, że mogę spełniać swe zajęcia z nadzieją
ukończenia studiów i jeśli Bogu się spodoba, chcę zostać kapłanem. Kto potrafi pojąć
moją radość zalewającą mi serce? Poszedłem przed ołtarz podziękować Matce
Niebieskiej za łaskę otrzymaną i nie przestanę opowiadać o tym ludziom”. /…/.
Upragniony pokój miedzy Austrią i Włochami został wreszcie podpisany
3 października we Wiedniu. Oddziały austriackie wycofały się z Wenecji, zaś w dniu
19 tegoż miesiąca, generał francuski Le Boeuf w imieniu Napoleona III, przekazał
prowincję królestwu Italii. Dla formalności odbył się jeszcze plebiscyt. /…/. Episkopat
w liście pasterskim wezwał wiernych do modłów za nowego króla Wiktora Emanuela.
Przyjął on w Turynie delegację ludności prowincji weneckiej a 7 listopada, odbył się
235

24.6 Page 236

▲back to top
uroczysty wjazd do Wenecji, w mowie tronowej dając wyraz swej czci
i szacunku względem hierarchii i kleru.
Nie zdołało to jednak zgasić nienawiści sekt względem kapłaństwa i nadal
ujadano, że nie należy ufać klerowi. Lecz pognębić go, że kler ponosi
odpowiedzialność za niepowodzenia poprzedniego reżimu. /…/. Tu i tam udało się
wywołać agitatorom burzliwe tumulty wśród ciemnego tłumu.
Proszono patriarchę weneckiego o poświęcenie flagi narodowej oraz
inaugurację nowego porządku cywilnego, na co on chętnie się zgodził. Ale kiedy
opuszczał swój pałac, zebrany motłoch obrzucał go wyzwiskami. Dzięki obecności
wojska i policji, funkcja religijna odbyła się bez zakłóceń.
Również w prowincji weneckiej wszczęto prześladowania kleru różnego
rodzaju restrykcjami karnymi, łącznie z internowaniem osób, rewizjami osobistymi
itp. Widziano nieraz prowadzonych do więzienia przez policję wśród wrzasków,
urągań ulicznych, księży kanoników, proboszczów, czy zwykłych kapłanów
oderwanych od ich kościołów, bez żadnych dowodów rzeczowych. Nakłaniano ich do
przyznania się do winy bezzasadnie. Względem zakonów zastosowano ustawę
sekularyzacyjną, a wiele kościołów oddano na użytek świecki.
Prześladowanie kleru, zwłaszcza biskupów relegowanych poza własne diecezje,
poruszyły opinię publiczną. Napoleon III, za pośrednictwem specjalnego wysłannika,
skłonił rząd włoski do przywrócenia biskupów na ich stolice oraz do podjęcia rokowań
ze Stolicą Apostolską w sprawie nominacji nowych biskupów dla osieroconych
diecezji.
Min. Ricasoli, w okólniku z 22 października zwracał uwagę, że rząd postanowił
odwołać biskupów z wygnania, z wyjątkiem tych, co schronili się do Rzymu.
Równocześnie usprawiedliwiał podjęcie surowych restrykcji względem biskupów
ustosunkowanych wrogo do państwa; groził przy tym, że w razie dalszego oporu
pociągnie się ich przed trybunały za podsycanie wewnętrznych waśni w państwie.
Żadnemu ze wspomnianych biskupów nie zdołano udowodnić winy względem
państwa. Jednym z pierwszych, którzy wrócili na swą stolicę był monsignor Piotr Rota
biskup Guastalla po 6 miesięcznej deportacji. Młodzież Oratorium żegnała dostojnego
obrońcę Kościoła powracającego z triumfem do swej diecezji. A Ksiądz Bosko
236

24.7 Page 237

▲back to top
w obawie, żeby nie spotkały go przykrości ze strony rozagitowanego pospólstwa,
postarał się, by go urzędowo konwojował wice-prefekt hr. Radicati.
Mosignor Rota ze swej siedziby, z wdzięcznością wspominając doznane
poparcie i opiekę ze strony wielu osób i instytucji w Turynie, skierował do redakcji
dziennika Unità Cattolica następujące słowa podzięki:
„Nie powinienem pominąć milczeniem męża, który gościł mnie w swoim domu
otaczając serdeczną troską i względami oraz budował swą pobożnością, gorliwością
kapłańską i działalnością dobroczynną w Oratorium św. Franciszka Salezego.
W zakładzie opiekującym się przeszło 700 sierotami, których kształci i wychowuje
przy pomocy swych księży i kleryków, dzieją się doprawdy cuda w tym
zlaicyzowanym świecie, przez ręce Księdza Bosko.
Raz po raz powtarzał, co tyle razy słyszano z jego ust w Oratorium,
że najpiękniejsze chwile swego życia spędził u Księdza Bosko w Turynie!”.
Nienawistna propaganda, zabór majątków kościelnych, powstrzymywały
niektórych od zamiaru obrania kariery kościelnej. Echem tego był numer grudniowy
Letture Catoliche zatytułowany: „Walentyn, czyli powołanie zahamowane, epizod
współczesny, opowiedziany przez Księdza Jana Bosko”. Jest tu mowa o następstwach
obrania złej drogi przez pewnego młodzieńca z winy własnego ojca, którego spotkała
za to ciężka kara. W dodatku zamieszczono modlitwę w publicznych klęskach
Kościoła.
Ukazał się również Galantuomo na rok 1867 zawierający rozrywki, dialogi,
pouczenia, listy, poezje, przestrogi przed nasilającą się propagandą waldensów.
Ciekawa była przedmowa wspominająca o żołnierzach Byłych Wychowankach
salezjańskich walczących we wojnie z Austrią:
Galantuomo do swych czytelników!
Pozdrawiam was drodzy przyjaciele, tym więcej, że jest was tak wielu. Deo
gratias! Wśród mych dolegliwości, bo jestem już stary, pociesza mnie myśl, że jestem
kochany przez tyle zacnych osób, jak np. wy sami. Spotkały mnie także, jak wiecie,
niemałe przykrości z przyczyny minionej wojny. Pragnąłem iść razem z wojskiem, jak
to uczyniłem w roku 1859, lecz sterany wiekiem już nie mogłem. Bo jeśli wówczas
straciłem tylko ogonek, to obecnie mógłbym stracić głowę. Zostałem więc w domu
towarzysząc duchem i modlitwą swym ukochanym. Dzięki Bogu ujrzałem ich jeszcze
237

24.8 Page 238

▲back to top
całych i zdrowych wyskakujących obok mnie wesoło. Uściskałem ich jakby
wróconych do życia. Muszę wyznać, że dla uzyskania tego rezultatu posłużyłem się
środkiem bardzo prostym i pewnym. Postarałem się o wiele medalików Maryi
Wspomożycielki, które rozdawałem wyruszającym na front. Mój dom był wtedy jakby
świątynią, dokąd każdy przychodził z nadzieją odebrania łaski u Boga. Dlatego
właśnie nazwa „Galantuomo” stała się dziś tak głośna. /…/.
Gdy chciałem was odwiedzić, spotkałem na drodze wstrętną Bestię, która
chciała mnie ugryźć. To dżuma, którą nie widać, jaką drogą wtargnęła do naszego
kraju. Teraz wasz Galantuomo ma do czynienia z lekarzami niezawodnymi, ale
za dobrą opłatą. Byłem wzywany do wielu miejsc na konsultacje i zastosowując swój
środek uzyskiwałem uzdrowienia. Chcąc o tym dowiedzieć się, drogi czytelniku,
odpraw wpierw dobrą spowiedź, a będąc w łasce Bożej, żyj w niej nadal. Powtóre,
wzbudź w sercu wielkie nabożeństwo do Matki Najświętszej Niepokalanej, czcząc Ją
modlitwą i aktami strzelistymi, np. Maryjo Wspomożenie Wiernych, módl się
za nami! Wreszcie zawieś na szyi medalik; a gdybyś nawet spotkał ową bestię nie
doznasz szkody. /…/. Gdyby nawet Pan Bóg chciał ukarać świat tą klęską, to ty
będziesz od niej wolny. Kończąc pozdrawia was, przyjaciel GALANTUOMO.
238

24.9 Page 239

▲back to top
ROZDZIAŁ XLIII
Praca nad redakcją Letture nigdy nie ustawała u Księdza Bosko; jedne zeszyty
przygotowywał, inne poprawiał do druku. Ta praca wciąż goniąca, dla innych byłaby
nie do wytrzymania. Nieustannie odrywały go od niej bądź to czynności
duszpasterskie, bądź kierownictwo Oratorium oraz Pobożnego Towarzystwa, podróże
i zabiegi dotyczące uzyskiwania pomocy na budowę kościoła, wizytacje naszych
kolegiów oraz bieżąca korespondencja.
Wiele listów podawał do załatwienia księdzu Rua, notując na marginesie
wskazówki. Zamieszczamy odpowiedź na jeden z nich, od ks. Eugeniusza Galletti.
Musiała to być doprawdy osobistość niezwykła.
Wszystko dla Jezusa i Maryi!
Szukałem stosownej chwili, by osobiście odpowiedzieć na cenny list
Przewielebnego Księdza. Nie chcąc puścić tego w odwłok, w paru słowach pragnę
wyrazić swe myśli odnośnie do gorącego apelu ze strony Księdza Bosko i jego
Rodziny, w związku z budową nowego wspaniałego kościoła. Otóż muszę najpierw
stwierdzić, że Przewielebnemu Księdzu nie jest znana moja sytuacja, inaczej nie byłby
tak pisał do mnie. Oświadczam, że jak rzadko, który z przyjaciół Księdza Bosko czczę
go i poważam zarówno jak jego Rodzinę duchową oraz popieram Wasze dzieła.
Niestety, niewielkie mam ku temu możliwości. Prawda, że z łaski nieodżałowanego
arcyb. Fransoniego, zostałem zaliczony do Rady Administracyjnej dóbr
administracyjnych, lecz Przewielebny Ksiądz bardzo się myli sądząc, że mam lub
mogę mieć wpływ na decyzję swych kolegów. Oświadczam z całą szczerością: jestem
ostatni z każdego tytułu: wieku, majątku osobistego, wiedzy, cnoty, popularności,
praktyki, doświadczenia, zasług. Większość z nich, to moi byli przełożeni z moich
studiów oraz spełnianych przeze mnie obowiązków. To oni mogą mnie rozkazywać,
i najwyżej mnie znoszą wśród swego grona. Rozumiemy się? Zresztą proszę nie
wątpić, drogi księże Rua, że chętnie przyłożę swoje trzy grosze na korzyść Księdza
Bosko i jego niezwykłych dzieł. Od Pana Boga zależy skuteczność mych wysiłków.
239

24.10 Page 240

▲back to top
Proszę o to modlić się. Wyrażam serdeczne gratulacje za tyle pracy
dokonywanej na tej wybranej niwie Pańskiej oraz życzę błogosławieństwa
Najświętszej Serc Jezusa i Maryi etc..
Turyn, 11-11-1866 r.
Dev. mo servit. suo ks. Eug. Galetti
W dniu 16 listopada Ksiądz Bosko musiał zapłacić 4 tys. lir robotnikom
pracującym przy kościele. Ks. prefekt z którymś koadiutorem wyszli z rana do miasta
poszukując pieniędzy. Przebiegali wiele ulic pukając do mieszkań pobożnych
dobrodziejów i wrócili do domu o godz. 11 tej oddając Księdzu Bosko tysiąc lir
użebranych z wielkim trudem. Była to chwila depresji dla nich. Tylko Święty
rozjaśniony na twarzy, pełen wiary mówi:
Odwagi! Na wszystko jest rada: pójdę sam na miasto po kweście.
O godz. 1-ej wyszedł z domu i po dłuższej wędrówce znalazł się
w pobliżu Porta Nuova. W tych stronach nie znał żadnego bogatego dobrodzieja tak,
że zastanawiał się, dokąd właściwie zaszedł. W tej chwili podszedł do niego służący
w liberii pytając:
Czy to może Ksiądz Bosko?
Tak, czym mogę służyć?
Och, co za Opatrzność! Właśnie mój pan ciężko chory wysłał mnie szukać
Księdza Bosko z prośbą, by go odwiedził.
Natychmiast idę, czy to daleko?
Tu u wylotu ulicy. Mój pan jest bardzo bogaty i bardzo miłosierny. Mógłby
wiele dopomóc w budowie jego kościoła.
Gdy weszli do pałacu, spotyka ich pani płacząca:
Och, Księże Bosko tak długo czekaliśmy na niego. Pragnę, by mi uzdrowił
męża za przyczyną Najświętszej Maryi Wspomożycielki. Jestem gotowa zrobić
wszystko dla kościoła, lecz może to już za późno. Przedwczoraj była konsulta
lekarska.
A czy była w niej obecna Madonna? Jeśli jej brakło, to konsulta niekompletna,
cóż to za choroba?
240

25 Pages 241-250

▲back to top

25.1 Page 241

▲back to top
Choroba przewlekła, ostatnio przeobraziła się w puchlinę; operowano chorego
kilkakrotnie, obecnie nastąpił nawrót choroby. Lekarze są bezradni twierdząc,
że chory nie wytrzyma operacji.
Dobrze, jeśli państwo zechcą dopomóc Madonnie, to ja spróbuję, by Madonna
uleczyła jej męża.
Jak najchętniej, zrobimy wszystko!
W parę minut potem Święty wszedł do pokoju chorego już dość posuniętego
wiekiem. Pacjent na widok Księdza Bosko woła rozradowany: Księże Bosko, tak
bardzo potrzebuję jego modlitwy. Tylko Ksiądz może mi jeszcze dopomóc opuścić
łóżko.
Od jakiego czasu pan choruje?
Od trzech lat. Cierpię bardzo przykuty do łóżka, a lekarze nie dają żadnej
nadziei.
Chciałby pan odbyć spacer?
Ach tak, lecz będą musieli mnie dźwigać.
Jeśli Szanowny Pan, zgodny jest ze swą małżonką, to oświadczam, że odbędzie
go o własnych siłach w swym powozie.
Ach, żebym, choć miał jaką ulgę, chętnie przyczyniłbym się do Księdza dzieł.
Dobrze, mamy moment korzystny: potrzebuję trzy tysiące lir.
Dobrze, niech Ksiądz wyjedna mi jakaś ulgę w cierpieniach, a w końcu roku
postaram się dać mu je.
Ależ ja ich potrzebuję dziś wieczór.
Dziś wieczór, skąd je wziąć naraz? Trzeba wyjść z mieszkania, pójść do banku,
wypełnić czek.
A dlaczego nie pójdzie Pan do banku?
Jak to ja?
Tak, pan.
Ja przecież nie mogę ruszyć się. Ksiądz żartuje ze mnie.
Od trzech lat nie opuszczam łóżka.
Niemożliwe dla nas, ale nie dla Pana Boga. Oddajmy chwałę Bogu
i Najświętszej Pannie Wspomożycielce!
241

25.2 Page 242

▲back to top
Po odmówieniu modlitwy Święty udzielił choremu błogosławieństwa, a ten
zaczął złazić z łóżka, aż przerażona żona krzyczy:
Ach, on umiera, umiera!
Ale gdzież tam umiera. Kazał podać mężowi ubranie od lat nienoszone. Obecni
stali zdumieni patrząc, jak się to skończy. W tym momencie wchodzi lekarz ganiąc tę
nieroztropność i powstrzymując chorego. Ten oświadcza, że jest panem siebie
i że chce być posłuszny Księdzu Bosko.
Domownicy biegną z pomocą, lecz Święty ich powstrzymuje. Chory ubrał się
samodzielnie, przechadzał się po pokoju, kazał przygotować powóz, podąć posiłek,
który spożył z apetytem dawno niewidzianym.
Wychodzi na dół po schodach bez niczyjej pomocy, wsiada do powozu, jedzie
do banku, wyjmuje pieniądze wraca z radością i wręcza Księdzu Bosko trzy tysiące lir
mówiąc: Jestem kompletnie zdrowy.
Święty podziękowawszy za ofiarę polecił złożyć hołd Panu Jezusowi
w Najświętszym Sakramencie i Matce Najświętszej Wspomożycielce. Wróciwszy do
Oratorium zastał majstra oczekującego na wypłatę, któremu wręczył pieniądze
ku zdumieniu księdza Rua i innych przełożonych.
Inny fakt, który zdarzył się parę dni temu potwierdza to o czym mówi Pismo
św., że „nie podoba się Bogu głupia i niewierna obietnica”.
Pewnego razu zaproszono Księdza Bosko do bogatej rodziny w Turynie.
Chcieliśmy porosić Księdza o pewną łaskę. Dotychczas nie mamy potomstwa.
Niech Ksiądz pomodli się o to i każe modlić się samym chłopcom, by Bóg wysłuchał
nas i dał nam syna.
Porosimy pobłogosławić nas, rzekli oboje klękając.
Jeśli Madonna da nam syna dziedzica, to przyrzekamy złożyć znaczną ofiarę na
kościół Maryi Wspomożycielki.
Po roku przyszedł na świat syn, ku radości rodziców, którzy jednak nie myśleli
o dotrzymaniu obietnicy. Dziecko rosło zdrowe, a Ksiądz Bosko potrzebował
pieniędzy na zapłacenie materiałów budowlanych i przypomniał sobie owych
markizów. Poszedł więc do ich pałacu spodziewając się dobrego przyjęcia. Niestety,
spotkało go, co innego.
Czego sobie życzy reverendo?
242

25.3 Page 243

▲back to top
Przyszedłem prosić, by raczyli państwo spełnić obietnicę złożoną przed dwoma
laty.
Co za obietnica? Żachnął się markiz, a Ksiądz, co znaczy?
Święty nieobrażony przedstawił się wyłuszczając swe kłopoty.
Nic sobie nie przypominam, rzucił oschle ów pan.
Panie markizie, proszę pamiętać, że składał pan obietnicę Panu Bogu, a nie
Księdzu Bosko i z Nim nie żartuje się! Nie lekceważy się Jego Matki Najświętszej.
Niech się pan nad tym zastanowi. Zaledwie upłynęły trzy godziny od tej rozmowy,
gdy żona powiedziała markizowi, że dziecko niespodzianie zachorowało. Posłano po
lekarza i cały dom postawiono na nogi. Markiz zrozumiał, że zawisła nad nimi kara
Boża. Wsiadł szybko do powozu i udał się do Oratorium. Zjawiwszy się u Księdza
Bosko powiedział: Księże Bosko, proszę pojechać ze mną i pobłogosławić nam synka
umierającego. Proszę darować mi, że byłem tak ślepy i nieuprzejmy względem niego.
Proszę szybko, szybko.
Dobrze, jadę, mówiłem panu, że z Panem Bogiem się nie igra. Będziemy
musieli powiedzieć za Jobem: Pan dał i Pan wziął!
Gdy przybyli do bram pałacu, słudzy zasmuceni oświadczyli:
Umarł! Święty wszedł do pokoju, gdzie zastał klęczącą u wezgłowia matkę
zrozpaczoną, która biadała: O my nierozumni! Za trochę grosza uśmierciliśmy nasze
dziecko! Bóg ukarał nas za naszą chciwość. Znikła pociecha naszego życia i starości.
Zostaliśmy samotni na świecie. Ach, Księże Bosko proszę przebaczyć nam i prosić
o przebaczenie naszej winy.
Święty pocieszał ich słowy: Pan Bóg jest miłosierny i chce waszego dobra. On
wam przebaczy. Lecz obecnie trzeba pilniej oddawać się praktykom naszej religii oraz
wspierać ubogich jałmużną. Tak czyniąc znajdziecie się kiedyś z waszym ukochanym
synkiem w niebie. Możecie być pewni tego, że on modli się do Boga za swych
rodziców! I dodał: Żyjmy wszyscy jak dobrzy chrześcijanie, a będziemy wspólnie
cieszyć się rajską nagrodą. I pobłogosławiwszy ich wyszedł.
Marmurowa statua Madonny była już gotowa i należało Ją umieścić na szczycie
kopuły. Sprawozdanie z pięknej uroczystości w Oratorium podała Unità Cattolica
z 17 listopada, pisząc m. in.: Statua jest bardzo piękna, zwłaszcza główka jest
243

25.4 Page 244

▲back to top
starannie obrobiona. Wyraz twarzy majestatyczny i pełen słodyczy. Wadą rzucającą
się w oczy są zbyt małe ręce, nieproporcjonalne do kolosalnych wymiarów statuy.
18 listopada Ksiądz Bosko udał się do Murello k/Racconigi.
Zaproszono go tam, by wygłosił kazanie o św. Elżbiecie. Z powodu jakiegoś
nieporozumienia, Święty zjawiwszy się o tydzień wcześniej był proszony przez ks.
Proboszcza o odwiedzenie pewnej chorej, pragnącej u niego się spowiadać.
Upamiętniono tam jego pobyt napisem głoszącym: „W dniu 18 listopada 1866 r.
Czcigodny Ksiądz Jan Bosko zaszczycił to miejsce swą wizytą”.
Z Murello Święty udał się do Lanzo wsiadając na omnibus w Turynie. Miał
za towarzysza podróży jakiegoś osobnika wyrażającego się pogardliwie o księżach;
pozwalał sobie nawet na kpiny z Księdza Bosko.
Gdy omnibus zajechał do Lanzo, ktoś z witających pozdrawiał głośno Księdza
Bosko. Ów człowiek spostrzegłszy się, kim był kapłan, którego tak źle traktował,
zmartwił się bardzo. Miał właśnie zamiar umieszczenia swego syna w kolegium
salezjańskim. Zdobył się na odwagę, podszedł do Świętego i przepraszał najmocniej
za wszystko, proponował swe usługi i zapraszał na kawę do pobliskiej restauracji.
Święty przyzwyczajony do podobnych sytuacji, choć nie przyjął zaproszenia,
łaskawie potraktował swego rozmówcę i obiecał przyjąć do zakładu syna.
Tego wieczoru obserwowano na niebie wspaniałe zjawisko: rój gwiazd
ukazujących się i znikających, zakreślając barwne łuki w kolorowej poświacie. Sławny
astronom O. Secchi naliczył ich do 30.000, zaś O. Denza z Moncalieri, do 33.000.
Powiadano, że zbliżała się nowa kometa w okolice ziemi.
Wychowankowie wyszedłszy na rekreację wieczorem, nie mogli nasycić oczu
tym wspaniałym zjawiskiem. Niektórzy powiadali: Patrzcie, oto aniołowie robią
iluminację na powitanie Księdza Bosko!
Była to doprawdy wielka radość dla mieszkańców kolegium. Wszyscy chcieli
spowiadać się u Księdza Bosko. Czyniono wspaniałomyślne postanowienia, odnawiały
się cuda z Oratorium…
Następnego dnia Święty donosił ks. dyrektorowi w Mirabello:
Carissimo Don Bonetti!
Piszę z Lanzo. Jestem bardzo zadowolony z tutejszych chłopców, a więcej
jeszcze z jednomyślności panującej wśród Przełożonych i asystentów. Mogą im
244

25.5 Page 245

▲back to top
pozazdrościć w Turynie oraz ci w Mirabello, szczycący się kwiatem naszego
personelu… Amen. Przyjadę do was nazajutrz w towarzystwie Księży Pelazzo
i Lazzero, którzy zabiorą, to czego żądałeś. Ks. Rua jest upoważniony do
oświadczenia ci: „Spożywajcie wszystko”. /…/. Ja zaś stanę pośród was mówiąc sobie
tertius gaudet. Poślij mi nazwiska tych, o których chodzi, bym mógł natychmiast wejść
z nimi w kontakt osobisty. Pragnąłbym, by dzień św. Karola stał się odpustem
generalnym dla wszystkich. Niech się przekreśli przeszłość, wytrze plamy obecne,
uczyni stalowe postanowienie świecenia się, oczywiście łącznie ze mną samym. Pokój
i błogosławieństwo temu domowi i wszystkim w nim mieszającym. Niech Najświętsza
Dziewica dopomaga nam w drodze do nieba. Amen
XJB
21 listopada, Święty opuszczał Lanzo, a w Mondonio spełniło się jego od
dawna żywione pragnienie. /…/.
Od roku 1859 czyniono starania u władz o pozwolenie przeniesienia zwłok św.
Młodzieniaszka z Mondonio do Castelnuovo. Ksiądz Bosko złożył podanie w imieniu
ojca Karola Savio. Projekt jednak przeniesienia ciała Dominika Savio z Mondonio nie
został uskuteczniony. W 1864 r., po zmianie pierwszego projektu, ruszono z miejsca
trumnę, w celu przygotowania grobowca i ustanowiono trumienkę w tym samym
miejscu przy murze kaplicy św. Sebastiana przy cmentarzu w Mondonio. Proszono
odpowiednie władze o zezwolenie, lecz i ten drugi projekt nie został wówczas
wykonany. Z tej okazji Ksiądz Bosko ułożył napis, który zachował się w jego
papierach, na dowód wielkiej czci względem jego św. wychowanka. /…/.
Dopiero w 1866 r. spełniło się pobożne życzenie, jak wynika z dokumentu
sporządzonego z tej okazji, podpisanego przez miejscowego ks. proboszcza Alojzego
Amussa, Jana Rissone majstra budowniczego i innych świadków urzędowych. Płytę
marmurową umieszczoną na grobie fundowała pewna osoba z wdzięczności
za doznaną łaskę.
245

25.6 Page 246

▲back to top
ROZDZIAŁ XLIV
Na podstawie okólnika min. Ricasoli, rząd zezwalał biskupom, którzy czasowo
opuścili swe diecezje, wrócić na swe stolice. Jedynie pozostał w Turynie arcybiskup
Fermo, kardynał Filip de Angelis. Internowany w klasztorze Łazarzystów nie
opuszczał mieszkania nawet dla zwykłego spaceru w mieście, jako więzień. Był on
tym, który na poprzednim konklawe otrzymał po Piusie IX największą liczbę głosów.
Sekciarze obawiali się go, gdyż nieustraszenie występował przeciw wszystkiemu,
co uważał za szkodliwe dla ludu chrześcijańskiego i niedające się pogodzić z jego
obowiązkami pasterskimi. Jego wygnanie przedłużało się, gdyż odmawiał
zdecydowanie zerwania znajomości i kontaktów z ks. redaktorem Margottim.
W czasie 6 letniego internowania, Ksiądz Bosko od czasu do czasu odwiedzał
go. Kardynał również interesował się Oratorium i jego życiem. Święty referował mu
obszernie o łaskach udzielanych przez Madonnę jego chłopcom oraz odsłanianiu przez
nich tajników przyszłości.
Pewnego dnia, właśnie przed ogłoszeniem wspomnianych okólników ministra
Ricasoli, Ksiądz Bosko poszedł jak zwykle, go odwiedzić. Nienawiść do kleru
podsycana była wśród pewnej frakcji parlamentarnej, Padł nawet wniosek, by zmusić
księży do ubierania się po świecku. Nie można, więc było liczyć na rychłe zwolnienie
kardynała.
No cóż, Księże Bosko, spytał Eminencja, czy wie Ksiądz coś o mojej
przyszłości?
Tak, nich Eminencja przygotuje walizkę gdyż niezadługo powróci do Fermo.
Ja, wrócić do Fermo? W takiej wojnie wytaczanej klerowi?
Tak właśnie powiedziała Madonna jednemu z naszych chłopców.
No dobrze, gdy zostanę zwolniony, udam się najpierw do Oratorium, by
podziękować Madonnie za łaskę.
A ja zapewniam Eminencji, że urządzimy mu piękną uroczystość.
I pokaże mi Ksiądz owego chłopca, proroka?
Oczywiście! Czuwam nad nim, by nie robił sobie z tego zbyt wiele, ale
przyprowadzę go Eminencji.
246

25.7 Page 247

▲back to top
Owego wieczoru Ksiądz Bosko opowiadał o tym w jadalni w obecności Księży
Francesia i Berto. Wszystkim nie wydała się prawdopodobna ta przepowiednia, tym
bardziej, że ci, którym przypisywano dar nadzwyczajny, nie wykazywali wybitnych
uzdolnień. Prawdziwa pokora potrafi jednak ukrywać wielkie cnoty. Należy też
zaznaczyć, że o ile Ksiądz Bosko odkrył w kimś coś niezwykłego, to traktował go
bardziej sucho, by utrzymać w pokorze. Przepowiednia ziściła się nadspodziewanie.
Po paru tygodniach kardynał otrzymał wiadomość, że może wracać do swej diecezji.
Zatrzymał się jeszcze jeden dzień, który spędził wśród młodzieży Oratorium.
Odprawił Mszę św. w kościele Consolaty, potem przyszedł na Valdocco. Urządzono
mu w uczelni studentów miłą owację, a ks. Francesia odczytał swój utwór poetycki
dedykowany purpuratowi jako obrońcy Kościoła.
Kardynał dziękował serdecznie chłopcom za modlitwy w jego intencji
zanoszone i zapewnił, że gdy znajdzie się w Rzymie, opowie o nich Ojcu św.
i w miarę sił, będzie zawsze popierał Oratorium.
Wychowankowie podchodzili po dwóch, by ucałować pierścień purpuratowi,
któremu towarzyszył Ksiądz Bosko. Kardynał chciał widzieć owego chłopca, który
przepowiedział jego uwolnienie, lecz ten się nie zjawił.
Z Oratoriom poszedł odwiedzić zakład Cottolengo, nazajutrz zaś wyjechał
z Turynu. W liście pasterskim tak się wyraził: Miło mi wspomnieć opatrznościowe
Oratorium na Valdocco. Dzieło gorliwego i ubogiego kapłana.
Po wyjeździe kardynała, Ksiądz Bosko załatwiał pozytywnie przyjęcie
poleconych przez Dyrekcję Kolei Północnych Włoch chłopców. Dochodziły wieści,
że Dyrekcja zamierzała cofnąć przyznaną zniżkę dla wychowanków udających się na
wycieczkę grupowo. Święty jednak wytrwale stosując swą taktykę, potrafił utrzymać
swój kredyt wśród wysokich sfer urzędniczych. Z okazji uroczystości ku czci św.
Karola, urządzono uroczystą akademię, na którą zaproszono cały wydział
administracyjny Kolei Państwowych. Ksiądz Bosko chciał, by ci panowie zobaczyli
wielką liczbę chłopców podopiecznych i docenili doniosłość tego Dzieła
dobroczynnego.
Tymczasem w Mirabello zdarzył się fakt godny wzmianki. Otóż młodzieniec
Wincenty Provera przenosząc stół schodami nieszczęśliwie wykręcił sobie nogę tak,
że musiał być odwieziony do domu i położyć się do łóżka. Wezwany lekarz udzielił
247

25.8 Page 248

▲back to top
pomocy. Pod wieczór odwiedził go Ksiądz Bosko. Stopa biedaka była całkiem czarna
od napływu krwi w zwichniętym miejscu. Musiał wiele wycierpieć, pomimo że nie
zdradzał tego po sobie. Święty pobłogosławiwszy go powiedział: Dobrze, rób, co ci
lekarz nakazał: miej wiarę i nazajutrz odwieziesz mnie na stację powozem. Polecił mu
przy tym odmówić pewna modlitwę. Rzeczywiście, nazajutrz chłopiec wstał i odwiózł
Świętego na dworzec, jak gdyby nic się nie stało. Często opowiadał o tym swej
siostrze Karolinie Provera zakonnicy w klasztorze SS. Adoratorek.
Po powrocie do Turynu, Ksiądz Bosko otrzymał pismo od Dyrekcji Kolei
Państwowych z poważnymi zarzutami o nadużyciach ze strony osób spoza Oratorium
korzystających z przyznanych dla Oratorium ulg w opłatach za bilety. Święty
odpowiadał:
Ill. mo Signore!
W sprawie wystosowanych skarg o nadużycia w Oratorium, przeprowadziłem
starannie badania, celem wykrycia sprawców i uniknięcia ich na przyszłość.
Stwierdziłem jeden wypadek, że asystent wypisał nazwisko wychowanka wraz
z jedną osobą starszą odwożącą go do domu. Zdarzają się bowiem wypadki, gdy
konieczna jest obecność dorosłych towarzyszących chłopcu w podróży. Zdarzyło się
również, że wysłano bilety in blanco dla wychowanków na powrót ich do zakładu.
Przesłano je niewypełnione, gdyż niewiadoma była ani data, ani osoba towarzysząca
w podróży. W przyszłości dbać się będzie, by tego uniknąć. Ze swej strony polecam
się by:
1. Nie obciążać zakładu tego rodzaju nadużyciami wbrew wyraźnym
poleceniom Dyrekcji.
2. Stwierdziwszy nadużycie karać je w poszczególnych wypadkach surowo,
zgodnie z regulaminem obowiązującym.
Łączę wyrazy etc..
Turyn, 30-11-1866 r.
Obbl.mo Servit. Ksiądz Jan Bosko
Na akademii 2 listopada zaproszeni urzędnicy nie zjawili się. Widocznie
Dyrekcja zatrzymała poszczególne zaproszenia nie doręczając ich adresatom.
248

25.9 Page 249

▲back to top
Czy możliwe było Księdzu Bosko uniknąć lub zapobiec nadużyciom, gdy
blankiety doręczano lub przesyłano w zamkniętych kopertach setkom chłopców, które
potem dostawały się do rak osób nie zawsze odpowiedzialnych i sumiennych?.
Czy władze kolejowe nie mogły z góry przewidzieć pewnych nie dyskrecji? Nie
można oczywiście obwiniać nikogo o zbytnią surowość, gdyż obowiązkiem władz jest
strzec swych interesów. Ale również nie należy myśleć, że Ksiądz Bosko nie troszczył
się zbytnio o wypełnianie podjętych zobowiązań.
W maju tegoż roku Bank emisyjny wydał nowe banknoty obiegowe. Większą
ilość banknotów 5 lirowych przesłano do Oratorium na ręce Księdza Bosko, by
oznaczyć je kolejnymi numerami. Tak wielkie było zaufanie, jakim darzono
Oratorium! Święty zlecił to Józefowi Buzzettiemu, który dobrał sobie do pomocy
kilku sumiennych chłopców i wykonał tę pracę.
249

25.10 Page 250

▲back to top
ROZDZIAŁ XLV
Dopuszczając wydalonych biskupów do objęcia swych stolic rząd włoski
planował zredukowanie pewnej liczby diecezji. Sugestie jednak ze strony Napoleona
przezwyciężyły opory. Za pośrednictwem pertraktacji o nominacje biskupów chciano
nawiązać pewne stosunki „handlowe” z państwem kościelnym. Próbowano uzyskać od
Stolicy Apostolskiej pewne koncesje polityczne dla królestwa włoskiego, a przez to
pośrednio uznanie jego de iure.
Zaproponowano senatorowi Xaweremu Vegezzi podjęcia się poselstwa do
Rzymu; popierał to nawet sam król Wiktor Emanuel. Senator stanowczo odmówił
zasłaniając się złym stanem zdrowia.
Misję tę powierzono wówczas senatorowi Tonello profesorowi prawa
kanonicznego i rzymskiego na uniwersytecie turyńskim. Od 1853 r. był członkiem
Rady Państwa. Jako deputowany, później senator, występował często w parlamencie.
Zarówno z katedry jak w parlamencie, był umiarkowanym zwolennikiem regalizmu,
zresztą uczciwym obywatelem.
Instrukcje, jakie otrzymał od premiera Ricasolego brzmiały: „Nie składać
żadnych propozycji, wolno je przyjmować i odmawiać”. W sprawie dóbr stołowych
biskupich trzymać się, co postanawia prawo; tak samo odnośnie do dóbr klasztornych
i kościelnych. Państwo zastrzega sobie prawo prezentowania kandydatów na stolice
biskupie.
Wielkoduszny Pius IX usiłował znaleźć sposób obsadzenia wakujących stolic
biskupich we Włoszech. Nie życzył sobie jednak dalszych pertraktacji, wiedząc
z doświadczenia, do czego one prowadzą, jak w wypadku poprzednika Vegezziego.
Czyż nie obrażano nadal Kościoła w osobach biskupów, zakonników, w jego prawach,
majątkach, przywilejach? Oficjalnie usiłowano temu zaprzeczać.
Trzeba więc było znaleźć pośrednika między papieżem a rządem, który
cieszyłby się pełnym zaufaniem obu stron, a takim był Ksiądz Bosko. Nie zapomniano
o radach i wskazówkach danych przez niego ministrowi Lanza w roku poprzednim:
Wiedziano doskonale, jak był poważany w Rzymie i ceniony przez Papieża.
250

26 Pages 251-260

▲back to top

26.1 Page 251

▲back to top
Orientowano się doskonale, że trzymał stronę Papieża; równocześnie panowało
przekonanie, że nie jest on systematycznym przeciwnikiem rządu czy partii. Człowiek
ten, o ile ganił pewne zasady, którymi były przepojone ustawy, to inne chwalił,
a przynajmniej podkreślał dobrą intencję, o ile taka była a miał i własne przekonania,
których w sposób umiarkowany bronił. Wobec przyjaciół czy wrogów stosował
umiejętną taktykę dyktowaną roztropnością i miłością, gotów do ustępstw w słusznych
granicach. Zasłużoną przyganę łagodził słówkiem pochwały stosując regułę Świętych:
„Iść kawałek drogi ze swym przeciwnikiem, by wyjść na swoim”. W ten sposób
znajdował wyjście, by podkreślić prawa Kościoła i sprawiedliwości.
Otrzymywał często poufne delikatne zlecenia od Ojca św., z których doskonale
się wywiązywał. Stąd też spokojnie oczekiwał zaproszenia od ministra Ricasolego na
rozmowy poufne we Florencji, gdzie zresztą miał wiele innych spraw do załatwienia.
Wyjeżdżając musiał uzupełnić brakującą swą garderobę pożyczając od jednego
płaszcz, od drugiego sutannę. Wyjechał bez towarzystwa. /…/.
12 grudnia znalazł się we Florencji. Poszedł najpierw pobłogosławić ułomnego
chłopca syna pani Luizy Casaglia Fedi, przyjaciółki markizy Uguccioni i Nerli przy
Plazza dei Pitti.
We Florencji przyjął gościnę ponownie u arcybiskupa monsignora Joachima
Limberti swego przyjaciela. Ów prałat lubił rozmawiać z nim często na temat
współczesnych plag Kościoła. Pewnego wieczoru spytał, czy wojska włoskie wejdą do
Rzymu.
Tak jest, zajmą wieczne miasto, zapewnił Święty. Arcybiskupowi nie mogło to
pomieścić się w głowie i wyszukiwał wszelkich racji przeciwnych, lecz Ksiądz Bosko
podtrzymywał swe zdanie. Był obecny przy tej rozmowie O. Metti.
Tymczasem min. Ricasoli dowiedziawszy się o pobycie Księdza Bosko przez
posłańca zaprosił go do siebie.
O czym rozmawiano, usłyszeliśmy z ust Świętego, gdy po powrocie do Turynu
zdawał sprawę poufnie kanonikowi Stanisławowi Gazzelli będącemu członkiem
Kapituły metropolitalnej. Święty poszedł do Pałacu Pitti, do gabinetu ministra. Gdy
sekretarz zaanonsował przybycie Księdza Bosko, Ricasoli wstał z za biurka i otworzył
drzwi gabinetu zapraszając Świętego. Ten zatrzymawszy się zdecydowanie
oświadczył: Ekscelencjo! Ksiądz Bosko jest kapłanem przy ołtarzu, w konfesjonale,
251

26.2 Page 252

▲back to top
wśród swych chłopców: jest nim w Turynie tak samo jak we Florencji, kapłanem
w domu biedaka, zarówno jak w pałacu królewskim czy rezydencji ministra.
Ricasoli grzecznie odpowiedział, że może być spokojny, gdyż nikt nie myśli
stawiać propozycji przeciwnych jego przekonaniom. Potem obaj zasiedli do rozmowy.
Ksiądz Bosko nie odmawiał dla dobra misji Tonellego swego współdziałania, o ile to
dostępne osobie prywatnej. Wykazywał jednak równocześnie, że zgodnie
z porozumieniem włosko-francuskim winno państwu zależeć na nie przeciwstawianiu
się nominacjom papieskim, inaczej bowiem byłoby to równoznaczne ze stwierdzeniem
iluzoryczności konwencji, a nawet aktem wrogości.
Minister podzielał jego zdanie. W rozmowie miał możność zapoznania się
z poglądami Księdza Bosko na tę sprawę, gdy odwołano go na posiedzenie
gabinetowe. Ksiądz Bosko oczekiwał czas dłuższy ministra. Wreszcie Ricasoli wrócił
i kurtuazyjnie oświadczył, że Rada Ministrów nie ma zastrzeżeń przeciw wyborowi
biskupów, lecz najpierw trzeba uzgodnić ze Stolicą św. sprawę nowych delimitacji
diecezji i zredukować zbyt wielką ich liczbę.
Święty oświadczył, że nawet pośrednio nie ma zamiaru pertraktować
z podobnym warunkiem; nie ma bowiem żadnych pełnomocnictw do stawiania
podobnych propozycji Głowie Kościoła; nie należy też do niego udzielać rad Stolicy
św. Dlatego tez radził wstrzymać się od tego rodzaju kroków. O ile chodzi o dobro
ludu, zapewniał swe poparcie u Stolicy św. Uważa jednak, że rząd nie powinien
mieszać się do spraw wewnętrznych Kościoła, co ujawniałoby przed całym światem,
że nie przestrzega się traktatów ani jurysdykcji papieskiej. Gdyby inaczej rozumiano tę
sprawę w gabinecie ministerialnym, byłby zmuszony zrezygnować z zaszczytnej misji
i wrócić do Turynu.
Ricasoli prosił, by parę chwil zaczekał. Wrócił na naradę; zdecydowano na
razie nie myśleć o żadnych redukcjach, lecz pertraktować o obsadzeniu wakujących
diecezji. W końcu Ricasoli polecił Księdzu Bosko, by z okazji pobytu w Rzymie
spotkał się z Tonellim i poparł go w miarę możności. Święty zgodził się i zabrał się do
przestudiowania kwestii celem wyeliminowania możliwych trudności.
Niełatwa była misja Księdza Bosko, tym niemniej były oznaki woli Bożej, by
się jej podjął.
252

26.3 Page 253

▲back to top
Obecnie opowiemy o pewnym zdarzeniu z owych czasów poświadczonym
w aktach procesu beatyfikacyjnego.
Markiza Hieronima Uguccioni Gherardi miała synka bardzo ciężko chorego.
Szukano po mieście Księdza Bosko, który zwiedzał kolegium Somasków. Zapłakana
matka stanęła przed nim wołając, że syn jej umiera, błagając by szedł go ożywić.
Święty stanąwszy przy łóżeczku dziecka stwierdził, że dziecko już nie żyło. Lecz
ukląkł i wspólnie z zebranymi odmówił modlitwę do Maryi Wspomożycielki
i pobłogosławił leżącego. Zaledwie skończył formułę modlitewną, zmarły chłopiec
zaczął oddychać, dziecko poruszyło się odzyskało zmysły i całkiem ożyło.
To było przyczyną, dlaczego pobożna markiza stała się tak wielką dobrodziejką
dzieł Księdza Bosko, że została nazwana przez salezjanów „la nostra buona Mamma
di Firenze”. Ilekroć Święty przejeżdżał przez Florencję, pragnęła gościć go w swym
pałacu. /…/.
W 1877 r. za pobytu Księdza Bosko po raz ostatni we Florencji, w czasie
obiadu, markiza opowiadała szczegółowo o fakcie uzdrowienia synka. Ksiądz Bosko
spuścił głowę i milczał zarumieniony. /…/. My sami w ostatnich latach życia
słyszeliśmy od niego szczegóły wyżej opisane. Skończywszy opowiadanie, po chwili
milczenia, z głęboką pokorą wyznał: No, być może dziecko jeszcze nie umarło.
W owych dniach zdarzyły się inne fakty cudowne zamieszczone w periodyku
Vera Buona Novella we Florencji: pierwszy dotyczy pewnej staruszki z Mediolanu od
5 miesięcy chorej na płuca łącznie z ogólnym wycieńczeniem organizmu. Święty
zachęcił ową panią, by odprawiała nowennę do Maryi Wspomożycielki i złożyła ofiarę
na kościół Maryi Wspomożycielki w Turynie. Cud prawdziwy! Chora zaczęła krzątać
się przy zwykłych zajęciach, przyjmować pokarm, wychodzić swobodnie
z mieszkania. Pod koniec nowenny wróciło jej zdrowie.
„Inna osoba cierpiała na astmę z innymi dolegliwościami. Gorączka i hydropia
przykuły ją do łóżka tak, że mąż musiał dźwigać jej rękę, by się przeżegnała, gdy
kapłan udzielał błogosławieństwa. Podobnie otrzymała polecenie odprawienia
nowenny do Pana Jezusa w Najświętszej Sakramencie i Maryi Wspomożycielki
z przyrzeczeniem złożenia ofiary na kościół, jeśli odzyska zdrowie. W dniu, w którym
kończyła się nowenna, chora całkiem wyzdrowiała i osobiście przyszła opowiedzieć
o swym wyzdrowieniu. /…/.
253

26.4 Page 254

▲back to top
W czasie, gdy Święty dokonywał tych cudów, adw. Tonello wraz
z towarzyszem adw. Calegaria przybyli do Rzymu i zamieszkali przy Placu
Hiszpańskim. Dnia 15 grudnia, adw. Tonelli został przyjęty na audiencji przez Piusa
IX. Papież oświadczył, że nie może zmienić swego zdania, lecz gotów byłby
prowadzić dialog z rządem włoskim. /…/.
Tymczasem Ksiądz Bosko załatwiał we Florencji własne interesy, będąc
rzecznikiem swych podopiecznych. Wyszukiwał adresy instytucji i osób, z którymi
chciał rozmawiać, notował pewne szczegóły, którymi potem się kierował niczego nie
pozostawiając przypadkowi i dzięki temu doprowadzał do pomyślnych rezultatów swe
starania.
Przechowały się notatki z okresu pobytu we Florencji. W pierwszej części są
wyszczególnione prośby do władz o zapomogi, przywileje i odznaczenia; w drugiej
planowane starania i wizyty w różnych instytucjach i klasztorach, adresy rodzin, od
których otrzymywał zaproszenia itp. /…/.
Chodząc od jednego do drugiego ministerstwa uzyskiwał subwencje, ulgi
w podróży koleją, zwolnienie od podatków. Wszędzie przyjmowany był z kurtuazją,
z obietnicami spełnienia życzeń; informowano go, jakie dokumenty winien przedłożyć
etc.. /…/.
254

26.5 Page 255

▲back to top
ROZDZIAŁ XLVI
We Florencji Święty mógł się przekonać, jak szeroko znane były jego Lettura
Cattoliche. Między innymi O. Dominik Verda OP zorganizował grupę 170 abonentów.
Ten zacny zakonnik obawiał się konfiskaty klasztoru i eksklaustracji. Święty pocieszył
go, że na razie piekło jeszcze nie zwycięży i zachęcał, by nadal szerzył dobrą prasę.
Starał się nadać dobry obrót innym swym dziełom. Mógł pochwalić się
w liście do Matki Galletti w Tor de’Specchi z pomyślnie dokonanych spraw i zachęcał
ją do wytrwania. Ujrzymy dalej, jak chwalebnie ziszczały się jego przepowiednie
odnośnie rozkwitu klasztoru PP Oblatek w Rzymie.
19 grudnia wstąpił do restauracji na stacji w Bologni i zażądał potrawy postnej;
a gdy jaj nie było zrobił delikatną wymówkę restauratorowi. Ten obiecywał solennie
poprawę i przy sposobności innej zapraszał gorąco: Proszę, proszę wielebnego
Księdza, już mamy potrawy postne.
Z Bologni pisał do dyrektora Małego Seminarium w Mirabello i do prefekta
Oratorium:
Carissimo Don Bonetti!
Piszę z Bologni, gdzie zatrzymałem się parę godzin; jutro będę w Guastalla,
a wieczorem w Turynie. Poślij mi bez wymówek, co wpłynęło na sprzęty w roku
ubiegłym i bieżącym. Myślę, że się wypłacimy. Powiedz braciom Bartoloni,
że widziałem się z ich matką, która się ma dobrze i pragnie widzieć ich świętymi.
Resztę dopowiem osobiście. Wesołych świąt dla wszystkich etc.
Bologna, 19-12-1866 r.
Ksiądz Jan Bosko.
Ksiądz Bosko przybył oczekiwany w Guastalla przez wiceprefekta Turynu hr.
Radicati, by wspólnie złożyć wizytę monsigrowi Rota. Dotąd panował przykry spór
między władzą duchowną i świecką. Spodziewano się, że obecność Ksiądz Bosko,
rzecznika pokoju, wpłynie łagodząco na strony.
255

26.6 Page 256

▲back to top
W seminarium urządzono owację ku czci Księdza Bosko. 20 grudnia, Święty
znalazł się w Turynie, by kontynuować nowennę do Bożego Narodzenia. Echem
wizyty w Guastalla był entuzjastyczny list monsignora Rota do ks. Cagliero.
W owych dniach spełniała się zwykła przepowiednia Księdza Bosko.
Mianowice zapowiedział on na słówku w pierwszych dniach nowego roku, by żyli
w przyjaźni z Bogiem, gdyż jeden z nich przyjdzie do wieczności przed Bożym
Narodzeniem. Ponieważ w większości byli nowo przyjęci do zakładu, pod wpływem
paniki poskarżyli się rodzicom, że chcą wracać do domu. Ci ze swej strony robili
wymówki Księdzu Bosko, a nawet skarżyli się na kwesturze otrzymując
przyrzeczenie, że zrobi się z tego użytek.
Razu pewnego na dziedzińcu zjawił się w czasie rekreacji prokurator incognito.
Wmieszany do młodzieży wypytywał o regulamin domu, szkoły, słówka wieczornego
oraz co im opowiadał Księdz Bosko. Po paru dniach zjawił się inny wysoki
funkcjonariusz policji, by przeprowadzić przesłuchanie Księdza Bosko.
Po pierwszych konwenansach oświadczył wprost:
Ma Ksiądz tu wielu chłopców dobrych, lecz nie należy ich terroryzować. Pod
wpływem strachu nie mogą należycie spełniać swych obowiązków. No i zamącałoby
to wesołą atmosferę zakładu wychowawczego. Mogłoby im to zaszkodzić na zdrowiu.
Nawet wtrącić w śmiertelną chorobę.
Przepraszam, może pan jaśniej wyrazi, o co mu właściwie chodzi.
Przewielebny Ksiądz doskonale rozumie wszystko. Mówienie wychowankom
o śmierci źle wpływa na chłopców.
Bynajmniej, łaskawy panie, to dobrze im robi, bo sam Duch Święty mówi:
„Pamiętaj o ostatecznych rzeczach twych, a na wieki nie zgrzeszysz”.
No tak, ale zapowiadać chłopcom, że jeden z nich ma umrzeć, wyznaczać
termin. Wybaczy Ksiądz nie wydaję mi się.
Rozumiem. Szanowny Pan słyszał, że ja zapowiedziałem chłopcom, iż jeden
z nich umrze przed Bożym Narodzeniem?
Właśnie i dlatego zostałem wysłany przez prokuratora adw. Fiscale przykazać
mu, by nie posługiwał się tak gwałtownymi środkami, inaczej bowiem władze
musiałyby w to wkroczyć z urzędu. Nie wydaje się by w wychowaniu młodzieży
256

26.7 Page 257

▲back to top
posługiwać się terrorem. Wiadomo zaś, że Ksiądz Bosko często ucieka się do takich
przepowiedni.
Pan powie, że zbyt często posługuję się przepowiedniami. Choćby tak było,
trzeba zbadać, czy przepowiednia sprawdza się lub nie. Jeśli nie sprawdza się, to
Ksiądz Bosko opowiada bajki i społeczność licząca ponad 700 osób winna śmiać się
za jego plecami. A jeśli się spełnia, to widocznie trzeba się dobrze zastanowić,
co radzi roztropność.
Czy Księdzu samemu nie wydaje się nieroztropne publicznie podawać do
wiadomości rzeczy budzące strach i szkodzące na zdrowiu chłopcom?
Proszę mi odpowiedzieć na pytanie czy fakty potwierdzają moje
przepowiednie?
Przypuśćmy nawet, że tak, to cóż z tego?
Co z tego? Pan sądzi, że można łatwo pozbyć się dylematu: zbawić się lub
potępić?
Nie neguję, lecz.
Przyjmując więc, że sumienie mi nakazuje upomnieć tego, kto nie jest
przygotowany; założywszy że znam takiego po nazwisku: to czy jest to zdaniem
pańskim miłość lub okrucieństwo, upomnieć w możliwie najlepszy sposób mego syna,
by przygotował się na sąd Boży? A gdybym milczał, a on umarł nieprzegotowany, czy
sadzi pan, że nie doznawałbym do końca życia wyrzutów sumienia?
Pewno, że jeśli Ksiądz jest tak przekonany, może upomnieć chłopca, lecz nie
publicznie.
A w jaki sposób można upomnieć inaczej? Chciałby pan, żebym chłopcu
wprost powiedział: „Ty musisz umrzeć!”.
Ach, to nie!
No wiec, w jaki sposób?
Dobrze, jeśli tak rzeczy się mają, czy mógłby mi zrobić Ksiądz pewną
przyjemność?
Proszę, proszę.
Czy mógłbym usłyszeć nazwisko tego chłopca, który według przepowiedni
Księdza ma umrzeć wkrótce?
257

26.8 Page 258

▲back to top
Nie ma trudności, byle szanowny pan dotrzymał sekretu: bo gdy go wyjawił,
popełniłby większą nieroztropność, niż posądzą mnie o nią. Sadzę, że mogę polegać
na panu jako na osobie wykształconej i poważnej.
Urzędnik wyjął notes wpatrując się w twarz Księdza Bosko zamyślonego.
Jan Boggero!, wymówił zwolna Święty. Urzędnik zapisał nazwisko w notesie
i ukłoniwszy się Księdzu Bosko wyszedł.
Ksiądz Jan Boggero z Cambiano, lat 26. Był postawnej figury, zdolny, cieszący
się ogólną sympatią. Spędził swą młodość przy boku Księdza Bosko rokując najlepsze
nadzieje. W 1861 r. wstąpił do Towarzystwa Salezjańskiego. Jednak w połowie
1866 r. sprzykrzyła mu się reguła: pod wpływem być może rodziny, za namową
pewnych osób zdecydował się opuścić Oratorium.
W rozmowie z Księdzem Bosko poprosił o zwolnienie do domu, pod pozorem,
że miał dwie siostry potrzebujące opieki, stąd musi się postarać o płatne stanowisko
w diecezji. Ksiądz Bosko był dotknięty głęboko i radził mu zastanowić się. Miał
wyraźne powołanie, a o siostrach pomyśli Opatrzność. Widząc jego upór zakończył:
Chcesz odejść? Dobrze, wydaje Ci się, że musisz pomagać swym siostrom, a ja
wiem, że one nie potrzebują twej opieki. Powiadam ci, że nie będziesz mógł udzielić
im pomocy!
Don Boggero wrócił do rodziny, a wkrótce otrzymał posadę wiceproboszcza
w parafii Villafranca Piemonte. Wydawało mu się, że osiągnął szczyt powodzenia, jak
wynika z listu do p. Oreglia. Niestety, zaledwie cztery dni upłynęło od daty tego
pisma, a już został powołany do wieczności. Rano 14 grudnia odprawiał Mszę św.
pełen wigoru, wróciwszy na plebanię siadł przy stole oczekując na śniadanie.
Gospodymi zastała go z głową opartą o stół jakby pogrążonego we śnie. Dostał
nagłego ataku apoplektycznego.
21 grudnia, pewien adwokat przybył do Oratorium do Księdza Bosko, który
wracał z Florencji, słyszał on o owej przepowiedni, toteż spytał bez wprost:
Proszę Księdza, proszę wybaczyć śmiałość, jak się ma ów młodzieniec, którego
śmierć przepowiadał?
Zmarł parę dni temu.
Zmarł, naprawdę?
Tak, może pan się upewnić pytając, kogo bądź napotkanego w domu.
258

26.9 Page 259

▲back to top
Ów pan strapiony zamyślił się głęboko. A Święty na to, jak zawsze żartując:
Czy może pan pragnie, bym mu powiedział, co go spotka w przyszłości?
Ach, nie, nie, na miłość Boską! Ja chcę żyć spokojnie i spiesznie chwyciwszy
kapelusz wyszedł. Również ów urzędnik policji nie mógł zapomnieć słów Księdza
Bosko. Po świętach zjawił się na dziedzińcu Oratorium jak ktoś wizytujący dom.
Podszedłszy do gromadki chłopców spytał:
Czy jesteście zadowoleni?
Oczywiście, na rekreacji wszyscy są zadowoleni.
Czy są, jacy chorzy w domu?
Nie, proszę pana
Czy nikt nie umarł w tych dniach?
Nikt.
A ja słyszałem, że zmarł tu jeden w domu.
Z chłopców nikt.
Dobrze, a poza domem?
Zmarł jeden kapłan, lecz to już było przed tygodniem.
Jak się nazywał?
Jan Boggero.
Urzędnik zbladł na twarzy, wyjął notes i przeczytał.
Długo on chorował?
Nie, zmarł nagle na udar mózgu!
Gdzie zmarł?
We własnym domu. Po Mszy św. zasiadł do stołu na śniadanie i tak pozostał
w trakcie oczekiwania na kawę.
Czy chorował poprzednio?
Urzędnik zdawał się być zamyślony. Spytał:
Gdzie można zobaczyć się z Księdzem Bosko?
Jest w swym pokoju.
Pospieszył tam i przekroczywszy próg powiedział: Księże Bosko, może teraz
Ksiądz mówić, co chce do chłopców; odtąd nikt Księdzu nie będzie przeszkadzał.
Odchodząc ucałował rękę Księdzu Bosko powtarzając ze wzruszeniem: To doprawdy
rzecz zdumiewająca.
259

26.10 Page 260

▲back to top
Z tym łączy się inny epizod humorystyczny. Otóż pewien duchowny z miasta
złożył wizytę Księdzu Bosko doradzając, by skończył ze swymi proroctwami, gdyż
nie jest to, jego zdaniem, odpowiedni środek, by czynić dobrze.
Doprawdy, kończył, trzeba być zupełnie ślepym, by nie widzieć i nie słyszeć
wszystkiego, co tu opowiada się. Uwierzyć w objawienia, które rzekomo Ksiądz ma,
to zbyt ryzykowne. Rozumiemy cel, do którego Ksiądz zdąża; lecz doprawdy, nie
przyniesie to pożądanego skutku.
Wiec ksiądz nie wierzy w moje przepowiednie?.
Ja, wierzyć w te bzdury?
Niech tam, ale jak się wielebny ksiądz ma? Czy czuje się zdrów?
Najzupełniej!
Doprawdy? To mówiąc poparzył badawczo i filuternie na swego rozmówcę.
Dlaczego Ksiądz mi stawia to pytanie?
Ach, nic, nic! Chciałem tylko wiedzieć, jak się ksiądz czuje.
Czuję się doskonale. Nie pojmuję tylko Księdza wątpliwości.
Widzę z twarzy, że nie wygląda ksiądz zdrowo, no, ale, gdy zapewnia, że czuje
się zdrów, nie trzeba chyba niczego się obawiać.
Czy Ksiądz coś wie? Dopytywał się niespokojnie kanonik.
Cóż ja mogę wiedzieć? To fraszki. Wiadomo jednak, że śmierć przychodzi
niespodziewanie.
Co Ksiądz chce przez to powiedzieć?
Ech, nic takiego. Niech ksiądz ma się dobrze i zostanie z Bogiem!
Kanonik usiłował zatrzymać Ksiądz Bosko, lecz ten bezceremonialnie pożegnał
go wymawiając się brakiem czasu. Biedaczek skonfundowany i zaniepokojony nie
mógł trafić do drzwi. Chciał być sceptykiem; a Święty przekonał go namacalnie,
że należy do łatwowiernych…
Nieraz zobaczymy Księdza Bosko posługującego się charyzmatem widzenia
przyszłości, chociaż bardzo roztropnie. Dopiero u schyłku życia zaprzestał tych
przepowiedni. Wszakże z pewnych oznak wnioskujemy, iż wiedział jak długie będzie
życie jego chłopców, pomimo że nie zapowiadał tego. Widoczne to było z okazji
otrzymywanych wiadomości o ich zgonie.
260

27 Pages 261-270

▲back to top

27.1 Page 261

▲back to top
ROZDZIAŁ XLVII
Z pozostałej obfitej korespondencji widzieć można, jak Święty utrzymywał
kontakt z arystokratycznymi domami Wenecji, Lombardii, Ligurii, Parmy, Modeny,
Toscany, całych środkowych Włoch oraz wielu okolic prowincji neapolitańskiej.
Zasięgano jego rad, proszono o błogosławieństwo, polecano się modlitwom z ufnością
w skuteczność ich przed Bogiem. Proszono o medaliki Maryi Wspomożycielki,
zapraszano o odwiedzenie okolic petentów itp.
Szczególnie w Rzymie mówiono o nim powszechnie w owych dniach.
W Mieście Wiecznym pozbawionym dawnych prowincji nie wystarczały skromne
daniny obywateli na utrzymanie władz i urzędów, na pokrycie długu publicznego oraz
dla utrzymania nielicznego garnizonu papieskiego. Ofiary na świętopietrze płynące
z całego świata zaspokajały dotąd pilne potrzeby dworu papieskiego, mimo że były
doraźne i niestałe.
Tymczasem, począwszy od grudnia 1865 r. wycofywano garnizon francuski
(liczący 14 tys. ludzi). Ostatnie bataliony opuściły miasto wieczne w grudniu 1866 r.
Napoleon jednak, na podstawie układu z kard. Antonellim pozostawił w Antibo załogę
liczącą 1 200 ludzi złożoną z katolików francuskich i obcych zaciężnych na żołdzie
papieskim, dla uzupełnienia jego własnych wojsk. Legion ten od 22 września
rezydował w Rzymie w celu osobistej ochrony Papieża i dla utrzymania porządku
w mieście przeciwko wichrzycielom.
Rząd francuski stale deklarował, iż wspomniany kontyngent nie miał nic
wspólnego z nim, jako całkowicie zrównany z resztą sił papieskich. Tymczasem rząd
włoski obsadzał granicę z Państwem Kościelnym koncentrując oddziały w Perugii,
Orvieto, Nieti i Terni. Posyłano regularne zasiłki pieniężne komitetowi
przygotowującemu rewolucję, Najemni agenci dokonywali aktów terroru.
Kolportowano apel Mazziniego wzywający do buntu przeciw Papieżowi. Przewożono
z Anglii broń do miast papieskich uzbrajając powstańców. Podziemie wrzało
przygotowując się do gwałtownej rewolty.
Hrabia Connestabile della Staffa pisał 12 listopada 1866 r. do p. Oreglia:
Wobec tak brzemiennych w następstwa wydarzeń winno się zachować spokój
261

27.2 Page 262

▲back to top
wzmocniony wiarą i modlitwą. Tak poucza katolików Papież i te same uczucia
podziela Ksiądz Bosko.
Patrycjat rzymski obawiał się najazdu Garibaldczyków i wielu radziło się
Księdza Bosko, czy nie lepiej byłoby opuścić Rzym. Lecz Święty pisał do markiza
Villarios: „Non entreranno…”. „Raczej będą tłukły się o siebie kamienie bruków
rzymskich, niż obecnie rewolta wejdzie do Rzymu. Jest to tak pewne, że osobiście
z początkiem roku 1867 udam się do stóp Papieża i zatrzymam się czas dłuższy
w Wiecznym Mieście”.
Pisał również, że przed nadejściem jubileuszu św. Apostołów Piotra i Pawła nie
zdarzy się nic nowego. Słowa te były powodem amfibolii, skutkiem, którego nawet
w roku 1870 wielu pocieszało się owym „non entreranno”. Lecz Ksiądz Bosko, jak
widzieliśmy wypowiadał je o roku 1867, a nie o latach późniejszych. Sens słów
Świętego wynika również z innych listów rzymskich jak hr. Scipiona Conestabile della
Staffa do p. Oreglia, z grudnia 1866 r.: „Skutkiem zapewnień Księdza Bosko, panuje
tu spokój i snuje się perspektywy przedłużenia pobytu niektórych obywateli
w Rzymie. Spokój i pewność panują wśród mojej rodziny i wszystkich znajomych.
Oczekuje się powszechnie triumfu Kościoła św. To wydarzenie zapewne uświetni
pontyfikat chwalebnego Papieża Niepokalanej”.
Hr. Hannibal Bentivoglio, 3 grudnia 1866 r., wspominając o ołtarzu i kaplicy
ufundowanej własnym sumptem dla kościoła Maryi Wspomożycielki pisze dalej:
„Zrozumiałem wczoraj, że Ksiądz Bosko zamyśla przybyć do Rzymu około 12
stycznia. Jego obecność sprawiłaby wiele pociechy w obecnej niepewności”.
Podczas gdy Święty przygotowywał się do podróży do Rzymu, spełniła się jego
trzecia smutna przepowiednia: głód we Włoszech. Klęska głodu przybierała coraz
szersze rozmiary z przyczyn kryzysu finansowego państwa, zawieszenia robót
publicznych przez rząd i władze miejskie, lichych zbiorów tegorocznych, zniszczeń
wojennych; plagi licznych zdemobilizowanych żołnierzy, którzy nie mogli znaleźć
pracy i chleba, splądrowania klasztorów, w których zawsze biedacy znajdowali
wsparcie i łyżkę strawy. W Wenecji, na przykład, zgłodniały tłum wtargnął do ratusza
wołając o chleb i pracę. 3 grudnia, wybuchł tumult w Darsenie. Zrozpaczeni robotnicy,
nie mogąc utrzymać rodzin lichym zarobkiem z powodu wzrastającej drożyzny,
domagali się podwyżki płac. W wielu miejscowościach interweniowało wojsko dla
262

27.3 Page 263

▲back to top
poskromienia buntów proletariatu rozwścieczonego głodem i uciskiem
administracyjnym.
W Weronie rada miejska próbowała uspokajać wzburzony tłum przyrzekając
pracę i zasiłki dla bezrobotnych, podczas gdy gromady kobiet i niedorostków
demontowały opuszczone przez Austriaków fortalicje, dla zdobycia drzewa na opał,
nie bacząc na niebezpieczeństwo wybuchu nieusuniętych dotąd min.
W Padwie, tłum w odpowiedzi na obietnice władz miejskich, śpiewał po
ulicach pieśni wyzywające do powrotu Austriaków.
W Neapolu ceny produktów żywnościowych wzrosły podwójnie niż w latach
ubiegłych, a na prowincji ludzie umierali z głodu, względnie posuwali się do mordów
i grabieży.
Tak smutne wieści donosiła prasa z całych Włoch, że traciło się nadzieję na
przeżycie w następnych miesiącach paru milionów Włochów. Zewsząd podnosiły się
głosy trwogi. W szeregu miejscowościach w krwawych starciach z policją padali
zabici i ranni. Na Sardynii wybuchły zamieszki. Zawiodły na wyspie zbiory zboża.
Ceny jego podskoczyły tak znacznie, że robotnik nie mógł zarobić na utrzymanie
dzienne swej rodziny. Rozpacz popycha zazwyczaj do zbrodni. Uzbrojone bandy
napadały osady grabiąc je i plądrując. Wielu ludzi umierało z głodu, wielu żywiło się
trawą i jagodami leśnymi.
W Modenie dla poskromienia zgłodniałych obywateli żądających chleba,
musiały władze zawezwać rajtarów z lancami oraz oddziały piechoty dla obrony
sklepów.
W samym Turynie, zgłodniali robotnicy zmieszani z motłochem ulicznym
plądrowali po mieście sklepy mięsne, piekarnie, wyważając drzwi i demolując
wnętrze.
W prowincji genueńskiej zawiodły zbiory oliwek. Na Sycylii z powodu
nadmiernych upałów zasiewy i sady uległy zniszczeniu. Skutkiem tego namnożyło się
wiele band napadających nie tylko wsie i osady, lecz nawet ludne miasta.
Wśród powszechnej nędzy tłumu dawały posłuch agitatorom rozbudzającym
protesty i tumulty publiczne, wobec wywozu do Francji ziemiopłodów.
263

27.4 Page 264

▲back to top
Cotygodniowe konwoje z bydłem rzeźnym i ziarnem wyruszające z Lombardii
na południe były po drodze napadane i rabowane przez bandy wieśniaków, grożących
śmiercią za ogałacanie prowincji z żywności i bydła.
264

27.5 Page 265

▲back to top
ROZDZIAŁ XLVIII
W ostatni dzień roku 1867 Święty podał jako wiązankę noworoczną dla
wychowanków i salezjanów: nosić stale na szyi medalik Maryi Wspomożycielki
i częściej w ciągu dnia pozdrawiać Ją jakimś aktem strzelistym. Zgromadzenie liczyło
80 członków zdolnych do pracy; w tym 19 profesów wieczystych, 24 czasowych;
reszta to aspiranci i nowicjusze. Kapłanów było 14 łącznie z Księdzem Bosko.
Zeszyt Letture Cattoliche na miesiąc styczeń i luty (rok XV), nosił tytuł:
„1800–tna rocznica św. Piotra Apostoła, życiorys Księcia Apostołów oraz triduum
przygotowawcze na uroczystości św. Ap. Piotra i Pawła, Księdza Jana Bosko”. Na
okładce było hasło: „Gdzie Piotr tam Kościół” (św. Ambroży).
W przedmowie wyjaśniano cel publikacji: „Najwyższy hierarcha Kościoła,
chwalebnie panujący Pius IX ogłosił, że uroczystość św. Ap. Piotra i Pawła 29
czerwca 1867 r., będzie specjalnie obchodzona, ponieważ w tym dniu przypada
1800–tna rocznica jego męczeństwa. Wszyscy katolicy winni wziąć w tej uroczystości
udział przy pomocy dostępnych im środków. My uważamy za najlepsze
opublikowanie popularnego życiorysu św. Apostoła, tak by nie zostały zapomniane
jego chwalebne dzieje. My katolicy, żyjemy w czasach bardzo trudnych dla Kościoła
Jezusa Chrystusa. Zewrzyjmy swe szeregi wokół osoby Wikariusza Jezusa Chrystusa,
którym jest Biskup Rzymski. Możemy poczynając od Piusa IX przejść kolejno
pontyfikaty poprzednich Papieży aż dojdziemy do św. Piotra i do Jezusa Chrystusa.
Dlatego kto jest złączony z Papieżem jest złączony z Jezusem Chrystusem, a kto
zrywa ten związek, popełnia rozbicie na burzliwym morzu błędu i ginie nędznie.
Niech sprawi ten św. Apostoł, by w tym roku wróciły nam piękne dni pokoju i triumfu
wiary katolickiej i niech wyjedna u swego Boskiego Mistrza, by ludy i naczelnicy
państw złączyły się węzłem miłości wzajemnej, by nastała jedna owczarnia pod
jednym pasterzem na ziemi, by kiedyś cała owczarnia mogła znaleźć się w chwale
niebieskiej. Amen”.
Równocześnie przygotowywano do druku zeszyt marcowy zatytułowany:
„Życiorys św. Józefa Oblubieńca NMP i Ojca przybranego Jezusa Chrystusa,
zaczerpnięty z wiarygodnych autorów wraz z Nowenną do tego Świętego”.
265

27.6 Page 266

▲back to top
Warto przeczytać uważnie piękną przedmowę: „Obecnie szerzy się
powszechnie kult św. Józefa przybranego Ojca Jezusa Chrystusa, dlatego sądzimy,
że będzie to zgodne z pragnieniami naszych czytelników by ukazał się drukiem
życiorys św. Patriarchy. Pomimo braku dokładnych szczegółów historycznych samo
dyskretne milczenie otaczające życie św. Patriarchy stawia jego postać okrytą nimbem
tajemnicy.
Św. Józef otrzymał od Boga posłannictwo całkiem odmienne niż reszta
Apostołów (Bossuet). Oni mieli za zadanie dać poznać światu Jezusa Chrystusa i Jego
Boską naukę: a św. Józef miał zachować i strzec Go w ukryciu życia prywatnego; oni
jak pochodnie płonące dawali o nim świadectwo światu, on zaś miał mu służyć za
zasłonę ukrycia. Dlatego św. Józef żył nie dla siebie, lecz dla Jezusa Chrystusa.
W planach Bożych miał św. Józef wieść życie ciche i ukryte, ujawniając się
jedynie w wypadkach koniecznych, gdy trzeba było wykazać prawne małżeństwo
z Maryją i usunąć wszelki cień podejrzeń z osoby Jezusa Chrystusa. O ile jednak
niedostępna jest dla nas wewnętrzna tajemnica św. Józefa, możemy stąd zaczerpnąć
wniosek, że dla chwały swego Boskiego Wychowanka, wywyższenia swej dziewiczej
Małżonki, winien św. Józef posiadać wszelkie łaski i dary Niebios.
O ile chrześcijanin doskonały okazuje się wielkim wobec Boga a niepozornym
przed oczyma ludzi, to właśnie św. Józef który spędził swe życie w cieniu najgłębszej
pokory, ujawnia się nam jako wzór niebotyczny rozkwitający wszelkimi cnotami, tak
iż można do niego zastosować słowa Dawida wieszczącego o swej małżonce:
„Wszelka chwała jej córy królewskiej od wewnątrz”. (Ps 44).
Św. Józef jest powszechnie wzywany jako Patron umierających z następujących
trzech powodów:
1. Dla swej władzy dyktowanej miłością nad Boskim Sercem Zbawiciela,
Sędziego żywych i umarłych, swego przybranego syna.
2. Dla nadzwyczajnej władzy, nadanej mu przez Jezusa Chrystusa nad
szatanami napastującymi umierających, w nagrodę za ocalenie Go z ręki Heroda.
3. Z powodu szczególnego przywileju, że przy jego zgonie asystowali Jezus
i Najświętsza Maryja Panna.
266

27.7 Page 267

▲back to top
Książki, jakie się ukazały współcześnie, bądź ze względu na swą objętość, styl
niezbyt zrozumiały, bądź, że zostały przeznaczone do użytku osób duchownych nie
nadawały się do użytku prostego ludu. My podaliśmy szereg refleksji zaczerpniętych
bądź to z Ewangelii, bądź z dzieł Ojców Kościoła odnośnie do życia tego Świętego.
Rzetelność wiadomości czerpanych ze źródeł chrześcijańskich, prostota
i jasność stylu, znajdą, jak spodziewamy się, chętnych czytelników książki wydanej.
O ile lektura powyższa zdoła pozyskać choćby jednego czciciela świętemu Józefowi,
będziemy całkowicie zadowoleni. Autor, Ksiądz Jan Bosko, dał polecenie, by odbitki
do korekty przysłano mu do Rzymu, dokąd się wybierał z bardzo ważnych powodów.
Pierwszym było uzyskanie definitywnego zatwierdzenia Pobożnego
Towarzystwa Salezjańskiego, a gdyby to było niemożliwe, uzyskania przynajmniej
przywileju na wystawianie dimisorii dla kleryków salezjańskich oraz fakultet
dopuszczania ich do święceń tytułem „mensae communis”.
W tym celu zabierał ze sobą reguły przetłumaczone po łacinie, poprawione
starannie, stosownie do poczynionych uwag przez św. Kongregacje Zakonników, bez
szkody dla ducha zgromadzenia, przystosowane do jego przyszłych potrzeb,
widzianych we śnie.
Z pewnych uwag pozostawionych na karcie przekonać się można o usilnych
i wytrwałych staraniach o uzyskanie wspomnianego fakultetu:
„Do roku 1864, pisze, święceń naszym klerykom udzielali poszczególni biskupi
zgodnie z ogólnymi przepisami św. kanonów. Każdy również ordynariusz odsyłał
wyświęconego kapłana do naszego zakładu, niejako w darze w zamian za liczne
powołania kapłańskie posyłane do seminariów biskupich. Lecz po dekrecie wydanym
w 1864 roku już tak nie było. W sprawie nominacji Przełożonego i norm wyboru jego
następcy, biskupi powoływali się na ustanowienie Towarzystwa jako korporacji
moralnej. Dlatego każdy z nich pytał, czy ma się udzielić świeceń
w imieniu Zgromadzenia czy Ordynariusza, nie w imieniu zgromadzenia, które nie
mogło wystawiać dimisorii; nie w imieniu Ordynariusza, gdyż proszący o święcenia,
jak sądzono należał do zgromadzenia zakonnego. W takich wypadkach wystawiałem
deklarację, na podstawie, której moi klerycy otrzymywali święcenia. Wobec tego
267

27.8 Page 268

▲back to top
biskupi jednozgodnie radzili mi złożyć do Stolicy św. prośbę o definitywne
zatwierdzenie Zgromadzenia”.
Wobec takiego stanu rzeczy Ksiądz Bosko uważał za konieczne wystaranie się
przynajmniej o fakultet wystawiania dimisorii dla swych kleryków dla otrzymania
święceń wyższych, dlatego wystosował następującą prośbę do Ojca św.
Beatissime Pater!
Upłynęły cztery lata, gdy do stóp Twych Ojcze św. przedłożyłem Ustawy
Towarzystwa św. Franciszka Salezego prosząc o uznanie i zatwierdzenie ich. Bardziej
na chęć synowską niż na zasługi zważając, Ojcze święty, raczyłeś, dnia 1 lipca 1864 r.,
gorącymi słowy wymienione Towarzystwo pochwalić jako ustanowione zgodnie
z normami św. Kongregacji rzymskich, odkładając jednak ostateczne jego
zatwierdzenie na czas sposobniejszy.
Ze względu na szczególne okoliczności, dekretem z dnia 23 tego miesiąca,
tenże petent, chociaż niegodny został ustanowiony Przełożonym generalnym
Towarzystwa dożywotnio, mimo że jego następcy mieli sprawować urząd tylko przez
lat 12.
Do wspomnianego dekretu dołączono 13 Uwag (Animadversiones) Świętej
Kongregacji, które po dokładnym przestudiowaniu wcieliłem w życie i wprowadziłem
do Ustaw. Obecnie, Ojcze św., wracam tu pokornie prosząc by czas określony jako
stosowny mógł być obecny, dopóki Ty rządzisz Kościołem Bożym. Wszak tego Dzieła
Ty sam byłeś inicjatorem i sprawcą; ja zaś wedle sił, swoich dołożyłem starań o jego
zrealizowanie. Zatem teraz dopełnij dzieła, które zacząłeś. Sprawisz to istotnie, gdy
temu Towarzystwu udzielisz apostolskiego zatwierdzenia oraz umocnisz słowem,
pouczeniem, jakie uznasz w Panu za stosowne, Ojcze święty, dla większej chwały
Bożej i zbawienia dusz.
O ile jednak pewne trudności czy okoliczności radziłyby odłożyć definitywne
zatwierdzenie Ustaw, pokornie błagam, by przynajmniej zostały zatwierdzone
te artykuły dotyczące członków Towarzystwa jako kapłanów. A mianowicie:
1. By Przełożonemu przysługiwało prawo wystawania dimisorii członkom
profesom Towarzystwa. Jest to konieczne dla zachowania ducha Towarzystwa oraz
zapobieżenia wystąpieniom z niego.
268

27.9 Page 269

▲back to top
2. Aby z tytułu mensae communis, członkowie mogli być dopuszczani do
święceń niższych i wyższych.
Wiele dobrodziejstw wraz z członkami otrzymaliśmy od Waszej
Świątobliwości: wielokrotnie nas podnosiłeś na duchu; obecnie zaś gorąco prosimy
o spełnienie naszych pragnień. To prawda, że jesteśmy sługami nieużytecznymi
i niczym za tak wielkie dobrodziejstwa nie zdołamy się wywdzięczyć. Całym sercem
jednak modlić się będziemy do Boga, by Ciebie, Ojcze Święty, dla dobra swego
Kościoła jak najdłużej zachować raczył, byś pokonawszy wszelkie przeciwności,
chwałę wiekuistą posiadł w niebie wraz ze Świętymi. Oczekując, zatem, wraz
z wszystkimi współbraćmi swoimi, zatwierdzenia tego Towarzystwa, pokornie
błagamy o Apostolskie Błogosławieństwo. Mnie zaś przypada zaszczyt podpisania się:
Turyn, 7-1-1867 r.
Amantissimus et dedit. mus Filius Jan Bosco
Do prośby dołączył memoriał odnośnie do fakultetu na wystawianie dimisorii
(p.t.VII):
UWAGI odnoszące się uzyskania dimisorii.
Jeśli Przełożony Towarzystwa Salezjańskiego pozbawiony zostanie władzy
wystawania dimisorii powstanie stąd wiele poważnych trudności w praktyce, które
tamować będą dalsze funkcjonowanie Towarzystwa Salezjańskiego a nawet mogą je
zniweczyć. Albowiem:
1. Z trudnością da się utrzymać jedność ducha i zarządu Towarzystwa, gdyby
biskup miał prawo oderwać poszczególnych członków od ich obowiązkowych
zajęć i przeznaczyć do innych, Mogłoby się, bowiem zdarzyć, że administrator
jakiegoś domu zostałby przez biskupa odwołany gdzie indziej, podczas gdy na
podstawie ślubu posłuszeństwa winien je własnemu przełożonemu zakonnemu.
Te zaś śluby zarezerwowane są Stolicy Apostolskiej. Z drugiej strony
Przełożony generalny nie mógłby przeznaczać swych podwładnych na
placówki położone w różnych diecezjach.
269

27.10 Page 270

▲back to top
A cóż by wynikało, gdyby, który biskup robiąc użytek ze swej jurysdykcji,
chciał przeznaczyć jednego lub kilku członków, a nawet samego Przełożonego
generalnego, do innych obowiązków?
2. Nie można by zachować ducha jedności i zarządu w Zgromadzeniu; kto
bowiem chce się oddać pracy wychowawczej nad młodzieżą, winien dobrze do
tego się przygotować i odpowiednio kształcić, a tego nie da się osiągnąć bez
dłuższej praktyki. A jakże to osiągnąć, gdyby członek nie był pewny
pozostawania w życiu wspólnym Zgromadzenia, nim zostanie odwołany gdzie
indziej przez biskupa?
3. Nie da się zachować jedności ducha i dyscypliny. Każdy, bowiem członek
odbywający studia teologiczne, musiałby uczęszczać na wykłady, konferencje,
próby ceremonii ustanowione w seminarium. Biskup zaś wymagałby informacji
o wynikach w nauce i sprawowania się alumna, którego ma wyświęcić. A czy
porządek dzienny seminarium da się pogodzić z trybem życia kleryka żyjącego
w Zgromadzeniu?
W ubiegłym roku dziesięciu alumnów zostało wezwanych do seminarium,
z których żaden nie wrócił do Zgromadzenia po roku studiów. W bieżącym roku kilku
z nich z poważnych przyczyn nie może absolutnie uczęszczać na wykłady
w seminarium. Mimo że sumiennie przestudiowali przepisane traktaty teologiczne, nie
zostali dopuszczeni do egzaminu rocznego. Zatem, albo będą zmuszeniu opuścić
Zgromadzenie, albo bez zgody biskupa pozostać w nim, wykluczeni od świeceń.
Nadto każdemu profesorowi wolno według upodobania zmienić przedmiot
wykładów, zastępować go innym; w wypadku zmiany profesora inny może
wprowadzać nowe traktaty. Jak wtedy będzie możliwe utrzymanie jedności studiów
i karności kościelnej? To samo rzec można odnośnie ceremonii, kazusów, kolokwiów
stosownych dla wykształcenia kleryków diecezjalnych, a nie przeznaczonych do życia
w zakonie?
4. W ogóle, nie wiadomo, jak można pogodzić posłuszeństwo winne własnemu
biskupowi z posłuszeństwem zakonnym, na podstawie ślubów zastrzeżonych
Stolicy Apostolskiej?
270

28 Pages 271-280

▲back to top

28.1 Page 271

▲back to top
5. Inna trudność wynika z praw i zwyczajów miejscowych, gdy np. w naszych
stronach w czasie wakansu biskupiego, wikariusz Kapitulny nie może wydać
dimisorii, tak że proszący o świecenia musi się starać o nie prywatnie od Stolicy
św. co powoduje zwłokę i koszta, jak poucza doświadczenie.
6. Wreszcie biskupowi przysługuje prawo reklamowania pewnej liczby
kleryków od służby wojskowej proporcjonalnie do liczby wiernych. Nierzadko
bywa, że liczba zwolnionych została wyczerpana, a w innych diecezjach jeszcze
można korzystać z reklamacji. Ta trudność da się usunąć, gdy Przełożony
będzie miał prawo przesyłania dimisorii do innych biskupów, w których
diecezji znajdują się placówki Zgromadzenia.
7. Specjalna trudność wynika również z natury Towarzystwa, do którego
występują członkowie z różnych części świata. Stąd bywa, że trzeba starać się
o dimisorie u biskupa nieznanego lub którego trudno w ogóle odszukać.
8. Tym samym przywilejem cieszą się inne zgromadzenia zakonne, np. Oblaci
NMP, Instytut Miłosierdzia, Księża Misjonarze etc.., jak wynika z Breve Ap.
Piusa IX z 13 maja 1859 r. „Religiosas Familias”, w którym przyznając władzę
wystawiania dimisorii dodaje się, co następuje:
„Klerycy Zgromadzenia Misjonarzy, byle posiadali odpowiednie warunki oraz
dimisorie od własnych Przełożonych, mogą otrzymać święcenia od
jakiegokolwiek biskupa katolickiego, pozostającego w łączności ze Stolicą
Apostolską, servatis servandis”.
Zważywszy, więc wszystkie przytoczone racje, z uwagi na warunki, czasy
i miejsca, w jakich przebywa Zgromadzenie uprasza się pokornie, by Towarzystwo
Salezjańskie mogło korzystać z ogólnie przyznanych uprawnień zgromadzeniom
prowadzącym życie wspólne.
Drugim powodem, dla którego udawał się Ksiądz Bosko do Rzymu, była
potrzeba dofinansowania wystroju kościoła MB Wspomożycielki. Wiele osób
zwiedzających świątynię w budowie zdumiewało się na widok olbrzymich jej
rozmiarów, nie wiedząc skąd Ksiądz Bosko czerpał fundusze na to. A wydatki sięgały
już cyfry 600 tys. lir. Był to jawny cud Madonny, która udzielała łask nadzwyczajnych
271

28.2 Page 272

▲back to top
osobom spieszącym z ofiarą pieniężną na kościół. Święty odwiedzał po mieście
chorych, zachęcał, by złożyli swą ofiarę, udzielał błogosławieństwa często
beznadziejnie chorym, którzy odzyskiwali zdrowie. Stąd płynęły nieustannie ofiary na
kościół.
Obecnie postanowił zaapelować także do Rzymian. Innym motywem bardzo
aktualnym była wyżej wspomniana misja adwokata Tonello. Podróż Świętego
w planach opatrznościowych miała przyspieszyć zapewnienie Kościołowi
arcypasterzy na osierocone diecezje.
Nim jednak wyjechał z Turynu, chciał wszystko pozałatwiać, zwłaszcza
odnoście do loterii, by ciągnienie losów mogło odbyć się w kwietniu, jak
zaplanowano, o czym zawiadamiał publiczność dziennik Unità Cattolica.
272

28.3 Page 273

▲back to top
ROZDZIAŁ XLIX
Z początkiem roku wydana przez Księdza Bosko broszurka „Rocznica 1 800-
tna męczeństwa św. Piotra Apostoła rozeszła się po całych Włoszech przygotowując
umysły katolików na wielkie obchody czerwcowe oraz w celu skierowania myśli i serc
wiernych ku Osobie Głowy Kościoła Chrystusowego. Zwłaszcza w samym Rzymie
rozeszła się wielka liczba egzemplarzy.
Nim Święty wybrał się w podróż odwiedził niektórych dobrodziejów zakładu.
Raz po raz wizytowały go różne osobistości życząc pomyślnej podróży
i załatwienia przedsięwziętych spraw. Między innym, hr. Jan Malzi z Mediolanu,
posyłał mu w liście 50 lir od kan. Ambrożego Jacopone. Otwarłszy list przeczytał
prośbę kanonika polecającego się modlitwom Księdza Bosko i chłopców o pewną
łaskę.
Patrzcie, jak Madonna opłaca moją podróż do Rzymu, powiedział do obecnych.
Nie pozostawiał bez podziękowania pisemnego najmniejszej ofiary.
6 stycznia w Uroczystość Trzech Króli miała miejsce w Oratorium piękna
uroczystość, o której pisała Unità Cattolica.
„6 stycznia. Trzech Synów Maryi. Rano, w uroczystość Trzech Króli odbył się
w Oratorium św. Franciszka Salezego chrzest trzech braci amerykanów, wyznania
anglikańskiego. Pochodzili z Nowego Jorku. Ojciec ich miał wysokie stanowisko
w wymienionej sekcie.
Zmarł w swym błędzie pozostawiając synów w nędzy. Otóż Ksiądz Bosko
z litości przyjął ich do Oratorium. Chłopcy uczęszczali na lekcje katechizmu, a gdy
dorośli, wyrazili chęć przyjęcie Chrztu św. Uroczystej funkcji przewodniczył ks.
biskup Balma, który następnie skierował do audytorium serdeczne przemówienie.
Hrabia Ciriodi był ojcem chrzestnym. Otrzymali imiona: Alojzy, Jan i Józef. Wszyscy
trzej pragnęli jeszcze przybrać imię Marii, ku czci Matki Najświętszej, którą gorąco
kochali. Oto, dlaczego opatrzyliśmy sprawozdanie niniejsze nagłówkiem: Trzej
Synowie Maryi”.
W tych dniach Święty dawał proroczą odpowiedź 11-letniemu chłopcu
Augustynowi Parigi. Otóż matka chłopca z ciekawości kazała zapytać św.
273

28.4 Page 274

▲back to top
Wychowawcę, czy kan. Cottolengo Założyciel Małego Domku Opatrzności miał
zostać w przyszłości beatyfikowany. Syn nie zdawał sprawy ze swego pytania, lecz
Ksiądz Bosko z całą prostotą dał mu zadaną odpowiedź, która brzmiała: Powiedz twej
mamusi, że tak. Ks. Cottolengo zostanie podniesiony na ołtarze. Lecz ani ona, ani ja
sam nie doczekam tego: ale ty to zobaczysz. Matka zmarła w roku 1870.
Augustyn zostawszy kapłanem i wikarym w Giaveno w 1892 r. zachorował na
różę, a po dwóch tygodniach miał twarz obrzękniętą i zdeformowaną całą głowę tak,
że lekarz stracił nadzieję utrzymania go przy życiu. Przyjąwszy św. Wiatyk
ks. Augustyn zasnął i zbudziwszy się poczuł się lepiej. Niebezpieczny kryzys minął.
W czasie choroby, jak sam opowiadał, byłem pewny wyzdrowienia myśląc,
że przecież „Cottolengo nie został jeszcze beatyfikowany”.
Przygotowując się do odjazdu Ksiądz Bosko podawał odpowiednie polecenia
odnośnie spraw domowych.
7 stycznia, z rana, wyruszał w drogę zabierając ze sobą odpowiednie
dokumenty odnośnie Zgromadzenia, jak również setki biletów loteryjnych,
zamierzając zapukać do ofiarności Rzymian. Markiz Vitelleschi gorąco zapraszał, by
przyjął gościnę w jego pałacu, lecz już uprzedził go hr. Vimercati. W podróży
towarzyszył mu ks. Jan Francesia, który w ciepłych listach opisywał na bieżąco pobyt
dwu miesięczny Świętego w Rzymie.
Wykorzystamy tę korespondencję, jak też uzupełnienia z ust samego Księdza
Bosko, wielu świadków oraz komentarz ustny ks. Francesii. Oto pierwszy list
adresowany do ks. Rua prefekta Oratorium:
Caro Don Rua!
Odpocząwszy parę dni poczuwam się do obowiązku poinformowania, co robi
Ksiądz Bosko. O wyjeździe z Turynu może coś powiedzieć p. Buzzetti, bo jemu
zawdzięczamy, że mogliśmy się dostać do wnętrza stacji oraz umieścić się
w przedziale pociągu, który już ruszał. W czasie podróży nic nadzwyczajnego nie
zaszło. Prawda, że mróz nam mocno doskwierał aż do Bologni, mimo że jechaliśmy II
klasą. Pewien pan, który wsiadł w Cambiano, wyrażał się bardzo pochlebnie
o Oratorium. Pozdrawialiśmy po drodze różne miejscowości i świątynie budzące miłe
wspomnienia. W Reggio, gdzie pociąg przystanął, wypatrywaliśmy bardziej sercem
274

28.5 Page 275

▲back to top
niż oczyma miłej postaci biskupa Guastalla lub jego posłańca. Wreszcie
z dobrym apetytem wylądowaliśmy za godz. 2 w Bologni. Zastaliśmy tam bilet
z gorącym adresem nadawców. Pocieszał mnie dobry apetyt u Księdza Bosko, jakiego
dawno u niego nie widziałem. Możesz sobie wyobrazić, jak dobrze czuliśmy się sami
w przedziale. Oratorium było zawsze ulubionym tematem naszej rozmowy.
Przejeżdżając przez Rimini westchnęliśmy za dusze św. poety Silvio Pellico.
Nie zatrzymując się dłużej w Anconie, by zyskać na czasie, zatrzymaliśmy się
w Falconera na kolacji.
O 10-tej wyruszyliśmy do Foligno, gdzie przesiedliśmy się na pociąg jadący
z Florencji do Rzymu. Za towarzyszy podróży mieliśmy pewną zacną rodzinę
neapolitańską. Odmawialiśmy wspólnie pacierze wieczorne jak w Oratorium. Czas był
na spoczynek. Najwięcej znużonego Księdza Bosko trudno było nakłonić do spania.
Niestety, nasze towarzystwo całą noc spędziło na konwersacji.
Zaświtał upragniony poranek. Mimo braku paszportów nie spotkały nas
trudności przy przekraczaniu granicy. Jeszcze tylko dwie stacje, potem Rzym.
Wypatrywałem go na widnokręgu, lecz oczy były znużone monotonnym widokiem
Kampanii rzymskiej. Tu i tam wzrok spotkał nędzne szałasy pasterskie, to znów
grząskie trzęsawiska, wśród nich jeszcze nędzniejszych mieszkańców mokradeł. Tuż
przed samym miastem spotkaliśmy się w pociągu z monsignorem Manacordą i p.
Mariettim, którzy towarzyszyli nam i wprowadzili do Rzymu. Na peronie oczekiwało
Księdza Bosko wiele osób z patrycjatu, jak pani Markiza Villarios i pan Vitteleschi
wraz ze swymi rodzinami. Tu spotkała nas przygoda: nie mogąc odnaleźć swych
biletów mieliśmy zapłacić cały kurs. Na skutek interwencji naszych przyjaciół
mogliśmy wyjść cało z opresji w nadziei znalezienia biletów w urzędzie
paszportowym na dworcu.
Wsiedliśmy do wspaniałych karoc czekających na nas. Ksiądz Bosko odprawił
Mszę św. w prywatnej kaplicy hr. Vimercati, ja zaś w kościele św. Piotra in Vinculis.
Znalazły się nasze bilety kolejowe. W mieszkaniu oczekiwało wiele osób na Księdza
Bosko, z którymi nie miałem czasu się zaznajomić.
Doprawdy cały Rzym się poruszył na przyjazd Księdza Bosko, jak jakiego
księcia. Wiele rodzin arystokratycznych przybywało z wizytą. Poprzedzała go wieść
275

28.6 Page 276

▲back to top
jako taumaturga, stąd tak wielu chorych oczekiwało na niego jak na Anioła
Pocieszyciela. Był to dla mnie widok niecodzienny!
Po Mszy św. przybył karocą kardynał Caggiano, który sam cierpiący, pragnął
widzieć się i otrzymać błogosławieństwo Księdza Bosko. Księgarze na mieście robili
widoczną reklamę Świętemu wystawiając za witrynami jego książkę „Historia
Włoch”.
Rzym, 9 – 1 – 1867 r.
Ks. Jan Francesia
Święty stanąwszy w pałacu hrabiego, poszedł natychmiast odwiedzić chorego
poważnie przyjaciela. Zastał go w łóżku bardzo cierpiącego, bez nadziei
wyzdrowienia. Otrzymawszy błogosławieństwo ożywił się, tym bardziej, gdy Święty
obiecał, że wkrótce wstanie.
Nie puszczę Księdza Bosko, powtarzał, aż mnie uzdrowi.
I istotnie, po paru dniach choroba ustąpiła nieco tak, że mógł zasiąść do stołu
wraz z rodziną.
Święty przypomniał mu przy obiedzie jego poprzedni werdykt. Hrabia wyraził
żal z tego powodu, a Święty obrócił to w żart godząc się, że doprawdy stan jego nie
był całkowicie zadowalający. Widać Pan Bóg nie odejmował mu krzyża zesłanego dla
jego dobra, a tylko dawał mu ulgę w jego noszeniu. W każdym razie i to już było
wielką łaską Madonny.
Święty, wierny swej praktyce tygodniowej spowiedzi, wybrał sobie na
spowiednika jezuitę O. Vasco, u którego odbywał regularnie spowiedź, co osiem dni.
Od pierwszych chwil pobytu w Rzymie, jak zresztą wszędzie, oddawał się
kapłańskim posługom spowiadając, głosząc kazania, odwiedzając chorych, klasztory,
zakłady, udzielając posłuchań do późnych godzin. Udzielał rad proszącym,
obdarowywał medalikami MB Wspomożycielki. Sam Papież na wieść o tym był
zadowolony z dobra zdziałanego przez Sługę Bożego.
Pewien młody kapłan nazwiskiem Macchi, mając znajomość z rodziną hr.
Callori w czasie pobytu Księdza Bosko w Rzymie, nawiązał z nim serdeczne stosunki
spełniając różne zlecenia w mieście. Kapłan ten zamierzał objąć karierę
dyplomatyczną wśród prałatów rzymskich, lecz stanęły mu na przeszkodzie pewne
276

28.7 Page 277

▲back to top
uprzedzenia. Ksiądz Bosko swym wpływem otworzył mu drogę wśród najbliższego
otoczenia Papieża. Niestety, przyjaźń ta w późniejszym czasie ostygła, jak zobaczymy
w dalszym ciągu opowiadania.
15 stycznia ks. Francesia pisał do pana Oreglia w Turynie:
Carissimo Sig. Cavagliere!
Ksiądz Bosko jest bardzo zajęty, a dzięki niemu także jego biedny towarzysz.
Byliśmy na audiencji u Ojca św. Jakież to było miłe przyjęcie! W czasie, gdy Ksiądz
Bosko rozmawiał z Papieżem dobre trzy kwadranse, ja miałem sposobność zapoznać
się z sekretarzami, którzy prześcigali się w pochwałach pod adresem Księdza Bosko
i Oratorium. Dla Księdza Bosko nie istnieje przedpokój, zawsze ma wolny wstęp na
pokoje papieskie.
Wszedł on bezpośrednio po audiencji ministra obrony i policji. A przecież
oczekiwała już na swą kolej przed nami grupa dyplomatów ze Stanów Zjednoczonych
a Księdza Bosko wezwano przed nimi.
Gdy Ojciec św. go ujrzał z miejsca rozpoczął:
Nawiązując do naszej ostatniej rozmowy (w roku 1858) w tej chwili przerwał
kardynał przynoszący akta do podpisu.
Papież wszedł od razu na temat naszego Zgromadzenia. Widać, jak ono leżało
mu na sercu.
Po paru kwadransach monsignor Pacca wprowadził mnie do Ojca św. Och, cóż
to za zaszczyt dla mnie znaleźć się u stóp Ojca św. i ucałować Mu pierścień. W tej
chwili myślałem, że reprezentuję naszych wychowanków, kleryków, księży, braci
koadiutorów w Oratorium. Jakież ojcowskie wejrzenie ma Ojciec święty. Jak miłe
słowa płyną z jego ust! Gdy dowiedział się, że byłem dawniej rzemieślnikiem,
przypomniał kolegium apostolskie złożone spośród ubogich rybaków z celnikiem jako
jedynym przedstawicielem wyższego stanu. Papież czuje się doskonale, jest bardzo
zajęty rządami Kościoła i Państwa. Rzym go podziwia, kocha i rzec można, adoruje.
Audiencja powyższa odbyła się w sobotę 12 stycznia. Rano Ksiądz Bosko
celebrował Mszę św. w prywatnej kaplicy księżny Sora.
Pierwsze słowa, jakie zwrócił do Księdza Bosko Papież, były:
277

28.8 Page 278

▲back to top
No, czy Ksiądz wziął pod uwagę moją radę? Czy napisał, jakie natchnienie
otrzymał od Boga odnośnie przyszłego Zgromadzenia?
Niestety, Ojcze święty, brak było wciąż czasu, tyle pilnych zajęć.
Jeśli tak, to Księdzu nie tylko radzę, lecz wprost rozkazuję. Przed tą pracą
winny ustąpić wszelkie inne zajęcia. Proszę odłożyć inne sprawy, jeśli nie można
inaczej, siąść i pisać. Z tych rzeczy wyniknie wielkie dobro dla waszych synów
duchowych, z czego nawet nie zdaje sobie Ksiądz sprawy. Ksiądz Bosko przyrzekł
napisać i spełnił obietnicę.
Papież rozmawiał następnie na temat świątyni Maryi Wspomożycielki, chciał
wiedzieć, w jakim punkcie stoją prace, przyrzekł osobom współdziałającym z budową
specjalne łaski duchowe w następujących słowach:
1. Apostolskie błogosławieństwo wraz z odpustem zupełnym w chwili śmierci.
2. Odpust zupełny ilekroć przystępują do Komunii św.
3. Odpusty powyższe można aplikować za dusze w czyśćcu.
Ksiądz Francesia kontynuuje list:
Dokądkolwiek udaje się Ksiądz Bosko, towarzyszą mu patrycjusze rzymscy.
Dzięki nim zawiera dużo znajomości. Ksiądz Bosko udziela audiencji od rana do
wieczora, z niemałym uszczerbkiem dla swojego zdrowia.
W niedzielę, 13 stycznia odwiedziliśmy kolegium rzymskie gdzie Ksiądz Bosko
wygłosił serdeczne przemówienie. Jakież owoce wspaniałe! Młodzież nie mogła się od
niego oderwać, wielu pragnęło jechać z nim do Turynu. Ojcowie Jezuici godnie
wywiązują się ze swego zadania. Przypomniało mi się nie raz nasze Oratorium.
Cudów tu Ksiądz Bosko nie czyni. Być może Pan Bóg nie chce go wywyższać
w Rzymie. Niemniej pozostawia po sobie wszędzie jak najmilsze wspomnienia.
Podziwiają jego niewzruszony spokój wewnętrzny, pogodę ducha. Kardynał Cagliano,
który zmarł, zapisał w testamencie na rzecz Księdza Bosko swój majątek. Opłakiwał
go cały Rzym. Ksiądz Bosko żywił jakąś nadzieję na jego wyzdrowienie, lecz Pan Bóg
zrządził inaczej.
P. hrabia Vimercati wydaje się, że z wolna przychodzi do sił. Ksiądz Bosko
chce, by przed jego odjazdem wstał z łóżka. Przyrzekł ofiarę na kościół, nawet
ufundować kopułę własnym sumptem pod warunkiem odzyskania zdrowia. Ołtarz
278

28.9 Page 279

▲back to top
podjął się ufundować pan Bentivoglio i mamy nadzieję, że wypadnie dobrze. Byliśmy
tam na obiedzie. Hrabina Calderari zachorowała, lecz obecnie czuje się lepiej. Ksiądz
Bosko odprawił Mszę św. w jej kaplicy. Cóż tam w Oratorium? Oczekujemy wieści.
Mamy nadzieję, że będą dobre. Proszę powiedzieć temu, kto mówi słówka do
chłopców, że Ksiądz Bosko poleca ich modlitwom swą misję w Rzymie. Są one
bardzo potrzebne. Specjalne pozdrowienia na ręce ks. Henryka Bonettiego dla mych
kochanych kleryków filozofów. Choć tam solidnie odprawia się praktyki religijne,
Ksiądz Bosko przypomina jednak rozmyślanie i czytanie duchowe. Proszę mi wierzyć,
kochany panie, że potrzebujemy bardzo błogosławieństwa Bożego, by Ksiądz Bosko
otrzymał, jaki większy zasiłek. Rola zasiana i pan też nie był nieczynnym rolnikiem.
Jeśli wyniknie stąd większa chwała Boża i korzyść dla dusz, nie będziemy zawiedzeni.
Rzym, wtorek, 15 – 1
ks. Francesia
Nie doznali zawodu, gdyż to, co Święty czynił, bądź przepowiadał, sprawdziło
się co do joty.
Za pośrednictwem markizy Villarios, Święty skontaktował się z hrabiną
Calderari, której córki były niemowami. Hrabina skarżyła się ze swego bólu, a Święty
upewniał, że za przyczyną Matki Najświętszej Wspomożycielki wróci im mowa, jeżeli
złoży ofiarę na budowę kościoła w Turynie.
Ależ Ksiądz widzi, że nie mówią! oponowała zbolała matka.
Powtarzam: będą mówić! odpowiadał Święty. I tak było.
W roku 1870 już mówiły doskonale, czego świadkami byli ksiądz Rua i ksiądz
Francesia.
279

28.10 Page 280

▲back to top
ROZDZIAŁ L
Po raz trzeci ks. Francesia donosił z Rzymu:
Car. mo Sig. Cavagliere!
Zdaje się, że Pan Bóg nie pozwala tu w Rzymie szerzyć się nadzwyczajnym
zdarzeniom, jakie miały miejsce gdzie indziej. Nawet gdyby się zdarzyły, Ksiądz
Bosko jest na tyle skromny, że nie chce dzielić się wiadomością o tym, co zaszło. Ja
zaś staram się śledzić wszystko tysiącem oczu i uszu. Np. hrabina Sora miała wczoraj
przykry wypadek, który mógłby się skończyć fatalnie. Wpadł do pałacu zły pies, który
by ją rozszarpał, gdyby nie wezwała pomocy Maryi Wspomożycielki. Przyniosła
ofiarę przyrzekając więcej na przyszłość. Ubiegłej soboty Ksiądz Bosko odprawił
Mszę św. w kaplicy tej pani i otrzymał od pewnej osoby 1.000 franków jako
podziękowanie za otrzymanie łaski. Odwiedził w pałacu De Maistre ciężko chore
dziecko, któremu groziła natychmiastowa operacja. Ksiądz Bosko pobłogosławił je
i dotknął medalikiem chore miejsce. Puchlina natychmiast ustąpiła i operacja mogła
się udać.
Coś więcej! Święty pobłogosławiwszy dziecko zwrócił się do rodziców: Nie
umrze, zostanie księdzem!
Nikt nie zdradził tego chłopcu, co przepowiedział Ksiądz Bosko. Wyjawiono
mu dopiero, gdy został jezuitą i przyjął święcenia kapłańskie.
Hrabia opowiadając o tym zaznaczył, że Ksiądz Bosko zamieszkał u niego
w pałacu przy Quattro Fontane. Tak wielki był natłok ludzi, że lokatorzy z trudnością
mogli wyjść na ulicę. Musiał, więc uruchomić dodatkowo osobne wejście i wyjście.
Dalsze wieści z Rzymu były następujące:
„W dniu 15 stycznia Ksiądz Bosko uzdrowił inne dziecko, o którym już lekarze
zwątpili. Po błogosławieństwie nastąpiła wyraźna poprawa. Lekarze nie mogli się
nadziwić skuteczności interwencji tego ich nowego kolegi - lekarza.
Z powodu częstych posłuchań zdrowie Księdza Bosko szwankuje, nogi ma
obrzękłe i cierpi na bezsenność.
280

29 Pages 281-290

▲back to top

29.1 Page 281

▲back to top
W tych dniach najwięcej zajmował się sprawą nominacji biskupów. 21 grudnia,
adwokat Tonello rozpoczynał pertraktacje z kardynałem Antonellim, sekretarzem
stanu Jego Świątobliwości. W kwestii powrotu wygnanych biskupów nie było
potrzeba żadnych deklaracji ani zezwoleń. Rzecz w tym, że adw. Tonello miał
instrukcję zgodzenia się na żądanie Stolicy św. w różnych punktach, co, do których nie
było zgody w poprzednich pertraktacjach. Dlatego z łatwością zrezygnowano ze
strony rządu włoskiego z „exsaquatur” i przysięgi biskupów. Lecz już w pierwszej
audiencji kard. Antonelli oświadczył, że Stolica św. nie będzie stawiać trudności
w prezentacji biskupów z dawnych prowincji piemonckich, nie zgodzi się jednak na to
w pozostałych prowincjach, w tym również z anektowanych byłych terytoriów
papieskich. Ekskluzywa ta groziła pozbawieniem biskupów diecezji w środkowych
i południowych Włoszech. Mogła również rozbudzić pewne tendencje schizmatyckie
wśród niektórych członków gabinetu ministerialnego.
Minister wyznań religijnych Borgatti pisał do adw. Tonello, by załatwiał
sprawy tylko werbalnie, a nie pisemnie nie chcąc do niczego zobowiązywać się na
przyszłość. Według niego, racja stanu wymaga, by nominacji biskupów dokonywano
na zebraniach katolików. Tonello miał zabiegać, by w przyszłości lud miał udział
w elekcji biskupów.
Rząd domagał się również, by nowo mianowani biskupi przedkładali władzom
do zatwierdzenia bulle papieskie, na co kard. Antonelli nie chciał się zgodzić. Tak
stały sprawy, gdy Ksiądz Bosko zjawił się w Rzymie. Ubolewał bardzo nad złym
obrotem rokowań, widząc, że w ten sposób łatwo mogą rozwiać się żywione nadzieje
względem normalizacji stosunków z Kościołem. W samym Piemoncie, od lat 15, nie
dokonano żadnej nominacji biskupiej.
Wobec takiego impasu, Pius IX wezwał Księdza Bosko, by usłyszeć jego
zdanie odnośnie zaistniałych rozbieżności. Przeciw dalszym pertraktacjom z rządem
włoskim powstawały zewsząd sprzeciwy. Kardynałowie chcieli, by władze włoskie
zdały się całkowicie na dyspozycje Ojca św. nim zapadnie ostateczna decyzja.
Kardynał Antonelli był nieugięty w podtrzymywaniu postawionych warunków
rządowi włoskiemu, zaś gabinet ministerialny bezwzględnie znów domagał się
przedkładania bull papieskich. Papież zawahał się obawiając się, by do godności
biskupiej nie proponowano polityków oddanych rządowi.
281

29.2 Page 282

▲back to top
Skoro tylko Ksiądz Bosko zjawił się u Papieża, Pius IX z uśmiechem spytał:
No, z jaką polityką udało się Księdzu zawsze wybrnąć z trudności?
Moją polityką, odrzecze Święty, jest ta sama co Waszej Świątobliwości: to
polityka „Ojcze nasz”. W codziennym pacierzu prosimy, by Królestwo Boże przyszło
na cały świat, było przez wszystkich uznane, chwalone, pełne mocy, na tym właśnie
zależy.
I nalegał pokornie, by na pierwszym miejscu mieć przed oczyma dobro diecezji
oraz by studiowano, w jaki sposób da się je zapewnić.
Trudne będzie rozwiązanie tej sprawy, aczkolwiek będzie można coś uczynić,
zauważył Papież.
A Święty na to: Ojcze święty, masoneria nie ustępuje, jeśli nam pozwolą, mam
nadzieję, że przyjdziemy do układu. Tu wyjaśnił swoją myśl. Nie czynić różnicy
w pertraktacjach między prowincjami dawnymi a świeżo anektowanymi do Włoch.
Niech rząd włoski wystawi swoich kandydatów, a Stolica Apostostolska również
swoich, za pośrednictwem kard. Antonellego. Papież wybierze z obu list wspólnych
kandydatów. Na razie przystąpić do obsadzenia stolic wakujących od dawna, co, do
których nie wysunął zastrzeżeń kardynał Antonelli. Bulle to sprawa odrębna. Należy
jednak wystrzegać się niedyskrecji mogących skompromitować w praktyce osiągnięte
porozumienie.
Pius IX poszedł za radą Księdza Bosko, dając mu wszelkie pełnomocnictwa
w pertraktowaniu z adw. Tonello zastrzegając sobie jednak pełną swobodę decyzji.
W rozmowie z kardynałem Antonelli udało się Świętemu przekonać go,
by patrzył na sprawy nie tylko z punktu widzenia polityki, lecz religii w ścisłym
sensie. Następnie udał się do adwokata Tonello, do którego min. Ricasoli telefonował:
„Proszę porozumieć się z Księdzem Bosko”.
Adwokat, bynajmniej nie wróg Kościoła był gotów nie tylko nie stawiać
opozycji nominacji biskupów, lecz wyraził gotowość współdziałania z Papieżem.
Rozumiał doskonale, że Papież nie mógł zgodzić się na przedkładanie władzom bulli
nominacyjnych przez biskupów elektów, zwłaszcza przeznaczonych dla dawnych
prowincji Państwa Kościelnego, dlatego nie upierał się o to, zadowalając się jedynie
zwykłym urzędowym powiadomieniem o nominacji.
282

29.3 Page 283

▲back to top
Papież dowiedziawszy się o ustępliwości adw. Tonello był wielce zadowolony
i dał swą aprobatę. Od tej chwili pertraktacje szybko się potoczyły dotycząc jedynie
uzgodnienia kandydatów. Uzgodniono procedurę w następującej formie:
Delegat papieski zakomunikuje nazwiska elektów wraz z diecezjami im
powyznaczanymi rządowi włoskiemu. Stolica św. wyśle urzędowe bulle
z opuszczeniem słów dotyczących prezentacji władzy królewskiej, przedstawicielowi
rządu, ten zaś powiadomi ministerstwo, by wydało odpowiednie zarządzenie
o przekazaniu nominacji aktu własności dóbr biskupich.
Ksiądz Bosko musiał często wędrować od kardynała Antonellego do Papieża,
od Papieża znów do Tonellego, od tego ostatniego znów do Watykanu. Lecz zyskał
sobie tak wielkie zaufanie Papieża, że ten o każdej porze był gotów przyjąć go na
audiencję.
Między innymi, monsignor Pacifici zaprzyjaźnił się serdecznie z Księdzem
Bosko i dwa razy w tygodniu udając się do swego urzędu w Watykanie, zajeżdżał
swym powozem do pałacu Vimercati, by zabrać Księdza Bosko do Papieża lub kard.
Antonellego.
Po osiągnięciu porozumienia w pertraktacjach przystąpiono do nominacji
biskupów. Pius IX kazał sobie przedłożyć listę kandydatów z różnych diecezji
włoskich. Polecił Księdzu Bosko, by zaznaczył na niej nazwiska kapłanów, których
uważał za najgodniejszych pod względem wiedzy i cnoty jako ewentualnych biskupów
opróżnionych diecezji piemonckich. Tonello ze swej strony przedłożył listę rządową
kandydatów proponowanych na biskupów. I tak król Wiktor Emanuel wyraził
życzenie, by dla Turynu zamianowano biskupem monsignora Aleksandra hr. Riccardi
di Netro, byłego biskupa Savony, na co Papież zgodził się.
O tych pertraktacjach pisze w liście ks. Francesia: Jest teraz godzina 15, dzień
18 stycznia. Przedpokój jest pełen osób czekających na posłuchanie u Księdza Bosko.
Były tu m.in. damy dworu królowej Neapolu z jej kapelanem, księżna Orsini oraz
wiele innych osób.
Pewna uboga niewiasta, chora, z daleka prosiła Księdza Bosko
o błogosławieństwo. Była to matka pięciorga małych dzieci. Ksiądz Bosko polecił jej
zwykłą swą receptę: Wiem, że jej się polepszyło i wyszła z niebezpieczeństwa.
283

29.4 Page 284

▲back to top
Ludzie z każdego stanu uciekają się do niego w swych potrzebach. Miał on
długie konferencje z kardynałem Antonellim, przeprowadził wiele doniosłych spraw
pokonując wiele trudności. Rozmawiał z Tonellim, który go traktował z wielką
uprzejmością gotów zawsze na jego usługi. Rozmawiał z przyszłym arcybiskupem
Turynu, który złożył mu wizytę w pałacu Vimercati. Będzie z pewnością nam
życzliwy. Wysuwa się życzenie, by Ksiądz Bosko otworzył swój dom w Rzymie.
Pertraktuje z wielu wysoko postawionymi osobistościami w doniosłych
sprawach kościelnych. Mówi się, że posiada wizje wielu spraw przyszłych, podobnie
jak w swym Oratorium, co potem ziściło się dosłownie.
W kontaktach osobistych pociąga wiele dusz do Boga i doprowadza do
konfesjonału. Posiada znajomości wśród wielu dragonów papieskich, którzy cisną się
do niego w swych sprawach osobistych. Słowem, stał się prawdziwym apostołem
Rzymu. Niektórym osobom nieznanym oznajmia ich grzechy. Możesz stąd
wnioskować, jak ciśnie się do niego młodzież, gdy go spotka na ulicach. Ksiądz Bosko
oczekuje przysłania więcej egzemplarzy „Historii Włoch” na życzenie wielu osób. W
dniu wczorajszym był obiad u senatora miasta Rzymu. Słuchano Księdza Bosko jak
wyroczni. Ktoś starając się o przesadną pochwałę wypowiedział zdanie mogące mu
zaszkodzić. O. Oreglia (brat pański) wyraził się, że mogły Księdza Bosko spotkać
w Rzymie najwyższe honory i nie pomyliłby się bardzo. Mam tu, na przykład, pęk
wizytówek pozostawionych przez osoby, które nie zastały Księdza Bosko w domu.
Och, gdyby nasi chłopcy wiedzieli, jakie owacje spotykają go tu, u osób zgoła
nieznanych, może by lepiej odpowiedzieli jego staraniom. Ciśnie się to na myśl, gdy
widzę jak książęta, hrabiowie, ubiegają się, by uścisnąć mu rękę, ucałować suknię,
otrzymać błogosławieństwo. Był zaproszony do odprawiania Mszy św. u księdza
Borghese, Torlonia, na obiad do ks. Salviati, zawsze entuzjastycznie witany. Trzeba
nazwać istnym cudem, że wszyscy odchodzą od niego pocieszeni. „Historia Włoch”
rozchodzi się błyskawicznie. W niedzielę będziemy na obiedzie
w redakcji „Civilta Cattolice”. Tym, co pisali listy do Księdza Bosko, proszę
powiedzieć, że czytał je z przyjemnością i za kilka dni odpowie. Pragniemy wieści
z Oratorium z tą samą ciekawością, jak wy z Rzymu. Moc pozdrowień dla rodziny
Occelletti oraz chłopców z Oratorium św. Józefa, ode mnie.
ks. J. Francesia
284

29.5 Page 285

▲back to top
Z listu dowiadujemy się, że 16 stycznia, był Ksiądz Bosko na obiedzie
u markiza Franciszka Cavalleti senatora Rzymu. Został on mianowany przez Papieża
gubernatorem miasta sprawując tę godność przez lat 6. Z urzędu dbał o porządek
w mieście, zmuszony dźwigać brzemię nienawiści wrogów wewnętrznych
i zewnętrznych, narażony na śmierć z rąk spiskowców. Korespondencja z Księdzem
Bosko świadczyła o jego niezłomnym duchu w służbie Wikariusza Jezusa Chrystusa
na ziemi.
Mimo swej wielkoduszności w obronie Papieża, stał się ofiarą fałszywych
donosów. W czasie jego nieobecności w mieście liberałowie potrafili zebrać 20 tys.
podpisów obywateli żądających zrzeczenia się władzy świeckiej przez Papieża.
Wzięto za złe senatorowi, że dopuścił do tego rodzaju obrazy Ojca św.
Święty w przewidywaniu przyszłych wypadków, 21 maja 1866 r., pisał za
pośrednictwem p. Oreglia znajdującego się w Rzymie:
„… JE Panu senatorowi Cavalletti proszę powiedzieć: „Opatrzność
przygotowuje mu piękny bukiet róż, lecz najpierw winien przyjąć wiele kolców pod
nimi się znajdujących. Wkrótce dowie się o wszystkim : nie mogę więcej pisać…”.
Właśnie w tym czasie markizowi przyszło doświadczyć wiele bolesnych
kolców. Nie chciał zrezygnować z urzędu, wiedząc doskonale, że natychmiast na jego
miejsce wciśnie się na skutek intryg partyjnych, podły hipokryta wróg papiestwa. Był
zrezygnowany wycierpieć jakiekolwiek zniewagi ze względu na osobę Papieża.
Wbrew jednak swej woli musiał zostać zdymisjonowany przez Papieża. Święty
pocieszał go zapewniając, że sam osobiście będzie rozmawiał na jego temat
z Papieżem. Istotnie, pod wieczór udał się do Watykanu przyrzekając, że będzie
na kolacji u markiza i przyniesie mu wieści.
Wybiła godzina 7 na wieczerzę, a dotąd jeszcze Świętego nie było. O godzinie
07.30 markiz wraz z rodziną zasiadał do stołu, gdy Ksiądz Bosko zjawia się
uśmiechnięty. „Markiz każe odejść służbie i zostawszy sam na sam z rodziną pyta
Świętego:
No cóż powiedział Papież?
Papież, bardzo kocha Szanownego Pana i dał mi zlecenie:
285

29.6 Page 286

▲back to top
„Niech Ksiądz powie ode mnie mojemu drogiemu markizowi…”.
Doprawdy powiedział: „caro”? Naprawdę tak powiedział?
Kilka razy mi to powtórzył…
Ach dość, dość! To dla mnie wystarczy. Powiedział:
„Mio caro marchese”! Niczego więcej nie pragnę! Niech mnie zasztyletują
masoni, to nic nie znaczy, kiedy Ojciec św. nazwał mnie „caro”. Ks. Francesia był
świadkiem powyższej rozmowy. Senator dotrzymał swej służby Papieżowi strzegąc
porządku w Rzymie aż do roku 1870, zwłaszcza w czasie buntów w roku 1867.
286

29.7 Page 287

▲back to top
ROZDZIAŁ LI
Arystokracja Rzymska posiadająca w swych pałacach kaplice ubiegała się o to,
by Święty choć raz w ich domu odprawił Mszę św., do której usługiwali mu
młodzieńcy z najprzedniejszych rodzin. Książę Paweł Borghese osobiście mu służył
w Rzymie i poza Rzymem. Gdy Święty odwiedzał tamtejsze kościoły. Pozostało to
w miłej pamięci u wszystkich.
W dniu 19 stycznia, po doprawieniu Mszy św. w pałacu księżny Sora, Święty
wracał na audiencję do Papieża.
Opisuje ją w swym liście w żywych kolorach ks. Francesia:
Carrisimi Giovani!
Niniejszy list poświęcam wam samym. Od czasu mej nieobecności wśród was
czuję potrzebę napisania wam paru słów zwłaszcza podzielenia się wielkimi
sprawami, w których uczestniczę. W ostatnią sobotę, w oktawie po pierwszej
audiencji, Ksiądz Bosko został ponownie wezwany przez Ojca św. By móc
swobodniej rozmawiać z Papieżem, wybrał się do Watykanu o godzinie 4 w czasie,
kiedy Papież nie zwykł przyjmować nikogo z bardzo rzadkimi wyjątkami. Nie
umiałbym opisać, jak wielkie zainteresowanie wywołuje postać naszego drogiego
Księdza Bosko u Rzymian. Wystarczy powiedzieć, że przecież sam Ojciec św.
zapraszał go do siebie. Towarzyszyłem mu z oczywistym wyróżnieniem. Co za
przepyszne salony! Lśniące od marmurów korytarze, cenne malowidła i wiele innych
rzeczy, które możecie sobie lepiej wyobrazić niż ja wam opisać.
O czwartej, Ksiądz, więc Ksiądz Bosko jak zawsze pogodny, zjawił się przed
Papieżem, który go powitał:
Och, kochany Księże Bosko, proszę, proszę, chciałem bardzo Księdza wiedzieć.
Więcej nie mogłem nic usłyszeć, choć, jak wiecie, mam dobre uszy. Audiencja trwała
przeszło godzinę. Oczywiście Ksiądz Bosko nie zapomniał o was i na pewno poprosił
o pewne szczególne łaski duchowe dla was i dla innych zakładów w Turynie, Lanzo
i Mirabello.
287

29.8 Page 288

▲back to top
Cóż, tak bardzo was kocha Ksiądz Bosko, że gdziekolwiek się znajduje pamięta
o was. I wy pamiętajcie o nim, pisujcie do niego prosząc o odpust zupełny in articulo
mortis, z okazji spowiedzi i Komunii św. miesięcznej. Jakież to wielkie łaski, moi
drodzy, które nie tak łatwo uzyskują inni i nie wiem, ile by za nie dali.
Ojciec św. bardzo interesował się wami, rozmawiał o Dominiku Savio pytając
czy ma innych naśladowców i bardzo się cieszył dowiadując się, że bardzo wielu
postawiło go sobie za wzór.
Te łaski, których nam udziela Ojciec św. ceńmy sobie wysoko i korzystajmy
z nich. Otrzymał jeszcze wiele innych, o których sam wam powie. A wy, moi drodzy,
czy modlicie się w intencji Księdza Bosko?. Odczytuje on z satysfakcją wasze liściki.
Nie myślcie, że je odkłada na biurku, względnie każe czytać sekretarzowi. O nie,
przygotowuje obszerniejszy list ze swej podróży do Rzymu. Niektórzy mi pisali
domagając się wieści o cudach zdziałanych przez Księdza Bosko. Chętnie bym was
zadowolił, cóż, kiedy Ksiądz Bosko nie każe. Musicie wiedzieć, że on modlił się, by
w Rzymie nic się nie działo, co by zwracało na niego uwagę publiczności. Pan Bóg nie
wysłuchał go całkowicie, gdyż od czasu do czasu dzieją się rzeczy zastanawiające
wbrew jego woli.
Oto pewien książę z Neapolu cierpiący na zawroty głowy, pobłogosławiony
przez Księdza Bosko zaraz poczuł się lepiej. W ubiegłą sobotę przybył podziękować
i złożyć ofiarę na kościół. Choroby jakby znikały pod jego ręką. Takie panuje
powszechne przekonanie w Rzymie.
Nie wiem czy pamiętacie scenę, jak Chrystus błogosławił dzieci. Powtarza się
ona wielokroć w Rzymie z okazji pobytu Księdza Bosko. Nie tylko prosty lud, lecz
monsignorowie, biskupi, arcybiskupi, pragną otrzymać jego błogosławieństwo.
Jak szczęśliwi, mówi się wszędzie, są ci chłopcy w Turynie mogąc się cieszyć
obecnością tak świętego kapłana. Myślę ze smutkiem o takich, co nie wiele sobie ważą
tę łaskę.
Ksiądz Bosko dziękuje wam za modlitwy, zwłaszcza Komunię św. gdyż
wszystko mu idzie pomyślnie. Wiem, że chcielibyście otrzymać od niego list, lecz to
na razie niemożliwe. Dlatego posyła wam przeze mnie serdeczne pozdrowienie.
Miałbym wiele do pisania, lecz odkładam na następny raz. Modliłem się w celi
288

29.9 Page 289

▲back to top
św. Alojzego, św. Jana Berchmansa, św. Stanisława Kostki, byście mogli naśladować
ich cnoty, zwłaszcza skromność.
Pozostaje wasz najprzywiązańszy przyjaciel w J. i M.
ks. Francesia
Rzym, 21-1-1867 r.
Inna audiencja miała następujący przebieg. Gdy rozmawiano na temat bolesnej
sytuacji, w jaką wtrącili Kościół sekciarze oraz przyczyn powodujących smutne
wydarzenia, Papież spytał Księdza Bosko o zdanie w następującej kwestii:
Wiemy, że amnestię udzieloną przez nas skazańcom politycznym od początku
naszego pontyfikatu jedni chwalą, drudzy ganią, a co Ksiądz sądzi o tym?
Święty zawahał się mówiąc, że trudno przewidzieć, czy nie wynikłyby gorsze
następstwa, gdyby utrzymano cały rygor prawa. Papież nalegał: Proszę, proszę
swobodnie powiedzieć swoje zdanie.
Wasza Świątobliwość, odpowiedział Ksiądz Bosko, poszedł zapewne za
dyktatem wspaniałomyślnej dobroci serca monarszego, spodziewając się, że może to
skłoni do poprawy tych łotrów, niemniej postąpił jak Samson, który pochwyciwszy
300 lisów zamknął je do klatek, przywiązał płonące knoty i wypuścił na wolność, one
zaś rozbiegły się po całej okolicy roznosząc pożogę i niszcząc plony Filistynów.
To podobieństwo nie wytrzymuje krytyki, zauważył Papież.
Przypowieści nie można tłumaczyć adekwatnie.
Byliśmy jednak przekonani, że postępujemy dobrze.
Ale podoba się nam Księdza szczerość. I dodał jeszcze: Niestety, oszukaliśmy
się! Sądzimy, że ten mimowolny błąd z naszej strony wszedł w plany Opatrzności.
Gdybyśmy zastosowali absolutną surowość i opór wobec aspiracji powszechnych
nawet wśród katolików, skarżono by papiestwo, że przez swą nieugiętość odstręczyło
od siebie nowożytne społeczeństwo.
Natomiast przychylając się do łaskawości, udzielając amnestii dającej się
pogodzić z zasadniczymi prawami Kościoła, zdemaskowaliśmy hipokryzję tych,
którym nie chodziło o wspominane swobody, lecz o zniszczenie Kościoła
katolickiego.
289

29.10 Page 290

▲back to top
Prócz innych uwag, usłyszał Ksiądz Bosko z ust Zastępcy Jezusa Chrystusa
te słowa:
Trzech Papieży jest dłużnymi księdzu! Broniliście honoru ich przez swą
Historię Włoch, Historię kościelną oraz przez Letture Cattoliche.
Święty zareplikował:
Nie tylko byłych, lecz i obecnie nam panujących!
Chcąc dać do zrozumienia, że potrzebuje życzliwości Ojca św.
Pius IX doskonale to zrozumiał i odpowiedział:
Ma Ksiądz jakąś prośbę do podpisania?
Święty przedłożył prośbę, którą Ojciec św. przeczytał i udzielił łask żądanych,
a mianowicie:
Władzy poświęcenia krzyży i dewocjonaliów z przysługującymi im odpustami
/dla obecnie żyjących przez lat 7 – dop. Papieża/;
Pozwolenia na czytanie i przechowywanie u siebie dla kapłanów profesorów
lub wychowanków podwładnych książek zakazanych /na 10 wypadków/;
Dla Księdza Bosko fakultet odprawiania Mszy św. przed zorzą, gdy zajdzie
potrzeba /na lat 7 jw/
Pius P.P.IX.
Ksiądz Bosko przy sposobności wspomniał Ojcu św. o darowiznach w gotówce
i lokalach, które otrzymał w celu otwarcia w Rzymie domu, czego sam pragnął. Pius
IX polecił mu Vigna Pia, piękny zakład ufundowany przez niego samego, o którym
była mowa w 1857 r. Była to kolonia rolnicza a teraz dom poprawczy dla 100
chłopców włóczęgów z ulicy. Kierownictwo powierzono zakonnikom francuskim,
którzy chętnie odstąpiliby tę misję innym. Życzeniem Piusa IX było by objęli go
salezjanie. Książę Salvati był gorącym rzecznikiem projektu i udał się z Księdzem
Bosko na zwiedzanie tego zakładu. Ostatecznie projekt powyższy nie doszedł
do skutku.
Inny doniosły cel kierował Księdza Bosko do Rzymu, mianowicie, uzyskanie
zatwierdzenia Towarzystwa lub przynajmniej fakultet na wystawianie dimisorii do
święceń kleryków, na wzór ordynariusza zakonnego. Długo rozmawiano na ten temat
i Papież aprobował to, lecz rzecz oczywista życzył sobie, by sprawa przeszła przez
290

30 Pages 291-300

▲back to top

30.1 Page 291

▲back to top
właściwe instancje: Proszę zwrócić się do Kongregacji w toku dyskusji ja poprę
sprawę.
Lecz tu zaczynała się trudność. Ksiądz Bosko nie miał życzliwego poparcia
wśród członków Kongregacji Biskupów i Zakonników zwłaszcza na punkcie ślubu
ubóstwa, jak on go pojmował. Nadto już wówczas poddawano myśl rozciągnięcia
władzy biskupiej nad zgromadzeniami zakonnymi.
Zwłaszcza, przeciwnym projektowi Księdza Bosko był monsignor Svegliati,
sekretarz św. Kongregacji, osoba bardzo wpływowa, od której zależała w dużej mierze
decyzja. Papież kierował Księdza Bosko do monsignora Svegliati dając
do zrozumienia, że jeśli zdoła go przekonać, sprawa będzie załatwiona.
W rozmowie uczestniczył, audytor monsignor Ricci, który gotów był
towarzyszyć Księdzu Bosko do pałacu Kancelarii, gdzie urzędował Svegliati. Weszli
tam z ks. Francesia, lecz musieli czekać godzinę, gdyż sekretarz wyszedł. Gdy zjawił
się, audytor przedstawił mu Księdza Bosko:
Tu jest Ksiądz Bosko z Turynu. Ojciec św. życzy sobie, by załatwiono
pomyślnie jego sprawę i by Ekscelencja potraktował życzliwie Księdza Bosko.
Sekretarz skłonił się grzecznie Księdzu Bosko, ten zaś przedłożył sprawę:
Myślę, że monsignore przeczytał memoriał przesłany św. Kongregacji wraz
z Ustawami Pobożnego Towarzystwa św. Franciszka Salezego?
Tak, przeczytałem oraz reguły, ale proszę wybaczyć, zdumiony jestem
sposobem, w jaki są ujęte, na przykład, jak można pogodzić ślub ubóstwa
z zachowaniem prawa własności.
Ekscelencja pozwoli wytłumaczyć, że nie ma tu żadnej sprzeczności.
Będzie to trudna sprawa! Może Ksiądz się ubiegać o zatwierdzenie
Towarzystwa, lecz to, o co prosi w sprawie dimisorii, jest rzeczą nie do przyjęcia!
Lecz Ojciec św. powiedział, że on życzyłby sobie.
Ach, Ojciec święty, on już nie pamięta dekretów, które sam podpisał.
Niech się Ksiądz przekona, że to rzecz niemożliwa.
Proszę posłuchać monsignorze, zaczął tłumaczyć się, odpowiadać na obiekcje,
wykazywał stosowność, konieczność przyznania mu zezwolenia. Lecz monsignore
odpowiadał na wszystko „non si puó”. Była to scena dość osobliwa
i humorystyczna. Sveglati nie patrzał na swego rozmówcę, kręcił się w kółko
291

30.2 Page 292

▲back to top
kontrując i obstając przy swoim „non si puó”. Wreszcie Ksiądz Bosko zaproponował:
- Jeśli monsignore łaskawie udzieli mi posłuchania dziś wieczór w swym mieszkaniu,
to może zdołam go przekonać.
Monsignorowi Svagliati jako gentlemanowi nie wypadało odmawiać:
Dobrze, proszę bardzo, ale to rzecz daremna, „non si puó”.
Przykro mi, że Ksiądz traci tylko czas.
Przyjechałem do Rzymu właśnie w tej sprawie w tym celu. Może moja wizyta
nie sprawi monsignorowi zbyt wiele kłopotu.
No dobrze, zatem będę czekał na Księdza.
Konferencja odbyła się w umówionej godzinie i Ksiądz Bosko był z niej
zadowolony. Monsignor Svegliati już tak bezwzględnie nie obstawał przy swoim „non
su puó”. Zaprzestał zaś całkowicie dwa lata później, gdy błogosławieństwo Świętego
przewróciło mu zdrowie.
20 stycznia Ksiądz Bosko był na obiedzie w domu pisarzy dziennika „Civilita
Cattolica”. Ojcowie pragnęli dowiedzieć się szczegółów na temat pertraktacji Księdza
Bosko z ministrem Ricasoli we Florencji oraz wysłannikiem rządu włoskiego
adwokatem Tonello w Rzymie. Święty z właściwą sobie skromnością ukontentował
ich przedstawiając stan faktyczny sprawy, nie bez admiracji czcigodnych zakonników,
mających go w opinii świętego.
Ksiądz Francesia jako świadek referował ich zdumienie:
Doprawdy, czy można z większą prostotą opowiadać o tak doniosłych
sprawach?
Być może, na tym obiedzie mówiło się o propagandzie protestanckiej
i uradzono, że O. Perrone napisze popularną broszurę zbijającą ich błędy, którą
wydrukuje się w Oratorium w Turynie. Zatem wysyłał polecenie do Turynu:
Car. mo Don Barberis!
Zadam trochę trudu bibliotekarzowi. Zrób mi przyjemność i wyszukaj
w bibliotece następujące książki zakazane: Katechizm Waldensów, Ostervalda,
Liturgia Weldeńska, wydane w Lozannie; Hymny katolickie albo Pierwotne
chrześcijaństwo Artura Bert; Przyjaciel rodziny, modlitewnik, jak również inne książki
protestanckie. Opieczętuj je stemplem Oratorium, spakuj razem opatrując napisem:
292

30.3 Page 293

▲back to top
„przesyłka polecona” i wyślij pod adresem: Al. Rev. mo Signore P. Perrone Comp. G.
Collegio Romano – ROMA. Kochaj mnie w Panu i módl się za oddanego
ci w J. Chr.
Ksiądz Jan Bosko
PS. Pozdrów ode mnie pana Bisio.
Rzecz jasna, że w Rzymie Święty był bacznie obserwowany zwłaszcza
w otoczeniu duchownych. O. Oreglia zaświadcza:
„To doprawdy święty! Obserwuje się go pilnie i osoba jego budzi powszechny
szacunek i zbudowanie. Przyjmuje zaproszenie na obiady, o nic nie prosi i od niczego
się nie wzbrania, nie chwali ani nie gani, nie dolewa sobie wina do szklanki”.
Takim był on zawsze i wszędzie. Wracając nieraz z tych bankietów pod
wieczór, z apetytem zajadał swoją minestrę. Ks. Francesia konfrontował czasem
usłyszane uwagi O. Oreglia:
Ale co do umartwiania, to chyba Ksiądz Bosko nie zdradza nic
nadzwyczajnego?
Wystarczy mu za pokutę cierpliwe wysłuchiwanie codziennie setek osób.
Pisał o nim O. Feliks Giordano ze Zgromadzenia Oblatów:
„Zasada św. Teresy, „Niczym się nie przejmować”, była dewizą w codziennym
życiu i działaniu Świętego tak, że rzec można, stanowiła jego drugą naturę. Czy był od
niego ktoś bardziej zaangażowany, pełen twórczej inwencji, zajęty bieżącą
korespondencją? Pewnego razu zwierzał mi się z obaw dręczących, czy podoła
zadaniu rządzenia Zgromadzeniem. Wiesz, powiedział mi z tego nawału
korespondencji ledwie mogę się wygrzebać; do tego niekończące się audiencje osób
często nudnych, prostackich, biednych, zakłopotanych, zwłaszcza niedyskretnych.
Wszystkich przyjmował z uśmiechem, słuchał uważnie i bez pośpiechu. Mogło go
odwołać z domu na krótko załatwienie czy dokończenie jakiejś sprawy. Lecz nie
wyrwie się ludziom tak prędko! Bo już pod portykami ktoś czeka na niego; na placach
i ulicach zatrzymują go, co chwila. A on uśmiechnięty, zatrzymuje się, słucha pilnie
rozmówcę, jakby nie miał nic innego do roboty w tej chwili.
21 stycznia Ksiądz Bosko był z wizytą u Kanoników Regularnych
Lateraneńskich. Zakonnicy ci obsługiwali kościół św. Piotra w Okowach, obok pałacu
293

30.4 Page 294

▲back to top
Vimercati, w którym Ksiądz Bosko niekiedy odprawiał Mszę św. Zaprzyjaźnił się tam
z młodym zakonnikiem Edgarem Mortara, którego świeża konwersja rozjątrzyła
synagogę żydowską, a nawet odbiła się echem wśród niektórych dyplomacji
akredytowanych przy Stolicy Apostolskiej. Papież jednak nie ustąpił, a młody
zakonnik wytrwał w powołaniu i przygotowywał się do przyjęcia święceń
kapłańskich. Na ten temat przesłał nam świadectwo pisemne O. Pius Mortara
z Marsylii w 1890 r.
Pozwalam sobie skreślić kilka słów na temat Księdza Bosko. „W r. 1867, jako
nowicjusz scholastyk u Księży Kanoników Regularnych Lateraneńskich, miałem
szczęście widzieć się i rozmawiać z Księdzem Bosko oraz usługiwać mu do Mszy św.
będąc zbudowany jego pobożnością bez cienia przesady czy afektacji.
Gdy wrócił do zakrystii, wiele osób na klęczkach oczekiwało na
błogosławieństwo Świętego; a ja mogłem podziwiać jego skromność, dobroć
i dyskrecję będące odblaskiem jego duszy kapłańskiej.
Pamiętam, że gościł u nas przy stole z okazji odpustu św. Agnieszki.
Przyjmując posiłek prowadził ożywioną dyskusję na różne tematy, nie wyłączając
filozofii i lingwistyki, w których był obeznany znakomicie. Na zewnątrz był naturalny
i przystępny dla wszystkich, baczny jednak obserwator dostrzegał w nim Męża
Bożego. Ojcowie mówili: Widzieliście? Spożywał potrawy jak wszyscy inni, lecz
co za skromność i takt osobisty”.
Ksiądz Bosko traktował mnie zawsze z dobrocią, chyba ze znanego motywu
wiedząc, jak wiele z mego powodu wycierpiał Ojciec św. Pius IX, którego on tak czcił
jako protektora swego Działa.
Po Mszy św. zawsze skierował do mnie parę słów, podarował medalik Maryi
Wspomożycielki zapraszając na odwiedzenie go w Turynie i okazując mi szczególne
zaufanie. Pewnego razu zawołał mnie do siebie prosząc, bym mu napisał do Turynu,
a wtedy wyjawi mi pewien sekret. Oczywiście, bezzwłocznie napisałem, a odpowiedź,
jaką otrzymałem, była następująca:
„Drogi księże Pio! (było to moje imię zakonne). Chcę księdzu wyjawić pewien
sekret, który proszę zatrzymać dla siebie. Wracając po Mszy św. do zakrystii
widziałem nad czołem księdza jakąś ciemną chmurę. Lecz kiedy ksiądz spuszczał
294

30.5 Page 295

▲back to top
głowę, wówczas twarz miał uśmiechniętą i pogodną. Ale gdy znów podnosił swe czoło
do góry, chmura ta znowu zaciemniała twarz księdza, tak, iż nie mogłem jej dojrzeć.
Ponad tą chmurą dwaj aniołowie podtrzymywali piękną koronę z ognistych róż. Mój
drogi synu! Bądź pokorny, a wszystko pójdzie ci dobrze. Pycha pod postacią owej
ciemnej chmury zgubiłaby cię. Tę zaś piękną koronę da ci Bóg w nagrodę, jeśli
wytrwasz w dobrym. Bądź więc zawsze wierny”.
„Muszę wyznać, że wyjawienie tego sekretu odpowiadało doskonale
memu stanowi wewnętrznemu, mojemu charakterowi i usposobieniu. Ileż to razy
wśród straszliwych walk wewnętrznych i zewnętrznych, wśród twardych i gorzkich
prób, w pełni zrozumiałem, że pokorne poddanie się niezgłębionej woli Bożej było mi
wsparciem i pociechą wewnętrzną w duszy, podczas gdy niecierpliwość i bunt
zamraczał ją. Tylekroć pod naporem goryczy, pozbawiony wszelkiej ludzkiej pociechy
kierowałem wzrok na Tego, od którego pochodzą słowa pociechy: „Zapłata wasza
obfita jest w niebie”. Widziałem wtedy koronę z róż splecioną, którą mi da Pan Bóg,
jeśli za łaską Bożą wytrwam aż do śmierci”.
„Osobiście uważam, że fakt ten mógłby stać się przyczynkiem do jego
biografii w rozdziale zatytułowanym „ Dar rozeznania duchów”.
295

30.6 Page 296

▲back to top
ROZDZIAŁ LII
Obywatele Rzymu z sympatii dla Świętego ubiegali się w składaniu ofiar
na przyozdobienie kościoła Maryi Wspomożycielki w Turynie oraz przyjmowaniu
biletów loteryjnych na ten cel. Między innymi dwóch ofiarodawców fundowało
ołtarze marmurowe do dwóch kaplic. Jeden z nich był już gotowy, gdy fundator
oglądając go stwierdził, że nie jest dość bogaty w ornamentację i polecił kosztem
dwóch tys. lir wspanialej go wyrzeźbić.
Księże Bosko, mówił: w prawdzie nie jestem milionerem, za to moje dochody
są dobrze zabezpieczone. Przyrzekam, że ile zaoszczędzę na lekarzach, tyle złożę na
jego kościół.
Ruszyły pełną parą prace w kościele dzięki hojnym ofiarom Rzymian.
Świadczy o tym korespondencja z Rzymu; pisał ks. Francesia do p. Oreglia:
Carissimo Sig. Cavagliere!
Pan hrabia Vimercati zawiadamia, że jutro listem poleconym prześle czek na
sumę 4 tys. franków z banku Br. Nigra. Dzisiaj widzę go po raz pierwszy na nogach.
Doprawdy to cud prawdziwy! Dla informacji dodaję, że to jego własna ofiara. Mam
nadzieję, że księdzu Durando już się polepszyło. Dziś Ksiądz Bosko celebrował
w Watykanie, za chwilę udam się do niego. Pozdrowię go od Szanownego Pana.
ks. J. Francesia
Rzym, 22 – 1 – 1867 r.
Hrabia pisał od siebie:
Mio carissimo amico in G. C.!
Posyłam czek na sumę 4 tys. lir które podjąć można w banku Br. Nigra. Składa
się na nią wielu ofiarodawców na kościół MB Wspomożycielki. Spodziewam się,
że przed swym wyjazdem Ksiądz Bosko otrzyma wiele innych ofiar. Trudno wyrazić,
z jaką sympatią jest podejmowany ten św. Mąż przez wszystkie stany, począwszy od
Ojca św. Moje dolegliwości niestety nadal dokuczają mi, zwłaszcza nerwy, jak widać
296

30.7 Page 297

▲back to top
z pisma. Lecz niech się dzieje wola Boża. Ksiądz Bosko mnie pociesza. Kończąc
pozostaję etc..
Rzym, 23 – 1 – 1867 r.
Aff. mo amico vero Gio. Vimercati
Na temat skuteczności słów Księdza Bosko znajdujemy w dokumentach
następujące oświadczenie:
„Czarująco oddziałują na duszę słowa Księdza Bosko pełne słodyczy; jeśli gani,
słowa jego nie rozdrażniają, lecz wywołują przyrzeczenie poprawy życia. Gdy
pociesza, to smutny czuje, jak ociera mu się łzy, a smutek zamienia się w cichy
spokój. Pochwała jego upaja i entuzjazmuje. Gdy współczuje z cierpiącym, wlewa
pociechę i nadzieję. Widziano jak matki przynosiły umierające dzieci, których
błogosławiąc nie przyrzekał uzdrowienia, lecz podnosił na duchu zacne niewiasty,
zachęcając, by znosiły mężnie krzyż zesłany przez Boga. Jedna z nich całując rękę na
pożegnanie mówiła: „Odchodzę pocieszona, tak jakbym widziała swego syna
uzdrowionego”. Zapewne, większym cudem jest chyba natchnąć matkę rezygnacją, niż
uzdrowić jej syna”.
Nie dał się ponosić niecierpliwości i potrafił być szczerym nawet wobec osób
wysoko postawionych.
Pewna dama poleciła Księdzu Bosko dwóch swych chorych synów. Święty dał
poznać, że trzeba zdać się na wolę Bożą.
Zniecierpliwiona dama wybuchła: Na to nie trzeba było przyjeżdżać
aż z Turynu, by mnie pouczać o tym!
A Święty ze spokojem: Bóg pysznym się sprzeciwia!
Owa dama, zresztą cnotliwa, zrozumiała, że dla uzyskania łask od Boga,
potrzebna jest pokora i odtąd zachowywała się bardzo pokornie w obecności Księdza
Bosko.
Ksiądz Francesia kontynuował swe relacje z wizyt:
297

30.8 Page 298

▲back to top
Carissimo Don Rua!
Ksiądz Bosko mimo dobrej woli nie mógł odpisać na wszystkie listy,
w których zwierzano mu się z różnych przykrości i ofiarowano je w intencji
powodzenia jego spraw. Właśnie z powodu tak wielu zajęć nie czuje się dobrze.
Zewsząd uciekają się do niego w sprawach ciała i duszy. Sam się modli i innym
poleca, by nic niezwykłego nie zdarzyło się tu. Obawiam się, że nie przywiozę go
całego do Turynu.
W Rzymie od chwili naszego przyjazdu stale pada. Spadł również niewielki
śnieg, na ulicach błoto.
W tych dniach Ksiądz Bosko spotkał się z księciem Torlonia.
Biedny ten bogacz! Budzi litość przy swych bogactwach. Dał, by Bóg, aby
zrozumiał potrzeby Księdza Bosko i przyszedł nam z pomocą materialną. Dla niego
100.000 skudów, to tyle co dla nas 100.000 centymów /oczywiście podarowanych/.
Ten bogaty pan ma rodzinę nieszczęśliwą. Oby z przybyciem Księdza Bosko doznała
pomyślności.
Konieczne by było, żeby Ksiądz Bosko odstąpił od dawnego postanowienia, nie
zabiegania natarczywie o środki materialne.
Rozeszła się tu pogłoska, że Ksiądz Bosko zabierze ze sobą do Turynu każdego
chłopca, który zechce. Jakaż moc zgłoszeń!
OO Jezuici również są pod urokiem świętości Księdza Bosko. Ja uważam,
że już to jest bardzo wielki cud, że jest powszechnie uwielbiany, mimo że nie zdziałał
nic nadzwyczajnego.
Jego przenikliwy wzrok, podobnie jak w Turynie, budzi różne domysły.
Spostrzegłem raz łzy w oczach pewnej pani, gdy on spojrzał na nią.
O ja nieszczęśliwa, wyszeptała, on widzi, że powinnam uporządkować sprawy
swej duszy.
22 stycznia byliśmy w seminarium św. Piotra. Pewna biedna kaleka
dziewczynka, chodząca o kulach wołała:
Mówiono mi, że to jest Święty, który może mnie uzdrowić. O, proszę o tę
łaskę!
Od rana do wieczora, stały napływ ludzi w naszej rezydencji. W piątek,
25 stycznia przybyło trzech kardynałów.
298

30.9 Page 299

▲back to top
Przed bramą zatrzymały się bogate powozy. Przechodnie pytali
z zaciekawieniem: Cóż to się dzieje? Czy przybył może Ojciec Święty?
Bynajmniej! Jest tam pewien kapłan z Turynu uważany powszechnie
za świętego.
Ksiądz Bosko znany jest jako święty wychowawca młodzieży, obecnie zyskał
sławę w Rzymie, jako autor znakomitego podręcznika „Historii Włoch”. OO Jezuici
na pewno wprowadzą go w swych kolegiach.
W tych dniach byliśmy na wycieczce w Monfragone w bardzo słotną porę. Było
nas pięciu w powozie, prócz mnie samego: Ksiądz Bosko, książę Scotti z małżonką,
oraz markiz Capelletti. Jedyną satysfakcją w tej niepogodzie była osoba Ksiądz Bosko.
W Mondragone mieliśmy królewskie powitanie, ale największe honory zbierał
oczywiście Ksiądz Bosko.
Zacni Ojcowie pragnęli, by Święty powiedział parę słów do młodzieży
podzielonej na trzy klasy. Wysłuchano go ze skupieniem i oklaskami wdzięczności.
Obdarzył wszystkich cudownym medalikiem Wspomożycielki. Młodzież popisywała
się wyczynami gimnastycznymi. Kolegium to fundowali książęta Borghese.
Dawny przybytek uciech światowych zamieniono na kolegium i kaplicę.
Chłopcy z miejsca przywiązali się do Księdza Bosko, nie mogąc się od niego oderwać.
Zastaliśmy tu również młodzieńców z Piemontu i samego Turynu, np.: syna markiza
Cantono.
Kształci się tu kwiat arystokracji rzymskiej. Znają doskonale prócz swego
Patrona św. Alojzego, również naszego Dominika Savio. Jest to zasługą Ojców
Jezuitów. Wszędzie ich widać wśród młodzieży: na rekreacji, w szkole, w studium,
w pokojach.
Ksiądz Bosko powiedział mi, że dziś i jutro /26, 27 stycznia/ odbędzie „pewną
wizytę” i że mi wyjawi nazwiska chłopców, źle sprawujących się. Po otrzymaniu tego
listu wszystko będzie w porządku. Mówię to, byście wiedzieli, że Ksiądz Bosko
zajmuje się Oratorium i nie traci nikogo z oczu. Pomyśleć, że robi to z taką łatwością,
jakby wypił szklankę wody.
Jezuita O. Delorenzi wychowawca młodzież rzymskiej, pozostaje w serdecznej
przyjaźni z naszym Księdzem Bosko. Dostały mu się do rąk trzy książeczki o naszych
świętych młodzieniaszkach: /D. Savio, Michał Magone, Franciszek Besucco/, jak ich
299

30.10 Page 300

▲back to top
tu nazywają. Z zapałem zaczęto ich naśladować, a może nawet przewyższać heroiczną
cnotą. Bo wyobraźcie sobie: ci chłopcy nawiedzają więzienia, szpitale, nauczają
katechizmu więźniów, posługują chorym. To ci chłopcy, pod przewodnictwem
O. Delorenzi, swymi modlitwami i pokutami przyspieszyli beatyfikację Bł. Jana
Berchmansa.
Ojciec św. dał do zrozumienia Księdzu Bosko, że ilekroć pragnie dostać się do
Niego, wystarczy zwrócić się albo do kard. Berardiego albo do monsignora Pacifici.
W Rzymie Ksiądz Bosko pertraktował z pewną osobistością, jak mówi się
bardzo nieprzystępną. Udał się do niej, nakłaniał do swego projektu i zyskał protekcję.
Oby Bóg kierował naszymi sprawami zawsze tak fortiter et suaviter, to wszystko
pójdzie dobrze.
Na ulicach pozdrawiają go wszyscy przechodnie. Wychodząc z mieszkania
z rana, spotyka w bramie pałacu tłum osób. Jeśli chce, by go przepuszczono, musi
z balkonu udzielić im błogosławieństwa. To, co podbija każdego, to jego uśmiech
i pogoda na obliczu, w towarzystwie rozsiewa humor.
Przerywa mi pisanie, monsignor Rossi Vacari, arcybiskup Colossi, który
przyszedł z wizytą do Księdza Bosko. Mamy tu pewną chorą staruszkę umierającą
od dwóch tygodni. Twierdzi, że nie może umrzeć dopóki nie zobaczywszy Księdza
Bosko. Dowiedziałem się, że szarpiesz swe zdrowie zbytnią pracą. Sprawia to
przykrość Księdzu Bosko, który poleca ci, byś miał wzgląd na siebie.
ks. Jan Francesia
W tej chwili jest na posłuchaniu u Księdza Bosko szambelan cesarza
austriackiego. Jego zaś samego oczekuje księżna Orsini, by zaprowadzić do księcia
Torlonia. Księżniczka Odescalchi przyrzekła mu tysiąc skudów na kościół. Matka jej
służącej, prawosławna, przygotowuje się na śmierć, ale nie chce się nawrócić. Módlcie
się wraz z Księdzem Bosko o to. Przepowiedział jej przed chorobą, że umrze jako
katoliczka.
Dzisiaj ucałuję kajdany św. Piotra w pobliskim kościele wystawione.
Osobą umierającą wspomnianą w liście ks. Francesii była zakonnica. Pragnęła
ona przed śmiercią widzieć Księdza Bosko, gdyż mieszkała w tym samym pałacu, co
300

31 Pages 301-310

▲back to top

31.1 Page 301

▲back to top
on. Prosiła o to wielokroć, ale zawsze był bardzo zajęty. Pewnego poranka portier
zamykając przed nim drzwi powiedział:
Mam polecenie nie wypuścić Księdza z domu, jeśli wpierw nie odwiedzi
chorej. Święty uśmiechnął się i poszedł do niej. Zakonnica była uradowana
ze spełnienia jej pragnień, a Święty oświadczył: No, można ruszać w drogę, gdyż
przyniosłem Siostrze paszport!
Istotnie, w nocy Siostra zmarła.
A oto następny list do pana Oreglia pełen ważnych wiadomości:
Carissimo Sig. Cavagliere!
Ksiądz Bosko stara się, by ubocznie nie wymykały mu się pewne sprawy, poza
zasięgiem załatwianych przez niego osobiście, a tymczasem jakby na upór dzieje się
inaczej. Proszę posłuchać, o czym tu rozpisują się w mieście, lecz proszę zachować
dyskrecję. Otóż zeszłego tygodnia zaprosił Księdza Bosko pewien młodzieniec
z kolegium rzymskiego, by odwiedził chorego z rodzeństwa cierpiącego na próchnicę
kości w prawej ręce, którą lekarze radzili amputować. Księdzu Bosko było przykro,
że nie mógł tam pójść, za to przesłał medalik, by położyć go na chorym miejscu oraz
polecił gorące modły do Maryi Wspomożycielki. Rodzina wykonała starannie
polecenie. Rano, następnego dnia chory zerwał się z łóżka i wołał głośno, że jest
zdrowy. To mówiąc wznosił swobodnie ramię do góry. Cud prawdziwy! Zaczęto
szukać owego medalika cudownego, lecz nie można go było znaleźć.
Na ramieniu chłopca jako ślad po chorobie pozostało sine znamię.
W ubiegłą niedzielę w kościele św. Piotra był odpust, O. Franco wygłosił
kazanie na temat świętopietrza. Gdy ludzie wychodzili z kościoła, Ksiądz Bosko
ukazał się w towarzystwie kilku panów i pań. Tłum runął naprzeciw Świętemu.
Wszyscy pragnęli go widzieć, ucałować rękę. Podawano sobie z ust do ust wieści
o cudach zdziałanych przez niego. Jak tu wydobyć się z takiej opresji?
Oczekiwano przybycia Ksiądz Bosko do pałacu Torlonia jakby Anioła.
Wszyscy mieszkańcy wyszli przed bramę i prowadzili go procesjonalnie. On
błogosławił chorych, tu i tam rzucił słówko do członków rodziny, która go gościła
w pałacu lśniącym od złota i cennych draperii.
Święty oglądając wspaniałe sale wzdychał sobie:
301

31.2 Page 302

▲back to top
Ach, gdybym miał te lokale, ileż można by zmieścić łóżek dla biednych sierot!
Książę prosił, by przyszedł ze Mszą św. do pałacu, przyrzekając swój udział
w dziełach dobroczynnych. Odprowadził do powozu, zamknął drzwiczki dziękując
serdecznie za odwiedziny.
Odwiedził raz biednego ślepca. Powszechnie wierzono, że samo dotknięcie jego
rąk przywracało wzrok. Tak też prosił ów biedak całując podany mu medalik.
Księdza Bosko tak wiele kosztuje trudu, by zadowolić tłum rządny łask.
Pojawienie się jego jak wierzono niesie pomoc na duszy i ciele. Np.: pewna chora
plująca krwią, pobłogosławiona przez Księdza Bosko, doznała ulgi. Złożyła swą
groszową ofiarę.
Wczoraj był w Caravita, na zebraniu Stowarzyszenia Dam Miłosierdzia
będącego w upadku, gdyż przestano uczęszczać na konferencje. Sami OO Jezuici,
najpotężniejszy zakon w Rzymie byli bezradni. Zaprosili, więc Księdza Bosko,
by odprawił Mszę św. i wygłosił homilię. Święty przyjął propozycję. Wnet rozeszła
się ta wiadomość i kościół był przepełniony.
W czasie Mszy św. komunikowały się liczne zastępy członkiń
i wiernych. Gdy przemawiał:
Kochani! Początkiem działania jest wiara! Słowa jego elektryzowały zebranych
i znajdowały posłuch. Po kazaniu nikt się nie ruszał z kościoła. Każdy chciał zamienić
z nim, choć jedno słówko. Musiał przyrzec, że wróci po wypiciu filiżanki kawy.
Ludzie cisnęli się na podobieństwo chłopców po słówku wieczornym, by
ucałować mu rękę. Wreszcie zdołano go wyrwać spośród tłumu i schronić w kolegium
rzymskim. Pomyśleć, że ludzie oczekiwali na niego już od godziny 7-ej z rana.
Po drodze działy się rzeczy osobliwe. Zewsząd przybiegały matki z dziećmi na
ręku, panowie, panie, księża, zakonnicy, by otrzymać błogosławieństwo. Zakrywałem
twarz kapeluszem, tłumiłem łzy modląc się za te dusze pełne wiary. Dostrzegłem łzy
w oczach gwardii pałacowej.
Tak rośnie wciąż ten entuzjazm wobec biednego Księdza Bosko. Chcą go niby
zatrzymać na chwilę, która zamienia się na godziny, nawet nie pozwalają się ruszyć
z miejsca. A on nigdy nie spieszy się. Długie ogonki czekają na posłuchanie, rzec
można całymi dniami. A gdy uda się rozmawiać z nim, choć 10 minut, jest się
szczęśliwym.
302

31.3 Page 303

▲back to top
Być może uda się znaleźć czas na odpisanie na tyle pięknych waszych liścików.
Kończąc chcę podziękować naszym kochanym chłopcom starającym się pod
nieobecność Księdza Bosko sprawować się tak, by nie dać powodu przykrości.
W niedzielę ubiegłą i poniedziałek, jak mówił, odwiedził ich i nie bardzo był
zadowolony. Widział wiele rzeczy, o których sobie zastrzega napisać w pierwszej
wolnej chwili. Już nie wiem, jak to zrobił, gdyż doprawdy były to dni największej
pracy. Tajemnice Boże i Jego sług są zawsze niezbadane!
ks. J. B. Francesia
Istniały dowody, że podczas tej wizyty widział niektórych chłopców
wychodzących z rzędów w czasie przechadzki, do miasta po zakupy za pieniądze
nieprzekazane ks. Prefektowi, czytających książki niestosowne dla ich wieku,
wymykających się w czasie śpiewu wieczornego itp.
Pewien salezjanin stwierdził: „W noc poprzednią, gdy Ksiądz Bosko pisał list
do chłopców, śniłem, że On przyszedł do Oratorium. Gdy żaliłem się mu na pewne
niepokoje mego sumienia, odpowiedział: A wiesz, dlaczego? Bo nie jesteś jeszcze
całkowicie z Księdzem Bosko. I zdawało mi się, że znalazłem się w pobliżu mostu
wąskiego i bardzo wysokiego, pod którym była woda głęboka i ciemna. Nie śmiałem
iść dalej, gdy Ksiądz Bosko ujął mnie pod rękę i szedł pierwszy tak, że za pomocą
Boską znalazłem się na drugim brzegu zdrów i bezpieczny.
Gdy wrócił z Rzymu opowiedziałem mu swój sen, on zaś uspokoił mnie.
303

31.4 Page 304

▲back to top
ROZDZIAŁ LIII
Być może nie jednemu czytającemu te stronice wydawać się będzie, że listy
ks. Francesia trącą zbytnią drobiazgowością i przesadą: rozminie się jednak z prawdą.
Na potwierdzenie tego, co piszemy, mamy zbyt wiele świadectw wiarygodnych.
Jeszcze bardziej uderzające to będzie w czasie dalszych jego podróży we
Włoszech, Francji, Hiszpanii, z towarzyszącymi im niezaprzeczonymi niezwykłymi
faktami. Ksiądz Bosko był mężem posłanym przez Boga, świętym kapłanem
uświęcającym bliźnich i przyczyniającym się do zbawienia społeczeństwa.
Cytujemy dalej księdza Francesię:
Rzym, 29 – 1 – 1867 r.
Carissimo Don Rua!
Muszę powtarzać wciąż to samo, lecz nie mogę milczeć. Wielu pisze mi,
że moje listy są mile przyjmowane, właśnie, dlatego że pełno w nich o Księdzu Bosko.
Deo gratias! Zatem po mojej stronie przyjemność. Zwiedziłem katakumby: wciąż
myśląc o spoczywających tam w pokoju św. Męczennikach. Prosiłem Boga o męstwo
dla siebie i dla naszych chłopców w Oratorium. Może Ksiądz Bosko chce, bym
przecierając się po Rzymie zapomniał trochę o Nim, ale ja wiem, że nie bylibyście
temu radzi. Muszę, więc częściowo słuchać Jego i was.
Otóż w dniu św. Agnieszki byliśmy w jej bazylice, jaką ma owa święta poza
murami miasta, gdzie zdarzył się cud z Ojcem św. który wyszedł cało, mimo
że zapadło się pod nim sklepienie. Dla upamiętnienia tego faktu umieszczono tablicę.
Dzień ten jest upamiętniony święceniem baranków. Milutkie baranki pięknie
przybrane kwiatami spoczywające na poduszce przynoszą po Mszy św. do
pobłogosławienia przez Papieża. Ileż myśli tłoczyło mi się do głowy, po tej funkcji
przeniesiono je do Watykanu, a Ojciec św. rozsyła je po klasztorach rzymskich, gdzie
się je chowa i strzyże, a z wełny sporządzają paliusze arcybiskupie. To nawiasem.
Chcecie, bym pisał o Księdzu Bosko. Trudniej jest opisywać entuzjazm, jaki budzi
Ksiądz Bosko, łatwiej go sobie wyobrazić. Ludzie klękają, prosząc o
błogosławieństwo.
304

31.5 Page 305

▲back to top
Wydawać się to może bałwochwalstwem, w rzeczywistości jest to głęboki
i szczery szacunek względem Świętego. Gdybyście widzieli natłok osobistości
w czasie audiencji, których udziela, zdumiewalibyście się sami. Na przykład, dzisiaj
o trzeciej z rana rozpoczęły się audiencje i nie skończyły się o szóstej. Powodem było
opóźnienie z obiadem, zamiast o godz. 12 – o godz. 15.45.
A Ksiądz Bosko zawsze pogodny i cierpliwy, przyjmuje, pociesza z dobrocią
tak mu naturalną. Między innymi była na audiencji księżna Odescalchi. Opowiadała,
że owa chora Rosjanka, mówiła tylko o Nim, dziękowała za odwiedzenie, a gdy ją
błogosławił, odczuła jakby dreszcz na całym ciele, cieszy się medalikiem
podarowanym przez niego, płacze i myśli o nim. Jej nawrócenie to nowy triumf dla
Kościoła!
Ksiądz Bosko, co krok zawiera nowe znajomości w Rzymie. Wszystko, co tu
widzę, mogłoby się wydawać bajką, a jest to szczera prawda. Np. pewna osoba cały
dzień na czczo oczekiwała w przedpokoju na posłuchanie. Księża proboszczowie
zapraszając do odprawienia Mszy św. w ich kościołach, rektorzy do swych zakładów,
zakonnicy do swych klasztorów.
Ksiądz Bosko słyszy wszędzie pochwały pod adresem domu, sam jednak nie
jest zbyt zadowolony. W paru dniach, gdy przenosił się myślą do was w sposób
szczególny, widział rzeczy, które go głęboko zasmuciły. Poda mi nazwiska pewnych
osób, które prześlę dla twej informacji. Będziecie chyba z tego zadowoleni. Chodzi
przecież o dobro dusz waszych.
Ksiądz Bosko dziękuje Boskiej Opatrzności za wszystko, co czyni dla naszego
domu. Wiele osób nieznanych przedtem obecnie pozyskanych jako dobrodzieje!
Pewnej osobie ubiegającej się o posłuchanie w sprawach swego sumienia, na wstępie
zaznaczył, że wie, o co chodzi, i rozwiązał kwestię z miejsca.
Inna osoba zniecierpliwiona czekaniem przedstawia się może niezbyt grzecznie.
Ksiądz Bosko mógłby odpowiedzieć jak należało, lecz zmilczał. Gość
zreflektowawszy się upadł na kolana przepraszając. Mógłbym tych szczególików
przytoczyć więcej.
Teraz zlecenia od Ksiądz Bosko: Powiedz N N., by pracował chętnie i by nie
mieszał ziemi ze złotem.
305

31.6 Page 306

▲back to top
Ksiądz Bosko po pewnym niedomaganiu, pracuje znowu za kilkunastu. Hańba
temu, kto by chciał sobie folgować. Dziękuję bardzo księdzu Durando za wiadomości
o mych drogich studentach, których jakbym miał stale przed sobą, wieczorem zaś
kochanych aprendystów. Kto im opowiada przykładzik na święto? Kto asystuje
w studium wieczorem? Nie mam o tym wieści, podobnie jak Ksiądz Bosko o całym
domu. Cieszy się bardzo otrzymując od was listy i mogę zapewnić, że ich nie
zaniedbuje.
Nie możliwy byłby jego powrót natychmiastowy, wobec tak wielu
zaawansowanych spraw. Pan hr. Vimercati dziękuje chłopcom za pamięć. Gdyby tak
mógł się znaleźć, choć raz w Turynie… Co by to była za uroczystość! Bilety loteryjne
rozchodzą się szybko. Niech pan Oreglia wyśle nową ich paczkę.
Jest godzina 12 w nocy i kończę swój list.
- 30 stycznia -
Ksiądz Bosko jest oblężony i jeśli się nie położy, to rano nie zdoła odprawić
Mszy św. Nie tylko o 8.00 ale nawet o 10.00. Pewna pobożna markiza od dłuższego
czasu czeka w domu, by się wyspowiadać u Księdza Bosko i nie może. O godzinie
7.00 zajeżdżają powozy i wszyscy panowie chcą się spowiadać.
Czy zdoła ich obsłużyć Ksiądz Bosko? Ojciec św. - o ile nie pisałem o tym,
raczył wyasygnować piękną sumkę na rzecz Oratoriów. Gdy Ksiądz Bosko szedł mu
dziękować, Papież chciał znowu coś dać. Otworzył swą kasę i znalazł ją pustą.
Z uśmiechem wzniósł oczy ku niebu mówiąc. No widzicie, świat nie wie o tym,
że Papież nie ma ani grosza. Zwróciwszy się do Księdza Bosko powiedział: Widzi
Ksiądz kochany, że jestem podobny do waszych Oratorianów, wy żyjecie
z Opatrzności, a ja z miłosierdzia!
Piszę z płaczem te słowa, Ojciec św. był jednak wesoły i pełen ufności
w Bogu. Nazajutrz wręczył monsignorowi Ricci swemu tajnemu szambelanowi 90
skudów rzymskich, wartości ponad 400 lir, ze słowami:
„Proszę to wręczyć Księdzu Bosko: Ubogi Ojciec dla swych ubogich
synów!”
Dodaję miły epizod, którego byłem świadkiem. Ksiądz Bosko oczekiwał
w przedpokoju Papieża na audiencję. W tem wychodzi monsignor Ricci: Jest tu
306

31.7 Page 307

▲back to top
Ksiądz Bosko? Od czterech godzin oczekuje na Księdza Ojciec św. dopytując się
wciąż: Kiedy On przyjdzie, bo obecnie Papieżem w Rzymie jest Ksiądz Bosko.
Kończę: dbaj o swe zdrowie. Pozdrów od Księdza Bosko i ode mnie naszych
chłopców i niech was Bóg błogosławi.
X. JB Francesia
PS.
Ksiądz Bosko aprobuje, żeby p. Bisio zajął się introligatorami i poleca dać
asystenta również stolarzom. Jest od rana do wieczora zajęty i nie może pisać jakby
chciał. Otrzymał od Ojca św. inne łaski, o których na razie zamilczę. O powrocie się
nie mówi. Jest ogólne sprzysiężenie, by Księdza Bosko zatrzymać tutaj jak najdłużej.
Sami kardynałowie i kurialiści proszą o jego błogosławieństwo i czczą jak świętego.
W Rzymie lepiej znają Księdza Bosko niż w Turynie. Jesteśmy zdrowi. Wszędzie
honory. Sam król neapolitański chce widzieć się z Księdzem Bosko i złożyć jałmużnę
etc..
Być może podziw ogólny, ciekawość, przykład innych skłaniały do tego
Franciszka II. Rzym dawał schronienie książętom pozbawionym tronu. Ci zaś ubiegali
się także o audiencję u Księdza Bosko, o którym tak było głośno. W. Książę toskański
Leopold II, tak serdecznie zaprzyjaźnił się z Księdzem Bosko, że pragnął mieć go przy
swym łożu, w ostatniej godzinie życia. Franciszek V Książę Modeny, kilkakrotnie
odwiedzał go, ujęty jego dobrocią, tak, iż dopóki żył, popierał finansowo jego dzieła.
Ci dwaj książęta pogodzili się ze swym losem, wbrew nastrojom swej dworskiej
świty w Rzymie. Niektórzy z nich spotykali się z Księdzem Bosko z okazji jego wizyt
w różnych domach arystokratycznych indagując Świętego na temat losów ich
władców. Święty odpowiadał:
Panowie, lepiej nie łudzić się! Chwalebnie z waszej strony, że towarzyszycie
swym byłym władcom, lecz porzucić trzeba nadzieję na ich powrót do władzy.
Czyż możliwe?
Proszę posłuchać. Zgodnie ze zwykłym biegiem rzeczy, wydaje się, że JK Mość
mógłby wrócić na tron dwoma sposobami: albo przez pokojowe przywrócenie
307

31.8 Page 308

▲back to top
dawnego stanu rzeczy w Italii, co wydaje mi się utopią i absurdem, albo na skutek
obcej interwencji, czego nie można w żaden sposób przewidzieć.
Zatem.
Wracajcie, panowie, do Neapolu! Tu już niczego nie osiągniecie na rzecz
waszego króla. Tam natomiast, w przypadku możliwych oczekiwanych zmian,
moglibyście na miejscu mieć jakieś szanse. W taki sposób Święty usiłował nakłonić
ich do opuszczenia Rzymu, być może, oddając tym dobrą przysługę Papieżowi.
Również królowa Maria Teresa, druga żona króla Ferdynanda II, prosiła
o audiencję Świętego za pośrednictwem swego marszałka dworu.
Ksiądz Bosko wyznaczył jej godzinę. Nadjechała karoca, by go zabrać do
pałacu królowej. W trakcie dłuższej rozmowy, królowa pragnęła dowiedzieć się
terminu powrotu na tron. W odpowiedzi usłyszała: Maesta, bardzo mi przykro to
powiedzieć, niestety Pani nie wróci już więcej do Neapolu.
Ksiądz Bosko zwierzał się z tej rozmowy ks. Francesia. Ten spytał: Miał Ksiądz
odwagę powiedzieć tak smutną wiadomość nieszczęśliwej królowej?
Naturalnie, ponieważ pytają mnie o prawdę, więc muszę ją mówić.
Odpowiedź ta doszła do uszu króla, który chciał koniecznie spotkać się
z Księdzem Bosko. Zwrócił się o to do księżny Sora w willi Ludovis, gdzie niekiedy
Ksiądz Bosko odprawiał Mszę św.
Tym czasem p. Piotr Angelini przesłał swemu przyjacielowi Oreglia
następujące wiadomości:
Rzym, 1 - 2 - 1867 r.
Mój drogi Przyjacielu!
Życie biednego Księdza Bosko nie jest tu w Rzymie spokojniejsze niż
w Turynie wśród jego chłopców, wśród zajęć kapłańskich. Od rana do wieczora
otaczają go tłumy, dlatego nie ma czasu na posiłek i spoczynek, zaczyna podupadać na
zdrowiu. Dlatego jeśli nie uda się stąd jak najprędzej wyjechać, należałoby coś
obmyślić, by nie zachorował. W niedzielę ubiegłą miałem szczęście mieć go przy stole
wśród swej rodziny.
Ojciec św. w audiencji niedzielnej mówił o przygotowujących się
uroczystościach, na których obok biskupów z całego świata jego obecność byłaby
308

31.9 Page 309

▲back to top
bardzo pożądana. Tu panuje zupełny spokój i Rzym wydaje się być weselszy po
odjeździe Francuzów. Ojciec św. cieszy się dobrym zdrowiem i humorem. Widzi się
go na ulicach Rzymu wśród rozentuzjazmowanych tłumów. Postanowił dokonać
nominacji wszystkich biskupów na konsystorzu przed wielkanocnym. Obecnie zaś
mówi się, że za parę dni wyznaczy znaczną ich część. Przyjmuje się ogólnie, że
Ksiądz Bosko miał duży wpływ w ich wyborze. Spodziewamy się, że będzie to dobry
początek upragnionego przez wszystkich dzieła, dzięki któremu zatriumfuje prawda
i sprawiedliwość.
Piotr Angelini
Wybór biskupów nastąpił nie bez poważnych trudności. Rząd przesłał
adwokatowi Tonello listę 60 kandydatów proponowanych na biskupów, celem
przedstawienia ich Papieżowi. Część z nich była nieodpowiednia, a wielu innych, były
to osoby Papieżowi nieznane. Ksiądz Bosko zasięgał o nich informacji referując
Papieżowi otrzymane wiadomości.
Watykan przedłożył rządowi listę swoich kandydatów z wyszczególnieniem
diecezji, które mieli objąć. Gabinet wyraził absolutną dezaprobatę względem
niektórych z nich, jak Pawła Ballerini arcybiskupa Mediolanu, który zrezygnował na
skutek prześladowania sekciarzy, a potem został przeniesiony przez Papieża do
diecezji Aleksandrii, innych na przeznaczonych stolicach nie życzył sobie rząd,
dlatego Papież zmuszony był poczynić przesunięcia.
Pius IX nie obstawał twardo przy swoim punkcie widzenia za radą Ksiądz
Bosko godził się na kandydatów proponowanych, którzy nie mieli żadnych
poważnych zastrzeżeń.
Adwokat Tonello pełen umiaru, zresztą dobry chrześcijanin, starał się usuwać
przeszkody w ciągu pertraktacji i doprowadzić do pomyślnego końca. Korzystał on
również z rad Księdza Bosko, który od czasu do czasu konferował z nim.
Święty przedłożył mu z upoważnienia Papieża listę kandydatów spośród kleru
piemonckiego na biskupów w dawnych prowincjach włoskich. Tonello aprobował
jego wybór. Ksiądz Joachim Berto widział tę listę własnoręcznie sporządzoną przez
Księdza Bosko: pierwszym figurującym na niej było nazwisko ks. kan. Wawrzyńca
Gastaldiego zaproponowanego na diecezję Saluzzo. Adwokat poparł z miejsca jego
309

31.10 Page 310

▲back to top
kandydaturę mówiąc, że w kancelarii jego ojca odbywał on swą praktykę adwokacką.
Pius IX otrzymał o kandydacie przychylne rekomendacje. Ksiądz Bosko był
przekonany, że Kościół zyska w księdzu Gastaldim gorliwego prałata ze względu na
jego wiedzę teologiczną oraz, że świeżo powstałe Towarzystwo Salezjańskie znajdzie
w nim skuteczną podporę. Chciał również dać dowód wdzięczności i życzliwości
względem swego serdecznego przyjaciela.
Gdy wieść, o tych nominacjach doszła do Turynu, z ust wikariusza kapitulnego
kan. Zappata usłyszano następujące słowa:
Musimy trzymać z Księdzem Bosko, bo on rozdaje mitry!
310

32 Pages 311-320

▲back to top

32.1 Page 311

▲back to top
ROZDZIAŁ LIV
2 lutego w Uroczystość Oczyszczenia NMP chłopcy gromadnie przystąpili do
Komunii św. w intencji Księdza Bosko. W czasie nowenny praktykowali codziennie
wiązanki przysłane im przez niego, a ogłaszane codziennie na słówku.
Z Rzymu nadchodziły wiadomości. 2 lutego br. Anna Bentivoglio pisała do p.
Oreglia:
„Dzisiaj Ksiądz Bosko odprawiał u SS Stygmatyczek udzielając nam Komunii
św. Twarz miał rumianą a cerę młodzieńczą, mimo swych dolegliwości i nieustannej
pracy. Wszyscy uważają go tu za świętego. Lecz o ile mi wiadomo nie zdziałał dotąd
żadnego cudu. Zobaczymy, czy przed odjazdem nie zdarzy się coś niezwykłego.
Dzisiaj mieliśmy zaledwie czas ucałować mu rękę w przyjściu przez zakrystię”.
Bliższe sprawozdanie z tych dni przesyłał ks. Francesia:
Caro Sig. Cavagliere!
Czasem zamieniam adresata, by nie powstała zazdrość. Hr. Vimercati spisuje
się doskonale i jest przedsiębiorczy. Dał np. polecenie swej szatniarce, by uszyła dla
Księdza Bosko i dla mnie cztery koszule i 4 chustki do nosa, które znaleźliśmy na
swym łóżku. Jakież tu eldorado! Służba, nie chcąc, by Ksiądz Bosko wyczerpywał się
z pieniędzy dając im napiwki, uprzedziła go składając się na jego chłopców, to znowu
dali mu kilkadziesiąt lir za przymnożenie im zajęć koło jego osoby.
„Jubileusz św. Piotra” idzie na całą parę. Książka ofiarowana została
Papieżowi, który przeczytał zaraz kilka stronic i pochwalił autora. Kopia podarowana
Ojcu św. była wspaniale oprawiona i ozłocona; 25 egzemplarzy podarowano
monsignorom na koszt hrabiny Vimercati. Uprzedza ona nasze życzenie.
Innego dnia znalazłem się w pałacu księcia Torlonia, który jest oczarowany
Księdzem Bosko. Nie zadowalając się pobytem Księdza Bosko w piątek, osobiście
pod wieczór rewizytował Księdza Bosko. Zajmował się bardzo dziejami naszego
Oratorium i praktycznie odniósł się do jego potrzeb. Przy okazji widziałem jego chorą
być może umysłowo małżonkę. Była spokojna siedząc obok Księdza Bosko przy stole.
311

32.2 Page 312

▲back to top
Pod wieczór jeszcze bawił książę Torlonia, zapowiedziano przybycie księcia Salviati.
Rzecz to niesłychana, by książęta rzymscy czekali na kogoś w przedpokoju. Potrzeba
było Księdza Bosko, by zapoczątkował ten nowy zwyczaj. Doprawdy, prawdziwa
psychoza ogarnęła tych Rzymian w czasie pobytu Księdza Bosko. Niejedni już płaczą
z powodu bliskiego jego wyjazdu. Znaleziono niezawodny środek, by gościć go
u siebie: albo zachorować, albo obiecać jałmużnę. Pewna osoba zakupiła 700 biletów
loteryjnych, chcąc jednak, by osobiście przyszedł po pieniądze.
O gdyby tak Ksiądz Bosko mógł się podwoić i potroić, by wszystkich
zadowolić! Zdarzało się, że pod wpływem swej dobroci nie mogąc odmówić,
przyjmował zaproszenie na obiad w kilku miejscach równocześnie. Bywa, że ja muszę
go wyręczać, lecz wszędzie pragną widzieć Księdza Bosko i gdyby nie poszedł,
mogłyby powstać urazy. Tak, więc, gdy go zapraszają na godzinę umówioną, to
oczekują zazwyczaj o dwie godziny później, uzbroiwszy się z góry w cierpliwość.
We środę byliśmy na obiedzie w Kolegium Nazaretańskim. Jak gorąco witali
Księdza Bosko owi zacni chłopcy! Znali go ze słyszenia, w szkole zaś używali jego
podręcznika: Dzieje Biblijne i Historia Włoch. Na parę dni powiadomili swych
krewnych i znajomych, tak, iż zebrał się tłum publiczności. Obiad odbywał się
hucznie. Urządzono specjalną owację. Jeden z uczniów odczytał po łacinie
przemówienie ku czci Księdza Bosko przy oklaskach i wiwatach wznoszonych przez
młodzież.
Po zwiedzaniu zakładu poproszono Księdza Bosko o parę słów zachęty do
młodzieży w kaplicy zakładowej, której wysłuchano w głębokim skupieniu.
Nadchodzą zewsząd dobre wieści: ten i ów pozdrawiał. Ktoś godzi się na wolę
Bożą. Pewna zakonnica schorowana prosiła o medalik, zawiesiła go na szyi i za parę
dni całkiem wyzdrowiała. Synek p. De Maistre, o którym wspomniałem w poprzednim
liście, poprawia się na zdrowiu i zaczyna chodzić. Rodzina złożyła hojną ofiarę na
kościół Maryi Wspomożycielki, którą czcić zawsze przyrzeka.
Rozgłasza się z pewną obawą nawet pisze się, że Ksiądz Bosko zostanie
arcybiskupem Turynu. Ach, cóż za pomyłka! Dzienniki rozgłaszają pobyt Księdza
Bosko w Rzymie, być może ze swego punktu widzenia, lecz zawsze będzie to reklama
Dzieł Księdza Bosko. Drogi panie Oreglia, dziś rano miałem szczęście uczestniczyć
w uroczystości św. Apostołów w bazylice św. Piotra. Przepełniały ją tłumy
312

32.3 Page 313

▲back to top
pielgrzymów. Zająłem wygodny punkty skąd mogłem obserwować Ojca św. Ksiądz
Bosko miał iść w procesji ze świecą tuż za Ojcem św. jak mu to on sam podsuwał,
lecz nie udało się to zrealizować. O 11- tej udaliśmy się do monsignora
De Merode na obiad. Tymczasem gwałtem zabrano Księdza Bosko, gdzie? Do willi
Pamfili, do ciężko chorych. Protestowałem, lecz nic nie pomogło.
Czekałem, jaką godzinę po 12-tej przechadzając się w pobliżu bazyliki św.
Piotra. No cóż? Każdy kto zdobył Księdza Bosko raz, nie dba o to, jak on zadowoli
wielu innych, którym również obiecał. Chłopcy proszą o listy od Księdza Bosko, lecz
nie ma on ani chwili czasu, by usiąść przy biurku i odpisać na nie. Do godz. 12-tej w
nocy i dalej, czyta je tylko żaląc się, że nie może spełnić życzeń i prosi
o wybaczenie. Pozdrowienia. Come fratello aff. mo
ks. JB Francesia
A oto drugi list z 4 lutego 1867 r.:
Carissimo D. Durando!
Wiadomości od ciebie są bardzo przyjemne dla mnie. Przemawiając na słówku
pozdrów ode mnie naszych kochanych chłopców.
Powiedz im, że widzę ich tu w Rzymie wśród rzesz młodzieży. Pomimo
zaszczytów, jakie nas spotykają od książąt, biegnę wciąż myślą do Oratorium. Sprawy
nasze idą wciąż bardzo dobrze. W tych dniach Ksiądz Bosko grozi czymś poważnym
naszemu kochanemu profesorowi kan. Gastaldiemu. Spotykając się możesz mu o tym
wspomnieć, a gdy spyta, co mu grozi, odpowiesz, że na razie nie można o tym mówić.
Silentium et misterium… Pozdrów go serdecznie ode mnie i pisz mi sam częściej.
Pozdrowienia dla naszych kochanych profesorów. Powiesz, że gdziekolwiek jestem,
pamiętam o nich. Ty drogi księże Durando kochaj mnie i módl się etc..
Tuo aff. mo amico e fratello
JB Francesia
PS. Dzisiaj Ksiądz Bosko był w pałacu króla neapolitńskiego ze Mszą św. Był
tam zapraszany od dłuższego czasu tak, że nie mógł zwlekać.
313

32.4 Page 314

▲back to top
Król Franciszek II pozostawił Księdzu Bosko do wyboru czas i miejsce
spotkania. Odpisał za pośrednictwem hr. Sora, że chętnie uda się do willi Ludovisi, by
mu służyć. O godzinie umówionej zjawił, się w królewskiej rezydencji, gdzie król
Neapolu oczekiwał go z wielu dostojnikami jak np. gen. De Charette komendantem
wojsk papieskich. Odprawił Mszę św. z 10 minutową homilią na temat wiary.
Po Mszy św. był do dyspozycji króla. Zamknęli się na prywatnej rozmowie trwającej
trzy kwadranse. Po wstępnych konwenansach król spytał, czy odzyska tron
powszechnie, bowiem przepowiadano mu powrót do królestwa. Święty początkowo
wzbraniał się wymawiając się, że nie do niego należy przepowiadanie przyszłości.
Lecz król nastawał.
Wówczas Święty kategorycznie oświadczył:
Jego Majestat nie powróci więcej na tron.
Na czym Ksiądz opiera swe twierdzenie: na wnioskowaniu czy na pewnych
argumentach?
Na argumentach!
Na jakich, jeśli można wiedzieć?
Przekonywującym dla mnie argumentem jest sposób traktowania Kościoła
przez królów Neapolu.
Co Ksiądz ma przez to na myśli?
To, że nie otaczano Kościoła św. w Neapolu zbyt wielkim szacunkiem.
Jak to? Czy Kościół nie otrzymywał poparcia?
Poparcie dla Kościoła? Od lat przeszło sześćdziesięciu otrzymywano w mocy
ustawy Febroniańskie. Biskupowi nie wolno było bierzmować bez pozwolenia króla,
święcić kapłanów, zwoływać synodów, odbywać wizytacji pasterskich, kontaktować
się z Rzymem bez zgody i wiedzy panującego. I to się nazywa poparcie dla Kościoła?
Ależ Księże Bosko, rzucił król, taki nadzór utrzymywał się powszechnie, była
to konieczność polityczna z obawy przed rewoltą, gwarancje dla obrony Korony, które
skłaniały rząd do takiego postępowania.
Czy Majestat sądzi, że są godne aprobaty tego rodzaju kroki przeciw
Kościołowi? Zwłaszcza najgorszy trybunał królewskiej i apostolskiej Legacji Sycylii,
który od ponad wieku rozciągał nadzór policyjny nad klerem diecezjalnym
i zakonnym, w celu uniemożliwienia wszelkich kontaktów ze Stolicą św. i to przez
314

32.5 Page 315

▲back to top
niegodnych sędziów, uzurpujących władzę papieską, w imieniu panującego? Ci legiści
kasowali wszelkie zarządzenia biskupa, nadto często prześladowali wzorowych
zakonników, faworyzując rozwiązłych. Z ich winy wynikało zgorszenie wiernych,
niemoralność, symonie, przemoc, zdrady, wprowadzenie na urzędy kościelne
niegodnych osób, obracanie dóbr kościelnych na użytek świecki i jeszcze wiele innych
szkód, których nie ma potrzeby wyliczać. Tacy sędziowie byli protegowani
i tolerowani. To jest przyczyną obecnej kary Bożej nad dynastią.
Lecz król Ferdynand, mój ojciec, w ostatnich latach panowania utrzymywał
dobre stosunki z Papieżem, usunął wiele nieporządków zadawnionych na Sycylii.
To prawda, lecz korzenie tego zła nie zostały lub nie mogły być usunięte.
Natomiast usiłowano nadal utrzymywać niektóre przywileje smutnej sławy trybunału
królewskiego, który, w tym miejscu Ksiądz Bosko zamyślił się przez chwilę, król zaś
dalej indagował: A gdybym ja wrócił na tron mych poprzedników, czy Ksiądz nie
sądzi, że sprawy, by się uładziły?
Maestra, powtórzył Święty z naciskiem, wiadome jest szczere Waszej
Królewskiej Mości przywiązanie do Stolicy Apostolskiej, znane chwalebne dowody
dane ostatnimi czasy. Wasza Królewska Mość jest synem świętej matki. Lecz czy
chcieć a móc, to jedno i to samo? Źli doradcy nieustannie podsycali w sercu ojca
Waszej Królewskiej Mości nieufność względem Stolicy Apostolskiej. Być może za
dopuszczeniem Bożym, powtórzyłyby się rzeczy, jakie działy się za rządów waszych
poprzedników.
Król widocznie dotknięty tą supozycją odparł:
Nikt mi dotychczas nie mówił z taką śmiałością. Podoba mi się jednak ta
szczera wypowiedź. Ale proszę mi powiedzieć: Czy Ksiądz nie sądzi, że jakiś
przypadek może mi przywrócić tron neapalitański?
Bardzo niewielkie prawdopodobieństwo, które jednak nie zdarzy się.
Jak to?. Proszę mi powiedzieć, dopytywał się monarcha.
Gdyby nastała powszechna anarchia, z braku władzy dynastycznej lud mógłby
zwrócić się do poprzedniego króla. Tylko w tym przypadku można by mieć nadzieję.
Lecz jest to tylko teoretyczna możliwość.
Przy końcu audiencji, król prosił Księdza Bosko, by zechciał wstąpić do jego
pałacu, gdyż również królowa Zofia pragnęła z nim się widzieć.
315

32.6 Page 316

▲back to top
Święty pożegnał się z monarchą zawiedzionym, który spodziewał się lepszej
perspektywy.
Tymczasem w Turynie ks. Durando spełniał zlecenie księdza Francesii
względem kan. Gastaldiego. Ten doskonale zrozumiał, o co chodziło. Zresztą wkrótce
z ust samego Księdza Bosko otrzymał potwierdzenie swego wyboru na biskupa
Saluzzo. Spotkawszy się w tych dniach z ks. prof. Mateuszem Picco gratulującym mu
tego zaszczytu kanonik żartobliwie powiedział:
Byłem bez zajęcia, a Ojciec św. dał mi robotę.
316

32.7 Page 317

▲back to top
ROZDZIAŁ LV
5 lutego Ksiądz Bosko odprawił Mszę św. w kaplicy prywatnej pana Filipa
Canori Focardi koronariusza papieskiego /wyrób różańców i dewocjonalii/, z którym
znał się od 1858 r.
Pisał również list do ks. Rua:
Carissimo Don Rua!
Ks. Francesia napisze ci więcej, ja piszę ściśle o sprawach twoich,
tj. o pieniądzach. Powiedz, zatem panu Oreglia, by odebrał 8 tys. franków od
ks. Tomatisa, ja zaś tutaj wyrównam jego konto u p. Betti. Z tej sumy 8 tys. Franków,
dasz 6.800 franków panu drowi Gribaudo, jeśli zechce, tyle wynosi jego kredyt. Resztę
na inne pilne wydatki. Sprawy nasze idą pomyślnie. Jutro może napiszę list do
chłopców. Nie ustawajcie w modlitwach w intencji waszego Księdza Bosko
zabiegającego o nasze interesy. Być może w sobotę będzie można ustalić datę
powrotu. Niech Bóg błogosławi etc.. Rzym, 5-2-1867 r.
XJB
/.../ Był załączony również bilecik do kucharza A.S. /…/.
Ks. Francesia donosił obszerniej:
Rzym, 6 – 2 – 1867 r.
Carissimo Don Rua!
Cieszymy się, że wszyscy w domu są zdrowi. Przykro tylko, że cena chleba
podniosła się bardzo. Stan ten może być przejściowy, ale zawsze przykry, jak
gwałtowna burza. Dobrze, że możemy tu zebrać ofiary dla pokrycia ogromnych
wydatków w Oratorium. Jak serdecznie odnosi się do Księdza Bosko Ojciec św.
Świadczy fakt, że posłał nam przez swego szambelana monsignora Berremee
wspaniałą świecę, która przyozdobi w swoim czasie naszą nową świątynię! Świeca
przewyższa mój wzrost i jest tak ciężka, że dwóch ludzi potrzeba dla jej umieszczenia
na świeczniku. Zadziwia każdego wspaniałymi ozdobami i wizerunkiem Dziewicy
Niepokalanej. Jest najpiękniejsza ze wszystkich podarowanych Ojcu św.
317

32.8 Page 318

▲back to top
w uroczystość Oczyszczenia NMP przez proboszczów rzymskich. Ojciec św. być
może posłał ją w dowód uznania autorowi „Jubileuszu św. Piotra Ap”. Papież jest
bardzo zadowolony z kazań Księdza Bosko rozniecających pobożność i rad by
zatrzymać go dłużej w Rzymie.
Wczoraj byłem świadkiem okazywanej Księdzu Bosko życzliwości przez Ojca
św. w czasie audiencji. Miałem szczęście znaleźć się u stóp Ojca św. po raz drugi.
Powiedziałem mu:
Ojcze święty, w imieniu mych współtowarzyszy wyrażam uczucia żywej wiary
i przywiązania do Osoby Waszej Świątobliwości i Kościoła. Doręczyłem Papieżowi
adres hołdowniczy, ucałowałem pierścień mówiąc: Ojcze św. cieszę się będąc
wyrazicielem wiary i miłości 1.800 wychowanków Oratoriów turyńskich.
Ojciec św. pobłogosławił, przyrzekł udzielić żądanych łask w imieniu
chłopców. Z zainteresowaniem słuchał mego opowiadania o Oratoriach i przesyła
wszystkim ojcowskie błogosławieństwo. Sprawy Zgromadzenia postępują nadzwyczaj
pomyślnie i dla nadania im dobrego kursu, Ksiądz Bosko zatrzyma się jeszcze parę dni
w Rzymie. Cóż, nie pomogą moje utyskiwania. Często błądzę samotnie po mieście
i nudzę się. Odwiedził Księdza Bosko pisarz monsignor Moroni i ofiarował mu swoje
dzieło liczące ponad sto tomów: Słownik Kościelny, co Ksiądz Bosko z zadowoleniem
przyjął. Mamy nadzieję, że pan hr. Vimercati postara się dostarczyć to do Oratorium.
Otrzymacie swą świecę podarowaną przez Papieża. Prócz tego inna osoba dobrze
znana panu Oreglia, pani Róża Mercurelli podarowała od siebie drugą niemniej
piękną. Być może, dojdzie ku temu prezent dla sekretarza Księdza Bosko, więc
będziecie mieli trzy. Omne trinum perfectum. Ostatnia może nie będzie tak piękna, ale
zawsze cenna ze względu na osobę ofiarodawczyni (księżnej Orsini) i poświęcenie
przez Ojca św. Wobec tak licznych audiencji, gdyby Ksiądz Bosko nie starał się ich
zredukować, nie wiem, czy zdołałby wyjść z mieszkania, posilać się i spać. Wspomnę
jeszcze o darach pani Mercurelli jako fantach na loterię, medalikach, koronkach itp.
Ksiądz Bosko nie może pisać wam, choć wciąż obiecuje. Dziękuję za wieści od
ks. Durando oraz za opiekę nad chłopcami w tych dniach wielu profesorom.
Przywiozę im z Rzymu upominki.
Bilety loteryjne rozchodzą się nadspodziewanie. Wielu nabywa je jako środek
zaradczy przeciw cholerze grasującej w niektórych rejonach. Pan hr. Vimercati gdyby
318

32.9 Page 319

▲back to top
wyzdrowiał lub co najmniej mógł podróżować, na pewno odbyłby pielgrzymkę
rewizytując nas w Turynie. Dzisiaj po raz pierwszy wziął przejażdżkę po mieście.
Pewien dziennik dobrze pisał o Księdzu Bosko z wyjątkiem jednej sprawy,
którą lepiej gdyby przemilczał. Pisał mianowicie, że hrabia Vimercati wyzdrowiał.
Oby tak było! Inne pisały mniej krytycznie. Lecz i tak Ksiądz Bosko na tym korzysta.
Jest powszechnie czczony i uważany za świętego. Na jednym ze swych kazań
pozyskał sobie dwóch słuchaczy, którzy zapowiedzieli, że przyjdą do niego do
spowiedzi. Wielu różnych zawadiaków otwiera przed nim swe serce na spowiedzi,
podobnie jak to czynią chłopcy. A co znamienne, że wyjawia osobom przedtem
nieznanym tajniki ich sumień. Miałbym tu do opowiedzenia o wiele więcej, lecz
zostawiam to na później, po przyjeździe do domu. Gdzie Ksiądz Bosko odprawia tam
istny natłok ludzi nieznanych. Nowe znajomości zastąpiły dawniejsze.
Terminu wyjazdu jeszcze nie znamy, być może nastąpi on z końcem lutego.
Gdyby ks. Cagliero posłał kilka swych kompozycji, można by mu zrobić dobrą
reklamę. Osobiście robię ją z nazwiska, lecz żądają utworów. Więc proszę posłać na
"Kominiarczyka" lub "Sierotkę". Zaczynają tu smakować w muzyce oratoryjnej.
Słyszę, że w Kolegium Rzymskim ma się wykonać "Kominiarczyka". Więc dobra
sposobność, by go tu posłać.
Pozdrów ode mnie chłopców. Ten przymusowy spoczynek myślę, doda mi
bodźca do przyszłej pracy. W piątek 8 lutego odwiedzimy klasztor kamedułów,
położony w górach apenińskich. Będziemy spoglądali na Turyn i posyłali wam
serdeczne addio. Tutto tuo in G.C. –
Amico ks. JB Francesia
PS. W Rzymie poczytną bardzo jest książka "Jubileusz św. Piotra Ap.” na
miesiąc czerwiec rozrzuci się większą liczbę egzemplarzy.
O książce anonsowała Unita Cattolica pisząc m.in.:
Bardzo na czasie wydał wspomnianą książkę, w południowej części Włoch
Ksiądz Jan Bosko, podając stylem przystępnym i popularnym życiorys Świętego
Apostoła, wzbogacony wielu historycznymi dowodami oraz cytatami znakomitych
pisarzy kościelnych i świeckich. Treść, przejrzystość oraz przystępna cena polecają ją
katolickim czytelnikom z okazji nadchodzącej rocznicy męczeństwa Św. Apostoła.
319

32.10 Page 320

▲back to top
W tym czasie jezuita O. Oreglia brat naszego pana Fryderyka, zauważył
w książce pewne zdanie, które wydawało mu się niedokładne. Brzmiało ono
następująco:
„Uważam tu za stosowne dołączyć nawiasem pewną uwagę wszystkim
piszącym lub rozprawiającym na ten temat, by nie brano tego z punktu
dogmatycznego i religijnego, co odnosi się zarówno do katolików jak protestantów”.
Zwrócił uwagę księdzu Francesia, by o tym zakomunikował Księdzu Bosko.
Sam zaś chcąc się upewnić w przedmiocie, napisał do O. Cardella profesora teologii
w Kolegium Rzymskim, pytając, czy powyższy passus w książce pewnego pisarza
katolickiego jest bezpieczny.
O. Cardella odpisał następująco:
Kolegium Rzymskie, 4-2-67;
Rev. mo in Cristo Padre!
Wasza Przewielebność dobrze postąpił zwracając uwagę autorowi
katolickiemu, by poprawił a raczej wyjaśnił owo zdanie. Podając, że przybycie św.
Piotra do Rzymu nie jest argumentem dogmatycznym czy religijnym, lecz
historycznym i nie złączonym z wiarą, nie zamierza twierdzić, że ten, kto by to
zaprzeczał, zasługiwałby na cenzurę kościelną i że konkretnie nie ma ona związku
z dogmatem wiary: chce on powiedzieć, że prymat Piotrowy i jego następców
biskupów rzymskich w sensie polemicznym, in abstracto, nie jest związany koniecznie
z faktem przybycia św. Piotra do Rzymu. To, że biskupi rzymscy są następcami św.
Piotra i jako tacy z prawa Bożego są spadkobiercami prymatu, jest dogmatem wiary
i dowodzi się teologicznie. W ten sposób udowadnia się, że biskupi rzymscy są
następcami św. Piotra na stolicy rzymskiej. Gdyby protestantom udało się odrzucić ten
fakt, nie mogliby triumfować, gdyż i tak niezbite pozostałoby, że biskupi rzymscy są
spadkobiercami prymatu, choć w odmienny sposób.
In abstracto można wyobrazić, że św. Piotr nie przybywając do Rzymu mógł
ustanowić, że jego następcą będzie biskup rzymski, ale in concreto jasne jest,
że biskupi rzymscy są spadkobiercami jego prymatu z prawa Bożego dlatego,
że zasiadają na stolicy rzymskiej. Lecz O. Perrone twierdzi, że przybycie św. Piotra do
Rzymu jest przesłanką historyczną do wiary w prymat biskupa rzymskiego, prawie tak
320

33 Pages 321-330

▲back to top

33.1 Page 321

▲back to top
jak św. Tomasz nazywa wstępnymi przesłankami do wiary niektóre prawdy rozumu;
in abstracto również O. Perrone uznaje, że rzecz mogłaby wyglądać inaczej, cytując na
poparcie tego passus z Arduina /św. Piotra w Rzymie, c.I.par.3/, pomimo że faktycznie
podtrzymuje również fakt przybycia św. Piotra do Rzymu.
Zatem, w powyższym zdaniu należy dodać, że jest prawdą wiary nie tylko,
że Piotr był Głową Kościoła, lecz są nią również jego następcy biskupi rzymscy.
Suponuję, iż autor mówi tak w kontekście, mimo, że w przytoczonym zdaniu mówi
tylko: Pan Bóg ustanowił św. Piotra Głową Kościoła, co jest prawdą wiary
i że później. etc. Uwaga wyjaśniające, że fakt biskupstwa św. Piotra i przybycie jego
do Rzymu uważa się za niezwiązane ściśle z dogmatem wiary, wystarczyłaby dla
usunięcia wszelkiej dwuznaczności.
Dalej przytacza treściwe ujęcia kwestii i przeprowadzenie dowodu teologiczno-
dogmatycznego w kwestii prymatu św. Piotra Apostoła wg prof. Murray z jego traktat
De Ecclesia:
I. Dwie kwestie należy wziąć pod uwagę, odnośnie do prymatu Piotra:
1. Czy prymat ów z ustanowienia Bożego miał być ciągły w Kościele czyli, czy
z prawa Bożego Piotr winien wiekuiście mieć następców w prymacie;
2. Kto jest jego następcą.
II. Druga kwestia przez wielu autorów roztrząsana jest w następujących
punktach:
1. Czy Piotr był faktycznie w Rzymie?;
2. Czy faktycznie tam umarł?;
3. Czy ustanowił stolicę biskupią w Rzymie?;
4. Czy nigdy nie porzucił swej siedziby na stałe?
Jedni teolodzy dają twierdzącą odpowiedź na powyższe cztery kwestie, dla
utwierdzenia prymatu biskupa rzymskiego.
Drudzy, co jest ogólniej przyjęte przez teologów, uważają, że należy koniecznie
przyjąć trzeci i czwarty punkt za pewny. Istotnie, by biskup rzymski był spadkobiercą
321

33.2 Page 322

▲back to top
prymatu Piotrowego wystarczy, że objął biskupstwo rzymskie i zatrzymał je aż do
końca życia, jedno zaś i drugie mógł spełnić, chociaż nigdy do Rzymu nie przyszedł.
III. Niekoniecznie potrzeba, żeby Piotr obejmował stolicę biskupią rzymską,
ani żeby do końca życia ją zatrzymał.
Mogłoby, bowiem być, że następstwo w prymacie nie zawisłoby w sukcesji na
jakimś partykularnym biskupstwie, które Piotr piastował, lecz z decyzji Piotra
postanawiającego, że piastujący biskupstwo na tej lub innej stolicy, dajmy na to
Rzymu, będzie jego spadkobiercą w prymacie. O ile, bowiem rzecz ta zawisła od
wolnego ustanowienia Bożego mógłby za wolą Bożą określić sam tę stolicę, do której
byłby przywiązany prymat względnie Bóg sam mógłby objawić swą wolę Piotrowi,
z którą siedzibą ma być związane i przekazywane dalej to dziedzictwo. W tym
wypadku Piotrowi przysługiwałoby określenie i ogłoszenie Boskiej woli.
IV. Rozwiązanie, zatem kwestii: „Kto jest spadkobiercą Piotra w prymacie"?,
polemicznie, odnośnie do naszych przeciwników, nie zawisło od rozwiązań
faktycznych powyższych kwestii. Jak wyżej powiedziano, z Pisma św. i Tradycji jasno
wynika, że Piotr z prawa Bożego otrzymuje następców w prymacie. Tym zaś jest nie,
kto inny, tylko każdorazowy biskup rzymski, w jakikolwiek sposób zostało
ustanowione to następstwo: bądź przez prawną sukcesję na stolicy biskupiej Rzymu,
bądź na podstawie swobodnego wyznaczenia przez Piotra, bądź przez Boski dekret
objawiony Piotrowi.
A ponieważ od początku biskup rzymski, on sam jeden, uznany był za
prawowitego następcę Piotra przez cały Kościół, to należy powiedzieć, że jest on
prawnym jego następcą lub drugą ewentualność, że od początku Kościół nie uznawał
go za prawdziwą Głowę, lecz jawnie inną fikcyjną głowę nazywał i był jej posłuszny.
V. Powyższe argumenty stosuje się w polemice z adwersarzami. Jeśli zaś rzecz
rozpatrujemy ze strony dogmatyczno – historycznej, to bez wątpienia na cztery
poprzednie kwestie należy odpowiedzieć twierdząco.
322

33.3 Page 323

▲back to top
Być może rozwlokłem się nieco nad tą sprawą. Pewien jestem, że Wasza
Przewielebność nie tylko mi wybaczy, lecz pochwali za zamiar szczerego usłużenia
mu. Kreślę się
Infimo in Christo servo
V. Cardella SJ
Jakkolwiek by się tłumaczyło wyjęte zdanie, to faktem jest, że Święty pisząc
tę książkę miał na oku nie tylko opowiedzieć dzieje Księcia Apostołów, lecz również
ukazać ludowi chrześcijańskiemu wzniosłą godność Papieży, następców św. Piotra
na Stolicy Rzymskiej.
323

33.4 Page 324

▲back to top
ROZDZIAŁ LVI
Pewien mnich z zakonu kamedułów O. Wawrzyniec Bertinelli prosił Księdza
Bosko listownie o radę czy może spokojnie wykonać to, co zamierzył i nad czym się
zastanawiał. Ksiądz Bosko, rzecz jasna zażądał, by mu napisał, o co chodziło.
„Nie powiem tego Waszej Przewielebności, pisał mnich, gdyż chcę wiedzieć,
czy udziela Ksiądz rad z natchnienia Bożego. Proszę, zatem o odpowiedź”.
Święty nie myślał odpowiadać na tego rodzaju dziwne pytanie, gdy nadszedł
telegram z opłaconą odpowiedzią tej treści: „Proszę o decyzję, proszę mi odpisać”.
Święty odpowiadał:
„Nim się uczyni krok, należy się zastanowić i pomodlić się”. Decyzja księdza
mogłaby być fatalna w następstwach”.
Ów zakonnik zamierzał udać się do jednego z ich klasztorów w Polsce. Już
prawie wybierał się w drogę, gdy wkrótce po odpowiedzi Księdza Bosko nadeszła
wiadomość, że ów pozostał zrujnowany przysypując znajdujących się w nim
zakonników. Mnich z radością pospieszył zakomunikować Świętemu i podziękować,
gdy ten znalazł się w Rzymie.
W taki sposób, ów serdeczny przyjaciel, ze swymi dwoma braćmi: kanonikiem
i adwokatem, zaprosili Świętego w imieniu O. Archanioła Przełożonego Kamedułów
do ich eremu, obok Frascati, na odpust św. Romualda, a Święty przyjął zaproszenie.
Relację z tej wizyty mamy w liście ks. Francsesia z 9 lutego 1867 r. do ks.
Michała Rua. Znajdujemy tam opisany jeden dzień w Rzymie.
Caro Prefetto!
Jest godz. 10 wieczór. Ksiądz Bosko przegląda stos korespondencji z Turynu
i Rzymu, a ja odpisuję na listy bez końca. Wygląda, jakby Ksiądz Bosko chciał
każdemu z chłopców odpisać na jego liścik, ale jak tego dokonać. Teraz opiszę ci
jeden dzień rzymski. Więc o godz. 6-tej wstanie, odwiedza chorego hrabiego nie
mając w ciągu dnia absolutnie wolnej chwili na to. Potem odprawia Mszę św.
w miejscu, o które walczy się od tygodnia i dłużej. Jest pewien, że wszędzie oczekuje
na Mszę św. i Komunię św. liczna grupa wiernych. Przemawia zawsze w tonie
324

33.5 Page 325

▲back to top
proroczym! Po Mszy następuje z reguły ścisk i przepychanie się do niego mnóstwa
osób: jedni proszą o medalik, całują mu rękę, suknię, polecają się modlitwom. Ludzie
wyrywają wprost go sobie.
Potem odwiedzanie chorych. Nie mogę mu towarzyszyć, gdyż to trwa zbyt
długo. Mamy spożyć obiad o godz. 12-tej, który zazwyczaj jest gdzieś o 15-tej. Przy
wyjściu znowu tłum ludzi oczekujących go. Tak trwa cały dzień do godz. 20-tej. Cały
czas w Rzymie to wchodzenie i schodzenie po schodach. Ilu chorych w Rzymie
wszyscy pragną odwiedzin przez tego cudownego lekarza. Nieraz wraca do domu
o godz. 21-ej ku strapieniu hrabiego nie widzącego go całymi dniami, choć ma
satysfakcję, że go gości u siebie. Na tym nie koniec. Stał się naszym kasjerem
i pieniądze płyną do jego kasy. Gdyby był taki drugi w Turynie!.
Widzę, że wyjechałem z tematu. Ale pan hrabia słysząc, że za niego modli się
całe Oratorium, płacze z radości. Można by mu przygotować piękną laurkę,
z prezentem w postaci paru książek pięknie oprawionych. Tak, więc około 10-tej
godziny Ksiądz Bosko siada przy biurku z paczką listów, na których wypisano: „pilne,
bardzo pilne”, „bezzwłoczne”, „natychmiastowe”, musi to załatwić jeszcze dzisiaj,
inaczej kiedy by się z tym uporał?
Nazajutrz wielu oczekuje jego odpowiedzi, jednym odpisuje listem, innym
odpowiada ustnie przy sposobności. Ostatni list odchodzi do chłopców w Turynie. Bo
jak inaczej wytłumaczyć ten dziwny zapał rozbudzony wśród młodzieży. Dzisiaj
insygnowany przeze mnie, by wam napisał, dałby mi srogiego kuksańca, gdybym go
nie uniknął wykręcając się. Miejcie jednak dla niego wzgląd! Obecnie myśląc
o powrocie do Turynu spotykamy się z żalami i protestami. Cóż, w Turynie są nasi
najdrożsi i tam przeznaczył nas Pan Bóg. Ale jak zdołam dostosować się do chłopców,
gdy tu stykam się z książętami, hrabiami, królami.
Obecnie wypada nam wypełnić pewną lukę w opowiadaniu. Otóż miała miejsce
nowa audiencja w pałacu Farnese, rezydencji Franciszka II neapolitańskiego, gdzie
Ksiądz Bosko odprawił Mszę św., do której usługiwał mu maiordomus. Po Mszy św.
król zaprowadził Księdza Bosko do apartamentów królowej swej małżonki. Królowa
Zofia była w młodym wieku, powściągliwa w rozmowie. Ksiądz Bosko proszony,
by usiadł, powiedział o swym kościele w Turynie i podarował królowej medaliki dla
jej dworek. Sprezentował również taki sam królowej z czarującą prostotą, jakby
325

33.6 Page 326

▲back to top
chłopcu, a król przyjął dar z wdzięcznością. Rozmawiano o świętobliwej królowej
matce Krystynie z domu Sabaudzkiego, której sprawa beatyfikacji toczyła się szybko.
W toku rozmowy król mimochodem wtrącił:
Księże Bosko! Żona moja pragnęłaby wiedzieć, czy Ksiądz potwierdza to,
co powiedział kiedyś w czasie naszej rozmowy w Villa Ludovisi?
Cóż to było?
Czy wrócimy do Neapolu.
Maesta! Nie jestem prorokiem, lecz jeśli wypowiedziałem, co czuję, uważam,
że lepiej będzie zapomnieć o tym.
W tym momencie królowa podniecona przerwała: Jak to? Czy to możliwe
wobec tego, że cała arystokracja jest po naszej stronie, tylu poddanych gotowych za
nas walczyć, a królestwo włoskie jest znienawidzone?
Życzę z całego serca, odrzekł spokojnie Ksiądz Bosko, by nadzieje WK Mości
się ziściły. Moje pokorne zdanie jest jednak takie, że WK Mość nie powróci już na
tron neapolitański.
Na te słowa, królowa żachnęła się oburzona, powstała, ukłoniła się zimno
Księdzu Bosko i odeszła. Król odprowadził ją do drzwi salonu. Paziowie stali
w szpalerze niewzruszeni. Wśród obecnych byli między innymi monsignor De Cesare
Promotor Beatyfikacji Czcigodnej Marii Krystyny Sabaudzkiej, autor jej biografii.
Król sprezentował Księdzu Bosko egzemplarz tej biografii i obiecał posłać drugi
sekretarzowi.
Gdy opuścili pałac Farnese, po drodze Święty zwierzał się księdzu Francesia
z rozmowy, jaką miał z królową i królem Neapolu. Ks. Francesia zdumiony
powiedział:
Po cóż Ksiądz wchodzi w te szczegóły prywatne?
Bo oni mnie indagują.
Na moim miejscu nie szczędziłbym choć cienia nadziei nieszczęśliwym
wygnańcom.
Nie wiem, jak byś postąpił na moim miejscu, ale ja wiem, że muszę tak mówić.
Po pierwsze, są oni bezdzietni, a po drugie, zostali wymazani przez Boga z księgi
królów!
Podejmujemy obecnie list księdza Francesia:
326

33.7 Page 327

▲back to top
W piątek, jak pisałem poprzednio, byliśmy w Camaldoli w towarzystwie kan.
Bertinelli i jego brata adwokata, którzy nam opłacili podróż statkiem. Ale Ksiądz
Bosko, jak zawsze niepoprawny spóźnił się. Było już po sygnale, podróżni zajęli swe
miejsca, kasa z biletami zamknięta, a jego jeszcze nie było. Wreszcie zjawił się
ostatni. Jedni pomagają mu wsiadać, drudzy kupują bilet, inni szemrają na spóźnienie.
Jakoś tam wcisnął się bocznym wejściem i jedziemy do Camaldoli. Nie piszę o samej
podróży, która odbyła się bez przygód, z wyjątkiem tego, że koń się spłoszył, gdyśmy
dojeżdżali bryczką z Frascati.
Zakonnicy wyszli dobry kilometr na spotkanie Księdza Bosko. Czuliśmy się jak
w rodzinie między braćmi. Nie znałem dotąd tych mnichów, podziwiałem ich habity,
brodę po pas, wygolone głowy, wychudłe twarze, pogodne, niewinne spojrzenie
pustelników. Na powitanie uklękli na ziemię prosząc o błogosławieństwo, po czym
prowadzili nas procesjonalnie do kościoła. Pomijam resztę, aż do chwili pożegnania.
Fama świętości Księdza Bosko dotarła do nich, to też postanowili zgodnie zatrzymać
go u siebie na noc. Lecz Ksiądz Bosko oponował, że musi być nazajutrz na śniadaniu
u księcia Falconieri i księcia di Carpagna, który z tej okazji zaprosił wielu gości. Dom
ten należał do najznakomitszych w mieście a panowie znani byli ze swej gorącej krwi.
Przeor jednak gorąco nastawał. Mieli w klasztorze chorego umysłowo brata, który
miotał się w gorączce. Prosił, więc, by raczył odwiedzić chorego, udzielić
błogosławieństwa i uzdrowić przynajmniej na umyśle. Cóż nie czynią? Wiedząc,
że modlitwa uzyskuje wszystko, przeor posyła mnichów modlić się przed
Najświętszym Sakramentem, by Bóg nakłonił swego Sługę do przenocowania
w klasztorze. Przeor wraz z kilkoma braćmi, upadli do nóg Księdza Bosko błagając
na Jezusa i Maryję, żeby nie opuszczał ich tak prędko. Ksiądz Bosko wzruszony
odpowiedział: No, nie będzie się mówiło, że odmówiłem, o co się prosiło Zbawiciela.
Natychmiast napisał dwa listy usprawiedliwiające: jeden do hrabiego Vimercati,
by nie czekał na niego; drugi, do księcia Falconieri tłumacząc się, że poważne powody
zmusiły go do zatrzymania się w Camaldoli, tak iż nie mógł przybyć na śniadanie do
jego pałacu. Och, gdybyś mógł widzieć, jaką radością promieniowały twarze ojców,
gdy im powiedziano, że Ksiądz Bosko zostanie tę noc w klasztorze. Uderzyłem się
w pierś, że tak mało sobie cenię obecność i towarzystwo Księdza Bosko oraz
lekkomyślność naszych chłopców opieszale korzystających z nauk tak wielkiego
327

33.8 Page 328

▲back to top
świętego. O gdyby wiedzieli biedacy, jak jest poważany przez obcych ich Ojciec
i zachęcili się do kochania go i słuchania!
Gdzie jest ten święty, który tu przybył niedawno, pytał mnie biedny wieśniak na
tej górze, muszę mu ucałować rękę i prosić o błogosławieństwo dla mej rodziny!
Ks. Francesia tymczasem został wysłany do Rzymu. Pan Bóg zażartował
ze mnie, myśli sobie, wszyscy czekają na księdza Bosko, a tu zjawiam się ja. Można
sobie wyobrazić, jaką figurę zrobię ze siebie.
Przybył do pałacu Falconieri o godz.17 w czasie obiadu. Goście w dużej liczbie
powstali od stołu witając:
Och, nareszcie zjawił się nam Ksiądz Bosko!
Tu jest ksiądz Bosko, powiedział ks. Francesia okazując pismo:
Eccellenza!
Pewne pilne sprawy klasztoru kamedułów zatrzymały mnie na noc tak, że nie
mogłem przybyć na umówiony obiad u WE jak tego gorąco pragnąłem. Jeśli nie
będzie przeszkody, zjawię się w niedzielę, o tej samej godzinie.
Camaldoli, 8-2-1867 r. Obbl. mo Servitore
Ksiądz Bosko
Przykro to było dla gości zaproszonych dla uczczenia Księdza Bosko. Księdza
Francesię wprowadzono do saloniku, gdzie w obecności księcia wraz z małżonką,
wręczył list oczekując nagany. Tymczasem książę przeczytawszy pismo z całym
spokojem oświadczył: No cóż, Ksiądz Bosko nie mógł dzisiaj przybyć, zjawi się,
kiedy indziej. Księżna zdenerwowana mówi:
Ksiądz Bosko wie doskonale, że jutro wyjeżdżam i nie będę mogła się z nim
widzieć.
Jeżeli ty się z nim nie zobaczysz, zobaczę się ja, odpowiedział mąż i poszli na
obiad. Można uważać za cud prawdziwy, opanowanie księcia wobec doznanego
zawodu, w obliczu tylu gości.
Tymczasem Księdza Bosko czekało w Rzymie odprawienie Mszy św.
w umówionym miejscu. Było zaproszonych wiele osób i biada gdyby go zabrakło.
Gdy się dowiedziano, że jest w Camaldoli, zapanowała niepewność. Plac św.
328

33.9 Page 329

▲back to top
Augustyna zapełniony karocami. Na szczęście, przybył o kwadrans wcześniej, co było
u niego rzadkością. Zasiadł, więc do konfesjonału. Tłum runął na wyścigi do niego.
By go wyrwać stamtąd, trzeba było wprost gwałtu ze strony zakrystianina. W czasie
Mszy św. przystąpiło do Komunii św. liczne grono znakomitych dam rzymskich. Po
Mszy św. przemówił. Nie słyszałem tego, lecz obecni twierdzili, że rzadko, kiedy
kazanie wywołało tak wielki skutek u słuchaczy. Kaznodzieja nie szczędził
napomnień, przyjmowanych chętnie przez słuchaczy. Sam Bóg przemawia przez jego
usta! – szeptano dokoła. W jednym dniu streszcza się historia tylu innych. Termin
powrotu wciąż niewiadomy. Jak dotąd, ustalony był na 18 lutego. Tymczasem na ten
dzień przyjął już Mszę św. Przygotowujemy się do wizyty pożegnalnej u Ojca św.
Wyobrażam sobie, że będzie bardzo serdeczna, gdyż może być ostatnia dla tych dwu
niezwykłych mężów na ziemi!. Próbuje się wynaleźć jakiś powód opóźniający wyjazd,
lecz czy się uda? i czy wy bylibyście zadowoleni? W rozmowie wśród przyjaciół
mówiono o przykrości spowodowanej wyjazdem Księdza Bosko. Szukano sposobu
zatrzymania go jeszcze jakiś czas. Ktoś wspomniał, że we Florencji pewna dama
ofiarowała 10 tys. lir, jeśli zatrzyma się w tym mieście trzy dni.
Obecnie nie mogę, odpowiadał Ksiądz Bosko, lecz za jakiś czas, być może,
będę do waszej dyspozycji. Przygotujcie tylko choćby 2 tys. lir, a przyjadę odebrać
je osobiście.
Dzisiaj /niedziela 10 lutego/ u św. Piotra odbędzie się uroczystość beatyfikacji
Czcigodnego Sługi Bożego Benedykta z Urbino kapucyna. Pójdę sam, gdyż nie wiem,
czy Ksiądz Bosko znajdzie czas. Chcę oglądać to, co potomni widzieć będą
wyniesieniem znanej Osoby. /Księdza Bosko/. Choć sam pragnąłbym oglądać to, nie
zazdroszczę tej pociechy potomnym. Dla nich uroczystość, dla nas Osoba, dla nich
historia, nam wolno korzystać z jego czynów i słów. Takie myśli nasuwają mi się
w sercu w czasie pisania tego listu. Oby Bóg nas wysłuchał! List niniejszy być może
jest ostatni z Rzymu, tak obszerny, rzec można historyczny. Następny określi
dokładny termin wyjazdu Księdza Bosko z Rzymu i dla mnie upragniony.
Dziś zdarzył się wypadek, który początkowo był powodem obawy, potem
radości. Ksiądz Bosko późno wrócił do domu. Gdy wysiadał z bryczki, trzech
żandarmów papieskich rzuciło się ku niemu. W pobliżu nas znajdują się koszary
karabinierów.
329

33.10 Page 330

▲back to top
Chwycili go za ręce, jak zwykło się aresztować podejrzanych osobników. Co tu
robić, myślę sobie. Uciekać nie chciałem, krzyczeć nie mogłem. Ale cóż to za sprawa?
Otóż jeden z tych żandarmów chorował od paru miesięcy na febrę, która go tak
wyniszczyła, że wyglądał na szkielet. Widząc raz tłumy otaczające Księdza Bosko
i sam gorąco spragniony odzyskania zdrowia, rzucił się do stóp Księdza Bosko
prosząc o błogosławieństwo. Święty udzieliwszy mu zwykłych rad pobłogosławił go.
Odtąd opuściła go febra i tego wieczoru przyszedł podziękować nabawiając biednego
sekretarza tak wielkiego strachu.
Monsignor Berardi arcybiskup Nicei podsekretarz stanu Jego Świątobliwości
chorował na żołądek i tak był osłabiony, że lekarze radzili wycofać się jemu z urzędu
do prywatnego życia. Decyzja ta nie mogła mu odpowiadać, gdyż rokował sobie
jeszcze dobrą karierę. Odwiedził go Ksiądz Bosko, pobłogosławił i dał medalik MB
Wspomożycielki. Obecnie ten prałat ma się lepiej, dolegliwości ustąpiły, on zaś
rozgłasza wszędzie ten fakt.
Pewna dziewczyna oddana przez matkę do zakładu wychowawczego nie
chciała absolutnie tam zostać. Strapiona matka prosiła Księdza Bosko
o błogosławieństwo dla niej z daleka. Poradził jej modlić się przez miesiąc do Matki
Bożej. Dziewczyna pisze do matki list zmieniona, że godzi się z wolą Bożą i zostanie
w zakładzie. Och, co za moc modlitwy!
Ksiądz Bosko poleca mi napisać księdzu Cagliero co następuje:
Biorąc pod uwagę jego zdolności muzyczne oraz, że sztuka ta kwitnie wysoko
w Rzymie, decyduje się: primo, artykuł jedyny: o ile ktokolwiek z Oratorium
przybędzie do Rzymu, to, jeśli ich będzie dwóch, to jednym na pewno będzie ks.
Cagliero, jeśli będzie jeden, zostanie nim również sam ks. Cagliero.
Ksiądz Bosko każe powiedzieć, że napisze do chłopców i że list jego będzie tuż
za moim. W Rzymie każde jego słowo jest na wagę złota, całuje się je jak relikwię.
Wszelkiej pomyślności. Powiedz chłopcom, że mówiłem o nich Ojcu św., który
słuchał mnie z przyjemnością. Pragnę zawsze poświęcić swe życie Bogu dla dobra
naszych chłopców i niech Bóg przyjmie tę ofiarę i pobłogosławi łaską swą
z nieba!
Dominus vobiscum! Tuo nel cuore G. e M.
ks. JB Francesia
330

34 Pages 331-340

▲back to top

34.1 Page 331

▲back to top
Ks. Francesia wysławszy powyższy list do Turynu, towarzyszył Księdzu Bosko
na obiad u księcia Folconieri, do którego Święty pisał drugi list:
Eccellenza!
Dziękuję za wyrazy uprzejmości skierowane do mnie. Dzisiaj koło godz.
6 wieczór skorzystam z gościny i miłosierdzia WE. Zapewniam o nieustannej pamięci
w modlitwach prosząc Boga o pomyślność dla całej Jego Rodziny.
Pan Bóg przeznaczył nas do szczęścia, lecz chce, byśmy zdążali do niego per
ignem et aquam, tak, iż wśród pięknych róż w rodzinach znajdują się również kolące
ciernie. Lecz Pan Bóg w swoim czasie wynagrodzi za wszystko. Życząc
błogosławieństwa Bożego dla Niego i całej rodziny i polecając się modlitwom kreślę
się etc..
Rzym, 11-2-1867 r.
Obbl. mo Servitore Ksiądz Jan Bosko
331

34.2 Page 332

▲back to top
ROZDZIAŁ LVII
Rzym współzawodniczył z Florencją w wystrajaniu świątyni Maryi
Wspomożycielki. Damy florenckie urządziły składkę na ufundowanie sześciu
wspaniałych świeczników do głównego ołtarza. Pobudziło to do działania również
panie rzymskie. Pod przewodnictwem pewnej księżniczki rzymskiej matrony
postanowiły ufundować Księdzu Bosko również wspaniały dywan do ołtarza
głównego, jako arcydzieło warsztatów rzymskich!
Ksiądz Francesia znów referował w liście do księdza ekonoma:
Carissimo Don Savio!
Nadchodzi czas powrotu. Ksiądz Bosko pozdrawia zwłaszcza Buzzettiego
z jego kapelą. W ostatnich dniach karnawału będziemy spożywali pączki z wami
i słuchali wesołych melodii. Ja zaś jako poeta, podsunąłbym projekt wykonania
z orkiestrą hymnu na cześć Księdza Bosko. Macie jeszcze czas do jego przygotowania.
A może już dawno uprzedziliście mój projekt? Tu krzątają się panie koło zbiórki na
rzecz ołtarza św. Piotra. Być może brak pieniędzy ostudza te zapały, lecz i tak
dowodzi entuzjazmu Rzymian względem dzieł Księdza Bosko. Och, gdyby czasy były
spokojniejsze, jak by inaczej szło wszystko! I tak trzeba podziwiać tę ofiarność na
rzecz świątyni Księdza Bosko.
Drogi ks. Savio, życie upływa mi monotonnie z powodu deszczu trzymającego
mnie w domu. Na szczęście jest jeszcze łóżko, a cóż robić? Wyjechaliśmy z Turynu
nie wziąwszy ze sobą parasoli. Polecamy się modlitwom.
ks. Francesia
Inny list adresowany do p. Oreglia podawał ciekawsze wieści:
… Wczoraj odwiedziłem markiza di Baviera dyrektora Osservatore Romano.
Był bardzo uprzejmy i obiecał rozmawiać na temat książki „Jubileusz św. Piotra”.
Adwokat Casoni był w Bologni. Wczoraj wspomniani dwaj panowie byli z wizytą
u Księdza Bosko, ofiarując mu gotowość swej współpracy. Obiecali umieścić
332

34.3 Page 333

▲back to top
w dzienniku artykuł o loterii. Prasowa notatka nie dokona jednak tyle, co zbiorowa
akcja mnóstwa osób w rozprowadzaniu biletów.
Wczoraj odbyła się audiencja z arystokracją rzymską. Były obecne księżniczki
Aldobrandini, Orsini, Borghese, książę Salviati, książę Torlonia. Debatowano długo
z Księdzem Bosko. Niektórzy już coś uczynili dla nas, inni przyrzekli swą pomoc.
Dość, że są dla nas życzliwi, a Ksiądz Bosko nie mógłby sobie więcej życzyć
w Rzymie, gdzie spotkał się z tak wielką życzliwością i poparciem. Zebrało się sporo
pieniędzy wbrew wszelkim przewidywaniom. Za pośrednictwem drukarza
wyjeżdżającego z Rzymu, posyłam ci portret Piusa IX w powiększeniu, z napisem od
dołu. Byliśmy na przyjęciu u księcia Falconieri. Cóż to za uprzejme i sympatyczne
panisko! Przyjmuje bilety płacąc z miejsca i przyrzekając posłać ofiarę na Oratorium
w ciągu roku bieżącego. Z Piemontu napływają bilety do Księdza Bosko z poleceniem
niektórych kandydatów na biskupów i arcybiskupów.
Rzym, 13-2-1867 r.
Ks. JB Francesia
Wśród wielu znakomitych pań, jakie składały wizytę Księdzu Bosko, była
księżna Barberini od lat 18 zamężna i bezdzietna. Zgodnie z relacją pewnego kanonika
przyjaciele owych państwa, Święty zaproszony do odprawiania Mszy św. w ich
pałacu, dla uproszenia u Boga potomstwa wyraził się:
Być może, iż Pan Bóg raczy ją pocieszyć i da jej córkę a nie syna, jak tego
pragnie. Będzie ona dla matki wielką pociechą. Istotnie, wbrew przewidywaniom
lekarzy urodziła niebawem córkę, której małżonkowie nadali jedyne imię: Maria.
Inna przepowiednia Świętego ziszczała się w tymże czasie. Otóż w roku 1866,
niektóre osoby życzliwe rodzinie Villarios sugerowały, by Ksiądz Bosko przyczynił
się do mariażu między kuzynką markizy Villarios a hrabiczem Franciszkiem De
Maistre. Pan De Maistre był młody, bogaty o znakomitym imieniu, oficerem w wojsku
papieskim tak, że owa panna szalała za nim. Ciocia jej próbowała daremnie ostudzić te
zapały. Dlatego prosiły listownie Księdza Bosko, by raczył swym bilecikiem uspokoić
dziewczynę.
Święty napisał jej następująco: „Proszę się uspokoić, gdyż znajdzie pani
narzeczonego nie niższego stanowiskiem od tego, o którym marzy. Uczyniła pani tak
333

34.4 Page 334

▲back to top
wiele dla Madonny, a Madonna również pośle jej narzeczonego. A Ksiądz Bosko
pobłogosławi małżeństwo”.
Przepowiednia ziściła się w roku następnym. Markiz Patrizi kuzyn kardynała,
szlachetny i bogaty poprosił o jej rękę. Ksiądz Bosko znajdując się w Rzymie
w okresie ich godów, odwiedził małżonków po powrocie ich z podróży poślubnej
i przyjął zaproszenie na obiad w ich pałacu.
Mimo ustawicznych audiencji, wizyt, korespondencji, odwiedzin chorych,
pertraktacji toczących się między Kościołem i Państwem oraz innych tysięcznych
spraw, Ksiądz Bosko troszczył się o swe Oratorium pisząc do ks. Rua:
Rua Carissimo!
Jeśli O. Tomatis posiada w Turynie pieniądze, to prócz wziętych już ośmiu
tysięcy możesz pożyczyć dalsze sześć tysięcy, które ja tu wyrównam w Rzymie, gdy
mi napiszesz o pożyczce. Mają one następujące przeznaczenie: 2 tys. franków dla
Karola Buzzettiego, inne 4 tys. dla piekarza. O innych potrzebach pomyślimy
i poślemy wam. Nie podajesz wiadomości o przyjętych ani opuszczających zakład
chłopcach, żyjących lub zmarłych. Obmyśl w niedzielę, 15 lutego uroczystość św.
Franciszka Salezego. Niech Bóg błogosławi etc..
Rzym, 13-2-67 r.
Aff. mo nel Signore Ksiądz Jan Bosko
W tymże dniu młodzież Kolegium Nazaretańskiego, otrzymawszy
przyrzeczenie Księdza Bosko spędzenia paru godzin wśród nich wysłała zaproszenie
pod adresem wychowanków Oratorium z podpisami dekurionów.
Po pewnym czasie nadeszła odpowiedź od Oratorium:
Benemeriti Signori!
W czasie pobytu naszego Przełożonego i Ojca Księdza Bosko w Rzymie,
okazaliście mu tak wiele życzliwości, czego był świadkiem jego sekretarz a nasz
towarzysz. Co więcej, raczyliście zwrócić oczy na dalekich nieznanych przyjaciół
i napisać list pełen braterskich uczuć, za co wam serdecznie dziękujemy. Oceniamy
szlachetne wychowanie, które czerpiecie od uczniów św. Józefa Kalasantego,
334

34.5 Page 335

▲back to top
widzimy, jak odpowiadacie staraniom waszych wychowawców. Obyśmy umieli was
naśladować! Zazdrościcie nam szczęścia posiadania Księdza Bosko i słusznie. Jeśli wy
w zetknięciu się z nim zostaliście tak oczarowani, to cóż powiedzieć o nas, którzy
mamy go codziennie, słyszymy jego słowa, otrzymujemy z jego rąk pokarm?
O, gdybyśmy potrafili wcielić w życie jego nauki, jakże bylibyśmy szczęśliwi
docześnie i wiecznie! Gdyby nie on, co by się z nami stało? On nas zgromadził
w zakładzie, utrzymuje i wychowuje po ojcowsku, kształci i kieruje do zawodu,
byśmy w przyszłości umieli zapracować na swe utrzymanie. Wyrażamy głęboką
wdzięczność wam za to zainteresowanie i chęć niesienia pomocy dla nas. Prosimy
Boga, by błogosławił wam w nauce, dał chęć i siły do praktykowania naszej św.
Religii. Może nie będziemy mieć sposobności widzenia się z wami osobiście, mamy
jednak nadzieję spotkać się z wami, gdzie? W Ojczyźnie błogosławionych, by śpiewać
wspólnie Stwórcy hymn chwały.
/następują podpisy młodzieży/
335

34.6 Page 336

▲back to top
ROZDZIAŁ LVIII
Między wielu osobami interesującymi się pobytem Księdza Bosko w Rzymie
był monsignor Piotr Rota biskup Guastalla. W liście do ks. Cagliero pisał:
„Dałem do odczytania księżom i klerykom wiadomości przekazane o Księdzu
Bosko. Klerycy spragnieni są widzenia się i ucałowania jego sukni i rąk. Pisałem wam,
by nie omieszkał w drodze powrotnej zatrzymać się w Reggio lub Guastalla”.
Nadchodzące z Rzymu wiadomości były kopiowane i przesyłane również do
kolegiów w Mirabello i Lanzo. Staraniem ks. prefekta Rua podpisywano adres dla
hrabiego Vimercati, następnie przesłano go na ręce ks. Francesia, by doręczył
szlachetnemu dobrodziejowi.
Donosił o tym ks. Francesia:
Caro Sig. Cavagliere!
Otrzymałem adres chłopców, który doręczę w przyszłą niedzielę. Podziw
ogólny otacza Księdza Bosko nawet ze strony takich, co najpierw szkodzili mu na
sławie. Dzisiaj był u kard. Quaglia; traktował go z największą grzesznością i chciał
własnym powozem odwieźć go do domu. Nie wiem jak wyglądaliśmy w kardynalskim
powozie. Kłaniano się nam na ulicach. Nie tylko kardynał tak honoruje Księdza
Bosko, lecz wielu innych. Bliski wyjazd z Rzymu powoduje posłuchania bez końca.
Od ministra poczty uzyskał zwolnienie od opłat za wysyłkę Letture. Minister ujęty
wizytą Księdza Bosko złożył ofiarę na kościół. Ksiądz Bosko potrzebuje bardzo
odpoczynku. Cóż, w Rzymie to niemożliwe, jeszcze gorzej będzie w Turynie, więc
pozostaje niebo. O północy jeszcze nie położył się. W ciągu dnia albo przemawia,
głosi kazania, udziela błogosławieństwa. Wieczorem czyta i odpisuje na listy. Widać
po nim wyczerpanie. Odpocznie dopiero na statku.
Dzisiaj głosił konferencję do kleru rzymskiego, w kościele La Pace. Ujął
i wzruszył obecnych swą prostotą i pobożnością. Któżby tak potrafił z miejsca
przemówić jak on? Księża wisieli na jego wargach jak chłopcy w Oratorium.
Po konferencji otoczyli go gremialnie jak dzieci ojca, słuchali jak mistrza.
336

34.7 Page 337

▲back to top
Nazbieraliśmy wiele przedmiotów wartościowych. Rozmawiałem wiele na
temat Oratorium Księdza Bosko. Słuchano mnie uważnie w coraz liczniejszym gronie.
Opowiadałem osobiste przeżycia, a im się zdawało, że czytam lub opowiadam
powieść. Pisałem w tych dniach do markiza Fassati, komunikując mu łaski uzyskane
od Ojca św. Ksiądz Bosko zawiezie mu dyplom z odpowiednimi formalnościami. Gdy
ten list otrzymasz, być może będziemy wyjeżdżać z Rzymu. Rzymianie zapraszają,
prawie przynaglając na uroczystość kanonizacji 25 Męczenników japońskich.
ks. JB Francesia
Ks. Francesia wspomina o uprzejmym traktowaniu Księdza Bosko przez
ministra finansów, lecz nie tłumaczy motywu. Otóż minister Ricasoli
za pośrednictwem adwokata Tonello starał się wybadać u Księdza Bosko, jakie były
intencje rządu papieskiego, gdyby rząd włoski wystąpił z pewnymi propozycjami
odnośnie do stosunków gospodarczych między dwoma państwami.
Ksiądz Bosko przewidując, że to by pomogło w uzgodnieniu wyboru biskupów
wspomniał o tym kardynałowi Antonellemu, który nie był temu przeciwny. W tym
samym celu rozmawiał z monsignorem Skrbnikiem Generalnym, ministrem finansów
i doniósł Ricasolemu, że propozycje jego spotkają się z pozytywnym przyjęciem.
W następstwie tego ukazało się w Dzienniku urzędowym zarządzenie z dnia 16-go
marca 1867 r., „W celu ułatwienia obrotu handlowego, zarządzeniem J. Św. Pana
naszego zostaje zniesione cło na wszelkiego rodzaju towary przywożone na terytorium
Państwa Kościelnego kolejami żelaznymi. Również zmodyfikowane zostały przepisy
paszportowe i cłowe odnośnie do ruchu osobowego tymi samymi środkami
komunikacyjnymi”.
Proszę posłać na adres rektora Kolegium Nazaretańskiego 20 egz. „Młodzieńca
Zaopatrzonego” i 50 egz. „Klucza do nieba”. Nasz p. hrabia żałuje, że nie znał tych
książek wcześniej, bo byłby je wprowadził do swych zakładów opiekuńczych. Proszę
oprawić starannie Historię Włoch, jako dar dla p. Hrabiego od naszych chłopców.
Drogocenne fanty na loterię spadają na nas deszczem. Dziś rano Ksiądz Bosko
odprawił Mszę św. w kościele Trinita dei Monti u Sióstr Sercanek. Kapelanowi ich
posłano 500 biletów, a Siostry sprezentowały Księdzu Bosko w darze dla kościoła
MB Wspomożycielki drogi kielich srebrny pozłacany. Mają również w planie
337

34.8 Page 338

▲back to top
podarować przepiękny ornat. Po wszystkich klasztorach robi się zbiórkę fantów
i pieniędzy. Lecz żądają, by Ksiądz Bosko odebrał je osobiście.
Uzyskaliśmy kilka dyspens za zniżoną opłatą, częściowo gratis. Niektórzy
pragnęli otrzymać za pośrednictwem Księdza Bosko autograf Ojca św. lecz więcej
chyba nie będzie się uprzykrzało. Dzisiaj książę Ruspoli przybył podziękować
Księdzu Bosko za odwiedzenie i błogosławieństwo chorej od kilku miesięcy żony, po
paru dniach od otrzymaniu błogosławieństwa wyszła do kościoła podziękować Bogu
za uzdrowienie. Faktów tego rodzaju było więcej. Ksiądz Bosko rozmawiał
z Papieżem o naszych dobrodziejach zwłaszcza o panu Xawerym Collegno, Klemensie
Villanova i markizie Fassatim, wskutek czego Ojciec św. nadał wspomnianym order
komandora Zakonu św. Grzegorza W. Wszyscy podziwiali łatwość zdobycia tego
odznaczenia, tym bardziej, że Papież pozostawił Księdzu Bosko wyznaczenie osób
udekorowanych tym wysokim orderem.
ks. JB Francesia
Trzeci list był skierowany do młodzieży Oratorium:
Carissimi giovani!
Wygląda na to, że powrót nasz się opóźni. Gdybyście widzieli tłumy otaczające
stale księdza Bosko, podzielalibyście moją obawę! Gdybyście widzieli młodzież
rzymską garnącą się do niego. Ksiądz Bosko ponownie zagościł w kolegium
Nazaretańskim. Wysłuchał deklamacji pod swoim i waszym adresem. Przyślą to
wystąpienie pocztą. Są to chłopcy bogaci, lecz o ileż biedniejsi w porównaniu z wami
posiadaniem Księdza Bosko! Z jaką czcią całowali mu ręce, zwierzali się ze spraw
duchowych. Wiedzieli, jak czyta w sumieniach i z prostotą pytali bez porównania
z większym zaufaniem niż wy. A jak go honorowali Przełożeni. Choć, wy kochacie
Księdza Bosko, lecz oni, wydaje się, was przewyższali w tej chwili. Oceniali go
więcej od was. Może być Ksiądz Bosko napisze wam wkrótce o cudach, cnotach,
sprawach, jakie swymi modlitwami zdziałaliście!.. Mówię wam kazanie, a wy
pragniecie wieści o Księdzu Bosko. Więc zmieńmy temat.
338

34.9 Page 339

▲back to top
W Oratorium po poważnym dramacie zwykle następuje jakaś wesoła farsa.
Więc i tu w Rzymie wspaniałego dramatu dokonywanego przez Księdza Bosko
zdarzały się ucieszne farsy.
Ksiądz Bosko w tych dniach był w Watykanie na audiencji u kardynała
Antonellego. W przedpokoju spotkał pewną panią, która słyszała o Księdzu Bosko
z ust naszego p. Oreglia. Rozmowa przeciągnęła się, tak, że kolejka jej przeszła.
Ustąpiła Księdzu Bosko mówiąc, że „chce ustąpić ze swej audiencji na rzecz Księdza
Bosko”. Ksiądz Bosko rozmawiał z kardynałem blisko godzinę. Traktuje on zawsze
z wielkim szacunkiem Księdza Bosko nie zważając na swe własne zajęcia. Otóż wtedy
wziął Księdza Bosko pod rękę, zaprowadził do swego gabinetu opowiadając, że Matce
Bożej Wspomożycielce zawdzięcza polepszanie na zdrowiu /miał podagrę/. Dawniej
musiano go wnosić na fotelu na audiencję do Ojca św. obecnie zaś swobodnie chodzi
po salach i schodach Watykanu. Przy końcu audiencji prosił o błogosławieństwo
i medalik Wspomożycielki.
Ależ Eminencjo! Nie mam do czynienia z chłopcem, powiedział Święty.
To nic, to nic, proszę mnie pobłogosławić.
Ksiądz Bosko w odpowiedzi ukląkł, by ucałować pierścień kardynała, musiał
jednak usłuchać, gdyż kardynał również klęczał. Kardynał z ojcowską dobrocią
ofiarował na kościół i zakład 1000 skudów, z wdzięczności za polepszanie zdrowia, na
skutek modlitw chłopców. Zapowiedział również, że to nie ostatnia ofiara!
Gdy Ksiądz Bosko wyszedł, otoczył go tłum osób czekających na audiencję;
każdy chciał ucałować mu rękę, proszono o medalik, o błogosławieństwo zapominając
zupełnie o kardynale. Ten oczekiwał chwilę, po czym otworzywszy drzwi powiedział:
Panowie, ja czekam!
Ale jakoś nikt się nie kwapił, każdy chciał załatwić coś z Księdzem Bosko.
Z podobną jak wy poufałością widziałem tu w Rzymie obcujących z Księdzem
Bosko wysokich dygnitarzy. Każde jego słowo brano głęboko do serca, komentowano.
18 lutego odwiedził pewien klasztor. Cóż to była za uroczystość: dzwoniły
dzwony, grzmiały organy, a zebrane w kościele dzieci śpiewały srebrnymi głosikami:
„Błogosławiony, który idzie w Imię Pańskie! Hosanna na wysokości!”. Przybył
o godzinie 8 – mej a ledwie mógł się wydostać o pół dwunastej!
339

34.10 Page 340

▲back to top
Przytoczę epizod, który zdarzył się w niedzielę. Pewien pan, mieszkaniec
Rzymu, pragnął za wszelką cenę widzieć się z Księdzem Bosko. Posyłano go
z miejsca na miejsca, lecz nigdzie nie mógł zastać Księdza Bosko. Przechodząc
ulicami miasta spotkał pojazd z siedzącym wewnątrz kapłanem. Zatrzymał konia,
otworzył drzwiczki, wziął za rękę siedzącego Księdza mówiąc: Ach, to pewnie Ksiądz
Bosko, którego ja szukam! Proszę wziąć tę część moich oszczędności. Było tam
kilkanaście złotych marengów. Wicie, kto to był? Posłaniec Boskiej Opatrzności,
dawniej biedny sierota przygarnięty, wychowany, wyuczony na rzemieślnika. Obecnie
dzieli się swymi oszczędnościami z biednymi. Pan Bóg mu błogosławił, prowadził
dobry interes, dzielił się zarobkiem ze swym bratem, odtąd będzie posyłał ofiary do
Oratorium. A kto go tu posłał? Opatrzność Boża! Jak się cieszył, że nas spotkał nie
mógł się wprost oderwać od Księdza Bosko.
Zapowiadam wam w imieniu Księdza Bosko, że jutro wyjeżdżamy do Turynu.
Zatrzymamy się w mieście Fermo na zaproszenie kardynała De Angelis, który
listownie zapraszał Księdza Bosko do siebie. Pozdrowimy go także od was,
nieprawdaż?.
Pewna osoba od południa do godz. 18 – tej czekała na Księdza Bosko,
a odchodząc mówiła: Widziałam go i to mi wystarczy!
Często po drodze skromny powóz Księdza Bosko musiał się zatrzymywać,
gdyż grupy wieśniaków, kupców, żołnierzy prosiły o błogosławieństwo, klękając na
ziemi. Tu w pałacu panuje tak wielki ścisk, że wprost nie można się poruszyć.
Wczoraj wieczór przybył pewien pan, o trudnym do zapamiętania nazwisku, który
złożył mi do rąk obfitą jałmużnę mówiąc: Nie mając sposobności widzenia się
z Księdzem Bosko składam ofiarę z prośbą o modlitwę w mej intencji. Do widzenia
drodzy chłopcy. Już za parę dni zobaczymy się znowu i będziemy mieli wiele do
opowiadania. Niech was Bóg błogosławi. Dobranoc.
ks. JB Francesia
Modlitwy i starania Księdza Bosko osiągały pomyślny skutek: ku jego pociesze
pewne sprawy, na których mu najwięcej zależało w owym czasie, nabierały
pomyślnego obrotu.
340

35 Pages 341-350

▲back to top

35.1 Page 341

▲back to top
Pius IX na najbliższym tajnym konsystorzu, 22 lutego, wyjawił listę pierwszych
mianowanych biskupów. W przemówieniu do kardynałów oświadczył: „Podjęte
zostały kroki z inicjatywy rządu włoskiego o obsadę niektórych wakujących biskupstw
we Włoszech. Stolica św. zawsze uważała za najważniejsze swe prawo i obowiązek
staranie o zbawienie dusz. Pomimo, że wybór osób nie należał wyłącznie od woli
Papieża, został on jednak uzgodniony z roszczeniami pewnych czynników świeckich”.
Papież wśród wielu kandydatów dla krajów europejskich wymienił 17
nominatów dla Włoch; z tego 4 dla Piemontu i Ligurii, 3 dla Sardynii, 2 dla Sycylii,
3 w Toskanii i 2 w Marchiach. Cóż jednak znaczyło tych kilkanaście obsad
w porównaniu do tylu innych stolic osieroconych? Minister Ricasoli, być może,
z motywów politycznych, oświadczał, że nie zezwoli się Papieżowi na mianowanie
nowych biskupów we Włoszech.
„Przez nominacje na ostatnim konsystorzu papieskim dla niektórych diecezji
we Włoszech nie obsadzono nawet 2/3 diecezji wakujących. Dla pozostałych nie
powzięto żadnych decyzji. Jest dążeniem rządu królewskiego, pozostawienie większej
ich liczby w czasowej administracji, z myślą zredukowania pewnej liczby diecezji
uznanych za zbędne”.
Widocznie nie chciano z okazji mianowania nowych biskupów, wzbudzić
gniewu sekt, na których poparciu zależało rządowi wobec nadchodzących nowych
wyborów do parlamentu.
Garibaldi, który wkroczył z wojskiem do Florencji, 21 lutego, ogłosił banicję na
klerykałów piętnując ich jako zdrajców ojczyzny. Miał polecenie podsycać nienawiść
pospólstwa przeciw księżom, hierarchii i Papiestwu. Następnie zjawił się w Bolognii
wzywając ludność do wyboru deputowanych z wyraźnym programem walki z klerem.
Trzeba czuwać, głosił dyktator, by nie dopuścić do parlamentu ich popleczników.
Z kolei agitował po miastach Lombardii i prow. Weneckiej, a nawet w samym
Turynie. Wszędzie był przyjmowany pompatycznie przy udziale tłumów pospólstwa i
sfer urzędniczych.
Wszędzie, gdzie się pojawił, miotał publicznie najpodlejsze wyzwiska przeciw
Kościołowi i Papiestwu: Rzym naszym łupem! Papiestwo to gangrena Italii! Księża
sprzedali Nizzę obcym! Księża najgorszą plagą półwyspu! Włochy to dziedzina
Francji: Napoleon wraz ze swą kliką wywierają wpływ na rządy! Znamy morderców:
341

35.2 Page 342

▲back to top
ja ich wymienię wam: to klechy! Wybierzcie do parlamentu posłów, którzy nie będą
klechami, ani ich poplecznikami!
Wynikiem tej bestialskiej agitacji było splądrowanie pałacu arcybiskupiego
w Treviso w Wenecji; w wielu miejscowościach doszło do krwawych tumultów.
Gdy nadszedł termin wyznaczony, do urn wyborczych zgłosiło się ledwie jedna
trzecia uprawnionych do głosowania. O pewnych kandydatach wyłonionych
do parlamentu pisał dziennik Gazetta d’ Italia we Florencji: „Z najgorszych szumowin,
gdzie występek sprzymierzył się z podłością i przebiegłością, wyłonili się kandydaci
na posłów z piętnem wisielczym na czole”.
23 marca na otwarcie parlamentu zgromadzili się wybrani posłowie w sali
Cinquecento. W przemówieniu inauguracyjnym przewodniczący nic jednak nie
wspomniał o Rzymie.
Większość deputowanych przedstawiała się zgodnie z życzeniami sekciarzy.
Kolportowano publicznie odezwy Komitetu Powstańczego rzymskiego wzywające
do oswobodzenia Rzymu, a Garibaldi pisał do niego: „Jestem dumny z nazwy, generał
rzymski, przyznaj mi!”. Po miastach Italii werbowano ochotników. Pojawiły się
„czarne koszule”.
W Rzymie panował jednak spokój, mimo wprowadzonych zarządzeniem Piusa
IX ulg cłowych w tranzycie towarowym przez teren Państwa Kościelnego. Dopóki
sprawował rządy gabinet Ricasolego, powstrzymywano zapędy sekciarzy.
Również na następnym konsystorzu przedstawił Papież nowych 16 biskupów
dla Włoch. Wszystkich nowo mianowanych biskupów przyjętych przez władze
włoskie było 34.
Podczas gdy rząd zabierał się do wprowadzenia w życie ustawy o konfiskacie
dóbr martwej ręki, lud z entuzjazmem witał nowych arcypasterzy. Mimo to wakowało
nadal blisko 2/3 diecezji włoskich. W czasie dalszych pertraktacji upadł
niespodziewanie gabinet Ricasolego. Skutkiem tego przerwane zostały pertraktacje
i adwokat Tonello opuścił Rzym.
Ksiądz Bosko spełnił względem Kościoła wielkie usługi nie tylko w tym roku,
lecz i na przyszłość. W miarę otwierających się możliwości prekonizacji nowych
biskupów. Pius IX miał na liście przygotowanej przez Księdza Bosko kandydatów
przyjętych już przez rząd. Tyle ks. Bonetti.
342

35.3 Page 343

▲back to top
Na temat starań Księdza Bosko dotyczących nominacji biskupów złożyli
zaprzysiężone zeznania: ks. Michał Rua, ks. Jan Bonetti, monsignor Cagliero i ks. Jan
Turchi, który zaczerpnął wiadomości z wysokich kół watykańskich pisząc w swojej
broszurze zatytułowanej: „Omaggio a Don Bosco” z roku 1895: „Wiadomo mi,
że Ksiądz Bosko spieszył z radą na wysokich szczeblach hierarchii kościelnej w wielu
ważnych sprawach i że z jego sugestaiami poważnie się liczono, o czym będzie mógł
przekonać się w swoim czasie badacz dziejów Kościoła”.
343

35.4 Page 344

▲back to top
ROZDZIAŁ LIX
Przez cały czas pobytu w Rzymie, Ksiądz Bosko z okazji celebrowania Mszy
św. przemawiał do wiernych przez kilkanaście minut. Czasem w wielkich kościołach,
wróciwszy od ołtarza, znajdował całą zakrystię zatłoczoną wiernymi pragnącymi
otrzymać jego błogosławieństwo. Przeważnie jednak przemawiał w kaplicach
prywatnych lub w kościołach zakonnych. Te wypowiedzi /egzorty/ podnosiły ducha,
zapalały pobożność i pragnienie własnego uświęcenia.
Przed wyjazdem pragnął jeszcze odprawić Mszę św. w kaplicy św. Stanisława
Polaka przy nowicjacie OO Jezuitów na Kwirynale. Niewiastom wzbraniała wstępu
klauzura. Lecz księżna Odescalchi tym razem uzyskała zezwolenie u kardynała
Wikariusza, dla uczestniczących pań w nabożeństwie. Po licznej Komunii św.
przemówił jak zwykle Święty. O. Angelini obecny wydał świadectwo:
„Co za namaszczenie! Ile prawd w niewielu słowach! Nasz Ojciec Święty Ignacy
zapewne nie mógłby przemówić inaczej”.
To, co najwięcej zachwycało w kazaniach Księdza Bosko, była prostota jego
wymowy, jasna i zrozumiała dla każdego. Nie ma zbyt wielu popularnych kaznodziei
ludowych. Oprócz tego w samym Rzymie nie było zwyczaju głoszenia kazań, co
niedziela, zgodnie z przepisem Soboru Trydenckiego. Otóż razu pewnego, gdy Ksiądz
Bosko celebrował Mszę św. w kościele św. Rocha, przed Komunią św. odwrócił się od
ołtarza chcąc powiedzieć parę słów do wiernych. Lecz organy przerwały mu. Zwrócił
się, więc do kościelnego usługującego mu, że chciałby przemówić.
Nie mówi się kazań, odparł. Organy grzmiały nadal.
Święty sądził początkowo, że organista zapędził się przez pomyłkę, tymczasem
widoczne było, że celowo mu przeszkadzano. Próbował nalegać, lecz niezmiennie
usłyszał odpowiedź:
Zaproszono Księdza tylko na odprawienie Mszy św., a nie do wygłoszenia
kazania!
Musiał, więc spuścić głowę i komunikować wiernych.
344

35.5 Page 345

▲back to top
Przy sposobności, spytany na audiencji przez Papieża, co wydaje się mu do
poprawienia w Rzymie, odpowiedział bez wahania, że był zdumiony z powodu tego,
że w Rzymie nie głosi się kazań ani nie poucza wiernych katechizmu.
W Piemoncie, Ojcze św., każdy proboszcz nie uważałby, że spełnił swój
obowiązek, gdyby nie powiedział homilii, czy egzorty do dzieci, każdej niedzieli.
Pius IX inaczej informowany nie chciał dać wiary temu nadużyciu i tak
odpowiedział: Niech Ksiądz jeszcze dobrze sprawdzi wszystko, potem mnie
poinformuje.
Dobrze, uczynię to Ojcze Święty!
Raz w niedzielę, po obiedzie wyszli z ks. Francesia obchodząc kościoły aż do
piątej godziny, zastając je zamknięte. O piątej weszli do kościoła al Gesu’, gdzie było
krótkie nabożeństwo. Ksiądz Bosko wróciwszy do Papieża zreferował, co widział.
Papież zauważył:
No, chyba przynajmniej proboszcz św. Rocha głosi kazania.
Tak, głosi je od czasu, gdy zwróciłem mu uwagę w liście. Lecz po upływie
miesiąca wszyscy wystąpili przeciw niemu, że wprowadza jakieś nowości i musiał
zaprzestać.
Doprawdy, nie myślałem, że jesteśmy w takim stanie! Teraz widzę, że Pan Bóg
nas karze i jeszcze więcej będzie chłostał, gdyż sami jesteśmy przyczyną upadku
wiary wśród ludu! Zawezwał odpowiedzialnych za nieporządek, nalegał na
zaprowadzenie kazań. Początkowo był jakiś skutek, potem wróciło wszystko po
dawnemu.
Inne zlecenie otrzymał Święty od Papieża. Ten, podobnie jak w 1858 roku
zlecił mu wizytowanie wspaniałego zakładu św. Michała nad Tybrem, w którym
znajdowało opiekę wiele sierot wraz z licznym personelem liczącym około 1.200
osób, razem z młodzieżą.
Sam niegdyś był jego dyrektorem, za poprzednika swojego Leona XIII w 1825
roku. Wówczas to podniósł zakład z upadku, usunął wiele nadużyć, wyrówanał długi,
odnowił personel. Znając dawną sytuację obawiał się, że powróciły poprzednie
nadużycia i że odpowiedzialne za kierownictwo osoby, ze względów ludzkich nie
powiadamiały go o prawdziwym stanie rzeczy.
345

35.6 Page 346

▲back to top
Święty już miał pewne informacje od swych dobrodziejów w Rzymie. Dlatego
niezbyt kwapił się do tej misji, wiedząc, że niełatwo będzie zastosować środki
zaradcze w nieporządkach. Papież jednak nalegał i musiał słuchać.
W rozmowie z wychowankami wysondował, że sierot w pełnym słowa
znaczenie było niewiele lub prawie wcale, a sytuacja wewnętrzna zakładu, od czasu
ostatniej wizyty Papieża, wcale się nie zmieniła. Dlatego Ksiądz Bosko wahał się na
audiencji, co ma powiedzieć, lecz Papież nalegał stanowczo: Chcę dowiedzieć się
całej prawdy! Po to posłałem Księdza, by otrzymać pełne informacje.
Wówczas Święty zreferował wszystko szczerze stwierdzając, że przy tak
hojnym uposażeniu zakładu i bogatych dochodach, można by utrzymać i kształcić
o wiele większą liczbę chłopców i dodał: Ojcze Święty! Być może dojdzie do upadku
zakładu, znaczy to, że dostanie się on w ręce świeckich.
Sugestia ta pozostała w umyśle Papieża, gdyż przypomniał ją sobie, jak
zobaczymy w 1870 roku.
Sprawozdanie powyższe złożone Papieżowi ściągnęło na głowę Świętego
wielką burzę. Administratorzy zakładu otrzymali ostrą naganę od Papieża. Odgadli
łatwo, kto był sprężyną wszystkiego i postanowili wziąć odwet. Oczywiście nie mogli
bezpośrednio wywrzeć zemsty na osobie Świętego. Z pewnością jednak ucierpiały
różnie tak pomyślnie zainicjowane przez niego dzieła dla sprawy katolickiej.
Rosnąca pozytywna opinia Świętego w Rzymie irytowała niektóre osobistości,
jak na przykład kanonika Audisio piemontczyka, jak też pewnych prałatów kurialnych
nieprzychylnych dla Zgromadzenia Salezjańskiego. Echem tego była wypowiedź
ks. JB Fratejacci, audytora kard. Wikariusza i wielkiego przyjaciela salezjanów:
„Poznałem Księdza Bosko w czasie, gdy mieszkał wraz z ks. Francesia przy
kościele św. Piotra w Okowach w Rzymie. Istny potok ludzki przelewał się tamtędy
nieustannie. Wprost nie do wiary! Rzec można, cały Rzym tam się gromadził! Ludzie
obojga płci, każdego stanu i kondycji, monsignorowie i kardynałowie, ubiegali się, by
móc poznać i porozmawiać z Księdzem Bosko. Niektórym jednak nie podobał się ten
napływ ludzi, tym bardziej, że Księdzu Bosko wymknęła się niekiedy z ust jakaś
bolesna prawda, jak na przykład, że przyczyną podupadania religii jest zaniedbanie
katechizacji wśród ludu. Nawet w Rzymie większość wiernych jest pozbawiona
346

35.7 Page 347

▲back to top
pouczeń katechizmowych. I gdy tak dalej pójdzie, trudno jest przewidzieć następstwa
tej ignorancji religijnej”.
Za to właśnie występowano wówczas przeciw Księdzu Bosko mówiąc: Czy
Ksiądz Bosko będzie nas pouczał, jak mamy prawić kazania? Czy zna on lepiej od nas
potrzeby naszych wiernych? Czy my już do niczego, gdy idzie o duszpasterstwo.
Patrzcie, co tam się dzieje u św. Piotra w Okowach? Tam występują dwaj doktorzy:
jeden głosi kazania wewnątrz, a drugi zewnątrz!
Wśród przeciwników Księdza Bosko był także monsignor Monsco La Valletta.
Niektórym osobiście w rozmowie wyjaśniałem, co Ksiądz Bosko przewidywał.
W miarę rozwoju wydarzeń, wobec sprawdzania się przepowiedni Świętego, osoby te
nabierały do niego szacunku, a monsignor La Valletta stał się nawet jego wielkim
przyjacielem. Ja sam przestrzegałem Świętego: Niech Ksiądz tak odważnie nie
przemawia, inaczej narobi sobie wielu wrogów.
Termin powrotu był już ustalony, o czym Święty donosił w Turynie w liście do
hr. Scipiona Conestabile. Pisał również ks. Francesia z dn. 23 lutego:
Jako poprzednika, wysłaliśmy statkiem młodego zecera z towarzyszem, jako
kandydatami do Zgromadzenia, poleconych przez monsignora Pacifici. Resztę wyjaśni
Ksiądz Bosko. Zaczyna się tu spiskowanie celem przeszkodzenia naszemu wyjazdowi.
Była nawet osoba ofiarująca 20 skudów, poczynając od poniedziałku, za każdy dzień
pozostania Księdza Bosko w Rzymie. Ach, biedny Ksiądz Bosko, jak długo on może
jeszcze stać na nogach, nie jada, nie sypia, cierpi różne dolegliwości. Cóż mówić, jak
rośnie jego sława i jak jest poszukiwany przez chorych i zdrowych. Nie można
w ogóle wspominać o jego wyjeździe. Zewsząd napływają listy z zaproszeniami.
Ludzie przyjeżdżają z daleka, by go ujrzeć. Domownicy hrabiego zrobili nam prezent
w postaci skarpet dla Księdza Bosko i dla mnie. Cóż za delikatność z ich strony.
Wszyscy nam zazdroszczą posiadania Księdza Bosko. A cóż dopiero mówić
o jego naukach. W czasie kolacji u hr. Calderari służący przyniósł list od markizy
Villarios. Otworzywszy go przeczytał:
Rev. Sig. Don Bosco!
„Młodzieniec 17-1etni ze znanej rodziny, ciężko chory na suchoty, ma godziny
policzone. Gorzej, że nie chce spowiadać się u nikogo prócz Księdza Bosko. Matka
347

35.8 Page 348

▲back to top
zrozpaczona, cały Rzym zainteresowany tym faktem. Ksiądz nie pozwoli chyba, by ta
dusza zginęła. Niech natychmiast przybywa, przerywając jakiekolwiek zajęcie”.
Ksiądz Bosko schował list do kieszeni i jadł spokojnie zupę. Potem jeszcze
przyjmował różne osoby. Ks. Francesia ciągnął go za sutannę przypominając: Proszę
iść, gdzie go wzywają, szybko! Bądź spokojny załatwi się. O godz. 7-mej poszedł do
chorego. Twarz młodzieńca blada jak u nieboszczyka. Oczy pałające od gorączki.
Poznał Księdza Bosko i dźwignął się na poduszkach: Ach to Ksiądz Bosko!. Chwycił
jego dłoń i długo całował. Proszę mnie wyspowiadać! Po półgodzinie wyszedł
z pokoju chorego. Matka uszczęśliwiona dziękowała: Dzięki Księdzu serdeczne, sam
Bóg go posłał!
Cała rodzina zgromadziła się u stóp Świętego, by otrzymać błogosławieństwo
i medaliki Wspomożycielki.
Jak dobrze się umiera, po wizycie Księdza Bosko, mówiono w Rzymie.
Chciałbym zwrócić się do naszych chłopców: Czy wiecie drodzy chłopcy, dlaczego
tak ciężko, przychodziło owemu młodzieńcowi spowiadać się w obliczu śmierci?
Dlatego, że za życia nie uczęszczał, nawet stronił od tego Sakramentu. Pan Bóg
w swym miłosierdziu być może pod wpływem modłów pobożnej matki, okazał mu
łaskę wyjątkową, której czysto pozbawieni są oporni w grzechach.
Jeden skromny medalik w ręku Księdza Bosko uważany jest za skarb
drogocenny. Nadchodzi wiele wieści o uzdrowieniach uzyskanych mocą tego
medalika. Ciekawe, że w okolicach, gdzie Ksiądz Bosko nie przebywał, dzieje się
o wiele więcej łask niezwykłych niż tam gdzie go znano. W tej chwili wysłano
telegram z wiadomością o nominacji arcybiskupa Turynu. Ostatni raz byliśmy
u Ojca św. na audiencji pożegnalnej. Udzielił błogosławieństwa Księdzu Bosko,
klerowi turyńskiemu i archidiecezji, zakładom dobroczynnym, Oratoriom. Ojciec św.
wie, że jest narzędziem Opatrzności dla Oratorium. Dziękuje również za jałmużnę
posyłaną stamtąd jako świętopietrze. Niczego nie zapomina. W rozmowie na temat
naszego Zgromadzenia i fundacji nowych domów powiedział:
1. Nie zakładać domów, zwłaszcza szkół zawodowych, w małych
miejscowościach z powodu pewnych mimozji, zawiści, konkurencji mogących
wyrządzić wiele zła;
348

35.9 Page 349

▲back to top
2. Unikać nowych fundacji w tym samym mieście lub w pobliżu. Mogłoby to
mieć pewne reperkusje z powodu bliskości wpływów na władze i ludność. Między
innymi Ojciec św. własnoręcznie podpisał indult Księdzu Bosko na odprawianie Mszy
św. na Wielki Czwartek w szpitalach i zakładach wychowawczych przez niego
prowadzonych:
Pro gratia triennium
PIUS P.P.IX.
Upadłszy do stóp Ojca św. wzmocnieni jego radami wyruszyliśmy w drogę
powrotną. Ojciec św. miał pewne polecenie dla was, o czym zakomunikuje Ksiądz
Bosko ustnie lub pisemnie.
Biedny on, godny współczucia. Jest łupem dobrych i złych. Wszyscy go
torturują. Przypomniał on niektórym rodzinom z naciskiem obowiązek czynienia
jałmużny, jeśli chce się mieć błogosławieństwo Boże, wzięto poważnie jego słowa.
Dzisiaj /24 lutego/, zaczyna się karnawał. Byliśmy z Księdzem Bosko na
przyjęciu u naszego kochanego kan. Bartinelli. Poznaliśmy tam pewnego biskupa
słowiańskiego, dlatego rozmowa toczyła się po łacinie. Biskup gratulował Księdzu
Bosko tak wielu dzieł błogosławionych przez Boga. Jakże to miłość chrześcijańska
łączy ze sobą dusze nawet z odległych stron świata!
Pożegnalne przyjęcie odbyło się w pewnym pałacu, gdzie zebrała się śmietanka
arystokracji rzymskiej. Wierzę, że w Rzymie obecnie więcej krąży medalików Księdza
Bosko niż złotych napoleondorów. Tysiące ich rozdaje, jak obfita fontanna, a Pan Bóg
jeszcze obficiej nagradza wiarę ludu.
Przed nami znajduje się Kolegium Maronickie, gdzie przygotowują się ich
misjonarze, by szczepić wśród rodaków prawdziwą wiarę. Wczoraj /21 lutego/
byliśmy u nich na obiedzie. Ich opat zachwycony uprzejmością Księdza Bosko stał się
gorliwym krzewicielem jego dzieł. Osobiście i przez innych posyła ofiary prosząc
tylko o błogosławieństwo, które przyjmuje na klęczkach. Dla uczczenia Księdza
Bosko kazał zaśpiewać hymn do Matki Boskiej w języku arabskim. Towarzyszył mu
pan Barietti dyrektor drukarni, który przyprowadził swą rodzinę, gdzie spożywaliśmy
obiad. Niebawem cały dziedziniec zapełnił się ludźmi.
349

35.10 Page 350

▲back to top
W domu Vitelleschich odbyło się wzruszające pożegnanie w sobotę wieczorem.
Pani domu nie mogła się oderwać od Księdza Bosko prosząc o dotknięcie
i pobłogosławienie niektórych przedmiotów i pamiątek. Potem wszyscy otrzymali
błogosławieństwo na klęcząco, wraz z monsignorem (Vitelleschi). Następnie Święty
z kolei prosił o błogosławieństwo monsignora i pożegnał ten dom gościnny unosząc ze
sobą ich serca.
ks. JB Francesia
24 lutego, w wigilię wyjazdu, monsignorr Fratejacci prezentował Księdzu
Bosko zebrane od ofiarodawców fanty na loterię. Święty serdecznie dziękował
polecając się poparciu monsignora u św. Kongregacji Biskupów i Zakonników
w sprawie zatwierdzenia Towarzystwa Salezjańskiego.
Cała rodzina Vimercati zgromadziła się na pożegnanie Księdza Bosko.
Wszyscy klęczeli, a wzruszenie przerwało Świętemu przemowę. Ledwo wyrwał się
od stołu, by przejść do apartamentów hrabiego, który również płacząc klęczał
i ściskając rękę Świętemu zapewniał:
Księże Bosko, Ksiądz jeszcze nie pojedzie: zostanie u mnie na jutro!
Zbyt wiele zawdzięczał Święty swemu Dobrodziejowi, by nie przystać na
prośbę hrabiego. Ks. Fracesia szeptał do ucha hrabiemu: Doskonale pan zrobił, panie
hrabio: Ksiądz Bosko jest tak wymęczony! Na to hrabia:
Przykro mi, że ja jeszcze dzień pomęczę go u siebie, lecz gorąco pragnę jeszcze
porozmawiać z nim.
Gdy wiadomość ta rozeszła się po domu, z entuzjazmem biegli do niego
wołając: Viva Don Bosco i jak dzieci tulili się do ojca.
Nazajutrz Ksiądz Bosko poszedł na kolację do państwa Vitelleschi, pragnąc
jeszcze raz dać dowód swej wdzięczności za poparcie. W czasie rozmowy przy stole,
zapowiedziano przybycie kardynała Księcia Altieri. Zgodnie z etykietą, paź
trzykrotnie wymówił nazwisko „Altieri” i wnet Eminencja ukazał się na sali. Biedny
Ksiądz Bosko, wśród rozlicznych zajęć nie zdążył złożyć wizyty dostojnemu
purpuratowi, który na to oczekiwał. Skonfundowany podszedł witając purpurata, który
350

36 Pages 351-360

▲back to top

36.1 Page 351

▲back to top
z resentymentem sucho mruknął: „buon giorno” nie okazując chęci do rozmowy.
Zachowywał się tak, jakby ignorował, obecność Księdza Bosko. Gdy odjechał, rodzina
Vitelleschi zaaferowana nie mogła pojąć, co się stało z kardynałem.
Ach, biedny ksiądz Bosko, mówili, jakże teraz można dociec, za co kardynał
czuł się obrażony. W jaki sposób można by go przeprosić i na nowo zjednać?
Wiedzieli doskonale, z kim ma się do czynienia i że niełatwo będzie przebłagać
obrażonego księcia Kościoła.
Ksiądz Bosko spokojnie oświadczył: Ech, to nic takiego: dam sobie z tym radę:
jutro pójdę z wizytą do niego, a zobaczycie, że wszystko się uładzi.
Rzeczywiście, nazajutrz 26 lutego, Ksiądz Bosko ze zwykłą sobie jowialnością
poszedł do pałacu księcia kardynała, jakby nic się nie stało i z miejsca zaofiarował mu
500 biletów loteryjnych. Książę uśmiechnął się, zapłacił za bilety i od siebie ofiarował
na Oratorium 500 lir. Pani domu, księżna jego krewna, przybiegła przywitać się
z Księdzem Bosko mówiąc: Od czterech miesięcy gorąco pragnęłam Ojca tu widzieć!
Nie można sobie wyobrazić bardziej serdecznego przyjęcia. Święty wrócił do
pałacu Vitelleschich z niepokojem oczekujących wieści, jak został przyjęty przez
Altierich. Z uśmiechem pokazał otrzymane pieniądze opowiadając o szczegółach.
Słuchano go z otwartymi ustami i kręcono głową nie mogąc zrozumieć tej nagłej
odmiany. Ależ to cud istny! Jak Księdzu Bosko udało się przejednać tego pana tak
srodze zagniewanego?
W rodzinie Vitelleschich oczekiwano spełnienia się pewnej przepowiedni
Świętego. Otóż stara pani markiza chora na płuca, z początkiem roku 1866, pisała list
do Księdza Bosko załączając ofiarę na kościół. Miedzy innymi pisała:
„Z łaskawości Boga opływam w dostatek, tylko jeden skutek przygnębia mnie:
to myśl o śmierci, która powoduje depresję i nie czuję w sobie dość wiary, by ją
przezwyciężyć. Gotowa jestem na wszystko, byle Bóg oddalił ode mnie tę straszną
torturę. Moja choroba stopniowo przybliża godzinę śmierci, która mnie tak przeraża.
Och proszę gorąco, by Madonna Wspomożycielka wyjednała mi łaskę, bym się nie
lękała śmierci, lecz gotowała się spokojnie na tę ostatnią godzinę. Jako jego
Pomocnica, obiecuję służyć sierotom Przewielebnego Księdza całym swym mieniem
351

36.2 Page 352

▲back to top
i dobrą wolą, dopóki będę żyła, lecz na miłość Boga, niech mnie Najświętszej Matka
Wspomożycielka uwolni od przygniatającej myśli o śmierci”.
Zacna markiza nie lękała się sądu Bożego, odczuwała tylko naturalny lęk przed
agonią i momentem zejścia. Ksiądz Bosko przeczytawszy list niezwłocznie odpisał:
„Zapewniam Czcigodną Panią, że Matka, Najświętsza Wspomożyciela, już jej
wyjednała tę łaskę. Umrze Pani bez żadnych tego rodzaju boleści i smutków, prawie
niespostrzeżenie. Proszę, dotrzymać swej obietnicy, a Najświętszej Wspomożycielka
na pewno dotrzyma swojej”.
Markiza uspokoiła się, cieszyła się odtąd niezmiennym wewnętrznym pokojem
jako pierwsza dobrodziejka Oratorium.
Istotnie przy końcu roku 1871 markiza powiedziała mężowi:
Mój drogi, dawno już nie odprawiałam spowiedzi generalnej poświęcę na to
ostatni dzień roku. Cóż myślisz o tym? Zgadzasz się?
Ależ jak najbardziej! Odpowiedział małżonek, rób jak uważasz.
Pobożna pani przez parę ostatnich dni przygotowywała się pilnie robiąc
rachunek sumienia. Otrzymawszy rozgrzeszenie wróciła rozradowana do domu.
Czuję się tak dobrze, jakbym dziś przyjęła Chrzest święty. Jutro przystąpię do
Komunii św. Był to 31 grudnia. W Nowym Roku przyjąwszy Komunię św. wracała do
pałacu rozpromieniona.
Co za szczęśliwy dzień. Dawno takiego nie miałam! To rzekłszy usiadła sobie
na kobiercu przy wazonie kwiatów. Służba krzątała się przy śniadaniu. Było
zaproszonych sporo krewnych z dziećmi, które bawiły się beztrosko.
W pewnej chwili markiza zwraca się do służby:
Otwórzcie no okiennice, bo mi ciemno.
Są wszystkie otwarte na oścież, pani markizo.
Ależ proszę mi otworzyć, bo nie widzę.
Służba perswaduje jej, że okna odsłonięte.
A jednak, i zwróciwszy się do męża, jakby w jakiejś ekstazie odzywa się
z uśmiechem:
Angelo /imię męża/, Angelo! Ja umieram, zdaje mi się, że ja umieram!.
To były jej ostatnie słowa. Oddała ducha Bogu bezboleśnie, niezmieniona na twarzy.
Najświętsza Dziewica dotrzymała swej obietnicy.
352

36.3 Page 353

▲back to top
W liście, w którym markiz donosił o jej zgonie, czyta się następujące słowa:
„Nie opłakuje się śmierci jako straty bolesnej, lecz dziękuję Maryi
Wspomożycielce za tak wielką łaskę!”.
Jest to jeden więcej dowód na to, jak spełniały się słowa wypowiedziane przez
Świętego w Rzymie.
353

36.4 Page 354

▲back to top
ROZDZIAŁ LX
Ksiądz Francesia wydał w 1905 r. własne wspomnienia z pamiętnej wizyty
Księdza Bosko w Rzymie. W jego listach ówczesnych przebija nieustannie wątek:
powszechnej opinii świętości Księdza Bosko. Potwierdzał to również Civilta’
Cattolica z 2 września 1905 r.
Po wizytach pożegnalnych wracał Święty do swej siedziby, by zgodnie
z życzeniem hrabiostwa Vimercati, poświęcić im ostatnich parę godzin pobytu
w Rzymie. Z tej okazji zrobiono fotografię, którą posłano pewnej liście dobrodziejów.
Przyjmował jeszcze osoby proszące o posłuchanie, między innymi pewnego
kapłana, który potem prowadził z nim korespondencję.
W towarzystwie monsignora Manacorda, szedł Święty na dworzec kolejowy.
Przekazał mu okólnik do Dobrodziejów, pisany w Rzymie, do przedrukowania
w Turynie, który został potem przesłany na ręce pana Oreglia.
Podróż powrotną relacjonował ks. Francesia w liście z 27 lutego 1867 r.:
Carissimo Sig. Cavagliere!
Wczoraj opuściliśmy Rzym i przybyliśmy do Fermo, przyjęci w gościnę przez
kardynała z całym jego domem. Myślą pozostajemy nadal jeszcze w Rzymie.
Na stacji kolejowej żegnał Księdza Bosko tłum ludzi. Nim maszynista dał znak, ludzie
na peronie poklękali, by otrzymać błogosławieństwo Księdza Bosko. Pociąg ruszył,
a my wraz z sapaniem maszyny i stukotem kół oddalaliśmy się co raz więcej od
drogich osób. Przyjedziemy do domu w sobotę o godz. 11.30. Wieziemy walizki
ciężkie od odpustów, dyspens etc., co nie zmniejszy ich ciężaru właściwego; dlatego
proszę posłać kogoś na dworzec, by pomógł w ich zabraniu.
A co w Rzymie? Można sobie wyobrazić, ile Ksiądz Bosko zostawił tam
sympatii po sobie. Wielu dyplomatów żegnało go odjeżdżającego, lecz tylko
konsulowi francuskiemu, z rodziną udzielił posłuchania.
Inne wiadomości przekażę ustnie. Opowiem o wielu projektach matron
rzymskich względem kościoła. Ołtarz markiza Bentivoglio idzie dobrze, będzie
wspaniały. Panowie i panie rzymskie pragną ufundować od siebie ołtarze.
354

36.5 Page 355

▲back to top
ks. JB Francesia
We Fermo pozostał Ksiądz Bosko w gościnie u kardynała De Angelis przez
półtora dnia. Kardynał gratulował sukcesów osiągniętych w Rzymie. A Święty
odpowiedział uprzejmie i żartobliwie, że wszędzie jest tym samym i nic się nie
zmienił.
Z rana 20 lutego, celebrował w kaplicy seminaryjnej, przemawiając
do kleryków, którzy mu w swych salach zgotowali serdeczną owację, zaś jeden
odczytał swój utwór poetycki. Święty szepnął mu coś do ucha i podarował medalik.
Został on biskupem Forli’, arcybiskupem Bologni, kardynałem, który później
przewodniczył na pierwszym Kongresie Salezjańskim w Turynie, z okazji koronacji
Cudownego Obrazu Najświętszej Wspomożycielki.
Tenże kardynał Dominik Svampa, na otwarcie pierwszego Kongresu
Salezjańskiego w Bologni w l895 r. powiedział:
„Niech mi wolno zaznaczyć, że przyjaźń moja z Księdzem Bosko datuje się od
lat seminaryjnych, gdy miałem szczęście widzieć tego Męża Bożego, słyszeć jego
słowa, przyjąć z jego rąk św. Eucharystię, błogosławieństwo oraz medalik, który
dotychczas noszę”.
W chwili odjazdu, kard. De Angelis ukląkł prosząc Ksiądz Bosko
o błogosławieństwo, lecz Święty uczynił to samo. Kardynał prosił:
Jestem stary, chyba nie zobaczymy się więcej, proszę mnie pobłogosławić.
Ja, błogosławić kardynała, ja biedny kapłan, ależ nigdy!
Ach, proszę, proszę gorąco. Widzi Ksiądz tę sakiewkę? Jeśli mnie
pobłogosławi, dam mu ją na kościół, inaczej nie!
Święty po chwili refleksji odpowiedział: Eminencja nie potrzebuje mego
błogosławieństwa, a ja potrzebuję jego pieniędzy.
Następnie przybyli do Forli’. Tamtejszy biskup, przyjaciel hrabiego Vimercati
wyraził życzenie widzenia się ze Świętym.
Ksiądz Bosko wziąwszy dorożkę zajechał przed rezydencję biskupią, lecz zastał
bramę zamkniętą. Mimo pukania nikt się nie zjawił.
355

36.6 Page 356

▲back to top
Dlatego zmuszeni byli zajechać do gospody publicznej we Falcone. Przyjęto
podróżnych uprzejmie, tym więcej, że ksiądz Francesia tytułował Księdza Bosko
„Eccellenza”.
Z rana w towarzystwie ks. Francesia poszedł odprawić Mszę św. w sławnej
świątyni we Fuoco. Ksiądz Bosko przedstawił się w zakrystii. Co ten z Turynu, spytał
kościelny.
Tak jest.
To wystarczyło, żeby wydobył najpiękniejszy ornat używany ongiś przez
Piusa VII i zaprowadził Księdza Bosko przed ołtarz z cudownym obrazem Madonny.
Po czym udali się do rezydencji biskupiej. Biskup zaprosił koniecznie na obiad,
mimo że Ksiądz Bosko chciał odjeżdżać o godz. l3.30.
W Bologni gościli u markiza Malvasia, o 3-ej w nocy wsiedli do pociągu
jadącego do Turynu, dokąd przybyli w południe 2 marca.
Trudno opisać entuzjazm młodzieży, wystrojony dziedziniec. Napis na
frontonie domu głosił: „ Rzym Ciebie podziwia, ale Turyn kocha”.
Nazajutrz była uroczystość św. Franciszka Salezego. Wieczorem podczas
akademii Święty udekorował hrabiego Xawerego di Collegno orderem otrzymanym od
Ojca św. Pisał o tym dziennik turyński Unita Cattolica z 8 marca 1867 r.
Jeszcze przed powrotem Świętego ukazał się przedrukowany jego okólnik do
Pomocników w Italii i za granicami. Oto jego treść:
Turyn, 1-3-1867 r.
Benemerito Signore!
Od dawna, pragnąłem dać wyraz głębokiej wdzięczności względem wielu
znakomitych Dobrodziejów, środkami materialnymi i moralnymi podtrzymujących
dzieła dobroczynne przez Opatrzność mi powierzone dla dobra ubogiej zagrożonej
młodzieży. Przychylną ku temu okazją była audiencja udzielona mi przez Ojca św.,
w czasie, której prosiłem go o następujące przywileje:
1. Specjalne błogosławieństwo apostolskie dla rodzin, przyczyniających się do
utrzymania Oratoriów swymi ofiarami, zwłaszcza popieraniem loterii, której
dochód przeznaczony został na budowę kościoła na Valdocco.
356

36.7 Page 357

▲back to top
2. Odpust zupełny w dniu, w którym przystąpią do Komunii św.
3. Odpust zupełny w godzinę śmierci. Ojciec św., z zadowoleniem ojcowskim
pochwalił ich wysiłki udzielając łask proszonych i polecając je zakomunikować
odnośnym osobom.
Czyniąc zadość miłemu obowiązkowi komunikuję ten nowy dowód szczególnej
życzliwości Głowy Kościoła wraz z moją osobistą wdzięcznością. W przekonaniu,
że w bieżącym roku będziemy mogli oddać do kultu publicznego nasz kościół,
zapewniam o naszej nieustannej pamięci w modlitwach, by Bóg miłosierny hojnie
obdarzył WP swymi łaskami w życiu doczesnym oraz w wieczności
Obbl. mo Servitore
Ksiądz Jan Bosko
Okólnik powyższy spotkał się z gorącym przyjęciem i wdzięcznością
zainteresowanych, o czym świadczyły nadchodzące podziękowania od wielu
Pomocników.
357

36.8 Page 358

▲back to top
ROZDZIAŁ LXI
3 marca po nabożeństwie, Ksiądz Bosko zebrał członków Towarzystwa
na konferencję. Byli obecni dyrektorzy zakładów oraz ks. Dominik Pestarino
z Mornese. Wszyscy złożyli sprawozdanie z ich placówek. Ksiądz Bosko mówił
o swej podróży do Rzymu, dając nadzieję, że Towarzystwo otrzyma wkrótce
kanoniczne zatwierdzenie; wspomniał o projekcie otwarcia nowego domu w Rzymie
oraz o łaskach uzyskanych od Ojca św.
Otrzymał od Papieża wszystko, o co prosił. Prócz wspomnianych łask
duchowych, Pius IX udzielił kapłanom Towarzystwa władzy błogosławienia koronek
i medalików oraz pozwolenie trzymania u siebie książek zakazanych. Powyższy
przywilej odnosił się do tych, którzy aktualnie przebywają w domach salezjańskich.
Przywiózł też dla wszystkich salezjanów krzyżyki pobłogosławione przez Ojca
św. z odpustem zupełnym na godzinę śmierci. Oto jak przemawiał na słówku
wieczornym do chłopców:
Pius IX pytał mnie: Księże Bosko, czy twoi chłopcy mnie kochają? Ojcze
święty! Czy kochają? Ależ mają zawsze w sercu Jego imię, wraz z Imieniem Boga!
Widzicie, jak ten wielki Papież mimo cierpień i trosk, gdy tylu odnosi się do niego
wrogo, ucieszył się bardzo słysząc, że go kochacie. Pamiętacie, jak posłał jałmużnę dla
Oratorium ze słowami: Ubogi Ojciec dla swych, ubogich dziatek! Kiedy indziej dał
dowód miłości dla was, udzielając, czego nikomu nie udziela. Prosiłem go
o odpust zupełny ilekroć przystąpicie do Komunii św.; odpust zupełny w godzinie
śmierci, pomimo braku kapłana, któryby wam udzielił błogosławieństwa papieskiego;
odpust zupełny raz w miesiącu z okazji Ćwiczenia Dobrej śmierci.
Dlatego, kochani chłopcy niech nigdy z ust waszych nie wyjdzie słowo
przeciwne Ojcu Św., uszy niech nie słuchają zniewag i oszczerstw przeciw jego
Osobie: oczy niech nie czytają książek i pism uwłaczających najwyższej godności
Wikariusza Jezusa Chrystusa na ziemi. Otrzymacie pamiątkę uwieczniającą tę miłość
i przywileje uzyskane od Ojca św. będzie to kosztowało coś, bo ten, kto się o to
postarał, wyłożył za to dużą sumę. Ile, więc będzie kosztować, spytacie. Odpowiadam:
„5 soldów, 25 centymów”. Jest to piękna fotografia Piusa IX z wydrukowanym na
358

36.9 Page 359

▲back to top
drugiej stronie wykazem łask uzyskanych od Papieża. Będziecie ją mogli w tych
dniach otrzymać na dyspensie.
Od chwili powrotu do Turynu miał również na myśli wychowanków kolegium
w Lanzo, którzy mu napisali do Rzymu piękny list z podpisami wszystkich. Dlatego
zlecił ich dyrektorowi, by w jego imieniu powtórzył, co było powiedziane
w Oratorium dodając osobiste podziękowanie Księdza Bosko:
Ze względu na karnawał, praktyki pobożne były przeplatane rozrywkami
i teatrzykiem. Ksiądz Bosko pilnował konfesjonału, ku zadowoleniu chłopców
pragnących otworzyć mu swe serce. Tym razem odpust, z okazji Ćwiczenia Dobrej
Śmierci ofiarowano za duszę wychowanka Cypriana Fogliani, zmarłego w Santa
Domenica /Szwajcaria/ w domu rodzinnym. Pisał o tym jego proboszcz:
Santa Domenica, 15-4-67 r.
Rev. Sig. D. Bosco!
Wybaczy Ksiądz, że dopiero po zgonie Cypriana piszę list. Wrócił do rodziny
chory i nie powstał więcej z łóżka. W czasie swej choroby dał dowody
chrześcijańskiej rezygnacji pomimo ostrych torsji żołądka. Jego modlitwą codzienną
było: „Jeśli wyzdrowieję zbawię się, to proszę o zdrowie; godzę się zawsze ze św.
wolą Bożą”. Spowiadał się często w czasie choroby i przyjął ostatnie sakramenty św.
Zgon jego poruszył całą ludność tutejszą, tak, iż kościół w czasie nabożeństwa
żałobnego był przepełniony wiernymi.
Fra Prudenzio kapucyn - proboszcz Santa Domenica
Po karnawale na słówkach Święty opowiadał chłopcom o cudach Rzymu,
o bazylikach, grobach męczenników, pomnikach, amfiteatrach: ze wszystkiego
wynikał jakiś sens moralny dla uświęcenia dni postu. Jedno z tych słówek z dnia 7
marca zostało upamiętnione:
W bazylice św. Piotra na Watykanie znajduje się wspaniała kropielnica. Koncha
wspiera się o grupę postaci przedstawiających kuszenie człowieka. Postać szatana
z rogami i ogonem, ściga młodzieńca. Już, już ma go dostać w swe pazury, gdy
biedaczek przerażony sięga rękoma wody święconej tak, iż szatan nie śmie go
359

36.10 Page 360

▲back to top
dotknąć. Woda święcona drodzy chłopcy, służy do przepędzenia szatana, jak mówi
przysłowie o kimś, kto „ucieka jak diabeł przed wodą święconą”.
Więc w chwilach pokusy lub wchodząc do kościoła, uczyńcie pobożnie znak
krzyża św. bo tam właśnie chciałby przeszkadzać wam diabeł, byście stracili owoc
modlitwy. Znak krzyża św. powstrzymuje szatana, zaś uczyniony wodą święconą
odpędza go na dłuższy czas. Święta Teresa znakiem krzyża św. odpędzała szatana,
lecz po paru minutach atakował ją ponownie. Wtedy sięgała po wodę święconą
a szatan zawstydzony ustępował.
W związku z uroczystością św. Józefa ukazał się życiorys św. Patriarchy wraz
z nowenną, wydany przez drukarnię Oratorium św. Franciszka Salezego, pióra
Księdza Bosko. Książeczkę poleciła gorąco czytelnikom Unita’ Cattollica.
Nauki katechizmowe cieszyły się wielką frekwencją młodzieży. Zjawiał się
często na nich młodzieniec z miasta, nazwiskiem Augustyn Richelmy, student liceum
gromadzący obok siebie liczne grupy czeladników z miasta na wykład katechizmu.
Pozostawiał często znaczną sumę pieniędzy w skarbonce św. Antoniego z napisem „na
kasztany dla chłopców”. Na ten szlachetny cel przeznaczał otrzymane od krewnych
pieniądze.
Nim zdecydował się wstąpić do seminarium duchownego, zasięgał rady
u Księdza Bosko. Ten zaś otrzymując często ofiary od rodziny Richelmy wyraził się
kiedyś:
Zobaczycie, zobaczycie, jak daleko zajdzie ten cnotliwy kleryk. Wiadomo,
że został później kardynałem i arcybiskupem turyńskim.
Święty nie spuszczał z oka swej loterii załatwiając stosy korespondencji.
Bogata korespondencja z Rzymu nosiła ślady pobytu tam Świętego. Przewijały się te
wspomnienia w listach np. do pana Oreglia tak hr. Scipion Conestabile pisał:
… Wszędzie wyrażają się ludzie ze czcią o nim, który pozostawił po sobie
niedościgłe przykłady cnoty.
360

37 Pages 361-370

▲back to top

37.1 Page 361

▲back to top
Księżna Sora: Pozostawił po sobie wrażenie niezmąconego pokoju
wewnętrznego, stając się wszystkim dla wszystkich. Spodziewamy się, że nie zapomni
o nas nadal, lecz niech nie wspomina o swej wdzięczności…
Markiz Angelo Vitelleschi w liście do ks. Francesia pisze:
Brak towarzystwa Ksiądza Bosko jest niczym nie zastąpiony.
Hrabia Vimercati: Zdrowie moje jak zwykle. Nerwy dokuczają bez przerwy,
tak, iż czuję się przybity. Lecz wola Boża. Jeśli Matka Boża Wspomożycielka da mi
chwilę ulgi, zawsze będę zadowolony. Zawsze wspominamy was serdecznie. Och,
jakże brak mi podnoszących na duchu słów Ksiądza Bosko.
W listach nadchodzących z Rzymu i zewsząd, proszono o rady w sprawach
rodzinnych, zmiany miejsca pobytu, zawodu, procesów, zaciągnięcia pożyczki,
zarządu domem, wychowania dzieci, wyboru stanu, tysiąca innych wątpliwości
i pytań, które niosło życie codzienne. A Święty starał się wszystkich zadowolić. Dla
przykładu załączamy list następujący:
Carissimo nel Signor!
Wolałbym osobiście porozmawiać o tych sprawach, niż pisać w liście. Mając na
uwadze, co mi pisze WP odpowiadam, że można myśleć o proponowanym
małżeństwie bez obawy przeciwstawienia się woli Bożej. Jeśli, jak pisze WP nie
obejmuje stanowiska urzędnika, gdzie również jest okazja spełniania dobra, może się
oddawać studiom oraz zajmować się sprawami korzystnymi dla św. Religii. Niech
Bóg błogosławi etc..
Turyn, 7-3-67 r. Aff. serv.
XJB
Tymczasem za pośrednictwem prasy podano termin ciągnienia losów. Nadal
starał się rozprowadzić jak najwięcej biletów po miastach, zwłaszcza tam gdzie
spodziewał się większego zainteresowania swym dziełem, jak np. w Mediolanie,
Rzymie itp. Pisał do księży, znajomych, do urzędów, do dworu królewskiego,
otrzymując często przychylną odpowiedź.
361

37.2 Page 362

▲back to top
ROZDZIAŁ LXII
1 kwietnia nastąpiło ciągnienie losów zgodnie z wydanymi zarządzeniem przez
magistrat turyński. W ślad za tym poszedł okólnik Ksiądz Bosko komunikujący wynik
losowania i podający wygrane numery. Teraz rozpoczęła się wytężona praca około
sprawdzania biletów, wysyłki fantów, odpowiedzi na listy.
Za pośrednictwem Unita’ Cattolica, podano publiczne zawiadomienie
o dwu miesięcznym terminie odebrania fantów. Po tym czasie nieodebrane fanty
uważać się będzie za podarowane na rzecz Oratoriów.
Niemniej Święty przykładał wielką wagę do uzyskania zatwierdzenia Ustaw lub
przynajmniej przywileju wystawiania dimisorii. W tym celu składał wiele wizyt
kardynałom w Rzymie i nadal utrzymywał kontakty listowne. Uzyskał pismo
polecające od ks. kan. Zappaty Wikariusza Kapitulnego archidiecezji turyńskiej. Pisał
również do kard. Patrizi Wikariusza J. Świątobliwości otrzymując następującą
odpowiedź:
Rev. Signore!
Pobożna natarczywość Rzymian nie pozwoliła mi na częstsze widywanie się
z okazji pobytu PW Księdza w stolicy. Mam nadzieję, że będzie po temu sposobność
innym razem.
W sprawie, o którą chodzi, skontaktowałem się z arcybiskupem Fratajaccim
oraz rozmawiałem z kard. Quaglia Prefektem św. Kongregacji. Trudność uzyskania
przywileju, dimisorii polega na tym, że Towarzystwo nie uzyskało jeszcze
zatwierdzenia Stolicy św. a takowego przywileju uważanego za nadzwyczajny zwykło
się udzielać tylko zgromadzeniom zatwierdzonym przez Kościół, co jest zresztą
słuszne. Być może pewne okoliczności przemawiałyby za udzieleniem w drodze
wyjątkowej żądanej łaski. Do tego zaś jak uważam, bardzo pomogłoby polecanie
arcybiskupa turyńskiego. Wszystko pójdzie dobrze, jeśli Bóg zechce a tymczasem
trzeba poczynić wszelkie po ludzku możliwe starania. Polecając się modlitwom etc..
Rzym, 28-3-l867 r.
Suo aff. mo C. kard. Patrizi
362

37.3 Page 363

▲back to top
Zwracał się również o poparcie do monsignora Berardi swego przyjaciela
w Rzymie. Arcybiskup radził, wobec sprzeciwu dawniejszego wikariusza kapitulnego,
uzyskać zgodę świeżo nominowanego arcybiskupa turyńskiego.
7 kwietnia, w niedzielę Pasyjną Ksiądz Bosko przemawiał do chłopców: Kard.
Antonelli pisał mi, że czuje się dobrze i dziękuje wam za modlitwy zapewniając
o swoich. Jutro odprawi u nas Mszę św. monsignor Gastaldi biskup Saluzzo, osoba
bardzo zasłużona w Oratorium. Będę spowiadał w zakrystii.
Monsignor Gastaldi jak zwykle, dłużej zatrzymał się na śniadaniu dowiadując
się nowości. Czytał list kardynała i monsignora Berardiego oczekiwano wieści
od monsignora Fratajacci: jak stoją sprawy o dimisoriach, jakie nastroje panują u osób,
od których to zależy.
Wiadomości, jakie nadesłał monsignor Fratejacci były następujące:
Św. Kongregacja Biskupów i Zakonników.
Po rozmowie z monsignorem Svegliatti ustlono, że sprawa zatwierdzenia Ustaw
Towarzystwa Salezjańskiego jest na jakiś czas odłożona, dopóki nie obejmie
archidiecezji nowo mianowany arcybiskup Riccardi, od którego należałoby uzyskać
poparcie u wyżej wspomnianej kongregacji. Zaczekamy na przybycie do Rzymu kard.
De Angelis, kard. Corsi i innych mogących korzystnie wpłynąć na decyzję Ojca św.
a wtedy będzie można przedłożyć sprawę.
Biskup Savony
Nowo mianowanego arcybiskupa Savony monsignora Cerrutiego, należałoby
pozyskać dla sprawy i przez niego także pozytywnie usposobić arcybiskupa Turynu,
są, bowiem wielkimi przyjaciółmi. Monsignor Cerruti jest życzliwie ustosunkowany
do Księdza Bosko i jego Zgromadzenia. Trzeba, więc wykorzystać ten moment
prosząc, by napisał parę słów polecenia do swego poprzednika obecnie przeniesionego
do Turynu, orędując na rzecz Zgromadzenia Salezjańskiego.
Kard. Wikary. Pozdrawia on Ksiądza Bosko. Czytał "Animadversines" od
Kongregacji Biskupów. W rozmowie z kardynałem Quaglia odnośnie przywileju
dimisorii, ujawniły się wątpliwości, dopóki Zgromadzenie wymienione nie uzyska
363

37.4 Page 364

▲back to top
ostatecznego zatwierdzenia Stolicy św. Proponowano udzielenie fakultetu na pewną
liczbę święconych z czasem przedłuży się go na stałe.
Kościół wolny w wolnym państwie. Poruszono tę utopię między innymi z kard.
Wikarym na rzecz zatwierdzenia Reguł Salezjańskich.
Współczesne państwo zezwala na wyświęcenie ograniczonej liczby księży,
powołując kleryków pod broń, z wyjątkiem pewnej liczby reklamowanych przez
biskupów, proporcjonalnie do liczby katolików. Jak więc zdołałoby utrzymać się
Zgromadzenie, gdyby krępowały go zarówno ustawy państwowe jak kościelne?
A gdyby wolno było święcić kandydatów niezależnie od biskupów, przyjmując
zresztą, że pochodzą nie tylko z diecezji, lecz i zagranicznych, np. z Malty, czy
z prowincji papieskich itp. wychowałoby się dobrych księży nie tylko spośród
Włochów.
Animadversiones w przesłanym piśmie do kard. Wikariusza nie wspomniano o
dwóch zgromadzeniach cieszących się przywilejem, o który chodzi: są to Pallottyni,
dla których kard. Lambruschini wyjednał u pap. Grzegorza XVI ten fakultet za życia
ich założyciela ks. Wincentego Pallotiego oraz zgromadzenie polskie księży
Zmartwychwstańców, którym zezwolono na święcenia 10-12 księży i z roku na rok
przedłuża się ten fakultet. Te dwa zgromadzenia nie mają ślubów wieczystych i nie są
formalnie zatwierdzone przez Stolicę św. Otóż, jeśli w pewnych okolicznościach
Stolica św. udzieliła tego indultu, to jak mogłaby odmówić go Zgromadzeniu
Salezjańskiemu, powstałemu w tak burzliwych czasach we Włoszech?
Mons. De Falloux - mieć należy na uwadze, że monsignor Falloux sekretarz
Kongregacji karności zakonnej jest bardzo przeciwny, jak to ustnie zaznaczyłem.
Pewnego wieczoru w dyskusji, w obecności kardynała, kwestionowałem niektóre jego
twierdzenia. Po stronie jego stanął również monsignor Monaco La Valletta, asesor św.
Oficjum. Proszę roztropnie posłużyć się tymi wiadomościami przy danej okazji, lecz
z wielką dyskrecją.
Księżna Odescalchi. Poleciła mnie pozdrowić PW Księdza oraz podziękować
za wszystko, co uczynił dla jej siostrzeńca niedawno zmarłego we Francji. Pragnęła
otrzymać jakiś list od Waszej Przewielebności. Ja tłumaczyłem jej, że jest bardzo
zajęty. Można załączyć jakieś zdanie w liście, a ja jej przekażę.
364

37.5 Page 365

▲back to top
Portret - nie miałem sposobności wydać opinii o portrecie Waszej
Przewielebności wykonanym od 20 dni. Proszę być pewnym, że interesuje mnie każda
rzecz odnosząca się do dzieł i zamiarów Waszej Przewielebności. Podzielam obawy
monsignora Manacordy pochodzące z życzliwości. Dyktowały je roztropność oraz
otoczenie, w jakim żyjemy. Kard. Antonelli, jest w zadowalającym stanie zdrowia
i rzec można, wyleczony. Zapewniał mnie o tym pewien kardynał, który go spotkał
wracającego z przejażdżki. Deo gratias!
Letture Cattoliche. Z przyjemnością przeczytałem dwie książeczki przysłane
mi: Jubileusz św. Piotra i Życiorys św. Józefa. Pragnę wiedzieć, co jestem za nie
winien i za następne.
Proszą mnie ustawicznie osoby przedstawione w czasie wizyty w mym domu:
pani Zofia Frigiotti dręczona astmą; pan JB. De Dominicis ze skrzywionym
kręgosłupem, którego żona przyrzekła obfitą jałmużnę, w razie uwolnienia go od tej
przywary osobistej; pani Elżbieta Forti żona cav. Forti chorującego na oczy,
przyrzekająca ofiarę, jeśli odzyska wzrok; wreszcie polecam siebie, zacną Agnieszkę
i wszystkich mych domowników. Proszę nie zapominać o modlitwach za nas.
Kard. Wikariusz. Dziś na obiedzie wydanym z okazji konsekracji monsignora
Franceschini biskupa Maceraty, Eminencja prywatnie wręczył mi list od Waszej
Przewielebności wraz z opinią o Zgromadzeniu wystawioną 28 marca 1867 r. przez
monsignora Józefa Zappetę Wikariusza Kapitulnego Turyńskiego. Zatrzymałem na
razie ten dokument u siebie. Nie mówi on, bowiem wyraźnie o indulcie odnośnie do
święceń. O ile uda się uzyskać pismo polecające od monsignora arcyb. Riccardi,
ze współudziałem biskupa Savony Cerrutiego, wtedy i dokument ów przyda się do
poparcia sprawy. Na razie rzecz zostaje w zawieszeniu. Zaczekajmy do przyjazdu
kardynała De Angelis i kard. Corsi, z którymi porozmawiam na ten temat.
Na razie proszę o przysłanie kopii Ustaw. Gdy Ojciec św. i kardynałowie
zapoznają się z nimi, będzie można sprawę przedłożyć do rozpatrzenia na plenum
z pomyślnym jak sądzę skutkiem.
Stosunki między Francją a Włochami psują się coraz bardziej. Niech Bóg
wspiera nas i swój Kościół i sprawi, by wszystko obróciło się na korzyść religii
i społeczeństwa. Pamiętam we Mszy św. o PW Księdzu i jego Zgromadzeniu i proszę
również modlić się, by Bóg pokierował moimi sprawami również na korzyść
365

37.6 Page 366

▲back to top
Zgromadzenia. O. Bonawentura z Modeny Przełożony Generalny Bonifratrów
zakładający nowy szpital w Cento koło Bolonii pragnie odwiedzić Przewielebnego
Księdza w Turynie. Proszę przypomnieć mu o krucyfiksie podarowanym przeze mnie
a przekona się, jak zacny to zakonnik, Moc pozdrowień etc..
Rzym, 8-4-1867 r.
Umil. mo dev. mo servo G. B. Fratejacci
List ten jest doskonałym dowodem czci, jaką się cieszył Ksiądz Bosko wśród
wielu znakomitych prałatów. Pomimo to nie robiono złudzeń, że sprawa pójdzie łatwo.
Święty oczekiwał spokojnie, aż Opatrzność pokieruje wszystkim dla większej chwały
Bożej. Wobec przygotowywanych uroczystości w Rzymie zachęcał przyjaciół do
wzięcia w nich udziału.
Zeszyt Letture Cattoliche na miesiąc kwiecień był zatytułowany:
„Nowele i opowieści wyjęte z różnych autorów - dla użytku młodzieży”.
Autorami byli: Silvio Pellico, Cesare Cantu i Giuseppe Manzoni.
Na czele anegdot na temat dobroci Piusa IX, opowiedzianych przez pisarza
francuskiego Alfonsa Baleydier, umieszczono następującą uwagę: „Mając zamiar
sprezentowania biografii tego, którego cały świat czci jako najwyższego Pasterza
i Ojca, podajemy czytelnikom niektóre fakty z jego życia”.
Dochodziły jednak wieści, że podawane fakty z życia Piusa IX nie odpowiadały
prawdzie. Zwrócono uwagę Księdzu Bosko, by nie publikował tego rodzaju
niesprawdzonych wiadomości. Zastosował się chętnie do tego, gdyż miłość prawdy
i głęboka pokora szły u niego w parze z miłością do Papieża.
Być może odczuwał przykrość, że mimowolnie uchybił Ojcu św. który w tych
dniach dawał mu wybitny dowód czci i miłości. Kronika zanotowała pod datą 24
kwietnia 1867 r.: „Pewne bogate małżeństwo z Marsylii próbowało wszelkich
zabiegów lekarskich dla uleczenia jedynego syna, dziedzica fortuny, który był chromy
i niemowa. Rodzice zawieźli go do Ojca św. w nadziei, że jego błogosławieństwo
sprawi cud.
Pius IX pobłogosławił dziecko radząc rodzicom, by zawieźli go do Turynu do
Księdza Bosko, który w czasie pobytu w Rzymie zdziałał tyle cudów. Zjawili się, więc
366

37.7 Page 367

▲back to top
w Oratorium przedstawiając swój ból i prosili o błogosławienie chłopca. Święty
wezwawszy na pomoc Maryję Wspomożycielkę pobłogosławił go, wziął za rękę
i kazał chodzić. I chłopiec zaczyna chodzić samodzielnie! Następnie Święty klaskał
w dłonie idąc za nim. Chłopiec się obrócił. Ksiądz Bosko mówi: Powiedz teraz papa,
mama i chłopczyk żwawo powtórzył: Papa, mama! Był, więc uzdrowiony. Któż opisze
zdumienie i radość szczęśliwych rodziców na widok tego cudu. Złożyli hojną ofiarę na
kościół i spotkanym osobom opowiadali o swym szczęściu oraz o szczęściu tych, co
mieszkali pod jednym dachem z Księdzem Bosko.
Świadkami powyższego zdarzenia byli m. in. ks. Berto i ks. Rua, który znał
nazwisko owej rodziny.
Fakt zdarzył się we czwartek, w czasie Oktawy Wielkanocnej
W nekrologu Oratorium zanotowano zgon Jana Baptysty Finino z Cisterna, lat
60, domownika. Był bardzo pobożny spędzając nieraz noce na modlitwie. Dzień
przedtem zmarł na udar serca w Lanzo chłopiec Juliusz Gladini, posłany tam przez
Księdza Bosko na kurację.
Tymczasem wyjechał do Rzymu pan Oreglia ze zleceniem zorganizowania
kolportażu Letture Cattoliche, opublikowania spisu losów wygranych na loterii oraz
katalogów księgarni Oratorium. Otrzymał upoważnienie traktowania z urzędami,
osobami, dobrodziejami, dziennikarzami, księgarzami etc.. w miastach, przez które
przejeżdżał. We Florencji zatrzymał się u barona Arnaudi i rozmawiał z arcybiskupem
miejscowym, który gorąco interesował się dziełami i wydawnictwami Księdza Bosko.
Informował się również o stanie sporu wynikłego o własność Letture Cattoliche,
wówczas jeszcze nierozstrzygniętego.
Dnia 26 kwietnia przebywał w Bologni w zakładzie O. Lanzarini założyciela
Hospicjum Niepokalanej przy ul. Galliera, a 30 kwietnia spodziewał się być
w Rzymie.
Spotkał się tam m.in. z ks. Aleksandrem Ricardi, który prosił go
o pośredniczenie w sprawie nominacji biskupa dla którejś diecezji w Piemoncie.
Wyraził się:
367

37.8 Page 368

▲back to top
„Wiem od osób dobrze poinformowanych, że Ksiądz Bosko ma wielki wpływ
u Ojca św., kardynała Antonellego i monsignora Barardiego, na nominację biskupów
w dawnych prowincjach sardyńskich.
W sprawie powyższej przesłano na ręce Księdza Bosko pismo od wikariusza
generalnego i kapitulnego diecezji Fossano, pod datą 20 kwietnia 1867 r.
368

37.9 Page 369

▲back to top
ROZDZIAŁ LXIII
Pomimo tak poważnych zajęć w Rzymie, Święty nie spuszczał z oczu postępu
moralnego swych chłopców. Widzieliśmy w liście z Rzymu, jak donosił o swej
wizycie w Oratorium, obserwując sprawowanie się poszczególnych jednostek,
z którymi później w prywatnej rozmowie omawiał ich postępowanie w czasie swej
dwumiesięcznej nieobecności. Tym bardziej czuwał nad nimi obecnie z bliska.
Powtórzyły się w obecnym roku pewne fakty podobne do tych, jakie miały miejsce
w latach poprzednich.
Trudno wprost pojąć, w jaki sposób widział każdego poszczególnego chłopca,
bądź gdy byli razem, czy w rozproszeniu. Zazwyczaj brał udział we wspólnych
pacierzach wieczornych. Często musiał omawiać w refektarzu różne sprawy
z przełożonymi, czy zajęty był korespondencją w swym pokoju. W pewnym punkcie
przerywał zajęcie i polecał komuś z księży lub kleryków: Idź, zobacz, kto tam jest
w portierni, tam a tam w kącie ktoś śpi lub prowadzi się pogawędkę. Posłaniec
zastawał taki stan rzeczy i w imieniu Księdza Bosko upominał, by szli tam, gdzie
należy.
Względnie, gdy nie było, kogo posłać, sam schodził z pokoju i przechodząc
wśród ciżby chłopców szedł upominać dane jednostki. Stwierdzenie wprost namacalne
pewnych nieporządków utwierdzało w przekonaniu powszechnym, że Ksiądz Bosko
z góry miał natchnienie tego, co można było widzieć oczyma ciała.
Ks. Antoni Riccardi opowiadał, że jako chłopiec spowiadał się pewnego razu
u Księdza Bosko. Ten po absolucji powiedział mu:
Idź po schodach aż na strych budynku rzemieślników, jest tam ktoś, który pali
papierosy; zawołaj go i powiedz, żeby się wyspowiadał. Poszedł według wskazówki,
mimo że na schodach było ciemno. W pewnym miejscu poczuł zapach tytoniu.
Zawahał się wiedząc, że rzemieślnik był silny i mógłby go zbić za to, że go odkrył, jak
przekraczał regulamin. Odważył się jednak zawołać go po imieniu i nazwisku. Cisza.
Powtórzył wezwanie bez skutku. Ociągając się wszedł na samą górę. Wtedy zauważył
siedzącego na ziemi kurzącego papierosy. Riccardi prędko powiedział: Ksiądz Bosko
woła cię, żebyś przyszedł prędko do spowiedzi! I uciekł jak najprędzej, by nie
369

37.10 Page 370

▲back to top
oberwać, ukrył się za kolumnę obserwując, co ów zrobi. Rzemieślnik zszedł na dół
i przez podwórze skierował się do kościoła.
Środkiem ulubionym było uprzedzenie wykroczeń młodzieży przez upominanie
i udzielanie wskazówek, słówka na ucho.
Pewnemu chłopcu pytającemu, co uczynić, by zrobić postęp w doskonałości
odpowiedział: Ślepe posłuszeństwo, zachowanie regulaminu domu, udzielanie
dobrych rad kolegom, odprawić codziennie krótkie rozmyślanie, wszystko czynić na
większą chwałę Bożą. Poza tym „C” - to jest często rozmawiać o rzeczach duchowych
i „W” - wszystko wyjawiać szczerze Przełożonemu. Radził milczenie, to jest nie
rozpraszanie się w niepotrzebnym gadulstwie, narzekaniu, szemraniu, krytyce lub
samochwalstwie.
Zachęcał chłopców, by listownie wyjawiali mu swe przykrości, uchybienia,
nawet obawy, które może nie byłyby dobrze widziane przez przełożonych.
Pewien chłopiec pisał mu w liście konkludując: „mówiąc szczerze nie chcę
niczego, jak tylko to, co chce Przewielebny Ksiądz Bosko jako mój ojciec najlepszy
w Chrystusie”.
Ksiądz Bosko po wieczerzy spostrzegłszy go szepnął do ucha:
Czytałem twój list i bardzo mi się spodobał. Ze swej strony gotów jestem na
wszystko, by ci pomóc. Widzę, że się rozumiemy, nieprawdaż?
Tak, tak.
Dobrze, więc, polecam ci tylko dbać więcej o swe zdrowie.
Inny chłopiec wiecznie melancholijny na twarzy całował mu rękę po kolacji.
No cóż, kochany. Widzę, że jesteś czymś bardzo zmartwiony, gnębi cię
melancholia. Współczuję ci bardzo. Pragnąłbym, żebyś był zawsze wesoły, śmiał się,
skakał, żebyś mógł uszczęśliwić cię w tym i przyszłym życiu.
Wiedziano, jak Ksiądz Bosko był zafrasowany różnymi kłopotami. A jednak
i wtedy on zwracając się do kogoś ze skwaszoną minką mówił: No uśmiechnij mi się
zuchu!
Do tego chłopca, gdy nazajutrz pomagał mu w zakrystii i całował rękę
powiedział: Coraggio, bądź wesoły! Święty Filip Nereusz mówi, że melancholia jest
ósmym grzechem głównym!
370

38 Pages 371-380

▲back to top

38.1 Page 371

▲back to top
Innemu duchowi obrażonemu na przełożonych za otrzymane polecenie,
wydające mu się sprzeczne z jego upodobaniem, powiedział: No, spokojnie, mój
drogi. To ci minie! Zdobywajmy zasługi.
Innemu strapionemu podsuwał myśli: Popatrz na Krucyfiks, sztandar naszego
zbawienia.
Do otaczającej gromady chłopców powiedział: Ibi... ubi… co to znaczy?
i tłumaczył: Ibi fixa sint vestra corda, ubi vera sunt gaudia; inaczej: ręce do pracy
a serce do nieba!
Po obiedzie, siedząc przy stole w otoczeniu młodzieży wyciągał z kieszeni
książkę „O Naśladowaniu Jezusa Chrystusa” i dawał któremuś do czytania pierwsze
zdanie od góry stronicy. Sens trudniejszych zdań wyjaśniał, a chłopcy stosowali je do
swych potrzeb.
W sposób uprzejmy dawał odpowiednie upomnienia. Raz spotkawszy młodego
kapłana gadułę, który krytykował kazanie opata Bardessone, przerwał mu: A ty już
głosiłeś kazania?
Nie jeszcze, odpowiedział speszony. No, więc zaczekaj trochę, aż sam będziesz
je głosił, potem będziesz krytykował innych. Wszystkim kapłanom swoim jak i obcym
zalecał, by w kazaniach zalecali wiernym często Komunię świętą.
Pewien młody kapłan idąc za tą zachętą, zostawszy proboszczem w ludnym
okręgu musiał słuchać wiele krytyk ze strony księży, jak świeckich katolików, dopiął
jednak tego, że miał codziennie ponad 200 komunikujących się a tysiąc w niedzielę.
Kleryka Karola Giachetti od dwóch lat dręczył ból zębów. Żadne zabiegi
dentystyczne nie skutkowały. Biedny kleryk nie miał ulgi, zwłaszcza w nocach
bezsennych. Od paru dni niczego nie jadł. Koledzy nie mogąc spać z powodu niego
poszli do Księdza Bosko, by coś zaradził. Ten przyszedłszy do chorego
w towarzystwie księży Francesia i Cagliero, spytał jak się ma.
Hmm, gorzej chyba niż w piekle.
Czy masz wiarę w Najświętszą Maryję Wspomożycielkę?
O tak! Jeśli Ksiądz mi udzieli błogosławieństwa, ufam, że Madonna mnie
uzdrowi. Ksiądz Bosko polecił obecnym odmówić Salve Regina i pobłogosławił
371

38.2 Page 372

▲back to top
chorego. Gdy kończył formułę, kleryk uspokoił się i zasnął tak głęboko, że obecni
myśleli, że umarł. Obudził się dopiero rano następnego dnia zupełnie zdrowy: wstał
i wrócił do życia wspólnego. Odtąd nie cierpiał na zęby; zmarł po dziesięciu latach na
tyfus.
W tym roku chłopiec Patarelli zachorował na głowę, stracił pamięć jak zupełny
hebes. Trwało tak trzy tygodnie.
Ks. Francesia kierownik szkoły widząc, że trzeba go będzie odesłać do domu,
zaprowadził go jeszcze do Księdza Bosko. Święty kazał mu uklęknąć i udzielił
błogosławieństwa. Patarelli jakby ocknął się ze snu głębokiego i zawołał:
Gdzie ja jestem?
W moim pokoju, odpowiedział Ksiądz Bosko. Dlaczego nie idziesz do szkoły?
Ależ ja nie wiem, jak się tu dostałem.
No, więc biegnij do szkoły, bo już dzwonek dzwonił. Chłopiec żwawo
pospieszył na lekcję kompletnie zdrowy.
Pewien dawny BWS w roku 1888 pisał do ks. Jana Bonettiego: „Córka moja
była opuszczona przez lekarzy, którzy nie rokowali jej więcej niż parę godzin życia.
Wobec tego żona moja posłała natychmiast po Księdza Bosko, by przyszedł
pobłogosławić chorą i pomodlić się. I o cudo! Córka wyzdrowiała w tym momencie,
a lekarz badając ją oświadczył:
To cud prawdziwy!
Przy końcu kwietnia 1867 r. wezwano Księdza Bosko do Vercelli do chorej
markizy obiecującej obfitą jałmużnę na kościół, jeżeli wyzdrowieje. Od paru miesięcy
leżała obłożnie chora wycieńczona na siłach. Święty przyszedł, udzielił
błogosławieństwa i poszedł do miasta ze swymi sprawami. Nie uszedł zbyt daleko,
gdy ktoś wołał za nim. Był to markiz, który gonił za nim na polecanie żony.
No cóż tam z panią markizą? Czy ma się gorzej?
Coś przeciwnego: ma się doskonale!
Gdy wrócił, otwarła mu drzwi markiza zdrowa, ubrana tak, że jej nie poznał.
Nie poznaje mnie Ksiądz?
Ach to pani markiza w swej osobie!
Tak jest, i oto 500 lir na kościół Najświętszej Maryi Wspomożycielki.
372

38.3 Page 373

▲back to top
Nie mniej był zadziwiający dar intuicji, określający czy chory wyzdrowieje lub
nie. Opowiada Jan Brosio:
„Towarzyszyłem Księdzu Bosko do pewnej chorej, której stan nie wyglądał tak
groźnie. Odprawiono modły, błogosławieństwo etc.. Rodzina wypytywała Świętego,
czy chora wyzdrowieje.
Módlmy, módlmy się, odpowiedział. Ze słów i tonu wypowiedzi ja i rodzina
byliśmy przekonani, że chora umrze. I tak się stało.
Pan Józef Brosio, zwany „bersagliere” opowiada: „W 1867 r. miałem w domu
córkę chorą, jeszcze nie bierzmowaną. Pragnąłem, by otrzymała ten Sakrament, czemu
oponował ks. proboszcz twierdząc, że jest jeszcze zbyt młoda. Wyraziłem swe
życzenie Księdzu Bosko, który następnego dnia przysłał mi monsignora Balma, który
udzielił tego Sakramentu chorej. Gdyby Ksiądz Bosko nie przewidywał zgonu córki,
nie byłby tego zapewne uczynił”.
Tenże Brosio zeznawał:
„Towarzyszyłem Księdzu Bosko do pewnego chorego kapłana. Gdy
przybyliśmy do pokoju chorego, siostry jego prosiły gorąco, by go uzdrowił. Święty
pomodliwszy się i pobłogosławiwszy chorego, który był zdeprymowany na myśl
o śmierci, rozpoczął z nim żartobliwą pogawędkę. Opowiadał o pewnym chorym
chłopcu, którego dysponował, a który drgał na całym ciele lękając się śmierci.
Pocieszałem go, mówiąc, że w niebie czekają go wielkie przyjemności, uciechy,
bogactwa etc.. Chłopiec uspokojony spytał, czy w niebie są złote jabłuszka do
jedzenia?
Ależ tak, kochany: będzie tam wszystko, byleś tam się dostał.
Dlatego też trzeba być spokojnym, nie trapić się, zgadzać się ze św. wolą Bożą.
Śmialiśmy się z tych złotych jabłek, a Ksiądz Bosko dał do zrozumienia
choremu, że lękanie się śmierci nie jest korzystne dla chrześcijanina.
Gdy opuściliśmy pokój chorego, Ksiądz Bosko zatrzymując się na schodach
powiedział: Jutro ten chory umrze! Tak się też stało, pomimo, że choroba nie
wyglądała groźnie.
373

38.4 Page 374

▲back to top
Jak skuteczne były medaliki Maryi Wspomożycielki, świadczy korespondencja.
Oto list do Siostry Marii Filomeny Cravosio Dominikanki w Mondoviazza:
Rev. da Signora!
Błogosławieństwo Boże niech zstąpi na Wielebną Siostrę, panią Marię
Mantundini i wszystkie ich sprawy. Amen. Posyłam kilka medalików Maryi
Wspomożycielki pobłogosławionych przez Ojca św. proszę je rozdać z wiarą
a spodziewać się możemy wiele od Tego, który wszystko może. Kościół Maryi
Wspomożycielki idzie naprzód i jeśli Ona będzie nam pomagać tak nadal, to któżby
z tego nie skorzystał? Niech Bóg zachowa wszystkie na drodze do nieba. Amen.
Turyn, 13-4-1867 r.
Obll. mo serv. XJB
Wspomina także o tym list Matki tejże Siostry, hrabiny Cravosio do ks. Rua po
śmierci Księdza Bosko:
W roku 1867 dostałam od Księdza Bosko medalik z zapewnieniem:
Po zawieszeniu go na szyi chorej córki, odzyska ona zdrowie. Była bardzo
wycieńczona, pomimo, że nie leżała w łóżku. Po otrzymaniu medalika odzyskała pełne
zdrowie, humor i apetyt.
Oto warunki, jakie nakładał Święty osobom pragnącym uzyskać łaski za
pośrednictwem cudownego medalika:
1. Stan łaski przez Spowiedź i Komunię św.;
2. Spełnienie jakiegoś uczynku miłosierdzia, gdyż to zobowiązuje dobroć Bożą,
stosownie do słów Izajasza proroka: „Będziesz wzywał Pana, a wysłucha cię,
podniesiesz głos, a odpowie ci: otom ja, jeśli ty otwarłeś twe wnętrzności głodnemu i
pocieszyłeś strapionego”;
3. Modlitwa ufna i wytrwała: „proście, a będzie wam dane”.
Uczynkiem miłosierdzia miłym dla Madonny było miłosierdzie względem
sierot przygarniętych przez Ksiądz Bosko i budowa kościoła na Valdocco. Nawet poza
Włochami idea ta zyskiwała wzięcie u dusz pobożnych, o czym świadczył list pani
Marii De Lorette Guttierez de Estrada, piszącej z Paryża 26 kwietnia 1867 r.:
Dowiadując się, że w Turynie buduje się świątynia ku czci Maryi Wspomożycielki,
posyłam 50 lir polecając się modlitwom Wielebnego Ojca w intencji chorego Tatusia”.
374

38.5 Page 375

▲back to top
ROZDZIAŁ LXIV
Po paru miesięcznej zwłoce, publikował Ksiądz Bosko przedruk swej książki
wydanej w roku 1856: „Życiorys św. Pankracego Męczennika”. Daje w niej wyraz
miłości względem młodocianego bohatera i jego świątyni w Pianezza oraz czci
względem Głowy Kościoła.
Czytelnicy przypominając sobie zakrystianina w Chieri, któremu student Jan
Bosko dawał lekcje łaciny, później pomagał w studiach filozofii i teologii. O nim to
jako gorliwym kapłanie rektorze wspomnianej świątyni czyni wzmiankę w swej
książce.
Stopniowo przedrukowywał inne dziełka i pisma nowe pod wpływem zachęty
ze strony Piusa IX, który znał dobrze jego zamierzenia. W razie wątpliwości, że to, co
napisał, nie było zgodne z katolicką prawdą czy miłością do Papieża, byłby gotów
wycofać nie jedną a wszystkie swe książki i zaprzestać pisać.
Tymczasem grupa jego przeciwników rzekomo obrażonych przez niego,
sprzysiężyła się przeciw Letture Cattoliche. Wystąpiono do Kongregacji Indeksu
z doniesieniem na książkę „Jubileusz św. Piotra Apostoła”, by rzucić cień na
wszystkie wydawnictwa poprzednie. Namiętności wzięły górę nad rozsądkiem. Nie
zważano ani na liczbę wydanych zeszytów Letture, ani na nazwiska autorów
pisujących w nich; nie doceniano intencji autora, by dotrzeć do ludu prostym stylem
popularnym.
O tych knowaniach powiadamiali go przyjaciele listami, które on niszczył, nie
chcąc by dostały się w czyjekolwiek ręce.
Pomimo tylu ofiar i wysiłków celem utrzymania własności Letture Cattoliche,
jak widzieliśmy, szatan usiłował w inny sposób ugodzić w to opatrznościowe
wydawnictwo, a Pan Bóg dopuścił i tę próbę na autora.
Jeszcze przed wyjazdem z Rzymu skierowano donos do Kongregacji Indeksu,
by zbadano zeszyt zatytułowany „Jubileusz św. Piotra Ap.”, który otrzymał pochwałę
od samego Piusa IX.
375

38.6 Page 376

▲back to top
Na skutek denuncjacji Kongregacja poleciła zbadać tę książkę konsultorowi
kanonikowi Pio Delicati, profesorowi Historii kościelnej w Seminarium św.
Apolinarego, który 21 marca takie złożył wotum:
Pomimo chwalebnego celu, jaki przyświecał Autorowi dziełka zatytułowanego
„Jubileusz św. Piotra Ap.” nie wydaje się jednak, by praca jego była wolna od cenzury
kościelnej ze względu na pewne określenia okazyjnie tam zamieszczone. Pomijając to,
co Autor zaczerpnął z bezspornych danych z Pisma św. zamieścił niebacznie
wiadomości z niepewnej tradycji, częściowo skażonej apokryfami nadając im
jednakową wagę i stopień pewności, na przykład, na str. 102 mówiąc, że św. Piotr
założył kościół w Antiochii, dodając, że Apostoł spotkał się z oporem ze strony rządcy
prowincji Teofila, który go wtrącił do więzienia; co więcej, kazał go ostrzyc do
połowy zostawiając na głowie część włosów jakby wieniec, na wzgardę nawiązując do
tonsury noszonej przez duchownych. Podobnie w opisie uwolnienia z więzienia
w Jerozolimie, na str. 126 mówi się, że Apostoł wyszedłszy z więzienia zapukał do
domu niejakiej Marii, gdzie była dziewczynka imieniem Róża, która wystraszona na
widok Piotra, nie otworzywszy drzwi dała znać swym panom, którzy nie uwierzyli
dziewczęciu, wreszcie na usilne pukanie otwarli drzwi, wierząc, że Bóg uwolnił go
cudownie przez swego Anioła.
Na str. 132 mówi się, że cesarz Tyberiusz chcąc zaliczyć Chrystusa do
Panteonu rzymskiego pytał o radę senatu, który odrzucił tę propozycję /twierdząc, że
Chrystus nie znosi innych bóstw obok siebie/.
Na str. l52, twierdzi się, że Piotr wskrzesił zmarłego, co bezskutecznie
próbował uczynić Szymon Mag.
Na str. 157 przytacza się jako pewne uniesienie Szymona w powietrze, czego
nie potwierdzają inne źródła.
Na str. 184 mówi się, że Apostoł pod wpływem nalegań ze strony chrześcijan,
w czasie wszczętego prześladowania, wychodził z miasta, lecz na głos Zbawiciela,
który mu się ukazał, zawrócił do Rzymu.
Prócz tego, zauważa się w książce pewne propozycje niebyt poprawne z punktu
ewangelicznego przekazu, czy nauki teologicznej. Tak na przykład, błędne jest
twierdzenie na str. 17, że Apostołowie zajmowali się kaznodziejstwem za życia
ziemskiego Chrystusa, nim otrzymali mandat od Niego przed Zesłaniem Ducha
376

38.7 Page 377

▲back to top
Świętego. Dopiero na str. 69 dokładniej wyraża się o św. Piotrze, że pełen żarliwości,
zaczął po raz pierwszy głosić Jezusa Chrystusa. Za to niezgodne jest z prawdą
teologiczną, co mówi na str. 217, że przekroczenie każdego Przykazania Boskiego jest
przekroczeniem artykułu Wiary. Oto jego słowa: Wiara winna być całkowita, znaczy,
że powinna obejmować wszystkie artykuły naszej św. Religii. Wszystkie prawdy
wiary są objawione przez Boga, stąd, kto zaprzecza choćby jednej z nich, zaprzecza
wiary samemu Bogu. Dlatego kto mówi, że kocha bliźniego, a znieważa Imię Boga;
kto czci rodziców a zarazem dopuszcza się kradzieży lub oddaje się rozpuście, gardzi
sakramentami św., pomiata Osobą Wikariusza Jezusa Chrystusa, ten mówię,
przekracza przepisy wiary, przez co staje się winny przekroczenia innych prawd
wiary.
Inne miejsce zasługuje na uwagę na str. 192, mianowicie w związku
z przybyciem św. Piotra do Rzymu. Pomimo, że Autor nie zaprzecza, nawet podaje
wiele argumentów za tym, wyraża się jednak o samym fakcie i jego charakterze
następująco: „Uważam za właściwe podać okazyjnie tym, którzy piszą lub rozprawiają
na ten temat, by nie przywiązywać do tego zbyt wielkiej wagi dogmatycznej czy
religijnej; odnosi się to zarówno do katolików jak protestantów”.
Otóż utrzymywać, że przybycie św. Piotra do Rzymu nie jest przedmiotem
dogmatu w sensie, że to nie ma związku z dogmatem czy wiarą, jest poważnym
błędem w przedmiocie religii, który musi razić uszy wierzących.
Fakt, o który chodzi jest historyczny i da się udowodnić krytycznie,
a równocześnie pozostaje w ścisłym związku z wiarą i dogmatem, dając historyczny
podkład argumentowi teologicznemu, jakim jest prymat papieski. Dlatego fakt
przybycia św. Piotra do Rzymu jest prawdą bronioną i utrzymywaną zawsze przez
katolików, zaprzeczaną tylko przez niewielu krytyków.
Na temat związku między dogmatem wiary z faktem przybycia św. Piotra do
Rzymu, pisze w swej książce Ballerini: „De vi et ratione primatus” na str. 3: „Jeśli
bezsporną jest rzeczą, że św. Piotr przebywał w Rzymie i że wraz ze swą stolicą
przekazał swym następcom prymat konieczny dla dobra kościoła, wynika stąd,
że katolicy muszą wierzyć, iż każdorazowy następca św. Piotra na stolicy rzymskiej
przejmuje w spuściźnie Prymat papieski”.
377

38.8 Page 378

▲back to top
Autor nasz niezbyt precyzyjnie mówi dalej w cyt. miejscu: „Bóg ustanowił św.
Piotra Głową Kościoła, co jest dogmatem wiary. A czy potem święty Piotr wykonywał
swą władzę w Antiochii, Jerozolimie, w Rzymie, czy gdzie indziej, to jest
dyskutowane przez historyków, jako nieściśle związane z wiarą”.
Wyrażając się w ten sposób utrzymuje, że przedmiotem wiary jest sam Prymat
powierzony św. Piotrowi, podczas, gdy jest również prawdą wiary, że każdorazowy
Papież dziedziczy Prymat Piotra i że nie jest bez związku z nim fakt przybycia św.
Piotra do Rzymu i ustanowienie tam swej stolicy, na dowód tego, że w osobie Papieża
/biskupa rzymskiego/ rozciąga się on nad całym Kościołem.
Stosownie do powyższych uwag wydaje się uzasadnione zadekretowania
względem wspomnianej książki: „Proscribendum donec corrigatur”. W takim
wypadku należałoby autora upomnieć by poprawił lub na nowo opracował swą
książkę.
21 marca 1867 r. kan. Pio Delicati konsultor. Św. Kongregacja po zbadaniu
wotum konsultora, nie zatwierdziła końcowej konkluzji, lecz ograniczyła się do
powiadomienia Księdza Bosko za pośrednictwem arcybiskupa turyńskiego, by
uwzględnił poprawki w następnym wydaniu. Tak życzył sobie Pius IX, który
nalegającemu na umieszczenie na indeksie, książki odpowiedział: Ach to nie! Biedny
Ksiądz Bosko! Jeśli jest coś do poprawienia, należy uskutecznić to w następnym
wydaniu!
Wspomnimy jeszcze o tej sprawie w toku dalszego opowiadania podziwiając
pokorę i świętość Księdza Bosko.
Tymczasem podnosił on wielkość i zasługi Papiestwa w zeszycie majowym
Letture, zatytułowanym: „Papieże dobroczyńcami ludzkości – dialogi między
młodocianym parafianinem a proboszczem przez ks. Piotra Boccalandro, rektora
kościoła św. Marka w Genui”.
Oto treść tej rozprawki: Papieżom należy się zasługa ucywilizowania
społeczeństwa: uwolnienia Italii od panowania obcych: powściągnięcie despotyzmu
germańskiego: popieranie nauk i sztuk. Przesadne jest ujadanie na życie prywatne
Papieży, ani też Pius IX nie jest nieprzyjacielem Włoch. Domaga się tego rozsądek,
378

38.9 Page 379

▲back to top
prawo i wola Boża, by Papież posiadał własne niezależne terytorium. W dodatku
wezwano wiernych do modlitwy o nawróceniu Żydów.
W tych miesiącach na Papieża były zwrócone oczy znakomitej części patrycjatu
turyńskiego. Wielu starało się wynająć mieszkanie w Rzymie, by wziąć udział
w uroczystościach jubileuszowych i złożyć hołd Wikariuszowi Jezusa Chrystusa.
Ksiądz Bosko dawał niektórym specjalne listy polecające do znakomitych swych
dobrodziejów w mieście, pisma do różnych prałatów w sprawie Towarzystwa, jak np.
do kard. Antonellego oraz w sprawie nominacji biskupów. Kardynał Antonelli
odpisywał następująco:
Ill. mo Signore!
Z powodu nawału zajęć mego urzędu wybaczy mi Wasza Przewielebność brak
odpowiedzi na dwa listy z 20 marca i 5 kwietnia. Co dotyczyło poprzedniego pisma
Przewielebny Ksiądz otrzymał dość wyczerpującą odpowiedź od monsignora
Beardiego. Dotąd rozważana jest ta sprawa przez św. Kongregację Biskupów
i Zakonników, dlatego nie mam nic więcej do powiedzenia na ten temat. Niemniej
można się przekonać, jaki nacisk położyłem na pewne motywy przytoczone w listach
Przewielebnego Księdza.
Z drugiego listu wnioskować można o wielkim zadowoleniu wywołanym przez
nominację biskupów. Pociechą napełniała myśl, że da się pomyślnie przeprowadzić
doniosłą sprawę wyboru nowych arcypasterzy. Nie trzeba dodawać, jak wielce
troszczy się Stolica św. o pozbawione pasterzy decyzje i trapi na brak postępu
w rokowaniach ze strony rządu.
Dlatego tak bardzo potrzebny byłby wpływ pewnych czynników zewnętrznych
dla nadania nowego impulsu sprawie.
Wziąłem, więc pod uwagę ostatnią opinię Przewielebnego Księdza na korzyść
poleconego prałata, który od dłuższego czasu pracuje gorliwie w osieroconej diecezji.
Załączam osobną kartę przyrzekając, że będzie wzięta pod uwagę ewentualność w niej
zaznaczona. Dziękuję za pamięć przed Bogiem i odwzajemniam się prosząc Go o
wszelkie łaski dla niego etc..
Rzym, 4-6-1867 r.
Servit. vero G. C. kard. Antonelli
379

38.10 Page 380

▲back to top
Purpurat wspominał o potrzebie nadania nowego impulsu przerwanym
rokowaniom rządu włoskiego z Watykanem. W swoim czasie zobaczymy, jak Święty
z własnej inicjatywy reaktywował je. Ksiądz Bosko polecał kard. Sekretarzowi Stanu
monsignora Balma, który miał później objąć diecezję Cagliari na Sardynii.
Zaproponował również wielu kandydatów na opróżnione diecezje w Piemoncie.
W taki sposób starał się przynieść pociechę Papieżowi znając jego pragnienie
dotyczące zbawienia dusz.
Istotnie Pius IX w swym demarche z 13 maja, zwracał się do cesarza
Napoleona, by skłonił rząd włoski do podjęcia rokowań o obsadzenie wakujących
diecezji włoskich. Dodawał przy tym: „… Daje wiele do myślenia fakt angażowania
na nauczycieli duchownych apostatów i niektórych świeckich ateistów mających
na celu demoralizację młodzieży. Jedno słowo Waszej Mości Cesarskiej zdołałoby
pobudzić odpowiedzialne czynniki do oczyszczenia szkół z tego rodzaju gangreny”.
Papież pisał w ten sposób do Napoleona uważając, że odniesie to większy
skutek, niż żalenie się u zainteresowanych czynników. Napoleon odpowiadał 18
czerwca, że nie omieszka udzielić „rad” rządowi we Florencji, nie bardzo licząc na
efekt, gdyż tam „nie słucha się już głosu rozsądku, ani nie dochodzi żadna nawet
bezinteresowna racja”. Pomimo bezskutecznej interwencji Napoleona, zabiegi Księdza
Bosko jednak zatriumfowały i dzięki niemu, jak niżej powiemy, kościoły Italii zdjęły
szaty żałoby otrzymując nowych biskupów.
380

39 Pages 381-390

▲back to top

39.1 Page 381

▲back to top
ROZDZIAŁ LXV
Na uroczystość znalezienia św. Krzyża jest wielki odpust w Caramagna, na
który zaproszony został Ksiądz Bosko z kazaniem. Towarzyszył mu kleryk Jakub, brat
Alojzego tamtejszego ks. proboszcza. Zgotowano Świętemu uroczyste powitanie:
z biciem dzwonów, kapelą i salwami powitalnymi. Wrażenie swe wspomniany kleryk
Costamagna uwiecznił na piśmie, już jako misjonarz w Buenos Aires w Argentynie.
„Był to dzień 3 maja 1867 r., kiedy Ksiądz Bosko przybył do mej wsi rodzinnej
Caramagna z kazaniem odpustowym. Zaszczycił moją rodzinę przyjmując zaproszenie
na obiad. Po obiedzie, dziedziniec przyległy zapełnił się ludźmi proszącymi
o błogosławieństwo. Ksiądz Bosko chętnie zszedł na dół w towarzystwie mego brata
Alojzego i moim”.
„Pierwszą osobą, która podeszła do niego, była leciwa staruszka, ledwo
wlokąca się ze swoimi kulami. Słyszała o cudownych skutkach błogosławieństwa
Świętego i miała wielką wiarę. Obserwowałam z bliska zdarzenie. Ksiądz Bosko
spytał:
Czego sobie życzycie moja zacna kobieto?
Ach Księże Bosko, proszę zlitować się nade mną i udzielić mi
błogosławieństwa!
Bardzo chętnie a czy macie wiarę w Madonnę?
Och, tak, tak!
Więc proście Madonnę a Ona udzieli wam łaski.
Ach, proszę pomodlić się za mnie, bo Ksiądz jest Święty! Ja nie potrafię dobrze
się modlić.
Dobrze, pomodlimy się oboje. Proszę uklęknąć!
Ach, Księże Bosko, od lat nie mogę klękać: moje nogi prawie martwe.
Nie szkodzi, uklęknijcie!
I ta kobieta usłuchała i opierając się o kule próbuje klęknąć, lecz Ksiądz Bosko
odejmując jej kule rozkazuje:
O nie, uklęknijcie porządnie!
381

39.2 Page 382

▲back to top
Tłum jakby zamarł w milczeniu, a było ponad 600 osób. Staruszka uklękła
posłusznie na ziemi pod wrażeniem rozkazu Świętego i płacząc woła:
Ach księże Bosko, jak mam się modlić?
Odmawiajcie ze mną: 3 Zdrowaś Maryja… do Najświętszej Wspomożycielki!
Potem bez niczyjej pomocy wstała sama nie czując bólów poprzednich.
A Ksiądz Bosko włożył z uśmiechem kule na barki i odprawił ją mówiąc: No, idźcie
z Bogiem i kochajcie zawsze Maryję Wspomożycielkę!
W tłumie zakotłowało się i rzucono się ku Księdzu Bosko, który przez długą
godzinę udzielał błogosławieństwa, pocieszał wszystkich. Ową staruszkę widziano
często we wsi z kijkiem w ręku ze względu na wiek. Świadkiem opisanego cudu jest
także mój brat”.
Przyczyną entuzjazmu i gorącej wiary była powszechna opinia: Ten
kaznodzieja, to święty kapłan!
Rano następnego dnia zawezwano Księdza Bosko do pewnej pani chorej
na raka. Zachęciwszy ją do ufności w potęgę Maryi Wspomożycielki pobłogosławił ją,
kazał nazajutrz wstać, a pojutrze w niedzielę iść do kościoła na Mszę św. a przy końcu
miesiąca przyjechać do Turynu złożyć ofiarę dziękczynną za uzdrowienie. Zaledwie
w parę minut po wyjściu Księdza Bosko z mieszkania, chora poczuła się całkiem
zdrowa i zadzwoniła na służącą. Wtedy przybiegła cała rodzina a ona wszystkim
oznajmiła, że jest zdrowa.
Ubrała się następnie i poszła do kościoła podziękować Madonnie. Zanim
jeszcze Ksiądz Bosko wyjechał, wręczyła mu przyrzeczoną ofiarę w kwocie 3 tys. lir.
Zaświadcza to ksiądz Alojzy Costamagna, który dodaje: „Pomijając wiele rzeczy,
których byłem świadkiem, dodam jeden szczegół. Otóż Ksiądz Bosko wracając do
Oratorium zastał drogę zajętą przez lud, który nie pozwolił na przejście, dopóki nie
pobłogosławił wszystkich klęczących na ziemi”.
Wyjeżdżając z wioski święty wypowiedział słowa prorocze. Otóż pewna pani
młynarzowa nazwiskiem Allaria, przedstawiła mu swe dwie córki, jedną 12 - letnią
dobrą i spokojną i drugą 14 - letnią bardzo żywą i trzpiotowatą. Matka postawiła
młodszą po prawej ręce, a drugą po lewej Księdza Bosko prosząc by je pobłogosławił.
A Ksiądz Bosko zaraz zamienił je i wskazując na starszą powiedział: Ta zostanie
382

39.3 Page 383

▲back to top
zakonnicą i dojdzie do wysokiego stopnia świętości! Świadkiem tego była p. Urszula
Camisassa, późniejsza Siostra CMW koleżanka owej starszej dziewczynki.
Ks. Jakub Costamagna późniejszy biskup potwierdzając to, co wyżej
powiedziano, pisał w roku 1893:
W powrotnej drodze do Turynu 3 maja 1867 r. Ksiądz Bosko zwierzył się
z tylu łask otrzymywanych od Boga zwłaszcza, że posiadał młodych
współpracowników nadzwyczaj utalentowanych. Oto ich nazwiska: Durando,
Francesia, Cagliero, Cerruti, Bonetti, Albera, Ghivarello etc.., dodając: Ten jest
znakomitym gramatykiem, tamten literatem, ów muzykiem, tamten pisarzem, inny
teologiem, to znów świątobliwym itp. Wymieniał pewne przymioty, które dopiero
później się ujawniły, o jakich nikt na razie nie myślał. Na temat ks. Rua powiedział:
Wiesz, Jakubie, gdyby Pan Bóg mi powiedział: „Przygotuj się na śmierć
i wybierz sobie następcę, bo nie chcę, by dzieło zaczęte upadło, dlatego proś
o jakiekolwiek przymioty charyzmaty cnoty dla twego następcy, których ci udzielę...”,
tu zamilkł; potem dodał: „Zapewniam cię, że nie wiedziałbym, o co mam prosić, gdyż
wszystkie zalety widzę u księdza Rua”.
Z Turynu Ksiądz Bosko udał się do Saluggia na naradę z tamtejszym
proboszczem mającym pewne kwestie z parafianami. Wróciwszy pisał do pana
Oreglia, który wybrał się do Rzymu:
Carissimo Sig. Cavagliere!
Otrzymałem listy i zlecenia, które są załatwione. Cieszę się z pańskich
sukcesów, czym podzieliłem się z chłopcami, którzy przyjęli to z aplauzem. Załączam
parę listów dla Pańskiej normy, które potem należy zapieczętować. Sprawa Letture
została załatwiona w sensie wiadomym z początkiem maja. Zdrowie moje dość dobre
z wyjątkiem pewnego bronchitu szczytowego. Chłopiec Depaoli, dawny pański uczeń
zmarł po długiej chorobie z początkiem marca. Fogliani Cyprian zmarł w swym domu
rodzinnym przed Wielkanocą jak święty. Za parę dni dam znać o innych sprawach.
Proszę się nie obawiać, gdyż ma Pan jeszcze wiele czasu przed sobą. Prace przy
kościele postępują bardzo szybko. Dowód to szczególnych łask Najświętszej
383

39.4 Page 384

▲back to top
Wspomożycielki. Nie opisuję ich jako bezpośrednio zainteresowany. Cieszmy się tak,
lecz w Panu.
Po przybyciu do Rzymu, proszę udać się do ks. Emila Ruggeri nauczyciela
w pałacu Grazioli. Interesował się bardzo loterią i nadesłał artykuł do Letture
Cattoliche chcąc egzemplarza w eleganckiej oprawie. Jest to osoba pobożna, lecz
potrzebuje umiejętnej zachęty. W tej chwili dowiedziałem się o pismach skierowanych
do arcybiskupa, że chciano umieścić na Indeksie moją książkę „Jubileusz św. Piotra”,
ale Kongregacja Indeksu ograniczyła się do zalecania poprawek w następnym
wydaniu. Grożono i tym, już w czasie pobytu w Rzymie, a od zaufanej osoby
dowiedziałem się, że zwraca się na mnie uwagę za to, że w Rzymie zbyt poufale
odnosiłem się do Jezuitów. Proszę o zachowanie wielkiej dyskrecji. Poślę kopię tego
w liście, co posłuży również dla O. Orgelia.
Zresztą wszystko dobrze. Udręczenia tego życia kierują nasze pragnienia do
nieba. Fiat! Nie wymieniam nazwisk, proszę pozdrawiać przyjaciół i dobrodziejów.
Proszę traktować monsignora Manacorda z wielką grzecznością, gdyż czyni nam wiele
dobrego. Niech Bóg błogosławi etc..
Turyn, 9-5-1867 r.
Aff. mo amico ks. Jan Bosko
Kuria arcybiskupa otrzymała, więc decyzję Kongregacji Indeksu, co do książki
„Jubileusz św. Piotra” wraz kopią uwag konsultora wyżej cytowanych.
Zakomunikowano o tym Księdzu Bosko, choć nie od razu, jak się wydaje otrzymał
uwagi konsultora. Gdy je wreszcie dostał do rąk, na próżno usiłował odczytać podpis
konsultora. Dopiero księdzu Rua udało się go odszyfrować. W piśmie Kongregacji
wspomniano również o pewnych doniesieniach na wydawnictwo Letture Cattoliche,
w którym rzekomo znajdują się, jeśli nie jawne błędy, to pewne historie budzące nie
tyle zbudowanie, co drwiny, jak się to dzieje w tym wieku, w którym wyśmiewa się
pewne książki ascetyczne i mistyczne. To był właśnie rezultat manewrów tych, co
pragnęli zdyskredytować Księdza Bosko.
Ksiądz Bosko udał się do ks. kan. Zapłaty, Wikariusza Kapitulnego wręczając
mu egzemplarz żądanego dziełka o św. Piotrze Ap. Wikariusz na temat Letture
Cattoliche wyraził się:
384

39.5 Page 385

▲back to top
Czytałem niektóre z tych zeszytów. Jeśli się nie mylę, nie znalazłem tam nic
godnego drwin, tym mniej niczego, co by zasługiwało na potępienie!
Dał również do przeczytania książkę kanonikowi Gastaldiemu, który po
zbadaniu uznał, że po uwzględnieniu pewnych poprawek nie było w niej nic
nagannego. Ze swej strony, nie ujmując powadze św. Kongregacji, radził świętemu
przegotować obronę, którą można by przedłożyć za zgodą miarodajnego autorytetu.
Ksiądz Bosko w porozumieniu z Wikariuszem Kapitulnym, zabrał się do
przestudiowania swej książki /w miejscach zakwestionowanych/.
Zawiadomienie z wyraźnym napomnieniem w formie, w jakiej zostało ujęte,
było bolesnym ciosem dla niego osobiście. Tylko dzięki swej cnocie i przywiązaniu do
Głowy Kościoła, potrafił go znieść. Przeżywał jednak głęboką depresję na myśl,
że sprawa nabierze publicznego rozgłosu, przez czyjąś niedyskrecję lub złośliwość
i popsuje mu reputację w Rzymie lub w Turynie. Co więcej, ta plama na osobie
założyciela zgromadzenia zakonnego mogła by się stać przeszkodą w uzyskaniu
ostatecznego zatwierdzenia Pobożnego Towarzystwa i udzielenia mu przywilejów,
o jakie zabiegał. A wobec chłopców, czy nie ucierpi jego autorytet ze szkodą dla dusz
i powołań? Utoruje to drogę do pewnej nieufności wśród samych członków
Towarzystwa, którzy i tak spotykali się zewsząd z kuszącymi obietnicami, byle
przeszli do kleru diecezjalnego. A jakaż dyskredytacja dla jego ukochanych Letture
Cattoliche? Jak ucieszą się protestanci na widok zniweczonej broni, jaką na próżno
starali się mu wydrzeć z rąk. Najbardziej bolesny był zarzut nie podtrzymywania
autorytetu papieskiego dla niego, który byłby gotów oddać raczej życie, niż wyrządzić
choćby najmniejszą przykrość Ojcu świętemu!
Pan Bóg jednak dopuszczając tę ciężką próbę nie pozwolił na upadek swego
sługi.
W ślad za pismem monsignora Modene sekretarza Kongregacji Indeksu pod
datą 29 kwietnia nie pojawiły się żadne wzmianki w prasie rzymskiej zwłaszcza
w piśmie Civilta’ Cattolica. W liście O. Oreglia do ks. Francessia brak również
wzmianki o tym, co tak gnębiło Księdza Bosko.
Jezuita O. Oreglia zachwycał się w owych dniach postawą hrabiego Crotti
odważnego katolika. Jako deputowany składając przysięgę wobec Izby poselskiej,
zdecydowanie wypowiadał słowa: „Przysięgam być wiernym Królowi i Konstytucji,
385

39.6 Page 386

▲back to top
z zachowaniem praw Bożych i Kościelnych”. Wezwany przez przewodniczącego, by
nie włączał żadnych zastrzeżeń nieprzyjętych przez statut parlamentu, odmówił
rezolutnie i został wykluczony z parlamentu.
386

39.7 Page 387

▲back to top
ROZDZIAŁ LXVI
Na skutek otrzymanego monitum, Święty zawiesił przedruk książki „Jubileusz
św. Piotra Ap.”. Ks. Henryk Bonetti zastępca dyrektora drukarni (p.Oreglia) pisał do
tegoż pod datą 15 maja.
„… Skład „Jubileuszu św. Piotra” został ukończony, lecz przedruk będzie
wykonany dopiero po przeprowadzeniu pewnych ¦poprawek przez Księdza Bosko. Jak
widać, ma się, on dobrze i jest stale w domu, z wyjątkiem jakiegoś wypadku. Pod tą
samą datą, O. Oreglia odpowiadał na wiadomości przesłane przez Świętego
o otrzymanym upomnieniu od Kongregacji Indeksu:
Rev. Sig. Don Bosko!
Był tu dzisiaj nasz Fryderyk, któremu doręczyłem listy adresowane do niego
z poczty. Przeczytawszy je podał wiadomość o kłopocie, jaki PW Księdza spotkał
w tych dniach. Otóż ja w czasie pobytu PW Księdza w Rzymie zwróciłem uwagę
ks. Francesia na pewne zdanie wyjęte z książki, które mi się wydało niezbyt ścisłe.
Było to zdanie, w którym pisze /cytuję z pamięci/: „Zresztą wypada zrobić uwagę
katolikom i protestantom, że jest dogmatem wiary, iż św. Piotr został ustanowiony
przez Chrystusa Głową Kościoła: lecz czy przybył do Rzymu, czy nie etc.. nie dotyczy
bezpośrednio wiary i jest kwestią czysto historyczną”. Otóż to zdanie wydaje mi się
niedokładne i zwróciłem uwagę księdzu Francesia, by pomówił z Księdzem Bosko na
ten temat. Tymczasem sam pragnąc upewnić się w kwestii, napisałem do O. Cardella
profesora teologii w kolegium rzymskim, pytając czy pewien pisarz katolicki
wyrażając się w ten sposób jest w porządku. O. Cardella odpisał mi listem pozwalając
na skopiowanie go, lecz oryginał proszę odesłać mi. Ponieważ w liście mówiono,
że zdanie powyższe jest do przyjęcia, to ja więcej nie zajmowałem się tym, ani
pytałem, czy ks. Francesia mówił Księdzu o tym. Wyraziłem się zdawkowo, więc być
może nie brał rzeczy poważnie. W Rzymie zwrócono również na to uwagę.
O. Piccirillo, który wrócił z audiencji na Watykanie, mówił, że Ojciec św. w związku
z artykułem z Civilta’ Cattolica o Jubileuszu św. Piotra Ap. wspomniał, że w książce
Księdza Bosko było pewne zdanie, które mu się nie podobało i że autor powinien je
387

39.8 Page 388

▲back to top
usunąć. Nie było mowy o indeksie ani o potępieniu. Uważam, że nie brakowało
gorliwców, którzy chcieliby umieścić książkę na indeksie. Tymczasem pewne jest:
1. Zdanie powyższe według O. Cardella jest do przejęcia;
2. Jest wszakże nie na miejscu i
3. Papież prywatnie uważa je za fałszywe i nie do przyjęcia.
Proszę, więc zobaczyć, cc by należało uczynić. Ojciec św. wyrażał się, jak
zwykle o Księdzu z wielką życzliwością i byłby bardzo zadowolony, gdyby otrzymał
nowe wydanie poprawione.
Nie do mnie należy dawać Księdzu wskazówki. Uważałem jednak za właściwe
zrobić w przedmowie uwagę, że, mimo iż zdanie opuszczone nie zostało potępione,
zostaje jednak usunięte jako nie na miejscu. Według O. Piccirillo należy usunąć to
zdanie nie robiąc żadnej wzmianki w przedmiocie.
Ponieważ O. Cardella odpisał mi pospiesznie i bez głębszego przestudiowania
rzeczy, więc mógłby się obrazić na wiadomość, że zrobiono użytek z jego listu.
Dlatego proszę o zachowanie dyskrecji. Proszę o modlitwy etc.. kreślę się il suo aff.
mo servo
P. Oreglia SJ
O ile w Rzymie sprawa nie nabrała wielkiego rozgłosu, to w Turynie w ogóle
o niej nie wiedziano, z wyjątkiem kilku zaufanych współbraci.
Tymczasem w Oratorium odegrano komedię łacińską pt.: „Deceptores decepti”
w obecności Księdza Bosko i zaproszonych z miasta gości. Świetnie odegrany utwór,
zarówno jak pozytywny wynik egzaminów końcowych potwierdzały wysoki poziom
studiów klasycznych w Oratorium. Niebawem nadeszło kilka propozycji podjęcia się
kierownictwa kolegiów municypalnych. Nie zapadły jednak żadne decyzje.
W międzyczasie, po naradach z osobami kompetentnymi, zwłaszcza nowym
biskupem Saluzzo, monsignorem Gastaldim, opracowana została pisemna obrona na
uwagi konsultora indeksu, odnośnie do wspomnianej książki Księdza Bosko.
WYJAŚNIENIA odnośnie do niektórych uwag poczynionych przez
O. Konsultora względem książki: „Jubileusz św. Piotra Ap”.
388

39.9 Page 389

▲back to top
UWAGA OGÓLNA.
We wszystkich pismach religijnych i świeckich ich autorowi przyświecał
zawsze jeden cel: obrona autorytetu Kościoła i Papieża. W kazaniach i publikacjach
starałem się uwydatnić jasno i w sposób prosty zasadniczą naukę naszej katolickiej
religii. Gdy urzędowo zakomunikowano o poczynionych zastrzeżeniach względem tej
niewielkiej pracy, zostałem wstrząśnięty głęboko na myśl, że mogło mi wyjść spod
pióra wyrażenie wbrew memu przekonaniu. Dowiedziałem się również, że nie
wszystkie uwagi krytyczne pod adresem tej książki zostały uznane za takie przez
władzę kompetentną, by należało wprowadzić znaczne poprawki w tekście.
Niniejszym przedkładam swe wyjaśnienia na poczynione mi uwagi, w nadziei, że
zostaną przyjęte z satysfakcją.
ŻYCIORYS św. PIOTR Ap. Przystępując do napisania życiorysu Księcia
Apostołów, przestudiowałem autorów starożytnych i nowszych. Dlatego też
trzymałem się komentarza monsignora Martiniego odnośnie tekstów biblijnych.
Sięgnąłem do autorów piszących w Rzymie z aprobatą kościelną. Trzymałem się
roczników Kościelnych kard. Cezara Baroniusza, z uwagami Bollandystów i ks.
Alojzego Cuccagna. Ten uczony pisarz był rektorem seminarium hiszpańskiego
w Rzymie, napisał życiorys św. Piotra Ap. w 3 tomach, które dedykował Piusowi VII.
Dzieło wydrukowano w Rzymie w 1777 r. Uczony O. Ximenes generał karmelitów
i konsultor Kongregacji Obrzędów, uważa to dzieło za jedno z najgruntowniejszych
i najbardziej katolickich. Trzymałem się tego dzieła i każde moje zdanie jest na nim
udokumentowane. Nadto wszelkie refleksje moralne oparte są na zdaniu Ojców
Kościoła, cytowanych w tekście. Nazwiska autorów nowożytnych i dawnych są
cytowane również w tekście. Z powyższych źródeł czerpałem wszystko,
co powiedziano o działalności Księcia Apostołów.
Po napisaniu książki, dałem ją do przeczytania niektórym kompetentnym
osobom, następnie przejrzał ją biskup Ivrei, upoważniony przez monsignora
Fransoniego. Pierwsze wydanie ukazało się w 1854 r. Książka otrzymała pochlebne
wzmianki w prasie katolickiej; kilkanaście tysięcy egzemplarzy rozeszło się
w Rzymie. Książkę zalecił kard. Wikariusz okólnikiem pod datą 22 maja 1858 r. Sam
Ojciec św. pochwalił wydawnictwo Letture Cattoliche w liście z dnia 7 stycznia
389

39.10 Page 390

▲back to top
1860 r. Stąd mogłem żywić nadzieję, że w książce nie znajduje się nic nagannego i po
wyczerpaniu pierwszego wydania z początkiem tego roku zamierzałem puścić w obieg
następne. Najpierw jednak pragnąłem usłyszeć opinię dwóch osobistości, które
zachęcały do kolportażu książki wszelkimi dostępnymi środkami. Tak, więc mogłem
być spokojny, co do ortodoksyjności mej skromnej pracy.
WYJAŚNIENIA odnośnie do uwag poczynionych względem książki.
Po pierwsze zauważono, że niektóre fakty zaczerpnięto z apokryfów lub niepewnych
tradycji bezkrytycznie, bez powoływania się na Pismo św.
Co do tego, śmiem zauważyć, że w dziele Cuccagni o św. Piotrze, fakty przeze
mnie opisane potraktowano w podobny sposób i prawie dosłownie.
Co do sposobu cytowania, to uważałem że wystarczy powołać się na źródło
przy końcu faktów nie przytoczonych w Biblii. Np. na str. 102 podaje się fakt Teofila
nie znajdujący się w Biblii, lecz przy końcu rozdziału zaznaczyłem, że fakt ten wyjęty
jest z Bazylego Seleucyjskiego i Wyjaśnień św. Klemensa. Fakt zanotowany na
str. 126 wydaje mi się zgodny z tekstem biblijnym, z wyjątkiem słowa „Rode”, które
z greckiego przetłumaczyłem „Róża”, zgodnie z cytatem Martiniego na tym miejscu
oraz Cuccagni t. 2, str. 167 - 168.
Odnośnie faktu Tyberiusza, który zaproponował senatowi zaliczenie Jezusa
Chrystusa do panteonu bogów rzymskich, trzymałem się dosłownie tego, co mówi
Benedykt XIV w t. I, c.1. De Servorum Dei beatificatione.
Na str. 152 wytyka się opowiadanie o zmarłym wskrzeszonym przez św. Piotra.
Ten fakt przytaczany jest przez Cuccagna; by zaś czytelnik spostrzegł się, że fakt nie
należy do Pisma św. notuję zaraz, że wyjęty jest ze św. Pacjana, ep. II, vide Cuccagna,
str. 170 – 171
Gani się przytoczony fakt wzniesienia się i upadku Szymona Maga, a przecież
Cyryl Jerozolimski, Sulpicjusz Sewer, św. Epifaniusz, Ambroży, Augustyn, Maksym
i inni doktorowie i pisarze kościelni, wspominają o tym jako fakcie historycznym. Stąd
przytacza go wielokrotnie cytowany Cuccagna dodając inne okoliczności. W Rzymie
obok łuku Tytusa w kościele św. Franciszki Rzymianki, znajduje się tablica z napisem,
że tu modlił się św. Piotr, by ukarany został Szymon Mag za swą zuchwałość.
390

40 Pages 391-400

▲back to top

40.1 Page 391

▲back to top
Na str. 164 zarzuca się, że nie można uznawać za fakt pewny podania
dotyczącego opuszczania św. Piotr miasta Rzymu i powrotu do niego, po spotkaniu się
ze Zbawicielem niosącym krzyż. Cuccagni opisuje to jeszcze szczegółowiej, potem
cytuje św. Ambrożego i wielu innych sławnych autorów, czemu można dać wiarę
historyczną. Tym więcej, gdyby się temu zaprzeczyło, wyrządziłoby się ujmę
długotrwałej tradycji osób i pomników, opowiadających się za nią w Rzymie /por.
Cuccagni t. III, p.195/.
Przytacza się również niektóre wyrażenia nieścisłe, na przykład na str. 17 mówi
się, że Apostołowie zajmowali się przepowiadaniem, co nie wydaje się być zgodne,
a raczej sprzeczne jest ze świadectwem Ewangelii. Przemawia jednak za tym,
co wielokrotnie Ewangelia mówi, np. por. Mt rozdz. X: „Tych dwunastu wysłał Jezus
przykazując im: Na drogę pogan nie chodźcie i do miast Samarytańskich nie
wchodźcie. Lecz raczej idźcie do owiec, które poginęły z domu Izraela. Idąc zaś
nauczajcie mówiąc: iż przybliżyło się do was królestwo niebieskie".
A u św. Marka czytamy w rozdz. III, VI i VII: „Zaczął ich wysyłać po dwóch
dając im władzę nad duchami nieczystymi”. To samo czytamy u św. Łukasza
w rozdz. VI i X. Z tych miejsc wynika jasno posłanie Apostołów. To, że wykonywali
tę misję obcując z Boskim Mistrzem za Jego życia ziemskiego, jasno wynika z rozdz.
VI, w. 12 u św. Marka, gdzie się mówi, że Apostołowie otrzymawszy tę misję: „Idąc
nauczali, by pokutę czynili, wyrzucali i wiele czartów, namaszczali olejem wielu
chorych i uzdrawiali ich”. A Sobór Trydencki mówi, że to namaszczenie figurowało
Ostatnie Namaszczanie Chorych. Sakrament później ustanowiony przez Jezusa
Chrystusa.
Stąd można wysnuć jako prawdę ewangeliczną, iż Apostołowie zostali przez
Zbawiciela posłani na przepowiadanie i że de facto wykonywali urząd kaznodziejski
przed śmiercią Zbawiciela, najpierw wśród samych Żydów. Lecz w mej książce nie
powiedziano, że głosili Jezusa Chrystusa.
Gdy później otrzymali wyraźną misję: „Idąc nauczajcie wszystkie narody”, po
Zesłaniu Ducha Świętego św. Piotr zaczął głosić po raz pierwszy Jezusa Chrystusa.
Na str. 217 zarzuca się, iż przekroczenie każdego Boskiego przykazania jest
przekroczeniem artykułu wiary. To na pewno nie było moją intencją. Chciałem tylko
zaznaczyć, że każdy, kto przekracza choćby jeden przepis prawa Bożego, traci łaskę
391

40.2 Page 392

▲back to top
Bożą, tak samo jak gdyby przekraczał wszystkie; podobnie jak ten, co zaprzecza jeden
artykuł wiary, gasi w sobie światło wiary jak gdyby przekraczał wszystkie pozostałe.
Chciałem także zaznaczyć, że kto przekracza przykazanie Boże popełnia czyn, jak
wiara uczy, będący grzechem śmiertelnym.
Miałem na myśli św. Jakuba, który mówi w swym liście rozdz. 11 w. 10:
„Ktokolwiek zachowałby całe prawo, a jeden przepis przekroczył, winien jest
wszystkiego. Kto bowiem powiedział: „Nie cudzołóż” - powiedział także: „Nie
zabijaj”. A jeśli nie będziesz cudzołożył, a zabijesz, stałeś się przestępcą prawa”.
Przytacza się w dodatku na temat przybycia Piotra do Rzymu, że jest to fakt
historyczny a nie dogmat wiary. Gani się mocno, co powiedziałem, że ta dyskusja nie
dotyczy wiary. Otóż chciałem jedynie zaznaczyć, że ta kwestia jest poza obrębem
dogmatów podanych do wierzenia przez Kościół. I że Papież jest spadkobiercą św.
Piotra Ap. powtarzałem setne razy w tekście, a czytelnik uważny spostrzeże, że celem
tej książki jest udowodnienie i podkreślenie Prymatu Piotrowego piastowanego przez
każdorazowego Papieża na stolicy Rzymskiej. Parę stronic dalej /206/ jest specjalny
rozdział poświęcony widzialnej Głowie Kościoła, następcy św. Piotra. Na tym punkcie
usunie się wszelką wątpliwość w następnym wydaniu, nawet pominie tę uwagę, co nie
wpłynie na łączność przedmiotu. Na str. 192 zacytuję definicję Soboru Florenckiego
przytoczoną przeze mnie na str. 58, jak następuje:
„Chociaż nie jest dogmatem wiary przybycie św. Piotra do Rzymu, jest
wszakże dogmatem zdefiniowanym przez Kościół, że Najwyższy Pasterz jest jego
następcą, jak określił sobór Florencki tymi słowy: „Określamy, że Biskup rzymski jest
następcą Księcia Apostołów” etc.. str. 58 aż do słów „Kościół Powszechny…”.
Przedstawiając powyższe wyjaśnienia konkluduję:
1°. Pisząc tę i inne książki, nie miałem innego celu, jak przyczyniać się według
swych możliwości do większej chwały Bożej, naszego Kościoła Katolickiego, czci
i przywiązania względem Najwyższego Hierarchy Kościoła, jak każdy może się
przekonać z serii wydawnictwa Lietture Cattoliche, od lat 15 wydawanych z aprobatą
całego Episkopatu podalpejskiego i samego Ojca św.;
2°. Jakiekolwiek uwagi przyjmę jako wyraz szczerej miłości, zwłaszcza, gdy mi
się poda godne uwagi szczegóły dla wyjaśnienia faktów i precyzyjnych wypowiedzi;
392

40.3 Page 393

▲back to top
3°. Oświadczam gotowość zmian, poprawek, usunięcia, dodania, co mi się
podsunie w sposób konkretny, bym mógł to uwzględnić.
Skończywszy swą pracę polecił klerykowi skaligrafować ją wraz z listem do
arcybiskupa i wotum konsultora. Wspomniany kleryk, później kapłan, opisał w liście
w 1889 r., co wówczas wycierpiał nasz święty Ojciec. Oto jego słowa:
„Najboleśniejszym okresem w pełnym zasług pracowitym życiu Księdza Bosko
był rok 1867. W życiu jego splatały się kolejno ciernie i róże, a może więcej było tych
pierwszych, tak, iż mógł on zawołać z Jezusem: „His plagatus sum in domo eorum,
qui diligebant me”. Było to gdzieś pod koniec maja, pod wieczór, gdy Ksiądz Bosko
powiedział mi poufnie: Po wieczerzy nam dla ciebie pewną pilną pracę. Va bene,
odrzekłem.
Poszedłem do niego o godzinie dziesiątej; w sąsiednim pokoju na stole było
wszystko przygotowane do mej pracy.
Skopiuj to pięknie i wykonaj tę pracę starannie. Pismo było poprzetykane
poprawkami, dodatkami na marginesie. Przyzwyczajony do przepisywania trudnych
manuskryptów, wywiązałem się dobrze z mego zadania. Była to właśnie obrona,
opracowana wspólnie przez Księdza Bosko i monsignora Gastaldiego,
prekonizowanego na biskupa Saluzzo, wobec pewnych zarzutów nie tyle błędnych, ile
nieściśle sformułowanych zdań, wytkniętych w książce Księdza Bosko przez
Kongregację pod przewodnictwem kardynała Panebianco. Muszę się przyznać, że łzy
cisnęły mi się do oczu w czasie tej pracy.
Musiałem czytać pismo od osoby piastującej wysoki urząd w Kościele; lecz co
najbardziej raziło kogoś bezstronnego, to sposób traktowania Księdza Bosko, jakby
był wizjonerem, szalbiarzem czy go gorszego. Wyglądało na to, że chodziło
o jakąś bardzo poważną sprawę, łącznie z potępianiem błędów, abstrahując od trudnej
i delikatnej pozycji autora /Księdza Bosko/ w społeczeństwie.
W czasie mej pracy, z sąsiedniego pokoju dochodziły mnie tłumione
westchnienia Księdza Bosko. Była już północ, gdy Ksiądz Bosko uchylił drzwi
pytając: skończyłeś już?
Nie jeszcze.
393

40.4 Page 394

▲back to top
Dużo masz jeszcze?
Już nie wiele.
Byle tylko można było jutro wysłać to o godzinie ósmej pocztą do Rzymu.
O tak, mam nadzieję.
Oglądając moją pracę prowadził mnie do swego pokoju. Usiadł zmęczony przy
biurku ściskając rękoma głowę.
Widziałeś, jak się mają sprawy?
Tak, odpowiedziałem zdetonowany, widziałem jak potraktowano Księdza
Bosko, lecz nic to.
O Jezu, ty widzisz, że pisałem tę książkę z dobrą intencją. Łzy puściły mu się
z oczu. Ach! Smutna jest dusza moja aż do śmierci! Fiat voluntas tua! Och, nie wiem,
jak zdołam przepędzić tę noc. O mój Jezu, dopomóż mi.
Próbowałem go pocieszyć, sam płacząc; on zaś powiedział:
Chiapale, idź już spać, bo bardzo późno. Jutro z rana dokończysz pracy.
Księże Bosko, proszę mi pozwolić zostać tej nocy przy Księdzu.
Po chwili wstał i zdecydowanie rozkazał mi:
La’, idź, idź już spać!
Jak Ksiądz Bosko spędził resztę tej nocy, Bogu wiadomo. O piątej wróciłem do
niego. Był już spokojniejszy i pogodny. Zostawił mnie przy pisaniu, a sam poszedł
odprawić Mszę św. i spowiadać. Gdy wrócił, skończyłem robotę. Przeczytał uważnie
i pochwalił: Va bene,…bravo… jesteś championem!
W tej chwili dało się słyszeć głośne pukanie do drzwi pokoju.
Jest Ksiądz Bosko? Poznałam głos ks. kan. Gastaldiego mego profesora
wymowy w Oratorium.
Przyszedł ks. kanonik Gastaldi, zameldowałem. Ksiądz Bosko wyszedł
przywitać gościa:
Proszę, proszę bardzo, monsignore.
No, jak się ma Ksiądz Bosko?
Jak Bóg daje, monsignore.
Gotowe pismo?
Tak jest, monsignore; Biskup przebiegł oczyma dokument.
394

40.5 Page 395

▲back to top
Va bene, nie brakuje niczego.
Chce Ekscelencja powiedzieć, że nie będzie niebezpieczeństwa? Rzucił Ksiądz
Bosko.
Człowiecze małej wiary, przerwał biskup, po cóż się lękać? Przestudiowałem
gruntownie książkę. Można w niej najwyżej jakieś zdanie wyrazić dokładniej, lecz
prawdziwych błędów absolutnie nie ma. Niech Ksiądz będzie spokojny i polega na
mnie.
Wysłane zostały do Rzymu wyjaśnienia, wraz z pismem adresowanym do
monsignora O. Anioła Wincentego Modena OP sekretarza Indeksu.
Święty prosił w nim o doręczenie konsultorowi załączonych wyjaśnień,
z prośbą o sprecyzowanie wysuniętych pod adresem autora zarzutów, by mógł
w następnym wydaniu książki uwzględnić słuszne poprawki. Powyższe dwa
dokumenty zostały przesłane na ręce O. Oreglia, który na razie je zachował u siebie
oczekując sposobności doręczenia ich adresatowi.
395

40.6 Page 396

▲back to top
ROZDZIAŁ LXVII
Z redakcji pisma Civilta’ Cattolica nadchodziły pocieszające listy, jak np. od
O. Józefa Oreglia, lecz nie usuwały całkowicie obaw Świętego odnośnie wiadomej
sprawy.
W liście do pana Oreglia Święty wspomina o cudownym uzdrowieniu pewnego
pana, który od roku miał ramię sparaliżowane. Pomodliwszy się gorąco do
Najświętszej Wspomożycielki odzyskał władzę w ręce. Z wdzięczności za uzyskaną
łaskę złożył na kościół 3 tys. franków.
21 maja złożyła wizytę w Oratorium Księżna Maria Letitia Wise-Bonaparte
Solms. Była to małżonka ministra Urbana Ratazziego. Jako autorka romansów
w jednej ze swych książek uraziła osobistą aluzją markiza Napoleona Pepoli, dlatego
została ukarana oddaleniem z dworu we Florencji. Zwiedziła Oratorium ze swą świtą.
W kościele Ksiądz Bosko, który ją oprowadzał, przyklęknąwszy przed głównym
ołtarzem zwrócił uwagę: Pani hrabino, tu znajduje się Przenajświętszy Sakrament.
Hrabina również przyklękła i przeżegnała się.
Po powrocie zachwycona Oratorium telegrafowała do swego męża: Wracam
z zakładu Księdza Bosko. Cieszę się, że zwiedziłam cud XIX wieku!.
W przeciwieństwie do napuszonej arystokratki znajdują, się pełne skromności,
wyrażenia Matki Przełożonej Oblatek w Tor de Specchi w Rzymie, w liście do
ks. Francesia:
… Niech Bóg zachowa Księdza Bosko w zdrowiu dla dobra wszystkich! Proszę
go pozdrowić ode mnie prosząc by nie zapomniał o wielu mych prośbach ustnych i na
piśmie oraz by mnie polecił Panu Jezusowi w Najświętszej Sakramencie. Proszę nie
zapominać również, o tej, którą głos dzwonka wzywa obecnie do chóru.
Święty w liście do niej z dnia następnego zawiadamia o wyjeździe do Rzymu
księdza Cagliero, celem wzięcia udziału w uroczystościach jubileuszowych oraz
beatyfikacji Męczenników japońskich. Przed wyjazdem ks. Cagliero wygłosił jeszcze
rekolekcje dla młodzieży w Lanzo. W innym liście z 22 maja, dawał wyraz swym
troskom o sprawy Towarzystwa oraz o kwestię związaną z książką o jubileuszu św.
Piotra.
396

40.7 Page 397

▲back to top
24 maja, mimo ze był to dzień powszedni, Msza św. wspólna z licznymi
Komuniami była uświetniona muzyką i chórem. Pod tą datą Święty wystosował
okólnik w sprawie ufundowania kaplicy w nowym kościele ku czci Najświętszych
Serc Jezusa i Maryi:
Oratorium św. Franciszka Salezego: UN FIORE A MARIA AUSILIATRICE!
Germinabit sicut liliom, Wasza ofiara stanie się lilią kwitnącą wiecznie przed
ołtarzem Maryi Wspomożycielki. /Os. l4,6/.
W Turynie w dzielnicy Valdocco buduje się kościół poświęcony Maryi
Wspomożycielce. Prace są daleko posunięte i przy pomocy tej niebieskiej
Wspomożycielki mamy nadzieję w bieżącym roku ukończyć, by móc oddać do użytku
publicznego. Grupa pań pobożnych z innych miast włoskich zorganizowała akcję
wystroju kościoła. To pobudziło do współzawodnictwa Turyn celem ufundowania
kaplicy z ołtarzem, balustradą i polichromią ku czci Najświętszych Serc Jezusa
i Maryi. Popierając ten zamiar wystosowałem niniejszy okólnik.
Odpowiednio do ofiarności, uskuteczni się prace nie szczędząc niczego, by dar
ten był miły Niebieskiej Królowej i Jej Synowi. Subskrybenci mogą zadeklarować:
miesięczny datek lub jednorazową ofiarę w ciągu bieżącego roku. Kogo nie stać na
materialną pomoc, niech przynajmniej odmówi za ofiarodawców Zdrowaś Maryja…
W przyszłej kaplicy umieści się tablicę z nazwiskami ofiarodawców, będą oni
również uczestniczyć w dziełach i modłach na tym ołtarzu spełnianych.
Ofiary i zgłoszenia można kierować na ręce podpisanego, względnie, jeśli się
zgłosi, osoby podejmującej się z miłości do Maryi, tego zadania. Kończę słowami
Piusa IX, który pierwszy złożył ofiarę na kościół: „Niech Bóg błogosławi wszystkich
Ofiarodawców, a ta skromna ofiara niech znajdzie wspaniałomyślnych naśladowców
dla powiększenia chwały Matki Zbawiciela na ziemi, by powiększył się zastęp Jej
czcicieli i chwalących Ją w niebie”.
Turyn, 24-5-1867 r. W uroczystość Najświętszej Maryi Wspomożycielki.
Obbl. mo Servitore Ksiądz Jan Bosko
Niżej wydrukowano wzór kwitariusza dla ofiarodawców przysyłających ofiary.
Święty zlecił znakomitym swym Pomocnicom rozsyłania powyższych kwitów.
Wiadomości bieżące podawał panu Oreglia w Rzymie ksiądz Rua.
397

40.8 Page 398

▲back to top
Z listu wynika, że objęto Oratorium 75% zniżkę na przejazd kolejami. W Oratorium
było 22 wychowanków poleconych przez władze, jak wynika z rejestrów domowych.
Święty nie tracąc nadziei zwrócił się i tym razem do Dyrekcji Kolei
Państwowych. Listy jego w takich wypadkach są dowodem wielkiego opanowania
i kurtuazji:
Ill.mo Sig. Direttore Generale!
Od półtora roku zakład tutejszy korzystał z przyznanej mu przez Dyrekcję
zniżki kolejowej na trasach północnej Italii. Na skutek odjęcia tej ulgi, wielu ubogich
chłopców ponosi szkodę nie będąc w stanie nawet wrócić do swych rodzin. Jako
motyw przytacza się dwa fakty rzekomego nadużycia. Otóż oświadczam, że dyrekcja
zakładu nie miała absolutnie udziału w powyższych przekroczeniach, przeciwnie
zawsze współdziałała z władzami kolejowymi dla uniknięcia mogących stąd wyniknąć
nieporządków. Obecnie proszę gorąco Pana Dyrektora o szczere poinformowanie
mnie, czy zarządzenie powyższe wydała Naczelna Rada Kolei, czy jest czasowym
zawieszeniem lub absolutnym odwołaniem i czy mógłbym prosić, jeżeli nie o
całkowitą, to przynajmniej częściową ulgę, jaką zwykło się przyznawać ubogim.
Pozwalam sobie zaznaczyć, że w rekompensacie przyjąłem na swój koszt kilkunastu
chłopców, którzy będąc to osieroceni przez rodziców zajętych na kolei lub z innych
wyjątkowych okoliczności znaleźli się bez opieki. Liczba ich sięga dwudziestu. Wielu
oczekuje na podobną łaskę. Stąd przyznana ulga wyjdzie, jak zawsze, na korzyść
ubogich synów funkcjonariuszy kolejowych, poleconych przez władze. Nie znaczy to,
że oddalę z zakładu owych chłopców, w razie odmówienia mi łaski. Nie odmówię im
dalszego pobytu w zakładzie, mimo iż sytuacja materialna zmusi mnie, być może, do
ograniczenia się w miłosierdziu. W każdym razie proszę o wzięcie pod uwagę 1.200
chłopców ubogich, którzy wraz ze mną gorąco proszą o przyjście im z pomocą. Z mej
strony przyrzekam zastosować wszelkie środki celem uniknięcia w przyszłości
podobnych incydentów. Zapewniając o swej wdzięczności etc..
Turyn, 31-5-1867 r.
Ksiądz Jan Bosko
Dyrekcja Kolei uznając słuszność wywodów ks. Bosko przyznała mu nadal
50% zniżkę kolejową.
398

40.9 Page 399

▲back to top
Tymczasem do Turynu przybywał nowy arcybiskup w osobie monsignora
Aleksandra Oktawiana Riccardi. Jako były biskup w Sawonie odznaczał się zawsze
wybitną dobrocią. Diecezjanie z bólem musieli się pożegnać z arcypasterzem, pomimo
że szły poselstwa do Papieża i króla. Był on przyjacielem Księdza Bosko. Złożył mu
swego czasu wizytę w Rzymie. Arcypasterz gotów był powierzyć Księdzu Bosko
kierownictwo małych seminariów diecezjalnych w Giaveno i Bra oraz seminarium
w Chieri, gdyż pokładał wielkie zaufanie do metody wychowawczej Świętego. Na
pożegnanie oświadczał Księdzu Bosko: Może Ksiądz zawsze liczyć na mnie w każdej
sprawie, chcę być szczerym waszym przyjacielem! Święty mógł się, zatem
spodziewać, że znajdzie w miejsce nieodżałowanego arcyb. Fransoniego nowego
protektora.
Arcybiskup przybywszy do Turynu zjawił się w dniu następnym w zwykłym
stroju kapłańskim w Oratorium. Chciał widzieć się z Księdzem Bosko, który wyjechał.
Poczekawszy trochę oznajmił portierowi: Gdy Ksiądz Bosko wróci, powie mu pan,
że arcybiskup pierwszy pragnął złożyć mu wizytę.
Święty wzruszony tym zaszczytem, nazajutrz pospieszył do pałacu
arcybiskupiego. Powitany serdecznie przez niego, po wstępnych konwenansach
powiedział: Monsignore, mam wielką potrzebę pomocy Waszej Ekscelencji w pewnej
bardzo ważnej sprawie.
Ależ oczywiście, jestem zawsze gotów do usług.
Wiadomo Ekscelencji, że zapoczątkowałem nowe zgromadzenie zakonne.
Ksiądz doprawdy zakłada nowy zakon? żachnął się do dostojnik.
Święty wtajemniczył go w dawne i obecne przeżycia. Arcybiskup, który jak
dotąd wierzył, że chodzi tylko o stowarzyszenie diecezjalne całkowicie zależne od
niego, a nie o zakon o zasięgu światowym, zależny od Rzymu, a wyjęty spod władzy
Ordynariusza, jakby urażony tym odpowiedział: No, ja sądziłem, że ksiądz pracuje na
rzecz mojej diecezji i że będziemy wspólnie duszpasterzować. Jakby dotknięty tym
oschle pożegnał Księdza Bosko. Niestety, niechęć ta jeszcze się pogłębiła
w przyszłości, dzięki niektórym osobom ją podsycającym.
26 maja nowy arcybiskup odbył ingres do swej katedry z dawnym
ceremoniałem, przy tłumnym udziale wiernych.
399

40.10 Page 400

▲back to top
Z tej okazji Ksiądz Bosko przesłał mu hołdowniczy list w imieniu własnym,
księży, kleryków i wychowanków Oratoriów turyńskich oraz kolegium w Lanzo.
W dniu następnym Ksiądz Bosko w towarzystwie księdza Cagliero, poszedł
z wizytą do arcybiskupa. Przyjęto ich dość sztywnie. Arcybiskup po przywitaniu
usiadł urzędowo na fotelu. Źle się zaczyna, pomyślał sobie ks. Cagliero.
Arcybiskup zgoła nie pamiętając o hołdowniczym liście z Oratorium, spytał
sucho: Czym mogę służyć Księdzu Bosko?
Przychodzę prosić Ekscelencję o poparcie dla siebie i dla mego Zgromadzenia.
Va bene, va bene.
Postaramy się zawsze według sił pracować dla dobra diecezji, gotowi do usług
Waszej Ekscelencji.
No, nie wątpię w to!
Będziemy się starali zadowolić wszystkim Waszą Ekscelencję nie uchybiając
w niczym naszej powinności względem jego osoby.
Bądźcie spokojni, gdyż nie będę prowadził z wami wojny! Księdzu Cagliero
wydawało się to złą wróżbą.
W drodze powrotnej ks. Cagliero zwracał uwagę Księdzu Bosko na słowa: „Nie
będę prowadził z wami wojny”, jako zły prognostyk. Święty odpowiadał:
No, miejmy nadzieję w Bogu.
Turyn w tych dniach odwiedziło wielu prałatów nominatów, którzy odbierali
w różnych kościołach swą konsekrację biskupią.
Święty pragnąc wyrazić im swe gratulacje, po raz trzeci zjawił się w pałacu
arcybiskupim. Monsignor Riccardi oraz jego rodzina wspierali dotąd hojnie
Oratorium. Dlatego nie mógł sobie uświadomić przyczyny obecnej oziębłości.
Arcybiskup będąc już w sędziwym wieku miał doprawdy serce dobre,
ojcowskie, otwarte na potrzeby swych diecezjan. Lecz nie mógł zrozumieć, jak ten
zakład, do którego odnosił się życzliwie, uważając go za instytucję diecezjalną,
mógłby usunąć się spod jego jurysdykcji. Może sądził, że szacunek, z jakim odnosili
się salezjanie i jego diecezjanie do osoby Księdza Bosko czyni uszczerbek jego
własnej czci. Utwierdzali go w tym przekonaniu niektórzy z jego doradców. Raz
z okazji jakiejś uroczystości w Oratorium, gdy arcybiskup przywdziewał szaty
pontyfikalne, mając przejść przez szpaler Małego Kleru, niektórzy z kanoników
400

41 Pages 401-410

▲back to top

41.1 Page 401

▲back to top
ostentacyjnie całowali mu rękę lub ramię powtarzając głośno: Ekscelencja jest naszym
ojcem!...
Nie mogło to ujść uwagi, była to, bowiem lekcja zbyt jaskrawa dla Salezjanów.
Prawda, że monsignore nigdy nie okazał wrogości względem Oratorium. Jeśli między
nim a Księdzem Bosko istniały jakieś kontrasty, to przyczyna tego leżała gdzie
indziej!
Ksiądz Bosko powtórnie zabiegał o audiencję, lecz powiedziano mu,
że arcybiskup jest bardzo zajęty. Wobec tego Święty skreślił następujący memoriał dla
wyjaśnienia celu Pobożnego Towarzystwa Salezjańskiego.
TOWARZYSTWO ŚW. FRANCISZKA SALEZEGO. To Towarzystwo składa
się z księży, kleryków i braci dążących do własnego zbawienia, wykonujących
uczynki miłości względem bliźnich.
1. Wychowując religijnie chłopców ubogich i narażonych na niebezpieczeństwo
zwłaszcza w dni świąt, jak to się dzieje w Oratoriach turyńskich (św. Józefa, św.
Alojzego i św. Franciszka Salezego).
2. Gromadzą i udzielają im schronienia, pożywienia i nauki rzemiosła, by mogli
pracą rąk własnych zarobić na swe utrzymanie. Posyła się ich na naukę gratis lub
za bardzo skromną opłatą, byle zasługiwali na to wzorowym sprawowaniem się
i okazywaniem niejakie skłonności do stanu kapłańskiego, jak to czyni się
w Oratorium św. Salezego, kolegium św. Filipa Nereusza w Lanzo, św. Karola
w Mirabello, gdzie kształci się blisko 1.200 chłopców.
3. Głosząc rekolekcje, nowenny, katechizując w okolicach gdzie brak księży.
Do tego zmierza również kolportowanie dobrej prasy wszelkimi środkami, jakie
wskaże przełożony kościelny.
Dla zachowania jedności ducha i karności w tej akcji duszpasterskiej,
nieodzowne jest zgromadzenie religijne pod władzą przełożonego, kształcące się
i wzajemnie przekazujące zasady roztropnego kierownictwa duchowego,
przeprowadzanego w praktyce.
Początki tego Towarzystwa.
401

41.2 Page 402

▲back to top
Towarzystwo początkowo liczące kilku kapłanów sięga roku 1841 gromadząc
młodzież w dni świąteczne. Wszystko działo się za zgodą i poparciem arcybiskupa
Fransoniego. On to udzielając zezwolenia na szafowanie Sakramentów, głoszenia
kazań, od roku 1846 radził Księdzu Bosko założenie zgromadzenia, - Oratorium na
wzór istniejących dotychczas w Kościele.
W roku 1852, tenże arcybiskup przez swego Wikariusza Generalnego
zatwierdził regulamin Oratoriów ustanawiając Księdza Bosko przełożonym nad tą
instytucją. Nalegał, by sformułowano reguły na piśmie dla członków prowadzących
życie wspólne. Regulamin został napisany, lecz sytuacja współczesna nie pozwoliła na
jego zatwierdzenie definitywne.
W roku 1856 tenże arcybiskup odradził mi udać się do Rzymu w spawie
założenia nowego zgromadzenia zakonnego. Papież sam nakreślił zarys nowego
zgromadzenia, by członkowie jego byli zakonnikami w obliczu Kościoła a wolnymi
obywatelami wobec państwa. Starałem się uwzględnić życzenie Ojca św. i napisałem
reguły ujmując w poszczególnych rozdziałach i artykułach aktualnie obowiązujący
regulamin. Poddano je w praktyce przez lat sześć.
W roku 1864 przesłano wraz z Memoriałem do św. Kongregacji Biskupów
i Zakonników tekst ustaw, popartych listami polecającymi biskupów tej archidiecezji
oraz diecezji: Cuneo, Mondovi, Acqui, Casale i Susa.
1 lipca tego roku Pius IX dekretem swym zatwierdził wspomniane
Towarzystwo, pochwalił Ustawy ustanowił Przełożonego oraz jego następcę na
wypadek zgonu. Wspomnianym dekretem usankcjonowane zostało istnienie
Towarzystwa.
Kongregacja wydała 13 Uwag, przyjętych w całej rozciągłości
i wprowadzonych w tekst Ustaw. Istniało tylko zastrzeżenie względem dimisorii.
Mianowicie ogólnie sądzono zaczekać z tym do przyjęcia nowego arcybiskupa
Turynu, gdzie się znajduje Dom Macierzysty Towarzystwa.
Stan aktualny TOWARZYSTWA SALEZJAŃSKIEGO:
402

41.3 Page 403

▲back to top
Liczba członków aktualnych księży, kleryków i laików sięga blisko setki.
Istnieją trzy domy: w Turynie, Lanzo i Mirabello. Cały personel nauczający,
asystujący, kierowniczy, są to profesi Towarzystwa św. Franciszka Salezego.
W Turynie istnieją trzy Oratoria świąteczne: św. Franciszka Salezego na
Valdocco, św. Alojzego k/ Valentino, św. Józefa w dzielnicy S. Salvario,
zrzeszających parę tysięcy chłopców spędzających tam czas wolny na zabawie,
pogadankach religijnych i nauce. Napływa wiele podań o otwarcie nowych placówek.
Oczekuje się przede wszystkim usankcjonowania Towarzystwa przez Stolicę św. O ile
nasz Najczcigodniejszy Arcybiskup JE monsignor Riccardi zechciałby dopełnić dzieła
swego poprzednika, to ja pragnę, by był panem i właścicielem naszych domów
i personelu. Uważać go będziemy za głównego dobroczyńcę naszego Towarzystwa
i dopóki ono istnieć będzie, będą zanoszone za niego modły do Boga jako za tego,
który doprowadził do szczęśliwego końca Dzieło upragnione.
Ksiądz Jan Bosko
Pomimo wyłaniających się trudności, w dniu 1 marca 1869 r., jak zobaczymy,
Pobożne Towarzystwo Salezjańskie zostało zatwierdzone przez Rzym.
403

41.4 Page 404

▲back to top
ROZDZIAŁ LXVIII
Letture Cattoliche kontynuowały swą chwalebną misję. Z końcem maja ukazał
się trzeci zeszyt, w hołdzie św. Piotrowi i Papieżowi. Była to sztuka sceniczna, dramat
w trzech odsłonach, pióra O. Juliusza Matti, Oratorianina z Florencji, napisany
wierszem na wzór melodramatów poety Metastasio.
Myślą przewodnią autora, co zaznacza w swej przedmowie, było opowiadanie
o dwóch ostatnich latach pobytu św. Piotra Apostoła w Rzymie, co ściśle łączy się
z dogmatem jedności Kościoła i Prymatem Papieskim.
Wiadomo z historii, że św. Piotr Apostoł przeniósł swą siedzibę z Antiochii do
Rzymu, spędził tam ostatnie lata swego życia, za Nerona poniósł śmierć męczeńską za
Chrystusa i tak udokumentował swą stolicę w Rzymie. Zbawienna prawda wzmacnia
w sercach wiernych cześć i posłuszeństwo Papieżowi, następcy Piotra, Wikariuszowi
Jezusa Chrystusa na ziemi, głowie i nauczycielowi chrześcijan, ośrodkowi jedności
katolickiej. Kto chce poznać dokładnie ostatnie lata św. Piotra, może studiować godne
uwagi dzieło pt.: „Osservazioni storico-cronologiche”, pióra monsignora Dominika
Bartoliniego w rozdziale zatytułowanym „Rok 67 ery nowoczesnej”. O ile jest rokiem
męczeństwa św. Apostołów Piotra i Pawła.
Czwarty z kolei zeszyt, również o poświęcony temu jubileuszowi, wyszedł
w połowie czerwca: „O starożytnej Pielgrzymce do Rzymu do grobu Książąt
Apostołów z okazji stulecia męczeństwa św. Piotra i Pawła”, przez ks. Emila Ruggieri.
Rozprawa podawała obfite wiadomości, skąd wywodzi się świętopietrze oraz
doczesna władza Papieży. Napisana również w hołdzie dla Stolicy Piotrowej.
W nagrodę za gorące przywiązanie do Sto1icy Apostolskiej i do osoby
Wikariusza Jezusa Chrystusa, Pan Bóg potwierdzając świętość swego Sługi
skutecznością jego modlitw i udzielanego wiernym błogosławieństwa.
W maju, ks. prefekt Rua dostał tak gwałtownych bólów w ramieniu, że nie
mógł nocami sypiać. Ksiądz Bosko udzielił mu błogosławieństwa, potem zalecił
odprawienie nowenny do Matki Boskiej Wspomożycielki i gorącą modlitwę w czasie
Podniesienia we Mszy św.: Miej wiarę a nie tylko ufność!
404

41.5 Page 405

▲back to top
Jeszcze przed ukończeniem nowenny, ksiądz Rua odzyskał zupełną władzę
w rękach. Tak on sam zeznawał.
Jan Baptysta Qevello student III klasy gimnazjalnej, pod datą 29 maja pisał:
„22 maja około pół do trzeciej po południu, dostałem ataku febry i silnego bólu
głowy, który trwał całe popołudnie. Nazajutrz czułem się lepiej, lecz w dniu 24 maja
febra wróciła i tak kilka dni na zmianę. 27 maja znajdowałem się w infirmerii, gdy
przechodził Ksiądz Bosko korytarzem. Ucałowałem mu rękę; spytał, co mi dolega.
Powiedziałem, jak na zmianę dostaję ataku febry. Wówczas Święty spytał, dzisiaj
masz febrę?
Nie, ale będzie jutro.
Jeśli jutro napadnie cię febra, powiesz mi, a ja ci dam błogosławieństwo.
W dniu 29 maja byłem wyczerpany chorobą, która wróciła, więc czekałem,
kiedy Ksiądz Bosko będzie tędy przechodził. Kazał mi iść ze sobą do pokoju,
uklęknąć: sam ukląkł, odmówił krótką modlitwę do Maryi Wspomożycielki, położył
mi rękę na głowie i udzielił błogosławieństwa. Potem zwróciwszy się do mnie polecił
w pozostałych trzech dniach maja odmawiaj codziennie 3 razy Ojcze nasz…, Zdrowaś
Maryjo…, Chwała Ojcu… i Witaj Królowo… przed Najświętszej Sakramentem,
a czyń to z wielką wiarą.
Zrobiłem, jak kazał i odtąd nie miałem żadnych przykrości…”.
Z Villafranca w Piemoncie, przyjechali do Oratoriam małżonkowie ze synkiem
8-9 letnim chorowitym, do tego chromym. Pobłogosławiwszy dziecko, Święty kazał
mu wstać i chodzić.
Chłopczyk marudził, lecz wykonał rozkaz przy pomocy rodziców i zaczął
chodzić swobodnie bez niczyjej pomocy.
Per diavolo! Patrz, jak on doskonale chodzi, zawołał ojciec. Małżonka
upomniała męża: No, nie mów tak brzydko! i pożegnali się z Księdzem Bosko
przyrzekając wrócić jak najszybciej z ofiarą dziękczynną niebieskiej Lekarce na nowy
kościół.
405

41.6 Page 406

▲back to top
W kronice domowej czyta się: 1 czerwca Ksiądz Bosko mówił: Nie wiem
doprawdy, w jaki sposób idziemy naprzód. W tym tygodniu ex voto za łaski
otrzymane nadeszło kilka tysięcy franków.
„W czasie kolacji ksiądz Bosko towarzyszącemu ks. Joachimowi Berto
opowiadał: Wczoraj byłem w mieście, spotkałem chłopca 9-letniego, który przywitał
mnie.
No, kto jesteś, pytam.
Ksiądz nie poznaje mnie. Jestem owym chłopcem, któremu Ksiądz parę dni
temu udzielił błogosławieństwa. Przynoszę tu pieniądze z polecenia mamy. Doznałem
łaski Madonny.
Dobrze, teraz staraj się z wdzięczności Madonnie, spełniać gorliwie swe
obowiązki.
Niedawno siostra tego chłopca dręczona bólem głowy, widząc, że nie pomagają
żadne leki, postanowiła przyjść do zakrystii Oratorium i prosić o błogosławieństwo
Księdza Bosko. Kazałem jej odmawiać niektóre modlitwy i odprawić nowennę do MB
Wspomożycielki.
Kiedyś spotykam na mieście dziewczynkę, która przybiega do mnie wołając:
Ksiądz Bosko mnie nie poznaje? Jestem owa chora, którą Ksiądz pobłogosławił
w zakrystii. Po odprawieniu nowenny stosownie do poleceń, wszystkie bóle ustąpiły
i jestem zupełnie zdrowa.
Dzisiaj przed południem przyprowadzono mi chłopczyka 5 – letniego, tak
głuchego, że nie słyszał, choćbyś strzelał z armaty. Pobłogosławiłem go, potem
klasnąłem nad uchem. Malec natychmiast się obrócił do mnie śmiejąc się. O jak dobra
jest Matka Najświętsza Wspomożycielka!”.
W owych dniach opieka Matki Najświętszej uwolniła Ksiądz Bosko od wielkiej
przykrości. Korespondencja z Rzymu przynosiła mu wielką ulgę.
O. Oreglia pisał, iż niewskazane byłoby ogłaszać pisemnej obrony, bez
zakomunikowania jej najpierw O. Modena relatorowi lub kardynałowi prefektowi
Kongregacji Indeksu, bo to by mogło sprawie zaszkodzić. Natomiast radzono, by
Ksiądz Bosko uzyskał zwolnienie od oświadczenia w przedmowie do następnego
wydania książki, że wydanie to następuje ex ordine na polecenie władz kościelnych.
406

41.7 Page 407

▲back to top
Prosiłem w rozmowie z O. Modena, by wskazał, w jaki sposób da się to uskutecznić
w formie mniej bezwzględnej, otóż oświadczył on, że wystarczy zaznaczyć, że za
poradą kompetentnych teologów przedsięwziął nowe wydanie książki poprawiając
pewne nieścisłości. Następnie zaznaczył, że będę uważany za prokuratora Księdza
Bosko, któremu będzie można doręczyć votum. Kazał, więc przyjść w piątek, a on
poda na piśmie, co należy poprawić. Na temat wyjaśnień pomówimy innym razem.
O. G. Oreglia SJ
W innym liście donosi O. Oreglia o swej wizycie u O. Modeny, który
pozostawił list własnoręczny z uwagą, że należy uwzględnić tylko 2 wskazane
poprawki w tekście książki; z czego wynika, że nie wszystkie szczegóły zawarte
w votum Kongregacji są brane poważnie.
Notatka w liście O. Modeny była następująca:
Do usunięcia. To, co się opowiada o wielkorządcy Antiochii (Teofilu): Należy
trzymać się ściśle opowiadania św. Łukasza, gdzie mowa o cudownym uwolnieniu św.
Piotra z więzienia przez Anioła.
Wydaje się nieuzasadnione twierdzenie o wskrzeszeniu przez św. Piotra
zmarłego, którego próbował na próżno przywrócić do życia Szymon Mag. Także to,
co się mówi na str. 217, że każde przekroczenie Przykazania Bożego jest
przekroczeniem artykułu wiary. Na str. 192 należy usunąć zdanie: „uważam za
stosowne w tym miejscu udzielić wskazówki piszącym lub dyskutującym publicznie
na ten temat, że nie należy tego traktować jako dogmat, czy prawdę religijną,
co odnosi się zarówno do katolików jak protestantów”.
W tych dniach i Turyn świętował. 30 maja w Uroczystość Wniebowstąpienia
Pańskiego, w kaplicy królewskiej odbywał się ślub księcia Amadeusza d'Aosta
z księżniczką Marią Wiktorią della Cisterna. Również Ksiądz Bosko, w imieniu
Oratorium, przesłał list gratulacyjny do kancelarii królewskiej, skąd nadeszło
serdeczne podziękowanie i zapewnienie monarszej protekcji.
30 maja również odbywał swój ingres w diecezji Alba monsignor Eugeniusz
Gialletti, a w Oratorium było zakończenie nabożeństwa majowego.
407

41.8 Page 408

▲back to top
Monsignor Ghilardi biskup Mondovi podawał następujące myśli w kazaniu:
Przyrzeknijcie Madonnie żywić zawsze nabożeństwo do Niej; ofiarujcie Jej waszą
czystość, prosząc o jej zachowanie; proście o jej pokorę, miłość, posłuszeństwo i pełne
zdanie się na wolę Bożą. Postanówcie spełniać codziennie jakąś praktykę pobożną ku
Jej czci, jak umartwienie wzroku, by nie spoglądać na osoby innej płci, unikać okazji
niebezpiecznych, modlić się wiele. Proście ją nadto dla siebie o obecność Matki Bożej
w chwili śmierci i że wolelibyście raczej umrzeć niż popełnić choćby jeden grzech
powszedni dobrowolny. Proście ją by was zachowała w wierze i uczyniła wszystkich
naśladowcami św. Alojzego.
„W ciągu bieżącego tygodnia, pisze kronika, mieliśmy wizytę sześciu
biskupów, z których czterech odprawiło Mszę św. wspólną”.
Monsignor Ghilardi OP przybył odwiedzić Księdza Bosko przed swym
wyjazdem do Rzymu. Prowadzono rozmowę na temat uwag dotyczących
kwestionowanej książki. Święty był gotów w pokorze poprawić wskazane miejsca.
Prawda ma jednak również, zdaniem monsignora, swe prawa. Radził on, podobnie jak
biskup Saluzzo, napisanie obrony względem Uwag Kongregacji Indeksu. Żegnając się,
monsignor Ghilardi obiecywał wstawić się skutecznie u swego współbrata monsignora
Modena, sekretarza kongregacji Indeksu, a gdyby było konieczne, osobiście prosić
Ojca św. o zezwolenie przedstawienia obrony.
W liście do pana Oreglia, święty dawał pewne polecenia, odnośnie do projektu
ołtarza św. Józefa, upoważniał do zaciągnięcia pożyczki etc..
Kronika pisze dalej: „W maju, codziennie głosił słówka wieczorne Ksiądz
Bosko. W czasie rekolekcji np. mówił: Kto by miał jaki niepokój w sumieniu, niech
nie odkłada spowiedzi. Podawał pewne wskazówki praktyczne odnośnie do spowiedzi
i Komunii Św. Powiedział, że każdy winien sobie wyznaczyć termin spowiadania się
i o ile możliwe, nie powinien zmieniać spowiednika. Spowiedź powinna być krótka,
szczera, nie zwalać winy na drugich, lecz brać odpowiedzialność na siebie.
Starajcie się zastosować w praktyce rady otrzymane od spowiednika. Przez to
możecie mieć uzasadnioną nadzieję, że Pan Bóg wam przebaczył. Spowiadać się
należy, co 15 dni lub, co tydzień, a do Komunii św. można uczęszczać nawet
codziennie, jeśli spowiednik na to pozwoli. Odprawiać praktyki religijne starannie.
Och, gdyby tu znalazł się obecnie Dominik Savio i widział tak małą garstkę
408

41.9 Page 409

▲back to top
komunikujących się. Musiałby powiedzieć: To już nie jest to Oratorium, w którym ja
kiedyś żyłem! Za moich czasów było nas około 150, a wszyscy przystępowali do Stołu
Pańskiego w miesiącu Maryi i zawsze było nam tak dobrze. A teraz? O jak mnie
zasmuca ten widok. Tak źle się zachowują chłopcy w kościele. Na 800 chłopców,
zaledwie 60 lub 70 przystępuje codziennie do stołu Pańskiego i to w tym miesiącu.
Nabierzmy, więc otuchy, okażmy dobrą wolę, by nie zasłużyć na takie upomnienie.
Nawiedzać codziennie w czasie rekreacji Najświętszy Sakrament i Matkę Najświętszej
by wam dopomogła uświęcić się”.
Czytamy dalej:
„Gdy który chłopiec oskarżał się o drobne przewinienia, zwykł dawać naukę:
Gdy masz tylko tyle, ucałuj krzyżyk, medalik, postanów być uważniejszy, uczyń akt
skruchy i idź do Komunii św.”
Niekiedy dawał następującą pokutę: Powiesz: Przybądź Stwórco, Duchu Boży,
co do Ducha Świętego, by cię zawsze oświecał na drodze Pańskiej i dopomagał do
wytrwania na niej do końca życia. Również podsuwał radę: Prosić Boga
o przebaczenie straty czasu w życiu ubiegłym i przyrzec wykorzystać go należycie
w przyszłości”.
Kronika zamieszcza niektóre słówka w maju i czerwcu, które uporządkujemy
zgodnie z przebiegiem faktów.
- 28 maja –
Ks. Bosko mówił: Niektórzy źle odprawiają ten miesiąc, niektórzy zaś gorliwie,
a w większości bardzo dobrze. Postanówmy zakończyć go święcie, gdyż Madonna
chce udzielić nam wielu łask tym więcej, że jeden z was chce iść do nieba, być może
przed połową czerwca. Módlmy się w jego intencji, odmawiając rano i wieczór Ojcze
nasz… Nie chcę twierdzić, że kto umrze, pójdzie zaraz do nieba, lecz gdyby nie
poszedł zaraz, nasze modlitwy i jego zasługi w czasie choroby przyspieszą to. Módlcie
się w mojej intencji, co wyjdzie zawsze na waszą korzyść.
- 3 czerwca –
Ksiądz Bosko po pacierzach powiedział: Na świecie odbywają się wielkie
uroczystości: jedna w Rzymie, druga w Paryżu; pierwsza to Jubileusz św. Piotra,
409

41.10 Page 410

▲back to top
druga to pokaz osiągnięć geniuszu ludzkiego. Jakże jednak są nikłe osiągnięcia ludzkie
w porównaniu z nieprzemijającymi wartościami ducha. Wystarczy jedno dmuchnięcie
do ich zgaszenia. Muszę was ostrzec, że dżuma pokazała się w Wenecji, Bergamo
i Mediolanie obecnie wtargnęła do wioski obok Canavese. Jest groźniejsza, gdyż
niewielu zarażonych powraca do zdrowia. Chcemy zabezpieczyć się przed tą klęską?
Usuńmy grzech, by nie miał wśród nas miejsca, wówczas cholera będzie od nas
z daleka, grzech, bowiem sprowadza tę klęskę na ludzi, grzech sprowadza śmierć na
człowieka.
- 4 czerwca 1867 r.
Stwierdzam, że za czasów Dominika Savio spowiadałem w soboty aż do godz.
11 – tej, rano w niedzielę do godz. 9.30. Obecnie tylko mała garstka spowiada się i to
wciąż ci sami. Są tu tacy, co jeszcze nie byli do spowiedzi Wielkanocnej, tak wśród
studentów jak aprendystów. Niechże pomyślą o załatwianiu swych rachunków
z Panem Bogiem. Są i tacy, co próbują oszukiwać Księdza Bosko twierdząc, że byli
u takiego to a takiego kapłana, wtedy i wted.
Po paru dniach zapytani przeze mnie nie pamiętają o poprzedniej odpowiedzi,
zmieniają nazwisko spowiednika lub podają inny dzień. Są i tacy, co za każdym razem
zmieniają spowiednika, lecz nie zmieniają się wewnętrznie.
To bardzo wielka szkoda; oni oszukują samych siebie. Postępują jak chory
zmieniający codziennie lekarza. Jakże mogą oni wyzdrowieć? Przecież lekarz musi
naprzód poznać dobrze stan pacjenta, inaczej pobłądzi i po waszej stronie będzie cała
wina i zło... Wybierzcie, więc sobie stałego spowiednika. Otwórzcie mu swe serce,
a w godzinę śmierci będziecie szczęśliwi!
Monsignor Gastaldi biskup nominat diecezji Saluzzo odbierał swą sakrę
biskupią w Turynie w kościele św. Wawrzyńca, z rąk monsignora Riccardi,
a 3 czerwca miał odbyć swój ingres do katedry.
W dniu poprzednim przybył do Oratorium odprawić Mszę św.
Pod portykami był przygotowany tron, na którym po Mszy św. zasiadł
w asyście Księdza Bosko i ks. Francesia, który odczytał swój utwór dedykowany
nominatowi. Po odegraniu marsza powitalnego Ksiądz Bosko powitał nowego
410

42 Pages 411-420

▲back to top

42.1 Page 411

▲back to top
biskupa: Monsignore, proszę o dwie łaski: pierwsza, by protegował zawsze ten dom.
Druga, by ilekroć przyjedzie do Turynu, raczył nas odwiedzić.
Biskup Gastaldi odpowiedział: Pierwszą przyrzekam całym sercem, wiecie
bowiem, jak zawsze kochałem ten zakład. Drugiej nie mogę obiecać, gdyż nie wiem
czy moje zajęcia mi na to pozwolą, przyrzekam zawsze, ilekroć to będzie możliwe.
Przy końcu akademii biskup na prośbę Księdza Bosko udzielił swego
błogosławieństwa podkreślając: Benedictio Dei Omnipotentis descendat… potissimum
super hunc sacerdotum Joannem Bosco et maneat semper!
411

42.2 Page 412

▲back to top
ROZDZIAŁ LXIX
W okólniku do salezjanów datowanym w Uroczystość Zielonych Świąt Ksiądz
Bosko pisał, z jaką intencją należy wstępować do Zgromadzenia, zapowiadając, że być
może wkrótce zostanie ono definitywnie zatwierdzone. Wyraźnych dokumentów tej
pewności brak, wskazuje jednak na nią jego autograf pod datą „24 maja, Uroczystość
Maryi Wspomożycielki 1867 r.”, niemniej jak jego podpis i polecenie: „Dyrektor
niech przeczyta i skomentuje gdzie potrzeba”.
A oto kopia przeznaczona dla salezjanów w Turynie: Nasze Zgromadzenie być może
wkrótce zostanie definitywnie zatwierdzone, dlatego pragnę częściej przemawiać do
mych ukochanych synów. O ile nie uda się to zrobić osobiście postaram się
przynajmniej listownie.
Wspomina, więc najpierw o celu ogólnym Towarzystwa, potem przechodzi do
uwag szczegółowych na jego temat.
„Pierwszym celem naszego Towarzystwa jest uświęcenie jego członków.
Dlatego każdy wstępujący do niego niech pozbędzie się wszelkiej przeciwnej myśli
i staraniu o przyjęcie.
Kto by wstępował do niego z myślą spokojnego życia, ukończenia studiów,
uwolnienia się spod zależności rodziców, czy wyjęcia spod władzy jakiego
przełożonego, miałby ten cel skrzywiony i niezgodny z owym „Sequere me”
Zbawiciela, gdyż szukałby własnej korzyści doczesnej a nie dobra duszy.
Apostołowie otrzymali pochwałę od Zbawiciela, który obiecał im królestwo
Niebieskie, nie, dlatego że opuścili świat, lecz ponieważ oświadczali gotowość pójścia
za Nim spędzając życie w utrapieniach, trudach, pokucie i cierpieniu, ponosząc
w końcu męczeństwo za wiarę.
Nie ma również dobrej intencji wstępujący do Zgromadzenia kto myśli, że jest
konieczny dla niego. Niech każdy sobie dobrze uświadomi w sercu: począwszy od
przełożonego generalnego do ostatniego z członków, nikt nie jest bezwzględnie
konieczny dla Zgromadzenia. Sam Pan Bóg tylko jest Najwyższym Panem i Szefem.
Dlatego członkowie mają się zawsze odnosić do swej Głowy, prawdziwego Pana
i wynagrodziciela Boga oraz z miłości ku Niemu winien każdy wstępować do
412

42.3 Page 413

▲back to top
Towarzystwa, z miłości ku Niemu pracować, spełniać posłuszeństwo, opuszczając
wszystko, co posiadał na świecie, by móc powiedzieć przy końcu życia Zbawicielowi:
Oto opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą: cóż otrzymamy za to?”.
Jeśli mówimy, że każdy winien wstępować do Towarzystwa z pragnieniem
jedynie służenia Bogu doskonalej, z własną korzyścią osobistą, to się rozumie,
korzyścią prawdziwą, duchową i wieczną. Kto szuka życia wygodniejszego
i łatwiejszego, nie wstępuje z dobrą intencją do naszego Towarzystwa.
Opieramy się na słowach Zbawiciela: „Kto chce być uczniem moim, niech
sprzeda co posiada na świecie, rozda ubogim i przyjdzie naśladować mnie”. Lecz
gdzie przyjść, w czym Go naśladować, jeśli nie miał ani piędzi ziemi, gdzie by mógł
skłonić swą głowę.
Kto chce być moim uczniem - mówi Zbawiciel – niech mnie naśladuje
modlitwą, pokutą, niech się zaprze sam siebie, niesie krzyż codziennych utrapień
i naśladuje mnie”.
A dopóki Go naśladować? Aż do śmierci, jeśli potrzeba, nawet do śmierci na
Krzyżu.
Brak również właściwej intencji temu, kto wstępuje lub pozostaje
w Zgromadzeniu w przekonaniu, że jest mu niezbędny. Otóż niech sobie każdy
głęboko zapisze w pamięci, począwszy od Przełożonego Generalnego aż do ostatniego
Współbrata, nikt nie jest bezwzględnie potrzebny dla Zgromadzenia.
W naszym, więc Towarzystwie, kto wyczerpuje swe siły w posługach
kapłańskich, w katechizacji lub innych zajęciach kapłańskich aż do śmierci nawet
gwałtownej w więzieniu, na wygnaniu, od miecza, od wody, aż póki wycierpiawszy
wszystko i umarłszy z Jezusem Chrystusem na ziemi, będzie mógł cieszyć się z Nim
w niebie.
Taki, wydaje mi się, mają prawdziwy sens słowa św. Pawła: „Kto chce się
cieszyć z Chrystusem, musi cierpieć z Chrystusem”.
Jeśli członek wstępuje z takim usposobieniem, przyjmuje każde zajęcie, jakie
mu się powierzy: katechizację, szkołę, pracę fizyczną, kaznodziejstwo, słuchanie
spowiedzi. Każde zajęcie winno się przyjmować z ochotą i gotowością, gdyż Bóg
patrzy nie na jakość zajęcia, lecz na intencję, z jaką się je wykonuje.
413

42.4 Page 414

▲back to top
Każde zajęcie staje się, więc równie szlachetne i zasługujące w oczach Bożych.
Drodzy synowie, odnoście się z zaufaniem do swych przełożonych, oni,
bowiem muszą zdać ścisły rachunek z waszych zajęć, dlatego badają wasze zdolności,
dyspozycje i wydają polecenia odpowiednie do waszych sił, mając zawsze na
względzie chwałę Bożą i zbawianie dusz.
Och, gdyby nasi współbracia wstępowali do Zgromadzenia z takim
usposobieniem, wówczas nasze domy stawałyby się rajem ziemskim. Panowałby
spokój i zgoda między wszystkimi członkami, a miłość stałaby się codzienną szatą
tego, który rozkazuje. Szacunek i posłuszeństwo towarzyszyłyby krokom, dziełom
i myślom Przełożonych. Byłaby to prawdziwa rodzina współbraci zjednoczonych
wokół swego Ojca, celem szerzenia chwały Bożej na ziemi, by kiedyś, móc Go kochać
i chwalić w nieskończonej chwale błogosławionych w niebie. Niech błogosławieństwo
Boże zstąpi na was i na wasze trudy, a łaska Boża niech uświęci wasze czynności
i dopomoże wytrwać w dobrym”.
Turyn, 9-6-1867 r. W Dniu Zielonych Świąt!
Aff. mo XJB
Tego dnia na słówku tak przemawiał do młodzieży:
„Nie wiele czasu pozostaje do egzaminu tak dla kleryków jak chłopców.
Zabierzcie się, więc pilnie, by zrobić, co można, miejcie zawsze w pamięci, że „bojaźń
Boża jest początkiem mądrości”. Jeśli chcecie posiąść prawdziwą mądrość, usuńcie
z serca grzech i przywiązanie do niego, wówczas nabędziecie dość wiedzy, by zbawić
duszę. W krótkim czasie przed egzaminami częściej nawiedzajcie Pana Jezusa
w Najświętszym Sakramencie i Matkę Najświętszą. Prócz tego polecajcie się
Dominikowi Savio i bądźcie pewni, że on wam dopomoże, o ile zrobicie wszystko, co
do was należy. Byli i w tym zakładzie chłopcy twierdząc, że nie są przygotowani;
polecali się Dominikowi Savio i otrzymali stopień lepszy ponad spodziewanie.
Naśladujcie Savio w cnocie posłuszeństwa i miłości i bądźcie spokojni. Polecam wam
nie uczyć się wstając z łóżka wcześniej możecie to zrobić będąc w łóżku. Macie czas
dłuższy na to we czwartki i niedziele po rekreacji. Nie chcę jednak, byście się uczyli
podczas rekreacji. Mówię to ze względu na wasze zdrowie, co jest najważniejsze”.
414

42.5 Page 415

▲back to top
- 10 czerwca –
Przedmiotem słówka była podróż Księdza Bosko z Moncalieri do Turynu.
Znajdowało się z nim w powozie dwóch panów. Jeden opowiadał, że był
wychowankiem Oratorium, lecz bardzo dawno. Inny krytykował, że Ksiądz Bosko
wydaje tyle pieniędzy na nowy kościół. Ksiądz Bosko nie poznany podjął z nimi
rozmowę i dopiero przy pożegnaniu spostrzegli się, z kim mieli do czynienia.
Stąd wysnuł naukę, by nie wyrażać się ujemnie o bliźnich: „mówić raczej
dobrze lub wcale. Nauczcie się, kończył, od Dominika Savio, Michała Magone
i Franciszka Besucco unikać szemrania. Jeśli zauważycie wady u bliźnich,
współczujcie z nim. Znośmy wzajemnie swoje wady, gdyż nikt nie jest doskonały”.
- 11 czerwca –
Na słówku tak przemawiał: Dziś rozpoczyna się nowenna do Matki Boskiej
Pocieszenia, szkoda, że nie przypomniałem o tym wcześniej. Praktykujcie następującą
wiązankę w czasie nowenny: Pilnie spełniać będę swe obowiązki w klasie, uczelni,
zwłaszcza praktyki pobożne. Wykorzystać dobrze czas. Pamiętajcie, że prędzej niebo
i ziemia przeminą niż Maryja Najświętsza opuści, kogoś proszącego o pomoc. Jutro
post dla tych, co mają odpowiedni wiek, innym radzę umartwienie. Pojutrze
monsignor Galletti odprawi u nas Mszę św. Jest to osoba uznawana powszechnie za
świętego. Więc starajcie się by nie wyniósł o nas wrażenia ujemnego. Po Mszy św.
będzie krótkie przemówienie.
- 12 czerwca –
We czwartek miał przybyć do Oratorium monsignor Eugeniusz Galletti biskup
Alby. Zebrało się wiele osób z zewnątrz, by nie uronić jego cennych słów. Jako
gorliwy kaznodzieja oddawał się posługom kapłańskim w szpitalu Cottolengo, gdzie
był kierownikiem duchowym.
Obecnie przed wyjazdem do Rzymu chciał złożyć wizytę Księdzu Bosko.
Powitał go zebrany kler i lud przed bramą kościoła.
Po Mszy św. Przemówił do młodzieży następująco:
„Widząc was uczestniczących pobożnie we Mszy św. i ze skupieniem
przystępujących gremialnie do Komunii św. jestem zbudowany. Dziękujcie Bogu,
415

42.6 Page 416

▲back to top
że was zebrał ze świata i umieścił tu gdzie króluje duch pobożności. To Duch Boży
wami kieruje: dziękujcie za to Jemu, który jest pocałunkiem miłości Ojca
Przedwiecznego i Syna. Powiedzcie, żeby wziął serca wasze na własność! Kochajcie
go całym sercem, gotowi raczej umrzeć niż Go obrazić; gotowi mówię umrzeć tysiąc
razy, niż popełnić choćby jeden grzech świadomie. Otoczeni jesteśmy Duchem
Bożym, który nas pociąga przykładami dobrych kolegów, gorliwych kapłanów.
Starajcie się odpowiadać tym natchnieniom Ducha Świętego, wówczas spłyną na was
wszystkie łaski i błogosławieństwo. Niech wam przyświecają słowa poważanego
w opinii świętości przez was i przeze mnie Dominika Savio wypowiedziane w dniu
pierwszej Komunii św.: „Raczej umrzeć niż zgrzeszyć!”.
Po śniadaniu młodzież pod portykami urządziła mu owację, wygłaszano utwory
poetyckie etc.. Biskup dziękując powiedział: Wiem, że nie jestem godzien zaszczytów,
jakimi mnie obsypujecie. Dziękuję przecież za wszystko z całego serca! Nie godzien
jestem tylu pochwał. Skierujmy je raczej ku Bogu dawcy tylu dobrodziejstw!
Ofiarowałem wasze serca Bogu dzisiaj na Mszy św. Będę go prosił, by zachował na
długie życie tego waszego Księdza Jana prawdziwie natchnionego Duchem Bożym,
by starał się o wasze dobro. Potem udzielił błogosławieństwa i odjechał. Piękny dzień
zakończyło słówko Księdza Bosko:
Jutro uczyńcie podarek Madonnie, piękny podarek: ofiarujcie Jej jedną duszę
w czyśćcu. Ofiarujcie Komunię św. z odpustem zupełnym o wybawienie jednej duszy,
którą on zechce wybawić… Zapowiedział również, że opowie pewien sen w najbliższą
niedzielę.
4 czerwca tak przemówił:
Jutro ostatni dzień okresu wielkanocnego. Kto by jeszcze nie spełnił należycie
przykazania wielkanocnego, niech się postara to uczynić, względnie naprawić
poprzednie spowiedzi. Polecam to szczególnie tym, co zastanawiają się nad wyborem
stanu, by zastanowili się dobrze i poradzili swego spowiednika, pełniąc dobre uczynki.
Kto nie chce zbłądzić, niech obierze sobie stałego spowiednika, otworzy przed nim
swe sumienie, uczęszcza do Sakramentów św., stara się być skromnym, posłusznym.
Odnosi się to tak do tych, co są już awansowani w swej karierze, jak do tych, co
416

42.7 Page 417

▲back to top
jeszcze nie zdecydowali się. Jeśli uczynicie jak wam radzę, zapewne Pan Bóg da wam
poznać swą wolę.
W tych dniach, dzięki interwencji monsignora Ghilardiego Święty doznał
pociechy, że sprawy Letture Cattoliche poszły dobrze, tak iż wysiłki krytyków nie
osiągnąwszy celu ustały. Dowodem tego był list O. Oreglia z Rzymu:
Rzym, 10-6-1867 r.
Rev. Sig. D. Bosco!
Zgodnie z pismem Waszej przewielebności donoszącym o przybyciu
monsignora Ghilardiego, donoszę, że sprawa wzięła pomyślny obrót. Odnośnie do
„Schiarimenti” /wyjaśnień/ O. Modena uważa, że trzeba je skopiować z pewnymi
zmianami, co już się zrobiło i monsignore ma w ręku takie jakie sobie życzył. Zostaną
one doręczone O. Modena, a może także innym, wśród nich kardynałowi prefektowi.
Co do Turynu, można spokojnie zakomunikować je komu uzna się za stosowne. /…/.
Rozumie się bez drukowania, gdyż to byłoby nieroztropne. Monsignore twierdzi, żeby
PW Ksiądz przesłał tu swą przedmowę w rękopisie lub odbitkę drukarską. Dano by ją
do przeczytania O. Modena, by stwierdził czy to dobrze. W taki sposób da się rzecz
całą bezpiecznie załatwić. Uprzedzę również monsignora o cenzurze „Życiorysu św.
Józefa”, rzecz jednak nie pójdzie tak łatwo jakby się chciało. W liście O. Modena jak
sobie PW Ksiądz przypomina mówi się o dobrej intencji w opisywaniu rzeczy, co stoi
w uwadze zakomunikowanej oraz o pozwoleniu, nie wspominania w przedmowie
o innych rzeczach prócz wymienionych. Proszę wybaczenie nieczytelnego pisma etc..
Il suo aff. mo servo O. Oreglia SJ
W liście do pana Oreglia w Rzymie, Święty wspomina, z jaką zręcznością
traktuje on sprawę książki kwestionowanej. Prace budowlane postępują szybko dzięki
interwencji Madonny. Dziękuje za plany ołtarza etc..
Inne wieści z Oratorium podawał w liście ks. ekonom Anioł Savio pisząc
miedzy innymi: „Statua Wspomożycielki została umieszczona na szczycie kopuły.
Ksiądz Bosko stara się ją ozłocić.
417

42.8 Page 418

▲back to top
Gzymsy w kościele są ukończone: trzy kapitele wykonane artystycznie dają
piękny efekt. Codziennie liczni goście oglądają kościół. Widziałem grupę księży
z Francji w drodze do Rzymu, którzy mówili: Rozmawialiśmy z nowym proboszczem
z Ars. Księżniczka rzymska Doria w drodze do Londynu wysiadła w Genui i przybyła
z wizytą do Księdza Bosko. Była zachwycona kościołem. Gościliśmy w domu 10
biskupów, którym nasi chłopcy sprawili owację. Publiczność daje wyraz swej sympatii
na widok przebywających tu biskupów, wróżąc stąd lepsze czasy dla Kościoła. Myślę,
że lud się nie myli. Z Turynu rozpalił się płomień rewolucji w całych Włoszech,
dobrze, więc, że stąd roznieci się inny ogień, który oświeci ślepych i skieruje ich na
dobrą drogę. Za parę dni otrzymam od pana Gussone projekt nowego ołtarza. Przyśle
mi również projekt dywanu, na którym Szanownemu Panu zależy i który mu zawiozę
do Rzymu etc.. ks. A. Savio
Projekt, o którym wspomina ks. Savio, dotyczył dywanu, który chciały
sprawić damy rzymskie dla wielkiego ołtarza w kościele MB Wspomożycielki. Ileż
łask zawdzięczały one Maryi Wspomożycielce! Jedna z nich, Izabella Caracciolo di
Brianza, pod datą 14 czerwca, pisała Księdzu Bosko:
W czasie pobytu Wielebnego Ojca w Rzymie miałam szczęście wraz z mężem
ucałować mu dłonie i prosić o łaskę pomyślnej ciąży i rozwiązanie. Przewielebny
Ojciec polecił mi w tej intencji odmawiać codziennie pewne modlitwy, co spełniałam.
Z łaski Bożej, w dziewiątym miesiącu ciąży czuję się dobrze. Obecnie ponownie
zwracam się do Przewielebnego Ojca o pomyślny poród. Postanowiłam wykonać jakąś
pracę i ofiarować ją dla kościoła. Będzie to alba, którą poślę, gdy będzie ukończona.
Uzyskawszy łaskę poślę też ofiarę na kościół. Proszę modlić się za mnie, mego męża i
dzieci. Prosząc o błogosławieństwo etc.
Łaską dla Świętego były pomyślne wieści przychodzące od biskupa Mondovi,
który pisał w liście do ks. Durando 16 czerwca:
„Cieszę się, że Ksiądz Bosko jest zadowolony z tego co mu pisano. Wczoraj
przybył do mnie O. Modena i odbyliśmy długą konferencję na jego temat. Obecnie
podałem mu „Wyjaśnienia” później następne pisma. Chciałbym otrzymać od Księdza
Bosko jeszcze w Rzymie jego „przedmowę” do nowego wydania książki o jubileuszu
św. Piotra. Moc serdecznych pozdrowień, podczas gdy etc.
418

42.9 Page 419

▲back to top
W parę dni później dodawał w liście: Proszę powiedzieć drogiemu Księdzu
Bosko, że przekazałem O. Modena notę i że wkrótce napiszę etc.
419

42.10 Page 420

▲back to top
ROZDZIAŁ LXX
W niedzielę Przenajświętszej Trójcy, 16 czerwca, w 26 rocznicę Mszy św.
Prymicyjnej Księdza Bosko, chłopcy oczekiwali na zapowiedziany sen.
W modlitwie szukał poznania potrzeb swej owczarni, roztoczenia nad nimi czujnej
opieki, którą pragnął im zapewnić i po swej śmierci. A oto ów sen:
Zaledwie zasnąłem znalazłem się na bezkresnej równinie, gdzie wśród pastwisk
i łąk zielonych pasły się niezliczone stada owiec. Zainteresowany tym widokiem,
oglądnąłem się, czy nie zobaczę pasterza. Rzeczywiście, ujrzałem go opodal,
wspartego na lasce. Ponieważ nie mogłem się domyślać, kto mógłby być właścicielem
tak olbrzymiej ilości owiec podszedłem do niego i zapytałem:
Czyje są te tak liczne stada owiec?
Pasterz nic nie odpowiedział. Dopiero po ponownym pytaniu odmruknął:
A cóż cię to może obchodzić?
Czemu tak niegrzecznie odpowiadasz? Odezwałem się.
No, nich ci będzie, owce te należą do ich właściciela, poprawił się.
Do ich właściciela? Tyle to już wiedziałem, myślę sobie, ale nie tracąc nadziei
pytam dalej:
A kto jest tym właścicielem?
No, nie martw się, odpowiedział, powoli wszystko się wyjaśni.
I poszliśmy dalej oglądać owce i pastwiska. Różnie przedstawiały się zarówno
obszary, po których chodziliśmy, jak i same zwierzęta. Były tam łąki pokryte bujną
trawą, ocienione drzewami, a na nich owce rosłe i piękne. Ale były też pastwiska
jałowe, piaszczyste, pełne kamieni i ostów z trawą pożółkłą. Błąkały się po nich
wynędzniałe chude owce, niemogące znaleźć dla siebie świeżej trawki. Stawiałem,
więc pasterzowi pytanie odnośnie do tego, co widziałem, ale na wszystkie
otrzymywałem tylko jednakową zdawkową odpowiedź:
Te owce nie dla ciebie o te nie masz się troszczyć. Zaprowadzę Cię do innych,
którymi wypadnie ci się zaopiekować.
A kto ty jesteś, pytam.
Właścicielem tych owiec, ale chodź ze mną. Tam dalej zobaczymy coś innego.
420

43 Pages 421-430

▲back to top

43.1 Page 421

▲back to top
I zaprowadził mnie na drugą stronę tej równiny, gdzie były tysiące i tysiące
samych tylko baranków, ale tak były one wybiedzone, że ledwie trzymały się na
nogach. Bo też i pastwiska były wydeptane, spalone słońcem, bez śladu wody. Żadna
trawka tam się nie zieleniła, najwyżej tylko tu i ówdzie spod kamienia wyrastał jakiś
chwast lub sterczał ogołocony z liści suchy krzak. Tak strasznie zdewastowane zostało
owe pole przez stada tych baranów.
Widać było z tego, że biedne jagniątka pokryte ranami, dużo już wycierpiały
i nadal się marnują. Ale co przy tym wszystkim dla mnie było szczególnie dziwne,
to spostrzeżenie, że każde jagnię miało dwa długie i grube rogi, jakby u jakichś starych
tryków. Zakończone były te rogi czymś w rodzaju litery „S”. Nie mogłem zrozumieć,
jak tym młodym barankom mogły już wyrosnąć takie grube rogi i jak te pastwiska
mogły zostać tak doszczętnie stratowane.
Jak to jest, pytam wtedy przewodnika, że te maleństwa mają już takie wybujałe,
wstrętne rożyska?
A no zobacz, przypatrz się lepiej, odpowiedział.
Podszedłem, więc, a oglądając z bliska baranki zauważyłem, że całe, ale
dosłownie całe, a więc grzbiet, głowa, nozdrza, uszy, nogi, racice, pokryte były
trójkami cyfrą „3”.
Co to ma znaczyć, pytam, nic z tego nie rozumiem.
Jeszcze nie rozumiesz? Posłuchaj zatem:
Ta równina wyobraża cały świat. Miejsca urodzajne, pokryte bujną trawą, to
Słowo Boże i Łaska Boża. Miejsca jałowe, to te, gdzie nie słucha się Słowa Bożego,
a goni za przyjemnościami ziemskimi. Owce, to ludzie już dorośli. Baranki, to
chłopcy, do których właśnie Bóg posyła Księdza Bosko. Ten zakątek tutaj, to twoje
Oratorium i twoi chłopcy. Miejsca spalone skwarem słonecznym, to obraz duszy
w stanie grzechu, a rogi, to symbol hańby. Litera „S” czyta się scandalum, zgorszenie.
Powodowani złym przykładem idą tacy na zatracenie. Rogi złamane mają ci, co dawali
kiedyś zgorszenie, ale już się poprawili.
Cyfra „3” wyraża ilość kar, jakie na nich spadną, a mianowicie: trzy drożyzny
duchowa, moralna i materialna. Zabraknie im z biegiem czasu pomocy duchowej,
czyli łaski, choćby o nią prosili; zabraknie im Słowa Bożego; zabraknie im wreszcie
nawet chleba. A to, że pastwiska już są stratowane i bez paszy, oznacza, że takim
421

43.2 Page 422

▲back to top
pozostaje tylko hańba wieczna i potrójny głód: łaski, Słowa Bożego i chleba.
Wszystko to razem wyraża, co dziś cierpi młodzież na całym świecie. Pewno,
że w Twoim Oratorium chłopcy, nawet niegodni, na te braki nie narzekają.
Słuchając tych wywodów, wprost zapomniałem o sobie. A oto nowe dziwne
zjawisko: wszystkie te schorzałe jagnięta zmieniły postać: stanąwszy na tylnych
nogach zamieniły się w tyluż chłopców. Wielu z nich nigdy nie widziałem, ale mówili,
że są moimi wychowankami. Byli między nimi i ci, co są obecnie tu w Oratorium, lecz
i tych nie znałem, bo nigdy nie chcą spotkać się z Księdzem Bosko, nic mu nie mają
do powiedzenia, słowem, unikają mnie. Bezwzględna większość jednak tych jeszcze
w Oratorium nie była.
Gdy ich obserwowałem, przewodnik ujął mnie pod rękę i zaprowadził znów
w inne miejsce, tym razem bardzo piękne, otoczone lasem, ogrodzone płotem
z bujnych krzewów. W środku tej prześlicznej łąki szmaragd zieleni mienił się
przeróżnymi kwiatami, pachniał wonnymi ziołami, urozmaicony tu i tam wsadzonym
kształtnym krzaczkiem o złocistym listkowiu. W środku płynął strumyk migocącej
w słońcu wody. Na tej cudnej polanie bawiła się wielka liczba chłopców, którzy mieli
suknie utkane z kwiatów polnych, a niektórzy dopiero ją sobie przygotowywali.
Ci tutaj przynajmniej, sprawią ci radość, powiedział przewodnik.
A kto oni są?
Młodzież żyjąca w łasce Bożej.
Śmiało powiedzieć mogę, że nigdy nie widziałem ani rzeczy, ani osób tak
pięknych i radosnych, ani nigdy nawet nie umiałbym sobie czegoś podobnego
wyobrazić. Nie będę się silił na ich opisywanie. Każde słowo raczej ujęłoby im blasku
w waszej wyobraźni. To można tylko widzieć, względnie odczuć.
Przewodnik wezwał mnie, bym poszedł dalej. I zaprowadził mnie na inną
polankę o kwiatach jeszcze powabniejszych i wonniejszych. Był to iście książęcy
ogród. Chłopców zastałem tu wprawdzie mniej niż innych, co poprzednio widziałem,
ale wygląd i wdzięk bezwzględnie tamtych przyćmiewał. A przewodnik mi
powiedział:
To są ci, którzy zachowują nietkniętą lilię królowej cnót i chodzą przyodziani
w szaty niewinności.
422

43.3 Page 423

▲back to top
Patrzyłem olśniony i zachwycony. Prawie wszyscy mieli na głowach wieńce
z kwiatów, których kielichy mieściły w sobie jeszcze mniejsze kwiatki, mieniące się
grą przeróżnych kolorów. Tysiące barw igrało w każdym kwiatku i w każdym skrzyły
się tysiące innych kwiatuszków. Z ramion owych młodzieniaszków spływała szata
śnieżnej białości, tkana we wzorzyste girlandy z cudnego kwiecia. Czarujące światło
biło od tych szat oblewając blaskiem wzajemnym te anielskie postacie. I kwiaty
odbijały się, jedne od drugich to z koron w tych girlandach, a różnobarwne ich
promienie łamiąc się między sobą tryskały nowymi skrzącymi błyskami, pomnażając
cudną grę świateł w nieskończoność. I na tym nie koniec, bo blaski koron jednych
mnożyły się refleksem we wszystkich innych koronach i wieńcach, tak, że strój
jednego był potęgowany w swej świetności pięknem otaczających go tych, rzekłbym –
jak nie ziemskich postaci. Tak samo aureole otaczające skronie jednych roztęczały się
w świetlnym splocie w nimbach drugich tak te niewinne twarze falowały wdziękiem
zórz wiekuistych, olśniewały oczy, porywały serca napełniając je radością
i szczęściem niewypowiedzianym.
Taka jest chwała dodatkowa Świętych Pańskich. Doprawdy żaden ludzki obraz
nie może uprzytomnić piękności tej młodzieży pogrążonej w oceanie światła i barw.
Widziałem między nimi także niektórych tu z Oratorium. Mogę was zapewnić,
że gdyby oni ujrzeli choćby odblask piękna, jakie się w ich duszach kryje, gotowi by
byli na śmierć, na ogień, na posiekanie żywcem, na jakiekolwiek męczeństwo, byle
szczęścia tego nie utracić.
Kiedy trochę ochłonąłem z wrażenia, jakie na mnie ta wizja zrobiła, zwracając
się do przewodnika rzekłem:
Więc tak mało jest między tymi moimi chłopcami takich, co zachowali
niewinność chrztu świętego? Tak mało ich nie utraciło nigdy łaski Bożej?
I otrzymałem odpowiedź:
Jak to? Nie wydaje ci się dość wielką ta liczba?
Zresztą ci, co mieli nieszczęście stracić piękną lilię czystości, a z nią
niewinność, winni pójść w ślady tych, co pokutują. Zobacz, ile ślicznych kwiatów
rośnie tam na tej łące, mogą je bez trudności zrywać, wić sobie wieńce i ozdabiać nimi
swe szaty i pójść za niewinnymi do chwały.
423

43.4 Page 424

▲back to top
A powiedz mi jeszcze jakąś inną myśl, którą bym mógł podsunąć moim
chłopcom, prosiłem pasterza.
Powiedz twym chłopcom, że gdyby poznali, jak drogocenna jest w oczach
Bożych czystość i niewinność, gotowi byliby na wszelką ofiarę, byle ją tylko
zachować. Powiedz im jeszcze by zdobyli się na odwagę i praktykowali tę cnotę, która
przewyższa wdziękiem i pięknością wszystkie inne. Zachowując niewinność jako lilie
rosnąć będą przed obliczem Pańskim.
Chciałem teraz wejść pomiędzy tych moich uwieńczonych, drogich przyjaciół,
ale, potknąwszy się o coś, przebudziłem się w łóżku.
Wyjaśniając ten sen, Ksiądz Bosko powiedział również, że niezadługo dadzą się
odczuć owe trzy plagi: zaraza, głód, wreszcie brak środków na to, by czynić coś
dobrego. Dodał, że przed upływem trzech miesięcy zdarzy się coś szczególnego.
Sen powyższy wywołał wielkie wrażenie u chłopców oraz podobne skutki
duchowe, jak przy wielu innych snach im opowiedzianych.
Tymczasem w Rzymie monsignor Ghilardi doręczył list Księdza Bosko
monsignorowi Berardiemu, w którym podając wieści z Oratorium stwierdzał,
że istnieje pilna potrzeba zatwierdzenia Pobożnego Towarzystwa św. Franciszka
Salezego oraz uzyskanie przywileju na wystawienie dimisorii; dodawał serdeczne
gratulacje z powodu pogłosek o rychłej nominacji jego na kardynała.
Monsignor Berardi tak odpisywał:
Preg. mo Sig. D. Giovanni!
Z przyjemnością powitałem monsignora biskupa Mondovi, który mi doręczył
list Przewielebnego Księdza podyktowany zwykłą serdeczną miłością. Sprawa reguł
jest w toku, jak wspomniałem. Odnośnie diminsorii, jeśli wyłoni się potrzeba dalszych
wyjaśnień, postaram się by również i ów prałat porozumiał się z monsignorem
Svegliatim. Dziękuję za modlitwy zanoszone za mnie; ja również dołożę się, by on
sam i jego Instytucje prosperowały pokonując wszelki trudności. Co do pogłosek na
moje konto, to są one bezpodstawne. Nie czuję się godny tak wysokiego zaszczytu
i wolę żyć w ukryciu oddając Stolicy św. skromne usługi, na jakie mnie stać. Cieszę
424

43.5 Page 425

▲back to top
się bardzo, że budowa świątyni Maryi Wspomożycielki postępuje i mam nadzieję,
że wkrótce za Bożą pomocą zostanie ukończona. Pomogą skutecznie wierni
otrzymujący wielkie łaski za wstawiennictwem Matki Najświętszej. Zapewne
Najświętsza Dziewica pozwoli mu oglądać w tej świątyni gorące nabożeństwo
wiernych wzywających Ją pod tym tytułem. Moja matka pozdrawia i poleca się
modlitwom Przewielebnego Księdza. Polecając się również sam etc..
Rzym, 18-6-1867 r. Dev. mo Um. mo
Servitore Józef Berardi
Usługi biskupa Mondovi i monsignora Berardiego stanowiły pomyślną wróżbę
dla Księdza Bosko. Prosił on również wielu innych biskupów o listy polecające
w sprawie zatwierdzenia Zgromadzenia.
Poprzedniego dnia na słówku powiedział Święty:
… Jutro uroczystość naszego Patrona św. Alojzego, dlatego niech każdy postara
się uczcić naszego drogiego Świętego, np. Nawiedzeniem Najświętszego Sakramentu,
Komunią św., specjalną modlitwą etc., etc.. Wszyscy niech postanowią naśladować go
cnotą skromności. Dla niewinnych wzorem będzie św. Patron podobnie jak swą
pokutą dla grzecznych. Prośmy go wszyscy o oderwanie serca od spraw ziemskich. Co
sprawiało, że cieszył się on na widok śmierci i kazał śpiewać Te Deum? Oderwanie
serca od spraw doczesnych. Módlcie się również i wy w tej intencji.
W tymże dniu sprawdzała się przepowiednia z 28 maja. Ks. Rua napisał
w nekrologu: 20 czerwca 1867 r. zmarł JB Garando z Ceres, w wieku lat 71. Mimo
podeszłego wieku pracowity i oddany domowi, włożył wiele energii przy
zorganizowaniu i uruchomieniu działu ślusarskiego, który był w zaczątkach. Był
kochany przez przełożonych i wychowanków”.
Zeszły się niebawem dwie uroczystości: kościelna i domowa: odpust św.
Alojzego oraz imieniny Księdza Bosko. Opowiemy o drugiej, bo pierwsza została
przeniesiona na 7 lipca.
Z tej okazji wielu pragnęło mieć fotografię ks. Bosko.
425

43.6 Page 426

▲back to top
Poprzednie zdjęcia robione w Turynie nigdy nie były pokazane publicznie,
gdyż Święty był temu przeciwny. Z tego samego powodu nie nadesłał ich z Rzymu
hrabia Vimercati, a w Oratorium była tylko jedna kopia.
Zewsząd od Dobrodziejów nadchodziły życzenia pod adresem Księdza Bosko.
Okazywano mu szacunek jakby dla ojca lub najdroższego przyjaciela.
Z okazałością obchodzono imieniny Księdza Bosko. Wieczorem zgromadzili
się wszyscy w domu dla okazania czci synowskiej swemu Ojcu. Hymn imieninowy ks.
Francesia, do którego muzykę skomponował ks. Cagliero, został wykonany z chórem
i orkiestrą. Były deklamacje w różnych językach: greckim, łacińskim, włoskim
i francuskim. Uwagę powszechną zwrócił pewien kupiec, który wystąpił
z przemówieniem w dialekcie bolońskim. Przybył on niedawno z Londynu. Był
bratem świętobliwego kapłana Lanzeriniego, założyciela Hospicjum Niepokalanej
w Bologni dla ubogiej młodzieży, przyjaciela Księdza Bosko. Przed rokiem pan ów
dostał szoku nerwowego powtarzając wciąż zdanie:
„Biedny ja! Czeka nas wszystkich głód i nędza. Moja rodzina pójdzie na
żebry!”.
W czasie pobytu świętego we Florencji w gościnie u księdza Lanzeriniego, brat
przedstawił chorego Księdzu Bosko prosząc o błogosławieństwo.
Trzeba odprawić nowennę do Najświętszej Wspomożycieli, zalecił Święty,
pobłogosławiwszy go. Gdy odzyska zdrowie, złoży ofiarę na kościół w Turynie.
Rodzina odprawiła nowennę, w czasie, której choremu wróciło pełne zdrowie.
Na zakończenie akademii Święty dziękował wszystkim ofiarodawcom,
organizatorom, wykonawcom, przełożonym zakładu i byłym wychowankom, którzy
nadesłali listowne życzenia.
Niekiedy zapraszał do stołu wybitniejszych gości zasługujących na
wyróżnienie. Kończył zapewniając o swej pamięci przed Bogiem. Obchody turyńskie
nasuwały Księdzu Bosko myśli o jubileuszowych uroczystościach rzymskich. Widać
to z korespondencji.
426

43.7 Page 427

▲back to top
ROZDZIAŁ LXXI
W Oratorium znajdowało się 44 kleryków, którzy składali egzaminy
w seminarium 22 czerwca. Z tych, 34 otrzymało stopień celujący, inni zakończyli już
dawniej kurs teologii, względnie byli chorzy lub zwolnieni chwilowo. Mieli zgłosić się
5 listopada na egzamin z traktatów nie zadawanych w czerwcu. Gimnazjaliści
odbywali regularną naukę. Należało ustalić rozkład dziennych zajęć dla kleryków
chwilowo wolnych. 25 czerwca Ksiądz Bosko miał konferencję dla współbraci
w domu.
Na temat wakacji powiedział między innymi:
„Każdy musi się zdecydować o swej przynależności do Towarzystwa. Ci, co nie
zamierzają być salezjanami, niech poproszą o zwolnienie, które ja gotów jestem dać
każdemu.
Powodem, dla którego jestem przeciwny spędzaniu wakacji poza
zgromadzeniem, jest, że tam mówi się tylko o sprawach materialnych, o żniwach,
gospodarce, pieniądzach, jedzeniu, piciu etc. ze szkodą dla ducha.
Ja sam udając się do Castelnuovo, zabierałem ze sobą, jakiegoś wychowanka
z Oratorium, z którym był jakiś temat rozmowy, czas na modlitwę, czytanie lub inne
praktyki duchowne. To, co sam doświadczałem, może spotkać innych. Zresztą, gdy
komuś potrzebna zmiana powietrza, to mamy wiele miejsc, w których będzie można
spędzić wakacje: jak Lanzo, Mirabello, Trofarello i inne.
Odwiedziny rodziców, krewnych, znajomych są tam przyjęte, powie ktoś.
Oczywiście, odpowiadam, jest to zupełnie naturalne. Lecz właśnie na ten temat
Zbawiciel daje nam przestrogę. Gdy Matka Najświętsza z krewnymi nie mogąc do
Niego dotrzeć, z powodu natłoku, proszą o chwilę rozmowy, usłyszeli odpowiedź:
„Któż jest moją matką, braćmi i znajomymi? Ci, którzy pełnią wolę Ojca mego
w niebiesiech, są moimi krewnymi, ojcem, matką, i braćmi”.
Więc powiadam: Ci, którzy chcą pozostać w Zgromadzeniu, mają tu swych
rodziców i braci. Czynię jednak wyjątek z tej reguły: Gdy któryś z rodziców zachoruje
poważnie, przełożony pozwoli współbratu wyjechać do rodziny, by pielęgnować ich,
gdyż jest to uczynek miłości względem swych najbliższych”.
427

43.8 Page 428

▲back to top
Na słówku wieczornym opowiedział Ksiądz Bosko sen następujący:
„Wczoraj wieczorem, kochani chłopcy, gdy położyłem się spać, nie mogłem
zasnąć. Zastanawiałem się nad naturą duszy, nad tym, w jaki sposób może ona istnieć
i mówić w przyszłym życiu, gdy jest oddzielona od ciała; jak przenosi się z miejsca na
miejsce, jak będziemy mogli poznać się wzajemnie po śmierci, gdy będziemy
czystymi duchami. Im więcej o tym myślałem, tym ciemniejszą stawała się dla mnie
owa tajemnica. Gdy tak dumałem, zasnąłem.
Zdawało mi się, że idę szosą prowadzącą do miasta NN i do niego właśnie
kierowałem swe kroki. Uszedłem już dobry szmat drogi mijając nieznane mi
miejscowości, gdy wtem usłyszałem, jak ktoś mnie woła po imieniu. Był to głos
jakiegoś mężczyzny, który stał opodal i kiwał na mnie.
Chodź ze mną, powiedział, a będziesz mógł zobaczyć to, czego pragniesz.
Usłuchałem. Człowiek ten posuwał się naprzód z szybkością myśli, a ja za nim.
Pędziliśmy nie dotykając wcale ziemi. Zatrzymaliśmy się dopiero w nieznanej mi
bliżej okolicy, gdzie na wzgórzu unosił się wspaniały pałac. Nie zdaję sobie nawet
sprawy, czy ów pałac stał na jakiejś górze, czy gdzieś na obłokach. W każdym razie
nie było do niego żadnej drogi, a wejście znajdowało się na znacznej wysokości.
Widzisz ten pałac? Postaraj się do niego dostać, powiedział mój przewodnik.
Jakże mam się do niego dostać, zauważyłem, skoro nie widzę do niego dostępu,
a skrzydeł nie mam.
Wchodź, rzekł rozkazująco, a widząc że się nie ruszam, dodał: zrób tak jak ja
podnieś z wiarą ramiona w górę, a wejdziesz. No, chodźmy.
To mówiąc podniósł ręce w górę. Ja również. W tej chwili poczułem, że unoszę
się w przestworzu jakby obłok. W ten sposób wkrótce znalazłem się u bramy pałacu
wraz z przewodnikiem.
Cóż tu jest wewnątrz? Spytałem.
Wejdź, a przekonasz się. Znajdzie się tam taki, który ci wszystko wyjaśni.
Po tych słowach przewodnik znikł, a ja pozostawiony samemu sobie, wszedłem
do przedsionka, potem na schody, aż znalazłem się w iście królewskich komnatach.
Przebiegłem obszerne komnaty, bogato ozdobione i długie korytarze. Sunąłem przez
nie z nadzwyczajną szybkością, a przy tym nie potrzebowałem poruszać nogami, ale
428

43.9 Page 429

▲back to top
zawieszony w powietrzu, przesuwałem się jakby po jakimś krysztale, nie dotykając
wcale posadzki. Na końcu jednego z korytarzy natrafiłem na drzwi, przez które
znalazłem się w sali jeszcze piękniejszej od dotychczasowych. W głębi na fotelu
siedział majestatycznie jakiś biskup, gotowy udzielić audiencji. Zbliżyłem się do niego
z uszanowaniem i ku wielkiemu memu zdziwieniu poznałem w nim mego serdecznego
przyjaciela monsignora N (tu wymienił nazwisko biskupa z miasta N zmarłego przed
dwoma laty). Nie miałem wrażenia, by coś cierpiał. Wyglądał czerstwo, pociągająco,
a przy tym był piękny, iż trudno wyrazić.
O monsignore! i ksiądz biskup tutaj? Rzekłem witając go z radością.
No jak Ksiądz widzi.
Ale jakże to? Ksiądz biskup jeszcze przy życiu? Nie umarł jeszcze?
Owszem, umarłem.
Jeżeli ksiądz biskup umarł, to jak tu siedzi żywy i zdrowy? Proszę mi
wytłumaczyć, bo z tego mogą być nieprzyjemności. Na jego stolicy jest już inny
arcypasterz. Jakże załatwimy tę sprawę?
O to nie ma się, co martwić, gdyż ja należę już do umarłych.
No to całe szczęście, bo byłby z tego nie mały kłopot.
Rozumiem. A teraz niech mi Ksiądz powie, czy jest żywy czy umarły?
Ja? Jestem żywy i jestem tutaj z ciałem i duszą.
Oj nie, zaprzeczył biskup. Tutaj nie można przyjść z ciałem.
A jednak jestem.
To się tak tylko Księdzu zdaje, ale tak nie jest.
Po tych słowach zacząłem wypytywać zmarłego biskupa o wiele spraw bez
czekania odpowiedzi. Wreszcie zagadnąłem:
Jakże to może być, że ja żywy, znajduję się tu z księdzem biskupem, co już
umarł? A obawiając się, by biskup nie znikł zacząłem go prosić:
Ależ na miłość Boską, niech mi ksiądz biskup nie ucieknie, chciałbym się tylu
rzeczy dowiedzieć.
Biskup widząc mój niepokój rzekł:
Nie ma się, co obawiać, nie ucieknę. Możesz spokojnie pytać. Słucham
Księdza.
Proszę mi, zatem powiedzieć, czy ksiądz biskup jest zbawiony?
429

43.10 Page 430

▲back to top
Niech Ksiądz na mnie popatrzy, a zauważy, że jestem czerstwy, pogodny
i jaśniejszy.
Rzeczywiście, wygląd jego mógł dostatecznie zapewnić, że jest zbawiony.
Mimo to zapytałem ponownie:
Ale proszę mi wprost powiedzieć: czy ksiądz biskup jest zbawiony czy nie.
Tak jest. Znajduję się w miejscu zbawienia.
Ale, czy ksiądz biskup jest w niebie i cieszy się Bogiem, czy jest w czyśćcu?
Jestem w miejscu zbawienia, ale Boga dotąd nie oglądałem i trzeba, abyście się
jeszcze za mnie modlili.
A jak długo trzeba mu będzie pozostawać w czyśćcu?
Niech tu Ksiądz zobaczy. Przy tych słowach podał mi jakiś arkusz papieru.
proszę czytać.
Wziąłem papier do ręki, popatrzyłem uważnie, a ponieważ nie był zapisany,
rzekłem:
Ja tu nic nie widzę.
Niech Ksiądz lepiej popatrzy, co tam jest napisane i niech czyta.
Popatrzyłem, ale nic nie mogłem się doczytać.
Proszę się lepiej przypatrzyć, zachęcał biskup.
No, widzę papier, na którym jest wiele esów, floresów w kolorze czerwonym,
niebieskim, zielonym, jasnym i fioletowym, ale liter nie widzę.
Są przecież cyfry.
Nie widzę ani cyfr ani liter.
Biskup popatrzył na arkusz, jaki trzymałem w ręce i rzekł:
Już wiem, dlaczego Ksiądz nie może z tego nic zrozumieć. Arkusz trzeba
odwrócić.
Jeszcze lepiej oglądnąłem papier odwracając go na wszystkie strony, ale ani
tak, ani wspak, nic nie zdołałem odcyfrować. Zdawało mi się, że między zygzakami
ozdobnymi widzę liczbę „dwa”. A biskup ciągnął dalej.
Wie Ksiądz, dlaczego trzeba to czytać odwrotnie?, Ponieważ wyroki Boże są
zupełnie odmienne od wyroków świata. To, co ludzie uważają za mądrość, głupstwem
jest u Boga.
Nie miałem już odwagi nalegać na dalsze tłumaczenie i mówię:
430

44 Pages 431-440

▲back to top

44.1 Page 431

▲back to top
Niech ksiądz biskup mi nie ucieknie, bo chciałem zapytać się jeszcze o niektóre
rzeczy.
Słucham.
Czy ja się zbawię?
Nie trzeba tracić nadziei.
Proszę mnie nie niepokoić. Chciałbym wyraźnie wiedzieć, czy ja się zbawię.
Nie wiem.
A czy moi chłopcy się zbawią?
Nie wiem.
No to proszę mi przynajmniej powiedzieć, czy jestem w stanie łaski?
Nie wiem.
Ależ błagam. Niech mi ksiądz biskup, choć tyle powie.
Wszak Ksiądz uczył się teologii, może, więc na to sam sobie dać odpowiedź.
Jak to? Ksiądz biskup jest w miejscu zbawienia i nie wie tylu rzeczy?
Otóż sprawa ma się tak: Pan Bóg daje poznać te rzeczy tylko tym, którym chce
i kiedy chce; aby zawiadomić kogoś o tym, daje osobny rozkaz i zezwolenie. Inaczej
nikt nie może komunikować się z żyjącymi.
Czułem się ciągle podniecony pragnieniem gorącym zdobycia innych
informacji. A pytałem się prędko z obawy, by mi biskup nie odszedł:
Proszę mi teraz powiedzieć, co mam zalecić swym chłopcom ze strony księdza
biskupa?
Ksiądz wie tak dobrze jak i ja, co oni mają czynić. Macie Kościół nauczający,
Ewangelie i inne pisma, które wam wszystko wskazują. Niech im Ksiądz zaleci, by
zbawili swe dusze, bo reszta na nic się nie przyda.
Ale my już wiemy, że mamy zbawić swą duszę. Chodzi o to, co mamy czynić,
aby ją zbawić. Chciałbym otrzymać jakąś szczególną wskazówkę, która by była
upominkiem księdza biskupa dla moich chłopców.
No to proszę im powiedzieć, aby byli dobrymi i zawsze posłusznymi.
A któż o tym nie wie?
No to proszę im powiedzieć, aby byli skromni i pobożni.
Chciałbym jakąś wskazówkę więcej praktyczną.
Niech się często spowiadają i godnie przystępują do Komunii świętej.
431

44.2 Page 432

▲back to top
Chciałbym usłyszeć jeszcze bardziej coś konkretnego.
Skoro już Ksiądz tak nalega, to powiem. Otóż mają oni przed oczyma mgłę
i kiedy ktoś zdoła dojrzeć tę mgłę, to już jest w dobrym punkcie. Niech, więc tę mgłę
rozproszą, jak to czytamy w Psalmach: „Rozpędź chmurę”.
A co stanowi tę mgłę?
Mgłę tę stanowi świat, który nie pozwala nam dojrzeć rzeczy niebieskich
takimi, jakimi są w rzeczywistości.
A jak można tę mgłę rozproszyć?
Nich uważają cały świat za taki, jaki jest: „Cały świat we złem leży” a wtedy
zbawią swe dusze. Niech się tylko nie dadzą omamić pozorom. Młodzież na ogół
myśli, że przyjemności, uciechy, przyjaźnie doczesne mogą ją uszczęśliwić
i wyczekują tylko chwili, ażeby tych przyjemności zażyć. Ale niech pamiętają,
że wszystkie one to marność i utrapienie ducha. Niech, zatem przyzwyczają się
oceniać wszystko nie według pozorów, ale według wewnętrznej wartości.
Ale co głównie powoduje ową mgłę?
Jak cnotą, która w niebie najjaśniej błyszczy, jest czystość, tak mgła i ciemność
jest wynikiem głównie grzechu nieskromności i nieczystości. On jest ową czarną
i gęstą chmurą, która oślepia i nie pozwala dojrzeć przepaści, do której prowadzi.
Proszę, zatem powiedzieć swym chłopcom, żeby troskliwie chronili cnotę czystości,
a zakwitną jak lilie w Państwie Bożym.
A czego potrzeba, by zachować cnotę czystości? Chciałbym chłopcom dać radę
w tym względzie ze strony księdza biskupa?
Do tego potrzeba skupienia, posłuszeństwa, modlitwy i unikania bezczynności.
A potem?
Modlitwa, unikanie bezczynności, posłuszeństwo i skupienie.
I nic więcej?
Posłuszeństwo, skupienie, modlitwa, unikanie bezczynności. Niech tylko to
spełnią, a wystarczy.
Chciałem jeszcze pytać o wiele rzeczy, ale jakoś mi się nic nie nasuwało na
pamięć. Gdy więc biskup przestał mówić, opuściłem, czym prędzej salę i pobiegłem
do Oratorium, by tym wszystkim podzielić się z wami. Leciałem z szybkością wiatru
432

44.3 Page 433

▲back to top
i w jednej chwili byłem u celu. Wtedy dopiero pomyślałem sobie: dlaczego nie
zatrzymałem się na dłużej z biskupem?. Przecież mógłbym otrzymać jeszcze wiele
innych objaśnień. Źle zrobiłem pozwalając wymknąć się mu z tak pięknej okazji. Tyle
byłbym skorzystał.
Zawróciłem, więc z taką samą szybkością, z jaką przyleciałem, obawiając się,
że biskupa już nie zastanę. Wszedłem ponownie do tej samej sali, ale jakaż zmiana
nastąpiła przez tych parę chwil. Biskup żółty jak wosk leżał wyciągnięty na łóżku,
wyglądał jak trup. Z oczu spływały mu łzy, był w agonii. Z lekkiego tylko poruszenia
się piersi wnioskowałem, że jeszcze żyje. Zbliżyłem się niespokojnie do niego:
Ekscelencjo, co się stało?
Zostawcie mnie w spokoju, odrzekł z jękiem.
Ależ ja chciałbym pytać jeszcze o wiele rzeczy.
Zostawcie mnie samego. Zbyt wiele cierpię.
A w czym mogę pomóc?
Módlcie się i pozwólcie mi odejść.
Dokąd?
Tam, dokąd prowadzi mnie ręka Boga Wszechmogącego.
Ale dokąd? Błagam, monsignore. Proszę mi powiedzieć, dokąd?
Zbyt cierpię, zostawcie mnie.
Niechże, choć dowiem się, w czym mógłbym pomóc, powtarzałem.
Módlcie się.
Jeszcze jedno słowo: Czy nie ma ksiądz biskup jakiegoś zlecenia, które
mógłbym spełnić na świecie? Może miałby, co do przekazania swojemu następcy?
Dobrze. Proszę pójść do biskupa N i powiedzieć mu ode mnie to i to.
Co mi powiedział, to was nie interesuje, kochani chłopcy. Ponadto
polecił mi i innym osobom powiedzieć niektóre rzeczy, ale to oczywiście poufnie.
I nic więcej? Zapytałem następnie.
Twoim chłopcom proszę powiedzieć, że im życzyłem zawsze dobrze, dopóki
byłem na świecie. Modliłem się za nich i również teraz o nich pamiętam. Niech, więc
i oni modlą się za mnie.
433

44.4 Page 434

▲back to top
Proszę być pewnym, że zaraz rozpoczniemy modlitwy, a ksiądz biskup, gdy
znajdzie się w niebie, niech i nadal o nas nie zapomni.
Tymczasem biskup przybrał jeszcze bardziej bolesny wygląd. Aż litość brała,
gdy się na niego patrzyło. Cierpiał niezmiernie. Było to jakby bardzo ciężkie konanie.
Pozwólcie mi, pozwólcie mi, powtarzał, odejść, dokąd mnie Bóg wzywa.
Księże biskupie, księże biskupie, powtarzałem litując się nad jego stanem.
Zostawcie mnie, zostawcie, puśćcie mnie.
Zdawało się, że kona, gdy wtem niewidzialna siła porwała go na dalsze pokoje
i zniknął z moich oczu.
Wstrząśnięty tą męką i wzruszony, chciałem się z tego miejsca wydostać, czym
prędzej, ale potknąwszy się o jakiś przedmiot, zbudziłem się. Byłem w swoim pokoju
w łóżku.
Jak widzicie, chłopcy, kończył Ksiądz Bosko, jest to sen jak wszystkie inne sny,
łatwo dla was zrozumiały w swej treści. Ze snu tego zrozumiałem wiele rzeczy
odnoszących się do duszy i do czyśćca, jakich przedtem nigdy nie byłbym zdołał
pojąć, a widziałem to tak jasno, że nigdy nie zapomnę.
W dwóch obrazach ksiądz Bosko wyłożył stan dusz czyśćcowych: ich stan
zbawienia w obrazie biskupa jaśniejącego i ich cierpienia w obrazie biskupa
cierpiącego. Innych komentarzy o owym biskupie nie robił. Zresztą sprawiedliwość
Boża chce, aby i najsprawiedliwsi spłacili swoje długi aż do ostatniego szelążka.
Polecenie biskupa dla jego następcy i innych osób, wiernie Ksiądz Bosko
spełnił.
Jeszcze jeden szczegół pominięty przez tego, co opowiadanie snu notował, a na
który uwagę zwraca ksiądz Lemoyne:
Oto w pewnym punkcie rozmowy z biskupem spytał Ksiądz Bosko, ile jeszcze
czasu zostało mu do życia, a wtedy biskup podał mi kartkę z różnymi esami,
floresami, przeplatanymi ósemkami, ale mu tego nie wytłumaczył. Czyżby to miało
oznaczać rok 1888, w którym Ksiądz Bosko umarł?
434

44.5 Page 435

▲back to top
Tymczasem księża Cagliero i Savio przybyli do Rzymu 23 czerwca przyjęci
przez p. Oreglia, który im przygotował pokój. Ksiądz Cagliero wiózł ze sobą dwa listy
Księdza Bosko do Ojca św. Jeden miał być oddany do rąk własnych Papieżowi. Nie
znając treści listu doręczył go Papieżowi za pośrednictwem monsignora Pacifici.
W oktawę Uroczystości św. Piotra ksiądz Cagliero spotkał się z monsignorem
Manacorda, który pod wrażeniem sensacji aresztowania jednego z pierwszych
urzędników pałacu apostolskiego opowiadał ten fakt dodając:
Pius IX w tych dniach otrzymał list poufny. Robi się rewizję w pałacu i odkryto
niegodną intrygę w drukarni Poliglotty Watykańskiej. Dokonano szeregu aresztowań
wśród personelu.
Księdzu Cagliero wyjaśniła się cała rzecz nieco później. Otóż w drukarni
watykańskiej drukowano potajemnie w nocy bibułę wywrotową, kolportowaną
następnie wśród ludu celem obalenia rządów papieskich.
Papież miał we własnym domu zdrajcę sowicie opłacanego przez sekciarzy.
Oto fakt. Cesarzowa Eugenia, małżonka Napoleona III, przesłała poufnie dwa listy
Papieżowi za pośrednictwem zaufanego posłańca. Donosiła w nich o zakusach
przeciw Kościołowi. Prosiła, by natychmiast zostały zniszczone owe listy, inaczej
spadłoby na głowę piszącej wielkie nieszczęście, gdyby owa korespondencja dostała
się do rąk Napoleona.
Papież zapewnił posłańca, że nikt się nie dowie o treści listów, które zamknął
w prywatnym sejfie, od którego stale nosił klucz przy sobie i oto po pewnym czasie
wraca ów posłaniec z nowym pismem, w którym cesarzowa żaliła się o niezachowanie
sekretu, gdyż oba listy wpadły w ręce Napoleona. Ją zaś czekała zguba, prosiła, więc
o radę, jak postąpić.
Pius IX zapewniał, że listy zostały schowane w sejfie, od którego klucz miał
stale przy sobie. Na dowód poszedł otworzyć sejf i ku swemu rozgoryczeniu listów nie
znalazł. Były zdradziecko wykradzione i przesłane Napoleonowi!
Papież zbladł i doznał szoku. Osobiście zwierzał się z tego Księdzu Bosko
mówiąc: Widzi Ksiądz! Niestety nawet wśród najbliższego otoczenia Papieża znajdują
się zdrajcy!
Monsignor Manacorda zapewniał, że Pius IX nawet we własnych stancjach nie
czuł się pewny. Pewnego wieczoru o godzinie 10 – tej został przyjęty przez Papieża
435

44.6 Page 436

▲back to top
w pokoju sypialnym, mając mu zreferować bardzo ważną sprawę. Lecz nim otworzył
usta, Papież oglądając się niespokojnie powiedział:
Proszę mówić cicho, gdyż nawet tu jest niebezpieczeństwo podsłuchu. Te
ściany mają uszy!
Papież „Crux de cruce” mógł do siebie zastosować słowa psalmisty: „Człowiek
przyjazny mi, któremu ufałem, z którym pożywałem chleb, zgotował mi zdradę”.
Cud Opatrzności, rzec można „Salutem ex inimicis nostris”, gdyż nawet wśród
samych wrogów znaleźli się tacy, co pod wpływem wyrzutów sumienia przez wzgląd
na własny interes, poufnie donosili o tym Księdzu Bosko, co się knuło za plecami
Papieża w Watykanie. Znali roztropność Księdza Bosko pewni, że nigdy nie ujawni
ich nazwisk. Wśród nich pewien wysoki urzędnik, później nawrócony przed śmiercią,
spotykając się czasem z Księdzem Bosko zeznawał poufnie:
Na pewnym zebraniu postanowiono to i tamto. Na następnym brat X
zaproponował wniosek przeciw klerowi, lecz brat N był zdania przeciwnego. Ów taki,
który na publicznych wystąpieniach zdaje się być przekonań umiarkowanych, w loży
występuje jako najzagorzalszy wróg Kościoła. Inny będący w opinii nieubłaganego
nieprzyjaciela religii, rzadko zabiera głos publicznie.
Ksiądz Bosko słuchał, badał, porównywał relacje z różnych źródeł,
a poznawszy prawdę, gdy rzecz nagliła, donosił Papieżowi.
Często jednak ostrzeżenia te nie odnosiły innego skutku prócz rezygnacji
i ufności w Bogu. Doprawdy niewielu wówczas we Włoszech orientowało się
w bieżących wypadkach, jak Ksiądz Bosko. W rozmowie w 1875 r. z pewnym
kapłanem z Modeny, laureatem z teologii, wyraził się żartobliwie:
Być może wielebny Ksiądz wierzy, że Ksiądz Bosko jest masonem i osławi
mnie w Modenie. Lecz proszę się nie obawiać: jestem masonem na swój sposób
i tylko w pewnych okolicznościach. Pius IX wie dobrze, jak jestem do niego
przywiązany, więcej może niż polip do własnej muszli.
Lecz wróćmy do jubileuszu św. Piotra. Ksiądz Cagliero przybył do Rzymu na
parę dni przed uroczystością główną, dowiadując się, że będzie mógł wziąć udział
w próbach antyfony: „Tu es Petrus” skomponowanej na trzy chóry przez dyrektora
scholi pontyfikalnej Dominika Mustafa. Pragnął zapoznać się z efektem akustycznym
wykonywanego utworu przez 400 – głosowy chór chłopięcy. Dzięki uprzejmości
436

44.7 Page 437

▲back to top
dyrektora Mustafy, mógł rozmawiać z profesorami i śpiewakami oraz rozwiązywać
wspólnie różne trudności techniczne. On sam jako dyrektor muzyki i śpiewu
w Oratorium pragnął wzorować się na chórze sykstyńskim w swej antyfonie: „Sancta
Maria succurre miseris”, planowanej na uroczystości poświęcenia kościoła
Najświętszej Maryi Wspomożycielki w przyszłym roku.
Ksiądz Cagliero z ks. Savio z zarezerwowanych sobie stal śledzili podniosłe
ceremonie i przysłuchiwali się pieniom liturgicznym chóru sykstyńskiego.
Uroczystość poprzedziły nieszpory celebrowane przez Papieża. Sam dzień uroczysty
uświetniła kanonizacja 25 Męczenników Japońskich. Papież odczytał z tronu homilię
w języku łacińskim sławiącą nowych świętych, w towarzystwie 50 kardynałów i 450
prałatów z kościoła zachodniego i wschodniego.
Liczba pielgrzymów zagranicznych sięgała 80 tysięcy. Wystawiono ku czci
publicznej katedrę /krzesło/ św. Piotra w kaplicy gregoriańskiej. Panował niezwykle
podniosły nastrój w mieście, przy manifestacjach entuzjastycznych ludności i paradach
wojska.
W czasie, gdy Rzym entuzjazmował się iluminacją, kaskadą ogni sztucznych
z mostu Pincio na Tybrze, Ksiądz Bosko w Turynie duchem uczestniczył w triumfach
papiestwa, lecz prywatnie i na słówkach zapowiadał swoim: obecnie są róże. Lecz za
trzy miesiące przyjdą kolce, słowa te zanotował ks. Berto.
Jubileusz św. Piotra został uczczony w Oratorium z wszelką możliwą pompą,
balonami, iluminacją. Z polecenia Księdza Bosko również kolegia w Mirabello
i Lanzo urządziły u siebie podobne uroczystości.
W Rzymie obchody trwały przez całą oktawę, urządzane w każdym kościele,
a skończyły się w Bazylice Watykańskiej beatyfikacją 25 Męczenników Japońskich.
Najbardziej wzruszająca była audiencja w Watykanie 1 lipca. Wszyscy obecni
w mieście hierarchowie i prałaci zgromadzili się w sali audiencjalnej pod portykiem
św. Piotra, aby złożyć Ojcu świętemu swój hołd przywiązania oraz posłuszeństwa jako
Wikariuszowi Jezusa Chrystusa. Niektórzy z obecnych nosili na sobie znamiona
męczeństwa, które wycierpieli w krajach pogańskich. Gdy pojawił się Papież, wszyscy
upadli na klęczki wołając:
437

44.8 Page 438

▲back to top
„Tu es Petrus, et super hanc petram aedificabo Ecclesiam meam, et portae inferi
non praevalebunt adversus eam!”.
Monsignor Gastaldi wróciwszy do Rzymu dzielił się swym entuzjazmem
mówiąc: Biskupi zgromadzili się wokół Ojca świętego Piusa IX, podobnie jak chłopcy
w Oratorium obok Księdza Bosko!
Księża Cagliero i Savio oczekiwali swej audiencji u Papieża, którą niełatwo
było uzyskać. Znaleźli się wreszcie u stóp Ojca św. składając mu hołd w imieniu
swego przełożonego, całego Oratorium oraz wręczyli dokument następującej treści:
Beatissimo Padre!
„Różne okoliczności przeszkodziły mi w osobistym złożeniu hołdu
Wikariuszowi Jezusa Chrystusa z okazji Jubileuszu św. Piotra, którego Wasza
Świątobliwość jest następcą w rządzeniu Kościołem Powszechnym. Wszelako jako
chrześcijanin, kapłan i rektor zakładów dobroczynnych poczuwam się do obowiązku
posłania dwóch księży: ks. Anioła Savio oraz ks. Jana Cagliero, łącząc się hołdem
wiernych zebranych z całego świata w Rzymie. Są oni wyrazicielami księży,
kleryków, młodzieży z Oratorium w Valdocco, kolegiów w Lanzo i Mirabello
w liczbie 1 200 chłopców oraz licznych Oratoriów w Turynie gromadzących tysiące
ubogiej młodzieży. Wyrażają również hołd w imieniu księży proboszczów,
kanoników, współpracowników, dyrektorów zakładów wychowawczych, rektorów
kościołów oraz wielu katolików świeckich, którym zajęcia nie pozwoliły na udanie się
do Rzymu.
Wszyscy oświadczają swe przywiązanie do Waszej Świątobliwości i Wiary
Katolickiej, gotowi świadczyć życiem i mieniem swą wiarę, której Wasza
Świątobliwość jest najwyższym zwierzchnikiem na ziemi.
Sądzę, że sprawi pociechę Waszej Świątobliwości wiadomość, że nowo
konsekrowani biskupi są przyjmowani w diecezjach z wielką czcią i entuzjazmem.
Dawno nie widziano podobnego udziału władz cywilnych, duchowieństwa i wiernych
manifestujących swą miłość względem swego arcypasterza. Dowód to zakorzenionej
wiary w narodzie, byle mu pozwolono swobodnie wyznawać swą religię.
438

44.9 Page 439

▲back to top
Nieprzyjaciel dusz stawia nowe trudności w typowaniu kandydatów na
biskupów. Błagamy Boga, by oświecił zaślepionych, udzielił zdrowia i sił Waszej
Świątobliwości, by mógł dokończyć zaczęte dzieło.
Wielką przykrość sprawiły mi pewne wyrażenia zakwestionowane w mej
książce Jubileusz św. Piotra Ap., którym nadano sens przeze mnie nie zamierzony.
Ufam, że przesłane wyjaśnienia usuną wszelkie nieporozumienia odnośnie do mego
sposobu pisania, zapatrywań i działania. W nowym wydaniu postaram się
zmodyfikować je w sensie wskazanym mi przez św. Kongregację Indeksu.
Jeśli z okazji tej niezwykłej Uroczystości wolno mi prosić Waszą
Świątobliwość o upragnioną łaskę, jako u panującego, ośmielam się ponowić pokornie
prośbę, by Wasza Świątobliwość zechciał udzielić sankcji Ustawom Towarzystwa św.
Franciszka Salezego, z wszelkimi zmianami, poprawkami, dodatkami etc.., które
Wasza Świątobliwość uzna za stosowne dla większej chwały Bożej i dobra dusz.
Tymczasem we wszystkich naszych domach nieustannie zanosić będziemy
modły w intencji Waszej Świątobliwości o zdrowie i przetrwanie burzliwych
wydarzeń, które za dopustem Bożym, nieprzyjaciele Kościoła katolickiego mogą
spowodować. Jest to ostatnia próba, po której nastąpi wielki triumf. Czas, więc,
by wszyscy wierzący zjednoczyli się w modlitwie do Pana Jezusa w Najświętszym
Sakramencie utajonego i do Matki Bożej Niepokalanie Poczętej, będących dwiema
kolumnami w nadchodzącym huraganie.
W imieniu wszystkich upadających do stóp Waszej Świątobliwości mam
zaszczyt etc.. Turyn, 27-6-1867 r.
Ubb. mo Aff. mo figliuolo Ksiądz Jan Bosko
Zobaczymy, jakie miały nadejść niebawem ciernie, huragan i ostatnia próba,
następnie wspaniały triumf przeznaczony przez Opatrzność Bożą Piusowi IX.
Ks. Cagliero składał w owych dniach wiele wizyt w imieniu Księdza Bosko,
będąc świadkiem czci, jaką żywiło względem niego wielu arystokratów rzymskich
oraz wysokich sfer kościelnych. Polecano się modłom świętego pokładając w nich
wielką ufność.
439

44.10 Page 440

▲back to top
ROZDZIAŁ LXXII
Gdzie są ludzie, znajdą się zawsze błędy, które usuwa się stosownym
napomnieniem opportune et importune wypowiadanym. Głos Księdza Bosko słyszano,
gdy należało usunąć w domu lub przeszkodzić obrazie Bożej, kosztem nawet osobistej
przykrości lub niewdzięczności.
Przytaczaliśmy wiele razy upomnienia, nieprzestrzegających reguł, wiele
innych przykładów podamy w toku opowiadania.
Ten sam cel, miało słówko w ostatnim dniu czerwca. Streścimy również inne
z lipca. Tu należy zauważyć, że Imię Maryi Najświętszej było zawsze na Księdza
Bosko wargach. Dowiadując się o łaskach przez Nią udzielanych nie omieszkał o nich
wspomnieć. W naszych archiwach znajdują się setki podobnych opisów. Obecnie
przytoczymy słówka:
- 30 czerwca -
Ksiądz Bosko żaląc się na małą liczbę komunikujących się i że z powodu nie
odpowiedniego zachowania się niektórzy klerycy będą musieli być wydaleni, tak dalej
ciągnął:
Być może przyczyną zmniejszenia się gorliwości panującej dawniej
w Oratorium było, że publicznie chwaliło się odprawiających nabożeństwa ku czci św.
Alojzego.
Teraz wstyd pomyśleć. Gdy jest o wiele większa liczba chłopców w domu
to zaledwie jakaś setka przystępuje do Sakramentów św. w niedzielę, a połowa nawet
mniej w dni powszednie i to są zazwyczaj zawsze ci sami. Skąd, więc może pochodzić
to zjawisko? Niestety, ja je widzę. Oto, dlatego, że się nie jest posłusznym
z motywów miłości Boga nie myśląc o tym, że jeśli się nie słucha przełożonego, nie
słucha się i Boga. Niektórzy słuchają, lecz tylko z obawy kary: otrzymania, jeśli to
studenci - złej noty na egzaminie; jeśli chodzi o rzemieślników, utracenia bonu
żywnościowego. Słucha się dla motywów ziemskich a nie nadprzyrodzonych.
Względy ludzkie przeszkadzają tylu chłopcom przystępować do Sakramentów św.
440

45 Pages 441-450

▲back to top

45.1 Page 441

▲back to top
z obawy by nie podpaść nikomu. Mówią: Poszedłbym do spowiedzi i Komunii św.
gdyby nie to, że koledzy mnie podpatrują.
Cóż to wielkiego? Niech cię obserwują.
Wyśmiewają się ze mnie i dowcipkują.
A niech sobie się śmieją; ty również śmiej się z nich i wypominaj im, że nie
chodzą do spowiedzi.
Jak więc sobie poradzić z tym kłopotem?
Trzeba stanowczo tępić w domu ducha krytyki w stosunku do poleceń
przełożonych. Bo gdy zakorzeni się on wśród nauczycieli i asystentów, to tym bardziej
szkodliwe będzie zgorszenie dane podwładnym. Niech się wykorzeni u nas ten
szkodliwy objaw a zobaczymy, że powrócą dawne kwitnące czasy w Oratorium.
- 2 lipca -
Ksiądz Bosko powiedział do księdza Rua: Przyszła do mnie pewna pani skarżąc
się, że jej córka od trzech miesięcy była bardzo chora. Poradziłem jej odprawiać
nowennę do Najświętszej Maryi Wspomożycielki. Nie skończyła jeszcze nowenny,
a już czuje się dobrze.
Tak samo pewna osoba od dwóch lat cierpiąca na bóle głowy, po odprawieniu
nowenny miała się doskonale i choroba jej znikła bez śladu.
Nowenna polecana przez Księdza Bosko polega na odmawianiu codziennie
3 razy Ojcze nasz…, Zdrowaś Maryjo… i Chwała Ojcu… do Pana Jezusa
w Najświętszym Sakramencie oraz 3 razy Witaj Królowo..., do Madonny, z żywą
wiarą i wezwaniem: Maryjo Wspomożenie Wiernych módl się za nami.
- 3 lipca -
Wieczorem po kolacji Ksiądz Bosko opowiedział chłopcom o nowej łasce
Madonny. Byli przy tym obecni ks. Rua, ks. Francesia, ks. Askaniusz Savio
i młodzieniec Berto. Ksiądz Bosko powiedział:
Popatrz księże Savio: nasz kościół został zbudowany dzięki łaskom
otrzymywanym przez Maryję Wspomożycielkę. Na przykład, dzisiaj przyszła pewna
pani z dziewczynką, chcąc widzieć się z Księdzem Bosko. Wszedłszy do pokoju
powiedziała:
441

45.2 Page 442

▲back to top
Miałam męża od lat cierpiącego na ischiasz. Słyszałam od ludzi, że kto poleci
się gorąco Matce Najświętszej Wspomożyciele przyrzekając złożenie ofiary otrzymuje
łaskę. Zrobiłam tak. Obecnie przychodzę wywiązać się z obietnicy. Proszę przyjąć tę
ofiarę, bo mąż mój całkowicie wyzdrowiał. Ofiara 100 lir.
Na słówku Ksiądz Bosko mówił:
Cholera grasuje w różnych stronach Włoch. Dzięki Bogu, do Turynu jeszcze
nie dotarła. Mogę was zapewnić, że w Oratorium nie spotka nikogo to nieszczęście,
jeśli nikt z was nie popełni grzechu, jak już tyle razy wam mówiłem. Będę was polecał
Madonnie, by wam dopomagała i uchroniła od cholery duszę a także ciało. Odmówcie
od czasu do czasu kilka Ojcze nasz…, Zdrowaś Maryjo… i Chwała Ojcu… przed
Najświętszym Sakramentem oraz Salve Regina… do Matki Najświętszej. Jeśli
zbiorowo będziemy się wystrzegać popełniania grzechu, ja was zapewniam, że nikt nie
stanie się łupem zarazy. Prośmy także, by Pan Bóg uchronił od zarazy nasze rodziny,
przyjaciół i dobrodziejów.
4 lipca Ksiądz Bosko pisał do księcia Horacego Falconieri w Rzymie, jak
następuje:
Nie wiem, czy dotarł mój list przesłany przez prywatną osobę, gdyż nie
powiadomiła mnie dotąd o wywiązaniu się ze zlecenia. Powtarzam, więc co pisałem,
że dziękuję gorąco za użyczoną mi gościnę w Rzymie oraz za prezent w postaci
kielicha mszalnego, jak również za ofiarę na kościół Najświętszej Maryi
Wspomożycielki. Z tych wszystkich tytułów modlimy się do Boga wraz z młodzieżą,
by zlewał na Szanownego Pana i rodzinę obfite łaski, aby Szanowny Pan doznał od
swych wnucząt wiele pociechy i wraz z nimi cieszył się chwałą niebieską.
Otrzymałem od kogoś wieści, że Ekscelencja wyjeżdża do Paryża na wystawę i być
może będzie przejeżdżać przez Turyn. Gdyby tak było, to serdecznie zapraszam
o zaszczycenie naszego domu swą wizytą. Prosząc Boga etc..
Turyn, 4-7-1867 r.
Obbl. mo Servitore Ksiądz Jan Bosko
Książę Horacy przechowywał starannie powyższą korespondencję. Odnalazł ją
syn Gwidon senator w 1909 r. Ostatnie słowa miały dla niego szczególną wagę wobec
jego wygnania z Rzymu przez policję papieską. Oto jak się miała ta historia:
442

45.3 Page 443

▲back to top
W czasie karnawału odbywała się zabawa przy ulicy Condotti, na którą został
zaproszony książę Gwidon. Wzniesiony został toast przez hr. Karola Lovatelli na
cześć króla Wiktora Emanuela, wojska włoskiego, ojczyzny włoskiej z Rzymem, który
winien zmienić ustrój, lecz bez żadnej wrogiej aluzji do Papieża.
„Piłem wraz z innymi, pisał książę, nie otwierając zresztą ust odnośnie do
polityki. Policja wpadła na trop tego balu. Na przesłuchaniu odpowiadałem śmiało na
pytania, z szacunkiem dla Głowy Kościoła, lecz z ukrytą myślą wyrzucenia z kraju
Francuzów i Niemców. Lecz gdy żądano, bym wydał tego, kto wzniósł toast,
odmówiłem nie chcąc występować w roli donosiciela. Uznano mnie współwinnym
i żądano bym prosił o przebaczenie tego, czego nie popełniłem. I tak zostałem
zmuszony przez policję papieską do opuszczenia Rzymu w ciągu 24 godzin”.
- 4 lipca 1867 r. -
Na słówku wieczornym Ksiądz Bosko polecił chłopcom dobrze odprawić
uroczystość św. Alojzego, modlić się za rodziców, przyjaciół i dobrodziejów oraz
o oddalenie klęski zarazy dla duszy i ciała, gdyż wszystkie nieszczęścia zsyła Pan Bóg
jako karę za grzechy ludzi.
- 5 lipca 1867 r. -
W niedzielę będziemy obchodzić uroczystość św. Alojzego naszego Patrona.
Postarajmy się uczcić go należycie z wielu motywów, zwłaszcza o oddalenie cholery
z naszych stron.
Chciałbym zwrócić uwagę na pewną rzecz, o czym już mówiłem niektórym
chłopcom, nawet rodzicom. Otóż, kiedy przychodzą was odwiedzić niewiasty, choćby
kuzynki, starajcie się przebywać z nimi o ile możności jak najkrócej. Nie mam na
myśli oczywiście jakiejś niegrzeczności, lecz odpowiedzcie im uprzejmie, że Ksiądz
Bosko dał wam jakieś polecenie do wykonania, by z takim pretekstem móc się
oddalić. Bawić zbyt długo z nimi jest to czas stracony. Tu jest miejsce dla chłopców,
a nie dla niewiast i dziewcząt. Zresztą wszyscy jesteśmy z tej samej krwi i ciała.
Przybliżcie tylko ogień do słomy a zobaczycie. Szatan jest zbyt przebiegły: potrafi
odebrać nazwę kuzynki, siostry, usunąć w cień pokrewieństwo, a pozostanie osoba
innej płci. Jest on filozofem posługującym się bardzo dobrze abstrahowaniem.
443

45.4 Page 444

▲back to top
Pamiętajcie również, że tylko od godz. 13 – tej do 14 – tej odbywają się
w Oratorium wizyty. W kolegiach także państwowych odwiedziny są tylko we
czwartki o godzinie ustalonej.
Wróćmy do uroczystości św. Alojzego. Zróbcie mi jedną przyjemność.
Postarajcie się wszyscy być w łasce Bożej, bym mógł Panu Bogu powiedzieć we Mszy
św.: O Boże! Wszyscy moi chłopcy są w Twej łasce! Zachowaj ich w tym stanie na
zawsze!
Uczyńcie to, moi drodzy, dla dobra swej duszy, a także dla mej pociechy.
Pamiętajcie: pracuję od rana do nocy dla dobra waszych dusz!
Dnia 6 lipca w wigilię uroczystości św. Alojzego, nadszedł list od
przewodniczącego Dzieł św. Pawła będący świadectwem uznania dla miłosiernej akcji
Świętego, jak również wyrazem nowo wprowadzonej ekonomii w zarządzie tego
Dzieła.
Miało ono dotąd zwyczaj udzielania zapomogi jednorazowej uboższym
rodzinom przy wstąpieniu ich synów do zakładu wychowawczego. Tym razem
chodziło o przyjęcie dwóch chłopców, synów doktora Germonio i wdowy po nim
Łucji Monge.
9 lipca Ksiądz Bosko udawał się do Mirabello, mając tam zdziałać wiele
dobrego, jak wynika z jego listu:
Ai miei cari figliuoli di Mirabello!
Opóźniłem swój przyjazd do was, a co więcej nie mogłem brać udziału z wami
w uroczystości św. Alojzego. Obecnie zastanawiam się nad sposobem wynagrodzenia
wam tego przez dłuższy pobyt u was. We wtorek, pod wieczór będę w Mirabello. Lecz
po cóż was uprzedzać? Czy nie wystarczy przyjechać jak zwykle? Pragnę przemawiać
do was, podzielić się pewnymi wiadomościami, które sprawią wam przyjemność.
Porozmawiać prywatnie o niezbyt przyjemnych sprawach, które trzeba jednak
załatwić. Wreszcie powiedzieć coś na ucho niektórym, by utrącić rogi szatanowi, który
chciałby być mistrzem i panem niektórych z was.
Niedawno oglądałem /duchem/ niektórych z was potrzebujących specjalnego
napomnienia, dlatego proszę waszego czcigodnego dyrektora powiedzieć im w moim
444

45.5 Page 445

▲back to top
imieniu, że pragnąłbym przemówić do ich serca i sumienia i zmierzam tylko do ich
dobra.
Zresztą powiem wam, że w częstych wizytach odbywanych u was /duchem/
widzę rzeczy pocieszające mnie, zwłaszcza, że wielu przystępuje gorliwie do Komunii
św. i wypełnia pilnie swe obowiązki. Zauważyłem pewne niedbalstwa u niektórych,
lecz to nie tak ważne. Nie przejmujcie się. Przychodzę do was jak ojciec, brat,
przyjaciel, otwórzcie mi przez parę minut swe serce, a będziecie zadowoleni.
Zadowoleni z pokoju i łaski Bożej, którymi będą wzbogacone wasze dusze ku mojej
pociesze.
Tyle dla duszy, a dla ciała? Już obecnie daję polecenie księdzu prefektowi, by
urządził wam dzień przyjemny i jeśli czas pozwoli, udacie się na przechadzkę.
Łaska Pana Naszego Jezusa Chrystusa niech będzie z wami, a Najświętsza
Dziewica niech wzbogaci was w prawdziwe dobra, jakim jest św. bojaźń Boża.
Módlcie się za mnie etc..
Aff. mo in G. C. Ksiądz Jan Bosko
PS – Specjalne pozdrowienia dla księży asystentów i całej rodziny Provera, zwłaszcza
dla papy.
We czwartek Monsignor Calabiana biskup nominat Mediolanu, który jeszcze
nie opuścił dotychczasowej siedziby w Casale, przybył spędzić u Księdza Bosko
dzień. Przy powitaniu biskup żartobliwie powiedział: Ksiądz Bosko jest tym, który
posyła mnie do Mediolanu! A tak mi było dobrze w Casale!
Po obiedzie Ksiądz Bosko zabawiał się z wychowankami na rekreacji wróżąc
im z rąk wśród powszechnej radości.
Tymczasem nadszedł list polecający na korzyść Zgromadzenia Salezjańskiego
od ks. biskupa Wawrzyńca Gastaldiego ze Saluzzo.
Przyszedł również list z Mornese od ks. Pestarino. Wielu parafian z tej
miejscowości przyrzekło Maryi Wspomożyciele składać dziesięcinę ze swych plonów,
jeśli zostaną zebrane z pola. Ks. Pestarino między innymi donosił o polepszeniu
zdrowia b. nauczycielki Teresy Maccagno prezeski Stworzyszenia Niepokalanej
w Mornese, z którego miało się uformować niebawem zgromadzenie Sióstr CMW.
445

45.6 Page 446

▲back to top
Święty wracał do Turynu, gdzie go oczekiwali powracający z Rzymu.
Przywieźli długi list od monsignora Fratejacci’ego. Pisał on między innymi:
/w streszczeniu/:
Nie dane mi było rozmawiać z Czcigodnym Księdzem Bosko
w sprawie Towarzystwa Salezjańskiego. Dałby Bóg, by to Dzieło iście Boże
przezwyciężyło wszelkie stawiane mu przez ludzi przeszkody. Otrzymałem paczkę
pism drukowanych od monsignora Ghilardiego, którego prosiłem, by przy sposobności
wszędzie popierał sprawę Zgromadzenia, powołanego do życia ad Ecclesiastici
Ordinis decorem promovendum, podobnie jak instytucje św. Wincentego a Paolo.
Naciskałem również na nowego biskupa Savony, by wpływał skutecznie na
arcybiskupa Riccardiego. W rozmowach z licznymi dostojnikami przygotowywał
drogę urabiając przychylną opinię o Ustawach Towarzystwa Salezjańskiego. Miał
rozmawiać z kardynałem De Angelis, lecz był on w tych dniach bardzo zajęty.
W czasie audiencji sądował panujące nastroje etc.. Wystarczy zaznaczyć wielki
szacunek, jaki żywi kardynał względem Księdza Bosko i jego dzieł, tak i że ile od
niego zależy. Zgromadzenie zostało zatwierdzone i wzbogacone odpowiednimi
przywilejami. Jednak w sprawie diminsorii daremnie mówić. Sam Ojciec św. jest temu
przeciwny, podobnie jak kardynał Quaglia i mngra Svegliato, tak, iż odpowiedź
Kongregacji będzie na pewno negatywna. Bieżące wypadki nie wróżą pomyślnie
w tego rodzaju sprawach. Ogólnie mówiąc zakony, z nielicznymi wyjątkami, znajdują
się w stanie głębokiego kryzysu. Pojawia się mnóstwo ex zakonników ku udręce
Kościoła. O ile, więc powszechne opinie, postawa biskupów zmierzają raczej do
zniesienia lub reformy życia zakonnego, to tym mniej szans na faworyzowanie
nowego zgromadzenia zakonnego, które być może nie rokuje nadziei na długi żywot.
W zaufaniu zwierzam się, że przedmiotem debat na planowanym Soborze
Powszechnym ma być sprawa zakonów. Biskupi otrzymali listę spraw mających być
przedmiotem dyskusji na soborze. Między innymi czyta się:
Czy jest na czasie zatwierdzenie nowych zgromadzeń zakonnych, czy raczej
złączenie już istniejących o podobnym celu. Widać stąd, jak trudne będzie uzyskanie
przywileju egzempcji z pominięciem diminsorii do biskupów. Sformułowałem do
J.Em. Kardynała De Angelis niektóre uwagi, jak następuje:
446

45.7 Page 447

▲back to top
1. Czy właściwe narażać na odrzucenie postulatu egzempcji lub raczej pominąć
ten punkt dyskusji?
2. Czy nie radzi się otrzymać na razie zatwierdzenie Zgromadzenie św.
Franciszka Salezego bez przywileju diminsorii lub w ogóle wycofać podanie i odesłać
je na przyszły Sobór Powszechny.
Eminencja był zdania, co ja popieram, że lepiej odstąpić od przywileju
egzempcji kandydatów do święceń, niż narażać się na odpowiedź negatywną
Kongregacji. Po zapadnięciu wyroku sprawa będzie przesądzona.
Co do drugiej kwestii, to Eminencja ani aprobuje, ani neguje. Z drugiej strony
wydaje się zbyt pochopnie odwoływać się do przyszłego Soboru, jakby uchylając
wniosek popierany już przez Kongregację. Byłaby to tylko kwestia sposobu
zreferowania Ojcu św. gratulując myśli zwołania Soboru mającego przynieść wielką
chwałę jego pontyfikatowi, z podkreśleniem pochwały nowego zgromadzenia, jak to
miało miejsce względem Towarzystwa Jezusowego na Soborze Trydenckim.
Po tych wywodach, zapytuje, jaką metodę obierze Ksiądz Bosko: czy wycofa
prośbę o diminsorie, względnie poczyni kroki o zatwierdzenie najpierw Towarzystwa,
wyjąwszy kwestię święceń bez zgody biskupów. Po otrzymaniu wskazówek poczyni
się odpowiednie kroki w Kongregacji. Napotkane przeciwności na drodze
Zgromadzenia wskazują bardziej jego piękno.
„Dziękuję, że mogłem poznać dwóch dzielnych młodych kapłanów: ks. Savio
i ks. Cagliero. Szczęśliwy Ksiądz Bosko posiadając tak wspaniałe kwiaty
kultywowane w ogrodzie Oratorium! Niech Bóg błogosławi ogrodnika i ogród, by
wyrastały w nim w każdym czasie piękne kwiaty i owoce dla dobra Kościoła i ludu
chrześcijańskiego! Uważając się za członka Rodziny Salezjańskiej, pozostaję, etc..
Rzym, 10-7-1867 r. Um. mo dev. obb. mo servo
GB Fratejace
447

45.8 Page 448

▲back to top
ROZDZIAŁ LXXIII
14 lipca telegram zawiadamiał o śmierci ks. Henryka Bonettiego, który zapadł
na cholerę. Udał się on pielęgnować również chorą matką do okolicy, w której
grasowała cholera. Z religijną czcią przywiązany do Księdza Bosko, przyjmował
każde jego polecenie jako wyraz woli Bożej, asystował stale chłopców i był przez nich
lubiany. Uczniowie byli również do niego przywiązani, gdyż dbał o ich postępy.
Uczęszczał na uniwersytet na wydział fizyki i matematyki zyskując opinię zdolnego
słuchacza.
14 lipca odprawiał swą ostatnią Mszę św. w kościele parafialnym wyręczając
ks. proboszcza odwiedzającego chorych. Tego samego dnia uległ atakowi dżumy. Do
końca rozmawiał o Księdzu Bosko i Oratorium. Uroczyste nabożeństwo pogrzebowe
odbyło się w Oratorium.
Kondolencje z Rzymu przesłał monsignor Ghilardi, pozostający w częstych
kontaktach ze zmarłym, z racji druku książek swych w Oratorium.
Smutek z bolesnej straty łagodził inny list wraz z bilecikiem od ks. Manacordy.
W piśmie biskup Ghilardi komunikował dwie uwagi monsignora Modena konsultora
Kongregacji Indeksu zakończające znaną kwestię. Oto ich treść:
Rzym, 16-7-1867 r.
„Na stronicy 217 niezbędna jest poprawka błędnego zdania zaczynającego się
od słów: „Nasza wiara winna być całkowita…” i kończy się słowami: „Kto więc /kto
popełnia grzech ciężki/ przekracza jeden jakiś artykuł wiary, jest winny przekroczenia
wszystkich innych”.
Na stronicy 192 lepiej będzie skreślić cały dodatek będący rozszerzeniem dzieła
ascetycznego, a jeśli chce się zostawić go, poprawić należy wyrażenie błędne
i przeciwne zdrowej krytyce i właściwemu sensowi religijnemu, to jest, że przybycie
św. Piotra do Rzymu jest faktem zewnętrznym względem wiary i może podlegać
dyskusji”.
Ksiądz Bosko dostosował się do podanych uwag i na tym się skończyła cała
dyskusja. Letture Cattoliche wyszły obronną ręką z rozpętanej w Rzymie nagonki na
448

45.9 Page 449

▲back to top
Księdza Bosko. Monsignor Gastaldi był wielce zadowolony z obrotu sprawy dając
temu wyraz w liście do kleryka Chiapale: Qui pie volunt vivere in Christo,
persecutionem patientur” – proszę to powiedzieć mu w imieniu moim.
W lipcu prefekt Turynu senator hr. Torre świadek wspaniałomyślności Księdza
Bosko względem sierot z Ancony polecał się o przyjęcie dwóch chłopców z okolic
Ivrei. Podobnie kard. Filip Guidi wielbiciel Księdza Bosko w Rzymie polecał
przyjęcie chłopca krewnego kamerdynera.
Hrabina Karolina Luetzov prosiła za pośrednictwem p. Oreglia o modlitwy za
imperatora Maksymiliana rozstrzelanego przez republikanów w Meksyku.
Szczególną radość sprawił Świętemu list odręczny Ojca św. Piusa IX:
Pius P. P. IX.
Ukochanemu Synowi pozdrowienie i Apostolskie
Błogosławieństwo! Otrzymaliśmy z zadowoleniem Twój list z 25
czerwca zawiadamiający o wysłaniu do Rzymu kapłanów: Anioła
Savio i Jana Cagliero Towarzystwa Salezjańskiego ponieważ sam
nie mogłeś przybyć do Rzymu, jak pragnęliśmy na uroczystość
Jubileuszu św. Apostołów Piotra i Pawła w dniu 29 czerwca.
Ukochany Synu, dałeś wyraz szczególnej pobożności i
pieczołowitości, z jakimi Ty i Twoi księża pomocnicy w
wychowaniu młodzieży chlubicie się względem Nas i tej Katedry
św. Piotra. To nas najwięcej ucieszyło. Dowiedzieliśmy się, a
biskupi przez nas świeżo mianowani zostali przyjęci przez lud
chrześcijański z oznakami szacunku, czci i radości. Znając zaś twą
pobożność mieliśmy pewność, że w nowym wydaniu twej książki
„Jubileusz św. Piotra” uwzględniłeś skrupulatnie uwagi naszej
Kongregacji Indeksu. Odnośnie do Ustaw Towarzystwa św.
Franciszka Salezego, znane mi jest, że sprawę tę przekazaliśmy
449

45.10 Page 450

▲back to top
naszej Kongregacji Biskupów i Zakonników, którą posługujemy
się zazwyczaj w podobnych sprawach. Zajmuj się nadal wytrwale
wychowaniem chrześcijańskim młodzieży, nie omieszkaj także
wznosić gorących modłów do Boga obfitego w miłosierdzie o
upragniony triumf i pokój dla Kościoła św. podczas, gdy
spraszając łaski Niebios, w zadatek naszej ojcowskiej miłości
udzielamy z całego serca Błogosławieństwa Apostolskiego Tobie,
kapłanom Towarzystwa Salezjańskiego i młodzieży podopiecznej.
Dan w Rzymie u św.Piotra 22 lipca 1867 r.
Pontyfikatu naszego roku 22. PIUS P.P. IX.
Papież pisał, że znał doskonale jego pobożność i oddanie Stolicy św. Pochwała
ta nie mogła być nigdy podważona.
Prześladowania, niebezpieczeństwa, trudy, cierpienia, sprzeciwy, oszczerstwa,
gorycze, zawody nie zdołały ani na chwilę zmniejszyć miłości, jaką Ksiądz Bosko
żywił względem Kościoła. Okazało się to w każdym dziele, wielkim czy małym aż do
ostatnich chwil jego życia. 27 września 1909 r. pisał nam z Lanzo ks. Sebastian
Teobaldini salezjanin:
„Dowiedziałem się od Ś..P ks. Jana Garino, iż Święty polecał mu umieścić
w jego książce: „Esercizi greci” jako tematy do tłumaczenia owe zdania z Nowego
Testamentu, z których wynikał Prymat Piotrowy. Tematy te, które pojawiły się
w wydaniu z roku 1888, były następujące:
1. Uczniowie zapytani przez Jezusa przytaczają różne opinie odnośnie do osoby
Jezusa, „a on usłyszawszy odpowiedź Piotra ustanowił go fundamentem swego
Kościoła". /Mt 16/.
2. Gdy powstał spór wśród Apostołów, który z nich jest starszy, Pan Jezus
udzieilił im napomnień, w końcu dodał, że „modlił się o wiarę dla Piotra”. /Łk 22/.
450

46 Pages 451-460

▲back to top

46.1 Page 451

▲back to top
3. Pan Jezus zjawiwszy się uczniom nad jeziorem Tyberiadzkim „spytał Piotra,
czy go miłuje. Na trzykrotną odpowiedź Piotra: „miłuję Cię”, Pan Jezus przykazuje
mu paść jego baranki i owieczki”. /J 21/.
4. Piotr wykonuje prymat udzielony mu przez Jezusa Chrystusa wybierając św.
Macieja na miejsce zwolnione przez Judasza Zdrajcę. /Dz 1/.
5. Piotr wstępując z Janem do świątyni „uzdrawia w Imię Jezusa Chrystusa”
chromego od urodzenia. /tamże rozdz. 3/.
6. Herod Agryppa ściął Apostoła św. Jakuba, uwięził Piotra, lecz Kościół
modlił się ustawicznie za niego i w nocy został Piotr uwolniony przez Anioła /tamże
rozdz. 12/.
Ksiądz Bosko komunikował na słówku kierowanym do młodzieży list papieski.
W tym czasie nawał pracy przygniatał Świętego. Nie opuszczał pomimo to
konfesjonału do późnej godziny, przyjmował chłopców proszących o wskazówki na
wakacje, wysłuchiwał opinii nauczycieli, informował się o wynikach klasyfikacji,
niekiedy odczytywał ich wypracowania pisemne, rozkładał rekolekcje dla salezjanów,
dowiadywał się o wynikach zakończonego roku szkolnego w dwóch innych kolegiach,
pisał gdzie głos jego nie mógł dotrzeć osobiście. Zewsząd nadchodziły prośby
o przysłanie księży dla odprawiania Mszy św. w czasie wakacji lub jako
korepetytorów dla synów. Odpowiedź na jeden z takich listów brzmiała następująco:
Benemerita Signora Contessa!
Postaram się przysłać któregoś z księży, niestety właśnie tych księży mi brak.
Ks. Durando jest związany u PP. Fassatich; ks. Francesia jest dyrektorem szkoły i nie
może oddalić się z domu. Ks. Henryk Bonetti na to przeznaczony pojechał
pielęgnować chorą, matkę, a za parę godzin sam ulega dżumie z bratem i wkrótce dwa
trupy. Pan Bóg przyśle nam drugiego. Zresztą sam postaram się uczynić, co będzie
możliwe. Wczoraj przyprowadzono do mego pokoju dziewczynkę w stanie
podnieconym, którą trzymało dwóch ludzi. Pomodliliśmy się, i gdy zawieszono na jej
szyi medalik Wspomożycielki, uspokoiła się, po czym wyspowiadała się. Odeszła
z rodzicami zdrowa, dziękując Matce Wspomożycielce Wiernych za łaskę
uzdrowienia. Naprawdę, nie można nic zrobić z Wiktorią? Zamiast odmawiać źle
długie modlitwy, niech raczej wymawia serdecznie jakiś akt strzelisty. Więcej wiary
451

46.2 Page 452

▲back to top
i módlmy się! Posłałem medaliki i nie wiem gdzie utknęły. Proszę modlić się za mnie
i za chłopców etc.. Turyn, 25-7-1867 r. Obbl. mo Servitore
Ksiądz Jan Bosko
Do wychowanków w Lanzo skierował następujący list:
Cari, Figli del collegio di Lanzo!
Odkładałem swój list, drodzy synowie, spodziewając się widzieć się z wami
przed wakacjami. Obecnie jednak widzę, że moje zajęcia nie pozwolą mi na tę
przyjemność, dlatego zadość czynię temu pisemnie. Najpierw dziękuję wam za
nadesłaną ofiarę na kościół Matki Boskiej Wspomożycielki oraz za wiele listów mi
nadesłanych. Nie możecie sobie wyobrazić, z jaką przyjemnością je czytałem,
wyobrażając sobie, że rozmawiamy ze sobą. Czytając listy miałem w sercu już gotową
odpowiedź, pomimo że nie mogłem wam jej przesłać. Możecie być pewni, drodzy
chłopcy, że zawsze szlachetne myśli znalazły, echo w mym sercu. Mam nadzieję,
że nasze serca będą bić wspólnym rytmem w miłowaniu i służeniu Bogu. Bóg wam
zapłać za waszą dobroć i życzliwość względem mnie. Tymczasem wobec zbliżających
się wakacji przesyłam gorące życzenia wraz z przyjacielską radą:
1. O ile możliwe, wracajcie w terminie rozpoczynającego się roku szkolnego tj.
w dniu 18 sierpnia, o ile tylko nie przeszkodzi wam jakaś niedyspozycja.
2. Pozdrówcie ode mnie swych rodziców, księży, proboszczów i nauczycieli.
3. O ile spotkalibyście w swej okolicy jakiegoś cnotliwego kolegę,
przyprowadźcie go do kolegium, lecz takich którzy wydadzą się wam mniej
odpowiedni nie namawiajcie do tego.
4. W czasie pobytu na wakacjach przystąpcie do Stołu Pańskiego przynajmniej
w dni świąt. Codziennie nie opuszczajcie modlitwy i czytania duchownego.
5. Każdego dnia odmówcie Ojcze Nasz…, Zdrowaś Maryjo… i Chwała Ojcu…
w mojej intencji, który was codziennie polecam Bogu we Mszy św., by żaden z was
nie uległ cholerze, która grasuje w naszych stronach. W związku z tą zarazą radzę
wszystkim, w których okolicach panuje ta plaga, by nie, wyjeżdali na wakacje do
domu, by nie narazić się bez potrzeby na niebezpieczeństwo. Zresztą, drodzy chłopcy,
módlcie się za mnie i wszyscy jeden za drugiego, byśmy unikali obrazy Boga w tym
452

46.3 Page 453

▲back to top
życiu, by następnie w przyszłym życiu móc wielbić miłosierdzie Boże w niebie.
Amen. Turyn, 26-7-1867 r. Aff. mo amico, padre, fratello
XJB
PS. Evviva ks. Dyrektor, prefekt, nauczyciele, asystenci i wszyscy moi synowie
w Lanzo!
Cholera rozprzestrzeniała się po Italii zabierając swe ofiary również w Turynie.
Pan G. Patrizi pisał 20 lipca do pana Oreglia: … „Powiedzcie Księdzu Bosko, by nas
polecił Panu Bogu, gdyż grozi nam niebezpieczeństwo”.
Również ks. Francesia otrzymał z Rzymu smutną wiadomość:
Rzym, 20-7-1867 r.
Czcigodny Księże Francesia!
Piszę ten list, by polecić modlitwom Czcigodnego Księdza oraz naszego
Czcigodnego Księdza Bosko biedną Konstancję Lepri. Ta Pani w ubiegłą środę dostała
ataku cholery i w przeciągu doby przeniosła się do wieczności.
Jak czuje się szczęśliwa hrabianka Calderari mogąc widzieć się z Księdzem Bosko
i słyszeć Jego słowa krzepiące na duchu. Proszę pozdrowić ją ode mnie i przekazać
dobre wieści, by mi je mogła powtórzyć, gdy wróci. Proszę jakąś pamiątkę od Księdza
Bosko, czy przedmiot używany przez Niego, koronkę itp. Fanny Amat Villarios
Hrabina Izabella Calderari po przybyciu do Turynu wraz z mężem zapadła
w ciężką chorobę. Natychmiast pospieszył z pomocą pan Oreglia starając się
o pielęgniarkę siostrę Szarytkę, która by czuwała przy chorej.
Sam kard. Antonelli przyjaciel hrabiostwa pospieszył z listownymi
kondolencjami i polecał chorą troskliwości naszego pana Oreglia gotów pokryć
wydatki na lekarstwa.
Choroba trwała miesiąc, a Ksiądz Bosko kilkakrotnie odwiedził i pocieszył
chorą, trapioną depresją, zapewniając ją o wyzdrowieniu. Echem pobytu hrabiostwa
Calderari w Turynie był list p. Karoliny Serelli, która pisała do p. Oreglia
z Florencji:
453

46.4 Page 454

▲back to top
„… Hr. Izabella ma się obecnie dobrze i przyszła mnie odwiedzić. Cóż to za
szlachetna dusza! ... Pobytowi w Turynie zawdzięcza spokój wewnętrzny, zdanie się
na wolę Bożą, co i w Rzymie wpłynie korzystnie na jej zdrowie”.
454

46.5 Page 455

▲back to top
ROZDZIAŁ LXXIV
W ostatnich dniach roku szkolnego Święty zachęcał wychowanków,
by gorliwym przystępowaniem do Stołu Pańskiego przygotowywali się do egzaminów
końcowych, następnie by pod opieką Madonny spędzali swe wakacje z korzyścią dla
duszy. Zachowało się jedno słówko z tego czasu:
- 27 lipca -
Ksiądz Bosko mówił do chłopców: Chciałbym przestrzec was przed tym, co
szatan gotuje wam, a czego się lęka. Otóż szatan chciałby widzieć was próżnujących
i obawia się bardzo, gdy was znajdzie zajętych. Przyczyna jest ta, że jeśli wy
próżnujecie, to i on nie ma z wami roboty. A gdy czym zajmujecie się, to i on musi
mozolić się i kręcić się przy was, by coś zyskać. Mówi on: Nie mam z nim roboty,
muszę próżnowanie zastąpić nędzną rozrywką, przez szemranie, zgorszenie,
pijaństwo, lekturę itp. Ksiądz Bosko prywatnie wielu chłopcom zalecał: Miej wielką
ufność do Matki Najświętszej, odmawiaj w czasie Nowenny Magnificat.
28 lipca rozdanie nagród chłopcom Oratorium. Akademii przewodniczył
monsignor Aleksander Riccardi, arcybiskup Turynu.
W utworach muzyczno – literackich wyrażano hołd nowemu arcypasterzowi.
Zwiedził on zakład. Pomimo, że podtrzymywał swe zapatrywania, oświadczył księdzu
Celestynowi Durando, towarzyszącemu mu: Bądźcie spokojni, nie będę z wami
prowadził wojny!
W Lanzo na uroczystości rozdania nagród przewodniczył monsignor
Wawrzyniec Gastaldi biskup Saluzzo, który głosił rekolekcje kapłańskie na Górze św.
Ignacego. Nazajutrz po Mszy św. wspólnej i pożegnaniu chłopców wyjeżdżających na
wakacje, Ksiądz Bosko wyjechał do Bricherasio, skąd pisał do ks. Rua:
Carissimo Don Rua!
455

46.6 Page 456

▲back to top
Weź w moim pokoju tom Słownika Casalisa pod hasłem: Luserca.
Zapomniałem go zabrać ze sobą. Zapakuj go i tego wieczoru nadaj na pocztę adresując
Ksiądz Bosko Bricherasio u hr. Viancino.
Aff. mo in G. C. Ksiądz Jan Bosko
Hrabina Camburzano wielokrotnie prosiła Świętego o uzdrowienie ciężko
chorego męża, lecz on nie dawał nadziei a radził przyjąć z poddaniem wyroki Boże.
I tym razem polecił odpisać hrabinie, że Boskie wyroki są pełne miłosierdzia
względem człowieka i w Oratorium wznoszą się modlitwy w intencji hrabiostwa.
Należało wyraźnie zaznaczyć, by hrabina porzuciła wszelką nadzieję. Istotnie hr.
Wiktor di Camburzano zmarł niebawem. Między innymi Ksiądz Bosko donosił
Bricherasio: Piszę dużo listów dziękując i prosząc. Między innymi był to premier
Urban Ratazzi. Trzeba zaznaczyć, że Ksiądz Bosko osobiście załatwiał różne sprawy
dotyczące kolegiów, zwłaszcza w sprawach szkoły i finansów, wyręczał
w tym dyrektorów. Obecnie toczyła się sprawa kolegium w Mirabello, na które
nałożono podatek od ruchomości. Parę miesięcy przedtem Ksiądz Bosko odwołał się
do ministra finansów Ferrara, po którym nastąpił Depretis:
Eccelenza!
Przedkładam sprawę domu Oratorium św. Franciszka Salezego w Turynie.
Przed czterema laty na skutek nalegań wielu osób z różnych stron Italii, otwarłam przy
pomocy dobroczynności publicznej zakład w Mirabello obok Casale Monferrato.
Przyjęto tam wkrótce 180 chłopców częściowo bezpłatnie, częściowo za bardzo
skromną pensją. Pomimo, że personel wychowawczy pracuje ofiarnie
i bezinteresownie. Zakład nie mógłby jednak istnieć bez pomocy społeczeństwa.
Powyższa instytucja pod nazwą Małego Seminarium św. Karola Boromeusza, nie
mając funduszów, utrzymuje się tylko dzięki wysiłkom moim i dobrodziejów, dlatego
winna być zwolniona od wszelkich podatków od wzbogacenia, podobnie jak zostało
zwolnione Oratorium w Turynie gromadzące około 800 młodzieży oraz kolegium
w Lanzo liczące ponad 150 chłopców.
Pomimo to Wydział finansowy bez porozumienia się ze mną, będącym
jedynym właścicielem zakładu, nałożył na dyrekcję podatek, którego nie jesteśmy
456

46.7 Page 457

▲back to top
w stanie zapłacić. W roku ubiegłym w podobnym wypadku zwróciłem się do
Waszej Ekscelencji z rekursem przeciw egzekucji zarządzonej w tymże zakładzie.
Uzyskałem zwrot kosztów egzekucji w sumie 600 franków. To mnie zachęciło do
uzyskania w swoim czasie całkowitego zwolnienia od podatków. Złożyłem
odpowiednią reklamację, lecz Wydział Finansowy odrzucił ją i naznaczył taksę
doraźną, która w tym roku jest jeszcze wyższa od poprzedniej, pomimo, że koszty
utrzymania wzrosły. W takim stanie rzeczy zwracam się do WE w imieniu biednych
sierot przygarniętych w zakładzie prosząc, by zastosowano do nich odpowiednie
postanowienia ustawy wyjmujące od podatków instytucje dobroczynne, oparte na
ofiarności publicznej.
W razie gdyby władze powoływały się na dochody, które faktycznie nie
istnieją, wówczas proszę WE o wyznaczenie kogoś z urzędu do stwierdzenia stanu
faktycznego.
Pełen ufności, etc..
Turyn, 7-6-1867 r. Obbl. mo serv.
XJB
Nie utrzymawszy odpowiedzi skierował odwołanie do premiera Ratazziego.
Dopiero wtedy nadeszła przychylna odpowiedź z ministerstwa. Inną prośbę skierował
na ręce hrabiego Cibrario Prezesa Zakonu św. Maurycego przypominając, że prace
przy kościele na Valdocco są kontynuowane.
Było widoczne, że Opatrzność poruszała wspaniałomyślnych Dobrodziejów
w nagrodę za ubóstwo zakonne i oderwanie się od rzeczy doczesnych. Taka też była
zawsze wola św. Założyciela, który pisał:, „Ponieważ żyjemy z Opatrzności
i dobroczynności publicznej nasze Towarzystwo nie będzie posiadało dochodów lub
dóbr stałych, z wyjątkiem kolegiów z ich przyległościami. Gdyby któryś
z Dobrodziejów zapisał nam jakiś majątek, trzeba go, czym prędzej sprzedać, a
dochód winien być przeznaczony na dzieła dobroczynne”.
Pokładał on w Bogu nieograniczone zaufanie. Pisał ksiądz Rua: „Ilekroć
zdawałem mu sprawę z ciągłych pilnych długów, on bez niepokoju odpowiadał
z uśmiechem: Ach! Człowiecze małej wiary! Bądź spokojny, gdyż Pan Bóg nam
457

46.8 Page 458

▲back to top
dopomoże. A ekonomowi powtarzał: Pamiętaj, że Opatrzność Boża nie zawiedzie
nigdy!
Cokolwiek przychodziło od Dobrodziejów lub w ogóle wpływało do kasy
domowej, chciał, by z dnia na dzień wydawano na potrzeby bieżące oraz na spłatę
przypadającej raty długów, mówiąc:
Przyszłym potrzebom zaradzi Opatrzność, my myślmy tylko o tym, co jest
teraz.
I rzeczywiście Pan Bóg zaopatrywał go w sposób nieoczekiwany
i nadzwyczajny posyłając sumy, jakiej potrzebował, jakby od bankiera stojącego mu
na usługi.
Ks. Joachim Berto, sekretarz referował:
„Dostawca nasz pan Józef Rossi potrzebował kiedyś sumy 5.000 franków na
spłatę długu nie cierpiącego zwłoki. Ja (ks. Berto) znajdowałem się po obiedzie
w przedpokoju Księdza Bosko. Była godzina trzecia, gdy wszedł jakiś pan
o imponującej postawie i władczych gestach. Wyglądało jakby się bardzo spieszył.
Podszedł do mnie pytając czy zastał Księdza Bosko i kiedy Ksiądz Bosko będzie mógł
udzielić mu audiencji. Na wszystko dałem mu zadowalającą odpowiedź. Po wymianie
kilku słów, pan ów nie zważając na czekające w przedpokoju osoby, wszedł do
Księdza Bosko.
Czy to Ksiądz Bosko?
Tak, czym mogę służyć?
Mam coś do doręczenia. I wydobywał po kolei z kieszeni kładąc na stół
banknoty. Ksiądz Bosko obserwował w milczeniu. Wypróżniwszy portfel pan ów
wskazując na pieniądze powiedział:
To dla księdza. Proszę wziąć te pieniądze.
Dziękuję niezmiernie. Ale proszę przynajmniej o nazwisko.
To niepotrzebne. Madonna wie o wszystkim. Uszanowanie Księdzu.
Pozwoli Szanowny Pan, że go, choć odprowadzę.
Ach nie potrzeba. Ksiądz jest bardzo zajęty.
Ależ proszę Pana, czuję się wielce zobowiązany, zapewniam o mej
wdzięczności.
Dość, dość, proszę Księdza. Proszę zostać. Ksiądz nie ma czasu do tracenia,
458

46.9 Page 459

▲back to top
oraz z hałasem uchylając drzwi wyszedł.
Hrabina Viancino, która przepuściła tego pana, przez dziurkę od klucza
obserwowała niespokojna, czy Księdzu Bosko nie groziło jakieś niebezpieczeństwo.
Wchodząc do pokoju spytała:
Czy Księdza nie spotkała jakaś przykrość od tego pana?
O tak, takie przykrości zawsze jestem gotów przyjmować. Proszę popatrzeć
i pokazał jej banknoty leżące na stole.
Oboje zaczęli przeliczać banknoty: było tam 7.500 franków. Ks. Bosko kazał
zawołać natychmiast Rossiego, by zapłacił dług w sposób tak nieoczekiwany. Ów pan
nie wyjawił swego nazwiska, ani adresu. Wrócił jeszcze parę razy. Dowiedziałem się,
że był to adwokat Calvagno di Marene”.
Inne świadectwo mamy od księdza Rua:
„Pewnego dnia 1867 r. Ksiądz Bosko miał uiścić dług w wysokości 300 lir.
Przez czyjeś niedopatrzenie upływał termin spłaty z konsekwencjami prawnymi.
Zawiadomiono mnie jako prefekta domu, a tu nie było ani grosza. Idę do Księdza
Bosko i on również jest w takich samych warunkach, co ja. Miał właśnie wyjście do
miasta. Pełen ufności w Opatrzność Boską powiedział:
Idź do biura, zawołaj tego, kto załatwia rachunki i powiedz by czekał na
prefekturze, a Pan Bóg opatrzy.
Około godziny dziewiątej zjawia się pan Ocelleti pytając:
Wyegzekwowaliśmy pewną sumę. Czy nie miałby ksiądz ochoty na pewną jej
część?
Ależ bardzo chętnie. Właśnie jesteśmy w kasie na zerze a dzisiaj upływa termin
spłaty pewnego długu.
Nie jest to zbyt wielka suma: tylko 300 lir.
Właśnie tyle potrzebujemy. Jest pan narzędziem Opatrzności. Wtajemniczyłem
pana Occellettiego w całą sprawę. Był wzruszony szczerze.
Wysłałem natychmiast posłańca, by załatwił sprawę.
Wróciwszy opowiadał, że został już wydany nakaz sekwestru, lecz urzędnik nie
zdołał jeszcze wyjść z biura i że on uprzedził egzekucję.
459

46.10 Page 460

▲back to top
Innym razem Ksiądz Bosko przyciśnięty do muru przez piekarza, który
odmówił wydania chleba, wyszedł na miasto szukać pieniędzy. Pewien dobrodziej,
który miał zwyczaj zanosić jałmużnę do Oratorium w sobotę w tym dniu odczuwał
jakiś głos mówiący mu: Oratorium jest w wielkiej potrzebie. Wziąwszy, więc
pieniądze szedł do Księdza Bosko. Można sobie wyobrazić radość obydwu, gdy się
spotkali.
Święty pełen ufności w Opatrzność Bożą nie oglądał się na aktualne kłopoty
i braki, lecz szedł śmiało naprzód prowadząc swe dzieła. Pewien Pomocnik pan Alojzy
Costamagna przesłał księdzu Rua następujące świadectwo:
Rev. Signore!
Z Nizzy, gdzie aktualnie przebywam, przesyłam PW Księdzu świadectwo
o tym, co słyszałem z ust owego wielkodusznego apostoła młodzieży Księdza Bosko:
Otóż w czasie roku szkolnego 1867 r. ja wówczas uczeń kolegium
w Lanzo, przybywałem do Oratorium z pewnymi zleceniami. Zastałem Księdza Bosko
pod portykami, który po dłuższej rozmowie powiedział:
Obecnie wracasz do domu swego, nieprawda? Przywieź mi, więc pełną
sakiewkę marengów.
Ach, Księże Bosko, gdybym je miał, na pewno bym je przywiózł. Lecz skąd
wziąć tyle marengów?
A Ksiądz Bosko ze swym filuternym uśmiechem:
Widzisz tu tę pompę?
Ja ją prawie dotykam rękoma.
Zatem, mój kochany Alojzy, potrzebowałbym, żeby mi ta pompa wyrzuciła
marengi.
Ale co Ksiądz Bosko chciał zrobić z tylu marengami?
Gdyby mi pompa wyrzuciła marengi, ufundowałbym wiele zakładów we
wszystkich częściach świata, by zbawić wiele dusz narażonych na niebezpieczeństwo,
zwłaszcza chłopców opuszczonych.
Po upływie kilku lat, miałem szczęście powtórnie spotkać się z Księdzem
Bosko. Rozmowa zeszła na temat misji. Ksiądz Bosko opisywał mi dokładnie
nieznane kraje, miasta, wioski, puszcze.
460

47 Pages 461-470

▲back to top

47.1 Page 461

▲back to top
Ja słuchając tego wtrąciłem:, Ale drogi Księże Bosko widzę, że Ksiądz lepiej
się orientuje w geografii niż wielu profesorów, mówi Ksiądz tak jakby przyjeżdżał
stamtąd. On zaś z uśmiechem odpowiedział: Wiesz kochany Alojzy, nie mam czasu
wziąć do ręki podręcznika geografii, ale mówię tak, jak mi się zdaje, że powinno być.
Ja wciąż pod wpływem wrażenia odparłem: Pamięta Ksiądz, jak któregoś roku
mówił mi o pompie, że potrzebowałby, by mu wyrzucała złote marengi.
Na to Ksiądz Bosko z uśmiechem:
Czego nie wyrzuciła ona, wyrzuciła nam Boska Opatrzność oraz nasza droga
Matka Wspomożycielka. Kto w niej pokłada nadzieję, nie zostanie nigdy zawiedziony.
Nasze domy już się zakłada i z biegiem czasu założy się je po wszystkich częściach
świata. Dlatego Lucyfer musi zgrzytać zębami i uczyni wszystko, by nas zwalczać,
lecz Najświętszej Dziewica potrafi go zawsze utrzymać pod swą dziewiczą stopą
i zawsze nam będzie pomagać.
Takie to autentyczne świadectwo z ust samego Księdza Bosko posyłam
księdzu, które mógłbym w razie potrzeby stwierdzić pod przysiegą”.
Nizza Monferata, 14-3-1891 r.
Alojzy Costamagna Pomocnik Salezjański Caramagna – Piemont.
461

47.2 Page 462

▲back to top
ROZDZIAŁ LXXV
Święty udzielał się licznym penitentom w czasie rekolekcji dla świeckich na
Superdze w lipcu, skąd udał się następnie do Trofarello, gdzie w pierwszym tygodniu
sierpnia odbyła się pierwsza seria rekolekcji dla salezjanów. W międzyczasie w liście
do Przełożonej Oblatek w Tor de'Specchi w Rzymie, dziękował za przysłane ofiary
obiecując klasztorowi pomyślny rozwój.
Rekolekcje rozpoczęły się 5 sierpnia. Rozmyślania głosił pewien kapłan
diecezjalny z Brescia, Ksiądz Bosko zaś instrukcje przeplatane prawdami wiecznymi.
„Pamiętam, pisze ks. Dalmazzo, że mówiąc o Sądzie Ostatecznym głos mu
zamarł ze wzruszenia i musiał zakończyć instrukcję wśród ogólnego podniecenia. Jego
słuchaczami byli kapłani lub klerycy aspirujący do kapłaństwa. Posiadamy z tych
rekolekcji między innymi następujące notatki:
- Konieczność odnowienia wewnętrznego i rachunku sumienia częściej w ciągu
roku.
- Kapłan nie idzie do nieba lub piekła sam, lecz w towarzystwie dusz
zbawionych lub potopionych przez jego pracę.
- Godność i obowiązki kapłaństwa
- Zastanowić się nad tym, czego należy unikać, a co zdobyć i praktykować
w przyszłości.
- Nieprzyjaciele kapłana, broń do ich zwalczania: powściągliwość, modlitwa,
praca…
- Czystość kapłańska.
- Instytucje religijne w Starym i Nowym Testamencie.
- Rady ewangeliczne.
- Cel Zgromadzenia zakonnego.
- Obowiązki, korzyści i pewność zbawienia dla żyjącego w zakonie.
- Rezerwa w traktowaniu chłopców.
- Praktyki pobożne, konferencje, sprawozdania, miłowanie Jezusa Chrystusa.
462

47.3 Page 463

▲back to top
Początkowo przebieg rekolekcji dawał wrażenie spotkania rodzinnego, co było
przyjemne dla Księdza Bosko, lecz bardzo go obciążało. Z podziwu godną
cierpliwością i wytrwałością przesiadywał w konfesjonale, słuchając spowiedzi swych
synów duchowych.
Poszczególne serie odbywające się w czasie wakacji letnio – jesiennych
zabierały mu cały czas wolny. Poza tym zawsze był gotowy przyjmować na
sprawozdaniu Współbraci. Dla dyrektorów placówek: w czasie rekolekcji odbywały
się specjalne konferencje, na których on osobiście przewodniczył. Po 4 lub 5 - cio
godzinnych posiedzeniach, na których roztrząsano różne kwestie i rozwiązywano
wątpliwości, gdy inni mieli odpoczynek, on szedł do konfesjonału, spowiadając do
późnego wieczoru. Nie oszczędzał się mimo swych dolegliwości fizycznych, mimo
przebytej choroby lub dręczącej febry.
W okresie, jaki opisujemy, mógł jeszcze od czasu do czasu spędzać rekreację ze
swymi klerykami i księżmi. Razu pewnego siedząc na trawie w ogrodzie,
w towarzystwie kilkunastu Salezjanów, w jakiejś chwili przerwał rozmowę
i potoczywszy wzrokiem dookoła odezwał się: Jeden z księży obecnych tu pewnego
dnia zostanie biskupem.
Uwaga wszystkich skierowała się wówczas na księży: Francasia i Cagliero. Ten
ostatni niebawem przeprosiwszy Księdza Bosko oddalił się od towarzystwa.
Rekolekcje zakończyły się 10 sierpnia profesją trzyletnią ks. Mikołaja Cibrario
i kl. Józefa Monateri oraz wieczystą kl. Józefa Daghero. Zostało również przyjętych
kilku nowicjuszów”.
Święty wracał do Turynu, podczas gdy ksiądz Cagliero udawał się do
Castelnuovo d'Asti, gdzie wybuchła cholera. Zbierała ona wiele ofiar, dlatego strach
przed zarażeniem się powstrzymywał wielu kapłanów od opieki nad chorymi.
Ksiądz Bosko na wiadomość o tym gotów był posłać tam któregoś ze swoich do
pomocy ks. proboszczowi.
„Zgłosiłem się, pisze ks. Cagliero, na ochotnika do opieki nad swymi
krajanami. Ksiądz Bosko mi pozwolił, mimo, że byłem obarczony wówczas wielu
obowiązkami. Dał mi również znaczną sumę pieniędzy, bym mógł w razie potrzeby
przyjść z pomocą potrzebującym, mówiąc: Niech Bóg błogosławi twemu
463

47.4 Page 464

▲back to top
posługiwaniu! Gdybyś jeszcze potrzebował pieniędzy, napisz mi, a ja ci poślę”.
Troskliwa opieka, jaką otoczył ks. Cagliero chorych, stosując higieniczne zabiegi
w rodzinach dotkniętych chorobą, wzruszyły ludność Castelnuowo. Wyrazem
wdzięczności społeczeństwa był medal zasługi przyznany księdzu Cagliero przez
władze miejskie.
Tymczasem ks. Bona kaznodzieja rekolekcyjny z Brescia pisał w liście do
młodzieży Oratorium:
Cari Giovani!
Jesteście naprawdę szczęśliwi żyjąc z Księdzem Bosko, który wam zastępuje
ojca i matkę pełniąc rolę Anioła Stróża.
Okażcie prawdziwą mądrość starając się podtrzymywać go na zdrowiu
wzorowym sprawowaniem, okazując mu miłość i wdzięczność. Macie wśród
tamtejszych księży i kleryków szczerych przyjaciół, poświęcających się dla waszego
dobra a przez to spełniających wielkie apostolstwo. Deo gratias!... Posiadacie w nowej
świątyni istne Palladium ze statuą Madonny Wspomożycielki, która na was patrzy,
dodaje otuchy, wspiera i prowadzi jakby za rękę do nieba. Nie zapomnę nigdy widoku
was modlących się klęcząco pod portykami i będę o was pamiętał we Mszy św.
prosząc was również o wzajemność. Szczęśliwi jesteście, drodzy chłopcy, że macie
czas czynić dobrze! Servite Domino in laetitia semper! Salvete! Wasz przyjaciel Bona
– rektor.
Brescia, 18-8-1867 r.
W Trofarello pozostał jeszcze ksiądz Francesia z kilku chłopcami posłanymi
tam przez Księdza Bosko na wakacje. Chłopiec Fiore wpadł nieszczęśliwie do
głębokiej glinianki. Jego kolega Finocchio rzucił się do wody, by go wyratować.
Wypłynął dopiero po dłuższej przerwie ciągnąc z wody topielca niedającego znaku
życia, którego po dłuższej chwili odratowano. Gorąco dziękowano za to Matce
Najświętszej Wspomożycielce Wiernych oraz dzielnemu ratownikowi, który później
wstąpił do Franciszkanów.
464

47.5 Page 465

▲back to top
Wspomożycielka ratowała chłopców niemniej od niebezpieczeństw grożących
ich duszy i tak np. pan Oreglia doręczył Księdzu Bosko list od pewnego chłopca
zdecydowanego wejść na dobrą drogę. Ilu zaś takich, co, do których traciło się już
nadzieję poprawy, dzięki Matce Najświętszej decydowało się żyć cnotliwie! Np.
pewnego ucznia retoryki, którego popsuło czytanie potajemne Leopardiego, Przełożeni
przenieśli do rzemieślników. Przez dwa lata pracował w drukarni. Wreszcie pod
wpływem głębszej refleksji nad sobą wrócił do poprzedniej gorliwości w praktykach
religijnych. Pisał on pod datą 16 sierpnia do swego majstra:
… Wczoraj rozmawiałem z Księdzem Bosko o swej przyszłości. Powiedział mi,
że jeśli tak dalej będę się sprawował, to on pozwoli mi przywdziać sutannę klerycką,
pod warunkiem wielkiej szczerości z mej strony, na co się naturalnie zgodziłem.
Od dwóch lat nie zaglądałem do książek i wiele wiadomości zapomniałem.
Muszę odświeżyć wiadomości z filozofii, bym nie był ostatnim w klasie. Znudziło mi
się życie dotychczasowe. Czas otrząsnąć się z oziębłości, w jakiej dotąd
pozostawałem: chcę odmienić życie i oddać się całkowicie na służbę Bogu mówiąc za
św. Franciszkiem Borgiaszem: „Jestem zdecydowany, tak postanowiłem”.
„Z Księdzem Bosko ustaliliśmy termin spowiedzi generalnej. Muszę zająć się
sprawami swej duszy i od tej chwili poświęcić się całkowicie Bogu. Nie będę miał
więcej własnej woli, lecz wolę Przełożonych, to jest wolę Bożą, która będzie moją
wolą…”.
Dotrzymał obietnicy z pomocą Matki Najświętszej po przezwyciężeniu wielu
trudności, został wybitnym doktorem literatury, przykładnym zakonnikiem
i pobożnym kapłanem.
W połowie sierpnia, udał się Księdza Bosko do Acqui, do biskupa Contratto
przebywającego w Strevi. Ten zaprowadził go do pewnej nieszczęśliwie opętanej
przez szatana, który atakami furii przeszkadzał jej przystąpić do spowiedzi i Komunii
św.
Biskup udzielił Księdzu Bosko władzy wyegzorcyzmowania jej. Święty
z prostotą odrzekł, że nie jest mu potrzebna, a jeśli doprawdy jest opętana przez
szatana, potrafi zapewnić jej takie towarzystwo, że zły duch zmuszony będzie opuścić
ją. Polecił, więc obecnym, wśród których znajdowało się paru kapłanów, by wspólnie
odmówili niektóre modlitwy do Najświętszej Maryi Wspomożycielki. Następnie kazał
465

47.6 Page 466

▲back to top
je odmawiać owej osobie przez parę dni dalszych aż do uroczystości Narodzenia
NMP.
Wybierając się w dalszą drogę pisał między innymi do ks. Rua:
Carissimo Don Rua!
Na biurku swym zostawiłem list zaklejony z naklejonym znaczkiem: wyślij go
natychmiast. Jak dotąd nie przyszło ani grosza za to znalazłem „szpaczka”, który
przyjedzie do Oratorium. Jest to Honorat Tornielli, lat 11 z ukończoną 3 klasą
elementarną: płacić będzie 24 franków miesięcznie. Powiedz Ricciardiemu, by dobrze
asystował rzemieślników po kolacji. Jeśli trzeba, dodać mu do pomocy kogoś
drugiego. Wyjeżdżam do Aleksandrii następnie do Mirabello. Pozdrów wszystkich
brodatych i gołowąsów, powiedz Goffiemu, by nabrał otuchy. Łaska Pana Naszego
Jezusa Chrystusa, etc.
Aff. mo del Signore
Ksiądz Jan Bosko
Ilekroć udawał się do Mirabello, odwiedzał Lu, witany entuzjastycznie przez
ludność zajeżdżał również do Fubine do hrabiostwa Bricherasio. Wróciwszy do
Oratorium zastał pismo od hr. Franciszka Xawerego Collegno adresowane do pana
Oreglia, w którym znajdowało się zaproszenie dla Księdza Bosko do Belgii. Pisał
w nim hrabia, że w czasie pobytu w Belgii doszła go wiadomość, że pewien kapłan
robił usilną propagandę za otwarciem podobnego zakładu wychowawczego jak
w Turynie, na rzecz zaniedbanej młodzieży. Znajomi i przyjaciele hrabiego nakłaniali,
więc go, by zaproponował Księdzu Bosko odwiedzenie Belgii z okazji np. kongresu
katolickiego w Malines lub w innym czasie. Ksiądz Bosko znalazłby oparcie
w miejscowym duchowieństwie i laikacie, a dzieło jego przyniosłoby niewątpliwie
owocne rezultaty. Sprzyjającą ku temu okazją było spotkanie się w Brukseli z bratem
pana Oreglia Eminencją Nuncjuszem papieskim. Pomimo możliwych trudności,
Ksiądz Bosko zapewne znajdzie sposób ich przezwyciężenia a nawet zbierze obfite
ofiary na swój kościół i zakłady.
Zapewne św. Apostołowi musiała się uśmiechnąć wspomniana propozycja
zainicjowania swych dzieł poza Italią. Przychylną odpowiedź na jeszcze przedwczesne
466

47.7 Page 467

▲back to top
zaproszenia dał dopiero w czasie ostatniej swej choroby, 8 grudnia 1887 r.,
przyrzekając wysłać Salezjanów do Liege.
Tymczasem przygotowywana była zbrojna rebelia przeciw Rzymowi. Przy
czym cholera zbierała swe ofiary na całym półwyspie.
Garibaldi obchodził miasta w pobliżu granic Państwa Kościelnego,
zapowiadając krucjatę przeciwko Rzymowi oraz rychłe jego wyzwolenie. Syn
Menotti, wizytował pogranicze od Terni aż po Isoletta i udawał się do Neapolu
z instrukcjami dla ochotników tam obowiązujących. Książe Hieronim Napoleon
przybył do Szwajcarii, rzekomo dla osiągnięcia swej willi, lecz de facto celem
porozumienia się z Mazzinim i jego zwolennikami. Rząd włoski wycofał do jakiegoś
czasu flotę patrolującą wybrzeża Państwa Kościelnego, niby w zamiarze
przeszkodzenia wylądowaniu oddziałów Garibaldiego. Dzienniki sekciarskie
prowokowały Francję, by nie próbowała przeciwstawić się tym próbom ryzykując
wojnę z Włochami sprzymierzonymi z Prusami, które ofiarowywały szczodre
propozycje w rozwiązaniu kwestii rzymskiej.
20 sierpnia w Orvieto, ze swej kwatery Garibaldi publicznie wydał wojnę
Rzymowi. Przyklaskując trybunowi zrewoltowany tłum wołał: „Precz z klechami! Do
Rzymu, do Rzymu! Śmierć klechom, śmierć imperatorowi!”.
Ksiądz Bosko był zamyślony. Pewnej soboty rozmawiając z grupką salezjanów
wyraził się, że po ludzku mówiąc los Rzymu jest niepewny i dodał: Gdyby wszyscy
Rzymianie codziennie nawiedzali Najświętszy Sakrament rewolucja nie tylko nie
weszłaby do Rzymu, lecz dostałaby solidną lekcję.
Z nasileniem się zarazy, rosła ufność wiernych w opiekę Najświętszej
Wspomożycielki, jak zalecał Święty. Według statystyk oficjalnych cholera grasowała
w 2 479 gminach zabierając 18 890 ofiar śmiertelnych. Inne statystyki podawały
wyższą cyfrę zachorowań i zgonów, np. w Catanii na Sycylii codziennie umierało 30-
40 osób; w Palermo w ciągu miesiąca zanotowano około 6.000 zachorowań i 2.600
zmarłych. Nasilanie się zarazy ciągnęło się aż do września w różnych
miejscowościach.
Podkreślano bohaterską postawę kleru, Episkopatów oraz władz lokalnych
gotowych na wszelkie ofiary. Arcybiskup Monreale monsignor d'Acquisto padł ofiarą
467

47.8 Page 468

▲back to top
gorliwości kapłańskiej. Podobnie biskupi Messyny Caltanisetty, Bari, Novary, Genui,
Bergamo, Brescia, Ivrei i wielu innych miejscowości dotkniętych zarazą.
Z Rzymu nadeszła wiadomość o śmierci niektórych przyjaciół Świętego oraz
ziszczenia się przepowiedni danej królowej, matce neapolitańskiej. Oto pisał pan
Anioł Vitelleschi:
Carissimo D. Francesia!
W Rzymie zawsze zaraza się utrzymuje, najbardziej srożyła się w Albano...
Biedny markiz Serlupi poszedł do nieba, jak ufamy. Opłakujemy inne ofiary, m.in.
królowę, matkę neapolitańską, księżniczkę Colonna, wreszcie kardynała A1tieri
biskupa Albano, który na wzór św. Karola Boromeusza poświęcał się pielęgnowaniu
zarażonych. W mieście był wielki popłoch, zamykano sklepy, wielu uciekło, My
wróciliśmy do Rzymu i ocaleliśmy. Podniosła nas na duchu rada Księdza Bosko, by
zaufać Najświętszej Wspomożycielce Wiernych. Dziękujemy za listy etc..
Rzym, 13-8-1867 r.
Angelo Vitalleschi
Podobne wieści otrzymał również od swoich znajomych pan Fryderyk Oreglia.
468

47.9 Page 469

▲back to top
ROZDZIAŁ LXXVI
Kontynuując opowiadanie, od końca roku 1864 do połowy roku 1867
posługiwaliśmy się dokumentacją archiwalną. Obecnie wykorzystamy treściwą
cronaca pozostawioną przez ks. Rua uzupełniając ją autentycznymi świadectwami oraz
innymi dokumentami w ciągu lat następnych.
Ksiądz Rua tak rozpoczyna swe notatki:
„W przekonaniu, że czynię coś dla chwały Bożej i dobra dusz, za radą
niektórych osób, ja Michał Rua rozpoczynam dziś w niedzielę 1 września, zbieranie
wiadomości dotyczących Oratorium i jego założyciela Księdza Jana Bosko
poprzestając na zwykłych notatkach kronikarskich. Notuje więc jak następuje:
1 września.
Ksiądz Bosko dzisiaj wyjechał z wizytą do przebywającego na wczasach ks.
Jakuba Margottiego sławnego redaktora dziennika Unita’ Cattolica. Przybył z wizytą
do Oratorium pewien biskup z Chin, rodem z Bologni, bernardyn. Przywitany przez
kapelę Oratorium i młodzież był bardzo zadowolony zwiedzając Oratorium i budujący
się kościół. Po pacierzach wieczornych Ksiądz Bosko opowiedział następujący
przykład: Za czasów cesarza przebywającego w Trewirze Teodozjusza, dwaj jego
dworzanie znudzeni igrzyskami w amfiteatrze, wyszli na przechadzkę za miasto.
Zapuszczając się coraz głębiej w las zabłądzili. W głębi leśnej puszczy natknęli się na
erem pustelniczy. Zaciekawieni oglądali szałasy, ujrzeli licho odzianych eremitów,
twarde posłanie, nędzny pokarm, jakim się żywili. Spokój i radość głęboka malująca
się na wyniszczonych postami twarzach eremitów zaintrygowała ich. Skąd pochodzi
ich radość, szeptali do siebie, musimy zbadać ten sekret.
Przechodząc z celi do celi zauważyli leżącą na stole księgę: był to Żywot
Św. Antoniego Pustelnika. Otwierają ją i czytają. Był to opis nawrócenia św.
Antoniego na słowa Ewangelii słyszane w kościele: „Jeśli chcesz być doskonały,
sprzedaj co masz, daj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie”.
469

47.10 Page 470

▲back to top
Co za wielkoduszność zdobyć się na rezygnację z wygód i bogactw, by żyć na
pustyni, mówili sobie. Jakie to nierozumne, myślał drugi, zaprzepaścić tak świetne
zdolności i zostać mnichem.
Zamknęli księgę, lecz otwarli niebawem ją znowu i czytali jak przemawiał
św. Antoni do mnichów zachęcając do wytrwania w życiu pustelniczym, z dala od
niebezpieczeństw świata. „Bóg stokrotnie wynagrodzi już tu na ziemi tego, kto
opuszcza świat z miłości ku Niemu. Świat jest zawodny. A choćby nawet dotrzymał
obietnicy, to jak długo będziemy mogli się nią cieszyć? Chwilę zaledwie! Potem
musimy wszystko opuścić”.
Łaska Boża zdobyła serca młodzieńców. Spojrzeli po sobie zdecydowani
i widać, że to prawda! Załóżmy, że otrzymamy obiecane przez cesarza zaszczyty, ale
jak długo będziemy nimi się cieszyli? Cesarz w każdej chwili może nas zwolnić
ze stanowiska!
Zastanawiali się nad swym życiem niespokojnym, pełnym zawiści ze strony
rywali z pokojem niezmiennym i szczęściem owych eremitów, opartym na obietnicy
wiecznej nagrody.
Wracaj do cesarza, odezwał się jeden z nich i powiedz, że ja postanowiłem
poświęcić się Bogu i chcę wieść życie pustelnicze, by zdobyć niebo.
Jak to? Dla siebie wybierasz niebo, a mnie zostawiasz ziemię? O nie: albo obaj
wrócimy do świata, albo obaj zostaniemy tutaj.
Powzięli, więc decyzję nieodwołalną: zrzucili broń i kosztowne szaty dworskie
a przywdzieli zgrzebne szaty pokutnicze i żyli według surowej reguły owego
klasztoru. Kontentowali się skromnym pożywieniem, jakie znajdowali w lesie, sypiali
na twardym posłaniu ze słomy, wstawali o północy na modlitwę, zajmowali się pracą
ręczną. Byli wytrwali i uświęcili się. Teraz zrobię parę uwag: Gdyby owi młodzieńcy
nie porzucili świeckich zabaw, nie zostaliby świętymi. Unikajcie, więc widowisk
publicznych obrażających Boga. Szczęściem dla nich było, że przypadkowo trafili na
pobożną księgę. Stąd dla was przestroga, by unikać lektury nieodpowiedniej, a czytać
budujące książki i wybierać dobrych kolegów”.
200, stronicowy zeszyt „Letture Cattoliche” zawierał życiorys świątobliwej
królowej sycylijskiej Marii Krystyny z d. Savoia.
470

48 Pages 471-480

▲back to top

48.1 Page 471

▲back to top
Na miesiąc październik przygotowano inny zeszyt zatytułowany „Benedetto
albo wzorowy kapłan w czasie rewolucji francuskiej” pióra ks. kan. Bernardyna
Checucci. W dodatku opowiadanie: „Złodziej nocny: rozpusta wiodąca do ruiny”.
Ksiądz Bosko zawsze trzymał u siebie na biurku wykaz zeszytów planowanych
na bieżąco do druku. Do ich wypełnienia zapraszał wielu wybitnych duchownych
i świeckich pisarzy, dostarczając gotowego materiału tłumaczonego z obcych
języków.
Wróćmy do kroniki ks. Ruy.
2 września.
Wieczorem w czwartym dniu nowenny przed Uroczystością Narodzenia NMP
Ksiądz Bosko opowiedział inny przykład:
Pewien chłopiec od lat dziecięcych miał zwyczaj odmawiać codziennie koronkę
do Siedmiu Radości NMP. Gdy zachorował ciężko, znalazł się w stanie agonii.
W pewnym momencie przyszedł do siebie uśmiechając się do obecnych. Gdy go
spytano o powód tego odpowiedział: Zdawało mi się, że umarłem i idę na Sąd Boży.
Wtedy ukazała mi się pewna Pani we wspaniałym stroju i zatrzymała mnie pytając:
Czemu jesteś tak niespokojny?
Ach, lękam się Sądu Bożego i potępienia.
No dlaczego?
Bo mógłbym utracić Niebo i Boga. Dlatego trwoży mnie myśl o Sądzie Bożym.
Nie bój się mój synu, nie potępisz się. Odmawiałeś, co dzień 7 moich Radości
i Ja będę twoją pociechą w chwili śmierci i zawiodę cię do Raju. Nie obawiaj się Sądu
Boga, bo Ja stanę przy tobie i będę cię broniła. Powiedz to wszystkim, iż kto będzie
mnie czcił i rozważał moje Radości, jakimi się cieszę w niebie, nie potępi się, Ja go
pocieszę swą obecnością w chwili śmierci przed sądem mego Boskiego Syna. Jutro
zatem, niech każdy odmówi Siedem Radości NMP, gorliwsi zaś niech je odmawiają
przez całą nowennę i przez całe dalsze życie. Komu by nie odpowiadała ta praktyka,
niech odmawia inną modlitwę. Przez to zyskacie opiekę Najświętszej Dziewicy
w życiu i w chwili śmierci.
471

48.2 Page 472

▲back to top
Cronaca ks. Rua podaje o innej ważnej inicjatywie Księdza Bosko.
Wtorek, 3 września.
Ksiądz Bosko jest zasmucony, że wielu chłopców czyta nieodpowiednie
książki, zaplanował, więc wydawanie serii klasyków oczyszczonych. Poszedł z tym
projektem, do ks. prof. Mateusza Picco i naradzał się z arcybiskupem turyńskim
w sprawie założenia takiej biblioteki dla młodzieży. Owego wieczoru, na słówku tak
mówił:
Pragnąłbym byśmy byli kupcami, zwłaszcza w sprawach duszy. Chcę byście
byli prostymi jak gołębie, a roztropnymi, jak węże. Wiecie, co robi wąż ścigany nie
mając wyjścia? Wsadza głowę w ciernie mówiąc niejako: Byle tylko została mi głowa,
a będę ocalony. Podobnie my winniśmy unikać okazji, a gdy nie ma innego wyjścia,
jedyną troską naszą winno być zbawianie duszy z poświęcaniem majątku, honoru,
nawet samego życia, byle zbawić duszę. Jeśli dusza stracona, wszystko stracone, jeśli
zbawiona wszystko ocalone. Ach, gdybyśmy zdobywali się często na taką decyzję,
szatan byłby z dala od nas.
Od Papieża Klemensa VII żądał książę Arrigo VIII listownie i przez posłańca,
pewnej łaski przeciwnej prawu Bożemu. Papież odpowiadał stale: Non possum. Lecz
nagabywany ustawicznie przez tego monarchę odpowiedział z kurtuazją posłańcom:
„Powiedzcie waszemu Panu, że gdybym miał dwie dusze, mógłbym jedną posłać do
piekła: lecz mam tylko jedną i gdy ją stracę wszystko będzie dla mnie stracone”.
4 września.
Pewnego aprendystę przeniósł Ksiądz Bosko do gimnazjum z uwagi na jego
wzorowe sprawowanie się. Po jakimś czasie młodzieńca opadły różne wątpliwości o
istnieniu Boga, nieba, piekła itd. Co gorsza, dzielił się nimi z niektórymi kolegami, co
mogło wyrządzić wiele zła. Ksiądz Bosko szybko znalazł sposób, by temu zaradzić.
Otóż przybył do Oratorium dobrodziej, z którym naradzano się nad przyszłością
chłopca. Ksiądz Bosko w obecności jego oświadczył, że nie będzie mógł dać sobie
rady w studiach ze względu na słabą głowę. Chłopiec spostrzegł swój błąd, otrząsnął
się ze swych wątpliwości i całkiem się poprawił prowadząc wzorowe życie.
472

48.3 Page 473

▲back to top
5 września.
Żalono się Księdzu Bosko, że jego klerycy nie umieją ceremonii
i przytaczano jako przykład dwóch, którzy tego dnia rano usługiwali w katedrze.
Trzeba zaznaczyć, że w czasie wakacji kanonicy zwracali się do Oratorium
o kleryków do służenia z braku seminarzystów. Ksiądz Bosko odpisał, iż przykro mu,
że ci klerycy nie umieli ceremoniii: byli to jednak klerycy, seminarzyści, których
Ksiądz Bosko zatrzymał u siebie ma wakacjach, gdyż nie mieli środków utrzymania,
a posłano ich w nadziei, że znają ceremonie katedralne.
W tym dniu przyszła wiadomość o stanie owej opętanej w Acqui. 1 września,
zgodnie z radą Świętego próbowano ją wyspowiadać i wykomunikować w katedrze
przy drzwiach zamkniętych. Chora jednak w konwulsjach miotała się i wrzeszczała,
że uznano za stosowne zaprowadzić ją do domu. Proboszcz pisał, że nie uważa
za stosowne udzielać jej Sakramentów św. w dniu Bożego Narodzenia, dla uniknięcia
podobnych scen. Święty odpisał, że nie zmienia zdania i należy modlić się z wiarą
nadal.
5 września
Odpisał pewnemu kapłanowi udającemu się do rodziny, udzielając pewnych
wskazówek:
Car. mo D. Cibrario!
Dobrze zrobiłeś pisząc mi, przez co uniknie się pewnych nieporozumień.
Możesz się posłużyć jurysdykcją do słuchania spowiedzi w razie potrzeby. Po
załatwieniu spraw rodzinnych, wracaj do swego gniazdka w Lanzo, gdzie będziesz
mógł zadbać należycie o swe zdrowie. Pozdrów ode mnie ks. proboszcza i zapewnij,
że go polecam Najświętszej Maryi Wspomożycielce o powrót do zdrowia. Niech ci
Bóg, błogosławi etc.
Aff. mo in G. C. Ksiądz Jan Bosko
Tego wieczoru mówił na słówku:
„Ks. Bartoli opowiada o dwóch młodzieńcach chrześcijanach w Japonii.
W czasie prześladowania jeden z nich powiedział koledze:
473

48.4 Page 474

▲back to top
Słuchaj, studiuję sposób zachowania się w razie potrzeby, to i tobie będzie
odpowiadać.
A studiuj sobie, co chcesz, byle to przybliżyło dzień, w którym oddamy swe
życie za wiarę.
Kolega kombinował jednak coś innego. Przez noc myślał o tym jak wywiedzie
w pole prześladowców. Oto oświadczy im, że wyrzeka się wiary chrześcijańskiej,
a gdy odejdą, pójdzie wyspowiadać się i tak wszystko się załatwi.
I tak zrobił nazajutrz. Gdy żołnierze odeszli, ten nieszczęśliwiec pobiegł do
towarzysza, którego już wiedli na śmierć.
Słuchaj, słuchaj, szeptał zbliżywszy się z tyłu, opowiadając w jaki sposób
uszedł z rąk prześladowców radząc, by poszedł w jego ślady.
Precz ode mnie zdrajco! Potem zwracając się do żołnierzy powiedział:
To podły tchórz, który zaparł się wiary dla ocalenia życia.
Nauczmy się i my być tak mężnymi jak ów dzielny kolega i nie ulegać złym
podszeptom, być gotowi poświęcić nie tylko swój honor i przyjemności, lecz samo
życie, niż dopuścić się grzechu, strzeżmy się, by nie dawać złych rad nikomu, bo
odpowiemy przed Bogiem za tak wielkie zło!”.
6 września.
Toczyła się w refektarzu rozmowa wobec Księdza Bosko na temat dwóch
kleryków, którzy zdjęli sutannę i opuścili Oratorium.
Przedstawiłem im, jak szczęśliwe wiedliby życie, czynili postępy w studiach,
gdyby wytrwali w powołaniu. Inaczej pobłądzicie bardzo, mówiłem. No i niestety,
jeden z nich skończył na pijaństwie nie zadowolony nigdy z otrzymywanego w
Oratorium pożywienia.
Kleryk Feliks Alassio przerwał pytaniem:
Czy nie byłby to zaszczyt dla Oratorium, gdyby pozostali dwaj owi licencjaci
z literatury?
Chwała Oratorium nie polega na samej wiedzy, lecz i na pobożności. Taki sobie
przeciętny, lecz pokorny i cnotliwy zakonnik więcej zrobi dobrego niż uczony
pyszałek. Nieraz radziłem takiemu: Słuchaj, jeśli chcesz postępować w wiedzy odpraw
spowiedź generalną i porzuć swą pychę.
474

48.5 Page 475

▲back to top
Owego wieczoru opowiadał Ksiądz Bosko:
Bartoli opisuje zręczność pewnego Japończyka w obronie medalika i różańca,
które nosił zawsze na szyi. Oddziały żołnierzy na rozkaz mandarynów, przeszukiwały
domy. Widząc przedmioty religijne dawano rozkaz niszczenia ich lub zdeptania.
Wspomniany młodzieniec spotkał zbira, który chciał ściągnąć mu ze szyi medalik.
Chłopiec uprzedził ruch zakrywając medalik.
Jeśli mi nie oddasz medalika, zabiorę ci beret.
Możesz go zabrać, jak chcesz.
Zabiorę ci ubranie.
Cóż mi na tym zależy, oddawał marynarkę, którą mu żołnierz zdzierał.
Zabiorę, ci wszystko, co masz na sobie.
Chłopiec zrzucił opończę pod nogi zbira i zmykał. Tamten go gonił, lecz nogi
mu się zaplątały i padł na ziemię.
Chłopiec miał czas uciec i skryć się bezpiecznie. Zwyciężajmy zawsze względy
ludzkie. Nie mam na myśli, by ostentacyjnie nosić różaniec, medalik itp. Lecz nie
powinniśmy się wstydzić ich, zdjąć czapkę przed krzyżem lub statuą Madonny. Nigdy
nie powodować się względami ludzkimi. Pragnę byście wszyscy w Uroczystość
Narodzenia NMP znajdowali się w Łasce Bożej. Ci, co jeszcze nie posiadają medalika,
niech się zgłoszą. Będziemy się gorąco modlić do Matki Bożej, by trzymała daleko od
nas wszelką chorobę duszy i ciała. Módlcie się za swe rodziny i krewnych, by Pan Bóg
ich zachował od tego nieszczęścia.
7 września.
Podziwu godną jest rzeczą /pisze ks. Rua/, że Ksiądz Bosko wśród tylu
kłopotów doskonale cytuje wyjątki z klasyków włoskich, zwłaszcza z Dantego,
uwypuklając zręcznie pewne występki karcone przez poetę. Spytany, co myśli
o Dantem, odrzekł, że ze względu na język, jego dzieło jest niezrównownane; choć
przy pisaniu kierował się duchem zemsty przeciw swym wrogom, a wynosił pod
niebiosa swych zwolenników.
475

48.6 Page 476

▲back to top
ROZDZIAŁ LXXVII
W wigilię Uroczystości Narodzenia NMP otrzymał Święty list polecający na
rzecz zatwierdzenia Towarzystwa Salezjańskiego od biskupa Aleksandrii.
Wieczorem na słówku przemawiał następująco: Zaraza wybuchła prawie we
wszystkich okolicach Piemontu. Pamiętać musimy, że grzechy ściągają karę
a bodźcem śmierci jest grzech. Dlatego pragnę, byście się modlili nie tylko
za Oratorium, lecz i za własne rodziny, dobrodziejów, przyjaciół etc.
W tych dniach polecałem Bogu i Madonnie was wszystkich, chłopców z innych
kolegiów oraz przebywających na wakacjach, by Najświętsza Dziewica chroniła ich
od tego nieszczęścia. Trzeba byście mi pomogli usunąć tego bodźca, którym jest
grzech. Kto go ma na sumieniu, niech go usunie dobrą spowiedzią, a kto nie ma, niech
trzyma się od niego z dala, bym mógł was wszystkich polecić pod płaszcz Maryi
Wspomożycielki. W sposób szczególny wystrzegajcie się grzechów nieskromnych.
Jutro otrzymacie medalik Maryi Wspomożycielki poświęcony w tym celu, by was
chronił od zarazy. Niech każdy nosi go na szyi i odmawia codziennie Ojcze nasz…,
Zdrowaś Maryjo… i Chwała Ojcu… do Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie
oraz Salve Regina… z wezwaniem Maryjo Wspomożenie Wiernych módl się za nami.
Niezbyt pomyślne wieści o kolejach opętanej w Acqui nie zniechęciły
Świętego, a raczej dodały otuchy w rozbudzaniu u innych ufności w pomoc
Najświętszej Dziewicy.
Po kolacji zwracając się do kleryków, których czekał egzamin z teologii
w seminarium powiedział:
Jeśli pomyślnie zdacie egzamin, przyniesiecie jako votum cegiełkę na kościół
Maryi Wspomożycielki.
O, tak, tak, zapewniali.
A ksiądz, spytał zwracając się do obok stojącego starszego kapłana?
Tak, tak, ja również, proszę, liczyć na to, potwierdził ów staruszek.
Ksiądz Bosko ciągnął dalej: Co do cegiełki, zdarzył się następujący fakt.
Pewien kapłan NN miał chore ramię. Choroba rozwinęła się tak dalece i lekarze
476

48.7 Page 477

▲back to top
orzekli, że trzeba je amputować. Chcę spróbować ostatniego środka, powiedział ów
kapłan. Muszę polecić się Księdzu Bosko, by mi powiedział, co mam uczynić ku czci
Najświętszej Wspomożycielki, by otrzymać zdrowie.
Napisał zaraz do mnie. Odpowiedź była: że jeśli otrzyma łaskę, ma przynieść
cegiełkę na kościół. Po niejakim czasie istotnie wyzdrowiał i posłał pocztą cegłę na
kościół. Gdy otrzymałem paczkę z cegłą, rozpakowałem ją natychmiast, by stwierdzić
czy są tam pieniądze. Ale nie było nic więcej. Żart chyba, pomyślałem sobie. Na
paczce był tylko napis nadawcy: „Un povero prete”. Niebawem przybył osobiście
delikwent /ks. Ghisolfi/ pytając, czy nadeszła cegła pocztą.
Acha! To ksiądz ją posłał. Patrzcie, jaki sumienny teolog! K. Ghisolfi z powagą
odpowiedział: Oczywiście. Sądziłem, że z Panem Bogiem należy rozliczać się
dosłownie z danej obietnicy. Uśmiano się serdecznie, a ksiądz Ghisolfi złożył solidną
ofiarę w miejsce „cegiełki”. Nie była to ostatnia ofiara!
Tu Święty zwrócił się filuternie do grupki poprzedniej, wśród której znajdowało
się dwóch księży diecezjalnych, którzy natychmiast podjęli: O tak, doskonale,
rozumiemy!
Święty kontynuował: Ileż to łask spływa nieustannie od Maryi
Wspomożycielki! Prawie codziennie poczta przynosi wiadomości o łaskach
otrzymywanych. Na przykład, otrzymałem ofiarę 2 soldy od pewnego ubogiego
staruszka, który przyszedł do mego pokoju o kulach, a odszedł niosąc swe kule na
plecach.
Po pacierzach wieczornych Ksiądz Bosko wstąpił na podium. Wspomniawszy
o uzdrowieniu owego chromego staruszka opowiadał szerzej o uzdrowieniu opętanej
w Acqui:
Każdego dnia, drodzy chłopcy, dzieją się wielkie cuda za przyczyną
Najświętszej Maryi Wspomożycielki. Parę tygodni temu byłem w Acqui i Stravi.
Znajdowała się tam pewna niewiasta od roku chora umysłowo, uważana za opętaną.
Nie można było do niej przemówić, ani nakłonić do odmówienia modlitwy.
Dawała oznaki opętania. Znajdowałem się z biskupem oraz kilkoma kapłanami, gdy ją
przyprowadzono. Pytano mnie czy owa nieszczęśliwa jest naprawdę opętana. Biskup
oświadczył: Jeżeli Ksiądz uzna to za opętanie, to udzielam władzy do
wyegzorcyzmowania tej osoby.
477

48.8 Page 478

▲back to top
Dowiadywałem się, że od jakiegoś czasu była dręczona tymi napadami nie
chcąc na razie wydawać ostatecznego sądu.
Wyjąłem niepostrzeżenie z kieszeni medalik Madonny i trzymając go w dłoni
zbliżyłem się do niej, patrząc jak zareaguje. Szatan zazwyczaj nie znosi medalika lub
innych przedmiotów poświęconych, okazując jakby wstręt.
Widząc, że medalik nie pomagał, prosiłem obecnych, by odmówili modlitwę do
Maryi Wspomożycielki. Kazałem także uklęknąć chorej i odmawiać modlitwę.
Posłuchała mnie, modliła się przez chwilę, lecz wnet ustała. Rodzina zapewniała,
że od roku nie dała się nakłonić do modlitwy.
Poleciłem rodzinie, przez osiem dni odmawiać 3 razy Ojcze nasz…, 3 razy
Zdrowaś Maryjo… i 3 razy Chwała Ojcu… do Pana Jezusa w Najświętszym
Sakramencie oraz 3 razy Witaj Królowo… każdego dnia o jej zdrowie. Oznaczyłem
także czas, kiedy po uzyskaniu łaski, poślą ofiarę na nasz kościół. Było to święto
Narodzenie NMP, 8 września, które obchodziliśmy wczoraj.
Pisano mi, że niemożliwe było nakłonić ją do spowiedzi, gdyż miotała
przekleństwa. Odpisałem, żeby nie zważano na to, lecz wytrwale modlono się
i zachęcano ją do spowiedzi. W dniu 1 września próbowano to daremnie. Na widok
kapłana z Komunią św. wpadała w furię, krzyczała tak przeraźliwie, że trzeba było ją
wyprowadzić z kościoła.
Odpisałem, by ją zaprowadzono do spowiedzi w Uroczystość Narodzenia NMP.
Dnia poprzedniego powiedziano jej: Jutro pójdziemy do kościoła. W czasie nocy
dostała ataków furii i szalała tak, jakby całe piekło w nią wstąpiło: wydawała wszelkie
głosy zwierzęce, zionęła najgorszymi bluźnierstwami przeciw Bogu i ludziom.
Rodzina nie reagowała, lecz modliła się gorąco do Matki Bożej. Rano owa niewiasta,
ku zdumieniu obecnych pyta: Która jest godzina?
Ósmy września, Narodzenie NMP. Chcesz wyjść?
A dokąd?
Do kościoła: masz się wyspowiadać i przystąpić do Komunii św. jak ci
powiedział Ksiądz Bosko!
Tak, tak, no chodźmy! Były to pierwsze słowa wypowiedziane z rozsądkiem od
roku.
478

48.9 Page 479

▲back to top
Rzeczywiście wyspowiadała się spokojnie, przyjęła Komunię św. oraz
odprawiła dziękczynienie. Piszą mi, że jest teraz kompletnie zdrowa. Zatem, drodzy
chłopcy, jeśli Madonna czyni tak wiele dla ciała, to o ileż więcej gotowa jest czynić
dla duszy, jeśli prosić Ją będziemy o łaski. Fakt opowiedziany przeze mnie nie
oznacza, jakobym chciał przypuścić, że któryś z was jest opętany przez szatana, lecz
byście wiedzieli, jak winniśmy ufać Madonnie. Dlatego uciekajmy się do Niej aktem
strzelistym: Auxilium Christianorum ora pro nobis! Dobranoc.
10 września
Pan Oreglia w liście do Przełożonej Oblatek w Rzymie, opisując ten fakt
dodaje: Jest to jeden z tysięcznych przykładów, potwierdzających wciąż, jak miłym
jest Matce Bożej ten tytuł, pod którym Ją wierni wzywają. Zewsząd nadchodzące
ofiary są dowodem udzielanych przez Nią łask. Proszę o ile możności podzielić się
tymi wiadomościami z hr. Vimercatim, O. De Lorenzi w Kolegium Rzymskim oraz
z innymi według uznania. Muszę zaznaczyć też, że szatan przy pomocy swych
wspólników, przygotowuje rebelię na Rzym. Piszę nie, dlatego by siać niepokój, gdyż
nie ma się niczego obawiać, gdy Pan Bóg jest z nami. Pragnę jedynie zachęcić do
rozbudzenia nabożeństwa do Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie
i do Maryi Wspomożycielki, które będą dla wiernych oparciem i jeśli nawet nie
przeszkodzą uderzenia piorunu, ochronią jednak od szkód.
Matka Przełożona w swej odpowiedzi nawiązuje do listu Księdza Bosko
z 5 sierpnia, w którym zapewnia on o odrodzeniu Zgromadzenia, najpierw jednak musi
ono zostać „przeprane, uprawione i zasiane”, wtedy wyjdzie piękny plon. Pyta, więc,
czy ma uprzedzić tę zapowiedź swą aktywnością? Nie potrafiąc dokonać sama dzieła,
obawia się zaszkodzić mu.
Cronaca kontynuuje:
- 10 września -
Chciałbym przyczynić się dziś do tego, byście zostali świętymi i szczęśliwymi
już tu na ziemi. Tego chce Pan Bóg, co powtarza św. Paweł. W Piśmie św. wyraźnie
jest napisane: „Szczęśliwy człowiek, który nosi jarzmo Pańskie od młodości swojej”.
479

48.10 Page 480

▲back to top
Mówi: „szczęśliwy jest” a nie: „będzie szczęśliwy” na ziemi, który oddaje się
Panu Bogu na służbę od młodości. Rzeczywiście, kto od lat młodych postępuje
cnotliwie, nawet w podeszłym wieku będzie się czuł szczęśliwy, gdyż niczego mu nie
wyrzuca sumienie. Może być nawet ubogim, lecz będzie zadowolony, nie obawiając
się śmierci. Gdybyście tak mogli teraz w Turynie spotkać kogoś, kto by nie obawiał
się cholery, śmiał się za wszystkiego, jadł i pił spokojnie. Wieczorem bałby się on
może położyć do łóżka. Przykazywałby może służącemu: „Będziesz czuwał w nocy
i gdy usłyszysz dzwonek, przybiegniesz do mnie. Mówi się: nie boimy się cholery.
Ona jednak nie ma względu na nikogo. Zabiera tego i owego, a ja nie chciałbym iść na
drugi świat w takim stanie, w jakim się znajduję.
Szczęśliwy jest uczeń pilny, gdyż zbiera nagrody. Nie szukając daleko weźmy
nasz dom. Chłopak naprawdę cnotliwy jest kochany przez przełożonych, nauczycieli,
rodziców. Płaci pensję 20 zamiast 30 franków, nawet bywa utrzymywany gratisowo
w zakładzie. Nieraz dostaje prezenty. Natomiast złego chłopca trzyma się
w domu, dopóki nie nastręczy się sposobność wydalenia go a gdy zostanie wyrzucony
wszyscy z ulgą powtarzają: Nareszcie, jeden ciężar mniej w domu. Także koledzy
sarkają: A idź sobie, nie będziesz więcej przeszkadzał nikomu, nie będzie mruczenia,
arogancji, bójek. Pójdzie o nim opinia: że został wyrzucony z zakładu.
Cnotliwi chłopcy zawsze są mile widziani wśród kolegów i osiągają
powodzenie w życiu. A gdy przyjdzie śmierć, przyjmują ją ochotnie z ręki Boga, gdyż
od młodości wiernie mu służyli. Przeciwnie, jeśli życie było grzeszne, to będzie nam
sprawiało wyrzuty sumienia, że mogliśmy być szczęśliwi, lecz z własnej winy
popadliśmy w nieszczęście. Sami sobie przypiszemy to, że mogliśmy zasłużyć na
niebo, a nie uczyniliśmy tego. Ja, który już jestem stary, nie mogę zaczynać od
młodości, czas, bowiem szybko biegnie naprzód i nie wraca nigdy. Wy macie dobrą
szansę. Więc czyńcie tak, a będziecie naprawdę szczęśliwi. Dobranoc!
Ks. Rua notuje z dnia 11 września: Przechodząc z Księdzem Bosko przez
miasto byliśmy dwukrotnie napastowani przez uliczników. Ksiądz Bosko rzucił tylko
współczującym wzrokiem na tych łobuzów nie odpowiadając ani słowa. Wyczytałem
mu z twarzy, jak bardzo cierpiał nie z powodu tej zniewagi, lecz przewrotności i złej
atmosfery, w jakiej biedacy ci żyją.
480

49 Pages 481-490

▲back to top

49.1 Page 481

▲back to top
„Przypadkiem czytał w prasie o zebraniu odbytym w Genewie przez masonów
i rewolucjonistów, którzy uchwalili zniszczenie papiestwa. Dotknęło go to głęboko,
nie żeby się obawiał upadku Kościoła wobec obietnicy Zbawiciela przyrzekającego
jego niespożytość, lecz dlatego, że własne dzieci podnoszą bezbożną rękę na Głowę
Kościoła”.
Kolcem bolesnym była dla Księdza Bosko wieść, że 8 września Garibaldiemu
oddawano w Genewie honory panującego: zasiadał na honorowym miejscu na
kongresie zwołanym przez radykałów. Doprowadzić on miał do zawarcia układu
z sektami światowymi w celu najazdu na Państwo kościelne. Przemawiając na
publicznym mityngu w Genewie, wychwalał Genewczyków za wymierzenie
pierwszego ciosu znienawidzonej instytucji papiestwa przyrzekając, że zjednoczone
siły demokracji obalą je ostatecznie. „Zburzymy tę jaskinię bałwochwalstwa
i kłamstwa”, wykrzykiwał dumnie.
A oto słówko Księdza Bosko z dnia 11 września:
„Chciałbym wam podać dziś pewną metodę w osiąganiu powodzenia w nauce
i pracy. Daję ją wam nie ja właściwie, lecz Pan Bóg! Do duszy przewrotnej nie
wnijdzie mądrość, ani nie zamieszka w ciele poddanym grzechowi”. Rozumie się,
prawdziwa mądrość, a nie znikoma mądrość ziemska, która nie liczy się z Bogiem
Stwórcą i Panem wszechrzeczy, z karami grożącymi przekraczającym Jego Prawo w
życiu i w wieczności, oraz nagrodą obiecaną wypełniającym wiernie Jego nakazy.
Usuńcie, więc ze serca przeszkody tamujące prawdziwą mądrość, to jest bojaźń
Bożą, gdyż wraz z tą mądrością wchodzi również pewność pomocy Bożej
w osiągnięciu celu.
Zwłaszcza jednak, że grzech to nie wróg jednorazowo pokonany, który nie
wraca więcej. Dlatego mamy czuwać nieustannie, by trzymać go z dala, bo przychodzi
jak złodziej, wtedy gdy śpimy.
Szatan widząc, że nie otwieramy mu drzwi przez czas jakiś wciska się przez
okno, to jest przez spojrzenia nieskromne, niebezpieczne ciekawości, pewne lektury.
Czuwajcie, więc nad oczyma zamykajcie je pilnie. Grzech wciska się nie tylko przez
481

49.2 Page 482

▲back to top
okna, lecz nawet przez szpary dziury, kratę, zamykajcie, więc uszy na rozmowy
niestosowne i nieprzyzwoite. Zamykajcie usta na przekleństwa, na rozmowy,
szemranie, łakomstwo. Szatan, jeśli nie czuwamy wciska się do nas przez wszystkie
pięć zmysłów. Dobranoc!
Z tych spokojnych przemówień nie można było zorientować się, że Święty był
czymś zafrasowany.
Otóż monsignor Riccardi nie aprobował zajmowania przez niego kleryków do
asystowania młodzieży i prowadzenia funkcji w szkole. Arcybiskup zgoła nie
aprobował ducha i dyscypliny panującej w Oratorium gdzie jego zdaniem, kształcenie
i formacja duchowa kleryków były mało kościelne i niedostateczne.
„Ja, jako profesor teologii moralnej w konwikcie kościelnym, stwierdza ks.
prof. Askaniusz Savio, zawsze byłem i jestem przekonany o czymś przeciwnym, czego
dowodem są tacy dzielni kapłani, jak ks. Michał Rua, monsignor Jan Cagliero, ks.
Francesia, ks. Cerruti, ks. Durando i wielu innych posiadających dyplomy
z teologii, filozofii i literatury”.
Arcybiskup wydał zarządzenie, że klerycy przygotowujący się do święceń,
nawet eksterniści, winni najmniej przez rok mieszkać w seminarium. Chciał, zatem,
by ta sama norma obowiązywała kleryków Księdza Bosko.
Powstające Zgromadzenie, miało tylko zwykłą aprobatę, ponieważ udzielano
święceń klerykom na podstawie patrimonium ecclesiasticum, więc arcybiskup
spodziewał się, że będzie mógł posłużyć się nimi w archidiecezji, w której był brak
kapłanów.
Arcybiskup był zadowolony, że Ksiądz Bosko wychowywał wielu chłopców
i kierował do kapłaństwa, nie widząc tego, że pretendując do wszystkich owoców,
niszczył przez to same drzewka.
A oto jak pisał monsignore do Księdza Bosko:
Carissimo Don Bosko!
Zmuszony jestem oświadczyć Waszej Przewielebności, że odnośnie do mych
kleryków diecezjalnych nie pozwalam więcej na to, by oddawali się nauczaniu, czy
482

49.3 Page 483

▲back to top
prowadzili korepetycje, asystowali, czy występowali jako przełożeni wobec chłopców.
Zarządzenie to odnoszące się do pozostałych konwiktorów, alumnów zmierza do
dobra tychże kleryków i ich studiów, by mogli je należycie odbywać. Postanowiłem
również nie udzielać święceń klerykom nieprzebywającym w seminarium. Być może,
że to zarządzenie będzie dla PW Księdza uciążliwe za to wyjdzie na korzyść
Kościołowi i jego instytucjom. Powiadamiam o tym wcześniej, by Ksiądz mógł
przystosować się do tego dla dobra kleryków. Niech Bóg błogosławi etc.
Dnia 11-9-1867 r. Aff. mo servo
+ Aleksander arcybiskup
Powyższa wiadomość była dla Księdza Bosko przykrym zaskoczeniem.
Kilkakrotnie udawał się do arcybiskupa przedkładając:
Ekscelencjo, klerycy mają być w seminarium, księża w Konwikcie kościelnym,
a biedny Ksiądz Bosko sam wśród tysięcy młodzieży? W jaki sposób mogę
zastosować się do jego życzeń?
Arcybiskup był jednak głuchy na wszelkie reakcje, tak, iż w końcu Ksiądz
Bosko był zmuszony oświadczyć: Proszę, niech Ekscelencja napisze do Rzymu,
z jakich powodów wydał powyższe zarządzenia, a ja również przedłożę swoje racje
i niech Rzym rozstrzygnie.
Nie, odpowiadał monsignore, ten spór winien być rozwiązany między nami
dwoma. Niestety stał się bolesną i przedłużającą się kwestią.
Powstało zamieszanie wśród kleryków Oratorium. Ci, którzy nie mieli zamiaru
pozostać z Księdzem Bosko i inni namówieni przez osoby postronne opuścili
Świętego i wstąpili do seminarium. Inni związani ślubami lub zamierzający je złożyć,
zawahali się. Arcybiskup uważał za swoich tylko tych, co nie złożyli profesji lub nie
mieli zamiaru jej składać w Towarzystwie Salezjańskim. Z uwagi zaś na to,
że Towarzystwo nie było jeszcze wyjęte spod władzy Ordynariusza, uważał za swoich
wszystkich kleryków pochodzących z archidiecezji. Stąd, jak zobaczymy, próby
odmowy święceń lub odkładanie ich niektórym z Towarzystwa, a nawet naciski, by
opuścili Oratorium.
483

49.4 Page 484

▲back to top
Z przykrością zmuszeni jesteśmy wchodzić w powyższe szczegóły, lecz jest to
konieczne dla całości biografii Świętego. Należy także przypomnieć Współbraciom
czytającym Memorie, że powyższe tomy nie są przeznaczone na użytek publiczny,
lecz zastrzeżone dla naszych bibliotek: bo gdyby było inaczej, gotowi bylibyśmy za
przykładem Księdza Bosko raczej zamilczeć, niż wyjawiać pewne sprawy.
Monsignor Riccardi tymczasem udzielał zezwolenia, by jeden z kleryków
Oratorium, po ukończonych studiach teologicznych, mógł zgłosić się do święceń
w okresie jesiennych dni suchych.
Święty wystawił poświadczenie osobistych rekolekcji dla kleryka Piotra Racca,
mającego otrzymać święcenia kapłańskie.
484

49.5 Page 485

▲back to top
ROZDZIAŁ LXXVIII
Bardziej jeszcze niż powyższe kłopoty zajmowały Świętego troski o potrzeby
materialne i moralne Oratorium. Niektórzy spośród chłopców niedawno przyjętych do
zakładu mieli pewne ułomności nabyte w swej rodzinie. Inni na szczęście nieliczni,
stali się kamieniem zgorszenia zapominając o swych dawnych postanowieniach.
Należeli do tych, których Święty nie chciał znać. Uprawiali swą robotę w ukryciu
przed Madonną i przed Księdzem Bosko. Ten znając doniosłość wykrycia na początku
nowego roku złego fermantu, zachęcił młodzież do odprawiania triduum do
Najświętszej Maryi Panny, do czego sam się przyłączył w intencji poprawy złych.
Powtarzał gorąco: Paś o Maryjo twe koziołki, które zamienisz na baranki i ci, którzy
chcieliby stać po lewicy niech za Twoją przyczyną zostaną po prawicy!
14 września
Na słówku tak przemawiał: W czasie jakiejś nowenny, triduum lub rekolekcji
Pan Bóg daje zawsze poznać kogoś nieodpowiedniego dla domu z racji na rozsiewane
zgorszenie itp. Rozpoznano kilku takich, którzy będą musieli wyjechać. Ale
przejdźmy do innych spraw.
DB stracił brata zamordowanego w restauraccji. Znajdował się on tam
z kilkoma przyjaciółmi. Któryś z nich zbił szklankę, stąd sprzeczka, gdyż nikt nie
chciał płacić.
Dobrze zapłacę ja, lecz ty mi zwrócisz wydatek, powiedział ów brat.
DB kierując się do tego, który spowodował to. Co ja? Krzyczał ów podchmielony
winem i wymierzył mu cios nożem, przecinając arterię na szyi. Zabójca uciekł. Obecni
przybiegli do rannego ratując go, lecz za 10 minut skonał. Prosił kapłana,
a umierając szeptał: Jezu, Maryjo, Józefie Święty, Wam oddaję serce, ciało i duszę
moją!
Jutro odmówcie różaniec za niego, a kto może niech przystąpi do Komunii św.
Mamy nadzieję, że Pan Bóg przebaczył mu, czego nie mógł wyznać na spowiedzi.
Niestety, w takim towarzystwie łatwo może się zdarzyć coś podobnego.
485

49.6 Page 486

▲back to top
Teraz daję wam praktyczną radę: Gdyby się zdarzyło komuś przecięcie arterii,
niech weźmie natychmiast monetę i przyciska ją do rany mocno oczekując lekarza.
Przez to zatamuje się krew wytryskującą i zdąży kapłan i lekarz, który jeśli potrafi
dobrze zeszyć ranę, to wtedy będzie nadzieja na wyzdrowienie.
Unikajmy festynów i bądźmy gotowi na śmierć, skłońmy również głowę przed
wyrokami Bożymi.
Kończę uwagą, by w czasie modlitwy odłożyć wszystko, co się ma w ręku
i modlić się ze złożonymi na piersiach rękoma, nie oglądając się i wyraźnie wymawiać
słowa modlitwy. To samo polecam w kościele. Ile nieszczęść odwróci od nas dobra
modlitwa!
Słówko powyższe było wstępem do ostrzejszego, jakie miał Ksiądz Bosko
16 września w Święto Imienia Maryi.
„Na zło ostateczne, ostatnie środki”, myślał Święty, kierując się zawsze dobrem
dusz. Wytaczał wojnę grzechom wszelkim kosztem, nie bacząc na względy ludzkie ani
krytyki. Gdy wszelkie środki zawiodły, a chłopcy byli niepoprawni, karcił publicznie
z taką mocą, że to zostawało długo w pamięci wszystkich. Takie właśnie było słówko
16 września 1867 r.
Spokojny i opanowany wstąpił na podium a wszyscy oczekiwali być może
wyjaśnienia poprzedniego słówka. Rozpoczął od tego, ile Zbawiciel wycierpiał dla
zbawienia dusz, o tym jak straszne groźby wypowiedział przeciw gorszycielom
maluczkich. Wspomniał, co sam uczynił wykonując misję powierzoną mu przez Boga;
wyliczał pot, mozoły, upokorzenia, noce bezsenne ponoszone dla zbawienia
wiecznego chłopców. Niestety, w Oratorium znajdują się wilki, bandyci, szatani,
by łupić, kraść, zabijać, pociągać do piekła dusze jemu powierzone. I rzucił:
Co uczyniłem złego tym, którzy mnie tak traktują? Czy nie kochałem ich jak synów?
Nie starałem się dla nich o wszystko? Nie darzyłem zaufaniem? Na świecie, czy
mieliby naukę, utrzymanie, wychowanie, czy w ogóle mogli mieć jakąś nadzieję,
gdyby nie zostali przyjęci do Oratorium? Wyliczając dobrodziejstwa wyświadczone
im ciągnął dalej: Myślą oni, że ich nie znam? Wiem dokładnie i mógłbym wymienić
ich po nazwisku! Ale byłoby to zbyt upokarzające dla nich. Lecz niech nie myślą,
że Księdza Bosko można oszukać. Otóż mogę powiedzieć: Ty jesteś A. owym wilkiem
drapieżnym, krążącym wśród kolegów, odciągającym ich od Przełożonych,
486

49.7 Page 487

▲back to top
ośmieszającym ich przestrogi. Ty jesteś B. tym łotrzykiem, który za pomocą pewnych
bilecików, książek, kryjówek wyrywa spod płaszcza Maryi Jej synów. Ty jesteś C.
który rujnujesz kolegów złymi rozmowami i odciągasz ich od Sakramentów.
Napiętnował sześciu. Głos Księdza Bosko był surowy i groźny. Za każdym
wymienionym nazwiskiem słychać było jęk winnego przyznającego się do winy, jakby
na sądzie powszechnym.
Po skończonym słówku, chłopcy z zapartym tchem odeszli do sypialni.
Pozostało owych sześciu szlochających opartych o ściany. Święty zatrzymał się pod
portykami. Księża i klerycy stali w pewnej odległości obserwując wzruszającą scenę.
Owych sześciu zbliżyło się do niego: niektórzy całowali mu rękę inni trzymali za
suknię. On patrzył na nich ze łzą w oku. Nikt nie zamienił słowa, a Ksiądz Bosko
szepnął jednemu i drugiemu jakieś słowo i poszedł do swego pokoju. Nazajutrz kilku
wyjechało do domu. Paru gimnazjalistów zostało przeniesionych do warsztatów.
Dwóch zatrzymano na próbę. Ci co pozostali w Oratorium, zmienili tak dalece
obyczaje, że zostali wzorowymi.
Jak za lat poprzednich, przed nadchodzącą zimą zwracał się do ministerstwa
wojny o podarowanie na rzecz biednych sierot zużytych części garderoby, bielizny
i pościeli. Pisał również do ministra sprawiedliwości o zapomogę dla kleryków
spełniających różne zajęcia w zakładzie. Zwracał się do wielu Dobrodziejów a w
maju 17 września wyjechał do Casalmaggiore obok Cremony, gdzie go oczekiwała
księżna Helena Vidoni Soranzo. Stamtąd pisał do pani hrabiny Blanki Pasetti
w Montebello z prowincji weneckiej, werbując przez nią nowych dobrodziejów.
Ill. ma Signora Contessa!
By zachęcić wszystkich do ufności w potęgę i dobroć Bożą zrobimy tak:
1. do dnia 8 grudnia /Niepokalane Poczęcie NMP/ odmawiać trzy Ojcze nasz…,
Zdrowaś Maryjo… i Chwała Ojcu… do Najświętszego Sakramentu oraz Witaj
Królowo… do Maryi Wspomożycielki.
2. Uczynię specjalne memento we Mszy św. wraz z młodzieżą a czterech, z nich
przystąpi do Komunii św. na daną intencję.
3. Jeśli otrzyma się jakąś szczególną łaskę, złoży WP ofiarę na kościół Maryi
Wspomożycielki w Turynie.
487

49.8 Page 488

▲back to top
O ile to nie będzie sprzeczne z większą chwałą Bożą, mam silną nadzieję,
że zostaniemy wysłuchani. Szanowna Pani ze swej strony niech rozgłosi sama lub
przez innych roztropnie wspomnianą łaskę, by pobudzić serca do ofiarności etc.
S. Giovanni in Croce, 18-9-1867 r.
Ksiądz Jan Bosko
W tym samym dniu pisał do Turynu:
Car. mo D. Rua!
Posyłam ci zaświadczenie dla Racca i mam nadzieję, że dojdzie na czas.
Polecam staranne rozesłanie prospektów kolegiów: Lanzo i Mirabello. Prospekt Lanzo
rozesłać do proboszczów turyńskich, jeden, dla ks. Margottiego, z paru słowami ad
hoc.
Stąd Ksiądz Bosko udał się, jak można sądzić z korespondencji, do biskupa
Parmy w celu uzyskania listu polecającego na rzecz Zgromadzenia oraz do niektórych
znakomitszych rodzin.
Pod wieczór 20 września udał się na Supergę w celu złożenia wizyty
imieninowej księdzu profesorowi Mateuszowi Picco, w jego własnej willi. Tu dał
dowód swej niezwykłej siły fizycznej nieuszczuplonej trudami i chorobami. Ks.
profesor męczył się, by wyjąć za pomocą młotka i obcęgów gwóźdź wbity głęboko do
ściany.
Proszę pozwolić, powiedział Ksiądz Bosko i bez trudności palcem wyjął
gwóźdź.
23 września
Rozpoczynano drugą serię rekolekcji w Trofarello dla salezjanów. Nauki głosili
Ksiądz Bosko i ks. Rua. W dniu 27 września składał śluby trzyletnie ks. Jakub
Costamagna; innych czterech kleryków, w różnym czasie składało profesję, między
innymi kl. Piotr Guidazio i Dominik Tomatis.
488

49.9 Page 489

▲back to top
Podczas, gdy w Trofarello powtarzano w kazaniach, że „miseros facit peccatum
populos”, to w Albano wybuch cholery stał się zgodnie z powszechną opinią
potwierdzeniem sprawiedliwości i miłosierdzia Bożego. 500 ofiar śmiertelnych i tylu
chorych, którzy wyszli cało, wywołało panikę w tym mieście, z którego prawie
wszystka ludność uciekła. Kilkunastu spośród miejscowej arystokracji wraz z królową
sycylijską wdową po Ferdynadzie II i jej synem, padło ofiarą dżumy. Nie bez racji
przypuszczano, że rodzice z obawy przed zarazą nie puszczą synów z domu, toteż
potrzebna była interwencja Księdza Bosko, by rozproszyć ich obawy.
Święty wysłał list pocieszający do rektora Kolegium Nazaret, wobec
chwilowego zamknięcia szkoły, obiecując iż tym bujniej zakwitnie tam nowe życie
po ustaniu zarazy. List przedrukowany krążył po wielu zakładach prowadzonych przez
OO Pijarów.
Pod wieczór 28 września Ksiądz Bosko wrócił do Oratorium. Z jego słówek
w czasie nowenny do MB Różańcowej zachowało się jedno z dnia 29 września:
Był pewien chłopiec, który tkwił wciąż w tym samym nałogu. Jego spowiednik,
za pokutę, kazał mu odmawiać 3 razy Zdrowaś Maryjo… każdego dnia, aż do
przyszłej spowiedzi. Chłopiec wracał pięciokrotnie do spowiedzi wciąż z tymi samymi
grzechami i wciąż otrzymywał tę samą pokutę. Wreszcie penitent ów mówi
spowiednikowi: Ależ ojcze, daremne te wysiłki, ja się już nie poprawię!
Nie trać nadziei, mój synu, odmawiaj nadal 3 razy Zdrowaś Maryjo…
codziennie. Wnet rozpocznie się walka między Madonną i szatanem, a Madonna na
pewno zwycięży.
Chłopiec ów wyjechał z rodzicami do innych stron i codziennie odmawiał tę
modlitwę. Odtąd już nie popadał w dawny nałóg. Wróciwszy do spowiednika wyznał,
że już nie popełniał więcej tych grzechów. Spowiednik zapytał, kiedy otrzymał tę
łaskę od Madonny.
Od czasu, kiedy począłem zastanawiać się nad słowami: „Ora pro nobis
peccatoribus”. Od tej chwili ustały moje upadki.
Więc i ja wam daję jako wiązankę w czasie Nownny: odmawiać przed ołtarzem
Madonny owe 3 razy Zdrowaś Maryjo…, by Najświętsza Panna oddaliła od was
489

49.10 Page 490

▲back to top
i waszych rodzin wszelkie nieszczęścia, najpierw duszy, którymi są grzechy, następnie
ciała. Módlcie się również za Kościół św. i za naszych dobrodziejów.
Kapela i niektórzy chłopcy nagrodzeni w tym roku za postępy w nauce
i wzorowe zachowanie się, szykowali się na wycieczkę do Castelnuovo. Na kościół
Maryi Wspomożycielki napływały zewsząd ofiary, za które Ksiądz Bosko osobiście
dziękował listownie.
Między innymi pisał do ks. Rafała Cianetti w Lucca:
Carissimo D. Cianetti!
Mając na uwadze wiek chłopca Chelini, może on być przyjęty do kolegium
w Mirabello na warunkach prospektu, który posyłam. Po ukończeniu lat 12, będzie
mógł zostać przyjęty tu w Turynie na przystępniejszych warunkach. Odnośnie ks.
rektora S. Leonardo, widocznie Pan Bóg chce go zabrać do nieba. Lecz mimo to
spróbujmy jeszcze zwrócić się do Matki Najświętszej. Dlatego od tej chwili aż do
Uroczystości Niepokalanego Poczęcia NMP, odmawiać codziennie Ojcze nasz…,
Zdrowaś Maryjo… i Chwała Ojcu… do Najświętszego Sakramentu, Witaj Królowo…
oraz wezwanie: Maryjo Wspomożenie Wiernych módl się za nami. Polecę go sam
Bogu we Mszy św. a chłopcy odmówią specjalne modlitwy. Jeśli wyzdrowieje, niech
złoży ofiarę na kościół. Zatem wiary w dobroć Boga i potęgę Maryi!
Bracia Morelli pragną studiować, więc jeśli ich opiekun godzi się płacić za nich
20 franków miesięcznie za każdego, to przeznaczę ich obu do gimnazjum. Sprawowali
się zawsze wzorowo, odkąd tu przybyli. Niech Bóg błogosławi etc.
Aff. mo amico XJB
6 października Ksiądz Bosko był w Becchi na odpuście MB Różańcowej.
Ludność witała go z wdzięcznością, pamiętając o posłudze ks. Cagliero wśród
zadżumionych. Święty przystawał serdecznie ze swymi ziomkami, zwłaszcza
z dziećmi. Pewien młodzieniec upamiętnił owe chwile w pamiętniku: „… Ksiądz
Bosko praktykował sam radę: „Age quod agis”. Miał zawsze na myśli swe zasadnicze
dzieło, pomimo tak różnorodnych zainteresowań bieżących. Młodzież! Gdziekolwiek
spotkał chłopca, nawiązywał z nim rozmowę z taką samą uprzejmością, jak z wielu
490

50 Pages 491-500

▲back to top

50.1 Page 491

▲back to top
wybitnymi osobistościami. Czasem dawał pieszczotę, podarował medaliki, często
zapraszał ze sobą do Oratorium. Nie zapominało się jego słów…”.
Proboszcz ks. Antoni Cinzano przyznawał się, że otrzymał pewną szczególną
łaskę od Maryi Wspomożycielki. Otóż tracił on coraz bardziej słuch, co było
przeszkodą w spełnianiu obowiązków duszpasterskich, zwłaszcza w słuchaniu
spowiedzi. To wpływało bardzo ujemnie na jego samopoczucie. Stosowane zabiegi
lekarskie nie pomogły.
Tak stały sprawy, gdy ks. Askaniusz Savio jego Wikary, rozmawiał o nim
z Księdzem Bosko. Ten polecił odprawiać nowennę do Maryi Wspomożycielki,
z obietnicą złożenia ofiary na kościół.
Z rana w święto Aniołów Stróżów szedł do kościoła odprawić Mszę św.
Widział jak gospodyni jego płakała, nie mogąc się z nim porozumieć.
Wszedłszy do zakrystii powiedział: Dzisiaj pragnę odprawić Mszę św.
i polecić się gorąco mej Matce Najświętszej, by jak inni, otrzymać łaskę
wyzdrowienia, a wtedy złożę ofiarę na Jej kościół w Turynie.
Wyszedł, więc do ołtarza rozpoczynając Mszę św. Usługujący mu ministrant,
późniejszy kapłan, salezjanin i ekonom generalny Towarzystwa Cezary Cagliero,
orientował się zazwyczaj z poruszenia warg kapłana, dlatego odpowiadał mu bardzo
głośno.
Lecz tym razem ks. Cinzano zwrócił się do niego z surowym napomnieniem:
No uważaj, mów ciszej, nie zagłuszaj mnie! Kapłan spostrzegł się, że otrzymał łaskę
upragnioną:
Ach, ja przecież słyszę wszystko wyraźnie, powtarzał wzruszony, mów ciszej!
Łzy toczyły mu się po twarzy w chwili Podniesienia. Raz po raz, wznosił
gorące westchnienia wdzięczne do Maryi Wspomożycielki. Gdy wrócił od ołtarza,
pierwsze jego słowa były:
Jestem uzdrowiony! Matka Boska Wspomożycielka udzieliła mi tej łaski!
Wybiegł z zakrystii na pół przytomny z radości. U drzwi plebani pociągnął za
dzwonek kilkakrotnie tak mocno, jakby chciał urwać linkę. Gdy zjawił się ks. Savio,
opowiedział mu o otrzymanej łasce oświadczając, że musi natychmiast udać się do
Oratorium w Turynie, by złożyć wotum dziękczynne na kościół Maryi
Wspomożycielki.
491

50.2 Page 492

▲back to top
W Turynie dał upust swej radości tak, że wprost zapomniał o swym podeszłym
wieku i wspiął się na samą kopułę kościoła, by ucałować stopy Najświętszej
Wspomożycielki. Spoglądając w stronę Supergi i wzgórz alpejskich ze wzruszeniem
myślał o swej parafii Castelnuovo d'Asti, gdzie jako duszpasterz kierował pierwszymi
krokami swego ubogiego parafianina Jana Bosko wówczas już gimnazjalisty w Chieri.
492

50.3 Page 493

▲back to top
ROZDZIAŁ LXXIX
Uroczystość Matki Bożej Różańcowej przypominająca świetne zwycięstwa
odniesione przez Matkę Najświętszej nad nieprzyjaciółmi chrześcijaństwa była
zadatkiem nowej interwencji na rzecz Kościoła i Wikariusza Jezusa Chrystusa na
ziemi, jeśli wierni zwrócą się do Niej z ufnością o pomoc. Nadszedł, bowiem czas
ciężkich doświadczeń przepowiedzianych przez Świętego.
Przygotowania do inwazji na Rzym i Państwo Kościelne wrzały gorączkowo.
Przemożny wpływ na państwo włoskie wywierały sekty, zdecydowane przeprowadzić
swe zamiary za wszelką cenę. Plan był jasny: wzniecić powstania w Rzymie
i opanować go przy pomocy band Garibaldiego. Przykrywką dla interwencji wojska
włoskiego miało być rzekomo zaprowadzenie porządku w mieście. Krokiem
następnym miał być plebiscyt za przyłączeniem Rzymu do Italii.
W książce „Federacja Włoska” Giuseppe Ferrari pisał: „Rewolucja w bramach
Rzymu, to nic innego jak wojna przeciw Chrystusowi i cezarowi. Tu nie ma miejsca
na żadną wątpliwość wahanie się, czy mętne doktryny pół katolickie, pół
chrześcijańskie czy pół papieskie. Każdy ma swobodę oddawania czci własnym
bóstwom w swym domu. Religią rewolucji jest ubóstwienie człowieka, jego geniuszu,
praw i swobód, nie uznawanych i zwalczanych przez Kościół”. Po tym wstępie Ferrari
kreślił plan faktów dokonanych za pomocą sił zbrojnych Garibaldiego osaczających
Rzym oraz tajnego współdziałania gabinetu włoskiego rezydującego tymczasowo we
Florencji. Więc:
1. Wojna z papiestwem, podczas gdy w całej Europie wypowiedziano wojnę
religii rzymsko – katolickiej i my nie możemy ani na krok pójść naprzód bez zburzenia
krzyża;
2. Wojna królom! Ponieważ kler sam przez się nie posiada siły, lecz może
wszystko przy pomocy książąt i panujących, dlatego kto pracuje na rzecz króla,
pracuje dla restauracji Kościoła, Chrystusa, cesarza, Papieża, oto cztery kolumny
grobowe wolności włoskiej;
493

50.4 Page 494

▲back to top
3. Ateizm i komunizm, oto ostateczny cel postępu. Niereligijność /ateizm/
rozumiem jako upowszechnienie postępowej wiedzy w miejsce mitów kultowych oraz
sprzeczności metafizycznych…”.
Garibaldi wracając z Genewy w drodze przez Florencję, otrzymał odpowiednie
instrukcje od rządu i Komitetu rewolucyjnego, po czym udał się do Sihalunga,
by stanąć na czele powstańców. W taki sposób pogwałcona została Konwencja
i Napoleon dał znać ministrowi Ratazziemu, że ponownie zajmie Rzym swymi
wojskami o ile Garibaldi pokusi się o zajęcie resztek terytorium kościelnego.
Ratazzi przyrzekł powściągnąć ten zamach i 23 września polecił aresztować
generała, z należnymi względami. Przewieziono go do Aleksandrii, później do Genuy,
wreszcie na wyspę Caprera. Kilkanaście tysięcy wojska odkomenderowano na granicę
Umbrii i Toskany, by zawrócić powstańców. W tym celu dwa okręty wojenne
patrolowały wzdłuż wybrzeży Civitavecchia. Za pomocą tych posunięć usiłowano
powstrzymać od interwencji Francję natomiast w większych miastach włoskich na
zwołanych zebraniach uchwalono protesty, dla udowodnienia, że cały naród włoski
jednoczy się we wspólnym froncie.
29 września na rozkaz Garibaldiego oddziały powstańcze wkroczyły do
prowincji Viterbo nie napotykając na opór wojsk królewskich przypatrujących się ich
marszowi. Oddziały ochotnicze liczyły początkowo do 50, 100 i 200 ludzi, lecz po
nich wkraczały większe bandy po 800, 1000 i więcej ludzi. Dowodzili nimi
deputowani z parlamentu włoskiego, oficerowie w cywilu oraz dwaj synowie
Garibaldiego.
Powstańcy gdziekolwiek przebywali dłużej, dopuszczali się rabunków, łupili
kościoły i klasztory oraz dopuszczali się innych gwałtów. Niszczyli portrety i godła
papieskie, ogłaszając rząd tymczasowy pod dyktaturą Garibaldiego.
Oddziały papieskie stacjonujące w sile około 4 tys. ludzi i rozproszone
w małych garnizonach, miały nie lada zadanie stawić czoło o wiele liczebniejszym
nieprzyjaciołom.
Od 29 września do 26 października trwały stałe utarczki graniczne, gdyż
powstańcy nie śmieli posunąć się dalej i cofając się w popłochu, porzucali broń,
chroniąc się poza kordonem.
494

50.5 Page 495

▲back to top
Wewnątrz prowincji papieskich panował spokój. Tu i tam mieszkańcy, gotowi
byli stanąć z bronią dla odparcia napaści.
Szczupły garnizon rzymski ledwie wystarczał jako korpus porządkowy w czasie
pokoju. Nie było oznak buntu, nawet 700 ochotników stanęło pod bronią dla ochrony
osoby Papieża. Pius IX często zjawiał się na ulicy wśród tłumów, wiwatujących na
jego cześć.
Tymczasem prasa rządowa wciąż rozpisywała się o rozruchach wybuchających
w prowincjach papieskich, o powstaniu Garibaldczyków i ich sukcesach, miotała
najgorsze kalumnie przeciw wojskom papieskim, opisywała barykady wznoszone
przez powstańców na ulicach Rzymu.
Faktem jest, że od początku września był przygotowywany wybuch powstania
w Rzymie, celem przyspieszenia wkroczenia Garibaldiego. Naczelnikiem spisku był
niejaki Franciszek Cucchi rodem z Bergamo, deputowany do parlamentu, dysponujący
ogromnymi sumami pieniężnymi. Miał do pomocy kilkunastu przybocznych,
częściowo obcych wywrotowców, częścią własnych zwerbowanych ochotników. Pod
ich dowództwem stała szara hołota powstańcza, do której ściągały zewsząd najgorsze
szumowiny i elementy przestępcze.
Niestety wśród samych Rzymian znalazło się kilkunastu obywateli
udzielających schronienia w swych domach spiskowcom, przenikającym z fałszywymi
papierami przez granicę. Gromadzono w piwnicach materiał wybuchowy i narzędzia
do wyważania bram.
Planowano podkładanie w odpowiednich miejscach min z dynamitem.
W nienawiści szatańskiej pałano żądzą zrujnowania metropolii katolicyzmu.
Zamierzano wysadzić w powietrze rezydencje ambasadorów, siedziby dykasterii
rzymskich, szczególnie koszar gwardii szwajcarskiej strzegącej apartamentów
Piusa IX oraz niektórych pomieszczeń wojskowych. W końcu przekupiono podle
z pół tuzina kanonierów na Zamku św. Anioła, którym dano polecenie zablokowania
dział i wysadzenie w powietrze prochowni.
Zawierała ona 16 000 kg. prochu, zaś wybuch mógł spowodować śmierć
kompanii wojsk papieskich oraz więzionych tam 300 Garibaldczyków, jeńców
wojennych. Równocześnie miały wybuchnąć pożary niektórych obiektów wraz
z mieszkaniami obywateli wykonujących poszczególne zadania oraz zniszczenie, kto
495

50.6 Page 496

▲back to top
wie ilu pomników starożytnych. Cucchi wypłacał sowite nagrody grożąc puginałem
temu, kto zdradzi sekret lub okaże się lękliwym w wykonaniu rozkazu. Nieustannie
odbywały się zebrania przywódców, na których decydowano i przydzielano zadania
do wykonania. Na przykład było postanowione wypuszczenie więźniów politycznych,
napad na pałac Filotta i zamordowanie ministra wojny z jego urzędnikami, zabójstwo
gubernatorów cywilnych w Rzymie i na prowincji. Sporządzono listy obywateli
skazanych na śmierć. Byli zdecydowani pozwolić na rabunek powszechny oraz gwałty
i bezeceństwa, mordować księży, kardynałów, napaść na Watykan i uwięzić Papieża.
Miały się ponowić sceny krwawego terroru z czasów rewolucji francuskiej w 1793 r.
Fakty powyższe wynikały z procesów przeprowadzonych. Poprzestajemy na
oświadczeniu generała Le Marmora w Gazecie Florenckiej z 20 stycznia 1868 r.
adresowanym do wyborców. Stwierdzało ono przebieg planowego powstania
w Rzymie, które gdyby się powiodło, stanowiłoby wstrząs dla opinii publicznej.
Wyrażał ubolewanie wobec faktów, jakie zaszły w stosunku do Państwa Kościelnego
z wielką szkodą dla jedności narodowej, odnośnie do rewolucji rzymskiej oddawał:
Czyż nie należy się krwawej rewolty, która mogłaby się skończyć wielką katastrofą,
której uniknięcie leży w interesie wszystkich stron zainteresowanych, a zwłaszcza
Italii?
Podzielali to również niektórzy członkowie gabinetu z partii liberalnej,
wtajemniczeni w sekrety spisku. O ile opowiadano się za powstaniem, o tyle chciano
rzezi.
Nawet wśród samych sekciarzy znajdowali się tacy, którzy brzydzili się
wynikłych następstw i skrycie unikając zemsty szczytów partyjnych woleliby
pozostawić Rzym w spokoju.
Po uroczystościach jubileuszowych rzymskich, wobec oznak przygotowującego
się wybuchu rewolucji, Ksiądz Bosko w głębi serca współczującego pragnąłby
oszczędzić Papieżowi i Wiecznemu Miastu grożących im cierpień.
Gdy kończył pierwszą serię rekolekcji, pewnego dnia wśród listów
przyniesionych z poczty, znalazła się przesyłka cięższa od zwykłych listów, w dodatku
bez znaczków pocztowych. Święty otrzymawszy ją otworzył kopertę. Był tam arkusz
wielkiego formatu zawierający szczegółowy plan planowanych zniszczeń
w Rzymie, które mieli przeprowadzić spiskowcy. Dokument był bez podpisu. Kto był
496

50.7 Page 497

▲back to top
autorem dokumentu, nie wiadomo. Święty przeczytawszy oryginał, kopię jego
za pośrednictwem zaufanej osoby, przesłał Ojcu Świętemu i kardynałowi
Antonellemu. Nadeszło później więcej podobnych anonimowych ostrzeżeń, które
przekazywano do Rzymu.
Monsignor Berardi z racji swego urzędu wtajemniczony w te donosy, życzył
sobie, by w przyszłości do niego kierowano podobne przesyłki, a on podawał je dalej
komu należało, oddając w taki sposób bardzo ważne usługi, które mu w przyszłości
zapewniły purpurę kardynalską. Monsignore pisał do Księdza Bosko
1 października: ...
„Rzym i my jesteśmy spokojni, choć żyjemy na wulkanie. Gdy to piszę trwają
potyczki z Garibaldczykami. Nadchodzą wieści z frontu o poległych
i rannych, o grabieżach dokonywanych przez uzbrojone bandy. Zachowujemy spokój,
jakby Rzym posiadał wszelkie gwarancje bezpieczeństwa. Takie są fakty, choć
wytłumaczyć ich nie umiem, gdyż wszystko jest możliwe. Lecz “iustus se fide vivi”.
Chcemy ufać, że to jest podstawą naszego bytu. Listy anonimowe dochodzące
w kopiach są bardzo cenne i upragnione przez nas”.
Nadchodziły też innego rodzaju ostrzeżenia od pewnego wysoko postawionego
członka partii liberalnej, a Święty robił z nich odpowiedni użytek.
Ks. Michał Rua pisał:
Ja sam, z polecenia Księdza Bosko, kilkakrotnie zawiadamiałem Ojca św. przez
wysokich jego urzędników o spiskach przygotowywanych w różnych punktach miasta
i poza nimi. Ponieważ nie zawsze pewne były źródła czerpanych wiadomości, zjawiała
się od czasu do czasu pewna osobistość, wtajemniczona w knowania rewolucyjne i
w poufnej rozmowie z Księdzem Bosko odsłaniała ich plany, by można było zapobiec
nieszczęściom grożącym Rzymowi. Ksiądz Bosko zaś przeze mnie lub kogoś innego,
spełniał swe zadanie.
Najpilniejszą sprawą było zapobiec podkładanym minom pod różne budynki
jak np. Kolegium Rzymskie OO Jezuitów. Nie dawano początkowo temu wiary
w Rzymie. Dopiero, gdy wysłano list anonimowy z opisami szczegółowymi oddziałów
zbrodniczych, po ścisłej rewizji odkryto podziemny kanał od Corso prowadzący do
Kolegium Rzymskiego, w środku dziedzińca.
497

50.8 Page 498

▲back to top
Policja czuwała pilnie i skonfiskowała wielką ilość broni w Rzymie i na
prowincji. Każdego prawie dnia dostawali się w ich ręce emisariusze z dokumentacją
zaminowanych obiektów oraz wielkimi sumami pieniędzy. Żandarmeria wpadła na
trop siatki organizacyjnej i aresztowała główny aktyw powstańczy, tak iż spiskowcy
zmuszeni byli co dzień zmieniać miejsce pobytu. Garibaldi mimo pozornego
internowania, 15 października opuścił Caprerę i zjawił się we Florencji witany
entuzjastycznie.
Wiadomość tu uświadomiła wszystkim, że niebawem nastąpi nowy wypad na
Państwo Kościelne. Napoleon poruszony tym, zarządził natychmiast
przetransportowanie dwóch dywizji dla obrony Rzymu. Ratazzi mimo, że zgłosił
niebawem swą dymisję zdążył uprzedzić przybycie Francuzów i stworzył fakt
dokonany rozkazując deputowanemu Cocchi wszcząć powstanie. Przyrzekał
Garibaldiemu pomoc ze strony wojsk królewskich gotowych przekroczyć granicę.
Cocchi pospieszył przesłać rozkazy wysadzenia w powietrza koszar
wojskowych, prochowni na Zamku św. Anioła, odciąć dopływ gazu do miasta oraz
spowodować zamieszanie za pomocą przebranych za wojska papieskie
Garibaldczyków.
Dla zabezpieczenia ewentualnego odwrotu wyznaczył jako punkty oporu pewne
trudno dostępne dzielnice z wąskimi uliczkami, powznosił szańce i barykady.
19 października minister wojny otrzymał wiadomość o mającym nastąpić lada
dzień wybuchu powstania. 21 października policja skonfiskowała skład broni przy Via
Matteini, na parę godzin przed rozdaniem broni spiskowcom.
Generał Kanzler wydał rozkazy obrońcom, miał pod bronią zaledwie 3 tysiące
ludzi, licząc na wierność ludu rzymskiego i zaskoczenie powstańców,
uniemożliwiające wzniesienie im barykad ulicznych. Rozdzielił placówki na całym
obszarze Rzymu, z tym by na punktach strategicznych objęły pozycję najdzielniejsze
kompanie. Alarm obowiązywał przez cały dzień 22 października. Był również gotów
Cucchi. Na szczęście, mina pod koszarami nie była gotowa, a robotnik uwięziony
ujawnił plan zablokowania gazociągów.
O godz. 7 - mej wieczorem została wysadzona w powietrze część koszar z 26
żołnierzami Papieża. Był to sygnał powstania. Zewsząd pojawiły się grupki
spiskowców, lecz wszędzie natrafili na silny opór.
498

50.9 Page 499

▲back to top
Wywiązały się potyczki we wszystkich dzielnicach miasta, padli zabici z obu
stron. Banda najemników napadła na gwardię papieską strzegącą Kapitol, a druga
opanowała bramę św. Pawła.
Lecz w porę nadbiegły patrole obrońców i zmusiły ich do wycofania się.
Cucchi z gorączkową niepewnością oczekiwał na próżno wysadzenia prochowni na
Zamku św. Anioła. Zdrajcy zostali na czas unieszkodliwieni i oddani w ręce policji.
Tak, więc, w przeciągu niecałej godziny, rebelię opanowano i stłumiono.
Aresztowano ponad setkę spiskowców, podczas gdy całe miasto wzburzone
wiwatowało na cześć bohaterskich wojsk papieskich. Rzym na razie ocalał.
„Pius IX, świadczy ksiądz Rua, był pełen podziwu dla Księdza Bosko, który
stał się Jego wybawcą w owych dniach”.
499

50.10 Page 500

▲back to top
ROZDZIAŁ LXXX
Odwróćmy oczy od tak smutnych spraw i skierujmy je na ujmującą w swej
dobroci postać Księdza Jana Bosko. Jego serce napełniało się pociechą. W owych
dniach otrzymał wiadomość o dwóch cudownych uzdrowieniach za przyczyną
Dominika Savio. Savio, to jego przyjaciel domowy, opiekun Oratorium; wzór, który
ustawicznie podawał swym chłopcom do naśladowania.
A byli między nimi niektórzy naprawdę święci chłopcy przyjęci do zakładu
gratisowo, polecani gorącymi listami przez ich krajanów przebywających na
wakacjach. Gorące przywiązanie do wspólnego Ojca i wychowawcy przelewało się
z jednych na drugich. Ujmowała ich jego dobroć i gotowość do wszelkich poświęceń
na rzecz ukochanych chłopców, zwłaszcza jego pokora, skłaniająca się do zniżania się
do nich. Znamionowała ją prostota i godność zarazem, wypowiadające się gorliwością
o zbawienie ich dusz.
Zacytujemy wypowiedzi na ten temat dwóch byłych wychowanków.
Ks. Askaniusz Savio profesor teologii moralnej pisał:
„Opowiadając nam o swych młodzieńczych studiach, Ksiądz Bosko podkreślał
zawsze, że należy pilnie wykorzystać czas nauki, by usprawnić się do pracy dla dobra
dusz. Przy czym wyniki osiągnięte przypisywał zawsze Opatrzności Bożej a nie sobie
samemu.
Przypominam sobie jak raz powiedział mi:
„Gdyby Pan Bóg nie wprowadził mnie na tę drogę, /praca w Oratorim/,
obawiam się, że mógłbym obrać mylny kierunek lub zgoła stać się liberałem”. Było to
parafrazą powiedzenia św. Filipa Nereusza. Gdyby Pan Bóg nie trzymał mnie za
głowę, pozostałbym turkiem!
A ks. kan. Ballesio dodaje:
„Głęboka pokora jego duszy ujawniała się czynami i w całej osobowości
nacechowanej dobrotliwością tak, że ci, co go nie znali, ze zdumieniem odkrywali
w skromnej postaci olbrzyma, o którym mówił świat cały”.
500

51 Pages 501-510

▲back to top

51.1 Page 501

▲back to top
„Przypisywał to, co w nim było dobrego, samemu Bogu czując się
zobowiązanym spożytkować jak najlepiej te dary dla Jego chwały i korzyści bliźnich.
We wszystkich swych dziełach zasięgał natchnienia z góry w modlitwie, polecał także
nam modlić się. Jeśli coś mu się nie udawało, upokarzał się wewnętrznie zdając się na
dopust Boży. A jeśli osiągał sukcesy, przypisywał je Bogu, Madonnie, Świętym
wzywanym, dziękował sam Panu Bogu i polecał nam to czynić. Stąd pochodził
niezmienny pokój jego duszy, nieustraszona odwaga i stałość w przedsięwzięciach.
Miał zwyczaj, gdy mówił o sobie, co mogłoby na pierwszy rzut oka wydawać
pretensjonalne, wyrażać się w trzeciej osobie, np. „Ksiądz Bosko zrobił, Ksiądz Bosko
powiedział”. Kto jednak znał go bliżej, ten widział w nim ojca, przyjaciela, który
zwierzał się ze swych udanych lub nieudanych przedsięwzięć dla zbudowania, nauki
lub zachęty swych synów uczestniczących zarówno w radościach jak smutkach ojca,
bądź dla zaspokojenia ich ciekawości, czy wynagrodzenia za modlitwy i udział
w jego sprawach”. Cytujemy księdza Rua:
„Przyjmował z prostotą sugestie swych synów i uwzględniał ich uwagi.
Pamiętam raz służąc mu do Mszy św. pozwoliłem sobie zrobić uwagę na pewne
niedokładności, jakie zauważyłem w ceremoniach. Podziękował mi za to
z wdzięcznością i widziałem, jak trzymał na stole „Rubryki Mszalne” odczytując je od
czasu do czasu”.
„Prosił, jak notuje ksiądz Berto przyjmował chętnie uwagi nawet od
najniższych podwładnych. Często mówił do mnie: Pragnąłbym, byś mi zwracał uwagę
na moje potknięcia, jakie zauważysz u mnie.
Zrobiłem to kilka razy, choć nie było tam żadnej winy, co jednak brał pod
uwagę i dziękował jak za wyświadczone sobie dobrodziejstwo”. Słysząc niekiedy
pochwały pod swym adresem przerywał: No, nie róbmy krzywdy Panu Bogu i Matce
Najświętszej. Jeżeli powiodły mi się te sprawy, to zawdzięczać trzeba Panu Bogu
i Jego Matce Najświętszej. Popełnilibyśmy akt niewdzięczności, gdybyśmy przypisali
sobie samym powodzenie stając się niegodni pomocy Bożej.
Słyszeliśmy też często od niego:
Gdyby Pan Bóg znalazł narzędzie mniej zdatne ode mnie, byle zdane
całkowicie na Jego Opatrzność, wybrałby je raczej na moje miejsce i działałby jeszcze
501

51.2 Page 502

▲back to top
większe cuda. Cóż ja ze swymi słabymi siłami, gdyby nie pomoc Boża, zostałbym
może nędznym kapelanem górskim.
W późnym wieku słyszano, jak powtarzał ze łzami w oczach:
Ach, ileż cudów raczył zdziałać Pan Bóg między nami! O ileż większych
jeszcze dokonałby, gdyby Ksiądz Bosko posiadał więcej wiary!
Pomimo, że sława jego imienia obiegła świat cały, uważał się zawsze za sługę
nieużytecznego, kiedy mówił:
Ach, kim jest Ksiądz Bosko, że się go tak obwołuje!?
W przekonaniu, że jest nędznym grzesznikiem wzdychając mówił:
Nie chciałbym, by ktoś uważając mnie za kogoś, kim wcale nie jestem, przestał
modlić się za mnie po śmierci pozwalając, bym długo pokutował w czyśćcu!
Świadczy jeszcze ksiądz Rua:
„Jeśli ktoś przypisywał mu cudowny skutek jego modlitwy lub
błogosławieństwa, ganił zaraz, że tylko Matce Najświętszej lub Świętemu, do którego
się uciekano przypisać należy łaskę otrzymaną. Słyszałem również jak przyznawał się,
że prosił Boga by go nie wprowadzał w takie kłopoty, to jest, żeby mu się nie
przypisywało autorstwa łask nadzwyczajnych, chętnie przytaczał przykłady
odwrotnych skutków jego błogosławieństwa.
Otaczał innych wysokim szacunkiem; chwalił, a w porównaniu do nich stawiał
się jako początkujący na drodze życia duchowego; pokora jego wyrażała się
w pochwałach, jakimi otaczał różne zgromadzenia zakonne, jak np. Towarzystwo
Jezusowe, OO Pijarów, OO Kapucynów itp. Wynosił gorliwość i zasługi wszystkich
zakonów, wspominając zastępy Świętych danych Kościołowi”.
Ks. Bonetti pisze:
„Ksiądz Bosko ilekroć bywał krytykowany z powodu pomyłki recenzenta, bądź
źle maskowanej niechęci, puszczał w niepamięć doznaną przykrość, o ile chodziło
o sprawy doktrynalne lub dobro osoby trzeciej. Lecz gdy prawda lub miłość zmuszały
dać odpowiedź, czynił to z łagodnością, która zazwyczaj gasiła niechęć wyjaśniając
sytuację. Nierzadko atakowany słownie lub na piśmie pod wpływem resentymentu lub
przez opłaconych publicystów, Święty znosił cierpliwie zniewagę, następnie albo
odpowiadał łagodnie, lub z zasady milczał pozostawiając swą sprawę w ręku Boga.
Jeśli zaś spotkały go krzywdy z powodu pełnionego dobra dla chwały Bożej
502

51.3 Page 503

▲back to top
i zbawienia dusz, bynajmniej nie odstępował od dobra, kontynuując je kosztem
zniewag i podłości ludzkiej, wcale nie zważając na swój własny honor”.
Był zawsze zrównoważony, poświadcza ks. Turchi:
„Był zawsze pokorny i pełen prostoty, jak go znałem od 1851 r.”.
Ks. Franciszek Dalmazzo:
„Monsignor Galletti przemawiając kiedyś w zakładzie Cottolengo oraz na
rekolekcjach do kapłanów powiedział:
„Idźcie do pokoju Księdza Bosko, a poczujecie woń świętości”.
Kontynuujemy dalszy wątek opowiadania.
Rozpoczynał się rok szkolny 1867/68. W sierpniu trzech kleryków księdza
Bosko uzyskało w Pinerolo na egzaminie patenty nauczycielskie w klasach
podstawowych, zaś trzech innych we wrześniu dyplomy profesorskie w klasach
gimnazjalnych wyższych.
Ksiądz Bosko przydzielając im poszczególne klasy, podawał mądre wskazówki,
nalegając bardzo na zachowanie miłości braterskiej i unikanie kłótni, na tle kwestii
literackich, czy filozoficznych lub teologicznych.
Zalecał przełożonym, nauczycielom, spowiednikom, by codziennie modlili się
za swych wychowanków, kleryków, penitentów, wykazując potrzebę otrzymania od
Boga światła dla doskonałego wykonywania swej misji. Gdy dochodziły go skargi na
niektórych chłopców niekarnych zwykł pytać żalącego się: A czy modlisz się za twych
chłopców?
Posiadamy kilka listów Świętego z końca października, np. do hrabiny Callori,
której zapowiadał wycieczkę chłopców z Mirabello do jej willi we Vignele oraz taką
samą wycieczkę z kolegium Valsalice do willi położonej uroczo na wzgórzach
Turynu.
Inny list kierował do monsignora Formica biskupa Cuneo na temat przyjętych
chłopców z polecenia biskupa.
Nacechowana ojcowską życzliwością, były listy do byłych wychowanków, jak
np. do Jana Turco w Montafia:
Carissimo Turco!
List twój sprawił mi wielką przyjemność z racji na dawną naszą przyjaźń, którą
Ksiądz Bosko sobie bardzo ceni. Choćby ze względu na ten punkt, że wśród bardzo
503

51.4 Page 504

▲back to top
trudnych sytuacji pomogła ci zachować solidne zasady religijne. Rzec można minął
twój wiek krytyczny, bledną iluzje o świecie i utwierdzasz się, jak piszesz,
w religijności, która zapewnia oparcie człowiekowi w każ dej sytuacji życiowej. Choć
łyknąłeś nieco filozofii, radzę ci kontynuować swój zawód geometry, być
praktykującym katolikiem, zwłaszcza, co do spowiedzi, będącą dla ciebie
prawdziwym balsamem pociechy. Staraj się również roztoczyć opiekę nad twym
ojcem staruszkiem, cieszącym się jak dotąd dobrym zdrowiem. Pamiętałem zawsze o
tobie we Mszy św., będę to czynił w przyszłości, jak mnie prosisz. A ty również nie
zapomnisz o mnie? Miałbym parę książek do przetłumaczenia z francuskiego.
Zrobiłbyś to? Wykorzysta się to w Letture Cattoliche. Niech ci Bóg błogosławi etc.
Pozdrowienia od znajomych księży łączę.
Turyn, 23-10-1867 r.
Aff. mo amico Ksiądz Jan Bosko
Podobny list z ojcowską przestrogą pisał do innego byłego wychowanka
kapłana, z dyplomem z literatury, który podróżował do Wenecji.
Chwytał także za pióro w sprawie dwóch kleryków seminarzystów, których
sytuacja materialna była trudna, równocześnie deklarował swą gotowość wykonania
zleceń arcybiskupa:
Ill. mo e M.R. Sig. Rettore!
Pragnąc dostosować się do życzeń JE naszego arcybiskupa kilkakrotnie
chciałem porozmawiać z nim w sprawie kleryka Cavallero. Przesłałem również pismo,
na które nie otrzymałem odpowiedzi. Zgodnie ze znanym okólniem sądziłem,
że sprawy tego rodzaju są traktowane przez niego. Odnośnie do kl. Cavallero
komunikuję, że zgodnie z radą otrzymaną, jak twierdzi, od kierownika duchownego
seminarium, zamierza złożyć sutannę. Radziłem mu odczekać jeszcze i zatrzymałem
u siebie w domu. Obecnie nie jest zdecydowany. Jeśli nie będzie trudności, pozostawię
go na rok u siebie na próbę, w wypadku innego zarządzenia zdaję się na rozkaz
Ekscelencji, choć obawiam się, że zdecyduje się na złożenie sutanny. Kleryk jest
bardzo żywego usposobienia, lecz pod względem moralności, bez zarzutu.
504

51.5 Page 505

▲back to top
Kan. Ortalda przysłał mi tu kleryka Ortalda z zawiadomieniem, że przybędzie
wkrótce sam, by się rozmówić. Zresztą, nie zakomunikowano mi innej przyczyny
prócz tej, że nie może nadal pozostać w seminarium, gdyż nie będzie więcej przyjęty.
Za słówko informacji w tej sprawie byłby bardzo wdzięczny. Komunikuję
ks. kanonikowi, że zastosowałem się, co do joty do okólnika biskupa i ani tu, ani
w Lanzo, ani w Mirabello nie ma żadnego kleryka z diecezji turyńskiej, z wyjątkiem
tych, co pragną wstąpić do Towarzystwa Salezjańskiego.
Będzie dla mnie wielkim dobrodziejstwem, jeśli mi wskaże Ksiądz coś, co
uważałby za odpowiednie dla większej chwały Bożej. Życząc zdrowia i wszelkiego
dobra od Boga, pozostaję etc.
Turyn, 9-11-1867 r.
Obbl. mo servit Ksiądz Jan Bosko
Inna korespondencja dotyczyła pewnego procesu, który od dłuższego czasu
powodował niemałe kłopoty. Musiał jednak go Ksiądz Bosko prowadzić ze względu
na św. wolę nieboszczyka oraz że nie mógł zrezygnować z zapomogi, która nie była
jego własnością, lecz ubogich chłopców. Z konieczności musiał się procesować
i ustąpił dopiero wtedy, gdy nie mógł wygrać sprawy. Nieraz wypadło mu znosić
podobny krzyż z kłopotami, wydatkami i podlegać niesprawiedliwemu wyrokowi.
Lecz oto fakty.
Ks. proboszcz w Scalenghe Wincenty Fissore zmarły w 1866 r. zapisał Księdzu
Bosko w testamencie, jak następuje:
„Art. 9 - Zapisuję Księdzu Bosko, synowi Franciszka, swoją winnicę wraz
z ruchomościami i nieruchomościami, które posiadam w S. Mauro Torinese,
z obowiązkiem wypłacenia przez wspomnianego sumy 50 franków proboszczowi
Scalanghe pro tempore, do rozdzielenia ubogim w tej parafii”.
Artykuł powyższy był bardzo jasny, a jednak spadkobiercy wnieśli proces
trwający długi czas. 12 września zaproponowano Księdzu Bosko układ jak następuje:
„Spadkobiercy gotowi są zrzec się od dnia dzisiejszego wszelkich swych praw
do wspomnianej winnicy pod warunkiem, że Ksiądz Bosko wypłaci im sumę 4 tys.
franków, płatną w przeciągu 2 miesięcy oraz wypełni zobowiązanie nałożone
testamentem ks. Wincentego Fissore”.
505

51.6 Page 506

▲back to top
Ksiądz Bosko odpowiedział, że nie przyjmuje propozycji i że sprawę
rozstrzygnie sąd albo spadkobiercy sprzedadzą winnicę i spłacą mu należność. Sprawa
poszła do sądu i na rozprawie 4 kwietnia 1867 r. oraz 22 maja tego roku spadkobiercy
podnieśli szereg przykrych insynuacji i zarzutów podważając rzetelność i uczciwość
Księdza Bosko jako kapłana. Od roku 1850 wytaczano tego rodzaju zarzuty
w procesach majątkowych unieważniając wolę testatorów.
Na rozprawie Święty oświadczył, że adwersarze unikali odpowiedzi na różne
jego pytania odnośnie do uznanej bezinteresowności i świadomości zmarłego testatora.
Wobec powyższego oświadcza:
1. Nie żądał ani nie żąda od nikogo niczego dla siebie, zdając się na
sprawiedliwy wyrok sądu.
2. Żąda zaprzestania przewlekłych indagacji ze strony spadkobierców, sam
niczego od nich nie żądając i zdając się zawsze na ich sumienie.
3. Żąda zwolnienia od wszelkich kosztów procesu i przewlekłych indagacji ze
strony spadkobierców w sprawach, o których ze względu na swe stanowisko
i obowiązki, nie może zeznawać.
W owych dniach zgłosiła się również do Księdza Bosko jako właściciela
winnicy we Villa S. Mauro, pewna rodzinna mając chęć odkupić ją na własny użytek.
On zaś odpowiadał:
Carissimo D. Reffo!
Istotnie, wspomniana winnica przeszła testamentalnie na mą własność. Z braku
jednak pewnych formalności spadkobiercy zakwestionowali ważność zapisu. Proces
jest w toku. Naciskają mnie bez powodu. Z mej strony zamierzam zostawić temu ojcu
pełną swobodę, proszę tylko uważać na legalność formalną. Mówię to, dlatego,
że spadkobiercy powodują się więcej formalnościami, niż sumieniem. W przeszłości
jak i obecnie polecać będę w modlitwach twego ojca i całą rodzinę Bogu jak również
św. Józefowi, by roztaczał opiekę nad zakładem „Artigianelli”, niemniej jak nad
naszym domem znajdującym się w kłopotach finansowych. Niech Najświętsza
Dziewica błogosławi nas i zachowa na drodze do nieba etc.
Turyn, 16-ll-1867 r.
Aff. mo in G.C. Ksiądz Jan Bosko
506

51.7 Page 507

▲back to top
ROZDZIAŁ LXXXI
A cóż się działo w Rzymie? Święty przesyłał listy pocieszające, tchnące otuchą
do swych przyjaciół i dobrodziejów. Panowało ogólne przeświadczenie, że nie ma
nadziei na przeszkodzenie zajęcia Rzymu. Stąd szereg listów do Księdza Bosko i pana
Oreglia, lecz nie wszystkie doszły do rąk adresata. Jeden z nich przytaczamy:
Sig. Cavagliere!
Przeżywamy poważne chwile, rzec można ostateczne, stąd tym gorętsze ślemy
modły do Boga, gdyż to jedyna broń Kościoła, religii, Papiestwa, podczas gdy inni
bronią ich szpadą. Listy wasze, słowa zachęty są przez nas bardzo cenione i posłużą do
zapobieżenia i naprawienia zła większego. Jesteśmy spokojni i zdrowi, oczekując
przebiegu wydarzeń, które ostatecznie przyniosą triumf Kościołowi. Ojciec św. jest
spokojny, pogodny i wytrwa zjednoczony z nami jako niespożyta Skała Watykańska.
Szanowny Pan sprawi nam wielką pociechę, jeśli zechce być stałym przekaźnikiem
i tłumaczem myśli Księdza Bosko. Gdyby się zebrało wszystkie wieści krążące
w Rzymie urósłby tom cały, tyle nagromadziło się sprzeczności wobec aktualnych
wydarzeń, koniuktur, aspiracji etc.
Rzym, 25-10-1867 r.
hr. S. Conestabile
W pierwszych dniach miesiąca, na temat wydarzeń w Rzymie, Święty
powiedział znamienne słowa. Oto pewnego wieczoru w czasie rozmowy ze swoimi na
temat wojny, gdy ten i ów wyrażał obawy o los Rzymu, on z wesołą miną zawołał:
Gdyby mi zajęcia pozwoliły, pojechałbym do Rzymu i przebiegając ulice wołałby
głośno: Obywatele! Bądźcie spokojni! Nic złego wam się nie stanie. Ufajcie tylko
Matce Najświętszej i nie obawiajcie się inwazji. Tak zapisał w swej cronaca
ks. Michał Rua. Wypadki przyszłe potwierdziły przepowiednię Księdza Bosko.
23 października, Garibaldi wyjeżdżał z Florencji specjalnym pociągiem
w kierunku Terni i pod Scandrilia objął dowództwo nad 12 – tysięcznym oddziałem
ochotników rozlokowanych w okolicy Corese. W dniu 25 października zaatakował
507

51.8 Page 508

▲back to top
Monte Rotondo bronione przez 350 żołnierzy papieskich. Straciwszy blisko 1.000
żołnierzy wśród zabitych i rannych opanował twierdzę. Znużeni i zgłodniali obrońcy
musieli się poddać, gdy podłożono ogień pod wieżę.
W Rzymie rewolta została rozgromiona, choć nierozbrojona całkowicie.
25 października Cocchi dowiedziawszy się, że Garibaldi zajął Monte Rotondo, był
przekonany, że generał tej nocy stanie pod murami Rzymu. Wszczął, więc zamieszki
dla ułatwienia wkroczenia powstańcom. Wśród placówek powstańczych ważną była
fabryka lniana Julio Aiani na Zatybrzu. Zgromadzono tam wielką ilość broni
i materiałów wybuchowych prócz tego 500 ludzi obcych najemników.
Przygotowywano się wypaść nocą na ulice miasta, wypuścić więźniów politycznych
na Zamku św. Anioła, opanować kilka klasztorów i uderzyć w dzwony. O ile nie zjawi
się Garibaldi, mieli schronić się do owej lniarni i tu odpierać ataki, przy wsparciu
rozlokowanych w sąsiedniej dzielnicy spiskowców. Zarząd miejski, chociaż
podejrzewał, nie zdecydował się przeprowadzić rewizji w manufakturze, gdy nadszedł
list anonimowy do Dyrekcji policji, z rana 25 października, podający ważne
doniesienia. Zarządzono obławę na wspomniany obiekt, w chwili, gdy znajdowało się
tam 70 spiskowców otrzymujących broń. Zaskoczeni bronili się zaciekle.
Po godzinnym ostrzeliwaniu żołnierze papiescy wkroczyli do budynków. Wzięto 39
spiskowców, prócz 16 zabitych, inni ratowali się ucieczką, 3 żołnierzy było rannych.
Aresztowano kilka innych band, skonfiskowano wiele broni. Franciszek Cuchni
uszedł do Florencji.
Tymczasem wojska królewskie wkroczyły na terytorium papieskie okupując
kilka większych miejscowości i maszerowały na Rzym, rzekomo dla zapobieżenia
nieporządkom w mieście, gdzie, jak rozsiewano oszczerczą propagandę, czekano
uwolnienia od znienawidzonych rządów papieskich. Cel ostateczny był inny: ogłosić
republikę Mazziniego na Kapitolu.
27 października wojska Garibaldiego schodząc z Monte Rotondo kierowały się
na Rzym, nawet kosztem walki z Francuzami. Ksiądz Bosko przepowiedział,
że rewolucja dojdzie do bram Rzymu.
20 października flota francuska wpłynęła do portu Civitavecchia, gdy Garibaldi
był opodal Rzymu. Dnia 30 października napastnicy zostali zmuszeni przez bataliony
francuskie wstępujące do miasta do ucieczki. Następnej nocy, podczas gdy Garibaldi
508

51.9 Page 509

▲back to top
cofał się do Monte Rotondo, kompania wojsk papieskich odkrywszy gniazdo
powstańców pod koszarami Serristori w mieście, zaatakowała ich. Pod gradem kul
spiskowców zginął dzielny kapitan wojsk papieskich, które w walce wręcz wzięli
placówką. Tak zgaszono ostatnią iskrę powstania.
Koniec agresji położono pod Mentaną naprzeciw Monte Rotondo. 3 listopada
wojska papieskie z oddziałami francuskimi w sile 4 900 żołnierzy, pobiły
i rozproszyły Garibaldczyków. Wojska włoskie otrzymały rozkaz cofnięcia się na
kordon graniczny.
Garibaldi ponownie aresztowany został przewieziony do Spezia, skąd powrócił
na wyspę Caprerę.
Dalej przetacza się pewne proroctwo przypisywane Księdzu Bosko z roku
1862, z książki wydanej w Turynie, Tip.Italiana dla F. Martinengo a Comp.
W zakończeniu wspomina się słowa Księdza Bosko wypowiedziane z końcem
roku poprzedniego: „Non entraranno, nie wejdą”. Obietnica dotyczyła jednak inwazji
z 1867 r., gdyż inne było jego przekonanie, jeśli chodzi o przyszłość, jak już
widzieliśmy i jak zobaczymy w dalszym ciągu niniejszych memorie.
Bitwa pod Mentaną stała się zarazem triumfem miłosierdzia. Ranni
Garibaldczycy przetransportowani do Rzymu, z braku miejsca w szpitalach zostali
ulokowani w pomieszczeniach zorganizowanych przed dobroczynność rzymską.
Otrzymali nie tylko należytą opiekę sanitarną, lecz opływali we wszystko. Stwierdzało
się, że nigdy nie wygasła wiara w sercu Włocha. Ranni żołnierze przyjmowali
medaliki i szkaplerze całując je pobożnie. Odwiedzani i spowiadani przez licznych
kapłanów, dawali oznaki prawdziwej pokuty, a umierający dziękowali Bogu za
wybawienie z ciężaru ich win. Sam Pius IX po ojcowsku odwiedzał chorych
w szpitalach, a panowie i damy za szlacheckich domów pielęgnowali ich na zmianę
czuwając we dnie i w nocy oraz oddając wszelkie najniższe posługi. Wśród nich
znajdował się także salezjanin pan Fryderyk Oreglia, który w tym czasie przybył do
Rzymu.
509

51.10 Page 510

▲back to top
ROZDZIAŁ LXXXII
W ostatnich miesiącach roku Ksiądz Bosko planował wiele podróży. Był
w Mediolanie, nie wiadomo, z jakimi sprawami. W drodze pisał do prefekta Małego
Seminarium w Mirabello:
Caro Don Provera!
Nadałem biegu sprawie kl. Turco kierując pismo do biskupa Casale. Potem
zrobimy co poleci. Poślij mi informacje odnośnie do ruchomości, celem zgłoszenia
w Turynie. Informowałem się w tej sprawie i zapewniono mnie, że ustawa faworyzuje
sytuację, gdy kilka zakładów istnieje w okolicy, gdzie jest dom macierzysty. Podaj mi
przypuszczalną cyfrę postulatów oraz wszystkich w domu. Niech Bóg błogosławi etc.
Aff. mo in G.C.
Ksiądz Jan Bosko
13 listopada wracał do Turynu przez Mirabello, gdzie wspólnie z młodzieżą
obchodzono święto Patronalne. Wróciwszy do Turynu zastał obfitą korespondencję,
między innymi od hrabiny Wirginii de Cambray Digny, która na czele matron
florenckich przeprowadzała zbiórkę na ołtarz św. Anny w kościele Maryi
Wspomożycielki w Turynie. Pisała między innymi:
„… Posyłam sumę 600 lir na poczet kolekty z Florencji, razem z poprzednio
wysłaną stanowi sumę 2 180 lir. Daleko jeszcze do końca, lecz postaramy się przy
pomocy pozyskanych zelatorek dopiąć celu. Nowy obowiązek, jakiego podjął się mój
mąż w obecnych krytycznych warunkach kraju, sprawia mi wiele niepokojów, które
Przewielebny Ojciec doskonale rozumie. Pociesza mnie tylko ufność w Bogu
dobrotliwym, który zna myśli ludzkie i potrafi wszystko skierować ku dobremu.
Polecam go oraz dwóch synów i córkę modlitwom Wielebnego Ojca. Postaram się
zdobyć prenumeratorów dla Lettura Cattoliche. Dziękuję serdecznie za przesłaną
książeczkę, z której codziennie rozmyślam.
Mąż jej został powołany na stanowisko ministra skarbu pełniąc urząd do 1869 r.
510

52 Pages 511-520

▲back to top

52.1 Page 511

▲back to top
Przed wyjazdem do Lanzo Ksiądz Bosko pisał do p. Oreglia w Rzymie:
Car. mo Sig. Cavagliere!
Dziękuję za listy bardzo interesujące, na które nie miałem czasu odpisać.
W domu wszyscy zdrowi, apetyty świetne, chłopców ponad 800. Statua Madonny już
pozłocona, ołtarz główny ustawiony, kładzie się posadzkę. Madonna nadzwyczajnie
nam dopomaga. Trudne czasy są powodem zmniejszonej ofiarności tak, że znajdujemy
się w nie lada kłopotach. Pani Róża Mercurelli pisała, że podejmuje się ufundować
mniejszy dzwon za sumę 1 000 franków. Proszę jej podziękować i zapewnić,
że w dniu Ofiarowania NMP nasi chłopcy przyjmą w jej intencji Komunię św.
Umieścimy na dzwonie godło z napisem, jakie sama wskaże. Załączam bilety dla
markizy Villarios, księżny Odescalchi, hr. Vimercati. Bardzo współczuję temu
naszemu Dobrodziejowi w jego cierpieniach, będziemy się modlić za niego. Wiadomo
panu, że w czasie mego pobytu w Rzymie nasz drogi hrabia nie mógł się poruszać.
Gdyśmy modlili się parę dni za niego nalegał, by mu powiedzieć, co ma spełnić.
Zaproponowałem pokrycie kosztów blachy miedzianej na kopule Maryi
Wspomożycielki.
Dobrze, chętnie nałożę kapelusz na kopule, odrzekł. Od tej chwili zdrowie mu
się polepszyło tak dalece, że przyszedł nawet do mego pokoju, jaki mi zaoferował
w swym pałacu. Natychmiast posłał trzy tysiące franków oraz następne raty na poczet
długów, razem około 5 tys. franków. Brakuje jeszcze 10 tys. do obiecanych 15 tys.
franków. Przypominałem się mu w lipcu, lecz odpisał, że absolutnie teraz nie może.
Być może, w innym czasie to uczyni, lecz uważam, że powinien by okazać się
wielkodusznym względem Madonny. Lecz może to by go zaniepokoiło. Napiszę
wkrótce znowu. Czy rozmawiał pan z księdzem Salviati? a na Vigna Pia? Gdyby mógł
posłać nam trochę grosza, bo mamy kłopoty. Przesyłam moc pozdrowień od
wszystkich w domu dla naszych przyjaciół i dobrodziejów, których polecamy Bogu.
Amen.
Turyn, 19-11-1867r.
Aff. mo in G. C. Ksiądz Jan Bosko
511

52.2 Page 512

▲back to top
W Lanzo młodzież witała Księdza Bosko entuzjastycznie. Wyszukując zawsze
powołań do służby Bożej, przemawiał niekiedy w sposób tajemniczy, zagadując do
jednego, to drugiego, posyłając do Przełożonych, by rozwiązali zagadkę. Jedną
z takich było powiedzenie: Pozwól, że ci utnę głowę, hę?
Niektórzy z bystrzejszych odgadywali sens: „Daj mi swą wolę. Posłuchaj mych
rad. Pozostać ze mną dla zbawienia duszy twojej i wielu innych w Towarzystwie
Salezjańskim”. Jeden z owych chłopców pisał mu:
Padre amantissimo!
W czasie ostatniej wizyty w Lanzo, polecił mi Przewielebny Ojciec napisać list.
Spełniam, więc Jego jak i moje własne życzenie. Pamiętam, jak kilkakrotnie
zgodziłem się, by mnie uciął głowę. Znam sens tego i proszę raz jeszcze mi ją uciąć.
Dziękuję gorąco za przyjęcie mnie do tutejszego kolegium, jak i za dobro mi
wyświadczone dotąd i w przyszłości. Do widzenia, drogi Ojcze, ponownie, by móc
porozmawiać więcej swobodnie.
Najprzywiązańszy syn S E
W Lanzo podobnie jak w Mirabello, notuje ks. Rua, wszystko było
w najlepszym porządku. A ksiądz Francesia w liście do p. Oreglia potwierdzał
poprzednie wiadomości z listu Księdza Bosko:
„… Ksiądz Bosko odwiedza kolejne kolegia. Wielki ołtarz już stoi i wygląda
okazale. Również posadzka będzie wspaniała już w połowie położona. Wnętrze
świątyni pomalowane a statua Madonny pozłocona. We czwartek, jeśli czas pozwoli,
urządzimy poświęcenie statuy. Być może przybędzie arcybiskup z kilkoma biskupami.
Założono odgromniki dla bezpieczeństwa. Przy okazji zechce Szanowny Pan
pozdrowić od nas wszystkich, hrabiego Vimercati.
21 listopada odbyło się poświęcenie statuy. Umieszczona na szczycie kopuły,
lśniła naturalnym kolorem brązu. Korona z 12 gwiazd okalająca czoło Madonny,
mogła być oświetlona palącym się gazem. Na cokole umieszczono nazwiska
fundatorów.
512

52.3 Page 513

▲back to top
Ponieważ brąz z dużej odległości nie oddawał należytego refleksu, pomyślano
o pozłoceniu figury. Na koszt pewnej dobrodziejki pracę wykonał Były Wychowanek
Salezjański Scave.
Sama uroczystość była przygotowana jak najstaranniej. Aktu poświecenia
statuy dokonał arcybiskup Riccardi w asyście trzech kanoników i wielu kapłanów. Po
opadnięciu zasłony, kapela uderzyła w hymn majestatyczny podchwycony
tysiącznymi głosami pobożnego ludu: „Salve o Vergine Divina; Salve o fonte di
pieta’; Tu sei madre, sei Regina; Dell' afflitta umanita’". Statua rozsiewała urzekający
blask dokoła. Już ponad sto lat uśmiecha się do każdego patrzącego na Nią jakby
mówiła:
„Ja mieszkam na wysokościach…”. Tak spełniał się dawny sen proroczy
Księdza Bosko.
Tymczasem nadszedł ołtarz ufundowany przez hrabiego Bentivoglio, o czym
powiadamiał pana Oreglia. Ks. Anioł Savio pod datą 25 listopada pisał:
Ill. mo Sig. Cavagliere!
Do listu niniejszego załączyłem kosztorys ołtarza. Sam transport wyniósł
430,65 lir. Ołtarz przyszedł w stanie nieuszkodzonym. Trwają obecnie prace przy jego
ustawieniu. Wykonuje się brakujące stopnie predeli oraz mensę. Wykonanie chwalą
artyści tej miary co pan Albin Gussone. Stwierdził on trafny dobór kolorów
marmurów, precyzję i finezję wykonania. Prześliczna jest alabastrowa nastawa.
Należy się wdzięczność fundatorom ołtarza. W domu wszystko w porządku. Ksiądz
Bosko wyjechał rano do Mediolanu. Proszę pozdrowić hr. Vitelleschich.
Ks. Anioł Savio
Ks. Rua zanotował w swej cronaca:
Ksiądz Bosko pojechał do Mediolanu, gdzie przez trzy dni dawał posłuchania
dla szukających rady, pociechy i zdrowia duszy i ciała, przez resztę czasu odwiedzając
chorych po domach. Wszędzie rozniecał nabożeństwo do Maryi Wspomożycielki
Wiernych”.
Podobne wiadomości podawał ksiądz Francesia panu Oreglia. Wróciwszy
Mediolanu Ksiądz Bosko pojechał do Cumiana na imieniny do pana Xaverego
513

52.4 Page 514

▲back to top
Collegno, 3 grudnia. Odprawił w jego kaplicy domowej Mszę św. i wygłosił kazanie
czcząc św. Apostoła Indii. O każdym kroku Świętego powiadamiał znajomych
w Rzymie Ks. Franeesia. Między innymi przytacza pewną opinię Świętego, co do
tego, że Rzym przechodzić będzie straszliwy kryzys i że mylą się niektórzy
przepowiadając zupełny spokój.
Wielu twierdziło, że skończyła się już, tzw. Kwestia Rzymska, a zaczęła się
kwestia włoska i że Francja zażąda satysfakcji od rządu włoskiego za pogwałcenie
konwencji z 15 września.
4 grudnia Święty wracał do Oratorium. Prace wewnątrz kościoła były w pełnym
toku, a z drugiej strony trzeba było płacić rachunki dla wykonawcy i dostawcom
materiałów.
Ksiądz Bosko donosząc panu Oreglia o powyższych kłopotach, naglił do jego
powrotu.
514

52.5 Page 515

▲back to top
ROZDZIAŁ LXXXIII
Równie pilną sprawą jak spłata ciążących długów było zabezpieczenie losu
kleryków, którzy powrócili z wakacji do Oratorium, ponieważ nie mieli środków na
opłacanie nauki w Seminarium. Dlatego Święty zwracał się do kanonika Vogliotti:
Ill. mo Sig. Rettore!
Przesyłam wykaz kleryków pragnących przebywać w Oratorium, a uczęszczać
na wykłady do Seminarium.
Gdyby były jakieś uwagi ogólne lub w szczegółach, co do tego, proszę gorąco
o zakomunikowanie ich oddawcy niniejszego pisma księdzu Janowi Cagliero. Chłopcy
tutejszego domu pragnęliby złożyć Czigodnemu ks. kanonikowi prezent, mianowicie
przystąpić do Konunii św. na jego intencję, zwłaszcza o polepszenie wzroku.
Pragnęliby gorąco, by raczył Ksiądz przyjść i odprawić Mszę św. w Oratorium,
do czego i ja sam się przyłączam. Msza św. odprawia się u nas od godz. 7.00 do 7.30.
Godzina powyższa może ulec zmianie stosownie do życzenia. Z wdzięcznością etc.
Turyn, 7-12-1867 r.
Obbl. mo servit. Ksiądz Jan Bosko
Arcybiskup, choć godził się na to, by klerycy mogli uczęszczać na wykłady do
seminarium, absolutnie nie zgodziłby się, aby któryś z jego kleryków, diecezjan,
przebywających w Oratorium został wyświecony wbrew jego przepisom.
Spór między arcybiskupem a Księdzem Bosko był już znany wielu
osobistościom z zewnątrz, które brały jedną lub drugą stronę. Także niektórzy księża
proboszczowie trzymając z arcybiskupem wzbraniali, by chłopcy z ich parafii
wstępowali do salezjanów, chcąc by ci wrócili już jako klerycy do Seminarium.
Wśród nich ks. Bernardyn Appendini, zresztą wzorowy kapłan, uważał Księdza
Bosko za fanatyka religijnego przebijającego swym fanatyzmem innych. Zwykł on
mawiać: Ci, co zostają z Księdzem Bosko to albo są głupcy, albo zostaną takimi! Miał
na myśli księdza Fusero, który co prawda, zdradzał jakieś podniecenie nerwowe, lecz
nie na tle religijnym. A przecież nie widział tego, że księża Jan Bonetti i Jakub
515

52.6 Page 516

▲back to top
Costamagna jego parafianie, bynajmniej nie mieli źle w głowie, jak świadczyły o tym
fakty.
Ta nieprzychylna opinia uległa zmianie od czasu pobytu w Oratorium
monsignora Rota biskupa Guastalla skazanego na internowanie, któremu Święty
udzielił w swym domu wspaniałomyślnej gościny. Biskup wydał opinię:
„To jest mąż naprawdę szlachetny, gotów czynić zawsze dobro przy każdej
okazji! Nie szuka własnych korzyści, nie zważa na niebezpieczeństwo, nie boi się
niczego. Mylnie więc mi go dotąd przedstawiano.
Wspomniany kapłan od dłuższego czasu studiował posunięcia Świętego, ale
jakoś nie mógł uświadomić sobie konieczności pomagania mu w pracy nad młodzieżą.
Przyznawał rację arcybiskupowi. Podobnie nieustępliwy był ksiądz Abrate uczony
i pobożny proboszcz w None. Uprzedzony do Oratorium, gotów był poruszyć niebo
i ziemię, by przeszkodzić swemu parafianinowi klerykowi Pawłowi Albera zostać
z Księdzem Bosko. Gdy wspomniany jako profesor w kolegium w Mirabello
przygotowywał się do święceń kapłańskich usiłował mu w tym przeszkodzić.
Ksiądz Cagliero będąc z kapelą na odpuście u księdza Abrate, spostrzegł się,
że ks. kanonik miał spaczone idee, co do Księdza Bosko i jego instytucji. Upierał się
twardo w swej argumentacji mówiąc: Ostatecznie, seminarium jest dla kształcenia
kleryków dla diecezji, więc dlaczego Ksiądz Bosko ich zatrzymuje w Oratorium?
Ja chcę mieć swego kleryka Alberę dla siebie, a nie dla Księdza Bosko!
Ksiądz Cagliero perswadował mu, że obecność kleryka była niezbędna, choćby
dla uczenia 10 chłopców posłanych przez księdza proboszcza do Oratorium. Ksiądz
Bosko posyła bardzo wielu kandydatów do seminarium, do różnych diecezji
piemonckich. Ten argument zamknął widocznie księdzu Abrate usta. Odprowadzając
księdza Cagliero na dworzec, przy pożegnaniu powiedział: Racje księdza są poważne;
zastanowię się jeszcze nad tym. Znał on widocznie zdolności młodego kapłana i chciał
być może mieć go za wikarego. Przyjechał razu pewnego do kanonika Zappaty
wygadując na Księdza Bosko, który zabierał diecezji zdolnych kleryków, przytaczając
jako przykład księdza Alberę. Wikariusz wysłuchawszy go spytał:
Proszę mi powiedzieć: kto utrzymywał i kształcił księdza Alberę w kolegiach?
Więc dobrze, ciągnął jowialnie kanonik, kto daje kozie siano, słuszną jest
rzeczą, by ją doił.
516

52.7 Page 517

▲back to top
Proboszcz zacietrzewiony nadal w uporze, poszedł jeszcze wykłócić się
z Księdzem Bosko. Święty słuchał cierpliwie a przy końcu dał do zrozumienia, jak
zasadniczo rozstrzygnął sprawę ks. Wikariusz Zappata.
Ale to są moi parafianie, krzyczał proboszcz.
Księdza parafianie? A gdybym nie przyjął i nie kształcił w zakładzie chłopców,
którzy są obecnie nauczycielami innych, gdybym ich pozostawił własnemu losowi,
dlatego tylko, że nie są moimi parafianami, to któżby obecnie nauczał tylu innych,
a między innymi i księdza parafian?
Ha, ten argument mnie przekonuje! Odpowiedział proboszcz. No, ma Ksiądz
rację.
Teraz ja muszę przekonać mych konfratrów, by raczej dopomagać Księdzu
Bosko, a nie przeszkadzać.
Od tej chwili pozwolił księdzu Alberze zostać salezjaninem. Pojechał do
Caramagna i w rozmowie z ks. Appendino powiedział:
Wiesz, jesteśmy pobici! Trzeba się poddać. I opowiedział swą rozmowę
z Wikariuszem i Księdzem Bosko. Od tej chwili dwaj proboszczowie zostali
przyjaciółmi i zwolennikami Księdza Bosko.
Święty sam w prywatnej rozmowie przyznał, że ta walka kosztowała go bardzo
wiele.
Sam nawet arcybiskup próbował obietnicami nakłonić kleryka Alberę do
przejścia do diecezji. Ten jednak był zdecydowany. Wtedy arcybiskup zagroził, że mu
nie da święceń.
Ksiądz Bosko poszedł w tej sprawie osobiście do arcybiskupa. Kleryk Albera
był już po profesji czasowej, upierano się jednak, że nie został wyjęty spod jurysdykcji
diecezjalnej. Po długiej dyskusji z monsignorem Ksiądz Bosko wyszedł z nadzieją,
że trudności zostaną pokonane i upoważnił księdza Cagliero do przeprowadzenia
praktyk w Kurii.
Sprawozdanie z tej misji znajduje się w aktach procesu beatyfikacyjnego
i kanonizacyjnego, jak następuje:
,„Pomimo że nasz arcybiskup nie sprzyjał Towarzystwu był jednak przez nas
kochany i szanowany, a dla mnie miał pewne względy. Dlatego z upoważnienia
517

52.8 Page 518

▲back to top
Księdza Bosko udałem się do arcybiskupa w grudniu 1867 r. na audiencję w sprawie
kleryka Pawła Albery. Spostrzegłem natychmiast, że arcybiskup był odmiennego
nastawienia chcąc mieć kleryków w seminarium a nie na Valdocco i twierdził,
że Ksiądz Bosko chce się zwolnić spod obediencji swemu zwierzchnikowi.
Odpowiedziałem:
Monsignorze, Ksiądz Bosko dotąd zawsze nauczał nas, że mamy kochać
i słuchać Przełożonych.
Jeśli tak, to, dlaczego nie posyła swych kleryków do seminarium?
Tych „dlaczego” jest wiele, Ekscelencjo. W większości klerycy Księdza Bosko
są ubodzy nie są w stanie opłacać pensji w seminarium; poza tym pragną oni pozostać
na stałe z Księdzem Bosko i wstąpić do Zgromadzenia Salezjańskiego.
Jakie tam zgromadzenie? Ja o tym nic nie wiem. Wiem tylko, że należy słuchać.
Ekscelencjo, Stolica św. wydała już dekret pochwalny dla Ustaw Towarzystwa,
więc Ksiądz Bosko nie działa inaczej, jak z pełną zgodnością z dekretami Stolicy św.
Ale ja o tym wszystkim nic nie wiem.
Ekscelencjo, przecież w Kurii istnieją kopie Dekretów od roku 1864.
Więc co mi pozostaje w tym wypadku?
Ekscelencjo, stwierdzić czy Ksiądz Bosko robi dobrze czy źle. Jeśli dobrze,
zaaprobować to dobro, jeśli źle, wówczas Ekscelencja jest w prawie przeszkodzić
temu.
Ja chcę mieć swych kleryków w seminarium!
Ekscelencjo, w takim razie trzeba powiedzieć, że chce zamknąć i zniweczyć
dzieło Oratorium, bo bez pomocy kleryków nauczycieli i asystentów, w jaki sposób
Ksiądz Bosko zdoła poprowadzić zakład z 600 chłopcami internistami i tysiącem
eksternistów?
Niech to robi przy pomocy kleryków z innych diecezji.
Ekscelencjo! Inni biskupi widząc, że Ekscelencja zabiera Księdzu Bosko
kleryków pójdą za jego przykładem i zabiorą mu także kleryków z innych diecezji,
a przez to położy się kres dziełu Księdza Bosko w Oratoriach.
W tym momencie arcybiskup ściskając głowę mówił:
No, więc co ja mam teraz robić?
518

52.9 Page 519

▲back to top
Proszę poprzeć Księdza Bosko i jego dzieło, a znajdzie poklask wszystkich
dobrych katolików i wieczystą wdzięczność u synów księdza Bosko”. Dotąd
monsignor Cagliero.
Ksiądz Albera nie otrzymał jeszcze w tym roku święceń lecz w następnym.
W toku dyskusji, arcybiskup chwyciwszy księdza Cagliero za czuprynę powiedział:
Ksiądz mi przychodzi prawić kazania, hę?
Och nie Ekscelencjo, proszę mi wybaczyć! Nie przychodzę prawić kazań memu
Przełożonemu, ale gdy słyszę tego rodzaju zarzuty przeciw Księdzu Bosko lub
ignorowanie Przełożonego Pobożnego Towarzystwa, nie umiem się opanować, jak
powinienem.
Dialog trwał około trzech kwadransy.
Święty usłyszawszy relację z tej misji, ograniczył się do stwierdzenia,
że arcybiskup z motywów szlachetnych stawał w opozycji do niego. Naturalną cechą
jego charakteru nie była porywczość w działaniu, nawet objawiał ustępliwość
wzdrygając się przed represjami, w imię dobra diecezji. Stąd ustawiczne wahanie się,
potem ustępstwa, przeplatane nieraz złym humorem względem kleryków Oratorium.
519

52.10 Page 520

▲back to top
ROZDZIAŁ LXXXIV
Na wiadomość o poważnej chorobie biskupa Contratto, Święty pospieszył do
Acqui, lecz ku swej przykrości nie zastał już go przy życiu. Zmarł w dniu poprzednim
w wieku 70 lat życia. Ksiądz Bosko wziął udział w pogrzebie przyjaciela.
Tymczasem ks. Francesia podawał wieści do Rzymu:
„Car. mo Sig. Cavagliere! /p. Oreglia/
Zmarł biskup Acqui monsignorr Contratto. Ksiądz Bosko z Acqui pojechał do
Mornese do księdza Pestarino. Odbierze tam piękną ofiarę od parafian jako dziesięcinę
od plonów.
Mornese oczekiwało Świętego jako swego wybawcę. Miejscowość ta jak wiele
innych w północnych Włoszech dotknięta była klęską niszczącą od lat zbiory wina,
będącego głównym bogactwem tej ziemi. Mieszkańcy stosowali bezskutecznie różne
zabiegi. Rozniosła się wieść, że niektórym parafianom, którzy przyrzekli oddać pewną
część plonów na kościół Maryi Wspomożycielki w Turynie, winnice wspaniale
obrodziły. Zatem pobożni wieśniacy ślubowali złożyć na ten cel dziesięcinę. Wiara
ludu otrzymała swą nagrodę. Dlatego po uzyskaniu niezmiernie bogatego zbioru wina,
gotowi byli złożyć dary w pieniądzach lub naturze.
Pragnęli doręczyć osobiście Świętemu dary, a ksiądz Pestarino przy okazji
pragnął poświęcić świeżo wzniesiony budynek kolegium, wraz z przyległą kaplicą.
Święty chętnie przystał. W międzyczasie wysłał kilka listów, między innymi do
pana Oreglia w Rzymie, w którym znajdujemy pewien pasus, na tle wypadków
współczesnych, że nasi dobrodzieje mogą żyć spokojni o los Wiecznego Miasta.
/Widocznie gotował się zamach na pozostałe terytorium papieskie/.
W Orvieto werbowano jawnie ochotników, wypłacając z góry im żołd. Liczne
bandy gromadziły się przy granicy. Od czasu do czasu wpadały one do chwilowo
pozbawionych ochrony przygranicznych miejscowości, zdzierały flagi papieskie
i wycofywały się po dokonaniu ohydnych grabieży, np. w gminie Cervara uwięziono
i uprowadzono w góry trzy osoby, żądając za nie wysokiego okupu.
520

53 Pages 521-530

▲back to top

53.1 Page 521

▲back to top
2 grudnia garnizon francuski opuścił Zamek św. Anioła. Powróciła również do
Francji jedna z dwóch stacjonujących dywizji francuskich. Pozostała została
rozlokowana w mieście z prowincji Civitavecchia.
Miasto Rzym prowincja Viterbe Frosinona i Velletri były osadzone wyłącznie
milicją papieską.
Napoleon zapraszał przedstawicieli państw europejskich nawet protestanckich
i schizmatyckich na kongres, celem rozwiązania tzw. kwestii rzymskiej. Natomiast
prasa sekciarska we Włoszech propagowała odezwę powstańczą, zaś deputowani
w parlamencie występowali zajadle z inwektywami oszczerczymi przeciw Papieżowi
i jego rządom, wychwalając powstańczą imprezę jako uprawnioną do zajęcia Rzymu.
Wróżyło to nową burzę.
List Księdza Bosko do p. Oreglia datowany z Turynu podawał szereg zleceń.
Mówił jak wyżej wspomniano o bezpieczeństwie Rzymu. Ksiądz Bosko donosił
o uzdrowieniu z głuchoty ks. proboszcza Antoniego Cinzano etc.
Między innymi, ciekawy był pasus: „Czynimy co się da. Myszy nie mogą sobie
pozwolić na żarty pod pazurami kota”.
Turyn , 9-12-1867 r.
Ksiądz Jan Bosko
Dnia 9 grudnia Święty przybył do Mornese, powitany przy biciu dzwonów
przez proboszcza z wiernymi, w obecności Rady municypalnej, pamiętającej wizytę
z 1864 r.
Kilkudniowy pobyt Świętego w Mornese przyniósł mieszkańcom wiele radości.
On sam był głęboko wzruszony ich bezinteresowną ofiarnością.
W dniu 10 grudnia, pod portykami nowo zbudowanego kolegium zebrała się
rzesza parafian. Burzą oklasków powitano ukazanie się Księdza Bosko
w towarzystwie ks. proboszcza Pestarino. Przed szpalerem wystrojonych dzieci
wystąpił wójt gminy z następującą przemową:
„Jesteśmy tu wszyscy wielkimi dłużnikami Najświętszej Wspomożycielki.
W ubiegłym roku wielu z tej wioski powołanych pod broń poszło na front
z medalikami Maryi Wspomożycielki. Dzięki opiece Bożej powrócili szczęśliwie
do domu. Prócz tego sąsiednie gminy nawiedziła zaraza, gradobicia, susza, a my
521

53.2 Page 522

▲back to top
zostaliśmy oszczędzeni. Plony w sąsiednich wioskach uległy prawie całkowicie
zniszczeniu, kiedy my mieliśmy zbiory nadspodziewanie pomyślne, jakich dawno się
nie pamięta. Z tych powodów czujemy się zobowiązani do wydania wdzięczności
naszej niebieskiej Opiekunce.
Sądzę, że będę wyrazicielem wszystkich obywateli oświadczając a to co
czynimy obecnie, będziemy chętnie spełniali w przyszłości w przekonaniu, że Niebo
będzie nam błogosławić”.
Święty podziękował w imieniu Madonny, przyrzekając modlitwy w ich intencji.
Ks. Pestarino polecił, by zabrane dary w naturze zostały spieniężone, co też
uczyniono.
W tych dniach Ksiądz Bosko był stale zajęty: spowiadał, odwiedzał chorych,
miał konferencję dla dziewcząt, Stowarzyszenia Córek Niepokalanej, przyjmował
każdego na posłuchanie, rozdając obrazki z napisem: „Niech Bóg wynagrodzi naszych
Dobrodziejów”.
Odwiedził ks. proboszcza Olivieri w Lerma, konferował długo z księdzem
Pestarino i załatwiał korespondencję. Jeden z listów był adresowany do byłego
wychowanka seminarzysty Alojzego Vacaneo:
Carissimo Vacaneo!
Ucieszył mnie twój list. Zapewniam o pamięci o Tobie we Mszy św. i ty
również módl się za mnie. Widocznie Bóg nie chce, byśmy żyli pod wspólnym
dachem, choć kto wie, czy nie nastąpi to w późniejszym czasie. Niech będzie wszystko
na Jego większą chwałę. Polecam ci trzy rzeczy: pilne odprawianie rozmyślania, co
dzień, przyjaźnienie się z kolegami najpobożniejszymi, umiarkowanie w pokarmach.
Niech Bóg błogosławi ciebie i wszystkich mych synów z Oratorium. Pozdrów ich ode
mnie i módl się za mnie etc.
Turyn, 11-12-1867 r.
Aff. mo in G. C. Ksiądz Jan Bosko
Święty uroczyście pobłogosławił budynek kolegium. W czasie obiadu
wydanego dla wielu zaproszonych gości notariusz Antoni Traverso odczytał kilka
własnych utworów poetyckich.
522

53.3 Page 523

▲back to top
Przy stole rozmawiano na temat objawień, które miała pewna dziewczynka
z Ovada. Narobiło to wiele rozgłosu. Jedni deklarowali się gorącymi zwolennikami
tego faktu, inni przeciwnikami. Powoływano się na La Salette, Lourdes etc.
Przeciwnicy zaś twierdzili, że Francuzi są zbyt skłonni do dawania wiary iluzjom.
Dysputowano zawzięcie zapominając o jedzeniu. Święty zaś milczał. Któryś z księży
zapytał Księdza Bosko, by wydał swą opinię. On początkowo wzbraniał się, wreszcie
odpowiedział:
Cóż wypada powiedzieć? Jeśli Francuzi grzeszą łatwowiernością, to Włosi
popadają w drugą skrajność są niedowiarkami! Goście zamilkli, kwestia ta nie została
nigdy rozstrzygnięta wobec krytycznego nastawienia wielu, a przecież pewnych
faktów nie można było wytłumaczyć czysto po ludzku. Ostatnim aktem Księdza
Bosko w Mornese było poświęcenie kaplicy kolegium pod wezwaniem Matki Boskiej
Bolesnej z przepięknym obrazem w ołtarzu i odprawienie Mszy św. Głosi o tym
pamiątkowa tablica przy wejściu.
Po odjeździe z Mornese ksiądz Francasia relacjonował o tym w liście do pana
Oreglia.
Uroczystości w Mornese wywołały podejrzenia w kręgach liberalnych, za
sprawą pewnego korespondenta, nadającego przemówieniom Świętego charakter
zysku, uwzględnia agitacji klerykalnej wśród ciemnych mas wiejskich. W parę
miesięcy później wice-prefekt prowincji Novi Ligure, w piśmie do pretora Castelletto
nakazał przeprowadzenie śledztwa. Ten z kolei wystosował pismo do syndyka
Mornese:
Zechce gminny urząd w Mornese nadesłać raport odnośnie do pobytu
w tamtejszej miejscowości ob. Księdza Jana Bosko lat 46, zam. w Turynie,
przebywającego tamże w dniach 9 - 10 grudnia, który wygłosił kazanie w kościele
parafialnym. Chodzi o treść kazania, czy Ksiądz przypisywał sobie uwolnienie ludzi
od gradobicia i zarazy etc. Upoważnił on do zbierania ofiar w naturze dwóch parafian,
które potem spieniężono za sumę 4 tys. lir.
Celem stwierdzenia prawdziwości wspomnianych faktów, należy przesłuchać
wspomniane osoby. Podać u kogo przebywał Ksiądz Bosko i w jakim celu przybył do
Mornese oraz wszelkie okoliczności etc.
Castelletto d'Orba, 8-2-l868 r.
Raffaghelli pretor
523

53.4 Page 524

▲back to top
W odpowiedzi na powyższe pismo, wójt zaprzeczył zarzutom w piśmie przytoczonym;
ofiary, które zebrał Ksiądz Bosko w naturze oraz ofiary pieniężne były przeznaczone
na ubogie sieroty, nad którymi roztacza opiekę w Turynie oraz na budowę kościoła.
Nie przekraczały one sumy 500 lir, a więc fałszem jest, że zebrał sumę 4 tys. lir.
Wincenty Mazzarello jak Gastaldo są znanymi z uczciwości osobami we wiosce
i służyli jedynie pomocą w spieniężeniu darów zebranych.
Pobyt Księdza Bosko w Mornese u ks. proboszcza Dominika Pestarino dotyczył
zwiedzenia budynku wzniesionego kosztem wspomnianego księdza Pestarino na cele
młodzieży.
Nieprawdziwe i przesadne są opinie dotyczące Księdza Bosko. Głosił on
kazania o nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny, nie nakazując ofiar, ani
obiecując żadnych łask dla ofiarodawców w zamian. Powyższe dane stwierdza się
własnoręcznymi podpisami Rady Gminnej.
524

53.5 Page 525

▲back to top
ROZDZIAŁ LXXV
Wróciwszy z Mornese Święty zatrzymał się parę dni w Oratorium, po czym
znowu wyjechał, po drodze wstępując do Modeny. Na jego wizycie szczególnie
zależało dobrodziejce hrabinie Amalii Fulcini Giacobazzi, która 19 grudnia pisała
z Wiednia:
Święty bywał częściej w Modenie. Raz w czasie wizyty u arcybiskupa Emila
Cugini, żalącego się na brak powołań w diecezji oraz środków na ich kształcenie.
Ksiądz Bosko odpowiedział: Monsignore, mam łatwy środek na pokonanie tej
trudności.
Jaki, jaki? Dopytywał się arcybiskup. Zastanawiałem się nieraz nad
rozwiązaniem tego problemu, ale nie wiem jak z tego wybrnąć.
Prosty: zwolnić księży proboszczów z obowiązku odprawiania Mszy św. za lud
w święta zniesione, a stypendia kazać odsyłać biskupowi na cele kształcenia kleryków
w seminarium.
Od dłuższego czasu o tym myślałem, lecz nie było sposobności
zakomunikowania tego Ekscelencji.
Nie można zwalniać księży proboszczów z tego obowiązku.
A dlaczego?
Bo to jest poważny obowiązek sumienia.
Och, jest rada i na to! Kto ustanawia prawo może go zmienić lub znieść. Proszę
napisać do Rzymu, przedłożyć swe potrzeby, poprosić o wspomniany fakultet, a
zobaczy się, co Rzym odpowie. Przecież to, o co się prosi, nie przekracza uprawnień
Kościoła.
A jeśli spotkam się z odmową?
Tentare non nocet. Proszę, spróbować.
Arcybiskup wahał się, potem napisał i otrzymał odpowiedź przychylną.
Przykład jego naśladowali inni biskupi i rzecz ta upowszechniła się niebawem.
A oto nowy list Księdza Bosko do p. Oreglia w Rzymie:
Carissimo Sig.Cavagliere!
525

53.6 Page 526

▲back to top
Po pewnej zwłoce a powodowanej zdrowiem, piszę ponownie na temat
zwykłych projektów. Mamy duże kłopoty finansowe z piekarzem i dostawcami
materiałów budowlanych. Gdyby hrabina Calderari zechciała coś wpłacić na konto
sklepienia, byłoby to dla nas wielką ulgą, a dla niej zapewnieniem opieki Najświętszej
Dziewicy. Piszę do osób poleconych zwłaszcza do Wielebnej Matki Galeffi
proponując jej balaski. Ks. Francesia twierdzi, że pewien klasztor być może chciałby
ofiarować 2 tys. skudów. Gdyby tak było gotów jestem dedykować ołtarz według ich
intencji. W takim wypadku upoważniam Szanownego Pana, by w moim imieniu
przyrzekł im specjalne modły w Oratorium. Ja również będę się modlił o szczęśliwe
dokonanie dzieła. Proszę udać się do monsignora Pecifici sekretarza listów papieskich
i przekazać wiadomości o jego pupilu Poligari, który sprawuje się dobrze i czyni
postępy w rzemiośle. Temu monsignorowi przesłałem podanie o uzyskanie dwóch
odznaczeń papieskich i nie wiem, czy jest nadzieja na ich otrzymanie.
Jeśli Szanowny Pan ma pieniądze, prosimy posłać je nam i wracać, o ile
interesy pozwolą z początkiem stycznia. Pozdrowienia dla Dobrodziejów. Cały dom
życzy „Wesołej Gwiazdki” etc.
Aff. mo in G. C. Ks. JB
PS - list w zaklejonej kopercie do doręczenia adresatce.
21 grudnia ks. Francesia otrzymał list od p. Oreglia z Rzymu, w którym m. in.
donoszono:
Fryderyk pozostanie w Rzymie do Trzech Króli, jest zdrowy; załatwia wiele
ważnych spraw. Asystuje lekarzom przy operacjach, rannych Garibaldczyków. Mamy
na razie spokój, choć trzeba być gotowym na wszystko. Najlepsze życzenia dla
Księdza Bosko, etc.
Wśród nadchodzących wieści o łaskach uzyskiwanych za przyczyną
Najświętszej Wspomożycielki znamienna jest uzyskana przez markizę Henrykę Narli,
która 17 grudnia pisała:
„… Przesyłam 100 lir na zlecenie hrabiny Fauli z Faenza na dokończenie
kaplicy św. Anny w kościele Maryi Wspomożycielki. Zeszłego lata, jak PW Ksiądz
pamięta, polecałem się modlitwom w intencji ciężko chorego męża mej przyjaciółki,
526

53.7 Page 527

▲back to top
która przyrzekła złożyć ofiarę na kościół, o ile uzyska powrót do zdrowia męża. Łaskę
tę otrzymała ku zdziwieniu wszystkich, którym znany był wypadek jako
beznadziejny”.
W owych dniach Święty kierował do klasztoru Sióstr Adoratorek w Turynie
pewną osobę pragnąca zostać zakonnicą, proponując równocześnie klasztorowi
przyczynienie się do wystroju budującej się świątyni.
W noc Bożego Narodzenia, Święty odprawił jak zwykle trzy Mszę św.:
pierwszą śpiewaną z Komunią generalną, dwie następne ciche. W grudniu miał wielką
pociechę: oto 21 grudnia otrzymał święcenia kapłańskie ks. Piotr Racca, który dnia
następnego odprawił swą Mszę św. Prymicyjną. Wraz z nim uczczono również innych
neoprezbiterów akademią pod portykami, w obecności Księdza Bosko i Przełożonych
domu.
Ks. Racca pojechał z prymicjami do swej rodziny w Volvera. Był tam bardzo
lubiany, gdy jako kleryk przybywał w odwiedziny do swoich. Udzielał się
w katechizacji przyciągając wielu chłopców.
O jego Mszy św. prymicyjnej pisał ks. Mikołaj Lisa:
Z jaką gorliwością przygotowywał się Ks. Racca do Mszy św. i jak święcie ją
celebrował! Mówiono powszechnie: To święty kapłan! W moim przemówieniu
wspomniałem jak od młodości miał wiele skrupułów, lecz Madonna dopomogła mu je
przezwyciężyć i osiągnąć kapłaństwo, dlatego powinien przez całe życie głosić chwałę
Maryi.
Sam ks. Piotr był o tym głęboko przekonany pamiętając, jak przezwyciężył
przy pomocy Matki Najświętszej trudności w studiach. Oto z końcem listopada
Przełożeni kazali przygotować się do święceń kapłańskich i zdać egzamin
jurysdykcyjny. Obciążony wielu zajęciami w zakładzie powątpiewał, czy z braku
czasu zdoła przygotować się do egzaminu. W czasie nowenny do Niepokalanej prosił
gorąco Matkę Najświętszą o pomoc. Na dzień przed egzaminami zabrał się do nauki
i potrafił zapamiętać doskonale treść traktatu i zdał egzamin pomyślnie. Nie mogąc
ukryć tej łaski, publicznie opowiadał o niej zachęcając swych uczniów do ufności
w pomoc Najświętszej Dziewicy.
527

53.8 Page 528

▲back to top
W dniu św. Szczepana pisał Święty do p. Guenzati:
Ill. ma Signora!
Rok kończy się a ja pragnę dać Szanownej Pani sposobność ofiarowania
kwiatuszka dla Maryi Wspomożycielki. Potrzeba jeszcze wykonać niektóre prace dla
całkowitego wystroju kościoła. Może Szanowna Pani, jej krewni lub przyjaciele
podejmą się tego?. O ile przyjdzie nam pomoc, będziemy mogli z początkiem maja
przyszłego roku konsekrować nową świątynię, co posłuży jako antidotum na cholerę
i inne nieszczęścia. Życząc wszelkich łask Bożych i etc.
Obbl. mo servit. Ksiądz Jan Bosko
W trzecim dniu świąt Bożego Narodzenia wśród wielu „gwiazdek” przyszła
jedna godna wzmianki:
Turyn, 27-12-1867 r.
Czego nie mogłem dotąd uskutecznić z powodu sytuacji finansowej czynię
z radością obecnie. Za pośrednictwem pana Nico Michała otrzyma PW Ksiądz sumę
500 lir jako dar na rzecz budującego się kościoła. Zechce przyjąć ode mnie etc.
suo aff. mo servo ed amico
Giuseppe Copasso
Z okazji świąt młodzież na polecenie Księdza Bosko przesłała hrabiemu Janowi
Ewang. Vimercati w Rzymie list gratulacyjny imieninowy, na który hrabia odpisał
następująco:
M.R. mio carissimo in G. C. Don Bosco!
„Serdecznie dziękuję za pamięć ze strony księży i chłopców i zapewniam o
swej wzajemności. Pan Oreglia w moim imieniu złoży podziękowanie, bo samemu
nerwy ani ręka nie odpowiadają”.
Abonentom Letture Cattoliche rozsyłano na miesiąc listopad zeszyt
zawierający: Codzienne nawiedzanie Najświętszego Sakramentu i Najświętszej Maryi
Panny św. Alfonsa Liguoriego, wraz z modlitwą i rozważaniem 7 Radości i Boleści
528

53.9 Page 529

▲back to top
św. Patriarchy Józefa. Na miesiąc grudzień czytelnicy otrzymali „Opowiadanie
o rodzinie Szymona Massaio, albo poddanie się woli Bożej w przeciwnościach”.
Na rok przestępny 1868 przesyłał Święty życzenia noworoczne Czytelnikom
pisząc w przedmowie w osobie GALANTUOMO:
Deo gratias!
To już po raz szesnasty przychodzę do was z gorącymi życzeniami
noworocznymi. Nie wiem, czy pióro zdoła wyrazić to wszystko, co serce czuje. Cóż?
Byłem w Rzymie na uroczystościach jubileuszowych św. Piotra i Pawła Apostołów.
Odbyłem tę podróż, mimo, że wielu przestrzegano przed nią. Do Rzymu przybyło
wielu czcigodnych biskupów z białymi brodami, steranych wiekiem i trudami
apostolskimi z Chin, dalekiej Japonii i Etiopii. Jakież wspaniałości oglądałem
w Rzymie! Przewyższa to wszelkie moje wyobrażenie. Spotykały się różnojęzyczne
narody, tak iż tylko łacina pomagała wielu kapłanom z różnych stron świata
porozumieć się ze sobą. Mnie również zapytał ktoś po łacinie, ale nie umiałem
odpowiedzieć.
Nie wyobrażacie sobie, co za zgiełk i natłok panował w mieście, dokąd zjechało
więcej niż 160 tys. zagranicznych gości. Wszyscy zgodnie się modlili u Grobu św.
Piotra Ap. Co za wspaniałe widowisko jedności Kościoła św.!
Pamiętałem o was Drodzy Czytelnicy. Widziałem Ojca św. w otoczeniu blisko
500 patriarchów, arcybiskupów, biskupów, zjednoczonych z nim wspólną Wiarą, dla
której gotowi są przelać swą krew, znosić prześladowanie, wygnanie, więzienie
i upokorzenia.
Zarówno mnie jak wielu innym, łzy cisnęły się do oczu na myśl o tym, że tak
wielu niegodnych synów zasmucało serce Dobrego Ojca.
Słyszałem głos Papieża donośny i skuteczny u ludzi i u Boga! Starannie
zwiedziłem wszystkie pamiątki Rzymu: katakumby, Koloseum skropione krwią
Męczenników. Zwiedziłem pałac Pudensa, w którym mieszkał św. Piotr
za pierwszym pobytem w Rzymie. Byłem w więzieniu Mamertyńskim, w którym
trzymano św. Piotra, piłem ze źródła, które wytrysnęło cudownie skutkiem jego
modlitwy, by ochrzcić strażników więziennych.
529

53.10 Page 530

▲back to top
Zwiedziłem Kapitol, Via Sacra, Forum rzymskie, starożytne świątynie
pogańskie, wieżę, z której Neron oglądał pożar miasta, które sam podpalił zwalając
winę na chrześcijan.
Przebyłem na klęczkach św. Schody, oglądałem Żłóbek Zbawiciela i resztki
Jego Krzyża. Przed odjazdem odwiedziłem po raz ostatni św. Piotra i ucałowałem mu
stopy ślubując wierność Jego Następcy.
Po powrocie do kraju przyszło mi spotykać się z różnymi zarzutami, jak na
przykład, że przywlokłem cholerę. Wielu moich przyjaciół przeniosło się do
wieczności.
Czyżby tę chłostę zesłał Bóg jako karę, na nasz kraj?. Przejmując się
nieszczęściem braci błagałem Boga, by skrócił tę karę.
O tak, Drodzy Czytelnicy, brońcie się w miarę sił przed tą straszną plagą, a ja
życzę Wam byście, gdy Bóg zechce was powołać do siebie, w otoczeniu rodziny
kochającej, z uśmiechem na ustach odchodzili z tego świata. Kończąc zasyłam
wszystkim serdeczne uściski. Niech Bóg Was błogosławi jak i Waszego Przyjaciela
GALANTUOMO.
Na treść zeszytu składały się utwory poetyckie i opowiadania: Ostatnie dni
cesarza Meksyku Maksymiliana; Madonna z Gadelupe; Kardynał Ludwik Altieri,
bohaterski arcypasterz zadżumionych w Albano. Zeszyt kończył się następującą
zachętą:
„Sprezentujcie na gwiazdkę waszym dzieciom piękne książki ukazujące się
w sprzedaży, np. D. Mentore – w Savonie; Kalejdoskop – w Turynie; Przyjaciel
rodziny – w Genui; itp. Natomiast strzeżcie się jak trucizny: „Przyjaciel domowy”
sprzedawanej we Florencji. Jako przypieczętowanie tego tomu zamieszczamy słowa
Świętego wypowiedziane, kiedy indziej do czytelników:
„Przyjaciele żegnając się ze sobą podwajają gorące uściski, a nawet głusi
i obojętni, rzec można, stają się wtedy wymowni, a cóż dopiero GALANTUOMO,
który zawsze był gadatliwy?
Na myśl o tym, że przez długi rok nie będziemy spotykać się ze sobą daje mi
impuls do mówienia. Ach, ileż spraw chciałbym poruszyć!
Otworzę Księgę Pisma św. i odczytam wam zdanie:
530

54 Pages 531-540

▲back to top

54.1 Page 531

▲back to top
Błogosławiony, który słucha tych słów i spełnia je”.
Otóż zwracam się do:
 Rodziców: „Masz synów? Ucz ich i wychowuj od młodości”. /Eklez 7,25/;
 Do dzieci: „W czynach, słowach i z całą cierpliwością czcij ojca twego i nie
zapominaj płaczu twej matki. Błogosławieństwo ojca uwesela domy dzieci,
a przekleństwo matki wykorzenia fundamenty”. /Eklez 3,9 -11/;
 Do chłopców: „Pomnij na twego Stworzyciela od młodości swej. Czego nie
zebrałeś w młodości, jak zdołasz znaleźć w starości?”. / Eklez 25,5/;
 Do ubogich: „Lepsze trochę z bojaźnią, niż wielkie skarby, które nie nasycają.
Bardziej cenny ubogi chodzący w prostocie serca niż bogacz o wargach
przewrotnych i głupich”. /Prz 15, 16; 19,1/.
 Do wszystkich: „Bój się Boga i chowaj Jego Przykazania, gdyż w tym jest cały
człowiek. Wszystko, co się czyni, ujawni się przed Sądem Bożym.
/Eklezj 12 ,l2-l4/.
Na tym kończę, bo nie wiem, kiedy bym skończył, gdybym szerzej otwierał
swe serce. Trzeba we wszystkim postępować z umiarem i ja nie chcę nadużywać
Waszej dobroci. Niech Was Bóg błogosławi, Drodzy Czytelnicy, od stóp do głów
i darzy pociechą spełnienia się słów czytanych w niniejszym piśmie.
Szczęść Boże w Nowym Roku Pańskim 1869!
531

54.2 Page 532

▲back to top
SPIS TREŚCI
ROZDZIAŁ I
Stan Towarzystwa Salezjańskiego na początek roku 1865 - lokalizacja i budowa nowej świątyni Maryi
Wspomożycieli. Projekt obrazu w ołtarzu głównym. Słówka wieczorne w okresie
karnawału..................................................................................................................................................9
ROZDZIAŁ II
Sen: winnica, przepiórki i kuropatwy – wytłumaczenie. Konferencja dla Salezjanów, słówka, etc. ....15
ROZDZIAŁ III
Skrzętna miłość. Metoda postępowania, słówka. Przepowiednie zgonów. Błogosławieństwo gardła św.
Błażeja. Wskazówki odnośnie spowiedzi. Diabelski kot. Dysponuje chorego......................................24
ROZDZIAŁ IV
Kierownictwo duchowe, stowarzyszenia religijne. Słówka. Ujawnienie gorszycieli, skuteczność
modlitw chłopców. Miesiąc marzec……...............................................................................................32
ROZDZIAŁ V
Sen: orzeł zwiastuje śmierć. Zgon chłopca Ferrarisa. Motywy przepowiedni. Letture..........................41
ROZDZIAŁ VI – VII
Sytuacja Kościoła we Włoszech. Wakujące diecezje. Intencje rządu. Ks. Bosko mężem zaufania obu
stron. Pertraktacje z Watykanem. Bojkot sekt. Stan sanitarny pomieszczeń, zarządzenia władz..........48
ROZDZIAŁ VIII
Ks. Borel współpracownik ks. Bosko. Inżynier Spezia. Loteria. Poświęcenie kamienia węgielnego.
Wspaniałomyślny dar księcia d’ Aosta dla wychowanków. Wzruszająca ofiara..….............................63
ROZDZIAŁ IX
Fama świętości ks, Bosko. Miłośnik młodzieży: słówko: lis i kura. Letture: Pontyfikat świętych
papieży Euzebiusza i Melchiadesa. Słówka: cel życia ludzkiego. Sen: diabełek z latarnią mag.
Objawienie NMP z Monte Bonica. Ks. Bosko jako pisarz kościelny....................................................71
ROZDZIAŁ X
Rekolekcje w Oratorium. Róże i ciernie. Miesiąc maj. Zabiegi i
sukcesy……………………....................................................................................................................80
ROZDZIAŁXI
Słówko: dary dla Madonny od chłopców...............................................................................................87
ROZDZIAŁ XII
Opinie o nowym arcybiskupie. Postępy prac budowlanych, fundusze. Prymicje ks. Lazzero.
Wyzdrowienie ks. Cerrutiego. Imieniny ks. Bosko..…………………………………..........................88
ROZDZIAŁ XIII
Sprawozdanie urzędowe. Nowe oferty. Zgon ks. Ruffino. Ks. Bosko na rekolekcjach kapłańskich.
Zachęty dla wychowanków udających się na wakacje….......................................................................94
ROZDZIAŁ XIV
U biskupa Novary, dyskusja na temat powołań. Rada Świętego. Epizod z Siostrami. Dżuma w
Anconie. Szlachetna ofiara ks. Bosko. Stosunki z komitetem społecznym...........................................99
532

54.3 Page 533

▲back to top
ROZDZIAŁ XV
Walka z protestantyzmem. Stosunek do apostatów. Kontrolei restrykcje władz. Nienawiść sekciarzy.
Obrona w prasie……............................................................................................................................104
ROZDZIAŁ XVI
Skutki epidemii. Kwestia za mat. budowl. Posłuszeństwo ks. Rua. Troska o chorych. Opłacająca się
„cegiełka”. Nabożeństwo do Maryi Wspomożycieli Wiernych jako antidotum przeciw zarazie.
Ofiarność wiernych………………………………...……………………………................................108
ROZDZIAŁ XVII
Śmierć ks. Alassonattiego. Cnoty kapłańskie pierwszego prefekta Towarzystwa Salezjańskiego.
Pociecha przed śmiercią…………………………………....................................................................113
ROZDZIAŁ XVIII
Podróże. Pośrednik w łaskach odbieranych przez wiernych. Świadectwo BWSów. Nowe profesje oraz
zmiany w Kapitule Wyższej. Wróg zmian i pomnażania własnego dorobku......................................120
ROZDZIAŁ XIX
Zgon wychowanka. Przykład na potwierdzenie wiary w życie pozagrobowe. Oratorium azylem
kapłanów odbywających pokutę. Próbowanie nowych kandydatów do Towarzystwa. Ks. Bosko w
Mirabello Odwiedziny chorego wychowanka. Rady duchowe dla kapłanów. Zdobywcy dyplomów.125
ROZDZIAŁ XX
Nominacje dyrektorów. Ks. Bosko w Mirabello. Rady duchowe dla kapłana spowiadającego.
Zdobywcy dyplomów………………………………………………………………….......................132
RODZIAŁ XXI
Ks. Bosko we Florencji. Powitanie przez kanoników, hojna ofiara. „Zemsta” Świętego…................138
ROZDZIAŁ XXII
Azyl u dobrodziejów. Świadectwo o Świętym. Życzenia noworoczne dla czytelników Letture ........143
RODZIAŁ XXIII
Sen: powódź – młyn i tratwa. Wyjaśnienie……………......................................................................145
ROZDZIAŁ XXIV
Wizytacja kolegium w Lanzo. Bilety loteryjne. Smutna prognoza dla Kościoła. Ustawa kasacyjna.
Chmury nad Europą i Rzymem. Letture Cattoliche: Trzej Święci Męczennicy Turyńscy. List
pochwalny episkopatu Włoskiego…………………………………………........................................154
ROZDZIAŁ XXV
Konferencja dla dyrektorów. U łoża hrabiego De Maistre. Kontakty i korespondencja. Charyzmaty ks.
Bosko – skromność i pokora………………………..………………………………...........................158
ROZDZIAŁ XXVI
Staranie o zezwolenie nauczania w szkołach Oratorium. Wizyta w sypialni. Zapowiedź śmierci
wychowanka. Koziołki diabła w kościele i w czasie spowiedzi……...................................................163
ROZDZIAŁ XXVII
Szerzenie się kultu Maryi Wspomożycielki. Otoczenie kościoła. Wspomnienia z Mediolanu.
Rozbudzanie ofiarności za pośrednictwem Letture……......................................................................167
533

54.4 Page 534

▲back to top
ROZDZIAŁ XXVIII
Sieroty z Ancony w Oratorium. System wychowawczy w zakładzie. Reklamacje kleryków spod
służby wojskowej .................................................................................................................................170
ROZDZIAŁ XXIX
Alians Włoch z Prusami + zabiegi o fundusze. Upomnienie niedbałego proboszcza. Przepowiednia
pomyślności dla klasztoru ubogiego. Zażegnanie burzy w Revallo. Malkontent poskromiony.
Wiązanki na maj...................................................................................................................................172
ROZDZIAŁ XXX
Dyplomacja. Sytuacja polityczna a karność w Oratorium. Warunki zyskania łask od Maryi
Wspomożycielki. Restrykcje przeciw klerowi. Internowanie biskupa Guastalla w Oratorium. Opinie
wiernych. Łaski papieża dla ordynandów w Oratorium. …................................................................179
ROZDZIAŁ XXXI
C.d. negocjacji dyplomatycznych w Watykanie. Ogłaszanie podziękowań za łaski odebrane. Wzrost
nabożeństwa u wiernych do Maryi Wspomożycielki…......................................................................184
ROZDZIAŁ XXXII
Spór o własność Letture Cattoliche. Trudny arbitraż hrabiego Cays’a. Ks. Bosko jedynym legalnym
właścicielem wydawnictwa……………………………......................................................................188
ROZDZIAŁ XXXIII
Łaski Maryi Wspomożycielki opisywane w listach. Wybuch wojny austro- ruskiej. Werbowanie
ochotników do Garibaldiego. Problemy moralne w rodzinach. Posunięcie prac budowlanych w
kościele pod kopułę…………………………………………………………….................………….194
ROZDZIAŁ XXXIV
Zabiegi o subwencję dla kleryków utrzymywanych w Oratorium. Zagadka niewytłumacz. Ustawa
kasacyjna i konfiskata dóbr kościelnych. Pomoc dla poszkodowany........……………………..........199
ROZDZIAŁ XXXV
Klęska Włochów pod Custozzą i na morzu. Imieniny ks. Bosko. Zamiar założenia zgromadzenia
Sióstr CMW. Dobrotliwość i wyrozumiałość dla sekretarza. Świątobliwy zgon alumna…................203
ROZDZIAŁ XXXVI
Kolejne wojny w Niemczech i we Włoszech. Opieka Madonny nad żołnierzami. Statystyka
Oratorium. Supliki do władz o subw. korespondencji z dobrodziejami. Zawieszenie broni między
Prusami i Austrią. Rady dla kapłanów……………………………………………………………......209
ROZDZIAŁ XXXVII
Traktat pokojowy austro- pruski. Bismarck nowym Gustawem Adolfem w Europie katolickiej. Stałe
rekolekcje dla Salezjanów. Dezercja z Towarzystwa. Upominki rekolekcyjne…………….………..217
ROZDZIAŁ XXXVIII
Przepowiednia dla zakonnicy. Prośba na zezwolenie na studium domesticum dla kleryków. Żniwo
cholery we Włoszech i w Europie. Gwarancja bezpieczeństwa. Wskazania higieniczne. Ojcowska
dobroć. Rebelia na Sycylii i represje……………………………………....…………………………225
ROZDZIAŁ XXXIX
Konstrukcja kopuły świątyni. Uzdrowienie wybitnego dobrodzieja salezjańskiego. Weryfikacja
profesora w seminarium duchownym……………………………………………………....………...231
534

54.5 Page 535

▲back to top
ROZDZIAŁ XL
Nowa grupa sierot z Ancony. Wpływ wychowawczy ks. Bosko. Zastrzeżenia……………………...238
ROZDZIAŁ XLI
Stowarzyszenie prasy katolickiej. Grigio. Wskazania pedagogiczne dla personelu. Likwidacja
Oratorium św. Anioła Stróża……………………………..………………..…………………………241
ROZDZIAŁ XLII
Cudowne uzdrowienie chłopca w Oratorium. Pokój między Włochami i Austrią, przyłączenie
prowincji weneckiej. Nagonka na kler i zakony. Artykuł o ks. Bosko w Unità Catt. Występowanie
kleryków z seminarium………………………………………………………...........………………..244
ROZDZIAŁ XLIII
Zdobywanie pomocników. Kara za niedotrzymaną obietnicę. Podróże apostolskie. Wizytacje.
Grobowiec Dominika Savio w Mondonio………………………………....…………………………249
ROZDZIAŁ XLIV
Powrót biskupów do diecezji. Wizyta kard. De Angelis w Oratorium. Zapowiedź jego zwolnienia
objawiona przez świątobliwego wychowanka. Protest dyrektora kolei……………………………...256
ROZDZIAŁ XLV
Podjęcie pertraktacji z papieżem. Pośrednictwo ks. Bosko. Wizyty we Florencji…………………...260
ROZDZIAŁ XLVI
Kwesta we Florencji. Upomnienie restauratorów. Kompromis między biskupem a władzami
cywilnymi. Wizyta w seminarium. Zapowiedzi nowych zgonów. Reakcja władz bezp. Wynik
śledztwa. Wśród sfer duchowych w mieście………………….....……………………...……………265
ROZDZIAŁ XLVII
Nieporozumienie wywołujące zamęt w Rzymie, sympatia powszechna. Ciężka sytuacja gospodarcza
we Włoszech………………………………………………………………………………………….271
ROZDZIAŁ XLVIII
Stan Towarzystwa w roku 1867. Wydawnictwa aktualne Letture Cattoliche. Sprawa święceń
salezjanów. Suplika do papieża w sprawie dymisoriów. Fundusze na wystrój świątyni Maryi
Wspomożycielki. Sprawa nominacji biskupów. Ciekawe proroctwo………………………........…..275
ROZDZIAŁ XLIX
Chrzest trzech Synów Maryi w Oratorium. Podróż do Rzymu w towarzystwie ks. Francesii. Pierwsze
wizyty. Audiencja u papieża. Nakaz spisania historii Zgromadzenia. Łaski duchowe dla fundatorów i
dobrodziejów świątyni…………………………………………………......…………………………283
ROZDZIAŁ L
Prosie Boga o ukrycie w Rzymie. Nieustanne posłuchania. Sympatia w pałacu Watykańskim. Wizyta
biskupa nominata – turyńskiego. Propozycja fundacji w Rzymie. Poczytność historii Italii.
Rehabilitacja, sen Franciszka Cavalletti……………………………...................................................290
ROZDZIAŁ LI
List z Rzymu: nieustanne audiencje i konferencje w Watykanie. Łaski udzielone przez Ojca świętego.
Celebra w różnych kościołach. Papieże dłużnikami ks. Bosko. Niedoszła fundacja. Przeszkody
odnośnie zatwierdzania ustaw i dymisoriów. Dialog u pisarzy oo. Jezuitów. Świadectwo
konwertyty.................................................................................... ........................................................297
1
535

54.6 Page 536

▲back to top
ROZDZIAŁ LII
Entuzjazm Rzymian względem dzieł świętego. W kolegium w Mondragone. Wizyta w Oratorium.
Wiwatowany przez tłumy. Wizyta u księcia Torlonia. Nabożeństwo dla Dam Miłosierdzia………..306
ROZDZIAŁ LIII
U św. Agnieszki: poświęcenie baranków. Honory i zaproszenia. Szczodrość papieża. Wobec możnych
i panujących. Lista kandydatów na biskupów. Trudne pertraktacje zakończone sukcesem. Opinie
wśród kleru………………………………………………………………...………………………...314
ROZDZIAŁ LIV
Matka Boża Gromniczna u ss. Stygmatyczek. Gościnny do hr. Vimercati. Prezentacja papieżowi
książki „Jubileusz św. Piotra Apostoła”. Wizyty dostojników. Franciszek II neapolit. Nominacja ks.
Gastaldiego………………….………………………………………………………………………..321
ROZDZIAŁ LV
Dar Ojca Świętego dla kościoła Matki Bożej Wspomożycielki. Dar monsignora Moroni. Antidotum na
cholerę. Rozprowadzenie biletów lotniczych. Nawrócenia. Reklama Oratorium, książek, Letture
Cattoliche. Fałszywy donos do kongregacji Indeksu………………………………………....………327
ROZDZIAŁ LVI
Test na charyzmat męża bożego. Audiencja dla pary królewskiej. Pobyt u oo. Kamedułów w górach
Apenińskich. Scena z karabinierami. Zmiana woli na wskutek modlitw i błogosławieństwa
świętego................................................................................................................................................334
ROZDZIAŁ LVII
Ofiary Rzymianek na kościół Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych. Dalsze nominacje w sekrecie.
List alumnów pijarskich i odpowiedź wychowanków Oratorium……………………………………342
ROZDZIAŁ LVIII
Wizyta u kard. Quaglia. Konferencja dla kleru rzymskiego. Cenne pośrednictwo ks. Bosko. Zbiórka
fantów. Przyznane ordery. Audiencja i kard. Antonello. U kard. Angelis w Ferme. Prekonizacja
nominowanych biskupów. Upadek gabinetu Włoskiego, przerwa pertraktacji………………………346
ROZDZIAŁ LIX
W kaplicy św. Stanisława Kostki w Kwirynale. Epizod z kazaniem. Skarga wobec Ojca Świętego.
Poufna misja papieża. Spowiedź umierającego młodzieńca. Wizyty pożegnalne. Spotkanie z biskupem
słowiańskim. Pożegnanie z monsignorem Franteiacci. Kard. Altieri. Łaska spokojnej śmierci.....….354
ROZDZIAŁ LX
Wyjazd z Rzymu. Pokłosie w prasie i w korespondencji. W drodze wizyta u kard. De Angelis. We
Forli. Wieczór w Bologni. Powitanie w Oratorium. Dekoracja niektórych dobrodziejów. Okólnik do
pomocników…………………………………………………………………………………………..364
ROZDZIAŁ LXI
Konferencja do dyrektorów, słówko. Podarunek z Rzymu. Słówka, reportaże. Augustyn Richelmy,
przyszły kardynał. Korespondencja…………………………………………………………………..368
ROZDZIAŁ LXII
Loteria. Korespondencja w sprawie Towarzystwa. Wizyta monsignora Gastaldiego. Wieści z Rzymu.
Dowód czci ze strony papieża………………………….…………………………...………………..373
536

54.7 Page 537

▲back to top
ROZDZIAŁ LXIII
W szkole świętego. Uzdrowienie dwóch chorych. Pociecha zdeprymowanego. „Cudowny” medalik
Wspomożycielki……………………………………………………………………………………...380
ROZDZIAŁ LXIV
Spisek przeciwko Letture Cattoliche i ich autorowi. Denuncjacja w Kongregacji Indeksu. Papież w
obronie ks. Bosko. Korespondencja. Zawieszanie nominacji biskupów. Pośrednictwo Napoleona....387
ROZDZIAŁ LXV
Cudowne uzdrowienie w Caramagna. Opinia świętego o swych współpracownikach. Wotum
Kongregacji Indeksu. Projektowany wyjazd ks. Cagliero do Rzymu………………………....……..393
ROZDZIAŁ LXVI
Zawieszenie przedruku książki „Jubileusz św. Piotra Apostoła”. Odmowa przyjęcia kolegium w
Chieri. Obrona na piśmie do Kongregacji Indeksu. Depresja. Pomoc biskupa Gastaldiego…………399
ROZDZIAŁ LXVII
Pielgrzymi zwiedzający Oratorium. Rady o. Oreglia. Okólnik do dobrodziejów. Ks. Bosko w
Saluggia. Rekurs do dyrekcji kolei. Stosunek nowego arcybiskupa do Oratorium. Memoriał o
towarzystwie św. Franciszka Salezego.…………………………………...………...………………..408
ROZDZIAŁ LXVIII
Obrona prymatu papieża w Letture. Wskazówki o. Oreglia. Poparcie przyjaciół w Rzymie. Słówko na
temat spowiedzi. Wizyta monsigniora Gastaldiego w Oratorium……………………………………416
ROZDZIAŁ LXIX
Okólnik do Salezjanów. Egzaminy końcowe, wskazówki na wakacje. Podróż do Moncalieri. Wizyta
monsigniora Galletti. Refleksja nad powołaniem. Interwencja monsigniora Ghilardiego w Rzymie.
Ofiary na kościół. Przebieg sprawy ks. Bosko……………………………………………………….424
ROZDZIAŁ LXX
Sen: pasterz, owce. Tłumaczenie: świat, oratorium. Chłopcy w stanie grzechu. Gorszyciele i trzy
nędze. Stan łaski i niewinności. Komentarz monsignora Berardi n. t. Ustaw i Dymisori. Nowy list
polecający Towarzystwo Salezjańskie. Imieniny ks. Bosko, prezenty……………..…………..…….432
ROZDZIAŁ LXXI
Konferencja n. t. wakacji Salezjanów. Sen: natura duszy. Stan zbawienia i stan cierpienia dusz
czyśćcowych. Ks. Cagliero w Rzymie na uroczystościach papieskich. Zdrajcy w Watykanie.
Anonimy. Zapowiedź cierni. Pismo przedstawione Ojcu Świętemu…………….…………...………439
ROZDZIAŁ LXXII
Słaba frekwencja sakramentalna. Dwie łaski od Maryi Wspomożycielki. Zabezpieczenie od cholery.
Uroczystość św. Alojzego. Reguła co do odwiedzin. List polecający od monsigniora Gastaldiego.
Informacje od monsigniora Fratejacciego. Studiować metodę pokonywania trudności……………..453
ROZDZIAŁ LXXIII
Koniec kwestii z książką. List pochwalny papieża. Uzdrowienie chorej umysłowo. Cholera w Rzymie.
Opieka nad chorą dobrodziejką………………………………………………………………………461
ROZDZIAŁ LXXIV
Słówko: metoda szatana. Uroczystość premiacyjna. Zgon przepowiedziany. Rekrzs do władz
finansowych. Cudowna interwencja Opatrzności…………………………………………………….467
537

54.8 Page 538

▲back to top
ROZDZIAŁ LXXV
Rekolekcje w Trofarello. Przepowiednia. Opieka na zadżumionymi w Chieri. Dezercje. Uzdrowieni
opętanej. Perspektywy fundacji w Belgii. Postępy cholery…………………………………………..474
ROZDZIAŁ LXXVI
Cronaca ks. Rua. Opieka na umierającym chłopcem. Biblioteka klasyków oczyszczona. Słówko:
zbawić duszę. Wątpliwości, co do wiary. Ceremonie. Chwała Oratorium. Medalik Wspomożycielki.
Usłużna pamięć…………..………..………………………………………………………………….481
ROZDZIAŁ LXXVII
List polecający od biskupa Aleksandrii. Słówko: grzech przyczyną klęsk. „Cegiełka” na kościół.
Zapowiedź pomyślności klasztoru. Szczęście cnotliwego. Postępy w nauce i w zawodzie. Przykre
sekatury i niezrozumienie arcybiskupa……………………………………………………………….489
ROZDZIAŁ LXXVIII
Sidła na dusze. Ostrzeżenie gorszycieli niepoprawnych. Publiczne zdemaskowanie i kara. Supliki do
władz. Warunek uzyskania łask. Druga seria rekolekcji. Słówko: środek przezwyciężania nałogu.
Odpust w Castelnuovo. Łaska uzyskana przez proboszcza w Cinzano………………………………498
ROZDZIAŁ LXXIX
Przygotowanie do inwazji na Rzym. Dalsze cele rewolucji. Obłudna polityka rządu Włoskiego.
Robota podziemna w Rzymie. Czujność policji dzięki ostrzeżeniom. Wzmocnienie garnizonu
Rzymskiego przez oddziały francuskie. Stłumienie powstania……………………...…….…………506
ROZDZIAŁ LXXX
Łaski za wstawiennictwem Dominika Savio. Werbunek cnotliwych chłopców. Postawa moralna ks.
Bosko, jego współpracownik- ks. Borel. Zdobywanie dyplomów. Przykry proces………………….512
ROZDZIAŁ LXXXI
Alarmujące wieści z Rzymu. Garibaldi znów na czele powstania. Bitwa pod Mentaną. Triumf
miłosierdzia chrześcijańskiego……………………………………………………………………….521
ROZDZIAŁ LXXXII
Podróż do Mediolanu. Wizyta w Mirabello. Składki w Rzymie i Florencji na kościół. Stan prac
wewnątrz. Ofiara hr. Vimercati. Statua Madonny na szczycie kopuły. Ołtarz fundacji hr. Bentivoglio.
Kwesta w Mediolanie. Opinie w Rzymie…………………………………………………………….524
ROZDZIAŁ LXXXIII
Sprawa kleryków w Oratorium. Opozycja arcybiskupów i proboszczów. Wojna o kleryka Pawła
Alberę. Trudny dialog ks.Cagliero z arcybiskupem………….…………………………...………….529
ROZDZIAŁ LXXXIV
Zgon biskupa Aqui. Ks. Bosko w Mornese. Dziesięcina ślubowana przez wieśniaków. Podejrzenia
władz i śledztwo zarządzone………..…………………………………..…………………………….534
ROZDZIAŁ LXXXV
W Modenie u arcybiskupa. Środki na kształcenie kleryków. Instrukcja dla o.Oreglia w Rzymie.
Kandydatka do klasztoru w Turynie. Boże Narodzenie: „Gwiazdka” od wspaniałomyślnego
dobrodzieja. Letture Cattoliche, Kalendarz, Życzenia noworoczne od Galantuomo dla czytelników.
Rady dla wszystkich………………………………………………………………………………….639
538