BS-giugno-2025-pl


BS-giugno-2025-pl

1 Page 1

▲torna in alto
Syndrom Filipa i Andrzeja
W opisie Ewangelii wg św. Jana, rozdział 6, wersety 4-14,
przedstawiającym rozmnożenie chleba, znajdujemy pewne
szczegóły, nad którymi dłużej się zatrzymuję za każdym razem,
gdy medytuję lub komentuję ten fragment.
Wszystko zaczyna się, gdy Jezus, widząc „wielki” głodny tłum,
zaprasza uczniów, by wzięli na siebie odpowiedzialność za jego
nakarmienie.
Szczegóły, o których mówię, to po pierwsze, gdy Filip mówi, że
nie jest możliwe podjęcie tego wezwania z powodu liczby
obecnych ludzi. Andrzej natomiast, wskazując, że „jest tu
chłopiec, który ma pięć chlebów jęczmiennych i dwie ryby”,
zaraz potem bagatelizuje tę możliwość prostym komentarzem:
„ale co to jest dla tak wielu ludzi?” (w. 9).
Pragnę prosto podzielić się z wami, drodzy czytelnicy i
czytelniczki, jak my, chrześcijanie, którzy mamy powołanie do
dzielenia się radością naszej wiary, czasami, nieświadomie,
możemy zostać zarażeni syndromem Filipa lub Andrzeja. Czasami
być może nawet obydwoma!
W życiu Kościoła, podobnie jak w życiu Zgromadzenia i Rodziny
Salezjańskiej, wyzwań nie brakuje i nigdy nie zabraknie. Nasze
powołanie nie polega na tworzeniu grupy ludzi, gdzie szuka się
tylko dobrego samopoczucia, bez przeszkadzania i bez bycia
niepokojonym. Nie jest to doświadczenie oparte na gotowych
pewnikach. Bycie częścią Ciała Chrystusa nie powinno nas
rozpraszać ani odrywać od rzeczywistości świata, takiej, jaka
ona jest. Wręcz przeciwnie, skłania nas do pełnego
zaangażowania w wydarzenia ludzkiej historii. Oznacza to
przede wszystkim patrzenie na rzeczywistość nie tylko ludzkimi
oczami, ale także, a przede wszystkim, oczami Jezusa. Jesteśmy
zaproszeni do odpowiadania, kierując się miłością, która ma
swoje źródło w sercu Jezusa, czyli żyć dla innych, tak jak
Jezus nas uczy i pokazuje.
Syndrom Filipa

2 Page 2

▲torna in alto
Syndrom Filipa jest subtelny i z tego powodu również bardzo
niebezpieczny. Analiza Filipa jest słuszna i poprawna. Jego
odpowiedź na zaproszenie Jezusa nie jest błędna. Jego
rozumowanie podąża za bardzo liniową i bezbłędną ludzką
logiką. Patrzył na rzeczywistość swoimi ludzkimi oczami,
racjonalnym umysłem i, ostatecznie, nie do zrealizowania. W
obliczu tego „rozsądnego” sposobu postępowania, głodny
przestaje być dla mnie wyzwaniem, problem jest jego, nie mój.
Aby być bardziej precyzyjnym w świetle tego, co przeżywamy na
co dzień: uchodźca mógł zostać w swoim domu, nie musi mi
przeszkadzać; biedny i chory niech sami sobie radzą i nie do
mnie należy bycie częścią ich problemu, a tym bardziej
znajdowanie dla nich rozwiązania. Oto syndrom Filipa. Jest on
naśladowcą Jezusa, jednak jego sposób widzenia i
interpretowania rzeczywistości wciąż jest nieruchomy,
niekwestionowany, są to lata świetlne od tego, co prezentował
jego Mistrz.
Syndrom Andrzeja
Następuje syndrom Andrzeja. Nie mówię, że jest gorszy od
syndromu Filipa, ale niewiele brakuje, by był bardziej
tragiczny. Jest to syndrom subtelny i cyniczny: widzi jakąś
możliwą okazję, ale nie idzie dalej. Jest maleńka nadzieja,
ale po ludzku nie jest ona do zrealizowania. Wtedy dochodzi do
zdyskredytowania zarówno daru, jak i darczyńcy. A darczyńca,
któremu w tym przypadku przypada „nieszczęście”, to chłopiec,
który jest po prostu gotów podzielić się tym, co ma!
Dwa syndromy, które wciąż są z nami, w Kościele, a także wśród
nas, duszpasterzy i wychowawców. Zniszczyć małą nadzieję jest
łatwiej niż dać miejsce na Bożą niespodziankę, niespodziankę,
która może sprawić, że zakwitnie nawet najmniejsza nadzieja.
Pozwolenie na uwarunkowanie się dominującymi kliszami, aby nie
badać możliwości, które podważają redukcyjne odczytania i
interpretacje, jest stałą pokusą. Jeśli nie będziemy ostrożni,
staniemy się prorokami i wykonawcami naszej własnej zguby.
Wskutek pozostawania zamkniętymi w ludzkiej logice,
„akademicko” wyrafinowanej i „intelektualnie” kwalifikowanej,

3 Page 3

▲torna in alto
przestrzeń dla ewangelicznego odczytania staje się coraz
bardziej ograniczona i w końcu zanika.
Kiedy ta ludzka i horyzontalna logika zostaje podważona,
jednym ze znaków, które wywołuje w obronie, jest
„ośmieszenie”. Kto ośmieli się podważyć ludzką logikę,
ponieważ pozwala wejść świeżemu powietrzu Ewangelii, zostanie
ośmieszony, zaatakowany, wyśmiany. Kiedy tak się dzieje,
dziwnie możemy powiedzieć, że jesteśmy na drodze prorockiej.
Wody się poruszają.
Jezus i dwa syndromy
Jezus przezwycięża oba syndromy, „biorąc” chleby uważane za
nieliczne i w konsekwencji nieistotne. Jezus otwiera drzwi do
tej prorockiej przestrzeni wiary, którą jesteśmy wezwani
zamieszkiwać. Wobec tłumu nie możemy zadowolić się
autoreferencyjnymi lekturami i interpretacjami. Podążanie za
Jezusem oznacza wyjście poza ludzkie rozumowanie. Jesteśmy
wezwani, by patrzeć na wyzwania Jego oczami. Kiedy Jezus nas
wzywa, nie prosi nas o rozwiązania, lecz o oddanie całych
siebie, z tym, kim jesteśmy i co posiadamy. Jednakże ryzyko
polega na tym, że w obliczu Jego wezwania pozostajemy
nieruchomi, a w konsekwencji stajemy się niewolnikami naszych
myśli i chciwymi tego, co uważamy za swoje.
Tylko w hojności opartej na oddaniu się Jego Słowu docieramy
do zebrania obfitości opatrznościowego działania Jezusa.
„Zebrali więc i napełnili dwanaście koszy kawałkami, które z
tych pięciu chlebów jęczmiennych pozostały tym, którzy jedli”
(w. 13): mały dar chłopca owocuje w zaskakujący sposób tylko
dlatego, że oba syndromy nie miały ostatniego słowa.
Papież Benedykt tak komentuje ten gest chłopca: „W scenie
rozmnożenia odnotowano również obecność chłopca, który w
obliczu trudności z nakarmieniem tak wielu ludzi, daje
wszystkim do wspólnego użytku to niewiele, co ma: pięć chlebów
i dwie ryby (por. J 6, 8). Cud nie może się dokonać z niczego,
lecz wychodząc od pierwszego skromnego dzielenia się tym, co
miał ze sobą zwykły chłopiec. Jezus nie żąda od nas tego,
czego nie mamy, ale ukazuje nam, że jeśli każdy da to

4 Page 4

▲torna in alto
niewiele, co ma, cud może dokonywać się nieustannie na nowo:
Bóg potrafi pomnożyć każdy nasz mały gest miłości i uczynić
nas uczestnikami swego daru” (Anioł Pański, 29 lipca 2012).
W obliczu wyzwań duszpasterskich, które mamy, w obliczu tak
wielkiego pragnienia i głodu duchowości, które wyrażają
młodzi, starajmy się nie bać, nie trzymać się kurczowo naszych
rzeczy, naszych sposobów myślenia. Ofiarujmy Mu to niewiele,
co mamy, zaufajmy światłu Jego Słowa i niech to, i tylko to,
będzie stałym kryterium naszych wyborów i światłem, które
prowadzi nasze działania.
Zdjęcie: Cudowne rozmnożenie chleba i ryb, witraż z opactwa
Tewkesbury w Gloucestershire (Wielka Brytania), dzieło z 1888
roku, wykonane przez Hardman & Co.