Strenna 2010 Commentario

STRENNA 2010

COMMENTO





"Nie ma z pewnością nic piękniejszego, jak spotkanie z
Chrystusem i dzielenie się Nim z innymi"
(Sacramentum Caritatis, n. 84.).

 

Drodzy Współbracia,
Córki Maryi Wspomożycielki,
Członkowie całej Rodziny Salezjańskiej,
Młodzieży.

Tak, jak każdego roku, spotykam się z wami, aby przedstawić komentarz do Wiązanki 2010 roku. Jako prawdziwy program duchowy i duszpasterski, pomoże nam ona w umacnianiu naszej tożsamości salezjańskiej, we wzmacnianiu naszego zjednoczenia umysłu i serca, aby włączyć się w Kościół jako „uczniowie i apostołowie”, w budowaniu Królestwa i przemianie świata. Dzisiaj, bardziej niż kiedy indziej, świat potrzebuje Chrystusa i Jego Ewangelii; dlatego potrzebne są osoby, które żyją dla Królestwa Bożego, tak jak to zrobił Jezus; konieczne jest świadectwo uczniów, nowych mężczyzn i kobiet, narodzonych nie z ‘ciała’, lecz z Ducha; potrzebni są apostołowie poważnie zaangażowani w utrzymaniu świata, sprawiedliwości, solidarności i międzyludzkiego braterstwa.

 

1. Wstęp: Wiązanka i jej motywacje

Po apelu, jaki wystosowałem w roku ubiegłym, w którym zapraszałem Rodzinę Salezjańską, aby żyła i działała jako „ruch”, aby w ten sposób być bardziej widzialni, bardziej znaczący i skuteczni w swojej posłudze zbawiania młodzieży, w roku 2010, chciałbym widzieć was ożywionych tym samym duchem i współodpowiedzialnych za wspólny program: głoszenie Ewangelii młodzieży i prowadzenie jej do osobistego spotkania się z Jezusem Chrystusem.

Ojciec Św., w swoim słowie programowym, przekazanym mi w liście z okazji XXVI Kapituły Generalnej salezjanów, pisał:
„Niech ewangelizacja będzie dzisiaj głównym i priorytetowym celem waszej misji. Obejmuje ona wielorakie zadania, pilne wyzwania, rozległe pola działania, a jej podstawowym celem jest zachęcanie wszystkich, aby swe ludzkie życie przeżywali tak, jak je przeżywał Jezus. W kontekstach wieloreligijnych, a także w środowiskach zsekularyzowanych, trzeba znaleźć nowe sposoby, by umożliwić, zwłaszcza ludziom młodym, poznanie osoby Jezusa i zafascynowanie się Nim na zawsze”[1].

Dlatego, z okazji setnej rocznicy śmierci ks. Michała Rua, do końca oddanego Księdzu Bosko i jego charyzmatowi, pragnę zaprosić członków całej Rodziny Salezjańskiej, aby stawali się coraz bardziej uczniami rozkochanymi i entuzjastycznymi apostołami Jezusa, a także, aby się zaangażowali w ewangelizowanie młodzieży. Mówmy im o Chrystusie, przedstawiajmy nasze spotkanie z Nim, opowiadajmy Jego historię, bez której ryzykuje się, że stanie się On postacią mitologiczną lub polityczną, przedstawiajmy im program szczęśliwości, który On nam ofiaruje w ‘Błogosławieństwach’, mówmy jak pięknym byłoby życie, gdyby pewnego razu z Nim się spotkało i jak radosnym byliby ci, którzy zostali przez Niego pochwyceni i wciągnięci w sprawę Królestwa Bożego.

Zaangażowanie ewangelizacyjne jest owocem tożsamości ucznia, który zdecydowawszy się iść za Jezusem, staje się Jego osobistym reprezentantem i gorliwym misjonarzem. Chcemy przyjąć wyzwanie pomagania młodzieży „patrząc na innych, nie tylko własnymi oczami i poprzez swoje uczucia, ale również z perspektywy Jezusa Chrystusa”[2]. To prawda, że jako salezjanie, realizujemy naszą misję, ewangelizujemy wychowując i wychowujemy ewangelizując. Nie jest to slogan czy jakieś puste słowo bez znaczenia. Wyraża ono ścisły związek, jaki istnieje między ewangelizacją a wychowaniem, nie mieszając ich i szanując ich wzajemną autonomię, bo służą one budowaniu osoby ludzkiej, aby ją doprowadzić do pełni Chrystusa. Wychowanie jest wtedy autentyczne, kiedy uwzględnia wszystkie zdolności dziecka, nastolatka, młodzieńca i jest wyraźnie ukierunkowane na całkowitą formację osoby, otwierając ją na transcendencję. Ewangelizacja zaś, ze swej strony ma w sobie wielką wartość wychowawczą, ponieważ szuka możliwości przekształcania umysłu i serca, stworzenie [niejako] nowej osoby, jako rezultatu swojego upodobnienia się do Chrystusa.

Wiązanka na rok 2010 czerpie z niedawno zakończonego roku św. Pawła i z Synodu poświęconego Słowu Bożemu, którego posynodalna Ekshortacja Apostolska Papieża jest w przygotowaniu, a która pomoże nam w głoszeniu i dawaniu świadectwa o pięknie spotkania z Chrystusem, Słowem Bożym, które żyje wśród nas. W czasie Synodu, w którym miałem szczęście uczestniczyć, wygłosiłem konferencję na temat fragmentu Łukaszowego o uczniach z Emmaus, widzianego jako model ewangelizacji młodzieży, zarówno ze względu na treść, jak i metody; wzięcie go do ręki i rozważanie, może być rzeczą przydatną.

Oto, więc program duchowy i duszpasterski na rok 2010:

„Panie, chcemy zobaczyć Jezusa”.

Za wzorem Księdza Rua,
jako autentyczni uczniowie i pełni pasji apostołowie,
niesiemy młodzieży Ewangelię.

Już wiele grup Rodziny Salezjańskiej, zgadza się z tym zobowiązaniem. Tytułem przykładu przytoczę dwa cytaty z Kapituł Generalnych SDB i CMW.

Kapituła Generalna XXVI Salezjanów jest świadoma naglącej potrzeby ewangelizacji, jak również centralnego miejsca propozycji osoby Jezusa Chrystusa: „Pojmujemy ewangelizację, jako naglącą potrzebę naszego posłannictwa, świadomi, że młodzi mają prawo usłyszeć orędzie o osobie Jezusa, jako źródle życia i obietnicy szczęścia teraz i w wieczności” [3]. Naszym „podstawowym zadaniem okazuje się zatem proponowanie wszystkim przeżywania ludzkiej egzystencji tak, jak przeżywał ją Jezus [...] W centrum powinno być głoszenie Jezusa Chrystusa i Jego Ewangelii, połączone z wezwaniem; do nawrócenia, do przyjęcia wiary i do włączenia się w Kościół; od tego rozpoczynają się drogi wiary i katechizacji, życia liturgicznego i świadectwo czynnej miłości”[4].

Kapituła Generalna XXII Córek Maryi Wspomożycieli przyznaje natomiast, że tym, co nas przynagla jest miłość Boża: „Wieczernik, miejsce gdzie apostołowie przebywają razem, nie jest stałym miejscem zamieszkania, lecz punktem wyjścia. Duch Święty przemienia ich z bojaźliwych w gorliwych i pełnych odwagi misjonarzy, którzy po drogach świata niosą radosną wieść o Chrystusie zmartwychwstałym. Miłość przynagla ich do opuszczenia miejsca i wyjścia ku nowym granicom, aby stać się darem: „Miłość wzrasta poprzez miłość” [5]. Maryja, która z Wieczernika uczy otwierania drzwi na oścież, była pierwszą, która przeżyła doświadczenie wyjścia i podróży. Pierwsza ewangelizowana stała się pierwszą ewangelizującą. Niosąc Chrystusa innym, ofiaruje swoją posługę, niesie radość, pozwala doświadczać miłości” [6].

 

2.  Naszym powołaniem, to być uczniami i apostołami

Być uczniami, którzy szczerze przyjmują Słowo Boże i być apostołami, którzy radośnie je przekazują, jest powołaniem każdego chrześcijanina. Na tym polega życie i misja Kościoła. Sam Jezus rozpoczął, głosząc Ewangelię o Królestwie Bożym i powołując uczniów, aby ich wysłać do przepowiadania. Nie tylko tych Dwunastu, ale wszyscy ochrzczeni są wezwani do tego, aby być uczniami, którzy zaprzyjaźnili się ze Słowem, utożsamiają się z Panem, przyjmują nawet Jego zamiłowania, mają Jego życzenia, żyją w przyjaźni z Nim, stając się przekonanymi i gorliwymi apostołami, wysłanymi do wszystkich środowisk życia, aby dawać świadectwo wiary, dawać rację nadziei, współpracować w przekształcaniu kultury i społeczeństwa, budować świat, gdzie będzie sprawiedliwość i pokój, być sumieniem solidarności wśród narodów i grup społecznych i propagować braterstwo pomiędzy ludźmi. Żaden chrześcijanin nie może uchylać się od tego powołania i misji. Wszyscy – nie tylko kapłani, misjonarze czy zakonnicy – poruszeni miłością, jaką Chrystus ma dla nas na mocy sakramentu Chrztu, jesteśmy powołani, aby być ewangelizatorami. Możemy odpowiedzieć temu nakazowi Pana w rodzinie, w miejscu pracy, w naszych wspólnotach; działaniem i słowem, to znaczy miłością, jaką wkładamy w działanie i słowa uważając, aby były zgodne z Ewangelią. Ewangelizować, to znaczy włożyć zaczyn takiej energii, aby tak zmienić mentalność i serce ludzi, a przez nich struktury społeczne, aby były bardziej zgodne z obrazem Boga. Nie chodzi tu o działalność poufałą; ewangelizować, to powodować prawdziwą rewolucję społeczną, dogłębną, jedynie skuteczną. To tłumaczy, dlaczego napotyka ona na tyle oporów i kontrastów, jawnych i potajemnych.

Zanim pomyślimy o środkach i sposobach ewangelizowania, jest rzeczą konieczną mieć motyw, tzn. „być zakochanym” w Bogu, mieć doświadczenie swojej przyjaźni i intymności: „nie nazywam was już sługami, bo sługa nie wie, co czyni jego pan, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego” (J 15,15). Pomiędzy momentem powołania a momentem wysłania jest czas, w którym uczniowie „są” z Panem, aby nabyć Jego stylu życia, nauczyć się czytać historię osobistą i ogólną jako historię zbawienia, aby doświadczyć we własnym życiu prawdy, dobroci i piękna orędzia, które zostało im powierzone i dla którego głoszenia zostali powołani.

Jak mówiłem w słowie wstępnym na otwarciu zjazdu semestralnego Unii Przełożonych Generalnych, przygotowującego Synod o tematyce „Słowo Boże w życiu i misji Kościoła”: „Tylko minister Ewangelii – zarówno osoba konsekrowana jak i laik – który nosi w sercu Ewangelię, jako przedmiot kontemplacji i motyw modlitwy, będzie mógł mieć ją w swoich ustach jako skarb, o którym należy mówić i będzie ją miał w swoich rękach, jako konieczny obowiązek do przekazania”[7].

W tym pięknym obowiązku przyjęcia, wcielenia i przekazywania Słowa Bożego, Maryja jest nam matką i nauczycielką, gdyż – jak mówi św. Augustyn – Ona poczęła Syna, najpierw duchem a dopiero potem ciałem. W Ewangelii bowiem Łukasza, Maryja jest przedstawiona jako ta, która na słowa zwiastowania odpowiada z nadzwyczajną otwartością: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa” (Łk 1,38). Maryja jest wzorem ucznia, który wobec wydarzeń, jakie widzi, ale nie może ich pojąć, zachowuje wszystkie te rzeczy i rozważa je w swym sercu (cfr. Łk 2,19).

Na początku działalności Jej Syna, na weselu w Kanie, prosiła sługi, aby „czynili to wszystko, co On im powie”(J 2,5), a w czasie swojej działalności, jest razem z uczniami, którzy „słuchają Słowa Bożego i zachowują je” (Łk 11, 27-28. A kiedy przyszedł czas męki, Maryja stoi pod krzyżem, dzieląc aż do końca opuszczenie, odrzucenie i cierpienie Syna, przyjmując dokładnie Jego testament: „Niewiasto, oto twój syn” (J 19, 25-27). I wreszcie po zmartwychwstaniu, trwa na modlitwie z uczniami w oczekiwaniu na przyobiecanego Ducha Świętego (cfr. Dz.Ap. 1,14). Oto nasz wzór ucznia i apostoła Słowa.

 

3. Zadanie uczniów, to wysłuchać „pragnienia zobaczenia Jezusa”

Właśnie, ponieważ ewangelizacja nie jest tylko orędziem do głoszenia, ale jest objawieniem Boga w Jezusie, jest autentyczną wówczas, kiedy prowadzi do spotkania z osobą Jezusa i jest skuteczna, kiedy głosi zbawienie, jakie Bóg zechciał nam dać w Synu. Ewangelizacja zakłada więc dynamikę wewnętrzną, która pochodzi ze świadomości religijnej, wyrażonej w ludzkim pragnieniu zobaczenia Boga, które Psalmista wyraża w ten sposób: „O Tobie mówi serce moje; szukajcie Jego oblicza; twojego oblicza Panie, ja szukam” (Ps. 26,8). Jeden z uczniów ośmielił się zapytać Jezusa: „Panie, pokaż nam Ojca, a wystarczy nam” (J 14,8). To nam mówi, że ewangelizowanie to spotkanie osób, a osoba jest ewangelizowana właśnie kiedy spotyka i przyjmuje osobę Jezusa.

Św. Jan Ewangelista wspomina, że pewni grecy, gdy przyszli do Jerozolimy na  święto Paschy, zbliżyli się do Filipa z prośbą, by mogli „zobaczyć Jezusa” (J. 12, 21).
Nie wiedząc, co robić z tak niespodziewanym pytaniem, Filip rozmawiał o tym z Andrzejem i razem „poszli, aby powiedzieć o tym Jezusowi”. Wówczas On zdał sobie sprawę z tego, że przyszła Jego godzina, tyle razy odraczana, aby został uwielbiony.
W chwili, w której ci, co byli obcy odczuwali pragnienie, aby Go zobaczyć, Jezus rozpoznał, że nadszedł czas ogłosić wydanie siebie na śmierć, godzinę uwielbienia, decydujący moment dla zbawienia wszystkich.
Jezus uświadomił sobie swoją godzinę, kiedy się dowiedział, że są niektórzy grecy, którzy chcą Go zobaczyć. Wiedział o tym, gdyż powiedziało mu to dwóch uczniów. Nie zdając sobie z tego sprawy, Filip i Andrzej pomogli Jezusowi rozpoznać decydującą chwilę Jego życia. Bez tych dwóch uczniów grecy nie mogliby wyrazić pragnienia zobaczenia Chrystusa; bez nich Jezus nie wiedziałby, że nadszedł czas Jego uwielbienia. Jezus potrzebował uczniów, aby w pragnieniu by być widzianym przez pogan uznać wydarzenie godziny Jego chwały.

Jezus i dziś potrzebuje uczniów, którzy pozwolą usłyszeć w sercach ludzi, w ich radościach i lękach, nie zawsze wyrażoną chęć przynależności do Niego i spotkania się z Nim. Tym, co znów pobudza Jezusa do działania na rzecz zbawienia, jest świadomość, że był upragniony.Tylko uczeń, który jest blisko Niego może zrozumieć, kto spośród tych, którzy Go szukają, rzeczywiście pragnie Go spotkać. Uczeń idzie za Jezusem, aby ułatwić spotkanie z Nim tym, którzy chcą Go zobaczyć. W ten sposób uczeń Jezusa staje się Jego apostołem: Jezus potrzebuje uczniów, towarzyszy życia i posłannictwa, aby uznać nadejście swojej godziny. Uczeń Jezusa doprowadzając do Niego tych, którzy chcą Go zobaczyć, przekształca się w Jego apostoła.

 Rozpoznać wśród tylu dążeń dzisiejszej młodzieży prawdziwe pragnienie „zobaczenia Jezusa”, jest dla nas, członków Rodziny Salezjańskiej motywem, nawet, jeżeli nie jedynym, to jednak podstawowym, aby być prawdziwymi uczniami Chrystusa. Jeżeli tego nie uczynimy, to kto przedstawi Jezusowi marzenia i potrzeby młodych ludzi? Kto ukaże młodym Jezusa? Członkowie Rodziny Salezjańskiej są powołani, by słuchać pragnień młodych, aby spotkać Jezusa a równocześnie odczytywać sytuację młodzieżową w taki sposób, by wyjaśnić ich pragnienie zbliżenia się do Jezusa. W ten sposób możemy dzisiaj pomóc Jezusowi w zbawianiu młodych i w ten sposób być Jego prawdziwymi przyjaciółmi i Jego apostołami.

To oznacza, że ewangelizowanie młodzieży musi brać pod uwagę konkretne sytuacje, w jakich się ona znajduje, zwracając szczególną uwagą na ich kulturę silnie naznaczoną przez wartości subiektywności i autoprezentacji (samooceny), które ich prowadzą do formowania grup wśród rówieśników i do oddalenia się od świata dorosłych. W tym względzie wyjaśniającymi są słowa Benedykta XVI w katechezie z 5 sierpnia 2009, kiedy mówił o świętym Proboszczu z Ars: „Jeżeli wówczas panowała „dyktatura racjonalizmu”, w dzisiejszych czasach obserwuje się w wielu środowiskach pewnego rodzaju „dyktaturę relatywizmu”. Obydwie one jawią się jako nieadekwatne odpowiedzi na słuszną potrzebę człowieka posługiwania się w pełni własnym rozumem, jako elementem wyróżniającym i konstytutywnym jego tożsamości. Racjonalizm był nieadekwatny, ponieważ nie uwzględniał ludzkich ograniczeń i sam rozum chciał uczynić miarą wszystkich rzeczy, przemieniając go w boga. Współczesny relatywizm upokarza rozum, ponieważ w praktyce stwierdza, że istota ludzka nie może poznać z całą pewnością niczego, co wykracza poza dziedzinę nauk pozytywnych. Tymczasem dzisiaj, podobnie jak wówczas, człowiek „żebrzący o sens i spełnienie swego życia”, stale poszukuje wyczerpujących odpowiedzi na zasadnicze pytanie, jakie wciąż sobie stawia” [8]. Oto, dlaczego młodzi ludzie - zwłaszcza oni – potrzebują cierpliwych i wyrozumiałych przewodników, chociaż nie zawsze to wyrażają.

Dlatego to, co odnosi się do informacji o religii w ogólności, a do chrześcijaństwa w szczególności, dane na temat młodych, nie przedstawiają żadnych wątpliwości. Oddalenie, przedwczesne, nieuzasadnione porzucenie, ukazują stosunek wielu młodych do instytucji, do tematyki i do osób związanych z religią. Dzisiaj coraz częściej można spotkać młodych, którzy nigdy w życiu nie mieli kontaktu ze sprawami religii, lub mieli go w sposób niewystarczający, aby zrozumieć problem Boga; są i tacy, którzy oddalili się po początkowym doświadczeniu pełnym obietnic.

Słuchać wyraźnego lub niejasnego krzyku młodzieży, która chce zobaczyć Jezusa, zakłada w dzisiejszej sytuacji, skierowanie się do tych przestrzeni i tematów życiowych, gdzie młodzi czują się jak we własnym domu, aby im ukazać, że wśród bardziej autentycznych pragnień życia i szczęścia jest ukryte pytanie o sens i szukanie Boga.

Bardzo precyzyjnie potraktował taką sytuację mój czcigodny poprzednik, ks. Juan Edmundo Vecchi. „Świat młodzieżowy to ziemia misyjna z powodu ilości tych, którzy, ze względu na sposób życia i modele kulturalne, do których nie dotarło jeszcze światło Ewangelii, a którzy ze względu na słownictwo werbalne, umysłowe i egzystencjonalne, bardzo różne od tradycyjnego, jeszcze raz muszą usłyszeć pierwsze orędzie” [9].

„Przyjmijmy fakt, że Bóg interesuje młodych. Potwierdza to każda analiza. Wysoki procent pytanych stwierdza, że odczuwa w jakiś sposób potrzebę Boga i są przekonani o Jego istnieniu. Z tego jednak nie wynika zobowiązanie do kultu i konsekwentnej moralności i nie łączy się to z prawdą, że o Bogu mówią Kościoły.

Obraz Boga, jaki mają młodzi ludzie zmienia się, jak w kalejdoskopie. Nie można jednak napiętnować go zbyt pospiesznie, jako fałszywy. Jest on raczej niepełny i zaciemniony, niekiedy nawet sporo. Potwierdzająca się pewna nieufność, co do instytucji i obrazu Boga, jakie one prezentują, a także podawane jako dowody niektóre zasady weryfikacji, typowe dla współczesnego sposobu myślenia, nie będą kryteriami, do obiektywnej oceny ważności, różnego ukazywania Boga.

W przyjęciu jednej z nich, przeważy wybór subiektywny. Nie jest to wcale złe. Wiara jest wolnym aktem woli, poruszonej łaską i oświeconej przez rozum. Z pewnością jednak będą to obrazy powodujące trudności. Bóg bywa przedstawiany jako przedmiot, obraz, rozmówca, ustosunkowanie się do Niego i okaże się, że każdy Go będzie widział inaczej. Stąd rodzi się pojęcie bardzo szerokie Boga [...]

Są młodzi ludzie, u których obraz Boga osobowego prawie zaniknął, a z tym również wszelkie o Niego pytanie. Obrazy i zapytania pozostają w zakamarkach sumienia, tak jak w kącie, do którego się nie zagląda.

W tym kontekście jest On bardziej podobny do placu, niż do kościoła; można więc postawić pytanie kiedy i jak mówić o Bogu, na jaki obraz ukierunkowywać praktyki i orędzia. To jasne, że jako Bóg objawił się przez fakty i słowa, wypada więc, aby i nasze mówienie było potwierdzone przez fakty i słowa, wydarzenia i natchnienia” [10].

 

4. Najpierw uczniami, potem apostołami

Aby ukazać Jezusa młodym ludziom, trzeba Go najpierw znać, żyć z Nim, być Jego przyjaciółmi, Innymi słowy, nie można być świadkami i apostołami Jezusa, jeżeli wpierw nie będziemy Jego uczniami. Apostołem bowiem nie zostaje ten, kto chce nim być, ale ten, kto jest wezwany. Filip, Andrzej i inni członkowie pierwszej grupy apostołów, byli wezwani przez Jezusa, każdy po imieniu, wybrani spośród licznej grupy: „przywołał do siebie tych, których sam chciał, powołał dwunastu, „aby Mu towarzyszyli i by mógł ich wysłać na głoszenie nauki: (Mk 3,13-14). By przyjść do Jezusa, musieli odłączyć się od rzeszy idącej za Nim. Ten, kto został zaproszony, aby być z Jezusem i przepowiadać w Jego imieniu, nie należy do grupy tych, którzy Go szukają; należy do tych, którzy już Go spotkali i zdecydowali się pozostać z Nim.

Pierwszym nakazem, jaki otrzymuje apostoł, to inicjujące zaproszenie przez Tego, kto go wezwał, by „być” ze swoim Mistrzem. W apostolstwie przebywanie razem poprzedza wysłanie; towarzyszenie wyprzedza głoszenie; osobista wierność jest wstępem do misji. Będą bowiem wysłani przez Jezusa ci, którzy byli z Nim, dzieląc trud podróży i odpoczynek, posiłek i sen, sukcesy i rozczarowania, życie i plany. Zanim Ewangelia zajmie ich umysł i spowoduje zmęczenie, musiała być przyjęta sercem i powodować radość. Jezus nie powierza swej Ewangelii temu, kto nie ofiarował Mu swojego życia (cfr. Dz. Ap.. 1,21-22). Pierwsi, których Jezus wysłał, byli Jego pierwszymi towarzyszami.

Ludzie, którzy chcieli poznać Jezusa, zbliżyli się do apostołów, którzy przecież byli z Nim; pragnienie spotkania z Jezusem powodowało, że tłum szukał tych, którzy byli Jego uczniami. Tylko uczeń, który jest blisko Jezusa, może ułatwić dojście do Niego tym, którzy tego pragną. Stąd powstaje pilna potrzeba, odczuwana przez ludzi młodych, aby spotkać się z uczniami Jezusa, którzy ich do Niego doprowadzą, bo zawsze są z Nim. Tylko prawdziwi uczniowie mogą być wiarygodnymi apostołami.

W niedawno zakończonym roku postać Pawła pomogła nam zrozumieć, że przed „ewangelią łaski” ogłoszoną wszystkim, jest doświadczenie spotkania ze Zmartwychwstałym. Paweł zdołał głosić Ewangelię Bożą w zupełnie nowy sposób, gdyż objawił mu się Zmartwychwstały (cfr. Gal 1, 15-16), na drodze do Damaszku. Z tego doświadczenia rodzi się Pawłowy program życia: „Dla mnie żyć, to Chrystus”, a także jego pastoralny plan: „Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii” (1Kor 9,16).Jeżeli „Chrystus jest wszystkim dla nas” i jeżeli „niczego nie będziemy przedkładać nad miłość Chrystusa”, wówczas nasze życie stanie się radosnym świadectwem i propozycją dla wszystkich spotkania się z Nim.

 

5.  Aby „ukazywać Jezusa” młodzieży

Odnalezienie Jezusa nie oznacza jeszcze spotkania się z Nim. Nie zawsze „znaleźć” Jezusa w jakimś poważnym doświadczeniu religijnym, budzi wielką radość i entuzjazm, prowadzi do wiary, do autentycznego spotkania się z Jezusem, gdyż, jak w przypowieści o ziarnie (cfr. Mk 4), gleba, na którą ono pada nie jest przystosowana.

W spotkaniu inicjatywa należy do Jezusa. „To On występuje naprzód i czeka na spotkanie. Wchodzi di domu, zbliża się do studni, gdzie przychodzi kobieta, aby zaczerpnąć wody, spotyka się z poborcą podatków, skierowuje swój wzrok ku temu, który siedział na drzewie, zbliża się do będącego w drodze. Z Jego słów, gestów i z całej Jego postawy widać urok, który ujmuje rozmówcę. Jest to podziw, miłość, ufność i wdzięk.

Dla wielu, to pierwsze spotkanie przerodziło się w pragnienie, aby Go jeszcze słuchać, zaprzyjaźnić się z Nim, iść za Nim. Będą siadać wokół Niego, zadając pytania, wspomogą Go w misji, będą prosić o nauczenie modlitwy, będą świadkami chwil radosnych i przykrych. W niektórych przypadkach takie spotkanie zakończy się zaproszeniem do zmiany życia” [11].Takie jest jednomyślne świadectwo czterech Ewangelii.

Takie samo doświadczenie towarzyszy spotkaniu Jezusa z młodymi. Dla każdego z nich faktem decydującym był moment, w którym Jezus ukazuje się jako ten, który nadaje sens życiu, do którego można się zwrócić, poszukując prawdy, dzięki któremu można zrozumieć kontakt z Bogiem i wyjaśniać sytuacje ludzkie. Rzeczą najważniejszą jest przejście od uwielbienia do poznania i od poznania do zażyłości, do zakochania, do pójścia za Nim, do naśladowania.

Faktem jest, że nie można „zobaczyć Jezusa”, jeżeli On nie „pozwoli się widzieć”.Nikt  nie może przyjść do mnie,  powiedział,  jak  tylko  ten, którego  pociągnie mój  Ojciec
(cfr. J 6,44). Nie wystarczy więc pragnienie spotkania Go, aby dojść do radości poznania; nie wystarczy spotkać Jego uczniów, aby spotkać Jezusa i uznać Go Panem.

Opowiadanie o uczniach z Emmaus, wzorcowy przykład spotkania człowieka wierzącego z samym Słowem wcielonym (cfr. Łk 24,13-15), ukazuje cel, do którego ma dojść człowiek wierzący i opisuje drogę do niego prowadzącą. Wydarzenie odtwarza drogę wiary i opisuje jej etapy, które zawsze są aktualne. Opowiadanie Łukaszowe ukazuje nam dokładną drogę ewangelizacyjną, podając, kto jest ewangelizującym i jak się ewangelizuje: to Jezus, idąc razem z uczniami, ewangelizuje za pośrednictwem swojego słowa i daru eucharystycznego.

5.1. Cel ewangelizacji: spotkać Chrystusa w Kościele

Opowiadanie rozpoczyna się opisem wyjścia dwóch uczniów Jezusa z Jeruzalem.
Zasmuceni tym, co się tam wydarzyło trzy dni temu, opuszczają wspólnotę, w której jednak niektórzy zaczęli opowiadać, że widziano Pana żywego; dwóch uczniów nie może uwierzyć tym pogłoskom rozgłaszanym przez kobiety (cfr. Łk 24,22-23; Mk 16,11). Jednak na końcu drogi, kiedy zobaczą Jezusa, powtarzającego gest łamania chleba, rozpoznają Go, aby Go zaraz stracić z oczu i powrócić do wspólnoty. Nieoczekiwane zakończenie drogi do Emmaus, to spotkanie ze wspólnotą w Jerozolimie. Zmartwychwstały bowiem nie pozostał z nimi, a oni nie mogli być sami: dlatego powrócili do wspólnoty, gdzie ponownie spotkali Jezusa w świadectwie Apostołów: „Naprawdę Pan zmartwychwstał i ukazał się Szymonowi” (Łk 24,34). Kryterium sprawdzenia autentyczności spotkania z Jezusem jest dar wspólnoty odkrytej ponownie, jako własny dom, w którym mieszka Pan, jako rodzina, do której przynależą wszyscy ci, którzy Go widzieli.

Ponowne odkrycie wspólnoty i odnalezienie się w Kościele, miejscu przeżywania tej samej wiary, to logiczna konsekwencja osobistego spotkania ze Zmartwychwstałym. Głoszenie Ewangelii poza wspólnotą, wydaje się niezrozumiałym hałasem (cfr. Łk 24,22-23). Dzisiaj, bardziej, niż kiedyś, a nawet więcej, niż kiedyś musimy się liczyć z trudnościami, na jakie napotyka ewangelizacja. Pierwsza z nich to dezinformacja, gdyż o Jezusie nie tylko mówi się mało, ale są nawet starania, aby Go usunąć z kultury współczesnej, z organizacji społecznych, z osobistej świadomości. Jego obecność nie ma znaczenia dla społeczności, a Jego brak postrzegany jest jako korzyść. Drugą trudnością, to subiektywne widzenie Jezusa, który pozbawiony swojej istotnej historyczności, staje się Chrystusem na naszą miarę, wymyślonym przez nasze pragnienia, czy potrzeby. Trzecia trudność jest bardziej wyrafinowana: w tak zwanym dialogu między religiami, chciałoby się zredukować Chrystusa do roli jednego z wielu mistrzów duchowych lub założycieli religii, a nawet więcej, nie uznawać Go już za Zbawiciela wszystkich. Jest wreszcie nie wyimaginowane niebezpieczeństwo, a raczej dość powszechne nawet wśród chrześcijan, a mianowicie uważać, że Chrystus do tego stopnia jest znany, że nie ma On nam nic więcej do powiedzenia; nie warto więc mieć Go za przewodnika i Pana, bo jest On kimś bez znaczenia.

Opowiadanie Łukaszowe o uczniach z Emmaus mówi nam, że gdyby Zmartwychwstały nie utworzył z nich wspólnoty, to w czasie drogi i przy stole dwaj uczniowie nie stwierdziliby, że On jest żywy i nie powróciłaby im chęć, aby być razem. Trzeba zauważyć, że nie ma znaczenia to, iż ktoś, kto wraca do wspólnoty, wcześniej ją opuścił; decydującą rzeczą jest to, że powraca jak najszybciej, zaraz po ujrzeniu Pana. Tylko ten, kto na nowo podejmuje życie wspólne, wie, że Zmartwychwstały był z nim i odczuwa wielką radość, bo miał Go przy sobie (cfr. Łk 24,35.32).

Należy obawiać się ewangelizacji, która, pomijając sprawę metody i intencji, nie wychodzi od życia wspólnego ewangelizatorów i nie jest powodowana radością ze spotkania Chrystusa we wspólnocie. Gdyby tak było, to taka ewangelizacja nie byłaby wynikiem spotkania ze Zmartwychwstałym i nie prowadziłaby do spotkania się z Nim. Ci, którzy widzieli Zmartwychwstałego i jedli z Nim, nie mogli Go zatrzymać, ale pragnęli opowiedzieć o tym przeżytym doświadczeniu, wracając do swojej wspólnoty. Nie jest rzeczą przypadku, ale dowodem na prawo życia chrześcijańskiego, że: ten, kto wie i głosi, że Jezus zmartwychwstał, razem z innymi przeżywa swoje doświadczenie.

Nawet, jeżeli jest prawdą, że Jezusa można spotkać na każdym miejscu, to jednak Jego domem, miejscem, w którym przebywa, jest Kościół, wspólnota wierzących, czyli tych, którzy uważają Go za swojego Pana; jest to rodzina Jego uczniów, którzy dzielą z Nim życie i misję.

Bez wątpienia musimy skorygować zniekształcony obraz Kościoła, jaki może mieć wielu młodych ludzi. Niektórzy „mówią o nim z miłością, jakby to była ich własna rodzina, więcej, własna matka. Wiedzą, że w nim i od niego otrzymali życie duchowe. Nawet, jeże znają jego braki, zmarszczki a nawet skandale, to jednak są to dla nich rzeczy drugorzędne, wobec dobra, jakie Kościół, jako mieszkanie Chrystusa i miejsce promieniowania Jego nauki, świadczy jednostkom i całej ludzkości: to moc oddziaływania dobra, która uwidacznia się w dziełach i osobach, to doświadczenie Boga poruszone przez Ducha Świętego, a uwidaczniające się w świętości, to mądrość płynąca ze Słowa Bożego, miłość, która łączy i tworzy solidarność, bez względu na granice narodów i kontynentów, to perspektywa życia wiecznego.

Inni traktują go obojętnie, jakby to była jakaś rzeczywistość, z którą nie mają nic do czynienia i nie czują się jej cząstką. Oceniają go tylko zewnętrznie. Kiedy mówią ‘Kościół’, odnoszą to tylko do niektórych jego instytucji, do pewnych sformułowań wiary lub do pewnych norm moralnych, które im nie odpowiadają. Takie wrażenie odnosi się z lektury niektórych czasopism. [...] Nie zdają sobie oni jednak sprawy z tego, czym jest Kościół, jaka jest jego relacja, co więcej jego utożsamienie się z Chrystusem. Dla wielu jest to prawda nieznana lub praktycznie zapomniana. Nie brak i takich, którzy ją interpretują jako roszczenie sobie pretensji, aby zmonopolizować osobę Chrystusa, kontrolować interpretacje na Jego temat i zarządzać dziedzictwem Jego wizerunku, prawdy, uroku, jaki Chrystus przedstawia.

Natomiast dla człowieka wierzącego jest on czymś istotnym: Kościół jest kontynuacją, miejscem przebywania, realnej obecności Chrystusa, jest miejscem, w którym udziela On swojej łaski, prawdy i życia w Duchu Świętym.[...]. I tak właściwie jest. Kościół żyje pamięcią o Chrystusie, ciągle rozważa i studiuje na wszelki sposób Jego Słowa, dobywając z nich nowe wartości, aktualizuje Jego obecność w celebrowaniu nabożeństw, stara się rzucać światło na rzeczy nadprzyrodzone poprzez wydarzenia i poglądy na życie aktualne, przyjmuje i kontynuuje misję Chrystusa w całej jego rozciągłości, głosi Królestwo i stara się o przemianę nieludzkich warunków życia. Przede wszystkim Jezus jest jego głową, który pociąga jednostki i łączy je w jedno widzialne ciało i budzi energie we wspólnotach” [12].

Jeżeli taka jest prawdziwa rzeczywistość Kościoła, to mamy obowiązek sprawić, aby i młodzi go kochali jako matkę ich wiary, który ich pomnaża jako dzieci Boże, pomaga znaleźć powołanie i misję, która będzie im towarzyszyć przez całe życie i który ich oczekuje, by wprowadzić do domu Ojca. To jest to, co Ksiądz Bosko potrafił zrobić w sposób niezrównany przez wychowanie i ewangelizację swoich chłopców na Valdocco. Zobaczmy, co możemy zrobić dzisiaj my dla chłopców, którzy chcą zobaczyć Jezusa.

5.2. Sposób ewangelizacji: kroczyć razem

Racją, dla której prawdopodobnie epizod z Emmaus jest tak aktualny, jest jego zgodność z naszą sytuacją duchową. Łatwo być przyrównanymi do uczniów, którzy wracają do domu, jeszcze przed zachodem słońca, obarczonych znajomością faktów i smutkiem. W przygodzie dwóch uczniów z Emmaus znajdujemy ważne etapy, które należy przebyć, aby w wychowaniu młodzieży do wiary, powtórzyć doświadczenie paschalne, które towarzyszy narodzeniu życia we wspólnocie i świadectwu apostolskiemu.

Punkt wyjścia: iść do Jezusa z własnymi żalami

Nie to, co wydarzyło się w Jerozolimie „w tych dniach”, ale wewnętrzny zawód osobisty był powodem powrotu do Emmaus. Żyli razem z Jezusem i to życie rozbudziło w nich wielkie nadzieje: wydawało się, że „to On miał wyzwolić Izraela” (Łk 24,19.21). Natomiast Jego śmierć na krzyżu pogrzebała wszelkie ich oczekiwania i ich wiarę. To jest logiczne, że było to dla nich klęską i rozczarowani odczuwali, że zostali oszukani. Dzisiejszą młodzież niewiele różni od tamtych uczniów; ale może nic nie jest im tak wspólne, jak zawiedzenie ich marzeń, zmęczenie życiem i sceptycyzm, aby być uczniem. Myślą często, że nie warto iść za Jezusem, nie opłaca się: ktoś, kto jest nieobecny, nie ma wartości dla ich życia.

Nadszedł czas, aby iść do Emmaus. Idąc ze swoimi strapieniami, mieli również sposobność spotkania się z Jezusem. Nie można przecież iść samemu. Młodzi ludzie potrzebują Kościoła, który reprezentując Chrystusa, przybliży się do ich problemów i przygnębienia, nie tylko będzie towarzyszem drogi i zmęczenia, ale będzie umiał rozmawiać z nimi na ich poziomie, interesując się tym, co ich niepokoi, biorąc pod uwagę ich niepewności. W jaki sposób Rodzina Salezjańska potrafi reprezentować Zmartwychwstałego Pana, jeżeli się nimi nie zajmuje, jeżeli nie będzie się pytać o ich „radości i nadzieje”, o ich „smutki i niepokoje”, czyli, jeżeli nie widać zatroskania o ich sprawy i ich życie?

W czasie drogi: wiedząc wiele o Jezusie, pozwolić Mu mówić

W czasie drogi, tylko nieznajomy, jak się wydawało, nie miał żadnej wiedzy o tym, co się wydarzyło w Jerozolimie (cfr. Łk 24,17-24). Znajomość tylu rzeczy o Jezusie nie doprowadziła jednak uczniów do rozpoznania Go; znali kerygmę, ale nie doszli jeszcze do wiary; wiedzieli tyle o Nim, ale nie byli zdolni zobaczyć Go; mieli tyle wiadomości o zmarłym, ale nie byli zdolni, aby Go zobaczyć żywym. Nieznajomy musiał zaangażować się gruntownie, aby im pomóc zrozumieć wydarzenie w świetle Bożym. Jezus zaczął przytaczać jeszcze raz swoje życie, ukazując je jako zrealizowanie obietnic. Aby więc móc Go rozpoznać, musieli pozwolić Mu mówić.

Podobnie jak Chrystus, również Rodzina Salezjańska musi zrezygnować z podsycania w młodych słabych nadziei, fałszywych oczekiwań; musi ich natomiast uczyć, jak znosić to, co ma miejsce w nich lub wokół nich, pomagając im odczytywać wydarzenia w świetle Bożym, zgodnie z Jego Słowem. Jeżeli nie doprowadzimy ich do przekonania, że wszystkie wydarzenia, jakie mają miejsce są cząstką planu Bożego, owocem i próbą wielkiej miłości, to jak młodzi ludzie będą mogli czuć się kochanymi przez Boga? Aby móc tego dokonać, musimy stać się ich przyjaciółmi w poszukiwaniu sensu życia i w poszukiwaniu Boga. Oto jest droga, jeszcze mało wykorzystywana w Kościele, a bardzo ważna dla młodzieży: bez znajomości Pisma św. nie można znać Jezusa [13].

Etap decydujący: przyjąć Jezusa do swojego domu

Przybywszy do Emmaus, uczniowie nie doszli jeszcze do osobowego poznania Jezusa, w nieznanym towarzyszu podróży, nie rozpoznali Zmartwychwstałego. W istocie Emmaus nie było celem podróży, ale było etapem decydującym. Poproszony, aby pozostał, jeszcze jako nieznany, Jezus powtarza swój gest, nie wypowiadając przy tym słowa. Praktyka eucharystyczna jest dla wierzących znakiem Jego rzeczywistej obecności. Uczniowie z Emmaus nie rozpoznali Pana, kiedy razem z Nim byli w drodze i od Niego uczyli się zrozumieć sens wydarzeń. To, czego Jezus nie mógł zrobić towarzysząc im, rozmawiając i interpretując Słowo Boże, dokonało się przez gest eucharystyczny.

Dopiero wtedy, gdy powtórzył gest identyfikujący Go lepiej, otworzyły się ich oczy, aby mogli w zachwycie uznać w Nim Zmartwychwstałego (cfr. Łk 24,30-31). Kiedy we wspólnocie łamie się chleb, Jezus przestaje być kimś anonimowym. ”Nie można utworzyć wspólnoty chrześcijańskiej, jeżeli nie ma korzenia i podstawy w sprawowaniu Eucharystii” [14]. Wychowanie do wiary, które by zapomniało lub odrzucało sakramentalne spotkanie młodych z Chrystusem, nie jest drogą, która prowadzi do spotkania z Nim. Eucharystia jest i musi pozostać „źródłem i szczytem ewangelizacji” [15]; „źródłem i szczytem życia chrześcijańskiego” [16].

„Młodzi, tak jak i my, znajdują Jezusa we wspólnocie kościelnej. Jednak w jej życiu są chwile, w których On się objawia i komunikuje w sposób szczególny: są to sakramenty, a w szczególności Pojednania i Eucharystii. Bez doświadczenia w nich przeżywanego, znajomość Jezusa staje się nieadekwatna i niewystarczająca, co prowadzi do nie rozpoznania Go wśród innych ludzi, jako zmartwychwstałego Zbawiciela.

Istotnie są tacy, którzy podzielając nawet życie społeczne i ideały Kościoła, umiejscawiają Jezusa jedynie wśród wielkich mędrców, wśród geniuszów religijnych; być może uważają Go jako wyższą emanację ludzkości, która wpływa na nas głębią swojej nauki i przykładem życia. Brak jednak u nich osobistego doświadczenia o Zmartwychwstałym, o Jego władzy, by dać życie, o komunii z Ojcem przez Niego.

Słusznie się mówi, że sakramenty są żywą pamiątką Jezusa: tego, co On uczynił i co robi jeszcze dziś dla nas, tego, czym jest dla naszego życia: [sakramenty] rozbudzają więc ponownie naszą wiarę w Niego, pomagają dostrzec Go lepiej w naszym życiu i w wydarzeniach. Są one również ujawnieniem tego, co wydaje się być ukryte w zakamarkach naszego życia, a z czego zdajemy sobie sprawę: w sakramencie Pojednania, odkrywamy zasadę Bożej dobroci i całokształt naszego życia; w jego świetle oceniamy przemijanie życia i staramy się realizować je w nowy sposób. Sakramenty dają energię, łaskę przekształcającą, gdyż przekazują życie Chrystusa zmartwychwstałego i zaszczepiają je w nas; dają nam wiadomości nie teoretyczne, ale przeżywane w sposób doniosły w jego rozmiarach i możliwości.

Są zapowiedzią, zadatkiem obietnicy zjednoczenia i radości, która została nam dana i której się powierzamy. W Pojednaniu otwierają się nam oczy i widzimy, jacy moglibyśmy być, żyjąc zgodnie z planem i pragnieniem Boga; otrzymujemy znów Ducha Świętego, który nas oczyszcza i odnawia. Jak powiedziano, jest to sakrament naszej przyszłości jako synów, zamiast przeszłości jako grzeszników. W Eucharystii Chrystus nas włącza w swoją ofiarę dla Ojca i umacnia nasze oddanie się bliźniemu. Pobudza w nas pragnienie i daje nadzieję, że zarówno miłość do Boga jak i względem braci stają się łaską dla wszystkich i dla wszystkiego; głosimy Jego śmierć, ogłaszamy Jego zmartwychwstanie, przyjdź Panie Jezu” [17].

5.3. Motywacja ewangelizacji

Potrzeba ewangelizacji nie jest prozelityzmem, ale wyrażeniem pragnienia zbawienia bliźnich, oraz radością dzielenia się z innymi pełnią życia w Jezusie. Kto już spotkał Pana, nie może milczeć. Musi Go głosić. Być milczącymi byłoby skazaniem Go znów na śmierć; a On żyje! Sens misji wciela nakaz, jaki Jezus skierował do uczniów: „będziecie moimi świadkami, aż po krańce ziemi” (Dz. Ap. 1,8).

Ksiądz Bosko, od początku swojej działalności, zaakceptował ten apel Jezusa, niosąc Ewangelię najbiedniejszym chłopcom. Mówiąc o Zgromadzeniu mówił: „to Stowarzyszenie na początku było zwykłym katechizmem” [18]. Już nazajutrz po zatwierdzeniu Konstytucji (1874), 11 listopada 1875, wysłał pierwszą wyprawę misyjną do Ameryki Łacińskiej. Jako Rodzina Salezjańska jesteśmy zaproszeni do włączenia się w tę pierwotną inspirację Księdza Bosko, jaką stanowi wymiar ewangelizacyjny i misyjny jego życia, i jego charyzmatu. To wszystko ukazuje jego duchowy testament, który nam został przekazany.

Działalność misyjna jest dziś szczególnie aktualna, przede wszystkim dlatego, że świat stał się znów „ziemią misyjną”. Po drugie dlatego, że dzisiaj pojmuje się inaczej wymiar misyjności, jako realizacji „missio ad gentes”. Jest ona związana z wyczuciem różnić, z wysiłkiem dialogu z innymi wyznaniami chrześcijańskimi i innymi religiami oraz wymaga od nas zaangażowania się w promocję ludzką i kulturową[19]. To nas jednak nie zwalnia od tego, by być misjonarzami, co więcej, zobowiązuje nas, by być nimi jeszcze bardziej.

5.4. Ponowne przemyślenia pastoralne

Jeżeli chcemy dziś ewangelizować i nadać priorytet konieczności ewangelizacji, musimy odnowić duszpasterstwo. Oto niektóre uwagi na ten temat.

Centralne miejsce osoby Jezusa Chrystusa

Pan Jezus nie jest tylko treścią ewangelizacji; jest jej podstawowym podmiotem. Jezus Chrystus bowiem, nie proponuje orędzia, które byłoby oddzielone od jego osoby, tak że Jego słowa i czyny, Jego ziemskie koleje życia mogłyby być ograniczone do zwykłych narzędzi, które należy przekazać. On sam jest treścią swojego głoszenia, gdyż On jest Słowem żywym i skutecznym, w którym Bóg komunikuje się z ludźmi. Źródłem całego dzieła ewangelizacyjnego jest osobowe spotkanie z Chrystusem. Nie chodzi tu, oczywiście o zwykłe nakłanianie, ale o jasne ukazanie prawdy, co ma konsekwencje bardzo znaczące. Wśród tych, zaznaczam przede wszystkim wymaganie pokonania podziału między treścią i metodą ewangelizacji i po drugie, konieczność utrzymania równowagi pomiędzy pytaniami słuchaczy a mówieniem im tylko i wyłącznie o Jezusie. To wymaga weryfikacji, czy nasze metody duszpasterskie są zgodne z centralnym miejscem propozycji osoby Jezusa Chrystusa. Metodologia, która wyłącznie kładzie nacisk na słuchacza Słowa przeszkadza skuteczności samego Słowa.

Świadectwo wspólnoty ewangelizowanej i ewangelizującej

Świadectwo jest elementem podstawowym w działalności duszpasterskiej. Jego pierwszeństwo wypływa logicznie z centralnego miejsca, jakie zajmuje osoba Jezusa Chrystusa w akcji ewangelizacyjnej. Taka akcja nie powstaje głównie z potrzeb ludzkich, by dać na nie odpowiedź, ale ze spotkania z tajemnicą osobistą łaski, poświadczoną przez świadectwo; ona nie bierze się z pustki lub z braku, ale z pełni miłości, która się uzewnętrznia i w niej uczestniczy. Właśnie dlatego w centrum działania ewangelizacyjnego obecne jest świadectwo wspólnoty, które porusza sumienia przez swój sposób życia, a nie jest tylko zwykłym planem pastoralnym, któremu poświęca się większy lub mniejszy wysiłek. Dlatego szczególnego znaczenia nabiera osoba ewangelizatora, który przede wszystkim ma być uczniem wierzącym, a następnie apostołem, któremu można wierzyć, więcej apostołem, któremu można wierzyć właśnie dlatego, ponieważ jest uczniem wierzącym.

Ewangelizacja i wychowanie

W Rodzinie Salezjańskiej daje się zauważyć potrzebę ponownego rozważenia powiązania między ewangelizacją a wychowaniem, pokonując powtarzający się bezwład ogólnych formułek. Na ten temat Kapituła Generalna XXVI salezjanów mówi: „W tradycji salezjańskiej wyraziliśmy ten związek na różny sposób, np.: „uczciwi obywatele i dobrzy chrześcijanie”, lub ”ewangelizować, wychowując i wychowywać, ewangelizując”. Zauważamy konieczność kontynuowania refleksji nad tym delikatnym związkiem. W każdym razie jesteśmy przekonani, że ewangelizacja proponuje wychowaniu w pełni sprawdzony model człowieczeństwa i że wychowanie, kiedy dotyka serca młodzieży oraz rozwija religijną świadomość życia, sprzyja i towarzyszy procesowi ewangelizacji” [20].Rozwój tej pracy znajduje punkt odniesienia w wyraźnym stwierdzeniu tekstu kapitulnego, według którego należy „zachować razem integralność głoszenia i stopniowanie propozycji” [21], nie poddając się pokusie przekształcenia stopniowości w procesie pedagogicznym w stronniczość wybiórczą propozycji lub w opóźnieniu wyraźnego głoszenia Jezusa Chrystusa, uniemożliwiając w ten sposób osobiste spotkanie z Panem.

Ewangelizacja w różnych kontekstach

Ewangelizacja domaga się również zwrócenia uwagi na różne konteksty. Konieczność niesienia orędzia zmartwychwstałego Pana mobilizuje nas do porównań z sytuacjami, które brzmią nam jako apel i troska: ludy, którym jeszcze nie głoszono ewangelii, sekularyzacja, która zagraża krajom o starej tradycji chrześcijańskiej, fenomen emigracji, nowe dramatyczne formy ubóstwa i przemocy, szerzenie się ruchów i sekt. Każdy kontekst przedstawia własne wyzwania głoszeniu orędzia. Nieraz żąda się również od nas wyjaśnień na temat dialogu ekumenicznego, między religiami i między kulturowego, nowej wrażliwości na sprawę pokoju, obrony praw ludzkich, a także ochrony świata, wielu wyrażeń solidarności i wolontariatu. Te elementy uznane w Egzortacjach apostolskich jako następstwo synodów kontynentalnych, zobowiązują nas, aby znaleźć nowe drogi (sposoby) głoszenia Ewangelii Jezusa Chrystusa, z szacunkiem i w uznaniu kultur lokalnych.

Uwaga na rodzinę

Szczególną uwagę zwraca się na rodzinę, która jest podstawowym podmiotem wychowania i pierwszym miejscem ewangelizacji. Kościół wziął pod uwagę poważne trudności, w jakich znajduje się rodzina i mówi się o konieczności nadzwyczajnej pomocy dla jej formacji, dla jej rozwoju i odpowiedzialnego wykonania jej obowiązku wychowawczego. Dlatego również my jesteśmy wezwani do tego, aby duszpasterstwo młodzieżowe było coraz bardziej otwarte na duszpasterstwo rodzinne. Tak mówił papież Benedykt XVI do nas salezjanów w czasie Kapituły Generalnej XXVI: „W wychowaniu młodych ludzi niezwykle ważne jest, aby rodzina była podmiotem aktywnym. Ona natomiast często nie wie, jak wyjść naprzeciw wyzwaniom, które niesie wychowanie; wiele razy nie jest w stanie dać tego, co wynika z jej specyfiki, lub zupełnie jej nie ma. Miłość i zaangażowanie na rzecz młodzieży, które są charakterystyczne dla charyzmatu Księdza Bosko, powinny doprowadzić do takiego samego zaangażowania się we włączanie rodzin i ich formację. Zatem wasze duszpasterstwo młodzieżowe powinno otworzyć się w sposób zdecydowany na duszpasterstwo rodzin. Troszczyć się o rodziny, to nie znaczy zwalniać je z wysiłku na rzecz ludzi młodych, przeciwnie, to sprawić, aby ta praca była trwalsza i bardziej skuteczna”.

5.5.  Procesy przyspieszające zmiany

Aby stawić czoła wymaganiom ewangelizacji i móc realizować nowe przemyślenia duszpasterstwa młodzieżowego, należy zmienić mentalność, przekształcić struktury i przyspieszyć niektóre procesy zmian. Trzeba więc przejść:

  • od mentalności, która daje pierwszeństwo roli bezpośredniego zarządzania do mentalności, która uprzywilejowuje ewangelizację wśród młodzieży;
  • od ewangelizacji opartej na wydarzeniach bez jej kontynuacji, do systematycznego i całkowitego jej przedstawienia;
  • od mentalności indywidualistycznej, do stylu wspólnotowego, co wciąga odych, rodziny i świeckich do głoszenia Jezusa Chrystusa;
  • od postawy samowystarczalności duszpasterskiej do dzielenia się projektami z kościołami lokalnymi;
  • od rozważania skuteczności naszej obecności przez słowa szacunku wypowiedziane przez innych, do jej oceny pod kątem wierności Ewangelii;
  • od postawy wyższości kulturowej do pozytywnego przyjęcia innych kultur różnych od naszej;
  • od rozważania Rodziny Salezjańskiej tylko jako okazji do spotkania, znajomości i wymiany doświadczeń, do zaangażowania, aby uczynić z niej prawdziwy ruch apostolski na rzecz młodzieży.

Jestem przekonany, że aby odpowiedzieć jako uczniowie Pana Jezusa, nie mamy innego wyjścia, jak życie teologalne, intensywne życie przeniknięte wiarą, nadzieją i miłością, przeżyte dogłębnie, a także radykalność życia ewangelicznego, życia promiennego, ukazanego w posłuszeństwie, ubóstwie i czystości. To jest nasze proroctwo!

Jezus nas uczył i udzielił nam swojego Ducha, abyśmy mogli być solą ziemi, światłem świata, zaczynem w społeczeństwie, powołanymi, aby oświecać i promieniować, by chronić i dodać smaku, aby wzrastać i przekształcać

To wszystko zakłada:

- przyjęcie ze zdolnością tworzenia i zdolnością do podjęcia nowej ewangelizację tak,  żeby dosięgła głębin kultury, zwłaszcza ludzi młodych, naszych odbiorców;

  1. odzyskać centralne miejsce Boga w naszym życiu prywatnym i wspólnotowym, starając się o wysoki poziom życia duchowego we wspólnocie, ukazując świadectwo wspólnotowe naśladowców Chrystusa;
  2. zdecydować się na tworzenie wspólnot o prawdziwym duchu rodzinnym, bogatych w wartości ludzkie i zupełnie oddanych służbie młodych, zwłaszcza ubogich, będących w potrzebie, z marginesu społecznego, by tworzyć z nich dom i szkołę jedności;
  3. zaznaczyć obecność salezjańską wśród młodych, czyniąc charyzmatyczne wybory, które pozwolą na współudział w życiu młodzieży, tworząc nowy model obecności, zdecydowanie bardziej ewangelizujące, umiejscawiając się tam, gdzie możemy być bardziej skuteczni w zakresie duszpasterskim, duchowym i powołaniowym. [22]

 

6. Tak jak Ksiądz Michał Rua, który był uczniem i apostołem

Kto ponownie będzie czytał historię Zgromadzenia salezjańskiego, 150 lat od jego założenia i sto lat po śmierci Ks. Rua, pierwszego następcy Księdza Bosko, nie może nie uznać, że nasz charyzmat powstał z misji Kościoła, a tym, co nas pobudza, jest zaangażowanie duszpasterskie, którego Ksiądz Bosko nauczył się od ks. Cafasso, to mianowicie, że jesteśmy wysłani przez Jezusa, aby pełnić Jego własne posłannictwo i Jego dzieło, ale z uśmiechniętą twarzą Księdza Bosko i zdecydowaniem Ks. Rua.

6.1. „Najwierniejszy”
 
Dlatego nie mogę w tej chwili nie wspomnieć o Ks. Michale Rua, który jest dla nas wzorem tego, co znaczy dla nas salezjanów być uczniami i apostołami. Uczczenie setnej rocznicy jego śmierci jest dla nas bodźcem, aby być uczniami i apostołami Jezusa idąc w ślady Księdza Bosko, którego on był pierwszym następcą.

Był on „najwierniejszym”, dlatego najbardziej pokornym i zarazem najbardziej mężnym synem Księdza Bosko”. Tymi słowami Paweł VI, 29 października 1972 r., w dniu jego beatyfikacji wyrył na zawsze ludzką i duchową sylwetkę Ks. Rua. W tej samej homilii [23] wygłoszonej pod kopułą Św. Piotra, nakreślił sylwetkę nowego błogosławionego słowami, które określały jego podstawową charakterystykę: wierność. „Następca Księdza Bosko, to znaczy kontynuator: syn, uczeń, naśladowca...Przykład Księdza Bosko był dla niego szkołą, jego życie historią, jego reguła duchem, jego świętość wzorem, wzorcem; ze źródła uczynił nurt, rzekę”. Słowa Pawła VI, wynoszące na wyżyny życie tego „wątłego i wyniszczonego kapłana”; odkryły diament, który błyszczał w spokojnej, pokornej treści szarych dni.

Wszystko rozpoczęło się dawno temu, poprzez dziwny gest. Jako ośmiolatek, po stracie ojca, Michał z czarną wstążką w marynarce, wyciągnął rękę do Księdza Bosko, aby otrzymać medalik. Ale zamiast medalika Ksiądz Bosko podał mu swoją lewą rękę, podczas gdy prawą uczynił gest, jakby ją chciał przedzielić na pół. Powiedział mu: „Weź Michałku, weź ją”. Ku wielkiemu jego zdziwieniu powiedział słowa, które stały się sekretem jego życia: „My dwaj będziemy zawsze dzielić wszystko po połowie”. W ten sposób rozpoczęła się ta wspaniała wspólna praca między świętym Mistrzem a uczniem, który zawsze wykonywał wszystko po połowie. Michał zaczął przyjmować sposób myślenia i zachowania Księdza Bosko. Później powiedział: „Większe wrażenie robiło na mnie obserwowanie Księdza Bosko w jego nawet małych czynnościach, aniżeli czytanie czy medytowanie jakiejś pobożnej książki”[24].

6.2. Owocna wierność

Nie jeden kardynał w Rzymie, po śmierci Księdza Bosko był przekonany, że Zgromadzenie Salezjańskie bardzo szybko się rozpadnie. Ks. Rua liczył dopiero 50 lat. Lepszą rzeczą byłoby wysłać do Turynu papieskiego Komisarza, który dołączyłby salezjanów do jakiegoś innego zgromadzenia o wypróbowanej tradycji. „W wielkim pośpiechu – zaświadcza pod przysięgą ks. Barberis – biskup Cagliero zwołał Kapitułę, dołączając niektórych starszych salezjanów i skierowano list do Ojca Świętego, w którym wszyscy przełożeni i starsi oświadczyli, że wszyscy zgodnie opowiadają się za Ks. Rua, jako przełożonym i nie tylko mu się podporządkowują, ale go akceptują z wielką radością. Dnia 11 lutego Ojciec Święty zatwierdził Ks. Rua na urzędzie na okres 12 lat, zgodnie z wymogiem Konstytucji”[25].

Papież Leon XIII znał Ks. Rua i wiedział, że salezjanie przez niego kierowani będą kontynuatorami swojej misji. I tak się stało. Salezjanie i dzieła Salezjańskie pomnożyły się jak chleby i ryby w rękach Pana Jezusa. Ksiądz Bosko założył 64 dzieła, Ks. Rua doprowadził je do 341. Do śmierci Księdza Bosko było 700 salezjanów, w ciągu 22 lat, za Ks. Rua liczba ta doszła do 4000. Misje Salezjańskie, które Ksiądz Bosko zapoczątkował, obejmowały w czasie jego życia Patagonię, Ziemię Ognistą, po Urugwaj i Brazylię, Ks. Rua powiększył ten zapał misyjny i misjonarze salezjańscy dotarli do Kolumbii, Ekwadoru, Meksyku, Chin, Indii, Egiptu i Mozambiku.

Aby nie pomniejszyła się wierność Księdzu Bosko, Ksiądz Rua nie obawiał się podróżować wzdłuż i wszerz.. Całe jego życie było usiane podróżami. Odwiedzał salezjanów, gdziekolwiek oni byli, mówił im o Księdzu Bosko, zapalał ich swoim duchem. Po ojcowsku, ale dokładnie dowiadywał się o życiu współbraci i funkcjonowaniu dzieł, i na piśmie zostawiał dyrektywy i napomnienia, aby kwitła wierność Księdzu Bosko.

6.3.  Wierność dynamiczna

W homilii, w czasie beatyfikacji Paweł VI stwierdził: „Zastanówmy się chwilę nad charakterystyką sylwetki Ks. Rua, sylwetki, która pozwoli nam go zrozumieć...Nadzwyczajny rozwój Rodziny Salezjańskiej miał swój początek w Księdzu Bosko, ale kontynuację w Ks. Rua. Ten jego naśladowca służył dziełu salezjańskiemu w całej swej ekspansywnej żywotności, rozwinął go z podręcznikową dokładnością, ale zawsze z genialnym nowym podejściem.

Paweł VI kontynuuje: „Czego uczy nas Ks. Rua? Uczy nas być kontynuatorami. Naśladowanie ucznia nie jest biernością, ani służalczością....Wychowanie jest sztuką, która ukierunkowuje rozumny, ale wolny i oryginalny rozwój potencjalnych zdolności ucznia. Ks. Rua przedstawia się jako pierwszy kontynuator przykładu i dzieła Księdza Bosko... Zauważamy, że stoimy wobec atlety pracy apostolskiej, działającego zawsze na wzór Księdza Bosko, ale w wymiarach własnych i rosnących. Oddajemy cześć Bogu, który zechciał...dać jego apostolskiemu trudowi nowe pola pracy duszpasterskiej, jakie gwałtowny i nieuporządkowany rozwój społeczny postawił przed kulturą chrześcijańską”.

Nawet, gdy oddamy się pobieżnej lekturze zadziwiająco dużej ilości listów Ks. Rua, listów okólnych, tomów, które sumują jego 22-letnie dzieło następcy Księdza Bosko, możemy odkryć w sposób imponujący, że to, co stwierdził Papież istotnie jest prawdą: jego wierność Księdzu Bosko nie jest statyczna, ale dynamiczna. On naprawdę wyczuł bieg czasów i potrzeby młodzieży, bez lęku rozszerzając dzieło Salezjańskie na nowe pola.

 

7.  Wskazówki do wprowadzenia w życie Wiązanki

Po tej wzmiance o osobie Ks. Rua, który tak rozwinął Rodzinę Salezjańską, pragnę teraz podać kilka kroków użytecznych, aby ukazać, że grupy Rodziny Salezjańskiej powinny się zaangażować wspólnie w niesieniu młodzieży Ewangelii. Zostało to zaproponowane poszczególnym grupom Rodziny Salezjańskiej, ale również lokalnym i inspektorialnym Konsultom Rodziny Salezjańskiej.

7.1. Na lokalnych i inspektorialnych Konsultach Rodziny Salezjańskiej dokonać refleksji, w jaki sposób zrealizować to, o czym mowa w podrozdziale 5.4,, czyli, w jaki sposób realizować przemyślenia duszpasterstwa, aby skuteczne były wybory odnoszące się do centralnego miejsca propozycji osoby Jezusa Chrystusa, osobistego i wspólnotowego świadectwa, wzajemnego wkładu w edukację i ewangelizację, zwrócenie uwagi na różne konteksty i włączenie rodzin.

7.2. Na lokalnych i inspektorialnych Konsultach, wychodząc od „Karty posłannictwa Rodziny Salezjańskiej”, określić sposoby wspólnego zdobywania doświadczenia w ewangelizacji młodzieży, promując lekturę Pisma Św., również wśród nich, czyniąc ich coraz to lepszymi ewangelizatorami wśród ich kolegów.

7.3.  Pobudzić do współpracy Rodzinę Salezjańska, zarówno na szczeblu inspektorialnym, jak i lokalnym, do realizowania posłannictwa młodzieżowego jako odnowionej formy przepowiadania i katechezy, włączając w to samych młodych jako ewangelizatorów swoich rówieśników.

7.4.  Dowartościować Adhortacje apostolskie wydane po zakończeniu Synodów kontynentalnych, celem określenia priorytetów i właściwych form własnego środowiska dla ewangelizacji młodzieży. W przypadku Ameryki Łacińskiej, przystąpić do „kontynentalnej misji”, zaplanowanej przez Zgromadzenie Biskupów, które odbyło się w Aparecida; w przypadku regionu Afryki i Madagaskaru iść za wskazaniami Synodu Biskupów z października 2009.

 

8.  Zakończenie

Jak zwykle, kończę prezentację Wiązanki opowiadaniem, które tym razem jest komentarzem ks. Józefa Gruenner, niemieckiego inspektora, jaki zrobił do obrazu „Ksiądz Bosko lalkarz”, namalowanego przez Sieger Koedera, emerytowanego proboszcza z diecezji Rottenburg-Stuttgart, przyjaciela salezjanów. Zaledwie zobaczyłem ten obraz byłem oczarowany tak mocnym i bogatym treściowo ukazaniem, naszego drogiego założyciela i ojca.

Chodzi tu o prawdziwą ikonę ”Księdza Bosko ewangelizatora, znak miłości Boga do młodzieży”. Jak wszystkie ikony, dzieło to musi być studiowane i oceniane całościowo, ale i w detalach. Życzę, żeby kontemplacja tego obrazu pobudziła każdego z nas, do stawania się gorliwymi ewangelizatorami młodzieży, w przekonaniu, że w Ewangelii dajemy im najcenniejszy dar; jedynie Chrystus jest zdolny pozwolić im zrozumieć sens ich życia, sprowokować do zobowiązujących wyborów życia i uczynić z nich apostołów swoich rówieśników.

Ksiądz Bosko ewangelizatorem, znakiem miłości Boga do młodzieży

Medytacja na temat obrazu Księdza Bosko autorstwa Sieger Koedera

„Bądźcie miłosierni, jak miłosierny jest Ojciec wasz” (Łk 6,36)
 Mógłby nas zadziwić sposób, w jaki ksiądz-artysta Sieger Koeder namalował Księdza Bosko. Nie przedstawia go tak, jak tyle istniejących fotografii, np. czy to wśród swoich chłopców, czy jako „typowego świętego”, ale przedstawia Księdza Bosko takim, jakim był, i jaki jest obecnie, odsłania nam głębię jego życia. W ten sposób obraz staje się również bardzo piękną ilustracją tego, o czym nasz Ojciec pisał w swoim liście z Rzymu z 1884 r., jako centrum swojego systemu prewencyjnego.

Ksiądz Bosko: rozentuzjazmowany lalkarz
Po prawej stronie widzimy Księdza Bosko w sutannie, stojącego za ciemną zasłoną, która spełnia rolę zasłony. Postać jest ukryta przed oczami widzów, natomiast widać dwie lalki, które trzyma w górze. Na jego twarzy widać skoncentrowanie, a także entuzjazm: uśmiecha się i oczywiście jest całkowicie pochłonięty przez swoją akcję. Wydaje się, że podoba mu się entuzjazm widzów.

Ksiądz Bosko: wychowawca bogaty w idee
Umie on zafascynować chłopców, młodzieńców, dorosłych, aby ich zdobyć przez gry i rozrywki, najprostszymi metodami i środkami, a także posługując się słowem, drukami, angażując dla nich swoją kreatywność i swoją wielką wrażliwość. Posługuje się wszystkim, aby ich zdobyć do tego, co uważa za misję daną mu przez Opatrzność. Czyni to umieszczając w centrum „orędzie”, którego jest tylko pośrednikiem a nie protagonistą.

Ksiądz Bosko: rozmiłowany katecheta
Dwie lalki w podniesionych rękach Księdza Bosko – jedna przedstawiająca ojca a druga syna w ramionach ojca – są symbolem dla jego życiowego planu: pozwolić zrozumieć i doświadczyć ubogiej i opuszczonej młodzieży oraz warstwom ludowym tajemnicę niewysłowionej miłości Boga i Jego nieskończonego miłosierdzia do wszystkich. Przypowieść biblijna o miłosiernym ojcu, który nigdy nie zapomniał w sercu swoim marnotrawnego syna, a który zawsze miał nadzieję i oczekiwał na jego powrót (cfr. Łk 15, 11-32), to nie tylko przedmiot dla udokumentowania lalek, ale dominujący temat całego życia Księdza Bosko. Obraz przedstawia kulminacyjny moment opowiadania biblijnego: miłosierny ojciec odświętnie ubrany obejmuje syna marnotrawnego, który właśnie powrócił, zwracając mu godność i wszelkie prawa, jakie miał wcześniej, otwierając w ten sposób nowe perspektywy dla jego życia.

Ksiądz Bosko: ojciec miłosierny
Ksiądz Bosko nie jest ojcem na wzór aktora w przedstawieniu, ale staje się nim i jest nim w rzeczywistości, biorąc za wzór ojca z opowiadania biblijnego. W dolnej części obrazu, po prawej jego stronie, Ksiądz Bosko jest przedstawiony w chwili obrony jednego ze swoich chłopców, który uważnie przygląda się Księdzu Bosko. Chłopiec ten namalowany jest tym samym niebieskim kolorem, jak figurka przedstawiająca syna marnotrawnego: być może symbolizuje starszego brata z przypowieści, który nie jest jeszcze gotowy i skłonny, by zaakceptować ojcowskie miłosierdzie. Być może, mogłoby go reprezentować tylu chłopców, którym Ksiądz Bosko ofiarował miejsce bezpieczne, gdzie by mogli czuć się pewnie, gdzie doświadczyli miłosierdzia, serdecznej i pewnej miłości, co kontrastowało z tym wszystkim,  co musieli przeżywać na ulicy i w więzieniu.

Ksiądz Bosko ze swoimi chłopcami
Adresaci Księdza Bosko to dzieci i chłopcy, którzy uważnie śledzą to, co on robi. Po raz drugi został Ksiądz Bosko przedstawiony po lewej stronie obrazu: stoi pośród chłopców i obejmuje ich serdecznie, tak jak ojciec miłosierny w przedstawieniu. Chłopcy są bardzo zainteresowani tym, co dzieje się na scenie, słuchając orędzia i doświadczając w tym momencie efektu, a mianowicie: z Księdzem Bosko, mogą się czuć  dobrze, zaakceptowani takimi, jakimi są. Miłość Księdza Bosko jest zauważalna i staje się przekonywującym doświadczeniem. Jest to miłość „ojca, brata i przyjaciela”.

Ksiądz Bosko: zwiastun w świecie
Malarz umieścił wszystko pod gołym niebem, poza murami miasta, które widać na drugim planie. W tamtych czasach Ksiądz Bosko udawał się do Turynu, krążąc po ulicach i placach, aby szukać i spotykać się z chłopcami i młodzieńcami. Wszedł w ich świat, szedł na spotkanie z nimi, stając się w pewnym sensie jednym z nich, jak to napisał w liście z Rzymu. Tam było jego ulubione miejsce, aby prowadzić swoją misję pasterza i ewangelizatora: łapać młodych tam, gdzie się znajdują, kierując jednak ich uczucia na to, „co w górze” i prowadzić ich „do nieba”. Ksiądz Bosko został namalowany, jeśli tak można powiedzieć, z nogami na ziemi, w świecie rzeczywistym, wzrok jednak i ręce skierowane są ku niebu; on nigdy nie zapomniał ani jednego ani drugiego.

Ksiądz Bosko: świadek, który zaprasza
W czasie liturgii święceń kapłańskich, biskup mówi do kandydata: „Teraz żyj tym, co głosisz!” To właśnie Ksiądz Bosko czynił przez całe swoje kapłańskie życie. On był przekonany o nieskończonej, niezłomnej miłości Boga do ludzi, o miłości Boga, który bardziej jest gotowy przebaczyć i odnowić to, co jest słabe, aniżeli karać. Ksiądz Bosko był świadkiem przekonywującym, przez swój sposób życia i działania, na podwórzu i w pracowni, w szkole i w kościele: jest świadkiem ojcowskiego miłosierdzia „dobrego Boga”, który nigdy nie rozpacza nad człowiekiem, ale prowadzi go od rozłąki i osamotnienia z powrotem „do domu swojego”
.
Obraz Koedera pozwala nam zobaczyć człowieka, którego należy podziwiać, więcej, jest to zaproszenie Księdza Bosko dla nas ” Bądźcie miłosierni, jak miłosierny jest wasz Ojciec”.

Drodzy Współbracia, członkowie Rodziny Salezjańskiej, przyjaciele, jako uczniowie zakochani w Jezusie, jego świadkowie i apostołowie przekonani i radośni, prowadźmy młodych do Chrystusa i nieśmy młodzieży Ewangelię.

Ks. Pascual Chávez Villanueva
Przełożony Generalny


[1]  BENEDYKT XVI, List do ks. Pascual Chavez Villanueva, Przełożonego Generalnego Salezjanów z okazji XXVI Kapituły Generalnej, 1 marca 2008, n.4; cfr. KG26, s. 91.

[2]  BENEDYKT XVI, cfr. Deus caritas est, n .18.

[3] KG26 SDB, n.24.

[4]  BENEDYKT XVI, cfr. List do ks. Pascual Chavez Villanueva,

[5]  Cfr. BENEDYKT XVI, Deus caritas est, n.18

[6]  KG XXII CMW, Più grande di tutto è amore, n.33.

[7]  P. CHAVEZ, Nie jest rzeczą słuszną, że my zaniedbujemy Słowo Boże, Pozdrowienie wstępne na Assemblei USG, Rzym 21 listopada 2007.

[8]  OSSERVATORE ROMANO czwartek 6 sierpnia 2009, s. 8

[9]  J.E.VECCHI,  „L’aeropago giovanile”, Note di pastorale giovanile 1997, n.4 (maj) s. 3

[10]  J.E. VECCHI,  „Parlare di Dio ai giovani”, NPG 1997, n.5 (czerwiec), ss.3-4

[11]  J. E.  VECCHI, „Wychowanie do wiary: spotkanie z Chrystusem”, NPG 1997, n.3 (kwiecień), s. 3

[12]  J.E. VECCHI, „Mistrzu, gdzie mieszkasz?”, NPG, n.7 (październik, s. 3

[13]  Cfr. DV 25.

[14]  PO 6.

[15]  PO 5.

[16]  LG 11.

[17]  J.E.VECCHI, „Rozpoznali Go przy łamaniu chleba”, NPG 1997, n.8 (listopad), ss.3-4

[18]  MB IX, s. 61.

[19]  Cfr. EN 19.

[20]  KG26 SDB n. 25

[21]  Tamże

[22] PASCUAL CHAVEZ VILLANUEVA, Pod tchnieniem Ducha. Tożsamość charyzmatyczna i pasja apostolska. Rekolekcje dla Kapitulnych FMA, LDC Torino 2009, s.17.

[23]  Cfr. AAS r. i vol LXIV, 1972 N.11, ss. 713-718

[24]  A. AMADEI, Sługa Boży Michał Rua, t. I, SEI Torino 1933, s.30.

[25]  Positio 54-55.


Aggiungi a preferiti    |    invia    |    stampa
HOME PAGE MAPPA DEL SITO CONTATACI
© Direzione Generale Opere Don Bosco, via della Pisana, 1111 - 00163 Roma, Italia