MB_PL_v10


MB_PL_v10

1 Pages 1-10

▲back to top

1.1 Page 1

▲back to top
KS. J. B. LEMOYNE – KS. A. AMADEI
M E M O R I E B I O G R A F I CH E
DI DON
GIOVANNI BOSCO
TOM X – cz. I
1871 - 1872
TŁUMACZ KS. CZESŁAW PIECZEŃCZYK
Ur. 15. 01. 1912 w Kuźnicy Białostockiej.
Nowicjat 1928/1929 w Czerwińsku, święcenia kapłańskie 17. 02. 1940
w Krakowie.
Zm. 10. 08. 1993 w Otwocku, w 81 roku życia, 64 ślubów zakonnych
i 53 kapłaństwa.
POGRZEBIEŃ 1963
1

1.2 Page 2

▲back to top
Słowo wstępne
W roku 2009 Zgromadzenie Salezjańskie obchodziło 150 – lecie swego
istnienia, a obecnie przygotowuje się do kolejnej ważnej rocznicy: w roku 2015 minie
200 lat od narodzin św. Jana Bosko. Ojciec i Nauczyciel Młodzieży jest żywy
i wyraźnie widoczny w dziełach salezjańskich na całym świecie. Odczuwamy jednak
potrzebę odkrywania na nowo naszego Ojca poprzez osobiste i wspólnotowe studium
przekazów o Jego życiu. Najbardziej obszernym opracowaniem biografii ks. Bosko
jest Memorie Biografiche di San Giovanni Bosco autorstwa ks. Giovanni
B. Lemoyne i innych. Dzieło zostało przetłumaczone z oryginału przez salezjanina
śp. ks. Czesława Pieczeńczyka i udostępnione w nielicznych egzemplarzach
oprawionego maszynopisu. Winni jesteśmy ks. Pieczeńczykowi wdzięczność
za wieloletnią żmudną i pokorną pracę nad tłumaczeniem. Proszę jednak spróbować
wypożyczyć to dzieło do osobistej lektury – niewykonalne wręcz zamierzenie, chyba,
że jest się nowicjuszem lub studentem w seminarium salezjańskim. W tej sytuacji
należy oddać honor ks. Stanisławowi Łobodźcowi, dyrektorowi Domu p.w. św. Jana
Bosko w Lubinie, który zainicjował przepisanie całego dzieła i umieszczenie go
również na nośniku elektronicznym. Jest to dla Rodziny Salezjańskiej w Polsce
wydarzenie doniosłe na drodze wyznaczonej przez Kapitułę Generalną 26: powrócić
do Księdza Bosko. Niech Pan Bóg błogosławi wszystkim, którzy zaangażowali się
w umożliwienie szerokiego dostępu do Pamiętników Biograficznych, a ich
czytelnikom życzę głębokiego spotkania ze św. Jana Bosko.
Ks. Alfred F. Leja - Inspektor
Twardogóra, dnia 19 czerwca 2010 roku
2

1.3 Page 3

▲back to top
Do czytelnika!
Oddajemy do rąk czytelników tak gorąco upragniony tom X Memorie
Biografiche. Drogi nasz ks. Lemoyne, biograf Księdza Bosko, uleciał do nieba 14
września 1916 roku, gdy już był w druku drugi tom IX. Prowadziliśmy, więc dalej
zaczęte przez niego dzieło tak, że tom ten był gotowy w roku 1917.
Wielu czytelników wyraża swe zdziwienie, dlaczego tom X ukazał się dopiero
po tomie XIX.
By dać odpowiedź na to pytanie, wyszczególniamy najpierw treść w nim
zawartą. Otóż poniższy tom opisuje czteroletni, może najtrudniejszy i najbardziej
interesujący okres w życiu Świętego, kiedy to po przeniesieniu stolicy zjednoczonych
Włoch do Rzymu, zabiega przy polepszenia stosunków miedzy Włochami
a Kościołem, stara się o definitywne zatwierdzenie pobożnego Towarzystwa, zakłada
drugą Rodzinę Zakonną, organizuje trzecią Pomocników i tak rozszerza pole swej
pracy apostolskiej.
Zawartość niniejszego tomu podzielona została na dziesięć części
w porządku chronologicznym, i tak:
I część, kreśli postać moralną Księdza Bosko, który pozostając
w nieustannym zjednoczeniu z Bogiem, podejmuje coraz to nowe trudy dla chwały
Bożej i zbawienia dusz.
II część, odnosząca się do roku 1971, uwydatnia jego inicjatywę przy nadaniu
bujnego rozwoju założonemu Dziełu.
III część, opisuje ciężka chorobę Księdza Bosko oraz modlitwy i ofiary jego
synów, Dobrodziejów i Przyjaciół za przywrócenie mu zdrowia.
IV część, podaje to, co zdziałał w okresie swej rekonwalescencji pomimo
słabych jeszcze sił.
V część, ujawnia niezwykle trudne zadania, jakich się podjął w celu
polepszenia bardzo przykrego położenia Kościoła we Włoszech, pertraktując z rządem
o zatwierdzenie nowych biskupów, mianowanych do stu przeszło opróżnionych
diecezji oraz uzyskanie dla nich „temporaliów”. Trzeba przypuszczać, że do podjęcia
3

1.4 Page 4

▲back to top
się tak poważnego przedsięwzięcia, musiał chyba otrzymać natchnienie
z nieba.
VI część, traktuje o założeniu Zgromadzenia Córek Maryi Wspomożycielki
Wiernych, na czele którego stanęła za Boskim zrządzeniem św. Maria Dominika
Mazzarello, która nie miała innej ambicji, oprócz wiernego realizowania programu
nakreślonego przez Założyciela, przypominając swym córkom nieustannie:
Biada nam, jeśli nie zostaniemy święte, jak nasz Święty Ojciec Ksiądz Bosko!”.
VII część, która kosztowała nas nie mało trudu, kreśli długą i cierpliwie
przebytą drogę przez Świętego Założyciela, aż ujrzał nasze Pobożne Towarzystwo
ostatecznie ukonstytuowane przez zatwierdzenie definitywne Reguł.
VIII część, to zbiór faktów, świadectw, ujawniających ducha Księdza Bosko,
jego dobroć i niezrównaną miłości, dalej to normy i rady udzielane swoim, zwłaszcza
dyrektorom i współbraciom, na konferencjach dorocznych czy okresowych i na
rekolekcjach oraz zawarte w okólnikach.
IX część, opisuje poważne i rozliczne trudności, jakie napotkał w latach 1873 –
1874.
X część, odnosząca się do roku 1874, mówi o usilnych zabiegach dotyczących
przyszłego rozwoju Zgromadzenia, o rozszerzeniu się pola jego działalności na tereny
misyjne, o trosce o nowe, liczne powołania, o zdobywaniu gorliwych Pomocników we
wszystkich częściach świata, którzy żyjąc wśród własnych rodzin, przejęci jego
duchem, byliby ostoją dla Kościoła i społeczeństwa.
I
4

1.5 Page 5

▲back to top
„DA MIHI ANIMAS, CAETERA TOLLE”
1871 – 1874
1. Fidelis serwus et prudens; 2. Wszystko dla dobra dusz; 3. Nieustannie w łaskach
u Pana; 4. W jego szkole; 5. Dar nadzwyczajny; 6. Pokorny w tak wielkiej chwale; 7.
Vir iustus.
Pius XI, który znał osobiście Księdza Bosko, wyniósł go na ołtarze
i rozszerzył jego święto na cały Kościół, w dniu 19 marca 1929 r., w przemówieniu
uroczystym zatwierdzającym prawdziwość cudów przedstawionych do kanonizacji,
powiedział następujące słowa:
W Bulli kanonizacyjnej św. Tomasza z Akwinu powiedziano, że gdyby nawet
nie stwierdzono żadnego cudu, każdy artykuł jego Summy byłby cudem
wystarczającym do wyniesienia go na ołtarze. Tak samo powiedzieć można o Księdzu
Bosko, że każdy rok, każdy dzień, każda chwila jego życia jest szeregiem prawdziwych
cudów. Myśląc o jego samotnym domku w Becchi, gdzie, jako mały chłopczyk pasał
owce, o zaczątkach jego działalności a później o wielkich jego dziełach na Valdocco,
gdy się pomyśli o ogromnych dziełach z niczego stworzonych, gdy się zwróci uwagę na
wspaniały rozwój tych dzieł i trzech założonych przez niego rodzinach zakonnych:
Salezjanach, Córkach Maryi Wspomożycielki oraz o tym nieprzeliczonym zastępie
Pomocników, musi się skłonić czoło jak przed wspaniałym cudem. Myśląc o
niezmiernym dobru zdziałanym przez niego mimowolnie ciśnie się na usta pytanie:
Skąd to wszystko? Odpowiedź na to nie może być inna jak ta: Jest w tym Łaska Boża,
Ręka Wszechmocnego sprawiła to wszystko.
Lecz skąd Sługa Boży zdobył się na tyle energii, by sprostać tylu rzeczom? Jest
to sekret, który on sam często wyjawiał w słowach będących dewizą dzieł
salezjańskich: „Daj mi duszę, resztę zabierz”. Oto sekret jego serca, siła jego miłości,
miłości dusz, miłości prawdziwej, będącej odbiciem miłości Pana Jezusa Chrystusa,
gdyż widział on te dusze w myśli, Sercu i Krwi Przenajdroższej naszego Zbawiciela:
5

1.6 Page 6

▲back to top
tak, iż nie było poświęcenia, na które by się nie zdobył, by zbawić dusze tak bardzo
umiłowane”.
Otóż poniższy tom X Memorie Biografiche, obejmujący cztery lata życia
Świętego od 1871 do 1874 – jest obszerną dokumentacją uroczystej deklaracji
Dostojnego Papieża, który zasłużył na naszą wieczystą wdzięczność, ujrzymy na tych
stronach Drogiego Ojca wśród największych trudności i najostrzejszych sprzeciwów,
posługującego się wszelkimi środkami, jakie dyktuje roztropność i mądrość iście
niebiańska, postępującego naprzód z pogodą, w ufnym przeświadczeniu o zawierzonej
sobie misji powołania do życia nowego zgromadzenia dla dobra młodzieży żeńskiej,
nadania trwałej kanonicznej formy Towarzystwu Salezjańskiemu, zorganizowania
Pobożnego Związku Pomocników, celem rozszerzenia pola działalności apostolskiej
w krajach cywilizowanych i na terenach misyjnych, ku chwale Boga i dla zbawienia
dusz.
1. FIDELIS SERVUS ET PRUDENS
Ksiądz Bosko miał szczególną misję do spełnienia i przez całe życie nic innego
nie kochał i nie znał, jak to, co Bóg mu przeznaczył do spełnienia. Zacytujemy jeszcze
słowa wypowiedziane przez hr. Cesara Balbo przy grobie Księdza Bosko
w Valsalice 12 lutego 1911 r.: Bóg wzbudza w każdym czasie świętych, stosownie do
potrzeb epoki, w jakiej żyją. Nie mówiąc o milionach męczenników, którzy walczyli
w trzech pierwszych wiekach Kościoła przeciw pogaństwu, ani o doktorach świętych,
którzy zwalczali powstające herezje, by podtrzymać i objaśnić fundamentalne prawdy
wiary chrześcijańskiej, widzimy w wiekach średnich postać św. Franciszka z Asyżu,
św. Dominika, którzy pośród barbarzyństwa i zepsucia obyczajów nawołują świat do
życia surowego i pokutnego, a gdy z nastaniem epoki pogańskiego odrodzenia,
wystąpił przeciw Kościołowi z heretycką nauką Luter, wykwitły rzec można całe
szeregi świętych mężów i niewiast na niwie Kościoła, powstały nowe zakony,
zwłaszcza zakon Jezuitów, będący młotem na luteranizm i obrońcą Papiestwa.
Później nieco, błędom jansenizmu przeciwstawia się pełna uroku
i słodyczy postać św. Franciszka Salezego i Alfonsa Liguoriego, a w połowie wieku
XIX, w epoce ruchów społecznych i rewolucyjnych przewrotów, zagrażających całej
ludzkości, powstaje pokorny kapłan, syn ludu, który podał rękę i skupił wokół siebie,
6

1.7 Page 7

▲back to top
co było poza nawiasem wielkomiejskiego życia, młodzież bezdomną i zaniedbaną
moralnie, włóczęgów przedmieścia i zaułków, oswaja ich stopniowo, zdobywa
zaufanie, stając się prawdziwym ojcem i opiekunem.
W ten sposób na Valdocco, przedmieściu Turynu nad Dorą, powstaje nie
wielki z początku ośrodek młodzieżowy tzw. „Oratorium Księdza Bosko”, jakby małe
ziarnko gorczyczne, które w niewielu latach rozrośnie się w potężne drzewo,
w którego konarach znajdą schronienie synowie ludu we wszystkich częściach świata.
Wierny Sługa Boży, roztropnością wężową i prostotą gołębią spełnił doskonale
swoją misję wytkniętą przez Opatrzność, dostosowując się do wymogów życia
współczesnego, a jego dzieła nacechowane wartką aktywnością i atrakcyjną
popularnością, wykazują ciągłą świeżość i niewyczerpaną prężność.
Ujawniła się wnet twórcza inicjatywa tego genialnego Męża
w przedsięwzięciach kolosalnych. Aż do roku 1860, dopóki nie zdołał skupić przy
sobie księży i kleryków pomagających mu w pracy nad młodzieżą, zachowywał
w sekrecie swój program powierzony mu z Nieba. Odtąd będzie odsłaniał coraz
wyraźniej swe plany i wtajemniczał w nie swoich współpracowników twierdząc,
że sam nie umie wyrazić słowami, jak wielkiego rozrostu nabierze to Dzieło, wbrew
wszelkim przewidywaniom ludzkim.
Początkowo przebłyski jego działalności nie zapowiadały triumfalnych
osiągnięć, budziły nawet wątpliwości, co do jego zdrowia psychicznego ze strony
samych przyjaciół, dwaj z nich chcieli go nawet zamknąć w szpitalu dla umysłowo
chorych. Sam ksiądz Cafasso poważał go, jako Męża pełnego ducha Bożego,
a zapytany o zdanie, odrzekł:
„Mistero mister, to wielka tajemnica, ja również nie pojmuję pewnych jego
pociągnięć, ale poprzestaję na podziwianiu ich, gdyż Świętych nie należy sądzić zbyt
po ludzku”.
U Księdza Bosko rzeczy niezrozumiałe dla innych pochodziły
z odmiennego sposobu myślenia i postępowania.
Wierny naśladowca Jezusa Chrystusa, który w Ewangelii pozwala podziwiać
zewnętrzne cuda odsłaniające Jego Boskie posłannictwo, lecz w życiu prywatnym nie
zdradza zgoła nic osobliwego, poza tym, co jest wspólne wszystkim ludziom, Ksiądz
Bosko na zewnątrz był zwykłym kapłanem i niczym więcej, ukrywając dyskretnie
7

1.8 Page 8

▲back to top
wszelkie objawy życia wewnętrznego. Zadowalał się bardzo skromnym posiłkiem
w Oratorium, a będąc zaproszonym na obiad do domów pańskich, szedł tam w nadziei
otrzymania zasiłku dla swych dzieci lub dla okazania wdzięczności swym
dobrodziejom, wtedy niczym nie podpadał otoczeniu: jadł, co na stół podawano.
Z niezmąconą pogodą i równowagą przyjmował zarówno pochwały, jak
nagany od ludzi, którzy się nim interesowali. Zachowywał niezmienny spokój
i dostojną powagę tak z władzami, jak wobec wybitnych osobistości, traktując
serdecznie ludzi, śmiało i szczerze wypowiadał swe zdanie, mogące się wydawać
komuś zuchwałym, lecz w życiu prywatnym, domowym ze swymi synami
i wychowankami postępował z całą wyrozumiałością i delikatnością.
Zachowywał niewzruszony spokój wobec niespodziewanych przeciwności.
Sam pozbawiony środków materialnych, pełen był współczucia wobec nędzy
i cierpień bliźnich, jakby były jego własne, płakał u łoża kleryka umierającego lub gdy
się dowiedział o śmierci wychowanka. Natomiast był niespokojny i przejmował się
bardzo dowiadując się o pewnych wykroczeniach przeciw Regulaminowi oraz gdy mu
doniesiono o złym zachowaniu się któregoś z nich; szczególnie cierpiał, gdy
w Zakładzie działo się jakieś zgorszenie, czy przekleństwo, wtedy na twarzy jego
malował się wstręt i oburzenie, jakie odczuwał w swym sercu na widok obrazy Bożej.
Z taktem i roztropnością potrafił doprowadzić sprawy bardzo skomplikowane
i trudne do pomyślnego rezultatu. Darzył ojcowskim zaufaniem swych synów,
a dopuszczał do poufałości nawet wychowanków, mówiąc często, że ze swymi synami
nie ma sekretów.
Zdecydowanie bronił własnych instytucji i konsekwentnie podtrzymywał swe
prawa, będąc świadomy powierzonego mu posłannictwa przez Boga: potrafił też
często zamilczeć i przebaczyć osobiste zniewagi.
Zmęczony długimi godzinami pracy w konfesjonale oraz udzielanymi
posłuchaniami, czy odpisywaniem na stosy listów, zdawało się, że nie miał chwili
czasu na modlitwę, a tymczasem modlił się bez przerwy, podtrzymując swą łączność
z Bogiem w działaniu.
Do jakiejkolwiek rzeczy się zabierał, choćby najtrudniejszej, był zawsze
spokojny i pełen animuszu, niejednemu mogło się zdawać, iż niczym się nie
8

1.9 Page 9

▲back to top
przejmuje, gdy on dawno w rozmowie z Bogiem rozstrzygnął kwestię, a potem
z przedziwną mądrością i energią zabierał się do jej wykonania.
Słowem nie tracąc łączności z Bogiem, nie cofał się przed jakimkolwiek
trudem, w milczeniu znosząc wszelkie niewygody, lecz nigdy nie zauważono u niego
szczególnych pokut i umartwień.
Może niejedne szczegóły jego życia wewnętrznego mógłby być na pierwszy
rzut oka przez kogoś źle zrozumiany, nawet przez tych, co zwykli widzieć
w nim rzeczy nadzwyczajne, jako oderwany od całości.
„Co do mnie, zeznał podczas procesu Informacyjnego ks. Franciszek Cerruti,
to wraz z moimi kolegami, którzy go znali, skłonny byłbym uważać postać Księdza
Bosko, jako zupełnie odróżniającą się od innych. Był powszechny głos opinii,
że Ksiądz Bosko jest święty. Nieraz jednak nie mogę zaprzeczyć, powstawała, co do
tego wątpliwość. Widząc go tak pochłoniętego interesami zewnętrznymi, zdawało mi
się, że posługiwał się środkami nadto ludzkimi, że pewne jego żale i utyskiwania nie
wyglądały za bardzo zgodne z miłością i rezygnacją chrześcijańską, lecz wątpliwości
trwały krótko. Wnet spostrzegałem się, że te mniemania były tylko moimi sądami,
moją iluzją, przypisując mu ułomności, od których jak wiem i święci, jako ludzie nie
są wyjęci, a przeto utwierdzały mnie w opinii jego świętości. To zaś moje dogłębne
i bez cienia wątpliwości przekonanie o świętości Księdza Bosko żywię i nadal”.
Do świętego naszego Założyciela można zastosować pochwałę wypowiadaną
o świętym Anzelmie d’Aosta wielkim wychowawcy XI wieku:
„Był tym cudnym połączeniem słodyczy i siły, dobroci i surowości, prostoty
i roztropności, wyrozumiałej poprawności, godzącej autorytet z poufałością. Nie obce
mu były problemy najzawilsze życia wewnętrznego, kryzysy duchowe dusz młodych,
które intuicyjnie odkrywał bystrym umysłem, przenikając tajniki serca, wypatrując
zalążki cnót i występków, jako też ich przyszły rozwój, jest to siła wyrozumienia,
współczucia, przez którą nabywa się prawa do upominania i poprawiania. Posługiwał
się nią z wielkodusznością i dobrocią, pozyskującą nawet dusze najbardziej
przewrotne. Kochał wszystkie dusze jednakowo, lecz przede wszystkim trudził się, by
przyjść z pomocą młodzieży. A ta czujność nie miała w sobie nic sztywnego ani
ponurego, nic, co by odpychało lub zniechęcało: to było coś ojcowskiego, raczej rzec
9

1.10 Page 10

▲back to top
można, macierzyńskiego, otwierało serca i zdobywało umysły, przenikając najgłębsze
zakamarki duszy, niosąc im według potrzeby światło, kierownictwo i wsparcie”.
2. WSZYSTKO DLA DOBRA DUSZ…
Ksiądz Bosko nic innego nie pragnął, jak oddać chwałę Bogu, pracując dla
zbawienia dusz: Bóg i dusze ludzkie, oto jego dwie miłości przez cały ciąg życia!
Gdy pewnego razu po południu, w Rzymie, podszedł do niego z szacunkiem
pewien młody kapłan, spytał go: Czy Ksiądz kocha Księdza Bosko?
O tak! Kocham go bardzo! odrzekł całując go w rękę.
A czy Ksiądz wie, w jaki sposób można kochać Księdza Bosko? Kochając
wielce Salezjanów! Tak, będę ich kochał!
Aby kochać bardzo Salezjanów, trzeba bardzo kochać dusze! Te słowa
wypowiedział do księdza Rajmunda Jara, późniejszego biskupa S. Carlom d’Ancud
i La Serena.
To też, sam on dobrze czyniąc wszystkim nie pomijał żadnej sposobności,
nawet dobrego słowa, bądź też upomnienia ojcowskiego.
Po hrabim Cibrario, jako pierwszym sekretarzu królewskim Zakonu św.
Maurycego i kanclerzu Korony Włoskiej, nastąpił senator Michał Anioł Castelli, który
potrzebując pewnej usługi od Księdza Bosko, udał się do niego osobiście,
przyrzekając wszelką protekcję i usługi.
Święty zadowolił go całkowicie i od tej pory miał w nim najlepszego
przyjaciela, choć ich poglądy bardzo się różniły i zapraszał go często do swojego
pałacu, z czego Ksiądz Bosko tylko raz skorzystał, a było to w dniu Pierwszej
Komunii św. jego córki. Dziewczynka była uwielbiana przez ojca i rzeczywiście
jaśniała ona blaskiem niewinności i niezrównana dobrocią. Ksiądz Bosko spędził parę
godzin w tej rodzinie i nie pominął okazji wypowiedzenia paru słów na korzyść tego
niewinnej dziewczynki.
Czy pragnęłabyś, by ten piękny dzień powtórzył się? Spytał ją.
O tak! Odrzekła mała. W takim razie poproś swego tatusia i mamusię
o pozwolenie, byś mogła za nich się modlić, a Bóg ich pocieszy zachowując cię dobrą.
Nieprawda panie komandorze?
10

2 Pages 11-20

▲back to top

2.1 Page 11

▲back to top
Nie mam nic przeciw temu, bardzo chętnie, odparł ojciec wzruszony. Mała
pobiegła do tatusia, obejmując go i całując, a ojciec wzruszony miał oczy pełne łez.
Znajdując się w pewnym mieście poza Turynem, dowiedział się, że jeden
z najbliższych pomocników biskupa sprawował się nagannie; to też niezwłocznie
podszedł do niego, zatrzymując się na dłuższej rozmowie, by przekonać tego prałata
o konieczności przestrzegania przepisów kościelnych w dopuszczaniu kleryków do
święceń, zwłaszcza oddającym się pewnym występkom, a to dla smutnych następstw,
które by stąd wynikły, wraz z niesławą dla kapłaństwa i zgorszeniem wiernych.
Nalegał dalej, że takie nieszczęścia nie pozostają w ukryciu, lecz wnet wychodzą na
jaw, o czym wszyscy rozgłaszają ze szkodą dla kleru, to wszystko w tonie obojętnym,
mówiąc jakby do trzeciej osoby, przekonany, że dał dość do zrozumienia, komu
należało.
Zwyczajem Księdza Bosko było, choć przemawiał często na tematy
okolicznościowe, np. o liturgii lub nawiązywał do pewnych publicznych albo
prywatnych obchodów, zwracać się jeszcze do każdego z osobna, z jakimś dobrym
słówkiem.
Nieraz było, że usługującego mu do Mszy św. w zakrystii pytał:
O jaką łaskę chciałbyś, bym prosił dla ciebie we Mszy św. Pana Jezusa?
Także na podwórzu, w czasie rekreacji, pochylając się do ucha, szeptał temu
lub owemu dając jakąś radę lub upomnienie. Ksiądz Lemoyne zebrał oprócz tych
umieszczonych w tomach poprzednich, jeszcze następujące:
- Obawiasz się, że Jezus gniewa się na ciebie? Udaj się do Panny Łaskawej.
Ona jest twoją Orędowniczką i przyczyni się za tobą.
- Niebo nie jest dla leniwców. Regnum coelorum vim patitur et violenti rapiunt
illud. Królestwo Niebieskie gwałt cierpi i gwałtownicy porywają je.
- Jesteś igraszką burzy? Wzywaj Gwiazdy Morskiej, wzywaj Maryję!
- Myślisz o sądzie Bożym a nie lękasz się? Czy jesteś świętszy od św.
Hieronima? On się obawiał.
- Nie ufaj zbyt swoim siłom: i święty Piotr upadł.
- Chcę byśmy z tym skończyli; jeśli mi pomożesz, złamiemy rogi diabłu.
- Chcesz być dobrym i zadowolonym? Myśl o Bogu: a Deo principium.
- Módl się, módl się dobrze i na pewno się zbawisz.
11

2.2 Page 12

▲back to top
-Jeśli mi dopomożesz, pragnę uczynić cię szczęśliwym w tym życiu
i w tamtym.
- Jeśli mi dopomożesz, chciałbym uczynić z ciebie świętego Alojzego.
- Kto wytrwa do końca, zbawiony będzie.
- Nagroda jest przyobiecana zaczynającym, dana będzie wytrwałym.
Współbraciom i aspirantom do Pobożnego Towarzystwa powtarzał często:
Pracujmy nieustannie w tym życiu, by zbawić swą duszę i tyle innych, a odpoczniemy
w szczęśliwej wieczności!
U Księdza Bosko uprzywilejowanego darami nadprzyrodzonymi, jakim jest
czytanie w sumieniu, całkiem naturalne było, iż napomnienia osobiste, które poruszały
do łez grzeszników, a zapalały świętą gorliwością tych, co byli zaawansowani na
drodze cnoty, wychodziły mu spontanicznie z warg w czasie spowiadania. Będąc
przekonany głęboko o skuteczności tego sakramentu, nie zaniedbywał często o tym
mówić, zalecając mocne i skuteczne postanowienia na spowiedzi, brakowi zaś ich
przypisywał łatwość ponownych upadków.
Jeśli głosił słówko wieczorne przez dwa kolejne dni w kolegium dla młodzieży,
zeznawał ksiądz Rua na procesie apostolskim, to z reguły jedno poświęcone było
spowiedzi, a gdy nie było okazji więcej przemawiać, nie pominął przynajmniej
wzmianki o spowiedzi. Z penitentami postępował tak łagodnie,
iż zyskiwał całkowicie ich zaufanie, które wykorzystywał, by ich zachęcić do
częstszego przystępowania do Sakramentów, a przez to otrzymywał ich poprawę
i postęp w cnotach. Jego systemem była dobroć, ale nie zaniedbywał wszczepiania
w umysł grzeszników brzydoty ich występków. „Rozróżniał dobrze takich, którzy
przychodzili do niego oskarżać się z ubocznymi względami i tych odsyłał w miły
sposób do innego kapłana i nie chciał ich spowiadać, co stwierdzić można po tym,
że natychmiast odchodzili od konfesjonału”.
Raczej zmienić za każdym razem spowiednika, pouczał, niż odprawić spowiedź
i Komunię świętokradzką.
Słyszeliśmy sami, jak mówił w czasie rekolekcji w roku 1887 do aspirantów
Zgromadzenia we Valsalice: Ksiądz Bosko jest stary i nie może już spowiadać
regularnie. Na jego miejscu spowiada ksiądz Rua! Lecz jeśliby ktoś nie czuł się iść do
12

2.3 Page 13

▲back to top
niego, niech poszuka innego spowiednika. Na przykład może tak postąpić! „Wiecie,
że p. Aleksander /stary „familiant” będący za portiera/ zamyka pod wieczór bramę na
klucz, a klucz zostawia w bramie. Możecie wstać w nocy, pójść do portierni, otworzyć
cicho bramę i wyjść na górę Kapucynów (klasztor), gdzie o tej porze śpiewają
Jutrznię. Pukajcie do bramy klasztoru, raz i drugi lub trzeci, aż wam otworzą:
i powiedzcie, że chcecie się wyspowiadać! Wyspowiadajcie się dobrze, potem wróćcie
do domu, wejdziecie przez bramę, zamknijcie ją na klucz i wrócicie do łóżka! To
mówiąc uśmiechał się z dobrocią urzekającą.
Lecz naturalnie przywiązywał wielką wagę do spowiednika stałego.
Gdy razu pewnego w Rzymie rozmawiał z kardynałem Patrii, ten
niespodziewanie spytał go: Od dłuższego czasu zaprząta mnie pewna kwestia, którą
chciałbym Księdzu przedstawić prosząc o stosowną wskazówkę. Wpierw jednak
poprośmy Boga o światło. Na to Ksiądz Bosko:, Jeśli Eminencja raczy mi ją
przedstawić jestem gotów rozwiązać ją.
Kardynał jednak był zdania, że nie ma powodu do pośpiechu i że sprawy należy
rozwiązywać ze spokojem i rozwagą.
Ksiądz Bosko po paru dniach wrócił do tego tematu i ponowił pytanie:
Otóż, powiedział kardynał, mój kłopot jest następujący: W Rzymie spotkać
można wielu zakonników odznaczających się darami nadprzyrodzonymi, a nie ma
moim zdaniem zakonnic obdarzonych podobnymi darami. Są to dusze szczerze
oddane Bogu, lecz nie można stwierdzić u nich nic więcej ponad przeciętność.
Co Ksiądz Bosko na to? Jaka jest przyczyna takiego stanu rzeczy i jak temu zaradzić?
Gotów jestem, Eminencjo, wskazać natychmiastowy powód, a zarazem podać
środek zaradczy. Otóż w wielu klasztorach rzymskich każda zakonnica ma swego
spowiednika i uczęszcza jeszcze do innego kierownika duchowego według własnego
wyboru. Niech się przywróci regułę przestrzeganą poza Rzymem, że ma być jeden
spowiednik zwyczajny, wybrany przez Przełożonego, wspólny dla wszystkich,
nadzwyczajny zaś spowiada, co 6 miesięcy, czasie rekolekcji dorocznych. Należy
zabronić spowiadania się, u kogo bądź, wówczas zakwitną w nich cnoty nadzwyczajne
wraz z darami nadprzyrodzonymi.
13

2.4 Page 14

▲back to top
Kardynał zastanowił się nieco, następnie odrzekł: Ma Ksiądz rację, lecz ten,
kto by chciał zaprowadzić tę reformę, wywołałby wielkie poruszenie w klasztorach,
który by sprowadziło wiele kłopotów, a może nie wielką korzyść.
Jego Eminencja może być przekonany, że to jest jedyny powód tego stanu
rzeczy.
Równocześnie sam okazywał roztropność iście ojcowską. „Zalecając nam
umiarkowanie, ciągnie ksiądz Rua, nie życzył sobie, by chłopcy oddawali się postom
i pokutom surowym, wiedząc dobrze, że diabeł często podsuwa dla swych celów takie
surowości; gdy któryś z penitentów prosił o pozwolenie na post lub spanie na gołej
ziemi, czy praktykowanie innych uciążliwych pokut, zwykł zamieniać je na
umartwianie oczu, języka, woli, lub ćwiczenie się w miłości bliźniego, a najwyżej
pozwalał zostawić zupę lub jaką część kolacji. Rady lub upomnienia, które dawał,
były krótkie i zwięzłe.
Klaryski z Alassio słysząc o świętości Księdza Bosko, razu pewnego wyraziły
gorące życzenie wyspowiadania się u niego. Były to zacne i naprawdę święte siostry,
które w swym pokornym i ukrytym życiu pragnęły wzrastać w świętości. Ksiądz
Bosko dowiedziawszy się o tym, zgodził się, lecz pod warunkiem, żeby spowiedź
każdej nie trwała dłużej ponad 3 minuty.
Otrzymawszy licencję od biskupa Albengi poszedł spowiadać. Z pewnością nie
było to łatwe, skrupuły i wątpliwości duchowe znajdują się często wśród dusz
klasztornych. Zatem po upływie trzech minut spowiednik przerywa mówiąc: Basta!
Pierwsza spowiadająca się umilkła natychmiast, podobnie druga i trzecia i tak do
ostatniej. Niektóra na to „basta” miała swoje „ma”, lecz wnet uspokoiła się. Widocznie
Ksiądz Bosko w tej okoliczności czytał jasno w ich sumieniach i jego święte słowa
utwierdziły je w pełnej świętej radości spokoju.
W czasie pobytu Świętego w Rzymie, Ojciec święty razu pewnego spytał go:
Czy Ksiądz Bosko spowiada także w Rzymie?
Jeśli Wasza Świątobliwość raczy mi udzielić jurysdykcji, będę chętnie
spowiadał, odrzekł.
Wobec tego proszę wyspowiadać mnie, rzecze Ojciec święty, klękając
pokornie do spowiedzi.
14

2.5 Page 15

▲back to top
Ksiądz Bosko zwierzył się z tego księdzu Berto, podnosząc Boskie
ustanowienie tego Sakramentu, w którym sam Papież, Głowa Kościoła spowiada się
pokornie, jak każdy chrześcijanin.
Wśród wiadomości zebranych przez księdza Lemoyne przed rokiem 1871,
znajduje się również epizod, będący dowodem wielkiej miłości Księdza Bosko
względem dusz, gdy wyspowiadał pewnego 20 letniego młodzieńca, sierotę byłego
wychowanka kolegium w Lanzo, będącego podówczas studentem medycyny, a który
zmarł, jak wynika z rejestrów stanu cywilnego w dniu 10 września 1869 r. Z uwagi na
to, że to opowiadanie nie było dotąd drukowane, przytaczamy je tutaj.
Pod koniec sierpnia 1869 r. Cesare Bardi, mieszkający w domu opiekuna, koło
mostu Mosca, dom Creda nr 6, w pobliżu kościoła parafialnego św. Judy
i Szymona, był prawie umierający, a nikt nie myślał o sprowadzeniu kapłana,
by zaopatrzył go świętymi Sakramentami, pod pozorem, jak się to mówiło, nie
szerzenia popłochu wśród znajomych i krewnych. Mimo to wieść o chorobie
młodzieńca rozeszła się szybko i proboszcz kilkakrotnie bez skutku próbował dotrzeć
do niego. Na szczęście pewna zacna niewiasta sprzedająca owoce w pobliskiej budce,
zasłyszawszy w aptece o ciężkim stanie chorego, pobiegła do Oratorium, by
zawiadomić Księdza Bosko, iż jeden z jego wychowanków z Lanzo w takim to
a w takim domu, leży ciężko chory i nie chcą do niego wezwać kapłana.
Ksiądz Bosko natychmiast poszedł i zapukał pod wskazanym adresem.
Służący, który go znał z Lanzo, rozpoznał go natychmiast i zrozumiawszy powód, dał
znak ręką, że sprawa nie będzie łatwa, wpuścił go przecież i zawołał pana domu. Ten
po dłuższej chwili zjawił się i chłodno spytał o powód wizyty.
Przyszedłem odwiedzić młodzieńca chorego.
Śpi i nie wypada go budzić!
W takim razie poczekam! Ksiądz Bosko spostrzegł się, że odpowiedź jego nie
spodobała się temu panu, lecz postanowił nie ustępować, ów opiekun tymczasem
poszedł przekonać się, czy chłopiec śpi rzeczywiście i zostawił Księdza Bosko na
długą chwilę samego. Na razie przyszła pani domu zaznaczając, że Cezar śpi jeszcze,
nadto lekarze zabronili rozmowy, która mogłaby go zmęczyć.
Na to Ksiądz Bosko jeszcze energiczniej zaoponował.
15

2.6 Page 16

▲back to top
Proszę posłuchać, powiedział, Cezar był moim wychowankiem w kolegium
w Lanzo, łączy mnie z nim zażyła przyjaźń, o której pani nie może mieć pojęcia,
mamy ważne sprawy do omówienia i na pewno, gdyby wiedział, że przybyłem do
niego w odwiedziny, chciałby ze mną mówić, wobec tego nie mogę odejść, nie
zobaczywszy się z nim.
No może tak dalece nie jest, jak się wydaje!
Powtarzam, Cezar pragnie mnie widzieć i dlatego muszę koniecznie z nim
mówić i gdyby ktoś chciał temu przeszkodzić, dam znać, komu należy.
To Ksiądz uprawia szantaż!
Żaden szantaż, ale rozumie pani. Mówiono by publicznie, że Ksiądz Bosko był
wzywany przez swego przyjaciela i nie pozwolono mu się z nim zobaczyć. Myślę,
że nie przyniosłoby to zaszczytu dla krewnych.
Ale lekarz zabronił niepokoić go!
Wobec tego sam go poszukam, jeżeli pani nie chce mnie do niego
zaprowadzić. Obejdę wszystkie pokoje, aż go znajdę.
Jeżeli tak, to pójdę zobaczyć czy się już obudził.
I poszła. Porozumiawszy się z mężem, po dłuższej chwili dała znać Księdzu
Bosko, by poszedł za nią i zaprowadziła go do pokoju chorego, prosząc, by go zbyt nie
męczyć.
Biedny młodzieniec, skoro tylko go ujrzał, podniósł się na łóżku, zarzucił mu
ręce na szyję i płacząc zawołał:
O, jak jestem szczęśliwy, że Ksiądz Bosko przyszedł do mnie! Tak dawno go
oczekiwałem. Pragnę wyspowiadać się!
Ksiądz Bosko poprosił obecnych, by zostawiono go na chwilę samego
z chorym.
Młodzieniec wyspowiadał się i uradowany przypiął sobie do ściany obrazek
Madonny, podarowany mu przez Księdza Bosko i całował go z rozrzewnieniem.
Ksiądz Bosko pożegnał go serdecznie i obiecał, że jeszcze powróci.
Tym razem państwo przyjęli go z większą grzecznością, zaprowadzili do stołu
i oferowali wino, które on przyjął, jakby nic nie zaszło między nimi. Przy pożegnaniu
prosił, by mógł jeszcze parę razy odwiedzić chorego, gdyby tego sobie życzył.
16

2.7 Page 17

▲back to top
Młodzian ów zmarł w parę tygodni później, a jego krewni bynajmniej nie
zatroszczyli się o to, by mu udzielono Wiatyk i Ostatnie Namaszczenie.
3. W ŁASKACH U BOGA.
Życie Księdza Bosko było nieustannym wykonywaniem cnót heroicznych do
tego stopnia, iż do niego stosować można, jak orzekł Papież Pius XI przy
potwierdzeniu heroiczności jego cnót, słowa Pisma świętego:
Dał mu Pan serce przestronne, jakoby piasek na brzegu morskim”.
Kto chce zyskać szczególne względy u Boga według św. Jana Chryzostoma,
niech się troszczy o dusze tak miłe Bogu, starając się o ich zbawienie, „ponieważ
u Boga nic nie ma znaczenia poza zbawieniem dusz” - zauważa Grzegorz Wielki.
Naturalną, więc rzeczą było u Księdza Bosko, że był obdarzony przez Boga
szczególnymi charyzmatami dla wykonania tego wielkiego i owocnego apostolstwa.
Między innymi posiadał dar czytania w sumieniach, nawet z daleka, jakby w księdze
otwartej oraz dar przepowiadania przyszłości.
Dnia 18 września 1870 r. wstąpił do Oratorium młodzieniec piętnastoletni,
Józef Gamba z S. Damiano d’Asti, który później został kapłanem, wikariuszem
generalnym diecezji Asti, biskupa Biella i Nowara, potem czcigodnym arcybiskupem
i kardynałem Turynu. Pozostał w Oratorium przez rok, lecz jak pisze ks. Józef
Angrisani, jego sekretarz, utkwiło mu na zawsze w pamięci następujące wspomnienie:
Ksiądz Bosko, opowiada kardynał, wyjechał z domu na kilka dni (fakt ten miał
miejsce prawdopodobnie w sierpniu, w czasie jego pobytu na rekolekcjach u św.
Ignacego, po których przebywał do 10 dni w Nizza Monferrato. Wieczorem, po swym
powrocie, miał jak zwykle, słówko wieczorne. Przyjęto go burzliwymi oklaskami
i z trudem docisnął się do katedry. Gdy ucichli chłopcy, Ksiądz Bosko z uśmiechem tak
przemówił: Byłem nieobecny przez długi czas. No cóż? Wy zjadacie bułki, a Ksiądz
Bosko musi wędrować i szukać pieniędzy, by je zapłacić. Lecz mimo nieobecności dwa
razy znalazłem się między wami. Spojrzeliśmy po sobie zdumieni. Otwierając szeroko
oczy i uszy. No tak! Za pierwszym razem wszedłem do kościoła w czasie Mszy św.
wspólnej i zobaczyłem, że brak jednego. Jutro będzie musiał wyjechać sobie, bo
Ksiądz Bosko nie chce takich chłopców u siebie! Pamiętajcie o tym dobrze synowie!
Ksiądz Bosko nawet z daleka widzi was zawsze! Po zdziwieniu nastąpiło ogólne
17

2.8 Page 18

▲back to top
wzruszenie. Gdy schodził, otoczyliśmy go pytając: Kto to jest? On zaś z powagą
odrzekł: Tego wam nie powiem. Ten, który jest, jutro się dowie. Nazajutrz
dowiedzieliśmy się, że jeden wyjechał do domu. Tak Ksiądz Bosko nawet z dala widzi
wszystko!
Można rzec, iż czytał w sumieniach jakby w książce otwartej. Inny chłopak, o
podobnym nazwisku i imieniu, co wyżej wymieniony Józef Gamba z Buttigliera
d’Asti, później salezjanin i kapłan, inspektor w Urugwaju, wstąpił do Oratorium latem
1872 r. i za pierwszym razem, gdy spowiadał się u Księdza Bosko, ten mu powiedział:
Czy masz zaufanie do mnie?
Tak, Ojcze!
Dobrze, więc ja będę ci stawiał pytania, a ty mi będziesz odpowiadał.
Rozmowa była następująca: Uczyniłeś to? Tak Ojcze.
A tego nie? Nie, proszę Ojca. I tak pytania i odpowiedzi twierdzące lub
przeczące były, co do joty zgodne z prawdą, tak, iż Ksiądz Bosko wybawił z kłopotu
chłopaka, który spowiadał się zażenowany obawiając się, by czego nie zapomniał.
I tak skończył swą spowiedź zupełnie pewny, że nic nie opuścił, zachowując odtąd
godny pozazdroszczenia spokój sumienia, pewny, że Ksiądz Bosko czyta mu w sercu,
jak w księdze otwartej. I dopóki pozostał w Oratorium, nie zmienił spowiednika,
zawsze z myślą, że Ksiądz Bosko czyta w sumieniu, przekonany, że nie znalazłby
lepszego spowiednika. Starał się również odtąd nie popełniać żadnych uchybień, by
nie musiał je usłyszeć wyjawione przez Świętego.
Było to w roku 1872, pod wieczór, gdy ksiądz Bosko spowiadał za głównym
ołtarzem bazyliki w ostatnim dniu rekolekcji dla studentów, byłem wtedy jednym
z ostatnich spowiadających się, po skończeniu mojej spowiedzi Ksiądz Bosko
powiedział mi dosłownie, co następuje: „W tej chwili widzę przed sobą całą twoją
przyszłość! I opowiedział mi widzenie. Pamiętam, że doznałem wówczas radości
rajskiej, a obecnie mogę stwierdzić pod przysięgą, że to wszystko, co powiedział
ksiądz Bosko, sprawdziło się”.
Ksiądz Lamoyne odnośnie do tego faktu, zanotował kilka szczegółów, których
dowiedział się poufnie od zainteresowanego, a które warto przytoczyć:
Młodzieniec Alojzy N. spowiadał się pewnego rana u Księdza Bosko, który po
udzieleniu absolucji mu powiedział:
18

2.9 Page 19

▲back to top
„Widzę w tej chwili całą twoją przyszłość, widzę niedźwiedzia i lwa, którzy na
ciebie napadają, symbol prób, na które będziesz wystawiony, próby moralne oraz
oszczerstwa: widzę również twoją dobrą wolę! Bądź spokojny i idź naprzód!”.
Chłopiec ten pod przysięgą zeznał, że przechodził te próby, które pokonał
i był spokojny. Co do oszczerstwa, pewien chłopiec groził mu, że wyjawi przed
Księdzem Bosko rzeczy nieprawdziwe i tak zrobił. On dowiedziawszy się o tym,
poszedł do Księdza Bosko, by się bronić. Święty zaledwie go ujrzał, powiedział mu:
„No, mój kochany, nie lękaj się Księdza Bosko, przecież cię znam”.
Innym razem powiedział mu po spowiedzi: Czy chciałbyś zawrzeć kontrakt
z Księdzem Bosko? A jaki? Pomyśl o tym, powiem ci innym razem.
Młodzieniec oczekiwał z zaciekawieniem osiem dni, by przyjść do spowiedzi
do Księdza Bosko i usłyszeć rozwiązanie zagadki. Gdy się więc zjawił
w konfesjonale spytał zaraz:
Jaki to kontrakt?
Idź do księdza Rua, powiedział mu Ksiądz Bosko.
Zawsze pełen ciekawości udał się do prefekta księdza Rua, opowiadając się:
Ksiądz Bosko posyła mnie do księdza.
A w jakim celu?
W sprawie kontraktu, który chce zawrzeć ze mną.
Ksiądz Rua zastanowił się chwilkę, potem powiedział: Ach tak! Przyjdź jutro
na konferencję, która odbywa się w małym kościele.
Była to konferencja dla salezjanów, poszedł tam i zaczął na nie uczęszczać
regularnie. A gdy został salezjaninem, kapłanem i prefektem w S. Benigno Canavese,
pewnego razu spytał Księdza Bosko w obecności księdza Karola Viglietti:
Co było powodem, że Ksiądz Bosko powiedział mi, gdy byłem studentem,
że chce ze mną zawrzeć kontrakt?
Otóż widzisz, gdy spowiadałem, widziałem płomyki oddzielające się od świec
płonących na ołtarzu i po paru obrotach spoczywające nad głowami niektórych
chłopców. Jeden z nich spoczął właśnie na tobie.
Te płomyki były dla Księdza Bosko wskazówką powołania niektórych
chłopców do Zgromadzenia, to zdarzało się mu po wielokroć razy, jak sam wyznał
w 1855 roku.
19

2.10 Page 20

▲back to top
Także Bernard Vacchine, późniejszy kapłan i gorliwy misjonarz
w Patagonii, gdy wstępował do Oratorium w 1873 roku, doświadczył na sobie jak
Ksiądz Bosko czytał jasno w sumieniach. Odprawił on spowiedź przed wstąpieniem
do Oratorium, potem ponowił ją przed księdzem Cagliero i udał się po raz trzeci do
Księdza Bosko, który na wstępie go spytał: Jak się nazywasz? Vacchina.
Bene, gdybyś nie przyszedł, posłałbym cię zawołać! Młodzieniec zaczął się
spowiadać. Po kilku rzeczach Ksiądz Bosko powiedział: Basta! a gdy skończył, spytał:
Nic więcej nie masz?
Powiedziałem wszystko, wszystko!
A to? przypomniał mu ksiądz Bosko pewien grzech dawno zapomniany tak,
że ten przerażony i wzruszony zaczął płakać mówiąc:
Ach, to prawda! Ksiądz Bosko pozwolił mu się wypłakać.
Inny gorliwy misjonarz Don Maggiorino Borgatello zostawił bardzo
interesujące opowiadanie o pierwszym swym spotkaniu z Księdzem Bosko.
W roku 1873 wstępował on do Varazze nie myśląc bynajmniej zostać
kapłanem, a tym bardziej zakonnikiem i salezjaninem, mając pewne uprzedzenie do
Księdza Bosko i jego dzieła. Po pewnym czasie dowiedział się, że miał przybyć do
zakładu Ksiądz Bosko, co niezbyt było mu miłe. A oto jego słowa: „Byłem
zadowolony, że go ujrzę, lecz również obawiałem się jego wzroku. Gdy przyszedł do
zakładu, wszyscy wychowankowie biegli na jego powitanie, na wyścigi całując go
w rękę, on uśmiechnięty przyjmował wszystkich z łaskawością i żartując. Ja również
ukradkiem pocałowałem go w rękę z tyłu, tak by mnie nie widział, by móc
powiedzieć, że pocałowałem w rękę Księdza Bosko. On udał, że mnie nie widzi,
patrząc gdzie indziej, lecz uchwycił mnie za palec i trzymał wraz z dziesiątką innych
chłopców zmuszając mnie iść za sobą po korytarzu kolegium. Stopniowo zwalniał to
jednego to drugiego, aż przyszedł do wielkich schodów prowadzących na piętro:
byliśmy obaj: ja i mój kolega z ławy szkolnej - Bielli Janek, obecnie kapłan. Wpierw
powiedział parę słów do Bielli, potem go puścił i skierował się do mnie. Aż dotąd nie
spojrzał na mnie, zdawało mi się celowo. Gdy znalazłem się sam na sam wobec niego,
pomyślałem sobie: Teraz marny los ze mną! Święty mąż spojrzał na mnie swym
przenikliwym wzrokiem, który mnie przeszył do głębi, tak, iż nie mogłem patrzeć
i skonfundowany spuściłem oczy, pełen świętej bojaźni. Poznałem i jestem o tym
20

3 Pages 21-30

▲back to top

3.1 Page 21

▲back to top
głęboko przeświadczony, że czytał wówczas w mym sercu i widział nie tylko to, czym
aktualnie byłem, lecz i to, czym w przyszłości miałem zostać za łaską Bożą i za jego
współudziałem.
Nic podobnego nie zdarzyło mi się dotąd w mym życiu. Z wielką dobrocią
spytał mnie, czy mi się podoba w zakładzie itp. i zakończył rozmowę następująco:
Uważaj, pragnę być twoim przyjacielem! Następnie uwalniając mnie dodał:
Jutro spowiadam w zakrystii, przyjdź do mnie, pomówimy, a zobaczysz, że będziesz
zadowolony.
Jak się czułem po tej rozmowie, łatwiej wyobrazić sobie, niż opisać. Byłem
bardzo zadowolony z poznania go, znikły wszelkie uprzedzenia, co do jego osoby.
Nazajutrz poszedłem do spowiedzi i doznałem wielkiego zadowolenia, tak jak
i przepowiedział, bo on sam wyjawił mi stan mej duszy, dokładnie i z taką dobrocią,
iż byłem zdziwiony i zawstydzony, nie wiedząc, co więcej podziwiać: czy jego
świętość, czy jego dobroć i delikatność w odsłanianiu tajników serca. Płakałem
z radości, iż poznałem tak drogiego przyjaciela i ojca mej duszy, którego nie
opuściłem już nigdy. Zawsze, gdy mogłem spowiadałem się u niego. Nieraz dawał mi
rady niezwiązane ze spowiedzią i po chwili zastanowienia widziałem, że ma rację.
Tylko ten, co czytał w sumieniu mógł mówić w taki sposób. Powiedział mi rzeczy,
które sprawdziły się, co do joty.
To zdarzenie znane było na ogół w Oratorium, to też niektórzy
z wychowanków, czy to ze względu na niespokojne sumienie, czy też, dlatego by nie
otrzymywać rady, by wstąpili do stanu duchownego, nie szli spowiadać się do niego.
Ksiądz Bosko zaś 8 lipca miał następujące słówko wieczorne:
„Nie chcę iść do spowiedzi do Księdza Bosko, bo on mi radzi zostać księdzem
i być w Oratorium. Mówię wam, przeto, że tylko tym radzę zostać kapłanem, o
których wiem, że mają powołanie: ci mogą spokojnie iść naprzód z tą intencją. A co
do tego, by ktoś tu pozostał, to choćby niektórym podobało się pozostać, nie
życzyłbym sobie tego. Zresztą tym, którzy otwierają przede mną swe serce, otwieram i
ja swoje i mówię im to, co będzie z korzyścią dla ich duszy. Zresztą czy to zła rzecz,
że ktoś się to zatrzyma, gdzie jest pod dostatkiem zaopatrzony w żywność i odzież,
gdzie może się kształcić, odbywać nawet wyższe studia, być wolnym od służby
wojskowej itd.
21

3.2 Page 22

▲back to top
Muszę jeszcze zauważyć, że niektórzy przychodząc do spowiedzi chcą
odprawić spowiedź generalną, a tymczasem mówią mi: Niech Ksiądz nam powie moje
grzechy! Porozumiejmy się, kto tu się właściwie spowiada, ja czy wy. Bo jeżeli ja
mówię wam grzechy wasze, wy nie będąc zobowiązani do tajemnicy spowiedzi,
moglibyście dowolnie je rozgłaszać (śmiech ogólny). W każdym razie z początku
mówiłem prywatnie ja wszystko, lecz potem z powodu słabości mego żołądka nie
mogłem już temu sprostać. Niech, więc każdy mówi, co sobie przypomina,
a spowiednik będzie wtedy pytał o resztę. Faktem jest, że w tych dniach widziałem
dość jasno w sumieniu niektórych chłopców rzeczy przeszłe, teraźniejsze i przyszłe.
Miałem jego obraz tak jasny, że mógłbym opisać bez obawy pomyłki. Dlatego ci, co
mieli do mnie zaufanie w przeszłości, mogą zaufać otrzymanym radom. Wreszcie
polecam wam zwrócić pilną uwagę na to, by wykonywać postanowienia na spowiedzi
powzięte, gdyż z owoców poznaje się dobrą spowiedź: ex fructibus eorum cognosoetis
eos”.
Miał dar rozpoznawania powołań. Nieraz kierował kogoś do kapłaństwa, do
którego, zdaniem innych, się nie nadawał.
Oto pewnego razu spotkał młodzieńca, który nie myślał o kapłaństwie. Si, Si
powiedział mu, tu się chiamato. Pan Bóg chce tego, pod warunkiem, że się
wyzbędziesz pewnych przyzwyczajeń. Ów młodzieniec w r. 1872 przywdział sutannę
i wstąpił do seminarium. Zmienił jednak zamiar, chcąc zostać kupcem, zdjął suknię
i w 1876 r. wrócił do rodziny. Ojciec odradzał mu tego kroku, lecz on zabrał się do
nauki j. francuskiego, chcąc zostać kupcem. Potem zasięgał rady u O. Fellico TJ, który
mu powiedział: Proszę iść naprzód i trzymać się rady Księdza Bosko, a ja będę mu
asystował, jako przyszłemu kapłanowi, do pierwszej Mszy św. Z pewną niechęcią
wrócił, więc do seminarium, niezbyt pilnie odpowiadając łasce Bożej. Wreszcie
jednak zreflektował się i znalazł spokój duszy. Zostawszy kapłanem mógł stwierdzić
z radością: Ksiądz Bosko miał rację, rzeczywiście Pan Bóg mnie powołał do swojej
służby. Teraz jestem szczęśliwy! To poufne zwierzenie otrzymaliśmy, pisze ksiądz
Lamoyne, od jednego z kapłanów pracujących w diecezji.
W r. 1871 pewna pani z Genuy z dwiema swymi córkami, które odprowadzały
swą kuzynkę wstępującą do klasztoru Adoratorek w Monza, przejeżdżając przez
Turyn pragnęła otrzymać błogosławieństwo Księdza Bosko. Ten przyjął ją z dobrocią
22

3.3 Page 23

▲back to top
i podczas rozmowy, między innymi wyrzekł słowa prorocze, które w przyszłości
miały się spełnić. Zwracając się do najstarszej z córek rzekł: Ta pójdzie za kuzynką!
I rzeczywiście w dwa lata potem dziewczynka wstąpiła do tego samego klasztoru,
choć w owym czasie miała całkiem odmienny zamiar. A zwracając się do drugiej
rzekł: Ty zaś pozostawisz wiele do myślenia o sobie. I to się spełniło.
Kosztowała, bowiem swych rodziców wiele trudów ze względu na swe
niezdecydowane usposobienie, wymagające wiele fatygi, by ją pokierować na
właściwą drogę życia. Późniejsze wypadki nieszczęśliwe sprawiły wiele cierpień tej
rodzinie, zwłaszcza jej matce, która mówiła o tej przepowiedni księdzu Rua,
opowiadanie zaś jej potwierdzono własnoręcznym podpisem, znajduje się w naszym
archiwum.
Ksiądz Berto zanotował jeszcze jeden przykład: Wczoraj rano, 6 czerwca 1873
r. przybył pewien młodzieniec, słusznego wzrostu, pragnąc pomówić z Księdzem
Bosko. Gdy wszedł do jego pokoju, rozmawiał z nim o tym i o owym. Ksiądz Bosko
słuchał, potem przerwał mu mówiąc:
Pan pragnie zostać księdzem, nieprawdaż?
Tak, nie wiedziałem, jak to Księdzu powiedzieć. Muszę wyznać, że moja
matka sprzeciwia się temu. Pożegnał Księdza Bosko zadowolony przyrzekając,
że napisze do niego. A Ksiądz Bosko ze swej strony polecił mu, by od tej chwili
rozpoczął na swym stanowisku poborcy celnego pełnić urząd misjonarza.
Ksiądz Bosko miał dar czytania w sercach.
W roku 1872 spotykając częściej pewnego kleryka późniejszego kapłana,
znanego wśród członków Zgromadzenia, mówił do niego:
Ty uczyniłeś to i tamto! Myślałeś o tym, lub o owym! Miałeś takie, a takie
wątpliwości! Czyniłeś takie projekty! Kleryk mocno skonfundowany odpowiadał:
Widzę, że Ksiądz pragnie zgadywać! Nie, jestem tego pewny! Kto o tym Księdzu
powiedział? Nikt mi o tym nie mówił! Skąd, zatem Ksiądz wie? Wystarczy ci,
że wiem! Ale powtarzam, skąd Ksiądz się mógł o tym dowiedzieć? To jest inna
sprawa. A jeśli powiem, że to nieprawda? Możesz powiedzieć, co ci się podoba, lecz
ja się nie mylę. I z całym spokojem dodawał dalsze szczegóły.
23

3.4 Page 24

▲back to top
Tak sprawy się miały istotnie, zeznawał wobec księdza Lemoyne, ten nasz
przełożony, słowa Księdza Bosko były zupełnie zgodne z rzeczywistością. Nikomu on
nie zwierzał się ze swych myśli i nikt nie mógł wiedzieć o jego sprawach.
Wiele innych zdarzeń osobliwych miało miejsce w tych latach w Oratorium
i na zewnątrz. Proroctwa, które sprawdziły się, co do joty, jak uzdrowienie i inne fakty
cudowne, których nie chcemy pominąć.
W czerwcu 1872 r. pewien wychowanek Antoni Bruno z Rubiania leżał chory
w szpitaliku, od tygodnia nie przyjmował pokarmów, a lekarz nie mógł rozeznać
choroby. Ksiądz Bosko pewnego wieczoru poszedł go odwiedzić, pobłogosławił
i kazał mu nazajutrz wstać. Antoni odrzekł, że nie może się ruszyć. A Ksiądz Bosko na
to: Jutro wstaniesz i pójdziesz na przechadzkę poza miasto.
Chłopiec posłuszny wstał i udał się na przechadzkę aż do Tesoriera, dobry
kawałek poza starymi murami, zaraz poczuł się lepiej, wrócił mu apetyt i wkrótce
cieszył się zupełnym zdrowiem. Gdy stanął przed Księdzem Bosko, by mu
podziękować, on, jakby nie myśląc o niczym, polecił mu po ojcowsku, by zawsze się
zwracał do niego w potrzebach fizycznych, jak i duchowych.
Antoni Bruno miał, dwu braci przebywających w domu z matką, jeden z nich,
jak zeznaje ksiądz Berto, sam pochodzący z tejże miejscowości, postanowił udać się
do Francji za zarobkiem, lecz zatrzymał się w przejeździe w Turynie u brata. On go
zaprowadził do Księdza Bosko, który na wszelki sposób próbował go odwieść od tego
zamiaru, lecz nic nie wskórał. Nie minął miesiąc, gdy przyszła wiadomość o jego
śmierci.
Drugi brat starszy i rozumniejszy miał w r. 1872 stawić się do wojska,
pozostawiając matkę wdowę bez opieki, skutkiem, czego Antoni zamierzał opuścić
Oratorium i powrócić do domu, by pomagać matce. Zaaferowany tą myślą pospieszył
do Księdza Bosko z prośbą o radę, ten zaś upewnił go, by był spokojny, gdyż brat nie
pójdzie do wojska, polecił mu pomodlić się do Najświętszej Maryi Wspomożycielki
i św. Józefa, co on chętnie uczynił. Po ludzku mówiąc nie było żadnej nadziei, by brat
uzyskał zwolnienie z wojska.
Ale cóż się dzieje? W przeddzień stawki wyruszył pieszo ze swymi kolegami
poborowymi do Susa. Po drodze nie wiedząc skąd i jak, nabrzmiało mu oko do tego
stopnia, że gdy stanął przed komisją poborową, został natychmiast zwolniony, wobec
24

3.5 Page 25

▲back to top
zdziwienia swych kolegów. Zadowolony, więc wraca z nimi do swej wioski, lecz
zanim przybył do domu, w tym samym dniu oko całkiem sklęsło i wyzdrowiało.
Ten fakt stwierdza ksiądz Berto opowiadał mi kilkakrotnie brat misjonarz
w Paysandu w Urugwaju.
Około połowy marca 1874 r., zeznaje w 1892 r. współbrat Feliks Gavarino,
księdzu Secondo Marchisio, dostałem silnego bólu zębów ze zapaleniem gardła
i języka. Musiałem w tym dniu pozostać w łóżku do godziny 8; następnie poszedłem
do kościoła odmówić pacierze.
Nasz dobry ojciec Ksiądz Bosko ubierał się właśnie do Mszy św. Widząc mnie
skinął, bym przyszedł do niego. Nie mogłem mówić dając znać tylko na migi
o swej chorobie. Wówczas polecił mi uklęknąć i dał mi błogosławieństwo. Och, jaki
cud! Zło ustąpiło i byłem zupełnie zdrowy. Powtórnie chwyciła mnie choroba, dwa
lata potem.
Święty zawołał mnie do pokoju i powiedział: Udzielę ci błogosławieństwa,
które ci wystarczy na zawsze! I tak było. Dzisiaj już więcej nie zapadam na tę
chorobę. Tak zeznał ksiądz Marchisio w procesie informacyjnym.
Marcelli Rossi z Rossignano Monferrato wstąpił do Zgromadzenia w roku
1871, w 1873 r. ciężko zachorował w Alassio, o czym zawiadomiono Księdza Bosko,
który mu posłał swe błogosławieństwo i ten wyzdrowiał tak szybko, że ksiądz Bodrato
nazwał go „synem cudu”. W roku 1874 był asystentem introligatorów w Oratorium,
gdy pewnego dnia dostał krwotoku z nosa tak silnego, że stracił krwi ze trzy szklanki,
a lekarz orzekł, iż jest on najpoważniej chorym w całym zakładzie.
Ksiądz Bosko z początkiem roku przepowiedział, że pięciu miało umrzeć
w tym roku, z tych już kilku przeniosło się do wieczności. Dobry ojciec poszedł go
odwiedzić i pobłogosławić. Marceli przewidując, że może się znajduje w liczbie
owych pięciu, co mieli umrzeć, prosił go, by mu otwarcie powiedział, gdyż czuje się
spokojny i nie lęka się śmierci. Ksiądz Bosko spojrzał na niego mile i powiedział:
O bądź spokojny, musisz mi jeszcze pomóc zbawiać dusze!
I wyzdrowiał. Potem powierzono mu urząd odźwiernego Oratorium, który
spełniał przez 48 lat, wykonując równocześnie prawdziwe apostolstwo
ze zbudowaniem ogólnym.
25

3.6 Page 26

▲back to top
W tymże czasie kleryk Mojżesz Veroneci dostał ciężkiej choroby
i zwątpiono w jego wyzdrowienie. Ksiądz Rua pisząc do Księdza Bosko znajdującego
się w Ligurii, prosił o przysłanie błogosławieństwa dla chorego, a Ksiądz Bosko
przeczytawszy list zawołał:
Posyłam błogosławieństwo, lecz nie paszport! Mojżesz wyzdrowiał zupełnie,
a potem rozmawiając z Księdzem Bosko o swym wyzdrowieniu usłyszał jego słowa:
Ty będziesz żył ponad 72 lata!
I tak się stało, bo ksiądz Veronesi umarł 3 lutego w 1930 r. mając 79 lat życia.
Opinia, że jego błogosławieństwa i modlitwa spraszały u Boga tyle łask,
szerzyła się po całym świecie.
W S. Pier d’Arena pewna uboga niewiasta mająca synka sparaliżowanego,
słysząc, że Ksiądz Bosko jest w tej chwili w Hospicjum św. Wincentego a Paulo,
wzięła dziecko na ręce i zaniosła do Księdza Bosko, by je pobłogosławił. Stało tam
wielu ludzi, lecz matka czekała cierpliwie na swą kolej, aż wreszcie usłyszała,
że Ksiądz Bosko zaraz wyjeżdża. Wówczas biedna wydała jęk rozpaczy. A w tej
samej chwili Ksiądz Bosko przechodząc koło niej, udzielił błogosławieństwa dziecku
i uczynił jego prawą rączką znak krzyża św. dziecko wyzdrowiało w tej samej chwili!
Tak opowiadała księdzu Lemoyne, pewna osoba z Genui, która to słyszała od swej
wnuczki, obecnej przy cudzie.
Nasz drogi Ojciec Ksiądz Bosko, pisał Józef Ronchail do księdza Rua, podczas
pobytu w Alassio (po odbytej chorobie we Varazze ) był zaproszony przez p. Ludwika
Prave, by raczył przyjść do jego domu i pobłogosławić jego chorą małżonkę, która od
kilku miesięcy nie potrafiła wyjść z domu, choćby na parę kroków. Ksiądz Bosko
zgodził się i ja mu towarzyszyłem. W domu nieco rozmawiał z krewnymi, potem
zachęcił chorą i rodzinę do nabożeństwa do Matki Najświętszej i udzielił jej
błogosławieństwa. Po paru dniach przyszedł do Kolegium p. Preve rozradowany
i spotkawszy mnie powiedział: Proszę powiedzieć Księdzu Bosko, że moja żona po
otrzymaniu błogosławieństwa poczuła się lepiej i jest teraz zupełnie zdrowa, dziś
(w dzień targowy) wyszła na spacer ze starszym synem.
Panna Józefina Monguzzi z Mediolanu, par. św. Eustorgiusza, później
dyrektorka kolegium żeńskiego w Varese, zeznała w liście do księdza Rua, pod datą
19 marca 1891 r., że przez blisko 12 lat cierpiała na ostrą newralgię, połączoną
26

3.7 Page 27

▲back to top
z przekrwieniem mózgu, trwającym około dwóch miesięcy, co czyniło ją niezdolną do
pracy. Wszelkie zabiegi lekarskie okazały się daremne. Przypadkowo pojechała do
Mediolanu, do siostry dyrektorki Instytutu Niepokalanej i za poradą pewnego
pobożnego kapłana, w maju 1872 roku, udała się do Księdza Bosko, znajdującego się
wówczas w mieście, i prosiła go o specjalne błogosławieństwo, by móc wyzdrowieć
z tej choroby. On zaś chętnie udzielił jej żądanego błogosławieństwa, zachęcając
gorąco do wielkiej ufności w pomoc Najświętszej Dziewicy. Dał jej medalik
Najświętszej Maryi Wspomożycielki i św. Józefa, zalecając, by codziennie udając się
na odpoczynek całowała go pobożnie i odmawiała Ojcze nasz…, Zdrowaś Maryjo…
i Chwała Ojcu… aż do uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny oraz
by miała żywą wiarę i ufność, to odzyska zdrowie. I to się stało natychmiast. Twierdzi
ona, że zanim wyszła ze sali gdzie znajdował się Ksiądz Bosko, bóle głowy zniknęły
i od tego czasu przez 20 lat nie cierpiała na żadne dolegliwości.
Wielu udawało się do Księdza Bosko listownie i doznawali łask.
Około 1872 r. niejaki Sylwiusz Giannichini z Pascosso (prow. Lucca), były
wojskowy z Piacenza, przez dwa lata zmuszony był udawać się do szpitala na
zapalenie migdałków, a raz jeden na dyfteryt. Lecz dzięki pomocy dzielnego lekarza
zdołał wyjść z tej ciężkiej choroby. Doktor jednak widząc, że zbyt często zapadał na tę
samą chorobę poradził mu, by się poddał operacji. On nie miał jednak odwagi
zdecydować się na nią. Wówczas napisał do ojca, by zasięgnął opinii u lekarza
domowego i otrzymał wiadomość, że może poddać się operacji, gdyż tego rodzaju
zabiegi nie powodują ciężkich następstw.
Równocześnie z listem od ojca nadszedł list od jego brata kapłana, który jak
pisał, współczując z mym losem, poradził napisać do Księdza Bosko w Turynie,
z prośbą o błogosławieństwo w tej chorobie oraz polecając się jego modlitwom do
Najświętszej Maryi Wspomożycielki.
Gdy to uczyniłem, cóż się dzieje? Oto wyzdrowiałem zupełnie i przez cały czas
pobytu w wojsku, nie doznawałem więcej żadnych podobnych dolegliwości. Minęło
blisko 50 lat od tego czasu, a ja ani razu nie chorowałem na gardło, z jednym
wyjątkiem w czasie urlopu, co przypisuję odmiennym warunkom klimatycznym.
Stwierdzam raz jeszcze, iż to moje uzdrowienie zawdzięczam błogosławieństwu
Księdza Bosko.
27

3.8 Page 28

▲back to top
Tak stwierdzał osobiście 31 sierpnia 1920 roku.
A oto jeden charakterystyczny dowód łaskawości Bożej za przyczyną Księdza
Bosko, który był powszechnie uważany za wielkiego sługę Bożego. Fakt miał miejsce
w 1872 r. w Mathi koło Turynu, gdzie pewna Maria Sopetti była dręczona przez złego
ducha. Powiadomiony o tym arcybiskup Gastaldi polecił, by ją pobłogosławił Ksiądz
Bosko. Biedaczka przybyła do Turynu 30 listopada, a około godz. 10.30
zaprowadzono ją do przedpokoju Księdza Bosko. Wodząc dokoła ponurym wzrokiem
nie przemówiła ani słowa do nikogo. Gdy przyszła na nią kolej, podniosła się do
wejścia, lecz za każdym krokiem czuła się jakby powstrzymywana niewidzialną siłą;
zaczęła krzyczeć i miotać się całą osobą, wołając ze sto razy: No! no!
Wreszcie zdołała wejść do pokoju i ledwie przemogła się, by uklęknąć przy
pomocy innych. Na ten widok ksiądz Berto szepnął do ucha Księdzu Bosko, czy ma
przynieść ze zakrystii komżę i stułę. Zaledwie skończyłem mówić, zeznaje ksiądz
Berto, ta opętana wydała przeraźliwy głos: No! no! Ksiądz Bosko ją pobłogosławił, ta
zaś zatykała sobie uszy, by nie słyszeć, zataczała się jakoby w maniactwie i mówiła
nie do rzeczy, jakby się krztusiła, potem przykucnęła z twarzą do ziemi, jakby się
chciała ukryć, wciąż wołając: No! no! Chrząkała jak świnia, miauczała, jak kot, czuła
jakby ją dusił zły duch. Z trudnością zdołano ją nakłonić, by ucałowała medalik Matki
Boskiej, a gdy Ksiądz Bosko powtórnie udzielił jej błogosławieństwa, uspokoiła się.
Zapytana odrzekła, że od trzech lat dręczona była od złego ducha, co 15 dni,
pobłogosławienie jej w kościele przez księdza proboszcza sprawiło, że czuła się, jakby
coś ją dusiło, nawet sama obecność kapłana, jak mówiła, wystarczała, by ją pobudzić
do tych wściekłych ataków.
Modlić się nie mogę. Gdy ktoś umiera, bezwiednie czuję, jakby mnie coś
dusiło, a te udręczenia, których doznaję w obecności księdza, są bardziej dotkliwe niż
w obecności innych kapłanów, ale tylko wtedy, gdy idę do spowiedzi. Czasem, gdy
nie zdołam wypowiedzieć słów lub uczynić gestów, jak teraz prawie nieświadomie,
czuję jakby mnie coś dusiło. Zaledwie opuściła pokój Księdza Bosko, poczuła się
spokojna.
Ksiądz Bosko zapewnił ją, że będąc przy okazji w Lanzo, odwiedzi ją
w Mathi lub przynajmniej zasięgnie wiadomości o jej stanie. Polecił jej, by często
całowała medalik Matki Boskiej Wspomożycielki i odmawiała Zdrowaś Maryjo…
28

3.9 Page 29

▲back to top
i przypomniał, że Pan Bóg daje jej okazję przez takie udręki zyskania wielu zasług.
Biedna niewiasta przychodziła od czasu do czasu po błogosławieństwo Najświętszej
Maryi Wspomożycielki, a od stycznia 1883 r. została zupełnie uwolniona od tych
udręczeń, nie czuła już więcej żadnego wstrętu, przynajmniej w obecności Księdza
Bosko, gdy otrzymywała błogosławieństwo.
Tak wielkim szacunkiem cieszył się Ksiądz Bosko w Watykanie, że Ojciec św.
powierzył mu przeprowadzenie pewnego dochodzenia, z którym nie można było dojść
do końca. Oto znajdowała się w Rzymie pewna niewiasta uważana przez wielu
duchownych za obdarzoną nadzwyczajnymi charyzmatami od Boga, a to z powodu jej
pism, w których dopatrywali się prawdziwych objawień. Ojciec św. polecił przez
kardynała Patrizi, by ją wybadał Ksiądz Bosko, który aktualnie był w Rzymie. Ksiądz
Bosko po rozmowie z ową niewiastą i po przejrzeniu jej pism uznał, że nie ma w nich
nic nadprzyrodzonego, co przedstawił Ojcu świętemu. Pius IX dowiedziawszy się
o tym powiedział: Ksiądz Bosko jest specjalistą od tych spraw; kto dostanie się pod
jego obserwację, będzie oceniony należycie!
Ta poczciwa niewiasta ulegająca pewnym złudzeniom, lecz bezpretensjonalna,
prosiła w końcu Księdza Bosko, by zechciał postarać się dla niej
o trochę pieniędzy na drogę powrotną do domu. Już sześć miesięcy przebywała
w Rzymie, wędrując od jednego do drugiego prałata, by zadowolić tych, którzy ją
posłali do zbadania, a nie pomyśleli o środkach na jej utrzymanie. Ksiądz Bosko
uzyskał od kardynała Wikariusza, to, o co go prosiła. Ona zaś wróciwszy do domu,
kilkakrotnie pisała do niego listy pełne serdecznej wdzięczności.
„Pius IX, oświadczył ksiądz Rua na procesie apostolskim, miał wielkie
mniemanie o Księdzu Bosko, ustnie lub pisemnie zasięgał jego rady na temat różnych
spraw, co do zarządu Kościoła w ówczesnych trudnych czasach, pytając go (jak to
zobaczymy) o przyszłe losy Kościoła.
Pewnego razu stanęli przed Ojcem świętym małżonkowie ze swym
8 letnim synkiem niemową, prosząc o błogosławieństwo. Ojciec św. wiedząc
o pobycie Księdza Bosko w Rzymie, powiedział im: Idźcie do Księdza Bosko, a Pan
Bóg za pośrednictwem swego Sługi was wysłucha! Okazując tym w jak wielkiej
estymie miał naszego Ojca.
29

3.10 Page 30

▲back to top
4. W JEGO SZKOLE.
Mówimy o szkole natchnionej duchem Ewangelii, pociągającej dziwnym
powabem, nieodstraszającej surowym spojrzeniem i twarzą chłodną, lecz
nacechowanej prawdziwą cnotą, pełną radości i naturalnej dobroci, która urokiem
swym zdobywa serca młodzieńcze; w której płonie szczery entuzjazm i zapał do życia
cnotliwego i świętego. Taka była szkoła Księdza Bosko.
„Wszystko, zeznaje ksiądz Rua na procesie apostolskim, służyło mu do
podniesienia myśli ku Bogu, na cokolwiek spojrzał lub odczuł, rośliny, ptaki,
zwierzęta, odkrycia myśli ludzkiej, wszystko to ukazywało mu w pełniejszym świetle
wielkość, potęgę i Opatrzność Boga, która stosownie do czasu i miejsca zaopatruje
potrzeby człowieka. Wypływały one naturalnie z jego serca zatopionego w Bogu
i kontemplującego Jego doskonałość”.
Sam żyjąc w nieustannej łączności z Bogiem, z konieczności podnosił umysły
i serca swych wychowanków ku Bogu, przypominając im obowiązek służenia Mu, za
co czeka nas nagroda wieczna, zalecał, aby to było im wpajane na wykładach
katechizmu.
„Dlatego, powiada ksiądz Bonetti, przypominał nauczycielom ich obowiązek
powtarzania corocznie z uczniami katechizmu diecezjalnego i na to kładł duży nacisk,
urządzając dwa razy w roku uroczysty egzamin. Nikt nie mógł otrzymać z innych
przedmiotów not celujących i nagrody, kto nie zdał dobrze katechizmu.
Rozdzielał też okolicznościowe nagrody tym, co umieli doskonale
odpowiedzieć na wszystkie pytania z zakresu katechizmu. Chcąc upewnić się,
że nauka katechizmu nie jest zaniedbywana, żądał wykazów miesięcznych
i tygodniowych ze stopniami od nauczycieli i dekurionów”.
Opowiada ksiądz Leonard Murialdo, że raz rozmawiał w Alassio
z Księdzem Bosko, w towarzystwie pewnego młodzieńca, którego już nazwiska
zapomniał. Ksiądz Bosko żartując zapraszał mnie, żebym pewnego dnia wrócił do
Alassio, by dawać rekolekcje temu młodzieńcowi, dodając z naciskiem: lecz
rekolekcje, które pozostawiłyby mu w umyśle i sercu głęboko wyryte słowa: „Quo
aeternum non est, nihil est”, co nie jest wieczne niczym jest! Te słowa wypowiedział
z takim namaszczeniem, iż widoczne było, że sam był nimi głęboko przejęty.
30

4 Pages 31-40

▲back to top

4.1 Page 31

▲back to top
Również ksiądz Garino, pierwszy katecheta w Alassio, przypomina sobie,
że Ksiądz Bosko przekazał mu zlecenie dla dyrektorów kolegium: Powiedz księdzu
Cerruti’emu, by nie zapominał wygłaszać do młodzieży paru kazań corocznie
o obecności Bożej.
Na słówkach najczęstszym tematem było nabożeństwo do Matki Boskiej. Nie
mógł inaczej przemawiać do młodzieży, potwierdza ksiądz Rua, by nie potrącić
o nabożeństwo do Matki Najświętszej. Zachęcał stale do zachowania skromności
i gorącego nabożeństwa do Niej. W czasie nowenny przed Jej uroczystościami
i w miesiącu maju nie pomijał codziennej wiązanki.
Znaleźliśmy cały ich szereg w formie wypowiedzianej przez Matkę
Najświętszą, które ksiądz Lemoyne zebrał na podstawie przemówień i pism Księdza
Bosko. Zamieszczamy je dosłownie, numerując w celu, który niżej będzie objaśniony.
1. Jestem twoją matką, ofiaruj mi często w ciągu dnia twoje serce.
2. Gdy słyszysz bicie zegara, wymów cicho lub w myśli: Ave Maria, słodyczy i
nadziejo moja!
3. Wraz z moim wymawiaj często Imię mego Syna!
4. Często rano i wieczorem ucałuj mój medalik.
5. Po drodze przechodząc uczcij mój obraz, przezwyciężając względy ludzkie.
6. Postaraj się o piękny mój obrazek, spoglądaj na niego często i ucałuj.
7. Pozdrawiaj mnie często z serca, a będziesz i przeze mnie ukochany.
8. Postaraj się i czytaj często książki mówiące o mnie i o mojej miłości.
9. Z miłości ku mnie bądź pokorny, cierpliwy i pobożny.
10. Wypisz na swych książkach i w swym sercu moje Imię.
11. Słuchaj bez ociągania się: tak czyniłam ja w domu moim i świątyni.
12. Gdy nadarzy się sposobność, ustąp zdania drugiego, by mnie sprawić
przyjemność.
13. Modląc się trzymaj zawsze ręce złożone na piersiach.
14. Staraj się swoimi słowami powiększyć liczbę moich czcicieli.
15. W sobotę praktykuj ku mej czci jakieś drobne umartwienie.
16. W sobotę odmawiaj litanię do mnie dla uproszenia łaski dobrej śmierci.
17. Co sobotę staraj się przystąpić ku mej czci do Komunii św.
18. Przyjmuj często Komunię św. zwłaszcza w moje święta.
31

4.2 Page 32

▲back to top
19. Przyjmując Komunię św. polecaj mi często grzeszników!
20. Przyjmując Komunię św. polecaj mi się w celu dotrzymania czystości
i miłości.
21. Och, mój drogi synu, nie popełniaj nigdy grzechu ciężkiego!
22. Odtąd słowami i czynem postanów przeszkadzać złemu.
23. Jeśli chcesz mi sprawić wielką przyjemność, polecaj mi często
grzeszników.
24. Unikaj kolegów roztrzepanych i mało pobożnych.
25. Gdy usłyszysz przekleństwo, powiedz w sercu: Niech będzie pochwalone
zawsze Imię Jezusa i Maryi!
26. Gdy ktoś cię obrazi, nie mścij się; przebacz mu z miłości ku mnie.
27. Szemranie nie podoba mi się i ty nie popełniaj go ani słuchaj.
28. Zamiast użalać się na nieprzyjemności, znoś je cierpliwie dla mnie.
29. W cierpieniach i przygnębieniu zwróć oczy ku mnie, twojej matce.
30. Gdy kazano ci spełnić rzecz przykrą, powiedz zaraz: Tak, dla miłości
Maryi Najświętszej.
31. Unikaj widowisk światowych a kochaj ukrycie.
32. Bądź pojednawcą wśród swoich kolegów.
33. O, jaką przyjemność uczyniłbyś mi, gdybyś się spowiadał, co osiem dni.
34. Miej wielkie zaufanie do swego zwyczajnego spowiednika i nie zmieniaj
go bez potrzeby.
35. Miej zawsze w pamięci rady spowiednika i stosuj je w praktyce.
36. W czasie wakacji nie zaniedbuj przystąpić do spowiedzi, co 15 dni.
37. W czasie wakacji uczęszczaj regularnie na nabożeństwa, by dać dobry
przykład.
38. Kochaj i poważaj kapłanów, tak jak ja kochałam i poważałam Apostołów.
39. Okazuj wdzięczność swym dobroczyńcom, duchowym i doczesnym.
40. Odłóż, jakąś drobnostkę, by dać ją ubogiemu z miłości ku mnie.
41. Jesteś moim ogrodem: uprawiaj najpiękniejsze kwiaty.
42. Przez swe cnoty bądź rajem dl mego Boskiego Syna.
43. Cnotą przez ciebie szczególnie umiłowaną, niech będzie anielska czystość.
32

4.3 Page 33

▲back to top
44. W chwili pokus nieskromnych wymów akt strzelisty: Mater purissima ora
pro me!
45. Unikaj spojrzeń nieskromnych.
46. Nie czytaj nigdy książek niebezpiecznych, przed czytaniem nieznanej ci,
poradź się spowiednika.
47. Ubieraj się i rozbieraj ze skromnością.
48. Nie rozmawiaj i nie słuchaj rozmów gorszących i płaskich.
49. Nie wymawiaj nawet w żartach słów, które mogłyby wzbudzić złe myśli
lub wyobrażenia.
50. Nie rozmawiaj z osobami niebezpiecznymi, jeśli pragniesz, bym ci mówiła
do serca.
51. Jeśli chcesz być moim beniaminkiem, kochaj Dziecię Jezus!
52. Kochaj mnie bardzo! Pragnę cię uczynić świętym!
Te kwiatuszki można wypisać i wystawić publicznie, nawet z innymi, jeszcze
ponumerowane, na dużej tablicy, jak to czyniło się w naszych domach, zwłaszcza
formacyjnych, z kasetką zawierającą odpowiednią ilość numerków, z której każdy
wychowanek może sobie wyciągnąć i odczytać numer z odpowiadającą mu wiązanką.
Było również zwyczajem Księdza Bosko opowiadać przykłady cnotliwych
wychowanków żyjących niegdyś w Oratorium, zwłaszcza Dominika Savio,
przytaczając uzyskane za ich wstawiennictwem łaski.
Wiele z nich ogłoszono w dodatku do niektórych zeszytów Letture Cattoliche
i w nowszych wydaniach życiorysu Anielskiego Młodzieniaszka, jak np. cudowne
uleczenie z grypy kleryka G. B. Pellegrini w Seminarium w Como w r. 1871.
Inne, o których teraz piszemy, były dotąd nieznane.
Otóż Marianna Cumba od sześciu lat cierpiała na serce. Przypadkowo dostała
do rąk życiorys Dominika Savio. Pełna ufności wezwała jego pomocy i została
całkowicie uzdrowiona.
O innych dwóch łaskach otrzymanych przez Józefę Derossi pozostawił
wzmiankę sam Ksiądz Bosko.
33

4.4 Page 34

▲back to top
Derossi Józefa, chorując od długiego czasu, była przykuta do łóżka od 15 lat.
Usłyszawszy o wielu łaskach i cudach dziejących się za wstawiennictwem Dominika
Savio, zwróciła się do niego z następującą modlitwą: O drogi Dominiku Savio, któryś
był wzorem dla młodzieży, a teraz z nieba udzielasz tylu łask tym, którzy ciebie
wzywają, wyjednaj mi u Boga ulgę w mych cierpieniach i wybaw mnie z tej choroby!
W tej chwili słodko zasnęła i po krótkim odpoczynku obudziła się całkiem
zdrowa. Zdarzyło się to w r. 1869.
„Znowu inne nieszczęście spotkało mnie w tym roku, w maju 1871, gdy
upadłam i złamałam sobie nogę. Długo cierpiałam na to, gdy przypomniałam sobie
o doznanej poprzednio łasce od Niebieskiego mego opiekuna Dominika Savio.
Pomodliłam się do niego, odmawiając Ojcze nasz… i Zdrowaś Maryjo…,
przyrzekając uczynić coś dla jego chwały i wywyższenia. I tym razem doznałam
pomocy Bożej, iż natychmiast odzyskałam zdrowie tak, że mogłam chodzić i oddawać
się poprzednim zajęciom”.
Józefa Derossi.
Turyn, 19 listopada 1871 r.
Szkoła Księdza Bosko, jako odbicie jego osobowości, nosi charakterystyczne
cechy i program szczególny:
„Metoda wychowawcza Księdza Bosko, zdaniem O. Jana Sumeria, przedstawia
surową szkołę moralności w formie najbardziej pociągającej szkoły św. Franciszka
Salezego i św. Filipa Nereusza: docenia i wychowuje wszelkie szlachetne instynkty
ludzkie, lecz równocześnie poprawia stanowczo wszelkie odruchy niskie”.
To, czym winno odróżniać się nasze Zgromadzenie wśród innych, zwykł
mawiać nasz św. Założyciel, to cnota czystości, jak ubóstwo znamionuje synów św.
Franciszka z Asyżu, a posłuszeństwo synów św. Ignacego.
„Cnoty moralne, świadczy kardynał Cagliero, zwłaszcza cnota czystości,
towarzyszyły i ozdabiały postać moralną Księdza Bosko tak, że można mówić, iż to
był Anioł, nie Święty; taką jaśniał skromnością, niewinnością duszy i czystością serca.
Przypominam sobie fakt, że gdy był pytany o pewną rodzinę w sprawie małżeństwa,
którego chciano uzyskać od Stolicy św. rozwiązanie, gdyż mąż po 15 dniach porzucił
żonę, Święty będąc zmuszony do postawienia pewnych pytań, od których zawisła
34

4.5 Page 35

▲back to top
możliwość dyspensy od węzła małżeńskiego, jeśli nie zostało spełnione, nie czuł się
ich stawiać i wolał odesłać do mnie, by rozstrzygnął ten kazus”.
Odnosiło się wrażenie, że praktykował tę cnotę w sposób niezwykły.
Wszyscy byli zdumieni, oświadczył ksiądz Rua na procesie informacyjnym,
obserwując z jaką rezerwą traktował osoby innej płci, zaś hrabina Callori między
innymi zauważyła, że Ksiądz Bosko nigdy nie spojrzał jej w twarz, co wielce było
budujące. Tak samo postępował z tymi, które pragnęły, by uczynił palcem znak krzyża
na czele lub położył rękę na głowie: zdecydowanie odmawiał, twierdząc, że wystarczy
kapłańskie błogosławieństwo. Niekiedy okazał zniecierpliwienie, gdy pewna
niedyskretna niewiasta pragnęła jego ręką dotknąć swych chorych oczu lub położyć ją
na głowie.
Względem swych wychowanków postępował z delikatnością unikając
wszystkiego, co mogłoby dać pozór niestosowności, zalecając to samo usilnie swoim
księżom i klerykom.
A oto inny ważny szczegół.
Tenże ksiądz zapytany na procesie apostolskim, czy jego zdaniem Ksiądz
Bosko musiał walczyć z pokusami przeciwko tej cnocie, odpowiedział: Odnośnie do
pokus przeciwko tej cnocie, uważam, że je musiał znosić, o czym wnioskować można
z jego słów, gdy zalecał umiarkowanie w używaniu napojów i wystrzegania się
podniecających trunków. Lecz wobec tego, że był tak czujny w unikaniu okazji
i ustawicznie zajęty pracą dla chwały Bożej i dobra dusz, pokusy te nie nagabywały go
nazbyt często i pokonywał je z wielką korzyścią dla swojej duszy.
Utwierdza mnie w tym przekonaniu jego ustawiczne umartwienie trzymające
na wodzy namiętności. Często powtarzał słowa św. Pawła: „Karzę ciało moje
i w niewolę podbijam”, zalecając swym synom umartwianie zmysłów, czego dawał
wspaniały przykład. Sam wprawdzie na zewnątrz nie praktykował surowych pokut, jak
długich postów, włosiennicy, biczowania, umartwiał jednak nieustannie zmysły,
naśladując przykład św. Franciszka Salezego, którego obrał za Patrona Towarzystwa
oraz swych dzieł.
„Gdy się wybierałem głosić rekolekcje w pewnym kolegium, pisze Monsignor
Castamagna, Ksiądz Bosko zawołał mnie i dał następujące wskazówki: Powiedz tym
moim drogim synom, iż Ksiądz Bosko przeczytawszy tyle dobrych książek, wszystko
35

4.6 Page 36

▲back to top
prawie z tego zapomniał, lecz niestety pamięta dotąd jedno złe słowo wypowiedziane
przez złego kolegę, gdy miał 6 lub 7 lat, szatan wziął sobie za smutny obowiązek
przypominania mu go! Powiedz, więc chłopcom: Biada temu, kto sieje zgorszenie
złymi słowami.
Czuł takie oburzenie na wiadomość o popełnionych grzechach przez
gorszycieli, iż słyszano, jak mówił: Jeśliby to nie był grzech, gotów byłby takiego
własnoręcznie roztargać na miejscu!
A ileż łożył wysiłków i starań, by chłopcy cenili i kochali piękną cnotę
czystości!
„Ksiądz Bosko tak bardzo kochał tę cnotę, zeznaje na procesie informacyjnym
ksiądz Juliusz Barberis, że nie zadawalając się tym, że sam ją doskonale zachowywał
i zalecał skutecznymi środkami praktykowanie jej salezjanom; robił wszystko, by
również chłopcy, których zwierzała mu Opatrzność, zachowali nieskazitelnie ten kwiat
cnoty. Jego zadaniem było uchronić ich od niebezpieczeństwa, dlatego skracał
wakacje, starannie wyszukiwał i dobierał odpowiedni personel nauczycielski
i asystencki, kazał zamykać sypialnie i ustronne kryjówki w ciągu dnia. Chciał mieć
obszerne podwórze, by chłopcy byli nieustannie pod nadzorem asystentów. Zabraniał
chłopcom wchodzić do pokojów prywatnych, nawet przełożonych, z wyjątkiem
dyrektora i prefekta. Chciał, by asystenci nigdy nie pozostawiali chłopców samych,
a w nocy mieli odsłonięte celki, by móc ich widzieć. Nade wszystko podsuwał liczne
środki młodzieży, które miały im zapewnić czystość, jeżeli będą wiernie ich
przestrzegali.
Z natury rzeczy musiał niekiedy przyjmować do swych zakładów chłopców,
którzy już padli ofiarą ludzkich namiętności. Przedsiębrał jednak w takich wypadkach
tyle ostrożności, iż ci nie mogli szkodzić innym i prawie nigdy nie zdarzyły się w tym
względzie poważniejsze wykroczenia. Prócz tego, że sam miał ich pilnie na oku,
spostrzegłszy, że niektórzy z nich potrzebowali specjalnego nadzoru upominał innych
przełożonych, by mieli ich na baczności. Zazwyczaj przydawał im do boku cnotliwych
towarzyszy z poleceniem, by nie tracili ich z oczu, starali się pozyskać ich przyjaźń,
a swoim przykładem pociągali do praktyk pobożnych, zwłaszcza do Sakramentów.
Przy pomocy tych środków nie dziw, że otrzymywał niezwykłe nawrócenia i nie
zachodziły nigdy poważniejsze incydenty”.
36

4.7 Page 37

▲back to top
Nic dziwnego, że wśród młodzieży Oratorium miały miejsce fakty
nadzwyczajne! W szkole Świętego, jak Ksiądz Bosko, kwitły lilie i formowały się
anielskie dusze, którymi nieraz Bóg posługiwał się, by przemawiać do swego
wiernego sługi!
W roku 1871 znajdował się w otoczeniu chłopców, którzy wiedzieli, że miał
wkrótce udać się do Rzymu. Jeden z nich podnosząc się na palcach, szepnął mu do
ucha: Proszę powiedzieć to i to Ojcu świętemu! Po skończonej rekreacji Ksiądz Bosko
poszedł do pokoju i kazał zawołać owego chłopca, aby mu powtórzył to, co parę minut
temu przedtem powiedział. Ten mu rzekł: Ależ ja nic Księdzu nie mówiłem!...
Gdy udał się do Rzymu zapomniał o danym sobie zleceniu. Gdy wrócił do
Oratorium, przychodzi do niego ten sam chłopiec i pyta: Czy Ksiądz Bosko
zakomunikował Ojcu świętemu, co mu powiedziałem? Proszę naprawdę spełnić moje
zlecenie.
Gdy Święty wezwał go powtórnie, znów usłyszał te słowa:
Ależ ja nic nie mówiłem, o niczym nie wiem!
Wobec tak niewinnej prostoty chłopca Ksiądz Bosko więcej o nic nie pytał,
będąc przekonany, że Bóg przemawiał przez jego usta za jednym i drugim razem. Przy
sposobności, gdy udał się ponownie do Rzymu, zakomunikował Ojcu św. to zlecenie.
Nie znamy nazwiska owego chłopca, wiadomo tylko, że został on
salezjaninem, kapłanem i misjonarzem.
Innym razem Księdza Bosko gnębiła pewna ważna sprawa, którą nie wiedział
jak rozwiązać. Idzie, więc ze Mszą św. i w czasie Podniesienia nasuwa się mu na myśl
pewien sposób rozwiązania wszelkich trudności: odzyskuje spokój
i dziękuje Bogu. Po skończonej Mszy świętej zbliża się do niego chłopiec, który mu
usługiwał i mówi: Proszę postąpić według tego, co Księdzu przyszło na myśl w czasie
Podniesienia!
Ksiądz Bosko zdumiał się i wróciwszy do pokoju wezwał tego chłopca, pytając
go o to, a ten odpowiada, że nie pamięta, by mu coś mówił!
Nie brak było innych faktów nadzwyczajnych stwierdzających świętość życia
wielu w Oratorium.
Raz Ksiądz Bosko oprowadzając obcego kapłana, przy zwiedzaniu ołtarza
Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych, zastał chłopca, unoszącego się w powietrzu,
37

4.8 Page 38

▲back to top
w ekstazie adorującego Najświętszy Sakrament, który na ich pojawienie się opadając,
jakby pióro unoszone wiatrem, skłonił się do nóg Świętemu, prosząc o przebaczenie.
Bądź spokojny, odrzekł Ksiądz Bosko, idź do swych zajęć, nic się nie stało!
A zwracając się do towarzyszącego mu kapłana rzekł:
Powiedziano by, że to rzeczy średniowieczne, a tymczasem zdarzają się
dzisiaj!
Innym razem wszedłszy do kościoła główną bramą w czasie, gdy zazwyczaj
nikogo nie było, ujrzał chłopca unoszącego się w powietrzu przed obrazem Matki
Boskiej w wielkim ołtarzu, w porywie miłości do Madonny, by ją ucałować.
Ksiądz Bosko opowiadał te fakty po wielekroć, a między innymi obecny był
przy tym ksiądz Alojzy Rocca, od którego dowiedział się o tym ksiądz Lemoyne.
Monsignor Andrzej Scottom usłyszał o innym większym cudzie, który mógł
się zdarzyć około roku 1874.
Pewien młodzieniec w wieku 12 lub 13 lat nie pukając, ani nie pytając nikogo
o pozwolenie, wszedł pewnego ranka do pokoju Księdza Bosko i w tonie
rozkazującym powiedział: Księże Bosko, proszę wziąć pióro i pisać.
Ksiądz Bosko, który dobrze wiedział o charyzmatach, którymi był obdarzony
ten Anioł w ludzkim ciele, posłusznie zaczął notować. Spod dyktatu chłopca ukazała
się dość długa lista nazwisk chłopców, którzy przybyli do Oratorium, szczególnie
z miejscowości Emilia, wprowadzeni tam przez matactwa masonerii, by zdeprawować
swych kolegów i ściągnąć ich do sekty. Mieli ze sobą oznaki
i legitymacje członkowskie; te wszystkie fakty ów chłopak wyjawił Księdzu Bosko
w najdrobniejszych szczegółach tak, że zdemaskowanie ich było ułatwione. Wnet też
Ksiądz Bosko miał wszystkie nici w swym ręku.
Zanim jednak pożegnał owego anielskiego chłopaka, chciał przekonać się,
w jaki sposób dowiedział się o tych sekretach, po wielu wymówkach usłyszał od
niego, że przed paru dniami sam Pan Jezus mu to objawił jakby w zwierciadle, by
o tym powiedział Księdzu Bosko, a ponieważ dotąd tego nie powiedział, otrzymał od
Niego dziś w czasie Komunii św. ostrą naganę.
Ten, od kogo pochodzi ta wiadomość, usłyszał ją z ust samego Księdza Bosko,
który wspominając o tych rzeczach poufnie, kończył zwykle tymi słowy: Ksiądz
38

4.9 Page 39

▲back to top
Bosko jest biednym kapłanem, lecz ma wielu świętych młodzieniaszków, którzy mu
zjednują sympatię wielu uczciwych i sprowadzają błogosławieństwo Boże!
5. DAR SZCZEGÓLNIEJSZY
Jasno wynika z Pisma św. i żywotów Świętych, że Pan Bóg posługuje się także
snami w kierownictwie swych sług. Ksiądz Bosko był obdarzony tym darem
w sposób szczególny już od młodości, kiedy zostało mu wskazana misja do spełnienia.
Następnie przez całe życie widział drogi, którymi miał kroczyć oraz środki, którymi
się miał posłużyć, by wykonać swe zadanie apostolskie.
Jego ojcowskie heroiczne troski zmierzały ku temu, by prowadzić chłopców
drogą łaski, w miłości Boga i nienawiści do grzechu. To też sam Pan Bóg dawał mu
pouczenia przez dziwne obrazy, które opowiadane przez niego wywierały na
młodzieży cudowny skutek, raz dawał poznać stan ich sumień lub podsuwał środki
najstosowniejsze, by ich zachęcić do dobrej spowiedzi i godnego przystępowania do
Komunii św. bądź zachęcał do ożywienia nabożeństwa do Madonny, do umiłowania
i zachowania cnoty czystości, do życia takiego, by zawsze byli przygotowani na
śmierć. Rzec by można, iż nawet we śnie obcował bezpośrednio ze swymi
wychowankami.
Zebraliśmy i uporządkowaliśmy dotąd około 140 snów, których 12 odnosi się
do lat nas interesujących.
Niektóre z nich dają dostateczną podnietę, by się dobrze przygotować na
śmierć, nieraz przepowiadają ją, inne dają dokładny obraz sumienia, inne mogą
posłużyć do nauki katechizmu, zawierając zadziwiające przykłady i objaśnienia; jeden
przedstawia przyszłe pole misyjne salezjanów, inne odnoszą się do wydarzeń
publicznych.
Nim je przytoczymy, zauważyć trzeba na wstępie, iż są to w skrócie
opowiadania Księdza Bosko, które nieraz przeciągały się ponad godzinę, stąd
w przytaczaniu ich mogą być pewne niedokładności, lecz to nie znaczy, iżby nie były
dla nas cenne, dają nam, bowiem poznać, jak uprzywilejowany był przez Boga nasz
św. Założyciel, a zarazem stawiają przed oczyma święte jego pouczenia.
39

4.10 Page 40

▲back to top
Podajemy je w porządku chronologicznym. Pierwszy z nich jest drogocennym
autografem Księdza Bosko.
1. Wizyta w Kolegium w Lanzo. Nie prowadźcie złych rozmów, uczęszczajcie do
Komunii św., bądźcie pobożni do Matki Najświętszej, praktykujcie
postanowienia powzięte na spowiedzi.
Turyn, 11.0 2. 1871 r.
Carissimi ed amatissimi figliuoli!
Pragnę przyjechać do Lanzo, by spędzić z wami karnawał, mimo że czas
ten zwykłem spędzać w Turynie, ale wobec przywiązania, którego tyle dowodów
daliście mi w waszych listach, zdecydowałem się w tym roku przyjechać do was.
Co zaś ostatecznie skłoniło mnie do tego, to wizyta, z jaką byłem u was przed
paru dniami. Posłuchajcie teraz, co wam o niej opowiem, choć będzie to groźne i
bolesne.
Bez waszej, więc wiedzy i bez wiedzy Przełożonych odwiedziłem was
niedawno. Stanąwszy na placu przed kościołem, zobaczyłem tam jakiegoś potwora,
doprawdy strasznego. Ślepia miał wyłupiaste i połyskujące, nos gruby i spłaszczony,
paszczę szeroką. Broda była spiczasta, uszy obwisłe, a dwa rogi, jakby z kozła,
sterczały mu na głowie. Potwór ten wesoło się przekomarzał z kilkoma godnymi siebie
kompanami.
A co ty tu robisz bestio piekielna, zapytałem przerażony?
A tak sobie na wesoło czas spędzam, bo nie mam, co robić, odrzekł.
Co? Nie masz nic do roboty? Czyżbyś nareszcie chciał pozostawić
w spokoju moich drogich chłopców?
Ech. Tymi się wcale nie przejmuję. Mam wśród nich dobrych znajomych, co
wyśmienicie mnie zastępują. Zgrana ich doprawdy grupa. Wciągnąwszy się do moich
szeregów wiernie mi służą.
Kłamiesz, boś ty zawsze ojcem kłamstwa. Przy takiej opiece duchowej, gdzie
mają sposobność modlić się, słuchać kazań, przystępować do spowiedzi.
Spojrzał na mnie z ironicznym uśmiechem, a dając mi znak, bym szedł za nim,
zaprowadził mnie do zakrystii i pokazał mi, jak chłopcy się spowiadają.
40

5 Pages 41-50

▲back to top

5.1 Page 41

▲back to top
Widzisz, odezwał się, oczywiście, że niektórzy z nich nie chcą mnie znać
i ja ich też serdecznie nie cierpię, wielu jednak nawet tutaj idzie mi na rękę, a to ci,
którzy przyrzekają poprawę, ale o dotrzymaniu przyrzeczeń wcale nie myślą. Wyznają
wprawdzie swoje grzechy, ale zawsze jedne i te same. Z takich spowiedzi dużo mam
ja i moi kompani uciechy.
Stąd zaprowadził mnie do sypialni i pokazał tych, co w ogóle niechętnie
chodzą do kościoła, a w czasie Mszy św. oddają się złym myślom, a wskazując mi
jednego, rzekł:
Ten to już był u samych bram wieczności, wtedy wszystko obiecywał Panu
Bogu, a teraz, o ileż on gorszy jest niż przedtem.
Z kolei oprowadzał mnie po innych lokalach zakładu i pokazywał rzeczy,
o których nie chcę wam pisać. Lepiej będzie, że wam to ustnie powiem. Kiedy
wróciliśmy na plac przed kościołem, wtedy otwarcie go spytałem:
Powiedz mi, przez co ci się może ktoś najwięcej przysłużyć?
Ach to rozmowy, rozmowy, złe rozmowy. Wszelkie zło w nich ma początek.
Każde, choćby półsłówko mniej ostrożne jest zarodkiem, który potem wydaje obfite
owoce.
A którzy są największymi twymi wrogami?
Ci, co uczęszczają do Komunii św.
A co cię najwięcej drażni?
Dwie rzeczy: nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny i tu umilkł, jak gdyby
nie chciał zdradzić tajemnicy.
A druga rzecz, jaka?
Potwór się zmieszał. Zaczął gwałtownie zmieniać postać, przybierając wygląd
to psa, to kota, to znowu niedźwiedzia czy wilka. Raz miał trzy rogi, to znowu pięć,
dziesięć, raz trzy głowy, potem pięć i siedem, a to prawie równocześnie. Drżałem na
całym ciele. Potwór chciał uciec, ja zaś, mimo strachu, chciałem zmusić go do
mówienia. Wreszcie zawołałem:
Żądam, byś koniecznie mnie powiedział, której rzeczy najwięcej się obawiasz.
Rozkazuję ci powiedzieć mi to w Imię Boga Stworzyciela, twojego i mojego Pana,
którego wszyscy powinniśmy słuchać.
41

5.2 Page 42

▲back to top
Na te słowa wszystkie szatany zaczęły się rzucać, przybierając postacie, jakich
w życiu nie chciałbym więcej oglądać. Ryczeli okropnie, aż w końcu te ryki zamieniły
się w słowa:
To, co nas najwięcej dręczy, a czego przede wszystkim się obawiamy, to
dotrzymanie postanowień uczynionych na spowiedzi.
Słowa te były wypowiedziane przy takich, wyciach przeraźliwych
i potężnych, że same potwory gdzieś się przy nich zaprzepaściły, a ja znalazłem się
w swoim pokoju przy łóżku.
Resztę opowiem wam osobiście i wszystko wytłumaczę. Niech was Pan Bóg
zawsze ma w swojej opiece.
Wasz najbardziej przywiązany w Chrystusie
Ksiądz Jan Bosko
2. SZTANDAR ŻAŁOBNY – zwiedza pokoje w towarzystwie Madonny.
Z początkiem listopada 1871 r. Ksiądz Bosko przestrzegał, że jeden
z chłopców Oratorium miał przenieść się do wieczności przed upływem roku
szkolnego. Zapytany, w jaki sposób doszedł do tego wniosku, odpowiedział:
Zdawało mi się we śnie, że widziałem chorągiew niesioną przez kilka osób, być
może Aniołów, lecz nie pomnę dokładnie, która powiewała. Z jednej strony była
namalowana śmierć z kosą w chwili, jak ucina nić życia każdego, z drugiej strony było
wypisane imię i nazwisko chłopca. U góry był napis „1871/1872”, co znaczyło, że ten
chłopiec miał przenieść się do wieczności przed upływem tego roku. Tyle przytacza
ksiądz Lemoyne.
Również ksiądz Barberis zanotował pewne uwagi odnośnie do
przepowiedzianej śmierci niektórych chłopców w owych latach dodając, że w czasie
zwiedzania sypialń Księdzu Bosko towarzyszyła Madonna.
W roku 1871 Madonna oprowadzała Księdza Bosko po sypialniach, by
wskazać, który z chłopców miał najprędzej umrzeć, by go przygotował na drogę do
wieczności. Takie odwiedziny w sypialniach zdarzały się dość często.
U głowy chłopca znajdowała się kartka, na której wypisany był stan sumienia,
każdego; czasem chłopiec miał znak na czole mówiący o jego winie; czasem widział
42

5.3 Page 43

▲back to top
miecz wiszący nad głową zawieszony na cienkiej nitce u sufitu, gotowej się zerwać.
Chłopiec miotał się na łóżku niespokojnie, jak ten, którego dręczą zmory senne.
Nieraz ujrzał w sypialni szatanów otaczających niektórych chłopców albo też jednego
diabła czekającego na pozwolenie (boskiej sprawiedliwości), by przeciąć pasmo jego
życia.
Jasne, że uwagi księdza Barberisa odnoszą się do różnych snów, jakie miewał
Ksiądz Bosko w owych latach.
Przepowiednia z początku listopada spełniała się dokładnie przez śmierć
chłopca Eugeniusza Lecchi z Felizanno.
3. Szatan na podwórku: notuje uchybienia wychowanków za pomocą
przenośni alegorycznych i cytatów z Pisma św. Łaska uzyskana! 22 Requiem.
W czasie choroby Księdza Bosko we Varazze (grudzień 1871 r. - styczeń
1872 r.) śnił on parokrotnie o wychowankach Oratorium. Potwierdza to wiele listów
współbrata Piotra Enria, towarzyszącego mu zawsze oraz dyrektora księdza Jana
Baptysta Francesia.
Wróciwszy do Oratorium pewnego wieczoru, nie znamy dokładnej daty, lecz
było chyba z początkiem marca, opowiadał wychowankom jeden z owych snów,
o których się już szerzyły wieści, a które wszyscy pragnęli usłyszeć z jego ust, w kilka
dni później, 4 marca dodawał inne szczegóły. Również ksiądz Berto podał krótkie
streszczenie, bo przecież widocznie każde pochodzące z tego czasu, od autora
nieznanego, lecz bardzo interesujące. Podajemy je dosłownie.
Opowiadanie swoje Ksiądz Bosko rozpoczął:
Już z kimś mówiłem o śnie, jaki miałem, a ponieważ wielu obecnie pyta mnie
o różne szczegóły, nawet z innych zakładów do mnie w tej sprawie pisano, to wam go
ostatecznie opowiem, tak dla wesołości, bo przecież każdy wie, że jeśli się komuś śni,
to on śpi i dlatego nie trzeba mu przypisywać większego znaczenia niż ma. Także
w czasie choroby byłem myślą zawsze z wami. Często o was mówiłem
i w dzień oraz w nocy i sercem byłem zawsze pośród was. Stąd nic dziwnego, że gdy
mi się coś śniło, to śniło mi się o was i o Oratorium. Wiele razy byłem tutaj odwiedzić
was i mógłbym opowiedzieć wam różne przeżycia was dotyczące i to może lepiej, niż
43

5.4 Page 44

▲back to top
to wiedzą zainteresowani. Oczywiście nie przychodziłem tu ciałem, gdyż bylibyście
mogli mnie zobaczyć. Otóż jednej nocy, ledwie zasnąłem, zdawało mi się, że jestem
tutaj, a mianowicie, zdawało mi się, że wychodzę z kościoła św. Franciszka Salezego
i zaraz tuż obok bramy widzę kogoś przytulnego w kącie podwórza. Osobnik ten
trzymał w ręku notes z nazwiskami wszystkich chłopców. Zerkał od czasu do czasu na
mnie i ciągłe coś zapisywał. Następnie przeszedł na drugą stronę podwórza, potem na
klatkę schodową i tak dalej przebiegał z miejsca na miejsce, wszystko obserwując
i ciągle coś notując.
Chcąc się przekonać, kto on jest i co pisze, podążyłem za nim. Biegł jednak tak
szybko z miejsca na miejsce, że z trudnością mogłem za nim nadążyć. Przeniósł się
także na podwórze rzemieślników i z tą samą zwinnością oglądał wszystko i notował.
Gdy nareszcie zdołałem podejść do niego, zauważyłem, że pisze coś na linijce przy
nazwisku jednego chłopca, potem przy drugim, tym więcej zaciekawiony,
przysunąłem się jeszcze bliżej do niego i w chwili, gdy on się oglądał wokół,
przejrzałem kilka kartek jego notesu. Zauważyłem, że na jednej stronicy były
nazwiska chłopców, a na drugiej, co kawałek były wyrysowane jakieś zwierzęta. Przy
niektórych nazwiskach było narysowane prosię z napisem:
„Comparatus est iumentis insipientibus et similis factus est illis” - porównany
jest ze zwierzętami nierozumnymi i stał się im podobny.
Przy innych był nakreślony język rozwojowy z dopiskiem:
„Sussurrones, detractores… digni sunt morte” - obmówcy i oszczercy godni są
śmierci i ci, co im przytakują.
Przy innych były długie ośle uszy, jako symbol złych rozmów z napisem:
„Corurumpunt bonos more colioquia prava” - złe rozmowy psują dobre obyczaje.
Przy innych wyrysowany był puszczyk. Widziałem też jeszcze inne jakieś
zwierzęta. Z tym większą też ciekawością przewracałem kartki. Uderzyło mnie także
to, że niektóre nazwiska wychodziły jakoś blado na papierze, bo nie były wypisane
atramentem.
Kiedy spojrzałem uważnie na trzymającego notes, zauważyłem, że ma dwoje
uszu bardzo długich i dziwnie czerwonych, nad czołem szkliły się oczy tryskające
krwią i ogniem, twarz była dziwnie rozżarzona.
A teraz cię poznaję pomyślałem sobie.
44

5.5 Page 45

▲back to top
Osobnik zdążył jeszcze kilka razy obiec podwórze, gdy dał się słyszeć dzwonek
wzywający na nabożeństwo. Zwróciłem swoje kroki razem z chłopcami ku
kościołowi. Również i demon stanął u bramy kościelnej przypatrując się wchodzącym
chłopcom. Gdy ci weszli, wszedł za nimi i stanął na środku kościoła, w pobliżu
balustrady, obserwując zachowanie się chłopców w czasie Mszy świętej. Kiedy po
Podniesieniu chłopcy zaśpiewali: „Niechaj będzie pochwalony Przenajświętszy
Sakrament”, dał się słyszeć łoskot, jakby się cały kościół zapadał. Ów osobnik zniknął,
a za nim zniknął notes, którego kartki spłonęły wśród dymu i ognia. Podziękowałem
Panu Jezusowi, że raczył w ten sposób pokonać szatana i wypędził go ze swego
kościoła. Poznałem przy tym, że słuchanie Mszy św. wytrąca szatanowi cały dorobek,
a najwięcej straszną jest dla niego chwila Podniesienia.
Po skończonej Mszy świętej wyszedłem z kościoła przekonany, że już nic
takiego nie zobaczę. A oto za bramą kościelną, widzę znowu jakieś indywiduum
przygarbione i oparte o róg kościoła. Miało na głowie czerwony beret, spod którego
sterczały mu duże rogi.
A znowu to ty, paskudna bestio krzyknąłem i to tak silnie, że poczciwy Enria,
który drzemał czuwając przy mnie, przestraszył się i ja także zbudziłem się.
Ksiądz Bosko zakończył sen tymi słowy:
Wielu z was, chłopców będzie chciało wiedzieć, co przy nim było napisane,
względnie narysowane, czy jego nazwisko było wypisane atramentem, czy nie. Nieraz
nie wypadałoby o tym mówić. Mogę to ostatecznie każdemu powiedzieć prywatnie.
Wobec licznych zapytań o znaczenie snu, takie podał jeszcze szczegóły w kilka
dni później:
Ktoś mnie pytał, czy po spaleniu owego notesu można jeszcze było coś
powiedzieć. Otóż, skoro notes został spalony i owa brzydka morda znikła, uniósł się,
jakby obłok w górę, na którym, niby na chorągwi widniał napis: „łaska otrzymana”.
Były jeszcze inne rzeczy, o których nie chciałem wam mówić, byście nie wzbili
się w pychę, ale ponieważ jesteście wszyscy dobrzy i cnotliwi tylko się nie
uśmiechajcie, to wam ostatecznie powiem. Otóż przekonałem się wtedy, że podczas
mojej nieobecności stan dusz waszych był dobry i że otrzymaliście wiele łask
duchowych, przy czym wyprosiliście i łaskę mego wyzdrowienia. Ale to jeszcze nie
wszystko.
45

5.6 Page 46

▲back to top
Kiedy zajrzałem owemu indywiduum do notesu zobaczyłem wasze nazwiska,
zauważyłem, że przy niektórych z was, mniej więcej dwóch, czy trzech, na każdej
stronicy była wypisana cyfra 72 73 74 75 76, a następnie po cyfrach dopisane były
słowa: „Wieczny odpoczynek”.
Już na następnej stronie to nazwisko nie figurowało. Mogłem zobaczyć tylko do
cyfry 76. Policzyłem wszystkie wieczny odpoczynki naliczyłem ich 22,
z których sześć było już pod liczbą 72, a do 76 było ich 22.
Zacząłem się nad tym zastanawiać, bo wiecie, że sny trzeba umieć wyłożyć
i doszedłem do wniosku, że zanim minie rok 76, trzeba będzie nad 22 - oma z was
śpiewać „wieczny odpoczynek”. Zawahałem się trochę przed takim tłumaczeniem,
gdyż wydało mi się rzeczą nieprawdopodobną, by do roku –76 już tylu z was miało
umrzeć, skoro wszyscy tu obecni są zdrowi, ale innej interpretacji nie umiałem
znaleźć. Nie chcę teraz wam mówić, bo nie wypada powiedzieć, kto z was miał ów
dopisek „wieczny odpoczynek”, niech to pozostanie w niezbadanych wyrokach
Bożych. Z naszej strony tak żyjmy, byśmy, gdy nadejdzie nasz dzień, mogli spokojni
stanąć przed sądem Bożym.
Po cierpliwych dochodzeniach, okazało się z rejestrów i nekrologów Oratorium,
że zmarłych w latach 1872/1876 było 22, a mianowicie: sześciu w 1872 roku, siedmiu
w 1873 r., czterech w 1874 r., pięciu w 1875 r.
Również ksiądz Berto w procesie informacyjnym stwierdził, iż Ksiądz Bosko
przepowiedział sześciu zmarłych na rok 1872, a dwudziestu jeden na trzy lata następne
konkludując:
„Na własne oczy stwierdziłem spełnienie się przepowiedni w pierwszym roku
1872, nie sprawdziłem zaś lat następnych, uważając to za zbyteczne, pewny, że nastąpi
to w oznaczonym czasie”.
W tej liczbie objęliśmy i tych, którzy zmarli poza Oratorium: Cavazzoli
w Lanzo, inni w Borgo S. Martiono, w szpitalu św. Jana oraz w rodzinie, tak, iż liczba
wszystkich mogłaby nawet przewyższać wskazaną przez księdza Berto.
Powstrzymujemy się jednak od podawania ich nazwisk z pewnych względów.
4. „Jest nas dziesięciu – jest nas dziesięciu, którzy dobrze nie odprawiliśmy
rekolekcji!”.
46

5.7 Page 47

▲back to top
Od 3 do 7 lipca 1872 r., odbyły się w Oratorium rekolekcje, które głosili dla
wychowanków ksiądz Lemoyne i ksiądz Corsi, a Ksiądz Bosko poprosiwszy Boga, by
mu dał poznać, czy wszyscy odprawili je dobrze, miał następujący sen, opowiedziany
potem dla wszystkich:
Zdarzyło mi się, iż jestem na boisku większym, niż nasze w Oratorium.
Otoczone było drzewami i zaroślami. W krzakach wśród gałęzi i cierni kryły się
gniazdka z podrastającymi pisklętami. Gdy tak się przysłuchiwałem ich szczebiotowi,
nagle upadł mi do nóg ptaszek, w którym poznałem małego słowika.
Och!, zawołałem upadłeś widać skrzydełka masz jeszcze za słabe do lotu, to też
łatwo cię przyłapię. To mówiąc schylam się, by go pochwycić, ale kiedy już miałem
go ująć, ptaszek zrywa się i podlatuje na środek podwórka.
O biedaku pomyślałem sobie bezcelowe są twoje wysiłki i beznadziejna
ucieczka, dogonię cię i tak. I podbiegam, by go chwycić, ale ptaszek znowu zakpił
sobie ze mnie i podleciał kawałek dalej.
Och psotniku, co ty chcesz sobie ze mnie żartować, zobaczymy, kto tu postawi
na swoim. I po raz trzeci zbliżyłem się do niego, lecz nie dał za wygrane
i żwawiej niż przedtem, podleciał jeszcze dalej.
Spoglądam za nim podziwiając jego zuchwałość, gdy wtem ukazuje się
jastrząb, który zatoczywszy kilka kręgów, lotem błyskawicy rzucił się na biedną
ptaszynę, zatopił w niej swe szpony i poniósł w przestworze. Na ten widok krew
zastygła mi w żyłach. Serdecznie mi było żal pisklęcia i ze łzami za nim spoglądałem.
A widzisz, mówię, chciałem cię ocalić, a tyś nie chciał mi się dać złapać.
Owszem, po tylekroć zakpiłeś sobie ze mnie.
Jakże strasznie przepłacasz swój upór.
Wtedy słowiczek płaczliwym głosem, jakby na pożegnanie, zawołał ku mnie
trzy razy:
Dziesięciu... dziesięciu... dziesięciu!...
Cały zdenerwowany zbudziłem się, ale nic z tego nie mogłem zrozumieć.
Następnej nocy miałem znowu sen.
Znajdowałem się na tym swym boisku między krzakami. Wkrótce ukazał mi się
tam jastrząb o bandyckim wyglądzie, a groźnie patrząc zakrwawionymi ślepiami,
47

5.8 Page 48

▲back to top
zakreślał tuż nade mną złowieszcze koła. Wzywałem go za okrucieństwo względem
małej ptaszyny i podnosząc rękę pogroziłem mu. Uciekł przestraszony. Odlatując
rzucił do moich stóp karteczkę. Wypisanych na niej było dziesięć nazwisk owych
dziesięciu, którzy tu są między nami. Wtedy już łatwo zrozumiałem, że były to
nazwiska tych, którzy źle odprawili rekolekcje i nie uporządkowali swojego sumienia.
To są ci, którzy zamiast oddać się, z pomocą Księdza Bosko na służbę Bożą, wolą
wpaść w szpony szatana.
Podziękowałem Matce Najświętszej za łaskę i przyrzekłem, że zrobię wszystko,
by ratować od zguby te lekkomyślne ptaszki.
Opowiadanie księdza Berto przytacza ksiądz Lemoyne, pierwszy zeznawał
o nim również na procesie informacyjnym tymi słowy: „Pamiętam, że wymienieni
chłopcy byli napomniani przez Księdza Bosko prywatnie i że jeden z nich, nie chcąc
się poprawić został wydalony z Oratorium.
5. Powrót z wakacji – groźba małej śmierci.
Sen miał miejsce i został opowiedziany na początku roku szkolnego 1872/73.
Opowiadanie przekazał ksiądz Evasio Rebagliati, ówczesny kleryk w Oratorium.
1. Zdawało mi się, że wychodząc do miasta za sprawami, spotkałem chłopca,
który właśnie wracał z wakacji. Spojrzałem na niego, a widząc, że mnie nie
pozdrawia, zawołałem go po nazwisku i zagadnąłem:
No mój drogi, jakżeś przepędził wakacje?
Wyśmienicie brzmiała odpowiedź.
A powiedz mi, czy dochowałeś postanowień, o jakich zapewniałeś mnie,
wyjeżdżając?
Ech, ciągle te postanowienia. To sprawa trudna i nudna. Upominki
i postanowienia Księdza mam wszystkie tu w tej teczce. To mówiąc pokazał teczkę,
jaką miał pod pachą.
Jakżeś mógł okłamywać Księdza Bosko i Pana Boga? Bardzo to nieładnie
z twojej strony. Coś źle się z tobą dzieje. Ale postaraj się przynajmniej teraz naprawić
wszystko w twojej duszy.
48

5.9 Page 49

▲back to top
Och, znowu, zawsze to samo. Jeszcze czas na to, a zresztą, to mówiąc chciał się
uwolnić ode mnie. Zatrzymałem go jednak mówiąc:
Ale dlaczego jesteś taki niedobry? Posłuchaj mnie, a zobaczysz, że będziesz
zadowolony.
Uf!, mruknął wzruszając ramionami.
Biedny chłopcze, pomyślałem sobie odprowadzając go wzrokiem pełnym smutku.
Wykoleiłeś się zupełnie i nie widzisz przepaści, nad którą stoisz.
Wtem jakiś łoskot zbudził mnie i znalazłem się na łóżku.
Nie mogłem się uspokoić po tym wszystkim, com przeżył i dopiero po chwili
zasnąłem, ale i sen powrócił.
2. Byłem znowu na podwórzu, z którego kierowałem swe kroki ku portierni,
gdy natknąłem się na dwóch ze służby centralnej. Zaskoczony tym spytałem:
Kogo szukacie?
Nieboszczyka odpowiedzieli.
Co mówicie? Tu nie ma żadnego nieboszczyka. Może pomyliliście bramę?
O co to, to nie. Czyż to nie zakład Księdza Bosko?
Tak, mój odpowiedziałem.
Oto zawiadomiono nas, że jakiś chłopiec Księdza Bosko umarł i ma być
pogrzeb.
Ależ co to ma znaczyć?... o niczym nie wiem. Oglądałem się wokoło. Podwórze
było puste. Gdzież są moi chłopcy myślałem przecież nikogo nie widzę, choć jest
dzień.
Podeszliśmy ku portykom i tak ujrzałem trumnę, na której z jednej strony były
napisane straszne słowa:
„Vitia eius cum pulvere dormient” - występki jego z prochami jego będą leżeć.
Kiedy grabarze chcieli trumnę wynieść, oparłem się temu mówiąc:
Nie pozwolę, aby któryś z moich chłopców był pogrzebany, zanim ja jeszcze
raz z nim nie pomówię. I zabrałem się do otwierania trumny, ale mimo wysiłku nie
mogłem tego dokonać. Kiedy te zmagania przedłużały się, jeden
z grabarzy, zniecierpliwiony kopnął trumnę rozbijając ją, a ja na ten łoskot obudziłem
się. Resztę nocy, ciągnął dalej Ksiądz Bosko, czułem się dziwnie smutny i zamyślony.
49

5.10 Page 50

▲back to top
Nad ranem zaraz spytałem się o owego chłopca i ku wielkiej mojej uldze,
dowiedziałem się, iż bawi się na dworze.
Ten nieszczęśliwy wychowanek, rzemieślnik, był zdaje się tym samym,
o którym składał zeznania w procesie informacyjnym ksiądz Alojzy Piscetta, kończący
w roku 1872/73 gimnazjum w Oratorium.
W roku 1873 Ksiądz Bosko na słówku wieczornym do zgromadzonych
rzemieślników i studentów, przepowiedział zgon pewnego chłopca, co powinno
posłużyć za naukę dla wszystkich, lecz nie jako przykłady godny naśladowania.
Miesiąc później 15 letni młodzieniec, C... O..., zupełnie zdrów w chwili tej
zapowiedzi.
Gdy zachorował, odwiedzało go wielu księży gorąco nakłaniając, by pomyślał
o zbawieniu swej duszy, on uparcie odmawiał znajdując różne wymówki. Wreszcie
stracił słuch i mowę, a choć na parę minut przed śmiercią odzyskał, nie chciał słyszeć
o spowiedzi i umarł bez Sakramentów. Obecni byli przy tej śmierci Jakub Cava, Karol
Fontana i Michał Vigna.
Bez wątpienia Ksiądz Bosko zrobił, co tylko było możliwe, by przygotować go
na ten ważny krok, zmuszony jednak był oddalić się w tych dniach z Oratorium.
Biedny młodzieniec, dotąd pełen życia, nagle zachorował. Wezwano do niego księdza
Cagliero, który delikatnie próbował go przekonać, by pomyślał o swej duszy. Lecz
młodzieniec ten 15 letni zaledwie, twierdził, że jest jeszcze czas na to i że wobec tego
niech mu da spokój. Ksiądz Cagliero powtórnie go odwiedził rozmawiając o rzeczach
obojętnych, lecz biedak ów spostrzegłszy, do czego zmierza, zamilkł i obrócił się do
ściany. Ksiądz Cagliero zaszedł z drugiej strony, ale wszystko było na próżno i tak
umarł bez Sakramentów św. w dniu, w którym Ksiądz Bosko wracał do Oratorium.
Łatwo sobie wyobrazić, jakie wrażenie wywarło to na wszystkich wychowankach i jak
długo utkwiło w ich pamięci!
6. Pole apostolskiej pracy przeznaczone dla misjonarzy salezjańskich:
Patagonia.
Opowiemy teraz sen, który skłonił Księdza Bosko do przedsięwzięcia pracy
misyjnej w Patagonii.
50

6 Pages 51-60

▲back to top

6.1 Page 51

▲back to top
Opowiedział go po raz pierwszy Piusowi IX w marcu 1876 roku. Następnie
powtórzył go kilku salezjanom prywatnie. Pierwszym z nich był ksiądz Franciszek
Dodrato. Wtenczas też opowiedział go księdzu Juliuszowi Barberisowi.
W trzy dni potem ksiądz Barberis przyjechał do Turynu i natrafiwszy na
Księdza Bosko w bibliotece i przechadzając się z nim usłyszał od niego to samo
opowiadanie. Ksiądz Juliusz nie dał poznać, że zna już ten sen, zadowolony, iż może
go usłyszeć z własnych ust Księdza Bosko. Obaj, zatem: ksiądz Barberis i ksiądz
Lemoyone przekazali go na piśmie.
Ksiądz Bosko, oświadczył ksiądz Lemoyone, stwierdził, że byli oni
pierwszymi, którzy usłyszeli w detalach opowiadanie tej wizji.
Śniłem, że znajduje się w jakieś dzikiej, nieznanej mi okolicy. Była to ogromna
pustynna równina. Dopiero gdzieś na skraju horyzontu zarysowywały się wysokie
pasma górskie. Po tych bezkresnych obszarach błądziły gromady ludzi na pół nagich,
wysokich, barczystych, cery raczej brązowej. Na plecach mieli zarzucone płaszcze ze
skór zwierzęcych, w rękach trzymali broń i lassa. Jedni polowali na dzikie zwierzęta,
drudzy biegali z pokrwawionymi dzidami, na których nadziane były kawały mięsa,
inni bili się między sobą, a jeszcze inne oddziały walczyły z żołnierzami uzbrojonymi
po europejsku. Na pobojowiskach pełno było trupów. Doprawdy, przykry był to
widok.
Aż oto w dali widzę wyłaniające się jakieś, nowe postacie. Z ubrania poznałem
w nich misjonarzy z różnych zakonów. Spieszyli oczywiście z Dobrą Nowiną
Chrystusową do tych barbarzyńców, ale ci ledwie ich zauważyli, rzucili się ku nim
z iście diabelskim wrzaskiem, mordując ich i siekając na kawałki, które następnie
zetknęli na swe dzidy i triumfująco obnosili. Wkrótce zadowoleni znów rozpoczęli
walczyć między sobą i napadać na sąsiednie osady.
Patrząc na tę ich wzajemną rzęź, myślałem sobie: co by zrobić, aby tych ludzi
nawrócić na chrześcijanizm i wciągnąć ich do życia kulturalnego?
Nagle ukazuje się w dali nowy oddział misjonarzy, zbliżających się ku dzikim
z twarzą pogodną, w otoczeniu gromadki chłopców.
Drgnąłem na samą myśl, że i oni idą na pewną zgubę. Podszedłem więc by ich
przestrzec, a tu ku mojemu zdziwieniu poznałem swoich salezjanów, niektórych
51

6.2 Page 52

▲back to top
osobiście mi znanych, innych nie. Byli to widocznie ci, co w późniejszych latach
wyjadą na misje. Nie orientując się, co by to wszystko miało znaczyć, a obawiając się,
by ich nie spotkał los poprzedników, już chciałem im kazać zawrócić. Wtem patrzę,
że ich przybycie, z chłopcami na czele, wywołało wielką radość wśród tubylców,
którzy zapominając o swej dzikości odrzucili broń i przyjęli ich bardzo serdecznie.
Zdziwiony pomyślałem sobie:
No zobaczymy jak się to wszystko skończy.
Tymczasem misjonarze weszli między witających, wdali się z zaciekawionymi
w rozmowę, następnie przeszli na temat naszej wiary świętej i bez większych
trudności nakłonili wszystkich do praktyk religijnych. Po niedługim czasie widziałem,
jak już wspólnie odmawiali różaniec. Następnie misjonarze poszli w głąb kraju,
wszędzie przyjmowani przez nieszczęśliwych pogan, którzy z wielkim
zainteresowaniem słuchali ich nauk i stosowali się do ich nakazów moralnych.
Wreszcie jeden z księży zaintonował: „Cześć Maryi ...”, a wtedy wszyscy padli na
kolana i całą piersią śpiewali dalej rozpoczętą pieśń ku czci naszej ukochanej
Madonny i to tak potężnie, że tym wstrząśnięty obudziłem się.
Sen ten miałem przed czteroma czy pięcioma laty i zrobił na mnie wielkie
wrażenie. Wyczuwałem w nim wyraźnie wskazówkę nieba, odnośnie misji
zagranicznych, o których od dłuższego czasu myślałem.
Sen, więc miał miejsce w roku 1872. Najpierw Ksiądz Bosko mniemał,
że dotyczy on Abisynii, później, że okolic Hong Kongu, względnie Australii, dopiero
w roku 1874, gdy otrzymał zaproszenie wysłania salezjanów do Argentyny, poznał
jasno, że chodzi o Patagonię.
7. Uroczyste napomnienie:
Dlaczego tak wielu się potępia?... Bo nie wykonują postanowień powziętych na
spowiedzi.
Wieczorem 31 maja, po modlitwach, w czasie słówka wieczornego do
wychowanków, Święty zrobił to ważne spostrzeżenie, twierdząc, że jest „rezultatem
jego skromnych modlitw” oraz, że „pochodzi od Boga”.
52

6.3 Page 53

▲back to top
„Podczas nowenny do Najświętszej Maryi Wspomożycielki i przez cały miesiąc
maj, we Mszy świętej i modlitwach prosiłem gorąco Boga oraz Madonnę
o łaskę poznania, jaka jest przyczyna tego, iż tak wielu potępia się.
Obecnie powiem o tym, bez względu na to, czy to od Boga pochodzi lub nie,
chcę tylko zaznaczyć, iż przez szereg nocy śniłem o tym, że powodem tego jest brak
mocnego postanowienia u chłopców na spowiedzi. Otóż widziałem chłopców
wychodzących z kościoła i idących spowiadać się, którzy mieli na głowie dwa rogi.
Co to znaczy myślałem sobie? Ach to może pochodzi z braku skutecznego
postanowienia na spowiedzi i to może być powodem, że wielu, mimo, że tak często
spowiadają się, popełniają wciąż te same grzechy. Są to ci daję teraz przykład ogólny,
lecz nie posługuję się wiadomością ze spowiedzi, bo obowiązuje z niej sekret, wszyscy
co mieli na początku roku obniżony stopień ze sprawowania i tak samo mają obecnie.
Inni szemrali na początku roku i popełniają nadal to samo uchybienie.
Uznałem za stosowne wam opowiedzieć o tym, gdyż jest to wynik pokornych
modlitw Księdza Bosko i pochodzi od Boga.
Z tego snu nie dał publicznie żadnego wyjaśnienia szczegółowego, lecz bez
wątpienia posłużył się nich w prywatnych upomnieniach, by przestrzec i zachęcić,
kogo trzeba, dla nas i to niewiele, co doszło, stanowi poważne upomnienie, by często
o tym mówić młodzieży.
8. Oświecenia szczególne odnośnie do Kościoła i narodów chrześcijańskich.
Powodowany wielkim pragnieniem czynienia dobrze dla wszystkich, miał także
niezwykłe oświecenie służące mu za wskazówkę dla całej ludzkości.
Sen proroczy z roku 1870 nie był jedynym takim oświeceniem. Dnia 14 lipca
ksiądz Berto szperając wśród papierów na jego biurku znalazł, inne noszące datę „24
maja 1873 r. i 24 czerwca 1873 r.”, które następnie Ksiądz Bosko polecił mu przepisać
wraz z innymi memoriałami i wysłać przez zaufane osoby do cesarza Franciszka
Józefa I.
Te dwa ostatnie pisma należą do naszego opowiadania i przytaczamy je wraz
z pierwszymi już opublikowanymi, przepisując je z egzemplarza sporządzonego przez
53

6.4 Page 54

▲back to top
księdza Berto, a przejrzanego przez samego Księdza Bosko, z dodatkiem pewnych
uwag na marginesie.
Drogocenny dokument jest kopią tzw. „Trzech proroctw”, które Ksiądz Bosko
napisał w roku 1874, by zadowolić niektóre pobożne osoby. A jak one o tym się
dowiedziały?
Idąc za wskazówką z Nieba musiał on naturalnie przekazywać to, co mu zostało
objawione tym, którym uznał za stosowne. W roku 1870 przekazywał Ojcu świętemu
wyjaśnienie z pierwszej wizji na audiencji w dniu 12 lutego. Miał ze sobą kartę, na
której skreślił opis, lecz nie miał odwagi go pokazywać i ograniczył się do czytania
jego urywku, napisanego osobno, odnośnie do Dostojnej Osoby Papieża, co czytelnik
ujrzy między dwiema gwiazdkami. Także na ostatniej audiencji, jaką miał w tym roku,
wrócił do omawiania z nim przeszłych wypadków politycznych w formie tak
przejrzystej i szczegółowej, iż Ojciec Święty przerwał mu opowiadanie z powodu
przerażenia i bólu, jakiego doznawał. Lecz po zajęciu Rzymu, wspominając
o rozmowach ze Świętym, za pośrednictwem kardynała, którym jak uważamy z całą
pewnością był kardynał Józef Berardiego polecił mu zakomunikować, by mówił jasno,
pozytywnie i definitywnie, a Ksiądz Bosko, który dotąd nie miał na piśmie tego,
o czym mu czytał, włączył to proroctwo do kopii, którą polecił sporządzić księdzu
Berto i posłał ją do Papieżowi przez kardynała Berardiego. Tenże Papież Pius IX
zachował ten arkusz wśród swych papierów wraz z listem mu towarzyszącym,
skierowanym do kardynała.
Ten list był anonimowy. Dlaczego? Jedynie z tej racji, by za wszelką cenę
pozostać w ukryciu. List zawierał stwierdzenie, że pismo pochodziło „od osoby, która
już dała dowody na to, że cieszy się oświeceniami nadprzyrodzonymi oraz, że są
jeszcze inne rzeczy, o których nie można pisać, ale które można poufnie przekazać
ustnie pod sekretem, jak tego wymaga przedmiot i że „jeśli niektóre rzeczy wydają się
niejasne, zobaczę czy będzie można otrzymać należyte wyjaśnienie”, a przy końcu:
„Raczy Wasza Dostojność posłużyć się tym w jakikolwiek sposób, błagam tylko, by
nie ujawnić mego imienia w żadnej mierze, z przyczyn, które można wywnioskować.
Także sekretarzowi kazał zachować absolutny sekret i ksiądz Berto, który
strzegł pilnie oryginału drugiego proroctwa i urywku pierwszego, napisał na kopercie:
„Oryginał wyjątku proroctwa uzupełniającego przepowiednię z dnia 12 lutego 1870 r.,
54

6.5 Page 55

▲back to top
posłanego /nieposłanego, lecz zakomunikowanego Ojcu świętemu/, gdzie należało się
domyśleć brakującego niżej wymienionego, które było później skopiowane na prośbę
niektórych pobożnych osób. Oryginał, którego tu brakuje, zwrócony był, po
przepisaniu Księdzu Bosko, który go zniszczył, polecając mi dochowanie absolutnego
sekretu, za jego życia nie wyjawiłem go nikomu, pomimo starań i niedyskrecji
niektórych pobożnych osób /jak np. ks. Rua/.
Naprawdę?! Ksiądz Berto w liście odręcznie pisanym z Rzymu do księdza Rua,
8 marca 1874 r., którego oryginał dochował się, pisze tak: Res secundea. Orate. Deus
est nobis propitius. Wierzę, że ksiądz będzie miał jeszcze przy sobie proroctwo etc.
Zwróć uwagę na to, gdzie mówi: Nie przejdą dwie pełnie księżyca
w miesiącu kwiatów, nim tęcza pokoju etc. Osobliwość! W tym roku Miesiąc
Kwiatów ma właśnie dwie pełnie, jedna dnia 1 – go druga 31 – go wspomnianego
miesiąca. Opierając się na tym wielu zaczyna żywić lepsze nadzieje na przyszłość.
Fiat.
A więc? Może wspomina o dwu innych proroctwach? Jakkolwiek by było,
w tym czasie, gdy był z Księdzem Bosko w Rzymie, sporządził więcej kopii owych
trzech proroctw, które Ksiądz Bosko, ukrywając zawsze autorstwo, podał kardynałom
i prałatom.
A oto drogocenny dokument zawierający:
- na pierwszym miejscu proroctwo z roku 1870, z wielu uwagami Świętego
i szeregiem objaśnień, przez niego przejrzane i poprawione;
- następnie proroctwo z roku 1873, z innymi uwagami odręcznymi, z dodatkiem
oświadczenia o autorze tych „wiadomości”, przejrzane także przez niego;
- wreszcie list adresowany do cesarza austriackiego.
I.
Zakomunikowano w dniu 12 lutego 1870 r. Ojcu Świętemu:
„Bóg jeden może wszystko, wie wszystko, widzi wszystko. U Boga nie masz
przeszłości, ani przyszłości. Dla Niego każda rzecz jest obecna jakby w jednym
punkcie. Wobec Boga nie ma rzeczy ukrytych, nie masz u Niego odległości, ani
55

6.6 Page 56

▲back to top
miejsca, ani osób. On sam też tylko w nieskończonym swoim miłosierdziu i dla swojej
chwały może objawić ludziom przyszłe rzeczy.
W wigilię Trzech Króli 1870 r. znikły w moim pokoju wszystkie przedmioty
materialne i ja znalazłem się w obliczu rzeczy nadprzyrodzonych. Rzecz cała trwała
kilka chwil, ale ujrzeć można było wiele. Widziane było w formach
i kształtach zmysłowych, a jednak nie można tych rzeczy wyrazić innym, jak tylko
z wielką trudnością przez znaki zewnętrzne podpadające pod zmysły. Można sobie
o tym wyrobić pewne pojęcie z tego co nastąpiło. Jest w tym słowo Boże,
dostosowane do słowa ludzkiego.
Od Południa nadchodzi wojna, od Północy przychodzi pokój.
Prawodawstwo Francji nie uznaje więcej niż swego Stworzyciela, toteż
Stworzyciel sam się jej przypomni i sam nawiedzi Francję trzy razy rózgą swojego
gniewu.
W pierwszym nawiedzeniu poniży jej pychę i przez klęski, rzeź i przez
wyniszczenie zbiorów, zwierząt i ludzi.
W drugim nawiedzeniu wielka wszetecznica babilońska, którą cnotliwi
wzdychając nazywają lupanarem Europy, pozbawiona zostanie głowy i rzucona na
pastwę nierządu.
Paryżu... Paryżu!!... Ty zamiast zbroić się imieniem Pana, otaczasz się domami
zepsucia. Otóż zostaną one przez ciebie samego zburzone. Twoje bożyszcze Panteon,
zamieni się w kupę popiołu, a to wszystko by się sprawdziło, że „menita est iniquitas
sibi”, nieprawość sobie sama zadała kłam. Nieprzyjaciele twoi ścisną cię zewsząd
i pogrążą cię w głodzie oraz przerażeniu i uczynią cię obmierzłością narodów. Ale
bieda tobie, jeżeli jeszcze i wtedy nie poznasz ręki, która cię chłoszcze! Chcę ukarać
twoją niemoralność, zaniedbanie i pogardę mego prawa mówi Pan.
W trzecim nawiedzeniu wpadniesz w ręce obcych: twoi nieprzyjaciele z daleka
zobaczą pałace twoje w płomieniach, domy twoje zamienione w kupę gruzów,
zbroczonych krwią twoich walecznych, których już nie masz.
Aż oto wielki wojownik Północy niesie sztandar. Na prawicy, która
podtrzymuje sztandar, widnieje napis: NIEPRZEZWYCIĘŻONA RĘKA PAŃSKA!
W tejże chwili Czcigodny Starzec z Lacjum wyszedł naprzeciw powiewając
gorejącą pochodnią. Na ten czas sztandar się rozwinął i z czarnego, jakim był, stał się
56

6.7 Page 57

▲back to top
biały jak śnieg. Na sztandarze złotymi literami wpisane było imię
WSZECHMOGĄCEGO.
Wojownik ze swoją świtą uczynił głęboki pokłon przed Starcem
i uścisnęli sobie ręce.
- A teraz głos z Nieba do Pasterza Pasterzy. Ty odbywasz obecnie wielką
naradę, ze swoimi biskupami. Ale nieprzyjaciel dobra nie daje sobie ani chwilki
spokoju: On obmyśla i stawia przeciwko tobie wszelkie możliwe zasadzki. Będzie siał
niezgodę pomiędzy twoimi doradcami, wzbudzi nieprzyjaciół między moimi synami.
Potęgi tego świata zionąć będą ogniem, bo chciałbym zdusić słowa w ustach stróżów
swojego prawa. Lecz do tego nie dojdzie. Zaszkodzą, ale zaszkodzą sobie sami. Ty zaś
spiesz się. Jeśli trudności nie można rozwiązać, rozetnij je. Choćbyś się znalazł
w ciężkich kłopotach nie zatrzymuj się, ale prowadź dzieło dalej, dopóki nie zostanie
ucięty łeb hydrze błędów. Na cios ten zadrży ziemia i piekło, ale przyszłość świata
będzie zapewniona i wszyscy dobrzy będą napełnieni radością. A więc zbierz koło
siebie choćby tylko dwóch doradców, ale zawsze i wszędzie prowadź do końca dzieło
ci powierzone. Dni szybko upływają, lata twoje zbliżają się do liczby wyznaczonej; ale
wielka Królowa będzie zawsze twoją pomocą i jak dawniej, tak i na przyszłość będzie
nieustannie magnum et singulare in Ecclesia presidium.
Ale ty Italio, ziemio błogosławieństw, któż zanurzył cię w takie spustoszenie
i zniszczenie? Nie mów, że twoi nieprzyjaciele; właśnie, że twoi przyjaciele. Nie
słyszysz, że twoje dzieci proszą o chleb wiary, a nie znajdują, kto by im go łamał? Cóż
uczynię? Uderzę pasterzy, rozpędzę owczarnię, aby ci, co siedzą na Katedrze
Mojżeszowej, poszli szukać dobrych pastwisk, a trzódka, aby ich ochoczo słuchała
i odkarmiała się.
Ale i nad trzodą i nad pasterzami zaciąży moja ręka. Drożyzna, zaraza, wojna
doprowadzą do tego, że matki będą musiały opłakiwać krew synów i mężów, którzy
polegali na ziemi nieprzyjacielskiej.
A z ciebie, o Romo cóż będzie? Romo niewdzięczna, Romo zniewieściała,
o dumna Romo! Do tego już doszłaś, że nic innego nie szukasz i nic ci więcej
i twojemu władcy nie imponuje, jak tylko zbytek, a zapominasz, że twoja i jego
chwała wznosi się na Golgocie. Teraz jest on stary, upadający, bezradny, obdarty:
a jednak słowem swoim, choć z więzienia wstrząsa całym światem.
57

6.8 Page 58

▲back to top
Romo! Ja przyjdę do ciebie cztery razy.
Za pierwszym razem uderzę twoje ziemie i ich mieszkańców.
Za drugim rzeź i zniszczenie dosięgnie twoich murów.
No i czyż jeszcze nie otworzysz oczu?
Przyjdę, zatem trzeci raz, zburzę twoje szańce wytracę obrońców, na rozkaz
Ojca nastąpi panowanie terroru, przerażenia i zniszczenia.
OBJAŚNIENIA
Od Południa przyjdzie wojna z Francji, która wypowiedziała wojnę Prusom.
Od Północy nadejdzie pokój. Z północy Hiszpanii, gdzie zaczęła się obecna
wojna. Prócz tego Don Carlos przebywa we Wiedniu, który jest na północ od Włoch.
Panteon będzie spalony. Dzienniki współczesne podawały, że został
uszkodzony przez kilka bomb. Lecz wydarzenia we Francji nie skończyły się jeszcze.
Lecz oto wielki Wojownik Don Carlos. Od północy przynosi sztandar od
północy Hiszpanii.
Gorejące pochodnie, wiara w Boga, która kieruje i podtrzymuje Wielkiego
Wojownika w jego imprezach.
Wówczas sztandar czarny stał się jak biały śnieg. Stała rzeź, kolor czarny
symbolizuje śmierć, tj. prześladowanie, czyli kulturkampf.
W środku sztandaru złotymi głoskami było wypisane imię Wszechmocnego na
sztandarze Don Carlos, jak podają dzienniki, była wymalowana podobizna
Najświętszego Serca Pana Jezusa z jednej strony, z drugiej zaś Niepokalane Poczęcie.
Gdziekolwiek pójdziesz zdaje się przypomina wygnanie Piusa IX. Patrz
proroctwo II.
Matki będą opłakiwać poległe dzieci w ziemi obcej, to ma nastąpić.
Nawiedzę Rzym po raz czwarty. Czwarte nawiedzenie Rzymu ma nastąpić.
Nastąpi gwałtowny huragan, zobacz następne proroctwo, tutaj czyni się aluzję
do tego, co tam obszerniej opisane. Zanim miną dwie pełnie miesiąca kwiatów. W tym
roku 1874 miesiąc maj miał dwie pełnie: jedna 1-go, druga 31-go maja.
Tęcza pokoju - Nadzieja, która zabłysła dla Hiszpanii w dniu 1 marca 1874 r.
W całym świecie ukaże się słońce tak jasne - Triumf i rozprzestrzenienie się
wiary katolickiej.
58

6.9 Page 59

▲back to top
Na prawicy podtrzymującej go widnieje napis „Wszechmocna Ręka Boża”,
dzienniki podają, że D. Carlos rozpoczął swoją akcję z 14 ludźmi, nie mając broni,
pieniędzy, zaopatrzenia, a dziś l kwietnia 1874 r. ma już wojsko z 100.000 ludzi.
Dotychczas nie przegrał żadnej bitwy.
II.
24 maja 1873 r. – 24 czerwca 1873 r.
Była noc ciemna. Ludzie nie mogli rozróżnić drogi prowadzącej do ich
miejscowości, gdy oto ukazała się na niebie nadzwyczajna jasność. Kiedy rozbłysło na
niebie to nadzwyczajne światło, które oświetliło ścieżki podróżnych, jakby słońce
w samo południe, w tej chwili dała się widzieć wielka rzesza mężczyzn
i niewiast, starców i dzieci, zakonników, zakonnic i kapłanów, którzy z Ojcem
Świętym na czele wychodzili z Watykanu, ustawieni jakby w procesji.
Aż tu naraz zrywa się szalona burza. Owo światło nieco się przyćmiło
i zaczyna się jakby walka pomiędzy światłością a ciemnościami. Tymczasem procesja
doszła na mały plac pokryty zabitymi i rannymi, z których niektórzy głośno wołali
o pomoc.
Szeregi jej bardzo rzedły. Po odbyciu przestrzeni, która odpowiada dwustu
wschodom słońca, każdy uświadomił sobie, że już nie są w Rzymie. Przerażenie
opanowało wszystkich i cisnęli się do Ojca Świętego, aby go obronić
i wedle potrzeby spieszyć mu z pomocą.
W tej chwili ukazali się dwaj aniołowie niosący sztandar, którzy wręczając go
Ojcu Świętemu zawołali: Bierz sztandar Tej, która rozproszy najsilniejsze wojska
ziemi. Twoi nieprzyjaciele już podbici, a twoi synowie ze łzami
i wzdychaniem oczekują twojego powrotu.
Kto uważniej popatrzył na sztandar, mógł na nim wyczytać napis
z jednej strony: „KRÓLOWA BEZ ZMAZY GRZECHU POCZĘTA”,
a z drugiej: „AUXILIUM CHRISTIANORUM”.
Ojciec Święty z radością ujął sztandar, ale zobaczywszy maleńką liczbę tych,
co przy nim wytrwali, bardzo się zasmucił.
59

6.10 Page 60

▲back to top
Dwaj aniołowie rzekli wtedy: Idź natychmiast pocieszać twoje dzieci. Napisz
twoim braciom rozproszonym po różnych częściach świata, że niezbędna jest reforma
obyczajów ludzkich. Tego nie można inaczej otrzymać, jak tylko łamiąc chleb słowa
Bożego ludziom. Uczcie katechizmu, głoście potrzebę oderwania się od wszelkich
rzeczy ziemskich. Nadszedł już czas, kończyli dwaj aniołowie, że ubodzy będą
głosicielami Ewangelii dla ludu. Lewitów szukać się będzie wśród łopat, kilofów
i młotów, aby się sprawdziły słowa Dawidowe:
„Bóg podniósł ubogiego ze ziemi, aby umieścić go na tronie książąt”.
To usłyszawszy Ojciec Święty ruszył w drogę, szeregi postępujące w procesji
za nim zaczęły się znów powiększać. Kiedy zaś stanął już w mieście świętym,
rozpłakał się na widok spustoszenia i nędzy jego obywateli, z których wielu już nie
żyło.
Wstąpiwszy do Bazyliki św. Piotra zanucił Te Deum, na które chór aniołów
odpowiedział śpiewająco: „Gloria in excelsis Deo, et in terra pax hominibus bonae
voluntatis! Po ukończeniu śpiewu wszelkie ciemności rozpierzchły się, a zajaśniało
wspaniałe słońce.
Miasta, kraje, wsie były zupełnie wyludnione, ziemia wyglądała jakby
przeszedł straszny huragan, czy gradobicie, a ludzie szli naprzeciw siebie z wielkim
wzruszeniem, wołając: „Sat Deus in Israel!”.
Od początku wygnania aż do śpiewu Te Deum słońce wzeszło dwieście razy.
Cały czas, w którym dokonały się te rzeczy, odpowiada czterystu wschodom słońca.
Osoba, która zakomunikowała te wiadomości jest ta sama, która przepowiadała
wydarzenia we Francji rok przedtem, a które sprawdziły się dosłownie. W wielu
miejscach czytano te przepowiednie, spełniające się dzień po dniu, jakby zostały
napisane w dzienniku po faktach.
Według tejże osoby: Francja, Hiszpania, Austria i pewna potęga z Niemiec
miały być wybrane przez Opatrzność, by nie przeszkadzać przewrotowi społecznemu
i zapewnić pokój Kościołowi od tak długiego czasu i na tyle sposobów zwalczanemu.
Zdarzenia miały zacząć się na wiosnę 1874 r. i spełniłyby się w ciągu roku jakiegoś
miesiąca, byle nowe nieprawości nie stanęły w poprzek woli Bożej.
60

7 Pages 61-70

▲back to top

7.1 Page 61

▲back to top
III.
To mówi Pan do cesarza Austrii: „Nabierz odwagi i miej troskę o moich
sługach i o samego siebie. Gniew mój kieruje się na wszystkie narody ziemi, gdyż te
lekceważą sobie moje prawo. Obnoszą się w triumfie tych, co je bezczeszczą. Czy
chcesz być rózgą mojej wszechmocy? Chcesz spełniać tajemne moje zamiary i stać się
dobroczyńcą świata? Oprzyj się o potęgę Północy, ale nie o Prusy. Nawiąż stosunki
z Rosją, ale nie przymierze, przyłącz się do Francji katolickiej, a po Francji do
Hiszpanii. Łączcie się w jednym duchu wspólnej akcji. Jak najbardziej oddzielcie się
od nieprzyjaciół mego świętego Imienia. Roztropnością i energią stańcie się
niezwyciężonymi. Nie trzeba wierzyć kłamstwom, które by twierdziły inaczej.
Odwracaj się ze wstrętem od nieprzyjaciół krzyża, a oprzyj się na mnie i zaufaj mi,
który jestem rozdawcą zwycięstwa, Zbawicielem ludów i władców. Amen. Amen.
NB. Ten list był przesłany cesarzowi austriackiemu w lipcu 1873 r. za
pośrednictwem osoby zaufanej, która mu go wręczy osobiście. On odczytał go
uważnie i przesłał specjalne podziękowanie temu, kto go wysłał zapewniając,
że weźmie go pod uwagę.
Qui legiti intelligat! Postylle, wyjaśnienia i uwagi znajdujące się w tekście
i adnotacjach zwalniają od wszelkich komentarzy. Dlatego poprzestaniemy na jednej
uwadze, która wydaje się bardzo interesująca.
Otóż w I proroctwie czytamy słowa skierowane do Papieża: „Dokądkolwiek
pójdziesz. Istotnie powszechna opinia wypowiadała się, że Papież opuści Rzym.
A jeśli go nie opuścił, stało się to niemniej z powodu tej rady udzielonej mu przez
Księdza Bosko: Strażnik, Anioł Izraela niech się zatrzyma na swym miejscu
i niech czuwa i strzeże opoki Bożej i Arki świętej!”.
Uroczysty ton tych słów zdradza ich autora!
Nie wypadły one nigdy z pamięci Papieża! A gdy powszechnie katolicy sądzili,
że bliski jest czas wyjazdu Papieża z Rzymu, Ksiądz Bosko poczuł niezwłocznie
bronić Kościoła i praw Papieża z takim zapałem, że wywołał tym powszechne
zdumienie oraz przez swe starania uzyskał tyle, że Papież mógł stopniowo przystąpić
61

7.2 Page 62

▲back to top
bez przeszkód do nominacji biskupów dla blisko stu opuszczonych diecezji włoskich.
Równocześnie poczynił zabiegi dla uzyskania dla nich dóbr /temporalia/, z aprobatą
Ojca Świętego. Dokonał tego w czasie dwóch kolejnych podróży do Rzymu w 1871
roku.
Wyzdrowiawszy z ciężkiej choroby we Varazze pisał pod datą 12 lutego i 8
kwietnia do ministra Lanza, zawiadamiając go o radosnym przyjęciu, jakiego doznali
pasterze nominowani w różnych diecezjach.
Powiadomił również o tym Ojca Świętego, na co otrzymał odpowiedź od
Papieża pismem własnoręcznym pod datą 1 maja, który dawał wyraz swojej ufności
w Dobroć Bożą i nieustanną opiekę, jaką darzy swój Kościół.
Utrzymujemy, iż jeszcze w tych dniach, w poufnych listach Święty zachęcał
Papieża Piusa IX, by pozostał w Rzymie. Czytać o tym można bardzo interesujący
artykuł w „Civilta Catollica (rocznik 1902, t. III), rzucający światło na tę sprawę.
W owych czasach bezpośrednio po zbombardowaniu i zajęciu Rzymu
dyskutowano bardzo wiele, czy Papież ma opuścić Rzym, by tak uniknąć zależności
od władzy zaborczej, która go więziła w Watykanie. Prawdę mówiąc opinie za
wyjazdem przeważała. Odnośnie do tego dobrze będzie przytoczyć, co na jednej
stronicy współczesnej historii zapisano, a co na ogół jest nieznane.
„Pewnego bardzo mroźnego wieczoru, w zimie 1872 r. /w 18 miesięcy po
zaborze Rzymu/ miałem we Florencji nieoczekiwaną wizytę monsignora Kaspra
Mermillod biskupa Genewy, późniejszego kardynała. Był owinięty szczelnie we futro.
Sprawiło to mnie wielką radość, gdyż od czasu przerwania Soboru Watykańskiego nie
spotykaliśmy się. Zdziwiony wobec jego zjawienia się w taką porę spytałem:
Dokąd Ekscelencja się wybiera?
Do Rzymu odrzekł między jednym a drugim pociągiem przyszedłem Księdza
odwiedzić. Mam coś do omówienia z Ojcem Świętym i zdaje mi się będzie dobrze
pokonferować o tym z Księdzem i usłyszeć jego zdanie.
I tu mi opowiedział, jak na skutek zesłanych zmian między rokiem 1870
a 1871 jeździł po Europie i rozmawiał z różnymi osobistościami kościelnymi
i politycznymi. W następstwie tego odbył się tajny zjazd w Genewie, gdzie zapadła
uchwała, by dać do zrozumienia Ojcu Świętemu., iż wypada, aby opuścił Rzym
i przyjął gościnę ofiarowaną mu przez prezydenta Francji Thiers’a w zamku Pau przy
62

7.3 Page 63

▲back to top
granicy hiszpańskiej. Przedstawił potem racje, które dały skłonić Papieża do powzięcia
tej decyzji. I te właśnie racje jedzie przedstawić Jego Świątobliwości.
Ponieważ słuchałem nic nie mówiąc, rzucił pytanie: Cóż Ksiądz na to? Czy
Papież doceni wagę tych racji?
Że doceni - nie wątpię - na to odpowiedziałem. Pius IX to człowiek bardzo
szerokich poglądów czy zdecyduje się opuścić Rzym, nie odważyłbym się przypuścić.
A dlaczego?
Jest wiele tych – „dlaczego”. Po pierwsze biorąc po ludzku, jest on w swym
domu, a ten, kto tam wszedł brutalnie, dopuścił się gwałtu fizycznego. Zatem melior
esto conditio possidentis, jak Ekscelencja naucza. Wprawdzie ta racja nie znaczy
obecnie wiele, ale może znaczyć bardzo dużo na przyszłość. Jest jeszcze inne,
dlaczego w racji Boskiej, którą tylko sam Papież ma łaskę stanu należycie ocenić.
O tym nikt poza nim samym nie może wyrokować. Ekscelencja, jako wierny sługa
i syn Jego Świątobliwości Piusa IX przedłoży wszelkie racje, jakie mu zalecono, by
się usunął od przemocy wrogiej i uczyni to z należytą wymową. Spodziewam się
zresztą, że zechce mnie powiadomić o wyniku jego poselstwa, wracając z Rzymu.
Parę dni później monsignor Mermillod wracał i powtórnie widzieliśmy się.
Wracam zadowolony powiedziałem, iż spełniałem swe poselstwo skrupulatnie.
Ach, co to za święty mąż Pius IX! Natychmiast mi udzielił audiencji i przyjął
z dobrocią, jak ojciec. Wysłuchał uważnie wszystkiego. Powiedział mi, że racje
przedłożone mu są doprawdy wszystkie poważne: należy spokojnie nad nimi się
zastanowić i naradzić. Proszę nie odjeżdżać z Rzymu powiedział.
Za kilka dni Ekscelencję zawołam.
I tak się stało. Na powtórnej audiencji powiedział mi:
Drogi Monsignore dziękujemy bardzo za przybycie do Rzymu, by przedłożyć
mi imieniem katolików z Genewy słuszne racje polityki i roztropności, które miałyby
przekonać Papieża, by opuścił swą siedzibę. Rozważyłem je należycie, modliłem się
i naradzałem z zaufanymi kardynałami. Zdaniem ich powinien opuścić Rzym. Sam
jeszcze zastanawiałem się i doprawdy nie widzę żadnej sprzeczności w tym projekcie.
A jednak jest jeden powód na przeszkodzie, bym się na ten projekt zgodził. Chcecie
wiedzieć, jaki? Szczerze wam go wyjawię. Nie mam od Boga żadnego oświecenia do
63

7.4 Page 64

▲back to top
opuszczenia Rzymu, jak to odczuwałem w listopadzie 1848 roku. To jest jedyna racja,
która mnie zatrzymuje w Rzymie.
Oto, Ekscelencjo, odrzekłem, racja Boska, której nikt nie mógł poznać oprócz
samego Papieża. Wbrew wszelkim racjom roztropności ludzkiej i polityki, Bóg chce
mieć Papieża w Rzymie, jak Daniela w jaskini lwów. Może później zrozumiemy,
że drogi Boże nie są drogami ludzkimi.
Tak jest zakończył monsignor Mermillod. Papież jest kierowany przez Boga.
A kiedy obchodzimy Srebrny Jubileusz Pontyfikatu wielkiego Papieża Leona
XIII, następcy Piusa IX, jasno widzimy jak słuszne były słowa zmarłego już wówczas
kardynała Mermollod, że Papież jest kierowany przez Boga.
„Obrońca Izraela” pozostał na straży opoki Pańskiej, a Ksiądz Bosko aż do
końca życia nie przestał dążyć i pracować nad pojednaniem Włoch z Kościołem.
Jesteśmy obaj, pisał do pewnego kapłana urodzeni w jednym roku, kiedy
Europa znalazła się w pokoju po latach wojen. Czy możemy mieć nadzieję, że za
ostatnich naszych dni pokój zapanuje na świecie i zatriumfuje Kościół święty? Ach
gdyby tak było, moglibyśmy zanucić „Nuno dimittis”, lecz niech się dzieje wola Boża
we wszystkim! Triumf Kościoła jest pewny:, jeśli nie będziemy oglądać go tutaj na
ziemi, ujrzymy go, ufam w Niebie.
Ujrzał go z Nieba urzeczywistniony przez Pakty Laterańskie zwracające „Bogu
Włochy, Włochom Boga”, właśnie w tym samym miesiącu, kiedy Pius XI stwierdził
prawdziwość cudów, mających posłużyć do wyniesienia Księdza Bosko na ołtarze.
Ojciec święty podkreślając w przemówieniu swym tę „piękną, ujmującą
i wymowną koincydencję” nazwał Księdza Bosko „wielkim”, wiernym i doprawdy
roztropnym sługą Kościoła rzymskiego i Stolicy Apostolskiej, bo takim był istotnie
zawsze i oświadczył, że od niego osobiście usłyszał, jak bardzo „to upragnione
pojednanie leżało mu na sercu, a to w taki sposób, by zachowany został honor
Kościoła i Włoch oraz zabezpieczone dobro dusz nieśmiertelnych”.
10. Zwiedzanie sypialń: wychowankowie mają na czołach wypisane grzechy,
wielu ma twarz jasną jak śnieg; śpiew „Miserere”.
64

7.5 Page 65

▲back to top
Wieczorem 11 listopada 1873 r., po modlitwach na słówku, Ksiądz Bosko
opowiedział ten sen, który miał w nocy dnia 8 i 10 tego miesiąca. Opowiadanie
przekazał nam ksiądz Berto.
Zdawało mi się, że zwiedzam sypialnie i widzę, jak wszyscy chłopcy siedzą na
łóżkach. Wtem zjawia się jakiś człowiek nieznajomy, bierze mi z ręki latarkę i mówi:
Chodź a zobaczysz.
Poszedłem za nim. Zbliżał się kolejno do łóżek, a podnosząc latarkę ku twarzy
chłopców, kazał mi przypatrzeć się każdemu uważnie. Na czołach widziałem
wypisane ich grzechy. Nieznajomy chciał, bym sobie to zapisał, ale ja szedłem
naprzód bez notowania, zawierzając swojej pamięci. Gdy jednak przekonałem się,
że nie będę w stanie wszystkiego zapamiętać, zacząłem zapisywać.
Przeszedłszy tak całą sypialnię rad byłem widzieć chłopców o twarzach
niewinnych i dziwnie jaśniejących. Wyraziłem z tego swoje zadowolenie.
Nieznajomy zwrócił mi zaraz uwagę na jednego, którego twarz cała była
pokryta czarnymi plamami. Powoli zorientowałem się, że tych twarzy pobrudzonych
było więcej. Notując to skrzętnie myślałem:
Tak, będę mógł ich przestrzec.
Wyszliśmy na korytarz. Już przy końcu korytarza słyszę jakiś szmer,
a następnie śpiew „Miserere”. Zwróciłem się do towarzysza i pytam się, co to ma
znaczyć?
Umarł ten, którego twarz była pokryta czarnymi plamami.
Jakże to? przecież wczoraj żył, widziałem go jak wychodził na przechadzkę,
a teraz już umarł?
Towarzysz otworzył kalendarz i rzekł: Zobacz tutaj jest data jego śmierci.
Spojrzałem i zobaczyłem datę 5 grudnia 1873 roku. Otóż ten chłopiec ma
umrzeć przed Nowym Rokiem.
„Ksiądz Bosko ciągnął nazajutrz opowiadanie, mówiąc o jednym z twarzą
zdeformowaną: Przyszedł więc jakiś chłopiec już tego wieczoru i pytał się, by mu
powiedzieć (co widziałem u niego), a ja powiedziałem mu parę rzeczy, przerwał mi
rozmowę mówiąc:
Dość, dość, Ksiądz wie za dużo: nazajutrz poszedł do spowiedzi”.
65

7.6 Page 66

▲back to top
Chłopiec, który miał twarz pokrytą plamami czarnymi, 4 grudnia jeszcze bawił
się na podwórzu, a około 5 po południu dostał grypy. Zaprowadzono go do infirmerii,
w nocy wyspowiadał się i przyjął Ostatnie Namaszczenie, nad ranem był już konający.
Rodzice zabrali go do szpitala św. Jana i w tym dniu dokładnie 5 grudnia
przeniósł się do wieczności.
Ksiądz Bosko w międzyczasie znajdował się w Lanzo, wrócił do Oratorium
dnia następnego, gdy wujenka chłopca z płaczem przyniosła smutną wiadomość o jego
zgonie, która się w mig rozeszła, wywołując wielkie wrażenie na wszystkich.
Jak to umarł?! Szeptano, już umarł? Wczoraj przecież był na przechadzce!
Ksiądz Bosko następnego wieczoru na słówku pocieszał ich, że zmarły przed
chorobą odprawił spowiedź generalną.
Ksiądz Berto, który w swych notatkach przekazał nazwiska tych, co pytali
Księdza Bosko zaraz po słówku, między innymi i tego który po kilku słowach nie
chciał słuchać dalej, jak i tego który nie chciał pójść do niego, a rano się spowiadał
oraz tego, co zmarł, złożył takie zeznanie w procesie informacyjnym.
„Pod wieczór, dnia 7 grudnia, towarzysząc Księdzu Bosko do pokoju, prosiłem
go poufnie, by mi powiedział, w jaki sposób poznaje stan sumienia chłopców. A on na
to ze zwykłą dobrocią odrzekł:
Widzisz, co noc prawie śnię o chłopcach, że przychodzą spowiadać się
i przedstawiają swoje niepokoje, kiedy więc rano rzeczywiście przychodzą spowiadać
się u mnie, to nie masz nic innego do roboty, jak uspokoić ich sumienie.
Niech Ksiądz spisze te rzeczy tak pożyteczne dodałem.
Och, to wykluczone! Te rzeczy mogą i powinny posłużyć tylko dla tego, kto
spełnia ten święty urząd, o ile ten jeden jest obdarzony przez Boga takimi darami
wyjątkowymi! Dodał.
Także w czasie wizyty w ciągu tego miesiąca w Lanzo, Ksiądz Bosko
opowiadał sen podobny do tego, jaki miał w Oratorium, swą wizytę w sypialni, śpiew
„Miserere” i nagłą śmierć!
Pewien chłopiec, Juliusz Cavazzoli z Fabbrico, diecezji Guastalla, polecony
przez swojego proboszcza, wstąpił do Oratorium w 1870 r., potem przeniósł się do
Lanzo, a w 1871 r. powrócił do Oratorium, skąd jako chorego odesłano do Lanzo,
w nadziei, że tamtejszy klimat przywróci mu zdrowie. Był on obecny, gdy Ksiądz
66

7.7 Page 67

▲back to top
Bosko opowiadał wspomniany sen, którego szczegóły wyryły się głęboko w pamięci
wychowanków. Między innymi Karol Maria Baratta, od paru dni przyjęty do
kolegium, po wielu latach wspomniał o tym śnie księdzu dyrektorowi Lemoyne, który
tego nie zanotował, a potem tak o nim pisze:
Zdawało się Księdzu Bosko, że jakiś tajemniczy chłopiec wprowadził go do
sypialni zakładu w Lanzo. Wychowankowie leżeli w swoich łóżkach. Przewodnik ze
świecą w ręce oprowadzał Księdza Bosko od łóżka do łóżka, oświecając twarze
chłopców. Jedni mieli twarze jaśniejące, u innych była ciemna zmarszczka na czole
(grzechy powszednie), ktoś miał twarz zaciemnioną jakby mgłą, inni byli zupełnie
czarni (grzechy śmiertelne).
Ksiądz Bosko zapisał sobie na kartce nazwiska chłopców i stan, w jakim ich
widział. Kiedy doszedł do końca sypialni, z drugiej strony doszedł go śpiew
„Miserere”.
Co to znaczy ten śpiew żałobny? Spytał swego towarzysza.
Umarł taki a taki w tym dniu brzmiała odpowiedź. (Ksiądz Bosko usłyszał
nazwisko mającego umrzeć).
Ale jakże? przecież on jeszcze niedawno żył?
Przed Bogiem przyszłość jest jak teraźniejszość.
Ksiądz Bosko zakończył, że to miało nastąpić w przeciągu miesiąca, lecz nie
wymienił niczyjego nazwiska. Równocześnie upomniał wszystkich by byli
przygotowani.
Chłopcy utrzymywali, że Ksiądz Bosko powiedział nazwisko wychowanka
dyrektorowi.
Upłynęło 15 dni a Cavazzoli zachorował i umarł.
Również ksiądz Jan Gresino, uczeń kolegium od roku 1872, opowiadał ten sam
fakt, twierdząc, że Ksiądz Bosko powiedział dyrektorowi nazwisko mającego umrzeć
chłopca. Ten chłopak 18 letni po 15 dniach umarł. Był zaopatrzony sakramentami, jak
stwierdzono w rejestrze parafialnym, lecz nie chciał umierać. Dyrektorowi zrobił
uwagę, że to wielkie szczęście umierać dysponowanym, bo kto wie, czy
w późniejszym życiu by tak było.
To dobrze powiedział ów młodzieniec w takim razie chcę umrzeć, lecz jak się
to umiera?
67

7.8 Page 68

▲back to top
Poddawano mu akty strzeliste, a on je powtarzał z wielkim przejęciem: O Jezu,
Maryjo, Józefie święty, bądźcie ze mną przy skonaniu /w tym momencie już zaczął
rzęzić/ Jezu, Maryjo, Józefie święty, niech przy was w pokoju Bogu ducha oddam.
I skonał 21 grudnia o godz. 10.30.
Ksiądz Bosko, w nagrodę za swą wielką miłość do młodzieży, zasłużył sobie,
by mu Pan Bóg objawił dzień śmierci jego wychowanków, przez co mógł ich lepiej
przygotowywać na tą ważną chwilę!
11. Wszechmoc Boża „Błagajmy miłosierdzia Bożego”.
29 listopada 1873 r., Ksiądz Bosko wróciwszy z wizytacji domów
w Sampierdarena, Varazze i Alassio, po modlitwach wieczornych, opowiadał innym
sen, o którym ksiądz Berto napisał parę szczegółów i przekazał następujące
wspomnienie:
Będąc, moi drodzy chłopcy przez parę dni poza domem, miałem sen
przerażający. Pewnego wieczoru, gdy szedłem spać myśląc, jaką by naturę miał „ów
ktoś”, który z latarnią w ręku oprowadzał mnie po sypialniach, zwracając uwagę na
ciemne plamy na twarzach chłopców, którymi było splamione ich sumienie
mianowicie, czy to jest człowiek jak my, a względnie duch w postaci ludzkiej. Z tą
myślą zasnąłem.
Zdawało mi się, że jestem w Oratorium. Stało ono jednak nie w tym miejscu,
gdzie się faktycznie znajduje, ale gdzieś u wylotu długiej kotliny, jaką tworzyły dwa
pasma uroczych pagórków. Chłopcy tam zebrani byli dziwnie milczący i zamyśleni.
Nagle na niebie ukazuje się słońce tak lśniące i promieniste, że blaskiem swym
oślepiło nas wszystkich i musieliśmy spuścić oczy ku ziemi. Tak staliśmy
z pochylonymi głowami przez dłuższy czas, aż jasność owego słońca poczęła się
zmniejszać, wreszcie zgasła całkowicie, pozostawiając nas pogrążonych w ciemności.
Z trudnością tylko mógł rozpoznać jeden drugiego.
Gdy tak zastanawiałem się, jakby wydostać się z tych ciemności, ukazuje się na
skręcie owego wąwozu, zielonkawe światełko, które zwolna rozwinęło się we
wspaniały łuk, jakoby tęczy wspartej na dwóch pagórkach. Równocześnie rozjaśniało
się naokoło, a owa smuga światła, niczym tęcza, jaką widzimy po burzy, lub w czasie
zorzy polarnej, wysłała ze siebie całe strumienie mieniących się przedziwnie kolorów.
68

7.9 Page 69

▲back to top
Rozkoszowaliśmy się ową przedziwną grą tęczowych blasków i nagle
dostrzegłem w dolinie nowe dziwo, które przyćmiło pierwsze. Był to olbrzymi globus
ognia, zawieszony między niebem a ziemią. Tryskały z niego na wszystkie strony race
promieniste tak, iż nikt nie mógł zatrzymać na nich wzroku bez narażenia się na
śmierć.
Olbrzymia ta masa świetlista posuwała się ku nam i rozjaśniając okolice
światłem, jakiego, by nie dało dziesięć słońc w samo południe. W miarę jej zbliżenia
się, niektórzy chłopcy padali na ziemię, jakby rażeni gromem.
Na widok tego w pierwszej chwili przestraszyłem się i nie wiedziałem, co
robić. W końcu, nabrawszy odwagi, z wielkim wysiłkiem, zacząłem spoglądać na ów
globus i nie spuszczałem go z oka, aż stanął nad nami na wysokości trzynastu metrów.
Wtedy pomyślałem sobie: co też to może znaczyć owo dziwne niebywałe zjawisko.
Oglądałem go, więc ze wszystkich stron i zauważyłem, że na samym szczycie jego
była, jakby wielka kula z wypisanymi następującymi słowami: „TEN, KTÓRY
WSZYSTKO MOŻE”.
Wokoło na różnej wysokości, widać było wspaniałe galerie napełnione
rzeszami ludzi każdego wieku i stanu, a wszyscy radośni przybrani we wspaniałe,
przecudne szaty, mieniące się grą barw i blaskami rajskiej piękności. Uśmiechem
swym dziwnie pociągającym i przyjacielskim zachowaniem się, wzywali nas, abyśmy
wzięli udział w ich radości i triumfie.
Ze środka owego globu spływała kaskada światła tak silnego, że kiedy trafiło
w oczy chłopców, ci tracili równowagę, a nie mogąc ustać na nogach, padali twarzą na
ziemię. Ja sam, nie będąc w stanie znieść takiego blasku, zacząłem wołać:
Panie Boże, spraw, błagam Cię, niech to niebieskie zjawisko albo ustanie, albo
niech umieram, gdyż nie dożyję tych niebywałych piękności.
To rzekłszy uczułem, że mi sił brakuje, więc rzuciłem się na ziemię
z wezwaniem: „Błagajmy Miłosierdzie Boże o zmiłowanie”.
Po chwili przyszedłszy do siebie, podniosłem się z ziemi i podszedłem ku owej
dolinie, aby zobaczyć, co też dzieje się z moimi chłopcami. Wszyscy leżeli twarzą ku
ziemi, bez ruchu, w postawie osoby modlącej się. Potrącałem to jednego, to drugiego,
by się przekonać czy są żywi, czy umarli i zagadywałem:
Żyjesz, czyś już umarł?
69

7.10 Page 70

▲back to top
Każdy zaś odpowiadał: Wzywam miłosierdzia Bożego.
Niestety w pewnym miejscu owej kotliny zauważyłem, ku wielkiej mojej
boleści kilku, co stali dumnie, w postawie wyzywającej, z głowami zadartymi,
zwróconymi ku owej kuli, jakby chcieli sprowokować sam majestat Boga, a twarze ich
były czarne jak węgiel. Zbliżyłem się do nich, wołałem ich po imieniu, ale już nie
dawali żadnego znaku życia. Byli zimni jak lód, porażeni promieniami tryskającymi
z kuli za własny upór, iż nie chcieli ugiąć się i wzywać z towarzyszami miłosierdzia
Bożego. Jeszcze więcej sprawiło mi boleści to, że niestety nie było ich mało.
Naraz widzę, jak z głębi wąwozu wyskakuje jakiś potwór, dziwacznie gruby,
a szpetny, że trudno to wyrazić. Kroczył ku nam wielkimi krokami. Kazałem
chłopcom szybko powstać, którzy na widok wstrętnego monstrum, przerazili się.
Rozejrzałem się wokoło siebie, czy nie ma kogo, kto by mi pomógł wyprowadzić ich
wszystkich na pobliskie pagórki i tak uratować od kłów owej dzikiej bestii, gotowej
nas pożreć. Niestety nikogo nie zauważyłem. Tymczasem potwór zbliżał się coraz
bardziej, ale kiedy był już tuż przy nas, wówczas owa kula jaśniejąca, unosząca się
dotychczas nieruchomo nad naszymi głowami, ruszyła jak błyskawica w stronę
potwora i zatrzymała się między nami a nim, opuszczając się, aż do samej ziemi.
Równocześnie dało się słyszeć, jakby potężne echo gromu, przewalające się po
górach, majestatycznym głosem:
Nulla est conventio Christi cum Belial, nie masz wspólnoty pomiędzy
Chrystusem a Belialem. Nie ma łączności pomiędzy synami światła, a synami
ciemności, to jest między dobrymi a złymi, którzy w Piśmie świętym zwani są synami
Beliala.
Słowa te zbudziły mnie.
Drżałem cały z przerażenia, a czułem się skostniały z zimna. Choć była to
północ dopiero, to już do rana nie mogłem zasnąć, ani się rozgrzać. Jeśli pocieszało
mnie, iż ogół naszych chłopców tak pokornie wzywał miłosierdzia Bożego
i odpowiadał wiernie łaskom Bożym, to przecież zabolał mnie bardzo widok wielkiej
liczby tych niewdzięczników, którzy przez swój upór i zatwardziałość serca opierali
się wszelkiemu działaniu łaski, za co też rażeni wszechmocą Bożą zostali pozbawieni
życia. Kilku z nich zawołałem wczoraj, innych dzisiaj ażeby zachęcić ich do
pojednania się z Bogiem i przestrzec, by nie nadużywali dobroci Bożej i nie byli
70

8 Pages 71-80

▲back to top

8.1 Page 71

▲back to top
zgorszeniem dla swych kolegów, gdyż nie może być przymierza między synami
bożymi a synami szatana.
Jak widzicie, drodzy chłopcy, wszystko, co wam powiedziałem to jest sen, jak
tyle innych snów, ale dziękujmy Bogu, że przez nie daje nam poznać stan dusz
naszych i tak obficie zlewa swoje łaski na tych, którzy pokornie wzywają Jego
pomocy w potrzebach duszy i ciała. „Cuia Deus superbia resistit, humilibus autem dat
gratiem”.
Ksiądz Bosko, pisze ksiądz Berto, nie podał żadnych wyjaśnień tego snu, łatwo
jednak domyślać się, co on oznacza.
Dopóki żyjemy na tym łez padole, podobnie jak po nocy nastaje dzień, Bóg
dopuszcza w życiu wewnętrznym raz ciemności, to znów światło. A kto znosi
pokornie i z wiarą te chwile ciemności i pozornego opuszczenia, ujrzy wnet znowu
jasne światło i lśniącą tęczę na horyzoncie swej duszy. Przechodząc dalej mówi, że kto
utrzymuje się w głębokiej pokorze, z myślą zwróconą ku Bogu, dochodzi do coraz
jaśniejszego poznania własnej nicości, wzniosłego Majestatu Boga i niewysłowionej
piękności nagrody nam przygotowanej, ten czuje potrzebę trwać ustawicznie
w uniżeniu przed Bogiem, by ubłagać Jego nieskończone Miłosierdzie. Kto zaś myśli
o sobie i o życiu doczesnym, ten łatwo zaniedbuje życie wewnętrzne, szybko może
utracić łaskę Bożą i popaść w pazury bestii piekielnej, która ustawicznie krąży jak lew
ryczący, by porywać dusze Bogu.
Natomiast ten, kto żyje w zjednoczeniu z Bogiem, to nawet wśród ciężkich prób
pozostaje w Jego łasce, gdyż Bóg go obroni swą prawicą wyciągniętą cieszy się Jego
pomocą w tym życiu doczesnym i zapewnia sobie wielką nagrodę w niebie.
Pokora więc jest drogą do Raju. Gdzie jest pokora, tam jest wielkość, mówi św.
Augustyn, gdyż pokorny jest zjednoczony z Bogiem. A pokora nie polega na nędznym
ubiorze, słowach, nawet czynach, lecz na tym, by stać zawsze z postawą uniżoną,
z umysłem, sercem i całą duszą w obliczu Boga, uznając swoją nicość, spraszając
sobie Jego miłosierdzie.
I Ksiądz Bosko, który zwalczał otwarcie każdy błąd i grzech miał tak wielkie
wyobrażenie o miłosierdziu Boga, iż słyszano jak wyraził się, że nawet i Voltaire
byłby uzyskał miłosierdzie i przebaczenie w ostatniej chwili życia, gdyby o nie prosił
71

8.2 Page 72

▲back to top
z ufnością! Tak pełen zgrozy przedstawiał mu się stan grzesznika umierającego
w niełasce Bożej!
12. „Jeden z nas … już nie będzie odprawiał ćwiczenia Dobrej śmierci”.
Opowiadanie pochodzi od księdza Berto. Cytujemy je zgodnie z aktami Procesu
Informacyjnego.
We wtorek, 17 listopada 1874 r., po pacierzach wieczornych, Ksiądz Bosko na
słówku wieczornym zapowiedział, że nazajutrz będzie spowiedź z okazji Ćwiczenia
Dobrej Śmierci. Zachęcał do jej dobrego odprawiania tymi słowy:
„Ja nie jestem, ani też nie chcę być prorokiem, lecz mogę wam powiedzieć, iż
jeden z tu obecnych, mniejsza o to, kto to jest, nie będzie już mógł odprawiać tego
pobożnego ćwiczenia w przyszłym miesiącu”.
Kiedy zszedł z podwyższenia, jak zwykle otoczyli go chłopcy pragnąc
dowiedzieć się, który z nich miał umrzeć. Nazajutrz konfesjonał jego był oblężony
przez chłopców, którzy pragnęli odprawić przed nim spowiedź generalną.
Będąc osobiście świadkiem tych pobożnych scen mogę twierdzić,
że te przepowiednie czyniły więcej dobrego wśród chłopców, niż dziesięciokrotne
rekolekcje. I to był jedyny cel, dla którego Ksiądz Bosko posługiwał się darem
przepowiadania przyszłości. Zawsze polecał przy tym, by o tych rzeczach nie pisano
poza domem, lecz chciał, by pozostały one między nami.
Chcąc przekonać się, że tego rodzaju przepowiednie nie były pobożnym
wynalazkiem Świętego, którymi się posługiwał dla dobra młodzieży; będąc z nim na
osobności spytałem poufnie, skąd tak śmiało może zapowiadać śmierć tylu chłopców,
którzy w danej chwili są pełni życia, jak na przykład ta ostatnia przepowiednia
o chłopcu, który nie miał już odprawiać następnego Ćwiczenia Dobrej Śmierci.
Ksiądz Bosko z pewnym wahaniem odpowiedział mi:
„Zdawało mi się, że widzę naszych chłopców idących na przechadzkę w stronę
jakiejś łąki. Każdy z nich szedł ścieżką dla niego specjalnie przeznaczoną. Ścieżki te
były różnej długości: jedne bardzo długie, inne krótsze, a były i takie na parę kroków.
Kiedy chłopiec dochodził do końca, padał martwy na ziemi. Widziałem też chodniki
zastawione sidłami i to bardzo krótkie. Wreszcie zauważyłem jednego, któremu
72

8.3 Page 73

▲back to top
ścieżka kończyła się tuż pod nogami i ledwie na niej mogłem wyczytać rok 1875.
To właśnie ten chłopiec, który ma umrzeć, albo jeszcze w tym roku 1875, albo na
początku przyszłego, to jest w styczniu i nie będzie mógł odprawić następnego
Ćwiczenia Dobrej Śmierci”.
Nie trzeba nadmieniać, że o ile dobrze pamiętam, przepowiednia ziściła się
najdokładniej. Muszę dodać, iż byliśmy przyzwyczajeni do tych przepowiedni tak,
że raczej byłoby powodem zdziwienia, gdyby która z nich się nie sprawdziła.
Nie mamy innych szczegółów o tym śnie.
Odnośnie do sprawdzenia się niektórych przepowiedni Księdza Bosko, co do
miejsca i czasu, ksiądz Lemoyne zanotował następujące uwagi:
„W roku 1872, czy 73 lub 74 zapowiadał, iż przed jego upływem umrze
pewien chłopiec. Rok przeszedł, a nikt nie umarł. Ale był pewien wychowanek ciężko
chory, który nie chciał słyszeć o Sakramentach św. Daremne były wszelkie w tym
względzie starania. Modlono się również w jego intencji po innych zakładach.
Wreszcie w styczniu umiera wyspowiadawszy się u Księdza Bosko i przyjąwszy
Sakramenty św.”.
Chłopcy zwrócili uwagę, że przepowiednia nie sprawdziła się. Nie znali jednak
całej prawdy.
Ksiądz Bosko odpowiedział:
„Czy chcielibyście, bym pozwolił mu umrzeć bez Sakramentów św.? Miałem
dopuścić takie zgorszenie w domu?”.
Była to przepowiednia łaską opóźnienia śmierci a zarazem nawrócenia.
(Młodzieniec ten w wieku 24 lat, został przysłany przez masonerię dla jej własnych
celów, tak stwierdza ksiądz Evasio Rebagliati, jako świadek naoczny).
Z powyższych faktów przekonujemy się, jak należy zapatrywać się na tzw.
„Sny Księdza Bosko”. Z pomocą Bożą postaramy się opublikować cały ich zbiór;
będzie on z jednej strony charakterystycznym dokumentem świętości Księdza Bosko
oraz posłuży jako niewyczerpane źródło przykładów, rad i pouczeń, nie tylko dla
naszych współbraci, lecz i dla innych kapłanów.
6. POKORNY W TAK WIELKIEJ CHWALE!
73

8.4 Page 74

▲back to top
Zaledwie rozpoczęto kopanie fundamentów pod przyszłą świątynię
Najświętszej Maryi Wspomożycielki, można było zaobserwować zdumiewające
współzawodnictwo: z jednej strony gorliwość Księdza Bosko w rozpowszechnianiu
pism, medalików i obrazków Matki Bożej Wspomożycielki dla ożywienia
u wszystkich nieograniczonego zaufania w potęgę i dobroć Madonny, a z drugiej Jej
łaskawości niewyczerpanej, z jaką obsypywała łaskami swego wiernego sługę, zawsze
tak pokornego w tak wielkiej chwale!
Za świadectwem księdza Rua w Procesie Apostolskim, gdy kto wyrażał
zdumienie wobec tak wielkich przedsięwzięć, Ksiądz Bosko natychmiast przerywał
rozmowę mówiąc:
„Bogu samemu i Matce Najświętszej Wspomożycielce należy oddawać wszelką
chwałę oraz przypisywać powodzenie w naszych zamiarach”.
Osobom ogłaszającym, że dzięki jego błogosławieństwu i modlitwie otrzymali
jakąś szczególną łaskę, polecał dziękować Bogu lub Matce Przenajświętszej, albo
Świętemu, którego o pomoc się prosiło. Dla swego zawstydzenia przytaczał czasem
jakąś anegdotkę, z której wynikało, że proszonej łaski ten ktoś nie otrzymał.
Zwłaszcza przypominał, że niektórzy z miejscowości Volvera (niedaleko Turynu)
polecali się jemu o jakieś uzdrowienie, drudzy o dobre plony, inni o powodzenie
w interesach itp., a po niejakim czasie przychodząc do niego mówili: Ta osoba, którą
polecałem Księdzu zmarła! A drudzy: Nie mogę złożyć wielkiej ofiary, gdyż grad
mnie nie oszczędził. A inny: Ten proces, o który się polecałem jeszcze się nie
skończył, dając do zrozumienia, iż nie należy pokładać nadziei w nim samym, lecz
w dobroci Najświętszej Dziewicy Wspomożycielki i we wstawiennictwie Świętych.
Czasem mówił o łaskach nadzwyczajnych otrzymywanych przez tych, którzy
zwracali się do niego listownie lub osobiście, ale czynił to wyłącznie dla oddania
chwały Bogu i Matce Najświętszej, celem wzbudzenia żywej wiary, która góry
przenosi.
Ku czci Najświętszej Maryi Wspomożycielki opublikował serię broszurek
„Letture Cattoliche”. Między innymi był tam jeden zeszyt zatytułowany: „Maryja
Wspomożenie Wiernych - opowiadanie o niektórych łaskach otrzymanych
w pierwszym 7 - leciu zbudowanej ku Jej czci świątyni w Turynie, liczący 320 stronic.
Skreśliwszy na wstępie rys historyczny nabożeństwa do Najświętszej Maryi
74

8.5 Page 75

▲back to top
Wspomożycielki oraz kilka szczegółów o budowie świątyni, opowiada następnie
o 110 cudach i łaskach otrzymanych za Jej pośrednictwem, z których dwadzieścia
odnosi się do lat, o których piszemy i o nich w swoim czasie wspomnimy. Zaznaczyć
należy, że nigdzie nie wysuwa swojej osoby na pierwszy plan, wspomina najwyżej
ogólnikowo o jakimś kapłanie, który udzielał błogosławieństwa, względnie
o dyrektorze Oratorium. Przechowały się też niektóre opisy łask skreślone przez
samego Księdza Bosko.
„Jeśli tak wielka jest dobroć Boża, pisał odręcznie na wstępie jednego z nich,
ilekroć udziela swych łask ludziom, to nie mniejsza ma być wdzięczność za nie, jaką
winni okazywać publicznie, ilekroć to może posłużyć ku większej Jego chwale.
W tych czasach trzeba te rzeczy głosić publicznie, gdyż Bóg chce przez te
nadzwyczajne łaski uwielbić swą Matkę, wzywana pod tytułem Wspomożycielki”.
„Nikt, podkreślał dalej, nie powinien zwalniać się od obowiązku wdzięczności
względem tej Niebieskiej Dobrodziejki. Obowiązek ten spełnić można w dwojaki
sposób: ogłaszając publicznie łaski otrzymane, albo w jakiejkolwiek formie
przyczyniając się do pobudzenia czci i miłości względem tej dobrej Matki. Posłuży to
jako zachęta dla drugich, by uciekali się o pomoc do Niej w swych potrzebach, a dla
nich stanie się źródłem nowych łask i dobrodziejstw jeszcze znaczniejszych”.
Zachęcał gorąco do wywiązania się ze złożonych obietnic.
„Modlitwy, umartwienia, spowiedź, Komunia św. i inne dobre uczynki do
jakich ktoś się zobowiązał, niech będą wiernie i punktualnie spełnione: Albowiem nie
podoba się Bogu, mówi Duch Święty głupia i niewierna obietnica”.
Tylekroć stwierdzono, że niewierność danym przyrzeczeniom stała się
przeszkodą do uzyskiwania łask, a często już uzyskane zostały odwołane.
A oto opis uzdrowienia pewnej matki:
„Teresa Daniele, wdowa po Janie di Pastel Rosso, uległa ciężkiej niemocy,
cierpiąc na astmę, konwulsje i inne dolegliwości tak, że znalazła się prawie nad
grobem. Przez 6 miesięcy żyła tylko na grysiku z płatków i została zaopatrzona na
śmierć. Doradzono jej udać się do Najświętszej Maryi Wspomożycielki i w tym celu
posłała swą córkę do wspomnianego kościoła. Dała ona ofiarę na Mszę św., poleciła
swą matkę modlitwom, które codziennie zanoszone są przed ołtarzem Madonny,
a wreszcie pełna ufności prosiła o udzielenie błogosławieństwa dla swej chorej matki.
75

8.6 Page 76

▲back to top
Gdy wróciła do domu zastała matkę poza niebezpieczeństwem tak, iż trzeba
było uznać w tym cud. Warto zanotować, że chora liczyła 62 lata życia”.
W roku 1871, w uroczystość Najświętszej Maryi Wspomożycielki, wśród wielu
składających dzięki, znalazła się pewna pani, która w ubiegłym roku doznała
następującej łaski:
„Chłopiec Józef Moreno, syn Henryka i Idy Andreis z Turynu spadł
nieszczęśliwie ze schodów, złamał i wybił sobie udo. Źle złożone kości spowodowały,
że noga była o 3 cm krótsza tak, iż chłopiec kulał.
Na nic się zdały zabiegi lekarzy. Jeden z nich zaproponował nową operację;
matka jednak nie zgodziła się na to mówiąc:
Czego nie zdołają uczynić ludzie, sprawi Madonna. Wtedy rodzice
z pominięciem lekarzy zwrócili się o pomoc do Matki Najświętszej Wspomożycielki.
Oto w dwa dni potem dziecko spadło z krzesła łamiąc ponownie udo w tym samym
miejscu. Skutkiem tego można je było złożyć i ustawić należycie. Chłopiec po paru
dniach był całkiem zdrowy tak, że później zaciągnięty został do bersalierów”.
A oto inne cudowne uzdrowienie.
„Rano 4 czerwca 1874 r., w uroczystość Bożego Ciała, gdy otwierano kościół
zobaczono kalekę siedzącego na ziemi. Zapytany, czego sobie życzy, odrzekł, że jest
nieszczęśliwym, który przyszedł błagać Najświętszą Maryję Wspomożycielkę o łaskę
uzdrowienia i prosi o błogosławieństwo. Zaniesiono go do zakrystii. Wobec tego,
że księża byli zajęci spowiadaniem czekał cierpliwie aż do godziny ósmej.
Spostrzegłszy wreszcie jakiegoś kapłana, dał znak by przyszedł do niego. Wówczas
nawiązała się następująca rozmowa:
Jestem nieszczęśliwy, który błaga o miłosierdzie.
Czego pragniesz?
Proszę o błogosławieństwo Najświętszej Maryi Wspomożycielki, która jedynie
może mnie uzdrowić.
Na co jesteś chory?
Jestem porażony na całym ciele tak, iż nie mogę się poruszać.
A jak zdołałeś tu przybyć?
76

8.7 Page 77

▲back to top
Pewna osoba miłosierna przywiozła mnie na wózku pod kościół, po czym
opierając się o laskę i przy pomocy dobrych ludzi zdołałem przywlec się tutaj.
Od jakiego czasu jesteś w takim stanie?
Od dłuższego czasu dręczy mnie ta choroba, a od dwóch miesięcy nie władam
rękoma.
A co mówią na to lekarze?
Lekarze zrobili, co umieli i mogli, lecz wszystkie ich zabiegi były daremne.
Moi krewni i znajomi oraz proboszcz powiedzieli, że nie ma dla mnie ratunku, jak
tylko błagać o cud Matkę Boską Wspomożycielkę, której tak wielu zawdzięcza swoje
uzdrowienie. To mówiąc usiłował uklęknąć, prosząc o błogosławieństwo Najświętszej
Maryi Wspomożycielki. Ksiądz Bosko pyta:
Jeśli masz wiarę w pomoc Najświętszej Wspomożycieli, to wyciągnijcie chorą
rękę.
Nie mogę!
Możesz, tylko odwagi! Spróbuj wyprostować kciuk. Spróbował i udało się.
No, a teraz palec wskazujący! Wyprostował. I następnie to samo uczynił
z innymi palcami: średnim, serdecznym i małym, a wreszcie z całą ręką.
A teraz przeżegnaj się. Przeżegnał się bez trudności. Znikły wszelkie
zniekształcenia stosu pacierzowego, pleców i nóg, wstał prosto, jakby nie cierpiał na
żadne dolegliwości i zaczął chodzić swobodnie po zakrystii.
Przyjacielu, powiedział kapłan, wobec tego, że Najświętsza Panna okazała ci
widoczną łaskę, okaż i ty Jej wdzięczność przy pomocy swojego ciała; uklęknij
samodzielnie, bez podpory przed Najświętszym Sakramentem.
Uczynił to bez trudności.
O mój Boże, zawołał, co za cud! Od tylu lat nie mogłem spełnić tego aktu
religijnego i nie wyobrażałem sobie nigdy, że zdołam go uczynić tak szybko!
O Maryjo Wspomożycielko, dzięki Ci!
Otóż, drogi przyjacielu, mówi Ksiądz Bosko, z wdzięczności Matce
Najświętszej za łaskę, przyrzeknij, że w przyszłości będziesz Jej nabożnym czcicielem
i żyć będziesz, jako dobry chrześcijanin.
O tak, postaram się być dobrym chrześcijaninem i co niedzielę pójdę do
spowiedzi i Komunii Św.
77

8.8 Page 78

▲back to top
To mówiąc wziął kulę, na której się wspierał, podniósł ją po żołniersku, jakby
niósł jakieś zwycięstwo i tak paradnym krokiem wyszedł.
Myślano, że wróci i wtedy będzie można zapytać o jego nazwisko, ale już go
nikt więcej nie widział”.
A oto znowu inny fakt z lekarzem i obojętnym w sprawach religii.
„Przyszedł on do dyrektora Oratorium mówiąc:
Słyszałem, że Ksiądz uzdrawia pacjentów od wszelkich chorób.
Ja? Ależ nic podobnego.
A ja właśnie słyszałem od niektórych, co gotowi podać nazwiska i rodzaj
choroby, od której zostali uwolnieni.
To pomyłka panie. Zdarza się, że przychodzą tu różne osoby pragnące otrzymać
pewne łaski dla siebie lub znajomych. Za pośrednictwem Najświętszej Maryi
Wspomożycielki: odprawiają tridua, nowenny, modlą się, czynią śluby celem
wyjednania łaski, lecz w takich przypadkach uzdrowienia następują za przyczyną
Najświętszej Maryi Panny, a nie przeze mnie.
Dobrze, proszę uzdrowić i mnie, a uwierzę w cuda.
A jaka choroba trapi pana?
Doktor zaczął szczegółowo opowiadać jak cierpi od roku na tak silne napady
epilepsji, iż nie może opuszczać mieszkania, jak tylko w towarzystwie innych. Na nic
się nie zdały dotychczasowe zabiegi: przeto widząc się w coraz gorszym stanie,
przychodzi tu w nadziei odzyskania zdrowia.
Dobrze, odpowiada Ksiądz Bosko, niech pan robi tak, jak inni: niech uklęknie,
pomodli się, przystąpi do Sakramentów, a zobaczy pan, że Madonna go uzdrowi.
Proszę mi rozkazać, co innego, tylko nie to, gdyż nie mogę tego spełnić.
A czemu?
Bo byłoby to z mojej strony obłudą. Ja nie wierzę w Boga, ani w Madonnę, ani
w modlitwy, ani w cuda.
Ksiądz Bosko nie przejął się tym i polecił doktorowi, by przy pomocy łaski
Bożej ukląkł. Lekarz usłuchał i pomodlił się razem z Księdzem Bosko, przeżegnał się
i wstając mówi:
Dziwię się, że to jeszcze potrafię: już chyba od lat 40 nie żegnam się!
78

8.9 Page 79

▲back to top
Obiecał, że przystąpi do spowiedzi i dotrzymał słowa. Odtąd nie ulegał
napadom epilepsji. Później przybył osobiście do kościoła Matki Bożej
Wspomożycielki i przystąpił do Sakramentów Świętych. Po nabożeństwie przyszedł
do zakrystii i do zebranych powiedział:
Dziękuję Bogu i Matce Najświętszej za zdrowie duszy i ciała.
O ile Ksiądz Bosko na wszelki sposób unikał rozgłosu, o tyle sama Najświętsza
Dziewica zachęcała wiernych do uciekania się do niego. Z tego właśnie czasu
pochodził sen niejakiej Józefiny Razzetti z Pino Torineze, która go zaznała 23 maja
1877 r. Pod koniec grudnia 1870 r. dostała silnego bólu klatki piersiowej, a choroba
z dnia na dzień wzmagała się. Gdy lekarz oświadczył, że nie ma nadziei, w połowie
stycznia przyjęła ostatnie Sakramenty Święte. Po otrzymaniu błogosławieństwa
papieskiego zasnęła spokojnie. We śnie ujrzała Księdza Bosko udzielającego jej
błogosławieństwa Najświętszej Maryi Wspomożycielki. W tej chwili zbudziła się
pełna radości i mogła wrócić do normalnych zajęć.
Pewnej niedzieli, w maju 1873 r., pani Vaschetti Maria, nie mogąc udać się do
kościoła na nabożeństwo o własnych siłach, pozostała w domu modląc się przy
kominku. Siedząc tak nie zauważyła, że iskra spadła na jej suknie, która wnet buchnęła
ogniem. Przerażona i zdezorientowana zaczęła biegać po izbie, podsyciła bardziej
płomień. Już była zewsząd otoczona ogniem i na pół zemdlona, gdy nagle zwróciła
oczy w stronę okna, skąd ujrzała statuę Najświętszej Maryj Wspomożycielki na wieży
kościoła na Valdocco. Biedaczka wznosząc ręce ku niej zawołała:
O Najświętsza Panno, czy pozwolisz, by twoja biedna sługa umarła w tak
nędzny sposób? /Była to jedna z wybitnych dobrodziejek kościoła Matki Bożej
Wspomożenia Wiernych/. Zaledwie wymówiła te słowa, odczuła jakby ją, kto polał
zimną wodą /co potem zeznała/ i spostrzegła, że ogień zgasł. Gdy nadszedł brat,
opowiedziała mu, w jaki sposób wyszła cało z niebezpieczeństwa, za przyczyną
Najświętszej Maryi Wspomożycielki. Uzyskiwane łaski na skutek błogosławieństwa
Najświętszej Maryj Wspomożycielki udzielanego przez Księdza Bosko, skłaniały
wielu, by uciekali się do Jej wiernego sługi. Trzeba było w takich wypadkach widzieć
Męża Bożego!
Na Procesie Informacyjnym zeznaje ksiądz Jan Turchi:
79

8.10 Page 80

▲back to top
„Znajdowałem się w zakrystii, gdy błogosławił chore dziecko na ręku matki,
posługując się formułą umieszczoną później w Rytuale rzymskim, której Ksiądz
Bosko od lat używał. Obserwowałem to z daleka i myślałem sobie: Och, co za wiara
w tym człowieku! To zdarzenie utkwiło mi w pamięci na zawsze”.
To było w porządku dziennym w ciągu całego miesiąca maja zwłaszcza
w czasie nowenny i uroczystości Najświętszej Maryj Wspomożycielki Wiernych,
kiedy bez przerwy spędzał czas w zakrystii w otoczeniu tłumu wiernych. Tym, którzy
prosili o modlitwę, przyrzekał ją często mówiąc:
„Łaski otrzymuje się często nie tylko przez moją modlitwę, ile przez modlitwy
tych, co o nie proszą z wiarą, popartą uczynkami miłosierdzia na korzyść biednych
sierot!”.
Nic jednak nie zdołało zatrzeć w umyśle wiernych mniemania, że to on właśnie
cieszy się szczególnymi przywilejami u Madonny i u Boga.
Tym zaś, którzy pragnęli łask od Madonny, nakładał zawsze pewne warunki.
Pierwszy: by łaska uzyskana była korzyścią dla duszy.
Aniela Piccardo z domu Benedetto zamieszkała w Mele koło Voltri, prosiła
listownie o posłuchanie, by otrzymać błogosławieństwo. Na co Ksiądz Bosko
odpowiada na obrazku Matki Bożej Wspomożycielki pisząc: Do p. Piccardo:
„O Maryjo, racz nawiedzić swą chorą córkę i wyjednaj jej od Jezusa Syna swego
całkowite zdrowie, który by nie było przeciwną dobru jej duszy. Przyrzekając swe
modlitwy etc. Ksiądz Jan Bosko”.
Pewien kleryk, nowicjusz Zgromadzenia Salezjańskiego cierpiący na oczy, co
było nie tyle ,,ciężką, co uprzykrzającą dolegliwością, gdyż przeszkadzało mu
w studiach”, gdyż nie mógł czytać 10 minut bez bólu, pisał w liście do Księdza Bosko,
że wobec tylu łask otrzymywanych od Boga za jego błogosławieństwem, z ufnością
udaje się do niego, jeśli nie fizycznie to duchowo, z prośbą o błogosławieństwo dla
swych oczu. Ksiądz Bosko kazał mu odpisać, że Bóg chce od niego:
1. Większej wierności w swej służbie;
2. Oderwania się od ziemi;
3. Posłuszeństwa.
80

9 Pages 81-90

▲back to top

9.1 Page 81

▲back to top
Bez tego nie pomoże żadne błogosławieństwo. Nie wiemy, czy ten biedak
wyzdrowiał, faktem jest, że wystąpił wkrótce ze zgromadzenia, nie zrozumiawszy
upomnienia Ojca.
Drugi warunek: by mieć pełną ufność w potęgę i dobroć Madonny wynika to
z listu do pewnego kapłana, polecającego modlitwom Księdza Bosko współbrata.
Ksiądz Bosko przyrzekając swą pamięć zalecał również modlitwę choremu, gdyż
wiara jest tym co może wszystko:
1871 r. D. Cianetti car. mo!
„Chętnie pomodlę się przed ołtarzem Najświętszej Maryi Wspomożycielki wraz
z wychowankami w intencji poleconego kapłana. Proszę również odmawiać jakąś
modlitwę ku czci Najświętszego Sakramentu i Maryi Wspomożycielki do uroczystości
Wszystkich Świętych. Wiara może wszystko. Uzyskamy tę łaskę
z pewnością, o ile nie jest przeciwna większej chwale Bożej.
Jestem pogrążony w morzu spraw. Módl się za mnie etc.”
Ksiądz Jan Bosko.
Trzeci warunek, o ile wiedział, że kogoś stać na to dotyczy złożenia ofiary na
Dzieło Salezjańskie, a w niektórych wypadkach i na inne dzieła dobroczynne. W tym
punkcie był nie ustępliwy i nie zważał na krytyki. Nieraz wymagał ofiarności w tonie
bezwzględnym, jako warunek nieodzowny. Żądał śmiało, jako reprezentant
Wszechmocy Bożej.
Dajcie, co możecie, mówił, złóżcie jałmużnę, na jaką wam pozwalają wasze
warunki finansowe, Pan Bóg widzi szczerą wolę i wasze poświęcenie, a otrzymacie,
o co prosicie. Nieraz sam naznaczał sumę: Proszę złożyć dziesięć, dwadzieścia, czy
więcej tysięcy lirów!
Tak postępował w wypadkach beznadziejnych gdy, jak się to mówi, trzeba
było wydrzeć Niebu łaskę, np. gdy bogacz był już opuszczony przez lekarzy lub
w agonii, czy przekraczał osiemdziesiątkę! Jego zasadą było, że Pan Bóg nie da się
przewyższyć w hojności!
Zadowalając się od niektórych zwykłą obietnicą, od innych żądał złożenia
natychmiast ofiary: Pan Bóg nie powiedział: Przyrzeknijcie, a będzie wam dane, lecz:
81

9.2 Page 82

▲back to top
Dajcie, a będzie wam dane; trzeba, zatem zobowiązać Boga przez spełnienie
uprzednio dobrego uczynku. Mówić Bogu: Jeśli uczynisz mi, to ja także uczynię, jest
brakiem ufności względem Niego. Bogu nie stawia się warunków. Kto się zdaje
z ufnością na Jego Dobroć, niemożliwe by nie został wysłuchany!
Niejaki pan Conte, właściciel majątku w Seatri Ponete, zwrócił się do Księdza
Bosko z pytaniem, czy powiększyłby fortunę, nabywając kosztem 60.000 lir patent
budowy pieców Hoffmanna na całą Ligurię. Ksiądz Bosko pomyślał chwilę i po
krótkiej modlitwie odpisał:
Proszę zawrzeć kontrakt, on panu przyniesie majątek, ale pod warunkiem,
że dostarczy nam potrzebną ilość wapna do wzniesienia nowego zakładu
w Sampierdarena. Ów pan zgodził się. Było to pod koniec 1874 r. a 14 lutego
następnego roku kładziono fundamenty pod budowę.
Kiedy później opanowywała go mania prześladowcza, otrzymał list od Księdza
Bosko z zapewnieniem, że mu się nic złego nie stanie. Conte schował ten list
do portfela i miał go zawsze przy sobie. Został milionerem. Fakt ten znany od jego
syna księdza Alojzego Conte, adwokata Roty Rzymskiej.
Taresa Martinengo z Savony opowiadała księdzu Albera, iż syn jej - były
wychowanek kolegium - po 20 dniach pobytu zachorował tak poważnie na nogę,
że najlepsi lekarze z Turynu i Genui nie mogli znaleźć na to lekarstwa. Owa pani
odprawiając nowennę do Najświętszej Maryi Wspomożycielki prosiła Księdza Bosko,
by zechciał poprzeć ją swą modlitwą zaznaczając, że łaska, o którą prosi będzie
dobrodziejstwem dla innej osoby z jej rodziny. Ksiądz Bosko dał krótką odpowiedź:
Wiele modlitw z głęboką wiarą, oraz złożenie jałmużny.
Często nie obiecywał łaski wiedząc, że nie otrzyma się jej. Gdy zaś przyrzekał,
a proszący nie stawiał przeszkody lub jeśli była, usuwał ją, łaskę uzyskiwano.
Zdarzało się, że ktoś nie zgodził się na postawione warunki i gdy taki czasem
powracał żałując swego kroku, gotów spełnić wszystko, usłyszał odpowiedź: Obecnie
już nie mogę zagwarantować uzyskania łaski, gdyż moment minął!
Było to zrządzenie Boże, by nakłonić niektórych do natychmiastowego
pospieszenia z pomocą.
Prócz tych byłoby wiele innych interesujących szczegółów!
82

9.3 Page 83

▲back to top
Wobec cudownego rozwoju dzieł powierzonych Księdzu Bosko przez
Opatrzność, nie ukrywał on bynajmniej swych poważnych kłopotów materialnych,
zabiegając o pomoc tak publicznie, jak prywatnie. Był przekonany, że przez to
wyświadcza nie mniejsze dobrodziejstwo bogatym rodzinom, gdyż daje im okazję
praktykowania tego, co zalecał Boski Zbawiciel w Ewangelii: Quod superest date
pauperibus… A Najświętsza Dziewica Wspomożycielka była mu w tym szczególnie
pomocą.
Między Madonną a Księdzem Bosko, powiada ksiądz Lemoyne, musiał istnieć
osobliwy pakt, można wierzyć, iż wskazywała mu pewnie, co i jak ma robić.
Niekiedy znajdując się w pewnych kłopotach mawiał: wiem, że jest w drodze
znaczna suma pieniędzy, lecz nie wiem skąd ona nadejdzie, od wschodu, zachodu lub
od północy.
Nieraz posyłał chłopca na pocztę, by się spytał, czy nadszedł przekaz na
oczekiwaną sumę. Te przekazy już nadeszły lub były w drodze. Ale kto mu podawał te
wiadomości?
I z serca drogiego księdza Lemoyne wyrywały się takie słowa, jakby
uwielbienie:
„Jakiż hymn dziękczynny winniśmy wznosić my, Salezjanie, do tej naszej
Matki Niebieskiej!? Ty byłaś, o Matko Najświętsza, skarbniczką, dobrodziejką,
opiekunką, Królową, fundatorką Oratorium św. Franciszka Salezego. Z Twojej łaski
mamy zaszczyt należeć do twoich synów; Tyś nam dała pokarm, dach, odzież, naukę;
Ty zaprowadziłaś nas do różnych krajów świata, broniłaś i dałaś zwycięstwo
w strasznych walkach stoczonych!
Byliśmy młodzi, niedoświadczeniu i nierozważni, a Ty stopniowo naprawiałaś
nasze błędy, byłaś nam Mistrzynią, Doradczynią, czujną Przewodniczką, Skarbniczką
środków materialnych, które nam zsyłałaś”.
W ciągu 40 lat nie mieliśmy obaw o przyszłość, a Ty dawałaś nam escan in
tempore opportuno. W miarę jak przybywało pracy rosło nasze Zgromadzenie, rosła
i Twoja hojność. Każdy tydzień zaopatrywał tysiące potrzeb twych synów.
Zawezwałaś do naszej pomocy Włochy, Francję, Hiszpanię, Anglię, Niemcy, Rosję,
Polskę, Amerykę Południową i Północną - wszystkie narody znosiły nam
83

9.4 Page 84

▲back to top
nieoczekiwanie swe daniny. Osoby nieznane otrzymywały od Ciebie łaski szczególne,
a nam okazywały wdzięczność, którą żywiły ku Tobie.
A gdy nasza niezaradność administracyjna lub złośliwość ludzka mogły
doprowadzić do ruiny nasze najpiękniejsze dzieła, nie zabrakło nigdy Twej
nadzwyczajnej interwencji, która przywracała rzeczy do pierwotnego stanu. Jakże
więc zdołamy godnie podziękować Ci, o Najsłodsza Matko, jeśli nie odpowiadając
celowi, dla którego zostaliśmy powołani i przez Ciebie wybrani?
Od chwili, gdy zmniejszyła się ofiarność z krajów zachodnich i Polski, pomimo
tego, że Ksiądz Bosko nie miała żadnych kontaktów z tymi krajami, nie zwracał się do
nikogo o pomoc. Początek dała ofiara pewnego proboszcza z Rosji w 1884 roku,
w kwocie 1000 lirów, który uzyskał jakąś wielką łaskę za przyczyną Matki Bożej
Wspomożycielki.
Od tej chwili posypały się ruble, marki i korony oczywiście od Polaków ze
wszystkich trzech zaborów. Fama Cudownego Obrazu Matki Bożej Wspomożycielki
w Turynie dotarła aż do Turcji, skąd pewna muzułmanka prosiła o modlitwy
w intencji jej chorego męża w roku 1886. Z głębi Rosji z dalla Tartaria, pewna
poganka przesłała ofiarę w liście pisanym po rosyjsku o nawrócenie swoje i własnej
rodziny…
7. „Vir iustus”
Ksiądz Bosko nie pomijał żadnej sposobności, by pomnożyć w swych synach
wdzięczność ku Niebieskiej Wspomożycielce przez przykładne zachowanie ubóstwa.
By zachęcić do ukochania i praktykowania go, zwykł opowiadać z widocznym
wzruszeniem, jak nawet ubodzy czuli się zobowiązani złożyć jakąś ofiarę na
podziękowanie za łaski odebrane, podczas gdy on odnosił się do nich z całym
zrozumieniem ofiary, jaką składali.
Pewnego razu wracając do Oratorium spotkał w portierni matkę z dzieckiem
słabowitym na ręku, pokrytym chrostami, bez ruchu i głosu, jakby na pół martwe.
Zatrzymał się i patrząc na to biedactwo powiedział do matki:
To wasze?
Tak, proszę Księdza.
84

9.5 Page 85

▲back to top
A odkąd choruje wam?
Od urodzenia.
Czy byliście u lekarza? Cóż poradzili lekarze?
Powiedzieli, że stan beznadziejny.
Czy bylibyście zadowolona gdyby wyzdrowiało?
Ach, Ojcze, możliwe to? Biedne moje dzieciątko! I całowała je. Dziecko było
nieruchome, jak kawał drewna.
Czy poleciliście je Madonnie?
Tak, lecz nie ma poprawy.
A czy sama przystępujecie do Sakramentów Świętych?
Tak, parę razy w roku.
Czy wierzycie, że Madonna może uzdrowić wasze dzieciątko?
Naturalnie, lecz ja na to nie zasługuję.
Gdyby Madonna uzdrowiła je, co byście uczynili dla Jej czci?
Dałabym Jej wszystko, co mam najdroższego.
Czy pragniecie, bym mu udzielił błogosławieństwa Najświętszej Maryi
Wspomożycielki?
O tak, Księże Bosko!
Dobrze, starajcie się jak najczęściej przystępować do spowiedzi i Komunii św.
i przez 9 dni odmówcie Ojcze nasz…, Zdrowaś Maryjo… i Chwała Ojcu… ku czci
Najświętszej Maryi Wspomożycielki. Zaproście także swego męża do odmówienia
ich, a Madonna was wysłucha. I pobłogosławił maleństwo.
Upłynęło jakieś 15 dni i owa niewiasta przychodzi do zakrystii ze swym
dzieciątkiem pełnym życia. Stanąwszy przed Księdzem Bosko rozpromieniona
z radości woła:
Oto mój syneczek!
Czego sobie życzycie zacna niewiasto?
O, widzi Ksiądz, że jest zdrów!
Oby Pan Bóg zachował je wam zawsze zdrowe, ale o co właściwie wam
chodzi?
85

9.6 Page 86

▲back to top
Ksiądz Bosko nie pamiętał o błogosławieństwie udzielonym przed 15 dniami
temu umierającemu dziecku. Niewiasta przypomniała mu ten fakt opowiadając, jak to
w 4 lub 5 dniu nowenny dziecko nagle wyzdrowiało
„Oto przyszłam, kończy, by spełnić swą powinność. To mówiąc wyjęła
szkatułkę, w której znajdowały się jej osobiste klejnoty: złoty łańcuszek, para
kolczyków i pierścionek. Ksiądz Bosko wziął ją w ręce:
I to jest wasza ofiara?
Tak Księże: obiecałam Madonnie, że dam jej to, co mam najdroższego i proszę
by Ksiądz to przyjął.
Ale, powiedzcie mi szczerze: macie środki do życia?
Nie, proszę Księdza: żyjemy z dnia na dzień z zarobku męża, który pracuje
w odlewni żelaza.
A czy wasz mąż wie, że chcecie podarować Matce Najświętszej te klejnoty?
Tak jest, wie i zgadza się na to chętnie.
Powiedzcie mi szczerze, czy macie coś pieniędzy odłożonych?
Jakieś oszczędności możemy mieć przy 3 lirach dziennie?
Lecz pozbawiając się tych klejnotów, co uczynicie, gdy spotka was, jakieś
nieszczęście, choroba?
O tym nie myślałam, zdając się na Opatrzność Bożą.
Lecz jeśli zatrzymacie swe złoto, możecie je przy okazji dobrze spieniężyć lub
oddać w zastaw?
Pan Bóg widzi, że jesteśmy ubodzy, a ja winnam dać to, co przyrzekłam.
Ksiądz Bosko był do głębi wzruszony.
Ale posłuchajcie mnie, rzekł, zróbmy tak: Madonna nie chce od was aż tyle, ale
ponieważ słuszną jest rzeczą okazać Jej wdzięczność, to ja wezmę tylko ten
pierścionek, a resztę sobie zatrzymacie.
Och, to nie! Obiecałam wszystko i muszę dać wszystko.
Zróbcie, co radzę, a będzie dobrze.
A jeśli Madonna nie będzie z tego zadowolona? Nie chciałabym cofać słowa
danego, gdyż boję się, że mnie skarze!
Zapewniam was, że będzie zadowolona.
A skąd Ksiądz może wiedzieć o tym?
86

9.7 Page 87

▲back to top
Bądźcie spokojna, zapewniam, że w waszym imieniu złożę Matce Najświętszej
sumę równoważną.
Mogę ja w sumieniu zgodzić się na to?
Ależ tak możecie!
Zacna niewiasta wahała się, lecz zakończyła:
Dobrze, niech tak będzie. Niech Ksiądz uzupełni. Ale ja gotowa jestem
wszystko zostawić na ofiarę. I niewiasta wróciła zadowolona.
Ileż tu serca i wiary!”.
Ksiądz Lemoyne zanotował inny wzruszający fakt z roku 1870, dotąd nie
opublikowany.
„Pewnego dnia przyszedł ubogi człowiek pieszo z albą, a wyspowiadawszy się
i przyjąwszy Komunię Świętą udał się do Księdza Bosko by spełnić obietnicę daną
Bogu. Gdy bowiem zachorował ciężko i nie było ratunku, obiecał Madonnie, że da
wszystkie pieniądze, jakie posiada i w jednej chwili wyzdrowiał. Ksiądz Bosko widząc
dość inteligentne zachowanie się, pomimo nędznego ubrania, myślał jaką, by on mógł
ofiarować sumę. Ten wyjął swe zawiniątko i zaczął odwijać papier, aż ukazała się
suma. Jeden lir. Wręcza go uroczyście Księdzu Bosko mówiąc:
To wszystko, co posiadam, niech Ksiądz bierze.
To wszystek wasz majątek?
Wszystek.
Macie może winnicę we wsi?
Nie, nic nie posiadam.
A jaki wasz zawód?
Jestem wyrobnikiem, żyję z zarobku dziennego.
Ale jesteście zmęczeni?
Trochę, bo droga dość daleka.
Jesteście jeszcze na czczo?
Pewnie, bo chciałem przystąpić do Komunii św. przed północą. Zjadłem
kawałek chleba, który wziąłem ze sobą.
A teraz na śniadanie, co?
Nic.
87

9.8 Page 88

▲back to top
Zróbmy tak: Dzisiaj zostaniecie u mnie. Dam wam śniadanie, obiad, wieczerzę,
prześpicie się tu, jutro będziecie mogli wracać do domu.
To niemożliwe!
A dlaczego?
Ładnie by było przynieść lirę, zjeść ze trzy, czy cztery posiłki! A mój ślub?
Słuchajcie: Dajcie swą ofiarę Matce Najświętszej, a ja ze swej strony ofiaruję
wam gościnę na mój koszt.
Nie, nie zgadzam się. Czy Ksiądz myśli, że ja nie rozumiem, że kasa Madonny
i Księdza Bosko to jedno i to samo?
Lecz proszę mi wierzyć, iż Madonna nie weźmie mi tego za złe, że was
przyjmuję do domu.
Nie godzę się, bo nie chcę Księdzu sprawiać żadnego kłopotu.
Co wtedy zrobicie?
Wracam pieszo, jak przyszedłem: jeśli będę głodny, poproszę o jałmużnę; jeśli
będę zmęczony, to się oprę o drzewo; gdy zechce mi się spać, prześpię się na słomie,
w jakiejś chałupie, lecz muszę swój ślub wypełnić w całości. Kłaniam się i polecam
modlitwom. I wyszedł.
Rozmiłowany w ubóstwie nasz Ojciec, pełen współczucia dla biednych,
doznawał wielkiej przykrości, gdy szukając środków na spłacenie swych długów,
spotykał się z nadmiernym luksusem po niektórych domach.
19 września, pewna markiza, lat 84 dobrodziejka Oratorium, ciężko chora,
zawezwała Księdza Bosko, pragnąc wyspowiadać się. Po spowiedzi patrząc na niego
błędnym wzrokiem powiedziała:
„Więc to już kres mego życia?”
Święty odrzekł, że samemu Bogu wiadome są dni naszego życia, przeto
winniśmy spokojnie zdać się na Jego wolę, by rozporządzał nami według swego
upodobania.
Muszę, więc krzyczała, miotając się w gorączce, opuścić ten świat? Zostawić
wszystkie bogactwa mego pałacu? To wszystko zostanie mi zabrane?
88

9.9 Page 89

▲back to top
Ksiądz Bosko starał się ją pocieszyć mówiąc o tych dobrach wiekuistych
cenniejszych niż doczesne, które Bóg przygotował tym, którzy Go miłują, a wobec
których doczesne bogactwa mniej znaczą niż błoto.
Biedaczka zaczęła jeszcze bardziej biadać i narzekać.
A więc muszę opuścić ten bogaty pałac, te pokoje, ten piękny dom, salon.
Zdawało mi się, że dobrze mi się powodziło na świecie, a teraz trzeba to wszystko
zostawić, to mówiąc zawołała służących i kazała się przenieść do salonu. Widocznie
dostała szału.
Ksiądz Bosko uznał za stosowne, by ją zadowolono, celem uniknięcia gorszych
następstw. Służący przenieśli ją z łóżkiem do salonu, w którym pełno było różnych
drogocennych przedmiotów. Kazała umieścić się koło stołu zasłanego drogim perskim
dywanem. Gładziła go palcami i oglądała wołając:
Och, jaki piękny! Po raz ostatni cię widzę. Czy wie Ksiądz ile kosztował?
40.000 lir! Już nie będzie moim! Obracała się naokoło, jakby żegnała się
ze wszystkimi sprzętami. Wkrótce potem w tym salonie skonała.
Ksiądz Bosko opowiadając o tym fakcie swym synom wysnuwał refleksje:
„Jak trudno jest bogaczom oderwać swe serce od dóbr doczesnych. Jak przykro
im pożegnać się z nimi w chwili śmierci!”.
Ksiądz Bosko pokładał niezachwianą ufność w Boskiej Opatrzności.
Gdy otrzymał jakiś zapis dla Zgromadzenia nieodpowiedni, stwierdzał ksiądz
Rua na Procesie Informacyjnym w postaci domów lub terenów, przekazywał mi, by
jak najprędzej je sprzedać, już to dla spłacenia ciążących długów, bądź też z obawy,
by czyjeś serce nie przywiązało się do nich. Mawiał nieraz:
„Wyzujmy się z tych dóbr doczesnych, by oddać się w z większą gorliwością
pracy dla Boga, dopóki zdani będziemy na Opatrzność Bożą, ona nas nie opuści i nie
pozwoli, by nam zabrakło rzeczy koniecznych, a Zgromadzenie będzie zawsze
pomyślnie się rozwijało. Lecz z chwilą, gdy zaczniemy gromadzić bogactwa,
Opatrzność odwróci się od nas”.
Czasem, gdy nie znajdowałem chwilowo nabywców reflektujących na to,
co było do sprzedania i zwlekałem z transakcją, on mnie popędzał do pośpiechu,
kosztem nawet pewnych strat, a nieraz osobiście wkraczał i dokonywał transakcji.
89

9.10 Page 90

▲back to top
Za przykładem św. Kajetana był zadowolony, gdy się żyło z dnia na dzień bez
większych zapasów. Pieniądze, jakie wpływały, zaraz obracał na spłatę długów. Gdy
dowiedział się, że ktoś gromadzi oszczędności, natychmiast interweniował, by wydać
je na bieżące potrzeby. Zwykł mawiać, że Zgromadzenie nasze będzie kwitło, dopóki
utrzymywać się będziemy w doskonałym ubóstwie.
Podobnie, gdy jakiś wychowanek spowiadał się, że trzyma pieniądze wbrew
regulaminowi, nakazywał bezzwłocznie oddać je prefektowi, a gdy ktoś nie słuchał
i nadal wyznawał to samo przewinienie, groził odmową rozgrzeszenia.
„Kochajcie ubóstwo, było jego zasadniczym poleceniem, by utrzymywać
w dobrym stanie finanse Zgromadzenia”.
Jak cnota czystości jest oznaką naszego Zgromadzenia, tak praktykowanie
ubóstwa jest nakazem fundamentalnym wszystkich Salezjanów, przy tym nie powinno
nigdy zabraknąć karności w naszym życiu rodzinnym, tej swobodnej i naturalnej,
pokornej, radosnej. Jasne jest, że Ksiądz Bosko chciał nas widzieć przykładnymi
w praktykowaniu poszczególnych ślubów zakonnych. Nie zapominajmy, że nasze
Zgromadzenie zrodziło się za łaską Bożą, jakby naturalnie, z podziwu i wdzięczności
wychowanków względem naszego św. Założyciela. W takiej atmosferze rozwijały się
wszystkie, albo prawie wszystkie powołania salezjańskie.
Oto przykład.
W roku 1873 wśród chłopców otaczających Księdza Bosko pod portykami
znajdował się pewien wychowanek z drugiej gimnazjalnej, żywy i rozsądny. Podpadło
Świętemu, że jest trochę niespokojny, jakby pragnął z nim zamienić kilka słów. Więc
spytał go:
Masz mi coś do powiedzenia, nieprawda?
Tak, Ksiądz zgadł.
A cóż takiego chcesz mi powiedzieć?
Tak, chciałbym, ale nie przy innych. I pociągnąwszy Księdza Bosko nieco na
bok, szepnął mu do ucha, pragnąłbym Księdzu dać prezent, który by mu sprawił
przyjemność!
A cóż to za prezent?
90

10 Pages 91-100

▲back to top

10.1 Page 91

▲back to top
Oto on! Unosząc się na palcach i czyniąc gest rękoma z poważną powiedział:
Chciałbym Księdzu podarować siebie samego, by odtąd czynił ze mną, co zechce
i zatrzymał mnie przy sobie na zawsze!
Naprawdę, odrzekł Ksiądz Bosko, nie mógłbyś mi dać cenniejszego podarunku.
Przyjmuję go, lecz nie dla siebie, ale po to by cię ofiarować i poświęcić Panu Bogu!
Ten drogi chłopczyk był to Franciszek Picollo z Pecetto koło Turynu, który
został salezjaninem, kapłanem, mistrzem nowicjuszów, dyrektorem i inspektorem.
Nie mniejszą czcią i szacunkiem otaczały go różne osoby z poza
Zgromadzenia, nawet z dalekich krajów, dla nadzwyczajnej jego świętości.
W tych latach pewien młodzieniec z Oratorium Księdza Bosko, przedstawiony
księżnej Marii Wiktorii z domu Savoia Carignano, usłyszał te słowa:
Szczęśliwy jesteś, bo przestajesz ze Świętym!
Ta opinia o świętości Księdza Bosko, zeznawał na Procesie Informacyjnym
ksiądz Jan Cagliero, panowała tak w kołach arystokratycznych, jak wśród duchownych
i świeckich, zataczając coraz szersze kręgi, już to ze względu na jego wybitne cnoty,
jak wyjątkowe dary otrzymane od Boga.
Dlatego zewsząd, z bliska i z daleka, udawano się do niego bądź osobiście,
bądź listownie, polecając się jego modlitwom, jako świętemu by łatwiej otrzymać
łaski od Boga i Najświętszej Panny.
Ja sam widziałem często, jak go proszono, by osobiście udzielił
błogosławieństwa Najświętszej Maryi Wspomożycielki oraz składano stypendia
mszalne, pod warunkiem, by je on sam odprawił.
W jego Mszy św. uczestniczył zawsze tłum ludzi, którzy przed lub po
nabożeństwie, prosili o błogosławieństwo na klęczkach. Było wśród nich wielu
z dalekich krajów, uszczęśliwionych, że dane im było wysłuchać Mszy św.
i otrzymać błogosławieństwo od Świętego.
Takie sceny powtarzały się często.
Do Księdza Bosko, jak świadczy jeden z najstarszych wychowanków, Jan
Bisio, garnęły się tłumy narodu, uważając go za Świętego, zwłaszcza gdy udawał się
do małych miejscowości. Po drodze, gdy przejeżdżał, niektórzy klękali otrzymując
błogosławieństwo, wielu stało przy oknach i drzwiach, by go widzieć, matki podnosiły
swe maleństwa, by je pobłogosławił, zdawało się, że to Jezus z Nazaretu wśród dzieci.
91

10.2 Page 92

▲back to top
Wielu biegło naprzeciw niemu, by się z nim spotkać, dotknąć jego sutanny, ucałować
mu rękę lub zdobyć jakiś przedmiot przez niego używany. Byłem tego naocznym
świadkiem towarzysząc mu nieraz w podróży.
A jednak był on tak pokorny, zaznacza Jan Willa i delikatny w obejściu,
iż wielu było tym zdumionych i zaskoczonych, bo wyobrażali go sobie, jako
osobistość, która całym swym zachowaniem imponuje.
Przyswójmy sobie pokorę, dobroć, uprzejmość i inne charakterystyczne cnoty
Księdza Bosko, jeśli chcemy być jego godnymi synami i starajmy się wcielić w czyn
jego gorące zalecenia:
„Nasze Zgromadzenie ma przed sobą wspaniałą przyszłość, przygotowaną mu
przez Boską Opatrzność, jego chwała trwać będzie tak długo, jak długo zachowywane
będą nasze Ustawy”.
„Celem naszego Zgromadzenia jest uświęcenie własne i zbawienie dusz przez
praktykowanie miłości.
Polecam wam chrześcijańskie wychowanie młodzieży, troskę o powołania
kapłańskie, misje zagraniczne, lecz w sposób szczególny, młodzież ubogą
i zaniedbaną.
Synowie moi, nie polecam wam pokut i umartwień lecz praca, praca, praca!
LAVORO i TEMPERANZA doprowadzą do rozkwitu nasze Zgromadzenie”.
92

10.3 Page 93

▲back to top
II
SEMPREAVANTI
1871
1. W Turynie; 2. W Lanzo; 3. W Borgo S. Martino; 4. Opuszcza kolegium
w Cherasco; 5. Przyjmuje nowe kolegium w Verazzo; 6. 300 – lecie zwycięstwa pod
Lepanto; 7. We Florencji i Rzymie; 8. Uroczystości Imienin; 9. U św. Ignacego i w
Nizza Monferrato; 10. W Ligurii, z powrotem we Florencji i w Rzymie; 11. Powrót do
Oratorium; 12. Długi, budujący spór; 13. Pisarz i publicysta; 14. Wszystek dla
wszystkich; 15. Drodzy wychowankowie.
Z początkiem roku 1871 Zgromadzenie miało 5 domów: Dom Macierzysty
w Turynie, Małe Seminarium w Borgo S. Martino i kolegia w Lanzo, Cherasco
i Alassio. Dom w Trofarello służył za dom wypoczynkowy, a ten w Mirabello stał
chwilowo pusty.
Współbraci było 77: 30 ze ślubami wieczystymi, 47 z trzyletnimi.
Nowicjuszów 69. Ogółem członków 146, w tym 27 kapłanów, 69 kleryków, 34
koadiutorów i 16 studentów.
Nie dało się dociec, jaka była doroczna wiązanka. Posiadamy wprawdzie
z pierwszych dni 1871 roku, gdy Prusacy oblegli Paryż, który poddał się 28 stycznia,
list Księdza Bosko, bez daty, adresowany do księdza Bonettiego, dyrektora Małego
Seminarium w Borgo S. Martino, któremu zlecał pewną pracę nad Historią Kościoła.
W liście jest tylko wzmianka o wiązance noworocznej, bez bliższych
szczegółów. Przebija zeń dobroć ojcowska Księdza Bosko, który zamierzał sprawić
przyjemność alumnom Małego Seminarium urządzając im wycieczkę do Turynu na
odpust Najświętszej Maryi Wspomożycielki:
Carissimo D. Bonetti!
Posyłam ci Pellegriniego, który jak sądzę, przyda się. Tu uczył w 3 klasie
i wywiązywał się dość dobrze ze swych obowiązków. Wiązanka noworoczna cię nie
93

10.4 Page 94

▲back to top
przerazi, lecz nie łudźmy się. Pan Bóg przeznacza nam świat piękniejszy, niż ten:
niech więc synowie okażą się godni, owszem niech wyprzedzają ojca. Postaraj się
przybyć na św. Franciszka, a pomówimy o wielu sprawach. Konferencja odbędzie się
w poniedziałek, tj. 30 bm. O historii, kiedy indziej. Możesz zrobić chłopcom nadzieję,
co do ich przyjazdu do Turynu na uroczystość Matki Bożej Wspomożycielki. Figurują
oni w programie w dniu 23 maja, wieczorem w Borgo S. Martino. Co do wiktu
i podróży myślę, że nie będzie żadnych trudności, o spaniu się pomyśli. Jeśli Prusacy
śpią na gołej ziemi pod Paryżem przy 12°C, to nam nie będzie trudno przespać się
w jakiejś szopie prowizorycznej. W każdym razie chciałbym, tante Deo, by święto
było wesołe dla wszystkich. Niech Bóg błogosławi etc.
Ksiądz Jan Bosko.
NB. U Mansi’ego, Acta Conciliorum, tom I, znajdują się bardzo pożyteczne
wiadomości o papieżach z pierwszych trzech wieków.
W uroczystość św. Franciszka Salezego, dokładnie 30 stycznia, odbyła się, jak
to weszło w zwyczaj od 1865r., doroczna Konferencja Generalna, w której wzięli
udział wraz z księżmi dyrektorami poszczególnych domów, wszyscy współbracia
z Oratorium. Z tej okazji dwóch złożyło śluby trzyletnie, potem dyrektorzy przedłożyli
sprawozdania ze swoich zakładów. Ksiądz Bosko zaś na zakończenie konstatując
rozwój i postęp poszczególnych domów, wyrażał swe zadowolenie z dokonanej pracy,
następnie podał uwagi na temat ekonomii, regulaminu teatrzyku, ufności w Opatrzność
Bożą, która podtrzymuje i wspiera Zgromadzenie w czasach tak trudnych oraz
odnośnie do posłuszeństwa i pracy.
Ustawiczne zabiegi Świętego były bodźcem dla wszystkich do tym gorliwszej
pracy nad ulepszaniem organizacji poszczególnych domów. Przyjrzyjmy się
w porządku chronologiczny, tym ojcowskim staraniom.
1. W Turynie
W roku 1870 zakupił Ksiądz Bosko koło Oratorium kawałek terenu i w czasie,
gdy porządkowano plac przed kościołem Najświętszej Maryi Wspomożycielki oraz
wykańczano budynek wzdłuż ulicy Cottolengo, ponowił w Magistracie prośbę
94

10.5 Page 95

▲back to top
o zezwolenie na otoczenie swej posesji parkanem. Po uzyskaniu zezwolenia
uskutecznił to Karol Buzzetti kosztem 5.653,30 lir.
W związku z tym pismem, w którym nadmieniono, iż pewna część
wychowanków chciałaby się oddać ogrodnictwu, nasunęła się burmistrzowi myśl
powierzenia mu kierownictwa szkoły rolniczej, która miała powstać w Turynie.
W roku 1869 zmarł w Lyonie Alfons Bonafous, naczelny zarządca firmy
handlowej w Piemoncie, który zapisał znaczną część swych dóbr Magistratowi
turyńskiemu na założenie wielkiej szkoły rolniczej dla opuszczonych chłopców. Rada
Miejska wybrała komisję, celem ułożenia statutu szkoły. Po jego zatwierdzeniu przez
Rząd w 1870 roku, Magistrat zwrócił uwagę na Księdza Bosko, który zdaniem
wszystkich, najlepiej poprowadziłby powstającą szkołę. Przybyła więc do Oratorium z
tą propozycją komisja z komandorem Ernestem Riccardim di Retro na czele.
Ksiądz Bosko nie chcąc pomijać żadnej okazji czynienia dobrze, by nie
składano na niego winy za niepowodzenia, nie wzbraniał się od przyjęcia zaszczytnej
oferty, lecz postawił ze swej strony warunek, iż chciałby mieć zupełną swobodę
w administracji zakładu, bez czego nie może się podjąć wychowania powierzonej
młodzieży.
Komandor Riccardi wraz z innymi członkami komisji uznał słuszność tego
żądania. Wówczas Ksiądz Bosko spytał, jakie przeznaczono wyposażenie na
utrzymanie zakładu. Odpowiedziano mu, że preliminowano na ten cel 70.000 lir
rocznie.
Doskonale, odrzekł, za tę sumę podejmę się prowadzenia zakładu.
Administrację jego majątku chętnie ustępuję komitetowi.
A ilu chłopców zamierza ksiądz utrzymać za tę sumę?
280!
Co? Aż tylu? Jak Ksiądz zdoła ich utrzymać za 70.000 lir?
To moja sprawa.
A jak się przedstawiać będzie ich wychowanie?
Ksiądz Bosko odpowiedział, że co do wiktu, zajęć, nauki, rekreacji, metody
wychowawczej, będą traktowani podobnie, jak wychowankowie Oratorium. Komisja
zdziwiona tym oświadczeniem mając wielkie uznanie dla Księdza Bosko, jako
95

10.6 Page 96

▲back to top
wychowawcy, orzekła, iż jego oferta jest naprawdę najlepszą i najkorzystniejszą ze
wszystkich. W konkluzji oświadczono:
W takim razie proszę być gotowym: przedłożymy Radzie Miejskiej jego ofertę,
którą omówi się na najbliższym posiedzeniu. Uważamy, że nie będzie nikogo, kto by
protestował przeciwko tak korzystnemu kontraktowi.
A na to Ksiądz Bosko:
Panowie uważają sprawę za załatwioną, ja za nawet nie rozpoczętą!
Jak to? Dlaczego? Za parę dni wszystko będzie załatwione.
A jednak zobaczycie panowie, że tak się stanie, jak ja przewiduję. Nawet
gdybym zaproponował utrzymanie 500 chłopców za te pieniądze, propozycja nie
zostałaby przyjęta.
A dlaczego?
Dlatego, że ta potrawa nie smakuje tym, co siedzą przy stole. Wielu już musiało
ponieść konsekwencje za mieszanie się do nauczania i administracji! Wśród ogólnej
wesołości panowie ci ostatecznie odeszli przekonani, że wszystko ułożone, podczas
gdy Ksiądz Bosko nie łudził się. Najbardziej wpływowi radcy chwalili się, lecz gdy
przyszło do głosowania, wypowiedzieli się przeciwko projektowi, gdyż Ksiądz Bosko
trzymając z jezuitami i Papieżem, jest tym samym przeciwnikiem ich liberalnych
przekonań.
Prawdziwy powód odmowy był ten, o którym wspominał Ksiądz Bosko.
Członkowie zarządu szkoły byli niechętni religii.
Szkoła otwarta w 1870 roku liczyła 70 uczniów i wnet znalazła się w kłopotach
finansowych. Dlatego wznowiono układy z Księdzem Bosko, który uważał za
daremne wszelkie pertraktacje, gdyż wynik byłby taki sam, jak najpierw. Tym
bardziej, że w regulaminie było wyraźnie zastrzeżenie odnośnie wychowania
religijnego. ,,Uczniowie mieli spełniać praktyki religijne uznane za konieczne”, lecz
uczęszczaliby na Msze św. tylko w niedzielę. Uczniowie zaś niekatolicy mieliby
spełniać praktyki religijne uznane przez swych ministrów kultu”.
W owym czasie większość w Magistracie należała do partii liberalnej,
niektórzy byli członkami różnych sekt.
Ksiądz Bosko kilkakrotnie próbował polecić na wakujące stanowisko
urzędnicze pewną osobę znaną ze swych przekonać katolickich, lecz nigdy nie mógł
96

10.7 Page 97

▲back to top
uzyskać posłuchania. Znalazłszy się po raz nie wiadomo, który w Magistracie, zażądał
widzenia się z komandorem Riccardim. Odpowiedziano mu, że jest na posiedzeniu. Na
to Ksiądz Bosko:
Dobrze, w takim razie poczekam aż wyjdzie!
Komandor powiadomiony o wizycie Księdza Bosko, przybył natychmiast
pytając się nieco zażenowany:
Czym mogę Wielebnemu Księdzu służyć?
Ksiądz Bosko przedłożył otwarcie w paru słowach swoje życzenie.
Dobrze, w takim razie i ja szczerze powiem Księdzu, że niemożliwe jest
spełnienie jego życzenia. Proszę zwrócić uwagę na to, jaki jest skład Rady Miejskiej,
która powzięła uchwałę, że nie dopuści się do urzędu nikogo, kto nie jest z ich grona.
Ksiądz rozumie?
Dnia 2 lutego zawarł Ksiądz Bosko umowę z majstrem Karolem Buzzetti
o wzniesieniu chóru w kościele Matki Bożej Wspomożycielki oraz dwóch zakrystii
wraz z przyległym portykiem.
W miejscu przeznaczonym pod chór rósł słynny wiąz zacieniający bramę
Oratorium, na którym schronił się niegdyś chłopiec Feliks Reviglio /MB VIII/. Ksiądz
Savio czekał tylko sposobności, aż Ksiądz Bosko wyjedzie na parę dni z Oratorium.
Gdy to nastąpiło, kazał go zaraz ściąć wiedząc, że byłoby mu przykro patrzeć na jego
usunięcie. I rzeczywiście, gdy wrócił i ujrzał puste po nim miejsce, przystanął na
chwilę, jak wryty i łzy zakręciły się mu w oczach, jakby stracił przyjaciela!
Ileż wspomnień cisnęło się do głowy!
Przystąpiono natychmiast do pracy i szybko stanęły mury dwóch pomieszczeń:
na zakrystię, przedłużając i rozszerzając te wzniesione w roku 1867. Między nimi
powstał w formie elipsy chór, podtrzymywany przez kolumnadę, połączony ze
świątynią za pomocą łuku otwierającego się w absydzie, naprzeciw którego, aż do
roku 1891, to jest do prac restauracyjnych podjętych ex voto przez Księdza Bosko,
wisiał obraz Najświętszej Wspomożycielki.
Józef Freilino, sekretarz sądowy w Pavia, były wychowanek dawnego
Oratorium, wspomina o fakcie, który zaszedł, jak się zdaje rok przedtem, gdyż
nawiązuje do przedłużenia tego skrzydła budynku, które od dawnej ciągnęło się
wzdłuż ulicy Cottolonego w kierunku domu Coriasco.
97

10.8 Page 98

▲back to top
Fakt ten opowiedziany dnia 11.09.1912 r., potwierdza dar intuicji, który
posiadał Ksiądz Bosko i dzięki niemu wiedział o wszystkim, co się działo
w Oratorium.
,,Otóż, zeznawał Józef Freilino: byłem wychowankiem w Oratorium w Turynie
od r. 1868 – 1873, gdzie ukończyłem gimnazjum. Byłem chłopakiem, tak jak inni
i pod wpływem kolegów nie zawsze dawałem posłuch ojcowskim radom Księdza
Bosko, do którego jednak często się zbliżałem.
Zdarzenie, które przytaczam, potwierdza żywą tradycję, jaką słyszałem z ust
nieżyjącego już księdza Bacca, że Ksiądz Bosko widział zawsze przed sobą, swych
chłopców i nie widzialnie odsuwał od nich niebezpieczeństwo popełnienia złego,
nieraz w sposób namacalny. Było to w roku 1801, w czasie karnawału, gdy
przedłużano budynek przyległy do ulicy Cottolengo do domu pana Coriasco.
Przestrzeń pomiędzy kościołem a tym budynkiem była wtedy ogrodzona od wewnątrz
i zewnątrz. Otóż w sobotę karnawałową ja, z kolegami Borai, Camagna i kimś jeszcze
oraz Henrykiem Cirio, kombinowaliśmy wysmyknąć się z Oratorium w czasie
spowiedzi wieczornej, by zobaczyć na mieście zabawę karnawałową. Byłem chłopcem
i nie zdawałem sobie sprawy, co mogło z tego wyniknąć. Wybraliśmy miejsce do
przejścia, tę właśnie przestrzeń ogrodzoną między domem Brosio, a kościołem.
Przeszliśmy spokojnie przez pierwszy płot dziurą, między deskami. Moi dwaj koledzy
już przeskoczyli drugi płot, lecz mnie się to nie udało. Bo właśnie w chwili, gdy
znalazłem się naprzeciw okna wychodzącego z podziemi kościoła, poczułem istny
grad kamieni, które spadały tuż obok mnie rozpryskując się na kawałki na ziemi.
Żaden jednak z nich mnie nie zranił. Na wołanie kolegów odpowiedziałem
przestraszony, że padają wokół mnie kamienie. Nie mogłem się dowiedzieć czy i oni
je widzieli, bo później nie wspominało się więcej o tym. Faktem jest, że i oni
zawrócili, i wyprawa nie doszła do skutku. Gdy myślę o tym zdarzeniu, nabieram
przekonania, że było w tym coś nadprzyrodzonego, zwłaszcza, iż ma ono związek
z faktem, który nastąpił potem. Wszak nikt nie wiedział o naszej przygodzie, nikt nas
nie złapał na przechodzeniu płotu, nikt z nas również nie szedł do spowiedzi do
Księdza Bosko (jestem tego pewien). A jednak nazajutrz, gdy szliśmy do kościoła na
Mszę św. i przechodziłem koło Księdza Bosko przechadzającego się na podwórzu
98

10.9 Page 99

▲back to top
eksternistów z chłopcami, on szepnął mi do ucha, jak zwykle po ojcowsku pytając, czy
potem wyszedłem. Odpowiedziałem, że nie. I więcej o nic nie pytał.
Jeszcze drugi podobny fakt utwierdza mnie w tym przekonaniu, iż Ksiądz
Bosko czuwał osobiście i nieustraszenie nad chłopcami, gdyż absurdem byłoby
przypuścić, że miało to miejsce tylko w moim przypadku.
Otóż wraz z innymi, w celu nieokreślonym, zamierzałem wyjść z kościoła
w czasie spowiedzi wieczornej. Nie wyszedłem wprawdzie i nie pamiętam, z jakiego
powodu, lecz nazajutrz rano, Ksiądz Bosko znów mnie spytał, czy wyszedłem.
Zatem dwa razy w ciągu 5 letniego pobytu w Oratorium miałem chętkę wyjść
za mury i za każdym razem Ksiądz o tym wiedział. A w jaki sposób? Z danych
okoliczności nie mogę dojść do innego wniosku, jak że Ksiądz Bosko mnie widział,
chociaż nie byłem przy nim fizycznie, i mnie wspierał”.
Pierwszego dnia Wielkiego Postu Ksiądz Bosko wyjechał do Varazze, by
pertraktować w sprawie przyjęcia kolegium. Od poniedziałku zaś rozpoczął się
katechizm wielkopostny, który odbywał się codziennie, z wyjątkiem sobót, aż do
Wielkiego Tygodnia, dla młodzieży okolicznej. Katechizowali księża, klerycy, nawet
starsi wychowankowie.
W tym roku, jako miejsce zebrań dla oratorianów służył kościół św. Franciszka
Salezego, wyprzątnięty z wyjątkiem prezbiterium, Od roku 1870 powierzył Ksiądz
Bosko kierownictwo Oratorium księdzu Juliuszowi Barberisowi. On, jako
neoprezbiter, odprawił w nim swoją Mszę Prymicyjną, głosił kazania i asystował
młodzieży przy pomocy innych współbraci. Jako plac do zabaw służyło obszerne
podwórze zaopatrzone w różne przybory gimnastyczne.
Dnia 6 grudnia Pius IX mimo zaciekłych ataków nieprzyjaciół Kościoła, którzy
przechwalali się, że „bramy piekielne go przemogą”, na prośby wielu biskupów
z całego świata, ustanowił świętego Józefa Opiekunem Kościoła Katolickiego
i podniósł jego święto, 19 marca, do wyższej rangi liturgicznej.
Ksiądz Bosko natychmiast zarządził, by salezjanie obchodzili tę uroczystość,
jako święto obowiązkowe. Zdecydował się również przystąpić do wzniesienia kościoła
w Turynie, pod wezwaniem Świętego Jana Ewangelisty, wraz z hospicjum i szkołami
dla młodzieży ubogiej przy ulicy Królewskiej.
99

10.10 Page 100

▲back to top
Nim zabrał się do dzieła, według swego zwyczaju, postarał się wpierw
o aprobatę i błogosławieństwo arcybiskupa monsignora Aleksandra Miccardi, który
wnet potem w tym samym miesiącu zmarł. Możemy zorientować się o rozmiarach
tego przedsięwzięcia z okólników, które ksiądz Bosko rozsyłał Dobrodziejom.
„Benemerita Sig. Contessa! Dziś w dniu zaślubin NMP wysyłam Jej pierwszy
okólnik licząc na WP jako na pierwszą dobrodziejkę na zakupienie terenu pod kościół.
Od kwietnia rozpoczną się regularnie prace budowlane. Jestem przekonany, iż WP
uczyni wszystko, co możliwe. Pomimo to ośmielam się zapytać, czy mogę liczyć
przez te lata na jakąś zadeklarowaną kwotę, co byłoby dla mnie wielką ulgą
i orientacją w obecnej chwili. Nowy nakład Historii Kościelnej - 15 tys. egzemplarzy
został wyprzedany w niecałym miesiącu. Deo gratias! Przygotowujemy następne
wydanie. W niedziele o godzinie 6 odbędzie się w zakładzie wielki teatr. Wstęp
wolny, dla W. Pani i jej znajomych. Polecając się modlitwom etc.
Turyn, 02.03.1871 r.
Ksiądz Bosko.
By doprowadzić do skutku budowę kościoła św. Jana Ewangelisty musiał
przezwyciężyć tak wielkie trudności, iż w tym zajaśniało wspaniałe jego heroiczne
męstwo. Skoro nabył za znaczną sumę potrzebny teren, powierzył wykonanie planów
hrabiemu Edwardowi Mella, który ujął kościół w styku romańskim, nadając mu
wysoce artystyczny wyraz. Dla zrealizowania projektu potrzebny był skrawek terenu,
będący własnością niejakiego pana Morglia. Pomimo wszelkich starań, nawet kosztem
podniesienia stawki, właściciel nie dał się skłonić do sprzedaży.
Wówczas za poradą pewnych osób kompetentnych Ksiądz Bosko zwrócił się do
króla, prosząc o dekret stwierdzający, iż projektowany kościół wraz z przyległymi
szkołami, jest budowlą użyteczności publicznej, a co zgodnie z ustawą z dnia 25
czerwca 1865 r., umożliwiało wywłaszczenie terenu.
Skoro kosztem wielu zabiegów zdobył skrawek potrzebnego terenu, spotkał się
ze sprzeciwem ze strony arcybiskupa Gastaldiego, który wysunął swój własny projekt
kościoła monumentu ku czci Papieża, pod wezwaniem św. Sekunda, licząc, że w ten
sposób zdobędzie większą ofiarność publiczną. Sprawa ta poszła do Rzymu, jak
świadczy ks. Kanonik Jan Anfossi, którego proszono o przedłożenie memoriału
100

11 Pages 101-110

▲back to top

11.1 Page 101

▲back to top
kardynałowi Antonelli’emu celem wykazania, że wcześniejszy był pomysł Księdza
Bosko wybudowania kościoła ku uczczeniu Piusa IX, dla którego tenże kanonik
przyobiecał własnym sumptem ufundować portal z napisem uwieczniającym dzieje
pontyfikatu Piusa IX.
A oto inne przedsięwzięcie zakreślone na wielką skalę, do którego przyłożył
ręki Ksiądz Bosko. Od roku 1867 powołano komitet obywateli z dzielnicy tzw.
„Sagrin”, w celu wybudowania kościoła w pobliżu stacji Porta Nuova dla obsługi
wzrastającej w liczbę ludności tej dzielnicy. Rozpisano konkurs na projekt świątyni
i z pomiędzy wielu innych wybrano plany architekta inż. Alojzego Formento.
Magistrat zatwierdził plany oraz miejsce pod budowę, na posiedzeniu 2 czerwca
1868 r., przydzielając teren wraz z zasiłkiem w kwocie 30.000 lir, płatnym w trzech
ratach. Równocześnie zażądał gwarancji w wysokości 100.000 lir. Trzeba było
przeprowadzić zbiórkę pieniężną oraz wybrać przewodniczącego komitetu budowy
kościoła. Gdy praca dotychczasowa komitetu utknęła wobec naglącej, coraz bardziej
potrzeby kościoła w dzielnicy S. Secondo, zaproponowano Księdzu Bosko objęcie
przewodnictwa i prowadzenie budowy, myśl tę popierało wielu dostojników
kościelnych i świeckich, wiedząc, że sam tylko Ksiądz Bosko był zdolny doprowadzić
dzieło do pomyślnego rezultatu.
Decyzję tę zakomunikował Księdzu Bosko w Kurii wikariusz generalny,
ksiądz kanonik Zappata, dając do zrozumienia, że winien w sumieniu podjąć się
budowy, inaczej projekt spełznie na niczym, ze szkodą dla tylu wiernych, którzy
byliby pozbawieni świątyni dla zaspokojenia swych potrzeb duchowych.
Ksiądz Bosko schylił głowę pokornie, ufny w Opatrzność, a tymczasem
komitet porozumiał się z burmistrzem w sprawie przyspieszenia robót, notyfikując
podjęcie się ich prowadzenia przez Księdza Bosko.
Ill. mo Sig. Sindaco!
Stosownie do pisma pana burmistrza z dnia 26.03. nr. 170, powołując się na
rozmowę z nim, Komitet budowy kościoła parafialnego, przy pl. Św. Sekunda,
zawiadamia, że porozumiał się z Księdzem Bosko i uzgodnił z nim plany budowy
kościoła, mającego służyć tak dla celów Oratorium, projektowanego przez
wspomnianego kapłana, jak i dla funkcji religijnych, z zastrzeżeniem, że z czasem
101

11.2 Page 102

▲back to top
stanie się kościołem parafialnym, gdy władze kościelne ustalą granice nowej parafii.
Obecnie podaje się do wiadomości p. burmistrza, iż Ksiądz Bosko podjął się
przewodnictwa Komitetu budowy oraz zarządu funduszów oraz że zastosuje projekt
architekta Formento, zatwierdzony przez Radę Miejską. Komitet daje wyraz swej
radości, że tak odpowiedzialnego brzemienia podjął się wspomniany kapłan i prosi
niniejszym o upoważnienie wymienionego Księdza Jana Bosko do podjęcia prac
budowlanych.
25.04.1871 r.
Za Komitet: Angelo Chiesa sekretarz.
Po otrzymaniu tej deklaracji, burmistrz nadesłał odpowiedź pod adresem
księdza Antoniego Nicco, administratora parafii św. Karola, z prośbą o
zakomunikowanie jej Księdzu Bosko i proboszczowi Crocetty, stawiając przewidziane
przez ustawy administracyjne warunki.
Ksiądz Bosko pisał do burmistrza, iż gotów jest przystąpić do dalszych robót,
zanim zostały by oznaczone granice nowej parafii, pod następującymi warunkami:
1. Wstrzymać się na razie od wytyczania granic parafii św. Sekunda,
a przystąpić do budowy kościoła wraz z przyległym budynkiem.
2. Magistrat przeznaczy teren na powyższy obiekt.
3. Udzieli subwencji na wzniesienie tegoż, ustalając odpowiednie raty płatne
w oznaczonych z góry terminach według swego uznania.
4. Przedłoży się do zatwierdzenia nowy plan z prośbą o naniesienie w nim
odpowiednich uwag i poprawek, zgodnie z wymogami administracyjnymi
i estetycznymi naszego miasta.
W odpowiedzi burmistrz nadesłał pismo donosząc, że Zarząd miejski
przedziela teren pod budowę i wyasygnuje subwencję w wysokości 30.000 lir, która to
suma będzie płatna w trzech ratach. Stawia jednak warunek, by zawarty został
kontrakt między magistratem a parafią, oraz by Ksiądz Bosko przedłożył do
zatwierdzenia plany kościoła wraz z przyległymi budynkami.
Ze swej strony zaś będąc tłumaczem słusznych pragnień obywateli prosi o jak
najszybsze przeprowadzenia zamierzonej budowy.
102

11.3 Page 103

▲back to top
Ksiądz Bosko zaś wystosował nowe pismo do burmistrza tej treści:
Ill. mo Sig. Sindaco!
Podpisany pragnie wyrazić wdzięczność Szanownemu Panu oraz Radzie
Miejskiej za życzliwe potraktowanie budowy kościoła św. Sekunda. Jest gotów
przystąpić natychmiast do pracy. Za parę dni prześle się przygotowany projekt
zmieniony, do aprobaty przez Urząd Budowlany. Z uwagi na to, że nie można zawrzeć
kontraktu w imieniu parafii, która jeszcze nie została kanonicznie erygowana,
proponuje się następujące przesłanie: magistrat odstąpi Księdzu Bosko teren pod
warunkiem, iż posłuży on na budowę kościoła, który zostanie parafialnym, gdy
Władza kościelna takową eryguje. To odstąpienie może być również przekazane
Przełożonemu kościelnemu. W nadziei, że powyższe uwagi zostaną uwzględnione,
etc.
Turyn, 26.08.1871 r.
Ksiądz Bosko
Magistrat dawał Księdzu Bosko jeszcze jeden dowód wielkiego zaufania, nie
wymagając od niego żadnej gwarancji, gdyż samo imię jego było najlepszą gwarancją.
2. W LANZO
Dnia 11 lutego Ksiądz Bosko pisał do dyrektora zakładu:
Car. mo D. Lemoyne!
W poniedziałek rano, za Bożą Wolą, będę w Lanzo, Przeczytaj ten list
chłopcom: resztę osobiście im wyjaśnię. Do widzenia.
Dnia, 11.02.1871 r. Aff. mo in G. C.
Ksiądz Jan Bosko
W liście wspomnianym pisał, jak to bez ich wiedzy i przełożonych, odwiedził
kolegium we śnie, mając za towarzysza ochydne monstrum (patrz cz. I ,,Da mihi
animas” § 5. Szczególny dar). Wizyta jego była niezapomniana. Serdecznym
103

11.4 Page 104

▲back to top
ojcowskim słowem i objaśnieniem snu wywołał w sercach wychowanków
wspaniałomyślne postanowienia.
A tymczasem należało ciągnąć pracę przy budowie nowego budynku.
Długotrwałe mrozy zaszkodziły świeżym murom, zwłaszcza w tej części, która
wiązała się ze starym budynkiem. Aby móc podjąć pracę na wiosnę, po powrocie do
Turynu, pisał do niejakiego p. Błażeja Foeri, obywatela Lanzo:
Preg. mo e car. mo sig. Biaggio!
Wyjątkowe wydatki, w związku z budową nowego skrzydła kolegium w Lanzo
zmuszają mnie do poszukiwania źródeł nadzwyczajnych by doprowadzić do końca
zaczęte dzieło. Pragnę wysunąć pewien projekt, który, jak sądzę, będzie bardzo
zgodny ze szlachetnym usposobienie Sz. Pana czynienia dobrze, a przy tym nie będzie
wymagał zbytniej fatygi. Polega on na tym, by Pan raczył zostawić na korzyść
Oratorium zapis w testamencie, na wypadek, gdyby Pan Bóg powołał go na nagrodę
do nieba. W tej myśli poszukuję kogoś, który pośpieszyłby mi z doraźną pomocą
pieniężną oraz dobrodziejów, którzy, by finansowali to przedsięwzięcie na czas nie
określony.
Jak Sz. Pan widzi, odnoszę się do niego z nieograniczonym zaufaniem, jako do
osoby znanej z przywiązania do św. wiary katolickiej. Niech go Bóg błogosławi etc.
Ksiądz Jan Bosko
W parę dni potem udzielił następujących rad dyrektorowi:
Car. mo. D. Lemoyne!
Nie mogłem odpisać w ubiegłych dniach. Obecnie mówię, że w tych sprawach
lepiej jest trochę zaczekać. Jeśli się chce uzyskać jakieś wyniki, trzeba trochę sięgać
głębiej. Otóż, jeśli synowie nabiorą przekonania do zasad religijnych, to sprawy rychło
wezmą lepszy obrót. Przykro oczywiście, że tak religijni rodzice nie spotykają się z
należytym zrozumieniem ze strony swych synów. Ale cóż chcesz? Wystarczy jeden,
by zepsuł wszystko. Myślę jednak, że i dla nich zaświeci lepsza gwiazda. Modlitwy i
odwagi, Pan Bóg zrobi resztę. Niech Bóg błogosławi etc.
Ksiądz Jan Bosko
104

11.5 Page 105

▲back to top
Do tego listu nie zachował się żaden komentarz. Lecz z treści jego oraz
następnego listu zamieszczonego w tomie IX można, wywnioskować, że chodzi
o jakiegoś wychowanka i Ksiądz Bosko zachęca do modlitwy i cierpliwości,
a poprawa nastąpi.
3. W Borgo S. Martino
Przeniesienie Małego Seminarium do Borgo S. Martino do tego stopnia nie
podobało się mieszkańcom Mirabello, iż niektórzy domagali się odszkodowania
tytułem wzbogacenia się od nieruchomości, gotowi wystawić na licytację meble
zakładowe, o ile w ciągu dni dziesięciu nie uiści się sumy 2.500 lir, taki to był podarek
od obywateli Mirabello, żali się Ksiądz Bosko w liście do hrabiny Callori, za to
wszystko dobro, co dla nich pragnąłem uczynić i uczyniłem. Ale Pan Bóg będzie
lepszym płatnikiem, nieprawdaż?
Do dyrektora, księdza Bonetti nadeszło pismo od Prefekta z Aleksandrii,
domagające się zarejestrowania nowo otwartej szkoły prywatnej, w myśl
obowiązujących ustaw szkolnych.
Ksiądz Bonetti odniósł się natychmiast do księdza Rua po instrukcje. Sprawa
nie miała dalszych następstw. Pomimo tego Ksiądz Bosko uznał za stosowne
zwizytować kolegium w Borgo S. Martino, o czym powiadamiał dyrektora.
Ksiądz Bonetti uszczęśliwiony tą zapowiedzią, starał się przygotować jak
najlepiej wychowanków na godne przyjęcie Księdza Bosko, opowiadając i komentując
przez kilka wieczorów sen Księdza Bosko z roku 1860, opowiedziany przez niego
wychowankom Oratorium, o trzech rzędach stołów ustawionych amfiteatralnie:
siedzący w najniższym rzędzie - smutni i bladzi, karmili się czymś wstrętnym: to ci,
którzy byli w stanie grzechu śmiertelnego; ci co siedzieli w środkowym rzędzie,
w jasnym świetle, spożywali potrawy z bogatej zastawy: to ci, którzy odzyskali łaskę
Bożą przez dobrą spowiedź; ci zaś którzy siedzieli najwyżej, posługiwali się
najwytworniejszą zastawą i opływali w stokrotnie większą radość niż drudzy, siejąc
blask piękniejszy od słońca. Byli to niewinni.
105

11.6 Page 106

▲back to top
,,Było wówczas w Oratorium 212 chłopców, wspomniał ksiądz Bonetti
a zaledwie 12 z nich siedziało w najwyższym kręgu niewinnych. Wysławiając, więc
cenę i piękność dusz niewinnych zachęcał wychowanków, by zachowali niewinność
duszy i ciała kosztem jakiejkolwiek ofiary oraz by skorzystali z wizyty Księdza Bosko
i słów, które od niego usłyszą.
Jego serdeczne zachęty odniosły swój skutek. To też przyjęcie, jakie sprawili
Księdzu Bosko, było doprawdy wzruszające.
Ten 2 marca przyjął śluby trzyletnie od pewnego współbrata i wróciwszy do
Turynu, dziękował Bogu za pociechę, jaką mu sprawili ci kochani chłopcy, co
potwierdza list wysłany do dyrektora:
Car. mo D. Bonetti!
Oddałem do druku Historię Kościoła, dlatego mogę zostawić ci na ten tydzień
,,Młodzieńca Zaopatrzonego”. Postaraj się napisać krótki rozdział na temat częstej
Komunii św. i nabożeństwa do św. Józefa. Może być podobnej treści, jeśli nie masz
innego, jak ten z miesiąca Maryi. Dziękujmy Bogu. Zastałem i zostawiłem kolegium
w stanie bardzo pocieszającym. Pozdrów mi wszystkich w Panu. Powiesz księdzu
Lupano, by cieszył się żniwem obfitym, jakie zbiera z Małego Kleru (ministrantów):
Niech Bóg błogosławi etc.
Ksiądz Jan Bosko
W tym roku Ksiądz Bosko polecił przyjąć do kolegium w Borgo jedynaka pana
markiza Fassati, by go przygotować korepetycjami do złożenia egzaminu do liceum
oraz otoczyć specjalnymi względami, by się wzmocnił na zdrowiu. Pod koniec zimy
zachorował i rodzina zabrała go do domu, lecz po Wielkanocy znowu powrócił do
zakładu. Miał list od Księdza Bosko, w którym wspomina o braku pieniędzy na
wykupienie dwóch kleryków od wojska:
Carissimo D. Bonetti!
Nasz Emanuel wraca do gniazdka. Niezupełnie jeszcze zdrów, lecz zdaniem
lekarza, może zabrać się do nauki. Postaraj się otoczyć go wszelkim możliwymi
względami. Ojciec życzyłby sobie, by zdał egzamin do liceum, do którego, jego
106

11.7 Page 107

▲back to top
zdaniem, będzie gotów w krótkim czasie. Przekonasz się sam, co do tego. Mamy
wykupić z wojska dwóch kleryków, termin do maja br. Jeśli masz coś gotówki, poślij
mi ją, a może nie zbankrutujemy. Lepiej by było, gdybyś sam ją przywiózł
w poniedziałek, bo pomówilibyśmy o innych sprawach, np. o Scappinim, o Mazzarello
etc. Nie zaniedbuj przyjmowania sprawozdań miesięcznych i innych drobniejszych
przepisów tak korzystnych dla jednostek, jak i całego Zgromadzenia. Przy okazji
napisz, czy truskawki już zakwitły, czy drozdy się gnieżdżą itp. Niech Bóg błogosławi
etc.
X. JB
Również w celu rozbudowy kolegium w Lanzo potrzebne były pieniądze. Stąd
dowiedziawszy się, że Magistrat w Mirabello potrzebował nowych budynków dla
celów szkolnych, polecił napisać księdzu Prowerze do brata Franciszka, radcy
miejskiego oraz do inżyniera Rogna, by przestudiowali możliwość sprzedaży naszego
tam pustego budynku i oszacowali jego wartość.
Inżynier Rogna odpisał prosząc o instrukcje, jakich ma się trzymać
w negocjacjach z magistratem. Otrzymawszy je i zbadawszy rzecz na miejscu pisał:
,,Niżej podpisany, mając upoważnienie od Przewielebnego Księdza Jana Bosko,
pismem z dnia 2 czerwca, by przystąpić do oceny budynków położonych w tym
mieście, przy ulicy Robere, będących własnością kolegium, donosi, iż obejrzał
poszczególne lokale i oznajmia, co następuje:
Doszedłem do przekonania, iż do określenia ceny sprzedaży wymienionych
budynków w danych okolicznościach nie potrzeba badać konstrukcji, gdyż budynek
zbudowany jest solidnie, dlatego sądzę, że jego cena winna się równać jego wartości
wewnętrznej, wynikającej z kalkulacji budowlanej, to jest sumie 112.000 lir.
Lecz ta cena, jak wyżej zaznaczyłem nie uwzględnia wszystkich warunków, od
których cena handlowa budynku zależy, a które byłoby zbytecznie tu wyłuszczać.
Dlatego moim zdaniem można by w tym wypadku oszacować cenę sprzedaży
budynku w stanie, w jakim się aktualnie znajduje, będąc otoczony murem świeżo
wzniesionym, na sumę 3.540 tys. lir. Sądzę, że w ten sposób referując wywiązałbym
się z zadania powierzonego mi przez Przewielebnego Księdza Bosko
Mirabello, 05.06.1871 r.
inżynier Wincenty Rogna
107

11.8 Page 108

▲back to top
Lecz w międzyczasie negocjacje uległy zawieszeniu.
Ksiądz Bosko w sierpniu miał zamiar ponownie odwiedzić Borgo S. Martino
i pisał:
Car. mo D. Bonetti!
Jeśli Bóg pozwoli, we wtorek nadchodzący, o godz. 11 rano będę w Borgo S.
Martino. Przygotuj więc talerz pełen skarg i kiesę z pieniędzmi: zabiorę oba. Podaj ten
bilecik uczniowi Carones. Pozdrów Capriolo. Odwagi! Pamiętaj, że w tym życiu nie
ma spokoju, lecz ustawiczna walka. Spokój będziemy mieli w niebie. Sumamus ergo
scutum fideli, ut adversus insidias diaboli certaru possimus.
Niech ci Bóg błogosławi etc.
Turyn, 27.07.1871 r.
Ksiądz Jan Bosko
W czasie jazdy pociągiem miał miejsce wesoły epizod. W tym samym
przedziale spotkał Ksiądz Bosko dwóch panów, którzy wszczęli gorącą dyskusję na
temat jego osoby. Jeden rozentuzjazmowany jego poczynaniami, wychwalał je pod
niebiosa, drugi zaś krytykował. Widząc siedzących obok kapłana i chcąc zakończyć
ten spór zaproponowali mu rozstrzygnięcie kwestii, zgadzając się z góry na jego
wyrok.
Reverendo, chcemy go powołać na rozjemcę naszego sporu, rzekli.
Doskonale, zgadzam się!
Skąd Ksiądz jest?
Z Turynu.
Zna Ksiądz Don Bosco?
Naturalnie, że go znam.
Niech Ksiądz osądzi bezstronnie, kto z nas ma słuszność.
Bene. Otóż pan, szanowny panie, powiedział Święty zwracając się do jednego,
powiedział za wiele! Ksiądz Bosko nie jest aniołem. Aniołowie nie mieszkają na
ziemi, lecz przebywają w niebie.
Pan zaś, zwrócił się do drugiego, przesadził. Ksiądz Bosko na pewno nie jest
takim zbrodniarzem, czy podobnym do diabła. W konkluzji: Ksiądz Bosko jest
108

11.9 Page 109

▲back to top
biednym księdzem, który może zbłądzić, jak inni, lecz to trochę dobra, jakie czyni,
robi ze szczerą intencją, by dopomóc bliźnim.
Tymczasem pociąg przybył do Borgo. Ksiądz Bosko wysiadł. Na jego
spotkanie nadbiegło kilku księży i kleryków wznosząc okrzyki:
E viva Don Bosco! E viva Don Bosco!
Ów pan, który wyrażał się o nim ujemnie, spostrzegł swoją gafę oraz podbiegł
za Księdzem Bosko przepraszając. A Ksiądz Bosko z dobrotliwym uśmiechem:
Dobrze, dobrze, kochany panie! Proszę jednak mieć na uwadze, że łatwo
atakować kogoś, kto jest nieobecny i nie może się bronić!
4. Opuszcza kolegium w Cherasco
Kolegium w Cherasco otwarte za zgodą Stolicy św. w dawnej siedzibie
zgromadzenia Somasków, wydzierżawionej przez magistrat, zaraz od pierwszego roku
przyczyniło Księdzu Bosko nie mały przykrości. Wśród uczniów grasowała febra,
a grono nauczycielskie było zniechęcone. Jako przyczynę tego uważano wycięcie
drzew nad brzegami pobliskiej Stury. Lekarze zalecili wieczorem zamykać okna
w zakładzie.
Magistrat nie godził się jednak z twierdzeniem, jakoby lokal nie odpowiadał
warunkom zdrowotnym, czemu jednak przeczyły fakty. Ksiądz Bosko zaś ze swej
strony domagał się, by odrestaurowano kolegium od strony południowo zachodniej
i przeprowadzono konieczne zarządzenia sanitarne, których nigdy nie wykonano.
Magistrat żądał dalej, by nasi postarali się dla szkoły o prawa państwowe, do
czego się nie zobowiązywali. Ksiądz Bosko ostatecznie był zdania, by nie zrywać od
razu kontraktu, lecz prowadzić jeszcze rok szkołę, z tym, że jeśliby warunki sanitarne
się nie polepszyły w przyszłym roku, to zerwie umowę i wycofa się.
Wymiana korespondencji w tej sprawie nie ustawała. Wreszcie Ksiądz Bosko
zaproponował burmistrzowi osobiste spotkanie się na miejscu, prosząc o wyznaczenie
terminu.
Burmistrz wyznaczył termin na 9 marca. Ksiądz Bosko wziął udział
w debatach na temat uzyskania praw publicznych dla szkoły oraz stanu higienicznego
109

11.10 Page 110

▲back to top
budynku, a wróciwszy do Turynu, w dwa dni potem przesłał oświadczenie, w którym
zrzekał się dalszego prowadzenia konwiktu w Cherasco, dziękując równocześnie
w swoim oraz personelu imieniu, za zaufanie Magistratu i obywateli Cherasco.
Na ponowne propozycje ze strony Magistratu kontynuowania szkoły,
z zapewnieniem polepszenia warunków higienicznych zakładu, Ksiądz Bosko odpisał
stanowczo negatywnie, powołując się na zdanie lekarzy oraz przytaczając liczne
wypadki zachorowania na febrę.
Rada Gminna utrzymując, że Ksiądz Bosko bezpodstawnie usunął się od
kierownictwa szkoły i konwiktu, na zebraniu 2 września, uchwaliła wytoczyć mu
proces, by zmusić do wykonania zobowiązań wynikających z kontraktu.
Gdy Ksiądz Bosko nie stawił się przed sądem 22 września, odroczono termin
na 28 tego miesiąc, na którym adwokat Księdza Bosko przedłożył następującą obronę:
1. Magistrat miał obowiązek postarać się o należyte urządzenie lokali
i zaopatrzenie sypialni w klozety, a na upomnienie nie reagował ani przed, ani po
otwarciu kolegium.
2. Magistrat i władze szkolne były zadowolone z poziomu naukowego zakładu,
uczniowie zaś składali chlubnie egzaminy w szkołach publicznych w Albo, Cuneo,
Asti, etc.
3. Ksiądz Bosko z własnej inicjatywy zorganizował i prowadził w kolegium
szkołę wieczorową, gratisową dla młodzieży miejscowej, na co otrzymywał
podziękowanie od Magistratu.
4. W latach 1870/71 pojawiały się wypadki zachorowania na febrę, skutkiem
niezdrowego położenia sypialni od strony północnej, a przy tym braku klozetów.
5. Rodzice nie życzyli sobie, by synowie przebywali w tych lokalach i po roku
pobytu zabierali ich z zakładu.
6. W pierwszym roku było ponad 20 wypadków zachorowania na febrę,
w następnym ponad 33, tak iż trzeba było przerwać naukę.
Pomimo przekonywujących argumentów obrońcy, Sąd w pierwszej instancji
wydał wyrok niekorzystny dla Księdza Bosko, opierając się na następujących
motywach:
110

12 Pages 111-120

▲back to top

12.1 Page 111

▲back to top
1. Księdzu Bosko nie przysługiwało prawo zerwania kontraktu przed upływem
terminu ustalonego;
2. Tenże miał obowiązek postarać się na przyszły rok szkolny o pięciu
nauczycieli patentowanych dla szkoły elementarnych, jak również dla gimnazjum, by
szkoła mogła uzyskać prawa publiczne, pod karą odszkodowania.
3. Magistrat ma prawo zabezpieczyć funkcjonowanie kolegium, konwiktu na
rok bieżący na koszt Księdza Bosko.
W tej sytuacji Ksiądz Bosko złożył apelację, przedkładając motywy
uniewinniające, a mianowicie: Magistrat w niedostatecznej wierze wywiązał się ze
swych zadań polepszenia stanu zdrowotnego lokali przeznaczonych na szkołę. Na tym
punkcie wprowadził w błąd nie tylko samego Księdza Bosko, lecz władze i opinię
publiczną, podał, bowiem niezgodne z faktycznym stanem rzeczy sprawozdanie do
władz szkolnych oraz porozsyłał prospekty, zalecające zdrowotność i piękno okolicy.
Na debatach, tak burmistrz, jak członkowie Rady oraz lekarz, jako delegat
szkolny, zapewnili Księdza Bosko, co do warunków sanitarnych budynku szkolnego.
Ksiądz Bosko gotów jest przedstawić świadków, że w ciągu całego okresu
sprawowania zarządu kolegium dostarczono wychowankom i personelowi
pierwszorzędnej, jakości wiktu, by odeprzeć zarzut, że są wypadki zachorować należy
przypisać brakom, co do wiktu i opieki sanitarnej nad młodzieżą.
Doszło do tego, że lekarze nie znajdowali już leków skutecznych, lecz
podawali rady bez praktycznego znaczenia, jak np. żądając by posadzono drzewa od
strony północnej, by stale były zamknięte okna w zakładzie, by młodzież nie
wychodziła na podwórze, by nosiła na sobie ciepłe ubranie, by potajemnie
dosypywano do kawy sproszkowaną chininę itp.
Lekarze unikali nazwy chininy w receptach, a w rozmowie z wychowankami
wyrażali się o ,,zwykłym specyfiku”. Wydając polecenie, by kolegium zaopatrywało
się w nią „en gros” w Turynie.
Magistrat podtrzymując pretensje do prowadzenia nadal kolegium przez
Księdza Bosko, nie uiścił dotąd należnej mu raty za rok 1871 w kwocie trzech tysięcy
lirów.
111

12.2 Page 112

▲back to top
Wobec tego rodzaju argumentów sprawa przewlekała się i dopiero po dwóch
latach Trybunał Apelacyjny kasując wyrok Sądu cywilnego w Turynie z 12
października 1871 r. przyjął argumenty obrońcy Księdza Bosko, a po rozpatrzeniu
stawianych mu zarzutów ze strony Magistratu w Cherasco i po odrzuceniu pierwszych
pięciu, delegował sędziego z Bra do przesłuchania świadków oraz burmistrza lub jego
zastępcy.
Spór ciągnął się jeszcze długo. Magistrat podtrzymywał niesłuszne pretensje,
a Ksiądz Bosko nie mógł zgodzić się na niesprawiedliwy wyrok. Po długich
pertraktacjach i wymianie korespondencji między adwokatami doszło wreszcie
w październiku 1877 r. do polubownego układu między stronami.
5. Nowe Kolegium w Varazze.
Pod koniec roku 1870, ksiądz Paweł Bonora, proboszcz i zarazem dziekan we
Varazze w porozumieniu z burmistrzem Antionim Mombello i za zgodą monsignora
Jana B. Cerruti, biskupa Savony, zaproponował Księdzu Bosko kierownictwo
kolegium konwiktu we Varazze, którego siedzibę wznoszono właśnie na najwyższym
punkcie miasta. Przychylna opinia, jaką cieszyło się otwarte w tymże roku kolegium
w Alassio, zwróciło myśli obywateli Varazze na Księdza Bosko.
Ten zaś, zgodnie ze swym pragnieniem rozszerzenia pola pracy swych synów,
przyjął propozycję, tym bardziej, że czuł się zmuszony opuścić Cherasco. Zaprosił,
więc proboszcza do Oratorium w celu omówienia bliżej sprawy i w korespondencji
zapewniał, że przyspieszy ustalenie warunków umowy.
A tymczasem przyjaciel księdza proboszcza, adwokat Bartłomiej Pazio kurator
szkolny, przesłał mu swój projekt nauczania w organizującej się szkole, a ten
zakomunikował go poufnie Księdzu Bosko. Memoriał ów był następującej treści:
Z rozmowy naszej odniosłem wrażenie, pisze ów adwokat, że Przewielebność
Wasza opowiada się za szkoła popularną, co mi się bardzo podoba. Trzeba jednak
dokładnie ustalić znaczenie terminu: ,,popularny”, „nauczanie popularne’’. Dawne
nauczanie dalece się różniło od dzisiejszego. Obecnie nauczanie musi być
zróżnicowane, stosownie do potrzeb danej okolicy. I tak na przykład dla mieszkańców
Valdosta nie na wiele się zda znajomość żeglarstwa i budowy okrętów, ale inaczej dla
112

12.3 Page 113

▲back to top
Liguryjczyków, żyjących z morza, a zatem na miejscu byłoby w Ligurii kolegium
naukowo – rolnicze, za wyjątkiem może samej Genui.
Jakaż, więc według niego byłaby potrzebna szkoła w Varazze?
Varazze, to nie żaden vicus Virginis, jak chce Spotorno (skądinąd erudyta),
była to osada nad Navalia i nie przeczyła nigdy sama sobie, jako miasto wielu
bastionów, marynarzy, kupców. Przyzna mi ksiądz, że słyszy się tu ciągle o podróżach
transoceanicznych, jak w Genui mówi się o wyjeździe do Polcevere, a w Turynie
o wycieczce na Moncalieri, na Supergę, lub zwiedzeniu Madonny del Pilone. Dla
Varazze zatem potrzebne jest kolegium-konwikt handlowo - morski.
Nie chcę przez to wykluczać działu klasyki. Chciałbym widzieć również w nim
gimnazjum. Magistrat winien jednak żądać przede wszystkim szkoły handlowej
i żeglarskiej. Takiego również jest zdania komisji szkolna, do której mam zaszczyt
należeć.
Spyta mnie może ksiądz: Co rozumiem przez szkołę handlową?
Odpowiadam natychmiast: Dla, Varazze potrzeba szkoły o podobnym typie
nauczania, co kolegium-konwikt w Nervi k/Genui, możliwe o typie gimnazjalnym.
Następnie potrzeba szkoły elementarnej, technicznej, instytutu technicznego,
przynajmniej z działem handlowym, szkoły kształcącej na kapitanów morskich oraz
szkoły budowy okrętów.
Naturalnie, że tego wszystkiego na razie nie będzie, gdyż zabrakłoby
kandydatów w okolicy, lecz chodzi o kwestie zorganizowania szkoły, to trzeba by to
wziąć pod uwagę.
Ksiądz proboszcz znający lepiej ode mnie Ligurię, przyzna, że jak dotąd, brak
nam kolegium handlowego, nasi synowie pragnący uprawiać rzemiosło swych ojców
i cały nasz handel, chcąc zdobyć jakiś dyplom czy patent, są zmuszeni udawać się do
Nizzy, Zurychu czy Londynu z braku odpowiednich szkół. Drogi księże, nie łudźmy
się! W społeczeństwie zachodzą zmiany, powstają nowe potrzeby i nie możemy
oponować temu, co zdrowego i korzystnego niesie chwila obecna. Czy handel jest
czymś niesprawiedliwym, poniżającym lub szkodliwym?
Próbujmy, więc zapełnić tę próżnię. Stwórzmy kolegium handlowe, dając mu
podstawy do rozwoju, by zaspokoić słuszne życzenia naszego narodu i dążności
113

12.4 Page 114

▲back to top
rodzin. Proszę być przekonany, że to mu zyska uznanie ze strony Kościoła, rodziny,
ojczyzny i samej gospodarki krajowej.
Przedstawiłem swoje myśli na ten temat: Przewielebny Ksiądz sam je oceni
według uznania, sądzę jednak, że nim się wyda odpowiedni sąd, należy dobrze
studiować obecne prądy nurtujące w społeczeństwie.
Il sempre suo dev. mo Gio
Bartolomeo Fazio
Ksiądz Bosko po otrzymaniu listu od księdza proboszcza z tym memoriałem,
uwzględniając słuszne myśli w nim zawarte, skreślił swój projekt i przesłał go
proboszczowi:
Projekt kolegium-konwiktu w mieście Varazze:
1. Ksiądz Jan Bosko zobowiązuje się w imieniu swoim i swych następców
otworzyć kolegium-konwikt w mieście Varazze, zorganizować gimnazjum klasyczne
i szkołę elementarną tak dla chłopców miejscowych, jak pozamiejscowych, którzy
pragnęliby do niego uczęszczać.
2. Tenże Ksiądz Bosko postara się o czterech nauczycieli z dyplomami dla klas
elementarnych oraz o dostateczną liczbę profesorów dla klas gimnazjalnych. Prócz
tego otworzy kurs techniczny z nauką języka włoskiego, geografii, arytmetyki,
systemu metrycznego dziesiętnego i rysunków na poziomie gimnazjum, wykładając
w nim te same przedmioty bez obowiązku zatrudnienia innych profesorów poza tymi
z gimnazjum.
3. Program nauki w szkole elementarnej i gimnazjum będzie dostosowany do
obowiązujących programów jak w szkołach państwowych.
4. Konwikt będzie zaopatrzony w sprzęty potrzebne na koszt Księdza Bosko.
Magistrat zaś, zgodnie z przepisem art. 1604 Kodeksu Cywilnego włoskiego
zobowiązuje się:
 Uskuteczniać wszelkie naprawy oraz dbać o konserwację lokali
szkolnych;
 Zaopatrzyć i konserwować należycie wszelki sprzęt szkolny oraz inne
potrzebne rzeczy, których własność zatrzyma.
114

12.5 Page 115

▲back to top
5. Magistrat zobowiązuje się opłacać personel nauczycielski w kwocie lir
12.000 – oprócz ustąpienia mu opłat czesnego, o czym niżej.
6. Magistrat obowiązuje się uiścić Księdzu Bosko jednorazowo na urządzenie
szkoły kwotę lir 12.000.
7. Obecny kontrakt trwa lat pięć i przedłuża się automatycznie, dopóki jedna ze
stron nie wypowie go na pięć lat wcześnie. Gdyby z powodu siły wyższej kontrakt
został zerwany w ciągu pierwszego pięciolecia, Ksiądz Bosko wypłaci magistratowi
sumę 12 tysięcy franków tylu ratami, ile lat brakować będzie do pięciolecia.
8. W wypadku, gdyby magistrat we Varazze zechciał rozbudować kurs
techniczny, dodać szkołę techniczną lub liceum zawodowe, Ksiądz Bosko powiększy
wówczas personel w miarę potrzeby, stosownie do obowiązujących przepisów, po
uprzednim porozumieniu się z magistratem, co do pensji nauczycielskich.
9. Magistrat udzieli Księdzu Bosko prawa używania budynku na szkołę wraz
z internatem, podwórza oraz parku przyległego.
10. Dla klas gimnazjalnych ustanowi się przy obustronnej zgodzie opłaty za
naukę uczniów, które wyznaczy Ksiądz Bosko dla klas retoryki w kwocie
maksymalnej lir 300, dla gramatyki lir 24.
Uczniowie z Varazze korzystać będą ze zniżek w opłatach, to jest dla klas
retoryki lir 20, dla gramatyki lir 16. Uczniowie biedni będą zwolnieni z opłat.
Magistrat czuwać będzie nad uiszczeniem opłat za pośrednictwem swego
egzaktora.
Uczniowie interniści oraz bez różnicy wszyscy uczniowie klas elementarnych
i kursu technicznego będą zwolnieni z opłat czesnego.
11. Uczniom eksternistom wolno będzie uczęszczać na poszczególne działy
nauki w konwikcie byle dostosowali się do porządku dziennego i rozkładu lekcji
w szkole.
12. Co do nadzoru nad moralnością i wychowaniem religijnym uczniów
magistrat polega na roztropności Księdza Bosko i miejscowego księdza proboszcza, na
terenie, którego znajduje się szkoła.
13. Kierownictwo i administracja kolegium-konwiktu powierza się całkowicie
Księdzu Bosko, lecz w zależności od władz państwowych, stosownie od
obowiązujących ustaw szkolnych. Będzie on przyjmował z wdzięcznością wszelkie
115

12.6 Page 116

▲back to top
uwagi od pana burmistrza i członków Rady Miejskiej, które uznają za stosowne dla
postępu naukowego, moralnego i sanitarnego uczniów szkoły, lecz w tych sprawach
należy traktować z Księdzem Bosko lub jego zastępcą w kolegium konwikcie we
Varazze.
14. Szkoły zostaną otwarte z początkiem roku szkolnego 1871- 1872.
Proboszcz przedłożył ten projekt burmistrzowi, a ten z kolei zakomunikował
go Radzie Miejskiej na posiedzeniu z dnia 8 lutego, która projekt zaakceptowała.
Z pozostałej korespondencji można śledzić krok za krokiem roztropne
postępowanie naszego Ojca względem tej fundacji.
Na zaproszenie księdza proboszcza udał się ponownie do Varazzo
w towarzystwie ekonoma generalnego, księdza Savio z początkiem Wielkiego Postu.
Na stacji oczekiwał na niego ksiądz proboszcz, u którego przyjął gościnę wraz ze
swym towarzyszem.
Burmistrz godził się na wszystkie warunki postawione przez Księdza Bosko.
Ksiądz Savio zwiedziwszy budynek zrobił uwagę, że nie przewidziano pomieszczenia
na kaplicę, na co burmistrz oświadczył, że na ten cel przeznaczy się wielką salę na
parterze.
Był plan zbudowania odpowiedniej kaplicy na terenie należącym do
pobliskiego konwentu OO Kapucynów. Następnie liczono się z tym,
że wychowankowie eksterniści będą mogli korzystać z publicznego kościoła owych
zakonników, na podobieństwo oratorium świątecznego. Dlatego Ksiądz Bosko zrobił
wypad do Genui, by złożyć wizytę Ojcu Prowincjałowi, lecz go nie zastał. Wróciwszy
do Varazze rozmawiał w tej sprawie z O. Gwardianem, zorientowawszy się jednak,
że nie byłoby im to na rękę, zrezygnował z tego projektu wobec burmistrza, nie chcąc
sprawiać przykrości owym zakonnikom.
W Genui nie wiadomo, czy gościł u księdza kanonika Canale lub księdza
Capriglio, proboszcza par. św. Łukasza, u których często bywał. Pewne jest,
że odwiedził markizę Julię Centurione z domu Diario Sforza. Ta zacna pani została
jedną z najgorliwszych jego pomocnic.
Wśród innych wizyt wspomnieć należy o Konferencji św. Wincentego a Paulo
w parafii 10.000 Ukrzyżowanych, mianowicie o przewodniczącym Józefie Prefumo
116

12.7 Page 117

▲back to top
i Dominiku Varetti, którzy zapaleni na widok dobra, jakie działał w Turynie na
korzyść ubogich chłopców, zapraszali go, by podobny zakład otworzył i w Genui.
Na to, odrzekł, potrzeba wpierw znaleźć odpowiednie środki i lokal.
Wówczas ci zacni panowie wyrazili swą gotowość podjęcia się przygotowania
wszystkiego. On zaś zachęciwszy ich pożegnał się, zapewniając, że całym sercem
poprze te starania.
W miesiąc potem Rada Miejska w Varazze powzięła jednomyślną uchwałę
otwarcie kolegium pod kierownictwem Księdza Bosko, o czym donosił mu ks.
Kanonik Dominik Mombello, serdecznie gratulując pomyślnego przebiegu pertraktacji
z Radą Miejską.
Dnia 6 kwietnia Prefektura Okręgu Savony zatwierdziła uchwałę Rady Gminnej
we Varazze, polecając równocześnie przygotowanie odpowiedniego aktu urzędowego
adwokatowi Janowi Maurizio, o czym powiadamiał Księdza Bosko burmistrz.
Po sporządzeniu Aktu przesłano jego kopię Księdzu Bosko w celu poczynienia
swych uwag, a równocześnie zaproszono go do wzięcia udziału w posiedzeniu Rady
Miejskiej, dla uzgodnienia warunków, nim akt urzędowy kontraktu zostanie
przedłożony do zatwierdzenia Radzie Gminnej.
Nie wiemy, czy Ksiądz Bosko wziął udział w debatach w Varazze, posiadamy
jednak kopię kontraktu (wraz z różnymi poprawkami dodanymi przez Świętego),
którego tekst oryginalny przytaczamy poniżej:
1. Ksiądz Jan Bosko zobowiązuje się otworzyć kolegium z internatem
w mieście Varezze, by zapewnić wykształcenie klasyczne, techniczne
i elementarne tak młodzieży miejscowej, jak i poza miejscowej, która zapragnie
korzystać z niego.
W wypadku śmierci Księdza Bosko jego spadkobiercy zobowiązani będą do
wykonania zobowiązań przez niego podjętych, dyrektor jednak mający nastąpić po
nim na urzędzie, winien być zatwierdzony przez Radę Gminną w Varazze.
2. Ksiądz Jan Bosko postara się o dostateczną ilość nauczycieli dla wymienionych
szkół, którzy winni być zatwierdzeni przez władze szkolne.
3. Nauka winna odbywać się zgodnie z panującymi przepisami i programami
zatwierdzonymi.
117

12.8 Page 118

▲back to top
4. Magistrat Varazze zapewnia swe poparcie staraniom o zrównanie
z prawami szkół państwowych, a Ksiądz Bosko zobowiązuje się utrzymywać
szkoły na odpowiednim poziomie, by móc uzyskać prawa publiczne.
5. Urządzenia internatowe będą sprawione na koszt Księdza Bosko, Magistrat zaś,
zgodnie z przepisami art. 1604 Kodeksu Cywilnego włoskiego zobowiązuje się:
a) Uskuteczniać wszelkie remonty konieczne i związane z użytkiem
oraz konserwacją budynku oraz lokali przyległych, z wyjątkiem części przeznaczonej
na internat i mieszkanie dla nauczycieli i personelu domowego. Mniejsze naprawy
w internacie będzie pokrywał Ksiądz Bosko, któremu przysługiwać będzie zwrot
kosztów za szkody wyrządzone przez wychowanków.
b) Dostarczać i konserwować sprzęt potrzebny w szkołach tak
elementarnych, jak gimnazjalnych, zastrzegając sobie ich własność.
6. Magistrat zobowiązuje się płacić Księdzu Bosko:
a) Kwotę lir 2 500 za personel szkół elementarnych.
b) Kwotę lir 9 500 za personel szkół gimnazjalnych i technicznych.
Ponadto odstępuje mu opłaty czesnego za naukę, o czym niżej.
Magistrat rezerwuje sobie zasiłki, mogące przypaść na szkoły bądź od
Prowincji, bądź ze strony Rządu, jakiejkolwiek innej instytucji dobroczynnej,
podejmując się zapłaty jednorazowej 12 000 lir włoskich dla instytucji, nie wyłączając
innych nakładów.
Pozostaje jednak w mocy układ, że gdyby Magistrat otrzymał skądkolwiek
większy zasiłek na wspomniane zrównanie szkoły z prawami szkół państwowych,
wówczas te w połowie przypadną Księdzu Bosko.
Magistrat zobowiązuje się wypłacić Księdzu Bosko premię w kwocie
12 000 lir na poczet wydatków w związku z urządzeniem internatu. Powyższa suma
będzie uiszczona dwoma ratami: w połowie, przy otwarciu internatu, reszta w
następnym roku szkolnym.
7. Obecny kontrakt ważny jest na lat pięć i uważa się za automatycznie
przedłużony na następne pięć lat, o ile nie zostanie przez Magistrat wypowiedziany
przed upływem pierwszego roku.
118

12.9 Page 119

▲back to top
Gdyby zdarzyło się, że kontrakt został zerwany po 10 latach, Ksiądz Bosko
winien zapłacić sumę 6 000 lir w gotówce lub ruchomościach na użytek konwiktu za
pośrednictwem rzeczoznawcy.
8. Magistrat ustępuje Księdzu Bosko w sensie wyżej wymienionym używanie
budynku tzw. kolegium wraz z internatem, podwórzem i przyległym parkiem.
9. Opłaty czesnego nie mogą przewyższać lir 30 dla dwóch klas retoryki oraz lir
24 dla gramatyki.
Co dotyczy szkół technicznych obie strony odsyła się do Regulaminu
szkolnego. Jednak alumni z Varazze korzystać będą ze zniżki do 1/3 opłat. Magistrat
rezerwuje sobie prawo zwalniania od opłat wychowanków niezamożnych,
wyróżniających się wzorowym zachowaniem.
Interniści i uczniowie klas elementarnych nie płacą czesnego.
10. Eksterniści mogą uczęszczać na wszystkie działy nauki prowadzone
w internacie.
11. Co do karności i moralności strony trzymają się odnośnego regulaminu;
odnośnie zaś nauki religii Magistrat polega całkowicie na roztropności Księdza Bosko.
12. Kierownictwo i administrację kolegium z internatem, jak również
prowadzenie gimnazjum, szkoły technicznej i elementarnej powierza się Księdzu
Bosko, w zależności jednak od władz szkolnych według przepisów prawa.
Odnośnie do szkół elementarnych Magistrat zastrzega sobie korzystanie ze
swych uprawnień, zgodnie z obowiązującymi ustawami.
13. Szkoły będą otwarte z początkiem nowego roku szkolnego.
14. Magistrat zastrzega sobie zatwierdzenie rozkładu zajęć w szkołach, który
mu przedłoży Ksiądz Jan Bosko.
Niemniej ma prawo nadzoru nad nimi przez swego komisarza oraz uczestniczyć
w egzaminach końcowych, jak i dorocznych, gdy to uzna za stosowne.
POPRAWKI, które poczynił Ksiądz Bosko odnosiły się do następujących
artykułów:
W art. pierwszym, który brzmiał: „…W wypadku śmierci Księdza Bosko…–
skreślił zdanie: „dyrektor mający nastąpić po nim na urzędzie, winien być
zatwierdzony przez Radę Gminną we Varazze”.
119

12.10 Page 120

▲back to top
W art. trzecim mówiącym, że nauka winna odbywać się zgodnie z ustalonymi
programami, dodał: „ustanowionymi przez Władze państwowe dla szkół publicznych”.
Następnie dodał wyjaśnienie: „Kurs techniczny zorganizuje się stopniowo
według państwowych programów, w dwóch kursach paralelnych: technicznym
i gimnazjalnym, to jest: arytmetyka, System metryczny, geografia, język włoski,
historia, będą te same, co w gimnazjum przy równoczesnym wyczerpaniu materii
technicznych, ponadto z uwzględnieniem lekcji języka francuskiego i rysunków”.
Skreślił wzmiankę o pozwoleniu zatrudnienia tych samych nauczycieli w obu
kursach, bez szkody dla nauki i dyscypliny, jak w art. 4.
W art. piątym skreślił wyłączenie ponoszenia kosztów za remonty części
internatowej i mieszkania nauczycieli oraz domowników, oświadczając gotowość
ponoszenia drobnych napraw w internacie.
W art. szóstym b, gdzie wyszczególniono sumy należne Księdzu Bosko od
Magistratu, dodał następujące słowa: O ile poczyni się starania o uzyskanie praw
publicznych dla szkoły, Magistrat podwyższy stawkę dla nauczycieli trzech działów
szkolnych do wysokości ustalonej według tabeli załączonej do rozporządzenia
Ministerstwa dla III kategorii szkół miejskich”.
Następnie skreślił i postawił znak zapytania w ciągu artykułu 8, gdzie mowa
o zwrocie sumy 6 000 lir, na wypadek rozwiązania kontraktu po upływie lat 10.
W art. 10 odnośnie zastrzeżenia, zwolnienia przez Magistrat uczniów
niezamożnych od opłat szkolnych, określał: „Wychowankowie, których ubóstwo
będzie stwierdzone, wyróżniający się pilnością w nauce i dobrym sprawowaniem”.
Z szacunku dla miejscowej władzy kościelnej zmieniał brzmienie art. 12
następująco: „Co do karności i wychowania religijnego Magistrat polega na
roztropności Księdza Bosko oraz księdza proboszcza parafii, na którego terenie
znajduje się kolegium”.
Również w następnym artykule, gdzie mowa o zależności kolegium konwiktu
od władz szkolnych, dodawał: „a osobliwie od delegata szkolnego”, skreślając ostatnie
zdanie.
W ostatnim artykule zmieniał brzmienie końcowego zdania, kładąc: „Magistrat
może delegować swojego przedstawiciela na egzamin miesięczny jak i końcowy, gdy
uzna to za stosowne”.
120

13 Pages 121-130

▲back to top

13.1 Page 121

▲back to top
Uwagi i poprawki Księdza Bosko prawie w całości zostały uwzględnione
w ostatecznym brzmieniu kontraktu, który 5 czerwca został zatwierdzony przez Radę
Gminną, a 12 lipca przez Kuratorium, o czym zawiadamiał burmistrz Księdza Bosko,
zapowiadając, że prześle dwa egzemplarze aktu do podpisu.
Także proboszcz ucieszony odniesionym sukcesem powiadamia o tym
Świętego, zapraszając do Varazze na podpisanie aktu; zdaje się jednak, że Ksiądz
Bosko nie pojechał tam, gdyż burmistrz przesłał mu akt do Turynu.
Obwód Savona, miasto Varazze, Nr 542 – Dz. P. Nr 1171 Prot. Gen. – Sprawa:
Kontrakt o prowadzenie kolegium–konwiktu – Varazze 22. 7. 1871
Stosownie do swej zapowiedzi z dnia 14 lipca br., przesyłam Waszej
Przewielebności dwa egzemplarze kontraktu między nim a tutejszym magistratem
odnośnie prowadzenia kolegium-konwiktu, które ma być otwarte w tutejszym Mieście.
Dwa egzemplarze tegoż zostały podpisane przeze mnie, proszę jeden
z własnym podpisem zwrócić mi, a jeden zatrzymać u siebie. Pozostając z wyrazami
czci i poważania etc. Dev. mo Serv. Burmistrz A. Mombello
Przytaczamy akt w dosłownym brzmieniu:
Akt porozumienia zawartego między miastem Varazze z Przewielebnym
Cavagliere Księdzem Janem Bosko w sprawie kierownictwa kolegium-konwiktu
w tymże mieście. W roku 1871, dnia 22 lipca w Varazze. Podaje się do wiadomości,
że Rada Miejska miasta Varazze, uchwałą z dnia 8 czerwca 1871 r. postanowiła
powierzyć Przewielebnemu Księdzu Janowi Bosko kierownictwo kolegium-konwiktu
mającego się otworzyć w tym mieście, na podstawie wstępnych punktów umowy,
które on przyjął. Równocześnie Rada Gminna upoważniła wymienionego burmistrza
do zawarcia z nim odnośnej umowy. Po zatwierdzeniu zaś wspomnianej uchwały
przez Kuratorium w Genui, dnia 12 lipca br., przystępuje się niniejszym do zawarcia
wspomnianego kontraktu.
121

13.2 Page 122

▲back to top
Obie strony, mianowicie: miasto Varazze, reprezentowane przez swego
burmistrza cav. Antoniego Mombello, s. Antoniego, oraz wspomniany Ksiądz Jan
Bosko układają się następująco:
1. Ksiądz Jan Bosko zobowiązuje się otworzyć kolegium-konwikt w
mieście Varazze i udzielać nauki w typie gimnazjum klasycznego, kursu technicznego
i szkoły elementarnej, tak dla chłopców miejscowych, jak pozamiejscowych, którzy z
niej zechcą korzystać.
W wypadku śmierci księdza Bosko jego spadkobiercy są zobowiązani do
przestrzegania umowy zawartej przez niego.
2. Ksiądz Jan Bosko postara się o dostateczną ilość nauczycieli dla
wymienionych szkół, którzy winni być zatwierdzeni przez władze szkolne. Nauka
różnych przedmiotów odbywać się będzie zgodnie z zatwierdzonymi przez władze
szkolne programami dla szkół publicznych.
3. Przedmioty techniczne będą wykładane równolegle z gimnazjum
klasycznym według programu państwowego o połączeniu typu klasycznego i
technicznego na stopniu gimnazjalnym, to jest: arytmetyka, system metryczny,
geografia, język włoski, historia, będą te same, jak w gimnazjum.
Dla uzupełnienia wiadomości istotnych dla kursu technicznego, będą ponadto
wykładane przedmioty następujące: język francuski i rysunki, tak, iż w zakresie
gimnazjum klasycznego będą uwzględnione również przedmioty techniczne, by
alumni zarówno gimnazjum, jak kursu technicznego byli dostatecznie przygotowani
do złożenia egzaminu wstępnego do kursów wyższych.
To nie przeszkadza, żeby Ksiądz Bosko mógł posłużyć się tymi samymi
nauczycielami dla obu kursów, byle stąd nie wynikła jakaś szkoda dla karności
i nauki.
4. Urządzenia w internacie będą sprawione na koszt Księdza Bosko,
Magistrat zaś jako właściciel, zgodnie z przepisami art. 1604 Kodeksu Cywilnego
włoskiego zobowiązuje się:
a) Uskuteczniać wszelkie remonty konieczne związane z użytkiem
i konserwacją budynków i odnośnych lokali. Drobniejsze naprawy w internacie będzie
pokrywał ksiądz Bosko.
122

13.3 Page 123

▲back to top
b) Starać się i konserwować sprzęt potrzebny w szkołach elementarnych,
gimnazjum i technikum i inne potrzebne rzeczy, zastrzegając sobie ich własność.
5. Magistrat zobowiązuje się uiścić Księdzu Bosko sumę lirów 3 200 za personel szkół
elementarnych, sumę lirów 8 800 za personel gimnazjalny i techniczny, prócz
pozostawienia mu opłat czesnego, jak niżej.
Powyższa suma 12 000 lirów nie będzie uzależniona od jakichkolwiek
wpływów, czy zasiłków nadzwyczajnych miejskich, prowincjalnych lub rządowych.
6. Magistrat zobowiązuje się wypłacić Księdzu Bosko premię w kwocie lir
12 000 na poczet wydatków na zainstalowanie i funkcjonowanie internatu. Sumę tę
uiści się w połowie przy otwarciu internatu oraz drugą połowę w przyszłym roku.
7. Kontrakt trwać będzie przez lat 5 i automatycznie przedłuża się, o ile
jedna ze stron go nie wypowie przed upływem pierwszego roku. Gdyby kontrakt
został zerwany przed upływem 10 lat, Ksiądz Bosko winien zwrócić magistratowi w
gotówce lub w ruchomościach wspomnianą sumę 12 000 lir w dziesięciu równych
ratach, rozłożonych na tyle lat, ile pozostaje czasu do końca dziesięciolecia i to
zarówno z przyczyn niezależnych lub jakichkolwiek bądź innych.
8. Magistrat udziela Księdzu Bosko w sensie powyższej umowy używania
lokali tzw. kolegium, wybudowanego dla szkół i internatu wraz z podwórzem i
przyległym parkiem.
9. Czesne nie może przewyższać sumy lir 30 dla klas retoryki oraz lir 24
dla gramatyki.
Co do kursu gimnazjalnego i technicznego strony trzymać się będą
odnośnych regulaminów szkolnych. Uczniowie z Varazze korzystać będą ze zniżki w
wysokości 1/3 opłat. Rada Miejska rezerwuje sobie zwolnienie od opłat uczniów
niezamożnych, wyróżniających się zdolnościami i wzorowym zachowaniem.
Konwiktorzy kolegium i uczniowie klas elementarnych nie płacą czesnego.
10. Wszyscy uczniowie eksterniści mają prawo uczęszczania na
każdy dział nauki prowadzony w kolegium.
11.
Odnośnie moralności i nauki religii magistrat polega na
roztropności Księdza Bosko.
123

13.4 Page 124

▲back to top
12. Kierownictwo i administrację kolegium-konwiktu wraz ze
szkołami odnośnymi powierza się Księdzu Bosko, w zależności jednak od Władz
szkolnych, zgodnie z obowiązującymi ustawami.
13.
Szkoły będą otwarte z początkiem roku szkolnego 1871-1872
według kalendarza szkolnego.
14. Magistrat rezerwuje sobie zatwierdzenie rozkładu godzin, który
zostanie mu przedłożony przez Księdza Bosko, jak również uczestniczenie przez
swego delegata w egzaminach miesięcznych i rocznych, ilekroć uzna to za
stosowne.
/A. Mombello/ burmistrz
/ Ksiądz Jan Bosko/
Ksiądz Bosko podpisywał i zwracał burmistrzowi jedną kopię Aktu i tak
zgadzając się na otwarcie nowego kolegium we Varazze w bieżącym roku szkolnym,
w tymże miesiącu, dnia 29 lipca, jak wspomnieliśmy wyżej, zrzekał się formalnie
prowadzenia kolegium w Cherasco z powodu złych warunków sanitarnych, a tym
samym zarządzał, by tamtejszy personel przeniósł się do Varazze. Dlatego między
nami mówiło się, że kolegium Cherasco przeniesione zostało do Varazza.
Podejmowane starania o otwarcie nowego kolegium w Varazze były znane
w Genui, gdzie, jak wspomnieliśmy, z żywym pragnieniem oczekiwano, kiedy Ksiądz
Bosko otworzy tam schronisko dla ubogiej młodzieży.
Opatrzność zrządziła, że i ten dom miał być otwarty w bieżącym roku!
6. 300 – lecie zwycięstwa pod Lepanto
W roku 1871 przypadła trzechsetna rocznica zwycięstwa pod Lepanto,
obchodzona uroczyście w świątyni Najświętszej Maryi Wspomożycielki w Turynie.
„Uroczystość Najświętszej Maryi Wspomożycieli, pisał teolog Margotti
w Unita Cattolica 14 maja, została ustanowiona przez Papieża Piusa VII jako
podziękowanie Maryi Najświętszej za cudowne wybawienie z niewoli w Fontaineblau,
w podobny sposób, jak św. Pius V zaprowadził w Kościele nabożeństwo do NMP pod
124

13.5 Page 125

▲back to top
wezwaniem Wspomożenia Wiernych, jako dziękczynienie za zwycięstwo odniesione
nad Turkami pod Lepanto, którego 300 rocznicę obchodzi się w tym roku. Dlatego
wszyscy katolicy bolejący nad klęskami trapiącymi Kościół, widząc Rzym opanowany
przez rewolucjonistów i ateistów, nie mniej nienawidzących Kościół oraz Jego Głowę
Papieża, jak wyznawcy półksiężyca, tym więcej uciekają się o pomoc do Najświętszej
Maryi Wspomożycielki, tak możnej Opiekunki Kościoła, aby raczyła raz jeszcze
wrócić mu upragniony pokój wraz z triumfem dobrych i nawróceniem odpadłych od
niego. Matka Najświętsza wysłucha nas niezawodnie, gdyż modlitwy zanoszone do
niej z każdego zakątka ziemi przez tylu nabożnych Jej czcicieli, niezawodnie wywrą
słodki gwałt na jej sercu. Jesteśmy niestety, świadkami bolesnej obojętności
i szerzącego się bezbożnictwa, lecz równocześnie raduje nas pocieszający widok
publicznych modłów, dzieł miłości, pokut i pielgrzymek, jak może nigdy dotąd.
Zwycięstwo nastąpi niezawodnie! Czyż Maryja Najświętsza nie trzyma w swym ręku
zbawienia ludzkości, jako Pośredniczka i Skarbniczka łask wszelkich? Czyż Bóg może
nie dotrzymać swych obietnic? Z tych racji uroczystość Najświętszej Maryi
Wspomożycielki w Turynie odbędzie się w dniu 24 maja z większym splendorem, niż
w latach poprzednich…”.
Interesujący program uroczystości został rozplakatowany na bramach świątyń
turyńskich, ponadto opublikowany na okładce majowego zeszytu „Letture Cattoliche
szeroko rozpowszechniony w ulotkach po mieście. Oto on:
Oratorium św. Franciszka Salezego w Turynie.
Rocznica Zwycięstwa pod Lepanto odniesionego przez chrześcijan za
wstawiennictwem Najświętszej Maryi Wspomożycielki nad Turkami w roku 1571
Nowenna i uroczystość. Odpust zupełny zyskuje każdy, kto po spowiedzi i Komunii
świętej odwiedzi kościół Jej poświęcony w czasie Nowenny i w samo święto.
Porządek obrzędów religijnych: Nowenna rozpocznie się 15 maja.
W każdym dniu od rana do południa odprawiają się Msze św. dla wygody pragnących
przystąpić do Sakramentów świętych. O godz. 7.00 Komunia generalna ze
szczególnym nabożeństwem.
DNI POWSZEDNIE: Każdy wieczór o godz. 7.00 nieszpory uroczyste
z kazaniem i błogosławieństwem Najświętszym Sakramentem.
125

13.6 Page 126

▲back to top
DNI ŚWIĄTECZNE: NIEDZIELA 21 maja: Jutrznia – o godz. 8.30
i udzielenie Sakramentu Bierzmowania. Godz. 10.30 – Msza uroczysta: wieczorem
godz. 15.30: nieszpory z kazaniem i błogosławieństwem Najświętszym Sakramentem.
DZIEŃ 24 MAJA – UROCZYSTOŚĆ NMP WSPOMOŻYCIELKI
WIERNYCH:
Rano o godz. 10.00 Msza Pontyfikalna. Chór wychowanków Oratorium św.
Franciszka Salezego wykona z doborową orkiestrą nową Mszę księdza Jana Cagliero:
wieczorem o godz. 18.00 Nieszpory uroczyste, kazanie, Tantum ergo
(300 śpiewaków). Błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem.
NB. W czasie nieszporów będzie odśpiewany hymn „Saepe dum Christi”,
układu księdza Jana Cagliero z orkiestrą. Autor ma na celu w ilustracji muzycznej
przedstawić bitwę i triumf wojsk chrześcijańskich pod Lepanto, odniesiony za
przyczyną Najświętszej Maryi Wspomożycielki. Ten utwór wykonają
wychowankowie z Turynu, Lanzo, Cherasco, Alassio, Borgo S. Martino, przy udziale
wielu profesorów, mistrzów i wybitnych znawców muzyki w mieście. Kto by pragnął
wpisać się do Bractwa Najświętszej Maryi Wspomożycielki, niech się uda do
zakrystii, gdzie znajdzie osobę do tego upoważnioną. Ofiary zebrane w tym roku
przeznacza się na pokrycie kosztów budowy chóru i zakrystii w tutejszym kościele.
Szczegóły: W dniu 21 maja muzykę wykonuje zespół wychowanków
z kolegium w Lanzo, w dniu 22 maja wychowankowie kolegium w Cherasco
i Alassio, w dniu 23 maja wychowankowie kolegium św. Karola w Borgo S. Martino.
Sprawy ogólne: Podczas ostatnich dwóch dni nowenny oraz w dniu odpustu
odbędzie się wewnątrz zakładu mały kiermasz, którego dochód przeznaczono
całkowicie na potrzeby kościoła i zakładu. Będą do nabycia następujące przedmioty
religijne:
1) medaliki, obrazy i obrazki religijne, książki, utwory muzyczne na chór
fortepian i inne wydawnictwa Oratorium;
2) zabawki dla dzieci;
3) „Koło szczęścia”, które polega na wyciąganiu losów pełnych i pustych za
obrotem tarczy. Pełne zawierają napisany - fant wygrany. Cena każdego biletu
10 centów. Kto nabywa 10 biletów, jedenasty otrzymuje dodatkowo gratis;
126

13.7 Page 127

▲back to top
4) Poza obrzędami religijnymi odbywają się koncerty muzyczne i rozmaite
rozrywki;
5) Nadzór nad uroczystością sprawuje kierownictwo Oratorium wraz
z Komitetem Panów;
W. Pan(i) otrzymuje za okazaniem tego biletu wstęp na tę uroczystość oraz
proszony jest o zakomunikowanie tego programu swym znajomym.
Ksiądz Bosko zapraszając, według zwyczaju, jakąś wybitną osobistość
na patrona honorowego, pisał ze świętą uprzejmością do pani hrabiny Uguccioni
z Florencji:
Mamma car. ma!
W każdej Mszy św. pamiętam zawsze w specjalnym „memento” o mojej zacnej
Mamie, drogim Papa oraz całej rodzinie. Czułem jednak pewien wyrzut sumienia,
że nie piszę zbyt często. Obecnie proszę o wybaczenie, przyrzekam pamięć
w modlitwach i poprawę mego niedbalstwa. Nie będę więcej zmuszał do pisania do
mnie i sam nie będę żałował znaczków pocztowych. Może za wiele się Sz. P. trapi,
że dwaj bracia Montauto nie mogą żyć zgodnie w jednej rodzinie. Może tak źle nie
jest. W każdym razie trzeba by się raczej smucić z powodu obrazy Bożej, a nie, czego
innego. Proszę, zatem być pośredniczką pokoju w tych rodzinach. Zachodzi tu fakt
podobny jak w Piśmie Świętym, gdzie Abraham i Lot byli obaj mężowie święci,
a jednak się rozdzielili, mając każdy staranie o własną rodzinę, pastwiska i trzody.
Cieszę się bardzo, że nasz drogi p. Tomasz czuje się dobrze na zdrowiu. Czy nie
mógłby w tym roku przybyć na nasz odpust Najświętszej Maryi Wspomożycielki?
Gdy to się stanie, chciałbym, by nasze dzwony grały melodię z tamtego świata.
Spróbować proszę, czy nie da się zgotować takiej radości swemu synowi. Jest on
dotąd złośliwy, lecz jeśli odbędzie tę pielgrzymkę, stanie się na pewno lepszym. Przy
okazji widzenia się z p. Henryką Nerli, hrabiną Digny, p. Marią Gondi, proszę je
łaskawie pozdrowić ode mnie. Kto wie, czy nie zdobędę się, by je odwiedzić? Napiszę
do nich później z zaproszeniem na odpust. Polecam się jej modlitwom za nasz dom.
Wszystko w porządku co do moralności, zdrowia etc., lecz w najbliższym czasie
musimy wykupić 10 kleryków ze służby wojskowej za sumę 32 tys. Widzi pani, co za
127

13.8 Page 128

▲back to top
klęska! Lecz to już zrobione i gotujemy plecy na inne ciosy, jeśli Bóg dopuści na nie.
Niech Bóg błogosławi etc.
Dnia 03.04.1871 r.
Ksiądz Jan Bosko
Po południu 21 maja zebrało się wielu muzyków z miasta w kościele św.
Franciszka Salezego na próbę hymnu „Saepe dum Christi”, wspaniałej kompozycji
księdza Cagliero, który wystosował następujące zaproszenie:
Chiarissiomo Signore!
W dniu 24 maja odbędzie się w kościele MB Wspomożycielki uroczysty odpust
tytularny. O godz. 6 po południu odprawią się nieszpory pontyfikalne, na których
będzie wykonany hymn „Saepe dum Christi (artystyczne ujęcie bitwy pod Lepanto)
przy akompaniamencie orkiestry, z 300 głosami chłopięcymi. Weźmie w tym udział
wielu profesorów, organistów i miłośników muzyki z miasta. Dlatego zapraszam
uprzejmie o łaskawe wzięcie udziału, aby ta funkcja wypadła z całym splendorem.
W nadziei łaskawego przybycia, składam z góry serdeczne podziękowanie. Uniżony
sługa
ks. J. Cagliero
NB. W dniu 21 br. (niedziela) o godz. 15.30 w kaplicy wewnętrznej Oratorium
odbędzie się próba generalna, na którą uprzejmie zapraszam.
Hymn ten został wykonany wspaniale. Wieczorem 21 maja, przy dźwiękach
kapeli zainaugurowano mały kiermasz wraz z „kołem szczęścia” na pokrycie
wydatków około wzniesienia chóru i zakrystii, która w surowym stanie była gotowa.
Niezwykłą radość sprawił widok wybranej grupy młodzieńców z arystokracji
miejskiej, zasiadających przy stolikach z dewocjonaliami oraz przy urnie z losami na
„koło szczęścia” pełniących swą funkcję z ujmującym wdziękiem.
Program uroczystości, jak tego pragnął Ksiądz Bosko, przebiegał z wielką
powagą w kościele, jak i z pogodną wesołością na podwórzu.
Splendor świętych obrzędów, wzorowy porządek poza kościołem, wszystko
było doskonale obmyślone przez Przełożonych z Księdzem Rua na czele, którzy na
128

13.9 Page 129

▲back to top
uprzednich konferencjach powzięli odpowiednie zarządzenia, by udostępnić gościom
wstęp nawet na podwórza, bez szkody dla dyscypliny w zakładzie, powierzając
różnym współbraciom czuwanie na różnych odcinkach.
Zbytecznie wspominać jak wielki był napływ publiczności wszelkiego pokroju
zwłaszcza w dniu 24 maja. Tysiące z pobożnością przystąpiło do Sakramentów
Świętych, a już od najwcześniejszych godzin rannych wszystkie ołtarze były zajęte
przez celebrujących kapłanów.
W południe, w nowym refektarzu, zasiadało przy obiedzie około 1.500 osób
z pośród księży, dobrodziejów, przyjaciół, wychowanków, którzy przybyli również
z dalekich domów, hojnie ugoszczonych, dzięki pomocy szczodrej Opatrzności.
Madonna zaś w samym dniu uroczystym dała dowód jasny, jak kochała swego
wiernego sługę. Przytaczamy opowiadanie księdza Lemoyne, przebywającego wtedy
w Oratorium.
Maria Rogattino weszła do pokoju Świętego, trzymając za rękę swe ociemniałe
dziecko. Było tam obecnych wiele osób, lecz ona w swym bólu zdobyła się na wielką
odwagę i upadła do nóg Księdzu Bosko, wołając z płaczem: Och, jak biedną jestem
matką! Bóg wysłuchał wielu modlitw i dał mi to dziecko, które niestety jest
ociemniałe. Od dwóch lat widzę jak cierpi poddawane zabiegom chirurgicznym, bez
skutku. Lekarze twierdzą, że trzeba zdać się na Wolę Bożą. Ach, Boże! Usiłowałam
poddać się z rezygnacją, lecz to zbyt twarda, jak na matkę, ofiara! Nie mogę
zrozumieć tego, żeby Bóg dobry mógł zezwalać na takie nieszczęście na niekorzyść
niewinnego dziecka. Jestem najnieszczęśliwszą matką na ziemi!
Nie mogła więcej wydobyć głosu wśród łkania. Ksiądz Bosko pozwolił dać
upust macierzyńskiemu bólowi, po czym z dobrocią pocieszył ją i spytał:
Czy modliliście się już do Matki Najświętszej, by wam uzdrowiła tego
drogiego aniołka? Czy nie wiecie, że Pan Bóg dopuścił tę chorobę, by was
wypróbować, okazać swe miłosierdzie i uwielbić swą Matkę Najświętszą?
Błagajcie, więc o łaskę Najświętszą Maryję Wspomożycielkę, a przekonacie
się, że to, czego nie zdołają uczynić lekarze, sprawi Ona. Nie mam zamiaru radzić
wam, byście zaprzestali wszelkich środków lekarskich, lecz chcę, byście nabrali
przekonania, iż na nic się zdają wysiłki ludzkie, jeśli się nie zjedna łaski u Boga, przez
jakieś skuteczne pośrednictwo. Otóż wszystkie łaski, jak mówi św. Bernard,
129

13.10 Page 130

▲back to top
przechodzą przez ręce Maryi! Zwróćcie się, więc do Niej przez nowennę modłów,
dajcie przy tym na ofiarę. Ja mogę was zapewnić, że jeśli to korzystne dla duszy
dziecka i dla waszej, Pan Bóg je uzdrowi.
To rzekłszy chciał ją pożegnać, lecz biedna matka nastawała mówiąc: Nie
odejdę stąd, aż Ksiądz nie pobłogosławi mego synka. Pewna przyjaciółka upewniła
mnie, iż będąc chora sama przyszła do Księdza, by otrzymać błogosławieństwo i od tej
chwili poczuła się lepiej. Dlaczegóż miałabym wątpić, że to samo stanie się z moim
dzieckiem? Jeśli sam cień szaty św. Piotra uzdrawiał chorych, prostował chromych
i przywracał wzrok ślepym, to dlaczegóż ja nie miałabym ufać w skuteczność
błogosławieństwa innego Sługi Bożego?
Ksiądz Bosko utkwił w niej wzrok i zdziwiony tak ufną i wytrwałą
natarczywością, rzekł:
Mylicie się! Nie ode mnie macie oczekiwać błogosławieństwa, lecz od Boga,
za przyczyną Matki Najświętszej Wspomożycielki. Ja jestem niczym więcej, jak
pokornym narzędziem w ręku Boga!
Lecz zacna niewiasta tak długo nalegała, aż Ksiądz Bosko polecił uklęknąć
dziecku, pobłogosławił je, dał medalik Najświętszej Maryi Wspomożycielki i odesłał
zalecając matce ufność. Odeszła pewna, że otrzymała tę łaskę i nie zawiodła się.
Rzeczywiście wróciła do Oratorium z uzdrowionym synkiem, stanęła przed
Księdzem Bosko i usłyszała od niego:
Postarajcie się dać dobre wychowanie temu małemu, tak obdarzonemu przez
Niebo: to będzie najlepszym wyrazem wdzięczności, jakiej oczekuje od was
Najświętsza Maryja Wspomożycielka! Starajcie się, by wzrastał w bojaźni Bożej,
w czci dla Kościoła św. i jego sług. A gdyby Pan Bóg raczył go powołać do swojej
bliskiej służby, nie zmarnujcie tego powołania i poświęćcie go Bogu!
W tym roku Najświętsza Panna udzieliła Księdzu Bosko nadzwyczajnej łaski
dla dobra całego Kościoła, mianowicie powziął on zamiar założyć na korzyść
młodzieży żeńskiej drugą rodzinę zakonną, dla której już przygotował kamień
węgielny. Była to pokorna córka z Mornese, wieśniaczka, św. Maria Dominika
Mazzarello krocząca drogą świętości pod kierownictwem kapłana salezjanina, księdza
Dominika Pestarino. O jego apostolstwie wśród dziewcząt przez założenie
stowarzyszenia Córek Najświętszej Maryi Niepokalanej, z którego wyszły pełne
130

14 Pages 131-140

▲back to top

14.1 Page 131

▲back to top
gorącej czci i oddania dla Księdza Bosko pierwsze członkinie nowego Zgromadzenia,
o pracy cierpliwie dokonanej przez Świętego nad uformowaniem ich zakonnym
i o cnotach heroicznych Marii Mazzarello, wybranej jednomyślnie na pierwszą
przełożoną, a później na Matkę Generalną, opowiemy w VI części.
Napływ pobożnych pielgrzymów był wielki również w następną niedzielę, 28
maja, w uroczystość Zielonych Świąt. 1 czerwca grupa szlachetnych młodzieńców
obsługujących stoliki dobroczynności zebrała się w Oratorium, by złożyć Księdzu
Bosko sprawozdanie z dokonanego dzieła. Suma zebrana nie była nadzwyczajnie
wielka, lecz znaczna, to jest, po odliczeniu kosztów własnych za nabycie przedmiotów
i książek, sięgała około 4.000 lir.
Przewodniczący tej grupy Karol Diego Carrasi markiz del Villar wręczając
Księdzu Bosko pieniądze, odczytał następujący adres:
Reverendo Sacerdote Don Bosco!
Spoglądając dziś na przebytą drogę, widzę zda się nieprzebyte przeszkody!
Lecz słyszę ojcowską zachętę i słowa pełne dobroci: odwagi! ja jestem z tobą! wtedy,
och! nabieram niezwykłej odwagi i zabieram się do dzieła zdobywając metę, o której
zaledwie marzyłem. Widzę szczyty pod moimi stopami z dala morze grożące niebu, na
którego falach unosi się łódź sterowana sprawną dłonią, pnąca się po zdradliwych
bałwanach, wpatrzona w swą gwiazdę przewodnią, przepływa morze, niosąc światło
tam, gdzie nie świeci słońce: jest zwiastunką pokoju, radości, miłości.
Otóż tak było z nami. Ty, Księże Bosko, swym słowem życzliwym budzisz
w sercach siłę i męstwo: wzywasz pod swój sztandar, podtrzymujesz radą, kierujesz
drogą do celu wskazanego. Ścieżką wiodącą do niego, to cnota, na której szczycie
czeka chwała i nagroda tego, kto pracuje i walczy.
Twoja dobroć raczyła zwrócić ku nam wzrok wśród wątpliwości
i niebezpieczeństw zmiennego świata, powołując nas za sobą. Och, błogosławione
niebo, błogosławiony ten moment, w którym skierowałeś do nas swe słowo, będące
zadatkiem pokoju, radości, szczęścia, które stało się nie tylko bodźcem, lecz i normą
naszego działania.
131

14.2 Page 132

▲back to top
Powierzając nam, Księże, tak wzniosłe zadanie złączenia przyjemności
z korzyścią dla Oratorium, dałeś nam okazję otwarcia naszych serc w zaufaniu do
Ciebie przez ofiarowanie naszego wkładu, do jakiego jesteśmy zdolni.
Otóż obecnie mam zaszczyt oświadczyć, że spełniliśmy swe zadanie z najlepszą
wolą, młodzieńczym zapałem, entuzjazmem nam właściwym; włożyliśmy swe siły dla
uzyskania wyniku w postaci tych oto 4.000 lir, które zarobiliśmy.
To prawda, że niektóre wydatki są do odtrącenia, sięgają one sumy 700 lir, ale
są już pokryte dzięki wspaniałomyślnym ofiarom, które otrzymaliśmy od pewnych
wybitnych dobrodziejów.
Czcigodny Kapłanie, pozostaje nam złożyć ci serdeczne podziękowanie za
zaufanie, okazane nam w tej imprezie.
Dobijając szczęśliwie do mety nie zapomnimy przesłać swe życzenia
z wyrazami hołdu pod adresem Czcigodnego Sternika Kościoła na Watykanie, który
od 25 lat steruje łodzią Piotrową pośród fal wzburzonych dzisiejszego świata.
Rozpętują się orkany: on nieustraszony, spogląda w swą gwiazdę przewodnią
i niezachwianie wierzy w słowa: „Bramy piekielne nie przemogą go”. Tymczasem
wśród udręczeń i cierni tego życia, niech mu będzie miło przyjąć od naszego
Komitetu, złożonego wyłącznie z chłopców ten synowski salut, który wznoszę na jego
cześć: Viva Maria! Viva Pio IX! Viva Don Bosco!
Turyn, 01.06.1871 r.
Za Komitet: Prezes markiz C. D. Carrasi del Villar
7. We Florencji i w Rzymie.
Ksiądz Bosko pragnął gorąco otworzyć swój dom w Rzymie. Była mowa
o przyjęciu przez niego kościoła św. Jana della Pigna, co nie doszło do skutku oraz
o staraniach poczynionych o kościół św. Całunu; także były pogłoski o oddaniu
salezjanom szkół w Palombara, diecezji podmiejskiej Sabiny.
Monsignor Manacorda, który pilnie starał się przeprowadzać wszystkie sprawy,
zlecone mu przez Księdza Bosko, dnia 30 kwietnia powiadamiał księdza Rua
132

14.3 Page 133

▲back to top
o uzyskaniu oczekiwanej łaski, dodając następujące słowa: … W przyszłym tygodniu
udam się do Palombara, by wybrać mieszkanie dla księży salezjanów. Proboszczowie
są bardzo zadowoleni, to samo wyraził burmistrz. Gdy wrócę do Rzymu, napiszę
o wszystkim szczegółowo Księdzu Bosko. Uzgodniłem, że nauka rozpocznie się
w październiku, wypadałoby jednak udać się tam na jaki miesiąc wcześniej… Proszę
przeczytać Księdzu Bosko, co dotyczy domu w Palombara i polecić mnie jego
modlitwom i całego domu… Ojciec Święty błogosławi Księdzu Bosko i jego synom,
a ksiądz niech pobłogosławi mnie i uważa za oddanego całkowicie sługę.
S. Manacorda
Lecz sprawy wzięły inny obrót i 10 maja znowu pisał do Księdza Bosko:
W chwili zakończenia aktem urzędowym pertraktacji o dom Palombara diabeł
tylko zniszczył wszystko. Nieoczekiwanie przybył do Palombara inspektor szkolny
i nakazał przerwać wszelkie pertraktacje z księżmi, proponując innych nauczycieli,
którzy zostali przyjęci przez magistrat. Sprawy w Rzymie biorą inny obrót, wszystko
się ułoży po dawnemu, a względnie będzie to tylko kwestią czasu…
W swoim liście monsignore dołączał też prośbę, która świadczy o całej
szlachetności jego serca: … Proszę się modlić oraz okazać mi swą życzliwość przez
zarządzenie szczególnych modłów na intencję pewnej pani, dręczonej w straszliwy
sposób. Nie do mnie należy sprawa, lecz już kilkakrotnie ofiarowałem swe życie Panu
Jezusowi, by uwolnił jej duszę z jej nędznego stanu. Ty, księże Bosko, poleć tę sprawę
gorąco Madonnie, przy Jej uroczystości, a otrzymamy na pewno tę łaskę.
A 1 czerwca, w liście ponownie wyraża nadzieję pomyślnego ułożenia sprawy
Palombary oraz że kwestia z kościołem św. Całunu nie jest obecnie aktualna: prosi
również o napisanie kilku poezji dla uczczenia Ojca Świętego, będąc przekonany,
że Oratorium przyczyniłoby się do uczczenia Jubileuszu Biskupiego Ojca Świętego.
Chodziłoby o sprezentowanie mu tomiku, zawierającego sonety, opiewające
główniejsze miasta Italii.
Dla Turynu przypadnie to zadanie któremuś z profesorów Księdza Bosko: temat
byłby następujący: „Pius IX cudownie ocalony w kościele św. Agnieszki za murami.
Proszę, więc polecić skomponowanie tej poezji któremuś ze swych poetów, który nich
ją napisze szybko i pięknie, oraz podpisze swym nazwiskiem.
133

14.4 Page 134

▲back to top
Podobnie niech, jaki inny godny poeta napisze jeden sonet dla Mediolanu, byle
krótki i to od zaraz. Tematem dla Mediolanu jest: „Pius IX i męczennicy japońscy
z wielu biskupami w Rzymie”. Jestem przekonany, że Przewielebność Wasza nie
zostawi mnie w niepewności i że wnet otrzymam te poezje dla Ojca Świętego. Byłoby
wskazane, by również Oratorium św. Franciszka Salezego uczyniło coś z tej okazji –
może krótki adres do Ojca Świętego… Tu istnieje obawa, że aktualny stan rzeczy albo
się utrwali, albo może dojść do ekscesów podobnych jak w Paryżu! Ojciec Święty
cieszy się dobrym zdrowiem… W sprawie Palombary uważa się, że rzeczy wrócą do
poprzedniego stanu i dany burmistrz obejmie swe stanowisko.
Odnośnie do kościoła św. Prześcieradła myślę, że ów Rektor już mu napisał.
Uważam obecny moment za nieodpowiedni do pertraktacji, gdyż same rozmowy
poczytałoby za nietakt. Skąd taka opinia?... Oto, dlatego, że objęcie zarządu kościoła
w Rzymie, będącego własnością państwa sardyńskiego, przez Zgromadzenie zakonne,
mające swój dom macierzysty w Turynie, byłoby uważane, jako akt służalczy
względem rządu włoskiego!... Tak mniemało wielu duchownych.
A oto inny szczegół znaczący. Dnia 2 kwietnia, Unita Cattolica zamieszczała
notatkę o wydaniu pewnej książeczki w Oratorium, jak następuje: Pewien proboszcz
od Komasków (Zgromadzenie zakonne) opublikował w Turynie (w drukarni
Oratorium św. Franciszka Salezego) książkę zatytułowaną: „Dwie róże rajskie –
powieść dedykowana J. Kr. W. Księżniczce Piemonckiej. Nie znamy treści tej książki.
Wypadałoby raczej pisać, drukować i opłakiwać koronę cierniową, którą nosi nasz
Ojciec Święty Pius IX: Melius est ire ad domum Lucius Guam ad domum convivii.
Lepiej iść do Watykanu niż do Kwirynału.
Ksiądz Bosko postanowił udać się do Rzymu zaraz po uroczystości św. Jana
Chrzciciela, by złożyć hołd Ojcu Świętemu z okazji Jego Jubileuszu biskupiego.
Przejeżdżając przez Florencję był zdecydowany, jak powiemy, spróbować, czy by się
nie dało polepszyć stosunków między państwem a Kościołem. W tym celu poprosił
ministra Lanza o audiencję, a otrzymawszy ją wcześniej, niż się spodziewał,
przyspieszył podróż, o czym pisze do cav. Uguccioni:
134

14.5 Page 135

▲back to top
Car. mo Sig. Tommaso!
Jutro rano wyjadę do Rzymu. We Florencji zatrzymam się tylko dwie godziny
od 7.35 – 10.00 wieczór. Po powrocie mam zamiar, jeśli Bóg pozwoli, zatrzymać się
parę dni w tym mieście, by odwiedzić zacną jego rodzinę. Nie zapomnę również
prosić Ojca Świętego o szczególne błogosławieństwo dla was wszystkich. Niech Bóg
błogosławi etc. Ksiądz Bosko.
We Florencji odbył tę ważną rozmowę i natychmiast odjechał do Rzymu, gdzie
po nowych konferencjach z ministrem Lanza osiągnął zamierzony cel, to jest by
nareszcie przystąpiono do obsadzenia tylu wakujących diecezji we Włoszech, gdyż po
zajęciu Rzymu, nie odbył się w tym celu żaden konsystorz dla ich ustanowienia.
I to była ta ważna sprawa, interesująca cały świat, jak pisał do księdza Rua i jak
stwierdził sam w roku 1872 na uroczystość św. Jana Chrzciciela, to był ów wielki
interes, w którym z woli Ojca Świętego on tak żywo współdziałał, podając nawet
imiona osób godnych biskupstwa. A oto list z 01.07.1871 r.
Car. mo Don Rua!
Byłem na dwóch audiencjach u Ojca Świętego i omawiałem w sposób
zadowalający wszystkie sprawy. Dziś wieczór odjeżdżam do Florencji, gdzie
zatrzymam się dwa dni, dla zebrania trochę soldów. Powiedz księdzu Savio, by
posuwał naprzód budowę kościoła św. Jana Ewangelisty. Myślę, że można odłożyć
święto św. Alojzego na dzień 16 bm. Pozdrów drogich chłopców i powiedz, że pragnę
ich widzieć. We wtorek – 4 lipca – spodziewam się być wśród nich i opowiedzieć
o wielu sprawach. Dziękuję im za modlitwy, jakie zanosili za mnie: ja również
pamiętałem o nich we Mszy św. Chodzi w tej chwili o sprawę interesującą świat cały,
której pomyślny wynik zależy od modlitw i wojny wytyczonej grzechowi. Odwagi,
więc. Z Florencji napiszę ci godzinę mego przyjazdu. Polecam jednak, by wstrzymano
się od urządzania jakichkolwiek owacji: Non est conveniens luctibus ille color.
Pozdrów Goffii i księdza Berto. Niech Bóg błogosławi etc.
Dnia 01.07.1871r.
Ksiądz Jan Bosko
135

14.6 Page 136

▲back to top
PS. Należy wszcząć starania o wykupienie z wojska Ambrożego Sala z I p. 3 komp.
Przekonaj się w klasztorze św. Rodziny od S. Donato, czy została przyjęta kandydatka
nazwiskiem Avalle, za którą zobowiązałem się wpłacić fr. 400, w razie jej przyjęcia.
Miałbym potrzebę, byś mi napisał o tym do Florencji dla mej informacji. Proteguje ją
komand. Bona.
8. Uroczystość imienin.
Z okazji powrotu do domu nie życzył sobie owacji, lecz za to w niedzielę
następną obchodzono entuzjastycznie jego imieniny. Hymn okolicznościowy, ułożony
przez księdza Lemoyne, mówi o jego podróży do Rzymu i o proroctwie dla Piusa IX,
który miał przekroczyć wiek pontyfikatu św. Piotra i nosi następującą dedykację:
Księdzu Janowi Bosko – w hołdzie Imieninowym od młodzieży Oratorium św.
Franciszka Salezego – z okazji jego powrotu z Rzymu. Ofiarowano mu również inną
poezję wydrukowaną przez uczniów drukarzy, jako „skromna próba kwiecistych
floresów”– deklarując: „Al tuo merto e poco, al nostro affetto e nulla” – również pióra
księdza Lemoyne.
Jak zawsze była to manifestacja żywiołowa i pochodząca z serc kochających.
Wygłoszono przy tym wiele utworów poetyckich i prozaicznych, odczytanych,
względnie wydeklamowanych i osobiście doręczonych przez wychowanków. Jeden
z nich mówił:
Księdzu Bosko, ukochanemu Ojcu młodzieży w hołdzie imieninowym –
1871 r.
Ojcze drogi – Pasterzu dusz!
Niesiemy Tobie wieniec z róż,
Cóż, że serca nasze małe.
Skoro Tobie płoną całe?
Lecz pragnienia, ani pieśni
Nie zapełnią serca pieśni –
Z własnej świadczymy dziś ochoty
Biec wytrwale drogą cnoty!
136

14.7 Page 137

▲back to top
A inny dziękując za wydobycie go z nędzy duchowej i materialnej i przyjęcie
do Oratorium, tak wysławiał wzniosłą miłość Ojca:
Ojcze – tyś tego, który z własnej winy
Obrócił w niwecz ojcowskie dziedzictwo,
Marnotrawnego znów przyjął wśród syny!
Szczęśliwy dzień on, w który mnie sprowadzasz
Z ulicznej nędzy wydobywszy toni –
Z otwartym sercem w domu swoim sadzasz!
Również Byli Wychowankowie - Ci, którzy zeszłego roku zgromadzili się
wokół niego, by wyrazić swą wdzięczność, z księdzem Jakubem Bellia na czele, teraz
złożyli swą laurkę z dedykacją. Adres ten brzmiał następująco: „Księdzu Janowi
Bosko, w Dniu Imienin, w dowód wdzięczności i miłości – dawni wychowankowie
tego domu, w roku 1871”.
Rev. mo Sig. Don Bosco!
Podczas gdy z takim triumfem pozdrawiają Cię twoi synowie w Dniu Imienin
Twego Patrona, św. Jana Chrzciciela, od którego odziedziczyłeś imię i zapał, by nieść
zbawienie duszom – głos wdzięczności przywołuje i nas starszych twych synów, by
złożyć ten bukiet kwiatów Temu, który tyle dobra zasiał na ścieżkach naszego
młodocianego życia. A jeśli z konieczności musimy pozostawać na świecie pełnym
zepsucia, niech nigdy nie stanie się, byśmy mieli zapomnieć o dobrodziejstwach
wielorakich otrzymanych od Ciebie, o mądrych naukach, które jak drogocenne perły,
zabraliśmy z twych czcigodnych warg. O, niech Bóg Najwyższy i Wielka Matka Boża,
Dziewica Wspomożycielka, spłacą Ci ten dług, który zaciągnęliśmy względem Ciebie,
gdyż tylko oni mogą godnie Cię wynagrodzić.
Polecamy się gorąco Twym drogocennym modłom, byśmy Twoimi śladami
mogli pewnie biec drogą świętości do nieba wiodącą, szczycąc się zawsze, iż jesteśmy
i pozostaniemy Twoimi najpokorniejszymi i najbardziej oddanymi Synami…
137

14.8 Page 138

▲back to top
Dziękując im Ksiądz Bosko wspomniał o wspaniałych uroczystościach, jakie
odbyły się w Rzymie z okazji Jubileuszu Biskupiego Ojca Świętego, dodając,
że w przyszłym roku poda wiadomości jeszcze więcej pocieszające.
Nabożeństwo do Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie, częsta Komunia
Święta, Nawiedzenie Najświętszego Sakramentu w czasie rekreacji, był to jeden ze
środków, które Ksiądz Bosko nieustannie wpajał w serca swych wychowanków
w formie prostej a przekonywującej. Tak zaś skuteczne były jego nauki, że gdy
udawał się do kościoła na nawiedzenie, gromada chłopców biegła spontanicznie za
nim, przerywając zabawę. Te sceny powtarzały się zwłaszcza w czasie nabożeństwa
40-stogodzinnego, odprawianego w kościele MB Wspomożenia Wiernych, które
w tym roku przypadało 13 - 15 lipca.
Rok szkolny miał się ku końcowi, gdy ksiądz Rua, wierny wykonawca zaleceń
Księdza Bosko, zażądał okresowego sprawozdania od księży dyrektorów według
załączonego kwestionariusza: Ile chłopców wstąpiło do zakładu z początkiem roku,
a ilu w nim pozostało do końca? Ilu płaciło pensję miesięczną; ilu i jacy współbracia
należeli do domu i jakie mieli przydzielone zajęcia; ile wyniosły koszty utrzymania
wszystkich razem i każdego z osobna; jakie dochody i rozchody zwyczajne; jakie
dochody i wydatki nadzwyczajne; czy jest wskazana zmiana personelu? Prosił też
o odesłanie powyższych danych do końca roku, w celu powzięcia w czasie rekolekcji
odnośnych uchwał.
W owych latach, jak czyta się w Katalogu członków, ksiądz Rua był prefektem
Pobożnego Towarzystwa i Domu Macierzystego i pod jego kierunkiem odbywały się
miesięczne konferencje dla personelu domowego gimnazjalistów i rzemieślników, by
stwierdzić, co należałoby usunąć lub czemu zapobiec oraz jakie powziąć stosowne
zarządzenia. A ponieważ mamy spisane przez księdza Lazzero punkty z różnych
konferencji odbytych dla personelu rzemieślników, wydaje się rzeczą odpowiednią
przytoczyć je w ich prostocie, jako lekcje doświadczenia.
Czerwiec – przewodniczył na konferencji Przewielebny ks. Rua prefekt.
Uchwalono, co następuje:
1. Aby zapobiec zgubom bielizny, Audisio niech zawsze notuje zmiany
chłopców w sypialniach. Asystenci zaś nich mają baczenie na to, by bielizna nie
poniewierała się.
138

14.9 Page 139

▲back to top
2. Chłopcy nie powinni nigdy kłaść się do łóżek w czasie przeznaczonym na
ubieranie się; jeśli zbywa im czas, mogą spać, siedząc na kuferku lub na stołku przy
łóżku, opierając na nim głowę, lub jeśli chcą wykorzystać czas na czytanie jakiejś
książki pożytecznej itp.
3. Proponowano dawać znak dzwonkiem, by ujednolicić wstanie
rzemieślników; trudność usunięto przeznaczając jednego, by nawoływał asystentów do
punktualności i dlatego na razie nie mówiono o tym Księdzu Bosko.
4. Wyznaczono kleryka Bourlot, by czuwał na podwórzu w niedzielę rano,
w czasie wstania.
Lipiec – przewodniczył na konferencji ksiądz Rua.
1. Udawanie się do sypialni wieczorem nieco przeciąga się. Wyznaczono
księdza Sala, by temu zaradził; ksiądz Lazzero ma zaś wieczorem czuwać na
podwórzu.
2. W porze letniej zwyczajowa przechadzka o godz. 11 przed południem nie jest
korzystna dla zdrowia wychowanków, dlatego idąc za zdaniem Księdza Bosko,
ustalono, żeby odbywała się prędzej, to jest przed pierwszą Mszą św. wspólną, do
czego dostosowano się bez trudności. Jeden z asystentów w czasie przechadzki będzie
asystował w klasie chłopców, którzy z jakichkolwiek bądź powodów nie mogli udać
się na przechadzkę.
3. Co do katechizmu po nieszporach w niedzielę, by wszyscy mogli z niego
korzystać postanowiono, że nie ma być żadnych wyjątków, nawet powinni być obecni
muzycy. Gdy zadzwoni się na lekcję, pierwszy powinien być w klasie asystent, by
przeszkodzić nieporządkom. Nie należy zaczynać lekcji przed czasem dzwonka. Nie
pozostawiać katechizmów w rękach chłopców, niech każdy asystent trzyma je
u siebie, względnie zostawiać je w szafie, znajdującej się w sali (zwanej filozoficzną).
Asystent mający tam katechizm otworzy szafę zawczasu i rozda katechizmy dla
innych asystentów. Postanowienia odnośnie do katechizmów nie weszły od razu
w życie. Z uwagi na zbliżające się wakacje, postanowiono ich wykonanie odłożyć do
następnego roku.
139

14.10 Page 140

▲back to top
Sierpień – przewodniczył ksiądz Rua, prefekt.
1. Zwrócono uwagę asystentom, by byli zgodni ze sobą, kochając się nawzajem
i doradzając sobie, jak pozyskać posłuch, miłość i szacunek wśród chłopców.
2. Ustalono, by rekreację odbywali zawsze z nimi wspólnie, zwłaszcza z tymi,
co najbardziej tego potrzebują.
3. By asystent zdołał utrzymać swą powagę oraz był przez chłopców
szanowany i słuchany, trzeba koniecznie, by nie poniżał się wobec nich
postępowaniem zbyt grubiańskim, zabawiając się z młodzieżą, zawsze ma zachować
powagę przełożonego, zwłaszcza, gdy chodzi o przeszkodzenie ich kłótniom zbyt
zażartym, zdarzającym się w czasie gier.
4. Na 5 minut przed dzwonkiem wzywającym do kościoła, wypuści się
chłopców ze sali, by asystent znalazł się z nimi na podwórzu. Ten obowiązek, to jest
by asystenci znajdowali się na podwórzu, ilekroć chłopcy mają iść do kościoła, zaleca
się gorąco, by był wykonywany punktualnie. To dopomoże do zachowania należytego
porządku.
9. U św. Ignacego i w Nizza Monferrato.
6 sierpnia, Ksiądz Bosko wraz z księdzem Feliksem Golzio, rektorem Konwiktu
Duchownego i swym spowiednikiem, udawał się do kościoła św. Ignacego koło
Lanzo, gdzie dawał rekolekcje dla świeckich. Przed wyjazdem ułożył treść podania
skierowanego do Kuratora Oświaty o pozwolenie na otwarcie kolegium w Varazze,
które zostało wysłane wraz z prospektem nowego zakładu 8 sierpnia, jak wynika
z daty wpisanej przez księdza Rua:
Ill. mo Sig. Provveditore!
Stosownie do kontraktu zawartego między Magistratem a petentem – już
zatwierdzonego przez Radę Szkolną - podpisany zwraca się z uprzejmą prośbą do
Pana Kuratora o zezwolenie na otwarcie kolegium z internatem zgodnie z prospektem
warunków przyjęcia, którego kopię załącza się. Na ten rok, licząc się z obecnością
uczniów tylko pierwszego kursu gimnazjalnego, przedkłada się personel dla czterech
klas szkoły elementarnej i pierwszej gimnazjalnej.
140

15 Pages 141-150

▲back to top

15.1 Page 141

▲back to top
O ile zajdzie potrzeba zwiększenia ilości klas, lub zmodyfikowania personelu,
zawiadomi się Kuratorium. Personel przedstawiony jest ten sam, który uczył
dotychczas w kolegium w Cherasco. O ile będą wymagane pewne wyjaśnienia lub
formalności, uprasza się o zawiadomienie, by wszystko można przesłać na czas.
Personel nauczający w kolegium: dyrektor – dr literatury ks. Jan Baptysta
Francesia; ekonom – ks. Cuffia Franciszek; profesor religii – Ks. Cagliero Józef.
W gimnazjum: klasa I – Tamietti, prof. gimn. niższego, student III kursu
literatury; rysunki i arytmetyka – Turchi Jan, geometra kwal.
W szkole elementarnej: IV klasa elem. – Martin Józef; III kl. - Sinistrero Józef;
II kl. - Cavagnero Jan Bapt.; I kl. – Borgatello Franciszek. Powyższy personel posiada
odnośne patenty, nauczając z dobrym wynikiem w szkole podstawowej
w swoich klasach.
Ksiądz Bosko pozostał u św. Ignacego przez 2 tygodnie, słuchając spowiedzi
rekolekcjonistów, którzy garnęli się do niego, pociągnięci niezwykłymi zaletami
kierownika duchownego, które jaśniały w nim bardziej, niż u innych uczonych
i pobożnych kapłanów. Podając wszystkim wskazówki życia chrześcijańskiego,
zwłaszcza duszom spragnionym wyższej doskonałości, zdawał się być podobny do św.
Filipa Neriusza.
Jako przykład niech posłużą postanowienia wypisane przez p. Cezara Chiala,
naczelnika poczty i członka Konferencji św. Wincentego a Paulo, który żywił
szczególną cześć dla Księdza Bosko:
Nie wydawać ani solda bez potrzeby. Studiować katechizm, rubryki mszalne
i Oremus do świętych Patronów; czytać i rozważać życie Madonny; nie opuszczać
możliwie Komunii Świętej codziennej; modlitwa przed jedzeniem; regularny
spoczynek i wstanie; nie narzekać na pokarmy podawane do stołu; nie tracić czasu na
urzędowaniu; przezwyciężać antypatie i zwalczać stronniczość w obcowaniu z ludźmi;
codzienne półgodzinne rozmyślanie; chętnie odwiedzać biednych; nawiedzenia
Najświętszego Sakramentu piątkowe; dobrze wykorzystać czas wolny w święta;
podsycać pragnienie doskonałości.
Także w czasie rekolekcji w chwilach wolnych nasz Ojciec był zawsze zajęty
pisaniem listów i załatwianiem spraw.
141

15.2 Page 142

▲back to top
Dowiedziawszy się, że panowie Prefumo i Varetti otworzyli przytułek w Genui,
w celu zbierania biednych chłopców, układał dla niego regulamin i kazał go
skopiować panu Bartłomiejowi Józefowi Guanti, który później został kapłanem, a po
10 latach, po śmierci Świętego, wspomniał to, co mu się wówczas przydarzyło:
W roku 1871 będąc na rekolekcjach u św. Ignacego, miałem szczęście
mieszkać tuż obok pokoju Księdza Bosko, który jako dyrektor, dawał znak
dzwonkiem na różne funkcje. Pamiętam, że był on najwięcej oblężony przy
spowiedziach ze wszystkich księży spowiedników. Prawie zawsze widziałem
nietknięte jego łóżko, bo spoczywał może zaledwie parę godzin na prostej kanapie
trzcinowej. Coś w drugim dniu rekolekcji, przypominam sobie, prosił mnie by mu
przepisać regulamin, który miał oddać do druku i poprawiał jakieś pismo odnośnie do
budowy kolegium w Marassi. Przyjąłem chętnie zlecenie, lecz w czasie kopiowania
zdarzało się, że nie mogłem odczytać jego poprawek i stąd często udawałem się do
niego z prośbą o odczytanie.
Święty Mąż zadowalał mnie długo, lecz widząc, że częste pukanie
przeszkadzało mu w spowiadaniu, powiedział mi: Słuchaj, przychodząc tu często,
tracisz czas i ty i ja, dlatego odtąd, gdy natrafisz na coś niejasnego, westchnij tylko:
Maryjo Wspomożenie Wiernych, módl się za nami! – a wszystko będzie w porządku.
I tak się stało. Przekonałem się, że wymawiając podsunięty mi akt strzelisty, nie
potrzebowałem już iść do niego lecz dokończyłem szczęśliwie zlecone mi zadanie.
To właśnie pragnę zeznać i oświadczyć, że nadal nie ustanie cześć moja, którą
żywiłem i żywić będę dla tego cudownego Męża i jego dzieł.
Prace dotyczące urządzenia chóru i nowej zakrystii w świątyni na Valdocco nie
były całkowicie ukończone. Ksiądz Bosko otrzymawszy ofiarę od p. Eugenii Radice
Vistadini za odzyskane zdrowie jej córki, przeznaczył ją na ten cel, jak wynika z listu
dziękczynnego do Ofiarodawczyni, pisanego ze Sant Ignazio:
Preg. ma Signora!
W swoim czasie otrzymałem cenny list wraz z załączoną w kopercie ofiarą, za
którą niniejszym zasyłam serdeczne podziękowanie. Zabraliśmy się do wykończenia
prac w związku z urządzeniem chóru i zakrystii w nowym kościele Maryi
Wspomożycielki, ale zabrakło już środków na nie. Proszę, więc Najświętszą Pannę, by
142

15.3 Page 143

▲back to top
dziecię Szanownej Pani wzrastało pod Jej skuteczną opieką i przez długie lata było
pociechą dla swych rodziców. Niech Bóg raczy ją błogosławić, jej męża i całą rodzinę
i zachowa ich przez życie szczęśliwe i udzieli daru wytrwania w dobrym, podczas gdy
etc.
Turyn, 12.08.1871 r.
Ksiądz Jan Bosko
Ponieważ zbliżała się uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny,
myśl Księdza Bosko biegła do wybitnej jego dobrodziejki Markizy Marii Fassati. Nie
mogąc złożyć osobistej wizyty, ani posłać upominku, pisze list z obietnicą
celebrowania w tym dniu Mszy św. na jej intencję, z wdzięczności za pomoc udzielaną
w wykupieniu tylu kleryków od służby wojskowej:
Benemerita Signora Marchesa!
W najbliższy wtorek, w dniu święta Wniebowzięcia NMP, przypadają imieniny
JW. Pani Markizy. Nie mogę złożyć wizyty, ani posłać odpowiedniego bukietu, dla
okazania mojej i całego Zgromadzenia wdzięczności za dobrodziejstwa w tym roku
otrzymane. Postaram się przynajmniej odprawić Mszę św. przy ołtarzu św. Ignacego,
na jej intencję. Pani markiza wie, iż nasze Zgromadzenie młode potrzebuje
pracowników, dlatego nam dopomagała w wykupieniu kleryków od służby
wojskowej. Spieszyła z wieloraką pomocą do ustabilizowania tego Zgromadzenia
i zapewnienia mu pracowników w Winnicy Pańskiej. Mam nadzieję, że Pan Bóg
hojnie wynagrodzi tę wspaniałomyślną miłość, nawet docześnie, udzielając zdrowia
całej rodzinie, pomyślności w interesach, a co najważniejsze, zapewni wszystkim dar
wytrwania w łasce do końca. Niech Bóg błogosławi etc.
S. Ignazio, 12.08.1871 r.
Ksiądz Jan Bosko
Świadectwem różnorodnych czynności i dzieł Księdza Bosko jest jego
korespondencja. Podajemy kilka listów z tego czasu do swoich z różnymi zleceniami:
Carissimo D. Lemoyne!
Zawiń w papier kopię mojej małej Historii Kościelnej i poślij mi przez
zwykłego posłańca, lub kogo masz pod ręką. Niech ci Bóg błogosławi etc.
Ksiądz Bosko
143

15.4 Page 144

▲back to top
Drugi list do tegoż: Być może, iż wieczorem w dniu Wniebowzięcia NMP,
przybędzie do Lanzo ksiądz Golzio i chciałby zanocować w kolegium. Traktuj go
grzecznie jako tego, który jest względem nas wielce zasłużony. Przy sposobności
poślij ten arkusz do drukarni. Niech Bóg błogosławi etc.
Do księdza Rua:
Car. mo D. Rua!
Pomyślcie z księdzem D. Provera i księdzem Cagliero o wyznaczeniu daty
naszych rekolekcji. Czy nie wziąłbyś ty medytacji? Jeśli byłoby ci za ciężko, złóż ten
obowiązek na księdza Bonetti lub księdza Cagliero. Va tutto bene. Niech was Bóg
błogosławi… etc.
Dnia 12.08.1871 r.
Ksiądz Bosko
20 sierpnia był z powrotem w Oratorium, gdzie tymczasem zajechało dwóch
biskupów zagranicznych, by go odwiedzić. Był na obiedzie, gdy wprowadzono ich do
refektarza. Skoro ich ujrzał, powstał i przywitawszy ich, zaprosił do stołu, ale nie
chcieli skorzystać, tylko zasiedli jeden po prawej, drugi po lewej ręce Księdza Bosko
do pogawędki. Przed wyjściem uklękli i prosili go o błogosławieństwo. Tak opowiadał
ksiądz Milanesio, który wraz z innymi współbraćmi był świadkiem tego zdarzenia.
Owego dnia wychowanek Aly Stefan, jeden z Algierczyków przyjętych do
Oratorium, odwołany przez monsignora Lavigerie, odjeżdżał do Algieru. Był to cenny
pierwszy owoc Afryki, którego chrzest św. uczynił wzorowym chrześcijaninem. Przy
pożegnaniu, naprawdę wzruszającym, dzielny ten młodzieniec przyrzekł, że nie
zapomni nigdy o wskazówkach otrzymanych w Oratorium, a w swych dalekich
stronach będzie zawsze pamiętał o tym błogosławionym gniazdku, gdzie stał się
dzieckiem Boga.
W dniu następnym Ksiądz Bosko udawał się do Nizza Monferrato, by czuwać
nad wykonaniem polecenia danego mu przez Ojca Świętego. Hrabina Gabriela Corsi
zapraszała go nieraz do swego „Cassino”, gdzie by mógł zająć się spokojnie swą pracą
i zażyć nieco wytchnienia. Ksiądz Bosko po raz pierwszy przyjmował grzeczne
zaproszenie oznajmiając, że pozostałby przez 4 dni. Gdy przybył, hrabina
144

15.5 Page 145

▲back to top
uszczęśliwiona jego przybyciem, przy powitaniu wyraziła życzenie, by raczył
pozostać tu nie 4 dni, lecz przynajmniej tydzień, Ksiądz Bosko zaś odrzekł: Gdybym
tu został, to kto by poszedł szukać chleba dla mych chłopców? Co do tego, to pomyśli
o tym Opatrzność… Tak owszem, pomyśli, lecz przy tym mówi: „Pomóż sobie, i ja ci
pomogę”. Dlatego muszę zrobić swoje poszukując osób miłosiernych…
A ile potrzebuje Ksiądz na chleb dla dzieci przez te 3 dni?
3000 lir.
Dobrze, otrzyma je Ksiądz, jeśli zgodzi się tu pozostać.
Pod takim warunkiem zostaję bez trudności!...
Hrabina ucieszona wręczyła mu tę sumę, a Ksiądz Bosko natychmiast przesłał
ją do Turynu wraz z listem następującym:
Carissimo D. Rua!
Otrzymasz od Branda 18 kuponów, częściowo, jako dług od miasta Turynu,
częściowo, jako obligacje pożyczki kolejowej. Zanieś je panu Musso, względnie
cavagliere Dupre, albo sprzedaj przez Rossi’ego. Z dochodu zapłacisz, co się należy za
wykupienie Sala, resztę wydasz dla domu, albo dla Lanzo. Nogi moje odmawiają mi
posłuszeństwa, dlatego jutro dam im dyscyplinę. Jeśli masz mi co do wysłania, możesz
to uskutecznić przez Brandę. Niech Bóg błogosławi etc.
X. JB
Udając się do Nizza zgubił teczkę podróżną z różnymi pismami, między innymi
z listem załączonym do prospektów mających iść do druku. Dlatego pisze ponownie
do księdza Rua:
Car.mo D. Rua!
Jeśli znalazła się teczka, powinien być w niej załącznik do prospektów
oddanych do druku. Jeśli już wydrukowane, poślij mi odbitkę próbną. W teczce są
różne papiery. Poślij mi je przez księdza Francesia lub inną drogą. Nogi moje
odmawiają mi posłuszeństwa, a lekarz zalecił zatrzymać się jeszcze na parę dni.
W Turynie będę, jeśli się da, we środę, najpóźniej we czwartek, dam znać jeszcze
145

15.6 Page 146

▲back to top
o której godzinie. Przywiozę także trochę pieniędzy na opędzenie najkonieczniejszych
wydatków. To jest najważniejszy powód mego spóźnienia.
Pisałem do Lanzo, by wam posłali stypendium mszalne na niedzielę. Ksiądz
Francesia dopomoże w spowiadaniu. Załatw resztę, jak umiesz, ja pomyślę o soldach.
Pisałem do Genui, zapraszając pana Varretti do siebie, a nie do Turynu. Jeśli
masz jakąś pocztę, poślij mi ją. Niech Bóg błogosławi etc.
Nazajutrz pisał:
Car. mo D. Rua!
W niedzielę rano złoży wizytę w Oratorium inspektor Vigna. Daj znać portierni
byś mógł osobiście go przyjąć i wręcz mu list zapieczętowany, pod adresem cavagliere
Blanchetti. Traktuj go grzecznie. Ksiądz Cagliero przyjechał i zaraz poszedł na
ambonę. Moje nogi zdaje się nieco przyszły do siebie. Odpisuję na listy nadesłane mi.
Niech Bóg błogosławi etc.
Ksiądz Jan Bosko
Varretti stosownie do zaproszenia, udał się natychmiast do Nizza i donosił,
że dom wynajęty dla hospicjum był willą Sen. Cataldi, na wschód od miasta;
w Marassi, na przedmieściu położony w dolinie Bisagno, odległym parę kilometrów
od miasta w miejscu przyjemnym zdrowym i zacisznym oraz że właściciel zadowolił
się dzierżawą 500 lir, które mu wypłacono.
Ksiądz Bosko zauważył, że prywatna willa i z dala od centrum miasta, niezbyt
nadawała się na zakład i warsztaty, mimo to gotów był zgodzić się na tę fundację
w nadziei, że znalazłoby się później lokal odpowiedniejszy, pod opieką Konferencji
św. Wincentego a Paulo.
Gdy znalazła się zgubiona teczka, Ksiądz Bosko posyłał księdzu Rua okólnik
załączony do programów, aby go dał do druku:
Carissimo D. Rua!
W miejsce tego, który ułożył ks. Bonetti, uważam za stosowniejszy wzór, który
przesyłam. Tym bardziej, że w nim użyto: „devotissimo servitore”. Popraw go, jeśli
uważasz za stosowne i daj zaraz do druku, by odbito 3000 kopii i zachowaj oryginał.
146

15.7 Page 147

▲back to top
Otrzymałem inne arkusze, które opracowuję, w miarę jak mam chwilę wolnego czasu.
Miej jeszcze cierpliwość: ja trochę odpoczywam, później poślemy ciebie i księdza
Bonetti, byście trochę odetchnęli, ale nie tyle, co w niebie. Genua została przyjęta,
dlatego ksiądz Albera niech pakuje tłumoczek. O wszystkim pomówimy. Niech Bóg
błogosławi etc.
Nizza, 27.08.1871 r.
Ksiądz Jan Bosko
Dnia 28.08. udawał się do Nizza ksiądz Francesia z odpowiednimi instrukcjami
w celu otwarcia kolegium w Varazze. Również ksiądz Cerruti pojechał do Księdza
Bosko w imieniu wielu rodzin prosząc o otwarcie kursu licealnego.
Magistrat obiecywał wszelkie poparcie moralne, lecz nie materialne. Ksiądz
Bosko wahał się, czy się obarczać kierownictwem instytucji, dość kosztownej, tak, co
do liczby, jak kwalifikacji personelu, gabinetu fizycznego i innych wydatków, lecz po
dojrzałym namyśle, zdecydował się zaproponować rodzicom wychowanków z miasta,
którzy ukończyli kurs gimnazjalny, płacić czasowo jakiś procent od tej sumy, którą
musieliby opłacać, posyłając synów na pensję do Savony lub Genui, dla odbycia
liceum. Wyraził to z uśmiechem w obecności swej dobrodziejki, wobec księdza
Cerruti: Zapamiętaj dobrze, że liceum w Alassio zostało zadecydowane w Nizza
w zamku hrabiny Gabrieli Corsi! – Rodzice przyjęli propozycję. Trzy rodziny
przyrzekły opłacać każda po 1.500 lir, dwie po 300, jedna 200 – przez 3 lata.
Naprawdę wielkiego, ale jakżeż trudnego dokonał dzieła w tych dniach, które
nazwał wypoczynkiem, zwłaszcza przez wybór odpowiednich kandydatów do
wysokiej godności biskupiej dla wakujących diecezji. Pomimo swych chorych nóg,
wyjeżdżał stąd dziękując Bogu. Przybywszy do Turynu, odpisywał najpierw na listy,
które czekały na biurku. Jeden, z Nizza, pisany przez księdza proboszcza z Certosadi
Rivarolo Ligure, księdza Oggero, gorliwego pasterza, który zasłyszawszy o zakładzie
salezjańskim w Marassi, pragnął gorąco spotkać się z Księdzem Bosko, by omówić
z nim potrzeby tylu biednych chłopców w pobliskim S. Pier. d’Arena, i zapraszał go
do Certosa na parę dni. Ksiądz Bosko zainteresował się tym, przyrzekł modlitwę oraz
wizytę.
147

15.8 Page 148

▲back to top
Carissimo nel Signore!
Niech Bóg będzie błogosławiony we wszystkim! On sam może ulżyć nam
wśród tak wielkich klęsk, które przygniatają dzisiejszą ludzkość. Módlmy się razem na
tę intencję, a ja przyrzekam specjalne modły przed ołtarzem Najświętszej Maryi
Wspomożycielki. Mając zamiar w jesieni udać się do Genui, nie zapomnę odwiedzić
Przewielebnego Księdza Proboszcza i zatrzymać się nieco w Certosa, gdzie tak godnie
proboszczuje. Niech Bóg mu błogosławi i pomoże wykonać dobre natchnienia,
polecam się również jego modlitwom etc.
Turyn, 30.08.1871 r,
Ksiądz Jan Bosko
10. W Ligurii, z powrotem we Florencji i w Rzymie
Podróż do Genui miał odbyć wcześniej we wrześniu, by zwizytować lokal
wynajęty w Marassi i znaleźć dobrodziejów dla tej fundacji. Nie wiadomo, czy prócz
wizyt i rozmów odbytych z wielu osobami wśród duchowieństwa i świeckich, udał się
do wspomnianej wyżej Cartosy.
Spotkał się też z o. Józefem Capecci, ze Zgromadzenia Romitanów św.
Augustyna, proboszczem NMP Pocieszenia w dzielnicy św. Wincentego. Ksiądz
Bosko wspominając o zakładzie w Marassi, polecił go jego życzliwości, gdyż
graniczył prawie z jego parafią. Zacny zakonnik oświadczył, że uważałby, jeżeli nie za
konieczne, to za bardzo stosowne, otwarcie zakładu lub co najmniej Oratorium
świątecznego, w Aleksandrii, gdzie często przejeżdżał, spotykając gromady młodzieży
wałęsającej się po ulicach, niektóre zakony żeńskie zajęły się już tam nauczaniem
religijnym dziewcząt.
Ksiądz Bosko zrobił mu nadzieję, że z czasem pomyśli się i o tym. Jaka wtedy
musiała być radość tego gorliwego zakonnika, gdy wybrany na biskupa Aleksandrii,
ujrzał w tymże roku otwarte Oratorium salezjańskie, a w 2 lata później w 1899 r., przy
obchodach złączonego z nim zakładu widział około 400 chłopców przystępujących do
Stołu Eucharystycznego! Sam zaś przy stole wspominał ze wzruszeniem o tym
spotkaniu z Księdzem Bosko przed 28 laty!...
148

15.9 Page 149

▲back to top
Święty pragnął także spotkać się z markizem Ignacym Pallavicinim, a pod
nieobecność jego posłał wizytówkę z zawiadomieniem o otwarciu zakładu w Marassi,
polecając się gorąco jego dobroczynności, na co ów nadesłał mu następującą
odpowiedź:
Molto Rev. do Padrone col. mo!
- Zastrzeżone dla niego osobiście –
Odwzajemniając się za cenny list W. Przewielebności, w którym raczył mi
zakomunikować projekt ufundowania w tym mieście swego zakładu, najpierw proszę
o wybaczenie tak długiej zwłoki w odpowiedzi na list. Po wtóre dziękuję za pamięć
i za przepiękny obrazek św. Józefa z podpisem Ojca Świętego, który mnie raczył
przesłać… Wielebność Wasza pyta mnie o zdanie, co do zamierzonej fundacji. Lecz
cóż ja mogę doradzić lub dyskutować na temat jego użyteczności? Byłoby to samo,
co pytać, czy w dzień ma świecić słońce… Cóż mi, więc pozostaje? Znaleźć środki.
To widzi mi się nieco trudniejsze w naszych czasach lecz i z tym Wasza
Przewielebność daje sobie doskonale radę, czego dowodem tyle domów i kościołów,
które wystawia i urządza. Co do mnie ofiaruję mu 1.000 lir rocznie na ten cel, na które
można liczyć po otwarciu domu. Zdrowie moje niezbyt dobre. Dlatego polecam się
jego modlitwom.. Korzystam ze sposobności etc.
Genua, 09.10.1871 r.
Dev. mo obll. mo serv. T. A. Pallav.
Dnia 6 września Ksiądz Bosko był w Sestri Ponento u baronowej Luizy Cataldi,
która została jego wielką dobrodziejką i stamtąd pisał do Oratorium:
Car. mo D. Rua!
Jeśli Bóg da, będę w Turynie jutro, o godz. 11.20 przed południem. Uważam za
stosowne, byśmy poszli na obiad do Magna Felicita, uprzedzając święto ku czci
Madonny, a w międzyczasie pomówimy o naszych sprawach. Jeśli są gotowe
prospekty dla Varazze, poślij mi ze 300 kopii dla burmistrza i księdza proboszcza.
Przygotuj następnie kogoś z listem polecającym na całą diecezję Savony, Genui
i Sarzana. Niech Bóg błogosławi etc.
Ksiądz Bosko
149

15.10 Page 150

▲back to top
W czasie gdy dobiegały do końca prace przy otwarciu kolegium w Varazze,
burmistrz nalegał, by nie zwlekano z opublikowaniem prospektu i dał znać Księdzu
Bosko, że 4 września, w rozmowie z Kuratorem, otrzymał polecenie
zakomunikowania mu, iż wspomniane kolegium można uważać za aprobowane
zgodnie z projektem mu przedłożonym.
Pismo rozesłane do księży proboszczów wraz z prospektami dla Varazze
i Marassi, kładło nacisk na powołania do stanu duchownego:
M. R. Signore!
Posyłam niniejszym Waszej Przewielebności prospekty, w celu
zakomunikowania zainteresowanym rodzinom. Gdyby Przewielebność Wasza znał
młodzieńców wyróżniających się zdolnościami i powołaniem do służby Bożej
i zechciał ich tu skierować, zapewniam ze swej strony wszelką opiekę nad nimi w celu
wykształcenia ich w nauce i pobożności, by nasze wspólne nadzieje były zaspokojone.
Zapewniając o mej wdzięczności etc.
Turyn, 1871 r.
Ksiądz Jan Bosko
Dnia 7 września był w Turynie na obiedzie w domu wspomnianej Magna
Felicita, to jest pobożnej panny Felicyty Orselli, mieszkającej wspólnie z dwiema
innymi pobożnymi niewiastami: Magna Teresą i Cicchina Fusero, z którymi
prowadziła wspólny interes. Mając mały sklepik zdołała zebrać niewielki kapitalik
i zawarła układ dożywotni z Księdzem Bosko szczęśliwa, że mogła mu od czasu do
czasu przygotować obiad, ilekroć wstępował do niej, by załatwić jakąś bardzo ważną
sprawę, której nie mógłby ukończyć w Oratorium.
W dniu 8 września w uroczystość Nawiedzenia NMP odbyło się rozdawanie
nagród dla studentów. Od tego roku poczęto również dawać nagrody rzemieślnikom,
uczniom kursu języka francuskiego oraz klas niższych.
Zaraz po rozdzieleniu nagród Ksiądz Bosko wraz z księżmi wyjeżdżał do
Lanzo, gdzie dnia 11- go miała się rozpocząć I seria rekolekcji dla współbraci, gdy
niespodziewanie został wezwany przez ministra Lanza do Florencji, skąd udał się do
Rzymu dla załatwienia ważnego interesu obchodzącego cały świat.
150

16 Pages 151-160

▲back to top

16.1 Page 151

▲back to top
W Rzymie pozostał 3 dni, które wystarczyły do załatwienia spraw, a dnia 15 -
go był ponownie we Florencji. Stamtąd dowiedziawszy się od oo. Kapucynów
z Varazze o krążących w tym mieście pogłoskach, że miał objąć ich kościół dla celów
młodzieżowych, wysłał do nich list uspokajający, który przechowuje się w ich
archiwum:
Molto R. Padre!
Proszę być spokojnym i pewnym, że Ksiądz Bosko nie spowoduje nigdy
niepokojów dla kapucynów. Zawsze czyniłem i czynię dotąd, co mogę posyłając dla
nich bądź aspirantów, bądź przyjmując ich do swego domu. Od chwili zeszłych
niepokojów, aż dotąd mam niektórych w domu, uważając ich za drogich sobie
i cennych. Nie upoważniłem nikogo do traktowania w sprawie kościoła kapucynów we
Varazze. Będą to bezpodstawne pogłoski. Kiedy zaś magistrat zaproponował mi
wspomniany kościół, udałem się osobiście do O. Prowincjała w Genui, by usłyszeć
jego zdanie, ale nie zastałem go. Udałem się, więc do Varazze i rozmawiałem długo na
ten temat z o. Krzysztofem definitorem i gwardianem konwentu. Poznawszy, że byli
przeciwnego zdania, poleciłem w swoim imieniu zakomunikować burmistrzowi, iż nie
mam zamiaru posługiwać się tym kościołem, a raczej urządzić kaplicę w pokoju, a dla
eksternistów magistrat postarałby się o lokal. To wszystko zarządziłem od siebie, nie
radząc się innych, ani też dając żadnych upoważnień komukolwiek w tej sprawie.
Jesteśmy w czasach trudnych, powinniśmy pomagać sobie wzajemnie, a nie wchodzić
w drogę. Przewielebny Ojciec dobrze postąpił zasięgając wiadomości, jak istotnie
sprawy się mają oraz dla poinformowania innych. Bardzo natomiast proszę
z poważnym zastrzeżeniem przyjmować pewne pogłoski, które krążą względem mnie
i, o ile możliwe, powiadamiać mnie, gdyż pragnąłbym uniknąć pewnych wyrażeń lub
opinii, które mogłyby oziębiać miłość, a także przeszkadzać większej chwale Bożej,
której obie strony szukają. Niech Bóg błogosławi wszystkim etc.
Florencja, 15.09.1871 r.
Ks. Jan Bosko
151

16.2 Page 152

▲back to top
11. Oratorium
Udał się natychmiast do Lanzo, gdzie odbywały się rekolekcje: I seria od 18 –
23 oraz II seria od 25 - 30 września.
Wróciwszy do Oratorium podążył do Castelnuovo na uroczystość MB
Różańcowej w Becchi, chcąc nadać spokojny bieg sprawom, które miał pod ręką oraz
nieco wypocząć po tak wyczerpującej pracy, o czym tak pisał do p. Tomasza
Uguccioni:
Car. mo Sig. Tommaso!
Wybaczy pan Tomasz naczelnikowi łobuzów spóźnioną odpowiedź na cenny
list otrzymany w chwili wyjazdu do Rzymu, na który nie mogłem dotąd odpisać.
Chłopiec 8 - letni jest za młody do Turynu. Tam przyjmuje się chłopców po 12 latach
ukończonych. Istnieją inne zakłady, gdzie przyjmuje się takich kandydatów za opłatą
24 franków miesięcznie. Proszę, więc zaczekać na razie i pomyśleć o jakimś zakładzie
we Florencji lub umieścić go w którymś z naszych kolegiów, a gdy dojdzie do
odpowiedniego wieku, chętnie go wówczas przyjmiemy w Turynie. We Florencji
zatrzymałem się tylko na kilka godzin i poszedłem do jego mieszkania upewnić się,
czy kogoś zastanę, lecz jak przewidywałem, wszyscy wyjechali na wieś. Podróż do
Rzymu udała się pomyślnie, ale czułem się znużony i wyczerpany. By nieco ochłonąć
wyjechałem do rodzinnego domku w Castelnuovo d’Asti na parę dni. W niedzielę
ponownie, jeśli Bóg da, stanę w Turynie. Polecając się etc.
X. JB
W innym liście do „dobrej mamy” - wielkiej dobrodziejki, hrabiny Callori di
Vignale, potwierdza to samo:
Eccelenza! Benemerita Mamma carissima!
Proszę napisać, jak z jej zdrowiem. Wiedziałem, że była chora, lecz nie
sądziłem, że tak dalece… Dziękuję Bogu, że przywrócił jej poprzednie siły…
Obiecuję odwiedzić ją w przyszłym tygodniu. Do tego czasu proszę o odpowiedź: Czy
państwo Fassati znajdują się w Montemagno, czy nie. W pierwszym wypadku
pojechałbym przez Asti, w drugim przez Casale lub Fellizano. Napadła mnie taka
152

16.3 Page 153

▲back to top
inercja, iż czuję się niezdatny do niczego. Obecnie oddaliłem się na kilka dni do domu
rodzinnego wśród lasków z kilkoma sierotkami. Tu dałem nieco wypocząć biednej
głowie, która nie zda się do poezji, a zdoła sklecić tylko parę zdań wyrażonych
w niniejszym liście. Niech Bóg ją błogosławi etc.
X. JB
Jego wypoczynek polegał na pracy spokojniejszej w zaciszu, z dala od tylu
osób, które codziennie go nachodziły.
W połowie października ksiądz Francesia obejmował kierownictwo nowego
kolegium w Varazze. W październiku zbierali się w Oratorium na posiedzenie wybitni
literaci i profesorowie, by obradować na temat, jakich autorów zamieszczać
w miesięcznym wydawnictwie „La Biblioteca della Gioventu”. Te pożyteczne obrady
odbywały się już od roku 1869, kiedy to zawiązało się stowarzyszenie.
W dniu tym wyjechał ksiądz Albera wraz z jednym klerykiem, by otwierać
nowy dom w Marssi. Gdy udali się do Księdza Bosko, by się pożegnać i prosić
o błogosławieństwo, ten powiedział:
Więc idźcie do Genui, by otworzyć dom dla biednych chłopców!...
Ale jakie środki mamy do dyspozycji? – pyta jeden z nich.
Ach, nie trapcie się niczym. Ojciec Święty udziela wam swego
błogosławieństwa, złóżcie całą swą nadzieję w Panu. On was zaopatrzy… Po
przybyciu spotkacie tego, który przygotował to miejsce, gdzie zaczniecie swą akcję.
Ksiądz Albera, jako prefekt zewnętrzny w Oratorium, zdołał odłożyć trochę
grosza na zaspokojenie pierwszych potrzeb. Ksiądz Bosko spytał go, czy potrzebuje,
czego.
Nie, Księże Bosko, dziękuję. Mam przy sobie 500 lir!
Och, nie, mój drogi, nie potrzeba aż tyle pieniędzy! Czy nie będzie tam
w Genui Opatrzności Boskiej? Idźcie spokojnie naprzód. Opatrzność pomyśli o was,
nie bójcie się! To mówiąc wyciągnął z szuflady parę lirów i dał mu je w zamian za
owe 500 lir.
W tymże dniu Ksiądz Bosko przerabiał całkowicie okólnik rozesłany przy
otwarciu domu w Alassio.
153

16.4 Page 154

▲back to top
Ksiądz Albera udał się w podróż z dwoma towarzyszami, niosąc w małym
tłumoczku cały swój i ich majątek. W Genui oczekiwali ich na miejscu panowie
z Konferencji św. Wincentego a Paulo z parafii Dziesięciu Tysięcy Ukrzyżowanych,
z prezesem Józefem Prefumo i Dominikiem Varetti, którzy zabrali ich najpierw na
mały posiłek, potem zaprowadzili do willi senatora Józefa Cataldi wydzierżawionej na
ich mieszkanie w Marassi…
Nie trzeba podkreślać, że pierwsze dni były ciężkie dla synów Księdza Bosko
pozbawionych wszystkiego. Spędzili nie jedną noc na drewnianych stołkach nie mając
nawet łóżka na spanie. Była to próba, po której Bóg miał ich obsypać swymi
dobrodziejstwami!
Istotnie, gdy rozeszła się wieść o otwarciu zakładu dobroczynnego, w którym
biedni chłopcy mieli znaleźć schronienie, wychowanie chrześcijańskie i nauczyć się
jakiegoś rzemiosła na swe utrzymanie, niebawem znalazło się wielu dobrodziejów.
Zacni obywatele miasta prześcigali się wzajemnie w niesieniu pomocy temu dziełu,
zwłaszcza pan Prefumo okazywał się zawsze dobrym ojcem tych biedaków udając się
często do nich w odwiedziny, zwłaszcza w wigilię świąt, przynosząc ze sobą zawsze
jakieś dary.
12. Długi, budujący spór.
Między Oratorium a biskupem z Mondovi, Monsignorem Janem Tomaszem
Ghildari OP od 1870 – 1871, ciągnął się spór z okazji sprzedaży drukarni. Spór
prowadzony z takim wzajemnym taktem z obu stron, że warto go dokładnie
przedstawić.
Otóż Monsignor Ghilardi chcąc nabyć drukarnię dla swej diecezji, pertraktował
z cavagliere Fryderykiem Oreglia, administratorem drukarni Oratorium, z którym
utrzymywał żywy kontakt od dawna, a mianowicie od roku 1868, kiedy to w czasie
konsekracji kościoła MB Wspomożycielki Monsignore sprawował uroczyste funkcje.
Parę dni przedtem, cavagliere nabył dla Oratorium drukarnię od adwokata
Dominika Fissore, za sumę 8.500 lir, z zamiarem odsprzedania jej przygodnemu
kupcowi. Po paru miesiącach oferowano mu za nią sumę 18.000 lir na raty, on zaś
wolał sprzedać ją biskupowi za cenę 15.000 lir, ale gotówką.
154

16.5 Page 155

▲back to top
W 2 lata później biskup dowiedziawszy się o różnicy między sumą zapłaconą
przez cavagliere, a tą którą on sam wyłożył, udał się do Turynu, by pomówić
z Księdzem Bosko, lecz nie zastał go. Cavagliere zaś w międzyczasie opuścił nasze
Zgromadzenie i wstąpił do Jezuitów. Wypadło mu, zatem rozmawiać z księdzem Rua.
W ślad za tą rozmową ksiądz Rua porozumiawszy się z Księdzem Bosko, tak
mu pisał pod datą 24 sierpnia 1870:
… Było bardzo przykro naszemu Księdzu Bosko, że nie mógł rozmawiać
z Jego Ekscelencją. Przedstawiłem mu kwestię, dla której Ekscelencja fatygował się
do nas. Ksiądz Bosko rozważywszy rzecz, polecił mi napisać, iż nie uważa za słuszne,
by Oratorium miało ponieść z tego tytułu stratę, jak również z powodu stosunków
Ekscelencji z naszą drukarnią. Oreglia wiedział, że wspomniana drukarnia była
wystawiona na sprzedaż i dlatego na własne ryzyko ją zakupił. Gdy następnie
otrzymał 3 oferty: jedną na 15.000 lir, drugą na 16.000, a trzecią na 18.000 lir,
zadowolił się sumą najniższą, jaką zapłacił Ekscelencja, ze względu na jego zasługi
i życzliwość względem Oratorium.
Tak tę sprawę polecił mi przedstawić sprawę Ksiądz Bosko gotów wziąć
zawsze pod uwagę wszelkie racje wysunięte ze strony W. Ekscelencji.
Monsignore zaś odpisywał pod datą 1 września:
Racje pełnego roztropności i uczciwości Księdza Bosko są także moimi
i obydwaj nie chcemy mieć krzywdy. W myśl jednak tego, co powiedziano, proponuję
takie rozwiązanie tego kazusu. Po potwierdzeniu moich wywodów przez cavagliera
Oreglia poddamy to do rozstrzygnięcia dwom lub trzem teologom, godząc się bez
zastrzeżeń, na ich decyzję. Mam nadzieję, że ta propozycja będzie przyjęta Księdza
Bosko. Pragnąłbym jak najprędzej usunąć ten kolec ze serca…
Przed upływem miesiąca Monsignore pisał znowu:
Deus misereatur nostri!
W ostatnim liście do księdza Rua wspomniałem, że sporządzony na piśmie fakt
nabycia drukarni od pana Oreglia, prześlę temuż z prośbą o potwierdzenie go. Obecnie
jednak nie mam odwagi czynić tego wprost, by mu nie sprawić przykrości, gdybym
musiał uprzytomnić sobie, jak mnie skrzywdził. Uważam, więc, że lepiej będzie
155

16.6 Page 156

▲back to top
posłać to księdzu, by zbadawszy rozważywszy sprawę zadecydował, co uzna za
stosowne, by nie urazić uczciwości i delikatności wspomnianego pana Oreglia.
Gdybym nie miał poważnych długów za ufundowanie Kolegium Misyjnego i
urządzenie drukarni diecezjalnej, nagabywany zewsząd procesami, grożącymi
uwięzieniem, chętnie złożyłbym tę ofiarę, a nawet jeszcze większą dla Oratorium, by
zakończyć tę sprawę, lecz obecnie absolutnie nie mogę. O ile by Przewielebny ksiądz
uważał,
że i Oratorium nie jest zobowiązane do żadnej restytucji, to można by i panu Oreglia
oszczędzić przykrości, której musiałby doznać, gdyby przeczytał ten list. Cokolwiek
Przewielebny ksiądz zadecyduje, postaram się uregulować mój dług z drukarnią,
z którego wynika, iż po wpłaceniu przez mnie kwoty 1.500 lir wyrównany byłby mój
rachunek, mnie zaś od Oratorium należy się zwrot sumy w kwocie 6.500 lir, którą
wyłożyłem na koszt drukarni. Taki rachunek zostanie wysłany księdzu Rua… Nie
chciałby sprawiać Przewielebnemu księdzu i sobie, infandum dolorem, dlatego
załatwiam sprawę poufnie, o której tak mogę pisać z całą szczerością. Oddany
w +J+M+J i u stóp Krzyża
30.09.1870 r.
+ Franciszek Gio Bp Mondovi
Poniższe oświadczenie podpisane przez biskupa było zredagowane przez
ekonoma kurialnego, księdza Andrzeja Tonelli, który nie znając przebiegu transakcji
i trzymając stronę biskupa, dochodził do konkluzji przesadnej i błędnej. Oto ona
w streszczeniu:
1. Biskup Mondovi pragnąc nabyć drukarnię dla instytutu misyjnego w diecezji,
prosił pana Oreglia, jako przyjaciela, by mu dopomógł w tej sprawie. Pan Oreglia
powiedział, że jest do nabycia drukarnia, której cena globalna wynosi sumę 15.000 lir.
Gdy biskup oświadczył, że jest gotów zapłacić 12.000, pan Oreglia rozwiązał kwestię
w ten sposób, że na konto tych 3.000 lir drukarnia Oratorium przejmie, tak materiały
jak czcionki owej drukarni na tę sumę. Biskup przyjął tę propozycję i upoważnił do
sfinalizowania kontraktu, z ustaleniem terminów płatności.
156

16.7 Page 157

▲back to top
2. Biskup wróciwszy do swej siedziby i po otrzymaniu zawiadomienia
o zawarciu kontraktu posłał kanonika Fissora do Turynu z poleceniem, by
pozostawiono to, co przypadało na Oratorium, resztę maszyn i sprzętu
przetransportował do Mondovi dopełniając potrzebnych formalności. Lecz gdy ksiądz
Fissora poinformował go, iż kosztowałoby to zbyt wiele czasu, nadto, że korzystniej
będzie przejąć drukarnię w całości, zgodził się na to i wyłożył przed terminem całą
sumę 15.000 lirów.
3. Po przeniesieniu i ustawieniu maszyn w Mondovi, biskup przekonał się,
że nie miały tej wartości, na którą je oszacowano, gdyż trzeba było dokupić czcionki
za znaczną sumę.
4. W tym czasie pewien rzeczoznawca po oglądnięciu drukarni stwierdził,
że biskup zawarł niekorzystny dla siebie kontrakt, gdyż drukarnia była mocno zużyta.
5. Pewna zaś wiarygodna osoba słyszała, jak wspomniany pan Oreglia mówił,
iż sprzedał biskupowi drukarnię z wielki dla siebie zyskiem.
6. Pomimo tego biskup, ze względu na znaną uczciwość pana Oreglia nie
posądza go o złą wolę, a raczej uległ on powodować się błędnym sumieniem.
7. Stąd wniosek: Po stwierdzeniu powyższych faktów pan Oreglia, a względnie
Oratorium, zobowiązani są zwrócić biskupowi sumę 6.500 lirów, które nadpłacił za
drukarnię.
Racją tego jest: Pan Oreglia nie był traktowany przez biskupa jako kupiec lecz
jako osoba zaufana, której się powierza prowadzenie własnego interesu ze względu na
jej uczciwość i doświadczenie w tym przedmiocie. Dlatego przyjęto jego propozycję
bez zastrzeżeń, bez spisania inwentarza i oszacowania, jak zwykło się postępować
w kontraktach. Pan Oreglia nie działał z własnej inicjatywy, lecz z poręki biskupa i na
jego koszt nabył drukarnię, dlatego może w sumieniu żądać za nią sumy takiej, jaką
wyłożył.
Nie może mu służyć, jako pretekst do żądania wyższej zapłaty ofiarowana przez
kogoś wyższa cena. Mając poręczenie biskupa sfinalizowania kontraktu na sumę
15.000 lirów zawarł go.
Otóż, jeśli biskup przez dane poręczenie brał na siebie wszelkie ryzyko z tym
związane, o ile wartość drukarni nie dorównywałaby jej cenie zapłaconej, tak samo
należy się biskupowi wszelka korzyść stąd wynikła, gdyby miała wartość większą.
157

16.8 Page 158

▲back to top
Wobec tych sprzyjających biskupowi przesłanek, dalsza dyskusja jest
wyczerpana. Lecz ponieważ powyższe wywody nie przekonują Przełożonego
Oratorium, Czcigodnego Księdza Bosko, któremu już zakomunikowano zdanie
biskupa, a obaj nie chcieliby naruszyć ani sprawiedliwości, ani miłości, proponuje się
następujące rozwiązanie:
Przesłać panu Oreglia powyższe stwierdzenie, by dołożył swe uwagi, po
otrzymaniu, których zaszłyby dwie ewentualności: albo Oratorium zgadza się zwrócić
księdzu biskupowi sumę 6.500 lir, biskup zaś ze swej strony po wyrównaniu zaległych
rachunków w drukarni Oratorium, gratyfikuje mu 1.500 lir, jako wynagrodzenie za
usługi pana Oreglia; albo też w razie odmowy restytucji, odda się sprawę do
rozstrzygnięcia dwom sędziom duchownym, z obowiązkiem poddania się ich
wyrokowi. W taki sposób kwestia zostanie zakończona stosownie do słów św.
Augustyna: „ites aut nullas habeatis, aut quam celerrime finiatis”.
Otrzymawszy powyższe oświadczenie Ksiądz Bosko, wbrew obawom biskupa
był zdania, że nie tylko wypada, lecz konieczne jest skomunikowanie się z panem
Oreglia, który w międzyczasie został przeniesiony z Rzymu do Brixen. Stamtąd
przepraszając za spóźnioną odpowiedź przesłał on co następuje:
… Czytając dokument księdza biskupa muszę wyznać, że w wielu punktach nie
mogę zgodzić się z jego twierdzeniami oraz że nie wszystkie okoliczności, które on
przytacza, odpowiadają temu, co pamiętam. Mogę z całą pewnością stwierdzić,
że zakupiłem drukarnię dla Księdza Bosko od adwokata Fissora. Zapłaciłem mu
natychmiast sumę 8.500 lir, dlatego że chciał mieć gotówkę. Skądinąd wiadomo mi
z listów, które pisał, iż drukarze, po oglądnięciu obiektu, oferowali mu jeden 15.000,
drugi 16000 i więcej, byle na raty dłuższe.
Otóż ja opierając się na tych motywach, oświadczam to w sumieniu,
zdecydowałem się zażądać od Monsignora 15.000 lir, dlatego że miałem już inne
propozycje… Motywem skłaniającym do zaproponowania tego kontraktu
Monsignorowi, było, że gdyby nie on kupiliby inni oraz że gdybym nie sprzedał
drukarni musiałbym ją zatrzymać ze stratą i postarać się o lokal na jej umieszczenie.
Uważam, że nie zawiniłem wobec Monsignora brakiem szczerości, bo koniec
końcem byłem pośrednikiem, który nie liczył, ani z jednej ani z drugiej strony na
żadne korzyści. Co zaś do owej „osoby opatrznościowej”, na którą Monsignore
158

16.9 Page 159

▲back to top
powołuje się na świadka, stwierdzam, że byłem albo źle zrozumiany, albo
przeinaczono moje myśli.
W każdym razie argument ten przemawia na moją korzyść, gdyż nie kryłem się
przed nikim z tej korzystnej transakcji.
Przechodząc z kolei do owego fachowca, który orzekł, że ten kontrakt był
bardzo niekorzystny dla Monsignora, chciałbym go spytać, czy byłby gotów na 15.000
lir zmontować drukarnię podobną do tej? Jeśli odpowie, że tak, to jasne jest, że nigdy
nie miał do czynienia z drukarnią, której koszt urządzenia dorównuje cenie nabycia
trzcionek… To zaś, że Monsignore przejął drukarnię bez inwentarza, nikt z nas nie
zawinił, gdyż nie raz prosiłem o przesłanie osoby kompetentnej w celu spisania
i przejęcia inwentarza, a kanonik Fissore, zajęty ogólnymi sprawami nie chciał się do
tego zabrać.
Zatem odpowiedziawszy zasadniczo na pismo Monsignora, nie wchodzę
w dalsze szczegóły, co, do których z obu stron można by pójść na ustępstwo. Kontrakt,
według mnie, został dość jasno sformułowany. Wolno go stronom obecnie inaczej
interpretować, jeśli uważają za stosowne i ja nie mam nic przeciw temu…
Osobiście pragnąłbym służyć jak najściślejszymi wyjaśnieniami, lecz po
półtorarocznej przerwie nie jest to rzecz łatwa. To co powiedziałem, sądzę, wystarczy
do usprawiedliwienia mego postępowania, zgodnie z interesami obu stron.
Biskup i Ksiądz Bosko nadal poszukiwali sposobu rozwiązania kwestii. Ksiądz
Bosko podtrzymywał, że cavagliere działał z ramienia Oratorium, a nie z własnej
inicjatywy, gdyż ową nadwyżkę uzyskaną złożył na jego ręce. Biskup zaś w liście do
księdza Rua tak pisał: …Zapomniałem mu donieść, iż Przewielebny Ksiądz Bosko
osobiście mi referował, że cavagliere Oreglia zdeponował na jego ręce sumę 6.000 lir,
jako zysk z transakcji dokonanej z biskupem w Mondovi… Miał on się przy tym
wyrazić, że kiedy uznano by, że biskup nie był zobowiązany do zapłacenia wyższej
sumy niż ta, którą wyłożył cavagliere za drukarnię, wówczas Oratorium zatrzymałoby
wspomnianą sumę na poczet należności biskupa za prace drukarskie w Oratorium.
Proszę, więc bardzo, by o tym zostali urzędowo poinformowani teologowie
konsultorze, którzy mają wydać wyrok…
Ze swej strony Monsignore wybrał na rozjemcę kanonika Stanisława Eula,
Ksiądz Bosko zaś kanoników: Golzio i Bertagna.
159

16.10 Page 160

▲back to top
Po kilku dniach doszło do spotkania. Kanonik Bertagna donosił Księdzu Bosko,
iż zakomunikował swe zdanie kanonikowi Eula. Ksiądz Bisko wtedy pisał biskupowi:
Reverendissimo Monsignore!
Wczoraj wręczyłem odnośne akta sprawy drukarni teologom Golzio i Bertagna.
Obaj wymawiali się, że nie czują się kompetentni do rozstrzygania sądownie spraw
dotyczących Jego Ekscelencji. Wyjaśniłem im, że chodzi tylko o to, by przedstawili
swe zdanie i zakomunikowali je w sposób całkiem prywatny obu stronom. Wówczas
kanonik Bertagne oświadczył, że przestudiował kwestię i zakomunikował swój sposób
widzenia kanonikowi Eula, swemu przyjacielowi. Jeśli zatem Jego Ekscelencja
życzyłby sobie, by rozpatrzono sprawę, gotów jestem z góry przyjąć jakikolwiek
wyrok. Proszę o błogosławieństwo etc.
01.02.1872 r. W. S. Obbl. mo servitore
Ksiądz Jan Bosko
Tymczasem wyłoniły się nowe trudności w związku z nieuregulowanymi
rachunkami biskupa za druk różnych dziełek w Oratorium. Sprawa komplikowała się
jeszcze bardziej przez to, że do roku 1865, nie prowadzono dokładnej rachunkowości.
Wobec tego ksiądz Bosko dał polecenie księdzu Rua, by tę sprawę załatwił.
Ksiądz Rua posłał biskupowi rachunek sięgający kwoty 5553,95 lir, wraz
z kopią kontraktu w sprawie nabycia drukarni od pana Dominika Fissore.
Lecz nie był to wykaz kompletny zadłużenia biskupa, bo był on jeszcze winien
naszej drukarni, oprócz długu wspomnianego, za lata ubiegłe 7895 lir.
Wpłacono 20.06 – a conto – 500 lir. Pozostało do wyrównania 7395 lir. Po
przyjęciu tego, nie było już żadnych trudności poddania sprawy do rozstrzygnięcia
prze dwóch arbitrów.
Doszło więc do polubownego załatwienia sprawy, dzięki delikatności
cavagliere Oreglia. Ten mając wciąż na myśli, że może postawił zbyt wygórowaną
cenę, a nie chcąc, by obecnie Oratorium poniosło szkodę, przesłał na ręce Monsignora
3.000 lirów, by posłużył się nimi do spłacenia długu oraz w celu ugodowego
zlikwidowania kwestii.
Istotnie, 27 listopada doszło do ugodowej transakcji, co potwierdza następujący
akt:
160

17 Pages 161-170

▲back to top

17.1 Page 161

▲back to top
JE Najprzewielebniejszy ks. Biskup Mondovi Mr. Jan Tomasz Ghilardi, nabył
od Przewielebnego Księdza Jana Bosko, Założyciela Oratorium św. Franciszka
Salezego, sprzęt drukarski, w dniu 9 czerwca. Następnie wywiązały się pewne różnice
w rozumieniu warunków kontraktu pomiędzy dwiema stronami, które trwały aż dotąd.
Obecnie obie strony pragnąc zakończyć spór polubownie, po wysłuchaniu zdania
dwóch arbitrów obopólnie wybranych i po uzgodnieniu wszelkich różnic, przyjmują
następujące warunki:
Monsignore biskup Mondovi zapłaci Księdzu Bosko cenę wspomnianej
drukarni w kwocie 750 lir i uiści 300 lir na poczet kosztów dodatkowych, po
odtrąceniu kwot zapłaconych na konto tego obiektu, w terminie trzech miesięcy od
chwili obecnej.
Turyn 27.11.1871 r.
+ Ks. Jan Tomasz Biskup
Ksiądz Jan Bosko
13. Pisarz i publicysta.
Przed zamknięciem niniejszej części Memorie Biografiche św. Założyciela za
rok 1871, wspomnimy o jego działalności pisarskiej, z jaką życzliwością starał się
uwzględniać prośby, które zewsząd do niego kierowano, a zwłaszcza o pełnym
uprzejmości traktowaniu swych dobrodziejów, zakończymy wspomnieniami
pośmiertnymi zmarłych chłopców w tymże roku w Oratorium
W czasie pobytu w Becchi przygotował zbiór miłych, budujących anegdot
z życia Piusa IX, które opublikował w „Letture Cattoliche” z następującą przedmową:
Do Czytelnika! Uważamy za rzecz miłą dla czytelników przytoczyć pewne
sympatyczne anegdotki z życia nieśmiertelnego Piusa IX. Uwypuklają one zalety jego
serca ojcowskiego, a nadto podnoszą wartość naszej św. religii, wskazującej nam
drogę do nieba, a przy tym ułatwiającej wzajemne współżycie ludzi. W każdej
przykrej okoliczności spieszy ona nam z pomocą i pociechą, niesie światło
w wątpliwościach i niepokojach sumienia i służy za podporę w nieszczęściach.
Jeśliby jednak, pomimo pilności w doborze wyrazów i w samym opisie faktów,
znalazłoby się coś niezgodnego z zasadami naszej św. religii lub w jakimś stopniu
161

17.2 Page 162

▲back to top
uwłaczało powadze najwyższego Hierarchy Kościoła, prosimy czytelnika, by uważał
je, jakby niebyłe, gotowi sprostować wszystko, co mogłoby posłużyć ku większej
chwale Bożej i ku uczczeniu wspólnego Ojca wierzących.
Niech Bóg zachowa nas w wierności naszej św. religii i udzieli łask obfitych,
byśmy mogli ją zachować aż do śmierci, a tak osiągnęli szczęśliwość obiecaną nam
w niebie. Amen.
Za Redakcję – Ksiądz Jan Bosko
Unita Cattolica zamieszczała następującą ocenę tego dziełka:
Charakter wybitnych ludzi ujawnia się w drobnych szczególikach z ich życia
bardziej prywatnego, niż publicznego. Oto, dlaczego Ksiądz Bosko zebrał w tomiku,
który omawiamy, pokaźną liczbę faktów, rzucających światło na osobę i życie
codzienne Papieża. Ażeby upewnić czytelnika o ich prawdziwości, podaje
w przedmowie źródła, skąd je zaczerpnął. Dzięki tej książeczce, dobrzy katolicy
i z tych faktów, mało znanych na ogół, mogą się przekonać o niezwykłej dobroci tego
Papieża, którego historia przekaże pokoleniom, jako wybitny wzór apostolskiej
odwagi i ewangelicznej roztropności.
Pisanie i rozszerzanie książek pouczających dla młodzieży i ludu były
nieustanną pasją Księdza Bosko. Pod koniec roku 1870, prezentuje swym abonentom
nowe wydanie Historii kościelnej. Ukazało się ono w 1872 roku. Równocześnie nosił
się z myślą wydania „Letture Cattoliche”. Wyszły one w tymże samym roku.
Wśród nich zasługuje na uwagę zeszyt z sierpnia, pod tytułem: „La corona della
verginita” – wieniec dziewictwa – złożony z pięciu kwiatów, to jest pięciu cnót,
z którymi złączone są wszystkie inne: lilia to dziewictwo, fiołek – pokora, róża –
miłość, słonecznik – cierpliwość, konwalia – prawdziwa wiara.
Było to tłumaczenie z francuskiego i nie wiadomo, kto był jego autorem.
Pochodzi ono, zdaje się z XV wieku. Jest to bardzo miła broszurka, która zasługuje na
rozpowszechnienie wśród stowarzyszeń żeńskich.
Ksiądz Bosko publikując ją może miał na myśli planowane właśnie w tym
czasie założenie przez siebie Zgromadzenia Córek Najświętszej Maryi
Wspomożycielki i w tej intencji zalecał swoim szczególniejsze modlitwy, by mógł
lepiej poznać wolę Bożą, co do nowej fundacji.
162

17.3 Page 163

▲back to top
Podobne myśli, jak w sierpniowym, podkreślone były i w zeszycie na wrzesień,
pod tytułem: „La giovinetta cristiana” – dzieweczka chrześcijańska.
W zeszycie majowym była mowa o objawieniu cudownym NMP w La Salette
we Francji.
Ta nasza łaskawa Matka objawiła się pod postacią pani dwom pastuszkom, to
jest 11- letniemu chłopczykowi i 15 - letniej dziewczynce, na górze wśród Alp,
położonej w parafii La Salette we Francji.
To objawienie zaś było dane nie tylko dla dobra Francji – jak stwierdza biskup
Grenoble – lecz i dla całego świata, celem przestrzeżenia przed wielkim gniewem Jej
Boskiego Syna, zapalonym z powodu głównie trzech grzechów: przekleństw,
gwałcenia świąt i łamania postu.
Z tym związane są inne zdarzenia cudowne, zebrane z dokumentów
publicznych, poświadczonych przez wiarygodne osoby.
Fakty powyższe posłużyć mogą dla utwierdzenia dobrych we wierze i na
zawstydzenie bezbożników lub obojętnych chrześcijan, którzy by chcieli zakreślać
granice miłosierdziu Bożemu twierdzeniem, że czas cudów już minął. Pan Jezus
powiedział, że w Jego Kościele dziać się będą cuda nie mniejsze od tych, które On
sam działał, nie ograniczając ich ani co do liczby, ani co do czasu.
„Te widoczne znaki Wszechmocy Bożej są zawsze zapowiedzią wielkich
zdarzeń, objawiających miłosierdzie i dobroć Bożą, względnie Jego sprawiedliwość
i gniew lecz w taki sposób, by rosła Jego chwała i pożytek dusz.
Starajmy się więc, by i dla nas były one źródłem nowych łask, podnietą do
wiary żywej i czynnej, bodźcem do czynienia dobra, a unikania grzechu, stając się
przez to godnymi wiecznej nagrody…”
14. Wszystkim dla wszystkich.
Tak wielki był szacunek względem osoby naszego św. Założyciela oraz opinia
o jego świętości, że wszyscy śpieszyli do niego jako do przyjaciela i ojca.
Młody baron Rudolf Ricci prosi o odprawienie Mszy św. w intencji
pomyślnego zdania egzaminu, na co Ksiądz Bosko mu odpisuje:
Car. mo nel Signore !
163

17.4 Page 164

▲back to top
Madonna tak życzliwa mu dotąd, ufam, że będzie błogosławiła mu i na
egzaminie, do którego się przygotowuje. Módlmy się, a ja odprawię na tę intencję
Mszę św., na którą był łaskaw przysłać stypendium, franków 12… Niech Bóg
błogosławi etc.
Turyn, 10.07.1871 r.
Ksiądz Jan Bosko
PS. Proszę doręczyć załączony bilecik tatusiowi, wraz z ukłonami dla Mamusi
i dla pana Karola.
Adwokat Karol Canton, naczelnik wydziału finansowego, jego wielki
przyjaciel, mając zamiar wkrótce udać się do Rzymu, prosi Księdza Bosko
o wskazanie jakiejś rodziny, gdzie by mógł zamieszkać, na co otrzymuje odpowiedź:
Car. mo Signor Cavagliere!
Udając się do Rzymu proszę z powołaniem się na mnie, przedstawić się Panu
Canori Focardi, który ma dwa sklepiki przy via Condotti 94 oraz przy placu Torre
Sanguigna nr 4 – dom własny. Mam nadzieję, że przyjmie pana u siebie lub skieruje
do innej uczciwej rodziny. A gdyby powstały jakieś trudności, to proszę udać się do
pani Giacinta, via della Sapienza nr 37 p. I, która mu na pewno pomoże. Jest to
gorliwa chrześcijanka i nasza dobrodziejka. Gdy zajdą trudności, proszę mi pisać,
a załatwimy wszystko. Niech Bóg etc…
W dniu 28 kwietnia Ksiądz Bosko miał wizytę adwokata Comaschi
z Mediolanu. Nim zetknął się z Księdzem Bosko, miał nieco spaczone poglądy, lecz
po kilku rozmowach z nim wyzbył się wszelkich uprzedzeń. Adwokat przybył do
Turynu pragnąc skontaktować się z cavagliere Alojzym Giacosa, przeto prosił Księdza
Bosko o bilet polecający, który mu natychmiast został przesłany:
Car. mo Signor Cavagliere!
Oddawcą niniejszego biletu jest adwokat Comaschi z Mediolanu, który
pragnąłby zamienić z nim parę słów. Jest to pan zacny i z wielu tytułów zasłużony
względem naszego zakładu. Niech mi, więc wolno będzie polecić go łaskawym
164

17.5 Page 165

▲back to top
względom Szanownego Pana. Jest on ponadto religijny i roztropny, dlatego można
z nim rozmawiać z zupełną swobodą… etc.
28.04.1871 r.
Ksiądz Jan Bosko
Gdy w Paryżu wzięła w ręce władzę komuna, przy czym zginął świątobliwy
arcybiskup paryski Affre – spłonęła część miasta. Wówczas na wiadomość o tym,
Ksiądz Bosko polecił gorące modlitwy całej społeczności Oratorium, by Pan Bóg
w swej Wszechmocy i Miłosierdziu przywrócił spokój w stolicy Francji. A oto, jak
pisał do Matki Eudoksji ze Zgromadzenia Wiernych Towarzyszek Jezusowych, która
dzieliła się z nim swą obawą o los ich domu macierzystego:
Rev. da Sig. Madre!
Nie może wyobrazić sobie Wielebna Matka, jak bardzo wziąłem do serca
niebezpieczeństwo grożące jej siostrom w Paryżu. Na wiadomość o tym zarządziłem,
by odmawiano co dzień wieczorem Ojcze nasz… przy Błogosławieństwie
Najświętszym Sakramentem. Pamiętam również o tym w specjalnym Memento we
Mszy św. codziennie. Jaki będzie ich wynik, dowie się Wielebna Matka wkrótce.
W każdym razie uwielbiajmy miłosierdzie Pana, który zsyła te klęski, by świat poznał,
że On jest naszym najwyższym Panem. Niech Bóg błogosławi Wielebną Matkę
Eudoksję, a wraz z nią Matkę Generalną, jej siostry, wychowanki oraz udzieli łaski
cierpliwego znoszenia kolców doczesnych, byśmy się znaleźli wszyscy, jak ufam,
uwieńczeni chwałą w niebie. Proszę modlić się za mnie i za moich chłopców, etc. …
Ksiądz Jan Bosko
Zacne zakonnice były w widoczny sposób chronione przez Boga, a Ksiądz
Bosko otrzymawszy pocieszającą wiadomość, wraz z ofiarą w dowód wdzięczności,
prosił o relacje szczegółowsze:
Rev. da Sig. Madre!
Otrzymałem jej list poprzedni i obecny wraz z załączonymi 600 frankami
w złocie, które będziemy mogli wymienić korzystnie. Deo gratias! Przybyły w chwili
165

17.6 Page 166

▲back to top
największej potrzeby. To godzina modlitwy o łaskę, która mi gorąco leży na sercu.
Z tego, co mi pisze, wnioskuje, że okazała się szczególna interwencja Boża
w zachowaniu ich domów w Paryżu. Pragnąłbym, więc, by pamięć o tym zachowała
się w ich sercu, jako zadatek wielu innych łask, które Najświętsza Dziewica zapewne
zechce udzielić temu zasłużonemu Zgromadzeniu. Niech, zatem Wielebna Matka dla
większej chwały Bożej i Jego Przenajświętszej Matki, prześle mi szczegółowy opis
tych wypadków, a ja je przechowam, jako pomnik uwielbienia Maryi Najświętszej,
a gdyby chodziło o ich wydrukowanie, nie uczyniłbym nic bez zgody Wielebnej
Matki. Według mnie należałoby zanotować, iż zaledwie wybuchły niesnaski i zaczęły
grozić Paryżowi nieszczęścia, nasi chłopcy zanosili specjalne modły przed ołtarzem
Najświętszej Maryi Wspomożycielki, aż do chwili, kiedy zaśpiewaliśmy dziękczynne
Te Deum. Za wszystko niech będą, więc dzięki Bogu i Najświętszej Matce, a przy tym
błogosławieństwo Boże niech zstępuje nieustannie na nią, na Matkę Generalną oraz
całe Zgromadzenie. Pozostaje z wdzięcznością, etc.
Turyn, 16.06.1871 r.
Ksiądz Jan Bosko
PS. Jeśli potrzeba coś załatwić w Rzymie, proszę mi dać znać o tym.
Nieco później matka Eudoksja pisała powtórnie: Prosiłam naszą Matkę
Generalną o sprawozdanie odnośnie do naszych domów w Paryżu. Odpisała mi,
że z powodu podróży do Bretanii, nie mogła sporządzić tego opisu, zajmie się nim,
gdy powróci do stolicy. Obecnie, po otrzymaniu nowej wielkiej łaski, upoważnia mnie
do przesłania ofiary 200 franków na kościół Najświętszej Maryi Wspomożycielki.
Z nie mniejszym zaufaniem zwracali się do niego również przy danej
sposobności urzędnicy. Oto niektóre przykłady zebrane z autentycznych dokumentów
z roku 1871.
Burmistrz hr. Rignon, 25 stycznia, prosił o przyjęcie trzech synów biednej
wdowy po pewnym kotlarzu w Arsenale. Dwaj z nich, Antoni i Jakub Fornars, w dniu
30 stycznia już zostali przyjęci w Oratorium, najmłodszy, Antoni, został posłany do
kolegium w Lanzo, na koszt Księdza Bosko.
W marcu, inspektor policji w Borgo Nuovo, polecał mu trzech biednych
chłopców. Jeden z nich został natychmiast przyjęty, dwaj inni, za jego radą,
166

17.7 Page 167

▲back to top
skierowani zostali do Małego Domu Opatrzności, gdzie również ich przyjęto.
Inspektor zaś nazajutrz listownie serdecznie dziękował mu za życzliwą radę, gdyż
spotkał się ze strony księdza kanonika Anglesio, z podobną dobrocią.
Komisarz okręgu Vaccina, dr Carrenzi posyłał mu biednego chłopca,
a dowiedziawszy się, że został przyjęty, dziękował gorąco „za pełne miłości przyjęcie
swego podopiecznego”, wyrażając życzenie, „by miał sposobność odwdzięczenia się
nie słowami, lecz czynami”.
Naczelny Dyrektor Kolei włoskich przedkładał mu politowania godny stan dwu
nieletnich sierot Egista i Józefa Franceschini, a Ksiądz Bosko odpisywał, że jeśli mają
wiek przepisany prospektem, przyjmuje ich natychmiast, dodając równocześnie,
„że gotów w przyszłości przyjąć innych”.
Tenże Dyrektor nieco później prosił o względy dla dwóch innych chłopców
Franciszka i Józefa Ellena, którzy stracili ojca, kolejarza na stacji Busalla, w kwietniu
tego roku, matkę mają chorą od 10 miesięcy. Ksiądz Bosko również dla nich otwierał
bramę Oratorium.
Któż zliczy, ile takich próśb napływało do niego zewsząd na korzyść biednych
chłopców!… On zaś widząc prawdziwą potrzebę, spieszył z pomocą wszystkim!
We wrześniu 1871, wybuchł w Borgo S. Salvario w Turynie groźny pożar
w magazynie kolejowym, który trawiąc nagromadzone materiały i sprzęt, rozszerzał
się błyskawicznie na sąsiednie baraki, pozostawiając wiele rodzin bez dachu nad
głową. Ksiądz Bosko wzruszony tym nieszczęściem, dał schronienie biednym
dzieciom pogorzelców, o czym zawiadamiał burmistrza, który w dniu 25. tegoż
miesiąca tak mu pisał:
Wyrażam szczególniejsze podziękowanie Waszej Przewielebności, za
udzielone bezpłatne schronienie tym chłopcom, którzy zostali w nędzy, na skutek
nieszczęścia, jakie się wydarzyło w tej dzielnicy Turynu. Powiadomiono o tym
komisję rozdzielającą zasiłki dla ofiar pożaru, by o tym pamiętano.
Tak jak nieszczęścia pobudzały go do współczucia, podobnie otrzymane ofiary
od osób dobroczynnych wywoływały w sercu żywą wdzięczność, której dawał wyraz
na wszelki sposób.
167

17.8 Page 168

▲back to top
Mamy przed sobą wielki zbiór listów, pisanych i drukowanych podziękowań,
bądź biletów wizytowych, rozsyłanych z okazji otrzymanych ofiar, nawet
najmniejszych.
Na jednym z druczków widnieją słowa: „Ksiądz Jan Bosko serdecznie dziękuje
JW Panu Hrabiemu i jego małżonce hrabinie, z prośbą o przyjęcie trochę świeżych
brokułów z ogrodu w Alassio”.
Na innym: Do JWP Markizy Natta – dom własny, plac św. Karola w Turynie …
„Proszę o przyjęcie paru strączków fasolki i paru daktyli z pustyni Sara w Arabii”.
Do Hrabiny Callori: Dla miłosiernej, dobrej Mamy, z życzeniami Szczęśliwych
i Wesołych Świąt dla niej i dla całej Rodziny, przesyłając świeże nowalijki z ogródka
w Alassio oraz zapraszając się na obiad, biedny kwestarz – Ksiądz Jan Bosko”.
Podarunkiem najmilszym i najcenniejszym, który zwykł dawać swym
szczególniejszym Dobrodziejom, była Msza św. odprawiana na ich intencję wraz
z Komunią św. chłopców oraz modlitwami, które polecał z okazji jakichś uroczystości,
czy rocznic przypadających.
Oto jak pisał z Marassi do pani Uguccioni:
Mia buona e Car. ma Mamma!
Trzeba by dać dobre upomnienie temu roztrzepańcowi, by skłonić go do
spełnienia swego obowiązku względem najlepszej z matek! Postaram się, więc
poprawić i nie pozostawiać jej przez tak długi czas bez wiadomości! A jeśli pamięć
w modlitwach o niej i całej rodzinie równałaby się wizycie, to będzie ona powtarzana
w każdą godzinę. Proszę być pewną, iż co dzień we Mszy św. nie zapomnę uczynić
specjalnego Memento w jej intencji. W wigilię Niepokalanego Poczęcia poleciłem, by
odprawiono Mszę św. z Komunią oraz modlitwami na jej intencję. Czy jest
zadowolona? Dodamy jeszcze Różaniec. Sprawy nasze, kochana Mamo, postępują
dosyć pomyślnie. W tym roku otwarliśmy dwa nowe domy: jeden w mieście Varazze,
drugi w Genui, skąd piszę ten list. Mamy już około 50 podań o otwarcie zakładów
w różnych częściach świata, łącznie z Australią. Są to wszystko imprezy
o gigantycznych rozmiarach, wobec których niczym są siły ludzkie. Proszę modlić się
za nas, by się nie zdarzyło, żebyśmy zbawiając innych, nie stracili swojej duszy. Niech
168

17.9 Page 169

▲back to top
Bóg darzy wszelką pomyślnością Szanowną Panią, Pana Tomasza, mego drogiego
Papę i całą Rodzinę, etc.
Genua, 21.02.1871 r.
Ksiądz Jan Bosko
15. Drodzy wychowankowie.
W roku 1871, w ciągu 6 miesięcy przeszło do wieczności siedmiu alumnów,
w listopadzie jeden nowicjusz, a w grudniu, jak przepowiedział Ksiądz Bosko, drugi
wychowanek. Wszyscy, dzięki szczególnej łasce Bożej, po życiu przykładnym, mieli
piękną śmierć, jak stwierdza ksiądz Rua w swoim Nekrologu. Wiadomości
o nowicjuszu czerpiemy z katalogu Zgromadzenia z roku 1872. Są to postacie
naprawdę budujące:
1. Józef Baggino z Torre de’Conti, zmarł 15 marca 1871 r., po 12 latach życia.
Był to chłopczyk bardzo wesoły, zdolny i dobrze rokujący na przyszłość. Może
dlatego, by go wyrwać z niebezpieczeństw świata, Pan Bóg zabrał go po krótkiej
chorobie, zaopatrzonego świętymi Sakramentami i pociechami religijnymi.
2. Jan Broggi z Treviglio, zmarł 22 marca, po 18 latach życia. Młodzieniec,
wyróżniający się postępami w nauce i pobożności. Chętnie i gorliwie przystępował do
Sakramentów świętych wynosząc z nich coraz więcej gorliwości. W ostatnich
miesiącach życia, na własną prośbę, został przyjęty do nowicjatu. Ze wszystkimi miły
w obejściu, ale w bliskiej przyjaźni z niewielu. Nigdy nie żalił się na niewygody.
Przepowiedział swą śmierć na trzy dni przedtem. Czując się jeszcze dobrze, zmarł na
astmę prawie nagle, otrzymawszy Ostatnie Namaszczenie. Komunię św. przyjął dzień
przedtem.
3. Sebastian Astigiani z Monticelli, zmarł 2 kwietnia, po 23 latach. Młodzieniec
o zdecydowanej, silnej woli, postępował w cnotach i nauce. Choć nie miał zdolności
wybitnych, uzupełniał je pilnością, nie mogąc dorównać nauce innym. Podczas
krótkiej swej choroby okazywał pełne poddanie się Woli Bożej. Zaopatrzony
w pociechy religijne, święcie zeszedł z tego świata.
169

17.10 Page 170

▲back to top
4. Alojzy Trono z Mortara, zmarł po 13 latach życia. Chłopczyk naprawdę
niewinny, jak odbicie św. Alojzego. Jego miłość ku Jezusowi Eucharystycznemu
skłaniała go do częstej Komunii św., po której wyglądał naprawdę jak Aniołek.
Posłuszny, miły i prosty, zdobywał serca tych, z którymi przestawał. Pan Bóg zabrał
go, by powiększyć grono Aniołów, śpiewających Barankowi Niepokalanemu pieśń,
jakiej inni nie mogą śpiewać.
5. August Said z Algieru, zmarł 30 maja, jeden z Algierczyków, posłanych do
Oratorium przez monsignora Davigerie. Chłopczyk spokojny i cichy. Nikomu się nie
uprzykrzał. Kochał bardzo praktyki pobożne, a choć był neofitą zaledwie, płonął
miłością do Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. W czasie swej długiej choroby
okazał żywe pragnienie przyjmowania częściej Komunii św., któremu stało się zadość.
Posłuszny, pobożny, pilny, pragnął stać się misjonarzem dla swych rodaków.
Powołany przez Boga do wiecznej nagrody modlić się będzie nieustannie
o nawrócenie biednych Afrykańczyków.
6. Józef Penati z Treviglio, zmarł 18 czerwca, po 17 latach życia. Młodzieniec
pełen prostoty. Niewielkie zdolności i słabe zdrowie nie pozwalały mu czynić wielkich
postępów w nauce, za to przodował w cnocie. Był istotnie pobożny, oddany swym
Przełożonym i usłużny względem swych kolegów. Miał wielkie zaufanie do swego
spowiednika i żywe pragnienie poświecenie się całkowicie na służbę Bogu. Jego
delikatne zdrowie było mu przeszkodą do upragnionego wstąpienia do Zgromadzenia.
7. Józef Abrami z Brescia, zmarł 19 listopada, po 16 latach życia. Przyświecał
przykładem cnotliwego życia, a spragniony poświęcenia się Bogu na wyłączną służbę,
zapisał się do naszego Zgromadzenia. Lecz Pan Bóg nie czekając na jego czyny, chciał
go wynagrodzić za samo gorące pragnienie, powołując go do wiecznej nagrody,
za ofiarę z własnej ojczyzny, rodziny i przyjaciół. Zaopatrzony w pociechy religijne,
wśród żalu Przełożonych i kolegów, oddał swą duszę Bogu, dnia 19 listopada 1871 r.
w wieku 16 lat i 6 miesięcy. Módlmy się za spokój jego duszy, jeśli już nie cieszy się
wiecznym szczęściem.
8. Eugeniusz Becchi z Felizzano, zmarł 18 grudnia po 15 latach życia.
Wzorowy młodzieniec, pełen uległości względem Przełożonych, lubiany przez
kolegów, choć nie gadulski. Zamiłowany w praktykach pobożnych, w kościele był
poważny i skupiony. Pilny w nauce, szczery i otwarty wobec Przełożonych, czynił
170

18 Pages 171-180

▲back to top

18.1 Page 171

▲back to top
znaczne postępy w studiach, tak, że mógł przeskoczyć pierwszą klasę retoryki,
zajmując jedno z pierwszych miejsc. Zmarł po dwóch dniach choroby
nadciśnieniowej.
9. Michał Franzero, zmarł 18 czerwca, po 11 latach życia. Chłopczyk przysłany
do Oratorium przez Dyrekcję Przytułku Miłosierdzia w Turynie. Wśród swych
kolegów wyróżniał się wzorowym zachowaniem się, choć nie zdradzał nic
niezwykłego. Nade wszystko cenną była jego śmierć. Przyjąwszy ostatnie Sakramenty
święte, zapragnął jeszcze raz wyspowiadać się z całego życia, co uczynił z płaczem.
Zmarł w godzinę później uradowany, że widział – jak mówił – przychodzących mu
na spotkanie Aniołów z Najświętszą Maryją Panną. O tej śmierci ksiądz Rua napisał
następujące szczegóły:
Chłopiec Michaś Franzero, w czasie swego pobytu w Oratorium, sprawował
się zawsze wzorowo, choć na pierwsze wejrzenie, nic nie podpadało szczególnego
w jego zachowaniu się. Stwierdzono jednak, że stopnie miał zadowalające.
W dniu 7 czerwca 1871 r., spotkał się z pewnym Przełożonym, który widząc go
nieco zmienionym na twarzy, spytał, czy nie czuje się chory. Odpowiedział, że jest
trochę niedysponowany, lecz nie tak dalece, by uważać się za chorego. Ksiądz Rua
jednak – on to był – z tętna wyczuł wysoką gorączkę i zaprowadził go do infirmerii.
Podczas choroby trwającej 10 dni, nie dał oznak niecierpliwości, a na zapytanie
odpowiadał stale, że czuje się lepiej. Z przyjemnością słuchał opowiadań religijnych,
choć czasem opowiadano mu coś wesołego dla urozmaicenia.
Dnia 16 czerwca, na własną prośbę, został zaopatrzony w Ostatnie Sakramenty
święte. W nocy z 17 - go na 18 - ty czerwca stan jego się pogorszył. Chory, jak
zwykle, powtarzał akty strzeliste, które mu podsuwano, a od czasu do czasu zwracając
się do osoby towarzyszącej mówił: Proszę mi sprawić przyjemność i poprosić kapłana
X. – wymienił nazwisko - tego, którego miał przyprowadzić do infirmerii. Gdy
odpowiedziano mu, że teraz późno i że ten kapłan potrzebuje spoczynku, uspokajał
się. Lecz potem znowu ponawiał swą prośbę. Dopiero nad ranem spełniono jego
życzenie i poproszono owego kapłana.
Na jego widok z powagą powiedział: Pragnąłbym się wyspowiadać.
Ty już odbyłeś swą spowiedź parę dni temu, więc nie potrzebujesz – odrzekł
kapłan.
171

18.2 Page 172

▲back to top
Och, tak, pragnę jeszcze raz się spowiadać u księdza.
Kapłan spełnił jego życzenie i wyspowiadał go. W czasie spowiedzi wybuchnął
płaczem i głośno zawołał: Czy Pan Bóg przebaczy mi te winy?
Tak, synu, bądź spokojny – mówił kapłan. Ufaj Bogu, który cię bardzo kocha.
Ledwie zdołał go uspokoić. Sam kapłan widząc tak święte usposobienie
chłopaka, był głęboko wzruszony, podobnie jak inni, którzy słyszeli jego płacz i słowa
pełne skruchy…
Ponieważ otrzymał Wiatyk święty parę dni przedtem, nie uważano za potrzebne
udzielać mu go powtórnie, tym bardziej, iż wyglądało, że nie czuje się tak źle.
Kapłan odszedł do swych zajęć, przyrzekając, że poleci go modlitwom
towarzyszy.
On tymczasem zajął się rozmową z Bogiem w głębi swego serca. Około
godziny 7.30 rano, gdy współtowarzysze zanosili za niego modły w kościele do
Najświętszej Dziewicy, chory utkwiwszy wzrok w górę, pogodnie się uśmiechał.
Zapytany, do czego się uśmiecha, odrzekł: Och, patrz, patrz! Nie widzisz, kto
przychodzi do mnie? Och, ilu Aniołów, och, jacy oni piękni! – Uśmiecha się na prawo
i na lewo, jakby pozdrawiał nowo przybyłych, niewidzialnych dla innych, tylko dla
niego. Potem wzniósł znowu oczy w górę.
Och, Najświętsza Panna przychodzi mnie odwiedzić, przychodzi mnie zabrać!
Och, jaka radość!... To rzekłszy zamilkł, wpatrując się w niebo i z uśmiechem na
twarzy oddał ducha wśród chórów anielskich, w ręce Najświętszej Dziewicy, jak
możemy ufać. Miał lat jedenaście.
Wspomnianym kapłanem, o którym mówi ksiądz Rua, był on sam. Zamilczał
on w swej pokorze o innym szczególe. Nasz współbrat, Bartłomiej Molinari, obecny
przy śmierci Franzero, opowiada, że był przy nim i ksiądz Rua. Zaledwie chłopczyk
oddał ducha, wzniósł on oczy w niebo i zwracając się do obecnych, zawołał
wzruszony: Zdawało mi się, iż widzę jego duszę, jak gołąbkę ulatującą ku niebu!
172

18.3 Page 173

▲back to top
III
POKONUJE POWAŻNĄ CHOROBĘ
– 1871 – 1872
1.Choroba w Varazze; 2. Poważne zajęcia; 3. Modlitwy i ofiary; 4. Powszechne
zainteresowanie; 5. Nieznaczna poprawa; 6. Nadzieja na wyzdrowienie;
7. Błogosławieństwo Ojca św.; 8. Na drodze do rekonwalescencji;
9. Rekonwalescencja; 10. Powrót do Oratorium.
Z początkiem roku szkolnego 1871 - 1872, Ksiądz Bosko postanowił
zwizytować zakłady w Marassi i Varazze oraz kolegium w Alassio. Ze względu
jednak na odbywający się w tych dniach ingres nowego arcybiskupa w Turynie,
odłożył swój wyjazd.
Udał się naprzód do Genui, później zaś do Varazze i tam ciężko zachorował.
Wiadomość o tym wywołała, tak u współbraci salezjanów, jak wychowanków
i przyjaciół ogólne zaniepokojenie i współczucie.
Posiadamy z owych bolesnych przeżyć Księdza Bosko wiele wiadomości, które
razem wzięte dają wspaniały obraz cnót i świętości ujawniającej się w rezygnacji
w cierpieniach. Z listów przebija wielki ból synów, ich gotowość do poświęcenia
własnego życia za Ojca, wraz z wielu gorącymi modłami na intencję jego rychłego
wyzdrowienia.
Niemożliwe przytoczyć tu wszystkie listy. Uważamy jednak za stosowne nie
pomijać pewnych szczegółów, choć nie mamy zamiaru pisania dziennika choroby.
Pragnęlibyśmy dać obraz cierpień chorego w tych długich godzinach ciężkiej
niemocy, podkreślić wysiłki, jakie czynili synowie i przyjaciele, by go podźwignąć
z choroby, na tle powszechnego zainteresowania się społeczeństwa jego stanem
zdrowia.
Z otoczenia Księdza Bosko, wysuwa się na pierwszy plan ksiądz Francesia,
ówczesny dyrektor kolegium we Varazze, od młodości żyjący przy boku Księdza
Bosko, następnie Piotr Enria, koadiutor, wierny, cierpliwy i troskliwy infirmarz
173

18.4 Page 174

▲back to top
Księdza Bosko, dalej Józef Buzzetti, jeden z pierwszych oratorianów, uczęszczających
na katechizm w kościele św. Franciszka z Asyżu, któremu Enria codziennie przesyłał
wiadomości o stanie chorego.
Teraz przejdźmy do opisu wypadków.
1. Zapada na zdrowiu we Varazze.
Mons. Gastaldi przygotowywał się objąć w posiadanie archidiecezję turyńską,
gdzie niezbyt mile był widziany w kołach antyklerykalnych. To też „Gazetta del
popolo” na wieść o tej nominacji, wzięła go za cel swych złośliwych ataków, pisząc
pod datą 27 października 1871 r. : Został z największą starannością wyszukany
i przysłany nam przez Watykan, Fransoni nr 2…
Gazeta sugerowała magistratowi, by nie brał udziału w jego ingresie.
Monsignor Zappata, wikariusz kapitulny, zawiadamiał o ingresie nowego
arcypasterza, hrabiego Feliksa Rignon, który objął świeżo zarząd cywilny miasta, na
co otrzymał odpowiedź, iż Rada Miejska nie weźmie udziału w powitaniu nowego
arcybiskupa, „trzymając się świeżo ustalonych zasad, normujących stosunki między
Kościołem a Państwem”.
Również monsignor Gastaldi osobiście informował Dwór Królewski o objęciu
rządów archidiecezją, na co nie otrzymał odpowiedzi.
Sama tylko prefektura lojalnie ustosunkowała się do zaproszenia arcybiskupa,
o czym Ksiądz Bosko pisał poufnie arcybiskupowi:
Rev.mo e Car. mo Monsignore!
Spędziłem parę dni u państwa Radicati, gdzie miałem sposobność spotkać się
z wice prefektem Turynu, cavagliere Bonino. Wspominał on pochlebnie o liście
pisanym przez Waszą Ekscelencję oraz o odpowiedzi, jaką wystosował prefekt.
Podsuwał przy tym myśl, by Ekscelencja odbył swój ingres w sposób jak
najuroczystszy…
Gdy zwróciłem uwagę na odnośne zarządzenie władz cywilnych, odrzekł
że nie trzeba się tym zbytnio przejmować… Przy sposobności dodam resztę
szczegółów.
O ile Wasza Ekscelencja nie wyznaczył już kogoś na stanowisko zastępcy
wikariusza, uważałbym, że mógłby otrzymać to zaproszenie ksiądz kanonik Bertagna.
174

18.5 Page 175

▲back to top
Jest on pobożny, uczony i zręczny w załatwianiu spraw. Zresztą mojej propozycji
bynajmniej Ekscelencja nie ma obowiązku brać pod uwagę.
Proszę o jego święte błogosławieństwo etc.
Ksiądz Jan Bosko (październik 1871 r.)
PS. Na miłość Boską, proszę dbać o swe zdrowie. Massis multa – lecz nie
zbraknie mu pracowników.
Arcybiskup Gastaldi postanowił odbyć swój ingres do katedry w formie
uroczystej. W niedzielę 28 listopada, ze stacji w Porta Nuova, udał się prywatnie do
kościoła św. Filipa, gdzie zgromadzili się wraz z klerem miejscowym, bractwami
i zakonami, towarzyszący mu do katedry kanonicy. Naraz przyszła wiadomość, że na
ulicy powstał tumult. Ksiądz Bosko znajdował się w tym momencie przy boku
monsignora.
Co zrobimy, monsignore – spytał.
Będzie kłopot – odrzekł arcybiskup.
Faktycznie wśród rozagitowanej gawiedzi rej wodził apostata Don Ambrogio,
podburzając tłum wyrostków ulicznych na niekorzyść nowego dostojnika.
Lecz w samą porę podszedł do niego naczelnik policji, cavagliere Bignami
i chwyciwszy go bezceremonialnie za ramiona powiedział energicznie: Se non sta
quieto, lo faccio legare come un salame! (Jeśli się nie uspokoi, każę go związać, jak
kiełbasę…)
To poskutkowało na razie. A tymczasem monsignore zorientowawszy się
w sytuacji, wsiadł jak najprędzej do powozu i galopem pojechał do katedry.
Rozagitowany tłum nie widząc arcybiskupa – rozszedł się pomału i na ulicy
zapanował względny spokój, tak, iż procesja z klerem i bractwami mogła postępować
spokojnie, aż do katedry św. Jana, gdzie już oczekiwał na nią arcybiskup.
Ksiądz Bosko z trudnością szedł w procesji, z ostrym bólem w krzyżach, czując
gwałtowne i przyspieszone bicie serca. Były to bezpośrednie oznaki atakującej go
choroby.
Wszedłszy do katedry arcybiskup z ambony przemówił do ludu, podkreślając
z naciskiem – co później zamieściła Unita Cattolica – iż został wyniesiony do
godności arcybiskupiej szczególnym zrządzeniem Opatrzności, bez niczyjej zgoła
łaski, powołany przez Ducha Świętego do rządzenia archidiecezją turyńską,
175

18.6 Page 176

▲back to top
a akcentował to tak dobitnie, iż wielu obecnych zorientowanych w przebiegu spraw,
między innymi kanonik Sorasio – dawało wyraz swym przeczuciom:
Oj, źle, źle się zapowiada dla Księdza Bosko!...
Ksiądz Bosko, po paru dniach, 2 grudnia udał się do Genui, następnego dnia zaś
był w Marassi i odbył szereg narad z członkami Konferencji św. Wincenta a Paulo,
wraz z księdzem dyrektorem Albera, w sprawach tamtejszego początkującego zakładu.
W dniu 4 grudnia wyjechał do Varazza. Uprzednio zawiadomił panią Zuzannę
Prato, wdowę Saettone, zamieszkałą w Albisola Marina, że ma zamiar złożyć jej
wizytę, polecając, by tego nie rozgłaszała. Pani ta, jako abonentka „Letture Cattoliche”
od roku 1853, pobierała większą ilość egzemplarzy tego wydawnictwa, kolportując je
wśród znajomych.
Pobożna Zuzanna zasługiwała na wyróżnienie Świętego, ze względu na swą
dobroczynność. Nie było biedaka w okolicy, który by nie doznał od niej wsparcia
i pomocy. W swym drugim małżonku znalazła więcej, niż wiernego towarzysza
i wspominała go po śmierci ze czcią i wdzięcznością, jako swego dobroczyńcę,
odmawiając zawsze za jego duszę „Anioł Pański”. Często kończyła rozmowę tymi
słowami:
Odmówmy teraz „De profundis…” za ojca domu!
Odziedziczywszy znaczny majątek po mężu, mogła więcej czynić dobrego
biednym. Wiele sierot oddała na wychowanie do zacnych rodzin lub kierowała do
przytułków, idąc za przykładem bł. Marii Józefy Rosello, Założycielki Córek MB
Miłosierdzia.
Wielu chłopców, dzięki jej pomocy, mogło się kształcić w różnych zakładach,
a niektórzy wstąpili do seminarium.
Podobnie jak wspierała wszystkich biednych, spieszyła również z pomocą
ubóstwu Ojca świętego Piusa IX, który słysząc o jej nazwisku i dziełach, lubił ją
nazywać „nową Tabitą”. Aczkolwiek w pokorze swej nie czuła się godną tego
zaszczytu, cieszyła się niezmiernie, że nawet Dostojny Papież raczy o niej pamiętać.
Rankiem, dnia 6 grudnia, Ksiądz Bosko, w towarzystwie księdza Francesia,
poszedł do zamku w Invrea, by odprawić Mszę św. u markizy Julii Centurione.
Wróciwszy po obiedzie do Varazze wsiadł do pociągu do Albisola. Nie do opisania
176

18.7 Page 177

▲back to top
była radość pobożnej Zuzanny, podeszłej już wiekiem. Miał to być dla niej
najpiękniejszy dzień w życiu, jak mówiła.
Ksiądz Bosko zatrzymał się na dłuższej rozmowie u niej, z tego również
względu, że miała wiele znajomości w okolicy Ponente i w samej Genui oraz wśród
władz miejscowych i wiele mogła dopomóc nowemu kolegium w Varazze.
Ponieważ w powrotnej drodze nie zdążył na pociąg, życzliwi kolejarze radzili,
by zamiast czekać na stacji, poszedł do pani Zuzanny, dokąd udają się zazwyczaj
wszyscy księża i tam spokojnie zaczekał na następny pociąg. Ksiądz Bosko poszedł za
tą radą. Wiał w tej chwili wilgotny i przenikliwy wiatr.
Podróż tam i z powrotem zmęczyła go bardzo, a ból, jaki odczuwał w plecach,
był tak ostry, iż wysiadłszy w Varazze, dostał jakby paraliżu i współbracia, którzy
wyszli po niego na stację, musieli go podtrzymywać pod ramiona, aż do kolegium.
Zaprowadziwszy do pokoju, rozebrali i położyli do łóżka.
Była godzina 6 wieczorem. Pospiesznie wezwali lekarza, doktora Jana Baptystę
Carattini.
Był to – pisał ksiądz Jan Francesia – bardzo poważny wypadek, który lekarz
zdawał się ukrywać przed nami. Spostrzegł on wkrótce, że podwyższone ciśnienie
zagrażało sercu i że trzeba było koniecznie znaleźć środek zaradczy. Usiłując
wyczytać z oczu lekarza rodzaj choroby, patrzyliśmy, jak badał starannie puls,
wysłuchiwał bicie serca, siadał, co chwila i wstawał, mrucząc do siebie. Wreszcie
opanowawszy się powiedział do Księdza Bosko:
Mój drogi księże, czy życzyłby sobie, by upuszczono mu trochę krwi?
Jestem w ręku pana doktora – odrzekł z uśmiechem Ksiądz Bosko – proszę
czynić ze mną według uznania.
Wahał się jednak długo, wreszcie o północy przystąpił do zabiegu upuszczenia
krwi, po którym pacjent poczuł się nieco lepiej, bo zmniejszył się nacisk na serce.
Lekarz nie odstępował pacjenta, śledząc uważnie rozwój choroby. W dwie
godziny później uznał za stosowne raz jeszcze puścić krew. Po tym zabiegu Ksiądz
Bosko powiedział:
Dziękuję, doktorze, wystarczy mi.
Lekarz odszedł dopiero o czwartej, ale wczesnym rankiem był z powrotem.
177

18.8 Page 178

▲back to top
W owym dniu oczekiwano powrotu Księdza Bosko w Oratorium, a tu
przychodzi taki smutny telegram:
Dnia 07.12.1871 r.
– Rua – Oratorium – Turyn.
„Papa zawiesza powrót – gwałtowny reumatyzm, puszczono krew – nic
alarmującego – Bosso”.
Wiadomość ta rozeszła się lotem ptaka po mieście Varazze, budząc wielki
smutek wśród znajomych.
Magistrat zamierzał urządzić festyn z okazji otwarcia kolegium, pragnąc także
uczcić Księdza Bosko, ale z powodu jego niespodziewanej choroby musiał go
odwołać.
Nazajutrz stan chorego pogorszył się. Przybył go odwiedzić burmistrz wraz
z proboszczem miejscowym, on zaś polecał się ich modlitwom, by mógł zbawić swą
duszę. Wszyscy widzieli, jak cierpiał bardzo, lecz nie żalił się nikomu. Tym, co się
litowali nad nim mówił żartobliwie:
Jestem leń, który marnotrawi czas w łóżku! Cierpią więcej ci, którzy muszą
mnie doglądać… Pan Jezus więcej wycierpiał za nas i my również musimy cierpieć
dla Niego, by otrzymać nagrodę za to w niebie!... Jeśli Zbawiciel tyle wycierpiał dla
mnie, grzesznika, to i ja muszę trochę cierpieć z miłości ku Niemu…
Ze świętością chorego Ojca szła w parze wielka miłość jego synów ku niemu.
Kleryk Piotr Guidazio od pierwszej nocy czuwał nieustannie przy jego łożu.
Prócz 6 godzin lekcji w klasach, miał jeszcze szkołę wieczorową dla starszych,
a pomimo tego czuł się szczęśliwym mogąc usługiwać Księdzu Bosko.
Pisał on później z Randazzo: Sam Bóg wie, jak przykre były te noce bezsenne.
Ksiądz Bosko był bardzo cierpiący i nie mógł sobie znaleźć miejsca na pościeli.
Pragnął często zmieniać pozycję, podnieść się wyżej, czy przewrócić się na lewy bok.
A ja bojaźliwy i nieśmiały, nie umiałem mu dogodzić… Gdy wreszcie przeszła ta noc,
pamiętam, Ksiądz Bosko polecił mi iść spać i opuścić lekcje w tym dniu. Wiedząc,
że to spowodowałoby nieporządek w domu, po Mszy św. szedłem, jak zwykle do
klasy aż do wieczora. O 9 - tej powracałem do Księdza Bosko – i tak było przez osiem
nocy bez przerwy.
178

18.9 Page 179

▲back to top
Rano Ksiądz Bosko stale przykazywał mi iść spać, a pod wieczór, gdy
przychodziłem do jego pokoju, pytał, czy w ciągu dnia spałem, odpowiadałem
twierdząco, by nie sprawiać mu przykrości.
Drzemałem często między lekcjami. Czułem, że słabnę z przemęczenia i braku
snu, zwłaszcza w trzecią i czwartą noc słaniałem się z wyczerpania. Gotów jednak
byłem nawet umrzeć, gdyby to miało przynieść ulgę Księdzu Bosko.
Przy drogim chorym zmieniali się kolejno współbracia, a wśród nich był także
kleryk Jan Turchi z Montafia d’Asti, który wstąpił do Oratorium w roku 1852, pragnąc
zostać kapłanem, w czym doznał najpierw przeszkody od rodziny, lecz wytrwał
w powołaniu, przywdział sutannę i przysłany do Varazze, uczył matematyki
i przyrody.
Z takim oddaniem i troskliwością pielęgnował Księdza Bosko, iż ten nazywał
go swoim pielęgniarzem.
Choroba była naprawdę tak groźna, iż w pierwszych dniach liczono się ze
śmiercią… Zrozumiałe, więc, iż najpierw w Varazze, a potem w Turynie mówiono
pokątnie, że nie oddano chorego w ręce dobrego specjalisty, gdyż zacny doktor
Carattini od niedawna dopiero rozpoczął praktykę. Ksiądz Francesia zawezwał wtedy
z Turynu, z kliniki uniwersyteckiej, doktora Józefa Fissore.
Ten zbadał starannie chorego w towarzystwie doktora Carattini, a odbywszy
z nim konsylium oświadczył: Ksiądz Bosko jest w dobrych rękach. Doktor Carattini
zasługuje na pełne zaufanie!
Od tego czasu doktor Carattini został wielkim przyjacielem Księdza Bosko i 25
lat z górą był lekarzem zakładu we Varazze.
Panie Zuzanna Saettone dowiedziawszy się, że Ksiądz Bosko poważnie
zachorował, nie zważając na przykrą porę, kilkakrotnie go odwiedzała, zapewniając
o swych modlitwach. Wizyty owej zacnej pani były prawdziwą pociechą dla
salezjanów, którzy uważali ją jakby za matkę, ona zaś nazywała ich swoimi synami.
Było to z korzyścią dla domu w Varazze, gdyż mieszkańcy widząc, jak często
owa znana powszechnie osoba odwiedza Księdza Bosko, tym bardziej go cenili, jako
męża świętego, a przez to znikały pewne uprzedzenia do salezjanów, którzy coraz
więcej zyskiwali sympatii.
179

18.10 Page 180

▲back to top
Ksiądz Bosko, pomimo swej choroby nie zapominał o swych dobrodziejach,
którzy i w tych dniach spieszyli mu z pomocą, oczekując upragnionych wiadomości
od niego samego.
W czwartym dniu choroby przesyłał wiadomości „swojej zacnej Mamie
hrabinie Callori, za pośrednictwem księdza Francesia, który od siebie dopisał: „come
degno della gran parentela, col Massimo rispetto e riconoscenza, di sua signoria
illustrissima, obbligatissimo servo e nipote”…
Hrabina Corsi była jedną z tych, którzy okazywali choremu szczególną
troskliwość i pragnęła mieć codziennie wiadomości o stanie jego zdrowia, ofiarując się
pokrywać wszystkie koszty leczenia. Dlatego do niej kierowano telegramy, które ona
komunikowała Oratorium. Oto pierwszy z nich tej treści:
„11121871 – Varazze –
Dnia 11.12.1871 r. – Varazze –
Hrabina Corsi – Turyn.
„Fissore zaręcza – noc spokojna – reumatyzm – zmniejszony – przebieg
normalny – zakomunikować – Francesia”.
Tego rana, ksiądz Cuffia, prefekt kolegium, przesyłał dyrektorom
poszczególnych domów następujący komunikat:
Nasz najczcigodniejszy Ksiądz Bosko polecił mi zawiadomić o przebiegu
choroby wszystkich dyrektorów, prosząc o modlitwy u Tronu Najświętszej
Wspomożycielki. Ufamy, że odzyska potrzebne zdrowie, by mógł nadal pracować dla
dobra Zgromadzenia i młodzieży, powierzonej mu przez Opatrzność. Jak wiadomo,
zachorował poważnie w Varazze na reumatyzm, który obecnie jest w stadium
przesilenia. Profesor Fissore z Turynu stwierdził polepszenie i orzekł,
że niebezpieczeństwo minęło, lecz choroba może być przewlekła.
Przesyłając to do wiadomości księży dyrektorów zaleca się, by nie szerzyły się
przesadne obawy wśród współbraci i chłopców.
Ksiądz Rua zaś od siebie dodawał następujące szczegóły: Noc ubiegłą spędził
Ksiądz Bosko nieco lepiej, ale gorączka wraca co 5 godzin.
W innym liście z tego dnia pisał: O godz. 4 po południu, Ksiądz Bosko czuł się
nieco lepiej po ataku febry, jaki miał po północy. Niebezpieczeństwo minęło. Jeśli
180

19 Pages 181-190

▲back to top

19.1 Page 181

▲back to top
chodzi o moje osobiste wrażenie, było mi bardzo przykro widzieć Księdza Bosko tak
wyczerpanego. Proszę to zatrzymać dla siebie, gdyż Ksiądz Bosko nie życzy sobie, by
to rozgłaszano. Do księdza piszę zawsze, co myślę i czuję. Proszę, więc modlić się
wraz z wychowankami za naszego Ojca – tego Anioła Zgromadzenia naszego
i młodzieży…
Nazajutrz komunikowano dyrektorom, że stan chorego nie budzi obaw: Nasz
drogi Ojciec stale czuje się lepiej. Ataki reumatyczne zanikają, gorączka zmniejsza się
stopniowo. Poty regularne. Niebezpieczeństwo minęło, lecz choroba będzie
przewlekła.
Przesyła pozdrowienie dla księdza i chłopców oraz poleca się gorąco
modlitwom wszystkich. Jeśli zajdzie coś nowego napiszemy.
2. Poważne obawy.
Wezwany do Varazze przez Księdza Bosko, przybył do Varazze, wraz
z ekonomem generalnym, księdzem Aniołem Savio oraz księdzem dyrektorem Albera,
koadiutor Piotr Enria. Zacny ten współbrat, nigdy nie zapomniał o tym, że miał
szczęście asystować Księdzu Bosko w czasie jego długiej i ciężkiej choroby. Oto jak
zeznawał o tym na Procesie informacyjnym:
„Widząc, że choroba rozwija się i że ksiądz Francesia i kleryk Guidazio
czuwając przy nim, nie zdołaliby wypełniać swych obowiązków w kolegium, Ksiądz
Bosko polecił zatelegrafować do księdza Rua, by mnie wysłał do niego. Pojechałem
natychmiast, dziękując Bogu, że spełnił moje pragnienie usługiwania Księdzu Bosko
w jego chorobach, z gotowością oddania nawet swego życia, by on wyzdrowiał”.
Przyjechawszy na miejsce Enria pobiegł natychmiast do łoża chorego, który go
z radością powitał. Lecz cóż za bolesny widok musiał być dla tego zacnego
współbrata, gdy ujrzał Księdza Bosko bezwładnie spoczywającego na łóżku,
ze sparaliżowanym ramieniem. Nie spodziewał się nigdy ujrzeć go w tak ciężkim
stanie.
Dlatego kleryk Guidazio i Enria podzielili się czuwaniem: Enria przez cały
dzień do północy, a kleryk od północy do szóstej rano. I tak trwało przez blisko
miesiąc. Czasem ktoś inny zastąpił Enrię w ciągu dnia.
181

19.2 Page 182

▲back to top
Przebieg choroby nie wydawał się alarmujący. Dnia 13 - go grudnia z rana,
ksiądz Cuffia telegrafował do hrabiny Corsi:
„Następuje poprawa we wszystkim. O ile tak dalej pójdzie, nie będzie więcej
telegramów”.
Wiadomość przesłana do Oratorium sprawiła wszystkim ulgę. Lecz w tym
samym dniu Enria pisał do Józefa Buzzetti:
We środę, w dniu następnym, po moim przybyciu, Ksiądz Bosko spędził dzień
bardzo niespokojnie. Miał silną gorączkę przez całą dobę.
Ksiądz Francesia przesyłał poufne wiadomości księdzu Rua:
Pisałem rano widomości różowe, niestety, przykro mi, że nie mogę ich
kontynuować... Wkrótce po mym liście nasz drogi chory dostał znowu silnej gorączki,
która go trapiła przez cały dzień i dotąd nie opuszcza. Przy gorączce miał jeszcze
torsje, które go bardzo wymęczyły. Dzień dzisiejszy trzyma nas w napięciu, choć
wyglądało, że wszystko minęło. Mam nadzieję, że w nocy trochę odpocznie. Poleca
się waszym modlitwom. Ból w ramieniu zelżał nieco i próbował dzisiaj nim poruszać,
by – jak żartował – nie próżnowało zbytnio.
Dzisiaj staliśmy wszyscy przy łóżku chorego w milczeniu, widząc jak cierpi.
Mam nadzieję, że Pan Bóg przyjmie naszą gotowość cierpienia, by ulżyć drogiemu
Ojcu. Modlą się tu za niego gorąco nasi chłopcy, choć nie wszyscy zdążyli go poznać.
Smutno im, że ta choroba spotkała go w Varazze. Pragnęliby wszyscy odwiedzić go
lecz roztropność na to nie pozwala. Nie zdążyliśmy dotąd usunąć napisów: „Viva Don
Bosco!”, które tu i tam poprzybijano na jego powitanie, a oto tu właśnie spotkało go to
nieszczęście… Także nad drzwiami jego pokoju widnieje ten sam napis. Byłoby to
życzenie lub może obawa przed tym, co go tu miało spotkać?...
Wczoraj witaliśmy tu księdza Savio, księdza Albera, księdza Ricchini
i koadiutora Enria. Otoczyliśmy łoże Księdza Bosko w milczeniu. I jemu również było
przykro. Ksiądz Savio powiedział, że w Oratorium nie uważa się, by choroba Księdza
Bosko była aż do tego stopnia poważna… Oby tak było w rzeczywistości!...
Spodziewałem się, że będę mógł wyjechać z pomocą księdzu Cagliero do
Nizzy, gdyż wyglądało, że Księdzu Bosko jest nieco lepiej. Lecz dzisiaj powiedział
mi, żebym nie myślał o podróży. Biedny ksiądz Cagliero!
182

19.3 Page 183

▲back to top
Daję wyraz osobistym wrażeniom, nie chcąc bynajmniej was zasmucać. To,
że choroba potrwa długo, jest pewne, lecz zdaniem doktora Fissore, niebezpieczeństwa
nie ma. Naszym obowiązkiem jest zrobić wszystko, by przyspieszyć dzień
wyzdrowienia. Ksiądz Bosko poleca się o przysłanie tego pudełeczka z mirrą, którą ty
sam zakupiłeś. Te wiadomości są tylko dla ciebie, tak mi polecił Ksiądz Bosko.
Dnia 14 - go grudnia pisał Enria do Buzzetiego:
Dzisiaj czwartek – Ksiądz Bosko był spokojniejszy i gorączka nieco spadła.
Wieczorem, gdy to piszę, godz. 11.30 – Ksiądz Bosko czuje się zmęczony i nie może
zasnąć. Odróżnia doskonale smaki różnych napojów i kleików. Już nie majaczy,
chwała Bogu, w gorączce. Znosi cierpliwie i z godnym pozazdroszczenia spokojem
swą chorobę. Podczas gdy my wszyscy jesteśmy przygnębieni, on zawsze w dobrym
humorze, a nawet pobudza nas do śmiechu. Wciąż myśli o swych drogich synach,
często wspomina o księdzu Rua i wszystkich innych w Oratorium. Pragnie by się
wiele modlono za niego.
Prosi o wiadomości o pani Rua, dlatego polecam się, byś mi napisał o niej.
Mamusia księdza Rua, która od roku 1856, zajęła miejsce w Oratorium po
Matusi Małgorzacie, była wtedy bardzo chora.
W Varazze w dalszym ciągu nadchodziły dość pomyślne wiadomości. Dnia 14
grudnia pisano do hrabiny Callori:
„Dzień wczorajszy trochę niespokojny – noc dość dobra – wszystko przebiega
regularnie – Francesia”.
A ksiądz Cuffia donosi księdzu Rua:
„Chory lepiej – Cagliero wzywa Francesia do Nizzy – niemożliwe – posłać
Lazzero?...”.
Ksiądz Francesia wraz z księdzem Cagliero podjął się obowiązku głoszenia
kazań misyjnych w parafii św. Jana Chrzciciela w Nizza Monferrata, przed Bożym
Narodzeniem. Misje ściągały wielkie tłumy parafian, a tymczasem ksiądz Lazzero
zastępował księdza Francesię.
Wiadomości o księdzu Bosko w dalszym ciągu nadsyłano dyskretnie, zgodnie
z jego życzeniem.
Za najmniejsze usługi serdecznie dziękował, zwłaszcza za te bardziej krępujące.
183

19.4 Page 184

▲back to top
Patrz Enria – mówił do zacnego koadiutora – do jakiego stanu doszedłem!
Czyń to z miłości ku Bogu! – A Enrie na to:
Ależ, co Ksiądz mówi? To wszystko jest niczym, w porównaniu do tego,
co uczynił Ksiądz względem mnie i tylu moich kolegów, kiedy zeszywał i naprawiał
nasze ubrania – jak czynią tylko matki względem swych dzieci – gotów do
największych poświęceń – a teraz wzbraniałby się przyjmować ode mnie zwykłych
posług?
Wielu moich towarzyszy uważałoby to za szczęście, gdyby znaleźli się na
moim miejscu! Mnie przypadło w udziale usługiwać Księdzu Bosko… i czynię to
z radością, w imieniu mych współbraci z Turynu i wszystkich domów!
Dnia 16 grudnia, w pierwszym dniu Nowenny do Bożego Narodzenia, ksiądz
Francesia telegrafował: Po raz czwarty atak – módlmy się – nowa konsulta lekarska
z doktorem Fissore.
Nazajutrz nadszedł list od księdza Francesia tej treści:
Wczoraj znowu pogorszenie. Ksiądz Bosko gorączkował przez cały dzień do
godziny 8 wieczór. Lekarz jest zdania, że choroba nie grozi niebezpieczeństwem, lecz
może spłatać jeszcze jakąś niespodziankę. Lękam się, by nie było podobnie, jak swego
czasu zdarzyło się w Savonie. Wysłałem ci telegram na moją odpowiedzialność, bez
wiedzy Księdza Bosko.
Dziś zdaje się niebezpieczeństwo minęło i można by spodziewać się, że Ksiądz
Bosko wstanie na Boże Narodzenie. Lecz jutro?... Wobec tego nie powinien by cię
zdziwić telegram, iż noc miał niespokojną, z nowym atakiem.
Nawiasem, Ksiądz Bosko zapytuje księdza Berto, czy nie zostawił tam arkuszy
„Słowniczka Historii Kościelnej”?
Załatwiałem korespondencję Księdza Bosko z Rzymem i Florencją, żeby
wszystkich zadowolić, potrzeba by mieć ze sto rąk…
Powiesz panu Pelazza, że Ksiądz Bosko nie ma innych druków. Poślij również
arcybiskupowi słowniczek. Ksiądz Bosko był rozrzewniony uprzejmością księdza
kanonika Golzio i gdyby nie odległość, zaprosiłby go do siebie.
Wiadomość o jego chorobie wywołała powszechne zainteresowanie i gorące
modlitwy o jego wyzdrowienie.
184

19.5 Page 185

▲back to top
W listach do Enrii jest również mowa o poważnym stanie chorego, gdy pisze:
Dziś 16 grudnia, dzień dość spokojny, pod wieczór gorączka spadła, ale wróciła
w nocy, aż do rana, kiedy Ksiądz Bosko trochę zasnął. Reumatyzm w ramieniu powoli
ustępuje, tak, iż może nim poruszać…
Równocześnie tenże Enria prosi w osobnym liście przez księdza Lazzero,
o modlitwy członków Towarzystwa św. Józefa oraz o przyjęcie – w intencji
wyzdrowienia chorego – Komunii św. w najbliższą niedzielę. O to samo poleca się
swym kolegom z kapeli, gdy pisze: „Wszyscy, bez różnicy, niech się pomodlą, jak
najgoręcej, bo gdyby nie Ksiądz Bosko, nie byliby muzykami…”.
Na list swój otrzymał taką odpowiedź od Buzzettiego:
Drogi Piotrze, dziękuję ci serdecznie za powiadomienie mnie o zdrowiu
naszego drogiego Księdza Bosko. Załączam ci w liście parę znaczków, byś mógł
częściej przesyłać mi wiadomości prawdziwe o stanie jego zdrowia… Dzisiaj rano,
wszyscy przystąpili do Komunii św. w jego intencji i mam nadzieję, że wspólne modły
nasze, wszystkich klasztorów, w mieście i dobrodziejów, wyjednają u Boga dla niego
zdrowie. Osobiście jestem przekonany, że przez tę chorobę Pan Bóg nas karze za to,
że nie kochaliśmy Księdza Bosko, jak na to zasługuje. Dlatego modlimy się
i przyrzekamy z całego serca poprawę, a Pan Bóg nas wysłucha i przywróci go nam,
dla naszego dobra, na długie lata.
Pani Rua ma się lepiej, dziś rano była na Mszy świętej.
3. Modlitwy i ofiary.
Ksiądz Rua wysłał do księdza Lazzero list z następującymi wiadomościami: Jak
widzisz, sprawa wygląda poważnie. Doktor Fissore pojedzie zbadać chorego
w najbliższy wtorek. Oby dał Bóg, by przywiózł dobre wieści… Rozpoczęto nowennę,
którą odprawiają wszyscy bardzo pobożnie. Przyłączcie się i wy do wspólnych
modlitw.
185

19.6 Page 186

▲back to top
Równocześnie po raz czwarty wysłał komunikat do dyrektorów o stanie
zdrowia chorego, z prośbą o modlitwy prywatne i wspólne. Wywołało to wielki
odruch wśród współbraci i chłopców oraz powszechną gotowość do ofiar.
W tych dniach Ksiądz Bosko prosił o Wiatyk, który przyniósł mu ksiądz
Francesia, o czym tak pisze Enria:
Ksiądz Bosko zawoławszy mnie, polecił wyjąć z szafy obrusy i przygotować
ołtarzyk w pokoju. Gdy zaścielałem stolik i zapalałem świece, on modlił się gorąco,
przygotowując się w wielkim skupieniu na przyjęcie swego Pana. Usłyszawszy
dzwonek poruszył się i próbował unieść się na łóżku, o ile mógł. Postać jego i oblicze
rozpromienione pałały wielkim pragnieniem przyjęcia Pana Jezusa. Rzekłbyś, że to
Anioł zstąpił na ziemię, by adorować Przenajświętszy Sakrament. Ukląkłem przy
łóżku obserwując go. Przyszło mi na myśl, że może to ostatnia Komunia święta
Księdza Bosko. Tak wielki był mój ból, że ponowiłem Panu Bogu ofiarę ze swego
życia za wyzdrowienie mego Ojca!
Dzień cały spędził na dziękczynieniu. Stan chorego był naprawdę bardzo
poważny.
Ksiądz Bosko, niepewny wyniku choroby, polecił nawet księdzu Francesia
wezwać notariusza, by mógł uregulować sprawy Zgromadzenia. Uczynił to
z zupełnym spokojem i pogodą ducha, gotów na wszelką ewentualność.
Ksiądz Francesia wybuchnął płaczem i wyszedł nic nie mówiąc. I na tym się
skończyło, gdyż notariusza nie zawołał...
Gorączka i ciągłe poty męczyły bardzo chorego i wyczerpywały. On jednak –
jak pisał Enria – nie narzekał nigdy. Niepokoiliśmy się tylko my sami, by go nie
stracić. A on nas pocieszał słowami: Pan Bóg, który opiekuje się ptaszkami, będzie
miał staranie o swe dzieci w Oratorium! Tych, którzy go pocieszali, on sam umacniał
na duchu.
Kapłani z Turynu i Genui, gdy go odwiedzali, budowali się jego pogodną
rezygnacją. Nie rozwodził się nigdy nad swą chorobą, lecz ubolewał nas cierpieniami
Kościoła i społeczeństwa i wskazywał na potrzebę pracy dla dobra młodzieży, by ją
uchronić od zepsucia.
186

19.7 Page 187

▲back to top
Groźna choroba, która niszczy świat – mówił – to niemoralność, bezbożnictwo,
materializm, przenikające do serc młodzieży. By położyć tamę złu, trzeba zbliżać się
do niej, pouczać ją i oddziaływać wychowawczo. Uprawiać powołania religijne,
kształcić kapłanów i zakonników, by zajęli się potem wychowaniem młodzieży.
Wtedy możemy być pewni, że następne pokolenia będą lepsze i religia zatriumfuje…
Lecz by to osiągnąć, trzeba podtrzymywać łączność z Papieżem, Wikariuszem Jezusa
Chrystusa, wówczas u młodzieży ożywi się wiara i podniesie moralność.
Zacny infirmarz wnet spostrzegł, że Ksiądz Bosko lubi słuchać, gdy się
wspomina o początkach Oratorium, to też, jak sam zapewnia, „często do tego
rozmowę kierowałem”:
Czy pamięta Ksiądz Bosko, jak Mamusia krzyczała, by nie przyjmował więcej
chłopców z ulicy? Mówiła: Przyjmujesz wciąż nowych, a tu nie ma ich, czym pożywić
ani przyodziać. Brak zapasów w domu, a tu zima nadchodzi…
Przydarzyło się i mnie samemu spać parę nocy na garści słomy, pod gołym
prześcieradłem. W nocy zaś, gdyśmy spali, Ksiądz Bosko ze swą Mamą naprawiali
nam podarte ubrania, gdyż mieliśmy tylko jedno…
Ksiądz Bosko słysząc to uśmiechał się mówiąc: Ileż namozoliła się moja biedna
matka!... Święta niewiasta!... Opatrzność nie zawiodła mnie nigdy!...
W niedzielę 17 grudnia, znowu gorączkował, lecz noc za to miał spokojniejszą
i zasnął nad ranem. O godz. 10.30 wróciła gorączka, lecz nieco mniejsza – jak pisał
Enria do Buzzettiego, który nastawał – Przysyłaj mi, co dzień wiadomości: twoje są
wiarygodny, bo w inne mało, kto wierzy.
Powodem tego mogło być, że nadchodzące od czasu do czasu listy i depesze nie
zawsze zawierały całą prawdę, bo Ksiądz Bosko nie życzył sobie, by szerzyły się
alarmujące pogłoski w Oratorium i po innych domach i dlatego chciał widzieć, jakie
wiadomości się wysyła.
Sam ksiądz Rua zaniepokojony chorobą Księdza Bosko, chciał mieć o niej
częściej wiadomości, na co mu ksiądz Cuffia odpowiadał: Ksiądz pragnie i słusznie,
by częściej pisano o stanie zdrowia chorego. Noc spędził niespokojnie, lecz nad ranem
lekarz nie stwierdził żadnych niepokojących objawów. To pozwala żywić lepsze
nadzieje na przyszłość.. Otrzymałem od pani Zuzanny z Albisola oraz od pana
187

19.8 Page 188

▲back to top
burmistrza z Varazze wyborne wino. Lekarz, dla wzmocnienia, przepisuje Księdzu
Bosko mocniejsze wino. Wszyscy ubiegają się, by mu niczego nie brakowało…
Mama Corsi jest nadal, jak zawsze, pełna troskliwości, o chorego.
We wtorek przybył z wizytą doktor Fissore, nie żeby coś groziło Księdzu
Bosko, lecz dla okazania troskliwości o zdrowie Ojca, który tak wiele uczynił dla nas.
Drogi księże Rua, poleć nas opiece Matki Najświętszej Wspomożycielki, by
oddaliła od nas wszelkie niebezpieczeństwo, jakie mogłoby nam zagrażać. Ona jest tak
dobra!...
Hrabina Callori przysłała Księdzu Bosko hojną ofiarę, by mógł się nią posłużyć
w swych potrzebach, on zaś polecił księdzu Francesia, by w jego imieniu,
podziękował jej listem z dnia 17 grudnia:
Egregia Signora Contessa!
Ksiądz Bosko dziękuje jej za modlitwy zanoszone o jego zdrowie, a choć nie
może długo się modlić, pamiętał jednak o niej w dniu 16 grudnia, by mogła
szczęśliwie odbyć swą podróż. Odnośnie do jej ofiary, Ksiądz Bosko upoważnia mnie
napisać,
iż obecnie nie brakuje mu niczego, obawia się tylko, że w Turynie sprawy mogły się
nieco pogmatwać przy jego nieobecności. Lecz tym nie powinien się przejmować ani
syn, ani zacna Mama.
Ksiądz Bosko w tej chwili czuje się nieco lepiej, choć ataki zdarzają się
jeszcze. Nieraz dostaje gorączki z torsjami trwającymi dziesięć i więcej godzin,
z przykrymi następstwami, o których nie będę pisał. Lekarz odwiedził go
czterokrotnie, nie znajdując żadnych objawów niepokojących. A pomimo to
chodziliśmy nieraz milczący i zapłakani, nie widząc na razie skutecznej poprawy.
Z Turynu, Genui i z dalsza nadchodzą listy, na które nie mieliśmy czasu
odpisywać, bo jest nas niewielu, nadto musimy uczyć w szkole, asystować chłopców,
a przy tym doglądać chorego. Obecnie, dzięki Bogu, możemy podzielić się
wiadomością, że Ksiądz Bosko ma się względnie lepiej... Reumatyzm w ramieniu cofa
się. Dziś, po raz pierwszy mógł normalnie poruszać ręką, nie czując w niej bólów.
Wszystko, więc przemawia za tym, że stan chorego nie ulegnie pogorszeniu.
Nie ustajemy w modlitwach za niego, a zacni obywatele z Varazze dają również
188

19.9 Page 189

▲back to top
dowody przywiązania do naszego kochanego Ojca, a jej czcigodnego syna. Niektóre
osoby złożyły Bogu dobrowolną ofiarę ze swego życia za jego wyzdrowienie.
Sam ksiądz Biskup pragnął być bieżąco informowany o stanie zdrowia Księdza
Bosko. Ludność przynosi różne dary, jak: wino, pomarańcze, jajka lub inne artykuły,
okazując naprawdę wzruszającą miłość choremu.
Pomimo to nadzieje i obawy ważyły się na przemian. W dniu 18 grudnia,
ksiądz Francesia telegrafował: Reumatyzm ustąpił – gorączka spadła – ataki ustały. Po
czym tak pisał w liście:
Drogi księże Rua!
„Wiadomości o Księdzu Bosko nadal niepewne. Dziś jest lepiej, a jutro znowu
gorączka i tak na przemian. Pisałem w komunikacie: „noc dobra, lecz tylko pod
dyktatem Księdza Bosko, podobnie jak i poprzednie wiadomości, którym zaprzeczał
następny dzień. Co prawda gorączka była niewielka, lecz codziennie, zawsze go
godziny 3 - ej rano, w dniu dzisiejszym czuje się bardzo wyczerpany. Istnieje obawa
powrotnych ataków. Odtąd będziemy sami przesyłali wiadomości do Alassio, Genui
i San Martino, by nie musieli trapić się zbytnio otrzymanymi skądinąd.
Jesteśmy świadkami niezwykłego zainteresowania wszystkich tutejszych
obywateli i pobliskich klasztorów, zdrowiem Księdza Bosko. Przez to nasze kolegium
nabrało rozgłosu.
Oczekujemy hrabiny Corsi, która ze względu na wizytę doktora Fissore,
odłożyła swój przyjazd. Mamy nadzieję poprawy stanu chorego, jak sam kazał o tym
napisać wczoraj. Jak dotąd, wygląda mizernie, plecy ma odleżałe. Pomimo to nie traci
humoru, powstrzymując nam łzy cisnące się do oczu.
Ksiądz Bosko dziękuje wszystkim za modlitwy zanoszone na jego intencję
i pokłada w nich wielką ufność. Niebezpieczeństwo minęło, lecz nim nabierze sił, by
mógł udać się do Turynu, upłynie, jak myślę, wiele czasu. Takie to wiadomości, ani
całkiem złe, ani też zbyt pomyślne, upoważnia mnie przesłać Ksiądz Bosko, dla
informacji zainteresowanych. Powiedz księdzu Savio, że arcybiskup florencki napisał
piękny list w odpowiedzi Księdzu Bosko”.
W tym samym dniu ksiądz Francesia przesyłał wiadomości hrabinie Corsi:
Wczoraj miał ponownie febrę, lecz nieco mniejszą i bez torsji. Ksiądz Bosko jest
189

19.10 Page 190

▲back to top
bardzo osłabiony, lecz w nocy spał spokojniej. Ból w lewym ramieniu ustał i może
nim władać, jak prawym. Dziś przez cały dzień lekko gorączkował. Był wzruszony,
że Pani Hrabina pyta o wiadomości o nim i że mógłby sprawić niechcąco przykrość tej
dobrej matce, jaką mu Bóg dał. Proszę wybaczyć, że to piszę pod dyktandem Księdza
Bosko. W każdym razie, wiadomości te, choć niezbyt pomyślne, nie są wszakże złe.
Mamy nadzieję, że będzie mógł rychło podnieść się. Nie będę szczędził w przyszłości
znaczków na przesłanie jej wiadomości, co dwa dni, a gdy zajdzie potrzeba i częściej.
Ogólne zainteresowanie chorobą księdza Bosko dało się odczuć coraz żywiej.
Także między innymi monsignor Angelo Vitelleschi, sekretarz Kongregacji Biskupów
i Zakonników, przysłał telegram zapytując o zdrowie Księdza Bosko.
A tymczasem komunikat rozesłany po domach wywołał prawdziwe
współzawodnictwo w modlitwach i dobrych uczynkach wszystkich, na intencję
chorego Ojca.
W związku z tym pisał ksiądz Bonetti, dyrektor kolegium w Borgo S. Martino,
z dniem 18 grudnia:
Drogi Księże Rua!
„Telegram, który przysłałeś, bardzo nas zasmucił. Per carita, przyślij mi kogoś
w zastępstwie, bym mógł pojechać do Księdza Bosko. Ach, jak boleśnie odczuwa się
jego brak!!
Odczytałem ponownie list, jaki mi pisał w ubiegłym roku, pod datą 26 grudnia,
w którym zapowiada wiązankę noworoczną i tak dalej mówi: „… Będzie ona moim
testamentem…”. Pamiętasz, jak pytałem się o to, a ty mówiłeś, że przebija z jego
treści pewna obawa… i zaaprobowałeś projekt przyjmowania częściej Komunii św.
i zanoszenia szczególniejszych modlitw o jego zdrowie. Sam Ksiądz Bosko
spostrzegłszy się o naszej obawie, pisał w połowie stycznia bieżącego roku: Nie
łudźmy się… Pan Bóg chce nas mieć w lepszym świecie, niż obecny. Staraj się, więc,
by synowie przewyższali ojca w cnotach…
Otóż widzisz, że przepowiedział swoje odejście, rok temu… Mój drogi księże
Rua, wiem, żeś smutny i nie mam słów, by cię pocieszyć. Niech, więc cię pocieszy
zamiast mnie Boskie Dzieciątko i nasza dobra Matka Najświętsza Wspomożycielka,
nasza nadzieja w tym wielkim smutku… Poślijże, więc spowiednika…”.
190

20 Pages 191-200

▲back to top

20.1 Page 191

▲back to top
Ksiądz Pestarino zakomunikował również swój udział w ogólnym smutku,
pisząc iż współczuje bardzo z powodu ciężkiej choroby, jaka spotkała „ukochanego
przez wszystkich Ojca”. Wczoraj wieczór – donosi – zebrawszy wszystkie Córki
Niepokalanej, podałem im tę smutną wiadomość, one zaś przyrzekły gorące modlitwy
za niego. Postanowiono urządzić triduum w parafii do MB Wspomożycielki, podczas
którego wszystkie przyjmować będą w jego intencji Komunię świętą.
Któż nie domyśliłby się, że pierwszą, która gotowa była umrzeć, by przedłużyć
życie Świętemu, była Maria Mazzarello?
Ufajmy pisze dalej ksiądz Pestarino, – że Pan Bóg wysłucha modlitwy i ofiary
szlachetnych dusz, które dobrowolnie zdecydowały się na tę ofiarę.
Dzisiaj zebrałem mężczyzn i młodzieńców, niewiasty i panny oraz
stowarzyszenia religijne, odprawiłem Mszę świętą i udzieliłem błogosławieństwa
Najświętszym Sakramentem, zalecając, by w rodzinach modlono się w intencji
Księdza Bosko. Przy końcu listu dodał, że napisał również do księdza Dziekana
w Aczui, by zawiadomił księży proboszczów i innych, zwłaszcza ze stowarzyszeń
Niepokalanej, w sąsiednich parafiach, o ciężkiej chorobie Księdza Bosko i polecił go
wspólnym modlitwom.
W wielu parafiach w Piemoncie zanoszono publiczne modlitwy o zdrowie
Księdza Bosko. Wyróżniał się w tym zwłaszcza monsignor Galletti, biskup Alby,
który na wieść o chorobie Księdza Bosko, przejęty obawą o jego życie, wznosząc ręce
ku niebu, wołał ze łzami w oczach: O Boże, jeśli żądasz ofiary, oto masz mnie, lecz
oszczędź nam Księdza Bosko!
W listach podkreślał jego opatrznościowe posłannictwo, pisząc: Modliłem się
sam i zaleciłem modlitwy za Księdza Bosko, złożyłem Bogu w ofierze swe życie, by
zachował go dla dobra Kościoła.
Podobnie wyrażał się w obecności księdza Cagliero:
Moje życie nie znaczy wiele w porównaniu do cennego życia Księdza Bosko,
które jest tak potrzebne obecnie Kościołowi. Ksiądz Bosko jest święty, a święci nie na
darmo chodzą po świecie!
W Oratorium wszyscy współzawodniczyli w uczuciach synowskiego
przywiązania. Również chłopcy biegli często przed ołtarz Madonny Wspomożycielki,
gotowi złożyć swe życie w ofierze, byle Ksiądz Bosko zdrowy powrócił do swych
191

20.2 Page 192

▲back to top
synów. Pomiędzy nimi wyróżnił się chłopiec Alojzy Gamarra z Lombriasco, który
wyraził się w swym liście do Enria, że gotów jest oddać swe życie w ofierze za
zdrowie ukochanego Ojca.
Enria przeczytał jego list Księdzu Bosko. Święty, wzruszony, zawołał: O, jak
dobrzy ci chłopcy! Jak oni kochają Księdza Bosko! Polecił podziękować w jego
imieniu i zachęcić, by nie ustawali w modlitwach, gdyż są one miłe Bogu.
Odnośnie Alojzego Gamarra, zeznawał Enria na Procesie
Informacyjnym: Zdaje się, że Bóg go wysłuchał, gdyż zmarł parę lat później (10
listopada 1878 r.) na moich rękach, po niecałym roku kapłaństwa. Również ksiądz
Pestarino uleciał do nieba, w niecałe dwa lata po owej wielkodusznej ofierze – w dniu
15 maja 1874 r., a monsignore Galetti od tego czasu zaczął niedomagać i tknięty
paraliżem, zmarł 3 października 1879 r., w wieku 63 lat. A Ksiądz Bosko, pomimo
swych 54 lat, pełnych uciążliwych trudów i kłopotów, ciągnął dalej przy dobrym
zdrowiu.
4.Ogólne zainteresowanie.
Tak wielkie zainteresowanie stanem zdrowia Księdza Bosko było wynikiem
niezrównanej dobroci Świętego naszego Ojca. W czasie choroby myślał stale o swych
synach.
Dnia 19 grudnia, po północy, Enria pisał do księdza Lazzero:
Pomimo swych dolegliwości, jest zawsze wesoły i ma wciąż gotowy jakiś miły
żarcik, by nas rozweselać. Zewsząd od znanych osobistości, biskupów i innych,
nadchodzą listy, pełne czci i współczucia, z błogosławieństwem i zapewnieniem
modlitw o zachowanie jego cennego życia dla dobra Kościoła i zbawienia dusz,
zwłaszcza młodzieży.
Ksiądz Bosko dowiadując się, że w Oratorium modlą się wszyscy i ofiarują
w jego intencji Komunie święte, był tym wielce wzruszony. Powiedział, że jeśli
nastąpiła pewna poprawa, zawdzięcza to tylko ich modlitwom. Ksiądz Bosko myślą,
sercem i w swych snach przebywa nieustannie w Oratorium.
Pewnego dnia śnił, że wypędzał szatana z Oratorium i właśnie w chwili, kiedy
nakazywał temu wstrętnemu potworowi, by odpowiedział mu, co robił w Oratorium,
192

20.3 Page 193

▲back to top
w tej samej chwili obudził się i opowiedział mi, o czym śnił. Jest blisko czwarta po
północy i nasz Ojciec jest niespokojny, nie mogąc zasnąć. W tej chwili zaczyna
drzemać, ale ze słów urywanych wnioskuję, iż marzy o wielkich projektach
Zgromadzenia i jego przyszłości…
Wierny ten infirmarz Księdza Bosko zeznawał potem:
„Pisałem przy łóżku listy do przyjaciół w Turynie z wiadomościami o nim, aż
tu naraz słyszę głośne wołanie Księdza Bosko: Zrywam się, biegnę do niego, słyszę
jak wzburzony krzyczy:
Co tu robisz?... Kto ci pozwolił wchodzić do Oratorium?...
Obserwuję dalej, a on nadal wydaje podobne rozkazy. Widzę, jak miota się całą
osobą – twarz i usta wykrzywione nerwowo …
Zdejmuje mnie strach. W pewnej chwili wziąłem świecę i zaglądam pod łóżko
lecz nic nie zauważyłem. Zdecydowałem się go obudzić. On otworzywszy oczy
zawołał: Ach, to ty?
Pytam go: Czy Ksiądz może źle się czuje? Dlaczego tak głośno krzyczał? …
Miałem powód krzyczenia! Wyobraź sobie: był tam szatan, który na wszelki
sposób usiłował wcisnąć się do Oratorium – a ja mu wzbraniałem mówiąc: Precz stąd,
podła poczwaro, rozkazuję ci w imieniu Boga: Nie waż się tu wchodzić! Nie masz tu
nic do czynienia!...
Ten sen zmęczył go bardzo, tak, iż po tych słowach oddychał ciężko, aż mi go
było żal. Pozostałem, więc przy nim, aż się uspokoił”.
W Varazze oczekiwano zapowiedzianej wizyty doktora Fissore, który tu
przybył 20 grudnia, w towarzystwie hrabiny Corsi i jej córki.
Na konsulcie stwierdzono, że Ksiądz Bosko wraca do zdrowia. Doktor Fissore
przyrzekł ponowną wizytę. Choroba przebiegała pomyślnie, mimo nieznacznej
gorączki.
Wizyty znajomych z Turynu – pisał ksiądz Francesia do księdza Rua –
wpłynęły korzystnie na jego samopoczucie.
W Varazze znajduje się obecnie tymczasowa stolica naszego małego państwa...,
bo gdzie jest król, tam stolica. Spodziewamy się, że w poniedziałek (Bożego
Narodzenia) lub we wtorek, odwiedzi nas jeden z jego ministrów, lub sam ich
193

20.4 Page 194

▲back to top
premier… (ma na myśli ks. Rua) i kończył tymi słowy: Tak przedstawiają się obecnie
nasze sprawy i mamy nadzieję, że zmienią się chyba tylko na lepsze.
Również hrabina Corsi telegrafowała do ks. Rua: Stan dobry – ku obopólnej
pociesze na przyszłość. Enria zaś pisał do Buzzettiego: Zdrowie Księdza Bosko
polepsza się z dnia na dzień, co stwierdził doktor Fissore. Gorączka nieznaczna, poty
ustały. Chory doznaje swędzenia na całym ciele, nie mogąc uleżeć na miejscu,
co uważa się, jako dobry znak. Zdaniem doktora Fissore, będzie można podać Księdzu
Bosko na Boże Narodzenie kurę lub gołąbka. Ta wizyta doktora wraz z panię hrabiną i
hrabianką, podniosły bardzo samopoczucie chorego. Zawsze sprawia mu przyjemność
widok kogoś z Oratorium!
Był u niego przez parę dni ksiądz Vota (z Alassio). Ksiądz Bosko wyraził się
przy tej sposobności: Cieszy mnie bardzo widok kogoś z naszych, bo zdaje mi się
wtedy, jakbym był w Turynie.
On duchem i sercem przebywa wśród swych synów w Oratorium, nieustannie
modląc się za nich. Śni ustawicznie o Oratorium…
Jest godzina trzecia przed południem. Sen ma niespokojny i przerywany. Było
mu przyjemnie, gdy powiedziałem, że wszyscy w Oratorium modlą się w jego intencji,
a wielu rzemieślników, zwłaszcza z Towarzystwa św. Józefa, przystąpiło do Komunii
św. Polecił mi podziękować wszystkim serdecznie od siebie.
Falco doskonale przyrządza mu kleiki i rosół. Proboszcz z Varazze z ambony
mówił ludziom o chorobie Księdza Bosko, co sprawiło wielkie poruszenie wśród ludu:
odprawiają się nieustannie nowenny i tridua w jego intencji.
Święty nawet w chorobie, nie zaprzestał zajmować się swymi synami i nie
zapominał o sprawach, które go obchodziły. W tych dniach drukowało się nowe
wydanie książeczki „Młodzieniec Zaopatrzony”, dlatego prosił księdza Francesia,
by poprawił niektóre odbitki i przesłał arcybiskupowi turyńskiemu z prośbą
o aprobatę. Myśli również o nowym wydaniu „Historii kościelnej”.
Doktor Fissore, z hrabiną i hrabianką, wyjeżdżali z Varazze wieczorem, 21
grudnia, przekonani, że nie ma już obawy o zdrowie Księdza Bosko. Hrabina przed
wyjazdem pytała, jak ma urządzić pokój w Turynie, czy można mu rozesłać dywan
pod nogi, by miał ciepło. A Święty nie znosząc żadnych dywanów w pokoju lub przy
łóżku, odpowiedział (jak wspomina ksiądz Rua): Byłbym wdzięczny zacnej pani
194

20.5 Page 195

▲back to top
hrabinie, gdyby mi wyścieliła pokój banknotami, co by mi posłużyło doskonale na ból
głowy, którego prawdopodobnie doznam, gdy wrócę do Oratorium!
Ksiądz Francesia w liście do księdza Rua wspomina o innym dowodzie
życzliwości hrabiny i pisze:
Kłopocząc się o to, jak zdobyć sumę 1.000 lir, ty – mówił Ksiądz Bosko do
mnie – postaraj się o 300 lir, o reszcie pomyśli dobra Mama.
Nie wspominam o radości, jaką mu sprawiła wizyta hrabiny. Powiesz jej,
że Wiktorino (tak nazywała hrabina księdza Francesię), którego zostawiła w Varazze,
towarzyszył jej w podróży swą modlitwą. Obecnie nadal poleca ją opiece Anioła
Stróża, choć może już przybyli na miejsce. Na razie nie wysyłać korekty. Ksiądz
Bosko nie jest w stanie, ku naszej przykrości, nic pisać, ja zaś nie znajduję ani chwilki
czasu wolnego, zwłaszcza obecnie, gdy ksiądz Cufia nam zachorował…
Wysiłek, na jaki zdobył się, przyjmując doktora Fissore i hrabinę, był zdaje się
zbyt wielki, na jego osłabiony organizm, tak, że poczuł się trochę gorzej.
Ksiądz Bosko – pisał 22 grudnia ksiądz Francesia do hrabiny Callori – nie czuje
się tak, jakbyśmy to sobie życzyli, lecz i to już jest wiele, jak jest. Spodziewam się,
że hrabina Corsi już opowiedziała o stanie chorego.
Po odjeździe owych miłych gości Ksiądz Bosko jednak odczuł to i był
niespokojny przez całą noc. Gdy wieczorem powiedziałem mu o liście pani hrabiny
i modlitwach, zapewnił, że czuje się lepiej. Ksiądz Bosko współczuje z jej
przykrościami i dziękuje za macierzyńską troskliwość. Odkłada na później, gdy
wyzdrowieje specjalne podziękowanie i cieszy się, że nie potrzebuje na razie
specjalnej pomocy.
Rozpoczęliśmy tu nowe triduum w intencji Księdza Bosko, naprawdę tego
potrzebuje. Dziś czytałem w Unita Cattolica informację, że Ksiądz Bosko czuje się
lepiej. Niestety choroba znów się odzywa, co niepokoi nas wszystkich, zebranych tu
u jego łoża. Ponieważ poczta odchodzi, więc muszę kończyć… Ksiądz Bosko
pozdrawia Sz. P. imieniem jej zawsze miłym, na które w pełni zasługuje, biorąc tak
żywy udział w jego chorobie, którą Bóg zesłał dla doświadczenia swoich
i pomnożenia mu swej łaski…
Ksiądz Bosko widocznie nie czuł się zbyt dobrze, skoro w dniu 22 grudnia,
dyskretnie pisał testament na kartce papieru.
195

20.6 Page 196

▲back to top
Równocześnie Enria donosił Buzzettiemu o nowych dolegliwościach Księdza
Bosko tymi słowami: Wczoraj Ksiądz Bosko miał dobry dzień, a dzisiaj znowu cierpi.
Z rana nie rozmawiał, jakby pogrążony w melancholii, co u niego jest nienaturalne.
Pod wieczór znów ożywił się. Zewsząd otrzymuje prezenty w postaci butelek starego
wina. Wczoraj rano przybyła z wizytą pani Zuzanna, sama na pół chora. Był to
naprawdę widok rozrzewniający. Byłem świadkiem tego i łzy cisnęły mi się do oczu…
Ksiądz Bosko pozdrawia ciebie i poleca się twym modlitwom. Zdaje się,
że spędzi noc lepiej. Teraz śpi…
Zacny infirmarz czuwający przy chorym o północy, 23 grudnia, pisał: Do
przyjaciół w Oratorium. Z największą przykrością podaję wiadomości niezbyt
pomyślne, jakbym pragnął, o zdrowiu naszego ukochanego Ojca. Dziś gorączka ani na
chwilę nie sfolgowała – nowe ataki. Przez cały dzień pocił się obficie, a od wieczora
nie może zasnąć. A nawet, jeśli nieco się zdrzemnie, zaraz gnębią go jakieś zmory,
niespokojne sny, jęczy i wzdycha, tak, iż przerażony biegnę do niego, a on mówi, że to
nic… Ach, mój drogi Buzzetti, nie mam siły pisać z bólu, jaki odczuwam. Chciałbym
płakać, bo serce mi się kraje na widok cierpień naszego dobrego Ojca, przykutego tak
długo do łoża boleści, bez widocznej poprawy! Raz lepiej, raz gorzej i tak na
przemian. Gorączka i poty tak go osłabiły, że litość patrzeć! Czy można mieć nadzieję
na jego szybki i zupełne wyzdrowienie?... Ach, na miłość Boską, módlcie się, ale
gorąco! Może Jezus – Dziecię zlituje się nad nami i przywróci drogiemu Ojcu pełne
zdrowie..
Powiedz księdzu Dalmazzo, że Ksiądz Bosko przeczytał pozdrowienia
od członków Towarzystwa Najświętszego Sakramentu z wielką przyjemnością. Ja sam
byłem do łez wzruszony, na widok tak wielkiego przywiązania tych chłopców.
Naprawdę, tylko religia katolicka może natchnąć serca podobnymi uczuciami.
Powiedz im, niech dalej tak się modlą, a na pewno zastaniemy wysłuchani. Jest
godzina druga po północy – zasnął nieco.
Życzę wszystkim „Wesołych Świąt”! Ja je spędzę w smutku, przy łożu
wspólnego Ojca. Ufajmy!... Bóg nam pomoże!
196

20.7 Page 197

▲back to top
5. Pewne polepszenie
Ksiądz Rua, pomimo że miał matkę ciężko chorą, postanowił udać się do
Varazze z okazji świąt Bożego Narodzenia, najpóźniej na dzień św. Jana Ewangelisty.
Zakomunikowano mu wszystkie listy przychodzące od Enrii, on zaś wieczorem,
na słówku, czytał je osobiście, lub kazał odczytywać wychowankom, zachęcając
chłopców, by byli dobrymi i modlili się, „dopóki Panu Bogu spodoba się dotykać
pasterza za grzechy jego trzódki”.
Dzień Bożego Narodzenia w Oratorium upłynął w nastroju smutnym, lecz
w wielkiej pobożności. Współbracia i wychowankowie bolejąc, że nie ujrzą w tym
roku Księdza Bosko przy ołtarzu na Pasterce, zanosili tym gorętsze modły o jego
wyzdrowienie. W tym dniu dzielono się wzajemnie wiadomościami o Księdzu Bosko.
Nie mogłem ukończyć czytania twego listu z dnia 23 bm. – pisał Buzzetti do
Enrii – z powodu wielkiego smutku na myśl o tym, jak Ksiądz Bosko cierpi. Modliłem
się i polecałem wszystkim to samo. Prosiłem Dzieciątko Boże, by mnie zesłało
wszystkie cierpienia Księdza Bosko, a nawet śmierć samą, byle on powrócił do
zdrowia.
Choć tam przebywa ksiądz Rua, nie zaniechaj pisania. Księdzu Savio polecono
wysłać do Varazze dużą klatkę z młodymi gołąbkami. Gdy nadejdą, zadbaj o nie!
Niech w miarę potrzeby sporządza się z nich potrawę dla Księdza Bosko.
Wszystkie nabożeństwa, w nocy i podczas dnia Bożego Narodzenia, odbyły się
bardzo pięknie.
De Vecchi pozdrawia Księdza Bosko i życzy mu, by szybko wyzdrowiał.
Ucałuj mu rękę ode mnie i proś o błogosławieństwo…
Jeszcze przed samą północą, właściwie już po Pasterce, Enria czuwając przy
Księdzu Bosko, pisał do Buzzettiego i do „wszystkich swoich przyjaciół i synów
Księdza Boskow Oratorium, piękny list, który przytaczamy dosłownie, by dać poznać,
jakie uczucia żywił piszący: … O szczęśliwa noc, w którą Jezus zstąpił do nas z nieba,
by uczynić z naszych serc przybytek swych łask i miłości! Ach, czemuż niedane mi
wraz z najdroższym Ojcem, Księdzem Bosko, wziąć udział w tej nocy dla wszystkich
szczęśliwej, a zwłaszcza dla nas synów Oratorium!... Zapewniam, że nasze myśli są
z wami, drodzy bracia! Naszemu Ojcu wydaje się, że siedzi obecnie w konfesjonale
i przygotowuje dusze w tę Noc Błogosławioną na przyjęcie Boskiego Dzieciątka.
197

20.8 Page 198

▲back to top
Wczoraj o niczym innym nie mówił, jak o tej Nocy. Ja także wyobrażam sobie,
że znajduję się między wami: jest to widok wzruszający, mieć przed oczyma tylu
mych braci w Jezusie, tylu dobrodziejów i przyjaciół, na Mszy świętej Pasterskiej,
przyjmujących Jezusa do swego serca!
Tu w kolegium nie było Mszy o północy. Śpiewacy poszli do parafii, gdzie
odprawiał Mszę św. ksiądz Cagliero. U nas będzie także wielka radość: nasz dobry
Ojciec, rano przyjmie Komunię świętą. Lecz nie lękajcie się, nie będzie to Wiatyk!
Uczyni to z gorącego nabożeństwa do Boskiego Dzieciątka, by móc złączyć się
z modlitwami swych ukochanych synów. Tak zjednoczeni w jednym sercu i duszy
jednej – łatwiej uzyskamy łaskę ujrzenia wnet Księdza Bosko wśród nas. W tę łaskę ja
wierzę, bo wczoraj, przez cały dzień, czuł się dobrze i bez gorączki.
O godz. 11- ej spożył kleik, nie przyjmując nic więcej przed Komunią św.
Potem zasnął głęboko, a gdy wróciłem z parafii, jeszcze się nie obudził, a była godzina
druga. Jaka pociecha dla nas widzieć, że może spać, to tak, jak święty Jan, gdy
spoczywał spokojnie na piersi Jezusa. Nie ustawajmy jednak w modlitwach, lecz
błagajmy jednomyślnie Dziecię Jezus, a Ono nas wysłucha.
Ksiądz Bosko wczoraj mi powiedział, że gdyby nie modlitwy jego synów oraz
Dobrodziejów, zewsząd zanoszone do Boga, do tej chwili nie byłby zdolny się
poruszyć w tej chorobie.
Jest to już i tak wielka łaska, że Pan Bóg utrzymuje go przy życiu, dzięki
waszym modlitwom. O drodzy bracia, gdybyście wiedzieli, jaką radość sprawiły mu
życzenia, które otrzymał od swych ukochanych synów!... Był nimi wzruszony do łez
i powiedział mi:
Gdy będziesz pisał do Turynu, powiesz, że ich pozdrawiam wszystkich
serdecznie i dziękuję za dowody miłości, które mi dają, modląc się o moje zdrowie,
jeśli Panu Bogu spodoba się mi je przywrócić.
Powiedział też, że zachowa sobie to w pamięci, a gdy powróci do Turynu,
podziękuje wszystkim z osobna. Modli się on za wszystkich. Czyńmy i my to samo.
Ksiądz Rua udał się do Varazze zarządziwszy ponowną nowennę w Oratorium
do Najświętszej Maryi Wspomożycielki, zalecając tym większą gorliwość. Jego
wizyta uradowała bardzo Księdza Bosko, który wyraził się wobec Enrii: Jestem bardzo
zadowolony z przyjazdu księdza Rua!...
198

20.9 Page 199

▲back to top
Ten prowadził z Księdzem Bosko długie, poufne rozmowy i pisał zaraz do
Buzzettiego: Ksiądz Bosko dziś czuje się dobrze, gorączka spadła, lecz co będzie
jutro? Dałby Bóg, żeby było stale lepiej. Przybyli twoi dwaj posłańcy (kurczaki)…
Pragnąłbym, by je spożył Ksiądz Bosko lecz obawiam się, że będę musiał sam je
skonsumować, a ty pomyśl o innych dla niego!...
Ale żarty na bok. Co mi daje do myślenia, to ciągłe balansowanie tej choroby,
której rezultatem jest jego wyczerpanie.
Odwiedziny księdza Rua sprawiły mu ulgę. Enria tak o tym pisze:
Noc spędził dobrze, podobnie jak dzień poprzedni. Zaczyna spożywać rosół,
jeden biszkopt i nieco wina „barolo”, 20 – letniego, podarowanego przez hrabię Corsi.
Jeżeli jutro nie powróci febra, można uważać, że wszedł w rekonwalescencję. Powiedz
wszystkim, by nie ustawali w modlitwach. Pan Bóg nas wysłucha, jestem tego pewny.
Ksiądz Bosko upoważnia mnie podziękować w swoim imieniu za życzenia
i dowody miłości okazywane zawsze, a zwłaszcza w czasie choroby. Wspomina
o tobie z całą serdecznością.
Jest północ, śpi spokojnie, aż miło patrzeć, Jest już trzecia, a Ksiądz Bosko
jeszcze śpi. Myślę, że w dniu św. Jana Ewangelisty pójdzie wszystko dobrze jak
przystało na jego imieniny...
Ksiądz Lazzero wróciwszy z Nizzy pisał do Enria, iż rzemieślnicy z wielką
pobożnością odprawili Nowennę do Bożego Narodzenia, w intencji wyzdrowienia
ukochanego Ojca.
Powiedz Księdzu Bosko, iż ci chłopcy bardzo mu współczują w chorobie
i robią wszystko, by sprawić ulgę przez dobre sprawowanie. Wszyscy, z paru
wyjątkami, przystąpili przez kilka razy, a niektórzy codziennie, do Komunii św.
i nadal to czynią. Szczególną pobożność i przywiązanie do Księdza Bosko okazali
członkowie Towarzystwa św. Józefa. Byli tacy, co za własne pieniądze zamówili Mszę
św. w jego intencji.
Nie widać u nich, jak dawniej pewnego roztrzepania, lecz wszyscy są poważni
i dają poznać, jak odczuwają chorobę Księdza Bosko.
Gdy się znajdę między nimi, zaraz zasypują mnie pytaniami o Księdza Bosko
i możesz sobie wyobrazić, jak mi przyjemnie odpowiedzieć im wszystko, co wiem
199

20.10 Page 200

▲back to top
o nim. Nieraz bywa, że sam, mówiąc o jego chorobie, uronię łzę, nie zdradzając się
z tym przed chłopcami i zmieniam temat rozmowy.
Muzycy także ofiarowali Komunię św. w intencji Księdza Bosko, z wyjątkiem
tych kilku, o których wspomniałem...
Nie piszę ci o Bożym Narodzeniu, bo ksiądz Rua wszystko opowie.
W zakładzie „Artigianellii” w znanym ci przytułku, dokąd chodzę odprawiać Mszę
świętą, pytają zawsze o Księdza Bosko i modlą się serdecznie za niego. Och, ileż
ślubów uczyniłem sam Panu Bogu za niego, i czynię dotąd! Pokładam ufność w Bogu,
Matce Najświętszej i świętym Józefie.
Enria przekazywał dobre wiadomości do Oratorium, a ksiądz Lazzero
przepisywał list i wieczorem odczytywał go rzemieślnikom.
Ksiądz Bosko stopniowo zdrowieje, miał niewielką gorączkę. Jeśli jutro nie
powróci ta niegodziwa febra, wnet przyjdzie do zdrowia. Wspólnie życzymy sobie
ujrzeć go jak najrychlej zdrowym i o to prosimy Boga. Wiem, że o to modlicie się i wy
wszyscy.
Ksiądz Bosko mówił mi: Jak bardzo jestem zadowolony, że moi drodzy
synowie, tak wiele modlą się za mnie, tak, iż obecnie zdaje się nie czuję żadnych
dolegliwości. Drodzy synowie! Jak oni kochają Księdza Bosko! Jestem pewny,
że wszyscy chętnie podzieliliby się moją chorobą, by mnie uleczyć. Lecz Pan Bóg
chce, bym trochę cierpiał. Moi drodzy synowie! Podobnie jak wy mnie dobrze
życzycie i jestem całym sercem wam oddany oraz myślę zawsze o was.
Polecił mi gorąco podziękować za waszą szczerą miłość, za częste Komunie
święte, ofiarowane na jego intencję, jest to najmilszy podarunek, jaki mogliście mu
uczynić. Pragnąłby podziękować wszystkim z osobna, ale odkłada to na później, gdy
znajdzie się w Turynie. Powiedział mi, że gdy Pan Bóg da mu zdrowie, chce urządzić
w Oratorium – gran festa della riconoscenza – na podziękowanie Bogu za łaski.
Jest godzina 2.30 po północy. Ksiądz Bosko śpi spokojnie. Ufny, że ten dzień
spędzi dobrze.
Wróciwszy do Oratorium ksiądz Cagliero polecił chorego Ojca specjalnym
modlitwom sióstr w klasztorach w mieście, którym udzielał się posługą kapłańską
i dawał lekcje śpiewu, o czym tak pisze do Enrii:
200

21 Pages 201-210

▲back to top

21.1 Page 201

▲back to top
Drogi Enria, pozdrów serdecznie ode mnie naszego drogiego Ojca i powiedz, że
wszędzie, gdzie bywam, rozpalam ogień miłości i modlitwy. Ileż to płynie do Boga
modłów od tych dusz miłych i dobrych! Bywam również często u hrabiny Corsi,
naszej Baki, by ją nieco rozweselić, dlatego wypada mi stłumić u siebie ból, by nie
zasmucić jej bardziej…
Arcybiskup Gastaldi widząc, jak wiele dobrego działały zakłady Księdza
Bosko, powziął, być może w owych dniach zamiar, by je przejąć na diecezję.
Pewnego razu w rozmowie z księdzem Cagliero, spytał go:
Ilu członków jest zdecydowanych pozostać w Towarzystwie?
Wszyscy dyrektorzy – odrzekł ksiądz Cagliero.
A inni?
Ponad 150 jest wiernych złożonym ślubom i takimi pozostaną.
A gdyby Ksiądz Bosko umarł?...
To poszukalibyśmy sobie un barba /wuj po piemoncku /, który by go zastąpił.
Va bene, va bene – odparł monsignore – ufamy, że Bóg go zachowa!
I na tym się rozmowa urwała. Zdawało się księdzu Cagliero, że arcybiskup jest
przekonany, iż w wypadku śmierci Księdza Bosko, wszyscy salezjanie udadzą się pod
jego opiekę, wobec tego nie odpowiedział ani słowa więcej.
Wyszedłszy od arcybiskupa spotkał się z kanonikiem Marengo i opowiedział
mu powyższy dialog. Ksiądz kanonik znając plany arcybiskupa odrzekł żywo:
Udało się księdzu! Jego odpowiedź przecięła wszystkie kombinacje, które
wyszłyby na szkodę Zgromadzeniu.
Ksiądz Bosko czuje się w tych dniach lepiej – pisze Enria 27 grudnia. Niech
będą dzięki Bogu! Jaka to brzydka choroba! Skóra łuszczy się kawałkami, pięć lub
sześć centymetrów i odpada. Jest godzina jedenasta w południe. Jak cieszymy się
widząc Księdza Bosko siedzącego na łóżku po obiedzie! Rozmawia chętnie
z księdzem Rua o sprawach Oratorium. Przed paru dniami przybył tu jego bratanek,
Alojzy Bosco.
W tych dniach Ksiądz Bosko żartował z infirmarzem:
Widzisz, jak Ksiądz Bosko jest zły: musi zmienić nawet swą skórę. Jaka
kiepska jest ta moja skóra! Widzisz tę nową? Zobaczymy, czy ta będzie silniejsza
i zdolna oprzeć się wielkim nawałnicom szalejącym po świecie. Mam nadzieję, że Pan
201

21.2 Page 202

▲back to top
Bóg uczyni ją odporną dla dobra swych dzieł i dla swojej chwały. Przekonaj się, mój
drogi Enria, że wszelkie nasze zdolności, prace i cierpienia powinniśmy kierować
wyłącznie na większą chwałę Bożą. Jeśli trudzimy się dla naszej chwały, próżne są
nasze zamiary, pomysły i prace. Biada temu, kto pracuje dla ludzkich względów.
Świat jest nierzetelnym płatnikiem i wynagradza niewdzięcznością.
Po chwili dodał: Któż to jest Ksiądz Bosko? Biedny syn chłopski, którego
miłosierdzie Boże wyniosło na szczyty kapłaństwa, bez żadnej z jego strony zasługi.
Widzisz, jak wielka jest dobroć Boga! Posługuje się prostym kapłanem, by dokonywać
dzieł podziwianych przez świat.
WSZYSTKO CZYNILIŚMY DOTĄD I NADAL CZYNIĆ BĘDZIEMY
NA WIĘKSZĄ CHWAŁĘ BOGA I KOŚCIOŁA ŚWIĘTEGO!...
6. Radosne nadzieje
Po dniach smutku i trwogi miały nadejść dni radosnych nadziei...
Poczta przynosiła codziennie Świętemu pozdrowienia i życzenia noworoczne
od chłopców, a on im dziękował za pośrednictwem Enrii. I tak z jednej strony
proszono, a z drugiej obiecywano i zanoszono gorące modły... Z Oratorium domagano
się ustawicznie wiadomości, które wysyłano z Varazze kilka razy na dzień.
Od Dobrodziejów otrzymywał Ksiądz Bosko różne dary, z Oratorium zaś
wysyłano mu drób, gołąbki, sucharki itp. a Buzzetti od siebie posłał „tapiokę”, rodzaj
mączki lekkostrawnej, z pewnej rośliny amerykańskiej. Ksiądz Bosko wszystkim
serdecznie dziękował, lecz wielu pragnęło, by ich po nazwisku wymienił w liście.
A oto jak pisał między innymi do Księdza Bosko, mistrz muzyki w Oratorium,
Józef Dogliani: Z przyjemnością poświęcam parę chwil na napisanie listu
z podziękowaniem za pozdrowienia otrzymane od Księdza Bosko oraz by przesłać mu
swoje najserdeczniejsze życzenia z okazji Nowego Roku. Korzystam z chwili, kiedy
nasz drogi Ojciec nie cierpi tak bardzo, by mu je osobiście zakomunikować.
Pragnąłbym, by nie spuszczał ze smyczy tego chytrego „lisa”, któremu uczynił tyle
dobrego... Proszę mu powiedzieć, iż w liście pisanym do Buzzettiego, były
pozdrowienia imienne od Księdza Bosko dla mych kolegów, a tylko sam biedny
Dogliani nie został wspomniany, co się nigdy dotąd nie zdarzyło. Nie wiem, czy to
202

21.3 Page 203

▲back to top
wina tego, kto pisał, czy tego, co list odczytywał. W każdym razie dało mi to wiele do
myślenia...
Innym razem, kiedy Ksiądz Bosko pisywał do nas ze Rzymu, zawsze z dumą
słyszałem swoje imię po Barale i z tej pychy nigdy nie robiłem sobie skrupułu,
bo była ona tylko wynikiem radości, iż jestem kochany przez swojego Ojca. Ale
widzę, że obecnie o mnie zapomniano i nawet w postscriptum nie było o mnie
wzmianki.
Pazienza! Ja jednak znam Księdza Bosko i on mnie zna, a to mnie wystarcza…
I widocznie nastąpiło to tylko przez przeoczenie. Pragnąłbym jednak na ten temat coś
otrzymać od ciebie.
Tutaj w Oratorium zapanował smutek, dawna radość na pewno nie wróci,
dopóki nie wróci jej właściwe źródło. Wzruszający jest widok, jak chłopcy porzucają
gry i zabawy i biegną do kościoła, by uprosić łaskę wyzdrowienia dla Księdza Bosko.
Interesanci w księgarni pytają zawsze o zdrowie Księdza Bosko, nawet malcy
się o niego niepokoją. Gdy poczta przynosi listy, nie możemy się doczekać chwili, gdy
zostaną odczytane. Wczoraj znów rozpoczęto nowennę do Madonny o zdrowie dla
naszego Ojca. Ufam gorąco, że Ta, która tyle łask rozdaje, za pośrednictwem naszego
Ojca, nie poskąpi ich i dla niego samego. Nie skończyłbym pisać o Księdzu Bosko.
Oby nam tylko wyzdrowiał jak najrychlej, byśmy mogli hucznie zaśpiewać Te Deum.
Nie wiem, czy list mój zastanie księdza Rua, jeżeli tak, proszę go serdecznie
pozdrowić ode mnie i od kolegów księgarzy i muzyków. Proszę ode mnie ucałować
rękę Księdzu Bosko i powiedzieć mu, że stale pamiętam o nim w modlitwach i mam
nadzieję, że i on nie zapomni o mnie.
Ksiądz Lazzero zaś pisał od siebie: Dałby Bóg, by wszystko dobrze się
skończyło i by Nowy Rok przyniósł ukochanemu Księdzu Bosko zdrowie! Wierzymy
w to mocno i nie możliwe by było inaczej, wobec tylu gorących modlitw zanoszonych
za niego!
Na co znów Enria odpisał: Nie potrafię wyrazić mej radości z powodu twego
listu z dnia 26 bm. Wyznaję, że czytając go płakałem. Zdrowie naszego Ojca poprawia
się ustawicznie. Dzisiaj czuje się dobrze, spożył z apetytem pieczeń z gołąbka,
aż przyjemnie było popatrzeć. Smakowała mu również potrawa z tapioki, którą
przysłał nasz drogi Buzzetti. Żartował przez cały dzień na temat tej nazwy: „tapioka”.
203

21.4 Page 204

▲back to top
Było mu bardzo przyjemnie słyszeć o naszych rzemieślnikach, ich pobożności,
komuniach codziennych, wzorowym zachowaniu się i życzeniach, jakie mu przesyłali.
Ponieważ prosiłeś o parę słów Księdza Bosko do rzemieślników, oto one:
Dziękuję wszystkim serdecznie za modlitwy, a zwłaszcza tym z Towarzystwa
św. Józefa, którzy są źrenicą mego oka. Bądźcie nadal pobożni i wzorowi, gdyż to jest
najmilszy dla mnie podarek, jaki mi złożycie, gdy powrócę do was. Dziękuję
zwłaszcza Księdzu Lazzero…
A teraz wracam do Księdza Bosko: Jest godzina pierwsza po północy. Ksiądz
Bosko śpi smacznie. Dałby Bóg, by jego zdrowie odtąd stale się poprawiało.
Ksiądz Rua po przybyciu do Oratorium – po krótkim pobycie w Genui –
Marassi – zastał następujące wiadomości od księdza Francesia: Gdy to piszę (29 bm.).
Ksiądz Bosko czuje się dobrze, pomimo małego bólu głowy, gorączka znikła. W nocy
spał dobrze. Popija sławetną „tapiokę Buzzettiego, ku naszej radości oraz zamierza
spożyć zupę przyrządzoną przez Falco. Widzę również, że smakują mu sucharki...
Następuje stopniowe polepszenie i przykre dni, od czasu twej obecności, już się nie
powtórzyły. Lekarz z triumfem stwierdza, że gorączka ustąpiła wraz z poprzednimi
objawami. Dzisiaj nie miał męczących snów i w ciągu dnia odpoczywał spokojnie.
Myślę, że na przyszłość będę mógł posłać wam dalsze wiadomości, choć niezupełnie
jeszcze pomyślne, w każdym razie pocieszające.
W międzyczasie ksiądz Lazzero znów pisał: Nie wyobrażasz sobie, drogi Enrie,
z jaką radością przyjęli rzemieślnicy twój ostatni list z wiadomościami o zdrowiu
Księdza Bosko. Gdy usłyszeli, jak wielce ceni on ich modlitwy i pomimo swej
choroby, sercem jest przy nich, wierz mi, drogi Enrie, byli tym bardzo wzruszeni i ja
także nie mogłem powstrzymać cisnących się do oczu łez...
W dalszym ciągu pisze, że w Oratorium odprawia się nieustanna nowenna
o zdrowie Księdza Bosko, polegająca na tym, że odprawia się Msza św. wspólna
w jego intencji, na której wychowankowie licznie przystępują do Komunii św. Nadto
rzemieślnicy z prywatnych funduszów zamawiają Msze św. przed Ołtarzem Matki
Boskiej Wspomożycielki, na której chcą sami uczestniczyć i służą.
Nowenna odprawiana w Oratorium okazała się skuteczna. Zdrowie Księdza
Bosko polepszyło się widocznie, ku wspólnej radości.
204

21.5 Page 205

▲back to top
Daje temu wyraz Enria pisząc: Mamy wielką pociechę widząc, że zdrowie
Księdza Bosko poprawia się, tak, iż ona sam zaczyna, co raz częściej mówić o swym
wyjeździe do Turynu.
A w ostatnim dniu roku pisał do księdza Rua:
Szkoda, że ksiądz nie przedłużył swego pobytu w Varazze, aż do zupełnego
wyzdrowienia Księdza Bosko. Rozumiem go jednak doskonale i serdecznie
współczuję, gdy ma tu ukochanego Ojca poważnie chorego i matkę prawie konającą
w Turynie... Czyje by serce nie odczuło boleśnie tego podwójnego ciosu? Proszę
gorąco Boga, by osłodził jego boleści i miał w swej opiece Matkę i Syna. Brakuje
jeszcze kwadrans do dwunastej…, dlatego życzę dobrego zakończenia starego
i pomyślnego rozpoczęcia nowego roku dla Księdza, Mamusi i dla wszystkich
w Oratorium. Odkładam pióro, równocześnie błagając Boga, by raczył spełnić me
życzenia...
Jest po północy. W tej chwili Ksiądz Bosko przebudził się. Dlatego biegnę
natychmiast złożyć mu życzenia noworoczne, ciesząc się, że mnie pierwszemu dane
było to uczynić.
On dziękuje serdecznie wszystkim za synowską troskliwość i za modlitwy
zanoszone do Boga o zdrowie i śle od siebie jak najgorętsze życzenia: „Buon Cape
d’Anno”.
W innym liście do księdza Lazzero Enria pisze, że Ksiądz Bosko wyraża się
z miłością o swych drogich rzemieślnikach, jako o „swych najlepszych synach”,
często pochlebnie o nich wspomina, zwłaszcza, że tak gorliwie odpowiadają jego
staraniom o zbawienie ich duszy.
W snach swoich przebywa pośród nich. Kilkakrotnie słyszałem, jak wołał we
śnie, dlatego biegłem przerażony, pytając, czy mu, co dolega lub czy czegoś
potrzebuje…
Raz przebudziwszy się odrzekł: Eh, nie, nic mi nie brakuje, tylko śniłem,
że w Oratorium wybuchł pożar... I tak się dzieje z nim często. Właśnie w chwili, gdy
to piszę, Ksiądz Bosko znowu mnie woła: Biegnę, zatem natychmiast i słucham, a on
przez sen pyta: Jak się ma ten a ten chłopiec?
Jaki chłopiec – pytam głośno, by go obudzić.
No, ten chłopiec, który choruje – odpowiada otwierając oczy.
205

21.6 Page 206

▲back to top
On we śnie i na jawie wciąż zajęty jest myślą o swych chłopcach, pragnąc
nieustannie czynić im dobrze, a przez to pozyskiwać ich serca.
Ufajmy, że Madonna okaże nam swą łaskę. Nie ustawajmy tylko w modlitwie.
Mam zdrowie żelazne, jak dotąd, pomimo że wstaję, co dzień o 5 - tej, lub 6 - tej,
a w ciągu dnia sypiam mało. Przypisuję to szczególnej opiece Bożej.
W ostatnim dniu starego roku Ksiądz Bosko podał współbraciom zebranym
w jego pokoju „wiązankę noworoczną”, z czego ksiądz Cuffia tak zadawał sprawę
księdzu Rua:
Ksiądz Bosko postępuje w rekonwalescencji. W ostatnim dniu roku miał do
współbraci konferencję, podczas której wyjaśnił nam dwa wiersze z Pisma świętego:
„Praebe te ipsum exemplum bonorum operum – Okaż się przykładnym w dobrych
uczynkach. Kluczem dobrego przykładu jest posłuszeństwo, a przeto: Bądźcie
posłuszni przełożonym waszym i ulegajcie ich poleceniom. Przełożeni, bowiem
czuwają, jako ci, co zdać mają Panu Bogu rachunek ze spraw dotyczących dobra dusz
waszych”.
Wszelka korespondencja z Turynu przechodziła regularnie przez ręce Enrii. Ten
niektóre listy odczytywał w całości Księdzu Bosko, a z innymi podawał mu treść, jak
wynika z listu do Buzzetiego: Odczytałem twój list Księdzu Bosko, a treść innych
zakomunikowałem mu. On słuchał wśród łez wynurzeń wielkodusznej miłości swych
synów, tak szczerze do niego przywiązanych.
Lekarz stwierdza u niego wyraźną poprawę, chociaż mówi, że tego rodzaju
choroba lubi powracać. Dlatego nie należy ustawać w modlitwie.
Ksiądz Bosko stosuje się skrupulatnie do poleceń lekarza. Nieraz, gdy mu
podaję lekarstwo, zapytuje z uśmiechem: Czy to smaczne? A ja odpowiadam: Nie
wydaje się smaczne...
Doskonale, zażyjemy, więc je na chwałę Bożą, a na pewno sprawi dobry
skutek!
7. Błogosławieństwo Ojca św.
Dnia 3 stycznia, stan chorego znów zaczął budzić niepokój.
Wiadomości o zdrowiu Księdza Bosko – pisał ksiądz Francesia do księdza Rua,
są na ogół pomyślne, pomijając przykrą wysypkę na całym ciele wraz ze wzrostem
206

21.7 Page 207

▲back to top
temperatury, co jednak, zdaniem lekarza, nie jest złym znakiem. Wygląda jednak na
to, że powrót jego do Turynu będzie się musiał opóźnić. Spodziewaliśmy się,
że w tym tygodniu zacznie trochę wstawać, lecz obecnie może byłoby to niewskazane.
Wizyta księdza Pestarino sprawiła mu wielką radość. Dziś rano przybył
z nieoczekiwaną wizytą JE ks. biskup Savony. Przywitał on i uściskał Księdza Bosko
z serdecznym wylaniem, na dowód, jak bardzo go sobie poważa. O wizycie tej głośno
było w całej okolicy. Biskup wszędzie podnosi zasługi Księdza Bosko i że on wart jest
więcej, niż się uważa i że miło mu jest dać dowody swej wielkiej życzliwości do jego
osoby. Przy pożegnaniu obiecał ponowną wizytę.
Wobec tego, że uparta choroba opóźnia wyzdrowienie Księdza Bosko, musicie,
więc zdwoić swe modlitwy do Najświętszej Maryi Wspomożycielki. W okolicy nie ma
chyba parafii, gdzie by nie modlono się za niego.
Enria zaś do Buzzettiego: Zdrowie naszego drogiego Ojca polepsza się stale,
lecz nazbyt wolno. Tego rana był u niego z wizytą biskup Savony, czym Ksiądz Bosko
był bardzo wzruszony.
Monsignore uściskał i ucałował serdecznie Księdza Bosko oraz udzielił mu
błogosławieństwa mówiąc: Synu mój, przychodzę cię odwiedzić i przynoszę ci moje
błogosławieństwo. Upłynęła dobra godzina w serdecznej rozmowie, następnie
Monsignore zwiedził zakład i przyjął skromny poczęstunek. Wróciwszy do Księdza
Bosko, gawędził o tym i owym. Na pożegnanie podobnie serdecznie uściskał go
i pobłogosławił. Ksiądz Bosko zaś ucałował mu z synowską czcią rękę. Biskup
pobłogosławił obecnych, wyraził swe zadowolenie, że zastał Księdza Bosko
w lepszym stanie zdrowia i prosił o nadsyłanie mu informacji o nim.
Proszę powiedzieć księdzu Dalmazzo, iż Ksiądz Bosko mówił z wielkim
uznaniem o jego pracy wśród rzemieślników, polecając księdzu Francesia napisanie
mu listu z podziękowaniem od siebie.
Buzzetti zaś odpisywał następująco: Drogi Enria, oczekujemy od ciebie
pomyślniejszych wieści. Wczoraj skończyła się nowenna, dlatego mamy prawo
oczekiwać, że Ksiądz Bosko winien być zdrowszy. A jeśli tak nie jest, to będziemy
szturmować na nowo do Madonny, aż raczy nas wysłuchać.
Z powodu panujących mrozów, część brokułów nam zmarzła. Podobny los
spotkał i te, które trzymałem nad twoim pokojem.
207

21.8 Page 208

▲back to top
Polecam się, byś goląc brodę naszemu Ojcu, zebrał włosy i przechował dla
mnie, gdy wrócisz.
Ksiądz Francesia donosił, że w tym czasie przyszło pismo od kardynała
Antonellego zawiadamiające, że Ojciec święty raczył udzielić choremu swego
błogosławieństwa. Wiadomość ta sprawiła natychmiast wielką ulgę Księdzu Bosko,
tak, iż noc przepędził lepiej. Błogosławieństwo Apostolskie wypisane na dużej karcie
ozdobnym pismem nadeszło pocztą, zostało oprawione w ramki i zostało zawieszone
w pokoju chorego.
A oto następny, bardziej optymistyczny list od księdza Francesia:
Dnia 3 bm. godz. 3 po południu Ksiądz Bosko czuje się dobrze. Na obiad zjadł
z apetytem rosół i coś na dodatek. Oby tak było przynajmniej przez 15 dni, a wtedy
wierzyłbym, że wnet wróci do Turynu. Nawiasem mówiąc Ksiądz Bosko pyta, czy
u was mróz, czy ciepło; tu jest stale wiosna.
Wiadomości te obiegły błyskawicznie całe miasto. Unita Cattolica podawał
komunikat następujący: Donoszą z Varazze, że Wielebny Ksiądz Bosko jest w stadium
rekonwalescencji. Wszystkim osobom, które zanosiły modlitwy do Boga w jego
intencji, składa serdeczne podziękowanie i zapewnia o swojej pamięci w modlitwach.
Błogosławieństwo Apostolskie – pisze Enria do Buzzettiego, odniosło skutek.
Nasz drogi Ojciec czuje się lepiej, noc spędził spokojnie i spał dobrze, aż do rana.
W dalszym ciągu listu opisuje wrażenie, jakie wywarło na nim Błogosławieństwo Ojca
św. nadesłane z Watykanu oraz przybycie delegacji z Mornese wraz z darami dla
Księdza Bosko.
Drogi przyjacielu, och, gdybyś był świadkiem tej rozrzewniającej sceny!
Przybyło tu dwunastu przedstawicieli ze wsi Mornese, by złożyć uszanowanie Księdzu
Bosko w imieniu całej gminy. Ksiądz Pestarino na kilka dni wcześniej był tutaj, by im
przygotować nocleg w kolegium. W niedzielę 7 stycznia, po Mszy św. zostali
wprowadzeni do Księdza Bosko i stojąc kołem składali mu dary, jakie przynieśli
ze sobą: kosz winogron, owoce, jaja, masło, miód, gołąbki, zajączka, musztardę, wino.
Ksiądz Pestarino od siebie sprezentował kilka flaszek wina 50 - letniego.
Sprezentowali wszystko, co było najlepszego w całej okolicy. Była to naprawdę scena
wzruszająca pisze Enria. Nasz dobry Ojciec był wzruszony tym aktem ich szczerej
208

21.9 Page 209

▲back to top
miłości, wypowiedzianej w takiej formie. Przypomniało to pasterzy składających swe
dary w stajence Betlejemskiej.
Ksiądz Bosko nawiązując do uroczystości dnia, wyraził gorące podziękowanie
dla mieszkańców Mornese w następujących słowach:
Myślę, że będziecie zadowoleni, gdy ofiarujemy te dary Boskiemu dzieciątku,
by nam pozwoliło zostać świętymi! Wybaczcie, że nie mogę dzisiaj dłużej z wami
rozmawiać, jak to zawsze chętnie czyniłem w Mornese. Bóg wam zapłać! Będę prosił
Boga za was i za wasze rodziny, byśmy wszyscy mogli znaleźć się w niebie... Jestem
osłabiony, lecz mimo to pragnąłbym zamienić z każdym słówko na pożegnanie...
Następnie ich odprawił. Zacni wieśniacy długo pamiętali o tej miłej wizycie,
opowiadając wszystkim: Jak mile i serdecznie nas przyjmował i rozmawiał, z jaką
ojcowską dobrocią nas traktował. To naprawdę mąż święty! Nie żalił się na swe
dolegliwości, a nawet z nich żartował...
Z powrotem szli pieszo aż do Serravalle, a dalej pociągiem. W związku z tą
wizytą ksiądz Francesia pisał do księdza Rua:
W zdrowiu Księdza Bosko wszystko na razie pomyślnie. Ma nadzieję powstać
wkrótce, może nawet w ciągu bieżącego tygodnia. To jest trzeci dzień prawdziwej
rekonwalescencji. Módlmy się i ufajmy. Uważam, że należałoby mu uszyć „pastrano”,
dobrze podbite. /płaszcz/.
Przybyła tu delegacja 12 gospodarzy z Mornese z darami. Nie przypuszczałem,
że może być tak rozrzewniająco hojny ten poczciwy lud z Mornese. Dziś rano byli na
Mszy św. i przyjęli Komunię świętą oraz długo, pobożnie się modlili. Swą wizytą
sprawili Księdzu Bosko wiele radości. Był z nimi również ksiądz Pestarino,
a niebawem przybędzie ksiądz Bodratto z Alassio i ks. Bonetti z Borgo S. Martino.
Varazze zaawansowało na nielada stolicę i Ksiądz Bosko korzysta z przywileju
kaplicy prywatnej. Możecie, więc mu urządzić ołtarzyk w jego pokoju, by mógł, gdy
powróci, odprawiać Msze św.
Buzzetti zaś pisał z dniem 6 stycznia: Ponowne objawy choroby u Księdza
Bosko, przyczyniły mi niemało niepokojów. Mam jednak niezłomną nadzieję,
że rychło odzyska dawne zdrowie i wyśle nas wszystkich najpierw przed sobą do
nieba, byśmy go tam przywitali kapelą.
209

21.10 Page 210

▲back to top
Jeżeli poruszyłem temat muzyki, mógłbyś postarać się, by ksiądz Francesia
ułożył jakąś piękną poezję i posłał De Vechiemu, a ten skomponuje odpowiednią
melodię na powitanie naszego drogiego Ojca, z jego własnym sługą Piotrem Enria.
Święty poczynając od stycznia rozsyłał podziękowania dla dobrodziejów.
W ubiegłych dniach – pisał ks. Francesia hrabinie Callori – było pewne
pogorszenie, lecz po Błogosławieństwie Ojca św. nastąpiła poprawa. Ksiądz Bosko
może siedzieć na łóżku, nawet trochę wstaje i przechadza się po pokoju. Mam
nadzieję, że to już chyba prawdziwa rekonwalescencja, choć obawiam się twierdzić
tak na sto procent, po tylu zawodach. Ksiądz Bosko wraz z nami pokłada całą nadzieję
w Bogu i Matce Najświętszej. Dziękuje serdecznie za „emme” (banknot
1.000 – lirowy) posłany do Oratorium, które tonie w długach, co przyczynia mu
niemałych kłopotów. Gdy nadejdzie pora odjazdu do Turynu, postaram się
zawiadomić. Aby ten list nabrał mocy, Ksiądz Bosko od siebie doda parę słów, dlatego
nie podpisuję go. Pozdrawiam serdecznie, jako suo riconoscente nipote...
Ksiądz Bosko z łóżka dopisał następujące słowa: „Mia buona Mamma” – dwa
słówka – pierwsze z nich: Deo gratias: Niech Bóg ją nagrodzi za dobroć i troskliwość
względem mnie oraz za życzliwość okazaną domowi na Valdocco. Niech Bóg
błogosławi Ją, pana hrabiego oraz całą rodzinę. Proszę nadal pamiętać o tym
„niecnocie”, by się poprawił i pozostał zawsze jej oddanym i zobowiązanym synem.
Ksiądz Jan Bosko.
Niebawem przybył z Turynu ksiądz Cagliero, przywożąc wiele listów. Między
innymi Buzzetti pisze do Enria:
Rozpoczęliśmy nowennę do Matki Najświętszej i do Najsłodszego Serca Pana
Jezusa i ufamy w pomyślny jej wynik. Ze swej strony bacz na to, by Księdza Bosko
nie męczyć zbyt długimi wizytami i audiencjami.
A ksiądz Lazzero dodaje dalsze wiadomości:
Prócz tego, co powie ustnie ksiądz Cagliero, podaję ci do wiadomości, że na
rekreacji asystencji rzemieślników zmieniają się kolejno wraz z grupą chłopców przed
ołtarzem na nawiedzeniu, czego dawniej nie widziano nigdy.
Powiedz Księdzu Bosko, że asystenci rzemieślników są ze mną w doskonałej
harmonii i starają się, by wszystko szło dobrze. Z jednej strony szczerze współczuję
Księdzu Bosko w jego cierpieniach, a z drugiej cieszę się na widok gorliwości tych
210

22 Pages 211-220

▲back to top

22.1 Page 211

▲back to top
asystentów, którzy mi dopomagają w prowadzeniu tych chłopców, tak potrzebujących
opieki.
Prawie, co dzień przynoszą zebrane między sobą składki na Mszę św. w intencji
Księdza Bosko. Na Trzech Króli była Msza św. zamówiona przez rzemieślników.
W imieniu tychże podziękuj serdecznie Księdzu Bosko za ojcowską życzliwość, jaką
ich darzy, pomimo tak wielkiej odległości i swej przykrej choroby. Pozdrów go także
w imieniu księdza Lazzero, Rocca, Berto, Milanesio, Remotti, Farina, którzy
przesyłają mu swe ukłony. Moc pozdrowień również dla księdza Francesia i innych
współbraci.
Podziękuj księdzu Janowi Cagliero za to, że pojechał do Księdza Boska, ani
słówkiem mi nie wspomniawszy… Kończę z braku czasu i pozdrawiam cię etc.
Enria przesłał Buzzettiemu następujące wiadomości:
Zdrowie Księdza Bosko na drodze ku polepszeniu. Przyjmuje niezbyt wiele
pokarmu, ale z dobrym apetytem. Po południu codziennie ma nieco gorączki z potami,
które go osłabiają… Ach te nieszczęsne poty! A jednak nie narzeka nigdy mówiąc,
że jest w ręku Boga i gotów czynić Jego wolę. Dowiedział się z przyjemnością
o nowennie i pokłada wielką ufność w waszych modlitwach. Był bardzo zadowolony
z odwiedzin księdza Cagliero. Pragnąłby ujrzeć was wszystkich, gdyby odległość na to
pozwalała...
8. Rekonwalescencja.
Ksiądz Francesia mógł wreszcie podzielić się lepszymi wiadomościami
z księdzem Rua, który je zakomunikował Współbraciom i chłopcom: Nie ufam innym
/dodał nawet słowa: fosse anche Don Rua/, przesyłającym wam tak upragnione
wiadomości o Księdzu Bosko. Wczoraj czuł się dobrze, lecz pod wieczór żalił się na
żołądek i ból głowy. Poveretto, sam znał doskonale przyczynę tego. Była tu delegacja
z Mornese i każdy chciał przy odejściu powiedzieć mu tysiąc rzeczy. Ksiądz Bosko
nie liczył się z przemęczeniem. Przy tym poprawiał jakieś pismo, dawał pouczenia
dwom młodym współbraciom i załatwiał wiele innych spraw. Zwracaliśmy mu na
to uwagę, lecz może sami daliśmy się ponieść radości widząc go zdrowszym
i męczyliśmy nadto rozmową... Pod wieczór lekarz stwierdził silniejsze tętno i ból
211

22.2 Page 212

▲back to top
głowy. Spał jednak przez całą noc spokojnie i rano czuł się dobrze. Mamy nadzieję,
że jesteśmy na dobrej drodze i jeśli tak dalej pójdzie, to w sobotę, lub niedzielę będzie
mógł powstać.
Radosna to nowina oczekiwana o dawna. Oby Bóg dał, by to prędzej nastąpiło!
Ksiądz Bosko ma apetyt na suchary, których mu dostarcza baron Enria, lecz na
razie ich wystarczy. Wczoraj biedaczek próbował włożyć biret na głowę, lecz nie
zdołał. Dopóki modlicie się, jak Mojżesz na górze, sprawy idą pomyślnie, ale
gdybyście ustali, choroba mogłaby powrócić...
Ksiądz Bosko z wielkim wzruszeniem dowiaduje się, że chłopcy tak gorliwie
i wytrwale modlą się za niego w tych dniach. Dziękuje Bogu, że go nawiedził chorobą
dla zbawiennej przestrogi innych. My otaczając jego łoże boleści, jak uczniowie św.
Jana Ewangelisty – nauczyliśmy się od niego wiele...
Ksiądz Bosko rozsyła osobiste podziękowania do wieli osób, między innymi do
rodziny Fassati i hrabiny Callori.
Enria zaś pisał do Buzzetiego: Pamiętam o tobie zawsze, mimo, że nie mogę
pisać, gdy czuwam i modlę się przy łóżku chorego. Mój drogi Józefie! Mając tak
dobrego Ojca, czyż można nie wzruszyć się na widok jego cierpień. Prawda,
że obecnie czuje się lepiej, ale ta rekonwalescencja postępuje zbyt wolno. On jednak,
pełen spokoju mówi do mnie: drogi Enria wiem, że nasze Zgromadzenie ma wiele
pilnych spraw do załatwienia, zdaję się jednak zupełnie na wolę Bożą. Pokładam
ufność w Bogu i Matce Najświętszej Wspomożycielce. A jeśli trzeba umrzeć, niech się
dzieje Twoja wola Panie!
Przekazałem od ciebie pozdrowienia Księdzu Bosko i powiedziałem mu,
że zazdrościsz mi tego, iż nie możesz go pielęgnować, by w ten sposób okazać mu swą
miłość. Przyjął to mile i powiedział: Ha! Jeżeli nie ma nic do roboty, może przyjechać
mnie odwiedzić!... Widzisz, jakie ma dla ciebie szczególne względy. Polecił mi ciebie
pozdrowić i podziękować za modlitwy, obiecując, że się wkrótce zobaczymy.
Tenże przy sposobności odpisywał na listy niektórych rzemieślników na ręce
księdza Lazzero:
Przeczytałem Księdzu Bosko wasz list. Nasz Ojciec był nim szczerze
wzruszony dowiadując się o waszym poświęceniu, że z zaoszczędzonych własnych
pieniędzy zamówiliście Mszę św. o jego zdrowie. Dziękuje zwłaszcza tym, co
212

22.3 Page 213

▲back to top
postanowili codzienne nawiedzenie i poleca nadal to czynić, gdyż Najświętszy
Sakrament jest źródłem wszystkich łask.
Ksiądz Lazzero dziękował za list i tak pisał:
Dzięki Bogu, że nasz Ojciec powraca do zdrowia. Będziemy nie ustawali
w modlitwach, by ten zapał wśród chłopców podtrzymywać. Od szeregu dni
rzemieślnicy chodzą na nawiedzenie Najświętszego Sakramentu, by uprosić u Jezusa
i Maryi Najświętszej łaskę szybkiego wyzdrowienia dla Księdza Bosko. Żartują,
że więcej absolutnie nie pozwolą Księdzu Bosko chorować.
Dzisiaj rano Towarzystwo św. Józefa złożyło 9 lirów na Mszę świętą, a 7 lir
reszta chłopców na Mszę św. w tej samej intencji.
Dziś wieczór odczytam twój list rzemieślnikom i z góry przysyłam od nich
serdeczne podziękowanie. Podziękuj Księdzu Bosko ode mnie i od asystentów
rzemieślników za miłe pozdrowienie, jakie raczył przesłać.
List załączony jest od uczniów kursu francuskiego, których uczy kl. Martin.
Wszyscy oczekują powrotu Księdza Bosko z utęsknieniem. Załączam mu wiele
ukłonów od wszystkich, zwłaszcza od siebie.
Wiadomości nadchodziły coraz lepsze. Tego dnia pisał z Varazze ksiądz
Cagliero do księdza Rua: Ksiądz Bosko ma się lepiej, bez gwałtownych zmian
temperatury. Może wkrótce zaśpiewamy Te Deum!
Wiadomość o polepszeniu zdrowia Księdza Bosko oraz własnoręczny list od
niego – wywołały entuzjazm wśród chłopców – jak pisali klerycy Alojzy Rocca i Józef
Farina.
Doznaliśmy wielkiej pociechy, że Pan Bóg raczył wysłuchać wiele modlitw,
zanoszonych od tych, którzy stanowią jego serce, w łączności z Ojcem świętym,
o zdrowie naszego tak dobrego Ojca, Księdza Bosko.
Buduje widok naszych rzemieślników, opuszczających zabawy w czasie
rekreacji i śpieszących do kościoła na nawiedzenie Najświętszego Sakramentu, by
błagać Boga o zdrowie dla Księdza Bosko: Drogi Enria!
Przedłuż mu nasze gorące wspólne życzenia, jak najrychlej ujrzeć go pomiędzy
nami!
Ksiadz Cagliero wracając do Turynu zabrał ze sobą list Enrii do Buzzettiego,
w którym ten pisał:
213

22.4 Page 214

▲back to top
Nie chcę pominąć sposobności przesłania wam pozdrowienia od naszego
ukochanego Ojca, Księdza Bosko. Dziś czuje się on dobrze. Życzył sobie, by go
ogolono, wstał, przechadzał się i był wesoły przez cały dzień, a teraz śpi spokojnie.
Spodziewamy się, że tak samo będzie w niedzielę. Gdybyś odwiedził Księdza Bosko,
sprawiłbyś mu wielką przyjemność...
A w innym liście pisał mu: Drogi Józefie, dzisiaj nasz Ojciec czuł się nieco
zmęczony. Poprawa jednak następuje wyraźnie. Dziś znowu dręczył go sen, jaki miał
w noc poprzednią.
Nazajutrz ksiądz Francesia przesyłał księdzu Rua wiadomości również
pomyślne:
Ksiądz Bosko dziś czuje się nadal dobrze. Noc spędził spokojnie, bez
męczących go zazwyczaj snów. Wczorajszy dzień był pod znakiem snu o księdzu
Savio. Mianowicie śnił, że ksiądz Savio w Chieri, ciągnął wodę ze studni wraz
z księdzem Giacomelli. Naraz postronek się zerwał i wiadro spadło na dół.
Kilkakrotnie, więc zarzucali powróz, by je wydostać, ale bezskutecznie. Zaczęli wiec
wołać głośno o pomoc. Ksiądz Bosko na widok tego sam zaczął krzyczeć tak głośno,
że się przebudził…
Gdy nadbiegł Enria opowiedział mu z uśmiechem sen o studni. Ułożył się
znowu do snu, lecz nie mógł już zasnąć i drżał na całym ciele z przejęcia.
Jak widzisz Ksiądz Bosko czyni wypady, nawet we śnie, na wszystkie strony
i znajduje się zawsze miedzy swymi. Zaczynamy z nim omawiać powrót do Turynu.
Och, jak radosne zaśpiewamy Te Deum!
Dnia 14 stycznia Ksiądz Bosko wstał z łóżka i zaczął przechadzać się po
pokoju. Zaraz pisał o tym ksiądz Francesia:
Ksiądz Bosko zaczyna wstawać, choć jest jeszcze słaby. Tutaj wśród chłopców
radość nieopisana! Wiwatują na jego cześć i szturmują do pokoju, tak, iż trzeba
powstrzymywać ich zapędy...
Ksiądz Bosko nawet przyjmował ich siedząc w fotelu uśmiechnięty. Był to
widok rozrzewniający… Deo gratias! Hrabina Callori z tej okazji przysłała Księdzu
Bosko prezenty oraz trzy banknoty 100 – lirowe na rosół.
Wysłuchał z przyjemnością pozdrowień w imieniu uczniów klasy czwartej
gimnazjalnej.
214

22.5 Page 215

▲back to top
Enria dawał wyraz swej radości w obszernym liście do Buzzettiego:
Ksiądz Bosko czuje się doskonale po dobrze spędzonej nocy z soboty na
niedzielę. Rano przyjął Komunię świętą z rąk księdza Francesia z tak anielską
pobożnością, iż nie zdołam tego wyrazić. O jedenastej wstał, ubrał się samodzielnie
i przechadzał się po pokoju. Obawiałem się, że jest zbyt słaby, by móc chodzić.
Dlatego usadziliśmy go na fotelu i owinęliśmy w ciepły koc. Zjadł obiad, potem
przechadzał się po pokoju do godziny piątej. Chłopcy z kolegium przychodzili
ucałować mu ręce, gdyż od czasu choroby, jeszcze go nie widzieli. Ksiądz Bosko nie
mówił wiele, lecz uśmiechał się z ojcowskim zadowoleniem.
Przy końcu przyszli najstarsi chłopcy, którzy mu sprezentowali słodycze oraz
niewielką sumę zebraną wśród siebie.
Dobry Ojciec przyjął łaskawie ich dary, rozdzielił cukierki, które brali całując
go w rękę. Ujmował wszystkich swą dobrocią i ojcowskim uśmiechem.
O piątej wrócił do łóżka, pokrzepiony nieco na siłach i spał smacznie od 6 - ej
do 7 - ej, potem od 10 - tej aż do rana...
Wychowankowie z Varazze odczuli to dobrze, jak ich kochał, gdy pozdrawiał
ich często przez dyrektora; raz zawołał nauczyciela muzyki, by mu zwrócić uwagę na
niektóre usterki w śpiewie chłopców.
Zdarzyło się, że usłyszał czyjś płacz pod swym oknem i posłał zaraz Enrię,
by zobaczył, co się stało owemu chłopcu. Enria poszedł i przekonał się, że chłopiec
płakał z tęsknoty za mamusią, która co dopiero odjechała... Ksiądz Bosko kazał dać
mu parę cukierków, by go pocieszyć. Miał takie serce, że nie mógł znieść, gdy ktoś
cierpiał.
Gdy dowiedział się, że który asystent źle traktuje wychowanków, upomniał go
poważnie.
W jakieś święto polecił prefektowi, by rozweselił chłopców podając im coś
lepszego na stół.
W połowie stycznia Enria znowu pisał Buzzettiemu:
Drogi przyjacielu, otrzymałem tapiokę, wermouth i sucharki. Dziękuję ci za
wszystko. Ksiądz Bosko mnie pytał:, Od kogo masz te rzeczy? Od Buzzettiego, który
zarazem pozdrawia serdecznie Księdza Bosko...
215

22.6 Page 216

▲back to top
Aha, to Buzzetti posyła mi zawsze tapiokę i inne dobre rzeczy, a nie chce mi
sprawić przyjemności odwiedzeniem mnie...
Myślę, że dawno byłby przyjechał, gdyby nie odległość, wydatki, no i dlatego,
że nie chce robić dla siebie wyjątku, wiedząc, że i inni tego by pragnęli...
Nic nie szkodzi. Napisz mu, że chętnie będę go tu widział.
Przyjeżdżaj, więc i nie oglądaj się na to, co powiedzą inni. I to zaraz. Oczekuję
cię.
Ksiądz Bosko życzy sobie tego, bo gdy widzi kogoś z Oratorium, zdaje mu się,
że czuje się zdrowszy...
W ślad za tym listem Buzzetti otrzymał i telegram tej samej treści: Papa wstał –
twoja wizyta pożądana – dzisiaj dobrze.
Słowa: „Papa wstał” podziałały jak iskra na chłopaków, wywołując
w Oratorium nieopisany entuzjazm. Chłopcy skakali, klaskali, biegali dziękować
Madonnie. Kapela na podwórku grała skoczne kawałki. A ksiądz Rua zaprosił
wszystkich do kościoła, by podziękować Madonnie za łaskę wyzdrowienia
najdroższego Ojca. Troskliwa Mama Callori posłała Księdzu Bosko wełniany sweter,
za co ksiądz Francesia tak jej dziękował: Wczoraj otrzymaliśmy miły podarunek od
Mamy choremu jej synowi - piękny wełniany sweter, który Ksiądz Bosko zaraz włożył
na siebie. Dziś już drugi dzień chodzi parę godzin niezbyt chętnie wracając do łóżka,
gotów rano wstać wcześniej.
Chętnie stosować się będziemy do udzielonych przez panią hrabinę przestróg,
by uniknąć nawrotu choroby. Dziękujemy za bulion przesłany dla Księdza Bosko,
który dowiedziawszy się o nim mówił ze łzami: Naprawdę, jaka to delikatność
i względy dla biednego Księdza Bosko!
Ksiądz Bosko zażywa teraz więcej ruchu i będzie stopniowo próbował wyjść
z tego krzyżującego pokoju. Myślę, że mu nie zaszkodzi tutejsze ciepłe powietrze
jakby już była wiosna. Ufamy, że nie potrzebny jest biuletyn lekarski… Obiecuję dać
jeszcze wiadomości lub też sam Ksiądz Bosko napisze do niej i podziękuje za
wszystkie okazane mu względy. Lekarz ma nadzieję, że w obecnym stanie nie zajdzie
żadna zmiana, tym więcej po otrzymanym błogosławieństwie od Ojca świętego.
Tak więc polepszenie następowało z dnia na dzień i ksiądz Francesia mógł
przesłać radosną wiadomość do Oratorium:
216

22.7 Page 217

▲back to top
Dnia 17.11.1872 r.
Caro Don Rua!
Wczoraj Ksiądz Bosko zabawił się w poetę i napisał wesoły wierszyk ku czci
hrabiny Callori, swej opiekunki. Przepisałem go, by posłużył nam za przykład, jak
okazywać wdzięczność naszym Dobrodziejom.
Jeśli pisze poezje, znak to, że czuje się dobrze. Co powiesz? I ja zgadzam się
z tym zupełnie. Od czterech dni wstaje, przegląda korespondencję i nie potrzebuje już
sekretarza. Przechadza się po pokoju, zawsze w towarzystwie kogoś z nas.
Postaraliśmy się mu o laskę, lecz jej nie używa. Twierdzi, że osobiście nie potrzebuje
już pomocy. Lecz pragnie, byśmy mu pomogli wypędzić diabła, który miota się
i zgrzyta z powodu ciężkich batów, jakie otrzymuje w Oratorium, z okazji jego
choroby. Co za bitwa!...
Wczoraj mieliśmy pociechę w związku z wizytą Józefa Rossi, który ujrzawszy
Księdza Bosko, siedzącego na kanapie z długą brodą, zaledwie go poznał i nie
wiedząc, co powiedzieć, wykrzykiwał:
Och, Don Bosco! Och, Don Bosco!
Dzień przedtem odwiedził go organmistrz, cavagliere Lingiardi. Zacny ten pan,
na widok Księdza Bosko upadł mu do nóg i nie mógł się wypłakać... tak był przejęty
widokiem schorowanego Księdza Bosko.
Gdy rozmowa zeszła na ich wspólne interesy, oświadczył, że godzi się przyjąć
na wyrównanie zaległych rachunków, kwotę 1.500 lir od księdza Cagliero. Od Księdza
Bosko, w obecnym jego stanie – jak powiedział – nie chciałby domagać się więcej.
I tak Opatrzność zawsze myśli o nas, posługując się wszelkimi okolicznościami.
W sobotę rybacy przynieśli w prezencie dla Księdza Bosko, złowione cztery
piękne barweny… Niech nam Bóg błogosławi i da lepsze zdrowie naszemu biednemu
Ojcu.
Ks. Francesia
Zacny Buzzetti nie skorzystał z otrzymanego zaproszenia, by odwiedził Księdza
Bosko. Zrezygnował z niego ofiarując to, jako swe umartwienie, za zdrowie
ukochanego Ojca. Wypadało jednak, by koadiutorzy wysłali swego przedstawiciela
217

22.8 Page 218

▲back to top
z gratulacjami dla Księdza Bosko i zadecydowano, by pojechał Józef Rossi, który miał
do załatwienia po drodze różne sprawy w Genui.
Święty w takich okolicznościach okazywał ojcowską troskliwość
o współbracie, pytając, czy miał dobrą podróż, czy nie zjadłby czegoś, czy nie jest
zmęczony – gotów polecić dyrektorowi, by przyjął należycie gościa. W ten sposób
niepostrzeżenie odsuwał nawet sposobność pytania o własne zdrowie.
Przy tym żywo interesował się sprawami domu, współbraci, wychowanków,
polecając przekazać jego pozdrowienia i podziękowanie za modlitwy zanoszone
w jego intencji.
Błogosławię im całym sercem – mówił i proszę Boga, by zachował ich
w zdrowiu na tym świecie, aż złączymy się razem w niebie.
Przemijają sprawy tego świata, ale wieczne są radości nieba!
Wizyta Rossi’ego była miłą Księdzu Bosko – pisze Eneria do przyjaciela.
Zdrowie od pewnego czasu coraz lepsze. Poprzednio chodził o lasce, a teraz już bez
żadnej podpory. Apetyt również mu służy… Ze snem jest nieco gorzej, bo Ksiądz
Bosko zasypia dopiero po północy. W ciągu tygodnia ma wiele odwiedzin zwłaszcza
z Genui. Był również proboszcz z Alessio, w towarzystwie księdza dyrektora
Cerruti’ego. Ksiądz Bosko mimo swych dolegliwości przyjmuje wszystkich z miłym
uśmiechem i bawi się chętnie konwersacją.
Otrzymawszy piękny list od mistrza De Vecchi – mówi Enria - pokazałem go
Księdzu Bosko, który go obejrzał i przeczytał, pochwalił charakter pisma, mówiąc:
Pięknie ci napisał, widać, że ma naprawdę dobre, chrześcijańskie usposobienie.
Podziękuj mu w moim imieniu, za pamięć o mnie w modlitwach.
Rossi zaś uradowany wielce z wizyty u Księdza Bosko, pisze księdzu Rua
następująco: Wczoraj, 16 stycznia znalazłem się u naszego drogiego Ojca, który już
chodzi. Wypytywał mnie o różne sprawy dotyczące Oratorium oraz Przełożonych
i chłopców. Po południu wrócił do łóżka. Po wieczerzy znowu poszedłem do niego
odpowiadając na szereg jego pytań.
Polecił mi serdecznie podziękować chłopcom za modlitwy o jego zdrowie. Dziś
chodzi bez laski, twierdząc, że daje sobie radę.
Ksiądz Tricerri, dawny kleryk Księdza Bosko z zakładu w Alassio, opowiadał
na zebraniu BWS - ów o swej wizycie u Księdza Bosko, podczas jego choroby
218

22.9 Page 219

▲back to top
w Varazze. Pamiętam dobrze! Przechadzałem się z Księdzem Bosko, lekko
wspierającym się o moje ramię. Powiedział mi wtedy: Mój drogi, jako wykładowca
historii, musisz pamiętać, że istnieje powszechne sprzysiężenie przeciwko prawdzie.
A może interesuje cię literatura? W takim razie miej dobrze otwarte oczy!
I miał słuszność ten święty Mąż. Tak zwany współczesny realizm w literaturze
macza nazbyt często pióro w kloace.
Wobec stopniowego polepszenia się zdrowia Księdza Bosko, Enria zwlekał
z wiadomościami, na co skarży się Buzzetti, pisząc:
Drogi Piotrze, żyjesz? Czyś zapomniał o danym przyrzeczeniu, iż nie minie
dzień bez wiadomości o stanie zdrowia Księdza Bosko? Nuże, więc, nie zwlekaj!...
Enria odpisuje mu w tymże dniu: Zdrowie Księdza Bosko polepsza się,
gorączka znikła. Dzisiaj spożył kolację w towarzystwie księdza Cerruti, księdza
Albery i Francesia. Był wesoły i jadł z apetytem. Po kolacji przechadzał się w pokoju.
Raduje nas stała poprawa zdrowia Księdza Bosko. Być może, że za 20 dni, jeżeli Bóg
da, będziemy w Oratorium. Och, drogi Józefie, z jaką tęsknotą wzdycha i wygląda
powrotu do swych ukochanych synów w Oratorium!...
Dla nas, jego synów dzień ten będzie jeszcze piękniejszy. Mamy nadzieję,
że Pan Bóg wysłucha naszych modłów i obdarzy go pełnym zdrowiem! O własnych
siłach Ksiądz Bosko nie zdołałby się podnieść z tak ciężkiej niemocy. Sam jestem tego
świadkiem, ile musiał się nacierpieć... Obecnie potrzeba mu ciszy i spokoju.
A ksiądz Francesia pisał do księdza Rua: Ksiądz Bosko ma się teraz lepiej.
Ufamy, że w przyszłym tygodniu odprawi już Mszę świętą. Sam odczytuje
korespondencję przychodzącą, a wczoraj chciał nawet spowiadać chłopców. Lekarz
sugeruje, że mógłby już wyjechać z końcem stycznia lub początkiem lutego. Zresztą
zależeć to będzie od waszych modlitw.
Oczekiwano wizyty dyrektorów z Borgo S. Martino i Lanzo. A sam Ksiądz
Bosko zapraszał do siebie księdza Lemoyne pisząc mu, że bez niego „coś mu
brakuje”. Księdzu Cuffia dał polecenie, by ktoś wyszedł po niego na stację
w poniedziałek, po południu.
Lecz ksiadz Cuffia twierdził, że ksiądz Lemoyne wstąpi najpierw do swej matki
w Genui i nie przyjedzie wcześniej, jak we wtorek.
219

22.10 Page 220

▲back to top
Ksiądz Bosko temu zaprzeczył energicznie: Nie znasz księdza Lemoyne! I tak
był pewny jego przyjazdu, że kazał przygotować obiad w swoim pokoju na oznaczoną
godzinę.
Ksiądz Cuffia obstawał jednak przy swoim i nie posłał nikogo na stację.
W poniedziałek, o umówionej godzinie zjawia się ksiądz Lemoyne
w pokoju Księdza Bosko z walizką w ręku. Ksiądz Bosko, gdy go ujrzał, pyta: Czy
nikt nie był po niego na stacji?
Nikogo nie widziałem.
A nie wstępowałeś po drodze do matki? – spytał z uśmiechem Ksiądz Bosko.
Miałbym zbaczać z drogi, każąc na siebie czekać choremu Księdzu Bosko,
który z taką dobrocią zaprasza mnie do siebie? Co to, to nie! Mam jeszcze trochę
rozumu i serca!
A co myślałeś, gdy dowiedziałeś się o mojej chorobie? Czy nie myślałeś,
że umrę?
Współczułem serdecznie, lecz byłem przekonany, że Ksiądz nie umrze.
A dlaczego?
Czy Ksiądz Bosko pamięta sen o 10 pagórkach? Obecnie jesteśmy dopiero przy
ósmym, licząc po 10 lat na każdy etap. Powinien, zatem Ksiądz Bosko dożyć
80 lat. Zresztą we śnie wyglądał Ksiądz nieco pochylony i bez zębów. A przecież
obecnie tak nie jest...
W Varazze obawiano się, że umrę. Kazałem księdzu Francesia wezwać
notariusza chcąc, jako roztropny człowiek spisać testament na wszelki wypadek, lecz
ksiądz Francesia rozpłakał się i uciekł.
Nawiasem wspomniał, że ksiądz Cuffia był przekonany, że ksiądz Lemoyne nie
przyjedzie o ustalonej godzinie do Varazze.
Zatem, według tego jak postanowiono, obiad odbył się w jego pokoju,
o ustalonej godzinie. Przy stole zasiedli, prócz Księdza Bosko. Ksiądz Lemoyne,
ksiądz Francesia, ksiądz Cuffia i naczelnik stacji, spędzając mile czas na konwersacji.
Dzisiaj mówił Ksiądz Bosko – mam apetyt. Kiedy indziej jadło się tylko
z konieczności.
220

23 Pages 221-230

▲back to top

23.1 Page 221

▲back to top
Wszyscy byli zdania, że Ksiądz Bosko będzie mógł wrócić do Oratorium
w ostatnią niedzielę karnawału. Ksiądz Bosko schodził już do jadalni kleryków,
by tam przechadzać się. Cerę miał świeżą, jakby wcale nie chorował.
Pod wieczór był koncert muzyki kameralnej w jego pokoju. Byli na nim obecni
sekretarz gminy, naczelnik stacji, lekarz, syndyk, miejscowy ksiądz proboszcz oraz
przełożeni kolegium wraz z Księdzem Bosko, który podziękował serdecznie owym
panom z Towarzystwa Muzycznego wraz z organistą miejscowym, za miłą biesiadę
artystyczną następującymi słowy:
Jeśli istnieje tak piękna muzyka na ziemi, to cóż będzie w niebie! Życzę panom
muzykom, by zapewnili sobie udział w wielkiej orkiestrze niebiańskiej, a wszystkim
innym, by mogli cieszyć się słodką melodią, która rozlegać się będzie na wieki!
Następnie dziękował poszczególnym osobom, które swoimi modlitwami
przyczyniły się do jego wyzdrowienia, a zwłaszcza księdzu proboszczowi, syndykowi
i obywatelom Varazze.
Wieczorem miał konferencję do Współbraci na temat wdzięczności względem
naszych dobrodziejów.
W dni 26 stycznia przechadzał się po dziedzińcu zakładowym w towarzystwie
księdza dyrektora Bonetti’ego, który przybył złożyć mu gratulacje w imieniu swego
zakładu. Odtąd codziennie składały wizyty różne osobistości z Varazze i okolicy
budując się jego świętością. Była opinia: Spodziewaliśmy się ujrzeć jakiegoś
dostojnego prałata, a oto w osobie Księdza Bosko pokorny kapłan, pełen dobroci,
prostoty i uprzejmości, zdobywającej serca!
Radzi byśmy cały dzień pozostawać w jego towarzystwie!
A Ksiądz Bosko według swego zwyczaju umiał każdemu powiedzieć serdeczne
słówko, stosownie do potrzeb jego duszy.
Pisał ksiądz Bonetti, 27 stycznia, do księdza Rua:
Nareszcie udało mi się odwiedzić naszego drogiego Księdza Bosko. Zastałem
go w bardzo dobrym stanie. Towarzyszyłem mu do kaplicy i na podwórze, gdzie po
raz pierwszy wyszedł, od czasu swej choroby. Uważam, że należy zacząć
przygotowania na jego powitanie. Ksiądz Bosko daje ci znać przeze mnie,
że w poniedziałek 29 stycznia, jedzie do Alassio, gdzie spędzi tydzień. W razie
potrzeby, więc można go tam zastać. Jak zdrowie twojej Mamy? Pozdrów ją od
221

23.2 Page 222

▲back to top
Księdza Bosko... PS. Pozdrowienie dla księdza Provera (Franciszka). Wytargaj go za
uszy na jego imieniny. Ksiądz Bosko projektuje powrót na środę, lub tłusty czwartek...
Ale nie może na razie zaręczyć. Możesz mu napisać do Alassio...
Wszystko, dzięki Bogu postępowało coraz lepiej. W niedzielę, 28 stycznia we
Varazze obchodzono uroczystość św. Franciszka Salezego, a Ksiądz Bosko po raz
pierwszy od swej choroby, celebrował Mszę św. wspólną, podczas której Komunii św.
udzielał inny kapłan.
Na uroczystość przybył miejscowy proboszcz z dwoma kanonikami, syndyk,
pan Prefumo, jako gość z Genui i inne osobistości. Goście zostali zaproszeni na obiad.
Wiwatowano uroczyście na zdrowie Księdza Bosko. Wszyscy radowali się
i dziękowali Bogu za jego powrót do zdrowia.
Po obiedzie uczczono go akademią, w czasie, której uczniowie popisywali się
deklamacjami.
9. Pełna rekonwalescencja.
Dnia 30 stycznia Ksiądz Bosko wybrał się do Alassio. Podróż odbyła się
pomyślnie.
Ksiądz Bosko przybył do kolegium – pisał Enria – witany z uniesieniem
synowskiej miłości przez przełożonych i wychowanków, wśród niemilknących
aplauzów i wiwatów. Nazajutrz przechadzał się parę godzin w ogrodzie
z przełożonymi.
Przekonywałem go – pisze dalej Enria, że lepiej by było odłożyć podróż do
Turynu, ze względu na zimne powietrze, które mogłoby mu zaszkodzić. Tego samego
zdania był również ksiądz Rua, któremu pisał ksiądz Francesia:
Spodziewam się, że podróż do Alassio odbyła się dobrze. Towarzyszyliśmy
Księdzu Bosko z proboszczem aż do Savony, potem jechał z nim tylko sam Enria.
Uważam, że pewne następstwa po chorobie, które dotąd nie zniknęły, zalecają wielką
ostrożność, ale nie będą mu przeszkodą w spoczynku i w załatwianiu korespondencji.
Trzeba jeszcze nadal modlić się w czasie nowenny do św. Franciszka Salezego o pełne
zdrowie dla Księdza Bosko. Mimo usilnych perswazji, nie udało mi się nakłonić
Księdza Bosko, by zatrzymał się w Varazze aż do Sexagesimy. Po powrocie z Alassio
222

23.3 Page 223

▲back to top
planuje tu pobyt przez parę dni, następnie wybierze się do Turynu. O bliższym
terminie otrzymasz wiadomość. Gotujcie serdeczne powitanie Księdzu Bosko!
Nasza uroczystość św. Franciszka Salezego odbyła się wspaniale z udziałem
Księdza Bosko. W czasie akademii uczniowie wykonywali utwory muzyki
rozrywkowej, skomponowane przez naszego De Vecchi oraz deklamacje literackie,
które wzruszyły i bawiły obecnych.
W pokoju Księdza Bosko umieszczono nad jego łóżkiem napis:
W TYM POKOJU – NA TYM ŁÓŻKU – GŁOSIŁ KAZANIE SWĄ DŁUGĄ
CHOROBĄ NASZ DROGI OJCIEC KSIĄDZ BOSKO - PRZEBYŁ TU 50 DNI
BOLESNYCH CIERPIEŃ!
Trudno mi wyrazić smutek przełożonych i wychowanków na myśl, że teraz
znowu go tracimy. Dzielił z nami nasze trudy i przykrości, był opiekunem, doradcą
i przewodnikiem. Obecnie odejdzie od nas, by pocieszać innych.
Nie zazdrościmy im tego, mimo że pozbawieni będziemy jego niebiańskiego
uśmiechu.
Oby tylko nie spotkały go, jakie dolegliwości w Alassio, by w oznaczonym
dniu mógł podążyć do Turynu.
Mszę św. odprawił tu w niedzielę. Nie wiem, czy będzie mógł to uczynić
w Alassio. Jeśliby tam było coś pilnego, pozostałby przez parę dni, następnie wróciłby
do Varazze. Słyszę, że u was wiosna. Tutaj lato, lecz bez przykrych upałów. Na tym
kończę. Przygotujemy się do uroczystego powitania Księdza Bosko…
Tymczasem w Turynie wśród wielkiego entuzjazmu przygotowywano się na
powitanie powracającego Ojca.
Przygotowano kapliczkę domową, by Ksiądz Bosko mógł odprawić Mszę
świętą w pokoju, nie potrzebując schodzić do chłodnego kościoła.
De Vecchi – pisał Buzzetti – przygotowuje fantastyczną polkę
z towarzyszeniem nowych instrumentów. Przyjazd Księdza Bosko mógłby sprawić
nam niespodziankę. Słychać, że powrócicie do Varazze w sobotę; w niedzielę
będziecie w Genui, w poniedziałek - w Aleksandrii, no i... w Turynie. Twoja głowa w
tym, żeby się coś nie powikłało. Powiadom mnie dokładnie o wszystkim, inaczej biada
tobie!...
223

23.4 Page 224

▲back to top
Enria odpowiada: Ksiądz Bosko czuje się dobrze. Dziś (4 lutego) odprawi Mszę
świętą. Gości u nas ks. biskup Albengi, który miał Mszę wspólną z Komunią
Generalną. Odbędzie się uroczyste nabożeństwo dziękczynne za ocalenie Księdza
Bosko. Wczoraj przemawiał on na słówku do chłopców. Och, gdybyś wiedział, jak się
entuzjazmowali widokiem upragnionego Ojca, jak chłonęli każde jego słowo!...
Jeśli nic nie zajdzie, co by usprawiedliwiało zwłokę, we wtorek powrócimy do
Varazze, gdzie się zatrzymamy do piątku (9 lutego) i w ten sam dzień prawdopodobnie
wyruszymy do Turynu i przybędziemy tam koło południa.
Ksiądz Rua roztropnie nalegał, pozostać nieco dłużej w Ligurii, ponieważ
w Turynie, mimo pięknej pogody, odczuwało się w poranki i wieczory dotkliwe
zimno, co mogłoby zaszkodzić Księdzu Bosko. To też ksiądz Cerruti telegrafował do
księdza Rua: Na skutek twojej rady przyjazd Księdza Bosko odłożony do 15 lutego.
Dobrze postąpił ksiądz Rua radząc pozostać przez pewien czas w Ligurii.
Bardzo wiele listów od przyjaciół z Turynu, między innymi od hrabiny Callori,
doradzało nie ruszać się z miejsca do końca miesiąca czekając, aż ustali się ciepła
pogoda.
Jeśli Ksiądz Bosko nie wyjedzie przed II niedzielą Postu – pisał Enria – będzie
to z korzyścią dla jego zdrowia, nadto sama uroczystość wypadnie z większym
splendorem, gdyż w tym czasie będzie wolny kapelmistrz oraz inni muzycy z kapeli
wojskowej.
Ksiądz Bosko nabiera sił. Od paru dni porzucił laskę i co dzień zażywa
przechadzki po ogrodzie. W niedzielę był obecny blisko godzinę na przedstawieniu
i miał dobry humor..
Wielką pociechą były dla niego listy nadchodzące z różnych domów, gdzie
przełożeni i wychowankowie odbywali liczne nawiedzenia, przyjmowali na jego
intencję Komunię św. a w Oratorium panowało miedzy studentami i rzemieślnikami
zadziwiające współzawodnictwo. Pewien wychowanek, rzemieślnik Jan Baptysta
Camissasa tak pisał do Enrii:
Wielką radość sprawiły mi dwa listy z wiadomościami o zdrowiu naszego
drogiego Ojca wraz z dowodami jego wielkiej życzliwości ku mnie. Przykro mi, że nie
zdołałem się wywiązać z danego mi zlecenia, jak tego pragnąłem. /Nie wiadomo, o co
chodziło, może odnosiło się do dobrego zachowania jakiegoś chłopca/. Uczyniłem
224

23.5 Page 225

▲back to top
jednak, co było w mej mocy, by zachowanie się muzyków nie pozostawiało nic do
życzenia Przełożonym.
Nie mniej jednak wszyscy, mimo, że pragnęli rychłego powrotu Księdza Bosko,
z zadowoleniem przyjęli wiadomość, że pozostanie nieco dłużej dla nabrania sił, z dala
od zwykłych zajęć, które na pewno pochłonęłyby go, ze szkodą dla jego jeszcze
słabego zdrowia.
Szczególnie hrabina Callori nalegała na księdza Francesię licząc na to,
że swoim wpływem zdoła powstrzymać Księdza Bosko od zbyt szybkiego powrotu do
Turynu.
Ksiądz Francesia dziękuje za zaufanie, jakim go darzy, donosząc, że „Ksiądz
Bosko znajduje się obecnie poza zasięgiem jego jurysdykcji”. Ksiądz Bosko zaś
powiadomiony o tym pisze do hrabiny następujący list:
Mia buona Mamma!
Pomimo, że nieraz krnąbrny, tym razem cenię sobie bardzo rady mej dobrej
mamy i stosuję się do nich, zamiast do Turynu, do czego skłaniali niektórzy, wybrałem
się do Alassio, gdzie spędziłem mile i z korzyścią dla zdrowia dwanaście dni. Jutro
powracam do Varazze, a przy końcu tygodnia mam zamiar wybrać się do Turynu.
Zdrowie moje jest w takim stanie, że przy zachowaniu pewnych ostrożności, mam
nadzieję podjąć swe zwykłe obowiązki. Chciałbym jeszcze spędzić jeden tydzień w tej
zdrowotnej okolicy, lecz muszę z tego zrezygnować. Ten jedyny kwestarz Oratorium,
jakim jest Ksiądz Bosko, swą dłuższą nieobecnością doprowadził do złego stanu jego
finanse.
JWP hrabia interesowała się moim zdrowiem, lecz ani słówkiem nie
wspomniała nigdy o swoim. To daje mi do myślenia, że nie wszystko jest w porządku.
Ufajmy jednak Bogu! Jeśli coś znaczą modlitwy biednego jej syna, obiecuję, że będą
one codziennie zanoszone ku Niebu. Miałbym wiele spraw do omówienia, lecz
odkładam to na później. Tymczasem proszę, jak umie, odcyfrować ten list.. Niech Bóg
etc.
Ksiądz Jan Bosko
W tym czasie pisał list do innej swej dobrodziejki hrabiny Luizy Viancino:
225

23.6 Page 226

▲back to top
Mia buona Mamma!
To pierwszy list, który piszę powstawszy z ciężkiej choroby do mej dobrej
mamy, która interesowała się i modliła za swego krnąbrnego syna. Obecnie dzięki
Bogu, jestem na nogach, a w najbliższym tygodniu mam nadzieję znaleźć się
w Turynie, w Oratorium. Spodziewam się, iż ten list zastanie w dobrym zdrowiu dobrą
mamę, pana hrabiego kochanego Papę, których codziennie polecam Bogu. Dotąd nie
znam, co to zima i pojadę zażyć jej nieco w Turynie. Niech Bóg błogosławi etc.
Ksiądz Jan Bosko
W tymże dniu przesyłał urzędową wiadomość o swym powrocie oraz podawał
sposób, z jakim życzyłby sobie być przyjęty, w serdecznym liście do księdza Rua:
Don Rua mio Carissimo!
Łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa niech będzie zawsze z nami! Czas,
Najdroższy księże Rua, podać wam coś pozytywnego, co interesuje wszystkich
współbraci i chłopców w Oratorium. Na skutek wielu modłów zanoszonych do Boga,
zdrowie moje znajduje się w stanie, że mogę zajmować się, przynajmniej niektórymi
naszymi sprawami. Dlatego możliwie w najbliższy czwartek, za wolą Bożą, mam
nadzieję znaleźć się w Turynie. Nagli mnie konieczność powrotu do Oratorium, by
być miedzy wami. Jest to pewna słabość, lecz od tej nie zdołam się nigdy uwolnić.
Przyjazd nastąpiłby o godz. 12.30 w południe. Życzę sobie jednak, by nie było
żadnego uroczystego powitania, aklamacji, ani muzyki, ani ucałowania rąk. To
mogłoby mi spowodować pewne dolegliwości, ze względu na stan, w jakim się
obecnie znajduję.
Wszedłbym przez główne wejście do kościoła, by najpierw podziękować Tej,
której zawdzięczam zdrowie. Potem, jeśli zdołam, powiem parę słów do Współbraci
i chłopców, względnie odłożymy to na później oraz udam się do refektarza.
Podając to do wiadomości drogich synów, powiedz im, że wszystkim
serdecznie dziękuję za modlitwy zanoszone w mej intencji, zwłaszcza tym, którzy
ofiarowali swe życie za mnie. Znam ich imiona i nie zapomnę o nich nigdy. Gdy
226

23.7 Page 227

▲back to top
znajdę się wśród nich, opowiem im wiele rzeczy, których teraz nie mogę. Niech Bóg
błogosławi wszystkich i udzieli stałego zdrowia oraz daru wytrwania w dobrym.
Pozdrawiają was wszyscy tutejsi Współbracia. Módlcie się nadal za tego, który
pozostaje waszym w Jezusie Chrystusie.
Aff. mo amico Ksiądz Jan Bosko
Alassio 9.02.1872 r.
Ps. Powiedz, czy jeszcze bardzo zimno i czy w niedzielę 18 lutego, obchodzi się tam
uroczystość św. Franciszka Salezego.
W dniu następnym Ksiądz Bosko udał się w drogę powrotną do Varazze.
Wyjechał z Alassio odprowadzony przez proboszcza miejscowego, księdza Della
Valle, w towarzystwie przedniejszych obywateli miasta oraz żegnany serdecznie przez
wychowanków zebranych na dziedzińcu zakładowym. Wysiadł w Albenga i poszedł
do biskupa, który przyjął go z wielką radością i ugościł obiadem. Pod wieczór przybył
do Varazze, gdzie nazajutrz odbyła się wzruszająca uroczystość pożegnalna w kościele
i w zakładzie.
Ksiądz Bosko zawiadamiał o swym wyjeździe księdza dyrektora w Borgo S.
Martino, księdza Bonettiego, pisząc:
Cariassimo D. Bonetti!
Jeśli Bóg da, we czwartek bm. wyruszamy do Turynu. Możesz wsiąść na pociąg
ranny lub idący do Aleksandrii, o godz. 9.30, gdzie spotkamy się. Wziąć cały przedział
wypadłoby za drogo, wykup, więc bilet II klasy do Turynu, to samo zrobimy my.
Jeślibyś musiał opóźnić swój wyjazd do poniedziałku, przełożymy konferencję dla
członków Zgromadzenia na piątek wieczór. Postaraj się zabrać ze sobą pieniądze,
jakimi dysponujesz, gdyż zewsząd ich żądają, a ja jadę do Turynu z pustymi
kieszeniami. W każdym razie mam nadzieję, że zrobimy piękną uroczystość. Niech
Bóg błogosławi etc.
Ksiądz Jan Bosko
227

23.8 Page 228

▲back to top
10. W Oratorium.
Radość z powrotu Świętego w towarzystwie jego wiernego pielęgniarza, który
ustawicznie przesyłał o nim informacje, była nie do opisania. Ksiądz Józef Bologna
w swym stylu napuszystym pisał:
Ill. mo Signor Cavagliere Baone Enra!
Niecierpliwość, z jaką wyglądamy waszego przyjazdu zbliża się do punktu
kulminacyjnego... Villanis czuwa dzień i noc z powrozem w ręku przy dzwonach, by
uderzyć w nie na wasz przyjazd. Zabije się na wasze uczczenie najtłustszego kabana,
jaki znajdzie się w Oratorium, gdyż inne już poległy z ręki kata. Pan Cagna
(piwniczny) ochrzcił już wiele butelek wina, Castini chowa swe rymy powitalne,
kończące się na is: amis, barbis, Ausiliatris...
We wtorek – ostatni dzień karnawału – było tłuczenie garnków z kapelą (lecz
niestety zabrakło generała)...
Nowo skomponowana polka De Vecchi’ego rozhuśta się na przyjazd Enerii...
Tapicer obija dwa wspaniałe fotele, jeden dla Księdza Bosko, a drugi dla jego
wysokości Enrii...
Załączam kosz pozdrowień wszelkiego rodzaju. Jeśli masz jakie nowiny, w te
pędy poślij je Buzzetti’emu.
Ostatni komunikat Enrii z Varazze brzmiał następująco:
Dziś Ksiądz Bosko udał się do Savony, by złożyć wizytę biskupowi. O 4 - ej
był już z powrotem. Nasz wyjazd naznaczony na czwartek, o godz. 5.30 rano,
w kierunku na San Pier d’Arena. O godz. 11.30 jesteśmy w Turynie.
Ksiądz Provera tymczasem podawał dyrektorom program uroczystości
powitalnej:
15 lutego – czwartek – przyjazd Księdza Bosko,
16 lutego piątek – konferencja generalna dla salezjanów,
17 lutego sobota – akademia ku czci Księdza Bosko,
18 lutego I niedziela Wielkiego Postu – Uroczystość św. Franciszka Salezego.
Na spotkanie Księdza Bosko w Marassi, w dniu 14 lutego, udał się ksiądz
Albera, który miał mu towarzyszyć do Turynu. Otrzymano od naczelnika stacji osobny
przedział II klasy do dyspozycji Księdza Bosko. Dobrodzieje i przełożeni pragnęli, by
228

23.9 Page 229

▲back to top
jechał pierwszą klasą lecz Ksiądz Bosko nie zgodził się twierdząc, że i tak już
podróżuje po pańsku, jadąc drugą klasą, gdy wystarczyłaby trzecia.
Przytoczymy jeszcze jeden list z pośród wielu, pisanych do znakomitszych
dobrodziejów, którzy okazali szczególniejsze zainteresowanie jego chorobą: do
pobożnej hrabiny Teresy Uguccioni:
Mia buona Mamma!
Przed wyjazdem do Turynu pragnę przekazać powyższy list z podziękowaniem
za modlitwy zanoszone o me zdrowie oraz by wskazać nowe miejsce pobytu. Otóż,
jeśli Bóg da, znajdę się jutro w Turynie. Choć niezupełnie zdrowy, mam nadzieję,
przynajmniej w pewnej mierze, iż będę mógł zająć się niektórymi pilnymi sprawami,
zaległymi od dwu i pół miesiąca. Spodziewam się, że mój list zastanie panią hrabinę,
moją Mamę i pana Tomasza, mego Papę, przy dobrym zdrowiu. Niech Bóg błogosławi
całą rodzinę i udzieli daru wytrwania w dobrym. Pozostaje etc.
Varazze 12.02.1872 r.
Ksiądz Jan Bosko
W dniu 15 stycznia wyjeżdżali z mieszanymi uczuciami: z jednej strony radość,
że wnet ujrzą swych ukochanych w Turynie, a z drugiej smutek, że muszą opuścić
tych w Varazze, z którymi dzielili tyle bolesnych przeżyć i zaznali od nich tyle serca.
Żegnali serdecznie Księdza Bosko proboszcz miejscowy, syndyk, wielu księży
i osobistości cywilnych. A on wszystkim serdecznie dziękował, zapewniając o swej
pamięci przed tronem Najświętszej Wspomożycielki.
Następnie Ksiądz Bosko uśmiechnięty przeszedł miedzy szpalerami
wychowanków na dziedzińcu zakładowym, a oni żegnali go zasmuceni z powodu
odjazdu tak dobrego Ojca.
Wiele osób odprowadzało go na stację, całując rękę na pożegnanie, on zaś do
wszystkich kierował serdeczne słowa: „Niech was Bóg błogosławi i ma w swojej
opiece. Nie zapomnę o was przed Bogiem”.
229

23.10 Page 230

▲back to top
Naczelnik stacji osobiście pomógł Księdzu Bosko wsiąść do przedziału, on zaś
dziękując za tyle usług, przesyłał serdeczne ukłony dla rodziny oraz prosił
o przekazanie pozdrowień dla całego personelu stacyjnego.
Towarzyszyli mu w podróży ks. Francesia, ks. Albera, Enria i kleryk Turco.
W Aleksandrii przysiadł się ksiądz Bonetti, który podobnie jak ksiądz Francesia,
rozweselał Księdza Bosko w czasie podróży wesołymi dykteryjkami.
Na stacji Porta Nuova czekał już powóz hrabiny Corsi, do którego wsiedli
z Księdzem Bosko, ksiądz Francesia i Enria. Inni jechali bryczką przysłaną
z Oratorium. Gdy przybyli na plac Najświętszej Maryi Wspomożycielki Ksiądz Bosko
wszedł do świątyni przez główną bramę, w towarzystwie przełożonych. Gdy stanęli
w prezbiterium, Buzzetti zaintonował psalm: „Laudate pueri Dominum”, on zaś
uklęknąwszy u stóp ołtarza Najświętszej Maryi Wspomożycielki, długo i serdecznie
się modlił. Następnie wstał i zbliżywszy się do balustrady, spojrzeniem ojcowskim
objął swych ukochanych synów, nie mniej wzruszonych powagą tej chwili.
Ksiądz Bosko powiedział parę słów serdecznych dziękując za wszystko, co dla
niego uczynili oraz polecił, by nadal modlili się w jego intencji, dziękując
równocześnie Najświętszej Maryi Wspomożycielce za tyle łask udzielonych dla
Oratorium. Tu przerwał, nie mogąc mówić więcej i czyniąc serdeczny gest ręką,
zwrócił się ku wyjściu.
Tu czekali na niego w skupieniu wychowankowie, spragnieni go ujrzeć
i usłyszeć jego głos. Patrzyli na Księdza Bosko z religijną czcią, jako na swego
ukochanego Ojca, którego omalże nie utracili.
Gdy Ksiądz Bosko znalazł się na podwórzu, otoczyli go przełożeni, on zaś
widząc na twarzach wszystkich powagę i wzruszenie, żartobliwie zwrócił się do ks.
Rua i ks. Bonetti po piemoncku:
J’l’hai gia fam,a timt’am das ancora nen da mange?...
(Jestem głodny, a ty mi nie dasz nic zjeść?)
Enria jeszcze w prezbiterium, pogrążony w nabożnej ekstazie. Dopiero Buzzetti
wziąwszy go pod ramię zaprowadził do refektarza, widząc, że ma oczy załzawione,
spytał:
Dlaczego płaczesz? Czy nie jesteś zadowolony?
230

24 Pages 231-240

▲back to top

24.1 Page 231

▲back to top
Och, jeszcze jak zadowolony! – przetarł oczy, lecz znowu płakał...
Wszyscy, nie wyłączając Księdza Bosko, byli wzruszeni...
Po chwili, gdy minęło pierwsze wrażenie, Oratorium zakipiało nieopisaną,
świętą radością. Nie było końca entuzjastycznym wiwatom, czego już nikomu nie
broniono.
W dniu 16 lutego odbyła się konferencja generalna dla salezjanów z Oratorium
i innych domów. Najpierw Ksiądz Bosko zabrał głos serdecznie dziękując swym
synom za wszystko, co uczynili dla niego w czasie długotrwałej choroby. Następnie
kolejno dyrektorzy składali sprawozdanie z postępu swych domów, przy czym ksiądz
Pestarino opowiedział w paru słowach o rozwoju Instytutu Córek Najświętszej Maryi
Wspomożycielki, z czego Ksiądz Bosko był bardzo zadowolony.
W dniu 17 lutego odbyło się uroczyste nabożeństwo dziękczynne w kościele
Najświętszej Maryi Wspomożycielki z okazji powrotu drogiego Ojca. W nabożeństwie
– jak notuje ks. kanonik Anfossi – wziął również udział arcybiskup Gastaldi, który
osobiście udzielił błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem.
W międzyczasie pod portykami przygotowywano akademię ku czci arcybiskupa
i Księdza Bosko.
Zaobserwowałem – pisze wspomniany ks. kanonik – że arcybiskup zbyt
pospiesznie szedł po schodach, tak iż Ksiądz Bosko zaledwie mógł za nim nadążyć.
Gdy przechodzili przez portyki, młodzież przy dźwiękach kapeli wiwatowała na cześć
arcypasterza.
Proszono go, by raczył zatrzymać się z innymi duchownymi, którzy przybyli
złożyć gratulacje Księdzu Bosko z okazji odzyskania zdrowia.
Arcybiskup jednak odmówił i nawet nie dziękując za zaproszenie, bez
pożegnania się z Księdzem Bosko, wsiadł pospiesznie do powozu i odjechał.
Księże Bosko – szepnąłem mu na ucho – nie podoba mi się ten nagły odjazd!
Coś tu nie gra... Czy zaszło, co nieprzewidzianego?
Nie! ale arcybiskup zdaje się zamierza sam objąć kierownictwo naszego
zgromadzenia… to chyba nieaktualne… zresztą zobaczymy...
Ksiądz Bosko zasiadł na podium i rozpoczęła się akademia. Jako pierwszy
punkt, odśpiewano hymn powitalny: „Don Bosco e salvo” ułożony przez księdza
231

24.2 Page 232

▲back to top
Francesię, z muzyką ks. Jana Cagliero i instrumentacją De Vecchi’ego. Młodzież
ofiarowała Księdzu Bosko kielich srebrny, zakupiony ze składek wychowanków.
Hołd powitalny, w imieniu młodzieży – wiersz zaimprowizowany przez księdza
Lemoyne – wygłosił z emfazą uczeń Stefan Trione.
Bardzo wielu napisało również z tej okazji poezję, listy i inne utwory po
włosku, po łacinie lub po piomencku, lecz naturalnie nie wszystkie mogły być
odczytane publicznie.
Inni biegli przy końcu ucałować mu rękę i wręczyć swe listy. Zaiste, w takich
momentach triumfowała żywiołowa miłość młodzieńczych serc!
Również sam Ojciec święty, jak zobaczymy dalej, brał żywy udział
w powszechnej radości synów Księdza Bosko, gratulując mu odzyskanego zdrowia
swym odręcznym listem.
A Święty pełen ducha Bożego, nadal podejmował trudy owocnego apostolstwa
na korzyść młodzieży męskiej i żeńskiej, dla dobra Kościoła i Ojczyzny!
232

24.3 Page 233

▲back to top
IV
PODEJMUJE NA NOWO TRUDY
1872
1. Po wyzdrowieniu; 2. Bank Madonny; 3. Kolegium w Vasalice; 4. Kościoły św.
Jana Ewangelisty i św. Sekunda; 5. Od Marassi do Sampierdarena; 6. U św.
Ignacego i w Nizza Monferrato; 7. W jesieni: 8. Inne wspomnienia.
Z początkiem roku 1872 Zgromadzenie liczyło 33 profesorów wieczystych, 26
kapłanów, 3 kleryków i 4 koadiutorów, 70 profesorów trzyletnich, 8 kapłanów, 45
kleryków i 17 koadiutorów, 86 nowicjuszów, 1 kapłan, 33 kleryków, 29 koadiutorów,
oraz 23 studentów. Wszystkich razem – 189: 35 kapłanów, 81 kleryków i 50
koadiutorów i 23 studentów.
W Katalogu po wspomnieniu pośmiertnym o kleryku Abrami, Ksiądz Bosko podał
następujące uwagi:
1. Nasze Zgromadzenie w roku 1871 otwarło dwa domy: jeden w Genui, pod nazwą:
„Schronisko św. Wincentego o Paulo – a drugi w Varazze jako kolegium - konwikt.
Inne domy projektuje się na rok 1872.
2. Zgromadzenie nabiera rozmachu, starający się więc okazać godnymi
błogosławieństwa Bożego przez dokładne wypełnienie swych obowiązków.
3. Posłuszeństwo swym przełożonym, miłość wzajemna – oto cnoty, które w sposób
szczególny zaleca się często przypominać i praktykować.
1. Po wyzdrowieniu.
Z chwilą powrotu Ksiądz Bosko podjął zwykłe zajęcia, choć Współbracia
i przyjaciele prosili, by się oszczędzał, gdyż choroba pozostawiła po sobie ślady.
Powracały częste bóle głowy, zębów i oczu, a noce spędzał niekiedy bezsenne
z powodu obfitych potów. Przy tym bolesne obrzmienie nóg sprawiało nie małe
dolegliwości w chodzeniu, tak, iż wypadało mu posługiwać się elastycznymi
pończochami, które już nosił do końca życia.
233

24.4 Page 234

▲back to top
Wczas rano Ksiądz Bosko słuchał spowiedzi w kościele. Po obiedzie nigdy nie
zażywał spoczynku w łóżku. Gdy trapiła go senność siadywał na krześle, jakiś
kwadrans, a najwyżej pół godziny, następnie zabierał się znów do pracy. Również, co
do wiktu nie chciał dla siebie żadnych wyjątków, prócz małej ilości wermouthu,
którego używał przed obiadem z przepisu lekarza. Przy potrawach pił nieco wina
mocno rozcieńczonego.
Księżna Laval – Montmorency zobowiązała się po chorobie dostarczyć mu, co
miesiąc 12 butelek wyborowego wina, których jednak nigdy całkowicie nie zużył,
pomimo że dzielił się nim chętnie ze współbraćmi przy stole. Zaoszczędzone znaczne
zapasy tego wina jeszcze po jego śmierci podawano dość długo do stołu z okazji
większych uroczystości.
Przez blisko trzy miesiące odprawiał Mszę św. przy ołtarzyku w przedpokoju,
dokąd wiele osób udawało się, by jej pobożnie wysłuchać.
Zalecając jednej pani rozpowszechnianie broszurki „Zdarzenia z życia
prywatnego Piusa IX”, napisał na jednej z nich następujące słowa: Świat jest
oszustem, sam Bóg jest sprawiedliwym oddawcą – którą to maksymę miał często na
ustach, by zachęcić dusze pobożne do czynu.
Pełen wdzięczności względem tych, co swymi modlitwami u Boga przedłużyli
mu życiu, czuł odtąd coraz żywsze pragnienie poświęcenia go całkowicie dla chwały
Bożej i zbawienia dusz.
Klerykowi Angelo Rigoli, byłemu wychowankowi Oratorium, posyłał medalik
i obrazek św. Józefa z podpisem: „Drogi Rigoli, dziękuję ci za modlitwy w intencji
mego zdrowia. Obecnie módl się, bym zbawił swa duszę. Posyłam ci medalik, o który
prosiłeś. Czy Delfanti jest z tobą (inny BWS)? Zdobywaj jak najwięcej abonentów dla
„Letture Cattoliche”. Pozdrów ode mnie swych przełożonych”.
Ksiądz Jan Bosko
W czasie nieobecności Księdza Bosko nadeszły dwa pisma od prefekta miasta,
komandora Zoppi. Pierwsze dotyczyło działalności charytatywnej wszystkich
zakładów dobroczynnych na terenie miasta. Ksiądz Rua, jak się czyta w Dzienniku
podawczym, odpisał następująco: Pod nieobecność Księdza Bosko, podaje się do
wiadomości,
234

24.5 Page 235

▲back to top
że instytucja tutejsza jest założona i kierowana przez Księdza Jana Bosko i jest jego
własnością. Jako dzieło dobroczynne, zajmuje się wychowaniem młodzieży ubogiej,
kierując ja do odpowiedniego zawodu, a także do nauki, jeżeli wykazuje odpowiednie
zdolności. Dotąd nie było prawnie uważane za dzieło miłosierdzia. Chętnie jednak
przyjmowało się tu chłopców poleconych przez władze publiczne. Rząd w uznaniu
jego zasług dla społeczeństwa, udzielał mu pomocy w różnej formie, jak w odzieży,
bieliźnie itp.
Gotowi do udzielania dalszych wyjaśnień, o ile takie będą potrzebne,
pozostajemy etc.
Inne pismo odnosiło się do studiów. Rząd chcąc upewnić się o ich stanie
i poziomie obecnym, zażądał od prefektów kwestionariuszy następujących:
1. Ruch młodzieży szkolnej w ostatnich dziesięciu latach od 1861 – 1871 lub
przynajmniej w ostatnim pięcioleciu.
2. Wynik egzaminów dorocznych. Nie wiemy, jaka była odpowiedź na
powyższe pismo.
Jak widać z zachowanych katalogów, sprawowanie wychowanków, w czasie
choroby Księdza Bosko było dzięki czujności Przełożonych wzorowe.
W lutym odbyła się konferencja dla księży i kleryków zajętych przy
rzemieślnikach, z której interesujące streszczenie przekazał nam ksiądz Lazzero. Oto
ono:
Przewodniczył ksiądz Michał Rua, prefekt. Zaleca się, co następuje:
1. Obowiązek odbywania wspólnie rekreacji z chłopcami wychodzi na korzyść
obydwu stron. By go wypełnić, należy przebywać stale wśród nich, włączyć się do ich
zabaw i rozmów, lecz zawsze w sposób miły i pociągający. Zdarzyć się może niekiedy
jednostka gburowata i gwałtowna w stosunku do swych kolegów. W takim wypadku
nie wypada zaraz z miejsca karcić lub usuwać się, lecz należy takiego zawołać
i upomnieć prywatnie.
2. Starać się, by nas chłopcy kochali, a przy tym szanowali. A to rzecz nie tak trudna.
Gdy chłopcy widzą, że asystent dba o ich dobro, nie mogą go nie kochać. Tak samo,
gdy widzą, że nie przepuści żadnemu uchybieniu z ich strony, będą zmuszeni obawiać
się go, ale bojaźnią pełną czci i szacunku, z jakim winno się odnosić do przełożonego.
235

24.6 Page 236

▲back to top
Jednej rzeczy ma się asystent stanowczo wystrzegać, to jest, by się nie poniżać nigdy
wobec chłopców, w rozmowie lub jakiejś czynności, czy zabawie. Ma brać udział we
wszystkim, lecz zawsze z pewna dozą powagi, dając im poznać, że jest ich
przełożonym. Na ten punkt kłaść należy wielki nacisk, co zresztą już się czyniło
w ubiegłym roku.
3. Padło pytanie, czy należy zawsze wyjawić chłopcom przyczynę złych not. Ustalono,
że chłopcy powinni by się dowiedzieć, dlaczego otrzymują złe stopnie. Lecz mają o to
pytać zawsze sami, z uszanowaniem i wyraźną wolą, że chcą się poprawić. W takim
wypadku asystent może im wyjawić powód obniżenia stopni, natomiast nie
wypadałoby odpowiadać, gdy pytają o to w sposób arogancki lub wobec innych.
Wówczas należałoby odpowiedzieć: Powiem ci później lub idź do przełożonego,
a dowiesz się o wszystkim.
4. Nie tracić rezonu, gdy spotka nas jakaś nieprzyjemność od chłopców. Trafić się
może chłopiec niepoprawny, który skądinąd dał nam się już we znaki. Biedny asystent
nieraz jest zakłopotany, co robić z takim fantem i skarży się, że nie może go
tolerować...
To wszystko słusznie, lecz przełożeni nie zaraz wyciągają ostateczne
konsekwencje, bo mogłoby się zniechęcić niejednego dobrodzieja, utrzymującego
chłopców w zakładzie, gdyby się kogoś z miejsca wyrzuciło, przez to ucierpiałby nie
tylko wydalony, ale wielu innych. To jednak wcale nie znaczy, że nie znajdzie się na
to żadnego sposobu. Chodzi tylko o to, by mieć do czasu cierpliwość, a wszystko się
załatwi.
W tych dniach hrabina Callori pragnąc uczcić pamięć swego zmarłego syna,
Juliusza Cezara i zapewnić jego duszy obfite pomoce duchowe, ufundowała wieczystą
Mszę św. w rocznicę zgonu i ten pobożny legat, za jej zgodą, przeniesiony został do
kościoła św. Jana Ewangelisty.
Dnia 1 marca ustalono również miejsce bezpłatne dla jednego ucznia
w kolegium w Alassio. Mianowicie ksiądz Józef Leonard Gazzani, były wizytator
szkół i członek Komisji Cenzury książek i pism, wówczas już emeryt – niegdyś
przewodniczący komisji egzaminacyjnej w gimnazjum w Chieri, do którego
uczęszczał Jan Bosko, pragnąc dopomóc w kształceniu się uczniom zdolniejszym,
rokującym nadzieję powołania do stanu kapłańskiego, postanowił ufundować jedno
236

24.7 Page 237

▲back to top
miejsce bezpłatne w kolegium w Alassio. Mieli z niego korzystać chłopcy pochodzący
z okolic należących do dawnego państwa sardyńskiego, a z braku takich,
z sąsiedniej diecezji Albenga.
Wybór kandydata miał być zastrzeżony dla dyrektora kolegium. Pierwszeństwo
mieli młodzieńcy ubodzy, wyróżniający się zdolnościami i wzorowym zachowaniem
się, dający jakąś nadzieję dla Kościoła. Gdyby zaś wspomniany stypendysta po
ukończeniu gimnazjum, przywdział sutannę i chciał zostać księdzem, będzie mógł
korzystać nadal z miejsca bezpłatnego w kolegium, aż do ukończenia swych studiów
i wyświęcenia na kapłana, byle odbywał dalsze studia, mieszkając w zakładzie lub
kolegium, prowadzonym przez Zgromadzenie Salezjańskie.
Na ten cel wpłacał on sumę 8.000 lir. Ksiądz Bosko zaś jako Przełożony
Zgromadzenia – przyjmował ten obowiązek w imieniu swoim i następców, obiecując
wierne i sumienne jego wypełnianie.
W dziewięć lat potem wspomniany ksiądz Gazzani życzył sobie, by dodano do
owej fundacji warunek, iż wychowankowi korzystającemu ze stypendium nie wolno
było spędzić wakacji poza kolegium, z wyjątkiem przyczyny zdrowia.
Tylko gdyby uzyskał celujący stopień z nauki oraz 10 ze sprawowania,
wówczas jeszcze mógłby otrzymać pozwolenie na spędzenie miesiąca wakacji
u rodziców. Po ukończeniu kursu teologicznego mógłby korzystać przez rok z miejsca
bezpłatnego, celem zdobycia dyplomu nauczycielskiego lub innych kwalifikacji dla
uzyskania porady.
W tym czasie w Lanzo dobiegały końca prace przy budowie nowego skrzydła
zakładowego. W związku z tym mamy list do Błażeja Foeri:
Car. mo Sig. Biagio Foeri!
W przypadkach wyjątkowych trzeba się uciec i do źródeł wyjątkowych.
Szanowny Pan Błażej wie, że kolegium w Lanzo nie mogło już pomieścić
zgłaszających się uczniów, dlatego wszczęto budowę nowego skrzydła, które obecnie
jest na ukończeniu. Początkowo nie liczono się z wielkimi kosztami, a tymczasem
wzrosły one znacznie, a środki zmniejszyły się. Potrzebowałbym, więc, by Sz. P.
raczył otworzyć swą dobroczynną dłoń i dopomógł mi w tym roku, o ile może. Tu
237

24.8 Page 238

▲back to top
chodzi o dusze, a Sz. P. wie, że ten, kto zbawia dusze bliźnich i swojej własnej,
według św. Augustyna, zapewnia zbawienie.
Byłby tu inny jeszcze sposób, lecz ten wymagałby zapisu testamentem, lecz
o tym pomówimy osobiście, gdy na Wielkanoc, jeśli Bóg pozwoli, będę w Lanzo.
Zatem polecam gorąco względom Sz. P. tamtejszą młodzież, biednego Księdza Bosko
oraz całe kolegium. Wszyscy modlić się będziemy zawsze za niego. Łącząc wyrazy
szacunku etc.
X JB
Dnia 15 marca, ekonom ksiądz Karol Ghivarello podpisywał w imieniu Księdza
Bosko umowę z firmą Braci Gramaglia, o wykonanie oraz umieszczenie na wieży
kościoła MB Wspomożycielki w Turynie „zegara z mechanizmem mosiężnym oraz
urządzeniem dźwiękowym z żelaza lanego” mającego wydzwaniać „godziny
i kwadranse”, nakręcanego raz na osiem dni. Miał on być wykonany i zawieszony
w przeciągu dwóch miesięcy, tak by rozpoczął funkcjonować w nowennie do
Najświętszej Maryi Wspomożycielki i miał gwarancję na 5 lat, za cenę 1.500 lir
płatnych ratami: pierwsza po zawieszeniu w wysokości 500 lir, druga – 500 lir w dwa
lata później i ostatnia rata przy końcu gwarancji.
Prace trwały kilka miesięcy i Ksiądz Bosko celem pokrycia wydatków, odwołał
się do mieszkańców przedmieścia Valdocco oznajmiając o przedsięwziętych pracach
następującym okólnikiem:
Zegar na wieży kościoła Matki Bożej Wspomożenia Wiernych w Turynie!
Powszechnie odczuwano brak zegara na Valdocco, który mógłby służyć dla
publicznego użytku. Temu ogólnemu życzeniu stanie się zadość wkrótce przez
umieszczenie zegara na wieży kościoła MB Wspomożenia Wiernych. Będzie on
wydzwaniał dokładnie godziny, półgodziny i kwadranse, podobnie jak ten na ratuszu
miejskim. W przeciągu miesiąca września zostanie zawieszony na wieży. Koszty
wyniosą 2.000 franków, oprócz innych wydatków z tym związanych.
Nie mając żadnych dochodów na ten cel, muszę uciec się do ofiarności
publicznej mieszkańców tego osiedla. Posyłam WP listę z prośbą uprzejmą
o zadeklarowanie kwoty, którą raczy złożyć na ten cel. Po zebraniu tych list, w swoim
czasie wyśle się kompetentną osobę do zbierania składek zadeklarowanych. Zwracając
238

24.9 Page 239

▲back to top
się po raz pierwszy w tej sprawie do Sz. P. mam nadzieję, że spotkam się z życzliwym
przyjęciem. Chodzi, bowiem o rzecz, która wyjdzie wszystkim na korzyść. Niech Bóg
udzieli etc.
Ksiądz Jan Bosko
Na załączonej deklaracji czytało się: OFIARY NA UFUNDOWANIE
ZEGARA na wieży kościoła Matki Bożej Wspomożycielki. Podpisany deklaruje
kwotę jednorazową lir... w tym roku 1872 lir.... względnie w roku 1873 lir...
NB. Uprasza się wpisać imię i nazwisko oraz adres. Za parę dni osoba upoważniona
pozbiera kartki, następnie zawiadomi się o terminie, w którym zbierać się będzie
ofiary.
W tym czasie przygotowywano apel wzywający do założenia wielkiego „Banku
chrześcijańskiego pod nazwą Powszechny Bank zarobkowo – dobroczynny”, z którym
zwracano się również i do Księdza Bosko. Zaczynał się on słowy:
Konfiskata dóbr kościelnych – z przekreśleniem woli naszych przodków,
uniemożliwiająca w chwili obecnej uczynienie testamentu na rzecz Kościoła
i pobożnych instytucji, wreszcie zobojętnienie na potrzeby sług naszej św. religii,
spowodowały, że powstała myśl założenia banku powszechnego, pod zarządem osób
dobroczynnych, który by prowadził wszelkie tego rodzaju operacje i udzielał
kredytów, według potrzeby, przestrzegając zasad moralności w dziedzinie finansowej,
a przez to położyłby tamę powszechnemu wyzyskowi ze strony nieuczciwych ludzi... I
Ksiądz Bosko również nieustannie potrzebował środków i zabiegał o nie
niezmordowanie, z pełną ufnością w Opatrzność Bożą.
2. Bank Madonny.
Opatrzność Boska dopomagała mu w sposób szczególny. Niemało osób
samotnych, które własną pracą zdołały zaoszczędzić kapitał wystarczający, by żyć
z procentów, nie ufając instytucjom finansowym, ani agencjom handlowym, czy
pożyczkom prywatnym, widząc, co dzień podstępne bankructwa, które rzucały na bruk
ludzi dawniej zamożnych, zaczęło zwracać się do Księdza Bosko z zapytaniem, gdzie
mogłoby ulokować swój kapitał. On zaś odpowiadał:
239

24.10 Page 240

▲back to top
Ubodzy są waszymi najpewniejszymi depozytariuszami, waszymi bankierami
i sama Madonna zagwarantuje wam wasz wkład. Złóżcie wasze interesy w banku
Madonny, a osiągniecie wielki zysk!
I rzeczywiście wielu przychodziło i składało swoje oszczędności na ręce
Księdza Bosko, względnie księdza Rua oświadczając:
Płacić mi będziecie procenty od tej sumy dopóki żyję, potem zaś pieniądze
posłużą do wyproszenia zabawienia mej duszy!
W taki sposób wielu starało się sobie zabezpieczyć spokojne życie, ofiarują
Bogu i Najświętszej Maryi Wspomożycielce, co i tak musieliby zostawić w chwili
śmierci. Nie żądali nawet żadnego poświadczenia odbioru pieniędzy, zadowalając się
tym, że ich kredyt został zapisany w odpowiedniej księdze. Pieniądze te szły zaraz na
potrzeby sierót. Madonna ze swej strony wywiązywała się honorowo ze swego banku,
jak to nazywał Ksiądz Bosko.
Ilekroć jakiś wierzyciel przychodził pobierać procenty ze swego wkładu,
a nawet, gdy któryś wycofywał go całkowicie, to zawsze jakaś nadzwyczajna ofiara
wpływająca w tej chwili, pozwalała wywiązać się z przyjętych zobowiązań.
W tym roku Wielkanoc przypadała na 31marca, a Ksiądz Bosko pamiętając
o swych Dobrodziejach, przesyłał im serdeczne życzenia, przyrzekając specjalne
modlitwy, jak to wynika z następującego listu do hrabiny Uguccioni:
Mia buona Mamma!
Modliliśmy się w tych dniach w intencji mojej zacnej Mamy i za całą jej
rodzinę, lecz nie mogę pominąć okazji przesłania jej najserdeczniejszych życzeń.
W dniu Wielkiejnocy odprawi się w jej intencji Mszę św. przed ołtarzem Najświętszej
Wspomożycielki. Ze zbliżaniem się jej dorocznego święta pragnąłbym w tym roku
zaprosić ją wraz z małżonkiem, Panem Tomaszem, by wzięli udział w jednym z dni
świątecznych. Praca ogromna! Sześć tysięcy chłopców mamy pod opieką, niektórzy
już przystąpili do Komunii św. Wielkanocnej, inni się przygotowują. Proszę modlić się
za tych zjadaczy bułek, byśmy z nich zrobili dobrych katolików i obywateli, a także
o moje zdrowie, polepszające się z każdym dniem, lecz zbyt wolno.. itd.
Matka Najświętsza ze swej strony nieustannie zlewała swe błogosławieństwa
i pociechy na swego wiernego sługę i to w wieloraki sposób.
240

25 Pages 241-250

▲back to top

25.1 Page 241

▲back to top
Dnia 22 marca, Unita Cattolica podawała wiadomość o uroczystej ceremonii,
jaka odbyła się w kościele Najświętszej Maryi Wspomożycielki w Turynie:
W niedzielę, 17 bm. pewna rodzina węgierska wyrzekała się luteranizmu
i przechodziła na łono Kościoła Katolickiego, w kościele Najświętszej Maryi
Wspomożenia Wiernych. Ojciec nazwiskiem Simoni, na chrzcie św. otrzymał imię
Dominik. Ponieważ protestanci na ogół zbyt małą przywiązują wagę do Chrztu św.,
a wielu wprost go zaprzecza lub udziela nieważnie, udzielono go wszystkim
warunkowo, z wyjątkiem najmniejszego, którego ochrzczono bezwarunkowo. Markiz
Dominik Fassati był chrzestnym, chrzestną hrabina Groppello. Funkcje spełniał ksiądz
Michał Rua, specjalnie wydelegowany przez Arcybiskupa.
W pierwszym dniu Nowenny do Najświętszej Maryi Wspomożycielki, 14 maja
Ksiądz Bosko, po raz pierwszy od chwili swego powrotu z Varazze odprawiał Mszę
św. w kościele. Wtedy to do zakrystii przyszła pewna uboga niewiasta, głucha
i w wieku podeszłym, prosząc o błogosławieństwo. Gdy go jej udzielił natychmiast
odzyskała słuch. Biedaczka pragnąc okazać swą wdzięczność, a nie mając innego daru
do ofiarowania Tej, od której otrzymała tak wielką łaskę, ze łzami w oczach zdjęła
kolczyki złote i ofiarowała je Świętemu, obiecując, że wróci jeszcze, by złożyć
większą ofiarę.
Parę tygodni potem przyszła inna niewiasta prowadząc za rączkę chłopczyka 6 -
7 - letniego, który dotąd nie był zdolny chodzić o własnych siłach. Ksiądz Bosko go
pobłogosławił i nazajutrz chłopczyk chodził już swobodnie. Uszczęśliwiona matka
wróciła podziękować Madonnie za tak szczególne dobrodziejstwo.
W tych dniach ukończono na czas prace koło chóru i nowej zakrystii.
O ołtarzach i Świętych, którym były poświęcone już była mowa w tomie IX
Memorie Biografiche, z wyjątkiem ołtarza kaplicy po lewej stronie, poświęconego
później Najświętszemu Sercu Pana Jezusa, a od roku 1891 świętemu Franciszkowi
Salezemu. Kaplica frontowa, dawniej świętej Anny – w 1891 roku została poświęcona
świętym Męczennikom: Solutorowi, Adwentorowi i Oktawiuszowi, a znajduje się
dokładnie w miejscu ich męczeństwa. (Uwaga: Nasz św. Założyciel wyraźnie
oświadczył, iż gdy Matka Najświętsza poleciła mu wybudowanie świątyni na łąkach
Valdocco, to jest w dolinie Zamordowanych (vallis occisorum), wskazała mu punkt,
gdzie święci Męczennicy turyńscy ponieśli śmierć za wiarę. Jest to wewnętrzny róg
241

25.2 Page 242

▲back to top
wspomnianej kaplicy św. Męczenników „in cornu Evangelii”. (Dzisiaj ze względu na
podwyższenie ogólnego poziomu świątyni, dokładny punkt męczeństwa chwalebnego,
znajduje się w podziemiach, gdzie się zaczyna Kaplica św. relikwii, na przeciwko
schodów wiodących do niej przed kaplicą Objawienia, po lewej stronie ).
W roku 1872 kaplica Najświętszego Serca Pana Jezusa została ostatecznie
wykończona i sam Ksiądz Bosko w zeszycie Letture Cattoliche, pt. „Najświętsza
Maryja Wspomożycielka” z opowiadaniem niektórych łask udzielonych podał jej
następujący opis:
Podziwiać w niej można siedem malowideł „al fresco” artysty malarza Józefa
Rollini, byłego wychowanka Oratorium św. Fr. Salezego. Ozdoby w jasnym kolorze
stonowanym, wykonał Konstanyn Pelli. Treść poszczególnych obrazów przedstawia w
symbolach, zdarzeniach i przypowieściach ewangelicznych – rysy dobroci
i miłosierdzia Zbawiciela względem ludzi.
Na pierwszym planie rzuca się w oczy ośmioramienny medalion, 20m/kw.
powierzchni, przedstawiający adorację Najświętszego Sakramentu, złożoną z 18 figur.
Środek medalionu zajmuje kula ziemska, na której spoczywa złocista monstrancja,
siejąca promienne blaski.
Z wierzchu grupa aniołów podtrzymuje purpurową zasłonę w rodzaju
baldachimu. Niżej piękny Anioł wyrzucający herezję, wyobrażoną przez dwie figury:
1. Reformacja – w postaci niewiasty, która na widok aniołów adorujących
Hostię, ucieka przerażona trzymając w jednej ręce Biblię sfałszowaną, a wypuszczając
z drugiej, niby broń zgubioną, maskę hipokryzji. Oraz sprzedajne monety, którymi
chciała wytoczyć wojnę Przenajświętszemu Sakramentowi.
2. Materializm - pod postacią atlety wznoszącego pochodnię, by podpalić świat,
przez który przyjdzie reformacja. Ten zwyciężony przez Anioła, stacza się, jakby
strącony z powały w przepaść.
Półksiężyce wymalowane bezpośrednio pod łukiem, mają każdy 4 metry
średnicy. Z prawej strony wyobrażony jest Zbawiciel ukazujący się św. Małgorzacie
Alacoque; z lewej Ostatnia Wieczerza, w momencie, gdy Jezus wśród zdziwionych
uczniów ustanawia Najświętszą Eucharystię.
242

25.3 Page 243

▲back to top
Na ścianie – z prawej strony, Zbawiciel wśród dzieci, darzący je pieszczotami.
Wyżej nieco – Samarytanka, słuchająca słów żywota, które Zbawiciel do niej zwraca,
odkrywając jej przeszłe grzechy. Na twarzy Samarytanki ujawnia się zdziwienie,
zmieszanie, postanowienie odmiany, zaś na twarzy Zbawiciela – łagodna powaga.
Po lewej, tuż przy ołtarzu – Jezus w agonii w ogrodzie Getsemani, przyjmujący
kielich z rąk Anioła. Artysta usiłował wyrazić na twarzy Zbawiciela głębię bólu,
wobec zbliżającej się męki.
Obraz z boku wyobraża Dobrego Pasterza, znajdującego owieczkę zgubioną.
Pięknie przedstawiony jest nieszczęśliwy stan owcy uwięzłej w cierpieniach
nad brzegiem przepaści oraz miłość Dobrego Pasterza, który klęcząc nad skrajem
skały usiłuje wydobyć ją bez szwanku, podczas gdy z dala widać owczarnię skupioną
na pastwisku znaczonym jaśniejącym krzyżem.
Obraz główny Najświętszego Serca Jezusowego i Najświętszej Maryi
Wspomożycielki jest dziełem artysty turyńskiego, pana Bonetti. Artyzm, naturalność,
żywa kolorystyka i ekspresja artystyczna po mistrzowsku wykonanego dzieła –
zdradzają wysoką klasę artysty.
Obraz św. Józefa był w trakcie malowania i został umieszczony, jak
zobaczymy, w roku 1874, gdy prace w bazylice zostały ukończone.
Nowennę przygotowawczą przed uroczystością Najświętszej Maryi
Wspomożycielki głosił opat Bardessono, Don Maksymilian dei Conti Rigras. W dniu
19 bm. w uroczystość Zesłania Ducha świętego, o 6 - ej wieczorem otwarto na
dziedzińcu Oratorium pawilon, zwany „Kołem Szczęścia”, przy koncercie kapeli.
Sprzedaż biletów i kierownictwo tego małego kiermaszu przeznaczonego na cele
kościoła i Oratorium, zostały także i w tym roku powierzone młodzieńcom
z turyńskich rodów szlacheckich. Dlatego Ksiądz Bosko pisał do cavagliere Xawerego
Provana di Collegno:
Car. mo Sig. Cavagliere!
Dziś wieczór, o godzinie 7.30 odbędzie się zebranie Komitetu, jak w roku
poprzednim, celem zorganizowania odpustu Najświętszej Maryi Wspomożycielki
i pragnąłbym, by byli również obecni synowie Alojzy i Emanuel. Jeżeli nic nie stoi na
przeszkodzie, za zgodą jego, proszę o łaskawą zachętę i udzielenie im zezwolenia. Nie
243

25.4 Page 244

▲back to top
mogłem osobiście przybyć, jak tego pragnąłem, dlatego życzę listownie wszystkim
z całego serca błogosławieństwa Bożego i pozostaję etc.
Z Oratorium, 15.04.1872 r.
Ksiądz Jan Bosko
PS. Jeżeli ten list nie zastanie go w Turynie, mam nadzieję dotrze do niego w Cumiana
i posłuży, jako zaproszenie na przyszłą konferencję ad hoc. W tej chwili otrzymuję
wiadomości, że Ojciec św. będący całą nadzieją Rzymu, jest zdrów.
W ostatnich dniach przybyli, by wziąć udział w funkcjach religijnych,
wychowankowie zakładów w Lanzo, Borgo S. Martino i Alassio. W dniu 23 maja
nabożeństwo pontyfikalne odprawił Monsignore Celestyn Fissore, arcybiskup
Vercelli. Opat Bardessono wygłosił panegiryk. Antyfona „Sancta Maria, succurre
miseris” wypadła wspaniale w ilustracji muzycznej księdza Cagliero. Napływ
publiczności był tak wielki, że zabrakło miejsca w świątyni.
Ksiądz Bosko, za pośrednictwem Unita Cattolicá, ogłaszał że uroczystości
miały być powtórzone w następną niedzielę 26 maja.
A oto jeden wzruszający szczegół.
W uroczystość Najświętszej Maryi Wspomożycielki całe Oratorium
rozbrzmiewało muzyką i śpiewami. Wychowankowie mogli w tym dniu za parę
groszy zaoszczędzonych przez dobre sprawowanie się i nagrody od Przełożonych lub
rodziców, nabywać sobie książki, zabawki, czy słodycze. Wszyscy mieli w kieszeni
parę soldów, bo ci byli dobrze zaopatrzeni w pieniądze, dzielili się z tymi, co ich nie
mieli. Wśród tych bogatszych był chłopiec nazwiskiem Secondo Amerio, który już
złożył swoją ofiarę, szedł zadowolony kupić sobie lub może dla mamy jakąś pamiątkę.
Lecz gdy podszedł do stolika z książkami, ujrzał jakby kręcącego się nieśmiało
w kącie pewnego kolegę ze swojej klasy, któremu się zbierało na płacz.
Co ci jest, żeś taki smutny, drogi Dominiku spytał Amerio.
Nie mam ani solda, bym się mógł ucieszyć z kolegami. Moja matka jest uboga,
a ojciec mi zmarł, więc jak mogę być wesoły?
Słysząc to Amerio zapomniał o prezencie i książkach, które chciał zakupić,
wyjął 6 lirów, jakie miał przy sobie i podał trzy z nich biednemu Dominikowi mówiąc:
244

25.5 Page 245

▲back to top
Weź je, poślesz te trzy mamie, a resztą się wspólnie podzielimy. I przez cały
dzień bawili się razem!
Zacny Amerio, mając 16 lat, zapisał się do Zgromadzenia, w roku zaś 1878
wyświęcony na kapłana, a po niespełna 4 latach uleciał do nieba.
W samą uroczystość Najświętszej Maryi Wspomożycielki Ksiądz Bosko pisał
do pani Alojzy Radice Vittadini w Mediolanie:
Ottima Signora!
Otrzymałem jałmużnę w sumie 100 franków, za którą serdecznie dziękuję.
Niech Bóg wynagrodzi za nią stokrotnie! Modliłem się i nadal będę się modlił o jej
zupełne wyzdrowienie, za jej dziecinę i o zdrowie dla męża. Mam nadzieję osobiście
złożyć uszanowanie przy sposobności. Niech Bóg błogosławi etc.
PS. Proszę być pewna, że Madonna nas wysłucha.
Dnia 24.05.1872 r.
Ksiądz Jan Bosko
Mając zawsze dobre słowo dla wszystkich, ze szczególną uprzejmością odnosił
się do swych dobrodziejów. I tak do hrabiego Viancino pisał:
Car. mo Sig. Conte!
Szanowny Pan hrabia jest cierpliwy ze wszystkimi, musi, więc być takim
względem Księdza Bosko, zwłaszcza, gdy przybywa do Oratorium i mam potrzebę
z nim rozmawiać, a nie prowadzą go zaraz do mnie. Proszę być przekonany, że jeśli
zawczasu mnie uprzedzi, a ja jestem w domu, to nie tylko w tej samej chwili będzie
z radością przyjęty, lecz sam jego widok będzie dla mnie wielką uroczystością.
W poniedziałek przyjdę odprawić karnawał u pana hrabiego i będzie nam naprawdę
wesoło. Niech Bóg udzieli wszelkich dóbr, zdrowia i pomyślności, etc.
Ksiądz Jan Bosko
Niemniej przyjaciołom, dobrodziejom, czy BWS-om było miłym odwiedzać go przy
sposobności, zwłaszcza z okazji jego imienin. W bieżącym roku ksiądz Rua porozsyłał
im następujące zaproszenia:
245

25.6 Page 246

▲back to top
Ill. mo e benemerito Signore!
W poniedziałek obchodzi się u nas uroczystość św. Jana Chrzciciela, a zarazem
imieniny naszego Dyrektora i Ojca Księdza Bosko. Synowie pragną go uczcić
i wyrazić mu wdzięczność odczytaniem swych utworów literackich, muzyką, śpiewem
lub nawet składką pieniężną. Zapraszają również Sz. P., by raczył wziąć udział w tym
miłym obchodzie, który odbędzie się w niedzielę i poniedziałek, około godziny 7 – ej
wieczór.
Z głębokim szacunkiem
Turyn, 21.06.1872 r.
Ksiądz Rua prefekt
Jak zwykłe w Oratorium imieniny Księdza Bosko były dla młodzieży okazją
zamanifestowania mu swojej czci i miłości. Pozostawiały one u wszystkich jak
najmilsze wspomnienia.
Ksiądz profesor Bartello odczytał okolicznościową odę, a wychowankowie
wśród występów kapeli i chórów, spontanicznie dawali wyraz swym uczuciom
synowskim względem najdroższego Ojca zapewniając, że przez całe życie wiernie iść
będą za wskazówkami otrzymanymi w Oratorium oraz zapewniali o pamięci w
modlitwach.
W tym roku, o czym powiemy obszernie niżej, pewien brukowiec usiłował za
pomocą drukowanego płaskiego romansu, podważyć opinię, jaką się cieszył
powszechnie Ksiądz Bosko.
Dlatego opat Bardesono brał publicznie w obronę Księdza Bosko w dziełku
wydanym przez siebie. A byli wychowankowie w odpowiedzi na bezczelne zakusy
masońskie, wystosowali publiczny protest przez nich podpisany, wraz z zebraną
składką pieniężna następującej treści:
W dniu imienin, Synowie Twoi najdroższy Ojcze, choć rozproszeni po świecie,
duchem i sercem złączeni, pragną dać wyraz swej miłości i przywiązania, jakie żywią
dla wspólnego swego Ojca. Jakie to szczęście widzieć twe pogodne oblicze okolone
łaską Bożą i miłością ludzką!
246

25.7 Page 247

▲back to top
Serca nasze podobnie jak żeglarza, przybijającego do utęsknionego portu, biją
dziś radośnie, bo odzyskały znów Ojca i Przyjaciela po przezwyciężeniu
niebezpieczeństwa, jakie nam wszystkim zagrażało, a Turynowi wróciła radość
i nadzieja pomyślnej przyszłości.
Jaki dar złożymy stając dziś przed tobą, Księże Bosko?
Ten protest, jako skromny symbol naszej miłości i przywiązania, o Ojcze
Młodzieży, troskliwy pasterzu dusz młodzieńczych racz przyjąć ten adres, jako
skromny symbol naszej miłości i przywiązania, o Ojcze młodzieży, troskliwy pasterzu
dusz młodzieńczych!, inicjatorze i kierowniku dzieła dobroczynnego, które młodzież
kieruje na drogę cnoty i zbawienia!
Pragniemy by był on wyrazem gorącego uznania dla twej owocnej działalności
kulturalnej i obywatelskiej, która jak zbawcza latarnia, przyświeca społeczeństwu
wśród ciemności obecnego wieku.
Niech będzie zarazem uroczystym protestem przeciwko złośliwym i plugawym
oszczerstwom pewnych dzienników, który swój trucicielski jad usiłują sączyć w serca
i umysły prostaczków, próbując zaćmić dobre imię Opatrznościowego Męża
i Dobroczyńcy ludzkości, jakim jest Ksiądz Bosko!
Na to odpowiemy, jeszcze bardziej zacieśniając swe szeregi, jako przyjaciele
i bracia, dążąc do wspólnego celu i działając odważnie i wytrwale.
Księdzu Bosko tak jak wszystkim duszom szlachetnym i nieznużonym
w działaniu dobra na świecie, nie brak obmówców. Taka jest zwykła nagroda, którą
świat płaci dobroczyńcom ludzkości.
A więc odwagi! Ludzie nauki i cnoty podnieśli już swój głos w obronie
naszego drogiego Ojca, Księdza Bosko.
Oto, jakie są nasze myśli, pragnienia i życzenia pod adresem księdza Bosko.
Zechciejcie, drogi Ojcze, wzmocnić je swoją modlitwą, byśmy wiernie
wytrwali przy twojej sprawie, która jest i sprawą Bożą
Racz pobłogosławić, o Panie, jego szlachetne przedsięwzięcia, utwierdzaj
gorliwość i zraszaj swą łaską jego działalność dla dusz!
Evviva Don Bosco!
247

25.8 Page 248

▲back to top
Nie możemy tu przytaczać wszystkich utworów deklamowanych lub
odczytanych ku czci Księdza Bosko przez wychowanków, czy salezjanów. Wspomina
tylko o rzewnych strofach, w których wypowiadał swą miłość do swego Ojca
i Przełożonego kleryk Dominik Tomatis. Między innymi mówił tak:
Dzień to triumfu i chwały
gdy żołnierz syty łupów i cały
do domu powraca zdrów!
Dzień to zaiste najdroższy
z pośród wszystkich najsłodszy,
co Ojca nam wraca znów!...
Zacny ten kleryk, który w pierwszej grupie misjonarzy udawał się w roku 1875
do Argentyny, tak kończył swe strofy serdeczną emfazą:
Gdziekolwiek na świecie Twój sztandar wychynie,
Tam Imię Twe głośne na wieki zasłynie…
Podobnie członkowie Towarzystwa św. Alojzego w Oratorium, oczekując z
upragnieniem okazji „wyrażenia mu swej nieograniczonej miłości i czci”, dawali
wyrazy swym uczuciom przez swego prezesa, który tak mówił:
Pozwolisz, Drogi Ojcze, że pomijając inne tytuły, zwracać się odtąd będziemy
jedynie nazywając Cię Drogim naszym Ojcem i prosimy, byś nas raczył uważać i mieć
przy swym sercu, jako kochających synów. Przekonani, że mile przyjmiesz tę
propozycję, od tej chwili przyrzekamy sprawować się, jak na dobrych synów wypada
i spełniać wszystko, co raczysz nam polecić sam lub przez naszego dyrektora.
Wiedząc, że otaczasz wielką troskliwością Towarzystwo św. Alojzego, które sam
założyłeś w Oratorium, przyrzekamy wiernie zachowywać jego ustawy i zachęcać
innych kolegów do wstępowania do niego i obiecujemy naśladować cnoty naszego
wielkiego Patrona.
Wieczorem 24 maja, Ksiądz Bosko zwrócił się z serdecznym przemówieniem
do zebranych około 1500 osób. Przypomniał, jak w ubiegłym roku, przy podobnej
okazji, zapewniał, że w roku 1872 będzie mógł podzielić się pocieszającymi
248

25.9 Page 249

▲back to top
wiadomościami. I otóż obecnie, z łaskawości Madonny, podaje wszystkim do
wiadomości, że zostali wybrani biskupi na diecezje wakujące we Włoszech i objęli
swe stolice biskupie.
Drugą łaską, jaką udzieliła Madonna jest ta, że mógł wyzdrowieć z ciężkiej,
prawie beznadziejnej choroby.
Jeszcze większą łaską jest, że Namiestnik Chrystusowy przekroczywszy
szczęśliwie wiek swych poprzedników Stolicy Piotrowej oraz samego Księcia
Apostołów, rządzi pomyślnie Kościołem, przy dobrym zdrowiu.
Kończył swe przemówienie zapowiedzią, że w przyszłym roku czekają nas łzy,
ale też i radość…
Radość tę przeżywali już w tym roku muzycy i śpiewacy Oratorium, wnet po
odpuście Najświętszej Maryi Wspomożycielki na wycieczce w Mondovi, skąd zaprosił
ich biskup tamtejszy z okazji uroczystości urządzanej w związku z obchodem rocznicy
zwycięstwa pod Lepanto oraz ku czci św. papieża Piusa V, który był również
biskupem Mondovi w latach od 1560 do 1566. Równocześnie przypadła 300 rocznica
jego śmierci oraz 200 - lecie beatyfikacji.
Uroczystości te odbyły się w maju, poprzedzone Nowenną w katedrze.
Uświetnione było obecnością trzech biskupów, między nimi monsignore Oreglia di S.
Stefano, arcybiskupa Damiata i nuncjusza apostolskiego w Portugalii, monsignore
Colli, biskupa Aleksandrii, oraz monsignore Mancorda, biskupa Fossano, wspaniałą
iluminacją i koncertem.
Nasz chór z kapelą liczył 100 chłopców, którzy zyskali sobie renomę przez
budujące zachowanie się w czasie nabożeństw, przystępowanie do Komunii św. oraz
wzorowe wykonanie utworów muzycznych. Swymi częstymi występami oraz pogodą
wesołością, tak charakterystyczną dla Oratorium, pozostawiali jak najmilsze wrażenie
u gospodarzy.
Mieszkali oni w seminarium. Jednego wieczoru, gdy zabawiali się na reakcji,
w obecności księdza rektora, profesorów i innych przełożonych, pewnej chwili
Castini, przebrany w perukę i strój fantastyczny, że nawet swoi go nie poznali, zaczął
odgrywać jakąś scenę z widowiska ludowego pt. „Kryspin i śpiewaczka”.
Wtedy chłopcy otoczyli go i śmiali się do rozpuku, ku zgorszeniu zdumionych
tym przełożonych, którzy sądzili, że to jakiś kuglarz się tu wcisnął. Już mieli wydać
249

25.10 Page 250

▲back to top
polecenie woźnemu, by go wyrzucił, gdy naraz Enria zaczął mu odpowiadać falsetem,
odstawiając rolę śpiewaczki.
Profesorowie słysząc glos kobiecy, nie mogli się już połapać w tym wszystkim.
Niektórzy gorliwsi z nich wołali z oburzeniem:, Co to? Kobieta w seminarium? Tego
już za wiele…
Lecz scena wkrótce zakończyła się tak humorystycznie, iż czegoś podobnego
chyba dotąd nie widziały te mury!
Gastini przy końcu wyszedł z kapeluszem zbierać datki, wołając:
Per Don Bosco! Per Don Bosco! no I zebrał dobrą setkę lir!
Lecz księdzu Bosko nigdy nie brakło zmartwień. Kurator z Aleksandrii nie
przestawał monitować dyrektora Małego Seminarium w Borgo S. Martino, z powodu
pewnych nieformalności w zalegalizowaniu personelu nauczycielskiego. Ksiądz
Bosko doradza mu udokumentować wobec władz pewne koncesje, udzielone
zakładowi, jako Małemu Seminarium, w którym znaczna część alumnów aspirowała
do stanu duchownego:
Carissimo D. Bonetti!
Uważam za stosowne, byś ze swej strony w pertraktacjach z kuratorem posłużył
się panem komandorem Rho, wtajemniczając go w odpowiednie dokumenty. Ja tu
zrobię, co do mnie należy.
Posłałem ci trzy zeszyty Historii Biblijnej, które odeślesz mi po przejrzeniu ich
okiem rysia i należytym poprawieniu twoją mistrzowską dłonią! Wyrazisz moje
zadowolenie wszystkim księżom, klerykom i wychowankom, że pełnią należycie swe
obowiązki oraz za dobroć, jaką mi okazali. Niech Bóg etc.
Dnia 23.04.1872 r.
Ksiądz Jan Bosko
Ksiądz Bonetti ze swojej strony zachęcał wychowanków, by ofiarowali
Komunie św. w intencji opieki Bożej nad zakładem. W następnym liście Ksiądz Bosko
zapewnił go, że trudności ustaną:
250

26 Pages 251-260

▲back to top

26.1 Page 251

▲back to top
Car. mo D. Bonetti!
Pierwsze, co nam groziło, ustało. Powiedz chłopcom, iż łaska została przez nich
uproszona. Liczne zastępy szatanów walczyły przeciwko kolegium św. Kornela, lecz
Madonna je rozproszyła. Deo gratias! Posyłam ci nowe trzy zeszyty Historii Biblijnej
z twoimi brulionami. Niech Bóg błogosławi etc.
Ksiądz Jan Bosko
Inspektor szkolny Prowincji turyńskiej, niejaki Rota, ex - kapłan, po
zwizytowaniu klas elementarnych w kolegium w Lanzo, złożył ujemne sprawozdanie
do Urzędy szkolnego, grożąc zamknięciem zakładu. Ksiądz Bosko zatroskany tym,
odniósł się do prefekta Zoppi, pisząc:
Ill. mo Sig. Prefetto!
Zakład publicznej dobroczynności pod nazwą Oratorium św. Fr. Salezego,
doznawał zawsze pomocy od W.E. w poważnych kłopotach. Ze swej strony nie
odmawiano tu nigdy przyjęcia ubogich chłopców, polecanych przez władze publiczne.
Obecnie powstały trudności w kolegium w Lanzo, będący pod zarządem
i kierownictwem personelu należącego do tutejszego Oratorium, jako domu
centralnego. A oto, jaki zaszedł wypadek.
Wśród nauczycieli klas elementarnych są dwaj, którzy złożyli egzamin podczas
wakacji 1871 roku, a ponieważ odbyli przez kilka lat praktykę nauczycielską, dlatego
nie odbywali jej bezpośrednio po egzaminach. Stało się, zatem zadość przepisom
szkolnym, mimo że nie w przepisanym czasie.
Dotąd z tego powodu nie czyniło się trudności, ani w tutejszej, ani w innych
prowincjach państwa, gdzie znajdują się domy względnie kolegia tego rodzaju.
Pomimo to pan inspektor Prowincji Turyn uznał to za przekroczenie
obowiązujących ustaw szkolnych i zarządził usunięcie tych nauczycieli i zastąpienie
innymi. Dyrektor miejscowy wraz z burmistrzem i magisterium, dając pochlebne
świadectwo wspomnianym nauczycielom o postępach w nauce i karności uczniów
w zakładzie. Przy czym jednomyślnie stwierdzono, że zmiana personelu w ostatnich
miesiącach nauki wyszłaby na szkodę uczniom.
251

26.2 Page 252

▲back to top
Dlatego proszę W.E. o zezwolenie, by wspomniany personel mógł nadal
spełniać swe obowiązki, a ewentualnie zarządzić jeszcze ponowną wizytację przez
kuratora szkolnego.
Oświadczam jednak, że, o ile W.E., uznałby za stosowne zmienić personel
nauczycielski, zastosuję się posłusznie do wspomnianego zarządzenia. Pełen ufności
w jego życzliwość, mam zaszczyt etc.
Turyn, 05.06.1872 r.
Ksiądz Jan Bosko
Prefekt przychylnie odniósł się do tej prośby i Rada Szkolna wyznaczyła
komisję pod przewodnictwem kuratora szkolnego do zwizytowania szkoły i wydania
swej opinii. Kurator Garelli spełniwszy zalecenia, wydał przychylną opinię o szkole,
pomimo że inspektor uparcie podtrzymywał swe zdanie.
Rada szkolna uchyliła wszelkie represyjne zarządzenia i sprawy ułożyły się ku
wielkiemu zadowoleniu Księdza Bosko.
Deputowany Paweł Boselli, przyszły minister oświaty, wizytując tę szkołę
oświadczył, że można by ją postawić jako wzór dla innych szkół w państwie.
3. Kolegium w Valsalice.
Wielce pożyteczna impreza podjęta przez Księdza Bosko, o której będzie
mowa, uprzedziła organizowane później za pontyfikatu Piusa X tzw. Seminarium
Regionalne. Ksiądz Bosko przewidując rosnący brak powołań kapłańskich i trudności
stawiane przez rząd szkołom prywatnym, wynalazł skuteczny środek zapobieżenia
wynikłym stąd trudnościom przez zorganizowanie w Turynie lub gdzie indziej,
kolegium, względnie Seminarium między diecezjalnego dla Piemontu, Ligurii
i Lombardii, zdolnego pomieścić 500 - 600 alumnów przysyłanych przez różnych
biskupów.
Kandydaci wyświęceni na kapłanów mieli wrócić do swych diecezji. Koszt ich
wykształcenia mieli pokrywać biskupi własnymi środkami, względnie poszukać dla
nich dobrodziejów, co było opatrznościowe dla wielu chłopców ubogich, mających
powołanie, lecz bez środków materialnych na kształcenie się.
252

26.3 Page 253

▲back to top
Jak jednak znaleźć, stosownie do przepisów państwowych, dostateczną ilość
profesorów dyplomowanych?
Łatwiej było ich zdobyć dla instytutu wspólnego dla wszystkich diecezji, niż
dla każdego seminarium z osobna.
Ksiądz Bosko przedstawił swój projekt biskupom Piemontu, Ligurii
i Lombardii, którzy go przyjęli z aplauzem. Niektórzy z nich wyrazili życzenie,
by Ksiądz Bosko zorganizowała takie seminarium i sam nim kierował.
Wróciwszy z Varazze poszedł z tym projektem do arcybiskupa Gastaldi. Ten
początkowo zdawała się go pochwalać, lecz przy tym dał do zrozumienia, że nie
podoba mu się, by Ksiądz Bosko objął jego kierownictwo. Wolałby je mieć pod swoją
jurysdykcją, tak pod względem naukowym jak i formacji duchowej kandydatów.
Biskupi dowiedziawszy się o tym, wycofali się i tak upadł ten wspaniały projekt.
Tymczasem Monsignore Gastaldi zdecydował się oddać pod kierownictwo
Księdza Bosko kolegium egzystujące od paru lat w Valsalice.
W roku 1863 Gazzetta Ufficiale podawała, iż zgodnie z dekretem ministra
Amari, zamknięte zostało kolegium S. Primitivo pod dotychczasowym zarządem Braci
Szkół Chrześcijańskich. Na wiadomość o tym ukonstytuowało się stowarzyszenie
kapłanów turyńskich stawiając sobie za cel współpracę dla dobra Kościoła i państwa
oraz pomoc w kształceniu i wychowywaniu religijnym młodzieży.
W październiku, więc zostało otwarte ponownie kolegium przy dawnej drodze
do Valsalice, w pałacu należącym od XIX w. do Braci Szkół Chrześcijańskich.
Pomimo usilnych starań dokooptowania nowych, pozostało do końca roku 1868
zaledwie siedmiu członków założycieli. A gdy w roku 1868 niektórzy z nich usunęli
się od dalszego współdziałania, stowarzyszenie byłoby się rozwinęło, gdyby na jego
czele nie stanęli opat Michellotti i ksiądz Franciszek Barone, którzy dołożyli
wszelkich starań, by je zreorganizować i rozszerzyć zakres jego działania.
Prócz prowadzenia kolegium i innych związanych z wychowaniem młodzieży
dzieł, organizowali wszelkiego rodzaju szkoły dzienne i wieczorowe, kursy
dokształcające, religijne dla starszych i dla młodzieży, naukę katechizmu, szkoły
rolnicze, misje itp.
Usiłowali pozyskać jak największą ilość członków popierających wśród
duchownych i świeckich, nie tylko w samym Turynie, ale i na prowincji i w samym
253

26.4 Page 254

▲back to top
Piemoncie, by położyć tamę rozszerzaniu się niemoralności i bezbożnictwa na szkodę
społeczeństwa i Kościoła.
Tak głosił memoriał złożony na ręce arcybiskupa turyńskiego w 1869 r.
Wprawdzie ambitne zamierzenia tego kapłańsko - laickiego stowarzyszenia nie
zostały w pełni zrealizowane, w każdym razie przyczyniły się do uratowania kolegium
w Valsalice, które funkcjonowało normalnie jeszcze przez trzy lata.
Skutkiem zmniejszenia się liczby alumnów i poważnego zadłużenia,
stowarzyszenie nie mogło sprostać dalszym wydatkom. Wtedy to ksiądz Barone,
wkrótce po ingresie nowego arcybiskupa, który był jego kolegą szkolnym, zreferował
mu poważną sytuację i wręczył na piśmie bilanse instytucji, ufając, że nowy
arcybiskup zdoła nakłonić wszystkich biskupów piemonckich do czynnego
zaangażowania się w kierownictwie stowarzyszenia, zdobywając dla niego nowych
członków, by zapewnić mu dalsze trwanie.
Arcybiskup zainterpelowany w tej sprawie odrzekł, że ma na myśli założenie
własnego kolegium dla seminarium arcybiskupiego, lecz pod wpływem naglących
przedstawień, zainteresował się i zbadał przedłożony sobie bilans kolegium
w krytycznym 1869 roku. W tej groźnej sytuacji zaświtał mu plan oddania go pod
kierownictwo Księdzu Bosko.
I właśnie w chwili, gdy Ksiądz Bosko przyszedł do niego celem omówienia
sprawy seminarium między diecezjalnego, arcybiskup przerzucając się na kwestię
nędznego położenia, w jakim się znalazło kolegium w Valsalice, zaproponował mu
podjęcie się jego kierownictwa.
Ksiądz Bosko zwrócił uwagę, że to nie jest pole stosowne dla akcji
salezjańskiej, przeznaczonej dla synów ludu, lecz arcybiskup nalegał i prawie nakładał
mu ten obowiązek. Wówczas Księdzu Bosko nie pozostało nic innego, jak skłonić
głowę dodając, że zapyta o zdanie swą Kapitułę i zakomunikuje ostateczną decyzję.
Monsignore ze swej strony pospieszył poinformować o swej decyzji księdza
Barone i polecił mu przy tym nakłaniać Księdza Bosko, by nie opierał się życzeniu
arcybiskupa. Ten usłuchał i na klęczkach błagał Księdza Bosko przekonując, że sama
jego firma podniesie prestiż kolegium i uratuje od bankructwa.
Ksiądz Bosko zebrał swą Kapitułę i przedłożył projekt pod naradę. Wszyscy
dali głos negatywny podnosząc, iż nie jest zgodne z naszym celem zajmowanie się
254

26.5 Page 255

▲back to top
młodzieżą szlachecką. On zakomunikował to arcybiskupowi, a ten ponownie nalegał
autorytatywnie.
Jeszcze raz pytał, więc Ksiądz Bosko o zdanie Kapituły oświadczając,
że otrzymał wprost nakaz od arcybiskupa i wydaje mu się stosowne w tym wypadku
ustąpić, celem uniknięcia konfliktu z Przełożonym kościelnym. Prosił, zatem
o wyrażenie swej zgody przez głosowanie, na co członkowie Kapituły śmiejąc się dali
swój głos „in blanco”.
Miało to miejsce w miesiącu marcu. Nieco później ksiądz Bosko udał się do
Lano i opowiedziawszy księdzu Lemoyne o tej ofercie, zapytał: Cóż więc ty na to?
Odmówić bezwzględnie – odrzekł ksiądz Lemoyne.
Więc i ty jesteś temu przeciwny? Wszyscy, absolutnie wszyscy odrzucają ten
projekt!
Ale to powinno podobać się Księdzu Bosko, gdyż okazuje, że synowie
zachowują w pamięci słowa Ojca. Czyż nie mówił nam wielokrotnie, że przyjmowanie
kolegiów dla synów szlacheckich znaczyłoby upadek naszego Zgromadzenia
i że powinniśmy zawsze pracować dla biednych synów ludu?
To prawda, masz rację. A jednak musze przyjąć kolegium Valsalice, gdyż
nakazuje to arcybiskup.
Jeżeli tak ma się ta sprawa, to nie wiem, co na to odpowiedzieć. Niech Ksiądz
Bosko postąpi, jak uważa. My słuchamy chętnie!
Ale gdy pyta o moje własne zdanie, będzie ono zawsze negatywne. Podobnie
utrzymywali inni współbracia.
Arcybiskup niby dla ułatwienia sprawy prosił Ojca Świętego
o błogosławieństwo dla Księdza Bosko tymi słowy:
Beatissimo Padre!
Istnieje w Turynie od 10 blisko lat Stowarzyszenie pobożne mające za cel
troszczyć się o wykształcenie i wychowanie religijne młodzieży, które otwarło na ten
cel kolegium. Stowarzyszenie to pragnąc upewnić się w osiągnięciu swego celu prosi
pokornie o błogosławieństwo Waszą Świętobliwość.
Umill. mo Figlio + Lorenzo Arcivescovo di Torino
255

26.6 Page 256

▲back to top
Papież zaś dopisał odręcznie na prośbie następujące słowa:
“Die 4 aprilis 1872. Benedictat vos Deus et illuminetad dirigendos iuvenes in via
salutis aeternae. Pius P. P. IX.”
W kwietniu, zatem przyszło do definitywnego przejęcia zarządu kolegium,
co pociągnęło również nie małe ofiary finansowe.
Monsignore Gastaldi wysłał pismo urzędowe do Księdza Bosko, by mieć ścisłą
odpowiedź celem zakomunikowania jej administracji kolegium:
Seminarium – Turyn, 23.04.1872 r.
Carissimo Don Bosco!
Zarząd aktualny Kolegium Valsalice, pomimo sprzeciwu jednego członka,
czego nie bierze się pod uwagę, zdecydowałby się oddać zarząd kolegium Valsalice
w ręce W. Przewielebności na warunkach nieco zmienionych od tych, które były
wiadome:
1. Płacenie dzierżawy budynku Braciom Szkół Chrześcijańskich.
2. Nabycie sprzętów i maszyn w gabinecie fizycznym, będących własnością
aktualnego zarządu, za cenę 22 do 23 tys. Lir, w ciągu dwóch miesięcy.
3. Wypłacanie świadczeń osobom zatrudnionym w kolegium łącznie z ich
służebnościami.
Wasza Przewielebność zechce rozważyć powyższe warunki i dać mi odpowiedź
ustnie lub na piśmie.
Aff. mo in G. C.
+ Wawrzyniec arcybp.
Ksiądz Bosko odpowiadał następująco:
Eccelenza Rev. ma!
Zbadałem dokładnie punkty kontraktu w sprawie kolegium Valsalice lecz widzę
trudności ze strony materialnej. Gdybym miał pieniądze załatwiłbym wszystko. Lecz
nie jest mi to obecnie możliwe.
256

26.7 Page 257

▲back to top
Z mej strony nie mógłbym zmienić podstaw wspomnianych w rozmowie
z W. E. oraz z panami z zarządu, z którymi miałem przyjemność rozmawiać,
a mianowicie:
1. Że podejmę się wydatków za wynajem lokalu i spłacać będę sprzęt szkolny
według jego wartości;
2. nie mogę przyjmować żadnych serwitutów.
To, co zniechęca moich współpracowników, są dwie rzeczy:
1. Cel nasz, który dotyczy młodzieży średniego stanu, a nie szlacheckiego.
2. Jeśli tak doświadczone osoby, jakimi są obecni administratorzy, nie są
w stanie prowadzić dzieła, czy zdołamy to uczynić my, biedni „pigmeje”?
Pomimo to na podstawie wyżej wymienionych punktów zgadzam się
pertraktować. Lecz w tych, jak w innych sprawach oświadczam, że pragnę być zawsze
pełen czci i wdzięczności względem W. E.
Z Oratorium, 22.05.1872 r.
Ksiądz Jan Bosko
Pomiędzy linijkami listu arcybiskupa Ksiądz Bosko dopisał pod Nr 2 wagę:
„zgodnie z oświadczeniem rzeczoznawcy - przez cały październik”. A na marginesie
Nr. 3: „Nie przyjęty”
Ksiądz Rua chowając list w archiwum dodawał nota bene: To, co pisane
pomiędzy linijkami lub na marginesie jest odpowiedzią.
W czerwcu doszło do spisania aktu urzędowego. Unita Cattolica z dniem
3 lipca ogłaszała przejęcie kierownictwa kolegium przez Księdza Bosko: Kolegium
Valsalice. To kolegium szkolne zostanie otwarte, jak w ubiegłym roku, dla młodzieży
studiującej i bez żadnych zmian przechodzi pod zarząd i kierownictwo Księdza Bosko.
Położone w zdrowotnym miejscu koło Turynu, zapewnia rodzicom całkowitą
gwarancję, co do zdrowia ich synów. Koszt utrzymania miesięcznego, jak w ubiegłym
roku wynosi 90 lir dla uczniów kursu elementarnego, 100 lir dla gimnazjum, 110 lir
dla liceum. W tę sumę wliczone są wydatki na żywność, odzież, książki i naukę.
257

26.8 Page 258

▲back to top
Opinia, jaką cieszą się kolegia Księdza Bosko w Piemoncie i Ligurii dają
rodzicom gwarancję, że mogą spokojnie powierzyć swych synów kolegium
w Valsalice. Od siebie zapewniamy, że kolegium odpowiada wymogom sanitarnym,
moralnym i naukowym. Wystarczy podkreślić, że kieruje nim wybitny profesor ksiądz
Celestyn Durando, autor nowego Donata (podstawy gramatyki łacińskiej). Podania
należy kierować pod adresem: Ks. Jan Bosko Turyn, względnie dyrekcja kolegium
Valsalice.
Arcybiskup dopisał pod projektem następujące słowa: wśród spraw wszystkich
interesujących jest zapewne kwestia wychowania młodzieży. Mając wszelkie dane,
że w takim duchu wychowuje się młodzież w kolegium Valsalice, położonego w
naszym mieście archidiecezjalnym, obecnie pod kierownictwem Wielebnego Księdza
Jana Bosko, polecamy je jak najgoręcej wszystkim rodzicom i opiekunom, do których
należy troska o wychowanie dzieci i młodzieży. Mamy niepłonną nadzieję, że będzie
mu towarzyszyło błogosławieństwo Boże, pod którym młodzież tam wychowana
wzrastać będzie w nauce i umiejętności, w tej zwłaszcza, która przewyższa wszystkie
inne mądrości ziemskie, jaką jest mądrość chrześcijańska.
Turyn, 06.07.1872 r.
+ Wawrzyniec arcybiskup
Dla Księdza Bosko przyjęte kolegium Valsalice było prawdziwą ofiarą. Nie
pominął jednak niczego, co by mogło się przyczynić do jego rozkwitu. Dnia
3 października kurator szkolny Garelli zawiadamiał go, że Rada Szkolna zatwierdziła
otwarcie szkół na rok bieżący.
Nie mniej z innych źródeł lansowano plotki tendencyjne na niekorzyść Księdza
Bosko i jego synów w obawie, że powodzenie nowego kierownictwa byłoby ujmą dla
poprzedniego. Zarzucano Księdzu Bosko, jakoby miał wielkie pretensje do
wychowania młodzieży szlacheckiej, nazywano nieukami jego młodych kleryków,
którzy mieli być asystentami itd. Słowem tysiącznymi motywami odciągano rodziny
od posyłania tam swych synów. Biedny Ksiądz Bosko!
W pierwszym roku zgłosiło się zaledwie około dwudziestki chłopców, a tu za
samą dzierżawę trzeba było płacić do 7.000 lir rocznie. Lecz dyrektor ksiądz
Franciszek Dalmazzo tak zręcznie manewrował, że dociągnął do setki alumnów.
258

26.9 Page 259

▲back to top
Ksiądz Bosko z biegiem czasu nabył to kolegium za sumę 120.000 lir. W roku 1887
zostało ono przeznaczone dla kleryków aspirantów na misje zagraniczne, a w kilka
miesięcy później, za zrządzeniem Bożym, spoczęło tam ciało Świętego i pozostało aż
do roku 1929, kiedy został on wyniesiony do czci ołtarzy.
4. Kościoły św. Jana Ewangelisty i S. Secondo
Starania o uzyskanie drogą przymusowego wywłaszczenia skrawka terenu
Morglia utknęły od pary miesięcy w magistracie. Naczelny sekretarz prefektury, Karol
Baccalario, 6 stycznia 1872 r., zapewniał Księdza Bosko, że od sierpnia, przekazano
sprawę burmistrzowi, który dotąd nic nie zrobił. W miesiąc później, 4 lutego, hr. Karol
delle Veneria pisał do księdza ekonoma Savio, iż „miasto umyło sobie ręce” pod
pozorem, iż prefektura decyzję swą uzależnia od opinii magistratu.
Znowu więc nalegano na prefekturę, by trzymała się przepisów prawnych
i wywierała nacisk na magistrat.
Wreszcie magistrat, na zebraniu rady miejskiej 10. 04. 1872 r. powziął uchwałę
wyrażającą zgodę na przyznanie obiektowi omawianemu tytułu wyższej użyteczności
publicznej, co już tym samym umożliwiło Księdzu Bosko posuniecie tej sprawy
wyżej.
I ten rzeczywiście wniósł petycję do króla, prosząc o wydanie odpowiedniego
dekretu: Sacra Reale Maesta. W mieście Turynie, od placu Broni aż po rzekę Po,
znajduje się dzielnica gęsto zaludniona, długości około3 km, bez kościoła
i jakiejkolwiek szkoły. W latach poprzednich petent otworzył w tej miejscowości
Oratorium świąteczne z dziedzińcem rekreacyjnym dla młodzieży. Po wytyczeniu
jednak nowej ulicy, budynek ten został przepołowiony, tak, iż nie może służyć dalej
swemu przeznaczeniu.
Podpisany widząc opłakany stan ludności katolickiej tej dzielnicy, z pomocą
ofiarności publicznej nabył teren, z zamiarem wybudowania tu kościoła pod
wezwaniem św. Jana Chrzciciela, łącznie z zakładem wychowawczym dla młodzieży,
w celu uchronienia jej od niemoralności i pokierowania do odpowiedniego zawodu.
Z pomocą Opatrzności wstępne prace już rozpoczęto, a inżynier hr. Mella
przygotuje plany. Zbiera się środki na projektowaną budowę, której sam szkic pozwoli
zorientować się jak wielką korzyść mogłaby przynieść tutejszej ludności.
259

26.10 Page 260

▲back to top
Dla zrealizowania wspomnianych planów konieczne jest uzyskanie
niewielkiego skrawka terenu, zaznaczonego na planie sytuacyjnym linią żółtą,
należącego do pana L. Henryka Morglia, który odmawia jego sprzedaży.
Wobec tego podpisany udaje się do W. Królewskiej Mości, aby na zasadzie
ustawy z 25 czerwca 1865 r., raczył wydać dekret, mocą, którego projektowanej
budowie zostałby przyznany tytuł wyższej użyteczności publicznej, a stąd można
przystąpić do przymusowego wywłaszczenia wspomnianego terenu.
Załącza się plany projektowanych budowli, zatwierdzone przez odpowiednie
władze.
Turyn, 16.04.1872 r.
Ksiądz Jan Bosko
Do podania załączono opis szczegółów konstrukcyjnych budowli, opracowany
przez hr. Karola Reviglio della Veneria, przemawiający za koniecznością
postulowanej decyzji monarchy wraz z relacją wspomnianego inż. Reviglio, który
pisał: W celu zapobieżenia potrzebom tutejszej ludności, pracowity kapłan Ksiądz Jan
Bosko zdecydował się wybudować obszerny kościół wraz z przyległym zakładem dla
młodzieży. Po przezwyciężeniu wielu trudności, znalazł się w posiadaniu 3.300 m/kw.
terenu za cenę 70.000 franków.
Plany tego wielkiego przedsięwzięcia przygotowuje zdolny architekt inż. Hr.
Edward Mella z Vercelli, który zapewnia, że obdarzy Turyn monumentalnym dziełem,
które będzie chlubą i ozdobą tej najludniejszej dzielnicy miasta.
Załącza się ogólny szkic kościoła, uzgodniony z planem sytuacyjnym
otoczenia. Szczegóły konstrukcyjne autor wkrótce przedłoży do zatwierdzenia
władzom miejskim.
W środku tego zespołu położonego wzdłuż ulicy Królewskiej, wznosił się front
kościoła trójnawowego, w stylu romańskim, o wymiarach nawy głównej: 21,21 m
szerokości i 57,70 m długości.
Z prawej strony frontu, mieściłoby się Hospicjum, sięgające aż do ulicy
Madame Cristina, obejmując dość obszerne podwórze. Podziemia kościoła
wykorzystano by dla potrzeb zakładu, jak to się czyni w Oratorium na Valdocco.
Należyte przystosowanie budynków do rozmiarów i stylu kościoła wygodny dostęp do
260

27 Pages 261-270

▲back to top

27.1 Page 261

▲back to top
niego od ulicy św. Piusa V.; harmonizujący z otoczeniem front kościoła i zakładu
przyczyniłby się do ozdobienia alei Królewskiej. Dzięki temu sam kościół zajmowałby
miejsce centralne w tym zespole budowlanym, który z czasem zamieniłby się w wielki
zakład wychowawczy dla młodzieży, gdyby wykupiono sąsiednie budynki, naprzeciw
ulicy Ormea.
Do zrealizowania tego ogromnego projektu brakuje mały skrawek terenu od
wschodu, należącego do właściciela składu kamieni, pana Henryka Morglia. Jest on
zaznaczony na planie sytuacyjnym linią żółtą i posłużyłby do uregulowania dwóch
posesji linią biegnącą ku Alei Królewskiej.
Piszący wywiązujący się z zaszczytnego zlecenia kończy swe sprawozdanie,
wyrażając życzenie by mogły się ziścić pobożne plany fundatora.
Turyn, 16.04.1872 r.
Następują podpisy, zgodnie z wymaganiem prawa.
Dla wyjaśnienia planu zasadniczego uznano za stosowne dołączyć drugi arkusz
z rysunkiem facjaty i części budynku przyległego, oświadczając, że dalsze szczegóły
w odpowiedniej skali zostaną przedłożone później kompetentnym władzom
urbanistycznym, stosownie do obowiązujących przepisów.
W miesiąc później zażądano jeszcze dodatkowego oświadczenia ze strony
Księdza Bosko:
Na zaplanowane budowle użyteczności publicznej petent posiada zebrane
fundusze, zabezpieczone na posiadanych przez siebie budynkach w mieście Turynie
na Valdocco oraz innych realnościach w mieści Lanzo, Chieri, Casal, Monferrato,
Genui i Alassio.
Turyn, 21.07.1872 r.
Ksiądz Jan Bosko
Równocześnie ze staraniami o pozyskanie terenu Morglia, Ksiądz Bosko nie
zapomniał o budowie kościoła S. Secondo i z nastaniem wiosny zwracał się do
burmistrza o przydzielenie terenu przeznaczonego na kościół wraz z drzewem na
ogrodzenie placu budowy:
261

27.2 Page 262

▲back to top
Ill. mo Sig. Sindaco!
Rada miejska na posiedzeniu dnia 7 lipca 1871 r. przyznała Księdzu Janowi
Bosko zasiłek w kwocie 30.000 lir na budowę kościoła parafialnego św. Sekunda wraz
z terenem na ten cel. Sz. P. Burmistrz w liście swym z dnia 27 bm. komunikując o
tym, dodaje, że motywem skłaniającym magistrat do udzielenia powyższej subwencji
jest troska o dobro obywateli, pragnących widzieć jak najrychlej zabudowanie
kościoła.
Wobec powyższego oświadcza swą gotowość przystąpienia jak najszybciej do
wykonania projektu i prosi, by Pan Burmistrz zechciał przydzielić odpowiednią ilość
drzew na ogrodzenie placu budowlanego...
Turyn, 27.03.1872 r.
Ksiądz Jan Bosko
Równocześnie Ksiądz Bosko prosił Dyrekcję Kolei Państwowych o przyznanie
zniżki na przewóz materiałów budowlanych, na co otrzymał odpowiedź przychylną od
naczelnego dyrektora.
Projekt inż. Formento przewidywał wzniesienie kościoła w środku terenu
między 4 ulicami, z czterema frontonami doskonale harmonizującymi z otoczeniem,
lecz bez mieszkania dla proboszcza i wikarych. Ksiądz Bosko wyraźnie zobowiązywał
się wznieść wspomniany kościół mając na względzie nie tylko potrzeby ludności, lecz
i młodzieży z Oratorium świątecznym oraz szkołami dziennymi i wieczornymi.
Przystąpiono, zatem do wykopu fundamentów, nie w samym środku, a nieco
z boku, na zachód od ulicy Gioberti, by zostawić miejsca wolne na projektowane
budynki, podwórze itp.
Wykonanie robót powierzono firmie braci Karola i J. Buzzetti’ch, a Ksiądz
Bosko podał niezwłocznie do druku okólnik następujący:
Do właścicieli i mieszkańców nowej parafii S. Secondo w Turynie!
Budowa kościoła w nowej dzielnicy Turynu, położonej blisko kolei, między
Porta Nuova a Placem Broni, jest ogólnie odczuwaną potrzebą mieszkańców tej części
miasta. Od najbliższego kościoła parafialnego p.w. św. Karola do MB Łaskawej na
Crocecie nie ma żadnego kościoła, ani kaplicy przeznaczonej na potrzeby kultu. Mimo
262

27.3 Page 263

▲back to top
braku dostatecznej ilości środków, nie możemy odkładać tego dzieła na później.
Z drugiej strony doświadczenie poucza, że w samym Turynie przedsięwzięto budowę
tylu kościołów, które dzięki pomocy Opatrzności szczęśliwie ukończono. Opierając
się, zatem na dobrej woli i życzliwości mieszkańców nowej parafii, ufny w pomoc
Bożą, przystępuję do dzieła…
Przy kościele ma być obszerny dziedziniec na rekreację dla dzieci, a podziemia
kościoła będą wykorzystywane na szkoły dzienne i wieczorowe, tak w dni świąteczne
jak i powszednie.
Całkowity koszt budowy wyniesie około 300.000 franków. Celem pokrycia tej
sumy, zwracam się z najgorętszą prośbą o pomoc do was, panowie właściciele
i mieszkańcy nowej parafii. Będzie ona oddana pod opiekę św. Męczennikowi
Sekundowi będącemu obok św. Jana Chrzciciela, głównym patronem naszego miasta.
Mamy nadzieję ukończyć budowę za trzy lata, dlatego prosi się gorąco
wszystkich, by nie szczędzili ofiar na ten zbożny cel.
Załączam w kopercie bilet, na którym każdy proszony jest zadeklarować kwotę,
jaką będzie mógł złożyć na kościół w materiale lub w gotówce, w ciągu trzech lat.
Powyższa odezwa uzgodniona została z władzami miejscowymi. Niech Bóg
miłosierny etc.
Turyn, 1872 r.
Ksiądz Jan Bosko
Przesunięcie kościoła ze środka ku skraju placu, ze względu na przyszłe
budynki przyległe wraz z dziedzińcem dla młodzieży, nie uszło uwagi władz,
od których przyszło napomnienie, że nie przestrzegano planu.
Ksiądz Bosko niezwłocznie zawiadomił o tym Inżyniera Formento, który
poszerzył projekt, a zmienione plany przesyłał magistratowi z prośbą o zezwolenie na
zmiany w usytuowaniu kościoła, z dodaniem budynku od strony południowo
wschodniej.
Lecz Rada Miejska zmian nie zatwierdziła, o czym powiadamiał go burmistrz,
który zalecił natychmiastowe zaprzestanie przedsięwziętych wykopów,
a kontynuowanie planu zatwierdzonego poprzednio.
263

27.4 Page 264

▲back to top
Co tu robić? Ksiądz Bosko wyczuwał, że nie zrozumiano należycie jego planu
„połączenia Oratorium dla chłopców z budową kościoła parafialnego”.
Z drugiej strony liczył na to, że przydzielenie przez miasto terenu budowlanego,
nie pociągnie ze sobą innych zastrzeżeń prócz względów bezpieczeństwa i estetyki,
zgodnie z wymogami urbanistycznymi. Obecnie wobec zmiany sytuacji i wyraźnej
uchwały Rady Miejskiej, przeciwnej budowie lokalu dla młodzieży, stanął wobec
udaremnienia swego zamiaru połączenia Oratorium z kościołem publicznym.
Pan mi pisze – wywodził Ksiądz Bosko w liście do burmistrza, że regulamin
Komisji Urbanistycznej daje mi możność złożenia apelacji do Rady Miejskiej.
Jeżeli sam Referat uznałby za stosowne wnieść takową instancję, to ja nie
oponuję. Ale gdybym z własnej inicjatywy zakładał apelację, znaczyłoby to, że chcę
sprzeciwiać się, a ja przecież szanuję władzę i za wszelką cenę pragnę utrzymać z nią
dobre stosunki.
W takim stanie rzeczy nie pozostaje mi nic innego, jak zrzec się tej inicjatywy,
prowadzonej dla dobra wspólnego…
W dalszym ciągu listu prosił, ażeby wykopanych fundamentów nie zasypywano
oraz żeby materiał budowlany mógł pozostać na miejscu, mając nadzieję, że w tej
sprawie dojdzie do porozumienia.
Niestety, do takiego porozumienia nie doszło, jak zobaczymy jeszcze później.
5. Od Marassi do Sampierdarena
W czasie od 2 – 6 lipca odbywały się w Oratorium dla studentów rekolekcje,
które głosili ksiądz Lemoye i misjonarz apostolski ksiądz Corsi. Równocześnie
odprawiało się 40 - godzinne nabożeństwo, na które Madonna sama postarała się
o świece. A to było tak:
Do Księdza Bosko przybył pewien kapłan cierpiący na chorobę płuc prosząc
o radę, co uczynić, aby odzyskać zdrowie. Pyta ksiądz o radę mówi Ksiądz Bosko oto
ona: Udzielę księdzu błogosławieństwa Najświętszej Wspomożycielki, a ksiądz, gdy
wyzdrowieje, zaopatrzy tutejszy kościół w świece na 40 - godzinne nabożeństwo.
Doskonale zgadzam się bardzo chętnie odrzekł.
I rzeczywiście dnia 1 lipca kapłan ów, już zdrowy zupełnie, wywiązując się ze
swej obietnicy, składa sutą ofiarę na świece… A Ksiądz Bosko nie czując się jeszcze
264

27.5 Page 265

▲back to top
zupełnie zdrowy, w towarzystwie Enrii wybrał się na Rivierę do Alassio,
by zaczerpnąć nieco tamtejszego powietrza.
W miesiącu lutym tego roku miała miejsce w Rzymie ciekawa dysputa między
katolikami a protestantami na temat pobytu św. Piotra w Rzymie. W obozie
protestanckim znaleźli się tacy koryfeusze, jak Sciarelli, Ribetti i Gavazzi. Tezy
katolickiej zaś bronili między innymi Fabiani, Cipolla i Guidi. Przebieg dysputy
podano do wiadomości publicznej przez prasę.
Co do nas, pisała Unita Cattolica jesteśmy gotowi argumentami przytoczonymi
przez panów Rbetti i Sciarelli udowodnić, że Wiktor Emanuel II nigdy nie był
w Rzymie. Mniej jest dowodów za pobytem Wiktora Emanuela II w Rzymie, niż
że przebywała tam Księże Apostołów. Nigdy nie zdołamy pojąć, w jaki sposób można
było wszczynać dyskusję i udowadniać, że św. Piotr nigdy nie był w Rzymie, skoro
jest pewny fakt jego tam pobytu i śmierci, co nie tylko naucza Kościół, lecz
potwierdza także historia.
W związku z tym, pewnego razu Ksiądz Bosko podróżując pociągiem na
odcinku między Savoną i Albengą, natknął się na sympatycznego z wyglądu młodego
adwokata. Rozmowa wnet zeszła na wspomnianą dysputę i ów adwokat próbował
bronić protestantów.
Ksiądz Bosko pozwolił mu się wygadać, potem uprzejmie spytał: Signore,
twierdzi pan, że ma poparcie swego twierdzenia wyczerpujące dowody, a ja jestem
przeciwnego zdania. Ale proszę najpierw przedstawić swoje argumenty.
Adwokat zaczął przytaczać jeden po drugim, a Ksiądz Bosko je po kolei zbijał,
przywodząc świadectwa historyczne z pierwszych wieków chrześcijaństwa,
nieprzerwaną tradycję i pomniki pozostałe w Wiecznym Mieście, stwierdzające to
ponad wszelką wątpliwość.
Adwokat musiał się uznać za pokonanego i przy rozstaniu się pragnął
dowiedzieć się o nazwisku swojego rozmówcy. A Ksiądz Bosko na to: Jestem
kościelnym w kościele Najświętszej Maryi Wspomożycielki w Turynie!
Pewna pani przysłuchująca się tej dyspucie, spostrzegła się, co to za ksiądz
i zawołała głośno: Przecież to jest Ksiądz Bosko! Byłam w kościele Księdza
w Turynie!
265

27.6 Page 266

▲back to top
Adwokat ucieszony z tej znajomości powiedział: Studiowałem Księdza Historię
Włoch. Znana mi jest również Jego Historia Kościelna oraz Dzieje Biblijne!
Widocznie Księdzu Bosko był bardzo potrzebny odpoczynek, skoro po
przybyciu do Alassio w towarzystwie Enrii, spędził tam parę nocy bezsennie.
Niedługo jednak wypoczywał, bo otrzymawszy wiadomość o nadarzającej się
sposobności nabycia kościoła św. Kajetana wraz z konwentem w Sampierdarena,
dokąd zamierzał przenieść hospicjum z Marassi, wybrał się zaraz 16 lipca do Genui.
Miał tam wielu dobrodziejów, którzy mu skutecznie dopomogli w tym
przedsięwzięciu.
Z początku starania Księdza Bosko, przy pomocy zacnych panów z Konferencji
św. Wincentego a Paulo, szły w kierunku nabycia starego budynku, w pobliżu
aktualnego hospicjum, lecz bez skutku. Wówczas zwrócił uwagę na starożytny
konwent Teatynów wraz z przyległym kościołem św. Kajetana, lecz pomimo poparcia
wydatnego księcia Vittorio Venturione, ale i ta próba nie powiodła się. Próbowano
jeszcze gdzieindziej, lecz wszystko na próżno. Widocznie sam szatan musiał stawiać
te przeszkody w przewidywaniu wielkiego dobra, jakie w przyszłości miało wyniknąć
z tej nowej placówki.
Opatrzność jednak sprawiła, że te wysiłki miały być uwieńczone pomyślnym
rezultatem. Oto markiz Martorelli, właściciel tego obiektu wobec zamiaru władz
obrócenia go na cele świeckie, zaproponował arcybiskupowi Magnasco nabycie
kościoła na cele kultu religijnego. I tak przy poparciu arcybiskupa i innych
duchownych, budynki te przeszły w ręce Księdza Bosko. Trzeba było tylko zawrzeć
kontrakt i znaleźć pieniądze na jego kupno.
Ksiądz Bosko zaś szukając wszędzie pomocy, zwrócił się do spadkobierców
księcia Pallavicini, który mu obiecywał poparcie w wypadku ufundowania domu
w Genui. Lecz ci nie czując się niczym związani, odpowiedzieli odmownie. Pomimo
tego, w parę lat później ustępowali salezjanom za znikomą cenę teren graniczący
z Hospicjum w Sampierdarena, tak, iż na powiększonym w taki sposób terenie można
było powiększyć zakład i obszerną kaplicę dla Oratorium.
Za ruiny konwentu wraz z kościołem św. Kajetana żądano 36 tys. franków.
Baronowa Gastaldi na widok dobra, jakie działało dotychczasowe hospicjum
266

27.7 Page 267

▲back to top
w wydzierżawionej przez rodzinę męża willi w Marassi, ofiarowała wspaniałomyślnie
sumę 30.000 lir na ten cel. Arcybiskup zaś gotów był pokryć inne wydatki bieżące.
Ksiądz Bosko powiadomiony o pomyślnym wyniku starań, przybył do Genui
by obejrzeć nabyte lokale, podpisać kontrakt i podziękować arcybiskupowi oraz
dobrodziejom.
A oto historia tego kościoła. Został on wniesiony przez markiza Krzysztofa
Centurione i przez dwa wieki służył kultowi Bożemu. Obsługiwany był przez
Teatynów, od ich założyciela nazwany kościołem św. Kajetana, pomimo że był
dedykowany św. Janowi Chrzcicielowi. Potem dostał się w ręce Francuzów, przeszedł
z kolei w posiadanie króla Sardynii, który przekazał go kanonikom regularnym
laterańskim. W czasie wojen napoleońskich był zajęty przez magazyn prochu
i koszary, a w 1835 r. na szpital dla zapowietrzonych. Od 1843 r. przywrócony kultowi
Bożemu, kilkakrotnie jeszcze służył na cele świeckie, nawet na magazyn kosztowności
zrabowanych przez wojska francuskie we Włoszech, potem znów, jako szpital dla
zadżumionych.
Ksiądz Bosko obejrzawszy ten obszerny kościół w takim opuszczeniu
powiedział: Po cóż silić się na budowanie nowych świątyń, kiedy wystarczy
restaurować już wzniesione!
W czasie, gdy Ksiądz Bosko przebywał w Genui, między innymi odwiedził go
pewien zacny kanonik z Marassi, który dopomógł mu w nabyciu kolegium w Alassio.
W trakcie miłej rozmowy Ksiądz Bosko spytał kanonika, co obecnie porabia.
Ja? … Nic, odpoczywam!
Jak to Ksiądz odpoczywa, w tak młodym wieku i będąc jeszcze przy zdrowiu?
Dość napracowałem się już w Ameryce, teraz chcę trochę odpocząć.
A czy ksiądz nie wie, że kapłan będzie odpoczywał w niebie i że czeka nas
rachunek przed Bogiem za czas stracony?...
Zacny kanonik był mocno tym przejęty i nie wiedział, co odpowiedzieć. Po
pewnym czasie wrócił do dyrektora, księdza Albery, prosząc o jakieś zajęcie
w zakładzie, np. uczyć śpiewu, głosić kazania, tłumacząc się: Ksiądz Bosko udzielił
mi surowej przestrogi, która poruszyła mnie do głębi!
Pewnego razu znów spotkał się z Ojcem Generałem Braci Minimów
założonych przez św. Franciszka z Paola, mężem uczonym, który był proboszczem
267

27.8 Page 268

▲back to top
w tej miejscowości i przywitawszy się z nim spytał uprzejmie: Padre, macie chyba
wiele pracy, jako przełożony generalny zakonu?...
Niestety, nie wiele. Pozostała nas zaledwie garstka!
A ilu macie nowicjuszów?
Ani jednego!
A ilu studentów?
Żadnego!
Jak to? – powiedział Ksiądz Bosko zdziwiony. To ojciec nie stara zapobiec
temu, by nie upadło zgromadzenie tak zasłużone w Kościele, które jeszcze całkowicie
nie spełniło swego zadania, wyznaczonego mu przez założyciela? i które szczyci się
tak pięknymi proroctwami, jeszcze nie zrealizowanymi całkowicie?
Kiedy niestety brakuje nam powołań!
Jeżeli nie ma ich tu, to trzeba ich szukać we Francji, Hiszpanii, Ameryce
i innych krajach. Ojciec Generał będzie musiał zdać z tego wielki rachunek przed
Bogiem!
Ileż trudu i cierpień kosztowało waszego Założyciela ufundowanie waszego
zakonu! Ksiądz Bosko wypowiedział te słowa z tak dobitnym akcentem, iż zacny
Ojciec Generał schylił głowę głęboko poruszony i zażenowany… obiecując, że dołoży
wszelkich starań, by zdobywać powołania. Takim był zawsze świętym, gdy chodziło
o dobro zgromadzeń zakonnych!
W kilka dni potem przesyłał „Jego Ekscelencji arcybiskupowi Magnasco
w Genui potwierdzenie odbioru kwoty 4.000 franków na zakupienie kościoła wraz
z konwentem w Sampierdarena przeznaczonym na schronisko dla ubogiej młodzieży.
Zaznaczył przy tym, że sumę powyższą uważa za depozyt, który na żądanie będzie
zwrócony w terminie 4 - miesięcznym po zawiadomieniu. Dziękował Jego Ekscelencji
za poparcie użyczone i polecał się dalszym względom.
Arcybiskup zaś na liście powyższym dopisał następującą notatkę: Pożyczka
Monsignore Arcyb. Magnasco dla Przewielebnego Księdza Bosko na zakupienie
konwentu św. Kajetana w Sampierdarena – lir 4.000, od osób dobroczynnych
otrzymano lir 1.000 resztę pozostawia się na cele Pobożnego Dzieła. Salvatore
arcybiskup.
268

27.9 Page 269

▲back to top
6. U św. Ignacego i w Nizza Monferrato
W dniu 4 sierpnia zrobił wypad do Mornese na pierwszą profesję Córek
Najświętszej Maryi Wspomożycielki i wracał do Oratorium. A dnia 6 sierpnia wybrał
się do św. Ignacego na doroczne rekolekcje. A choć nieustannie był zajęty
spowiadaniem, załatwiał przy stoliku wiele spraw Oratorium i korespondował
z dobrodziejami.
W czerwcu młody hrabia Cezar Balbo, wnuk autora „le Speranze d’Italia”, syn
hr. Prospera, dzielnego wojaka, który z drugim synem przychodził do Oratorium
udzielać lekcji matematyki, a z końcem każdego miesiąca posyłał Księdzu Bosko
ofiarę jako „swe honorarium” – poślubiał hrabiankę Marię, córkę hrabiny Gabrieli
Corsi, która pomagała Księdzu Bosko w tłumaczeniu dzieł przeznaczonych dla Letture
Cattoliche.
Ksiądz Bosko przesyła w prezencie dla narzeczonego egzemplarz „Il Cattolico
Provveduto” z następującą dedykacją: Hrabiemu Cezarowi Balbo z serdecznym
życzeniem stałości we wierze św.; dobrego zdrowia oraz wytrwałości w dobrym dla
niego oraz towarzyszki życia ofiaruje Autor 4. 06.1872 r.
W osobnym liście przesyła mu serdeczne gratulacje wspominając o niektórych
omawianych z nim sprawach, między innymi o założeniu własnego dziennika
katolickiego:
Carissimo Sig. Conte Cesare!
Za cenny list, który otrzymałem od pana hrabiego serdecznie dziękuję. Słusznie
mi pisze, że nie wypadałoby wyjeżdżać z Turynu nie pożegnawszy się z Madonną
Wspomożycielką. A ona jest dobrą Matką i zrozumie pewne racje przeszkadzające
w pożegnaniu się z Nią swym synom, których tak bardzo kocha. Ja za to w jego
imieniu prosiłem Ją, by raczyła wyjednać u Syna dla niego i dla hrabianki Marii,
szczęśliwej podróży poślubnej oraz w swoim czasie szczęśliwego powrotu. Miałem
intencję prosić o zdrowie dla nich wraz z łaską jeszcze cenniejszą, by używali go
zawsze na większą chwałę Bożą i mam nadzieję, że Najświętsza Panna nas wysłucha.
Mamy zamiar podjąć nie lada trud wydawania własnego dziennika, o czym już
mówiliśmy i jeszcze pomówimy, gdy za łaską Bożą przyjadę do Casino. Mam
nadzieję, że hrabianka Maria cieszy się doskonałym zdrowiem i proszę Boga, by ją
269

27.10 Page 270

▲back to top
raczył zachować na długie lata. Proszę ją pozdrowić ode mnie i przypomnieć,
by pamiętała o naszych Letture Cattoliche. Mam wiele spraw ważnych do załatwienia
i potrzebuję specjalnej pomocy Bożej i dlatego polecam się ich modlitwom.
Niech Bóg błogosławi was oboje i zachowa na długie lata oraz udzieli łaski
wytrwania w dobrym.
Turyn, 12.08.1872 r.
Ksiądz Jan Bosko
Równocześnie powiadamiam dyrektora kolegium w Lanzo, że w dniu
następnym znajdzie się tam na obiedzie z kilkoma przyjaciółmi.
Dnia 17 bm., po krótkim pobycie w Mathi był w Turynie, a zaraz potem
wyjeżdżał do Nizzy Monferrato, dokąd zapraszała go hrabina Corsi, by nieco
odetchnął i nabrał sił w jej miłej, ustronnej willi zwanej „Cassino”, a przy tym załatwił
spokojnie swe sprawy. Serdeczne przyjęcie sprawili mu młodzi małżonkowie, którzy
zazwyczaj mieszkali u hrabiny Corsi, pomimo że mieli własny pałac w Nizzy.
Stąd pisała do księdza Rua:
Carissimo D. Rua!
Wiele spraw przypomina się dopiero po wyjeździe, dlatego muszę pisać o nich.
Popychaj pracę w Lanzo, tak by wszystko było gotowe na przyjęcie gości doktora
Lanfranchi, księdza Picco, pana Canale Józefa i innych. Napisz bilecik do nich, by się
upewnić o przybyciu. Zaproszenie na uroczystość rozdania nagród wraz z prospektem
Valsalice należy przesłać również hrabiemu i hrabinie Viancino i Bricherasio. Liczę
także na przybycie burmistrza lub jego zastępcy.
Byłoby dobrze odegrać przedstawienie „Il notte e il giorno” ad hoc. Jeśli ksiądz
Berto ukończył swą pracę, możesz ja przesłać, względnie przejrzę ja w Turynie.
Dołączam pozdrowienie od zacnej Mamy, która nie czuje się zbyt dobrze. Módlcie się
za nią. Niech Bóg błogosławi etc.
Ksiądz Bosko
W czasie tej wizyty hrabia Cezar miała sposobność podziwiać u Księdza Bosko
dar intuicyjnego rozpoznawania charakteru osób, z którymi się stykał.
270

28 Pages 271-280

▲back to top

28.1 Page 271

▲back to top
Pewnego razu przedstawiono Księdzu Bosko chłopca z opóźnionym rozwojem
umysłowym. Ksiądz Bosko pogłaskał go i zadał parę pytań. Chłopiec zdradzał brak
rozgarnięcia umysłowego.
Wówczas Ksiądz Bosko pyta: A umiesz skakać przez płot?
Na to pytanie chłopiec się ożywił. Wtedy Ksiądz Bosko zwracając się do
obecnych powiedział: Ten nabytek jest dla mnie. I z miejsca przyjął go do zakładu.
Po latach zgłasza się do hrabiego Cezara Balbo pewien młody kapłan -
salezjanin. Gdy go wprowadzono, pyta śmiało:
Czy pan hrabia mnie nie poznaje? Jestem ów chłopiec, którego jak sobie pan
hrabia przypomina, swego czasu przyjął Ksiądz Bosko do swego zakładu, w pałacu
pana hrabiego…
Po ukończeniu retoryki 31 uczniów stanęło do egzaminu licealnego przed
komisją gimnazjum w Monviso, z których tylko pięciu nie zdało.
Również z okazji odbytych egzaminów w Oratorium wydano pochlebną opinię
o przygotowaniu uczniów. W uroczystość rozdania nagród, dnia 8 września odbyła się
akademia w obecności Księdza Bosko, który z tej okazji serdecznie przemówił do
młodzieży.
Szkoda, że nikt nie zanotował wtedy jego słów, gdyż zawsze wskazówki ojca są
cenną pamiątką dla synów oraz tych, którzy w przyszłości korzystać będą z jego nauk.
Uroczystość tę uświetnił doskonały utwór mistrza De Vecchi obrazujący
przeżycia wychowanka wyjeżdżającego na wakacje w ostatnią noc pobytu
w zakładzie.
1. Noc – przedstawiona rozlewnymi tonami muzyki. Myśli chłopca zajęte
jutrzejszym wyjazdem. Nie może spać i przewracając się z boku na bok słyszy
chrapanie śpiących kolegów. Z dala dochodzi rechotanie żab, trele słowika, pukanie
dzięcioła… doskonale imitowane.
2. Poranek – melodia ani smutna ani wesoła, na podobieństwo budzącej się ze
snu przyrody, za ukazaniem się zorzy. Słychać pianie kogutów, na tle różnych tonów,
zapowiadających bliski dzień.
3. Marzenia poranne – Chłopak, który przez cała noc nie spał, teraz zasypia
zmęczony. We śnie słyszy wesołe ćwierkanie ptaków, podobne do tego, które wnet
usłyszy w swej rodzinnej wiosce.
271

28.2 Page 272

▲back to top
4. Pobudka – nagły dźwięk trąb jest znakiem na wstanie. Dźwięki różnych
instrumentów to wstający z łóżek chłopcy, witający ostatni dzień pobytu
w zakładzie.
5. Ave Maria – Stopniowo powraca spokój. Dzwonią na Anioł Pański…
słychać pobożny śpiew z towarzyszeniem instrumentów, to modlitwa poranna.
6. Pożegnanie z kolegami. Po wyjściu z kościoła chłopiec wyjeżdża z
kolegami piemonckim „ciau”, co próbują odtworzyć klarnety. W drodze na stację
słychać dzwonek, to sygnał, że czas kupić bilet. Niskie brzęczenie basów – to podróżni
cisnący się do kas biletowych, do poczekalni, z wyjściem na peron,
z wsiadaniem do pociągu.
7. Odjazd Pociągu – słychać dzwonek, jako sygnał zamykania kas; naczelnik
stacji daje sygnał na odjazd pociągu; maszynista powtarza go. Strażnik daje znak
ostrzegawczym rogiem; pociąg rusza. Mistrz usiłuje imitować huk pociągu pędzącego
ponad wiaduktami i mostami. Warto posłuchać, jak doskonale sztuka potrafi
naśladować naturę!
8. Dobre samopoczucie – wyraża ją melodia lekka, wesoła, obrazująca
uczucia matki biorącej w uściski swego syna przyjeżdżającego do domu oraz nastrój
syna, witającego swą matkę.
9. Uroczystość odpustowa – melodia kończy się zobrazowaniem odpustu
miejscowego. Uroczysty dźwięk dzwonów wskazuje na świąteczny nastrój religijny,
huk moździerzy – radość, z jaką lud bierze udział w uroczystości kościelnej.
Naturalnie, że dopóki jesteśmy na tym świecie – sunt bona mixta malis – i podczas
gdy wychowankowie rozjeżdżają się wesoło na wakacje, do niektórych rodziców
poszły ujemne noty z zachowania się i nauki ich synów, z zawiadomieniem,
że w przyszłym roku nie będą mogli już korzystać z miejsca w zakładzie.
A oto kopia takiego zawiadomienia, które rozsyłał ksiądz Rus:
Dyrekcja tutejszego Oratorium zawiadamia W.P. iż z tego co zauważono
u chłopca NN. wynika, że nie nadaje się on do stanu duchownego. Zechce wtedy W.P.
przyjąć do wiadomości, iż ze względu na to, że zakład tutejszy ma na celu
kształtowanie powołań kapłańskich, nie jest wskazane, by chłopiec wracał do niego
272

28.3 Page 273

▲back to top
z przyszłym rokiem szkolnym. Mamy nadzieję, że z powodzeniem będzie mógł być
przyjęty gdzieindziej. Pozostając etc.
Ks. Michał Rua prefekt
7. W jesieni
Ksiądz Bosko nie czując się jeszcze zupełnie dobrze, za radą swoich i lekarzy,
wybrał się zaraz po rozdaniu nagród do Vignale, do hrabiny Callori, do której pisał:
Mia buona Mamma!
Każdego dnia odbywam w duchu wizytę do niej lecz w sposób szczególny w
czasie „memento” będąc pewny, że i ona czyni to samo. Od dłuższego czasu nie
głoszę kazań, ani nie udzielam posłuchań. Oto powód, dlaczego tak jestem
roztrzepany…. Gotów jestem poprawić się i złożyć wizytę pani hrabinie w Vignale, po
uroczystości Narodzenia NMP. Spodziewam się, że dłuższy tam pobyt wyjdzie mi na
zdrowie. Polepsza się ono znacznie pomimo, że dawni moi goście z Varazze nie są
skłonni opuszczać swe posiadłości, które niegodziwie nabyli w mym organizmie…
Załączam niskie ukłony panu hrabiemu Fryderykowi wraz z rodziną, życząc
błogosławieństwa Bożego etc.
Pokorny roztrzepaniec
Ksiądz Bosko
W Vignale był traktowany ze wszystkimi względami i wracając do Turynu
wstąpił na chwile do Borgo S. Martino, gdzie tamtejszy dyrektor popadł w inne
tarapaty. Mianowicie w kolegium odegrano sztukę pt. „Eustachiusz”, która spotkała
się z aplauzem ze strony wielu przybyłych gości z Casale i sąsiednich wiosek, lecz nie
podobała się dziennikowi „Il Casalese”, który zamieścił o niej złośliwą krytykę.
Ksiądz dyrektor Bonetti przesłał do redakcji sprostowanie, a gdy spotkała się z jeszcze
złośliwszymi uwagami, skierował za pośrednictwem kwestury, odpowiednią replikę
z żądaniem jej wydrukowania.
Zbijał w niej zarzuty redakcji wykazując, że dramat przedstawia wzór
obywatela zachowującego, tak w czasie wojny, jak i pokoju wierność swojemu
273

28.4 Page 274

▲back to top
władcy. Niesłusznie skazany na wygnanie na wieść, że ojczyzna w niebezpieczeństwie
zapomina o doznanych krzywdach i spieszy pod sztandary i walczy z wrogiem.
W tych dniach Unita Cattolica polecała rodzicom zakłady prowadzone przez
Księdza Bosko, ze względu na ich zdrowotne położenie i doskonałe wyniki osiągnięte
przez uczniów.
I tak w dniu 6 września pisała o kolegium w Alassio: To kolegium w przeciągu
paru lat wykazało doskonałe wyniki w klasyfikacji uczniów. Jest to całkiem
zrozumiałe, gdy się weźmie pod uwagę, że kieruje nim tak wytrawny pedagog, jakim
jest Ksiądz Bosko. Dba się tam nie tylko o wykształcenie literacko - naukowe
uczniów, lecz udziela im również gruntownego wychowania religijnego. Uczniowie
maja sposobność ukończenia na miejscu wszystkich kursów niższych i wyższych,
z liceum włącznie. Profesorowie są dyplomowani, a programy szkolne są uzgodnione
z programami szkół państwowych. Klimat zdrowy, okolica przyjemna, dojazd koleją
wygodny.
Podobnie pochlebne świadectwo wystawiał dziennik kolegiom w Lanzo,
Varazze i Borgo S. Martino.
Od 16 – 18 września odbyły się w Lanzo pod przewodnictwem Księdza Bosko,
rekolekcje. Stamtąd udał się on do Bricherasio, do hrabiego di Viancino, skąd pisze do
księdza Rua:
Car. mo Don Rua!
W piątek pociągiem rannym poślij kogoś po odbiór zleceń dla Turynu. Posłać
prospekt kolegium Lanzo panu Cesano, notariuszowi w Bricherasio, którego syna
przyjąłem na pensję większa i wyznaczyłem na numer 161. Postaraj się - si feri potest
o jakiego wolnego kapłana, by odprawił w przyszłą niedzielę Mszę św. u hr. Viancino,
a względnie, jeśli się nie da, w Turynie w kościele M. B. Wspomożycielki. Niech Bóg
błogosławi etc.
X JB
W dniu 4 października powracał do Turynu i dziękował hrabinie Callori
następującym listem:
274

28.5 Page 275

▲back to top
Mia buona Mamma!
Otrzymałem swego czasu list od hrabiny Balbo przekazujący ukłony od drogiej
mamy i dziękuję za życzliwość was obojga. Błogosławię Boga, że jej towarzyszył
w podróży do Brixen i przyprowadził szczęśliwie z powrotem. Mam nadzieję, że Pan
Bóg na skutek naszych modlitw pozwoli jej odzyskać całkowite zdrowie. Moje
zdrowie poprawia się. Zwłaszcza, gdy zacząłem zażywać pigułki zalecone przez
lekarza. Banknot żółty, który mi dała swojego czasu, nie mógł iść jak zaznaczono, na
łakocie, lecz na pokrycie niektórych niecierpiących zwłoki długów. Lepszego celu nie
można było sobie wyobrazić.
Proszę powiedzieć swojemu mężowi, że wino poszło w górę i jeśli nie ma
nabywcy, niech da mi znać, a poślę uczciwego kupca. Niech Bóg wynagrodzi
za dobro, jakie czyni względem biednych sierot, a Najświętsza Dziewica Różańcowa
niech sprawi, by każde Zdrowaś… odmówione posłużyło do wieńca Jej chwały
w niebie itd.
Ksiądz Jan Bosko
W dniu następnym posyłał do Bricherasio księdza Durando, który zawoził
hrabiemu jego serdeczne podziękowanie:
Car. mo Sig. Conte!
Ksiądz prof. Durando przychodzi mnie zastąpić i korzystam ze sposobności, by
przesłać najgorętsze podziękowanie za okazaną dobroć i hojną jałmużnę udzieloną
temu domowi, który jak było do przewidzenia, zastałem z pusta kasą. W dowód
wielkiej wdzięczności, jutro odprawie Mszę św. wraz z Komunią św. generalną
chłopców przed ołtarzem Najświętszej Maryi Wspomożycielki. Po południu, o ile się
da, wyjadę do Castelnuovo d’Asti. Niech Bóg udzieli jak najobfitszych łask etc.
Dnia 05.10.1872 r.
Ksiądz Jan Bosko
Interesował się wszystkim i wszystkimi po ojcowsku, gdziekolwiek przebywał.
I tak będąc gościem u księdza Piotra Vallauri, swego wielkiego przyjaciela, który
275

28.6 Page 276

▲back to top
zostawił mu w spadku cały swój majątek, pamięta o swych synach i dobrodziejach,
pisząc do hrabiny Callori:
Mia buona Mamma!
Poleciłem modlić się rano i wieczór w Jej intencji w Oratorium. Pisze mi pani,
że to łaska istotna, lecz nie określa, jaka. Myślę, że określa dobra duszy i większej
chwały Bożej. Ze swej strony zapewniam pamięć w „memento”. Myślę, że
monsignore z Fossano będzie się czuł u nas, jak u siebie i w każdej chwili może mnie
tu znaleźć. Pigułki mam jeszcze, ale już nie wiele. Musiałem zaniechać ich zażywania,
bo mi powodowały wielką zgagę w ustach. Niech Bóg błogosławi etc.
Ksiądz Jan Bosko
Ksiądz Rua donosił, że nie może opuścić Oratorium. Pomimo, że ksiądz
Provera czuje się dobrze. Ksiądz Bosko powierzając swemu zastępcy zadanie
przeprowadzenia pewnych zmian w rozkładzie personelu na nowy rok szkolny,
polecał, by miał względy na pewnego współbrata, radcę Kapituły:
Ca. mo D. Rua!
Zabierz się do ustalenia personel na nowy rok szkolny, lecz możliwie w taki
sposób, by dało się to przeprowadzić – sponte non coacte. Jeśli wyłonią się trudności,
pozostaw je dla mnie. W niedzielę baron Karol Ricci przybędzie do Oratorium na
podwieczorek z innymi gośćmi. Cała trudność w tym, że ja nie będę mógł przybyć.
Mam w ręku pewne sprawy, które mogą się okazać korzystne dla chwały Bożej i dla
materialnej korzyści naszych domów, lecz nie mogę ich załatwić zbyt pospiesznie. We
wtorek najbliższy spodziewam się być w Turynie. Jeśli brak ci księży na niedzielę,
możesz zaprosić kogoś z Lanzo lub nawet księdza Pecchenino. Zdrowie moje nieco się
pogorszyło, lecz obecnie znowu czuję się względnie dobrze. Pozdrawiają cię Violino,
Campana etc… Powiedz drogiemu Lago, że jeśli tak dalej pójdzie, przyprowadzę mu
do Turynu pół wojska dla naszej armii. Niech was Bóg błogosławi etc.
PS. Okazuj księdzu Provera wszelkie możliwe względy. Jeśli uważa za stosowne,
niech pojedzie do Chieri lub gdzie indziej.
Ksiądz Jan Bosko
276

28.7 Page 277

▲back to top
W Chieri małżonkowie Karol Bertinetti i Oktawia Debernardi zostawili mu
w spuściźnie swój majątek łącznie z pięknym domem, który posłuży później na
Oratorium św. Teresy. Jako student gimnazjum składał on w nim egzamin przed
obłóczynami kleryckimi i od czasu do czasu posyłał tam tego lub owego współbrata,
potrzebującego nieco wypoczynku.
W dniu 19 - tym ponownie pisał do Mondovi do księdza Rua, który mu
zakomunikował o chorobie pewnej zacnej Dobrodziejki:
Car. mo D. Rua!
Bardzo mi przykro, że hrabina Camburzano jest chora. Modlę się i polecam
modlitwy w jej intencji. W poniedziałek chciałbym ją odwiedzić. Oby Bóg raczył ją
zachować ad multom annos. Pozałatwiaj sprawy personelu, jak ci zleciłem, lecz zrób,
co się da, by zadowolić nauczycieli i dyrygentów. Z Fossano napiszę ci, kiedy
przybędę do Turynu: w poniedziałek czy we wtorek. Uczniów z retoryki z dobrym
zachowaniem w ubiegłym roku przyjąć i na ten rok, lecz nie tych, którzy byli przyjęci
wyjątkowo, jak na przykład Farina Jakub. Można pozwolić, by Tuco Dominik, Como
i Febbraro byli przyjęci na próbę - jak oni mówią – do Zgromadzenia. Niech was Bóg
błogosławi. Zdrowie moje prosperuje. Wybieram się załatwić ważne sprawy. Amen.
Mondovi, 19.10.1872 r.
Ksiądz Jan Bosko
Z Mondovi wraz z dr. Vallauri, z którym pozostawił w serdecznej przyjaźni,
udał się do Chiusa di Pesio, gdzie przebywał pewien profesor, który chciał usłyszeć
opinie sławnego latynisty na temat swej biografii o Bodoni’m.
Odczytał ją w obecności Księdza a Bosko. Gdy skończył, dr Vallauri nie
szczędził mu pochwał. Tamten zaś spytał grzecznie, czy i Ksiądz Bosko nie ma jakiejś
uwagi.
Dobrze, na życzenie pańskie powiem ją. Oświadczam jednak, że nie będąc
literatem zawodowym, jak dr Vallauri nie pretenduję do głosu w tej sprawie.
277

28.8 Page 278

▲back to top
Otóż myślę, czy nie wypadałoby na zakończenie wspomnieć o śmierci
Bodoni’ego?
Obaj panowie przyznali mu słuszność. Ksiądz Bosko zaś mówił dalej: Wydaje
mi się, że rozwodzi się zbytnio o innych osobistościach, a pomija pewne ważne
szczegóły z życia Bodoni’iego. Na przykład, czy nie należałoby podkreślić, że ostatnie
chwile spędził w Turynie, gdzie po przyjęciu Sakramentów św. zakończył życie…
Profesor pilnie słuchał i notował. Vallauri’emu nie bardzo przypadały one do
gustu i chciał wyjść. Ksiądz Bosko zauważywszy to pyta:
No, jak doktorze nie mam racji?
Ksiądz Bosko mnie zawstydza – odrzekł.
Bierz przykład z pana profesora i nie urażaj się o byle, co - wtrąciła się do
rozmowy pani Vallauri.
Panie doktorze – powiedział z uśmiechem Ksiądz Bosko – mówiłem, że jestem
„orangutan” wobec niego!...
Po drodze odwiedził baronostwo Ricci w Cuneo, a także wstąpił do cudownego
miejsca Madonna dell’ Olmo.
W rozmowie towarzyskiej baronowa Azelia Fassati wspomniała o cudownym
psie „Griggio”. Ten temat zainteresowała całe towarzystwo, które pragnęło
dowiedzieć się więcej szczegółów od Księdza Bosko.
Zostawmy na razie tego „l’ Gris”! – odrzekł. Zresztą od dłuższego czasu już go
nie widzę.
Jeszcze w dwa lata później, w 1870 r. miał się wyrazić o nim: Ten pies jest
naprawdę rzeczą szczególną w mym życiu. Powiedzieć, że to anioł – byłoby śmieszne.
Ale nie można również twierdzić, że to zwykły pies… choć widziałem go jeszcze
następnego dnia!
By ukontentować baronostwo, Ksiądz Bosko obiecał przysłać kapłana do
Madonna dell’ Olmo, by odprawił tam Mszę św.. Pani baronowa wspominając
o rozmowie z Księdzem Bosko, mówiła księdzu Berto:
Naprawdę rzecz to zdumiewająca! Ksiądz Bosko opowiada o tych faktach
nadprzyrodzonych z taka naturalnością, iż wydawać się mogło, że to nie jemu samemu
się zdarzyło, lecz komuś innemu.
278

28.9 Page 279

▲back to top
Pan baron opowiadał, iż złodzieje zrabowali mu wszystkie pieniądze, jakie miał
w domu, z wyjątkiem trzech tysięcy franków, wypożyczonych Księdzu Bosko, które
na parę dni przedtem zostały mu zwrócone.
Wracając do Turynu Ksiądz Bosko wstąpił do Fossano, by odwiedzić chorą
hrabinę Camburzano. Pani ta wyzdrowiawszy przez dalsze 20 lat wspierała dzieła
salezjańskie.
Wróciwszy do Oratorium pisał do księdza Berto:
Car. mo D. Berto!
Biografia naszego drogiego kolegi Abrami oraz innych zmarłych
wychowanków ukaże się wkrótce w „Letture Cattoliche”, przez co zwiększy się ich
objętość. Czeka na ciebie wiele spraw, gdy wrócisz skończywszy swe „eldorado”.
Przyjeżdżaj, więc czym prędzej, a będziesz miał rozrywki dowoli. Nie było jeszcze
tyle spraw do wykonania w naszych domach, jak obecnie. Pozdrów baronostwo
zapewniając, że w tych dniach pamiętamy o nich w modlitwach… etc.
Turyn, 22.10.1872 r.
Ksiądz Jan Bosko
W tych dniach udało się Księdzu Bosko zniweczyć pewne niegodziwe plany.
Niektórzy drukarze turyńscy mieli zamiar wnieść skargę do władz w celu obalenia
drukarni Oratorium. Ksiądz Bosko na czas poinformowany o tych niecnych
machinacjach, przygotował swój memoriał zbijający wszystkie zarzuty podniesione
przeciw niemu oraz innym instytucjom dobroczynnym, a mianowicie:
1. Drukarnie te mogę lepiej prosperować, gdyż nie opłacają swych
pracowników.
2. Mogą tak mówić nieświadomi rzeczy. Majstrowi i instruktorzy na
odpowiednim poziomie moralnym i z kwalifikacjami zawodowymi. Jako obcy muszą
być dobrze opłacani. A koszty materiałów, takie jak papier, farba, obsługa maszyn itp.
Są to rzeczy bezpłatne?
3. Nie opłaca się swego personelu wewnętrznego.
279

28.10 Page 280

▲back to top
4. Gdyby ci panowie mogli widzieć, jak wielką ilość bułek spożywa się w
domu, jak wiele kosztuje utrzymanie, odzież wychowanków, przez cały czas nauki
zawodu, wówczas powiedzieliby, co innego.
5. Wykonuje się prace po minimalnie niskich cenach.
6. Przypuszczam, że każda drukarnia kalkuluje ceny tak, jak jej odpowiada.
Dotychczas nie istnieją żadne ustalone taksy za wykonanie zamówień i wynagrodzenie
pracowników. Pragniemy, by wszystkim przysługiwała pod tym względem pełna
swoboda. Zapewniam jednak, że trzymamy się pewnych, ogólnie przyjętych taryf,
czego dowodem jest to, że inni wykonywali te same prace po cenach niższych.
7. Prowadzenie drukarni zbyt obciąża zakład dobroczynny.
8. My nie wchodzimy w wewnętrzne sprawy drugich i chcemy, by
pozostawiono to kierownictwu zakładu. Jeżeli musi się ono przy tym wiele namozolić,
to jego zasługa przed Bogiem i ludźmi.
9. Drukarnia tutejsza jest sprzeczna z dobrem publicznym
10. Któż nie widzi, jak niedorzeczny i krzywdzący jest ten zarzut! Czy
sprzeciwia się dobru publicznemu zbieranie ubogich chłopców, kształcenie ich w
zawodzie
i zapobieganie ich ruinie moralnej i obywatelskiej? Czy będzie to z większą korzyścią
dla społeczeństwa pozostawienie ich na ulicy, dopuszczających się kradzieży,
a z czasem zapełniających więzienia? Zbyteczne jest udowadnianie tego twierdzenia.
11. Chłopcy wychodzą stąd niedokształceni w zawodzie i przez to odbierają
pracę fachowcom.
12. Jeśli nie byliby należycie wykształceni, to nie będą mogli nikomu robić
konkurencji.
13. Ponadto nasi wychowankowie oprócz nauki zawodu pobierają
wykształcenie ogólne, niektórzy z nich kończą gimnazjum, nawet liceum. Wielu
otrzymało pracę w drukarni państwowej lub w innych zakładach pracy w mieście.
14. Trzeba mieć również na uwadze, że zakład tutejszy nie jest ściśle
mówiąc pobożnym instytutem, lecz instytucją prywatną, jak każda inna drukarnia, z tą
tylko różnicą, że tam z zysków korzysta właściciel, a tu wychodzą one na dobro
samych ubogich rzemieślników.
280

29 Pages 281-290

▲back to top

29.1 Page 281

▲back to top
Prócz tego drukarnie św. Fr. Salezego stosunkowo mało wykonuje zamówień
dla osób prywatnych, a raczej drukuje się tu dzieła w szerszym zakresie, jak np.
„Letture Cattoliche”, „Biblioteca dei classici italiani”, itp. A przeto nie zabiera się
pracy innym drukarniom. Odpowiedziawszy tak na zarzuty wspomniane, podkreślić
należy jeszcze niebezpieczne następstwa, jakie by wynikły stąd, gdyby przyjęto punkt
widzenia oponentów. Ci, jako drukarze żądają zamknięcia drukarń w religijnych
instytucjach, jutro zaś jakaś spółka introligatorów, stolarzy, krawców, czy szewców
wystąpi
z żądaniem zniesienia podobnych pracowni mieszczących się w tychże zakładach
dobroczynnych, a z czasem uległoby wszystko kasacie. W takim wypadku tysiące
młodzieży musiałoby gnuśnieć z bezczynności lub wałęsać się po ulicy, narażeni na
rozliczne niebezpieczeństwa i okazje.
1. Nie trzeba się obawiać, że sztuka drukarska ucierpi na konkurencji
instytucji dobroczynnych i społecznych.
2. Sadzę, że nie mijam się z prawda twierdząc, że w oparciu o historię, iż
podobne zakłady wykształciły zdolnych korektorów i składaczy, dzięki którym można
było opublikować dzieła wysoko cenione przez bezstronna historię sztuki drukarskiej
– dzieł - mówię, które skutecznie przyczyniły się do rozwoju i postępu sztuki
Guttenberga ze skromnych początków do takich wyżyn, na jakie dzisiaj się wzniosła.
3. Wobec powyższego gorąco uprasza się Sz. P. z Komitetu Drukarzy, by
mieli względy dla tylu biednych i opuszczonych chłopców, również w dobrze
zrozumianym interesie tej sztuki, która oni będą mogli uprawiać z pożytkiem, jako
wzorowi obywatele.
4. Sadzę, że byłoby to okrucieństwem, gdyby ktoś nie czując się skłonnym
ich popierać, dążyłby jeszcze do tego, by im zaszkodzić.
5. Podpisany pokłada pełna ufność w roztropnej mądrości pana Prezesa
Komitetu, który raczył się okazać nieraz życzliwym opiekunem tych biednych dzieci
ludu i ma zaszczyt kreślić się etc.
Obll. mo Servitore
Ksiądz Jan Bosko
281

29.2 Page 282

▲back to top
Racje przytoczone były te same, które nieco wcześniej przedstawił na
posiedzeniu nasz były wychowanek Józef Sandrone, pracownik Drukarni Królewskiej.
Były to racje zbyt przekonywujące i nie było uprzednio żadnego porozumienia miedzy
Księdzem Bosko a Sandrone. W każdym razie faktem jest, iż po przeczytaniu
powyższego memoriału Księdza Bosko, pomimo wysiłków adwersarzy, przyznano
rację Księdzu Bosko i sprawa ucichła.
Sława jego apostolstwa rozchodziła się szeroko i wszyscy podziwiali dobro,
jakie czynił przez tzw. Oratoria świąteczne. Wyrazem tych pochwał był artykuł
zamieszczony w „Foglietto di Vicenza” z dnia 20 października, który tak pisał:
„Na Ewangelię od ołtarza kapłan przemawia do słuchaczy w dialekcie
piemonckim, by być bardziej zrozumiałym, objaśniając jakąś tajemnicę z życia Pana
Jezusa, czy Ewangelię niedzielną, stosownie do pojętności słuchaczy. Czasem
opowiada jakieś zdarzenie z dziejów biblijnych, którego z zaciekawieniem słucha
młodzież. Jaka to pociecha widzieć tych malców z najniższych sfer społeczeństwa,
modlących się ze skupieniem w kościele i słuchających chciwie Słowa Bożego!
Ja sam – pisze autor – byłem tego świadkiem, myśląc w sercu: Oby Bóg dał, by
we wszystkich parafiach i miasteczkach włoskich mogły powstać i rozwijać się
podobne oratoria na korzyść młodzieży wpadającej niebacznie w sieci złego ducha,
pod pozorem złudnej swobody…
Lecz spyta ktoś: Jak zdoła jeden kapłan pracować cały dzień wśród tych
chłopców? Czy potrafi zająć ich za pomocą gier i rozrywek lub przechadzek?
Do tego nie wystarczy sam kapłan choćby najgorliwszy, lecz muszą mu
dopomagać przy tym gorliwe osoby świeckie, mające ku temu chęć i zdolności. W taki
właśnie sposób nadzoruje się młodzież uczęszczająca do oratoriów w Turynie. Kapłan
czuwa nad tym, co odnosi się do Służby Bożej i nabożeństw. Ma przy tym do pomocy
grupę osób świeckich, którzy wraz z klerykami asystują chłopców, towarzyszą im
wszędzie, stając się duszą ich zabaw…”.
Do księdza Bosko napływało zewsząd wiele próśb o otwarcie nowych
placówek. I tak np. burmistrz z Cogoleto pisał:
282

29.3 Page 283

▲back to top
Rev. do Sig. Bosco Giovanni!
Magistrat tutejszy widząc tak pomyślne rezultaty instytucji Wielebnego
Księdza, polecił podpisanemu ofiarować mu prowadzenie dwu kursów elementarnych
w tej miejscowości, na najbliższy rok szkolny. Gotów jest również oddać do
dyspozycji kolegium w Varazze pomocniczy lokal, który mógłby doskonale służyć na
cele szkolne, itd.
Ksiądz Bosko przyjmował tę propozycję, lecz realizację odkładał na rok
następny. Był już to trzeci dom, prócz konwiktu żeńskiego w Mornese i hospicjum
w Sampierdarena, otwartego w kwietniu 1872 r.
Przyjęcia innej podobnej placówki był zmuszony odmówić, jak wynika z listu
następującego:
Car. mo Sig. Canonico!
Dziękuję z całego serca za modlitwy o moje zdrowie. Niech Bóg będzie
błogosławiony za wszystko! Przywrócił mi siły, prośmy Go, więc, by mi dopomagał
posługiwać się nimi do dobrego. Co do Villavernia nie mogę podjąć się tej sprawy
z powodu braku personelu i środków ad hoc, nadto moja biedna głowa nie zdolna
zająć się tymi kłopotami. Ale będę się modlił itd.
Dnia 18.03.1872 r.
Ksiądz Jan Bosko
Również monsignore Dominik Villa, 21 października ponawiał gorącą prośbę,
by nie zapominać o Parmie i jej biskupie, gotów uczynić wszystko, by doprowadzić do
skutku otwarcie zakładu salezjańskiego, pod nazwą „Hospicjum św. Jana” dla
biednych chłopców okolicznych, z inicjatywy pani markizy Zambeccari - Politi.
Monsignore Dominik Agostini biskup Chioggia, pod datą 9 listopada pisał, iż
uważałby za szczególną łaskę Bożą, gdyby mógł otrzymać, choć jeden dom tak
Opatrznościowego dzieła Księdza Bosko. Wprawdzie jeszcze obecnie nie posiada się
jeszcze niczego, lecz dla takiego Męża Bożego, jak Ksiądz Bosko, znajdzie się
wszystko i jedna jego wizyta rozpaliłaby ogień zdolny działać cuda.
283

29.4 Page 284

▲back to top
Naturalnie nie było możliwe zadowolić tych zgłoszeń, wobec braku personelu
i poważnych trudności finansowych Zgromadzenia.
Utrzymując nieustanny kontakt z Dobrodziejami ksiądz Bosko nie pomijał
sposobności przesłania im drobnych prezentów, jak na przykład panu hrabiemu
Eugeniuszowi de Maistre:
Car. mo Sig. Conte Eugenio!
Otrzymałem jego liścik z jałmużną na 15 Mszy św. Niektóre z nich zostały już
odprawione. Posyłam mu za pośrednictwem księdza Rua skrzynkę daktyli, prosząc by
je rozdzielił swojej rodzinie. Drogi panie Eugeniuszu, odwagi! Przeżywamy bardzo
smutne czasy. Ufamy, że miłosierdzie Boże nam je skróci. Tymczasem dziękuję
z całego serca za przesyłane nam ofiary. Nasze zgromadzenie świeżo powstałe
potrzebuje wszystkiego od wszystkich. Pan zaś przyczyniając się do jego wzrostu
będzie maił zapewniony udział również w dobru, które ono działa dopóki będzie
istnieć. Niech Bóg błogosławi etc.
Dnia 28.12.1872 r.
Ksiądz Jan Bosko
Wobec różnych potrzeb w Oratorium Ksiądz Bosko zwrócił się do ministra
wojny, prosząc o podarowanie odzieży używanej oraz obuwia, koców etc. Bez
względu na to, w jakim stanie się znajdują:
Eccellenza!
Z poczuciem wdzięczności za dotychczasową pomoc udzieloną dla Oratorium
św. Franciszka Salezego, śmiem ponowić swą prośbę. Wzrost cen produktów
żywnościowych i zmniejszenie się ofiarności publicznej, wobec równoczesnego
wzrostu liczby chłopców opuszczonych, sprawia mi wiele kłopotów. Pokornie, zatem
proszę o przydzielenie wspominanej odzieży, która posłuży na zabezpieczenie od
zimna wielu z nich. Liczba chłopców w tutejszym zakładzie sięga liczby 830, prócz
innych domów istniejących w Genui, Casale, Albenga, Savona i Lanzo. Zapewniając
ze strony tychże sierót etc.
XJB
284

29.5 Page 285

▲back to top
W odpowiedzi na to podanie komandor Lerici zaznaczył, że odtąd z powodu
zmienionych warunków, ministerstwo nie będzie mogło uwzględnić podobnych próśb,
tym razem jeszcze przesyłał asygnatę na 192 koce, 37 beretów.
Nie mniej zewsząd kierowano do niego podania o przyjęcie chłopców. I tak
kurator szkolny Wincenty Garelli prosił o przyjęcia kilku sierót, którzy zostali
natychmiast przyjęci.
Był to dobrodziej, który przygotowywał kleryków na egzaminy nauczycielskie.
Ze strony władz i urzędów zgłaszano ciągle chłopców, których bezzwłocznie
przyjmowano, jeżeli tylko mieli wiek przepisany i byli na tyle rozwinięci fizycznie,
by mogli uczyć się rzemiosła.
Także i biskupi często polecali się o przyjęcie chłopców, jak np. biskup
z Ventimiglia i Vercelli, co zawsze było uwzględnione.
8. Inne wspomnienia
W roku 1872 zawiązano w Rzymie stowarzyszenie „Opera delle Feste” mające
na celu organizowanie opinii publicznej, domagającej się uszanowania świąt
nakazanych. Ojciec święty brevem apostolskim z 9 kwietnia zatwierdził to
stowarzyszenie, o czym powiadomiła publiczność Unità Cattolica.
Wszędzie, zwłaszcza po miastach, powstawały Komitety społeczne do realizacji
jego celów, między innymi i w Turynie, do którego zaproszono Księdza Bosko, jako
zastępcę prezesa.
Pracował on niezmordowanie w tym kierunku od dawna, słowem i pismem,
nosił się nawet z zamiarem założenia popularnego dziennika katolickiego
i prawdopodobnie na jednym z posiedzeń Komitetu przedstawił swój projekt.
Ksiądz Bosko pomimo tego nie spuszczał nigdy z oka swego apostolstwa za
pomocą „Letture Cattoliche”.
W S. Marzano, diec. Acqui, powstała grupa sekciarzy ewangelickich. W czasie
misji parafialnych, kaznodzieje rozprawili się gruntownie z jej błędami pokonując
także w dyspucie ich ministrów. Pomimo to do jednego z nich nadszedł list od
niejakiego Imerito Józefa zawierający szereg zarzutów pod adresem Kościoła
Katolickiego, jakoby w wielu miejscach przeinaczał Biblię, cytując błędnie wiersze
i nie podając skąd były wzięte.
285

29.6 Page 286

▲back to top
Ksiądz Mallarini, misjonarz napisał odpowiedź dotyczącą krytyki błędów
i posłał ją Księdzu Bosko do przejrzenia i wydrukowania. Ponieważ ten w tym czasie
zachorował, zlecał innym przejrzenie tekstu. Ukazał się on w styczniowym zeszycie
„Letture Cattoliche” na rok 1872.
W zeszycie na sierpień – wrzesień pisze Ksiądz Bosko w przedmowie: Dziwić
się lub ubolewać można nad tym, iż tak wielki Święty i wybitna osobowość, jak
biskup Euzebiusz z Verecelli, który swą świętością i dziełami zasłynął na wschodzie
i zachodzie, jako jeden z największych bojowników prawdy i którego zgodnie
wychwalają Ojcowie Kościoła, teraz tak dalece jest zapomniany, iż nikt o nim nie
pisze…
A jest to tym bardziej smutne w obecnej dobie, uprawiania z zamiłowaniem
studiów historycznych i hagiograficznych. Zbliżająca się rocznica zgonu tego
wielkiego Świętego, zapewne odświeży jego postać i pobudzi niejednego autora do
napisania jego życiorysu, obok św. Ambrożego.
My służący w pierwszej mierze potrzebom ludu dla niego przeznaczamy
niniejsze skromne wspomnienie. Oby przyczyniło się do rozbudzenia nabożeństwa do
tego wielkiego Ojca Kościoła i Świętego, któremu tak wiele zawdzięcza Italia i cały
zachód chrześcijański.
Unitá Cattolica podawała następującą ocenę dzieła:
Jest to bardzo miła i pożyteczna książeczka, która wyszła spod świętego pióra
Księdza Bosko, z okazji obchodu XV - lecia zgonu św. Biskupa Varcelli. Autor,
stylem jasnym i przejrzystym, zapoznaje nas z postacią Świętego, na tle jego epoki.
W tymże roku wyszło nowe wydanie Historii Kościelnej, o czym również
podawał wzmiankę wspomniany dziennik katolicki:
O ile szybkie rozejście się danego dzieła jest dowodem jego poczytności,
to nikogo nie zdziwi szybkie rozejście się czterech wydań Historii Kościelnej, pióra J.
Bosko. Niniejsze piąte wydanie, poprawione przez Autora, otrzymało pochwałę od
uczonego arcybiskupa turyńskiego. Wielka poczytność i aktualność tego dzieła są
zrozumiałe gdy ignorancja i bezbożność podały sobie ręce przeciwko Kościołowi
Katolickiemu. Dlatego poleca się je proboszczom, rektorom kościołów, nauczycielom
oraz wszystkim, którzy mają do czynienia z młodzieżą, by nim się posługiwali.
286

29.7 Page 287

▲back to top
Przed końcem roku szkolnego Ksiądz Bosko miał zamiar zwizytować domy
w Lanzo i Sampierdarena, o czym zawiadomił księdza Lemoyne:
Car. mo D. Lemoyne!
W środę najbliższą mam nadzieję być u ciebie w Lanzo. Jeśli mi podasz listę
młodych kosów, pragnących się wypierzyć, posłuży mi, gdy ich spotkam w kolegium.
Serdeczne pozdrowienia dla ciebie i wszystkich naszych synów etc.
Dnia 24.02.1872 r.
XJB
W dniu 24 listopada Ksiądz Bosko znalazł się pod wieczór w Lanzo,
w wesołym otoczeniu wychowanków, tak tych, którzy chcieli się „wypierzyć”, jak
i tych, co nie mieli ochoty na to.
W pewnym momencie ujrzano na niebie dziwne zjawisko: istny deszcz
świetlistych meteorów – czego dawno nie pamiętano – trwający aż do północy!
33.400 meteorów naliczyły obserwatoria astronomiczne – pisał O. Denza –
w ciągu 6 i pół godziny!
Na ten widok niektórzy wychowankowie przelękli się, lecz jeden z nich
odważniejszy rozweselił wszystkich wołając:
Czego się boicie, to są Aniołkowi, co puszczają le fusütte (race) na przybycie
Księdza Bosko!
Wszyscy wybuchli śmiechem, wołając gromko: Evviva Don Bosko! Evviva
Don Bosko!
Do Sampierdarena udał się z początkiem grudnia. Hospicjum przeniosło się
tymczasem do innego lokalu. Ksiądz Bosko z zadowoleniem stwierdził wśród
współbraci wzorowego ducha zakonnego, pomimo wielu braków materialnych.
Kościół z przyległym konwentem, znajdował się w opłakanym stanie. Dach,
posadzka, drzwi i okna potrzebowały remontu, na razie poczyniono tymczasowe
naprawy.
Konwent dwupiętrowy miał 6 pokoi na każdym piętrze, do których prowadził
obszerny korytarz, z oknami ku cmentarzowi od dawna nieużywanemu. W domu
brakowało koniecznych sprzętów, a kuchnia była zbyt szczupła dla potrzeb zakładu.
287

29.8 Page 288

▲back to top
Brakło podwórza na rekreację dla wychowanków, którzy zadowalali się na razie
niewielkim placykiem przed kościołem. W czasie słoty chronili się do sieni, parę
metrów szerokiej i wysokiej, jak kościół, z której prowadziły schody do konwentu.
Pomimo tych niewygód panowała tu wesołość. Nieraz zabrakło chleba i ksiądz
Albera ze łzami w oczach wędrował po Genui szukając pomocy. Doznawał bólu na
myśl, że zmuszony byłby oddalić kilkunastu chłopaków, którzy u stóp ołtarza zanosili
gorące modlitwy o chleb powszedni, a Pan Bóg ich zawsze wysłuchiwał!
Kościół był odtąd regularnie obsługiwany, w święta i dni powszednie, ku
radości pobożnych mieszkańców.
Ja sam – pisze ksiądz Lemoyne – jako chłopiec przechodząc często z ojcem
koło kościoła św. Kajetana pytałem, dlaczego jest zamknięty. Wtedy ojciec opowiadał
mi jego historię, jak w czasie wojen napoleońskich kościół zabrano OO Teatynom,
a sprzęty i obrazy przeniesiono do zakrystii kościoła św. Syriusza.
Opisywał mi „dzwon Opatrzności”, który odzywał się w porze posiłku
wzywając wiernych, by przynosili żywność dla zakonników, którzy przecież nic nie
posiadali.
Byłem ciekawy obejrzeć go, wewnątrz, lecz nigdy nie zdołałem tam dotrzeć –
pisze ksiądz Lemoyne. – Odprawiała się tam jedna Msza św. w niedzielę. Nie
przypuszczałem nigdy, że kiedyś zjawi się nowe zgromadzenie, które obejmie ten
przybytek Boży i będzie nadal w nim odprawiało się nabożeństwo, a ja sam będę
w nim często odprawiał Mszę św. ... O jak dobry jest Bóg!
Ksiądz Bosko był wielce kontent z pomyślnego obrotu spraw i zarządził, by
przystąpić do najkonieczniejszych remontów, które ukończono w roku 1875. Dla
udokumentowania tego zdarzenia zawieszono w kościele, pod chórem tablicę
pamiątkową z następującym napisem:
JOANNES BOSCO SACERDOS – SALESIANAE SOCIETATIS PATER
LEGIFER HOC TEMPLUM ET ADIACENS COENOBIUM – TERE COLLATITIO
– EMIT AC INSTAURAVIT – ANNO MDCCCLXXII.
Dnia 9 grudnia wróciwszy do Turynu, tak mówił do chłopców na słówku:
W ubiegłym tygodniu byłem w Sampierdarena. Oglądnąłem nowe kolegium,
które tam powstało. Można tam widzieć rzeczy cudowne. Sampierdarena jest miastem,
288

29.9 Page 289

▲back to top
liczącym około 20 tys. mieszkańców, lecz w czasie błogosławieństwa Najświętszym
Sakramentem można było naliczyć jakieś 12 osób. Mamy nadzieję, że odtąd sprawy
pójdą coraz lepiej. W święta odprawiają się dwie Msze św. z kazaniem i nieszpory,
przy tłumnym udziale wiernych. Ksiądz Albera uczy katechizmu swoje sierotki. Jest
ich 40, lecz przybywa coraz więcej i chętnie uczą się katechizmu. Tego wieczoru
opowiadał na rozweselenie wesoły epizod, z którego ksiądz Berto zostawił notatkę.
Otóż w sobotę, 7 grudnia (1872 r.) Ksiądz Bosko spowiadał w swoim pokoju,
otoczony gromadą chłopców, tak stłoczonych, że ci, co się wyspowiadali, z trudnością
mogli, jako tako, robiąc łokciami, wydostać się z ciżby.
Jeden malec wyspowiadawszy się, obraca się do wyjścia, ale ani rusz, mimo, że
robi ze wszystkich sił łokciami... Nie mogąc się wydostać z tłoku, zawadził nogą
o klęcznik i przewrócił się na chłopców. A ci zamiast zrobić mu miejsce, jeszcze
bardziej się stłoczyli. Biedak zaczął się miotać, jak szczupak w sieci. Co gorsza pękły
mu szelki i musiał niepysznie wycofać się, trzymając w ręku spodenki...
Ksiądz Bosko będąc świadkiem sceny, zatkał sobie usta chusteczką, by nie
wybuchnąć śmiechem... Tymczasem ani jeden chłopiec się nie roześmiał, iż Ksiądz
Bosko był tym zbudowany.
Zdarzenie to opowiedział chłopcom ku wspólnej radości, w poniedziałek
wieczorem.
W owych czasach w Oratorium znajdowało się wielu wychowanków o wybitnej
cnocie, a ich pobożne zachowanie się w kościele i skupienie, z jakim przystępowali do
Komunii świętej, sprawiało tak wielkie wrażenie na obecnych, iż wielu z tych, którzy
dawno już nie praktykowali, pociągniętych zostało do Boga.
Pomimo że sytuacja finansowa była nieraz bardzo poważna, Ksiądz Bosko
szedł naprzód, jakby w ramionach Opatrzności. Nadal z całą roztropnością wykupywał
kleryków od służby wojskowej. W tej sprawie pisał do barona Karola Ricci des Ferres:
Car. mo Sig. Baronel
W roku ubiegłym Szanowny Pan łaskawie przyrzekł wykupić mi jednego
kleryka ze służby wojskowej ku czci Najświętszej Maryi Wspomożycielki, jeśli
interesy pójdą mu pomyślnie. Obecnie widzę, że fortuna mu prosperuje. Pragnąłem
prosić o to ubiegłej jesieni, kiedy miałem ich kilku naraz, lecz zachorowałem,
289

29.10 Page 290

▲back to top
a w międzyczasie moi zastępcy zaciągnęli dług, który muszę obecnie spłacić. Wobec
tego zapytuję pokornie, czy nie raczyłby obecnie udzielić mi pomocy w wysokości
2.500 franków.
Swoboda, z jaką mu piszę, uprawnia go również do swobody odpowiedzi. Gdyż
o ile chodzi o dzieła dobroczynne, każdy czyni w tej mierze, w jakiej mu pozwalają na
to jego stan i większa chwała Boża. Niech Bóg błogosławi mu etc.
Turyn, 28.04.1872 r.
Ksiądz Jan Bosko
Roztropność, z jaką wykupywał kleryków zobowiązanych do służby wojskowej
polegała na podpisaniu przez nich następującej deklaracji:
Niżej podpisany obowiązuje się zwrócić Księdzu Bosko lub jego spadkobiercy
sumę potrzebną na wykupienie go od służby wojskowej, o ile nie wstąpi do
Zgromadzenia Salezjańskiego, które on założył. (Podpis i data).
Tego rodzaju deklaracji będących pewnym hamulcem, by nie działać wbrew
swym zobowiązaniom, pozostało wiele, między innymi jedna pod datą: Cherasco 24
kwietnia 1871r., podpisana przez pewnego kleryka, który po skończeniu ślubów
trzyletnich, został kapłanem, lecz w roku 1874 r. wystąpił ze Zgromadzenia.
Nie wiadomo, czy Ksiądz Bosko w takich wypadkach uciekał się do środków
prawnych, by wyegzekwować spłatę. W każdym razie kierował się on przy tym
względami dobra swych uczniów.
Trudności finansowe, z którymi nieustannie się borykał, podsuwały mu myśli
posłużenia się środkami szczególnymi, by móc iść naprzód, co uznawano za
natchnienie z nieba. I tak pewnego razu tak mówił na słówku do wychowanków:
Mam pewien projekt, który wyjdzie na waszą korzyść. Módlcie się, żeby się
udał, a wtedy wam go wyjawię.
Projekt polegał na pewnego rodzaju kweście za biletami ponumerowanymi
(tzw. „talony dobroczynności”), które kupowali Dobrodzieje płacąc po 10 lir, tytułem
jałmużny. Potem miała być pomiędzy nich rozlosowana nagroda w postaci obrazu
Madonny z Foligno.
Pomysł ten przedstawił Ksiądz Bosko niektórym swym księżom, pytając ich o
zdanie.
290

30 Pages 291-300

▲back to top

30.1 Page 291

▲back to top
Ksiądz myśli urządzić nową loterię – mówiono. Ten środek już stracił swą
atrakcyjność...
Cóż robić, gdy brak pieniędzy i nie wiadomo, skąd je brać...
A po jakiej cenie będą bilety?
Padały różne wnioski. Ksiądz Bosko zdecydował, że każdy talon będzie
opiewał na sumę 10 lir.
Ależ to stanowczo za wiele – oponowano. Nikt ich nie zechce nabyć.
Posłuchajcie – powiedział Ksiądz Bosko. Gdyby cena była zbyt niska miałoby
to posmak loterii. Trzeba by długo czekać na jej zatwierdzenie przez władze. Nadto
musielibyśmy opłacić słoną taksę administracyjną. A w ten sposób, który ja proponuję,
łatwiej zdobędziemy środki na zaspokojenie naszych potrzeb.
Równocześnie polecił dyrektorom kolegiów rozesłać rodzicom wychowanków
następujące pismo:
W.P. Wzrost cen artykułów żywnościowych postawił dyrekcję w konieczności,
albo podwyżki pensji, albo pewnej zmiany w wikcie wychowanków. Absolutnie nie
chcielibyśmy go pogorszać, pragniemy raczej stale polepszać. Dlatego powzięto
uchwałę nieznacznej podwyżki pensji o 5 franków miesięcznie, począwszy od stycznia
1873 r. Zmianę powyższą traktuje się, jako tymczasową i po unormowaniu się cen
powróci się do poprzedniej normy. Licząc na to, że W.P. ustosunkujecie się życzliwie
do powyższej uchwały, uznanej za konieczną w obecnych warunkach, by zakład mógł
nadal prosperować, pozostajemy etc. (podpis)
I tak Ksiądz Bosko szedł śmiało naprzód, zabiegając na wszelki sposób o środki
materialne, a równocześnie polegał na Boskiej Opatrzności będąc z góry pewny,
że w każdym wypadku Ona mu pospieszy z pomocą.
291

30.2 Page 292

▲back to top
V
DYPLOMATYCZNA MISJA
1871 – 1874
1.Smutne czasy; 2. Nominacje biskupie; 3. Krok wstecz; 4. „Nie wiem, czy
w przyszłości... 5. Obsadzenie ponad setkę wakujących diecezji; 6. „Placet” rządowe;
7. W Rzymie; 8. Drogocenny dokument; 9. „Modus vivendi”; 10. Podejmuje
pertraktacje; 11. Z powrotem w Rzymie; 12. Reakcja opinii; 13. Alarmy w prasie; 14.
Wzajemne zbliżenie...; 15. Diabelskie sprzeciwy; 16. Zaciekła opozycja;
17. Udaremnione plany; 18. W konkluzji...
Stronice, które obecnie piszemy, stanowią chwalebny dokument dotyczący
uwieńczonych powodzeniem starań Księdza Bosko, podjętych od 1871r. ro 1874 r. ,
by doprowadzić do pojednania Królestwa Włoskiego z Kościołem.
Starania te, wobec tylu przeszkód, na jakie napotkały, stawiają jego postać
w niezwykłym blasku i budzą dla niego powszechne uznanie.
Wobec tego, że mając upoważnienie Papieża prowadzi pertraktacje w sprawie
tak skomplikowanej i trudnej, jak „kwestia rzymska”, mimo woli nasuwa się myśl,
że zabrał się do dzieła nie z własnej inicjatywy, lecz za natchnieniem Bożym.
Swym kapłańskim sercem obejmował wszystkie narody, lecz było rzeczą
naturalną, że szczególną miłość żywił do własnej ojczyzny, ale szła ona w parze
z uwielbieniem i miłością dla Kościoła i Papieża.
To nie przeszkadza, iż przy końcu swych zabiegów miał się wyrazić, że o ile
chodziło o niego, nie podejmowałby się więcej tak trudnego zadania! Był to wyraz
zwyczajnej u niego pokory.
Także w roku 1884, gdy po 10letnich staraniach Zgromadzenie Salezjańskie
uzyskało od Stolicy świętej przywileje, właściwe zgromadzeniom zakonnym,
definitywnie zatwierdzonym, powiedział:
292

30.3 Page 293

▲back to top
Gdybym przewidział, ile cierpień, trudów i sprzeciwów kosztuje założenie
zgromadzenia zakonnego, może bym nie miał odwagi zabrać się do tego dzieła!...
Przystępując teraz do opowiedzenia jego misji w „kwestii rzymskiej”, mamy
pod ręką dokumenty, jakie tylko zdołaliśmy zebrać. Ten, kto uważnie będzie śledził
przebytą drogę, zdziwi się wobec dzieła dokonanego przez naszego Ojca, mimo
piętrzących się przeszkód!
1. Smutne czasy
Zbliżał się dzień, w którym Papież Pius IX kończył szczęśliwie 25 lat swego
pontyfikatu. Młodzież katolicka włoska zwróciła się do całego świata wzywając
wszystkich do uczczenia tej pamiętnej rocznicy.
Apel ten spotkał się z powszechnym entuzjazmem. Biskupi zapowiadali
uroczyste nabożeństwa z procesjami, a wszędzie przygotowano cywilne obchody
z akademiami, połączonymi z iluminacją i wszelkim możliwym splendorem.
Świat katolicki ogarnął niebywały entuzjazm! Ze wszystkich stron kuli
ziemskiej - z Europy, Afryki, Ameryki, Azji, z Indii, Chin, Australii, Archipelagów –
wyruszały pielgrzymki do Rzymu, by złożyć dostojnemu Pasterzowi hołd religijny.
Płynęły drogocenne dary. Na świętopietrze złożono ponad 3 miliony.
Niezwykła osoba Papieża wywoływała powszechny podziw. Wszedłszy, jako
papież z 48 - godzinnego konklawe, zaraz po swym wyborze, przyznał amnestię
przestępcom politycznym i przystąpił do przeprowadzenia reform powszechnie
oklaskiwanych. Patronował naukom i sztuce, popierał wynalazki, inicjował
pożyteczne instytucje społeczne, wznosił mnóstwo pomnikowych budowli w Rzymie,
restaurował dawne.
Zawierał liczne konkordaty z państwami, przywrócił hierarchię w Anglii
i Holandii, ufundował wiele stolic arcybiskupich i biskupich, wikariatów i prefektur
apostolskich. Ogłosił św. Józefa Patronem Kościoła Katolickiego. Ukoronował
Najświętszą Dziewicę, Matkę Bożą najświetniejszym diademem, ogłaszając dogmat
Niepokalanego Poczęcia.
Choćby nawet nie przyozdobił swego czoła innymi klejnotami – to same ponad
ćwierćwiekowe rządy Kościołem, ograbionym przez nienawiść sekciarską, lecz
293

30.4 Page 294

▲back to top
czczonym przez wiernych – prócz ogłoszenia dogmatu Niepokalanego Poczęcia,
Syllabusa oraz zwołanie Soboru Watykańskiego I, zapewniłaby mu wiekuistą chwałę.
Słusznie cały świat został poruszony wobec tak niezwykłego zdarzenia. Był to
pierwszy Papież z pośród 255 poprzedników, który przekroczył lata pontyfikatu
Piotrowego. To też łatwo pojąć, jak bardzo cieszył się tym Ksiądz Bosko zarządzając,
by we wszystkich domach salezjańskich obchodzono tę rocznicę z największym
splendorem i uczczono ten dzień specjalnym programem, który podawał
w serdecznym liście dyrektorowi Małego Seminarium w Borgo S. Martino:
Car. mo D. Bonetti!
W piątek (16 - go) – dzień uroczysty, wielkie święto. Rano Komunia Generalna
w intencji Papieża, na obiad jedna potrawa więcej. Cały dzień wolny. Wieczorem
kazanie okolicznościowe z błogosławieństwem Najświętszego Sakramentu i jeśli
można, iluminacja. Serdeczne pozdrowienia dla ciebie, przełożonych i wszystkich
drogich mieszkańców kolegium itd.
Turyn, 13.06.1871 r.
XJB
Ku uczczeniu Papieża, jak wynika z postscriptum, ułaskawiał także pewnego
alumna. Pragnął, by w Oratorium uczczono pamiętną datę w jak najuroczystszy
sposób. Nabożeństwa miały być odprawione z możliwie największym splendorem,
podwórze przystrojone flagami papieskimi, wieczorem wspaniała iluminacja oraz
salwy z moździerzy.
W imieniu Świętego ksiądz Cagliero wysłał prośbę do policji o zezwolenie na
obchód publiczny przypadającej XXV rocznicy pontyfikatu Piusa IX.
Dzienniki antyklerykalne publikowały, że ministerstwo nakazało podległym
władzom uszanować i zapewnić katolikom swobodę manifestowania ich przekonań
religijnych, a w rzeczywistości było inaczej.
Król w przewidywaniu wielkiego napływu pielgrzymów z całego świata, wydał
dekret proklamujący Ustawę Gwarancyjną. Miała ona dwa paragrafy:
1. Prerogatywy Papieża.
2. Stosunek Państwa do Kościoła.
294

30.5 Page 295

▲back to top
Pierwszy przyznawał Papieżowi nietykalność. Publiczna obraza Papieża
podlegała karze z mocy ustawy. Rząd włoski przyznaje Papieżowi na terytorium
Królestwa honory monarsze.
Wiktor Emanuel polecił ministrowi Lanza, z okazji obchodów XXV rocznicy
pontyfikatu Piusa IX, wywiesić w dniu 16 czerwca flagi państwowe w Rzymie
i oddać zwykłe salwy artyleryjskie. Jako motyw podawał, iż tego rodzaju manifestacja
wywrze dodatnie wrażenie na obcokrajowcach przebywających w Rzymie.
Niestety władze miejscowe, opanowane przez sekciarzy, nie tylko nie
dostosowały się do poleceń królewskich, lecz pozwalały na karygodne ekscesy.
W wielu miejscowościach zakazano iluminacji domów, zagrażano karami
kaznodziejom, wykraczającym przeciwko państwowym przepisom, wydanym
odnośnie do treści kazań, wytaczano procesy księżom zbierającym podpisy na
adresach hołdowniczych do Ojca Świętego, niszczono już zebrane.
W Bolonii policja zagroziła uwięzieniem wybitniejszych obywateli. W Padwie
zgraja pachołków uzbrojonych wtargnęła w czasie nabożeństwa do świątyni,
przeszkadzając wiernym w słuchaniu kazania. W Parmie wywołano tumult w kościele
św. Jana, wznosząc okrzyki: Abbasso il Papa! Morte ai cattolici! Viva la comune!
We Florencji eksplodowała petarda w katedrze metropolitalnej, wielu kapłanów
zostało pobitych na ulicach, a banda szaleńców, rozwścieczonych oklaskiwaniem
przez wiernych przejeżdżającego arcybiskupa, próbowała napaść na jego karocę.
W Genui, Pistoi i innych miejscowościach motłoch uliczny wybijał szyby
w iluminowanych domach.
Naturalnie rząd nie mógł przeszkodzić napływowi wiernych do Miasta
wiecznego, lecz utrudniał im przejazd koleją. Nasłano do Rzymu mnóstwo agentów
policyjnych, wojsko oraz wszelkiego rodzaju szumowiny i pozwolono im na zupełną
swobodę.
Pielgrzymów przybywających na stację Termini, przyjmowano cierpkimi
uwagami, nie szczędząc nawet podłych wyzwisk pod adresem Papieża. W mieście
pielgrzymi spotykali się z szykanami, gwizdaniem i rzucaniem kamieni. W kościele Al
Gesu uzbrojeni pachołkowie buszowali wśród tłumu słuchającego kazań. U bram
bazylik większych słyszało się szyderstwa oraz przymówki pod adresem niewiast.
295

30.6 Page 296

▲back to top
Zdarzało się to nawet u samych bram Watykanu, gdzie zgraja pomyleńców, uzbrojona
w pistolety, zaatakowano grupę katolickiej młodzieży męskiej.
Pod lada, jakim pozorem wdzierano się do mieszkań prywatnych, rozbijano
szyby, co uchodziło bezkarnie. Wywoływano celowo tumulty uliczne, w czasie,
których urządzano łapanki. Tym, którzy protestowali, odpowiadano: Sami żeście to
sprowokowali...
Mimo to grupy pielgrzymów w milczeniu nawiedzały miejsca święte i dążyły
do Watykanu, gdzie przez 12 dni bez przerwy odbywały się audiencje. Dnia 21
czerwca, w rocznicę koronacji, Ojciec Święty, w obecności przeszło stu delegacji
miast włoskich, ze łzami w oczach przemawiał:
Jeśli ze wszystkich stron świata katolickiego otrzymuję dowody miłości i dzięki
składam Bogu za to, że raczył zachować swego biednego i nieużytecznego wikariusza
na ziemi, tym milsze są mi one od was, gdyż i ja jestem waszym rodakiem. To słowo
bywało nieraz tłumaczone przewrotnie. Gdy z pałacu na Kwirynale, o którym mówi
się obecnie, że nie jest moim, błogosławiłem Italii, tłumaczono wówczas te słowa,
jakobym błogosławił rewolucji... Lecz ja błogosławiłem i błogosławię Italię za tyle
szlachetnych dzieł, które się w niej dokonują, za ten entuzjazm dla sprawy Bożej i za
to, co wycierpieli i cierpią nadal dobrzy katolicy włoscy... Ze wszystkich stron Włoch
– mówił dalej Papież – otrzymuję wzruszające dowody przywiązania, lecz nie
gniewajcie się, iż przy tej okazji na pierwsze miejsce postawię Turyn. Stamtąd wyszły
pierwsze zniewagi i to zło, które potem rozlało się na całe Włochy. Lecz skąd wyszło
zło, przyszło także i dobro i żywe są po dziś dzień dowody miłości i przywiązania,
które stamtąd otrzymałem. I właśnie tamtejszych katolików, którzy święcili uroczyście
tę rocznicę, spotkał zaszczyt, że im rozbito szyby w oknach!
W owych dniach wyruszyła z Turynu ponad setkę licząca pielgrzymka panien
z Piemontu, pod przewodnictwem hrabiny Corsi. Księdza Bosko proszono o wzięcie
udziału w zebraniu organizowanym w pałacu hrabiny Balbo. Nie mogąc być na nim
obecny, tłumaczył się w liście następująco:
Benemerita Signora!
Wiem, że o godzinie 4 - ej, zbierają się w jej pałacu panny, uczestniczki
„albumu” hołdowniczego Ojcu św. Postaram się przybyć, lecz by zyskać na czasie
296

30.7 Page 297

▲back to top
prosiłbym – co za pretensje! – o powóz, który by mnie odwiózł wprost do domu
o godz. czwartej. Na obiedzie nie mogę zostać. Mam kilku ciężko chorych
w zakładzie. Proszę wybaczyć etc.
XJB
Panny wyruszyły z Turynu 23 czerwca pod przewodnictwem hrabiny Corsi
i markizy De Ovado. Przyjęte w formie uroczystej wraz z innymi 15 delegacjami
z różnych stron, złożyły Ojcu Świętemu, jako świętopietrze 10.000 franków wraz
z adresem hołdowniczym. Papież przemówił do nich tak wzruszająco, że się
popłakały. Także one oberwały od uliczników.
2. Nominacje biskupie
W takim stanie rzeczy któż mógłby marzyć o polepszeniu położenia Kościoła
we Włoszech? A jednak Ksiądz Bosko intuicyjnie przeczuł, iż nadszedł ku temu
odpowiedni moment.
Wypadało, więc najpierw porozumieć się z Papieżem. Nikt z jego otoczenia nie
mógł wówczas wpaść na pomysł, w jaki sposób w obecnej sytuacji mogłaby Stolica
św. dokonać wyboru i prekonizacji biskupów. Ponad sto diecezji było pozbawionych
swych arcypasterzy, z niezmierną szkodą dla dusz, uszczerbkiem dyscypliny
kościelnej i nowych powołań, z powodu szerzącej się obojętności religijnej
przenikającej do ludu.
Wielu prałatów było zdania, że burza jest przejściowa i że należy zachować
pozycję nieugiętą, do pewnego stopnia konieczną i wskazaną ze względu na
złośliwość wrogów Kościoła.
Ksiądz Bosko bolał bardzo nad tym stanem rzeczy i podobnie, jak w roku 1867,
po wielu gorących modłach i refleksjach, nie licząc na ludzką pomoc, zabierał się do
trudnego zadania.
Napisał memoriał do Papieża, w którym opłakując los wielu diecezji
osieroconych, stawiał jasno sprawę, że los Rzymu prędko się nie zmieni. Oświadczał
swą gotowość, nie w charakterze delegata urzędowego, czy poufnego, lecz jako osoba
297

30.8 Page 298

▲back to top
prywatna, za wiedzą Ojca św., wybadać intencje rządu. Przy czym osoba Ojca
świętego w niczym nie byłaby zaangażowana.
Przy pomocy zaufanego posłańca, memoriał powyższy doszedł do rąk Papieża,
który nie tylko zaaprobował myśl Świętego, lecz nakazywał mu działać według swego
projektu. Bez wątpienia musiał on mieć na myśli proroctwo z 5 stycznia 1870 roku
i zgadywać, od kogo ono pochodziło.
Otrzymawszy autorytatywną zgodę Ojca świętego, Ksiądz Bosko szukał teraz
sposobności skontaktowania się z rządem włoskim. W ówczesnej sytuacji politycznej
panowało przekonanie, że żadne państwo nie zaprotestuje przeciwko zaborowi
Rzymu. Nie mniej można było już dostrzec na różowym niebie ciemne punkty.
I tak np. Francja nie wycofała się z układu zawartego z Włochami 14 września,
w którym Napoleon gwarantował Papieżowi jego niepodległość. Thiers, prezydent
republiki, w czasie uroczystości jubileuszowych, wysłał do Rzymu nadzwyczajnego
ambasadora, a dzienniki francuskie protestowały przeciwko aneksji Państwa
Kościelnego przez Włochy. Żywe interpelacje zgłoszono w parlamencie francuskim na
temat kwestii rzymskiej.
Faktem jest, iż 25 lipca 1871r. Michał Anioł Castelli pisał ministrowi Lanza:
Nie mogę powstrzymać się od napisania paru słów na temat interpelacji
w Wersalu, odnośnie kwestii rzymskiej. To co mówię, oparte jest na uzasadnionych
przesłankach, jak dowiaduję się z pewnych źródeł. Pisałem o tym do Artoma, który
potwierdził moje informacje. We Francji mamy tylko wrogów, którzy z trudnością
powstrzymują swój gniew. Jedynie, co ich hamuje od wystąpienia przeciwko nam,
to nadzieja wciągnięcia nas do wspólnego sojuszu przeciwko Prusom. Wiedzą
doskonale, że z chwiejnym wspólnikiem nie zdołaliby odzyskać Strassburga i Metzu.
Thiers wraz z częścią polityków, utrzymują ostrożną rezerwę, gotową na przyszłe
wypadki. Klerykalni pragną, by powróciła poprzednia władza i tysiącznymi sposobami
próbują przeszkodzić nam w utrwaleniu się w Rzymie...
Austria dotąd nie zgłosiła żadnego protestu, lecz podobnie jak inne państwa
i ona nie patrzy przychylnie na zabór Rzymu. Rząd włoski, dla pokrywki, ogłosił
Ustawę Gwarancyjną, lecz zrzucił maskę z okazji Jubileuszu Papieża, kiedy
pozwolono na znieważanie jego godności monarszej, o czym wieść roznieśli po całym
298

30.9 Page 299

▲back to top
świecie pielgrzymi. Tak, więc ze strony wszystkich krajów należało się liczyć z
reakcją polityczną.
Ksiądz Bosko uznał ten moment za bardzo odpowiedni, by przedłożyć rządowi
pewne propozycje. Mianowicie, po zajęciu Rzymu należało uwzględnić słuszne
dezyderaty katolików włoskich, złagodzić ich oburzenie i uspokoić obawy.
Udowodnić faktami, że Ustawa Gwarancyjna nie jest tylko na papierze.
Ojciec św., jako Głowa Kościoła ma być nieskrępowany w wykonywaniu swej
najwyższej władzy duchownej i przysługuje mu istotnie prawo swobodnego wyboru
biskupów i obsadzenia poszczególnych diecezji. W interesie państwa nie leży
sprzeciwiać się ich nominacji, ani stawiać jakichkolwiek uciążliwych warunków, ale
owszem, o ile Papież przystąpi do ich nominacji, udzielić elektom zezwolenia na
objęcie swych stolic. Wyjdzie to na korzyść państwu.
W takim duchu wystosował pismo do ministra Jana Lanza, ówczesnego
premiera, który natychmiast wziął pod uwagę tę propozycję.
Ksiądz Bosko miał już wybierać się do Rzymu z hołdem Ojcu św., a po drodze
chciał złożyć wizytę ministrowi. Tymczasem otrzymuje od niego pismo, by
natychmiast przybył do Florencji, na rozmowę w dniu 22 czerwca wieczorem.
Lanza znał już od dłuższego czasu Księdza Bosko, mianowicie od roku 1865
i lubił przytaczać swym kolegom ministerialnym pewną humorystyczną wypowiedź
Księdza Bosko.
Razu pewnego pytałem Księdza Bosko – mówił minister – jak zdoła iść
naprzód utrzymując tylu chłopców, a nie mając na to funduszów?
Idę naprzód, jak lokomotywa, robiąc pouf, pouf!... (długi!)
I my podobnie jedziemy – zauważyłem. A Ksiądz Bosko był bardzo rad, że go
przyrównałem do królestwa Italii!...
Minister zawiadomiony o przybyciu Księdza Bosko, wyszedł mu na
przywitanie, wprowadził go do gabinetu prosząc, by usiadł. A Ksiądz Bosko
powiedział na wstępie:
„Ekscelencjo, dziękuję za udzielenie mi posłuchania. Jedyny powód, dla
którego tu przybywam, jest dobro Kościoła i Państwa. Myślę, że Ekscelencja wie
dobrze, kim jest Ksiądz Bosko i jako takiego proszę mnie zawsze traktować...”
299

30.10 Page 300

▲back to top
Wiemy, wiemy dobrze – odrzekł swobodnie minister – że Ksiądz Bosko jest
bardziej katolicki, niż sam Papież!...
I tak rozpoczęły się pertraktacje na temat biskupów i diecezji wakujących.
Poruszono też temat stosunków włosko - francuskich oraz ostatnich wydarzeń
w Rzymie...
Widzi Ksiądz: gdybyśmy tam nie poszli, miasto stanęłoby w płomieniach –
powiedział Lanza.
Może do tego stopnia sprawy by się nie posunęły. Ekscelencjo, znam również
cośkolwiek Rzym i mogę zapewnić, że takie niebezpieczeństwo nawet z daleka nie
groziło... Niestety stało się... Próbujmy przynajmniej złagodzić ujemne wrażenie, jakie
wywołały na całym świecie te wpadki.
A w jaki sposób?
Mamy Ustawę Gwarancyjną. Niech ona nie będzie tylko pokrywką. Trzeba, by
Papież mógł swobodnie wybierać biskupów na wakujące stanowiska i by oni mogli
bez przeszkód ze strony rządu objąć swe stolice. Państwo powinno respektować prawa
Kościoła. Przecież nie wchodzą tu w grę względy prestiżowe, ani racje polityczne...
Minister zdawał się zgadzać i okazywał dobrą wolę zapewniając, że z jego
strony nie będzie opozycji. Ksiądz Bosko wezwał go również, by przeciwstawił się
próbom zniesienia niektórych diecezji. Krążyły, bowiem pogłoski, że rząd zamierza
wydać tymczasowe zarządzenia przeciwko Kościołowi, które mogłyby przeszkodzić
w dalszych pertraktacjach.
Ze swej strony Ksiądz Bosko ofiarował swe dobre usługi u Stolicy Świętej, by
doprowadzić do jakiegoś porozumienia.
W międzyczasie wezwano ministra na posiedzenie Rady ministrów, pod
osobistym przewodnictwem króla. Ksiądz Bosko czekał w gabinecie blisko godzinę.
Wreszcie minister powrócił i zakomunikował, że Rada ministrów nie ma nic
przeciwko wyborowi biskupów, lecz wpierw winno się pertraktować na temat granic
poszczególnych diecezji, ze względu na to, że niektóre z nich były zbyt szczupłe.
Jasne było, że miano na celu zabór dóbr kościelnych. Święty odrzekł
zdecydowanie, że nie będzie pertraktował o takich sprawach, a gdyby nastąpił
podobny precedens, musiałby również zrezygnować z pertraktacji na temat biskupów.
Nie ma upoważnień nadzwyczajnego ambasadora, a tym mniej należy do niego dawać
300

31 Pages 301-310

▲back to top

31.1 Page 301

▲back to top
wskazówki Ojcu Świętemu. Interesuje go tylko nominacja biskupów dla dobra
ludności, pozbawionej swych pasterzy. Zresztą nie byłoby zaszczytne dla rządu
mieszać się do intryg, które wskazywałyby całemu światu, że nie liczy się z niczyimi
prawami ani traktatami.
Minister prosił, by zaczekał, po czym znów wrócił na naradę.
Lecz właśnie w tych dniach sprawa wzięła inny obrót. To, co opowiedzieliśmy,
miało miejsce wieczorem 22 czerwca. A w trzy dni potem król Wiktor Emanuel
zatwierdzał we Florencji dekret, mocą, którego wszelkie bulle, dekrety i prowizje
Stolicy świętej oraz ordynariuszy diecezjalnych, z wyjątkiem miasta Rzymu i diecezji
suburbi karnych, miały dla swej ważności otrzymywać królewskie „Exsequatur” lub
„Placet”.
Ksiądz Bosko jeszcze nie wiedział o tym dekrecie, mimo to przewidywał wiele
poważnych trudności w zrealizowaniu swej misji. Rząd, bowiem deklarując
początkowo niemieszanie się w sprawy wewnętrzne kultu - później, rzekomo pod
wpływem parlamentu, odstąpił od tego.
W każdym razie z dyplomatycznym taktem i roztropnością poczynił stosowne
kroki, otwarcie oznajmiając, że nie godzi się na żadne transakcje i bez żadnych
ustępstw zdołał uzyskać pewne minimum z tego, do czego zmierzał, doraźnie na
korzyść Kościoła.
Wreszcie Lanza zaproponował: No, Księże Bosko, w takim razie jedziemy do
Rzymu!
Partiamo – odrzekł Ksiądz Bosko. I tak minister Lanza w karocy,
w towarzystwie swych kolegów ministrów, a Ksiądz Bosko pieszo, udali się na stację,
gdzie pierwsi wsiedli do przedziału I klasy, on zaś do II klasy i pojechali do Rzymu.
Aż do tego czasu, nawet po przeniesieniu stolicy do Rzymu, ministrowie, rzec
by można, urzędowali w pociągu, między Rzymem a Florencją.
Prócz innych spraw, które miał załatwić, wiózł ze sobą pismo od księdza
Dominika Berto, beneficjata bazyliki laterańskiej. Prosił on o interwencję w sprawie
klasztoru Oblatek Tor de’Specchi, w Rzymie, któremu groziła kasata.
W Rzymie zamieszkał u hrabiego Vimercati, przy św. Piotrze w Okowach. Po
przybyciu zaraz otrzymał zaproszenie od ministra Lanza na nową rozmowę.
301

31.2 Page 302

▲back to top
Dekret z 25 czerwca wymagał od biskupów przedłożenia Bulli papieskiej
rządowi.
Ksiądz Bosko zaproponował, by elekci wysyłali zwykłe zawiadomienie o swym
wyborze. Minister zaś nie mogąc działać samodzielnie, ze względu na to, że wielu
trwało na nieprzejednanym stanowisku, przyrzekł swe poparcie, licząc na to,
że i Ksiądz Bosko zdoła skłonić Papieża do pewnych ustępstw. Miał przy tym się
wyrazić:
No widzi Ksiądz, na ogół sądzi się, że jestem akatolikiem – a tymczasem jest
coś przeciwnego!
Ksiądz Bosko podchwyciwszy okazję powiedział:
Ekscelencjo, prosiłbym, zatem o pewną łaskę.
Proszę powiedzieć, jaką.
Zachować od likwidacji klasztory Tor de’Specchi, Sióstr Miłosierdzia della
Bocca della Verita oraz ten na Trinita dei Monti.
Jako powód podawał, że w pierwszym zakonnice wystąpią w obronie swych praw na
drodze sądowej; w drugim siostry usługują chorym w szpitalach; a w trzecim są
narodowości francuskiej.
Minister zastanowił się chwilę, zanotował i obiecał, że te klasztory będą wolne
od konfiskaty i słowa dotrzymał.
Rozmowy Księdza Bosko z ministrem były utrzymywane w ścisłej tajemnicy,
lecz Papież był poinformowany o pobycie Księdza Bosko w Rzymie.
Dnia 27 czerwca hrabina Matylda di Romelley przebywająca w Belgii, na
audiencji Ojca Św. usłyszała pytanie:
Czy widzieliście już „Skarb Italii”?
Owa pani odrzekła, iż nie wie, o jaki skarb chodzi. Ma zamiar zwiedzić
skarbiec watykański...
Na to Papież: Tak, ten „Skarb Italii” winna pani koniecznie obejrzeć... Tym
skarbem jest nasz Ksiądz Bosko!...
W dniu 28 czerwca Ksiądz Bosko poszedł do Watykanu, otrzymawszy
zawiadomienie, że Ojciec Święty oczekuje go na prywatnej audiencji. Był to wybitny
dowód łaskawości i zainteresowania Papieża, z uwagi na to, że w owych dniach był on
bardzo zajęty udzielaniem audiencji pielgrzymkom oraz wybitnym osobistościom.
302

31.3 Page 303

▲back to top
Gdy stanął w progu apartamentu Ojca Świętego, ten patrząc na niego z miłym
uśmiechem powiedział: Księże Bosko, Hospicjum św. Michała w Ripa upadło!
Był to obszerny zakład dla młodzieży rzemieślniczej, nad brzegiem Tybru,
osobliwie drogi Papieżowi, gdyż, jako młody kapłan, sprawował nad nim pieczę
i odchodząc pozostawił w stanie kwitnącym. Przyczynił się do obudzenia wśród
terminatorów większej inicjatywy i zapału do pracy. Wprowadził środek prosty
i skuteczny, podobnie, jak później Ksiądz Bosko w Oratorium, a mianowicie
pozostawił uczniom część zysku z ich pracy. W ten sposób z czasem każdy z nich
mógł z drobnych oszczędności zebrać znaczną sumę, którą mu wręczano przy
opuszczaniu zakładu.
Lecz musimy obecnie cofnąć się nieco wstecz.
3. Krok wstecz
Papież tym wykrzyknikiem chciał przypomnieć Księdzu Bosko jego wkład
dotyczący przywrócenia hospicjum do takiego stanu, by mogło funkcjonować
sprawnie, zgodnie ze swym celem.
Za ostatniego swego pobytu w Rzymie, w styczniu i lutym 1870 r. Ksiądz
Bosko nie spotkał się już z tak entuzjastycznym przyjęciem, jak dawniej. A oto, jakie
były tego powody.
W roku 1867 wobec powszechnej obawy przewrotu rewolucyjnego,
wypowiedział zdecydowaną opinię: Na razie nie wejdą! Przód kamienie bruku pobiją
się, niż mieliby tu wejść teraz rewolucjoniści! Te słowa dotyczyły inwazji
bezpośredniej. Przyszłość przewidywał on jednak inną.
Dnia 19 października pisał do hrabiny Callori przepraszając za spóźnione
oddanie do druku książeczki „Katolik zaopatrzony”:
Proszę być spokojna, nim dokona się zjednoczenie Włoch (to nastąpi prędko)
książka zostanie wydrukowana!
Odtąd już nie gwarantował spokoju w Rzymie, lecz roztropnie dawał do
zrozumienia możliwość okupacji. Oczywiście wielu z tych, co nie dawali wiary jego
słowom, łudziło się nawet cudowną pomocą z nieba i brało je za złą monetę, patrząc
na Księdza Bosko krzywym okiem.
303

31.4 Page 304

▲back to top
I tak będąc powszechnie uważany za złowieszczego proroka, unikał
publicznego pokazywania się. A gdy po zmianie sytuacji, niejeden z jego przyjaciół
pytał go, co sądzi o przyszłych losach Rzymu i Państwa Kościelnego, Ksiądz Bosko
zdecydowanie odpowiadał, że Ojciec Święty będzie obchodził swój Jubileusz Papieski
i że przekroczy wiek pontyfikatu Piotrowego. Zapytywany na temat wypadków
politycznych, wzbraniał się o tym mówić nadmieniając tylko, że gdy Napoleon opuści
Rzym i wycofa swe wojska, wkroczą do niego wojska włoskie.
Wieści te rozchodziły się szeroko i wywoływały wiele komentarzy. Również
nie wszyscy prałaci kurialni sprzyjali Księdzu Bosko. Gdy mówiono o łaskach przez
niego otrzymywanych, o gromadzących się wokół niego tłumach, jedni nie dawali
temu wiary, drudzy krytykowali. Byli też tacy, co pamiętając o wizycie w hospicjum
św. Michała, której przykre skutki na sobie odczuli, radzi by go pociągnąć powtórnie
do św. Oficjum za wydrukowanie książeczki na temat pobytu św. Piotra w Rymie,
którą w roku 1867 usiłowano wciągnąć na Indeks. Święty odpowiadał, że nie ma
trudności stanąć przed św. Oficjum, o ile otrzyma formalne wezwanie z zaznaczeniem
celu stawienia się.
Przed odjazdem miał celebrować w kościele św. Piotra w Okowach, gdzie
oczekiwały go tłumy. Tymczasem przyszła wiadomość, że nie przybędzie
i że odjeżdża z Rzymu. Wszyscy pobiegli na stację, dokąd przybyli wcześniej od
niego. On zaś, gdy ujrzał, co się dzieje, wsiadł bezpośrednio do pociągu. Ale ludzie
pobiegli za nim i tak napierali, że przełamali bariery i weszli na tory, pragnąc
otrzymać błogosławieństwo. Ksiądz Bosko, by ich zadowolić, musiał się zgodzić.
A tymczasem pociąg ruszał... Wielu pragnąc z nim rozmawiać z pośpiechem wsiadło
do wagonów. Niektórzy towarzyszyli mu aż do Florencji...
Ale wróćmy do audiencji. Ojciec Św. zaprosił Księdza Bosko, by usiadł
i zaczął go wypytywać na temat jego misji. Ksiądz Bosko zdał sprawę z odbytych
rozmów z ministrem Lanza. Podkreślił jego dość przychylne nastawienie, obietnicę
interwencji w sprawie niektórych zagrożonych klasztorów oraz poparcia dla nominacji
biskupów licząc też na pewne ustępstwa ze strony Stolicy Apostolskiej. Wysunął
propozycje, by rząd poprzestał na zwykłym zawiadomieniu o wyborze biskupów, bez
okazywania Bulli nominacyjnej, co jednak większość ministrów odrzuciła.
304

31.5 Page 305

▲back to top
W konkluzji nie robił zbyt optymistycznych nadziei na przyszłość, w każdym razie
podjął pertraktacje z wolnej stopy, nie narażając w niczym autorytetu Stolicy św.
Papież z zadowoleniem aprobował ten sposób postępowania. Dał wyraz swemu
zatroskaniu na widok smutnego stanu wielu diecezji, pozbawionych pasterzy i tak
zakończył:
Jestem zdecydowany nie ustępować... chce się uczynić Kościół niewolnicą!...
Mimo to należy pomyśleć o zbawieniu dusz. O tak! Damy sobie radę, nie licząc na
temporalia świeckie...
Ojcze Święty – powiedział Ksiądz Bosko – tego właśnie pragnąłem i chciałem
zaproponować Waszej Świątobliwości!...
No dobrze, próbujcie nadal, czy będzie możliwe prowadzić dalsze pertraktacje
starając się ulżyć Kościołowi w obecnej przykrej sytuacji.
A Ksiądz, drogi Księże Bosko, może sobie czegoś życzyłby ode mnie?
Święty jak wynika z jego notatek, sprezentował Ojcu Św. „Album
hołdowniczy” z okazji 25 - lecia pontyfikatu, z podpisami Salezjanów
i wychowanków w kolegiach Lanzo, Borgo S. Martino, Cherasco, Alassio oraz
Oratoriów św. Alojzego, Anioła Stróża i św. Józefa. Potem prosił, według swego
zwyczaju, o specjalne łaski i odpusty dla różnych Dobrodziejów i wychowanków,
wyjawił zamiar wzniesienia w Turynie kościołów św. Jana Ewangelisty i św. Sekunda,
wspomniał o pertraktacjach odnośnie do kolegium w Varazze, domu Trecate, prosił
również o opinię Ojca Św., co do otwarcia proponowanych placówek we Włoszech,
Szwajcarii, Algierii, w Egipcie, Indii i Kalifornii. Przy sposobności nadmienił
o wielkim dobru, jakie działają dla młodzieży żeńskiej różne klasztory w Turynie oraz
wyjawił zamiar założenia własnego zgromadzenia, które by spełniało względem córek
ludu to samo apostolstwo, jakie wykonują salezjanie wśród chłopców i prosił Ojca Św.
by raczył zaaprobować ten projekt. Papież odrzekł, że zastanowi się nad tym i na innej
audiencji powie swoje zdanie, które miało być całkowicie przychylne.
4. „Nie wiem, czy w przyszłości”...
Przy końcu audiencji Ojciec Św. wrócił do myśli obsadzenia za wszelką cenę
wakujących diecezji, nawet potajemnie, celem uniknięcia możliwych trudności, na
wypadek jakiegoś nowego dekretu królewskiego. Wtedy zastrzegłby sobie podanie do
305

31.6 Page 306

▲back to top
wiadomości nazwisk elektów na czas odpowiedniejszy, by stwierdzić przed całym
światem swą władzę duchowną nad Kościołem, która nie może podlegać żadnemu
ograniczeniu.
Należało, zatem przystąpić niezwłocznie do wyboru kandydatów. Ojciec Św.
wtajemniczając Księdza Bosko w swój zamiar powiedział, że zasięgał zdania różnych
prałatów, którzy radzili, iż należałoby przy pomocy zaufanych osób, dobrze znających
kler miejscowy, ułożyć listę kapłanów, wyróżniających się wiedzą, roztropnością
i cnotą. Listy te należało sekretnie dostarczyć Stolicy św.
Tu Ksiądz Bosko zrobił następującą uwagę:
Ojcze Święty, wyznaczenie w taki sposób kandydatów dla poszczególnych
diecezji zajęłoby zbyt wiele czasu... Czy nie byłoby praktyczniej wybrać od razu tych,
którzy zdają się być godni tego stanowiska oraz by sam Ojciec Święty mógł ich
wyznaczyć na ten urząd, stosownie do swego uznania?...
Papież zaaprobował myśl Księdza Bosko i po krótkim zastanowieniu się
powiedział zdecydowanie:
Dobrze, polecam, więc Księdzu ułożyć taką listę kandydatów i przedłożyć mi
ją, a ja zaaprobuję.
Przy końcu Święty przedstawił jeszcze jedną sprawę. A mianowicie zwierzył
się z wielkiej przykrości, iż przeszło się do porządku dziennego nad jego propozycją
odnośnie szkół i nauczycieli katolickich w Rzymie i byłym Państwie Kościelnym. Już
od roku 1867 wielu monsignorów gorszyło się tym, że Ksiądz Bosko posyłał swoich
księży i kleryków na uniwersytety świeckie celem uzyskania dyplomów z literatury,
filozofii etc., by mogli bez przeszkody uczyć w naszych szkołach. Sam zaś wzywał
gorąco dołożyć starań, by jak największa liczba duchownych mogła zdobyć takie
dyplomy, wymagane przez władze świeckie, a to, dlatego, by znaczna liczba
młodzieży nie była zmuszona kształcić się w szkołach laickich.
Otóż ta sprawa stała się obecnie aktualna w Rzymie. Rząd zaproponował Kurii
uznanie patentów nauczycielskich oraz dyplomów profesorskich z poprzedniego
reżimu, bez poddawania się egzaminowi, pod warunkiem, że poddadzą się oni
rejestracji.
Na dyskusji powstałej z tego powodu, wielu duchownych uważając, że obecny
rząd nie potrwa długo, nie chciało zgodzić się na perswazje Księdza Bosko, który był
306

31.7 Page 307

▲back to top
zdania, iż obecny rząd nie jest bynajmniej tymczasowy, ale ustabilizowany i dlatego
należy przyjąć tę ofertę dla uniknięcia większego zła.
Papież całkowicie podzielał te poglądy. Lecz niestety kardynał, Sekretarz Stanu
i inni prałaci uważając, że podobna rejestracja będzie równoznaczna z formalnym
uznaniem nowego porządku i niejako aktem poddania się ze strony Kościoła, byli
zdania przeciwnego i propozycji nie przyjęto.
Tymczasem przepisany termin minął i nikt się nie zgłosił. A tego właśnie
pragnęli sekciarze. W taki sposób naraz wszyscy nauczyciele dawnego Państwa
Kościelnego stracili prawo do nauczania.
Dnia 30 czerwca premier Lanza, z całym gabinetem opuszczał Florencję
i przeniósł się do Rzymu, a 2 lipca król Wiktor Emanuel odbył swój uroczysty wjazd
do stolicy zjednoczonych Włoch.
Ksiądz Bosko odbył jeszcze jedną rozmowę z ministrem po audiencji
papieskiej, w której sprecyzował swój punkt widzenia odnośnie do dalszych
pertraktacji.
Zwróciwszy uwagę, że Papież nie godzi się na koncesje, które ubliżałyby jego
godności podkreślił, że byłoby aktem właściwej polityki ze strony rządu, nie stawiać
mu przeszkód w wykonywaniu jego władzy duchowej.
Gdy minister robił od siebie na ten temat przewlekłe uwagi, Ksiądz Bosko
wyczerpany pracą z ostatnich dni, usnął...
Minister umilkł i pozwolił mu się zdrzemnąć, a gdy się przebudził, obaj uśmiali
się serdecznie.
Gdy skończyła się konferencja i Ksiądz Bosko opuścił gabinet, wchodzi
Buscaglione, wielki mistrz masonerii wschodu. Lanza go zagaduje:
Czy pan wie, kto jest ten Ksiądz, co dopiero stąd wyszedł?
Widziałem go, lecz nie zwróciłem uwagi. A któż to taki?
To Ksiądz Bosko!
Ksiądz Bosko? Ach, tego trochę znam!
Minister wspomniał też o tym, co zaszło w gabinecie.
Podczas którejś audiencji, nie wiadomo czy we Florencji, czy w Rzymie –
Lanza zainteresowany tym, co słyszał o Valdocco, zaproponował Księdzu Bosko
307

31.8 Page 308

▲back to top
prowadzenie domu poprawczego dla młodocianych przestępców, w jakimś
klasztorze...
Ale wpierw musiałoby się usunąć z niego zakonników lub zakonnice –
zauważył Ksiądz Bosko.
Księdzu Bosko byłoby przecież łatwiej, niż mnie, porozumieć się w tej sprawie
ze Stolicą Apostolską...
A Ekscelencji – podjął Ksiądz Bosko – co proponuje takie rzeczy, byłoby nie
mniej łatwo wyznaczyć na ten cel, ot na przykład koszary, na takiej to ulicy i pod
takim numerem...
Minister zmienił temat, przechodząc do podkreślenia zasług Księdza Bosko,
za które naprawdę wart jest odznaczenia. A on na to:
Dziękuję Ekscelencji, Ksiądz Bosko ma dosyć już krzyżów. Gdyby zaś nosił
ordery, nie uważano by go już za ubogiego Księdza Bosko i nie dostałby więcej
jałmużny dla ubogich chłopców!
Wróciwszy do Turynu zabrał się natychmiast do wykonywania trudnego
i odpowiedzialnego zadania, jakie na niego włożono. Zasięgał poufnych informacji od
poważnych osób, ustnie lub na piśmie, co do niektórych kapłanów, którzy zdolni
byliby piastować godność biskupią.
Zbyt częste podróże nie byłyby wskazane, gdyż mogłyby wzbudzić podejrzenie
niektórych czynników i wywołać nieprzewidziane trudności.
A więc co robić?
W ścisłym porozumieniu z hr. Gabrielą Corsi umyślił udać się w ostatnim
tygodniu sierpnia na parę dni do jej willi „Cassino” koło Monferrato, dokąd
postanowił zawezwać niektórych duchownych, by wspólnie pokonferować z nimi na
ten temat. W tym celu pisał list do hrabiny z rekolekcji, z S. Ignazio k/Lanzo,
umawiając się, co do terminu i bliższych okoliczności:
Benemerita Sig. Contessa!
Wdzięczność, jaką żywię ku niej, każe mi pamiętać w modłach w tutejszej
świątyni, gdyż zbyt wiele doznałem od niej dobrodziejstw. Między innymi dopomogła
nam w wykupieniu znacznej liczby kleryków od wojska, spełniając większe dobro,
niżby mogła się spodziewać. Nasze młode Zgromadzenie, by mogło spełniać swe
308

31.9 Page 309

▲back to top
zadanie, potrzebuje zdolnych jednostek, do których należą i ci, wykupieni przez nią...
Pragnąc w jakiś sposób okazać swą wdzięczność, zarządziłem, by we wtorek,
w uroczystość Wniebowzięcia NMP, odprawiła się Msza św. wraz z Komunią
Generalną chłopców w jej intencji. A co uczynimy dla panny Marii na jej imieniny?
Dwie rzeczy: duchowa i materialna. Co do pierwszej, odprawię w jej intencji Mszę św.
i będę prosił Boga o trzy „S” dla niej, to jest, by była zawsze Sana – zdrowa, Sapiente
– mądra i Santa – święta.
Co do drugiej, to już jej mamusia postara się, by jej było wesoło przy stole, na
przechadzce, w ogródku etc. Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, za Bożą pomocą
wybiorę się na karnawał do Nizzy, dnia 20 - go bm., pociągiem turyńskim o godz. 7.40
w kierunku Aleksandrii. Rozumie się, że jestem biedny kwestarz i jako taki chcę być
zawsze traktowany oraz cokolwiek raczy mi udzielić, niech to będzie dla miłości
Boga. Pozostałbym do piątku wieczór. Ten pobyt będzie, zdaje się najdłuższy, jaki
miałem od niepamiętnych czasów na wsi, itd.
Dnia 11.08.1871 r.
Ksiądz Jan Bosko
Hrabina ucieszona tą wiadomością oczekiwała księdza Bosko w umówionym
czasie. Lecz wobec zaistniałych zmian, Ksiądz Bosko zawiadamia ją o zmianie
terminu przyjazdu:
Benemerita Sig. Contessa!
Donoszę, że zamiast przybyć w niedzielę 20 - go sierpnia, przyjadę, jeśli Bóg
da, w poniedziałek 21 - go, o godzinie umówionej. Myślę, że uda się nam zadowolić
wszystkich. Proszę trzymać się tego, co teraz powiem: Otóż ci, którzy przyjdą
z ofiarami lub chcieliby rozmawiać w sprawach duchowych, mogą przyjść bez
przeszkody w jakimkolwiek czasie wolnym. Kto nie ma nic do powiedzenia, prócz
komplementów, podziękować mu i odprawić. Dziękuję za uprzejmy list etc.
S. Ignazio, 18.08.1871 r.
Ksiądz Jan Bosko
309

31.10 Page 310

▲back to top
Pod wieczór, dnia 21- go sierpnia Ksiądz Bosko był w Nizzy i od rana zaczęli
napływać różni znakomici duchowni zaproszeni z Piemontu, Lombardii, Ligurii,
a nawet Sardynii i jeszcze innych okolic. W jednym dniu zasiadało przy stole 18
wikariuszy generalnych i kapitulnych.
Ksiądz Bosko nie pomijał przy tym wszelkich starań i wpływów, by zapewnić
pomyślny rezultat tej sprawy. Niektórym kandydatom polecał osobiste starania
o uzyskanie nominacji Stolicy Św., jak na przykład kanonikowi De Gaudenzi
z Vercelli, któremu pisał:
Car. mo Sig. Arciprete!
W tej chwili byłoby rzeczą najbardziej wskazaną prosić wikariusza
generalnego, o ile nie zechce sam tego uczynić, by przynajmniej napisał wraz
z innymi, prośbę do Ojca Św. o zamianowanie biskupa dla Vercelli. Można to
uskutecznić nie tykając polityki, z podkreśleniem jedynie dobra dusz tamtejszej
diecezji. Prócz tego wysłać również prośbę do kardynała Antonellego, prosząc
o poparcie. Gdyby inni proboszczowie lub duchowni zechcieli się dołączyć, tym
lepiej. Nie mogę udać się tam osobiście, ani napisać więcej w tej sprawie, która jest
bardzo ważna i pilna.
Dnia 04.09.1871 r.
Ksiądz Jan Bosko
Po krótkim wypadzie do Ligurii, Varazze, Sestri Ponente Ksiądz Bosko
powrócił do Turynu i 8 września przewodniczył rozdaniu nagród studentom
w Oratorium. Następnie udał się do Lanzo wraz z przełożonymi Kapituły,
by traktować o sprawach Zgromadzenia. Potem miała się odbyć I seria rekolekcji.
Tymczasem minister Lanza nadesłał, za pośrednictwem prefekta miasta Turynu,
telegram wzywający Księdza Bosko do Florencji.
Nowy prefekt Wiktor Zoppi nie znając osobiście Księdza Bosko, ani nie
wiedząc, w której stronie miasta znajduje się Oratorium, wysłał gońca z listem
zapraszając Księdza Bosko do siebie w pewnej sprawie urzędowej.
Osobiście dziwił się on bardzo, jak minister Lanza może mieć jakieś sekretne
kontakty z kapłanem, którego powszechnie uważano za wroga nowej Italii.
310

32 Pages 311-320

▲back to top

32.1 Page 311

▲back to top
List dotarł do rąk Księdza Bosko w Lanzo. Ten udał się natychmiast wraz
z księdzem Franciszkiem Cerruti do prefekta, który wręczył mu depeszę od ministra.
Ksiądz Bosko zorientowany, o co chodzi czuł, że zrobiłby wielką przyjemność
prefektowi, gdyby uświadomił go o treści telegramu. Więc chcąc go sobie ująć,
powiedział ogólnikowo, w czym rzecz.
Prefekt był bardzo kontent i przedstawił Księdza Bosko swej małżonce, która
wraz z mężem unosiła się w pochwałach dla Księdza Bosko i jego przedsięwzięć.
Gdy zstąpił ze schodów miał miejsce pewien epizod, który zeznał na Procesie
informacyjnym, jako świadek naoczny, ksiądz Cerruti.
Pamiętam – mówi on – jak mu towarzyszyłem do prefekta Turynu po odbiór
telegramu od premiera Lanza (dotyczył on pertraktacji w sprawie mianowania
biskupów).
Gdy schodził na dół spotkała go po drodze żona odźwiernego i prosząc
pokornie o błogosławieństwo, tak mówiła:
O mój Boże, zdaje mi się, że widzę naszego Zbawiciela!
Na to Ksiądz Bosko wzruszony, ze łzami w oczach odrzekł:
Módlcie się, bym zbawił swą duszę!
Gdy wracaliśmy razem do Oratorium Ksiądz Bosko spytał mnie:
Czy wiesz, o co tu chodzi? Premier Lanza za pośrednictwem prefekta wzywa
mnie do Florencji na pertraktacje w sprawie obsadzenia stolic biskupich we Włoszech.
Ksiądz Cerruti niedostatecznie zorientowany odrzekł: Teraz o tym się traktuje?
Och! Tę rzecz traktuje się już od paru miesięcy – odpowiedział Ksiądz Bosko.
Kosztowało mnie to wiele pisania i zachodów. Rząd obecnie skłania się do tego
ze względów politycznych. Pius IX wyraźnie zalecił pertraktacje, a nawet kazał
sporządzić listy odpowiednich kandydatów na biskupów.
Ksiądz Bosko, więc natychmiast zawiadomił dyrektorów, że rekolekcje zostają
odłożone na tydzień. Powrócił jeszcze do Lanzo, by poinformować o całej sprawie
zebranych przełożonych, nie bez pewnej osobistej przykrości, że musi przerwać
obrady i rekolekcje, tym bardziej, że sam nie czuł się dobrze.
I tak mówił: Jestem, co prawda zmęczony i wyczerpany, lecz dobro Kościoła
stoi na pierwszym miejscu, nawet przed naszym Zgromadzeniem: Dziś wieczorem
311

32.2 Page 312

▲back to top
wyjadę, będę w podróży całą noc, a nazajutrz udam się do ministra... a później
wypadnie prawdopodobnie jechać do Rzymu.
Przedtem planował podróż do Rzymu po odbyciu dwóch serii rekolekcji.
Obecnie jadąc do Florencji przewidywał, że bezpośrednio potem wypadnie mu udać
się do Rzymu. W tym też celu dał instrukcje przełożonym, że gdyby ktoś się pytał, po
co Ksiądz Bosko pojechał do Rzymu, należało odpowiadać – by asystować ciężko
choremu – co, nawiasem mówiąc, odnosiło się do królestwa włoskiego.
Dnia 11 - go września z Florencji, po odbytej rozmowie z ministrem
telegrafował do księdza Rua: Prefekt Oratorium św. Fr. Salezego – Turyn – Dalsza
podróż – powrót przedłużony – napiszę powtórnie – Tutto bene – Bosko.
Gdy przybył do Rzymu, natychmiast stawił się u Ojca Świętego i przedłożył mu
listę kandydatów na biskupów, którą Papież uważnie przestudiował i całkowicie
zaaprobował, dając przez to wielki dowód zaufania względem Księdza Bosko.
Między innymi, dla diecezji Acqui wyznaczony został Monsignore Józef Maria
Sciandra z Mondovi, rektor seminarium i wikariusz kapitulny w Suza.
A dla Genui, kogo Ksiądz Bosko zaproponuje – spytał Ojciec Św.
Ksiądz Bosko wyjął z kieszeni dwa pliki papierów i podając jedną kartę
Papieżowi powiedział:
Tu jest monsignore Magnasco zasługujący na wszelkie pochwały, ze względu
na gorliwość kapłańską, czym jednak naraził się zwolennikom reżimu, którzy pisali
przeciwko niemu wiele paszkwili zarzucając, że jest wrogiem obecnej rzeczywistości
oraz że jest służalczo oddany Papieżowi...
A tu jest inny, za którym wypowiada się wielu twierdząc, że jest godny mitry
biskupiej i posiada wzięcie u genueńczyków... lecz dowiedziałem się, że...
prawdopodobnie należy do masonerii!...
A ponieważ któryś z prałatów kurialnych zwiedziony fałszywymi relacjami,
popierał nominację owego drugiego kandydata, Papież zawezwawszy jednego
z sekretarzy, posłał po kardynała Antonellego. Posłaniec wrócił z wiadomością,
że kardynał jest zajęty ważną audiencją.
312

32.3 Page 313

▲back to top
Proszę pójść jeszcze raz prosząc, by wstąpił tu na małą chwilę. Lecz odpowiedź
była ta sama, że absolutnie nie może przyjść teraz.
Papież pragnął, by Sekretarz Stanu mógł usłyszeć zdanie Księdza Bosko
o owym kandydacie – co do którego tenże dowiedział się o różnych intrygach i listach,
jakie ów pisał do władz w sprawie swego wyboru na biskupa.
Usłyszawszy odpowiedź Sekretarza Stanu, że w żaden sposób nie może przyjść,
wezwał prałata, urzędującego w przedpokoju i polecił mu: Proszę pisać: monsignore
Magnasco, arcybiskupem Genui!
W sprawie przeniesienia dotychczasowego biskupa Aleksandrii monsignore
Antoniego Colli, który z powodu wielu doznanych przykrości od władz, ciężko
zachorował, monsignore Manacorda radził księdzu Bosko:
Proszę podać monsignore Colli na arcybiskupa turyńskiego, a ocalimy go!
Lecz Ksiądz Bosko miał już upatrzonego dla Turynu monsignore Gastaldiego,
biskupa Saluzzo i nie chciał zmienić zdania, bądź dla sympatii, jaką żywił dla niego,
bądź też ze względu na zasługi wyświadczone dotychczas Zgromadzeniu. Prócz tego –
jak sądził – dla archidiecezji turyńskiej potrzeba było człowieka z dobrym zdrowiem.
Poprosił, zatem Papieża o promowanie monsignora Gastaldiego. Pius IX
przypominał sobie aktywny udział biskupa Saluzzo w debatach soborowych na
korzyść orzeczenia o nieomylności papieskiej i zamierzał nawet powołać go do
Rzymu, więc z początku nie chciał się zgodzić. Lecz Ksiądz Bosko nastawał tak
długo, aż wreszcie Papież ustąpił mówiąc:, Jeśli Ksiądz Bosko tak koniecznie chce,
to mu go dam! Po czym dodał: Polecam zawiadomić monsignora Gastaldiego,
że obecnie czynię go arcybiskupem turyńskim, a za parę lat może, czym innym... Była
to wyraźna aluzja do przyszłej nominacji kardynalskiej.
Ksiądz Bosko zatelegrafował niezwłocznie do monsignore Gastaldiego:
Ekscelencjo, mam zaszczyt pierwszy zawiadomić go, iż został mianowany
arcybiskupem turyńskim.
Gastaldi otrzymawszy tę wiadomość nie posiadał się z radości, wołając do
swego sekretarza kanonika: Chiuso, Chiuso, idziemy do Turynu!
Papież polecił księdzu Bosko wybadać poufnie aktualne intencje rządu, na
własną rękę. Ksiądz Bosko uzyskał niebawem posłuchanie u ministra Lanza, który
313

32.4 Page 314

▲back to top
przyjął go w swym gabinecie, w otoczeniu innych członków rządu. Wtedy nawiązała
się następująca rozmowa:
Jakie kroki poweźmie rząd w wypadku zamianowania przez Papieża biskupów?
Papież nie może ich wybrać – odezwał się jeden z obecnych – nie możemy na
to pozwolić!
Ekscelencjo – powiedział Święty – sama Ustawa Gwarancyjna do tego
uprawnia Papieża. Należy to ściśle do jego władzy duchownej.
Gdyby dokonał nominacji, odmówi się im prawa do beneficjum i nie przyzna
„Exsequatur”!
Czemu nie mamy się trzymać tego, co jest przyznane przez Ustawę
Gwarancyjną? Czemu nie poszukać innej formuły, możliwej do przyjęcia ze strony
Papieża i biskupów?
Tu wywiązała się przewlekła dyskusja, nie bez form kurtuazyjnych, lecz
w efekcie bezskuteczna. Racje przytaczane przez Księdza Bosko były
przekonywujące, pomimo to druga strona uciekała się do wszelkich możliwych
kruczków, aby tylko odwlec pertraktacje, które koniec końcem zaczęły się z ich zgodą.
Ministrowie głosili chełpliwie swe tolerancyjne poglądy, lecz nie chcieli się niczym
wiązać licząc się z przemożnym wpływem sekt.
Ksiądz Bosko przedłożył im również listę proponowanych biskupów, których
Papież zatwierdził. Gdy odczytano nazwisko Gastaldiego, jako arcybiskupa Turynu,
wysunęli przeciw niemu szereg zarzutów, między innymi, że nie jest osobą mile
widzianą na dworze królewskim. Ksiądz Bosko bronił go wykazując, że był bardzo
zdolny, podkreślał uczoność, że zdobył doktorat z teologii na uniwersytecie turyńskim,
jego działalność przez wiele lat w Anglii, gdzie pracował z wielką korzyścią dla
wychodźstwa włoskiego.
Gdy padło nazwisko monsigniore Magnasco powiedziano, że nadeszło wiele
listów z Genui określających go, jako wybitnego papistę...
Rząd, więc chciał na swój sposób zmodyfikować listę kandydatów, licząc na to,
że mając w ręku „Exsequatur” mógłby zakwestionować ich nominację.
A Ksiądz Bosko ze swej strony komunikując stanowczą decyzję Papieża, że nie
ustąpi ani na jotę ze swego stanowiska, obstawał również mocno przy swoim.
314

32.5 Page 315

▲back to top
I tak Święty, dokładnie i skrupulatnie wywiązując się z danych poleceń, ku
zadowoleniu wszystkich, zdołał uzyskać coraz większy respekt względem Głowy
Kościoła i stosownie do obietnicy, w dniu 19 - tym września oznajmił swój powrót do
Oratorium, pisząc do księdza Rua:
Car. mo D. Rua!
W sobotę o 11 - ej przed południem, jeżeli Bóg da, stanę w Turynie. Powiedz p.
Magna Felicita, by przyrządziła trochę zupy na obiad. Postaraj się zebrać dane: 1. Ile
wynoszą wydatki na mąkę we wszystkich naszych domach. 2. Ilu jest chłopców
przysyłanych przez rząd, a ilu przez urzędników? Jak dotąd, wszystkie sprawy poszły
jak najlepiej. Módlmy się nadal. Przygotujcie wszystko na poniedziałek. Niech Bóg
błogosławi...
Rzym, 13.09.1871 r.
Wiadomość o tym, jaki udział miał Ksiądz Bosko w tych nominacjach wnet
rozeszła się szeroko, nawet za pośrednictwem prasy. I tak na przykład „Il Fanfulla”,
pod datą 16 września, pisał:
Konsystorz jest wyznaczony na dzień 27 września. Pius IX będzie miał alokucję
do czcigodnych braci, w której będzie opłakiwał prześladowanie, jakie cierpi religia
i dobra kościelne w Rzymie, świętokradzkie zakusy przeciwko klasztorom. Stolic
biskupich dotychczas obsadzonych było 59 (natomiast było ich dla Włoch 41, dwóch
„in partibus infidelium”). Co dotyczy dawnych prowincji, przyjęto propozycje Księdza
Bosko, powołanego specjalnie do Rzymu.
Minister pełen podziwu dla Księdza Bosko, po ostatnio odbytych z nim
rozmowach we Florencji i w Rzymie, był coraz więcej skłonny do ustępstw w każdej
rzeczy, za czym w miesiąc później odpowiadał na jego prośbę ułożoną przez księdza
Rua:
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Rzym 09.10.1871 r.
Ill. mo Signore!
315

32.6 Page 316

▲back to top
Odnośnie do pisma skierowanego do ministerstwa, pod datą bieżącą, przede
wszystkim muszę zaznaczyć, że żadnej władzy rządowej nie przysługuje prawo
zwolnienia kogokolwiek z podatków. Dlatego z tego punktu widzenia, prośba
powyższa nie może być uwzględniona. Jednak z uwagi na ciężkie położenie tego
zakładu dla biednych chłopców, zwanego Oratorium św. Fr. Salezego, mając na
względzie zasługi tego pobożnego instytutu, rozporządziłem, by temu przesłana
została subwencja w wysokości 2.000 lir z funduszów tegoż ministerstwa.
Zawiadamiając o tym Waszą Przewielebność w odpowiedzi na cytowane pismo, mam
zaszczyt kreślić się z wyrazami głębokiej czci i poważania
Suo Dev. mo G. Lanza
Zręczność dyplomatyczna Księdza Bosko zabezpieczyła niezależność Papieża
i zapobiegła zbawieniu tylu dusz i jak można wnioskować z przebiegu wypadków,
zdołała nawiązać pewne sekretne porozumienie z ministrem.
Jak zawsze, jego działaniu towarzyszyło ustawiczne błogosławieństwo Boże.
Osiągnąwszy swój cel, za cenę wytężonej i cierpliwej pracy, poszedł pożegnać się
z Namiestnikiem Chrystusowym, który do niego powiedział:
No mój drogi Księże Bosko, tylekroć prosiłeś i otrzymałeś, czego żądałeś dla
innych: zaszczytne urzędy i wyróżnienia, a dla siebie samego, o co prosisz?
Ojcze Święty! Pragnąłbym, byś otaczał zawsze swą życzliwością biednego
Księdza Bosko!
No, jeśli o to chodzi, to ma ją Ksiądz zapewnioną bez reszty! A co więcej?
Nic innego, jak tylko tę jedną życzliwość Ojca Świętego!
Święty przybył do Turynu rano 16 września, oczekiwany przez księdza Rua na
stacji Porta Nuova i w jego towarzystwie udał się na obiad do wspomnianej
dobrodziejki.
Dano znać monsignorowi Gastaldiemu, że Ksiądz Bosko wróci do Oratorium
tego dnia po południu. Monsignore więc pospieszył tam, by z nim się rozmówić.
Księża i klerycy przywitali przyjaciela ich przełożonego, razem z młodzieżą.
Monsignore spotkawszy księdza Lemoyne uściskał go i poszedł z nim na mały
taras przyległy do kościoła św. Franciszka Salezego. Nie mógł się uspokoić, jakby był
czymś żywo podniecony...
316

32.7 Page 317

▲back to top
I oto zjawia się Ksiądz Bosko w odźwierni u wejścia na podwórze. Wszyscy
chłopcy biegną ku niemu i otaczają całując mu rękę. On zaś zwolna kroczył wśród
nich naprzód.
Czemu tak powoli idzie... – zrzędził niecierpliwie monsignore. Po chwili
zniecierpliwiony przytknąwszy rękę do ust, zawołał:
Księże Bosko, Księże Bosko! Prędzej, prędzej!...
Ksiądz Bosko podnosi głowę, a widząc monsignora przyspiesza kroku. Biskup
schodzi z tarasu, bierze go pod rękę i towarzyszy do pokoju, gdzie zatrzymał się na
dłuższej, poufnej rozmowie.
Przy końcu Ksiądz Bosko zakomunikował mu słowa Papieża:
Teraz arcybiskupem, a za dwa lata – może czymś więcej!
A na to monsignore: Eh, zostawmy to Boskiej Opatrzności!
Tego wieczoru Ksiądz Bosko oznajmiał wszystkim wyniesienie monsignora
Gastaldiego na arcybiskupa Turynu. Radość była ogólna, gdyż nowy arcybiskup
okazywał się zawsze bardzo przychylny dla Oratorium.
Nazajutrz w niedzielę Ksiądz Bosko spowiadał długie godziny chłopców,
którzy na wyścigi biegli do niego, a 18 - go września wybrał się do Lanzo, na
rozpoczęcie I - ej serii rekolekcji dla współbraci. Księża i klerycy oczekiwali go
z niecierpliwością pragnąc się dowiedzieć czegoś o nominacjach biskupów.
Zasypywali go tysiącznymi pytaniami:
Jaki obrót wzięła ta sprawa?
Czy i w jaki sposób Papież zdoła obsadzić opróżnione stolice?...
Czy rząd ich przyjmie?... Czy biskupi będą zmuszeni prosić o zezwolenie
rządowe?... Czy winni uznać rząd podporządkowując się królewskiemu
„Exsequatur”?...
A on na to:
Ileż to trudności zdołaliście nagromadzić! Czy Jezus Chrystus pytał kogoś
o pozwolenie, kiedy rozsyłał swych Apostołów na cały świat, by nauczali? Powiedział
im tylko te słowa:
Idźcie!... i poszli.
Z tej odpowiedzi wywnioskowano natychmiast, co było podstawą rokowań, by
ocalić godność i powagę Papieża. Ojciec Św. miał działać na mocy swej powagi
317

32.8 Page 318

▲back to top
apostolskiej, a Ksiądz Bosko opierając się mocno o Ustawę Gwarancyjną miał uzyskać
tyle, by państwo nie stawiało przeszkód. Najważniejsze było, by diecezje wakujące
otrzymały swych pasterzy. Nie wiele znaczyło, czy rząd im przyzna lub nie, dobra
kościelne skonfiskowane. Przez to Ksiądz Bosko podkreślił niezależność Kościoła od
państwa.
A że takie były intencje Papieża, widać to z jego alokucji wygłoszonej dnia 27
października, w której powtórzył on prawie dosłownie wyrażenia Księdza Bosko
w Lanzo, iż na podstawie samej władzy otrzymanej od Boga, bez czyjegokolwiek
zezwolenia, przeznaczył nowych arcypasterzy do ich kościołów.
Ksiądz Bosko też wyraził się pewnego razu:
Papież powiedział mi: Proszę sporządzić listę i przedłożyć mi ją!
I to, co uczynił Ksiądz Bosko, widocznie było na miejscu.
I dodał skromnie:
Nie wiem, czy w przyszłości znajdzie się w naszym Zgromadzeniu ktoś, który
by z całą swobodą mógł desygnować tylu biskupów, według swego uznania, jak to
przypadło w udziale w tym roku...
Współbracia słuchający go w milczeniu, zdziwili się, że nie dokończył zdania
dodając: „a me…” – mnie samemu... i musieli podziwiać i budować się z jego
niezwykłej pokory i rezerwy.
Opowiadał potem księdzu Cerruti o fatygach i nieprzyjemnościach złączonych
z tą sprawą.
Uczyniłem to z posłuszeństwa Ojcu Świętemu i dla dobra Kościoła! O ileż
więcej mam spokoju przebywając wśród swoich!
I powracał do tych słów wobec takiego współbrata, który się zniechęcał,
napotykając na trudności.
Głównym środkiem zaradczym na nie jest spokój i miłość.
Vince in bono malum – zwyciężaj zło dobrym – a poza tym nie traćmy ducha
i żyjmy w łączności z Bogiem!
5. Ponad setkę diecezji obsadzonych
Prasa donosiła tymczasem o nominacji monsignora Gastaldiego, nim jeszcze
Papież go prekonizował. Unita Cattolica publikowała znaczący artykuł, w którym
318

32.9 Page 319

▲back to top
wysławiano nowego arcybiskupa, przeinaczając historię elekcji biskupów z roku 1867,
ani wspominając jednym słowem o tym, co Ksiądz Bosko dokonał w ciągu roku,
widocznie w celu przemilczenia jego interwencji lub wpływu, jaki miał na jego wybór.
Niech to wystarczy! Był to pierwszy błysk gwałtownej nawałnicy, która niebawem
miała wyładować się na wiernym Słudze Bożym. A oto treść wspomnianego artykułu:
Monsignore Wawrzyniec Gastaldi nowy arcybiskup turyński otrzymał 23
września z Rzymu oficjalne zawiadomienie o jego przeniesieniu ze stolicy biskupiej
w Saluzzo – na arcybiskupią turyńską. Wiadomość ta jest dla Turyńczyków wielce
pocieszająca, nie tylko z tego powodu, że skończyło się sieroctwo stolicy, ale że
otrzymali od Ojca Św., arcypasterza gorliwego, łączącego w swej osobie wszystkie
zalety poprzednich pasterzy: energii – arcyb. Fransoniego, łagodności – monsignora.
Riccardiego. Podajemy niniejszym krótki życiorys nowego arcybiskupa.
Wawrzyniec Gastaldi ur. W Turynie 18 marca 1815 r., studiował na
uniwersytecie turyńskim teologię. Lecz pod wpływem gorliwości o chwałę Bożą
pomijał honory i stanowiska, udając się do Anglii. Obdarzony wybitnymi
zdolnościami, opanował szybko język angielski, przez parę lat będąc misjonarzem
wśród anglikanów.
W czasie pobytu tamże, zapoznał się z protestantyzmem ze ścisłymi więzami,
które łączą herezję z rewolucją, uświadomił sobie również współczesne potrzeby
i klęski nękające obecne społeczeństwo. Kochając ojczyznę nie zapomniał
o rodzinnym Piemoncie, śledził z uwagą wydarzenia narażające na niebezpieczeństwa
dawną wiarę. Nie było zakusów przeciwko Kościołowi, w których by nie podniósł
odważnie głosu protestu.
W niedawnych dniach spełzła na niczym misja Xawerego Vegezzi w sprawie
obsadzenia wakujących diecezji w Italii. A 28 czerwca przesłaliśmy list do Piusa IX
dziękując, że tak troszczy się o lud włoski pozbawiony arcypasterzy oraz wyrażając
protest przeciwko tym ministrom, którzy udaremnili rokowania z Kościołem,
pretendując do tego, by Ojciec Św. miał zaniechać swych obowiązków.
Kanonik Gastaldi był jednym z pierwszych, którzy poparli naszą inicjatywę,
pisząc:
319

32.10 Page 320

▲back to top
Popieram w pełni inicjatywę dziennika katolickiego zebrania podpisów
katolików i dołączam własną ofiarę ze swym podpisem – kanonik Wawrzyniec
Gastaldi.
Z błogosławieństwem Bożym zebrano wówczas 12 wielkich tomów podpisów,
wraz z sumą 355.000 lirów złożonych w stóp Ojca Św., o czym pisał Giornale di
Roma z 9 grudnia 1865 r. Ten protest miał swą wymowę i gabinet ministrów,
zaaprobował podjęcie pertraktacji przetrwanych, które zostały doprowadzone do
końca, pod przewodnictwem Michel Angelo Tonello.
Jak widać stąd, kanonik Gastaldi uczynił wszystko, by nie być wciągnięty na
listę kandydatów rządowych. Wtedy, bowiem biskupów ustanawiało się w
porozumieniu z rządem, który na pewno byłby skreślił jego nazwisko, jako tego, który
odważnie zaprotestował przeciwko przerwaniu pertraktacji, przez co okazał swe
przywiązanie do Piusa IX. Ale bądź, dlatego, że nie zważano na jego protest, czy też
zapomniano o nim – faktem jest, że Gastaldi został wybrany i prekonizowany na
biskupa Saluzzo.
Ujawnił tam wybitną gorliwość o dobro Kościoła, czemu dali wyraz wierni
z wielkim bólem przyjmując wieść o jego stracie, jak Turyn cieszy się z jego
przybycia. To pewne, iż wtedy, gdy Unita Cattolica, 4 lipca publikowała jego protest,
nikt nie przypuszczał, że zostanie arcybiskupem turyńskim. To dowodzi zawsze, iż nie
ludzie ustanawiają biskupów, lecz Duch Święty, który ich wybiera, by rządzili
Kościołem, który wyszedł z boku Jezusa Chrystusa. Ludzie, okoliczności, okazje,
są w planach Opatrzności środkami, którymi zwykła się posługiwać, do osiągnięcia
swych celów drogą naturalną. A ostatecznie Duch Święty wolą Ojca Św. dokonuje
wyboru.
Ksiądz Bosko przeczytał uważnie ten artykuł i zrozumiał, o co chodzi.
Dnia 27 października odbył się konsystorz papieski, bez zwykłych uroczystości
celem prekonizacji nowych biskupów.
Ojciec Św. wyrażając ból, jaki przejmował jego serce, w alokucji zaczął od
słów proroka: „Vidi iniquitatem et contradictionem in civitata: labor in medio eius et
iniustitia” – „Ujrzałem niegodziwość i sprzeciwy w mieście, trud na rynku jego
i niesprawiedliwość”... i oświadczył uroczyście:
320

33 Pages 321-330

▲back to top

33.1 Page 321

▲back to top
Protestujemy w obliczu całego Kościoła, iż odrzucamy tzw. gwarancje, jak to
wyraźnie zaznaczyliśmy w naszej Encyklice z 15 maja tego roku oraz stwierdzamy
otwarcie, iż w wykonaniu naszego Urzędu Apostolskiego posługujemy się władzą
udzieloną nam od Tego, który jest Księciem Pasterzy i Biskupem dusz naszych, to jest
mocą władzy udzielonej nam przez Pana Naszego Jezusa Chrystusa, w osobie
Błogosławionego Piotra, jako od tego, od którego – według słów św. Innocentego,
naszego poprzednika – pochodzi sam Episkopat i wszelka władza z nim związana.
Nałożywszy piętnastu obecnym w Rzymie elektom rokietę biskupią powiedział:
Doznaję wielkiej pociechy, najdrożsi bracia, widząc was przy sobie w tym dniu,
choć moja radość zmieszana jest ze smutkiem. Podobnie jak nasz Boski Zbawiciel
posyłał swych apostołów, tak ja was posyłam do nieszczęśliwych diecezji włoskich,
osieroconych od dłuższego czasu. Nie chciałbym może tego powiedzieć: „Mitto vos
sicut agnos in medio luporum”. Nie wiem, czy zdołacie dotrzeć do swych stolic, nie
wiem, czy będziecie mogli znaleźć tam utrzymanie. Nie obawiajcie się: pomimo,
że zostałem pozbawiony wszystkiego, miłość wiernych nie pozwoliła, by mi zabrakło
rzeczy koniecznych do życia. Tak będzie i z wami. Idźcie!...
Skoro rozeszła się wieść, że Ojciec Św. przystąpił do nominacji biskupów, rząd
był skonsternowany, nie mogąc przeciwstawiać się, bez otwartego pogwałcenia
Ustawy Gwarancyjnej i nie chcąc zdemaskować ukrytych knowań masonerii
przeciwko Głowie Kościoła.
Dnia 27 listopada w pałacu Montecitorio zbierał się na obrady parlament
włoski, a Papież w tymże miesiącu, ufny w Opatrzność Boską, prekonizował dalszych
14 biskupów i arcybiskupów Italii, wśród nich monsignora Emiliano Manacorda,
zaufanego przyjaciela Księdza Bosko, dla diecezji Fossano i tak do nich przemówił:
Nie masz misji świętszej, niźli ta, którą sam Bóg wam zlecił: paść jego owce
i prowadzić je drogą prawdy, miłości, sprawiedliwości i religii, strzegąc je od złego,
które bardziej, niż w innych czasach, zalega dziś ziemię. Pragnę i życzę wam tego,
byście doznawali wszelkiej pociechy. A jeśli chciwość niektórych ludzi pozbawi was
środków utrzymania w stopniu należnym waszej godności, Miłosierdzie Boże
niechybnie przyjdzie wam z pomocą.
321

33.2 Page 322

▲back to top
Dnia 2 grudnia odprawił po raz trzeci konsystorz, prekonizując na nim dalszych
18 biskupów dla Włoch. A odpowiadając na życzenie złożone mu przed Dziekana św.
Kolegium – co do triumfu Kościoła i Stolicy Św., tak mówił:
Owszem, spodziewamy się lepszej przyszłości dla Kościoła i dla Włoch. Kiedy
Pan Bóg chce ukarać jakiś naród, odbiera mu pasterzy oraz pozbawia tych darów
hojnych, którymi kierować się może na drodze do szczęśliwej wieczności, tak jak
właśnie przydarzyło się temu nieszczęśliwemu krajowi włoskiemu. A przeciwnie,
chcąc okazać swe miłosierdzie jakiemuś narodowi, zaopatruje go we wszystkie
pomoce duchowe i doczesne, ułatwiające mu osiągnięcie zbawienia. A z tych pomocy
najważniejsza jest, gdy daje mu pasterzy według serca swego, jako światłych
przewodników. Jeżeli więc łaskawie zezwala, że w takich czasach możemy posłać
biskupów do diecezji, to jest dowodem Jego miłosierdzia i zapewnieniem pomyślnej
przyszłości...
Nowym biskupom – elektom Kardynał Sekretarz Stanu dawał następujące
wskazówki:
Jest życzeniem Ojca Św., by jak najprędzej objęli swe diecezje, nie prosząc ani
wprost, ani pośrednio o królewskie „Exsequatur”. Mają zakomunikować tylko rządowi
o swej nominacji, a gdyby im odmówiono „temporaliów” mają bez oglądania się na
nie wykonywać swą władzę.
Otóż ze statystyk rządowych wynika, że na ostatnich konsystorzach, począwszy
od 27 października 1871 r., było proklamowanych 107 biskupów, z których 91 –
zawiadomiło o swej nominacji zwyczajnym pismem, na które otrzymało odpowiedź
od rządu, 14 – nie liczyło się wcale z władzami, ale tylko dwóch z nich, nie wprost, ale
przez trzecią osobę, zakomunikowawszy treść Bulli papieskiej, otrzymało
„Exsequatur”. A zatem inni?
Zamieszkali w seminariach, niektórzy wobec ich splądrowania, ulokowali się
w wynajętych mieszkaniach prywatnych żyjąc z zasiłków, dostarczanych przez Ojca
Św., które potem im w części zabierano na podatek.
Papież jednak widząc, jak wszędzie byli przyjmowani uroczyście przez lud,
konstatując, iż w ten sposób Kościół, choć zubożały, po wielu wiekach, zdołał się
wreszcie uwolnić spod wpływu państwa w tak delikatnej materii, doznał wielkiej
pociechy, a w dniu 23 lutego, przemawiając do nowych elektów, powiedział te słowa:
322

33.3 Page 323

▲back to top
Owszem, jestem pewien, że i o was usłyszę, o czym zewsząd donoszą mi nowi
biskupi, mianowicie: każdy jest zadowolony, że przybył do swej diecezji, przyjęty
z wielką czcią i radością przez lud. Te właśnie uroczyste przyjęcia ze strony ludu
sprawiają nam wielką radość i pociechę. Ja jednak powiedziałbym: In hoc nolite
gaudere – nie z tego się cieszcie. Weselcie się raczej, że wasze imiona są zapisane
w niebiosach. Ta życzliwość i dobra wola ludu będą wam pomocą w wykonywaniu
waszego zadania, dla którego poświęciliście swe życie...
6. W sprawie dóbr biskupich
W Rzymie tymczasem nadal stawała się coraz wyraźniejsza wroga akcja
przeciwko Kościołowi. Od marca 1871 r. skasowano osiem konwentów, innych
szesnaście w sierpniu i tak dalej, pod pretekstem potrzeby lokali dla szkół, urzędów,
koszar, magazynów, trybunałów, na stajnie dla hodowli koni – na ten cel zabrano
nawet konwent św. Krzyża Jerozolimskiego, tak, że w czerwcu 1872 r., zajęto już
przeszło 30 wielkich konwentów i domów zakonnych w Rzymie. Również klasztor
Tor de’Specci Oblatek św. Franciszki Rzymianki został przeznaczony na szkoły
miejskie.
Ksiądz Bosko bolał wielce nad tym stanem rzeczy, pragnąc znaleźć na to jakiś
środek zaradczy. Już w listopadzie 1871 r., pisał do hrabiny Callori:
Znana jej chyba wiadomość, iż monsignore Manacorda został mianowany
biskupem w Fossano. Całe miasto przejęte uroczystym nastrojem, na wieść
o przybyciu tak dawno upragnionego arcypasterza. Myślę, że zdziała tam wiele
dobrego. Lecz jak dotąd, nie oddano mu kluczy do pałacu biskupiego, a tym mniej
pieniędzy. Biedni biskupi: Gdzież się mają schronić? Gdzie i czym się będą żywić?
A meble, szaty etc. ? Ojciec Św. pragnie, by wszyscy udali się jak najprędzej do
swych stolic. Módlmy się więc...
I po swej ciężkiej chorobie, ledwie wyzdrowiał, przemyśliwał wciąż nad
polepszeniem sytuacji Kościoła pisząc z Varazze do ministra Lanzo:
323

33.4 Page 324

▲back to top
Eccellenza!
Już przedtem winieniem dać wyjaśnienia odnośnie do zaopatrzenia biskupów
ostatnio prekonizowanych, lecz choroba mi w tym przeszkodziła. Obecnie proszę
o łaskawe wzięcie pod uwagę niniejszego pisma.
Otóż w czasie rozmowy, jaką miałem zaszczyt przeprowadzić z W. E. w dniu
9 września ubiegłego roku, zdawało mi się, że byliśmy zupełnie zgodni, co do tego,
że rząd pozostawia Ojcu Św. wszelką swobodę w wyznaczaniu biskupów i nie będzie
stawiał trudności w ich zaopatrzeniu. Zakomunikowałem to Ojcu Świętemu, a w dwa
dni później wyraziłem podziękowanie, ze strony Jego Świętobliwości, prócz innych
myśli widząc, że J.E. przyjął to z zadowoleniem do wiadomości.
Teraz stawia mi się pytania i ja muszę na nie odpowiedzieć, czy doprawdy
rzeczy tak stoją, jak wspomniano wyżej, względnie zaszły jakieś racje powodujące
zmianę stanowiska rządu.
Obecnie niech mi wolno będzie zaznaczyć, że nominacje biskupów, ogłoszone
w ubiegłym roku przez Papieża, spotkały się z pełnym uznaniem społeczeństwa,
owszem z prawdziwym entuzjazmem i ze wszystkich stron słyszało się słowa uznania
dla rządu, wobec pozostawienia pełnej wolności Papieżowi i biskupom
w wykonywaniu ich apostolskich obowiązków.
Lecz gdy następnie okazało się, że nowi biskupi muszą szukać mieszkania
w prywatnych domach lub w seminariach duchownych, wywarło to na wszystkich jak
najgorsze wrażenie i wywołało ogólny niesmak.
Wydaje mi się, że gdyby W.E. miał okazję słyszeć wszystkie utyskiwania,
wobec wielkiego oburzenia rosnącego z dnia na dzień, jestem przekonany,
że powziąłby stosowne zarządzenia, by usunąć wszelkie istniejące trudności, bez ujmy
dla obu zainteresowanych stron.
Piszę w zaufaniu zapewniając, że jako kapłan katolicki przywiązany do Głowy
Kościoła, już tyle razy dałem dowody swego oddania także rządowi, poświęcając
swoje siły i zasoby dla dobra obywateli.
O ile W. E. uzna, że w czymkolwiek mógłbym przysłużyć się dla dobra
Kościoła i państwa, to proszę choćby o jedno słówko wskazówki.
Niech Bóg wszelkimi łaskami obdarzy W.E. względem, którego pozostaję
z wyrazami głębokiej wdzięczności
324

33.5 Page 325

▲back to top
Varazze, 11.02.1871 r.
Obbl,. mo Servitore XJB
P. S. Po 13 -tym lutego będę w Turynie.
Na ten list i na załączony dłuższy memoriał w tej sprawie zdaje się, że Ksiądz
Bosko nie otrzymał odpowiedzi.
W trzy miesiące później znowu pisał proponując, aby rząd się zadowolił listą
urzędową wysłaną od Stolicy Świętej, iż na takim to a takim konsystorzu, wyliczone
diecezje otrzymały arcypasterzy, których listę się załączy.
Oczywiście w tych miesiącach Ksiądz Bosko był stale w kontakcie z Ojcem
Św., informując go, z jak entuzjastycznym przyjęciem spotkali się wszyscy nowo
mianowani biskupi, jak również o prowadzonych w dalszym ciągu pertraktacjach
z rządem w sprawie zapewnienia im należytego utrzymania.
W jednym z pism wspomniał także o swoim powrocie do zdrowia, na co
otrzymał taki zaszczytny autograf od Ojca Św. :
PIUS PAPA IX
Dilecto Filio salutem et Apostolicam Benedictionem
P. P. IX
Dilecto Filio Salutem et Apostolicam Benedictionem
Z przyjemnością dowiedzieliśmy się z twego listu, z dnia 8 kwietnia, jak
biskupi przez nas posłani na opróżnione diecezje włoskie byli przyjmowani
z pobożnością i czcią przez lud, oraz że w mieście, w którym przebywasz, podnosi się
miłość i szacunek dla Kościoła Św. Ucieszyła nas również wiadomość o odzyskaniu
przez ciebie zdrowia, które oby jak najdłużej Bóg raczył zachować. Godna pochwały
jest twoja gorliwość o zaopatrzenie materialne poszczególnych biskupów. Wiemy
jednak, jak sprawy obecnie stoją. Dlatego korzystniej będzie raczej dla nas, zanosić
gorąco modły do Boga, który może poruszyć serca ludzkie. Zapewnił On swemu
Kościołowi wiekuistą pomoc, a przeto nie może nigdy zawieść.
325

33.6 Page 326

▲back to top
Dlatego pełni ufności w Jego potężną pomoc, z całą miłością udzielamy tobie
i twoim współpracownikom oraz młodzieży twej pieczy powierzonej, jako zadatek
ojcowskiej miłości Apostolskiego Błogosławieństwa.
Dan w Rzymie, u Św. Piotr, 1 maja 1872 r., naszego pontyfikatu roku XXVI
– P. P. IX.
Położenie nowych biskupów było doprawdy bardzo przykre. Ojciec Św.
wzruszony serdecznym przyjęciem, z jakim wszędzie się spotykali, nie mniej bolał
wobec przykrych warunków materialnych, jakie zastali w swoich diecezjach. Mimo to
absolutnie nie życzył sobie, by ani wprost, ani ubocznie prosili o królewskie
„Exsequatur”. Poprzestając na zawiadomieniu rządu o swej nominacji, mieli zabrać się
natychmiast do wykonywania swej Apostolskiej misji.
Rząd natomiast domagał się przedłożenia bulli elekcyjnej wraz z odnośną
prośbą o „Exsequatur”. Tak ciągnęło się przez jakiś czas, aż ten i ów z biskupów, nie
pytając nikogo o radę, ani nie zwracając uwagi na wydane przez Stolicę Św. instrukcje
– co Kardynał Antonelli nazwał „aktem nieprzemyślanym” - przedkładał rządowi
bullę papieską. Za to oczywiście Stolica Św. nie omieszkała surowo upomnieć
wiernych.
Było to położenie bardzo cierniste i obie strony zdawały sobie sprawę,
że konieczne jest znaleźć jakieś wyjście.
W marcu 1873 r., Gabinet Ministrów zlecił ministrowi Strażnikowi Pieczęci
przestudiować rozwiązanie tej palącej kwestii. Początkowo domagano się tylko
przedłożenia bulli. Następnie minister De Falco zaproponował zwrócić się do
kardynała Sekretarza Stanu z propozycją, by Papież przesłał listę biskupów
prekonizowanych na różnych konsystorzach, celem uzyskania ich zatwierdzenia wraz
z przydzieleniem im beneficjum. Ale i ten projekt upadł.
Sugerowano też, że mógłby wystarczyć dokument o dokonanej nominacji
biskupów, w którym byłby przepisany wyjątek z bulli papieskiej, z powołaniem się na
inwestyturę, celem otrzymania „Exsequatur” ze strony rządu.
Ale projekt powyższy nie był łatwy do przeprowadzenia. Żadna, bowiem ze
stron nie chciała zgodzić się na taki akt submisji, dlatego trudno było znaleźć formułę
możliwą do przyjęcia przez obie strony.
326

33.7 Page 327

▲back to top
Ksiądz Bosko stosował się wiernie do wskazówek Ojca Św. i uważał,
że korzystniej będzie w danych okolicznościach wznosić gorące modły do Boga, który
może poruszyć serca ludzkie i czekać, nie szczędząc przy tym i ludzkich zabiegów,
w myśl znanego przysłowia: „Kto pilnie pracuje, temu Bóg sekunduje”, albo
„Pomagaj sobie, a i Bóg ci dopomoże” – i nadal uważnie śledził tę sprawę.
Powszechny głos opinii wskazywał na niego, jako na rzecznika pojednania
między Kościołem a Państwem. Ściągnęło to na niego gniew ze strony kół masońskich
i antyklerykalnych, które chciały go zdyskredytować wobec społeczeństwa.
Otóż w czerwcu, satyryczny dziennik wychodzący w Turynie, pod nazwą „Il
Ficcanaso” drukował złośliwy paszkwil pt. „Don Broschi”. Opisywał tam nieznośne
stosunki panujące w pewnym seminarium między przełożonymi a alumnami, wśród
których wybijał się, jako typ najbardziej ciemny kleryk Broschi. Czytelnicy wnet
spostrzegli, że to złośliwa aluzja do Księdza Bosko. To też wywołało powszechne
oburzenie.
Nawet zwykli robotnicy – czego świadkiem był jadący z nimi pociągiem ksiądz
Lemoyne – wyrażali głośno swój protest na te niewybredne żarty: Wszyscy znamy
dobrze Księdza Bosko. Jeżeli płyną do jego rąk znaczne fundusze od bogatych, to za
nie żywi on i wychowuje tysiące chłopców bezdomnych. Ci panowie, którzy wypisują
takie brednie, niech pokażą, czy to potrafią!
„Il Ficcanaso” trudnił się wynoszeniem na światło dzienne prywatnych brudów
obywateli i trzeba było nieraz suto mu się opłacać, by nie wpaść na jego łamy.
Dyrektorem tego dziennika był niejaki Onetti z Lu Monferrato, który w tak
niegodziwy sposób zbił wielką fortunę, lecz mimo to skończył zupełnym
bankructwem.
Natomiast w obronie Księdza Bosko wystąpił, wspomniany poprzednio jego
przyjaciel, opat Don Maksymilian Bardessono. Był to dzielny mówca, który co
niedziela i z innych okazji, gromił z ambony niedowiarstwo i występek.
Entuzjazmował się on szczególnie Oratorium i działalnością Księdza Bosko, do
którego żywił szczególne przywiązanie i udzielał poparcia, aż do swej, niestety
przedwczesnej, śmierci.
Przeczytawszy nędzny paszkwil, zabrał się do dzieła i napisał sympatyczną
książeczkę zatytułowaną „Don Giovanni Bosco”, z podobizną Świętego na obwolucie.
327

33.8 Page 328

▲back to top
Została ona szeroko rozkolportowana wśród ludu. Dla oceny wystarczy przytoczyć
parę zdań z niej wyjętych:
... Chcieć to móc. Ileż dzieł dobroczynnych zdołał dokonać, które mogły komuś
wydawać się marzeniem, nawet tam, gdzie droga najeżona była zda się nie do
przebycia przeszkodami! A wszystko jedynie, dlatego, by przyjść z pomocą bliźnim,
w Imię Boga, bez cienia ambicji własnej, którą powoduje się tak wielu w obecnych
czasach.
Jest na usługach wszystkich: bogatych i ubogich, możnych i nędzarzy, zgodnie
ze słowami Mędrca: „Widzieliście męża skrzętnego w dziełach swoich: stał się
domownikiem książąt”.
Takim jest ksiądz Bosko. Imię jego rozbrzmiewa wszędzie: na ulicach,
w pracowniach, wśród rodzin... wraz z nim urasta nieprzeliczony poczet tych, którym
wyświadcza dobro...
Księdzu Bosko, jak tylu innym gorliwym w czynieniu dobra, nie brak
obmówców: to historia wiecznie powtarzająca się na świecie. Taka zapłata nazbyt
często spotyka dobroczyńców społeczeństwa. Żadne jednak przeciwności nie zdołają
zachwiać jego niezmożonego ducha, pełnego głębokiej pokory, nieugięcie kroczącego
i dokonującego dzieł chrześcijańskiej cywilizacji we współczesnym świecie.
To jasna gwiazda przyświecająca obecnemu wiekowi, wnoszącemu tak wiele
elementów destrukcyjnych w społeczeństwo, wskazująca pewną drogę dobrym, jak
i zbłąkanym. Imię jego nie zaginie w pamięci ludzkiej. Pozostaną po nim
niezniszczalne pomniki jego nieskazitelnego życia, oddanego służbie bliźnim
i Kościołowi.
Dzieło opata Bardessono sprawiło jak najlepszy skutek:
„Il Ficcanaso” zaprzestał prowokować, może i z obawy wytoczenia mu procesu
o zniesławienie. Święty nie miał jednak zamiaru posuwać się do podobnego kroku,
zgodnie ze swym zwyczajem. Zresztą zbyt widocznym było, jak grubo szyta była ta
intryga.
328

33.9 Page 329

▲back to top
7. Z powrotem w Rzymie
Dnia 17 czerwca Pius IX ponownie gratulował nowo mianowanym biskupom
elektom diecezji włoskich i tak przemawiał wobec członków św. Kolegium:
Doznajemy pociechy na widok tego, że prawie już wszystkie diecezje
otrzymały swych pasterzy, co podniosło na duchu zacny lud włoski. Jest to niemałą
pociechą dla nas, jak i wszystkich wiernych widzieć, jak głęboko zakorzeniona i silna
jest jeszcze wiara na tym półwyspie, być może, dlatego, że tu rezyduje następca św.
Piotra, wikariusz Jezusa Chrystusa. –
Tym nie mniej porozumienie z rządem było coraz bardziej naglące, ze względu
na to, by nowi biskupi mogli być uznani przez władze świeckie. Ksiądz Bosko w tym
celu z odwagą podejmował ponowne starania.
Nadwyrężone poważnie zdrowie, na skutek przebytej choroby oraz nadmiar
zajęć – nie pozwoliły na podjęcie tych starań w bieżącym roku. Lecz z nadchodzącym
nowym rokiem 1873, zdecydował się na ponowną podróż do Rzymu, z zamiarem nie
tylko rozesłania tam biletów loteryjnych na korzyść Oratorium, wniesienia prośby
o definitywne zatwierdzenie Zgromadzenia, ale zamierzał ponownie pertraktować
z premierem w sprawie dóbr beneficjalnych biskupów.
Z życzliwości dla arcybiskupa, przed wyjazdem, który miał nastąpić 17 lutego
odbył z nim rozmowę zapewniając, że uczyni wszystko, co będzie mógł na jego
korzyść. Nazajutrz wyjechał z księdzem Berto, który po raz pierwszy towarzyszył mu
w podróży, jako zaufany sekretarz.
Gdy jechali powozem na stację, ksiądz Berto spostrzegł się, ku swemu
przerażeniu, że nie zabrał biletów zniżkowych, ani pieniędzy na podróż!
Wtedy Ksiądz Bosko uspokajając go powiedział: No, nie trap się. Nie wiesz
jeszcze, co znaczy podróżować!
Gdy przybyli do Aleksandrii, nie zastali pociągu, do którego mieli się przesiąść.
Ksiądz Bosko zaprowadził księdza Berto, który był zaziębiony, do restauracji
dworcowej na filiżankę gorącego mleka, lecz sam nic nie pił.
Tam spotkali O. Franco TJ i jechali z nim aż do Piacenzy rozmawiając o wielu
sprawach, między innymi o położeniu Kościoła we Włoszech.
329

33.10 Page 330

▲back to top
Z tej podróży zachowało się wiele korespondencji. Zbyt jednak długo byłoby
się rozwodzić nad wszystkimi szczegółami, tym bardziej, że ksiądz Rua w
streszczeniu podał je do wiadomości współbraciom. Skorzystajmy, więc z tego.
Gdy przybyli do Piacenzy O. Franco jezuita, zaprosił księdza Bosko do Borgo
della Morte, gdzie jego współbracia podejmowali Świętego serdeczną gościną.
W czasie obiadu rozmowa zeszła na tematy aktualne i biadano nad trudnym, zda się
beznadziejnym położeniem Kościoła.
Ksiądz Bosko zabierając głos powiedział:
Mnie osobiście wydaje się niemałym sukcesem, że Kościół zdołał uwolnić się
od uciążliwej opieki państwa, które uzurpowało sobie prawa wyboru biskupów,
a nawet proboszczów. Obecnie Kościół zażywa pod tym względem zupełnej swobody.
Zerwano konkordaty, krępujące wolność Kościoła, zwłaszcza, co do nominacji
biskupów, tak iż obecnie Papież nie potrzebuje liczyć się z proponowanymi przez rząd
kandydatami, ani oglądać się na jego zgodę, jak było dawniej. I tak prawie wszystkie
diecezje włoskie są już obsadzone. Co prawda, biskupi niezatwierdzeni przez rząd, nie
posiadając swych beneficjów, zmuszeni są mieszkać w seminariach, lecz z tego zła
wynikło też i dobro. Oto mogą za to bezpośrednio kontaktować się z klerykami, a tak
poufałych stosunków między biskupem a seminarzystami dawniej nie było.
Pod wieczór nasi podróżni wybrali się do Parmy, gdzie również byli gościnnie
podejmowani przez Braci Szkół Chrześcijańskich, w Borgo delle Colonne, gdzie
nazajutrz Ksiądz Bosko celebrował Mszę św. wspólną w konwencie i powiedział parę
słów do zakonników, czym ich całkowicie sobie ujął.
Na obiad zaproszono go do seminarium. By ukontentować przełożonych,
opowiadał o początkach Oratorium, jak to ze swymi łobuzami wędrował po różnych
miejscach, szukając stałej siedziby, jak katechizował, spowiadał, uczył pieśni
i odprawiał nabożeństwo pod gołym niebem, na łące, jak wreszcie nawet przyjaciele
podejrzewając, że stracił głowę, zamierzali odwieźć go do przytułku dla umysłowo
chorych, podczas gdy on sam ich wymanewrował i tam posłał... Łatwo sobie
wyobrazić, w jak wesoły nastrój i podziw wprawiło wszystkich to opowiadanie.
Nazajutrz odwiedził chorego biskupa Villa. Świątobliwy ten prałat, ucieszony
i podniesiony na duchu tą wizytą, jak wspomina ksiądz Berto, pragnął go zatrzymać
jak najdłużej przy sobie i tak wypadło mu powtórnie nocować w Parmie. Nazajutrz
330

34 Pages 331-340

▲back to top

34.1 Page 331

▲back to top
poszedł z biskupem obejrzeć pewien obiekt z drugiej strony potoku Parma, być może
w zamiarze ufundowania tam kolegium. Był też z wizytą u markiza Pallavicini, który
kilkakrotnie posyłał po niego. Również wielu duchownych z Parmy złożyło mu
wizytę.
Rano 20 bm. odprawił Mszę św. u SS. Urszulanek i powrócił do seminarium,
skąd o godz. 10.30 udał się na stację, gdzie znowu spotkał O. Franco i w jego
towarzystwie jechał do Bolonii, oczekując na dalszy pociąg e gościnie u proboszcza
od św. Marcina.
Zaledwie przybyliśmy do Bolonii – pisze ks. Berto – kardynał Morichini, autor
„Petride” (był to poemat o św. Piotrze i jego następcach, który autor w dowód czci
dedykował Księdzu Bosko. Poemat ten wydrukowany został później w drukarni
Oratorium), uprzedzał Księdza Bosko wiadomością, że „zasuspenduje go od czynności
kapłańskich, jeśli natychmiast nie złoży mu wizyty”. Udaliśmy się, więc do niego
obaj, a on nazajutrz wydał na naszą cześć obiad, po którym oprowadzał nas po swym
pałacu i seminarium.
Zwiedziłem niektóre bazyliki w mieście, lśniące od drogocennych marmurów
i pełne obrazów dawnych mistrzów klasycznych, iż zdawało mi się, że jestem
w jakiejś pinakotece. Byliśmy także ze Mszą św. w kościele św. Katarzyny
Bolońskiej, gdzie przechowują jej ciało pozostające dotąd w stanie nienaruszonym,
giętkie i świeże, tak jak złożone zostało tu przed 400 laty. Ten fakt, będący jakby
permanentnym cudem, powoduje do dziś wielkie zmieszanie u niedowiarków.
O godzinie 10.30 udali się podróżni do Florencji. Gdy osiągnięto najwyższy
szczyt Apeninów, skąd otwiera się straszna przepaść, niewiele brakowało, by Ksiądz
Bosko wraz z podróżnymi, nie spadł do niej. Ale opieka Boża czuwała nad nimi.
Przyczyną nieszczęścia, które mogło się zdarzyć, było wypadnięcie szprychy z koła
napędowego parowozu. Przed nimi, niezbyt daleko, był długi, ciemny tunel, a po
prawej otwierała się znowu przepaść... Pociąg ruszył, lecz wnet musiał się znowu
zatrzymać, bo oto nowe, może jeszcze większe niebezpieczeństwo. Przy ujściu
wąwozu rozeszły się szyny i byłaby pewna katastrofa, gdyby na czas nie zatrzymano
pociągu i szyn nie naprawiono. Wśród podróżnych powstała panika, wielu z nich
. wyszło z wagonów Ksiądz Bosko zaś z uśmiechem mówił do towarzysz podróży:
331

34.2 Page 332

▲back to top
Jest tu dwóch księży. I na wypadek katastrofy najpierw wzajemnie udzieliliby
sobie rozgrzeszenia, potem innym!...
Niebawem rozeszła się wieść, że wśród podróżnych znajduje się także Ksiądz
Bosko i ta wiadomość wpłynęła na ogólne uspokojenie.
Do Florencji przybyli około 6.30 po południu. Na dworcu oczekiwali na
księdza Bosko sekretarz arcybiskupa i powóz do hrabiny Nervi, który go zawiózł na
ulice Servi, gdzie spotkało go najserdeczniejsze przyjęcie. Ksiądz Bosko złożył wizytę
w rodzinie i rano poszedł tam ze Mszą świętą. W towarzystwie księdza Berto
odwiedzał również inne rodziny w mieście, następnie udał się z wizytą do arcybiskupa
monsignore. Limberti.
Dnia 24 udali się w dalsza podróż, przez Toskanię, Umbrię, Lacjum – do
Rzymu. A oto w streszczeniu jej opis, na podstawie okólnika księdza Rua:
Po wyjeździe z Florencji, oczom podróżnych ukazał się widok wspaniałej równiny
zwanej Arno wyższe. W dali lśniły w słońcu szczyty Apeninów, na zboczu których
znajdują się miejsca odpustowe: Vallombrosa, Camaldoli i Alveria, tak sławne
dziejach średniowiecznych. Minęli Arezzo, jedno z najstarszych miast etruskich,
ojczyznę wielkiego Gwidona, wynalazcy nowoczesnej skali muzycznej. Dalej Vasari,
Redi, Cortona, na wysokim wzgórzu, gdzie w majestatycznej kaplicy spoczywają
relikwie wielkiej grzesznicy i świętej pokutnicy, św. Małgorzaty z Cortona. Dalej
jezioro Trazumeńskie, słynne z klęski Rzymian, zadanej im przez Hannibale –
Peruggia, ojczyzna Piotra Venucci, mistrza sławnego Raffaela.
Po dwugodzinnej podróży stanęli w Asyżu położonym na wysokim wzgórzu,
gdzie spoczywa ciało seraficznego świętego. Przejeżdżają przez Spoleto, Terni
i Narni, ojczyzny imperatora Nerwy, przybyli do starożytnego Lacjum i jadąc wzdłuż
Tybru znaleźli się w okolicy metropolii świata – Rzymu. Resztki murów, zgruzowane
pomniki, wskazywały, dokąd sięgała starożytna Roma cezarów.
Stanąwszy w Rzymie nad wieczorem, podróżni zastali na stacji powóz
monsignora Manacordy, który spotkawszy się z nimi, szczęśliwym przypadkiem przy
Kwirynale, zaprowadził ich do domu pana Colonny, spedycyjnego papieskiego.
W dniu następnym ksiądz Bosko celebrował w kaplicy prywatnej gospodarzy,
następnie udał się do kardynała Berardiego, swego wielkiego przyjaciela i protektora,
332

34.3 Page 333

▲back to top
który interesował się wszystkim, o co zamierzał prosić ksiądz Bosko Stolicę
Apostolską, służąc mu, jako pośrednik u Ojca świętego.
Ksiądz Bosko niezwłocznie zabrał się do pracy, mając, jak przedtem,
upoważnienie Papieża do pertraktowania z rządem. Stolica św. Nie była bezpośrednio
w to zaangażowana, a on miał działać z wolnej ręki, trzymając się Ustawy
Gwarancyjnej.
Obecnie kwestia przedstawiała się następująco:
W jakiej formie mieli biskupi wstąpić o przyznanie beneficjum, by to niebyło
równoznaczne z uznaniem zaboru Rzymu? Wielu prałatów w Kurii było do tego
stopnia przeciwnych tej myśli, ze nawet nie chcieliby słyszeć o podobnych
pertraktacjach.
Trzeba, zatem było mieć sporo odwagi, by podejmować się tego rodzaju
przedsięwzięcia.
8. Drogocenny dokument
Ksiądz w swej roztropności, przy każdej poważniejszej sprawie, zwracał się o
zdanie i poradę do osób kompetentnych. Czynił to także i dlatego, żeby one
w rozmowach towarzyskich umiały naświetlić jego punkt widzenia.
W kwestiach, o których mowa zwrócił się do znanego wtedy O. Sebastiana
Sanguinetti jezuity, by mu na temat ustosunkowania się do nowej sytuacji politycznej,
jaka powstała po zaborze Rzymu. Wypowiedział się w uzasadnionym odpowiednio
memoriale.
Ów Ojciec zgodził się i z jezuicką wnikliwością, rzecz naświetlił. Mianowicie
poruszył dwa aspekty:
1. Czy w wyborach politycznych może zaangażować się także partia
klerykalna
2. 2 jak ustosunkować się do wymagań rzędu odnośnie „Exsequatur”?
Całego długiego Memoriału nie podaje się tu dosłownie, ale tylko
w streszczeniach.
Trudność zasadnicza była ta, iż katolicy biorąc udział we wyborach, tym
samym uznają zabór Rzymu. I tak bardzo wielu sądziło w sferach Hierarchii
kościelnej. Tymczasem O. Sanguinetti stanął na stanowisku, że właśnie udział
333

34.4 Page 334

▲back to top
w wyborach, a potem w parlamencie, umożliwia obronę praw Kościoła i Stolicy św.,
gdyż innego środka legalnego w ówczesnej rzeczywistości nie było.
I. Poseł do parlamentu nie jest rządem, ale wolnym głosem obywatela, który
może swobodnie przeciwstawiać się ustawom, jakie uważa za niezgodne z jego
sumieniem.
Stawia także i te racje, że gdyby wszyscy chcieli się wycofać od udziału
w rządach, to nastąpiłaby anarchia w kraju, do której przecież nikt w sumieniu nie
może się przyczynić. A jeśli społeczeństwo katolickie weźmie udział w wyborach to
będzie sposobność do ustosunkowania się do wytworzonej zaborem Rzymu sytuacji.
II. Co do „Exsequatur”, czyli odnośnie do tego, czy biskup mianowany na daną
stolicę, ma przedstawić rządowi bullę papieską i czy ewentualnie przedłożenie tejże
nie będzie uwłaszczeniem Stolicy św.?
Otóż O. Sanguinetti twierdzi, że to nie ubliżałoby w niczym Stolicy św., która
w obecnej sytuacji, nie jest już krępowana istniejącymi dawniej konkordatami i może
spokojnie wybierać biskupów, jakich uważa za odpowiednich, bez liczenia się
z czynnikami politycznymi.
Od chwili, gdy Ojciec św. swoim autorytetem wyznaczył ich na daną stolicę
biskupią, to wtedy natomiast, jak każdy prywatny obywatel, jakby melduje się
rządowi, że tam a tam będzie pracował.
Będzie on spełniał swój urząd na podstawie władzy udzielonej mu przez
Papieża. A przyjęcie tego do wiadomości przez rząd w niczym nie deroguje powadze
Najwyższego Hierarchy Kościoła.
Choć te pretensje rządu są nieuzasadnione, to przecież obywatele nie raz muszą
się podporządkować prawom ich krzywdzącym.
Ażeby zaś uniknąć zgorszenia maluczkich wystarczy, by na przykład Ojciec
św., do Sekretarza Stanu zaznaczył, iż to przedłożenie Bulli nominacyjnej nie
pochodzi ze strony Stolicy św., niezawisłej od nikogo w swej działalności, ani ze
strony biskupa, jako takiego, ale jest aktem zwykłego obywatela, który niestety musi
334

34.5 Page 335

▲back to top
poddać się pewnym sekaturom politycznym, by móc spokojnie wejść w posiadanie
swoich praw.
Takie było zdanie owego Jezuity, zawarte w jego „Pro memoria”,
przekazywanym Księdzu Bosko, które ksiądz Amadei nazywa: „IL PREZIOSO
DOCUMENTO”.
9. „Modus Vivendi”
Ksiądz Bosko podjął natychmiast starania, by rozwiązać obarczone licznymi
trudnościami zadanie. Kardynał Antonelli był przeciwny wszelkim kompromisom na
tym punkcie. Lecz wiedząc, że Ojciec św. udzielił Księdzu Bosko wszelkich
pełnomocnictw w tej sprawie, pozwolił mu działać swobodnie, chciał tylko być
informowanym na bieżąco w ciągu pertraktacji.
Dnia 26 bm. Ksiądz Bosko złożył wizytę kardynałowi i został natychmiast
przyjęty na dwugodzinną rozmowę.
Przedmiotem jej – pisze ksiądz Berto – były sprawy dotyczące beneficjum
biskupów, a mianowicie, jak uzyskać je od rządu nie naruszając w niczym praw
Stolicy św. Eminencja był niezmiernie zadowolony z tej wizyty i od tego czasu żywił
jeszcze większy szacunek dla Księdza Bosko. Świadczy o tym, że zwierzał mu się
z innych ważnych spraw i prosił, by zechciał go ponownie odwiedzić. Również ksiądz
Berto mógł mu ucałować rękę i powiedzieć mu kilka słów, na co otrzymał odpowiedź:
Módlcie się gorąco do Boga, by udzielił nam siły do zniesienia tych ciężkich
utrapień.
W drodze powrotnej Ksiądz Bosko zwierzył się księdzu Berto:
Kardynał Antonelli obdarza mnie wielkim zaufaniem i porusza ze mną sprawy
najbardziej sekretne. W tym dniu Ksiądz Bosko był też u Ojca św. Gdy wszedł do sal
audiencyjnych, wszędzie witano go z oznakami szczególnego szacunku i życzliwości.
Ksiądz Rua w okólniku tak opisuje tę audiencję: około godziny 6.30
po południu Ksiądz Bosko został przyjęty przez Papieża na półtora godzinną rozmowę
w towarzystwie swojego sekretarza, który na widok Ojca św. był tak wzruszony, że
gotów był upaść mu do nóg. Och, jaką dobrocią i życzliwością tchnie każde słowo
Ojca świętego! Nabrawszy odwagi zwrócił się do niego ze słowami: Ojcze święty,
spotkało mnie dziś tak wielkie szczęście, że gdybym miał teraz umrzeć, umierałbym
335

34.6 Page 336

▲back to top
szczęśliwy! A Pius IX z dobrotliwym uśmiechem powiedział: A więc zaśpiewajmy:
„Nunc dimittis…Gdy potem usłyszał sprawozdanie, jak wielka liczba młodzieży
wychowuje się w zakładach Księdza Bosko, Ojciec św. był tym zdziwiony
i uradowany. Gdy z kolei Ksiądz Bosko prosił o parę słów dla swych synów. Oraz
o błogosławieństwo dla wszystkich, Pius IX odrzekł: Tak udzielam go im z całego
serca. Cóż innego mógłbym powiedzieć tym drogim chłopcom, jak zalecić im
wytrwanie w dobrym: „Adolescens iuxta viam suam, non recedet ab ea…”. Teraz
pozwólcie, że przyniosę im po medaliku, a Księdzu Bosko największy nieprawdaż? …
Późną już porą wracali do domu, a Ksiądz Bosko po drodze mówił: Dokonaliśmy
dzisiaj wielu rzeczy. Załatwiłem wszystko, co miałem w planie. Ojciec święty, pełen
humoru, mówił mi: no, jeżeli tak dalej pójdzie, załatwimy wiele spraw…
Ale czekała go inna wielkiej wagi wizyta w pałacu Braschi. Premier Lanza
wzywał Księdza Bosko na dzień 4 marca wyznaczając audiencje na godzinę
2 popołudniu. Gdy Ksiądz Bosko zjawił się w poczekalni ministra, siedzący tam
urzędnicy powstali z szacunkiem na jego powitanie i podprowadzili do gabinetu
ministra. Ponieważ ten załatwiał w tym czasie jakąś pilną sprawę, prosili, by raczył
chwilkę zaczekać, lecz już w samym gabinecie.
O godzinie 3 - ej przybył minister i dyskusja z nim na osobności trwała około
godziny. Następnie wezwani zostali ministrowie innych resortów wraz ze swymi
sekretarzami i rozmowa przeciągnęła się jeszcze dwie godziny.
Ksiądz Bosko odpowiadał na wszystkie trudności i zarzuty stawiane mu ze
strony ministrów. Musiał przy tym zebrać całą przytomność umysłu i zręczności
w obronie praw Kościoła. Gdy opuścił gabinet był spocony i zarumieniony na twarzy,
lecz uśmiechnięty i pierwsze słowo, jakie powiedział do księdza Berto, gdy znalazł się
samo na sam z nim, było: Mam dość i aż mi ciemno w oczach!
Zstępując na dół po schodach, wsparty ramieniem sekretarza, mówił
z uśmiechem: gdyby, kto był świadkiem tej rozmowy, powiedziałby: Księże Bosko,
zostaw te kanalie… Rzeczywiście czułem się między nimi, jak pchełka: obsiedli mnie
czterej na jednego. Wszyscy usiłowali mnie wziąć w matnię swymi sofizmatami.
Biedny Lanza! Lecz zdaje się podobał im się sposób rozumowania Księdza Bosko,
który nie tyle atakował, wolał raczej wykazywać sprzeczności, w jakich się plątali,
a które wynikały z zasad przez nich wysuwanych.
336

34.7 Page 337

▲back to top
Wieczorem 6 marca odbył znów konferencję z kardynałem Antonellim, która
trwała ponad 3 godziny. Miał również inne audiencje u ministra. Ksiądz Berto zajęty
wysyłaniem biletów na loterię, nie mógł podążać za Księdzem Bosko krok w krok.
W liście do dyrektora Lanzo, księdza Lemoyne 12 marca, pisał on:
Ksiądz Bosko odbył już konferencję z ministrem Lanza oraz dwie
z kardynałem Antonellim, w sprawie znanych „temporaliów”. Minister okazał się
skłonny udzielić biskupom zezwolenie na objęcie ich stolic. Ksiądz Bosko nakłaniał
go również, by nie zgadzał się na zniesienie domów zakonnych. I był zdaje się raczej
gotów podać się do dymisji, niż na to zezwolić. Módlmy się! Tu w Rzymie panuje
wielka apatia i dopiero obecność Księdza Bosko podnosiła wielu na duchu. W tym
tygodniu będziemy na audiencji u Ojca św.
Ksiądz Bosko miał wiele innych rozmów z ministrami, jak wynika z notatek
księdza Berto. Pewnego razu udał się – pisze on – do ministra około południa,
rozmawiał z urzędnikami, pomiędzy którymi byli jego dobrzy znajomi, pozyskani jego
uprzejmością. Jeden z nich powiedział: Księże Bosko proszę ufundować swój zakład
i tu w Rzymie, gdyż minister Lanza jest mu życzliwy i będzie go popierał…
A na to Ksiądz Bosko: Mógłbym panu coś opowiedzieć, lecz nie śmiem.
Wszyscy zaś nalegali: Prosimy, prosimy!
Otóż moi panowie, albo robicie ze mnie dudka, albo sami go odgrywacie…
myśląc, że jakiś ksiądz mógłby się posunąć by oddać się pod opiekę rządu?... Zresztą
cóżby na to powiedzieli inni księża i Ojciec święty?
Faktem jest, że zdanie, którego się podjął, było zawsze solą w oku dla wielu
księży rzymskich, którzy nie uważali, żeby jakiś „buzzurro piemoncki” /tak
pogardliwie nazywano Piemontczyków, jako inwazorów/ szukał, czego innego
w Rzymie, jak przypochlebić się rządowi i przedstawiać go w dobrym świetle.
A właśnie Księdzu Bosko udało się pewne rzeczy szczęśliwie przeprowadzić.
Cała kwestia obracała się około sposobu załatwienia „temporaliów” odnośnie
mianowanych biskupów, których miano prekonizować.
Mamy przechowane pro memoria, w których Ksiądz Bosko podaje cztery
punkty proponowanego „Modus vivendi” zatwierdzonego przez Radę Państwa, jako
postawa pewnej ugody z Kościołem. Oto one:
1. Biskupi przedłożą Bullę prekonizacyjną.
337

34.8 Page 338

▲back to top
2. Albo Kapituła, względnie Kuria lub inna władza kompetentna przedstawią tylko
treść bulli stwierdzając, że nie zawiera żadnych dodatków, przy zwykłej formie
używanej w tego rodzaju pismach.
3. Albo przedłoży się jakąkolwiek bullę oświadczając, że w doręczonej elektowi
N. N. nic nie zostało zmienione.
4. Albo sekretarz konsystorialny wystawi listę elektów podając nazwiska i termin
objęcia przez nich diecezji, dla których zostali przeznaczeni, z zaznaczeniem,
że w doręczonych bullach nic nie zostało zmienione.
Obawiano się, żeby do bulli nie dołączono poleceń tajnych. Po wyjaśnieniu
sprawy, wszelkie zastrzeżenia ze strony władz ustały.
Traktowano długo nad każdym punktem i ministerstwo okazywało gotowość
zmodyfikowania pewnych formuł, które mogły się wydawać uwłaszczające powadze
Stolicy św.
„Modus vivendi”, zgodnie z zasadniczymi postulatami Stolicy św. zostałby
w art. 2 zmodyfikowane, jak następuje:
Kapituła, Kuria lub jakakolwiek władza kompetentna, prześlą oświadczenie do
Prokuratury królewskiej lub innej władzy, że na konsystorzu odbytym w dniu… ksiądz
N. N. i otrzymał bullę o zwykłej treści.
Ten ostatni punkt został przyjęty, z tym, że odłożono jego wykonanie, zgodnie
z życzeniem ministrów do czasu zawieszenia debat parlamentu, w okresie
wielkanocnym, względnie w miesiącu czerwcu, gdy ministerstwo nie będzie musiało
liczyć się z interpelacjami deputowanych.
Lanza i De Falco minister sprawiedliwości, zapewniają, że wprowadzenie
jakiejś poprawki z ich strony nie napotka na żadne trudności.
Prócz tego minister Lanza zapewnił, iż według możności, będzie bronił domów
zakonnych, a gdy tego nie mógł przeprowadzić, podać się do dymisji. Ponadto
przestudiuje sposób indemnizacji biskupów, na wypadek nie przyznania im
„temporaliów”.
Pierwszy punkt został przez Watykan zdecydowanie odrzucony. Debatowano
natomiast nad przyjęciem drugiego z kolei.
338

34.9 Page 339

▲back to top
I tak, Ksiądz Bosko, choć nie osiągnął w pełni zamierzonej mety uczynił
w każdym razie ważny krok naprzód ku polepszeniu stosunków między Kościołem
a państwem.
Ksiądz Rua czyniąc aluzję do ważnej pracy dokonanej przez naszego św. Ojca
w Rzymie, w okólniku do dyrektorów pisał:
V. G. M. G. – Car. mi…!
Przesyłając wam, drodzy Współbracia wiadomości o Księdzu Bosko winieniem
na pierwszym miejscu napisać o jego zdrowiu. Było ono względnie dobre, a to dzięki
waszym nieustannym modlitwom i Komuniom św. W Rzymie ogólne poruszenie jego
osobą. Wszyscy pragną go widzieć i z nim rozmawiać. Od wczesnego dnia do późnej
nocy stale jest otoczony tysiączną rzeszą klientów. Dowiadujemy się z listów,
iż o godzinie 9 - ej dnia 12 marca, odczuwano w Rzymie silne trzęsienie ziemi,
trwające do 5 minut. Wszyscy dziękują Bogu, że to nie przeciągnęło się dłużej, inaczej
z Rzymu zostałyby chyba ruiny. Istnieje obawa, na podstawie pewnej prognozy
astronomicznej, że mogłoby się ono powtórzyć. Tu i tam, w okolicach Rzymu, otwarło
się wiele lejów. Nie było jednak poważniejszych szkód, prócz ogólnego przerażenia
mieszkańców. Istotnie, gdy zadzwoniły nieoczekiwanie na wieżach kościołów
dzwony, a domy zaczęły się chwiać i w pewnej chwili brakowało gruntu pod nogami,
to nawet najodważniejszych zdjęła trwoga.
Dnia 13 marca zjawiło się u Księdza Bosko poselstwo, przybyłe do Rzymu
z Anglii, by z nim pertraktować w sprawy otwarcia zakładu.
Jaka była odpowiedź księdza Bosko, nie wiemy. By ocenić, z jakim szacunkiem
odnoszono się do niego, wystarczy podać jedno zdarzenie z podróży. Jak wiecie,
znalazł się on w niebezpieczeństwie katastrofy, z powodu wypadnięcia szprych
z wielkiego koła maszyny oraz rozejścia się szyn. Między podróżnikami była jakaż
znakomitsza osobistość. Gdy dowiedziano się w pociągu, że jedzie z nimi także
Ksiądz Bosko, ów ktoś zawołał: W takim razie nie mamy się, czego obawiać.
A choćbyśmy nawet zjechali w przepaść, to i tak nic by się nam nie stało.
Szczególną sympatią darzą go Rzymianie. Najbogatsi z nich szczycą się jego
wizytą.
339

34.10 Page 340

▲back to top
Podziwu godne jest to, że Ksiądz Bosko, z dala od domu i tak zajęty wieloma
sprawami, nie zapomina o swych synach i, czy rozmawia, czy pracuje lub pisze, czyni
wszystko dla ich dobra.
A my? Czy staramy się przynajmniej nagrodzić mu to dobrym sprawowaniem
się, by mógł słyszeć o nas zawsze pocieszające wieści?
Wkrótce dostaniemy z Rzymu całą karawanę chłopaków, między którymi jest
kleryk z Bazyliki św. Piotra z Watykanu.
Pewnego razu, gdy Ksiądz Bosko wracał do siebie, napotkał na ulicy oddział
bersalierów. Naraz jeden z żołnierzy odrywa się z grupy i biegnie do niego, by mu
ucałować rękę. Ksiądz Bosko pyta go nazwisko i dowiaduje się, że to niejaki Ferrero
Alojzy z Carignano.
Wiele osób zapytuje Księdza Bosko o przyszłość. Nie przewiduje on
w przyszłym roku żadnych zmian na lepsze w sytuacji Kościoła katolickiego i dopiero
pod koniec roku 1878 nastąpi pewna stabilizacja. Już w roku 1847 pytany w tej
sprawie, odpowiadał w podobny sposób. Zobaczymy jak to się sprawdzi…
Pewnego wieczoru Ksiądz Bosko znalazł się na ulicy w towarzystwie swego
sekretarza. Za nimi z tyłu szło dwóch panów, prowadząc ożywioną dyskusję na tematy
aktualne i że tylko sam Ksiądz Bosko zdołałby rozwikłać obecne piętrzące się
trudności. A Ksiądz Bosko, o parę kroków od nich, uśmiechał się myśląc
o przysłowiu: „Lupus in fabula”.
Proszono go razu pewnego, by pobłogosławił sparaliżowanego chłopca. On
udzielił mu błogosławieństwa zapewniając rodziców, że na Wielkanoc będzie całkiem
zdrowy. Miał już konferencję z ministrem i spodziewa się dalszych rozmów. Słowa
Księdza Bosko są życzliwie przyjmowane przez ministrów i mamy nadzieję,
że odniosą dobry skutek.
Wobec tak wielkiego szacunku, jaki mu okazują, nie tylko Włosi, lecz
i obcokrajowcy, to o ileż więcej winniśmy go cenić my, jego synowie! Jeżeli nie
umieliśmy tego uczynić w przeszłości, to postanówmy być lepszymi na przyszłość.
Kochajmy bardzo naszego drogiego Ojca, módlmy się za niego, by prowadził nas, jak
wódz, na zdobywanie Królestwa Bożego. Do widzenia, zatem. Miejmy nadzieję,
że Ksiądz Bosko powróci do nas w bieżącym tygodniu.
Ks. Rua
340

35 Pages 341-350

▲back to top

35.1 Page 341

▲back to top
W Rzymie utrzymywano, że w tym roku 1873 nastanie triumf Kościoła. Tego
mniemania był i sam Papież, kardynałowie, księża, zakonnicy i wierni. Wszyscy
łudzili się tą nadzieją. Ksiądz Bosko zaś słuchał i uśmiechał się.
Kiedy indziej przejeżdżając przez Florencję gościł u monsignora Limberti
arcybiskupa, który przy sposobności wspomniał mu o dawnej przepowiedni:
Zdaje mi się, że było to 8 lat temu, w tym samym pokoju gdzie jesteśmy.
Ksiądz Bosko pytany przeze mnie, czy wojska włoskie wkroczą do Rzymu, odrzekł
mi: „Si, ci andranno” - nie mogło mi się to pomieścić w głowie. A teraz proszę
odpowiedzieć:, Kiedy będziemy wolni?
Ah, monsignore – odrzekł ksiądz Bosko – jesteśmy w ręku ludzi zdolnych do
wszystkiego i zanim nastanie spokój upłynie wiele czasu. Lecz nie potrwa to zbyt
długo… Na to arcybiskup wezwawszy swojego sekretarza, pyta: Czy ksiądz pamięta,
kiedy Ksiądz Bosko, przed wielu laty przepowiedział, że Rzym zostanie zajęty?
Proszę teraz zanotować pod datą 23 lutego, iż Ksiądz Bosko przepowiada, że do roku
1875 Rzym będzie się znajdował pod okupacją.
Podobne pytania stawiano mu w Rzymie, a on zawsze dawał tę samą
odpowiedź. Dnia 10 marca w czasie wizyty u kanonika Ghiselini, w obecności hrabiny
Malvasia biskupa Neocesarei oraz pewnego kapitana wojsk papieskich rozmowa
zeszła na ten sam temat. Także i wtedy Ksiądz Bosko wyraźnie zapowiedział: Do roku
1875, nie nastąpi żadna zmiana i podobnie przez dalsze 3 lata, nawet i później,
aż nastanie nowy porządek społeczny.
Kiedy indziej znajdował się w domu pani Mercurelli, mającej przywilej
apostolski wyrobu różańców na cały Rzym. Obecny tam i Mistrz Generalny Zakonu
św. Dominika, żalił się na położenie Kościoła i wypowiedział takie zdanie: Mamy
nadzieję, że ten rok będzie ostatni. Wszystkie proroctwa stwierdzają to jasno, wszyscy
też mówią, że rok, który nadejdzie, będzie rokiem triumfu!
A Ksiądz Bosko na to: Och, mosignore! Możemy się łudzić nadzieją że Don
Carlos wstąpi na tron hiszpański i że Francja pod Henrykiem V Chambort połączy się
z Hiszpanią i że Don Carlos z Henrykiem V przywrócą Papieżowi jego władania, lecz
na razie, po ludzku mówiąc, nie ma żadnej nadziei. Zapewne, gdyby Bóg chciał,
uczyniłby to w jednej chwili. Na razie jednak, aż do roku 1875, nie będzie żadnego
polepszenia, ani nawet jeszcze później… A Ojciec Generał Dominikanów słysząc to
341

35.2 Page 342

▲back to top
zawołał zdziwiony: Biedni my! Jeżeli będziemy musieli jeszcze czekać 2 lub 3 lata,
oskubią nas żywcem i wyrzucą wszystkich!
Podobnie wy Modenie, będąc gościem u hrabiego Tarabini, wobec jego żony
i dwóch synów, byłych żołnierzy papieskich, którzy biadali nad smutnym obecnym
położeniem i twierdzili, że w ty roku nastąpi triumf Kościoła i Piusa IX – Ksiądz
Bosko powiedział:
O nie! Jeszcze za wcześnie na to! Do roku 1875 nie ma nadziei na zmianę. Inni
oponowali twierdząc, że wszyscy tak mówią… Czy Ksiądz Bosko – mówili – nie zna
proroctwa owego kapłana turyńskiego, który przepowiada, że po trzech latach, diadem
papieski będzie mu nałożony na głowę przez Anioła?...
Jeden z młodszych synów zawołał: Ależ to są wierutne bajki! Ktoś inny spytał
go: Czy Ksiądz nie wierzy w proroctwa?
Co innego jest wierzyć w nie, a co innego określić czas ich spełnienia się…
A na czym Ksiądz Bosko opiera swe twierdzenia, że do roku 1875 nie będzie
żadnej poprawy?
Już od roku 1848 stale powtarzam, że do roku 1875 nie spodziewajmy się
żadnych zmian. Mniejsza o to czy to jest moja własna idea, względnie opinia lub
wymysł – jak tu ktoś powiedział. W każdym razie przez lata następne od 1875- 1876 –
1877, aż po 1878 rok, porządek nie zostanie przywrócony na świecie. A to żeby rzeczy
później powróciły do dawnego stanu nie wiem, czy można tego pragnąć. Osobiście
tego bym nie życzył sobie. Na przykład: wiadomo wszystkim jak stały sprawy
religijne w księstwie Toskanii. Kościół był zupełnie oddany państwu! Nie można było
udzielić święceń kapłanom, bez zgody władz! W wypadku obsadzenia stanowiska
proboszcza, musiał być on wybierany przez rząd itd. Słowem Kościół był w niewoli
państwa.
Pytano go również, w jaki sposób Kościół odzyskałby wolność. On zaś odrzekł:
Wierzę, że Pan Bóg mógłby się posłużyć jakimś pobożnym monarchą, którego
zadaniem byłoby przywrócenie Papieżowi jego praw.
Ksiądz Bosko opuszczał Rzym dnia 22 - go bm. zdecydowany zatrzymać się
nieco we Florencji, Modenie, Bolonii i zdaje się, w Mediolanie. W pociągu mówił do
księdza Berto: Czy wiesz, dlaczego ludzie darzą takim zaufaniem Księdza Bosko?
342

35.3 Page 343

▲back to top
Oto, dlatego, że mówi zawsze jasno: Pan Bóg zaś udziela jego słowom pewnego
namaszczenia… stąd ludzie widzą, że nie jest kpiarzem i widzą, czego chce.
Miał on prawdziwy dar pozyskiwania serc ludzkich. Nie zdarzyło się, aby taki,
kto zwalczał stronę katolicką, a miał sposobność bliżej z nim się zetknąć, nie został
jego przyjacielem, protektorem, czy dobrodziejem, a przynajmniej zaprzestał
występowania przeciwko Kościołowi.
Każdy, kto miał z nim bliższe stosunki, poświadcza:
Gdyby wszyscy księża postępowali tak, jak on, to sprawy o wiele lepiej by się
potoczyły… W ten sposób wyrażało się o nim wielu ministrów i inne wpływowe
osobistości.
Gdy razu pewnego był na obiedzie u hrabiego Sassatelli, ten go spytał: Mówią,
że Ksiądz Bosko jest wezwany do Rzymu, by wypowiedział swą opinię, co do
niektórych kandydatów na biskupów, czy to prawda?
Panie hrabio – odrzekł – Ojciec święty poważa Księdza Bosko, nie tyle
ze względu na wiedzę, czy cnotę, lecz dlatego że mówi on szczerze i nazywa rzeczy
po imieniu.
Jak z jednej strony przypisuje się Księdzu Bosko za wiele, tak z drugiej
wszystko mu się neguje!...
Hrabia wspomniał także, że pewna gazeta mediolańska pisała o nim nazywając
go „małym papieżem piemonckim”.
10. Podejmuje ponownie pertraktacje
Rząd postanowił przystąpić do kasaty wszystkich klasztorów istniejących
w Rzymie i na prowincji, których liczba, według statystyk urzędowych z listopada
1872 r., wynosiła: 311 klasztorów męskich z 4326 zakonnikami oraz 165 żeńskich
z 3825 zakonnicami.
Dnia 2 czerwca przełożeni generalni różnych zakonów wystosowali protest do
króla Viktora Emanuela oraz do premiera i do Izby Deputowanych, a w dniu 15
czerwca byli przyjęci na audiencję przez Ojca św., który przemówił tymi słowy: Skąd
pochodzi, jeśli nie od księcia ciemności i jego popleczników, ten nierozumny i okrutny
zamiar atakowania niewinnych osób żyjących spokojnie w swych klasztorach,
by modlić się, studiować i upiększać Kościół, Oblubienicę Chrystusową, który dzięki
343

35.4 Page 344

▲back to top
tym pomocnikom i obrońcą swoim przedstawia się światu, jako „circumdata
varietate”? Nie inne może być źródło tej nienawiści, która usiłuje pozbawić tę Stolicę
mocnego oparcia, a lud wierny gorliwych szafarzy Sakramentów św. i Słowa Bożego?
Jeśli nie od samego szatan, który pragnie wydrzeć ze serc ludzkich i zniszczyć, jeśliby
zdołał, wiarę katolicką?
Pomimo tego, dwie myśli cisną się nam do serca i są pokrzepieniem w tak
wielkim ucisku. Pierwsza jest ta, iż dusze miłe Bogu muszą podlegać prześladowaniu:
„Iżeś był miły Bogu, potrzeba było, by cię pokusa doświadczyła” – tak tłumaczy Anioł
Tobiaszowi tajemnice jego boleści. Podobnie i teraz się dzieje. Kościół oczyszczony
w utrapieniach, powstanie z nich jeszcze silniejszy, a same zakony będą mężniej niż
dotąd prowadzić walki Boże i zwyciężać obecne zakusy piekła, które godzi we
wszystko, co ma związek z religią i Bogiem.
Inną racją do ufności i zachęty jest dla mnie duch modlitwy, który szerzy się
wszędzie. Nie masz zakątka, gdzieby nie rozbrzmiewało imię Jezusa Chrystusa,
gdzieby nie modlono się, z powodu prześladowania Kościoła. Ten duch powszechnej
modlitwy w Kościele zapowiada bliskie zmiłowanie Boże.
A tymczasem Gazeta urzędowa ogłaszała dekret o zniesieniu zakonów. Co za
klęska!... Mamy na myśli tych biednych braci i siostry, którzy znaleźli się na ulicy, bez
środków do życia.
Klasztory, za którymi wstawiał się Ksiądz Bosko, były wolne od zajęcia.
Niektóre broniąc się sądownie przed trybunałami, odniosły zwycięstwo.
Tymczasem kwestia „temporaliów” ucichła i nie było o niej mowy, jak
postanowiono ani w czasie ferii wielkanocnych, ani letnich. Dnia 9 lipca zaś upadł
gabinet Lanza.
Po ukonstytuowaniu się nowego, w którym tekę ministra sprawiedliwości
i wyznań otrzymał Vigliani, Ksiądz Bosko ponawiał starania, które poczynił
za poprzednich rządów zwracając się do ministra skarbu Marka Minghetti’ego,
od którego otrzymał następującą odpowiedź:
Rev. do Signore!
Otrzymałem jego pismo i zapewniam, że w przeciągu kilku dni otrzyma na nie
decydującą odpowiedź. Z głębokim szacunkiem
344

35.5 Page 345

▲back to top
Rzym, 10.07.1873 r.
Dev. Servitore Minghetti
Oczekując na odpowiedź ministra za pośrednictwem monsignora Tortone,
komunikował kardynałowi Antonellemu, iż zamierza podjąć pertraktację z nowym
rządem, jeśli Eminencja nie będzie miał nic przeciw temu, na co otrzymał odręczną
odpowiedź od kardynała:
Ill. mo Signore!
Monsignore Tortone powiadomił mnie o podjęciu starań przez Waszą
Przewielebność u ministra Marka Minghetti w sprawie „temporaliów”, na zasadach
ustalonych w marcu br. Poleciłem przekazać mu moją odpowiedź, iż z mej strony nie
ma żadnej trudności. W celu jednak uniknięcia możliwych nieporozumień, zakreśla się
mu granice, poza którymi nie należy powoływać się na powagę Stolicy Apostolskiej,
jak następuje: Na wypadek interpelacji u Sekretarza Kongregacji Konsystorialnej
w sprawie czasu, nazwisk oraz diecezji, dla których zostali przeznaczeni nowo
mianowani biskupi, nie ma trudności, by przedłożyć listę biskupów wakujących
diecezji, którym wysłane zostały odnośne bulle papieskie, z zaznaczeniem ich
nazwisk, terminu konsystorza, oraz diecezji, dla której zostali przeznaczeni. Żywię
nadzieję, iż Przewielebność Wasza trzymając się wiernie powyższej instrukcji, zdoła
osiągnąć cel zamierzony, a równocześnie oświadczam się etc.
Kard. Antonelli
Rzym, 06.08.1873 r.
Formuła przedstawiona przez kardynała Sekretarza Stanu nie podobała się
rządowi. Ksiądz Bosko jednak nalegał na dalsze rokowania proponując przedłożenie
bulli papieskiej w całości, względnie streszczenie jej, ze strony kompetentnej władzy.
Kardynał jednak obstawał przy swym stanowisku, pisząc mu:
Ill. mo Signore!
Przestudiowałem poważnie treść pisma przesłanego mi przez Waszą
Przewielebność z dnia 25 bm. Rozważywszy każdą rzecz, muszę mu zakomunikować,
345

35.6 Page 346

▲back to top
że nie mogę odstąpić od wydanej instrukcji i od formuły przesłanej przeze mnie
w liście z dnia 6 bm. Do powyższej, więc instrukcji proszę się stosować tym więcej,
iż zgodna jest z jego punktem widzenia.
Formuła przeze mnie sprecyzowana powinna być z łatwością przyjęta.
Oczekując zapowiedzianej odpowiedzi i pełen wdzięczności za modlitwy zanoszone
za moje zdrowie, pozostaję etc.
Kardynał Antonelli
Rzym, 13.09.1873 r.
Stałość Kardynała Sekretarza nie zmąciła mu spokoju, to też zdecydował się
zwrócić do ministra Vigliani, znając jego skłonność do rozwiązywania wszelkich
trudności. Już na sesji Zgromadzenia Narodowego 29 kwietnia 1871 r., w czasie
dyskusji nad projektem Ustawy Gwarancyjnej, minister powiedział: Chęć utrzymania,
choćby czasowego prawa „Exsequatur” i „Placet” dla obsady stanowisk kościelnych,
jest to sprawa, panowie, która według mojego zdania, stoi w widocznej sprzeczności
z obietnicami danymi przez rząd włoski, że Kościołowi pozostawia się swobodę
w tym względzie. Jest to wprost absurdem wobec ustania władzy świeckiej Papieża
i wpływu kleru w sprawach cywilnych, owszem pogarsza to położenie, zarówno
Kościoła, jak i państwa. Podtrzymuje, bowiem ustawę bardzo kłopotliwą dla rządu,
bo nie da się pogodzić z hasłami głoszonymi przez państwo na wskroś liberalne.
Następnie wyłożywszy dalsze racje zwracał się do deputowanych:
Panowie, czy chcielibyście zaprowadzać „Exsequatur” i „Placet” nawet
w prowincji Rzymskiej, jako symbol oraz świadectwo wolności Kościoła? Jest to
wprost absurdalne i Stolica Apostolska mogłaby słusznie wziąć to za zniewagę.
Zatem w tym duchu Ksiądz Bosko pisał do Viglianinego:
Eccellenza!
Publiczne zaufanie, jakim się cieszy W.E. skłania mnie do przedłożenia mu
pewnej ważnej sprawy, dotyczącej zarówno dobra religii, jak i państwa. Przedłożę
pokrótce rzecz całą:
Otóż w marcu br. miałem sposobność traktować z ministrem Lanza, mając na to
odpowiednie upoważnienie, odnośnie d kwestii „temporaliów” biskupich. On mi
346

35.7 Page 347

▲back to top
wówczas przedłożył trzy formuły „modus vivendi” zaproponowane przez Radę
Państwa. Wybrało się jedną z nich, która wydawała się najbardziej zgodna
z zapatrywaniem obydwóch stron. Po dokonaniu pewnych poprawek byłaby przyjęta
ostatecznie formuła pierwsza oznaczona symbolem „A”. Wobec odroczenia posiedzeń
Izby Deputowanych odłożono wykonanie tej propozycji. Niestety zmiana gabinetu
spowodowała przerwę w pertraktacjach. Przy końcu lipca poruszyłem znów tę sprawę
w piśmie do ministra Minghetti, który obiecał w najbliższym czasie dać na to
odpowiedź. Widocznie poważne zajęcia przeszkodziły w tym lub może zapomniał
o danej obietnicy. Dlatego ośmielam się zwrócić obecnie do W.E., którego resort jest
zbliżony do omawianej sprawy. Jako kapłanowi i obywatelowi leży na sercu zarówno
dobro religii, jak i państwa, a wychodząc z punktu widzenia państwa, wydaje mi się,
że „modus vivendi” oznaczony symbolem „B” najwięcej mu odpowiada, ponieważ
przez niego rząd:
1. Komunikuje się bezpośrednio ze Stolicą Apostolską;
2. Stolica Apostolska urzędowo odpowiada na wnioski rządowe;
3. Rząd otrzymawszy zawiadomienie o nominacji biskupów mógłby
swobodnie, stosownie do okoliczności, poczynić swe zastrzeżenia;
4. Przyjmując to jako zasadę, wydaje mi się, że rząd naprawdę wykonywałby
„Exsequatur” mogąc udzielić lub go odmówić, uzależniając to od pewnych warunków.
Uznałem za stosowne podkreślić niektóre szczegóły, by rzecz sama była zrozumialsza.
O, ile by zaś w praktyce zaszła potrzeba zmodyfikowania niektórych wyrażeń, to
jestem przekonany, że Stolica św. Poszłaby na ugodę, na przykład gdzie jest mowa:
„Gdy zażąda się od Monsignora…etc. to zasięganie wiadomości mogłoby nastąpić ze
strony upoważnionej, zarówno od Ojca św. jak jego sekretarza. Biorąc pod uwagę, że
nie jestem osobą urzędową, to W.E. jeśli zechce, może skorzystać z prywatnych moich
usług, bez obawy żadnego rozgłosu. Przedłożywszy to, proszę o wybaczenie.
Ksiądz Jan Bosko
Turyn, 12.10.1873 r.
Minister nie pozostał dłużny z odpowiedzią:
347

35.8 Page 348

▲back to top
Molto Rev. Don Bosco!
Swym pismem uprzejmy, z dnia 12 bm. komunikuje mi Wasza Wielebność
opłakane położenie biskupów, którzy nie otrzymali kr. „Exsequatur” oraz
proboszczów przez nich mianowanych. Jest ono zgodne z poprzednim jego pismem do
Prezesa Rady Ministrów, który po zmianie Gabinetu, zostało mi natychmiast
doręczone. Odpowiedziano mu wówczas, że po odszukaniu odnośnych aktów
w ministerstwie przystąpi się do urzędowych kroków. A tymczasem poszukiwania nie
dały żadnego wyniku, gdyż w ministerstwie nie ma żadnego śladu tej sprawy. Zwrócę
się tedy po informacje do swego przyjaciela, adwokata Lanza poprzedniego ministra.
Nie brak nam, to jest mnie i memu koledze ministrowi spraw wewnętrznych najlepszej
chęci, by znaleźć możliwy sposób złagodzenia położenia Episkopatu włoskiego.
Potrzeba jednak z obu stron dobrej woli i wzajemnej wyrozumiałości, by dojść do
porozumienia. Przewielebny Ksiądz jako kapłan i obywatel, mógłby przekonać Stolicę
Apostolską, by dopomogła rządowi pogodzić racje Kościoła z wymogami prawa,
wyższego od woli ministrów, by można korzystać z kr. „Exsequatur”.
Wszystkim wiadomo, że biskupom Aleksandrii, Saluzzo i Aosty udzielono
chętnie „Exsequatur”, a dlaczego nie mogliby pójść za tym przykładem inni biskupi?
Dlaczego wszyscy nominaci nie mogą się zdobyć na przesłanie, co najmniej
streszczenia Bulli nominacyjnej, za pośrednictwem kapituły, burmistrza miejscowego,
względnie innej osoby zaufanej, bez przywdziewania stroju proszącego? Ja w tym nie
widzę niczego, co byłoby obrażające dla naszej św. religii? Dzieląc się powyższymi
uwagami pokładam zaufanie w jego lojalności i pozostaję etc.
Il suo dev. mo Viglian
Rzym, 13.10.1873 r.
Na przedłożenie Bulli lub dokonanie z niej streszczenia, względnie
sporządzenie kopii przez kogokolwiek, nawet publicznego notariusza, w celu
zakomunikowania rządowi, powoli godził się i sam Watykan.
Dowiadujemy się o tym z korespondencji monsignora Sciandra - zaufanego
przyjaciela Księdza Bosko – z arcybiskupem Cagliari, monsignorem Balma, który
powoływał się na wyraźne w tej sprawie ustne zezwolenie Ojca św. Nie poprzestając
348

35.9 Page 349

▲back to top
jednak na tych wiadomościach, monsignore Sciandra zwrócił się do prałata kurialnego
w Rzymie, monsignora Peirano, od którego otrzymał następującą odpowiedź:
Eccellenza Rev. ma!
Co dotyczy wystawienia bulli nominacyjnej w zakrystii lub w innym
widocznym miejscu, by każdy mógł ją czytać, czy nawet sporządzić kopię
autentyczną, odpowiedź jest twierdząca. Racja jest, że przez pewien czas bulla ta
bywała przybita do bram katedry, by lud, do którego jest skierowana, mógł o niej się
dowiedzieć. By jednak nie uczynić jakiegoś kroku niestosownego, lepiej będzie
poinformować się o rezultacie w Cagliari, gdzie, jak piszę, uczyniono próbę.
Powiadamiając o tym całuje pierścień biskupi i pozostaję etc.
L. can. Peirano
Rzym, 18.10.1873 r.
Monsignore Sciandra okazał Księdzu Bosko powyższe 2 listy, a Ksiądz Bosko
komunikował o nich kardynałowi Antonellemu prosząc o pozwolenie pertraktowania
na tej zasadzie. Lecz kardynał nie ustąpił i zalecił ponownie trzymać się dawnej
instrukcji, to jest, by rząd każdorazowo informował się u sekretarza Konsystorza
Papieskiego w sprawie nominacji biskupów:
Ill. mo Signore!
Otrzymałem list Waszej Przewielebności z załącznikami. Przejrzawszy je
uznałem za stosowne zalecić mu trzymania się norm już po wielekroć przeze mnie
polecanych. Zresztą nie mógłbym go zapewnić, czy jego przyjazd do Rzymu będzie
celowy, gdyż nie mam wrażenia, by rząd skłaniał się do ustępstw. Jakkolwiek
Przewielebność Wasza będzie zapatrywał się na moją opinię, ma pełną swobodę
przychylić się na stronę, którą uzna za lepszą. Zapewniając o mej czci etc.
Servitor vero Kardynał Antonelli
Rzym, 01.11.1873 r.
349

35.10 Page 350

▲back to top
11. Z powrotem w Rzymie
Wobec takiej sytuacji Ksiądz Bosko uznał za stosowne wybrać się ponownie do
Rzymu, tym bardziej, że miał jeszcze jedną ważną sprawę do załatwienia,
a mianowicie starania o definitywne zatwierdzenie Reguł salezjańskich. Postanowił,
więc udać się w podróż zaraz po Świętach Bożego Narodzenia.
Źródłem dalszych wiadomości będzie diariusz księdza Berto, który i tym razem
towarzyszył mu w drodze.
W dniu 29 grudnia udaliśmy się w podróż. We Florencji, gdzie wysiedliśmy,
byliśmy serdecznie podejmowani w gościnie u państwa Uguccioni. Nazajutrz ja
poszedłem odprawić Mszę świętą u Najświętszej Maryi Panny Nowella, potem
usługiwałem księdzu Bosko do Mszy św. w prywatnej kaplicy państwa Uguccioni.
Wieczorem dnia poprzedniego przyszedł sekretarz arcybiskupa Florencji oznajmiając,
iż monsignore bawi w Rzymie i mieszka w domu Stefana Colonna, spedytora
apostolskiego. Około godz. 8.15 udaliśmy się na stację obficie zaopatrzeni w żywność
i wyborne wino. Odcinek z Florencji do Rzymu przebyliśmy bez poważniejszych
przygód. Znajdowaliśmy się zawsze w towarzystwie osób pobożnych i uczciwych,
które Ksiądz Bosko rozweselał wesołymi historyjkami. W czasie podróży zdołał
dokonać korekty całego zeszytu „Letture Cattoliche” zatytułowanego: „Dysputa
pomiędzy adwokatem a ministrem protestanckim”.
Do Rzymu przybyliśmy dnia 30 grudnia. Na stacji oczekiwał nas pan
Sigismondi z monsignorem Masninim byłym sekretarzem biskupa z Casale.
Wsiedliśmy do powozu w towarzystwie pana Sigismondi, który towarzyszył nam do
swego domu (na ulicy Sykstyńskiej) gdzie zamieszkaliśmy.
W ostatni dzień roku Ksiądz Bosko poszedł z celebrą do Torde’Specchi,
przyjęty z wielką czcią przez Przełożoną Matkę Galeffi w towarzystwie krewnej Ojca
św. Józefiny Mastai, markizy Villarios oraz hrabiego Antonelli brata kardynała.
Tu także przybyła pani baronowa Cappeletti, by złożyć Księdzu Bosko ofiarę
500 lir za łaskę nawrócenia swego syna, który przy pomocy MB Wspomożycielki, nie
tylko stał się dobrym, lecz nawet wstąpił do zakonu jezuitów. Inna osoba przyszła
zgłosić Księdzu Bosko uzdrowienie swej córki, cierpiącej na padaczkę, która w roku
ubiegłym otrzymawszy jego błogosławieństwo, już nie odczuwała żadnej
dolegliwości. Wyszedłszy z Tor de’Specchi udaliśmy się do monsignora Vitelleschi,
350

36 Pages 351-360

▲back to top

36.1 Page 351

▲back to top
lecz nie zastaliśmy go w domu, wstąpiliśmy wtedy do kardynała Berardiego, którego
także nie było. Wróciliśmy na obiad, a o godz. 16 - tej udaliśmy się z wizytą do
ministra Viglianiego.
Po zaanonsowaniu przybycia Ksiądz Bosko został wezwany do ministra na
godzinną rozmowę, po której minister osobiście odprowadził Księdza Bosko do drzwi
z wyszukaną grzecznością, podczas gdy ja w przedpokoju odmawiałem brewiarz.
Pokojowy, jako Piemontczyk był bardzo rad, że miał szczęście poznać osobiście
Księdza Bosko.
Wyszedłszy od ministra wsiedliśmy do karocy i pojechaliśmy do kardynała
Antonellego. Po przeszło godzinnej z nim rozmowie opuściliśmy Watykan i udaliśmy
się do kardynała Berardiego, następnie na via Sistina.
Jak widać, Ksiądz Bosko nie tracił ani chwili czasu, by podjąć dalsze starania
o „temporalia” biskupie. W owym dniu pisał też do arcybiskupa Gastaldiego, który
zabiegał osobiści o „temporalia” nie chcąc trzymać się tego, co mu radzono:
Eccelenza Rev. ma!
Dzisiaj rozmawiałem ze znaną osobą, która okazuje dużo dobrej woli.
Skierowałem rozmowę na temat starań, które Ekscelencja podejmuje, za jej
pośrednictwem. Otrzymałem odpowiedź następującą: Nie chciałbym, by się żądało
„Exsequatur”, lecz tylko „temporalia”. Lecz na to znów nie godzi się inna wybitna
osobistość (kard. Antonelli). Tymczasem proszę zaczekać, a za parę dni dam
wiadomość. Traktuje się na temat zasady ogólnej, która byłaby do przyjęcia przez obie
strony. Gdyby jakaś osoba zaufana udawała się do Turynu, przesłałbym przez nią list
Waszej Ekscelencji.
Obl. mo servit.
Ksiądz Jan Bosko
Rzym, ostatni dzień grudnia 1873 r.
Z początkiem nowego roku – jak notuje ksiądz Berto – Ksiądz Bosko był
bardzo zajęty chodząc od ministra Viglianiego do kardynała, by dojść do jakiegoś
porozumienia w sprawie „temporaliów”.
351

36.2 Page 352

▲back to top
Tak ze strony Ojca św. jak i ze strony ministrów cieszył się on pełnym
zaufaniem. Pracował od rana do nocy, chodząc od ministerstwa do Watykanu. Nikt
tam nie śmiał go indagować, w jakiej sprawie przybywa i czy ma wezwanie na
audiencję. Przechodził swobodnie od jednej sali do drugiej, wchodził śmiało do
prywatnych apartamentów Ojca św. załatwiając różne sprawy. Zdarzało się, że gdy
kardynałowie, prałaci lub inni dygnitarze zjawiali się na audiencję u Papieża,
mówiono im: Proszę mieć cierpliwość: Ojciec św. jest zajęty z Księdzem Bosko.
Wychodząc od Ojca św. podążał bezpośrednio do ministra Viglianiego. Nieraz
w przedpokoju siedziało wielu interesantów, lecz Ksiądz Bosko nigdy nie czekał
długo. Odźwierni pomagając mu przy rozbieraniu się, pytali: Czy mógłby trochę
zaczekać?
A Ksiądz Bosko odpowiadał zazwyczaj, że nie ma czasu i wprowadzany był
natychmiast do ministra na długa rozmowę, traktowany przez niego z większymi
względami niż przyjaciel, a raczej jak przełożony.
Gdyby chodziło o kwestie polityczne, czy pewne zasady z łatwością można by
było dojść do porozumienia. Lecz tu w grę wchodziła sekciarska nienawiść przeciwko
Bogu i Jego Wikariuszowi, stawiająca niepokonalne przeszkody na drodze do pokoju
religijnego.
Dnia 2 stycznia rano ks. Berto zaniósł pismo Księdza Bosko do Ministra
Sprawiedliwości przy placu Florenckim. Wręczył je sekretarzowi głównemu, który
zapytawszy o nadawcę zapewnił, że natychmiast otrzyma odpowiedź. Wróciwszy
oznajmił, ze minister jest na audiencji u króla i że skoro powróci, doręczy mu je.
Proszę zanieść moje ukłony Księdzu Bosko, powiedział żegnając się z ks.
Berto.
Z początku traktowano go dość chłodno, ale skoro tylko dowiedziano się, iż jest
sekretarzem Księdza Bosko, ukazywano mu wszelkie względy.
Tego wieczoru Ksiądz Bosko powrócił do ministra. Audiencja trwał półtorej
godziny i wyszedł z niej bardzo znużony, nie mogąc prawie ustać na nogach.
W czasie, gdy Ksiądz Bosko odbywał konferencję, pisze ks. Bereto, ja
w przedpokoju odmawiałem brewiarz, nie mając spokoju z powodu ciągłego
dzwonienia i biegania sekretarzy z różnymi zleceniami. Powodem tego był Ksiądz
352

36.3 Page 353

▲back to top
Bosko, który odwoływał się na pewne przepisy prawne, a minister chcąc się przekonać
o tym, musiał posyłać tego lub owego sekretarza, by przyniósł taki to a taki kodeks.
Gdy wyszedł od ministra, towarzyszyłem mu podtrzymując pod ramię.
Jestem zmęczony – powiedział Ksiądz Bosko. Przy końcu rozmowy powiedział
ministrowi:
Panie ministrze, nie jestem zwyczajny traktować o tych sprawach. Czuję się już
zmęczony…
I ja także – odparł minister.
Powiedział mu, że powodem, dla którego uprzedziłem swój przyjazd do Rzymu
był ten, iż chciałem traktować o tej sprawie przed rozpoczęciem posiedzeń ministrów
na komisjach parlamentarnych, gdyż później zabrakłoby na to czasu.
Dla Księdza Bosko – powiedział Vigliani – gotów jestem zostawić
ministerstwo, izby i wszystko… Proszę przyjść, kiedy Ksiądz sobie życzy.
Niekiedy zaczynał mnie chwalić, a ja wówczas na to:
Panie ministrze, proszę mnie nie chwalić, bo zaraz poproszę, o jakąś łaskę…
Dobrze, niech Ksiądz prosi!
Niech pan minister będzie łaskaw posłać dekret z „temporaliami” proboszczowi
d’Incisa Belbo Inferiore.
Dobrze – odrzekł. I kazał natychmiast wysłać dekret.
Proboszcz otrzymawszy ten dekret, telegrafował do Turynu, a ksiądz Rua
wysłał natychmiast depeszę do Księdza Bosko zawiadamiając go, by się nie
fatygował.
Tak szybko nadszedł powyższy dekret, że nawet ksiądz Rua nie spostrzegł się,
że wyjednał go Ksiądz Bosko.
Dnia 5 stycznia Ksiądz Bosko był na audiencji u Ojca św., przedstawiając
sprawę „temporaliów”, którą świeżo omawiał z rządem. Ten sprawę ujmował tak, jak
wynika z notatek księdza Bosko:
Po prekonizacji każdego biskupa we Włoszech, Sekretarz Konsystorialny
prześle ministrowi sprawiedliwości i wyznań deklarację już stosowną względem
biskupów nominowanych.
Minister Otrzymawszy powyższą deklarację zawiadomi tegoż sekretarza, czy
nie ma zastrzeżeń, co do udzielenia „temporaliów” danemu biskupowi.
353

36.4 Page 354

▲back to top
Gdy nie będzie żadnej przeszkody, biskup winien zawiadomić o swym ingresie
do diecezji wspomniane ministerstwo, które wyda „Exsequatur” i tym samym
przydzieli mu dobra beneficjalne.
Kuria Rzymska była jednak innego zdania. Proponowane przez nią „modus
vivendi” miedzy Kościołem a państwem, po uwzględnieniu ewentualnych poprawek
i zmian, brzmiałoby następująco:
Kapituła, Kuria, względnie inna władza kompetentna przedłożą treść Bulli,
stwierdzając, że nic nie dodano do zwykle używanych formuł w tego rodzaju aktach.
Kapituła czy Kuria wyślą deklarację do Prokuratora królewskiego, względnie
innej władzy, że na konsystorzu odbytym w dniu … kapłan N. N. został
prekonizowały na biskupa diecezji … i została mu wysłana bulla w zwykłej formie.
Wybrano również formę, z jaką biskupi bez skrupułów, mogliby się zwracać do
rządu o przyznanie im „temporaliów”. O tej formie stosowanej przez niektórych,
czytamy również w jednym pro memoria Księdza Bosko.
Nie angażując się osobiście, biskup poleci wywiesić Bullę skierowaną do
Kapituły, (a także tę do biskupa) w zakrystii swej katedry, względnie w innym
widocznym miejscu pozwalając sporządzić z niej kopie notariuszowi. Powyższą kopie
należy wysłać, za pośrednictwem burmistrza, prefekta lub prokuratora królewskiego
do Ministra Sprawiedliwości. Ten osobiście lub przez drugą osobę, zapyta urzędowo
biskupa, czy przez wspomniany akt zamierza prosić o „temporalia”. Biskup, w takim
wypadku mógłby odpowiedzieć, że celem zapobieżenia ewentualnym przeszkodom
w wykonywaniu jego pasterskiego urzędu, przez wspomniany akt zmierza prosić
o przyznanie mu „temporaliów”. Wobec tego Minister Sprawiedliwości udzieli
i zagwarantuje każdemu biskupowi swobodne objęcie dóbr i konsekwentnie prawne
uznanie jego urzędu.
W dniu 6 bm. Ksiądz Bosko ponownie pisał do ministra Viglianiego i miał
nową audiencję u kardynała Antonellego. Wychodząc odezwał się do księdza Berto:
Chcą dyskutować z Księdzem Bosko i stawiają mu pewne pytania, jakoby on
był wszechwiedzący co do spraw teraźniejszych, przeszłych i przyszłych…
Ojciec św. odnośnie formularza w sprawie „temporaliów” wyraził się do
kardynała Antonellego:
354

36.5 Page 355

▲back to top
Ksiądz Bosko tak dyplomatycznie przeprowadził tę sprawę, jak rzadko który
z naszych kardynałów. Pertraktował dopóki się dało i po mistrzowsku wyczuł
moment, w którym należało powiedzieć „Stop!”.
12. Reakcje opinii publicznej
„La Gazzetta del Popolo” pod rubryką „Listy z Rzymu”, z dnia 8 bm. podawała
następujące informacje: „W Rzymie przebywa wasz sławny Ksiądz Bosko z Turynu,
ciesząc się wielkim zaufaniem Papieża, lecz nie wywołuje już tak wielkiego
entuzjazmu, jak to bywało za jego poprzedniego pobytu w tym mieście. Można
powiedzieć, że jest już na schyłku. Ma on swobodny dostęp także i do rządu. Nie
wiadomo co robi, ale to pewne, że traktuje o sprawach poważnych…
A więc bito na alarm!...
„Unita Cattolica” zaś pod datą 10 stycznia pisała: „Wydaje się, że sami
burmistrzowie widząc, jak serdecznego przyjęcia doznają biskupi od ludu oraz
stwierdzając dobro, jakie czynią, chcieliby ułatwić pogodzenia wymogów prawnych
z prostym poczuciem sprawiedliwości obywatelskiej. Należy wziąć pod uwagę i te
okoliczności, że mieli oni wgląd w Bulle papieskie, z których jedna była wprost
skierowana do wiernych i mieli pod ręką urzędowe ich streszczenie. Prócz tego
oczywiście wszyscy mogli czytać wywieszone na drzwiach kościołów bulle,
skierowane do ludności.
Otóż być może, że niejeden miejscowy syndyk przesłał kopię tego streszczenia
ministrowi sprawiedliwości, który na tej podstawie polecił wysłać „Exsequatur”.
Prawdopodobnie artykuł ten był napisany a inicjatywy monsignora Gastaldi,
o czym wnioskujemy z listu Księdza Bosko do tegoż arcybiskupa, pod datą 11go bm. :
Eccellenza Rev. ma!
Spieszę powiadomić, że znana sprawa postępuje dobrze. Formularz
wystosowany przez Stolicę Apostolską, został zaaprobowany przez Viglianiego oraz
Radę Ministrów. W najbliższym tygodniu spodziewana jest również przychylna opinia
ze strony Rady Państwa. A następnie, o ile diabeł nie włoży tam swego ogona, będzie
można to wprowadzić w czyn. Vigliani kilkakrotnie wspominał wobec mnie,
że zadowala się bullą do ludu, byle w niej znajdowała się wzmianka, że wydaje się ją
355

36.6 Page 356

▲back to top
celem uzyskania „temporaliów”. W identyczny sposób można by traktować bullę do
kleru, względnie do kapituły, lecz Ojciec św. na to się nie zgodził. Przy końcu
bieżącego tygodnia dam znać Ekscelencji o stanie rzeczy a jeśli projekt nie uda się, to
podsunąłbym to, co kardynał Antonelli ma polecić w sprawie wywieszenia w zakrystii
bulli skierowanej do kleru, jak dotąd jednak, Ojciec św. nie zgodził się, by biskupi
z własnej inicjatywy prosili o „Exsequatur”.
Polecając się modlitwom itd.
Ksiądz Jan Bosko
Rzym, 11.04 – via Sist.
Lecz diabeł gdzie nie może głową, tam wkłada swój ogon! Tak było i w tym
wypadku. Owych parę linijek w „Gazecie Turyńskiej” narobiło wiele wrzawy
w sferach rządowych. To też dziennik dworski „Il Fanfulla”, pod datą 11 bm. podawał
tego rodzaju oświadczenie:
„Od kilku dni uparcie krążą pogłoski, o rzekomym pojednaniu pomiędzy
Kościołem a państwem. Nadmienia się nawet o misji dyplomatycznej pewnego prałata
piemonckiego. Według tychże pogłosek, Ojciec św. miałby oświadczyć swą gotowość
przyjęcia, z pewnymi zastrzeżeniami gwarantującymi jego godność, przyjęcie dotacji
uchwalonej przez parlament włoski. Ojciec św. nigdy, o ile wiadomo nie sprzeciwiał
się przyjęciu dotacji, na tych samych warunkach, jak pobranie wspomnianej dotacji na
miesiąc wrzesień 1870 roku. A jeśli Stolica Święta po tej pierwszej racie odmówiła
przyjęcia następnych, to, dlatego, że administracja finansów domagała się
pokwitowanie w formie ubliżającej dla Stolicy św.
Co do pogłosek, o prowadzonych pertraktacjach w sprawie pojednania,
uważamy, że nie mylimy się oświadczając, że o ile istnieją pewne zabiegi w sferach
rzymskich, to jednak Stolica św. jak i rząd królewski, nie mają z tym oficjalnie nic
wspólnego.
I rzeczywiście nie były to pertraktacje bezpośrednie w tej sprawie, ale
w każdym razie już się było na dobrej drodze!...
W dniu następnym dziennik „La Liberta” pisał już otwarcie, że ów „znakomity
prałat piemoncki” to Ksiądz Bosko.
356

36.7 Page 357

▲back to top
Wczorajszy „Il Fanfulla” wspomina o próbach pojednania między państwem
i Kościołem dokonywanych w tych dniach.
Należy je przypisać znanemu i poważanemu kapłanowi piemonckiemu Księdzu
Bosko, który od pewnego czasu przebywa w Rzymie i prowadzi na ten temat
pertraktacje z czynnikami wpływowymi. Twierdzi się, iż otrzymał na to upoważnienie
od innych prałatów piemonckich, lecz w kołach dobrze poinformowanych, tak
kościelnych, jak rządowych, nie przykłada się do tego wielkiej wagi. Po obu stronach
panuje przekonanie, że na to jest jeszcze za wcześnie…
Za opinią „Fanfulli” poszedł złośliwy artykuł w „Gazzetta del Popolo”
z 13 stycznia będący odbiciem ówczesnej smutnej rzeczywistości. Oto on: „Kronika
z Watykanu – Rzym, 11 stycznia. Ksiądz Bosko miał długą audiencję u Papieża.
Pius IX przyjął go w swym prywatnym apartamencie i konferował przez blisko dwie
godziny. Nie zdołano wysondować, na jaki temat toczyły się obrady między
cudotwórcą turyńskim a Papieżem. To pewne, że wezwany został przez Papieża, który
pragnął usłyszeć jego proroctwo, co do przyszłości. Należy przypuszczać, że udało mu
się połączyć dwa zazwyczaj sprzeczne stanowiska proroka i dworaka…
Czy zdołał to uczynić w sposób zadowalający podejrzliwego i łatwo irytującego
się Papieża? Tego nikt nie wie. Sam Ksiądz Bosko mógłby o tym wątpić, gdy otrzymał
następnie nieoczekiwane i zgoła dziwne zaproszenia. Mianowicie był to bilecik od
Wysokiego Komisarza Świętej Rzymskiej Inkwizycji de haereticorum pravitate, która
go wzywała, by zechciał pofatygować się do jej urzędu. W innych czasach podobne
zaproszenia byłoby równoznaczne z zapowiedzią tortur lub stosu a doręczenie go
skazywałoby tym samym proroka na ostateczną ruinę. Kto dostawał się w pazury
Świętego Oficjum, nawet, jeśli wyszedł stąd żywy, był osiwiały. Na szczęście
podobne przeżycia już nie są aktualne i zacny O. Leon Sallua z Zakonu
Kaznodziejskiego nie miałby serca spalić na stosie choćby jednego z owych jezuitów,
których tak serdecznie nienawidzi, nawet Eminencji Tarquiniego, którego książka o
konkordatach, jak to wykazuje kanonik De Angeles, cuchnie herezją na dobre.
Komisarz Świętego Oficjum dał do zrozumienia Księdzu Bosko, że podobnie
rzecz się ma w jego wypadku. Prorok, heretyk, to sprawa bez wątpienia dość
niesamowita. O. Sallua mianowicie oznajmił Księdzu Bosko, że jego książka na temat
Księcia apostołów, zasługiwała na potępienie, podobnie jak dzieła Giobertiego
357

36.8 Page 358

▲back to top
i Rosminiego, lecz, że Najwyższy Trybunał zaoszczędzi mu tej gorzkiej pigułki ze
względu na jego cnoty i niezwykłą opinię świątobliwości. Dlatego autor chcąc uniknąć
wpisania swej książki na Indeks, a przez to ipso facto ekskomuniki większej
a równocześnie by nie być pociągniętym do odpowiedzialności przez powyższy
Trybunał, powinien jak najszybciej wycofać swą książkę z druku i poprawić ją”.
Niewątpliwie rozmowa Księdza Bosko z Komisarzem Świętego Oficjum
zrobiła mu doskonałą reklamę. Wszyscy pragnęli dostać to dziełko, nim zostało
wycofane ze sprzedaży i rozszarpane przez okrutna cenzurę. Wszyscy przy tym
pragnęliby ujawnienia pewnych obciążających dokumentów na podstawie, których
można by podpalić słynne Autodafè… Zainteresowanie tą sprawą tym bardziej urasta,
że jej bochater chodzi w opinii cudotwórcy i wyroczni Papieża.
Zatem interwencja Świętego Oficjum, narady w gabinecie papieskim to chyba
dość emocji, jak na jeden dzień. To prawda, że na szczycie Kapitolu koronowano
triumfatorów, ale z drugiej strony wznosiła się skała Tarpejska, z której strącano
winnych! Gabinet komisariatu świętego Oficjum, to skała Tarpejska, którą posługuje
się Watykan!
Któż nie widzi, jak bezsensowny ten stek kłamstw wymyślonych!
Ksiądz Bosko faktycznie był w komisariacie św. Oficjum 9 stycznia.
A ów ojciec dominikanin – pisze ksiądz Berto – przyjął Księdza Bosko
z wylaną grzecznością.
Sam Ksiądz Bosko dziwił się:
Nie wiem, skąd dowiedział się „Gazetta d’Italia” o wizycie, jaką złożyłem Ojcu
Sallua, gdyż było to w nocy. Wszystko, co się opowiada jest fałszem wierutnym, lecz
sam fakt wizyty jest prawdziwy. Rozmawiałem tylko ze służącym O. Sallua.
Wszyscy, którzy mieli jaką styczność z Księdzem Bosko, do jakiej bądź
należeli partii, odnosili się do niego przyjaźnie i z szacunkiem.
Dnia 13 - tego bm. pisze ksiądz Berto: Towarzyszyłem Księdzu Bosko do
hrabiego Visone, który poprzedniego dnia wręczył mi bilecik oświadczając:
„Proszę powiedzieć Księdzu Bosko, by przyszedł do mnie rano o godz. 10 - tej,
względnie pod wieczór o 4 - tej, czy też może życzyłby sobie, bym poszedł do niego
osobiście?”
358

36.9 Page 359

▲back to top
Ksiądz Bosko był u niego blisko półtorej godziny i opowiadał mi potem, jak go
mile przyjął i że to on był, który wstawiał się w sprawie klasztoru PP Sakramentek.
A było to tak. Małżonka ministra dworu królewskiego, pana senatora Visone, która
uczęszczała tam na nabożeństwa, opowiedziała mężowi o niebezpieczeństwie, jakie
groziło temu kościołowi klasztornemu, że miał być obrócony na stajnię dla koni.
Wówczas hrabia udał się do króla oraz żony księcia Humberta księżniczki Małgorzaty
i zdołał uzyskać żądaną łaskę. Przy tej sposobności ocalił też inne klasztory, które
miały przejść na własność dworu królewskiego, ale przez to omal nie naraził się na
dymisję. Dopiero ex minister Manabrea załagodził sprawę.
Po południu poszedł z wizytą do kardynała Monaco, do pałacu Altemps przy
placu Navona, zatrzymując się na półtoragodzinnej rozmowie. Otrzymał wówczas dwa
Brevia dla oratorium prywatnego pań Vicini i Ghiglini. Nazajutrz rano ksiądz Berto
poszedł je odebrać w kancelarii, a prałat, który mu je wręczał, powiedział grzecznie:
Całkiem gratis, Ojciec św. tak życzył sobie!
Dnia 14 bm. był na obiedzie u pana Stefana Colonny, spedycyjnego
apostolskiego, gdzie między innymi, pisze ks. Berto, był zaproszone następujące
osoby: Monsignore Limberti arcybiskup florencki ze swym sekretarzem, pewien
kapłan, kierownik zakładu dla młodzieży męskiej we Florencji, inny kapłan florencki,
Monsignore Cecconi późniejszy arcybiskup florencki, powołany przez Piusa IX na
Sobór Watykański I, którego historię opisał Monsignore Franchi, nowo mianowany
kardynał, Monsignore Gianelli przyszły purpurat i inni prałaci oraz kapłani. Ksiądz
Bosko mówił mało, lecz słowa jego były ważkie. Przy końcu obiadu zaproszono go,
by powiedział parę słów na temat Oratorium i trudności, jakie trzeba było
przezwyciężyć. Ksiądz Bosko opowiadał jak musiał przejść 12 rewizji, a powiadał
z taka swadą i dowcipem, że po skończonym obiedzie Eminencja Franchi zatrzymał
go jeszcze na półgodzinnej rozmowie. Przybył potem jeszcze inny kardynał,
Eminencja Martinelli, który przy pożegnaniu serdecznie uściskał Księdza Bosko
mówiąc: Książe Bosko proszę przyjąć moje uszanowanie!
13. Wrzawa w prasie
Tymczasem prasa wszelkich odcieni nie przestawała trąbić na alarm. Rzymski
359

36.10 Page 360

▲back to top
„L’ Italie” wychodzący po francusku dementował, jakoby Ksiądz Bosko osobiście
pracował nad osiągnięciem porozumienia.
To nie odpowiada prawdzie, iż Ksiądz Bosko osobiście przybył do Rzymu,
by negocjować w sprawie pojednania miedzy rządem włoskim a Watykanem. Według
informacji naszych Ksiądz Bosko zajmuje się jedynie sprawą „temporaliów”
biskupich, by nie musieli szukać mieszkania w domach prywatnych względnie
w seminariach.
Lecz „Il Secolo” mediolański z tego samego dnia, podawał inne informacje pod
rubryką „Listy z Rzymu – nasza korespondencja”.
Rzym, 13 stycznia: Kler piemoncki bardziej postępowy niż z innych dzielnic,
od pewnego czasu przejawia dążności pojednawcze, wypowiadając się za jakimś
porozumieniem między Watykanem a państwem włoskim. Każdy rozumie, że to
pragnienie kleru podalpejskiego nie da się urzeczywistnić inaczej, jak z uszczerbkiem
uzyskanych zdobyczy. Włochy, bowiem chcąc odzyskać łaskę Papieża, musiałyby
przystać na niejedno jego żądanie. Musimy jednak liczyć się z tymi nastrojami,
nasuwającymi godne uwagi refleksje. W szeregach kleru zaczyna ujawniać się
przekonanie, iż zawarcie pokoju ze zwolennikami nowoczesnych idei, jest
równoznaczne z włączeniem się w nurt ogólnoświatowych przemian i wyzyskiwanie
ich przez Kościół, co jest korzystniejsze niż tkwienie w pozycji nieruchomej. Niewiele
to, jak na razie, ale jest już czymś pozytywnym. A oto, co na ten temat pisze
umiarkowany „Fanfulla”, będący może wykładnikiem ministerstwa: „Episkopat
piemoncki zdecydował się wysłać do Rzymu, z misją rzucenia podstaw do
upragnionego porozumienia z rządem niejakiego Księdza Bosko kapłana znanego
z głębokiej wiedzy i nieskazitelności obyczajów, gorliwego rzecznika interesów
kościelnych. Ten człowiek jest na właściwym miejscu, jako że z jednej strony nie
budzi podejrzeń w Watykanie, z drugiej zaś może spodziewać się przychylnego
przyjęcia ze strony czynników rządowych. Ksiądz Bosko przebywa w Rzymie od
dłuższego czasu i prowadzi rozmowy z kardynałami, prałatami i politykami, którzy
mają wpływy na członków gabinetu ministrów. Na jakich zasadach opiera się
proponowane przez niego porozumienie, nikt nie wie, gdyż jest to utrzymywane
w tajemnicy. Niewątpliwie jednak prowadzi pertraktacje z wielkim rozmachem.
360

37 Pages 361-370

▲back to top

37.1 Page 361

▲back to top
Jeśli wierzyć informacjom otrzymanym, zyskał on poparcie w grupie
parlamentarnej neokatolików, wśród których przywódcą jest Emil Broglio.
A tymczasem z tonu prasy urzędowej przebija, iż rząd nie przykłada do tych
rozmów wielkiej wagi w przekonaniu, iż na owocne rokowania między Kościołem
a państwem jest jeszcze za wcześnie. Miejcie jednak na uwadze, że Minghetti, Finali
i kompania, to doktrynerzy z pozoru, którzy przychylnie patrzą na wysiłki Księdza
Bosko i mogłoby się wydawać niebotycznym sukcesem, gdyby Watykan pewnego
dnia zaproponował jakieś możliwe do przyjęcia porozumienie. W każdym razie jest
sprawa wielkiej wagi i przyjaciele wolności winni dawać pilne baczenie, aby
w budowli z takim wysiłkiem wzniesionej przez cały naród, nie zaczaił się
nieprzyjaciel, który mógłby go zwolna doprowadzić do ruiny. Jak ogień z wodą. Tak
zasady Watykanu nie dadzą się pogodzić z wolnością.
Lecz gdy mowa o Watykanie, nie można pominąć milczenia innych głosów,
którym nadaje się coraz większe znaczenie. Otóż „karmazyny” (kardynałowie)
potrzebują pieniędzy. Świętopietrze nie daje już tych dochodów jak dawniej. W takim
stanie rzeczy kardynał Antonelli usiłuje przekonać Papieża, że warto by zainkasować
przy sposobności miliony, które królestwo włoskie przyznało Papieżowi tytułem
indemnizacji. Sam Papież okazuje się temu zdecydowanie przeciwny, gdyż byłoby to
zbyt upokarzające dla Kurii rzymskiej i mogłoby być uważane za zrzeczenie się,
choćby pośrednie praw drogocennych. Lecz kardynał nastaje argumentami
przekonywującymi finansowo, co skłoniłoby w końcu Piusa IX do przedłożenia
sprawy pod rozstrzygniecie teologom kościelnym, by znaleźli formułę, jak ocalać
przysłowiową kozę i kapustę. W tej chwili głowi się nad tym słynny kazuista
piemoncki monsignore Audisio.
Świeżo ukazała się bulla papieska opublikowana przez Koelnische Zeitung
w Kolonii, której tekst jak można ufać, jest autentyczny. Dotyczy ona przyszłego
wyboru Papieża i ma ułatwić ten proceder w obliczu burzliwych fal, jaki obecnie Łódź
Piotrowa przepływa. Zgodnie z ta bullą, po śmierci Piusa IX, jego następca mógłby
zostać wybrany w Monaco, względnie na Malcie, a może w jakimś innym mieście
francuskim. Co do tego miał się wyrazić prezydent Francji, Marszałek Mac Mahon,
że nie uzna wyboru Papieża dokonanego w obecnej sytuacji w Rzymie. W Niemczech
361

37.2 Page 362

▲back to top
znowu panuje powszechna opinia, że nie uznano by Papieża wybranego poza
Rzymem.
I tak na wszelki sposób usiłowano pogłębić jeszcze ogólne zamieszanie, jakie
zapanowało po zajęciu Rzymu. Powoływano się na rzekomą bullę papieską,
potępiającą zabór Państwa Kościelnego, co wywołało tak niechętny nastrój,
iż kardynał Antonelli zmuszony był rozesłać wśród przedstawicieli dyplomatycznych,
akredytowanych przy Stolicy Apostolskiej okólnik, później opublikowany,
dementujący obłudne oszczerstwa pod adresem Papieża.
W następnym artykule „Secolo” pisał nieco łagodniej, lecz nie mniej
pesymistycznie i kłamliwie, odnośnie do przyjęcia zgotowanego Księdzu Bosko
w Watykanie: „Śmieszne wysiłki dotyczące pojednania między Stolicą Apostolską
a rządem włoskim, podejmowane z inicjatywy Księdza Bosko i z ramienia dość
licznego odłamu tzw. polityków, spełzły na niczym. Każdy rozsądny obywatel,
dowiedziawszy się o nich z prasy, tak je zaraz ocenił. Zdaje się nam jednak, że brak
tego kryterium wszystkim politykom. Co do Księdza Bosko, nie należy się temu
dziwić. Powodował się on szczerym pragnieniem pojednania, które wydawało się
możliwym. Ale jakiż zawód dla tej garstki, która go w tym podtrzymywała!...
W każdym bądź razie znaczna liczba biskupów Piemontu powierzyła mu tę zaszczytną
misję, z której on pragnął się wywiązać jak najlepiej.
Jest jeszcze coś więcej. W czasie swych podróży z Turynu do Rzymu Ksiądz
Bosko miał niejednokrotnie okazję zatrzymania się w Genui w gościnnym domu
senatora Wawrzyńca Ghiglini, jednego z najbardziej ruchliwych i zdolnych działaczy
owej partii, na czele, której stoi Cesare Cantu. Biedny senator, złamany wiekiem
i chorobą, zmarł właśnie w obecności Księdza Bosko, któremu przekazał ostatnie
zlecenia. Otóż mówi się, że Ghiglini prosił go, jako swego przyjaciela, by uczynił
wszystko, co w jego mocy, celem doprowadzenia do pojednania, którego on był
rzecznikiem w swoich książkach i pismach. Nie miał jednakże szczęścia zbliżyć się
ani o milimetr do upragnionej mety.
W rzeczy samej, dzięki inicjatywie senatora Ghiglini, pozwolono katolikom
wziąć udział w wyborach samorządowych i politycznych, odrzucając dawną formułę
ani wyborcy, ani wybierani. Poczciwy staruszek miał nadzieję uzyskania czegoś
więcej. Ten szanowany i prostolinijny człowiek nie zdawał sobie zapewne sprawy
362

37.3 Page 363

▲back to top
z ciemnej i nędznej polityki Watykanu i nie śmiał zerwać z nim ostatecznie licząc
zawsze na późniejsze zrewidowanie jego zasad. Z takimi nadziejami zeszedł do grobu
a Ksiądz Bosko nie byłby dotrzymał danych mu obietnic przed śmiercią, gdyby nie
forsował wszelkimi środkami pojednania państwa z Kościołem, mimo wzajemnej
miedzy nimi niechęci. Taki, więc jest rezultat jego starań. Sądzę, że w Watykanie
lepiej by przyjęto jakiegoś generała uzurpatora, niż się przyjmowało biednego Księdza
Bosko. Powiedziano mu, że jego praca nie zabezpiecza prawdziwych interesów
Kościoła, który nie może wchodzić w układy z tymi, którzy go zlekceważyli i złupili,
a grożą mu jeszcze czymś gorszym w przyszłości. Wszelkie próby porozumienia są
bezużyteczne, bez przywrócenia stanu rzeczy z przed 1870 r.. Pretensje jak widzicie
piękne i dobre, by zwyciężeni mogli dyktować prawa zwycięzcom!
A tu mamy do czynienia z wypadkiem przeciwnym. Chodzi o zwyciężonego,
który grozi zwycięzcy i chce narzucić warunki pokoju. Nie do wiary! Podróż Księdza
Bosko miała jeszcze inny cel: szukać wszelkich sposobów, by biskupi mianowani
przez Stolice apostolską, mogli otrzymywać od rządu „Exsequatur”.
Watykan zabronił tym panom przedkładać rządowi bulle oryginalne. Zezwolił
tylko w drodze wyjątkowej na okazanie ministrowi pieczęci wyciągu z tychże bull,
jako pewnego rodzaju zaświadczenia wydanego przez kancelarię Apostolską. Lecz
ówczesny minister Lanza odmówił przyjęcia takiego wyciągu oświadczając, że nie
może wydać „Exsequatur” nikomu, kto nie przedłoży, zgodnie wymaganiem ustawy,
bulli w oryginale. Dało to powód do zdenerwowania wśród nowo mianowanych
biskupów, którzy znaleźli się miedzy młotem a kowadłem, miedzy nieposłuszeństwem
Stolicy Świętej a niemożliwością otrzymania „temporaliów”.
Wtedy przyjechało do Rzymu kilku biskupów w tej sprawie, a miedzy nimi
również biskup Turynu. Ze strony niektórych polityków konserwatywnych wysunięto
interpelacje do Ministra Lanza na ich korzyść, lecz ten (godne podziwu) postawił się
twardo opierając się na rozporządzeniach dawnego prawa, co do „Exsequatur”. I tak ci
biskupi zostali upokorzeni i musieli powrócić do siebie, odmawiając poddania się
przepisom państwowym. Obecnie, po zmianie Gabinetu, podjęli oni poprzednie
starania licząc, że w Minghettim i Viglianim znajdą ludzi bardziej ustępliwych niż
Lanza i Falco. Nie wiadomo, na czym opierają swe rachuby, to tylko jest pewne,
363

37.4 Page 364

▲back to top
że Ksiądz Bosko ofiarował swe usługi w Pałacu Florenckim i na Watykanie, próbując
przeprowadzenia pewnej swoistej transakcji między Stolicą św. a ministerstwem.
Dzienniki nadal nie przestawały rozsiewać tysięcznych pogłosek, nad którymi
nie mamy zamiaru tu się rozwodzić. Kto czyta, ten orientuje się w sytuacji. Tym mniej
ta gadanina detonowała lub powstrzymywała w działaniu Księdza Bosko.
W dniu 15 stycznia Ksiądz Bosko udawał się na audiencję u ministra
sprawiedliwości, w towarzystwie księdza Berto, który zanotował następujące
szczegóły:
Gdy weszliśmy do ministerstwa odźwierni powstali na powitanie Księdza
Bosko. Natychmiast wprowadzono go do gabinetu ministra, z którym konferował
półtorej godziny. Po drodze spytałem go, czy posiedzenie Rady Ministrów już się
odbyło, co potwierdził. Szliśmy pieszo do Watykanu do kardynała Antonelli.
To między innymi powiedział mi Ksiądz Bosko:
Minister oczekiwał mnie.
Na wstępie zacząłem:
Sądziłem, że spotkam się dziś z niechęcią.
Na co minister powiedział:
Chętnie widzę w każdym czasie Księdza Bosko.
Wręczyłem mu prośbę od adwokata Bertinelli do króla Wiktora Emanuela.
Zapewnił mnie, że się tym zajmie. Następnie przedstawiłem pewne żale, między
innymi powiedziałem:
To wstyd, że w Wiecznym Mieście gwałci się dni święte pracą.
Na to minister:
Znajdują się tacy, co pracują z zasady, niektórzy zaś dla zysku. Ja się tym nie
zajmuję. Lecz mogę zapewnić Księdza, że władze wydadzą odpowiednie zarządzenia,
by przeszkodzić temu nieporządkowi. Reszta należy do magistratu. Na to odrzekłem:
Pan minister, jeśli, chce może temu zapobiec.
Wówczas minister zapisał to sobie w notesie i obiecał, że upomni magistrat.
Zdarzało się nieraz, gdy szliśmy do kardynała Antonellego, że gwardia
pałacowa czyniła pewne trudności. Tym razem powstali wszyscy na baczność,
zdejmując kaski z głowy i salutując Księdzu Bosko. Jeden z nich odezwał się
z szacunkiem: Ksiądz jest il Padre Bosko? Proszę przejść swobodnie do góry. Gdy
364

37.5 Page 365

▲back to top
znaleźliśmy się na piętrze ledwie mieliśmy czas na zdjęcie płaszczy a już kardynał
oczekiwał nas w gabinecie. Ksiądz Bosko rozmawiał z nim przeszło godzinę.
Schodząc na dół powiedział do ks. Berto: wypadnie nam jeszcze nie raz tutaj przyjść!
Po drodze ks. Berto zapytał: czy arcybiskup turyński otrzymał już „temporalia”, na co
Ksiądz Bosko odpowiedział: Będzie pierwszym, który je dostanie.
Wieczorem przy kolacji w obecności państwa Sigismondi poruszył
w rozmowie temat swej misji, która od pewnego czasu była przedmiotem
zainteresowania prasy stołecznej. Jesteśmy tu sami mówił, otóż powodem moich
częstych wizyt składanych w ministerstwie i u kardynała Antonellego są pertraktacje
na temat „teporaliów” biskupów włoskich. Módlmy się, zatem o pomyślny wynik tej
sprawy. W Turynie moi chłopcy modlą się oto od dłuższego czasu. Sprawa jest na
ukończeniu. W poniedziałek rozpocznie się wysyłać odpowiednie deklaracje do
biskupów, jeśli szatan nie spowoduje jakiejś przeszkody. Widzicie, zatem państwo,
że stałem się wielką osobistością, mówił żartując. W tej sprawie ciągnął dalej,
próbowało pertraktować wiele osobistości wybitnych pod każdym względem, lecz bez
doraźnego skutku, a nawet spowodowało to jeszcze większa niechęć. Trzeba było
biednego kapłana z Turynu! Widać stąd, jak Pan Bóg żartuje sobie z ludzi, oto
posługuje się nieznanym kapłanem, jako narzędziem, by traktować w sprawach bardzo
ważnych dla Kościoła. Ja sam tego nie pojmuję. Za parę dni powiem inną rzecz
osobliwą, dla której przyjechałem do Rzymu. Wypadło mi traktować o tej sprawie,
gdyż pewien dostojnik skądinąd mason, który miał chłopca w naszym zakładzie, podał
mi do wiadomości przygotowany projekt ustawy, zmierzającej do otwartego
prześladowania Kościoła, podobnie jak w Prusach. Powiedziałem o tym kardynałowi
Antonellemu, który konferował z Ojcem świętym i upewniony, że posiadam w ręku
pewne dowody, polecił mi iść śmiało w wytkniętym kierunku! Obecnie sprawy są na
dobrej drodze, lecz dotąd utrzymywane są w tajemnicy. Gdyby, kto uczynił
propozycję w redakcji, jakiego dziennika:, Jaką nagrodę mi dacie za wyjawienie tego,
co robi Ksiądz Bosko w Rzymie? Jestem przekonany, że choćby zażądał nawet 1000
franków, otrzymałby je natychmiast.
I podawał następujący szczegół: „Zważcie państwo, że jest wiele osób, które od
miesięcy czekają na audiencję u hrabiego Visone, podczas gdy ja mam wstęp do niego
zawsze swobodny, mogąc prowadzić z nim rozmowy, nieraz ponad dwie godziny. Nie
365

37.6 Page 366

▲back to top
wiem, skąd dzienniki miały wiadomość, że Ksiądz Bosko był na dwugodzinnej
audiencji u Ojca św. Prawda, że byłem tam dwie godziny, lecz jedną musiałem czekać
w przedpokoju. Ci, co to donoszą, muszą to być osoby ze służby pałacowej.
Prócz innych, dziennik „Gazzetta d’Italia”, z tonem wzgardliwym
zdradzającym jednak pewien niepokój, pisał, że mogłoby przyjść do pojednania:
„W tych dniach ma się jeszcze odwagę rozprawić o próbach pojednania między
Kwirynałem a Watykanem, wobec przybycia do Rzymu głośnego Księdza Bosko
z Turynu. Jest to zaiste niemożliwe za życia Piusa IX…”.
Owemu biednemu kapłanowi nie marzyło się chyba nigdy wyróść w taki
sposób na wielką osobistość polityczną. Prawda, że napisał on dzieło na temat św.
Piotra, w którym św. Oficjum dopatrzyło się pewnych nieścisłości. Dlatego został
wezwany do Rzymu celem poprawienia go, jeśli nie chce, by jego książka dostała się
na Indeks. Wyobraźcie sobie: miałaby się znaleźć na Indeksie książka kapłana
znanego ze swej działalności dobroczynnej i ortodoksyjności, który był zawsze mile
widziany w Watykanie! Być może, że w tej książce znalazło się coś, co nie było
w pełni zgodne z poglądami Kościoła. Ale to nas nie interesuje. Musiał to być jedyny
powód, dla którego ów sławny filantrop duchowny turyński fatygował się do Rzymu!
„La Libertà” wrogo nastawiona do pojednania z Papieżem z dnia 16 – go bm.
dała następujące upomnienie dla ministerstwa:
Doszło do naszej wiadomości, że Ksiądz Bosko przyjęty został przez Radę
Państwa. Wszelkie pertraktacje, o których się głośno mówi, miałyby na celu
doprowadzić do tego, by przyznano „temporalia” biskupom, którzy nie przedłożyli,
ani nie mają zamiaru przedłożyć rządowi bulli nominacyjnej.
Ksiądz Bosko miałby wykombinować tym celu system wybiegów
i kompromisów, który chce przedłożyć Radzie Państwa. Ponoć na tym posiedzeniu
projekt ów przyjęto z aplauzem. Idą pogłoski, że również minister sprawiedliwości
byłby skłonny faworyzować idee szanownego Księdza. Temu też trudno dać wiarę,
gdyż wydaje się to niemożliwe, by Vigliani, lub Rada Państwa chcieli zmienić
Konstytucję w sprawie tak zasadniczej, bez interwencji parlamentu.
W tym dniu „Unità cattolica” turyńska, nie wchodząc w meritum sprawy,
informowała o pogłoskach prasowych na temat pertraktacji z rządem w formie
366

37.7 Page 367

▲back to top
humorystycznej w artykule zatytułowanym: „Pojednanie z Papieżem a urwisy Księdza
Bosko”.
Od tygodnia dzienniki wielkie i małe rozpisują się na temat rzekomych
pertraktacji podjętych w Rzymie, by uzgodnić to, co w myśl Ewangelii i Syllabusu
Piusa IX uznane zostało do niepogodzenia, jak światło z ciemnościami, Chrystus
z Belialem. Czytaliśmy tę gadaninę z politykowaniem przechodząc nad tym do
porządku dziennego. Lecz prasa nie spuszcza tego argumentu ze swych łanów,
dodając do poprzednich wiadomości i to, że jeden z wybitnych prałatów podalpejskich
udał się do Rzymu w celu popierania sławnego porozumienia. Przyjęliśmy to
z uśmiechem wiedząc, że żaden z naszych biskupów nie ruszył się z miejsca
i wszyscy solidaryzują się ze stanowiskiem Ojca św. zajętym w jego allokucji
z 18 marca 1861 roku: „Iam dudum cernimus”.
Wreszcie „Wybitny prałat”, o którym mowa, przedzierzgnął się w kapłana
turyńskiego, który często podróżuje szukając wsparcia dla swych 800 sierót, jak on ich
nazywa „łobuzów” w Oratorium św. Franciszka Salezego w Turynie. Często brakuje
dla nich chleba, a on sam zmuszony jest płacić podatek od wzbogacenia się na rzecz
skarbu państwa. Mając trochę czasu wolnego, rozsyła dokoła „talony
dobroczynności”, z prośbą o jałmużnę, a oto władze zasekwestrowały mu owe talony
wraz z zebranymi pieniędzmi i wytoczyły mu proces. W roku 1860 zarządzono
rewizję w jego mieszkaniu, jakoby był naczelnikiem konspiracji, a obecnie uważa się
go jako autora szermowanego porozumienia między rządem a Kościołem. Poprzednio
obwiniano go o spiskowanie przeciwko państwu, obecnie zaś zarzuca się mu spisek
przeciwko Kościołowi!
Cytujemy z dziennika „Perseveranza” z dnia 12 bm. : „Według najlepszych
informacji, wynikałoby, iż dawniejsze i obecnie czynione próby pertraktacji pochodzą
z inicjatywy całkiem nieurzędowej, poza plecami rządu i Stolicy św. Dodam, iż de
facto nie wierzy się w powodzenie tej inicjatywy, skądinąd szlachetnej. Każdy
rozumie, że w obecnej sytuacji rząd włoski nie robi nadziei na jakiś pomyślny rezultat
wspomnianych wysiłków i wobec tego należy z największym spokojem oczekiwać
sposobniejszej po temu pory. Ponieważ inne dzienniki o tym pisały uważam, że
nikogo nie skompromituje wiadomość o osobie, która znajdując oparcie u wielu
zwolenników, przybyła do Rzymu z dobrą intencją usunięcia zasadniczych przeszkód
367

37.8 Page 368

▲back to top
na drodze do „modus vivendi”. Tą osobą jest znany kapłan turyński Ksiądz Bosko,
mąż wielkiej nauki i pobożności, któremu jednak życzyć by należało, aby te próby,
prędzej czy później, nie kosztowały go zbyt drogo. Prasa katolicka zupełnie milczy na
ten temat”.
Także ów dziennik: „Jakże nie milczeć, gdy słyszy się, że Ksiądz Bosko udał
się do Rzymu, by pojednać Piusa IX z królestwem włoskim? Ksiądz Bosko na takie
coś miałby środek i gotów byłby go użyć, na co zapewne otrzymałby pozwolenie od
Piusa IX. Oto on: Trzeba by wszyscy ministrowie włoscy pojechali z nim do Turynu
i dali się zamknąć pod jego dyscypliną, co najmniej na 10 lat w Oratorium św.
Franciszka Salezego. Mówią, że Księdzu Bosko udało się opanować chłopców nieraz
tak trudnych do prowadzenia, iż byli utrapieniem dla swych rodziców. Kto wie, czy
swą cierpliwością nie zdołałby uporządkować w głowach Marka Minghettiegi i jego
kompanii! Zapewne ta operacja nie byłaby zbyt łatwa, lecz dzielny ten kapłan swą
gorliwością działa cuda!
Gdyby tak w przeciągu 10 lat (a może i dłużej) ministrowie włoscy uczyli się
katechizmu w szkole Księdza Bosko, zgłębiali także w jego refektarzu podstawy
ekonomii politycznej, wówczas mogliby z nim powrócić do Rzymu. Tam
zaprowadziłby ich naprzód do wielkiego Penitencjarza, potem do stóp Ojca św., który
stwierdziwszy ich poprawę, pojednałby ich z Bogiem i ze samym sobą. O żadnym
innym pojednaniu nie myślał Ksiądz Bosko, ani może myśleć, właśnie, dlatego, że jest
według słów dziennika „Perseveranza” mężem wielkiej pobożności i nauki.
Z przyjemnością jednak stwierdzamy, że pojednanie nowej Italii z Papieżem oczekuje
się od tego, który życie swe poświęca wychowaniu urwisów i poprawia łobuzów.
Jesteśmy, więc na dobrej drodze….
14.Wzajemne pojednanie
Już nie wiele brakowało do osiągnięcia pewnego „modus vivendi” przyjętego
przez Gabinet Ministrów i Radę Państwa a także przez Watykan. Ksiądz Bosko
pospieszył oznajmić to arcybiskupowi Gastaldiemu, pisząc:
Eccellenza Reverendissima!
Z radością komunikuję, że znana sprawa jest zakończona. Odpowiedni
formularz został przyjęty przez obie strony. W poniedziałek otrzyma Wasza
368

37.9 Page 369

▲back to top
Ekscelencja kopie autentyczną tego formularza oraz wzór listu, który ma być wysłany
przez każdego biskupa do Ministra Sprawiedliwości. Gdy zajdzie jakaś wątpliwość,
proszę mi natychmiast dać znać. Pierwszy taki formularz otrzyma arcybiskup turyński.
Gdyby nadarzyła się jakaś osoba, przesłałbym inny list do niego. Jestem upoważniony
prosić Waszą Ekscelencję o gorące modlitwy oraz by zachęcał do tego inne pobożne
dusze itd.
Ksiądz Jan Bosko
Rzym, 16.04.1874 r. – via Sistina 104
Istotnie, 19 stycznia kardynał Antonelli przesyłał monsignorowi Gastaldiemu
wraz z deklaracją od Sekretarza Konsystorialnego odnośnie do jego prekonizacji na
arcybiskupa Turynu następujące instrukcje: „Stolicy Apostolskiej zatroskanej stanem
anormalnym biskupów diecezji włoskich, nominowanych przez Ojca św., zwłaszcza z
powodu trudności, jakie napotykają w wykonywaniu swego urzędu pasterskiego, nic
bardziej nie leży na sercu, jak usunięcie tych przeszkód. Poznawszy obecnie, iż rząd
byłby skłonny do uregulowania ich sytuacji, godząc się przyjąć deklarację sekretarza
konsystorialnego, z której wynikała ich prekonizacja na odnośne stolice biskupie, nie
widzi żadnej trudności, by można wystosować podobną deklarację bezpośrednio do
Ministra Pieczęci Państwowych celem dopełnienia formalności bez żadnego
rozgłosu”.
Monsignore Gastaldi jednak będąc w zażyłych stosunkach z prokuratorem
królewskim, któremu już zakomunikował wiadomość otrzymaną poufnie od Księdza
Bosko oraz polecił mu przesłać ministrowi Pieczęci Państwowych deklarację od
sekretarza konsystorialnego, co wnet doszło do powszechnej wiadomości.
Oto, co dnia 29 stycznia pisał „Il Fischietto” (gwizdek): Czy wiece, komu się
udało szczęśliwie skorzystać z porozumienia między Kościołem a państwem?
Dokładnie jest nim nasz ukochany Don Revalenta (tak nazywano ironicznie
arcybiskupa). Czytajcie „L’Opinione”: W dniu 22 bm., rano, monsignor Gastaldi
przedłożył prokuratorowi królewskiemu w Turynie deklarację opatrzoną pieczęcią św.
Kongregacji Konsystorialnej, która stwierdza, że został przeniesiony ze stolicy
biskupiej w Saluzzo na arcybiskupią w Turynie, a obecnie otrzymuje inwestyturę.
Prosił on również o przesłanie tego dokumentu ministrowi Pieczęci dodając,
369

37.10 Page 370

▲back to top
że stosownie do porozumienia, taka formalność jest wystarczająca całkowicie do
przyznania mu „temporaliów”. Co za apetyt, sor (signor) Arcivescovo, co za apetyt!...
itd. itd.
Praktyki w celu osiągnięcia porozumienia, pomimo, że były prowadzone przez
Księdza Bosko z wielką dyskrecją, jednak dzienniki antyklerykalne coś wywietrzyły
i starały się to zdyskredytować w opinii publicznej. Oto co pisze taka np. „Liberta”
z 27 stycznia: Ze źródeł dobrze poinformowanych dowiadujemy się, że Ksiądz Bosko
był przyjęty przez Radę Państwa i że miał przedłożyć ministrowi sprawiedliwości
nowe propozycje, które jak mamy podstawę wierzyć, nie zostały przyjęte.
Dowiedzieliśmy się z zadowoleniem o tym dementi, gdyż tego rodzaju opinie
krążyły nawet wśród wpływowych osobistości budząc powszechne obawy. W takim
razie dobrze jest stwierdzić, że są one bezpodstawne i że rząd królewski bynajmniej
nie idzie na ustępstwa na punkcie wykonywania ustawy gwarancyjnej.
Na zakończenie niech nam wolno będzie wyrazić nadzieję, że nie będzie
powodu więcej wspominać o żadnej próbie pojednania, które obecnie jest zupełnie
niemożliwe.
W dniu następnym „ La Capitale” stwierdzała wielką pracę dokonaną przez
Księdza Bosko na rzecz pojednania:
Każdy dzień przynosi potwierdzenie domysłów, które snuł nasz dziennik.
Podkreślaliśmy mocno, że sfederowani nie mają zamiaru wchodzić w porozumienie
z klerem. A oto znanemu Księdzu Bosko kapłanowi piemonckiemu udało znaleźć
wstęp aż do Rady Państwa celem przedłożenie projektu ugody. Ministrowie,
zwłaszcza Vigliani – jak mówi się – słuchali go z otwartymi ustami, gotowi uczynić
wszystko co zechce. Można sobie wyobrazić, na jaki szwank naraziłyby państwo
włoskie i jego zdobycze, propozycje jakiegoś Księdza Bosko głośnego klerykała!
Darmo: żyjemy jeszcze w czasach Barbarossy; biedny Arnoldo, czyli wolność
zostanie oddana w ręce Papieża, który ją rzuci na stos!
Natomiast „Gazzetta di Genova” z 19 styczni pisała umiarkowanie
przedstawiając rozsądnie stan rzeczy. Z jednej strony dementowała pogłoski
o prowadzeniu pertraktacji; z drugiej podkreślała wagę i konieczność starań Księdza
Bosko w celu pokonania przeszkód, które stały na drodze biskupom do otrzymania
„Exsequatur”.
370

38 Pages 371-380

▲back to top

38.1 Page 371

▲back to top
Prasa zajmowała się wiele przybyciem Księdza Bosko do Rzymu i na ten temat
powstało wiele niedorzecznych komentarzy. Jedni twierdzili, że Ksiądz Bosko
pośredniczy, jako specjalny wysłannik Papieża, w pertraktacjach między nim
a rządem włoskim. Inni pisali, że proponował rządowi przyjęcie jakiejś pośredniej
formuły, aby biskupi nominowani przez Stolicę Apostolską, którzy wzbraniali się
przedstawić bulle papieskie, mogli objąć „temporalia”. Pierwsze z tych twierdzeń
uważamy za absolutnie fałszywe, drugie więcej zbliżone do prawdy. Prawdą jest,
że biskupi w obecnej sytuacji znajdują się między młotem a kowadłem – między Kurią
Rzymską, która zabrania im przedłożyć bulle a rządem, który odmawia „temporaliów”
dopóki nie przedłożą owych bull.
Niektórzy z nich znajdują się naprawdę w krytycznych warunkach
materialnych, graniczących z nędzą. Jest, więc prawdopodobne, że ten czy ów zwrócił
się do Księdza Bosko z prośbą, by stał się jego rzecznikiem u rządu.
Przeprowadził on tu rozmowy z niektórymi wpływowymi osobistościami lecz
jest fałszem, że miał Radzie Państwa przedłożyć swe propozycje. Rząd jest skłonny
dopomóc biskupom w sytuacji, w jakiej znaleźli się, rzec można, bez własnej winy.
Lecz z drugiej strony nie można zrezygnować z pewnych formalności
usankcjonowanych przez ustawę.
Dnia 19 bm. Ksiądz Berto zanotował następujące szczegóły:
Niektórzy przytaczali słowa wypowiedziane do Księdza Bosko przez ministra
Viglianiego: Rozmawiałbym chętnie z Księdzem Bosko cały dzień.
Ksiądz Bosko zaś przy obiedzie wyraził się: Mam obecnie w ręku ważną
sprawę i mam nadzieję załatwić ją pomyślnie, to jest przeszkodzić balowi
w Koleseum. Rozmawiałem już na ten temat z niektórymi osobami.
Wracając do kardynała Berardiego dogoniłem Księdza Bosko na ulicy
Sykstyńskiej, gdy szedł w towarzystwie pewnego grenadiera. Spytałem go o nazwisko
towarzysza.
Jest to jeden z pierwszych wychowanków Oratorium o nazwisku Viano –
odpowiedział Ksiądz Bosko. Dowiedział się, że jestem w Rzymie i przez trzy dni mnie
szukał. Nareszcie! – zwołał, gdy mnie spotkał. Dziś rano widziałem Księdza
przechodzącego i śledziłem go, aż doszedłem do wniosku, że to musi być Ksiądz
Bosko! Ma stopień porucznika i spodziewa się szybkiego awansu.
371

38.2 Page 372

▲back to top
Na obiedzie opowiadał, w jaki sposób udało mu się nawrócić pewnego masona,
którego syn obecnie znajduje się w naszym zakładzie. Powiedział przy tym, jakiej
metody trzyma się w stosunku do nich: Nie odpowiadać na to, co piszą przeciwko
niemu.
Pod wieczór poszedł do Watykanu. Po drodze spotkał się z monsigniorem
Simeoni z Kongregacji Propagandy, który mu zaproponował objęcie pewnej misji.
W Watykanie dowiedział się, że kardynał Antonelli ma gorączkę i jest w łóżku.
15.Diabelskie sprzeciwy
Dnia 20 bm. Ksiądz Bosko z ks. Berto poszedł do Watykanu, by „odebrać
pewne pisma” a po południu do ministra Viglianiego.
Musieliśmy – pisze ksiądz Berto - oczekiwać jakiś kwadrans, do 20 minut
czasu, gdyż był u ministra ambasador włoski w Hiszpanii Conte Baral. Ksiądz Bosko
wszedł do ministra, rozmawiał z nim jakieś pół godziny i wręczył mu Bullę od
kardynała Antonellego. Gdy wyszliśmy od ministra, Ksiądz Bosko powiedział mi,
że Vigliani jest trochę zagniewany na arcybiskupa turyńskiego z następującego
powodu:
Otóż Ksiądz Bosko pisał arcybiskupowi, by zaprzestał starań prywatnych
u prokuratora królewskiego, gdyż bliskie było porozumienie w tej sprawie między
rządem a Watykanem. Arcybiskup zaś pospieszył się z wysłaniem listu do prokuratora
i kardynała Antonellego powołując się na porozumienie, itd.
Vigliani z tego powodu wyraził się wobec Księdza Bosko: Proszę napisać do
niego w moim imieniu, że jest nieroztropny.
Stąd widać, że jeśli sprawa z „temporaliami” utknęła, stało się to także na
skutek nieroztropności monsignora Gastaldiego.
Dnia 21 bm. Ksiądz Bosko napisał list do kardynała Antonellego, a w dniu
następnym poszedł do niego z wizytą, potem udał się znowu do ministra Viglianiego
na konferencję trwającą blisko dwie godziny, pomimo że w przedpokoju czekało
dwóch deputowanych oraz minister oświaty.
Dnia 24 bm. Poszedłem – ciągnie dalej ksiądz Berto – zanieść list Księdza
Bosko adresowany do rąk własnych Eminencji. Potem wziąwszy dorożkę zawiozłem
wzór bull papieskich ministrowi sprawiedliwości. Minister zawołał mnie do swego
372

38.3 Page 373

▲back to top
gabinetu i powiedział: Proszę powiedzieć Księdzu Bosko, by przyszedł koniecznie do
mnie dzisiaj o godzinie 1 – wszej, 2 – giej; 3 – ciej lub 4 – tej osobiście tutaj.
Ksiądz Bosko poszedł tam i został natychmiast wprowadzony do ministra
pozostając z nim na około 2 – godzinnej rozmowie.
Wróciwszy do domu napisał następujący list do monsignore Gastaldiego:
Eccellenza Reverendissima!
Zdawało się, że wszystko pomyślnie załatwione, a tym czasem dziś klapa.
Minister sprawiedliwości jest w złym humorze, gdy mu adwokat Eula napisał, iż to od
W.E. dowiedział się o zawartym porozumieniu w sprawie „temporaliów”. Prawie
równocześnie nadszedł inny list od wspomnianego adwokata donoszący o poleceniu
przesłania owej deklaracji ministerstwu i że wszystko jest załatwione… Domagano się
wyjaśnień. Dodał przy tym, że pewien dziennik opublikował wszystko, co do joty.
Wszyscy zwracali uwagę, by zalecić W.E. dotrzymanie ścisłego sekretu o całej
sprawie, a gdy zajdzie potrzeba, pisać wyłącznie do kardynała Antonellego lub do
ministra Viglianiego. Niektórzy deputowani zażądali od ministra wyjaśnień, co do
tego o czym pisały dzienniki. Słowem diabeł włożył swoje pazury. Gdy tylko będzie
coś pozytywnego lecz konkretnego, o tym zaraz się dowie W.E. ode mnie lub
kardynała Antonellego.
Polećmy wszystko, jak mówi Ojciec Święty Panu Bogu, by można otrzymać nie
tylko „temporalia” lecz usunąć kłopoty, jakie przeszkadzają biskupom
w wykonywaniu ich urzędu.
Z wyrazami głębokiej czci
Ksiądz Jan Bosko
Rzym, 24.bm. 1874 r.
Nawet mimo tylu plotek rozsiewanych przez prasę wokół osoby Księdza
Bosko, wszyscy odnosili się do niego z niezwykłym respektem. Wiele rodzin ubiegało
się, by go gościć u siebie.
Dnia 25 bm. Markiz Cavallettti były gubernator Rzymu zapraszał na obiad
w dniu 27 bm., pod wieczór zaś tego samego dnia Ksiądz Bosko był na kolacji u pana
Franciszka Gilardini referendarza Rady Państwa, który jak notuje ksiądz Berto, dzielił
się z nim wiadomością, którą mógłby się ewentualnie i posłużyć, iż Rada Państwa
373

38.4 Page 374

▲back to top
odnośnie do „temporaliów” biskupich postanowiła, że wystarczy dla ich uzyskania
przedłożenie burmistrzowi jednej z trzech bull wystawionych elektowi przez Watykan.
Przy sposobności wypowiedział swoją opinię w kwestii „temporaliów”
twierdząc, że one nie są wcale potrzebne Papieżowi. Ksiądz Bosko zaś natychmiast
odpowiedział przekonywującymi argumentami na wytoczone przez niego zarzuty.
Dnia 26 bm. kardynał Antonelli w dość mocnych słowach żalił się na
arcybiskupa turyńskiego, że zamiast skierować deklarację konsystorialną do ministra
sprawiedliwości posłał ją prokuratorowi królewskiemu wyjawiając publicznie w ten
sposób sekretne pertraktacje z ministrami.
Wieczorem Ksiądz Bosko wyrażał zadowolenie, że tyle hałasu koło jego osoby,
bo tak nikt nie domyśli się, jaki jest właściwy cel jego przybycia do Rzymu,
a mianowicie definitywne zatwierdzenie Reguł Zgromadzenia.
Dnia 30 bm. „Osservatore Romano” widocznie, by wynagrodzić mu za różne
wypady dziennikarskie pod jego adresem, zamieszczało piękną recenzję książki
wydanej przez Drukarnię Oratorium św. Franciszka Salezego, w której czytamy:
Polecamy książkę pt. „Maksymin, czyli spotkanie chłopca z ministrem
protestanckim na Kapitolu”. Autorem jest niezmordowany pracownik Winnicy
Pańskiej Ksiądz Jan Bosko. Wszystkie błędy rozsiewane przez wrogów naszej świętej
religii w celu uwodzenia prostaczków i nieuświadomionych, zwłaszcza odnośnie do
siedziby Głowy Kościoła katolickiego są zbite stylem jasnym i zrozumiałym dla
wszelkiej kategorii osób. Polecamy ją gorąco naszym czytelnikom. Gdy dostanie się
do ręki ludu, na pewno przyniesie jak najobfitsze owoce.
Pochwała książeczki Księdza Bosko i jego gorliwości o szerzenie dobrej prasy
na łamach „Osservatore Romano” była niezłą odpowiedzią dla pewnego prałata
monsignore Nardiego adytora Świętej Roty dla Austrii i redaktora „ Voce della
Verita”. Mianowicie niektórym prałatom w Watykanie zdawało się, że Ksiądz Bosko
miał nie tylko czelność ingerowania w sprawy Kościoła, lecz posunął się nawet do
tego, by dawać rady samemu Papieżowi. Tak więc monsignor Nardi 1 lutego zdobył
się nawet na zamieszczenie w „Voce della Verita” następującego artykułu:
Rzecznicy pojednania – są to dzielni ludzie; sama miłość, sam pokój, którzy
wzdychają nad nieszczęściem Kościoła, a /można by powiedzieć/ nad uporem Paieża.
Mój Boże! Zdaje się im, że za jednym zamachem można by załatwić wszystko:
374

38.5 Page 375

▲back to top
przywrócić pokój w Państwie i Kościele oraz sumieniach ludzkich! Ach niestety, to
jest niemożliwe. Nasz Zbawiciel był także wielkim kłótnikiem. Miał do czynienia
zawsze z całym światem, zwłaszcza z tymi kochanymi faryzeuszami. Uderzał zawsze
w ten sam gwóźdź przez całe życie, aż do pretorium.
Gdy ktoś dopuści się defraudacji finansowej wkłada białe rękawiczki, wystroi
się odpowiednio i chętnie szuka sobie towarzystwa wśród uczciwych obywateli. Lecz
ci odwracają się do niego plecami i stąd niezadowolenie. Czegóż, więc ostatecznie
życzy sobie? Choćby jednego słowa, uścisku dłoni, by uchodzić wobec ludzi za
uczciwego. Lecz właśnie tego nie można zrobić.
Bierzemy sprawę nie, co żartobliwie, choć można by i z innej strony.
Mianowicie, jeśli dać wiarę temu, co pisze prasa, znajduje się pewien duchowny, który
przykłada ręce do zbudowania sławetnego pomostu pojednania i chciałby skłonić
Papieża do zmiany tego imienia, które zjednało mu sławę na całym świecie.
Jeśliby, więc zjawił się ktoś taki z daleka i szeptał mu do ucha podobne rady,
bez wahania, bez względu na to jakikolwiek nosi on strój – dalibyśmy mu godne
miejsce przynależne z Ewangelii na I Niedzielę Wielkiego Postu.
Nie solidaryzujemy się z tym, gdyż zbyt wysoko cenimy sobie godność kleru
włoskiego. A gdyby nawet ktoś się znalazł, co jest absurdem, bylibyśmy gotowi mu
powiedzieć: Przyjacielu wracaj, skąd przyszedłeś, na próżno tracisz tu czas. Pius IX
to święty i szlachetny maż – z nim to się nie uda. Zrozumieliśmy się? A jeśli to nie
wystarczy, możemy powtórzyć wyraźniej, lecz nie radzimy tego. –X-
Ten artykuł wywołał bardzo przykre wrażenie w Watykanie. Sam Ojciec
Święty polecił wezwać owego prałata i udzielił mu surowej nagany oraz kazał w jakiś
sposób dać satysfakcję Księdzu Bosko. Monsignore Nardi uznał za stosowne spełnić
polecenie drukując w paru linijkach pochlebną recenzję cytowanego „dziełka”
Belasio:
Z drukarni Oratorium św. Franciszka Salezego, tak zasłużonej wydawaniem
dzieł pożytecznych, naukowych i popularnych, wyszła niedawno wspomniana
książeczka. Jest to prawdziwy klejnot. Jest stosowna przeciw niezliczonym błędom
szerzonym w dzisiejszych smutnych czasach wśród młodzieży. Treść jej porusza
umysł i serce, przez co autor wyświadczył wielkie dobrodziejstwo społeczeństwu.
Ale nadal, jak zobaczymy, powrócił do krytykowania Księdza Bosko…
375

38.6 Page 376

▲back to top
W dniu 2 lutego święto Matki Bożej Gromnicznej, Ksiądz Bosko poszedł do
Watykanu, by prosić o audiencję dla siebie i innych osób, potem wstąpił do kardynała
Antonellego. W tym dniu składano w darze Ojcu Świętemu świece – jak pisze ksiądz
Berto. Był nieprzerwany napływ duchownych, zakonników, uczniów, itp. Kardynał
Antonelli również był zajęty przyjmowaniem świec.
Po skończonej funkcji wyszedł do nas i wówczas mogłem ucałować mu rękę.
Kazał natychmiast wejść Księdzu Bosko i rozmawiał z nim ze trzy kwadranse.
Gdyśmy zstępowali ze schodów Watykanu Ksiądz Bosko odezwał się:
Teraz wiesz, dlaczego nasz rząd nie chce zgodzić się na „Exsequatur”.
Otrzymał właśnie notę od Bismarcka zabraniającą wszelkiej ugody.
Wsiedliśmy do omnibusa i pojechaliśmy na obiad do państwa Bertarellich,
potem do siebie. Pod wieczór … poszedłem nadać kilka listów na pocztę, inne zaś
doręczyć osobiście adresatom, między innymi księciu d’Aosta Amadeuszowi – eks
królowi hiszpańskiemu.
Minsignore Gastaldi odpowiadając na list Księdza Bosko w 24 stycznia
zalecający mu utrzymanie w ścisłej tajemnicy „temporaliów”, a gdyby wypadało
pisać, zwracać się wyłącznie do kardynała Antonellego lub ministra Viglianiego, pisał
do Księdza Bosko 3 lutego w sprawie budowy kościoła św. Sekunda dając także
następujące oświadczenie:
Odnośnie do „temporaliów” nie mówiłem nic dopóki nie otrzymałem pisma
kardynała Antonellego z załączoną deklaracją od patriarchy Antici. Wówczas wydało
mi się możliwe wspomnieć niecoś o tym: zabroniłem jednak publikować w Unita
Cattolica. Przesłałem następnie deklarację patriarchy do prokuratora królewskiego, by
zakomunikował w ministerstwie, z dołączeniem listu do ministerstwa tej samej treści,
jak po nominacji na arcybiskupstwo tutejsze. Dotąd nie otrzymałem odpowiedzi. Co
do mnie, byleby nie stawiano przeszkód w czynieniu dobrze, mogę pozostać przy tym,
jak jest.
W tymże czasie „Emporio Populare” turyński w korespondencji z Rzymu
podawał o Księdzu Bosko informacje trochę powierzchowne i niedokładne:
Jako korespondent mam obowiązek informować czytelników o faktach, które
przez prasę były nie raz fałszywie komentowane. Pisałem wbrew niektórym
dziennikom, że w ostatnim czasie nie podejmowano żadnych pertraktacji w sprawie
376

38.7 Page 377

▲back to top
„temporaliów” biskupich. Podawałem, że nieprawdą jest jakoby Przewielebny Ksiądz
Jan Bosko otrzymał od biskupów, a tym mniej od Stolicy św. upoważnienie
traktowania w tej sprawie. Przybył on do Rzymu, jak po inne lata, dla załatwienia
spraw swego Zgromadzenia. Tak przedstawiały się sprawy wówczas, lecz zdaje mi się,
że Ksiądz Bosko poczynił kroki w tym kierunku.
Niektórzy się obawiają, że w zbytniej łatwowierności dałby się wciągnąć
w inicjatywę, co, do której władze kościelne trzymają się w rezerwie.
Tyle „Emporio”.
Nie należy się temu dziwić bynajmniej, że pełnienie tak trudnej
i odpowiedzialnej misji narażało Księdza Bosko na niejedną krytykę ze strony kleru,
jak i laikatu.
Chcąc uzyskać od rządu „temporalia” dla biskupów miał forsować zarazem
pewnego rodzaju pojednanie, które było wszak celem westchnień dla dobrych,
a postrachem dla antyklerykałów. I dlatego każdy wyrażał się na swój sposób.
Czyniono nawet pewne kroki doraźnie, by przekonać ministrów, że nic nie mogłoby
zagwarantować swobody Papieżowi, jeśliby nie przywrócono mu należnego władania
przynajmniej nad samym Rzymem.
Ksiądz Bosko wytrwały w działaniu, chodził niezmordowanie od ministra
Viglianiego do kardynała Antonellego i z powrotem, często dwa razy dziennie. Ci ze
strony rządu zdawali się być jak najlepiej usposobieni, być może ze względu na
monarchię, z dnia na dzień tracącą na powadze. Ksiądz Bosko mówił o tym
z Papieżem,który widział jasno, że okupacja Rzymu nie zakończy się tak prędko. Jak
zawsze, tak i w tym przypadku, powodując się dobrocią, świątobliwy Papież skłaniał
się do tymczasowego uregulowania spraw, byle zostały należycie zagwarantowane
prawa Stolicy św.
Miał się wyrazić przy tym z humorem, że król Wiktor Emanuel mógłby być
wikarym Papieża w sprawach doczesnych, lecz najwyższa władza pozostawałaby
nadal w osobie Papieża, który mógłby, jeśliby zaszła potrzeba, ograniczyć władzę
królewską. Odnosiłoby się to i do dawnego państwa kościelnego. W gruncie rzeczy
więc gotów był pójść na ugodę.
377

38.8 Page 378

▲back to top
Ksiądz Bosko, więc nieustannie wędrował od jednych władz do drugich.
Dyskutowano zawzięcie, wytaczano zarzuty, zawsze jednak w taki sposób, by osoba
Papieża, nawet z daleka, nie by la w to wmieszana.
Nieraz wprowadzono go do sali, gdzie oczekiwali na niego zebrani ministrowie
wraz z deputowanymi, często 18 osób i więcej. A on był czasem przemęczony,
ze zbolałą głową i dolegliwościami żołądka, ledwie chodził. Zawsze jednak sprostał w
ożywionych dyskusjach z nimi tak, iż razu pewnego pewien deputowany powiedział:
Ksiądz Bosko sam jeden starczy za nas wszystkich! Szkoda, że nie został ministrem.
On niczym się nigdy nie przejmuje. Si fractus dilabatur orbis, impavidum ferient
ruinae!
Wreszcie Pius IX zakonkludował: Dobrze, zakończmy tę sprawę. Skoro rząd
królewski przyjmuje warunki postawione, powiedzcie, by dał odpowiednie i trwałe
gwarancje - a ja się zgadzam.
Ksiądz Bosko powtórzył te słowa ministrowi Viglianiemu, który odpowiedział:
W tym właśnie sęk! Jak dać gwarancje trwałe, kiedy jesteśmy rządem
parlamentarnym. Lada chwila może się zmienić rząd i parlament i wszystko zawisło
w powietrzu…
Dnia 6 lutego wspomniany artykuł „Voce della Verita” otrzymał należytą
odprawę ze strony „Italie”, która pisała:
Wczoraj ukazał się w „Voce della Verita” artykuł zatytułowany:
„I Conciliatori”, który wywołał ogólne poruszenie w sferach duchowieństwa
w Watykanie, gdzie tez należy szukać jego inspiratorów. Artykuł jest gwałtowną
diatrybą przeciwko Księdzu Bosko, któremu zarzuca się jakoby był faktorem
porozumienia z rządem i podaje się przed całym światem katolickim, jako faryzeusza.
To jest prawdziwy skandal! Wszyscy wiedzą, że Ksiądz Bosko jest kapłanem
przykładnym, buduje kościoły, szkoły i zakłady wychowawcze ukazując rezultaty,
o jakich monsignorowi Nardi’ emu nawet nie marzyło. Jak więc mogło dojść do tego,
by udzielać publicznej nagany podobnemu kapłanowi i to jeszcze na łamach pisma
redagowanego przez jezuitów?
Zgodnie z zasięgniętymi informacjami wynika, że autor powyższego artykułu
za pośrednictwem „Voce della Verita” dał wyraz osobistej niechęci do Księdza Bosko.
Spotkał się on wszędzie z dezaprobatą, jako prawdziwy nietakt.
378

38.9 Page 379

▲back to top
Nie mamy zamiaru podejmować się obrony Księdza Bosko, gdyż więcej by mu
zaszkodziła niż pomogła. Ograniczamy się tylko do stwierdzenia, że Watykan –
zgodnie z naszymi informacjami – nie udziela bynajmniej poparcia inspiratorom
powyższego artykułu przeciwko świątobliwemu kapłanowi turyńskiemu, który
w porozumieniu ze swoimi Przełożonymi, zabrał się odważnie do dzieła, by pokonać
trudności odnośnie od „Exsequatur”.
Również „Gazzetta di Torino” zganiła powyższy artykuł o Księdzu Bosko,
jakoby on był podejrzany o liberalizm i jakobinizm… Na konto jezuitów możemy
przytoczyć coś pikantnego. Don Bosco jest jeszcze tu i wiecie, jak pracuje, by biskupi
mogli otrzymać „temporalia” bez okazywania bull papieskich. Lecz i on u nich popadł
w podejrzenie… liberalizmu i jakobinizmu, gdyż usiłując pomóc biskupom, zmuszony
był zbliżyć się do Viglianiego, który lubi otaczać się prałatami. Zadenuncjowano go
w „Voce della Verita” w pewnym gwałtownym artykule pomawiając o faryzeizm
i grożąc, jeśli zaraz stąd nie wyjedzie.
Była to bomba z jasnego nieba. Artykuł narobił skandalu, bo był podpisany
przez monsignora Nardiego. Ale pod czyją inspiracją? Watykanu czy jezuitów?
Powiada się, że pochodził z kół ultra jezuickich dążących do podporządkowania sobie
nawet biskupów.
Z drugiej strony chciano upokorzyć Księdza Bosko, który jest mile widziany
u Papieża, a że cel uświęca środki, posłużono się kalumnią i płaską złośliwością
przeciwko kapłanowi będącemu bez zarzutu, znanemu, jako jeden z najgorliwszych
pracowników w Winnicy Pańskiej. Ale cóż znaczy dla jezuitów Winnica Pańska? Oni
chcieliby panować i spekulują na nieszczęściu Kościoła, jak mówią by móc
nadużywać fanatyzmu religijnego wierzących. Morał następujący: dla jezuitów Ksiądz
Bosko jest jakobinem, a księża między sobą nienawidzą się serdecznie i pod wpływem
zazdrości gotowi są wyrządzić sobie wzajemne krzywdy.
Skandal dopiero jest w początkach, gdyż Ksiądz Bosko ma za sobą wielu
stronników, którzy będą go bronili. Ksiądz Bosko jakobinem!? Któżby to powiedział?
Dzisiaj liczne pielgrzymki zdążały do Koloseum na Drogę Krzyżową. Jeśli tak
dalej trwać będą demonstracje, to może się skończyć na kamienie i pałki.
Ale wróćmy do naszego opowiadania.
379

38.10 Page 380

▲back to top
W niedzielę 8 lutego Ksiądz Bosko był na audiencji u Papieża z księdzem Berto
i z grupą 10 osób, między którymi znajdowali się jego gospodarze. Prosił o tę
audiencję, by zadowolić swych dobrodziejów.
Oczekiwaliśmy – pisze ksiądz Berto – blisko pół godziny, gdy wtem zjawia się
Ojciec Święty ubrany w czerwonym płaszczu na białej sukni, z kapeluszem na głowie
i laseczką w ręku. Gdy stanął przed nami uklękliśmy wszyscy. Ojciec Święty ujął
Księdza Bosko pod ramię i podniósł. Potem Ksiądz Bosko przedstawił towarzyszące
mu osoby. Wpatrywaliśmy się w oblicze Ojca Świętego nie mówiąc ani słowa.
Wówczas Ksiądz Bosko sam przedstawił Ojcu Świętemu, o co pragnęły prosić
wspomniane osoby.
Między innymi Ojciec Święty powiedział do Księdza Bosko:
Nie zrobimy nic! Niedawno Visconti Venosta pisał w dzienniku, że Kościół
cieszy się zupełną swobodą. A tymczasem niedawno kilka pań poszło do Koloseum,
by pomodlić się przy ostatniej stacji Drogi Krzyżowej, za co dostały się do więzienia.
Niestety, są to złośliwcy!
Potem zwróciwszy się do Pani Balbo cierpiącej na ból zębów powiedział:
Potrzeba tu lekarki. Ja mam również taką lekarkę, która przychodzi do mnie z pomocą
raz w tygodniu. No, niech Ksiądz Bosko powie, kto to jest. To jest Pazienza –
odpowiedział Ksiądz Bosko. Ojciec Święty przy tym dodał: Mam coś jeszcze Księdzu
do powiedzenia.
Wyszedłszy z Watykanu na dziedziniec wewnętrzny wsiedliśmy do powozu,
który nas zawiózł na ulicę Umilta’ obok kaplicy św. Marcela, do domu pana markiza
Augusta di Baviera dyrektora „Osservatore Romano”, gdzie zjedliśmy obiad.
Rozmawiano tam o wielu sprawach. Między innymi prosił on Księdza Bosko
o pozwolenie zabrania głosu na jego korzyść przeciwko „Voce della Verita”, który
parokrotnie swoimi artykułami wywołał niemiłą sensację.
Około północy przybył, by się pożegnać przed wyjazdem do Turynu pan
Ocelletti szczerze wzruszony niedawną audiencją u Papieża. Ksiądz Bosko korzystając
z tej sposobności wręczył mu list poufny do arcybiskupa Gastaldiego następującej
treści:
380

39 Pages 381-390

▲back to top

39.1 Page 381

▲back to top
Eccellenza Reverendissima!
Przesyłam wiadomości za pośrednictwem pana Ocelletti, których nie można
powierzyć kopercie. Zdawało się, że wszystko jest w porządku. Minister
sprawiedliwości własnoręcznie napisał formularz, który miał być przyjęty przez
Stolicę św. a skierowany do Waszej Ekscelencji. A tymczasem zostałem nagle
wezwany do ministerstwa, gdzie mi powiedziano wiele uwag odnośnie do arcybiskupa
turyńskiego, że podał do publicznej wiadomości pewne tajne sprawy. Deputowani
zgłosili interpelacje, Rada Państwa nie mogła wydać przychylnej decyzji, etc. Ale to
wszystko jest pokrywką innej prawdy. Oto faktem jest, że Bismarck nadesłał notę
protestującą przeciwko pojednaniu ze Stolicą święta, zwłaszcza przeciwko uznaniu
mianowanych przez nią biskupów, etc. Pertraktacje nie zostały przerwane, lecz
zawieszone. Przed upływem tygodnia bieżącego spodziewam się napisać mu coś
lepszego. Polecam się modlitwom. Proszę zniszczyć ten list.
Waszej Ekscelencji oddany sługa
Ksiądz Jan Bosko
16. Absolutna opozycja
Opublikowanie wiadomości o próbach pojednania bliskich realizacji,
interwencja Bismarcka doradzały na razie odbywać je w ścisłym sekrecie. Sam Ksiądz
Bosko, jak wynika z diariusza księdza Berto, unikał rozmawiania na ten temat
w swym środowisku domowym. Pertraktacje prowadzono jednak dalej w nadziei
znalezienia jakiegoś rozwiązania. Dzienniki, zarówno klerykalne, jak i pozostające
pod wpływami masońskimi, nie przestawały o tym pisać.
Dnia 8 lutego „Journal de Florence” w artykule głównym wspomniał
o powodach przybycia Księdza Bosko do Rzymu, a w dwa dni później „Emporio
Populare” w Turynie przedrukował to po włosku:
Kwestia „temporaliów” biskupich. Ponieważ w ostatnich dniach również
dzienniki niemieckie zajęły się misją Księdza Bosko w Rzymie i sprawą nowych
biskupów, przedłożeniem bull papieskich, „temporaliów” oraz porozumieniem
z rządem, uważamy za stosowne podać niniejszy artykuł z „Journal de Florence”,
który pisze o tym ze znajomością przedmiotu.
381

39.2 Page 382

▲back to top
Kwestia „Exsequatur” względem bull prekonizacyjnych biskupów włoskich
weszła na porządek dzienny. Pierwsza „Liberta”, później „L’Opinione” podały
wiadomość, że Przewielebny Ksiądz Bosko kapłan turyński, pertraktując w Rzymie
między Stolicą św. a rządem włoskim, by skłonić tenże do zrzeczenia się „Exsequatur”
i uznania biskupów mianowanych przez Papieża. Uważaliśmy za właściwe dotąd
zachować milczenie, co do tego, gdyż pisząc o tym musielibyśmy dowodzić, że jeśli
kto tu powinien ustąpić, to rząd włoski a nie Stolica Apostolska, a stąd jasne,
że przedwczesne ujawnienie mogłoby tylko zaszkodzić samej sprawie.
Ale ponieważ agenci prasowi podali komunikat do prasy zagranicznej,
że biskupi winni prosić rząd o „Exsequatur”, by mogli uzyskać „temporalia”, nic nie
stoi obecnie na przeszkodzie, by wyświetlić tę kwestię, tym bardziej, gdy z winy rządu
upadły rokowania ze Stolicą Apostolską.
Przede wszystkim należy odróżnić właściwą tzw. „Kwestię rzymską” od wielu
innych kwestii związanych z wykonywaniem przez Papieża jego władzy duchownej.
„Kwestia rzymska” nie potrzebuje wyjaśnień, gdyż Stolica Apostolska jest
przekonana, a fakty dowodzą, że współistnienie w Rzymie Głowy Kościoła
katolickiego oraz naczelnika rewolucji włoskiej, jest w najwyższy sposób szkodliwe
dla Kościoła.
Przewielebny Ksiądz Bosko nie mógłby, więc proponować w tej sprawie jakiejś
ugody. Jego życie przykładne, jak również zaufanie, jakim się cieszy ze strony
najwyższych czynników kościelnych, dawały dostateczną rękojmię, co do roztropności
jego postępowania .
Znakomity kapłan turyński proponował na wniosek swego arcybiskupa - /Nota
bene to nie odpowiada prawdzie, gdyż Ksiądz Bosko nie miał żadnego upoważnienia
do pertraktowania od arcybiskupa turyńskiego/ - rządowi włoskiemu zrzeczenia się
prawa „Exsequatur” i uznania biskupów mianowanych przez Papieża. W rezultacie
mogłoby to być bardzo korzystne dla Kościoła we Włoszech.
De facto, ponieważ rząd obstawał przy prawie „Exsequatur”, którego to prawa
Kościół nie przyznaje jakiejkolwiek władzy świeckiej, w konsekwencji biskupi włoscy
zostali pozbawieni „temporaliów”, a ich urząd nie był uznany przez państwo. Stąd
wynikły wszelkie trudności w administrowaniu diecezjami i nominacjami
proboszczów.
382

39.3 Page 383

▲back to top
Do roku 1870 rząd wpływał na nominację biskupów w tym sensie, że między
nim a Stolicą Apostolską istniało uprzednie porozumienie na temat wyboru
odpowiednich kandydatów na biskupów. Wobec tego „Exsequatur” nie miało
praktycznie znaczenia z tej prostej racji, że rząd nie mógł odmówić uznania tym, na
których się uprzednio zgodził. Po zaborze Rzymu rząd włoski sam zrezygnował, na
podstawie art. 15 Ustawy Gwarancyjnej, z przywileju proponowania kandydatów,
równocześnie zastrzegając sobie zatwierdzenie, względnie odrzucenie kandydatów
prekonizowanych przez Papieża. Stąd zrozumiałe jest, że biskupi nie chcieli
przedkładać bull nominacyjnych rządowi.
Tymczasem celem uniknięcia jakichkolwiek zastrzeżeń ze strony rządu, Papież
polecił biskupom nominowanym po 20 września 1870 r., by zakomunikowali o swym
wyborze rządowi na piśmie. Rząd jednak nie zadowolił się tym i biskupom
odmówiono uznania i pozbawiono ich „temporaliów”.
Tenże rząd włoski rozumiejąc, że z tym stanem rzeczy nie może się pogodzić
katolicka ludność półwyspu, sam poczynił odpowiednie kroki, by położyć temu kres.
Ksiądz Bosko mając na oku dobro Kościoła, nie zawahał się wznowić pertraktacji,
choć te nie dały wyniku w poprzednim roku. Za zgodą Stolicy św. zaproponował
rządowi, iż go się będzie powiadamiać o nominacjach za pośrednictwem
odpowiedniego dokumentu wystawionego przez Kongregację Konsystorialną.
Powyższy dokument, z uwidocznieniem nazwisk nominatów i diecezji, dla których
zostali skierowani, opatrzony pieczęcią św. Kongregacji, miał być wysłany biskupom,
a ci mieli go przedłożyć rządowi. Bulle papieskie miałyby pozostać u biskupów, przez
co rząd zrzekałby się prawa „Exsequatur”.
Projekt Księdza Bosko zgodny z myślą Stolicy Apostolskiej, a równocześnie
odpowiadający wymaganiom państwa, został jednak odrzucony przez Radę Państwa.
Twierdzi się też, że minister Vigliani dał przy tej sposobności poznać intencje
sekciarskie, którymi kierował się rząd włoski w zawarciu porozumienia. Miał on
oświadczyć Księdzu Bosko, że byłby gotów uznać biskupów i przyznać im
„temporalia” pod warunkiem, że Papież zgodziłby się ze swej strony przyjąć trzy
miliony lirów odszkodowania, które mu przyznaje ustawa gwarancyjna. Podstęp był
perfidny i Ksiądz Bosko nie mógł inaczej odpowiedzieć kusicielom, jak „non
possumus” Piusa IX.
383

39.4 Page 384

▲back to top
Dnia 9 bm. - pisze ksiądz Berto – spotkaliśmy na ulicy Minerwy marszałka
dworu byłego króla neapolitańskiego, który kłaniał się po pas Księdzu Bosko
przypominając mu, że pewnego razu, gdy celebrował dla rodziny królewskiej Mszę
św. w 1869 roku, on mu usługiwał do niej.
Na placu św. Klary spotkaliśmy dyrektora „Giornalle di Firenze”
i korespondenta „Univers” z Paryża, którzy prosili Księdza Bosko, by pozwolił im
napisać coś na temat „temporaliów”. Lecz on nie zgodził się, ze względu na
niestosowny po temu moment.
Dnia 11 - tego bm. powrócił do ministra sprawiedliwości. W międzyczasie
trzech deputowanych chciało rozmawiać z ministrem, lecz nie mogąc się doczekać,
odeszli. Vigliani kazał im powiedzieć, że jest zajęty. Ksiądz Bosko wychodząc od
ministra powiedział:
Vigliani spytał mnie: Czy Ksiądz jest zorientowany o bieżących wypadkach?
Nie panie ministrze.
To niech Ksiądz przeczyta ten dziennik /był to la „Voce della Verita”/. Niech
Ksiądz sam osądzi, czy z tymi ludźmi można coś załatwić?
W czasie audiencji u ministra trwającej ponad trzy kwadranse, Vigliani spytał
Księdza Bosko, czy czytuje prasę. On odrzekł, że nie.
Jak to? To Ksiądz nie jest w kontakcie z żadnym z dzienników katolickich?
Sądziłem, że wszystko, co tam piszą, jest pod jego kierunkiem...
Dnia 13 lutego monsignor Nardi, w „Osservatore Romano” pod rubryką:
kronika rzymska pisał o wielkich troskach Ojca św. z powodu cierpień Kościoła,
następnie wracał do tematy poprzedniego pisząc:
Lecz są niestety tacy ludzie, jeśli się nie mylę zasnuwają od wielu dni skutkiem
oblicze Ojca świętego, zazwyczaj pogodne. Mianowicie rozchodzą się wieści,
że niektórzy biskupi z dawnych prowincji sardyńskich, prosili rząd o „Exsequatur”,
jedni wprost, drudzy pośrednio.
„L’ Opinione” i cała prasa rządowa potwierdzają te fakty, dzienniki katolickie
powtarzają te doniesienia prasowe bez sprzeciwu. Inne twierdzą, że o „Exsequatur”
nie proszono, choć nie zaprzeczają, że zostało udzielone. My jesteśmy nadal temu
przeciwni.
384

39.5 Page 385

▲back to top
Stolica św. dotychczas nie zmieniła swej linii postępowania, a próby ze strony
rządu, by ją nagiąć do swej woli, pozostały bezskuteczne. Biskupi włoscy pozostaną
wierni swym obowiązkom, a gdyby miało być inaczej, umarlibyśmy ze smutku.
W niedzielę 15 lutego Ksiądz Bosko poszedł na obiad do monsignora
Fratejacci'ego. Wśród gości zaproszonych byli prezes Arkadii, pewien kapłan,
dyrektor Misji ludowych, lekarz domowy monsignora Fratejaccci i inni. Po obiedzie,
gdy podano dla gości kawę, Prezes Akademii „Arcadia” monsignore Ciccolini oraz
monsignore Fratejacci sprezentowali Księdzu Bosko Dyplom Honorowy członka tej
starożytnej i sławnej Akademii.
Ksiądz Bosko dziękując im, między innymi powiedział:
Ofiarowano mi wielokrotnie krzyże kawalerskie lub komandorskie, lub nawet
coś więcej, lecz odmawiałem zawsze wychodząc z założenia, że te rzeczy mogłyby
mnie odciągnąć od mojego środowiska pracy. Obecnie jednak zaszczytne wyróżnienie
chętnie przyjmuję.
Nazajutrz z własnej inicjatywy ksiądz Berto nadawał na poczcie list
następujący:
A sua Eccellenza M. Nardi! Roma, Vaticano
Gdyby Wasza Przewielebność wiedział, jak wielkie zło spowodował jego
artykuł z dnia 1 lutego 1874 r., w „Voce della Verita” zapewne nie byłby go napisał.
To, co się już stało, pazienza. Proszę starać się naprawić zło, o ile to możliwe. A na
przyszłość proszę przykładać należytą wagę do swoich słów i do tego, co się pisze.
Un amico associato al detto giornale
Następnie zakupił dwie kopie numeru zawierającego wspomniany artykuł oraz
drugi zawierający pochwałę książeczki Belasio.
Sekretarz notuje dalej w swym diariuszu:
Po obiedzie około godz. 17.30 wyszliśmy na przechadzkę w kierunku willi
Ludovisi, obok kościoła kapucynów. W pewnym momencie zbliża się jakiś pan
i pozdrawia Księdza Bosko. Ten oddaje mu ukłon zwracając się ku niemu. W tej
chwili ów pan wraca się, biegnie do Księdza Bosko dziękując serdecznie
385

39.6 Page 386

▲back to top
i wspominając, jak to swego czasu, w domu państwa Vimercati w roku 1867,
przyprowadzono go do Księdza Bosko z prośbą o błogosławieństwo.
Byłem wówczas w oszołomieniu, lecz pamiętam, gdy znalazłem się przed
Księdzem Bosko, on mnie zachęcił, bym się niczego nie obawiał i że wyzdrowieję.
I rzeczywiście od tego czasu powróciło mi zupełnie zdrowie. Widziałem Księdza
kilkakrotnie w Rzymie, lecz nie miałem odwagi podejść do niego.
Ksiądz Bosko między innymi raz powiedział do sekretarza: Dzienniki robią tak
wiele hałasu, a my idziemy swoją drogą, uzyskując coś nie coś. Vigliani mi
powiedział:
Księża proboszczowie mogą wchodzić już w posiadania należnych im
„temporaliów”. Co do biskupów, obrało się drogę środkową. Obecnie napiszemy do
wszystkich, co mają uczynić, by uzyskać „temporalia”.
Papież razu pewnego wyraził się wobec Księdza Bosko:
Ksiądz uczynił wszystko, co można było zrobić, a do przeprowadzenia tego
było by potrzeba całej gromady teologów. Przykro mi, że pewien dziennik obszedł się
z Księdzem Bosko źle, lecz pazienza!
„Osservatore Cattolico” z Medionalu publikował 19 lutego artykuł następny
przytaczając fakt prawdziwy, lecz wysnuwał z niego wnioski pośrednio godzące
w Księdza Bosko i tak pisał:
„Temporalia” dla arcybiskupa Cagliari Balmy. „Unita Cattolica” informuje
w jaki sposób udało się monsignorowi Balma arcybiskupowi Cagliari uzyskać
„temporalia” odmawiane dotąd biskupom mianowanym po wejściu ustawy
gwarancyjnej. Otóż monsignore Balma posłużył się pewnym wybiegiem, przez który
jak sądził, można by pogodzić korzyść ze sprawiedliwością. Unita Cattolica twierdzi,
że arcybiskup otrzymał w tej sprawie instrukcje od swej autorytatywnej władzy.
Dlatego więc pożądanym by było, żeby mogli z tego skorzystać również inni,
znajdując się w podobnej sytuacji.
Sam fakt, według relacji dziennika, przedstawiał się następująco:
Na wstępie zaznaczyć należy, że miasto Cagliari ma dobrego burmistrza,
wzorowego katolika, który ocenia wkład pracy biskupa w ogólny dobrobyt ludności,
na terenie zwłaszcza jego diecezji, a który jeszcze owocniej będzie pracował, jeśli
otrzyma uznanie od rządu. Dlatego osobiście poszukał sposobu, by ułatwić uznanie
386

39.7 Page 387

▲back to top
„Exsequatur” dla arcybiskupa. Nie mniej jednak monsignore Balma w swej
roztropności i obserwancji względem Stolicy św., na sam przód zwrócił się do niej,
następnie polecił wystawić w miejscu widocznym w zakrystii bullę Ad Populum
odnośnie do swej nominacji na arcybiskupa zezwalając każdemu, kto by zapragnął,
skopiowanie takowej. A ponieważ tekst bulli po łacinie nie był zbyt łatwo dostępny
dla każdego, kazał również obok wywiesić jej tłumaczenie.
Burmistrz, zatem dowiedziawszy się, iż bulla została wystawiona
w zakrystii, posłał tam notariusza, by sporządził z niej kopię. A ponieważ prócz tego
uwidoczniono również tłumaczenie dwu innych bull, to jest do Kapituły i do
Arcybiskupa, polecił mu przepisać je Ministrowi Pieczęci w Rzymie.
Gdy Minister Pieczęci Vigliani otrzymał wspomniane dokumenty, chciał
jeszcze upewnić się czy przezto monsignore Balma zamierza prosić o uznanie siebie,
ze strony państwa, jako arcybiskupa Cagliari. W odpowiedzi na to monsignore
oświadczył, iż „nie może i nie chce we własnym imieniu występować w tej sprawie,
lecz dla dobra diecezji pragnie uzyskać uznanie swego urzędu arcybiskupiego,
wyrażając wdzięczność każdemu, ktokolwiek przyczyniłby się do wspomnianego
uznania”. Wobec tego nie miał już trudności zwrócenia się z tym do królewskiego
prokuratora w Cagliari, który ze swej strony przesłał ministrowi Strażnikowi Pieczęci,
powyższą deklarację, w ślad, za którą nadeszło dla arcybiskupa „Exsequatur”.
Nasi czytelnicy rozumieją, z jakich powodów wstrzymujemy się od dalszych
komentarzy na ten temat. Zresztą z tego, co pisaliśmy już na ten temat, można
zaczerpnąć pewne przesłanki oświetlające rzecz całą.
Dnia 20 - go bm. - pisze ksiądz Berto – spotkaliśmy sekretarza księdza biskupa
Ricci, który skarżył się Księdzu Bosko:
Co mam robić? „Popolo Romano” napisał o mnie szereg paszkwilów,
mianowicie, że rozpisywałem listy i rozdawałem je zbierając po 10 franków od
każdego. Niektórzy radzą mi bronić się w gazetach. A co Ksiądz Bosko mi radzi?
A on na to: Zróbmy tak, jak radzi Dante:
„... Non ragioniam di lor, ma guarda e passa. Laetari et benefacere, e lasciar
cantar le passere – Nie zwracajmy uwagi na nich, lecz idźmy swoją drogą. Cieszmy się
i uczyńmy dobrze i pozwólmy wróblom ćwierkać dowoli ”.
387

39.8 Page 388

▲back to top
Tymczasem rozeszła się pogłoska, że Ksiądz Bosko zabiega w Rzymie również
w sprawie zatwierdzania Reguł Towarzystwa przez niego założonego.
Wyznaczono już w Rzymie Komisję Kardynałów – pisał w dniu 21 lutego
„Popolo Romano”, która ma zbadać złożoną przez Księdza Bosko prośbę, mającego
zamiar ufundowania w Rzymie, pod opieką Stolicy św. kolegium z konwiktem, na
wzór tych prowadzonych przez zakon „Carissimi”.
Projekty Księdza Bosko, z pewnością napotkają na opozycję ze strony tak
jezuitów, jak francuskich braci szkół chrześcijańskich.
Zdaje się, że Pius IX w pewnej mierze sprzyja Księdzu Bosko, lecz bynajmniej
nie można tego powiedzieć o Kolegium Kardynalskim, z wyjątkiem może kardynała
Berardiego lub jeszcze może jakiegoś drugiego.
W tym samym dniu mediolański „Osservatore Cattolico” omawiał ponownie
prowadzone pertraktacje w sprawie „Exsequatur”.
Kwestie „temporaliów” biskupów mianowanych przez Stolicę Apostolską, po
wyjściu Ustawy Gwarancyjnej, przeniosła się z pracy włoskiej do zagranicznej, która
pasjonuje się tą sprawą, jakby swą własną. Prasa katolicka będąc wyrazicielką opinii
katolików na całym świecie, wypowiada się na rzecz biskupów, będących w pełnym
prawie. Ubolewa ona, podobnie jak my Włosi i nasi biskupi, nad krzywdą dziejącą się
Kościołowi i domagała się sprawiedliwości.
Niestety często się zdarza, że cała ta kwestia poza Alpami nie jest dostatecznie
jasno rozumiana. Mamy na myśli taki np. „Decentration”, który pisze o „Exsequatur”,
jako o akcie, jakiego Papież domaga się od rządu. Nic bardziej fałszywego nad to
twierdzenie. Wyjaśnialiśmy już dostatecznie naszym czytelnikom tę sprawę i zbędne
jest do niej powracać. Wydaje się jednak, że nie od rzeczy będzie parę słów
wyjaśnienia na temat bieżących wypadków w niektórych diecezjach.
Stolica św. bynajmniej nie domaga się, by państwo udzielało biskupom
„Exsequatur”, bo pozostaje to w sprzeczności z praktyką Kościoła i jego nauką.
Stolica św. nie uznaje prawa państwa do rewizji nominacji biskupich, których
dokonuje wyłącznie Papież, na mocy swego najwyższego i wyłącznego prawa, przy
pomocy swej Kurii. To prawo, niestety, spotkało się niekiedy z gwałtowną opinią
niektórych państw. Papież może wejść w porozumienie z państwami, którym zależy na
uregulowaniu stosunków z Kościołem, lecz nigdy, ani w praktyce, ani w teorii, nie
388

39.9 Page 389

▲back to top
godzi się na ingerencję państwa do jego spraw wewnętrznych. Jak więc można
twierdzić, że Stolica św. oczekuje, by rząd udzielił biskupom „Exsequatur”?
To, czego Stolica św. oczekuje od rządu dotyczy, by przestrzegając danych
obietnic i ustaw, nie stawiał przeszkód dla swobodnego i pełnego wykonywania
jurysdykcji biskupiej, lecz pozwolił, by uprawnienia pochodzące z nominacji
papieskiej, które uznaje i państwo za prawomocne, mogły roztaczać swój wpływ
dobroczynny na lud wierny, dla którego zostali pozostawieni biskupami, by rządzili
Kościołem Bożym.
Stąd wynika, że Stolica św. bynajmniej nie domaga się od rządu żadnego aktu
pozytywnego, lecz zadowala się czysto negatywnym; nie zabiega o „Exsequatur”, lecz
pragnie usunięcia niesłusznie stawianych biskupom przeszkód, zaprzeczających im ich
stanowiska jurysdykcyjnego wobec prawa i społeczeństwa katolickiego.
Owa prasa zagraniczna, którą cytowaliśmy, wciągnięta została w to
zamieszanie, które obecnie pragniemy wyjaśnić, a to z powodu odmiennych
stosunków różnych rządów ze Stolicą Apostolską i nie widzi ona, że u nas nie istnieje
obecnie, ani w ogóle jest możliwa jakakolwiek normalizacja stosunków wzajemnych
pomiędzy Kościołem a państwem.
Istota nieporozumienia polega na tym, iż biskupi nie chcą „Exsequatur” i nie
przedkładają rządowi bull papieskich, gdyż to byłoby równoznaczne z proszeniem
o nie, a państwo gotowe udzielić „Exequatur”, domaga się jednak przedłożenia bulli.
Jak więc pogodzić ze sobą te dwie skrajne pozycje?
Na podstawie wiadomości z Rzymu, co do misji Księdza Bosko z Turynu,
nabraliśmy przekonania, iż Stolica św. chcąc usunąć tyle narosłych trudności, wyraziła
zgodę na to, by biskupi przedstawiali rządowi certyfikat, stwierdzający tożsamość
osoby piastującej godność biskupią, przeznaczonej do danej diecezji. W taki sposób
Stolica św. uwzględniałaby wymagania państwa, co do stwierdzenia tożsamości
osoby, której miano udzielić „temporaliów”, a równocześnie szanowała prawa
Kościoła, unikając starannie tego, co w przyszłości mogłoby dać początek nowemu
systemowi polityczno kościelnemu, jako broń potężną w ręku państwa.
Przyklaskujemy tak sformułowanej zasadzie postawionej przez Stolicę św.
podziwiając jej stałość i mądrość. Lecz rząd nie zgodził się na to. Domaga się nadal
przedłożenia bull, a Stolica św. tym bardziej nie ustępuje wobec jego
389

39.10 Page 390

▲back to top
nieuzasadnionych pretensji, trzymając się swej zasady: potius mori quam foedri.
Ksiądz Bosko także przerwał rozmowy prowadzone i powrócił do Turynu.
A oto tu i tam w tych dniach mówi się, że biskupi niektórzy otrzymali
„Exsequatur” od rządu. Jak mogło dojść do tego? Czy państwo zrezygnowało
ze swych pretensji nieuznanych przez Stolicę św.? Czy zadowolono się prostym
zaświadczeniem z jej strony? Nic z tego.
Przytoczyliśmy z „Unita Cattolica” dylemat, jakim się posłużył arcybiskup
z Cagliari, nie śmiejąc czynić żadnych komentarzy, ponieważ rozumiemy, że jesteśmy
prostymi uczniami wobec biskupów. Możemy rozważać ów dylemat na tle tego, co
czyni Stolica święta w obronie swych praw. Stwierdzamy, że nie zadowolono się
przedłożeniem ze strony arcybiskupa zwykłego zaświadczenia, ani rząd nie ograniczył
się do usunięcia przeszkód w wykonaniu władzy biskupiej, lecz uroczyście udzielił mu
„Exsequatur”. Stwierdzamy, że prócz wywieszenia bull publicznie, musiał on również
przesłać oświadczenie do prokuratora, że chce być uznany przez państwo.
Nie wydajemy o tym wszystkim swej opinii, lecz nie chcemy też całkowicie
podzielić zdania prześwietnej „Unita Cattolica”.
Wreszcie nie chcemy pomijać pewnej uwagi, której jednak nie należy brać
w złym sensie. Oto dążenia kompromisowe ujawniają się raczej w Piemoncie, stamtąd
wieje łagodny wietrzyk porozumienia, tak mile odczuwany przez katolików od Lago
Maggiore aż po Etnę. Chcielibyśmy, by tam gdzie rewolucja się zaczęła, tam też miała
zostać zakończona. Tym bardziej nie życzylibyśmy sobie, by źle zrozumiany interes
religijny odbywał się kosztem praktyk, których nie kwalifikujemy.
Ksiądz Bosko powrócił do Turynu!
Wiadomość ta lotem błyskawicy obiegła wszystkich, znajdując wszędzie wiarę.
Ale już 25 lutego, „Sentinella di Cuneo” podała wiadomość, że znowu powrócił do
Rzymu!:
RZYM – Ksiądz Bosko wczoraj powrócił do Rzymu z Piemontu, dokąd udał
się, by zasięgnąć zdania Episkopatu, który mu zlecił pertraktacje, co do „Exsequatur”.
Ksiądz Bosko dowiedziawszy się w Turynie o interpelacji deputowanego
Miceli, przybył natychmiast do Rzymu, spodziewając się prawdopodobniej debaty
w parlamencie na ten temat w dniu wczorajszym. Lecz niestety zawiódł się! Pomimo
390

40 Pages 391-400

▲back to top

40.1 Page 391

▲back to top
tego nie chcąc tracić czasu, prosił o posłuchanie u ministra spraw zagranicznych, nie
mogąc konferować z Viglianim, który doprawdy zachorował na gardło.
Tymczasem sprawa przedstawiała się inaczej: Ksiądz Bosko powrócił do
Rzymu, nie z Turynu lecz z Ceccano!...
Podróż ta miała następujący przebieg, według relacji księdza Berto.
Hrabia Filip Berardin /brat kardynała/ zaprosił go do swej posiadłości
w Ceccano. O godz. 9.30 przyjechał powozem, ze swym sekretarzem, by nas zabrać na
stację. Wpuszczano nas do wnętrza bez przechodzenia przez główne wejście,
bocznymi drzwiami przez salon restauracyjny. Przechadzaliśmy się nieco oglądając
obszerny budynek stacyjny, który zdaniem hrabiego, jest jednym z największych
w Europie. Następnie wsiedliśmy do jego wagonu prywatnego i przybyliśmy do
Ceccano po południu.
Na stacji oczekiwały nas z powozami różne osobistości, między innymi dwóch
koników i kuzyn hrabiego. Znakomitsi obywatele miejscowi, oprócz przygodnie
spotkanych, obserwowali nas ciekawie. Obiad był już gotowy, więc po zwiedzaniu
pałacu zasiedliśmy do stołu w liczbie około dziesięciu osób. Po obiedzie zwiedziliśmy
kolegium, w towarzystwie niektórych miejscowych obywateli. Następnie
pojechaliśmy z wizytą do dziekana, a później zwiedziliśmy jeszcze szpital miejscowy,
gdzie zastaliśmy znajomą siostrę Szarytkę z Turynu. Prócz tego odwiedziliśmy także
znane miejsce odpustowe „Madonna del Fiume”. Wieczorem powozem odwieziono
nas na stację. Do Rzymu wróciliśmy o godzinie 9.30.
Hrabia Berardi powiedział, między innymi Księdzu Bosko:
W Rzymie założymy Dom Centralny, a tu w Ceccano - dom filialny.
W Ceccano kuzyn hrabiego mówił, że w tych dniach prasa donosiła o tym,
że w Rzymie odbyła się konsulta kardynalska na temat otwarcia zakładu Księdza
Bosko w tym mieście. Tylko dwóch kardynałów poparło ten projekt: kardynał Berardi
i jeszcze jeden, oprócz samego Ojca św.
Przez kilka wieczorów – notował księdza Berto w dzienniczku – po kolacji
w domu państwa Sigismondich, Ksiądz Bosko miał zwyczaj opowiadać jakąś
ciekawostkę. Między innymi, spytany raz na temat zmiany sytuacji politycznej oraz
triumfu Kościoła, wyraził się następująco:
391

40.2 Page 392

▲back to top
Do roku 1875 nie będzie nic nowego. Ujrzeć będzie można tylko niejaką
zapowiedź odnowienia, które nastąpi, nie wcześniej, jak w roku 1878, a nawet później,
jeżeli jakieś przeszkody ze strony wolnej woli ludzkiej nie staną w poprzek Woli
Bożej.
Zapytany później, jaki sens ma owo proroctwo, które mówi: „Nie przeminą
dwie pełnie księżyca w miesiącu kwiatów, zanim tęcza pokoju pojawi się na świecie”
Ksiądz Bosko odpowiedział:
Trzeba zobaczyć, kiedy przypadają dwie pełnie księżyca w maju.
Wówczas pan Aleksander poszedł zajrzeć do kalendarza /co widziałem i ja/,
iż w tym roku, w miesiącu maju, przypadają dwie pełnie.
Zbieramy alej okruchy wiadomości o naszym Ojcu:
Otóż, dnia 28-go bm. spotkaliśmy na ulicy monsignora Antici sekretarza
konsystorialnego w towarzystwie jego sekretarza. Ksiądz Bosko i monsignore
wymienili ukłony i parę konwenansów, przy czym monsignore nie poznając Księdza
Bosko spytał o jego nazwisko.
Jestem ksiądz Bosko – przedstawił się święty. Usłyszawszy to monsignore
cofnął się parę kroków i przeżegnał się.
Jak to? To Ksiądz Bosko - ten, który czyni cuda?...
Tak, tak, jestem Ksiądz Bosko, ten conciliatore!
Wówczas nawiązała się serdeczna rozmowa. Monsignore spytał, jak się
skończyły te pertraktacje z rządem?
Jeśli mam o tym mówić, to wróćmy się nieco – odpowiedział Ksiądz Bosko.
Po drodze Ksiądz Bosko rozmawiał z monsignorem, a ja z jego sekretarzem
i tak doszliśmy do domu. Na pożegnanie prałat zawołał: Coraggio, coraggio!...
Dnia 1 marca w zakładzie SS Szarytek przy placu Bocca della Verita,
w rozmowie z przełożoną, między innymi rzeczami Ksiądz Bosko opowiedział,
że hrabia Servanzi, z Gwardii Pałacowej Jego Świątobliwości, towarzyszył Don
Carlosowi do Turynu, przed udaniem się na plac boju w Hiszpanii.
Wyszedłszy stąd wsiedliśmy do karocy i pojechaliśmy do kardynała
Antonellego. Po powrocie stamtąd Ksiądz Bosko powiedział mi:
Kardynał Antonelli dał mi pięćset franków na naszych chłopców. Co do prasy,
orientuje się wspaniale. Między innymi spytałem go:
392

40.3 Page 393

▲back to top
Czy Eminencja wie, jak są tłumaczone starania o „temporalia” biskupie?
Niestety, odrzekł.
A może wypadałoby coś odpowiedzieć na to?
No, cóż, Eminencjo, jeśli się tu odpowie, to oni wydrukują to i gdzie indziej.
Kardynałowi Antonellemu znane było nazwisko autora tych artykułów:
to monsignore Nardi pisywał w dzienniku „Voce della Verita”, jak również
w „Osservatore Cattolico” w Mediolanie.
Ksiądz Bosko zaznaczył nieraz:
Te dzienniki katolickie czynią więcej złego, niż wszyscy katolicy razem. W ten
sposób postępując ubliżają Stolicy świętej. A przecież wysłano biskupom tylko to, co
było napisane pod dyktandem Ojca świętego i nic więcej ponadto...
Dnia 3 bm. Ksiądz Bosko, między innymi mówił:
Dzisiaj rano byłem u ministra Viglianiego, który był bardzo czymś
zafrasowany.
Dlatego spytałem go:
Czy pan minister czuje się niedobrze?
Owszem, owszem, tylko na świecie jest źle.
Czy Ksiądz nie czytał dzisiejszej prasy?
Z reguły nie czytam żadnych dzienników.
Biedna Hiszpania! Przecież tam krew się leje!
Ksiądz Bosko wspomniał między innymi i o kościele św. Prześcieradła, na co
minister odrzekł, że król nie ma nic przeciw, tylko, że należałoby z góry na to coś
wyłożyć; a to wyglądałoby, jakoby rząd kościoły budował, a to by nam nie
odpowiadało.
Pod wieczór, jak zwykle, wyszli na przechadzkę na ulicę Pincio. Ksiądz Bosko
mówił o proroctwach. Między innymi powiedział:
Ów list doręczony poufnie cesarzowi austriackiemu, został przez niego
przeczytany. Następnie cesarz polecił podziękować owej osobie, która mu go wysłała,
mówiąc, że się nim posłuży. Posłany był w lipcu 1873 r.
Istotnie prasa donosiła, że cesarz austriacki, dnia 11 lutego 1874 r., spotkał się
z imperatorem rosyjskim. Dzienniki liberalne głosiły, że traktowano jedynie
o sprawach handlowych, lecz katolickie twierdziły, że chodziło o coś więcej.
393

40.4 Page 394

▲back to top
Spytałem Księdza Bosko – pisze sekretarz – skąd ma wiadomość o tych
sprawach przyszłych.
Za pomocą: Otis, botis, pia tutis! odrzekł z uśmiechem.
Ja nie dawałem za wygraną i nastawałem. Wówczas on spojrzawszy na mnie
poważnie, uciął krótko: W tych sprawach nie można... i nie wypada nalegać!
Dnia 6 bm. z księdzem misjonarzem Bertazzi, poszedł do sekretarza
Kongregacji Rozkrzewiania Wiary, następnie do monsignore Peirano. Ten mu
powiedział, że kardynał Antonelli odwołał to, co Ojciec święty ustnie polecił Księdzu
Bosko: to jest napisać biskupom, jak mają postąpić w sprawie „temporaliów”. Wtedy
to Jego Świętobliwość osobiście podyktował Księdzu Bosko, w jaki sposób tę rzecz
załatwić.
Widocznie pertraktacje, tak z jednej, jak i z drugiej strony utknęły na mieliźnie.
Pod wieczór wyszliśmy na przechadzkę i spotkaliśmy monsignore Antici, który
nas zatrzymał i powróciliśmy do domu. Ksiądz Bosko dał mu kopię proroctw, o które
prosił.
Dnia 7 bm. po obiedzie, wyszliśmy na przechadzkę na Plac Mignatelli.
Rozmawialiśmy o monsignorze Gastaldim, w związku z jego wyborem na arcybiskupa
turyńskiego. Papież zlecił wówczas Księdzu Bosko, by mu powiedział w jego imieniu,
że na razie robi go arcybiskupem Turynu, lecz po dwóch latach, może czymś więcej...
Ksiądz Bosko spełnił dane sobie zlecenie, a arcybiskup miał odpowiedzieć
wówczas: Zostawmy to Boskiej Opatrzności!
Spytałem Księdza Bosko:
Obecnie mianuje się nowych kardynałów. Czy arcybiskup turyński znajdzie się
w ich liczbie?
Och, coś przeciwnego!… Ja sam przy sposobności wizyty, powiem mu
otwarcie:
Obecnie następują nominacje nowych kardynałów. Nie śmiem jednak wstawiać
się za nim, gdy równocześnie z podniesioną szpadą zwalcza się nasze Zgromadzenie,
a nawet nie pozwolono mi przyjść do słowa, ani nie przyjęto moich racji...
Jak widać, sprawa „temporaliów” zupełnie ucichła!
W dniu 14 marca... rano zaniosłem list hrabiemu Visone.
394

40.5 Page 395

▲back to top
W tymże dniu Ksiądz Bosko listownie proponował monsignorowi Gastaldiemu,
zawarcie pewnego porozumienia z władzami, którego nie mamy kopii.
Eccellenza Reverendissima!
Wierzę, że w tej chwili Ekscelencja jest znużona wielu sprawami, o których się
mówiło i projektowało w celu pokonania trudności, wspomnianych w załączonym
arkuszu. Wskazano w nim sposób postępowania, który można by zastosować.
Ze strony ministra sprawiedliwości podano również pewne propozycje. Proszę, więc
postąpić, jak mu wskazuje jego roztropność. Mam nadzieję w niedługim czasie
osobiście rzecz całą wyjaśnić. Proszę, więc uważać mnie etc.
Rzym, 14.03.1874 r.
Ksiądz Jan Bosko
A Bismarck nie ustawał słać protestów, zdecydowany przeciwstawić się
absolutnie wszelkiemu porozumieniu!
17. Udaremnione plany!
Niestety wszystkie pertraktacje spełzły na niczym, przede wszystkim z winy
prasy - nawet tej klerykalnej!
Sprawy do pewnego stopnia postępowały dobrze, dopóki „Voce della Verita”,
a później „Osservatore Cattolico” mediolański nie oskarżyły Księdza Bosko, że był
zwolennikiem pojednania. Wtedy już trudno mu było kontynuować posunięte daleko
pertraktacje. Gabinet zaś pruski, który wówczas rozpoczynał zażartą walkę przeciw
Kościołowi katolickiemu, natychmiast temu się sprzeciwił, a Bismarck słał do ministra
Viglianiego piorunujące listy.
Pewnego dnia Ksiądz Bosko wszedłszy do gabinetu zastał ministra całkiem
zdeprymowanego.
Widzi Ksiądz – mówił – w jakich mętnych wodach płyniemy obecnie.
Ksiądz nalegał, by udzielić „temporaliów” arcybiskupowi turyńskiemu, a ten
nieroztropnie, tak, iż dowiedziano się o tym nawet poza granicami państwa i Bismarck
pisze mi, iż dziwi się, w jaki sposób można udzielać podobnych koncesji, przy tak
395

40.6 Page 396

▲back to top
zaawansowanych pertraktacjach o sojusz Włoch z Prusami. Widzi Ksiądz, że mamy
pasztet gotowy...
Ksiądz Bosko poprosił ministra o parę godzin czasu, by rozważyć powstałą
sytuację i wrócił tego wieczoru. W rozmowie zgodzono się na to, by zapobiec
wynikłym stąd następstwom stosując wielką przezorność. Na razie jednak trzeba było
odłożyć podjęcia dalszych praktyk.
W końcu zdawało się, że będzie można przyjść do jakiejś konkluzji. Ksiądz
Bosko znajdował się w pokoju przyległym do auli parlamentu, oczekując ostatecznej
odpowiedzi ministra Viglianiego. Wielu deputowanych, między nimi Crispi słysząc,
że jest tu Ksiądz Bosko, zaczęło cisnąć się z ciekawości, by ujrzeć jak sam Ksiądz
Bosko się wyraził – che razza di bestia mai fosse.
Crispi korzystając ze sposobności prosił Księdza Bosko, by wyjednał u Papieża
pozwolenie na celebrowanie Mszy św. a zatem przywilej kaplicy prywatnej w pałacu
na Kwirynale, idąc za życzeniem księżniczki Małgorzaty, która pragnęła w niedzielę
wysłuchać Mszy św. w domu. Przez to chciał może zaskarbić sobie łaski na dworze
królewskim.
Ksiądz Bosko odrzekł, iż nie uważa, by jemu, jako podwładnemu godziło się
przedstawiać Papieżowi prośbę, która zmierzała do zniszczenia głównego skutku
interdyktu rzuconego na rodzinę królewską.
Ale Ksiądz – odpowiedział Crispi – który potrafi wydobyć się z tylu tarapatów,
nie umiałby znaleźć sposobu na to, by można było mimo to celebrować Mszę św.
w pałacu na Kwirynale?
Środek znalazłby się na to – odpowiedział Ksiądz Bosko – ale jedyny!...
Jaki, jaki? Pytali chórem deputowani.
Ja, moi panowie, nie śmiałbym wam go wyjawić.
Ależ prosimy, prosimy! Czy Ksiądz uważa, że nie umielibyśmy wysłuchać
Mszy św.?
Nie, nie to miałem na myśli.
A więc co w takim razie?
Widzicie panowie: Ksiądz Bosko jest szczery i lubi nazywać rzeczy po imieniu,
dlatego obawia się by was nie urazić...
396

40.7 Page 397

▲back to top
Ależ nie, nie, proszę się nie obawiać, że Ksiądz nas obrazi. Jesteśmy wszyscy
szczerzy i cenimy sobie, gdy nas szczerze się traktuje.
Dobrze, moi panowie. Widzę, że mam do czynienia z osobami dobrze
wychowanymi i pod każdym względem na miejscu. Dlatego powiem wam otwarcie,
o co chodzi. Chcielibyście, aby była na Kwirynale odprawiona Msza święta? Jest na to
tylko jeden środek!
Jaki, słuchamy!
Oto ten, by wszyscy wpierw wyszli z kaplicy...
Spojrzeli po sobie znacząco i wymienili głośno swe myśli:
Ksiądz Bosko doprawdy mocno nas zaszachował! To się nazywa mówić
prawdę komuś! Ale to nieźle!
Ja – ciągnął dalej Ksiądz Bosko – nie miałem odwagi powiedzieć tego,
gdybyście mnie, ponownie do tego nie zmusili. Lecz czy panowie sami widzą jakiś
inny środek na to?
Ksiądz Bosko ma rację – przyznało z nich wielu.
W tej chwili nadszedł minister Vigliani pytając, o czym tak żywo rozmawiano.
Aż tu zjawia się portier i wywołuje go, bo sekretarz ambasady pruskiej czekał z jakąś
długą depeszą. Vigliani wnet wrócił mówiąc do Księdza Bosko i obecnych:
Panowie, pertraktacje w sprawie „temporaliów” utknęły na mieliźnie! Bismarck
telegrafował w tej sprawie do rządu. A oto depesza: „Nie należy bezwzględnie
zaniechać wojny z Papieżem!”.
W telegramie Bismarck dziwił się, że rząd wdaje się w pertraktacje z jakimś
tam księdzem, podczas gdy on jest ostoją dla Włoch. Dodawał przy tym, że jego
monarcha jest w najwyższym stopniu tym oburzony i kończył pogróżkami, jeśli się
nadal będzie pertraktować z Papieżem.
Co robić? zakończył Vigliani. Prusy trzymają w swym ręku nasze losy...
Dowcipny „Fischietto” turyński przedstawiał następującą karykaturę: Vigliani
stoi z otwartymi ustami słuchając, co mówi Ksiądz Bosko. Bismarck zaś kopnięciem
buta otwiera drzwi gabinetu i wchodzi, by skuć Viglianiego. Ksiądz Bosko prawicą
czyni gest uspokajający, a w lewej trzyma kropidło, kropiąc nim Bismarcka.
Tak kończyły się długie pertraktacje, które gdyby się powiodły, uzyskano by
dla biskupów „temporalia”. Papież miałby ulgę w poważnych wydatkach, gdyż musiał
397

40.8 Page 398

▲back to top
na utrzymanie biskupów dawać każdemu z nich pewną sumę pieniędzy. Nadto nie
byłoby ze strony Kościoła żadnej ugody z jego nieprzyjaciółmi, ani też zbliżenia się do
rewolucjonistów.
Lecz wysiłki Księdza Bosko nie poszły na marne. Wielu biskupów zdołało
uzyskać „temporalia”, inni otrzymali je później, a nade wszystko diecezje otrzymało
swych arcypasterzy, a wielu proboszczów, na podstawie zwyczajnego oświadczenia
dziekanów w diecezjach rządzonych przez biskupów, niemających „Exseguatur”,
otrzymało królewskie „Placet”...
Lecz ile trudów poniósł, ile upokorzeń, szyderstw i urągań znieść musiał Ksiądz
Bosko z powodu tego, co wydawało się niepowodzeniem!
Natrudziłem się i nacierpiałem tak wiele – żalił się – iż więcej nie
podejmowałbym się podobnego trudu! Wrócę do Turynu, by pracować wśród swoich
chłopców, nie myśląc o niczym innym...
A tymczasem prasa donosiła o zatwierdzeniu Pobożnego Towarzystwa św.
Franciszka Salezego. Dnia 10 kwietnia „La Riforma” pisał:
Wczoraj wieczór, znany Ksiądz Bosko został przyjęty na audiencji przez
Piusa IX, któremu przedłożył Regulamin nowego wielkiego zgromadzenia
przeznaczonego na to, by zastąpić zniesione zakony. Kongregacja kardynałów
zatwierdziła je, a Papież nadał mu swą sankcję.
„La Capitale” drukowała złośliwy przytyk:
Gdy rząd włoski znosi zgromadzenia zakonne – oto w cieniu jego – Papież
ustanawia nowe. Ksiądz Bosko złożył pożegnalną wizytę Piusowi IX, odjeżdżając do
Turynu z satysfakcją, że uzyskał od Kongregacji kardynałów zatwierdzenie nowego
zgromadzenia zakonnego, które założył. Pius IX deklaruje się jego współzałożycielem
i tak rząd włoski będzie zadowolony, iż respektuje się jego ustawy.
W tym samym czasie doskonały „Journal de Florence” biorąc za punkt wyjścia
gadaninę dziennika „La Nazione”, brał w obronę Księdza Bosko:
„La Nazione” pod rubryką „kronika florencka”, z dniem dzisiejszym publikuje
obszerną korespondencję z Rzymu na temat misji naszego czcigodnego przyjaciela,
Wielebnego Księdza Bosko. Ta korespondencja jest jednym pasmem złośliwych
podejrzeń i błędnych twierdzeń. Nieodpowiedzialne to pismo nie może jednak ukryć
przed oczyma czytelnika całej prawdy.
398

40.9 Page 399

▲back to top
Korespondent przyznaje wprawdzie Księdzu Bosko, iż nie pracował on nigdy
nad pojednaniem Kwirynału z Watykanem, które - jak sam oświadcza szczerze - jest
niemożliwe. Nie mija się on również z prawdą, kiedy przy końcu swego artykułu
zaznacza, iż po 4- miesięcznych pertraktacjach Papież miał się wyrazić, że Minghetti
i spółka, to masoni - zawzięci wrogowie Kościoła katolickiego.
Ksiądz Bosko wobec masonerii dał dowód swej nieznużonej, iście anielskiej
cierpliwości. Ten cel jedyny, który sobie zakreślił, został osiągnięty i z tego punktu
widzenia mamy pełne uznania dla podjętej przez niego misji, której rezultat był do
przewidzenia. Czcigodny kapłan turyński zdołał, dzięki swej apostolskiej miłości,
wyrwać z występków i niebezpieczeństwa demoralizacji około 20 tys. małych
„chuliganów”, opuszczonych przez swych rodziców, których zbierał po ulicach, lecz
nie zdołał sprawić, by, choć jeden sekciarz dał się nakłonić do „pojednania”- w które,
prawdę mówiąc - sam Ksiądz Bosko nie wierzył, zabiegał usilnie tylko o akt
sprawiedliwości względem Kościoła, choćby nawet był on niewielki. Nasi wykonawcy
związani z sektami nie mają swobody czynienia dobra. Mogą je dostrzegać, nawet
w głębi serca aprobować i pragnąć, lecz szatan pozostawia im jedynie zdolność
czynienia zła.
Takie jest ich prawo, poza granice, którego wyjść im nie wolno. Sam Jezus
Chrystus, który przyszedł na świat, by nas odkupić swą Krwią Przenajświętszą,
określił dobrze przeznaczenie sekty, reprezentowanej za jego czasów w osobach
faryzeuszów, nie mając dla nich słów innych, prócz potępienia i odrzucenia.
Ażeby ujawnić swoją wszechmoc i dowieść światu, że to On sam rozkazuje
mocom piekielnym, wyrwał im jednego z ich przywódców – Szawła, nienawróconego
bynajmniej, ani przez swe kazania, ani cuda. Sekta ta nie była godna zrozumieć słów
żywota, ani uznać cudów Odkupiciela. Dopiero po Jego Wniebowstąpieniu i na skutek
uderzenia gromu /Łaski/ Szaweł zamienił się w Pawła.
Oczekujemy podobnego uderzenia i dzisiaj. Bez tego nie można niczego się
spodziewać ani od Minghetti'ego, ani od jego stronników. I. E. D. C.
W dwa dni potem, w niedzielę 12 kwietnia „La Capitale” donosiła o wyjeździe
Księdza Bosko, rozpisując się obszernie na temat jego misji rzymskiej, której celem
było pertraktować w sprawie pojednania między Papieżem a rządem włoskim!:
399

40.10 Page 400

▲back to top
Ksiądz Bosko odjechał do Turynu. Nie jest on sławnym kuglarzem, lecz
dokonał swego rodzaju iście kuglarskiego wyczynu.
Przybył do Rzymu, by traktować na temat pojednania Papieża z rządem. Nie
osiągnął sukcesu, prócz pozwolenia Papieża na otwarcie misji w Azji oraz
potwierdzenia swego nowego zgromadzenia, co, do którego jednak Pius IX zastrzegał
sobie prawo własności, jako jego współzałożyciel. Prowadził rozmowy z Minghettim,
Viscontim i Viglianim. Ci skłaniali się do pewnych ustępstw, lecz Papież żądał wciąż
więcej.
Niektóre dzienniki pisały, że ministrowie włoscy odnosili się do Księdza Bosko
z wielkimi zastrzeżeniami i nie pozostawili mu wiele nadziei. Lecz prawda jest inna.
Można było pójść na pewne ustępstwa, o ile by Papież potwierdził odbiór 9 milionów
lir, które były do jego dyspozycji.
Ale ostatnio Ksiądz Bosko musiał odejść, nie bez tego jednak, że nawiązał
cieniutką nić do dalszych pertraktacji między Watykanem a Kwirynałem.
Ale Ksiądz Bosko był jeszcze w Rzymie. Dziennikarze jednak nie widując go
w ministerstwie, myśleli, że wyjechał. A dnia 12 bm. nawet „Voce della Verita”
nawiązując do artykułu „Nazione” określała, jako „frottole enormi”, pogłoski na temat
roli czynników watykańskich w prowadzonych pertraktacjach, w ciemnych barwach
malując praktyki inicjowane przez Księdza Bosko. Oto, co pisze wspomniany
nieżyczliwy Księdzu Bosko dziennik:
POJEDNANIE. Jakoś dotychczas niektórzy panowie nie mogą przekonać się
o niemożliwości tego słowa i od czasu do czasu wraca im ono na wargi, raczej za
pośrednictwem prasy umiarkowanej, która wierzy w możliwość współistnienia
w Rzymie dwóch narodów, dwóch panujących, dwóch dworów, dwóch dyplomacji,
z których od jednej bucha żar, a od drugiej wieje mrozem.
Korespondent L. (Levi Żyd) z Rzymu pisze do „La Nazione” we Florencji list
z 9 kwietnia, w którym rozpisał się na czterech zbitych kolumnach opłakując, jak
mówi, nową próbę pojednania daremnie podjętą przez pewnego zacnego kapłana
piemonckiego.
Otóż stwierdzamy niniejszym, że informacja na temat, w których miałyby brać
udział wybitne osobistości z Watykanu, to wymyślono bzdury.
400

41 Pages 401-410

▲back to top

41.1 Page 401

▲back to top
Naprawdę budzi litość stek nagromadzonych wymysłów przez owego
korespondenta, które przytacza on, jako rzekome informacje. W Rzymie nikt nie
bierze do ręki „Nazione”, a ten lub ów czytając ten kawał, śmiał się do rozpuku.
Wolimy raczej wierzyć, że jest on dość dobrze poinformowany, odnośnie do nastrojów
panujących w rządzie włoskim. Dlatego bierzemy za dobrą monetę jego informacje,
które, aczkolwiek nie są wypowiedzią czynników rządzących, niewątpliwie są
wyrazem panujących idei i dążeń partii liberalnej, do której należą ministrowie.
Cytujemy jeden passus z tej korespondencji:
Ksiądz Bosko uznając, że nadszedł stosowany moment do wszczęcia
pertraktacji z rządem, odbył wiele konferencji z ministrami Minghettim, Viglianim
i Viscontim Venosta. Ministrowie trzymali się w jak największej rezerwie unikając
wszystkiego, co mogłoby nadać rozmowom pozór pertraktacji. Przyznawali, iż
ubolewają nad konfliktem między Kościołem a państwem. Lecz państwo nie ma sobie
nic do wyrzucenia w stosunku do Kościoła, a tymczasem Stolica Apostolska trzyma
się w postawie wrogiej i stale spiskuje z wrogami wewnętrznymi i zewnętrznymi Italii.
Mówiąc krótko, rząd królewski stoi na stanowisku, które da się ująć w trzech
punktach: władza doczesna Papieża jest utracona na zawsze, stolicą państwa jest
Rzym, swobody polityczne zagwarantowane i nienaruszalne. Jeśli więc Stolica
Apostolska gotowa jest pogodzić się z tą potrójną rzeczywistością, to Italia nie
znajduje żadnych trudności, by traktować na temat pewnego modus vivendi, który
polegałby na zatrzymaniu wszystkiego, a nie zwróceniu niczego, bez pozbawienia
obrabowanego możliwości podniesienia najmniejszego protestu.
Cytując dalej przekonamy się, że nic nie przesadziliśmy. Korespondent pisze:
… Vigliani nie ukrywał przed Księdzem Bosko, że sytuacja obecna biskupów
jest wyjątkowo przykra, lecz skłaniając się do pewnych ustępstw, co do formy, o ile to
będzie zgodne z ustawą, zdecydowany był nie posunąć się, ani o krok więcej.
Ksiądz Bosko mocno nalegał na ten punkt, a nie wskórawszy nic
u Minghettiego i Viglianiego, próbował znowu u Viscontiego Venosty. Lecz trafił
jeszcze gorzej. A wiecie, dlaczego? Bo Visconti wyperswadował Księdzu Bosko,
że absurdem byłoby obecnie zmienić Ustawę Gwarancyjną. Rozumowanie ministra
spraw zagranicznych było przerażająco proste: ustawa zrodziła się z sytuacji bieżącej,
ta zaś pozostaje niezmienna, jako przyczyna poprzedniej. Któż, więc potrafiłby
401

41.2 Page 402

▲back to top
zmienić jej bezpośredni skutek? No tak! Ale stosunki między Kościołem a państwem,
czy pozostaną zawsze niezmienne? Otóż nie. Sam Prezes Rady Państwa proklamował
konieczność nowej ustawy, by je uregulować. Ale czekamy na pierwsze kroki Stolicy
Apostolskiej, a Włochy wyjdą jej również naprzeciw. I Ksiądz Bosko musiał mu
przyznać słuszność.
Z nie lepszym przyjęciem spotkało się żądanie wolności szkolnictwa. Rząd nie
może zrzec się nadzoru nad szkołami kościelnymi. Niestety, właśnie, jako takie, do tej
pory potrzebowały nad sobą skutecznej i aktywnej opieki.
A wreszcie, odnośnie do nowego prawa małżeńskiego, minister Strażnik
Pieczęci z przykrością oświadczył, że zmuszony jest przedłożyć je izbie, nie mówiąc
Księdzu Bosko, kto był odpowiedzialny za powstanie tej naglącej konieczności.
Kościół, który zbyt często podtrzymywał i tolerował pewne nadużycia, powinien
wystąpić z własną inicjatywą celem ich ukrócenia i zreformowania. W tym wypadku
rząd i parlament mógłby, co najwyżej rozpatrzeć projekt, czy należałoby nadać
ustawie moc przejściową, ograniczoną czasowo.
Taki był rezultat długich rozmów Księdza Bosko z ministrami.
Uważamy, iż korespondent „Nazione” zniesławił nieco zacnego kapłana.
Pozostawiamy jemu odpowiedzialność za dokładność informacji. Lecz ujęliśmy je –
powtarzamy – jako wyraz poglądów pewnych kół zwolenników pojednania i dlatego
należy je przypisać tej garstce katolików, którzy są jego rzecznikami.
A gdyby to nie wystarczało, dodamy jeszcze innego rodzaju argument nie mniej
przekonywający, wyjęty z pamiętników pewnego dyplomaty pruskiego Arnima, które
publikowaliśmy wczoraj. Otóż ten dyplomata pruski pisał, zdaje się do pewnego
Niemca:
Biorąc pod uwagę ducha i instynkt praktyczny Włochów, cała ta walka -
/o dogmat nieomylności/ jest walką pro domo sua – której trzyma się w zasadzie po
dziś dzień cały Kościół rzymski, wynaleziony dla korzyści prałatów włoskich.
Wszyscy Włosi, bez względu na religię, czy prowincję, mają jedynie na oku
powodzenie. To, co się nazywa jezuityzmem, jest to nic innego, jak tylko nawiązanie
do nowej praktyki nacjonalizmu włoskiego.
I wy naiwni zwolennicy pojednania, sądzicie, że wasz sen mógłby się
urzeczywistnić, że król włoski i Papież będą żyć zgodnie na tym samym terytorium,
402

41.3 Page 403

▲back to top
w tej samej stolicy, jakby we wspólnym mieszaniu i w zgodnej hierarchii – i taki to
pomysł wam się roi w głowie. Wobec tego gdyby się wyłoniła jakaś kwestia, choćby
drugorzędna w zasięgu międzynarodowym, na tle kościelnym lub politycznym,
w której zainteresowanym byłby Papież i Włochy, to któż mógłby upewnić katolików
w tym lub owym kraju, że z uwagi na ową „bystrość umysłu i zmysł praktyczny
włoski”, jak mówi Niemiec Arnim, przyjąwszy pełne porozumienie króla włoskiego
z Papieżem, jego „kapelanem większym”, że nie porozumieją się ze sobą te dwie
osobistości, by „wykorzystać dla własnych celów Kościół katolicki, wynaleziony
jedynie na korzyść Włochów?...
Takie rozumowanie, w wypadku, gdyby nastąpiło porozumienie, byłoby
całkowicie logiczne.
Wówczas trzeba by pomyśleć o „modus vivendi” z różnymi katolickimi
narodami, względnie, w których znajdują się obywatele katolicy – modus vivendi –
jaki poszedłby w kierunku stworzenia kościołów narodowych, a to jest zniszczeniem
Kościoła powszechnego. Wówczas wy pracując na korzyść porozumienia
z królestwem włoskim, spostrzeżecie się po czasie, że pracowaliście na zgubę
Kościoła, a na korzyść diabła.
Ksiądz Bosko opuszczał Rzym dnia 14 bm., a w tym samym dniu „Fischietto”
turyński donosząc o jego powrocie, witał go złośliwymi i szyderczymi uwagami, które
dają poznać, jaką czcią był otaczany przez wszystkich zdrowo myślących obywateli:
Dominus Lignus. Wielki cudotwórca powrócił. Ksiądz Bosko, czyli Dominus
Lignus, którego nie należy mieszać ze sławnym tego samego nazwiska kuglarzem,
który mógłby mu przyznać wiele punktów za spryt w wydzieraniu spadków naiwnych
wiernych, zakończyły swą misję w Rzymie. Misja ta podjęta właśnie przez niego,
zmierzała, proszę sobie wyobrazić ni mniej ni więcej, tylko do pojednania między
rządem włoskim a upartym „Więźniem Watykańskim”. Oto, jakiego to pokroju
szantażystę – pośrednika wybrali sobie nasi kombinatorzy!
Jest dobrze znaną rzeczą „lippis et tonsoribus”, że Ksiądz Bosko, zwłaszcza
w Rzymie, cieszy się opinią słynnego cudotwórcy. Wiemy wszyscy, jakiego to rodzaju
cuda działa ten święty człowiek. W rzeczy samej zdolność jego polega zasadniczo na
wyzyskiwaniu naiwnych. Zna on wszystkie drogi, środki bezpośrednie i pośrednie,
sztuczki i arkana, by zdobywać pieniądze na wszelki sposób. Rzec można, jak jakiś
403

41.4 Page 404

▲back to top
alchemik dawnych czasów, zdobył sobie magiczną laseczkę, za dotknięciem, której,
wykrywa nagromadzone złoto, a gdy, do czego się zabierze, potrafi je wydobyć,
choćby było skryte głęboko, na 10 lub 20 kilometrów pod ziemią!
Naprawdę, cudowna jest jego zdolność zgromadzenia skarbów. Parę lat temu
był takim sobie księżyną, biedniejszym niż Don Vincenzo, który, jak mówią kroniki,
dzwonił na obiad łyżką o menażkę. Dziś już dysponuje milionami, jak jakiś Krezus,
względnie Rotschild, a na widok jego zasobów, zielenieje z zazdrości nawet ów
sławny polemista – teolog – dusigrosz z Umidita’ Catolica, który nie mniej jest
bogaczem.
Jakim więc cudem magicznym, względnie, jakiego rodzaju grą, mógł on zdobyć
w przeciągu paru lat tak bajeczną fortunę? Czy może grą w loterię? Eh, on nie
naiwniak! Lub może spekulując na giełdzie, monopolach wydzierżawionych lub na
samym urzędzie ministerialnym? I to nie. Doszedł do tego na skutek dobroczynności
wiernych.
Oto istny, nie do wiary cud tego Dominus Lignus.
Z tego punktu widzenia słowa wielkiego cudotwórcy, jakiej zażywa
u monsignorów rzymskich, nie może uchodzić za uzurpowaną.
Całkiem naturalną jest rzeczą, że tam, gdzie ponad wszystko bije się czołem
złotemu cielcowi, ten niezrównany łowca spadków i ukrytych skarbów jest uważany,
jako cudotwórca, jako święty.
Lecz nasi macchiaveliści, którzy chyba poważnie orientowali się, co to za
ptaszek, czy nie mogliby znaleźć lepszego partnera do pertraktowania na temat
pojednania, gdyby je uważali za potrzebne?...
Basta! Faktem jest, że Dominus Lignus powrócił do Turynu, jak słychać,
straciwszy w Rzymie trochę czasu. Było to do przewidzenia. Ale kto zapłacił kosztem
tej misji? Do kaduka! Święci o pokroju Dominus Lignus, nie robią za darmo. Zawsze
chcą zdobyć z jednej i z drugiej strony kęs – i to nie – mały.
Na razie niech to wystarczy.
Z pewnymi cudotwórcami na zawołanie, nie byłoby nic dziwnego, gdyby
pewnego pięknego poranka wszystkie papiery wartościowe państwa przeszły na
hipotekę świętej Sprawy. Tak to są chytrzy ci nasi giganci od polityki!
404

41.5 Page 405

▲back to top
Hm! I zaufali takiemu Dominus Lignus? ! Ale to przecież większy idiotyzm,
niż owego Gribouja, co chowało własne pieniądze do cudzej kieszeni!
Fra Giocondo
Dnia 14 kwietnia o godz. 8.50 rano Ksiądz Bosko wyjeżdżał do Florencji.
Dzień był dżdżysty. Odprowadzał go na stację Aleksander Sigismondi szczęśliwy,
że mógł użyczać mu gościny w swym domu, przez trzy i pół miesiąca!
Przybyliśmy na stację w nocy, pisze ksiądz Berto, gdzie oczekiwał służący
z pałacu Uguccioni, który zaprowadził nas na ulicę Avelli do tego pałacu. Tam
czekano na nas z wieczerzą. Pani Hieronima wraz z panem Tomaszem Uguccioni,
towarzyszyli nam i podali „Gazzetta d'Italia”, która pisała pochlebnie o Księdzu
Bosko. Natomiast wszystkim nie podobał się bardzo artykuł z „Voce della Verita”...
Dnia 15 bm. celebrował w kaplicy domowej państwa Uguccioni. Następnie
złożył wizytę panu dyrektorowi „Journal de Florence”. Zanieśliśmy mu pewne
materiały do artykułu. Pan Dyrektor na pożegnanie z żoną i dziećmi uklęknął prosząc
Księdza Bosko o błogosławieństwo.
Między innymi powiedział mu:
Od Księdza Bosko oczekujemy coś lepszego w sprawie pojednania!
A oto wspomniany artykuł z „Gazetta d' Italia”, która pisała 14 kwietnia:
Ksiądz Bosko, jak o tym pisałem przed miesiącem, usiłował nawiązać porozumienie
między rządem królewskim i Stolicą świętą oraz próbował ułatwić biskupom
uzyskanie „Exsequatur”. Między tymi dwiema przypisywanymi mu sprawami jest
wielka różnica. Prawdą jest, że zainicjowane przez niego skromne starania o uznanie
nominacji biskupów przez państwo i przyznanie im „temporaliów” spełzły na niczym,
raczej nie z powodu oporu rządu, jak opozycji ze strony sfer watykańskich. Ksiądz
Bosko wycofał się zawczasu, gdy spostrzegł, z jakimi trudnościami musiałby się
jeszcze borykać. Zatrzymał się zaś dłużej tylko, by uzyskać w Rzymie papieskie
zatwierdzenie dla nowego zgromadzenia zakonnego, które założył. W tej sprawie miał
więcej szczęścia i zdołał osiągnąć swój zamiar, pomimo że wśród niektórych
duchownych spotkał się z niezbyt przychylnym ustosunkowaniem. Także i z tej okazji
oświadczył, jak wielką życzliwością darzy go Ojciec święty.
405

41.6 Page 406

▲back to top
A oto artykuł „Journal de Florence” ogłoszony 17 kwietnia, przedrukowany
częściowo w „Osservatore Romano”, dnia 22 bm. i przetłumaczony w całości
w „Emporio Popolare” turyńskim, w numerze niedzielnym z 19 bm.
Turyn18 kwietnia. Ksiądz Bosko w Rzymie.
Poważaliśmy zawsze doskonały pod każdym względem dziennik, lecz przede
wszystkim, ze względu na rzetelne informacje z Rzymu, tak, iż słusznie chlubić się
może nazwą „Echo rzymskie”. Znajdujemy w nim artykuł z 17 kwietnia, odnośnie do
pobytu Księdza Bosko w Rzymie, który zbija nieuzasadnione pogłoski, lansowane
przez prasę.
Z radością publikujemy niniejszy artykuł dla informacji naszych czytelników
o tej sprawie. Oto dosłowne jego brzmienie:
Powstrzymaliśmy się celowo od pisania na temat pobytu Księdza Bosko
w Rzymie, który niespodziewanie się przedłużył, wbrew jego własnym
przewidywaniom. Wiedziano, że miał w ręku pewne delikatne sprawy, a równocześnie
przewidywano, jakim duchem się kierował w ich załatwieniu.
Byliśmy przekonani, iż naszym obowiązkiem jest nie przeszkadzać mu przez
przedwczesne ujawnienie jego misji. Lecz obecnie przypisywane Księdzu Bosko
zadanie, wywołało tyle kłamliwych rozpraw lub błędnych naświetleń, iż czujemy się
w obowiązku podać dokładną i autentyczną relację o niej, niepodlegającą dalszej
dyskusji.
Podróż Księdza Bosko do Rzymu z początkiem wiosny ma wiele powodów do
omówienia.
Pierwszym było zaapelowanie do znanego miłosierdzia Rzymian na rzecz dzieł
dobroczynnych, prowadzonych przez niego. Drugim – otrzymanie definitywnego
zatwierdzenia zgromadzenia zakonnego, złożonego przez niego w Turynie, które liczy
obecnie ponad 300 członków. Trzecim – porozumienie się ze Stolicą świętą w sprawie
założenia placówek misyjnych tego Zgromadzenia w Chinach i w Savannach
amerykańskich, gdzie tylu chłopców pozbawionych jest nauki i wykształcenia
moralnego.
Jedyny cel przypisywany mu, którego całkowicie nie miał, to ten, jakoby miał
prowadzić pertraktacje między Watykanem a Kwirynałem.
406

41.7 Page 407

▲back to top
Cudowne dzieła, jakich Bóg raczy dokonać za pośrednictwem swego
skromnego sługi, pozbawionego wszelkich środków, wyrywającego z występków
i niebezpieczeństw moralnych, od blisko 40 lat, tysiące biednych chłopców
opuszczonych, by uczynić z nich wzorowych chrześcijan i obywateli, zjednały mu
pełen szacunek i uznanie, nawet ze strony nieprzyjaciół Kościoła, którzy wolą dźwigać
raczej jarzmo narzucone im przez sekty, niż nałożone słodkie więzy Chrystusa.
Minister sprawiedliwości i wyznań pan Vigliani musiał przyznać, co zresztą
całym świat widzi, niesprawiedliwe odarcie ze wszystkiego Episkopatu włoskiego
oraz biskupów świeżo mianowanych przez Ojca św., którzy - co jeszcze boleśniejsze -
napotykali na każdym kroku przeszkody w wykonaniu ich świętego urzędu
apostolskiego. Rząd, bowiem odmawiał uparcie im swego uznania, uważając nadal ich
stolice za wakujące. Minister, więc skorzystał z pobytu Księdza Bosko w Rzymie, by
nawiązać z nim rozmowy na temat usunięcia wspomnianych trudności.
Obopólne pertraktacje doprowadziły do przyjęcia deklaracji, uzgodnionej po
długich dyskusjach przez obie strony, przy zachowaniu ich własnych praw.
Wszystko było już pomyślnie załatwione, lecz skończyło się niespodziewanie,
na skutek przedwczesnego wyjawienia sekretu i skompromitowania tych obrad. Sekta
mogła przeszkodzić porozumieniu, które było na drodze urzeczywistnienia.
Dowiedziawszy się o tym Ksiądz Boso zdołał wpłynąć na przerwanie wszelkich
negocjacji. Zostały one zawieszone. Ksiądz Bosko wyjechał z Rzymu.
Oto, jak się przedstawia cała prawda i jak tłumaczyć należy opisywane projekty
pojednania, z których sekta uczyniła straszak dla dobrych i złych, by przeszkodzić
dobru, które Ksiądz Bosko zamierzał osiągnąć, gdyby wszyscy - jak on - byli
usposobieni. Widoczną jest rzeczą, że gdyby prasa katolicka trzymała się solidarnie
jednej linii, pracowity trud Księdza Bosko wydałby może owoce. Lecz niestety!
Sam Ksiądz Bosko, w czasie wizyty, jaką mu złożył w Oratorium monsignore
Nardi, powiedział otwarcie: Podobny sposób postępowania jest prawdziwym
morderstwem!
Monsignore próbował tłumaczyć się na wszelki sposób twierdząc, że napisał
owe artykuły w obronie samej zasady. Lecz Ksiądz Bosko mu udowodnił, że nie był
usprawiedliwiony podobny sposób pisania, gdyż nie zasadą katolicką, lecz miłością
407

41.8 Page 408

▲back to top
własną powodowany napisał pewne zdania dopuszczając się wielkiej niedyskrecji,
czym zaszkodził sprawie.
Przybył również do Oratorium ksiądz Henryk Massara redaktor „Osservatore
Cattolico” z Mediolanu. Ksiądz Bosko spowiadał w tym czasie, a ksiądz Sala
oprowadzał gościa po pracowniach i w kościele. Gdy Ksiądz Bosko znalazł się na
podwórzu wśród chłopców, ksiądz Sala przedstawił go mówiąc:
Oto ksiądz Massara redaktor „Osservatore Cattolico” z Mediolanu, który
pragnie złożyć Księdzu Bosko uszanowanie.
Ksiądz Bosko z pogodnym wyrazem twarzy, przyłożył ręce do oczu, na
podobieństwo lornetki i wpatrując się w niego przenikliwie, powiedział:
Massara, ach, to ten, który w swym dzienniku pisał o Księdzu Bosko, nie
powiem, z jakimi komplementami...
Zakłopotany ksiądz Massara tłumaczył się jąkając się:
Bardzo mi przykro... wybaczy Ksiądz... to nie ja, lecz monsignor Nardi, który
posłał ten artykuł opublikowany przez nas.
Wiem, wiem! Powiedział Ksiądz Bosko – to się samo przez się rozumie.
Dziennikarze biorą sprawy pod własnym kątem widzenia i nic ich nie obchodzą opinie
przeciwne... No, a kiedy ksiądz przyjechał do Turynu? spytał rozbrajająco, kierując
rozmowę na inny temat.
Ksiądz Bosko nie milczał, gdy rzecz trzeba było stawiać jasno!
On wrócił do Turynu, 16 kwietnia, a już w dniu następnym „Gazzetta del
Popolo” na przywitanie go, drukowała banalną korespondencję z Rzymu:
Donoszą nam: Deputowani zawzięcie dyskutują na temat pewnych prób
pojednania z Watykanem, czynionych przez ministrów podczas ferii parlamentarnych.
Były to próby zaiste bezsensowne i niesmaczne oraz dobrze, że na szczęście spełzły na
niczym. Trzeba jednak o tym uświadomić należycie opinię publiczną, gdyż mogłyby
się jeszcze powtórzyć. Jest to prawdziwa mania deputowanych, jak papizm
i cywilizację.
Byłem jeden z pierwszych, którzy donosili wam o przybyciu Księdza Bosko do
Rzymu. Miałem sposobność widzieć go długimi godzinami przesiadującego
w gabinecie ministra wyznań religijnych, by wynaleźć sposób na to, jakby owe
408

41.9 Page 409

▲back to top
miliony przyznane Papieżowi przez dekret gwarancyjny, mogły znaleźć się w jego
kasie, nie zmuszając go do uznania nowego rządu włoskiego.
Starania ówczesne spełzły na niczym, lecz Ksiądz Bosko nie dał za wygrane
i powrócił do ponownego ataku w ostatnim czasie. Słychać, że za cenę przychylnego
stanowiska Papieża domagał się:
1. Wypłacenia przyznanych milionów z listy cywilnej, łącznie z procentami,
bez pokwitowania;
2. Zapłacenie wartości beneficjów biskupich wraz z odsetkami od dochodu
biskupów reakcyjnych, którzy musieli opuścić diecezje od chwili zjednoczenia Italii, a
powrócili w roku 1866 r.;
3. Zrzeczenie się przez państwo prawa „Exsequatur” i „Placet”;
4. Pozostawienia klerowi zupełnej swobody nauczania w szkołach; 5. uchylenie
prawa – Vigliani o ślubach cywilnych.
Pretensje Watykanu, jak widać, zupełnie nieuzasadnione, tym więcej,
że w zamian Papież nie zobowiązał się do niczego. Minister, zatem nie odważył się
powziąć żadnego kroku i pertraktacje zostały zerwane. Lecz powtarzam, prasa
liberalna musi mieć otwarte oczy, gdyż mamy do czynienia z ludźmi przebiegłymi
i upartymi.
Dzień przedtem, również „Il Cittadino” w Genui opublikował skrajną oceną
motywów, którymi powodował się Ksiądz Bosko przebywając tak długo w Rzymie!
Rzym, 14 kwietnia 1874 r.
Misja Księdza Bosko. Byłem zawsze przeciwny, by traktować o tej
pretendowanej misji i nie pisałbym o niej, gdyby mojego milczenia nie wzięli
czytelnicy za jakąś dwuznaczność. Ograniczę się tylko do przedstawienia faktów, skąd
wywiązały się długie polemiki, które na razie przycichłe, teraz zaś ponownie
ożywione, na skutek żywej wyobraźni pewnego korespondenta z Rzymu do „Nazione”
florenckiej. Wspomnę, więc o przyczynach tak długiego pobytu w Rzymie owego
kapłana turyńskiego.
Natura różnych instytucji, które Ksiądz Bosko prowadzi, stawiają go
w konieczności pertraktowania z ministrami celem pokonania pewnych trudności lub
uzyskania jakichś ulg, bądź tez z deputowanymi i senatorami, z którymi utrzymuje
409

41.10 Page 410

▲back to top
stosunki, by otrzymać od nich poparcie dla swych instytucji filantropijnych. Przybył
do Rzymu, by załatwić pewne interesy. Ale widzieć w Rzymie Księdza w poczekalni
ministra – to dość dużo mówi! Noweliści zaczęli, więc fabrykować najskrajniejsze
przypuszczenia.
Oto główny powód przybycia Księdza Bosko do Rzymu: Od wielu lat zabiega
on o zatwierdzenie swego zgromadzenia oraz o jego niezależność, co było dotąd mu
odmawiane przez Kongregację Biskupów i Zakonników. Ale Ksiądz Bosko znany
ze swej wytrwałości, nie stracił nigdy ducha, lecz przy każdej sposobności ponawiał
próby. Ostatnim razem uznał, że ma dostateczne motywy, by podjąć swą sprawę,
ponowił prośbę i popierał ją osobiście, gotów udzielić wszelkich potrzebnych w tym
celu wyjaśnień.
Przedstawiał, że jeśli zabierze mu się kapłanów, którzy jego staraniem obrali
stan duchowny, to mu się odejmie najskuteczniejszy środek do dalszego prowadzenia
dzieł dobroczynnych, zwłaszcza gdyby zabrakło zdolnych jednostek do różnych
Oratoriów, szczególnie po wioskach, celem wychowania i kształcenia chłopców
podopiecznych. Dlatego żądał, by kapłani, którzy przyszli do niego, pozostali pod jego
jurysdykcją. Biskupi /gdyż chłopcy pochodzili z różnych diecezji/ nie zgadzali się
i słusznie, nie chcąc tracić jurysdykcji nad swymi podwładnymi, zwłaszcza w czasie
ogólnego braku kapłanów.
Kongregacja Biskupów i Zakonników znalazła półśrodek, nie występując
wbrew słusznym żądaniom biskupów, a przyznając Księdzu Bosko władzę nad
kapłanami jego Kongregacji, w zakresie potrzeb instytucji przez niego założonych
oraz tych, które powstałyby w przyszłości.
Opowiem wam jeszcze inny fakt. Pewnego razu Ksiądz Bosko poszedł do
pewnej osobistości rządowej we własnej sprawie. Ten w trakcie rozmowy
wypowiedział się, jak na to nie mało jest dowodów, że rząd odnosi się z szacunkiem
do Kościoła i do Papieża oraz nie chce gwałcić jego praw itp. i dlatego nie rozumie
uporu Papieża, który nie chce uznać faktycznego stanu rzeczy, którego nie da się
zmienić. Ksiądz bosko gdzie indziej powtórzył jego słowa bez własnych komentarzy.
Jeśli to miało jakieś znaczenie, to w żadnych wypadku nie dowodzi, jakoby miał
zleconą specjalną misję, którą mu chce się przypisywać.
410

42 Pages 411-420

▲back to top

42.1 Page 411

▲back to top
Ale wróćmy do diariusza księdza Berto:
Podczas gdy w prasie szerzyły się nadal różne pogłoski Ksiądz Bosko powrócił
do Turynu pozostawiwszy w Rzymie jak najmilsze wspomnienie u wszystkich, którzy
mieli możność bliżej z nimi się zetknąć.
W Watykanie opinia o jego świątobliwości zataczała coraz szersze kręgi.
Niedługo po jego zgonie, 14 marca 1888 r., prof. Jan Lorini, przesyłał księdzu Rua
następujące oświadczenie:
W kwietniu 1874 r. znajdowałem się w Rzymie, gdzie za pośrednictwem swego
przyjaciela, markiza di Baviera, miałem zaszczyt być przedstawionym Ojcu świętem i
kardynałowi Antonellemu. Otóż owego wieczoru na audiencji u kardynała
Antonellego, rozmowa zeszła w pewnej chwili na temat duchownych piemonckich.
Naturalnie uwaga nasza skierowała się na tego wielkiego i pokornego kapłana,
podziwianego przez cały świat, na jego cudowne dzieła i dobro, jakie czyni dla
społeczeństwa. Pamiętam, że wtedy spytałem Eminencję nieśmiało:
Dlaczego dotąd nie zrobiono kardynałem tak świętego męża, jakim jest Ksiądz
Bosko?
Na to kardynał z uśmiechem odrzekł:
Eh, mój drogi! Po wielekroć mu to proponowano i bylibyśmy szczęśliwi,
gdybyśmy go mogli mieć w Konsystorzu! Lecz niestety! Ksiądz Bosko nigdy nie
chciał przyjąć tej godności.
Otóż, 27 kwietnia tego roku, gdy powracałem do Tortony, ówczesnej mej
rezydencji, miałem szczęście spotkać się na stacji z Czcigodnym Księdzem Bosko.
Siedział w kąciku poczekalni, skromny jak zwykle, stroniąc od wszelkich wyróżnień
i komplementów światowych. Podszedłem natychmiast do niego, by się przywitać.
W czasie dłuższej z nim rozmowy wspomniałem mu o życzeniu kardynała
Antonellego i ogólnym pragnieniu w Rzymie, by został kardynałem. Ksiądz Bosko na
te słowa uśmiechając się żartobliwie odrzekł:
Eh, drogi profesorze... a gdybym nawet został kardynałem, to, co by mi to
dało?... Tymczasem, jako zwykły kapłan, mogę jeszcze robić coś dobrego.
To mówiąc uścisnął mi rękę serdecznie dziękując za zainteresowanie się jego
osobą. Wkrótce pożegnał mnie i wsiadł na pociąg, zostawiając mi swoje
błogosławieństwo i znikł w tłumie kurzu i dymu.
411

42.2 Page 412

▲back to top
Zachowałem dotychczas w pamięci to spotkanie i słowa jego utkwiły mi
głęboko w sercu wraz z jego miłym uśmiechem.
18. W konkluzji
Również wśród środowiska liberalnego cieszył się nie małym szacunkiem.
W tym roku nie przestał interesować się tym lub owym biskupem, wyjednując im
„temporalia”, a jego pośrednictwo odnosiło zawsze dobry skutek.
Jesienią pisał do ministra Viglianiego z prośbą o udzielenie ich monsignorowi
De Gaudenzi biskupowi Vigevano oraz monsignorowi Villa biskupowi Parmy, na co
minister własnoręcznie odpisywał:
Rzym, 09.09.1874 r.
Rev. do e Caro D. Bosco!
W tych dniach nadeszła do ministerstwa prośba od biskupa Pavii w sprawie
udzielenia „Exsequatur” dla jego nominacji.
Z przyjemnością spotkałem się z tym pierwszym aktem szacunku względem
prawa ze strony jednego z biskupów. A dlaczego nie idą za tym przykładem biskupi
Parmy i Vigevano, których mi Ksiądz poleca? Czy sumienie biskupa Pavii różni się
może od sumienia innych jego współbraci w Chrystusie? Nie chcę i nie mogę w to
uwierzyć. Proszę więc ich zachęcić, by poszli za tym chwalebnym przykładem, a rząd
spełni swój obowiązek, udzielając „Exsequatur” każdemu, kto na nie zasługuje, chyba
żeby przemawiały przeciw temu fakty. Z przykrością muszę powiedzieć, że w tej
nieprzyjemnej sytuacji znajduje się biskup z Mantuy, skazany obecnie za pewne swe
dość częste nieroztropności - by nie powiedzieć coś gorszego - na karę więzienia,
które wkrótce będzie musiał odsiedzieć. Przykro mi widzieć biskupa zamkniętego we
więzieniu, jako winnego, mam jednak respekt dla prawa państwowego,
obowiązującego wszystkich obywateli.
Monsignor Rota będzie nieszczęściem dla Mantuy i będzie ją musiał opuścić,
jeśli nie zmieni swego wrogiego ustosunkowania względem państwa i jego praw.
Niemożliwe jest ułaskawienie adw. Bertinelli, za którym Ksiądz się wstawia.
Zbyt poważne jest jego przestępstwo, a nadto mała kara wymierzona mu, przed którą
dotychczas wymiguje się przez ukrywanie się. Niech podda się wyrokowi, pójdzie
412

42.3 Page 413

▲back to top
posłusznie do więzienia, a gdy odsiedzi przynajmniej znaczną część kary, zobaczy się,
czy będzie można mu darować pozostałą. Szczególny to wypadek, że taki markowany
łotr, który nadużył zaufania tak wielu zakonów, znalazł nie mało rzeczników wśród
prałatów rzymskich, a nawet udało mu się pozyskać dobre usługi zacnego Księdza
Bosko.
Przewielebny Ksiądz wie dobrze, jak pragnę polepszenia stosunków między
klerem a państwem i jak daleko posuwam się do ułatwienia stosunków w granicach
prawa, respektując pewne zakazy i skrupuły, których nie mogę uznać za racjonalne,
ani w obliczu Boga, ani przed ludźmi. Lecz niestety spotkałem się ze złym
nastawieniem i obecnie zmuszony jestem wobec niewytłumaczonego oporu ze strony
hierarchii, pozbyć się wszelkiej pobłażliwości, która by mogła uchodzić za oznakę
słabości lub co gorzej, lękliwej uległości.
Gdyby wszystek kler był ożywiony roztropnymi i umiarkowanymi, jak Ksiądz
zasadami postępowania, godnymi cnotliwego kapłana i dobrego obywatela, obaj
mielibyśmy pociechę widzieć dobre owoce wzajemnego zrozumienia się w sprawach
kościoła i państwa. Niechże, więc Przewielebny Ksiądz propaguje te zdrowe zasady
i zdziała ten cud, który tak wielu niewierzących uważa za niemożliwy. Niech Niebo
nadal błogosławi jego wielu dziełom dobroczynności i zachowa go dla dobra Kościoła
i Państwa. Z wyrazami czci
Il Suo dev.mo
Vigliani
Po ustaniu pertraktacji, nie ustała dobra wola ze strony ministra, by przyjść do
jakiegoś porozumienia i w maju 1875 r. debatowano nad tym w parlamencie, przy
stałym sprzeciwie partii antyklerykalnej.
A „Fischietto” zawsze pełen karykatur na temat owych debat, pod jedną z nich
podpisywał: A więc biskupi nie pójdą już niosąc swoją bullę na tacy do jakiegoś
burmistrza niewolniczo służącego akcji, lecz zaniosą je do tego liberalnego, jakim jest
onorevole Lazzaro /prof. Józef Lazzaro deputowany z Conversano/, należącego do
partii popierającej politykę Bismarcka. Och, gdyby Bismarck widział, jak mu
niektórzy wiernie służą!!
413

42.4 Page 414

▲back to top
W tymże miesiącu, pod dwiema stronicami karykatur, na temat rezultatu
głosowania izby, pisał:
Wolny Kościół w wolnym państwie! Po prawej stronie: Wolno kościołowi
wtykać nos do kuchni państwowej oraz zatruwać potrawki – a z lewej: Wolno pisać
od... brania policzków od Kościoła bez protestów, gdyby ono wzajemnie zechciało
dmuchać w jego kaszę...
19 marca 1876 r. upadł Gabinet ministra Kinghettiego, a 25 tegoż miesiąca
obejmowało po nim fotel minister Depretis. Teką ministra sprawiedliwości wyznań
obejmował po Viglianim Mancini, który znowu zaostrzał sprawę królewskiego
„Placet”.
Dnia 22 października rozesłał ogólniki do prokuratorów, w którym nawiązując
dobroczynnej debaty w Izbie Deputowanych z mają 1876 r. na temat polityki
kościelnej, zarządzał „powstrzymywać się od przyjmowania lub ułatwiania prowizji
biskupom, którzy nie otrzymali cywilnego uznania ”.
Biedni biskupi, którzy doznali tyle osobistych szykan, nie mogli już teraz
milczeć, gdyż wchodziło w grę niebezpieczeństwo grożące ich owczarni i wobec tego
wnieśli zbiorową Quaesitum do Kongregacji Powszechnej Inkwizycji Rzymskiej
o treści:
Wobec nowych zarządzeń państwowych, coraz więcej wrogich Kościołowi
Chrystusowemu, skierowanych bezpośrednio do udaremnienia swobodnego
i żywotnego sprawowania władzy biskupiej, a powodujących takie trudności, iż stąd
z całą pewnością wyniknie bardzo poważna szkoda dla wiernych powierzonych ich
pieczy, Biskupi podpisani zwracają się do Najwyższej Kongregacji świętej i
powszechnej Inkwizycji Rzymskiej, z prośbą o instrukcje, czy mogą przedłożyć swe
bulle nominacyjne na odnośnie biskupstwa, żeby uzyskać królewskie „Exsequatur”?
Święta kongregacja, pod datą 29 listopada 1876 roku, przesłała odpowiedź,
że można to tolerować „tolerari posse” ze względu na szczególniejsze okoliczności...
I tak kończyła się kwestia królewskiego „Exsequatur”!
414

42.5 Page 415

▲back to top
SPIS TREŚCI
Słowo wstępne ……………………………………………….…………….4
Do czytelnika! ……………………………………………….……………..5
I „DA MIHI ANIMAS, CAETERA TOLLE” – 1874 ……………………....7
Fidelis Servus et Prudens ………………………………………….….……8
Wszystko dla dobra dusz ……………………………….…………………12
W łaskach u boga ………………………….…………………………..….19
Jego szkole ……………………………….………………………………..32
Dar szczególniejszy ……………………………………………………….41
Pole apostolskiej pracy przeznaczone dla misjonarzy salezjańskich: ……..52
Uroczyste napomnienie: …………………………………………..……….54
Oświecenia szczególne odnośnie do Kościoła i narodów
chrześcijańskich…………………………………………………………....55
Objaśnienia ………………………………………………………….…….60
24 maja 1873 r. – 24 czerwca 1873 r. ………………………………….….61
Zwiedzanie sypialń ……………………………………....…………….….66
Wszechmoc Boża „Błagajmy miłosierdzia Bożego” …….……………….70
Pokorny w tak wielkiej chwale! ………………………………………......75
„Vir iustus” ……………………………………………………………..…86
II S E M P R E A V A N T I 1871 ………………………………………….95
W Turynie ……………………………………………………….…………97
W Lano ……………………………………………………………….…..105
W Borgo S. Martino ……………………………………………………...107
Opuszcza kolegium w Cherasco ……………………………………….....111
Nowe Kolegium w Varazze ………………………………………………114
300 – lecie zwycięstwa pod Lepanto ………………………………….….126
Oratorium św. Franciszka Salezego w Turynie ……………………….….127
We Florencji i w Rzymie ……………………………………………..…..134
Uroczystość imienin ………………………………………………………138
U św. Ignacego i w Nizza Monferrato ………………………………..…..142
W Ligurii, z powrotem we Florencji i w Rzymie …………………….…..150
Oratorium ……………………………………………………………..…..154
Długi, budujący spór ………………………………………………….…..156
Pisarz i publicysta ………………………………………………………...163
Wszystkim dla wszystkich ………………………………………………..165
Drodzy wychowankowie …………………………………………….……171
III POKONUJE POWAŻNĄ CHOROBĘ – 1871 – 1872 ……..…………175
Zapada na zdrowiu we Varazze ……………………………………...…..176
Poważne obawy …………………………………………………………..183
Modlitwy i ofiary ……………………………………………….………..188
Ogólne zainteresowanie ……………………………………………...…..194
415

42.6 Page 416

▲back to top
Pewne polepszenie ………………………………………………...……..199
Radosne nadzieje …………………………………………………………204
Błogosławieństwo Ojca św. ………………………………………...……208
Rekonwalescencja ………………………………………………..………213
Pełna rekonwalescencja ………………………………………...………..224
W Oratorium ……………………………………………………………..229
IV PODEJMUJE NA NOWO TRUDY 1872 …………………………...….235
Po wyzdrowieniu …………………………………………………………235
Bank Madonny …………………………………………………...………241
Kolegium w Valsalice ……………………………………………………254
Kościoły św. Jana Ewangelisty i S. Secondo …………………………….261
Od Marassi do Sampierdarena ……………………………….…………..266
U św. Ignacego i w Nizza Monferrato …………………………..……….271
W jesieni …………………………………………………...…………….275
Inne wspomnienia …………………………………………….………….287
V DYPLOMATYCZNA MISJA 1871 – 1874 ………………….…………..294
Smutne czasy ……………………………………………...…….…….….295
Nominacje biskupie ………………………………………………..……..299
Krok wstecz …………………………………………………..…………..305
„Nie wiem, czy w przyszłości” ………………………………..................308
Ponad setkę diecezji obsadzonych ……………………………...………..321
W sprawie dóbr biskupich ………………………………….…………….325
Z powrotem w Rzymie ……………………………………………..…….331
Drogocenny dokument …………………………………………..……….335
„Modus Vivendi” ……………………………………….………………..337
Podejmuje ponownie pertraktacje ………………………………………..345
Z powrotem w Rzymie ………………………………...…………………352
Reakcje opinii publicznej …………………………………...……………357
Wrzawa w prasie …………………………………………...…………….361
Wzajemne pojednanie ………………………………………..…………..370
Diabelskie sprzeciwy ……………………………………….……………374
Absolutna opozycja ………………………………………………………383
Udaremnione plany! ………………………………………......................397
W konkluzji ………………………………………..…………………….414
416

42.7 Page 417

▲back to top
KS. J. B. LEMOYNE – KS. A. AMADEI
MEMORIE BIOGRAFICHE
DI SAN GIOVANNI BOSCO
TOM X – część 2.
1871-1874
--------------------
TŁUMACZ. Ks. Czesław Pieczeńczyk
POGRZEBIEŃ – 1963
1

42.8 Page 418

▲back to top
DO CZYTELNIKA
Oddajemy do rąk Czytelników dalszy ciąg X tomu Memorie Biografiche di San
Giovanni Bosco w tłumaczeniu polskim. Ze względów technicznych tom ten został
podzielony na dwie części. Niniejszym część druga obejmuje rozdziały od VI do X.
Rozdział VI – traktuje o założeniu Zgromadzenia Córek Najświętszej Maryi
Wspomożycielki, na czele, którego stanęła, za Boskim zrządzeniem, św. Maria
Dominikana Mazzarello, która nie miała innej ambicji oprócz wiernego zrealizowania
programu zakreślonego przez św. Założyciela, przypominając nieustannie swym
Córkom: Biada nam, jeśli nie zostaniemy święte, jak nasz święty Ojciec Ksiądz Jan
Bosko!
VII – który kosztował nas niemało trudu, kreślił długą i cierpliwie przebytą
drogą przez św. Założyciela, aż ujrzała nasze Pobożne Towarzystwo ostatecznie
ukonstytuowane przez zatwierdzenie definitywne jego Reguł.
VIII – to zbiór faktów, świadectw ujawniających ducha Księdza Bosko, jego
dobroć i niezrównaną miłość; dalej to normy i rady udzielane swoim, zwłaszcza
dyrektorom i współbraciom, na konferencjach dorocznych czy okresowych i na
rekolekcjach oraz zawarte w ogólnikach.
IX – opisuje poważne i rozliczne trudności, jakie napotkał w latach 1873 -
1874.
X – odnoszący się do roku 1874, mówi o usilnych zabiegach dotyczących
przyszłego rozwoju Zgromadzenia, o rozszerzeniu się pola jego działalności na tereny
misyjne, o trosce o nowe, liczne powołania, o zdobywanie gorliwych Pomocników we
wszystkich częściach świata, którzy żyjąc wśród własnych rodzin, przejęci jego
duchem, byliby ostoją dla Kościoła i społeczeństwa.
Jak widać na pierwszy rzut oka, wiadomości tu przekazane są bardzo ciekawe
i nie mniej interesujące od tych w części pierwszej. Zawiera się w nich, jak miał
zwyczaj mawiać o swym dziele ksiądz Lemoyne, duch, serce i system wychowawczy
Księdza Bosko.
2

42.9 Page 419

▲back to top
Niech Bóg wynagradza hojnie trud autorów tychże Memorie i zapali w nas
czytających te stronice coraz większą miłość względem osoby naszego św.
Założyciela i Ojca oraz utwierdzi w mocnym postanowieniu wytrwania na drodze
życia według jego ducha.
3

42.10 Page 420

▲back to top
VI
ZAKŁADA DRUGĄ RODZINĘ ZAKONNĄ
1871-1874
1.Drogi Pańskie; 2. Ku mecie; 3. Ustawy; 4. Pierwsza Przełożona; 5. Pierwsze
obłóczyny i profesja; 6. Szybki rozwój Zgromadzenia; 7. Nie ma róż bez kolców!;
8. Niezapomniana wizyta; 9. Dziecięce zaufanie; 10. Drogie wspomnienia.
Lata 1871 - 1874, które omawiamy, stanowią najpiękniejszy okres w życiu Świętego,
gdyż w tym czasie uzyskał on nie tylko definitywne zatwierdzenie Zgromadzenia, lecz
zainicjował drugą rodzinę zakonną na korzyść młodzieży żeńskiej, rozkrzewioną
niebawem po całej kuli ziemskiej. Dlatego musimy nieco dłużej zatrzymać się nad
początkami Zgromadzenia Córek Najświętszej Maryi Wspomożycielki, by poznać
lepiej drogi Pańskie, którymi kroczył wierny Sługa.
1. Drogi Pańskie
Już od roku 1837 kleryk Jan Bosko, jako alumn Seminarium w Chieri kończąc
drugi rok filozofii, odczuwał w swym sercu żywy płomień gorliwości apostolskiej. We
snach – wizjach, w których głównymi Osobami byli Jezus i Najświętsza Maryja,
otrzymywał wskazówki zakreślające mu pole przyszłej pracy kapłańskiej.
Równocześnie Pan Bóg stwarzał mu do pomocy w działalności apostolskiej
dwie dusze wybrane: Marię Mazzarello i Michała Rua.
Maria Mazzarello przyszła na świat 9 maja, jako dar Najświętszej Dziewicy,
w miesiącu Jej czci poświęconym. Michał Rua zaś 9 czerwca, jako dar Najświętszego
Serca Pana Jezusa.
Maria urodziła się w przysiółku k/Mornese w gminie Monferrato, dokąd Ksiądz
Bosko wybierał się często na wycieczki jesienne, z wesołą gromadką swych chłopców.
4

43 Pages 421-430

▲back to top

43.1 Page 421

▲back to top
Michał zaś ujrzał światło dzienne w Turynie, w pobliżu łąk Valdocco, gdzie
ostatecznie się osiedliła siedziba Dzieła Salezjańskiego.
W skromnych narodzinach Marii ujawnia się przyszły jej charakter. Swą
niepospolitą inteligencją, żywym usposobieniem, szlachetnym sercem, zdobyła
powszechny podziw i miłość wśród swych ziomków. Doskonale, jak na swój wiek,
orientując się w rzeczach Bożych, wzrastała w cnocie, unikała próżności w strojach,
zwalczała kaprysy, natomiast z zamiłowaniem słuchała kazań i gorliwie uczęszczała
na katechizm, otrzymując wyróżnienia za doskonałe odpowiedzi, rywalizując pod tym
względem skutecznie z chłopcami.
Od chwili, gdy po raz pierwszy przyjęła Pana Jezusa w Komunii św.
postanowiła w porywie swej miłości ku Niemu codziennie przyjmować Niebieskiego
Gościa w swym sercu, a w 16-ym roku życia złożyła Bogu ślub dziewictwa.
Gdy rodzice przenieśli się do Valponasca odbywała pieszo godzinną drogę do
kościoła, by uczestniczyć we Mszy św. Budował wszystkich widok pobożnej
dziewczyny, spieszącej wcześnie rano do kościoła na Mszę św., podczas której
przystępowała do Komunii św.
Ani zmęczenie, a była to pracownica niezrównana, ani zimno, czy słota nie
zdołały jej od tego powstrzymać. By nie zaspać kładła się w ubraniu lub przepasana
sznurem, by łatwiej obudzić się w czas. Gdy była pogoda, brała ze sobą młodszą
siostrzyczkę. A gdy było słotnie na dworze, wybierała się sama i przychodziła do
kościoła pierwsza, by pozdrowić Jezusa.
Gdy zastała kościół zamknięty, klękała na stopniach przed bramą, podobnie
jak Dominik Savio i modliła się gorąco dopóki nie otwarto kościoła. Zdarzało się,
że przychodziła o godzinie pół do trzeciej rano. Wówczas pomodliwszy się, drzemała
oparta o próg kościoła, pokorna i prosta, jak gołąbka!
Po Mszy św. wracała do domu i brała się rączo do pracy. I w ciągu dnia rada
by była pozostać z Panem Jezusem, gdyby mogła. To też korzystała zawsze z pobytu
we wsi za sprawunkami, by wstąpić do kościoła i pomodlić się gorąco ze wzrokiem
utkwionym w Tabernakulum.
Do Jezusa Eucharystycznego często zwracała swe myśli w ciągu dnia, przy
pracy, pamiętała o Nim zwłaszcza pod wieczór. Wtedy w kościele zbierała się grupka
5

43.2 Page 422

▲back to top
pobożnych dziewcząt pod przewodnictwem księdza Dominika Pestarino, na
rozmyślanie, lub czytanie duchowe, po którym odmawiano wspólnie Różaniec.
Przerywała wtedy swe zajęcia, klękała przy okienku, zwrócona w stronę
kościoła, skąd doskonale było widać jarzące się na ołtarzu świece, i odmawiała swe
pacierze. Za jej przykładem szli rodzice, z trzema braciszkami i siostrzyczkami,
wspólnie odmawiając pacierz wieczorny.
W owych czasach w Piemoncie nie było szkół dla dziewcząt i Marysia
pragnąc zdobyć nieco wiedzy religijnej i wykształcenie uczęszczała na naukę
prywatnie. Chętnie czytała różne książki pobożne, jak np. „Praktyka kochania Jezusa
Chrystusa”, „Prawdy Wieczne”, św. Alfonsa Liguorego, „Dziennik Duchowny” i inne,
czerpiąc z nich zachętę do życia doskonalszego.
Była to naprawdę niezwykle piękna dusza, która budziła powszechne
zainteresowanie. Rozmowa z nią sprawiła jakiś niezwykły urok, a słowa jej zapadały
głęboko w duszę słuchaczy, sąsiadów i znajomych.
Przyzwyczajona do swoich rannych wycieczek pod roziskrzonym gwiazdami
niebem, często mawiała do swych koleżanek: Patrzcie, ile cudownych gwiazdek
błyszczących na niebie! Będą one kiedyś świeciły pod naszymi stopami, gdy będziemy
wyżej od nich!
Naprawdę cudowne były drogi Pańskie, przygotowujące ją na przyszłą
Przełożoną Córek Najświętszej Maryi Wspomożycielki, tak, iż trzeba tu powtórzyć
słowa Pisma świętego: „Wzbudziłam ją dla sprawiedliwości, dla wychowania
w cnocie i świętości dziewczynek i towarzyszę jej we wszystkich krokach”... /Iz
45,13/.
W tym czasie w Mornese zainicjował gorliwe apostolstwo, podobny kapłan,
ksiądz Dominik Pestarino, którego pamięć trwać będzie wiecznie wśród sióstr. Po
ukończeniu studiów w Seminarium w Genui, gdzie zawarł ścisłą przyjaźń
z kanonikiem Alimonda, późniejszym kardynałem i arcybiskupem turyńskim oraz ze
Sługą Bożym księdzem Józefem Frasinettim, został wyświęcony na kapłana,
i powrócił do rodzinnego Mornese. Zaledwie parę osób przychodziło wtedy do Stołu
Pańskiego. Lecz odkąd został tam proboszczem, większa liczba parafian, mężczyzn
i niewiast przystępowała codziennie do Komunii, tak, iż biskup Contratto, w czasie
6

43.3 Page 423

▲back to top
wizytacji pasterskiej, wydał opinię: „Mornese jest ogrodem w mej diecezji!”... Marię
zaś w takim razie trzeba by nazwać najpiękniejszym kwiatem Mornese!
Jakżeby jednak zdołała, ta pokorna i cnotliwa dzieweczka, stanąć na czele tak
licznego zastępu dziewic, kandydatek do życie zakonnego, oraz pośredniczyć
w przekazaniu im ducha Założyciela, gdyby sama go przedtem nie wcieliła w swe
życie?
Pan Bóg i w tym przyszedł jej z pomocą w sposób niezwykły.
W książeczce zatytułowanej: Reguły Pobożnego Stowarzyszenia nowych
Urszulanek, Córek Najświętszej Maryi Niepokalanej, pod opieką św. Urszuli i św.
Anieli Merici” znajdujemy niektóre szczegóły, dotyczące życia przyszłej Świętej.
Otóż około roku 1850 w Mornese, pewna 18-letnia panienka, Aniela
Maccagno, zdecydowana prowadzić życie pobożne w świecie, podzieliła się tą myślą
ze swą kuzynką, która również na to przystała. Potem przedstawiła ten zamiar swemu
spowiednikowi księdzu Pestarino, który zbadawszy go zaaprobował. Wówczas ona,
w porozumieniu z nim, napisała regulamin, którego miały się trzymać dziewczęta
obecnie należące do stowarzyszenia oraz te, które w przyszłości do niego się zapiszą.
Nie znała faktycznie zgromadzenia sióstr Urszulanek, założonego przez św. Anielę
Merici, zatwierdzanego przez papieża Pawła III w roku 1544.
Przypuścić należy, że najmłodsza z tego stowarzyszenia musiała znać
książeczkę zatytułowaną „O różnych stanach, które wybrać sobie mogą panienki,
zwłaszcza o dozgonnym dziewictwie poświęconym Bogu i o motywach składających
do dalszego prowadzenia życia świątobliwego wśród świata” pióra pewnej pobożnej
osoby, w tłumaczeniu z francuskiego, z dodaną przedmową św. Alfonsa Liguorego.
Na tych stronicach wyjętych z książki św. Alfonsa „Selva delle materie
predicabili” wśród innych interesujących szczegółów, czyta się następujące słowa:
„Świętość nie polega na przebywaniu w klasztorze, czy całymi dniami w kościele, lecz
na zjednoczeniu z Bogiem w modlitwie i Komunii św. na posłuszeństwie ochotnym
w pracy domowej, a w życiu samotnym, przez znoszenie trudów i wzgardy.
A gdybyś wstąpiła do klasztoru, co byś myślała tam czynić? Pozostawać
wciąż w chórze lub w celi, potem iść do reflektarza i na rekreację? W klasztorze
wprawdzie jest czas przeznaczony na modlitwę, na Mszę i Komunię św. Lecz
w innym czasie mniszki muszą również usługiwać, zwłaszcza konwerski, które
7

43.4 Page 424

▲back to top
właśnie dlatego że są zwolnione z chóru, są przeznaczone do pracy i mają mniej czasu
na modlitwę. Wszyscy mówią: Do klasztoru, do klasztoru! O ileż więcej mają
swobody do modlitwy i uświęcenia się pobożne panienki pracujące w swych domach,
niż w samym klasztorze! Ile z nich, podobnie jak ja, żałują, że wstąpiły do klasztoru,
zwłaszcza, gdy klasztor jest liczny i gdzie biednym konwerskom tylko w nieznacznej
mierze daje się czas na odmawianie Różańca! Może to stosowna rada dla dziewcząt
pobożnych, które nie mogą opuścić swej rodziny lub dla braku koniecznego
wykształcenia, nie mogą zostać zakonnicami.
Faktem jest, że wspomniana Aniela Maccagno napisała w roku 1851
wspomniany Regulamin dla stowarzyszenia, a ksiądz Pestarino posłał go swemu
przyjacielowi księdzu Frasinettiemu, by go uporządkował i poczynił pewne zmiany
i dodatki, według uznania. Ksiądz Frasinetti, zajęty na razie innymi sprawami, a może
nawet wątpiąc o możliwości urzeczywistnienia tego projektu, odłożył tę pracę na
później i w końcu zagubił go.
Po roku czekania ksiądz Pestarino ponowił swą prośbę i posłał od nowa
zredagowany regulamin. Frasinetti zwlekał jeszcze dwa lata i dopiero pod jesień
1855 r., zasięgnąwszy rady u osób doświadczonych w sprawach duchownych
sporządził Regułę trzymając się wiernie pierwszego projektu przesłanego mu „nic nie
dodając ani ujmując substancjalnie”.
Otrzymawszy tę regułę wspomniana panienka zebrała swe towarzyszki
w liczbie pięciu, wśród nich znajdowała się wówczas 18-letnia Maria Mazzarello. One
to zapoczątkowały Pobożne Stowarzyszenie, w niedzielę po uroczystości
Niepokalanego Poczęcia, w 1855 roku. W dwa lata później, biskup Modesto Contratto,
który udał się do Mornese, z okazji zamknięcia miesiąca maryjnego, zebrał w kościele
wspomniane dziewczęta, przyjął od nich pewnego rodzaju profesję i własnoręcznie
udekorował je medalikiem Najświętszej Maryi Panny Niepokalanej, stosowanie do
reguły, którą osobiście w tym miesiącu zatwierdził.
Ze wszystkich dziewcząt stowarzyszonych, Maria była najmłodsza
i najgorliwsza. Ksiądz Pestarino pragnął jej powierzyć zarząd nowego stowarzyszenia,
lecz Pan Bóg przeznaczając ją do wielkich dzieł chciał, by podzieliła z Nim przykrości
i niechęć ludzką. Dlatego pozwolił, że jej wybór nie spodobał się niektórym ze wsi,
może ze względu na jej skromne pochodzenie i tak Stowarzyszenie otrzymało swą
8

43.5 Page 425

▲back to top
prezeskę w osobie pobożnej panienki, która dała mu początek. Tak się czyta
w pierwszej, bardzo interesującej biografii Świętej zamieszczonej w Bollettino
Salesiano, wkrótce po jej śmierci. /cfr. Bollett. Salesiano, settembre - ottobre,
dicembre 1881; marzo, giugno 1882/.
Pomimo tego, ciągnie Bollettino Salsiano, Maria nie przestała interesować się
rozwojem nowego stowarzyszenia, owszem propagowała je gorliwie według sił,
dobrym przykładem, dokładnym zachowaniem ustaw. Było jej stałym pragnieniem
dostosować swą wolę do woli Przełożonej tak, iż kosztem nie małych poświęceń,
pragnęła być jej posłuszna nawet w różnych drobiazgach, jak na przykład, co do kroju
sukienki, grzebienia, chusteczek itp.
Tak, więc, od roku 1855 (najpóźniej od 1857 r.), zaczęła ona prowadzić
regularne życie zakonne. Czyta się w regulaminie:
To Stowarzyszenie składa się z dziewcząt spragnionych świętości, nie tylko
przez dokładne wypełnienie przykazań Bożych, lecz również praktykowanie rad
ewangelicznych zwłaszcza tych, które zalecają unikanie nie tylko grzechu
śmiertelnego, lecz nawet rozmyślnego grzechu powszedniego, zachowanie doskonałej
czystości przez całe życie, poddawanie się kierownictwu dyrektora duchowego,
w sprawach dotyczących ich sumienia oraz przełożonej, co dotyczy Reguły,
praktykowanie cnoty ubóstwa przez oderwanie się od wszystkiego, co posiadają na
świecie i posługiwanie się własnym majątkiem dla większej chwały Bożej i pożytku
bliźnich.
Szczególne obowiązki Córek Niepokalanej były następujące:
Ćwiczyć się w uczynkach miłosiernych w gorliwości o chwałę Bożą
i zbawienie dusz, zajmować się kształceniem dziewcząt zaniedbanych przez rodziców,
zachęcać, aby przystępowały do Sakramentów św. oraz uczęszczały na naukę
katechizmu, nauczać je osobiście, by kochały rzeczy święte i oddawały się życiu
pobożnemu.
Wszystkie, więc te same obowiązki, które Ksiądz Bosko wyznaczył salezjanom
oraz w przyszłości miał wyznaczyć swym córkom.
A oto inne okoliczności wskazujące na to, iż sam Pan Bóg kierował mężną
i pobożną swą służebnicą, by była pierwszą Przełożoną drugiej rodziny zakonnej,
którą Ksiądz Bosko niebawem miał założyć.
9

43.6 Page 426

▲back to top
Otóż żyjąc we wsi na osobności, zajęta całodzienną pracą w polu nie mogła
całkowicie poświęcić się, stosownie do przepisów Reguły, apostolstwu. A Pan Bóg,
który umie wyprowadzać ze złego dobro, usunął wkrótce wszelkie przeszkody na
drodze jej uświęcenia.
W roku 1858 ojciec jej, z powodu kradzieży w Valponasca, zmuszony był
przenieść się wraz z rodziną na nowe miejsce. W dwa lata później wybuchła epidemia
tyfusu i Maria, na życzenie księdza Pestarino, zajęła się opieką nad chorymi
krewnymi, w charakterze pielęgniarki i sama nabawiwszy się tyfusu, stanęła omal nad
grobem. Wyzdrowiała, lecz nie była już zdolna do pracy na polu. Miała ukończone 23
lata i czując wciąż gorętsze pragnienie poświęcenia się dla dobra dziewczynek,
wymyśliła zostać krawcową, by zbierać przy sobie dziewczynki i pouczyć je, obok
krawiectwa, jak mają unikać grzechu a praktykować cnotę. Pewnego razu przechodząc
koło pagórka Borgo Alto, gdzie w przyszłości powstanie zakład, jako miejsce
pobożnych pielgrzymek Córek Maryi Wspomożycielki, ujrzała obszerny budynek
z podwórzem, na którym bawiły się dziewczynki. Stanęła jak wryta. Zdawało się jej,
że śni, a tymczasem jest na nogach przy pełnym dniu! Patrzy zdumiona, wreszcie woła
głośno: Co to jest? Przecież nie było tu dotąd tego pałacu, nie widziałam go nigdy. Co
to ma znaczyć?
Przy sposobności opowiedziała swe widzenie księdzu Pestarino, który nie
dawał mu wiary, nawet zakazał jej myśleć o nim.
A był to widoczny znak z nieba.
Istotnie, bardziej niż udzielać dziewczętom nauki szycia, czuje pociąg do tego,
by je wychowywać, czynić im dobrze. Rozmawia o tym ze swą przyjaciółką Petronelą
Mazzarello i kombinują wspólnie, za pozwoleniem rodziców oraz księdza Pestarino,
nauczyć się krawiectwa. Ku podziwowi całej wioski przez sześć miesięcy uczęszczają
na naukę do krawca, potem niezwłocznie otwierają własną pracownię,
w której gromadzą dziewczynki. Maria, jako program zakreśla im:
Uczynić intencję, by każdy ścieg był aktem miłości Bożej!
Było to w roku 1861 - 1862. Odtąd zamiary Opatrzności zaczęły się ujawniać
wyraźniej. Petronela po stracie ojca, postanawia pozostać na zawsze z Marią
i pomagać jej. Jak widać, obie przyjaciółki rozpoczęły apostolstwo, które różniło się
10

43.7 Page 427

▲back to top
nieco od wyżej wymienionego programu Pobożnego Stowarzyszenia i obejmowało
obszerniejsze pole.
Rozpoczęły, więc pracować najpierw w domu Teresy Pampuro, Córki Maryi
Niepokalanej, a po kilku zmianach miejsca, a więc po wędrówce podobnej, jak to było
z Księdzem Bosko w początkach Oratorium, usadowiły się nareszcie w dniu
Maccagno. Wynajęły dalsze pokoje przyjmując początkowo dwie, a potem wiele
innych sierot. I tak powstał mały przytułek dla dziewczynek opuszczonych. Lecz to
ich jeszcze nie zadowalało. Przy małej pracowni było podwórko, więc za zgodą
księdza Pestarino i właściciela zamieniły je na Oratorium świąteczne. Ale skąd wpadły
na ten pomysł?
I tu nie można zapominać o księdzu Pestarino, który był również Mężem
Opatrznościowym. On dawniej jeszcze, nim się zetknął z Księdzem Bosko, zajmował
się młodzieżą, zwłaszcza chłopcami. Wystarczy wspomnieć o jego zabiegach
w ostatnich dniach karnawału, by uchronić ich od niebezpieczeństwa i nieporządków.
Gromadził ich na plebanii, urządzał im nieco rozrywki, muzyki i śpiewu, względnie
jakieś przedstawienie. Nie brakło lemoniady, słodyczy i co tylko mogło im sprawić
przyjemność! O oznaczonej godzinie prowadził ich do kościoła na wspólne modlitwy,
potem odsyłał do domu, przypominając, by nazajutrz przyszli na Mszę św. na wspólny
Różaniec i zachęcał, by przystępowali do Sakramentów św.; czynił to wszystko, zanim
jeszcze poznał Księdza Bosko.
Będąc synem zamożnych wieśniaków, marzył o tym, by otrzymać w spadku
po ojcu, kawałek terenu położonego właśnie na wzgórzu Borgo Alto. Nie zdradzał się
jeszcze przed nikim ze swych planów. I oto stało się, że po śmierci ojca został
właścicielem tego terenu, który - jak pisze w swym pamiętniku - przypadł mu
w udziale, jak tego w głębi serca pragnął, chcąc wybudować tam dom z 10 lub 12
pokojami wraz z kaplicą, by gromadzić w nim chłopców ze wsi, zwłaszcza w święta,
na pożyteczne rozrywki i prowadzić ich na nabożeństwa, pouczać i zachęcać do cnoty,
do miłości Boga, czci i posłuszeństwa dla rodziców i przełożonych. Już wówczas,
więc miał ducha salezjańskiego w sobie. Czyż wobec tego nie należy przypuścić,
iż zachęcał Marię, by poświęciła się apostolstwu na korzyść dziewcząt?
W roku 1862 spotkał się on z Księdzem Bosko w pociągu z Acqui do
Aleksandrii i opowiedział mu o pobożnym Stowarzyszeniu Niepokalanej i o dobru,
11

43.8 Page 428

▲back to top
jakie ono czyni. Ksiądz Bosko zaś ze swej strony przyznał mu się, że od dłuższego
czasu nosi się z zamiarem założenia zgromadzenia zakonnego sióstr, które by się
zajęły młodzieżą żeńską, w tym samym duchu i z tym samym programem, z jakim
salezjanie pracują nad chłopcami i że zachęca go do tego wielu prałatów i biskupów.
Rozmowa ta musiała być bardzo interesująca dla obu. Skończyło się na tym, że Ksiądz
Bosko zaprosił księdza Pestarino, by przy sposobności odwiedził Oratorium na
Valdocco.
Niewątpliwie Ksiądz Bosko mógłby na ten temat powiedzieć więcej, jak Pan
Bóg we snach wskazywał mu swą wolę, na przykład w owym widzeniu
powtarzającym się kilkakrotnie, kiedy ujrzał niezliczone rzesze baranków i owiec, jak
otrzymał pouczenie, że wraz z chłopcami również dziewczynki zostały powierzone
jego opiece.
W swej pokorze Święty nie przywiązywał tak wielkiej wagi do snów, a tym
mniej o nich mówił, unikając starannie wszystkiego, co by zwracało uwagę na jego
osobę. Lecz w niektórych snach występują pewne szczegóły z taką wyrazistością,
iż można wierzyć, że otrzymał objawienie, co do swej misji także wśród dziewcząt.
To prawda, że jako chłopiec w domu pana Moglia, zajmując się małym
Jerzykiem oraz innymi chłopcami, nie chciał mieć nigdy do czynienia
z dziewczynkami. Nie mniej jednak, pomimo tak wielkiej rezerwy, czuł w sercu
swoim, że nie powinien usuwać się od dzieła, które Bóg mu wskazywał jako
konieczne dla zbawienia innych dusz.
W roku 1862, w jednym ze swych listów, prowadził następującą rozmowę
z markizą Barolo:
„Czy Pan nasz przyszedł na świat tylko dla zbawienia chłopców, czy również
i dziewczynek? Jeżeli tak, to w takim razie i ja powinienem starać się, by Jego Krew
nie była przelana na próżno tak dla jednych, jak i drugich”.
W rok później wyraził się wobec Karoliny Provera, która wstępowała do Sióstr
Wiernych Towarzyszek Jezusa:
„Jeżeli pani zachciałoby zaczekać trochę, to i Ksiądz Bosko wkrótce będzie
miał siostry salezjanki, jak ma obecnie kleryków i księży”.
Ksiądz Pestarino odwiedził Oratorium i zachwycony gorliwością Świętego,
zapisał się do Towarzystwa Salezjańskiego, gotów pozostać od zaraz w Oratorium.
12

43.9 Page 429

▲back to top
Lecz Ksiądz Bosko mając na względzie dobro, które działał i siebie, życzył sobie, by
ksiądz Pestarino pozostał na swym stanowisku. Z tej okazji Ksiądz Bosko wręczył mu
dwa medaliki, a przy innej wizycie, także bilecik dla Marii i Petroneli. Na bilecie
napisał następujące słowa: „Módlcie się, a przy tym czyńcie jak najwięcej dobrego
wśród dziewczynek. Uczyńcie wszystko, by przeszkodzić nawet grzechowi
powszechnemu”.
Modlitwa i praca, to był program małej pracowni i przytułku w Mornese.
Powstającemu dziełu brakowało tylko kaplicy, lecz w pobliżu był kościół parafialny,
a serca wszystkich, za przykładem Marii Mazzarello i dzięki jej ustawicznym
zachętom, były ołtarzem. Dziewczynki wchodziły do pracowni z pozdrowieniem:
„Buon giorno! Sia lodato Gesu Cristo!”, następnie czyniły znak Krzyża św. oraz
odmawiały przed obrazem Madonny Ave Maria… i akt strzelisty:
„A Voi dono il mio cuore, Madre del mio Gesu Madre d' amore!”.
Gdy zegar wybijał godziny, któraś z Córek Niepokalanej odmawiała głośno
Ave Maria…, Mazzarello zaś przypominała często refleksję:
„Jedna godzina mniej na tym świecie, godzina bliżej Raju!”.
Dzięki jej gorliwości małe podwórko, rzec można, zamieniło się na Oratorium
świąteczne, dokąd chętnie przybiegały dziewczynki „na rozrywki i zabawę”, jak się
czyta w Dekrecie wszczęcia sprawy beatyfikacji Sługi Bożej.
Zabawy przeplatane były praktykami religijnymi, czytaniem lub opowiadaniem
interesującym na temat życia Świętych, zwłaszcza św. Alojzego Gonzagi.
Dziewczynki brały udział w nabożeństwach w kościele parafialnym, przystępując
ze skromnością do Sakramentów świętych lub w kaplicy św. Sylwestra odległej o jakiś
kwadrans drogi od wsi.
Wiosną, po nabożeństwie omawiały na podwórzu, co miały zamiar urządzić
w przyszłą niedzielę. W inną porę szły do kaplicy i tam spędzano czas na miłych
rozrywkach i pogawędkach do wieczora. Przed rozejściem się, Maria podawała im
jakieś fioretto, to jest wskazówki, jak spędzić dobrze przyszły tydzień. W taki sposób
jawnie praktykowała tego ducha, którego Ksiądz Bosko wpajał salezjanom a ona
przekazywała Córkom Maryi Wspomożycielki.
To skromne oratorium czyniło wiele dobrego. Od pewnego czasu młodzież
żeńska coraz liczniej przystępowała w kościele do Sakramentów św. była
13

43.10 Page 430

▲back to top
posłuszniejsza, pozostawała w domu, zwłaszcza wieczorami, trzymała się w rezerwie
do rozrywek światowych, unikała balów publicznych, które dla tak wielu dziewcząt są
powodem niepokojów sumienia.
Korzyść ta była tak znaczna, iż niektóre matki przyprowadzały swe
dziewczynki do Córek /jak nazywali je miejscowi/, by pouczyły się gotowania
i szycia, a przy tym nieco katechizmu i tak przysposabiały się do życia prawdziwie
chrześcijańskiego.
Tak ze skromnych początków powstał pewien rodzaj rodziny zakonnej,
składającej się z Córek Maryi Niepokalanej i kilku dziewcząt; rodziny, która oparta na
pokorze i ubóstwie nie mając żadnych funduszów, a licząc tylko na Dobroć Bożą, jak
zobaczymy, będzie stale wzrastać w liczbę i stanie się zgromadzeniem zakonnym.
Jeśli Maria już w świecie umiała tak wysoko wznieść się w doskonałości
chrześcijańskiej i gorliwości o zbawienie dusz, to dlaczego nie podejmie się zadania,
gdy Bóg, w nagrodę jej wierności łasce, otworzy przed nią nową drogę i wskaże jej
obszerniejsze pole pracy?
W roku 1864 Ksiądz Bosko urządził wycieczkę ze swymi łobuzami koleją,
mając zapewnioną zniżkę kolejową i w drodze powrotnej wstąpił do Mornese, dokąd
tylokrotnie zapraszał go gorąco ksiądz Pestarino.
Maria starała się z tej okazji być najbliżej Świętego. Wysłuchała z radością
konferencji, jaką wygłosił do Córek Najświętszej Maryi Niepokalanej i w ciągu owych
pięciu dni, każdy wieczór biegła wraz z chłopcami posłuchać „słówka wieczornego”,
jakie wygłaszał swym chłopcom, powtarzając wciąż: „Ksiądz Bosko jest święty, ja to
czuję!”.
Sam Ksiądz Bosko był wzruszony przyjęciem zgotowanym mu przez zacnych
mieszkańców tej wioski i pod datą 9 października, pisał do markizy Fassati:
„Znajdując się w Mornese, diecezji Acqui, mogę zaświadczyć, iż ta miejscowość przez
swą gorliwość i pobożność jest podobna do klasztoru, w którym żyją osoby
poświęcone Bogu. Dzisiaj rano rozdałem Komunię św. w czasie swojej Mszy św. dla
przeszło tysiąca wiernych.
A oto inne dowody Boskiej Opatrzności! W rok później, 27 kwietnia
poświęcano w Turynie kamień węgielny pod świątynię Najświętszej Maryi
Wspomożycielki, a 13 czerwca w Mornese, za wiedzą Świętego, właśnie na Borgo
14

44 Pages 431-440

▲back to top

44.1 Page 431

▲back to top
Alto, zakładano fundamenty pod obszerny budynek przyszłego zakładu Sióstr.
Równocześnie powstawała nowa orientacja wśród Córek Maryi Niepokalanej. Jak
wspomniano, niektóre z nich przyjęły życie wspólne, inne natomiast, między nimi
Aniela Maccagno, wolały pozostać w rodzinie, a ksiądz Pestarino, po naradzie
z Księdzem Bosko, zadowolił jedne i drugie dając pierwszym odpowiedniejsze
mieszkania we własnym domu przy parafii. Zatrzymały one poprzednią nazwę „Córki
Niepokalanej”, podczas gdy inne przyjęły nazwę „Nowych Urszulanek”, dając tym
dowód, że Pobożne Stowarzyszenie założone w Mornese, było ni mniej ni więcej,
jednym ze stowarzyszeń św. Urszuli, założonym przez św. Anielę Merici.
Tymczasem ukończono budynek na Borgo Alto, przy pomocy całej wioski,
dzięki dobrowolnym datkom w robociźnie i materiale. W roku 1867 była już gotowa
przyległa kaplica, a w grudniu tegoż roku, Ksiądz Bosko osobiście ją poświęcił
i odprawił pierwszą Mszę św. wzywając błogosławieństwa Bożego, jak głosi
pamiątkowa tablica umieszczona z tej okazji, na powstające kolegium i na ludność
Mornese.
Przy tej sposobności Święty zatrzymał się w Mornese 4 dni, głosił kazania
w kościele parafialnym, odwiedzał chorych, przyjmował liczne posłuchania i miał
konferencje do gromadki Córek Niepokalanej, gdzie przygotowywały się pierwsze
siostry, które dały początek nowemu Zgromadzeniu zakonnemu Córek Najświętszej
Maryi Wspomożycielki.
Nabożeństwo do Najświętszej Matki Boskiej, pod tytułem „Auxilium
Christianorum” nie było nowe w Piemoncie, lecz od lat rozkrzewiało się za
pośrednictwem podobnych stowarzyszeń, agregowanych do Arcybractwa istniejącego
w Monachium w Bawarii. Tu i tam pokazywały się obrazy lub rzeźby Madonny pod
tym tytułem.
Również dla Marii Mazzarello miło było pozdrawiać Madonnę, jako
„Wspomożenie Wiernych”. Gdy bowiem liczyła zaledwie sześć latek, o jakieś 120
metrów od jej domku rodzinnego, poświęcano kaplicę ku czci Najświętszej Maryi
Panny Wspomożenia Wiernych. Ileż to razy pobożne dziewczątko w towarzystwie
swej mamy lub samo, składało Jej kwiaty z łąki w darze wraz ze swym dziewiczym
sercem!
15

44.2 Page 432

▲back to top
A gdy przeniosła się do Mornese, na domu stojącym naprzeciw jej mieszkania,
widywała na ścianie obraz Madonny z napisem „Auxilium Christianorum”, przed
którym co sobota zapalano lampkę, a w niedziele wieczorem, poczynając od miesiąca
mają i przez całe lato, zbierały się przed nimi pobożne wieśniaczki na obmawianie
Różańca i Litanii. Któż zliczy, ile razy Maria odmawiała to pobożne wezwanie
„Auxilium Christianorum”!?
I tak Najświętsza Dziewica zsyłając Księdzu Bosko potrzebne środki do
wystawienia świątyni na Valdocco, przygotowywała także tę, która miała stanąć na
czele nowego zgromadzenia zakonnego, jakie od dłuższego czasu zamierzała powołać
do życia. Równocześnie z formowaniem się ducha pierwszej Przełożonej
przygotowywano dom, który niebawem miał przyjąć pierwsze zakonnice.
Dom mógł już być częściowo zamieszkany, lecz wykończano go powoli, gdyż
niektórzy duchowni niezbyt życzliwym okiem patrzyli na otwarcie przez Księdza
Bosko kolegium dla kandydatów do kapłaństwa, ze szkodę dla Małego Seminarium
diecezjalnego w Acqui. Po śmierci arcypasterza, stolica biskupia na dłuższy czas
zawakowała, lecz Ksiądz Bosko nie uważał za stosowne czekać na nowego biskupa,
z którym by się można po przyjacielsku porozumieć.
2. Ku mecie
Drogi Boże były dość jasno wytyczone: nadszedł teraz czas, w którym Ksiądz
Bosko miał przyłożyć ręki do uformowania drugiej rodziny zakonnej, by dopełnić
swego apostolstwa także nad młodzieżą żeńską. Wypadało obecnie znaleźć kandydatki
na zakonnice, a przy tym dokończyć budowy kolegium na pomieszczenie pewnego
Instytutu.
Z tą myślą, w marcu 1869 r. przesłał Marii i Petroneli Mazzarello zeszycik
zawierający skreślony przez niego porządek dzienny zajęć oraz mały regulamin
Instytutu, który uważał za stosowny dla nich i wychowanek, by prowadziły życie
bardziej uregulowane.
W maju 1870 r. Święty udał się do Mornese wraz z księdzem Costamagna,
gdzie pozostał trzy dni, na prymicjach księdza Józefa Pestarino kuzyna księdza
Dominika. Korzystając z krótkiego odpoczynku, pomimo że był zawsze
16

44.3 Page 433

▲back to top
przyzwyczajony do pracy, z pewnością obserwował życie wspólne Córek badając, jak
wprowadziły w życie jego zalecenia.
Wspomniany drogocenny dokument już nie istnieje, nawet w kopii. Któż wie,
ile razy musiały go mieć one w ręku! Jak często odczytywały go i rozważały wspólnie
z Marią Mazzarello.
Na szczęście możemy odtworzyć jego treść ze wspomnień Matki Petroneli,
która podawała ją w takim skrócie: W części, gdzie była mowa o rozkładzie zajęć,
należało co dzień wysłuchać Mszy św. w parafii, gdzie każda modliła się prywatnie,
od pół godziny do trzech kwadransów, nie dłużej. Praca i posiłki wspólne, z krótką
rekreacją poobiednią, po południu czytanie duchowne, pod wieczór Różaniec. Poza
tym praca cały dzień przeplatana pieśniami pobożnymi. Wieczorem pacierze wspólnie
z wiernymi w kościele parafialnym. Wreszcie przed udaniem się na spoczynek,
odmawiało się 7 razy Zdrowaś Maryjo… ku czci MB Bolesnej.
W części regulaminowej podane były następujące dyrektywy: starać się żyć
w habitualnym zjednoczeniu z Bogiem; częste akty strzeliste ku Bogu; ćwiczyć się
w słodyczy, cierpliwości i uprzejmości; czuwać pilnie nad dziewczynkami; mieć je
zawsze możliwie zajęte, by wzrastały w pobożności, prostocie, szczerości i były
ochotne do dobrego.
W takim to duchu prostoty i miłości chciał mieć Święty uformowane swe Córki
w Mornese, którym z pewnością jego wizyta dodała bodźca do praktykowania
podanych zaleceń.
W roku 1871 ksiądz Pestarino wyjechał do Oratorium na uroczystość św.
Franciszka Salezego, a wieczorem 30 stycznia, wziął udział w Konferencji dorocznej,
którą miał Ksiądz Bosko do dyrektorów. Także on, jak czytamy, „proszony był
powiedzieć parę słów na temat postępu pracy parafii”.
Było przekonanie ogólne, iż Ksiądz Bosko pozostawił go w Mornese, by
kontynuował pracę duszpasterską, lecz nikomu chyba nie przyszło na myśl,
że chodziło Świętemu o założenie drugiej rodziny zakonnej. Ksiądz Pestarino, jak
czytamy w sprawozdaniu, „mówił krótko wspominając tylko o tym, co zamierzał
uczynić w czasie karnawału; nadmienił też o budującym się domu w Mornese, mając
nadzieję w niedługim czasie go ukończyć”.
17

44.4 Page 434

▲back to top
Tym nie mniej musiał on odbyć przy tej sposobności dłuższą prywatną
rozmowę z Księdzem Bosko, o której wspomina w liście do swego kuzyna Józefa:
„Byłem w Turynie i zdecydowano się na otwarcie kolegium na wielką skalę.
Ksiądz Bosko ma szerokie plany i trzeba będzie jeszcze budować, o ile się
zorientowałem; brak nam terenu, jesteśmy na uboczu, ale co robić?”
Jaki właściwie był temat rozmowy? To, że kolegium miało zakreślone wielkie
zadanie, było widoczne. Lecz czy Ksiądz Bosko już wtedy dał poznać, że nowy
budynek miał służyć innemu celowi? Mógł o tym zwierzyć się pod sekretem księdzu
Pestarino, co wynika z owego: „..ma cosa farci?”. O tym, więc chcemy teraz coś
powiedzieć.
Dla zrealizowania zakreślonych planów należało nabyć dom położony
niedaleko Castello Doria, ostatniego z tej strony budynku, należącego do niejakiego
pana Carante mieszkającego w Gavi, który go wydzierżawił pewnej firmie angielskiej,
zatrudnionej w kopalni złota w tych stronach. Dom był dwupiętrowy z 7-8 pokojami,
a druga jego część przeznaczona na cele gospodarcze, mogła być łatwo zamieniona na
mieszkanie. Frontem zwrócony był do jednego skrzydła kolegium, bez okien,
z dzielącym je ogródkiem, pochylonym w stronę kolegium, w tym miejscu, gdzie
później zbudowano bramę z wejściem do kaplicy.
Dwie trzecie terenu należały do Carante, a trzecia część do księdza Pestarino.
Obie posiadłości były przedzielone murem dość wysokim, by sąsiędztwo nie było
kłopotliwe dla kolegium. Ale okna? Należało, zatem nabyć go za wszelką cenę.
Ksiądz Bosko zdecydował się na kupno i zlecił przeprowadzanie go księdzu Pestarino.
Pertraktacje doszły szybko do skutku i bez większych trudności. Dnia 21 marca,
ksiądz Pestarino komunikował Księdzu Bosko o zawarciu kontraktu w jego imieniu
oraz że wiadomość o tym przyjęła z zadowoleniem miejscowa ludność,
a zwłaszcza syndyk. Dzięki pomocy niespodziewanej, wydatki zostały wnet pokryte
i ksiądz Bosko, jeśliby uznał za stosowne, mógł przesłać, na znak wdzięczności, jaką
książkę notariuszowi Traverso oraz rzeczoznawcy Contino, którzy gratisowo
przeprowadzali całą sprawę. Resztę rezerwował sobie, przy pomocy paru butelek
dobrego wina. Dom miał być wolny z końcem czerwca, dzierżawa przechodziła już na
korzyść Księdza Bosko, a resztę zostawić trzeba Bogu etc...
18

44.5 Page 435

▲back to top
Również ksiądz Bosko w tym miesiącu prosił Boga o światło, co do tej sprawy.
Od roku 1869 było postanowione, że miesiąc maj zaczyna się w kościele Matki Bożej
Wspomożycielki od 24 kwietnia, a kończy uroczystością tytularną. Otóż w roku 1871,
przed jego zaczęciem, Święty zwołał Kapitułę w Oratorium, to jest: księdza Cagliero,
ks. Savio, ks. Ghivarelli, ks. Durando i ksiądz Albera, zapowiadając, że zabrał ich
w arcyważnej sprawie i tak przemówił:
Wiele osobistości nalegało na mnie, by uczynić również na korzyść dziewcząt
trochę dobrego, co za łaską Bożą czyni się dla chłopców. Gdybym zwracał uwagę na
swoje osobiste skłonności, nie podjąłbym się tego rodzaju apostolstwa. Lecz ponieważ
głosy te pochodzą od osób autorytatywnych i wysoko postawionych, obawiałbym się,
by nie stanąć w sprzeczności z Wolą Bożą, gdybym nie rozważał należycie tej sprawy.
Dlatego przedkładam wam ją, byście pilnie rozważali wszystkie za i przeciw, przed
Bogiem, by móc następnie powziąć decyzję, która wyjdzie na większą chwałę Bożą
i dla dobra dusz. Dlatego w ciągu tego miesiąca wszystkie nasze modlitwy, wspólne
i prywatne niech będą skierowane ku temu celowi:, aby otrzymać od Boga światło
w tej bardzo ważnej sprawie. Zebrani odeszli pod głębokim wrażeniem.
W owych dniach Ksiądz Bosko udał się do Mornese, by oglądać nabytek oraz
zbadać życie, jakie prowadziły Córki Maryi Niepokalanej, do których miał zapewne
z tej okazji konferencję owocną dla ich dusz.
Życie tej małej wspólnoty zakonnej było naprawdę budujące. Oto jak je opisuje
siostra Marii, Felicyna Mazzarello:
„Gdy dane było Marii spełnić najgorętsze pragnienie złączenia się z kilkoma
dziewczynkami, by prowadzić życie wspólne, radość jej nie miała granic. Odważnie
opuściła swą rodzinę pogrążoną w płaczu i smutku. W tym nowym rodzaju życia dała
dowody iście heroicznej odwagi. W nowym domu Córek Niepokalanej były
prawdziwe ubóstwo Jezusa Chrystusa. Brakowało często temu zespołowi koniecznego
utrzymania: brakowało mąki, by ugotować polentę, a gdy była mąka, nie było, czym
palić, by ugotować pożywienie. Cóż nie czyni wtedy Maria? Wychodzi na wioskę,
w towarzystwie jakiejś córki i bądź z lasu lub od jakiejś rodziny znajomej, czy gminy,
dostaje wiązkę chrustu i niesie go na barkach, jak święta Franciszka Rzymianka, by
ugotować pożywienie. Ugotowawszy polentę, wynosiła garnek na podwórze
i postawiwszy na ziemi, zapraszała mile towarzyszki do wystawnego obiadu.
19

44.6 Page 436

▲back to top
Brakowało obrusów i sztućców, lecz nie apetytu. Gdy już znikła skromna potrawa,
zacna siostra moja dodawała do niej przyprawy przez swoje wdzięczne i święte słowa
tak, iż smakowała nam więcej, niż najwybredniejsze kąski.
Byłyśmy ubogie, lecz opływając w tę świętą radość, która płynie z łaski Bożej
i pragnienia naśladowania Jezusa Chrystusa i Najświętszej Dziewicy w domku
Nazaretańskim.
W czasie wizyty Księdza Bosko w Mornese, Najświętsza Dziewica raczyła dać
swemu Słudze pewien znak na dowód jej zadowolenia. Przytaczamy opowiadanie
faktu naprawdę cudownego, przekazane przez księdza Lemoyne w obecności
świadków, którzy potwierdzili je swym podpisem.
„Otóż Bianchi Hieronim z Mornese miał dzieciątko pięciodniowe, któremu
złamała się nieszczęśliwie rączka przy przewijaniu go. Ramię nabrzmiało i zaczęło
ropieć. Lekarze początkowo odwlekali operację licząc, że naturalnie wyjdą na
zewnątrz odłamki kości, przy czym ramię zostanie skrzywione. Gdy zło powiększało
się orzekli, że nastąpi gangrena i nie ma innego sposobu, jak amputować rączkę.
Matka sprzeciwiła się temu mówiąc, że woli, by dziecko raczej umarło niż było
kalekie.
Gdy Ksiądz Bosko przybył do Mornese w ostatnich dniach kwietnia, owa matka
zaniosła mu swe dziecię, by je pobłogosławił, a przy tej okazji złożyła mu na ofiarę
swe klejnoty panieńskie pytając, kiedy dziecko będzie zdrowe.
Ponieważ jesteście tak wspaniałomyślni wobec Madonny powiedział Ksiądz
Bosko z uśmiechem, wierzę mocno, że przy końcu miesiąca synek wyzdrowieje.
Tymczasem módlcie się. Choroba jednak przyciągała się i to w tak ciężkiej formie
przez cały następny miesiąc, iż z końcem maja ramię ropiało coraz bardziej.
W ostatnich dniach tegoż miesiąca rodzina udała się do parafii na uroczystą sumę.
W domu została matka z teściem. W pewnej chwili, gdy zadzwoniły dzwony
w południe na Anioł Pański, dziecina poruszyła się i zaczęła kwilić wesoło próbując
chorą rączka zdjąć nakrycie kołyski. Biegnie teść zawołać synową, a ta ze zdumieniem
stwierdza całkowite uleczenie ramienia dziecka, bez śladu ran.
Dziecko żyło jeszcze dwa lata, całkiem zdrowe i bystre ponad swój wiek.
Matka nazywała je „synem Madonny”. Umarło na skutek zapalenia zewnętrznego.
20

44.7 Page 437

▲back to top
Bianchi Hieronim i syn Józef, kapłan oświadczyli gotowość potwierdzenia
prawdziwości tego faktu pod przysięgą”.
Gdy minął miesiąc maj, Ksiądz Bosko zwołał ponownie swą Kapitułę
i każdego imiennie spytał o zdanie, zaczynając od księdza Rua. Wszyscy zgodnie
oświadczyli, iż uważają za wskazane pomyśleć o chrześcijańskim wychowaniu
młodzieży żeńskiej podobnie, jak to czyni się dla chłopców.
Zatem możemy teraz uważać, jako pewne, że wolą Bożą jest, byśmy zajęli się
także dziewczynkami, powiedział Ksiądz Bosko.
Konkretnie zaś proponowałbym na ten cel przeznaczyć dom księdza Pestarino,
którego budowa obecnie jest wykańczana w Mornese.
To też przy końcu czerwca komunikował księdzu Pestarino o zapadłej decyzji,
jak wynika z dwóch dokumentów pozostawionych na piśmie przez tego świętego
salezjanina. Jedna nieco dłuższa, z dokładną datą, przytaczamy ją dosłownie:
W roku 1871, około połowy czerwca, Czcigodny Ksiądz Jan Bosko przedłożył
księdzu Dominikowi Pestarino w Mornese, na konferencji odbytej z nim w Oratorium
w Turynie, swój zamiar przyczynienia się do chrześcijańskiego wychowania dziewcząt
z ludu oświadczając, iż najstosowniej byłoby założyć taki zakład w Mornese ze
względu na zdrowotny klimat oraz ducha pobożności, jaki tam panuje. Ponieważ
znajduje się tam od wielu lat Stowarzyszenie Córek Niepokalanej oraz tzw. nowych
Urszulanek, można by z łatwością wybrać z pomiędzy nich te, które pragnęłyby
prowadzić życie zakonne, o którym mają już pewne pojęcie.
Można by więc założyć Zgromadzenie Córek Najświętszej Maryi
Wspomożycielki, które duchem swym i zbawiennym przykładem pracowałyby nad
wychowaniem dziewczynek starszych i młodszych oraz prowadziły zakłady, jakie
stworzył Ksiądz Bosko w Turynie i gdzie indziej, oczywiście z pewnymi zmianami
dostosowanymi do ich płci.
Ksiądz Pestarino zapytany przez wspomnianego Księdza Bosko o swe zdanie,
bez wahania odrzekł: „jeśli Ksiądz Bosko podejmuje się mieć nadzór i kierownictwo
nad tym dziełem, to ja jestem całkowicie w jego ręku, gotów uczynić wszystko, co
w mej możności”.
21

44.8 Page 438

▲back to top
„Doskonale, powiedział Ksiądz Bosko. Na razie poprzestaniemy na tym,
módlmy się i rozważajmy rzecz nadal, a mam nadzieję w Bogu, że ta sprawa wyjdzie
na większa chwałę Bożą”.
Po kilku uwagach, na temat wyboru odpowiednich kandydatek oraz
podstawowych reguł, co do nowego stowarzyszenia, ksiądz Pestarino pożegnał
Księdza Bosko.
Godne uwagi jest to, że dwie z owych Córek Niepokalanej, to jest: Maria
Mazzarello córka Józefa i Petronela, za zgodą Księdza Bosko i nie wiedząc o jego
planach, od paru lat rozpoczęły prowadzić życie wspólne, pracując na swe utrzymanie.
Do nich przyłączyły się niebawem Teresa Pampuro, Katarzyna Mazzarello,
Felicyna Mazzarello, Joanna Ferrettino oraz dziewczynki: Rozyna Mazzarello Baroni,
Maria Grosso i Carinna Agrigotti.
Tak stwierdzał ksiądz Pestarino.
„Był on przeświadczony, że Ksiądz Bosko otrzymał natchnienie od Boga, lecz
zarazem widział niepokonalne, jego mniemaniem trudności, czy Córki Niepokalanej,
skądinąd pobożne i cnotliwe, miały chęć zostać zakonnicami? Widział, że były
zadowolone ze swego stanu, ale żadna nie zdradzała chęci zostania siostrą! A on sam
nie tylko nie radził im zmiany ich stanu, lecz zachęcał, by tak żyły nadal z korzyścią
dla miejscowej parafii”.
Zatem z niemałymi wątpliwościami borykał się pobożny kapłan:, Co powiedzą
parafianie na wieść o tej zmianie?
Pomimo wszystko, zachęcony słowami Świętego, który upewniał go, iż taka
jest wola Boża, był gotów ją spełnić nie zważając na niechęć, jaką wywołałoby to
wśród parafian i gdzie indziej. Spytał, więc Księdza Bosko:
A jak poznam, które z nich mają powołanie?
„Te, odrzekł ksiądz Bosko, które są posłuszne, nawet w drobnych rzeczach,
które nie obrażają się na upomnienia i które okazują ducha umartwienia”.
Nie wiadomo, kiedy Ksiądz Bosko oznajmił księdzu Pestarino, iż dla nowego
Zgromadzenia zakonnego, które postanowił założyć przeznacza kolegium
wybudowane w Borgo Alto. Pewne jest, że zacny kapłan był tym wielce zaskoczony.
22

44.9 Page 439

▲back to top
Tym razem również ukochane Córki były zdetonowane, nie widząc zwykłej
radości na twarzy ich dyrektora, do jakiej były przyzwyczajone, ilekroć powracał od
Księdza Bosko.
Kiedy indziej przyjeżdżał jakby rozanielony, wspominała Matka Petronela,
obecnie wracał zamyślony, zakłopotany, jakby czymś przybity. Było to dla nas nie
mniej bolesne tak, iż spytałyśmy go o powód smutku. On zaś z pewnym wahaniem
odrzekł:
„Ech, są nowości, moje córki: Ksiądz Bosko nie chce już umieszczać chłopców,
lecz przeznacza je dla Córek”.
Nie wiedziałyśmy, co na to odpowiedzieć, tak obca była nam myśl o tym, co
niebawem miało nastąpić. Któż by to mógł przypuszczać, że pewnego dnia zostaniemy
siostrami, ani nie marzyłyśmy o tym. Miarkowałyśmy tylko, że to wywołałoby wielką
burzę we wsi i sprowadziłoby niemałe kłopoty na księdza Pestarino.
W czerwcu Ksiądz Bosko pojechał do Rzymu i na audiencji, jaką miał u Ojca
św. Piusa IX, wyjawił swój zamiar założenia zgromadzenia zakonnego żeńskiego
i prosił o jego światłą radę. Wikariusz Jezusa Chrystusa wysłuchawszy tego odrzekł:
„Dobrze, pomyślę o tymi i na następnej audiencji odpowiem”.
Po kilku dniach Ksiądz Bosko wrócił do Ojca świętego, który otwarcie
powiedział:
„Myślałem o waszym projekcie założenia zgromadzenia zakonnego sióstr
i wydaje mi się, że jest on zgodny z wolą Boga i dobrem dusz. Moją radą jest, by jako
główny cel, miały kształcenie i wychowanie dziewcząt, podobnie jak salezjanie
pracują wśród chłopców. Co dotyczy ich kierownictwa, to niech będą zależne od was
i waszych następców. W tym sensie sformułujcie ich Ustawy i rozpocznijcie próbę.
Reszta przyjdzie sama przez się.
Święty pospieszył z wiadomością do księdza Pestarino o zatwierdzeniu planu
przez Ojca Świętego oraz przesłał mu Reguły naszkicowane z zarysie dla aspirantek
nowego Zgromadzenia, któremu dał nazwę: „Córki Maryi Wspomożycielki”.
Ksiądz Cerruti, dyrektor w Alassio dowiedziawszy się o tym, spytał Księdza
Bosko:
„Ksiądz pragnie założyć zgromadzenie sióstr?”.
„Słuchaj odrzekł Ksiądz Bosko:
23

44.10 Page 440

▲back to top
Rewolucja posłużyła się niewiastami, by narobić wiele złego, nam, zatem
wypada posłużyć się nimi do uczynienia wiele dobrego!”.
I dodał, że miały nosić nazwę Córek Maryi Wspomożycielki, by tak nowe
zgromadzenie było pomnikiem wiekuistej wdzięczności za szczególne łaski otrzymane
od tej dobrej Matki.
Tak widocznie objawił Bóg Świętemu wspaniałą przyszłość nowego
Zgromadzenia, on zaś sam czuł potrzebę gorącej modlitwy i zalecał innym modlić się,
by móc przeszkodzić obrazie Boga oraz otrzymać skuteczną pomoc do wypełnienia
swej wzniosłej misji.
3. Ustawy
Jakie były Ustawy przyszłych zakonnic? Bardzo interesującą jest rzeczą poznać
je. Otóż pierwsze Reguły Córek Maryi Wspomożycielki wyszły z drukiem
w Oratorium w 1878 roku. Posiadamy, oprócz egzemplarza poprawnego i przesłanego
biskupowi d'Asti, pod koniec roku 1875 lub z początkiem roku 1876, jeszcze sześć
innych manuskryptów, bardzo cennych dla nas.
Pierwszy z nich jest zatytułowany:
Ustawy i Reguły Córek Maryi Wspomożycielki pod opieką... a ksiądz
Pestarino dodał słowa następujące: Ustawy i Reguły Instytutu Córek Niepokalanej
i Maryi Wspomożycielki pod opieką św. Józefa, św. Franciszek Salezego i św.
Teresy.
Dlaczego te poprawki?
Gdy zakomunikowano Córkom Niepokalanej oraz nowym Urszulankom projekt
Księdza Bosko, wywołał to początkowo u nich pewien odruch sprzeciwu. Ksiądz
Pestarino w porozumieniu z Księdzem Bosko postępował oględnie, dlatego
tymczasowo zaznaczył ołówkiem wprowadzoną zmianę w nadziei, że uda się
stopniowo załagodzić sprzeciwy. Zaznaczył również ołówkiem niektóre poprawki
w samym tekście oraz pytajniki, widocznie, dlatego, by zapytać Księdza Bosko
o wyjaśnienie.
Drugi egzemplarz jest kopią pierwszego, z wielu poprawkami księdza
Pestarino, niektórymi uwagami i dodatkami Świętego. Jest on starszy od pierwszych
profesji.
24

45 Pages 441-450

▲back to top

45.1 Page 441

▲back to top
Trzeci egzemplarz, z pewnymi małymi zmianami jest kopią drugiego,
wystylizowany pięknym pismem, bez żadnych poprawek, na który profeski składały
śluby, zatytułowany jasno:
Ustawy i Reguły Instytutu Córek Maryi Wspomożycielki.
Czwarty jest kopią trzeciego, z niektórymi zmianami i ma dużo poprawek
w tekście dokonanych przez Świętego w Ovada w 1875 r., w czasie uroczystości ku
czci św. Pawła od Krzyża, z zamiarem przedłożenia tego egzemplarza Reguły do
zatwierdzenia biskupowi Acqui.
Piąty jest odpisem czwartego, ze wszystkimi poprawkami i niektórymi
dodatkami wprowadzonymi do rozdziału o Regułach Generalnych, które pochodzą
spod ręki księdza Rua.
Szósty, będący również opisem czwartego, z nowymi poprawkami Świętego
i wspomnianymi dodatkami księdza Rua jest tym, który posłużył do przedruku Reguł,
jak wspomniano w roku 1878.
Powyższe szczegóły rzucają dostateczne światło na to, jak Święty pracował
wiele nad ostatecznym ustaleniem Reguł Córek Maryi Wspomożycielki.
Obecnie przejdźmy do rozpatrzenia, jak zostały ułożone same Reguły.
Ksiądz Bosko będąc przez kilka lat kapelanem w Schronisku w Turynie znał nie
tylko Reguły Sióstr Józefitek, lecz i Reguły Sióstr św. Anny, założone przez
szlachetną damę Julię Falletti z domu Colbert, markizę Barolo w 1845 roku, to jest
gdy był dyrektorem szpitalika św. Filomeny ufundowanego również przez
wspomnianą damę. Otóż musiał on brać udział nie tylko w zredagowaniu owych
Reguł zatwierdzonych przez papieża Grzegorza XVI w 1846 roku, lecz poprawił
korektę z druku, gdy ukazały się w Turynie, jako „Ustawy i Reguły Instytutu Sióstr
św. Anny”. Musiał on zapewne studiować również reguły innych zgromadzeń
żeńskich, których pozostały w archiwum kopie, lecz przede wszystkim opierał się na
Ustawach Sióstr św. Anny trzymając się ich zwłaszcza w I części, gdzie jest mowa
o regułach zasadniczych.
Otóż pierwszy egzemplarz Reguł Córek Maryi Wspomożycielki zawiera
następujące rozdziały:
Rozdział I – Cel Zgromadzenia.
Rozdział II – Jego organizacja wewnętrzna.
25

45.2 Page 442

▲back to top
Rozdział III – O Przełożonej i Asystentkach.
Rozdział IV – O Ekonomce i Mistrzyni nowicjuszek.
Rozdział V – Kapituła domu generalnego i Rada.
Rozdział VI – Warunki przyjęcia do Zgromadzenia.
Rozdział VII – Stopnie profesji.
Rozdział VIII – Cnoty zasadnicze nowicjuszek i profesek.
Rozdział IX – Rozkład zajęć i porządek dzienny.
Rozdział X – O klauzurze.
Rozdział XI – O ślubie czystości.
Rozdział XII – O ślubie posłuszeństwa.
Rozdział XIII – O ślubie ubóstwa.
Rozdział XIV – Reguły ogólne dla wszystkich sióstr.
Rozdział XV – Krótkie oświadczenie o zobowiązaniu wynikającym
z zachowania Reguł.
Powyższe 15 rozdziałów zostało ułożonych w sposób następujący: Ksiądz
Bosko wziął kopię Ustaw Salezjańskich oraz Sióstr św. Anny, wyjął z nich urywki
o podobnej treści, dodał zmiany i odpowiednie dodatki, uporządkował wszystko
i podzielił na 15 rozdziałów. I tak powstał pierwszy egzemplarz. Wystarczy przeczytać
pierwszy artykuł, by dojrzeć w nim ducha Księdza Bosko:
Celem Zgromadzenia Córek Maryi Wspomożycielki jest dążyć do własnej
doskonałości oraz dopomagać do zbawienia bliźnim przez udzielenie, zwłaszcza
dziewczynkom z ludu, wychowania religijnego i moralnego. Tak w pierwszym
egzemplarzu.
Celem Zgromadzenia Córek Maryi Wspomożycielki jest dążyć do własnej
doskonałości i pomagać w zbawieniu bliźnich udzielając dziewczynkom zwłaszcza
z ludu, chrześcijańskiego wychowania. Tak w egzemplarzu pierwszym drukowanym.
Taki był istotnie program Świętego w jego apostolstwie. Nieustannie również
przypominał go salezjanom: „Uświęcenie nas samych i zbawienia dusz, przy
praktykowanie miłości – oto cel naszego Towarzystwa”.
26

45.3 Page 443

▲back to top
Zatem artykuł pierwszego i drugiego Rozdziału zasadniczo pochodzą od
Księdza Bosko. W drugim posłużył się on dosłownie różnymi artykułami Ustaw
salezjańskich, jakie się czyta w rozdziałach o ustroju Towarzystwa.
Trzeci, czwarty i piąty rozdział określające zarząd wewnętrzny, naszkicowane
zostały przez niego już wcześniej. Lecz w czwartym egzemplarzu, wobec rozwoju
Dzieła, zostały one lepiej uporządkowane. I tak na przykład Kapituła, czyli Rada
Domu Centralnego, początkowo złożona z Przełożonej, dwóch Asystentek - z których
jedna zwała się Wikarią, Ekonomki i Mistrzyni nowicjuszek, została później ustalona
następująco: Przełożona, Wikaria, Ekonomka oraz dwie Asystentki,
z wyłączeniem Mistrzyni nowicjuszek.
Wszystkie artykuły rozdziałów od VI do X i XIV zostały wyjęte, nie tylko, co
do treści, lecz nieraz dosłownie z Reguł sióstr św. Anny, jak np. cały rozdział VIII.
W końcu trzy rozdziały o ślubach zakonnych: XI, XII, XIII - wyjęte są z Reguł
Towarzystwa Salezjańskiego. Podobnie krótkie oświadczenie o zobowiązaniach
wynikłych z Reguł, jest prawie dosłownie wyjęte z Ustaw salezjańskich.
Ksiądz Bosko, zatem cierpliwie redagował powyższe Ustawy od początku do
końca i wręczył księdzu Pestarino, by je dał skopiować. On też, przy pomocy jednej
z Córek, sporządził odpis z oryginału Świętego i tak mamy pierwszy egzemplarz
Ustaw Córek Maryi Wspomożycielki. W nim, na pierwszej stronicy, poniżej
przedmowy, ksiądz Dominik dodał datę: „24 maja 1871 r.”, dla upamiętnienia
jednomyślnej zgody Kapituły Wyższej Salezjańskiej do złożenia nowego
Zgromadzenia po miesiącu modlitw do Maryi Wspomożycielki, a poniżej umieścił
drugą uwagę: „1872 r. - 29 stycznia, uformowanie Kapituły”, jak niżej zobaczymy.
Inny szczegół interesujący.
Pierwszy egzemplarz Reguł Córek Maryi Wspomożycielki zawiera 47 stronic
podzielonych na dwa zeszyty: 20 stron w pierwszym a 27 w drugim. Dlaczego taka
różnica? Czy, aby jak najprędzej oddać go do rąk Sióstr?, w oczekiwaniu może na
wyjaśnienie jeszcze pewnych wątpliwości?
Na stronicy dwudziestej napotykamy Rozdział IX - Rozkład dzienny, gdzie
w ostatnim artykule była mowa: Nie ma reguły przepisującej siostrom szczególnych
postów, prócz tych nakazanych przez Kościół. W tym nie będzie mogła każda iść
ze swym upodobaniem, lecz słuchać będzie spowiednika i Przełożonej. Tak samo nie
27

45.4 Page 444

▲back to top
będą praktykowały żadnego umartwienia ciała, bez pytania o pozwolenie. Wszakże,
jeśli Przełożona uzna za stosowne, mogą zachowywać chwalebny zwyczaj postu
w sobotę ku czci NMP Niepokalanej, a gdy w sobotę przypadnie, jakieś święto, mogą
pościć w piątek ku czczeniu Męki Pana Naszego Jezusa Chrystusa i MB Bolesnej. To
samo mogłyby uczynić również w dniu poprzedzającym ich obłóczyny i profesję,
łącząc w te dni swój post z postem ścisłym Jezusa Chrystusa i tylu Świętych.
Dyscyplinę mogłyby stosować wszystkie, co piątek. Podczas tego ćwiczenia
niech Siostry rozważają męki biczowania Jezusa Chrystusa, którego całe ciało pokryte
było krwawymi ranami. Było to dosłownie prawie wyjęte z Reguł Sióstr św. Anny, str.
105.
Jak wynika z tekstu, tak, co do postu, jak i dyscypliny, zależało to od uznania
Przełożonej: Jeśli Przełożona uzna to za stosowne, dyscyplinę można stosować.
Lecz pierwsze Siostry w Mornese nie wiedzą, na czym polega ta dyscyplina,
ani, że Siostry św. Anny odbywały ją wspólnie po modlitwach wieczornych po
zgaszeniu światła, by każda mogła spełnić tę dyscyplinę w sposób, jaki jej
odpowiadało - uznały, że tego artykułu, pomimo dobrej woli, nie będą mogły spełnić
i wyraziły życzenie, by zostały usunięte. I faktycznie w trzecim egzemplarzu, jaki
służył przy obłóczynach i profesji, został skreślony.
Rozdział następny traktował o klauzurze zakonnej. Następne pięć artykułów
zostało skreślonych z następującymi urywanymi uwagami: Ten Rozdział X nie
potrzebny, nie zgadza się, ponieważ ta stronica nie nadaje się.
Studium pierwszych Ustaw, jakie zostały wytyczone przez Świętego,
przyniosłoby wielki pożytek tak Córkom Maryi Wspomożycielki, jak i tym, którzy
głoszą im konferencje i rekolekcje. Chętnie byśmy się nad nimi zatrzymali nieco
dłużej, lecz zajęłoby to zbyt wiele stron.
Ksiądz Bosko wręczając księdzu Pestarino ustalone nowe Reguły dla
przyszłych Sióstr powiedział, że można by z nimi zapoznać również i nowe
Urszulanki; te jednak odniosły się do nich ze zastrzeżeniami, jak to wyżej
zaznaczyliśmy. One również brały udział w wyborze pierwszych przełożonych.
Widząc jednak, że dawne członkinie szły już regularnie drogą nowego Zgromadzenia,
które pod kierownictwem Księdza Bosko, miało niebawem nabrać tak wielkiego
rozmachu, pragnęły nadać swemu pierwotnemu stowarzyszeniu bujniejszy rozwój,
28

45.5 Page 445

▲back to top
wytyczony przez Sługę Bożego księdza Józefa Frasinettiego, który ułożył pierwszą
regułę pt. „Reguła Pobożnego Stowarzyszenia Nowych Urszulanek Córek Maryi
Niepokalanej, pod opieką św. Urszuli i Anieli Merici ”, zatwierdzona przez biskupa
Novary monsignora Gentile, wydana w 1863, następnie przedrukowywana. Była tam
mowa o „Dyrektorze Generalnym” i „Przełożonym Generalnym” w każdej diecezji.
Spisały, więc „Regułę Domu Macierzystego Córek Instytutu św. Merici Maryi
Niepokalanej i Maryi Wspomożycielki, w której czytamy:
Dom Macierzysty pozostanie pod kierownictwem Dyrektora Generalnego oraz
Przełożonej Generalnej. Dyrektorem Generalnym jest Przewielebny Ksiądz Jan Bosko,
a gdy jego zabraknie, zostanie nim jego następca. Wyznaczy on Domowi
Macierzystemu dyrektora lokalnego i ewentualnych pomocników.
Była to, więc reorganizacja pierwotnej Reguły, mająca na względzie
„dopomaganie Córkom w ich własnych uświęceniu i służbie ofiarnej dla bliźnich”,
z gotowością udania się na rozkaz Przełożonych do miast, wiosek i osiedli,
w charakterze bądź nauczycielek w szkołach, bądź prywatnie, jako mistrzynie haftu
i krawiectwa, sklepów itp... ale nigdy same, lecz po dwie, a nawet więcej, według
uznania przełożonych”.
Ksiądz Bosko nie przyjął kierownictwa tego Dzieła, lecz zachował manuskrypt.
Idea ich jednak nie upadła, do tego stopnia, iż w 1873 r. Reguła starannie przejrzana
została przedrukowana ponownie, jako „Reguła Pobożnego Stowarzyszenia Córek
Najświętszej Maryi Niepokalanej, pod opieką św. Urszuli i św. Anieli Merici,
z aprobatą JE Ks. Biskupa Acqui”, w celu – były słowa biskupa – pobudzenia
gorliwości naszych czcigodnych współpracowników do zakładania tegoż pobożnego
związku w swych parafiach. Zapewniamy, iż gdziekolwiek ono będzie istnieć,
przyniesie pocieszające owoce”.
4. Pierwsza Przełożona
„Kandydatki do nowego Zgromadzenia otrzymały, więc swą Regułę w 1871 r.
W uroczystość Trzech Króli tego roku udała się delegacja z Mornese pod
przewodnictwem księdza Pestarino, by odwiedzić Świętego, który ledwie podniósł się
z ciężkiej choroby. Ksiądz Bosko znalazłszy się sam na sam z wspomnianym
kapłanem spytał go, jak postępują sprawy w Mornese, jakiego ducha są Córki
29

45.6 Page 446

▲back to top
Niepokalanej i czy tych kilka, które obrały życie wspólne, nadawało się do nowego
Zgromadzenia.
Ksiądz Pestarino, jak pisze w swym pamiętniku, zaręczył, iż „te co prowadziły
życie wspólne, z ochotą poddawały się kierownictwu i gotowe były na wszelkie ofiary
dla uświęcenia swej duszy i pożytku bliźnich”.
Czas, więc dać początek temu, o czym mówiliśmy zeszłej jesieni w Turynie,
zakonkludował Ksiądz Bosko.
Gdy ksiądz wróci i uzna za stosowne, można by zebrać je wspólnie
i zapowiedzieć wybory Przełożonej wraz z Kapitułą, stosownie do Reguł, /których
szkic otrzymały/. Zaprosić także i te, które żyją na wsi, ze Stowarzyszenia
Niepokalanej, zachęcając je, by się modliły i były dobrej myśli.
Niech wszystko czyni ku większej chwale Boga i Najświętszej Dziewicy, o co
ja również będę się modlił z mego łoża.
Ksiądz Pestarino zgodził się bez żadnych zastrzeżeń. Nie był jeszcze ustalony
strój, który miały przywdziać przyszłe zakonnice. W pierwszym egzemplarzu Reguł
czytamy:
„Odzież ich będzie jednakowa, skromna i uboga, jak przystoi na zakonnice.
Kolor jej będzie... (nie było zdecydowane).
Dopiero w egzemplarzu Reguł wydanych drukiem napisał ksiądz Rua: „Habit
będzie czarny, rękawy długie aż do dłoni, szerokie 40 cm, mantelina sięgać będzie
pasa.
Ksiądz Bosko chciałby go widzieć w formie zwykłej sukni, jaką noszą pobożne
niewiasty średniego stanu, jednakowe dla wszystkich, co do koloru i kroju. Kolor
mógłby być jasno kasztanowy, z manteliną zwierzchnią oraz rękawami wyłożonymi
aksamitem.
Na głowie, idąc do kościoła lub na przechadzkę, siostry miałyby welon z formie
chustki, koloru niebieskiego”.
Ksiądz Pestarino miał ze sobą model uszyty przez Marię i pokazał go
Świętemu, który popatrzywszy na niego powiedział:
„Doskonale, lecz by go ocenić, trzeba, żeby widział go założony przez siostrę
(na sobie...).
Ale jak to zrobić? - pyta ksiądz Pestarino.
30

45.7 Page 447

▲back to top
Ksiądz Bosko zawoławszy Enrię kazał mu się oblec w niego, mówiąc
z humorem: Niech zobaczę twoją piękną figurę w takim stroju!
Enria posłuszny wdział go na siebie, a Ksiądz Bosko zaczął śmiać się
i zawołał: Wyglądasz bardzo okazale, nie ma co!
Ostatecznie może być dobry, powiedział, niech tylko zrobią go w kolorze nieco
ciemniejszym.
Rozmawiali jeszcze dłużej o Zgromadzeniu Sióstr i jego potrzebach.
Powiedzieli wiele rzeczy wspomina Enria.
Co do habitu, to ze względu na wielkie ubóstwo, Siostry otrzymały w takim
kroju, jak jest obecnie dopiero po kilku latach.
Wróciwszy do Mornese ksiądz Pestarino wykonał dane sobie polecenie. Był to
miły dzień św. Franciszka Salezego, 29 stycznia 1872 r. Zebrało się 27 panienek.
Dyrektor przedłożył im życzenie Księdza Bosko. Następnie wspólnie odmówiwszy
„Veni Creator” przed Krucyfiksem z zapalonymi świecami wezwał je, by wybrały
sobie Przełożoną. Na pierwszym głosowaniu bezwzględną większością głosów /21 na
27/, została wybrana Maria Mazzarello.
Zaskoczona tym wynikiem pobożna panienka powstała, w swej skromności
dziękując za zaufanie i prosząc gorąco towarzyszki, by ją zwolniły od tego, gdyż nie
czuje się zdolna dźwigać takiego ciężaru. Wszystkie mimo to nastawały, by się nie
wymawiała. Ona jednak nadal protestowała, że nie zgodzi się nigdy, chyba żeby
zmuszona została do tego przez posłuszeństwo.
Ksiądz Pestarino oświadczył, że jeśli idzie o niego, nie zabiera żadnego głosu,
wpierw nim się porozumie z Księdzem Bosko. Maria zaś poddała myśl, by
pozostawiono Świętemu wybór Przełożonej, co będzie ze wszech miar najlepsze dla
nich. Na to przystały towarzyszki nalegając tylko, by przyjęła obowiązek pierwszej
Asystentki z tytułem Wikarii.
Następnie głosowano na drugą Asystentką i wybrana została Petronela
Mazzarello 19 głosami. Po wyjściu z sali, Marii i Petroneli, nie wiadomo, z jakiego
powodu, ciągnęły dalej wybory i wyszły w głosowaniu: Mistrzyni nowicjuszek,
Felicyna Mazzarello, siostra Marii; Ekonomka - Joanna Ferettino; Wikaria dla sióstr
mieszkających na wsi, nauczycielka Aniela Maccagno.
W pamiętniku zaś księdza Pestarino czytamy jeszcze inne szczegóły:
31

45.8 Page 448

▲back to top
„W miesiącu lutym Ksiądz Bosko wróciwszy z Varezze po długiej chorobie, na
Konferencji dla Dyrektorów i Współbraci Salezjanów, wysłuchał z zadowoleniem
powyższego sprawozdania”.
Nie wiadomo, czy Ksiądz Bosko udał się w owych dniach do Mornese, gdzie
go oczekiwano z niecierpliwością. Jesteśmy zdania, że tak, gdyż ksiądz Pestarino dał
skomponować muzykę do pięknego hymnu powitalnego księdzu Costamagna,
nauczycielowi muzyki w kolegium Lanzo, z okazji tej wizyty.
Innym dowodem na to są uwagi napisane przez niego własnoręcznie
w pierwszym egzemplarzu Ustaw, w połowie zeszytu, z Konferencji Księdza Bosko
w tym czasie, które przytaczamy dosłownie:
Jakie polecenie lub radę zostawił Ksiądz Bosko? Potrzebujemy osób, które by
słuchały, a nie rozkazywały, gdyż dość nas jest do rozkazywania.
By nie okazywały niezadowolenia, lecz z pogodną twarzą przyjmowały
upomnienia lub nagany za jakieś uchybienie, czy usterki.
Za co powinniśmy szanować i czcić naszych Przełożonych?
Czy za to, że idą na rękę i ulegają naszym kaprysom? Czy też za to, że szukają
naszego dobra, zbawienia dusz i porządku, zgodnie z duchem Jezusa Chrystusa, przez
umartwienie, pouczanie nas o wzajemnej miłości, nie tylko pozornej
i zewnętrznej, jak też przez poświęcenie się ustawiczne dla nas w myślach,
modlitwach, dobrych radach, z gotowością oddania swego życia dla naszego dobra!
Co należy czynić i czego wystrzegać się w nowym Zgromadzeniu?
Starać się, by nasze Reguły były dobrze poznane i wykonywane, by siostry
miały ducha poświęcenia i umartwienia, słuchały a nie rozkazywały, były zawsze
w łączności z Przełożonymi, którym leży na sercu dobro tego Zgromadzenia, którzy
znają życie zakonne innych zgromadzeń, podczas gdy wy na ogół mało lub prawie
wcale nie znacie życia zakonnego i jeśli zajdzie coś nieodpowiedniego, łatwo
wyolbrzymiacie ten wypadek tłumacząc go przesadnie. Zwracać uwagę na rzeczy
istotne, wykonywać wszystkie Reguły, utrzymać ducha solidarności z Przełożoną
nawet w drobiazgach, nawet gdyby Przełożona w czymś uchybiła, nie powinno się
umniejszać dla niej w czci i posłuszeństwa.
Nie chciejmy dopasowywać Reguł do naszych kaprysów i pojęć: nie zwracajmy
tyle uwagi na frędzelki, gdy sukno jest dobre i odzież w dobrym stanie.
32

45.9 Page 449

▲back to top
Jasne jest, że uwagi powyższe odnosiły się do formacji zakonnej kandydatek,
które winny poznać dobrze te Reguły i wiernie je praktykować.
Gdy pierwszy krok został zrobiony, trzeba było pomyśleć o następnym bardzo
ważnym: dać grupce kandydatek stosowne pomieszczenie. Stał do dyspozycji dom
Carante, który mógłby jeszcze posłużyć, mimo swej ciasnoty. Lecz była przy tym i ta
trudność, jak przenieść je do nowego budynku, bez wywołania niezadowolenia na
wsi?
Z pomocą przyszło nowe zrządzenie Opatrzności! Mieszkanie proboszcza
groziło zawaleniem i nie nadawało się już do remontu. Trzeba, więc było dać mu
mieszkanie prowizoryczne do czasu wybudowania nowego. Omawiano to na
posiedzeniu Rady gminnej 8 maja tegoż roku i uchwalono zwalić stary dom
i wybudować nowy, jak się czyta w protokole. Jeden z radnych zwrócił się do księdza
Pestarino /obecnego na posiedzeniu/, czy by nie zechciał wydzierżawić Gminie swego
domu, obok dawnej plebanii, na tymczasowe mieszkanie dla proboszcza. Ksiądz
Pestarino oświadczył, że to niemożliwe, gdyż dom jest zajęty „przez ubogie
dziewczęta, które zajmują się pracą dla dobra wsi”. Wówczas ten odpowiedział,
że można by je przenieść do nowego budynku na Borgo Alto, który jest prawie na
ukończeniu. Ksiądz Pestarino widząc w tym zrządzenia Opatrznościowe, bez wahania
przyjął wniosek.
Ale kiedy nastąpiła ta przeprowadzka? Trudno ustalić datę, którą próbowały
odnaleźć w pamięci najstarsze siostry, ale jesteśmy zdania, że mogła mieć miejsce na
wigilię lub samo święto Najświętszej Marii Panny Wspomożycielki.
Ze względu na to, że kilka pokoi zajmował już ksiądz Pestarino wraz
z domownikami początkujące siostry urządziły się, jak mogły najlepiej, częściowo
w domu Carante, częściowo na parterze w kolegium. Przeniesiono wnet ubogie
i nieliczne sprzęty, jakie posiadały. Musiały także przenieść jedwabniki, które
hodowały, by mieć jakiś grosz z tego. Miały wielką obawę, że nie będzie w tym roku
kokonów, a tymczasem Pan Bóg hojnie nagrodził ich posłuszeństwo, gdyż jedwabniki
„obrodziły” tak, iż umożliwiło to pokrycie najkonieczniejszych wydatków.
W domu Carante nie pozostały długo i z nowym rokiem, po wykończeniu
całkowicie budynku, mogły w nim zamieszkać na stałe.
33

45.10 Page 450

▲back to top
Oczywiście początkowo ta przeprowadzka nikogo nie dziwiła, lecz gdy po
parafii rozeszła się wieść, że owe dziewczęta, do których wnet dołączyły się inne,
miały utworzyć nowe Zgromadzenie zakonne, powstało ogólne niezadowolenie
i szemranie, a jedynie przez wzgląd na Księdza Bosko powstrzymywano się od
protestów po adresem księdza Pestarino.
Lecz kto opisze wzruszenie Marii Mazzarello, gdy znalazła się na miejscu
widzianym we śnie, kiedy to oglądała budynek pełen dziewcząt. Stanęła tu widząc
wszystkie jeszcze w stroju świeckim, ale już zapalone pragnieniem osiągnięcia
poziomu życia zakreślonego im przez Księdza Bosko tak, że mogły już się uważać za
prawdziwe zakonnice i to bardzo gorliwe!.
Gdy stanęły na tym miejscu wyśnionym przez Marię, pisze Siostra Felicyna
Mazzarello, powszechnie mówiono, że nie pozostaną tam długo. Po ludzku mówiąc
miałyby słuszność, ze względu na brak po prostu najkonieczniejszych rzeczy. Lecz
odważna Maria nie zrażała się pierwszymi trudnościami i całym sercem oddana Bogu,
od Opatrzności oczekiwała pomocy.
Jakież tam panowało życie pełne trudów i wyrzeczeń! Dom nie zupełnie był
wykończony, więc sama znosiła kamienie i potrzebne materiały. Słowem i czynem
podtrzymywała na dachu swe towarzyszki.
Samo pranie bielizny kosztowało samą siostrę i towarzyszki nie mało trudu.
Trzeba było iść do potoku Roverno dość daleko od wioski. Gdy nadszedł dzień
oznaczony, nigdy nie zwalniała się od tej pracy, lecz wziąwszy trochę chleba, czy
polenty, pierwsza udawała się wraz z innymi nad strumień pozostając, aż do
ukończenia pracy.
Nigdy nie widziano u niej oznak złego humoru, lecz raczej te dnie były
upragnione przez wszystkie. Ukochana siostra potrafiła swą wesołością i przykładem
osłodzić najcięższą pracę zapalając u wszystkich ochotę podejmowania nowych
trudów.
Wróciwszy do domu, spocona i przemoczona, nie myślała o sobie, lecz starała
się nawet wyręczać inne w przygotowywaniu ciepłego posiłku. Była w tym podobna
do dobrych matek, które ponad swą przyjemność przekładają dobro swych córek.
W takim to ubóstwie przygotowywały się Córki Maryi Wspomożycielki do
pierwszych obłóczyn i profesji.
34

46 Pages 451-460

▲back to top

46.1 Page 451

▲back to top
5. Pierwsze obłóczyny i profesja
Ksiądz Bosko porozumiawszy się z monsignorem Sciandra, świeżo
mianowanym biskupem Acqui, co do urządzenia upragnionej uroczystości, wyznaczył
termin rekolekcji dla sióstr od 31 lipca do 8 sierpnia, które miał głosić ksiądz kanonik
Rajmund Olivieri, proboszcz katedralny Acqui oraz ks. Marek Mallarini, dziekan
z Canelli. Ksiądz Bosko obiecał osobiście wziąć udział w uroczystości.
Powiedzcie naszym zacnym Córkom, że przybędę osobiście i wspólnie
podpiszemy wielką umowę: żyć i umierać dla Pana Boga, pod opieką i piękną
nazwą Córek Najświętszej Maryi Wspomożycielki!
Biskup, który niedawno odbył swój ingres do diecezji, po procesji na Boże
Ciało zachorował. Nie mając dotychczas temporaliów i potrzebując nieco odpoczynku
na świeżym powietrzu, chętnie przyjął zaproszenie na spędzenie jakiegoś czasu
w nowym domu Córek Maryi Wspomożycielki. Przygotowano mu parę pokoi na
drugim piętrze, które poprzednio zajmował ksiądz Pestarino. Biskup był wielce
zadowolony, że mógł asystować przy zawiązaniu się nowego Zgromadzenia
zakonnego.
Gdy zaczęły się rekolekcje, codziennie odprawiał Mszę św. dla małej grupki
zakonnic i chętnie podjął się przewodniczenia w uroczystości pierwszych obłóczyn
i profesji zakonnej.
Tym grzecznym zaproszeniem Święty pragnął uczcić nowego Arcypasterza,
sam zaś wyczerpany podróżą do Liguri, uważał się za zwolnionego od uczestniczenia
w zakończeniu rekolekcji, tym bardziej, że musiał w tych dniach asystować przy
ciężko chorym wychowanku w Oratorium, nazwiskiem Jan Baptysta Camisassa, który
rzeczywiście zmarł 3 sierpnia. Następnie jeszcze czekały go rekolekcje
u św. Ignacego. Dziękując, więc biskupowi zapowiedział wyraźnie, że nie będzie mógł
przybyć.
Lecz zacne Córki wraz z księdzem Pestarino, nie mogły się z tym pogodzić
i prosiły biskupa, by wymógł na Księdzu Bosko jego przejazd na tę uroczystość.
Monsignore posłał, więc do Oratorium swego sekretarza, księdza Berta z tym
zaleceniem.
35

46.2 Page 452

▲back to top
Ksiądz Bosko, jak opowiadał księdzu Lemoyne ksiądz Berta, przyjechał
natychmiast na życzenie biskupa i 4 sierpnia wybrali się powozem wraz z sekretarzem.
Niedawno cierpiał na zapalenie opłucnej i był wrażliwy na chłodne powietrze,
sekretarz owinął mu starannie swą peleryną plecy. Gdy przybyli do Borgo Alto,
monsignore uściskał Świętego serdecznie i ustalono natychmiast, że ze względu na
brak czasu, funkcja odbędzie się w dniu następnym, w sam dzień Matki Boskiej
Śnieżnej, pomimo że rekolekcje trwać będą nadal do 8 sierpnia.
Tego wieczoru Ksiądz Bosko miał konferencję do tych, które miały składać
profesję, zachęcając je, by żyły, jak prawdziwe zakonnice, budując wszystkich swą
skromnością, nie tyko w kościele, lecz wszędzie. W ten sposób będą mogły zdziałać
wiele dobrego w swym otoczeniu.
Niech wasz krok, mówił, nie będzie ani zbyt pospieszny, ani nadto połowiczny;
postawa skromna i skupiona, pogodna i poważna; wzrok skromnie spuszczony, nie
głowa, tak by całe wasze postępowanie znamionowało zakonnicę, to jest osobę
poświęconą Panu Bogu.
W tym momencie powstał i zaczął się przechadzać po pokoju, który był dość
obszerny, mówiąc:
„Oto w taki sposób powinnyście chodzić!”.
One zaś tym aktem dobroci ojcowskiej były wielce wzruszone i zbudowane.
Zalecał im również umiarkowaną wesołość, objawiając się w rozmowie
i śmiechu:
„Możecie śmiać się i żartować, lecz z pewnym umiarem i niezbyt hałaśliwe”.
O godzinie dziewiątej tegoż dnia ks. biskup Sciandra poświęcił habity dla
owych piętnastu Sióstr. Gdy te następnie ukazały się ubrane w habity, ogólne
wzruszenie opanowało obecnych. Jedenaście z nich złożyło śluby trzyletnie, między
nimi i Maria Mazzarello.
Święty asystując przy tej funkcji w komży i stule spostrzegłszy, że nowicjuszki
chciały odmawiać formułę ślubów wspólnie, polecił im, by każda odmówiła ją
z osobna i tak uczyniły. Każda profeska otrzymała krucyfiks zawieszony na piersi,
nowicjuszkom zaś włożono medaliki Najświętszej Maryi Wspomożycielki.
Była jedna kandydatka, której za radą Księdza Bosko nie dopuszczono do
ślubów, dlatego że wolała trzymać się własnych nabożeństw partykularnych a nie
36

46.3 Page 453

▲back to top
przyjętych wspólnie. Ksiądz Bosko, do którego odniosły się w tej sprawie, polecił ją
nadal próbować zapowiadając, że prawdopodobnie nie wytrwa. I rzeczywiście, po
pewnym czasie wróciła do rodziny.
Po dokonanej ceremonii Ksiądz Bosko skierował do nich krótkie przemówienie
tej treści:
„Wiem, że niejedną z was może spotkać wzgarda ze strony otoczenia
i oziębłość, nawet ze strony własnej rodziny. Lecz nie dziwcie się temu. Dziwcie się
raczej, że nie posuwają się do czegoś gorszego, jak np. ojciec świętego Franciszka
z Asyżu. Zapewniam was, że uświęcicie się same w zakonie, a równocześnie zdołacie
zdziałać wiele dobrego dla dusz, jeśli będziecie pokorne. Do roślin najskromniejszych,
o jakich wspomina często Pismo święte, zalicza się nard. Odmawiacie przecież
w Officium do Najświętszej Maryi Panny: „Nardus mea dedit odorem suavitatis”,
„naród mój wydał przyjemny zapach”, gdy jest dobrze skruszony. Otóż nie
przejmujcie się, drogie Córki, że będziecie czasem źle traktowane przez świat, ale
cieszcie się gdyż tylko w ten sposób zdołacie dokonać czegoś w swej nowej misji.
Świat jest pełen sideł i co krok spotyka się niebezpieczeństwa. Lecz jeśli godnie
postępować będziecie w swoim powołaniu, przejdziecie przezeń bezpiecznie
i uczynicie wiele dobrego dla własnej duszy i dla dobra bliźnich.
Wkrótce cała okolica mogła się budować dobrym przykładem, jaki dawały
nowe siostry i stąd zaczęto otaczać je wielkim szacunkiem.
Ksiądz Bosko nie omieszkał im przypomnieć, iż od tej chwili noszą miano
Córek Najświętszej Maryi Wspomożycielki”. Nie do opisania była radość i święta
wesołość, która napełniła serce nowych zakonnic. Przez cały dzień kaplica
rozbrzmiewała pobożnymi pieniami ku czci Matki Najświętszej.
Siostra Maria przy tej okazji prosiła Księdza Bosko, by wyznaczył inną na jej
miejsce, uznając się za niezdatną do tego urzędu. Ksiądz Bosko odpowiadał:
„Proszę być spokojną, Pan Bóg pomoże!”.
Ten pobyt Świętego w Mornese zaznaczył się także inną szczególniejszą łaską
Najświętszej Maryi Wspomożycielki, jak o niej zeznaje ten, który ją otrzymał, Bianchi
Hieronim z Mornese, którego przed rokiem dziecko zostało uzdrowione
z gangreny.
37

46.4 Page 454

▲back to top
W roku 1872 dostał on reumatyzmu, który go zmuszał pozostawać przez kilka
dnia w łóżku. Stracił przy tym całkowicie apetyt i siły. Choroba zdawała się
beznadziejna i trwała już blisko pół roku, gdy Ksiądz Bosko znajdował się w Mornese,
przywlókł się on do kolegium niezbyt odległego od jego domu doświadczając ostrego
bólu w chodzeniu. Gdy znalazł się przed Księdzem Bosko prosił o uzdrowienie.
Ksiądz Bosko doradził mu niektóre modlitewki, pobłogosławił dodając, żeby miał
wiarę w pomoc Najświętszej Dziewicy, a zostanie na pewno uzdrowiony. Bianchi
jednak chcąc upewnić się spytał, kiedy odzyska siły. Ksiądz Bosko odrzekł:
Choroba zacznie zmniejszać się od tej chwili, proszę, więc mieć nadzieję. Od
czasu do czasu będzie jeszcze dawała znać o sobie, lecz nie traćcie cierpliwości
i ufności w pomoc Najświętszej Wspomożycielki.
Ale kiedy zostanę uzdrowiony?
Na Wszystkich Świętych będziecie zupełnie zdrowi i będziecie mogli skakać do
woli.
Był to miesiąc sierpień. Istotnie tak się stało, jak Ksiądz Bosko zapowiedział
i na uroczystość Wszystkich Świętych, poczuł się zupełnie zdrowy. Jeszcze cztery dni
przedtem odczuwał pewne dolegliwości, a po trzech dniach choroba ustąpiła
całkowicie i bez śladu. Ten stan trwał przez dziesięć lat, potem odnowiły się
dolegliwości, choć nie tak silnie jak przedtem. Bianchi pojechał do Turynu w miesiącu
styczniu, w wigilię uroczystości św. Franciszka Salezego. Ksiądz Bosko pobłogosławił
go ponownie i dodał:
„W marcu tego roku napiszcie mi, że jesteście zdrowi”.
Istotnie powróciwszy do domu zasnął głęboko i obudziwszy się czuł się
zupełnie dobrze, gdyż bóle ustąpiły. To potwierdzają, gotowi złożyć przysięgę.
Bianchi Hieronim poczynił następujące uwagi: „Zauważyć należy, iż lekarze, którzy
go odwiedzali w czasie choroby parę razy na dzień, pomimo zastosowanej
elektryzacji, zastrzyków morfiny, nacierania rumiankiem itp. nie mogli mu sprawić
ulgi a po otrzymaniu błogosławieństwa nie zażywał żadnego leku. Twierdził,
że Najświętszej Panna sama go uleczyła”.
Pospieszny odjazd Księdza Bosko sprawił wśród Sióstr pewien smutek,
pomimo jego obietnicy, że za łaską Bożą, powróci do nich nie raz i z daleka nie
zapomni o nich.
38

46.5 Page 455

▲back to top
Rekolekcje zakończyły się z wielkim skupieniem w dniu 8 sierpnia. W tym
dniu na zakończenie Ćwiczeń Duchowych monsignor Sciandra sporządził
własnoręcznie podpisany dokument o tym, co tu miało miejsce jak następuje:
SPRAWOZDANIE Z PIERWSZYCH OBŁÓCZYN I PROFESJI INSTUTUTU
CÓREK MARYI WSPOMOZYCIELKI
Już od dłuższego czasu Przewielebny Ksiądz Jan Bosko Założyciel
i Dyrektor wielu kolegiów wychowawczych dla chłopców, pragnął stworzyć podobną
instytucję dla dziewcząt z ludu. Obecnie temu życzeniu stało się zadość. W dniu
5 sierpnia 1872 r., w kaplicy tutejszego domu przywidziały suknię nowego
Zgromadzenia:
Maria Mazzarello córka Józefa z Mornese;
Petronella Mazzarello c. Franciszka z Mornese; Felicyta Mazzarello c. Józefa
z Mornese; Joanna Ferrettino c. Józefa z Mornese,
Teresa Pampuro c. Wawrzyńca z Mornese; Felicyta Arrecco c. Jana Antoniego
z Mornese;
Aniela Jamdet c. Alojzego z Turynu;
Maria Poggio c. Kaspra z Acqui;
Assunta Gaino c. Antoniego z Cartosio;
Maria Grosso c. Franciszka z S. Stefano Parodi;
Corinna Agrigotti c. Piotra z Tonco;
Klara Spagliardi c. Wawrzyńca z Mirabello.
Z których jedenaście złożyło profesję zakonną trzyletnią na ręce JE Biskupa tej
diecezji Józefa M. Sciandra, który poprzednio nałożył im suknię zakonną wręczając
nowicjuszkom medalik Maryi Wspomożycielki a profeskom zaś Krucyfiks.
W uroczystej funkcji wziął udział wyżej wspomniany Przewielebny Ksiądz Jan
Bosko, którego nie oczekiwano ze względu na jego stan zdrowia, a nowe zakonnice
otrzymały od niego cenne wskazówki, by godnie odpowiadały łasce powołania do
Zgromadzenia zakonnego, do którego wstąpiły.
W czasie samej uroczystości zaszło szereg faktów wskazujących na szczególne
błogosławieństwo Boże względem nowego Zgromadzenia. Znaczna liczba dziewcząt
otrzymała z rąk poprzednika monsignora Sciandry, księdza biskupa Modesto Contratto
39

46.6 Page 456

▲back to top
medalik Najświętszej Maryi Niepokalanej, zaś jego następca dopełnił wyżej
wspomnianej ceremonii obłóczyn i profesji. Miała ona miejsce pod koniec rekolekcji
głoszonych przez Przewielebnego Księdza Marka Mallarini dziekana z Canelli oraz
Przewielebnego Księdza kanonika Rajmunda Oliviera z Acqui.
Ze względu na przyspieszony wyjazd Księdza Bosko do Turynu, uprzedzono
uroczystości, także z racji święta Matki Boskiej Śnieżnej. Rekolekcje zakończyły się
dnia dzisiejszego, tj. 8 sierpnia.
Jego Ekscelencja, który w ciągu rekolekcji odprawiał codziennie Msze św. dla
tutejszej rodziny zakonnej, asystował przy ich zakończeniu, wygłosił okolicznościowe
przemówienie i rozdał upominki dla nowych swych Córek w Jezusie Chrystusie oraz
udzielił im z wylaniem swego serca pasterskiego błogosławieństwa.
Dla upamiętnienia powyższego faktu sporządzony został niniejszy dokument,
który z polecenia JE ks. Biskupa ma być przechowany w archiwum parafialnym
w Mornese, a kopia jego w Kurii Biskupiej w Acqui.
Mornese, 8 sierpnia 1872 r.
+Sciandra Józef M. biskup
Ks. Dominik Pestarino, dyrektor Instytutu
Ks. Olivieri Rajmunda, kanonik, proboszcz Katedry w Acqaui
Ks. Marek Mallarini, dziekan z Canelli
Ks. Karol Valla proboszcz w Mornese
Ks. Pestarino Józef
Ks. Ferraris Tomasz – ks. Franciszek Berta, sekretarz biskupi
6. Szybki wzrost Zgromadzenia
Najświętszej Dziewica otaczała szczególnymi łaskami nowe Zgromadzenie.
Życie, jakie tam kwitło w anielskiej gorliwości, przebijającej z całej postaci zakonnic,
w uderzającym ubóstwie, nie mogło nie być miłe Bogu i Madonnie.
Od początku przyjmowano tam dziewczynki spragnione chrześcijańskiego
wychowania. Ksiądz Bosko zaś pragnąc zapewnić Siostrom pełną formację zakonną,
w styczniu 1873 r., prosił Matkę Generalną Zgromadzenia św. Anny w Turynie
o wysłanie dwóch sióstr do Mornese, żeby pozostały tam przez pewien czas w celu
pouczenia jego Córek Duchowych o obowiązkach życia zakonnego.
40

46.7 Page 457

▲back to top
Sługa Boża S. Maria Henryka Dominici Przełożona Generalna, przychylając się
do jego prośby, w dowód wdzięczności za dobrodziejstwa wyświadczone przez
Świętego Zgromadzeniu Sióstr św. Anny w jego początkach, udała się osobiście do
Mornese pozostając tam przez parę dni wraz z sekretarką, a wróciwszy do Turynu
posłała tam sekretarkę wraz z S. Anielą Alloa, o czym znajduje się wzmianka
w kronikach tegoż Zgromadzenia.
„Córki Maryi Wspomożycielki były bardzo zadowolone, zwłaszcza Maria
Mazzarello, spragniona większej doskonałości. Było to zaiste święte
współzawodnictwo, stwierdza kardynał Cagliero, pełne podziwu ze strony Sióstr św.
Anny, dla cnoty i świętości Mazzarello, a z jej strony głębokie uznanie i wdzięczność
za kierownictwo tych mistrzyń duchowych”.
Ponieważ zbliżał się termin przybycia, stosownie do obietnicy, na krótki
odpoczynek do Mornese JE Księdza Biskupa Sciandry, również Ksiądz Bosko udał się
tam w pierwszych dniach lipca, by zadysponować przygotowanie mu pokojów
w domu Carante. Był tak zachwycony gorliwym trybem życia prowadzonym
w nowym Zgromadzeniu, iż w liście do księdza Rua, między innymi sprawami,
wyraził się tak znacząco, iż nie możemy tego pominąć:
Car. mo D. Rua!
Zobaczysz z listu do księdza kanonika Mottura, iż wypadnie księdzu Savio udać
się do Chieri. Nie zapomnij dobrze zapieczętować listu. Daj znać panu Vicini,
że w sobotę będziesz u niego z Księdzem Bosko na obiedzie. Tu panuje świeże
powietrze, ale też i wielki żar Miłości Bożej. Wszyscy pozdrawiają ciebie, a ja jestem
ci etc.
Aff.mo amico Ksiądz Jan Bosko
Mornese, 03.07.1872 r.
Również w miesiąc potem wrócił do Mornese w towarzystwie księdza Cagliero,
by złożyć uszanowanie biskupowi i powiedzieć parę słów do Sióstr przygotowujących
się do rekolekcji dorocznych, po których miały się odbyć nowe obłóczyny i profesje
w dniu 5 sierpnia. Gdy przybyli do domu Carante, Ksiądz Bosko ukląkł przed
biskupem, lecz ten natychmiast go podniósł i uściskał serdecznie.
41

46.8 Page 458

▲back to top
Wśród zebranych w tym świętym ustroniu, prócz jedenastu profesek i trzech
nowicjuszek przygotowujących się do złożenia ślubów, było dziewięć postulantek
mających otrzymać suknię zakonną wraz z dziesiątką pań pobożnych, które przyjęto
na rekolekcje na życzenie Księdza Bosko.
Powitany z wielką radością przez zebrane Siostry, skierował do nich parę słów
serdecznych widząc z przyjemnością wśród nich także zacne Siostry św. Anny.
Ani tym razem nie pozostał do końca rekolekcji, gdyż poważne obowiązki
odwoływały go natychmiast do Turynu. Interesował się jednak wszystkim i chciał
mieć dokładne sprawozdanie. Zapowiedział Siostrom, że kazanie końcowe
z upominkami rekolekcyjnymi wygłosi im Ekscelencja. Od siebie zostawił następujące
rady:
Nie zniechęcać się nigdy żadną napotkaną trudnością. Świat jest pełen sideł,
dlatego by nie dać się w nie zawikłać, posługiwać się musimy następującymi
środkami:
Zachowywać wiernie Ustawy, modlić się gorąco z wiarą, kochać się
wzajemnie, być pokornymi.
Siostra Maria Mazzarello przedstawiła mu dziewczynkę z Mornese, 15-letnią
Teresę Mazzarello, trochę słabowitą, która pragnęła gorąco otrzymać suknię zakonną...
Ksiądz Bosko rzuciwszy wzrokiem, spytał ją o coś i zasięgnął bliższych
informacje, potem powiedział:
Ach, pozwólcie jej iść naprzód, jeśli umrze wkrótce, pójdzie wysoko do
nieba.
Dnia 4 sierpnia powracał z księdzem Cagliero do Turynu. W dniu 5 sierpnia,
w rocznicę pierwszych obłóczyn i profesji, ponowiła się ceremonia uroczysta, z której
również mamy od monsignora Sciandry pisemne sprawozdanie z następującymi
danymi:
W dniu 5-ym sierpnia, po zakończeniu rekolekcji, głoszonych przez
Przewielebnych Księży: Andrzeja Scottona i O. Alojzego Portaluri SJ złożyły profesję
zakonną w tymże domu ze ślubami trzyletnimi nowicjuszki : Mazzarello Róża
c. Stefana z Mornese; Grosso Maria c. Jana Baptysty z S. Stefano di Parodi oraz
Corinna Arrigotti c. Piotra z Tonco. Przywdziały zaś suknię zakonną: Magone
Virginia c. Jana; Bodrato Maria c. Józefa; Mazzerello Teresa c. Antoniego; Pestarino
42

46.9 Page 459

▲back to top
Karolina c. Franciszka - wszystkie z Mornese. Gastaldi Maria c. Dominika z S.
Stefano di Parodi; Deambrogi Aniela c. Bazylego z Cinzano; Mosca Emilia
c. Aleksandra z Ivrea; Peretto Aniela c. Franciszka z Castelletto d' Orbe; Sorbone
Henryka c. Konstantyna z Rossignano. JE Ks. Biskup Józef Sciandra, który i w tym
roku zaszczycił ten dom, wspierając go na odpoczynek letni, odprawił w tym dniu
Mszę św. wspólną i udzielił Komunii św. rodzinie zakonnej oraz zechciał dopełnić
uroczystej funkcji przyjęcia ślubów czasowych od profesek i dokonać obłóczyn
nowicjuszek.
„Uroczysta funkcja, cytujemy z kroniki: rozpoczęła się o godz. 9-tej przed
południem. Chór z orkiestrą odśpiewał „Veni Sponsa Christi” - co robiło wrażenie,
jakoby anielskich głosów. Dziewice przybrane w strój zakonny zdawały się być
podobne do Aniołów. Postępowały z oczyma spuszczonymi, skromnie i pobożnie,
z uśmiechem szczęścia na ustach. Oczy wszystkich były na nich zwrócone. Gdy
przyklękły u balasek, ksiądz Biskup, który odprawiał funkcję, pobłogosławiwszy
uprzednio habity nowych zakonnic, zwrócił się do nich trzymając w ręku Krucyfiksy,
ze słowami:
„Przyjmijcie, drogie córki, podobiznę waszego Oblubieńca, Jezusa Chrystusa,
znak naszego odkupienia, który będzie dla was słodką pociechą w przeciwnościach,
jakie napotkacie na drodze waszego życia”.
Następnie kładąc im na głowy wieniec z róż czerwonych i białych mówił:
„Oto, najdroższe córki, korona, którą wam przygotował wasz Oblubieniec
Jezus” i ze łzą w oku, drżącą dłonią wkładał wieniec, który im dodawał prawdziwej
piękności i wdzięku.
Wspomniana ceremonia zakończyła się przemówieniem biskupa, który
nawiązując do faktu z Ewangelii, gdzie jest mowa o Marii i Marcie, przyrównał je do
Marii, która obrała lepszą częstkę pozostawiając córkom tego świata udział Marty.
Przez cały dzień Oblubienice Jezusowe chodziły w wieńcu. Od czasu do czasu
wznosiły się okrzyki: „Viva Gesu! Viva Maria! Viva le Spose! jako wyraz wielkiej
radości i wesela, w których uczestniczyła cała społeczność zakonna.
Wieczorem zaś po pacierzach, przed udaniem się na spoczynek, nowe profeski
zatrzymały się w kaplicy z Matką Wikarią, potem uklękły z nią przed ołtarzem. Siostra
Maria zdjęła im korony, tak dla nich cenne, a których nie chciałyby nigdy złożyć: one
43

46.10 Page 460

▲back to top
zaś ofiarowały je u stóp Matki Najświętszej Wspomożycielki błagając, by raczyła je
złożyć u stóp Jezusa, prosząc nawzajem, by przyozdobiła ich serca wszelką potrzebną
cnotą, by zostały prawdziwymi Oblubieńcami Jezusowymi, a potem by przygotowała
dla każdej wieniec z róż, które kwitną tylko w Raju, by zostały nim ukoronowane
przez samego Jezusa, gdy spodoba mu się powołać je do siebie, na wiekuiste z nim
zaślubiny.
Dnia 19 sierpnia monsignor Sciandra, po dokonaniu wizytacji pasterskiej
w okolicy, specjalnym dekretem udzielał pozwolenia na celebrowanie uroczystych
nabożeństw w kaplicy Sióstr „stwierdzając z zadowoleniem, że Zgromadzenie Córek
Najświętszej Maryi Wspomożycielki, założone w ubiegłym roku przez gorliwego
i wielce zasłużonego kapłana Księdza Jana Bosko, jest szczególnie błogosławione
przez Boga oraz, że pomyślnie się rozwija”.
Z początkiem września, tenże biskup raczył również wziąć udział
w egzaminie wychowanek, który wypadł tak pomyślnie, że Unita Cattolica, miesiąc
później, podawała o tym pochlebną relację;
„W zdrowotnej miejscowości Mornense, diecezji Acqui, został otwarty
w ubiegłym roku staraniem Księdza Bosko zakład wychowawczy, do którego mogą
się zgłaszać o przyjęcie dziewczynki, które ze względu na warunki materialne, nie
mogłyby się dostać do innych zakładów o wysokiej pensji. Wyniki z poprzedniego
roku przeszły wszelkie oczekiwania, o czym dają świadectwo profesorowie z Turynu,
którzy zaproszeni zostali z początkiem września dla przeprowadzenia egzaminu
wspomnianych wychowanek. Sam JE Ks. Biskup Sciandra z Acqui raczył zaszczycić
swą wizytą ten zakład egzaminując osobiście uczennice z j. francuskiego
i uczestnicząc w uroczystości rozdania nagród, urozmaiconej poezjami, śpiewem
i muzyką, w której uczennice poczyniły znaczne postępy. Zakład w Mornese jest
otwarty również w czasie ferii letnich. Opłata miesięczna wynosi 20 lir. Bliższych
wyjaśnień udziela dyrektor, ksiądz Pestarino w Mornese / Acqui /”.
Ksiądz Bosko tymczasem polecił wydrukować prospekt warunków przyjęcia
do zakładu wychowawczego Sióstr w Mornese, który szeroko rozesłał wśród księży
proboszczów dołączając do niego następujący list:
44

47 Pages 461-470

▲back to top

47.1 Page 461

▲back to top
Molto Rewerendo Signorie!
Ośmielam się przesłać mu prospekt nowego zakładu wychowawczego dla
dziewcząt, otwartego od roku w Mornese. Jak Przewielebny Ksiądz widzi, jego celem
jest wychowanie dziewcząt w zasadach chrześcijańskiej moralności, przeto mam
nadzieję, iż zechce go łaskawie poprzeć. W załączeniu przesyła się prospekt
warunków przyjęcia, by można kierować zgłaszające się dziewczynki. Ufając
w życzliwe poparcie, wyrażam mu z góry serdeczne podziękowania, życząc od Boga
etc.
Ksiądz Jan Bosko
W czasie wakacji Siostry św. Anny uważając swoją misję za spełnioną,
wyjeżdżały z Mornese. Towarzyszyła im wielka wdzięczność Sióstr Księdza Bosko.
On sam cenił je bardzo wysoko tak, iż przed paru laty, polecił je monsignorowi G.M.
Barbero wikariuszowi apostolskiemu Hyderaband w Indii, proszącemu o kilka sióstr
dla tamtejszej misji. Tenże wielki przyjaciel Świętego, dziękował mu serdecznie
w sierpniu 1871 r. następującym listem, który nadszedł do Księdza Bosko w Lanzo,
w czasie rekolekcji i napełnił go wielką radością:
Carissimo e molto rev. mo mio Don Bosco!
„Jestem Księdzu naprawdę wdzięczny za to, że polecił mi Siostry św. Anny
i widzę, że one są jakby stworzone do tej pracy, posiadając wszelkie przymioty
potrzebne dla zakonnic, które poświęcając się misji wśród niewiernych”.
To też Święty nie przestał otaczać ich szacunkiem i kierował do nich nowe
powołania.
Opowiada S. Maria Pietine Saccaggi z Casalmonferrato, że będąc dziewczynką
12 - letnią, nadmiernie żywą i roześmianą, znalazła się razu pewnego w domu hrabiny
Callori we Vignale i została przy sposobności przedstawiona Księdzu Bosko, by ją
pobłogosławił i otrzymał u Boga łaskę dobrego jej wychowania. Święty popatrzał na
nią, wzniósł oczy do nieba, położył jej rękę na głowie mówiąc:
„Ach, to dobrze zrobimy z niej siostrę św. Anny!”. Dziewczynka nie myślała
nigdy o czymś podobnym, lecz później wstąpiła do zgromadzenia.
45

47.2 Page 462

▲back to top
Gdy wyjechały owe dwie zacne zakonnice ze Zgromadzenia Sióstr św. Anny,
Siostra Maria Mazzarello zaczęła znowu prosić Księdza Bosko, by wybrano inną na
przełożoną, lecz Ksiądz Bosko polecił, by nadal spełniała jak dotąd swój urząd. A nie
chcąc jej zostawić samej skierował do Mornese pewną damę z Turynu, wdowę Marię
Blenghini, pozostającą przez dłuższy czas pod kierownictwem duchownym bł.
Cafasso, by ona obserwując bieg spraw, mogła służyć jej wskazówkami, jakie
uznałaby za stosowne. Owa pani przebywała w Mornense do trzech miesięcy, a choć
nie bardzo podobało się jej skraje ubóstwo tam panujące, wywiązywała się wiernie
z polecenia Księdza Bosko, z korzyścią drugiej strony. Z końcem roku 1873 r.
wyjechała do Turynu zdecydowana nie wracać więcej do Mornense, o czym
powiadomiła Świętego, który wolał by, by tam jeszcze jakiś czas pozostała, gdyż jemu
samemu wypadło zatrzymać się dłuży czas w Rzymie, skąd pisał do księdza Rua:
/bez daty i bez podpisu. /Jeżeli madama Blenghini nie pojechała jeszcze, do
Mornese, proszę powiedzieć, że może być spokojna, gdyż stopniowo sprawy się
unormują same. O tym już jej pisałem uprzednio.
Dnia 29 stycznia przeszła do wieczności jedna z pierwszych profesorek,
S. Maria Loggio, która prawdziwie była wszystkim dla wszystkich swych współsióstr
w każdej potrzebie i pocieszała je w cierpieniach.
Ksiądz Bosko życzył sobie, by madama Blenhghini pozostała tam, dopóki nie
nastąpiłby wybór Przełożonej, co zamierzał uskutecznić jak najprędzej, a tymczasem
nie chcąc pozostawiać Sióstr bez kierownictwa duchownego, spróbował zastosować
artykuł Ustaw Córek Maryi Wspomożycielki, dający Przełożonemu Generalnemu
Towarzystwa Salezjańskiego władzę posłużenia się, jako swym zastępcą,
wydelegowanym kapłanem, z tytułem dyrektora, względnie Przełożonego Sióstr.
Posłał, więc tam, w charakterze swego zastępcy, księdza Jana Cagliero, bez
określonego tytułu, ze względu na to, że Zgromadzenie ograniczało się do jednego
domu w Mornese. Istotnie cytowany artykuł, znajdujący się w egzemplarzu
zatwierdzonym przez biskupa Acqui, mówi:
„Dyrektorem Generalnym zostanie członek Kapituły Wyższej Towarzystwa
Salezjańskiego, dyrektorem zaś partykularnym, czyli lokalnym będzie ten, któremu
zlecone zostanie kierownictwo jakiegoś domu, czy zakładu”.
46

47.3 Page 463

▲back to top
Ksiądz Cagliero pojechał do Mornese w czasie Wielkiego Postu, by wygłosić
Siostrom krótkie rekolekcje, zgodnie ze zwyczajem panującym w domach
salezjańskich, a ksiądz Pestarino przedstawił go Siostrom, jako „zastępcę Księdza
Bosko”. Ten przyszły Dyrektor Generalny Sióstr był zdumiony i zbudowany życiem,
jakie prowadziły te pobożne i cnotliwe dusze. Tymczasem ksiądz Postarino,
w oczekiwaniu na powrót Księdza Bosko z Rzymu, przygotowywał się na przyszłą
konferencję dla dyrektorów, robiąc notatki do swego sprawozdania, jakie złożył
faktycznie w drugiej połowie kwietnia. Jest to cenny dokument obrazujący stan
wewnętrzny Zgromadzenia Córek Maryi Wspomożycielki z tego czasu; gorliwość,
jaką płonęły owe dusze oraz opinię powszechną, jaką cieszyło się Zgromadzenie
w całej okolicy, dlatego przytaczamy je w całości w autentycznym brzmieniu:
W domu Córek Maryi Wspomożycielki w Mornese znajduje się aktualnie 13
profesorek, było ich 14 - jedna z nich przeszła do szczęśliwego życia, jak ufamy do
Nieba: nowicjuszek jest 8, tyleż postulantek oraz siedemnaście wychowanek. Ze
wszystkich jestem zbudowany i za to dziękuję Bogu.
U Sióstr profesorek i nowicjuszek z prawdziwym zadowoleniem stwierdzam,
zgodnie z ich usposobieniem i zdolnościami, prawdziwego ducha Bożego oraz
nieustanny wysiłek, by uformować się w duchu Reguł, zgodnie ze wskazówkami
przysłanymi przez Ojca świętego Piusa IX, za pośrednictwem Księdza Bosko, a tymi
są: jednostajny ubiór, pożywienie, spoczynek, wspólna praca, karność zakonna i nie
szukanie wyjątków. Przed paru tygodniami S. Wikaria prosiła o radę, czy mogłaby na
śniadanie dawać mleko z kawą, gdyż niektóre postulantki były do tego
przyzwyczajone z domu i brak tego bardzo odczuwały, a wobec tego czy nie można,
by wszystkim Siostrom dodać gorącego mleka. Zgodziłem się na to i na konferencji
ona wystąpiła z tym wnioskiem. Wtedy ja zaznaczyłem, że nie ma w tym nic
nieodpowiedniego, że nawet, sam często o tym myślałem. Nauczycielki jednak i inne
Siostry były zdania, by z tym jeszcze zaczekać, gdyż dobrze się czują, są zdrowe
i mają raczej dobry apetyt tak, że na śniadanie ani okruszyna chleba nie zostaje.
W razie zmiany wolałyby raczej polentę i gotowane kasztany, które im wychodzą na
zdrowie. Nic na to się nie odezwałem, a Siostrze Wikarii powiedziałem, by na razie
nic nie zmieniać, zobaczy się później, jak wypadałoby postąpić.
47

47.4 Page 464

▲back to top
Z satysfakcją podkreślić muszę jedność ducha, miłość wzajemną i wesołość,
która panuje na wspólnej rekreacji zresztą i w tym praktykują doskonałe życie
wspólne.
Buduje mnie ich pobożność i skupienie, z jakim przystępują do Sakramentów
świętych, pobożne odmawianie Oficjum i innych praktyk religijnych. Budujący był to
widok, jak odprowadzały zmarłą Współsiostrę na cmentarz tak, że wielu ludzi płakało
ze wzruszenia, zwłaszcza ich skromne, bez afekcji zachowanie się tak, iż nawet
dziewczęta wiejskie mówiły między sobą: Chcemy iść wszystkie do kolegium!
Wszystkie wykazują oderwanie się od świata, od rodziny i od samych siebie, na
ile pozwala ludzka ułomność. W pracy są pilne i niezmordowane; nie słyszałem, by
któraś na coś się żaliła. Wszystkie są zainteresowane potrzebami domu.
Specjalnie podkreślić trzeba dobry przykład, jaki dają ich nauczycielki.
Pomiędzy nimi jest nawet jedna obca osoba, która ich przygotowuje do egzaminu
z francuskiego i matematyki. Jest przykładna, skromna ma wielki respekt do
wszystkich, a przy tym odznacza się pobożnością. Zdecydowana jest pozostać u Sióstr
na stałe, wyznając, że gdyby w innym klasztorze próbowała zostać zakonnicą dawno
by już uciekła, tu zaś czuje pragnienie pozostania na zawsze z Siostrami.
Zdrowie wszystkich dobre, był jeden wypadek śmierci. Tak samo wychowanki
są bez zrzutu, wszystkie posłuszne i grzeczne, niektóre wyróżniają się bardzo
pobożnością i mogłyby zostać Córkami Maryi Wspomożycielki. Powtarzam, jestem
z nich zadowolony. Cieszy mnie bardzo to, gdy widzę je wesołe i jak słuchają zawsze
chciwie moich słów na konferencjach.
Nawet najmłodsze, gdy dowiedziały się o „słówku wieczornym”, nie chcą iść
spać, by móc je usłyszeć.
Widać w tym szczególne błogosławieństwo Matki Najświętszej i naszego
Przełożonego. Wszyscy pragną jego wizyty. Jedyną sprawą, która nie przedstawia się
tak pomyślnie, to finanse. Dotychczas jest w domu deficyt z powodu zbyt małej liczby
wychowanek. I dlatego prowadzi się tryb życia bardzo skromny. Pokarmy jednak są
zdrowe. Ale i z tym, z pomocą Bożą, damy sobie radę, przy poparciu Księdza Bosko
wraz z księdzem Rua oraz przy pomocy innych kolegiów, wobec których mamy już
pewne zobowiązania.
48

47.5 Page 465

▲back to top
7. Nie ma róż bez kolców!
Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego miała przebieg uroczystszy. Otóż
ksiądz Cagliero zachęcił siostrę Wikarię, by prowadziła naukę śpiewu gregoriańskiego
i muzyki wielogłosowej. W tym dniu nowa szkoła śpiewu wykonała tak precyzyjnie
i czysto „Messa della Santa Infamia” tegoż autora, że sam ksiądz Pestariano był tym
rozrzewniony tak dalece, że na kazaniu podnosił szybki rozwój Zgromadzenia,
wychwalał siostry i wychowanki za gorliwe wykonywanie swych obowiązków i wołał
z emfazą: Flores apparuerunt in terra nostra. Ujrzeliśmy kwiaty na naszej ziemi!
Stosując ten pasus do Sióstr, wyraził się, że byłyby „kwiatkami jego wiekuistej
korony. Wnet potem przerwał kazanie i ukląkł u stóp ołtarza.
W dniu następnym poszedł do parafii spowiadać i komunikować. Wróciwszy
do kolegium odprawił Mszę św. wspólną oraz stosownie swego zwyczaju
w dni uroczyste, odprawił rozmyślanie o śmierci z książki „Il Mese di Maria”, Księdza
Bosko i szczególną uwagę zwrócił na słowa: Mogłoby się zdarzyć, że śmierć spotka
mnie w łóżku, przy pracy, na drodze lub gdzie indziej. Nagła choroba, gorączka,
wypadek, niejednego przyprawiły o życie, a to samo mogłoby się zdarzyć i ze mną. To
może nastąpić za rok, miesiąc, za dzień, z godzinę, a może nawet po odprawieniu
niniejszego rozmyślania.
W tej chwili owładnęło nim wzruszenie i płacz. Gdy się uspokoił, podał do
ucałowania relikwię Madonny, potem wziął się do zwykłych zajęć. Godzina jedenasta
dochodziła, gdy w trakcie rozmowy z salezjaninem koadiutorem Scavinium i innym
panem, którzy zajmowali się umeblowaniem zakładu Sióstr, tknięty został paraliżem
i upadł na ziemię. Podtrzymano go i zaniesiono do szpitalika, lecz pomimo wszelkich
zabiegów jego brata lekarza w towarzystwie miejscowego doktora, około godziny
trzeciej po południu dusza jego uleciała do nieba! Miał lat 57.
Można sobie wyobrazić przerażenie i ból, jakie zapanowały w całym zakładzie.
Prawdziwie godny ten minister Boga, czytamy we wspomnieniu pośmiertnym
skreślonym przez Księdza Bosko przy końcu Katalogu Pobożnego Towarzystwa, był
synem rodziców majętnych i pobożnych, by i po jego śmierci przypomniał ziomkom
wielką miłość, jaką żywił ku nim. To też za zgodą władz gminnych i w porozumieniu
z Księdzem Bosko wzniósł budynek na cele publiczne, jako przyszły zakład Córek
Maryi Wspomożycielki.
49

47.6 Page 466

▲back to top
Dla podtrzymania tylu dzieł dobroczynnych, ksiądz Pestarino sprzedał znaczną
część posiadłości tak, iż gdy przystąpił do budowy zakładu, zwrócił się o pomoc do
Zgromadzenia Salezjańskiego i przez to mógł ujrzeć rychło urzeczywistnione swe
plany. Ożywiony gorliwością kapłańską, poświecił wszystkie siły i resztę życia temu
nowemu Zgromadzeniu, które powstało w Mornese.
Uczmy się także my od niego nie zabiegać o bogactwa i wygody doczesne, lecz
kochajmy ubóstwo i pracę na chwałę Bożą!
W kazaniach powtarzał często te słowa Zbawiciela:, „Co zbywa dajcie
ubogim”. Oddajcie zbyteczne majętności ubogim, gdyż zyskujecie przez to przyjaciół,
którzy nie zawiodą was nigdy.
W jego życiu sprawdziły się również i te słowa Boskiego Zbawcy:
„Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem ich jest Królestwo Niebieskie. Szczęśliwy
on: bo ci, którzy z miłości do Pana Jezusa stają się ubogimi, zapewniają sobie
posiadanie dóbr wiekuistych.
Ten godny minister Pana, był przez wszystkich szanowany i kochany, jak
świadczy S. Marietta Sorbone Córka Maryi Wspomożycielki, która właśnie w tym
czasie wstąpiła do Zgromadzenia. Wspomniana siostra zachorowała na zapalenie oczu,
połączone z tak bolesnym obrzmieniem, iż nie mogła patrzeć na światło i musiała
pozostawać w pokoju przyciemnionym.
W dniu, w którym zmarł ksiądz Pestarino, pisze ona, przyszła do mnie Matka
Mazzarello, wzięła mnie za rękę mówiąc: „Chodź, pójdziemy do księdza Pasterino, on
cię uzdrowi” i zaprowadziła mnie do jego ciała. Modląc się, z płaczem dotknęła ręką
zmarłego moich oczu. W tej samej chwili puchlina ustąpiła całkowicie. Poleciła mnie
przez cały dzień trzymać na oczach chustkę umoczoną w jego krwi. Nazajutrz byłam
zupełnie zdrowa.
W dniu następnym przybył, posłany przez Księdza Bosko, ksiądz Franciszek
Brodato, były nauczyciel miejscowy i przyjaciel drogiego zmarłego, który wydał
odpowiednie zarządzenie, co do pogrzebu, który odbył się dnia 18 maja. Śpiewy
liturgiczne w czasie Mszy św. żałobnej wykonywał ksiądz Cagliero wraz z księdzem
Lazzero i Karolem Gastinim.
W tydzień potem anioł śmierci ponownie nawiedził zakład Sióstr w Mornese
i zabrał, Emilię Chiara, krewną damy Blenghini.
50

47.7 Page 467

▲back to top
Ksiądz Bosko donosząc o tym wypadku biskupowi Sciandra tak pisał:
Rev. mo e Car. mo Monsigniore!
Niespodziewana strata naszego drogiego księdza Pestarino naprawdę
zdetonowała mnie. Posłałem tam natychmiast jego przyjaciela księdza Brodato,
wtajemniczonego w jego sprawy. Obecnie uznałem za stosowne posłać w jego miejsce
do Mornese księdza Józefa Cagliero, aktualnego spowiednika kolegium w Varazze.
Jest to kapłan posiadający wszelkie dane, tak co do wiedzy, jak i moralności
i zdolności kaznodziejskich. Lecz przede wszystkim chciałbym wysłuchać światłego
zdania Jego Ekscelencji co do tego. Przy tym, dom w Mornese jest zawsze do
dyspozycji Ekscelencji, ilekroć zapragnąłby zażyć świeżego powietrza. Proszę bardzo,
by raczył nadal otaczać ten dom swoją życzliwością i ojcowską opieką, jak dotąd
czynił. Mam nadzieję znaleźć się tam również w niedługim czasie. Polecając się jego
modlitwom etc.
Turyn, 22.05.1874 r.
Ksiądz Jan Bosko
Dnia 23 maja przybył z Varazze nowy dyrektor, ksiądz Józef Cagliero, kuzyn
księdza Jana. Lecz bolesne próby w wyrokach Opatrzności nie miały się zakończyć na
śmierci księdza Pestarino. Oto w dniu 5 czerwca, przeniosła się do wieczności po
wielu cierpieniach, w związku z trudnościami stawowymi jej powołaniu, Siostra
Coranna Arrigotti, pierwsza nauczycielka muzyki, kochana i podziwiana przez
wszystkie Siostry, ze względu na jej miły charakter i wypróbowaną cnotę.
8. Niezapomniana wizyta
Wśród tych bolesnych prób, Ksiądz Bosko postanowił nadać regularny ustrój
Zgromadzeniu. Około połowy czerwca udał się do Mornese, w towarzystwie księdza
Jana Cagliero. Smutek panował jeszcze we wszystkich sercach po niedawnej stracie.
Wyrazem tego był napis nad portalem: „WITAJ OJCZE! W TYCH MURACH
CÓRKI TWOJE OCZEKUJĄ CIEBIE, JAK SŁOŃCA PO STRASZLIWEJ
BURZY!”
51

47.8 Page 468

▲back to top
Święty przeczytał go wzruszony i poważnym wodząc wzrokiem spytał cicho
stojących z bliska: „A cóż jeszcze pięknego w tym domu?”.
Powitanie jego nie mogło być serdeczniejsze i bardziej synowskie. Najpierw
w imieniu wszystkich sióstr i nowicjuszek, powitała go jedna z nich odczytując pełen
dziecięcej czci adres: „Nadszedł dzień oczekiwany przez wszystkich. Przybył nasz
ukochany Ojciec i Przełożony!”. Pocieszmy się i rozweselmy, drogie Siostry,
dziękując, że nam sprawił dziś tak wielką radość. Pragnęłybyśmy mu powiedzieć tak
wiele, lecz słowa zamarły nam na wargach i nie potrafimy wymówić zdania, tak
wyschły myśli nasze!
Szczęście, że mamy nad sobą dobrego Ojca Niebieskiego i najlepszą Matkę
Maryję Najświętszą, co naszym brakom zaradzą!
Wyrażając w gorliwej modlitwie swe uczucia, prosimy o wszelkie łaski dla
tego, co nam Ojcem na ziemi, a których tak jest godzien! Niech jego osobę obdarzą
najwybrańszymi łaskami, czerstwym zdrowiem na długie lata, dla dobra naszego
i wszystkich jego synów, spełniając wszystkie jego życzenia. Modlić się będziemy,
byśmy zawsze godnie odpowiadały jego staraniom, byśmy miały prawdziwego ducha
zakonnego, głęboką pokorę; byśmy nie stały się niegodne tej łaski Bożej,
iż znajdujemy się w tym świętym domu, gdzie dla zdobycia doskonałości wystarczą
przykłady cnoty, jakie dają nam nasi Przełożeni.
W imieniu postulantek, jedna z nich wyraziła wspólną radość następującymi
słowy: „Nasze serca są dziś przepełnione wielkim szczęściem. W ciągu poprzednich
lat miałyśmy więcej lub mniej wesołe dni, ale dzisiejszy zaliczamy do
najradośniejszych przeżyć na tej ziemi. Powodem tego, o drogi Ojcze, twój przyjazd!
Zbytnie wzruszenie nie pozwala nam wyrazić uczuć, którymi przepełnione jest nasze
serce. Usta nasze umieją wymówić jedno słowo: WDZIĘCZNOŚĆ. Zaiste,
wdzięczność jest tą najdroższą cnotą, jaką winniśmy tobie, Ojcze, oświadczyć.
O droga i piękna cnoto! Ty sama uszlachetniasz dusze, z mizernych i nieurobionych
czyniąc szlachetne i wielkie! A choć tak wielka nasza nędza, pomimo to chcemy ci
wyrazić naszą miłość przez to, że upadniemy przed ołtarzem Matki Najświętszej,
błagając Ją, by Ona sama dopełniła naszej powinności.
Niech nas ta Matka wysłucha i sprawi, by nasze skromne modły przez Jej ręce
wzniosły się przed Tronem Boga Wszechmogącego, by Aniołowie niebiescy rozlali
52

47.9 Page 469

▲back to top
krocie łask niebieskich nad naszym ukochanym Ojcem. My zaś klęcząc u stóp ołtarza
tej naszej wspólnej Matki, z gorącością ducha wznośmy nasze modły:
O najchwalebniejsza Dziewico, Matko nasza Maryjo! Złóż wieniec wiekuisty
lilii nad tym chwalebnym czołem, niech żyje nam długie lata szczęśliwy, ku radości
i pociesze nas wszystkich, które pokornie oświadczamy się prawdziwe córki w Panu,
postulantki”.
Nie mogło brakować wychowanek: oto jedna z nich, najmniejsza, odczytała
następujące słowa:, „O jaki dzień szczęśliwy! Jaka radość przepełnia nas wszystkie!
A czemu?, bo przygotowuje się dziś wielka uroczystość. Och, co za radość i szczęście!
Nadszedł dzień, w którym możemy wyrazić wdzięczność i miłość swą względem
naszego Dobroczyńcy, naszego ukochanego Przełożonego.
O tak, przyniosłeś radość i wesele wszystkim. Pragnęłybyśmy Ci powiedzieć
tyle, tyle rzeczy, lecz nasze wargi niezdolne je wyrazić. Dlatego wybacz nam
i pozwól ucałować Twą rękę i błogosław nas, drogi Ojcze!”.
Ksiądz Bosko dziękując za powitanie zaznaczył, że przybył tu ze słowem
serdecznej pociechy oraz by wziąć udział w uroczystej trzydzestnicy za duszę
zmarłego księdza Pestarino. Pragnie również wygłosić parę nauk dla tych, co
przygotowują się do bliskich obłóczyn i profesji. Wreszcie pragnąłby ustalić skład
Kapituły Wyższej, gdyż wkrótce zacznie się wysyłać Siostry do pracy na różnych
placówkach, stosownie do życzeń zewsząd kierowanych o założenie przytułków,
Oratoriów i zakładów dla wychowania dziewczynek.
Nowych postulanek, które przyjęły suknię zakonną z rąk Świętego, było
trzynaście, nowicjuszek zaś składających śluby - dziewięć. Dwie z nich miały być
w przyszłości wielką podporą dla Zgromadzenia, a mianowicie: S. Emilia Mosca,
krewna inżyniera Karola Mosca, / który w roku 1830 skonstruował w Turynie śmiały
most na Dorze, za co otrzymał tytuł hrabiowski /, pochodząca po kądzieli z hrabiów di
Bellegarde St. Lary, panienka wykształcona i przykładna, przez lat 25 była Asystentką
Generalną Zgromadzenia oraz siostra Henryka Sorbone z Rossignao Monferrato.
Wstąpiła do Mornese w 1872 r., a w 1880 r. została wybrana Asystentką, a w 1881 r.
Wikarią Generalną i z łaski Bożej przez lat 25 pełniła ten urząd. Dnia 15 czerwca
Ksiądz Bosko wziął udział w uroczystej trzydziestnicy za duszę ŚP. Księdza Pestarino,
53

47.10 Page 470

▲back to top
następnie zebrał Siostry i polecił im wybrać Przełożoną generalną. W sali, w której
zgromadziły się, postawiono na stole krucyfiks z zapalonymi świecami. Po
odmówieniu Veni Creator…, jedna po drugiej, zbliżały się do Księdza Bosko,
wymawiając półgłosem imię wybranej, a on notował oddane głosy. Jednogłośnie
wybrana została Maria Mazzarello!
Po dokonaniu wyboru Przełożonej Generalnej, który zgromadzone przyjęły
entuzjazmem, w podobny sposób zostały wybrane: Wikaria – S. Petronela Mazzarello,
Ekonomka – S. Joanna Ferrettino, Asystentka S. Felicyta Mazzarello, siostra rodzona
Przełożonej, Mistrzyni nowicjuszek – S. Maria Grosso.
Święty po zakończeniu wyborów powiedział im między innymi: „Gratuluję
wam, że byłyście tak jednomyślne w wyborze waszej Przełożonej. Nie mogłyście mi
sprawić większej radości”.
Zaaprobował, by ją od zaraz tytułowano Matką, jak zaczęło wchodzić
w użycie po wyjeździe madamy Blenghini oraz by tak samo odnoszono się do innych
Przełożonych. Ceremonia zakończyła się odśpiewaniem, „Te Deum”.
Po południu Święty zebrał wybrane Przełożone, dodał im otuchy i pocieszył, by
się nie smuciły z powodu strat poniesionych, lecz uważały je jako próby zesłane od
Boga i jako zadatek przyszłego błogosławieństwa. Wyraził zadowolenie na widok
tego, że tak gorliwie pracują nad swym uświęceniem. Między innymi podał im
następujące uwagi godne zapamiętania:
Polecam wam, o ile możliwe, uwzględniać naturalne skłonności nowicjuszek
i Sióstr, co dotyczy ich zajęć. Czasem myśli się, że będzie aktem cnoty sprzeciwiać się
temu, lub owemu zajęciu, które odpowiada zamiłowaniu danej jednostki, a tymczasem
stąd wynika szkoda dla Siostry i dla samego Zgromadzenia. Raczej zadaniem waszym
niech będzie pouczać ich o potrzebie umartwiania, w celu uświęcenia i sublimowania
tych skłonności, mając na względzie chwałę Boga.
Następnie oświadczył, że nie mogąc osobiście troszczyć się o partykularne
potrzeby Sióstr, ustanawia księdza Jana Cagliero swoim zastępcom. Tu uważamy, że
będzie na miejscu przytoczyć dwa oświadczenia złożone przez księdza biskupa
Cagliero na Procesię Informacyjnym:
„Ksiądz Bosko uważał zawsze, że jego misją specjalną była młodzież męska,
dlatego niechętnie zajmował się spowiadaniem i kierownictwem duchowym niewiast.
54

48 Pages 471-480

▲back to top

48.1 Page 471

▲back to top
A delikatność swą posuwał do tego stopnia, że nie podejmował się bezpośredniego
kierownictwa założonego przez siebie Zgromadzenia Sióstr. W tym celu delegował
któregoś ze swych kapłanów w charakterze Dyrektora Generalnego.
Z taką samą delikatnością i rezerwą postępował Ksiądz Bosko także w wieku
posuniętym, nie odnosząc się nigdy zbyt poufale, ani zwracając się przez „ ty” do
żadnej dziewczynki z wyjątkiem, gdy to było dziecko paroletnie, a i w takim wypadku
mogę zapewnić, że nie patrzał na nią, lecz zwróciwszy do niej parę świętych uwag,
błogosławił ją wraz z rodzicami.
9. Dziecięce zaufanie
Cały ten kompleks okoliczności wspomnianych przez nas, które towarzyszyły
założeniu Zgromadzenia Córek Najświętszej Maryi Wspomożenia Wiernych, czy nie
zawiera znamion nadprzyrodzonych oraz czy nie okazuje, jak Bóg kierował Księdzem
Bosko przy założeniu tego opatrznościowego Dzieła? On sam był zdumiony jego
rozwojem.
Pamiętam, świadczy kanonik Jan Antosi, jak Ksiądz Bosko wyrażał swe
zdumienie z powodu tak nagłego rozkrzewienia się tego Zgromadzenia mówiąc, iż nie
było ono dziełem jego własnym, lecz Opatrzności Bożej.
Przy tym jednak okazywał zawsze szczególne zainteresowanie dla rozwoju tego
Dzieła, któremu Bóg przeznaczał tak wielką przyszłość. Oto na przykład pisał
z Mornese od panny Franciszki Pastore w Valenza:
Stimabilissima Sig. Pastore!
Łaska Pana Naszego Jezusa Chrystusa niech będzie zawsze z nami. Jestem
w Mornese i próbuję wypełnić lukę po drogim zmarłym księdzu Pestarino, ale widzę,
że to niełatwa sprawa. Jeden człowiek robił tak wiele, iż teraz wielu zrobi na jego
miejscu mało. Ufajmy jednak Bogu. Panuje tu wielka gorliwość wśród profesek,
nowicjuszek, a nawet samych wychowanek i to daje nam wielką nadzieję na
przyszłość. Aktualnym dyrektorem duchowym jest jeden z naszych księży,
nazwiskiem Józef Cagliero, który był dwa lata dyrektorem duchowym naszego
kolegium w Varezze i wszyscy go chwalą. Miałbym potrzebę pomówić z panią, może
przy okazji jej pobytu w Turynie. Proszę mi dać o tym znać, a będę w domu,
55

48.2 Page 472

▲back to top
względnie odłożymy wszystko do rekolekcji, w których mam nadzieję, weźmie udział
i pani. Zająłem się poważnie tym dziełem i z pomocą Boską, mam nadzieję dać mu
stałą organizację. Potrzebowałbym jednak bardzo z jej strony poparcia materialnego
i moralnego, zwłaszcza w modlitwach. Niech Bóg błogosławi ją, etc.
Mornese, 15.06.1874 r.
Umile Servitore – Ksiądz Jan Bosko
Wizyta Księdza Bosko sprawiła nam wszystkim wielką radość
i podniosła na duchu, to też w następnych dniach nadchodziły do niego listy od
profesek, nowicjuszek, postulantek, wychowanek, a zwłaszcza od samej Matki,
wyrazy czci i miłości oraz wdzięczność z okazji jego Imienin. Załączamy list niniejszy
od Matki, noszący tylko jej autentyczny podpis. Sama treść mówi, że musiał wyjść
spod jej dyktatu :
Rev. mo Superiore Maggiore!
Pozwolić raczy, że do życzeń ogólnych płynących zewsząd w intencji jego
zdrowia i pomyślności, załączę i moje, aczkolwiek nie umiem ich wyrazić w pięknych
słowach, nie mniej jednak są gorące i szczere. Pragnęłabym w jakiś sposób okazać mu
wdzięczność, jaką żywię względem Jego Przewielebności, za wszystko dobro, które
nieustannie czyni, nie tylko względem mnie, lecz całego naszego Zgromadzenia. Nie
czując się zdolna wyrazić uczuć mej duszy, prosić będę gorąco jego wielkiego
Patrona, by uzupełnił mój niedostatek i wyjednał mu u Boga wszelkie łaski, których
pragnie najwięcej. Będę błagała Go również o szczególne błogosławieństwo na
wszystkie jego dzieła, by mógł się cieszyć już w tym życiu nagrodą swych cnót
i starań, zbierając obfite plony tak wielkich trudów. Raczysz pozwolić
Najprzewielebniejszy nasz Ojcze Przełożony, że polecę Jego modlitwom, bym mogła
z dokładnością wywiązać się ze swych obowiązków, które na mnie mój urząd nakłada,
by odpowiedzieć tak wielkim dobrodziejstwom otrzymanym od Pana Boga oraz
odpowiedzieć nadzieją Jego Przewielebności, pokładanym we mnie. Niech raczy
powiedzieć jedno ze swych słów skutecznych Matce Najświętszej, by raczyła mi
pomagać w praktykowaniu tego, czego mam nauczać innych, by mogły wszystkie
mieć we mnie żywy przykład cnót, które na moim stanowisku mam obowiązek im
56

48.3 Page 473

▲back to top
dawać. W dniu Jego Imienin polecę wszystkim ofiarować Komunię Św. w jego
intencji a On raczy pamiętać o mnie i o całym naszym Zgromadzeniu. Proszę
wybaczyć mą nieumiejętność w wysławianiu się, biorąc jako wyraz naszego serca,
tych kilka zdań źle powiązanych. Proszę o udzielenie mi swego szczególnego
błogosławieństwa, oświadczam się z wyrazami powinnej czci względem Waszej
Przewielebności
Dom Maryi Wspomożycielki
26.06.1874 r.
Obb. ma figlia in G.C.
S. Maria Mazzarello
Jeśli piękne są wszystkie dni, pisały mu Siostry od siebie, dla nas, które
poświęciłyśmy się Panu Bogu pod płaszczem Najświętszej Maryi Wspomożycielki,
o ileż piękniejszym jest Dzień Imienin Tego, który nas umieścił pod opieką tak
wielkiej Matki, pod Regułą świętą i słodką, wskazując nam drogę prostą i łatwą do
osiągnięcia doskonałości, do której nie zdołałyśmy nigdy dojść żyjąc wśród świata!
Jeśli, Przewielebny Ojcze Przełożony, czujemy w sercach najgorętsze uczucie
radości i wdzięczności względem Przewielebnego Ojca, który poświęca swe życie dla
naszego dobra, to nie znajdujemy słów, by wyrazić mu naszą wdzięczność! Piękne
słowa nie zawsze są wyrazem uczuć serca, zresztą nie umiemy nawet ich
wypowiedzieć. Cóż, zatem uczynimy? Udamy się z gorącą prośbą do Jego
chwalebnego Patrona, św. Jana, /któremu, jako najbliższemu po swych rodzicach,
Jezus nie zdoła odmówić niczego/ i prosić go będziemy, by wysłuchał i spełnił
życzenia Waszej Przewielebności, zachował go na długie lata ku radości jego synów,
a zwłaszcza Córek Maryi Wspomożycielki, które będąc u początków życia zakonnego
więcej potrzebują jego ojcowskiej opieki.
Jeśli nasze modlitwy zostaną wysłuchane, wówczas Ojciec będzie mógł ujrzeć
wkrótce Dom Maryi Wspomożycielki znacznie rozbudowany i przynoszący wielkie
owoce, dla których został założony. Takie jest nasze gorące pragnienie. Dlatego
polecamy się Jego skutecznym modłom, by otrzymać od Boga prawdziwego ducha
pokory, wierności w dotrzymaniu swych ślubów, któreśmy złożyły oraz dokładnego
57

48.4 Page 474

▲back to top
zachowania Reguł, byśmy mogły uświęcić swe dusze, budować się wzajemnie dobrym
przykładem i spełnić to, czego Bóg od nas oczekuje.
Do pobożnego adresu dołączyły skromny prezent z ich własnoręcznej pracy.
Także nowicjuszki, pełne radości, iż mogą skierować mu „kilka słów biednych
lecz pochodzących z głębi serca”, wyrażając swą radość i wdzięczność, że „otrzymały
upragniony habit Córek Maryi Wspomożycielki” prosiły o jego modlitwy, by Pan Bóg
udzielił im „prawdziwego ducha zakonnego i wytrwania w powołaniu”.
Postulanki pisały mu, że „wszyscy, którym dane było ocenić jego wielkie
zasługi”, prześcigać się będą w tym dniu w przesyłaniu mu życzeń. One „jego córki,
które zawdzięczają mu szczęście, że znalazły się w nim „najukochańszego Ojca” mają
zaszczyt złożyć mu swój hołd: choć w każdym czasie mamy obowiązek modlić się
w jego intencji, to tym bardziej dzisiaj modlitwy nasze szybciej przebijać będą
niebiosa i jak wonne kadzidło wznosić się będą do tronu Dawcy wszelkiego dobra,
spraszając na jego Dostojną Osobę niebieskie błogosławieństwo”.
Również wychowanki, mimo że najmniejsze nie chciały, by minął ten dzień,
w którym by nie wyraziły mu swej miłości i wdzięczności i przesyłają najmilsze
życzenia, by Pan Bóg zechciał zachować Go na długie lata i napełnił zdrojem swych
łask i błogosławieństw, na które zasłużył swymi cnotami i szlachetnym sercem.
Zarazem proszą o jego modlitwy, by mogły przynieść mu tę pociechę, jakiej oczekuje
od nich, to jest by „nie zaniedbywały swych obowiązków”.
Oto dowody na to, jaki duch panował w nowym Zgromadzeniu!
Od roku 1872, jak powiedziano, za zgodą Księdza Bosko, dopuszczano na
rekolekcje ze siostrami również niektóre osoby świeckie, lecz od roku 1874, zaczęto
im urządzać osobną serię rekolekcji, zapowiadaną przez Księdza Bosko okólnikiem,
z którego na pierwszy rzut oka przebija duch pokory i gorące pragnienie, by mogły
wygodnie z nich korzystać:
Pregiatissima Signiora!
Bolesna strata księdza Dominika Pestarino przeszkodziła nieco w odbywaniu
zwyczajowych rekolekcji dla pań w domu Najświętszej Maryi Wspomożycielki
w Mornese. Pragnąc jednak kontynuować pobożny zwyczaj zaprowadzony przez
czcigodnego kapłana, mam zaszczyt zawiadomić, że w tym roku odbędą się
58

48.5 Page 475

▲back to top
wspomniane rekolekcje od dnia 20-29 sierpnia. Ponieważ wielu zapytuje, jaka jest
opłata za pobyt 10 - dniowy, ustalono kwotę od 20 do 25 franków. Nie można ustalić
ścisłej sumy, gdyż to jest zależne od osobistych wymogów rekolektanek, które pragnie
się zadowolić. Kto by więc chciał skorzystać z tych ćwiczeń, proszony jest
o zawiadomienie uprzednie piszącego lub dyrektora zakładu, księdza Józefa Cagliero.
Komunikacja… itp.
Ksiądz Jan Bosko
Turyn, 01.07.1874 r.
Wraz z pociechami, zsyłał Pan Bóg na Zgromadzenie nowe próby. W sierpniu
zachorował poważnie nowy dyrektor. Ksiądz Bosko, od św. Ignacego, pisał do księdza
Rua:
Car. mo. D. Rua!
Postaraj się posłać kogoś, by asystował księdza Calgiero, możliwie tamtejszego
infirmarza. Porozsyłaj zaproszenia na rekolekcje dla pań i nauczycieli szkół. Trzeba
modlitwy i to bardzo wiele. Niech Bóg błogosławi etc.
08.08.1874 r.
Ksiądz Jan Bosko
W tych dniach nadeszło do syndyka Mornese następujące pismo:
Carabinieri reali – sez. Torino – prov. Di Aleksandria – circ. Di Gavi – stazione
di Castalletto d’ Orba
12.08.1874 r.
Uprasza się o przesłanie wiadomości o zakładzie żeńskim zakonnym,
znajdującym się w tamtejszej miejscowości, otwartym przez Księdza Jana Bosko
z Turynu. Zainteresowany jestem, jakim kosztem wzniesiono budynki, od jakiego
czasu funkcjonuje zakład, czy do zakładu przychodzi regularnie lekarz, czy zakład był
wizytowany przez inspektora szkolnego. Proszę również o informacje, czy Ksiądz
Bosko często przebywa w Mornese i jaka jest o nim opinia we wsi.
Komendant placówki – Cyrus Stamari – bryg. piech.
59

48.6 Page 476

▲back to top
Wiadomości o licznej grupie pań uczestniczących w rekolekcjach w zakładzie
sióstr, w którym był ciężko chory dyrektor, były może powodem zapytania. Nie mamy
odpowiedzi na nie, lecz prawdopodobnie była ona uspokajająca.
Od dnia 22 do 29 sierpnia odbyły się rekolekcje dla pań pod kierunkiem księdza
Jana Cagliero i księdza Mallarini, dziekana z Canelli.
Dnia 5 września powołał Bóg do wieczności księdza Józefa Cagliero w wieku
27 lat życia. Zamiłowany w spokoju i ciszy Mornese, z dala od zgiełku świata, zdawał
się on zażywać raju na ziemi. Choroba trwała ponad miesiąc, którą znosił z budującą
rezygnacją. Nie szczędzono mu ani opieki lekarskiej, ani wszelkich starań i leków do
tego stopnia, że sam się żalił:
„Jeśli łoży się dla mnie tyle starań, to gdzie jest ubóstwo zakonne?”.
Gdy ojciec, który przybył w odwiedziny, zapraszał syna do domu, ten odrzekł:
„w żadnym miejscu nie będę miał tak dobrze jak tu. Sam książę nie mógłby mi
zapewnić lepszej opieki!”.
Nieoczekiwana jego strata sprawiła bolesne wrażenie w Zgromadzeniu. Sam
Ksiądz Bosko był tym zbolały i pisał do jego brata, kleryka Cezara Cagliero:
Carissimo Cagleiro Cesare!
Rozumiem twój ból i twoich rodziców z powodu nagłej śmierci twego brata
Józefa. Wywołało to bolesne wrażenie na nas wszystkich i w całym domu. Jest to
nowa próba, na którą Bóg zechciał nas wystawić. Jak Mu się podobało, tak się stało,
a my chcąc nie chcąc musimy uwielbiać Jego święte wyroki. Pociesza nas jego święta
śmierć w nagrodę za święte życie.
Powiedz to ojcu, że zyskał w swym synu patrona w niebie i że da Bóg, ujrzymy
go w szczęśliwszym życiu, niż obecne. Nie zapomnę modlić się za ciebie
i twych rodziców. Módlcie się i wy za mnie. Mam zamiar udać się w najbliższym
tygodniu do Lanzo i życzę ci wszelkiego dobra etc.
Turyn, 08.09.1874 r.
Ksiądz Jan Bosko
Zarządził bezzwłocznie, by na razie udał się do Mornese ksiądz Jan Cagliero,
kuzyn zmarłego, później zaś posłał tam księdza Jakuba Costamagna, gorliwego bardzo
60

48.7 Page 477

▲back to top
zakonnika, który cenił wysoko wybitne cnoty św. Marii Mazzarello. Istotnie wszyscy,
którzy ją znali, byli tego samego przekonania.
Ksiądz Lemoyne tak o niej pisze dosłownie:
Maria Dominika Mazzarello miała usposobienie porywcze i żywe, które jednak
opanowała aktami cnót słodyczy i miłości. Doskonale zrównoważona, żyła
ustawicznie w obecności Bożej uważając, by nie uchybić w niczym, ani w słowach,
ani w postępowaniu. Odznaczała się wybitnym zmysłem praktycznym, uświęconym
przez nadprzyrodzoną miłość dusz. Unikała wszelkiej przesady w praktykach
religijnych. Miała wytrawny sąd o rzeczach, trzeźwy umysł oraz energię woli. Była
szczera i bezpośrednia w wypowiadaniu swoich przekonań i umiała ich bronić, lecz
poddawała się posłusznie zarządzeniom Przełożonych. Z natury wrażliwa i delikatna,
odnosiła się do wszystkich bez uprzedzeń. Rezolutna i ambitna, lecz z umiarem.
Cechowało ją zachowanie się pełne naturalnego wdzięku i szlachetności.
Nie miała literackiego wykształcenia, gdyż nie było w Mornese szkoły dla
dziewcząt. Umiała czytać. /Pisać nauczyła się szybko od S. Emilii Mosca/. Umysł
bystry, a pamięć trwała. Zadziwiająco szybko przeprowadzała skomplikowane
rachunki na palcach, szybciej niż inne na papierze. Od młodości pierwsza była
w nauce katechizmu. Zapytana miała zawsze gotową odpowiedź. Z uwagą słuchała
nauk w niedzielę i pamiętała je wiernie,
Lubiła książki św. Alfonsa i niektóre dzieła Frasinettiego.
Była pokorną dziewczyną wiejską, lecz o wybitnych zdolnościach oraz
niezwykłej intuicji, a przy tym wielkiej pokorze. Na podobieństwo lampy płonącej,
przyświecała wszystkim swoimi uczynkami i cnotami.
Z największą pilnością czuwała nad zachowaniem Reguły i nie dopuszczała
nadużyć małych ani wielkich, przyrównując je do szczelin w łodzi, przez które
niepostrzeżenie przedostaje się woda do wnętrza.
Monsignor Costamagna, który przez trzy lata kierował Zgromadzeniem, pełen
podziwu dla wzorowego życia zakonnego, jakie tam kwitło, stwierdził:
Ten Dom był święty, ponieważ na czele jego stała święta Siostra Maria
Mazzarello. Virtutes ius quis enarrabit, cnoty jej, kto wypowie?
Wśród „wielu cnót tej wielkiej Sługi Bożej” Pius XI podnosił jej pokorę.
Istotnie to jest charakterystyczna cnota w życiu Świętej. Ustawicznie pamięta o swym
61

48.8 Page 478

▲back to top
skromnym, wieśniaczym pochodzeniu, o skromnych warunkach, w jakich była
wychowana, o swych niskich domowych zajęciach. Pokora jej była tak wielka, że sam
Bóg, rzec można, skłaniał się ku niej, dla jej pokory i działał przez nią największe
cuda.
Ta mała, prosta, biedna dziewczyna wiejska, o wykształceniu elementarnym,
posiadała w stopniu wybitnym tzw. talent rządzenia ludźmi. Święty Jan Bosko,
głęboki znawca dusz, odkrył w niej szybko ten rzadki i drogocenny przymiot i umiał
się nim posłużyć, a słuszność tego wyboru potwierdziło założenie Zgromadzenia
Córek Maryi Wspomożycielki i jego prawie cudowny rozkwit a św. Maria Mazzarello
była właśnie jego kamieniem węgielnym a które tak wspaniale i szybko się rozwinęło.
Normą świętości Marii Mazzarello, od dnia, w którym poświęciła się
Najświętszej Maryi Wspomożycielce, było naśladowanie przykładów Księdza Bosko
i stosowanie się do jego życzeń:
Żyjmy, żyjmy, powtarzała, w obecności Bożej i Księdza Bosko!
Tak chce Ksiądz Bosko. On do nas przemawia w Imieniu Boga
i powinniśmy tak czynić.
I to był właśnie sekret prawdziwego, cudownego rzec można rozwoju
Zgromadzenia: naśladowanie wierne i we wszystkim, norm świętego Założyciela!
Rok 1874 został ukoronowany otwarciem pierwszego domu filialnego
w Borgo S. Martino i wstąpieniem do Zgromadzenia postulantki Katarzyny Daghero
z Cumiana, która dowiedziawszy się od kuzyna, księdza Józefa Daghero salezjanina,
o założeniu nowej rodziny zakonnej przez Księdza Bosko, po przezwyciężeniu
niemałych wątpliwości, poświęciła się w nim Bogu z taką gorliwością
i wielkodusznością, iż w roku 1881, została wybrana na Przełożoną Generalną po
Matce Mazzarello i przez 43 lata rządziła mądrze Zgromadzeniem.
Jeszcze za życia Księdza Bosko, wstąpiły do Zgromadzenia trzy jego bratanice:
Rosina, Klementyna i Eulalia, córki Franciszka i Anieli Bosco; pierwsze dwie
w młodym wieku, przeniosły się po nagrodę wieczną w 1892 r., podczas gdy trzecia,
przez wiele lat była dyrektorką, inspektorką i radną generalną.
Zgromadzenie Córek Maryi Wspomożycielki, w chwili śmierci Marii
Mazzarello liczyło 20 domów, 139 profesek i 50 nowicjuszek; w chwili śmierci
62

48.9 Page 479

▲back to top
Księdza Bosko - 50 domów, 390 profesek i 99 nowicjuszek; przy śmierci księdza Rua:
294 domy, 2666 profesek i 255 nowicjuszek. Z dniem 31 grudnia 1938 r. liczyło: 799
domów, 8244 profeski i 738 nowicjuszek.
W roku 1963 – ok. 1300 domów, 18.000 profesek z nowicjuszkami.
Żyje jeszcze dotąd ponad sto Córek Maryi Wspomożycielki, które znały św.
Założyciela i wszystkie z tradycji rodzinnych czerpią najdroższe wspomnienia.
10. Drogie wspomnienia
Również dla Córek Maryi Wspomożycielki miał on pełne delikatności względy
i prawdziwie ojcowskie starania. Dlatego na zakończenie tej części Memorie
pragniemy przytoczyć niektóre anegdotki proste, lecz wiele mówiące. Będą one
bardzo przyjemne dla czytelników i wyjdą na korzyść przyszłych pokoleń.
Dla Księdza Bosko powołanie było łaską szczególną, dlatego mawiał do Sióstr:
„Być Siostrą, jakaż to wielka łaska Maryi Wspomożycielki! Dlatego macie wielkie
obowiązki względem tak dobrej Matki. Zachowujcie wiernie Ustawy! Spełniajcie
dobrze każdą rzecz, choćby najdrobniejszą. Módlcie się i pobożnie i dobrze
wykonujcie swe materialne czynności, czy w kuchni, czy pracowni. Każdy punkt
Reguły niech będzie uważany, jako „un mio ricordo”. Pracujcie, pracujcie,
a otrzymacie „una bella quindicina” przy końcu waszego życia!”.
Dla Sióstr zajętych przy najskromniejszych pracach miał zawsze dobre słowo.
Niektórym zajętym w kuchni w kolegium Borgo S. Martino, które prosiły o jedną
pamiątkę lub wskazówkę, powiedział: „Wy, które pracujecie tutaj, nie narzekajcie
nigdy na ciepło, ani na zimno. Nie popełnicie grzechu, gdy czasem wymknie się z ust
samorzutnie: Uf, jakie gorąco! Och, jaki mróz!, lecz nie mówcie tak w tonie
narzekania. Pamiętajcie, iż tę myśl zostawia wam Ksiądz Bosko”.
Pewnego razu powiedział:
Chciałbym nauczyć was świętej pychy, tak, świętej pychy! Otóż niech każda
powie sobie: Chcę być najświętszą, ze wszystkich!, tylko niech się za taką nie uważa.
Powiedzcie to sobie z dobrą wolą: Nie chcę nigdy popełnić najmniejszego grzechu
i pragnę umrzeć przy pracy! Zrozumiałyście? Niech każda stara się być
najdoskonalszą ze wszystkich, przez unikanie wszelkiego grzechu rozmyślnego.
63

48.10 Page 480

▲back to top
No, a co do świętej radości i pogody ducha, czy wszystkie są wesołe? Polecam
wam trzy „S”: / Sanita, santita, scienza / zdrowie, świętość, naukę i wesołość! Bądźcie
wszystkie, jak święta Teresa!
Pamiętajcie, że diabeł lęka się ludzi wesołych. Będzie was kusił zniechęceniem
z powodu wielkiej pracy, którą wykonujecie. A wy /przemawiał w pracowni/, które
naprawiacie skarpetki naszych urwisów, powiedzcie sobie: Te nóżki skakać będą
kiedyś w raju! Tak samo z talerzami, które zmywacie i wszelką inną pracą, którą
spełniacie, zbawiacie przez to tyle dusz!”.
Naturalnie, w tym życiu doczesnym, wszyscy, w jakimkolwiek stanie, musimy
cierpieć, lecz jesteśmy chrześcijanami i pragniemy kiedyś otrzymać nagrodę wieczną,
dlatego powinniśmy naśladować Jezusa Chrystusa także w cierpieniu. Ksiądz Bosko,
dlatego mawiał: „Wszyscy powinniśmy dźwigać swój krzyż, jak Jezus, a tym krzyżem
są przykrości i cierpienie, jakie spotykają nas w tym życiu!
Jeśli niektóre z was cierpią wiele, niech pamiętają, że w tym życiu mamy
cierpienie, a w drugim róże!”.
Pouczenia te nabierały wdzięku, gdyż umiał wplątać w nie miłe przykłady
wzięte z natury; oto na przykład mówił razu pewnego: „Ceńcie sobie wielce drobne
rzeczy. Oto patrzcie na worek z prosem. Dopóki ten worek jest cały, stoi prosto, ale
gdy znajdzie się w nim choćby mała dziurka, stopniowo wysypuje się ziarno, dziura
się rozszerza i worek przewraca się. Tak samo jest z nami, gdy nie zważamy na drobne
rzeczy, stopniowo popadamy w większe!”.
Pewnego razu, w obecności Księdza Bosko, siostra w kuchni przesuwała garnek
z rosołem tak nieostrożnie, iż kilka kropel spadło jej na fartuch i pektoralik
i poplamiły je. Ksiądz Bosko zauważył to i powiedział:
„Tak się dzieje z duszą, która mając w chwili śmierci choćby najmniejszą skazę
na sobie, nie może wejść do wiecznej chwały, lecz wpierw musi pozbyć się jej
w czyśćcu”.
W pewnym zakładzie Siostry zakupiły pięknych jabłek, pozostawiając koszyk
przy okienku dyspensy, no i w pewnej chwili jabłka znikły! Strapiona tym Dyrektorka
spotykając Księdza Bosko żali się:
64

49 Pages 481-490

▲back to top

49.1 Page 481

▲back to top
„Czy Ojciec wie, co nam spłatali dzisiaj rano chłopcy? Zakupiłyśmy torbę
jabłek na obiad dla eksternistów /było to jakieś święto w zakładzie/ i wszystkie
skradziono.
A Ksiądz Bosko ze zwykłym spokojem odpowiedział: To nie wina chłopców,
lecz wasza.
Proszę zawołać prefekta i polecić mu w moim imieniu, by kazał zrobić kratę do
tego okna. Pamiętajcie, by nigdy nie dawać chłopcom okazji do popełnienia jakiegoś
wykroczenia, na tym właśnie polega system uprzedzający Księdza Bosko!
W każdym wypadku nasz Ojciec był mistrzem niezrównanym!
Kochał wielce ubóstwo. Lecz życzył sobie, by mieć pewne względy dla tych, co
potrzebują. Była pewna siostra słabowita, która chciała wrócić do rodziny na leczenie.
On zaś zachęciwszy siostry do pracy na chwałę Bożą oraz do modlitwy
z wiarą i ufnością, dodał:
„Pan Bóg nie pozwoli, by nam czegoś zabrakło tak w zdrowiu, jak
w chorobie. Jeśli lekarz przepisał drób, zgromadzenie postara się i o to. Aiutate mi
a far andare avanti la baracca!”.
Ksiądz Bosko życzył sobie jednak, by unikano wszelkich wyróżnień. Razu
pewnego, gdy długo spowiadał, ofiarowano mu szklankę wody i trochę porzeczek. On
z uśmiechem odmówił:
„Ksiądz Bosko nie ma pragnienia, a gdyby je miał, wystarczyłaby mu szklanka
świeżej wody!”.
Pewnego razu ofiarowano mu na śniadanie jajko utarte z kawą i mlekiem.
Przyjąwszy to dosypywał cukru. Widząc to Siostra w swej prostocie powiedziała:
„Ojcze, już wsypałam cukier!”. A Ksiądz Bosko na to z uśmiechem:
„Czy nie wie Siostra, że Ksiądz Bosko winien odwzorować na sobie słodycz
św. Franciszka Salezego?”.
W Lanzo, gdy zasiadł do wieczerzy z dyrektorem, przyniesiono mu samemu
jajko utarte. Ksiądz Bosko podaje swoją filiżankę dyrektorowi mówiąc:
„Weźże ty, bo Ksiądz Bosko powinien dać dobry przykład, zresztą dla mnie to
zbyteczne”. Dyrektor wzbraniał się, prosząc, by Ksiądz Bosko sam to spożył.
Wówczas Ksiądz Bosko w prostocie swej ustąpił.
Jeszcze jeden epizod przytoczymy, z ust księdza Costamagna.
65

49.2 Page 482

▲back to top
Pod koniec roku 1874, po raz pierwszy z Domu Macierzystego
w Mornese, wysłano Siostry do zakładu w Borgo S. Martino. W parę miesięcy potem,
Ksiądz Bosko przybył na wizytację tego domu. W pewnym momencie przychodzi do
niego S. Dyrektorka Felicyta Mazzarello /rodzona siostra Przełożonej/ i zafrasowana
pyta:
Och, Księże Bosko, co zrobimy? Jest jeden kłopot…
No, jakie zmartwienie ma zacna S. Dyrektorka?, spytał dobrotliwie Ksiądz
Bosko.
Ksiądz Dyrektor życzy sobie absolutnie, by na obiad podawano również
Siostrom dwa dania, ponieważ, jak twierdzi, jeśli nie będziemy się należycie
odżywiać, długo nie pociągniemy w tym zakładzie, gdzie jest tak wiele pracy.
A tymczasem w Domu Macierzystym w Mornese podaje się tylko jedno danie
i wszystkim wystarczy. Proszę, więc powiedzieć, co mamy czynić? Mamy słuchać
księdza Dyrektora, czy też iść za zwyczajem Domu Macierzystego?
Sprawa jest naprawdę poważna powiedział „uroczyście” Ksiądz Bosko.
Trzeba się dobrze zastanowić. Z jednej strony trzeba słuchać dyrektora,
a z drugiej trzeba szanować zwyczaje w Mornese. Więc i ja pytam: co robić? Lecz nim
zdecydujemy, przynieście mi wasze dwa dania. Przyniesiono je natychmiast, gdyż za
chwilę miał być obiad. Wówczas Ksiądz Bosko zsunął potrawy na jeden talerz
i podając Dyrektorce mówiąc z uśmiechem:
„Otóż nie ma już żadnego skrupułu: macie tu dwa dania na jednym talerzu
i w taki sposób ani Dyrektor, ani ci z Mornese, nie będą mieć przeciwko wam”.
Nie skończylibyśmy nigdy, gdybyśmy chcieli przytoczyć wszystkie epizodziki
krążące dotąd wśród Córek Maryi Wspomożycielki, wśród tych, co znały osobiście
Księdza Bosko. W przekonaniu, że zostaną one kiedyś zebrane i przekazane pamięci
potomnych, ograniczymy się do następujących uwag:
Święty przypominał też Siostrom, by pisząc do swych rodzin, nie zapominały
pozdrawiać ich w jego imieniu i tak mówił:
„Pisząc do rodziców powiedzcie im, że Ksiądz Bosko modli się za nich,
i pozdrówcie ich ode mnie. Madonna błogosławi rodzinom, które oddają własne córki
do Zgromadzenia.
66

49.3 Page 483

▲back to top
Powiedzcie im też, że te rodziny, które mają salezjanów, lub Córki Maryi
Wspomożycielki, będą zbawione aż do czwartego pokolenia!”.
Przytoczyć można i te jego słowa:
„Jeśli salezjanie i Córki Maryi Wspomożycielki odpowiadać będą wiernie
swemu powołaniu, ujrzycie cuda, jakie Najświętsza Dziewica zdziała przez nich!”.
Ale z ust jego wychodziły także straszne biada! Gdyby zboczyły z obranej
drogi. Wspomina o tym ksiądz Cagliero, który go słyszał mówiącego:
„DOPÓKI SALEZJANIE I CÓRKI MARYI WSPOMOŻYCIELKI
PRAKTYKOWAĆ BĘDĄ UMIARKOWANIE I DUCHA UBÓSTWA, DWA
NASZE ZGROMADZENIA UCZYNIĄ WIELE DOBREGO. LECZ JEŚLIBY NA
NIESZCZĘŚCIE USTAŁY W GORLIWOŚCI, UNIKAŁY TRUDU I ZACZĘŁY
LUBOWAĆ SIĘ W WYGODACH, SKOŃCZYŁYBY WÓWCZAS SWE
PRZEZNACZENIE I ZACZNĄ CHYLIĆ SIĘ KU UPADKOWI”.
Zbyteczne dodawać więcej! Kto czyta, ten zrozumie upomnienie
św. Założyciela w całej jego powadze!.
UWAGA: W zeszycie: „Memorie 1841-5-6 del sac. Giovanni Bosko a`suoi
figliuoli Salesiani”, polecenie zasadnicze Świętego dla wszystkich salezjanów, jest
następujące:
„Kochajcie ubóstwo, jeśli pragniecie utrzymać w dobrym stanie finanse
Zgromadzenia. Starajcie się, by nikt nie mógł zrobić zarzutu: Ten mebel, ten stół, ta
odzież, ten pokój, nie są zgodne z ubóstwem. Kto by dawał powód do takich uwag,
powoduje ruinę naszego Zgromadzenia, które winno zawsze szczycić się ślubem
ubóstwa. A przy końcu cennego manuskryptu, ze wzrokiem utkwionym w przyszłość,
podał również to wyraźne oświadczenie: Od chwili, gdy rozpoczną się wśród nas
wygody i lekkie życie, nasze Pobożne Towarzystwo skończyło swój byt”.
67

49.4 Page 484

▲back to top
VII
OSTATECZNA STABILIZACJA ZGROMADZENIA 1871-1874
1. Pierwsze Ustawy; 2. Trzeba iść przebojem; 3. Pierwsze kroki; 4. Nieprzewidziane
trudności; 5. Przedkłada prośbę; 6. Nowe kije między szprychy; 7. Ostatnie poprawki;
8. Podejmuje dalsze praktyki; 9. Konsulta; 10. W międzyczasie; 11. Wszystko
ukończone; 12. Egzemplarz zatwierdzony; 13. A opozycja nie ustaje!
Początki naszego zgromadzenia sięgają roku 1841, stwierdzał Ksiądz Bosko.
„Nasze Pobożne Towarzystwo, pisał w roku 1874, liczy sobie 33 lata istnienia.
Zrodziło się i skonsolidowało w czasach burzliwych, kiedy istniała tendencja
zburzenia wszelkich autorytetów religijnych, zwłaszcza Papieża, kiedy zniesiono
zakony oraz zgromadzenia zakonne, kolegiaty, skonfiskowano dobra seminariów
duchownych i biskupów. Były to czasy, rzec można zniweczenia powołań zakonnych
i kapłańskich. W roku 1852 Zgromadzenie otrzymało zatwierdzenie arcybiskupa
diecezji turyńskiej monsignora Fransoniego. W roku 1858 Papież Pius IX, głęboki
znawca systemu, w jakim powinno się wychowywać po chrześcijańsku młodzież, sam
podsunął zasadnicze reguły przyszłego Zgromadzenia”.
Dostrzegał on zaczątki Pobożnego Towarzystwa Salezjańskiego
w bezpośredniej serdecznej współpracy laików z kapłanami w apostolstwie nad
młodzieżą. W ich ślady szli wychowankowie, powodowani serdeczną wdzięcznością
za odebrane wychowanie, decydowali się pozostać przy nim poświęcając swe życie
Bogu.
Lecz ile trosk i kłopotów kosztowało Księdza Bosko ukonstytuowanie tej nowej
społeczności w regularne zgromadzenie zakonne? Ile trudności musiał przezwyciężyć,
nawet po uzyskaniu od Stolicy Apostolskiej aprobaty Zgromadzenia! Oto jego
oświadczenie:
68

49.5 Page 485

▲back to top
„Gdybym wiedział z góry, ile cierpień, przeciwności i wszelkiego rodzaju
wysiłku kosztuje założenie zgromadzenia zakonnego, może nie zdobyłbym się na
odwagę zabrać się do tego dzieła!”
1. Pierwsze Ustawy
Wobec tego, że Zgromadzenie zrodziło się samorzutnie, Ksiądz Bosko
zdecydował się nadać mu ustrój odpowiadający potrzebom bieżących czasów. Miało
się ono składać z księży i laików, związanych zwykłymi przyrzeczeniami, lecz Papież
Pius IX, nazywany przez niego „współzałożycielem Pobożnego Towarzystwa” zwrócił
uwagę, iż dla zachowania jedności ducha i metod, należało stworzyć zgromadzenie
zakonne z regułami łatwymi do zachowania, lecz ślubami zakonnymi, pod nazwą
zwykłego „Societa – Towarzystwa”. Zachęcił go, przeto do zmodyfikowania reguł już
ułożonych w tym duchu. Ksiądz Bosko stosując się do otrzymanych wskazówek, na
następnej audiencji przedłożył Ojcu świętemu tak poprawiony Ustawy.
Nie możemy powiedzieć dokładnie, jakie one były. W piątym tomie Memorie
Biografiche opublikowano jeden ich egzemplarz pod tytułem: „Reguły pierwotne
Pobożnego Towarzystwa św. Franciszka Salezego”, przedłożone przez Księdza Bosko
Piusowi IX w roku 1858, które niewątpliwie są najstarszym dokumentem, jaki się
dochował. Ale czy nie będzie to kopia późniejsza?
Wróciwszy do Turynu Ksiądz Bosko przeczytał wielokrotnie i poprawiał kopię
przedstawioną Ojcu świętemu i sporządził starannie rękopis Reguł tak, iż mogliśmy
zebrać i uporządkować kilkanaście różnych egzemplarzy, wszystkich pisanych
odręcznie i starszych od kopii łacińskiej, wydrukowanej w 1867 r. w Oratorium.
Dokonując tej pracy Święty miał pod ręką reguły innych instytucji zakonnych,
nie tylko dawnych, lecz i nowszych, jak np. Zgromadzenie Szkół Miłosierdzia
/Instytut Cavanis/, Rosminianów i Oblatów NMP, założonych przez Sługę Bożego
księdza Brunona Lanteri w Carignano.
W rozdziale I. Reguł Oblatów zatwierdzonych przez Leona XII w roku 1826,
czyta się, że ci duchowni, związani trzema ślubami prostymi: ubóstwa, czystości
i posłuszeństwa, mimo że od początku, choć wszyscy tego pragnęli, nie uważali „ za
stosowne ich składać w owych smutnych czasach”, lecz później je składali, „uznając
za konieczne w pewnej mierze, bądź ze względu na większą trwałość Zgromadzenia”.
69

49.6 Page 486

▲back to top
W ich Regułach jest zaznaczone, że „Zgromadzenie dopuszcza członków
zewnętrznych, tj. kapłanów żyjących we własnych domach”, którzy są gotowi
pomagać członkom wewnętrznym w wykonywaniu ich świętego urzędu. Również
Ksiądz Bosko, jak zobaczymy, szedł w kierunku utrzymania w naszych Regułach
rozdziału „o Eksternach” gotowych dopomagać, według swoich zdolności, w naszym
apostolstwie, bez składania ślubów, a posłusznie wypełniających zlecania
Przełożonego Głównego.
Obecnie, celem zagłębienia ducha naszego Założyciela, wypada zatrzymać się
nieco nad pracą, którą go kosztowało ułożenie Ustaw. Otóż egzemplarz opublikowany
w piątym tomie Memorie Biografiche, najstarszy, jaki pozostał, przepisany przez
kl. Karola Ghivarello, z wielu poprawkami i dodatkami Księdza Bosko, który
stosownie do rad Piusa IX, zmienił tytuł „Congregazione” na „Societa” dzieli się na 11
rozdziałów:
1. Wstęp
2. Początki Towarzystwa
3. Cel Towarzystwa
4. Ustrój Towarzystwa
5. Ślub ubóstwa
6. Ślub czystości
7. Ślub posłuszeństwa
8. Zarząd wewnętrzny Zgromadzenia
9. Innych Przełożonych
10. Przyjęcie
11. Praktyki pobożności.
A oto, jak w rozdziale III określono dokładnie cel instytucji:
1. Celem tego Towarzystwa jest zgromadzić wspólnie jego członków, księży
i laików dla udoskonalenia siebie samych, przez naśladowanie cnót Boskiego
Zbawiciela, zwłaszcza miłości względem ubogich chłopców.
2. Jezus Chrystus rozpoczął czynić i nauczać: podobnie i członkowie zaczną
udoskonalać samych siebie przez praktykowanie cnót wewnętrznych i zewnętrznych
i nabywanie wiedzy; potem oddadzą się wspomaganiu bliźnich.
70

49.7 Page 487

▲back to top
3. Pierwszym sposobem wykonywania miłości będzie zbierać chłopców
ubogich i opuszczonych, by kształcić ich w świętej religii, zwłaszcza we dni
świąteczne, jak obecnie praktykuje się w trzech Oratoriach: w mieście Turynie: św.
Franciszka Salezego, św. Alojzego Gonzagi i św. Anioła Stróża.
4. A ponieważ znajdują się chłopcy tak dalece zaniedbani, że daremna staje się
dla nich wszelka troska, jeżeli nie zostaną przyjęci do jakiegoś schroniska, to
w tym celu otwierać się będzie domy, gdzie z pomocą środków zesłanych przez
Opatrzność, udzieli się im schronienia, pożywienia i odzieży. Podczas gdy udzielać się
im będzie nauki religii, kierować się ich będzie do jakiegoś zawodu, jak aktualnie
czyni się w Oratorium św. Franciszka Salezego w tym mieście.
5. A ponieważ młodzież pragnąca wstąpić do stanu duchownego narażona jest
na wiele poważnych niebezpieczeństw, Zgromadzenie dołoży starań, by kształcić
w pobożności i rozwijać powołania u tych, którzy okazują szczególne zdolności do
nauki i wyróżniają się pobożnością. Pierwszeństwo dawać się będzie uboższym,
którzy dla braku środków nie mogliby odbywać swych studiów.
6. Konieczność podtrzymywania religii katolickiej daje się gwałtownie
odczuwać również wśród dorosłych w najniższych warstwach społeczeństwa na wsi.
Dlatego członkowie będą głosić rekolekcje i rozszerzać dobre książki wśród ludu
wszelkimi środkami, jakie skrzętna miłość podaje. Słowem i pismem będą kłaść
zaporę bezbożności i herezji, która tyloma sposobami wciska się pomiędzy
maluczkich i prostaczków, co obecnie czyni się głoszeniem rekolekcji
i publikowaniem Czytanek Katolickich.
W tymże egzemplarzu, wśród innych dodatków pochodzących od Księdza
Bosko, są następujące artykuły:
W rozdziale: O ustroju Towarzystwa: 4. Towarzystwo dostarczy każdemu
wszystkiego, co jest konieczne, co do wiktu, odzieży i cokolwiek potrzebne będzie tak
w czasie zdrowia, jak choroby. Dla słusznej przyczyny, Przełożony dać może do
dyspozycji członka, pieniądze i inne przedmioty, które uzna za stosowne dla większej
chwały Bożej.
W rozdziale: „O przyjęciu”: 10.
71

49.8 Page 488

▲back to top
Aby członek mógł być przyjęty do Towarzystwa, prócz zalet
moralnych w stopniu wymaganym przez Reguły, musi wykazać się
świadectwem chrztu i bierzmowania;
Stanem wolnym;
Że jest wolny od długów;
Nie był karany cywilnie;
Że jest wolny od przeszkód koniecznych do stanu duchownego;
Że ma pozwolenie rodziców na złożenie ślubów;
6. Stan zdrowia powinien być taki, żeby przynajmniej w czasie nowicjatu
zdolny był zachowywać wszystkie reguły Towarzystwa bez wyjątków.
7. Każdy członek, który kieruje się do studiów, winien przynieść ze sobą:
Wyprawę, co najmniej taką, jaką wychowankowie zakładu;
Sumę franków 500, przy wstąpieniu na pokrycie wydatków za naukę
i odzież za rok próby.
300 franków przy końcu roku próby, przed złożeniem ślubów.
8. Kandydaci na koadiutorów przyniosą tylko wyprawę i 300 franków bez
żadnych dalszych zobowiązań.
9. Przełożony może zwolnić od warunków w artykule 7-ym, ilekroć zajdą
słuszne ku temu powody.
10. Zgromadzenie oparte na Boskiej Opatrzności, która nie zawodzi tego, kto
w niej swą ufność położył, postara się zaopatrzyć we wszystko każdego członka tak
w zdrowiu, jak w czasie choroby. Towarzystwo zobowiązuje się względem tych
jedynie, którzy złożyli śluby.
11. Wszystkim zaleca się gorąco dwie rzeczy: wystrzegać się jakichkolwiek
przyzwyczajeń, nawet względem rzeczy obojętnych starać się o czystość i schludność
w odzieży i pokoju, unikając starannie wszystkiego, co trąci wyszukaniem
i próżnością. Najlepszym strojem dla zakonnika jest świętość życia, połączone
z budującą postawą we wszystkich czynnościach.
12. Każdy niech będzie gotowy znosić gorąco, zimno, głód, pragnienie,
zmęczenie i pogardę, ilekroć to przyczyni się do większej chwały Bożej i zbawienia
własnej duszy.
72

49.9 Page 489

▲back to top
Inny egzemplarz przepisany również przez kl. Ghivarello jest kopią
poprzedniego, z nowymi poprawkami i dodatkami Świętego oraz późniejszymi
księdza Rua; przy końcu zawiera trzy nowe rozdziały:
 O ubiorze
 O eksternach
 Formuła ślubów.
W rozdziale o ubiorze, pochodzącym z ręki Księdza Bosko, czytamy:
1. Ubiór naszego Towarzystwa będzie według zwyczaju krajów, w których
członkowie aktualnie przebywają.
2. Kapłani regularnie nosić będą sutannę, z wyjątkiem podróży lub innego
rozumnego powodu.
3. Koadiutorzy, o ile możliwe, niech chodzą ubrani na czarno. Ubranie
zwierzchnie sięgać powinno przynajmniej do kolan.
W art. 4-tym: O praktykach pobożnych dodał słowa:
„Każdy członek, co tydzień przystąpi do Spowiedzi św. do spowiednika
wyznaczonego przez Przełożonego. Klerycy i koadiutorzy postarają się przystąpić do
Komunii św. przynajmniej w dni świąteczne i we czwartek każdego tygodnia.
Dodatki z ręki księdza Rua:
„Ustrój tego Towarzystwa: artykuł 14. Dyrektor każdego domu winien
przynajmniej raz w roku złożyć sprawozdanie ze swego zarządu duchowego
i materialnego Przełożonemu Generalnemu lub innej osobie przez niego
wydelegowanej.
Zarząd wewnętrzny Towarzystwa:
Art. 1. Odnośnie do publicznego wykonywania funkcji kapłańskich, członkowie
uznawać będą za swego przełożonego biskupa diecezji, w której znajduje się dom, do
którego przynależą.
Art. 3. Dyrektor nie będzie mógł nabywać nieruchomości, ani zawierać umów,
których wartość pieniężna przekraczałaby 1.000 franków, bez zgody Kapituły.
73

49.10 Page 490

▲back to top
Dodatki od innych Przełożonych:
Art. 9. Radcy wezmą udział we wszystkich debatach odnoszących się do
„kontraktów kupna – sprzedaży nieruchomości” oraz kontraktów na sumę
przekraczającą 1.000 franków „oraz jeśli przedmiot debatowany nie uzyskał
większości głosów. Przełożony winien zawiesić obrady na ten temat”.
Inny egzemplarz, późniejszy od tego zakomunikowanego w roku 1860
arcybiskupowi Fransoniemu, przebywającemu na wygnaniu w Lyonie, w którym już
był wprowadzony rozdział: O poszczególnych domach – zawiera wiele poprawek
i nowy rozdział: O wyborze Przełożonego Głównego.
Następnie mamy ten wysłany do Rzymu w 1864 r., przy którym otrzymywało
się „Decretum laudis”, z dodanymi 13 Animadversiones, ze strony Świętej
Kongregacji Zakonników, które podsuwały pewne zmiany i dodatki. Znajduje się już
w nim rozdział: „Zarząd kościelny Towarzystwa”, tak iż razem było 17 rozdziałów
zachowanych do roku 1873, jak następuje:
1. Wstęp
2. Początek tego Towarzystwa
3. Cel Towarzystwa
4. Ustrój Towarzystwa
5. Ślub posłuszeństwa
6. Ślub ubóstwa
7. Ślub czystości
8. Zarząd kościelny Towarzystwa
9. Zarząd wewnętrzny Towarzystwa
10. O poszczególnych domach
11. Wybór Przełożonego Generalnego
12. Wybór innych przełożonych
13. O przyjęciu do Towarzystwa
14. O praktykach pobożnych
15. O ubiorze
16. O eksternach
17. O profesji i formie ślubów
74

50 Pages 491-500

▲back to top

50.1 Page 491

▲back to top
Następują dwa dalsze egzemplarze po włosku, późniejsze od Decretum Laudis:
jeden z wielu poprawkami, z ręki księdza Rua i Świętego, zawierał rozdział
o wyborze Przełożonego Generalnego, całkowicie przerobiony; drugi, kopia
pierwszego, bez żadnych poprawek proponowanych przez 13 Animadversiones,
wreszcie trzy kopie odręcznie pisane po łacinie: jedna z wielu poprawkami księdza
Cerrutiego i niektórymi Księdza Bosko i od niego pochodzące tłumaczenie rozdziału:
De Pectoris Maioris electione; druga, odpis pierwszego z wszystkimi poprawkami
stylistycznymi pochodzącymi od prof. Wincentego Lanfranchiego, trzecia czystopis
drugiego, zbliżona do pierwszego wydania z roku 1867 wydana w drukarni Oratorium.
2. Trzeba iść przebojem
Po Dekrecie pochwalnym powstały natychmiast trudności, co do święceń. „Aż
dotąd, słowa Księdza Bosko, każdy biskup udzielał święceń naszym członkom według
reguł ogólnych św. kanonów i proszony o to chętnie odsyłał do naszych domów
wyświęconego kapłana, niejako darowując go temu zakładowi, który rokrocznie
posyłał kilku kleryków do seminarium biskupiego. Lecz po tym Dekrecie już tak nie
było. Każdy bowiem pytał, czy ma się udzielać święceń w imieniu Zgromadzenia, czy
biskupa. Nie w imieniu Zgromadzenia, które nie mogło wystawiać dimisorii, nie
w imieniu biskupa, gdyż, jak się mówiło, kandydat do święceń należy do rodziny
zakonnej.
A więc co robić. Nie było innej drogi, jak tylko usunąć wszelkie trudności przez
wyjednanie u Stolicy św. ostatecznego zatwierdzenia. Faktycznie po pięciu latach
„nieustannych przeszkód i niepewności” Święty, zaopatrzony w listy polecające 24
biskupów, w roku 1869 udał się do Rzymu i wraz z egzemplarzem Ustaw w języku
łacińskim, wydrukowanych w 1867 r., skierował prośbę i uzyskał definitywnie
zatwierdzenie Pobożnego Towarzystwa. Ostateczne zaś zatwierdzenie reguł zostało
odłożone. Mimo to, jak czyta się w Dekrecie z 1 marca 1869 r., Ojciec św. „łaskawie
przychylając się do prośby Księdza Jana Bosko, udzielił temuż, jako Przełożonemu
Generalnemu Zgromadzenia, władzy, ale tylko na 10 lat najbliższych, wystawiania
dimisorii, w celu otrzymania tonsury oraz święceń mniejszych i większych dla
alumnów, którzy przed 14-ym rokiem życia zostali przyjęci do jakiegoś kolegium lub
75

50.2 Page 492

▲back to top
konwiktu tego Zgromadzenia, względnie zostaną przyjęci w przyszłości, a którzy
wstąpili lub wstąpią do Pobożnego Zgromadzenia…”.
Jasne, że była to łaska szczególniejsza, ale co zrobić z tymi, co wstępowali do
naszych domów po 14-ym roku życia? Trudności, więc pozostawały nadal
nierozwiązane i biorąc pod uwagę zwiększającą się liczbę członków, rosły. Ksiądz
Bosko zaś mając je na oku i przewidując mogące się wyłonić z czasem trudności,
zwrócił się w tej sprawie do Stolicy świętej za pośrednictwem biskupa Manacordy,
późniejszego ordynariusza diecezji Fossano. Ten zaś wiedząc, że kardynał Józef
Berardi posiada wielkie wpływy w Watykanie i że on to poradził Księdzu Bosko
skierować formalną prośbę o zatwierdzenie Pobożnego Towarzystwa Salezjańskiego,
stale korzystał ze skutecznego pośrednictwa Jego Eminencji w każdej sprawie.
W roku 1871 prosił Ksiądz Bosko o indult na dimisorie dla kandydatów, którzy
wstąpili do Towarzystwa po 14-ym roku życia i Pius IX przychylił się łaskawie do tej
prośby, o czym Świętego tak zawiadamiał kardynał Berardi:
Preg. mo Sig. D. Giovanni!
Niedawno monsignore Manacorda wręczył mi prośbę od Księdza, którą
natychmiast przedstawiłem Ojcu św. Jego Świętobliwość raczył przychylić się do
powyższej prośby, upoważniając mnie w drodze nadzwyczajnej do zredagowania
i przesłania mu odnośnego reskryptu, który niniejszym załączam. Cieszę się,
że mogłem przyczynić się do uzyskania pożądanej łaski. Dziękuję za wiadomości,
które raczył Ksiądz podać w poprzednim liście. Polecam się dalszej pamięci
w modlitwach i mam nadzieję otrzymać dalsze wiadomości, które zdobędzie,
zwłaszcza odnośnie mojej osoby w obecnych smutnych czasach i czy przypadnie mi w
udziale oglądać pożądany triumf Kościoła i Stolicy Apostolskiej. Łączę wyrazy
szczególnego przywiązania etc.
Rzym, 09.06.1871 r.
Suo aff. mo servi ed amico G.C. Berard
W Rzymie katolickie koła spodziewały się rychłego przywrócenia Państwa
Kościelnego. Ksiądz Bosko, który kilkakrotnie przesyłał poufne wiadomości Ojcu
świętemu, starał się, by wiedział o nich również kardynał Berardi.
76

50.3 Page 493

▲back to top
I tak mając władzę udzielania dimisorii, choćby dla ograniczonej liczby
wypadków, także dla tych współbraci, którzy wstąpili do Zgromadzenia po 14 -tym
roku życia, mógł na razie ciągnąć dalej bez większych trudności.
Wróciwszy z Varazze zlecił załatwienie formalności związanych ze
święceniami kleryków, katechecie, księdzu Janowi Calgiero, który cieszył się
względami u Monsignora Manacordy, także gdy ten przeszedł na biskupstwo Fossano.
Z początku przytrafiło mu się popełnić tu i tam jakąś niedokładność
w korespondencji, nawet przy wystawianiu dimisorii i monsignore Manacorda zwracał
mu na to grzecznie uwagę, którą on przyjmował zawsze bardzo chętnie. Dnia 21 maja
1872 r. odpowiadał monsignorowi następująco:
„…Jego Ekscelencja uwolnił od poważnych kłopotów Księdza Bosko,
wyświecając naszych kleryków. Co do niedokładności, wierzę, że mogły się zdarzyć.
Zachodzić będą dopóty, dopóki kanclerz Oratorium, jakim jestem ja, nie nabierze
rutyny: errando discitur”. Pomimo tego nadmieniam, że odnośnie do kleryka Paglia,
nie wspomniałem o specjalnej władzy wystawienia dimisorii, nie mogąc podać daty
reskryptu papieskiego, z tego względu, że tu w Kurii arcybiskupiej zagubiono go i nie
można go odnaleźć. Co do pieczęci, sądziłem, że wystarczy na sucho odcisk firmowy
w nagłówku dimisorii. Nie mamy na razie specjalnej pieczęci Zgromadzenia, która jest
w robocie. Nie było jej dotąd, dlatego, że jesteśmy pod pieczołowitą opieką rządu,
który chciałby zniszczyć wszystkie zgromadzenia zakonne… Co do samych dimisorii,
proszę wskazać niedokładności, a poprawimy je. Czy należy wspomnieć biskupowi
ordynariuszowi o władzy uzyskanej w Rzymie na wystawienie dimisorii kandydatom,
którzy wstąpili do naszych zakładów powyżej lat piętnastu życia na oddzielnym
arkuszu, czy też wystarczy o tym zaznaczyć w dimisorii in corpore? W tym wypadku
wyznaję imbecillitatem meam i nie wiem, jak wybrnąć z tego. Dotąd okazywało się
tylko reskrypt ad cautelam i opuszczało się: „ante annum14 apud nos receptum”.
Proszę o przebaczenie, pouczenie i poprawienie mnie …”.
Tego rodzaju życzliwość ze strony różnych dostojników kościelnych względem
naszych współbraci zaczęła słabnąć u tego, który okazywał się jak dotąd
w sposób bardzo serdeczny, u mosignora Gastaldiego . Dopóty był biskupem Saluzzo,
77

50.4 Page 494

▲back to top
traktował naszych z braterską dobrocią, lecz gdy został biskupem turyńskim, odmienił
się zupełnie.
Skonstatował to pierwszy ksiądz Jakub Costamagna, który głosił na Wielkanoc
1872 roku rekolekcje do mieszkańców Generali. Na zakończenie rekolekcji przybył
arcybiskup z celebrą i udzielił Sakramentu Bierzmowania. Po skończonej funkcji,
w obecności kapelana, dyrektora więzienia i innych, ksiądz Costamagna podszedł, by
powitać ze zwykłą poufałością, z jaką odnosił się do niego, gdy był kanonikiem
i biskupem Saluzzo, pytając go o zdrowie, o siostrę i innych sprawach. Monsignore nie
odpowiedział mu ani słowa i zachował wielką rezerwę i powagę.
Wówczas ksiądz Costamagna zamilkł, a arcybiskup w tonie prawie nagany
odezwał się: A kim jest ksiądz? Spostrzegłszy się o swej gafie, ksiądz Costamagna
zaczął się tłumaczyć: Ja jestem Don Costamagna, ten sam, który grał i śpiewał Lanzo,
gdy Ekscelencja przybywał do nas z wizytą.
Monsignore nie odrzekł na to słowa, tylko po wymownym spojrzeniu, jakby
chciał powiedzieć:
Pamiętaj, kim ja jestem, jaki nas dzieli dystans, zwrócił się do rozmowy
z innymi.
Również ksiądz Cagliero wnet przekonał się o zmianie nastrojów
u arcybiskupa. Otóż pewnego razu udając się ze zwykłymi zleceniami od Księdza
Bosko do pałacu arcybiskupiego, usłyszał od sekretarza następujące słowa:
Jego Ekscelencja gotów go przyjąć jako księdza Cagliero, a nie jako
salezjanina. Na co on z właściwym sobie temperamentem odpalił na cały głos Don
Cagliero non salesiano, non lesiste! i w tej samej chwili wyszedł.
Co się, więc stało? Z chwilą, gdy wstąpił na stolicę arcybiskupią w Turynie, nie
był już przyjacielem i powiernikiem salezjanów, lecz ordynariuszem, arcybiskupem,
a przeto ich Przełożonym kościelnym, który postanowił sobie uzależnić całkowicie
Towarzystwo Salezjańskie od siebie.
W rozmowach z arcybiskupem Ksiądz Bosko przedstawił swój zamiar
wszczęcia starań o uzyskanie od Stolicy świętej definitywnego zatwierdzenia Ustaw,
monsignore nigdy nie omieszkał podkreślić, pod jakim warunkiem będzie to popierał.
Zresztą był pełen podziwu dla Założyciela i do głębi przekonany o tym, że w dziele
salezjańskim, co nie raz oświadczał, ujawnia się Palec Boży. Zapewniał o swym
78

50.5 Page 495

▲back to top
poparciu, jak to czynił dotąd, obstając zresztą przy swym zamiarze utrzymania go pod
swą jurysdykcją.
3. Pierwsze kroki
Należało iść naprzód i Ksiądz Bosko pisał do kardynała Berardiego prosząc, by
konferował z Ojcem świętym, czy wypada wszcząć staranie o definitywne
zatwierdzenie Ustaw, na co otrzymał następującą przychylną odpowiedź:
Preg. mo Sig. Don Giovanni!
Na wczorajszej konferencji u Ojca św. rozmawiałem na temat, o który Księdzu
chodzi i miło jest mi powiadomić, że Jego Świątobliwość z całą życzliwością raczył
mi oznajmić, że nie ma trudności, by na drodze prawnej rozpocząć te starania. Zatem
jest to nowa łaska dla Waszej Wielebności, a ja ze swej strony żywię nadzieję,
że obopólnym życzeniom stanie się zadość. Dziękuję serdecznie za modlitwy
zanoszone do Boga w mej intencji. Polecając się nadal jego pamięci ufam,
że otrzymam od niego pocieszającą, lecz pewną wiadomość. Pełen głębokiej czci etc.
Rzym, 27.08.1872 r.
Suo dev. servitore – C.B.
Ksiądz Bosko przystąpił więc do poprawienia Ustaw na podstawie egzemplarza
wydrukowanego w 1867 r., przesłanego do Rzymu w 1869 r., gdy złożył petycję
w pierwszej instancji o zatwierdzenie definitywne, a Przewielebny Konsultor, za
pośrednictwem Sekretarza Kongregacji Monsignore Svegliati bez nowych uwag
nalegał na uwzględnienie 13 Animadversiones, zakomunikowanych w 1864 r.
Obecnie wspominamy o interesującej cierpliwej pracy Świętego, który prócz
koniecznych zmian i poprawek, stosownie do owych trzynastu uwag Kongregacji,
dodał w nowym egzemplarzu wyjaśnienia, których wymagał rozwój Pobożnego
Towarzystwa, określając obowiązki każdego członka Kapituły Wyższej, jak również
Kapituły domowej.
Tytuł pozostawił, jak był: „Regulae Societatis S. Francisi Salesii”, a na
początku pierwszego rozdziału dodał wstęp, którego przedtem nie było, zawierający
79

50.6 Page 496

▲back to top
krótki wykład o konieczności zapewnienia dobrego wychowania chrześcijańskiego
młodzieży.
W rozdziale II: Początki tego Zgromadzenia /Eiusdem Societatis origo/
(obecnie) /De eiusdem Societatis primordiis/, a w III: O celu Zgromadzenia /Huius
Societatis finis/ przytoczył dane wskazujące na przyszły jego rozkwit, lecz w art. 2,
rozdz. III-go, widocznie skutkiem błędu drukarskiego, opuszczono wzmiankę,
że członkowie winni oddawać się ćwiczeniom w cnotach również wewnętrznych
/atque interna rum/.
W rozdz. IV-tym o ustroju Towarzystwa /Huius Societatis forma/ usunął
artykuł siódmy i ósmy, w których mowa, że Towarzystwo miało dostarczyć
wszystkiego, co potrzeba, tak, co do pokarmu, jak odzieży i wszelkich rzeczy
potrzebnych, nie wyłączając w razie konieczności również pieniędzy: a jeśliby członek
umarł bez testamentu, to jego spadkobiercą będzie osoba, której to przysługuje,
według praw państwowych.
Art. 2 określał szczegółowo taksy i podatki według praw przypadające na
członków, zachowujących własność dóbr osobistych, jak również prawo kupowania
i sprzedawania, bez domagania się, jak tego chciała Uwaga 5. zezwolenia Stolicy św.
gdyż nie wydawało mu się odpowiednie dodawać takie zastrzeżenie, biorąc pod uwagę
fakt, że obowiązywało wówczas Placet królewskie dla reskryptów papieskich in foro
externo, a Towarzystwo miało pozór instytucji legalnej, pod opieką i zależnością od
praw cywilnych. Natomiast postulowało się, by przyznano Przełożonemu
Generalnemu i Jego Kapitule traktowanie podobnych spraw, jakie przyznał Grzegorz
XVI, 21 czerwca 1836 r. Kongregacji Szkół Miłosierdzia.
W art. 6 dołączył obowiązek oddawania przez wszystkich członków
Przełożonemu jakiegokolwiek daru, za wyjątkiem legatów i spadków, które każdy
mógł sobie zatrzymać na własność, zgodnie z art. 4 i 5.
W art. 11 wyjaśniał ustawę wzmianką o tym, że każdy członek wstępujący do
Zgromadzenia, ma prawo odzyskać własne dobra ruchome i nieruchome, których
własność sobie zastrzegł.
W końcu, w nowym artykule (10-ym) oświadczał, że kto wnosi do
Zgromadzenia pieniądze, sprzęty lub jakąkolwiek rzecz, winien spis tychże wręczyć
Przełożonemu, a gdyby potem chciał odzyskać własność rzeczy, które używaniem się
80

50.7 Page 497

▲back to top
niszczą, odbierze je w takim stanie, w jakim się będą znajdowały, bez żadnego
wynagrodzenia.
W rozdziale V o ślubie posłuszeństwa /De voto oboedientiae/ w ślad za uwagą
13-ą, usunął z art. 3-go szczególne wyjaśnienia, że ślub posłuszeństwa obowiązuje pod
grzechem, gdy Przełożony wyda wyraźny rozkaz mówiąc: „Rozkazuję na mocy
świętego posłuszeństwa”.
W rozdziale VI o ślubie ubóstwa /De voto paupertatis/ w artykule pierwszym
dodał uwagę, że ślub ubóstwa nie dotyczy posiadania, lecz rozporządzania, a
wewnątrz rozdziału przeniósł uwagę, która znajdowała się w poprzednim, mówiąca, że
dwa rozdziały: o ustroju Towarzystwa i o ślubie ubóstwa, były wzięte prawie
dosłownie z Ustaw Kongregacji Szkół Miłosierdzia.
W rozdziale VIII o ślubie czystości /De voto castitatis/ do słów: „cnota bardzo
droga Synowi Bożemu”, jak się czyta w Ustawach Oblatów Maryi i jest „cnotą
anielską, cnotą ponad wszystkie droższą Synowi Bożemu”, jak w naszych Regułach,
nie wprowadził żadnej zmiany.
Wiele natomiast musiał dodać w następnych rozdziałach: w rozdziale VIII
o zarządzie kościelnym Towarzystwa /Religiosum Socitatis regimen/ przełożył artykuł
trzeci przed drugim, wspominając o posłuszeństwie, które członkowie winni
względem biskupa diecezji w wykonaniu św. urzędu kapłańskiego, dodając wyraz:
„stricte” i pomimo Uwagi IV-tej, pozostawił artykuł 4. Odnośnie do święceń,
w nadziei otrzymania od Stolicy św. władzy na wystawienie dimisorii w formie
absolutnej, jak Leon XII udzielił Oblatom NMP, Grzegorz XVI dla kongregacji Szkół
Miłosierdzia, a ostatnio Pius IX Kapłanom Zgromadzenia Misjonarzy.
Cztery następne rozdziały zostały prawie całkowicie przerobione, mając na
uwadze przyszły rozwój Zgromadzenia.
W rozdziale IX o zarządzie wewnętrznym Towarzystwa /Internum Societatis
regimen/ w art.1 określa, że całe Zgromadzenie podlega Kapitule Wyższej, podczas,
gdy poprzednio mówiło się: Kapitule Domu Macierzystego.
Art.2 ustalał dokładniej zakres urzędu Przełożonego Generalnego, do którego
należy ogólny Zarząd Towarzystwa, to jest urzędy, osoby, dobra ruchome
i nieruchome, a sprawy zarówno duchowne, jak materialne, zależą całkowicie od
niego. Może on również wykonywać swą władzę przez delegata.
81

50.8 Page 498

▲back to top
Odnośnie art.4 Uwaga 1. Żądała, by wraz z określeniem trwania urzędu
Przełożonego Generalnego „przez 12 lat” dodano postanowienie, iż w razie
ponownego wyboru potrzeba zatwierdzenia Stolicy świętej, co nie zostało
uwzględnione, widocznie przez przeoczenie lub błąd drukarski, gdyż Ksiądz Bosko
oświadczał, że przyjmie uwagę.
Prócz tego w nowym artykule (10-tym) przeniesiono i zmieniono to, co się
czyta w art. 4 - tym i 5 – tym, że gdyby Przełożony Generalny zaniedbywał swe
obowiązki, Prefekt lub jakikolwiek Członek Kapituły wyższej, w porozumieniu
z innymi, mógłby zwołać dyrektorów domów, by go napomnieć, a gdyby to nie
wystarczało, ma zawiadomić Kongregację Biskupów i zakonników i jak wskazywała
Uwaga VI, po otrzymaniu upoważnienia św. Kongregacji, można by przystąpić do
złożenia z urzędu Przełożonego, a co do wyboru Przełożonego Generalnego,
stosowano by się do norm wymienionych poprzednio w wypadku, gdy Przełożony
Generalny umarł, nie zamianowawszy tymczasowego zastępcę.
W rozdziale X o wyborze Przełożonego Generalnego /De Rectoris Maioris
alectione/ choć całkowicie przerobionym, zachował, nawet podkreślił te szczegóły,
które nadają naszemu Towarzystwu znamiona rodziny.
W art. 1-ym dodał, że elekt prócz warunków wymienionych, powinien być
profesem wieczystym: w art. 3-im, że pod koniec urzędu zapowiedziawszy szczególne
modlitwy dla uproszenia światła z nieba, ma przypomnieć wyraźnie wszystkim
członkom obowiązek oddania głosu temu, którego uważają za najgodniejszego
wyboru, dla chwały Bożej i dobra dusz a w dwóch artykułach (5 - tym, 6 - tym)
określał formę wyboru w nieco odmienny sposób od tego, jaki się czytało w ostatniej
części art. 4 – ego; to jest, że wezmą w nim udział wszyscy profesi wieczyści, dlatego
w każdym domu przeprowadzi się skrutynium, a Dyrektor i dwaj skrutatorzy zbiorą
głosy i zatwierdzony ich wykaz prześlą do Kapituły Wyższej, a w wyborach
generalnych uczestniczyć będą prócz Kapituły Wyższej, poszczególni dyrektorzy ze
swymi delegatami i wszyscy profesi wieczyści domu, w którym odbywa się wybór,
a gdy który z wyborców jest nieobecny, wybór będzie godziwy i ważny; kto otrzyma
większość głosów zostanie wybrany Przełożonym Generalnym, w wypadku zaś gdy
Przełożony Generalny umrze, nie ustanowiwszy zastępcy, ten zostanie wybrany przez
Kapitułę Wyższą.
82

50.9 Page 499

▲back to top
W rozdz. XI. O innych Przełożonych /De centeris Superioribus/ przede
wszystkim określił sposób ich wyboru w siedmiu artykułach:
1. Prefekta i Katechetę Generalnego wyznacza Przełożony Generalny. Ekonoma
i trzech Radców wybierają Profesi wieczyści;
2. Dla dobra Towarzystwa / pro Societatis utilitate / wybór ich na przeciąg 4 lat
odbywa się następująco: w pierwszym roku wybiera się Ekonoma; następnie z roku na
rok jednego z pośród trzech Radców;
3. Wybór ma miejsce około uroczystości św. Fr. Salezego, gdy odbywa się zebranie
wszystkich dyrektorów, Przełożony Generalny na trzy miesiące przedtem poda do
wiadomości członka Kapituły, który kończy swój urząd i ustali dzień,
w którym we wszystkich domach odbędzie się wybór;
4. W domach głosują wszyscy profesi wieczyści na profesa wieczystego, którego
uważa się za zdatnego;
5. Podobnie uczyni Kapituła Wyższa;
6. W każdym domu przeliczenia głosów dokonują Dyrektor i dwaj członkowie,
podobnie jak w wyborze Przełożonego Generalnego i po sporządzeniu dwóch kopii
wykazu głosów, jedna zostanie w domu, druga - podpisana przez Dyrektora i dwóch
skrutatorów, przesłana zostanie do Kapituły Wyższej;
7. W dniu ustalonym, gdy zbierze się Kapituła Wyższa, po zebraniu wszystkich
wyników z innych domów, odbędzie się publiczne skrutynium, wybrawszy uprzednio
w tym celu trzech skrutatorów i dwóch sekretarzy. Kto otrzyma większość głosów,
będzie wybrany; jeśli dwóch lub trzech otrzyma taką samą ilość głosów, członkowie
obecni dadzą głos temu, kogo uważają za odpowiedniejszego. Prócz tego dodał
niektóre poprawki do artykułów odnoszących się do urzędów każdego członka.
Dyrektor duchowny /art. 9/ będzie miał szczególne staranie o nowicjuszów;
i stosownie do tego /art. 11/ czuwać będzie pilnie nad postępem moralnym członków,
mając obowiązek kontaktować się listownie lub osobiście ze wszystkimi dyrektorami,
by troszczyć się w porozumieniu z Przełożonym Generalnym o wszystko, co odnosi
się ogólnie i w szczegółach do dobra duchownego; o sprawach ważniejszych
powiadomi Przełożonego i trzymać się będzie jego rady.
Prefekt /art. 12/ pod nieobecność Przełożonego Generalnego, będzie go
zastępował we wszystkim, co odnosi się do zarządu zwykłego Towarzystwa i do czego
83

50.10 Page 500

▲back to top
otrzyma zlecenie od Przełożonego Generalnego oraz zgodnie z art. 14 - tym,
przynajmniej raz w roku złoży mu sprawozdanie ze swych czynności.
Ekonom, któremu powierzone jest staranie o sprawy materialne Towarzystwa,
dbać będzie o zakup, sprzedaż, budowę i inne podobne sprawy, jak również interesy
prawne i troszczyć się będzie, by każdy dom był zaopatrzony w to, co konieczne.
Radcy /art. 16/ pytani będą o głos w sprawie dopuszczenia członków do
profesji, do otwarcia nowych domów i w sprawie wyboru dyrektora.
Wszyscy członkowie Kapituły Wyższej, z wyjątkiem Przełożonego
Generalnego /art. 18/ pozostaną na samym urzędzie przez cztery lata, jeśli który
z powodu śmierci lub z innej przyczyny przestał sprawować swój urząd przed
upływem czterolecia, Przełożony Generalny wybierze tego, którego Pan uzna za
zdatnego na jego miejsce do końca czterolecia.
W ostatnim artykule /19 - tym/ Przełożony Generalny za zgodą Kapituły
Wyższej może, gdzie wypadnie, ustanowić Wizytatorów i powierzyć im staranie
o pewną ilość domów, gdy odległość ich i liczba będą tego wymagały. Ci Wizytatorzy
lub Inspektorzy zastępować będą Przełożonego Generalnego w domach i sprawach im
powierzonych.
Również w rozdziale XIII „O poszczególnych domach” /De singulis domibus/
były liczne dodatki i zmiany określające urzędy każdego członka w Kapitule
miejscowej. Przede wszystkim w nowym artykule /2 - gim/ polecił kierować się
wielką przezornością przy otwieraniu nowych zakładów i podejmowaniu się
jakichkolwiek rodzaju administracji, by nic nie postanowić przeciwko prawom
kościelnym i cywilnym.
Uwaga VII wymagała, by dla otwarcia seminariów zwracano się
w poszczególnych wypadkach o pozwolenie Stolicy św. Ksiądz Bosko, by zapewnić
szybsze załatwienie spraw i nie być związanym przez królewskie Placet, uznał za
wystarczającą /art. 3/ zgodę biskupa miejscowego.
Następnie /art. 5/ dodał, że Przełożony Generalny może wizytować
poszczególne domy osobiście lub przez Delegata: w art. 8 – że Kapituła każdego domu
będzie ustanowiona przez Kapitułę Wyższą i dyrektora domu: na pierwszym miejscu
84

51 Pages 501-510

▲back to top

51.1 Page 501

▲back to top
/art. 9/ Katecheta, potem Prefekt i jeśli trzeba Ekonom, wreszcie Radcy, których uzna
się za koniecznych.
Katecheta /art. 12/ będzie miał staranie o dobro duchowe członków
i wszystkich należących do domu.
Prefekt /art. 13/ będzie zastępował Dyrektora i pierwszym jego obowiązkiem
będzie administrowanie rzeczami materialnymi, staranie o koadiutorów, czuwanie
pilne nad karnością wychowanków według Regulaminu danego domu i na polecenie
Dyrektora, któremu, będzie gotów zdać sprawę ze swych czynności na każde żądanie
Ekonom /art. 14/ gdzie potrzeba pomagać będzie Prefektowi zwłaszcza
w załatwianiu interesów materialnych.
Radcy /art. 15/ brać będą udział w ważniejszych debatach i pomagać będą
Dyrektorowi w sprawach szkolnych i we wszystkich innych, które będą im zlecone.
Wreszcie /art. 16/ Dyrektor, co roku złoży sprawozdanie z postępu duchowego
i materialnego własnego domu Przełożonemu Generalnemu.
Także w rozdziale XIII „O przyjęciu członków” /De accepatione/ poczynił
różne dodatki /p. egzemplarz z r. 1873/.
W art.1. gdy kto zgłasza się o przyjęcie do Towarzystwa, Dyrektor winien
przesłać podanie o dopuszczenie do nowicjatu Przełożonemu Generalnemu, który
postąpi, jak uzna za najlepsze.
W art.2. po roku próby Kapituła domowa zbierze się w celu dopuszczenia do
profesji. Jeśli nowicjusz otrzyma większość głosów, prześle się sprawozdanie
Przełożonemu Generalnemu, który wysłuchawszy zdania Kapituły Wyższej dopuści
go do ślubów wprost lub przez swego Delegata. Akt o założeniu ślubów należy
przesłać Przełożonemu Generalnemu, by nowego profesa wpisano do Katalogu
Towarzystwa.
W art.3. Przełożony Generalny może przyjmować do Towarzystwa, dopuszczać
do ślubów i zwalniać z nich w każdym domu, po porozumieniu się
z kapitułą miejscową, gdy zachodzi słuszny powód. Dyrektor domu, gdzie odbywa się
przyjęcie lub zwolnienie, prześle zawiadomienie Kapitule Wyższej, by członka
zapisać lub skreślić z Katalogu Towarzystwa.
Co do ślubów, art. 5 ustalił: Śluby składa się na trzy lata, a po upływie trzech lat
każdy może, za zgodą Kapituły, powtórzyć je na drugie 3 - lecie lub złożyć wieczyste,
85

51.2 Page 502

▲back to top
lecz nikt nie może być dopuszczony do święceń kapłańskich, tytułem Zgromadzenia,
jeśli nie złożył ślubów wieczystych.
Nastąpiły też pewne zmiany w rozdziale XIV. „O praktykach pobożnych”
/Pietatis esercitia/.
Uwaga VIII chciała, by przeznaczono dla członków więcej niż godzinę na
modlitwy ustne i myślne, plus quam unius horae spatio i 10 dni rekolekcji dorocznych,
a Ksiądz Bosko w art. 3. Odnośnie do modlitw codziennych, pozostawił to,
co powiedziano w pierwszym wydaniu Ustaw po łacinie, non minus unius horae
spatio: odnośnie do rekolekcji, uznał za stosowne dodać w art. 7 do postanowienia, per
decem ferme dies, jak czytało się w wydaniu wspomnianym, nieco złagodzone, vel
saltem sex.
Również w art. 6 – tym, gdzie była mowa o odprawianiu w ostatnim dniu
każdego miesiąca skupienia a temporalibus curis remotus, dodawał słowa: „quantum
fieri potest”, to jest o ile możliwe, pozostawić zajęcia doczesne.
W art. 9 gdzie była mowa: członkowie całego Zgromadzenia odprawią Mszę
św. i przyjmą Komunię św. po śmierci każdego współbrata. Obecnie zważywszy
szybki wzrost Towarzystwa, ograniczał pomoc duchową do członków danego domu:
omnes socii illius domus;
W art. 10 postanawiał te same pomoce dla ojca i matki każdego współbrata;
w art. 11 - tym by wszyscy członkowie spełnili to, gdy umrze Przełożony Generalny,
podczas gdy poprzednio ze względu na ich małą liczbę, mieli to uczynić dwa razy: bis
suffragebuntur.
W nowym artykule 12 - tym postanawiał, że po uroczystości św. Franciszka
Salezego, wszyscy kapłani mieli odprawiać Mszę św., a inni przyjąć Komunię św.
i odmówić cząstkę Różańca i inne modlitwy za dusze zmarłych Współbraci.
W rozdz. XV o ubiorze /De vestimento/ ten szczegół, że ubiór wierzchni
koadiutorów miał sięgać aż do kolan, zastąpił uwagą: „i każdy niech się stara unikać
wszelkich nowości światowych”.
Wreszcie w formule ślubów /Formulae votorum/ obok imienia Przełożonego
Generalnego, dodał też jego delegata „vel oui vices gerit ex ius delegatione”, do
szczegółu: „talari habitu et stola indutus” dodał „superpelliceo”; w miejsce
86

51.3 Page 503

▲back to top
wspomnianego imienia i nazwiska Przełożonego „Tibique NN. mi Superior” położył
wzmiankę ogólną: „et nostrae Societatis Superiori”.
I na razie przesunął rozdział o eksternach /De externis/ do dodatku.
Jak każdy widzi, była to nie mała praca i nie była ostatnia!
4. Nieprzewidziane trudności
Podczas gdy Ksiądz Bosko pracował nieustannie zmierzając do mety, również
arcybiskup kroczył swoją drogą, na którą wstąpił.
Więc najpierw w grzecznym liście zapewniał go, iż będzie mu dopomagał
„w uzyskaniu do Ojca św. pełnego zatwierdzenia”; następnie prosił, by przysłano do
Kurii dokumenty stwierdzające ważność dimisorii wystawianych członkom, którzy
wstąpili do Oratorium przed rokiem 14 - ym życia oraz zarządzał, by wszyscy
kandydaci do święceń stawili się „do egzaminu przynajmniej z dwóch traktatów
teologicznych, za każdym święceniem różnych”, gdy dotychczas były uważane za
wystarczające same dimisorie dla zakonników, w drodze wyjątku.
Seminarium - Turyn, dnia 24.10.1872 r.
Molto rev. do Signor mio carissimo!
Przewielebność Wasza wie od dłuższego czasu, z jaką życzliwością odnosiłem
się do Zgromadzenia założonego przez niego, które wzrastało na moich oczach, jak
ziarenko gorczyczne i którego nie omieszkałem popierać według możności, gdyż
uważałem i uważam je nadal za dzieło natchnione przez Boga. Przewielebność Wasza
wie również, jak popierałem je, będąc biskupem w Saluzzo, by otrzymało
zatwierdzenie Stolicy Apostolskiej. Obecnie, od chwili kiedy Opatrzność postawiła
mnie na stolicy arcybiskupiej w Turynie, z takąż chęcią nadal je popieram, by mogło
uzyskać pełną aprobatę od Stolicy Apostolskiej. Pomimo to jednak nie mogę
zaniedbywać swych obowiązków, nawet, gdy chodzi o dobro, pamiętając o tym,
iż dobro należy czynić w sposób dobry i że bonum ex quacumque causa, malum ex
quocumque defectu, nie mogę, więc odstąpić od przepisanych reguł, nawet kosztem
zdławienia gwałtu w sercu. Otóż Dekret św. Kongregacji Biskupów i Zakonników,
z dnia 9 marca 1869 r. udziela Przewielebnemu Księdzu władzy wystawiania
87

51.4 Page 504

▲back to top
dimisorii, lecz tylko dla młodzieńców, którzy przed 14 - tym rokiem wstąpili do
Oratorium: dlatego konieczną jest rzeczą, by przysłano do Kurii mojej dokumentację
jasną tego faktu. Prócz tego Sobór Trydencki, a także Pontyfikał Rzymski De Ord.
conf. przepisuje, by zakonnikom udzielano święceń po dokładnym egzaminie przed
biskupem.
Przyjąwszy to ja proszę Przewielebność Waszą, by wydał polecenie, iż by
wszyscy kandydaci ze Zgromadzenia, którzy pragną otrzymać tonsurę, względnie
święcenia mniejsze, czy większe, stawili się osobiście przede mną, co najmniej na 40
dni od święceń i przedstawili zaświadczenia od Przewielebnego Księdza lub jego
zastępcy, w którym ma być zaznaczone imię i nazwisko alumna, imię ojca, miejsce
urodzenia oraz diecezji, do której przynależy z jakiej bądź racje, wiek dokładny, kiedy
wstąpił do Oratorium św. Fr. Salezego, założonego przez Przewielebnego Księdza,
przez ile lat studiował kurs łaciny i literatury, ile lat teologii, gdzie takowe studia
skończył, w którym roku i dniu złożył śluby trzyletnie lub je odnowił. Następnie każdy
z nich ma złożyć egzamin przynajmniej z dwóch traktatów teologicznych całych, które
za każdym święceniem będą różne oraz egzamin z obowiązków i zadań wynikających
ze święceń poszczególnych, które przyjmuje, łącznie z tonsurą, to jest dla tonsury
i czterech minorków wszystko, co mówi o nich teologia; co do subdiakonatu, co
odnosi się do tego stopnia i celibatu kościelnego, o brewiarzu, o tytule do święceń;
z diakonatu, co dotyczy tego święcenia, prócz tego o Ofierze Mszy św. Mógłbym
wymagać, by alumni uczęszczali do mego seminarium, co by wynikało z pisma
Kongregacji Biskupów i Zakonników z 3 marca 1869 r., lecz mam nadzieję, że dadzą
dowód swych studiów teologicznych, tak, że nie trzeba będzie ich zobowiązywać do
zachowania tego przepisu.
Życząc mu pomyślności i błogosławieństwa Bożego w jego świętym
przedsięwzięciu, pozostaję z wyrazami etc. Dev. mo et aff. mo in G. C.
Lorenzo Arcivescovo
Odpowiedź Księdza Bosko musiała zawierać akcenty niepokoju, lecz
monsignore przekonany o słuszności swych żądań pisał powtórnie zdecydowanie:
Seminarium w Turynie, 09.10.1872 r.
88

51.5 Page 505

▲back to top
Molto Rev. Sig. mio carissimo!
Boleję nad tym, że Przewielebność Wasza doznał tak wielkiej przykrości, że nie
może znaleźć spokoju. Zapewne nie pragnie niczego innego, jak wypełnienia woli
Bożej. A kto zabiega o to, jakiekolwiek wypadną mu obowiązki pod rękę lub spotkają
przeciwności, nie trwoży się niczym, lecz zostaje spokojnym starając się jedynie
zapobiec wszelkiej obrazie Boga, której mógłby być winny. Przewielebny Ksiądz
pragnie ustabilizowania swego Zgromadzenia: to pragnienie się spełni, gdyż jest
widocznie wolą Bożą, by było ustabilizowane.
Lecz aby ten cel osiągnąć trzeba stosować odpowiednie środki, a nie uciekać się
do takich, które by od niego oddalały. Ustalenie, utrzymanie i rozkwit Zgromadzenia
św. Fr. Salezego, założonego przez niego zależy imprimis et ante omnia od dobrego
nowicjatu, w którym członkowie mają się uformować we wszelkiej cnocie, jak
klejnoty szlifują się pod rylcem, młotkiem i pilnikiem mistrza. Gdy brak takiego
nowicjatu, jeśli ten nie zbliża się, przynajmniej w znacznej mierze do tego, jaki jest
w Towarzystwie Jezusowym, Zgromadzenie Waszej Przewielebności nie ustabilizuje
się. Oto, w jaki sposób postawię kwestię, gdy zajdzie potrzeba wobec Stolicy świętej.
A takiego nowicjatu obecnie brak w tym zgromadzeniu. Przy tym członkowie jego,
z nielicznymi wyjątkami, nie są ani jego założycielami, ani uformowanymi przez
niego; ponadto mają w znikomej mierze ducha zakonnego i zbyt często słyszy się
skargi, że wielu jego członków nie ma cnót, wśród nich pokory, które każdy wierny
chciałby widzieć we wszystkich zakonnikach, godnych tej nazwy. I jest mi przykro
stwierdzić, że te żale nie są bezpodstawne. Dobry zakonnik nie powstaje inaczej, jak
tylko po długiej i starannej kulturze, a przeto wymagany jest dobry nowicjat, którego
brak w zgromadzeniu św. Franciszka Salezego. Nie mogę więc popierać papieskiego
zatwierdzenia tegoż, jak z wyraźnym warunkiem, że się ustanowi podobny nowicjat.
Prócz tego uznaję stosowność egzempcji zgromadzeń zakonnych spod jurysdykcji
biskupiej w takiej mierze, jaka im jest konieczna do ich istnienia i rozwoju, jestem
jednak wrogiem egzempcji niekoniecznych, zwłaszcza szkodliwych, do jakich zalicza
się, moim zdaniem, ta, którą się chce podtrzymywać. Żeby biskup nie mógł
egzaminować starannie kandydatów do święceń, podczas gdy Sobór Trydencki
i Pontyfikał Biskupi nakazują im to czynić. Pomimo, że pozwolono tu na pewne
nadużycia, które obecnie chciano by zalegalizować, jako przywileje, smutne jednak
89

51.6 Page 506

▲back to top
doświadczenie wielu zakonów obecnie zniesionych, wskazuje jasno, że tę sprawę się
zaniedbało i że jest to czas po temu, by wypełnić, co do joty to, co mądrość Ojców
Trydenckich przepisała.
Przewielebność Wasza niech będzie przekonany, że zamiarem moim jest
budować, a nie burzyć, współdziałać z dobrem, a nie przeszkadzać mu, a przeto proszę
nabrać dobrego usposobienia i wesoło nadal spełniać to dobro, do którego czuje się
powołany przez Boga.
A jeśli powstają skargi, niech się nimi nie niepokoi, lecz raczej zadba, czy nie
ma w nich prawdy i dołoży starań, by się poprawić; jeśli spotkają go jakieś
przeciwności lub upokorzenia, nie brać ich do serca, przynajmniej nie okazywać tego
na zewnątrz i nie pozwalać swoim na utyskiwanie i krytykę, lecz niech wszyscy będą
przekonani, że najskuteczniejszym sposobem zwycięstwa jest mieć cierpliwość,
modlić się i uniżać coram Deo et hominibus.
Tak czynili święci założyciele zakonów i tak samo powinni czynić ci, co pragną
ich naśladować w podobnych fundacjach.
Tyle uznałem za stosowne napisać mu w odpowiedzi na list ostatni, podczas
gdy proszę Boga etc. Aff. mo in G. C.
+ Arcybp Wawrzyniec
Wyraźne oświadczenie, iż nie chce się popierać zatwierdzenia definitywnego
ustaw, dopóki nie ustanowi się regularnego nowicjatu, dało dużo do myślenia
Świętemu; miał on, bowiem wciąż na myśli ustalenie nowego zgromadzenia w ten
sposób, by nie mogło być zaczepione przez władze rządowe.
Mamy nowicjat, stwierdzał on, lecz ustawodawstwo publiczne, miejsca
i czasy, w jakich żyjemy, nie pozwalają na ustanowienie oddzielnego domu, który
służyłby wyłącznie na ten cel.
Zresztą nowicjat nazywany u nas czasem próby odprawiało się w pewnej części
domu macierzystego na Valdocco; nowicjusze zaś, gdy wymagała potrzeba byli
zajmowani przy nauce katechizmu, asystencji wychowanków lub szkole dziennej, czy
wieczorowej, przy przygotowaniu chłopców mniej wykształconych do Bierzmowania,
Komunii św. i do służenia do Mszy św.
90

51.7 Page 507

▲back to top
Zważywszy dobrze każdą rzecz w dwa tygodnie potem, Ksiądz Bosko
odpowiadał monsignorowi:
Turyn, 23.11.1872 r.
Eccellenza Reverendissima!
Dziękuję z całego serca Waszej Ekscelencji za list, jakim zechciał mnie
łaskawie zaszczycić, a choć nie przyniósł mi żadnej ulgi w doznanych przykrościach,
to jednakże naświetla niektóre powody nastawienia do mojej biednej osoby oraz
członków Towarzystwa św. Fr. Salezego ze strony Waszej Ekscelencji. Zastrzeżenia
Waszej Ekscelencji koncentrują się na dwu punktach: na braku dobrego nowicjatu
i ducha zakonnego, względnie kościelnego u członków Zgromadzenia. Te dwie
sprawy domagają się wyjaśnienia, tak ze względu na mnie jak i ze względu na Waszą
Ekscelencję. Proszę mieć więc cierpliwość i przeczytać co następuje.
Otóż zanim Stolica św. przystąpiła do zatwierdzenia tego Zgromadzenia,
odbyłem drugą rozmowę najpierw z monsignorem Svegliati i kardynałem Quaglia,
a potem z Ojcem świętym. Ten pewnego wieczoru kazał mi przedłożyć obszerne racje,
dla których według mnie, uważałem, że jest wolą Bożą ta nowa instytucja, na co
dałem żądaną odpowiedź. Potem spytał mnie, czy podobne zgromadzenie będzie
możliwe w czasach, miejscach, wśród takich osób, które chciałyby jego zniesienia.
W jaki sposób uda się mieć dom na studia i nowicjat? - dodawał.
Odpowiedziałem na to tak samo, jak przed paru miesiącami powiedziałem
Waszej Ekscelencji, w tym sensie, że nie zamierzam zakładać zakonu, gdzie można
przyjmować pokutujących grzeszników lub nawróconych konwertytów, którzy
potrzebują formacji obyczajowej i utwierdzenia w pobożności, lecz moim zamiarem
jest wybierać chłopców, a również dorosłych o pewnej moralności i wypróbowanej
cnocie przez szereg lat, nim zostaną przyjęci do naszego Zgromadzenia.
A jak to można osiągnąć zapytał Ojciec święty?
Dotąd otrzymałem pomyślne wyniki i mam nadzieję postępować tak nadal
i przyjmować do Zgromadzenia członków o odpowiednim poziomie moralnym.
Ograniczmy się do młodzieńców wychowanych i wykształconych po naszych
domach, pochodzących z warstwy pracującej na roli lub przy warsztacie, wybranych
i poleconych do naszych domów przez księży proboszczów. Dwie trzecie z tych
91

51.8 Page 508

▲back to top
kandydatów wraca do swych domów. Pozostali kształcą się przez cztery, pięć, a nawet
sześć lat w nauce i pobożności, a z tych jeszcze niewielu zostaje dopuszczonych do
próby po tak długim okresie. I tak na przykład w tym roku 130 ukończyło retorykę
w naszych domach; z tych 110 wstąpiło do seminariów biskupich a tylko 20 zostało
w Zgromadzeniu.
Dopuszczeni w taki sposób do próby, muszą odprawiać przez dwa lata
tu w Turynie, co dzień czytanie duchowne, rozmyślanie, rachunek sumienia,
nawiedzenie Najświętszego Sakramentu, mają codziennie w wieczór krótkie
przemówienie, zazwyczaj czynię to sam, rzadziej inni, dla wszystkich aspirantów.
Dwa razy w tygodniu urządza się konferencję specjalnie dla aspirantów, a raz dla
wszystkich członków Zgromadzenia.
Gdy Ojciec św. usłyszał o tym, okazał wielkie zadowolenie i powiedział: Niech
Wam Bóg błogosławi, mój synu, praktykujcie nadal to, co mówicie, a wasze
Zgromadzenie osiągnie swój cel: a gdy napotkacie na trudności, dajcie mi znać,
a poszukamy sposobu przezwyciężenia ich.
Po tym przyszło do Dekretu zatwierdzenia, który Wasza Ekscelencja czytał.
A my wykonaliśmy, co było polecone. Z tego, co powiedziałem Waszej Ekscelencji
łatwo może zrozumieć, iż moim zdaniem, nowicjat istnieje faktycznie, jeśli nie
nominalnie.
Ekscelencja twierdzi, że z rzadkimi wyjątkami, żaden członek powyższego
Zgromadzenia, nie wykazuje cnót koniecznych i zauważa się u nich brak pokory.
Ja proszę pokornie i z uszanowaniem, by zechciał mi wskazać nie ogólnikowo, lecz po
nazwisku taki osoby, a zapewniam, że zostaną surowo upomniane raz na zawsze.
Inaczej, bowiem ta sprawa zakrawałaby na jakąś tajemnicę, nie zananą mi dotąd,
nieznaną Waszej Ekscelencji, aż do miesiąca kwietnia b.r. Aż do tej chwili Wasza
Ekscelencja widział, słyszał, czytał i rzec można, brał udział poważny w życiu tego
domu. Aż dotąd w pismach, bądź w prywatnych lub publicznych wypowiedziach,
nazywał ten dom arką zbawienia dla młodzieży, gdzie się nabywa rzetelnej pobożności
itp.
Tu chciałbym powiedzieć wiele rzeczy, o których nie śmiem pisać, a które mam
nadzieję, jeśli raczy mnie Wasza Ekscelencja przyjąć powiedzieć osobiście. Dziękuję
92

51.9 Page 509

▲back to top
mu za życzliwe wypowiedzi w swym liście, gdyż jest dla mnie jedyną ulgą, jaką mogę
mieć, pod czas, gdy etc.
Aff. mo in G. C. Ksiądz Jan Bosko
Gdy Ksiądz Bosko napisał tę odpowiedź, po modlitwach wieczornych
przechadzając się po pokoju z księdzem Berto, który to zanotował, powiedział:
Widziałeś i czytałeś list, który ma być wysłany arcybiskupowi? Tak, proszę
Księdza. Otóż posłuchaj: Ja właśnie przyczyniłem się do tego, że został biskupem
w Saluzzo, a później arcybiskupem w Turynie. Dokładałem wszelkich starań u Stolicy
św. oraz u rządu, który nie życzył sobie jego w żaden sposób. A teraz oto, jak mnie
traktuje, jakie listy mi pisze. Dopóki był biskupem w Saluzzo wszystko szło dobrze:
potem zmienił ton. Jest otoczony doradcami, którzy są niechętnie nastawieni do mnie,
jak ksiądz Soldati. Jak bardzo ludzie są zmienni! Ale i to przejdzie. W Rzymie mamy
dobrą markę. Próbowałem go pocieszyć, a on na to:
Gdyby to mój nieprzyjaciel tak mi się sprzeciwiał, byłoby nic nieznaczące:, lecz
jest to mój przyjaciel, który mnie kłuje i to jest rzecz najboleśniejsza.
Wiadomo, że monsignor Gastaldi postępował tak nie dlatego, że chciał Księdzu
Bosko szkodzić lub sprzeciwiać mu się, lecz z przekonania, że jest to jego
obowiązkiem.
Właśnie w kilka dni później zapraszał go na posiędzenie Stowarzyszenia
Miłośników Historii Kościelnej, które zamierzał założyć, a Ksiądz Bosko pokornie
przyjmował zaproszenie, powiadamiając arcybiskupa o tym listownie:
Eccellenza Reverndissima!
Nie wyobraża sobie Wasza Ekscelencja, z jaką przyjemnością wezmę udział
w posiedzeniu Akademii, by popierać studia dziejów kościelnych! Prawda, że jestem
zajęty i nie mam głębszych studiów w tej dziedzinie, lecz interesowałem się zawsze
tymi zagadnieniami przez całe swe życie i chętnie pragnę mieć swój udział w tym,
czym będę mógł dysponować. Dziękując za jego życzliwość etc.
obbl. mo servitore Ksiądz Jan Bosko
Turyn - Oratorium, 08.12.1872 r.
93

51.10 Page 510

▲back to top
PS.
Uważam, jako pierwszy warunek bardzo ważny dla członków projektowanej
Akademii, by dali się poznać w sposób wybitny z ich czci i przywiązania względem
Stolicy Apostolskiej.
W roku 1874 został więc Ksiądz Bosko zaliczony w poczet członków Akademii
jako jej współzałożyciel. Ale odnośny dyplom mógł otrzymać dopiero po śmierci
arcybiskupa! Tak więc pieszczota i policzek zarazem.
Z początkiem grudnia arcybiskup ogłaszał swój list pasterski z okazji świąt
Bożego Narodzenia wraz z różnymi uwagami. Jedna z nich mówiła: Dla uniknięcia
nieporządków, jakie łatwo zdarzają się w ciągu nocy, z powodu dużego natłoku ludzi,
surowo zabraniamy, pod karami kościelnymi – ipso facto – tak udzielania Komunii
św. jak i celebrowania trzech Mszy w nocy Bożego Narodzenia, w którym by się
celebrowało Mszę św. przy otwartych drzwiach, z dostępem dla publiczności. Nie
robię wyjątku dla żadnego kościoła, przy czym zwraca się uwagę, że pozwolenie
uzyskane od Stolicy św. dla niektórych kościołów w tym względzie, dane jest pod
warunkiem, że zgadza się na nie arcybiskup: a tej zgody, dla powyższych względów
odmawiamy, a jeśli była dana kiedykolwiek, cofamy ją. Zabraniamy również
wszelkiej muzyki instrumentalnej.
Ksiądz Bosko, który od roku 1862, cieszył się podobnym przywilejem
Stolicy św. na siedem lat, co zostało mu udzielone w roku 1869 in perpetuum dla
wszystkich domów Pobożnego Towarzystwa, przesyłał kopię tegoż arcybiskupowi,
prosząc go, czy by w najbliższe Suche Dni nie mógł wyświęcić mu kleryka;
arcybiskup zaś odpowiadał mu grzecznie lecz sucho:
Seminarium – Turyn, 19.12.1872 r.
Molto Rev. do Sig. mio carissimo!
Chętnie zgadzam się na to, by korzystano w waszym Oratorium w Turynie
i w innych kościołach Archidiecezji z pozwolenia udzielania Komunii św. w czasie
Mszy w Noc Bożego Narodzenia, byleby ta była odprawiana ianuis clausis. Lecz nie
zezwalam na trzy Msze św. w nocy, choćby odprawiane były ianuis clausis, ponieważ
nie podoba mi się to, iż chce się wyłamywać z przyjętego od niepamiętnych czasów
w Kościele porządku, to jest, że ma być jedna Msza w nocy, druga o świcie, trzecia
94

52 Pages 511-520

▲back to top

52.1 Page 511

▲back to top
nieco później i pragnąłbym, by nowe zgromadzenie zakonne Przewielebności trzymało
się starodawnego zwyczaju Kościoła.
Odnośnie kleryka Bruna proszę mu kazać przyjść do mnie jutro rano od godz. 9
- 10. Z głęboką czcią etc.
Aff.mo in G.C. +Wawrzyniec Arcybiskup
Nim nadeszła ta odpowiedź pragnąc wiedzieć, gdyż zależało mu na tym, czy
będzie udzielał święceń, Ksiądz Bosko ponownie pisał:
Eccellenza Rev. ma!
Proszę, jeśli możliwe o jedno słowo odpowiedzi odnośnie do kleryka Bruna,
bym mógł wiedzieć coś pewnego, gdyż dotychczas nie prosiłem nikogo, a musiałbym
ewentualnie poszukać innego biskupa, który udzieli święceń. W wypadku
negatywnym prosiłbym o łaskawe wyrażenie swego, non dissentio względem niego.
Prosząc o przyjęcie wyrazów czci stc.
Turyn, 20.12.1872 r.
Ksiądz Jan Bosko
Arcybiskup zreflektowawszy się o wyraźnym przywileju odprawiania trzech
Mszy św. na Boże Narodzenie pospieszył z odpowiedzią:
Molto Rev.do Signore!
Zważywszy lepiej rzecz, już nie mam trudności pozwolić, by w jakimkolwiek
waszym kościele mogły być odprawione w noc Bożego Narodzenia trzy Msze św.
byle ianuis clausis. Proszę posłać kogoś do seminarium, a zostaną mu zwrócone
świece pryzjmujących święcenia z dnia dzisiejszego.
Turyn – Seminarium, dnia 01.12.1872 r.
Aff.mo in G.C. + Wawrzyniec arcybiskup
Ksiądz Bosko zakomunikował Przełożonym zarządzenie arcybiskupa,
a ksiądz Lazzero spytał: Jak zdołamy wejść do kościoła przy zamkniętych drzwiach?
A Ksiądz Bosko z uśmiechem na to :
Zejdziemy do kościoła schodami z wieży!
95

52.2 Page 512

▲back to top
Polecił więc rozesłać Dobrodziejom i Przyjaciołom następujące zaproszenie :
W najbliższą uroczystość Bożego Narodzenia w kościele Najświętszej Maryi
Wspomożycielki odprawią się trzy Msze św. według zwyczaju o północy, z Komunią
św. oraz odpustem zupełnym. Stosując się jednak do zarządzenia naszego arcybiskupa,
funkcje odbędą się przy zamkniętych drzwiach, dlatego kto pragnie wziąć w nich
udział, proszony jest wejść przez bramę zakładową, skąd będzie swobodny wstęp do
kościoła.
W międzyczasie został ułożony nowy egzemplarz Ustaw, wraz z uwagami
o stanie Zgromadzenia, który miał być przedstawiony Ojcu świętemu wraz z prośbą
o ostateczne ich zatwierdzenie: a jak wynikałoby z napotkanych wzmianek, posłał jego
odbitkę arcybiskupowi wraz z dołączonymi serdecznymi życzeniami od Współbraci
i wychowanków z okazji świąt Bożego Narodzenia:
Eccellenza Rev. ma!
Zgodnie ze wskazówką, której mi raczył udzielić, posłałem mu odbitkę brevis
notitiae, którą zamierzam posłać wszystkim członkom Kongregacji Biskupów
i zakonników. Do niej dołączy się kopię Ustaw, których odbitkę wyślę Waszej
Ekscelencji, pomimo, że już je widział. Jeśliby pragnąłby dołączyć do brevis notitiae
również swój list polecający, będzie to pewnym ułatwieniem, by został przeczytany,
ale musielibyśmy go otrzymać natychmiast. Może być niejeden błąd w odbitkach
załączonych, lecz będą one jeszcze skorygowane.
Wszyscy członkowie Zgromadzenia św. Fr. Salezego wraz z wychowankami,
życzą Mu „Wesołych świąt Bożego Narodzenia” i proszą Boga o zdrowie stałe dla
niego, podczas gdy etc.
Turyn, 23.12.1872 r.
Ksiądz Jan Bosko
Arcybiskup jeszcze nie napisał listu polecającego i nie uważał za stosowne, by
miał być dołączony do Uwag objaśniających Ustawy.
BREVIS NOTITIAE była przedrukiem „Notitia brevis Societatis sancti
Francisci Salesii et nonnulla decretaad eam spectantia”, wydanej w 1868 r.
96

52.3 Page 513

▲back to top
i przedstawionej Kongregacji Biskupów i Zakonników, z różnymi poprawkami co do
stanu aktualnego Pobożnego Towarzystwa.
Przy końcu znajdowały się następujące uwagi:
… „Wreszcie przychylny dla nas arcybiskup turyński pragnął dać nowy dowód
życzliwości do poprzednich tak wielu względów nam okazywanych,
i obszernym pismem pochwalił Towarzystwo Salezjańskie i wzbogacił Dom
Macierzysty wraz z przyległą Świątynią Matki Bożej Wspomożenia Wiernych
prawami parafialnymi, a równocześnie zatwierdził i rozszerzył przywileje udzielone
przez swych poprzedników, dekretem z dnia 25 grudnia 1872 r. Obecnie zaś nasz
arcybiskup wraz ze wszystkimi biskupami prowincji kościelnej turyńskiej oraz wielu
innymi, proszą o zatwierdzenie definitywne Towarzystwa Salezjańskiego”.
Przeczytawszy odbitkę, arcybiskup ją zawrócił, mówiąc otwarcie Księdzu
Bosko, że był zdecydowany utrzymać Pobożne Towarzystwo pod jurysdykcją
Ordynariusza i w takim sensie napisał swój list polecający, którego kopię mu wręczył.
Ksiądz Bosko był zdumiony widząc w nim, prócz pochwał entuzjastycznych, dodane
cztery warunki, w których wytyczał normy dla Kongregacji Biskupów i Zakonników.
Lecz nie stracił rezonu.
Arcybiskup trzymając się raz obranej drogi przemyśliwał tymczasem nad
czymś innym. Oto chcąc przekonać innych biskupów i przyciągnąć ich na swoją
stronę, wysłał do tych z Piemontu i do innych, na terenie, których znajdowały się
domy salezjańskie, list prywatny, który w rzeczywistości nazwać by można
okólnikiem. Zaznaczył w nim warunki, na podstawie, których mieli dać swe listy
polecające, o ile by byli o nie proszeni przez Księdza Bosko, w sprawie zatwierdzenia
Ustaw Towarzystwa św. Franciszka Salezego.
Monsignore De Gaudenzi biskup Vigavano informował o tym Księdza Bosko,
otwarcie dając znać, że nie podzielał zdania arcybiskupa. Ksiądz Bosko poprosił, by
mu przesłał kopię, a równocześnie pisał do monsignora Manacordy w Rzymie:
Oratorium św. Fr. Salezego – Turyn, 02.05.1873 r.
Car.mo Monsignore!
Nie będę mógł znaleźć się w Rzymie wcześniej, jak między 12 - 15 lutego.
Ze względu na liche zdrowie nie będę sam, dlatego proszę o łaskawe przydzielenie mi
97

52.4 Page 514

▲back to top
jakiegoś miejsca, gdzie bym mógł mieć pokój wraz z małą stancyjką dla mego księdza
Berto, który prawdopodobnie będzie moim Aniołem Stróżem. Adwokat Bertarelli
ofiaruje mi pokój wraz z umeblowaniem, pani Róża Mercurelli ma już taki pokoik do
mej dyspozycji. Opat Fava także ofiaruje mi gościnę, nie mówiąc
o przyjacielu panu Colonna. Proszę, zatem wybrać to, które będzie uważał za
najstosowniejsze. Przy tym proszę pamiętać, że nie chciałbym nikogo zbyt obciążać,
będę oszczędzał, w czym innym, lecz w Rzymie pragnę postępować po pańsku.
Rozumiemy się?
Nasz arcybiskup po dniu trzecim lutego ma zamiar również być w Rzymie, lecz
nie wiadomo, w jakim celu. Przesłał nam list polecający z dość złudnymi obietnicami,
lecz przy końcu dodał cztery warunki, zakreślając normy dla Kongregacji Biskupów
i Zakonników, w jakiej mierze ma zatwierdzić Zgromadzenie. Przekona się o tym
z załączonego listu. Napisał również do biskupów piemonckich i myślę, że także do
niego wysłał list ten sam, gdzie zaleca niektóre warunki, gdyby Ksiądz Bosko prosił
o listy polecające. Mosignore z Vigevano pisał mi, że nie skorzysta z tego okólnika.
Nie mam na razie jego tekstu, lecz po otrzymaniu prześlę go. Jego maggiordomo jest
u nas, oczekując na zlecenia.
Proszę zakomunikować moje serdeczne ukłony panu Colonna, małemu Beppino
i całej rodzinie, jeśli można, podać załączony list monsignorowi Vitelleschi’ emu.
Prosząc Boga o błogosławieństwo etc.
Aff.mo Amico Ksiądz Jan Bosko
Monsignore biskup Vigevano przesyłał mu kopię pisma monsignora
Gastaldi’ego, którą przetaczamy:
Turyn, 11.02.1873 r.
Eccellenza Rev. ma!
Przewielebny Ksiądz Jan Bosko, mój diecezjanin pragnąc otrzymać od Stolicy
św. zatwierdzenie definitywne swego zgromadzenia, zwrócił się do mnie, bym poparł
jego prośbę swym poleceniem w celu wymienionym, względem, czego chciałbym
uczynić następujące uwagi:
98

52.5 Page 515

▲back to top
1. Według mego zdania, żaden z członków powyższego Zgromadzenia nie
powinien otrzymać święceń, wpierw nim nie złoży ślubów wieczystych, inaczej po
wyświęceniu mógłby wystąpić ze Zgromadzenia bez żadnego partimonium, względnie
bez tytułu utrzymania w Kościele, a tak wielu by wstępowało do Zgromadzenia
składając śluby trzyletnie, z racji ułatwionych studiów kleryckich i święceń, by
później po upływie ślubów trzyletnich wrócić do biskupa z prośbą o przyjęcie do jego
decyzji.
2. Reguły odnośnego nowicjatu powinny być takie, by formowały w cnocie
zakonników, jak to jest u Jezuitów.
3. Wszyscy członkowie Zgromadzenia, ilekroć stają do święceń mniejszych lub
większych, mają się poddać przepisom Soboru Trydenckiego, sess. XXIII c. 12.
Zakonnicy również w wieku nieodpowiednim, ani bez starannego egzaminu, nie mają
być święceni; wszystkie dotychczas przywileje znoszą się.
To, o czym mówi Pontyfikał Biskupi „De ordinibus conferendis”, należy
zachować i nie mogą pretendować do święceń bez poddania się egzaminowi biskupa
lub jego delegatów. Biskup ma prawo wizytować kościoły i kaplice Zgromadzenia
i zbadać, czy wszystko w nich odbywa się według przepisów Kościoła i czy
dochowuje się pobożnych zapisów.
Przedkładam Jego Ekscelencji powyższe, gdyż suponuję, że i do niego zechce
się zwrócić po list polecający, a w takim wypadku należałoby powtórzyć to samo, co
powyżej uważam za konieczne dla utrzymania na przyszłość dobrych stosunków
miedzy biskupami miejscowymi a domami tego Zgromadzenia, gdy ono, jak ufam,
zostanie zatwierdzone. Z wyrazami czci powinnej etc.
Dev. mo ed umill. mo servitore
+ Wawrzyniec arcybiskup
Wobec takiego sprzeciwu Ksiądz Bosko był już prawie zdecydowany zawiesić
starania o uzyskanie zatwierdzenia definitywnego i pisał ponownie do monsignora
Manacorda:
99

52.6 Page 516

▲back to top
Car. mo Monsignore!
Oto w załączniku okólnik pisany przez naszego arcybiskupa do biskupów
podalpejskich względem naszego Zgromadzenia. Zatwierdzenie w tej mierze
zburzyłoby wszystko, co dotychczas Stolica św. uczyniła. Gdyby nie pisał do innych
biskupów, mógłbym liczyć na listy polecające innych biskupów, ale tego rodzaju
polecenie przeze mnie nie proszone, wskazuje, że jest nam przeciwny i że
prawdopodobnie powie jeszcze więcej w tym sensie osobiście będąc w Rzymie.
Teraz, zatem prosiłbym o uzyskanie posłuchania u kardynała Berardiego,
interpelując u niego, czyby nie należało zawieść wszelkich starań, tym bardziej, że
nasze Zgromadzenie otrzymało już zatwierdzenie, a Przełożony przez 10 lat może
wystawiać dimisorie, inne sprawy będzie się załatwiało ze Stolicą świętą w miarę
potrzeby. A jeśli Eminencja przeczytawszy jego polecenie cyrkularz do biskupów
wyrazi opinię, że można iść dalej, udam się natychmiast do Rzymu.
Jedna rzecz wysoce mi się nie podoba. Zaledwie został arcybiskupem
w Turynie, ofiarował się sam popierać ostateczne zatwierdzenie naszego
Zgromadzenia. W roku ubiegłym chcąc uskutecznić jego zamiar, spytałem, czy byłby
zdania, by rozpocząć starania. Powiedział, że tak i że poprze nas, tak jak popierał
będąc biskupem w Saluzzo. Nie zgłosił, ani nie postawił żadnych warunków, ani też
nie sformułował podobnych postulatów do Stolicy św. odnośnie do sposobu aprobaty,
jak teraz pretenduje.
Wtedy też prosiłem Jego Eminencję kardynała Berardi’ego, by spytał Ojca św.
poufnie, czy byłaby dobrze widziana prośba o ostateczne i definitywne zatwierdzenie
Zgromadzenia. A Ojciec św. przyjął życzliwie ten projekt podsuwając, by skierować
na drogę regularną odnośną prośbę.
A teraz pod znakiem zapytania stawia przez dodane warunki rzecz zamierzoną
i chciałby postawić nową instytucję w stanie daleko gorszym, niż jest obecnie.
Kto wie, czy nie trzeba będzie przedłożyć nowych poleceń biskupich w tej
sprawie? Już są w św. Kongregacji 24 listy polecające różnych biskupów, czy teraz
dołączyć nowe zalecające nie przekreślanie tego, co już zrobiono? Cóż, więc
Ekscelencja na to?
W tej sprawie potrzebowałbym rady. I gdyby Ekscelencja lub Jego Eminencja
Najdostojniejszy nasz kardynał, uważaliby za stosowne przedstawić rzecz Ojcu
100

52.7 Page 517

▲back to top
świętemu, byłoby to dla mnie wielką ulgą. Zresztą pragnąłbym rozważyć wszystkie
możliwe drogi, by nie sprawiać przykrości ani sobie, których i tak jest już wiele, ani
innym. Po otrzymaniu tego pliku, proszę łaskawie napisać mi parę słów dla mego
spokoju. Arcybiskup uprzedził swój wyjazd do Rzymu, nie wiem, z jakiego powodu.
Proszę przyjąć ukłony od całego domu, proszę o modlitwy etc.
Aff. mo amico Ksiądz Jan Bosko
Odpowiedź była, by iść naprzód bez obawy. Jednak Ksiądz Bosko ze względów
roztropności zawiesił druk nowych Ustaw, oczekując powrotu arcybiskupa. Pragnął
z nim raz jeszcze rozmówić się, a tymczasem wystosował prośbę do biskupów Casale,
Albenga, Genui i Savony oraz do arcybiskupa Genui, w których to diecezjach były
domy salezjańskie, jak również do swego ukochanego monsignora De Gaudenzi
biskupa Vigevano, w sprawie polecenia, które mogło być dołączone do prośby
wystosowanej do Stolicy świętej o ostateczne zatwierdzenie. Gdy arcybiskup wrócił z
Rzymu, Ksiądz Bosko pisał do kanonika Chiuso:
Car. mo Teologo!
Proszę łaskawie z mej strony zawiadomić arcybiskupa, że jutro rano wyjeżdżam
do Rzymu i jeśli zechciałby mną się posłużyć, niech przygotuje jakieś zlecenia. Jeśliby
również po obiedzie lub pod wieczór zechciał mi udzielić chwilę audiencji, będę
uważał to za dobrodziejstwo. Z wdzięcznością etc.
Dnia 12.02.1873 r.
Aff.mo amico Ksiądz Jan Bosko
Udał się do arcybiskupa na audiencję i przede wszystkim ofiarował mu swe
usługi w Rzymie, jeśliby, w czym mógł być pomocny. Arcybiskup wręczył mu kopię
polecenia, które bezpośrednio skierował do Kongregacji w sprawie zatwierdzenia
Pobożnego Towarzystwa. Ksiądz Bosko przeczytał je i był bardzo zdziwiony,
że zawierało inne warunki, oprócz tych, które czytało się już w egzemplarzu
poprzednio przesłanym. W nim, bowiem po powtórzeniu oświadczenia, jak na własne
oczy mógł stwierdzić zaczątki i wzrost naszego Towarzystwa, gdy był jeszcze
biskupem w Saluzzo, podkreślił stan kwitnący Oratorium na Valdocco, liczącego
ponad 800 wychowanków i innych zakładów: w Lanzo, w diecezjach Casale, Genui,
101

52.8 Page 518

▲back to top
Savonie i Albenga oraz świątyni Najświętszej Maryi Panny Wspomożenia Wiernych,
powstałej prawie cudownie, o czterech oratoriach świątecznych prosperujących
w Turynie. Wobec czego wydaje się, że Dzieło Księdza Bosko jest należycie
urządzone, a przeto godne aprobaty Stolicy św. Potem stawiał nie cztery, lecz sześć
wyraźnych warunków, na mocy, których chciał je mieć podległe. Z tych ostatni wprost
zaskakujący:
1. Fundator przedłoży reguły ostateczne;
2. Ma się w nich należycie określić regulamin nowicjatu;
3. Żaden członek nie może być dopuszczony do święceń przed złożeniem
ślubów wieczystych;
4. Zgodnie z przepisami Soboru Trydenckiego, kandydaci do święceń mają być
poddani egzaminowi biskupa ordynariusza;
5. Biskup ma prawo wizytować wszystkie kościoły i kaplice celem
stwierdzenia,
że zachowuje się przepisy św. kanonów i praw kościelnych i wykonuje się dokładnie
pobożne legaty
6. Nowemu Zgromadzeniu przyznaje się tyle egzempcji spod jurysdykcji
biskupiej, ile to jest konieczne do jego utrzymania a nie więcej, zresztą pozostają
w mocy wszystkie prawa i obowiązki biskupa.
Ksiądz Bosko był tym tak zaskoczony, że w pierwszej chwili oświadczył,
iż zrzeka się myśli ponowienia próby o zatwierdzenie i udał się do Rzymu, gdzie
uprzedził go inny list arcybiskupa skierowany do kardynała Caterini, Prefekta
Kongregacji Soboru:
Seminarium – Turyn, dnia 19.02.1873 r.
Eminenza Rev. ma!
Przewielebny Ksiądz Jan Bosko z Castelnuovo, mój diecezjanin, założyciel
zgromadzenia księży, które otrzymało zatwierdzenie tymczasowe od Stolicy św.,
prosił mnie o polecenie na poparcie swej prośby, którą zamierzał skierować do Ojca
św., w celu otrzymania definitywnego zatwierdzenia swego zgromadzenia. Zgodziłem
102

52.9 Page 519

▲back to top
się na jego życzenie i dodałem mu list polecający, którego kopię oryginalną załączam.
Zaznaczyłem według mnie to, co uważałem za stosowne i potrzebne dla dobra
zgromadzenia i utrzymania pokoju w stosunkach z klerem diecezji, w której to
zgromadzenie się rozszerza. Te warunki nie podobały się założycielowi zgromadzenia,
dlatego mi oświadczył, że pozostawia rzeczy jak są i nie ma zamiaru składać podania.
Ponieważ jednak w Rzymie znano jego intencje, a obecnie, gdy sytuacja się zmieniła,
dochodzić się będzie, dlaczego to się stało, dlatego komunikuję Waszej Eminencji
wspomniany list polecający, aby raczył zbadać rzecz i wydał swą opinię. Oczywiście
ja jestem zdania, że w tym zgromadzeniu:
1. Jest konieczny regularny nowicjat, inaczej nie zdoła się uformować ludzi
zdolnych je utrzymać i zapewnić mu przyszłość.
2. Konieczne są studia filozoficzne i teologiczne oraz inne głębsze
i poważniejsze, niż te, które dotąd tu się uprawia.
3. By nie dopuszczono do święceń wyższych żadnego, kto nie złożył ślubów
wieczystych, choć prostych, z których mógłby dyspensować Przełożony
w imieniu Ojca św. W wypadku przeciwnym, jak to jest dotąd praktykowane
względem członków o ślubach czasowych trzyletnich, zdarzy się, że wielu wstępować
będzie do zgromadzenia nie z intencją pozostania w nim, lecz by tanim kosztem zostać
kapłanem i po skończeniu ślubów trzyletnich, które często kończą się po przyjęciu
prezbiteratu występują sobie, a biskupi będą zmuszeni przyjmować ich, tak jak są, nie
wychowanych poprzednio w swym seminarium, a może z opiniami wielce różniącymi
od kleru diecezjalnego. Myślę, więc, że można by na razie zastosować rzeczy w tym
stanie, jak obecnie są, to jest, że Ksiądz Bosko mógłby wystawiać dimisorie dla tych
uczniów, którzy wstąpili do Oratorium przed 14 – tym rokiem życia, by mogli
otrzymać święcenia kapłańskie, lecz dobrze by było zaznaczyć, by nie dopuszczono do
święceń nikogo, kto nie złożył ślubów wieczystych. Z czcią najgłębszą całując św.
Purpurę Waszej Eminencji
+ Wawrzyniec arcybiskup
Lecz Pan był ze swoim Sługą, żyjącym z Nim w ścisłym zjednoczeniu,
a przeto zbierał z równowagą ducha zarówno róże, jak i ciernie.
103

52.10 Page 520

▲back to top
5. Pokorna prośba
Gdy stanął w Rzymie, pisze ksiądz Berto, wnet wywołał wokoło swej osoby
podobny entuzjazm, jak w roku 1867, gdy towarzyszył mu ksiądz Francesa.
Wszyscy pragnęliby z nim rozmawiać, szczęśliwi, jeśliby mogli ucałować mu
rękę lub mieć go u siebie na obiedzie. On zaś umiał pocieszyć wszystkich i budzić
w swym otoczeniu zdrowy optymizm.
W niespokojnych owych czasach, jakich wtedy wypadło żyć zwłaszcza
zakonnikom i zakonnicom, wspomnienie Księdzu Bosko wnosiło do dusz strapionych
pociechę i umocnienie. Zarówno Ojciec św., jak kardynałowie i inni dostojnicy
kościelni współdziałali zgodnie, by nasze Zgromadzenie mogło się rozwijać i wzrastać
dla zapobieżenia współczesnym potrzebom społeczeństwa. Nie szczędzili też zachęty
Księdzu Bosko, by posuwał naprzód starania o zatwierdzenie Ustaw, a 27 lutego sam
Ojciec św. na audiencji trwającej ponad godzinę i kwadrans zachęcał go, by szedł
naprzód bez żadnej zwłoki.
Gdyby tylko od niego samego to zależało, mówił Ksiądz Bosko do księdza
Berto, cała sprawa byłaby z miejsca załatwiona!
Piszę, więc do księdza Rua, by przysłał mu nowe egzemplarze Ustaw, jakie
polecił wydrukować. W ułożeniu zaś prośby do Ojca św. wraz z załącznikami, służył
mu pomocą sam sekretarz Kongregacji Biskupów i Zakonników, monsignor Salvatore
Vitelleschi.
Prośba pod datą 1 marca 1867 r., miała następujące brzmienie:
Beatissimo Padre!
Zgromadzenie Salezjańskie, Ojcze św., dzięki Twej pomocy i radom założone,
kierowanie i utwierdzone, błaga Twą wielką dobroć o nowe łaski. Przez 30 lat
wypróbowane zostały Ustawy tego Towarzystwa, pokonane trudności, a przedziwny
jego rozwój wskazuje, iż widoczny jest w tym Palec Boży, jak to również stwierdzają
biskupi w listach polecających. Otóż obecnie dla dokończenia dzieła, potrzebne są
dwie rzeczy: zatwierdzenie definitywne Ustaw oraz pełna władza wystawienia
dimisorii do święceń. O te dwie łaski gorąco i pokornie proszę. By udokumentować
stan Zgromadzenia dołącza się następujące dokumenty:
104

53 Pages 521-530

▲back to top

53.1 Page 521

▲back to top
1. Krótka informacja oraz dokumenty odnośnie powstania tego Zgromadzenia;
2. Kopię Ustaw w ostatnim wydaniu;
3. Niektóre wyjaśnienia odnośnie do pewnych punktów dyskutowanych, które -
jak doświadczenie dało poznać - okazały się bardzo użyteczne do rozwoju i
konsolidacji Zgromadzenia.
Wasza Dobroć i Łaskawość, Ojcze święty, niech raczy uzupełnić to czego
brakuje. Składając całą tę sprawę z ufnością w ręce Boga, wszyscy członkowie
Zgromadzenia, którzy szczycą się być Waszymi synami, zanoszą gorące modły do
Boga, by sam raczył pokierować decyzją Waszej Świętobliwości.
Tymczasem ścieląc do stóp Waszej Świętobliwości, najszczęśliwszy
ze wszystkich, kreślę się ponawiając swą prośbę
Turyn, 01.03.1873 r.
Umilissimo figlio Ksiądz Jan Bosko Przełożony Generalny
Na temat Brevis Notitiae i nowego wydania Ustaw była już mowa. Uwagi
o Ustawach zamieszczone przez św. Kongregację Biskupów i zakonników Ksiądz
Bosko uwzględnił w tekście nowych Reguł, jak wspomniano.
W prośbie Ksiądz Bosko nie wspomniał o nowych listach polecających. Te,
o które prosił, przesłał monisignorowi Vitelleschi’emu. Pierwsze były od biskupów
Casale i Savony, zupełnie przychylnych Księdzu Bosko i bez żadnych zastrzeżeń.
Ten od biskupa De Gaudenzi z Vigevano nie mógł być bardziej przychylny.
Wspomniawszy, że „imię Księdza Bosko od wielu lat rozbrzmiewa z wdzięcznością
i czcią wspomina się zwłaszcza w Piemoncie” i słyszy się „powszechne uznanie
i podziw dla jego dzieł, przeto niepotrzebne jest jego polecenie, gdyż dzieła Świętego
mówią same za siebie”. „Mimo to z przyjemnością składa pełne podziwu świadectwo
względem tego kapłana, którego czcił stale i w którym podziwiał od początku jego
świętych „imprez” Męża zesłanego od Boga, jako chwałę kapłaństwa katolickiego, dla
dobra całej ludzkości”.
Również monsignore Siboni, biskup Albengi przesłał przychylną opinię.
Posiadamy jego odpowiedź na okólnik arcybiskupa Gastaldiego, w której jakoby
przystaje na proponowane sugestie, ale nie mniej wyraża swój podziw względem
105

53.2 Page 522

▲back to top
Księdza Bosko i dzieła salezjańskiego, potem przechodzi do obecnych trosk
Episkopatu.
Tylko arcybiskup genueński trzymał stronę arcybiskupa Gastaldiego, podnosząc
jednak dobrodziejstwa Hospicjum w Sampierdarena.
Ksiądz Bosko prosił również monsignora Manacorda, gdy bawił w Rzymie, by
napisał parę słów polecających, ten zaś wśród tak wielu zajęć, nie mając chwili
wolnej, wykorzystał dzień, w którym udał się do Asyżu i po powrocie napisał swoje
oświadczenie, pod datą 11 marca i podał Księdzu Bosko, który niezwłocznie przesłał
je monsignorowi Vitelleschi’mu zaznaczając, że już więcej ich nie będzie.
Sekretarz św. Kongregacji przedłożył je wszystkie Ojcu świętemu, który
przeczytał imiona podpisujących, a wziąwszy pierwszą z brzegu, tę monsignora
Manacorda, podał sekretarzowi do odczytania głośno. Wysłuchawszy z zadowoleniem
nie chciał już czytać innych mówiąc:
A więc proszę zadowolić Księdza Bosko!
Polecenie monsignora Manacordy jest tak wymownym podkreśleniem
szczególnej misji Świętego, że warto je przytoczyć w tłumaczeniu:
Beatissimo Padre!
Od roku 1841 powstało w Piemoncie Towarzystwo pod nazwą Świętego
Franciszka Salezego, staraniem wybitnego kapłana Księdza Jana Bosko, z diecezji
turyńskiej, który od młodości, przy pomocy uczciwych rozrywek, słowem
i przykładem pouczał młodzież religijnie, a dzięki swojej dobroci potrafił ją
przyciągać jakby magiczną siłą i wywierał na nią wielki wpływ.
Wykorzystując w pełni swe talenty, wzrastał w latach, mądrości i łasce przed
Bogiem i przed ludźmi. Nie posługując się innymi środkami, oprócz miłości, zebrał
wokół siebie współbraci i współpracowników ku radości mieszkańców Turynu
i pobliskich miasteczek. Tyle wiadomo o początkach Towarzystwa Salezjańskiego,
które w roku 1869 zostało potwierdzone przez Stolicę Apostolską, na wniosek wielu
biskupów, jako Towarzystwo o ślubach prostych pod rządami Przełożonego
Generalnego, wymienionego Księdza Jana Bosko, odkładając na później definitywne
zatwierdzenie Ustaw.
106

53.3 Page 523

▲back to top
Obecnie na prośbę tegoż Księdza Bosko o list polecający do Stolicy św., by
mógł otrzymać wspomniane zatwierdzenie, my w sumieniu i przed Bogiem
stwierdzamy, co widzieliśmy na własne oczy i uszy, że wymienione Towarzystwo
wzmocnione i potwierdzone autorytetem Stolicy Apostolskiej, będzie zdolne przynieść
wielkie owoce i w przyszłości.
Jest ono ziarnem gorczycznym będącym najmniejszym z nasion, a stało się
wielkim drzewem wśród roślin i rozszerzyło swe konary, w cieniu, których chronią się
ptaki powietrzne, podobnie i to Towarzystwo użyźnione rosą łask niebieskich, by nie
powiedzieć cudem Opatrzności Bożej, wyrośnie wkrótce na ogromne drzewo,
w którego cieniu znajdą opiekę ojcowską ubogie sieroty, a nade wszystkim pokarm
Słowa Bożego. Wszyscy zgodnie potwierdzają wielkie dobro dokonane przez to
Dzieło, które, jak latarnia morska, rozsięwa dookoła blaski i nie należy dziwić się,
że zbiegają się do Oratorium zewsząd chłopcy pociągnięci wonią chrześcijańskiej
miłości.
Tam naprawdę dusze bogacą się w cnoty, kształcą w wierze katolickiej, krzepią
w nadziei i miłości niezawodnej. Tam nabywają wiedzy i pobożności, kształceni
i wychowani z cierpliwością i łagodnością, słodyczą i dobrocią. Jedni z nich studiują,
drudzy zaprawiają się do rzemiosła, według swych zdolności, nie pomijając muzyki.
Gdziekolwiek powstają tego rodzaju oratoria, młodzież pod opieką Świętego
otrzymuje wychowanie religijne, karmione Słowem Bożym i uczęszczaniem do
Sakramentów św., przy pomocy także uczciwych rozrywek, bez których z trudnością
obejść się może młody wiek.
Zacni kapłani, członkowie tegoż Towarzystwa, co sami otrzymali, oddają
znowu bezpłatnie, pouczając tak samo innych słowem, pismami i własnym
przykładem. Zaiste, solą ziemi jest Pobożne Towarzystwo Salezjańskie w smutnych
obecnych czasach; światłem, które oświeca nieświadomych lub błądzących, głosem
wołającym potężnie po ulicach i placach, przestrzegającym młodzież przed złem
i pouczających o Przykazaniach Boskich.
Nie można zamilczeć o tym, co przynosi tak wiele korzyści społeczeństwu,
mianowicie w drukarni, z której wyszło już tyle pożytecznych książek, staraniem
członków tego Towarzystwa.
107

53.4 Page 524

▲back to top
Te i inne zasługi przypisać należy Zgromadzeniu, w którym członkowie,
w okresie próby nowicjackiej formułują się przez praktyki religijne, konferencje
Przełożonego, a prócz tego pobierają inne nauki.
Wspomnieliśmy o nowicjacie, który choć nie rzuca się tak w oczy, jak
i w innych tego rodzaju domach zakonnych, lecz w istocie rzeczy jest nowicjatem
prawdziwym, koniecznym ze względu na cel Instytutu i dobro dusz. Każdy, bowiem
widzi, że zaprowadzenie go na oczach wszystkich z jakąś pompą zewnętrzną,
popadłoby wrogom zakonów i narażałoby się jego istnienie na niebezpieczeństwo.
Dlatego, pomimo że pewne udoskonalenie byłoby pożądane, z ufnością składamy go
w ręce Boga, który przywróciwszy pokój Kościołowi, zapewni także wszelkie środki
konieczne dla udoskonalenia swego Dzieła. Zresztą, którzy wychodzą z tego
nowicjatu, odbierają dobre wychowanie religijne i naukowe. Nie powtarzając tego, co
się powiedziało, stwierdza powyższe sam fakt, że z ich szkół corocznie odbiera stan
kapłański blisko setka młodzieńców, która stanowi znaczną część kleryków
w seminariach, wyróżniając się nie tylko liczbą, lecz bardziej jeszcze pobożnością
i swą formacją duchowną.
My więc, na życzenie Księdza Bosko, dołączamy chętnie swoje votum na rzecz
jego starań. Stolica święta, której z czcią i poddaniem posłuszni będziemy aż do
śmierci wsparta mądrością z nieba, osądzi, co będzie stosowne.
Rzym, 02.03.1873 r.
+ Emilian Manacorda biskup Fassano
To polecenie odniosło dodatni skutek i w Rzymie zdecydowano, by, czym
prędzej zlecić dokładne zbadanie Ustaw jakiemuś konsultorowi, by wydał swą opinię,
pomimo że oświadczenie monsignora Gastaldiego, poparte przez niego osobiście,
stawiały sprawę pod pytajnikiem?
Praktyki w sprawie naszego Zgromadzenia, pisał ksiądz Berto 12 marca do
księdza Lemoyne’a, „są w toku i mamy nadzieję na pomyślny ich wynik”, zarazem
notował następne wydarzenia.
W czasie wizyty u monsignora Fratejacci rozmowa przeszła na temat
pertraktacji o ostateczne zatwierdzenie Ustaw Zgromadzenia.
108

53.5 Page 525

▲back to top
Mosignore powiedział:
Mam nadzieję, że arcybiskup poprze skutecznie tę sprawę.
A Ksiądz Bosko:
Ach niestety!
Jak to? Przecież Ksiądz go zaproponował na biskupa Saluzzo i na arcybiskupią
stolicę Turynu!
Otóż monsignore, wypada mi zawołać, podobnie jak matka Koriolana: Gdybym
nie miała syna, nie byłabym teraz niewolnicą! Tak samo, gdybym go nie zrobił
biskupem, byłby jeden kłopot mniej.
Nie wiedziałem doprawdy o tym, że on jest przeciwnikiem zgromadzeń
zakonnych.
Tak niestety jest to robota burzyciela, zreformować to, co trzeba, lecz nie
burzyć.
A na to monsignore:
Trzeba by go upomnieć.
Już otrzymał upomnienie od Ojca świętego. Zasłaniał się na prawo i lewo,
a obecnie w Turynie robi to samo. Otóż widzi Ekscelencja, karze nam na przykład
przedstawiać do aprobaty podręczniki z arytmetyki, kalendarze etc, przetrzymuje to,
a maszyny w drukarni stoją.
No to już zdumiewające i obserwowałem go na soborze.
W czasie posiedzenia był ubrany w sutannę nieco dłuższą, niż zazwyczaj i to mi
dało do myślenia. Jest to oznaka, że podobne indywidua przechodzą potem na
jansenizm. Och! Bardzo mi przykro! Przypominam sobie, gdy Ksiądz mnie pytał
o uwagi odnośnie biskupów proponowanych, mówiąc, Ten zdaje się najświętszy
z wszystkich biskupów, jakich zaproponowałem, był to monsignore Galletti. Lecz ten
jest najuczeńszy a był to monsignore Gastaldi. Biedny Ksiądz Bosko! O jak
współczuję Księdzu!
Rzeczywiście droga, którą musiał przejść Ksiądz Bosko, była usłana cierniami
i kolcami.
Dnia 22 marca wyjechał z Rzymu, a 30 - tego był w Oratorium. Ksiądz
Cagliero opowiedział nam następujący fakt. Oto pod nieobecność Księdza Bosko, udał
109

53.6 Page 526

▲back to top
się on do arcybiskupa, by konferować w sprawie święceń kleryków. Po paru słowach
serdecznej rozmowy arcybiskup powiedział:
Acha, wie ksiądz, ks. Rektor Soldati mówił mi, że jeden z waszych księży był
w seminarium i rozmawiał bardzo podniesionym głosem, uchybiając
nieuszanowaniem względem Przełożonych, ku zgorszeniu alumnów.
Wybaczy Ekscelencja, ja nie orientuję się, o co chodziło, to tylko wiem, że był
tam posłany ksiądz Bologna, a ten z natury ma silny głos, że słychać go w całym
Oratorium. Jest to człowiek, który przyszedł z gór i nie może odzwyczaić się od
głośnego mówienia.
Na wszelkie sposoby proszę mu zwrócić uwagę, bo tak nie idzie…
Ekscelencjo, proszę być pewny, że mu zwrócę uwagę. Lecz mimo to nie wiem,
dlaczego ksiądz Soldati, z którym się kolegowałem w szkole, dla jakiejś błahostki
zawraca głowę monsignorowi. Mógłby powiedzieć mnie osobiście i sprawa byłaby
załatwiona!
Oby był tego nie powiedział! Arcybiskup rzucił na ziemię listę kandydatów do
święceń, jaką miał w ręku i dał się ponieść gniewowi przez dobrą chwilę wyrzucając
z ust potok napastliwych zarzutów.
Gdy skończył ksiądz Cagliero powstał, zebrał rozrzucone papiery, ukłonił się
i wyszedł zmartwiony. Od tej chwili zmuszony był przybrać względem arcybiskupa
postawę dyplomatyczną, co znowu musiało nie podobać się mosignorowi, który po
prawdzie miał szacunek dla niego.
Także Ksiądz Bosko miał sposobność stwierdzić, jak mosignore był przesadnie
wymagający i surowy. Pewnego razu, gdy wszedł do pokoju, zastał biskupa przy
biurku piszącego. Ten zaledwie go ujrzał, zawołał:
Och, Ksiądz Bosko! Witam. Wie Ksiądz, że mam w ręku bardzo poważną
sprawę.
Wierzę, że to, co robi Ekscelencja musi być zawsze rzecz poważna!
Ale tu chodzi o coś wyjątkowego! Właśnie muszę podpisać dokument
kanoniczny.
Ktoś otrzymuje awans!
Awans? Coś przeciwnego: suspensa a divinis!
Ekscelencjo, proszę jeszcze rozważyć sprawę.
110

53.7 Page 527

▲back to top
Sprawa jest poważna, a informacje zasięgnięte pewne.
A czy można by wiedzieć, kto jest tym kanonikiem?
N.N.
Z Chieri?
Właśnie ten z Chieri.
O, monsignore, ten kanonik cieszy się opinią jak najlepszą, jako kapłan.
Wszyscy obywatele go znają i szanują. Byłby to naprawdę skandal publiczny
i mogłaby na tym ucierpieć powaga władzy kościelnej.
A jednak musi się tak postąpić, rzecze arcybiskup zdecydowanie. I tak zrobił.
Chodziło o kaplicę. Kanonik był trochę kąpany w gorącej wodzie i gdy nadeszła
suspensa, nie spodziewając się takiego finału, dostał szoku, potem pobiegł do Księdza
Bosko, prosząc go o przyjęcie do któregoś ze swych domów. Ksiądz Bosko posłał go
do Alassio, co nie w smak było arcybiskupowi.
6. Nowe kije między szprychy…
Ci, co dobrze znali monsignora Gastaldiego twierdzili, że składa się on z dwóch
osób: jedna publiczna, autorytatywna, nieugięta; druga prywatna, złote serce,
szlachetny, kochany człowiek. Kochał i troszczył się o zbawienie dusz i świętość życia
kleru do tego stopnia, że gotów był klękać pokornie przed biedakiem, który porzucił
suknię kapłańską i od pewnego czasu żył publicznie z niewiastą, błagając by wrócił na
dobrą drogę i przyrzekając zatroszczyć się o to, by miał, z czego żyć on i jego
nieszczęśliwa rodzina, a choć nic nie wskórał, w każdym razie ponawiał kilkakrotnie
próby, by zbawić tę duszę.
Opinia, jaką się cieszył Ksiądz Bosko; władza, jaką sprawował nad domami
salezjańskimi, zwłaszcza szczególne zaufanie, jakiego zażywał u Papieża, wydawały
się arcybiskupowi zmniejszeniem jego powagi; nieugięty w obranie swych praw,
mnożył przesadne nowe zarządzenia. Pan Bóg zaś dopuszczał to, by Ksiądz Bosko
postępował wciąż w doskonałości krokami olbrzyma, a równocześnie mógł zapewnić
swemu Zgromadzeniu jak najtrwalszy ustrój.
Raz prosił samego arcybiskupa o oświadczenie, czy będzie udzielał święceń
w sobotę „Sitientes”, chcąc ewentualnie posłać diakonów Alojzego Lasagna i Jana
Baptystę Baccino, dwóch przyszłych misjonarzy w celu otrzymania święceń
111

53.8 Page 528

▲back to top
kapłańskich do innej diecezji. A oto nadchodzi list bez podpisu, lecz pisany odręcznie
przez arcybiskupa, jako odpowiedź na jego prośbę, za pośrednictwem sekretarza:
Ilekroć ktoś z członków zgromadzenia Oratorium św. Fr. Salezego zgłasza się
do Kurii arcybiskupiej na święcenia lub w celu otrzymania oświadczenia, by mógł
przyjąć je w innej diecezji, powinien przedstawić zaświadczenie, w którym Przełożony
powyższego Zgromadzenia lub jego zastępca, zaznaczy nazwisko, imię wiek
kandydata do święceń, miejsce urodzenia i diecezję oraz stwierdzi:
1. Że wstąpił do Oratorium przed 14 - tym rokiem życia,
2. Złożył śluby trzyletnie i jest nimi związany,
3. Złożył pomyślnie egzamin,
4. Dlaczego nie stanął do święceń, gdy takie były udzielane przez arcybiskupa.
Powyższe zaświadczenie przedstawić należy dla dwóch diakonów: Lasagna
Alojzego i Baccino Jana.
Arcybiskup nie mógł egzaminować kandydatów teologii, gdyż ten był zgodnie
z Soborem Trydenckim zastrzeżony biskupowi ordynariuszowi. Lecz ponieważ
zdawało mu się, że staranie się o świecenia w innej diecezji, w dniu, w którym ich nie
udziela, było prostym wybiegiem, podczas gdy Towarzystwo potrzebowało kapłanów.
Dlatego oświadczono arcybiskupowi, iż gotowi są stanąć do egzaminu, on zaś
zdecydowany włożyć kij między szprychy, ogłaszał, że trzeba było przedłożyć
podanie 40 dni przedtem!
Gdyby to nie było możliwe, ponownie proszono o oświadczenie, że nie ma
zamiaru święcić kandydatów w Wielką Sobotę, a on ani nie chciał ich dopuścić do
egzaminu, ani nie przesłał żądanego oświadczenia. Nieco później ponawiał pretensję,
by zgłaszano mu kandydatów na 40 dni przedtem, w celu sprawdzenia ich nazwisk,
miejsca pochodzenia, gdzie studiowali przed wystąpieniem do Towarzystwa, ile lat
w nim przeżyli, czy mają śluby czasowe, czy wieczyste i od jakiego czasu, powód
wstąpienia do Zgromadzenia, czy byli zadowoleni, dlaczego opuścili diecezję etc.
Słowem tym szczegółowym badaniem chciał wtrącać się w wewnętrzne sprawy
Zgromadzenia, jakby ono było diecezjalne!
Taki sposób postępowania wywołał u niektórych niepokój sumienia
i zamieszanie, u drugich nawet przyczynił się do utraty powołania. Pomimo to pro
112

53.9 Page 529

▲back to top
bono pacis uznano za właściwe dostosować się do tych wymagań, choć tego rodzaju
egzamin stał w sprzeczności z dyscypliną kościelną.
Arcybiskup żalił się ustawicznie, że Ksiądz Bosko kształci powołania dla
siebie, a nie dla diecezji. Razu pewnego w Konwikcie kościelnym rozmawiano na
temat braku powołań kapłańskich, on kiwając głową powiedział:
Jest tu pewne miejsce, gdzie kształci się chłopców, ale bynajmniej nie w celu
dopomagania diecezji!
Wszyscy zrozumieli, do kogo pił, a ksiądz Savio Askaniusz, profesor moralnej,
wziąwszy spis księży diecezjalnych, którzy znajdowali się w Konwikcie wykazał, że
tylko czterech nie było wychowankami Księdza Bosko.
Na to zaś arcybiskup odburknął:
Ksiądz ma zawsze coś nowego!
Niech i tak będzie, Ekscelencjo, orzekł z uśmiechem ksiądz Savio.
W tymże miesiącu, w celu przeszkodzenia definitywnemu zatwierdzeniu
naszych Ustaw, które, jak słyszał było w toku, napisał ponownie do kardynała
Berardi’ego, Perfekta św. Kongregacji, cały stek żalów i nieuzasadnionych pretensji:
Turyn, Seminarium, 20.04.1873 r.
Eminenza Rev. ma!
Uważam za swój obowiązek przedstawić Waszej Eminencji, a za jej
pośrednictwem, św. Kongregacji Biskupów i Zakonników, stan rzeczy odnośnie do
Zgromadzenia św. Fr. Salezego założonego przez Przewielebnego Księdza Jana
Baptystę Bosko, mojego diecezjanina. Mianowicie pragnąłbym dowiedzieć się od
Waszej Eminencji, czy ma się je uważać, jako już zatwierdzone przez Stolicę św.,
a wobec tego, czy cieszy się prawami i przywilejami zakonów wyjętych lub też należy
je uważać jako zgromadzenie zwyczajne, ciszące się tylko uznaniem Stolicy św., a te
przywileje, które mu przyznano, uważane są za czasowe, ad experimentum, a nie jak
przywileje zakonów wyjętych.
To zgromadzenie powstało za zgodą arcybiskupa turyńskiego monsignora
Alojzego Fransoni’ego oraz jego następcy Aleksandra Riccardi’ego i za moją zgodą,
owszem, pragnę z całego serca, by ono istniało i prosperowało dla dobra
chrześcijańskiego wychowania młodzieży. Ale jego reguły dotychczas nie zostały
113

53.10 Page 530

▲back to top
zatwierdzone ani przez mnie, którego o to nie proszono, ani przez żadnego z moich
pracowników. Nawet nie mógłbym potwierdzić tych Reguł w postaci ich obecnej, jak
wyszły z drukarni tego zgromadzenia. Mianowicie brakuje tam odpowiednich reguł
odnośnie do nowicjatu, bez którego nigdy nie może istnieć regularny zakon, a przeto
zgromadzenie nie może dać rękojmi pomyślnego rozwoju na przyszłość.
Otóż właśnie na tym punkcie nowicjatu, Ksiądz Bosko, według mego zdania,
bardzo się myli. Wydaje mi się, że kandydaci, którzy zamierzają złożyć śluby
w zgromadzeniu, winni się ćwiczyć, co najmniej przez dwa lata w pokorze
i umartwieniu, by dojść do takiego opanowania siebie samych, co jest istotne dla
zakonnika, winni ćwiczyć się w ascezie specjalnej, jak to się dzieje w zakonach
dawnych, zwłaszcza w Towarzystwie Jezusowym. Przeciwnie, Księdzu Bosko zdaje
się, że dopuszczając do ślubów młodzieńców, których wychowywał od lat
najmłodszych w swych szkołach, którzy byli uważnie obserwowani od 7 - 8 lat,
a nawet więcej i stwierdzono, że są skromni, pobożni, posłuszni i umartwieni,
że to wystarcza, by dopuścić ich do ślubów. Lecz to moim zdaniem, jest pomyłka,
gdyż doświadczenie wykazuje, że oni są tylko dobrymi chrześcijanami, a nie otrzymali
formacji w duchu umartwienia i nieustannego zaparcia się siebie, bez którego nie będą
mogli wytrwać w zakonie.
Dlatego z braku nowicjatu wystąpiło już wielu po ślubach wieczystych, których
się uważało za pewnych w swym powołaniu. Ci zapytani przeze mnie, dlaczego
wystąpili, odpowiedzieli, że właśnie, dlatego, że nie mieli dobrego nowicjatu, gdyż nie
zdołali się uformować dostatecznie w zakonie.
Prócz tego zgromadzenie to, może bez wyraźnej intencji, powoduje niemałe
zamieszanie w karności kościelnej w tej diecezji, a obawiam się, że tak samo będzie
w innych diecezjach, gdzie się ustabilizuje, a oto powody tego:
Przełożony ma władzę przedstawiania do święceń młodzieńców, którzy wstąpili
do jego zakładów przed 14 rokiem życia, bez patrimonium ecclesiasticum, byle mieli
śluby trzyletnie. Otóż gdyby po upływie trzyletnich ślubów, złożyli wieczyste
i pozostali w Zgromadzeniu, wszystko byłoby dobrze. Lecz często zdarza się inaczej,
bo niektórzy młodzieńcy nie posiadający środków na opłatę seminarium, wstępują do
tego zgromadzenia, gdzie odbywszy za darmo kurs naukowy, zostają wyświęceni
tytułem mensea communis, a potem gdy skończą się śluby trzyletnie, występują
114

54 Pages 531-540

▲back to top

54.1 Page 531

▲back to top
i wracają do diecezji, prosząc biskupa o inkardynację. A tymczasem brak patrimonium
ecclesiasticum, a jakie mają wykształcenie? Czy ono zgadza się z tym, jakiego
wymaga się w diecezjach? Gdyby przynajmniej sam Ksiądz Bosko ich egzaminował
i przed egzaminem formował tych kandydatów! Lecz niestety, przychodzą inni, którzy
nie mają jego ducha, bystrego umysłu, ani oka.
Gdy byłem w Saluzzo jeden mój diecezjanin otrzymał święcenia w tym
zgromadzeniu, lecz wkrótce został wydalony z powodu pijaństwa i tak jest dotychczas.
Myślę więc, że święcąc kandydatów o ślubach czasowych otwiera się drogę
wszystkim takim, co nie mają zamiaru zostać zakonnikami i którzy w kościele szukają
tylko łatwego utrzymania. Tacy, bez grosza w kieszeni udają się do Księdza Bosko,
łatwo znajdują sposobność otrzymania święceń, a potem po upływie ślubów
trzyletnich wracają do biskupa, by im postarał się o zajęcie i zaopatrzenie, a biskup
przez wzgląd na ich charakter kapłański, musi im dać utrzymanie, nawet, gdy
w pierwszej chwili ich odrzucił, gdy prosili o sutannę.
Sprawa jest poważna tym bardziej, gdy Ksiądz Bosko twierdzi, że ma władzę
przedstawiania do święceń chłopców, którzy wstąpili do zgromadzenia już po 14 roku
życia, nawet po 20 - tym. Niejeden wyrzucony z seminarium kleryk udaje się do
Księdza Bosko, a ten go przyjmuje bez wyraźnego pozwolenia biskupa, posyła na
nauczyciela w innej diecezji, na przykład z Turynu posyła go do Varazze, w diecezji
Savona lub do Alassio, diecezji Albenga, i taki młodzieniec nauczając równocześnie
studiuje teologię, a potem w stosownym czasie bywa przedstawiony owemu
biskupowi, który go święci bez zasięgania informacji. Wyświęcony młodzieniec po
upływie trzyletniej profesji wraca do domu i jest kapłanem, nic sobie nie robiąc
z biskupa diecezjalnego, który go uznał za niezdatnego.
Wreszcie w tym zgromadzeniu nie mogą być formowani księża z dobrym
wykształceniem filozoficznym i w innych naukach kościelnych, gdyż po większej
części oddają się tym naukom w czasie, gdy uczą się języka łacińskiego lub innego
zawodu i podczas gdy Stolica św. przypisała, by wszyscy klerycy, należący do tego
zgromadzenia studiowali teologię w Seminarium arcybiskupim, znajduje się sposób,
by z tego się dyspensować.
Zatem w konkluzji proponowałbym:
115

54.2 Page 532

▲back to top
1. Reguły tego zgromadzenia winny być natychmiast zbadane przez
arcybiskupa Turynu, by otrzymać od niego zatwierdzenie. Jeśliby odmówił ich
aprobaty, ma przedłożyć swe uwagi biskupom Casale, Savony, Albengi i
arcybiskupowi Genuy, gdzie Ksiądz Bosko ma swe domy i wszyscy mają zgodnie
postąpić.
2. Ksiądz Bosko nie może przedstawić żadnego młodzieńca do święceń, jeżeli
nie wstąpił do jego szkół przed 16 rokiem życia i przez cały czas u niego przebywał.
3. Nie może on prezentować do święceń subdiakonatu nikogo poza wyżej
wymienionymi, nadto, jeśli nie złożyli profesji wieczystej, od której może
dyspensować sam Papież.
4. Wszyscy studenci teologii winni przynajmniej przez 4 lata uczęszczać do
seminarium w tym mieście, gdzie znajduje się ich dom, w domach zaś gdzie nie ma
seminarium, nie mają być zobowiązani do oddawania się tym studiom.
5. Wszyscy kandydaci do święceń przedstawieni przez Księdza Bosko, winni
przed otrzymaniem jakiegokolwiek święcenia stawić się przed biskupem miejscowym
i wykazać się odpowiednim zaświadczeniem, że wstąpili do szkół zgromadzenia przed
16 - tym rokiem życia, pozostali tam bez przerwy, złożyli śluby wieczyste, (jeśli
chodzi o święcenia wyższe), uczęszczali do seminarium biskupiego, następnie mają
być przez biskupa poddani surowemu egzaminowi, przypisanemu przez Sobór
Trydencki /sess.23.c.12/.
Przedkładając te rzeczy mądrości św. Kongregacji Biskupów i Zakonników,
a na pierwszym miejscu Waszej Eminencji, kończę wyrażając obawę, że jeśli nie
poweźmie się szybko środków zaradczych to zgromadzenie, dla braku odpowiedniej
nauki i gruntownego wykształcenia teologicznego członków, wreszcie z braku
jednostek dobrze uformowanych w duchu zakonnym, nie zdoła się utrzymać dłużej,
jak do końca życia Założyciela, a gdy tego nie stanie, upadnie i rozwieją się wszystkie
nadzieje dobrodziejów, którzy tak wiele łożyli przy jego zawiązaniu.
Uważam, że i sam jestem z ich liczby. Widząc, bowiem jego zaczątki
obiecujące współdziałałem, jako kapłan, profesor i biskup radą i pomocą pieniężną.
Dodawałem zawsze otuchy Założycielowi nie wspominając nigdy o błędach, by go nie
zniechęcać. (Wówczas nie miałem nad nim jurysdykcji). Ze względu na smutne czasy
116

54.3 Page 533

▲back to top
wolałem patrzeć na wszystko przez palce widząc wiele dobra i ufając, że Opatrzność
przyjdzie mu ze skuteczną pomocą.
Lecz obecnie to Zgromadzenie stanowi cząstkę mej diecezji i dlatego mam
obowiązek zbadać dokładnie obecny stan rzeczy i zainteresować się nim. Wzrosło ono
widocznie, dalekie jest jednak od trwałości pożądanej i dlatego czuję się w obowiązku
przedłożyć rzecz całą tejże św. Kongregacji będącej narzędziem, którym Bóg zapewne
się posłuży dla uporządkowania wspomnianego Zgromadzenia jak należy, by było
mocne i trwałe.
Całując ze czcią św. Purpurę etc.
+ Wawrzyniec arcybiskup Turynu
Zbytecznie zbijać niektóre twierdzenia monsignora, gdyż czytelnik łatwo
przekona się, jak są przesadne i nieprawdziwe. Wystarczy wspomnieć o jego
diecezjaninie wyświęconym na kapłana, w czasie, gdy on był biskupem w Saluzzo,
iż ów nigdy nie należał do Zgromadzenia Salezjańskiego, a został wyświęcony, wbrew
zdaniu Księdza Bosko, z regularnym tytułem kościelnym.
Co do zarzutu absolutnego braku nowicjatu, wystarczy powiedzieć, że odbywał
się on praktycznie w możliwie najlepszy sposób, biorąc pod uwagę owe czasy
i zapoczątkowanie Dzieła. Nowicjuszów wdrażało się do przyszłej pracy nad
młodzieżą: wspólnie z nią przebywali w studium, w sypialni, w kościele, na rekreacji,
na przechadzce, uczyli w szkołach dziennych i wieczorowych, a równocześnie
zajmowali się własnymi studiami. W owych czasach nie można było postępować
inaczej.
Monsignore Ghilardi biskup Mondovi obeznany z życiem Oratorium, gdy
ksiądz Durando udał się do niego na rekolekcje przed święceniami kapłańskimi, brał
go kilkakrotnie ze sobą na przechadzkę.
A rekolekcje? zwracał uwagę z szacunkiem ten zacny współbrat.
Jakie rekolekcje? - odpowiadał monsignore. Wy tam w Oratorium przez cały
dzień je odprawiacie od pierwszego aż do ostatniego dnia w roku!
Także co do tego, Ksiądz Bosko był zdania, że lepiej czynić dzisiaj
w możliwie najlepszy sposób to dobro, które można, nie odkładając je na jutro
117

54.4 Page 534

▲back to top
w nadziei, że się je zrobi lepiej, gdyż, jak zwykł mawiać ,,lepsze jest wrogiem
dobrego”.
To, co najbardziej drażniło arcybiskupa było to, iż Ksiądz Bosko zdołał uzyskać
pełną władzę wystawiania dimisorii. Dlatego proponował, by mógł je wystawiać
wyłącznie dla tych, którzy wstąpili do zakładów salezjańskich przed ukończeniem
nawet 16 - tu, zamiast 14 – stu lat, lecz nie dla innych.
Inną rzeczą, której nie mógł ścierpieć było, że niektórzy klerycy wystąpiwszy
ze seminarium arcybiskupiego byli przyjmowani do domów salezjańskich. Przecież
jedni opuszczali seminarium czując powołanie do życia zakonnego, drudzy zniechęcali
się zbyt cierpkim charakterem księdza rektora Soldati`ego.
Ten na przykład, /jak opowiadał Don Amossi/ nie zwracał się do seminarzystów
przez ,,tu”, gdyż nie byli jego domownikami: nie mówił: ,,voi”, gdyż tak się mówi, jak
twierdził, do służby: tym mniej przez ,,lei”, gdyż nie byli jego przełożonymi: zatem
zwracał się do nich przez,,lui”…: ,,lui” rozmawia: w czasie milczenia: ,,lui” źle
traktuje swych kolegów. Dzisiaj rano w czasie Mszy św. ,,lui” był bardzo
roztargniony…
W tych dniach opuścili seminarium dwaj klerycy: niejaki Borel, vel Borelli
i Anioł Rocca: pierwszego przyjął Ksiądz Bosko, by mógł odprawić rekolekcje
i zadecydować o swym powołaniu. W tydzień potem złożył sutannę i powrócił do
rodziny. Drugi zdecydował się zostać salezjaninem. Ksiądz Bosko wysłał go do
Lanzo, by spróbował, czy odpowiada mu nasze życie. Gdy arcybiskup dowiedział się
o tym, natychmiast kazał napisać następujący list:
Turyn,29.04.1873 r.
Molto Rev.do Signore!
Nasz arcybiskup upoważnił mnie do napisania Przewielebnemu Księdzu,
że dowiaduje się o tym, iż dwaj byli klerycy tej diecezji znajdują się obecnie
w domach Waszej Przewielebności, jeden we Varazze lub w Sampierdarena, drugi zaś
w Lanzo. Ubolewa wielce nad tym arcybiskup, że Wasza Przewielebność przyjął ich
do siebie na kleryków, podczas gdy Borel sam przyznał się, że nie czuje się powołany
do stanu duchownego, a Rocca nie dawał oznak dostatecznych powołania. A przeto
monsignore oświadcza, że gdyby wymienieni młodzieńcy mieli być kiedyś
118

54.5 Page 535

▲back to top
dopuszczeni do święceń kapłańskich, nie da im nigdy swego zezwolenia i oczekuje od
Waszej Przewielebności wytłumaczenia się ze swego postępowania.
T. Chiuso – sekretarz
Nie wiemy, jaka była odpowiedź na ten list, lecz z pewnością nie zadowoliła
arcybiskupa, który ponawiał wyraźnie oświadczenie:
Turyn, 07.05.1873 r.
Molto Reverendo Signore!
Jego Ekscelencja arcybiskup upoważnił mnie donieść Waszej Przewielebności,
że z wielką swą przykrością nie będzie mógł dopuścić do święceń nikogo z członków
Zgromadzenia św. Fr. Salezego, dopóki on nie poświadczy, że młodzieńcy Borelli
i Rocca nie znajdują się w żadnym domu Zgromadzenia oraz nie złoży obietnicy,
że nie zostaną więcej przyjęci ani ci, ani inni kandydaci już należący do kleru
diecezjalnego w Turynie, bez pisemnego zezwolenia Kurii arcybiskupiej. Z głęboką
czcią etc.
Dev. servitore T. Chiuso – sekretarz
„Ksiądz Bosko, oświadczył monsignore Bertagna na Procesie Informacyjnym,
gdy obraza dotykała jego osobę, nie przykładał do tego większej wagi i zapominał
z podziwienia godnym umartwieniem, ale gdy spotkał się z nieżyczliwym
traktowaniem odnośnie do swego Zgromadzenia, nie zawsze okazywał tą samą
łatwość, by pokryć to milczeniem lub puścić w niepamięć”.
Naturalnie w takich wypadkach nie omieszkał zasięgnąć porady u pobożnych
i uczonych kapłanów. ,, Jednak, jak zaznawał ksiądz Rua, był tak powściągliwy, że nie
rozmawiał o tym z kimkolwiek, ja sam i inni współbracia, którzy byli nieustannie przy
jego boku, dość rzadko słyszeliśmy, jak o tym mówił, ograniczał się, bowiem tylko do
tych z pośród swych synów, którzy mieli obowiązek mu pomagać w załatwieniu tych
nieprzyjemnych spraw, jak sekretarz i kopiści”.
Tym razem był tak przejęty oświadczeniem arcybiskupa, iż zanim napisał
odpowiedź, wprzód spędził trzy dni w skupieniu w Borgo S. Martino, jakby znajdował
się przed Sądem Bożym:
119

54.6 Page 536

▲back to top
Borgo S. Martino, 14.05.1873 r.
Eccellenza Reverendissima!
Listy pisane mi przez sekretarza Chiuso, zwłaszcza ostatni, dały mi tak wiele do
myślenia, że nie chcąc odpowiadać zbyt pospiesznie odosobniłem się w skupieniu
przez trzy dni w domu w Borgo S. Martino, tak jakbym miał znaleźć się przed Sądem
Bożym, po czym wyrażam swe myśli jak następuje:
Ekscelencja daje mi znać, że nie dopuści nikogo z naszych do święceń, jeśli nie
zostaną wydaleni z naszych domów: kleryk Borelli, który od dwóch tygodni jest
nieobecny u nas i kleryk Rocca. Nadto żąda formalnej obietnicy, że nie przyjmie się
więcej w naszych domach nikogo, kto należał do kleru turyńskiego. Otóż nie
wchodząc w meritum zarządzeń uważam za stosowne uczynić kilka uwag. Jeśli ci
klerycy zostali wydaleni z seminarium, to, co komu na tym zależy, że schronią się
w jakimś domu, by zastanowić się nad swym położeniem lub przygotować się do
jakiegoś egzaminu, zająć się jakimś rzemiosłem, by móc zapracować na kawałek
chleba? Czy więc mają ci klerycy, dlatego, że stracili swe powołanie, tułać się
beznadziejnie, jako ofiary żałosnej przyszłości? Uważałbym, że należałoby im
dopomóc znaleźć jakieś miejsce, gdzieby zdołali podjąć się jakiejś pracy. Tak samo
czynili i czynią dotąd biskupi, z którymi jesteśmy w kontakcie. Powie się może: Niech
proszą o zezwolenie, a sprawa załatwiona. Na to można odpowiedzieć, że prośba jest
w takich okolicznościach zbyt wielkim ciężarem dla nich i dla Zgromadzenia lub
domu, w jakim proszą o przytułek, warunek taki, który nie byłby uznany przez
Przełożonego, nie może być przez Przełożonego nałożony. Tym więcej, że o takie
pozwolenie tylekroć się prosiło i dotychczas się go nie otrzymało. Proszę zważyć
raczej, iż w takich wypadkach, gdy klerykom wydalonym z seminarium musiałoby się
odmówić schronienia, powołując się na zakaz arcybiskupa, względnie gdyby przyjęci
musięli zostać wyrzuceni, to Ekscelencja znalazłby tylu wrogów, ilu krewnych
i przyjaciół mają po swojej stronie ci wypędzeni. Tym bardziej, że wielu z nich
zaczęło dalsze studia lub chwycili się jakiegoś rzemiosła.
To oświadczenie, którego w sumieniu nie uważałbym za możliwe uczynić,
postawiłoby mur nieprzyjaźni i podziału między Zgromadzeniem salezjańskim
a klerem tej diecezji, dla której specjalnie poświęca się i pracuje już od lat trzydziestu.
120

54.7 Page 537

▲back to top
Z drugiej strony, jeśli w tym względzie istnieje jakiś przepis Kościoła, którego
nie znam, chętnie bym się poddał temu całkowicie. Co do kleryków przedstawionych
do święceń, uważam, że Ekscelencja jest w prawie oddalenia ich, gdy znajdzie ich
niegodnymi, lecz jeśli są godni, to czyż mógłby się uciec Wasza Ekscelencja do
represji i to z przyczyn niedotyczących ich samych, oddalając ich
i pozbawiając przez to Zgromadzenie, Kościół i swą diecezję tylu kapłanów, których
obecnie odczuwa się tak wielki brak?
Uważam, że to Zgromadzenie, które bezinteresownie pracuje dla tej diecezji,
a które od 1848 roku aż dotąd dostarczyło nie mniej niż dwie trzecie kapłanów
diecezjalnych, zasługuje na jakieś względy. Tym więcej, że jeśli jaki kleryk lub kapłan
przybędzie do Oratorium, to nic innego, jak tylko zmienia miejsce pobytu, a nie rodzaj
pracy, pozostając zawsze na usługach diecezji turyńskiej. Faktycznie w trzech
wypadkach, kiedy Ekscelencja odmówił święceń naszym klerykom, uczynił nie, co
innego, jak zmniejszył liczbę kapłanów pracujących w tejże diecezji.
Przyjąwszy to pragnąłbym, by Wasza Ekscelencja był mocno przekonany,
że obaj mamy wokoło siebie takich, którzy na nas patrzą i w sposób podstępny
pragnęliby coś wywlec na światło dzienne i opublikować, na przykład pisząc:
Arcybiskup zerwał także z biednym Księdzem Bosko. A wie Wasza
Ekscelencja doskonale, ile uczyniłem świeżo parę dni temu, jakie ofiary poniosłem, by
przeszkodzić opublikowaniu pewnych artykułów zniesławiających.
Pragnąłbym również, aby Arcybiskup był poinformowany o pewnych
pogłoskach wydobytych z gabinetów ministerialnych, a które krążą obecnie po
mieście. Z tych uwag wynika, że jeśli kanonik Gastaldi został biskupem w Saluzzo, to
dlatego, że został wysunięty przez Księdza Bosko. Jeśli biskup został arcybiskupem
turyńskim, to stało się na skutek propozycji Księdza Bosko. Pamięta się
o trudnościach, jakie trzeba było przezwyciężyć w tym celu. Porusza się powody, dla
których ja opowiadałem się za nim, a między innymi przytacza się wielkie zasługi,
jakie położył on dla naszego domu i dla naszego Zgromadzenia.
O ile więcej moglibyśmy zdziałać współpracując w harmonii wzajemnej, to
złośliwi pragnęliby bardzo widzieć nasze wzajemne nieporozumienie.
Zatem Wasza Ekscelencja może zapyta:
Czego więc chce ksiądz Bosko?
121

54.8 Page 538

▲back to top
Pragnę pełnego uznania i porozumienia ze swym Przełożonym kościelnym. Nic
innego nie pragnę, jak tego, co tylekroć powiedział Ojciec św. i co tylekroć
wypowiedział Wasza Ekscelencja, gdy był biskupem w Saluzzo, to jest, w czasach tak
trudnych jak obecne, w których znajduje się rodzące się Zgromadzenie, potrzebuje ono
wszelkiej wyrozumiałości zgodnej z autorytetem biskupim, a gdy powstaną trudności,
dopomagać mu czynnie swą radą o ile możliwe. Napisałem ten list jedynie
z pragnieniem powiedzenia tego, co posłuży za normę dla nas obydwóch, z pożytkiem
dla chwały Bożej, jeśliby jednak wymknęło mi się jakieś słowo niestosowne, proszę
pokornie o przebaczenie, podczas gdy umilissimo servitor
Ksiądz Jan Bosko
Arcybiskup jednak obstawał za wymaganym oświadczeniem, że bez zgody
Kurii nie przyjmie się w przyszłości do Zgromadzenia jakiegokolwiek kleryka, który
był w seminarium diecezjalnym.
By nakłonić do tego Księdza Bosko, posłużył się misją kanonika Marengo, na
co Ksiądz Bosko przystał, jak wynika z następującej deklaracji z dnia 29 maja 1873 r.:
Niżej podpisany gotów zawsze współdziałać po myśli naszego arcybiskupa,
oświadczam niniejszym, co następuje:
1. Nie przyjmie się nigdy do domów Zgromadzenia Salezjańskiego
jakiegokolwiek kleryka, który uczęszczał do seminarium diecezjalnego w Turynie, z
wyjątkiem, gdy wstąpił do domów tego Zgromadzenia przed 14 - ym rokiem życia,
zgodnie z Dekretem Stolicy św. z 1 marca 1869 r., a względnie prosiłby o przyjęcie do
nauki jakiegoś zawodu.
2. Tą zasadą kierowano się dotychczas i nie uczyni się na przeszłość żadnego
wyjątku bez zgody Kurii Arcybiskupiej w Turynie.
3. W przekonaniu, że będzie to zgodne z intencją Jego Ekscelencji, zamierza się
czynić niniejszą deklarację odpowiednio do granic i zastrzeżeń przepisanych przez św.
kanony, ustanowione dla obrony swobody powołań zakonnych.
4. W razie potrzeby udzielenia dalszych wyjaśnień, wyrażam na to swą
gotowość na życzenie mego Przełożonego kościelnego, którego rady i życzenia będą
zawsze respektowane z wielkim szacunkiem przez piszącego – Ksiądz Jan Bosko
122

54.9 Page 539

▲back to top
Ad maiorem Dei gloriam.
Zastrzeżenie postawione w pkt. 3 nie spodobało się arcybiskupowi, który
odrzucił oświadczenie i nadal szukał wszelkich sposobów, by przeszkodzić
zatwierdzeniu Ustaw, na nowo wpływając na biskupów sufraganów, by podzielili jego
warunki postawione w liście, przeciwko czemu zabrał głos Monsignore Fermica
z Cuneo:
Eccellenza Rev. ma!
Najpierw serdecznie dziękuję za informacje o Zgromadzeniu Księdza Bosko,
następnie wyrażam szczerze, co myślę in Domino. Otóż nie wahałbym się, co do tego
jak postąpić, nawet skłonny byłbym podzielać jego opinię wystawioną temu tak
zasłużonemu i mnie drogiemu kapłanowi. Lecz gdyby tenże poprosił mnie o list
polecający, miałbym dwie trudności, by go zadowolić. Po pierwsze, pomimo,
że zakłady Księdza Bosko cieszą się tak wielkim rozgłosem, osobiście nie mam
informacji należytych o Zgromadzeniu, a w takim razie byłaby otwarta droga do
posłużenia się radami Waszej Ekscelencji. Po drugie, ponieważ nie mam w swej
diecezji żadnego domu salezjańskiego to pomimo, że między nami nie było żadnego
porozumienia a w tej sprawie, mogłoby się tłumaczyć w Rzymie moją interwencję,
jako bezpodstawną. I szczerze mówiąc, gdy w roku 1868 proszono mnie o podobne
referencje, z tych samych racji wolałem się wstrzymać z wielką przykrością.
Obecnie poddając z wielkim szacunkiem mój punkt widzenia mądremu zdaniu
Waszej Ekscelencji proszę go o dalsze wskazówki, które raczy mnie zakomunikować
ad maiorem Dei gloriam. Pozostając etc.
Cuneo,18.05.1873 r.
+ Andrzej biskup Cuneo
Zatem wszelkie tego rodzaju trudności wytaczane pod wpływem przekonania,
że spełnia się swój obowiązek, były widocznie samowolne i niczym więcej, jak ostrym
kolcem raniącym serce Księdza Bosko!
123

54.10 Page 540

▲back to top
W tym roku ukazało się 33 wydanie „Młodzieńca Zaopatrzonego z dodanym
dialogiem pewnego uczonego, rozprawiającego na temat zasadniczych prawd religii
katolickiej”.
Naturalnie wszystkie odbitki musiały iść do Kurii po zatwierdzenie,
a monsignore osobiście chciał je widzieć. Otóż zdarzyło się razu pewnego,
że przedstawiono mu poezję św. Alfonsa, z której skreślił jedną strofkę twierdząc,
że była heretycka. Na nic nie pomogło odwoływanie się, że autorem tych wierszy jest
św. Alfons, Doktor św. Kościoła.
Monsignore Gastaldi e arcivescovo, mentre San Alfonso ora solamente
vescovo, odrzekł Księdzu Bosko sekretarz arcybiskupa.
Cóż, więc dziwnego, że z ust Świętego, który zazwyczaj był tak pogodny
i opanowany, wymknęła się z ust jakaś skarga. Również Pan nasz Jezus Chrystus, gdy
powrozem wygnał kupczących ze świątyni, podniósł przeciwko nim słowa oburzenia.
Dnia 9 czerwca ksiądz Berto przechadzając się z Księdzem Bosko
w bibliotece odezwał się: „Wydaje się nie do uwierzenia, że nasz arcybiskup tak
dawniej życzliwy dla Oratorium, już przeszło od roku nie stanął nogą w Oratorium.
Jak łatwo ludzie zapominają o swych dobroczyńcach, których już nie potrzebują! Kto
wie, czy panu Maze` wiadomo o tych rzeczach?
Naturalnie, że wie! Ilekroć tam idzie, pyta się o wiadomości z Oratorium
w najmniejszych szczegółach. Widzisz, sprawdza się dokładnie, co mówi Pismo
święte: „Filios enutrivi et exaltavi, ipsi autem spreverunt me, Synów wychowałem
i wyniosłem, oni zaś mną wzgardzili”.
A ja dodałem: ,,Poznał właściciela swego wół i osioł poznał żłób pana swego,
Izrael zaś mnie nie poznał”. Ksiądz Bosko zaczął się śmiać. Potem spytałem go, kiedy
będzie Bierzmowanie.
Tego nie można ustalić, dopóki się nie ustali modus vivendi z arcybiskupem.
Śmiać mi się chce, gdy niektórzy mi mówią:
„Jeżeli taka będzie wola Boża, to rzeczy same się ułożą. Ja muszę jednak
szukać sposobów na to, by ludzie zechcieli zwrócić uwagę na tę wolę Bożą, by mogli
ją zrozumieć. Teraz idźmy naprzód, z czasem wszystko się osiągnie.
A mówił to z taką pogodą, jak ten, kto już naprzód wie doskonale, co ma
nastąpić i jest pewny pomyślnego wyniku swego przedsięwzięcia”.
124

55 Pages 541-550

▲back to top

55.1 Page 541

▲back to top
Dnia 2 lipca notuje ksiądz Berto: „w czasie przechadzania się przed
spoczynkiem po pokoju z Księdzem Bosko, rozmowa przeszła ponownie na dziwne
zachowanie się Arcybiskupa względem nas. Ksiądz Bosko w pewnej chwili
rozpogodzony na twarzy, jak ten, kto pewny siebie zmierza do swego celu, zawołał:
I to przejdzie; z początku ta walka sprawiała mi dużo przykrości, gdyż nie wiedziałem,
z jakich motywów zajął takie stanowisko; lecz obecnie Ojciec święty podał mi
dokładny program, jak postępować. Pozwalam mu na wszystko, nic nie reagując. On
zaś informuje się o naszych sprawach i posługuje się tym, by nam szkodzić. Ksiądz
Bosko go przysłania. Szuka wszystkich sposobów, by rzucać kłody pod nogi.
Będziemy milczeli i nic nie przedsięweźmiemy przeciwko niemu. Ale gdyby przyszło
do takiej sytuacji, że chciałby rozkazywać w naszym kościele, wówczas powiemy mu:
Jeśli chce przyjść mówić kazanie lub odprawić Mszę św. to owszem, ma prawo, ale co
do innych spraw, niech patrzy swoich rzeczy.
Także Pan Bóg pocieszał Księdza Bosko ukazując mu we śnie, jaki miały
koniec te sprzeciwy. Monsignore Gataldi, powtarzamy raz jeszcze jasno, traktując
w ten sposób Księdza Bosko, ale nie myślał wyrządzać mu szkody, lecz uważał za
swój obowiązek tak postępować, mając na względzie swe prawa i rzekomo dla obrony
swej godności biskupiej, występował in pontificalibus. Takim Ksiądz Bosko widywał
go we snach.
Otóż zdawało mi się, że Ksiądz Bosko wyszedł z Oratorium w pilnych
sprawach, pomimo, że lało bez przerwy. Przechodząc obok pałacu arcybiskupiego,
natknął się na arcybiskupa Gastaldiego, który ubrany w swój wspaniały strój
pontyfikalny, w mitrze na głowie i z pastorałem w ręku, próbował wyjść z pałacu,
mimo ulewy, która spowodowała, że wszystkie ulice były zabłocone.
Ksiądz Bosko zaszedł mu drogę i z uprzejmością zwrócił uwagę, by na miłość
Boską zawrócił zawczasu, gdyż inaczej zbryzga się cały błotem. Monsignore spojrzał
na niego odpychającym wzrokiem i nie odpowiadając ani słowa udał się w dalszą
drogę. Ksiądz Bosko nie dając za wygrane szedł za nim i prosił usilnie, by zechciał go
posłuchać. Monsignore odrzekł mu wówczas:
Niech Ksiądz pilnuje swoich rzeczy!
Niestety w tej chwili potknął się, upadł na ziemię i poplamił błotem.
125

55.2 Page 542

▲back to top
Ksiądz Bosko dopomógł mu powstać i nalegał, by cofnął się. Lecz arcybiskup
odrzekł: Niech Ksiądz idzie swoją drogą, a ja idę swoją!
I nie posłuchał go. Ksiądz Bosko z płaczem szedł za nim w pewnej odległości
i nadal jeszcze błagał, by zechciał zejść z tej drogi. A oto arcybiskup upada
nieszczęśliwie po raz drugi i trzeci, coraz bardziej zbryzgany na szatach i zaledwie
z wysiłkiem dźwignął się na nogi. Upadł znowu po raz czwarty, by już nie powstać
więcej. Jego drogocenne szaty były tak zabrudzone, że całe ciało pokrywała gruba
warstwa błota. Próbował jeszcze powstać, lecz nie dał rady.
Ten sen miał Ksiądz Bosko, gdy rozpoczęły się niesnaski z arcybiskupem.
Opowiedział go niektórym współbraciom, między innymi księdzu Berto, dopiero
w roku 1884, to jest w rok po śmierci monsignore.
7. Ostatnie poprawki
Dnia 13 maja Pius IX kończył 81 rok życia i Ksiądz Bosko przesłał Dostojnemu
Papieżowi wraz z albumem zawierającym podpisy Współbraci i wychowanków
wszystkich domów ze skromną ofiarą w sumie sto lirów, list hołdowniczy, błagając
z pokorną czcią o zatwierdzenie definitywne Ustaw i udzielenie wszelkich łask
duchowych, które uznałby za stosowne.
A oto ten dokument wystylizowany przez księdza Berto:
Beatissimo Padre!
Pojutrze (13-go bieżącego miesiąca 1873 r.) jest wielki dzień dla wszystkich
katolików. Wasza Świątobliwość rozpocznie w nim 82 rok swego życia. Synowie św.
Franciszka Salezego pragnęliby w tym dniu wszyscy znaleźć się u stóp Waszej
Świątobliwości, lecz małe pole ewangeliczne, które każdy z nich uprawia, stoi temu na
przeszkodzie.
Trzystu członków stanowiących aktualnie Zgromadzenie Salezjańskie, wielu
kapłanów, proboszczów, koadiutorów, nauczycieli, wielka liczba dostojnych matron,
które dopomagają w różnych sprawach w Oratorium, zastęp ponad 6.600 chłopców,
których nam Opatrzność powierzyła: wszyscy oni w tym dniu zanoszą szczególne
modły do Boga, by Mu wyjednać życie długie i szczęśliwe. Wszyscy radzi
126

55.3 Page 543

▲back to top
ofiarowaliby swe zdrowie, majątek, nawet życie Waszej Świątobliwości, gdyby tego
zaszła potrzeba.
Gdyby zaś pokornemu piszącemu wolno było prosić najlepszego z ojców
o to, co bardzo leży na sercu jego synom, prosiłby go z najgłębszą czcią o ostateczne
zatwierdzenie naszego Towarzystwa wraz z jak największą ilością łask duchowych,
które Wasza Świątobliwość uznałby za stosowne udzielić na większą chwałę Bożą i ku
pożytkowi dusz.
Każdy z podpisanych w albumie ofiarował swój skromny grosz. Z tą ofiarą
ubogich w sumie 100 franków, upadamy do stóp Waszej Świątobliwości prosząc
o Apostolskie Błogosławieństwo, podczas gdy ja uważam się za najszczęśliwszego ze
wszystkich podpisując się Waszej Świątobliwości
Aff. mo e obb. mo figlio
Ksiądz Jan Bosko
Przełożony Zgromadzenia Salezjańskiego
Ojciec św. ze wzruszeniem przyjmował, ten podwójny hołd synowskiej miłości
i wzruszającej pobożności i bez wątpienia nie omieszkał popchnąć sprawy
w celu zadowolenia swego najukochańszego syna.
Pisał Sekretarz Stanu kardynał Antonelli:
N.8414
Ill. mo Signor Don Bosco!
Jałmużna ubogich, jako owoc ofiary samozaparcia i pracy, była Ojcu świętemu
ponad wszystkie bardzo miła. Mogłem to naocznie stwierdzić wręczając Ojcu
świętemu sumę przesłaną mi przez Waszą Przewielebność wraz z listem
i albumem dołączonym.
Jego Świątobliwość ze wzruszeniem przyjmował ten hołd synowskiej miłości i
serdecznego przywiązania, a prosząc Boga, by darzył swą łaską ten Instytut
dobroczynny, w którym okazują się tak żywe uczucia wiary i pobożności, udziela
swego błogosławieństwa dla Przełożonych i wychowanków, wzywając nad
wszystkimi błogosławieństwa z Nieba i wszelkiej pomyślności. Z przyjemnością
127

55.4 Page 544

▲back to top
donosząc o tym, Waszej Przewielebności zapewniam również i o mojej osobliwej czci
Rzym, 26.05.1873 r.
Servitore vero – kard. Antonelli
Lecz pomimo to nadeszła wiadomość w owych dniach, że konsultorzy (to jest
O. Generalny Alle Minerva) złożyli w Kongregacji na piśmie swój głos na temat
Ustaw przedłożonych niezbyt przychylny, o czym donosił księdzu Bosko monsignore
Vitelleschi:
Venerando Don Bosco!
Konsultorzy przesłali swą opinię proponując wiele poprawek do Ustaw,
co zostało mi zakomunikowane na parę dni przed otrzymaniem od niego listu. Ustawy
mają być rozpatrywane przez Kongregację w najbliższym czasie. Proszę być spokojny,
gdyż niczego nie przedłożę komisji kardynałów nie powiadomiwszy go o wszystkich
zmianach. Jestem przekonany, że należy postępować spokojnie krok za krokiem
pokonując wszystkie przeciwności. Po sporządzeniu streszczenia poczynionych Uwag
zakomunikuję natychmiast, by mógł je rozważyć i wypowiedzieć swe zdanie. Mogę
tylko nawiasem nadmienić, że sprawa dimisorii napotkała zewsząd na sprzeciwy. Tyle
na razie wiadomości pod ścisłym sekretem.
W tej chwili nie jest konieczna obecność Przewielebnego Księdza w Rzymie,
lecz w swoim czasie, gdy rozpoczną się debaty, byłyby wskazane osobiste kontakty.
Zdrowie Ojca św. jest lepsze, niż przed kilkoma dniami, lecz nie jest trwałe:
w tym poważnym wieku zawsze istnieje powód obawy. Mamy nadzieję, że nam go
Pan Bóg jeszcze zachowa, dlatego zdwoimy modlitwy, o co także proszę
Przewielebnego Księdza, by polecił je duszom mającym szczególne względy u Boga.
Polecając się u stóp Najświętszej Maryi Wspomożycielki w swoich licznych
potrzebach przesyłam pozdrowienia od domowników i pozostaję etc.
Suo dev. mo servo – S. Vitelleschi – Rzym, 19.05.1873 r.
Wspomniany O. Bianchi zaznaczył w swoim votum nie mniej, nie więcej tylko
38 uwag!
Wspominając o warunkach postawionych przez arcybiskupa Genui,
a zwłaszcza przez arcybiskupa turyńskiego „Ordynariusza Domu Macierzystego”,
oświadczył odnośnie do uskutecznionych poprawek na temat owych
128

55.5 Page 545

▲back to top
13 Animadversiones, że był, nie mało zdziwiony zauważywszy iż wielka ich liczba,
została opuszczona pod mniej lub więcej ujmującymi pretekstami, przytoczonymi
przez Przełożonego Generalnego w tzw. „Dichiarazione delle Regole” dołączonej do
prośby, a mianowicie:
1. III Odnosząca się do ślubów;
2. IV tycząca się dimisorii;
3. V dotycząca pozwolenia Stolicy Apostolskiej, co do alienacji dóbr i
zaciąganie długów;
4. VII odnośnie do pozwolenia Stolicy św. oprócz Ordynariuszów na otwarcia
nowych domów i przyjmowania kierownictwa seminariów;
5. VIII ta, które radziła przeznaczyć więcej niż godzinę na modlitwę ustną
i myślną na każdy dzień, a 10 dni na rekolekcje dorocznie;
6. IX – która radziła usunąć rozdział o eksternach;
7. X przepisująca wymienić imię Przełożonego, przed którym składa się śluby;
8. XI polecająca przesyłać, co trzy lata sprawozdanie do Kongregacji Biskupów
i Zakonników o stanie Towarzystwa.
Po tych przesłankach w dalszym ciągu proponował inne 30 uwag z ostatniej
XXXVIII, mówił jasno, iż jego zdaniem, zanim powyższe Ustawy będą przedłożone
do zatwierdzenia Stolicy świętej, muszą być najpierw dokładnie poprawione, zgodnie
z podanymi uwagami, jako też tymi, które Ojciec św. raczy jeszcze dodać od siebie.
Byłoby też wskazane, by zanim zostaną zatwierdzone, były przez jakiś czas
wypróbowane, zwłaszcza co dotyczy nowicjatu i nauk.
Widać z tego, że głos konsultatora nie był zbyt przychylny. Lecz monsignore
Vitelleschi, który z takim szacunkiem odnosił się do Księdza Bosko, wiedząc również,
jak Ojciec św. pragnął go ukontentować, zabrał się niezwłocznie do sporządzenia
streszczenia, które mu obiecał. Zatem 26 lipca przesyłał je Księdzu Bosko w formie 28
Animadversiones, opartych na tle ustalonych zasad dla nowych zgromadzeń
zakonnych, sugerując, by przyjął je bez trudności:
129

55.6 Page 546

▲back to top
Pregiatissimo Don Bosco!
Stosowanie do danej obietnicy przesyłam mu streszczone uwagi na temat Ustaw
jego Zgromadzenia. Jak się zorientuje, są one liczne i stosownie do nich winne być
przerobione Ustawy, jeśli chce się mieć nadzieję ich zatwierdzenia przez Stolicę
Apostolską. Ze swej strony daję radę, by przyjąć je bez trudności, wprowadzić do
Ustaw, potem tak poprawione przesłać do św. Kongregacji. Są to, bowiem po większej
części zastosowane normy, jakich trzyma się Rzym w zatwierdzaniu nowych
zgromadzeń. Orientuję się, że co dotyczy nowicjatu, studiów w Zgromadzeniu oraz
święceń, to Wasza Przewielebność pragnąłby wprowadzić pewne nowości. Temu
właśnie głównie sprzeciwiają się wszyscy Ordynariusze, a Stolica św. uznaje
wytyczone w tym względzie za niepodlegające zmianom i niewzruszalne. Ustawy są
bowiem zasadniczą bazą każdego zgromadzenia i zmierzają do nadania mu wiekuistej
trwałości. Ludzie przemijają i jeśli zasadnicze prawo nie zapewni trwale egzystencji
zgromadzeniu, mogłoby ono być narażone na szwank po śmierci jego założyciela.
W konkretnym wypadku Stolica św. musi zapewnić trwałe istnienie Zgromadzeniu
wtedy, gdy Przewielebność Wasza przejdzie po nagrodzę wiekuistą do chwały
niebieskiej i dlatego nie może zaniechać obstawania przy swoim.
Oto, co uważałem za stosowne napisać, gdyż pragnę widzieć doprowadzoną do
końca stabilizację jego Zgromadzenia. Będę, zatem oczekiwał, co zachce mi łaskawie
zakomunikować odnośnie tej sprawy, po czym, jak sądzę, będzie można przystąpić do
definitywnego zatwierdzenia Reguł jego Zgromadzenia. Polecając się jego modlitwom
etc.
Rzym, 26.07.1873 r.
Dev. mo add. mo servo
S.Vitelleschi arcybp Seleuc
Arcybiskup prawie w tym samym dniu pisał ponownie do kardynała Prefekta,
by dowiedzieć się pozytywnych wiadomości, czy nasze Zgromadzenie cieszyło się
przywilejami zakonów wyjętych, a przeto czy było wolne od jurysdykcji biskupiej.
Turyn – Seminarium, 26.07.1873 r.
130

55.7 Page 547

▲back to top
Eminenza Reverendissima!
Proszę gorąco Waszą Eminencję a za jego pośrednictwem św. Kongregację
Biskupów i Zakonów o wyjaśnienie mi, czy Zgromadzenie założone i kierowane przez
Księdza Jana Bosko w Turynie, jest zgromadzeniem posiadającym przywileje
zakonów wyjętych, poddane bezpośrednio Stolicy św. i wolne od jurysdykcji
biskupiej. Mnie się wydaje, że nie, ponieważ, o ile mi wiadomo dotąd nie ukazał się
żaden dekret papieski, który nadawałby temuż Zgromadzeniu podobne przywileje
i prawa. Członkowie tego Zgromadzenia postępują tak, jakby cieszyli się tymi
przywilejami i nie poddają się zarządzeniom ogólnym. To pociąga różne
niestosowności i powoduje niezadowolenie wśród duchowieństwa diecezjalnego, które
uważa, że to Zgromadzenie podlega biskupowi. Poza tym powstaje poważne dubium,
czy oni podpadają karom ustanowionym przez prawo na nieposłusznych, i tak koniec
końcem ja nie jestem pewien, co mam czynić: to jest czy mam obowiązek przymuszać
ich do zachowania tego, czego wymagam od innych.
Wobec powyższego, ze względu na moje sumienie, zachowanie się moje
i kleru, jest sprawą pilną i naglącą rozwiązanie kwestii: Czy Zgromadzenie św. Fr.
Salezego, założone i kierowane przez Księdza Jana Bosko, zależy bezpośrednio
od Stolicy św. i nie podlega jurysdykcji biskupa, czy podlega? Jeśli nie, to wówczas
postępować będę z nim, jak postępuję z OO Dominikanami, Kapucynami, Jezuitami
etc.
A jeżeli jest jeszcze pod jurysdykcją biskupa, jak reszta kleru diecezjalnego,
za wyjątkiem niewielu punktów, będących przedmiotem Reskryptu Papieskiego,
udzielonego na lat dziesięć, których pięć już upłynęło, w takim razie proszę św.
Kongregację Biskupów i Zakonów oraz Waszą Eminencję, by raczyła upomnieć
wspomnianego Księdza Jana Bosko, a przez niego całe Zgromadzenie, by słuchali
rozporządzeń biskupa, tak jak jest powinnością kleru.
Całując św. Purpurę, pozostaję z wyrazami etc.
Umil. mo Serv. Gastaldi
Kardynał Bizarri, z dniem 18 sierpnia komunikował mu następujący reskrypt:
Eks aud. SS. Die 8 Augusti 1873 – Scribatur Archiepiscopo iuxta mentem:
mens est. Św. Kongregacja Biskupów i Zakonników wziąwszy pod rozwagę dubium
131

55.8 Page 548

▲back to top
przedłożone przez Waszą Ekscelencję odnośnie do Zgromadzenia Księdza Jana Bosko
w formie następującej, to jest, czy Zgromadzenie św. Fr. Salezego założone
i kierowane przez Księdza Jana Bosko zależy bezpośrednio od Stolicy świętej i nie
podlega jurysdykcji biskupa, zważywszy wszystko dokładnie, podaje niniejszym do
wiadomości, iż wspomniane Zgromadzenie jest tylko zgromadzeniem o ślubach
prostych: a takie instytuty nie są wyjęte spod jurysdykcji biskupiej, z uwzględnieniem
Ustaw, gdy takie zostały zatwierdzone przez Stolicę św. i partykularnych przywilejów
przez nie uzyskanych.
Pomimo więc, że Ustawy wspomnianego Zgromadzenia są dopiero badane
w celu przedłożenia ich do zatwierdzenia Stolicy świętej, wszakże nie tajne jest,
że Ksiądz Bosko uzyskał nie jeden przywilej partykularny od Jego Świętobliwości
odnośnie dimisorii dla pewnej liczby alumnów: a ostatnio na audiencji z dnia 8 bm.,
inny podobny dla sześciu alumnów.
A. Tromb sek.
Opozycja arcybiskupa Gastaldiego, którego popierało paru innych biskupów
stanowiła istotnie poważną przeszkodę, by zadowolić Księdza Bosko, jak zauważał
kardynał Berardi:
Pregiatissimo Sig. D.G.!
Stosownie do poprzedniego mego listu przesyłam niniejszym w załączeniu
Reskrypt, który mu udziela żądanej łaski na sześć wypadków. Nie mogę ukryć przed
nim, że z powodu opozycji różnych biskupów, musiało się włożyć wiele fatygi, by go
uzyskać, lecz na szczęście zdołał otrzymać, za co niech będą dzięki Bogu. Przy
sposobności widzenia się z nim, porozumiemy się lepiej ustnie. Pragnąc go ujrzeć
w niedługim czasie, ponawiam prośbę o modlitwy i pełen głębokiej czci
i przywiązania etc.
Rzym, 12.08.1873 r.
Suo dev. mo e u. mo servitore G. C. Berardi
Zdecydowany sprzeciw ze strony arcybiskupa co do zatwierdzenia naszych
Ustaw znany był biskupowi Vigevano, będącemu w poufałych stosunkach z Księdzem
Bosko: to też ten dziękując mu za jego pełen pociechy list wraz z jałmużną,
132

55.9 Page 549

▲back to top
komunikuje, że obecnie studiuje sposób przezwyciężenia trudności, na jakie
napotykali biskupi w zatwierdzaniu nauczycieli ze szkół średnich w seminariach, na
temat czego miał z nim przeprowadzić pamiętną rozmowę:
Reverendissimo e Carissimo Monsignore!
List Waszej Ekscelencji, był dla mnie prawdziwą pociechą i dziękuję gorąco
za to, że Ekscelencja raczy interesować się naszymi sprawami, jak również za
nadesłaną jałmużnę w kwocie 50 lir, na nasze potrzeby. Niech mu Bóg za to
wynagrodzi.
Nasze kłopoty szkolne są na razie w zawieszeniu, lecz ja popycham sprawę
naprzód, by ujawnić nadużycie władz oraz by, jak Ekscelencja mówi, zebrać nazwiska
tych, którzy znajdują się w podobnej sytuacji. Obecnie studiuję tę kwestię oraz
polecam przestudiować innym dokładnie, potem zostanie wydrukowane osobne dzieło,
które roześle się wszystkim biskupom. Będą oni mogli legalnie uwolnić się od wielu
sekatur ze strony kuratorów szkolnych. Znany Prałat zbeształ i mnie. Nasze stosunki
są ściśle urzędowe. Pazienza! Mam nadzieję w ten lub w inny sposób osobiście
porozmawiać z Waszą Ekscelencją i omówić te i tym podobne sprawy. Uważam, że
niemożliwością jest, by mógł w tej diecezji utrzymać się aktualny stan rzeczy. Bardzo
proszę, by Wasza Ekscelencja uważać raczył nasze domy za swoje
i posłużyć się nimi dowoli w tym wszystkim, w czym możemy mu służyć.
Proszę o święte błogosławieństwo dla wszystkich, podczas gdy mam zaszczyt
etc.
Turyn, 16.07.1873 r.
Umile servitore e aff. mo amico Ksiądz Jan Bosko
Nie wiemy, czy rozmowa miała miejsce, lecz zacny biskup uważał za swój
obowiązek wziąć tę sprawę do serca: szukając zaś pomocy i pośrednictwa u innych
osób wpływowych, pisał bezpośrednio do monsignora Gastaldiego, przedkładając mu
żale, które go doszły z powodu jego postępowania i prosząc go pokornie o zmianę
postępowania. Arcybiskup wpadł w furię i z Genuy napisał mu odpowiedź gniewną,
którą monsignore De Gaudenzi pospieszył zakomunikować Księdzu Bosko:
133

55.10 Page 550

▲back to top
J.M.J. Care Amico!
Wczoraj otrzymałem odpowiedź arcybiskupa. Przeczyta ją Ksiądz. Nie ma
widoków na przyszłość! Pomimo tego odpowiedziałem mu i kopię Przewielebnemu
Księdzu posyłam. Nie ma zatem innego środka, jak modlitwa. Mówiłem o tym z M.
Garga, który również bolał nad tym stanem rzeczy. W niedzielę będę u ks. arcybiskupa
Vercelli i pomówimy na ten temat. Nic się nie da zrobić, jak zrozumiałem z listu
Waszej Przewielebności. Ale spróbuję jeszcze. Współczuję z nim bardzo! Niech mu
Bóg udzieli siły a ty dabit his quoque malis finem. Proszę wybaczyć i rozkazywać mi,
co mógłbym uczynić, o ile zdołam by przynieść mu ulgę. Proszę o modlitwy.
Dnia, 05.08.1873 r.
Dev. mo servo ed aff. mo amico +Józef biskup
PS. Jeśli otrzymam odpowiedź od arcybiskupa, powiadomię o tym. Nie bardzo
jednak liczę na nią, choć chciałbym ją wywołać na wszelki sposób.
A oto odpowiedź arcybiskupa monsignorowi De Gaudenzi:
Collegium Brignole Sale, 03.08.1873 r.
Eccellenza Reverendissima!
Ostatni list Waszej Ekscelencji jest niczym innym jak nowym kolcem /zamiast
przynieść coś dobrego/ dodanym do poprzednich, które mnie kłują tym boleśniej
i głębiej, o ile zadane są mi przez osobę, która twierdzi, że mnie kocha i czci. Pisany
on jest pod wpływem relacji, w których nie masz ani krzty prawdy. Przykro mi
i jestem zdumiony, że biskup Vigevano dał się nimi powodować, czego echem list
skierowany do swego Przełożonego kościelnego, na którego zbierał wiadomości
niezgodne z prawdą, zapominając o porządku hierarchicznym, który wymaga, że gdy
duchowni krytykują swego biskupa, należało, by raczej przypuszczać ich własną winę.
Nadto uważać należy ten sposób wyrażania się, choć by nawet był uzasadniony, jako
oznakę ich dość miernej cnoty, czy nawet jej braku, gdyż Święci nigdy źle nie mówili
o swych Przełożonych i nie wywoływali nigdy skandalów pod ich adresem.
134

56 Pages 551-560

▲back to top

56.1 Page 551

▲back to top
Do czego zmierza list Waszej Ekscelencji nie potrafiłbym zgadnąć. Lecz jeśli
zamierzał przez niego uczynić coś dobrego, trzeba było przewidzieć również, że mógł
on sprawić skutek wręcz przeciwny. Otóż, co dotyczy wyjaśnienia sprawy, do czego
robi się aluzję w liście i znalezienia środków zaradczych, nie jest to możliwe
względem osoby, która sobie wbija gwóźdź do głowy i wzbrania się przed jego
wyciągnięciem, pomimo że była proszona o to przez arcybiskupa i za pośrednictwem
kanoników metropolitalnych, nie raczy nawet przyjmować listów, lecz dyktuje
rozmowy i konferencje przyjacielskie.
Chętnie przy danej sposobności odbyłbym konferencję z Waszą Ekscelencją
mając nadzieję, że on zrozumiałby moje racje i umiałby je wyperswadować temu,
komu trzeba.
Pomimo tego, choć sprawia mi to wiele przykrości, mój ścisły obowiązek
wymaga, bym trzymał się nadal swej drogi odnośnie do zachowania dyscypliny
kościelnej, oczekując cierpliwie dnia, w którym Mądrość i Sprawiedliwość Boska
odsłoni wszelkie rozumowanie i uchybienia: et tunc laus erit unicuique Deo
Z najgłębszą czcią i szacunkiem
Dev. mo, aff. mo servo + W. A.
Kanonik, o którym wspomniano, był to ks. Franciszek Marengo, który otrzymał
zlecenie poradzić Księdzu Bosko, by złożył deklarację, że nie przyjmie więcej
żadnego kleryka ex seminarzystę do swego zakładu bez pozwolenia Kurii.
A oto odpowiedź na powyższy list monsignora De Gaudenzi:
Vigevano, 05.08.1873 r.
Eccelenza Rev. ma!
Bardzo mi przykro, że zasmuciłem jego serce, które pragnąłbym zawsze
pocieszać. Wahałem się przez wiele dni, czy mam napisać list. Ale właśnie
przeważyło pragnienie sprawienia przez to ulgi jego duszy, gdyż - jak powtarzam -
kocham go i cenię.
Wierzę, że tego rodzaju nieporozumienia zdolne są wyprowadzić
z równowagi kogokolwiek. Nie omieszkałem, proszę mi wierzyć, dać do zrozumienia
niestosowność i zło, wynikające z niepodporządkowania się do życzeń Przełożonego
135

56.2 Page 552

▲back to top
kościelnego, zwłaszcza Waszej Ekscelencji, którego gorliwość i wiedzę wszyscy
znają. Zdobyłem jednak pewność, że w znanej osobie nie masz opozycji lub niechęci
zastosowania się do życzeń Waszej Ekscelencji, lecz jedynie wzgląd na dobro
Zgromadzenia wymaga, by posługiwał się uzyskanymi od Stolicy św. przywilejami.
Dowiedziałem się zaś o tych nieporozumieniach nie od jednego, lecz od wielu
duchownych i znakomitych osobistości oraz pewnego drogiego Prałata.
Byłem, przyznaję się, w rozterce wewnętrznej. Ekscelencja pisze mi,
że życzyłby sobie odbyć ze mną konferencję. Jestem i uznaję się niezdatny do tego
rodzaju usług, lecz jeśli zdaniem Waszej Ekscelencji mogłoby to posłużyć do czegoś,
to jestem do jego dyspozycji, nawet gdybym musiał iść pieszo, chętnie bym
natychmiast się wybrał. Jestem pewien, że Przewielebny Ksiądz Bosko jest gotów na
wszystko, ale nie do tego, by uchybić w czymkolwiek czci szacunkowi względem
swego arcybiskupa, którego, jak wiem, czci i poważa.
Proszę przyjąć, Ekscelencjo te moje słowa, jako dowód mej czci i poważania.
Proszę nadal mieć mnie w swej życzliwości, a z mej strony zaś ponawiam wyrazy etc.
Dev. mo ed aff. mo servo
+Józef biskup
List powyższy zakomunikowany Księdzu Bosko sprawił na nim przykre
wrażenie. To też z rekolekcji u św. Ignacego, pisze do arcybiskupa następujące
przejrzyste oświadczenie:
S. Ignazio, 12.08.1873 r.
Eccellenza Reverendissima!
Biskup z Vigevano zakomunikował mi list Waszej Ekscelencji, jako odpowiedź
na jego korespondencję w mej sprawie. Gdyby to nie był list adresowany do biskupa,
powiedziałbym, ze pisany jest na żart, a tymczasem bierze się go na serio. Bardzo mi
przykro, że Ekscelencja ma bolesne kolce, ale że te kolce są z powodu Księdza Bosko,
na to nie mogę się zgodzić. Starłem się zawsze zmniejszać mu przykrości i tylko ja
mogę powiedzieć, z jakimi ofiarami. Miałem zawsze dobrą wolę. Zawsze pragnąłem
się dowiedzieć, co mu się we mnie nie podoba i nie mogłem nigdy dowiedzieć się
czegoś pozytywnego. Wspomina się o pośrednictwie kanonika metropolitalnego.
136

56.3 Page 553

▲back to top
Zdaje mi się, że na wszystko się zgodziłem, co mi proponowano. Pragnęło się bym
podpisał oświadczenie, że nie będę przyjmował kleryków bez pozwolenia i to
uczyniłem. Była mowa o Borellim, który był tylko przez parę dni w naszym domu,
aby odprawić rekolekcje, potem złożył sutannę. Była mowa o Rocca, postanowiło się,
że odesłać go natychmiast znaczyłoby powiększyć liczbę obmówców, miało to
nastąpić przed wakacjami. Sam ks. kanonik Marengo przystał na to i sprawę
załatwiono w ten sposób. Z dniem 4 września skończy on rok szkolny w Lanzo, potem
i ten kleryk pójdzie swoją drogą. Gdybym był na miejscu Waszej Ekscelencji
pozwoliłbym mu pozostać, gdzie się znajduje, bądź, dlatego, by darować jednego
kleryka Księdzu Bosko, który corocznie posyła kilku do seminarium diecezjalnego,
bądź, dlatego, by wszyscy wiedzieli, że gdy kleryk straci powołanie, nie zostaje
opuszczony przez swego Przełożonego, który pomaga mu w tym, czym może.
W każdym bądź razie, jeśli nie uzyska pozwolenia, o które jak mówi mi, prosił
kilkakrotnie, to po ukończeniu roku szkolnego wróci do domu.
Co do innych spraw tam poruszonych, mogę oświadczyć, że będę musiał
zdawać rachunek przed Bogiem ze swego życia, ale nie wiem, czy uchybiłem
względem Waszej Ekscelencji.
To, co publicznie i prywatnie mówiłem i czyniłem, potwierdza moje słowa.
Od 16 miesięcy pytam, co ma Ekscelencja przeciwko biednemu Księdzu Bosko
i dotąd, poza ogólnikami, niczego nie mogę się dowiedzieć. Jeśli jest coś takiego,
czego ja nie wiem, to proszę mnie powiedzieć, a ja od tej chwili proszę pokornie
o wybaczenie. Lecz nie dodawajmy sobie kolców do kolców. Wiem, że Wasza
Ekscelencja zmierza i pracuje na większą chwałę Bożą, a ja również do tego samego
zmierzam: dlaczegóż, więc nie mielibyśmy pracować zgodnie? Proszę próbować
powiedzieć, czego sobie życzy ode mnie. Nie przestaję modlić się i polecać modlitwy
za jego zdrowie, a tymczasem mam zaszczyt etc.
Umile servitor
Ksiądz Jan Bosko
U św. Ignacego Ksiądz Bosko w wolnych chwilach napisał: „Zarys historyczny
Zgromadzenia”, który zamierzał wydrukować i rozesłać w Rzymie wszystkim, którzy
137

56.4 Page 554

▲back to top
mogliby mu dopomóc w osiągnięciu mety, dodał również swoje spostrzeżenia na
temat ostatnich Observationes i polecał księdzu Berto przepisanie swej pracy:
Carissimo Don Berto!
Zadaję ci trud, który będzie cię kosztował nieraz umartwienia, lecz wykonaj
to jak możesz najlepiej.
1. Kopia - „Zarys historyczny Zgromadzenia” etc., którego stronice są ponumerowane.
2. Kopia - Uwag, jak następuje: opuścić list monsignore Vitelleschi `ego, potem
przepisać to wszystko, co oznaczono numerami z moimi dodatkami. Tam gdzie jest:
,,jak napisano” etc, uzupełnisz i napiszesz in extenso.
Podczas gdy Ksiądz Bosko pracował nad przygotowaniem potrzebnych
materiałów, by nadać bieg praktykom o zatwierdzenie Ustaw w Rzymie, gdy tam
powróci, arcybiskup ze swej strony nie przestawał kłaść kijów między szprychy.
Dnia 22 sierpnia, ksiądz Cagliero przedstawiał do święceń we wrześniu,
subdiakona Dominika Milanesio z Settimo Torinese, względem, którego, już z okazji
święceń wiosennych, przedłożone zostały wszystkie dokumenty wymagane przez
zarządzenia partykularne arcybiskupa z 24 października 1872 r., na co otrzymał taką
odpowiedź:
Papież św. Pius V, bullą z roku 1568, zabronił udzielać święceń tytułem
ubóstwa lub wspólnego stołu tym, którzy nie złożyli ślubów wieczystych w jakimś
zakonie. Przeto arcybiskup turyński nie uważa za wskazane udzielić święceń
kandydatom pozbawionym patrimonium kościelnego lub prywatnego, jeśli nie
przedłożą zaświadczenia, że złożyli śluby wieczyste przed kapłanem upoważnionym
przez Reskrypt Papieski do przyjęcia rzeczonych ślubów, itd.
Znaczyło to, że się nie uznaje ani dekretów Stolicy św. z 23 lipca 1864 r., ani
z 1 marca 1869 r., które zatwierdzały Zgromadzenie Salezjańskie, a Księdza Bosko
ustanawiały Przełożonym Generalnym do końca życia z władzą wystawiania dimisorii
dla święceń mniejszych i większych kleryków Zgromadzenia, którzy wstąpili do
różnych domów przed ukończeniem 14 lat życia; ani partykularnych indultów,
w które przezornie się zaopatrzył, by móc wystawiać dimisoria również dla innych.
138

56.5 Page 555

▲back to top
We wrześniu pewien kleryk z seminarium, z parafii św. Julii, prosił
o przyjęcie do Zgromadzenia, lecz nie mógł uzyskać ani zgody ani sprzeciwu
wyraźnego arcybiskupa, jak pisał Księdzu Bosko jego proboszcz:
Rev. mo mio Signore!
Właśnie w tej chwili wróciłem od arcybiskupa, dokąd poszedłem
w sprawie ,,non dissentio” dla kleryka Depretis, a monsignore powiedział mi, że mało
go obchodzi, czy on będzie przyjęty, czy nie, ale za to on nie da ,,consentio” ani
,,dissentio”, gdyż uważa go za nieodpowiedniego do stanu duchownego, dla braku
zdolności.
Radziłem mu wtedy, by zdjął suknię kleryka, on zaś woli udać się do zakładu
Waszej Przewielebności, by jeszcze zastanowić się nad swym powołaniem i iść dalej,
jeśli Przewielebny Ksiądz uzna to za możliwe, względnie oddać się nowym zajęciom
według swych zdolności. Jako swego parafianina, polecam go gorąco Waszej
Przewielebności, by dał mu odpowiednie zajęcie w swym zakładzie. Myślę, że jego
ojciec mógłby płacić za niego 30 lir miesięcznie i zaopatrzyć go w wyprawę i książki.
Jeśli go przyjmie, proszę mi dać znać, a ja pomówię z nim. Wyrażając mu swą
wdzięczność za tyle dobrego, które czyni dla mych ubogich parafian, polecam się etc.
Dnia, 13.09.1873 r.
Devotiss. servo – ks. I. M. Vigo proboszcz
Kleryk Rocca Anioł natomiast uzyskał pozwolenie na wstąpienie do
Towarzystwa, złożył śluby wieczyste, a w 1876 r. został wyświęcony na kapłana,
a w rok potem wysłany na dyrektora nowego domu w Spezia.
By móc wybrnąć z tylu trudności, należało przyspieszyć definitywne
zatwierdzenie Ustaw. Ksiądz Bosko, zatem przygotowywał nowy egzemplarz, który
miał przedłożyć Kongregacji, zdecydowany udać się do Rzymu przed końcem
bieżącego roku.
Tymczasem pragnąc uzyskać obfitsze błogosławieństwo Boże dla Pobożnego
Towarzystwa, z początkiem roku szkolnego, 15 listopada 1873 r. przesyłał do domów
okólnik na temat karności, w którym nastawał usilnie na zachowanie Reguł
Zgromadzenia odnośnie do partykularnych urzędów: dyrektora, prefekta, katechety,
139

56.6 Page 556

▲back to top
nauczycieli i asystentów i polecał gorąco wszystkim: ,,by poddawali dyrektorowi, co
mogłoby przyczynić się do ogólnego dobra i zapobieżenia obrazie Bożej”.
8. Podejmuje dalsze praktyki
Wieczorem przedostatniego dnia roku 1873 był ponownie w Rzymie wraz
z księdzem Berto, któremu powiedział w drodze:
Widzisz, te nie wiele lat życia, które mi jeszcze pozostają, pragnąłbym
poświęcić jedynie pracy nad usystematyzowaniem w formie możliwie ostatecznej
naszego Zgromadzenia. Za wyjątkiem tego jednego, nic więcej poza tym nie
przedstawia dla mnie wartości.
Taka była myśl dominująca naszego świętego Ojca!
Stanąwszy w Rzymie, pierwszą rozmowę odbył z monsignorem Vitelleschim:
nazajutrz pisał mu list i złożył wizytę kardynałom Antonellemu i Berardiemu.
Również w dniach następnych, pomimo intensywnych zajęć w związku
z pertraktacjami o dobra biskupie, nie zaniechał interesowania się zatwierdzeniem
Ustaw, odbywając konferencję z Sekretarzem św. Kongregacji Biskupów
i Zakonników oraz uzyskał audiencję u Ojca św. w przeddzień święta Epifanii.
Na tej audiencji przedstawiał stan Pobożnego Towarzystwa i pragnienie
ujrzenia go w ostatecznej stabilizacji, następnie przedłożył Ojcu Świętemu wraz
z różnymi ofiarami nawet drobnymi od osób pobożnych, nasze publikacje, między
innymi słownik łaciński księdza Celestyna Durando wydrukowany w Oratorium,
prosząc dla swych dobrodziejów o szczególne łaski duchowe i odpust zupełny dla
wszystkich wychowanków i Córek Najświętszej Maryi Wspomożycielki.
Radość z jaką wychodził z tej dłuższej audiencji u Ojca świętego oraz gorące
pragnienie ujrzenia Zgromadzenia Salezjańskiego zatwierdzonego ostatecznie wraz
z Ustawami, ujawnia się w wielu listach. Pisał więc do tych z Danzo, Oratorium
i wychowanków innych domów:
Carissimo Don Lemoyne e voi tutti, o raci figli di Lanzo!
Rezerwuję sobie, gdy będę u was, osobiście przemówić do was, tu piszę
niektóre rzeczy odnoszące się do waszego dobra. Dziś rano o 11.00 byłem na audiencji
u Ojca św., którego zastałem pełnego wspaniałomyślności i gotowego na wszystko,
140

56.7 Page 557

▲back to top
by nas zadowolić. Rozmawiał długo o naszych sprawach, o Zgromadzeniu, o księżach,
klerykach, chłopcach. Wspomniał też i o kolegium w Lanzo, o którym kiedy indziej
mu mówiłem. Przy końcu chcąc dać wam dowód swej specjalnej życzliwości,
upoważnił mnie zakomunikować wam jego Apostolskie błogosławieństwo z odpustem
zupełnym w dniu, w którym przystąpicie do spowiedzi i Komunii św. Podziękowałem
mu od was za tę dobroć i przyrzekłem, że prócz Komunii św., w celu zyskanie odpustu
zupełnego, każdy z was jeszcze prywatnie przyjmie Komunię św. i pomodli się za
Ojca św.
Również i za tę Komunię św., powiedział Papież, udzielam odpustu zupełnego.
Widzicie więc, drodzy synowie, jak wielka jest dobroć Zastępcy Jezusa
Chrystusa, a zarazem uwielbiajcie łaskawość Bożą, że udziela nam tyle środków,
by zapewnić nasze wieczne zbawienie. Tymczasem, moi kochani przyjaciele, czy
dobrze rozpoczęliście nowy rok szkolny? Czy wszyscy są zdrowi? Czy macie
pragnienie być cnotliwymi i świętymi i być zawsze moją pociechą? Słyszę wasz głos
pochodzący z serc kochających, który mnie upewnia, że szczerze mówicie: Tak!!
Przyjmując to szczere wasze zapewnienie pragnę wam dać radę, której już
udzieliłem waszemu księdzu dyrektorowi, zawarta w tych słowach: „Jeśli pragniecie
być szczęśliwi tu na ziemi i zapewnić sobie wieczne szczęście w niebie, starajcie się
unikać zgorszenia i uczęszczajcie do Komunii świętej! Ty zaś, kochany księże
dyrektorze Lemoyne, który wiem, że kochasz bardzo swych wychowanków, postaraj
się w sposób jasny i praktyczny wytłumaczyć im moją radę, a uczynisz im wielką
przysługę i pociechę dla mnie.
Potrzebuję bardzo waszych modlitw w tej chwili, a zapewniając was o swojej
pamięci, proszę gorąco o przyjęcie Komunii św. na moją intencję w miarę możności.
Łaska Pana Naszego Jezusa Chrystusa niech będzie zawsze z nami! Polecenie
specjalne dla księdza Lemoyne: Poleć wszystkim, zwłaszcza księżom, by gorąco się
modlili w celu pomyślnego doprowadzenia do końca poważnych spraw, jakie mam
w ręku. Podaj załączony list księdzu Costamagna, a treść jego niech nie wyjdzie poza
wami dwoma na zewnątrz.
Wasz w Jezusie Chrystusie Aff. mo amico
Ksiądz Jan Bosko
Rzym, 05.01.1874 r. – via Sistina 104
141

56.8 Page 558

▲back to top
A oto ten do Turynu:
Carissimo Don Rua e cari tutti che habitate nel’Oratorio di Torino!
Niewiele czasu upłynęło od chwili rozstania się z wami, drodzy synowie,
a mam wiele rzeczy do powiedzenia i do pisania: opowiem obszerniej, gdy będę
z wami, o niektórych zaś rzeczach piszę w niniejszym liście: Otóż powiadam wam,
że wszędzie i zawsze myślę o was oraz proszę Boga o wasze dobro duchowne
i doczesne. Podróż miałem dobrą i mieszkam w domu, gdzie otrzymuję dowody
miłości większe nawet, niż miałbym je od własnych krewnych. Dzisiaj o godzinie
11.00 przed południem byłem na audiencji u Ojca św., który dopytywała się o naszym
Zgromadzeniu, o jego członkach, księżach, klerykach, studentach, rzemieślnikach,
o misji w Hong – Kongu i wielu innych sprawach.
Sprezentowałem mu słownik księdza Durando. Był bardzo zadowolony, gdy
mu zakomunikowałem o celu tegoż, o autorze, a drukarni, stereotypii, odlewni
czcionek, introligatorni, słowem o wszystkim w Oratorium, czego słuchał z wielką
życzliwością i zainteresowaniem.
Przeczytał następnie adres księdza Durando od początku do końca, jest to dzieło
godne katolickiego kapłana, rzecze Ojciec św., podoba mi się niech mu Bóg
błogosławi, jak ja mu błogosławię. To mówiąc wziął pióro i napisał parę słów poniżej
adresu wraz ze swym podpisem. Pragnął również udzielić innych łask, między innymi
błogosławieństwa apostolskiego z odpustem zupełnym w dniu, w którym przystąpicie
do spowiedzi i Komunii św.
Potrzebuję bardzo waszej pomocy w modlitwach, bym mógł pomyślnie
załatwić wszystkie ważne sprawy, które mam w ręku. Przyjmijcie w mojej intencji
Komunię św. a ja również modlić się będę za was. Wkrótce napiszę ponownie do was.
Łaska Pana Naszego Jezusa Chrystusa niech będzie zawsze z nami i zachowa nas od
grzechu i dopomoże wytrwać w dobrym.
Drogi Księże Rua, dotychczas brak mi wiadomości i listów z Turynu. Czy mróz
wielki? Czy są chorzy w domu? Jak postępuje nauka w liceum? A sprawy ze San
Biaggio? Sprawa Vicino?
Drogi księże Provera, prosiłem dla ciebie o specjalne błogosławieństwo Ojca
św.: miej wiarę i ufajmy w dobroć Boga. Kochaj mnie w Jezusie i Maryi Najświętszej
etc.
142

56.9 Page 559

▲back to top
Rzym, 05.01.1874 r. Godz. 11.00 po południu
Ksiądz Jan Bosko
W dniu następnym pisał do Salezjanów i wychowanków kolegium Borgo San
Martino i Turynu – Valsalice:
Car. mo D. Bonetti e voi tutti cari figli di S. Martino!
Z Rzymu, stolicy chrześcijaństwa, od siedziby Wikariusza Jezusa Chrystusa,
chcę napisać parę słów do moich ukochanych synów: to was przekona, że i z daleka
myślę i pamiętam o was. Otóż wczoraj byłem na audiencji u Ojca św., który mnie
przyjął z największą dobrocią. Udzielił to, o co prosiłem, rozmawiał ze mną długo na
temat młodzieży, potem przeszedł do was, drodzy synowie w kolegium S. Martino.
Pytał, jak się prowadzicie, czy są między wami święci chłopcy, jak wielu uczęszcza do
Komunii św., czy wieli jest współzawodników Dominika Savio. Starałem się go
zadowolić w sposób dla was zaszczytny. A gdy prosiłem o dowód łaski dal was,
polecił mi powiedzieć od siebie, że jest zupełnie zadowolony z was, że dajecie
nadzieję dobrego życia chrześcijańskiego wśród świata splamionego tylu występkami,
potem dodał:
„Proszę im napisać, że z całego serca udzielam im Apostolskiego
błogosławieństwa z odpustem zupełnym w dniu, w którym przystąpią do
Sakramentów Spowiedzi i Komunii św.”. Resztę powiem osobiście, gdy znajdę się
wśród was.
Równocześnie pragnąłbym otrzymać od was pewną rzecz, która wyjdzie na
korzyść dusz waszych: staracie się wszyscy przeszkadzać i unikać złych rozmów.
W tym celu też proszę księdza dyrektora, by zachciał mieć do was odpowiednią naukę
na temat, jak wielkim złem są nieodpowiednie rozmowy i o smutnych następstwach
zgorszenia. Mając ważne sprawy do załatwienie, polecam się bardzo waszym
modlitwą zwłaszcza przez przyjęcie Komunii św. w mojej intencji. Za to przyrzekam
pamiętać o was, gdy będę odprawiał Mszę św. na Grobie św. Piotra Apostoła.
Tu vero – księże Bonetti – predica verbum opportune importune, argue,
obsecra, increpa in omni patientia et doctrina. Dic sociis nostris multa nobis parata
143

56.10 Page 560

▲back to top
esse. Żniwo wielkie, dlatego gotować trzeba wielu pracowników. Napiszę do ciebie
wkrótce ponownie. Interea socii laborum metrum, vos gaudium meum et corona mea,
orate pro me, et pro magnis negotiis, quae nune temporis mihi sunt pertractanda –
Łaska Pana Naszego Jezusa Chrystusa niech będzie zawsze z nami.
Vale et valete, Rzym, 06.01.874 r., via Statina 104
Aff. mo in G.C. XJB
Car. mo D. Dalmazzo e car. mi allievi del Collegio Valsalice!
Nie mogę pisać wiele, za to piszę osobiście. Jestem w Rzymie. Wczoraj miałem
partykularną audiencję u Ojca św., który raczył okazać wielką życzliwość względem
nas. Rozmawiał z zainteresowaniem o naszych wychowankach w Valsalice i cieszył
się na wiadomość, że wszyscy mają chęć oraz zapał do cnoty. Polecił mi następnie
zakomunikować wam jego Apostolskie błogosławieństwo z odpustem zupełnym
w dniu, w którym przystąpicie do spowiedzi i Komunii św.
Prosiłem go następnie o jakąś myśl na pamiątkę dla was. Spojrzał na Krucyfiks
i powiedział: Proszę im powiedzieć, że im z całego serca błogosławię, niech nie
zapominają nigdy, że świat jest wielkim oszustem, tylko Bóg jest wiernym
przyjacielem, który nie opuści nas nigdy. Niech kochają tego dobrego Boga, który
o nich nie zapomni. Mam nadzieję napisać do was, czym prędzej. Polecam się waszym
modlitwą. Łaska Pana Naszego Jezusa Chrystusa niech będzie zawsze z nami, uwolni
od niebezpieczeństw doczesnych i uczyni na wieki szczęśliwymi. Amen.
Ty, księże Dalmazzo, pozdrów „współbraci salezjanów”, powiedz im, że pole
pracy jest przygotowane dla nas przez Opatrzność Bożą, módl się i polecaj się modlić.
Miej mnie w Jezusie Chrystusie
Aff. mo amico Ksiądz Jan Bosko
Rzym, 08.01.1874 r., via Sistina 104.
Oczywiście musiał nie zapomnieć również o Alassio, Varazze
i Sampierdarena, lecz te listy nie zachowały się. W tymże samym dniu pisał do
biskupa Vigevano w pewnej delikatnej sprawie:
144

57 Pages 561-570

▲back to top

57.1 Page 561

▲back to top
Referendissimo e carissimo Monsignore!
Doskonale, że mi Ekscelencja napisał o niemiłej sprawie Zinasco. Minister
interesował się wszystkim i prosił o kopię jego listu. Widząc, że nie było tam nic
kompromitującego, zgodziłem się zwracając tylko uwagę, że jest to list poufny. Jeśli
diabeł nie włoży swego ogona za kilka dni napiszę o czymś ważnym. Proszę modlić
się i zachęcać do tego dusze pobożne o dobry wynik tej sprawy.
Wczoraj rozmawiałem długo z Ojcem św., który cieszy się dobrym zdrowiem
i przeze mnie posyła mu Apostolskie błogosławieństwo. On sam i kardynał Antonelli
zostali powiadomieni o sprawie Zinasco. Prosząc o błogosławieństwo, kreślę się etc.
aff. mo amico
Rzym, 06.01.1874 r.
Niezwykłej pracy, jak powiedzieliśmy już, dokonał Ksiądz Bosko w czasie tej
bytności w Rzymie na korzyść temporaliów biskupów włoskich. Lecz bardziej
intensywnie zabiegał, by otrzymać pełną stabilizację Pobożnego Towarzystwa
Salezjańskiego.
By o tym mieć niejakie pojęcie, wystarczy wspomnieć o wielu wizytach, jakie
uważał za konieczne lub stosowne złożyć kardynałom i Prałatom!
Dnia 3 stycznia, konferował z monsignorem Vitelleschim, wieczorem zaś
w uroczystość Trzech Króli, ponownie odbył z nim długą rozmowę, podobnie
w poprzednim dniu był u kardynała Berardiego. Od razu spostrzegł się, że był w pełni
zrozumiany przez Ojca św. Sekretarza Kongregacji Biskupów i Zakonników oraz
swego przyjaciela, kardynała Berardiego. Istotnie też po Ojcu świętym, kardynał
Berardi i monsignore Vitellischi byli mu nieustanną podporą w osiągnięciu
upragnionej mety.
Dnia 8 stycznia poszedł do kardynała Patrizi, dowiedziawszy się od Ojca św.,
że na Kongregacji Partykularnej, względnie specjalnej kardynałów, która miała zebrać
się w sprawie zatwierdzenia Ustaw, przewodniczyć miał kardynał wikariusz, którego
Ojciec święty osobiście poinformował o zajętym nieprzychylnym stanowisku przez
arcybiskupa Turynu. Kardynał przyjął Księdza Bosko z radością i oświadczył jasno,
że ani on nie podzielał zdania monsignora Gastaldiego.
145

57.2 Page 562

▲back to top
Dnia 9 stycznia poszedł do św. Oficjum, by monsignore O. Sallua Z.K. wstawił
się za nim do swego współbrata O.Bianchi’ego konsultora św. Kongregacji, autora
owych 38 Animatversisones. Również wybitny monsignore Manacorda, Piemontczyk,
z diecezji Mondovi, który znał dobrze dzieło Księdza Bosko, przyjął go i traktował
z wielką uprzejmością.
Tymczasem monsignore Vitelleschi zawiadamiał go, że Ojciec miał zamiar
wyznaczyć Komisję Partykularną kardynalską, do której prawdopodobnie mieli wejść
kardynał wikariusz, kardynał Berardi i jeden z dwunastu kardynałów minowanych na
Konsystorzu z 22 grudnia ubiegłego roku, może kardynał Tarquini SJ lub kardynał
Oreglia di S. Stefano.
Ksiądz Bosko niezwłocznie udawał się z wizytą do kardynała Oreglia, brata
cavagliere Fryderyka, który przez wiele lat był członkiem naszego Towarzystwa.
Za dwa dni udał się do pałacu Altemps koło Placu Navona, by rozmawiać
z kardynałem Monaco Lavalletta. Ten purpurat, charakteru wyniosłego i surowego, ale
przy tym pełen uprzejmości i dobroci, przyjął go serdecznie i zatrzymał u siebie na
półtoragodzinnej rozmowie, prócz innych dowodów życzliwości, udzielił mu gratis
dwa brevia na przywilej kaplicy prywatnej dla pań Vicino i Ghiglini, tak, iż wróciwszy
do domu, Ksiądz Bosko nie ukrywał swego zadowolenia, mówiąc do księdza Berto:
„Wiesz co, naprawdę warto składać wizyty! Nieraz ukłon, pozdrowienie,
wystarczy by zjednać sobie daną osobę. Tak było z kardynałem Monaco, który nie był
nam zbyt przychylny!
Dnia 14 stycznia, spedycyjny apostolski, Stefan Colonna, zaprosił go do siebie
na obiad wraz z wielu prałatami, wśród których znalazł się także nowomianowany
kardynał Aleksander Franchi. W czasie bankietu mówił niewiele. Proszono go wtedy,
by opowiedział coś o Oratorium i o trudnościach, jakie musiał przebyć. Zaczął, więc
opowiadać o dwunastu rewizjach, jakie przeżył, z taką swadą i humorem, czym
pozyskał sobie sympatię wszystkich biesiadników, także po skończonym obiedzie,
kardynał Franchi wziął go do siebie i zatrzymał na półtoragodzinnej rozmowie,
do chwili przybycia innego purpurata, kardynała Martinellego, który również przed
odejściem z wielką serdecznością go pozdrowił.
Dnia 16 stycznia, nabrał odwagi i poszedł do kardynała Prefekta św.
Kongregacji Biskupów i Zakonników. Również kardynał Bizarri, o charakterze
146

57.3 Page 563

▲back to top
surowym i pedantycznym, przyjął go życzliwie, doradził wiele rzeczy, także uważał
go za zjednanego dla swej sprawy.
Dnia 23 stycznia złożył uszanowanie kardynałowi Kamilowi Tarquini’emu SJ,
dla którego miał również zlecenie od O. Secondo Franco: był on również przychylny,
lecz niestety ten nowy purpurat, który, jak mówiono, miał wejść w skład komisji
kardynalskiej, po paru dniach rozchorował się i umarł z rana dnia 15 lutego.
W między czasie Ksiądz Bosko oddawał do druku w drukarni Propagandy
nowy egzemplarz Ustaw.
W nim, jak oświadczał, przyjmował znaczną część 28 uwag, „które ostatnio
zostały mu zakomunikowane” względem niektórych „wprowadził pewne
modyfikacje” a „niektóre artykuły” musiał utrzymać „jedynie w celu uratowania od
rozbicia swego Zgromadzenia spod obowiązujących praw cywilnych”, uwzględniając
również rady otrzymane w tych dniach od osób kompetentnych.
Postaramy się podać syntetyczne objaśnienie nowego trudu, którego podjął się
ze zwykłą mu pilnością.
I Uwaga znosiła rozdz. I wstęp i rozdz.;
II uwag a znosiła początki Zgromadzenia, ze względu na to, że Stolica Ap. nie
zwykła zatwierdzać w Ustawach danych historycznych zgromadzenia: usunął je wiec
z tekstu i przełożył na początek czcionką kursywną, na sposób przedmowy. II, VII,
XIX, XX, XXII podsuwały tu i tam różne poprawki: więc na ich podstawie usuwał:
wzmiankę o wydawnictwach „Letture Cattoliche” i „Biblioteki dla młodzieży”,
o składaniu Przełożonemu sprawozdania, które ograniczać się miało do zachowania
Ustaw i postępu w cnocie: o zgodzie rodziców na przyjęcie do Zgromadzenia:
usunięto też przepis dla tych, co mieli oddawać się studiom, by przynieśli ze sobą
wstępując do nowicjatu wyprawę i sumę 500 pensji oraz inną 300 lir przed złożeniem
ślubów: a dla koadiutorów 300 lir przy wstąpieniu: wzmiankę o stanie zdrowia
kandydata.
III Uwaga chciała usunąć wzmianki o prawach cywilnych laików, Ksiądz
Bosko przyjął ją częściowo, pozostawiając w art. 2 rozdziału „O, poszczególnych
domach” zaledwie wzmiankę ogólnikową, nie czynić niczego „wbrew prawom
kościelnym i cywilnym”, a w 2 rozdz. „O ustroju Towarzystwa” czyni prostą
wzmiankę o prawach cywilnych w następujących słowach: „Ktokolwiek wstępuje do
147

57.4 Page 564

▲back to top
Towarzystwa, nie traci, ani po złożeniu ślubów, praw cywilnych przysługujących mu,
dzięki którym może ważnie i godziwie nabywać, sprzedawać, czynić testamenty
i dziedziczyć: lecz w sposób i w zakresie, który Przełożony Generalny uzna za
stosowne in Domino, opierając się na ustawach innych zgromadzeń zakonnych
zatwierdzonych.
Utrzymując, że istota ubóstwa zakonnego nie dotyczy zachowania prawa
radykalnego posiadania dóbr partykularnych, lecz polega na zupełnym wyrzeczeniu
się ich zarządzania, wolał wybrać formę ślubu ubóstwa, dzięki której w obliczu
Kościoła było się związanym ślubem ubóstwa, a wobec państwa używało się
wszystkich praw cywilnych.
IV Uwaga domagała się ściślejszego sprecyzowania ślubu ubóstwa, według
tego, co zawarte było w Collectanea Episcoporum et Regurarium Nr. 859: on zaś
trzymając się swego zamiaru uniknięcia dla Towarzustwa wszelkich trudności ze
strony władz świeckich i widząc w prywatnej własności członków najlepszą gwarancję
dla niego, nie dodał żadnej zmiany w rozdziale o ślubie ubóstwa, powtarzając
w uwadze, że tak rozdział o ustroju Towarzystwa, jak ten o ślubie ubóstwa zaczerpnął
prawie dosłownie z Ustaw Zgromadzenia Szkół Miłosierdzia, zatwierdzonych przez
Grzegorza XVI.
V Uwaga, znajdując, że nie jest zgodne z duchem zgromadzenia zakonnego,
by księża i klerycy zatrzymywali beneficja proste, jak czyta się w art. 4 i 5 rozdziału
„O ustroju Towarzystwa”, wymagała, by tracili je po złożeniu ślubów wieczystych,
z wyjątkiem beneficjów własnych i rodzinnych: a Ksiądz Bosko nie uznał za stosowne
zmienić nawet tych artykułów, byle członkowie zatrzymując, nawet po profesji,
beneficja rodzinne, jak proste kościelne, nie administrowali nimi i nie wykraczali
przeciwko ślubowi ubóstwa, ani własnemu ustrojowi każdego zgromadzenia
zakonnego.
Siedem Uwag następnych /VI, XIV, XVIII, XXI, XXIII, XXV i XXVI/
wymagały dodatków i poprawek zgodnie z ogólną formą wszystkich zgromadzeń
zakonnych, a więc chodziło o odsyłanie do Stolicy św. uchwał Kapituł Generalnych,
by nabrały mocy prawnej: przy otwieraniu nowych domów o liczbę przynajmniej
trzech członków, z nich dwóch przynajmniej ma być kapłanami: o to, że wykonywanie
148

57.5 Page 565

▲back to top
urzędu kapłańskiego ma się odbywać nie tylko prout Regulae Secietatis petientur, lecz
iuxta sacrorum canonum praescripta:
Dalej, że aspirant zanim zostanie przyjęty na nowicjusza do Zgromadzenia,
winien odbyć 10 dni rekolekcje:, że w każdym domu, dla wygody członków ma być
większa liczba spowiedników /a nie tylko jeden/, że do prowadzenia procesów
cywilnych potrzebne jest pozwolenie Stolicy św.
Co trzy lata ma być zwoływana Kapituła Generalna dla załatwienia spraw
pilnych Zgromadzenia, akta zaś jej mają być przesłane do Kongregacji Ap. i Zz.
w celu ich zbadania i zatwierdzenia:
Ksiądz Bosko przyjmował je wszystkie: pierwsze pięć włączał w miejsce
wskazane przez konsulatora: przedostatnią w artykule 13 rozdziału „O innych
Przełożonych”, odnośny do Ekonoma Generalnego: a ostatnią w nowym artykule
2 rozdziału „O zarządzie Towarzystwa”. XXIV ta doradzała dodać w artykule
2 rozdziału „O poszczególnych domach”, aby spowiednicy a Rectore constituti byli
także zatwierdzeni przez Ordynariusza: lecz Ksiądz Bosko bynajmniej nie chcąc
naruszyć jurysdykcji biskupów, nie uważał za konieczne dodawać takiego
oświadczenia, gdyż zgodnie z praktyką po zakonach, do słuchania spowiedzi tych, co
żyją wewnątrz domu zakonnego, wystarczy upoważnienie Przełożonego. XXVII
chciała usunąć szczegół zawarty w art. 8 „O praktykach pobożności”, mianowicie,
że Przełożony może dyspensować od odprawiania rekolekcji i innych praktyk
pobożnych, Ksiądz Bosko zaś, który w owych czasach, ze względu na brak personelu i
wielką pracę, widział się nieraz zmuszony udzielać takiego zwolnienia, dla swego
spokoju nie chciał przyjąć tej poprawki.
Inne Uwagi odnosiły się do sposobu wyboru Przełożonego Generalnego
i Kapituły Wyższej oraz zarządu Towarzystwa, zwłaszcza VIII, IX, X, XI, XII, XIII
i XV.
Uwaga VIII zauważała, że wiek przepisany dla Przełożonego Generalnego, ma
być lat 40; Radców Generalnych, lat 35 oraz przynajmniej 5 lat profesji; dla Magistra
nowicjuszów – lat 35 i 10 przynajmniej profesji. A Ksiądz Bosko, odnośnie do 1 art.
Rozdziału „O wyborze Przełożonego Generalnego” podawał przepis, że elekt ma być
profesem od lat 10, mieć przynajmniej 35 lat życia: odnośnie zaś radców i magistra
nowicjuszów nie wyszczególnił nic, ze względu na młody wiek ówczesnych
149

57.6 Page 566

▲back to top
członków, dlatego też wszyscy wybrani do Kapituły Wyższej musieliby mieć braki, co
do wieku przepisanego: oświadczył jednak, że jest gotów przyjąć poprawkę w sensie
zasadniczym i ogólnym, ale w wypadkach poszczególnych wolno mu będzie uciec się
do Stolicy świętej, by rozwiązać trudność, dodając słowa: Maec vero seatas minui
aliquando poterit interveniente S. Sedis onsensu.
Uwaga IX wymagała, by wybór Przełożonego Generalnego oraz jego Kapituły
dokonany został przez członków Kapituły Generalnej absolutną większością głosów,
a nie inaczej, a Ksiądz Bosko w art. 5 i 6 Rozdziału „O wyborze Przełożonego
Generalnego” postanowił, by w wyborze na Przełożonego Generalnego oddali swój
głos wraz z członkami Kapituły Wyższej, wszyscy dyrektorzy, wraz ze swym
delegatem, wybranym przez profesów z każdego domu: a w art. 1 Rozdziału
„O innych Przełożonych przepisywał, by w tenże sam sposób odbywał się wybór
członków Kapituły.
X Uwaga chciała, by w skład Kapituły Generalnej, jak w innych
Zgromadzeniach, nie wchodzili profesi wieczyści domu, gdzie się odbywał wybór,
ze względu na żale profesów innych domów: on zaś przepisując, by Kapituła zbierała
się co trzy lata oraz zarządzając, w jaki sposób miał być zapowiedziany wybór
Przełożonego Generalnego, nie uważał za stosowne dodawać czegoś innego przy
zwołaniu Kapituły Generalnej.
XI Uwaga wymagała, by wszyscy członkowie Kapituły Wyższej, /łącznie
z Prefektem i Katechetą Generalnym/, zostali wybrani przez Kapitułę Generalną
i rezydowali przy boku Przełożonego Generalnego; lecz św. Założyciel pragnąc
widocznie mieć przy boku Przełożonego Generalnego dwóch adiutantów całkowicie
zaufanych, celem sprawniejszego załatwienia spraw Towarzystwa, powstrzymał się od
dodania tej uwagi, nie przepisując obowiązku wspólnej ich rezydencji.
XII Uwaga chciała usunąć w rozdziale „O zarządzie Towarzystwa” wzmiankę,
że Przełożony Generalny miał zanotować i trzymać w tajemnicy nazwisko tego, który
po jego śmierci miał podjąć się zarządu Towarzystwa aż do następnej elekcji przez
Kapitułę: on zaś usunął całkowicie ten artykuł, a na innych miejscach, gdzie była
mowa o zastępcy tymczasowym, położył słowo ,,Prefekt”.
XIII Uwaga w trzech pierwszych artykułach rozdziału. O przyjęciu do
Towarzystwa” znajdowała przepisy przeciwne zwyczajom Stolicy św. gdy się mówi,
150

57.7 Page 567

▲back to top
że tylko Przełożonemu Generalnemu jest zastrzeżone, przyjęcie i wydalenie
z Towarzystwa nowicjuszów i profesów, jak również mianowanie Przełożonych
lokalnych i główniejszych urzędników Zgromadzenia, /Wizytatorów/ podczas gdy
w art. 16 rozdziale „O innych Przełożonych” czytało się wyraźnie, że były zastrzeżone
Kapitule Wyższej. Lecz Ksiądz Bosko przyjął to również w wymienionym artykule
1 i 3 /drugi nic o tym nie mówił/, uznał za stosowne wyszczególnić, iż w nieobecności
Kapituły Wyższej, gdy zachodziła jakaś słuszna przyczyna, Przełożony Generalny
może przyjmować do Towarzystwa, dopuszczać do ślubów i zwalniać z nich
w porozumieniu z Kapitułą miejscową, widocznie dla szybszego załatwiania
wyłaniających się przypadków.
Uwaga XV stwierdzając, że Mistrzowi nowicjuszów nie powinno się powierzać
innego urzędu poza ich formacją, z której to przyczyny nie mógłby go spełniać
Dyrektor duchowy lub Katecheta, ze względu na ich różnorodne zajęcia, cytował
/poza miejscem/ art.12, rozdz. „O poszczególnych domach”, w których zaznaczono
zajęcia Katechetów lokalnych, a nie Katechety Generalnego/, a Ksiądz Bosko po
wyszczególnieniu w art. 9 rozdz. „O innych Przełożonych”, iż dyrektorowi
duchownego w szczególności powierzona jest troska o nowicjuszów „wraz z ich
Mistrzem”, przygotował nowy rozdział „O Mistrzu nowicjuszów i ich kierownictwie”.
Zmiany istotne lub powiedzmy inaczej ważniejsze dodatki, zostały
wprowadzone przez Uwagi: XVI i XVII przyjęte obydwie w odpowiedniej formie.
A wiec XVI podkreślała brak nowicjatu i chciała go widzieć zgodnie
z konstytucją „Regularis disciplinae” Klemensa VIII i innych przepisów
kanonicznych, to jest, żeby nowicjusze byli oddzieleni zupełnie od profesów i mieli,
jako jedyne zajęcie swe ćwiczenia pobożne, nie zajmując się innymi sprawami
Zgromadzenia. A Ksiądz Bosko rozszerzał rozdział XIV: „O Mistrzu nowicjuszów
i ich kierownictwie” w tej formie, która pozwala na dokładniejsze ujęcie jego ducha:
1. Każdy członek, nim ostatecznie zostanie przyjęty do Towarzystwa
winien przejść okres trzech prób. Okres pierwszej próby winien poprzedzać nowicjat
i nazywa się aspiranturą, drugi jest to właściwy nowicjat, trzeci, to okres ślubów
trzyletnich.
151

57.8 Page 568

▲back to top
2. Zatem oprócz warunków przepisanych /w rozdz. XI/ Mistrz
nowicjuszów powinien zbadać uważnie, czy zachowanie się postulanta jest takie, iż
zdaniem Przełożonych, wobec Boga, będzie on zdatny na większą chwałę Boga i ku
pożytkowi Towarzystwa.
3. Pierwszą próbę uważa się zwyczajnie za dostateczną, gdy aspirant
przebył jakiś czas w pewnym domu Towarzystwa lub uczęszczał do szkół
prowadzonych przez nie i w tym czasie przyświecał cnotą i zdolnościami.
4. Lecz gdyby ktoś już w starszym wieku prosił o przyjęcie do
Towarzystwa
i został przyjęty na pierwszą próbę, odprawi rekolekcje i przez kilka miesięcy będzie
się ćwiczył w rożnych zajęciach Towarzystwa, tak, by mógł poznać
i praktykować ten sposób życia, któremu pragnie się poświęcić. W tymże czasie
Mistrz nowicjuszów i inni Przełożeni winni pilnie uważać, czy aspirant nadaje się do
Towarzystwa Salezjańskiego.
5. W czasie pierwszej próby Mistrz nowicjuszów i Przełożeni miejscowi
winni pilnie uważać i co w Panu osądzą, wyjawić Kapitule Wyższej.
6. Po ukończeniu pomyślnie pierwszej próby i po przyjęciu członka do
Zgromadzenia, Mistrz nowicjuszów niech weźmie go pod troskliwą opiekę, niczego
nie zaniedbując, co przyczynić się może do zachowania Reguł i Ustaw Zgromadzenia.
7. Mistrz nowicjuszów niech usiłuje okazać się:
Tak uprzejmym, łagodnym i pełnym dobroci, iżby członkowie
otwierali przed nim swe serce, względem tego, co mogłoby im pomóc
w postępie w doskonałości,
Pouczy ich dokładnie o ustawach, zwłaszcza o tym, co dotyczy ślubów
ubóstwa, czystości i posłuszeństwa,
Będzie się starł, by wypełniali wzorowo praktyki pobożności,
przepisane w Towarzystwie,
Co tydzień regularnie urządzi konferencję katechetyczno – moralną,
Przynajmniej raz w miesiącu zaprosi uprzejmie każdego na
sprawozdanie z życia duchownego.
152

57.9 Page 569

▲back to top
8. Ponieważ celem naszego Towarzystwa jest nauczanie chłopców,
zwłaszcza najbiedniejszych, religii i kierowanie nimi drogą zbawienia wśród
niebezpieczeństw tego świata, w czasie tej drugiej próby będą wszyscy poważnie
oddawać się studiom i nauczaniu w szkołach dziennych
i wieczorowych, w katechizowaniu dzieci oraz asystowaniu ich w wypadkach pilnej
potrzeby. Jeśli nowicjusz okazał, że we wszystkim będzie się starał
o większą chwałę Bożą oraz, że przejął się duchem Towarzystwa i ćwicząc się w
praktykach pobożnych, świecił dobrym przykładem, rok drugiej próby należy uważać
za skończony, w przeciwnym razie przedłuży się tę próbę na parę miesięcy lub nawet
do roku.
9. Po ukończeniu nowicjatu i wysłuchaniu zdania Mistrza nowicjuszów,
Kapituła Wyższa może go dopuścić do ślubów trzyletnich. Okres stanowi trzecią
próbę.
10. W czasie tej próby członek może być wysłany do jakiegokolwiek domu
Zgromadzenia, by spełnić obowiązki, które zostaną mu zlecone: dyrektor nowego
domu będzie się starał dopełnić względem niego obowiązków Mistrza nowicjatu.
11. W czasie tych prób Mistrz nowicjuszów będzie nieustannie polecał
i z miłością wpajał w umysły nowicjuszów umartwienie zmysłów zewnętrznych, a
zwłaszcza umiarkowanie, z taką jednak roztropnością, by siły fizyczne nie osłabły, a
członkowie nie stali się niezdolni do pełnienia zajęć właściwych naszemu
Zgromadzeniu.
12. Po ukończeniu chwalebnie trzech prób, jeśli członek ma w sercu silne
pragnienie pozostania na zawsze w Zgromadzeniu, będzie mógł być dopuszczony
przez Kapitułę Wyższą do ślubów wieczystych.
XVII Uwaga podkreślając brak programu naukowego w Zgromadzeniu chce by
był wyznaczony przez wyraźne postanowienie, że wszyscy kandydaci do kapłaństwa
mają oddawać się studiom teologicznym przez cztery lata w kolegium osobnym lub
w jakimś seminarium diecezjalnym, nie zajmując się w tym czasie inną pracą
w Zgromadzeniu: a Ksiądz Bosko w nowym rozdziale napisanym „O naukach”
oświadczał, że nie jest mu obca myśl ustanowienia 4 – letnich studiów teologicznych,
lecz, że obecnie nie może otworzyć specjalnego domu na ten cel, oddzielenie od
153

57.10 Page 570

▲back to top
innych kolegiów, nie zwracając uwagi władz szkolnych, z drugiej strony nie uważa, by
nie dało się to pogodzić, iżby klerycy studenci oddając się swym studiom
teologicznym, nie mogli równocześnie uczyć katechizmu i asystować wychowanków,
dając przez to dowód swych zdolności i ćwicząc się w zajęciach właściwych
Zgromadzeniu.
A oto króciutki rozdział /XII / „O naukach”:
1. Członkowie dążący do stanu kapłańskiego będą się pilnie oddawali studiom
kościelnym.
2. Głównym ich studium będzie Pismo św., Historia Kościoła, Teologia
dogmatyczna, spekulatywna i moralna, oprócz tego kształcić się będą w dziełach
i rozprawach fachowo omawiających religijne wychowanie młodzieży.
3. Naszym nauczycielem będzie św. Tomasz z Akwinu i inni autorzy
powszechnie uznani za wybitniejszych w katechizacji oraz wykładzie nauki religii
katolickiej.
4. Każdy członek postara się ułożyć szereg rozmyślań i nauk zastosowanych
najpierw do chłopców, następnie zaś do wszystkich wierzących.
Uwagą najważniejszą ze wszystkich była XXVIII dotycząca udzielania
dimisorii do święceń. W art. 4 rozdziału „O zarządzie Towarzystwa” mówiło się,
że członkowie będą otrzymywali świecenia z rąk biskupa diecezji, według zwyczaju
innych zgromadzeń zakonnych, mających swe domy po wielu diecezjach, a to na
mocy przywilejów udzielonych zgromadzeniom, uważanym, jako zakony ścisłe. To
oświadczenie uznano ze niewystarczające, tym bardziej, że Przełożonemu
Generalnemu proszącemu o władzę wystawiania dimisorii, jej nie udzielono: Ksiądz
Bosko zaś stwierdzając, że nie otrzymał jej w roku 1869, gdy traktowano tylko
o ogólnym zatwierdzeniu Zgromadzenia, a nie jego Ustaw, otrzymał ją przecież na lat
dziesięć na korzyść tych, którzy przed 14 rokiem życia wstąpili do zgromadzenia,
a dla innych otrzymał specjalne indulty, teraz, zatem dokumentował swą prośbę
o udzielenie mu władzy wystawiania dimisorii do biskupa diecezjalnego, przytaczając
w cytowanym artykule, że członkowie otrzymywali dotąd święcenia od biskupa
154

58 Pages 571-580

▲back to top

58.1 Page 571

▲back to top
diecezjalnego, zgodnie z Dekretem Klemensa VIII z dnia 3 marca 1596 r.,
przytaczając w uwadze słowa dekretu.
Przy końcu rozdział „De externis” o członkach eksternach, wobec tego, że nie
miał żadnej uwagi, pozostawił go po formule ślubów, jako dodatek.
9. Konsulta
Dnia 3 lutego monsignore Vitelleschi zawiadamiał, że Kongregacja
partykularna składała się z następujących kardynałów: Patrizi, De Luca, Bizarri
i Martinelli.
Konstanyn Patrizi, Wikariusz Generalny Jego Świątobliwości, Prefekt
Kongregacji Obrzędów i Dziekan św. Kolegium: Antonin De Luca, z Bronte /Catania/,
Prefekt św. Kongregacji Indeksu: Józef Bizarri, Prefekt św. Kongregacji Biskupów
i Zakonników: Tomasz M. Martinelli, z Zakonu Eremitów św. Augustyna, były
Sekretarz i Asystent Generalny Zakonu i Teolog Soboru Watykańskiego, podniesiony
do św. purpury kardynalskiej na ostatnim konsystorzu, późniejszy pro – Prefekt św.
Kongregacji Studiów, następnie Prefekt św. Kongregacji Obrzędów, a w końcu
Indeksu: a więc czterech Książąt Kościoła św. pod każdym względem
najwybitniejszych.
Gdy tak stały sprawy, wobec bliskiego dnia odbycia się Konsulty kardynalskiej,
Ksiądz Bosko, „po gorącej modlitwie w czasie Mszy św. wezwawszy światła Ducha
Świętego, po uproszeniu specjalnego błogosławieństwa Głowy Kościoła” przesyłał
„Drogim Synom Salezjanom” poszczególnych domów inny okólnik „na temat jednej
z najważniejszych spraw a mianowicie:, w jaki sposób popierać i zabezpieczyć
moralność wśród chłopców, których nam powierza Opatrzność Boska”.
Każde Zgromadzenie zakonne mam własne oblicze: Ksiądz Bosko zwykł
mawiać, że nasze Pobożne Towarzystwo winno pociągać wzrok wszystkich ku nam
przez blask niewinności anielskiej!
Jesteśmy, pisał, w najważniejszym momencie naszego Zgromadzenia.
Następnie tak mówił:
Dopomóżcie mi swą modlitwa, dokładnym zachowaniem Reguł, żeby nasze
wysiłki zostały ukoronowane pomyślnym wynikiem dla większej chwały Bożej, ku
155

58.2 Page 572

▲back to top
pożytkowi dusz naszych oraz naszych wychowanków, którzy na wieki będą stanowić
koronę chwały Zgromadzenia Salezjańskiego.
Należało, więc przystąpić do przygotowania tzw. Positio, czyli dokumentacji
odpowiedniej, celem przedłożenia jej Najdostojniejszym Eminencjom, wchodzącym w
skład Kongregacji partykularnej do zbadania sprawy. Praca ta została powierzona
profesorowi adwokatowi Karolowi Menghini, summiście św. Kongregacji, który
pospieszył porozumieć się osobiście ze św. Założycielem. A monsignore Vitelleschi
z dniem 17 lutego, dał Księdzu Bosko bilet polecający do adwokata, który z tą chwilą
traktował go z pełnym zaufaniem i względami. Dnia 21 lutego okazał mu niektóre listy
pisane przez arcybiskupa Turynu do kardynała Bizarri, Prefekta św. Kongregacji
Biskupów i Zakonników, a zwłaszcza ten z 26 lipca 1873 r., w którym zapytywał, czy
Zgromadzenie zakonne św. Fr. Salezego jest bezpośrednio zależne od Stolicy św.
i wyjęte spod jurysdykcji biskupa oraz inny, jeszcze ważniejszy, z dnia 9 stycznia
tegoż roku, gdy Ksiądz Bosko był w Rzymie, w którym oświadczając z jednej strony
„niezwykłe zalety i cnoty” Założyciela ciesząc się, że zdołał „nadać trwałą postać
stowarzyszeniu duchownych oddających się w sposób szczególny zadaniu tak
ważnemu, jak wychowanie młodzieży”, wracał jednak usilnie do koniecznego
ustanowienia dla nowego zgromadzenia nowicjatu regularnego, „dwuletniego”,
ponieważ o ile Ksiądz Bosko osobiście „ma szczególny talent w wychowaniu
młodzieży świeckiej” jednak nie posiada tego talentu odnośnie młodzieży duchownej,
a względnie nie otrzymuje w tym należytej pomocy od członków, którym powierza
formację kleryków. A oto dosłowny tekst listu:
Turyn, 09.01.1874 r.
Eminenza Reverendissima!
Wasza Eminencja przed paru miesiącami pisał mi, że św. Kongregacja
Biskupów i Zakonników zajmuje się obecnie zbadaniem Ustaw Zgromadzenia św. Fr.
Salezego, założonego przez Księdza Jana Bosko w Turynie, z treści pisma miarkuję,
że to Zgromadzenie wkrótce otrzyma ostateczne zatwierdzenie od Stolicy św.
Ja podziwiam zdolności i niezwykłe cnoty wymienionego Księdza Bosko
i cieszę się bardzo z dobra, które czynił i czyni na korzyść młodzieży: gratuluję,
156

58.3 Page 573

▲back to top
że zdołał nadać formę stałą stowarzyszeniu księży, którzy w sposób szczególniejszy
oddają się wychowaniu chrześcijańskiemu młodzieży: uważam jednak, iż jest moim
poważnym obowiązkiem dać do zrozumienia wymienionej Kongregacji, na której
czele stoi godnie Wasza Eminencja, potrzebę wydania zarządzeń, by we
wspomnianym zgromadzeniu św. Franciszka Salezego zaprowadzono konieczny
nowicjat dwuletni, w którym młodzi klerycy ćwiczyliby się nie w rządzeniu, jak to się
dzieje nazbyt często, gdy posyłani są, jako nauczyciele w różnych kolegiach, a raczej
w słuchaniu, jak to się czyniło zawsze i czyni w nowicjatach zakonnych innych
zgromadzeń, a zwłaszcza w Towarzystwie Jezusowym.
Ksiądz Bosko ma talent szczególny do wychowania młodzieży świeckiej, lecz
wydaje się, że nie posiada go w pełni odnośnie wychowania młodzieży duchownej,
a względnie nie otrzymuje w tym należytej pomocy od innych księży, którym
powierza nadzór nad klerykami. Niektóre fakty opłakania godne dowodzą dostatecznie
moje twierdzenie.
Otóż siedmiu kleryków, którzy wyszli ze szkół Księdza Bosko, otrzymało
stanowiska nauczycieli, względnie wychowawców w zakładzie dla głuchoniemych
w tym mieście i z żadnego z nich nie był zadowolony zarząd wspomnianego
przytułku, składający się z wybitnych osobistości świeckich, znanych z pobożności
i przywiązania do religii uszanowania dla kleru: ogólnie słyszy się na nich skargi
o braku pokory i posłuszeństwa.
Te same żale słyszy się w innych instytucjach lub pewnych seminariach
o klerykach, którzy ukończyli swe nauki literackie, filozoficzne lub teologiczne we
wspomnianym Zgromadzeniu.
Gdy byłem w Salluzo, pozwoliłem, by jeden kleryk z mej diecezji odbywał
studia w tym Zgromadzeniu i polegałem na świadectwie moralności i ducha
kapłańskiego, jakie mi wydał o nim Ksiądz Bosko. Lecz w miesiąc po otrzymaniu
święceń kapłańskich wspomniany zeszedł na manowce z powodu nieumiarkowania
w napojach i nie wiadomo, jakie mu dać stanowisko, gdyż skądinąd jest ignorantem
i gburowatym.
Z innym kapłanem mam gorsze kłopoty. Otóż ten od roku 1862 do 1867, odbył
studia kleryckie w Zgromadzeniu św. Fr. Salezego, pozostając w nim, jako konwiktor.
Kuria arcybiskupia w Turynie polegając na świadectwie moralności, wydanym przez
157

58.4 Page 574

▲back to top
Przełożonych tego Zgromadzenia, dopuściła go do święceń prezbiteratu. W dwa lata
później został wysłany na wice-proboszcza w pewnej parafii tej diecezji.
Na tym stanowisku ten nieszczęśliwiec prowadził się tak nagannie pod
względem moralności, iż złożono przeciwko niemu 39 skarg bardzo obciążających:
ten biedak w obawie wyroku trybunałów świeckich, zbiegł poza granice państwa.
Ponieważ jednak chodzi o sprawy, co, do których możliwa jest ekstradycja, być może,
że władzom cywilnym uda się dowiedzieć o jego aktualnym pobycie i mógłby być
sprowadzony do Turynu, a wtedy powstałby skandal, którego następstwa byłyby
nieobliczalne dla kleru i religii.
Ten, kto mógłby złożyć świadectwo o nowicjacie odbywanym w tym
Zgromadzeniu jest O. Oreglia de S. Stefano TJ, były członek tego Zgromadzenia przez
dłuższy czas, a od roku przebywający w Kolegium rzymskim OO Jezuitów.
Otóż ja proszę gorąco Waszą Ekscelencję a za jego pośrednictwem, św.
Kongregację Biskupów i Zakonników, by nakazano wprowadzić wspomniany
nowicjat w regułach Zgromadzenia św. Fr. Salezego. Uważam również, że ze względu
na szczególne trudne warunki, w jakich znajduje się archidiecezja turyńska i diecezje
piemonckie, by Stolica św. udzieliła arcybiskupowi turyńskiemu i innym biskupom,
możności pewnej kontroli przy dopuszczaniu do święceń tak, by żaden z tych
członków nie był dopuszczany do nich, bez zgody wyraźnej biskupa diecezjalnego,
podczas gdy obecnie za moimi plecami wyświęca się kandydatów gdzie indziej. Nie
mniej wydaje się na miejscu, by arcybiskupowi i biskupom udzielano władzy
egzaminowania wspomnianych członków przed dopuszczeniem ich do ślubów
wieczystych.
Zresztą zadośćuczyniwszy swemu obowiązkowi sumienia, jestem zawsze
gotów ze czcią przyjąć wszelkie rozporządzenie św. Kongregacji, które uzna za
konieczne wydać.
Całując ze czci św. Purpurę oświadczam się etc.
Obbed. mo e umillimo servitore
+ Wawrzyniec arcybiskup Turynu
Święty był zdumiony czytając pierwszy list, a jeszcze bardziej drugi. Kazał je
skopiować księdzu Berto i rozmawiał na ten temat z kardynałem Barardim, który sam,
158

58.5 Page 575

▲back to top
czy jakaś inna osobistość, poradzili mu zbić jego treść bezpośrednio. Ale, w jaki
sposób?
Postanowił, więc posłużyć się jakimś byłym wychowankiem i tak zrobił.
Odpowiedź zbijającą zarzuty zawarte w owym liście, przesłał do Kongregacji
kardynałów. Był to list anonimowy, lecz prawdopodobnie ,,skopiowany” przez
księdza Anfossi, który był jednym z oskarżonych w ,,sławnym dokumencie”. Mówimy
,,skopiowany” przez księdza Anfossi, gdyż w Archiwum naszym znajduje się oryginał
pisany przez Księdza Bosko. Na zło ostateczne, ostateczny środek!
A oto odpowiedź na list arcybiskupa:
Turyn, 15.02.1874 r.
Rev. Sig. Don Bosco!
Podczas gdy Wasza Przewielebność zajmuje się w Rzymie pilnie sprawą
uzyskania dóbr stołowych arcybiskupa, ten stroi się w brodę i przywdziewa perukę.
Jak już donosiłem mu w ubiegłym roku, pod pozorem proszenia św. Kongregacji
Biskupów i Zakonników o wyjaśnienie, czy Zgromadzenie św. Fr. Salezego zostało
wyjęte spod jurysdykcji Ordynariusza, podał powody skłaniające do takiej prośby.
Skandale, niesubordynacja Oratorianów i obawa, że mogliby nawet popaść w kary
kościelne, skłoniły go do tego obowiązku sumienia /w rzeczy samej bardzo
delikatnego!/ do napisania niniejszego listu. Pozostaje on w sprzeczności z tym,
co tyle razy wobec mnie powiedział, że księża Oratorium mogą być stawiani za wzór
dla wszystkich. Obecnie zaś dowiadując się, że w Rzymie traktuje się o definitywnym
zatwierdzeniu Zgromadzenia, nie pytany przez nikogo, motu proprio, usiłuje na
wszelki sposób go zniesławić oszczerstwem. Nie znam dokładnej daty sławnego
dokumentu, lecz wiem, że został wysłany do Rzymu, po odjeździe Księdza do tego
miasta.
Otóż on suponując, że ci ze św. Kongregacji Biskupów i Zakonników są
dziećmi nierozumiejącymi po łacinie, podpowiada im, jakie warunki należy mu
postawić: a chcąc uzasadnić swoje twierdzenie, zniesławia studia, które się odbywa
w jego domach. /Jest to doprawdy śmiałość posunięta aż tak daleko/. Żali się,
że członkom jego Zgromadzenia brak pokory i moralności. Chcąc zaś to poprzeć
159

58.6 Page 576

▲back to top
faktami, powiada, że siedmiu od niego było w zakładzie dla głuchoniemych i na
wszystkich żalono się za ich zarozumiałość i niesubordynację. Cytuje później fakt
księdza Chiapale z Saluzzo: lecz on przecież w Oratorium nie uczył się pijaństwa,
nieuctwa i arogancji. Cytuje następnie innego wychowanka, który opuściwszy
Oratorium, jako wice proboszcz, jest obecnie sądzony za sprawy niemoralne i dlatego
biada diecezji turyńskiej, biada innym diecezjom podalpejskim, jeśli jego
zgromadzenie zostanie zatwierdzone, względnie, jeśli się nie postawi mu
odpowiednich zastrzeżeń.
Ja, który byłem przez sześć lat w jego domu i który znam dobrze jego samego,
dom i fakty, o których się wspomina, jestem tym do głębi oburzony. Jest to, bowiem
wszystko mieszaniną fałszu i złośliwości. Wszyscy, o których mowa byli klerykami
lub księżmi w seminarium, dlatego odpowiedzialność spada na niego, a nie, na kogo
innego. Chiapale zaś odbył swe studia w Oratorium, sprawował się zawsze
nienagannie i był żywego usposobienia. Znał się na muzyce, grywał na fortepianie
i organach oraz był dobrym kaznodzieją. Jako swego kolegę z ławy szkolnej, znam go
doskonale. Nie można jednak było przewidzieć, czy ktoś jest skłonny do wina, gdyż
wychowankom go się nie daje, księża dostają go w tak małej ilości, iż proszę
wybaczyć wyrażenie, można by nazwać to wodą ,,rozwinioną” niż winem
rozcieńczonym. Wiem również, że Chiapale nie był nigdy członkiem jego
Zgromadzenia, jak sam mi to nie raz mówił.
Komunikuję mu o tych rzeczach, którymi może się posłużyć na korzyść, lecz
wyznaję, że nie mogę zrozumieć takiego postępowania. Pytałem nieraz niektórych,
skąd to pochodzi, że arcybiskup zawsze widzi wszystko czarne w Oratorium.
Niektórzy myślą, że śmieje się tak dlatego, iż Ksiądz Bosko podniósł go z prochu, dał
zajęcie i imię, drukował mu książki i postarał się o stanowisko, które obecnie zajmuje
i że on nie chce się do tego przyznać.
Zdaniem innych, co również powtórzył jeden biskup wobec mnie, on się
obawia, że kapłani Księdza Bosko przyćmią kler diecezjalny, że wielu nosi się z myślą
opuszczenia seminarium i pójścia do Księdza Bosko, gdzie jest lepiej. Słowem obawia
się, by nie było diecezji w diecezji na jego szkodę. I tak z dnia na dzień popełniając
niestosowności, nie wiem, dokąd zajdzie.
Oświadczając się zawsze Księdza
160

58.7 Page 577

▲back to top
Aff. mo figlio N. N.
Podczas gdy adwokat Menghini kompletował zbiór dokumentów w załączeniu
do Positio, Ksiądz Bosko przedstawił odbitkę ,,Zarys historyczny Zgromadzenia”.
Wspomniał w nim o początkach Pobożnego Towarzystwa, o radzie otrzymanej
od Ojca św. by założył ,,stowarzyszenie o ślubach prostych, gdyż bez ślubów nie
mogą istnieć wzajemne więzy między członkami oraz między przełożonymi
a podwładnymi”, przytoczył Decretum Laudis, nadmienił o trudnościach, jakie się
napotykało przy święceniu kandydatów: potem przedstawił w formie dialogicznej
,,sprawy odnoszące się do studiów, nowicjatu i zachowania Ustaw: i znowu powracał
do trudnej kwestii dimisoriów, które stanowią ,,podstawowe prawo zgromadzeń
zakonnych”. Wspomniał o zatwierdzeniu Zgromadzenia w dniu 1 marca 1869 r.
i udzieleniu mu prawa wystawiania dimisorii na lat dziesięć dla tych, którzy wstąpili
do naszych kolegiów przed 14 rokiem życia i należą do Zgromadzenia, dla innych zaś
otrzymał radę, by w konkretnych wypadkach dla określonej liczby kandydatów składał
specjalne podanie.
I tak otrzymał już pozwolenie raz dla siedmiu, innym razem dla dziesięciu,
ostatnio zaś dla sześciu kandydatów. Kończył nadmieniając, że przedkłada „kopię
Ustaw wraz z ich umotywowaniem i odnośnymi dokumentami do Kongregacji
Biskupów i Zakonników” celem ich definitywnego zatwierdzenia. Dlatego uwzględnił
w nich większą część ostatnich Uwag, a co do dimisorii, prosił o władzę
nieograniczoną nie do jakiegokolwiek biskupa, lecz zgodnie z Dekretem Klemensa
VIII.
Adwokat pochwalił wykład, jako interesujący, lecz zbyt długi, by go pomieścić
w Positio, zresztą zredagowany w formacie Ustaw, nie odpowiadał przyjętej formie
dokumentu urzędowego w kongregacjach rzymskich. Wobec tego poradził mu
sporządzić jego streszczenie w formie nieco krótszej.
Ksiądz Bosko, więc zabrał się spokojnie do pracy i pod kierunkiem sumisty
sporządził dość szybko kompletny opis stanu Pobożnego Towarzystwa, jego
stosunków ze Stolicą św. i biskupami, jego Ustaw, jego stanu prawnego wobec
państwa oraz obecny rozwój, jaki osiągnęło.
161

58.8 Page 578

▲back to top
Ta praca kosztowała go wiele trudu, prócz wielu innych spraw, którym się
oddawał, dnia 24 musiał udać się do Ceccano z hrabią Filipem Berardim tak, że rano
spiesząc się, by oddać do druku tę pracę, nie zdążył odprawić Mszy św.!
W tym dokumencie, załączonym do Positio, czytamy następujące uroczyste
oświadczenie wielkimi literami: „Celem zasadniczym Zgromadzenia, było od jego
początków nieustannie:
PODTRZYMYWANIE I OBRONA AUTORYTETU GŁOWY
KOŚCIOŁA WŚRÓD WARSTWY NIŻSZEJ SPOŁECZEŃSTWA,
ZWŁASZCZA
WŚRÓD
MŁODZIEŻY
NARAŻONEJ
NA
NIEBEZPIECZEŃSTWA.
Patrz Ustawy, rozdz. I. i II”.
Dnia 27 lutego złożył kardynałowi Berardiemu kopię „sławnego dokumentu”
i odnośną odpowiedź zbijającą, a Eminencja powiedział, że ją puści między członków
Kongregacji Partykularnej.
Ksiądz Bosko również od niego otrzymywał jak najlepsze poparcie. Ksiądz
Berto, który zazwyczaj towarzyszył mu w tych rozmowach, niektóre frazesy
zanotował.
Gdy go raz spytał Ksiądz Bosko, czy jeszcze jakaś rzecz mogłaby stać na
przeszkodzie zatwierdzeniu Ustaw, usłyszał odpowiedź:
Proszę być spokojnym, proszę się nie bać! Gdyby coś zaszło, czy Ksiądz myśli,
że mu nie powiem o tym? Proszę liczyć na mnie! Wszystko przechodzi przez moje
ręce!
Powiedział również innym razem: Listy arcybiskupa i warunki przez niego
stawiane nie wywołują żadnego wrażenia!
4 marca, nowy egzemplarz Ustaw był wydrukowany i ksiądz Berto zaniósł
kopię monsignorowi i adwokatowi Menghini, a dnia 7 marca zostały przedłożone wraz
z Positio, ich Eminencjom kardynałom członkom Kongregacji Partykularnej.
Positio w sprawie zatwierdzenia Ustaw Towarzystwa Salezjańskiego,
przedłożona przez relatora J.S. monsignora Nobili Vitelleschi’ego arcybiskupa
Saleucji, sekretarza, zawierała Konsultację wraz z odnośnymi dokumentami, to jest
prośbę do Papieża w sprawie definitywnego zatwierdzenia, Dekret Pochwalny z dnia
162

58.9 Page 579

▲back to top
13 lipca 1864 r. i 13 uwag na temat Ustaw wówczas przedłożonych, Dekret
definitywnej aprobaty Zgromadzenia, z ograniczoną władzą wystawiania dimisorii
z dnia 1 marca 1869 r.; Informację /polecenie warunkowe/ monsignora Gastaldiego
z dnia 10 lutego oraz jego list osobisty z dnia 23 kwietnia 1873 r., listy polecające
biskupów: Casale, Savony, Vigevano, Albengi, Fossano i arcybiskupa Genuy; Votum
Przew. O. Bianchi, Z.K. Konsultora oraz streszczenie odnośnych uwag, przesłane
Księdzu Bosko przez monsignora Vitelleschi’ego, w końcu sumaryczne
przedstawienie na 12 stronicach stanu Pobożnego Towarzystwa podpisane przez św.
Założyciela.
Tenże nie omieszkał złożyć osobiście lub przesłać ich Eminencjom, członkom
Kongregacji Partykularnej, również Szkicu historycznego Zgromadzenia, który polecił
wydrukować: dnia 11 marca otrzymał wiadomość, że 24 bieżącego miesiąca, to jest
w dniu, w którym święcimy miesięczne wspomnienie Najświętszej Maryi
Wspomożycielki, miała się zebrać Kongregacja Kardynałów.
W dniu 16 bm. przesyłał następny okólnik do domów, Współbraci
i wychowanków, komunikując radosną wieść i zachęcając, by „w jednym sercu
i myśli złączyli się, celem ubłagania światła Ducha Świętego dla Ich Eminencji
Kardynałów”, którzy mieli wydać swoją opinię o przedmiocie „jednym
z najważniejszych dla naszego dobra obecnego i przyszłego”, przez trzydniowe modły
i ćwiczenia pobożne. Postanowił również, by wszyscy salezjanie przez trzy dni, to jest
od 21 – 23, odprawili „post ścisły” /a kto by ze słusznej przyczyny nie mógł pościć,
miał odmówić specjalne modlitwy i spełnić akty umartwienia, które uznałby za
odpowiadające warunkom własnego zdrowia/. Mieli również zachęcić naszych
drogich wychowanków, by przystąpili z większą gorliwością do Sakramentów św.:
spowiedzi i Komunii św. oraz by przez wszystkich były odmówione specjalne
modlitwy na tę intencję. W ciągu dnia wszyscy członkowie niech spędzą pewien czas
na modlitwie przed Najświętszym Sakramentem odmawiając brewiarz i spełniając
wszystkie ćwiczenia pobożne w kościele. Należy również zachęcić „Mały Kler”
i członków stowarzyszeń religijnych św. Alojzego, Najświętszego Sakramentu,
Niepokalanego Poczęcia NMP i św. Józefa, by uczynili to samo. „W dniach zaś 25, 26
i 27 tego miesiąca miano odprawiać modły rano i wieczorem w intencji obecnych
potrzeb Kościoła świętego i Ojca św”.
163

58.10 Page 580

▲back to top
Przesyłając księdzu Rua kopię okólnika załączył list osobny, z którego widać
jego nadzieję osiągnięcia mety w dniu 24- tym oraz powrócenia do Oratorium przy
końcu miesiąca. Prócz innych poleceń każe wysłać Kardynałowi Berardiemu telegram
z życzeniami imieninowymi.
Także dyrektorowi w Lanzo nadesłał wraz z okólnikiem następujący liścik:
Carissimo Don Lemoyne!
Z listu załączonego wywnioskujesz, na jakim punkcie znajdują się nasze
sprawy. Być może, napiszę ci o naszym spotkaniu we wtorek w Aleksandrii. Bądź
zatem gotów. Zawiadomię jeszcze bliżej o tym. Pozdrowienie miłe dla wszystkich,
sekret i żywa wiara w dobroć Bożą pozostaje etc.
Rzym, 16.03.1874 r.
Aff. Amico Ksiądz Jan Bosko
PS. Puszczam się w drogę bez grosza. Jeśli je masz, przynieś ze sobą.
Do tegoż księdza Lemoyne pisał inny list miesiąc wcześniej w innych
sprawach:
Carissimo Don Lemoyne!
Uważaj ten list, jakoby poufny i postaraj się wprowadzić w czyn. Twoje uwagi
zostały przyjęte i zobaczysz skutek. Nie mogę na razie oznaczyć dnia mego powrotu,
lecz dowiesz się o nim za jakiś czas. Nasze sprawy mają dobry przebieg. Powiedz
księdzu Scaramelli, by zalecił swoim malcom modlitwy na moją intencję: naprawdę
potrzebowałbym pomocy retoryków. Powiedz księdzu Lasagna, że wyjednałem u Ojca
św. specjalne błogosławieństwo dla jego wychowanków wraz z odpustem zupełnym
w dniu, w którym przystąpią do Komunii św. W ogóle potrzebuję wiele modlitw.
Pozdrów księdza Costamagna i Fiorenzo. Niech Bóg błogosławi was wszystkich,
ciebie i twoich oraz twe dzieła. Amen.
Rzym, 19.02.1874 r.
Aff. mo in G. C. Ksiądz Jan Bosko
164

59 Pages 581-590

▲back to top

59.1 Page 581

▲back to top
10. W międzyczasie
Również w czasie, kiedy przebywał w Rzymie, oprócz Współbraci,
wychowanków różnych domów i Córek Maryi Wspomożycielki, miał w każdej chwili
na pamięci wszystkie osoby zasługujące na jego zainteresowanie, jak wynika
z korespondencji, która się dochowała. Wiele z tych listów jest adresowanych do
księdza Rua.
Pierwsze dwa noszące tę samą datę /być może pierwszy był pisany po północy
z 10 na 11 stycznia/, prócz troski o dobrodziejów i kłopoty finansowe Oratorium
wyrażają życzenia, by przystąpiono do urządzenia nowej loterii; wskazują też na to,
jaką wagę przykładał Kisądz Bosko do modlitw specjalnych wychowanków
należących do różnych stowarzyszeń religijnych.
Car. mo Don Rua!
Pisałem już panu Vicino, że przywilej na kaplicę prywatną został uzyskany,
pozostaje jeszcze dopełnić pewnych formalności w urzędach watykańskich, by móc
wysłać reskrypt. Dziękujemy Bogu za wszystko. Odnośnie do weksli:
1. Sprzedaj ich pewną ilość, by móc spłacić długi terminowe;
2. Zachowaj te, które odnoszą się do ceduł otrzymanych od pani Magne
Felicita;
3. Zachowaj resztę do mego powrotu.
Czy w ogólności jest na nich zysk? Postaraj się, by z dniem 1 marca można
zacząć pracę w domu Coriasco i dokończyć go pospiesznie. Na ogół urządzić wiele cel
na pierwszym piętrze. Powiedz chłopcom ze stowarzyszenia Najświętszego
Sakramentu, by modlili się i przyjmowali Komunię św. na moją intencję. Pozdrów
księdza Barberisa i powiedz mu, że odpusty udzielone przez Papieża, można
rozciągnąć także na swoich krewnych i na eksternów. Poleć księżom, by modlili się
w sposób szczególny. Niech Bóg błogosławi etc.
Rzym, 10.01.1874 r.
Aff. mo Amico Ksiądz Jan Bosko
A drugi list:
165

59.2 Page 582

▲back to top
Don Rua car. mo!
1. Wczoraj pisałem, by sprzedać weksle konieczne do zapłacenia naszych
długów, obecnie uważam za wskazane, by sprzedać wszystkie, z wyjątkiem tych od
pani Magne Felicite i innych podobnych;
2. Postąpisz z del Grosso, jak uważasz za lepsze w Panu;
3. W sprawie zmarłego Fissore, zwróć uwagę, że zgodziłem się przez parę
lat odprawiać nabożeństwo;
4. Napisz księdzu Carruttiemu, by wszczął starania w Magistracie i u
Radcy szkolnego;
5. Powiedz księdzu Savio, by się uświęcił, by móc uświęcać tych z Hong-
Kongu. Co do pieniędzy złożonych, jeśli na 6% we formie żywnościowej, można
przyjąć, inaczej nie;
6. Nie zapominajcie o budowie w Coriasco i o kościele św. Jana
Ewangelisty;
7. Zebrać tych ze stowarzyszenia Najświętszego Sakramentu i polecić, by
się gorąco modlili, gdyż mam potrzebę. Niech Bóg wam błogosławi etc.
Rzym, 11.01.1874 r.
XJB
Do pana Cezara Chiala, który mu często, z pilnością przepisywał różne listy
i dokumenty, pisał:
Rzym, 29.01.1874 r.
Car. mo Chiala Cezary!
Pragnąłbym, byś mi załatwił pewne zlecenie, jak następuje: Idź do księdza D.
Tomatis, mieszkającego we własnym domu po prawej stronie Scala Porta Nuova
i spytaj, czy w Regułach Oblatów, które mi pożyczył i które ty odpisywałeś, po
paragrafie Immunitas locorum, gdzie mowa o przywilejach, ma dokończenie tej pracy.
Jeśli odpowie, że tak, poproś go w moim imieniu, by ci pożyczył, przepiszesz to
i przyślesz mi. A jeśli nie ma, podziękujesz mu ode mnie i powiesz, że w dowód
szczególnej wdzięczności będę się modlił za niego. Posłałem twój list do Mamy wraz
166

59.3 Page 583

▲back to top
ze swoim w sensie umówionym. Powiedz Besson’owi, że przygotowuję mu rozległe
pole, dlatego niech będzie Fortis in fide. Amen.
Aff. mo in G.C. Ksiądz Jan Bosko
Z tych przesłanych listów do Dobrodziejów w miesiącu styczniu pozostały dwa:
pierwszy jest do pani Alojzy Radice wdowy po Vittadini z Mediolanu:
Preg. me Sig. Luigia!
Odkładałem nieco pisanie oczekując nadejścia zimy, która w Rzymie w tym
roku jest dość surowa. Nie masz tu lokali ogrzanych, gdyż zwyczajnie brakuje w nich
kominów, drzwi i okna zaś są mało szczelne.
Byłem u Ojca św. i prosiłem o specjalne błogosławieństwo apostolskie, którego
on chętnie udzielił i upoważnił mnie zakomunikować Szanownej Pani i całej rodzinie
wraz z odpustem zupełnym dla wszystkich w dniu, w którym przystąpić zachcą do
Sakramentów św. ten sam odpust udzielony jest rodzinie pana Anioła Rossi, pani
Marietti Villa i jej krewnej Radice. Proszę łaskawie powiadomić o tych łaskach
duchownch odnośne osoby. Do widzenia w przejeździe przez Mediolan. Łaska Pana
Naszego Jezusa Chrystusa niech będzie zawsze z nami etc.
Rzym, 17.01.1874 r.
XJB
Drugi zaś do hrabiny Callori:
Mia buona Mamma!
Mam przyjemność powiadomić ją, na audiencji udzielonej przez Ojca św.
miałem okazję rozmawiać z nim o całej rodzinie i nagadać się do woli. W końcu
prosiłem o dwa specjalne błogosławieństwa: jedno dla hrabiny Medolago, by Bóg
udzielił jej zdrowia i pomocy, a drugie dla hrabicza Emanuela. Tu Ojciec św. przerwał
mi słowy: Z całego serca błogosławię mu, by został zawsze dzielnym katolikiem.
W końcu dodał: Upoważniam Księdza do zakomunikowania tym rodzinom
apostolskiego błogosławieństwa z odpustem zupełnym w dniu dowolnym. Tysięczne
ukłony dla niej i całej rodziny. Proszę modlić się za tego biednego, lecz zawsze
w Jezusie Chrystusie zobowiązanego syna.
167

59.4 Page 584

▲back to top
Rzym, 21. 1874 r., via Sistina 104
Ksiądz Jan Bosko
Księdzu Bosko szczególnie leżał na sercu postęp w dobrym swych
wychowanków. A oto cenny dokument ilustrujący wychowawcę, mistrza, ojca
i Świętego!:
Rzym, 20.1874 r.
Car. mo D. Lazzero o car. mi miei artigiani!
Chociaż pisałem list do wszystkich swych kochanych synów Oratorium,
wszakże, ponieważ rzemieślnicy są jakby źrenicą mego oka, nadto prosiłem dla nich
o specjalne błogosławieństwo Ojca św. uważam, więc za stosowne zadowolić swe
serce specjalnym listem do was. To, że żywię ku wam serialną życzliwość nie trzeba
udowadniać, to, że wy mnie życzycie dobrze, nie potrzebujecie mówić, gdyż
okazujecie to ustawicznie. Lecz ta nasza wzajemna życzliwość, na czym polega? Na
kieszeni? Nie na mojej, bo ja wydaję dla was: nie na waszej, nie gniewajcie się, bo jej
nie macie. A więc moja życzliwość oparta jest na pragnieniu zbawienia dusz waszych,
które zostały odkupione przez Krew Przenajdroższą Jezusa Chrystusa, a wy mnie
kochacie, dlatego, że staram się was prowadzić drogą zbawienia wiecznego. Zatem
fundamentem naszej wzajemnej miłości jest dobro dusz naszych.
Lecz moi drodzy synowie, czy każdy z nas sprawuje się tak, by zbawił swą
duszę, czy też by ją potępił i gdyby nasz Boski Zbawiciel wezwał nas w tej chwili na
swój sąd, czy bylibyśmy gotowi? Postanowienie uczynione, a niedotrzymane;
zgorszenie dane, a nienaprawione; złe rozmowy, które psują innych - są to rzeczy,
których powinniśmy się lękać, byśmy nie byli potępieni. Jeżeli niektórych musiałby
może Zbawiciel potępić, jestem przekonany, że jest wielu, którzy mają sumienie
czyste i załatwili swoje rachunki z Bogiem i to jest moją pociechą. Na wszelki sposób,
moi drodzy, bądźcie dobrej myśli; ja nie przestaję modlić się za was, pracować
i myślec o was, wy zaś okażcie swą dobrą wolę. Wprowadźcie w czyn słowa św.
Pawła, które wam przetłumaczę: „Zachęcaj chłopców, by byli trzeźwi i nie zapominali
nigdy, że postanowiono wszystkim raz umrzeć i że po śmierci wszyscy musimy stanąć
przed sądem Jezusa Chrystusa. Kto nie cierpi z Jezusem Chrystusem na ziemi, nie
168

59.5 Page 585

▲back to top
może z nim być ukoronowany chwałą w niebie. Unikajcie grzechu, jak swego
największego nieprzyjaciela, unikajcie źródła grzechów, jakim są złe rozmowy, które
psują dobre obyczaje. Dawajcie dobry przykład jeden drugiemu w uczynkach,
słowach” etc. Ksiądz Lazzero powie wam resztę . Tymczasem moi drodzy, polecam
się waszym modlitwom. Ci, co należą do Towarzystwa św. Józefa, jako najgorliwsi
niech przyjmą Komunię św. w mojej intencji. Łaska Pana Naszego Jezusa Chrystusa
niech będzie zawsze z nami i niech nam dopomoże być dobrymi aż do śmierci. Amen.
Wasz najprzywiązańszy przyjaciel
Ksiądz Jan Bosko
W następnej korespondencji nie wszystkie szczegóły są nam zrozumiałe,
podajemy ją jednak w całej rozciągłości. Ksiądz Rua informował Księdza Bosko
dokładnie o wszystkim, ten zaś wprowadzał go w każdą sprawę polegając na jego
bystrości i punktualności.
21 – 74
Carissimo Don Rua!
Skreśliłem już odpowiedź w różnych kwestiach: kartka jednak gdzieś się
zapodziała. Obecnie próbuję odtworzyć wszystko. Otóż:
1. Pomów z Duffy i jeżeli okazuje chęć udania się do Mediolanu, daj mu
zezwolenie.
2. Ks. Cassolino może jechać do Ameryki, a ten Cassolino z Aleksandrii jak
tam?
3. Ja proponuję, by zakład w Coriasco był złączony z kościołem.
Opowiadam się jednak za tym, na co zwraca uwagę ksiądz Savio, by front budynku
nie szpecił kościoła.
4. Dobrze byłoby zachować 1000 franków dochodów ze wszystkiego, a jeśli
już zostało zlikwidowane, zostawić tak, jak jest.
5. Zeszyt „Czytanek Katolickich” opóźnił się z wysyłką.
6. Powiedz Cezarowi Chiala, że mam zamiar wysłać mu kawałek
błogosławieństwa, który ma go uczynić świętym, czy chce, czy nie chce. Pozdrów go
serdecznie od przyjaciela, Księdza Bosko.
169

59.6 Page 586

▲back to top
7. W modlitwach wspólnych miejcie na uwadze krewną kardynała
Berardiego, która jest poważnie chora oraz kardynała Antonellego cierpiącego na
podagrę.
8. Markiza Villarios, monsignore Dell’Aquila, don Vitelleschi, pani Rosa
Colonna, nasi gospodarze przesyłają pozdrowienia dla ciebie i tych, którzy ich znają.
9. Być może pod koniec tygodnia prześlę ci list za pośrednictwem pewnej
osoby.
10. Facciolati i Baracchi są zawsze dobrymi? Lub lepiej, czy stają się
świętymi lub też broją?
11. Dzisiaj tu temperatura +16˚ C, a tam?
12. Sprawy rosną, a więc i potrzeby, zdwójcie więc modlitwy, a w
najbliższym tygodniu dowiecie się czegoś więcej.
13. Śmiej się: tej nocy miałem sen następujący: Zdawało mi się, że twoja
matka weszła do mojego pokoju, otwarła komodę, gdzie są moje skarpety, wyjęła je
wszystkie i stwierdziła, że niektóre są podziurawione przez mole. Wstyd dla Cassini –
rzekła - pozwolić na zniszczenie rzeczy wełnianych, tak drogich! Niech ci Bóg
błogosławi etc.
Ksiądz Jan Bosko
Jakaż poufałość względem księdza Rua! Nic nadzwyczajnego w tym śnie, lecz
tylko miła wzmianka o tej, która podjęła i prowadziła dalej w Oratorium
macierzyńskie troski Matusi Małgorzaty!
Następny list był wysłany wraz z okólnikiem o moralności:
Carissimo D. Rua!
1. Odnośnie do Cezara Chiala, masz pełne upoważnienie co do jego obłóczyn.
2. Podaj mi imię chrzestne doktora Fissora.
3. Poślij mi Katalog naszych Współbraci wraz z rozkładem personelu po różnych
domach.
4. Otrzymasz list od cavagliere Occelletti i przyjaciela Testore.
5. Co robią ksiądz Cibrario, ks. Cuffia, wraz z chłopcami? Pozdrów ich ode mnie.
170

59.7 Page 587

▲back to top
6. Otrzymasz list od naszych Współbraci, który postarasz się odczytać im
i gdzie będzie potrzeba, również skomentować.
7. Powiedz Cezarowi Chiala, że dobrze postąpił. Niech będzie dobrej myśli
i idzie naprzód, a jeśli będą jakieś trudności, niech mi pisze.
8. Pozdrów Streri, Besson, Lago, Dell’Antonio i Tosello i powiedz im, by byli
weseli i by pisali do mnie. Kochaj mnie w Panu etc.
Rzym, 04.02.1874 r.
Aff .mo in G.C. Ksiądz Jan Bosko
Dnia 14 lutego, przed udaniem się do Watykanu, pisał ponownie do Oratorium,
komunikując między innymi, że będzie prosił o specjalne błogosławieństwo Ojca św.
dla drogiego księdza Provera, ciężko chorego:
Carissimo Don Rua!
1. Na razie nie możemy zajmować się Porta, tym mniej nie można otwierać
domu regularnego. Można pozbierać dane i uporządkować, ale poza tym odłożyć
sprawę.
2. Nie uważam za stosowne, by Chiala powiadamiał o swoich obłóczynach,
może jednak napisać listy, by zawiadomić tych, których uzna za stosowne.
3. Względem Rho wyłaniają się trudności, dlatego będzie lepiej, że
porozumiemy się.
4. Nasze sprawy nadal postępują dobrze. Dziś wieczorem pójdę na
audiencję
u Ojca św. i poproszę o błogosławieństwo specjalne dla naszego drogiego księdza
Provera.
5. Powiedz Buffa i Garino, że myślę o nich wiele, lecz niech także i oni
myślą trochę o mnie. Veronesi co robi?... Módlcie się nadal i bądźcie spokojni,
lecz silentium. Twój w Jezusie Chrystusie
Rzym, 14.02.1874 r.
aff. mo amico Ksiądz Jan Bosko
W nowej audiencji u Papieża prosił o osobne błogosławieństwo dla profesora
Tomasza Vallari’ego i zlecał księdzu Durando powiadomić o tym uczonego latynistę:
171

59.8 Page 588

▲back to top
Don Durando mio Carissimo!
Dobrze żeś mi napisał, w taki sposób mam wiadomość o tobie i o innych. Bądź
łaskaw podejść do profesora Vallauri i powiedzieć, że z wielką przykrością
dowiedziałem się, że zachorował. W każdym razie ja i ksiądz Berto modliliśmy się
w jego intencji u Grobu Księcia Apostołów i pamiętaliśmy o nim we Mszach św. Gdy
byłem u Ojca św. interesował się on bardzo profesorem, oczekuje jego wizyty i posyła
mu apostolskie błogosławieństwo z odpustem zupełnym oraz Małżonce, w dniu,
w którym przystąpią do Spowiedzi i Komunii św.
Pozdrów ode mnie Gaia i Macone Cherico, powiedz Guidazio, by się
przygotował zaśpiewać piękną Prefację. Módl się i polecaj modlitwie oddanego ci
w Jezusie Chrystusie
Rzym, 14.02.1874 r.
Aff .mo amico Ksiądz Jan Bosko
PS. Tak samo błogosławieństwo Ojca św. z odpustem zupełnym dla damy
Giusiana wraz z ukłonami ode mnie.
Dnia 14 lutego Trybunał Apelacyjny w Turynie rozpatrywał sprawę między
Magistratem a Księdzem Bosko, na korzyść którego wydał wyrok, choć jeszcze nie
ostateczny, on zaś dowiedziawszy się o tym pisał bez daty:
Carissimo Don Rua!
1. Błogosławieństwo i pozdrowienie dla Don Cinzano. Ufajmy.
2. Dobry wyrok w sprawie Cherasio.
3. Oczekuję pism, o których wspomina ksiądz Savio.
4. Pozdrów go i powiedz, że oczekuję od niego cudów. Komu odstąpił brodę?
5. Pozdrów drogiego ks. Provera, miejcie dla niego wszelkie możliwe względy.
Będziemy się modlili za niego. Niech nie myśli o postach ani o brewiarzu.
6. Pozdrów księdza Boverio: niech idzie do Sampierdarena.
7. Cierpliwości z tą kradzieżą w pralni; uważać tylko, by diabeł nie wykradł nam
dusz.
172

59.9 Page 589

▲back to top
8. Sprawy idą dobrze. Może w przyszłym tygodniu napiszę co innego. Módlcie
się. Bóg nam pomaga. Wszystkiego dobrego dla ciebie i wszystkich. Amen.
Ksiądz Jan Bosko
A oto inny list świadczący o szczególnym zaufaniu Świętego do księdza Rua,
który udawał się do niego w każdej sprawie:
Car. mo D. Rua!
Skutkiem zgubienia niektórych listów straciła się również odpowiedź
w różnych sprawach, których obecnie nie pamiętam. Pazienza!
1. Niektóre liściki…
2. Masz upoważnienie we wszystkim.
3. Jeśli nie masz pieniędzy, zaradź jakoś, bo ja ci ich nie przyślę.
4. Otrzymałem inne pisma Ganui. Sprawy są na ukończeniu, wszystko zależy od
naszej zgody.
5. Nasze sprawy pomyślnie postępują; dowiesz się wszystkiego później. Dlaczego
ksiądz Cibrario dąsa się? Powiedz Gaia i kucharzowi Bruno, by byli weseli
i modlili się wiele. Pozdrów Belmonte i daj wiadomości o nim. Podaj także
bilecik Rossi’emu, ale powiedz mu, iż obawiam się, że przez ustąpienie
z Wielkiego Chana skompromituje misję w Hong – Kongu, która należy do
jego imperium. Niech mu Bóg błogosławi…
Rzym, 17.02.1874 r.
XJB
W owych dniach zdarzyły się w Oratorium dwa fakty potwierdzające
szczególną opiekę Nieba. Z początkiem miesiąca przygotowującego do uroczystości
św. Józefa, dał się słyszeć niezwykły łoskot od strony ogrodu. Ksiądz Rua z Buzzettim
pobiegli zobaczyć, co się stało. Część dołu kloacznego zapadła się. Buzzetti
spostrzegłszy tuż przed sobą jakby czarną plamę na ziemi, powstrzymał księdza Rua,
nim postąpił krok naprzód. Naraz zapada się reszta dołu, nad którym przed chwilą
stanęli! Dół był pełen aż po brzegi i głęboki na trzy metry. Wszyscy przypisywali
szczególnej opiece świętego Józefa, dzięki któremu ksiądz Rua i Buzzetti uniknęli
173

59.10 Page 590

▲back to top
fatalnego wypadku. W uroczystość św. Józefa zdarzył się fakt jeszcze szczególniejszy.
O godzinie 9.30 dzwony zwoływały na uroczystą sumę, gdy w pewnej chwili urwało
się serce od dzwonu i spadając na mały taras, tuż pod wieżą, przebiło łuk wsporny
i odbijając się spadło na podwórze. Chłopcy bawili się na rekreacji. Kleryk Anaklet
Chione, który grał z nimi na dole, słysząc naraz zmianę w głosię dzwonów, przerwał
grę i popatrzywszy w górę, ujrzał spadające serce i uciekał wołając na chłopów: Via,
via, via!...
Zazwyczaj o tej godzinie, na tarasie chłopcy odbywali hałaśliwą rekreację;
jedni z nich zjadali bułkę, wygrzewając się na słońcu, inni grali. Owego ranka toczyła
się zagorzała walka, zwłaszcza wśród największej grupy, która grała w kręgle.
W miejscu zaś, w którym spadło serce, stało przed chwilą kilku starszych chłopców
rozmawiając, gdy wtem jeden z nich nieświadomie powiedział do kolegów: „Ruszmy
się stąd, bo mogłoby coś spaść nam na głowę!”.
Ksiądz Lazzaro, który znajdował się również na pierwszym podwórzu, słysząc
ten łoskot, obrócił się przestraszony i ujrzał kleryka Ghione, który pobiegł do serca
i wziął je na plecy. Ksiądz Ghivarello również obecny przy tym upewniał, że ten
wielki kloc, spadając miał siłę pędu kuli armatniej!
Ksiądz Bosko dowiedziawszy się o zapadnięciu się zbiornika pisał do księdza
Rua:
Carissimo D. Rua!
1. Załączam ci list do p. Turco Jana; postaraj się doręczyć mu go na miejscu, gdzie
przebywa.
2. Po zapadnięciu się zbiornika myślę, że musiał powstać wielki loch. Dziękujmy
Bogu, że szkoda była tylko materialna i trochę strachu.
3. Napisz mi, czy arcybiskup rozmawiał coś w sprawie kościoła św. Sekunda
z Buzzettim i czy pytał go o koszty dotychczasowych robót wykonanych.
Poświęć parę chwil na zrobienie dokładnej kalkulacji i napisz mi natychmiast.
On mi pisał, że Magistrat, który odstąpił ten grunt Księdzu Bosko, nie może mu
go dać bez mej zgody.
174

60 Pages 591-600

▲back to top

60.1 Page 591

▲back to top
4. Wracając do planów zbudowania domu z tyłu kościoła - zgadzam się, lecz
pragnąłbym, by był jak najdalej i obszerny, nadto trzeba zastanowić się, czy
bliżej domu Tensi, względnie Bellezzi.
5. Zbadaj to, potem sporządźcie plan celem zatwierdzenia przez Magistrat. Bez
tego napotkamy wciąż na sprzeciwy. Prawdopodobnie, nim zacznie się ta
budowa, ja będę w Turynie; gdyby jednak można było zostawić rzeczy, jak są
do końca roku, byłoby lepiej. Porozumcie się.
6. Diabeł chce nam dać ostatnie kopnięcie. Módlcie się nadal. W najbliższym
tygodniu otrzymasz wiadomości pozytywne.
7. Nie mogę zapomnieć przerażenia konwiktorów Gaia /Gaia był kucharzem,
a konwiktorami świnki…/ gdy poczuły, że ich pałac trzeszczy i wali się!
8. Daj wiadomości o księdzu Ghivarello, czy jest dobry, czy jest na rekreacji etc.,
etc. Pomów także z księdzem Pavesio, pozdrów go i powiedz, że pragnąłbym
mieć od niego wiadomości, o jego bracie, o szkole etc. Amen.
Ksiądz Jan Bosko
W liście przesyłał również kondolencje diakonowi Janowi Turco, z powodu
śmierci ojca:
Car. mo Turco Giovanni!
Ksiądz Rua pisze mi, że zmarł twój ojciec; zasmuciło mnie to, gdyż znałem go
i kochałem bardzo. Niech mu Bóg da Niebo. Modliłem się i będę się modlił za spokój
jego duszy. Ucieszyłem się dowiadując się, że byłeś przy jego łożu. Musiałeś doznać
bólu z tego powodu, ale dla niego była to wielka pociecha. Obecnie ufam, że dusza
jego uleciała do nieba, gdzie oczekuje na ciebie i na mnie. Niech Bóg sprawi, żebyśmy
pewnego dnia mogli znaleźć się razem w niebie. Obecnie podaję dla twej wiadomości,
że jeśli miałbyś co do załatwienia, czy rozporządzenia, możesz traktować z księdzem
Rua, który ma wszelkie pełnomocnictwa. Gdy będę na miejscu pomówimy o reszcie
i ułożymy wszystko zgodnie z wolą Bożą oraz z życzeniami ludzkimi. Mój drogi
Janie, módl się i za mnie, który teraz potrzebuję modlitwy. Pozdrów najpierwszych
przyjaciół w miejscu, gdzie się obecnie znajdujesz. Niech nam Bóg błogosławi
i prowadzi drogą zbawienia, etc.
175

60.2 Page 592

▲back to top
Rzym, 01.03.1874 r.
aff. mo amico XJB
Interesował się wszystkimi i wszystkim odpowiadał listownie na każde
zapytanie. Kleryk Cezar Cagliero, nauczyciel w Oratorium, pytał o pozwolenia
uczęszczania na uniwersytet w Turynie, na co on się zgadzał. List gdzieś mu się
zagubił i kleryk pisze ponownie, a dobry ojciec wyraża swą zgodę:
Carissimo Cesare C.!
Przykro mi, że mój list zagubił się. Pisałem w nim, że masz moją zgodę na
uczęszczanie na Uniwersytet, byleś pozostał zawsze moim przyjacielem i stał się
wzorem dla naszych kleryków, jako najgorliwszy z nauczycieli! Któżby mógł wątpić
o tym?... Pozdrów serdecznie swoich wychowanków, a moich drogich synów.
Powiedz im, że potrzebuję bardzo ich modlitwy, a będę również pamiętał o nich. Twój
zawsze.
Rzym, 10.02.1874 r.
Aff. mo amico Ksiądz Jan Bosko
Niektórzy chłopcy przesłali mu partykularne listy, a on im serdecznie dziękuje
w zbiorowym liście:
Ai miei cari Giovani Beoletti, Calvi, Cugiani, Gerini, Mantelli, Perona,
Batazzi, Varvello – Miei cari Figliuoli!
Otrzymałem wasz liścik, dziękuję wam z całego serca. Ufam, że wkrótce znajdę
się między wami. Tymczasem módlcie się dużo w mej intencji, przyjmujcie Komunię
św. choć raz na moją intencję. Pozdrówcie ode mnie waszego nauczyciela. Niech was
Bóg błogosławi etc.
Add. mo amico Ksiądz Jan Bosko
PS. Pozdrówcie ode mnie Facciolati, Barachi i Cottini - poetę. Kleryk
nowicjusz Alojzy Piscette, który lubił łacinę, przesłał mu list po łacinie, z podpisami
176

60.3 Page 593

▲back to top
wielu kolegów: Ksiądz Bosko również odpisuje mu o łacinie, przepowiadając mu
przyszłą karierę, jaka go czeka z korzyścią wielu sług Bożych, kapłanów i tylu dusz.
Dilecto Figlio Pisceta in D.S.P.!
Epistulas, quasi tu una cum amicis tuis ad me misisti gratulanti animo accepi.
Perge, fili mi, in sorten qua Deus ad altiora te vocavit. Nunc parvulus es, ideo collige
piscicułos; multi enim sunt aput nos. Cum autem vir factus fueris, Dominus faciet te
piscatorem hominum. Quaere Victorium Pavesio praeceptorem tuum, et dic ei ma
valde pro eo oravisse, specialemque benedictionem pro se et pro fratre suo a Supremo
Ecclesiae Antistite petiisse. Vale in Domino et ora pro me.
Roma, 22 Febr. 1874 /sic/
In Ch. J. amicus Jaonnes Bosco, Sac.
/tłumaczenie/ Ukochanemu synowi Piscetta pozdrowienie i pokój w Panu.
Otrzymałem z wdzięcznością twój list, który mi przysłałeś wraz ze swymi
przyjaciółmi. Podążaj, mój synu, za powołaniem wzniosłym, którego ci Bóg udzielił.
Teraz jeszcze jesteś mały, chwytaj więc małe rybki, których tak wiele jest u nas! „gdy
staniesz się mężem, Pan uczyni cię rybitwą ludzi”. Idź do swego profesora Viktore
Pavesio i powiedz mu, że wiele modliłem się za niego i prosiłem Ojca św.
o szczególne błogosławieństwo dla niego i jego brata. Pozdrawiam cię w Panu, a ty
módl się za mnie.
Rzym, 22.02.1874 r.
Twój przyjaciel w Chrystusie Panu Kisądz Jan Bosko
Istotnie Alojzy Piscetta, później doktor teologii i sławny profesor moralnej
w seminarium arcybiskupim w Turynie był prawdziwym łowcą dusz. Jego zewnętrzny
wygląd w połączeniu ze skromnością, stały w prawdziwym kontraście z jego
wybitnymi zdolnościami i sercem. W roku 1888 wziął udział w pielgrzymce kleru
włoskiego do Rzymu, z okazji Jubileuszu Kapłańskiego Leona XIII. Kardynał
Alimonda, na audiencji papieskiej, postarał się o krzesło dla niego, na którym kazał
mu stanąć, by mógł coś widzieć, ze względu na jego mały wzrost. A Papież stanąwszy
177

60.4 Page 594

▲back to top
koło niego, skoro usłyszał od kardynała świetne pochwały o nim, popatrzył nań mile
i powiedział: „Tantullus et tantum!!”.
Pewien koadiutor, szewc, zapewniał Księdza Bosko w liście o dobrym
sprawowaniu wychowanków, na co Ksiądz Bosko tak mu odpisał:
Car. mo Musso Bernardo!
Cieszę się bardzo, że ty i chłopcy twej pieczy powierzeni jesteście wszyscy
dobrzy, jak mi piszesz. Starajcie się potwierdzić to faktami. Proszę Boga za was i wy
dajcie mi dowód mego przywiązania wspólnie przystępując do Komunii św. na moją
intencję. Pozdrów Cantu i księdza Cibrario ode mnie. Niech wam Bóg błogosławi.
Rzym, 03.03.1874 r.
XJB
Listy partykularne Świętego były upragnione przez chłopców, toteż kleryk Jan
Cinzano, asystent studentów, pragnąc od niego otrzymać podobny, jak ksiądz Lazzero
dostał dla rzemieślników, prosił chłopców, by sprawowali się wzorowo przez dwa
tygodnie, potem donosił o tym księdzu Bosko, który tak mu odpisał:
Car. mo Cinzano e car. mi tutti gli studenti tuoi!
Doskonały podałeś projekt swym wychowankom, gdy zaleciłeś im, by
sprezentowali mi dwa tygodnie dobrego sprawowania się. Chwalebny ten zamiar,
chwalebniejsze jego wykonanie. Nie piszesz mi nic o sobie, myślę, że jeśli przez dwa
tygodnie otrzymali wszyscy optima, wierzę, że w tym również zawiera się i twoja
czcigodna osoba, nieprawdaż? Dziękuję ci, więc serdecznie, oraz wszystkim
studentom, za dar, jaki mnie złożyliście; okażę swą wdzięczność jeszcze bardziej, gdy
przybędę do domu. Szklanka czystej, etc. będzie dowodem mego zadowolenia ze
wszystkich. Wkrótce znajdę się wśród was, którzy jesteście przedmiotem mych myśli
i trosk; którzy jesteście panami mego serca i jak mówi św. Paweł: „dokądkolwiek idę,
wszędzie jesteście mi gaudium meum et corona mea”.
Wiem, że modliliście się za mnie, za co wam dziękuję: opowiem wam później
o owocach waszych modlitw. Lecz moi drodzy, motus in fine fit velocior; potrzeba,
byście zdwoili wasze modły i gorliwość, żebyście nie ustawali w dobrym
sprawowaniu się. To niewiele, co mogę dla was uczynić, lecz o wiele większa jest
nagroda, którą ma dla was przygotowaną Pan Bóg. Będę modlić się za was,
178

60.5 Page 595

▲back to top
błogosławię was z całego serca, a wy przyjmijcie w mej intencji Komunię św. wraz
z Ojcze nasz…, Zdrowaś Maryjo…, do św. Józefa. Łaska Pana Naszego Jezusa
Chrystusa niech będzie zawsze z nami. Amen.
Tu vero, Cinzano, fili mi, age viriliter ut coroneris feliciter, perge in exemplum
bono rerum operum. Argue, obsecre, increpa in omni patientia et doctrina. Spera in
Domino: ipse enim tibi dabit velle et posse. Postaraj się odwiedzić małżonków
Viancino; pozdrów ich w moim imieniu i życz im wszystkiego dobrego.
Vale in Domino – Rzym, 09.03.1874 r.
Joannes Bosco sacerdos
Pozostało wiele listów, które tylekroć zwykł pisać do Dobrodziejów, by im
dziękować, powiadamiać o szczególnym błogosławieństwie i łaskach Ojca św. mając
ich zawsze w myśli i w sercu. Pisał na przykład do markizy Blanki Malvezzi
z Bolonii:
Benemerita Sig. Marchesa!
List jej doszedł do rąk moich w Rzymie, gdzie się znajduję od paru miesięcy.
Dziękuję jej za dobroć, jaką nam okazuje, zwłaszcza ostatnio przez nadesłanie ofiary
w sumie 50 franków, które otrzymałem. Jako dowód mej wdzięczności proszę przyjąć
specjalne błogosławieństwo Ojca św. z odpustem zupełnym dla niej i dla całej rodziny,
w dniu, w którym przystąpi do Komunii św. W drugiej połowie miesiąca, da Bóg,
wracam do Turynu i mam nadzieję zatrzymać się w przejeździe w Bolonii, gdzie będę
mógł osobiście złożyć jej uszanowanie. Niech Bóg ją błogosławi i udzieli wszelkiego
dobra; wraz z całą rodziną. Proszę modlić się i za mnie, który etc.
Rzym, 03.03.1874 r.
XJB
Do kuzynki monsignora Gastaldiego, która bardzo się interesowała młodzieżą
żeńską oraz zbieraniem świętopietrza dla Ojca św. pisał:
179

60.6 Page 596

▲back to top
Preg. ma Lorenzina!
Przesłane mi banknoty złożyłem do rąk własnych Ojcu świętemu, który mi
powiedział, że wszystko odczytał i dał odpowiednie zarządzenia. Nie wiem więcej.
A jak zdrowie twoje? Czy jesteś dobra? Nie masz cierpliwości? Przesyłając mi
wiadomości o mamie, sprawiasz mi wielką przyjemność. Pozdrów ją ode mnie. Dla
obydwóch Ojciec św. przesyła szczególne błogosławieństwo. Módlcie się za mnie etc.
Rzym, 07.03.1874 r.
Umile servitore Ksiądz Jan Bosko
Do hrabiny Callori di Vignale:
Mia buona Mamma!
Jeśli nie skrzyczy swego niegodziwego syna, będzie to dowód jej niezwykłej
dobroci. Przebywać z dala od domu, porzucić swe zajęcia, rodzinę, Mamę, którą mam
jedną tak dobrą i parać się tu w Rzymie z tym, o czym piszą dzienniki! Tak, ma rację:
w Turynie wytłumaczę się ze swej nieuwagi i spodziewam się, to uczynić około 25
bm.
Mimo wszystko jednak nie zapomniałem o jej rodzinie. Ostatnio prosiłem Ojca
św. o specjalne błogosławieństwo w intencji jej zdrowia, czcigodnego pana hrabiego,
a zwłaszcza o trzy ,,S” dla pana Emanuela, to jest by był: santo, sapiente e sano.
Nie piszę więcej, by nie zasłużyć na skrzyczenie, lecz tylko proszę zawsze
Boga etc. Ten tydzień jest bardzo ważny dla mnie, dlatego polecam się modlitwom
etc.
Rzym, 06.03.1874 r.
Aff. mo F.C.
Pani Ugoccini, która przysłała żywność na drogę z Florencji do Rzymu,
przesłała uprzednio wraz z niniejszym listem, z dopiskiem księdza Berto, serdeczne
pozdrowienia:
180

60.7 Page 597

▲back to top
Mia buona Mamma!
Nasza podróż wspaniała, kurczak wyśmienity, służył nam doskonale.
Buteleczka wypróżniona do dna. Nasz adres następujący: Torre de’Specchi,
względnie: Via Sistina 104 u p. Sigismondi.
Oczywiście piszę w celu dowiedzenia się o stanie zdrowia pana Tomasza, który
przy naszym wyjeździe był niedysponowany. Niech Bóg udzieli obydwojgu etc.
umill. mo servitore XJB
PS. Korzystam również ze sposobności, by wyrazić wdzięczność po pierwsze:
za serdeczną gościnność udzieloną nam oraz za wikt, w który zostaliśmy zaopatrzeni
na drogę: zapewniam, że mieliśmy doskonałe desine. Zarówno Ksiądz Bosko, jak
i biedny piszący pożywali z apetytem. Dzięki Bogu czujemy się dobrze, lecz najwięcej
myślimy o panu komandorze Tomaszu. Spodziewamy się, że wskazane leki mu
pomogą i będziemy mogli go ujrzeć z powrotem przy dobrym zdrowiu.
Rzym, 17.03.1874 r.
aff. mo amico XJB
Ksiądz Bosko żywił tak wielki szacunek względem zacnego Pavesio, iż chętnie
widziałby go w sukni kleryckiej, jak mu to kilkakrotnie nadmienił, nawet pisemnie.
Pewien kanonik, z diecezji Bagnorea, spotkawszy Księdza Bosko w Rzymie,
prosił o parę słów polecających do księżniczki d’Aosta, małżonki księcia Amadeusza
Ferdynanda Marii, na co mu Ksiądz Bosko odpisał:
Carissimo Signor Canonico!
Przypominam sobie doskonale jego osobę i zażyłe nasze stosunki i nie
zapomniałem też modlić się w jego intencji. W sprawie, o którą chodzi, przyznaję,
że nie mam żadnej styczności ze wspomnianą księżniczką, choć skądinąd wiem,
że jest bardzo miłosierna i pobożna. Mam jednak sposób, który prawdopodobnie
będzie skuteczny. Otóż Wasza Przewielebność niech napisze list z poleceniem od
swego Ordynariusza, zaopatrując kopertę napisem: Biskup Bagnorea – posłać list
pocztą do rąk jej własnych. Inne środki są niepewne i mogą zawieść. Jeśli mógłbym
jeszcze w jakiejś sprawie służyć, proszę mi rozkazywać bez zastrzeżeń. Przesyłam
181

60.8 Page 598

▲back to top
katalog naszych Stowarzyszeń i wydawnictw polecając jego gorliwości ich
propagowanie. Jeśliby kto na poczet swego udziału zadeklarował odprawienie Mszy
św. możemy przesłać intencje. W tym miesiącu jestem w Rzymie, a potem w Turynie.
Proszę o przyjęcie wyrazów mego uszanowania dla czcigodnego jego biskupa
i polecam się modlitwom etc.
XJB
10. ,,Wszystko ukończone! ”
Wracamy do opowiadania o Księdzu Bosko. W miesiącu marcu Ksiądz Bosko
miał inną audiencję u Ojca św., z której zachowało się pro-memoria. Otrzymując raz
po raz propozycje nowych fundacji, również na terenach misyjnych, prosił Ojca św.
o zezwolenie na ich zaktualizowanie:
Beatissimo Padre!
Ksiądz Jan Bosko, Przełożony Generalny Towarzystwa św. Franciszka
Salezego, upadając do stóp Waszej Świątobliwości, oświadcza pokornie, iż miałby
obecnie następujące propozycje otwarcia nowych domów:
1. Dom dla ubogich sierot katolickich na wyspie Hong - Kongu w Chinach.
2. Hospicjum ze szkołami w Savannach w Ameryce.
3. Administracja i kierownictwo zakładu dobroczynnego w Genewie, pod firmą
,,Orafnotrofio dei Putti”.
4. Kolegium wychowawcze dla kształcenia powołań kapłańskich w Ceccano.
Pomimo, że dotychczas sprawy powyższe załatwiane były z odnośnymi
Ordynariuszami diecezji, zgodnie jednak z Ustawami Salezjańskimi, nie mogąc
otwierać, ani przyjmować administracji nowych zakładów bez zgody Stolicy
Apostolskiej, pokornie proszę Jego Świątobliwość o odnośne upoważnienie.
XJB
W międzyczasie powstała nowa trudność, prawdopodobnie ze strony
Przewielebnego O. Bianchi, Konsultora św. Kongregacji, który nie chciał, by pozostał
w Ustawach rozdział o eksternach, nawet w dodatku. Ksiądz Bosko więc przesłał
Reguły do drukarni /prawdopodobnie zachowując dotychczasowy układ/, by
182

60.9 Page 599

▲back to top
wydrukowano nowe wydanie z opuszczeniem wspomnianego rozdziału, z trzema
nieznacznymi poprawkami i dodatkiem w rozdziale VII: ,, O zarządzie Towarzystwa”,
że wybór Przełożonego Generalnego winien być potwierdzony przez Stolicę
Apostolską, oraz że w formule ślubów, winno się wymienić Przełożonego
Generalnego.
Istotnie adwokat Menghini uprzedzał Księdza Bosko przez księdza Berto,
że Przewielebny O. Konsultor miał się udać do kardynała Bizarri, by go nastawić
nieprzychylnie względem naszego Zgromadzenia. Ksiądz Bosko zaś zawsze czujny,
prosił O. Sallua, by raczył wstawić się za nim u swego współbrata, O. Bianchi, na co
ten z całą łaskawością odpowiadał mu:
Rev. mo e Car. mo mio D. Bosco!
Nie tracąc czasu natychmiast uprzedzam Przewielebnego O. Konsultora,
a nawet przesyłam mu list Księdza. Proszę, więc udać się do niego, a zaręczam,
że będzie przyjęty z całą uprzejmością. Proszę mu przedstawić cel swego
Zgromadzenia, a na pewno znajdzie u niego pomoc i poparcie! Osobiście jestem zajęty
w różnych kongregacjach i zajęciach kaznodziejskich etc., dlatego może nie udałoby
mi się coś skombinować. Odwagi, mój drogi Księże Bosko. Najświętsza Maryja Panna
i św. Józef dopomogą mu! Dziękuję za obrazeczki! Proszę modlić się za mnie, by mi
Bóg udzielił ducha pokory i miłości!
S.O., 17.03.1874 r.
In G. M. suo aff. mo Fr. V.L.Salua – Kom. Gen.
W tym samym dniu doradzono Księdzu Bosko, by w celu usunięcia możliwych
wątpliwości i pokonanie trudności, przedłożył krótko motywy skłaniające go do
uzyskania zatwierdzenia definitywnego Ustaw.
W dniu następnym już przesyłał Memoriał w tym względzie Kardynałom
wchodzącym w skład Komisji Partykularnej, kardynałowi Berardiemu, monsignorowi
Vitelleschi’emu oraz Ojcu św. Oto on:
183

60.10 Page 600

▲back to top
KILKA MYŚLI NA TEMAT MOTYWÓW SKŁANIAJĄCYCH KSIĘDZA
JANA BOSKO DO POKORNEJ PROŚBY O DEFINITYWNE ZATWIERDZENIE
USTAW TOWARZYSTWA SALEZJAŃSKIEGO:
1. Zgromadzenie otrzymało zatwierdzenie absolutne dekretem z dnia 1 marca 1869 r.
Doświadczenie przez 33 lata pozwoliło na zmodyfikowanie, dodanie i usunięcie
z Ustaw wszystkiego tego, co doradzono dla pomyślnego jego rozwoju.
2. Listy polecające 44 biskupów, którzy dali swój głos na korzyść Zgromadzenia.
Biorąc pod uwagę sposób, czas i środki, z jakimi zostało założone oraz owoce, jakie
przynosi z łaskawości Bożej, uznają w nim Rękę Boga.
3. O ile dotąd takie owoce przyniosło zachowanie zwykłych Reguł, ma się nadzieję
uzyskać je w obfitszej mierze po wprowadzeniu uwag poczynionych przez Stolicę
Apostolską do nowych Ustaw.
4. 16 domów otwartych w różnych diecezjach wymaga stałych i określonych
stosunków z odnośnymi Ordynariuszami diecezji, o co oni sami stale nawołują.
5. Liczba członków sięga 330, chłopców zaś im powierzonych około 7.000, są w toku
pertraktacje dotyczące otwarcia nowych domów w Ameryce, Afryce i w Chinach. To
wszystko wymaga norm ustalonych, wykluczających możliwość ich zmiany, by
członkowie nie żyli w ciągłej w tym względzie niepewności. Natomiast wielką byłoby
dla nich pociechą, natchnęłoby ich ufnością i odwagą, gdyby wiedzieli, że ich Ustawy
zostały zatwierdzone definitywnie, oraz że przez to są związani węzłami trwałymi
z Wikariuszem Jezusa Chrystusa.
6. Tym bardziej, iż w wypadku stwierdzenia konieczności zmiany jakiegoś artykułu
Ustaw, będzie to możliwe uczynić w sprawozdaniu, które co trzy lata składa się
Stolicy św. ze stanu moralnego, religijnego i materialnego Zgromadzenia; względnie
na Kapitułach Generalnych, które odbywać się będą, co trzy lata. W tych kapitułach
można będzie dodać pewne artykuły do Ustaw, które będą miały swą moc, dopiero po
otrzymaniu zatwierdzenia przez Stolicę św. / Patrz Reg. rozdz. 6, nr 2 i rozdz. 7, nr 6/.
7. Żywe pragnienie, by ten akt wielki i doniosły dla Zgromadzenia, dokonał się za
pośrednictwem aktualnych członków Dostojnego Kolegium Kardynalskiego, jakich
łaskawości Ojca św. zdało się powołać, w celu wysłuchania w tej sprawie ich
światłego głosu.
184

61 Pages 601-610

▲back to top

61.1 Page 601

▲back to top
8. Wreszcie celem ukoronowania Dzieła, które ten świątobliwy i przedziwny Papież
raczył, jako Ojciec dobrotliwy, materialnie i duchowo błogosławić, popierać
i zatwierdzać, jako Zgromadzenie, niechże On sam raczy udzielić Ustawom tegoż
Zgromadzenia definitywnego zatwierdzenia na większą chwałę Bożą, świętej Religii
Katolickiej, ku pożytkowi dusz i dla ozdoby Towarzystwa Salezjańskiego.
Subtelne zabiegi Świętego, by osiągnąć metę, były ustawiczne; w owych dniach
składał wizyty i to dość często członkom Komisji Partykularnej.
Z kardynałem Martinelli miał 3 godzinną rozmowę, a Eminencja był zdumiony
na widok tak genialnego rozwiązania wszystkich trudności, tym bardziej, że przedtem
miał o Księdzu Bosko dość skromną opinię…
Kardynałowi Bizarri’emu ofiarował dwa obrazy Madonny Wspomożycielki,
lecz kardynał odmówił. Wówczas sprezentował mu kopię okólnika rozesłanego po
domach, gdzie zapowiadał wiele szczególnych modłów w intencji członków
Kongregacji Partykularnej. Czytając go kardynał zawołał: No, no! Per carita, che non
sia uno patto /Ależ na miłość Boską, żeby to nie był pakt!/.
Na co Święty: Ma almeno per gratitudine! /To przynajmniej, jako wyraz
wdzięczności!/.
Neppure! /I to nie/ i zdradził sekret, że dla zatwierdzenia Ustaw nic już nie
potrzeba, gdyż Ojciec św. powiedział mu, by pozostawić skrupuły, a otworzyć szeroko
dłoń!
Kardynał Wikariusz zatrzymał go przez półtora godziny i z miejsca oświadczył,
że zanim przeczytał Petitio, był przekonany, że nowe Zgromadzenie jest Dziełem
Bożym. Poruszył następnie jeden i drugi zarzut monsignora Gastaldiego. Ksiądz
Bosko wyłożył tak przejrzyście sprawę, że kardynał w końcu zawołał :
Eh! Tutt’al piu Si fara qualche osservazione, e nient’altro! /co najwyżej zrobi
się, jaką uwagę i nic więcej!/.
Wówczas Ksiądz Bosko opowiedział, co mu się przydarzyło wieczorem dnia
poprzedniego u kardynała Bizarri’ego, kardynał Wikariusz zaczął się śmiać serdecznie
i prosił gorąco o modlitwy za siebie, tak iż Ksiądz Bosko odchodził zupełnie
zadowolony.
185

61.2 Page 602

▲back to top
Również kardynał De Lucca przyjął go z całą serdecznością, a proszony
w końcu, by dał mu jakąś wskazówkę, którą się przyjmie z wdzięcznością, wziął go za
rękę i patrząc mu w oczy przez chwilę, powiedział:
„Si quardi bene dall’arcivescovo di Torino!” /Strzec się trzeba pilnie
arcybiskupa turyńskiego / a Ksiądz Bosko:
Non dubiti Eminenza, ne faro profitto; ma basta su quest’argomento! /Niech
będzie pewny, Eminencja, że skorzystam z przestrogi, lecz na ten temat dosyć!/.
W czasie tych wizyt miał zwyczaj dawać małe podarunki wszystkim, nawet
domownikom i służącym. To był jego program. Razu pewnego wieczorem idąc
z księdzem Berto ulicami mało uczęszczanymi, spotkał ubogiego, który prosił
o jałmużnę. Nie mając nic w kieszeni prosił księdza Berto o parę groszy, ale i ten nie
miał nic. Pazienza! rzecze Ksiądz Bosko. Idąc dalej ksiądz Berto zwrócił uwagę, że
tak wielka tu w Rzymie liczba ubogich, że gdyby się chciało wszystkich obdarować,
potrzeba by znacznej sumy.
Na to Ksiądz Bosko: Nie wiesz, co jest napisane: „Dajcie a będzie wam dane”.
Pragnął, by wspomóc wszystkich biedaków na świecie!
Dorównywała jego miłosierdziu wdzięczność za otrzymane usługi. Oto razu
pewnego z Rzymu posłał jakiś podarek prefektowi prowincji turyńskiej, na co
otrzymał następującą odpowiedź:
Turyn, 07.02.1874 r.
Ill. mo Signore!
Jestem bardzo wdzięczny za jego uprzejmą grzeczność, lecz pomimo tego
wybaczy mi Ksiądz łaskawie, jeśli wierny swojej zasadzie, by nie przyjmować od
nikogo podarunków, poproszę go o pozwolenie odesłania tego „zająca” którego raczył
mi posłać. Proszę jednak być przekonanym, że jestem mu wdzięczny, tak samo,
jakbym ten prezent otrzymał. Prosząc o przyjęcie wyrazów szacunku i czci etc.
Dev. mo servitore Zoppi
Zazwyczaj jednak jego skromne prezenty były przyjmowane bardzo mile.
Będąc w Rzymie niejednej osobistości sprezentował wraz z obrazem Madonny, kopię
swej Historii Włoch, przedrukowane w tym roku oraz „Młodzieńca Zaopatrzonego”.
186

61.3 Page 603

▲back to top
Kardynałowi Berardiemu posłał parę butelek wina Bordeaux i Macon. Inne
kazał zanieść markizowi Aniołowi Vitelleschi, a markizie Klotyldzie posyłał wazę
słodyczy i skrzynkę suszonych fig monsignorowi.
Będąc gościem w domu pp. Sigismondi, w dniu 14 marca, na imieniny pani
Matyldy, napisał wiersz, który kazał przepisać księdzu Berto i przy stole odczytał go
w hołdzie owej pani, ofiarując go wraz z obrazem św. Matyldy.
Kardynałowi Wikariuszowi, kardynałowi Berardiemu i wielu innym ofiarował
kopię owych ,,Trzech Proroctw”, które przytoczyliśmy: nie trzeba nadmieniać,
że uczynił to każdej osobie poufnie, nie mówiąc, że napisane zostały przez niego,
nawet oświadczając, że nie należy do nich przykładać innej wagi, ponad zwykłe
natchnienie i oświecenie, otrzymane od Boga, a przeto ich spełnienie się zawisło od
wolnej woli ludzkiej, trzymając się dróg w tego rodzaju objawieniach.
Również dnia 23, to jest w przeddzień debaty zatwierdzenia Ustaw, był raz
jeszcze z wizytą u kardynała Martinelli, który go pożegnał słowy: Oto mój głos:
Affirmative colle osservasioni! Uwagi dotyczyły drobnych rzeczy.
Adwokat Menghini z prawdziwą satysfakcją opowiedział wobec Księdza Bosko
i ks. Berto o swej audiencji u kardynała Wikariusza, który tak mówił
o trudnościach ze strony arcybiskupa turyńskiego:
Zagadnąłem Księdza Bosko, odnośnie do jego kłopotów z Ordynariuszem
miejscowym, na co ten świetnie się bronił. Doprawdy u Księdza Bosko znikają
wszelkie trudności, dla niego nic nie jest niemożliwe, ale wszystko jasne i przejrzyste!
Kardynał De Luca oświadczył mu, że da swój głos iuxta modum, to jest zgodne
z prośbą.
Ksiądz Bosko pisał w tym dniu inny list do monsignora Vitelleschi, a ksiądz
Berto dał jednego lira kościelnemu kościoła św. Andrzeja Della Fratte, aby w dniu
następnym zapalił dwie świece przed obrazem Madonny del Miracolo.
W dniu 24 marca, w wigilię Zwiastowania, odbyła się u kardynała Wikariusza
Kongregacja Partykularna, której przebieg, pomimo wielu zmian i dodatków
wprowadzonych do egzemplarza Ustaw, był bardzo pomyślny; pomimo to listy
monsignora Gastaldiego, zwłaszcza ten z 20 kwietnia 1873 r., przedłużyły dyskusję
i ich Eminencje o godzinie pół do drugiej, postanowili zebrać się ponownie w ostatnim
dniu miesiąca.
187

61.4 Page 604

▲back to top
Ksiądz Bosko spodziewał się, że prośba jego zostanie przychylnie załatwiona
w tym samym dniu, był też tym nieco zaskoczony. Wiadomości o tym przeniknęły i do
prasy, tak, iż „Popolo Romano” z dnia 25 marca, pisał: Wczoraj, na Komisji
Kardynałów, pod przewodnictwem kard. Wikariusza, dyskutowano nad prośbą
Księdza Bosko z Turynu, który chce otrzymać zezwolenie na wprowadzenie swego
Zgromadzenia do Rzymu i otworzyć tam dwa kolegia: jedno przy kościele św.
Prześcieradła, pod patronatem króla włoskiego, drugie w posiadłości panów Berardi
w Ceccano. Uważa się, że dekret będzie nieprzychylny, ze względu na opór Jezuitów,
którzy usiłują unikać rywalizacji Księdza Bosko.
Był to niejeden dowód zainteresowania się Księdza Bosko ze strony prasy,
która w tym czasie niejednokrotnie pisała o śmiałej imprezie podjętej na korzyść
„temporaliów” biskupich.
Dnia 25 marca ksiądz Berto zamówił Mszę św. przed ołtarzem Madonny del
Miracolo. W kościele św. Andrzeja Della Fratte, następnie przesyłał dyrektorom
domów następujący komunikat Księdza Bosko:
Al carissimo Sig.!
Słowa Księdza Bosko do ukochanych synów domu ,,Favete linguis Atce os
claudatur ad ora”.
Pierwsza Kongregacja, 24 bm. odbyła się pomyślnie. Druga i ostatnia odbędzie
się w dniu 31 bm. Spodziewamy się również pomyślnego wyniku. Nie ustawajcie
w modlitwach, bądźcie weseli i oczekujcie w cierpliwości tego, co Bóg względem nas
postanowił. Wkrótce napiszemy wam ponownie. Nich Bóg błogosławi wszystkich”.
Od siebie ksiądz Berto dopisywał: Proszę przyjąć wraz z powyższymi od
naszego Ojca, również i moje serdeczne pozdrowienia, wraz z szacunkami etc.
Rzym, w dniu Zwiastowania NMP 1874 r.
Aff .mo servitore ks. Berto G.
Ksiądz Bosko udał się natychmiast do kardynała Berardi’ego, który wyraził mu
swą wdzięczność za telegram z Oratorium z okazji jego imienin, po serdecznej
rozmowie odprowadził go aż do bramy, zachęcając by był spokojny i zostawił
wszystko jemu, który pomyśli o tym, co należy uczynić i zakończył słowami:
188

61.5 Page 605

▲back to top
„Znamy dostatecznie Księdza Bosko, by nie dawać wiary listom arcybiskupa
turyńskiego!”.
Poprawki, których żądała Komisja Kardynałów, były tak liczne, że monsignor
Vitelleschi poprosił o 4 kopie Ustaw, a Ksiądz Bosko przesyłał mu ich sześć,
z poprawionym egzemplarzem zaznaczonym wielkim „N”… pod wpływem kardynała
Martinellego. Ten inicjał odnosił się może do Nowicjatu, którego szczegółowego
regulaminu żądano od Księdza Bosko, bez czego Komisja kardynalska nie mogłaby
się zebrać powtórnie, celem powzięcia ostatecznej decyzji. Co więc robić? Ksiądz
Bosko postarał się bezzwłocznie o Reguły pewnych zgromadzeń zakonnych,
przeczytał je kilkakrotnie, rozważył dokładnie uwagi otrzymane od monsignora
Vitelleschi’ego i innych prałatów oraz wieczorem, dnia 27 po wieczerzy, po krótkiej
przechadzce z księdzem Berto, zasiadł przy stoliku i pracował aż do drugiej w nocy.
Potem zawołał księdza Berto, który czuwał, dał mu do przepisania stronice, które
napisał i nazajutrz rano przesłał je Sekretarzowi św. Kongregacji.
Dnia 28 udał się do kardynała De Luca i pokazał mu kopię, w której były zbite
oszczerstwa arcybiskupa.
No to jest skarb prawdziwy! zwołał Eminencja: niech Ksiądz roześle kopie
wszystkim kardynałom a również i mnie.
Ależ to jest sekret, Eminencjo!
Che segreto, che torna a vantaggio di un terzo?!... – Faccia, Faccia pure! /Cóż to
za sekret, który wychodzi na korzyść kogoś trzeciego? Zrobić to proszę!/.
List anonimowy, który wyżej przytoczyliśmy, był odpowiedzią na zarzuty
w liście przesłanym kardynałowi Bizarri’emu z 9 stycznia tego roku, lecz w tych
dniach wpłynął do Komisji Kardynałów drugi, jeszcze bardziej zuchwały, przesłany
przez monsignora Gastaldiego na ręce kardynała Caterini’ego Prefekta Kongregacji
Soboru z 20 kwietnia 1873 r. Także o nim poinformowano Księdza Bosko
i doradzono, by napisał bezpośrednią obronę zbijającą zarzuty w nim zawarte. Ksiądz
Bosko uczynił to i w dniach 29 - 30 marca rozesłał kopie swej obrony kardynałowi
Wikariuszowi, kardynałowi Martinellemu, kardynałowi De Luca i monsignorowi
Vitelleschi.
189

61.6 Page 606

▲back to top
PROMEMORIA NA TEMAT LISTU ARCYBISKUPA TURYŃSKIEGO
ODNOŚNIE ZGROMADZENIA SALEZJAŃSKIEGO
Na wstępie należy zaznaczyć, że obecny arcybiskup turyński, aż do dnia 10
lutego 1873 r., darzył ustawicznie gorącym poparciem i życzliwą współpracą
Zgromadzenie Salezjańskie. W owym czasie /10 lutego 1873 r./ zachęcał gorąco
Księdza Bosko, by udał się do Rzymu, a nawet dał mu list polecający, w którym
oświadcza, że uznaje palec Boży w powstaniu i utrzymaniu się tego Zgromadzenia,
wychwala wiele dobra, które ono dotychczas zadziałało i działa nadal, wynosząc pod
niebiosa biednego Założyciela.
1. Reguły jak mówi, nie były nigdy zatwierdzone przez jego poprzedników.
R/ Wśród dokumentów przedstawionych Kongregacji Biskupów i Zakonników,
znajduje się Dekret arcybiskupa Fransoniego /31 marca 1852 r./ zatwierdzający
instytucję oratoriów, ustanawiający Księdza Bosko ich Przełożonym i udzielający mu
odpowiednich i potrzebnych władz do ich prowadzenia.
2. Nie poproszono nigdy o zatwierdzenie ani biskupa Ricardiego, ani jego.
R/ Gdy jakieś Zgromadzenie zostało zatwierdzone przez Ordynariusza diecezjalnego,
nie potrzeba zatwierdzenia od nowego biskupa, lecz de facto Ksiądz Bosko skierował
prośbę do arcybiskupa Riccardiego, prosząc o potwierdzenie powyższego. Otrzymał
na to odpowiedź, jak zresztą wielokroć później, od monsignora Gastaldiego, że kiedy
jakieś Zgromadzenie zostało zatwierdzone przez Stolicę Apostolską, to nie potrzebuje
aprobaty ordynariusza diecezji. Chcąc zaś przyczynić się do stabilizacji tego
Zgromadzenia, motu proprio, odpowiednim dekretem potwierdził wszystkie
przywileje i władze udzielonemu przez Poprzedników, dodając niektóre nowe, a wśród
nich prawa parafialne /Dekret 25 grudnia 1872 r./.
3. Nowicjat przez dwa lata, zajmując się wyłącznie ascezą.
R/ To można było praktykować w innych czasach, ale nie w obecnych, nawet przez to
zrujnowałoby się Zgromadzenie Salezjańskie, bo gdyby doszło do wiadomości władz
świeckich istnienie nowicjatu, rozwiązałyby go w tej chwili, rozpraszając
190

61.7 Page 607

▲back to top
nowicjuszów. Prócz tego ten nowicjat nie odpowiadałby duchowi Ustaw
Salezjańskich, mających za podstawę życie czynne członków, zachowując tylko
praktyki konieczne dla uformowania i utrzymania ducha dobrego kapłana, ani też taki
nowicjat nie odpowiadałby nam, gdyż nowicjusze nie mogliby zastosować praktycznie
Ustaw, zgodnie z celem, jaki zakłada Zgromadzenie.
4. Zgromadzenie to powoduje niemałe zamieszanie dyscyplinie kościelnej
w diecezji.
R/ Twierdzenie bezpodstawne. Ordynariusz turyński dotąd nie może przytoczyć ani
jednego faktu na potwierdzenie tego.
5. Zbyt często niektórzy po ślubach czasowych lub po wyświęceniu titulo mensae
communis występują ze Zgromadzenia etc.
R/ Twierdzenie bezpodstawne. Nikt z takich nie wystąpił dotychczas ze
Zgromadzenia.
6. Jeden jego diecezjanin ze Saluzzo, po wyświęceniu w tym Zgromadzeniu
opuścił je, etc.
R/ Ani cienia prawdy. Kapłan, o którym wspomina się również w następnych listach,
któregoby się chciało przytoczyć, jako przykład, nie należał nigdy do Zgromadzenia
Salezjańskiego. Został wyświęcony przez monsignora Gastaldiego z regularnym
tytułem kościelnym, a nadto bez listu polecającego i wbrew zdaniu Księdza Bosko,
do którego zakładu został przysłany przez Ordynariusza i w którego domu, korzystając
z łaskawej opieki, ukończył studia.
7. Klerycy wydaleni z seminarium, przyjęci do Zgromadzenia Salezjańskiego,
posłani do innych domów w innej diecezji, tamże wyświęceni, wracają następnie do
diecezji.
R/ Żadnych podobnych faktów nie było, a jeśliby się zdarzyły w przyszłości, to
zawsze biskup jest swobodny i może ich przyjąć lub nie, podobnie jak postąpiłyby
z każdym kandydatem z jakiegoś zakonu.
191

61.8 Page 608

▲back to top
Zauważyć trzeba, że gdyby przyjęło się postawione warunki, to Zgromadzenie
Salezjańskie pozbawione środków materialnych jak jest, musiałoby zamknąć swe
zakłady, zawiesić nauczanie katechizmu, gdyż zabrakłoby katechistów i nauczycieli,
tym bardziej wpadłoby w oko władz jako stowarzyszenie zakonne, członkowie
zostaliby rozproszeni i skończyłoby się ze zgromadzeniem.
Zauważyć trzeba, że aktualny arcybiskup nie miał nigdy powodu do żalenia się,
ani nie zwracał uwagi członkom, ani Przełożonemu Towarzystwa Salezjańskiego.
Nawet ilekroć wyróżnił któregoś kleryka za wiedzę lub cnotę, zwykł stawiać za
wzór alumnów salezjanów. To, o czym się twierdzi w liście z 20 kwietnia 1873 r.,
powtórzono w innych trzech listach sekretnych, skierowanych do tejże Kongregacji
Biskupów i Zakonników, lecz zawsze czyniąc aluzję do faktów niemających nic
wspólnego z członkami Zgromadzenia Salezjańskiego.
Dla sprostowania powyższego listu, z szacunku dla prawdy, niniejsze pro
memoria winno być dołączone do niego.
Ksiądz Jan Bosko
Dnia 31 marca ksiądz Berto dał ponownie ofiarę na zapalenie dwóch świec
przed ołtarzem Madonny del Miracolo. O godz. 9 zbierała się Kongregacja
Partykularna celem zatwierdzenia Ustaw. Debata trwała aż do pół do drugiej. Na
dubium przedłożone:
Czy i w jakiej mierze należy zatwierdzić obecne Ustawy Towarzystwa
Salezjańskiego w danym wypadku? – odpowiadała:
AFFIRMATIVE ET AD MENTEM.
A oto tekst dokumentu urzędowego:
W dniach 24 i 31marca 1874 r., odbyły się dwie partykularne Kongregacje ich
Eminencji Świętego Rymskiego Kościoła Kardynałów: Patrizi, De Lucas, Bizarro
i Martinelli, jak wyżej wybranych, którzy na przedłożone dubium taką postanowili dać
odpowiedź:
AFFIRMATIVE ET AD MENTEM MENS EST:
Aby uwzględniono w Ustawach uwagi poczynione przez Konsultora O. Bianchi
w jego Votum z 9 maja 1873 r., które nie zostały wciągnięte w przedłożonym tekście,
192

61.9 Page 609

▲back to top
z wyjątkiem zawartych pod nr. 2, 4, 14 na str. 29, 30, 31 Summarium, ograniczając się
do tej pod nr. 4, odnośnie do pozwolenia Stolicy świętej w wypadku przyjęcia
kierownictwa seminarium. Aby wspomniano w powyższych Ustawach
o dwu znanych dekretach świętej Kongregacji De Statu Regularium z 25 stycznia 1848
r., Romani Pontifices et regularis disciplinae oraz by włączono wszystkie inne
poprawki i zmiany, wykazane przez monsignora Sekretarza na marginesie załączonej
kopii tekstu Ustaw, oraz artykuły dodane na oddzielnych stronicach odnośnie do
rozdziału XIV De novitiorum magistro… oraz rozdziału IV De voto paupertatis.
A co do uwagi nr. 2 konsultora O.Bianchi, na temat władzy wystawienia
dimisorii do święceń, należy prosić Ojca świętego o ten przywilej na lat 10, w formie
Dekretu Klemensa VIII z 15 marca 1596 r., „Impositi nobis”, ze zwykłymi klauzulami
zawieszającymi, dopóki nie zostaną zaopatrzeni w patrimonium kościelne ci kapłani,
którzy wystąpią ze Zgromadzenia; oraz że ten przywilej, jeśli udzielony przez Ojca
świętego nie ma być umieszczony w Ustawach, lecz winien być przedmiotem
oddzielnego reskryptu.
Że można wystosować prośbę do Ojca świętego o zatwierdzenie przedłożonych
Ustaw tak poprawionych i rozszerzonych, które to zatwierdzenie może być udzielone,
jako ostateczne i na wieczne czasy za tym opowiedziało się trzech kardynałów, jak
i ad experimentum i czasowo jeden
S. Arcybiskup Seleucji
Jasną jest rzeczą, że sprawa zatwierdzenia Ustaw rozstrzygająca się na
Kongregacji Partykularnej była trudna, lecz dzięki łasce Bożej i Najświętszej Maryi
Wspomożycielki, była w pełni przychylna. Nie można było pragnąć czegoś więcej!
Początkowo Ich Eminencje zamierzali ograniczyć zatwierdzenie ad
experimentum na lat dziesięć, to jest wymagać próby 10-letniej dla zatwierdzenia
definitywnego Ustaw, później jednak zważywszy usilne prośby Księdza Bosko,
pośrednictwo kardynała Bernardiego oraz zdecydowanie przychylne rekomendacje
Ojca świętego, przystąpili do głosowania o zatwierdzenie definitywne i trzech
kardynałów oddało głos przychylny, a jeden ad decennium.
Monsignor Sekretarz poprosił, więc o specjalną audiencję Ojca św, który ją
wyznaczył na popołudnie w Wielki Piątek, 3 kwietnia. Wysłuchał uważnie relacji
193

61.10 Page 610

▲back to top
Sekretarza, a gdy usłyszał, że brakło jednego głosu do zatwierdzenia absolutnego,
z uśmiechem powiedział:
Ebbene, questo voto ce lo metto io! (Dobrze ten głos daję ja!)
Zatem Monsignore dołączył do sprawozdania z posiedzenia Kongregacji
Partykularnej następujące oświadczenie: Po zakomunikowaniu Ojcu świętego na
audiencji, z dnia 3 kwietnia 1874 r., feria VI in Parascave, Jego świątobliwość
łaskawie zatwierdził i pochwalił, polecił sporządzić Dekret o ostatecznym
zatwierdzeniu Ustaw oraz oddzielny Indult na lat 10, udzielający władzy wystawienia
dimisoriów do wszystkich święceń, także do prezbiteratu, z warunkami
wspominanymi przez Ojców Kardynałów oraz innymi zwykłymi zastrzeżeniami,
z uprzywilejowaniem członków profesów wieczystych.
S. Archiepiscopus Seleuc. – Secret.
O godzinie 6 po południu, gdy jeszcze monsignor Vitelleschi był na
posłuchaniu, w tym samym czasie Ksiądz Bosko udał się do niego, by otrzymać
wiadomość o wyniku głosowania. Monsignore siedział przy stole i jadł zupę. Po paru
chwilach poprosił Księdza Bosko do pokoju, skoro go ujrzał, zawołał:
Don Bosco metta i lanternoni! Le Constituzioni della sua Congregazione
definitivamente approvate: e dimissoris assolutead decennium. (Księże Bosko
szykować latarnie! Ustawy jego Zgromadzenia definitywnie zatwierdzone, dimisorie
absolutne na 10 lat.).
Nasz święty Ojciec, pełen radości, w odpowiedzi z prostotą dziecięcą podał mu
wielkie ciastko z cukru, otrzymane od pani Monti, mówiąc: Pranda questa caramella!
(Proszę wziąć ten karmelek).
Rozmowa przeciągnęła się do godziny dziesiątej. W Wielką Sobotę Ksiądz
Bosko zaczął natychmiast składać wizyty dziękczynne. Kardynał Wikariusz był
nieobecny, gdyż udał się do świętego Jana na Lateranie, by udzielić święceń, on zaś
wręczył jego sekretarzowi kopię „Tre Profezie” dla Jego Eminencji. Potem poszedł do
kardynała Martinellego. Przy pożegnaniu prosił pokornie o błogosławieństwo. Na to
Kardynał: Buon Servo di Dio, ho bisogno che Lei benedica me. (Sługo Boży, to ja
potrzebuję twego błogosławieństwa). Poszedł też do kardynała Bizzari, lecz nie zastał
go w domu: był we Watykanie na audiencji. Pisał wtedy do księdza Rua:
194

62 Pages 611-620

▲back to top

62.1 Page 611

▲back to top
Car. mo D. Rua!
1. Otrzymasz bilet dla pani Marchiso.
2. Powiesz, że pismo profesora Papa wręczyłem Ojcu św., który je
przeczytał
i zatrzymał u siebie, mówiąc że sam na nie odpowie.
3. Powiesz księdzu Bertazzi, że Bóg przygotowuje nam wielkie żniwo,
dlatego niech się postara o wielu pracowników. W sprawie kleryka poleconego,
traktujcie pomiędzy sobą i porozumiejcie się. Odpowiedziałem na jego list pisany w
Brescia; jeśli będzie możliwe odpiszę mu przy wyjeździe na otrzymany ostatnio.
4. Miej wszelkie możliwe względy dla księdza Provera. Pociesz go
i powiedz, że co dzień polecam go Bogu we Mszy świętej.
5. Nasze ustawy zostały definitywnie zatwierdzone, z władzą absolutną
wystawiania dimisorii. Gdy dowiesz się o wszystkim będziesz widział, że jest owoc
wielu modlitw. Zatwierdzenie miało miejsce wczoraj, wobec Ojca świętego o
godzinie 7 - mej wieczór. Nie róbcie na razie żadnego rumoru. Uzupełniam obecnie
dodatkowe sprawy, a z końcem tygodnia, jeśli Bóg da, będę z naszymi drogimi
synami. Pozdrów ich wszystkich ode mnie.
6. List pisany od naszych gospodarzy bardzo się podobał i chcieli wysłać
odpowiedź, nie pozwoliłem mówiąc, że sam to uczynię w ich imieniu.
7. Telegram do kardynała Berardiego również był bardzo mile widziany.
Przesłał on swoją odpowiedź tylko, że nie wiem, czy list już nadszedł. Przed
wyjazdem dam znać godzinę przybycia do Turynu. Niech Bóg błogosławi etc.
Rzym, 04.04.1874 r.
Aff. mo amico Ksiądz Jan Bosko
PS. Spodziewam się ujrzeć piętro domu w Coriasco ukończone. Nieprawdaż?
W pierwszy dzień świąt Wielkanocnych Ksiądz Bosko poszedł z wizytą do
kardynała De Luca, który przyjął go z niezwykłą serdecznością i wyznał otwarcie,
że żaden z członków Komisji kardynalskiej nie przypuszczałby nigdy, że Ojciec
święty tak dalece go faworyzował. Sam kardynał Wikariusz powtarzał kilkakrotnie:
195

62.2 Page 612

▲back to top
Skończmy już z tą sprawą! Dopomóżmy biednemu kapłanowi, który tak wiele
trudzi się i poświęca dla zabawienia dusz.
Przy końcu kardynał powiedział do Księdza Bosko: A teraz pragnąłbym i ja
pewniej łaski od Księdza Bosko: proszę do mnie na obiad we czwartek, na który
zaproszę swych przyjaciół. Ksiądz Bosko przyjął zaproszenie i przez cały czas swoimi
historyjkami bawił współbiesiadników i tak dalece rozweselił kardynała z natury
poważnego, iż ten miał się wyrazić, że nigdy w swym życiu nie uśmiał się tyle!
Dnia 8 kwietnia udał się z wizytą do kardynała Wikariusza. Eminencja
kilkakrotnie powtarzał, że wszystko zawdzięczał Papieżowi; Ojciec święty powiedział
mu wyraźnie, że należy udzielić zatwierdzenia, gdyż takie jest życzenie Papieża.
Wieczorem dnia tego, koło godziny 7.30, udał się do Watykanu, wraz ze swoim
Pro-memeoria, na audiencję do Ojca świętego Czekał około godziny, a gdy wszedł,
usłyszał głos Ojca świętego:
Questa volta si e finito! (No, tym razem sprawa załatwiona pomyślnie!).
Si Santo Padre, e sono contentissimo! (Tak Ojcze święty jestem z tego bardzo
zadowolony).
Ed anche io, dodał Papież. (I ja także).
Wówczas Ksiądz Bosko, z prostotą jemu właściwą, ofiarował Ojcu świętemu
kopię swej Historii Włoch. Pius IX oglądnął dzieło i przeczytał jakiś urywek, potem
zawołał dwakroć lub trzykroć skandując: Evviva Don Bosco!... następnie dodał:
Cognosco lo spirito da cui sie te animato! (Znam ducha, który was ożywia).
Papież udzielił mu, oprócz innych łask również władzy zlecania klerykom
w czasie nowicjatu, tych samych zajęć, o których wspominają Ustawy, na czas
pierwszej próby, według jego uznania na większą chwałę Bożą.
Coś więcej! dodał Pius IX, nie zajmujcie ich w zakrystii, żeby nie próżnowali,
lecz dajcie im wiele, wiele pracy!
Święty podziękował za wszystkie starania i poparcie dotyczące definitywnego
zatwierdzenia Ustaw, a Papież z uśmiechem odrzekł: Teraz już niech Ksiądz nie żąda
nic więcej ode mnie!
Jednak Ojcze święty, mam jeszcze coś, o co chciałbym prosić.
Piu nulla, piu nulla! … (Nic więcej, nic więcej).
196

62.3 Page 613

▲back to top
Inaczej nie pomogłoby mi zatwierdzenie Ustaw.
A jaka ta wasza prośba?
Władze dyspensowania od wieku dla Radców Kapituły naszego Zgromadzenia.
Wiek wymagany przez Ustawy jest dla 35 lat. A żaden z moich synów nie dochodzi
tego wieku.
A na to Papież z dobrotliwym uśmiechem: Il tempo porra rimedio a questo
sconcio… (Czas zaradzi tej trudności).
Dodał przy tym, by pozostawić rzeczy, tak jak są, gdy się zdarzy, że jakiemuś
członkowi Kapituły brakować będzie lat wymaganych przez Ustawy, odnieść się za
każdym razem do Stolicy świętej.
Ksiądz Bosko załatwił jeszcze niektóre dyspensy, a gdy dano znak dzwonkiem,
polecił zawołać księdza Berto, który powtórzył pokorne podziękowanie za łaskawość,
jaką okazał Ojciec święty, następnie prosił go o specjalne błogosławieństwo dla
swoich rodziców, wychowanków Oratorium, członków stowarzyszeń religijnych:
świętego Alojzego, Niepokalanej, świętego Józefa, Najświętszego Sakramentu
i Małego Kleru.
Gdy zstępowali ze schodów, Księdza Bosko pozdrawiali prałaci: monsignore
Negrotto, oraz monsignore Demerod, który spytał, czy wszystko poszło pomyślnie.
Tak monsignore, odrzekł Ksiądz Bosko, brakuje tylko, by Wasza Eminencja
przygotował nam jakąś szopę, by móc zbierać chłopców i otworzyć dom w Rzymie.
Monsignore Vittelleschi polecił księdzu Berto sporządzić piękną kopię Reguł,
z poprawkami ustalonymi przez Ich Eminencje kardynałów, dnia 9 zaś przeczytał
je z nimi wspólnie i prosił o jeszcze jeden egzemplarz, gdyż ten miał pozostać
w Kongregacji, a drugi da się Księdzu Bosko. Dnia 11 także i ta praca została
wykonana. Monsignore wymógł na księdzu Berto obietnicę, że wieczorem dnia
następnego, to jest w niedzielę 12 kwietnia, miał towarzyszyć Księdzu Bosko na obiad
do jego mieszkania.
W czasie, gdy ksiądz Berto był zajęty tą pracą i załatwiał inne zlecenie Księdza
Bosko, ten kontynuował składanie wizyt.
Od kardynała Antonellego dowiedział się, że Ojciec święty pragnął otrzymać
kopię Positio, gdy on ją czytał w jego obecności komunikując Ojcu świętego swe
przychylne wrażenie.
197

62.4 Page 614

▲back to top
Kardynał Bizarri, gdy go ujrzał spytał:
Ebbene, e stato kontento? (Czy Ksiądz jest zadowolony?).
Contantissimo, Eminenza? (Jak najbardziej, Eminencjo).
Kardynałowie nie tak bardzo się z tym spieszyli, to sam Ojciec święty sprawił!
Ksiądz Bosko podziękował serdecznie. Co za podziękowanie, powiedział
kardynał, spełniłem tylko prosty obowiązek.
Będziemy się modlili za Eminencję i uważać go będziemy za prawdziwego
Ojca!
Che padre? żachnął się kardynał. Nawet w zwykłej rozmowie zdradzał
skrupuły, które go dręczyły, tak, iż Ksiądz Bosko miał dla niego wielkie współczucie.
Tego wieczoru poszedł na kolację do monsignore Vitelleschiego i podczas niej
sprezentował markizie Klotyldzie klosz confetti dla zebranych w liczbie około
dwudziestu gości.
Nie po raz pierwszy był gościem przy stole w rodzinie Vitelleschi. Także
kardynał Berardi, monsignor Fratejacci, Seminarium Irlandzkie, cavagliere Balbo,
markiza Villarios, pani Hiacynta Serafica i wielu innych miało zaszczyt podejmowania
go u siebie w gościnie.
Monsignore Vitteleschi polecił księdzu Berto, by udał się nazajutrz rano, koło
godziny 11 do kancelarii, by odebrać Dekret zatwierdzający i Reskrypt na dimisoria.
A Ksiądz Bosko zwierzał się monsignorowi, że na audiencji Ojca święty między
innymi usłyszał słowa:
Jak się to stało, że Ksiądz zaproponował go na arcybiskupstwo turyńskie? Jest
wiele poważnych spraw na jego koncie. Ksiądz sam chciał go. Teraz go ma! Ora
cavatevi come potete! (Teraz radźcie sobie, jak możecie).
Santo Padre, powiedział Ksiądz Bosko, purtroppo na faccio pesitenza! (Ojcze
święty teraz właśnie za to pokutuję).
Wiecie dobrze, ciągnął dalej Pius IX, że w Ewangelii świętej Pan Jezus
powiedział do uczniów:, „Gdy was prześladują w jednym mieście, chrońcie się do
drugiego”. Bądźcie, więc ostrożni wystrzegajcie się!...
Być może, że tymi słowy Ojciec święty, który tak bardzo mu sprzyjał, chciał
przez to dać do zrozumienia, by założył swą siedzibę tuż przy boku Stolicy świętej,
lecz więcej o tym mowy nie było.
198

62.5 Page 615

▲back to top
W czasie swego pobytu w Rzymie, Ksiądz Bosko celebrował często u mniszek
w kościele świętego Józefa (Capo la Case), gdzie wygłosił również przemówienie ku
czci świętego Józefa w dniu 19 marca, PP Oblatek w Tor de’Specchi oraz w kościele
świętego Całunu, kiedy indziej zaś w kościele SS Kosmy i Damiana, u świętego Jana
i Pawła, u OO Redemptorystów przy Vila Casera oraz w wielu kaplicach prywatnych,
także w kościele Trinita del Monti, w klasztorze PP Sakramentek przy Kwirynale,
u SS Szyrytek przy placu Bocca della Verita i u świętego Andrzeja della Valle, gdzie
2 kwietnia we Wielki Czwartek rozdzielał Komunię świętą wiernym.
Mimochodem pozdrawiało go wielu spotkanych osób spośród przyjaciół
i byłych wychowanków. Jeden z nich, porucznik Viano, z tych najstarszych, który
uczęszczał do Oratorium świętej Filomeny, zaprosił go na obiad do swego domu.
Innego spotkał przy kościele świętego Andrzeja delle Fratte i zachęcał do spowiedzi
wielkanocnej.
Tego dnia (12 kwietnia) pytał naczelnika, stenografa Izby Deputowanych, czy
już odprawił spowiedź wielkanocną.
Doprawdy nie wiem, jak postąpić: pisuję w dziennikach liberalnych i nie darują
mi za to. Ksiądz Bosko zatrzymał się z tym panem na poufnej rozmowie.
Dnia 13 kwietnia celebrował w Tor de’Specchi, potem poszedł do SS Szarytek,
przy Bocca della Verita; złożył jeszcze raz wizytę monsignorowi Fratejacci, który go
darzył szczególną sympatią i kardynałowi Berardiemu, podczas gdy ksiądz Berto
poszedł odebrać egzemplarz autentyczny Reguł zatwierdzonych wraz z odnośnym
Reskryptem o dimisoriach. A oto autentyczne brzmienie Dekretu:
DECRETUM
Jego Świątobliwość Papież Pius IX na audiencji udzielonej podpisanemu
Sekretarzowi świętej Kongregacji Biskupów i Zakonników w dniu 3 kwietnia 1874 r.,
w Wielki Piątek, biorąc pod uwagę listy polecające biskupów diecezji, w którym
istnieją domy kapłanów Pobożnego Towarzystwa świętego Franciszka Salezego oraz
obfite owoce które to Zgromadzenie przyniosło we Winnicy Pańskiej, poniższe
Ustawy jakie zawierają się w niniejszym egzemplarzu oryginalnym, który
przechowuje się w Archiwum tejże świętej Kongregacji, pochwalił i zatwierdził, jako
też brzmieniem obecnego Dekretu spróbuje i zatwierdza, przy zachowaniu jurysdykcji
199

62.6 Page 616

▲back to top
Ordynariuszy, zgodnie z przepisami świętych Kanonów i Apostolskich Konstytucji.
Dan w Rzymie, z Sekretariatu wymienionej świętej Kongregacji Biskupów
i Zakonników, dnia 13 kwietnia 1874 r
Kardynał Bizarri – Prefekt - L.S. Arcybiuskup Seleuc. Sekretarz
Dnia 3 kwietnia monsigniore Vitelleschi przedłożył Ojcu świętemu również
decyzję Kongregacji Partykularnej udzielenia Księdzu Bosko władzy na wystawianie
dimisorii ad decennium, na co także Ojciec święty łaskawie przyzwolił: Monsigniore
ze swej strony, by sprawę należycie udokumentować, przygotował odnośną petycję
(w której jest mowa, że Zgromadzenie rozszerzyło się na siedem diecezji, podczas gdy
faktycznie było ich sześć: Turyn, Casale, Genua, Savona, Albenga, Acqui, gdzie
znajdowały się Córki Maryi Wspomożycielki):
Beatisimo Padre!
Ksiądz Jan Bosko Przełożony Generalny Pobożnego Towarzystwa świętego
Franciszka Salezego, otrzymawszy od Jego łaskawości zatwierdzenie Ustaw swego
Instytutu, podniesiony na duchu poprzednio udzielonymi mu przez Waszą
Świątobliwość łaskami, staje pokornie przed Jego Apostolskim Tronem,
przedstawiając, iż nie mało przyczyniłoby się do rozwoju jego Zgromadzenia, gdyby
został mu udzielony przywilej, przyznany przez Stolicę Apostolską zakonom ścisłym,
wystawiania dimisorii do święceń tak mniejszych, jak większych, łącznie
z prezbiteratem, zgodnie z Dekretem papieża Klemensa VIII z 15 marca 1596 r.
W związku z rozkrzewieniem się Zgromadzenia nie mniej niż na siedem
diecezji, gdy członkowie nie mają stałego zamieszkania w określonych domach
zakonnych, lecz wypada im często zmieniać miejsce pobytu, zachodzą niemałe
trudności, co do tego by odnośni Ordynariusze mogli upewnić się o kandydatach, czy
mają wszystkie dane, by mogli być dopuszczeni do święceń. Ponadto udzielenie tej
łaski zmierza do zapewnienia Zgromadzeniu jedności zarządu, który jest elementem
nieodzownym do zachowania ducha i celu Zgromadzenia.
Prosi, zatem gorąco, kierujący prośbę, Waszą Świątobliwość u udzielenie, na
podobieństwo innych Zgromadzeń, jako Przełożonemu Generalnemu pro tempore
Towarzystwa Salezjańskiego, władzy wystawienia dimisorii na korzyść członków
200

62.7 Page 617

▲back to top
tegoż Zgromadzenia, mających otrzymać święcenia mniejsze i większe, którzy już
złożyli śluby wieczyste, przez rozciągnięcie tego samego przywileju, jakim się cieszą
Zakony w pełnym słowa znaczeniu, na mocy powołanego Dekretu Klemensa VIII.
Do pisma powyższego dołączał monsignore odnośny Reskrypt: Na audiencji
Ojca świętego wyżej wymienionego monsignore Sekretarza świętej Kongregacji
Biskupów i Zakonników, pod datą 3 kwietnia 1874 r., w Wielki Piątek, Jego
Świątobliwość zważywszy rzeczy przedłożone, łaskawie udzielił proszącemu
Przełożonemu Generalnemu, władzy wystawienia dimisorii, ważnej lat dziesięć, na
korzyść członków jego zgromadzenia, związanych z nim węzłem ślubów wieczystych
prostych, by servatis servandis, mogli być dopuszczeni do wszystkich święceń i do
samego prezbiteriatu z tytułem mensae communis, na podobieństwo przywileju
zakonów ścisłych, według Dekretu Klemensa VIII, z dnia 15 marca 1596 r., z mocą
jednak przepisów Konstytucji Apostolskich, zwłaszcza Papieża Benedykta XIV,
odnośnie święceń zakonników, zaczynających się od słów: „Imposti nobis”.
Z tym jednak, że na wypadek, gdyby niektórzy dopuszczeni do święceń
z tytułem mensae comminis, wystąpili ze Zgromadzenia prawnie lub zostali z niego
wydaleni, mają być zasuspendowali w czynnościach kapłańskich, dopóki zaopatrzeni
w dostateczne patrimonium, nie znajdą przychylnego biskupa, który ich zechce
przyjąć do diecezji
Rzym, A. Kardynał Bizarri – Prefekt – L.S. Arcybiskup Seleuc. Sekretarz
Mając w ręku Dekret zatwierdzenia Ustaw, Ksiądz Bosko uważał za obowiązek
powiadomić o tym natychmiast monsigniore Gastaldiego i zobaczymy jak to zostało
przyjęte przez niego!
W tymże samym dniu, w porozumieniu z kardynałem Patrizi, Prefektem świętej
Kongregacji Obrzędów, kierował pokorną prośbę na ręce sekretarza nonsignoire
Bartoliniego, by w świątyni Maryi Wspomożycielki na Valdocco można było
uprzedzać lub przenosić uroczystość tytularną 24 maja i w dniu 16 kwietnia udzielono
mu żądanej łaski ze zwyczajnymi w takim wypadku zastrzeżeniami.
I tak po ukończeniu pomyślnie wszystkich spraw dał znać markizie Uguccioni,
że wracając do Turynu, miał zamiar zatrzymać się krótko we Florencji:
201

62.8 Page 618

▲back to top
Mia benmerita e buona Mamma!
Nasz powrót opóźnił się nadspodziewanie, lecz za to wszystkie sprawy
pomyślnie zakończone. Z Bożej woli, we wtorek rano wyjeżdżamy stąd do Florencji,
a pod wieczór we środę wracamy do swych spraw, które od tak dawna na nas czekają
w domu. Przykro mi, że pan Tomasz dotąd słabuje. Modlę się w jego intencji, a pani
niech go wyśle na wieś. Proszę nie troszczyć się o mój pobyt, gdyż możemy
swobodnie znaleźć godzinę u arcybiskupa. Modlę się nieustannie w intencji całej
rodziny. Niech Bóg Błogosławi etc.
Rzym, 12.04.1874 r.
Umil. mo servo Ksiądz Jan Bosko
Przed wyjazdem, nadszedł telegram zawiadamiający, ze ksiądz Provera był
umierający, on zaś, nazajutrz rano, odprawiwszy Mszę świętą w nowej kaplicy
prywatnej w domu państwa Sigismondi, przed udaniem się na stację pisał do księdza
Rua:
Car. mo D. Rua!
Otrzymałem telegram, że nasz drogi ksiądz Provera w tej chwili będzie już na
Łonie Stwórcy. Gotowałem się od dłuższego czasu na tę stratę, lecz mimo to głęboko
ją odczuwam. Nasze Towarzystwo traci w nim jednego z najlepszych członków. Tak
podobało się Panu Bogu. Ai nostri Figli!
Wasz Ojciec, brat i przyjaciel waszej duszy, po trzy i pół miesięcznym pobycie,
wyjeżdża dzisiaj (14-go) z Rzymu, spędzi noc ze środy na czwartek we Florencji i ma
nadzieję znaleźć się wśród was, we czwartek o godzinie 8 rano. Nie potrzeba żadnych
uroczystości, muzyki ani powitania. Natychmiast udam się do kościoła, by odprawić
Mszę świętą za naszego drogiego księdza Provera. Pragnę ukontentować was
wszystkich sposób zaś, w jaki to uczynię, przedłożę wam osobiście
z katedry na słówku. Niech was Bóg błogosławi wszystkich etc.
Rzym, 14.04.1874 r.
Aff. mo amico Ksiądz Jan Bosko
202

62.9 Page 619

▲back to top
Na stacji we Florencji oczekiwał go służący domu Uguccioni, gdzie był
gościem i nazajutrz rano odprawił Mszę świętą. Pod wieczór dnia 15-go, wyjeżdżał
i po całonocnej podróży, dnia 16-go godz. 8.30 rano przybył do Porta Nuova. Nikt go
nie oczekiwał, gdyż list jeszcze nie nadszedł spodziewano się, że przybędzie pod
wieczór.
Chłopcy wyszli na przechadzkę, ale gdy znalazł się w Oratorium, wszyscy
biegli mu na spotkanie, on zaś udał się natychmiast do kościoła i odprawił Mszę
świętą za duszę śp. księdza Provera, który zmarł dnia 14 - go. Gdy skończył
dziękczynienie, podano mu filiżankę kawy z zakrystii, podczas gdy wychowankowie
wróciwszy do domu ustawili się na podwórzu, by zgotować mu uroczyste powitanie
po trzy i pół miesięcznej nieobecności!
Była to chwila niezapomniana, którą podniósł do niezwykłej uroczystości fakt
niezwykły! Gdy ksiądz Bosko wychodził z bramy zakrystii na podwórze, ukazał się
nad jego pokojem jasny obłok, na podobieństwo aureoli męczeńskiej, jakoby tęcza
przecudna, która swym łukiem rozległym sięgała aż pod słońce, opasując inny obłok
podobnego kształtu w różnych kolorach.
Widząc to może sam nie zdradził się słowem i skierował wzrok na
wychowanków i Współbraci wznoszących niemilknące brawa: Evviva Don Bosco!
Evviva Don Bosco!
Wszyscy biegli na wyścigi, by mu ucałować rękę. Gdy Ksiądz Bosko znalazł
się w swym pokoju, proszono go, wyjść na balkon i oglądnąć to zjawisko. Wszyscy
mieli oczy skierowane ku niebu, w tej chwili lśniącemu pogodnym błękitem
z wyjątkiem lekkiego obłoczku, spowijającego ową tęczę, która wznosiła się nad jego
pokojem. Gdy się zjawił na balkonie, rozbrzmiewało powszechne „Evviva”,
a orkiestra uderzyła w trąby wśród niewymownego entuzjazmu.
Po obiedzie odbył się koncert pod portykami i powtórnie ukazała się jasna
tęcza, tuż obok słońca i tak rozległa, jakby chciała ogarnąć całe Oratorium wraz ze
świątynią Najświętszej Marii Wspomożycielki!...
Zapytany, co by o tym myślał, Święty odrzekł:
Być może, że przez ten znak Pan Bóg chciał nam okazać zwycięstwo
odniesione nad naszymi przeciwnikami, przez zatwierdzenie definitywne
Towarzystwa świętego Franciszka Salezego: a względnie ożywić naszą wiarę
203

62.10 Page 620

▲back to top
i pocieszyć myślą, że ksiądz Provera jest już ukoronowany chwałą w niebie! Obecni
przy tym byli również dyrektorzy różnych domów, do których wygłosił konferencję
w dniach następnych.
W dniu 18 kwietnia po południu udał się, by złożyć hołd arcybiskupowi, który
go ani słówkiem nie spytał o zatwierdzenie Ustaw, lecz pilnie dopytywał się
o temporaliach biskupich, a w końcu ofiarował się przybyć nazajutrz do Oratorium, by
odprawić Mszę św. wspólną. Ksiądz Bosko podawał mu wiadomość o zatwierdzeniu
na piśmie:
Eccelenza Reverendissima!
Otrzymałem w tej chwili dekret o definitywnym zatwierdzeniu naszych Ustaw z
data dzisięjszą. Pragnę. Pragnę, by ten co zawsze tak nam sprzyjał, pierwszy otrzymał
o tym wiadomość. Przed końcem tygodnia mam nadzieję być w Turynie i złożyć
osobiście uszanowanie oraz pomówić o innych sprawach. Prosząc o przyjęcie
wyrazów głębokiej wdzięczności etc.
Rzym, 13.04.1874 r.
Umile Servitore Ksiądz Jan Bosko
Monsigniore przeczytał raz i drugi list i zachował go w swym archiwum,
umieściwszy z tyłu rozłożonego arkusza, u góry następującą notatkę, podkreślając
ostatnie słowa: „1874 – 13 kwietnia, Ksiądz Bosko, wiadomość o definitywnym
zatwierdzeniu jego zgromadzenia, które jednak nie jest ostateczne”. Jak tłumaczyć to
zachowanie się?
A oto inny ciekawy szczegół. Dnia 28 stycznia tego roku założył on Akademię
Historii Kościelnej i zaliczał Księdza Bosko, nie tylko wśród członków, ale nawet do
założycieli tejże. Lecz o tym zaszczycie, jak już wspomnieliśmy, żaden z naszych nie
mógł się nic dowiedzieć, aż do roku 1885, gdy opat Don Scolari, porządkując papiery
po zmarłym sekretarzu Akademii, księdzu Pawle Capello, przesyłał księdzu Rua
odnośny dyplom z podpisem i pieczęcią arcybiskupa.
W każdym razie, dnia 19 - go kwietnia, w II niedzielę po Wielkanocy, jak
zanotował ksiądz Berto w swym dzienniku, „Festa solenne propter adventum D.N.
204

63 Pages 621-630

▲back to top

63.1 Page 621

▲back to top
Joannis Bosco ab urbe Roma”. Monsignore Gastaldi celebrował Mszę świętą wspólną
i udzielił Komunii świętej w świątyni Maryi Wspomożycielki.
O godzinie 10.30 była Msza śpiewana. W chwili potem do przedpokoju
Księdza Bosko przybył jakiś pan, niskiego wzrostu, który prosił o widzenie się z nim,
chcąc mu doręczyć pakiet i zamienić parę słów. Wprowadzono go. Gdy wszedł do
pokoju, położył na stole pakiet mówiąc, że ofiaruje go za łaskę otrzymaną, lecz nie
podał swego nazwiska, ani od kogo był posłany i odszedł… Pakiet zawierał banknoty
na sumę 2.000 lir.
Ksiądz Bosko zaprosił na obiad wraz z członkami Kapituły i Dyrektorami,
niektórych Dobrodziejów, miedzy innymi cavagliere Bacchialoni, Lannfranch i przy
tej sposobności wręczył Krzyż Kawalerski panu Balocco, potem zszedł pod portyki,
gdzie wysłuchał deklamacji wychowanków oraz utworów muzycznych w atmosferze
ogólnej radości malującej się na twarzach wychowanków. Ksiądz Bosko sam był tak
wzruszony, iż ledwie wypowiedział parę słów podziękowania, potem poszedł do
Kościoła na uroczyste Te Deum i udzielił błogosławieństwa Najświętszym
Sakramentem. Pamiętny ów dzień zakończył się odegraniem na scenie dramatu pt.
„Męczeństwo świętego Eustachego”.
12. Egzemplarz zatwierdzony
Na konferencjach odbytych z dyrektorami niewątpliwie Ksiądz Bosko mówił
o tym, jak wiele kosztowało go uzyskanie zatwierdzenia Ustaw, których egzemplarz
odczytał. Nie mamy jednak żadnych wiadomości o jego uwagach na temat dodatków,
określeń i zmian ważniejszych wprowadzonych pod wpływem Kongregacji
Kardynałów, zwłaszcza odnośnie do nowicjatu. Dlatego nad wyraz stosowne,
powiedzmy konieczne, jest porównanie drugiego wydania Ustaw w Drukarni
Propagandy z egzemplarzem definitywnie zatwierdzonym. Nie zatrzymując się nad
drobnymi poprawkami językowymi lub nawet samej treści, podamy krótki ich wykład.
Przede wszystkim zmieniono tytuł: zamiast Regulae Societatis S. Francisci
Salessi, podano Constitutiones Societatis etc, pierwsze stronice wydrukowano na
sposób przedmiotowy, kursywą, Proemium i szkic De eiusdem Societatis promordiis,
zostały skreślone.
205

63.2 Page 622

▲back to top
W rozdziale I „Huius Societatis finis” art. 2, dodano wzmiankę o cnotach
wewnętrznych „Prater internas virtutes”, które widocznie przez przeoczenie zostały
pominięte w wydaniu z 1872 r., a w artykule. 3, 4 i 6 skreślono wzmiankę
o poszczególnych oratoriach świątecznych i szkołach zawodowych już istniejących
oraz o drukarni założonej w Oratorium, co zastąpiono ogólnikowo rozszerzaniem
dobrej prasy.
W rozdziale II „Huius Societatis forma” uskuteczniono wiele poprawek
i zmian do zatrzymania i administracji dóbr prywatnych, ruchomych i nieruchomych.
A oto ważniejsze z nich:
Skreślono artykuły 2 i 3, w którym była mowa, że członkowie, także po
złożeniu ślubów zatrzymują prawa cywilne i mogą kupować, sprzedawać, czynić
testamenty, lecz dopóki pozostają w Zgromadzeniu, nie będą mogli nimi zarządzać,
jak tylko w formie ustanowionej przez Przełożonego Generalnego, a owoce ich pójdą
na dobro całego Towarzystwa, będą mogli, za pozwoleniem Przełożonego
Generalnego, częściowo lub całkowicie, rozdawać ubogim te dobra, które posiadali
poza Zgromadzeniem.
W artykule 7 zaznaczono, że nikt nie może zwolnić się od ślubów tak
czasowych, jak wieczystych, jak tylko przez dyspensę Stolicy Apostolskiej lub przez
wydalenie z Towarzystwa.
W rozdziale III „De voto oboedientae” zniesiono artykuły 2 i 3 o znaczeniu
i zakresie ślubu, a w art. 4 usunięto zdanie: „Oboedienta nos certos reddit Dei
voluntatem adimplere”; w artykule 6 podkreślono sposób składania sprawozdania
z życia zewnętrznego, zwłaszcza wobec Przełożonych głównych; w artykule 7
dokładnie określono, że należy słuchać bez żadnego sprzeciwu, ani w słowach, ani
w czynach, „by nie postradać zasługi posłuszeństwa”.
W rozdziale IV „De voto paupertatis” całkowicie od nowa opracowany był
artykuł o istocie ślubu, który u nas dotyczy zarządu, nie posiadania; dlatego
pozwalając na własność prywatną tzw. radykalną, własnych dóbr, zabroniona jest ich
administracja i użytek, a przeto przed złożeniem ślubów należy odstąpić ich
administrację, użytek i owoce komukolwiek, nawet Zgromadzeniu, nawet warunkowo
z możnością odwołania takiego odstąpienia, stosowanie do uznania, lecz zawsze za
206

63.3 Page 623

▲back to top
pozwoleniem Stolicy świętej. Takie same normy przyjęto w wypadkach gdy członek
otrzymał jaką własność po złożeniu ślubów.
Następnie skreślono artykuły 4 i 5 z odnośną uwagą, a w nowych czterech
artykułach (2, 3, 4 i 7) postanowiono: Członkom wolno, za pozwoleniem
Przełożonego Generalnego rozporządzać własnymi dobrami przez akt między żywymi
i z tym samym zezwoleniem dokonywać aktów cywilnej własności przepisanych przez
prawa; gdy coś nabędą własnymi zabiegami lub przez wzgląd na Towarzystwo, winni
oddać je do wspólnego użytku; a wszyscy winni być oderwani od rzeczy doczesnych,
co osiągną przez życie pod każdym względem wspólne, tak co do wiktu, jak odzieży,
i nic nie zatrzymując dla siebie, bez szczególnego pozwolenia Przełożonego.
W rozdziale V „De voto castitatis”, art. 4 gdzie była mowa o unikaniu
niebezpiecznych rozmów z osobami innej płci i z samymi wychowankami, dodano
przysłówek „maxime” do rozmów z osobami innej płci.
Rozdział VI „Religiosum Societatis regimen” został prawie całkowicie
przerobiony. Po artykule 1 dodany został nowy, odnoszący się do przesyłania co trzy
lata przez Przełożonego Generalnego sprawozdania do Kongregacji Biskupów
i Zakonników, o ilości domów i członków, zachowaniu Ustaw i o stanie finansowym
Zgromadzenia.
Artykuł 2 względem zwoływania Kapituły Generalnej co trzy lata, został
podzielony na dwa artykuły, a w nich wyszczególniony cel: to jest traktować nie tylko
o bardzo ważnych sprawach, lecz nad powzięciem uchwał, których wymagać będą
potrzeby Zgromadzenia, czasów i miejsc.
Miedzy dwa wymienione artykuły przeniesiono artykuł 6 z rozdziału VII nieco
zmienionego, upoważniający Kapitułę Generalną do powzięcia zmian
i dodatków do Ustaw, byle „całkowicie odpowiadały” duchowi i celowi Ustaw i „jeśli
wymagać będzie prawdziwa konieczność” (poważne słowa, nad którymi warto się
zastanowić), a takie zmiany i dodatki, na które wymagana jest absolutna większość
głosów, nie będą miały mocy wiążącej, dopóki nie zostaną zatwierdzone przez Stolicę
świętą.
Artykuł 3 (6 w egzemplarzu zatwierdzonym) odnośnie do wykonywania
obowiązków kapłańskich przez członków w pełnej zależności od biskupów diecezji,
w których przebywają, został poprawiony i wyrażony ściślej: „według przepisów
207

63.4 Page 624

▲back to top
świętych Kanonów, z zachowaniem ustaw Towarzystwa, albo w tych sprawach,
o których mówią Ustawy zatwierdzone przez Stolicę świętą, widocznie staraniem
monsignore Vitelleschiego, który miał nadzieję w ten sposób uwolnić Zgromadzenie
od przesadnych ingerencji jakiegoś biskupa!
Również arykuł 4 (7 w egzemplarzu zatwierdzonym ) został poprawiony, jak
się zdaje, że członkowie będą się starać dopomagać biskupowi miejscowemu bronić
praw Kościoła i popierać dobro diecezji według swoich sił.
Zaznaczamy, „jak się zdaje” obie kopie odręczne Reguł zatwierdzonych,
zarówno te wręczone Księdzu Bosko, jak złożone w Kongregacji, zawierają widoczny
błąd, gdyż czyta się w nich: „Episcopo dioecesianis auxilium praebeant, ac quantum,
lice bit, Societatis iura, illius bonum sedulo prompoveant”.
Przy końcu usunięto artykuł 5 odnośnie do święceń, gdy zadecydowano
udzielić Przełożonemu Generalnemu władzy wystawiania dimisorii na lat dziesięć dla
wszystkich profesów wieczystych.
W rozdziale VII „Internum Societatis regimen” przede wszystkim dodano
artykuł co do zachowania przepisów kanonicznych przy alienacji dóbr Towarzystwa
i zaciągania długów.
W artykule 3 dodano, ze członkowie mogą „inconsultis Ordinariis loci” posyłać
listy i pisma, oprócz do Przełożonego Genaralnego, również do Stolicy świętej, został
zniesiony artykuł odnośnie Konferencji Generalnych, które się odbywały corocznie
z okazji uroczystości świętego Franciszka Salezego, po przepisaniu zebrań Kapituły
Generalnej, co trzy lata.
Artykuł 6 jak powiedzieliśmy, został przeniesiony do rozdziału poprzedniego;
artykuł 8 otrzymał niektóre poprawki, co do formy, lecz nie treści.
Do rozdziałów następnych wniesiono wiele ważniejszych poprawek:
W rozdziale VIII „De Rectoris Maioris electione”, w artykule 1 zaznaczono,
że elekt winien odznaczać się „zręcznością i roztropnością w załatwieniu spraw
Towarzystwa”; w artykule 5, że wyborcy „wszyscy winni być profesami
wieczystymi ”; a w artykule 6, że ten zostanie wybrany, kto otrzyma absolutną
większość głosów.
W rozdziale IX „De caestaris Superioribus” dokonano różne zmiany:
208

63.5 Page 625

▲back to top
a) wszyscy członkowie Kapituły Wyższej (jak również Prefekt i Katecheta) zostaną
wybrani absolutną większością głosów, jak Przełożony Generalny, byle przeżyli pięć
lat w Towarzystwie, ukończyli 35 rok życia, złożyli śluby wieczyste, aby zaś mogli
dobrze spełniać swój urząd, rezydować będą z Przełożonym Generalnym;
b) ich wyboru dokonuje się, co sześć lat;
c) zaznaczono, że do ważności uchwał wymaga się większości głosów, gdy te mają
znaczenie doradcze: „quae vim deliberationis habent”;
d) artykuł 9 odnośnie do Dyrektora, został ujęty zwięźlej.
W rozdziale X „De singulis domibus” wraz z nieznacznymi poprawkami (wiele
początkowych małych liter zamieniono na duże); wniesiono w artykule 9 gdzie była
mowa o tym, by nic nie czynić wbrew prawom, rozróżnienie; „ecclesiasticas aut
civiles”;
W artykule 3 ograniczono niezależność od Przełożonego kościelnego, to jest
Ordynariusza miejscowego, co dotyczy nauczania, dyscypliny i administracji
doczesnej w nowych domach wychowawczych dla chłopców lub kleryków starszych
wiekiem „si sit apetfienda domus pro educatione puerorum laicorum vel clericorum,
qui grandiori sint aetate”.
A w nowym artykule (4 w egzemplarzu zatwierdzonym) ustalono,
że Towarzystwo nie może podejmować się kierownictwa seminariów, bez wyraźnego
pozwolenia, w poszczególnych wypadkach, Stolicy świętej.
W rozdziale XI „De acceptione” zniesiono artykuł 6 i 7 gdzie wymienione są
warunki wymagane do przyjęcia do Zgromadzenia, które częściowo przeniesiono do
artykułu 1 a częściowo do dwóch nowych (2 i 5) tej treści.
W 1 - ym: nowicjusze winni przedstawić świadectwo moralności od
Ordynariuszów przepisane dekretem świętej Kongregacji Biskupów i Zakonników
„Romani Pontifices” z 25 stycznia 1848 r. i mieć zdrowie na tyle, by mogli zachować
wszystkie bez wyjątku Ustawy; laicy, oprócz innych zalet winni znać przynajmniej
katechizm.
W 2 - im: celem dopuszczenia nowicjuszów do stanu kapłańskiego, o ile mają
jakąś nieregularność, konieczna jest dyspensa od Stolicy świętej.
209

63.6 Page 626

▲back to top
W 5 - ym: zarówno w przyjmowaniu kandydatów do Towarzystwa, jak
i dopuszczaniu do ślubów, należy zachować wszystkie przepisy Dekretu „Regularni
disciplinae” z 25 Stycznia 1848 r.
W rozdziale XII „De studio” artykuł 1 został przerobiony następująco:
„Kapłani i wszyscy członkowie, którzy kandydują do stanu kapłańskiego, winni
poważnie przykładać się do studiów filozoficznych przynajmniej przez dwa lata i do
teologicznych przez cztery”.
Dodano również dwa artykuły, to jest 4 i 6 z egzemplarza zatwierdzonego: „Do
nauczania przedmiotów tak filozoficznych, jak teologicznych, wybierać należy na
profesorów członków lub innych, którzy celują nienagannymi obyczajami,
zdolnościami i nauką”.
„Należy dbać pilnie, by członkowie oddający się naukom przepisanym przez
Ustawy, nie byli odrywani od nich zajęciami absorbującymi właściwymi
Towarzystwu, z wyjątkiem konieczności, gdyby tego nie mogli spełnić bez szkody dla
studiów”.
W rozdziale XIII „Pletatis exercitia” z wielu małymi poprawkami, dodano
niektóre rzeczy: w artykule 2 zniesiono szczegół, iż kapłani „nie mogąc z powodu
zajęć odprawiać Mszy świętej, niech starają się przynajmniej ją wysłuchać”,
opuszczono „odprawianie codzienne”, a dodano, iż klerycy i koadiutorzy niech się
starają co dzień wysłuchać Mszy świętej, członkowie niech się spowiadają co tydzień
u spowiedników” zatwierdzonych przez Ordynariusza, którzy spełniają ten urząd
względem członków za pozwoleniem Przełożonego Generalnego; w artykule 3
zamiast „nie mniej niż godzinę modlitwy ustnej i myślnej”, napisano, „co najmniej
półgodzinne rozmyślanie, prócz modlitw ustnych”; w artykule 7 iż nie tylko przed
przyjęciem do Towarzystwa, lecz także przed złożeniem ślubów należy odprawić 10 -
dniowe rekolekcje.
Oprócz tego zniesiony został artykuł 8 w którym udzielano Przełożonemu
Generalnemu wyraźnej władzy dysponowanie, na pewnie czas członków do praktyk
pobożnych, o ile by in Domino uznali to za stosowne; a w artykule następnym
postanowiono, że po śmierci każdego członka: laika, kleryka lub kapłana ma się
odprawić 10 Mszy świętych za spokój ich duszy, a w nowym artykule, iż po śmierci
210

63.7 Page 627

▲back to top
ojca, matki współbrata wszyscy kapłani tego domu odprawią za ich dusze Mszę świętą
a inni przystąpią w tym celu, do Komunii świętej.
Rozdział XIV „De novitiorum magistro eorumque regimine” był wielekroć
poprawiany. Nie wiemy, czy forma, w jakiej został zatwierdzony odpowiadała
zupełnie tej, w jakiej wyszła spod pióra Księdza Bosko. W każdym razie tak została
zatwierdzona.
Oprócz zniesionego artykułu 2 i ostatniej części 8 oraz poprawek językowych
7 i gdzie indziej, dodano nowe artykuły, które przytaczamy, idąc za numeracją
egzemplarza zatwierdzonego.
Artykuł 7 Przełożony Generalny, za zgodą innych Przełożonych, zbada, które
domy nadają się na nowicjaty. Lecz nie będzie ich mógł otwierać bez zgody świętej
Kongregacji Biskupów i Zakonników.
Artykuł 8 Nowicjat ma być oddzielony od reszty domu, gdzie przebywają
profesi i winien mieć tyleż celek na spoczynek, ilu jest nowicjuszów lub sypialnię tak
obszerną, by wygodnie można pomieścić łóżka wszystkich, a wśród nich ma być celka
lub specjalne pomieszczenie dla magistra;
Artykuł 9 Mistrza nowicjuszów wybiera się na Kapitule Generalnej, ma być
profesem wieczystym, mieć skończonych 35 lat życia, przebyć 10 lat
w Zgromadzeniu. Jeśli umrze w ciągu swojego urzędowania, za zgodą Rady wyższej,
wybierze Przełożony Generalny innego, który go zastąpi do zwołania następnej
Kapituły Generalnej.
Artykuł 11 W przyjmowaniu nowicjuszów trzymać się należy ściśle tego,
co ustalono w artykule 1 i 5 poprzedniego rozdziału XI.
Artykuł 12 W czasie drugiej próby, to jest w czasie nowicjatu, nowicjusze nie
mają się oddawać pracom właściwym naszemu Zgromadzeniu, by mogli oddać się
wyłącznie ćwiczeniu się w cnotach i udoskonaleniu swego życia, według powołania,
do jakiego zostali wezwani przez Boga. Wszakże w święta będą mogli uczyć dzieci
katechizmu w domu, w którym przebywają, w zależności i pod nadzorem mistrza.
Artykuł 13 Po ukończeniu roku nowicjatu, jeśli nowicjusz okazał, że we
wszystkim będzie się starał o większą chwałę Bożą, i że przejął się duchem
Towarzystwa oraz ćwicząc się w praktykach pobożnych świecił dobrym przykładem,
211

63.8 Page 628

▲back to top
rok drugiej próby należy uważać za skończony i Kapituła domu nowicjatu zbierze się
celem przypuszczenia go do ślubów.
W końcu określało się, że członek w czasie trzeciej próby, to jest w czasie
ślubów czasowych, mógł być wysłany do jakiegokolwiek domu w Zgromadzeniu, byle
mógł odbyć tam studia.
Święty otrzymał od Piusa IX władzę wprowadzania takich zmian
w Ustawach, o ile je uznał za stosowne lub konieczne dla dobra dusz i dla większej
chwały Bożej, i już w 1 wydaniu Regulae seu Constitutiones S. Francisci Salesii,
zatwierdzonych, w rozdziale XIV: De tyronum, seunovitiorum magistro, eorumgue
regimine”, do artykułu 12 dodał następującą uwagę: Ojciec święty Pius IX zezwolił
łaskawie, by nowicjusze, w czasie drugiej próby, mogli się ćwiczyć w tym, co
zaznaczono w okresie pierwszej próby, gdy dla większej chwały Bożej uzna się to za
wskazane. Vivae vocis oraoulo, dnia 8 kwietnia 1874 r.”.
W pierwszym zaś wydaniu włoskim, wydrukowanym w 1875 r., na podstawie
tej władzy zamieszczał zaledwie 7 z 17 artykułów rozdziału XIV tak brzmiące:
XIV O nowicjuszach
1. Zanim ktoś ostatecznie zostanie przyjęty do Towarzystwa, przejdzie trzy okresy
próby. Pierwszy okres mający poprzedzać nowicjat jest dla aspirantów; drugi to
właściwy nowicjat, trzeci zaś to okres ślubów czasowych.
2. Pierwszą próbę uważa się zwyczajnie za dostateczną, gdy aspirant przebył pewien
czas w jakimś domu Towarzystwa lub uczęszczał do szkół przez nie prowadzonych
i w tym czasie przyświecał cnotą i zdolnościami.
3. Lecz gdyby ktoś w starszym wieku prosił o przyjęcie do Towarzystwa i został
przyjęty na pierwszą próbę, odprawi przez kilka dni rekolekcje i parę miesięcy będzie
się ćwiczył w różnych zajęciach Towarzystwa, tak by poznał i praktykował ten sposób
życia, jakiemu pragnie się poświęcić.
4. Po ukończeniu nowicjatu i przyjęciu członka do Zgromadzenia, po wysłuchaniu
zdania mistrza nowicjuszów, Kapituła wyższa może dopuścić go do ślubów
trzyletnich; praktyka ślubów trzyletnich stanowi trzecią próbę.
5. W okresię trzyletniej próby, będąc związany ślubami czasowymi, członek może być
posłany do jakiegokolwiek domu, byleby tam odbył swe studia. W tym czasie dyrektor
212

63.9 Page 629

▲back to top
tego domu będzie miał starania o nowego członka, jak dotychczas mistrz
nowicjuszów.
6. W czasie tych prób, mistrz nowicjuszów lub dyrektor domu, niech nieustannie
z miłością wpajają nowym członkom umartwienie zmysłów zewnętrznych,
a zwłaszcza umiarkowanie. Lecz w tym wszystkim należy postępować roztropnie, by
siły fizyczne członków nie osłabły, by przez to nie stali się niezdolni do spełniania
obowiązków w naszym Zgromadzeniu.
Po odbyciu chwalebnie tych trzech prób, jeśli członek chce rzeczywiście
pozostać w Zgromadzeniu przez śluby wieczyste, może być dopuszczony do ich
złożenia przez Kapitułę Wyższą.
Przy końcu paragrafu „O formule ślubów” (Formula votorum) wspomina się
ponownie, że nowicjusz przed złożeniem profesji, winien odprawić rekolekcje przez
10 dni.
Usunięto wstęp, a w jego miejsce położono słowa: „In nomine sanctae et
individuse Trinitatis, Patris et Filii et Spiritus Sancti”; wzmiankę o imieniu
Przełożonego Generalnego położono w formie bezpośredniej, obok zaś w formie
pośredniej imię jego zastępcy: „et tibi N.N. nostrae Societatis Superior, vel tibi,
eiusdem Societatis vices gerens”;
Po określeniu trzech ostatnich zdań, zawierających wielkoduszne oddanie się
w ręce Przełożonego, pokorne oddanie się na ofiarę Bogu oraz modlitwę do Dziewicy
Niepokalanej, świętego Franciszka Salezego i wszystkich Świętych w niebie, by
otrzymać łaskę kochania i służenia Bogu w tym życiu i osiągnięcie nieba, formuła
zamyka się tymi słowy: „według Ustaw Towarzystwa świętego Franciszka Salezego”.
Dodano końcowe oświadczenie: „Dla spokoju dusz, Towarzystwo oświadcza,
że obecne Reguły same przez się nie obowiązują pod grzechem ani śmiertelnym, ani
powszednim: dlatego jeśli ktoś przekraczając je będzie winien w obliczu Boga, nie,
wyniknie to bezpośrednio z Reguł, lecz albo z Przykazań Bożych i kościelnych lub
złożonych ślubów, lub wreszcie z okoliczności towarzyszących przekroczeniu Reguł,
jak zły przykład, pogarda rzeczy świętych itp”.
Jak widzieliśmy, warianty i dodatki podsunięte przez Kongregację Partykularną
były liczne, lecz dzięki staraniom i życzliwości Sekretarza monsignore
213

63.10 Page 630

▲back to top
Vitelleschi’ego, pod powyższymi warunkami można było uzyskać bezpośrednie
zatwierdzenie Ojca świętego.
A oto, jak Ksiądz Bosko wyraził swą wdzięczność monsignorowi, zaliczając go
do „najwybitniejszych naszych Dobrodziejów”.
Turyn, 28.04.1874 r.
Eccelenza Reverendissima!
Doszła nas bolesna wiadomość o smutnej katastrofie, jaka zdarzyła się
komputyście świętego Piotra w Watykanie, którego Wasza Ekscelencja był
skarbnikiem. Doznałem wielkiej przykrości myśląc o wielu kłopotach
spowodowanych WE przez ten wypadek. Nie możemy uczynić nic innego, jak tylko
przesłać mu słowa współczucia i zapewnić, że modlimy się do Boga, by mu udzielił
cierpliwości i zgodzeniu się z Wolą Bożą. Przybyłem do domu we dwa tygodnie po
wyjeździe ze Rzymu, zupełnie nieoczekiwany, gdyż listy wysłane na długo przedtem
nadeszły dopiero po moim przyjeździe.
Zastałem w tym hospicjum bona mixta malis księdza Provery, o którego
chorobie doniesiono mi telegraficznie, a którego nie ma już między żywymi. Była to
dla mnie ciężka strata, choć liczyłem się z nią od paru lat wiedząc o korzeniu choroby,
która go niszczyła. Strata jego wywołała powszechny żal, lecz na wiadomość o moim
przyjeździe poruszył się cały zakład: „C’ѐ Don Bosco”. Zapomnieli o zmarłym
i zapamiętale wnosili okrzyki ku czci biednego pielgrzyma. Doznałem wielkiej
pociechy mogąc rozmawiać ze wszystkimi dyrektorami naszych domów, dowiadując
się, że wszystko jest w porządku, jak w tym dniu, w którym wyjechałem do Rzymu.
Odczytano Reguły, lepiej Ustawy zatwierdzone i wszyscy wielbili Boga i łaskawość
Najwyższego Pasterza, który tym aktem dopomógł nam bez trudności pracować na
większą chwałę Bożą i dla dobra dusz. Z tej okazji mogłem oddać sprawiedliwość
zasłudze i opowiedziałem dobitnie, że jeśli nasze starania zostały uwieńczone
pomyślnym skutkiem, zawdzięczamy to monsignorowi Vitelleschi, którego winniśmy
zapisać wśród naszych najwybitniejszych Dobrodziejów i każdy dzień zanosić gorące
modły o jego zdrowie. Obecnie oddamy do druku tekst Ustaw, a po jego ukończeniu
prześlę mu kilka egzemplarzy, by mógł posłużyć się nimi według uznania.
214

64 Pages 631-640

▲back to top

64.1 Page 631

▲back to top
Uczyni mi Wasza Eminencja wielką łaskę, gdy zakomunikuje tę wiadomość
członkom swej rodziny i wyrazi wszystkim moją żywą wdzięczność za wielką
uprzejmość i życzliwość okazaną mi w czasie mego pobytu w Rzymie.
Z sercem pełnym wdzięczności proszą o święte błogosławieństwo
oświadczając się
Obll. mo Servitore
Ksiądz Jan Bosko
PS. Proszę wybaczyć memu wzrokowi: wziąłem kartę, jako cały arkusz nie zwracając
uwagi, że była to połowa.
Z pierwszego wydania Regulae et Constitutiones Societatis Sancti Francisci
Salesii, iuxta Decretum Approbationis die 3 aprilis 1874, posiadamy pierwszą i drugą
odbitkę, troskliwie przechowane przez składacza Mario Baldaconi, który je nam
użyczył przed śmiercią. Posiadamy również jeden z pierwszych egzemplarzy
wydrukowanych z wielu drogocennymi postyllami dodanymi przez świętego
Założyciela, widocznie z czasu, kiedy wyjaśniał Reguły współbraciom, gdzie czytamy:
„Nasze Zgromadzenie ma za cel uświęcenie swych członków i zbawienie dusz
przez wykonywanie miłości. Na jakimkolwiek urzędzie stoi salezjanin, winien każdy
wskazywać drogę cnoty, przeto zawsze lepszy jest nauczyciel choć mniej uzdolniony
niż nieprzykładany i mniej pobożny, ponieważ kto by sam nie czynił tego, czego
naucza drugich, można by o nim powiedzieć: Medice cura te ipsum!
Jest to komentarz do słów, które tak często powtarzał Współbraciom:
SALVE SALVANDO TE IPSUM SALVA!
13. .....A opozycja nie ustaje!
Tak, więc w sposób niezwykły meta została osiągnięta, lecz opozycja
i trudności, które spotkać miały Księdza Bosko, jako Przełożonego Generalnego
Pobożnego Towarzystwa definitywnie już zatwierdzonego przez Kościół, były dopiero
na początku.
W pierwszych dniach maja posłał księdza Rua z reskryptem o dimisoriach
absolutnych do arcybiskupa prosząc o wyświęcenie kleryków Cesare Chilae
215

64.2 Page 632

▲back to top
i Mateusza Ottonello. Ksiądz kanonik Chiumo zaniósł reskrypt monsignorowi, który
chciał go zatrzymać. Lecz gdy ksiądz Rua zwrócił uwagę, że ma polecenie tylko go
okazać, arcycybiskup nie chciał udzielić mu posłuchania. Ksiądz Bosko pisał więc do
arcybiskupa:
Eccellenza Reverendisima!
Ksiądz Rua zakomunikował mi ze strony Waszej Eminencji, że zanim wydałby
opinię o dopuszczeniu do święceń mniejszych dwóch przedstawionych kleryków,
Ekscelencja życzyłby sobie, żeby Dekret autentyczny przechowywała Kuria
Arcybiskupia. W tym względzie otrzymałem w Rzymie ustne instrukcje następujące:,
Jeśli arcybiskupowi Turynu lub innym biskupom zajdzie potrzeba okazania Dekretu,
wystarczy tylko zwyczajne obejrzenie oryginału, lecz nie należy go dawać do rąk
innym. Co do Ustaw, jeśli zechcą mieć, należy go dać, skoro zostaną wydrukowane.
A jeśli pragnie, by ta kopia była uwierzytelniona, należy ją przesłać do Kongregacji
Biskupów i Zakonników, gdzie zostanie porównana z oryginałem, który się
przechowuje, potwierdzona i będzie mu przesłana.
Polecam się gorąco, by dopomagać sobie wzajemnie do usunięcia tych
trudności, jakie mamy obaj, nie powiększając ich o nowe.
P.S. Byłbym osobiście poszedł, lecz pewne sprawy odwołują mnie do Genui.
Usiłuję zawsze czynić dobrze, podczas gdy mam zaszczyt etc.
Turyn, 03.05.1874 r.
Ksiądz Jan Bosko
Ksiądz Rua powracał do Kurii dwa razy, prosząc o audiencję, nigdy jej nie
otrzymał i tak święcenia zostawały w zawieszeniu. Ksiądz Bosko donosił o tym
monsignorowi Vitelleschi, jak wynika z jego listu:
Eccellenza Reverendissima!
Obawa dalszych trudności ze strony naszego arcybiskupa, zwłaszcza, co do
święceń kleryków, sprawdziła się. Mówię o arcybiskupie turyńskim, gdyż z innymi
jesteśmy w porozumieniu. By Wasza Eminencja miał właściwy pogląd na rzeczy,
wyjaśniam, że gdy monsignore Gastaldii został kanonikiem po opuszczeniu
216

64.3 Page 633

▲back to top
Rosminianów, okazywał się gorliwym pomocnikiem naszych oratoriów. Zostawszy
biskupem Saluzzo popierał nas gorliwie. Mianowany arcybiskupem turyńskim przez
pewien czas okazywał się życzliwym i podobnie, jak wielu biskupów, dopuszczał
naszych kleryków do święceń. Lecz w 10 miesięcy później zmienił postępowanie.
Pomijam inne fakty, odnoszące się, do czego innego, tu tylko chodzi
o święcenia. Zaczął twierdzić, że nie dopuści żadnego z naszych kleryków do święceń,
jeśli wpierw nie złożą egzaminu z teologii przed komisją przez niego wyznaczoną. Jest
to nowość w naszych stronach: gdyż biskupi zwykli odsyłać kandydatów zakonnych
do ich własnych Przełożonych. Pomimo tego zgodziłem się posyłać kleryków na ten
egzamin, wówczas arcybiskup oświadczył, że sam chce na 40 dni przedtem zbadać ich
powołanie, datę ich wstąpienia do Zgromadzenia, jakie śluby złożyli, gdzie odbywali
swe studia niższe i wyższe, z jakiego powodu opuścili diecezję, by wstąpić do
Zgromadzenia itp.
Była to rzecz niezwykła, która spowodowała zamieszanie w powołaniach
naszych alumnów. Pomimo to poddałem się i w terminie określonym przedstawiłem
kandydatów do święceń do egzaminu. Wyznał, że był zadowolony, lecz nie chciał
innych dopuszczać do święceń. To wystarczy, mówił, dla alumnów, lecz nie dla
Przełożonego. Ja chcę, by Przełożony formalnie oświadczył, że w przyszłości
w żadnym swym domu nie przyjmie kleryka lub kapłana, który należał do kleru
diecezjalnego. Na takie żądanie, choć bezprawne chciałem się zgodzić, lecz
w oświadczeniu postawiłem warunek, że to w niczym nie będzie sprzeczne
z przepisami świętych Kanonów stojących na straży wolności powołań zakonnych.
Nie podobało się to zastrzeżenie i nie chciał dopuścić kandydatów do święceń. Gdy
ponowiłem podobną prośbę, odpowiedział, że nie aprobuje ślubów trzyletnich, nie
uznaje autorytetu Przełożonego Zgromadzenia Salezjańskiego.
Udowodniłem, że prośby były zgodne z dekretem zatwierdzającym z 1 marca
1869 r., którego kopia była złożona w Kurii arcybiskupiej, kopię zaś Ustaw otrzymał
osobiście Ordynariusz. Ponownie prosiłem, lecz nie odpowiedział mi. Minęły
w ten sposób dwa lata jego sprzeciwu, z wielką szkodą i zamieszaniem
z Zgromadzeniu.
Po definitywnym zatwierdzeniu Ustaw, zakomunikowałem mu o tym
i ponowiłem prośbę o święcenia. Odpowiedział, że nie ustąpi, dopóki nie ujrzy
217

64.4 Page 634

▲back to top
Dekretu o dimisoriach. Przedstawiłem mu go; przeczytał go i powiedział, że ani tak,
ani nie, dopóki ten Dekret w autentycznej kopii nie znajdzie się w Kurii arcybiskupiej.
Zauważyłem, że taka rzecz sprzeciwia się zwyczajom ogólnie przyjętym
w stosunku do zgromadzeń zakonnych, mianowicie wystarczy okazać dekret, komu
należy, tym bardziej, że Kuria otrzymała już dwa tego rodzaju reskrypty, które zostały
zgubione, z wielkim kłopotem dla nas, na co nie można było otrzymać odpowiedzi.
Wobec tego, że upierał się przy swej odmowie, oświadczyłem, że jestem
upoważniony okazać dekret, komu należy, lecz nie dawać kopii. On jednak obstawał
przy swoim. Wówczas prosiłem, by nie pomnażał nieprzyjemności, których i tak obaj
mamy wiele. Lecz nie zmienił decyzji.
Ekscelencja zdaje sobie sprawę z tego, jak wielką szkodę, zniechęcenie sprawia
takie postępowanie świeżo powstałemu Zgromadzeniu. Niechby przynajmniej
powiedział powód, lecz nikt tego wiedzieć nie może.
Tak wyglądają fakty, które opisałem stojąc w obliczu Boga przed Krucyfiksem.
Obecnie proszę o zakomunikowanie tej sytuacji Ojcu świętemu lub komu uzna
za stosowne, bym otrzymał radę lub normę, jak należy postąpić.Czy nie byłaby zbyt
śmiała prośba o fakultet wystawiania dimisorii ad quemcumque Episcopum? Raczy
wybaczyć Wasza Eminencja fatygę, jaką mu sprawiam i przyjąć wyrazy etc.
Ksiądz Jan Bosko
Monsignore Vittelleschi tak odpowiadał:
Sig. Giovaniu Stim. Mo!
Przeczytałem i rozważyłem dokładnie jego list i mając jak o to prosi, wydać
swą opinię, co należy uczynić, uważam, że pozostaje jedynie zadowolić arcybiskupa
kopią Reskryptu wydanego przez świętą Kongregację Biskupów i Zakonników na
korzyść członków jego Zgromadzenia, by mogli być dopuszczeni do święceń. Jeśli
Przewielebny Ksiądz godzi się na to, pozostaje zwrócić się do kancelarii tejże świętej
Kongregacji o wydanie duplikatu, celem przedłożenia go arcybiskupowi. Może
pomyśli, że znaczyłoby to zgodzić się na wszystko, czego ów prałat chce.
Niewątpliwie, że tak jest, lecz uważam osobiście, iż ma prawo do takiego dokumentu,
218

64.5 Page 635

▲back to top
bo faktycznie, (jeżeli ordynariusz odbiera dimisoria od Przełożonego Zgromadzenia
Salezjańskiego, znaczy to, że ma dopuścić do święceń kandydatów Zgromadzenia
obecnie i na przyszłość servatia servandia a w takim razie musi mu być wiadome,
w sposób prawny i kanoniczny, że jego Zgromadzenie otrzymało od Stolicy świętej
wspomniany przywilej). A w jaki sposób może mu być to zakomunikowane
kanonicznie, jeśli nie przez złożenie w Kurii autentycznego dokumentu Stolicy
świętej? Po takim przedłożeniu żaden Ordynariusz nie może tłumaczyć się ignorancją
tego przywileju, ani też ignorować praw Przełożonego Generalnego do wystawienia
dimisorii, o które chodzi.
Jestem pewny, że po uskutecznieniu tego ustanie wszelki racjonalny sprzeciw
Kurii turyńskiej w tym przedmiocie, a jeśliby potem nadal nierozumnie się
sprzeciwiał, to wówczas święta Kongregacja jest zawsze gotowa poprzeć prawa
i przywileje udzielone przez Stolicę świętą. Oto wszystko, co chciałem
zakomunikować mu w odpowiedzi na jego list ostatni, oświadczając zarazem etc.
Rzym, 21.05.1874 r.
Suc Devot. mo servo + Vitelleschi, arcybiskup Sel.
Idąc za tą radą Ksiądz Bosko bezzwłocznie zwrócił się po duplikat Reskryptu;
lecz w tym samym prawie czasie, kiedy miał go przesłać arcybiskupowi, otrzymał od
niego monit zupełnie bezpodstawnie:
Turyn, dnia 13.06.1874 r.
Molto Reverendo Signore!
Jego Ekscelencja Ksiądz Arcybiskup upoważnia mnie napisać do Waszej
Przewielebności, iż ma informacje, że Ksiądz oddaje do druku pewne listy
arcybiskupa. Jest on tym wielce zdziwiony, jak można czynić taką publikację, nie
uzyskawszy jego pozwolenia. Arcybiskup pisząc do PW Księdza listy nie chce
bynajmniej, by one miały być podawane do publicznej wiadomości, dlatego zakłada
poważną skargę z tego powodu i żąda, by PW Ksiądz zaprzestał takich publikacji, o ile
uprzednio arcybiskup nie da swego upoważnienia na piśmie. Z wyrazami czci etc.
Dev. mo Servitore Chiuso – sekret.
219

64.6 Page 636

▲back to top
Święty otrzymawszy duplikat Reskryptu przesyłał go arcybiskupowi
z następującym oświadczeniem:
Car. mo T. Chiuso!
Nie wiem, komu w ogóle przyszło do głowy, że ja drukowałem lub, że mam
zamiar drukować listy naszego arcybiskupa. Dlatego proszę Cię, byś z mej strony
upewnił go, że surowo zabronione są jakiekolwiek druki bez cenzury kościelnej, tym
więcej, gdy chodzi o pisma arcybiskupa. Nic wiec podobnego nie było u nas
drukowane, co by miało z tym jakikolwiek związek.
Stosownie do przepisów świętej Kongregacji Biskupów i Zakonników
sporządzono autentyczny duplikat naszych dimisorii, które proszę łaskawie przekazać
do rąk własnych arcybiskupa lub do Kurii arcybiskupiej. Jeżeli byś przewidywał jakąś
trudność, daj mi znać łaskawie, bym mógł służyć wyjaśnieniami i zapobiec
nieporozumieniom, jak to tyle razy miało miejsce. Niech Bóg błogosławi etc.
Turyn, 17.06.1874 r.
Umile Servitore Ksiądz Jan Bosko
Lecz arcybiskup, mimo że z oświadczenia przeczytał Reskrypt, ponownie
protestował:
Turyn, 17.06.1874 r.
Molto Rev. Signore!
Powiadomiłem Jego Ekscelencję arcybiskupa o liście Przewielebnego Księdza
i on był zadowolony z jego treści oraz przeczytał Reskrypt załączony. Pomimo to
monsignore wie od osoby wiarygodnej, że pewne pismo jego które dostało się do rąk
Przewielebnego Księdza, już dano lub ma się zamiar dać do druku. Otóż ponownie
monsigniore oświadcza, że nie dał nigdy ani jemu samemu, ani komu innemu,
w jakiejkolwiek formie swego pisma z zamiarem, by ono lub jego część miałby być
opublikowane w prasie. Dlatego monsignore ma nadzieje, że Przewielebny Ksiądz
zastosuje się ściśle do jego intencji w tym względzie, gdyż inaczej wyrządziłby mu
poważną przykrość i dał powód do żalów. Pozostaje z wyrazami etc.
Dev. mo umil. servitore
220

64.7 Page 637

▲back to top
T. Chiuso-sekret.
Ksiądz Bosko napisał także i na tym liście uwagę: „Odpowiedziano po raz
drugi, że nikomu nie śnił się taki druk i przesłał następującą odpowiedź:
Car. mo Sig. Teologo!
Jestem ponownie zdziwiony twoim pismem, w którym twierdzi się, iż biskup
wie o tym, że ja zamierzam publikować jego pisma. Widocznie ma pewne dowody,
skoro nie przyjmuje moich oświadczeń. Ja po raz wtóry mówię, że mi ani na myśl nie
przyszło, bym miał dawać do druku tego rodzaju pisma. Przypuszczam, że to jakieś
nieporozumienie. Proszę więc, by mi udowodniono, to czego zapewne nikt nie zdoła
uczynić. Zatem proszę mieć cierpliwość drogi księże, i wyperswadować Jego
Ekscelencji i prosić go w moim imieniu, by mi napisał rzeczowo od siebie, co będzie
dowodem wielkiej miłości dla mnie, podczas gdy…..
Turyn, 18.06.1874 r.
Ksiądz Jan Bosko
Zdaje się, że rzecz miała się następująco: Otóż monisgnore Galletti biskup
Alvy, miał rozmowę z Księdzem Bosko, po aprobacie Ustaw. Ten mu okazał również
Positio, to jest konsultację dla Komisji Kardynalskiej, gdzie jak wspomniano,
znajdowały się dwa listy monsignore Gastaldiego; a biskup Alby, który z taką czcią
odnosił się do Księdza Bosko, był zdumiony widząc warunki postawione przez
monsignore Gastaldiego w tej sprawie i uznał za swój obowiązek, choć z dala,
napomknąć o tym arcybiskupowi, by go ułagodzić i nastawić przychylnie, wychodząc
z treści pewnych listów drukowanych! Lecz i ta roztropna prośba na nic się nie zdała
i była powodem nowych sekatur.
W tym miesiącu przedłożono arcybiskupowi odbitkę hymnu, ułożonego przez
księdza Lemoyne na święto 24 czerwca. Zawierał on pewną alegorię o posmaku
biblijnym, w której nasz Założyciel, niejako nowy Mojżesz, wstępuje na Syjon, dokąd
zstępuje Anioł Boży, Pius IX, który mu wręcza nowe prawo: Reguły Towarzystwa
Salezjańskiego. Arcybiskup odsyłał odbitkę z następującym oświadczeniem pisanym
221

64.8 Page 638

▲back to top
własnoręcznie: „Nie ma nic przeciw drukowi, lecz zganić należy pewne przesadne
wyrażenia, które nie posłużą do niczego dobrego”.
W sierpniu, za pośrednictwem księdza Rua, Ksiądz Bosko prosi arcybiskupa
o dopuszczenie do egzaminu do święceń mających się odbyć we wrześniu, na co
przyszła do Oratorium następująca odpowiedź:
Turyn, 09.08.1874 r.
Carissimo D. Rua!
Jego Ekscelencja oczekuje we wtorek rano przedstawionego do święceń
kandydata zaopatrzonego w zaświadczenie o złożeniu ślubów wieczystych,
ukończonych studiów, otrzymanych dotychczas święceniach oraz oświadczenia ze
strony diecezji, do której należy (to ostatnie od ciebie)
Tu Dev.mo Teol. Chiuso
PS. Serdeczne podziękowanie za spełnione wczoraj zlecenie.
Znaczyło to, więc, że kleryk miał stanąć do wzmiankowanego egzaminu
z powołania.
W tym miesiącu powstał nowy sprzeciw. Dla zadowolenia niektórych
profesorów i nauczycieli oraz by dopomóc innym do poprawy swego życia, Ksiądz
Bosko postanowił zorganizować dla nich rekolekcje w kolegium Lanzo, w pierwszej
połowie września. Wydrukował więc i rozesłał wszystkim, którzy jak uważał chętnie
przyjmą je następujące zaproszenie:
Turyn, Sierpień 1874 r.
REKOLEKCJE DLA SZANOWNYCH PANÓW PROFESORÓW
I NAUCZYCIELI SZKÓŁ
Wielu zacnych profesorów lub nauczycieli szkół kilkakrotnie wyraziło życzenie
odprawiania kilkudniowych rekolekcji, lecz nie mogli tego uskutecznić z powodu
licznych zajęć w ciągu roku. Dlatego uznano za stosowne wybrać na ten cel wakacje,
by urządzić dla nich rekolekcje w kolegium Lanzo. Obszerny budynek, zdrowotny
klimat i położenie, sprawią im przyjemny pobyt. Rekolekcje odbędą się od dnia 7 do
222

64.9 Page 639

▲back to top
12 września. Kto by zechciał wziąć w nich udział, mógłby skorzystać z kolei na
odcinku Turyn – Cirie. Odjazd o godzinie 8.30 rano tegoż dnia. Ci, co pragnęliby
skorzystać z nich, proszeni są o podanie swego adresu, by można poczynić
odpowiednie przygotowania.
Ksiądz Jan Bosko
Jedno za tych zaproszeń zawędrowało do rąk księdza Margottiego redaktora
Unita Cattolica; 23 sierpnia ukazała się w tym piśmie notatka następująca:
MIŁE WCZASY DLA ŚWIECKICH
W kolegium Lanzo, staraniem niespożytego Księdza Bosko odbędą się
rekolekcje od 7 do 12 września, by zadośćuczynić pragnieniu niektórych profesorów
i nauczycieli szkół, którzy nie mają wolnej chwili, by móc odprawiać rekolekcje, jak
wakacje. Kto by pragnął wziąć w nich udział, proszony jest zwrócić się listownie do
Księdza Jana Bosko w Turynie. Możliwość podróży koleją na odcinku Turyn – Cirie.
Arcybiskup zwracał uwagę Księdzu Bosko, że owe rekolekcje nie mogłyby się
odbyć bez zezwolenia władzy kościelnej, które gotów jest dać, lecz uważa za swój
ścisły obowiązek wymagać, by takowych zaproszeń nie wysyłano bez jego wiedzy,
a równocześnie żądał nazwisk kaznodziejów.
Ksiądz Bosko, by uciąć kwestię, wobec małej liczby zgłoszeń, zawiadamiał go,
że rekolekcje nie odbędą się, nie podając też nazwisk kaznodziejów z chwilą, gdy
rekolekcji nie będzie.
Monsignore jednak nie mógł uspokoić się i dowiadywał się na prawo i na lewo,
nie przestając twierdzić, że zarządzenie to było niesubordynacją względem władzy
biskupiej, tym bardziej, że prawie wszyscy nauczyciele szkół elementarnych byli
kapłanami! Echo tych słów doszło do Księdza Bosko, który poprosił go, by na chwilę
pozwolił „przyjść do głosu sercu”, prosząc, by zaprzestał podobnych wybiegów:
Eccellenza Reverendissima!
Przenikliwa czujność, jaką otacza nasze biedne Zgromadzenie, wskazuje,
iż pragnie, by były przez nie pilnie zachowane Reguły i przepisy kościelne,
co mogłoby jedynie wyjść nam na dobro i dopomóc spełnić nasze zadanie, za co mu
223

64.10 Page 640

▲back to top
serdecznie jesteśmy wdzięczni. Są jednak pewne rzeczy, których dobrze nie
rozumiem, czy są zgodne z duchem Kościoła i czy mogą przynieść komuś korzyść.
Nie mam na myśli częstych listów prywatnych na nasze konto, ani o nacisku
za rzekome drukowanie pewnych pism WE co ani na myśl nie przyszło mi nigdy;
wspominam o liście z dnia 23 sierpnia, odnośnie do rekolekcji, które miały się odbyć
w naszym kolegium w Lanzo; że opublikowano go bez mej wiedzy i inicjatywy, nadto
w czasie, kiedy zdecydowałem się ich nie urządzać. Sądzę, że to wystarcza, by usunąć
wszelką myśl o niesubordynacji władzy kościelnej. Między innymi mówi się,
że podobnych rekolekcji nie można urządzać bez zgody władzy kościelnej. Znam
rozporządzenia Soboru Trydenckiego (Sess. V, c. 2) oraz świętej Kongregacji
Biskupów i Zakonników, według których kaznodzieje zakonni niezatwierdzeni,
w pewnych wypadkach muszą prosić o zezwolenie, w innych tylko
o błogosławieństwo biskupa. Znam również rozporządzenie synodalne opublikowane
przez WE, lecz wszystkie te zarządzenia odnoszą się do kościołów publicznych
i w takich wypadkach całkowicie bym się do nich zastosował, nawet przed zaczęciem
ich nie omieszkałbym uczynić, czego wymagają proste względy grzeczności.
Lecz w naszym wypadku chodzi o kilku nauczycieli, pragnących zebrać się,
w kolegium i zamiast bawić gdzie indziej na wczasach, poświęcić tygodniowy
odpoczynek na rekolekcje. A przecież wiadomo Ekscelencji, że nasi kapłani są
zatwierdzeni do głoszenia kazań przez WE.
Od początków Oratorium, władza kościelna udzieliła zezwolenia na urządzanie
dowolnie triduów, nowenn, rekolekcji w kościołach lub kaplicach oratoriów. W marcu
1852 r., odpowiednim dekretem udzielało się wszelkich władz potrzebnych dla tej
instytucji. O tym znajduje się w Kurii autentyczny dokument, kopie zaś ja sam
osobiście zaniosłem Waszej Ekscelencji. Monsignore Riccardi zatwierdził te władze,
a Wasza Eminencja przyznając niektóre prawa parafialne kościołowi Najświętszej
Maryi Wspomożycielki, zapewnił, że tymi uprawnieniami nie ma zamiaru umniejszać
tych praw i przywilejów, które zostały mu udzielone przez jego poprzedników.
Z tych względów wielekroć udzielało się rekolekcji w Turynie, Monsalieri,
Giaveno i w Lanzo, nie zwracając się o pozwolenie Kurii arcybiskupiej.
Sam Wasza Ekscelencja będąc jeszcze kanonikiem, tylekroć razy gorliwie je
głosił tu na Valdocco i w Trofarello i ani ja, ani Wasza Eminencja nie prosiliśmy
224

65 Pages 641-650

▲back to top

65.1 Page 641

▲back to top
o żadne zezwolenie. I robiąc to obecnie, co się robiło przez tyle lat, byłem przekonany,
że nie podejmuję żadnej rzeczy, przeciwnej kanonicznym przepisom i zarządzeniom
Waszej Ekscelencji zawsze respektowanym.
Nim otrzymałem list Waszej Ekscelencji z różnych źródeł dochodziły mnie
głosy o niezadowoleniu Waszej Ekscelencji, wobec różnych osób, lecz zawsze
z ujemnym tłumaczeniem, jakoby chciał przeszkodzić dobru wiernych. Wiele rzeczy
referowanych mnie i Waszej Ekscelencji jest zapewne przesadzonych lub
zniekształconych przez opinię publiczną, względnie przez takich, co żyją z oczerniania
drugich. Otóż ja proszę gorąco Waszą Ekscelencję, by pozwolił mi przemówić
językiem serca. Zdaje mi się, że obaj stoimy już niedaleko Trybunału Bożego
i będziemy o wiele szczęśliwsi, jeśli zaniechawszy wzajemnej rywalizacji, zabierzemy
się zgodnie do zwalczania zła i popierania dobra i powrócimy do owych czasów, kiedy
to każdy pomysł biednego Księdza Bosko był dla niego projektem godnym realizacji.
Zaprzestańmy pisania listów, które do niczego nie służą, jak tylko do powiększania
nieprzyjemności i dawania powodów do złośliwych obmów
i szyderstw dla nieprzyjaciół religii.
Czy nie byłoby lepiej, gdyby Wasza Ekscelencja zechciał pisać nie ogólnikowo,
lecz w sposób konkretny i właściwy, czego sobie nie życzy od naszego biednego
Zgromadzenia, którego członkowie pracują ze wszystkich sił dla dobra diecezji,
powierzonej mu przez Opatrzność Boską? Niech na zawsze pogrzebie się wszelką
myśl, którą ktoś pragnął widzieć podstępnie u Księdza Bosko, że on pragnie
rozkazywać w domu drugiego. Napisałem to z myślą, nie by obrazić lub sprawić
przykrość Waszej Ekscelencji, lecz gdyby jakieś słowo wbrew mej woli, mogło mu
sprawić przykrość, proszę go pokornie o przebaczenie.
W tym domu modliliśmy się zawsze i będziemy się modlić o zachowanie Go
w zdrowiu, a piszący zapewnia go o swym szacunku etc.
Turyn, 10.09.1874 r.
Obbl. mo Servitore
Ksiądz Jan Bosko
Arcybiskup nadal był rozgoryczony i rozgłaszał na wszystkie strony powody,
dla których miał do Księdza Bosko tyle nieprzyjemności, w liście zaś do biskupa
225

65.2 Page 642

▲back to top
Galletti obok spraw urzędowych, na drugiej stronie przedstwił nieprzyjemności
doznane z powodu listów drukowanych i rekolekcji, zapowiedzianych bez jego
wiedzy. Biskup Alby na wszystkie zarzuty przesyłał mu szczerą odpowiedź:
Biskupstwo Alba – Wszystko dla J.M.J., 03.09.1874 r.
Monsignor Arcivescovo Mio Vener. mo e Car. Mo!
Nie pierwszy twój cenny list, który przyniósł mi tyle światła i zadowolenia, lecz
drugi, w którym poruszyłeś swe stosunki z Księdzem Bosko, dał mi wiele do
myślenia, a to z dwóch przyczyn:
1. iż masz pewną wątpliwość, co do mego nastawienia, jakobym podzielał stanowisko
Księdza Bosko względem ciebie, że ja toleruję przeciwne opinie o tobie, że pozwalam
na krytykę, przechylając się raczej na stronę jego, niż mego najdroższego arcybiskupa.
2. że dotąd, jak piszesz, nie zaszła poprawa w stosunkach miedzy diecezją, na czele
której stoisz, a Zgromadzeniem Księdza Bosko, tak wielkie istnieją różnice i mało
budujący rozdźwięk.
Otóż co do pierwszego punktu, śmiem zauważyć jedną rzecz na moją obronę,
nie ma bowiem na świecie Prałata, Biskupa, kapłana lub laika, który, by Cię więcej
czcił, szanował, kochał i pragnął naśladować twoją gorliwość, i zawsze słowem
i pismem, co w jego mocy czynił, by w uszach i sercu drugich wzbudzić podobne
uczucia, jakie żywi ku tobie.
Co do drugiego punktu, zwracam Ci uwagę in Domino, że tenże właśnie
opowiada się po stronie wielkiej, gorącej i szczerej miłości, jaką żywi ku tobie, jako
ten, który pragnąłby znaleźć sposób usunięcia od ciebie wszelkiego kłopotu, sprzeciwu
i rozdarcia serca, jakie, jak piszesz, cierpisz wobec ducha niezależności, który
odkryłeś w tym Zgromadzeniu i w samym Księdzu Bosko, jego założycielu i obecnym
Przełożonym. W tym to właśnie celu, w sprawie, o której mnie interpelujesz
w pierwszym punkcie twego listu, poszedłem do Księdza Bosko osobiście i chcę ci
powiedzieć parę słów o stanie obecnym wymienionego Zgromadzenia. Pragnę ci
oświetlić kilka dokumentów, które zbadałem w pokoju Księdza Bosko, a z drugiej
strony skonfrontować, jeśliby było możliwe, różne powody twej dezaprobaty ducha
226

65.3 Page 643

▲back to top
Zgromadzenia oraz ofiarować chętnie moje dobre usługi, by je usunąć. Zdaje mi się,
iż nawet na myśl mi nie przyszło mieć inny cel mniej słuszny i przyjacielski.
Przechodzę teraz do drugiego punktu twej interpelacji: odpowiadam, że nie
widziałem żadnego pisma w stadium drukowania u Księdza Bosko. Widziałem jednak
w ręku Księdza Bosko twoje pisma, które doszły do jego wiadomości w Rzymie,
wydrukowane czcionkami drukarni Kongregacji Biskupów i Zakonników, (jeśli się nie
mylę), w których oponujesz obszernie swe uwagi przeciw niektórym artykułom jego
Ustaw żywotnym dla jego Zgromadzenia. I tak na przykład twierdzisz, że nie można
zaaprobować braku w tym domu miejsca i czasu odpowiedniego na nowicjat, podczas
gdy synowie świętego Wincentego, Jezuici to mają: itp. Tak samo, gdy chciałeś
poprawić pewne artykuły, które zdają się występować w pewnej mierze przeciw
jurysdykcji biskupa diecezji; ponadto przedkładasz, jakie twoim zdaniem, powinny
być istotne formy organiczne nowych Zgromadzeń współczesnych, by przynosiły stały
pożytek Kościołowi, gdzie zostały założone i rozwijają się.
Te listy drukowane, wyobrażam sobie, miały stanowić część akt sprawy
rozstrzyganej w procesie werbalnym, który się odbywał przed Kongregacją, aby zająć
stanowisko między pro i contra projektom Księdza Bosko oraz jego umotywowanego
odwołaniu się do Stolicy świętej, w celu uzyskania definitywnego zatwierdzenia
swego Zgromadzenia. Obecnie wydaje się ponad wszelką wątpliwość, że zapadł
wyrok najwyższej instancji na korzyść Księdza Bosko, gdyż widziałem naocznie
i czytałem, podczas wizyty u Księdza Bosko, Dekret nieograniczony Ojca świętego,
w niewielu słowach, lecz jasno formułujący pełne zatwierdzenie. I oto, dlaczego, jako
dobry przyjaciel obiecywałem osobiście powiedzieć ci, żebyś dał na to baczenie
i strzegł się sprzeciwiania się temu, co już przez Stolicę świętą zostało
pobłogosławione i zatwierdzone.
Jest faktem powszechnie znanym, że Pius IX otacza swą przychylnością to
Zgromadzenie Księdza Bosko i jego Założyciela, i że pewne wyjątki dla jego korzyść,
nie tylko nie zganił, lecz sam osobiście mu podsunął motu proprio.
Jest faktem również, że pomimo krytyk Zgromadzenia, które na nie spadają
i słusznie można mu wytknąć, jako dziełu ludzkiemu, cieszy się ono powszechną
sympatią i poparciem u wszystkich, towarzyszą mu błogosławieństwa tak ze strony
ludu, jak znacznej części duchowieństwa. Faktem niezaprzeczalnym jest, że zdziałało
227

65.4 Page 644

▲back to top
ono wiele dobrego we wsiach, miastach i w rodzinach, i można się tego spodziewać na
przyszłość.
Z drugiej strony nikt nie zaprzecza, wszyscy wiedzą i przyklaskują, ile
wyświadczyłeś dobrodziejstw temu Zgromadzeniu, jako zwykły kapłan, biskup
w Saluzo, a tym bardziej, jako arcybiskup Turynu. Sam Ksiądz Bosko wspomina
o tym z wdzięcznością.
A więc nie należałoby dłużej trwać w tym stanie rzeczy nieprzyjemnym
i anormalnym, ciskając kamieniami, uderzając słowami lub odosobnionymi faktami
z jednej i z drugiej strony, które nazbyt często wywołane są przez przyczyny niewinne
i nieznane lub pojawiają się, jako nieprzewidziane. Uzbrój się raczej w dobrotliwość
i cierpliwość świętego Franciszka Salezego, wezwij Księdza Bosko do siebie, proś, by
ci wyraźnie okazał wolę Papieża względem jego Zgromadzenia, zbadaj całą rzecz
swoją światłą mądrością i spokojem, zapewnij go, że podobnie, jak Papież nad
wszystkim jego domami otwartymi w różnych diecezjach, tak samo ty chcesz być
względem tych istniejących w twojej archidiecezji, to jest będziesz gotów błogosławić
je i popierać, jak możesz najlepiej, bez uszczerbku dla niewzruszonych praw
i obowiązków, które na tobie ciążą i dobra twej owczarni.
Powiedz mu również ze świętą stanowczością swoje uwagi (np. jego
niewytłumaczalne milczenie względem kaznodziejów na rekolekcjach w Lanzo),
względem jego widocznego ducha niezależności, lecz na miłość Boską pozwól mu, in
caritate Dei patientia Christi, aby przedstawił ci spokojnie motywy swego
postępowania. Wypada jednak nie wyrzucać mu w twarz, że on się tym chlubi,
iż przyczynił się do twego wyniesienia na arcybiskupa, a tym mniej, że postępuje tak,
jakby był czarnym arcybiskupem.
Wybacz mi, mój drogi, lecz nie waham się twierdzić, że przypisywane mu
pewne wyrażenia w sensie, w jakim się je rozumie, nigdy nie wyszły z ust Księdza
Bosko. Co więcej, ja podjąłbym się przedłożyć na piśmie (by uniknąć niedostatku
mowy), treść moich uwag lub lepiej nieodzownych wymagań, autorytetu pasterskiego.
Prosiłbym o przeczytanie i uważne zbadanie tego, co napisałem oraz parę słów
odpowiedzi na moje wywody, względnie poczynienie analogicznych uwag, zwłaszcza
gdyby powyższe przesłanki wynikały z przywilejów uzyskanych i zatwierdzonych
przez Stolicę świętą. Przyjmując, że takowe byłyby jasne, nie wahałbym się przyjąć
228

65.5 Page 645

▲back to top
ich do wiadomości wraz z wynikającymi z nich logicznie następstwami, nawet
kosztem ustępstw z moich praw biskupich. Nie szczędziłbym niczego, co by się mogło
przyczynić do wzajemnego zbliżenia i pokojowego załatwienia wszelkich sporów
i nieprzyjemnych zgrzytów.
Wierz mi, znakomity i drogi arcybiskupie, że Ksiądz Bosko nie pragnie
niczego, jak trzech rzeczy:
1. Dowiedzenia się jasno, czego życzysz sobie od jego zgromadzenia;
2. Być również zrozumianym w tym, co zostało mu przyznane (extra ordinem
communem) przez Stolicę świętą ze względu na wyjątkowe warunki jago zakładu
i dzieła;
3. Kiedy w obronie swej przytacza jakąś rację lub dokument, trzeba przyjąć to
poważnie i należycie ocenić.
Zresztą racz się przekonać o tym, że jego myślą, pragnieniem i pociechą jest
czynić dobrze w każdym zakątku ziemi. Lecz w sposób szczególniejszy tu w swej
ojczyźnie, w rodzinnej archidiecezji, skąd zaczerpnął wszystko, czym jest i co posiada,
i gdzie za łaską i natchnieniem Pana rzucił fundamentem swego dzieła.
Wybacz łaskawie mój obszerny list, niektóre wyrażenia może zbyt ostre
i śmiałe, daj mi słodką nadzieję ujrzenia lub dowiedzenia się jak najprędzej o ustaniu
wszelkich nieporozumień, przezwyciężeniu wszelkich trudności i załagodzeniu
sprzeczek. Okaż swe zadowolenie z tego zgromadzenia, ciesząc się, że w Księdzu
Bosko i jego synach masz wzór kapłanów posłusznych, a przy zdarzonej sposobności
daj publicznie dowód twej ojcowskiej życzliwości przez złożenie wizyty w Oratorium
i odprawienie Mszy świętej w tamtejszym kościele.
Łączę wyrazy najgłębszej czci i oświadczam się etc.
Tuo Dev. mo ed obb. mo servitore ed amico
+ Eugeniusz biskup
Monsignore Gastaldi odpisał mu komunikując ostatni list Księdza Bosko, na co
znów monsignore Galletti odpowiadał:
Biskupstwo w Alba! Wszystko dla J.M.J.
229

65.6 Page 646

▲back to top
Veneratissimo e carissimo mio Arciv.!
Dziękuję ci za zakomunikowanie mi załączonego listu Księdza Bosko. Jest to prawda,
nie mogę pochwalić pewnego uporu, z jakim ten list jest pisany i w swoim czasie, przy
sposobności gotów jestem zrobić Księdzu Bosko swoje szczere
i serdeczne uwagi, które, nie wątpię o tym, przyjmie on za dobrą monetę. Jak
zorientowałem się, przy końcu swoich wywodów, przeprasza on za nieodpowiednie
wyrażenia i mam nadzieję, że zdobędzie się na dalsze wyrazy satysfakcji. Ach! Proszę
tylko nie tracić miłości Boga i cierpliwości Jezusa Chrystusa! Nie chcę mówić więcej,
bo to rekolekcje i ja dotąd nędznie je odprawiałem. Całuję Ci rękę w Panu i pozostaje
Servitore ed amico Dev. mo
+Eugeniusz biskup
Zdecydowany nie dać za wygrane, arcybiskup w dalszym ciągu śledził każdy
krok Księdza Bosko i dowiadując się, że udał się on na rekolekcje dla współbraci
w Lanzo, zasięgał pospiesznie nowych informacji od dziekana księdza Alberta:
Turyn, 15.09.1874 r.
Molto Reverendo Signore!
Prosiłbym Przewielebnego Księdza o zawiadomienie mnie odnośnie kolegium
w Lanzo:
1. Czy tam odprawiają się rekolekcje dla księży lub świeckich;
2. Jeśli to są księża, proszę o podanie ich nazwisk i urzędów każdego z nich;
3. Jacy są kaznodzieje, czy konferencjoniści, ich nazwiska;
4. Porządek funkcji.
Z wyrazami etc.
Nie zadowalając się przesłaną odpowiedzią żądał od dziekana bardziej
szczegółowych i zdecydowanych wyjaśnień:
Turyn, 17.09.1874 r.
230

65.7 Page 647

▲back to top
Ill. mo a molto Reverendo Signore!
Proszę powtórnie o wyraźną odpowiedź: Czy w rekolekcjach w Lanzo biorą
udział osoby z poza Zgromadzenia świętego Franciszka Salezego, którzy nie są ani
profesami, ani nowicjuszami, ani wychowankami lub domownikami kolegium?
A jeśli są takowe, czy są to świeccy, czy kapłani lub klerycy z tutejszej
archidiecezji?
Jeśliby byli tacy, chciałbym mieć spis tych księży i kleryków. W takim
wypadku Przewielebny Ksiądz nie powinien przykładać ręki do dzieła dobrego przez
się i chwalebnego, lecz przy tym zaprawionego duchem niesubordynacji, przez którą
nie dano znać ani słówkiem o tym arcybiskupowi, jak raczej napisano mu słowa
nieprzyjemne dla ucha, gdy on przypomniał, komu należało jego obowiązek. Proszę,
zatem być uważnym na przyszłość i wystrzegać się współdziałania z tym, co nie jest
zgodne z porządkiem hierarchicznym ustanowionym przez Boga.
Proszę, więc poinformować się czy w przyszłym tygodniu znajdą się tam osoby
nie będące ani profesami, ani nowicjuszmi, ani wychowankami kolegium.
W takim wypadku proszę przypomnieć w moim imieniu, w charakterze dziekana,
Księdzu Bosko ścisły obowiązek, że powinno się prosić o moje pozwolenie.
Jeśli poprosi o to, upoważniam Przewielebnego Księdza udzielić mu go, i to na
piśmie, prosząc równocześnie o powiadomienie mnie, czy prosił lub nie. Jeśli nie
będzie prosił, Przewielebny Ksiądz, ani żaden z jego kapłanów nie stanie nogą
w kolegium w czasie rekolekcji, a ja już zrobię, co do mnie należy, aby autorytet
biskupi nie był pomiatany przez kogoś, który ma innym dać przykład uszanowania
względem niczego. Z wyrazami czci etc.
Dev. mo ed aff. mo
+Wawrzyniec arcybiskup
Dziekan przesłał mu formalną deklarację:
Lanzo, 17.09.1874 r.
Jestem w stanie upewnić Waszą Ekscelencję, że wszyscy biorący udział
w rekolekcjach w Lanzo są członkami Zgromadzenia świętego Franciszka Salezego.
Nie ma żadnego ani kapłana, ani kleryka, ani laika, który by nie należał do
231

65.8 Page 648

▲back to top
Zgromadzenia Księdza Bosko, poza, jak to już pisałem, księdzem Longo,
proboszczem z Pesinetto. Zakomunikowałem list Waszej Ekscelencji Księdzu Bosko
dając wyraz przykrości, że mogło się sprawić nieprzyjemność memu Ordynariuszowi,
któremu winienem szacunek i posłuszeństwo przez całe życie. Był on dotknięty
słowem „niesubordynacja” i powiedział mi, że uczyni wszystko, by się obronić przed
tym zarzutem.
Powiedziałem mu: Proszę mi dać zapewnienie na piśmie, że wśród
rekolektantów nie ma nikogo obcego i zagwarantować, że gdyby się zgłosił ktoś
z obcych, wówczas Jego Przewielebność w uznaniu władzy diecezjalnej, prosi
o beneplacitum biskupie, na co otrzymałem odpowiedź, jaką niniejszym załączam:
Niech Monsignore będzie pewny, że chcę go słuchać jak najdokładniej, jak
pragnę, by wszyscy go słuchali. Jeśli dowiem się, czego życzy sobie od biednego
Księdza Bosko, będzie moim obowiązkiem uczynić wszystko, by był w pełni
zadowolony.
W nadziei spełnienia Jego życzeń, przekonany, że Ekscelencja jest pewien, że
nie wezmę udziału w tym co sprawiłoby mu przykrość, pozostaję etc.
Umill. mo servitore
ksiądz Albert dziekan
A oto inny list: Nie ustając w szpiegowaniu arcybiskup dowiedział się,
że Ksiądz Bosko, który kilkakrotnie oświadczył, że nie urządzał owej serii rekolekcji
dla nauczycieli, wydrukował okólnik o rekolekcjach, które miały się odbyć w Lanzo,
a przeto ksiądz kanonik Chiuso pisał grzecznie do księdza Rua:
Turyn, 18.09.1874 r.
Carissimo Don Rua!
Nasz Najczcigodniejszy arcybiskup polecił mi prosić cię, byś odwrotnie
przesłał za pośrednictwem oddawcy tego listu kopię okólnika, którym Ksiądz Bosko
zapraszał na rekolekcje do Lanzo. Ufając, że spełnisz życzenia Jego Ekscelencji
pozdrawiam Cię serdecznie i pozostaję etc.
Tuo aff. mo nel Sig.
T. Chiuso – sekretarz arcybiskupa
232

65.9 Page 649

▲back to top
A równocześnie w tonie uroczystym żądał od księdza Lazzaro, prefekta
(katechety) Oratorium kopię okólnika, wysłanego już nie tylko dla nauczycieli ale i do
wszystkich proboszczów diecezji!
Turyn, 18.09.1874 r.
Molto Reverendo Signore!
Uchybienie w czci i szacunku ze strony Zgromadzenia świętego Franciszka
Salezego, względem osoby arcybiskupa, z powodu niedostarczenia mu kopii listów lub
okólników odnośnie do rekolekcji w Lanzo, rozesłanego do wszystkich proboszczów
diecezji i to po wielokrotnym oświadczeniu arcybiskupowi słowami i na piśmie,
że rzeczone rekolekcje nie będą urządzane, jest tak poważne, że monsignore znalazł
się w przykrej konieczności posłużenia się pewnymi środkami, celem utrzymania swej
godności. Dlatego w imieniu arcybiskupa uprzedzam Przewielebnego księdza, że jeśli
tego wieczoru nie prześlę mu kopii wskazanego okólnika, należy powiedzieć
klerykowi Ottonel, by nazajutrz nie przychodził do święceń. W wypadku, gdy nie ma
więcej kopii drukowanych, można posłać manuskrypt lub którąś z odbitek
drukarskich. Z należną czcią etc.
Dev. mo servitore Chiuso
Gdyby zaproszenie zostało rozesłane wszystkim proboszczom, to by się
znalazły nie jedna, ale setki kopii a tymczasem w Oratorium nie było ani jednej takiej,
i by spełnić rozkaz arcybiskupa, posłano odbitkę wziętą z drukarni, z oświadczeniem,
że druk był uskuteczniony daleko przedtem, nie dano znać w Unita Cattolica.
Arcybiskup zaś ponownie pisał do dziekana:
Turyn,19.09.1874 r.
Ill. mo molto Rev. Signore!
Otrzymałem ostatni list Przewielebnego Księdza odnośnie rekolekcji w Lanzo,
który mnie zadowolił, o ile był świadectwem jego dobrego serca, skądinąd dobrze mi
znanego. Pragnąłbym doprawdy, by Rektor Zgromadzenia świętego Franciszka
233

65.10 Page 650

▲back to top
Salezego mógł wykazać się wolnym od wszelkich zarzutów. Lecz właśnie on za
moimi plecami wystosowuje okólnik i drukuje go w swoim imieniu do profesorów
szkół, nie odróżniając, czy to są duchowni, czy świeccy, podczas gdy właśnie większa
ich część to moi kapłani diecezjalni i rozsyła do księży proboszczów, nie komunikując
żadnej kopii swemu arcybiskupowi i to w tym czasie, kiedy ja organizuję 3 serie
rekolekcji dla kapłanów w Bra.
Jak zakwalifikować takie postępowanie? Unita Cattolica publikuje
zawiadomienie o rekolekcjach i dopiero wówczas dowiaduję się o tym. Zawiadamiam
Rektora, że jestem, owszem, zadowolony i zezwalam na rekolekcje, lecz żeby
skądinąd mnie powiadomiono o nich i podano nazwiska kaznodziejów. A on mi za
kilka dni odpisuje, ze rekolekcje się nie odbędą. Dlaczego opuszczać dobro pod
pozorem tego upomnienia? Czy nie było moim ścisłym obowiązkiem upomnieć go?
Czy mogłem to uczynić z większą miłością? Czy nie jestem obowiązany strzec mojej
powagi, którą mi zwierzono?
A w jaki sposób mógł on w międzyczasie powiadomić profesorów
i nauczycieli, że rekolekcje się nie odbędą? Musiał przecież napisać inny okólnik, jeśli
więc Przewielebny Ksiądz jest w posiadaniu tegoż, proszę mi go posłać, słowem
proszę przesłać mi to wszystko, co się drukowało odnośnie do tych kochanych
rekolekcji.
Tenże Rektor zawiadamiając mnie, że rekolekcje się nie odbędą, musiałby
wprzód uprzedzić mnie, że odbędą się dwie serie, nie tylko dla twoich, lecz i dla
obcych a nie wypisywać mnie długiego listu, pełnego słów nieuprzejmych: tak, że mi
trudno pojąć, jak jakiś kapłan, który przygotowuje się, by dawać rekolekcje dla swych,
synów, zaczyna od uchybienia winnej czci względem swego arcybiskupa.
Przewielebny Ksiądz, jako dziekan, mógłby mu powiedzieć w moim imieniu,
że to nie jest sposób ściągnięcia na siebie i na swe Zgromadzenie błogosławieństwa
Bożego. Niech przeczyta straszliwe przekleństwa, które wygłasza biskup konsekrator
nad konsekrowanym grożąc tym, którzy uwłaczać będą winnej czci względem biskupa
konsekrowanego. Znam pewne zgromadzenie, które obraziło arcybiskupa
Fransoniego. Od tej chwili owo zgromadzenie uschło i rozproszyło się.
Życzę owemu kapłanowi wszelkiego dobra i pragnę, by prosperował, lecz jest
również moim obowiązkiem żądać, by o ile z jednej strony czyni dobrze, z drugiej nie
234

66 Pages 651-660

▲back to top

66.1 Page 651

▲back to top
mieszał się do mojej administracji. O tym wszystkim wyrok należy do biskupa, a nie
do niego kapłana. Jeśli czuje się obrażony, niech udaje się do Papieża, lecz niech nie
sądzi sam od siebie.
Aff. mo in G.C.
+ Wawrzyniec arcybiskup
Ksiądz Bosko w owych dniach znajdował się jeszcze w Lanzo na rekolekcjach,
które się odbywały w dniach 14-19 i od 21-26 września. Ksiądz kan. Albert, który
głosił je wraz z nim, odpisywał arcybiskupowi następujące przejrzyste oświadczenie:
Lanzo, 22.09.1874 r.
Eccellenza Reverendissima!
Niniejszym donoszę, że wziąłem udział po raz drugi w rekolekcjach Księdza
Bosko proszony przez niego na kaznodzieję. Nie uważałem, że było zamiarem WE
bym miał odmówić jego zaproszeniu, z drugiej strony chciałbym oświadczyć,
że wymieniony Przełożony pragnie gorąco, bym się przyczynił do przywrócenia
harmonii z Waszą Ekscelencją, gotów ze swej strony dać mu wszelką satysfakcję,
która by go mogła zadowolić.
Otóż prosi on na pierwszym miejscu WE, by zechciał uwierzyć, że kiedy
Ksiądz Bosko wystosował okólnik do nauczycieli, to miał jedynie na oku czynić
dobrze, mając na względzie świeckich i nie myśląc miał, bowiem ogólne zezwolenie,
nawet ze strony WE na urządzanie triduów, nowen, rekolekcji, by to miało sprawić mu
przykrość. Lecz na przyszłość, gdyby zaszła tego rodzaju potrzeba, dla personelu
domowego, z całą chęcią zastosuje się do jego życzeń i prosić będzie o zezwolenie.
Odnośnie do opublikowania rekolekcji przez Unita Cattolica, prosi również
WE, by zechciał uwierzyć, że nastąpiło to nie z jego polecenia, nawet bez jego wiedzy,
ze strony kogoś, kto mając okólnik w ręku, myślał, ze przez rozgłoszenie przysłuży się
innym.
Pragnąłby także, by WE przekonał się, że jeśli odwołało się te rekolekcje, to nie
przez ujmę dla niego, lecz mając na uwadze zbyt małą ilość uczestników odwołano je i
zawiadomiono tylko prywatnie zainteresowanych. Upewniał mnie, że żaden okólnik
235

66.2 Page 652

▲back to top
nie był drukowany w tym celu, ani się nie użyło żadnych słów, które mógłyby dotknąć
Waszą Ekscelencję.
Odnośnie do słów ujmujących powadze arcybiskupa w ostatnim liście Księdza
Bosko, prosi on pokornie o wybaczenie, jeśli mu się wyrwało coś takiego oraz WE, by
zechciał je interpretować tylko w sensie, w jakim on pragnął, by były rozumiane
i wyraził się wobec mnie kilkakrotnie: Być może, ze wysłowiłem się nie będąc
należycie zrozumiany, lecz nie miałem, ani nie mogłem mieć zgoła intencji obrażenia
monsignora. Chciałbym przekonać go, że zawsze miałem i mam szacunek dla jego
świętej osoby i szczególnej godności. Proszę go upewnić o tym w moim imieniu.
W końcu powtórzył mi z naciskiem: Proszę napisać monsignorowi, by mi
wyraźnie dał znać, czego sobie życzy ode mnie, jeśli to będzie możliwe, cieszył się
będę mogąc mu okazać dowód mej szczególnej czci.
Mam nadzieję, że WE raczy mnie zaszczycić biorąc za tłumacza swoich
życzeń, to też proszę Boga ze szczerego serca, by raczył błogosławić jego święte
intencje, co niech się stanie. Proszę przyjąć etc.
Umill. mo servitore
ksiądz Albert dziekan Lanzo
Lecz ani te szczere i jasne wypowiedzi nie zdołały uspokoić arcybiskupa, który
niewątpliwie przesłał do świętej Kongregacji Biskupów i Zakonników szereg pytań
odnośnie do zastosowania naszych ustaw zapytując przede wszystkim, czy one były
„definitywnie zatwierdzone przez Stolicę Apostolską”. Trzeba zauważyć, że nie
posiadał on jeszcze kopii autentycznej Dekretu zatwierdzenia, przeto nie uważając za
dostateczne powiadomienie go przez Księdza Bosko w tym samym dniu, w którym był
zredagowany i zatwierdzony Dekret, uważał się w prawie twierdzić, że nie wiedział,
czy takowy został wydany!
Turyn, 23.09.1874 r.
Eccellenza Reverendissima!
Podczas gdy zajmuję się zebraniem odpowiednich informacji odnośnie do
księdza Melica, proboszcza z Rocca - Corio z mojej diecezji, zależy mi bardzo pilnie
236

66.3 Page 653

▲back to top
zdobyć jasne i dokładne wiadomości odnośnie do Zgromadzenia świętego Franciszka
Salezego, założonego i kierowanego przez Księdza Jana Bosko w mojej diecezji.
Dlatego zwracam się do WE, by raczył mi wyłożyć, jak się przedstawiają wymienione
sprawy wobec Stolicy Apostolskiej, bym mógł się należycie zorientować.
Przede wszystkim muszę przedstawić WE, że w ubiegłym roku 1873,
przedłożyłem świętej Kongregacji Biskupów i Zakonników następujące dubium: „Czy
Zgromadzenie świętego Franciszka Salezego założone i kierowane przez Księdza Jana
Bosko podlega bezpośrednio Stolicy świętej i jest wyjęte spod jurysdykcji biskupiej?”
Listem zaś, pod datą 18 sierpnia 1873 r., Nr.22362/10 podpisanym przez
kardynała A. Bizzari, Prefekta, odpowiedziano mi: „Wspomniane Zgromadzenie
świętego Franciszka Salezego jest zgromadzeniem o ślubach prostych, a takie
zgromadzenia nie są wyjęte spod jurysdykcji biskupiej, za wyjątkiem Ustaw, gdy są
zatwierdzone przez Stolicę świętą oraz przywilejów specjalnych uzyskanych od niej.
Ustawy tejże Kongregacji są obecnie badane, by mogły być przedstawione do
zatwierdzenia przez Stolicę Apostolską, nie tajne jest jednak, że niejeden przywilej
uzyskał Ksiądz Bosko od Jego Świętobliwości odnośnie do dimisorii dla jego
kandydatów do święceń”
Poza tym, o ile jest mi wiadome, wspomniany kapłan otrzymał jeszcze jeden
przywilej od Stolicy świętej, z dnia 3 kwietnia 1874 r., o czym powiadomiła mnie
święta Kongregacja w autentycznej nocie, podpisanej przez wspomnianego kardynała,
ujętej w następujących słowach: „Jego Świątobliwość upoważnia łaskawie
Przełożonego Generalnego na dziesięć lat do wystawienia dimisorii na korzyść
członków swego Zgromadzenia, którzy złożyli śluby wieczyste, by mogli być
dopuszczeni do wszystkich święceń oraz do prezbiteratu, tytułem wspólnego stołu,
servatis servandis ad instarprivillegii pro regularibus, według Dekretu Klemensa VIII
z dnia 15 marca 1596 r. Pozostają jednak w mocy przepisy Konstytucji Apostolskich
Benedykta XIV De Ordinationibus Regularium: Impositi nobis…”.
Na tej podstawie upraszam gorąco Waszą Eminencję o odpowiedź świętej
Kongregacji Biskupów i Zakonników na następujące pytania:
237

66.4 Page 654

▲back to top
1. Czy Ustawy Zgromadzenia świętego Franciszka Salezego założonego
i kierowanego przez Księdza Bosko, kapłana diecezji turyńskiej, zostały
obecnie zatwierdzone definitywnie przez Stolicę Apostolską?
2. Czy to Zgromadzenie zostało zaliczone przez Stolicę święta w rzędzie zakonów
ścisłych, a przeto pozostaje w bezpośredniej zależności od Stolicy świętej
i wyjęte zostało spod jurysdykcji biskupiej?
3. Czy zostało lub nie, odjęte biskupom prawo wizytowania kościołów
i domów tego zgromadzenia?
4. Czy wolno Przełożonemu tego Zgromadzenia przyjmować do swych domów
i dopuszczać do profesji, względnie wprost angażować, jako nauczycieli,
asystentów etc. kleryków diecezji, bez uprzedniej zgody, a nawet wbrew
biskupowi, który im przywdział suknię i ma pod opieką w seminariach?
5. Czy wolno wspomnianemu Przełożonemu tego Zgromadzenia przyjmować do
swego Zgromadzenia kleryków, którym biskup nakazał zdjąć suknię klerycką,
gdyż zostali przez niego uznani za niezdolnych do kapłaństwa i to bez zgody,
a nawet wbrew woli biskupa?
Jeśli WE zachce udzielić mi odpowiedzi na powyższe pytania ze strony świętej
Kongregacji Biskupów i Zakonników, uczyni mi wielką łaskę, gdyż wspomniany
Przełożony twierdzi, że ma uprawnienia, co do dwóch ostatnich punktów, przez co
powoduje mi zamieszanie w formacji młodego kleru. Ponieważ w Zgromadzeniu
wspomnianym nie ma nowicjatu, kleryk wstępujący do niego zaraz zostaje
nauczycielem w szkole. I wielu kleryków woli być nauczycielami, niż stosować się do
codziennej dyscypliny seminarium, w którym muszą pozostawać zwykłymi uczniami.
Z najgłębszą czcią etc.
Umill. Mo ed obbl. mo serv.
+ Wawrzyniec arcybiskup
Monsignore miał już w biegu kilka spraw wszczętych przeciwko różnym
kapłanom, o czym poprzednio pisał monsignorowi Vitelleschiemu, od którego obecnie
otrzymywał następującą odpowiedź:
238

66.5 Page 655

▲back to top
Monsignore Veneratissimo!
Z powodu nawału zajęć w tych dniach poprzedzających ferie wakacyjne, od
dziś zaczęte dla Kongregacji, nie miałem sposobności potwierdzenia odbioru dwóch
jego pism z dnia 9 i 23 września. Obecnie spełniając ten obowiązek, w odpowiedzi na
pierwszy list, zaznaczam odnośnie do dokumentów zebranych w sprawie kapłana
Melica, iż należy doręczyć mu wezwanie sądowe, przesłuchać go i zebrać wszystkie
dowody i zeznania, które na swą obronę on poczyni, a dopiero po uskutecznieniu tego,
przesłać akta ze sumarycznym wyrokiem ze swej strony, jako ordynariusz, do św.
Kongregacji. Jeśli nie zostanie przesłany do Rzymu tak skompletowany zbiór aktów,
nie można wówczas oczekiwać wyroku i jemu, jako nauczycielowi w Izraelu, nie
powinienem przypominać, że nemo damnandus nisi comprobatus nisi discussus.Co do
drugiego listu spowoduję po feriach odpowiedź Kongregacji. Tymczasem jednak
mogę tylko zaznaczyć, że jeśli Ksiądz Bosko, jak jest ku temu podstawa mniemać
podał mu do wiadomości Dekret Stolicy św., pod datą 3 kwietnia 1874 r.
zatwierdzający definitywnie ustawy jego Zgromadzenia, będzie mógł łatwo zdobyć
jasną odpowiedź na pierwsze pytanie sformułowane w liście. Co do skutków, które
wynikają z definitywnego zatwierdzenia Ustaw, ponownie zapewniam, że spowoduję
odpowiedź, którą pragnie, w listopadzie. Z łatwością jednak będzie mógł sam
dowiedzieć się o tym od innych zgromadzeń o ślubach prostych, które bądź w Italii,
więcej jeszcze we Francji i Belgii, otrzymały podobne zatwierdzenia i są podobnej
natury.
Nie chcąc tymczasem uchodzić za niegrzecznego po otrzymaniu powtórnego
pisma od WE, które raczył do mnie skierować, pozostaję z wyrazami etc.
Rzym, 05.10.1874 r.
Dev.mo et obbl. S. arcbp Sel.
W międzyczasie arcybiskup wystąpił z nowym zażaleniem na Księdza Bosko,
który prosił pewnego proboszcza, by nałożył suknię klerycką młodzieńcowi z jego
parafii zdecydowanemu wstąpić do Zgromadzenia:
Turyn, 21.09.l874 r.
239

66.6 Page 656

▲back to top
Molto Rev. Sig. D.B.!
JE arcybiskup poleca mi upomnieć Przewielebnego Księdza, że dzisiaj rano
zakomunikowano mu jego list do pewnego proboszcza diecezji, by nałożył suknię
klerycką wskazanemu kandydatowi do jego zgromadzenia. Jest to przeciwne
dotychczasowemu zwyczajowi w tej diecezji, a przeto daje podstawę, by wątpić
w ważność i godziwość tej rzeczy. Dlatego jest wyraźnym życzeniem arcybiskupa, by
Przewielebny Ksiądz nakładał habit Zgromadzenia jedynie przez własnych kapłanów,
a nie dawał nigdy zlecenia żadnemu z kapłanów należących do tej diecezji.
Z wyrazami etc.
Chiuso sekr.
Ksiądz Bosko z należną czcią względem zwierzchnika kościelnego odpowiadał:
Lanzo, 26.09.l874 r.
Car.mo Sig. Chiuso!
Otrzymałem list, w którym mi komunikuje dezaprobatę JE Arcybiskupa
względem prośby, jaką wystosowałem do pewnego proboszcza, by przeprowadził
obłóczyny naszego wychowanka. A oto jak się przedstawia fakt:
Pewna dobrodziejka pragnęła sprawić suknię klerycką jednemu
wychowankowi, z tym jednak, że chciała być na obłóczynach. W tym celu w imieniu
księdza proboszcza przybył tu ojciec wraz z synem z prośbą, by zamiast w Oratorium
mogła się odbyć ta ceremonia tam na miejscu. Zgodziłem się na to w oparciu na
przywilej udzielony mi pismem /marzec 1852 r./. Zwróciłem się nawet z zapytaniem
do wikariusza generalnego Ravina oraz prowikariusza kanonika Fissore, obecnego
arcybiskupa Vercelli, czy na podstawie tego przywileju mógłbym dokonywać
obłóczyn kleryków. Obaj odpowiedzieli twierdząco, pod warunkiem, że ci klerycy,
gdyby chcieli przejść do diecezji, winni poddać się odpowiedniemu egzaminowi
przepisanemu dla tych, którzy wstępują do seminarium. Na podstawie tego
wyjaśnienia od 22 lat dokonywałem zawsze obłóczyn kleryków. W ten sposób
otrzymał suknię klerycka ksiądz Feliks Reviglio z rąk księdza kanonika Ortalda,
ksiądz Józef Rocchietti, proboszcz św. Idziego, od księdza dziekana z Castalnuovo
240

66.7 Page 657

▲back to top
d'Asti i wielu innych, którzy w swoim czasie poddali się egzaminowi przed
wstąpieniem do seminarium.
Zauważyć należy, że wspomniany patent nie mówi "delegujemy", lecz
"udzielamy". Choć byłem przekonany, że nie przekraczam udzielonego mi
zezwolenia, w przyszłości powstrzymam się od niego całkowicie, gdyż tak się podoba
Przełożonemu kościelnemu. Proszę, o zakomunikowanie tych refleksji JE
arcybiskupowi w odpowiedzi na list pisany w jego imieniu, podczas gdy etc.
Aff. mo amico
Ksiądz Jan Bosko
Powyższe oświadczenia nie zdały się na nic i w formie szczegółowej
arcybiskup polecił mu powtórzyć, że nie miał już władzy przywdziewać suknię
klerycką młodzieńcom, pragnącym wstąpić do seminarium diecezjalnego i że ten,
któremu jej udzielił, nie ma zamiaru pozostać w Zgromadzeniu.
Turyn, 28.09.1874 r.
Molto Rev. Signore!
Zakomunikowałem list Przewielebnego Księdza JE arcybiskupowi, który
z jednej strony ucieszył się złożonym zapewnieniem, polecił mi również przedstawić
wielką różnicę, jaka zachodzi między czasami wikariuszy generalnych Ravina
i Fissore, a czasem obecnym, co do władzy udzielonej przez Kurię arcybiskupią
Przewielebnemu Księdzu, na punkcie udzielania obłóczyn młodzieńcom tej
archidiecezji. Wówczas dom Księdza Bosko w Turynie był uważany słusznie, jako
seminarium diecezjalne, którego Przewielebny Ksiądz był rektorem, dlatego ci
chłopcy wychowywani tam do stanu kapłańskiego, byli wszyscy inkorporowani do
archidiecezji. Było, więc rzeczą naturalną, że Przewielebny Ksiądz był delegatem
arcybiskupim do obłóczyn młodzieńców, którzy byli tego godni.
Lecz od dnia, w którym Przewielebny Ksiądz uzyskał władzę święcenia swych
kleryków dla zgromadzenia i posyłania ich do różnych diecezji według swego uznania,
wspomniany dom przestał być seminarium diecezjalnym, a przeto zmieniła się i natura
władzy przyznanej Przewielebnemu Księdzu, co do udzielania obłóczyn tym
241

66.8 Page 658

▲back to top
młodzieńcom, którzy pragną poświęcić się służbie diecezji. A co do młodzieńców
swego zgromadzenia, jasną jest rzeczą, że nie mógł otrzymać tej władzy od
wikariuszów Ravina i Fissore, gdyż ono wówczas jeszcze nie posiadało przywilejów,
które otrzymał później od Stolicy Apostolskiej.
Zresztą w ten sam sposób postępuje również JE z innymi zgromadzeniami
w mieście, gdyż ze względu na porządek wśród swego kleru, nie uznaje innego
seminarium, jak tylko to, w którym alumni pozostają pod jego zwierzchnictwem.
Monsignore jest również w możności zapewnić go, że ów młodzieniec, dla którego
prosił o obłóczyny księdza proboszcza, nie ma zamiaru związać się na zawsze ze
Zgromadzeniem św. Franciszka Salezego, lecz jedynie w celu odbycia tam studiów za
darmo, a potem pójść sobie.
Uzupełniając zlecenie dane mi przez mego przełożonego wyrażam mu swój
głęboki szacunek etc.
Devotissimo servitore I. Chiuso
Monsignore przekonany, że działał zgodnie z przepisami świętych kanonów
i że Ksiądz Bosko systematycznie i wbrew wszelkim upomnieniom, przekraczał je
zbyt często nadużywając przywilejów otrzymanych od Ojca Św. apelował
bezpośrednio do Papieża.
Poniższy list rzuca światło na jego sposób postępowania, jako „nie mający
innego celu” jak dać chwałę Bogu, oraz że „idąc śladami św. Karola Boromeusza
w kierownictwie swoim klerem i trzodą” trwał w ustawicznej i systematycznej
opozycji do Księdza Bosko.
Turyn, 04.10.1874 r.
Beatissimo Padre!
Ufam, że nie będzie to źle przyjęte przez Waszą Świątobliwość, jeżeli
przedstawię całą sprawę, o której piszę. Wróciwszy z miejscowości Św. Małgorzata
Ligure, skąd mu napisałem obszerny list, pod datą 29 lipca, zawezwałem księdza
kanonika Alojzego Anglesio, który obecnie zarządza sławnym Instytutem Cottolengo
w Turynie. U tego świątobliwego kapłana zwykłem zasięgać rady we wszystkim.
242

66.9 Page 659

▲back to top
Prosiłem tedy wspomnianego kapłana, by mi powiedział coram Domino, co według
niego wydaje się we mnie naganne. Po upływie pewnego terminu oświadczył, że nie
widzi nic nagannego i aprobuje mój sposób postępowania w zarządzie archidiecezją.
Pomimo tego nie upieram się, że jestem wolny od wszelkich zarzutów i będę
rad, gdy Wasza Świątobliwość wyda polecenie jakiemuś doświadczonemu biskupowi,
by zbadał co się odnosi do zarządu archidiecezją.
Uważałbym, iż mógłby o tym wydać właściwy sąd arcybiskup z Vercelli.
Pochodzi on z archidiecezji turyńskiej, jest doktorem św. teologii i obojga praw, był
prowikariuszem, później kanonikiem katedralnym, wreszcie pełnił urząd wikariusza
generalnego przez wiele lat. Przy tym jest on mężem pełnym ducha Bożego,
roztropnym, ścisłym i wszechstronnym, zaznajomionym z miejscowymi warunkami
i może wydać wyrok bezstronny o moim sposobie zarządzania diecezją.
To, co mogę na razie oświadczyć Waszej Świątobliwości, jest, że nie miałem
i nie mam innego celu na względzie jak Chwałę Bożą i wzrost religii i według sił dążę
śladami św. Karola Boromeusza w rządach nad klerem i owczarnią.
Największym bólem, który rani mi serce /podobnie jak to było ze św. Karolem
Boromeuszem/ i zmusza do skargi, jest zamieszanie spowodowane przez tego,
któremu nie można zarzucić złej woli, lecz tylko to, że myśli zbyt wyłącznie
o interesach Zgromadzenia, na czele, którego stoi i przeszkadza mi w rządzeniu
diecezją, na której łonie to Zgromadzenie wyrosło.
Podobnie św. Karol Boromeusz, który oddał swe seminarium duchowne
w Arona w zarząd OO Jezuitom, musiał boleć nad tym, że oni mu zabierali
najlepszych kleryków do Towarzystwa, dlatego ich usunął od zarządu seminarium.
Przez to nie chciał okazać, że był mniejszym przyjacielem Jezuitów, owszem nadal ich
popierał i otaczał wielkim szacunkiem. Podobnie przydarzyło się i mnie względem
Zgromadzania św. Franciszka Salezego, założonego i rządzonego przez Księdza Jana
Bosko. Zaczęło ono, może nawet bezwiednie wprowadzać zamieszanie, i to wielkie,
w formacji mego młodego kleru i mogłoby nadal przeszkadzać, gdyby Wasza
Świątobliwość nie powiedział jednego słowa decydującego, o które ja gorąco
i pokornie proszę.
Przewielebny Ksiądz Jan Bosko zainicjował dzieło święte zajmując się
chrześcijańskim wychowaniem młodzieży męskiej. Bóg mu błogosławił obficie,
243

66.10 Page 660

▲back to top
Wasza Świątobliwość zasłużenie mu sprzyjał. Jego dzieło od początku miało charakter
diecezjalny i podówczas nie było, gdyż nie mogło być żadnego sporu z arcybiskupem
Turynu uważał on je, bowiem jakby za swe seminarium o tyle pożyteczne,
że Seminarium w Turynie musiało być zamknięte na przeciąg lat kilkunastu /od 1848
- 1863/.
Lecz temu Dziełu rozrastającemu się nadspodziewanie i rozkrzewiającemu się
po innych diecezjach Ksiądz Bosko umyślił nadać formę regularnego Zgromadzenia
zakonnego, które w tym, co dotyczy zadania członków, zależy całkowicie od
Przełożonego i nie podlega władzy biskupiej. Prosił o moją opinię, którą dałem
przychylną i napisałem wiele listów na korzyść Zgromadzenia, które były
rozpatrywane przez św. Kongregację Biskupów i Zakonników nigdy jednak nie
omieszkałem podkreślić i zalecać, że ma się w nim urządzić nowicjat, w czasie,
którego nowicjusze nie mają być zajęci, jako nauczyciele i asystenci chłopców, lecz
mają się tylko oddawać pobożności, umartwieniu i ascezie, jak to się praktykuje
w nowicjatach wszystkich zgromadzeń zakonnych. Inaczej mówiłem:
1. Zabraknie wśród członków koniecznej stałości, by zapewnić trwanie
Zgromadzeniu!
2. Wielu wstąpi do niego z lekkomyślności, nawet pociągnięci sposobem życia
mało różniącym się od miłości własnej, lecz później nie wytrwają, a w międzyczasie
wystąpią z seminarium diecezjalnego powodując niemałe zamieszacie wśród młodego
kleru diecezjalnego. Ponadto myślałem i spodziewałem się, że młodzieńcy wstępujący
do nowego Zgromadzenia rekrutowaliby się wszyscy z liczby tych, których Ksiądz
Bosko przyjmuje do swych domów, kształci i wychowuje religijnie i naukowo w
seminarium to by w niczym nie powodowało zamieszania w seminarium diecezjalnym
i w dyscyplinie kleru. Lecz Ksiądz Bosko nie chciał nigdy ustanowić nowicjatu, który
by miał podobne zadanie jak to jest ustanowione we wszystkich zgromadzeniach
i obecnie nadal jeszcze jego nowicjusze są nauczycielami w szkole, repetytorami lub
asystentami, w czym mają wiele pracy, to prawda, lecz nie zwalczają miłości własnej,
raczej schlebia to młodzieńczej żądzy panowania, nie mają przy tym czasu na
studiowanie ascetyki i teologii.
Ponadto otwiera on swe domy dla jakichkolwiek kleryków zgłaszających się do
niego, nawet bez mojej wiedzy i zezwolenia, względnie przyjmuje takich, których ja
244

67 Pages 661-670

▲back to top

67.1 Page 661

▲back to top
uznałem za niezdatnych do kapłaństwa. To wszystko z ujmą dla powagi władzy
arcybiskupiej, prosiłem go wielekroć, by zaprzestał takiego postępowania. Wysłałem
kanonika metropolitalnego, by przedstawił mu niestosowność takiego postępowania,
upominałem go przez biskupa Vigevano, ostatnio zaś także przez profesora Menghini,
summistę św. Kongregacji Biskupów i Zakonników, lecz nic nie pomaga. Twierdzi on,
że św. kanony dają mu prawo przyjmowania kogokolwiek, kto chce wstąpić do
Zgromadzenia i że zasięgał rady w Rzymie /nie wiem, u kogo/, gdzie mu powiedziano,
że nie ma przeszkadzać powołaniom, nie licząc się z tym, że większość moich
kleryków, co wstępują do jego Zgromadzenia /bez mego zezwolenia, zatrzymuje się
tam przez parę lat, dopóki widzą w tym korzyść dla siebie, a nie tyle chodzi im
o powołanie do stanu zakonnego, lecz czynią to bądź, dlatego, że karność u Księdza
Bosko nie jest tak surowa lub też wolą być nauczycielami i asystentami w jego
zgromadzeniu, a nie szkolarzami w moim seminarium, bądź też z motywów
pieniężnych, a nieraz nawet z całkowitej pogardy władzy, która rządzi seminarium.
Na przykład choćby ten: pewien młodzieniec nazwiskiem Torrazza był
klerykiem przez parę lat w mym seminarium, lecz kilkakrotnie upomniany, nie
poprawił się i w ubiegłych wakacjach, otrzymał ode mnie polecenie zdjęcia sutanny.
Otóż on, zamiast poddać się sądowi swego pasterza, idzie do Księdza Bosko, który nie
porozumiawszy się, przyjmuje go do swego domu koło Casale, o czym dowiaduję się
dopiero dzisiaj. Taki sposób postępowania daje sposobność jednostkom niesfornym do
buntowania się przeciw rektorowi seminarium i przeciw arcybiskupowi. Ci zaś
niesforni zostawszy upomniani i zagrożeni mówią do swych kolegów, a nawet do
przełożonych; w wypadku gdybym został wydalony z seminarium, Ksiądz Bosko mnie
przyjmie, na złość arcybiskupowi ujrzycie mnie przy ołtarzu, w konfesjonale, na
kazalnicy.
Te słowa wypowiedział wyraźnie lub domyślnie wymieniony kleryk Torrazza;
podobnie wyrażał się przed dwoma laty kleryk Rocca, który w połowie roku opuścił
moje seminarium, in salutato hospite i został przyjęty przez Księdza Bosko. Podobnie
przed dwoma laty kleryk Milano mój seminarzysta, otrzymuje list od dyrektora
któregoś domu Księdza Bosko, w którym tamten go zaprasza, by przyszedł na
nauczyciela. A on, nikomu nic nie mówiąc, bez żadnych świadectw, udaje się tam,
zostaje przyjęty, po dwóch latach występuje, gdyż odmawia złożenia ślubów, wraca do
245

67.2 Page 662

▲back to top
mnie z pretensjami, by mu zaliczyć owe dwa lata, które przebył, jako nauczyciel, nie
uczęszczając na lekcje filozofii i teologii.
Mogą to być przykłady tego, co mogłoby dziać się w każdy dzień w moim
seminarium, gdybym nie przeciwstawił się energicznie, jak uznałem za stosowne i za
swój obowiązek uczynić.
Teraz Wasza Świątobliwość pozwolić raczy, że ustanowię kilka zasad, które mi
się wydają jasne i oczywiste, skąd wyciągnie się praktyczne konkluzje, które logicznie
z nich wypływają.
1. Pierwszym naczelnym zadaniem Kościoła jest, by we wszystkich
parafiach znaleźli się proboszczowie pełni ducha Bożego i posiadający zasób wiedzy
potrzebnej na ich stanowisku, gdyż obecnie nawet do miejsc zacisznych
i ustronnych przenikają współczesne prądy i dlatego ci proboszczowie powinni mieć
dostateczną ilość pomocników, kapłanów świętych i wykształconych.
2. Brakowi takich proboszczów i wikarych nie zdołają zapobiec należycie
zakonnicy, choćby skądinąd święci, uczeni w wielkiej liczbie, gdyż ich działanie
ogranicza się do nie wielu miejsc, ich zaś pojawienie się w poszczególnych parafiach
przyrównać można do nagłej ulewy, która wprawdzie zapełni rowy wodą i przez
krótki czas zaleje pola, lecz nie da deszczu powolnego lub rosy, która w ciągu całego
roku przesyca ziemię, czyniąc ją żyzną i wydajną.
3. A więc pierwszym zadaniem i pragnieniem biskupa winno być
zaopatrzenie poszczególnych parafii swej diecezji w proboszczów i pomocników
światłych, świętych, czynnych i gotowych na wszelkie poświęcenie.
4. By osiągnąć cel tak ważny, doniosły i nieodzowny, wydaje się, że należy
się posłużyć środkiem skutecznym, uznanym za taki przez św. Sobór Trydencki, to
jest ustanowić, popierać i należycie kierować seminariami diecezjalnymi.
5. Otóż seminaria, by mogły osiągnąć swój cel, winny się utrzymywać w
mądrej karności, pełnej ducha Bożego, a przy tym posiadać odpowiednie środki
finansowe.
6. Co do finansów, to obecne zarządzenia zabrały moim seminariom
diecezjalnym ponad 40 tys. rocznego dochodu:, dlatego niemożliwe jest ich
utrzymanie, jeśli moi klerycy studenci filozofii i teologii /ok. 150/ nie będą płacić
246

67.3 Page 663

▲back to top
średnio przynajmniej 16 franków miesięcznie. Kto by mi na tym punkcie
przeszkadzał, godziłby przeciwko egzystencji tych instytucji.
7. Dyscyplina powinna być taka, by seminarium miało pewne
podobieństwo do domu zakonnego, bądź odtwarzało formację apostołów przez
Zbawiciela. Klerycy winni ćwiczyć się i wzrastać we wszystkich cnotach im
potrzebnych, by zostawszy kapłanami, stali się tyluż zakonnikami, nie tyle, co do
formy, jak w duchu. Taka jednak karność, której wspaniały typ zakreślił św. Karol w
regulaminie swych seminariów, napotykać będzie na opór ze strony namiętności
ludzkich, które u młodych kleryków są tak żywe.
8. Ale kleryk, który widzi otwartą bramę domu, gdzie mógłby odbywać
studia za darmo, nie płacąc ani grosza, z łatwością skłonny będzie opuścić
seminarium, pomimo że nie płaci więcej, niż 16 lir miesięcznie. A jeśli w ich ślady
pójdzie znaczna liczba, to seminarium będzie zachwiane w swych dochodach
finansowych. Ponadto wielu poszłoby za ich przykładem, gdyby się nie zniżyło im
opłaty i tak już niskiej redukując ją prawie do zera. W wypadku prawdziwego ubóstwa
kleryka znajdą się zawsze osoby dobroczynne, które przyjdą mu z pomocą i ja sam
gotów jestem płacić połowę pensji.
9. A cóż powiedzieć, gdy klerykowi jakiemuś nie podoba się dyscyplina
w seminarium, którego trzeba często napominać, gdy musi zdawać lekcję
w szkole, widząc, że gdy wstąpi do zakładu Księdza Bosko, od razu zostanie
nauczycielem i asystentem, nie ponosząc więcej ciężaru własnych lekcji oraz gdy
widzi, że go się przyjmuje bez zgody, owszem wbrew woli jego biskupa, wtedy
chętnie tam pójdzie pod pretekstem powołania. A jeśli za tym przykładem pójdzie
wielu, jak to się dzieje, jeśli arcybiskup nie znajdzie sposobu, by ich zatrzymać, to
jasną rzeczą, że ucierpi na tym nie mało seminarium. Trzeba będzie nieraz przymykać
oczy na wybryki, powstrzymywać się od upomnień i skarceń, a przez to rozluźniać
dyscyplinę, z wielką szkodą dla wychowania kleryków, by nie dopuścić do
opuszczenia przez nich seminarium. Wielu z nich pójdzie wówczas do Księdza Bosko
nie w celu szukania tam większej pobożności, gorliwości i pracy, lecz raczej większej
pobłażliwości i ułatwień.
10. Jest jeszcze, co innego, co pociąga kandydatów do domów Księdza
Bosko: to święcenia tytułem mensae communis. Prawda, że nie dopuszcza się do
247

67.4 Page 664

▲back to top
święceń takich, co nie są związani węzłem ślubów wieczystych, lecz i to jest też
prawdą, że mogą oni być zwalniani od tych ślubów przez Księdza Bosko
i ta łatwość uzyskania zwolnienia jest powodem, że często składa się je z pewną
lekkomyślnością.
W moim seminarium nigdy nie stawiało się przeszkody klerykowi, który
okazuje powołanie do życia zakonnego i niejeden poszedł do Jezuitów, inny do
Kapucynów, lub do misjonarzy Lazarystów. Lecz rodzaj nowicjatu, jaki przechodzi się
w tych i im podobnych zakonach, jest taki, że kandydat nie powoduje się wstąpienia
żadnym względem ludzkim. Przeto ci klerycy, nim zdecydują się opuścić seminarium,
by wstąpić do zakonu, radzą się przełożonych, modlą się wiele, zastanawiają się
poważnie nad tą sprawą, a wreszcie podejmują decyzję, której arcybiskup nie
odmawia swego placet.
Sposób odbywania nowicjatu w domach Księdza Bosko posiada wiele przynęt
ludzkich, jak wykazałem. Z tych kleryków, którzy wyszli z mego seminarium
i wstąpili do Księdza Bosko /bez mej wiedzy i bez żadnych zaświadczeń/, poszli tam
wydaleni z seminarium z wyraźnym poleceniem lub wskazówką, by zdjęli suknię
klerycką.
Ani jeden nie prosił o radę, ani jeden nie okazał, że wstępuje tam z pragnienia
doskonałości zakonnej, lecz bez wyjątku wszyscy dali znać, że poszli tam z motywów
interesu lub dlatego, że im się sprzykrzyła karność seminaryjna, lub też że stając
sztorcem chcieli zostać kapłanami wbrew woli swego arcybiskupa.
Jest wprawdzie w mej diecezji i wśród kleru wiele dobrego, ale jest i zło, są
dobrzy i źli kapłani, jest wielu, którzy nie są godni charakteru kapłańskiego, oddani
pijaństwu zmysłowości, nie mając w sobie ducha Bożego.
Z drugiej strony zaledwie 1/4 potrzebnego kontyngentu kapłanów wyświęca się
corocznie i ta garstka nie zdoła pokryć potrzeb diecezji. A więc absolutnie potrzeba,
by tych niewielu było wzorowymi kapłanami.
Dlatego utrzymuję swe seminarium na jak najwyższym poziomie, to jest
codzienną moją troską i staraniem. A przeto żądam stanowczo, by mi nie
przeszkadzano w mej administracji, zwłaszcza na punkcie formacji młodego kleru.
Lecz sposób postępowania Księdza Bosko, jak to wykazałem dotąd, widocznie bardzo
248

67.5 Page 665

▲back to top
mnie bruździ, dlatego właśnie odwołuję się do decydującego wyroku Waszej
Świątobliwości i proszę o wyraźne zabronienie Rektorowi Zgromadzenia św.
Franciszka Salezego w Turynie przyjmowania do swych domów jakiegokolwiek mego
kleryka, ani do nowicjatu, ani na studenta lub w jakimkolwiek innym charakterze, bez
mego zezwolenia danego na piśmie oraz żadnego z moich kleryków, którym kazałem
zdjąć sutannę, bez mojej zgody. I to winno być możliwie jak najprędzej.
Niech Ksiądz Bosko gromadzi jak największą ilość chłopców w swych domach,
niech ich wychowuje, niech z pośród nich wybiera sobie jak największą ilość
członków do swego Zgromadzenia, niech ich dopuszcza do święceń. Ja będę
dopomagał mu w tym ze wszystkich sił. Niech przyjmuje do Zgromadzenia jak
najwięcej laików z mej diecezji, niech ich robi księżmi, byle składali przede mną
egzamin przepisany przez Sobór Trydencki: z tego ja będę się cieszył i dawał swe
poparcie. Lecz niech nie przeszkadza memu seminarium: Niech nie przyjmuje do
żadnego swego domu moich kleryków, ani kandydatów z diecezji, których uznałem za
niezdatnych do kapłaństwa. Jeśli który z moich kleryków okaże powołanie prawdziwe
do wspomnianego Zgromadzenia, nie dozna przeszkody, by mógł tam wstąpić, lecz
uważam za rzecz słuszną, bym ja sam zbadał takie powołanie i wydał o nim swą
opinię.
Uważam również za stosowne zakomunikować Waszej Świątobliwości kopię
listu napisanego mi przez Księdza Bosko z dnia 10 września br. Celem zrozumienia
treści niniejszego listu nadmieniam, że wspomniany kapłan rozesłał wśród
proboszczów mojej diecezji zaproszenie drukowane, wzywając nauczycieli
komunalnych na rekolekcje, które chciał udzielać w swym domu w Lanzo. To
zaproszenie zostało rozesłane wśród proboszczów, bez zawiadomienia mnie choćby
słowem i bez przesłania mi kopii. A przecież większa część tych nauczycieli, to są
kapłani zależni ode mnie, to są moi diecezjanie, w niczym nie podlegający Księdzu
Bosko. Dowiedziawszy się o tym napisałem mu list przez sekretarza, w którym
przypomniałem mu, że przed rozesłaniem podobnego zaproszenia, należało wpierw
prosić mnie o pozwolenie, które udzielam obecnie bardzo chętnie, żądam tylko, by mi
podał nazwiska kaznodziejów rekolekcjinych; za drugim razem trzeba jednak odnieść
się wpierw do mnie. Nawiasem wspominam, że równocześnie organizowałem 3 serie
rekolekcji dla mych kapłanów. W odpowiedzi na to, Ksiądz Bosko napisał mi list
249

67.6 Page 666

▲back to top
załączony, który zdaniem mego wikariusza generalnego, ubliża w wielu punktach
biskupowi, zwłaszcza własnemu Ordynariuszowi. Zostawiam o tym sąd Waszej
Świątobliwości, którego światłej mądrości i powadze poddaję wszystkie swe sprawy,
co powiedziałam i uczyniłem.
Całując ze czcią Jego Stopy i prosząc o błogosławieństwo dla siebie, swej
rozległej diecezji, zwłaszcza dla mego Kleru, pozostaję z najgłębszą czcią Waszej
Światobliwości.
Umill. mo Figlio
+ Wawrzyniec – arcybiskup Turynu
Do listu księdza Bosko z dnia 10 września, załączonego do powyższego pisma,
dodał trzy następujące uwagi.
1. Opublikowanie zaproszenia, rozesłanego proboszczom, przez Unita Cattolica,
nie zostało wydrukowane bez wiedzy Księdza Bosko;
2. Niezgodne jest z prawdą, że wszystkie kazania i rekolekcje, o których
wspomina się w liście, dotyczyły tylko członków Zgromadzenia i chłopców
wychowywanych w jego domach, a nie dla osób zewnętrznych zaproszonych;
3. Więc jest to list ubliżający.
Wikariusz Generalny, monsignore Zappata, który wyraził się, że list „w wielu
punktach daleki jest od uszanowania”, nie omieszkał upomnieć Księdza Bosko na
piśmie; ten zaś załączając dwie kopie Ustaw drukowanych, odpowiadał z prostotą:
Turyn, 11.10.1874 r.
Rev. mo monsignore Vicario Generale!
Uwagi Przewielebnego Księdza Kanonika, które raczył mi przesłać odnośnie do
mego listu pisanego do arcybiskupa, przekonywały mnie, że powinienem użyć innych
słów i innego stylu w wyrażeniu mych myśli, które zapewne nie miały na celu obrazić
kogoś, tym mniej mego Przełożonego Kościelnego. Niech, więc Przewielebny Ks.
Kanonik raczy łaskawie upewnić JE, że moją intencją było jedynie mówić z taką
250

67.7 Page 667

▲back to top
szczerością i zaufaniem, jak zwykłem dawniej to czynić i proszę pokornie
o wybaczenie, jeśli jakimś niefortunnym wyrażeniem mogłem sprawić mu przykrość.
Proszę ponadto upewnić JE, że będąc daleki od myśli wyrządzenia mu jakiejkolwiek
nieprzyjemności, ustawicznie przykładałem się, by mu je zmniejszyć, co
niejednokrotnie udało mi się nie bez małych poświęceń.
Pragnę być w pełnej harmonii z monsignorem arcybiskupem i jego
zarządzeniami diecezjalnymi, jak to czynię ze wszystkimi innymi biskupami,
zwłaszcza tam, gdzie są domy Zgromadzenia.
Jak dotąd żaden z członków Zgromadzenia Salezjańskiego nie dał powodu do
skargi przez naganne zachowanie się i mam nadzieję, że tak będzie nadal. Owszem
pracują oni wszyscy w liczbie ponad 50 ze wszystkich sił dla dobra diecezji turyńskiej.
Wszystko, co mówiłem i czyniłem, jak uważałem w sumieniu, było zgodne
z posiadanymi od władz diecezjalnych uprawnieniami. A o ile monsignor arcybiskup
zechce łaskawie uważać nasze Zgromadzenie, jako definitywnie zatwierdzone,
w szeregu innych podobnych zgromadzeń zakonnych, przekona się, że nie oddaliliśmy
się od naszych obowiązków i przyjmiemy z wdzięcznością wszelkie upomnienia.
Czuję potrzebę dokładnego obserwowania Reguł w tej formie, jak zostały
zatwierdzone i mam obowiązek poświęcić niewiele tych dni, które Bóg w miłosierdziu
swoim mi użyczy, dla usunięcia niezliczonych niedoskonałości, co jest niełatwe,
ze względu na charakter naszej pracy i czasy obecne i dlatego potrzebne jest ze strony
Ordynariuszy okazywanie nam wszelkiej pobłażliwości, dającej się pogodzić z ich
własną powaga.
Wysłałem parę dni temu do Rzymu kopię wydrukowanych Ustaw, celem ich
uwierzytelnienia. Dotąd nie otrzymałem odpowiedzi, pomimo to przesyłam jedną
kopię dla Przewielebnego Ks. Kanonika, a drugą dla Jego Ekscelencji. W wypadku
jakiejś niezgodności z oryginałem, postaram się dać znać o tym. Dziękuję za wszystkie
dobrodziejstwa wyświadczone temu domowi i polecając się jego świętym modlitwom
mam zaszczyt etc.
Obbl. mo servitore
Ksiądz Jan Bosko
251

67.8 Page 668

▲back to top
PS. Proszę wybaczyć złe pismo: nie chciałem posługiwać się innymi, a mój
wzrok już niezbyt mi służy.
Nie omieszkał również wspomnieć o tych kłopotach w liście do monsignora
Vitellesschiego, na który otrzymał dość późno odpowiedź:
Carissimo Don Bosco!
Żali się Przewielebny Ksiądz, że pozostawiłem bez odpowiedzi dwa jego listy
dawniej pisane. Proszą mi wierzyć, że nie mogę podołać korespondencji z powodu
wielkiego nawału spraw w moim urzędzie. Dzisiaj jednak w pierwszy czwartek
października, jako pierwszy dzień wakacji jesiennych, spełniam swą powinność.
Miałem okazję widzieć się i poznać dyrektora Valsalice wraz z kilkoma
wychowankami. Była to myśl szczęśliwa, w nagrodę pozwolić im pojechać do Rzymu,
by widzieć Ojca Św.
Otrzymałem już wykaz łask duchowych żądanych dla Zgromadzenia, których
udziela Sekretariat Brewiów, lecz nie wiem, czy przed feriami zdołam je uzyskać. Jak
postępuje wykonywanie Ustaw?
Pod najściślejszym sekretem donoszę, że arcybiskup wystosował szereg pytań,
albo lepiej wyjaśnień żądanych w sprawie zastosowania wspomnianych Ustaw.
W listopadzie otrzyma odpowiedź, lecz mam wrażenie, że powstaną mu nowe
wątpliwości, gdzie ich nawet nie ma.
Pragnąłbym polecić modlitwom do Najświętszej Maryi Wspomożycielki jego
zacnych kapłanów i laików, mego krewnego Józia, dobrze mu znanego, którego od
pewnego czasu trapią konwulsje z nie wiadomo jakiej przyczyny. Proszę więc o to
pomodlić się do Najświętszej Maryi Wspomożycielki, naszej dobrej Matki, by rósł
zdrowy i mógł poświęcić się, jak mam nadzieję, na służbę Bożą, gdyż miarkuję, że jest
to chłopiec pobożny i cnotliwy. Proszę również nie zapominać o mnie, który pozostaję
etc.
Rzym, 01.09.1874 r.
Dev. mo servo S. Vitelleschi, arcyb. Seleucji
252

67.9 Page 669

▲back to top
Wobec otrzymanych poufnych wiadomości, że arcybiskup przesłał szereg
pytań, względnie wyjaśnień o zastosowaniu Ustaw, o czym widocznie rozmawiał
Papież z monsignorem Vitelleschim lub kardynałem Bizarrim, Ksiądz Bosko uznał za
stosowne i konieczne ze swej strony przedłożyć na piśmie, pod datą 12 października,
kardynałowi Bizarri'emu, prefektowi św. Kongregacji Biskupów i Zakonników,
trudności, na jakie napotykał:
Eminenza Reverendissima!
„Pobożne Towarzystwo św. Franciszka Salezego, które w tylu okolicznościach
doznało dobroci Waszej Eminencji, spotykało się zawsze z życzliwością ze strony
biskupów. Jedynie z arcybiskupem turyńskim powstały wątpliwości, co do praktyki
niektórych punktów Ustaw.
Przedstawiam obecnie pewne fakty, co, do których zaszły wątpliwości, prosząc
pokornie o udzielenia mi rady. Fakty te są na stępujące:
1. Arcybiskup turyński, zanim dopuścił salezjanina do święceń, żądał, by
kandydat do święceń, na 40 dni przed święceniami, stawił się przed nim
i odpowiedział na następujące pytania: nazwisko i imię, miejsce urodzenia, miejsce
odbytych studiów początkowych i średnich przed wstąpieniem do Towarzystwa, ile
ma lat, jakie ma śluby i kiedy je złożył, co go skłoniło do wstąpienia do Towarzystwa i
czy jest zadowolony ze swego stanu, dlaczego opuścił własną diecezję etc.
Ten surowy egzamin zakonników, którzy od tylu lat żyli spokojnie w swym
powołaniu, spowodował niemałe zamieszanie. Pomimo to, dla świętego spokoju
uznało się za stosowne zadowolić go.
2. Wówczas arcybiskup na piśmie żądał oświadczenia, że się nie przyjmie
do Zgromadzenia żadnego kleryka należącego do jego seminarium, inaczej nie udzieli
naszym święceń.
Należy podnieść przeciwko temu, zgodnie z oświadczeniem Benedykta XIV,
w sprawie sporu między biskupem Pinerolo a Oblatami, z 1837 roku (Collectanea str.
474 - 480) oraz z 1859 r, (Collectanea str. 724 - 25), wydaje się, iż Ordynariusz nie
może przeszkadzać klerykom i kapłanom diecezjalnym, mającym pragnienie wstąpić
do zakonu, jako do stanu doskonalszego. Pomimo to zadowoliło się arcybiskupa i
253

67.10 Page 670

▲back to top
uczyniło się żądane oświadczenie z zastrzeżeniem jednak zachowania przepisów
Kościoła zmierzającym do obrony wolności powołań zakonnych. Nie podobała się ta
klauzula i nie przyjął tego oświadczenia.Stąd powstało zniechęcenie wśród członków
salezjanów,
a niektórzy z nich widząc się zagrożonymi i odrzucani od święceń, wystąpili ze
Zgromadzenia.
3. Inny fakt odnosi się do rekolekcji, które zwykło się udzielać od 26 lat dla
osób świeckich i duchownych, którzy pragnęli je odprawić. Dla jasności sprawy trzeba
zaznaczyć, że od roku 1844 arcybiskup Fransoni zezwolił na odprawianie w naszych
kościołach triduów, nowenn i rekolekcji, bez ograniczenia co do wieku i kategorii
osób. Tę władzę potwierdzili monsignore Riccardi oraz aktualny arcybiskup, który
niejednokrotnie osobiście głosił kazania. Nigdy nie podniesiono skarg z tego tytułu, a
nawet otrzymywaliśmy zachęty, wobec tego, że te praktyki uznano za środek
skuteczny dla dobra dusz wiernych, podobnie jak to się dzieje w wielu domach
zakonnych.
Usłuchało się i zaniechano tychże rekolekcji. Lecz w dniu 15 września
zakonnicy salezjanie zebrali się w wymienionym kolegium Lanzo, na zwykłe
rekolekcje doroczne. Wówczas arcybiskup napisał list do dziekana w Lanzo
z poleceniem przysłania mu wykazu obecnych spoza naszego Zgromadzenia, nazwiska
kaznodziejów i spowiedników tychże rekolekcji.
Dziekan z Lanzo spełnił to polecenie donosząc, że kaznodziejami
i spowiednikami byli on sam i Ksiądz Bosko, a nikt inny, i że na rekolekcjach nie ma
nikogo spoza Zgromadzenia.
Arcybiskup nie zadowolił się tym, lecz napisał inny list żądając tego samego
i grożąc między innymi odrzuceniem naszego kleryka od święceń, do których po
dwóch latach został dopuszczony. Z listów, jakie załączam, Eminencja może
wywnioskować, jakie zamieszanie i zniechęcenie wywołał tym wśród uczestników,
w liczbie około 300 salezjanów z różnych domów, pragnących spokojnie odprawić
swe rekolekcje.
Po przedstawieniu tych faktów proszę o odpowiedź na następujące wątpliwości:
254

68 Pages 671-680

▲back to top

68.1 Page 671

▲back to top
1. Czy Ordynariusz ma prawo do szczegółowego badania profesów, którzy
od lat wielu żyją w Zgromadzeniu (NB. Nie chodzi tu o egzamin z materii
teologicznych, któremu zawsze nasi członkowie chętnie się poddają).
2. Czy arcybiskup może zabronić Przełożonemu Zgromadzenia zakonnego
przyjmować kleryków lub kapłanów, którzy proszą o przyjęcie do Zgromadzenia.
3. Czy tenże Przełożony winien, powiedziałbym, czy może dawać
oświadczenie, że nie będzie przyjmował kleryków w sensie żądanym.
4. Czy Przełożony Zgromadzenia, z zachowaniem tego, co przepisuje
Sobór Trydencki (sess. V, c.2) i co postanowiła św. Kongregacja Biskupów
i Zakonników (Collect. str. 257 – 313 – 303 - 430) ma prawo zbierania
w swych domach lub kolegiach na konferencje moralne lub duchowe, czy na
rekolekcje, nauczycieli lub osób świeckich, które pragnęłyby w nich wziąć udział.
5. Czy w czasie rekolekcji zakonników wolno Ordynariuszowi mieszać się
samemu lub przez innych i przeprowadzać badania o kaznodziejach, spowiednikach
lub tych, co nie należą do Zgromadzenia.
Cokolwiek Eminencja raczy odpowiedzieć lub doradzić na temat
wymienionych wątpliwości, upewniam go, że salezjanie przyjmą z szacunkiem jego
rady i wiernie do nich się zastosują.
Jak z jednej strony pragnę okazywać niezmienne posłuszeństwo Stolicy świętej
przez dokładne zachowywanie Ustaw przez nią zatwierdzonych, tak z drugiej dążę, by
salezjanie uwzględniali wszelkie możliwe racje Ordynanriuszów diecezjalnych, dla
których pomocy się poświęcają. Prosząc o łaskawe wybaczenie sprawionej fatygi
i przyjęcie wyrazów najgłębszej wdzięczności i czci etc.
Aff. mo amico
Ksiądz Jan Bosko
W parę dni potem Ojciec św. przesłał do Kongregacji skargę monsignora
Gastaldiego, a monsignore Vitelleschi, po przeczytaniu dwóch memoriałów
arcybiskupa i Księdza Bosko, zanotował kilka punktów na dyskusję, która miała się
odbyć na ten temat w Kongregacji, zaczynając od uwagi: „Vedi combinazione: 5 casi
255

68.2 Page 672

▲back to top
da una parte e 5 dal l’altra, dziwna kombinacja: pięć spraw z jednej strony i pięć
z drugiej”.
O tych niesnaskach lub raczej sekaturach, był dobrze poinformowany przezacny
kardynał Berardi, który z końcem października upewniał Księdza Bosko, że podsunął,
komu należało, sposób położenia kresu wymienionym nieprzyjemnym zgrzytom.
Preg. mo Sig. Don Bosco!
Mój pobyt trzymiesięczny w Ceccano dla poratowania zdrowia, które dzięki
Bogu obecnie wystarczająco się polepszyło, był powodem, że nie miałem okazji
poznać profesora posłanego do mnie i odebrania co przez niego Ksiądz posyłał.
Ubolewam nad podobnym incydentem, lecz ufam, że nadarzą się inne okoliczności,
by móc załatwić obie sprawy.
O ile z jednej strony niezmiernie cieszą mnie wiadomości, że to zasłużone
Zgromadzenie rozwija się pod każdym względem, z drugiej ubolewam, że jest ktoś
taki, który wytacza mu zawziętą wojnę. Poufnie i pod ścisłym sekretem podaję
wiadomość, że wspomniany prałat pisuje często listy atakujące go raz z tego, raz
z innego powodu, a zwłaszcza użala się, że on zabiera mu chłopców z seminarium
i spod jego jurysdykcji z wielką szkodą dla archidiecezji. Podsuwałem już, komu
należało, sposób, który według mnie mógłby położyć kres wymienionym zgrzytom
i proszę Boga, by zechciał pobłogosławić i doprowadzić do pomyślnego skutku
powyższe starania. Widzę sam, iż po ludzku mówiąc, nie ma nic pocieszającego na
świecie i że raczej trzeba przewidywać, że będzie coraz gorzej. Mimo to żywię
nadzieję, że Bóg Wszechmogący wzruszony modlitwami tylu dobrych, raczy wreszcie
nas pocieszyć, pozwalając triumfować Kościołowi, religii katolickiej i Stolicy świętej.
Dziękuję mu serdecznie za szczególne modlitwy, które z jego polecenia są zanoszone
w mej intencji i zapewniam nadal swą wdzięczność, jeśli będą kontynuowane. Gdy
wróci do Rzymu mój brat, chętnie wykonam miłe zlecenie. Tymczasem składając
z góry w jego imieniu podziękowanie, życzę od Dawcy wszelkich łask jemu i jego
Zgromadzeniu szczególniejszego błogosławieństwa Bożego.
Pełen głębokiej czci etc.
Rzym, 26.10.1874
S. D. S. G. C. Berardi
256

68.3 Page 673

▲back to top
Miesiąc potem Ksiądz Bosko przesyłał swemu przyjacielowi Promemoria
„O powodach nieprzyjemności z arcybiskupem”, by go należycie poinformować
o bieżącym stanie tego sporu:
Eminenza Reverendissima!
Z najgłębszą wdzięcznością otrzymałem list od Waszej Eminencji
w sprawach, o których mi nadmienia.
By mógł się zorientować, co do zarzutu, że ja chcę zabierać księży, czy
kleryków spod jurysdykcji Ordynariusza, uważam za właściwe dać parę wyjaśnień.
Otóż początkowo trzymałem się ściśle rozporządzeń Benedykta XIV i decyzji
autorytatywnych św. Kongregacji Biskupów i Zakonników odnośnie do przyjmowania
nowicjuszów. Lecz arcybiskup absolutnie chciał, by mu dać na piśmie oświadczenie
z zobowiązaniem nieprzyjmowania żadnego jego kleryka do naszego Zgromadzenia,
gdyż inaczej nie udzieli święceń, żadnemu z naszych kleryków. Pro bono pacis
zgodziłem się na to, dodając jednak zastrzeżenie: „z zachowaniem przepisów Kościoła
wydanych celem strzeżenia wolności powołań zakonnych". Nie podobało mu się to
i sprawy zostały po dawnemu.
Wielu naszych wychowanków idzie do seminarium, a niektórzy nie mogąc
nagiąć się do geniuszu młodego rektora, wbrew wszelkim zasługom i zdolnościom,
bywają wydalani i skreślani z listy kleryków diecezjalnych. Ci biedacy wracają do
naszego domu, by dokończyć studiów lub nauczyć się jakiegoś rzemiosła, by mogli
w ten sposób zapewnić sobie w przyszłości utrzymanie. Ordynariusz stanowczo nie
życzy sobie, by zajmować się nimi. Mnie zaś wydaje się okrucieństwem pozostawić
ich na ulicy, którym dotąd poświecono tak wiele starań. Dzisiaj przyjąłem znów
jednego takiego. Przed wyjściem z seminarium poszedł Kurii po zaświadczenie.
Wystawiono mu je, lecz arcybiskup chciał, by przyszedł do niego osobiście. Zapytany
biedny kleryk, dokąd zamierzał się udać, wzbraniał się powiedzieć, dopóki mógł. Jeśli
mi nie powiesz, nie otrzymasz zaświadczenia, zagroził arcybiskup.
Jeśli tak, powiada kleryk, to powiem, że pójdę do Księdza Bosko.
Jeśli tam pójdziesz, nigdy nie dostaniesz ode mnie zaświadczenia, powiedział
arcybiskup. Idź sobie gdzie chcesz, tylko nie do Księdza Bosko. Tak samo postąpił
257

68.4 Page 674

▲back to top
z innymi również wychowankami tego domu. Upewniam WE, że nadal modlić się
będziemy o zachowanie go przy zdrowiu i prosząc o wybaczenie mego pisma niezbyt
czytelnego, polecam siebie, wraz z całym domem, jego świętym modlitwom,
pozostając etc.
Turyn, 07.11.1874 r.
Umil. mo obbl. mo servitor
Ksiądz Jan Bosko
PS. Przesyłam w załączeniu memoriał do użytku, według uznania: można go
udzielić monsignorowi Vitellechiemu, kardynałowi Bizarriemu, bądź też zniszczyć,
jeśli uzna za stosowne.
PROMEMORIA
Uważam za stosowne dołączyć Promemoria na temat powodów
nieprzyjemności z arcybiskupem. Według mej opinii, są to wiadomości na tyle
uzasadnione, że każdy może je sprawdzić.
Wymienię tylko niektóre fakty:
1. Chce się twierdzić, że ksiądz Chiapale i ksiądz Pignolo zostali przeciągnięci
do Zgromadzenia. Ani jeden, ani drugi nigdy do niego nie należeli.
2. Niektórzy, jako asystenci lub nauczyciele, poszli do zakładu dla
głuchoniemych
i tam niezbyt się spisali, a nawet okryli się niesławą; prawdą jest natomiast, że nie byli
oni nigdy salezjanami.
3. Niektórzy, co wystąpili z tego Zgromadzania, sprawili poważne kłopoty
w diecezjach, w których zostali przyjęci. Mogę zapewnić, że do roku 1874 nikt ze
Zgromadzenia nie wystąpił. Jeden tylko profes, a był to koadiutor Oreglia, obecnie
O. Fryderyk Oreglia, uważał za stosowne wstąpić do Jezuitów celem dalszych
studiów.
4. Chciano przekonać monsignora, że ja drukuję lub drukowałem jego listy
prywatne. To nigdy nie przeszło mi przez głowę.
5. Napisałem zwykłe zawiadomienie i zaproszenie na nasze zwyczajne
rekolekcje,
258

68.5 Page 675

▲back to top
a ktoś przekonywał arcybiskupa, że to był okólnik, skierowany do wszystkich
proboszczów. Ani ja, ani nikt z mego polecenia nie wysyłał podobnych okólników do
proboszczów.
6. Napisałem monsignorowi, by go uspokoić, że te rekolekcje nie odbędą się, i
oto donosi się temuż arcybiskupowi, że Ksiądz Bosko, na despekt swemu
Przełożonemu kościelnemu, urządza rekolekcje symulowane w Lanzo.
7. Dziekan z Lanzo upewnia go, że nie ma tam nikogo obcego, oprócz
członków Zgromadzenia, ale ktoś udowadnia arcybiskupowi coś przeciwnego, stąd
kłopoty dla tego, który urządza rekolekcje oraz nieprzyjemności dla obu stron.
Mógłbym przytaczać cały szereg faktów i nie wiem, do jakich konsekwencji mógłby
dojść, kto, by je chciał gruntownie rozważyć.
Przykro mi, że muszę borykać się jeszcze z innymi poważnymi trudnościami
oraz ponosić skutki tych napiętych stosunków. Gdyby były do mnie jakieś
wiadomości, prosiłbym o odłożenie tego do przyszłego tygodnia, dzisiaj, bowiem
wyjeżdżam na poszukiwanie pieniędzy, wobec pustki w kieszeni. Będę poza domem
przez osiem dni.
Trudności ciągnęły się bez przestanku. Z początkiem listopada zjawił się
w Kurii ksiądz Franciszek Paglia, z następującym zaświadczeniem: Podpisany
zaświadcza, że ksiądz Franciszek Paglia, członek Zgromadzenia św. Franciszka
Salezego, ukończył kurs teologii moralnej, uczęszczając ponad dwa lata na
konferencje w Konwikcie Kościelnym. Pragnąc, by mógł obsługiwać wiernych
w słuchaniu spowiedzi, podpisany poleca go JE księdzu arcybiskupowi, by go
przeegzaminował i udzielił jurysdykcji.
Turyn, 02.11.1874 r.
Ksiądz Jan Bosko
Lecz arcybiskup nie chciał go dopuścić przytaczając, jako motyw, że nie złożył
jeszcze ślubów wieczystych, podczas gdy Ksiądz Bosko otrzymał od Ojca Świętego
przywilej korzystania z podobnego indultu.
Ksiądz Rua poszedł do arcybiskupa z prośbą, by zechciał wyświęcić paru
kleryków w suche dni adwentowe i otrzymał odpowiedz, że nie udzieli święceń,
259

68.6 Page 676

▲back to top
dopóki będzie się przyjmować kleryków do domów salezjańskich, kleryków, którzy
opuścili seminarium.
Ksiądz Bosko odpisywał następująco:
Ecccellenza Reverendissima!
Zakomunikowano mi negatywną odpowiedź WE odnośnie do wyświęcenia
naszych kleryków w najbliższym czasie, przed Bożym Narodzeniem. WE wie
doskonale, jak ścisły obowiązek ma przełożony zapobiegać dobru swoich zakonników,
co jest również dobrem Kościoła oraz w jakich wypadkach wolno Ordynariuszowi
odmówić święceń.
Nim jednak zwrócę się do Rzymu po odpowiednie instrukcje, uważam za
stosowne wyłożyć jasno moje myśli w tym jedynie celu, by nie powodować
niepokojów i nieprzyjemności, które zawsze starałem się zmniejszyć, iż o tym nie
trzeba wspominać.
Pytałem, czy należało, względnie czy można dać oświadczenie, że nie będę
przyjmował kleryków ze seminarium, zgodnie z listem, który zakomunikowałem WE
i otrzymałem niemałą naganę. Przy końcu jej mówiono mi: „Przeczytaj Konstytucję
Benedykta XIV, zaczynającą się od słów: „Ex quo dilectus”, konsultuj orzeczenia
wydane przez Kongregację Biskupów i Zakonników „Super ingressum clericorum
saecularium in Regulare z 20 grudnia 1859”, zbadaj również odpowiedzi udzielone
biskupowi Pinerolo z 3 maja 1839 r., a będziesz miał normy właściwego
postępowania”.
Pomimo to proszę mi wierzyć, że nie ma ani jednego w Zgromadzeniu kleryka
wydalonego z seminarium. Co najwyżej niektórzy przebywali tu chwilowo, znajdując
się w całkowitym opuszczeniu, lecz skoro tylko znaleźli miejsce, poszli sobie. Inni
odprawiali rekolekcje, celem powzięcia decyzji zdjęcia sutanny, jak na przykład
kleryk Borelli. Wszystkich zaś odsyłano, by prosili o zezwolenie WE, którego gdy im
odmówiono, nie zostali także przyjęci u nas.
Proszę mi wierzyć łaskawie, że jeżeli kiedyś zdecydowałem się na przyjęcie
chwilowe takich kleryków, to jedynie by złagodzić oburzenie rodziców i krewnych
owych kleryków, którzy pomstowali na niego, jakoby chciał, by zostali opuszczeni
przez wszystkich.
260

68.7 Page 677

▲back to top
Biorąc to pod uwagę proszę pokornie WE o dopuszczenie naszych kleryków do
święceń. Jeśliby jednak uważał absolutnie trwać w odmowie, to proszę przynajmniej
napisać mi, jakie są tego powody dla mej normy. Jakkolwiek należałoby postąpić
i cokolwiek ktoś chciałby o mnie mówić, proszę być pewny, że ja zawsze usiłowałem
według sił swoich czynić dobrze memu Przełożonemu kościelnemu i diecezji
powierzonej mu przez Opatrzność Boską i w tym postanowieniu pragnę wytrwać do
końca życia, mam zaszczyt etc.
Turyn, 10.11.1874 r.
Umile serv. Ksiądz Jan Bosko
Ksiądz Rua ze swej strony również ponawiał prośbę pisząc, że Ksiądz Bosko
gotów był zgodzić się na to, czego żądał arcybiskup:
Oratorium św. Franciszka Salezego
Turyn, 18.11.1874 r.
Eccellenza Reverendissima!
Wiem, że po konferencji, którą odbyłem z WE nasz ukochany Przełożony
skierował do niego list. Nawiązując do niego oświadczam, iż Ksiądz Bosko jest
w pełni skłonny nie przyjmować więcej żadnego kleryka diecezjalnego, bez jego
zgody. Faktycznie zgłosił się po tym jeden z nich i odmówiono mu przyjęcia. Ponadto
gotów jest zdjąć sutannę tym, którym dał schronienie u siebie. O ile by zatem chodziło
tylko o tę trudność, może WE spokojnie ich dopuścić, pewny, że w przyszłości nie
będzie miał nic w tym względzie do życzenia. Prosząc o pozwolenie ucałowania mu
Czcigodnych Rąk, od których oczekuje błogosławieństwa całe Oratorium, zwłaszcza
ten, który ma zaszczyt etc.
Obbl. mo umill. mo servitore
ks. Rua V. Dyrektor
Celem uniknięcia wszelkich trudności nie było innej drogi, jak uzyskać od
Stolicy św. przywilej wystawiania dimisorii ad quemcumque Episcopum i Ksiądz
Bosko zwrócił się w tej sprawie do kardynała Berardiego:
261

68.8 Page 678

▲back to top
Turyn, 18.11.1874 r.
Em. Reverendissima!
Jesteśmy wciąż w trudnościach i nasz arcybiskup stawia mi niemałe przeszkody
nigdy nie mówiąc, czego chce od biednych salezjanów. Już od trzech lat nie udziela
święceń dla naszych członków, z wyjątkiem jednego, któremu udzielił subdiakonatu
we wrześniu z tysiącznymi wymówkami. Niedawno prosiłem o przeegzaminowanie
i udzielenie jurysdykcji do słuchania spowiedzi jednemu z naszych kapłanów.
Odmówił tłumacząc się, że nie ma ślubów wieczystych. Odpowiedziałem, że nasze
Ustawy zostały zatwierdzone w tym sensie.
Questo e male odrzekł.
A tymczasem wobec tak wielkiej potrzeby spowiedników, nie jeden musi stać
bezczynnie, pomimo dostatecznej wiedzy i dobrej woli.
Złożyłem prośbę o dopuszczenie do święceń trzech naszych kleryków
w okresię Bożego Narodzenia. Odmówił, dlatego że przyjmuje się jego kleryków do
Zgromadzenia. Odrzekłem, że dotąd żaden z jego kleryków nie został przyjęty. Nie
chciał wierzyć i upiera się w odmowie. Walczyć więcej z nim nie chcę. Wierze,
że gdyby Wasza Eminencja zechciał nam wyjednać u Ojca św., byśmy mogli posłać
kleryków do innej diecezji, gdzie są nasze domy, mogłoby się zapobiec tak wielkiej
potrzebie. Inne zakony i Zgromadzenia praktykują to samo. Lecz ja nie śmiem do tego
się uciec, gdyż arcybiskup grozi ciężkimi karami biskupom, którzy by to uczynili.
Byłaby inna droga: władza dimisorii do jakiego bądź biskupa, jak to uzyskały niektóre
zakony, jak na przykład Lazaryści, którzy otrzymali tego rodzaju, przywilej od Ojca
Św. lecz nie śmiem sam o to prosić. Zdaję się więc całkowicie na jego roztropność.
Vitelleschi jest nam również we wszystkim życzliwy, lecz on może tylko referować
sprawy, podczas gdy Wasza Eminencja może rozmawiać i przedstawiać racje Ojcu
Świętemu.
W zimie spodziewam się być w Rzymie i osobiście wyrazić mu podziękowanie
za wszelką dobroć, jaką okazuje biednym salezjanom. Na razie poprzestajemy na
zanoszeniu co dzień szczególnych modłów do Boga, by go zachował przy zdrowiu i na
długie lata życia szczęśliwego. Prosząc o święte błogosławieństwo etc.
Umile servitore
Ksiądz Jan Bosko
262

68.9 Page 679

▲back to top
Do listu dołączał prośbę, w celu wyjednania wspomnianego przywileju na
wystawianie dimisorii ad quemcumque Episcopum.
Z początkiem grudnia, arcybiskup Gastalti dowiedziawszy się, że jeden kapłan
z Como, ksiądz Alojzy Guanella, chciał zostać salezjaninem, pisał tamtejszemu
biskupowi: Proszę uprzedzić księdza Guanellę, że w wypadku, gdy przyjdzie do tej
archidiecezji nie otrzyma jurysdykcji do słuchania spowiedzi.
Wikariusz zaś generalny Como donosił o tym proboszczowi w Prost:
Z polecenia JE Księdza Biskupa komunikuję, co następuje, prosząc zarazem
o powiadomienie Przewielebnego Księdza Guanellę Alojzego. Mianowicie JE
arcybiskup Turynu napisał do biskupa w Como, że nie wchodząc w motywy dotyczące
wewnętrznego zarządu diecezji nie udzieli „Maneat”, a tym mniej władzy słuchania
spowiedzi administratorowi parafii Savogno, zamierzającemu udać się do Turynu.
Ksiądz Alojzy Guanella nie powinien wchodzić w motywy decyzji arcybiskupa, gdyż
powody, dla których powziął powyższe zarządzenie, nie dotyczą jego osoby. Niech
więc ekonom duchowy Savogno będzie dobrej myśli i na razie porzuci zamiar
opuszczenia owych parafian, gdyż niniejszym odwołuje się wydane mu poprzednio
pozwolenie oraz niech się poświęci z całym zapałem i energią w ewangelizowaniu
powierzonego sobie ludu.
Widocznie musiało się nie podobać Kurii w Como, że pobożny i gorliwy
Ekonom duchowy Savogno, przyszły założyciel Córek Najświętszej Maryi od
Opatrzności, zamierzał opuścić diecezję. Lecz bardziej jeszcze dotknęło to księdza
Guanella, który pisał do Księdza Bosko:
Reverendissimo Signore!
Otrzymałem właśnie załączone zawiadomienie i jestem tym niezmiernie
zdziwiony. Być może, że to surowe zarządzenie wyszło od tutejszych władz
policyjnych, gdyż innego wytłumaczenia nie umiałbym znaleźć w tej chwili. Wiadomo
chyba Przewielebnemu Księdzu, że zostaję pod nadzorem policyjnym od czasu
wydania mojej broszurki pt. „Ammonimenti etc.”. Polecam się mu serdecznie i proszę
Boga, by sprawił, żeby przeminęła ta gwałtowna burza, bym mógł jak najszybciej tam
263

68.10 Page 680

▲back to top
pojechać. Napisałem księdzu Sala, by zawiesił na razie przesłanie swych rzeczy, lecz
jeszcze dzisiaj napisałby do JE ks. Biskupa, że przyjmuję wspomnianego kapłana na
swoje miejsce, bo kto wie, czy w Turynie nie zostanę przyjęty do jego kolegium.
Naprawdę jest dla mnie tajemnicą ten dekret arcybiskupa. Cóż mogłem mieć
z nim wspólnego? Przecież nie byłem nigdy pod jego jurysdykcją. Proszę polecić mnie
Bogu, bym mógł zgodzić się na wszystko. Pozdrawiam z głęboka czcią i pozostaję etc.
Prosto di Chiavenna, 04.12.1874 r.
Osseq. mo servitore
ks. Guanella Alojzy
Dnia 24 grudnia, w wigilię Bożego Narodzenia, arcybiskup Gastaldi uczynił
nowy krok komunikując Księdzu Bosko swój dekret, podpisany pod datą 17 grudnia
1874 r., w którym odbierał wszystkie władze, łaski i przywileje udzielone przez jego
poprzedników i przez niego samego Dziełu Salezjańskiemu.
Jest rzeczą widoczną, że ten wciąż bardziej autorytatywny sposób postępowania
miał stanowić przeszkodę do rozwoju Pobożnego Towarzystwa, które potrzebowało
pomocy dusz szlachetnych, by spełnić swe apostolstwo. To też Ksiądz Bosko przed
upływem roku widział się zmuszonym przesłać Ojcu świętemu ponowny wykaz
trudności, które zdawały się „tamować większą chwałę Bożą”
Beatissimo Padre!
4 kwietnia kończącego się roku Wasza Świątobliwość raczyła udzielić
definitywnej aprobaty Pobożnemu Towarzystwu Salezjańskiemu. Tym aktem
monarszej łaskawości dała poznać wszystkim, że Zgromadzenie Salezjańskie i jego
wszyscy członkowie zostali przyjęci pod opiekę Stolicy św. Potem wpajała
Przełożonemu Generalnemu ścisłe zachowanie Reguł, szacunek dla biskupów
w obecnych trudnych czasach, jakie przeżywamy, wobec ogólnego braku kapłanów
polecając spieszyć im z pomocą.
Biskupi, z którymi mieliśmy styczność, okazywali się zawsze naszymi
protektorami, a salezjanie ze swej strony starali się jednomyślnie dopomagać im
w pracy duszpasterskiej, w nauczaniu katechizmu, słuchaniu spowiedzi, odprawianiu
nabożeństw, nauczaniu itp.
264

69 Pages 681-690

▲back to top

69.1 Page 681

▲back to top
Jedynie z arcybiskupem turyńskim napotkano na trudności, które wydaje się,
że tamują większą chwałę Bożą, mianowicie:
1. Chciałby poddać naszych kandydatów do święceń nie tylko egzaminowi z nauk
teologicznych, na co zawsze chętnie zgadzaliśmy się, lecz przeprowadzać badania co
do ich powołania do stanu zakonnego. I w tym zadowoliliśmy go, lecz później
pretendował, by mu na piśmie oświadczyć, że nie przyjmie się do naszego
Zgromadzenia nikogo, kto wystąpi z seminarium diecezjalnego, co jest przeciwne
dekretom papieskim. Ale i na to przystaliśmy dodając warunek: z zachowaniem
przepisów kanonicznych broniących powołanie zakonne. Nadal wytaczał skargi,
że przyjmuje się jego kleryków, podczas gdy żaden dotąd z jego seminarzystów nie
został przyjęty do Zgromadzenia.
2. Nie wiemy, z jakiej przyczyny, od trzech lat odmawia udzielenia święceń naszym
klerykom, z wyjątkiem jednego, którego z trudnością wyświęcił w suche dni jesienne
tego roku. Przez to wielu pracowników ewangelicznych stoi bezczynnych na polu
pracy dla braku święceń, a Zgromadzenie ponosi straty.
3. Nie chce absolutnie, by żaden z księży tej diecezji wstępował do naszego
Zgromadzenia. Miało to miejsce w wypadku księdza Askaniusza Savio i Jana Olivero,
obu naszych byłych wychowanków. Nawet, o ile może, przeciwstawia się powołaniom
z innych diecezji. Miesiąc temu dowiedziawszy się, że pewien proboszcz lombardzki,
nazwiskiem Guanella Alojzy, zamierzał wstąpić do Zgromadzenia Salezjańskiego, za
pośrednictwem biskupa z Como, napisał księdzu Guanella, że w jego diecezji nie
otrzyma "Maneat" to jest zezwolenia na odprawianie Mszy św. i słuchanie spowiedzi
4. Robi trudności w dopuszczaniu naszych księży do egzaminu jurysdykcyjnego, np.
ksiądz Franciszek Paglia, pomimo że kończy ósmy rok teologii, nie został do niego
dopuszczony. Początkowo, jako powód, podawał, że nie uczęszczał na konferencje
w jego konwikcie, następnie że nie złożył egzaminów dorocznych, wreszcie - że nie
miał czasu tym się zająć. Gdy zaś te zarzuty okazały się bezpodstawne, wysunął
powód, że nie złożył ślubów wieczystych i dlatego nie może być dopuszczony. Lecz
jeśli nasze Ustawy zostały zatwierdzone w takim sensie, jeśli żaden inny Ordynariusz
nie wysuwał podobnych zarzutów... Zresztą Wasza Świątobliwość postanowił, by
wszyscy zakonnicy, przed złożeniem ślubów wieczystych, składali wpierw śluby
czasowe.
265

69.2 Page 682

▲back to top
5. Ordynariusze domów Zgromadzenia udzielali bardzo chętnie wszystkich władz,
które mogłyby służyć z korzyścią dla dusz.
Tak też uczynili arcybiskupi turyńscy, łącznie z monsignorem Gastaldim.
Prócz zatwierdzenia diecezjalnego, udzielili również niektórych przywilejów,
jak na przykład prawa zanoszenia Wiatyku chorym, udzielania Ostatniego
Namaszczenia, odprawiania pogrzebów dla mieszkańców naszych domów, głoszenia
triduów, nowenn, rekolekcji, uroczystego błogosławieństwa Najświętszym
Sakramentem, Czterdziestogodzinnego nabożeństwa itp. Lecz powyższe władze, które
służyły dla korzyści dusz, zostały obecnie odjęte dekretem z 17 grudnia, jak to wynika
z kopii załączonej i z listów skierowanych do piszącego z ubiegłego sierpnia
i września.
6. Z powodu zmniejszenia liczby kapłanów spowodowanego odmową święceń,
zmniejszenia liczby spowiedników z powodu ich niedopuszczenia do egzaminów,
skutkiem odwołania ogólnych przywilejów służących ku wspólnemu pożytkowi, nie
możemy otworzyć niektórych domów wychowawczych i naukowych
w okolicach, dokąd nas wzywano i w szczupłej liczbie możemy oddawać się
posługom kapłańskim, do których bywamy często wzywani, zwłaszcza na korzyść
młodzieży biednej i opuszczonej.
Po przedstawieniu powyższych faktów, nie w celu podnoszenia skarg i zażaleń, lecz
jedynie w celu usunięcia przeszkód do większej chwały Bożej, pokornie błagam
Waszą Świątobliwość, by raczył zachować pod ojcowską opieką salezjanów
i udzielić rad, jakie uzna za stosowne dla zbawienia dusz.
Ścieląc się do stóp Waszej Świątobliwości z prośbą o błogosławieństwo dla
wszystkich, Salezjanów, a w sposób szczególny dla biednego proszącego, z najgłębszą
czcią mam zaszczyt podpisać się
Turyn, 30.12.1874 r.
Obbl. mo umill. mo Servitore
XJB
Zamknijmy nasze opowiadanie dwoma szczegółami: pierwszym jest zeznanie
księdza Rua w Procesię Informacyjnym: Widzieć można było, że Sługa Boży cierpiał
i nieraz widziałem go płaczącego z bólu, jakiego doznawał z powodu sporu, w jakim
266

69.3 Page 683

▲back to top
pozostawał ze swym Przełożonym kościelnym, z którym pragnął utrzymywać jak
najdoskonalszą harmonię, dopomagając sobie wzajemnie dla większej chwały Bożej.
Nieraz słyszałem, jak wołał: Tak wiele jest do zrobienia, a tymczasem przeszkadza mi
się to wykonać.
Drugim jest sam Ksiądz Bosko. Zapytany przez któregoś z naszych, w jaki
sposób doszło do tego, że wysunął monsignora Gastaldiego na arcybiskupstwo
turyńskie, co naturalnie uczynił, uważając ten krok za właściwy i wiedząc, jak
Monsignora kochał i popierał jego Dzieło, słyszano jego pokorną odpowiedź: Dlatego,
że położyłem więcej ufności w ludziach niż w Bogu.
A my śledząc długą i cierpliwą pracę dokonaną przez Świętego, by osiągnąć
ostateczne zatwierdzenie Ustaw, jaką rzecz moglibyśmy zaproponować, która byłaby
mu najwięcej miłą?
Odczytywać uważnie od czasu do czasu egzemplarz Ustaw zatwierdzony przez
Stolicę świętą, by zrozumieć jego ducha i żyć nim przykładnie.
Nie zapominajmy o jego mocnych zachętach i poleceniach: „Brzydź się, pisał
do dyrektorów zanim przeszedł do wieczności, nabierz wstrętu, jakby do trucizny, do
wszelkich zmian Reguł. Dokładne ich zachowanie jest lepsze od jakiejkolwiek
zamiany. Lepsze jest wrogiem dobrego”.
Przedkładając zatwierdzone Reguły współbraciom pisał: „Starajmy się
zachować wiernie nasze Reguły nie myśląc o ich ulepszeniu lub zreformowaniu”.
„Jeśli salezjanie nie troszcząc się o ulepszenie Ustaw, powiedział nasz wielki
dobroczyńca Pius IX, będą się starali ściśle je zachowywać, to ich Zgromadzenie
będzie się zawsze pomyślnie rozwijało”.
Było to przedmiotem ustawicznych poleceń Najczcigodniejszego naszego Ojca
do końca jego życia. Także w roku 1844, 16 sierpnia z Pinerolo pisał do drogiego
księdza Jana Bonettiego, Radcy Kapituły, później Katechety Generalnego
Towarzystwa: „W ciągu swego życia głosić będziesz zawsze: Nie reformować naszych
Reguł, lecz praktykować je. Kto szuka ich reformy, ten zniekształca swój sposób
życia. Polecajcie ustawicznie dokładne zachowywanie Ustaw. Uważaj za pewne, iż
qui timet Deum nihil negligit, et qui spernit modica, paulatim decidet”.
Tak, więc nasze Zgromadzenie wiernie dążyć będzie ku swemu celowi przez
„doskonałość chrześcijańską swych członków” oraz „wszelkie dzieła miłości
267

69.4 Page 684

▲back to top
względem chłopców, zwłaszcza ubogich”. Naszym pierwszym obowiązkiem będzie
zawsze gromadzić chłopców, zwłaszcza opuszczonych, by nauczać ich „religii,
szczególnie w dni świąteczne”.
„O ile możliwe, otwierać się będzie domy, w których przy pomocy środków
zesłanych nam przez Opatrzność Boską, dostarczy się im schronienia, pożywienia
i odzieży, a wraz z nauką o prawdach wiary, otrzymywać będą wykształcenie
zawodowe”... Równocześnie kształcić się będzie w pobożności tych, którzy okazywać
będą szczególne zdolności do nauki i wyróżniać się będą dobrym zachowaniem się;
pierwszeństwo dawać się będzie uboższym, którzy nie mogliby ukończyć swych
studiów gdzie indziej, byleby dawali jakąś nadzieję powołania do stanu kapłańskiego”.
Miejmy wciąż na uwadze, że było ustawicznym pragnieniem naszego świętego
Założyciela przez całe jego życie, zdobywać dla Kościoła nowych kapłanów, tak dla
krajów cywilizowanych, jak dla terenów misyjnych!
268

69.5 Page 685

▲back to top
VIII
MISTRZ I OJCIEC 1871 - 1874
1.Niezrównany; 2. W czasie wizytacji domów; 3. Ze wszystkimi; 4. Program życia
chrześcijańskiego dla wychowanków; 5. „Słówka wieczorne”; 6. Upominki
noworoczne; 7. Upominki poufne dla dyrektorów etc.; 8. Rady i upomnienia
partykularne; 9. Sprawozdania i uchwały Konferencji ogólnych i jesiennych;
10. W czasie rekolekcji; 11. Stan zakonny w pojęciu Świętego; 12. Inne drogocenne
wspomnienia; 13. Okólniki.
Kto doskonale studiuje życie Księdza Bosko, by zgłębić jego cnoty
charakterystyczne, w tej części X tomu Memorie Biografiche, zatytułowanej „Mistrz
i Ojciec” znajdzie wszystko, co mu dopomoże do lepszego zrozumienia szczególnej
jego mądrości i dobroci ojcowskiej.
Tu, więc oprócz różnych znaczących epizodów i wielu cennych zachęt, które
tak często wychodziły z jego ust, ze wszystkimi, dla wszystkich i przy każdej
sposobności, zwłaszcza w czasie wizytacji domów, przytoczymy szereg dokumentów,
które nie tylko objaśnią, jak w poprzednich tomach, jego pełną miłości niestrudzoną
gorliwość w wychowywaniu w pobożności i w cnotach chłopców, za pomocą
„słówek”, „upominków dorocznych”, „wskazówek na okres wakacji”, lecz zarazem
uprzytomnią nam ogromną i pełną mądrości pracę, jaką włożył w ciągu lat
1871 - 1874, by zachęcić swych synów duchowych do podążenia akuratnie drogą
doskonałości zakonnej.
Także i w tej rzeczy uważał za stosowne iść wolno, krok za krokiem, ponieważ,
jak mówi przysłowie: „il troppo stroppia - zbytek rodzi przesyt”, oraz że „lepsze jak
zwykł mawiać jest wrogiem dobrego”.
Gdyby Ksiądz Bosko, powtarzał często kardynał Cagliero, powiedział nam
jasno, że chce nas zrobić zakonnikami, to może nikt by z nas nie pozostał
w Oratorium, by zostać salezjaninem! A także w owych latach, w których tak wiele
269

69.6 Page 686

▲back to top
łożył starań, by osiągnąć ostateczne zatwierdzenie Ustaw Salezjańskich, postępował
zawsze z największą dyskrecją.
Wyłożymy tu również „Upominki poufne”, które od roku 1871
i w następnych latach przesyłał dwa lub trzy razy dyrektorom, by we wszystkich
domach kwitło życie rodzinne, którym żyło się w Oratorium: następnie obfite
i interesujące wspomnienia z jego apostolstwa, która spełniał w Lanzo w czasie
dorocznych rekolekcji, kiedy głosił kazania, spowiadał i udzielał osobistego
posłuchania wszystkim Współbraciom, a w końcu siedem prostych, a tak znakomitych
okólników, w których zakreślił program życia salezjańskiego.
Wkraczamy, więc w bardzo interesujący pod tym względem okres życia św.
Założyciela, którego śledzenie sprawi wiele korzyści dla tych, co pragną żyć jego
duchem, zwłaszcza dla tych, co mają obowiązek wdrażać innych w jego ślady.
1. Niezrównany!
W każdej chwili, w każdym miejscu i okoliczności, dobroć Księdza Bosko była
osobliwa. Około roku 1871, zaczął uczęszczać do Oratorium świątecznego na
Valdocco pewien chłopiec rzemieślnik, nazwiskiem Franciszek Alemanno, z Villa
Miroglio / Monferrato, który wraz z rodziną przeniósł się do Turynu. Ojciec jego był
kościelnym w kościele Matki Bożej Niepokalanej w Borgo S. Donato, on zaś chodził
co dzień służyć do Mszy św. w zakładzie Dobrego Pasterza. Zaproszony, by przyszedł
do Oratorium, od pierwszego dnia poznał Księdza Bosko. Był to dzień rozdania
nagród uczniom najlepszym i Ksiądz Bosko osobiście je rozdzielał. Po nabożeństwie
odbyła się również mała loteria, na której Alemanno wygrał krawat. Właśnie założył
go sobie na szyję, gdy spotkał go Ksiądz Bosko i spytał:
Jak się nazywasz?
Franciszek Alemanno.
Czy dawno chodzisz do Oratorium?
Dziś, po raz pierwszy tu jestem.
Czy znasz już kogoś?
Znam Księdza, który co dzień przychodzi odprawiać Mszę św. u Dobrego
Pasterza.
A Księdza Bosko znasz?
270

69.7 Page 687

▲back to top
Malec zawahał się nieco, potem podniósł nieśmiało oczy mówiąc:
To właśnie jest Ksiądz!
Ale czy znasz go?
Teraz tak!
Poznasz lepiej Księdza Bosko, jeśli pozwolisz mu uczynić dobrze twej duszy!
Tego właśnie szukałem! Przyjaciela, który zająłby się mną.
Otóż, zakończył Ksiądz Bosko, dzisiaj zdobyłeś krawat, a ja za pomocą niego
przywiążę cię do Oratorium, tak, że więcej się stąd nie oddalisz!
Chłopiec Alemanno zaczął faktycznie uczęszczać pilnie do Oratorium, zapisał
się do Zgromadzenia, złożył śluby wieczyste i zmarł dnia 5 września l885 roku.
Ksiądz Francesia w roku 1893 opublikował jego biografię w zeszycie „Letture
Cattoliche”, oświetlając zwłaszcza jego młodość.
W roku 1871 został przyjęty na studenta Paweł Perrona z Valperga Canavese,
chłopiec 11 - letni. Z natury bojaźliwy, na pauzach trzymał się nieco na uboczu,
obserwując zabawy chłopców na rekreacji. Pewnego poranka, po Mszy św. w czasie
śniadania, gdy stał oparty o słup portyków, ujrzał wychodzącego z kościoła jakiegoś
Księdza, którego wnet otoczyli chłopcy biegnąc do niego zewsząd, a on ich
pozdrawiał z uśmiechem, zapytując o wiele spraw, miał dla wszystkich coś do
powiedzenia.
Kto to jest, myśli sobie Perrona. Podchodzi bliżej i słyszy, jak on tłumaczy
komuś znaczenie nowej zagadki: A + B - C …
Jeśli chcesz być przyjacielem Księdza Bosko, staraj się, być "A" więcej "B"
mniej "C" a wiesz co to znaczy?... to ja ci powiem, ciągnął Ksiądz Bosko. „Bądźcie
wszyscy "A" to jest allegri – weseli; więcej "B" to jest buoni – dobrzy; mniej "C"
to jest cattivi – mniej źli. Oto etykieta, by być przyjacielem Księdza Bosko”. Mały
Perrona myśli sobie: Może to być Ksiądz Bosko?... Lecz nie miał czasu zastanawiać
się dłużej, bo w tej chwili Ksiądz Bosko zwrócił się do niego z pytaniem?
Kto jesteś mój drogi?
Jak się nazywasz?
Kiedy tu przybyłeś?
Nazywam się, odrzekł, Paweł Perrona z Valperga, przybyłem tu parę dni temu.
Czy chciałbyś i ty być przyjacielem Księdza Bosko?
271

69.8 Page 688

▲back to top
Oczywiście, że chciałbym, lecz nie wiem jeszcze, kto to jest Ksiądz Bosko...
Słysząc tę niewinną odpowiedź otaczający chłopcy wy buchnęli śmiechem,
podszeptując mu, że Ksiądz Bosko jest tym Księdzem, który z nim mówi.
Wówczas zdjął czapkę i z zaufaniem wyznał, że pragnąłby bardzo zostać
przyjacielem Księdza Bosko, gdyż nie miał innego celu, przychodząc tu ze wsi, nadto
jego proboszcz dał mu polecenie pozdrowić go od siebie.
Doskonale, powiedział Ksiądz Bosko, bardzo mi przyjemnie słyszeć to od
ciebie. No teraz wiesz, kim jest Ksiądz Bosko?
Tak, to Ksiądz jest Księdzem Bosko!
A czy wiesz, czego pragnie on od swych synów?
Żebyśmy wszyscy byli "A" więcej "B", mniej "C".
Brawo, zakończył Ksiądz Bosko, jeśli tak będziesz postępował, zawrzemy
między sobą piękną przyjaźń.
Byłby jeszcze powiedział mu więcej rzeczy, lecz w tej chwili przyszedł
interesant do Księdza Bosko, który powiedziawszy te słowa: Spytaj tych, co masz
robić, by rozmawiać z Księdzem Bosko, udał się ze swym gościem na górę po
schodach na przeciwko portyków. Chłopiec towarzyszył mu z uśmiechem na
rozjaśnionej twarzy, czując w duszy swej radość, jakby promień słoneczny po długiej
niepogodzie.
Gdy odszedł Ksiądz Bosko, Pawełek spostrzegł obok siebie chłopca, który
spytał go, kim jest i od jakiego czasu znajduje się w Oratorium i o innych podobnych
rzeczach.
Na to on ośmielony, poprosił go, czyżby nie mógłby go zaprowadzić do
Księdza Bosko.
Na to towarzysz spojrzał na niego, z uśmiechem, potem biorąc go za rękę
powiedział. Jeśli sobie życzysz, zaprowadzę cię tam natychmiast. Zaprowadził go do
zakrystii i wskazując na fotel pod dużym krucyfiksem i dwoma klucznikami po obu
stronach, objaśnił, że tam Ksiądz Bosko zwykle spowiada, i że tam będzie go
oczekiwał.
Chłopiec podziękował mu serdecznie i od tej chwili przygotowywał się do
rozmowy z Księdzem Bosko, stosownie do umowy. Istotnie następnego poranka, który
nazwał pierwszą najszczęśliwszą chwilą w Oratorium, zbliżył się do Księdza Bosko
272

69.9 Page 689

▲back to top
i po raz pierwszy wyspowiadał się u tego, który odtąd miał zostać jego dobroczyńcą,
ojcem, przyjacielem, wszystkim, by zaprowadzić go do Boga.
Franciszek Picollo z Pecetto k/ Turynu wstąpił do Oratorium z początkiem
sierpnia 1872, pod nieobecność Księdza Bosko i w międzyczasie zdążył zawrzeć
przyjaźń ze współbratem księdzem Piotrem Racca. Ten, gdy przybył Ksiądz Bosko,
poszedł do niego, wraz z nowo przybyłym, by go przedstawić. Franceschino, nieco
nieśmiały, chował się za jego plecami, a Ksiądz Bosko uśmiechając się zawołał: No,
słuchaj, mój kochany, ty boisz się Księdza Bosko? No dobrze, bądź sobie z księdzem
Rocca, jestem zadowolony z ciebie i ksiądz Rocca został później przeznaczony do
domu w Sampierdarena, z powodu, czego Picollo był tak zasmucony, że nie mógł
utulić się z płaczu. Ksiądz Bosko powiedział mu, że jeśli pragnąłby być z księdzem
Rocca, to on się zgadza. Wnet się uspokoił, mówiąc, że jest mu dobrze z Księdzem
Bosko i miał dowód namacalny jego dobroci, kiedy kończył drugą klasę gimnazjalną.
Otóż pewnego dnia, opowiada on, przybyła do mnie w odwiedziny moja droga
matka. W czasie rozmowy, między innymi rzeczami zwierzyła mi się ze swej
przykrości, a mianowicie prosiła księdza Bologna, prefekta eksternistów, by raczył
zaczekać z opłatą pensji do winobrania, na co Ksiądz Bologna odpowiedział jej: Jeśli
nie zapłacicie za syna, wyślę go wam do domu. Biedaczka płakała bardzo z powodu
tej groźby, ja zaś musiałem się z nią pożegnać i zostawić ją w tym płaczu. Po lekcji
zawołano mnie do rozmównicy, matka jeszcze nie odjechała i chciała widzieć się ze
mną. Pobiegłem do portierni i zastałem mamusię rozradowaną i triumfującą, jak tego,
który odniósł wielkie zwycięstwo. Gdy mnie ujrzała powiedziała:
Franusiu, już nie płaczę, gdyż byłam u Księdza Bosko, który mi powiedział:
Słuchajcie, zacna niewiasto, nie płaczcie, powiedzcie swemu synowi, że gdyby
go ksiądz Bologna wysłał przez drzwi, to może wejść z powrotem przez kościół,
Ksiądz Bosko nie oddali go nigdy!
W tym samym roku zdarzyło się podobnie innemu wychowankowi, który
później został salezjaninem, Euzebiuszowi Calvi z Palestro. Był on smutny
i zamyślony, ponieważ rodzice z powodu pewnych trudności rodzinnych, nie mogli
mu płacić pensji, a prefekt ksiądz Bologna trzymając się dyrektyw Księdza Bosko, nie
otrzymując skromnej sumy, napisał, że jeśli nie będą płacić, co zostało ustalone, mają
przyjechać zabrać syna. Euzebiusz wiedział, że tylko Ksiądz Bosko mógł załatwić tę
273

69.10 Page 690

▲back to top
sprawę, darowując mu ten dług. Czynił zaś to, gdy uważał za stosowne. Lecz nie miał
odwagi pójść do niego. Pewnego dnia Święty spotkał go zasmuconego i spytał:
No dlaczego jesteś taki smutny?
Ach, Księże Bosko, moi rodzice nie mogą płacić za mnie pensji i prefekt
napisał im, że muszą płacić, bo jeżeli nie - byłbym zmuszony przerwać naukę.
Czy jesteś przyjacielem Księdza Bosko?
Och, tak!
W takim razie da się sprawę załatwić bez trudności? Napisz ojcu, by o przeszły
dług nie trapił się, a w przyszłości niech płaci, co może.
Ale mój ojciec nie zadowoli się ogólnikowym warunkiem, chciałby płacić
i życzyłby sobie ustalenia pensji…
Ile płaciłeś miesięcznie?
12 lir.
Dobrze, zatem napisz, żeby płacił miesięcznie 5 lir. Będzie je płacić, jeśli
będzie mógł.
Na te słowa Galvi wybuchnął płaczem serdecznym. Otrzymał później bilecik od
Księdza Bosko do księdza Ruy, by sprawę załatwił i tak mógł kontynuować studia,
a później został kapłanem salezjaninem.
Ileż tysięcy wychowanków otrzymało podobne dowody ojcowskiej
życzliwości!
Wszystkim, nawet zwykłym aspirantom okazywał szczególną życzliwość.
W jesieni roku 1872, w czasie pobytu Księdza Bosko w Peveragno odwiedził go
pewien aptekarz Anioł Lago, który pod urokiem osoby Księdza Bosko zamyślał
porzucić aptekę i zostać salezjaninem zabierając ze sobą wszystkie pieniądze dla
Księdza Bosko, który przyjął również chłopca przez niego poleconego. Święty
potrzebował wówczas bardzo pieniędzy, by sprostać potrzebom, a wobec tego że ów
aptekarz listownie informował go o swych krokach, radził mu postępować roztropnie
i oględnie:
Carissimo Angelo Lago!
Chwalę sposób podziału i sprzedaży apteki. W tych sprawach potrzeba zdobyć
się na wielkie poświecenie, celem zachowania bezinteresownie miłości
274

70 Pages 691-700

▲back to top

70.1 Page 691

▲back to top
chrześcijańskiej. Przyprowadzisz, ze sobą chłopca Maccagno. Wprawdzie mamy dom
i zakrystię przepełnione, lecz postaramy się i jego uwzględnić. Względem
mieszkańców Peveragno gotów jestem na wszelkie możliwe wyjątki. Proszę tylko
zabrać ze sobą zwykłą wyprawę. O reszcie Bóg pomyśli. Uważam, że dobrze będzie
ustanowić zastępcę w sprawach sprzedaży i administracji twego majątku, byś się nie
potrzebował w każdym momencie kłopotać. Lecz poszukaj gołębicy, która nie stałaby
się jastrzębiem, musi to być osoba dobrze ci znana. Ileż spraw czeka do załatwienia
w tym domu. Pieniądze, które zdobędziesz, wydaj według swych potrzeb, resztę
przynieś ze sobą. Być może, że obrócilibyśmy je na wykupienie kleryków od służby
wojskowej wziętych w tym roku.
Pozdrów ode mnie księdza proboszcza Schez’a, drogiego księdza Alojzego,
pana Campana i powiedz wszystkim, że za innym razem, gdy tam powrócę, będę się
wystrzegał Giro, który zadziera głowę, jak galantuomo. Niech Bóg błogosławi was
wszystkich, módl się za mnie, który etc...
Turyn, 05.11.1872 r.
Aff. mo amico
Ksiądz Jan Bosko
Aptekarz Anioł Lago przybył do Oratorium w tymże roku i zapisał się do
Zgromadzenia Salezjańskiego, potem za radą Księdza Bosko studiował teologię i w 43
roku życia został kapłanem i był świętym duchownym. Pełen wiary głębokiej i pokory,
kiedy np. odprawiał Mszę św. lub odmawiał brewiarz, bądź, kiedy spełniał święte
czynności kapłańskie, zdawał się być aniołem: również poza kościołem jego
zachowanie znamionowało wybitną cnotę.
Przydany do pomocy księdzu Rua, gdy ten był Prefektem Towarzystwa, potem
zastępcą Księdza Bosko i pierwszym jego następcą, odznaczał się pracowitością
i niepospolitą roztropnością. Nigdy nie szukał dla siebie rozrywek, ani nie wypowiadał
próżnych słów, zawsze roztropny, wesoły, zajęty pracą nierzadko i w godzinach
nocnych. Był umartwiony w pokarmach mimo słabowitego zdrowia. Jedyną jego
rozrywką było przechadzać się ze współbraćmi parę minut po obiedzie i wieczerzy, po
nawiedzeniu Najświętszego Sakramentu. A pomimo, że tak był surowy dla siebie,
odnosił się do innych z niezmienną dobrocią i delikatnością w biurze przyjmował
275

70.2 Page 692

▲back to top
wszystkich z wytworną uprzejmością. Po jego śmierci, na skutek uwiądu starczego,
była powszechna opinia współbraci: umarł święty! Jeżeli ksiądz Lago nie poszedł
zaraz do nieba, to, kto będzie mógł tam się dostać?
Kleryk Józef Giulitto z Solero / Aleksanara, po złożeniu ślubów czasowych
pragnął odwiedzić swych rodziców, a Ksiądz Bosko odpisał mu łaskawie:
Car.mo Giulitto!
Pozwalam ci udać się na wakacje na tydzień, bylebyś tam w podróży studiował,
powrócił dobry, zajął się wyszukaniem jakiegoś dobrego chłopca oraz uświęcił swych
krewnych i przyjaciół. Pozdrów ode mnie swych rodziców, zwłaszcza owego
kanonika, który cię polecił do domu w Valdocco. Niech ci Bóg Błogosławi. Módl się
za mnie etc.
Lanzo, 26.09,1871 r.
Aff. mo in G. C.
Ksiądz Jan Bosko
Kleryk Józef Ronchail w Alassio, mając zaledwie święcenia niższe, już należał
do Kapituły domowej. W przeddzień subdiakonatu obawiał się lekkomyślnie uczynić
ten krok i zwierzał się ze swych obaw Księdzu Bosko. Ten zaś go upewniał, by szedł
śmiało naprzód in Domino:
Carissimo Ronchail!
Nie obawiaj się co do tego o czym mi piszesz. Diabeł przegrawszy raz chciałby
sobie powetować inaczej, lecz nie zważaj na to i idź spokojnie do święceń, jak ci to
powiedziałem ustnie. Polecam cię Bogu. Pozdrów ode mnie księdza dyrektora i módl
się za mnie, który etc.
Turyn, 05.03.1874 r.
Aff. mo in G. C.
XJB
Dnia 16 - go bm., kl. Ronchail otrzymał subdiakonat, w maju diakonat, we
wrześniu prezbiterat, a w październiku został prefektem kolegium
276

70.3 Page 693

▲back to top
Ksiądz Jan Garino, katecheta w Alassio, który złożył śluby trzyletnie,
5 kwietnia 1869 r., miał wątpliwości, czy ma złożyć śluby wieczyste, Ksiądz Bosko
mu zaś pisał:
Carissimo D. Garino!
Ponieważ nie masz trudności, ani myśli przeciwnych twemu powołaniu, możesz
spokojnie złożyć śluby wieczyste. Nie ustawaj modlić się o moje zdrowie ciała
i duszy. Pozdrów dyrektora wraz z innymi współbraćmi i uważaj mnie etc.
Turyn, 21.03.1872 r.
Aff. mo in G. C.
Ksiądz Jan Bosko
W miesiąc później ksiądz Garino złożył śluby wieczyste.
Wszyscy salezjanie, którzy żyli z Księdzem Bosko, notuje ksiądz Costamagna
gdyby chcieli opublikować pełną miłości troskliwość Księdza Bosko o nich, musieliby
napisać wiele tomów. On, bowiem, jak Boski Zbawiciel, przeszedł dobrze czyniąc.
Zajmował się naszymi kłopotami i cierpieniami, tak fizycznymi, jak moralnymi, tak
jakby do niego wyłącznie należały, nawet, kiedy uważał, że były raczej w wyobraźni,
niż realne. Pozwalał na wszystko, co nie było ze szkodą materialną i duchową dla nas
samych i Zgromadzenia.
„Si” dawał zawsze chętnie, do granic stosowności; „no” nie wypowiadał
natychmiast, by nas nie zasmucać, lecz o ile czas i okoliczności pozwalały, to nie
szukał wybiegów. Wiedział doskonale, że niezdecydowanie i wykręty były
udręczeniem dla Przełożonych i podwładnych.
Wynajdywał sposoby, by nam ulżyć ciężaru nauki i pracy przez urządzanie
świąt religijnych, przechadzek, teatrzyków i innych rekreacji urozmaiconych, lecz
niewinnych. Chciał, byśmy sami uważali na swe zdrowie, które nie należy do nas, lecz
do Zgromadzenia, unikać przeciągów, wilgoci, nie stać długo na słońcu, zwłaszcza
w miesiącach kończących się na „re”: mensibus erratis, in sole ne sedeatis – mawiał;
unikać przechodzenia z miejsc ciepłego do chłodnego bez odpowiedniego ubrania,
zatrzymywania się w zimnym miejscu będąc spoconym, jeść i pić za wiele, lub też
277

70.4 Page 694

▲back to top
zbyt mało, przeciążać umysł nazbyt pracą w szkole lub kazaniami, zajmować się pracą
naukową zaraz po posiłku, nie wysypiać się dostatecznie; /septem horas dormivisse
powtarzał – satis iuveni senique/. Pozostawiał dyrektorom, swobodę skracania
spoczynku nocnego, w granicach jednej godziny lub więcej, stosownie do
okoliczności. Nie poddawać się melancholii, która nadgryza najbardziej kwitnące
zdrowie, wreszcie unikać przesadnych trosk o swe zdrowie, żyjąc lekarstwami
i różnymi zabiegami, które właściwie je rujnują, zgodnie z przysłowiem, które mówi
„Qui medice vivi, modice vivi”.
2. W czasie wizytacji domów
Z serca i ust Świętego wychodziły mądre wskazówki w każdej okoliczności,
a zwłaszcza w czasie prywatnych rozmów i konferencji, które miewał dla współbraci
w ciągu częstych wizytacji domów. Nie łatwo wyszczególnić, nawet mimochodem, to
wielkie apostolstwo, które spełniał w czasie tych wizyt, które nie mało przymnażały
mu zajęć. Dawał dowody przedziwnej miłości z okazji nowych fundacji domów;
zobaczymy go również, jako ojca zatroskanego o swych synów, których pragnął
rozweselić i zachęcić swą obecnością.
Na powitanie nie życzył sobie urządzania uroczystości, za to pragnął widzieć
wszystko, zbadać i porozmawiać poufnie z przełożonymi i wychowankami, którzy go
przyjmowali z niewypowiedzianą radością.
Gdy stanął, w którym domu, pierwszym jego pytaniem, zeznaje ksiądz Alojzy
Piscetta, było, czy tam są chorzy i udawał się natychmiast do szpitalika, by ich
odwiedzić. Żywił dla nich miłość prawdziwie macierzyńską i troszczył się, by byli
zaopatrzeni w rzeczy konieczne. Badał, czy się traktuje jednakowo słabowitych
i zdrowych.
Oszczędność, mawiał, tak, lecz także wielka miłość. Należy mieć wielkie
staranie o nich, co do pożywienia, ubrania, słowem, co do wszystkiego, czego
potrzebują.
Pierwszego wieczoru na „słówku” serdecznymi słowy witał ponownie całą
społeczność.
W Lanzo pewnego razu zaczął od tego, wizytowałem kolegium w Borgo
S. Martino: mówiliśmy wiele pięknych rzeczy o was, iż nie potrzebuję tego powtarzać.
278

70.5 Page 695

▲back to top
Między innymi owi chłopcy pytali mnie: Czy w Lanzo życzą Księdzu Bosko tak samo
dobrze, jak my? Czy modlą się za Księdza Bosko, jak my? Czy czynią, co mogą, by
pocieszyć Księdza Bosko, jak my?
Po takim wstępie rozwijał przedmiot słówka, słuchany z największą uwagą
i pobożnością, pragnąc im powiedzieć, to, co najwięcej leżało mu na sercu, by obudzić
zapał do życia w łasce Bożej.
Rano dnia następnego, czy to z okazji ćwiczenia dobrej śmierci czy obchodu
jakiegoś święta, konfesjonał jego był oblężony, gdyż wszyscy pragnęli spowiadać się
u niego.
Po pacierzach zbierał współbraci na osobną konferencję, podczas której
jednemu starszemu klerykowi zlecano obowiązek czuwania w sypialniach.
Przedmiotem tych konferencji było jakieś ogólne polecenie, potem dawał szczegółowe
uwagi bardzo praktyczne, tak, iż nie możemy ich pominąć.
W owych czasach większość współbraci po domach stanowili klerycy, którzy
sami studiowali, a równocześnie nauczali w szkole i asystowali wychowanków i tym
dawał następujące polecenia:
Klerycy niech wpajają chłopcom szacunek dla przełożonych przez zewnętrzną
postawę, ukłon i zaufanie do nich. Przełożeni niech się nie obruszają
z powodu błahostek. Niech będą spokojni i pogodni okazując cierpliwość. Niech
zbadają wpierw dobrze sprawę, nim położą nacisk na niektóre rzeczy.
Nauczyciele niech pamiętają, że szkoła jest środkiem, by czynić dobrze: są oni
jakby proboszczami w swej parafii, misjonarzami na polu apostolskim, przeto od
czasu do czasu winni przypominać o prawdach wiary, mówić o obowiązkach
względem Boga, o Sakramentach św. o nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny,
słowem ich nauczanie niech będzie chrześcijańskie; winni być szczerzy i odważnie
przypominać wychowankom obowiązki dobrego chrześcijanina .To jest wielki sekret,
by pozyskać zaufanie do młodzieży i zdobyć jej przywiązanie. Kto wstydzi się mówić
i zachęcać do pobożności, ten niegodny jest być nauczycielem, chłopcy takim gardzą,
on zaś nie dopnie niczego, a tylko wyrządzi szkodę dla dusz, które Opatrzność nam
posyła. Nie wyrażać się ujemnie o swych współbraciach, zwłaszcza wobec
wychowanków, raczej należy przykrywać ich błędy i bronić ich. Nie należy nigdy
przybierać pozy popularności, która prowadzi do złudzeń.
279

70.6 Page 696

▲back to top
Niech nikt nie krytykuje wiktu i zarządzeń przełożonych wobec chłopców gdyż
w taki sposób i oni nauczyliby się szemrać, stąd przyszłoby rozprężenie moralne
i ruina dusz, a za to, jaki rachunek czeka przed Bogiem! Poza tym jakiż przykład damy
posłuszeństwa, miłości i umartwienia?
Punktualność i dokładność w asystencji: w kościele, w studium, przy rzędach,
w sypialniach, na przechadzce i na rekreacji. W kościele winni się znajdować
wszyscy: klerycy i księża, bez żadnej wymówki. Kapłani niech odprawiają Msze św.:
przed, lub po Mszy św. wspólnej. Ci, co ją odprawili, niech odprawiają
dziękczynienie, inni przygotowanie się do niej, lub niech odmawiają brewiarz. To jest
ich najściślejszy obowiązek, by także chłopcy zachowali się i modlili w kościele
pobożnie. Nie jest uczeń ponad mistrza. Na sprawozdaniu miesięcznym niech się o
tym uczyni specjalną wzmiankę.
Asystencja w studium. Nie tylko chodzi o samo milczenie, lecz przede
wszystkim o moralność. Jak może jeden nadzorować ponad 50 chłopców? Dlatego
również zastępcy jego są obowiązani nie opuszczać swego miejsca i tak samo mają
czynić wszyscy zobowiązani do studium. Nasze wymówki będą potem sądzone przez
Boga! Ileż zła może się zdarzyć w studium, gdy zabraknie asystencji!...
Asystencja przy rzędach. Jeden niech zawsze będzie na czele, a drugi z tyłu.
Wszyscy inni bezpośrednio niezwiązani z chłopcami niech zachowują milczenie
i obserwują pierwsze rzędy, inaczej chłopcy nabiorą zuchwałości i zaczną rozmawiać
półgłosem kto wie o czym.
Asystencja w sypialniach. Żaden asystent niech nie ma zbyt obszernej celki,
by trzymać książki i studiować. Sypialnia nie jest miejscem dla studiowania
i pociągnęłoby to zbyt wielkie zużycie światła. Trzymać się należy ściśle naszych
Reguł, inaczej biada dla moralności! Należy przestrzegać pilnie milczenia i nie
pozostawiać nigdy wychowanków samych w sypialni.
Asystencja na przechadzkach. O ile możliwe, niech wychowankowie idą
w rzędach po czterech, a tak jeden będzie zważał na drugiego. Nie należy nigdy
pozwalać na kupowanie owoców lub innych wiktuałów. Nie powinni też trzymać
pieniędzy u siebie. Gdyż miałyby miejsce kradzieże i wzajemne umowy, i wysyłano
by listy nawet niedobre. Nie pozwalać na oddalanie się z rzędów, chyba za własną
potrzebą. Ileż grzechów popełniałoby się, ile rozmów gorszących, nawet z osobami
280

70.7 Page 697

▲back to top
nieodpowiednimi. Więc nie pozwalać na kupowanie win i napojów, a tym mniej na
palenie; dym rozpala wnętrzności. We czwartki, z wyjątkiem tych, co towarzyszą
chłopcom na przechadzkę, niech, nikt nie wychodzi z domu bez pozwolenia dyrektora
lub prefekta i niech nikt nie wychodzi do gospód lub do domów prywatnych. Mogłoby
się zdarzyć, że dyrektor potrzebowałby czyjej pomocy i nie wiedziałby, gdzie danego
współbrata znaleźć. A posłuszeństwo powinno uświęcać wszystko.
Asystencja na rekreacji. Obserwować grupki chłopców i w grzeczny sposób
wchodzić w nie i roztropnie rozdzielać pod tym lub owym pretekstem, na przykład
jednego można posłać z jakimś zleceniem, drugiego, by poszukał książki itp.... Nawet
klerycy niech nie zatrzymują się zbyt długo ze sobą na pogawędkach. O czymże
chcieliby tak wiele rozmawiać?... będzie tam zwykle szemranie.
Asystencja w klasie. Niech wymagają, by trzymano zawsze ręce na ławce. Nie
zostawiać nigdy uczniów samych, a gdy jeden skończył lekcję, a drugiego jeszcze nie
ma, niech cierpliwie poczeka, a nie opuszcza klasy.
Gdyby wszyscy dyrektorzy zanotowali sobie, tak jak ksiądz Lemoyne,
polecenia i wskazówki udzielane przez naszego niezrównanego Mistrza i Ojca,
mielibyśmy pod ręką piękne i autentyczna wyjaśnienie jego systemu
wychowawczego!
Ale oto inne pouczenia na temat karcenia, unikania szemrania oraz o roztropnej
rezerwie, jakiej należy się trzymać w niektórych wypadkach;
Asystenci niech nie wymierzają sami kary, lecz niech doniosą przełożonym.
Tak unikną nienawiści i nie popełnią błędów. Nie należy karać, w klasię za
przewinienia względem asystenta nie porozumiawszy się z nauczycielem. Uchybienia
popełnione poza szkołą należą do kompetencji prefekta. Uchybienia w należnym
szacunku dla asystenta winny być karane surowo.
Jeśli jakiego chłopca za pewne uchybienie usuwa się z klasy, prefekt lub radca
szkolny mają, po udzieleniu złośliwym należytych upomnień, wpłynąć na nauczyciela,
by ich przyjął z powrotem do klasy i odesłać do niego.
Nie należy nigdy krytykować lub szemrać z powodu pewnych zarządzeń
w obecności chłopców. Każde słowo winno być nacechowane miłością, a kto chce
kogoś upomnieć, niech to uczyni prywatnie.
281

70.8 Page 698

▲back to top
Nie rozgłaszać nigdy wobec wychowanków poufnych zarządzeń przełożonych.
Nie rozmawiać nigdy z nimi /ani z osobami ze służby/, o jakim bądź nieporządku
w innym zakładzie; ani z uczniami jednej klasy o nieporządkach, jakie się zdarzyły
w drugiej klasie. Nie stawiać nigdy pytań odnośnie do spraw sumienia ani dochodzić,
czy ktoś się spowiada lub nie, czy przystępuje lub nie do Komunii św. - jest to
obowiązkiem roztropnego katechety.
W klasie, nauczyciele karcąc niedbałych, niech nie wspominają
o uczęszczaniu do Sakramentów św., jakoby to nie licowało z ich zachowaniem się.
Należy zatrzymać w sekrecie nazwisko tego, u którego wykryto jakieś wielkie
uchybienie w domu, lecz można przestrzec chłopców, że jest ktoś, kto wie
o wszystkim i może z tego zrobić użytek.
Nie należy nigdy chwalić chłopca w obecności innych współbraci, gdyż te
pochwały powtarza się później i mogą stać się przyczyną pychy i przyjaźni
partykularnych.
Choć jest zabronione kłaść ręce na wychowanków, to można patrzeć przez
palce, gdy w obecności asystenta to się wydarzy w grze, na przykład w kąty lub
w chowanego. W czasie wizyt po domach Ksiądz Bosko miał zwyczaj skierować,
jakie s miłe słówko do tych, których napotkał.
Pewnemu prefektowi zrobił taką uwagę: „Pamiętaj, że publicznie wobec
chłopców winno się zawsze podnosić autorytet dyrektora, a ty bądź zawsze jego
przedstawicielem”. Wymagał, by nie opuszczano tygodniowej lekcji dobrego
wychowania, by przy wstąpieniu chłopców do zakładu, spisać należycie ich wyprawę,
bieliznę i pościel, by dbano o to, by nawet malcy byli czysto umyci i uczesani przy
pomocy jakiegoś kleryka, koadiutora lub nawet jakiejś starszej niewiasty.
Pewnemu asystentowi mówił: „Si vis amari esto amabilis”. Pierwsze wrażenia
w sercu chłopców pochodzą właśnie z wychowania. Na miłość Boską, niech nigdy się
ich nie maltretuje biciem, by nie przeklinali sutann. I tak już zbyt wiele odrazy panuje
wśród ludzi do księży.
W Lanzo spotkawszy asystenta generalnego studium, gdzie gromadziło się
około dwustu chłopców w milczeniu, mówił: Miej zawsze oczy otwarte i to długo.
Chociaż Pan Bóg ci posłał dobre dzieci, dobrze będzie pomimo to, byś nieraz patrzał
na nie trochę podejrzliwie. Obserwuj, pytaj, zapobiegaj i zważaj nawet na drobne
282

70.9 Page 699

▲back to top
uchybienia, które mogłyby być przyczyną nieporządków i obrazy Boskiej. Czuwaj
specjalnie nad książkami, które czytają, mając dobre mniemanie o wszystkich i nie
zniechęcając nikogo, lecz nieustannie czuwaj, obserwuj, dochodź, pomagaj,
współczuj. Kieruj się zawsze rozumem, a nie namiętnością.
Razu pewnego po południu znalazłszy się z nauczycielami pierwszych klas
elementarnych dawał im następujące pouczenia: Z początkiem roku szkolnego
starajcie się uprzyjemnić wasze lekcje uczniom opuszczając zawiłe teorie
arytmetyczne i gramatyczne. Co do arytmetyki, to za pomocą pytań, starajcie się, by
przyswoili sobie niektóre działania pamięciowo, przedstawiając je w formie jakiegoś
opowiadania. Z gramatyki powtarzajcie uczniom najprostsze zdania, na przykład:
„Bóg”, podajcie mi jakiś przymiot Boga. Odpowiedzą wam: „wieczny”. A więc Bóg
jest wieczny i tak nauczycie ich praktycznie formować zdania. Potem przejdziecie do
zdań złożonych i wytłumaczycie im, co to jest rzeczownik, przymiotniki itd. i tak wasi
uczniowie nauczą się budować dobrze zdania. Przy końcu odczytacie im jakiś mały
utwór, opowiadanie, list, zaczerpnięte z książki. Gdy wam pokażą zadanie,
przeczytacie je uważnie i poprawicie, potem podyktujcie tekst i każcie się go nauczyć
na pamięć. Pytany, w jaki sposób należy głosić kazania do młodzieży, by być przez
nich słuchany z pożytkiem, odpowiadał:
Przedstawiwszy im w formie jasnej i prostej rzecz samą, o której macie mówić,
przytoczcie jakiś fakt z historii, względnie przykład wyjaśniający, następnie postawcie
pytania na temat, o którym mówiliście, a gdy nikt nie odpowie, sami dajcie odpowiedź
stosowną. Tak właśnie sam postępował. Pewnego razu głosząc młodzieży
w Oratorium panegiryk ku czci św. Alojzego, przy końcu tak mówił: Obecnie
pójdziecie do swych domów i wasi rodzice spytają was:
Co robiliście w Oratorium? A wy im odpowiecie:
Obchodziliśmy uroczystość św. Alojzego.
A w jaki sposób?
Co tam było?
Spowiedź, Komunia św., muzyka, loteria, teatrzyk, a Ksiądz Bosko powiedział
nam kazanie.
A o czym wam mówił?
283

70.10 Page 700

▲back to top
Polecił nam naśladować św. Alojzego w posłuszeństwie rodzicom, trzymać się
z dala od złych kolegów i uczęszczać do Oratorium.
I w taki sposób utrwalał w ich umysłach kazanie, które potem wielu opowiadało
swym rodzicom i krewnym.
Na wizytacjach zakładów regularnych w Lanzo, Borgo S. Martino, Cherasco,
a później Varazze, Alassio i Valsalice, radził upominać rodziców niedbałych
w płaceniu pensji, a jeśli po ośmiu dniach nie dali żadnej odpowiedzi, napisać im
grzecznie, by sami sobie oznaczyli termin zapłaty, a gdyby i to nie pomagało, należało
dać im dziesięć dni na uregulowanie rachunków miesięcznych, dwumiesięcznych, czy
kwartalnych, uprzedzając, że jeśli nie wywiążą się ze swych zobowiązań, odeśle się
wychowanka do domu. Zwracał jednak zawsze uwagę na pewne okoliczności
wyjątkowe, na przykład, gdy chodziło o chłopców ogólnie zamożnych, którzy
w końcu wyrównają swe rachunki lub o przysłanych, względnie poleconych przez
proboszczów.
W tychże domach chciał, by nalegano na rodziców o zaopatrzenie wychowanka
corocznie w odpowiednią odzież, a gdy z powodu pewnych kłopotów rodzinnych lub
nieszczęść ktoś nie był w stanie płacić pensji, z końcem roku doradzał przeniesienie
wychowanka do Oratorium na Valdocco, oczywiście z dołączeniem zaświadczenia
dyrektora o zachowaniu się poleconego i jego postępie w naukach.
Do dyrektorów mówił: Czy modlisz się za swych wychowanków? Chcesz bym
ci powiedział, co jest najmilszą nagrodą dla wychowanków? Powiedzieć takiemu
dzielnemu chłopcu: Jestem zadowolony z ciebie i napiszę o tym twoim rodzicom!
Zobaczysz, jaki skutek wywrą te słowa w sercach dobrych! Wieczorem po
modlitwach staraj się regularnie przemawiać do nich.
Święty nasz Ojciec nie szczędził zachęty każdemu, kto przedstawiał mu własne
trudności i potrzeby, obserwował uważnie, jak praktykowano Ustawy
i Regulaminy oraz jak postępowała administracja zakładu. Szczególną jego troską było
załagodzenie sporów i nieporozumień wynikłych między współbraćmi, nie występując
ani za, ani przeciw komukolwiek, nie wysłuchawszy wpierw cierpliwie i nie
rozważywszy racji przytoczonych przez drugiego.
284

71 Pages 701-710

▲back to top

71.1 Page 701

▲back to top
Takie same normy praktyczne podawał wszystkim przełożonym, gdyż, jak
mówił, tak postępując spostrzeżemy, że pewne rzeczy, które wydawały się belką,
w rzeczywistości okazały się pustym źdźbłem.
W taki sam sposób postępował, gdy wynikły pewne nieporozumienia między
podwładnym a przełożonym i jeśli wina była po stronie tego ostatniego, znajdował
zawsze sposób zaradzenia złu, zachowując bez uszczerbku władzy prawa niewinnego.
Przestrzegał, by z wielką przezornością przedsiębrano poważne zarządzenia,
a w niektórych wypadkach interweniował osobiście tą radą.
Często, poświadcza ksiądz Cagliero, zasięgał rady od nas kapłanów
najstarszych w Zgromadzeniu. Razu pewnego mając powziąć surową decyzję, co do
pewnego winnego, wezwał mnie do pokoju i spytał: Mój obowiązek każe mi postąpić
w tej sprawie tak i tak, lecz ponieważ rzecz jest poważna, chcę usłyszeć twe zdanie:
Moim zdaniem, odrzekłem, jest, by Ksiądz Bosko okazał się, jeszcze raz ojcem
wobec niego. On nie przywiązuje do swego postępku tak wielkiego znaczenia, jak my,
lecz z czasem zrozumie swój błąd, poprawi się i będzie dobrym członkiem
Zgromadzenia.
Sługa Boży uspokoił się i ten nasz współbrat poprawił się i oddaje dotąd
wielkie usługi Zgromadzeniu.
W niektórych wypadkach, na szczęście bardzo rzadkich musiał chwytać się
energicznych posunięć, przenosząc, któregoś z jednego stanowiska na drugie, lecz
czynił to z taką delikatnością, iż nie budził najmniejszych podejrzeń i tak chronił
honor usuniętego i przeniesionego, któremu przez pewien czas zlecał jakieś zajęcie
honorowe, by nie upadał na duchu, lecz nabrał ochoty do spełnienia swych
obowiązków na chwałę Boga i zbawienie dusz.
Pamiętam, opowiada ksiądz Cerruti Franciszek, iż pewnego roku posłał do
Alassio pewne indywiduum z poważnym uchybieniem, dla którego nawet wypędzenie,
po ludzku mówiąc, nie byłoby zbyt surową karą. Posłał mi go uświadamiając otwarcie
o uchybieniu popełnionym, o czym także wyraźnie powiedział zainteresowanemu,
że poinformował o tym jego nowego dyrektora, ale równocześnie zalecił mi wszelkie
możliwe względy, by rzecz nie wyszła na jaw i by winny miał dostateczne środki,
by mógł powstać. Owa jednostka przejęta tak wielką dobrocią i delikatną
285

71.2 Page 702

▲back to top
roztropnością Księdza Bosko, wyznała mi pewnego razu: Wiem, że Ksiądz Bosko
życzy mi dobrze i chce mnie ocalić! Stopniowo poprawił się i był ocalony.
3. Ze wszystkimi
Postępował z wyszukaną grzecznością wydając polecenia komukolwiek, nawet
najskromniejszemu współbratu. Nigdy nie czynił tego w tonie autorytatywnym, lecz
zawsze, jakby prosił, o jaką przysługę i o tym szczególnym rysie jego charakteru
posiadamy niektóre świadectwa, których nie możemy pominąć.
Erminio Borio, chłopak o silnej woli i wielkich zdolnościach, zostawszy
klerykiem, został posłany na nauczyciela do Borgo San Martino, tam jednak znalazł
się w pewnych kłopotach. A Ksiądz Bosko widząc konieczność jego odwołania,
komunikował mu to niezwłocznie w następującym liście:
Carissimo Bori!
Ponieważ potrzebuję powierzyć ci pewne zajęcie, a także, byś miał większy spokój w
studiowaniu, uważam za korzystne, byś przyszedł tu do dawnej swej klateczki, ze
swoim niezmiennym przyjacielem Księdzem Bosko. Przyjedź, kiedy możesz: twoje
łóżko jest gotowe, Niech ci Bóg błogosławi etc.
Aff. mo in G. C.
PS. Pozdrów księdza Dyrektora i zakomunikuj mu swój wyjazd. Do widzenia.
Turyn, Valdocco, 01.06.1871 r.
Ksiądz Jan Bosko
Ojcowska dobroć Księdza Bosko pozyskała, w 1872 roku pewne cenne
powołanie salezjańskie. Otóż Jan Tamietti, który wstąpił do Oratorium w 1860 r.,
a w 1863 r. przywdział sutannę, w dwa lata później, po ukończeniu trzyletnich ślubów
jako zdolny nauczyciel, nie czuł się pozostać dłużej w Zgromadzeniu i przypominał
o tym kilkakrotnie Księdzu Bosko, prosząc, by poszukał mu gdzie indziej miejsce,
gdzie by mógł ukończyć studia, nauczając równocześnie w szkole. Dobry nasz Ojciec
odpowiadał mu za każdym razem, by pozostawił jemu troskę o swą przyszłość i był
spokojny. W roku 1871, w miesiącu czerwcu, przyszedł powtórnie do Świętego
mówiąc otwarcie, że nadszedł czas opuszczenia Oratorium oraz by łaskawie znalazł
286

71.3 Page 703

▲back to top
mu miejsce, w jakim zakładzie, stosownie do swej obietnicy. Ksiądz Bosko spojrzał na
niego i zawołał: Chcesz, więc mnie opuścić? i zapłakał.
Ależ Ksiądz wie dobrze, że nie łudziłem go, co do tej sprawy i dlatego sądzę,
że nie czynię mu obrazy swym postanowieniem.
No dobrze, dobrze , odrzekł Ksiądz Bosko, zdaj się na mnie!
Święty był przekonany, że go nie opuści, lecz stosownie do obietnicy, znalazł
mu posadę w Kolegium w Valsalice, jeszcze nie oddanym naszemu Towarzystwu,
zainteresowując tym profesora Lace, który natychmiast przyjął propozycję, uznając za
konieczną nową siłę. Tymczasem nadeszły wakacje, a niektórzy nauczyciele opuścili
nasze domy, szukając swobody oraz większego zysku. Ksiądz Bosko był w kłopocie,
nie wiedząc kim ich zastąpić, gdy zjawia się przed nim Tamietti mówiąc:
Proszę posłuchać, Księże Bosko: liczyłem na to, że odejdę i zajmę posadę
w Valsalice. Wówczas jednak Ksiądz Bosko miał pod dostatkiem profesorów, teraz
zaś wiem, że ich potrzebuje. Nie mogę pozwolić na to, by znajdował się w kłopocie,
gdy mogę go od niego wybawić. Pozostanę, więc jeszcze na rok.
Na rok tylko? odrzekł Ksiądz Bosko wzruszony. Och, zawsze mówiłem,
że Tamietti jest moim przyjacielem! No, na razie mówię ci, że Valsalice będzie nasze
na przyszły rok...
I tak na nowy rok szkolny Tamietti zatrzymał się, jako nauczyciel
w Oratorium. Wiosną, osłabiony na siłach musiał udać się na odpoczynek w rodzinne
strony. Lecz równocześnie upewniał Księdza Bosko o swej dobrej woli i zamiarze
pozostania na zawsze salezjaninem. Na co Ksiądz Bosko taką dawał odpowiedź:
Car. mo Tamietti!
Twój list wyrwał mi cierń z serca, który mi przeszkadza czynić ci dobrze! Va bene.
Jesteś w ramionach Księdza Bosko i on będzie umiał posłużyć się tobą dla
większej chwały Bożej i dobra twej duszy. Gdy przybędziesz tutaj pomówimy, co
należy uczynić. W każdym razie:
1. Pragnę, byś skończył kurs literatury;
2. Pozostań w domu, dopóki wymagać będzie twe zdrowie. Im prędzej
przyjedziesz, tym prędzej spotkasz tego, który ci życzy, dobrze;
287

71.4 Page 704

▲back to top
3. Pomyślimy o twej siostrzyczce. Dasz mi jednak odpowiedź, czy
zamierzałaby wstąpić do jakiegoś klasztoru, czy też miałbym ją ulokować w
dobrej rodzinie. Niech ci Bóg błogosławi, mój drogi. Pozdrów swoich rodziców,
proboszcza i módl się za mnie etc.
Turyn, 25.04.1872 r.
Aff. mo amico
Ksiądz Jan Bosko
W nowym roku szkolnym, przyjąwszy kierownictwo kolegium w Valsalice,
Ksiądz Bosko posłał tam na nauczyciela również kleryka Tamietti, który we wrześniu
odnawiał śluby trzyletnie, ponieważ ten nie czuł się tam dobrze, pisał mu:
Car. mo Tamietti!
Nie chciałbym, byś miał pozostać w Valsalice pod przymusem, a z drugiej
strony muszę wypróbować twe posłuszeństwo, zwłaszcza przed święceniami. Dlatego
posyłam cię do Alassio, a stamtąd przeniosę kogoś na twoje miejsce. Porozum się
z księdzem Dalmazzo i postaraj się pożegnać z nim z dobrym usposobieniem. Niech ci
Bóg udzieli św. cnoty posłuszeństwa, a tymczasem etc.
Turyn, 18.11.1872 r.
Aff. mo in G. C.
Ksiądz Jan Bosko
Przy końcu zezwalał mu pozostać w Oratorium. W l875 r. Tamietti otrzymał
święcenia kapłańskie, zaś w 1874 złożył profesję wieczystą. W 1876 organizował
nowy zakład w Este i zakończył życie oddawszy wiele cennych usług Towarzystwu,
jako inspektor domów salezjańskich w Ligurii. Ksiądz Bosko miał dar zdobywania
serc swą uprzejmością, o czym sam się spostrzegał. Mianowicie, jednym
z najczystszych jego upomnień było, by nie słuchano go ze względów osobistych, lecz
kierując się wolą Bożą oraz miłością ku Bogu.
Co do tego mamy świadectwo wymowne od księdza Costamagna:
Och, jak po mistrzowsku umiał Ksiądz Bosko manewrować św.
posłuszeństwem! Wprzód starał się uwzględniać naturalne skłonności, dlatego, o ile od
288

71.5 Page 705

▲back to top
niego zależało, zlecał nam zawsze takie zajęcia i prace, które nam odpowiadały. A gdy
trzeba było polecić rzecz bardzo trudną, potrafił posłużyć się świętymi wybiegami, by
osiągnąć zamierzony cel. Czekał w takich przypadkach na moment Komunii św. gdyż
to była najodpowiedniejsza chwila, by nas obarczyć krzyżem. Wychodził wtedy
naprzeciw z uśmiechem i biorąc pod rękę mówił:
Potrzebowałbym ciebie: czy nie mógłbyś zrobić taką a taką rzecz? Czy nie
miałbyś trudności podjąć się tego lub owego zajęcia? Uważasz, że czujesz się na
siłach, by uczyć w tej a tej klasię?; asystować tam?; być ekonomem, prefektem,
nauczycielem etc. w tym nowym zakładzie? Albo też: słuchaj mam ważną sprawę, do
załatwienia, którą nie chciałbym obarczać ciebie, gdyż jest trudna, lecz niestety nie
mam nikogo, prócz ciebie, kto mógłby mnie wybawić z tego kłopotu. Miałbyś czas,
zdrowie i dosyć energii na to?...
Metoda to naprawdę zdumiewająca! Prawda, że Ksiądz Bosko zaczynał w taki
sposób postępować z nami, gdyśmy byli jeszcze niedoświadczonymi młodzieńcami,
nie zdając sobie sprawy z tego, czym są śluby zakonne. Byliśmy z nim jedynie
związani miłością i wdzięcznością, gdyż swym anielskim wyglądem i świętym
sposobem postępowania przedstawiał nam żywo postać samego Jezusa Chrystusa
między swymi apostołami /i dlatego naszemu posłuszeństwu nie brakowało cech
nadprzyrodzonych, gdyż uważaliśmy polecenia Księdza Bosko za polecenia samego
Boga/. Ale i później, gdy Zgromadzenie Salezjańskie było ustabilizowane, biegliśmy
do niego dając sobie uciąć głowę i ukrzyżować się trzema gwoździami ślubów; on
zawsze posługiwał się metodami poprzednimi.
To prawie nigdy nie rozkazywał na mocy św. posłuszeństwa, jak to trafia się
u niektórych nazbyt często pod wpływem wybuchu namiętności, bez dostatecznie
ważnej przyczyny, nawet, gdy nie ma do tego prawa. Ksiądz Bosko wolał wezwać nas
do pokoju prywatnie i stawiał następujące pytanie:
Kto potrafiłby zrobić Księdzu Bosko przyjemność?
Ja, ja!... zgłaszano się na wyścigi.
W taki sposób wykonywało się rzeczy nawet trudne z łatwością. Ksiądz Bosko
wiedział dobrze, że serce najłatwiej jest pozyskać nie na prostej linii surowego
rozkazu, a raczej po krzywej, drogą przekonania, roztropności, cierpliwości i miłości.
289

71.6 Page 706

▲back to top
Zdarzało się nieraz, co prawda, że niejeden z nas nie kwapił się do wykonania.
rozkazu, a wówczas Ksiądz Bosko, zamiast odwoływać się do gróźb i posługiwać się
groźnym frazesem: „na mocy św. posłuszeństwa” wołał kogoś innego
posłuszniejszego, by spełnił to polecenie. W taki sposób nieposłuszny doznawał
wielkiego upokorzenia i zbliżał się drżący do Księdza Bosko mówiąc: Jestem gotów
posłuchać, zastanowiłem się nad sobą i powtarzam, że na prawdę jestem gotów,
proszę, mi rozkazać, cokolwiek sobie Ksiądz życzy...
Tak? Dobrze... kiedy indziej... zobaczymy jutro, dodawał Ksiądz Bosko.
Lecz to „jutro” nie następowało zbyt prędko. Ów biedak przychodził do
Księdza Bosko kilkakrotnie, nadąsany i zaledwie po pewnej dłuższej próbie, Ksiądz
Bosko okazywał ma pierwotne zaufanie /był przecież zawsze ojcem/ i zlecał jakieś
zadanie do wykonania.
Tak delikatne zabiegi, którymi go natchnęła miłość, uzyskiwały cuda i jego
duch zakorzeniał się we wszystkich domach ze wspaniałymi wynikami.
Dotąd „niektórzy biskupi, z którymi miałem szczęście rozmawiać, zeznawał kanonik
Anfossi, wśród nich monsignore Apollonio, biskup Adria, stwierdzało ze zdumieniem
fakt, że duch i metody wychowawcze Księdza Bosko, praktykowane przez jego
wychowanków, kapłanów, przyjmowały się wśród młodszych księży”.
Obecnie przedstawimy obszerny zbiór dokumentów, które pozostały na
potwierdzenie mądrości i dobroci ojcowskiej w kierownictwie duchowym
wychowanków i współbraci. Jest to program życia chrześcijańskiego dla pierwszych
w postaci „słówek” i „Upominków noworocznych gwiazdkowych”, upomnienia
poufne dla dyrektorów, sprawozdania i uchwały na konferencjach generalnych
odbywających się dorocznie; apostolat, który spełniał na rekolekcjach; myśli odnośnie
do stanu zakonnego oraz inne cenne wspomnienia, a wśród nich przy końcu okólniki,
z których pewne nie zostały dotąd wydane drukiem.
4. Program życia chrześcijańskiego dla wychowanków
Od pierwszych lat swego apostolstwa zwykł dawać wychowankom Oratorium,
potem również tym z Mirabello i Lanzo, osobne wskazówki na czas wakacji, a w roku
290

71.7 Page 707

▲back to top
1873 polecił je wydrukować i rozesłać po różnych domach, by rozdano wychowankom
wyjeżdżającym na ferie letnie.
Była to przejrzysta norma życia chrześcijańskiego, ujęta w prosty a doskonały
schemat, który każdy chłopiec mógł łatwo sobie przyswoić. Miał on być wyjaśniany
szczegółowo na słówkach przez dyrektorów, przed nadejściem wakacji.
Na pierwszej stronicy czytało się:
UPOMINKI DLA CHŁOPCA, KTÓRY PRAGNIE DOBRZE
SPĘDZIĆ WAKACJE
Na drugiej stronicy:
1. W każdej chwili unikaj złych książek, złych kolegów i złych rozmów.
2. Lenistwo jest największym nieprzyjacielem, którego powinieneś
ustawicznie zwalczać.
3. Bez bojaźni Bożej wiedza staje się głupotą.
4. Jak najczęściej przystępuj do Sakramentów św. Spowiedzi
i Komunii św. Św. Filip Nereusz radził spowiadać się co osiem dni.
5. Każdej niedzieli słuchaj słowa Bożego i bierz udział w innych
nabożeństwach.
6. Każdego dnia bądź na nabożeństwie, a jeśli możesz? służ do Mszy św. i
przeczytaj nieco lektury religijnej.
7. Rano i wieczorem odmawiaj pacierz.
8. Każdego rana odpraw krótkie rozmyślanie o jakiejś prawdzie wiary
świętej
Na trzeciej stronicy, obok wspomnianych poleceń, umieścił szereg krótkich,
a cennych zdań z Pisma św. łatwo zrozumiałych, na których temat mogliby rozmyślać
nawet uczniowie gimnazjalni.
Wielu z nich, którzy interesowali się nowościami, przynieśli książki i spalili je
wobec wszystkich /Act. Ap. 19/.
"Cum bonis bonus eris, cum perverso perverteris”. /Ps 17/.
"Corrumpunt bonos mores colloquia prava". / 1 Cor. 15/.
"Fili conserva tempus, et tempus conservabit te". / Eccli. 4/.
"Omnem malitiam docuit otiositas". / Eccli. 10/.
291

71.8 Page 708

▲back to top
"Initium sapientiae timor Domini". / Ps. l10 /.
"Initium omnis peccati superbia scribitur". /Eccli. 10/.
"Vani sunt omnes homines, quibus non subest scientia Dei". / Sap. 3/
"Qui manducat meam carnem et bibit meum sanguinem, habet vitam aeternam”
/Joan. 6/.
"Beati qui audiunt verbum Dei et custodiunt illud". /Luc. ll/. "Absque Missae
sacrificio tamquam Sodoma et Gomorrha... fuissemus a Deo exterminati".
/ Rodriguez /
"Ita libenter devotos et simplices libros legere debemus, sicut alios et
profundos". / Kemp. De imit. Christi /.
"Deus, Deus meus, ad te de luce vigilo"./ Ps 62/.
"Vespertina oratio ascendat ad te Domine, et descendat super nos misericordia
tua". / Ecclesia in suis precibus/.
"Desolatione desolata est omnis terra, quia nullus est qui recogitet corde”. /Jer.
12/.
"In meditatione mea exardescet ignis". / Ps. 38 /
Na czwartej stronicy czytało się uwagę księdza Rua na kopii dla
wychowanków Oratorium: NB. Każdy wychowanek po powrocie z wakacji winien
przedstawić radcy szkolnemu zaświadczenie o swoim dobrym zachowaniu się
w czasie pobytu w domu, od własnego księdza proboszcza.
5. „Słówka wieczorne”
Prócz niewielu szczegółów zanotowanych przez księdza Berto tu i tam przy
sposobności, pozostała niewielka ilość "słówek, które Ksiądz Bosko zwykł wygłaszać
do wychowanków po modlitwach wieczornych, z tak wielką korzyścią dla ich dusz.
Dopiero po ustanowieniu regularnego nowicjatu, który przez pięć lat był w Oratorium,
zaczęto notować różne szczegóły, które wypełniły wiele zeszytów. Zwłaszcza
niektórzy klerycy, jak Jakub Gresino, Emanuel Dompe, Cezar Peloso, Franciszek
Ghlliotto, a również sam mistrz nowicjuszów, ksiądz Juliusz Barberis.
292

71.9 Page 709

▲back to top
Dawało to sposobność słuchaczom podziwiania skuteczności słowa, o które
Ksiądz Bosko prosił, jako łaskę szczególną na swojej Mszy św. prymicyjnej. Wielu
z byłych wychowanków dotychczas żyjących wspomina o tym ze wzruszeniem.
Wstąpiwszy na małe podium lub jak pisał profesor Aleksander Fabre „nieraz na
krzesło lub ławkę”, najpierw ogłaszał znalezione tu i tam przedmioty w ciągu dnia, był
to jakiś ołówek, temperówka, to raz zabawka, skarpetka lub beret zgubione. Potem
dawał zarządzenia na dzień następny. Kończył jakąś radą lub wskazówką, opartą na
pewnym zdarzeniu wyjątkowym, na nieszczęśliwym wypadku, o którym donosiły
gazety itp. A czynił to zawsze z prostotą i barwną wyrazistością i zastosowaniem
moralnym w życiu codziennym.
A oto kilka szczegółów ze wspomnień napisanych przez pobożnego Cezara
Chiala, który będąc przeszło dwa lata dyrektorem poczty, w 1872 roku, mając 35 lat
życia, wstępował do Oratorium i zapisał się do Zgromadzenia. Mając już ukończone
gimnazjum i kurs filozofii, zaczął zaraz studiować teologię, w roku 1873 złożył śluby,
w 1874 r. przywdział sutannę i otrzymał święcenia, 4 października został wyświęcony
na kapłana, po czym przez dwa lata był katechetą rzemieślników, a w ostatnim roku
również prefektem wewnętrznym Oratorium. Dnia 28 czerwca 1876 r., bogaty
w zasługi przeszedł do życia wiecznego.
- 5 listopada 1872 r.
Zachęcać nowych wychowanków. Gdy jakiś chłopiec przybywa z zewnątrz do
kolegium, początkowo czuje się nieśmiały, wesołość innych powiększa jego smutek,
gdyż czuje się on osamotniony nie znając nikogo. Otóż, gdy spostrzeżecie jakiegoś
z takich chłopców, zbliżcie się do niego, okażcie mu grzeczność, spytajcie, skąd
przychodzi, do jakiej klasy należy, czy wie, gdzie się idzie do studium, do refektarza,
czy zna jakąś grę. Wystarczy taka miła rozmowa, by rozweselić nowego przybysza,
pozyskać jego przyjaźń, a częstokroć zatrzymać go, gdyby zamyślał wrócić do domu.
- 7 listopada 1872 r.
Dwaj wypędzeni, jeden z powodu złego zachowania się, inny za to, że nie
usłuchał i trzymał pieniądze przy sobie. Dwóch chłopców zostało wydalonych
z kolegium; jeden, że prowadził złe rozmowy, drugi za niekarne zachowanie się na
przechadzce. Pierwszy miał już upomnienie z przeszłego roku, ponieważ widziało się,
że się nie poprawił, żeby, więc nie psuł drugich, kazano mu wrócić do domu. Drugi
293

71.10 Page 710

▲back to top
zasłużył na podobną karę, gdyż nie dostosował się do polecenia, by oddać pieniądze
przy wstąpieniu do Oratorium. Za pierwszą przechadzką, wyszedł z rzędów pociągając
za sobą kolegów, poszli do restauracji, nie przyszli na obiad, a dopiero zjawili się na
kolacji. Nie do wiary, jak trudno jest wykonać ten zakaz trzymania pieniędzy. Pewien
chłopiec, który je trzymał, zapytany, zaprzeczył, gdy mu się otwarło kuferek
i znaleziono pieniądze, wówczas powiedział, że były w kuferku, a nie przy nim. Inni
trzymali je u osób spoza Oratorium, dwaj inni skombinowali, że jeden trzymał
pieniądze drugiego, a tak przyciśnięci do muru, twierdzili, że to nie były pieniądze
jego. Takich wybiegów, które zawsze wychodzą na jaw, chłopcy powinni stanowczo
unikać. Gdyby nawet były dwa soldy i wstyd by było je oddalać, to zawsze będzie
wielkie posłuszeństwo, podobnie, gdy znajdzie się jakąś rzecz, nawet pióro złamane,
czy guzik, trzeba je oddać. Niektórzy podobno zaczynają praktykować sztukę
porywania książek kolegom. Biada, gdy kto zaczyna od małych rzeczy, od książek, by
stać się stopniowo notorycznym złodziejem, który przychwycony na gorącym
uczynku, musiałby haniebnie zostać wyrzucony. Kto chce kupić książki, niech sobie
zaprenumeruje „Letture Cattoliche” lub „La Biblioteca della gioventu” dla
wychowanków - pierwsze kosztują 30 soldów, druga 4 franki.
- 10 listopada 1872 r.
Gdy trzeba, należy krzyczeć na wilka! To nie jest szpiegowanie to jest miłość!
Gdybyście znajdowali się na górze i widzieli, że na dole na podróżnego czyha
drapieżny wilk, jakbyście wołali na podróżnego, by uniknął tego spotkania! Nie
inaczej winniście postępować moi drodzy synowie, gdy spostrzeżecie się, że tu są
wilki pomiędzy wami, to znaczy źli koledzy, którzy prowadzą złe rozmowy lub którzy
chcieliby was pociągnąć do złego. Wówczas spełnicie uczynek prawdziwej miłości dla
siebie i bliźniego, nawet względem owego nieszczęśliwca, jeśli powiecie o tym
przełożonym. Wiem, jaki zarzut podnosi się przeciwko temu, to jest, że się jest
szpiegiem. A co byście powiedzieli o takim, który przestrzega was przed złodziejem,
który chce włamać się do mieszkania, byście się mieli na baczności? Czy miałby jakie
prawo złodziej przeciwko takiemu, który go wytropi?... Prócz tego i tak prędzej, czy
później ten wilk sam się zdradzi, a wówczas nie oszczędzi się mu zasłużonej kary...
- 11 listopada.
294

72 Pages 711-720

▲back to top

72.1 Page 711

▲back to top
Dobry kapłan. W tym dniu odbywała się ceremonia obłóczyn niektórych
aspirantów do Towarzystwa i Ksiądz Bosko wieczorem tak mówił na ten temat:
Pewna osobistość dostojna pytała mnie, jaką szczególną zaletą winien
odznaczać się dobry kapłan? Ja podsuwałem tę lub ową cechę.
Lecz ona mi odpowiedziała: Nie, nie, prawdziwym kapłanem jest taki, do
którego odnoszą się słowa Pisma św.: „Beati mortui, qui in Domino moriuntur”...
Kapłan winien być umarły dla śwista, dla wszystkich rozrywek, naśladować Jezusa
Chrystusa na drodze cierpień i wyrzeczeń.
- 20 grudnia 1872 r.
Z okazji bliskich świąt Bożego Narodzenia, polecono wam pisać listy do
rodziców i dobrodziejów z okazji świąt nadchodzących. Życzę sobie, byście to
uczynili. Czy macie już wakacje od czwartku?... Okrzyki spontaniczne: tak! nie! No
więc pojutrze, w sobotę w tych klasach, w których nie było jeszcze wakacji, niech nie
będzie już zajęć, ale czas wolny na pisanie listów. Nauczyciele niech wam podadzą
wskazówki. Pisząc do dobrodziejów nie zapominajcie dodać następujących słów:
Dziękuję WP ... za wszystkie starania i życzliwość mnie okazaną, nie zapomnę
modlić się z okazji świąt Bożego Narodzenia, by dobry Bóg udzielił mu obficie swych
łask, zdrowia i pomyślności w interesach doczesnych, a nade wszystko szczęśliwości
w niebie. Przekonajcie się, moi drodzy synowie, że te słowa czynią zawsze miłe
wrażenie na czytającym list, który tak sobie myśli: No, jak ten chłopak nie wiedząc,
czym się odwdzięczyć, dobrym sercem życzy mi wszystkiego, czego sobie mógłbym
życzyć i pragnąć... Bądźmy weseli wszyscy w te święta śpiewając i radując się z myślą
o tej wielkiej tajemnicy, jaka się dokonuje: „Oto Bóg stał się człowiekiem! Musi być
czymś wielkim nasza dusza, że Niebo i ziemia nim zajmują się i Bóg stał się
dziecięciem dla nas”. Tak winien pomyśleć sobie każdy z nas. Niech więc nie będzie
nam trudno zdobyć się na jakąś ofiarę dla Niego...
6. „Upominki noworoczne”
Dnia 31 grudnia 1871 r. Ksiądz Bosko znajdował się w Varazze chory, od paru
dni nie miał gorączki, lecz jeszcze pozostawał w łóżku. Pomimo to zebrał wokoło
siebie współbraci domu i podał im „Upominek noworoczny”, który życzył sobie,
295

72.2 Page 712

▲back to top
by rozesłano po wszystkich domach: „DOBRY PRZYKŁAD
I POSŁUSZEŃSTWO”, wraz z następującym cennym objaśnieniem: „Dziękuję
wszystkim, Bogu że mnie zachował przy życiu, następnie dziękuję wam wszystkim za
starania, które okazywaliście mnie w ciągu mej choroby, asystując mi dzień i noc,
naprawdę jak kochające dzieci względem swego ojca. Każdego roku w ten wieczór
zwykłem przemawiać do chłopców i podawać im zbawienną wskazówkę ,,jako
upominek na następny rok”. Dziś chciałem przemówić do was, a za waszym
pośrednictwem, do wszystkich moich drogich synów rozsianych po różnych domach
w Borgo S. Martino, Lanzo, Alassio, Marassi by przekazać im mój „Upominek
gwiazdkowy” życząc zarazem wszystkim pomyślnego Nowego Roku!
„DOBRY PRZYKŁAD - Praebe teipsum exemplum bonorum operum" –
mówię do was wszystkich. Och! tak, wszyscy tu obecni jesteście nauczycielami, a kto
nim nie jest w nauce, jest nim i powinien być przez dobry przykład i zachowanie się.
Niech, więc nie będzie tak, by innym podawać cnoty do praktykowania w spełnianiu
swych obowiązków, a samemu nie być pierwszym w ich wykonywaniu. Boski Mistrz
zaczął czynić i nauczać; starajcie się, by się nie zdarzyło, by jakiś chłopiec
przewyższał was w cnocie, gdyś byłoby to zawstydzające dla tego, który reprezentuje
stan doskonałości.
A cóż jest kluczem dobrego przykładu? Są to Reguły Zgromadzenia, zwłaszcza
posłuszeństwo. Dajcie mi posłusznego i zachowującego wiernie Ustawy, a będzie on
wzorem we wszystkim.
Posłuszeństwo, lecz nie posłuszeństwo, które dyskutuje i dochodzi racji tego, co
zostało nakazane, lecz prawdziwe posłuszeństwo, które zabiera się do wykonywania
radośnie tego, co kazano, bo to zostało nałożone przez Pana Boga. Nie poddany ma
badać ,,co należy czynić”, lecz Przełożony, który zda rachunek ze wszystkiego
zwłaszcza z każdej duszy powierzonej mu przez Boską Opatrzność.
Oboedite praepositis vestris et subiacete eis, ipsi enim pervigilant quasi rationem
pro animabus vestris reddituri. Mówiąc zaś o posłuszeństwie, mam na myśli również
tę skromną zależność jednego od drugiego przez braterskie upominanie się
i przyjmowanie za dobrą monetę jakichkolwiek uwag ze strony kolegów, nawet
niższych. Niech nie będzie wśród nas miejsca na szemranie i złośliwe krytyki. Ten,
kto w jakikolwiek sposób krytykuje swego współbrata jest zdrajcą!
296

72.3 Page 713

▲back to top
POSŁUSZEŃSTWO
To posłuszeństwo Regułom i przełożonym nie tylko jest dobrym przykładem
dla innych, tak by chwalono przez nie Ojca naszego, który jest w niebiosach, lecz
wprowadzą pokój do naszego serca, co będzie jedyną pociechą, jaką będziemy mogli
mieć przy końcu życia. O tym byłem zawsze przekonany, zwłaszcza doświadczyłem
tego w ostatniej mej chorobie. Tą największą, pociechą była mi myśl, że za łaską
Bożą? czyniłem coś dobrego dla Jego większej chwały.
Odwagi więc, drodzy synowie. Muszę wam wyznać, że doznaję pociechy na
widok tego, jak postępuje ten dom, dziękuję za to Bogu i Matce Najświętszej
i uwielbiam Ich święte Imię. Teraz zaś na dobranoc udzielam wam swego
błogosławieństwa. Adiutorium nostrum in nomine Domini etc. Copiosa benedictio
Dei omnipo – tentis descendat super vos et super opera nostre in nomine Patris etc.
W 1872 r., przy końcu roku przesyłał serdeczne słowa dla wszystkich swych
drogich synów w Lanzo: dyrektorowi, księżom, nauczycielom, asystentom,
wychowankom: tym ostatnim polecał „nieograniczone zaufanie do dyrektora”.
Do moich drogich synów kolegium w Lanzo.
Otrzymałem wasze życzenia z wielką moją pociechą. Dziękuję wam za nie
serdecznie i zachowam je w pamięci. Niech Bóg wam wynagrodzi waszą dobroć, jaką
mi okazaliście. A teraz słówko do wszystkich:
Ksiądz dyrektor niech nie pomija dawania dobrych rad i zbawiennych
upomnień, gdy będzie po temu okazja..
Księża niech solidarnie współpracują w tym wszystkim, co się odnosi do
zbawienia ich własnego i uczniów kolegium.
Nauczyciele niech pytają wiele w klasach i niech zajmują się, zwłaszcza
uczniami słabszymi.
Asystenci niech uczynią wszystko, by przeszkodzić złym rozmowom.
Kapłani i klerycy niech pamiętają, że są solą ziemi i światłością świata.
Wszystkim zalecam nieograniczone zaufanie do dyrektora. Niech was Bóg
błogosławi i ubogaca w świętą bojaźń Bożą. Jesteście moją pociechą niech nikt mi nie
rani serca złym sprawowaniem się. Przez cały rok zapewniam wam swą pamięć,
297

72.4 Page 714

▲back to top
w „memento” we Mszy św. Wy również polecajcie Bogu zbawienie mej duszy
i błagajcie miłosierdzie Boże, by mi się nie zdarzyło nieszczęście jej utracenia. Łaska
Pana Naszego Jezusa Chrystusa niech będzie zawsze z nami. Amen.
S. Stef. aff. mo in G. C.
Ksiądz Jan Bosko
Również w Oratorium z ambony kościoła św. Franciszka Salezego dawał kilka
myśli szczególnie dla prefektów i ich zastępców, nauczycieli i majstrów, asystentów,
księży, kleryków i wszystkich profesów oraz nowicjuszów. W końcu zaś przepiękną,
„Strennę” dla wszystkich. Oto, co w tym względzie przekazał nam ks. Berto:
Rok temu w tych dniach nie znajdowałem się pomiędzy wami, będąc ciężko
chory w Varazze, dzięki Bogu, że obecnie jestem, pośród was. W tym roku
obserwując bieg spraw zdaje mi się, że trzeba będzie znosić trochę głodu i ucierpieć
może na zdrowiu, to jest, że będziemy mieli biedę i zwiększy się śmiertelność wśród
ludzi. Teraz chciałbym podać „upominek gwiazdkowy” dla poszczególnych z was,
o ile byłoby możliwe, na razie daję go ogólnie dla wszystkich. Zaczynając od Księdza
Bosko, co by można podać mu na gwiazdkę? Żebyście modlili się za niego, aby
myśląc o waszym zbawieniu nie zapomniał o swoim.
Dla księży prefektów i wiceprefektów, by starali się zawsze wykonywać swą
władzę na korzyść duchową i materialną swoich podwładnych.
Dla majstrów i nauczycieli, by mieli staranie o tych, którzy są słabsi w szkole
lub w rzemiośle.
Dla asystentów, księży i kleryków, by byli światłem i okazywali się przykładni
we wszystkich swych czynnościach wobec uczniów i nie pozwolili się im prześcignąć
w pobożności.
Dla członków Zgromadzenia, tak profesów, jak nowicjuszy, by zachowywali
wiernie Reguły tegoż.
Dla wszystkich zaś, jako wzór do naśladowania, przewodnikiem w drodze do
świętości i naszym patronem niech będzie św. Alojzy, Boskim Przyjacielem Jezus
w Najświętszym Sakramencie; Matką, którą wzywać będziemy, niech będzie
Najświętsza Maryja Wspomożycielka.
298

72.5 Page 715

▲back to top
Przed niejakim czasem powiedziałem, iż przed końcem roku 1872 jeden z was
przejdzie do wieczności, obecnie niektórzy mówią: No, jakże to jeszcze nie umarł?
Dlaczego tak się stało, powiem wam, kiedy indziej. Pan Bóg chce zaczekać jeszcze,
gdyby przypadkiem nie znajdował się w stanie łaski i powinniśmy się modlić, by
przygotował się do tego kroku.
Z końcem roku 1873, Ksiądz Bosko był nieobecny w Oratorium, gdyż udał się
do Rzymu 29 grudnia i nie mogliśmy odszukać, upominku, jaki zostawił lub przesłał
na nowy rok w 1874, w następnym liście do księdza Bonettiego zawarte są być może
myśli, które potem skierował, do swych synów w Oratorium
Dla ciebie: Uczyń tak, by wszyscy, o których mówisz stali się twymi
przyjaciółmi.
Dla prefekta. Zaskarbiaj sobie skarby na czas obecny i na wieczność.
Do nauczycieli i asystentów: „In patientia vestra possidebitis, animas vestras”.
Dla chłopców: Częsta Komunia św.
Dla wszystkich: Dokładne wypełnianie swych obowiązków. Niech was Bóg
błogosławi i udzieli cennego daru wytrwania w dobrym. Amen. Módl się za twego
w Jezusie Chr.ystusie
Turyn, 30.12.1874 r.
XJB
10. Upominki poufne dla dyrektorów
Jeden z najdawniejszych i znakomitych dokumentów systemu, jakiego się
trzymał i zalecał Ksiądz Bosko w wychowaniu młodzieży, jest memoriał, jaki wręczył
księdzu Rua /a który on trzymał przed oczyma na ścianie w swym pokoju po śmierci
Świętego/ roku 1863, gdy posyłał go, jako dyrektora pierwszego domu filialnego
w Mirabello Monferrato.
Mamy jego trzy egzemplarze najstarsze: jeden przejrzany przez księdza Rua,
dwa z poprawkami i dodatkami Księdza Bosko, sprzed roku l871, gdy pod datą 31
stycznia przesyłał jego kopię dyrektorowi Domu Macierzystego, inne zaś dyrektorom
czterech domów filialnych: Borgo S. Martino, Lanzo, Cherasco i Alassio.
Kopia jego przekazana księdzu Rua w l87l, a w cztery lata później przepisana
i na nowo poprawiona przez Księdza Bosko, przesłana została jego najwierniejszemu
299

72.6 Page 716

▲back to top
„alter ego”, z następującą uwagą: Ksiądz Rua niech przeczyta uważnie i poda do
druku. Tak też istotnie się stało, gdyż większą ilość egzemplarzy odbito litograficznie
pod datą: Wigilia Bożego Narodzenia 1875 r. i przesłano ją dyrektorom.
Tę samą kopię, później powiększoną nowymi poprawkami i dodatkami przez
Świętego, pod datą w dniu św. Józefa 1876 r. jak się zdaje, przesłano ponownie
dyrektorom, zaś w 1886 r. odbito znów większą ilość egzemplarzy w litografii. Tak
bardzo, więc leżało na sercu Księdzu Bosko zakomunikowanie tych upominków swym
dyrektorom!
My, więc po dokładnym zbadaniu, przytaczamy ich tekst starannie zachowany
w egzemplarzu przesłanym dyrektorowi w Lanzo w 1871 r.; w uwagach zaś
kładziemy warianty i dodatki, które czyta się w ostatnim wydaniu, by czytelnik mógł
zorientować się na pierwszy rzut oka, jak wielką wagę należy przykładać do tego
dokumentu.
Tytuł: „RICORDI CONFIDENZIALI AL DIRETTORE DELLA CASA DI...”
w wydaniu z 1886 r. został zmieniony na „STRENNA NATALIZIA, 0SSIA
RICORDI CONFIDENZIALI, etc.”. /„Gwiazdka Bożonarodzeniowa, albo Upominki
poufne itd.”/. przesłane z okazji „Uroczystości Niepokalanego Poczucia NMP
w 45 rocznicę założenia Oratorium dotarły również do większej ilości domów
w Ameryce na święta Bożego Narodzenia.
A oto ten drogocenny dokument, zwany wówczas poufnym, lecz dzisiaj znany
ogółowi, który winien być odczytywany uważnie przez wszystkich, którzy pragną
wniknąć w ducha Księdza Bosko Założyciela i Wychowawcy.
CON TE STESSO
1. Niente ti turbi / Nie przejmuj się zbytnio/.
2. Unikaj surowych umartwień w pokarmie. Twoim umartwieniem niech
będzie pilność w wykonywaniu swych obowiązków i znoszeniu przykrości od innych.
Każdą noc będziesz spał siedem godzin. Dozwolone jest przekroczenie w granicach
mniej więcej jednej godziny przepisanego spoczynku dla ciebie i dla innych, gdy
zajdzie jakaś rozumna przyczyna. Jest to konieczne dla twego zdrowia i twoich
podwładnych.
300

72.7 Page 717

▲back to top
3. Odprawiaj Mszę św. i odmawiaj brewiarz pie, attente e devote. Niech to
będzie dla ciebie, jak twoich podwładnych.
4. Nie opuszczaj nigdy rannego rozmyślania, w ciągu dnia Nawiedzenia.
Najświętszego Sakramentu. Reszta jest przewidziana w Regułach Towarzystwa.
5. Staraj się, by cię wprzód kochano, nim zechcesz, by ciebie się lękano.
Miłość
i cierpliwość niech ci towarzyszą ustawicznie w wydawaniu poleceń, upominaniu oraz
czyń tak, by każdy z twych czynów i słów poznał, że chcesz dobra dusz. Znoś
jakąkolwiek rzecz, gdy idzie o przeszkodzenie grzechowi. Twoje starania niech
zmierzają do dobra duszy oraz ku rozwojowi fizycznemu i postępowi naukowemu
chłopcom powierzonych ci przez Opatrzność Bożą.
6. W sprawach większej wagi wznieś wpierw na chwilę serce ku Bogu, nim
podejmiesz, jakąś decyzję. Gdy doniosą ci, o czym, słuchaj wszystkiego, lecz staraj się
wpierw dobrze poznać i rozświetlić fakty, nim wydasz swój sąd. Nierzadko pewne
sprawy na pierwsze wejrzenie wydają się belką, podczas gdy są tylko źdźbłem.
COI MASSTRI
1. Staraj się, by nauczycielom nie brakowało niczego co do wiktu i odzieży.
Ceń sobie należycie ich trudy, a gdy są chorzy lub niedysponowani, poślij natychmiast
kogoś w ich zastępstwie.
2. Rozmawiaj czysto z nimi prywatnie przy danej okazji, zbadaj, czy nie są
przeciążeni pracą, czy im nie brak odzieży, książek, czy mają, jakie zmartwianie
fizyczne lub moralne, względnie czy w swych klasach nie mają uczniów
potrzebujących skarcenia lub specjalnej uwagi nad sobą, co do podejścia albo poziomu
ich wiedzy. Zorientowawszy się, w jakiej potrzebie, postaraj się, w miarę możności,
zaradzić jej.
3. Na konferencji pedagogicznej poleć, by odpytywali wszystkich bez
różnicy uczniów w klasie, każ przeczytać jednemu z kolei wypracowanie klasowe
ucznia. Unikać należy przyjaźni partykularnych i stronniczości. Niech nigdy nie
prowadzą nikogo do swego pokoju.
4. Dla załatwiania spraw z wychowankami powinien służyć odpowiedni
pokój przeznaczony na ten cel.
301

72.8 Page 718

▲back to top
5. Z okazji obchodzonych uroczystości, nowenn, świąt ku czci Najświętszej
Maryi Panny lub świętych w kilku słowach zwrócić na to uwagę młodzieży.
6. Czuwać, by nauczyciele nie wyrzucali uczniów z klas, nie wymierzali
kar fizycznych uczniom niedbałym lub tym, którzy coś zbroili. Gdy zajdzie coś
poważniejszego, należy natychmiast zawiadomić radcę szkolnego lub dyrektora domu.
7. Nauczyciele poza szkołą nie mają wykonywać żadnej władzy nad
wychowankami i niech ograniczają się tylko do udzielania rad, wskazówek lub co
najwyżej upomnień, na które pozwala lub podsuwa miłość bliźniego.
COGLI ASSISTENTI E CAPI DI DORMITORIO
1. To, co powiedziano o nauczycielach, odnosi się po większej części i do
asystentów.
2. Staraj się, by mieli czas sposobny do nauki, o ile to da się pogodzić z ich
zajęciami.
3. Rozmawiaj chętnie z nimi, by usłyszeć ich zdanie co do sprawowania się
chłopców im powierzonych. Najważniejszym ich zadaniem jest, by się znaleźli na czas
w miejscu, gdzie się gromadzą chłopcy na spoczynek, do szkoły, do pracy, na
rekreację, itp.
4. Gdy spostrzeżesz się, że niektóry z nich zawarł przyjaźń partykularną,
z którymś z wychowanków, względnie powierzony mu urząd lub jego moralność są
narażone na niebezpieczeństwo, z całą roztropnością zmienisz mu zajęcie, a jeśli nadal
trwa niebezpieczeństwo, zawiadomisz natychmiast swego przełożonego.
5. Zbierz kilkakrotnie nauczycieli, asystentów i powiedz im, by starali się
przeszkadzać złym rozmowom, usunąć wszelkie książki, pisma, obrazy, hic scientia
est i jakąkolwiek rzecz, która naraża na niebezpieczeństwo królowę cnót - czystość.
Niech udzielają dobrych rad i postępują z miłością ze wszystkimi.
6. Niech wspólną troską będzie odkryć wychowanków niebezpiecznych, a
gdy ich odkryje, nalegaj, by ich przed tobą zamaskowano.
COI COADIUTORI E COLLE PERSONE DI SERVIZIO
1. Niech nie spoufalają się z wychowankami i postaraj się, by mieli
sposobność wysłuchania Mszy św. i przystępowania do Sakramentów św. zgodnie
302

72.9 Page 719

▲back to top
z Ustawami Zgromadzenia. Domowników niech się zachęci, by przystępowali do
Spowiedzi co 2 tygodnie lub raz w miesiącu.
2. Postępuj z wielką dobrocią wydając polecenia i dając im poznać słowami
i czynami, że pragniesz dobra ich duszy. Czuwaj zwłaszcza nad tym, by nie spoufalali
się z wychowankami lub osobami z zewnątrz.
3. Nie pozwalaj nigdy, by niewiasty wchodziły do sypialń lub do kuchni,
niech nie prowadzi się z nimi rozmów, z wyjątkiem, gdy wymaga tego miłość
bliźniego lub absolutna konieczność. Ten artykuł jest bardzo wielkiej wagi.
4. Gdy powstaną nieporozumienia lub sprzeczki między służbą domową,
asystentami, wychowankami lub innymi, wysłuchaj każdego z dobrocią, lecz
zwyczajnie powiesz oddzielnie swoje zdanie, tak by jeden nie wiedział o tym, co
mówisz do drugiego.
5. Nad służbą domową należy ustanowić jednego koadiutora o
wypróbowanej cnocie, który ma czuwać nad ich pracą i moralnością, by nie
dopuszczano się kradzieży, nie prowadzono rozmów nieodpowiednich, niech się
czuwa i zapobiega, by któryś z nich nie podejmował się, zleceń do rodziców lub
jakichkolwiek innych osób z zewnątrz.
COI GIOVANI ALLIEVI
1. Nie przyjmuj nigdy wychowanków, którzy zostali wydaleni z innych kolegiów,
lub wiadomo skądinąd, że są złych obyczajów. Jeśli, pomimo tych zastrzeżeń
wypadnie przyjąć kogokolwiek tego rodzaju, wyznacz mu natychmiast
towarzysza, który, by go pilnował i nie tracił go nigdy z oka. Gdyby wykroczył
czymkolwiek przeciwko skromności, należy tylko raz go upomnieć, a jeśli
popełni znów uchybienie, należy go odesłać natychmiast do domu.
2. Spędzaj z chłopcami wszystek swój wolny czas i staraj się powiedzieć
niejednemu jakąś dobrą radę na ucho, według swego uznania, w miarę jak
spostrzeżesz, że tego potrzebuje. To jest wielki sekret, który ci zapewni wpływ
na ich serca.
3. Spytasz, jakie to są słówka? Te same, które pewnego czasu słyszałeś
sam. Na przykład:
Jak się masz?
303

72.10 Page 720

▲back to top
Bene
A dusza?
Ot, tak, dobrze...
Masz mi pomóc w pewnej sprawie, czy zechcesz mi dopomagać?
Tak, ale w czym?
By uczynić cię dobrym. Albo: Aby zbawić twą duszę względnie: By uczynić
cię najlepszym z naszych chłopców.
A z roztrzepanymi:
Kiedy zaczniemy?
A co takiego?
Być moją pociechą..
Być podobnym w postępowaniu do święte go Alojzego..
Do tych zaś, co nieco oporni względem Sakramentów św.:
Kiedy chciałbyś, byśmy złamali róg szatanowi?
A w jaki sposób?
Przez dobrą spowiedź.
Kiedy Ksiądz chce.
Możliwie jak najprędzej. Lub też:
Kiedy uczynimy dobre pranie? Względnie:
Czy byłbyś skłonny pomóc mi złamać rogi szatanowi?
Czy chcesz byśmy byli przyjaciółmi w sprawach duszy?...
Haec et similia.
4. W naszych domach dyrektor jest spowiednikiem zwyczajnym, dlatego
daj do zrozumienia, że chętnie każdego wysłuchasz na spowiedzi, lecz daj im również
swobodę spowiadania się u innych, jeśli tego zapragną. Daj poznać wszystkim, że w
głosowaniu nad zachowaniem się kogo, nie bierzesz udziału? i staraj się, rozproszyć
nawet cień podejrzenia, że posługujesz się lub przypominasz sobie to, co słyszałeś na
spowiedzi. Nie okazuj nawet cienia niezadowolenia z tego, że ktoś, woli spowiadać się
raczej u tego, niż u innego spowiednika.
5. Mały Kler, stowarzyszenia religijne: św. Alojzego, Najświętszego
Sakramentu, Niepokalanie Poczętej, niech będą zalecane i popierane. Lecz ty możesz
być tylko ich promotorem, a nie dyrektorem. Pozostawić to należy samym chłopcom,
304

73 Pages 721-730

▲back to top

73.1 Page 721

▲back to top
których kierownictwo duchowne powierzone jest katechecie, czyli kierownikowi
duchownemu.
COGLI ESTERNI
1. Chętnie ofiarujemy swą pomoc w duszpasterstwie, w głoszeniu kazań,
słuchaniu spowiedzi, odprawianiu Mszy św., ilekroć miłość i własne obowiązki na to
pozwalają, zwłaszcza w parafii, na terenie której położony jest nasz zakład. Lecz nie
podejmować się obowiązków lub wymienionych usług, które wymagają nieobecności
w zakładzie lub mogłyby przeszkodzić obowiązkom każdemu powierzonym.
2. Z grzeczności należy zapraszać kapłanów z zewnątrz dla wygłoszenia
kazań
lub
z okazji jakichś uroczystości, występów muzycznych itp. To samo zaproszenie należy
wysłać władzom cywilnym, naszym dobrodziejom lub sympatykom
z wdzięczności za dobrodziejstwa lub usługi nam wyświadczone, lub które byłyby w
możności nam okazać.
3. Miłość i uprzejma grzeczność niech będą zaletami charakterystycznymi
dyrektora, tak względem osób zakładowych, jak z zewnątrz.
4. W sprawach materialnych niech będzie gotowy na wszelkie możliwe
ustępstwa, także z pewną ofiarą, byle uniknąć nawet wszelkiego pozoru kłótni lub
innych pretensji, mogących wywołać czyjąś niechęć.
5. Jeśli chodzi o sprawy duchowe, wszystkie kwestie należy, rozwiązywać
po linii większej chwały Bożej. Ambicja, honor, duch zemsty, miłość własna, racje,
pretensje, nawet sam honor, wszystko należy poświęcić dla uniknięcia grzechu.
6. Gdyby wyłoniła się sprawa wielkiej wagi, dobrze będzie zażądać czasu
do namysłu i pomodlenia się oraz zasięgnięć porady u jakiej pobożnej i roztropnej
osoby.
CON QUELLI DELLA SOCIETA
1. Dokładne zachowanie Reguł, zwłaszcza posłuszeństwa, jest
fundamentem wszystkiego. Jeśli chcesz, by inni ciebie słuchali, bądź sam posłuszny
swoim wyższym przełożonym. Nikt nie potrafi rozkazywać, kto nie nauczył się
słuchać.
305

73.2 Page 722

▲back to top
2. Twoją rzeczą jest tak rozłożyć obowiązki, by nikt nie był zbyt
przeciążony, lecz staraj się, by każdy dokładnie i wiernie wypełniał powierzone sobie
zadanie.
3. Niech nikt z członków nie zawiera kontraktów, nie przyjmuje pieniędzy,
nie zaciąga pożyczek, nie posyła podarunków rodzicom, przyjaciołom lub innym.
Niech nikt nie przyjmuje depozytów lub podejmuje się administracji dóbr doczesnych;
nie będąc do tego upoważniony przez Przełożonego. Dokładne zachowanie tego
artykułu trzymać będzie od nas z dala fatalną zarazę dla zgromadzeń zakonnych.
4. Miej wstręt, jak przed trucizną, do zmiany Reguł. Dokładne ich
zachowanie jest najlepsze z jakichkolwiek ulepszeń . Lepsze jest wrogiem dobrego.
5. Studiowanie, czas i doświadczenie dały mi poznać namacalnie, że
nieumiarkowanie, ambicja, próżna chwała były ruiną kwitnących zgromadzeń
i znakomitych zakonów w Kościele. Lata doświadczenia dadzą ci poznać
o prawdzie tego, co zdaje się na pierwszy rzut oka nie do wiary.
Nel Comandare
1. Staraj się nie rozkazywać rzeczy przekraczających siły podwładnych.
Nie należy też dawać poleceń budzących odrazę, owszem staraj się jak najbardziej
wykorzystać skłonności każdego, polecając wykonanie rzeczy, do których ktoś ma
ochotę i upodobanie.
2. Nie rozkazywać nigdy rzeczy szkodliwych dla zdrowia lub takich, które
przeszkadzają koniecznemu wypoczynkowi, lub kolidują z innymi zajęciami, czy
poleceniami innego przełożonego.
3. W rozkazywaniu używać form i słów pełnych miłości i łagodności.
Groźby, gniew, a tym mniej gwałty niech będą zawsze dalekie od twych słów
i postępowania.
4. W wypadku, gdy trzeba rozkazać rzecz trudną lub odrażającą dla
podwładnego, można powiedzieć na przykład: Czy mógłbyś zrobić tę lub ową rzecz?
Albo: Mam sprawę ważną, którą nie chciałbym ciebie obarczać, gdyż jest trudna, lecz
nie nam drugiego, kto by, tak jak ty mógł ją wykonać. Czy czułbyś się na siłach,
306

73.3 Page 723

▲back to top
miałbyś czas, podjąć się jej? Doświadczenie dało poznać, że podobny sposób
postępowania, w swoim czasie użyty, wielce pomaga.
5. Oszczędzać we wszystkim, lecz chorym, o ile możności, niech niczego
nie braknie. Należy jednak wszystkim przypominać, że złożyliśmy ślub ubóstwa,
dlatego nie powinniśmy szukać, a nawet pragnąć wygód w czymkolwiek. Powinniśmy
kochać ubóstwo i jego towarzyszy. Dlatego unikać wszelkich wydatków
niekoniecznych w ubiorze, książkach, meblach, podróży itp.
Jest to jakby testament, który kieruję do dyrektorów poszczególnych domów.
Jeśli te wskazówki wcielone zostaną w życie, mogę umierać spokojnie, gdyż jestem
pewien, że nasze Zgromadzenie będzie z pewnością błogosławione przez Boga
i z każdym dniem rozkwitać będzie wspanialej i osiągnie swój cel, jakim jest większa
chwała Boga i zbawienie dusz.
Jakże moglibyśmy zapomnieć o tych pełnych mądrości pouczeniach?
Praktykowanie Testamentu Ojcowskiego jest jedynym środkiem, by w naszych
domach pozostał jego duch i zakwitło życie rodzinne, jako cecha charakterystyczna
Dzieła Księdza Bosko.
Staraj się więcej, by cię kochano, niż lękano się.
Zwróć wpierw myśl ku Bogu, nim podejmiesz, jakąś decyzję.
Miłość i uprzejmość niech będą charakterystycznymi cechami w stosunkach tak
wewnątrz, jak zewnątrz zakładu. Daj się poznać wychowankom i staraj się poznać ich
samych spędzając czas z nimi.
Sprawy przykre i dyscyplinarne niech będą powierzane innym.
Staraj się możliwie w powierzaniu zajęć uwzględniać zamiłowania każdego.
Gdy doniosą ci coś, wysłuchaj uważnie, lecz staraj się wyrobić sobie jasne
pojęcie o faktach i wysłuchaj wpierw strony, zanim wydasz swój sąd.
Oszczędzać we wszystkim, lecz chorym możliwie niech nie braknie niczego.
Miej wstręt, jak do trucizny, do zmiany Reguł. Lepsze jest wrogiem dobrego. Z tym
programem każdy zespół zakonny stworzy jedno serce i duszę jedną z własnym
przełożonym!
Dla wyjaśnienia i uzupełniania Upominków skompilowano niektóre Normy, zebrane
na Konferencjach generalnych w miarę jak powstawały w pierwszym manuskrypcie,
307

73.4 Page 724

▲back to top
potem zostały na nowo uporządkowane i poprawione ręką księdza Rua, jak wynika z
kopii, zachowanej w jego zeszycie, z której odpisane zostały egzemplarze przesłane
dyrektorom, wraz z jedną nową kopią Upominków „pod datą Uroczystość św. Józefa
1876 r.”.
NORMY prywatne dla dyrektorów, które mogą posłużyć dla objaśnienia
i uzupełnienia Upominków poufnych:
1. Przełożeni domów niech dołożą wszelkich starań, by dobrze wyszkolić
i uformować sobie własny personel nauczający, asystentów, służbę etc. Zwłaszcza w
tych latach, w których odczuwa się brak ludzi i personel, jaki mamy, jest na ogół w
wieku młodym.
2. Dyrektorzy niech postępują z wielką dobrocią i wyrozumiałością
z podwładnymi i o ile możliwe, niech nie załatwiają spraw drażliwych
i nieprzyjemnych. Jeśli to dotyczy karności, niech załatwi prefekt. Co zaś dotyczy
współbraci, niech się odniesie do swego przełożonego. Co do informacji o
wychowankach, z reguły niech ich udziela dyrektor, gdzie nie może on sam lub nie
wypadałoby mu ze względu na pewne surowe zarządzenia, niech poda wtedy
prefektowi lub komu innemu normy, jakich winni się trzymać w wykonywaniu tego
zlecenia.
3. Dyrektorzy niech często przychodzą do tych, którzy są w potrzebie, by
ich podnieść na duchu, poprawić ich zachowanie oraz zapoznać się z ich
szczególnymi potrzebami i zaradzić im.
4. Niech się ma względy szczególne dla członków, którzy mają specjalne
zasługi dla Zgromadzenia, tak w podróżach, jak innych okolicznościach, zwłaszcza
w chorobie.
5. We wszystkich kolegiach dbać trzeba najbardziej o profesów, tak
kleryków, jak koadiutorów, okazywać im wielkie zaufanie, zlecać im, choć może
mniej uzdolnionym od innych, sprawy delikatniejsze i poufne, czyniąc aluzję lub
postępując, tak, by się o tym spostrzegli, że im się powierza dane zajęcie bardziej niż
innym, jako profesom, uważanym za prawdziwych braci.
308

73.5 Page 725

▲back to top
6. Niech każdy dyrektor weźmie sobie do serca prowadzenie wykładów
z teologii dla kleryków i niech się stara wzbudzić wielki zapał do niej i niech nigdy
jej nie opuszcza.
7. Niech każdy dyrektor podaje informacje ustnie lub na piśmie o
klerykach, którzy uznani są za godnych święceń. Wprzód jednak niech to omówi na
kapitule własnej i pośle swą opinię. Niech się pamięta o przesłaniu upoważnienia z
koniecznymi danymi.
8. Nowym kapłanom dać należy sposobność studiowania moralnej.
9. Nie należy nigdy opuszczać dwóch konferencji miesięcznych, na jednej
z nich czytać należy i wyjaśniać Reguły, na drugiej traktować na temat jakiegoś
punktu moralnego. W wypadku, gdy dyrektor ma jakąś przeszkodę, przynajmniej
odczytać jakiś rozdział z książki duchownej, by go zastąpić, tego przynajmniej nie
opuszczać nigdy.
10. Nie zapominać o sprawozdaniach miesięcznych i odprawiać je chętnie
i pokaźnie.
Każdy dyrektor niech zada następujące pytania:
1. Czy Współbrat w swych zajęciach nie napotyka na jakieś trudności,
które mogłyby przeszkadzać jego powołaniu? Czy od ostatniego sprawozdania uczynił
jakiś postęp w doskonałości?
2. Czy nie wie o jakiejś rzeczy, której należy zaradzić, zwłaszcza, gdy
chodzi
o zapobieżenia obrazie Bożej lub usunięcie nieporządku, lub zgorszenia? Wtedy
zazwyczaj dowiadujemy się o sprawach, o których nigdy nie myśleliśmy lub
współbracia sądzą, że nie zwracamy na nie uwagi. Gdy ze sprawozdań dowiemy się o
pewnych nieporządkach, będących przyczyną złego, należy je zanotować, a gdy
przyjdzie kolej na takiego, zapytać otwarcie o tym lub owym. Tak niespostrzeżenie
będzie można zapobiec niebezpieczeństwu, nawet poważnym zgorszeniom. Uważać
jednak należy, by w sprawozdaniach nie wchodzić w sprawy sumienia.
11. Sprawozdanie i spowiedź, to rzeczy odrębne: sprawozdanie dotyczy
spraw zewnętrznych, którymi możemy się posłużyć w każdym wypadku; nie tak rzecz
się ma ze sprawami sumienia, gdyż naraża się, sekret spowiedzi.
309

73.6 Page 726

▲back to top
12. We wszystkich kolegiach wdrażać należy, by katecheta zajmował się
należycie klerykami, pomagając im dokładnie wypełniając swe obowiązki,
napominając w uchybieniach, zawiadamiając dyrektora, ilekroć obawia się jakiegoś
nieporządku, dlatego niech składa mu często sprawozdania.
13. Dyrektorzy osobiście lub przez katechetę, niech czuwają nad
odprawianiem Mszy św. przez księży i niech im dają stosowne upomnienia, by
należycie przestrzegali ceremonii, wychodzili do ołtarza z pobożnością, nie przeciągali
zbyt, ani też spieszyli się, gdy odprawiają publicznie.
14. Księża, których wysyła się odprawiać Msze św. poza domem, niech
będą, wzorowymi w przestrzegania ceremonii. A jeśli nie ma takich w domu wolnych,
to raczej nie przyjmować zaproszenia. Dbać w ten sposób o przystojność i dobrą
opinię domu, z którego wychodzą.
15. Dyrektorzy niech pilnują, by tak profesorzy, jak inni przełożeni
podwładni, nie zawierali znajomości z osobami spoza domu, ani nie składali wizyt.
16. Jak najmniej angażować obcych nauczycieli, bądź ze względu na
znaczny koszt, bądź dlatego, że ci nie dbają zazwyczaj o stronę moralną w nauczaniu,
co przecież jest celem zasadniczym naszych starań. Ze względu na brak personelu
wypadnie czasem łączyć dane klasy uczniów, wykładając na przykład
w jednym roku historię średniowieczną, w następnym historię nowożytną;
z filozofii wykładać przez jeden rok logikę, przez drugi etykę itp. A gdy potrzeba
zatrudnić jakiegoś profesora z zewnątrz, dyrektor niech odniesie się do Przełożonego
Generalnego.
17. Należy przesyłać w każdym kwartale sprawozdanie ze stanu
zdrowotnego, gospodarczego, szkolnego, a zwłaszcza moralnego własnego zakładu,
notując szczegóły dodatnie i ujemne strony, dla informacji Przełożonego Generalnego.
18. Odnośnie do sprawozdania dyrektora, posłużyć się należy specjalnym
rejestrem, w którym należy notować jakiekolwiek dochody, pieniądze oddawane przez
prefekta tygodniowo, rozchody, jak również pieniądze wydawane przez prefekta na
wydatki zwyczajne i nadzwyczajne, z uwidocznieniem dochodów i rozchodów. A jeśli
wypadnie poczynić wydatki sekretne, może je notować w dzienniczku specjalnym,
który przedstawi Przełożonemu Generalnemu, jako sprawozdanie doroczne oraz
ilekroć Przełożony tego zażąda.
310

73.7 Page 727

▲back to top
19. Nie należy zaprowadzać żadnych zmian w rachunkowości bez
porozumienia się z Przełożonym Generalnym.
20. Należy zalecić stosowanie się do dekretów kongregacji rzymskich z
roku 1848, nie trapiąc się, tym, że dotąd nie można było ich przestrzegać.
21. Odnośnie do egzaminatorów przez nich żądanych, członkowie kapituł
poszczególnych domów pełnić będą funkcje egzaminatorów prowincjalnych,
a członkowie Kapituły Wyższej będą egzaminatorami generalnymi. To zarządzenie
jest tymczasowe.
22. Regularnie urząd dyrektora w zakładzie trwa 6 lat, podobnie jak urząd
Członków Kapituły Wyższej. Przełożonemu Generalnemu przysługuje władza ich
zmiany lub zatwierdzenia na dalsze trzechlecie, jeżeli tego wymagać będzie chwała
Boża.
23. Sprawa, do której zmierzać winni wszyscy dyrektorzy z Członkami
Kapituły Wyższej, jest ujednostajnienie zarządu ogólnego Zgromadzenia, a przeto
studiowanie, w jaki sposób wyjąć Kapitułę Wyższą spod kierownictwa Oratorium.
NB. Na konferencjach jesiennych 1875 roku, odnośnie do szkoły
wieczorowej, postanowiono odbywać ją w poszczególnych zakładach poza Oratorium,
przed kolacją, by stwierdzić, czy ten czas się nadaje, bez zmiany jednak modlitw
wieczornych, które mają być o godzinie 9 - tej.
Ścisłe życie wspólne w duchu rodzinnym za pośrednictwem ustawicznego
pełnego miłości nadzoru ojcowskiego, wspólna troska, by żyć przykładnie,
przestrzeganie ubóstwa było przedmiotem ustawicznych zachęt wychodzących ze
serca Świętego Założyciela.
8. RADY I UPOMNIENIA PARTYKULARNE
Święty nie omieszkał upominać poszczególnych dyrektorów, gdy uznał za
stosowne, w czasie rekolekcji i wizytacji domów, ustnie i na piśmie; a oddani synowie
przyjmowali i zachowywali wiernie słowa ojcowskie.
Przechowały się cztery listy Świętego, które rzucają, światło na jego szczerość
i ojcowską troskliwość, pokorę i uległość tych, którzy je przyjmowali i nam
przekazali, nie dbając o to, że mogłyby służyć do poznania ich uchybień, przede
311

73.8 Page 728

▲back to top
wszystkim pragnęli wiernie przechować dla następnych pokoleń to, co mogłoby
zilustrować świętość, mądrość i ojcowską dobroć Ojca.
Pierwszy i trzeci przytaczamy dosłownie. Drugi nie nosi nazwiska adresata,
nawet w oryginale usuwamy jednak z niego trzy wyrazy, stawiając w ich miejsce
kropki, by nie zdradzić do kogo się odnosiły. Tak samo w czwartym, noszącym datę
„Wigilia Wniebowzięcia NMP 1874 r.”.
Są to rady i upomnienia, które dziś, czy jutro mogą być i dla innych korzystne
i stosowne.
I. Do księdza Lemoyne rekolekcje 1871 r.
l. Nie opuszczać nigdy sprawozdania miesięcznego, dwóch konferencji: jedna
na temat Reguł, inna o przedmiocie ascetycznym.
2. Zajmuj dobrze czas; studiuj dobrze twe kazania i rozwijaj ducha pobożności
wśród twych wychowanków.
3. Nie wydalaj się z domu bez potrzeby, a w wypadku nieobecności staraj się
zapewnić w kolegium porządek i karność.
II. Poufne
1. Jedno kazanie na temat ducha miłości i jedności braterskiej. Jeden Bóg,
jeden pan jeden przełożony, jedno Zgromadzenie.
2. Sprawozdanie miesięczne, zbierać kapitułę, odbywać i zalecać
praktyczne rozmyślanie, na przykład nie trzymać pieniędzy dla własnego użytku, nie
robić wydatków bez zgody kapituły.
3. Nie krytykować tego, co się przedtem wykładało w szkołach i poza
szkołą w mieście. Nie chwalić się publicznie lub prywatnie z tego, co się dokonało lub
co się czyni.
4. Unikać rozmów, wizyt, stosunków niekoniecznych, unikać poufałości
z osobami innej płci. Ktoś zauważył o twoim zbyt długim pobycie w...
5. Odnosić się z szacunkiem do miejscowego duchowieństwa, chwalić je.
Nigdy nie krytykować lub wynosić się ponad innych na ambonie, lub gdzie indziej.
6. Robić dobrze bez ujawniania się. Fiołek pozostaje w ukryciu, lecz z
zapachu poznaje się, gdzie on jest.
312

73.9 Page 729

▲back to top
Przeczytaj, praktykuj, a potem pomówimy. Przyjmij wszystko od twego
kochającego cię w Jezusie Chrystusie. Ksiądz Jan Bosko
III. Carissimo D. Bonetti!
Nie przypuszczam, by nie można zapobiec uchybieniom, gdy się zastosuje
w praktyce normy zasadnicze w naszych domach.
Spróbuj:
1. Sprawozdanie miesięczne, na które należy położyć nacisk, by przełożony
rozmawiał szczerze ze swym podwładnym o każdej rzeczy, ten ze swojej strony niech
powie wszystko, a jeśli nie mówi, należy mu to przypomnieć.
2. W sprawozdaniu zwrócić uwagę, czy rozmowa była poprawa, czy nie;
czy trzymano się danych rad i nalegać na ich wykonanie.
3. Nie opuszczać nigdy dwóch konferencji miesięcznych: jedna ascetyczna,
inna wyjaśniająca Reguły.
4. Zebrać Kapitułę, a kilka razy wszystkich nauczycieli, by zastanowić się
nad środkami stosownymi do poprawy tego, co trzeba poprawić.
5. Pamiętaj, że dyrektor nie ma robić wszystkiego, lecz starać się, by inni
robili; czuwając, by wszyscy spełniali swój obowiązek.
6. Przeczytaj uwagi, które podałem na piśmie każdemu dyrektorowi
naszych domów.
Nie żądam od ciebie nic innego, jak zachowanie tych uwag, a Łaska Boża
znajdzie dostęp do serca wszystkich. Rekolekcje przygotują teren. W pierwszej
dekadzie maja odwiedzę was, a ty opowiesz mi o rezultacie tego, co ci poleciłem.
Skądinąd „mundus in malignitate positus est totus” i nie możemy go zmienić od razu.
Niech ci Bóg błogosławi etc.
Turyn, 17.04.1873 r.
Ksiądz Jan Bosko
313

73.10 Page 730

▲back to top
IV. Carissimo
W ciągu tych rekolekcji rozmawiałem z rożnymi współbraćmi z naszych
kolegiów i zanotowałem to, co mi się wydało godne uwagi w... (tym domu ). Zawołaj
więc prefekta i wspólnie przeczytajcie:
1. Nie zapominajcie o tym, co wam gorąco zaleciłem, gdyście mi
towarzyszyli do...
2. Jeden i drugi zbyt łatwo wydalacie się z zakładu i chodzicie do rodzin
chłopców lub prywatnych.
3. Wielkie skargi na temat schludności osobistej, ubrań i lokalów w domu,
poważne skargi na temat karności, są to dwie zasadnicze rzeczy. A kto za nie
odpowiada? Czy dyrektor i prefekt robią, co do nich należy? Czy przenoszą nad to
wszelkie inne zajęcia?
4. Wielu rodziców żali się z powodu administracji; wielu chłopców
niezadowolonych, podczas gdy innych otacza się szczególnymi względami etc.
Niech Bóg wam dopomoże: pracujcie dla zbawienia dusz, zwłaszcza waszych.
Amen.
Wigilia Wniebowzięcia NMP l874 r.
XJB
9. Sprawozdania i uchwały na konferencjach
Nasze Zgromadzenie otrzymało Dekret pochwalny 25 lipca 1864 r., podczas
gdy ostateczne zatwierdzenie Ustaw zostało odłożone na czas stosowniejszy. Ze
względu więc na przepis w nich zawarty, iż „Przełożony winien zwołać raz w roku
Kapitułę i dyrektorów poszczególnych domów, by poznać i zaradzić potrzebom
Towarzystwa, wyłaniającym się stosownie do czasów, miejsc i osób…” ( Rozdz. IX,
Zarząd wewnętrzny Towarzystwa, art. 6), od roku 1865 zaczęto spełniać ten przepis
z pewną uroczystością przez zwoływanie Konferencji Generalnych dorocznych,
z okazji uroczystości św. Franciszka Salezego, w których wraz z dyrektorami brali
udział wszyscy Współbracia Oratorium.
314

74 Pages 731-740

▲back to top

74.1 Page 731

▲back to top
Gdy zdarzało się, że z końcem stycznia Ksiądz Bosko był nieobecny w domu,
wówczas uroczystość św. Patrona przenoszono wraz z wymienionymi konferencjami
do jego powrotu. Posiadamy z nich sprawozdania na luźnych kartkach. Nie można
ustalić z pewnością, przez kogo zostały sporządzone. Widocznie jednak praca została
dokonana na polecenie Księdza Bosko i dlatego należy ją bardzo cenić. Są to, bowiem
oryginalne kartki z historii naszego Towarzystwa, które podają stopniowy rozwój
Zgromadzenia oraz gorliwość Założyciela, wpajającego między swych synów
obserwancję Ustaw.
1.W 1871 r. – Konferencja doroczna miała miejsce 30 stycznia, oprócz współbraci
z Oratorium, obecni byli wszyscy dyrektorzy kolegiów, to jest: Borgo S. Martino,
Lanzo, Cherasco, Alassio oraz ksiądz Pestarino.
„Po złożeniu ślubów trzyletnich przez dwóch współbraci, Ksiądz Bosko
zaprosił dyrektorów kolegiów, by każdy po kolei przedstawił postęp domów im
powierzonych. Jako pierwszy przemawiał dyrektor kolegium Borgo S. Martino, potem
dyrektor z Lanzo, po nim dyrektorzy kolegiów w Cherasco i Alassio. Z wyjątkiem
pewnych braków i spraw nieistotnych, wszyscy byli zadowoleni z pracy swych
podwładnych, podnosząc raczej radości niż kolce. Zaproszono również księdza
Pestarino, by powiedział parę słów o swej parafii przedstawił on pokrótce jej stan,
podkreślił czynione wysiłki, zwłaszcza w okresie obecnego karnawału, wspomniał
o wznoszonym budynku w Mornese, wyrażając nadzieję, że niebawem go się ukończy.
Przy końcu zabrał głos Ksiądz Bosko i tak przemówił: Zbierając wyniki sprawozdań
o naszych domach, winniśmy dziękować Bogu, że nam błogosławi. Widzimy, że nasze
Zgromadzenie od roku wzrasta i krzepnie z dobrej woli i pracy wspólnej członków.
Mamy już nie tylko pokaźną liczbę chłopców aspirantów, lecz wielka ich liczba prosi
o przyjęcie do Zgromadzenia, a są to młodzieńcy dobrej woli”.
„Ponieważ mówiono tu o domach poszczególnych, ja powiem o Oratorium,
które jest domem Macierzystym, centralnym: Muszę wyrazić radość na widok tego,
iż stwierdzamy w obecnym roku znaczny postęp: zaprowadza się we wszystkim
systematyczny porządek. Zadowolony jestem ze znacznego polepszenia wśród
rzemieślników, którzy po inne lata, dla braku należytej dyscypliny byli prawdziwym
biczem dla domu. Jeszcze nie wszyscy są mąką, z której można by upiec hostie, lecz
315

74.2 Page 732

▲back to top
poprawa nastąpiła i wielu prosi o przyjęcie do Zgromadzenia. Widzę również,
że wśród samych współbraci wzrosła gorliwość w dobrym i jedność ducha tak
konieczna u nas”.
„Widzę, że w poszczególnych domach pracuje się wiele, naprawdę wiele. Ci co
uczą, asystują również w sypialniach, na przechadzce, na rekreacji, dają korepetycje,
asystują w jadalni i znajdują jeszcze czas na czytanie, studiowanie i na przygotowanie
się na lekcje. To zamiast smucić, sprawia mi wielką radość, bo gdzie się wiele pracuje,
tam szatan nie może panować. Pracuje się dużo w poszczególnych domach, ale pracuje
się wiele i tu. To prawda, że jest nas tu wielu, lecz mnóstwo jest także zajęć, które,
pomimo że nie są tak widoczne, to jednak potrzebują personelu. Ja przedtem nie
myślałem, że będziemy tak wszyscy zajęci. Pewnego razu, gdy potrzebowałem, by mi
skopiowano dwie stronice, wołam jednego i pytam: Czy miałbyś czas na przepisanie
mi dwu stronic? Tak, odpowiada, lecz musiałbym to a to zostawić. Wołam drugiego
i odpowiada mi to samo. Przeszedłem wszystkich i nie znalazłem żadnego, który by
miał do dyspozycji godzinkę czasu wolnego. Ja, zamiast się smucić, cieszę się z tego
i proszę Boga, by raczył zawsze zsyłać nam wiele pracy, gdyż biada nam, gdy unikać
będziemy trudu i nie będziemy mieli roboty. Upadek wielu zgromadzeń zakonnych,
wierzcie mi, przyszedł z powodu próżnowania, gdyż lenistwo jest ojcem wielu
występków. Dlatego lękajmy się, by to monstrum nie zagnieździło się i u nas.
Następnie potrzebowałbym, by każdy zabrał się do robienia pieniędzy. Wydatki
mamy wielkie, imprezy, do których zabieramy się, są ogromne, a obliczone co
najmniej na 200.000 franków. Jakże to, spyta ktoś: Ksiądz Bosko zawsze nam mówi,
by być oderwanymi od bogactw doczesnych, nie trzymać, ani obracać pieniędzmi,
a teraz wzywa, byśmy robili pieniądze?
Tak, odpowiadam: winniśmy robić pieniądze i mamy na to skuteczny środek,
a jest nim: oszczędzać we wszystkim, w czym możemy, co nie jest koniecznie
potrzebne! Powinniśmy oszczędzać, o ile możliwe, tak w podróżach, jak w ubraniu.
Nie znaczy to, że te drobne oszczędności wystarczą na pokrycie ogromnych
wydatków, jakie ponosimy. Lecz jeśli my tak czynić będziemy, Opatrzność ześle nam
resztę i możemy być tego pewni, jakakolwiek zajdzie potrzeba.
Zresztą nie potrzebujemy tym zbytnio się przejmować, gdyż jeżeli będzie dobry
cel z naszej strony, Opatrzność ześle nam, potrzebne środki. Teraz na przykład mamy
316

74.3 Page 733

▲back to top
w ręku znaczne inwestycje. Jest tu niedaleko kościoła plac, na którym rozpocznie się
budować czym prędzej. Jest jeszcze wiele innych wydatków. Mamy zacząć budowę
kościoła w pobliżu owego protestanckiego i mam nadzieję zacząć go tej wiosny.
Buduje się w Lanzo, trzeba dokończyć budowę w Borgo S. Martino,
w Alassio, a ja nie mam ani solda. A pomimo to zobowiązuję się do płatności,
zawieram umowę o dostawy i jestem pewien, że Pan Bóg mi pośle pieniądze. To,
o czym się przekonałem, jest, że gdy posiadamy jakąś nieruchomość lub grunt,
Opatrzność przestaje nam posyłać środki; dopóki jest ten kawałek pola, nic nie
przychodzi i trzeba zawieszać prace. Dlatego porzucić trzeba myśl posiadania
jakichkolwiek nieruchomości, gdyż są to tylko przeszkody.
U nas na Valdocco nie ma takiej jednolitości, jak w innych domach, gdyż prócz
większej liczby członków, znajduje się tu pewna ilość osób spoza Zgromadzenia, które
z pewnych względów tolerujemy. Mamy nadzieję, że z czasem zredukują się do
samych członków Zgromadzenia.
Prócz tego mamy jeszcze inne powody do oszczędzania. Obecnie ciąży na nas
wielkie utrapienie w związku ze służbą wojskową. Zanim jakiś młodzieniec stanie do
pracy w Zgromadzeniu, kosztuje nas bardzo wiele, najpierw z powodu studiów,
utrzymania, odzieży, następnie wykupienia go spod służby wojskowej.
Inna rzecz, którą należy wziąć pod uwagę i poprawić, to jest teatr
i przedstawienia, czy recytacje, które się w nim odbywają. Dotąd tolerowałem
i jeszcze toleruję to, lecz dążę do tego, by teatrzyk był przeznaczony jedynie dla
młodzieży, a nie dla tych, co przychodzą z zewnątrz. W każdym zakładzie
wychowawczym, czy się deklamuje dobrze, czy źle, muszą być występy publiczne, by
młodzież uczyła się czytać z sensem poza tym, gdy go brak, to jakby nie było życia
w zakładzie.
Widzę jednak, że u nas obecnie nie jest wszystko w porządku, jak było
w pierwszych czasach. To już nie teatrzyk, lecz prawdziwy teatr. Dlatego pragnę, by
teatrzyki miały, jako zasadę: bawić i pouczać. Nie należy wiec przedstawiać scen
okrutnych, wywierających ujemne wrażenie na ich delikatnym uczuciu. Niech daje się
komedie, lecz niech to będą sztuki proste, z jakimś sensem moralnym. Niech kwitnie
śpiew i muzyka, które wnoszą tak dziś polecane w programach szkolnych
urozmaicenie. Niech recytuje się poezje wybitnych autorów. Przy tym, jeśli się,
317

74.4 Page 734

▲back to top
zaprasza gości, niech to będą dobrodzieje, którym będzie przyjemnie widzieć,
że wszystko wychodzi na pożytek młodzieży, dla której dobra poświęciliśmy się i na
rzecz, której współdziałają nasi dobrodzieje.
Nie mogą się pojawiać na scenie stroje nieprzyzwoite i obrażające skromność.
Niech się, przedstawia rzeczy podające nowe wiadomości, na przykład podróże do
miejsc świętych, jakieś zdarzenia z historii biblijnej itp., a tak osiągnie się cel, jaki
sobie zakreśliliśmy. Nie życzyłbym sobie, by nasz teatrzyk stawał się publicznym
teatrem, rozbudzając zawiść u tych, którzy nie mogą się doń dostać i szukają
wszelkich sposobów zdobycia biletu wstępu.
Widziałem osoby biorące udział w przedstawieniach w strojach tak
nieprzyzwoitych, iż nie wiem w ogóle, w jaki sposób mogły się tam dostać. Nie
chciałem uciec się do niegrzeczności, żeby ich z miejsca nie wyprosić. Nie można
również tolerować pewnych trywialnych wyrażeń scenicznych, jak na przykład: „ten,
ów przeklęty” itp. Gdy się zaprasza kogoś na przedstawienie, życzę sobie, by to byli
nasi dobrodzieje, a nie inni.
Prawda, że te sprawy winien bym poruszać wobec kierowników
odpowiedzialnych za teatrzyk, lecz chciałem je powiedzieć tutaj, by wszyscy
wiedzieli, jak te rzeczy powinny wyglądać i by nikt nie próbował wprowadzać tego, co
nie przystoi.
Poza tym winniśmy się zachęcać wzajemnie do pracy:, pomimo iż liczba
współbraci rośnie, jednak w stosunku do napływających próśb o otwarcie nowych
domów, żniwo jest wielkie, a robotników mało. Cudowny wzrost naszego
Zgromadzenia jest prawdziwym cudem, zważywszy trudne czasy, wielkie przewroty
i walkę, jaką wytacza się cnotliwym. W czasie obecnym, gdy wszystkie zakony
zostały zniesione przez państwo, nawet zakonnice nie mogą spokojnie mieszkać
w swych klasztorach i nawet się nie patrzy dobrym okiem na zakonników, my ich
gromadzimy i jakby na urągowisko naszym wrogom, zakładamy domy i robimy to
dobro, które można. Tu jawny jest palec Boży i opieka Najświętszej Dziewicy.
Ustawy cywilne nie tolerują zakonników, a my zmieniamy habit i w stroju zwykłych
księży robimy to samo. A gdyby nie tolerowali już sutanny księżowskiej, to cóż
wielkiego? Będziemy się ubierać jak inni i nie zaprzestaniemy robić tego samego,
zapuścimy brody, jeśli potrzeba, gdy to nie będzie nam przeszkadzać czynić dobrze.
318

74.5 Page 735

▲back to top
Mamy przeciwko sobie całą masonerię, wszyscy nas nienawidzą, prześladują, a my
żyjemy spokojnie pod opieką Boga. Przeciwko nam cała armia dziennikarzy,
a pomimo to nasze domy zyskują wciąż większe uznanie wśród publiczności i więcej
mamy poleconych chłopców, niż możemy ich przyjąć.
Dzisiaj pragnąłby, zalecić jedna cnotę, które obejmuje i streszcza wszystkie
inne cnoty, to jest posłuszeństwo. Możecie być pewni, że, jeśli we wszystkim
będziemy czynić wolę tego, który ustanowiony jest do rozkazywania, nie zbłądzicie,
gdyż Pan bóg towarzyszyć nam będzie swoimi natchnieniami. A kto szuka wymówek i
stara się zmienić wolę przełożonego, ten błądzi. Z doświadczenia wiem, że ilekroć
odstąpiłem od pierwotnego postanowienia, idąc za zdaniem innych, zmyliłem. Zresztą
powiadam wam, że w Zgromadzeniu posłuszeństwo jest wszystkim: jeśli zabraknie
posłuszeństwa, będzie nieporządek i nastąpi ruina.
Prócz tego wszystkim polecam trzymać się reguły i nie pozwalać na
wyjątki. Może przyjść czas, kiedy konieczne będzie zrobienie wyjątku, lecz na samą
myśl o tym drżę. Nie chcę przez to powiedzieć, by w razie konieczności, nie chwytać
się stosownych środków do zapobieżenia potrzebie. Lecz gdy coś się robi poza
zwyczajną regułą, niech to będzie z czystej konieczności.
Nieustannie zachęcam was do pracy. Ze swej strony poświęcę resztę
życia, które mi pozostaje, dla dobra chłopców. Każdy z was wie, iż miałbym już
przejść do wieczności już w 50 – tym roku życia, lecz gromada chłopców swoimi
modlitwami przedłużyła mój pobyt na ziemi. Dziękuję Bogu za tę łaskę i poświęcę me
życie na korzyść tych, co mi je otrzymali od Boga. Czyńcie wy tak samo, gdyż
„messis quidem multa, oper arii autem pauci”.
Święty mówił jeszcze szczegółowo o teatrzyku, lecz zbędne dodawać
więcej o tym, tym bardziej, że w tym roku skierował do domów niewielki paru
stronnicowy okólnik na temat: - REGOLE PER TEATRINO / prawie dosłownie
zamieszczony później w regulaminach dla domów św. Fr. Salezego/ -
1. Celem teatrzyku jest rozrywka, wychowanie, pouczanie i oddziaływanie jak
najbardziej umoralniająco na chłopców.
2. Ustanawia się kierownika teatrzyku, który winien informować dyrektora o
tym, co się chce przedstawić, o terminie występu, oraz porozumieć się z nim co do
319

74.6 Page 736

▲back to top
wyboru sztuki scenicznej, lub poezji recytowanej, oraz chłopców mających
przedstawiać na scenie.
3. Aktorów wybierać wśród chłopców najbardziej wzorowych w zachowaniu,
się, których od czasu do czasu należy zmieniać.
4. Tych, co są już zajęci w śpiewie, lub muzyce, raczej nie zajmować na
scenie; mogą deklamować jakiś utwór w przerwach.
5. W miarę możności zwolnić od recytacji majstrów.
6. Dbać należy, by utwory sceniczne były wesołe i stosowne dla młodzieży,
lecz zawsze pouczające i umoralniające, nadto krótkie. Sztuki przydługie, oprócz
uciążliwych prób, nużą i obniżają u widzów nawet te wartości, którym należy się
szacunek.
7. Unikać takich sztuk scenicznych, które przedstawiają fakty okrutne. Pewne
sceny nieco poważniejsze są tolerowane; niech się jednak usunie pewne wyrażenia
niechrześcijańskie lub frazesy trywialne.
8. Kierownik niech będzie zawsze obecny na próbach, a gdy robi się je
wieczorem, nigdy nie należy przeciągać ich poza godzinę 10.00. Po skończeniu próby
niech czuwa, by każdy udał się natychmiast na spoczynek, nie pozwalając na
gadaninę, będącą okazją do złego i przeszkadzającą tym, którzy już śpią.
9. Kierownik teatrzyku niech postara się przygotować scenę na dzień przed
występem, by nie gwałcić dnia świątecznego.
10. Pilnie czuwać nad przyzwoitością strojów i nie pozwalać, by były zbyt
kosztowne.
11. Przed każdym przedstawieniem porozumieć się z kapelmistrzem
i kierownikiem chóru w wypadku, gdy mają wykonać swoje partie.
12. Bez słusznej przyczyny, niech nie pozwala nikomu wchodzić na scenę, ani
do garderoby aktorów, niech dopilnuje, by ci nie prowadzili rozmów pokutnych i
niech czuwa nad tym, by zachowali się we wszystkim z należną przyzwoitością.
13. Niech tak urządzi wszystko, by teatr nie kolidował z rozkładem dziennym,
a gdy zajdzie konieczność jego zmiany, niech się porozumie z przełożonym domu.
14. Nikomu nie wolno osobno jadać kolacji. Nie należy dawać żadnych
specjalnych nagród tym, którzy są obdarzeni od Boga talentem deklamatorskim, czy
320

74.7 Page 737

▲back to top
muzycznym. Otrzymali już swą nagrodę, przez powierzenie im odegrania pewnych
utworów.
15. W podnoszeniu i spuszczaniu kurtyny należy unikać różnych defektów, jak
urywania się sznurków, niszczenia kulisów itp.
16. Przechowywać starannie w bibliotece teatralnej sztuki dramatyczne
i stosowne przedstawienia dla naszych zakładów.
17. W razie potrzeby doda mu się pomocnika, tzw. Suflera.
18. Niech zaleca aktorom unikanie przesady w recytacjach wokalnych,
wymową jasną, gestykulację naturalną i zdecydowaną, otrzyma się to
z łatwością, gdy będą należycie wczuwali się w swą rolę.
19. Należy pamiętać, że atrakcją naszych teatrzyków jest wypełnianie przerw
między odsłonami przez odpowiednio dobrane i inscenizowane deklamacje.
Ksiądz Jan Bosko rektor...
NB. W wypadku potrzeby kierownik mógłby powierzyć nauczycielowi
studentów lub asystentowi rzemieślników, by sami przygotowali ze swymi
wychowankami jakąś farsę lub mały dramacik.
2.W Roku 1872 – Konferencja Generalna odbyła się po powrocie Księdza Bosko
z Varazze, po długiej i ciężkiej chorobie.
Wzięli w niej udział, oprócz dyrektorów domów, wszyscy współbracia
Oratorium. Lecz nie przechował się z niej żaden dokument, prócz wzmianki księdza
Pestarino o Memoriale przezeń odczytanym na posiędzeniu, o początkach nowego
Instytutu Córek Maryi Wspomożycielki, którego Ksiądz Bosko wysłuchał
z przyjemnością.
3.W roku 1873 – przed uroczystością św. Franciszka Salezego, dokładnie
12 stycznia, odbyła się konferencja w celu dokonania wyboru ponownego ekonoma
i trzech radców na miejsce dawnych, którym upłynęła kadencja. Wybrani zostali:
ksiądz Savio, ksiądz Provera, ksiądz Durando i ksiądz Ghivareilo. Przy tej
okoliczności Ksiądz Bosko wypowiedział pamiętne prorocze słowa: „Widzę, zaczął ku
wielkiej mojej radości, że nasze Zgromadzenie rośnie z dnia na dzień, tak iż Kapituła,
którą dziś wybraliśmy, niedługo już pozostanie być kapitułą partykularną tego domu.
321

74.8 Page 738

▲back to top
Będzie ona ustanowiona na czele wszystkich naszych domów, jako organ nadrzędny
Zgromadzenia....”.
Wobec powszechnej wesołości współbraci tak ciągnął dalej:
Gdyby było możliwe, postawiłbym na środku podwórza „una sopanta”,
(barak), gdzie by mieściła się Kapituła, z dala od wszystkich śmiertelników. Lecz
ponieważ członkowie, jej muszą jeszcze pozostać na ziemi, będą mogli rezydować, tu
i tam w różnych domach, w miarę, jak zajdzie potrzeba. Na jej miejsce później
powstanie wybrana inna Kapituła domowa Oratorium, jak to ma miejsce we
wszystkich innych domach. Skłania nas do tego, zwiększająca się coraz bardziej liczba
współbraci. Widzę, w tym szczególną opiekę Nieba nad Zgromadzeniem, gdyż wielu
powoduje się specjalnym natchnieniem z góry, by wstąpić do niego, opuszczając
rodzinę, majątek, nadzieję zaszczytów i urzędów wysokich i zyskownych. A są i tacy,
którzy wnoszą domowi swój majątek, spełniając dokładnie to polecenie Boskiego
Mistrza: „Kto chce iść za mną, niech opuści ojca, matkę, braci i siostry, sprzeda, co ma
i rozda ubogim”. Pan Bóg dopomaga nam również w ten sposób, zrządzając, że ci
sami, którzy prześladują inne zgromadzenia zakonne, dopomagają nam w tym dziele
i dostarczają nawet broni, jeśli tak można się wyrazić, przeciwko sobie samym.
Lecz jeśli jest moim najgorętszym pragnieniem, by rosło nasze Zgromadzenie
i pomnażał się zastęp pracowników apostolskich, nie mniej gorąco pragnę, by ci
członkowie byli gorliwymi i godnymi synami św. Franciszka Salezego, jak jezuici są
godnymi synami św. Ignacego Loyoli. Cały świat, a najbardziej wszyscy niegodziwcy,
którzy w szatańskim wysiłku pragnęliby zgasić ten święty zarodek, zdumiewają się.
Żadne prześladowania i klęski nie przerażają tych bohaterów. Żyją w takim
rozproszeniu, że nie wiedzą nawet jeden o drugim, a przecież pomimo tak wielkiej
odległości, spełniają doskonale Reguły napisane przez ich dawnego przełożonego
zupełnie tak samo, jak gdyby stanowili społeczność w zakładzie. Tam, gdzie jest jakiś
jezuita, tam mówię, jest wzór cnoty, przykład świętości, tam głosi się kazania,
spowiada. Im bardziej ź1i sądzą, że ich zmiażdżyli, to oni tym więcej się mnożą
i dobro dusz wzrasta.
Podobnie jest z nami, moi synowie. Myślcie poważnie o stanie, do którego nas
Bóg powołuje i módlcie się, a wstępując do tego Zgromadzenia, uważajcie się za
wielkodusznych synów Chrystusa i tak pracujcie. Bądź wstępując do stanu
322

74.9 Page 739

▲back to top
kapłańskiego, bądź zostając laikami lub spełniając jakikolwiek inny urząd,
zachowujcie zawsze dokładnie Reguły. Czy pozostaniecie tu, czy w Lanzo lub
w jakimś innym domu; czy we Francji, Afryce lub Ameryce; czy będziecie sami, czy
razem, miejcie zawsze na oku cel tego Zgromadzenia, mianowicie pouczać młodzież,
a w ogólności bliźnich, dopomagając w zdobywaniu wiedzy i nauce rzemiosła,
roztaczając wpływ religijny na społeczeństwo, słowem zbawiać dusze. A gdybym
musiał wyrazić to, co mam teraz na myśli, powiedziałbym o wielkiej liczbie oratoriów
rozsianych po całej ziemi, jak we Francji, Hiszpanii, Afryce, Ameryce, i po tylu
innych kontynentach, gdzie nasi współbracia uprawiają nieznużenie Winnicę Jezusa
Chrystusa. Jest to tylko po prostu moja idea, lecz wydaje mi się, że można o tym
mówić już, jako o historycznym zdarzeniu.
Lecz ponieważ Ojciec św. Pius IX wzywa nas i wskazuje, jako pole pracy, samą
Italię, która według jego słów znajduje się w wielkiej potrzebie, będziemy
kontynuowali nasze wysiłki w Italii.
Jakkolwiek Niebo zrządzi pamiętajcie zawsze o celu Zgromadzenia, do którego
wstępujecie lub już wstąpiliście. Zachęcajmy się nawzajem i pracujmy nieznużenie
i zgodnie, by kiedyś przyjść wraz z duszami, które zdobyliśmy dla Boga, do
posiadania wspólnie, błogosławionego widzenia Boga przez całą wieczność.
W uroczystość św. Franciszka Salezego odnowiono Konferencję generalną, celem
zbadania potrzeb domów i obmyślenia ich dobrego postępu. Z krótkiego
sprawozdania, które dochowało się, dowiadujemy się, że we wszystkich domach
powiększyła się liczba wychowanków. Domy w ogólności postępują dobrze.
Stwierdzono otwarcie kolegium w Valsalice, powiększenie tego w Lanzo i Alassio
oraz przeniesienie hospicjum św. Wincentego w Marassi do Sampierdarena. W końcu
Ksiądz Bosko gorąco zachęcił, by starać się świecić dobrym przykładem
w zachowywaniu Regulaminów.
A oto szczegółowe sprawozdanie:
Po wezwaniu Ducha Świętego otwarto posiedzenie. Przewodniczący Ksiądz
Bosko znajdował się wśród uczestników na małym podwyższeniu, po obu jego
stronach zasiedli dyrektorzy różnych domów.
323

74.10 Page 740

▲back to top
Ksiądz Jan Bosko, po otwarciu obrad, polecił księdzu Rua, by odczytał
nazwiska członków Kapituły Wyższej, potem nazwiska należących do Kapituły
Oratorium, które najpierw było zależne od samej Kapituły Wyższej. Powiedział, że na
przyszłość Kapituła Wyższa będzie zwolniona od zajmowania się poszczególnymi
domami, lecz kierować będzie domami całego Zgromadzenia w ogóle. Ponieważ
jednak nie ma nikogo w miejsce tych, którzy należeli do Kapituły Domu
Macierzystego, a obecnie weszli do Kapituły Wyższej, dlatego niektórzy z niej
wchodzą jeszcze w skład Kapituły partykularnej Oratorium.
Po czym nastąpiły sprawozdania z poszczególnych domów, rozpoczynając od
najstarszego w Borgo S. Martino. Brakowało jednak dyrektora. Podano ogólnikowo,
że zarząd domu tak w sprawach materialnych, jak zwłaszcza duchowych postępował
dobrze.
Przyszła kolej na Lanzo. Dyrektor, ksiądz Lemoyne powiedział, że, ku jego
wielkiemu zadowoleniu, sprawy postępują dobrze, dzięki pomocy Bożej i współpracy
personelu oraz polecił modlitwom Zgromadzenia wspomniany dom. Potem zabrał głos
dyrektor domu w Varazze, ksiądz Francesia. Powiedział on, że w ubiegłym roku
musiał znieść wiele przykrości z przyczyny dwóch współpracowników, którzy nie
mieli powołania zakonnego. Pomimo tego w bieżącym roku zakończyło się to, sprawy
postępowały coraz lepiej, ku ogólnemu zadowoleniu.
Następnie przemawiał ksiądz Cerruti, dyrektor domu w Alassio.
Wspomniawszy o tym, że dom pod względem szkolnym, moralnym i zdrowotnym
przedstawia się dobrze dodał, że liczba wychowanków wzrasta tak dalece, iż wygląda
na to, ze zabraknie miejsca.
Następnie ksiądz Albera, dyrektor Oratorium św. Wincentego a Paulo
w Sampierdarena, podkreślił wielką potrzebę w tym mieście zakładu salezjańskiego
i stwierdził, że wiele dobrego czyni się głosząc kazania katechizmowe dla tamtejszych
mieszkańców. Również pod względem materialnym robi się, co można, zresztą lokal
staje się zbyt szczupły, z uwagi na rosnącą liczbę wychowanków.
Dyrektor kolegium szlacheckiego we Valsalice powiedział o przeciwnościach:
liczba wychowanków była nader szczupła, bo 22, a lokal obszerny. Zakład pod
nowym kierownictwem nie zdołał jeszcze zyskać reklamy wśród społeczeństwa, są
jednak pewne wyniki pocieszające.
324

75 Pages 741-750

▲back to top

75.1 Page 741

▲back to top
Jako ostatni przemawiał ksiądz Pestarino, dyrektor Córek Maryi
Wspomożycielki. Stwierdził on, że i tam sprawy szły bardzo dobrze. Brak dotąd
przełożonej, której jeszcze nie wybrano: przy końcu polecił się modlitwom
współbraci.
Po wysłuchaniu sprawozdania z poszczególnych domów, Ksiądz, Bosko tak
przemówił:
„Cóż powie nam jeszcze Ksiądz Bosko, spytacie. Och, miałbym wiele rzeczy
do powiedzenia, mógłbym z przyjemnością o nich mówić aż do jutra. Lecz zajęcia
moje nie pozwalają mi na to, zresztą nie chciałbym, byście stracili kolację. Moi
drodzy, nasze Zgromadzenie kwitnie, lecz jesteśmy w czasach bardzo krytycznych,
zwłaszcza pod względem środków materialnych. Dlatego polecam się bardzo, by
starać się niczego nie zniszczyć i oszczędzać we wszystkim. Nie chcę przez to
powiedzieć, by miesiącami pościć lub niedojadać, nie, nawet zaprowadzać jakieś
zmiany w zwykłych posiłkach. To, co polecam, by każdy spożywał tyle, ile
potrzebuje, by nie zniszczyć niczego. To samo odnosi się i do innych rzeczy. Dlatego
proszę bardzo wszystkich, by czuwano w domach, by nie niszczono ubrań, nie robiono
wydatków na zbędne podróże, by oszczędzano we wszystkim, w czym można.
Polecam się o to gorąco.
A jaką rzecz bardzo ważną chciałbym zalecić odnośnie do naszego
Zgromadzenia? Możecie się jej domyśleć. Jest to dokładne zachowywanie Reguł. Tak,
dokładne zachowanie Reguł. Jeśli będziemy dokładni w zachowywaniu naszych
Ustaw, będziemy podobali się Bogu (gdyż nikt nie powinien czynić tego, by się
podobać mnie lub innym) i pociągniemy swym przykładem innych, gdyż słowa
nakłaniają, a przykłady pociągają. Przeciwnie, jeśli nie będziemy ich zachowywać
i będziemy wykraczać nieumiarkowaniem, zwłaszcza w używaniu napojów
i będziemy roztargnieni w Kościele, szczególnie po Komunii św., to jakie pojęcie będą
mieć o naszym Zgromadzeniu? Wiecie, jakie następstwa pociąga za sobą
nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu? Znałem pewnego chłopca, skądinąd wzorowy,
który nie chciał jednak zostać księdzem z pewnego sekretnego powodu, krępował się
mi go wyjawić. Razu pewnego poszliśmy na przechadzkę i udało mi się wymóc na
nim wyjawienie go. Otóż, powiedział mi, jeśli ksiądz chce wiedzieć, proszę posłuchać.
Pewnego razu udałem się z ojcem do kawiarni i co tam ujrzałem? Księdza pijanego,
325

75.2 Page 742

▲back to top
rozebranego do koszuli Na ten widok doznałem takiego wstydu, że powiedziałem
sobie: No, wolę raczej śmierć, niż jako ksiądz robić z siebie taką figurę i dać innym
zgorszenie. Widzicie, więc, moi drodzy, jaki skutek złego przykładu.
Lecz ja nie dałem za wygrane i spytałem go:, Komu uczyniłeś taką obietnicę?
A on: Nikomu.
Na to ja zacząłem przekonywać go:
Słuchaj, ty nie masz obowiązku dotrzymania tej obietnicy, tym więcej,
że postanowiłeś nie być takim kapłanem, jak ten, którego widziałeś. To ci nie
przeszkadza zostać kapłanem. On zdawał się przyznawać mi rację, lecz dowiedziałem
się później, że po paru latach przeszedł do świeckiego życia.
Moi drodzy, ja jestem jak kapitan, za którym stoi jego państwo, a przed nim
wybrany zastęp gotowych na wszystko, by się przypodobać nie mnie, który jestem
lichym płatnikiem, lecz Bogu. Starajmy się, więc postępować tak, by budować
bliźnich, a wszystko dla większej chwały Bożej”.
Powzięto wiele uchwał, których zachował się egzemplarz, kopię zaś jego
rozesłano po wszystkich domach.
Uchwały podjęte na konferencjach generalnych z okazji uroczystości św.
Franciszka Salezego:
1. Z powodu konieczności starania się o profesorów dla klas gimnazjalnych,
należy wystosować podanie o dopuszczenie do egzaminów na profesorów gimnazjum.
Podanie najpierw wystosuje się z Alsssio, potem z Borgo S. Martino, w następnym
tygodniu z Varazze. Lanzo, Turynu, Sampierdarena i Valsalice.
2. Poleca się wszystkim dyrektorom osobiście lub przez wychowanków
zdobywać uczniów dla kolegium Valsalice, raczej zamożniejszych, by mogli płacić
przynajmniej znaczną część pensji.
3. Zobowiązuje się dyrektorów, by składali miesięczne sprawozdanie o stanie
zdrowotnym, ekonomicznym, szkolnym, a zwłaszcza moralnym własnego kolegium,
z uwagami o personelu na plus, czy na minus, by to mogło posłużyć, jako norma dla
Kapituły Wyższej, dla poznania należytego członków Zgromadzenia.
4. Ponieważ, brak często osób do obsadzenia zajęć w danym zakładzie, dlatego
przełożeni miejscowi niech starają się, usilnie, wykształcić personel nauczycielski,
326

75.3 Page 743

▲back to top
asystencki i pomocniczy w domu oraz by, o ile możliwe, nie wydalać ich łatwo dla
byle motywu, chyba, że dopuścili się poważnych uchybień przeciwko moralności,
wierności itp.
5. Przypomniano ponownie, by odbywały się dwie konferencje miesięczne w
każdym domu dla członków Zgromadzenia, z których jedna ma być zawsze na temat
Regulaminów Salezjańskich.
6. Zwracać uwagę należy w domach, by używano jednakowych podręczników
w szkole. W tym celu proponowano, by każdego roku odbywać w czasie wakacji
jesiennych konferencje na temat programu nauczania i podręczników. Ksiądz Bosko
zwrócił uwagę, że podręcznika „Historia Włoch” używa się w wielu kolegiach, zalecił,
przeto wprowadzić go i w naszych szkołach. Na lekturę rozrywkową zalecił „Czytanki
Katolickie” i „Bibliotekę Młodzieży włoskiej”, zwłaszcza te tomiki, które zostały
skomentowane przez kogoś z naszych, z pominięciem romansów i książek, które
mogłyby być niebezpieczne. Zakazał rozpowszechniania po naszych domach książek,
które nie otrzymały aprobaty Zgromadzenia.
7. Co trzy miesiące mają być wysyłane rachunki i każdy dom winien je
regulować pod adresem różnych działów Oratorium, jak również innych naszych
domów zaznaczając, jaki rachunek ma się zamiar uregulować. Pieniądze należy
przekazywać poszczególnym prefektom, a co zbywa, odsyłać Prefektowi Kapituły
Wyższej.
8. Należy ujednostajnić, o ile to możliwe, rozkład dzienny oraz regulamin
domów.
A gdy zajdzie potrzeba wprowadzenia, jakiej zmiany, należy powiadomić
o tym Księdza Bosko lub jego zastępcę.
9. Każdy dyrektor niech się stara podać nazwiska kandydatów do święceń na
półtora do dwóch miesięcy przedtem, zasięgnąwszy zdania własnej kapitały.
10. Dać sposobność księżom studiowania moralnej i każdego roku urządzać
egzamin.
11. Należy mieć specjalne względy dla członków zasłużonych dla
Zgromadzenia, tak w podróży jak w innych okolicznościach, zwłaszcza w chorobie.
Kiedy potrzebny będzie wyjazd do własnej rodziny, zważać na to, by nie byli dla niej
ciężarem, zwłaszcza, gdy sama znajduje się w trudnym położeniu. Dlatego za zgodą
327

75.4 Page 744

▲back to top
Przełożonego Generalnego lub Kapituły wyższej, należy im udzielić pomocy, jaką się
uzna za potrzebną.
12. W każdym domu prefekt lub ekonom winni dbać o moralność osób ze
służby oraz o wykonywanie przez nich ich własnych obowiązków. Dlatego niech ich
poucza, by dopełniali obowiązków religijnych, które do nich się odnoszą.
13. Noty z zachowania się chłopców należy odsyłać dyrektorowi, inni zaś niech
dają stopnie z zachowania, w porozumieniu się z dyrektorem, w katalogu sprawowania
się chłopców.
14. Niech dyrektorzy często zbliżają, się do najbardziej potrzebujących pomocy
uczniów, by dopomóc im w poprawie obyczajów oraz by poznać ich partykularne
potrzeby i zapobiec im.
Przy końcu następowała uwaga dodana przez księdza Rua: Projekty do wzięcia
pod uwagę na następnej konferencji:
l. Czy nie byłoby pożyteczne odbywać, co roku konferencji, w celu
sformułowania programu dla naszych szkół, i to w jesieni?
2. Czy nie byłby stosowny spis książek używanych w naszych szkołach?
3. W tym samym czasie zapowiedziano inne konferencje na dzień 9 - ty
września: Oratorium przed rekolekcjami, z udziałem dyrektorów i prefektów domów.
W międzyczasie zabiegano gorliwie o zatwierdzanie Ustaw, przeto wypadało
nalegać na ich przykładne i dokładne zachowanie. Trzeba było również zastanowić się
czy nie należało wprowadzić do nich pewne dodatki i zmiany, nim się je przedłoży do
ostatecznej aprobaty.
Rozesłano po domach postanowienia powzięte na Kapitule, zredagowane przez
księdza Rua, a zatwierdzone przez Księdza Bosko, dotyczyły one uprzedniej cenzury
pism członków, nim zostaną oddane do druku, dalej była mowa o stosunkach tychże
z eksternistami o zwolnieniu dyrektorów od spełniania niemiłego obowiązku
powiadamiania rodziców o sprawowaniu się ich synów, także o niektórych
szczegółowych normach dotyczących zachowania ślubu ubóstwa.
328

75.5 Page 745

▲back to top
POSTANOWIENIA powzięte na Konferencjach jesiennych przez dyrektorów
i prefektów Zgromadzenia św. Franciszka Salezego:
1. Nie wydrukuje się nic przez członków Zgromadzenia, co by nie zostało
przejrzane przez Kapitułę Wyższą i nie otrzymało jej zezwolenia.
2. Dyrektorzy niech uważają na to, by ich podwładni nie utrzymywali
stosunków
z osobami z zewnątrz i nie składali wizyt prywatnych w domach.
3. Wiadomości o sprawowaniu się wychowanków z reguły niech udziela
rodzicom dyrektor lub w jego zastępstwie prefekt, któremu udzieli pewnych
wskazówek odnośnie wykonywania tego obowiązku.
4. Proszono Przewielebnego Księdza Bosko o ustanowienie regularnego
nowicjatu.
5. Baczyć należy zawsze, by podtrzymywać powagę dyrektora i dlatego, o ile
możności, prefekci niech biorą na siebie sprawy przykre, pozostawiając dyrektorowi
rozdzielanie nagród i tym podobnych zaszczytów.
6. Nie pozwala się majstrom pracowni wykonywać zleceń członków
Zgromadzenia, bez zezwolenia dyrektora lub prefekta domu, do którego są
przydzieleni.
7. Gdy trzeba postarać się o nową odzież, dbać należy o to, by sutanny dla
wszystkich księży i kleryków były z jednakowego materiału, podobnie ubrania dla
koadiutorów. Wypadnie także służbie szyć odzież z jednakowego materiału, stosownie
do ich stanu, celem uniknięcia zawiści, która łatwo mogłaby powstać. Co do gatunku
materiału
i kroju odzieży, trzymać się należy wzoru nadesłanego przez Kapitułę Wyższą.
8. Każdemu wolno będzie mieć u siebie dwie pary obuwia i dwie zmiany
odzieży, dlatego, gdy wypadnie, komu sprawić nowe, należy oddać znoszoną odzież
i obuwie.
9. Należy oznaczyć pieczęcią kolegium podręczniki szkolne, którymi się
posługują wszyscy z danego domu i inne wypożyczane z biblioteki, by na czas
zwracać je. Wszystkie inne książki policzy się na rachunek otrzymującego je.
10. Ilekroć przyjmuje się jaką osobę do pracy, należy sporządzić inwentarz
tego, co wnosi do domu, oznaczyć odzież, jaką otrzymuje, stemplem odnośnego domu.
329

75.6 Page 746

▲back to top
11. Należy zdać sprawozdanie, czym prędzej z metody, jakiej się trzyma
poszczególny prefekt, odnośnie dyspensy.
12. Prefekt niech troszczy się o schludność w pokojach, odzieży i osobach
wychowanków.
13. Dla uproszczenia rachunkowości, każdy dom niech prowadzi kwartalne
zestawienie swych wierzytelności względem innych domów Zgromadzenia, a gdy
zdarzy się, że który nie może sprostać swym długom, niech się zwróci do Kapituły
Wyższej.
14. W transakcjach korzystnych należy, o ile możności, posłużyć się Oratorium.
Święty dodawał własnoręcznie następujące oświadczenie:
„Zatwierdza się uchwały dyrektorów i prefektów wyżej spisane uważając,
że wyjdą na większą chwałę Bożą. Należy przesłać ich kopię dla prefekta i dyrektora
każdego domu, by wprowadzili je w życie.
Turyn, w nowennie św. Jana Chrzciciela 1873 r.
XJB
4.W roku 1874 - Konferencje Generalne odbyły się po powrocie księdza Bosko
z Rzymu, po uzyskaniu definitywnego zatwierdzenia Ustaw, ściśle dnia 17 i 18
kwietnia. Mamy o tym przekaz księdza Lemoyne. Jest to dokument wzniosłych myśli,
które wyszły z ust Świętego, pełnego wdzięczności Bogu za uzyskanie zatwierdzenie
Reguł. Są to święte i drogie polecenia, o których nie powinno się nigdy zapomnieć!
Obecnie, gdy Reguły nasze zostały zatwierdzone, konieczną jest rzeczą, byśmy
od tej chwili postępowali w dokładnym porządku.
Trzeba, by przełożony mógł według swego uznania rozporządzać jednostkami,
zwłaszcza, co dotyczy czynności kapłańskich.
Wyrzeknijmy się indywidualnych pragnień i skłonności i uczyńmy wysiłek,
by utworzyć jedno ciało.
Niech nikt nie wzbrania się od pracy nakazanej, nawet, gdy ta staje się męcząca
lub wstrętna.
Nie tylko pozostawać w łączności z dyrektorem, lecz spełniać prawdziwe
posłuszeństwo? a zamiast interpretować regułę w sensie zwolnienia się od pracy,
330

75.7 Page 747

▲back to top
tłumaczyć ją na korzyść obowiązku pracowania, przy czym należy ją spełniać żwawo
i wesoło.
Czcić Zgromadzenie nie ogólnikowo, lecz we wszystkich jego członkach.
Naszym Ojcem jest Bóg, matką Zgromadzanie: dlatego kochać je, bronić jego dobrej
sławy, nie czynić nic, co by mogło przynieść mu ujmę, trudzić się dla jego
rozkrzewienia i pomyślności.
Wystrzegać się zbytniej miłości ku rodzicom. „Kto kocha swego ojca i matkę
więcej niż mnie, powiedział Boski Zbawiciel, nie jest mnie godzien”. Dla nas dom
rodzinny, ojciec, matka, rodzeństwo, jakby nie istnieją. Będziemy się modlić za nich,
doradzać im, użyczymy jakiejś pomocy, gdy będą w potrzebie, ale nic więcej. Jezus
był poddany Maryi Najświętszej i św. Józefowi, lecz w sprawach swego Ojca
niebieskiego chciał być zupełnie niezależny. Winniśmy dać swym rodzicom, którzy
nas zapraszają, do spędzenia paru dni w domu rodzinnym odpowiedź, jaką dał Jezus
w świątyni, mając zaledwie lat dwanaście, taką samą odpowiedź winniśmy dać i my
w podobnych okolicznościach.
Bądźmy wytrwali i stateczni w swych postanowieniach. Nie mówić: Dziś
zabieram się do dzieła, a jutro zmieniwszy zdanie mówimy: Dam spokój. Niech nikt
nie obraca się wstecz od pługa, lecz idźmy naprzód swobodnie i odważnie.
Zachowywać należy nie tylko Reguły, lecz i zwyczaje poszczególnych domów
ustalone.
A omówiwszy sprawę egzaminów, utrzymywania rejestrów stopni z nauki
w poszczególnych klasach, wykupienia za służby wojskowej, nowicjatu stopniowo
urządzanego, tak kończył:
Niech nikt nie szuka, co jest własnego, lecz tego, co jest Jezusa Chrystusa.
Należy częściej odbywać konferencje, na których czytać Rodrigueza lub niech
dyrektor traktuje o ślubach, o cnocie posłuszeństwa, o oderwaniu od dóbr ziemskich,
o czystości i sposobie jej zachowania, o odnoszeniu się do rodziny.
Raz w tygodniu odbywać konferencję, kapitułę zaś, co 15 dni.
Młodzież uboga, rozszerzanie dobrej prasy, głoszenie kazań, oto trzy obszerne
dziedziny, by wyładować nasze energie.
331

75.8 Page 748

▲back to top
5. W jesieni odbyły się Konferencje Generalne, które w istocie miały charakter
Kapituły Generalnej oraz inne partykularne zebrania dla prefektów.
Na Konferencjach Generalnych, oprócz przejrzenia tłumaczenia Ustaw
i Regulaminów Pomocników Salezjańskich, zajmowano się sprawą oszczędności,
zalecając jednakowy materiał na sutanny dla klerykowi debatowano na temat
prywatnej rachunkowości dyrektorów za ich kadencji, rozkładu godzin szkół
wieczorowych, szkoły śpiewu i muzyki, sposobu modlitwy i praktyk pobożnych,
urządzenia archiwum dla historii Zgromadzenia, skrócenia czasu wakacji itp.
Proponowano urządzić dom wypoczynkowy w Chieri, w budynku zapisanym Księdzu
Bosko przez małżonków Bertinetti, gdzie święty odbywał swe studia gimnazjalne
i składał egzaminy przed obłóczynami kleryckimi.
Budowla ta, jak utrzymywano, stanowiła część starożytnego pałacu rodziny
Tana, z której wywodziła się Donna Marta Tana, markiza Castiglione, matka św.
Alojzego Gonzagi. W pałacu tym, jak się zdaje, spędzał on chwile wypoczynku.
O tym wszystkim ksiądz Rua przesyłał do poszczególnych domów
własnoręcznie napisane streszczenie:
STRESZCZENIE z Konferencji jesięnnych Kapituły Generalnej w roku 1874:
1. Rozpoczęto obrady od ostatniej kwestii traktowanej w ubiegłym roku, to
jest, czy wypada używać jednakowego materiału na sutanny dla kleryków we
wszystkich naszych domach i na każdą porą roku lub też należy oznaczyć pewien
rodzaj materii dla tych, zamieszkujących okolice w gorącym klimacie,
a inny dla tych, co w umiarkowanym i zadecydowano wybrać dla wszystkich
jednakowy pośredni materiał, z uwzględnieniem tych, co absolutnie będą potrzebowali
lżejszego materiału na lato.
W związku z tą kwestią ktoś podniósł reklamację na lichy gatunek papieru
i zeszytów, dostarczanych z magazynu Oratorium oraz materiałów włókienniczych.
Odnośnie do pierwszego skarżono się, na jakość, a co do drugiego na wysokość cen.
By zaradzić temu, odniesiono się do zarządcy magazynu, który prosił, by
332

75.9 Page 749

▲back to top
poszczególne zażalenia kierowano bezpośrednio do niego, by mógł wytłumaczyć się
ze swego postępowania.
2. Debatowano, czy wypadałoby posłać kogoś do egzaminu na profesora
kaligrafii i uchwalono, że w niektórych kolegiach będzie to stosowne. Na razie
powzięto uchwałę zebrania stosownych informacji o czasie i miejscu urządzanego
egzaminu, jak i programu tegoż.
3. Zastanawiano się nad koniecznością domu wypoczynkowego dla
członków Zgromadzenia i postanowiono:
Iż na ten cel można przeznaczyć dom w Chieri;
Że w czasie wakacji mogą na zmianę udawać się tam profesorowie, asystenci i
inni, którzy tego potrzebują, od miesiąca lipca, przez cały wrzesień;
Iż w ciągu tych trzech miesięcy jeden z nich będzie dyrektorem tego domu,
i w miarę potrzeby można by go zmieniać; rozpoczną swój turnus od miesiąca
lipca ci, którzy mają zastępować innych w ciągu wakacji bądź w szkole, bądź w
asystencji. Ksiądz Bosko usłyszawszy to powiedział, że na ten cel mógłby też
służyć dom w Strambino.
Ze strony Księdza Bosko wyszła propozycja, by dyrektorzy notowali
w stosownym rejestrze swe wydatki osobiste, oprócz żywności. Będzie on mógł
w swoim czasie służyć, jako sprawozdanie przy końcu roku szkolnego.
Przyjęto pewien system księgowości w domach, w którym będą wykazywane
dochody, jak również kasa zdawana przez prefekta tygodniowo dyrektorowi,
z zaznaczeniem wydatkowania otrzymanych pieniędzy.
Stwierdzono, że jest stosowne oznaczyć termin sprawowania urzędu przez
dyrektora w tym samym zakładzie. Uchwalono więc, że regularnie urząd
dyrektora w kolegium ma trwać 6 lat, podobnie jak urząd Członków Kapituły
Wyższej, pozostawiając Kapitule władzę zmiany ich lub zatwierdzenia, gdyby
konieczność tego wymagała.
333

75.10 Page 750

▲back to top
Niektórzy proponowali ustalenie szkoły wieczornej śpiewu lub innych
przedmiotów dla internistów, przed kolacją. Uzyskało to ogólną aprobatę ze
względu na warunki zdrowotne oraz dlatego że w tym czasie łatwiej zdobyć
profesorów. Ksiądz Bosko postanowił, by wypróbowano to we wszystkich
domach, z wyjątkiem Oratorium św. Franciszka Salezego, gdzie wprowadzi się
pewne zmiany w następnym roku. Oczywiście zrozumiałe, iż tam gdzie się
wprowadza szkołę wieczorną przed kolacją, należy skrócić rekreację po
wieczerzy, tak by modlitwy wieczorne były zawsze o godz. 9 – tej.
W sprawie modlitw wieczornych ogólnie żalono się, że w różnych domach
odbywa się je zbyt pospiesznie. Postanowiono więc dołożyć starań, by
zaprowadzić po domach jednolity sposób ich odmawiania, poważnie
i pobożnie.
Niektórzy proponowali, by prosić Księdza Bosko o pozwolenie rozpoczynania
wcześniej wakacji we wszystkich domach. Z uwagi jednak na trudności, na
jakie napotkałby ten projekt u Księdza Bosko, który życzył sobie raczej wakacji
krótszych, postanowiono, by te kolegia, w których zaszłaby taka potrzeba,
z roku na rok ponawiały o to prośbę.
Większą część czasu na konferencjach poświecono poprawianiu tekstu
tłumaczenia włoskiego Ustaw Zgromadzenia oraz Pomocników Salezjańskich.
Stosownie do propozycji Księdza Bosko, postanowiono zorganizować
archiwum Zgromadzenia dla przechowywania ważniejszych dokumentów
i unieścić je w jego pokoju lub przedpokoju, powierzając jego prowadzenie
sekretarzowi, księdzu Joachimowi Berto.
Ustalono rozkład personelu dla różnych kolegiów na rok przyszły.
Prócz tego streszczenia posiadamy jeszcze inny ważny manuskrypt, spisany
częściowo przez księdza Barberisa, a zatytułowany przez niego jako: „Uchwały
powzięte na konferencjach generalnych Towarzystwa św. Franciszka Salezego”,
334

76 Pages 751-760

▲back to top

76.1 Page 751

▲back to top
„względnie uwagi wyjaśniające nasze Reguły”, z poprawkami Księdza Bosko
i księdza Rua. U góry, na stronicy pierwszej po lewej stronie, dodano rok „1874”,
podczas gdy nam się zdaje, że należałoby postawić rok 1875. W każdym razie
dokument ten ma wielką wagę, jako pierwszy szkic komentarza Reguł, który
dostarczył materiału kilku kolejnym Kapitułom Generalnym, począwszy od pierwszej,
odbytej w 1877, /Znajduje się on w Dodatku/.
Na konferencjach prefektów traktowano na temat ubóstwa, jednostajnej
odzieży, praktykowania reguł dobrego wychowania, półgodzinnego rozmyślania,
odprawianego przez wszystkich, należytego biegu rekolekcji, bez uszczerbku dla
Oratorium i wielu innych szczegółów, jak wynika z relacji, spisanej również przez
księdza Rua:
Streszczenie konferencji dla księży prefektów:
1. Stwierdzono, że wielu chłopców łatwo przechodzi z jednych domów do
drugich, uznano, więc za stosowne, by mundurki chłopców w podobnych kolegiach
były jednakowe, by nie powodować zbytnich wydatków dla rodziców. Dla należnego
rozróżnienia, wystarczy monogram i czapka. Ustalono sukno na tarcze, lecz
pozostawiono do uznania rodziców zastąpienie ich innym materiałem, byle tego
samego koloru i formy
2. Proponowano zaprowadzić dla księży Zgromadzenia tzw. „pastrano”, lekki
płaszcz zamiast peleryny na lato gdyby ten zwyczaj został przyjęty u księży
diecezjalnych.
3. Postanowiono dzień Św. Franciszka Salezego obchodzić uroczyście we wszystkich
domach Zgromadzenia: w Turynie w Oratorium, ipsa die, w innych domach
w niedzielę następną.
4. Obmyślano, jak pouczyć członków, zwłaszcza kleryków o regułach dobrego
wychowania. W tym celu podsunięto myśl wykładania ich w czasie nowicjatu,
wyznaczenia asystenta, o ile możliwe dla każdego stołu, w refektarzu i w uczelniach,
by zwracał publicznie i prywatnie uwagę na pewne zauważone, uchybienia.
335

76.2 Page 752

▲back to top
5. Postanawiano, by wszyscy odprawiali codziennie półgodzinne rozmyślanie,
wspólnie grupami lub prywatnie, według okoliczności, a Przełożeni niech dostarczą
odpowiednich książek.
6. W celu uniknięcia nieprzyjemności i nieporządków ustalano, że tylko
przełożeni mogą dawać polecenia i zarządzenia, w kuchni, gdy wypadnie zrobić jakiś
wyjątek dla kogoś, trzeba mieć bilecik od przełożonych lub by oni wydali polecenie
ustnie.
7. Uznano za stosowne, by wszystka bielizna była oznaczona monogramem
Zgromadzenia /S. F./, celem odróżnienia jej od bielizny wychowanków i uniknięcia
strat, które od czasu do czasu się zdarzają.
8. Dla większego porządku w domach rekolekcjinych, należy zgłosić swój
udział
w rekolekcjach na tydzień przedtem. Postanowiono również, by dyrektor rekolekcji
udał się na miejsce na tydzień wcześniej i na czas postarał się o potrzebną żywność
pościel dla uczestników poszczególnych serii.
9. Postanowiono, że rekolekcje mają trwać przynajmniej sześć pełnych dni.
10. Wreszcie, celem zapobieżenia znacznym kłopotom w przygotowaniu łóżek
dla rekolekcjonistów, gdyż mogło by się zdarzyć, że ktoś spędzałby noc bezsennie,
uchwalono, by współbracia z kolegiów zatrzymywali się w Turynie tylko na obiad,
udając się tego parnego wieczoru spać do Lanzo, a z Lanzo, po odprawieniu
rekolekcji, wyjeżdżać w poniedziałek rano, tak by w tym samym dniu mogli powrócić
do swego zakładu.
Również z Konferencji dla księży prefektów przechowało się szczegółowe
sprawozdanie o czterech z nich, które przytaczamy w Dodatku.
Z tego, co się wyżej powiedziało, wynika, jak bardzo wielkie dzieło
przedsięwziął Ksiądz Bosko, celem należytego usystematyzowania Zgromadzenia!
10. W czasie rekolekcji
Wówczas rekolekcje rozpoczynały się w poniedziałek wieczorem, a kończyły
w sobotę rano, ze względu na to, by nie pozbawiać domów nielicznych kapłanów,
336

76.3 Page 753

▲back to top
zwłaszcza w niedzielę, ze szkodą dla nabożeństw w parafii lub w kościołach
lokalnych.
Ceremonia składania profesji odbywała się w piątek, by nie opóźniać
zakończenia rekolekcji i nie przeszkadzać w powrocie do swych domów
współbraciom biorącym w nich udział.
W Oratorium zatrzymywali się w przejeździe współbracia udający się lub
powracający z Lanzo, gdzie odbywały się, zazwyczaj dwie serie rekolekcji
z wyjątkiem, gdy ktoś musiał zatrzymać się nieco dłużej.
1.W roku 1874 rekolekcje odbyły się po powrocie Księdza Bosko z Rzymu: pierwsza
seria od 18 - 23, a druga od 25 - 30 września.
Z kazań wygłaszanych przez Świętego, posiadamy niektóre punkty zanotowane
przez księdza Rua oraz luźne notatki od współbraci, którzy ich słuchali, jak zawsze,
z wielkim i pożytkiem i przyjemnością. Ksiądz Rua tak pisze:
Wstęp. Jak Bóg powołał Abrahama z domu ojcowskiego, tak i nas powołuje ze
świata, dając nam usłyszeć swój głos.
I. Nauka – O spowiedzi. Nieco polemiki z protestantami na temat boskiego
ustanowienia spowiedzi. Zaufanie, jakim się darzy spowiednika. Obowiązki
spowiednika wzglądem penitenta. Godne uwagi: spowiednikiem zwyczajnym
w naszych domach jest dyrektor, aby zachować jedność kierownictwa duchowego,
by mógł należycie osądzić tych, którzy są powołani do stanu duchownego i do
Zgromadzenia. Dlatego dyrektor powinien studiować sposób pozyskania zaufania
chłopców, a w następstwie tego winien się powstrzymać od dawania stopni na
konferencji przełożonych, od wymierzania kary, lecz gdy zajdzie potrzeba, zlecać to
prefektowi.
Spowiednikiem nadzwyczajnym, jest Przełożony Generalny, któremu
w czasie wizytowania domów, przede wszystkim należy zdawać sprawę ze swej
duszy, a potem mówić o innych.
II. Nauka – O modlitwie. Wspomniał o regule Zgromadzenia, która chce
przynajmniej godzinę poświęcić na modlitwę. Trzy rodzaje modlitwy: Ustna:
337

76.4 Page 754

▲back to top
modlitwy wspólne, sposób ich odmawiania. Myślna: rozmyślanie, sposób jego
odprawiania. Mieszana, to jest akty strzeliste w każdym czasie, zwłaszcza w chwili
pokus.
III. Nauka – O umartwieniu. Rozpoczął od przypomnienia przykładu
Zbawiciela, św. Jana Chrzciciela, św. Pawła i innych świętych, by poznać jego
konieczność.
Sposób umartwienia oczu w odzieży w spożywaniu pokarmów i napojów:
Abstrahe ligna foco, ci vis axstinguere flammas... Rzeczy godne zapamiętania:
nieumiarkowanie w pokarmach było powodem upadku wielu Zgromadzeń zakonnych.
Inne notatki podawały:
1.Odpowiedzialność, jaką Ksiądz Bosko obarcza przełożonego za sprawowanie się
współbraci. Dyrektor będzie musiał zdawać Bogu rachunek za duszę każdego ze
swych współbraci, którzy powierzeni zostali jego specjalnemu kierownictwu.
U niejednego napotka na opór, lecz miłość ojcowska, życzliwość
i modlitwa zwyciężą, charaktery najtrudniejsze i za łaską Bożą, zwaną łaską stanu,
zdoła uczynić niektórych współbraci dobrymi, a nawet świętymi sługami Bożymi.
A zachęcając wszystkich do wykonywania ich własnych obowiązków mówił:
O Salesiani santi, o non salasiani – albo salezjanie święci albo nie salezjanie!
2.Wdzięczność, jaką winniśmy żywić względem Najświętszej Maryi Wspomożycielki.
Ksiądz Bosko mawiał: Tylko w niebie będziemy mogli ze zdumieniem poznać,
jak wiele uczyniła dla nas Najświętsza Maryja Panna Wspomożycielka, ile razy nas
wybawiła od piekła, za co będziemy jej składać dzięki po wszystkie wieki. Ach,
gdybym ja i wy, drodzy synowie, mieli więcej wiary i ufności w Bogu i Najświętszej
Maryi Wspomożycielce, tysiące więcej dusz mogłoby być przez nas zbawionych!
3.Zachęta, by modlić się o zbawienie duszy własnej.
Kazania Księdza Bosko wzruszały zawsze serca, gdyż dotykały przedmiotu
dobroci Bożej. Jego ufność w Miłosierdzie Boże była niezwykła. Mówił o niej
w kazaniach, na spowiedziach, na słówkach wieczornych, zwłaszcza z okazji ćwiczeń
338

76.5 Page 755

▲back to top
duchownych. Na zakończenie miał zwyczaj prosić o modlitwy, by mógł zbawić swą
duszę.
Dnia 29 września trzech współbraci składało profesję trzyletnią, a ksiądz
Dominik Belmonte i ksiądz Józef Monateri śluby wieczyste.
W czasie tych rekolekcji Ksiądz Bosko dał dowód swej niezwykłej
cierpliwości. Z niedbalstwa zakrystianina, musiał spowiadać przez cały czas siędząc
na krześle chwiejącym się, postawionym obok starego klęcznika, wysokiego
i skleconego byle, jak, co sprawiało mu nadmierną niewygodę, gdyż miał zwyczaj
trzymać postawę ułożoną i budującą. Przy końcu rekolekcji kazał zawołać dyrektora
duchowego, księdza Jana Cagliero i z uśmiechem powiedział: Popatrz na ten
klęcznik... mógłby posłużyć do muzeum. I wszystko skończyło się śmiechem.
4.W roku 1872 dwie serie rekolekcji odbyły się od dnia 16 - 21 i od 23 - 28 września.
Ksiądz Bosko, pomimo że był spowiednikiem ulubionym przez wszystkich, udzielał,
jak zwykle partykularnych posłuchań uczestniczącym współbraciom, a po modlitwach
wieczornych miał zawsze stosowne i serdeczne przemówienia. Przewodniczył na
posiedzeniach Kapituły rozkładającej personel na nowy rok szkolny i w innych
ważnych sprawach; głosił również instrukcje w czasie obu serii rekolekcji.
Podczas gdy pouczał i kierował innymi, był zawsze zatopiony myślą
o wieczności i mówił często o swej śmierci.
Pewnego dnia ksiądz Berto zwrócił uwagę, że współbracia nie mogliby znieść
spokojnie tak wielkiej straty. Na to on:
Ech, widzisz, gdybym umarł, ten zacny ludek opłakiwałby mnie przez krótki
czas, potem wszystko by się skończyło? Za to diabeł cieszyłby się i festował, gdyż
pozbyłby się nieprzyjaciela!
Dnia 18 września przechadzając się z księdzem Berto rozmawiał o swym
zdrowiu, a gdy zacny współbrat zwrócił uwagę, że powinien mieć wzgląd na siebie
i nieco odpoczywać, odrzekł:
Cóż? Koniec mego życia był naznaczony na 50 lat. Modlono się za mnie
i jeszcze się modlą i teraz ta reszta dni, które mi Bóg udziela, to jest wyżebrana
339

76.6 Page 756

▲back to top
jałmużna, tak iż im obfitsza jest ta jałmużna, tym staranniejszy użytek winien z niej
czynić ten, który ją otrzymał.
Jego roztropność jaśniała na posiedzeniach kapitularnych, gdy chodziło
o rozkład personelu na poszczególne domy. Chciał, by dyrektorzy i współbracia,
wchodzący w skład kapituły domowej sami byli dokładni w zachowywaniu Ustaw
oraz starali się, by inni je zachowywali, by nie obciążać swego sumienia błędami
drugich. Twierdził, że upadek zgromadzeń zakonnych winno się przypisywać
przełożonym, którzy nie byli dokładni w obserwancji zakonnej i dla przypodobania się
współbraciom pozwalali iść rzeczom swym torem.
Nieraz zdawało się, że nakładał komuś obowiązki przewyższające jego siły,
lecz rychło spostrzegano, że wbrew wszelkiej nadziei, osiągał nadzwyczajne wyniki.
Zawdzięczano to jego modlitwę i radom. Polecał również modlić się tym, których
przeznaczał na jakiś urząd, mówiąc: To Bóg chce działać a my winniśmy Go prosić,
by raczył posłużyć się nami, jako narzędziem do zamierzonych przedsięwźięć!
Pewien współbrat, który silił się na sukcesy, wyraził się w obecności Księdza
Bosko: No, nareszcie odniosłem pożądany wynik! Gdyby nie ja, wszystko poszłoby na
marne.
A Ksiądz Bosko ograniczył się do zwrócenia uwagi, by podziękował Bogu.
Tego samego wieczoru odezwał się do pewnej zaufanej osoby:
Ten biedaczek nie wie, że od dwóch miesięcy Ksiądz Bosko modli się
i pracuje nad tym, by miał powodzenie na swej placówce!
Także w roku 1872 zebrał dyrektorów na konferencję i oprócz wielu
ojcowskich zachęt, wyjaśniał wielką korzyść i konieczność zbierania co tydzień swej
kapituły w celu zapewnienia dobrego postępu kolegium, pytać często nauczycieli
o sprawowaniu się i postępach uczniów: nie czytać nigdy publicznie dzienników i nie
rozmawiać o polityce, ani ze współbraćmi, ani z wychowankami.
On sam nie czytał żadnego dziennika i ograniczał się do wysłuchania zdarzeń
bieżących od księdza Savio, gdy potrzebował dowiedzieć się o sytuacji Kościoła
i Ojczyzny.
Pomimo to pozwalał współbraciom na czytanie porządnego dziennika, jednego
w każdym domu, byle nie wychodził z czytelni księży i kleryków.
340

76.7 Page 757

▲back to top
Traktował również na temat korespondencji, to jest o formie pisania listów,
wykładając wszystkie normy właściwe, które w roku 1877 życzył sobie, by zostały
wydrukowane w dodatku do Regulaminu domów.
Zalecał następnie współbraciom wpajanie młodzieży reguł dobrego
wychowania, słowami i przykładem. Jego zdaniem mieli sami słać łóżka lub
przynajmniej rozesłać prześcieradło i kołdrę, by nie zrobić ujemnego wrażenia na
zwiedzających przypadkowo sypialnie gościach, nie kłaść nigdy rąk na nikogo, nie
śmiać się zbyt głośno, siedzieć zawsze prosto, nie pluć nigdy na ziemię lub do
chusteczki trzymanej z daleka, którą potem ociera się twarz i usta. Komicznie wytykał
pewne przywary w zachowaniu się zauważone u innych. Nie zaniechał nalegać na
czystość osoby, schludność w pokoju i na te tematy często wracał na konferencjach do
wychowanków.
Wspominał, w jaki sposób można by zwrócić uwagę temu, który uchybia
przeciw dobremu wychowaniu:
Jeśli jakiś chłopiec spotykając was nie kłania się, to może dlatego, że nikt mu
o tym nie mówił, lub że jest roztargniony i bezmyślny, w takim razie pozdrówcie wy
go pierwsi, a będzie to najlepsza lekcja dla niego. Kto natomiast chciałby pouczać
o grzeczności brutalnie, na przykład strącając mu z głowy czapkę, nie wie, co to
znaczy grzeczność, ani nie zna sposobu pozyskania serc młodzieńczych. Czyż nie są
oni umiłowanymi dziećmi Króla królów? Kto ma, choć trochę wiary i miłości, czy
będzie śmiał ich traktować szorstko i z pogardą?
Dnia 20 września miała miejsce ceremonia złożenia profesji; 29 nowicjuszy
składało śluby trzyletnie, a jeden profes trzyletni złożył wieczyste.
Dnia 27 września powtórzyła się ta sama ceremonia: dwunastu współbraci
składało śluby trzyletnie, trzech, wśród nich był kleryk Dominik Milanesio, wieczyste.
Dnia 29 września kończyły się rekolekcje i zgromadzeni wracali do swych
domów.
W dzień potem umierał w Borgo S. Martino, kleryk Franciszek Carones
z Frasinetto, w wieku 19 lat, zaś 3 sierpnia, inny w Oratorium: Jan Chrzciciel
Camisassa, w wieku 26 lat. Ksiądz Bosko upamiętnił ich życie na marginesie Katalogu
Pobożnego Towarzystwa, następującymi słowami:
341

76.8 Page 758

▲back to top
Podobało się Bogu łaskawemu powołać do siebie dwóch drogich i cnotliwych
naszych współbraci w Jezusie Chrystusie, obu profesów wieczystych.
Ich życie przykładne, które prowadzili będąc z nami, ich żywe pragnienie
pracowania dla większej chwały Bożej, cierpliwość i rezygnacja okazana w czasie
ostatniej choroby, gorliwość, z jaką przyjęli ostatnie sakramenty oraz pociechy naszej
św. religii, dają nam uzasadnioną nadzieję, że obecnie spoczywają już w pokoju
Pańskim. Ponieważ jednak Bóg znajduje plany w samych Aniołach, winniśmy polecać
ich dusze Bogu w prywatnych i wspólnych modlitwach, aby zostały im skreślone
wszystkie długi, które by przypadkowo mieli wobec Boskiej Sprawiedliwości, by
mogli jak najprędzej wejść do chwały niebieskiej.
Starajmy się tymczasem naśladować ich oderwanie się od spraw doczesnych
i posłuszeństwo. Praktykujmy biernie Ustawy naszego Zgromadzenia i tak będziemy
gotowi na to wielkie wezwanie, które Bóg w swym nieskończonym miłosierdziu
skierowałby w tym roku do niektórych z nas.
5. W roku 1873 rekolekcje odbyły się od dnia 15 do 20 i od 22 do 27 września; na
pierwszej serii dwudziestu jeden złożyło śluby czasowe i jeden wieczyste, na drugiej
dziesięciu czasowe, a jeden wieczyste. Na szczęście pozostały niektóre cenne zapiski
z rekolekcji głoszonych przez Księdza Bosko, które przytoczymy nieco później.
6. Z rekolekcji w roku 1874 nie doszły nas żadne zapiski. Miały one miejsce od 14 -
19 i od 21-26 września w Lanzo. Na pierwszej serii 26 współbraci złożyło śluby
czasowe, siedmiu wieczyste, na drugiej trzynastu czasowe i ośmiu wieczyste, między
innymi ksiądz Alojzy Lasagna.
11. Stan zakonny w pojęciu Świętego
Jak powiedzieliśmy, posiadamy z rekolekcji w 1873 roku, niektóre streszczenia
nauk głoszonych przez Świętego, spisane przez Cezara Chiala (który w tym roku, choć
nie widnieje jego nazwisko w Katalogu Towarzystwa, ukończył nowicjat),
dokładniejsze zapiski posiadamy na temat konieczności rekolekcji, ślubów zakonnych,
ubóstwa, korzyści stanu zakonnego wraz z trzema krótkimi uwagami o celu człowieka,
o wzniosłości życia zakonnego i na temat dobrego przykładu.
342

76.9 Page 759

▲back to top
A ponieważ od tego Cezara Chiala mamy również cztery streszczenia
konferencji, które miał Ksiądz Bosko do nowicjuszów, dokładnie 29 października
1872 r. na temat celu Towarzystwa, 2, grudnia o ślubie posłuszeństwa, 16 czerwca
1873 r. o ślubie czystości, l września o wzniosłości ślubów, uważamy za rzecz miłą
czytelnikom przytoczyć je tu w porządku dosłownie. Zarysowuje się, w nich jasno,
podobnie jak w ogłoszonych poprzednio tomach pojęcia Świętego o życiu zakonnym
i powiedzmy lepiej, sposób, w jaki chciał, by było realizowane przez Salezjanów
Do ośmiu wspomnianych schematów dodajemy, jako wstęp, inne streszczenie
napisane również przez księdza Chiala, jako jedno z czterech instrukcji wygłoszonych
przez Księdza Bosko na rekolekcjach w l875 r. (głoszonych przez księdza Francesia
i księdza Rua) z trzech z nich zostały opublikowane obszerne streszczenia księdza
Barberisa.
Wstęp:
Podobne jest Królestwo Niebieskie do kupca szukającego drogich kamieni itd.
Na świecie znajduje się wiele kruszców, lecz nie wszystkie drogocenne; jedne mniej
lub więcej, inne fałszywe, inne, jak kamień piekielny są fatalne. To samo dzieje się
z naszymi czynnościami jedne są dobre i bardzo dobre, inne mniej dobre, inne złe.
A jak wśród pereł drogocennych znajdują się takie, które warte są wszystkich razem
(jak np. „stella del nord”, „samotnik”, zresztą poszukajcie historii o drogich
kamieniach) tak samo są cnoty, które mają cenę większą od wszystkich innych, gdyż
skoro nabędziemy je, przez to samo posiądziemy inne. Są to: ubóstwo, posłuszeństwo,
czystość...
Zbadajmy, czy dotąd szukaliśmy i zdobyliśmy te drogocenne perły, lub
przynajmniej inne do nich zbliżone, a jeśli przypadkiem dostały się między nimi
fałszywe, lub do których przywiązywaliśmy zbyt wielką wagę, pomyślmy, jak by się,
ich pozbyć.
1. Konieczność Ćwiczeń duchownych.
Po cóż są rekolekcje?
Jesteśmy w ciągłych ćwiczeniach cnót... Święci pragnęli żyć na ustroniu, uciec
na pustynię... Czytajmy życie Proboszcza z Ars.. Na co służą, ćwiczenia wojskowe?
Te udane manewry, parady, ucieczki, napady? A przecież nie uważa się za
343

76.10 Page 760

▲back to top
wystarczające zwykłe ćwiczenia wojskowe na błoniach św. Maurycego nad Sommą,
odbywają się, jeszcze manewry generalne, wreszcie wojna regularna i bitwa
z nieprzyjacielem.
Także i my jesteśmy żołnierzami: „Bojowaniem jest żywot człowieczy na
ziemi” – mówi Pismo św. Mamy swoje wstępne ćwiczenia we władaniu bronią, a broń
zmienia się ustawicznie. Obecnie są w użyciu karabiny, stosuje się nową strategię,
mamy następnie place na wojskowe ćwiczenia, nasze oratoria, potem manewry
generalne, gdy na barkach naszych spocznie zarząd całego domu, wreszcie bitwa
w polu przeciwko wspólnemu wrogowi, którą trzeba staczać na skutek prześladowań
ze strony świata lub w pewnych walkach wewnętrznych, które Bóg dopuszcza na nas,
by doświadczyć naszych sił i wartości: „Nemo coronabitur, nisi legitime certaverit,
nikt nie otrzyma wieńca, kto nie potyka się mężnie”.
Nikt nie może uniknąć tej walki, wszyscy winni być do niej gotowi. Dla
niektórych bohaterów walka trwa przez całe ich życie, dla jednych następuje później,
dla innych w chwili śmierci, jak dla św. Hilariona, ale każdy musi ją przechodzić, nie
ma wyjścia.
Figurą rekolekcji są manewry morskiej floty? Są to ćwiczenia, które w czasie
pokoju nie mają znaczenia, ale w czasie wojny decydują o klęsce lub zwycięstwie.
2. Korzyści stanu zakonnego
Wydaje się, że w zakonie napotyka się, na większe trudności, niż w stanie
świeckim, ale to nieprawda. Zachowanie rad ewangelicznych ułatwia przestrzeganie
Przykazań bożych i kościelnych. Ci chłopcy tam z placu wydają się na pierwszy rzut
oka szczęśliwsi od tych trzymanych w karbach przez pedagoga. Ale oto powstaje
pomiędzy nimi bójka, jeden przeklina, inny namawia do kradzieży, wzajemnie
demoralizują się i kończą we więzieniu lub na galerach. Jak inaczej jest z tymi, którzy
pozostają pod nadzorem pedagoga: otrzymują dobre wychowanie, obejmują
odpowiednią dla nich karierę, są szczęśliwi sami i przez nich społeczeństwo.
Tak samo koła powozu, skrzydła ptaków ciążą: lecz usuńcie jedne i drugie,
a powóz i ptaki nie będą mogły się poruszać. Również tarcze starożytnych
wojowników były ciężarem bardzo wielkim, lecz widzicie sami, jak wielką wagę
przywiązywano do nich.
344

77 Pages 761-770

▲back to top

77.1 Page 761

▲back to top
Przerażający jest widok pancerników wojennych: wydaje się
nieprawdopodobne, by tak wielki ciężar mógł się poruszać, lecz obserwujcie na placu
boju, gdzie okazuje się ich wielka skuteczność, zobaczycie inny okręt przedziurawiony
z obu stron, wnet przekonacie się o konieczności uzbrajania okrętów.
Ważne jest, by nie zaniedbywać drobnych rzeczy, by nie skończyć na
przekraczaniu doniosłych i wielkich.
Fabiusz Maksimus, chcąc zwalczyć Hannibala nie nacierał na niego nigdy
frontalnie, lecz prowadził partyzantkę znosząc drobniejsze oddziały, które odrywały
się od głównej siły. Podobnie postępuje szatan z zakonnikami.
3. Celem Towarzystwa
jest zbawianie własnej duszy oraz innych, a zwłaszcza młodzieży. Zmyliłby ten,
kto, by wstępował do Zgromadzenia myśląc, że:
1. będzie miał tu lepszy stół i większe względy;
2. będzie miał zabezpieczone utrzymanie do końca życia, bądź w zdrowiu, jak
w chorobie;
3. że łatwiej nauczy się, jakiegoś fachu, zostanie profesorem, zdobędzie jakieś
stanowisko w domu, będzie załatwiał sprawy, które mu zapewnią wziętość lub będzie
pisał może książki i zdobędzie imię głośnego autora, ponieważ Ksiądz Bosko ma tak
liczne znajomości z hrabiami i markizami, to i my również pewnego dnia będziemy się
cieszyli ich towarzystwem, będąc przez nich wyróżniani i zapraszani na dobre obiady.
Otóż nie. Naszym celem jest zbawić się i zbawić innych. Co za szlachetny cel!
Jezus Chrystus, Syn Boży, nie przyszedł w innym celu na ziemię, jak tylko by zbawić
co było zginęło, a najzaszczytniejszym darem i wyróżnieniem dla jego uczniów
i apostołów było to, że ich posłał ewangelizować cały świat, zastrzegając jednak na
początku, że ich posyła najpierw do Izraela, a następnie na cały świat, to znaczy,
że powinniśmy zaczynać od małych rzeczy, które są nam najbliższe.
A najlepszym środkiem, by zbawić swą duszę i innych, jest udoskonalanie
samego siebie za pomocą dobrego przykładu, czynić wszystko dobrze w taki sposób,
jak robią zegarki w Szwajcarii, to znaczy wykonując możliwie jak najdokładniej to
zlecenie, zadanie, które nam w Zgromadzeniu zostało powierzone. Może niektóry
345

77.2 Page 762

▲back to top
z rzemieślników powie: Dobrze, że celem Zgromadzenia jest zbawiać dusze, to
zadanie należy do księży, kaznodziejów, ale my...
W żadnym miejscu, tak jak w zgromadzeniu zakonnym, nie zachodzi w całej
pełni prawda o świętych obcowaniu, przez którą wszystko, co robi jeden wychodzi
również na korzyść drugich. To prawda, że ten, kto głosi kazanie, spowiada, po
pewnym czasie odczuwa przecież apetyt i jakby go zaspokoił, gdyby nie było
kucharza, uczony profesor potrzebuje, tak jak inni odzieży, obuwia, i cóż by zrobił,
gdyby nie było krawców, szewców? Podobnie dzieje się w ciele: głowa więcej znaczy
niż noga, oczy cenniejsze, niż ręce, lecz jedne i drugie są zarówno konieczne
człowiekowi. Skaleczy się, kto w stopę, a natychmiast oczy, ręce, głowa wprawione są
w ruch, by ulżyć biednej nodze.
I tu znowu stosowny jest przykład z fabryki zegarków: wszystkie kółka
zestawione mądrze i kunsztownie w mechanizmie, poruszają się wzajemnie i powstaje
dokładny, precyzyjny zegarek. Prawda, że niektóre części są bardzo delikatne i ważne,
lecz spróbujcie usunąć choćby jedną część niepokaźną a wasz zegarek straci na
wartości.
Kto więc jest na wysokim stanowisku z racji na piastowaną władzę, lub
zdolności, niech pamięta o tym, co król Dawid wypowiedział na szczycie swej chwały:
„exaltatus, humiliatus sum – wyniesiony i upokorzony zostałem”. Im kto wyżej
wysunięty, im bardziej na widoku wszystkich, tym więcej potrzebuje pokory.
Podobnie jak w zespole pomp: im która podnosi się wyżej, musi też spuścić się zaraz
na dół i trzymać się swego wskaźnika, inaczej dostałaby zawrotu głowy i dlatego
proporcjonalnie do wzniesienia się opada na dół.
4. O ślubach
Pan Bóg przy końcu życia zażąda od nas rachunku z majątku posiadanego, czy
dzieliliśmy się tym, co zbywało ,,z bliźnimi ubogimi...”, lecz gdyśmy się go wyrzekli,
będziemy mogli odpowiedzieć: Panie, swego czasu oddałem ci wszystko, jako swemu
Panu i właścicielowi oraz nic już nie posiadam.
Pan Bóg zaś odpowie: Ty z miłości ku mnie wyrzekłeś się niewielkiego
majątku, a ja ci w nagrodę dam tak wiele: dajesz mi wszystko, ale nabywasz zarazem
prawa do wszystkiego, co ci przygotuję w niebie.
346

77.3 Page 763

▲back to top
Wiecie, co Pan Jezus odpowiedział Piotrowi, który go spytał, co otrzymają
w zamian za to, co opuścili dla Boga: „Otośmy opuścili wszystko...”. Im więcej
zdecydowane cięcie, które czynimy, tym pewniejsza nasza nagroda, czy to będzie
przywiązanie do jakiejś osoby, rzeczy lub kaprys, który nas trzyma w niewoli rzeczy
materialnych, zdobądźmy się na odcięcie się od tego wszystkiego, a pewne jest nasze
szczęście wieczne.
Zresztą opuszczając bogactwa tego świata, cóż innego czynimy, jeśli nie
zwracamy Bogu to, cośmy od niego otrzymali w pożyczce?
Pewien Święty wstydził się powiedzieć Bogu: Mój Boże, kocham Cię ponad
wszystkie rzeczy, bo zdawało mu się, jakby powiedział: Panie, kocham Cię więcej, niż
garstkę ziemi, kawałek ciała, nieco zgnilizny!...
5. Wzniosłość ślubów
Ślub jest to obietnica uczyniona Bogu z dobra większego niż przeciwne mu,
z gotowością spełniania go. Ktoś jest chory i ślubuje Bogu, że jeśli wyzdrowieje, złoży
na kościół sumę 1.000 franków. Gdy wyzdrowieje, to suma ślubowana Bogu należy do
Niego. Przez ślub ubóstwa składamy Bogu w ofierze wszystkie majętności, przez ślub
czystości poświęcamy mu swe ciało i zmysły, przez ślub posłuszeństwa oddajemy mu
swą wolę i umysł, które są władzami panującymi w człowieku.
A czy to związanie się z Bogiem, oddanie Mu się, jest rzecz miłą Bogu? Milszej
ofiary nie można by znaleźć. On sam temu, który pytał się, w jaki sposób zbliżyć się
do Boga i służyć mu doskonalej, odpowiedział, by sprzedał wszystko
i poszedł za nim. Dlatego wypowiedział ewangeliczne błogosławieństwa...
W objawieniu św. Franciszkowi z Asyżu Chrystus prosił go, by mu podarował jakąś
rzecz, a gdy święty odrzekł, że nie ma już nic do dania.
Pan Jezus kazał mu położyć rękę na piersi i wydostał stamtąd piękną złotą
monetę. Polecił mu po raz drugi i trzeci uczynić to samo i za każdym razem
wydostawał złotą monetę a nadprzyrodzonym światłem oświecony poznał, że to są
owe trzy monety, symbolizujące trzy śluby zakonne.
A czy jest różnica między spełnianiem dobra, a zobowiązaniem się, pod ślubem
do jego spełnienia? Jest i to wielka! Brat Egidiusz, towarzysz św. Franciszka
z Asyżu mawiał, że wolałby jeden stopień łaski w zakonie, niż dziesięć poza zakonem,
347

77.4 Page 764

▲back to top
a to, dlatego, że w zakonie z trudnością można stracić łaskę. Jeśli na przykład ktoś
przyrzeka wam dać owoce z drzewa corocznie, a inny oddaje na własność drzewo
z owocami, to, który z tych dwóch składa większe zobowiązanie? Czy nie ten ostatni?
Niektórzy przyrównują zasługę ślubów do męczeństwa, jeśli powiem, ponieważ
w męczeństwie ktoś wyrzeka się wszelkiego posiadania na świecie i przyjmuje śmierć
w mękach, to ten, kto składa śluby, spełnia identyczny bohaterski akt miłości, gotowy
pić z kielicha męczeństwa. Kto składa śluby, odzyskuje szatę niewinności Chrztu
świętego. Przykład św. Antoniego niesionego do nieba przez Aniołów.
Dlatego, jeśli tak wielka nagroda i zysk dla duszy, to nie mniej straszna jest
kara, jeśli po złożeniu ślubów im się sprzeniewierzamy. Przykładem tego w Piśmie
św. są Ananiasz i Safira.
Pewien kapłan, który przebywał tu w Oratorium, za wiedzą starego ojca,
zażądał pozwolenia odejścia, a gdy tego nie otrzymał, sam wystąpił. Przyjechawszy do
domu, w tym samym dniu popada w sprzeczkę z ojcem, ojciec wypędza go z domu,
potem, jako zwykły ksiądz, prowadzi życie z dnia na dzień coraz gorsze, staje się
apostatą, udaje się do Anglii i pewnego dnia umiera zabity sztyletem. O gdyby był
pozostał w klasztorze!...
6. Ubóstwo
Przyjmując ubóstwo, winniśmy również przyjąć towarzyszy i następstwa
ubóstwa. Trzeba badać siebie i pytać często: czy jestem ja ubogi naprawdę? Tak. Ale
w takim razie, dlaczego szemranie i narzekanie na ubóstwo?
Zarzuty: Dostają, mi się zawsze zajęcia najwstrętniejsze...
Tamten ma tak piękną koszulkę pozwala mu się chodzić lepiej ubranym.
A mnie nic nie wolno, gdy wychodzę na przechadzkę, muszę dawać baczenie na
innych. Zwala się na mnie huk roboty, a inni robią sobie, co im się podoba. Przy stole
najmniej, do tego niesmaczne rzeczy mi się dostają.
Św. Jan Chryzostom opowiada o pewnym młodzieńcu, który w swym domu nie
posiadał nic, a gdy został klerykiem, już mu nie wystarczała kasza i konfekty. Kto był
bogatym, niech pamięta o tym, że wstępując do zakonu został ubogim.
Jezus Chrystus zaczął czynić; daje nam największą lekcję ubóstwa w swym
narodzeniu, życiu i śmierci. Praktykował i nauczał o oderwaniu się od rodziny. Jakaż
348

77.5 Page 765

▲back to top
wielka nagroda czeka tych, którzy czynią wielkoduszną ofiarę! „Błogosławieni
ubodzy, albowiem ich jest Królestwo niebieskie”. Mówi „jest”, a nie „będzie”.
Przyczyna jest jasna. Na innym miejscu nie tylko obiecuje, lecz zapewnia dla tych
stokrotną nagrodę w tym życiu i żywot wieczny w przyszłym, dlatego mówi „jest”,
gdyż mamy do niego prawo.
W domu własnym to prawda jadłem kromkę chleba, lecz przynajmniej
wiedziałem, co jem, tu zaś potrawki, zupki, a chleb często podobny do węgla.
Św. Tomasz z Villanova nosił kapelusz przez 40 lat, św. Hilarion nie zmieniał nigdy
ubrania.
„Ubodzy w duchu”, trzeba to rozumieć w tym sensie, że nasze ubóstwo nie jest
zupełne, jesteśmy dalecy od ideału ubóstwa monastycznego i ubóstwa Jezusa
Chrystusa. Wypada, więc, byśmy przynajmniej mieli je wciąż przed oczyma i w
duszy. Wówczas znikną nam z warg wszystkie utyskiwania. Rozważajmy, więc
ubóstwo tych, którzy je praktykowali prawdziwie.
Św. Filip z miłości dla ubóstwa pijał z kubka koślawego, który obecnie ze czcią
przechowują w Kolonii. Gdy więc czasem podadzą mi do stołu szklankę brzydką lub
poszczerbioną, przypomnę sobie kubek św. Filipa i powiem: Pragnę być ubogi jak św.
Filip!
7. Czystość
jest uzbrojeniem chrześcijanina; ubóstwo i posłuszeństwo są konieczne dla
tego, kto wstępuje do zakonu, ale czystość jest jego koroną i upiększeniem.
Jak bardzo potrzebna jest ta cnota, potwierdza św. Paweł: „Taka jest wola Boża,
mówi, uświęcenie wasze”. Wyjaśniając później, na czym polega to uświęcenie,
wskazuje, że znaczy to być niewinnym i czystym, jak sam Jezus Chrystus.
Jak Bóg ceni tę cnotę, wiemy to od Pana Naszego Jezusa Chrystusa, który nie
pozwolił nigdy na najmniejsze podejrzenie, pod względem tej cnoty. Przychodząc na
ten świat, pragnął narodzić się z Najświętszej Maryi Panny, za ojca przybranego miał
świętego Józefa, jego uczniem umiłowanym był właśnie taki, który się odznaczał tą
cnotą, jego to oddał swej Matce za syna, by miała na kogo skierować swe spojrzenie.
Ileż to dowodów swej miłości nie szczędził Janowi! Pozwolił mu spoczywać na swej
piersi, obdarzył go wzlotami najwyższej kontemplacji. A co widział Jan w niebiosach
349

77.6 Page 766

▲back to top
wokół Chrystusa? Zastępy czystych młodzieńców i dziewic, które śpiewały pieśń,
której żaden inny nie mógł śpiewać.
Przez tę cnotę stajemy się podobni do aniołów i jak nas zapewnia Jezus
Chrystus, będziemy nimi kiedyś w niebie; a święty Jan Chryzostom mówi,
że przewyższamy aniołów, gdyż oni będąc pozbawieni ciała, nie są poddani pokusom,
na które my jesteśmy narażeni.
Trzy są środki do zachowania tej drogocennej cnoty: straż zmysłów, modlitwa,
przyjmowanie Sakramentów oraz czuwanie nad swym sercem.
1. Czuwanie i umartwienie oczu: Zawarłem pakt z mymi oczyma, bym
nawet nie pomyślał, mówi Job święty. Cóż mają wspólnego oczy z myślami?
Wystarczy jedno spojrzenie, by rozpalić tysiące pożądań (most westchnień, chłopcy
którzy oglądają zabawki). Czuwanie i panowanie nad językiem, dla nas zwłaszcza,
którzy mamy do czynienia z młodzieżą: jedno słówko dwuznaczne może wzbudzić w
ich duszy niezmierne zło.
Straż nad uszami, nie słuchać złych rozmów i starać się również, by nie słuchali
ich inni. Umartwienie dotyku: nigdy nie kłaść rąk na drugich. Umartwienie
podniebienia: in vino luxuria – venter plenus.
2. Modlitwa. Mówi Mędrzec Pański, że zrozumiał, iż nie mógł być czysty
bez pomocy Boga. Tak samo daremne są nasze wysiłki: „Jeśli Pan nie strzeże miasta”.
Nasze serce podobne jest do twierdzy obleganej przez tyluż nieprzyjaciół, którymi są
nasze zmysły.
3. Sakramenty święte: Komunia św. to vinum germinans virgines, w
spowiedzi otrzymujemy nauki i wskazówki, które odnoszą się specjalnie do nas.
Należy wyjawić spowiednikowi wszystko, co dotyczy tej materii: zrozumiałe,
że z należnymi zastrzeżeniami wspominamy także o pokusach. Wszystko jest bliskie
na tym terenie, ogólnie nie masz tu małej materii w grzechach popełnionych
przeciwko czystości.
350

77.7 Page 767

▲back to top
4. Czuwanie nad sercem, zabezpieczając je i hamując co do uczuć
nadmiernie czułych względem nawet wzorowych towarzyszy, unikać należy zbytniej
poufałości, jest ona bardzo niebezpieczna.
Lecz czy nie można być nieco swobodniejszym, a nie tak skrupulatnym
przesadnie? Otóż nie, bo sytuacja podobna jest do tego, który znajduje się na skraju
przepaści; schodząc niżej, by zerwać kwiatek nad urwiskiem, można by przypuścić,
że się jeszcze zeń wydostanie, lecz niejednokrotnie może mu się poślizgnąć noga,
może dostać zawrotu głowy! Polecajmy się świętemu Alojzemu!
8. O ślubie posłuszeństwa
Najważniejszą rzeczą na tym świecie jest pełnić wolę Boga. Lecz na to trzeba ją
poznać, gdyż moglibyśmy wziąć wolę własną za wolę Bożą. W tym celu miejmy
zawsze w pamięci modlitwę Dawida: „Doce me facere voluntatem tuam”. Uczyńmy ją
naszym aktem strzelistym. Posłuszeństwo utrzymuje zakony. Lecz posłuszeństwo
zakonne winno być całkowite, to jest nie połowiczne lub częściowe.
Ochocze, to jest winniśmy nie okazywać znużenia i wstrętu w tym, co jest
przeciwne naszemu upodobaniu. Nieraz przełożony wiedząc o grymasach
podwładnego, nie chce mu nawet polecać czegoś, choć wie, że to będzie ze szkodą dla
Zgromadzenia i dla większej chwały Bożej
Żwawe, to znaczy skoro usłyszy się głos Przełożonego lub gdy tenże objawi
swą wolę przez jakiś znak zewnętrzny, dzwonek, należy usłuchać natychmiast.
Św. Alojzy pozostawiał wpół niedokończony wyraz, gdy usłyszał dzwonek.
Pokorne, to jest nie myśleć, że Przełożony rozkazał rzecz dziwną i że lepiej
byłoby, gdyby rozkazał tak, czy owak. Przełożony ma łaskę stanu: mógł mieć na myśli
to samo, co wam przychodzi teraz do głowy i osądził, jako niestosowne.
Również znakiem posłuszeństwa jest od niczego się nie wzbraniać, ani też
natarczywie o nic nie prosić.
Wielu potrzebując czegoś lub ubzdurawszy sobie jakąś rzekomą potrzebę, idą
do Przełożonego i nudzą go swą natarczywością, aż ten w końcu, acz niechętnie, musi
ustąpić na ich nalegania. Jeden na przykład chce jechać na wakacje do domu.
Przełożony widząc, że kontakty z rodziną, przyjaciółmi mogłyby mu fatalnie
351

77.8 Page 768

▲back to top
zaszkodzić, sprzeciwia się mu, ów zaś nastaje i uzyskuje pozwolenie, to jest wymusza
zgodę Przełożonego...
Od niczego się nie wzbraniać. Przełożony może polecić komuś, kto jest
znużony całodzienną pracą: Jutro będziesz spał do godziny siódmej. Ten zaś chciałby
wstać o godz. 6.00, by przyjąć Komunię św., lecz słucha, otóż ma przez to zasługę
Komunii św., którą pragnął przyjąć i ma również zasługę posłuszeństwa. Przełożony
powie: Będziesz miał lekcje w tej klasie. Jemu się zdaje, że jest niezdolny do tego
i odmawia: przez to wykracza przeciwko tej zasadzie: Od niczego się nie wzbraniać.
Św. Franciszek Salezy w chwili śmierci pozostawił zakonnicom Wizytkom,
jako pamiątkę po sobie, tę myśl: „Od niczego się nie wzbraniać i o nic natarczywie nie
prosić”. My mając go za Patrona, powinniśmy wyryć głęboko w sercu tę złotą
maksymę.
9. Inne drogocenne wspomnienia
Są to cztery myśli, autografy, widocznie służące dla konferencji lub nauk, które
wygłosił Święty w czasie rekolekcji, nienoszące daty, inny autograf na temat:
„Argumenty dla kaznodziejów naszych rekolekcji”, wreszcie ostatni, wspomnienia
księdza Lamoyne'a.
1.Wstęp
Cel żołnierzy, którzy ćwiczą się we władaniu bronią. Tak samo i my.
Ćwiczymy się w walce z nieprzyjacielem dusz.
Robić, jak ogrodnik, który znajduje zawsze coś do roboty przy swoich siwkach,
drzewach, roślinach i kwiatach.
Drzewo od trzech lat nie rodzące owoców, które odwiedził Boski Zbawiciel.
Jakie owoce, zebraliśmy z ubóstwa, czystości i posłuszeństwa?
Przekonanie o tym, że potrzeba nam ścisłego obrachunku.
Modlitwa.
Przestrzeganie dziennego rozkładu godzin.
2. Posłuszeństwo
1) Cnota naturalna.
2) Cnota chrześcijańska.
352

77.9 Page 769

▲back to top
3) Cnota zakonna w stosunku do salezjanów.
4) Bóg błogosławi posłusznym.
5) Pociesza ich w pracach i trudach życia.
6) W godzinę śmierci.
7) Fundament i zachowanie innych cnót.
8) Podtrzymanie zakonów.
9) Nieposłuszeństwo jest ich rozluźnieniem i ruiną.
10) Jak winno być praktykowane przez Salezjanów?
11) Posłuszni są błogosławieni na ziemi i otrzymają wielką nagrodę w niebie.
NB. Segneri napisał książkę na temat posłuszeństwa, Rodrycjusz – traktat.
Zobacz także Scaramelli, św. Alfons, Ludwik Da Ponte: Magnum teatrum vitae
humanae, art. Oboedientia.
3. O sprawozdaniu
Opowiadają, że Pitagoras, sławny filozof starożytny, nim przyjął ucznia do swej
szkoły, żądał, by zdał mu dokładnie sprawę ze swych czynności dobrych lub złych,
z całego życia. Gdy został już jego uczniem, wymagał, by miał przed nim serce
otwarte w każdej sprawie, gdyż, jak twierdził, jeśli nie będzie znał ich wnętrza, trudno
mu będzie czynić im dobro, które pragnął, i którego oni potrzebują.
Nasz Boski Zbawiciel podniósł tę zasadę, jako prawdę ewangeliczną, gdy
powiedział do swych Apostołowi: „Habete fiduciam – miejcie do mnie całkowite
zaufanie”. Faktycznie, by udzielić słusznych rad współbratu, konieczną jest rzeczą, by
jego potrzeby były znane.
4.„Podobne jest Królestw Niebieskie do szukających pereł, znalazłszy zaś je...”,
etc (Mt 13)
Ci, którzy, pragną Królestwa Niebieskiego, podobni są do kupców
poszukujących drogich pereł.
1. Wielu szuka bogactw, wiedzy, zaszczytów, zajęć, sztuki, rzemiosła itp. lecz
nie są to prawdziwe perły, gdyż etc. Prawdziwe perły są to cnoty chrześcijańskie
353

77.10 Page 770

▲back to top
i teologiczne: wiara, nadzieja, miłość. Perłą zaś najcenniejszą jest sam Jezus Chrystus,
wokół którego ześrodkowują się wszystkie inne cnoty. Tak czynił św. Paweł.
2. Tych cnót poszukuje się za pomocą rozmyślania, modlitwy, aktów
strzelistych. Przykładem Dawid: „Unam petii a Domino, etc.” przez dobre uczynki:
„operemur bonum czyńmy dobrze”. Jak święci znajdowali owe perły, Apostołowie,
Święci, św. Antoni, gdy poszedł do kościoła.
3. Perłą drogocenną jest życie zakonne, przez które pragniemy sprzedać
wszystko i wyrzec się wszystkiego, by znaleźć wielką perłę naszego zbawienia.
4. Obecnie zbadajmy wartość owej perły, to jest naszych uczynków, ubóstwa,
czystości, posłuszeństwa etc. Precz z perłami fałszywymi, a nabywajmy prawdziwych
za wszelką cenę, etc.
5. „Urbs fortitudinis nostrae Sion, salvator ponetur in ea murus et antemurale"
/ Iz 26, l). Trudno jest człowiekowi zachować przykazania, przez które wchodzi się do
Królestwa Niebieskiego, jak tylko postępując za radami ewangelicznymi i opuszczając
bogactwa (św. Tomasz z Akwinu).
Reguły Towarzystwa to skrzydła, którymi się wzbija do lotu, kołami, którymi
porusza się wóz (św. Augustyn).
Uwagi świętego, zatytułowane: „Przedmiot kazań dla naszych kaznodziejów
rekolekcjinych, noszą następujący dopisek księdza Ruy: „Ksiądz Barberis niech rozda
kopię dla wszystkich kaznodziejów naszych rekolekcji”. Niewątpliwie jest ona
późniejsza od roku 1874, zdaje się jednak, że została dodana, może jako piękne
zakończenie tego, co przedłożyliśmy.
Przedmiot kazań dla kaznodziejów naszych św. Rekolekcji:
1) Cierpliwość w znoszeniu wad Współbraci, upominać ich, poprawiać
z miłością, lecz szybko.
2) Unikać krytyk, szemrania, bronić jeden drugiego, dopomagać materialnie
i duchowo.
3) Nie żalić się i nie utyskiwać w sprawach poleconych do wykonania, na odmowę
przełożonych, na wikt, odzież, pracę przeznaczoną, w kłopotach życiowych, ze
względu na charakter zajęć nam przydzielonych.
354

78 Pages 771-780

▲back to top

78.1 Page 771

▲back to top
4) Unikać lub też wpływać na innych, by unikali czynności, słów gorszących, lub
mogących uchodzić za takie.
5) Salezjanin niech nie pamięta o doznanej krzywdzie, niech jej nie wypomina, ani
mści się.
6) Sprawy przeszłe już wspaniałomyślnie wymazane z pamięci, niech nie będą
wspominane, by kogoś besztać.
7) Starania i wysiłki ogólne, by salezjanie byli zdolni wykonać przykładnie obowiązki
własnego stanu.
Inny bardzo, ważny dokument
Nasz drogi ksiądz Lemoyne, w czasie rekolekcji w 1873 roku, spisał niektóre
rady podane przez Księdza Bosko w różnych okolicznościach, na temat stosunków
duchowych między dyrektorami domów a ich podwładnymi, wizyt Przełożonego
Generalnego, troski w sprawach dotyczących spowiedzi, etc..., które winniśmy mieć
zawsze na uwadze.
Prawda, że w owych czasach dyrektorzy byli regularnymi spowiednikami, dla
których obecnie, po absolutnym zakazie słuchania spowiedzi własnych poddanych,
rady i polecenia Świętego zdaje się nie są aktualne. Celem ich jednak było
kierownictwo duchowe wszystkich domów salezjańskich, jakby tyluż rodzin,
w których dyrektor jest „jakby ojcem”, który nie może nie kochać i nie współczuć dla
ułomności swych synów: ci zaś ze swej strony, jako bracia, stanowić mieli wszyscy
jedno serce i duszę jedną. Po Dekrecie „Suprema” z 1901 roku, ten duch rodzinny,
zaszczepiony przez naszego Założyciela, tu i tam nieco osłabł. By mógł na nowo
zakwitnąć i pozostać na zawsze świeżym, dopomogą ku temu cenne ojcowskie
upomnienia, przebijające z niektórych słów Księdza Bosko, które przytaczamy
z podkreśleniem przepisując dosłownie ten drogocenny dokument.
1) Dyrektor jest naturalnym spowiednikiem tych, którzy należą do
Zgromadzenia. Ma on od Boga obowiązek dopomagania im w powołaniu. Także dla
chłopców jest spowiednikiem nadzwyczajnym, by rozeznawać powołania i wpajać im,
o ile możliwe, ducha domu. Należy pozwolić na zupełną swobodę, w wyborze
spowiednika, lecz do niego niech się kierują wszyscy, w których się budzą oznaki
355

78.2 Page 772

▲back to top
powołania. Jeśli tacy twierdzą, że nie śmią, jeśli ta nieśmiałość byłaby następstwem
ciężkich upadków i złego sprawowania się, byłaby to oznaka przeciwna ich
powołaniu.
Niech nikt nie lęka się spowiadać u dyrektora. Jest on OJCEM, KTÓRY NIE
MOŻE NIE KOCHAĆ I NIE WSPÓŁCZUĆ SWYM SYNOM.
2) Przełożony Generalny jest spowiednikiem nadzwyczajnym.
Gdy wizytuje jakiś dom, to najpierw dyrektor, a potem inni członkowie
Pobożnego Towarzystwa niech mu przedłożą stan swego sumienia następnie niech to
uczynią chłopcy. Zawsze jednak pierwszeństwo niech mają ci, którzy należą do
Zgromadzenia.
DUCH PANUJĄCY W DOMU WINIEN UDZIELAĆ SIĘ OD
PRZEŁOŻONEGO DYREKTOROM (dziś należałoby powiedzieć od Przełożonego
Generalnego Inspektorom, od Inspektorów Dyrektorom ) OD TYCH ZAŚ INNYM.
PRZEŁOŻONY GENERALNY W CZASIE TAKICH WIZYT NIECH ZACIEŚNIA
ZAWSZE WIĘZY JEDROŚCI CZŁONKÓW DOMU Z DYREKTOREM. NIECH
WIĘC ROZMAWIA ZE WSZYSTKIMI I USUWA WSZELKIE CIENIE
NIEUFNOŚCI I WZAJEMNE ŻALE, KTÓRE Z ŁATWOŚCIĄ POWSTAJĄ
I TRWAJĄ PRZEZ DŁUGI CZAS, JEŚLI MIŁOŚĆ NIE ZARADZI TEMU.
3) DYREKTORZY NIECH NIE KARCĄ, NIE ŁAJĄ, NIE GROŻĄ NIGDY
CHŁOPCOM. NIECH PEŁNI MIŁOŚCI OKAZUJĄ DOBROĆ BOŻĄ. KARY I
NAGANY NALEŻĄ DO PREFEKTA. W TAKIM MOMENCIE MOŻNA STRACIĆ
NA ZAWSZE ZAUFANIE CHŁOPCA. DYREKTORZY NIECH NIE BIORĄ
UDZIAŁU W KLASYFIKACJI ZE SPRAWOWANIA SIĘ, A CHŁOPCY NIECH O
TYM WIEDZĄ. BĘDĄ JEDNAK MOGLI ZMIENIĆ JAKIŚ STOPIEŃ, JEŚLI ZE
SPRAWOWANIA
SIĘ
JAKIEGOŚ
CHŁOPCA
WYGLĄDA,
ŻE NIESŁUSZNY JEST DANY STOPIEŃ, BĄDŹ NA PODSTAWIE
ZNAJOMOŚCI I STOSUNKÓW Z NIM PRYWATNYCH, BĄDŹ NA PODSTAWIE
OPINII WSZYSTKICH W DOMU.
356

78.3 Page 773

▲back to top
4) DYREKTOR NIECH CODZIENNIE WE MSZY ŚW. PAMIĘTA
O SWYCH PENITENTACH (teraz powiemy podwładnych) PRZESZŁYCH,
OBECNYCH I PRZYSZŁYCH. Penitenci zaś (podwładni) W CZASIE MSZY ŚW.
I KOMUNII ŚW. NIECH PAMIĘTAJĄ ZAWSZE O SWYM SPOWIEDNIKU
(DYREKTORZE).
5) Co roku, niech wszyscy odprawią spowiedź doroczną, a w czasie ćwiczenia
dobrej śmierci spowiedź miesięczną. Przy wstąpieniu do Towarzystwa Salezjańskiego
odprawia się spowiedź generalną.
6) Każdy członek Pobożnego Towarzystwa niech studiuje uważnie to,
co odnosi się do Sakramentu Pokuty. Stronę teoretyczną, by odpowiedzieć na możliwe
zarzuty; stronę praktyczną, to jest sposób dobrego spowiadania się i to niech wyłoży
chłopcom w sposób możliwie najprostszy i popularny pomijając uczone rozprawy.
W tym celu posłuży zeszyt „Letture Cattoliche”: „Rozmowy między adwokatem
i proboszczem wiejskim na temat Sakramentu Pokuty”.
7) DO DYREKTORA A NIE DO INNYCH, NALEŻY UPOMINAĆ
KLERYKÓW I INNYCH CZŁONKÓW ZGROMADZENIA. NIE POWINIEN
SKŁADAĆ NA PREFEKTA, GDY ZASŁUGUJĄ NA NAGANĘ, LECZ SAM
OSOBIŚCIE NIECH UDZIELI IM DOBRYCH RAD CO DO ICH
POSTĘPOWANIA, ZAWSZE W DUCHU MIŁOŚCI.
13. Okólniki
Zbiór okólników przesłanych przez Księdza Bosko do domów, opublikowany
staraniem księdza Pawła Albary Katechety Generalnego Towarzystwa, w roku 1896,
z braku uporządkowania dokumentów archiwalnych, wykazuje braki tych
wcześniejszych sprzed roku 1876.
Dwa z nich zostały już zamieszczone w swoim miejscu w tomach poprzednich
Memorie Biografiche, w tomie VIII, pod datą „9 czerwca 1867 r., w uroczystość
Zielonych Świąt”. O celu, z jakim należy wstępować do Zgromadzenia ( cfr. vol. VIII,
p. 828) oraz w IX, pod datą: „W uroczystość Wniebowzięcia NMP”. O zaufaniu, jakie
357

78.4 Page 774

▲back to top
się winno mieć względem Przełożonego (cfr. vol. IX, p. 688). Okólniki nie wydane
zamieszczamy tu po kolei.
Z uwagi na to, że zostały oba napisane przez Świętego w latach, w których tak
wiele trudził się nad uzyskaniem ostatecznego zatwierdzania Ustaw, możemy bez
przesady najmniejszej utrzymywać, że co do ducha, jak wówczas, tak dzisiaj i zawsze,
panuje w nich i panować będzie jego gorące pragnienie:
ABY W ZGROMADZENIU JAŚNIAŁA ZAWSZE JEDNOŚĆ DUCHA
I ADMINISTRACJI, ZA POŚREDNICTWEM ZACHOWYWANIA KAŻDEGO
ARTYKUŁU NASZYCH USTAW, BY KAŻBY WSPÓŁBRAT, CELEM
ZACHOWANIA NALEŻYTEJ DYSCYPLINY WYCHOWANKÓW,
PRZESTRZEGAŁ DOKŁADNIE OPRÓCZ NASZYCH USTAW, TAKŻE
PARTYKULARNYCH PRZEPISÓW URZĘDU, KTÓRY MU ZOSTAŁ
POWIERZONY;
ABY WSZYSCY TRZYMALI SIĘ EKONOMII W KAŻDEJ RZECZY
OSZCZĘDZAJĄC W CZYM TYLKO MOŻNA;
ABY ZACHOWAĆ I DBAĆ WSZELKIMI STOSOWNYMI ŚRODKAMI
O MORALNOŚĆ WŚRÓD MŁODZIEŻY POWIERZONEJ NAM PRZEZ
OPATRZNOŚĆ;
ABY WE WSZYSTKICH DOMACH PRZESTRZEGANO WIERNIE
PARTYKULARNYCH WSKAZÓWEK, PODANYCH DLA ICH POMYŚLNEGO
ROZWOJU;
ABY SIĘ STARANO KOSZTEM WSZELKICH OFIAR, BY
ZGROMADZENIE SALEZJAŃSKIE MIAŁO KAPŁANÓW, KTÓRZYBY BYLI
SOLĄ ROZTROPNOŚCI ORAZ PRZYŚWIECALI POBOŻNOŚCIĄ I WIEDZĄ,
BY POKIEROWAĆ DUSZAMI NA DRODZE CNOTY ORAZ POCIĄGAĆ JE
DOBRYM PRZYKŁADEM!
To są argumenty, o których traktuje św. Założyciel w okólnikach, które tu
publikujemy.
I. Jedność ducha i zarządu.
Za pośrednictwem zachowywania każdego artykułu Ustaw.
358

78.5 Page 775

▲back to top
Nie możemy ustalić, czy i kiedy ten okólnik został przesłany do domów.
Drukujemy go także z pewnymi nawiasami, według tego, co wynika z manuskryptu
Świętego, który się przechowuje w Archiwum Pobożnego Towarzystwa.
W teczkach okólników zebranych przez księdza Rua, nie znajduje się,
pierwszy, który tam się czyta, jest z datą uroczystości Wniebowzięcia l869 r. Również
na podstawie wzmianki o rekolekcjach, które by miały miejsce w Trofarello, wydaje
się być starszy od owej epoki, gdyż od roku 1870 rekolekcje odbywały się w kolegium
w Lanzo. Jakkolwiek by było, jest to dokument cenny, wyszedł spod ręki Świętego
i nie wydany, a z powodu wielkiej wagi argumentu, o którym traktuje, będzie zawsze
dla salezjanów miłym przedmiotem studiów i rozważań.
Do moich drogich Synów i Współbraci Towarzystwa św. Franciszka Salezego!
Miesiąc maj, który zwykliśmy poświęcać Matce Najświętszej, wkrótce się
zacznie i ja korzystam z tej sposobności, by przemówić do drogich Synów
i Współbraci i przedłożyć im niektóre sprawy, które mogłem poruszyć na
konferencjach św. Franciszka Salezego.
Jestem przekonany, że wszyscy macie silną wolę wytrwania w Zgromadzeniu
oraz współdziałania wszystkimi siłami, celem pozyskania dusz dla Boga i zbawienia
własnej. By sprostać temu wielkiemu zadaniu, podstawową i najpilniejszą sprawą jest
stosowanie w praktyce Reguł naszego Towarzystwa. Na nic, by się, bowiem nie zdały
nasze Ustawy, gdyby były martwą literą pozostawioną na biurku i niczym więcej. Jeśli
pragniemy, by nasze zgromadzenie rozwijało się z błogosławieństwem Boga,
konieczną jest rzeczą, by każdy artykuł Ustaw był normą działania. Pomimo to są
niektóre rzeczy bardzo praktyczne i skuteczne, by osiągnąć cel wytknięty, a wśród
nich wymieniam jedność ducha i jednolitość administracji.
Za jedność ducha uważam stateczne i mocne trzymanie się tego, co Przełożony
uzna za stosowne lub niestosowne dla większej chwały Bożej. Ta postawa duchowa
nie zmienia się nigdy, jakkolwiek byłyby poważne przeszkody i trudności
w osiągnięciu dobra duchowego i wiecznego, według nauki św. Pawła: „Caritas omnia
suffert, omnia sustinet” – miłość wszystko znosi, wszystko wytrzymuje To skłania
współbrata, by był punktualny w swych obowiązkach, nie tylko na mocy samego
359

78.6 Page 776

▲back to top
rozkazu skierowanego do niego, lecz dla chwały Bożej, którą on pragnie popierać
i rozszerzać. Z tego, wynika odprawianie o godzinie ustalonej medytacji, pacierzy
porannych, nawiedzenia Najświętszego Sakramentu, rachunku sumienia, czytania
duchownego. Prawda, że to jest przepisane przez Reguły, lecz jeśli nie czerpiemy
pobudek do ich zachowania z motywu nadprzyrodzonego nasze Reguły popadną
z czasem w zapomnienie.
To, co potężnie przyczynia się do zachowania tej jedności ducha, jest
frekwencja do Sakramentów św. Kapłani niech się starają, o ile mogą, odprawiać
regularnie i pobożnie Mszę św. Inni, którzy nie są w tym stanie, niech przyjmują jak
najczęściej Komunię św. Lecz punktem zasadniczym jest częsta spowiedź.
Każdy niech się stara zachowywać, co św. Reguły przepisują w tym względzie.
Zaufanie do Przełożonego w danym domu, gdzie każdy przebywa, jest absolutnie
konieczne. Wielki błąd polega na tym, że wielu interpretuje opacznie pewne
zarządzenia Przełożonych lub uważa je za rzeczy małej wagi, a równocześnie
rozluźniają obserwancję Reguł ze szkodą dla siebie samych, zaniedbując lub
opuszczając niektóre rzeczy, które mogłyby się walnie przyczynić do dobra ich duszy.
Każdy, więc niech się pozbędzie własnej woli i wyrzeknie się myśli o własnej
korzyści, niech będzie pewien, że jego praca wyjdzie na większą chwałę Bożą, a
zresztą niech idzie naprzód.
Wyłania się tu następująca trudność: w praktyce zachodzą wypadki, w których
zdaje się, że lepiej byłoby postąpić inaczej, zostało polecone. Nieprawda. Lepsze jest
zawsze posłuszeństwo, nie wypaczając ducha Reguł, które interpretuje odnośny
Przełożony. Dlatego niech każdy sam przestrzega i poleca zachowanie Reguł
Współbraciom, dbając o wykonywanie względem bliźnich obowiązków, które
zdaniem Przełożonego, mają obracać się na większą chwałę Bożą i dobro dusz. Tę
przesłankę uważam za zasadniczą, podstawę zgromadzenia zakonnego.
Z jednością ducha winna łączyć się jedność zarządu.
Dajmy na to, że jakiś zakonnik przystępuje do wykonania tego, co poleca
Zbawiciel, to znaczy wyrzeka się wszystkiego, co ma lub mógłby mieć w świecie, dla
nadziei nagrody wiecznej w niebie. Opuszcza ojca, matkę, braci, siostry, dom,
majętności, słowem wszystko dla miłości Boga. Z uwagi na to, że ma duszę złączoną
z ciałem, będą mu potrzebne środki materialne, by się odżywiać, ubierać i pracować.
360

78.7 Page 777

▲back to top
Dlatego zrzeka się wszystkiego, co posiada i wstępuje do Zgromadzenia, w którym
będzie mógł zaspokoić swe potrzeby materialne, nie mając ciężaru administrowania
majątkiem doczesnym.
Jak więc ma on postępować w Zgromadzeniu co do spraw materialnych?
Ustawy Towarzystwa przewidują wszystko. Gdy się więc przestrzega Reguł, wszystko
jest zaspokojone. Lecz na tym punkcie winien się ześrodkować wysiłek każdego. Kto
może w jakiś sposób przysłużyć się Zgromadzeniu, niech to uczyni, lecz niech nie
staje się ośrodkiem działania. Niech się stara tak postępować, by była wspólna kasa,
tak jak powinna być wspólna wola. Niejeden zabiera się do transakcji, wymiany lub
trzyma pieniądze dla własnej korzyści. Kto by tak czynił, byłby podobny do
wieśniaka, który gdy inni młócą, on rozsypuje ziarna na ziemię. Pod tym względem
chciałbym polecić, żeby nikt nie trzymał pieniędzy, nawet pod pretekstem
przynoszenia zysku Zgromadzenia. Rzeczą najkorzystniejszą dla Zgromadzenia jest
zachowanie Reguł.
Odzież, mieszkanie, sprzęty niech będą dalekie od wyszukania. Zakonnik
winien być gotowy w każdej chwili opuścić swą celę i stawić się przed swym Stwórcą,
nieprzywiązany do żadnej rzeczy, by nie był za to zganiony przez Sędziego.
W każdej rzeczy, więc trzeba postępować zgodnie z posłuszeństwem pokornym
i pełnym zaufania. Nic nie taić ani ukrywać przed Przełożonym, postępując jak syn
wobec ojca. W taki sposób Przełożony będzie mógł poznać i zaspokoić potrzeby
swych współbraci i powziąć odpowiednie decyzje zapewniające zachowanie Reguł
i korzyść całego Zgromadzenia.
Wiele można by powiedzieć w tym względzie. Uczynię to w innym liście, przez
odpowiednie konferencje, zwłaszcza w najbliższych rekolekcjach w Trofarello, jeśli
Bóg nam da się zebrać tam w miesiącu wrześniu. Łaska Pana Naszego Jezusa
Chrystusa niech będzie zawsze z nami i udzieli nam ducha gorliwości oraz
drogocennego daru wytrwania w Zgromadzeniu. Amen.
Aff. mo in G.C.
Ksiądz Jan Bosko
361

78.8 Page 778

▲back to top
II. Oszczędzać we wszystkim, gdzie można, lecz bez przesady.
Ten okólnik został rozesłany po domach w tym czasie, gdy prowadzone były
końcowe praktyki w sprawie ostatecznego zatwierdzenia Reguł. Dlatego ten list
i dwa następne zawierają najcenniejsze i najpoważniejsze polecenia Świętego.
4 czerwca 1873 r.
Do ukochanych synów św. Fr. Salezego przebywających w Turynie Valdocco!
Doświadczenie, moi najdrożsi synowie, jest wielką nauczycielką. Lecz jeśli
od niej uczymy się wszystkiego, co może wyjść na dobro wspólne i prywatne
w rodzinach, tym większą korzyść czerpią stąd rodziny zakonne, gdzie nie ma innego
zadania, jak poznać dobro, aby je czynić; poznać zło, aby móc go uniknąć. Z tego
względu uważam za stosowne przedłożyć wam pewne sprawy zauważone na
niedawno odbytej wizytacji naszych domów, a to dla korzyści członków
w szczególności, w ogóle zaś dla pożytku całego Zgromadzenia. Niektóre uwagi
dotyczą spraw materialnych, inne moralnych i dyscypliny. Będzie to stanowiło materię
trzech oddzielnych listów.
Materialny rozwój naszych domów winien być w obecnej chwili przedmiotem
naszych trosk, gdyż nabycie, budowa i przystosowanie nowych domów, były
przyczyną niemałych wydatków, a powiększone zużycie wszelkiego rodzaju
artykułów żywnościowych sprawia, że wydatki znacznie przewyższają dochody.
Powinniśmy, więc na serio rozważyć i powziąć wspólnie praktyczne zarządzenia
zmierzające do wprowadzenia pewnych oszczędności. Wyliczę je pokrótce:
l) Nie podejmować w tym roku żadnej budowy, która nie jest ściśle konieczna.
Ukończyć tylko te przeróbki, które uważa się za nieodzowne. W tych wypadkach
obliczyć koszt przybliżony i przesłać uprzednio do Kapituły Generalnej.
2) Nie przedsiębrać podróży, z wyjątkiem nagłych potrzeb i o ile możności
unikać załatwiania zleceń i innych spraw związanych z wydatkami lub stratą czasu.
Ci zaś, którzy potrafią zdobyć pieniądze własną inicjatywą lub przez drugich, niech
roztropnie korzystają z tego.
3) Przypomnieć artykuły 2, 3, 4, 5, 6 Rozdziału IV naszych Reguł, które
powinny być dokładnie wyłożone przez dyrektorów. Gdy zajdzie potrzeba, napominać
362

78.9 Page 779

▲back to top
prywatnie, względnie odnieść się do Przełożonego. Te artykuły są podstawą życia
zakonnego i z natury swej pociągają wyrzeczenie się rzeczy doczesnych, osób i siebie
samych i sprawią, że wspólnymi siłami skierujemy się do wykonywania naszych
obowiązków i do większej korzyści Zgromadzenia.
4) Sprowadzić do koniecznych granic kupowanie książek, odzieży, bielizny,
obuwia, sprzętów i przedmiotów codziennego użytku o ile to zgodne z przyzwoitością,
naprawiać rzeczy używane.
5) Zaprowadzić oszczędność w żywności, dbać o rzeczy, które mogą być
przechowywane dłużej, czynić zakupy w hurtowniach, oszczędzać w artykułach
drogich, jak mięso i wino. Dbać o regularność i jakość przypraw, jak i o to, by nie
szafowano rozrzutnie chlebem, potrawami, winem, światłem, drzewem. Zapraszać
różne osoby tylko z konieczności, a i w takich wypadkach pamiętać, że żyjemy
z Opatrzności Bożej i nie posiadamy żadnych dochodów, oraz że ubóstwo winno
cechować każdy dom. Te sprawy trzeba wziąć sobie pilnie do serca.
6) Utrzymywać stosunki z domami w innych okolicach, by załatwiać zakupy
towarów, które w danej miejscowości mogą być znacznie tańsze.
Przez te zarządzania nie mam zamiaru wprowadzać ekonomii przesadnej, lecz
jedynie zalecić oszczędność tam, gdzie można ją zaprowadzić. Nie należy niczego
zaniedbać, co by mogło zaszkodzić zdrowiu i utrzymaniu moralności, tak wśród
drogich synów Zgromadzenia, jak wśród wychowanków, których Boska Opatrzność
powierzy naszym troskom.
O innych sprawach nie mniejszej wagi mam nadzieję wkrótce wam napisać.
Tymczasem niech każdy dyrektor odczyta i wyjaśni to, co tu jest wyłożone, niech
konferuje z prefektem domu, a po jakimś czasie niech doniesie, co się w tym
względzie uczyniło oraz co zamierza się przedsięwziąć, by osiągnąć cel zamierzony.
W ogólności jestem zadowolony ze stanu moralnego, zdrowotnego i postępu
naukowego w naszych zakładach; za to dziękujmy Bogu, Stwórcy i Dawcy wszelkiego
dobra, któremu niech będzie cześć i chwała przez wszystkie wieki. Amen.
Łaska Pana Naszego Jezusa Chrystusa niech będzie zawsze z nami, a Bóg niech
błogosławi i podtrzymuje nasze dzieła. Módlcie się za mnie, który z ojcowskim
uczuciem jestem wam w Sercu Jezusa i Maryi najprzywiązańszym Współbratem
i Przyjacielem.
363

78.10 Page 780

▲back to top
XJB
III. O karności i dokładnej obserwancji wszystkich Reguł, jak
i partykularnych regulaminów poszczególnych urzędów.
Jest to autentyczny wykład Świętego na temat sposobu życia, zgodnie
z naszymi Regałami i zwyczajami wraz z uwagami szczególnymi dla dyrektorów,
prefektów, katechetów, majstrów, asystentów i wszystkich współbraci, w celu
zatriumfowania dyscypliny po naszych domach oraz byśmy oglądali naszych
wychowanków wzrastających w cnotach i postępujących na drodze wiecznego
zbawienia.
Do moich drogich Synów domu w (... Turynie) o dyscyplinie!
Z początkiem nowego roku szkolnego, moi drodzy synowie, dobrze będzie
przemówić do was, jak obiecałem, na temat fundamentu moralności i nauki, to jest
o karności wśród wychowanków.
Nie mam zamiaru przedkładać wam traktatu o przepisach moralnych lub
cywilnych odnoszących się do dyscypliny, chcę jedynie przedstawić środki, które
45-letnie doświadczenie potwierdziło pomyślnymi rezultatami. Te próby i wyniki, jak
mam nadzieję, posłużą i wam również, jako pouczenie, na wszystkich szczeblach
obowiązków, które mogą być wam powierzone.
Nie rozumiem dyscypliny, jako skarcenia, poprawy lub bicza, o tych rzeczach u
nas nie ma mowy, ani jako sztuki, czy jakiegoś pokazu; dyscyplinę pojmuję, jako
sposób życia zgodny z regułami i zwyczajami danego instytutu. Stąd celem
otrzymania dobrych rezultatów dyscypliny, pierwszą rzeczą jest, by te reguły były
przez wszystkich przestrzegane. Weźmy taką rodzinę, gdzie wszyscy będą gromadzić,
a jeden tylko rozpraszać: albo budowę, którą wielu będzie wznosiło,
a jeden burzyć, ujrzymy tę rodzinę w nędzy, a budynek doprowadzony do ruiny.
Ta karność winna się znajdować zarówno wśród członków Towarzystwa
Salezjańskiego, jak chłopców powierzonych naszym troskom przez Opatrzność,
364

79 Pages 781-790

▲back to top

79.1 Page 781

▲back to top
dlatego karność pozostanie bez skutku, jeśli się nie będzie przestrzegać reguł
Towarzystwa jak i kolegium.
Wierzcie mi, moi drodzy, że od tej karności zawisł postęp moralny i naukowy
wychowanków, albo ich ruina.
W tym miejscu spytacie mnie: Jakie są te reguły praktyczne, które
dopomogłyby do zdobycie tak cennego skarbu? Dwie rzeczy: jedna ogólna, druga
szczegółowa. W ogólności zachowujcie Reguły Zgromadzenia, a dyscyplina
zatriumfuje u nas. Niech nikt nie lekceważy reguł własnego urzędu, niech je
przestrzega i każe przestrzegać swym podwładnym. Jeśli ten, kto stoi na czele, nie
zachowuje ich, nie może wymagać, by jego podwładni czynili to, co on zaniedbuje,
inaczej trzeba by mu powiedzieć: lekarzu, ulecz samego siebie. Lecz by przejść do
szczegółów praktycznych, wskażę wam niektóre rzeczy, które odnoszą się do każdego.
1. Dyrektor – winien znać doskonale obowiązki członków Zgromadzenia, jak
i tych, którym się powierzyło jakiś urząd. Nie potrzeba, by on wiele pracował, lecz ma
czuwać, by każdy wypełnił swoją część, która jego dotyczy. Nasze domy można
porównać do ogrodu. Nie potrzeba, by główny ogrodnik wiele pracował, wystarcza,
gdy poszuka sobie pracowników zdolnych, pouczy ich o ogrodnictwie, czuwa nad
nimi, podaje odpowiednie wskazówki, jest również obecny by służyć pomocą
w momentach poważniejszych takiemu, który ma jakieś kłopoty. Tym ogrodnikiem
jest dyrektor, delikatnymi roślinkami są wychowankowie cały personel, to pracownicy
ogrodowi, zależni od swego szefa, to jest dyrektora, na którym spoczywa
odpowiedzialność za czynności wszystkich.
Dyrektor zdziała wiele, gdy się nie będzie oddalał z domu sobie powierzonego,
z wyjątkiem poważnych i słusznych powodów, a gdy takie zajdą, nie odejdzie bez
pozostawienie zastępcy w różnych sprawach, które mogłyby się zdarzyć.
Niech często wizytuje z miłością lub przynajmniej żąda informacji
z zachowania się wychowanków w sypialniach, w kuchni, infirmerii, szkoły i studium.
Niech będzie ustawicznie jako ojciec kochający, który interesuje się wszystkim, by
czynić dobrze wszystkim, a źle nikomu.
365

79.2 Page 782

▲back to top
2. Prefekt – jako stróż dyscypliny winien czuwać nad zachowaniem porządku
dziennego i przeszkadzać, w miarę możności, utrzymywaniu stosunków
z osobami spoza zakładu, czuwać nad tym, by asystenci, zwłaszcza ci, którzy mają
poruczone jakieś zadanie, znajdowali się między chłopcami w czasie rekreacji, niech
dba o to, by na przechadzkach nie zatrzymywano się, to znaczy, by nikt w czasie
odpoczynku nie oddalał się spod oka asystenta. Niech nikt nie opuszcza rzędów, nie
wstępuje do restauracji, spotyka się z obcymi osobami, ani przynosi książek
i jakichkolwiek pism do zakładu, które by nie przeszły przez ręce przełożonych.
3. Katecheta – niech pamięta, że duch i postęp moralny naszych domów zależy
od popierania stowarzyszeń religijnych. Niech stara się, by wszyscy koadiutorzy mieli
sposobność przystąpienia de spowiedzi i Komunii św. A jeśli ktoś ze służby domowej
potrzebuje wykształcenia religijnego, niech dopilnuje by nie zaniedbywał
przystępowania do Sakramentów św., zwłaszcza Bierzmowania, służenia do Mszy św.,
itp. Niech zapowiada zawczasu przypadające uroczystości w ciągu roku przez
odpowiednie słówka i niech stara się przygotować je z należytą okazałością!
splendorem funkcji religijnych.
4. Nauczyciele – winni być pierwsi w szkole i ostatni przy wyjściu z niej. Niech
kochają swych uczniów bez różnicy, nie szczędzą im zachęty i nie pogardzają żadnym.
Niech mają względy dla najsłabszych w klasie, dbają o nich, pytają ich często, a gdy
zajdzie potrzeba, niech postarają się, by otrzymali pomoc.
Każdy nauczyciel nie powinien zapominać, że jest nauczycielem katolickim,
dlatego gdy ma sposobność po temu z racji wykładanego przedmiotu, czy
przypadającego święta, niech nie zaniedba podsunąć swym uczniom jakiejś myśli
zbawiennej, czy dobrej rady.
5. Asystenci – Wszyscy, którzy w jakikolwiek sposób wykonują władzę, czy to
w szkole, w sypialni, na portierni lub na jakimkolwiek odcinku domu, niech będą
punktualni w swych obowiązkach, praktykują Ustawy Towarzystwa, spełniają
praktyki religijne, zwłaszcza niech dołożą starań, by wykorzeniać i przeszkadzać
szemraniu na przełożonych, wykraczaniu przeciw porządkowi domu, zwłaszcza
pilnują i niczego nie szczędzą, by przeszkodzić złym rozmowom.
366

79.3 Page 783

▲back to top
6. Wszystkim poleca się gorąco komunikowanie dyrektorowi to, co mogłoby
posłużyć za normę w popieraniu dobra i przeszkadzaniu obrazie Bożej. Pan Jezus
powiedział razu jednego do swego ucznia: „Hoc fac et vives” – czyń to, to znaczy
zachowaj moje przykazania, a będziesz miał żywot wieczny. To samo powiadam i ja
wam, drodzy synowie, dołóżcie wszelkich starań, by wprowadzić
w życie to niewiele, co wam wyłożył wasz najukochańszy ojciec, a będziecie
błogosławieni przez Boga, cieszyć się będziecie pokojem serca, dyscyplina
zatriumfuje w naszych domach i ujrzymy naszych wychowanków wzrastających
w cnocie i postępujących drogą wiecznego ich zbawienia.
Łaska Pana Naszego Jezusa Chrystusa niech będzie zawsze ze mną i z wami,
abyśmy wszyscy mogli Go ustawicznie kochać i służyć Mu w tym życiu, by pewnego
dnia móc Go chwalić wiecznie w niebie. Amen.
Turyn, 15 listopada 1873 r.
Ksiądz Jan Bosko
IV.W jaki sposób popierać i zachować moralność wśród młodzieży, którą
Opatrzność Boska zechce nam łaskawie powierzyć.
O czystości, czystości, ty jesteś wielką cnotą! Dopóki ty będziesz jaśnieć
pomiędzy nami, dopóty synowie św. Franciszka Salezego będą ciebie cenili,
praktykując powściągliwość, skromność, umiarkowanie i o ile, jak ślubowaliśmy Bogu
będziemy zawsze dzierżyć wśród siebie wysoko moralność, wówczas świętość
obyczajów, jak płonąca pochodnia, wznosić się będzie nad naszymi wszystkimi
domami, które od nas zależeć będą.
Zbyteczny jest tu jakikolwiek komentarz. Nie masz większej ponad to
pochwały!
A oto okólnik na temat, który tak bardzo leżał na serca Apostoła młodzieży,
pisany w Rzymie:
Do moich synów Salezjanów w domu... ( w Turynie)!
367

79.4 Page 784

▲back to top
Traktując w sprawach Zgromadzenia w Wiecznym Mieście, uświęconym krwią
męczeńską dwóch Książąt Apostołów: św. Piotra i Pawła oraz zanosząc w tej intencji
gorące modły do Boga we Mszy św., po wezwaniu światła Ducha Świętego
i uproszeniu błogosławieństwa Najwyższej Głowy Kościoła, piszę do was na temat
jednego z zasadniczych argumentów: O sposobie popierania i zachowania moralności
wśród chłopców, których nam Boska Opatrzność raczy powierzyć. Nie chcąc przejść
nad tym argumentem zbyt pobieżnie, uważam za stosowne podzielić go na dwie
części:
1. Konieczność moralności wśród współbraci Salezjanów,
2. Środki zachowania jej i krzewienia wśród naszych wychowanków.
Można ustalić, jako zasadę nie podlegającą dyskusji, że moralność
wychowanków zależy od tych, którzy stoją na ich czele, jak nauczyciele, asystenci,
kierownicy. Nikt nie może dać tego, czego sam nie posiada, mówi przysłowie.
W dziurawy worek nie nasypiesz zboża, ani w brudnej beczce nie może przechować
się dobre wino. Dlatego mając kierować innymi, niezbędną jest rzeczą, byśmy sami
posiadali to, o czym chcemy innych pouczać. Jasne są słowa Boskiego Mistrza: „Wy
jesteście światłością świata”. To światło, to jest dobry przykład, winno jaśnieć przed
wszystkimi ludźmi, aby widząc nasze dobre uczynki, zostali niejako pociągnięci w ten
sposób do naśladowania was, a przez to chwalenia Ojca wspólnego, który jest
w niebiosach.
Święty Hieronim twierdzi, że złym lekarzem byłby ten, kto chciałby uzdrawiać
innych, a siebie nie byłby zdolny uleczyć. Można by mu odpowiedzieć słowami
Ewangelii: „Lekarzu, ulecz samego siebie!”.
Jeśli zatem pragniemy utrzymywać moralność i cnotę wśród naszych
wychowanków, musimy posiadać ją sami, praktykować najpierw sami, by jaśniała
w naszych dziełach, rozmowach, a nie wymagać nigdy od naszych podwładnych, by
spełniali cnotę przez nas zaniedbaną.
Faktycznie jakże moglibyśmy wymagać, by nasi wychowankowie byli
przykładni i religijni, skoro w nas widzą niedbałość w pobożności i cnocie religijności,
w rannym wstawania, medytacji, uczęszczaniu do spowiedzi, Komunii św. lub
w odprawianiu Mszy św.? Jak może wymagać posłuszeństwa ów dyrektor, nauczyciel,
368

79.5 Page 785

▲back to top
asystent, jeśli za lada pretekstem zwalniają się ze swych obowiązków, wychodzą
z domu bez pozwolenia i zajmują się, rzeczami, które nie dotyczą ich obowiązków?
Jak uzyskać od innych miłość, cierpliwość, szacunek, skoro ten, który rozkazuje,
odnosi się z gniewem do wszystkich, wymierza razy, taksuje rozporządzenia
przełożonych, krytykuje porządek dnia, wikt i tych, którzy są od tego? Wszyscy
zapewne zgodnie powiedzielibyśmy takiemu: Medice cura te ipsum!
Niedawno pewien wychowanek zganiony za czytanie złej książki, odpowiedział
z prostotą: Nie uważałem tego za złe, skoro widziałem kilkakrotnie, że mój nauczyciel
ją czytał.
Kiedy indziej spytałem drugiego, dlaczego pisał list, w którym negatywnie
wyrażał się o porządku w domu. Odrzekł mi na to, że napisał jedynie słowa, które
słyszał a ust swego asystenta.
A więc moi drodzy synowie, jeśli pragniemy zachować i utrzymać wysoki
poziom moralności i obyczajności w naszych zakładach, winniśmy sami nauczać
dobrym przykładem. Mówić innym o cnocie, podczas gdy my sami postępujemy
odwrotnie, znaczy być podobnym do takiego, który chciałby rozświetlić ciemną noc
zgaszoną świecą, względnie czerpać wino z beczki próżnej. Coś więcej: wydaje mi się,
iż można go porównać do takiego, który chce przyprawić pokarmy trucizną, gdyż
w takim wypadku nie tylko nie propaguje się dobrego przykładu, lecz daje się okazję
do złego i do zgorszenia. Wówczas stajemy się sami solą zwietrzałą i zbutwiałą, która
nie służy do czego innego, jak do tego, by była wyrzucona na śmietnik. „Wy jesteście
solą ziemi, mówi Chrystus a jeśli sól zwietrzeje to, czym solona będzie? Na nic się nie
zda, jak tylko, by była precz wyrzucona i podeptana przez ludzi”.
Opinia publiczna żali się na fakty niemoralności, rujnującej obyczajność
i sięjącej zgorszenie.
Jest to wielkie zło i plaga nękająca społeczeństwo, a ja proszę Boga, by sprawił,
żeby nasze domy zostały raczej zamknięte, niż miałyby się w nich wydarzyć podobne
nieszczęście.
Nie ukrywam przed wami, że żyjemy w czasach opłakanych. Świat obecny, jak
to określił Zbawiciel Mundus in maligno positus est totus we złym leży. Chce on
wszystko wiedzieć, o wszystkim zabiera głos. Prócz sądów przewrotnych o sprawach
Bożych, często powiększa drobne rzeczy, a nawet zmyśla je ze szkodą dla innych.
369

79.6 Page 786

▲back to top
Lecz jeśli przypadkiem, na nieszczęście, może oprzeć swój wyrok na czymś
realnym, to wyobraźcie sobie wówczas, jaka stąd powstaje wrzawa, jakie trąbienie!
Lecz jeśli bezstronnie szukamy przyczyny tego zła, to przeważnie stwierdzamy, że sól
jest zwietrzała, a pochodnia zgaszona, to jest że zabrakło świętości a tych, którzy stali
na czele i to jest przyczyną nieporządków wśród ich podwładnych.
O czystości, czystości, ty jesteś wielką cnotą! Dopóki ty będziesz jaśnieć wśród
nas, to znaczy dopóki synowie św. Franciszka Salezego cenić cię będą praktykując
odcięcie się od świata, skromność, umiarkowanie, i to, co ślubowali Bogu zawsze
wysoko wśród nas stać będzie moralność i świętość obyczajów przyświecając jak
pochodnia wśród naszych domów, które od nas zależą.
Jeśli mi Bóg udzieli dłuższego życia mam nadzieję, że napiszę wam powtórnie
na temat pewnych zabiegów, które według mnie mogą dopomóc skutecznie do
popierania i zachowania moralności wśród naszych wychowanków. A tymczasem by
odnieść jakiś pożytek z tego, o czym wam pisze przyjaciel dusz waszych, polecam
wam i proszę, co następuje:
1) By odbyły się trzy oddzielne konferencje lub lepiej trzy skrutynia,
w których zostaną odczytane i objaśnione rzeczy podane do praktykowania i sprawy,
których należy unikać odnośnie do ślubów ubóstwa, czystości i posłuszeństwa. Poza
tym, każdy niech od siebie zastosuje rodzaj życia opisany w powyższych trzech
rozdziałach i postanowi mocno poprawić usterki, które zauważy w swych słowach,
uczynkach, w ubóstwie, czystości i posłuszeństwie.
2) Odczytać należy rozdział o praktykach pobożności z Ustaw, a potem
uklęknąwszy u stóp Jezusa Ukrzyżowanego, postanówmy, co ja tutaj czynię z myślą
o was, że chcemy je wszystkie zachować wiernie i przykładnie kosztem jakiejkolwiek
ofiary.
Moi drodzy synowie, jesteśmy w chwili bardzo ważnej dla naszego
Zgromadzenia. Pomagajcie mi swymi modlitwami, wiernym zachowaniem Reguł,
a Bóg sprawi, że nasze wysiłki zostaną ukoronowane dobrym wynikiem ku większej
chwale Bożej ku pożytkowi waszych dusz, oraz naszych wychowanków, którzy
zawsze będą chwałą Zgromadzania Salezjańskiego. Łaska Pana Naszego Jezusa
Chrystusa niech pozostanie zawsze z nami i niech nas zachowa ustawicznie na drodze
do nieba. Amen.
370

79.7 Page 787

▲back to top
Rzym, 5 lutego 1874 r., aff. mo in G. C.
Ksiądz Jan Bosko
V. Triduum modlitw i ćwiczeń chrześcijańskiej pobożności celem wyproszenia
światła Ducha Świętego dla Komisji kardynałów, wyznaczonych dla dania
swych głosów, w sprawie ostatecznego zatwierdzenia Ustaw naszego
Pobożnego Towarzystwa.
Powyższy okólnik został wysłany również i do Domu Macierzystego Córek
Maryi Wspomożycielki w Mornese, by i one dołączyły się do modłów trzydniowych
i postu zapowiedzianego salezjanom:
Najdrożsi synowie w Jezusie Chrystusie! Dzień 24 lutego miesiąca będzie
pamiętną datą dla naszego Zgromadzenia. Przypominacie sobie z pewnością, że
zostało ono definitywnie zatwierdzone Dekretem z 1 marca 1869 r.; obecnie chodzi
o definitywne zatwierdzenie jego Ustaw w tym celu została wyznaczona przez Ojca
św. Kongregacja kardynałów, którzy mają oddać swój głos w tej sprawie, która jest
najważniejszą dla naszego dobra teraźniejszego i przyszłego. Modlitwy, często
polecane były właśnie skierowane do tego celu. Winniśmy, więc zdwoić nasze modły
przed Bożym Tronem, aby Wszechmocny sprawił, żeby wszystko wypadło ku Jego
większej chwale, a naszej korzyści duchownej. Złączmy się, więc w ducha żywej
wiary i wszyscy członkowie Zgromadzenia wraz z wychowankami przez Opatrzność
Bożą im powierzonymi, niech uczynią jedno serce i duszą jedną, celem wybłagania
światła Ducha Świętego dla najdostojniejszych ich Eminencji Purpuratów, przez
triduum modłów i ćwiczeń pobożnych. W tym celu dla ustalenia jedności w naszych
modłach zarządza się co następuje:
1) Rozpoczynając od dnia 21 miesiąca, przez trzy dni zachowa się ścisły post
wśród współbraci salezjanów. Kto z powodu jakiejś słusznej racji, nie będzie mógł
pościć, odmówi psalm Miserere… oraz 3 Salve Regina… do Matki Bożej
Wspomożycielki Wiernych, z wezwaniem: Maria Auxilium Christianorum, ora pro
nobis.
371

79.8 Page 788

▲back to top
Każdy niech dołączy te modlitwy i umartwienia, które uzna za możliwe
i zgodne z jego stanem zdrowia i obowiązkami własnego stanu.
2) Zachęcić naszych wychowanków, by przystępowali do spowiedzi
i Komunii św. z większą gorliwością i jak najczęściej.
Rano, niech się odśpiewa na początku Veni Creator… do Ducha Świetego
Emitte spiritum tuum etc., z Oremus; Deus qui corda etc.
Modlitwy poranne, Różaniec, Msza św., rozmyślanie niech będą skierowane na
ten cel.
3) W ciągu dnia Współbracia salezjanie niech pewną chwilę spędzają przed
Najświętszym Sakramentem. Brewiarz, czytanie duchowne, wszystkie zwyczajne
modlitwy niech się odprawia w kościele. Mały Kler, Towarzystwo Najświętszego
Sakramentu, Niepokalanej, św. Alojzego i św. Józefa wezwać, by uczyniły to samo.
4) Wieczorem, o godzinie dogodnej niech się zgromadzą wszyscy w kościele
i z największą pobożnością odmówią Veni Creator, podobnie jak rano; następnie niech
się odprawi zwyczajne nabożeństwo wynagradzające za zniewagi Panu Jezusowi
wyrządzane w Najświętszym Sakramencie, po odśpiewaniu Ave Maria Stella…
udzieli się błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem.
Te nasze pobożne błagania przed Bożym Tronem rozpoczną się dnia 21 i trwać
będą aż do rana 24 włącznie. Łaska Pana Naszego Jezusa Chrystusa niech będzie
zawsze z nami. Amen.
Rzym, 16.03.1874 r.
Aff. mo in G.C.
Ksiądz Jan Bosko
NB. Dyrektor każdego domu odczyta i objaśni powyższy list naszym
Współbraciom i poda do wiadomości także wychowankom w sposób, jaki uzna za
stosowny. W dniach następnych 25 – 26 i 27 odmawiać się będzie te same praktyki
pobożne rano i wieczorem w intencji obecnych potrzeb Kościoła św. i Ojca św.
372

79.9 Page 789

▲back to top
VI. Polecania dotyczące pomyślnego rozwoju domów.
Ku większej chwale Bożej, dla ozdoby naszej św. religii i dla dobra
Towarzystwa Salezjańskiego (Kapituła Wyższa i Kapituła Domu w Turynie) są
zaproszone do rozważenia i popierania:
1) Towarzystwa Niepokalanej, do którego należeć będą zwłaszcza aspiranci
salezjańscy.
2) Małego Kleru, służenia do Mszy św., Towarzystwa św. Alojzego, Najświętszego
Sakramentu i św. Józefa dla rzemieślników.
3) Użyć środków skutecznych, by przeszkodzić krytyce i szemraniu odnośnie życia
w Oratorium i zarządzeń przełożonych.
4) Troska szczególna o chorych współbraci.
5) Na obiad zazwyczaj jedna potrawa mięsna, na wieczerzę danie mieszane jarzynowe.
6) W każdym dniu kierownik szkoły niech zajmuje się godzinę czasu sprawami
szkolnymi.
Uwaga: Do niektórych domów wysłany okólnik zawierał pewne warianty, na
przykład w punkcie 6: Każdego dnia dyrektor niech spędzi godzinę czasu w szkole
i godzinę w kuchni, prefekt przez dwie godziny będzie wizytował kuchnię, sypialnie
i inne części domu. Katechecie w sposób szczególny poleca się staranie o kaplicę,
o moralność wychowanków i troskę o szpitalik.
7) Niech się często przypomina, że składaliśmy ślub ubóstwa.
NB. Rozumieć trzeba pod słowem: wizytować, upominać, radzić kierować
personel nauczający, asystentów i pracowników. Nie zapominać o sprawozdaniu
miesięcznym i konferencji tygodniowej dla współbraci.
Kolegium w Lanzo, 27.09.1874 r.
Ksiądz Jan Bosko
VII. W sprawie stadium św. teologii.
List był zredagowany pod dyktatem, przez księdza Jana Cegliero, następnie
poprawiony w szczegółach, od początku do końca przez Świętego 23 listopada
1874 r..
373

79.10 Page 790

▲back to top
Ai miei Amatissimi Figliuoli V. Direttore e Chierici della Societa
Salesiana dimoranti… (nell Oratorio di S. Francesco) !
Boski nasz Zbawiciel powiedział do swych drogich uczniów, że mają być solą
ziemi i światłością świata, Voe estis sal, terrae et lux mundi. Solą przez swą
pobożność i wiedzę, aby kierować duszami do dobrego i do cnoty; światłem, przez
dobry przykład.
Jeśli w każdym czasie zalecałeś pobożność, to teraz polecam studium św.
teologii. Polecam to gorąco wszystkim klerykom naszego Zgromadzenia
Salezjańskiego. To studium gorąco zalecał swemu uczniowi Tymoteuszowi św. Paweł
Apostoł, polecając, by zaopatrzył się nie tylko w cnotę, lecz zdobył również konieczną
wiedzę do jego pasterskiego urzędu. To czyniąc zbawi sam siebie i tych, którzy będą
go słuchać: „Pilnuj samego siebie i nauki, trwaj w nich. Bo to czyniąc i samego siebie
zbawisz i tych, którzy się słuchają” (I ad cap. IV-16. )
Dlatego dyrektor jest z całego serca proszony postarać się, by w każdym
tygodniu poświęcony był na to czas, zgodnie z innymi zajęciami. W celu zaś, nadania
studium odpowiedniego biegu.
1.Odbędą, się w ciągu każdego roku trzy egzaminy z trzech traktatów
odrębnych: jeden w marcu, drugi w lipcu, trzeci zaś z początkiem listopada.
2. Na ten rok są przeznaczone traktaty: De Gratia, De Ordine, De Matrimonio,
a gdyby można, również De Virtute Religionie i De Praeceptis Decalogi.
3. Egzaminy odbędą się w czasie wyznaczonym przed egzaminatorami
wyznaczonymi przez przełożonego.
Niech Bóg błogosławi was wszystkich, a światło Ducha Świętego niech
oświeci, byście odróżniali błędy w ciemnościach i postępowali statecznie za prawdą
idąc bezpiecznie drogą, do nieba. Amen.
Aff. mo in G.C.
Ksiądz Jan Bosko
Obecne pismo należy przechować w odpowiednim archiwum.
374

80 Pages 791-800

▲back to top

80.1 Page 791

▲back to top
Na tym kończą się dokumenty, które mogliśmy zebrać. Cóż powiedzieć na
zakończenie takich cennych przykładów i pouczeń? Praktykujmy rady, które z nieba
nam powtarza w każdej chwili nasz Mistrz i Ojciec:
Synu mój, nie zapomnij moich pouczeń /Prov. 3, l/. Twe serce niech zachowa
me słowa i strzeże moich, poleceń, a żyć będziesz (tamże 4, 4). Ukazałem ci drogę
mądrości, wiodłem cię ścieżkami prawości.. Trzymaj się reguły, a nie zwalniaj się od
niej:, zachowuj ją, gdyż jest to twoje życie (tamże IV, 11, 13 ).
375

80.2 Page 792

▲back to top
IX
NIC GO NIE WYPROWADZA Z RÓNOWAGI 1873 - 1874.
1.W poważnych kłopotach; 2. Nieoczekiwany sekwestr; 3. Zgubienie testamentu;
4. Zawsze spokojny i oddany wszystek dla wszystkich; 5. Spadek zakwestionowany;
6. Inne wspomnienia z roku 1873.
Z początkiem roku 1873 Towarzystwo Salezjańskie liczyło 138 profesów - 40
wieczystych a 98 trzyletnich; 92 nowicjuszy, wszystkich członków 230; z tej liczby 42
kapłanów, 97 kleryków, 63 koadiutorów i 28 zwykłych studentów.
Domów, oprócz oratoriów świątecznych św. Franciszka Salezego, św. Józefa
w parafii św. Piotra i Pawła, św. Alojzego w parafii św. Maksyma i św. Anioła Stróża,
w parafii św. Julii, było osiem: Dom Macierzysty, kolegia: Valsalice, Lanzo, Borgo S.
Martino, Varazze i Alassio, Hospicium w Sampierdarena i Instytut Córek Maryi
Wspomożycielki w Mornese.
Dnia 1 stycznia odbyło się szczególne zebranie, dla wyboru ponownego
niektórych członków Kapituły Domu Macierzystego, a w uroczystość św. Franciszka
Salezego wybrano Kapitułę odrębną dla Oratorium, by kapituła Wyższa mogła bez
żadnych przeszkód zajmować się sprawami dotyczącymi całego Pobożnego
Towarzystwa. Kapituła Wyższa była złożona z następujących członków: Księdza
Bosko, księdza Rua, księdza Cegliero, księdza Savio, księdza Provera, księdza
Durando i księdza Ghivarello. W skład zaś Kapituły domowej Oratorium wchodzili:
Ksiądz Bosko, jako dyrektor oraz ksiądz Rua, jako vicedyrektor, ksiądz Provera, jako
prefekt i ksiądz Bologna Józef zastępca prefekta, ksiądz Lazzaro, jako katecheta
i ksiądz Berto, jako zastępca katechety, ksiądz Sala, ekonom i ksiądz Cuffia
Franciszek, jako zastępca, ksiądz Barberis, ksiądz Bertello i ksiądz Cibrario jako
radcy.
376

80.3 Page 793

▲back to top
1. W poważnych kłopotach
Rok 1873 był rokiem poważnych kłopotów finansowych. Dnia 3 stycznia
Ksiądz Bosko przesyłał do Prefekta miasta Turynu następującą prośbę:
Ill. mo Sig. Prefetto!
Proszę gorąco WP o łaskawe wzięcie pod uwagę przytoczonych niżej motywów
na korzyść chłopców znajdujących się pod opieką Oratorium św. Franciszka Salezego.
Ten zakład utrzymywał się zawsze z dobroczynności publicznej,
z wyjątkiem niewielkiej dotacji Magistratu turyńskiego i niektórych zasiłków
partykularnych, otrzymanych dzięki jego poparciu od Ministerstwa Spraw
Wewnętrznych i Wojny, zwłaszcza, co do odzieży.
Lecz w obecnym roku, ze względu na wielką ilość chłopców przyjętych,
uwagi na wzrost cen artykułów spożywczych i znaczne zmniejszenie, się ofiarności
prywatnej zmuszony jestem zwrócić się do jego tylekroć wypróbowanej życzliwości
i za jego pośrednictwem do panów deputowanych prowincji.
Pan Prefekt zna doskonale nasze położenie. W tym schronisku utrzymuje się
biednych chłopców w wieku od 12 do 18 lat. Tu otrzymują naukę w szkołach
wieczorowych i dziennych, a przy tym kształcą się w muzyce, gimnastyce itp.
Pochodzą z rożnych prowincji, lecz największa ich liczba jest z prowincji
turyńskiej, bo na 850 przyjętych do zakładu w Turynie, blisko 320 pochodzi z tutejszej
prowincji. Dlatego zwracam się do WP Prefekta, by raczył być naszym protektorem
wśród panów deputowanych. Powyższe motywuję tym, że większość młodzieży jest
posyłana do tutejszego zakładu przez władze rządowe i komunalne z różnych
miejscowości prowincji turyńskiej i że gdyby ci chłopcy zostali opuszczeni, staliby się
może włóczęgami, narażeni na niebezpieczeństwo demoralizacji. Nadto, jako synowie
ludu potrzebują pomocy społeczeństwa. Proszę Boga, by nagrodził wszelkimi dobrami
WP i wszystkich, którzy dopomagają w wychowaniu chrześcijańskim i obywatelskim
młodzieży, podczas gdy mam zaszczyt etc.
Turyn, styczeń 1873 r.
Ksiądz Jan Bosko
377

80.4 Page 794

▲back to top
Celem zapewnienia poparcia dla wystosowanej prośby, zwracał się także do
komandora Villa Wiktora, radcy prowincjonalnego i deputowanego do parlamentu:
Chiarissimo Sig. Commandore!
Myślę, że WP znany jest zakład dla ubogich chłopców, zwany Oratorium św.
Franciszka Salezego. Znajduje się tu około 850 chłopców, z których 320 pochodzi
z prowincji Turynu. Wobec poważnych trudności finansowych złożyłem podania
o zasiłek do prefekta prowincji, a pragnąc zapewnić poparcie mej prośbie zwracam się
do znanej dobroci WP choć go osobiście nie znam. Oto treść niniejszego pisma, by
raczył poprzeć słowem naszych chłopców, gdy zajdzie tego potrzeba, u deputowanych
prowincji. Gdy byłem uczniem w kolegium w Chieri, był ze mną niejaki Villa Wiktor,
nie jestem jednak pewien, czy to osoba Wielmożnego Pana. W każdym wypadku
polecam się mu uprzejmie, a gdyby raczył zaszczycić nasz dom swą wizytą, byłoby to
dla nas wielką radością. Niech Bóg udzieli mu i całej rodzinie wszelkiego dobra,
podczas gdy mam zaszczyt etc.
Obbl. mo Serv.
Rada prowincjalna na posiedzeniu z dnia 3 lutego większością głosów
uchwaliła udzielić petentowi proszonego zasiłku w sumie lirów 300, licząc, że choć ta
skromna suma nie odpowiadała ani potrzebom, ani zasługom Pobożnej Instytucji,
będzie jednak mile przyjęta. Ksiądz Bosko zlecał księdzu Rua przy sposobności
podjęcie powyższej sumy.
Zwrócił się również do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Dnia 8 marca,
prefekt Zoppi komunikował mu, że minister poinformowany o trudnościach, w jakich
znalazło się wspomniane Oratorium, udziela mu nadzwyczajnego zasiłku w kwocie
800 lir, która wkrótce zostanie mu doręczona przez prefekturę.
Dnia 17 stycznia, pomimo szczególnych trudności, zawierał Ksiądz Bosko
kontrakt z Janem Baptystą Coriasco o kupno domku stojącego tuż przy kościele
Najświętszej Maryi Wspomożycielki, za kaplicą św. Anny, to jest nieco dalej od
aktualnej portierni.
378

80.5 Page 795

▲back to top
Była to sprawa przewlekła, gdyż początkowo nie chciano go odsprzedać za
żadną cenę, potem żądano sumy nadmiernej, lecz wreszcie w tym roku 4 października
doszło do ugody.
W tym celu Ksiądz Bosko udawał się o pomoc do dobrej mamy Callori:
Mia buona Mamma!
Zobaczmy, jak daleko sięga dobroć dobrej Mamy. Zawarłem kontrakt do
nabycia skrawka terenu wraz z domem, który wchodził w nasze budynki i kościół
NMP Wspomożycielki. Pewien kupiec wina ubiegał się o nabycie tej realności, co
byłoby szkodliwe dla Oratorium i kościoła. Ustalono zapłatę 15 tysięcy franków
płatnych przy podpisaniu aktu kupna, który może być sporządzony w ciągu 6
miesięcy.
Teraz niech Mama mi dopomoże, zaraz, lub za jakiś czas, lub za rok, jeśli chce,
można antycypować przez zobowiązanie się z góry. Szczerość, z jaką zwraca się syn,
daje wszelką, swobodę Mamie na odpowiedź. Wiem, że jeśli będzie w stanie,
dopomoże mi, jeśli nie, niech uczyni to pragnieniem, a będzie miała zasługę przed
Bogiem dopomagając mi modlitwą. Niech Bóg użyczy jej wszelkiego dobra etc.
Umile suo figlio discolo
Ksiądz Jan Bosko
Z Paryża otrzymywał w tych dniach 100 franków w złocie na kościół Maryi
Wspomożycielki, za co przesyłał w podziękowaniu następującą deklarację do Instytutu
Wiernych Towarzyszek
Turyn, 02.06.1873 r.
Rev. da Signora Madre!
Otrzymałem sumę 100 franków w złocie, którą pewna pobożna osoba
z Paryża ofiarowała na kościół NMP Wspomożycielki w celu otrzymania łaski, której
pragnie. Dziękuję Matce, jako pośredniczce, dziękuję również pobożnej osobie, która
ją złożyła. Modliłem się i nie ustanę w modlitwach, aż wyjednamy tę łaskę. Mam
nadzieję wkrótce złożyć jej uszanowanie w swoim zakładzie, prosząc Boga
o błogosławieństwo etc.
379

80.6 Page 796

▲back to top
Obbl. mo servitore
Ksiądz Jan Bosko
On tymczasem urządzał kwestę na drobne wydatki 10 frankowe, przeznaczając,
jako premię dla ofiarodawców wraz z innymi 30 nagrodami wartości 100 lir,
ciągnionym losem, cenny obraz Madonny di Foligno. Ten piękny obraz był
zawieszony w zakrystii świątyni i księdzu Rua oraz innym współbraciom przykro było
widzieć, jak go wnet zabrano. Buzzetti powiedział o tym Księdzu Bosko, a ten śmiejąc
się rzekł:
„Dobrze, powiedz im, żeby, gdy przyjdzie pora obiadowa, zamiast przychodzić
do refektarza na posiłek, szli oglądać obraz!”.
Polecił też wydrukować i rozesłać w tysiącach kopii następujący okólnik,
w kopercie zamkniętej:
Oratorium św. Franciszka Salezego, via Cottolengo 32, Turyn
Benemerito Signore!
Bieżący trudny rok zmusza i mnie uciec się po raz pierwszy do środków
nadzwyczajnych. Wzrost cen artykułów spożywczych, zmniejszenie się znaczne ofiar
od dobrodziejów, którym uszczupliły się dochody, postawiło mnie w poważnych
kłopotach zaopatrzenia w żywność wychowanków, których liczba sięga ponad 800
w Oratorium św. Franciszka Salezego.
Powstał w międzyczasie projekt składkowych ofiar 10 lirowych, by przez
zwiększoną liczbę dobrodziejów, łatwiej, można było zapobiec potrzebom. Ośmielam
się przesłać je w liczbie... Łaskawemu Panu, prosząc, by raczył je zatrzymać dla siebie
lub rozesłać osobom sobie znanym. Pewna osoba, dla zachęcenia łaskawych
ofiarodawców, ofiarowała drogocenny obraz przedstawiający NMP z Foligno, a inna
pobożna osoba przeznaczyła 30 nagród po 100 franków każda, które zostaną
rozlosowane po miesiącu marcu. Jest, więc razem 31 nagród, a pierwszą jest
wspomniany obraz. Celem zamierzonym jest przyodzianie nagich i nakarmienie
głodnych, dlatego każdy nabywca zasłuży sobie na wdzięczność wobec ludzi,
a z pewnością też na wielką nagrodę przed Bogiem. Z mojej strony nie omieszkam
dołączyć skromnych modlitw naszych biednych chłopców, spraszając
błogosławieństwo Niebios na SzP i wszystkich naszych ofiarodawców, by zapewnić
380

80.7 Page 797

▲back to top
im nagrodę przyobiecaną przez Zbawiciela, który powiedział: Za wasze miłosierdzie
odbierzecie stokrotnie w życiu teraźniejszym i chwałę wieczną w przyszłym.
Z głęboką wdzięcznością etc.
Obbl. mo in G.C.
XJB
Uwagi dla łaskawych sprzedawców i kolektorów:
1. Zaznaczyć nazwisko i adres osób, które nabywają bilety, by w swoim czasie
można im przesłać wykaz numerów, na które padły nagrody przy losowaniu.
2. Przy końcu miesiąca marca, gdy by pozostała pewna ilość biletów, których
Szanowny sprzedawca nie ma zamiaru zatrzymać u siebie, uprasza się, by zechciał
łaskawie odesłać je pod adresem podpisanego, środkiem najtańszym dla niego.
3. Kto by zechciał zamiast pieniędzy ofiarować żywność materiały tekstylne,
odzież, lub tym podobne rzeczy użytkowe, będą one przyjęte z największą
wdzięcznością, choćby były używane.
W okólnikach skierowanych do księży dodawał odręcznie, że przyjmuje się
odprawienie Mszy św. na naszą intencji. Bilety nosiły napis „Jałmużna fr. 10 na
utrzymanie dla biednych chłopców w Oratorium św. Franciszka Salezego”.
Zlecał też księdzu Antoniemu Sala ekonomowi Oratorium, pochodzącemu
z Lombardii, by jeździł po główniejszych miastach tej prowincji, począwszy od
Mediolanu, roznosząc bilety znaczniejszym rodzinom. Ksiądz Sala trochę wahał się,
czy zdoła spełnić to zlecenie. Na to Ksiądz Bosko: Jedź, bądź dobrej, myśli, nie tylko
bogaci robią coś dobrego dla nas ofiarując jałmużnę, lecz i my czynimy przysługę
bogatym dając im okazję do jałmużny.
Ksiądz Sala usłuchał i wyjeżdżał zabierając ze sobą następujące pismo:
ORATORIUM ŚW. FRANCISZKA SALEZEGO
Niżej podpisany zainteresowanym podaje do wiadomości:
1) Ksiądz Antoni Sala, z Diecezji mediolańskiej, jest członkiem tego zakładu
i spełnia od wielu lat chwalebnie urząd ekonoma.
381

80.8 Page 798

▲back to top
2) Będąc poinformowany o trudnościach, w jakich znajduje się ten zakład, został przez
podpisanego upoważniony do rozsyłania Kuponów Dobroczynności na korzyść
chłopców, których tu utrzymujemy.
3) Dlatego poleca się go najgoręcej wszystkim, których Opatrzność postawiła
w możności przyjścia z pomocą potrzebującym.
Turyn, 10.02.1873 r.
Ksiądz Jan Bosko dyrektor
Sam Ksiądz Bosko przesłał pewną ich liczbę znaczniejszym dobrodziejom
i znanym osobistościom. Wielu z nich zwracało mu je wraz z ofiarą, by mógł się nimi
posłużyć powtórnie. On zaś dziękował wszystkim jak najserdeczniej.
Gdy w Kurii arcybiskupiej zbierano dokumenty w sprawie beatyfikacji
świętego, nadesłał ksiądz Jan Chrzciciel Pizio z Chieri następujący liścik nie
wyjawiając do kogo był adresowany:
Turyn, 16.02.1873 r.
Benemerita Sig. Contessa!
Otrzymałem 50 franków za pięć kuponów dobroczynności. Deo gratias!
Pojutrze wyjeżdżam do Rzymu i poproszę o specjalne błogosławieństwo Ojca
Świętego dla niej. Niech Bóg udzieli jej wszelkiego dobra, proszę modlić się za mnie,
który, acz w pośpiechu, oświadcza się z najgłębszą czcią
Obbl. mo servitore
Ksiądz Jan Bosko
Rozsprzedaż biletów była trzecim celem podróży, którą przedsięwziął do
Rzymu w lutym i marcu 1873 r., obok starania o zatwierdzanie definitywne Ustaw
i udzielenia temporaliów biskupom włoskim. Dlatego właśnie udał się do Piacenzy,
Bolonii, Parmy, Florencji i przedłuży swój pobyt w Rzymie.
Przed wyjazdem z Bolonii przesyłał podziękowanie markizie Bianca Salvezzi:
Benemerita Sig. Marchesa!
Dziękuję jej za szlachetną ofiarę na korzyść mych sierotek. Niech Bóg ją
nagrodzi godnie za to. Załączam dziesięć kuponów dobroczynności, z prośbą
o rozesłanie ich pomiędzy osobami znanymi z miłosierdzia. Jeśli to się nie uda, proszę
382

80.9 Page 799

▲back to top
przesiać pozostałe księdzu proboszczowi od św. Marcina. Proszę modlić się za mnie,
który etc.
Bolonia, 22.02.1873 r. Umile servitore
Ksiądz Jan Bosko
W Rzymie jak opowiedzieliśmy, dokonał niezwykłego dzieła. Był na
posłuchaniach u Ojca św. a wieczorem 27 lutego, po uzyskaniu pierwszej z nich, pisał
do hrabiny Callori:
Mia buona Mamma!
Przybywam w tej chwili od Ojca św., którego zastałem w dobrym stanie.
Upoważnił mnie do przesłania jej oraz całej rodzinie swego apostolskiego
błogosławieństwa. Napiszę ponownie jak najprędzej. Niech Bóg jej udzieli wszelkiego
dobra, proszę również modlić się za mnie, bym nie popełnił omyłki w tysiącznych
sprawach, które mam w ręku etc.
Rzym, 27.02.1873 r.
Obbl. mo discolo
Ksiądz Jan Bosko
Podczas tejże samej audiencji wraz z innymi łaskami, otrzymał dla Wiktora
Pavesio, który udawał się na nauczyciela do Oratorium, pozwolenie na czytanie
książek zakazanych:
Ojciec św. przesyła za moim pośrednictwem swe błogosławieństwo dla ciebie
i twego braciszka. Masz władzę czytania i przechowywania książek zakazanych, a dla
brata przedłużenie władzy, byle w danym wypadku starał się czynić dobrze według
możności i przeszkadzać złu w sprawach odnoszących się do religii. Mam nadzieję,
że poweźmiesz postanowienie przywdziania sukni duchownej i gdy przybędę do
Turynu, gdy nic nie stanie na przeszkodzie, by ją pobłogosławić, byś ją mógł
przywdziać. Pozdrów twego braciszka, twych uczniów i módl się za mnie etc.
Rzym, 03.03.1873 r.
Ksiądz Jan Bosko
383

80.10 Page 800

▲back to top
Uzyskał również dla kanonika Masnini Józefa, sekretarza monsignora Ferre,
tytuł monsignora i przesyłał dokument o tym dyrektorowi kolegium w Borgo
S. Martino pisząc następująco:
Carissimo D. Bonetti!
Gdy otrzymasz zlecenie zaadresowane do kanonika Masnini, nic nie mówiąc
nikomu udasz się do biskupa i wraz z nim ustalisz sposób wręczenia dokumentu jemu
osobiście.
Nie wiem, jak tam ze zleconym ci zajęciem, prosiłem jednak Ojca św.
o specjalne błogosławieństwo dla ciebie, a drugie dla twoich uczniów z odpustem
zupełnym w dniu obranym dowolnie. Nasze sprawy idą dobrze: módl się do Pana, by
wszystkim dał odpowiednie natchnienie. Niech ci Bóg błogosławi
Rzym, 05.03.1873 r.
Aff. mo in G.C.
Ksiądz Jan Bosko
W rozsyłaniu kuponów nie zaniedbał żadnej sposobności, a dom szlachcianek
Oblatek w Tor de' Specchi był ośrodkiem, do którego osoby upoważnione do ich
rozsyłania, miały zwracać te, które nie zdołały ulokować, jak wynika z następującego
biletu skierowanego do p. Sigismondi:
Benemerita Signora Matilde!
Wystawiam na próbę jej przemyślną miłość. Proszę wyszukać jakąś
dobroczynną osobę, aby dopomogła jej w rozesłaniu załączonych kuponów na korzyść
naszych chłopców, których znaczna liczba pochodzi również z Rzymu. Tych, których,
nie zdoła rozesłać, proszę zwrócić swobodnie na ręce Matki Przełożonej
w Tor de' Specchi. Niech Bóg ją błogosławi, udzieli pokoju serca i łaski wytrwania
w dobrym, podczas gdy mam zaszczyt etc.
Rzym, 12.03.1873 r.
Obbl. mo servitore
Ksiądz Jan Bosko
384

81 Pages 801-810

▲back to top

81.1 Page 801

▲back to top
W tym samym dniu ksiądz Berto pisał księdzu Rua:
Nasza misja kończy się. Kupony są prawie wszystkie wysprzedane.
W poniedziałek najbliższy, jeśli Bóg da, ostatnie pozdrowienie dla miasta na siedmiu
wzgórzach: lecz w dwa dni potem pisał z humorem: Pisałem, że w poniedziałek
bieżący nastąpi wyjazd, lecz niestety to niemożliwe: te kupony nas tak zatrzymują,
wielu zwraca je i trzeba pomyśleć o ich ulokowaniu.
Ksiądz Bosko zdecydował rozesłanie 10.000 sztuk, by zebrać 100 tys. franków,
a dowiedziawszy się, że do Oratorium nadeszło: wiele zwrotów, zażądał powtórnie
dobrą setkę ich, lecz zamiast setki posłano mu za pierwszym razem dwieście,
za następnym czterysta, potem zaś następne aż do 1.200! Dlatego wypadło jeszcze
zatrzymać się w Rzymie, również z tego powodu, że nowa audiencja u Ojca św.
została opóźniona.
Otrzymał ją w dniu l8 miesiąca marca, i to bardzo serdeczną, trwającą ponad
godzinę uzyskał również wiele łask duchowych dla osób, które przyczyniły się lub
miały się przyczynić do rozesłania „kuponów dobroczynności” na chleb i odzież dla
biednych chłopców Oratorium.
Ojciec św. przy końcu dał znać dzwonkiem, kazał przywołać księdza Berto
i podając mu do ręki lichtarz ze świecą zapaloną, zaprowadził go do sąsiędniej sali,
pełnej przedmiotów drogocennych, z których wziął dwa i podarował Księdzu Bosko.
Ksiądz Berto upadł mu do nóg opowiadając wielką radość, jaką sprawił
wychowankom Oratorium udzieleniem szczególnego błogosławieństwa oraz,
że wszyscy przyjęli Komunię św. na jego intencję i że będą zanosić modły gotowi
uczynić ofiarę nawet z własnego życia, gdyby to wystarczyło do zmniejszenia jego
cierpień. Papież zawołał wzruszony:
Niech Bóg ich błogosławi wszystkich i utrzyma w tych świętych myślach!
Ksiądz Bosko bezzwłocznie pisał do hrabiny Callori:
Mia buona e carissima Mamma!
Wracam w tej chwili od Ojca św., który mile rozmawiał o niej i sławnej
reputacji. Zlecił mi zakomunikować swe specjalne błogosławieństwo dla niej, całej
rodziny, a zwłaszcza dla hrabianki Marii, o której obiecał uczynić Memento we Mszy
św. O innych sprawach napiszę później. Jeśli ma jakąś osobę ,,której można by wysłać
385

81.2 Page 802

▲back to top
kupony”, niech da znać księdzu Rua, który to uskuteczni. Mam tysiączne sprawy
w ręku, proszę modlić się, by wszystko poszło dobrze. Niech Bóg etc.; aff. mo in G. C.
Ksiądz Jan Bosko
A do hrabiny Corsi:
Mia buona e carissima Mamma!
Dziękuję za starania, z jakimi uczestniczy w naszych kłopotach Pan Bóg zapłaci
za wszystko. Gdy panna Balbo i W. Pani dowiedzą się o podarunku, jaki Ojciec św.
uczynił dla osób zajmujących się naszą małą loterią będą bardzo a bardzo zadowolone.
Powiem o tym w swoim czasie. Mam nadzieję być w Turynie na uroczystość św.
Józefa. Lecz przy tym mam tysiączne kłopoty, między innymi też wysyłkę kuponów.
Rozesłano ich 1.200, lecz pozostało wiele nieczynnych i nikt się nimi nie zajął.
O Mamo Corsi, Mamo jedyna, dlaczego nie mam takiej drugiej w Rzymie? Obecnie je
rozsyłam na prawo i na lewo i mam nadzieję, że nikt ich nie odeśle do domu. Niech
Bóg: błogosławi wszystkich etc.
Aff. mo in G.C.
XJB
Wysyłał też do Oratorium w formie okólnika zbiór łask duchowych
otrzymanych dla ofiarodawców, by je wydrukować, a później rozsyłać tym, którzy
otrzymali lub podali innym kupony dobroczynności na loterię wraz z następującą
treścią:
„Nota per Don Rua”:
Po egzaminie półrocznym pragnąłbym, by wszyscy filozofowie przygotowali
się na egzamin z kursu elementarnego, należy, więc powiadomić profesorów
i przedłożyć studentom odnośne materie.
W nadchodzącym tygodniu otrzymacie bilet bankowy, my zaś zabieramy się do
powrotu. Po poniedziałku kierować pocztę etc. na adres markiza Nerli, po czwartku do
proboszcza św. Marcina w Bolonii. Stamtąd otrzymacie wiadomości. Kupony
rozchodzą się, lecz jest z tym bardzo wiele roboty. Niech Bóg błogosławi etc.
W niedzielę był we Florencji i pisał do pewnej hrabony:
386

81.3 Page 803

▲back to top
Benemerita Sig. Contessa!
Niech Bóg błogosławi JWP hrabinę i jej rodzinę: podczas gdy ona zajmuje się
naszymi sierotkami, my prosimy Boga, by jej przywrócił poprzednie zdrowie. Proszę
łaskawie odesłać załączony pakiet pod adresem siostry pani, hrabiny Bontorlini
i polecić jej oraz zapewnić, że to co czyni materialnie dla naszych chłopców, Bóg
stokrotnie wynagrodzi względem jej własnych dzieci. Proszę modlić się do Boga za
mnie, etc.
Był to prawdopodobnie pakiet kuponów loteryjnych i odnośne okólniki do
rozprowadzenia.
Sprawy szły, więc dobrze. Ksiądz Bosko, pisze ksiądz Berto do Oratorium, nie
był nigdy tak sfatygowany, jak tym razem w czasie pobytu w Rzymie: nigdy nie miał
tyle spraw do załatwienia. Są one wynikiem waszych modlitw. To właśnie
doświadczenie, wielce poucza, ciągle zajmując się naszymi sprawami wychodził
z domu z rana, a wracał gdzieś około dziewiątej. Tłum interesantów spragnionych
widzieć go i rozmawiać z nim, nieustannie przelewał się przez drzwi mieszkania,
pytając o Księdza Bosko. Był to niemały krzyż dla biednego pana Colonny, który nas
serdecznie gościł w swym domu. Ksiądz Bosko kupił mu zegarek poza tym zresztą nie
chciał nic, tytułem wynagrodzenia, za nasz pobyt w jego domu.
A Michał Colonna ostatni syn cavagliera Stefana, który gościł u siebie
Świętego, zeznawał, iż w owych dniach, gdy miał ujrzeć światło dzienne, mama
dostała ciężkiego zapalenia otrzewnej i że tylko, dzięki modlitwie i błogosławieństwu
Księdza Bosko zostali ocaleni oboje. Opowiadali mi moi rodzice, dodawał,
że pewnego wieczoru, gdy moja matka przechodziła krytyczne bóle porodowe, lekarz
profesor Panuzzi, zaordynował jej gorącą kąpiel. Ksiądz Bosko przechodził wówczas
obok kuchni, gdy służący czerpał wodę za pomocą wiadra spuszczonego na sznurze
(mieszkaliśmy na trzecim piętrze); słysząc, więc skrzypienie kołowrotu spytał
o przyczynę, a nawet w swej niewyczerpanej dobroci, raczył dopomóc w żmudnej
pracy wyciągając osobiście wiadra z wodą.
Michał urodził się 17 maja, a Ksiądz Bosko, w rok później, dowiedziawszy się
o dacie urodzin, zawołał:
387

81.4 Page 804

▲back to top
Michałek urodził się w miesiącu kwiatów! Oby zachował się wiernym Matce
pięknej miłości!
Miał on zawsze Madonnę, na ustach i w sercu, a Madonna również mu się
odwzajemniała swą miłością.
Tłumy ludzi, ciągnie ksiądz Berto, przy odjeździe Księdza Bosko przyszły
polecić się jego modlitwom. Widziałem łzy u wielu osób, gdy dowiedziały się, że nie
było możliwe ujrzeć go i utyskiwano, że przebywał w Rzymie tak krótko. Wielu
towarzyszyło mu na stację.
Wsiedliśmy do wagonu, gdzie znajdowało się sześć pań z Ameryki, wszystkie
protestantki. Ksiądz Bosko, podobnie jak w Rzymie, dał się wszystkim poznać swą
uprzejmością, łagodnością i spokojem ducha, mimo tylu spraw, do tego stopnia,
że wielu zdumionych tak wielką cnotą i słodyczą charakteru, przychodziło do mnie
mówiąc: Ten człowiek, to prawdziwie Święty! Wystarczy, choć raz z nim pomówić,
by nabrać tego przekonania; a tak wielka ilość młodzieży w jego domach, niemających
żadnych dochodów, czyż to nie jest ustawiczny cud? Podobnie i z owymi
protestantkami zaczął prowadzić miłą rozmowę najpierw o rzeczach obojętnych, by je
ośmielić. Gdy przybyli do Umrii i nadeszła pora posiłku, zaprosiły go na obiad.
Ksiądz Bosko opowiadał im wiele o Italii, a pod wieczór przeszedł na
poważniejsze tematy o Bogu i religii: w końcu zaprosił je, gdy przejeżdżać będą przez
Turyn, by wstąpiły do Oratorium, zapewniając, że dostarczy im książek odpowiednich,
by mogły zapoznać się z religią katolicką. Przyrzekły mu to. Okazywały również do
tego ochotę i poleciły się jego modlitwom. Te panie pochodziły z New Yorku.
Nie ustawajcie w modlitwach, kończył ksiądz Berto. Mamy jeszcze sporą liczbę
kuponów do rozprowadzenia i to właśnie jest powodem przedłużenia się naszego
pobytu w Rzymie.
Ksiądz Bosko twierdzi, że czuje się bardzo dobrze. Ta podróż przyczyniła się
do wzmocnienia jego osłabionego zdrowia.
Jutro wieczór prawdopodobnie będziemy nocować w Bolonii. Obecnie jesteśmy
w domu zacnej hrabiny Nerli, która odnosi się do nas z wszelkimi względami, jakie
sobie można wyobrazić.
Jeszcze jakieś parę dni, a powrócę do mej skromnej, lecz bardzo miłej celki
w Oratorium i podziękuję naszej najdroższej Matuchnie Wspomożycielce.
388

81.5 Page 805

▲back to top
Z jak wielką i wzruszającą ufnością Rzymianie udają się do Najświętszej Maryi
Wspomożycielki! Wszyscy polecają się modlitwom naszych drogich chłopców
o szczególne łaski. O jakże wyjątkową miłością darzą nas Jezus i Najświętsza Maryja
Wspomożycielka! Skromna dolina Valdocco stanie się z czasem sławna na cały świat!
Z daleka przyjdą narody całować ziemię, po której stąpał Apostoł Piemontu, tak go
nazywają Rzymianie.
Vanta Filippo angelico Roma con figli suoi
pet don di Dio benefico basta Don Bosco a noi!
Dnia 26 marca Święty opuszczał Florencję i przed odjazdem pisał, nie znamy
dokładnego adresu, lecz prawdopodobnie do pewnego pana w Rzymie:
Florencja, 26.03.1873 r.
Benemerito Signore!
Musiałem wyjechać nie mogąc widzieć się z łaskawym panem, ani z jego
małżonką. Niniejszym listem pragnę zadośćuczynić swemu obowiązkowi i proszę
Boga z całego serca, aby obydwoje wynagrodził za wielkie miłosierdzie, jakie okazują
mnie oraz różnym osobom, jakie przy okazjach im polecałem. Załączam list do
monsignora Negrotto, gdyby przy sposobności pani hrabina z jakąś przyjaciółką
pragnęła uzyskać audiencję u Ojca św. Korzystam z tego, by czynnie okazać w jakiś
sposób swą wdzięczność oraz polecić się modlitwom Szanownych Państwa, podczas
gdy sam zaszczyt etc.
Obbl. mo serv.
Ksiądz Jan Bosko
W dniu 27 był w Modenie i ksiądz Berto przesyłał nową wiadomość do
Oratorium: Módlcie się nadal. Jeszcze parę dni, a będziemy mogli powitać miłe
i żyzne pagórki piemonckie, ujrzymy się ze szlachetnym ludem turyńskim, uściskamy
się z naszymi ukochanymi i zaśpiewamy hymn radości. Godzina naszego przyjazdu
będzie oznajmiona telegraficznie. Enria niech przygotuje swą muzykę, gdyż Ojciec
powraca chwalebnie z Wiecznego Miasta Plusowego.
389

81.6 Page 806

▲back to top
W Modenie spotkali koadiutora Rossi Józefa, któremu, jak również księdzu
Sala, powierzano rozsprzedaż kuponów, a dnia 29 lub 30 przez Mediolan powracali do
Turynu.
Ponieważ spora liczba kuponów była jeszcze nierozsprzedana, gdyż nie mało
ich wracało z powrotem, odłożono ciągnienia losów do dnia 10 kwietnia, o czym
zawiadamiano zainteresowanych podając również łaski udzielone przez Ojca św.
Benemerito Signore!
Czuję się w obowiązku zawiadomić Szanownych Państwa, że z dniem 10
kwietnia upływa termin przesyłania kuponów dobroczynności na rzecz wychowanków
Oratorium św. Franciszka Salezego. Gdyby w tym krótkim terminie mógł SzP rozesłać
dalszych kilka kuponów, oprócz już wysłanych, proszę o zawiadomienie nas, a wnet
zostaną mu wysłane. Równocześnie uprzejmie prosimy o odesłanie tych kuponów,
których nie będzie mógł rozsprzedawać, by można było gdzie indziej je ulokować.
Bilety, które nie zostaną zwrócone po upływie powyższego terminu, uważamy, jako
zatrzymane na konto Sz. P. Z uwagi na pogarszające się położenie finansowe zakładu,
prosimy o łaskawe nadesłanie sumy zebranej dotychczas. Po dniu 10 kwietnia
odbędzie się ciągnienie losów nagrodzonych i wnet zostaną SzP wysłane numery
wygrywające. Zarazem powiadamiam go o niektórych łaskach duchowych, jakie
raczył udzielić Papież wszystkim osobom biorącym udział w tej dobroczynnej
imprezie. Prosząc Boga, by raczył hojnie go wynagrodzić za wyświadczone nam
miłosierdzie etc.
Obbl. mo servitore
Ksiądz Jan Bosko
Turyn, 25.03.1873 r.
NB. W Rzymie tą sprawą zajmuje się Wielebna Matka Przełożona Oblatek
w Tor de' Specchi, która odbiera kupony wraz z pieniędzmi, według okoliczności.
Wkrótce potem Ksiądz Bosko ponownie przesuwał termin ciągnienia losów,
polecając przedrukować poprzedni okólnik i ponawiał prośbę o odesłanie przed
wyznaczoną datą kupony, których łaskawi ofiarodawcy nie zamierzali sobie
zatrzymać.
390

81.7 Page 807

▲back to top
Nadeszły one również od wielu znakomitych duchownych:
Egregio e M. R. D. Giovanni!
Zatrzymuję trzy kupony pod numerami 2810, 2811 i 2812, odsyłam zaś dwa
pozostałe, nie mając na nie nabywców, a nie mam odwagi zwrócić się do tutejszych
księży, którzy zresztą, są otoczeni biedakami. I ja sam również nie jestem w stanie
więcej uczynić, gdyż nie mam środków dostatecznych i jestem obciążony wielu
świadczeniami, także z powodu choroby mej matki, która, dzięki Bogu, już jest
pokonana. Polecam się jego modlitwom i całego zakładu i mam zaszczyt etc.
+ Paweł Anioł Ballarini – patriarcha Aleksandrii
Załączam sumę 30 fr. jako równowartość biletów.
W połowie kwietnia wszystkie kupony były w ruchu, a wobec tego ich brakło,
zwracano się w tej sprawie do hrabiego Franciszka Viancino di Viancino:
Oratorium św. Franciszka Salezego – Wielkanoc 1873 r.
Car. mo Sig. Conte!
Zwracam się do pana hrabiego po nadzwyczajną pożyczkę, by raczył mi
pożyczyć kupony naszej loterii, jeśli je ma do dyspozycji. Rozesłano je wszystkie
i na pewno znaczna liczba powróci. Obecnie jednak potrzebne są. Zobowiązuję się do
ich zwrotu, nie w taki sposób, jak pan hrabia, biletami bankowymi, lecz tyle i takich
samych, jakie mi pożyczy. Mam nadzieję, złożyć mu wizytę osobiście, w ciągu
tygodnia i opowiedzieć o Rzymie. Tymczasem proszę gorąco Boga o zdrowie dla WP
hrabiego, małżonki Alojzy, podczas gdy etc.
Ksiądz Jan Bosko
Osobom posyłającym ofiary składał serdeczne podziękowanie listownie i tak na
przykład do markizy Bianca Malvezzi z Bolonii pisał:
391

81.8 Page 808

▲back to top
Benemerita Sig. Marchesa!
Otrzymałem jej list, wraz z załączoną jałmużną w kwocie fr. 100, jako
należność za kupony dobroczynności rozsprzedane, a obecnie otrzymuję powtórny
z zapytaniem, czy otrzymałem poprzedni. Nawał zajęć przeszkodził mi w odpowiedzi
natychmiastowej. Obecnie dziękuję z całego serca i wraz z wychowankami modlić się
będę o zdrowie i błogosławieństwo Boże dla niej o spokój duszy oraz nagrodę wieczną
w ojczyźnie błogosławionych. Amen. Równocześnie proszę o zakomunikowanie mych
wyrazów szacunku dla jej krewnej markizy Malvezzi, zapewniając że nie zapomnę
o niej i jej rodzinie we Mszy św. Polecam się jednak, by obie panie pilnie
przygotowywały się na odpust święta Matki Boskiej Wspomożycielki Wiernych od 15
do 24 bieżącego maja. Kazania podczas nowenny głosi monsignore Scotton. Niech
Bóg błogosławi panią markizę oraz jej interesy i całą rodzinę, zwłaszcza w sprawach
własnej duszy darząc ją łaską wytrwania w dobrym. Polecam jej modlitwom swą
biedną duszę i pozostaję, etc.
Turyn, 20.04.1873 r.
Ksiądz Jan Bosko
Przed wyjazdem z Rzymu pisał do opata św. Kaliksta, O. Zelli Jacobuzzi:
Rev. mo Padre!
Niżej podpisany szukając chleba dla swoich chłopców ośmiela się zwrócić
i do znanej łaskawości Przewielebnego Ojca Opata i w tym celu załącza 10 kuponów
loteryjnych, z prośbą o rozesłanie ich wśród innych dobroczynnych osób.
Nadmieniam, że część naszych chłopców pochodzi również z Rzymu, obecnie zaś
przyjęto w Turynie ośmiu najbardziej opuszczonych. Do dnia 10 kwietnia upraszam
Przewielebność Waszą o odesłanie pod adresem Matki Galeffi, Przełożonej Oblatek na
Tor de' Specchi, kuponów nierozesłanych lub pieniędzy uzyskanych za ich
rozsprzedaż. Jakąkolwiek wyświadczy nam pomoc w tej potrzebie, niech będzie
pewny, że zarówno nasi chłopcy, jak piszący nieustannie zanosić będą modły
o błogosławieństwo Boże nad nim i nad całym zgromadzeniem. Mając nadzieje,
że takie błogosławieństwo przyczyni się do pomyślnego stanu tegoż Zgromadzenia
pozostaję etc.
Obbl. mo
392

81.9 Page 809

▲back to top
Rzym, 21.03.1873 r.
Ksiądz Jan Bosko
Opat Zelli przyjmował łaskawie zaproszenie, za co otrzymał serdeczne
podziękowanie:
Oratorium św. Franciszka Salezego – Turyn
Reverendissimo Sig. Abate!
Poparcie miłosierne nam użyczone wraz ze słowami życzliwości skierowanymi
do nas, zasługują na szczególne podziękowanie, co pragnę wyrazić niniejszym listem.
Błagam, więc Boga, by raczył rozproszyć i zniweczyć zamiary bezbożnych i zachował
domy Pańskie, tak żebyśmy w żadnym wypadku nie ponieśli jednak szkody na duszy.
A gdyby ktoś z jego podwładnych, jak i sam Przełożony mieli opuścić to miejsce,
proszę gorąco posłużyć się moją osobą, ze wszystkimi rzeczami, którymi
rozporządzam, z zupełną swobodą, jakby swoją własnością. Polecam gorąco jego
modlitwom siebie i swoich chłopców, podczas gdy z głęboką wdzięcznością
i czcią, pozostają etc.
Obbl. mo servitore
Ksiądz Jan Bosko
Dnia, 21.04.1873 r.
Zwrócił się również do króla, a komandor Jan Visone, będąc w Turynie
zakomunikował mu odpowiedź władcy, a po paru dniach przesyłał walutę z Rzymu:
Ministerium Dworu Królewskiego
Gabinet ministerialny nr. 938, Turyn, 17.04.1873 r.
Molto Reverendo Signore!
Otrzymałem jego list z dnia 15 bm., z petycją skierowaną do Jego Majestatu
Królewskiego, wraz z 20 kuponami na loterię dobroczynną na korzyść jago sierot.
Spieszę zawiadomić, że Jego majestat łaskawie przychyla się do prośby i przyjmuje
bilety; ja zaś, skoro wrócę do Rzymu, prześlę mu sumę lir 300. Z głęboką czcią.
Dev. servitore – Visone
393

81.10 Page 810

▲back to top
Nie licząc sum otrzymanych prywatnie przez Księdza Bosko oraz
zainkasowanych przez księdza Alberę na korzyść Hospicjum w Sampierdarena,
znajdującego się również w nędzy, zebrano kwotę 63.618 lir. Miasta wyróżniające się
w ofiarności były następujące: Turyn, Mediolan, Rzym, Novara, Mondovi; Brescia,
Ivrea, Acqui, Tortona, Vercelli, Alba, Casale, Asti, Bergamo, Biella, Cremona,
Vigevano, Aleksandria, Pinerolo, Saluzzo, Como, Bolonia, Florencja i Piacenza.
W Turynie zebrano 13.772 lir, oprócz 3.052 na prowincji; w Mediolanie 4.512, oprócz
3.932 w archidiecezji; w Rzymie 3.788. Wynika to z notatek księdza Chiala
w rejestrach.
Pozostawało przystąpić do losowania nagród wyznaczonego na dzień pierwszy
maja, gdy powstał wielki kłopot.
2. Nieoczekiwany sekwestr
Nim podejmiemy opowiadanie, trzeba wtrącić ciekawy epizod, jaki miał
miejsce, kiedy zaledwie Ksiądz Bosko wrócił do Oratorium. Otóż w Rzymie hrabia di
Stappul, późniejszy kapłan i monsignore, prosił go, by zainteresował się osobliwym
ascetą, wielce poważanym przez wielu, by z nim porozmawiał i wydał o nim swą
opinię.
Osobnik ów nazywał się Dawid Lazaretti i mienił się :il Santo di monte
Labbro”. Pochodził z Arcidosso, diecezji Montalcino, jako zwykły woźnica
objawiający manie poetyckie i skłonności do mistycyzmu. Początkowo zamieszkiwał
w pustelni della Sabina koło Mintorio Romano, gdzie przyłączył się do niego niejaki
Marcus, Niemiec i inni zwolennicy, twierdził, że Bóg mu objawił szczególną misję
oraz że odebrał od św. Piotra znak, który ma na czole, a który, jak stwierdzono
naocznie był zwykłym tatuażem! W roku 1869 wraz z Marcusem wrócił do swej
ojczyzny i rozpoczęli budować na górze Labbro wieżę, przy tej okazji odkrył grotę,
który to fakt przysporzył mu zwolenników. Wieża jednak runęła, gdy ją wznoszono.
Wówczas zastąpił ją eremem i kaplicą zakładając „związek braterstwa
chrześcijańskiego”, później stowarzyszenie rodzin chrześcijańskich, w formie bractwa
zakonnego komunizującego. Lecz wkrótce przeciwko niemu wystąpili miejscowi
prywatni właściciele, tak, iż w roku 1873, asceta ten znalazłszy się w poważnych
394

82 Pages 811-820

▲back to top

82.1 Page 811

▲back to top
kłopotach ekonomicznych postanowił wyemigrować do Francji. Jeden z jego
zaufanych towarzyszył mu do Turynu, po czym powrócił do Monte Labbro, by czuwać
nad sprawami bractwa.
Ksiądz Bosko w owym czasie był jeszcze w Rzymie. Pomimo tego Lazaretti ze
swym synem, który jak twierdził, jest przeznaczony na naczelnego wodza Armii
Zbawienia, przybył w gościnę do Oratorium. Lecz zauważono, że ów ex-eremita,
nazywany prorokiem, modlił się niewiele lub wcale i ani przed, ani po posiłku nie
czynił znaku krzyża, tak, iż ksiądz Cagliero nazywał go prorokiem Starego
Testamentu! Pomimo to wielu ślepo mu wierzyło i podobnie jak sędzia z Belley,
posyłało pieniądze w złotych marengach, nawet w czasie pobytu w Oratorium.
Po powrocie, Księdza Bosko zażądał widzenia się z nim. Ksiądz Bosko
zaledwie go ujrzał poznał się na nim i odrzekł, że nie ma czasu do tracenia i zaledwie
zgodził się na kwadrans rozmowy. Więc pewnego poranka poszedł do niego do pokoju
i zaczął opowiadać swe historie, zaczynając od stworzenia świata! Święty uciął
z miejsca i kazał mu skończyć.
Ależ Ksiądz musi wysłuchać do końca, by wydać o tym swój roztropny wyrok!
Na to Ksiądz Bosko: Proszę mi odpowiedzieć, jak długo nie był pan
u spowiedzi?
Te sprawy nie należą do rzeczy, wielebny Księże.
A właśnie, że należą, ja spowiedź uważam za rzecz zasadniczą.
Idę, do spowiedzi, kiedy uważam za potrzebne!
Ksiądz Bosko poznał, że właśnie jemu była potrzebna spowiedź dobra i pytał
dalej:
A czy pan potrafi uczynić znak Krzyża świętego?
Po cóż to pytanie?
Wybaczy pan, zauważyłem iż nie czyni go ani przed, ani po jedzeniu. I zaczął
mu tłumaczyć konieczność i znaczenie tego znaku i że Bóg nie może się posłużyć
kimś za narzędzie do zbawienia ludzi, kto zaniedbuje go czynić, jak zwykli dobrzy
chrześcijanie.
Ależ proszę mi pozwolić mówić, przerwał Lazaretti.
Więc proszę mówić!
395

82.2 Page 812

▲back to top
I zaczął opowiadać o objawieniach otrzymanych od Boga, jak znalazł się
w pewnej jaskini bez wyjścia, nie wiedząc, jak się do niej dostał, o głosach
tajemniczych słyszanych.
Ksiądz Bosko przerwał: A jakie dowody ma pan na potwierdzenie tego,
co mówi?
O jakich dowodach Ksiądz myśli? Jakich prób żąda? Widziałem osobiście ową
grotę, słyszałem słowa tajemnicze!
Ale, przepraszam, odpowiada Ksiądz Bosko, gdy Bóg udziela komuś
prywatnych objawień, udziela mu także znaków, by ci, do których są one skierowane,
mogli je rozpoznać, jako boskie takimi znakami są cuda i proroctwa. A czy pan
zdziałał już, jaki cud?
Rozumiem, rozumiem, wymamrotał Lazaretti, lecz ja jestem przekonany,
że mam ducha bożego i zabierał się do opowiadania innych fantazji, lecz Ksiądz
Bosko mu przerwał i odprawił.
Gdy przybył hrabia di Stappul, by zasięgnąć informacji o Lazarettim i jego
objawieniach, Ksiądz Bosko mu powiedział, że nie widzi w nich wcale czegoś
nadprzyrodzonego. Hrabia początkowo przyjął to z pewnym wahaniem, później
jednak wyzbył się swych złudzeń, gdy wraz z innymi towarzyszył mu do Francji,
do klasztoru w Gran Certosa i gdzie indziej. Ten fanatyk znalazł jeszcze innych,
którzy go wspierali hojnie w jego poczynaniach. Pozostał we Francji, gdzie napisał
wiele książek, do końca roku. Potem powrócił do Włoch przez Turyn, opowiadając
o swych sukcesach tam odniesionych w wyłudzaniu pieniędzy, które wiózł ze sobą
i o tych, które już posłał na swój erem. Wrócił po raz trzeci do Turynu w październiku
1875 r. i z wielką pompą zaprosił Księdza Bosko, by się zapisał w poczet jego
zwolenników, by ujrzeć naocznie wszystkie cuda przez niego zdziałane. Ksiądz Bosko
odpowiedział mu, by posłał mu 15 chłopców, a on ich wykształci, uczyni kapłanami,
potem wyśle pomiędzy jego zwolenników, by ich naprowadzić na dobrą drogę.
Naturalnie Lazaretti nie przystał na to i udał się po raz trzeci do Francji, aż
powrócił do Monte Labbro w 1878 roku. Tysiące osób ściągnęło wówczas do niego
i składało mu przysięgę wierności w tej mistycznej rzeczypospolitej. Pod jego
przewodem, przebrani teatralnie, jako apostołowie i ministrzy Boga, wyruszyli
396

82.3 Page 813

▲back to top
w kierunku Arcidosso. Lecz w pobliżu Ballore policja zakazała im pochodu, Lazaretti
zginął w potyczce i tak skończyła, się jego nadzwyczajna misja.
Lecz oto niespodziewana przeszkoda, która Księdzu Bosko przyczyniła tyle
kłopotów i przykrości!
20 kwietnia upływał termin rozsprzedaży biletów loteryjnych i należało
przystąpić do ciągnienia losów, gdy doniesiono do prefektury w Turynie, że Ksiądz
Bosko urządza nielegalną loterię. Wydano, więc rozkaz urzędnikom zająć rejestry.
Pracowali nad nimi Józef Buzzetti i Cezar Ochiala, gdy spostrzegli, że nagle
sala zapełniła się policją. Wpadł w jej ręce stary rejestr zatytułowany: „Rejestr
odkażenia kanalizacji”, w którym na wolnych stronicach były wypisane nazwiska
niektórych ofiarodawców. Powstał z tego powodu śmiech ogólny, a urzędnik
sporządzający protokół zanotowawszy początkowe i ostatnie wiersze rejestru
przeszedł do zakrystii i nałożył pieczęcie na obraz. Prawdziwe rejestry tymczasem
ukryto, po otrzymaniu ostrzeżenia o mającej nastąpić sekwestracji.
Ksiądz Bosko znajdował się wtedy w Sampierdarena. Zaledwie wrócił do
Oratorium, 30 kwietnia, udał się natychmiast do Jana Migliore, zastępcy prokuratora
królewskiego, swego znajomego, który poprzedniej zimy polecił mu swą córeczkę
chorą na suchoty, opuszczoną przez lekarzy. Święty zaś polecił jej, by z całą rodziną
przyszła na Mszę św. odprawianą w jej intencji. Dziewczynka wyzdrowiała zupełnie.
Migliore wyznał, że sam zakupił kupony loteryjne. Dodał również, że wszystkie
przedmioty skonfiskowane przechodzą zazwyczaj przez jego ręce; lecz tym razem cała
sprawa oddana została wprost prokuratorowi generalnemu komandorowi
Wawrzyńcowi Eula. Towarzyszył Księdzu Bosko aż do Oratorium. Powrócił za parę
dni, by zapłacić za kupony i pouczył go, jak ma się zachować w całej sprawie,
oświadczając zdecydowanie, iż uciekanie się do ofiarności publicznej nie wydaje mu
się przeciwne ustawom. Obiecywał, że pomówi w tej sprawie na korzyść Księdza
Bosko z kim należy.
Wieczorem, dnia 1 maja, Ksiądz Bosko udał się na konsultację do adwokata
Vilia, demokraty, jednego z najzdolniejszych prawników w mieście.
Ten dowiedziawszy się, o co chodzi, odrzekł: Mamy tu wszystkie racje
przemawiające na naszą korzyść!
397

82.4 Page 814

▲back to top
I z uprzejmością zakonkludował: Jestem bardzo zadowolony, że Ksiądz zwrócił
się do mnie. Proszę przychodzić tu zawsze!
Panie komandorze, odrzekł Ksiądz Bosko, gdy chodzi o sprawy mniejszej wagi,
mogę udać się do jakiegokolwiek adwokata, lecz gdy chodzi o mój honor i reputację
zakładu, potrzeba pierwszorzędnej petycji prawniczej!
Świetnie, jestem doprawdy zadowolony, że Ksiądz odniósł się do mnie!
Zapewniam, że potraktuję tę sprawę, należycie a choćbym nawet przegrał, ta sprawa
mi się bardzo podoba!
Niestety zobaczymy, że sprawa nie miała odnieść sukcesu.
Dnia 2 maja Ksiądz Bosko poszedł na przesłuchanie do prokuratora
królewskiego i udzielił mu wszelkich wyjaśnień, co do swego postępowania. Był przy
tym obecny, oprócz innych urzędników, również pan Migliore, który przy końcu
opowiedział fakt uzdrowienia swej córki mówiąc: mając córkę chorą i opuszczoną
przez lekarzy poszedłem polecić ją modlitwom Księdza Bosko, obecnie jest zupełnie
zdrowa.
Wśród wielu racji, przytoczonych przez Księdza Bosko na swą obronę, była też
następująca:
To, co ja zorganizowałem, nie jest żadną loterią, (gdyż, jak może pan
stwierdzić, jest napisane na bilecie „limosina – jałmużna”, ustawa zaś mówi o
publicznej loterii; to, co ja zrobiłem, nie ma charakteru publicznej imprezy.
Ale, odrzekł prokurator, tu się czyta słowo „estrazione – ciągnienie”, musimy
więc stwierdzić coś publicznego w wypadku przeciwnym nie można by przeprowadzić
losowania.
Wykazywano dalej, że była to loteria publiczna z powodu tylu okólników
wydrukowanych i rozsyłanych oraz tak szerokiej korespondencji. Na co Ksiądz
Bosko:
Nie wiem, czy można nazwać i uznać za publiczne listy zamknięte w kopercie
i ofrankowane na poczcie. Zresztą proszę o odrobinę litości dla mnie, który znalazłem
się wobec nadchodzącej zimy, z ponad 800 chłopcami, lekko ubranymi i bez chleba,
w twardej konieczności pozostawienia ich na ulicy! Wolałem wystawić się
dobrowolnie na więzienie i płacenie grzywny, niż pozwolić im cierpieć! Powiedziałem
sobie: uczynię raczej wszystko możliwe, by ich nie opuszczać. I oto obecnie znalazłem
398

82.5 Page 815

▲back to top
się wobec sekwestru nałożonego przez rząd, od którego przyjąłem wielu chłopców
poleconych do zakładu.
A czy nie mógł Ksiądz, powiedział prokurator, zwrócić się o pozwolenie do
władz?
Znalazłem się w ostatniej konieczności postąpienia w ten sposób. Gdybym się
zwrócił do władz, sprawa odwlekałaby się na długo, a każda zwłoka, odjęłaby mi
możliwość zaopatrzenia się.
Lecz ustawa; mówi, że i kwesty publiczne są zabronione.
Czy pan pragnie sugerować mi, że ustawodawca ujął ten artykuł tak wąsko, (by
nie powiedzieć po barbarzyńsku), by zabronić wszelkiej kwesty, a nawet odwołania
się do miłosierdzia, dla utrzymania tylu biednych synów ludu?
Próbowano robić wszelkiego rodzaju zarzuty, na które on odpowiadał jasno
i wyczerpująco. Ci panowie patrzyli sobie w oczy, jakby mówili jeden do drugiego:
Czy Ksiądz Bosko jest może adwokatem?
Początkowo widząc prostego kapłana traktowali go z pobłażliwym uśmiechem,
lecz w końcu musieli go podziwiać. Sam prokurator na skutek przemówienia Księdza
Bosko odrzekł, że rozpatrzy tę sprawę uważniej i życzliwie.
Gdy Ksiądz Bosko wyszedł, komandor Migliore pobiegł go przywitać mówiąc:
Doprawdy, gdyby tu zebrali się wszyscy adwokaci z całego świata, myślę,
że nie zdołaliby przytoczyć lepszych argumentów niż Ksiądz Bosko!
Święty wiedział o przyczynie tych przeciwności. Miał wiadomości o masonerii
turyńskiej, do której należało wiele osób, o których by nigdy nikt nie pomyślał.
Tymczasem rozchodziły się wieści przeciwne do tego, na co liczył z otoczenia
zaufanych przyjaciół mianowicie, że Papież miałby wkrótce opuścić Rzym. Komandor
Zoppi, prefekt Turynu, który miał tak wielkie o nim mniemanie, dawał temu wyraz w
poufnej informacji Kasprowi Cavallini, podsekretarzowi stanu, pisząc urzędowo do
Ministerstwa Spraw zewnętrznych w sprawie loterii:
Choć z całą pewnością mogę przesłać wiadomości znane skądinąd WE
lansowane przez opinię publiczną, według których mówi się, że Papież da się nakłonić
do opuszczenia Rzymu, uważam za obowiązek zreferować mu, iż te wieści szerzą się
wśród zaufanych przyjaciół Księdza Bosko. Należy uważać za pewne, że w zakładzie
Księdza Bosko przebywa obecnie wielu Jezuitów zagranicznych.
399

82.6 Page 816

▲back to top
Tak wynikałoby z treści dokumentów przechowywanych w archiwum hrabiego
Jana Zoppi w Aleksandrii wraz z odpowiedzią ministra przesłaną Cavalliniemu:
Ministerstwo Sp. Wewn. gabinet
Rzym, 02.05.1873 r.
Caro Zoppi!
Ministerstwo nie wiedziało kompletnie o tym, co nadmieniłeś w swym liście
prywatnym do mnie, jak i w urzędowym, odnośnie do loterii Księdza Bosko
i zrozumiałe, że gdyby o tym wiedziało, nie brałoby w niej udziału. Postąpiłeś bardzo
dobrze zawieszając wykorzystanie kredytu posłanego ci na zapłatę 10 biletów
przekazanych ministerstwu. Przesyłam owe bilety prosząc o odesłanie ich wraz
z deklaracją, z którą odesłałeś swoje, jak również dwa przesłane mi, jako
deputowanemu. Odnośnie kwoty 100 lirów, zechciej odesłać ją do ministerstwa wraz
z innymi funduszami. Co do moich, nie potrzeba niczego, prócz zwykłego zwrotu.
Bądź zdrów etc.
Tuo aff. mo Cavallini
Sprawa loterii poszła do trybunałów i Ksiądz Bosko uznał za konieczne
powiadomić o tym zainteresowanych:
Oratorium św. Fr. Salezego – Turyn, 05.05.1873 r.
Benemerito Signore!
Poczuwam się do obowiązku poinformowania WP, że w przeddzień ciągnienia
nagród ofiarowanych przez nabywców kuponów dobroczynności na korzyść biednych
chłopców tego domu, władze rządowe nałożyły sekwestr na obraz MB z Foligno. Fakt
ten usiłuje się tłumaczyć bezpodstawnie, że urządzono loterię publiczną bez
pozwolenia. Dlatego mam nadzieję, że wkrótce sekwestr zostanie zdjęty, gdy władze
stwierdzą, że nie ma tu ani cienia przekroczenia ustaw, a chodzi jedynie o dzieło
miłosierdzia. Przesyłając potwierdzenie odbioru nadesłanych ofiar, podaję,
że z przyczyn niezależnych ode mnie, nastąpiła zwłoka w ciągnieniu i po ustaleniu
terminu nowego natychmiast wyśle się zawiadomienie. Prosząc o łaskawe wybaczenie
tej niedobrowolnej zwłoki, kreślę się,
Obbl. mo servitore
XJB
400

82.7 Page 817

▲back to top
Przy końcu maja widząc, że sprawa się przewleka, prosi prefekturę
o pozwolenie przystąpienia do ciągnienia 300 nagród po 100 lir każda, na co jednak
otrzymał odpowiedź odmowną:
Prefektura prow. Turynu
Turyn, 03.06.1873 r.
Przykro mi, że nie mogę dać zadawalającej odpowiedzi Waszej
Przewielebności na dokonanie ciągnienia 300 nagród dla nabywców loterii, na korzyść
Oratorium św. Franciszka Salezego.
Powodem tego jest, że przekazano sprawę władzom sądowym, pomimo
że chodzi o dzieło mające na celu dobroczynność, które jednak w szczegółach nosi
charakter prawdziwej loterii; ponadto nie ma podstawy uzyskania zezwolenia, gdyż
obietnica pieniężnego wynagrodzenia za losy koliduje z przepisami prawnymi,
ponadto odbywa się już inna loteria publiczna zatwierdzona, a inne oczekują na
zatwierdzenie. Dlatego nie mogę wydać w tej sprawie zezwolenia, ani upoważnić do
prowadzenia zaczętej loterii pod nazwą kwesty publicznej, gdyż cała sprawa ma się,
rozstrzygnąć u władz sądowych na podstawie obowiązujących ustaw.
Prefekt Zoppi
Cóż było począć?
Po otrzymaniu tej wiadomości Ksiądz Bosko poinformował ofiarodawców
komunikując zwłokę w ciągnieniu losów; załączył do okólnika stronicę osobno
wydrukowaną, zawierającą łaski duchowne udzielone przez Ojca św.
Ill. mo Signore!
Spór powstały wokół obrazu mającego być nagrodą dla Dobrodziejów naszych
chłopców, nadal pozostaje na wokandzie sądowej. Utrzymuje się, że ciągnienie losów
należy nazwać publiczną loterią, co stoi w sprzeczności z obowiązującymi ustawami.
Obecnie nie chcąc, by dłużej nasi dobrodzieje byli pozbawieni łask i przywilejów
udzielonych przez Ojca św. uznałem za stosowne podać je do wiadomości WP, by
mógł posługiwać się nimi dla większej chwały Bożej i zbawienia duszy.
401

82.8 Page 818

▲back to top
Gdy potrzebna będzie wysyłka dla innych ofiarodawców, raczy WP łaskawie
mnie zawiadomić, bym natychmiast mógł ją uskutecznić. Skoro tylko sprawa zostanie
uregulowana, postaram się czym prędzej zawiadomić. Raczy WP łaskawie wybaczyć
tę niedobrowolną zwłokę. Prosząc Boga, by hojnie wynagrodził miłosierdzie nam
okazane, mam zaszczyt etc.
Obbl. mo servitore
XJB
A oto treść łask udzielonych przez Ojca św.
Oratorium św. Fr. Salezego-Turyn
Jego Świątobliwość Ojciec św. pragnąc dać dowód swej życzliwości względem
dobrodziejów ubogich chłopców utrzymywanych w tym domu, pod datą
1 marca 1873 r., vivae vocis oraculo udzielił niżej podanych łask duchownych tym
wszystkim, którzy odpowiedzieli na apel miłosierdzia zatytułowany: „Jałmużna lir...
10, na chleb i odzież dla biednych chłopców Oratorium św. Franciszka Salezego”.
Dlatego z dobrocią ojcowską udziela wszystkim:
l. Apostolskiego błogosławieństwa z odpustem zupełnym w godzinę śmierci;
2. Odpustu 300 dni dla wiernych obojga płci, którzy nauczają katechizmu młodzież;
Tego odpustu dostępują katecheci i katechetki oraz ci, którzy go słuchają.
3. Odpust 300 dni dla kapłanów, ilekroć odprawiają Mszę św. wyjaśniają Ewangelię
lub w inny sposób wykładają Słowo Boże wiernym. Zyskują go zarówno kapłani jak
i wierni, słuchający Słowa Bożego;
4. Odpusty można ofiarować za dusze w czyśćcu cierpiące;
Podając do wiadomości powyższe łaski duchowne, zapewniam WP, że chłopcy
tutejsi wspierani przez WP nieustannie zanosić będą wraz ze mną modły do Boga, by
raczył zlewać na niego swe błogosławieństwo. Mam zaszczyt zarazem etc.
Obbl. mo serv.
Ksiądz Jan Bosko
Długo ciągnęła się sprawa w trybunałach. Dnia 4 października wyrokiem
sądowym został skazany Ksiądz Bosko na grzywnę i konfiskatę obrazu. On zaś
402

82.9 Page 819

▲back to top
apelując do wyższej instancji, w tymże samym miesiącu, by nie odkładać dłużej
ciągnienia losów, wyznaczał w miejsce obrazu premię w kwocie 4.000 lir
i przystępował niezwłocznie do ciągnienia, zawiadamiając o tym zainteresowanych:
Oratorium św. Franciszka Salezego, Turyn w październiku 1874 r.
Benemerito Signore!
Przeszło od roku przesłałem WP kupony pod tytułem „Jałmużna fr. 10 na chleb
i odzież dla ubogich chłopców Oratoriom św. Franciszka Salezego”. Dla zachęty
dobrodziejów pewna pobożna osoba podarowała obraz NMP z Foligno, inna 30
nagród po 100 franków każda dla nabywców losów.
Urząd Skarbowy uznał za stosowne wkroczyć, pod zarzutem przekroczenia
ustawy o publicznych loteriach. Kwestia ta wisi, dotychczas nie rozstrzygnięta
w trybunałach. Z mej strony, pragnąć okazać wdzięczność dla dobrodziejów,
postanowiłem przekazać do dyspozycji sumę fr. 4.000 w miejsce obrazu dotąd
zasekwestrowanego i tak przystąpić do losowania nagród, to jest podarunków, które
wygrywają wyliczone niżej numery.
Szczęśliwy posiadacz wygrywającego losu proszony jest przesłać odnośny
kupon, a zostanie mu natychmiast wysłana nagroda wygrana, Spełniając ten
obowiązek przesyłam z całego serca gorące podziękowanie wszystkim Przezacnym
Dobrodziejom, zapewniając, że nie ustanę wraz z tutejszą młodzieżą spraszać od Boga
jak najobfitsze błogosławieństwa, życząc im pełnego zdrowia i pomyślności. Mam
zaszczyt kreślić się
Obbl. mo servit.
XJB
Podaję w załączeniu do okólnika numery losów, na które padła wygrana
począwszy od Nr. 384l – Seria C., dla którego w miejsce obrazu zasekwestrowanego
przeznacza się sumę fr. 4.000 .
Trybunał Apelacyjny, wyrokiem z dnia 16 lutego 1875 r., zredukował karę
pieniężną i zatwierdzał sekwestr obrazu, wówczas Ksiądz Bosko, za pośrednictwem
adw. Demaria zwrócił się do króla, prosząc o darowanie kary:
403

82.10 Page 820

▲back to top
A S. R. M. Vittorio Emanuele II Re d'ltalia Sire Ksiądz Jan Bosko, Cavagliere,
został, wyrokiem Trybunału Apelacyjnego w Turynie, pod datą 16 lutego br., skazany
na ciężką karę pieniężną za przekroczenie ustawy o publicznych loteriach. Jako
założyciel i kierownik Oratorium św. Franciszka Salezego w tym mieście, biedząc się
nad zaopatrzeniem na okres zimy l872 – 1873 /pamiętnej z powodu nadzwyczajnych
powszechnych trudności/, przeszło 800 chłopców pozostających pod opieką tutejszego
zakładu, zwrócił się do publicznej ofiarności z prośbą o datki pieniężne, względnie
jakąkolwiek jałmużnę do Dobrodziejów tegoż zakładu. Uwzględnił przy tym życzenie
niektórych obywateli, przekazujących swe dary na nagrodę dla tych, co złożą ofiary,
wykupując tzw. „Kupony Dobroczynności” i składając określoną kwotę pieniężną.
Władze publiczne wkroczyły w to, pod zarzutem przekroczenia ustawy zabraniającej
urządzania loterii bez pozwolenia władz skarbowych i wytoczyły mu proces,
w wyniku którego wyżej wspomniany został skazany na karę pieniężną.
Ksiądz Jan Bosko poddając się wobec autorytetu władzy sądowej, nie uznaje się
tak dalece winnym, co przyznał sam urząd wymierzający karę, iż pożądanym by było,
wobec szczególnych okoliczności, w wypadku konkretnym, by twardy wyrok ustawy
mógł być złagodzony przez najwyższy Autorytet władzy, przed którą ustępuje nawet
rygor wyroku sądowego.
Mianowicie, w uzasadnieniu wyroku sądowego czyta się iż nie można wątpić,
że cel, jaki przyświecał cav. Księdzu Janowi Bosco był nad wyraz chwalebny a to do
czego zmierzał za pomocą loterii, było godne pochwały. Pomimo tego dobra wiara nie
wystarcza od uwolnienia go od kary, gdyż sam fakt materialny wystarcza do
zaistnienia przestępstwa.
Urząd nie mogąc cofnąć się przed nieustępliwością prawa, w sumieniu jednak
wzbraniał się przed potępieniem czynu, wewnętrznie chwalebnego.
Szlachetny przywilej naprawienia lub udaremnienia konsekwencji często
przesadnych, a nieraz niesprawiedliwych, do których może doprowadzić nazbyt często
prawo karne przez swoje ogólnikowe i surowe przepisy, został powierzony Waszemu
Królewskiemu Majestatowi, pod tytułem prawa łaski i stanowi jedną
z najpiękniejszych pereł Królewskiej Korony.
Dlatego do Waszego wzniosłego umysłu i wspaniałomyślnego serca, o Sire,
apeluje cavagliere Ksiądz Jan Bosko, prosząc o darowanie mu wymierzonej grzywny
404

83 Pages 821-830

▲back to top

83.1 Page 821

▲back to top
pieniężnej. O tę łaskę prosi nie dla siebie, lecz dla biednych chłopców, o których
staranie wziął na siebie, a na których jedynie spadłyby przykre następstwa kary.
Sire, przyjmując pokorną prośbę tego, który zmierzał jedynie /co stwierdza urząd
publiczny/ do podtrzymania dzieła miłosierdzia, Wasza królewska Mość poprze
skutecznie to Dzieło, ułatwi dalsze jego prowadzenie, przez co na Jego Osobę i na całą
Rodzinę spłyną błogosławieństwa i modlitwy młodzieży, z wdzięczności za doznane
poparcie. W imieniu proszącego, adwokat Vincenzo Demaria.
Król udzielił łaski, a Dekret kondonacyjny nadszedł do Turynu w dniu wyjazdu do
Argentyny pierwszych naszych misjonarzy, 11 listopada 1875 roku.
3. Zgubienie testamentu
Równocześnie z wyżej opisanym kłopotem inna nieprzyjemność przysporzyła
Księdzu Bosko niemało przykrości zamiast spodziewanej pomocy.
Dnia 27 marca zmarł w Turynie w wieku. 65 lat, ks. kanonik Feliks Golzio,
którego tak wielce poważał Ksiądz Bosko, że po śmierci księdza Józefa Cafasso, obrał
go sobie na kierownika duchowego. Również ks. kanonik cenił bardzo Księdza Bosko
i korzystał często z jego posług duchownych. Ustnie i w testamencie ustanowił
spadkobierczynią uniwersalną, swą siostrę Eurozje Golzio, małżonkę Klodoweusza
Monti, deputowanego w parlamencie, w tym celu, żeby niewielkie dochody z jego
oszczędności posłużyły do wykupienia kleryków Księdza Bosko od służby wojskowej,
Wspomniana siostra, zaledwie otrzymała niepokojące wiadomości o stanie
zdrowia swego brata, pospieszyła do łoża chorego, lecz zastała go już nieboszczykiem.
Nazajutrz przybył ksiądz Józef Begliati ekonom i wicerektor Konwiktu Duchownego,
by z nią wspólnie zadecydować, jakie nabożeństwa mają się odprawić za duszę
zmarłego. Po otwarciu papierów i kasy nieboszczyka nie znaleziono ani testamentu,
ani żadnej waluty.
Pani owa była zdumiona tym oświadczeniem, wiedząc dobrze, że w kasie
zmarłego miały się znajdować, oprócz testamentu własnoręcznego, bilety Obligacji
Państwowych po 50 lir każdy, pakiet innych kuponów wartości 500 lir, inne papiery
wartościowe i banknoty pieniężne, rejestr dochodów i wydatków oraz zapisy dla
krewnych w kwocie 15 tys. lir, dokumenty i pisma sprawozdawcze prowadzonych
405

83.2 Page 822

▲back to top
przez nich interesów oraz kapitał stanowiący patrimonium kościelne zmarłego, jak
i poprzednio zmarłego brata księdza Augustyna, a wreszcie korespondencja prywatna.
Zdziwiony tym oświadczeniem, ksiądz Begliati upewnił ją, że przeprowadzi się
śledztwo, celem stwierdzenia tego, co się jej należy, dodając, że w czasie pobytu
Księdza Bosko w Rzymie, ksiądz asystujący Rektorowi w ostatnich dniach życia
„szperał w szufladach, dwa razy wynosząc pliki papieru”.
Zrozumiałe było rozgoryczenie owej pani, która chciała udać się do sądu
w tej sprawie, lecz opat Botto, jej doradca i spowiednik skłonił ją do zaniechania
wytoczenia procesu „w celu uniknięcia skandalicznej wrzawy”, co też uczyniła.
Listownie powiadomiła Księdza Bosko o swej przykrości bolejąc nad tym,
że postronne osoby karygodnie i arbitralnie zmieniły ostatnią wolą zmarłego i tak
kończyła:
Przewielebny Ksiądz, jak sądzę, poweźmie odpowiednie kroki, by rozświetlić tę
zawikłaną sprawę, w porozumienia z księdzem Begliati, za co mu będę bardzo
wdzięczna i pewna, że brat mój z nieba będzie mu błogosławił w jego zabiegach,
inaczej niech się dzieje, co chce i odpowiedzialność niech spadnie na tego, kto zawinił.
Pan Bóg sprawiedliwie osądzi wszystko! Pragnę jedynie, by po wyjaśnieniu sprawy,
zwrócono mi dokumenty rodzinne, których również nie oszczędzono, podobnie jak
i konto osobiste mego brata, gdyż podobne dokumenty nie powinny wyjść poza
rodzinę.
I dodawała wzmiankę o majątku posiadanym przez brata, który zgodnie
z jego oświadczeniem w testamencie, jak i ustnie, miał być obrócony na wykupienie
wspomnianych kleryków.
Przed wyjazdem, dwukrotnie odwiedziła Oratorium, celem zreferowania
Księdzu Bosko, w jakim stanie znajdowały się sprawy. A ponieważ był nieobecny,
z Rzymu pisała mu, co następuje:
Zasięgałam w powyższej sprawie porady u znakomitego opata O. Botto, mego
spowiednika, który mi zalecił, by nie podawać tej sprawy do sądu, celem uniknięcia
skandalu i publicznego rozgłosu na niekorzyść kapłaństwa.
Chętnie zdałam się na te mądre perswazje, jak roztropnie i wytrwale zabiegać,
by stało się zadość woli nieboszczyka. On także zalecił mi posłużyć się
pośrednictwem zacnego księdza Begliati. Na skutek więc jego usilnych starań, za
406

83.3 Page 823

▲back to top
pośrednictwem przełożonego, oświadczył mi, że papiery i pieniądze pozostałe
w dwóch plikach: jedna w kwocie 25 marengów z napisem; „dla Piusa IX”, zostały
doręczone arcybiskupowi na jego polecenie, jak również rejestr, kilka listów
rodzinnych, weksel moich kuzynów i korespondencja z nimi. Byłam tym naprawdę
zdumiona do najwyższego stopnia. Ale cóż robić w obecnym stanie rzeczy?
Zdobyłam się na odwagę i poszłam do arcybiskupa. Wychodząc z argumentu
wdzięczności, jaką winnam za częste odwiedziny brata zmarłego, spytałam nieśmiało
o spadek. Na to odrzekł, że nie pozostawił nic.
Stropiona tymi wręcz sprzecznymi twierdzeniami księdza Begliatiego
i arcybiskupa, zdecydowałam się spytać o wyjaśnienia. Na nieszczęście wspomniany
kapłan, dzień przedtem, został tknięty paraliżem, który pozbawił go mowy i nazajutrz
umarł, a ja pojechałam do Rzymu. Przed paru dniami pisała mi kuzynka, że kanonik
Bertagna, za sprawą arcybiskupa przysłał dwa kwity, po 50 lirów każdy, z których
jeden zatrzymałam, inny, zdaje się należał do sześciu kuzynek, po zmarłej mej
siostrze. Wyznaję, że byłam niepomiernie zdziwiona tą przesyłką, jak dziwnym,
rozdziałem, nie mogąc pojąć, jak ktoś może dowolnie rozporządzać w imieniu
zmarłego.
Proszę wyobrazić sobie, Księże Bosko, że z powodu zaginięcia testamentu, nie
mogę żądać należnej mi kwoty 15 tysięcy lir, jako mej własności i znajduję się
w niemożności przekazania całej sumy, stosownie do woli zmarłego, na cel wyżej
wspomniany.
Lecz to, co mnie dotyka boleśnie, jest to, że zostałam pozbawiona dziedzicznej
czci i miłości względem Stolicy Świętej, którą dzielę z nim samym i że nie mam
możności złożenia u stóp Jego Świątobliwości grosza, który był jemu przeznaczony,
by otrzymać Apostolskie błogosławieństwo.
Obecnie, gdy Przewielebny Ksiądz został poinformowany o tym smutnym
incydencie, nie pozostaje mi nic innego, jak przedłożyć mu, co niniejszym czynię,
kłębek owej splątanej sieci, by on w swej roztropności raczył go rozwikłać i uwolnił
me sumienie z tego ucisku, w jakim się znajduję.
Wobec tego, dopóki się nie znajdzie testament, nie jestem w stanie zwrócić mu,
jak zaledwie połowę tego, co otrzymałam od monsignora, podczas, gdy druga część
407

83.4 Page 824

▲back to top
należy zgodnie z prawem, do sześciu kuzynek wymienionych, a Bóg nie chce tego,
by któryś z ich mężów udał się do sądów, domagając się tego, co się każdej należy.
Nieco później przesyła mu kwit opiewający na 50 lir, który otrzymała gdy
Ksiądz Bosko był jeszcze poza Turynem. Wróciwszy tak oto pisze jej z Lanzo:
Benemerita Sig. Eurosia!
Listem nagłym zostałem wezwany do domów w Ligurii na parę tygodni. Jestem
obecnie w Lanzo i podaję jej stan naszych spraw. Otrzymałem kwit na 50 lir, za który
dziękuję z całego serca natychmiast pieniądze zostały użyte na najpilniejsze potrzeby
naszych chłopców. Co do innych sprawiamy wielki kłopot z powodu nagłej śmierci
księdza Begliati. Z nim było wszystko ułożone. Teraz, gdy nastał nowy przełożony,
zapewnił mnie, że chętnie zainteresuje się tą sprawą. Potem przysłał mi krótkie
sprawozdanie, które postaram się jej podać do wiadomości.
Jedna z krewnych pani, przesyłając mi wspomnianą cedułkę, przyrzekła,
że wkrótce przekaże mi sumę pieniędzy: zdobytą inną drogą. Podam wiadomość o tym
później.
Co za straszna katastrofa dla Konwiktu! W paru zaledwie miesiącach prefekt
zakrystii, ekonom i rektor, zostali powołani do wieczności, ufajmy, że szczęśliwej!
Tymczasem proszę Boga, by zachował JWP Eurozję i jej męża przy stałym
zdrowiu i udzielił drogocennego daru wytrwania w dobrym. Proszę pomodlić się
również i za tego etc.
Lanzo, 08.05.1873 r.
Obbl. mo servitore
Ksiądz Jan Bosko
PS. Jutro, dnia 9 bm., wracam do Turynu.
Pani Eurozja nie przestała nalegać listownie pragnąc mieć rozwiązanie tej
zagadki, i dnia 25 maja pisała do monsignora Gastaldi:
ŚP ksiądz Begliati, na parę dni przed śmiercią i przed moim wyjazdem do
Rzymu, twierdził również, że odnalazły się w kasie, w której mój drogi braciszek
trzymał swoje walory, dwa oddzielne pliki w jednym znajdowało się 15 marengów,
408

83.5 Page 825

▲back to top
a w drugim również w złocie, 25 z napisem na pierwszym: „dla Ojca św.” a na
drugim: „moje świętopietrze” i że te monety wręczone zostały Waszej Ekscelencji.
Ponieważ pragnę osobiście dopełnić wolę zmarłego, jako prawna dziedziczka
i wspólniczka jego uczuć względem Stolicy św., dlatego proszę, WP by zechciał mi
odesłać pieniądze pocztą, możliwie najszybciej, bym mogła je doręczyć, do czego
zobowiązałam się Jego Świątobliwości.
W trzy dni potem nadeszła odpowiedz od kanonika Chiuso następującej treści:
JE ksiądz arcybiskup upoważnia mnie odpisać na list Szanownej Pani z dnia 25
bm., wyjaśniając, że owe 25 marengów pozostawionych przez ŚP brata T. Feliksa
Colzio dla Ojca św., zostały natychmiast przesłane Jego Świątobliwości
za pośrednictwem Unita Cattolica, o czym jest wzmianka w numerze... z obawy,
że jakiś wykonawca będzie się domagał spadku. Pozostałe 15 marengów zostaną jej
doręczone przez spedycjoniera Piatti, z potrąceniem kosztów wysyłki lirów 4,55;
przeto suma całkowita przesłana jej wyniesie marengów 14 i 15 i pół lirów w srebrze,
której to sumy proszę o pokwitowanie odbioru.
Załączam w liście papier, w którym marengi były owinięte, z którego wynika,
że ta suma może była przez kogoś zdeponowana u księdza Golzio, że mogłaby się
zjawić pewnego dnia dana osoba z żądaniem ich zwrotu. Lecz prawdą jest, że na
skraju karty wspomnianej znajdują się słowa: „Per S. Padre”, Tym nie mniej
pułkownik Monti, przeglądnąwszy pilnie wszystkie numery Unita Cattolica,
zaczynając od dnia zgonu krewnego, nie znalazł nic i pod datą 8 czerwca, pisał do
monsignora Fratejacci, który był już poinformowany w całej sprawie: Z uwagi na to,
że tak mojej żonie, jak i mnie zależy bardzo na dopełnianiu ostatniej woli zmarłego,
powinowatego ŚP księdza Feliksa Golzio, przeszukałem starannie ogłoszenia w
dzienniku Unita Cattolica, począwszy od dnia 27 ub. miesiąca marca, w którym to
czasie zmarł ów powinowaty, aż do końca kwietnia bm. i nie potrafiłem znaleźć
wzmianki, by jakaś pobożna osoba miała ofiarować. Ojcu św. 500 lir; coś więcej,
ponieważ pieniądze wymienionego powinowatego złożone były w 25 marengach
w złocie i w owym czasie moneta oto ta miała wartość lir 23,50 lub lepiej 23,52 to
gdyby te marengi zostały wymienione w banku, ofiara wynosiłaby sumę 587,50, a nie
tylko 500 lir, choćby nawet koszty wysyłki wynosiły 87,50 lir, co byłoby nadmiernie
wysoko. Otóż gdyby arcybiskup turyński nie przyszedł w sposób niepojęty do
409

83.6 Page 826

▲back to top
posiadania spadku należącego do mej żony, gdyby nie był samowolnie rozporządził
wszystkimi walorami zmarłego, uniknęłoby się całego szeregu niestosowności i można
by było odesłać należną Stolicy św. zapisaną kwotę, a także moja żona odzyskałaby
kwotę 15 tys. lir i więcej. Ale, jak już mieliśmy zaszczyt donieść mu, wszystko
zginęło, zaginął testament pisany własnoręcznie. Jeśli Przewielebny Ksiądz pozwoli,
to o godzinie posłuchań będziemy z żoną z wizytą jutro, by mu podziękować za
okazane nam względy. Monsignor Fratejacci, po „naradzie z Madonną odmówiwszy
trzy Zdrowaś Maryjo…”, w dniu zapowiedzianym udał się do kardynała Antonellego
i przedłożył mu szczegółowo wypadek, by dowiedzieć się, na jaką stronę należy się
przechylić w sprawie zacnego i świętego kapłana Księdza Bosko, bez uciekania się do
trybunałów, narażając się na wielkie niebezpieczeństwo komentarzy i oszczerstw
prasy, a wróciwszy do siebie pisał następująco do pani Eurozji:
Jego Eminencja kardynał Antonelli wysłuchał wszystkiego uważnie
i zważywszy słuszne pretensje pani Eurozji i interes Księdza Bosko a nade wszystko
mając na uwadze świętą wolę, zmarłego księdza Feliksa Golzio, raczył mi
odpowiedzieć najsłuszniej następująco:
Jeśli owa osoba, o której mi się referuje, zechce mi napisać list, za jego
pośrednictwem, w którym będzie opisany szczegółowo sam fakt, z którego
wynikałoby:
1) że zmarły wyraźnie chciał, by Księdzu Bosko doręczono na wykupienie jego
kleryków spod służby wojskowej sumę z rocznym dochodem 1.000 lir,
2) że kwity na to znajdowały się rzeczywiście w pokoju zmarłego księdza Feliksa
w chwili jego śmierci,
3) że obecnie wspomniane kwity i wszystkie inne rzeczy znajdują się w ręku
arcybiskupa lub innej osoby z nim związanej i że arcybiskup, pomimo wielokrotnych
wezwań odmawia oddania, wspomnianych pieniędzy, kwitów, czy innych rzeczy, dla
pani Eurozji, dla Księdza Bosko lub komu należy, ja chętnie powiadomię Eminencję.
Prześlę to pismo w należyty sposób wraz z odręcznym pismem od siebie, do
nuncjatury Stolicy Apostolskiej w mieście Turynie, by nuncjusz osobiście poszedł do
arcybiskupa w moim imieniu i zobowiązał go urzędowo do załatwienia całej sprawy.
410

83.7 Page 827

▲back to top
Będzie to uważam, najkrótsza droga, bezpośrednia oraz skuteczna dla osiągnięcia
zamierzonego celu.
Pragnąłbym, powiedział mi Eminencja, by ta pani dała wyraz w swym liście,
że z wielkim szacunkiem odnosi się do godności arcybiskupa, i że dlatego nie chciała
dotąd wstępować na drogę sądową, lecz zarazem nie odstępuje od słusznych pretensji
tak żebym mógł w swym liście naciskać mocno na ten punkt i sprawić, by arcybiskup
poddał się dobrowolnie i posłusznie wypełnieniu swej powinności.
Pani owa sporządziła szczegółowy opis, a monsignore przedłożył go
kardynałowi. Ten zaś z dyskrecją skierował do monsignora Gastaldiego pismo
z żądaniem załatwienia sprawy.
Pod datą 25 października 1873 roku monsignore Fratejacci pisał do Księdza
Bosko:
Znany arcybiskup po dłuższym czasie odpowiedział na piśmie, punkt po
punkcie, na elaborat Eminencji odnośnie do wszystkich szczegółów, które
poprzedzały, towarzyszyły i następowały po zgonie przeznaczonego księdza Golzio.
Utrzymywał jednak, że pomimo starań i poszukiwań, nie znaleziono żadnego
dokumentu, z którego by prawnie wynikała ostatnia wola zmarłego i dlatego jego
obowiązkiem było należyte zabezpieczenie majątku dla spadkobierców prawnych;
że odnośnie do pakietów pieniężnych, o których wspomina Eminencja w liście, o ile
wynikało z nich, dla kogo były przeznaczone, jeden z 15 marengami oddano pani
Eurozji, która wyraziła życzenie wręczenia ich osobiście Ojcu św., drugi został
anonimowo przelany również Ojcu świętemu, za pośrednictwem Unita Cattolica.
Wspomniany prałat twierdził:, co do polis ubezpieczeniowych, znajdujących się
pomiędzy papierami zmarłego, że zostały one kolejno doręczone rodzinom krewnych,
którym przysługuje prawo dziedziczenia, że co do niego, wywiązał się ze swego
obowiązku względem wszystkich zainteresowanych, i że nic nie pozostało mu do
powiedzenia, ani uczynienia. Taka była odpowiedz prałata kardynałowi Antonellemu.
Tu nie mogę zamilczeć, że ów prałat po swej odpowiedzi ad rem, dodał, iż
wielokrotnie był naciskany przez wspomnianą panię Eurozję różnymi żądaniami
i oświadczeniami oraz, że co więcej go boli, został wmieszany w tę sprawę sam Ojciec
św. oraz Jego Eminencja. Co więcej, na zakończenie listu prałat ów wyraził się
411

83.8 Page 828

▲back to top
następująco: Nie jest mi również tajne, Eminencjo, że w tę sprawę wmieszany jest
przełożony pewnego pobożnego zakładu, w Turynie, zachęcając do wystąpień
przesadnych w celu niepokojenia i obrażania władzy i świętego autorytetu
arcybiskupa.
Może mi drogi Ksiądz Bosko wierzyć, że skargi prałata piszącego ten list nie
sprawiły żadnego wrażenia na kardynale, gdyż był on dobrze poinformowany
o wszystkim, i że dostarczyły mi materiału do wyrobienia sobie pojęcia
o naruszeniach, nieroztropnościach i fałszywych posunięciach ze strony owego
monsignora, kompromitujących naprawdę jego godność, którą powinien więcej
szanować.
Kardynał był wielce niezadowolony z takiego wyniku sprawy, którą pragnął
uregulować swym pośrednictwem na rzecz zacnej pani Eurozji, a jeszcze bardziej na
korzyść Oratorium św. Franciszka Salezego. Lecz gdy sprawa utknęła w martwym
punkcie podtrzymywanym zdecydowanie przez monsignora, że żaden testament nie
istnieje, actum est de seiano, ponieważ, jak doskonale zauważył kardynał, szwankuje
punkt wyjścia sprawy i brakuje podstawy, na której opierają się wszystkie prawa, które
słusznie pragnęłaby owa pani Eurozja wywalczyć. Wobec sądu, mógłby łatwo
w sprawie podobnej jak ta, uciec się do przysięgi, o ile w ogóle zażądano by jej od
niego z uwagi na godność, jaka przemawia za wierzytelnością tego, co twierdzi lub
przeczy. Lecz w tego rodzaju interpelacji, niejako poufnej kardynała Antonellego,
jakiż środek pozostawał po zdecydowanym twierdzeniu prałata, że nie znaleziono
żadnego testamentu, że nie istnieje żaden dokument, i że wszystko, co pozostało po
nieboszczyku, wręczono prawnym spadkobiercom? Kardynał mówił, chociaż
wydawało mi się, że wewnętrznie był innego zdania, że należy dać za wygraną i znieść
wszystko w spokoju, zgadzając się z wolą Boga, który to dopuścił.
Oto, jak widzi drogi Ksiądz Bosko, cała treść tego sporu, dla którego
dwukrotnie chodziłem do kardynała, prócz trzech innych rozmów, zanim napisał list
do Turynu. Oczywiście byłem wielce niezadowolony wobec niepowodzenia tej sprawy
i odczuwałem wielką przykrość, która się załagodziła po obustronnej wymianie myśli
z Eminencją na temat Księdza Bosko i jego dzieł.
Może Ksiądz być pewny, że gdyby to zależało od J. Eminencji, pieniądze
zmarłego byłyby w jego ręku, by mógł się nimi posłużyć dla celów swej fundacji.
412

83.9 Page 829

▲back to top
Postępowanie owego prałata nie podoba się wszystkim i w swoim czasie potrafią je
osądzić, jak na to zasługuje. Obecnie trzeba jednak poddać się jarzmu czasów
i okoliczności, w jakich się znajdujemy. Nic jednak nie jest trwałe na tym świecie,
gdzie wszystko jest ograniczone, a tym więcej przemoc i niesprawiedliwość. Dobrze
tym się wyraził Wergiliusz: Durate et rebus vosmet servate secundis...
Tym nie mniej powstały różne plotki odnośnie do tego spadku, a pani Monti
otrzymała propozycję sprzedaży swych praw do zakwestionowanej spuścizny przez
ustąpienie wszystkich kwitów, jakie posiadała, by prowadzić proces i narobić wiele
szumu.
Lecz Ksiądz Bosko prosił, by zaprzestała dalszego dochodzenia swych pretensji
chcąc na wszelki sposób nie przyczyniać przykrości swemu przełożonemu
kościelnemu. A pani Monti zakonkludowała: Zbyt sobie cenię uczucia religijne
pobożnego kapłana, by nie zastosować się do jego życzeń. Zostawmy Panu Bogu
ostatnie słowo!
Lecz dzienniki antyklerykalne nie milczały i brukowiec „Il Pulce” (pchła)
w numerze z dnia 21 stycznia 1875 r., opisał szczegółowo koleje spadku po księdzu
Golzio, w artykule z podpisem Domenico Pagani, do którego redakcja dodała
następującą uwagę: Caro signor Pagani, siete un ominonedane: są drogocenne, nadal
przysyłajcie takie kąski, Pulce zaś dziękuje wam z całego serca.
Ksiądz Bosko zawsze odpowiadał milczeniem wobec prasy, ilekroć ta
występowała przeciwko arcybiskupowi, nie cofając się nawet przed ofiarami
pieniężnymi.
4. Zawsze spokojny i oddany wszystek dla wszystkich
W tym roku nasz drogi Ojciec miał inne poważne kłopoty, lecz nic nie zdołało mu
odebrać spokoju, pogody i zwykłego uśmiechu, ani gotowości, z jaką słuchał tych,
którzy uciekali się do niego o pomoc.
Przytoczymy obecnie jego korespondencję, której tak wiele pisał codziennie, gdyż
będzie ona doskonałą ilustracją jego ducha wciąż kierowanego wiarą, nadzieją
i miłością najwznioślejszą ku Bogu i bliźnim.
413

83.10 Page 830

▲back to top
Proszono go o różne przedmioty na urządzenie loterii, on zaś pisał do panny
Lorenzina Maze:
1873 Preg.
Mio Lorenzina!
Proboszcz w Garesio i ks. Randone chcieliby zdobyć przedmioty na urządzenie
loterii. Gdyby pozostały, jakieś z dawnej naszej, zakupiliby je. Zrób jak uważasz
najlepiej, lecz dopomóż im, jak tylko zdołasz. Coraggio, pozdrów mamusię a Pan Bóg
niech błogosławi wszystkim
Aff. mo in G.C.
XJB
Z Mediolanu, pani Eugenia Radice Marietti Fossati posyłała mu ofiarę
dziękczynną Matce Bożej Wspomożycielce za uzdrowienie córki a równocześnie
zawiadamiała o zgonie teścia, na co tak Ksiądz Bosko odpisywał:
Dziękuję z całego serca Wielmożnej Pani oraz mężowi za sumę fr. 200 na
ozdobienie kościoła MB Wspomożycielki oraz na podziękowanie tej dobrej Matce
za wyzdrowienie ich córki. Mam pełną ufność, że łaska zostanie im udzielona:
w każdym razie będę pamiętał we Mszy św. wraz z moimi chłopcami, przed ołtarzem
Madonny Wspomożycielki. Otrzymałem wiadomość o bolesnej stracie jej teścia,
odprawiliśmy już specjalne modły za spokój jego duszy. Mam nadzieję, że nie musimy
się obawiać o jego zbawienie, gdyż życie chrześcijańskie, jakie prowadził, daje
dostateczną gwarancję. Dziękuję za życzenia przesłane i proszę Boga, by zlał
stokrotne łaski na Wielmożną Panią i całą Rodzinę. Jeśli będzie okazja widzenia swej
krewnej Alojzji, proszę ją pozdrowić ode mnie. Z głęboką wdzięcznością etc.
Obbl. mo servitore
Ksiądz Jan Bosko
Nieco potem zachorował jej synek, on zaś upewniał, że Pan Bóg przywróci mu
pełne zdrowie:
Dnia 05.05.1873 r.
414

84 Pages 831-840

▲back to top

84.1 Page 831

▲back to top
Preg. ma Signora!
Zaczęliśmy natychmiast triduum modłów przed ołtarzem Maryi
Wspomożycielki za chore jej dziecię i będziemy kontynuowali je. Ufamy, że Pan Bóg
udzieli nam łaski, nawet spodziewam się, że już w tej chwili została w pełni udzielona.
Spóźniłem się z odpowiedzią, gdyż byłem nieobecny, lecz modlitwy zaczęto
natychmiast po nadesłanym zawiadomieniu. Niech Bóg błogosławi ją, jej męża i całą
rodzinę etc.
Umile servitore
Ksiądz Jan Bosko
W czerwcu zachorowała córeczka i Ksiądz Bosko zarządzał, by przez nowennę
podczas błogosławieństwa modlono się za nią. Pewna pobożna pani z Rzymu, Matylda
Sigismondi, żona Aleksandra majordoma, czyli zarządcy domu szlachcianek Oblatek
w Tor de Specchi, a więc pozostająca w zażyłych stosunkach z Matką Galeffi,
przełożoną Oblatek, która go gościła później w Rzymie przez trzy i pół miesiąca
w 1874 r., cierpiąc meczące dolegliwości sercowe poleciła się jego modlitwom,
a Ksiądz Bosko polecił jej odmawiać codziennie 3 razy Ojcze nasz… i 3 razy Witaj
Królowo..., które zwykł polecać osobom pragnącym uzyskać łaski od Maryi
Wspomożycielki. Pani ta posłuchała i 13 kwietnia, pisze mu, że czuje się nieco lepiej,
lecz nie została całkowicie uwolniona od palpitacji, dręczących ją za lada wysiłkiem!,
że czuła się lepiej w dniu św. Józefa, jak Ksiądz Bosko zapewnił. On zaś odpisuje jej
następująco:
Turyn, 16.04.1874 r.
Preg. ma Signora
Są pewne łaski, których Pan Bóg zwykł udzielać chcąc by były owocem
wytrwałej modlitwy. Sądzę, że jesteśmy w podobnym wypadku. Będziemy, więc nadal
gorąco się modlili. I niech Pani odmawia polecone modlitwy, lecz z wiarą, a uzyskamy
upragnioną łaskę. Gdy czas jest piękny, proszę odbyć codziennie krótką przechadzkę
pieszo: nie widzę, w tym żadnej trudności. Proszę powiedzieć Matce Przełożonej,
że jeśli posiada bilety loteryjne niewykorzystane, niech mi je pośle, gdyż ciągnienie
415

84.2 Page 832

▲back to top
jest odłożone na parę dni. .Proszę ją pozdrowić serdecznie ode mnie. Niech Bóg
błogosławi etc.
Obbl. mo servitore
Ksiądz Jan Bosko
Miesiąc później, owa pani przesyłała mu ofiarę za stopniowe polepszenie
zdrowia, a on dziękując jej polecał powiedzieć Matce Przełożonej Oblatek, by była
spokojna, gdyż ich nie spotka los podobny, jak wiele innych domów zakonnych, które
zostały zabrane przez rząd.
Turyn, 22.05.1873 r.
Preg.ma Signora!
Otrzymałem jej list i ofiarę w kwocie fr. 50 przesłaną na ubogich chłopców, za
którą składam serdeczne „Bóg zapłać”. Cieszę się bardzo, że zdrowie jej polepsza się.
Odwagi! Jeszcze więcej wiary i modlitwy!
Będziemy się nadal modlili w jej intencji. Jeśli nie sprawia to zbytniej fatygi,
proszę powiedzieć Matce Galeffi, by była spokojna i nic się nie obawiała: szatan chce
zgrzytnąć zębami, lecz Madonna uderzeniem swego berła go zgasi. Będziemy się tu
modlili o to. Serdeczne pozdrowienia dla męża. Niech Bóg błogosławi etc. Proszę
modlić się za biedną moją duszę
Um. serv. XJB
Zawsze w serdecznych stosunkach z monsignorem De Gaudenzi, biskupem
Vigevano dzieląc się z nim swymi kłopotami, nie omieszkał informować o jego
krewnym, wychowanku z zakładu w Lanzo:
Rev. mo e car. mo Monsignore!
Pragnąłem bardzo towarzyszyć Ojcu Belasio do Vigevano, lecz pilne sprawy
wezwały mnie do Ligurii, tak iż nawet w drodze powrotnej nie mogłem tam wstąpić
Mam jednak potrzebę pomówić z nim o wielu u sprawach. Tak, czy inaczej, mam
nadzieję udać się tam w krótce, si Dominus dederit.
Odpowiedź ministerstwa potwierdza, ile warte są obietnice ludzkie. Jestem
w Lanzo. Widziałem się i rozmawiałem z jego krewniakiem. Jest zdrów i wesół.
416

84.3 Page 833

▲back to top
Przełożeni spodziewają się zebrać owoc, jakiego się Ekscelencja spodziewa: uczynić
z niego dobrego chrześcijanina. Proszę mu posłać swe specjalne błogosławieństwo.
Potrzebuję bardzo Jego modlitw o które proszę etc.
Umile servitore ed amico
Ksiądz Jan Bosko
Dnia, 09.05.1873 r.
W owych dniach poważne sprawy zmusiły go udać się do Ligurii, gdzie przy
sposobności zwiedził różne domy. Wróciwszy do Turynu zastał nowe zastrzeżenia
autorytatywne od arcybiskupa, sam zaś jak mówiono udał się, na parodniowe
skupienie do kolegium w Borgo S. Martino i wracał do Oratorium na nowennę
i uroczystość Maryi Wspomożycielki, podając program uroczystości w formie
okólnika. Ta uroczystość była piękną okazją wyrażenia wdzięczności dla
dobrodziejów. Pisał więc do hrabiny Uguccioni:
Mia buona Mamma!
Nie wiem, czy w tym roku będziemy mieli przyjemność gościć naszą dobrą
Mamę. W każdym razie poleciłem w ciągu tej nowenny szczególne modły w jej
intencji, pana Tomasza i całej Rodziny, zwłaszcza chorej. Stwierdziłem u niej stałe
polepszenie, za co dziękuję Bogu. Polecam się, gorąco, by w razie swej wizyty,
raczyła mnie paru słowy zawiadomić. Cała nasza duchowa rodzina, blisko 600
chłopców, życzy jej wszelkiego błogosławieństwa, a ja ze wszystkich najbardziej
zobowiązany błogosławię, Szanownemu Państwu z całego serca, a równocześnie
polecam swą biedną duszę ich modlitwom etc.
Turyn, 18.05.1873 r.
Obbl. mo discolo
Ksiądz Jan Bosko
Zazwyczaj w tych dniach zapraszał różne szlacheckie rodziny na obiad i przy
końcu prezentował im pierwsze truskawki otrzymane z Borgo S. Martino. I tak
hrabiemu Franciszkowi Viancino przesyłał następujące zaproszenie:
417

84.4 Page 834

▲back to top
Car. mo Sig. Conte!
Jutro, niektórzy przyjaciele znajomi mu, przybędą do Oratorium na truskawki
z S. Martino. Wśród zaproszonych będzie rodzina Fassati, hrabina Callori pierwsza,
hrabia Corsi, baron Bianco. Życzeniem ogólnym jest, by WP wraz z. małżonką swą
raczył nas zaszczycić swą obecnością. Co na to pan hrabia? Godzina wyznaczona na
12.30. Nie ma sugestii ani co do miejsca, ani co do osób biorących udział. Mam
nadzieję, że ku czci Najświętszej Panny, zechcą Wielmożni Państwo podjąć się tej
fatygi, a tymczasem życzę im od Boga wszelkiego dobra etc.
Obbl. mo servitore
Ksiądz Jan Bosko
W dniu 24 zapraszał na obiad do Oratorium innych dobrodziejów, dla okazania
im swej wdzięczności i utrzymania w ich sercu żywego płomienia miłości.
Uroczystość wypadła wspaniale. O. Franchi Secondo TJ przyjął zaproszenie głoszenia
nowenny do Najświętszej Maryi Panny Wspomożycielki w formie Ćwiczeń
Duchownych, podobnie jak się udziela nauk misyjnych, by sprawić w duszach, jak
pisała „Unita Cattolica” większą korzyść duchową.
Dnia 24 odprawiono uroczystą Sumę z towarzyszeniem orkiestry, pod batutą
mistrza De Vecchi, wieczorem zaś po nieszporach, odśpiewano antyfonę „Sancta
Maria” księdza Cagliero, na trzy oddzielne chóry, podobnie jak antyfonę „Tu es
Petrus” wykonaną w Rzymie w 1867 r..
Dnia 25 w niedzielę, powtórzyły się uroczyste funkcje, z okazji obchodu
700 – lecia św. Grzegorza VII. Z tej okazji też odprawione zostało triduum przed
tradycyjną pielgrzymką do Oropy, w której wzięło udział około 3 tysięcy pątników.
Dla podniesienia nastroju uroczystego, w godzinach poza funkcjami
kościelnymi, od dnia 23 do 25, powtórzono na podwórzu Oratorium mały kiermasz na
rzecz kościoła i zakładu.
W dniu 24 zaszedł fakt niezwykły, opublikowany przez samego Księdza Bosko
w „Letture Cattoliche”, w formie jemu zwyczajnej, to jest jedynie dla większej chwały
Bożej i czci Najświetszej Wspomożycielki, z pominięciem własnej osoby.
418

84.5 Page 835

▲back to top
Dnia 24 maja roku 1873, w samą uroczystość Najświętszej Maryi
Wspomożycielki, pewien młody urzędnik przyszedł do dyrektora Oratorium z płaczem
i mówił, że ma w domu żonę w stanie beznadziejnym, ciężko chorą od dłuższego
czasu, błagając gorąco i usilnie, jak tylko potrafił, by zechciał uprosić mu u Boga łaskę
uzdrowienia jego żony.
Dyrektor zwrócił do niego kilka słów współczucia i pociechy a widząc
doskonałe usposobienie duchowe urzędnika polecił mu, by ukląkł i odmówił z nim
kilka modlitw do Najświętszej Maryi Wspomożycielki, następnie go pożegnał. Nie
upłynęła godzina, gdy ów urzędnik powrócił spiesznie, rozpromieniony z radości.
Odpowiedziano mu, że w tej chwili dyrektor znajduje się między gośćmi
Dobrodziejami domu, z okazji uroczystości odpustowej i nie może w tej chwili z nim
się widzieć.
Proszę powiedzieć mu w moim imieniu, mówi urzędnik, że muszę koniecznie
powiedzieć mu choć jedno słówko.
Dyrektor dowiedziawszy się, że był proszony z tak wielką natarczywością,
poszedł do niego. Ów, zaledwie go ujrzał, z wielkim wzruszeniem zawołał:
Gdy stąd wyszedłem, pobiegłem szybko do domu i oto cud: moja żona, którą
zostawiłem umierającą, w pewnej chwili poczuła się lepiej, bóle ustąpiły, zażądała
ubrania, a gdy wszedłem do domu, wyszła mi naprzeciw słaba jeszcze tak, lecz
faktycznie uzdrowiona. Opowiadając mi tę łaskę wyjął złotą bransoletę i podał ją
mówiąc: To jest prezent ślubny, który podarowałem mojej żonie, obecnie oboje
ofiarujemy ją z całego serca Najświętszej Maryi Wspomożycielce za łaskę
uzdrowienia i zdrowie
Dyrektor wróciwszy za parę minut do gości zebranych, pokazując im bransoletę
powiedział:
Oto dowód wdzięczności za łaskę, otrzymaną za wstawiennictwem
Najświętszej Maryi Panny Wspomożycielki, której uroczystość dzisiaj obchodzimy.
W owym dniu Pan Bóg udzielił mu szczególnego oświecenia odnośnie do
kościoła i narodów chrześcijańskich, które ponowiło się 24 czerwca, jak wynika
z tego, co skreślił na piśmie: 24 maja 1873 r. oraz 24 czerwca 1873 r. i z listu
wysłanego do cesarza austriackiego.
419

84.6 Page 836

▲back to top
Wciąż jednak ciężkie było położenie finansowe Oratorium. Nasze finanse, pisał
do Matki Galeffi, przełożonej Oblatek w Tor de' Speechi, są całkowicie wyczerpane.
Powiadamiał również o dwóch, kapłanach z Genui, jeden, z wielkodusznym sercem,
zapisał swój majątek na Dzieła Salezjańskie, a drugi o charakterze bujnym
„prawdziwie wulkanicznym”, wystąpił później z legalnym protestem przeciwko
niemu!
Turyn, 02.06.1873 r.
Madre Reverendissima!
Otrzymałem od niej franków 600 pocztą. Przyszły w samą porę, gdyż nasze
biedne finanse są całkowicie wyczerpane. Wszystko niech będzie na większą chwałę
Boga i korzyść materialną naszych chłopców, na duchowy zysk oblatek z Torre de'
Speechi.
Odnośnie do owych listów od Ricchini z Genui, posłałem natychmiast
odpowiednie pismo. Ten jednak w międzyczasie okazał swój list jednemu z naszych
księży, który nie orientując się w jego znaczeniu, nie przyjął nazwiska autora, jak
należało, lecz to nie wpłynęło na bieg sprawy. Należy odróżnić dwóch księży
o nazwisku Ricchini: jeden nazywa się Angelo i jest wzorowych obyczajów, drugi
Paweł, z głową wulkaniczną. Byłem zamieszany w tę sprawę w czasie pobytu
w Rzymie i zdawało mi się, że wszystko jest załatwione. Lecz nagle pismo od Pawła
i brak odpowiedzi od pani Rosa Gattorno, rozwiały nadzieje. Obecnie wszystko poszło
do sądów i to ze skandalami, których właśnie chciałem uniknąć. Wielebna Matka
niech się nie miesza do żadnej sprawy i nie odpowiada nikomu. Nic nie stoi jednak na
przeszkodzie, by otrzymując takowe, wpierw je przeczytała, nim wrzuci do pieca,
gdyż, jako Przełożonej Instytucji, w tych czasach dobrze będzie wiedzieć o sprawach,
które nas dotyczy lub o nas mówią, względnie nas obchodzą. Życząc wszelkiego dobra
Wielebnej Matce, jej całej Rodzinie zakonnej, pannie Beppinie i polecając się
modlitwom wszystkich, pozostaję etc.
Umile obbl. mo servitore
Ksiądz Jan Bosko
420

84.7 Page 837

▲back to top
Wspomniana Beppina, krewna Ojca św. mieszkała wśród Oblatek szlachcianek,
a w tym roku od niej, markizy Villarios i od Matki Galeffi, nadszedł do Oratorium
telegraficzny przekaz pieniężny dla wsparcia Dzieła Księdza Bosko. On zaś dziękując
Matce Przełożonej, doradzając z jednej strony uskutecznianie podobnych przesyłek
listem poleconym asekurowanym, radził nosić samej, jak również jej córkom
duchowym, medalik Najświętszej Maryi Wspomożycielki Wiernych
i odmawiać co dzień „Salve Regina…” zapewniając, że żadna nie ulegnie epidemii
cholery, która w owym czasach grasowała tu i ówdzie. Uspokajał również co do
przyszłości jej domu zakonnego, gdyż nie ulegnie on kasacie.
A o to list:
Turyn, 29.06.1873 r.
Benemerita Sig. Presidente!
Nie wiem czy pani Amalia Graziani jest w Rzymie lub nie. Matka może o tym
się dowiedzieć, a gdy będzie nieobecna, proszę o wysłanie pod jej adresem
załączonego kuponu, którego ona oczekuje.
Prasa donosi o pojawieniu się epidemii cholery w Rzymie. Proszę rozdać swym
córkom medaliki Maryi Wspomożycielki, by je nosiły na szyi i zaprowadzić
odnawianie codziennie jednego „Salve Regina…” dopóki nie ustanie
niebezpieczeństwo, zapewniając swe córki, że żadna nie ulegnie tej zarazie, byle
pokładały ufność w Najświętszej Maryi Pannie. Otrzymałem przesyłkę od niej,
markizy Villarios i Beppiny. Odebraliśmy ją z aplauzem i orkiestrą i dziękuję
wszystkim za wyszukaną uprzejmość. Gdyby jednak w przyszłości wypadło przesyłać
pieniądze pocztą, uważam, iż lepiej byłoby posłużyć się listem wartościowym
poleconym, w czym mógłby dopomóc p. Sigismondi, który ma do czynienia z pocztą.
Tak nikt nie będzie wiedział o naszych interesach. Mam nadzieję, że Torre de' Specchi
będzie spokojne, ale gdyby zaszedł jakiś kłopot, proszę się nie niepokoić, gdyż jest to
zgrzytnięcie zębami diabła, który nie zdoła wam zaszkodzić.
Przy tej okazji radbym otrzymać wieści o markizie Villarios, Róży Mercurelli,
pani Marii Xawerze i całym jej domu. Niech Bóg błogosławi wszystkie, proszę
o modlitwy i pozostaję etc.
421

84.8 Page 838

▲back to top
PS. Słyszałem, że panna Beppina pragnie zostać świętą za wszelka cenę. Czy to
prawda?
W wigilię św. Jana, dowiedziawszy się, że hrabina Callori zachorowała, posłał
jej obrazek Dzieciątka Jezus mówiąc, że wszyscy chłopcy nazajutrz ofiarują Komunię
św. w jej intencji oraz, że przyjdzie z wizytą do niej.
Turyn, 23.06.1873 r.
Mia Buona Mamma!
Ksiądz Durando donosi mi, że moja dobra Mama zachorowała, co mnie
bardzo smuci. Posyłam obrazek z Dzieciątkiem Jezus z błogosławieństwem oraz
zapewniam osobno, że jutro wszyscy nasi wychowankowie ofiarują Komunię św.
w jej intencji. Prócz tego, jeśli będzie we środę jeszcze w domu, przyjdę z wizytą.
A jeśli by wyjeżdżała, proszę tego samego wieczoru dać mi znać, wówczas
przyszedłbym jutro w ciągu dnia. Niech Bóg ją błogosławi etc.
Umile discolo figlio
Ksiądz Jan Bosko
Nie mamy szczegółów z uroczystości świętojanowych, z wyjątkiem niektórych
utworów prezentowanych mu lub odczytanych, z których jeden odrecytowany przez
jakiegoś chłopca oratorianina, wypowiadał życzenia imieninowe:
Z okazji Imienin Ojca piękne myśli miałem
Lecz niestety, wszystkie zapomniałem!
To jedno w sercu chowam, wypowiem, co czuję:
Ukochanemu Ojcu szczerze powinszuję...
Nie doszło do nas żadne oświadczenie, jakie wypowiedział w roku poprzednim
odnośnie do wydarzeń w Kościele: „Ten rok 1872 przyniesie nam łzy
i uśmiech”. Możemy jednak utrzymywać, że miał na myśli zniesienie domów
zakonnych w prowincji rzymskiej, dekretem królewskim podpisanym w Turynie
19 czerwca 1873 r., bądź nadzieję pomyślnego wyniku starań wszczętych w sprawie
422

84.9 Page 839

▲back to top
temporaliów biskupich, względnie słabe zdrowie Ojca św., który na skutek modłów
wiernych przyszedł do sił.
Wobec znanych kłopotów finansowych, w jakich znajdował się Ksiądz Bosko,
Ojciec Oreglia TJ za zgodą swych Przełożonych, pragnąc okazać swą życzliwość
i pomoc, przesłał mu dwa zapisy pobożne, hrabiego Cesare Arnaud di Salvatore oraz
hrabiny, jego matki, o łącznej wartości 900 lir, z obowiązkiem odprawienia 400 Mszy
św.
Nie mało kłopotów miał w tym roku w kolegium Borgo S. Martino, ze strony
władz szkolnych, w związku z nabyciem budynku.
Dnia 3 czerwca pisał do hrabiego Augusta Gazzelli:
Carissimo Sig. Conte!
Przesyłam w załączeniu Memoriał na temat popełnionego błędu de facto, jaki
zaszedł w kupnie pałacu od markiza Scarampi w Borgo S. Martino. W akcie
notarialnym jest mowa, że kupna dokonano całościowo, a nie „a perizia ed a misura”.
W ciągu jednak dokonywanych pertraktacji podstawą kalkulacji było, że owe łuki były
z terrakoty, a nie z surowej gliny. Zatem, o ile pomyłki nie płaci się, o tyle też trzeba
powiedzieć błąd nie nabywa kredytu. Bez winy i bez wiedzy stron sprzedano i nabyto
towar nieistniejący, zatem z faktu nieistniejącego nie można wyprowadzić pewnego
zobowiązania, jak by było, że trzeba płacić za łuki nieistniejące. Nie mam zamiaru
wyciągać czy popierać tego rodzaju kwestii; sprzedawca, za pośrednictwem hrabiego
Gazzelli, przyjął opinię, rzeczoznawców, jakimi byli Wielmożny Pan sam oraz markiz
Clemente di Villanova, a ja przyjmuję bez zastrzeżeń tenże wniosek, jakikolwiek, by
był.
Myślę, że tak samo uczyni druga strona, jako, że zgodziliśmy się wspólnie na
to. Zauważam tylko, że kontrakt wychodzi na korzyść sprzedawcy, a z drugiej strony
tutejszy zakład żyje z dobroczynności publicznej, dlatego spodziewam się spotkać się
ze zrozumieniem ze strony sprzedawcy. Pan hrabia zaś niech raczy potraktować
tę rzecz jako jedną z wielu dzieł miłosierdzia, które czyni, a ja będę prosił Boga, by
mu przygotował nagrodę, zasłużoną w Ojczyźnie Błogosławionych. Rozumie się,
że obok niego znajdzie się łaskawa pani hrabina, jego małżonka. Polecam się, by WP
423

84.10 Page 840

▲back to top
raczył w stosownym czasie pertraktować z WP Clemente, a gdyby wypadło coś dodać
z mojej strony, by łaskawie mnie powiadomił o tym. Polecając się etc.
Obbl. mo servitore
Ksiądz Jan Bosko
Dnia, 03.06.1873 r.
PS. Załączam również dwa listy wymienione, odnośnie do przetransportowania
mebli z pałacu. Incydent wyniknął z powodu sporządzenia inwentarza przez samego
sprzedawcę, po uskutecznieniu sprzedaży. Sprzęty zostały zabrane bez jakiegokolwiek
zawiadomienia nabywcy. A sam inwentarz, jak i wymieniony transport winny
odbywać się w obecności obu kontrahentów. Tak samo i to oddaje się pod arbitraż p.
Clemente z Villanova.
Hrabia wykonał zlecenie powiadamiając, że markiz di Villanova był gotów
uczynić bonifikację, po zapłaceniu rat, wyłącznie titulo gratuito, lecz nie tytułem
indemnizacji, precyzując, że niemożliwa jest zgoda na wyburzenie owych łuków
i wzniesienie nowych.
Celem uniknięcia trudności ze strony władz szkolnych, Ksiądz Bosko
przeprowadził rozmowę z kuratorem szkolnym, panem Rho, swoim przyjacielem,
który zapewnił go, że z jego strony nie będzie żadnych trudności, o czym powiadamiał
dyrektora zakładu:
Carissimo Don Bonetti!
Mówiłem z panem Rho, kuratorem szkolnym w Aleksandrii i jesteśmy
w porozumieniu. By nie doszło do dyskusji, przyjąłem uwagi, by nie wnosić
o zatwierdzenie prośby z Albano. Dał mi przy tym odnośne pisma. Pomyślę, w jaki
sposób można by sprawę załatwić. Zapewnił mnie, że dopóki pozostanie na swym
urzędzie, nie będziemy mieli żadnej trudności. Wspomniał o możliwości inspekcji, czy
łóżka nie stoją zbyt blisko. Ale powiedział to poufnie, choć rada szkolna nie powzięła
jeszcze żadnej uchwały. Powiedział też, że zarządzono inspekcję w kolegium
municypalnym w Acqui pod pretekstem niemoralności wśród uczniów. Proszę mieć na
uwadze, powiedział mi, by łóżka wychowanków nie były rozmieszczone zbyt ciasno
i nie stykały się, ze sobą.
424

85 Pages 841-850

▲back to top

85.1 Page 841

▲back to top
Dodał, że znajduje się wśród ludzi wyzutych z zasad religijnych i że chcieliby
bardzo go skompromitować w czymś.
O innych sprawach pomówimy. Mam nadzieję, że wprowadzisz w czyn
wszystko, co zalecałem na konferencjach, zwłaszcza, co do karności, którą należy
powierzyć prefektowi. Niech ci Bóg błogosławi.
Aleksandria, 19.06.1873 r.
Ksiądz Jan Bosko
Syndyk Zavattaro donosił mu, że markiz Fernando Scarampi di Villanova
zamierzał sprzedać drogę prowadzącą z kolegium na stację kolejową, on zaś przez
księdza Bonetti komunikował, że jeśli magistrat chce ją nabyć, nie stawia się żadnych
zastrzeżeń.
Sytuacja finansowa Księdza Bosko była wciąż poważna, gdyż musiał ponosić
wiele wydatków. Mianowicie dnia 15 lipca wypłacił sumę 84.000 lir Karolowi
Buzzettiemu za wykonanie nowych pracowni, wzdłuż ulicy Cottolengo, przedłużenie
chóru wraz z zakrystiami w kościele Maryi Wspomożycielki, ogrodzenie oratorium
św. Alojzego i św. Fr anciszka Salezego wnet potem przyszła nowa zapłata 15 tys.
lirów za nabycie domu Coriasco.
Karol Fava, sekretarz magistratu, prosił o przesłanie prośby Ojcu św. wraz
z prośbą o specjalne błogosławieństwo Papieskie, a on wysłał ją do kardynała
Antonellego w dniu 12 lipca otrzymując szybką odpowiedź, iż Jego Świątobliwość
„powodując się wiarą proszącego udziela dla niego osobiście, a w sposób szczególny
dla małżonki Annetty, błogosławieństwa Apostolskiego”, o czym Ksiądz Bosko
komunikował listownie:
Preg. mo Sig. Cavagliere!
Spieszę przesłać mu list otrzymany w tej chwili z Rzymu. Cieszę się bardzo,
że kardynał Antonelli tak szybko załatwił tę sprawę. Niech Bóg udzieli mu wszelkiego
dobra etc.
Turyn, 16.07.1873 r.
Ksiądz Jan Bosko
425

85.2 Page 842

▲back to top
Augustyn Anzini, były wychowanek Oratorium, pragnął zapisać się do
Zgromadzenia, lecz wahał się nieco z powodu słabego zdrowia, o czym powiadamiał
Księdza Bosko otrzymując od niego następującą ojcowską zachętę:
Car. mo Anzini!
Bądź spokojny. Gdy zobaczymy się, załatwimy sprawy dobrze na czas i na
wieczność. Wesołość, modlitwa i Komunia św. są naszą podporą. Niech ci Bóg
błogosławi etc.
Aff. mo amico
Ksiądz Jan Bosko
Lorenzina Maze de la Rocha, która pytała się, gdzie by mogła zażyć spokojnie
kilkudniowego odpoczynku, poradził udać się do Alassio, do Albergo di Londra. Nie
czując się tam dobrze pisze do niego list, na który on odpowiada po ojcowsku:
Signora Lorenzina!
Myślałem, że cię poślę do nieba, a oto znalazłaś się w czyśćcu. Potrzeba było
tego, by przekonać się, że daremnie szukać róż na tej ziemi. Można je znaleźć
niekiedy, lecz z tylu cierniami, że lepiej wcale ich nie mieć. Pan Bóg zapłaci za
wszystko dobrą monetą. Nawet obecnie nie mogę pojechać do Alassio, gdyż choroba
zeszłoroczna nie daje mi spokoju we dnie ani w nocy. Wszystko przeminie. Jeśli
zechcesz mi pisać jeszcze, dobrze będzie. Odwiedziłem twoją mamę, którą zastałem
w dobrym humorze, z wyjątkiem zwykłych słabości. Hrabina Corsi była tu i mówiła
mi wiele o tobie i kazała cię pozdrowić. Obecnie jest na wilegiaturze w Torre di Bairo.
Pójdź z wizytą do księdza Cerrutiego i powiedz mu, że przed upływem roku szkolnego
mam nadzieję odwiedzić go. Jeśli potrzebujesz pieniędzy, zażądaj ich od niego, bo je
ma. Magistrat dał mu większą sumę. Pozdrów ową panią, którą ci Pan Bóg dał za
Anioła Stróża. Niech Bóg was obie błogosławi, i módl się za mnie etc.
Turyn, 22.07.1873 r.
Umile servitore
Ksiądz Jan Bosko
426

85.3 Page 843

▲back to top
Ksiądz Cerruti otrzymał od magistratu zaległą od dłuższego czasu sumę. Linijki
zakropkowane zawierały, jak powiedziała nam owa panna, która odesłała list, pewien
szczegół, który nie świadczył zaszczytnie o jej wuju monsignorze Gastaldim.
Prawdopodobnie przytaczały pewne zdanie, którym się wyraził z przekąsem o Księdzu
Bosko.
Z uwagi na nędzne warunki finansowe domu, Ksiądz Bosko zezwalał pewnemu
alumnowi Oratorium zwrócić się o pomoc wprost do Ojca św., który zlecał
kardynałowi Berardiemu zasięgniecie informacji a następnie przesyłał chłopcu 200 lir.
Ksiądz Bosko podawał o tym fakcie notatkę do dziennika Unita Cattolica, który
wydrukował ją, pod dniem 26 lipca:
Nowy i delikatny dowód miłosierdzia Ojca św. Piusa IX
Wydaje się niemożliwością, by jeden człowiek obejmował swą troską cały
świat, tyle krajów i osób. Codzienne fakty poświadczają, a świeży przykład
potwierdza to. Między wychowankami Oratorium św. Franciszka Salezego znajduje
się pewien chłopiec /Avalle Giuseppe/, który z powodu ubóstwa rodziny, zdecydował
się napisać do Ojca św. przedstawiając swą przykrą sytuację. Pisał, że sam czuje się
bardzo zadowolony, gdyż znajduje się w kolegium, gdzie otrzymuje nie tylko
konieczne utrzymanie, lecz nade wszystko korzysta z wychowania i nauki. Dodaje
jednak, że czuje wielką przykrość z powodu biedy, w jakiej żyją rodzice i 9 – letni
braciszek. List pocztą przesłany, doszedł do rąk Ojca św., który czytając go doznał
wielkiego wzruszenia. Chciał jednak połączyć z łaskawością roztropność i zlecił
kardynałowi Berardiemu zasięgnąć potrzebnych informacji, co do prawdziwości faktu.
Po czym miłosierny Papież posłał natychmiast kwotę 300 lir, jako zapomogę dla
ucznia. Za te pieniądze można było pokryć skromne potrzeby ubogiego chłopca,
przygarniętego przez zakład Cottolengo. I tak miasto Turyn posiada jedną więcej
rodzinę, która błogosławi niewyczerpaną dobroć Piusa IX, okazując przed całym
światem na jakie cele obraca on świętopietrze.
W dniu następnym sprezentowano księdzu Jakubowi Margottiemu wspaniały
album z następującym adresem wypisanym złotymi literami: „Księdzu Jakubowi
Margotti w XXV - lecie pracy pisarskiej, odkąd zaczął bronić sprawy Bożej
w prasie” a poniżej podpisy wielu znakomitych i wybitnych osobistości włoskich
i zagranicznych, którzy mu nie szczędzili słów uznania i zachęty, z okazji 25-lecia
427

85.4 Page 844

▲back to top
zawodu dziennikarskiego, do dalszej owocnej pracy. Zacny redaktor, gdy otworzył
album, przeczytał ze wzruszeniem słowa Ojca św.
Powiedział rzeczy niemiłe, lecz prawdziwe, nie wykładając baśni, lecz
stwierdzając prawdę:
„wielu pokierował na drogę sprawiedliwości. Niech go Bóg błogosławi
i wspomaga”
PIUS IX P.P.
Po czym następował epigraf łaciński kardynała Berardiego oraz serdeczne
słowa od arcybiskupów i biskupów, jak Mauro Ricci, O. Secchi, d'Ondes Reggio,
Taccone Gallucci, O.Piccirillo, dyrektora Osservatore Romano i wielu innych
osobistości i głośnych dziennikarzy. Również Ksiądz Bosko wziął udział w hołdzie dla
Autora wpisując w albumie następujące słowa:
„Onore al merito z powodu związków przyjaźni łączącej mnie od długich lat
z księdzem Jakubem Margotti w hołdzie dla mocnych zasad katolickich nieustraszenie
przez niego propagowanych łącząc się z tylu pobożnymi, uczonymi i znakomitymi
osobistościami, które go oklaskują na znak pokornej, lecz głębokiej i niezatartej
wdzięczności za dobrodziejstwa wyświadczone mnie, domom Boskiej Opatrzności mnie
powierzonym i młodzieży w nich zebranej, życząc sławnemu i dzielnemu Margottiemu
długich lat życia szczęśliwego doczesnego i nagrody za wierność
w błogosławionej wieczności”
Ksiądz Jan Bosko
Dnia 26 lipca monsignore Vitelleschi przesyłał mu nowe uwagi odnośnie
ostatniego egzemplarza Ustaw, złożonego Ojcu świętemu w marcu, podczas gdy
arcybiskup turyński nie zaprzestawał wkładać kije miedzy szprychy? Ksiądz Bosko
wśród tysiącznych zajęć doznawał panowie dolegliwości w zdrowiu. Na szczęście
wkrótce rozpoczynały się rekolekcje w S. Ignazio i stamtąd przesyłał wiadomości:
Car. mo D. Rua!
428

85.5 Page 845

▲back to top
l. Na skutek wielu poważnych racji, podniesionych przez księdza Cerrutiego,
zarządziłem, by uprzedzono o parę dni termin egzaminów, które zakończyłyby się 28
bm.
2. W Lanzo nastąpiłyby dnia 4 września, nasze mogłyby odbyć się dnia 5 - go,
po wzięciu pod uwagę życzeń nauczycieli? Pomyślcie o tym i dajcie mi znać.
3. Skompletuj adres do księdza Guanello Alojzego, proboszcza; w tym czasie
nosił się on z zamiarem zostania zakonnikiem i salezjaninem.
4. Niektórzy podsuwali myśl urządzenia naszych egzaminów w Valsalice,
spróbujcie pomówić o tym z księdzem Dalmazzo, czy to się da zrobić.
5. Moje zdrowie nieco się poprawiło; niewielka febra daje się odczuć
wieczorem, zamiast w południe, lecz jest nieco słabsza i z mniejszym bólem głowy.
Zobaczymy. Również tu jest gorąco, lecz nie tak jak w Turynie.
6. Wydrukować druczki dla każdego proboszcza naszych wychowanków,
a drugą upominkami wakacyjnymi dla nich. Przeczytać i poprawić. Te ostatnie mają
być wydrukowane na kartce podwójnej: z jednej strony, to jest od wewnątrz na str. 2
będą wypisane upominki. Na następnej, to jest 3- ciej, umieścić teksty z Pisma św. po
łacinie, z tłumaczeniem włoskim. Powiesz słówko wieczorne dla naszych drogich
chłopców. Zalecisz im, by byli wesołymi i dobrymi. Ja tu ich polecam wszystkich
Bogu i dla każdego proszę o trzy „S”, pisane wielkimi literami. W niedzielę odprawię
w waszej intencji, drodzy synowie, Mszę św. w tutejszym kościele, a wy również, jeśli
mi dobrze życzycie, ofiarujcie w mojej intencji Komunię św. Proszę Boga także za
nieobecnych na egzaminach. Co do nich, powiesz tym, którzy jeszcze nie zastanawiali
się nad swym powołaniem, niech, o ile mogą, czekają na mnie dnia 14 bm. Albo też
niech rozmawiają z tobą lub niech przybędą na rekolekcje w Lanzo, gdzie będzie nam
wesoło. Na tej serii jest 110 panów naprawdę przykładnych. Nie zostawiają mnie ani
na chwile w spokoju i pragną wciąż ze mną rozmawiać. Niech was Bóg zachowa
zawsze w zdrowiu i łasce swej, żyjcie szczęśliwi. Amen.
Aff. mo in G.C.
Ksiądz Jan Bosko
429

85.6 Page 846

▲back to top
Nieco później pisał ponownie:
Car. mo D. Rua!
1. Co do egzaminów, zróbcie, jak uważacie za lepsze. A może by naznaczyć je
na 28 bm.?
2. D. Gras niech jedzie do Valsalice, lecz w porozumieniu z księdzem
Balmazzo.
3. U was gorąco, a tu nie jest zbyt chłodno.
4. Nie mogłem dowiedzieć się niczego o biografii Peyrona.
5. Posyłam kilka listów do załatwienia.
6. Moje zdrowie znacznie się polepszyło; wczoraj jednak pod wieczór dostałem
nieco gorączki, trwającej przez cztery godziny, lecz bez konsekwencji,
z wyjątkiem pewnego wyczerpania. Zresztą rekolekcje postępują naprawdę
zdumiewająco. In omnibus caritas. Postaraj się, by wszyscy, z którymi się
kontaktujesz, stali się twymi przyjaciółmi. Wszystkiego dobrego dla ciebie, księdza
Provera i całej rodziny etc.
S. Ignazio, 10.08.1873 r.
aff. mo in G.C.
XJB
Matce Galeffi napisać, że otrzymano fr. 800. Dodać, że adwokat Bertarelli, jeśli
go nie ma w Rzymie, to jest w Palombara.
Zakończenie roku szkolnego, być może ze względu na ciężkie warunki
materialne zakładu, było uprzedzone, a rozdanie nagród miało miejsce w dniu 22
sierpnia. Wychowankom, udającym się na wakacje, rozdano Upominki z uwagą,
że powrót naznaczony jest na 15 października.
Tego dnia Ksiądz Bosko pisał do hrabiny Ubaldi Capei Borromeo, villa
„Angela” w Monza, która go poinformowała o nieprzyjemnym procesie przeciwko
pewnemu zakonnikowi Barnabicie z kolegium w mieście:
430

85.7 Page 847

▲back to top
Illustrissima Signora!
Podzielam całkowicie jej opinie, jakie wyraża w liście swym, odnośnie owego
zacnego ojca Ceresa. Od 4 miesięcy modlimy się tu o dobry wynik tej sprawy i ufamy,
że będzie pomyślny. W dniu 24 i 25 bm. zwiększymy modły, potem zostawimy
wszystko w ręku Boga. Nie omieszkam modlić się również w intencji jej syna i całej
rodziny. Równocześnie polecam siebie i swych ubogich chłopców jej pamięci.
Jesteśmy w trudnych latach, tak ze względu na publiczną moralność, jak też na
położenie, w jakim się znajdują instytucje katolickie dobroczynne. Gdyby przy
sposobności Sz. P. znajdowała się w Turynie, prosimy nas zaszczycić swymi
odwiedzinami, w celu zwiedzenia naszego zakładu i kościoła NMP Wspomożycielki,
do której, jak wiem, żywi wielkie nabożeństwo. Niech ją Bóg błogosławi, etc.
Umile servitore
Ksiądz Jan Bosko
Ponownie zwracał się z serdeczną zachętą do młodzieńca Anzini:
Carissimo Anzini!
Bądź spokojny. Na rekolekcjach załatwimy wszystko, staraj się przede
wszystkim być dobrym, jak św. Alojzy a o reszcie ja pomyślę. Niech ci Bóg
błogosławi etc.
Aff. mo
Ksiądz Jan Bosko
PS. Pozdrów księdza dyrektora.
W owych dniach miał rozmowę z monsignorem Gastaldim, odnośnie do
trudności jakie on wytaczał nieustannie przeciwko definitywnemu zatwierdzeniu
Ustaw Zgromadzenia. Z Montemagno, z pałacu markizów Fassati Poero di San
Severino, pisał dwa listy do księdza Rua /pierwszy bez podpisu/, które świadczą, jak
ustawicznie był zapracowany:
431

85.8 Page 848

▲back to top
Carissimo D. Rua!
W sobotę przybywa tu biskup z Casale na wizytację kanoniczną i jeśli nie
wyłoni się poważna przeszkoda, zatrzymam się aż do poniedziałku. Jeśli nadejdzie list
z Rzymu lub skądinąd, który wyda ci się ważny, poślij mi go natychmiast. Powiedz
w zaufaniu pannie Lorenzinie Maze, że wuj żalił się przede mną, że obmawiano go
w kolegium w Alassio, a więc list etc... Tu w domu Fassati wszyscy zdrowi, lecz
módlcie się w intencji pana markiza, który jest zasmucony z powodu nieszczęścia
swego brata. Niech Bóg błogosławi etc.
Montemagno, 27.08.1873 r.
A drugi list następujący:
Car. mo D. Rua!
Posyłam ci uwagi biskupa Novary do natychmiastowego wydrukowania. Posłać
odbitki dla P. Belasio w Gozzano. Nakład 60.000 egz. nie wiem, czy nie pomyłkowa
ta cyfra. Napisać o tym posyłając odbitkę. Wewnątrz okładki tej książeczki umieścić
zwykłe dla naszych wydawnictw oświadczenie. Nie będę mógł wrócić do domu przed
czwartkiem, we środę jadę do Facconigi głosić kazanie o bł. Katarzynie, w piątek do
Cuneo do chorego. Ty radź sobie, jak możesz. Niech ci Bóg błogosławi etc.
Aff. mo amico
Ksiądz Jan Bosko
Montemagno, 30.08.1873 r.
Dnia 3 września był w Oratorium, a 4 udał się do Racconigi z kazaniem ku czci
bł. Katarzyny Mattei, dnia 5 był w Cuneo, na odpuście Madonny dell' Olmo, z wizytą
u Fratel Eugeniusza, syna barona Felicjana i Gabrieli Beraudo di Pralormo,
świątobliwego studenta teologii, którego z powodu słabego zdrowia przełożeni wysłali
w czasie wakacji do rodziny. Lecz lekarz, który go zbadał, orzekł, że choroba płucna
wycieńczyła go do ostateczności.
Ten, gdy przybył do rodziny, pierwsze słowa, jakie wypowiedział do matki były
następujące:
432

85.9 Page 849

▲back to top
Mamo, ty zastępujesz obecnie mego przełożonego, przypominaj mi, więc
wszystkie jego polecenia /i te matce przedłożył /. Lecz nade wszystko, och, droga
mamo! spraw, bym ani na jotę nie uchybił posłuszeństwu!
Była to doprawdy delikatność anielska; drugi św. Alojzy! Pewnego razu mama
towarzysząc mu na przechadzce w ogrodzie i widząc, jak z wysiłkiem stawiał kroki,
powiedziała: Musisz być dzisiaj bardzo słaby, biedaku! A on z uśmiechem
odpowiedział:
To prawda, mamo, że gdybym nie był zakonnikiem, podałbym ci ramię, tak
jestem wyczerpany.
Ależ nie krępuj się, mój synu, wiesz przecież, że jestem twoją infirmerką! Tak,
mamo, lecz ja na pierwszym miejscu jestem zakonnikiem i nadal posuwał się, bez
niczyjej pomocy, z wielkie wysiłkiem po ścieżce.
W życiorysie tego drogiego alumna, napisanym przez O. Hieronima Raffo TJ
wspomina się o dwóch wizytach Księdza Bosko: pierwsza miała miejsce w 1866 roku,
gdy ów młodzieniec po przezwyciężeniu ciężkiej choroby wybierał się do Paryża dla
dokończenia studiów w kolegium św. Filomeny. A oto dokładna relacja:
Ustalono termin wyjazdu z początkiem października. Lecz Bóg, który
doświadczył go chorobą chciał udzielić mu po uzyskaniu przez niego dyplomu,
nowego pouczenia, które by zabezpieczyło jego ducha przed miłością własną.
W czasie pobytu na uroczystościach urodzin swego kuzyna w jego własnym domu,
gdy próbował wraz z nim i braciszkiem Karolem, skoczyć przez rów, podwinęła mu
się noga i złamał udo. Wprawdzie nie było to niebezpieczne złamanie, lecz zmusiło go
do pozostawania w łóżku przez wiele tygodni i termin wyjazdu był w zawieszeniu.
Gorliwy młodzian odczuł to bardzo boleśnie i ronił gorzkie łzy, co było
objawem nazbyt rzadkim jego męskiego ducha, umiejącego tłumić wszelkie
wzruszenia. Trapiła go również bezczynność. Lecz tu objawiła się jego wiara
i nieliczenie się ze względami ludzkimi.
Będąc zdrowym przystępował, co dzień do Stołu Pańskiego teraz, jako chory,
nie zmienił pobożnego zwyczaju. Co niedziela przybywał Jezus Eucharystyczny do
pokoju chorego, przyjmowany gorąco do serca przez swego wiernego sługę.
Świątobliwy kapłan, Ksiądz Bosko, znany we Włoszech i za granicą ze swych
dzieł dobroczynnych, gdy usłyszał o nieszczęśliwym wypadku Eugeniusza, pospieszył
433

85.10 Page 850

▲back to top
go odwiedzić. Trudno wyrazić prawdziwie ojcowskie współczucie na widok chorego
oraz serdeczne powitanie i radość, z jaką go przyjął młodzieniec.
Sługa Boży miał na celu dobro, tej, tak drogiej Jezusowi, duszy, szczególnie
uświęcenie jej przez wyższy stopień miłości i ufności do Matki Najświętszej. Otóż
stanąwszy przy łożu chorego, czcigodny Kapłan, ze zwykłym, ujmującym serca
uśmiechem powiedział do niego:
No, mój drogi synu! Jakże byłbym zadowolony, gdybyś był złamał nawet drugą
nogę!
Jak to? Co mówisz, mój Ojcze! zawołał Eugeniusz.
No tak, odpowiedział spokojnie Mąż Boży, bo wówczas większą miałbyś
ufność w potęgę Madonny, że cię uzdrowi. Zatem odwagi, bądź dobrej myśli i ufaj
Matce Najświętszej: przy końcu miesiąca będziesz mógł udać się w drogę. I tak
rzeczywiście było.
Ksiądz Berto dowiedział się o tym zdarzeniu od matki Eugeniusza,
w październiku l872 r., gdy przez parę dni znajdował się w Cuneo, na odpuście
Madonny dell'Olmo. Usłyszał również wtedy od brata Roberta następujące
oświadczenie:
Ksiądz Bosko powiedział mi, jak się potoczą sprawy w przyszłości. Zna serca
w sposób tak jasny, iż jest pewien, że nie po myli się.
Może to być rodzaj pewnego instynktu, który mi Bóg dał mawiał nieraz
skromnie.
Mamy na to inny dowód w następnych odwiedzinach Eugeniusza we wrześniu
1873 r.
Współbrat Eugeniusz, pisze O. Raffo, przebywał od kilku dni we willi
rodzinnej, gdy Ksiądz Bosko przybył do niego z wizytą, która głęboko religijnemu
młodzieńcowi sprawiła wielką radość. Matka jego w prywatnej rozmowie ze świętym
kapłanem dała wyraz swym obawom o syna znajdującego się w tak ciężkim stanie. On
zaś jakby zganił ją ze słodyczą za tak czarne myśli i brak wiary w wyzdrowienie syna.
A gdy Ksiądz Bosko odjechał, matka powiedziała do syna:
Synu mój, muszę ci wyznać, że Ksiądz Bosko zganił mnie za to, że nie miałam
dość wiary w twe wyzdrowienie.
434

86 Pages 851-860

▲back to top

86.1 Page 851

▲back to top
Roztropny młodzieniec spojrzał na matkę, by się upewnić, czy jest ona
należycie przygotowana na przejęcie tego, co chciał jej zwierzyć, po czym z prostotą
odrzekł:
Prawdopodobnie Ksiądz Bosko powiedział to mamie dlatego, że jest moją
mamą, ale w rozmowie ze mną, nie zapominając o tym, że jestem przede wszystkim
zakonnikiem, spytał, czy chętnie oddałbym życie Jezusowi, gdyby tego zażądał ode
mnie. Zapytałem więc swego serca i odrzekłem:
Jest mi obojętnie żyć lub umrzeć i zgadzam się zupełnie z wolą Bożą. Takie
były słowa Eugeniusza do matki, a więcej jeszcze mówił jego spokojny i słodki wyraz
twarzy.
Z początkiem października rodzice zaprowadzili Eugeniusza do Turynu
19 listopada był obecny na Mszy św., którą celebrował w pokoiku przyległym obok
jego stancji, O. Franco i przyjął Komunię św.; zaś nazajutrz rano, pisze matka,
przeszedł, jak mocno ufamy z Towarzystwa Jezusa walczącego na ziemi, do
Towarzystwa Jezusa triumfującego w niebie!
Z Cuneo udał się Ksiądz Bosko do Nizza Monferrato, do „Casino” hrabiny
Corsi, skąd pisze do księdza Sala do Rzymu:
Car. mo Don Sala!
Napisałem do hrabiego Berardi, że gotów jestem podjąć się inwestycji, jeśli
przez sześć lat otrzymam lokal bez czynszu, bo do poprzedniego wracać nie możemy.
Jeśli ten list zastanie cię jeszcze w Rzymie, udaj się do kardynała Antonellego,
Berardiego, monsignora Vitelieschiego i spytaj, czy mają jakieś zlecenie dla ciebie.
Odwiedź także matkę Galeffi, która jest zagniewana na ciebie, dlatego że nie
poszedłeś na stancję do państwa Sigismondi, jak porozumieliśmy się. Przywieź ze
sobą pieniądze i do widzenia. Niech ci Bóg błogosławi etc.
Aff. mo amico
Ksiądz Jan Bosko
Turyn, (sic) 08.09.1873 r.
PS. Moc ukłonów dla domu Colonna.
435

86.2 Page 852

▲back to top
Rodzina Sigismondi pełna podziwu dla Świętego, pragnęła bardzo gościć go
u siebie, które to pragnienie ziściło się w roku następnym, gdy Ksiądz Bosko
przebywał u nich przez trzy i pół miesiąca.
Ksiądz Bosko wręczył księdzu Sala przed wyjazdem pakiet listów, nakazując
absolutnie oddać go do rąk własnych kardynałowi Antonellemu. Ten zaś gdy go
otworzył rzuciwszy okiem na zawartość, spytał księdza Sala, czy będzie mógł go
odwiedzić.
Tak, odpowiedział, udaję się do Ceccano, gdzie pertraktuje się na temat
otwarcia domu salezjańskiego i zanim wyjadę do Turynu, powrócę do Waszej
Eminencji.
Doskonale, powiedział kardynał, przygotuję inny pakiet dla Księdza Bosko.
Zdaniem księdza Sala, były to pisma dotyczące temperaliów biskupich.
W czasie jednej z tych wycieczek do Watykanu, ksiądz Sala spotkał Ojca św.,
który w otoczeniu prałatów udawał się na przechadzkę po ogrodzie. Jeden z nich
wskazując na księdza Sala powiedział: To jest salezjanin!
Ojciec św. zatrzymał się i dał znak księdzu Sala, by zbliżył się, i powiedział:
To ksiądz jest od Księdza Bosko?
Jak się ma Ksiądz Bosko? a zwróciwszy się do swej dostojnej świty mówił
dalej: Słuchajcie księdza! Ksiądz Bosko ma różne kolegia, a w nich wiele młodzieży,
tu się uczą, tam pracują. I zaczął opowiadać z wielkim zadowoleniem, jak Ksiądz
Bosko sam swego czasu był krawcem, stolarzem, szewcem, opisywał Oratorium na
Valdocco, gdzie słychać szum maszyn, dalej nieco harmonijne tony muzyki
instrumentalnej, to znów solfeże chórowe, albo brzęk pił i uderzenia młotów; gdzie
indziej znów wykłady dla uczniów gimnazjalnych. I Ksiądz Bosko kieruje tym
wszystkim, wszystko ma w porządku, zaopatruje w chleb wszystkich, głosi kazania,
spowiada, kształci tyle powołań i jest duszą ożywionych rekreacji, dopóki nie
zadzwoni dzwonek, a wtedy wszystko milknie i każdy idzie na swoje miejsce.
Papież opowiadał przez dłuższy czas o apostolacie Księdza Bosko w świecie
w sposób najbardziej entuzjastyczny, widocznie przypominając te czasy, kiedy on sam
tyle dobrego działał wśród młodzieży, będąc dyrektorem instytutów Tata Giovanni
436

86.3 Page 853

▲back to top
i św. Michała. Na zakończenie jeszcze raz spytał: No, jakże się ma Ksiądz Bosko, czy
jest zdrów?
Ksiądz Sala był zdumiony na widok takiej czci i miłości Papieża względem
naszego Ojca!
Ksiądz Ghivarello, radca Kapituły Wyższej, zapraszał dyrektorów domów do
Oratorium na 9 września, na konferencje, które miały odbyć się przed rekolekcjami.
Lecz ksiądz Francesia znajdował się w tym czasie we Vignale, a Ksiądz Bosko był
jeszcze poza Turynem i nadsyłał następujące zawiadomienie:
Nizza Monferatto, 09.09.1873 r.
Car. mo D. Rua!
We czwartek koło południa przyjadę do Turynu, via Cuneo. Pójdę na obiad do
państwa Occelletti, dokąd możesz przysłać niektórych naszych dyrektorów, którzy
chyba są już w Turynie. Ty również z nimi. Pomyśl także o wysłaniu kogoś, by
zastąpić księdza Francesia, inaczej będzie musiał tam pozostać. Miej na uwadze,
że nie potrzeba wielkiego literata, gdyż Emanuel (Callori, któremu ksiądz Francesia
udzielał korepetycji) nie jest tak daleko zaawansowany. Napisz lub powiedz panu
doktorowi Lanfranchi, że go oczekuję w Lanzo, na dwutygodniowy odpoczynek.
Jeśliby życzył sobie zabrać ze sobą swego starszego syna, może to uczynić. Jeśliby
potem chciał pracować, zostawimy go w spokoju. To samo daj znać T. Pechenino. Jem
śpię i odpoczywam, oto moja robota. Mama pozdrawia cały dom, a ja życzę
wszystkim wszelkiego dobra etc.
Aff. mo amico
XJB
Karol Occelletti, kawaler krzyża św. Grzegorza W. i Paulina Occelletti jego
siostra, byli wielkimi przyjaciółmi i dobrodziejami Księdza Bosko. Karol od lat 12,
miał w swym domu własnym, w Borgo S. Salvario, koło Porta Nuova, Oratorium
Świąteczne, do którego uczęszczało przeszło 500 chłopców. Przywdział on, podobnie
jak hrabia Cays, suknię duchowną w wieku już podeszłym, został wyświęcony na
kapłana 21 grudnia 1878 r. i zmarł 30 stycznia roku l88l r., po 69 latach życia. Uczynił
437

86.4 Page 854

▲back to top
wiele dobrego dla młodzieży, otarł wiele łez cierpiącym i przez wiele lat posyłał dla
Oratorium na Valdocco duże ilości zboża i chleba dla chłopców.
W drugiej połowie września nastąpiły dwa bardzo bolesne zgony dla Oratorium
i dla Zgromadzenia. Dnia 9 września „skończył swój pracowity żywot, w wieku lat
Sługa Boży ksiądz Jan Borel, wzór kleru, ojciec ubogich, niestrudzony pracownik
w Winnicy Pańskiej, zwłaszcza wśród więźniów i pobożnych zakładów Schroniska
i Magdalenek, których był rektorem przez lat 34, w opłakiwany przez wszystkich,
a zwłaszcza przez swe córki duchowne, które z wdzięczności postawiły mu pomnik
ze wspomnianym napisem.
Czytelnicy Memorie Biografiche wiedzą ile uczynił ten godny sługa Boży na
korzyść dzieła Księdza Bosko, w pierwszych latach jego apostolstwa, gdy był
zmuszony tułać się tu i tam i później, gdy już zdołał znaleźć nędzną szopę, którą
zamienił na kaplicę, a którą ksiądz Borel poświecił w dniu 13 kwietnia 1846 r.,
w drugie święto Wielkiej Nocy. Wobec tak wielkiego poparcia z jego strony, nie
mniejsze było uznanie i wdzięczność Księdza Bosko stwierdzającego, że Dzieło jego
wzrosło z inicjatywy „kapłanów kierujących instytutem Sióstr Pokutnych św. Marii
Magdaleny i Schroniska NMP, tego azylu grzeszników w dzielnicy Dora”, tak dalece,
że nawet pisma ze strony Kurii w sprawie otwarcia kaplicy Oratorium, poprzedniej
i nowej, były kierowane do księdza Borela.
Ten zaś kapłan od pierwszego wejrzenia, o skromnej powierzchowności, taki
sobie księżyna, był przystępny dla wszystkich, wesoły, a przy tym miły w obejściu się
z ludźmi, a zarazem poważny i godny, jak przystało na kapłana. Był on poważany
przez wszystkich ze względu na jego roztropność, wytrawny sąd, delikatność,
uprzejmość i niestrudzoną pracowitość duszpasterską, która go odrywała od wszelkich
trosk ziemskich i napełniała Bogiem. Ksiądz Bosko wyrażał się o nim, że dziesięciu
gorliwych kapłanów nie dokonałoby tyle, co ksiądz Borel! Prawie, co niedziela
przychodził z kazaniem do Oratorium. Był prawdziwie drugim apostołem Turynu,
podobnie jak bł. ks. Józef Cafasso.
Gdy umarł, nie zostawił nawet funduszów potrzebnych na pogrzeb! Niektórzy
z naszych dyrektorów, wezwani do Turynu 9 września, nieśli jego trumnę na barkach,
a inni towarzyszyli aż do złożenia ciała w krypcie. Wzięli również udział w pogrzebie
438

86.5 Page 855

▲back to top
wychowankowie Oratorium z orkiestrą, księża, klerycy i chłopcy, których Ksiądz
Bosko w roku 1844 widział, jak mówił mu we śnie!
Pamięć księdza Borela żyć będzie wśród nas wiecznie!
Inną bolesną stratą był zgon współbrata, profesa wieczystego, księdza Piotra
Racca, katechety w Sampierdarena. Czując się słabym na zdrowiu udał się do rodziny,
w nadziei polepszenia go, a tymczasem zmarł w młodym wieku w Volvera. Ksiądz
Bosko zamierzał napisać jego biografię, gdyż jak mówił, był kapłanem pełnym
gorliwości i zapału, przy tym wybitnej cnoty i tak wielkie żywił pragnienie pracy,
że sprawiało mu żywą boleść, gdy nie miał sił do spełnienia wielu rzeczy, które by, jak
sądził, mogły wyjść na większą chwałę Bożą. Zbierał, więc Ksiądz Bosko wiadomości
o nim, lecz biografia jego, nie wiemy, z jakiego powodu, nie wyszła drukiem. Dlatego
uważamy za stosowne podać o nim niektóre szczegóły.
Poświadcza o nim ksiądz Mikołaj Maria Lissa:
Od dzieciństwa wydawał się być aniołkiem. Zamiłowany w anielskiej
czystości, nie tylko brzydził się tym wszystkim, co sprzeciwiało się bezpośrednio
czystości, lecz unikał tego, co mogłoby nastręczyć jakieś niebezpieczeństwo.
Wzbraniał się od pocałunków i pieszczot nie tylko od innych niewiast, lecz nawet od
własnej matki. Ta cnota przebijała się z jego twarzy tak dalece, że na pierwsze
wejrzenie można było wnioskować, że stanie się pociechą dla rodziny i zaszczytem dla
wioski. Potwierdza to aptekarz miejscowy Karol Sclaverani, który go widział raz
w ramionach matki oraz ksiądz Jakub Gribaudi Priore, upominając, by miała o niego
wielką pieczołowitość.
Gdy dorósł, przykładał się gorliwie do katechizmu i do nabożeństw
parafialnych, służąc do wielu Mszy św. z wielką pobożnością. W domu miał mały
ołtarzyk. Przystrajał go za soldy, jakie mu dawano lub które otrzymywał za posługi
w kościele. I przed tym ołtarzykiem odmawiał swe modlitwy poranne i wieczorne,
a często i w ciągu dnia. Za kościołem parafialnym znajdował się krucyfiks
namalowany, przed którym pobożny chłopczyk często się modlił. Pasąc krowę,
znaczył krzyżyki na korze drzew. Gdy mały Piotruś zaczął uczęszczać do szkoły
wiejskiej otrzymywał pierwsze stopnie raczej za pilność, niż za zdolności.
439

86.6 Page 856

▲back to top
Po nauce pasąc krowy, zajmował się zawsze czytaniem książki. Jak na chłopca
w tym wieku, było godne podziwu, że czytał z zamiłowaniem książki przeważnie
religijne, jak np. „Praktyka miłowania Jezusa”, „Uwielbienia Maryi” –
św. Alfonsa Liguorego, „Cuda Boże w Świętych Pańskich i w duszach czyśćcowych”,
o których mówił, że mu otwarły oczy i nasunęły pragnienie zostania świętym, żywoty
św. Ignacego Loyoli, Ksawerego, Borgiasza, Wincentego a Paulo, B. Sebastiana
Valfre itp.
W czasie karnawału, gdy wielu udawało się na bal maskowy, on stał na uboczu
i wyrażał się o tych, że są to Żydzi, którzy przybijają Jezusa na krzyż. Odznaczał się
też wielką litością względem ubogich oddając im nierzadko połowę swego śniadania.
Nauczyciel, ksiądz Forzani, który go uczył początków łaciny, polecił go do
Oratorium, do 3 klasy gimnazjalnej. Miał wówczas lat 15, a jeden z jego kolegów,
ksiądz Jan Garino, złożył o nim następujące świadectwo: „Był to rok 1858, gdy byłem
w trzeciej klasie gimnazjalnej u księdza prof. Francesia. Pewnego dnia przybywa do
klasy nowy uczeń o wejrzeniu szczerym i prawym. A że poprzednio nie uczęszczał do
żadnego kolegium i wyglądał na prostego chłopaka ze wsi, spotykał się nieraz
z drwinami kolegów mniej cnotliwych. Lecz chłopiec Racca nigdy nie żalił się na
przykrości doznane od kolegów, raczej znosił wszystko cierpliwie i nie pamiętał
urazy, owszem okazywał się wesołym i wyświadczał im niejedną przysługę. Ponieważ
z natury nie miał, wybitnych zdolności i w gramatyce łacińskiej mniej się orientował,
zdarzało się nieraz, że nie umiał lekcji w szkole, choć uczył się pilnie w studium.
Z tego również natrząsali się koledzy. Przykro mu było nie tyle z powodu kolegów, ile
że z trudnością przyjdzie mu ukończyć studia gimnazjalne i osiągnąć kapłaństwo.
Dlatego modlił się dużo do Matki Najświętszej, by mu dopomogła. I nie zawiódł się
w modlitwach. Razu pewnego, gdy oczekiwano na nauczyciela i uczniowie powtarzali
swoje lekcje, wchodzi do klasy nasz Racca uśmiechnięty, jakby spotkało go coś
wesołego. Zapytany przez kolegę, zaczął z prostotą opowiadać, że w nocy ukazała mu
się Matka Najświętsza i dała mu pamięć. Niektórzy dziwili się, inni drwili, że uważał
sen za prawdę. On nie obraził się na to, ani nic nie odpowiedział, lecz zabrał się do
powtórzenia lekcji i umiał ją doskonale. Od tego czasu nie potrzebował żalić się na
trudności w nauczeniu się zadanych lekcji, a nawet zaczął się wyróżniać wśród
kolegów szczęśliwą pamięcią. Wprawdzie nie został prymusem w klasię, lecz wszyscy
440

86.7 Page 857

▲back to top
uważali jego pamięć lepszą niż średnią, czego dowodem dalsze studia, którym
oddawał się nieznużenie z dobrym wynikiem. Nie wierzę, by tę nagłą zmianę
w chłopcu Racca można było przypisać, czemu innemu, jak łasce Bożej szczególnej,
którą chciała go obdarzyć Madonna, do której był tak nabożny. Inny wypadek zdarzył
się z okazji święceń, choć zdawało mu się niemożliwe z braku czasu przygotowanie
się godne, to jednak, by zadowolić Przełożonych, zabrał się do nauki. Będąc
przekonany, że od siebie nie zdoła tego dokonać, polecił się Madonnie i oto cud!
W jednej chwili spostrzegł, że co przeczytał, utrwaliło się mu w pamięci, tak, iż za
jeden dzień był doskonale przygotowany ku ogólnemu podziwowi. Radując się z łaski
otrzymanej nie umiał jej ukryć, lecz opowiedział o niej uczniom w klasie, nie mówiąc,
o kogo chodzi. Lecz na rekreacji nie mógł zamilczeć, że sam otrzymał tę łaskę, a to
dlatego, by rozbudzić większą ufność w potęgę i dobroć Najświętszej Maryi
Wspomożycielki. Tak stwierdzał ksiądz Gabriel Fiocchi.
Jego nabożeństwo (ks. Racca) do Najświętszej Maryi Panny było
zdumiewające. „Ilekroć przybywał do Volvera, ciągnął ksiądz Lisa, przedmiotem
umiłowanym jego rozmowy była Maryja Najświętsza. Mówił też o Bogu, o Papieżu
nie omieszkał jednak nigdy wspomnieć o Oratorium i o swym drogim Księdzu Bosko.
Tak wielką miłość żywił do Oratorium i do swego ukochanego Księdza Bosko, że gdy
był w domu, wydawało się, że przebywa między kolcami”.
W ciągu ostatniej swej choroby był zbudowaniem dla wszystkich przez swą
cierpliwość i skromność. Pomimo, że był poważnie chory, pragnął odprawiać Mszę
św. co dzień. Po Mszy św. zatrzymywał się przy ołtarzu na długim dziękczynieniu.
Nim wyszedł z kościoła klękał przed Tabernakulum i w serdecznych uniesieniach
pozdrawiał swego Jezusa Eucharystycznego, od którego ledwie mógł się oderwać.
W drodze wymawiał od czasu do czasu akty strzeliste, śpiewając niektóre pieśni do
Matki Najświętszej, którą pozdrawiał przechodząc przed Jej obrazem wymalowanym
na przydrożnym domu. W ostatnich dniach, gdy nie mógł już ruszyć się z łóżka,
święty kapłan trzymał w ręku Krucyfiks, który całował często, i od którego czerpał
cierpliwość. Pewnego razu, gdy mu matka zganiała muchy, które go obsiadły po
twarzy, powiedział do niej:
„Droga mamo, proszę je zestawić. Jezus Ukrzyżowany nie miał nikogo, kto by
mu odpędzał muchy”.
441

86.8 Page 858

▲back to top
W ostatniej swej chorobie dał również dowód jasny swej skromności
skrupulatnej, którą się odznaczał od młodości.
Gdy jego kuzynka dotknęła mu rękę na przywitanie, on cofnął natychmiast
swoją mówiąc: „O nie, jestem kapłanem”. Te zdarzania były budujące wielce dla ludu,
który po jego śmierci, takie wydał o nim świadectwo: „Umarł święty kapłan: jakaż to
strata dla Volvera i dla Księdza Bosko!”.
Miał zaledwie lat 30, a choć miał nadzieję wyzdrowienia, zwykł powtarzać
słowa św. Marcina: „Domine, si adhuc populo tuo sum necessarius, non recuso
laborem”, dodając zawsze te słowa Jezusowe na krzyżu: „Fiat voluntas tua!”. Zmarł
wieczorem 13 września 1873 r.
Owego dnia Ksiądz Bosko przyjmował legat na ustanowienie miejsca
bezpłatnego dla jednego wychowanka w Oratorium. Otóż monsignore Wawrzyniec
Casalegno, kanonik kolegiaty w Trino Vercellese, zakomunikował mu, że zmarły Jan
Baptysta Depaoli, pleban Fabiano, diecezji Casalmonferrato, testamentalnie ustanowił
go swym spadkobiercą uniwersalnym z obowiązkiem dopełnienia wielu legatów,
między innymi był jeden „wartości lir 10.000 dla Księdza Bosko”. Pod warunkiem
utrzymywania dwóch chłopców z Fabiano, zdolnych, dobrych i zamiłowanych
w stadiach, z wyróżnieniem kandydatów do stanu duchownego, a gdyby nie doszło do
porozumienia z Księdzem Bosko, by użyto tę sumę w porozumieniu z biskupem
Casale, na korzyść ubogich kleryków z Fabiano. Pertraktowano od pewnego czasu
z Księdzem Bosko, który domagał się, by jemu pozostawiono wybór elektów, podczas
gdy monsignore Casalegno chciał, by ten przywilej, prócz szczególnych warunków nie
pociągał żadnej hipoteki. Wreszcie w dniu 13 września 1873 r. podpisywano
ustanowienie miejsca bezpłatnego w Oratorium przez uiszczenie lir 6.000 na korzyść
ubogiego chłopca z Fabiano, którego wybierze dyrektor Oratorium, byle dawał jakąś
nadzieję do stanu duchownego lub co najmniej był wzorowym chrześcijaninem po
ukończeniu nauk.
A gdy chłopiec po ukończeniu studiów gimnazjalnych przywdzieje suknię
klerycką, będzie mógł korzystać z miejsca bezpłatnego, aż do wyświęcenia na kapłana,
byle odbywał studia wyższe mieszkając w Oratorium lub w innym domu, czy
kolegium Zgromadzenia.
442

86.9 Page 859

▲back to top
Każdego roku, w dniu Niepokalanego Poczęcia NMP, wychowanek
korzystający ze stypendium, winien odmówić Officium do Najświętszej Maryi Panny
za duszę fundatora.
W tym miesiącu przed lub po rekolekcjach, rozesłano kopie traktacika
o uprawie roli, wydrukowanego w Oratorium, jako hołd autora dla różnych biskupów,
wraz z programem Biblioteki Młodzieży Włoskiej i Czytanek Katolickich.
Turyn, wrzesień – 1873 r.
Eccellenza Reverendissima!
Ze strony pana adwokata Stefana Franciszka Sartorio przesyłam Waszej
Ekscelencji 40 kopii dziełka pt. „Geoponica”. Cel autora w zupełności religijny
i moralny. Proszę wtedy WE o przyjęcie go i rozprowadzenie według uznania.
Spełniając to zlecenie, mam zaszczyt etc.
Umile servitore
Ksiądz Jan Bosko
Rekolekcje w Lanzo odbywały się od 15 - 20 i od 22 - 27 września, a Ksiądz
Bosko głosił instrukcje. Hrabina Callori pragnęła na pewien czas jednego kapłana, by
mieć w domu Mszę św. i Ksiądz Bosko posyłał tam księdza Francesia:
Lanzo, 20.09.1873 r.
Czuję dotąd wyrzut sumienia, że w ubiegłą niedzielę, z powodu spóźnionego
nadejścia od niej listu, nadto dom przewrócony ze względu na rekolekcje. Moja dobra
Mama raczy mnie wybaczyć, nieprawdaż? Obecnie przyjdzie tam ksiądz Francesia,
który pozostanie jak długo będzie potrzeba. Ja sam go zastąpię. W tych dniach
modliłem się i poleciłem modlić się za nią. Prosiliśmy o zdrowie i świętość plus
cierpliwość, by znosiła cierpliwie sekatury synalka, zwłaszcza, gdy w ciężkich
wypadkach udaje się do niej po pieniądze. Jesteśmy wszak bogaci, jak Królestwo
włoskie, Niech Bóg błogosławi etc.
Umile servitore
Ksiądz Jan Bosko
443

86.10 Page 860

▲back to top
Również Ojciec św. znajdował się w niemałej potrzebie. Święty starał się
przyjść mu z pomocą na wszelki sposób. Jego miłość do Stolicy św., ustawiczne
zabiegi, by u wszystkich ją ożywić, nie mogły być zmniejszone. W tym roku, również
za pośrednictwem „Letture Cattoliche”, dla których miał ponad 250 propagandystów,
względnie ośrodków propagandy, w porozumieniu z panną Maze de La Roche,
zabiegał gorliwie o zebranie składki na świętopietrze zamieszczając następujące
ogłoszenie:
Każdą osobę, która otrzymuje nasze pismo lub przeczyta niniejszy apel,
uprasza się, by przeprowadziła w swoim otoczeniu zbiórkę papieru i zechciała go
spieniężyć. Każdy skrawek papieru, w jakimkolwiek znajduje się stanie, ma
swoją wartość, choćby minimalną. Gdy zbierze się sumę odpowiednią, prześle się
ją Ojcu świętemu, któremu miła będzie ta ofiara i wyjedna błogosławieństwo
Boże dla Ofiarodawców”.
Z Mediolanu książę Tomasz Scotti powiadamiał go o kłopotach, w jakich się
znajdował, a Święty pocieszał go następującymi słowami:
Eccellenza e car. mo Sig. Duca!
Otrzymałem sumę fr. 500, które w swej łaskawości raczył posłać na nasze
potrzeby. Dziękuję za to z całego serca. Suma ta w wyjątkowych obecnych
trudnościach, jakie przeżywamy i wobec braku ofiarności, posiada dla nas potrójną
wartość, jak podobna w innych okolicznościach. Zgromadzenie nasze jest dopiero co
zawiązane, liczba członków rośnie codziennie, a żniwo przedstawia się ogromne.
Musimy się ograniczać ze względu na brak środków. JW Pan pomagając nam
w takich okolicznościach, dopomaga Zgromadzeniu, które zanosić będzie nieustanne
modły do Boga za swych Dobroczyńców. Przechodząc do sprawy, o której wspomina
w liście, przyznaję się poufnie, że znajduję się w podobnych warunkach.
Moją ucieczką był medalik Najświętszej Maryi Wspomożycielki. Trzy razy
piorun strzelił w dom, tak że trzeba było wynosić łóżko ze mną z jednego kąta pokoju
w drugi, lecz nie odniosłem nigdy żadnego obrażenia. Obecnie nie lękam się już ani
zmian klimatycznych, ani nawałnic, ani grzmotów. Sądzę, że mogę go upewnić
w imię Boga, że nie spotka go żadne nieszczęścia z medalikiem u szyi i z ufnością
444

87 Pages 861-870

▲back to top

87.1 Page 861

▲back to top
Maryi. W liście wspomina mi o możliwości udania się do Cerano koło Novary,
w drugiej połowie tego miesiąca. Jeśli to się sprawdzi, za jego pozwoleniem, udałbym
się tam z wizytą na jeden dzień.
Nie zapomnę każdego dnia uczynić specjalnego Memento we Mszy św. prosząc
Boga o zachowanie go wraz z całą rodziną, w zdrowiu i łasce swojej, polecam również
swą biedną duszę jego modlitwom etc.
Umile servitore
Ksiądz Jan Bosko
Święty zdobył już konieczną sumę na nabycie domu Coriasco, lecz kontynuując
starania o uzyskanie zatwierdzenia, jako budowli publicznej, kościoła św. Jana
Ewangelisty, był zmuszony przeznaczyć te pieniądze na kupno skrawka terenu
Morglia. Poszukując innych dusz wspaniałomyślnych pisał do hrabiego Franciszka
Viancino:
Lanzo, 20.09. (1873 r.)
Car. mo Sig. Conte!
Obecnie, gdy wojna między Prusami a Francją się skończyła, kolej na mnie
wstąpić w szranki, więcej udokumentowane niż owe pod Sedanem. Pan Coriasco,
właściciel małego domu, dzielącego Oratorium i kościół MB Wspomożenia Wiernych,
jest gotów ostatecznie przystąpić do kontraktu sprzedaży. Pewna osoba dobroczynna
przyszła mi z pomocą i mógłbym na ten cel przygotować 15.000 franków, których
sprzedawca żąda i złożyć je w Banku Dyskontowym. By przyjść do porozumienia
z protestantem Morgia i zmusić go do ustąpienia, ze względu na użyteczność
publiczną, skrawka terenu pod kościół św. Alojzego, należałoby przesłać oświadczenie
do Rady Państwa, że jesteśmy w stanie zapłacić za ten teren i poprzeć to oświadczenie
złożeniem 15. tys. franków kaucji w wymienionym banku. A to powoduje, że hic et
nunc powyższa suma jest dla nas zablokowana. W tej chwili przyszła mi na myśl
rozmowa z Szanownym Panem na temat owych pieniędzy złożonych w banku, gdy
zgłosił swą gotowość poniesienia ofiary na kościół św. Alojzego lub św. Jana.
445

87.2 Page 862

▲back to top
Zatem mógłby Szanowny Pan złożyć sumę fr. 5.000 na poczet funduszu na dom
Coriasco. Po zwolnieniu pieniędzy, o których wyżej była mowa, ja użyłbym
równoznacznej sumy na tenże kościół.
Jeśli Sz. P. godzi się na przyjęcie tej propozycji, zyska zasługę przed Matką
Najświętszą i wobec jej adoptowanego syna, św. Jana, którzy oboje są dobrymi
płatnikami. Ja jestem w Lanzo na rekolekcjach i w sobotę będę w Turynie. Tu
nieustannie pamiętam o panu i pani hrabinie Luizie i życząc dla obu zdrowia i łask
Bożych etc.
aff. mo servitore
Ksiądz Jan Bosko
5. Inny spadek zakwestionowany
W tej jesieni miał inny kłopot, który trwał długi czas i miał dalsze echo po
wielu latach, gdy ukochany nasz Ojciec uleciał do Nieba. Podamy tu w streszczeniu
fakt zbijając kłamliwe insynuacje.
Gdy z nastaniem wiosny znalazł się w pilnych sprawach w Ligurii, z Alassio
pisał do hrabiego Filipa Belletrutti di S. Biaggio, przebywającego w Turynie:
Alassio, 26.04.1873 r.
Car. mo Sig. Conte!
Nasi biedni chłopcy wraz ze mną polecają się gorąco miłosięrdziu JW Pana
hrabiego z prośbą o chleb i odzież. Przesyłam mu dwadzieścia kuponów
dobroczynności, z prośbą o rozsprzedaż ich na dobro tychże. Gdyby uważał, że to zbyt
wiele, proszę swobodnie resztę oprócz zatrzymanych, nam zwrócić. Ciągnienie
odbędzie się w dniu pierwszym maja. Jestem obecnie w domu w Alassio, lecz za parę
dni mam nadzieję odwiedzić go w Turynie. Niech Bóg udzieli mu zdrowia i wytrwania
w dobrym etc.
Obbl. mo servitore
Ksiądz Jan Bosko
Hrabia Belletrutti, wdowiec i w wieku podeszłym, mając jedynego syna
naturalnego, który mu roztrwonił znaczną część majątku i dla którego nie miał
446

87.3 Page 863

▲back to top
zamiaru zapisać więcej, niż tyle ile mu się należało z prawa, by miał, z czego żyć,
namyślał się, jak sporządzić testament, również dlatego, że dwaj krewni sprawili mu
nie małe przykrości. Jego gospodyni Maria Chiesa, znając dobrze dzieła dobroczynne
Księdza Bosko, przypomniała mu kontakty, jakie miał z nim. Hrabia kazał wezwać
Księdza Bosko i wyraził mu swą wolą, prosząc, by ją osobiście napisał, a on
sporządził z tego kopię, jako testament własnoręczny. I tak się stało.
Hrabia zmarł 17 września 1873 r. zostawiając uniwersalnym swym
spadkobiercą i wykonawcą testamentu Księdza Jana Bosko, w celu pomocy mu
w prowadzeniu dzieł miłosierdzia na korzyść chłopców ubogich i opuszczonych.
Po śmierci hrabiego wraz z testamentem, znaleziono kopię napisaną przez
Księdza Bosko i syn naturalny Józef Filip Proton, poszedł natychmiast do adwokata
Rajmunda Maccia z tą sprawą, by otrzymać przynajmniej część spadku. W dwa dni
potem, 19 września, adwokat komunikował Księdzu Bosko, że hrabia Belletrutti syn,
„przybył do niego przedkładając swe pretensje i będąc skłonny do ugody na zasadzie
spłaty sumy w wysokości 120 tys. lir”.
Ksiądz Bosko odpisał, że wpierw chciałby się dowiedzieć, ile wynosi spadek,
i że jeśli mu przysługuje prawo, ustąpi jego należność. Lecz oto dwaj siostrzeńcy
hrabiego Filipa: Albert Arnaud i Fryderyk Borghese, zgłosili także pretensje do schedy
insynuując zarzuty wyłudzenia testamentu na korzyść Księdza Bosko i zaprzeczając
mu prawa do spadku, ponieważ wymieniony jest przełożonym instytucji, która nie ma
prawa do dziedziczenia.
Sprawa poszła do trybunału w Turynie, który wydał wyrok dnia 17 kwietnia
1874 r., w chwili, gdy Ksiądz Bosko powracał z Rzymu. Ksiądz Bosko założył
apelację. Nie mniej dwaj pretendenci: hrabiowie Arnaud i Fryderyk Borghese,
przeciwstawili się również Józefowi Filipowi Proton, jako synowi naturalnemu
Belletrutti i zaproponowali Księdzu Bosko układ kompromisowy.
W proponowanej transakcji, stało w odnośnym memoriale po spłaceniu
legatów, majątek miał być podzielony na dwie równe części: jedna dla Księdza Bosko,
jako spadkobiercy testamentowego inna dla hrabiów Arnauda i Borghese, jako
dziedziców z tytułu pokrewieństwa, którzy mają lepsze szanse podtrzymywania swych
pretensji przeciwko niemu, niż Ksiądz Bosko, jako osoba właściwie obca.
447

87.4 Page 864

▲back to top
Niewątpliwie siostrzeńcy nie mieli większego prawa do spadku niż syn
naturalny, lecz ponieważ testament, prócz różnych zapisów na korzyść wspomnianych
siostrzeńców i Protona, miał wiele innych na korzyść kościołów i klasztorów, jak 500
franków rocznie dla kościoła PP Sakramentek w Turynie, 4.000 lir dla każdego
z czterech kościołów będących wówczas w budowie w tymże mieście, a zwłaszcza
kościołów Najświętszego Serca Jezusowego, Dusz Czyśćcowych, Niepokalanego
Poczęcia NMP, św. Sekunda i św. Jana Ewangelisty, 4.000 lir na wykupienie
kleryków spod służby wojskowej, 6.000 lir dla parafii i tyleż dla Żłóbka dziecięcego w
Strambino etc. dlatego Księdzu Bosko wydawało się mniejszym złem przystać na
polubowny układ. Mając jednak pewne wątpliwości, co do tego, czy mu wypada lub
nie, uczynić podobny krok, pytał:
Car. mo D. Savio!
Projektowana transakcja jest nieco mniej korzystna dla nas, ponieważ spadek
po Belletruttim chybiłby po większej części swego celu. W każdym razie, gdyby pan
adwokat Alessio zechciał interpelować u adwokata Vegezzi, ja zgodziłbym się
całkowicie na jego radę. To dałoby mi pewną rękojmię wobec tego, kto by próbował
wytaczać przeciwne zarzuty. Myślę, że również wyrok Trybunału Apelacyjnego nie
wpłynąłby na niekorzyść naszych prywatnych pertraktacji.
Ksiądz Jan Bosko
Proton zorientowawszy się o przebiegu sporu, publicznie wymyślał Księdzu
Bosko. Należy zaznaczyć, że począwszy od dnia 29 września 1862 roku, zdołał
przyjść do transakcji z hrabią Belletrutti, na mocy, której godził się nie rościć prawa
do tytułu dotąd przez niego używanego: „conte Belletrutti” i że żadne prawo nie
przysługiwało mu, oprócz osobistego utrzymania. A gdy dowiedział się, że hrabiowie
Arnaud i Borghese, zawarli układ z Księdzem Bosko 10 września 1874 r.,
napotkawszy go na ulicy św. Maurycego lżył go tak ordynarnymi wyzwiskami,
iż nawet nadchodzących kilku żołnierzy musiało go powstrzymywać, a Ksiądz Bosko
spokojnie szedł dalej swoją drogą.
Zgodnie z układem zaproponowanym przez Arnauda i Borghese, kwestia
z Józefem Filipem Protonem, pretendującym w charakterze syna naturalnego zmarłego
hrabiego di s. Biagio „miała być prowadzona wspólnie staraniem, kosztem i na ryzyko
448

87.5 Page 865

▲back to top
obopólne układających się, którzy w tej samej proporcji udziału w spadku ponieśliby
jej konsekwencje”.
Jak wspomnieliśmy, wśród rożnych legatów, pozostawionych przez hrabiego,
były dwa na korzyść arcybiskupa: jeden dla kościoła Najświętszego Serca
Jezusowego, drugi zaś na wykupienie kleryków spod służby wojskowej. Lecz
arcybiskup utrzymywał, że ma prawo również i do owego na korzyść kościoła św.
Sekunda. Pomijając całkowicie dotychczasowe starania o budowę wspomnianego
kościoła przez Księdza Bosko, wystąpił osobiście do administracji miejskiej
o zaopatrzenie dla nowo powstałej parafii.
Bieżącego stycznia 1874 roku, w czasie pobytu Księdza Bosko w Rzymie,
arcybiskup pisał mu:
„Wczoraj dowiedziałem się od inżyniera Formento, przygotowującego mi plany
dla kościoła parafialnego św. Sekunda, że magistrat turyński, który przyznał już
Waszej Przewielebności plac pod budowę tego kościoła, nie oddałby mi go do
dyspozycji bez jego zgody. Dlatego, o ile by Ksiądz nie miał zamiaru budowania
wspomnianego kościoła w zmienionych warunkach, proszę by zechciał napisać do
burmistrza Turynu, z oświadczeniem rezygnacji z tego placu i pozostawienia go
arcybiskupowi”.
Na to Ksiądz Bosko odpowiadał następująco:
„Chętnie napiszę do burmistrza w sensie wskazanym, lecz chciałbym wiedzieć,
czy mogę liczyć ze strony Jego Ekscelencji na zwrot wydatków poniesionych przeze
mnie, względnie zwrócę się w tej sprawie do burmistrza Turynu. Jeśli WE pragnąłby
posłużyć się majstrem Karolem Buzzetti, który już poczynił wstępne prace, to
wówczas może sprawy łatwiej by poszły. Ja zastosuję się chętnie do otrzymanych
wskazówek”.
Arcybiskup nie chcąc stracić legatów po hrabim Belletruttim, byłby
zadowolony z tego, gdyby Ksiądz Bosko otrzymał spadek, o tyle, więc prawdą jest,
że zainterpelowany przez J. Baptystę Oglietti, komandora i proboszcza Strambino
(gdzie rezydował Fryderyk Borghese i znana sprawa była w toku), odpisywał
następująco:
449

87.6 Page 866

▲back to top
Turyn, 26.ll.l874 r.
Ill. mo e molto rev. mo Signore!
Osoby wspomniane przez PW w jego liście zaprzeczające prawa do spadku po
hrabim Belletrutti, nie mają żadnego prawa, naruszają sprawiedliwość zamienną i będą
musiały złożyć rachunek przed Bogiem za wyłudzony pieniądz i uszczuplony spadek.
Znam wszystkie za i przeciw w tej sprawie i powtarzam, że nie mają racji. To nie
znaczy jednak, że Przewielebny Ksiądz powinien im odmówić rozgrzeszenia na
spowiedzi, przyjąwszy, że zasięgnęli rady od jakiegoś roztropnego i gorliwego kapłana
i są w dobrej wierze. Lecz ich kierownik duchowy i proboszcz może i powinien
w konfesjonale i extra sedem, upomnieć ich o niesprawiedliwości, jakiej się
dopuszczają. Po takiej odpowiedzi korzystam ze sposobności wyrażenia mych
ukłonów etc.
Suo aff. mo in C.C.
+ Arcivescovo Lorenzo
Ksiądz Bosko nie chcąc dopuścić do anulowania testamentu, również ze
względu na kłamliwe i złośliwe komentarze w dziennikach prasowych, powziął
decyzję zgodzić się na układ, gdyż w końcowym rezultacie, jak głosił cytowany
memoriał, sprawa narażona być może na poważne ryzyko, a transakcja jest roztropna,
bądź przez wzgląd na jej specjalność, bądź z uwagi na dominujące współczesne idee,
nieprzychylne dla osób prawnych nie zalegalizowanych przez prawo publiczne,
zwłaszcza rządzonych przez osoby duchowne.
W dniu 10 stycznia 1875 r. doszło do transakcji z następującym
oświadczeniem: „Hrabiowie Arnaud i Borghese będąc, na skutek umowy,
niezainteresowani w meritum sporu między Księdzem Bosko a panem Protonem, nie
wezmą udziału w samej dyskusji, która o ile pociągnie odnośne wydatki, obciąży nimi
wyłącznie Księdza Jana Bosko”.
Sprawa z Protonem nie miała miejsca, ten, bowiem uznawszy swój błąd
przeprosił Księdza Bosko, który według możności starał się go zadowolić, a ksiądz
Rua wystarał się mu o zajęcie miejsca w Bazylice Najświętszego Serca w Montmartre
w Paryżu. Jak zaś odnosił się do niego po zakończeniu sprawy, wynika z listu, który
posiadamy w Archiwum z odnotowaną uwagą księdza Rua: „List od hrabiego Proton
450

87.7 Page 867

▲back to top
de St. Biagio do księdza Rua na podziękowanie za dobrodziejstwa otrzymane przez
salezjanów, który nadszedł dnia 25.05.1890, gdy ksiądz Rua znajdował się w Paryżu”.
Jest to list bardzo serdeczny, gdzie księdza Ruę nazywa swym czcigodnym
i najdroższym ojcem, między innymi pisząc: „Jestem szczęśliwy mogąc go tak
nazywać i jest to pocieszające dla mego biednego serca, które tyle cierpiało będąc
pozbawione wszelkiego uczucia ojcowskiego i macierzyńskiego i znalazło w tobie
ojca i skutecznego opiekuna. Tysiączne za to składam podzięki”.
Lecz na tym nie skończyły się kłopoty.
Po zakończeniu sporu, należało przystąpić do oszacowania majątku hrabiego
i sprawa długo się ciągnęła, zaś monsignore Gastaldi żądał bezzwłocznie 4.000 lir na
kościół Najświętszego Serca Jezusowego przy ul. Nizza i 4.000 na wykupienie
kleryków z wojska, oraz 6.000 na kościół św. Sekunda i tak wciąż nowe żądania.
Ksiądz Bosko ze swej strony z cierpliwością przygotował w Nizza Maritima
promemoria, jako odpowiedź arcybiskupowi, którą przytaczamy na zakończenie,
z naszej strony, tego sporu.
W sprawie legatu Belletrutti niech mi wolno będzie zauważyć, co następuje:
W ogólności:
1. Aż do dnia dzisiejszego Ksiądz Bosko nie zrzekł się w żadnej formie, ani
zaprzestał prac przy kościele św. Sekunda. Pozwolenie na budowę otrzymał od
magistratu, które nie zostało odwołane. Jedynie z posłuszeństwa swemu
zwierzchnikowi kościelnemu nie podniósł skargi przeciwko tym, którzy weszli w tę
budowę.
2. Magistrat przerwał prace już faktycznie zapoczątkowane, później powziął
uchwałę o zmianie planu kościoła.
3. Ksiądz Bosko nie powziąłby zapewne formalnie decyzji zaprzestania budowy
bez warunku odszkodowania. Tym bardziej że do tego formalnie zaangażowany został
przez władze cywilne i kościelne.
451

87.8 Page 868

▲back to top
W szczególności:
l. Hr. Belletrutti w swym testamencie uczynił dwa zapisy dla arcybiskupa,
a które wymienia wyraźnie, lecz wspominając o trzecim mówi zwyczajnie: na pomoc
w budowie kościoła św. Sekunda, bez wymieniania kogokolwiek, znak to jasny, że nie
związał tego legatu z osobą arcybiskupa. Tym to oczywistsze, że do śmierci hrabiego
Belletrutti nikt nie wiedział, że monsignore chce osobiście zabrać się do tego dzieła,
które zaczął Ksiądz Bosko, a nikt inny nie brał w nim udziału.
2. Jeśliby arcybiskup zechciał spłacić Księdzu Bosko wydatki poczynione
w tej inwestycji, to on by chętnie pertraktował o ustąpienie legatu i innej odnośnej
jałmużny.
3. Arcybiskup korzystałby jeszcze z sumy 1.000 franków, jako świadczenie
ekonomatu, przeniesione na dobra stołowe biskupie, a której Ksiądz Bosko nigdy nie
żądał, jedynie z szacunku dla swego Przełożonego kościelnego.
Tymczasem arcybiskup zapowiadał listem pasterskim, z dnia 21 listopada
1874 r., że w marcu mają być wszczęte prace przy kościele św. Sekunda, który miał
nadzieję ukończyć przed upływem roku 1875. Nowa świątynia jednak została
konsekrowana i oddana do kultu publicznego, dopiero 11 kwietnia 1882 r. przez
monsignora Celestyna Fissore arcybiskupa Vercelli.
Oprócz ogromnej rzeszy ludu i licznego udziału kleru, przybyło na tę
uroczystość 11 biskupów. Zdawało się, że zebrało się kolegium apostolskie wraz
z Boskim Mistrzem. Dla dopełnienia tej liczby brakowało jednego: był nim niestety
arcybiskup turyński, monsignore Wawrzyniec Gastaldi, który musiał pozostać w domu
jak mówiono z powodu choroby gośćca.
Chór z naszego Oratorium z zapałem wykonał śpiewy liturgiczne i jemu, jako
pierwszemu przypadło w udziale wznosić pienia pod sklepieniem nowej świątyni.
Z chórem wystąpiła także nasza orkiestra, która w czasie obrzędów
liturgicznych i iluminacji rozweselała swoimi koncertami obywateli miasta, aż do
godziny 10 wieczór.
Lecz jeśli wszyscy zacni Turyńczycy mieli powód do weselenia się z powodu
tak pięknej uroczystości, to szczególny do niej powód mieli przede wszystkim Ksiądz
Bosko i salezjanie.
452

87.9 Page 869

▲back to top
Tak pisał w „Bollettino Salesiano” nasz zacny ksiądz Bonetti, który „z miłości
dla prawdy i historii” w dalszym ciągu artykułu opisywał, w jaki sposób doszło do
powstania kościoła, dołączając niejedną wiadomość, która w prasie była pominięta,
bądź, dlatego, że nieznana, względnie z innych powodów, których nie warto dociekać.
I tak na zakończenie pisał:
„Na poczet kosztów początkowych, z sumy 27 tysięcy lir, Ksiądz Bosko
wyłożył już 12 tys. lir na kościół św. Jana. Nie licząc, więc tak wielkich wysiłków,
kłopotów i nieprzyjemności z tym związanych, około 15.tys. franków pozostało na
korzyść kościoła św. Sekunda. O tym wszystkim posiadamy autentyczne dokumenty.
Posłużyliśmy się nimi, by przypomnieć nieco z historii budowy tego kościoła, a resztą
posłużą się inni, by dokończyć dzieła. Lecz już z tych szczegółów rozumieć można,
jak Ksiądz Bosko, wraz z tymi, którzy od roku 1867 przykładali rąk do wzniesienia tej
świątyni, musieli się cieszyć widząc, że ten kościół został wreszcie oddany na cele
kultu Bożego, którego tak było potrzeba w tej okolicy. (Bollettino Salesiano, maj
1882 r.).
6. Inne wspomnienie z roku 1873
W nowym roku szkolnym Ksiądz Bosko przyjął kierownictwo szkół
w Cogoleto k/Varazze, powierzając je księdzu Dominikowi Bruna i klerykowi
Józefowi Pavia.
Z początkiem września ofiarowano mu ze strony kleru i wielu rodzin, szkoły
w Palombara Sabina, on zaś dziękując adwokatowi Ignacemu Bertarelli, oświadcza
gotowość przyjęcia propozycji, o ile za zgodą magistratu dojdzie do zawarcia
kontraktu.
Wróciwszy z Lanzo pisał do hrabiego Arborio Mella z Vercelli:
Illustrissimo Sig. Conte!
Przybywam z dwóch serii rekolekcji kolejnych i zastaje jego list wraz
z ofiarą załączoną w kwocie stu lirów. Choć z opóźnieniem, nie chcę zaniedbać
obowiązku podziękowania mu z całego serca za dobrodziejstwa nam wyświadczone,
tym cenniejsze, gdy się zważy kłopoty i braki, jakie w tym momencie przeżywamy.
Nie omieszkamy modlić się publicznie i prywatnie w intencjach Szanownego Pana,
453

87.10 Page 870

▲back to top
jego rodziców i prosić Boga, by zlać raczył jak najobfitsze łaski na nich, podczas gdy
mam zaszczyt etc.
XJB
W tym samym dniu pisał do monsignora Santo Masnini, swego przyjaciela,
o pomoc w wykupieniu kleryków spod służby wojskowej:
Oratorium św. Franciszka Salezego
Monsignore Carissimo!
W obecnym roku, oprócz innych kłopotów przybywa mi jeszcze wykupienie
kleryków spod służby wojskowej. Czy mógłbym liczyć na pomoc Waszej Eminencji?
Niech Bóg udzieli mu etc.
Umile servit.
Ksiądz Jan Bosko
Dnia 03.10.1873 r.
PS. Proszę wyrazić moje najniższe ukłony dla pani matki i całej rodziny.
Mamy również kopię innego listu pisanego dwa dni potem, bez oznaczenia
adresata. Być może, była to hrabina Isabella Calderari-Migueis, propagatorka Letture
Cattoliche w Rzymie?
Dnia 05.10.1873 r.
Benemerita Sig. Isabella!
Miałbym przyjemność, by polecony sierota przy sposobności napisał mi, gdyż
w ten sposób mógłbym się coś o nim dowiedzieć. Przyjmuję go, lecz nie od zaraz,
gdyż regulamin zakładu, wymaga od kandydata ukończonych 12 lat. Gdy osiągnie ten
wiek i nie zajdzie żadna zmiana, proszę zgłosić go, a zostanie przyjęty. Cieszę się,
że rodzina jej jest przy zdrowiu.
Sprawa, która mnie wielce zasmuciła, to strata jej braciszka. Bóg powołał go do
siebie w kwiecie wieku. Uwielbiajmy boskie wyroki! Gdyby pozostał przy życiu,
może byłby narażony na wiele niebezpieczeństw. A tak śmierć przedwczesna
i przygotowana, przyjęta z poddaniem się woli Bożej, zapewniła mu miejsce wśród
454

88 Pages 871-880

▲back to top

88.1 Page 871

▲back to top
wybranych w niebie. My zanosiliśmy dzisiaj specjalne modły za jego duszę w czasie
Mszy św. i Komunii św. ofiarowanej przez wychowanków. Ja także ofiaruję swoje
niskie modły za duszę zmarłego, by poszedł da nieba oraz za nią, by dożyła sędziwej
starości. My, dzięki Bogu, jesteśmy zdrowi. Ksiądz Francesia również obiecuje swą
pamięć. Niech Bóg ją błogosławi etc.
Obl. mo servitore
Ksiądz Jan Bosko
4 października kupował domek Jana Baptysty Coriasco, przyległy do świątyni,
kosztem 8.000 lirów, lecz z kwitów wynika, że zapłacił za niego 15.000.
Dnia 5 października był w Becchi na tak mu drogim odpuście Matki Bożej
Różańcowej. Stamtąd napisał miły liścik do młodzieńca Tomasza Dell' Antonio, który
pragnął zostać salezjaninem, potem odjeżdżał do Nizza Monferrato i gdzie indziej
w poszukiwaniu pieniędzy. A oto ów list:
Turyn, 06.10.1873 r.
Amatissimo in G.C.!
Zaufanie, z jakim piszesz do mnie oraz twoja miłość okazana mi, pozwalają mi
wróżyć dobrze o tobie. Otóż jestem gotów cię przyjąć pomiędzy swoich synów do
Zgromadzenia Salezjańskiego i możesz przybyć, kiedy zechcesz. Piszesz mi, że masz
trzy tysiące franków do dyspozycji. Zostaw, więc dwa w domu, jak chcesz, a na razie
mógłbyś zabrać ze sobą tysiąc franków. Za nie sprawisz sobie wyprawę i co ci
potrzebne będzie na czas próby. Gdy powstaną jakieś trudności rozwiążemy je, gdy
znajdziesz się w ramionach twego kochającego cię ojca. Niech ci Bóg błogosławi
i módl się za mnie etc.
Aff. mo amico
Ksiądz Jan Bosko
Z Nizzy podawał księdza Rua swoją marszrutę, jaką sobie wyznaczył
w poszukiwania pieniędzy:
455

88.2 Page 872

▲back to top
Car. mo D. Rua!
Otrzymasz franków 3.000 będących owocem miłosierdzia zbieranego po drodze
w różnych miejscach. Wydaj je na większą chwałę Bożą według najpilniejszych
potrzeb. W tym tygodniu możesz adresować listy do Cuneo Madonna dell' Olmo.
Prawda, że jadę jeszcze i gdzie indziej, lecz tam rezyduję.
W wypadkach nagłych możesz zwracać się we czwartek, piątek do pana D.
Vallauri, Beinette przez Paschi. Módlcie się za naszych dobrodziejów i za mnie etc.
Aff. mo amico
XJB
Nizzall. 10
Nowy list do niego, bez podpisu i daty, lecz bardziej szczegółowy:
Car. mo D. Rua!
Chodzę kwestując. Coś niecoś się robi, módlcie się. Powiedz mi, czy markiz
Fassati lub inni złożyli ofiary ad hoc. Czy arcybiskup dał jakąś odpowiedź?
Korespondencję kierować: we wtorek do biskupa w Cuneo, we środę do barona Ricci,
we czwartek, piątek do p. Vallauri w Peveragno, w sobotę i niedzielę następną
i poniedziałek do hrabiego Giriodi Costigliole w Saluzzo, później jestem w domu.
Serdeczne pozdrowienia dla ciebie i naszych drogich współbraci, etc.
XJB
W tymże miesiącu, przez pośrednictwo monsignore Fratejacci oraz na skutek
wielkiej czci, jaką się cieszył zwłaszcza w Rzymie, został wpisany w poczet członków
Akademii „Arcadia”.
G.V.C - Alesandro Tesporide, kustosz generalny Arkadii
Prześwietnemu i Czcigodnemu Księdzu Janowi Bosko w Turynie
„Arkadia mając na celu uczczenie zasłużonych i znakomitych mężów, którzy przez
swe wybitne zdolności, w połączeniu z nieskazitelnymi obyczajami oraz kulturą
naukową, wyróżnili się w literaturze, wiedzy i wykształceniu, na propozycję naszych
456

88.3 Page 873

▲back to top
Szanownych i Zasłużonych Współbiesiadników Larisso Cisseleno i Ersteno Nassio,
postanowiło uznać Przewielebność Waszą, jako członka Arkadii i wpisać do katalogu
uczestników tej naszej starożytnej Rzeczypospolitej literackiej, nadając mu według
zwyczaju naszego akademickiego, imię Clistene Cassiopeo”.
Arkadia uznając go za członka swej społeczności ufa, że nie tylko zachowa jej
prawa, lecz dołoży starań, by coraz więcej kwitł wraz z wysokim poziomem nauk
honor instytucji Arkadii.
Don w Bosco Parrasio, dnia 12 października 1873 r. Od przywrócenia Arkadii,
roku 183, Olimpiady 46, roku 3-go
Larisso Cisseleno był kan. Jan Baptysta Fratejacci, Eristeno
Nassio – kanonik Augustyn Bartollini, Agesandro Tesporida, kustosz
generalny, monsignore Stefan Ciccolini. Dyplom został zarejestrowany w tomie VIII,
pod numerem 267, a w roku 1874 przysłano mu drugi, pod datą 14 lutego,
zarejestrowany w t. VIII, pod nr. 320, jak zobaczymy.
W tymże samym miesiącu zakomunikowano księdzu dziekanowi Albert
w Lanzo, że Papież przeznaczył go na biskupa Pinerolo. Pokorny ten Sługa Boży
(którego sprawa beatyfikacji jest w toku), ogłosił to z ambony, płacząc i prosząc
parafian, by prosili Boga, iżby raczej umarł, zanim by mitra spoczęła na jego czole!
Na tę wiadomość powstał ogólny żal. Rozeszła się również fałszywa pogłoska, że to
Ksiądz Bosko spowodował tę promocję, by zawładnąć Hospicjum Niepokalanego
Poczęcia NMP, ufundowanym przez księdza Alberta. Ksiądz Lemoyne zatem
pospieszył zawiadomić o tym Księdza Bosko:
Dnia 13.10.1873 r.
Padre mio in G.C.!
Uważam za swój obowiązek podać mu wiadomość nieprzyjemną, śmieszną,
absurdalną. D. Bertoldo popełnił nieroztropność mówiąc, że Dziekan Lanzo, Albert
idzie na biskupa Pinerolo, dzięki Księdzu Bosko. Twierdzi się, że Ksiądz Bosko, by
zawładnąć Hospicjum chce pozbyć się z Lanzo księdza Alberta, gdyż zaćmiewa go...
457

88.4 Page 874

▲back to top
Nie wiem doprawdy, czy może istnieć większa bezczelność i złośliwość. Tej nocy
jakieś ciemne indywidua rozbiły szyby w kolegium i powalały błotem mur nasz od
strony parafii. Czyżby to była zemsta? Ksiądz Dziekan jest zasmucony bądź to
z powodu nominacji na biskupa, bądź z powodu nienawiści i oszczerstw, które rzucają
na nas niektórzy złośliwcy. W roku ubiegłym tacy właśnie mówili, że dziekan nigdy
nie zostanie biskupem, gdyż Ksiądz Bosko ma interes zatrzymać go w Lanzo. Obecnie
mówią inaczej, lecz zawsze ten sam motyw porusza pewne języki. Ksiądz dziekan we
wszystkim protestuje przeciwko tym plotkom. Naprawdę płakał wiele i wyznał mi
swój żal, że został biskupem i że na nas obróciła się niechęć całej parafii. Dodał przy
tym: Ja kocham Księdza Bosko i będę w miarę swej możności popierał Zgromadzenie
Salezjańskie. Ksiądz Bosko jest moim przyjacielem, jestem tego pewny. On mnie zna
i ja go znam, a jeśliby było prawdą, że on mnie zaproponował Ojcu św., na biskupa
i choćby nawet nie było prawdą, to wolałbym raczej w tej chwili umrzeć, niż
opuszczać Lanzo z tym podejrzeniem u ludzi. I to mi mówił z płaczem. We wszystkich
kościołach oratoriach, kaplicach w Lanzo odprawiają się nabożeństwa, by ks. dziekan
nie odjeżdżał. Smutek panuje powszechny w parafii. Również my w kolegium
bierzemy w nim udział, gdyż stracilibyśmy skuteczną podporę. Ten naród nie rozumie
tego, że dla nas stracić podobnego proboszcza, ustawicznego obrońcę i doradcę,
byłoby prawdziwą ruiną. Pazienza! Niech się dzieje Wola Boża.
Suo aff. mo figlio
ks. JB Lemoyne
Ksiądz Bosko na marginesię listu napisał odpowiedź na list w czterech słowach:
„Niente ti turbi. Dio e con noi. Pazienza, preghiera”.
Istotnie Ojciec św. przyjął zrzeczenie się i w parafii śpiewano uroczyste Te
Deum.
Nie należy się dziwić, że szerzyła się ta pogłoska, gdyż w roku poprzednim
mówiono, że pobożny dziekan nie zostanie nigdy biskupem, gdyż Ksiądz Bosko miał
swój interes zatrzymać go w Lanzo. W jego otoczeniu byli niektórzy, co źle tłumaczyli
zażyłe stosunki, łączące go z naszym św. Założycielem, insynuując, że nowy budynek
wykończony przez Księdza Bosko w tym roku zastąpi dawny, który będzie służył na
szkoły zawodowe dla chłopców wiejskich. Twierdzili, że dziekan miał we śnie
458

88.5 Page 875

▲back to top
widzenie wielkiej liczby chłopców w mundurkach z dwoma rzędami guzików na
piersiach. Takie właśnie mundurki nosili nasi chłopcy w kolegium! Podczas, gdy
Ksiądz Bosko jedynie „dla zadowolenia wielu zgłaszających się o przyjęcie” skończył
obszerny i wygodny budynek ze wspaniałymi portykami od południa w celu
zapewnienia wychowankom wygodnej rekreacji, zabezpieczonej od chłodów
zimowych, jak widniało w prospekcie wydrukowanym w 1873 r. - Kolegium, konwikt
w Lanzo k/ Turynu.
Poważne i pilne sprawy, między którymi przejrzenie Ustaw w myśl ostatnich
Animadversiones z Kongregacji Biskupów Zakonników, decyzja podjęcia starań na
rzecz temporaliów biskupich, korespondencja z ministrem Viglianim, skłoniły go do
zaprzestania dalszej podróży. Nie mogąc udać się do Peveragno, z Vignale pisał do
pobożnej siostry księdza Piotra Vallauri:
Preg. ma e benemerita Signora Viva S. Teresa!
Jutro (15) nie będę mógł uczestniczyć w uroczystości św. Teresy. Pazienza!
Będę się cieszył w Panu, dlatego odprawię Mszę św. w jej intencji i księdza Piotra, by
Bóg dał obydwojgu świętość. Szereg spraw zajął mi całe wakacje, do tego stopnia,
że musiałem zrezygnować z zaplanowanych podróży. Do widzenia, zatem w Turynie
w zdrowiu i świętości. Zapewne Pani wie chyba o śmierci księdza Borela, stąd więcej
zakrojony teren pracy dla księdza Piotra. Niech Bóg udzieli wszelkiego dobra etc.
Vignale, 14.10.1873 r.
XJB
I zawiadamiał również księdza Rua, że wraca z Nisza i że dnia 18 - go będzie
w Turynie:
Car. mo Don Rua!
1. Ksiądz Cagliero i ksiądz Savio niech pomyślą o obrazie św. Józefa, który
obecnie jest ukończony u pana Lorenzone i brakuje tylko ram, by go zawiesić
w swoim miejscu.
2. Ksiądz Savio niech nie omieszka napisać do pana Bellino, odnośnie do
budynku w Chieri, stosownie do naszego porozumienia.
459

88.6 Page 876

▲back to top
3. Od wtorku, przez całą środę druki, listy kierować do Nizzy. Ksiądz Barberis
i ja, jesteśmy zdrowi. W sobotę da Bóg, będę w Turynie. W tej chwili wyjeżdżam do
Aleksandrii i Acqui. Załatwiłem niektóre interesy. Postarajcie się o wino. Niech Bóg
błogosławi etc.
Vignale 14 - go godz. 2 po południu, Aff. mo amico
XJB
Przyszły pierwszy magister nowicjuszów, ksiądz Juliusz Barberis, może
pomagał Księdzu Bosko w przejrzeniu Ustaw. Lecz niewątpliwie, również tej jesieni
był w Peveragno, gdyż widział go, tam ksiądz kanonik Józef Giubergia, rektor
kościoła, który pisze:
„Był to rok 1873 wrzesień. Przypominam sobie groźny huragan, który zastał
mnie, wraz z przyjaciółmi i dziećmi, w przytułku, gdyśmy wrócili z Paschi, gdzie
odwiedziliśmy Księdza Bosko, który już wówczas miał aureolę świętego w opinii
powszechnej. Otóż on, ze zwykłym sobie uśmiechem, powiedział mi:
„Ty zostaniesz księdzem!”. Nazajutrz po południu był w Peveragno zaproszony
przez pewnego Józefa Campana przewodniczącego, tercjarzy z Peveragno, wice
sekretarza komunalnego. Gdy wysiadł z powozu przed domem Campany, widać
cierpiał na nogę, bo podpierał się laską. Było tam przyjęcie, na które były zaproszone,
wraz z duchowieństwem, władze cywilne.
W l875 r. powiada kanonik, zdecydowałem się wdziać sutannę, chyba nie bez
wpływu owych słów wypowiedzianych przez Księdza Bosko. Wstąpiłem do
seminarium w Turynie, lecz wieczorem dnia poprzedniego chciałem odwiedzić
Księdza Bosko. Ten, choć przecież minęło dwa lata, poznał mnie natychmiast
i zawołał: „Giubergia, przyjechałeś wdziać suknię klerycką!” A ja na to:
Tak, lecz nie zostanę u Księdza, ale pójdę do seminarium, duchownego.
Na to Ksiądz Bosko: „Nic nie szkodzi, lecz zostaniesz księdzem! Zatrzymał
mnie w gościnie w Oratorium, wieczerzałem w refektarzu z przełożonymi siedząc
obok niego i on sam mi usługiwał, bawiąc mnie rozmową może, dlatego, że byłem
bardzo onieśmielony jego wielką uprzejmością.
Jedz dużo, zachęcał mnie, bo jesteś młody i masz jeszcze wiele pracy przed
sobą. Po wieczerzy towarzyszyłem mu na podwórze, usłyszałam słówko, jakie miał do
460

88.7 Page 877

▲back to top
chłopców po pacierzach i odprowadziłem go aż do schodów wiodących do jego
pokoju, potem poszedłem do kościoła, gdzie płakałem ze wzruszenia, a nazajutrz
wstąpiłem do seminarium”.
Ksiądz Bosko teraz pragnął powrócić jak najprędzej do Rzymu, w celu
zatwierdzenia swych Reguł i polepszenia sytuacji materialnej nowych biskupów
włoskich, w liście zaś zapewniał panią Sigismondi, że przynajmniej jakąś część czasu
w Rzymie, spędziłby w jej domu:
Pregiatissima Signora!
Otrzymałem swego czasu jej list, lecz musiałem odłożyć odpowiedź na niego
z powodu wielu zajęć w dniach ubiegłych. Proszę nie trapić się tym, że mój ekonom
udał się na mieszkanie gdzie indziej. Było umówione, że przyjdzie do niej, lecz
obawiając się, że nie zastanie państwa w domu, udał się do Colonnów. Chcąc dać jej
poznać, jak bardzo cenię jej gościnę, zapewniam, że udając się, do Rzymu, jeżeli nie
wszystko, to przynajmniej gros czasu mam nadzieję, spędzić w jej domu. Mówię gros
czasu, gdyż wiele spraw, które mnie tam czekają, wymaga, by zabrać ze sobą
sekretarza i nie wiem, czy znajdzie się dla nas obu kącik, gdzie byśmy mogli spocząć.
Odesłałem całą sprawę matce Galeffi. Można z nią porozmawiać i zatwierdzić lub
zmienić pomysł wedle uznania.
Choć żyjemy z Opatrzności Bożej, nie chciałbym jednak w tych sprawach być
dla nikogo ciężarem i nie wzbraniałbym się przed jakimkolwiek wydatkiem.
Odnawiam zapewnienie, że w każdej Mszy św. czynię specjalne memento
o niej i jej mężu. Od chwili odebrania listu od niej, zarządziłem odmawianie, co dzień
jednego Ojcze nasz… przed ołtarzem Najświętszej Wspomożycielki.
A jeśli dotąd nie zostaliśmy w pełni wysłuchani, wynika stąd, że albo źle się
modlimy lub, że nie mamy wiary dość żywej. Myślę, że powód jest pierwszy. Proszę
zakomunikować moje ukłony mężowi. Niech Bóg udzieli jej zdrowia stałego i obojgu
życia pomyślnego doczesnego oraz kiedy Mu się podoba Królestwa Niebieskiego.
Polecam się nadal etc.
Turyn, 29.10.1873 r.
XJB
461

88.8 Page 878

▲back to top
W drugiej połowie listopada odbył inne podróże do domów szukając zawsze
funduszów na wykupienie kleryków z wojska. W tym celu dziękował ponownie
hrabinie Callori:
Mia buona Mamma!
Otrzymałem od niej list wraz z załączonym innym od hrabiny Luizy. Ja jej
pisałem. Dla Sz. P. przesyłam serdeczne podziękowanie. Kleryk jest, lecz nie wiem,
czy zdoła zaprowadzić wszystkich do nieba, jak pisze, lecz będąc silnym i zdrowym,
jak Rocca Alojzy, pociągnie wóz zbawienia dobry kawałek drogi. Zapewne, dopóki
żyć będzie, modlić się będzie za tę, która mu zamieniła strzelbę na brewiarz.
Moje konsultacje okulistyczne dały następujący wynik: z prawym okiem mała
nadzieja, lewe może się utrzyma in status quo, przy powstrzymaniu się od czytania
i pisania. A więc: jeść, pić, dobrze spać, przechadzać się etc. Tak pójdziemy naprzód.
Niech Bóg udzieli jej wszelkiego dobra etc.
Borgo, dzisiaj 14.11.1873 r.
Obbl. mo servitore
Ksiądz Jan Bosko
A drugi list:
Mia buona Mamma!
Dobrze było mnie skrzyczeć, dlatego posługuję się dzielnym sekretarzem,
by spełnić jej radę. Jej cenny list zastał mnie w Varazze i gdy go czytałem,
rozmyślałem o miłosierdziu, jakie czyni względem naszych kleryków. W tej chwili
otrzymuję depeszę z Aleksandrii, że pewnego naszego kleryka przesunięto do II
kategorii. Dzięki Bogu, powiedzieliśmy z księdzem Francesia: posyła On ciernie, ale
i róże. Niech będzie błogosławiony za wszystko, etc.
Sampierdarena, 26.11.1873 r.
Umile servitore e cattivo figlio
462

88.9 Page 879

▲back to top
Dnia 16 grudnia wystosował pismo do dyrekcji kolei państwowych z prośbą
o bezpłatne bilety kolejowe, a 22 grudnia odpowiedziano mu, że chętnie
zadośćuczyniono by jego prośbie, gdyby najnowsze rozporządzenia rządowe nie
wzbraniały dyrekcji udzielania biletów gratisowych lub zniżkowych, poza wypadkami
przewidzianymi przez obowiązujący regulamin.
Ponawiał również prośbę do ministra wojny o udzielenie odzieży używanej,
lecz ta ze względu na przeciwne zarządzenia dane magazynom wojskowym, nie mogła
być uwzględniona.
Jak wielką żywił nieustannie miłość i przywiązanie względem osoby Papieża,
Wikariusza Jezusa Chrystusa i nakłaniać do tego wszystkich, świadczy następujący list
skierowany do monsignora Dominika Cerri:
Rev. mo e car. mo Monsignore!
Nie mogąc z nim porozumieć się ustnie, pragnę uczynić to listownie. Otóż
„Civilta Cattolica” opublikowała jak się zdaje w maju lub w marcu okropny artykuł
o Aleksandrze VI, który z pewnością monsignore czytał. Może już raczył coś napisać
lub jeszcze napisze na ten temat. W każdym razie uważam, że jest on jedyną osobą,
która by mogła te uczynić. Proszę mi coś napisać na ten temat, co mi sprawiłoby
wielką przyjemność. Jakkolwiek wypadnie uczynić, uważam, że dodatek do jego
cennej pracy o Aleksandrze VI jest konieczny. Niech Bóg udzieli mu etc.
Turyn, 15.12.1873 r.
Aff. mo amico
Ksiądz Jan Bosko
W tym roku wyszły następujące zeszyty Letture Cattoliche:
Styczeń – Luty: Krzysztof Kolumb i odkrycie Ameryki, opracowany przez
księdza JB Lemoyne; Kwiecień: Męczennik Paweł Emiliusz Reynaud i Jan Pinna,
misjonarze apostolscy: Maj: Z życia św. Grzegorza VII, papieża; Czerwiec – Lipiec:
Serapia, epizod z II wieku, opracowany przez opata France streszczone dla użytku
ludu przez L. Mateucci; Sierpień: Katolik w wieku XIX. Uwagi zebrane przez członka
biblioteki lotnej katolickiej w Turynie; Wrzesień – Jezus Chrystus i Kościół, wyjątek
463

88.10 Page 880

▲back to top
z objawień pewnej siostry od Bożego Narodzenia; Październik – Listopad: Wielki
potwór ukazany chłopcom; Grudzień – Cuda Najświętszej Maryi Panny w Lourdes.
Życie Krzysztofa Kolumba podobało się wszystkim. Wyszło kilka wydań tego
dziełka, również w formacie eleganckim. Sam Ksiądz Bosko dał księdzu Lemoyne
polecenie napisania go z następującymi uwagami:
Dnia 04.03.1871 r.
Carissimo Don Lemoyne!
Dzieło odnoszące się do Genueńczyka słusznie winno być powierzone
genueńczykowi. Życiorys Krzysztofa Kolumba obejmowałby zeszyt Letture Cattoliche
i zawierałby od 100 do 200 stronic objętości, a nawet więcej, jeśliby wymagała
potrzeba.
Zrozumiałe, że daję ci obszerną swobodę pióra i stylu. Dlatego jeśli
w przekazanych źródłach lub w innych książkach znajdziesz epizody ad hoc, możesz
się nimi posłużyć. Np. w dziele Tulliusza Dandolo „Il Monachismo” znajduje się
piękny rozdział na temat życia mniszego Kolumba.
Napisz tę książkę swobodnie, w pięknym języku i stylu, z polotem, czym
wyróżniłeś się już w poprzednich dziełkach. Niech Bóg błogosławi ciebie, twoich
uczniów, nauczycieli, asystentów, pracowników etc.
Aff. mo amico
Ksiądz Jan Bosko
W kalendarzu Galantuomo na rok 1874, zamieszczono jeden z wielu listów
pochwalnych na korzyść Letture Cattoliche:
A.... 23.04.1873 r.
Molto Reverendo Signore!
Pragnąc dać wyraz mej wdzięczności za tyle dobrego, które czynią Letture
Cattoliche w mojej parafii, przytoczę niektóre dowody na to, czego sam jestem
świadkiem. Próbując daremnie stosować inne środki, by przeszkodzić nocnym
schadzkom młodzieży, zwłaszcza po wsiach, uciekłem się do propagowania Letture
464

89 Pages 881-890

▲back to top

89.1 Page 881

▲back to top
Cattoliche, zwłaszcza żywotów Świętych i opowiadań. Pewna zacna osoba zbierała
w swoim pokoju każdego wieczoru tych włóczęgów, czytała je im i tłumaczyła.
Wkrótce tak wielka liczba ich się schodziła, że nocne schadzki opustoszały. Gdy o tym
wieść rozeszła się, wiele osób z pobliskiej wioski prosiło mnie o nie i tam również
nastąpił podobny pocieszający rezultat. Młodzież żeńska zaprzestała czytania
ckliwych romansów, na których przedtem spędzała noce. Również niektórzy
urzędnicy nie poprzestając na czytaniu zeszytów na temat współczesnych błędów,
o inkwizycji kościelnej itp., prosili mnie, by im je podarować, aby mogli dać do
przeczytania swoim przyjaciołom.
Pięć lat temu, pewien nauczyciel w tej miejscowości nadużywając swego
wpływu, odciągnął wielu chłopców od słuchania Mszy św. i innych nabożeństw. Nie
uważając za roztropne walczyć z nim wprost z racji na jego stanowisko, rozdałem
gorliwszym pewną ilość egzemplarzy życiorysu Franciszka Besucco, podobnego do
nich, co do stanu. Po niespełna miesiącu wszyscy zaczęli znowu uczęszczać na Mszę
św. i dotąd to czynią, chodzą na katechizm w niedziele i w poście, nawiedzają
Najświętszy Sakrament, przychodzą do spowiedzi i zachęcają innych do pobożności.
Gdy im dziękowałem za ich usługi, odpowiadali: Och, Besucco w podobnych
okolicznościach tak samo by postąpił, lub jeszcze lepiej! Z tych najgorliwszych jest
jakaś dwudziestka. Jeden z nich potrafi w grzeczny sposób obchodzić domy i zbierać
książki zakazane. Od chwili, gdy przeczytał życiorys Franciszka Besucco, powiedział
mi: Proszę mi wyświadczyć tę łaskę i zaprowadzić do domu, skąd pochodził Besucco!
Dev. Mo e obbl. mo servo
D. G. Priore
W kwietniu Ksiądz Bosko przedrukowywał il Mese di Maggio i pisał do
księdza Reffo:
Dnia 18.04.1873 r.
Car. mo D. Reffo!
Przedrukowaliśmy w tej chwili „il Mese di Maria”. Ze względu na jego
aktualność oraz z uwagi na to, że wielu go oczekuje, zrobiłbyś mi wielką przyjemność
zamieszczając ogłoszenie w dzienniku Unita Cattolica, dodając parę słów według
465

89.2 Page 882

▲back to top
uznania. Załączam dwie kopie: jedną dla ciebie, drugą, dla kogo zechcesz. Niech ci
Bóg błogosławi etc.
Aff. mo amico
Ksiądz Jan Bosko
Dnia 20 kwietnia Unita Cattolica zamieściła następujące ogłoszenie: „Ukazało
się piękne wydanie: „Il Mese di Maria” o małej zawartości, łatwa i odpowiednia do
potrzeb obecnych książeczka, stosowna wielce do ożywienia w sercach nabożeństwa
do Najświętszej Maryi Panny i usunięcia jej największego wroga, grzechu. Na każdy
dzień krótkie czytanie z przykładem stosownym, doskonale ujęte, z prostotą, tak
właściwą świętemu kapłanowi, objawiającą się w jego publikacjach młodzieżowych
i popularnych. Samo imię Księdza Bosko wystarczy za naszą renomę. Wystarczy
powiedzieć, że rozeszły się już cztery wydania tego dziełka, zasługującego na dalsze
rozpowszechnienie”.
Wyszło także 33 wydanie „Młodzieńca Zaopatrzonego” o czym również tenże
dziennik zamieszczał następującą notatkę:
„Książeczka licząca już 33 wydań, nie potrzebuje rekomendacji. „Il Giovane
Provveduto” Księdza Jana Bosko, dostał się do wszystkich zakładów
wychowawczych, do pracowni, do rodzin katolickich we Włoszech i powszechna
opinia stwierdza, że ze wszystkich tego rodzaju wydawnictw, modlitewnik Księdza
Bosko najlepiej odpowiada poziomowi umysłowemu i potrzebom pobożności
powszechnej. Obecne wydanie różni się od poprzednich niektórymi cennymi
dodatkami. Wśród nich zasługuje na wzmiankę dodanych 15 rozdziałów, w formie
dialogu, o podstawach religii katolickiej”.
Innym dowodem apostolatu Księdza Bosko w dziedzinie prasy była decyzja
publikowania, prócz Biblioteki Klasyków łacińskich oczyszczonych (by nie
pozostawiały ujemnego wrażenia w umysłach młodzieży), również Zbioru Klasyków
chrześcijańskich dla szkół katolickich, którego pierwszy zeszyt polecił opracować
księdzu profesorowi Janowi Tamietti. Świadectwem tego jest również pochwała autora
książeczki drukowanej w Oratorium, której odbitkę przeczytał Ksiądz Bosko:
466

89.3 Page 883

▲back to top
Car. mo Teol. Prof. D. Belasio!
Przeczytałam uważnie twe cenne dziełko pod tytułem: „Della vera scuola per
ravviare la societa”. Wszystko mi w nim się podobało: atrakcyjny sposób podejścia do
tematu, ujęcie treści, rozległe horyzonty, obszerna erudycja, zabezpieczająca jeszcze
bardziej sens praktyczny w tak żywotnej kwestii. Ukazuje ono na niewielu stronicach,
jak można przeprowadzić reformę społeczeństwa. Dlatego witam to dziełko z radością,
jako przebłysk jutrzenki zwiastującej nadejście dnia miłosierdzia Pańskiego
i pocieszenia dla Kościoła św.
Mówię z ręką na sercu, że gdyby Przewielebny Ksiądz nie był od dawna moim
przyjacielem, uważałbym go od tej chwili, gdyż dał wyraz w swym dziełku w sposób
tak znakomity ideom, od lat przeze mnie wyznawanym. Dodam, że drukując Zbiór
klasyków łacińskich i pisarzy chrześcijańskich dla użytku szkół katolickich, (które
całkowicie należałoby zreorganizować), witam jego dziełko jako przedmowę tak
zakrojonego programu i cieszę się, że moi współpracownicy podzielają te same idee.
Niech Bóg dopomaga mnie i jemu, byśmy wspólnie pracując nad
wprowadzeniem klasyków chrześcijańskich do szkół, mogli za pomocą prawdziwej
religii, jeśli już nie usunąć całkowicie literatury pogańskiej z programów szkolnych, to
przynajmniej zabezpieczyć młodzież od jej ujemnych wpływów. Z wyrazami czci
Aff. mo amico
Ksiądz Jan Bosko
Turyn, 06.11.1873 r.
Ksiądz Bosko, jako mąż o szerokich poglądach i wybitny działacz społeczny,
według wyrażania Piusa XI, mógł stanąć w rzędzie znakomitych uczonych
i myślicieli, lecz on wolał stać się wszystkim dla wszystkich w nieustannej
działalności, jakby nie miał nic innego do czynienia, z niezrównaną uprzejmością
i skromnością.
Tego roku w grudniu, ksiądz Jan Cagliero, pierwszy z naszych otrzymywał
doktorat ze świętej teologii na Uniwersytecie Turyńskim, a Ksiądz Bosko, jak
zeznawał on na Procesie Informacyjnym, nieraz żartował z nami mówiąc temu lub
owemu:
467

89.4 Page 884

▲back to top
Ty przynajmniej jesteś czymś, a Ksiądz Bosko jest niczym, jesteś profesorem
filozofii etc., a drugiemu: Jesteś doktorem literatury, a trzeciemu: Jesteś doktorem
teologii, a biedny Ksiądz Bosko nie ma ani dyplomu nauczyciela szkoły elementarnej!
Z jaką figurą stanę w Niebie bez żadnego tytułu?
Na to odpowiadaliśmy: Niewielka szkoda, że bez tytułów: za to Ksiądz stanie
z wielu zasługami, które znaczą więcej niż wszystkie tytuły. A ponadto samo imię
Księdza Bosko, czyż nie jest większe od jakiegoś tytułu?
Będzie tytułem, odpowiadał żartując, lecz zawsze pozostanie „di bosco”
pniakiem, to jest drzewem!
Podobną rozmowę, miał pewnego razu z komandorem Garelli, kuratorem
szkolnym w Turynie, który nie rozumiejąc żartobliwego tonu, w jakim wyrażał się
Ksiądz Bosko, wziął na serio jego skargi mówiąc:
Jak to? Ksiądz Bosko nie ma dyplomu profesora? Ani patentu
nauczycielskiego?! Ksiądz Bosko, jako pierwszy wychowawca młodzieży? Czy rząd
nic nie zrobił dla niego dotąd? Czy nie uznał jego zasług? Dobrze, pomyślę sam o tym
i napiszę jutro do ministra, a otrzyma Ksiądz wszelkie dyplomy, na jakie zasługują
jego pisma i dzieła.
Wówczas Święty prosił go, by się nie fatygował, że żartował i nic więcej. Mimo
to kurator nie mógł zrozumieć, że Ksiądz Bosko nie posiada żadnego dyplomu
i okazywał wielkie zdumienie podziwiając pokorę naszego drogiego Ojca. To, czego
Ksiądz Bosko przede wszystkim pragnął, to osiągnięcie zamierzonej mety, to jest
definitywne zatwierdzenie Pobożnego Towarzystwa i dlatego wybierał się do Rzymu.
Pisał więc do hrabiny Uguccioni:
Benemerita Sig. Contessa!
Zdobywam się zaledwie na jeden list z życzeniami świątecznymi do niej, która
od dawna jest matką dla tego biednego i krnąbrnego syna. Zapewniam, że w najbliższy
wtorek odprawi się w jej intencji nabożeństwo, to jest Msza św. z Komunią św.
chłopców, odmówi się Różaniec z błogosławieństwem Najświętszym Sakramentem
oraz inne modlitwy. Pragniemy przez to wyrazić naszą wdzięczność za miłosierdzie
nam okazywane, życząc Szanownej Pani hrabinie, panu Tomaszowi, córkom,
zięciowi, wnukowi, stałego zdrowia i długiego życia z cennym darem wytrwania w
468

89.5 Page 885

▲back to top
dobrym. Proszę pozdrowić wszystkich ode mnie i polecić modlitwom. Mam zamiar
udać się w podróż do Rzymu, w styczniu nadchodzącym i spodziewam się zatrzymać
się jakiś czas we Florencji.
Obbl. mo servitore
Ksiądz Jan Bosko
Turyn, 20.12.1873 r.
W wigilię Bożego Narodzenia pisał do hrabiny Callori:
Mia buona Mamma!
Nie mogę złożyć życzeń z okazji Bożego Narodzenie w Turynie, posyłam, więc
tego Aniołka z Dzieciątkiem Jezus, by raczyło jej pobłogosławić. Dzisiaj jedna
z trzech Mszy św. będzie na jej intencję. Jeśli ma, jakie zlecenie do Ojca św.
w nadchodzący poniedziałek wyjeżdżam do Rzymu. Wszelkich łask Bożych dla niej
i całej Rodziny
Turyn, 24.12.1873 r.
Aff. mo figlio discolo
Ksiądz Jan Bosko
Z Rzymu otrzymywał serdeczne podziękowania za szczególne modlitwy
zanoszone w czasie Nowenny do Bożego Narodzenia:
Pregiat. mo Sig. Don Bosco!
Nie mija się to z prawdą, co piszę w liście, że moje zdrowie nie jest na tyle
dobre, jakbym pragnął, by móc wywiązywać się należycie z tylu obowiązków, jakie na
mnie ciążą. Dlatego przyjąłem z wdzięcznością modlitwy, jakie zanosił do Boga wraz
z swoimi wychowankami w mojej intencji, w czasie Nowenny do Bożego Narodzenia.
Wyrażam całym sercem swą wdzięczność za tyle życzliwości etc.
Rzym, 26.12.1873 r.
Servo ed amico G. B. Antonelli
469

89.6 Page 886

▲back to top
Również monsignore Sbarretti, substytut św. Kongregacji Biskupów
i Zakonników dziękował mu za „życzenia pomyślności” nadesłane, obiecując, że nie
omieszkałby stosownie do okoliczności, przyczynić się „do poparcia jego słusznych
pragnień”. Widocznie Ksiądz Bosko polecał mu się o ułatwienie definitywnego
zatwierdzenia Ustaw.
I tak święty, wraz z księdzem Berto ponownie wybierał się do Rzymu, dnia 29
grudnia.
W międzyczasie nadeszły do Oratorium pełne oddania, synowskie życzenia dla
Księdza Bosko, od współbraci i wychowanków z Lanzo na rok 1874. Ksiądz Lemoyne
na czele adresu życzeniowego podpisanego przez współbraci, pisał: „Spragniony
twego Ojcze błogosławieństwa i twej wizyty, proszę o radę na piśmie, by nadchodzący
Nowy Rok był dla nas pomyślny”.
A ksiądz Lasagna, profesor 4 i 5 klasy gimnazjalnej dodawał na arkuszu
podpisanym przez uczniów następujące oświadczenie:
Uczniowie czwartej i piątej klasy gimnazjalnej kolegium w Lanzo, mając wśród
najdroższych swemu sercu osób, ich wspólnego Ojca Księdza Jana Bosko, nie mogąc
osobiście, przesyłają, wraz z podpisami, najlepsze życzenia na rok 1874 i na całe
życie, oby jak najdłuższe, dla ich zbawienia i na chwałę zatroskanego Kościoła
świętego.
Do dyrektora i wychowanków w Lanzo miał Ksiądz Bosko napisać swój
pierwszy list z Rzymu!
470

89.7 Page 887

▲back to top
X.
WIZJA PRZYSZLOSCI – 1874 r.
1. Z pobytu W Rzymie; 2. Z powrotem; 3. Dla ustalenia regularnej obserwancji;
4. Pole apostolstwa misyjnego; 5. Po raz ostatni u św. Ignacego na rekolekcjach;
6. Ustawiczna opozycja; 7. Prośby o nowe fundacje; 8. Z Argentyny; 9. Trzecia
Rodzina zakonna; 10. W jesieni; 11. Synowie Maryi Wspomożycielki; 12. Myśl
o śmierci; 13. W Nizza Marittima; 14. Inne wspomnienia.
W Katalogu Zgromadzenia Salezjańskiego z roku 1874 czyta się nazwiska 42
profesów wieczystych, 106 profesów trzyletnich i 103 nowicjuszów. Wśród
wszystkich 251 członków Zgromadzenia było 49 kapłanów, w tej liczbie 30 profesów
wieczystych i 3 nowicjuszów; 104 kleryków: 3 profesów wieczystych, 61 trzyletnich
i 40 nowicjuszów! 62 koadiutorów: 9 profesów wieczystych; 28 trzyletnich i 25
nowicjuszów; 36 zwykłych studentów: 1 profes trzyletni i 35 nowicjuszy.
Rok 1874 pisał nasz ukochany Ojciec wewnątrz Katalogu z 1873 roku, jako
wstęp do biografii różnych zmarłych Współbraci, pozostanie dla nas, Najdrożsi
Synowie, pamiętny. Jego Świątobliwość, po udzieleniu nam wielu doniosłych
przywilejów, pod datą 3 kwietnia, raczył zatwierdzić ostatecznie nasze pokorne
Zgromadzenie. Jak z jednej strony to chwalebne zdarzenie napełniło nas wszystkich
prawdziwą radością, to z drugiej strony zasmucił nas cały szereg zdarzeń. Mianowicie
dnia 13 tego samego miesiąca, Pan Bóg powołał do siebie księdza Provera, potem
księdza Pestarino, następnie kleryka Ghione i księdza Cagliero Józefa i to w przeciągu
czterech miesięcy. W tych naszych drogich współbraciach straciliśmy czterech
pracowników ewangelicznych, wszystkich profesów wieczystych, gorąco
przywiązanych do Zgromadzenia, wiernie zachowujących nasze Ustawy, gorliwie
zabiegających o chwałę Bożą.
471

89.8 Page 888

▲back to top
Nic więc dziwnego, że tę stratę odczuło boleśnie nasze Zgromadzenie. Lecz
Bóg, będący Dobrocią nieskończoną, który zna rzeczy mogące wyjść na naszą większą
korzyść, uznał ich godnych powołać do siebie. Można o nich powiedzieć, że żyli przez
czas krótki, lecz zdziałali wiele, tak jakby przeżyli czasu wiele: „Brevi vivens tempore
explevit tempora multa”. Dlatego mamy uzasadnioną nadzieję wierzyć, że ci
Współbracia przestając pracować z nami na ziemi, stali się naszymi opiekunami
i orędownikami u Boga w Niebie.
Rok 1874 był, więc naprawdę pamiętny dla naszego Zgromadzenia, nie tyle ze
względu na definitywne jego zatwierdzenie, lecz i przez niezmordowane starania
naszego Założyciela rozszerzenia go również na zewnątrz i zdobycia nowych
członków i współpracowników w każdej dziedzinie i tak spełnienia obszernego
apostolatu dla większej chwały Bożej i zbawienia dusz.
Już od roku l871 zapytywał Ojca Św. czy uważałby za stosowne otworzyć
nowe domy we Włoszech, Szwajcarii, Indii, w Algierii, Egipcie lub Kalifornii, skąd
otrzymał już naglące prośby o przysłanie salezjanów. A Pius IX odpowiedział mu: Na
razie myślcie o należytym ustabilizowaniu się we Włoszech. Kiedy przyjdzie czas
wysłania waszych członków gdzie indziej, to wam powiem.
To te natychmiast po zatwierdzeniu Pobożnego Towarzystwa, Ojciec św.,
polecił mu rozszerzyć pole działania, gdzie by uznał za stosowne.
1. Z pobytu w Rzymie
On tymczasem, w ciągu kilkumiesięcznego pobytu w Rzymie, mając na widoku
otwarcie domu filialnego przy Stolicy świętej, powrócić do starań, by otrzymać
kościół św. Całunu, będący pod opieką domu Savoia, dokąd się udawał często ze Mszą
św. Kościół ten był pod zarządem księdza kanonika Grosset Moucheta z Pinerolo, jego
wielkiego przyjaciela. Komandor Jan Visone, minister dworu królewskiego, przyrzekł
poprzeć jego starania u króla, by oddano ten kościół pod opiekę salezjanom, a Ksiądz
Bosko wystosował oficjalną prośbę:
472

89.9 Page 889

▲back to top
Eccellenza!
Ksiądz Jan Bosko pragnąc czynić dobrze dla bliźnich, a zwłaszcza dla
młodzieży narażonej na niebezpieczeństwa, przedkłada z należnym szacunkiem swój
pogląd odnośnie do kościoła św. Całunu, wzniesionego w tymże mieście Rzymie.
Od roku 1597 niektóre pobożne osoby, pod wpływem chrześcijańskiej
pobożności i czci, za zgodą Stolicy Apostolskiej, dały początek Stowarzyszeniu,
względnie Bractwu, mającemu za cel główny zajmowanie się wychowaniem
moralnym chłopców, odwiedzanie chorych i więźniów oraz innymi podobnymi
dziełami miłosięrdzia: Juvenes in via salutis dirigendi, infirmos et carceratos visitandi
et alia charitatis opera exercendi jak głoszą tablice fundacyjne.
Otóż to Pobożne Stowarzyszenie odpowiadało chwalebnie zakreślonemu sobie
celowi przez przeszło dwieście lat, aż skutkiem zamieszek politycznych, jakie
nastąpiły na początku bieżącego wieku, posiadanie i zarząd tego kościoła wraz
z ciążącymi obowiązkami, przeszedł w inne ręce.(1805 r.).
Po szeregu zmianach (w roku 1837), ten kościół grożący ruiną, Papież pozwolił
posłowi sardyńskiemu rezydującemu w Rzymie, zamknąć, wstrzymane zostały
wydatki na cele kultu oraz na fundusz restauracji świątyni (1858 r.). W ciągu tego
czasu, około 12 lat, pobożne legaty przywiązane do kościoła, spełniano w pobliskim
kościele św. Andrzeja della Valle. Dnia 16 grudnia 1871 roku, na ogólne życzenie
kościół ten został rekonsekrowany i otwarty dla kultu publicznego, pod zarządem
uczonego, świątobliwego kapłana, księdza kanonika Józefa Crosset Moucheta.
Oprócz tej daty historycznej wypadnie zaznaczyć, że w roku 1869 za zgodą
Stolicy św. petent zaproponował hrabiemu Menabrea, ówczesnemu ministrowi spraw
zagranicznych, współpracę z projektowaną odnową, by kościół był jak najprędzej
otwarty dla publicznego kultu. Nie doszło to jednak wówczas do skutku.
Obecnie, gdy pobożna fundacja św. Prześcieradła znajduje się w normalnym
stanie, petent ponawia swoją propozycję prosząc WE, by raczył zgodzić się, by po
rozwiązaniu pobożnego Bractwa św. Prześcieradła, mającego za cel współdziałanie na
korzyść ubogiej młodzieży oraz innych dzieł miłosierdzia, w miejsce jego weszło
Pobożne Stowarzyszenie św. Franciszka Salezego, jako stowarzyszenie cywilne z tym
samym celem.
473

89.10 Page 890

▲back to top
To Stowarzyszenie oprócz zajmowania się bezpośrednio chłopcami ubogimi
i narażonymi na niebezpieczeństwo, podjęłoby się obowiązku regularnej obsługi
kościoła, utrzymywania schludności, naprawek i wszelkich ciężarów związanych
z wykonywaniem i splendorem św. Obrzędów.
W przekonaniu, że WE raczy poprzeć łaskawie tę pokorną propozycję, która
zmierza do ufundowania w mieście Rzymie zakładu piemonckiego, mam zaszczyt
kreślić się etc.
Rzym, 17.01.1874
Umile esponente
Ksiądz Jan Bosko
W parę dni potem minister odpisał, że sprawę powyższą traktuje się
przychylnie. Pomimo tego, w parę miesięcy potem, 27 lutego, potwierdziwszy, że król
oraz minister Vigliani zatwierdzili tę cesję, pokazał mu artykuł z Popolo Romano,
w którym pisano, iż zebrała się kongregacja kardynalska w sprawie otwarcia
w Rzymie Zakładu Księdza Bosko, podobnego jak w Turynie, że Ojciec św. był
zadowolony oraz kardynałowie, lecz kler francuski nie był za tym! Także Vigliani
kiwając głową powtarzał: Obecnie znosi się zakony a tymczasem rząd zaprzeczałby
samemu sobie, gdyby przykładał się do założenia w Rzymie nowego zgromadzenia
zakonnego.
Ależ to nie jest zakon ścisły, oponował Ksiądz Bosko, to jest stowarzyszenie
świeckie!
W każdym razie, pertraktacje spełzły na niczym. Ksiądz Bosko zaś więcej nie
nalegał, ponieważ widział, że przyjęcia obsługi kościoła starożytnej legacji książąt
sabaudzkich przy Stolicy świętej, który po roku 1870 był kościołem prywatnym
Dworu królewskiego Włoch, byłoby poczytane przez, wielu jako akt pochlebstwa
względem rządu włoskiego.
Lecz nie porzucił myśli otwarcia zakładu w Rzymie i skierował wzrok na
kościół św. Jana della Pigna, obok kościoła NMP della Minerva (gdzie od roku 1902
ma swą siedzibę nasza Prokuratura Generalna) i wszczął starania u kardynała Patrizi,
który okazał się życzliwy temu projektowi. W jesieni, więc ponawiał swą prośbę na
piśmie:
474

90 Pages 891-900

▲back to top

90.1 Page 891

▲back to top
Eminenza Reverendissima!
Proszę uprzejmie WE, by mi pozwolił poruszyć ponownie dawny projekt mój
odnośnie do kościoła św. Jana della Pigna. WE raczył oświadczyć mi, że z jego strony
nie napotkam żadnych trudności na administrowanie i pełnienie funkcji religijnych
w tym kościele przez Zgromadzenie Salezjańskie, któremu okazał tyle dowodów swej
życzliwości.
Podobną przychylność okazał nam Ojciec św. Również monsignore Vitelleschi
skłania się, ku temu, okazując się zawsze życzliwym względem naszego
Zgromadzenia. Lecz ostatnie wydarzania skomplikowały i wpłynęły na zawieszenie
decyzji. Obecnie zależałoby mi na tym, by można przyjść do przychylnej konkluzji,
dlatego, że mamy wielką potrzebę, by niektórzy z naszych członków mogli rezydować
w Rzymie. Na taki cel proponowano mi kościół niemiecki, lecz niewiele danych
przemawia za tym. Raczej stosowniejszy pod każdym względem byłby kościół św.
Jana della Pigna i dlatego polecam się pokornie wypróbowanej życzliwości WE.
Ktoś mógłby uczynić zarzut, że zagrożone jest istnienie stowarzyszeń
religijnych, które zaczęto konfiskować. To prawda. Lecz jeżeli kościół funkcjonuje
dobrze, a budynki są zamieszkane, to rzeczy znajdują się w lepszym stanie, niż gdyby
wszystko stało pustką. Można, by liczyć na jakieś względy od władz publicznych,
przynajmniej za życia dyrektorów.
Wyraziłem swoje życzenie; zdaję się całkowicie na jego życzliwość, gotów
przyjąć wszelką radę, jakiej nam raczy udzielić WE Mam zaszczyt kreślić się etc.
Obbl. mo servitore
Turyn, 28.09.1874 r.
Ksiądz Jan Bosko
Kardynał Wikariusz odpisywał mu, że na razie nie byłoby to stosowne, gdyż
wyszłoby na szkodę rektora kościoła, a może, by naraziło na szwank konfraternię:
Molto Reverendo Signore!
Szczera życzliwość i poparcie dla założenia domu salezjańskiego
w Rzymie trwają nadal, zarówno we mnie samym, jak w monsignorze Vitelleschim,
475

90.2 Page 892

▲back to top
lecz trudności, w tej chwili niepokonalne, radzą odłożyć sprawę do czasów
spokojniejszych.
Dotychczas stowarzyszeń nie dotknęły dekrety rządowe, zwłaszcza te,
istniejące przy kościele della Pigna, mające za cel miłosierdzie. Lecz gdyby kościół
z przyległym budynkiem został oddany zgromadzeniu zakonnemu, mogłoby zajść
ryzyko, że pod tym tytułem robi się uszczerbek Konfraterni. Nie można również
pominąć, jak wspomniałem, rektora kościoła, którego interes osobisty nie mało by na
tym ucierpiał, gdyby musiał opuścić swą siedzibę, a w obecnej sytuacji nie byłoby
rzeczą łatwą znaleźć mu inne mieszkanie. Dla tych powodów, zdaniem naszym, należy
odłożyć do lepszych czasów załatwienie tej sprawy. Taka jest odpowiedź nasza na
jego cenne pismo z dnia 28 września br. Pozostaje mi etc.
Aff.mo servitore
Rzym, 09.10.1874 r.
P. Kard. Patrizi
Ksiądz Bosko zdecydowany przystąpić do budowy kościoła św. Jana
Ewangelisty w Turynie, po uzyskaniu skrawka terenu zakwestionowanego przez
protestanta Henryka Morglia, zwrócił się do ministra dworu królewskiego z prośbą
o zapomogę:
Eccellenza!
Jedna z najludniejszych dzielnic miasta Turynu jest położona między Placem
Broni a rzeką Po. Na tej blisko trzykilometrowej przestrzeni ani kościoła, ani szkoły
publicznej, natomiast widzi się tu młodzież wałęsającą się bezczynnie, która nieraz
daje powód do interwencji władz bezpieczeństwa i trafia do więzienia.
Postarałem się na tym terenie otworzyć Oratorium z placem przyległym
i szkołą dla najbiedniejszych. Z uwagi na regulację ulicy św. Piusa V, zajęto mi plac
i rozdzielono szkołę od kaplicy. Wówczas właściciel przeznaczył to miejsce na inny
cel. Pragnąc zaradzić tej pilnej potrzebie zakupiłem działkę gruntu między ulicami
Magdaleny Krystyny a wspomnianą ulicą św. Piusa V, z wylotem na Aleję Królewską.
Wspomniany teren byłby przeznaczony na wzniesienie kościoła i szkoły
hospicjum dla najbiedniejszych, dla około czterystu młodzieży.
476

90.3 Page 893

▲back to top
Przez to odciążyłoby się wydatnie Oratorium św. Franciszka Salezego, zbyt
przepełnionego sierotami, gdyż z dnia na dzień zwiększa się ilość podań o przyjęcie.
Nie zabiorę się do zaplanowanej imprezy, zwróciłem się do Ekonomatu
Generalnego, by otrzymać na to subwencję. Od ekonoma generalnego, pana
komandora Realis, doznałem życzliwego przyjęcia i obiecano mi subwencję, którą
udzieli się, gdy wszczęte zostaną prace budowlane. Prace mają rozpocząć się obecnie,
gdyż plany zostały przygotowane: kościół, budynek szkolny i hospicjum mieściłyby
się od frontu przy Al. Królewskiej. Zatrzymany dotąd w Rzymie z powodu swych
obowiązków, zwracam się obecnie z pokorną prośbą do WE, by zechciał przyjść
z pomocą w budowie dzieła skierowanego całkowicie dla użyteczności publicznej,
zwłaszcza dla synów ludu i udzielić mi możliwie największej pomocy, którą w tych
wyjątkowych okolicznościach uzna za stosowną. Pełen ufności etc.
Umile esponente
Ksiądz Jan Bosko
Rzym, 05.02.1874 r.
Ze względu na dotychczas zawieszone prace i ta prośba nie miała na razie
skutku.
Wśród wielu szczegółów, ksiądz Berto towarzysząc Księdzu Bosko w Rzymie
odnotowywał pewne rzeczy, które pomagają lepiej poznać ducha św. Założyciela.
Nic nie uszło uwagi pilnego obserwatora, jakim był Ksiądz Bosko, co działo się
tu i tam dodatniego lub ujemnego.
Otóż pewnego razu, opowiada ks. Berto, gdy towarzyszyłem Księdzu Bosko na
ulicy Montanara, spytał mnie:
Czy wiesz, o czym myślałem przed chwilą?
Skąd mogę wiedzieć! ...
Myślałem o tym, że widząc tyle nieporządków w Rzymie, narażam się na
niebezpieczeństwo utraty wiary.
Na mnie sprawia to efekt przeciwny. Ponieważ widzę, że pomimo tylu
nieporządków religia utrzymuje się niezmiennie, mam w tym dowód na jej boskość.
Nadto te pomniki spotykane na każdym kroku utwierdzają mnie coraz bardziej
w wierze.
477

90.4 Page 894

▲back to top
Tak, odrzekł Ksiądz Bosko, religia jest boska, lecz posługują się nią ludzie,
z których wielu jest prawdziwymi „synami Adama”.
Być może, że Ksiądz Bosko postawił mi to pytanie, by mnie wybadać, czy nie
gorszę się dowiadując się, widząc, kontaktując się z niektórymi ludzkimi słabościami,
współzawodnictwem, zawiścią, intrygami, które nieraz zachodzą wśród zakonników
i mają miejsce w samym Watykanie.
Ukochany nasz Ojciec, zawsze tak pełen dobroci w osądzaniu postępowania
bliźnich, gdy opowiadano o jakimś wielkim skandalu lub nieuporządkowaniu, nawet
wśród osób cnotliwych, mawiał:
„Cóż chcesz? I oni są synami Adama!”
I traktował wszystkich dobrze, nawet tych, co mu się sprzeciwiali.
Pewnego razu doszedłszy do zakrętu ulicy del Tritone, zastał cały chodnik
zajęty przez gromadę wyrostków, o dzikim i pogardliwym spojrzeniu, tak, iż nie
zdołałby przejść tamtędy spokojnie. Co robi? Znalazłszy się w pobliżu nich,
uśmiechnięty, zdjął kapelusz i ukłonił się: ci zaś zaskoczeniu i upokorzeni tym aktem
zrobili mu drogę, okazując wielki szacunek.
Poświęcał każdą chwilę Panu Bogu na chwałę i zbawienie dusz. Nieraz
słyszano, jak wołał:
Potrzebuję pomocy wszystkich, celem przezwyciężenia trudności, a nie
wywoływanie ich. Pragnąłbym, by nie tyle patrzono na osobę Księdza Bosko, lecz na
korzyść św. religii i dusz, gdyż pracuje dla Kościoła.
Nie tracił nigdy odwagi z powodu nieoczekiwanej trudności lub jakiegoś
niepowodzenia.
Nieraz, notował ksiądz Berto, będąc świadkiem, jak ustawicznie powracał do
tych samych osób, by otrzymać jakąś łaskę, załatwić interes na korzyść osób
prywatnych lub samego Kościoła, bądź też pukał o wsparcie, nie mogłem
powstrzymać się od uwagi:
Och biedny Ksiądz Bosko! Gdyby wiedziano lub dowiedziano się
w Oratorium, ile on musi się namozolić, by uzyskać jakąś pomoc, załatwić, jaką
sprawę na korzyść swych synów!
478

90.5 Page 895

▲back to top
A Ksiądz Bosko odpowiadał na to: „Wszystko dla zbawienia biednej duszy
mojej!, dla zbawienia naszej biednej duszy trzeba być gotowym na wszystko!”.
Nic, naprawdę, nie zdołało mu odebrać ustawicznej pogody.
Monsignore Manacorda siedząc z nim przy stole w domu Stefana Colonny,
spedycyjnego apostolskiego wraz z wielu innymi gośćmi, próbował pewnego razu
wyprowadzić go z równowagi, naprzykrzając mu się, wymyślając, sprzeciwiając się na
wszelki sposób, a chcą dopiąć swego nie szczędził mu ironicznych tytułów. On zaś
zawsze uśmiechnięty, żartobliwy, tłumacząc się lub milcząc umiał tak delikatnie
bronić się, że wyprowadził z równowagi dzielnego monsignora, który żywił względem
niego cześć osobliwą.
To był jego sposób przezwyciężania wszelkich trudności: znosić spokojnie
jakiekolwiek upokorzenie!
Pan Bóg był zawsze ze swoim sługą. Wspomnieliśmy o różnych łaskach
otrzymanych dzięki jego błogosławieństwu; o jednej z nich zaświadczył ksiądz Berto
w Procesie Informacyjnym.
W roku 1874 będąc w Rzymie ze Sługą Bożym, było to dnia 16 lutego, około
godziny 5 po południu, towarzyszyłem mu do willi Ludovisi, gdy koło kościoła
Kapucynów przechodził pewien pan, który ukłoniwszy się Księdzu Bosko szedł dalej.
Lecz widząc, z jaką grzecznością on uchylił swego kapelusza, wrócił się dziękując
i powiedział, że w roku 1867, gdy Ksiądz Bosko znajdował się w gościnie u hrabiego
Vimercati, zaprowadzono go tam, by otrzymał od Świętego błogosławieństwo.
Byłem wówczas, dodawał w szale nerwowym, lecz przypominam sobie, że gdy
mnie zaprowadzono do niego, odezwał się do mnie, bym się niczego nie lękał, gdyż
będę uzdrowiony.
I rzeczywiście od tego czasu jestem kompletnie zdrowy. Widziałem nieraz
Księdza Bosko na ulicach w Rzymie, lecz nie miałem odwagi się zbliżyć.
Wielki był podziw i cześć ogólna, z jaką się do Niego odnoszono.
Dnia 8 stycznia, pisze ksiądz Berto, Monsignore Fratejacci zaprowadził nas do
Akademii Arcadis, gdzie widziałem dziedziniec, a nawet klasy usłane gałązkami mirtu
479

90.6 Page 896

▲back to top
i wawrzynu. Gdyśmy weszli do wnętrza, znaleźliśmy się w obszernej auli obwieszonej
drogocennymi obrazami, między którymi naczelne miejsce zajmował portret Piusa IX.
Zaśpiewano pastorałkę, natchnioną boskim czarem, wykonaną przez dwa wspaniałe
kontralty, na głosy żeńskie, z potężnym basem i tenorem, z towarzyszeniem fortepianu
i skrzypiec. Na fortepianie grał organista Bazyliki Watykańskiej. Recytowano utwory
prozaiczne i poetyckie, w różnej metryce, po łacinie, po włosku, po francusku, po
hiszpańsku, po niemiecku, po grecku itp.
Dyrektor L’Osserwatore Romano, obecny na Sali, przybył powitać Księdza Bosko
podając swój adres i prosząc o nasz. Również markiz Bawiera. Inni dostojnicy
i monsignorowie także pozdrawiali Księdza Bosko, między innymi Dyrektor
Akademii Arkadyjskiej. Monsignore Fratejacci przyrzekł mi wysłać dyplomy
przyjęcia Księdza Bosko, księdza Francesia i księdza Cagliero na członków Akademii.
Ksiądz Bosko był już zaliczany w poczet „Członków tej starożytnej republiki
literackiej” w październiku roku poprzedniego; a dnia 15 lutego 1874 r. ponownie
przesłano mu dyplom w formie bardziej eleganckiej, pod datą 14 lutego.
12 października otrzymał go również ksiądz Rua. Dwudziestu innych salezjanów
i dwaj przyjaciele Księdza Bosko otrzymali ten sam zaszczyt, jak zanotował ksiądz
Berto, nie mówiąc, w którym dniu.
Monsignore Fratejacci, pod datą 14 kwietnia, pisał do Księdza Bosko:
Będąc w łóżku wczoraj i dzisiaj nie mogłem złożyć mu wizyty, jakbym gorąco
tego pragnął, również i z tego powodu, że bliska jest jego rozłąka z nami. Postarałem
się jednak w inny sposób uzupełnić brak mojej wizyty pisząc wczoraj
i dziś dwa adresy skierowane, jeden do Księdza Bosko, drugi do Kleone Kassiopeo,
a prócz tego kopię mego „Carmen” już słyszanego przezeń na posiedzeniu Akademii.
Dedykuję mu tę moją pracę i proszę o przyjęcie jej ze zwykłą sobie dobrocią. Wie
Ksiądz dobrze, w jakim nastroju ducha, w jakich okolicznościach i momentach ten
utwór został napisany! Stąd niech wybaczy mi wszelkie błędy, które znajdzie w tych
wierszach mając dla mnie wyrozumienie. Zdrowie moje jest mocno nadwątlone.
Niech się dzieje, co chce, odwagi, lecz przyjmuję to z rezygnacją na wolę Bożą
zdając się na pomoc Jego św. Łaski, lecz proszę nie zapominać o mnie w swych
modlitwach oraz modlitwach jego drogich chłopców!
480

90.7 Page 897

▲back to top
Z całego serca cieszę się raz jeszcze z zatwierdzenia definitywnego jego św.
Instytucji i mam pewną nadzieję, że przyniesie ono niezmiernie dużo dobra, tak dla
społeczeństwa, jak dla Kościoła św. Na despekt szatanowi i jego wielu poplecznikom,
których ma na świecie, a których nie brak i w Turynie. Jeszcze jeden więcej dowód na
to, że Bóg jest silniejszy niż szatan.
W Archiwum posiadamy „Carmen” ku uczczeniu 600 - lecia śmierci św.
Tomasza z Akwinu, przypadającej w tym roku, lecz ograniczamy się do powtórzenia
napisów łacińskich: pierwszy adresowany do Księdza Bosko w dołączeniu do
„Carmen”; drugi z okazji zatwierdzenia Pobożnego Towarzystwa, dedykowany
Kleone Kassiopeo, widocznie przez przeoczenie, gdyż imię nadane Księdzu Bosko
w Arkadii brzmiało na dwóch dyplomach: Klistene Kassiopeo.
Pewne jest, że Ksiądz Bosko nosił się z myślą utworzenia również
w Turynie kolonii Arkadii i dlatego musiał się interesować i zabiegać, pod wpływem
i poparciem monsignora Fratejacci, o przyjęcie wielu swych współbraci do Akademii.
Monsignore pod datą 31 maja pisał mu: Trzy listy, to potrójny dług dla mnie!
Pierwszy pisany dnia 8 maja, przez Księdza Bosko; drugi, z 14 pisany przez księdza
Berto i ostatni, z 16 od księdza profesora Celestyna Durando.
Muszę najpierw podziękować za tyle serdecznych wyrazów, przez które raczył
mi dać poznać swe szczere usposobienie względem mnie. Mogę zapewnić, że jego list
sprawił mi wielką radość i przyjemność. Musiałem przebyć kryzys choroby bardzo
przykrej i niebezpiecznej, która mnie dotknęła ubiegłej wiosny z wiadomej przyczyny,
kiedy mi podsunięto jakieś bardzo gorzkie pigułki. W takim stanie rzeczy
prawdziwym pokrzepieniem były zwrócone do mnie jego słowa w tym momencie i od
tej chwili żywię do niego wielką cześć i wyrażam mu szczerą wdzięczność, która
trwać będzie na zawsze. Ten list natchniony miłością właściwą Księdzu Bosko, której
źródłem ołtarz, podsycany prawdziwą i szlachetną przyjaźnią, był mi cudownie
krzepiącym słowem, pobudzającym siły żywotne konia ciągnącego ciężki wóz pod
górę. Wtedy zachęcający głos jego woźnicy zmniejsza mu ciężar ciągniętego wozu,
tak jakby przyszły mu zdwojone siły, tak, iż szczęśliwie zdoła wspiąć się na szczyty
górskie, wabiony słowem swego jeźdźca. Hoc primum.
W sprawie kolonii Arkadii, którą miałby zamiar ufundować w Turynie,
informowałem się u swego kolegi monsignora Ciccolini, kustosza generalnego
481

90.8 Page 898

▲back to top
Arkadii. Zamiar jego jest rozważany przychylnie i będzie wnet uskuteczniony. Nie
chodzi o stworzenie, lecz ocalenie ab interitu Kolonii, która już istniała w jego sławnej
ojczyźnie. Arkadia liczyła, bowiem przeszło 160 kolonii, wśród których pierwszą była
kolonia w Turynie. Najazd francuski zniszczył wszystko. Tylko dwie lub trzy kolonie
odżyły na prowincji po przywróceniu panowania papieskiego. Zresztą jego pragnienie,
jako obywatela turyńskiego, męża nauki i założyciela Oratorium, jest jak najbardziej
uprawnione i godne pochwały. Naśladuje przykład tylu świętych i uczonych mnichów,
którzy ustanowili kolonie arkadyjskie po swych klasztorach; wśród nich tylu
najnowszych założycieli pijarów, somasków. Zgromadzenie MB w Campitelli, którzy
popierali kolonie arkadyjskie wśród swych zakładów. Sam również kameduła,
kardynał Zurla, wikariusz Rzymu, jako spadkobierca tradycji monastycznych, założył
sam w Rzymie, to jest w seminarium rzymskim, kolonię arkadyjską. Przesyłam mu tę
wiadomość, gdyby się spotkał z nieprzychylnym nastawieniem ze strony niejakiego
Mr. Arystracha (arcybiskup Gastaldi), by miał broń w ręku obosieczną.
Ciccolini przegląda obecnie księgi archiwalne Arkadii, by mieć przed oczyma
wszelkie poprzednie stosunki z byłą kolonią w Turynie. Skoro otrzymam rezultaty
tych poszukiwań, zakomunikuję je Przewielebnemu Księdzu. Następnie, za zgodą
członków projekt zostanie przedłożony zarządowi Arkadii, a kolonia w Turynie stanie
się wnet faktem, który przyniesie mu zaszczyt i ułatwi wykorzystanie literatury,
śpiewu, muzyki, poezji na korzyść religii, co zawsze jest jej głównym celem.
Napiszę mu w innych listach, co dotyczyć będzie tej jego kolonii, dopóki nie
zostanie ustanowiona, et de hoc satis...
Nadmieniam jeszcze o jednej rzeczy, mianowicie wczoraj miałem miłą wizytę
pułkownika Monti wraz z żoną p. Eurozją. Rozmawialiśmy może ze trzy godziny.
Zwiedzili mój ogródek, kaplicę, paramenta, dom. Agnieszka sprezentowała bukiecik
dla pani Eurozji. Mówiło się wiele o Księdzu Bosko i o owej Ekscelencji znanej pani
Eurozji.
Lecz nie było dalszych w tym kierunku starań.
482

90.9 Page 899

▲back to top
2. Z powrotem
Powracającemu triumfalnie z Rzymu Ojcu, po uzyskaniu definitywnego
zatwierdzenia Ustaw Salezjańskich, synowie i młodzież zgotowali entuzjastyczne
powitanie. Wyrazem tego była oda, napisana przez księdza Lemoyne.
Przy końcu dźwięczy w niej nuta wywołana, jak zobaczymy, inną poezją,
wydrukowana jednocześnie.
W owych dniach Święty udał się do Beinasco, pobliskiej wioski obok Turynu,
położonej przy drodze prowadzącej do Orbassano, gdzie proboszczem był ksiądz
Antoni Balladore, były jego kolega z seminarium w Chieri, pozostający z nim
w zażyłej przyjaźni. Ksiądz Bosko uzyskał w Rzymie osobne błogosławieństwo
z odpustem zupełnym dla jego parafian, a Ojciec św. upoważnił do udzielenia go jemu
samemu w dniu, w którym przystąpią do Spowiedzi i Komunii św.
Nie znamy daty, kiedy to miało miejsce, lecz pozostała kopia entuzjastycznej
ody łacińskiej wydrukowanej z tej okazji, za pozwoleniem władzy kościelnej, w której
Święty przyrównany został do Mojżesza wstępującego na górę Synaj, by otrzymać od
Wikariusza Jezusa Chrystusa wielorakie błogosławieństwa.
A oto inny dokument, który należy przeczytać uważnie.
W Rzymie Ksiądz Bosko miał kilka wizyt pułkownika Monti i jego żony
Eurozji i dla nich postarał się o pobłogosławienie przez Ojca św. ze specjalnymi
odpustami krucyfiksu, prawdopodobnie należącego do zmarłego kanonika Golzio,
brata pani Eurozji. Nie mogąc z powodu nawału zajęć wręczyć go im osobiście,
powiadamiał o tym pułkownika dodając dyskretnie wiadomości o zdrowiu
arcybiskupa Gastaldiego, względem, którego uzyskał tyle, że z ich strony ustał
całkowicie spór o spadek, choć nadal ze szpalt prasy antyklerykalnej nie schodziła ta
nieprzyjemna sprawa:
Carissimo Sig. Commendatore!
Choć nieco spóźniony, chcę jednak spełnić swój obowiązek i odpisać na jego
cenny list. Przyspieszyłem swój wyjazd z Rzymu próbując może po raz ostatni
zobaczyć jednego ze swych ukochanych synów, księdza Proverę. Niestety za późno!
Przybyłem po jego pogrzebie. Tak Panu Bogu się spodobało i niech się dzieje Jego
483

90.10 Page 900

▲back to top
wola. Pozostała po nim wielka próżnia i obecnie studiuję nad tym jak go zastąpić
możliwie najlepiej. Wszystkie sprawy dotyczące naszego Zgromadzenia zostały
ukończone pomyślnie. Spotkałem się z życzliwością wszystkich, lecz szczególnie
Ojciec św. okazał się dla mnie najlepszym ojcem. Przywiozłem ze sobą znany
krucyfiks. Został on ubogacony wszystkimi odpustami, jakich się pragnęło. Jeśli uzna
za stosowne, poślę go do Rzymu pod jego adresem, a względnie doręczę go osobiście,
gdy powrócę do naszej stolicy. Rozmawiałem z naszym arcybiskupem, którego
zastałem w dobrej formie, lecz w położeniu bardzo przykrym. Od dłuższego czasu,
mówił, nie może się pokazać na mieście, gdyż zewsząd wskazują go palcami i urągają,
a więc mniej przechadzek. Jego kazania, które przedtem ściągały tłumy ludzi, obecnie
cieszą się średnim posłuchem. Można by na to znaleźć lekarstwo, lecz niestety chory
odmawia przyjęcia lekarza i leków.
Z treści jego listów wynika, że zdrowie Szanownego Pana stale się polepsza
i o to się modlimy z naszymi chłopcami. Wśród wielu spraw, z przyjazdem swym
doznałem wielkiej pociechy. Zebrali się tu dyrektorzy wszystkich szesnastu domów
naszych i po omówieniu spraw bieżących mogłem się przekonać, że karność
w domach pozostała na tym samym poziomie, jak przed moim wyjazdem do Rzymu.
Niech Bóg pobłogosławi go etc.
Turyn, 24.04.1874 r.
Aff. mo servitore
Ksiądz Jan Bosko
Któż nie dozna podziwu na widok tak wielkodusznej delikatności Świętego, by
zapomnieć o poprzednich nieporozumieniach?
W owych miesiącach księgarnia Oratorium wydała piękny obrazek kolorowy
z podobizną księdza Borela oraz reprodukcję pewnej fotografii, a w Unita Cattolica,
z dnia 5 kwietnia czytało się: „Któż nie pamięta w naszym mieście księdza Borela,
owego świątobliwego kapłana, który poświęcał się z posługą do więzień, zakładów
i misji ludowych dla zbawienia dusz? Pamięć o nim przetrwa wśród nas,
a woń jego cnót, zwłaszcza gorliwości apostolskiej, prostoty, jowialnej uprzejmości,
pozostawi długotrwały ślad po sobie, jako wzór dla kapłanów i zbudowanie dla ludu
chrześcijańskiego. Była to słuszna myśl kapłanów z Oratorium św. Franciszka
484

91 Pages 901-910

▲back to top

91.1 Page 901

▲back to top
Salezego w Turynie, odtworzenia jego podobizny na fotografii, zdjętej bezpośrednio
po jego śmierci, która utrwaliłaby wiernie rysy jego twarzy, nacechowanej blaskiem
świętości. Pod fotografią widnieje jego autograf oraz autentyczny podpis. Kto
pragnąłby mieć pamiątkę po tym świętym mężu, może ją otrzymać w tymże
Oratorium”.
Dnia 26 kwietnia, w święto Opieki św. Józefa, w świątyni Najświętszej Maryi
Wspomożycielki ujrzano wreszcie piękny obraz św. Patriarchy na ołtarzu. Sam Ksiądz
Bosko dokonał poświęcenia obrazu. Ksiądz Franciszek Piccollo pozostawił nam
wspomnienie z tej ceremonii: Wzrok wszystkich spoczywał na obrazie z żywą
ciekawością, czy w rzeczywistości będzie on tak piękny, jak nam opisywano. Gdy
słodka podobizna św. Józefa ukazała się nam zgodna z wizją, jaką oglądał w swej
duszy i roztoczył przed artystą Ksiądz Bosko: w pięknym kolorycie, odczuło się
w świątyni powszechny zachwyt i wszyscy szeptali półgłosem dzieląc się swymi
wrażeniami.
O jak piękny jest św. Józef, mówił mój towarzysz.
Popatrz, jak słodki wyraz ma Dzieciątko, które opiera główkę na piersi
świętego...
Czy widzisz pęk róż na kolanach Dzieciątka? Podaje róże św. Józefowi, który je
rzuca na Oratorium. To są symbole łask, które chce udzielić dla Oratorium, dodaje
trzeci. To nie tylko obraz, powiedział inny, to coś, co sugeruje i przemawia, wystarczy
spojrzeć, by zrozumieć, co to jest nabożeństwo do św. Józefa i jak bardzo on interesuje
się nami!
Na dźwięk dzwonka zapanowała cisza w świątyni, gdy srebrny głos Księdza
Bosko rozpoczął formułę błogosławienia przywołując owe święte charyzmaty,
którymi Bóg ubogaca obrazy święte, by na skutek błogosławieństwa kapłańskiego
przestały być przedmiotem świeckim, a stały się rzeczą świętą. Św. Józef uśmiechał
się słodko z obrazu do tłumu młodzieży pokładającej w nim gorącą ufność. Następnie
Ksiądz Bosko odprawił Mszę św. uroczystą. Byłem blisko ołtarza i mogłem podziwiać
pobożność Świętego, który często wznosił oczy na obraz i ze wzruszeniem śpiewał
oracje do Świętego. Również chór złożony z ponad stu śpiewaków, wykonujący hymn
„Quasi arco rifulge Giuseppe tra le nubi di gloria” jak krzak różany w kwiecie wiosny
485

91.2 Page 902

▲back to top
ożywił wśród zebranych tłumów wzniosłe duchowe przeżycia. Róże w ręku św. Józefa
na tle srebrnych melodii chóru młodzieńczego dawały wrażenie, że znajdowaliśmy się
w ogrodzie opromienionym majestatem św. Józefa, tchnącym wonią cnót wielkiego
apostoła młodzieży, który stał u Jego stóp w ekstazie pobożności.
Ksiądz Bosko polecił księgarni Oratorium wykonać fotokopie obrazu, które
szeroko rozeszły się wśród publiczności, o czym Unita Cattolica dawała następującą
recenzję:
ITE AD JOSEPH – ukazały się w sprzedaży piękne reprodukcje obrazu św.
Józefa Opiekuna Kościoła św. umieszczonego w jednej z bocznych kaplic kościoła
Najświętszej Maryi Wspomożycielki w Turynie. Obraz jest dziełem prof. Lorenzone,
którego artyzm, zwłaszcza w wykonywaniu obrazów religijnych, nie potrzebuje
rekomendacji. Tak wielbiciele, jak krytycy wybitnego artysty uznają, że co do
ekspresji religijnej, obrazy jego przemawiają do osób nawet nieznających się na sztuce
malarskiej. Jest on nieprześcigniony w naszych czasach.
Artysta ujął ideę głęboko religijną, przystosowaną do poziomu ludu,
zdolną na pierwszy rzut oka wywołać w nim uwielbienie potęgi chwalebnego
Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny, Matki Boga. Święty, w postaci stojącej, ponad
obłokiem, w otoczeniu aniołków w różnych pozach, w pobożnej ekstazie wpatrujących
się w Niego, trzyma w ręku Dziecię Jezus mające koszyk pełen róż. Dzieciątko
wyjmuje róże z koszyka i podaje świętemu Józefowi, a ten rzuca je raz, po raz na
kościół Maryi Wspomożycielki, widoczny poniżej. Postać Dzieciątka Jezus przemiła:
zwrócone do swego ojca przybranego, uśmiecha się do niego z niepojętym urokiem.
Tym uśmiechem zda się rozkoszować św. Patriarcha i rzec można, radość Boskiego
Dzieciątka jakby się podwajała odbita w jego ukochanym obliczu. W uzupełnieniu tej
rozkosznej grupy, nieco z boku, tuż przy Dzieciątku Jezus, zwrócona ku Niemu, stoi
Najświętsza. Maryja Panna, ujęta boską ekstazą tej najsłodszej wzajemnej wymiany
miłości między Jej Boskim Synem, a najczystszym Oblubieńcem.
Jeszcze jeden szczegół. Ksiądz Franciszek Giacomelli, były kolega Księdza
Bosko z seminarium, a później, po śmierci księdza Golzio, jego spowiednik, widząc,
że róże spływające z rąk św. Józefa, były czerwone i białe, spytał Księdza Bosko:
Co oznaczają te róże białe i czerwone? Gdy nie otrzymał odpowiedzi, wówczas
zapytał:
486

91.3 Page 903

▲back to top
Zdaje mi się, że róże białe oznaczają łaski, które podobają się więcej nam,
a czerwone, to te, które podobają się więcej Bogu. Co ty na to?
Doskonale, odpowiedział Ksiądz Bosko, te czerwone są najlepsze!
A teraz pewien fakt osobliwy.
Otóż w roku 1872, nieco przed wybuchem powstania wywołanego przez
stronnictwo karlistowskie, które proklamowało królem Karola VII, syna infanta
hiszpańskiego, Don Juana Bourbona d’Anjou, Don Karlos stanąwszy na czele
powstańców legitymistów przejeżdżał przez Turyn. W towarzystwie hrabiego
Servanzi, z Gwardii Szlacheckiej Jego Świętobliwości, wstąpił do Oratorium. Hrabia
nie mówiąc nic o swym towarzyszu podszedł do Księdza Bosko i skierował rozmowę
na temat powstania hiszpańskiego, a w trakcie jej spytał:
Co sądzi Ksiądz o Don Karlosie? Na to Ksiądz Bosko:
Jeśli jest wolą Bożą, by wstąpił na tron, wstąpi, lecz z samymi tylko środkami
ludzkimi ten zamiar jest prawie niemożliwy do urzeczywistnienia. Na to hrabia:
Czy zna Ksiądz tego pana? wskazując na Don Karlosa.
Nikt nie powiedział Księdzu Bosko, kim on był, lecz on odrzekł natychmiast:
To jest Don Karlos!
Don Karlos przerywając swe milczenie powiedział:
Albo wstąpię w tej chwili, albo nigdy. Mam wielu zwolenników, czy wie
Ksiądz o tym i mam ponadto za sobą prawo!
Dobrze, powiedział Ksiądz Bosko. Jeśli pan chce mieć nadzieję powodzenia,
niech idzie naprzód z dobrą intencją, by mieć błogosławieństwo Boże!
Rozmowa przeszła na inne tematy. A gdy Don Karlos żegnał się, Ksiądz Bosko
odprowadził go aż do bramy, gdzie spotkawszy się z księdzem Lemoyne, powiedział
do niego ze zwykłym uśmiechem:
Przedstawiam ci Don Karlosa, aspiranta do tronu hiszpańskiego!
Don Karlos wyciągnął rękę do księdza Lemoyne, który ją uścisnął i tak
skończyła się ta wizyta.
Lecz z myśli Księdza Bosko nie schodził młody wojownik.
Don Karlos udał się do Hiszpanii, gdzie rozgorzała trzecia wojna karlistowska,
trwająca przez cztery lata, najpierw przeciw Amadeuszowi Savoia, który abdykował
487

91.4 Page 904

▲back to top
11 lutego 1873 r., następnie przeciwko republikanom, a w 1874 r. przeciwko
Alfonsowi XII.
Dnia 28 kwietnia, pisze ksiądz Berto, „Ksiądz Bosko spowiadał w kościele;
była godzina może 8 rano, gdy Ksiądz Bosko powstał i zdawało mu się, że znajduje
się pośród bitwy między republikanami i karlistami. Słyszał częsty huk armat z jednej
i z drugiej strony, i prawie chciał zawołać kogoś i spytać, co to takiego” gdy ta scena
znikła.
Walka trwała jeszcze przez dwa lata, a w 1876 r., Don Karlos opuszczał
Hiszpanię i umarł potem we Włoszech, w Varese, 18 lipca 1909 roku.
Dnia 10 maja Ksiądz Bosko był w Alassio, gdzie wychowankowie zgotowali
mu radosne przyjęcie. Na akademii, jeden z uczniów odczytał w formie wiersza
wymowne powitanie:
„Witamy cię Najdroższy Ojcze, tak wielki w swej skromności, iż niepomny na
swą osobę mieszasz się z chłopcami, traktując ich z grzecznością i roztaczasz przed
ich sercem, swoją miłością, łatwą drogę. Ty nie stoisz o chwałę ziemską, ani żadną
wziętość u ludzi, lecz zatopiony w Bogu, prowadzisz nas drogą cnoty, nasz ukochany
przewodniku!
Podziwu godna ta praca nad duszami młodzieńczymi, gdy w nich zasiewasz
szlachetne ziarna cnót chrześcijanina i obywatela, naśladując w tym matki, których
słodkie imię wymawia po raz pierwszy dziecię.
O, nie na próżno bierzesz na swe barki obowiązki rodzicielskie, gdy w twe
dłonie składają oni swój święty depozyt władzy, mając tę samą miłość ojcowską
i macierzyńską, którą Bóg włożył w ich serca”.
Dnia 12 maja był w Sampierdarena i pisał do księdza Rua:
Hospicjum św. Wincentego a Paulo, Sampierdarena, 12.05.1874 r.
Sig. D. Rua!
Przyjąć na próbę Mayor Franciszka do salezjanów. Jeżeli p. Tessier pragnąłby
to samo uczynić, przyjąć również. Jeżeli brak miejsc w Oratorium, można posłać do
488

91.5 Page 905

▲back to top
Valsalice. Jutro o godz. 12 - tej będę u Felicyty magna. Powiedz jej, by mi
przygotowała minestrę. Vale!
Aff. mo in G.C.
Ksiądz Jan Bosko
Uroczystość Najświętszej Maryi Wspomożycielki została przeniesiona na 28
maja, gdyż 24 przypadały w tym roku Zielone Święta i obchodzono ją ze zwykłym
splendorem.
Wieczorem, w niedzielę Zielonych Świąt, po funkcjach religijnych urządzono
wewnątrz Oratorium „La grande ruota di fortuna” (koło szczęścia). W wigilię zaś
i w samo święto, odbył się mały kiermasz, jak w latach poprzednich. Rano, dnia 29
odprawiła się Msza św. i ofiarowano Komunię św. wraz z innymi praktykami
pobożnymi, za zmarłych członków Arcybractwa Najświętszej Maryi Wspomożycielki.
Ofiary wiernych przeznaczone były na pokrycie wydatków w związku z urządzeniem
nowej zakrystii.
Dnia 9 czerwca miał miejsce fakt niezwykły, jak powiada ksiądz Berto. Około
godziny 11.30 zjawiła się pewna dama w towarzystwie pani Pittatore,
z dziewczynką chromą, prosząc o błogosławieństwo Księdza Bosko. Święty polecił
wspólnie z nim odmówić modlitwę do Matki Najświętszej oraz podsunął pewne
praktyki pobożne na przyszłość. Potem spytał, od jakiego czasu dziewczynka nie
chodzi. Powiedziano, że od czterech lat nie mogła uczynić kroku. Poruszała się
z ledwością na dwóch kulach i przewieziono ją w powozie do Oratorium.
A szczególnie utykała na jedną nóżkę, którą ciągnęła za sobą.
Ksiądz Bosko udzieliwszy jej błogosławieństwa kazał odłożyć kule. Odłożyła
je. Rozkazał następnie przejść się tam i z powrotem po zakrystii i to uczyniła
swobodnie.
„Świadkami tego zdarzenia byli kościelny i różni obcy ludzie, którzy jak pisze
ksiądz Berto, ze zdumieniem klaskali z radości i wzruszenia. Faktem jest, że odeszła
bez kul” obiecując przyjść w dniu następnym podziękować Matce Najświętszej
za odzyskane zdrowie. Jej kule zawieszono, jako wota.
489

91.6 Page 906

▲back to top
Również uroczystość św. Jana wypadła wspaniale. Na akademii byli obecni
przedstawiciele wielu Oratoriów. Wśród innych, składanych mu w hołdzie utworów,
na uwagę zasługiwał kantyk uczniów klas elementarnych oraz sonet wykonany przez
studentów gimnazjalnych Oratorium św. Alojzego.
Hymn zaś ułożony przez księdza Lemoyne, brzmiący podobnymi akcentami,
jak „Carmen” di Beinasco, nie spodobał się, jak wspomnieliśmy, arcybiskupowi
Gastaldiemu, który nie zabronił drukowania, lecz uznał go za przesadny.
Ksiądz Lemoyne zaczerpnął ze wspomnianego „Carmen” natchnienie poetyckie
pisząc o Księdzu Bosko, jako o „nowym Mojżeszu” powracającym triumfalnie
z Rzymu do Oratorium.
Bez wątpienia, temu, któremu nieznane było intymne życie Świętego
i ustawiczne błogosławieństwa, jakie odbierał z nieba, mogły się wydawać przesadne
te pochwały, a tym bardziej ten, który studiował wszelkiego rodzaju wybiegi, by go
krytykować, nie mógł myśleć inaczej. Uroczystości, jakie się odbywały 24 czerwca,
nabrały takiego splendoru, że nawet ksiądz Giacomelli, jego spowiednik, mógł
zeznawać w Procesie Informacyjnym.
Gdy zrobiłem uwagę, że uroczystości urządzane ku Jego czci na imieniny, były
zbyt napuszone, odrzekł mi:
Także te uroczystości ze strony chłopców podobają się mi, gdyż czynią wiele
dobrego, wzbudzając w nich szacunek i miłość względem przełożonych.
Również uroczystość ku czci św. Alojzego, odprawiona w dniu 28 czerwca,
była wspaniała. Organizator uroczystości (prior), Jan Frisetti, przewodniczył
honorowo na akademii, która odbyła się po nieszporach wraz z rozdaniem nagród dla
wzorowych, pod względem pilności i zachowania się, wychowanków. Odczytano na
niej napisany przez Księdza Bosko, pod adresem pana organizatora, komplement:
Wyrazy wdzięczności i uznania dla wielce zasłużonego pana Jana Frisetti,
organizatora uroczystości ku czci św. Alojzego, obchodzonej w kościele Najświętszej
Maryi Wspomożycielki, w Turynie, dnia 24 czerwca 1874 r.:
„Czcimy tu dzisiaj w uroczystszy niż zwykle sposób, świętego Alojzego,
patrona młodzieży. Pragnęliśmy mieć organizatora pobożnego, miłosiernego,
religijnego, a takiego otrzymaliśmy w twojej dostojnej osobie. Wszyscy moi koledzy
są tak bardzo ukontentowani, że pragnęliby osobiście przyjść tu, by złożyć swoje
490

91.7 Page 907

▲back to top
podziękowania. Lecz nie chcąc przedłużać tego, wydelegowali nas w tym celu
w imieniu wszystkich. Z całego serca wyrażamy, więc mu wdzięczność za radość, jaką
nam sprawił w dniu dzisiejszym. Ofiarowaliśmy dziś modlitwy i praktyki religijne
w twojej intencji. Pan organizator nas obdarzył dzisiaj porcją dobrej kiełbasy przy
wyjściu z kościoła. Później uczestniczyliśmy w uroczystej sumie. Inny znak
życzliwości względem nas widzimy w uroczystym obiedzie, który jak na nasze
warunki był doprawdy wspaniały. Potem rekreacja, nieszpory, koncert, chór, a obecnie
uroczystość rozdania nagród, w której pan organizator wziął udział z wielką
cierpliwością.
Ileż mamy powodów wdzięczności i miłości! Obecnie pragnęlibyśmy złożyć
dar, jeżeli nie godny jego dostojności, to przynajmniej możliwy do wyrozumienia.
Lecz co możemy mu ofiarować my, którzy nic nie posiadamy, lecz potrzebujemy
wszystkiego i wszystkich? Składamy mu ten bukiecik kwiatków, a z nimi pragniemy
złożyć mu szczere uczucie naszych serc wraz z niezatartą pamięcią!
Prosimy również przyjąć niniejszą książkę, nie tyle dla jej wartości
przedmiotowej, lecz jako wyraz naszej wdzięczności. Ta książka nosi na okładce imię
naszego ukochanego przełożonego, została wydrukowana i oprawiona przez naszych
kolegów w Oratorium. Jest to niewielka rzecz, lecz najcenniejsza, jaką posiadamy,
przeto słuszną jest rzeczą, by pan, jako organizator uroczystości, otrzymał pierwszą
nagrodę tego dnia.
Podczas gdy dziękujemy za dobroć nam okazaną, pragnęlibyśmy również
prosić o łaskę. Tak, są również pewne łaski, których udzielać mogą i ludzie. Jest nią
to, by pan organizator raczył okazywać nam swoją życzliwość nie tylko w dzisiejszym
dniu, lecz i nadal. Cóż powie pan o tej naszej propozycji? Mamy nadzieję, że jego
szlachetne serce zechce ją przyjąć. Nie chcemy zachować się względem niej obojętni;
owszem oprócz naszej gorącej wdzięczności, będzie nam miło często wspominać
naszego wielce zasłużonego pana organizatora, a gdy będziemy mieli szczęście
spotkać go w mieście lub ujrzeć tutaj, witać gorąco będziemy, jako osobę nam drogą,
zasłużoną, jako drogiego organizatora uroczystości św. Alojzego!
Każdego dnia będziemy zanosić modły do Boga, by raczył błogosławić Pana
wraz z całą Rodziną i udzielić długiego życia szczęśliwego, a przy końcu nagrody
w niebie, której udziela najhojniej temu, kto czyni dobrze jego ubogim na ziemi.
491

91.8 Page 908

▲back to top
Te myśli wyrażamy mu w imieniu wszystkich naszych kolegów: studentów
i rzemieślników; naszych nauczycieli, asystentów i wszystkich Przełożonych. A jeśli
Szanowny Pan pozwoli, całym sercem wzniesiemy ku jego czci gromki okrzyk:
Niech żyje pan Frisetti, organizator uroczystości św. Alojzego!”.
Naprawdę niezrównana była wdzięczność, jaką żywił Ksiądz Bosko dla swych
dobrodziejów! Dnia 25 lipca udał się do Sampierdarena, gdzie zatrzymał się na
niedzielę dnia 26, a 27 pojechał do Sestri Ponenta, do baronowej Cataldi, 27 do Genui.
Dnia 29 wracał do Turynu. W tymże samym dniu ogłaszał prospekt Kolegium
Valsalice następującym okólnikiem:
Turyn, w lipcu 1874 r.
Ill. mo Signore!
Mam zaszczyt przesłać WP prospekt kolegium we Valsalice, z niektórymi
małymi zmianami na korzyść wychowanków. WP zauważy z łatwością, że naszym
celem jest zapewnić wychowanie i wykształcenie literackie synom rodzin
szlacheckich, zgodnie z poziomem wymaganym przez władze szkolne, a równocześnie
zabezpieczyć im najdrogocenniejszy skarb: moralność i religię.
Jeżeli WP raczyłby zapoznać z tym prospektem swych przyjaciół lub skierować
do nas jakiegoś wychowanka rokującego dobre nadzieje, bylibyśmy mu za to gorąco
wdzięczni zapewniając staranną opiekę nad powierzonym wychowankiem. Niech Bóg
etc.
Umile servitore
Ksiądz Jan Bosko
W roku 1874 Ksiądz Bosko był wielokroć w Varazze i Alassio. W Varazze
powstały wielkie trudności spowodowane przez czynniki antykościelne. Markiz
Marceli Durazzo z Genui pisał, z dniem 20 maja do Księdza Bosko, w związku
z kierownictwem sierocińca w mieście, który pragnął oddać salezjanom:
Wracam w tej chwili od naszego prefekta, który zaledwie usłyszał imię
Przewielebnego Księdza, powiedział z miejsca, że ten krok byłby źle widziany tak
przez deputowanych prowincji, jak i przez ministerstwo. Dodał też, że wraca
492

91.9 Page 909

▲back to top
z Varazzo, gdzie debatuje się nad zamknięciem szkoły prowadzonej przez
Przewielebnego Księdza i ma wrażenie, że u czynników rządowych staje się aktualna
myśl, by pozamykać szkoły prowadzone przez Przewielebnych Księży.
Następnie w Alassio, na skutek mocnego listu księdza Botrato, prefekta
kolegium, zarząd miasta powziął uchwałę rozwiązania kontraktu z Księdzem Bosko na
prowadzenie szkół. Lecz zastępca prefekta prowincji Albenga, zacny człowiek,
anulował tę nagłą uchwałę, a prefekt Genui zatwierdzał unieważnienie odrzucając
apelacje magistratu.
Z tych i innych powodów, Święty, pomimo, że nie czuł się na zdrowiu, musiał
kilkakrotnie udawać się do Ligurii. Pamiętamy również, jak w parę dni po powrocie
z Rzymu, widziano go na stacji w Aleksandrii. Być może z tej okazji, miało miejsce
zdarzenie opowiedziane przez Jana Bapt. Bianchi, tajnego szambelana Jego
Świątobliwości:
Czcigodny Ksiądz Bosko był także „żartownisiem”. Pewnego razu
w towarzystwie swego domownika przejeżdżał pociągiem na trasie z Varazzo do
Sampierdarena. W wagonie II klasy znajdował się również monsignore Bianchi,
szambelan Jego Świątobliwości, siedzący vis a vis czcigodnego Księdza Bosko, który
trzymając w ręku sękaty kij odezwał się z uśmiechem do monsignora:
Oto jest laska Adamowa! A monsignore udając zdziwionego powiedział:
Per Bacco! Musi być mocno stoczony przez robaki ten kij!
Lecz Ksiądz Bosko z poważną miną odrzekł:
Ten kij, na którym się wspieram, to jest mój domownik imieniem Adam, tu
obecny! wywołując tym kaskadę śmiechu u wszystkich trzech obecnych! Adam Jan
Baptysta, z Farogliano, został przyjęty, jako „familiant” w Oratorium, a później
w kolegium w Alessio.
W owym roku lub następnym, był również Ksiądz Bosko w Cuneo, jak
poświadcza ksiądz Franciszek Cottrino:
W latach 1874 - 1875 byłem alumnem Małego Seminarium w Cuneo.
W seminarium panował system dawny. Nie było żadnych uroczystości, ani śpiewów,
skrócona rekreacja, niewiele i to bez żadnych okazałości, funkcji religijnych, podobnie
nieliczna frekwencja do Sakramentów św. Biskupem był zacny i świątobliwy
493

91.10 Page 910

▲back to top
monsignore Formica, który żywił wielką cześć do naszego Czcigodnego Ojca Księdza
Bosko.
Ksiądz Bosko został zaproszony przez biskupa, by zwizytował seminarium.
Święty przybył w czerwcu, w towarzystwie monsignora, przyjęty
z honorami biskupimi. Zaprowadzony do kaplicy, po krótkiej modlitwie, miał do
seminarzystów serdeczną przemowę, z twarzą rozjaśnioną szerokim uśmiechem, co
wprawiło w zdumienie wszystkich, gdyż była to rzecz u nas niezwykła. Wzrosło ono
jeszcze, gdy po egzorcie Święty oznajmił, że Ekscelencja urządza nam piękną
przechadzkę w nieznane, a najpierw zjemy dobry podwieczorek. Kto wyrazi nasz
entuzjazm, na myśl o zmianie stereotypowego miejsca przechadzki do Madonna della
Ripa? Lecz w tej chwili powstała nowa trudność. Niebo naraz zasępiło się chmurami,
a gdy Ksiądz Bosko skończył mówić, nadciągnęła gwałtowna burza. Zeszliśmy do
refektarza. Otwieramy szeroko oczy na widok szerokich kręgów salcesonu, tak
wielkich prawie jak talerz oraz pięknej porcji czereśni, które znikły w jednej chwili.
Tymczasem niebo rozjaśniło się znowu, powiał wiatr orzeźwiający i wszyscy
rozradowani, skierowaliśmy się Aleją Aniołów w stronę klasztoru OO Franciszkanów,
gdzie po raz pierwszy uczciliśmy relikwie Bł. Anioła z Chivasso i modliliśmy się
z wielką wdzięcznością za nieznanego kapłana, który nam sprawił tak wielką radość.
W roku 1877, gdy przybyłem do Oratorium, poznałem, kto był owym
nieznanym kapłanem i zastałem ze siedmiu byłych kolegów seminarzystów z Cuneo,
między którymi był D. Chiapello, entuzjazmujących się systemem zgoła odmiennym,
niż ten, który panował w seminarium.
Ksiądz Cottrino opowiadał inny fakcik, który wydarzył się między rokiem 1866
a 1888, dotąd niewydany, dlatego chętnie go tu zamieszczamy. Miał on brata, którego
czekała stawka przed komisją wojskową i obawiał się, że zostanie uznany za zdatnego
do służby. Przy okazji, gdy spotkał się (ksiądz Cottrino) z Księdzem Bosko
w S. Benigno zwierzył mu się z tej obawy. Ksiądz Bosko trzymając jego ręce
i balansując nimi, powiedział:
Bądź spokojny, twój brat nie pójdzie do wojska.
Ależ nie ma żadnej wady fizycznej, by mógł być zwolniony.
Nie pójdzie!
494

92 Pages 911-920

▲back to top

92.1 Page 911

▲back to top
Ani żadnych motywów rodzinnych...
Mówię ci, że nie pójdzie!
Jest o wiele silniejszy ode mnie fizycznie i ma potężną budowę!
Nie pójdzie!
Brat stawił się przed komisją wojskową i został odroczony z braku pół
centymetra do przepisanej objętości klatki piersiowej. W roku następnym ponownie
stanął przed komisją i znowu dostał odroczenie. Wreszcie stawił się po raz trzeci
i jako Alojzy Bartłomiej Cottrino (miał dwa imiona), został uznany za zdatnego
i przeznaczony do trzeciej kategorii!
Przy sposobności pojechał do Borgo S. Martino, by odwiedzić brata. Ten, gdy
go ujrzał, spytał:
No jak tam?
Jestem pod bronią, gdyż dostałem pierwszą kategorię!
Jak to? przerwał Franciszek, przecież Ksiądz Bosko zapewnił mnie
kilkakrotnie, że nie pójdziesz do wojska.
Otóż posłuchaj, jak się rzeczy mają, ciągnął dalej z uśmiechem braciszek:
jestem pod bronią, ale nie pójdę do wojska, gdyż otrzymałem pierwszą i trzecią
kategorię!
Och, co to za żarty!?
Na to, roześmiany Alojzy Bartłomiej, pokazał mu książeczkę wojskową,
w której Alojzy Cottrino dostał trzecią kategorię, ponieważ Bartłomiej Cottrino,
z pierwszą kategorią, był pod bronią!
Przypadek, nie przypadek, raczej żart Boskiej Opatrzności, która często: ludit in
orbe terrarum, za stawiennictwem świętych!
3. Dla ustalenia regularnej obserwacji
Po zatwierdzeniu ustaw, jednym z usilnych starań Świętego była troska o
dokładną obserwancję zakonną, dlatego polecił księdzu Rua, Prefektowi Pobożnego
Towarzystwa i wice Dyrektorowi Oratorium, odtąd zwanym „Żywą Regułą”
„przeprowadzenie w tym celu wizytacji wszystkich domów”.
495

92.2 Page 912

▲back to top
Sługa Boży, którego mamy nadzieję ujrzeć wkrótce na ołtarzach, odnotowywał
w zeszycie, co uznał za stosowne: niedokładności, błędy, niedoskonałości, a nawet
pochwały, których udzielał nie tylko osobiście, lecz także po powrocie do Turynu,
każdemu dyrektorowi.
Zeszyt zawiera streszczenie wszystkich wizytacji dokonanych od roku 1874 do
1876, to jest do czasu ustanowienia inspektorii. Przytoczymy odnośne uwagi z roku
1874, wraz ze spisem „rzeczy do zbadania”, na czele tych stronic, bez komentarzy,
gdyż uważny czytelnik wnet zrozumie ich znaczenie i dozna podniety, by żyć coraz
przykładniej w duchu salezjańskim.
A oto dokładny „spis rzeczy do zbadania”:
Kościół i zakrystia – Mensy ołtarzowe – Schludność w kościele – Jak się
przechowuje paramenty kościelne – Jakie nabożeństwa odprawia się w dni powszednie
i święta? – Pokoje przełożonych i lokale wychowanków – Czy nie są zbyt eleganckie –
Czy są schludne – Czy jest krucyfiks lub obraz Madonny zawieszone na ścianie – Czy
cele asystentów są szczupłe – Czy pokoje są przewietrzane – Korytarze, schody,
podwórza – Schludność w domu – Czy nie przenika fetor z ubikacji – Klasy –
Schludność – Przewietrzanie – Czy znajduje się jakiś przedmiot religijny – Przejrzeć
obrazy – Przepytać chłopców – Obejrzeć dekuria – Stowarzyszenia religijne – Czy
odbywają się konferencje dla członków, aspirantów, jeśli są – Czy przyjmuje się
sprawozdanie miesięczne – Czy panuje duch skromności, ubóstwa, posłuszeństwa –
Zbadać, czy wykonuje się obowiązki prefekta, katechety etc. – Klerycy czy odbywają
się regularnie wykłady z teologii i filozofii – Czy klerycy uczą się ceremonii – Jak się
sprawują, jako klerycy, asystenci lub nauczyciele – Czy są w dostatecznej liczbie –
Rozmyślanie i czytanie duchowne – Chłopcy – Stan sanitarny – infirmeria, jak jest
nadzorowana – Czy ktoś uczy odmawiania modlitw, służenia do Mszy św. etc. – Jak
się zachowują w kościele, w studium, w szkole, na rekreacji, w sypialniach oraz na
przechadzce – Schludność osobista, zwłaszcza czystość duszy – Stowarzyszenia
religijne: św. Alojzego, Najświętszego Sakramentu, Niepokalanego Poczęcia – Mały
Kler – Zajęcia w Studium – Poufałość z nauczycielami, asystentami i przełożonymi –
Czy są eksterniści – Czy jest Oratorium świąteczne i jak funkcjonuje – Czy przychodzi
jakiś spowiednik regularnie.
496

92.3 Page 913

▲back to top
Egzaminy poszczególne: Przekonać się, czy któryś chłopiec przygotowuje się
do egzaminu przed obłóczynami, z matury gimnazjalnej lub licealnej – Czy wśród
kleryków ktoś składa egzamin nauczycielski lub inny tego rodzaju – Stosunki
z miejscową ludnością – ze strony kolegium, jako takiego – ze strony profesorów lub
asystentów – Czy udają się do rodzin – stosunki z proboszczem i magistratem –
Wydatki – Stół Przełożonych i chłopców – Nowości budowlane – reparatury –
zaopatrzenie – rolnictwo etc. – Książki – podróże etc. – Wykaz dochodów z lat
poprzednich – Rejestry: 1. mszalne, 2. Sprawowanie się kleryków i koadiutorów,
3. Obyczaje i nauki chłopców – 4. Postulantów – 5. Księga rachunkowa, 6. Pensje
i wydatki osobiste poszczególnych osób – 7. Depozyty pieniężne wychowanków –
8. Dyspensa – 9. Konto wydatków – 10. Wykaz ofiar – 11. Podręcznik – 12. Spis
wyprawy przyniesionej przez koadiutorów przy wstąpieniu do Zgromadzenia –
13. Rachunki dostawców: szewskie, krawieckie, mleka, rzeźnika, przypraw, aptekarza
etc. – 14. Konto korrente – Gdzie prowadzi się inne działy gospodarcze, przejrzeć
rejestry tych działów.
Z wizytacji przeprowadzonych w kolegiach Borgo S. Martino i Lanzo, nie
uwidoczniono daty, lecz z pewnością były one pierwsze.
Borgo S. Martino
Odbyłem wizytację pospiesznie. Zdaje mi się, że sprawy są dość dobrze
unormowane. Zrobiłem jednak następujące uwagi: 1. Oczyścić ołtarz z plam
woskowych za pomocą benzyny – 2. Umieścić krucyfiksy, względnie obrazy
Madonny w klasach i sypialniach, gdzie ich brak – 3. Ścieśnić celki asystentów
według wzoru z Oratorium – 4. Próbować usunąć wyziewy z ubikacji, zbyt blisko
znajdujących się przy klasach retoryki – 5. Urządzać regularnie konferencje
miesięczne dla salezjanów i aspirantów oraz przyjmować sprawozdania miesięczne –
6. Zachęcać do studium św. teologii – 7. Urządzać wykłady ceremonii regularnie dla
kleryków i wychowanków – 8. Popierać stowarzyszenie z konferencją
o Niepokalanym Poczęciu – 9. Zaprowadzić dawanie stopni miesięcznych dla
kleryków i koadiutorów – 10. Zaprowadzić rejestr postulantów i dziennik wydatków
bieżących – 11. Powierzyć ewentualnie klerykowi Ghione urząd katechety zwalniając
497

92.4 Page 914

▲back to top
go z innych zajęć szkolnych, jeśli to możliwe, by mógł zajmować się stowarzyszeniem
św. Alojzego, Najświętszego Sakramentu i Małego Kleru – 12. Zachęcać niektórych
do składania egzaminów.
Kolegium w Lanzo
W czasie wizytacji trwającej półtora dnia zauważyłem, co następuje: 1.
Większa schludność w kościele i na chórze, choć na ogół jest dość dobrze – 2. Więcej
porządku w pokojach – 3. Potrzeba więcej krucyfiksów i obrazów Madonny w klasach
i lokalach, zwłaszcza w pokojach prywatnych – 4. Zmniejszyć cele asystentów na
wzór Oratorium – 5. Mają być zamykane sypialnie, klasy i sale, gdy nie ma w nich
wychowanków – 6. Na podwórzach, schodach i korytarzach jest dość czysto, lecz na
podwórku niższym, około południa, zapobiec śmieceniu przez chłopców – 7. Więcej
regularności w sprawozdaniach i konferencjach miesięcznych dla salezjanów
i aspirantów – 8. Zaleciłem nie opuszczać nigdy szkoły, pomimo, że się podjęło
kazania poza zakładem – 9. Prefekt powinien asystować koadiutorów, informować ich
o regulaminie domu, odczytywać go, co tydzień wychowankom zakładu – mieć pieczę
szczególną o koadiutorów, by wypełniali obowiązki dobrego chrześcijanina –
10. Klerycy zbyt trzymają ze sobą, z dala od chłopców. Trzeba regularnie uczyć ich
ceremonii. Trzeba więcej zapału do nauki teologii. U niektórych pożądana by była
większa gorliwość w asystowaniu chłopców z klas elementarnych – 11. Byłoby
dobrze, by klerycy zbiorowo lub pojedynczo nawiedzali Najświętszy Sakrament,
odprawiając nieco czytania duchownego – 12. Potrzeba kogoś do uczenia chłopców
pacierzy i służenia do Mszy św. – Byłoby coś do życzenia, co do sprawowania się tych
z drugiej gimnazjalnej. Pożądanym by było, by chłopcy mieli porządniejsze ubrania,
by prefekt nie oddalał się zbyt łatwo z domu i starał się pozyskać ich zaufanie –
13. Zbadać, czy niektórych chłopców wzorowych nie przyjąć do Towarzystwa
Niepokalanej – 14. Poradzić księdzu Rossi, by przystosował się do egzaminu z V - ej
gimnazjalnej, innych zaś do egzaminów z klas elementarnych – 15. Brak wielu
rejestrów, mianowicie ze sprawowania kleryków i koadiutorów, wykazu wydatków
bieżących, wykazu różnych dostawców. Pożądane częstsze wciąganie wydatków
poszczególnych w głównej księdze – 16. Nowością jest pergola w ogrodzie.
498

92.5 Page 915

▲back to top
W przeciągu czterech do pięciu dni dokonał wizytacji w Sampierdarena,
w kolegiach Varazzo i Alassio, z taką samą pilnością i niezrównaną uwagą.
SAMPIERDARENA – 09.06.1874 r.
W ciągu wizytacji trwającej półtora dnia zauważyłem, że sprawy idą bardzo
dobrze, tak co do wewnętrznego zarządu zakładu, jak na zewnątrz w stosunkach
z rodzicami. Zaleciłem tylko następujące rzeczy:
1. W kościele należałoby więcej uważać na czystość mens, używając benzyny
przy zapalaniu świec. Niektóre ołtarze potrzebowałyby odnowienia
2. Biuro prefekta potrzebowałoby więcej uporządkowania co do różnych
książek. W niektórych lokalach brak krucyfiksów – Cele asystentów winny być więcej
szczupłe na wzór tych z Oratorium. W niektórych sypialniach łóżka powinny być
lepiej posłane – Może należałoby trzymać sypialnie zamknięte, co obecnie praktykuje
się wszędzie.
3. W klasach pożądany by był większy porządek i czystość książek i zeszytów
uczniów – Dbać o wygląd estetyczny klas, co osiągnie się z łatwością, gdy przeznaczy
się lokale stosowniejsze –
4. Zaleciłem dyrektorowi odbywać dwie konferencje w miesiącu dla salezjanów
i aspirantów i przypominać o sprawozdaniu –
5. Co dotyczy wykładów filozofii i teologii, coraz więcej widać potrzebę
zgromadzenia studentów w Turynie, gdyż pomimo dobrej woli, nie mogą z nich
korzystać regularnie. Ceremonii nie mieli prawie nigdy, lecz uczą się ich prywatnie –
6. Poleciłem prefektowi, by wychowankowie nie chodzili boso. –
7. Wiele niedokładności w prowadzeniu ksiąg rachunkowych. Brak rejestru
opłat szkolnych, niekompletny wykaz sprawowania chłopców – brak spisu depozytów,
wpływów, wydatków bieżących. Księga pensyjna jest prowadzona niedbale, w tej
sprawie podałem niektóre normy, co do jej prowadzenia, jak również księgi płac
robotników i przyrzekłem przesłać brakujące rejestry –
8. Poleciłem podawać, co miesiąc opinie o każdym wychowanku i
domownikach prefektowi, by widzieć, jak się spełnia obowiązki religijne, uczęszcza
do sakramentów św. etc. –
499

92.6 Page 916

▲back to top
9. Podsunąłem posługiwanie się benzyną przy zapalaniu świec na ołtarzu –
10. Rozpatrzyć w jaki sposób można by odnowić ołtarze po lewej stronie kościoła –
11. Zaleciłem czytanie przy stole Biblii lub jakiejś innej książki –
12. Zaleciłem prefektowi i dyrektorowi częstsze porozumiewanie się wzajemne,
a ostatniemu dopilnowanie, by prowadzono należycie rachunki.
VARAZZE – 10.06.1874 r.
1/.Zaleciłem więcej schludności, zwłaszcza w zakrystii –
2. Dyrektorowi – zmniejszenie elegancji w pokoju, przez usunięcie
dywanów etc. –
3. Regularne odbywanie sprawozdań przez współbraci i przez dyrektora,
do Kapituły Wyższej. –
4. Wykładów teologii od egzaminu półrocznego zaniedbano. Zaleciłem
uczenie kleryków ceremonii, po wyjeździe księdza Cagliero –
5. Zobaczyć, czy nie należałoby usunąć stolików z celek asystentów w
sypialniach –
6. Utrzymywać w porządku dekurie w każdej klasie i dekurię generalną
wszystkich chłopców ze stopni miesięcznych –
7. Z powodu przeniesienia księdza Cagliero, próbować czy nie dałoby się
go zastąpić przez innych w nauczaniu religii –
8. Popierać stowarzyszenia religijne, zwłaszcza Mały Kler, powierzając
niektórym staranie o niego –
9. Zauważono brak rejestrów i powierzono księdzu Fagnano, by się o nie
postarał, mianowicie: Postulanci, Notatnik wydatków bieżących, Sprawowanie
kleryków i koadiutorów, Rejestr rzeczy przyniesionych przez koadiutorów przy
wstąpieniu do Towarzystwa –
10. Pomyśleć, jak wytępić nadmierną ilość much w kościele –
11. Zdobywać aspirantów na kleryków i do Zgromadzenia –
12. Zamykać sypialnie –
13. Postarać się o przedmioty religijne w pokojach, klasach, jeżeli ich
brakuje. –
14. Prefekt niech odczytuje co tydzień jeden rozdział z regulaminu.
500

92.7 Page 917

▲back to top
ALASSIO – 12.06.1874 r.
1. Zaleciłem, by w klasach i pokojach były przedmioty religijne, jeśli ich nie ma
2. Propagować w kolegium wśród internistów i eksternistów, jak wśród innych
kolegiów w mieście i wśród społeczeństwa, Letture Catttoliche i Bibliotekę
Młodzieży, przy poparciu miejscowego księdza proboszcza, jeżeli potrzeba –
3. Zapobiegać niszczeniu i poniewieraniu książek pozostawionych przez
chłopców w kościele –
4. Zobaczyć, czy nie da się ominąć przechodzenia ponad orkiestrą
w drodze do klas –
5. Zobaczyć, czy nie dałoby się usunąć kufrów z pokojów, gdyż
w ten sposób można by je lepiej utrzymać w schludności –
6. Co do celek asystentów, należałoby się stosować do Turynu, to jest oznaczyć
przestrzeń dwiema listewkami o wysokości 0,60 m, połączonymi poprzeczką, w celu
zawieszenia opony. Gdy to się osiągnie, wypadnie pousuwać stoliki i krzesła z celek –
7. Pożądane byłoby więcej czystości przy kuchni ze strony ogrodu –
8. Byłoby bardzo wskazane, by modlitwy odmawiano wolniej. Można by
przeprowadzić z chłopcami próby w studium, albo wieczorem po modlitwach –
9. Postarać się, by klerycy, o ile możliwe, szli do studium wspólnego, a inni
zbierali się w jednym miejscu, razem z księżmi; dbać o to by mieli własne książki i
zachowali milczenie –
10. Urządzić bibliotekę, by mogła służyć, jako miejsce studium dla profesorów
i dla tych, którzy nie mogą przebywać w miejscu wspólnym –
11. Prefekt niech się postara, co tydzień odczytać rozdział
z regulaminu domowego i wyjaśnić go –
12. Zaopiekować się należycie koadiutorami asystując ich osobiście lub przez
innych, by spełniali obowiązki religijne rano i wieczorem, zwłaszcza w dni świąteczne
13. Wypadałoby przy końcu miesiąca, na Kapitule domowej zwrócić uwagę na
kleryków i koadiutorów, jak spędzili miesiąc i udzielić każdemu stosownych
napomnień.
501

92.8 Page 918

▲back to top
Inną pilną troską Księdza Bosko było ustanowienie, względnie lepiej, nadanie
nowicjatowi regularniejszej formy.
Aż do roku 1874, staranie o nowicjuszów Pobożnego Towarzystwa zlecone
było księdzu Rua; 7 listopada wybrany został na magistra nowicjuszów ksiądz Juliusz
Barberis, który 31 stycznia roku 1900, oddając do druku „Vademecum”, podręcznik
podyktowany dla nowicjuszów Pobożnego Towarzystwa św. Franciszka Salezego, tak
pisał:
„W dniu 7 listopada br., upływa 25 lat, odkąd z woli Bożej z naszych
Czcigodnych Przełożonych, zwłaszcza Księdza Bosko, podjąłem się waszego
kierownictwa, moi drodzy nowicjusze”.
Jak mógł najlepiej, pouczał ich i wychowywał starając się trzymać ich
oddzielnie, pomimo że przebywali w Oratorium, by uformować ich dokładnie w życiu
zakonnym według przepisów kanonicznych i ducha naszego Towarzystwa, dopóki
w roku 1879, nowicjat nie został przeniesiony do S. Benigno Canavese.
4. Pole apostolstwa misyjnego
Niewielu świętych otrzymało od Boga tak dokładnie i szczegółowo zakreśloną
wizję apostolstwa, które mieli spełnić, jak nasz św. Założyciel. Otrzymał on ją już od
młodości, za pośrednictwem tylu snów, względnie wizji, powtarzających się aż do
końca życia, a przez nie, wskazane mu zostały pewne szczegóły, które mu posłużyły
za wytyczne w pracy, by mógł wykonać swą misję jak najwierniej. I tak na przykład,
w roku 1861 widział ogromną liczbę chłopców o różnych zwyczajach,
powierzchowności i mowie, a choć chciał się dowiedzieć skąd byli, mógł rozpoznać
zaledwie ich garstkę z ich dyrektorami, nauczycielami i asystentami.
Kto oni są, wołał we śnie zwracając się do swego przewodnika.
Są to wszyscy twoi synowie! Posłuchaj, co mówią o tobie i twych synach,
a następnie przełożonych, zmarłych od dawna; wspominają o pouczeniach dawanych
przez ciebie i przez nich.
On, rzeczywiście, jak wynika jasno z innych snów, widział wszystkich swych
i naszych wychowanków, przeszłych, obecnych i przyszłych! Rzeczy to naprawdę
dziwne!
502

92.9 Page 919

▲back to top
Koło roku 1871 lub 1872 widział niezmierzoną równinę, jakby step
nieuprawny, jak sięgał widnokrąg. Z dala wznosiły się niedostępne szczyty, a na
dolinie mnóstwo ludzi przebiegających w tę i ową stronę, o cerze żółtej, staturze
olbrzymiej, dzikim wyglądzie, włosach szorstkich i długich, półnagich, przyodzianych
zaledwie w skórę dzikich zwierząt, spadającą im z ramion: oto Patagonia!
Po tej wizji uczuł on, jak sam zeznawał w 1876 roku, odżywające w swym
sercu dawne pragnienie apostolatu wśród dzikich szczepów, lecz nie mógł zorientować
się, do jakiego szczepu należało zaliczyć widzianych we śnie ludzi.
Początkowo sądziłem, że byli to mieszkańcy afrykańskiej Etiopii, to jest okolic
sąsiadujących z Egiptem. Tę ideę rozbudziło w nim wspomnienie przybyłego do
Oratorium monsignora Comboni, wiele lat wstecz i o apostolskich inicjatywach
podejmowanych przez Towarzystwo Misji Zagranicznych w Weronie, przez
Zgromadzenie Sercanów powstałych ze seminarium założonego przez monsignora
Comboni w 1871 roku, w celu werbowania misjonarzy do swego Wikariatu
Apostolskiego w Afryce środkowej. Zasięgnąwszy informacji od osób, które znały te
strony i przestudiowaniu książek geograficznych, porzuciłem tę myśl.
Potem zwróciłem się do Hong Kongu, wyspy przy kontynencie chińskim.
Nawet, gdy przybył do Turynu z wizytą monsignore Raimondi, misjonarz tych stron,
poszukując kandydatów do swej misji, przez pewien czas pertraktowałem z nim, ale
nic z tego nie wyszło, gdyż monsignore chciał narzucić Zgromadzeniu zobowiązanie,
że cokolwiek będzie tytułem darowizny lub kupna, to wszystko przejdzie na własność
jego misji. Przez chwilę myślałem, że ci wyspiarze byli dzikusami z mego snu. Lecz
poinformowawszy się spostrzegłem, że inna była natura krajobrazu, inny charakter
mieszkańców. To mnie kosztowało nowych studiów geograficznych i znowu na
próżno.
Próbowałem następnie przerzucić się na misje w Australii, gdyż nieco później
przybył do Oratorium monsignore Quinn. Informowałem się u niego na temat owych
tubylców, ich usposobienia, lecz to, co mi opisywał, nie zgadzało się z tym, co
widziałem we śnie.
Pomimo to sen pozostawił we mnie wrażenie tak potężne, o takim wyrazistym
charakterze, że nie mogłem go zlekceważyć, gdyż doświadczenie z innych snów
przekonywało mnie, że należało wykonać, co widziałem.
503

92.10 Page 920

▲back to top
Australia ustąpiła w moim umyśle miejsce Mangalore, wyspie w Indiach.
Studiowałem książki, rozmawiałem z kapłanami angielskimi, przybywającymi z tych
stron i skutkiem osobliwej pomyłki nabrałem przekonania, że z uwagi na pewne
wspólne cechy sen mój dotyczył Indii a względnie Australii, a myśl o tym powracała
stale. Od tej chwili przez blisko cztery lata mówiłem tylko o tych stronach. Nawet
posunąłem się do tego, że poleciłem księdzu Bologna i klerykowi Quirini uczyć się
języka angielskiego. W tym czase chemik Ferrore zaczął krążyć po domu, a wreszcie
ulokował się ze swymi mapami Indii katolickich. W Rzymie była nawet mowa
o powierzeniu nam Wikariatu Apostolskiego w tych rejonach.
Wreszcie w roku 1874 konsul argentyński w Savonie, komandor Gazzelo,
poznawszy Księdza Bosko w Varazze oraz ducha salezjańskiego, rozmawiał o tym
z arcybiskupem Buenos Aires i wielu innymi kapłanami, którzy nabrali entuzjazmu do
salezjanów i wyrazili życzenie, by Zgromadzenie Salezjańskie przeszczepić do ich
kraju.
W ślad za tym kanclerz arcybiskupa pisał, że Argentyńczycy czuliby się
zaszczyceni, gdyby nasze Zgromadzenie założyło tam swój dom i zakorzeniło się
w diecezji.
Nadeszło również pismo od księdza Ceccarelli, proboszcza w S. Nicolas de los
Arroyos, miasteczka odległego o dzień drogi okrętem od Buenos Aires. Ten, bowiem
usłyszawszy pochlebną relację konsula o salezjanach zadeklarował, że opuści to
miasto wraz z parafią przekazując je salezjanom, sam zaś przeniesie się w inne
okolice; nadto postara się dokończyć budynek kolegium w wymienionym mieście oraz
wpłynie na władze miejskie, by go oddano salezjanom, o ile chcieliby podjąć się
prowadzenia szkoły.
Nie było na ten temat poprzednio żadnych pertraktacji. Konsul argentyński
w Savonie popierał to zaproszenie osobiście pośrednicząc w wymianie
korespondencji.
Byłem zdumiony tymi listami. Zakupiłem książki geograficzne, traktujące
o Ameryce Południowej i przestudiowałem je uważnie. Co za zdumienie! Z tej lektury
oraz innych wiadomości, ujrzałem dokładny opis tubylców widzianych we śnie
i krainę przez nich zamieszkiwaną – Patagonię, niezmierzony obszar na południu tej
republiki! Po zasięgnięciu wiadomości z innych źródeł, nie miałem już żadnej
504

93 Pages 921-930

▲back to top

93.1 Page 921

▲back to top
wątpliwości. Wszystko odpowiadało dokładnie temu, co widziałem we śnie. Od tej
chwili byłem dokładnie zorientowany, co do miejsca, do którego miałem skierować
swe myśli i wysiłki.
Monsignore Quinn zamierzał wysłać do Oratorium pięciu chłopców, którzy
mieli tam odebrać wychowanie za darmo, a następnie wróciliby do Australii, obojętnie
czy zostaliby w świecie lub wstąpili do salezjanów, by dopomagać mu w jego
apostolstwie, stosownie do tego, co pisał z Dublina:
St. Mary’s College, Dublin, 24.09.1874 r.
Rev.mo Signore!
Jego cenny list otrzymałem dzisiaj i odpowiadam natychmiast. Wyjeżdżam
dzisiaj z Dublina i nie mam wiele czasu, zaledwie piszę parę zdań. Przypominam
układ zawarty między nami, to jest, że nie mam ponosić innych wydatków na nich, jak
opłacić podróż aż do Turynu. Zgodnie z tą umową owych pięciu kandydatów
przyjedzie do moich misji w Australii, obojętnie, czy pozostaną w świecie lub wstąpią
do waszego Zgromadzenia. Umieją nieco po łacinie i po grecku i coś z rachunków, nie
wiem jednak, czy zdatni są do klasy retoryki. Z najgłębszą czcią etc
+ Mateusz Quinn
PS. Utrzymuję korespondencję z O. Listin.
Ksiądz Bosko w czasie pobytu w Rzymie spotkał się z misjonarzem
apostolskim ze Stanów Zjednoczonych AP księdzem Janem Bertazzi. Ten, od lat
studiował projekt założenia w Savannah kolegium - seminarium dla kandydatów do
kapłaństwa. Jego biskup monsignore Gross upoważnił go do pozyskania również
w tym celu zakonników, którzy by mu dopomagali w ufundowaniu seminarium
diecezjalnego, ofiarowując na ten cel 600 akrów (1 akr blisko pół hektara) terenu,
z którego dochodu byłyby pokrywane wydatki. Nosił się on z myślą otwarcia
w Savannah kolegium, z kilkoma wolnymi gratisowymi miejscami oraz seminarium,
by opłaty dość wysokie konwiktorów starczyły na utrzymanie personelu kolegium
i seminarium.
Błogosławiony był mój zamiar, pisał potem do Księdza Bosko,
skomunikowanie się z nim. Lecz nie skończyło się na rozmowie. Został ujęty jego
505

93.2 Page 922

▲back to top
dobrocią, poczułem się mu bliski, a przecież byłem skierowany do Jezuitów, z listem
do Generała. Zgubiłem go jednak we Foligno wraz z portfelem i pieniędzmi (też
Opatrzność!). Nie śmiałem stanąć przed sekretarzem. Przyszedłem do niego tylko
w zamiarze, by mi dopomógł otrzymać paszport, jeśli to sobie przypomina i nie było
mowy, o czym innym, jak o samym wypadku. Gdy poszukiwania portfelu nie dały
wyniku, napisałem do niego w sprawie paszportu i przypadkowo wspomniałem
w liście w sprawie dotyczącej Savannah. Pan Bóg sprawił, że to było zgodne
z Księdza zamiarami i dlatego zaprosił mnie na konferencję, wynikiem, której było,
że odjechałem jego synem.
Ksiądz Bosko studiował jeszcze, jakie to miało być pole wskazane mu przez
Boga we śnie. Zaprosił, więc księdza Bertazzi, by przyjechał do Oratorium
i przedstawił misję, jakiej mieliby się podjąć salezjanie w Savannah.
Ksiądz Bertazzi przyjął zaproszenie i zatrzymał się na Valdecco przez dłuższy
czas. A gdy Ksiądz Bosko powrócił do Rzymu, przedstawił mu długi memoriał ze
swoimi propozycjami. Był gotów zostać salezjaninem, lecz z myślą powrócenia na
misje, przy boku biskupa, którego tak szanował, by w taki sposób dopiąć swego celu,
o którym marzył, założenia odrębnej misji.
Ksiądz Bertazzi pragnął zabrać ze sobą do Ameryki dwóch salezjanów; jeden
z nich obejrzałby dokładnie stan rzeczy i powróciłby do Włoch, by Księdza Bosko
poinformować. Nawet życzyłby sobie, by Ksiądz Bosko osobiście tam pojechał.
Nastawałem, by się zdecydował na ten krok, w przeciwnym razie, nie widzę osób
odpowiedniejszych na to, jak księdza Rua, księdza Cagliero i księdza Savio...
Stanowisko, jaki zajmował ksiądz Rua, jego wybitna roztropność, ogłada towarzyska,
znajomość języka angielskiego, przemawiały za nim pod każdym względem. Ksiądz
Cagliero, dyrektor duchowny, posiada znakomitą wziętość w muzyce. Dzięki temu
pozyskałby sobie sympatie obywateli, a z tym reszta poszłaby łatwo. Ksiądz Savio jest
roztropny i uprzejmy i obyty ze sprawami materialnymi. Ksiądz Dalmazzo, dyrektor
kolegium w Valsalice, ze względu na podejście i ogładę towarzyską (co wiele znaczy
w Ameryce), mógłby być również wzięty pod uwagę.
506

93.3 Page 923

▲back to top
Następnie tłumaczył między innymi „jak, kiedy i którą drogą należałoby
jechać” podając szczegóły uroczystości pożegnalnej. Można by powiedzieć, iż to
posłużyło Księdzu Bosko, gdy wyprawiał swych misjonarzy.
Ksiądz Bertazzi liczył, że odjazd misjonarzy nastąpiłby przy końcu maja,
względnie w dniu 24 maja, w uroczystość Zielonych Świąt, lecz nie było to możliwe,
tak stante pede; powziął więc decyzję i wyjechał sam , a na tym się skończyło!
Lecz nie miało to być pierwsze pole pracy przeznaczone dla salezjanów; toteż
Ksiądz Bosko chcąc się zorientować, nie zaniedbywał żadnego środka, by trafić
w sedno rzeczy.
Pewien kapłan angielski, ksiądz Dionizy Halinan, spotykając się
z entuzjastyczną oceną działalności salezjanów, przybył do Oratorium, a Ksiądz Bosko
mając już zgodę Ojca św. na otwarcie nowych domów za granicą, prosił go
o wyszukanie i posłanie pewnej liczby chłopców, pragnących zostać misjonarzami lub
salezjanami, by ich wykształcić i przysposobić do kapłaństwa, z myślą o terytoriach
podległych Wielkiej Brytanii i w tym celu wystawił mu na piśmie odpowiednią
deklarację.
To, co spowodowało dłuższą zwłokę Świętemu w rozpoznaniu pola
apostolskiego widzianego we śnie, było, iż widział dwie rzeki na skraju ogromnego
stepu, których nie mógł zidentyfikować na mapach z cierpliwością przez niego
studiowanych. Wreszcie doszedł do przekonania, że były to Rio Colorado i Rio Negro
w Patagonii, gdy zetknął się z komandorem Janem Baptystą Gazzolo, konsulem
argentyńskim w Savonie.
Otóż ten zacny pan zapoznawszy się z metodą wychowawczą w kolegium
w Varazze, w Alassio i Sampierdarena, mając również sposobność rozmawiania
kilkakrotnie z Księdzem Bosko, przy końcu roku 1874 przybył do Turynu,
z urzędowym zaproszeniem swego rządu, który reprezentował, to jest od Republiki
Argentyńskiej, by na jej terytorium ufundować podobne zakłady i zobaczymy dalej,
jak szczęśliwie doszły do skutku w krótkim czasie te pertraktacje.
5. Zacięta opozycja
Budowa kościoła św. Jana Ewangelisty była wciąż w zawieszeniu. Pertraktacje
w sprawie wywłaszczenia skrawka terenu Morglia przekazał magistrat prefekturze 28
507

93.4 Page 924

▲back to top
września 1872 r. i tam leżała ta sprawa aż do początku roku 1873, kiedy Ksiądz Bosko
forsując swoje podanie spowodował jego przesłanie do Ministerstwa Robót
Publicznych z datą 3 lutego.
W pięć dni później ministerstwo oświadczało „swą gotowość rozpatrzenia
i uwzględnienia, w miarę możności podania Wielebnego cavagliere Księdza Jana
Bosko, odnośnie do budowanego w Turynie kościoła wraz z hospicjum
i szkołami dla młodzieży opuszczonej, jako dzieła użyteczności publicznej, podobnie
jak inne zakłady przez tegoż ufundowane. Równocześnie żądano oświadczenia od
Księdza Bosko, w jakim czasie miał zamiar uskutecznić projektowaną budowę. Miał
też załączyć w dwóch egzemplarzach plan sytuacyjny oraz dać gwarancję uiszczenia
kosztów wywłaszczenia wraz z zaświadczeniem zdeponowania funduszów w którymś
banku”.
Ksiądz Bosko zlecił oszacowanie terenu inżynierowi Trocelli, który orzekł, że
koszty wraz z dodatkowymi wydatkami wyniosą łącznie 5.296 lir. Następnie złożył w
Banku Dyskontowym sumę 15.000 lir, a następnie kierował do Prefektury
sprawozdanie rzeczoznawcy i potwierdzenie o zdeponowanej sumie, ze strony
dyrekcji Banku Dyskontowego:
Turyn, 11.04.1873 r.
Ill. mo Sig. Prefetto di Torino!
W ślad za zawiadomieniem Ministerstwa Robót Publicznych (z dnia
08.02.1873, Nr 311;237, div. e 88), odpowiadając na jego pismo z dnia 3 lutego
1873 r., piszący ma zaszczyt przedłożyć w załączeniu z odpowiednią dokumentacją
podanie o uznanie użyteczności publicznej Oratorium, szkół dla młodzieży
opuszczonej i kościoła w Turynie, przy Al. Królewskiej. Dzieło monumentalne, które
piszący ma zamiar wznieść, od dwóch lat jest w zawieszeniu, gdyż nie można uzyskać
małego skrawka terenu, pomimo ofiarowania hojnej zapłaty. Wobec czego obecnie
wnosi się podanie o wywłaszczenie. Ufając w rychłe nadanie biegu powyższej
sprawie, piszący ma zaszczyt etc.
Dev. mo serv. XJB
508

93.5 Page 925

▲back to top
Magistrat polecił obwieścić podanie Księdza Bosko, lecz Morglia, jak pisał
księdzu Savio hrabia Karol Veneria, zażądał najwyższej stawki, potem ją podwyższył
i pertraktacje znowu utknęły w martwym punkcie.
Ksiądz Bosko, który prosił swego przyjaciela Jana Viale, urzędnika przy
sekretariacie Rady Stanu, by poinformował się, jak stały sprawy, otrzymał wiadomość
od niego, 8 września, że nie ma żadnej wzmianki w rejestrach odnośnie
wywłaszczenia na rzecz użyteczności publicznej terenu Morglia. A dnia 11
października, na ponowne pismo do prefektury, otrzymał odpowiedź, że odnośna
dokumentacja na jego podanie znajduje się jeszcze w Urzędzie Centralnym Zarządu
Cywilnego i poczyni się odpowiednie kroki o jej zwrot. Niestety bezskutecznie.
Zwłoka ze strony prefektury w wysłaniu wniosku o wywłaszczenie terenu
Morglia, jaki pisał Baccalario, naczelny sekretarz, pod datą 22 stycznia 1874 r.
pochodziła stąd, że Urząd Stanu Cywilnego Zarządu nie wydał dotąd swej opinii,
z listu podpisanego przez inż. Gambarotta, który mam przed oczyma wynika, iż tenże
na pismo hrabiego Venaria i Przewielebnego Księdza, zawiesił do połowy bieżącego
miesiąca odbycie zebrania, na którym miał zapaść przychylny wyrok. Więc nowe
trudności, które zamierzał przeciwstawić Morglia, sekundując swym
współwyznawcom protestantom.
Wreszcie pisma poszły do Rzymu, a dnia 10 lipca 1874 r. adwokat Franciszek
Gilardini, referendarz Rady Państwa, pisał do Księdza Bosko:
Wydano z dniem dzisiejszym opinię co do dekretu o przyznanie publicznej
użyteczności przedsięwziętego przez niego kościoła w Turynie i pospieszam donieść,
że jest ze wszechmiar przychylna. Wszystkie przeszkody usunięte. W opinii
zaznaczono, iż „orzeczenie o publicznej użyteczności można wydać i upoważnić do
wywłaszczenia gruntu Morglia według planu sytuacyjnego inżyniera Arborio (Edward
Arborio Mella)”. Z dnia na dzień odpowiednie pismo zostanie wysłane i nie ma
obawy, że ministerstwo wyda decyzje przychylną.
Meta, więc zdawała się być osiągnięta, lecz przez blisko trzy dalsze lata
powstawały nowe trudności, aż dzięki skutecznej pomocy inżyniera Trocelli, zdołano
je pokonać i wszcząć prace wstępne według projektu hrabiego Edwarda Arborio
Mella, przy współudziale hr. Karola Reviglio della Veneria. Dnia 14 sierpnia 1878 r.
monsignore Gastaldi pobłogosławił kamień węgielny, w obecności Księdza Bosko,
509

93.6 Page 926

▲back to top
który głęboko wzruszony wobec swych dobrodziejów, którzy mu dopomagali w tej
świętej inwestycji, wzywał od Boga „stałego zdrowia, długiego i szczęśliwego życia,
pokoju i zgody w rodzinach, pomyślności w ich interesach doczesnych oraz obfitej
nagrody stokrotnej, którą przyobiecał Zbawiciel w tym i przyszłym życiu”.
6. Ostatnie rekolekcje u św. Ignacego. Korespondencja
Obecnie przytoczymy korespondencję Świętego wraz z innymi interesującymi
wspomnieniami w porządku chronologicznym. Nie można czytać żadnego listu
Księdza Bosko bez zbudowania i podniesienia myśli od Boga. Oto na przykład, co
pisze do hrabiny Callori:
Mia buona Mamma!
Piszę parę słów, nie chcąc, by list tak dobrej Mamy pozostał bez odpowiedzi.
Otrzymałem jej bilecik i dziękuję Bogu, że zachował od nieszczęścia jej córkę. Będę
się nadal modlił o łaski dla niej. Co dzień zanosić będziemy szczególne modły przed
ołtarzem Najświętszej Wspomożycielki. Niech Bóg błogosławi ją i całą rodzinę
Medolago etc.
Umile servo
Ksiadz Jan Bosko
Turyn, 02.05.1874 r.
Żywiąc serdeczną pamięć o swych dobrodziejach pisze do barona Karola Ricci
des Ferres:
Car. mo Barone!
Posyłam mu list dla pana hrabiego Eugeniusza prosząc o załączenie go do swej
korespondencji z nim przy sposobności. Dziękując za grzeczność zapewniam go
i panią Azelię o swej pamięci w modlitwach etc.
Baron wysłał mu ofiarę w imieniu ojca, która nadeszła w chwili, gdy
w Oratorium wydano ostatniego centyma. Święty dziękuje mu serdecznie pisząc,
że nadeszła w samą porę!
Turyn, 10,06,1874 r.
510

93.7 Page 927

▲back to top
Car. mo Sig. Carlo!
Otrzymałem ofiarę w sumie 100 franków, nadesłaną mi w imieniu ojca.
Dziękuję za nią z głębi serca. Był to krytyczny czas w naszym domu, gdy wydano do
ostatniego centyma. Dlatego składam podwójne podziękowanie, życząc całej rodzinie
łask Nieba, mając zaszczyt etc.
Aneta Fava-Bertolotti prosiła o szczególne błogosławieństwo Ojca św., a on
niezwłocznie czyni zadość życzeniom:
Pregiatissima Signora!
Zaledwie otrzymałem jej list, napisałem natychmiast do Ojca św. za
pośrednictwem znajomych mi osób i obecnie myślę, że Ojciec św. już przesłał jej swe
Apostolskie błogosławieństwo. Polecałem ją również jego modlitwom. Zarządziłem
także specjalne modły przy ołtarzu Najświętszej Maryi Wspomożycielki w jej intencji,
rano i wieczór, dopóki nie odzyska całkowicie zdrowia, tak by mogła osobiście przyjść
podziękować naszej niebieskiej Protektorce. Osobiście pamiętać będę we Mszy św.
o niej. Ufajmy Miłosierdziu Bożemu. Niech Bóg udzieli etc.
XJB
Panna Barbara Rostagno prosiła o rady i modlitwy w wyborze przyszłego męża,
z którym by mogła żyć szczęśliwie; otrzymuje od niego święte i praktyczne
wskazówki:
Preg.ma Signora!
Nie omieszkam modlić się, by Pan Bóg oświecił ją w wyborze osoby, przy
pomocy, której mogłaby zbawić swą duszę. Ze swej strony należałoby bardzo zważać
na moralność i religijność danej osoby. Nie patrzeć na powierzchowność, lecz na
rzeczywistość. Niech Bóg ją błogosławi etc.
XJB
511

93.8 Page 928

▲back to top
Pani Alojza Radice Vittadini polecała mu dwoje chorych dzieci, a on przesyła
do niej i dla owych dzieci swe błogosławieństwo, pod datą 8 lipca, jak pisał ksiądz
Berto:
„Nasz ukochany Ksiądz Bosko zleca mi odpisać na jej cenny list, w którym
poleca mu dwoje dzieci chorych. Posyła im całym sercem swe błogosławieństwo
i zapewnia, że polecał je będzie w sposób szczególny Matce Najświętszej
Wspomożycielce w jej świątyni w czasie Mszy św. Nie obawiać się niczego, lecz
położyć wszelką ufność w miłosierdziu Bożym”.
Dyrektor Borgo S. Martino prosił o dimisorie do święceń dla niektórych
kleryków. Ksiądz Bosko zajęty ciągłą pracą, posyłał mu arkusze „in blanco”
z podpisem swym i pieczęcią, by je wypełnił:
Turyn, 16.07.1874 r.
Car. mo D. Bonetti1
Posyłam ci „extra tempus” dla Galla, powiedz mu jednak, by dobrze śpiewał.
Masz także dla Chiala i dlatego napisz do monsignora Mansini. Chiala jest niezbyt
zdrów, nie szczędź mu wszelkich względów, jakie są możliwe, bo zasługuje na nie.
Zresztą napisze ci ksiądz Rua. Arkusze naznaczone posłużą za dimisorie, na które tu
nie ma czasu. Myślę, że będziesz miał kopię. Niech Bóg błogosławi was etc.
Aff. mo
Ksiądz Jan Bosko
Również w ciągu roku starał się czynić, co mógł, na korzyść temperaliów
biskupich. Pisząc odnośnie do tej sprawy, do biskupa De Gaudenzi, wspomina
o nieustannych sprzeciwach monsignora Gastaldiego, a zarazem prosi o wybaczenie,
że otrzymał pokoik w Oratorium niezbyt schludny:
Car. mo Monsignore!
W związku ze staraniami w ministerstwie potrzebowałbym, by WE raczył mi
donieść, czy otrzymał już jakąś odpowiedź urzędową. Zdaje mi się, że obecnie powiał
wiatr przychylny. Z naszym arcybiskupem nieustanne sprzeciwy. Liczyłem, że zbiorę
512

93.9 Page 929

▲back to top
niektórych nauczycieli szkół na rekolekcje w Lanzo. Tysiąc skarg z jego strony, że nie
przeszło to przez niego. Wszak robiło się to dotychczas przez lat 25 bez przeszkód.
Zawiesiłem natychmiast tę serię rekolekcji, awantury rosną, co dzień.
Bardzo mi przykro, że w pokoju, w którym spał, znaleziono niemało insektów.
Proszę o łaskawe wybaczenie, a na znak przebaczenia proszę przyjść do nas ponownie,
a postaramy się, by miał noc spokojniejszą. Prosząc o apostolskie błogosławieństwo
etc.
Umill. mo ed amico
Turyn, 30.08.1874 r.
Ksiądz Jan Bosko
Gdzie znaleźć podobną prostotę i szczerość?
Z początkiem sierpnia udał się do św. Ignacego na rekolekcje w porozumieniu
z przełożonymi Konwiktu Duchownego. Monsignore Gastaldi zlecił kierownictwo
rekolekcji kilku młodym kapłanom. Jeden z nich spotkawszy Księdza Bosko
w kościele powiedział szorstko:
Wszystkie miejsca zajęte!
Rozmawiałem przecież z tymi z konwiktu i powiedziano mi, że są wolne
miejsca.
Nie mam nic więcej ponad to do powiedzenia!
Dobrze, w takim razie, jeśli brak miejsc, powrócę do Lanzo.
Jak sobie Ksiądz życzy.
Zorientowawszy się, że go tu nie chcą, Ksiądz Bosko zawrócił. Schodząc ze
stopni napotkał pewnego znajomego pana, który zdziwiony, że wracał, spytał o powód
i dowiedziawszy się, o co chodzi, oburzony pobiegł do owego księdza i powiedział:
Jeśli brak miejsc dla Księdza Bosko, ustępuję mu swoje i wracam spać do
Turynu, ale nie pozwolę, by Księdza Bosko w taki sposób traktowano. To wstyd! Dla
Księdza Bosko zawsze było i powinno znaleźć się miejsce!
Ksiądz ów musiał ustąpić dla uniknięcia rozgłosu, a Ksiądz Bosko pozostał, by
nie powodować szemrania, które by się rozeszło. Lecz były to już ostatnie rekolekcje,
na które poszedł do św. Ignacego, dokąd udawał się regularnie od roku 1842.
513

93.10 Page 930

▲back to top
Osobisty wpływ i zaufanie, jakim się cieszył i tam wśród rekolektantów, były
powodem, że chciano go wykluczyć.
Tymczasem od św. Ignacego pisał do Oratorium:
Kolegium Konwikt św. Filipa Nereusza w Lanzo
Car. mo D. Rua!
Kup parę elastycznych pończoch na mój wzrost i poślij je księdzu Momo, które
je prześle przez księdza Neizzone lub w inny sposób. Umieścić wewnątrz cenę wraz
z pozdrowieniem. Daj znać księdzu Francesia i księdzu Cerruti, by zwolnili braci
Cuffia, nie dając innej wyprawy, oprócz osobistej, koniecznej na podróż, względnie
jeśli mają własną z domu. Nie dawać żadnego zaświadczenia, ani złego, ani dobrego.
Zajrzeć do księgi pensyjnej i zażądać zapłaty, Postaraj się, by wysłano listy
z zaproszeniem na rekolekcje dla pań, do proboszczów pobliskich, w Mornese, listy
dla nauczycieli, prospekty Valsalice etc. Niech Bóg błogosławi etc.
Aff. mo amico
Bracia Cuffia byli pierwsi, co wystąpili ze Zgromadzenia nie porozumiawszy
się ze swoimi przełożonymi, księdzem Francesia i księdzem Cerutti. Ksiądz Bosko
przewidywał, że sobie pójdą i polecał księdzu Rua napisać do ich proboszcza
następujący list, którego oryginał przechował się, pisany własnoręcznie od początku
do końca, a którym ksiądz Rua posługiwał się częściej w podobnych wypadkach:
Molto Rev. do Sig. Prevosto!
W charakterze prefekta Zgromadzenia św. Franciszka Salezego, pragnę
zakomunikować niektóre rzeczy, dotyczące dwóch kapłanów: Jakuba i Franciszka
Cuffia. Należeli oni do tego Zgromadzenia i w nim zostali wyświęceni. Obecnie, gdy
wystąpili, nieodzowną jest rzeczą, by zdobyli konieczne patrimonium, jak to jest
przepisane w dekrecie Stolicy św. zatwierdzającym nasze Zgromadzenie:
514

94 Pages 931-940

▲back to top

94.1 Page 931

▲back to top
Gdy ktoś – powiedziane tam – wystąpi ze Zgromadzenia, ipso facto ma być
suspendowany, dopóki nie zostanie zaopatrzony w odpowiedni tytuł kościelny do
utrzymania i nie znajdzie przychylnego biskupa, który go przyjmie do swej diecezji.
Ponieważ wystąpili oni bez porozumienia się z przełożonymi więc nie mogą
otrzymać regularnego zaświadczenia, jak to zapewne mogło mieć miejsce.
W przekonaniu, że spotkam się z jego życzliwością, oświadczam swe pokorne
usługi, etc.
Umile servitore
ks. M. Rua pref.
W owym roku, jak się wydaje, Ksiądz Bosko zatrzymał się u św. Ignacego na
pierwszą serię rekolekcji, odprawił je na swoje konto „by się należycie przygotować
do wieczności”.
Tak pisał przed wyjazdem z Turynu do hrabiny Viancino. Myśl o śmierci miał
zawsze przed sobą, a w tym roku napisał również testament, jak zobaczymy:
Benemerita Sig. Comtessa!
List jej dotarł do mnie tu do św. Ignacego, gdzie odprawiam rekolekcje
w celu przygotowania się na śmierć. Na to kładę wielką wagę i polecam się jej
modlitwom. Bardzo mi przykro, że panna Belmonte tak poważnie zachorowała.
Zacząłem natychmiast modlić się i napisałem do Turynu, by zanoszono modły w jej
intencji przed ołtarzem Najświętszej Wspomożycielki; to samo czynią niektórzy
pobożni panowie w tej świątyni. Bóg jest wszechmocny i chcieć u niego znaczy móc.
Lecz często jego dekrety są przeciwne naszym; adorujemy je zawsze. Cieszę się
bardzo, że państwo są zdrowi wśród tak wielu upałów, które mam nadzieję, obecnie
się zmniejszą. Noszę się zawsze z myślą udania się do Bricherasio, tym więcej
obecnie, gdy państwo posiadają kaplicę w swym pałacu i że jest dla mnie
przygotowany pokój. Patrzcie, jakie wymagania! Od dłuższego czasu noszę się
z projektami, których nie mogę urzeczywistnić.
Kwestia skrawka gruntu od protestanta Morglia, przeznaczonego na budowę
kościoła, została rozstrzygnięta przez Radę Państwa na naszą korzyść
515

94.2 Page 932

▲back to top
i oczekuje się tylko odpowiedniego dekretu do rozpoczęcia prac tak już odwlekanych.
Myślę, że ta wiadomość sprawi przyjemność panu hrabiemu, jej mężowi.
Proszę Pana Boga, by ich raczył błogosławić i zachować w doskonałym
zdrowiu i świętości. Amen. Łaska Pana Naszego Jezusa Chrystusa niech będzie
zawsze z nami, a jego wielka miłość niech panuje zawsze w sercach naszych. Fiat.
Z najgłębszą wdzięcznością...
Cattivo figlio
Ksiądz Jan Bosko
S. Ignazio, 08.08.1874 r.
Dnia 15 sierpnia obchodzono uroczyście urodziny Księdza Bosko. Ksiądz
Bosko urodził się 16 sierpnia, lecz w Oratorium obchodzono je zawsze 15 i z tej okazji
urządzono mu akademię, którą zaszczycił swą obecnością monsignore August
Negrotto, szambelan tajny Jego Świątobliwości, a kleryk Jan Cinzano ułożył hymn
wydrukowany z tej okazji.
Posiadamy również niektóre listy i utwory, które zostały odczytane lub
oddeklamowane wieczorem dnia 14 i 15 przez chłopców Franciszka Piccollo, Albina
Carmagnola i Anioła Lago.
Pewien „familiant” tak mu pisał:
„Dziś dzień radosny dla każdego z twoich synów, a zwłaszcza dla mnie
biedaka, który po raz pierwszy ma szczęście zwrócić się do Ciebie, Ojcze, jako
członek twojej tak wielkiej rodziny. Nie umiem wygłaszać górnolotnych wierszy,
uczynią to inni zdolniejsi w poezji i muzyce. Mówię to, co mi serce dyktuje i proszę
nade wszystko Święty Założycielu tego Oratorium, byś raczył przyjąć moje gorące
podziękowanie za dobro, które raczyłeś mi wyświadczyć. A w tym dniu szczęśliwym
Twych urodzin, proszę przyjąć ten hołd ode mnie twego niegodnego syna.
Niech Bóg najwyższy i Dziewica Pocieszycielka raczą wysłuchać moich
nędznych modłów, które zanoszę o długie i szczęśliwe życie naszego nowego La Salle
piemonckiego, tak wielkiego w swej pokorze, o najdroższy nasz Księże Bosko! I tak
synowie La Salle francuskiego są rozsiani po całym świecie wychowując młodzież,
oby podobnie synowie twoi pomnożeni rozeszli się po każdym mieście roznosząc woń
516

94.3 Page 933

▲back to top
Twych cnót, Twej niewyczerpanej miłości, by pokierowali droga do nieba wszystka
młodzież naszej biednej Italii”.
Wychowankowie rzemieślnicy, z sypialni Niepokalanej, życzyli mu „dobrej
nocy i wszelkiej pomyślności na długie życie”, by Noego dożył lat!
Pewien księgarz, od 1861 roku mieszkający w Oratorium, składał mu „tysiąc
życzeń pomyślności, tysiąc błogosławieństw z głębi serca, tysięczne wyrazy
życzliwości, tysięczne oznaki wesołości, tysiąc serdecznych uczuć wdzięczności,
tysiąc oznak przywiązania, tysiąc zainteresowania etc”... z okazji 59 rocznicy urodzin,
za milion lir bez odpłaty oraz za dziesięć miliardów na 50 % wydanych (jak mówił),
poczynając od 1861 r., „na rzecz mojej duszy pod jego opieką” konkludując: „Na
rachunek tylu bułek zjedzonych i niezliczonych wydatków, które podsumowuję,
pozostawiając mu wdzięczność, która będzie wieczna!”
W owym czasie proszono Księdza Bosko, w imieniu arcybiskupa Paryża,
o wyrażenie opinii odnośnie Sługi Bożej Marii Magdaleny Wiktorii de Bengy,
wicehrabiny de Bonnault d’Houet, założycielki Zgromadzenia Wiernych Towarzyszek
Jezusa. On zaś pisał do Matki Eurozji, Przełożonej Instytutu, który jej córki duchowe
miały w Turynie:
Reverenda Sig. Madre!
O. Apolinary, w imieniu arcybiskupa tego miasta, prosi mnie o napisanie opinii
o Matce Houet założycielce Instytutu Wiernych Towarzyszek Jezusa. Ma to posłużyć
do wszczęcia sprawy jej beatyfikacji. Chętnie zgadzam się na to, lecz potrzebowałbym
wiedzieć:
1. Datę jej przybycia do Turynu i czy przebywała w tym domu,
2. Czy jest jej wiadomo, co uczyniła lub powiedziała na rzecz jakiegoś dzieła
publicznego lub prywatnego odnośnie dobra bliźnich
Udałbym się do niej osobiście, lecz nie chcąc spowodować zwłoki w tak ważnej
sprawie uprzedzam pytania na piśmie, by oszczędzić fatygi. Korzystam ze
sposobności, by życzyć jej i całemu Zgromadzeniu wszelkiego dobra i polecając się
Świętym modlitwom etc.
Turyn, 14.08.1874 r.
Umile serv.
Ksiądz Jan Bosko
517

94.4 Page 934

▲back to top
Otrzymawszy żądane informacje przesyłał do Paryża następujące oświadczenie:
„Chętnie podaję kilka szczegółów, które pamiętam, odnośnie hrabiny Houet,
założycielki Wiernych Towarzyszek Jezusa. Są one następujące:
1. Z jej rozmów odnosiło się wrażenie, że jest to osoba wielkiej pobożności,
miłości Boga i oderwania od spraw doczesnych.
2. Wielekroć słyszałem od niej, że w swej fundacji i we wszystkich sprawach
nie miała innego celu, jak tylko większą chwałę Bożą, dla której pragnęła poświęcić
siebie samą, swój majątek i zgromadzenie założone.
3. Tak ze względu na swe rozliczne dzieła dobroczynne, jak wielką
pobożność, cieszyła się zawsze opinią wybitnej cnoty, prawdziwego wzoru
doskonałości chrześcijańskiej.
4. Zauważyłem u niej szczególne nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu
i wielki szacunek dla kapłanów. Nigdy nie rozpoczynała rozmowy z nimi nie prosząc
wprzód na klęczkach o ich błogosławieństwo.
5. Jej wielka wiara i świętość objawiała się z jej dzieł, zwłaszcza z zakładu
w Turynie, gdzie jaśnieje wielka pobożność i przywiązanie do Stolicy św.,
uczęszczanie do Sakramentów św.: Spowiedzi i Komunii św.”.
Nie mamy żadnych wzmianek z rekolekcji, które Ksiądz Bosko miał do
współbraci w Lanzo. Przytaczamy poniżej święte postanowienie kleryka Józefa
Giulitto, który 18 września składał śluby wieczyste.
A.M.D.G. Dzisiaj 18 września 1874 r., w dniu, w którym ukończyłem 21 rok
życia, pod koniec rekolekcji złożyłem profesję w Zgromadzeniu św. Franciszka
Salezego, którego Ustawy zostały definitywnie zatwierdzone przez Stolicę św.
dekretem z dnia 3 kwietnia 1874 r., łącząc się z Bogiem ślubami wieczystymi
ubóstwa, czystości i posłuszeństwa, przed Najświętszym Sakramentem i wobec mego
ukochanego Przełożonego i Ojca Księdza Jana Bosko, Założyciela Zgromadzenia,
mając za świadków przewielebnych współbraci: księdza Pawła Alberę, dyrektora
Hospicjum św. Wincentego a Paulo w Sampierdarena (Genua) i księdza Jana Baptystę
518

94.5 Page 935

▲back to top
Francesia, dyrektora kolegium św. Jana we Barazze (Savona) ku wielkiej mej radości
i szczęściu duszy.
Maksyma: Budowa mej świętości powinna mieć, jako fundament – cnotę
pokory, mury – posłuszeństwo, dach – modlitwę.
Wiązanka z rekolekcji w roku 1874: Jestem sługą i pracuję dla Pana, od którego
otrzymam zapłatę przewyższającą nieskończenie moje zasługi, choćby były znaczne.
Merces tua Domine magna nimis, ponieważ Ty sam wypowiadasz do swego sługi te
słodkie słowa: Ego ero merces tua magna nimis” (Gen.15,1).
Praktyka: Ku czci św. Józefa, którego noszę imię: w ostatnią środę każdego
miesiąca odprawię spowiedź miesięczną, przyjmę Komunię św. i odczytam uważnie
Ordo commendationis i w tym dniu oraz w każdą środę prosił będę po Komunii św.
o dobrą śmierć polecając się szczególnie świętemu Józefowi Patronowi umierających.
Każdego dnia, po odprawieniu Nawiedzenia Najświętszego Sakramentu, przed
wyjściem z kościoła, odmówię modlitwę następującą:
„Boże mój, któremu całkowicie się poświęciłem, Dziewico Niepokalana, Matko
Jezusa i Matko moja, święty Józefie, którego imię szczęśliwie noszę, św. Franciszku
Salezy, patronie naszego zgromadzenia, św. Alojzy Gonzago, św. Stanisławie Kostko,
aniołowie czystości, was obieram na swych szczególnych opiekunów. Dopomóżcie mi
zachować Reguły ślubowane, które mają mi pewnego dnia otworzyć bramy do nieba”.
Dnia 1 września udali się do Rzymu w towarzystwie księdza Dalmazzo,
niektórzy wychowankowie z Valsalice, którzy mieli zaszczyt być przyjęci przez Ojca
św.
W tym miesiącu Ksiądz Bosko przesyłał wydrukowaną prośbę panom Radnym
miasta Turynu w celu uzyskania zasiłku dla chłopców z zakładu na Valdocco lub
uczęszczających do Oratoriów lub ogródków dziecięcych w tymże mieście:
Turyn, 12.09.1874 r.
Ill. mo Signor Sindaco!
Od dwóch lat zwracałem się do WP Burmistrza z prośbą o opiekę nad szkołami
prowadzonymi w tym mieście dla ubogich chłopców okolicznych, na co otrzymałem
obietnicę pozytywnej odpowiedzi, po wysłuchaniu zdania Rady Miejskiej. Z uwagi na
519

94.6 Page 936

▲back to top
obecne ciężkie położenie finansowe, ponawiam swą prośbę o udzielenie subwencji na
korzyść dzieci z najniższej klasy społecznej. Liczba ich aktualnie wynosi 350. Byłoby
mi przyjemnie przyjąć pana burmistrza lub jakąś inną osobę, wyznaczoną do
zwizytowania zakładu. Prosząc o przyjęcie wyrazów etc.
Ksiądz Jan Bosko
Obraz rozległej działalności Księdza Bosko na polu młodzieżowo - społecznym
daje sporządzone przez niego następujące BREVE PROMEMORIA .
BREVE PROMEMORIA
W Oratorium św. Franciszka Salezego znajdują się następujące kategorie
internistów:
1. Rzemieślnicy uczęszczający na naukę różnych zawodów w liczbie 350, z
których znaczna liczba została polecona przez Prefekturę, Kwesturę i Magistrat. Dla
ich zawodowego wykształcenia istnieją w tymże zakładzie następujące pracownie:
drukarnia, zecernia, kalkografia, odlewnia czcionek, stereotypia, introligatornia,
czapnictwo, krawiectwo, szewstwo, stolarstwo, ślusarnia, szkoła muzyki
instrumentalnej, wokalnej etc…
2. Studenci różnych klas w liczbie około 500.
3. Chłopcy ubodzy, eksterniści uczęszczający do szkoły elementarnej, w liczbie
ponad 400. W kierownictwie i nauczaniu są zajęci nauczyciele patentowani, zgodnie
z programem władz szkolnych.
4. Młodzież uczęszczająca w dni świąteczne na rozrywki sportowe, do szkoły
muzyki
i śpiewu, szkół podstawowych i na katechizację, w liczbie ponad 500.
5. Biorąc pod uwagę, że od placu Emanuela Filiberta aż do S. Donato
i Fucina della Canne, nie ma żadnej szkoły publicznej, przychodziłoby tej młodzieży
znacznie więcej, gdyby były odpowiednie pomieszczenia i środki na pokrycie
wydatków.
6. W liczbie ponad 500, uczęszcza młodzież do Oratorium św. Alojzego przy
ul. Nizza w dzielnicy S. Salvario.
520

94.7 Page 937

▲back to top
Zauważyć należy ponadto:
1. Chłopcy wymienieni, gdyby nie byli pod opieką wałęsaliby się po mieście w dni
nauki, a zwłaszcza w dni świąteczne, niepokojąc władze publiczne i obywateli.
2. Ci chłopcy wychodząc z zakładu mogą znaleźć uczciwe utrzymanie w wojsku,
kupiectwie, jako pracownicy, nauczyciele lub urzędnicy w jakichkolwiek biurach.
3. Wielu chłopców zostało skierowanych przez pana burmistrza w okresie epidemii
cholery i przyjętych gratisowo w liczbie ponad 40 i dotąd pozostają na utrzymaniu
zakładu.
We wrześniu bawił z wizytą w Turynie adwokat summista Karol Maneghini;
jako gość Księdza Bosko, przebywał w Oratorium przez parę dni i powracał do Rzymu
z najlepszymi wrażeniami.
7. Prośby o nowe fundacje
Wiele naglących podań nachodziło zewsząd z Włoch w celu otwarcia nowych
placówek. A oto kilka wzmianek o niektórych z nich z pozostałych dokumentów.
W listopadzie 1873 r. już po rozpoczęciu roku szkolnego, przyjął Ksiądz Bosko
kierownictwo szkół w Cogoletto, dokąd posłani zostali, jako nauczyciele ksiądz
Dominik Bruna i kleryk Józef Favis. Z uwagi na wielką liczbę zgłoszeń o przyjęcie do
kolegium Varazze, których nie można było uwzględnić dla braku miejsca,
zaproponowano mu otwarcie pewnego rodzaju szkoły pomocniczej dla chłopców
z klas elementarnych. Mogłoby stąd wyniknąć wielkie dobro, gdyż od lat wielu
emigrantów wyjeżdżających do Ameryki pozostawiało w domu swoje dzieci bez
należytej opieki. Ludność okazywała wielki entuzjazm, a magistrat zgłaszał gotowość
wydzielenia parceli pod budowę kolegium w pięknym położeniu zapewniając inne
ułatwienia.
Skoro Święty wrócił z Rzymu, ksiądz proboszcz Józef Scarrone pisał mu
w sprawie przyspieszenia praktyk. Ksiądz Bosko podejmując starania jesienią,
przesyłał następujący:
„Projekt umowy między Księdzem Janem Bosko z Turynu a Magistratem
w Cogoletto”:
521

94.8 Page 938

▲back to top
Panowie Radni Magistratu w Cogoletto zainteresowani kształceniem
i wychowaniem młodzieży im podległej, na znak zaufania dla aktualnych nauczycieli
we wsi, ze Zgromadzenia Księdza Bosko postanawiają:
1. Przydzielić wymienionemu Księdzu Bosko plac pod budowę pomieszczeń
dla szkoły, mieszkań dla nauczycieli oraz dla kolegium, z podwórzami i przyległym
parkiem. Wydzielona parcela wyniesie arów ...
2. Magistrat udzieli zapomogi w sumie od 10 do 15 tys. franków na
rozbudowę tegoż zakładu.
3. Ksiądz Bosko sporządzi plan celem przedłożenia Magistratowi i przystąpi
do budowy w miejscu odpowiednim i dostępnym dla szkoły publicznej.
4. Lokale zbudowane pozostaną własnością Księdza Bosko, który wobec tego
poniesie wszelkie wydatki, co do remontów, sprzętów, wyposażenia, słowem
w związku z używaniem i konserwacją budynków.
5. O ile wspomniane lokale zmieniłyby swoje przeznaczenie, Magistrat
rezerwuje sobie prawo do trzech sal dostatecznie obszernych i wygodnych na cele
szkolne.
W takim również wypadku Ksiądz Bosko będzie miał możność oddać do użytku
szkoły trzy lokale odległe w innym miejscu, nie dalej wszakże niż sto metrów od wsi.
6. Powyższe artykuły posłużyć mogłyby do regularnej umowy, o ile
wspomniany Magistrat uznałby za stosowne ją zawrzeć.
Turyn, 27.09.1874 r.
Ksiądz Jan Bosko
W kwietniu, ksiądz Andrzej Scotton donosił mu o życzeniu proboszcza Alzano
Maggiore, wielkiej osady tkaczy, odległej od Bergamo 5 km. W trosce o dobro
tamtejszej młodzieży, zainicjował on już dla dziewcząt dom pod opieką Sióstr
Miłosierdzia, do dyspozycji Księdza Bosko oddawał wspaniały pałac z przyległym
kościołem, w malowniczym położeniu, który gotów był zaopatrzyć w potrzebne
sprzęty. Nie mniej nakłaniał go do tego proboszcz ksiądz Cezar Foresti zapewniając,
że odniesie sukces i uczyni wiele dobrego.
522

94.9 Page 939

▲back to top
W tym miesiącu, ksiądz Jakub Patrone, proboszcz Terrugia, „wioski położonej
na jednym z najbardziej uroczych pagórków Monferrato, odległej od Camale godzinę
drogi pieszo”, proponował zakupienie „obszernego lokalu wraz z kościołem świeżo
ogrodzonym, byłego kolegium OO Somasków”. Sekretarz gminy L. Fatrucco popierał
tę propozycję jak najgorętszymi deklaracjami o korzyściach, jakie przyniósłby ten
nabytek.
W maju markiz Durazzo prosił o przyjęcie sierocińca w Genui, choć ta
propozycja nie podobała się prefektowi, który otwarcie oświadczał, że tak ze strony
deputowanych prowincji, jak ministerstwa miałby miejsce ostry sprzeciw, prosił
jednak, by próbował uładzić w sposób taki, by „był wilk syty i koza cała”, przyjmując
administrację, lecz nie zawierając żadnej umowy. Należało posłać na emeryturę
aktualnych urzędników, wypłacając im należną pensję, a zamianować dyrektorem
księdza Lemoyna, z innymi współbraćmi, których Ksiądz Bosko miał zaprezentować
nie potrzebując zresztą niczyjego zatwierdzenia.
W lipcu, przełożony Kolegium Alberoni w Piacenza (Zgromadzenie Księży
Misjonarzy) komunikował propozycję pewnej pobożnej pani, gotowej ofiarować
natychmiast sumę 50 tys. lir „na otwarcie schroniska dla biednych uliczników, w celu
wychowania ich po chrześcijańsku i wyuczenie jakiegoś rzemiosła”.
Wiem, pisał, że z tym kapitalikiem niewiele da się zrobić, lecz można by go
uważać za ziarnko gorczyczne, które czeka wielki rozrost. Wszystkie wielkie dzieła
powstawały od skromnych początków i podobnie można mieć nadzieję i w tym
wypadku.
W tym samym miesiącu rektor seminarium w Crema, ksiądz profesor Antoni
Valdameri, prosił go również w imieniu biskupa, którego był sekretarzem, by założył
kolegium - konwikt w tym mieście ze szkołami gimnazjalnymi i licealnymi.
We wrześniu zaś brat jego, ksiądz Jan Baptysta, w towarzystwie księdza kanonika
Alojzego Nasi, odwiedził Oratorium i ponowił prośbę pragnąc otrzymać obietnicę
Księdza Bosko, co do tej fundacji. Patronat nad nią miała sprawować gmina, od której
miał otrzymać lokal i sprzęty, będące w użytku gimnazjum, likwidującego się
z powodu trudności finansowych, a ponadto 4 tysiące lir rocznie.
Z Carpendolo (Brescia) przybył do Turynu ksiądz dr Idzi Cattaneo, rektor
kolegium - konwiktu otwartego tamże od trzech lat, ze szkołami elementarnymi,
523

94.10 Page 940

▲back to top
technicznymi i gimnazjalnymi, na 140 uczniów, by oddać go Księdzu Bosko na
własność lub użytek. Sam, z powodu nadwątlonego zdrowia, nie czuł się na siłach go
prowadzić. Zapewniał, że w przeciągu czterech lub pięciu lat pokrywałby wszystkie
wydatki. Równocześnie proponował przeniesienie szkół technicznych do Lonato,
wioski niezbyt odległej od Carpendolo, gdzie magistrat i ludność pragnęłyby mieć
kolegium handlowe, jako filię szkoły w Carpendolo, dokąd uczniowie udawali się na
wakacje.
Również w Mornese, z jednej strony proszony był przez zarząd Oratorium
Zwiastowania NMP o przysłanie kapłana od odprawiania Mszy św. w święta, dla
wygody współbraci Oratorium, obiecujących słuszne wynagrodzenie, z drugiej strony
Magistrat prosił o dwóch kapłanów dyplomowanych, by objęli nauczaniem cztery
klasy szkoły podstawowej.
We wrześniu, monsignore Lucido Maria Parocchi, biskup Pavii, prosił
o przyjęcie do kolegium chłopca „z wątpliwym powołaniem”, choć skądinąd zdolnego
i szlachetnego, by nim odpowiednio pokierować, równocześnie stawiając propozycje,
co do otwarcia kolegium w mieście biskupim:
Miejscem odpowiednim na kolegium byłby S. Pietro un Ciel d’oro, aktualne
seminarium, były klasztor kanoników laterańskich i eremitów św. Augustyna. Kościół
przyległy, wspomniany przez wieszcza w „Raju”, jest, co wynika z listu Petrarki do
Boccaccio, starożytną świątynią, słynącą z przechowywania przez długi czas relikwii
św. Augustyna i św. Seweryna Boecjusza; obecnie sprofanowany i zamieniony
w szopę, nosi ślady kul francuskich, austriackich i włoskich. Budynek dotychczas
zajęty był przez ministerstwo wojny na szpital wojskowy, a obecnie jest wolny.
Przewielebny Ksiądz mógłby na razie go wydzierżawić, a po tym pójdzie jedno
za drugim. Dla informacji dodaję, że raz już czyniłem starania o zwrot tego kościoła
i odmówiono mi. Ponownie ubiegała się o niego firma „Fabbriceria del Carmine”;
decyzja jest dotąd w zawieszeniu. Panuje powszechna opinia, że rząd nie byłby
przeciwny odstąpić go, jako obiekt zabytkowy.
Z jaką radością widziałbym tu pewnego dnia jego synów i dawne miejsce
spoczynku wielkiego Doktora odzyskane!
524

95 Pages 941-950

▲back to top

95.1 Page 941

▲back to top
W listopadzie, Magistrat i kler z Cava, diecezji Mondovi, prosili Księdza Bosko
o przyjęcie kierownictwa kolegium na siedemdziesięciu uczniów internistów.
Magistrat byłby gotów na własny koszt przeprowadzić niewielką przebudowę
wewnętrzną, a wówczas można by ich przyjąć nawet do 150. Położenie doskonałe,
komunikacja wygodna, tuż przy kolei świeżo otwartej, na linii Turyn – Savona, klimat
zdrowy, żywność obficie dostarczana na rynek miejscowy.
Z inicjatywy Sługi Bożego, księdza Alojzego Guanella, od roku 1873,
pertraktowano w sprawie otwarcia kolegium salezjańskiego, ze szkołami
podstawowymi i techniczno - gimnazjalnymi w Chiavenna, prowincja Sondrio, przy
całkowitym poparciu biskupa i władz państwowych. A gdy pewne trudności
przeszkodziły realizacji tego projektu, to w roku 1874 zamierzał otworzyć go
w Campodolcino. W tym celu zorganizował komitet obywatelski rozsyłając
odpowiednie odezwy, wspominając o Księdzu Bosko „sławnym mężu w Italii i na
całym świecie, który w rozlicznych kolegiach wychowuje i kształci umysłowo
i zawodowo tysiące młodzieży ubogiej, podziwiany przez wszystkich, jako Mąż
Opatrznościowy, powołany, by prowadzić drogą cnoty rzesze młodzieży, w czym
wszyscy mogą mu dopomagać składaniem ofiar na jego ręce. Z Buenos Aires
i z Kanady proszą go o przyjęcie kierownictwa kolegiów, nawet uniwersyteckich.
Żadna z projektowanych placówek, z wyjątkiem tej w Mornese, nie została
przyjęta przez Księdza Bosko.
8. Z Argentyny
Podczas gdy zewsząd napływały prośby o nowe fundacje, pod koniec roku 1874
otrzymał formalne zaproszenie wysłania salezjanów do Republiki Argentyńskiej.
„Pierwsze pisma, oświadczył nam, nadeszły do mnie w czasie nowenny do
Bożego Narodzenia, które odczytałem na posiedzeniu Kapituły Wyższej, wieczorem
22 grudnia.
Konsul Gazzolo, w miesiącu sierpniu, zakomunikował arcybiskupowi Buenos
Aires Fryderykowi Aneyros swe gorące pragnienie ujrzenia salezjanów w tejże
525

95.2 Page 942

▲back to top
republice, proponując oddanie im do obsługi kościoła brackiego „Mater
Misericordiae” zwanego włoskim, Arcybiskup, za pośrednictwem swego sekretarza
dr Antoniego Espinoza odpisał mu, by osobiście zwrócił się z tą propozycją do Rady
Bractwa:
Buenos Aires, 10.10.1874 r.
Pregiatissomo Sig. Gazzolo!
Z przyjemnością odpisuję na jego list z dnia 10 września. Przeczytałem
w Unita Cattolica tłumaczenie artykułu o naszych uroczystościach ku czci Ojca św.
i przygotowywałem się wystosować mu podziękowanie ciesząc się, że został
zamieszczony w najpoczytniejszym piśmie we Włoszech, gdy otrzymuję oto nowy list
od niego.
Co do sprawy salezjanów, to arcybiskup nasz będzie ich widział bardzo chętnie.
Znam dobrze Księdza Bosko i uważam go za jednego z wielkich świętych
współczesnych, stosownie do naszej rozmowy z arcybiskupem, Sz. P. może zwrócić
się do Rady Bractwa z tą propozycją, a jeśli Bractwo wyrazi na to zgodę, to on z całą
chęcią przekaże im w posiadanie kościół i zapewni swe poparcie.
Proszę przyjąć serdeczne pozdrowienia od arcybiskupa, zachować mnie nadal
w swej życzliwości i rozkazywać, czym mogę mu służyć.
Aff. mo servo et amico
D. A. Espinoza
Równocześnie arcybiskup poinformowany, że w S. Nicolas de los Arroyos,
staraniem komisji wyłonionej pod przewodnictwem pobożnego 80 - letniego pana
Franciszka Beniteza, wznosi się kolegium dla chłopców, komunikował list od pana
Gazzolo proboszczowi S. Nicolas doktorowi Piotrowi Ceccarelli, żyjącemu w wielkiej
przyjaźni z konsulem, ten zaś pospieszył wyrazić mu swe zadowolenie:
Buenos Aires, 26.10.1874 r.
Mio gentil. mo Sig.!
JE arcybiskup dr Fryderyk Aneyros raczył mi zakomunikować list od JW Pana,
pod datą 30 sierpnia br., w którym on poleca Jego Ekscelencji nowe zgromadzenie
526

95.3 Page 943

▲back to top
zakonne Ojców Salezjanów, założone przez mądrego i świętego kapłana Księdza Jana
Bosko. Zakomunikował mi również odpowiedź na jego list, w którym upoważnia JW
Pana zwrócić się do Bractwa „Mater Misericordiae”, celem przekazania rzeczonego
kościoła Ojcom. Miałem szczęście rozmawiać długo z JE Arcybiskupem o owym
sławnym Księdzu Bosko oraz duchu, jaki ożywia jego zakłady. Spotkałem się również
z gorącym pragnieniem ze strony Arcybiskupa ujrzenia w swej rezydencji owych
zdolnych i świętych pracowników we Winnicy Pańskiej. Dlatego upoważnił mnie
poczynić odpowiednie kroki, udzielając mi wszelkich pełnomocnictw. Stwierdzam,
że w tych rozległych obszarach mogłyby się krzewić zakłady Księdza Bosko, dla
większej chwały Bożej i dla dobra dusz. Miasto Buenos Aires jest ludną, przemysłową
stolicą z portem, dokąd zjeżdża wiele sekciarzy i szerzy się tyle wyznań religijnych.
Dlatego moim zdaniem, ci ojcowie napotkaliby tu na znaczne trudności. Natomiast
San Nicolas de les Arroyos jest miasteczkiem z ludnością katolicką; mieszkańcy
moralni i religijni, ożywiony handel, wszystko przemawia za tym, że to miejsce
sprzyjać będzie pomyślnemu rozwojowi zakładu wychowawczego. JW Pan wie
doskonale, że S. Nicolas jest pierwszym miastem po Buenos Aires w archidiecezji,
jako siedziba sądów i administracji departamentu północnego. Jako proboszcz
i wikariusz generalny arcybiskupa w S. Nicolas, mam nadzieję uczynić wiele dobrego
dla mojej parafii, przy pomocy tych czcigodnych ojców.
JW Pan wie dobrze, jak kocham swych parafian i zależy mi na dobru tego
miasta i mogę zapewnić go o wyniku tych starań. Ze swej strony wyrażam gotowość
służenia we wszystkim wspomnianym ojcom, w czym zdołam i przyłączam się całym
sercem do tej sprawy Bożej i dla jej realizacji gotów jestem ustąpić parafię i wikariat
na ich korzyść. Jest nas pięciu księży pracujących dzień i noc, a pomimo to możemy
powtórzyć: „Messis quidem multa, operarii sutem pauci”. Nie brak nam środków
utrzymania i nie zabraknie ich także dla Przewielebnych Ojców Salezjanów. Będą
przyjęci chętnie przez ludność tak samo, jak przyjmie ich, jako swych braci,
proboszcz.
Język, obyczaje, są to trudności, które się przezwycięży, o ile się chce.
W domu moim mogą uczyć się języka i przyzwyczajać do obyczajów argentyńskich,
potem oddać się nauczaniu młodzieży i odnowienia ducha Bożego wśród moich
parafian. Mogą zakładać kolegia wśród wszystkich warstw społeczeństwa i poświęcić
527

95.4 Page 944

▲back to top
się pracy kapłańskiej nie tylko w San Nicolas de los Arroyos i wioskach pobliskich
całej archidiecezji, lecz nawet we wszystkich dalszych diecezjach, gdyż biskupi
tamtejsi potrzebują gorliwych zakonników i odnoszą się do mnie z wielką
życzliwością, tak iż na moje polecenie przyjmą ich, będą darzyć pomocą i opieką.
Napiszę jeszcze więcej szczegółów. Jutro udaję się do S. Nicolas, a tymczasem etc.
Suo dev. mo servitore
Piotr Ceccarelli
Ten zacny proboszcz poczynił niezwłocznie starania w celu przekazania
naszym misjonarzom kolegium budującego się w jego mieście. Ku swemu
zadowoleniu, spotkał się z życzliwym przyjęciem tego projektu ze strony
społeczeństwa i władz, o czym powiadamiał konsula w interesującym liście:
S. Nicolas, 11 listopada 1874 r.
Eccelenza!
Mam zaszczyt donieść WE, że zlecenie, które mi dał arcybiskup, zostało
wykonane z pomyślnym rezultatem. Mnie przypadło w udziale, z łaski Boga,
poinformować arcybiskupa o Zgromadzeniu św. Franciszka Salezego. Przyszło mi to
z łatwością, gdyż poznałem Księdza Jana Bosko w Rzymie w latach 1867-1869, o ile
pamiętam. Zostałem narzędziem w ręku Boga odnośnie do sprowadzenia
wymienionego zgromadzenia do tego miasta, gdzie otrzyma piękne kolegium,
wspaniałe oratorium publiczne w dzielnicy najzdrowszej miasta, prócz tego, co
konieczne, dla utrzymania tutaj około 9 ojców wymienionego Zgromadzenia, bez
żadnych służebności. Mogę ponad to zapewnić WE, że arcybiskup wraz
z wikariuszami generalnymi, życzą sobie gorąco mieć w archidiecezji wspomniane
Zgromadzenie Salezjanów i chcą, by podjęli się kierownictwa nowego kolegium
w San Nicolas. Tak samo Komitet obywatelski budowy kolegium odnosi się
przychylnie do Zgromadzenia Salezjanów i oświadcza gotowość ich popierania. Jest tu
również pewien pan, nazwiskiem Józef Franciszek Benitez, starzec 80 - letni,
prawdziwy Mąż Boży, ojciec ubogich, a przy tym zasobny. On właśnie przewodniczy
komitetowi, będąc także prezesem Konferencji św. Wincentego a Paulo,
528

95.5 Page 945

▲back to top
przewodniczącym Rady kościelnej, oddany całkowicie Ojcu św. Piusowi IX, któremu
posyła regularnie świętopietrze w sumie 5 tys. lir rocznie, a nawet więcej.
Otóż ten pan entuzjazmuje się salezjanami i oświadcza, że gotów jest nakładać
swoim majątkiem, czego potrzebować będą wymienieni ojcowie.
Nie wspominam o sobie, gdyż Ekscelencja wie, jaką miłość żywię względem
swych braci w Chrystusie, dla których gotów jestem, z pomocą Bożą, poświęcić swe
stanowisko i życie. O, jak wielkie dobrodziejstwa spłyną na moją parafię! Jestem
z góry przekonany, że ją odnowią, a lud, który powstanie, będzie chwalić Boga, jak
mówi Duch Święty: „Populus qui creabitur, laudabit Dominus!”.
Jakie szczęście dla mnie, że jestem narzędziem w ręku Boskiej Opatrzności, by
Zgromadzenie Salezjańskie rozkrzewiło się, pełne życia w nowym świecie.
Ustanowione za szczególnym przywilejem w mej drogiej ojczyźnie, znane
w katolickim Turynie, wzrosłe w cieniu Watykanu, przepojone deszczem cnót,
błogosławione ręką nieomylnego Papieża Niepokalanej, niech się przeszczepia do tej
pięknej, wesołej i uprzemysłowionej miejscowości, by potem rozkrzewić się po całej
Ameryce Południowej!
Ekscelencjo! Znane mu są dobre te dalekie strony, mieszkańcy, ich zwyczaje,
klimat, podobnie jak zna skromną osobę piszącego i rozległe stosunki, jakie ma w tych
stronach. Dlatego proszę być pewnym, że poruszę wszystko, by popierać
rozkrzewienie tego czcigodnego zgromadzenia tak pożytecznego wszędzie, a tak
bardzo potrzebnego w Ameryce spragnionej wychowania solidnego, katolickiego,
rzymskiego. Gdy raz zakorzeni się ono w San Nicolas, z łatwością przeniesie się dalej,
gdyż Amerykanie poznawszy się na jego wartości pokochają je, będą popierać
materialnie, gdyż nie brak temu zgromadzeniu błogosławieństwa Bożego.
Biskupi Parany i S. Juan nie mają potrzebnych zakonników dla swych
seminariów diecezjalnych. Ja, z Boską pomocą, polecę ich wymienionym biskupom
i spodziewam się, że ich przyjmą.
Na razie poprzestańmy na naszym „San Nicolas”!
Kontrakt, względnie warunki, na jakich oddaje się kolegium, są korzystne dla
salezjanów i będą przesłane mu w tym tygodniu przez Komitet obywatelski
z podpisem prezesa i sekretarza i mam nadzieję, że będą przyjęte.
529

95.6 Page 946

▲back to top
Według mego zdania, tenże Wielebny Ksiądz Bosko winien by zainstalować
swe Zgromadzenie w S. Nicolas, wybrać chłopców najzdolniejszych, by od samego
początku uczyli się języka hiszpańskiego. Ja sam pomieszczę ich w mym domu, będę
ich pouczał o miejscowych zwyczajach, stanę się jednym z nich, by służyć pomocą
w pierwszych miesiącach nauki, postaram się, by ich szanowano i kochano
w rodzinach swych wychowanków, będę usiłował doprowadzić do końca dzieło, które
mi Bóg powierzył. Jest to gorące moje pragnienie i szczery zamiar, który pragnąłbym
dziś widzieć zrealizowany; wiem, że się ziści, gdyż oparty jest na Opatrznościowych
wyrokach, które po ścieżkach niedostępnych dla umysłu ludzkiego, ze słodyczą i mocą
doprowadzą do skutku swe wielkie zamiary posługując się środkami słabymi,
by jaśniała zawsze wszechmoc Boga.
Kończę mój list, z prośbą o zakomunikowanie jego treści Przewielebnemu
Księdzu Janowi Bosko o zainteresowanie się, by wspomniani ojcowie przyjęli chętnie
propozycję otwarcia kolegium w S. Nicolas, którą im się natychmiast prześle na
piśmie oraz by mnie powiadomił o wszystkim.
Ksiądz Riccardo Bazzani, kapelan JW Księcia Modeny przesyła mu stokrotne
pozdrowienia prosząc przy sposobności, w jego imieniu, o złożenie uszanowania
Franciszkowi V, którego WE jest kawalerem odznaczonym.
Kończę swój długi list wyrażając podziękowanie za starania, jakie czyni na
korzyść tego kraju zapewniając, że po wielokroć słyszałem od arcybiskupa słowa
uznania i wdzięczności za gorliwość okazywaną w stosunku do katolickiej religii.
Nie posyłam fotografii arcybiskupa i kanonika Espinozy, gdyż są brzydko
wykonane, oczekuje się lepszych, które są zamówione. Ukłony ode mnie dla
szanownej rodziny, etc.
Dev. mo ubb. mo sinc. mo servitore
mp. Piotr Ceccarelli
PS. W chwili podpisywania listu otrzymałem wiadomość, że Komitet wyraził
zgodę na sprowadzenie Ojców Salezjanów na warunkach przeze mnie postawionych.
Wkrótce prześlę WE odnośne dokumenty. Piotr Baptysta Ceccarelli
530

95.7 Page 947

▲back to top
W parę dni potem, przesłał konsulowi, jako honorowemu członkowi Komitetu,
wspomniane dokumenty wraz z listem następującym:
Al Sig. Socio G.B. Gazzolo Rispettabile Signore as Amice!
Przesyłam niniejszym uchwały Komitetu „S. Nicolas” pod adresem Księdza
Jana Bosko, by OO Salezjanie objęli wspomniane kolegium. Proszę serdecznie
o poparcie, by uzyskać zgodę wspomnianego Księdza Bosko na 5 punktów zawartych
w nich, jak również o zakomunikowanie jego odpowiedzi. Koszty ewentualne zwrócę
mu, gdy będę w mieście. Proszę dokończyć dzieła zapoczątkowanego. Przyczynić się,
by Ojcowie Salezjanie, czym prędzej znaleźli się w tym mieście, które na pewno
odniesie stąd korzyść. Widzę uśmiech pomyślności i pokoju dla republiki
argentyńskiej! Dzisiaj poddał się rządowi buntownik Mitre wraz
z całym swym oddziałem, dlatego radość Argentyńczyków jest ogromna. Ja, który ich
kocham, solidaryzuję się z tym wydarzeniem, bo wiem, iż pokój jest darem Boga,
Ojca światłości, od którego pochodzi wszystko dobro. Proszę powiedzieć owym
świętym zakonnikom, by się nie obawiali pogłosek o rewolcie, które wzięły początek
z buntu pewnych wojskowych. Mówiło się o oszustwach, barbarzyństwach, wojnach,
rozstrzeliwaniach, więzieniach, wygnaniach etc.. Ale nic z tego! Rząd jest spokojny,
moralny i tolerancyjny. A to wystarcza. Kościołowi zresztą nie zależy na władcach
koronowanych lub nie. On sam w sobie jest w pełni żywotny! Zresztą Ekscelencja
doskonale orientuje się we wszystkim. Mam nadzieję, że sprawy potoczą się na
korzyść tego państwa opierającego swe rachuby na wyrokach Opatrzności.
Pozostając z gotową na jego rozkazy etc.
S. Nicolas, 02.12.1873 r.
Dev .mo Pedro B. Ceccarelli
Dokumenty załączone były trzy:
1. Sprawozdanie o zawiązaniu Komitetu fundacyjnego kolegium.
2. Akt erekcyjny.
3. Opis budynku.
531

95.8 Page 948

▲back to top
Załączono dwa listy adresowane do Księdza Bosko: jeden od księdza
Ceccarelli, drugi od Prezesa Komitetu. List księdza Ceccarelli był na wskroś
entuzjastyczny:
S. Nicolas, 30.11.1874 r.
Al All. mo Rev. mo Padre G.B. Bosco Generale della Congregazione di S.
Fr. di Sales in Torino!
Pomimo, że nieznany Waszej Przewielebności, ośmielam się zwrócić do niego
o przyjęcie zaproszenia, które do niego kieruje Komitet Kolegium „S. Nicolas” w tym
mieście, by Zgromadzenie podjęło się kierownictwa wspomnianego kolegium. Pan
Konsul argentyński udzieli W. Przewielebności bliższych informacji o miejscowych
warunkach.
Miło jest zapewnić, że arcybiskup Buenos Aires gotów przyjąć z całą chęcią
nowe Zgromadzenie Salezjańskie do swej diecezji życząc, by pomyślnie się rozwijało
i krzewiło dla dobra dusz i większej chwały Boga i stając się od tej chwili dla niego
ojcem i opiekunem.
Nie wspominam o sobie, że nie mniej żywię gorące pragnienie oddania usług
Jego świętemu zgromadzeniu, które, moim skromnym zdaniem, rozkrzewi się bujnie
na tych bezmiernych obszarach, którym brak obfitego życia religijnego.
Wasza Przewielebność pozwoli mi oświadczyć swe usługi, w czym będę mógł
pomóc. Dom, jaki zamieszkuję, stosunki, jakie mam, słowem wszystko składam do
stóp WP i wszystkich Ojców Salezjanów, których od tej chwili czczę i kocham jako
swych braci.
Z wyrazami nieograniczonego szacunku i czci całuję ręce i podpisuję się
Umill. mo Dev. mo Ubb.mo figlio in G.C.
mp. P.B. Ceccarelli
Również Prezes Benitez dawał wyraz swej radości, że otrzymają wkrótce
salezjanów i z miejsca obiecywał pięć biletów na przejazd aż do portu Buenos Aires,
dla pięciu misjonarzy:
532

95.9 Page 949

▲back to top
Al Molto Rev. Padre Don G.B. Bosco!
S. Nicolas, 30.11.1874 r.
Komitet Fundacyjny kolegium w tym mieście dowiedział się z wielką radością
o powstaniu nowego zgromadzenia zakonnego nauczającego, złożonego z kapłanów,
pod nazwą Salezjanów, pod kierownictwem Waszej Przewielebności, z taką
inteligencją, aktywnością i gorliwością apostolską, jakiej pragnęlibyśmy. Nasz
arcybiskup dr Fryderyk Aneyros, otrzymał od pana konsula argentyńskiego w Savonie,
Gazzolo, dostateczne informacje o wielu zakładach kwitnących tegoż zgromadzenia
w Turynie i innych miejscowościach Italii, gorliwy zaś proboszcz i wikariusz tego
miasta, dr Piotr Ceccarelli, na polecenie dostojnego prałata, zakomunikował nam
tę bardzo ważną wiadomość. Była to wiadomość na czasie. Już od powstania
Komitetu, w lutym 1871 r., za jednomyślną zgodą ludności, postanowiono wznieść
kolegium dla młodzieży, sprzeciwiano się jednak oddaniu go zgromadzeniu
zakonnemu na nieograniczony czas, pomimo zastrzeżenia sobie prawa patronatu nad
własnością publiczną. Tym niemniej gotowi jesteśmy obecnie wszystko, co zostało
dotąd zrobione, wraz z całym terenem, ofiarować Waszej Przewielebności. Jest to
teren położony na prawym brzegu rzeki Parany, w odległości ośmiu kwadr od placu
głównego tego miasta, w kierunku południowo - wschodnim.
Miasto S. Nicolas de los Arroyos, siedzibą departamentu północnego prowincji
Buenos Aires, jest położona u brzegów portu rzecznego, przy jednym
z rozgałęzień Rio Plata, na którym odbywa się nieustanny import i eksport światowy.
Posiada nowy szpital, filie Banku Narodowego i różne urzędy. Liczy kilkanaście
tysięcy ludności i ma połączenia komunikacyjne ze sąsiednimi departamentami. Jest to
więc centrum poważne, skąd mogłaby promieniować kultura wychowawcza na
wszystkie strony.
Z dokumentów załączonych wynika, że liczymy na oddanie tego kolegium pod
kierownictwo OO Salezjanów, ze względu na wyraźne życzenie naszego arcybiskupa
i godnego proboszcza, pomimo braku personelu w Zgromadzeniu, wydaje się,
że możemy liczyć na przysłanie pięciu zakonników, celem zapoczątkowania tego
doniosłego dzieła. Na wiadomość o przychylnym uwzględnieniu prośby naszej
prześlemy w waszej dyspozycji pięć biletów na przejazd statkiem aż do portu Buenos
Aires. Komitet zajmie się zaopatrzeniem budynku w konieczne sprzęty, ustali pensję
533

95.10 Page 950

▲back to top
800 franków miesięcznie przez dwa lata oraz ufunduje owczarnię, jako źródło
dochodu.
Prosząc Boga, by go darzył pomocą swej łaski, proszę przyjąć etc.
Prezes Józef Franciszek Benitez, sekretarz Antoni Pareja
Konsul Gazzolo przesyłał całą korespondencję wraz z dokumentami Księdzu
Bosko, który ją odczytał, jak wspomnieliśmy, na posiedzeniu Kapituły i osobiście
podziękował Księdzu doktorowi Espinoza, księdzu Ceccarelli oraz panom członkom
Komitetu w S. Nicolas.
Doktorowi Espinoza oświadczał pełną zgodę na wysłanie kilku kapłanów celem
stworzenia w Buenos Aires hospicjum, innych do S. Nicolas według potrzeby, do
dyspozycji arcybiskupa, z gotowością wysłania następnej grupy pracowników do
innych miejscowości, w porozumieniu z Ojcem św.:
Rev. mo monsignore Espinoza Vicario Generale di Buenos Aires!
Łaska Pana Naszego Jezusa Chrystusa niech będzie zawsze z nami. Pan
komandor Jan Baptysta Gazzolo, konsul Republiki Argentyńskiej we Włoszech,
wielekroć wspominał o gorliwości WE i niespożytej pracy, którą wasz arcybiskup
wkłada dla dobra tej rozległej archidiecezji. Równocześnie mówił mi o wielkim braku
kapłanów, zwłaszcza takich, którzy poświęciliby się wychowaniu i nauczaniu
młodzieży.
Wspomniany pan konsul mając na celu dobro republiki, którą reprezentuje,
podał myśl posłużenia się salezjanami, którzy nie omieszkaliby zaofiarować swych
usług, według uznania.
Jego Ekscelencja był uprzejmy odpowiedzieć, że myśl ta podobała się
arcybiskupowi i chętnie przyjąłby nowych misjonarzy.
Otóż kierując do obu serdeczne podziękowanie oświadczam, że gotów jestem
podjąć ten projekt i w tym celu zamierzam formalnie pertraktować z Waszą
Przewielebnością, jako przedstawicielem Ordynariatu miejscowego.
Do uskutecznienia wspomnianego projektu dopomogłaby propozycja ze strony
księdza proboszcza S. Nicolas de los Arroyos, doktora Ceccarelli, skłonnego do
534

96 Pages 951-960

▲back to top

96.1 Page 951

▲back to top
ofiarowania na ten cel swego domu oraz popierania salezjanów, gdyby na stałe tam
zamieszkali i oddali się pracy ewangelicznej.
Przyjąwszy to przedkładam Waszej Ekscelencji następującą propozycję:
1. Posłałbym do Buenos Aires kilku kapłanów celem zorganizowania tam
hospicjum centralnego. Do tego celu posłużyłby jakiś kościół dla odprawiania
nabożeństw, nauczania katechizmu chłopców zaniedbanych w religii z miasta.
Wymieniony komandor Gazzolo twierdzi, że na ten cel nadawałby się bardzo kościół
MB Łaskawej, który ma wakować obecnie. Zamiast kościoła publicznego moglibyśmy
się posłużyć również jakimś pomieszczeniem stosownym do zbierania młodzieży
ubogiej.
2. Posłałbym następnie do S. Nicolas taką ilość kapłanów, kleryków
i laików, którzy byliby potrzebni do obsługi zakładu, nauczania śpiewu, do pracy
w szkole, gdyby zaszła potrzeba.
3. Z tych dwóch miejsc można by salezjanów używać i gdzie indziej, według
uznania ordynariusza.
Jeśli powyższe przesłanki mogłyby posłużyć za podstawę rozmów, to
Ekscelencja może mi dać znać, wówczas postaram się zrobić, co należy.
Dla informacji dodaję, że nasze Zgromadzenie zostało definitywnie
zatwierdzone przez Stolicę św., a choć naszym głównym celem jest wychowanie
młodzieży ubogiej, może on się rozszerzyć na wszelkie dziedziny duszpasterstwa.
Oprócz tego Ojciec św. zostawszy osobiście naszym Protektorem, życzy sobie,
by mu najpierw przedkładano projekty przed ich ostatecznym zatwierdzeniem.
Skądinąd wiem, że przyjemny mu będzie ten projekt, gdyż żywi specjalny afekt do
tych dalekich stron, które były terenem jego gorliwości apostolskiej, w czasie, gdy
pełnił tam urząd Nuncjusza apostolskiego.
W podobnym sensie piszę również do wikariusza w S. Nicolas. Nie piszę po
łacinie ani po hiszpańsku, gdyż jak widzę, zna doskonale język włoski.
Polecając siebie i swoje zgromadzenie jego świętym modłom oraz JE
arcybiskupa, obu wyrażam najniższe ukłony
Obbl. mo e Um. mo servitore
Ksiądz Jan Bosko
535

96.2 Page 952

▲back to top
Proboszczowi księdzu Ceccarelli pisał, że jedynym pragnieniem salezjanów jest
pracować dla zbawienia dusz „zwłaszcza nad młodzieżą ubogą i opuszczoną przez
katechizowanie, nauczanie w szkole, głoszenie kazań, świetlice młodzieżowe,
hospicja, kolegia, co stanowi nasze główne zadanie”. Dziękował za jego dobroć
i bezinteresowną gorliwość, prosząc, by pozostał w San Nicolas tak długo, dopóki
nowi misjonarze nie zdobędą dostatecznej znajomości języka i miejscowych
obyczajów, by móc skutecznie pracować dla większej chwały Bożej:
W Uroczystość Bożego Narodzenia – 1874 r.
Ill. mo e Rev. mo Sig. Dr. Ceccarelli proboszcz i dziekan S. Nicolas
w Buenos Aires!
Łaska Pana Naszego Jezusa Chrystusa niech będzie zawsze z nami. Komandor
Karol Gazzolo, konsul Republ. Argentyny we Włoszech, nasz przyjaciel
i dobrodziej, zakomunikował mi treść jego pisma, w którym Przewielebność Wasza
wyraża swe pragnienie misji salezjanów w jego parafii.
Z miłością i gorliwością bezinteresowną ofiaruje swój dom, parafię
i poparcie dla mych synów duchowych, których Opatrzność mi powierzyła. I to na
razie wystarcza, gdyż jedynym naszym pragnieniem jest praca dla dobra dusz,
zwłaszcza nad młodzieżą ubogą i opuszczoną. Katechizowanie, nauczanie, głoszenie
kazań, świetlice młodzieżowe, hospicja, kolegia, tworzą nasze główne zadanie.
Pisałem też Ekscelencji arcybiskupowi, że zasadniczo przyjmuję projekt
i zauważyłem, że byłoby bardzo pożyteczne otwarcie schroniska w Buenos Aires,
gdzie salezjanie mieliby ośrodek swej działalności. Jestem, więc do dyspozycji i poślę
stosowną liczbę kapłanów, kleryków, laików, muzyków, rzemieślników, stosownie do
życzenia i potrzeb wyłaniających się.
Proszę jednak, by Ksiądz pozostał na miejscu, przynajmniej do czasu, dopóki
nowi misjonarze nie nauczą się dostatecznie języka i zwyczajów miejscowych.
A może Bóg da, zajmie miejsce Przełożonego Salezjanów naśladujących jego
gorliwość i postępujących we wszystkim za jego radami?
W każdym razie ja proszę gorąco, by zechciał ich uważać we wszystkim za
swych pokornych synów w Jezusie Chrystusie i udzielał im wskazówek
i kierownictwa, jakie uważa za konieczne i stosowne w tej świętej inicjatywie.
536

96.3 Page 953

▲back to top
Niech go Bóg błogosławi i zachowa w zdrowiu dla dalszej pracy i dla dobra
dusz. Proszę modlić się i za mnie i za wszystkich salezjanów, przy czym oświadczam
się etc.
Aff. mo in G.C.
Ksiądz Jan Bosko
Listy powyższe przekazywał przez konsula Gazzolo, który czynił następujące
uwagi:
Savona, 27-12-1874
Ill. mo. e Rev. mo Padre Generale dell’Ordine di Francesco di Sales Don
Giovanni Bosco!
Przeczytałem dwa pisma, które Przewielebność Wasza zechciał mi przesłać
otwarte dla mej informacji, co do ich treści. Uważam za stosowne poczynić
następujące uwagi:
1. Pisząc monsignore Espinoza Vicario Generale etc., winno się pisać: Sig.
Canonico D. Antonio Espinoza, Dottore in ambe Leggi e secretario generale
dell’Arcivescovado etc.
2. Pisząc Karol Gazzolo ma się pisać: Jan Baptysta Gazzolo.
3. Pisząc Proboszcz S. Nicolas ma się pisać: proboszcz i dziekan doktor etc.
4. Pisząc: „dla braku pracowników ewangelicznych”, winienem zauważyć,
że mogłoby to brzmieć niemile dla tamtejszego kleru, gdyż uważają się tam za
gorliwszych niż tu etc..
Drugi list: 1. Gdzie pisze Karol Gazzolo, winno być: Jan Baptysta Gazzolo.
O ile uważa się za stosowne, należałoby przepisać powyższe listy na cienkim
papierze wraz z wskazanymi poprawkami i odesłać mi przed 8 stycznia, bym mógł je
nadać na pocztę francuską.
Nowe listy nadeszły, jak widać, domagają się odpowiedzi definitywnej, co do
dwóch kantorów, to jest tenorów, a w braku ich, jednego basa i jednego tenora. Proszę,
więc załatwić tę sprawę.
537

96.4 Page 954

▲back to top
Mam przed oczyma list świeżo nadeszły z Ameryki z potwierdzeniem
posiadanych dwóch przez Przewielebnego Księdza. Z tego listu wnioskuję,
że otrzymam wkrótce wiadomość pomyślną dla naszej inicjatywy salezjańskiej.
Życzę pomyślnego Nowego Roku Przewielebnemu Księdzu Bosko i wszystkim
jego synom i proszę o pamięć o mnie coram Deo etc.
Ubb. mo umill. mo servo
J.B.Gazzolo
Nie wiemy, czy Ksiądz Bosko je poprawił, lecz jak się zdaje, wysłał je
w takiej formie, jak do nas doszły. Także do panów z Komitetu pisał, że przyjmuje
chętnie kolegium przez nich zbudowane dla chłopców okolicznych podkreślając,
że „celem głównym Towarzystwa Salezjańskiego jest praca nad chłopcami ubogimi
narażonymi na niebezpieczeństwo, dlatego ufa, że jego współbracia będą mogli uczyć
ich wieczorem i zbierać w dni świąteczne na naukę religii”:
Rispettabili Signori della Commissione fondatrice pel Collegio di S.
Nicolas!
Od czterech lat jestem w ścisłym kontakcie z JE panem komandorem Janem
Baptystą Gazzolo, konsulem argentyńskim w Savonie i często rozmawiamy
o tej wielkiej republice. Zwłaszcza wspominamy o mieście S. Nicolas, ośrodku
okolicy, centrum handlowym, którego obywatele odznaczają się moralnością, dobrym
usposobieniem i gorliwością dotyczącą dobrego wychowania młodzieży. Powodowany
pragnieniem przysłużenia się dla kraju, którego interesy reprezentuje, zwrócił się do
księdza proboszcza Ceccarelli proponując otwarcie tam naszego zakładu. Zostało to
przyjęte przychylnie, a obecnie Komitet obywateli dla budowy kolegium w S. Nicolas
ofiarował mi budynek z terenem i kościołem na użytek kolegium, z warunkami
wymienionymi w akcie fundacyjnym tegoż Komitetu, jak następuje:
Kolegium powierza się Zgromadzeniu Salezjańskiemu na nieograniczony czas
zachowując jedynie protektorat nad nim, jako własnością narodową.
Godzę się chętnie na powyższe warunki i postaram się wybrać odpowiedni
personel dla obsługi kościoła i kolegium. Zastosuję się całkowicie do programu
kolegiów państwowych. Ale ponieważ pierwszym celem Zgromadzenia jest opieka
538

96.5 Page 955

▲back to top
nad chłopcami ubogimi i narażonymi na niebezpieczeństwa, przeto ufam,
że salezjanie będą mogli swobodnie udzielać im nauki wieczorem, zbierać ich
w święta w odpowiednim miejscu dla rozrywki, a także katechizacji. Mam również
nadzieję, że przy poparciu społeczeństwa miejscowego będzie się gromadzić
najbiedniejszych i sieroty w jakimś schronisku i udzielać im nauki rzemiosła, by mogli
zarabiać uczciwie na swe utrzymanie.
JE komandor Jan Baptysta Gazzolo, konsul argentyński, zna doskonale nasze
Zgromadzenie, jest on również zorientowany w miejscowych stosunkach. Dlatego
udzielam mu wszelkich pełnomocnictw do załatwienia spraw i prowadzenia
pertraktacji.
Przy końcu, spełniam wielki obowiązek wdzięczności względem szanownych
Członków Komitetu Budowy Kolegium i żywię nadzieję, że nie zawiodą się
w pokładanej w nas ufności. Prosząc Boga, by zlał obfite łaski na ich rodziny, mam
zaszczyt etc.
Umile servitore
Ksiądz Jan Bosko
I tak za jednym zamachem, udało się otworzyć pierwsze domy
w republice Argentyńskiej, wstępując na pole pracy misyjnej oglądane przez Księdza
Bosko we śnie!
9. Trzecia Rodzina zakonna
Po uzyskaniu zatwierdzenia Pobożnego Towarzystwa, Ksiądz Bosko
przedsięwziął dzieło usystematyzowania trzeciej swej Rodziny zakonnej, które
samorzutnie pociągnięte jego miłością, skupiało się koło niego od samych początków
jego działalności.
Zaledwie rozpoczęło się Dzieło Oratoriów w 1841 roku, pisał, niektórzy
pobożni i gorliwi kapłani i panowie dopomagali mi uprawiać pole ewangeliczne, które
już od samych początków było rozległe, obejmując młodzież narażoną na
niebezpieczeństwo zepsucia. Ci to właśnie współpracownicy, względnie pomocnicy,
byli zawsze podporą dzieł pobożnych, które Opatrzność Boska wkładała nam w ręce.
539

96.6 Page 956

▲back to top
W roku 1845 uzyskał od Grzegorza XV odpust zupełny in articulo mortis dla 50
swych głównych dobrodziejów, a w roku 1850 zamyślał już o założeniu
„prowizorycznego Pobożnego Związku pod wezwaniem św. Franciszka Salezego”,
aby jak ten Święty swą gorliwością uwolnił Sabaudię od błędów protestanckich.
Podobnie i ten Pobożny Związek miał być zaczątkiem zrzeszenia, którego członkowie
dopomagając mu wszelkimi środkami legalnymi i godziwymi, którymi mógłby
rozporządzać, mieliby za cel popieranie wszelkiego rodzaju działalności
wychowawczej i dobroczynnej, która w danym momencie okazałaby się jak
najbardziej aktualna, by położyć tamę bezbożności oraz wykorzenić ją tam, gdzie
zdołała się już rozplenić.
Ten związek złożony z laików „w celu odjęcia wszelkich pozorów
przypisywania mu dążności do napełnienia kasy, chciał mieć przyłączony do
Zgromadzenia Salezjańskiego i dlatego zamieszczał jeden specjalny paragraf
w pierwszych Ustawach skopiowanych przez Karola Ghivarello:
EKSTERNI
1. Jakakolwiek osoba, nawet żyjąca w świecie we własnej rodzinie, może
należeć do naszego Zgromadzenia.
2. Nie składają oni żadnych ślubów, lecz starać się będą praktykować tę część
regulaminów, które są zgodne z ich wiekiem i warunkami.
3. W celu uczestniczenia w zasługach i korzyściach Zgromadzeni i wpływami
w sposób, jaki on uzna za stosowny dla większej chwały Bożej.
4. Ta obietnica nie obowiązuje pod grzechem nawet powszednim.
Te same artykuły znajdowały się w dodatku, nawet w egzemplarzu łacińskim
Ustaw, które przedłożył do aprobaty w 1873 r. oraz w pierwszym wydaniu Ustaw
w Rzymie w 1874 r., przez drukarnię Propagandy.
Po usunięciu tego paragrafu z Ustaw za radą św. Kongregacji Biskupów
i Zakonników oraz otrzymawszy ostateczne zatwierdzenie Zgromadzenia, zamyślał
utworzyć Związek tzw. Eksternów, jako osobne stowarzyszenie, względnie lepiej
mówiąc trzecią gałąź salezjańską i w kilku słowach rzucił podwaliny tej organizacji.
540

96.7 Page 957

▲back to top
ZWIĄZEK POMOCNIKÓW SALEZJAŃSKICH
Cel i środki tego Związku
Celem tego zrzeszenia jest związanie się osób żyjących w świecie
i duchownych, by zająć się dziełami, które mogą wyjść na większą chwałę Bożą
i zbawienie dusz.
Posługiwać się będzie wszelkimi środkami, duchowymi i materialnymi,
mogącymi przyczynić się do osiągnięcia tego celu, nie mając nigdy na oku korzyści
doczesnych lub względów ludzkich.
CZŁONKOWIE ZWIĄZKU
Każdy chrześcijanin, katolik może zostać członkiem tego Związku, byle by
postanowił poświęcić się temu celowi współdziałając w miarę możności
wymienionymi środkami.
Stosownie do swego zwyczaju zasięgania porady w ważniejszych sprawach,
w roku 1874 zakomunikował o tym na Kapitule w Lanzo oraz na zebraniu księży
dyrektorów. W trzy lata potem, zrealizował swój zamiar wydając pierwsze „Bollettino
Salesiano”.
Oczywiście, wielu nie rozumiejąc celu tej organizacji uważało ją za nowe
bractwo religijne, względnie zwykłe stowarzyszenie pobożne, których i tak już jest
wiele, nie będzie, więc miało wielkiego znaczenia.
Ksiądz Bosko z uśmiechem odpowiadał na te zarzuty:
Nie zrozumieliście dobrze mej myśli. Zobaczycie, że Związek Pomocników
Salezjańskich stanie się podporą dla Zgromadzenia! Pomyślcie jeszcze
o tym, a powrócimy do tej sprawy!
Skreśliwszy w zarysie tak wytyczony program dał odczytać manuskrypt innym.
Potem go jeszcze raz przejrzał i tak wyłoniła się organizacja Związku Pomocników
Salezjańskich, na podobieństwo trzecich zakonów.
541

96.8 Page 958

▲back to top
ZWIĄZEK POMOCNIKÓW SALEZJAŃSKICH
Do katolickiego czytelnika.
W sprawach bardzo ważnych ludzie zwykli łączyć się razem, by dzięki
bystrości i staranności jednych, wiedzy i doświadczeniu drugich, zapewnić osiągnięcie
korzyści zamierzonych i uniknięcie strat, których należałoby się obawiać. Otóż jeśli
ludzie w sprawach doczesnych okazują tak wielką roztropność, powiada Zbawiciel, to
o ileż bardziej winni być roztropni Synowie Światłości, by dobrze prowadzić sprawy
wiecznego zbawienia, używając wszelkich środków danych nam do dyspozycji?
Między wielu środkami skutecznymi w naszych czasach jest zjednoczenie
dobrych: Vis unita fortior, funiculus triplex difficile rumpitur. Jeden człowiek dzielny
złączony z drugim równie dzielnym staje się z pewnością bardzo dzielny. Pojedynczy
sznurek jest słaby, ale splećcie go z dwoma innymi, wówczas niełatwo da się zerwać.
Podobnie jest z dobrym katolikiem; sam będąc na świecie łatwo może ulec
nieprzyjaciołom dobra, ale gdy dozna zachęty i pomocy od innych, staje się wielką
siłą, zdolną przezwyciężyć przeszkody przed nim stojące i przyniesie wiele korzyści
dla bliźnich oraz dla naszej św. religii.
Oto cel i zadanie naszego związku; złączyć dobrych katolików w jednej myśli
i działaniu dla zbawienia własnego i bliźnich, według Ustaw Towarzystwa św.
Franciszka Salezego.
Na czym polega istota związku?
Wiele znakomitych osobistości pragnąc zapewnić swe zbawienie wielokrotnie
ponawiało życzenie utworzenia podobnego Związku, który, zgodnie z duchem
współbraci w zakonie, podałby im wytyczne działania, by mogli praktykować
w świecie te Reguły dające się pogodzić z ich stanem.
Iluż z wielką ochotą usunęłoby się ze świata, by uniknąć niebezpieczeństw
potępienia, cieszyć się spokojem duszy, spędzając życie na pustyni w łasce Pana
Naszego Jezusa Chrystusa. Lecz nie wszyscy są powołani do takiego stanu. Wielu,
ze względu na wiek, stan swój lub zdrowie, bardzo wielu dla braku powołania doznają
w tym absolutnej przeszkody. Otóż celem zaspokojenia wspólnych dążeń proponuje
się Związek Pobożny Pomocników Salezjańskich.
542

96.9 Page 959

▲back to top
Cel jego jest podwójny:
1. Zapewnić skuteczny środek uświęcenia się dla wszystkich, którzy mają
racjonalną przeszkodę wstąpienia do jakiegoś zgromadzenia zakonnego.
2. Brać udział w działaniach dobroczynnych i pobożnych, spełnianych przez
członków Towarzystwa Salezjańskiego publicznie lub prywatnie, w jaki bądź sposób,
dla większej chwały Bożej i zbawienia dusz.
Powyższe dwa cele mogą być z łatwością osiągnięte przez zachowanie już
istniejących Ustaw Towarzystwa w tej mierze, w jakiej dadzą się pogodzić ze stanem
każdego.
Dodaje się jeszcze motyw bodaj najważniejszy ze wszystkich; konieczność
zjednoczenia się w działaniu dobra. Faktem jest, że ludzie światowi zrzeszają się dla
osiągnięcia zysków doczesnych, w rozszerzaniu złej prasy, w rozsiewaniu błędnych
zasad światopoglądowych, propagowanie błędnych nauk, szerzeniu demoralizacji
wśród niedoświadczonej młodzieży, osiągając w tym znaczne rezultaty. A katolicy
pozostają bezczynni lub podzieleni między sobą, tak, że ich działalność bywa
sparaliżowana przez złych. Tak być nie może. Złączmy się wszyscy pracując w duchu
Ustaw Towarzystwa św. Franciszka Salezego. Stwórzmy jedno serce i duszę jedną
z naszymi pomocnikami z zewnątrz, czujmy się jak prawdziwi bracia. Dobro zdziałane
przez jednego niech będzie dobrem wszystkich, zła zaś i u jednostki należy unikać,
jakby zła powszechnego. Osiągniemy na pewno ten wielki cel przez Związek
Pomocników Salezjańskich.
Cel tego Związku:
Jednoczy on wszystkich dobrej woli w celu popierania dobra naszej św. Religii,
a równocześnie zabezpiecza zbawienie duszy własnej przez praktykowanie Ustaw
Towarzystwa św. Franciszka Salezego, które dadzą się pogodzić ze stanem,
w którym żyją poszczególni członkowie.
Zadaniem, więc stojącym przed członkami Związku Pomocników jest:
1. Skutecznie czynić dobrze wpierw sobie samemu przez praktykowanie
miłości bliźniego, zwłaszcza względem ubogiej młodzieży. Gdy wychowa się ją w
543

96.10 Page 960

▲back to top
bojaźni Bożej, zmniejszy się liczba złych, zreformuje się społeczeństwo i zapewni się
zbawienie wielu duszom.
2. Zbierać i gromadzić biednych chłopców, przestrzegać ich przed
niebezpieczeństwami, prowadzić tam, gdzie mogliby otrzymać pouczenie w wierze,
oto, czym może się zająć każdy członek. Kto nie może tego dokonać osobiście, może
przez innych, na przykład posłać lub doradzić jakiemuś koledze, krewnemu,
przyjacielowi, znajomemu zajęcie się czymś podobnym. Można by też skutecznie
pomagać modlitwą w intencji tych, co pracują lub dostarczają środków materialnych
w miarę potrzeby.
3. W obecnych czasach ogólnego zamieszania w świecie, gdy odczuwa się brak
powołań kapłańskich, każdy z nich będzie w sposób szczególny opiekować się takimi
młodzieńcami, którzy je okazują. Będzie ich wspierał radą lub skieruje do takich
szkół, gdzie by mogli w tym kierunku się kształcić. Bez solidnego wychowania
religijnego niemożliwością jest zyskać prawdziwe powołanie do stanu duchownego.
4. Każdy Pomocnik będzie się starał możliwie przeszkadzać rozmowom i
czynom przewrotnym przeciwko osobie Papieża lub jego najwyższej władzy. Będzie
więc sam zachowywał wiernie prawa Kościoła i nakłaniał innych do ich
przestrzegania, wpajał szacunek dla autorytetu Papieża, biskupów, kapłanów, popierał
naukę katechizmu, odprawianie pobożnych praktyk, nowenn, triduów, rekolekcji.
Będzie sam uczęszczał na nabożeństwa w kościele, słuchał Słowa Bożego i zachęcał
do tego innych.
5. A ponieważ w czasach obecnych szerzy się prasę niereligijną, propaguje się
bezbożne i niemoralne zasady, to salezjanie i ich Pomocnicy starać się będą troskliwie
przeszkadzać zalewowi złej lektury przez popieranie i rozszerzanie katolickiej prasy,
pism, książek i broszur drukowanych i rozsyłanych w tych okolicach przez osoby,
które roztropnie podejmą się tego. Niech to zacznie się czynić najpierw we własnym
domu, w rodzinie, wśród znajomych i przyjaciół, potem gdziekolwiek to możliwe.
544

97 Pages 961-970

▲back to top

97.1 Page 961

▲back to top
Ustawy Związku Pomocników Salezjańskich
1. Każdy może się zapisać do Związku Pomocników salezjańskich, jeżeli
ukończył 16 lat, prowadzi nienaganne życie jako dobry katolik, posłuszny Kościołowi
i Papieżowi.
2. Nie ma żadnych zewnętrznych pokut, lecz każdy niech się stara wyróżniać
wśród innych skromnym ubiorem i umiarkowanym trybem życia przy stole, w
urządzeniu mieszkania, skromnych rozmowach i dokładnym wykonywaniu swych
obowiązków.
3. Odprawi coroczne rekolekcje we własnym domu lub w jakimkolwiek
miejscu na ten cel przeznaczonym. Ilość dni nie jest oznaczona. Każdy niech odprawi
spowiedź generalną, a gdy ją odprawił, poprzestać może na rocznej.
Co miesiąc odprawi ćwiczenie dobrej śmierci, spowiedź i Komunię św., jakby
znajdował się w chwili śmierci. Jeżeli posiada majątek, niech sporządzi testament
i uporządkuje sprawy rodzinne, jakby w tym dniu miał opuścić świat i przenieść się do
wieczności.
4. Odmówi codziennie jedno Ojcze nasz… i Zdrowaś Maryjo… do św.
Franciszka Salezego o zachowanie i podwyższenie św. Kościoła. Ci co odmawiają
Officjum do Najśw. Maryi Panny lub brewiarz, są zwolnieni od tego obowiązku, byle
mieli intencję zadośćuczynienia temu obowiązkowi.
5. Odmawiać codzienny pacierz rano i wieczorem, obchodzić święta nakazane
powstrzymując się od prac służebnych. Wysłuchać Mszy św. z kazaniem
i błogosławieństwem Najświętszym Sakramentem. Przystępować do Sakramentów św.
co dwa tygodnie lub raz w miesiącu. Św. Filip Nereusz i św. Alfons Doktor Kościoła
radzą spowiedź, co osiem dni.
6. Każdy członek poda swe dane osobiste dyrektorowi lokalnemu pomocników.
W miejscowościach, gdzie są domy Zgromadzenia każdy dyrektor ma władzę
przyjmowania Pomocników, lecz przesyłać się będzie nazwiska do Rejestru Głównego
w Turynie. (Obecnie każda Inspektoria prowadzi własny rejestr Pomocników).
7. Każdy Pomocnik uważać będzie Zgromadzenie Salezjańskie jakby za matkę i
starać się będzie wspierać je modlitwą, popierać dzieła, które ono prowadzi, to jest
katechizację, rekolekcje, kazania, tridua, nowenny, hospicja, szkoły. Dopomagać mu
545

97.2 Page 962

▲back to top
będzie wszelkimi możliwymi środkami, które uzna za stosowne dla większej chwały
Bożej.
8. Przełożony Zgromadzenia poleci Pomocników modlitwom członków: w
pacierzach, we Mszach św. odprawianych w Zgromadzeniu. Mają oni zapewniony
udział
we wszystkich czynnościach spełnianych przez Salezjanów - kapłanów lub
w jakimkolwiek dziele miłosierdzia. W dniu następnym po uroczystościach św.
Franciszka Salezego wszyscy kapłani Zgromadzenia odprawią Mszę św. za zmarłych
Członków i Pomocników. Ci co nie są kapłanami, przyjmą Komunię św. i odmówią
cząstkę Różańca z innymi modlitwami.
9. Generał Towarzystwa Salezjańskiego jest zarazem Przełożonym
Pomocników. Zastępuje go dyrektor Domu Macierzystego przy kościele Najświetszej
Maryi Wspomożycielki w Turynie, do którego może się zgłaszać każdy nowy członek,
który pragnie się zapisać. Przyjmuje się zgłoszenie zewsząd. Gdzie istnieją domy
Zgromadzenia każdy może zwracać się do dyrektora poszczególnego domu.
10. Gdy któryś pomocnik ciężko zachoruje należy natychmiast zawiadomić
Przełożonego, by zarządziła za niego modlitwy. To samo uczynić należy na wypadek
śmierci. Przełożony zaś zawiadomi natychmiast wszystkich członków, by pomodlili
się za duszę zmarłego ofiarowując za niego cząstkę Różańca i Komunię św.
11. Rokrocznie Przełożony poda do wiadomości nazwiska tych, co przeszli do
wieczności w tym czasie oraz zakomunikuje sprawy najważniejsze, które mają być
wykonane w roku następnym dla większej chwały Bożej.
12. Główne uroczystości Związku Pomocników są trzy następujące: św.
Franciszka Salezego, Najświętszej Maryi Wspomożycielki i św. Józefa. Drugorzędne
są wszystkie uroczystości Maryjne, świętych Apostołów, św. Jana Chrzciciela,
Wielkanoc, Zielone Święta, WW Świętych, Dzień Zaduszny.
13. Na pokrycie wydatków bieżących, książek, druków, poczty oraz w celu
wsparcia Towarzystwa, każdy członek złoży corocznie ofiarę w wysokości jednego
lira. Kto z zapomnienia lub niemożności nie uiści tej sumy, przez to samo nie traci
udziału we wspólnych modlitwach członków, tak w chorobie, jak na wypadek śmierci.
14. Wszyscy członkowie niech się starają pomagać jeden drugiemu dobrym
przykładem, modlitwą i pomocą materialną. W miarę możności zaleca się, by służyli
546

97.3 Page 963

▲back to top
mieszkaniem dla członków Towarzystwa, ilekroć zajdzie potrzeba. Tacy otrzymają
zasługę za uczynek miłosierdzia: „Podróżnych w dom przyjąć”.
15. Zachowanie tych przepisów nie obowiązuje pod grzechem ani śmiertelnym,
ani powszednim, z wyjątkiem rzeczy nakazanych lub zabronionych przez Przykazanie
Boskie czy Kościelne.
Nieco później, w wyniku uwag ze strony różnych współbraci i rozważań
Świętego, który opracowywał ustrój tego Związku, ustabilizował się on w sposób jak
najprostszy, by mógł objąć jak najszersze kręgi społeczeństwa.
W tym roku oddawał do druku inną broszurę zatytułowaną: „Unione Cristiana”,
w której osobom żyjącym w świecie proponuje pewien styl życia zbliżony do trzecich
zakonów, z tą różnicą, że w zakonie regularnym dąży się do doskonałości
chrześcijańskiej przez praktyki pobożne, „podczas gdy celem głównym Związku
Pomocników Salezjańskich jest życie czynne z myślą o młodzieży narażonej na
niebezpieczeństwa”.
Przy końcu broszury zamieścił wzór deklaracji członkowskiej.
FORMUŁA PRZYJĘCIA N.N. ................................... zamieszkały
w ..................................................................................
Podpisany przeczytał niniejsze Ustawy Związku Pomocników Salezjańskich
i dobrowolnie zapisuje się do niego dla dobra swej duszy, bądź też dla związania się
z innymi, celem skuteczniejszego dopomagania bliźnim, stosownie do warunków
swego stanu.
Turyn, dnia .............. miesiąca ............... roku ..............
Imię i nazwisko ..............................................................
Święty rozesłał wśród swych przyjaciół ten program, jeszcze parokrotnie go
poprawiał dając inną nazwę: „Associazione di opere buone”. Porozsyłał go również
wśród różnych biskupów i otrzymał listy pochwalne od następujących: z Casale
Monferrato, Acqui, Albenga, Aleksandria, Vigevano, Tortone i od arcybiskupa Genuy.
547

97.4 Page 964

▲back to top
W roku 1875 uzyskał od Stolicy św. różne łaski duchowne dla członków,
a w roku następnym kanoniczną erekcję Pobożnego Związku Pomocników
Salezjańskich.
Oczywiście jasne jest dla wszystkich, że Ksiądz Bosko życzył sobie, by jego
trzecia Rodzina Zakonna dopomagała nie tylko naszemu Zgromadzeniu, lecz jako taka
służyła pomocą biskupom w każdej sprawie, zwłaszcza w wychowaniu
chrześcijańskim młodzieży opuszczonej.
Pomocnicy Salezjańscy w myśli Księdza Bosko byli PIONIERAMI AKCJI
KATOLICKIEJ!
10. W jesieni
Po rekolekcjach święty postanowił udać się na parę dni do szlacheckiej rodziny
Fassati w Montemagno. Był tam posłany uprzednio ksiądz Francesia, który pisał do
Księdza Bosko w sprawie przyjęcia, do jakiego kolegium chłopca pragnącego kończyć
swe studia, na co otrzymał od niego taką odpowiedź:
Lanzo, 27 ...
Carissimo Don Francesia!
Twoje pióro jest tłumaczem woli Księdza Bosko i chętnie godzę się na to, o co
prosisz, z małą zmianą, to jest, zamiast do Varazze, przyjęty będzie do Oratorium.
Załatw więc sprawę z rodziną: niech płacą ile mogą, resztę pozostawimy na rzecz
skarbca Boskiej Opatrzności. Zakomunikuj najniższe ukłony dla państwa Fassati. Jeśli
mi jeszcze będziesz pisał, to daj znać, czy oprócz rodziny są jeszcze inni, zwłaszcza
z domu de Maistra, względnie hrabia Montmorency. Możesz do swego listu dodać
jakiś wiersz, a jeśli zabraknie argumentu, to porusz jakiś punkt o sławnym Pipetta.
Drogi księże Francesia, kochaj mnie w Panu, módl się za mnie zawsze etc.
Aff. mo amico
Ksiądz Jan Bosko
Powtórnie pisze do niego:
548

97.5 Page 965

▲back to top
Car. mo Don Francesia!
Dwakroć pakowałem manatki do Montemagno i dwukrotnie musiałem odnieść
je do garderoby z powodu kilku panów przybyłych z Rzymu, którzy zatrzymali się
w Oartorium. Odłożyłem na poniedziałek wycieczkę do Montemagno, a tu znów
markiza Ugoccioni pisze mi, że właśnie w tym dniu ze swym mężem przybędzie do
Turynu, by złożyć dziękczynny hołd przed ołtarzem Madonny Wspomożycielki
i zostanie u nas przynajmniej na obiedzie. Postaraj się, więc zawiadomić mnie, czy
państwo markizowie Fassati ze swymi gośćmi zatrzymają się jeszcze w przyszłym
tygodniu na wsi, albo też wyjadą gdzie indziej.
W każdym razie złóż im ode mnie serdeczne ukłony i powiedz,
że z daleka nie zapominam o nich we Mszy św. Odnośnie chłopca, uważam, lepiej
będzie dla ciebie, gdy zabierzemy go do Turynu. Kochaj mnie w Panu i módl się etc.
Turyn, 03.10.1874 r.
XJB
Na uroczystości Matki Boskiej Różańcowej udawał się do Becchi, jak zawsze.
A oto wspomnienia jego bratanicy Eulalli Bosco:
Będąc dziewczynką od 5 - 9 lat pamiętam, że Ksiądz Bosko corocznie
przybywał do Becchi. Nieraz przyjeżdżał we czwartek a częściej późno w sobotę,
w wigilię MB Różańcowej, prawie zawsze z Chieri lub Buttigliera, powózka
w towarzystwie sekretarza księdza Berto lub innego kapłana. My dziewczynki
oczekiwałyśmy niecierpliwie przyjazdu stryja, gdyż przywoził nam zawsze podarek:
najczęściej owoce (wspaniałe gruszki) lub cukierki. Lecz nie obdzielał wcześniej jak
po kilku odpowiedziach z katechizmu albo po uczynieniu znaku Krzyża Świętego,
który nigdy nie był doskonale uczyniony.
Miałam około ośmiu lat. Pamiętam, że podeszłam raz do Księdza Bosko, gdy
rozmawiał z mym ojcem, zapewne o sprawach ważnych i pociągając go za sutannę
spytałam: Stryjku, czy zostanę siostrą? Tatuś rzucił na mnie surowe spojrzenie dając
do zrozumienia, bym nie nudziła nie w porę, ja jednak powtórzyłam pytanie po raz
drugi i trzeci, aż wreszcie stryj z miłym uśmiechem odrzekł mi:
Tak, zostaniesz siostrą, lecz wpierw musisz jeszcze zjeść wiele pagnotte!...
549

97.6 Page 966

▲back to top
W sierpniu 1881 roku, dodaje matka Eulalia, udałam się do Nizzy na
rekolekcje. Zastałam tam stryja, który odpowiedziawszy na mój ukłon powiedział mi:
Twoja siostrzyczka Marysia pragnęła w tym roku wstąpić tu jako postulanka,
lecz Madonna zabierze ją do Nieba, a na jej miejsce che mieć ciebie! Byłam
zdziwiona, gdyż od ośmiu lat nie myślałam nigdy zostać zakonnicą i nie przejmując
się chorobą siostry odrzekłam:
Nie, nie! Marysia nie umrze, gdyż mama mi pisała, że ma się lepiej, a ja nie
chcę zostać zakonnicą. On jednak powtórzył: Marysia pójdzie do nieba, a ty ... ty
zostaniesz siostrą! I dodał jeszcze: Gdy ryba jest w sieci, nie trzeba jej wypuszczać!
Zaczęłam płakać i przyspieszyłam swój powrót do domu, by zobaczyć się ze swą
siostrą, która niestety umarła w trzy dni potem.
Widząc, że się sprawdziła pierwsza część przepowiedni, chciałabym od zaraz
pojechać do Nizzy, gdyby moi rodzice nie sprzeciwili się temu ze względu na mój
zbyt młody wiek. Rok potem, otrzymawszy zezwolenie udałam się do Turynu
w towarzystwie siostry Rozalii Pestarino, by odwiedzić stryja i powiedzieć mu,
że zdecydowałam się pójść do Nizza jako postulanka. A stryj, który od dłuższego
czasu daremnie oczekiwał, by mieć bratanka kapłanem lub bratanicę siostrą, wzniósł
wzrok w niebo i z oczyma pełnymi łez powiedział: Och, Eulalia! Ty jesteś moją
pociechą!
Z Becchi Ksiądz Bosko podawał księdzu Rua niektóre zarządzenia:
Car. mo D. Rua!
Wnet zacznie się wypełniać Oratorium. Tu wszystko dobrze. Chiari oswaja się,
lecz nie wydaje się być złym, raczej roztrzepanym. Tylko Rossignoli nie podoba mi
się. Zdaje się, że trzeba mu będzie dać wakacje absolutne, a jeżeli nie zechce, wprost
odesłać do domu. Okazuje powołanie wprost przeciwne powołaniu duchownemu.
Jutro pod wieczór, jeśli Bóg da, będę w Turynie etc.
Becchi, 05.10.1874 r.
Aff. mo
Ksiądz Jan Bosko
550

97.7 Page 967

▲back to top
Wróciwszy do Oratorium po paru dniach złożył obiecaną wizytę rodzinom
Fassati, Callori i z Vignale pisał do księdza Berto:
Car. mo Don Berto!
Jeśli nie potrzebna twoja obecność w Turynie, pomów z księdzem Rua
i przyjedź do mnie do Nizza, w niedzielę po południu lub o innej porze, jak ci
wygodnie. Przywieziesz ze sobą ową brudną kopię spraw Oratorium wraz z kilkoma
listami, zapomnianymi na biurku. Bądź wesół i módl się za mnie etc.
Vignale, 16.10.1874 r.
aff. mo amico
Ksiądz Jan Bosko
Z Rzymu tymczasem nadeszły pilne prośby o wysłanie jednego salezjanina do
Koncettynów czyli Braci szpitalnych Niepokalanego Poczęcia, pisał więc do dyrektora
w Lanzo:
Car. mo D. Lemoyne!
Ojciec św. pisze mi, bym wrócił do Rzymu w najkrótszym terminie z jednym
przynajmniej salezjaninem, który tam pozostanie. Myślałem i modliłem się, czy mam
wysłać ciebie lub księdza Scappini. Lecz w tej chwili twoja nieobecność
spowodowałaby nieporządek lub nawet skompromitowałaby kolegium. Zatem ksiądz
Scappini. Daj mu o tym znać i postaraj się wprowadzić w jego urząd księdza Porta i to
w ciągu 14 dni. Najpóźniej 1 stycznia udamy się koleją do Rzymu. W drodze załatwia
się pewne sprawy, a Ojciec św. nam powie, co mamy czynić i z pomocą Bożą
uczynimy to. Wciąż chodzi o sprawę Koncettynów. Wystarczy, gdy ksiądz Scappini
znajdzie się dzień przedtem w Oratorium. Pozdrów serdecznie wszystkich salezjanów
i chłopców kolegium w Lanzo i powiedz im, że ich kocham bardzo w Panu, modlę się
za nich i życzę „Wesołych Świąt i pomyślnego Nowego Roku”. Gdy przyjadę do
Rzymu, poproszę Ojca św. o błogosławieństwo dla nich. Dodaj, że Pan Bóg nam
przygotowuje wiele dusz w Australii, w Indiach, w Chinach, dlatego potrzebuję, by
prędko rośli na duszy i na ciele i zostali nieustraszonymi misjonarzami, by nawrócić
cały świat.
Aff .mo amico
XJB
551

97.8 Page 968

▲back to top
Udał się potem do Nizzy i ponownie pisał księdzu Lemoyne:
Carissimo D. Lemoyne!
Miej cierpliwość i odwagę, a załatwimy wszystko. Ten rok jest wyjątkowy.
Materiał budowlany jest, trzeba go tylko zwieść. Powiedz księdzu Scappini,
że otrzymałem jego list i wiem, że jest wiele do czynienia, dlatego wybrałem
dzielnego pracownika, który potrafi wywinąć się z każdego kłopotu. Pozory mylą,
dlatego za osiem lub dziesięć dni napiszecie mi powtórnie i przedstawicie swe
trudności, lecz równocześnie powiedzcie mi, w jaki sposób je pokonać. Niech Bóg
błogosławi etc.
Nizza, 10.10.1874 r.
Sempre aff. mo amico
Ksiądz Jan Bosko
Pisze miły liścik do kleryka Cinzano w Pecetto (Turyn):
Carissimo Cinzano!
Nie martw się wielce tym, co trzeba robić. Przychodź tylko z dobrą wolą,
a ułożymy wspólnie, co będziesz mógł robić, a nic więcej. Miej zawsze na uwadze,
że jesteś wobec przyjaciela, który nie pragnie, czego innego jak twego dobra
duchowego i doczesnego. Otrzymamy to z pomocą Boską, gdy będziesz miał zawsze
serce otwarte. Niech cię Bóg błogosławi etc.
Nizza Monf., 10.10.1874 r.
aff. mo amico
Ksiądz Jan Bosko
Ksiądz Berto zanotował dwa następujące szczegóły: pierwszy bardzo ciekawy,
który zdarzył się w Nizza Monferrato, drugi po powrocie do Turynu:
W dniu 19 października udałem się do Nizza Monferrato i przybyłem koło
godziny 4.30 do Casino hrabiny Corsi. Pani hrabina powiedziała mi, że nocy
poprzedniej Ksiądz Bosko ujrzał jasność w pokoju, gdzie spał. Wstał z łóżka, podszedł
bliżej, zdumiony tym zjawiskiem, dotknął się i trafił w próżnię. Wrócił do łóżka
552

97.9 Page 969

▲back to top
i znowu ją ujrzał. Popatrzył, czy czasem nie był to refleks jakiejś lampy od okna, lecz
okiennice były zawarte. Blask był poza drzwiami. I tak przez kilka nocy następnych,
20 i 21 października. Ja sama, przed udaniem się na spoczynek, obejrzałam, czy okno
było szczelnie zawarte, czy czasem ten blask nie pochodził od zewnątrz, lecz wydało
mi się to niemożliwe.
Dnia 23 października, przybył pan Lievre były wychowanek Oratorium,
obecnie pierwszy stenografista w Izbie Deputowanych i pomiędzy innymi powiedział
mi: Jestem zadowolony, że Ksiądz Bosko przyczynił się do nawrócenia trzech owiec
zbłąkanych: P. Passaglia, Castro Jana oraz słynnego Don Ambroggia. Doniósł o tym
dziennik La Sicilia.
„La Pulce” turyński napisał wstrętny artykuł na temat owych udanych
nawróceń, że tylko sam Giovanni Castro opamiętał się.
Około połowy października nową łaskę od Najświętszej Dziewicy otrzymała
pewna Dobrodziejka Oratorium.
Anetta Fava z domu Bertolotti, cierpiała od lat na bóle kręgosłupa, które nieco
zelżały przez upust krwi, aż w roku 1874, wracając z pielgrzymki do Lourdes uczuła
znaczne zaostrzenie choroby i nie znajdując ratunku u lekarzy prosiła
o błogosławieństwo Księdza Bosko.
Zdawało się, że choroba cofnęła się, lecz polepszenie było krótkotrwałe, gdyż
siedliskiem choroby był kręgosłup. Nie mogła trawić pokarmów, postępujący paraliż
obezwładnił jej kończyny, tak, iż nie mogła się poruszać, a nawet traciła okresowo
wzrok. Lekarze nie rokowali jej uleczenia, mimo, że chwytali się środków
gwałtownych. Wiele osób modliło się za nią, a także Ksiądz Bosko zalecił modlitwy
wychowankom i postarał się o błogosławieństwo Ojca św. Stan chorej pogorszył się
w czerwcu, a około połowy października, oświadczała chora, „po odprawieniu
nowenny do Najświętszego Serca Pana Jezusa i Najświętszej Maryi Wspomożycielki
przed jej ołtarzem na Valdocco, uczułam polepszenie, a obecnie znajduję się
w stadium rekonwalescencji i mogę już swobodnie chodzić”.
Rodzina Fava-Bertolotti należała do tych, które ustawicznie wspierały Dzieło
Księdza Bosko, a Najświętsza Dziewica wynagradzała ją za miłosierdzie, podczas gdy
Ksiądz Bosko ze swej strony nie zaniedbywał niczego, by szukać środków
materialnych.
553

97.10 Page 970

▲back to top
Pod koniec jesieni pisał do komandora Jana Visone, ministra dworu
królewskiego:
Eccellenza!
W poważniejszych okolicznościach uciekałem się zawsze do WE o pomoc dla
moich biednych chłopców i znajdowałem wsparcie. Dlatego ufam i obecnie w jego
pomoc. W poprzednich latach, z braku środków żywności musiałem zaciągnąć
niemałe długi, których dotąd nie mogłem spłacić. Obecnie stoję wobec nadchodzącej
zimy pozbawiony środków na zaopatrzenie w żywność i odzież dla tych sierot,
których liczba w tutejszym domu wynosi około 850. Dla nich proszę niniejszym
o miłosierne wsparcie, łaskawe serce. WE znane mu jest, że ci chłopcy są absolutnie
ubodzy, zebrani z całej Italii, a znaczna część ich została tu skierowana przez władze
rządowe.
Pełen ufności w pomoc proszę Boga, by go obsypał swoimi łaskami podczas
gdy etc..
Turyn, 10.11.1874 r.
Obbl. mo servitore
XJB
Zwracał się znowu do ministerstwa Robót Publicznych o udzielenie biletu
bezpłatnego na przejazd koleją:
Eccellenza!
WE dobrze pamięta o tym, że już kilkakrotnie wyświadczył miłosierdzie
względem grupy chłopców, utrzymywanych w tutejszym zakładzie zwanym
Oratorium św. Franciszka Salezego. W domu w Turynie znajduje się ich ponad 800,
zebranych ze wszystkich stron Italii, poleconych przez władze rządowe. Władze te
umożliwiały im przejazd koleją do zakładu. Ja zaś również otrzymywałem bilet
bezpłatny na podróż kolejami wraz z towarzyszącą osobą. Obecnie jednak napotyka
się na trudności ze strony towarzystwa zarządu kolejami. Wobec tego, przez wzgląd na
dzieło dobroczynne oraz w celu zaoszczędzenia nieco na rzecz wspomnianych
554

98 Pages 971-980

▲back to top

98.1 Page 971

▲back to top
chłopców, zwracam się do WE z prośbą o udzielenie mi ponownie takiego biletu,
w celu umożliwienia mi wizytowania różnych domów, a także szukania środków na
utrzymanie tych sierot.
Ufając w poprzednie dowody życzliwości, etc.
Turyn, 20.11.1874 r.
Obbl. Serv.
Ksiądz Jan Bosko
Otrzymał odpowiedź, że minister nie ma władzy żądania biletów darmowych
dla osób prywatnych od Towarzystwa Kolei Żelaznych.
W ostatnim liście napisanym w owych dniach do prof. Piotra Vallauri, widać
szczególną uprzejmość księdza Bosko względem swych dobrodziejów:
Car. mo Sig. D. Pietro!
W dniu jutrzejszym odprawimy zwykłe nabożeństwo żałobne za dusze ŚP jego
rodziców. Msza rozpocznie się o godz. 6.15, inne praktyki pobożne nastąpią po niej.
Gdyby pan profesor wraz z siostrą raczyli być na niej, proszę uprzejmie na filiżankę
kawy do mnie. Gdyby im nie było możliwe przybyć, proszę złączyć się z nami
duchowo i pamiętać w modlitwach o mnie etc..
Aff. mo amico
Ksiądz Jan Bosko
Turyn, 18.11.1874 r.
11. Synowie Maryi Wspomożycielki
Od pierwszych lat Oratorium, zwłaszcza gdy zaprowadzono klasy gimnazjalne,
nie brakowało młodzieńców dorosłych, pełnych dobrej woli, którzy studiowali razem
z malcami aspirując do kapłaństwa.
W roku szkolnym 1873 - 1874 Ksiądz Bosko ustanawiał dla nich klasy
oddzielne, tak zwane ironicznie „klasy ognia”. Nie brakło współbraci, którzy
przeciwstawiali się, zamiast popierać ten opatrznościowy projekt. Zdawało się im,
że przez forsowanie go nie osiągnie się pomyślnych rezultatów, choć bowiem
555

98.2 Page 972

▲back to top
niektórzy zdołali odbyć te studia, to inni, o już urobionym charakterze, nie byli zbyt
podatni na formację.
Ksiądz Rua z gorliwością i miłością począł rozpraszać te krytyki, pobudzane
przez przesadną obawę. Zachęcał do troskliwej opieki nad tymi „biedaczkami”
przedkładając tym, co chcieliby zniweczyć rzuconą inicjatywę, pocieszające wyniki,
jakie dawały te wysiłki i jaki dadzą w przyszłości. Na Procesie Informacyjnym
zeznawał interesujące szczegóły:
Odkąd Ksiądz Bosko kształcił chłopców dorosłych w nauce, miał wśród nich
jednostki posunięte w wieku; ci nie mogąc dotąd z różnych powodów pójść za swym
powołaniem do stanu duchownego, wstąpili na tę drogę, skoro zostali uwolnieni od
przeszkód. Ksiądz Bosko spostrzegał w nich na ogół wielką pilność, gorącą pobożność
i gotowość dopomagania również młodszym kolegom, na przykład przy asystowaniu,
usługiwaniu w refektarzu etc.. Zauważył również, że dochodzili do kapłaństwa
pewniej i niezawodniej od młodszych kolegów. Na dziesięciu rozpoczynających naukę
łaciny, co najmniej ośmiu dochodziło do kapłaństwa. Dlatego od roku 1873 -1874,
mówił ksiądz Rua, pomyślał o zorganizowaniu dla nich specjalnego oddziału, już
dlatego, by zaoszczędzić im wstydu, na jaki byli narażeni, gdy niekiedy okazali się
słabsi w nauce od młodszych kolegów, bądź dlatego, by z pozostawieniem pewnych
dodatkowych nauk, tym szybciej mogli nadrobić zaległości uprzednie, będące
istotnymi dla kapłaństwa, do którego aspirowali.
Ta opatrznościowa inicjatywa zwana później „Działem Najświętszej Maryi
Wspomożycielki dla spóźnionych powołań do stanu kapłańskiego”, w ciągu dwóch lat
przybrała regularną formę kursów gimnazjalnych i dzięki listom polecającym różnych
biskupów, została również wzbogacona przez Ojca św. Piusa IX w osobliwe łaski
duchowe.
Ksiądz Bonetti zauważa, iż „o ile parlament włoski ustawowo zniósł przywilej
wyjścia spod służby wojskowej kandydatów na kapłanów, to Ksiądz Bosko widząc,
że na skutek tej ustawy przerzedza się i tak już nieliczne szeregi kapłanów, pragnął
zaradzić temu brakowi stwarzając warunki formacji kapłańskiej dla młodzieńców
dojrzałych, którzy bądź zwolnieni byli z wojska, bądź już odbyli służbę wojskową
i pragnęli wstąpić do stanu kapłańskiego”.
556

98.3 Page 973

▲back to top
Równocześnie nie mniej usilne i ustawiczne były starania Księdza Bosko, by
znaleźć stosowne środki na wykupienie swych kleryków od służby wojskowej, co
potwierdza wiele listów pozostałych z tego roku. I tak z końcem października zwracał
się do adwokata Galvagno di Marene:
Benemerito Sig. Advocato!
Przykro mi fatygować często pana adwokata, lecz znajduję się
w szczególnej potrzebie. Mam pięciu kleryków do wykupienia od służby wojskowej,
a nie mam ani solda na ten cel, a termin już mija. Czy mógłbym liczyć na jego pomoc?
Za każdego kleryka trzeba uiścić 2.500 lir, by mógł zostać zaliczony z pierwszej do
drugiej kategorii. Zbędne nadmieniać, jak wielkie dobrodziejstwo wyświadcza się
przez to Kościołowi i społeczeństwu. My zaś zapewniamy o naszych gorliwych
modlitwach w jego intencji oraz całej rodziny. Niech Bóg udzieli mu wszelkich łask,
między innymi znoszenia cierpliwie nalegań biednego piszącego, który etc..
Umile obbl. mo servitor
Ksiądz Jan Bosko
12. Myśl o śmierci
Przy końcu jesieni zdarzył się w Oratorium wypadek szczególny, zamach na
młodego studenta, Alojzego Deppert, który później został salezjaninem. A oto
autentyczny opis przez niego samego:
Był to rok 1874, pod koniec jesieni. Pewnego wieczora, podczas gdy chłopcy
znajdowali się na kolacji i w Oratorium panowała cisza, na portierni był młodzieniec
Alojzy Deppert, zajęty pisaniem. Drzwi od portierni były uchylone na ulicę, gdy przez
otwartą bramę weszło trzech młodzieńców w wieku poborowym, którzy na pierwszy
rzut oka zdawali się podpici. Młodzieniec Deppert wstaje z miejsca i pyta, czego sobie
życzą.
Chcemy, oznajmił jeden, widzieć się z Księdzem Bosko.
Wybaczcie, teraz nie jest pora na to, przyjdźcie jutro!
A właśnie chcemy z nim mówić dzisiaj!
557

98.4 Page 974

▲back to top
Powtarzam wam, że teraz nie można. Jest obecnie na wieczerzy, zresztą nie
pora na wizyty. To mówiąc odprowadza ich do bramy i chce ją zamknąć zagradzając
drogę owym nicponiom, którzy siłą pchali się do środka. Owi widząc daremny wysiłek
spojrzeli porozumiewawczo po sobie i jak na dany sygnał, jeden z nich wyciąga nóż
i wymierza mu cios w okolice serca. Po czym wszyscy rzucili się do ucieczki.
Deppert, który nie spostrzegł się w pierwszej chwili o tym pchnięciu, zamknął
drzwi i wraca do portierni. Po paru chwilach zbroczony krwią, spostrzega się po
odzieży przebitej na piersi, że został zraniony. Wstaje, by zawołać pomoc, lecz słania
się bez sił i upada. Pan Pelazza, który znalazł się przypadkiem w pobliżu portierni,
podtrzymuje go pod ramiona i prowadzi do szpitalika, gdzie zbadawszy ranę
odwieziono go do szpitala św. Maurycego i Łazarza. Rana okazała się naprawdę
ciężka i lekarze stwierdzili, że omal nie dosięgła serca, a wtedy byłoby po nim. Lecz
dzięki Bogu, na skutek troskliwej opieki lekarzy, po dwóch tygodniach opuścił szpital
i powrócił niebawem do zdrowia. Mógł kontynuować swe studia i w tymże roku
przywdziać suknię klerycką.
„Czego chcieli ci napastnicy? Mówić z Księdzem Bosko? O tej godzinie? Jaki
pilny interes mieli? Oto pytania obiegające wszystkich w Oratorium”.
Tyle ksiądz Deppert, a my dodajemy: Kto wie, czy owi mordercy nie byli
gotowi wymierzyć tego ciosu w serce Księdza Bosko? Nie bezpodstawne to
przypuszczenie, bo nie pierwszy to raz nieprzyjaciele religii usiłowali go zgładzić!
Ksiądz Bosko myślał często o śmierci i o niej mówił. Z początkiem stycznia
1873 r., powtarzał jednemu kapłanowi: Obecnie staram się posunąć nasze
Zgromadzenie jak najbardziej naprzód, a później zaśpiewamy: Nuno dimittis tuum
Domine!
W owych dniach napisał ponownie testament. Na szczęście posiadamy
w archiwum kilka testamentów Świętego.
Pierwszy jest z roku 1856, przed śmiercią Matusi Małgorzaty. Poprawił go
skreślając niektóre ustępy, które przytoczymy w uwagach.
558

98.5 Page 975

▲back to top
TESTAMENT KSIĘDZA BOSKO z Castelnuovo d’Asti zamieszkałego
w Turynie.
Będąc niepewny życia jak każdy człowiek na tym świecie, a pragnąc załatwić
swoje sprawy doczesne, by nie wyrządzić szkody zbawieniu mojej duszy, będąc
zdrowy i przy pełnej świadomości, daję następujące rozporządzenia, co do ostatniej
swej woli przed śmiercią:
1. Cokolwiek posiadam w mieście i prowincji Turynie: ruchomości,
nieruchomości, grunty, domy, pozostawiam na użytek księdzu Alassonatti Wiktorowi,
obecnemu prefektowi domu, za jego życia; ponadto zostawiam własność tychże
młodzieńcowi Michałowi Rua, obecnemu klerykowi na III roku teologii, będącemu na
utrzymaniu Oratorium.
2. Wszystko, co znajduje się w Oratorium św. Franciszka Salezego: sprzęty
w kościele, w domu, w kuchni, co przynależy do wiktu, mieszkanie, odzieży chłopców
w domu wraz z tym, co znajduje się w Oratorium św. Alojzego w Porta Nuova, św.
Anioła Stróża w Vanchili, w chwili mej śmierci pragnę wszystko zawrzeć pod pkt. 1.
3. Gdyby w chwili mej śmierci nie było przy życiu kleryka Michała Rua,
pragnę, by spadek po mnie otrzymał ksiądz Wiktor Alassonatti, który porozumie się z
księdzem Janem Borelem, obecnym rektorem Schroniska, tak co do zarządu rzeczami,
jak ich alienacji.
4. Wszystko, co posiadam w Castelnuovo d’Asti, swej ojczyźnie, pozostawiam
swemu bratu Józefowi w nagrodę za troskliwość okazaną mi w czasie studiów, pod
warunkiem, by po mej śmierci brat Józef, w ciągu roku dał 200 franków każdemu
z żyjących synów zmarłego brata Antoniego.
5. Z uwagi na poczynione wydatki na remont domu we wsi Murialdo, celem
przystosowania go dla chłopców udających się na wakacje, daję zlecenie memu bratu,
by pozostawił w nim wolne trzy pokoje, ilekroć chcieliby z nich skorzystać, ksiądz
Alassonatti, ksiądz Borel lub Michał Rua. Prócz tego pozwoli im korzystać
z winnicy przez pół dnia na pożywienie.
6. Musiałem zaciągnąć na budowę kościoła i domu mieszkalnego pewne długi,
dlatego gdybym nie mógł ich spłacić przed śmiercią, będą spłacone przez mych
559

98.6 Page 976

▲back to top
spadkobierców tym, którzy okażą legalne skrypty dłużne lub nawet zwyczajne bilety
z moim własnoręcznym podpisem.
7. Pragnę, by mi nie urządzano kosztownego pogrzebu. Proboszcz parafii Borgo
Dora obiecał mnie pochować, ze swego miłosierdzia. Pragnę gorąco, by uczestniczyli
w nim wszyscy chłopcy z Domu i ci z oratoriów świątecznych, dla których mają być
rozdane medaliki i poświęcone krzyżyki, które mam schowane.
8. Nie życzę sobie żadnych napisów w miejscu, gdzie będzie złożone moje
ciało.
A jeśliby chciano napisać, życzę sobie, by to były następujące słowa: „Homo –
Humus, Fama – famus, Finis – fine, Prosi o wieczny odpoczynek za swą duszę”.
9. Zobowiązanie, jakie zostawiam swym spadkobiercom, jest następujące:
Odprawić corocznie Mszę św. w święto najbliższe rocznicy mego zejścia, by mogli
być obecni na niej moi ukochani wychowankowie, by tak modląc się za mnie, mogli
otrzymać, jak ufam z miłosierdzia Bożego, obfite łaski.
10. Jeśliby w moich pismach lub drukach znalazło się coś takiego, co by
w najmniejszy sposób mogło być tłumaczone, jako uwłaczające świętemu,
katolickiemu, apostolskiemu, rzymskiemu Kościołowi, zamierzam niniejszym to
odwołać, gdyż pragnę żyć i umierać na łonie tegoż Kościoła, który sam jeden
zachowuje religię Jezusa Chrystusa, jako jedynie prawdziwy i święty, poza którym nie
masz zbawienia.
11. Aby mi nikt nie przypisywał pism, których nie jestem autorem, załączam spis
książek przeze mnie napisanych, czy opracowanych, jako własność literacką. Którą
zostawiam swym spadkobiercom, by czynili z nich ten użytek, jaki uznają za stosowny
dla większej chwały Bożej i dla pożytku dusz:
1. Rys biograficzny młodzieńca Alojzego Comollo – wyd. 2.
2. Nabożeństwo do św. Anioła Stróża – anonim.
3. Siedem Boleści NMP, w formie medytacji – anonim.
4. Nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego – anonim.
5. Historia Biblijna dla użytku szkół – wyd. 2.
6. Historia Kościelna dla użytku szkół – wyd. 2.
7. Młodzieniec Zaopatrzony – wyd. 3.
560

98.7 Page 977

▲back to top
8. Chrześcijanin sposobny do cnoty i cywilizacji – anonim.
9. System metryczny uproszczony – wyd. 5.
10. Katolik pouczony w swych przekonaniach religijnych – wyd. 2.
11. Zdarzenia współczesne wyłożone w dialogu.
12. Dramat – dysputa między adwokatem i pastorem protestanckim.
13. Zbiór ciekawych współczesnych wydarzeń.
14. Sześć niedziel ku czci św. Alojzego.
15. Wiadomości historyczne o Cudach Najświętszego Sakrementu.
16. Rozmowa między adwokatem a proboszczem o spowiedzi.
17. Nawrócenie waldensa: fakt współczesny.
18. Łatwy sposób nauczenia się Biblii – wyd. 2.
19. Znaczenie i siła dobrego wychowania, epizod współczesny.
20. Żywot św. Pankracego Męczennika.
21. Historia Włoch opowiedziana dla młodzieży.
22. Klucz do nieba w ręku katolika.
23. Żywot św. Piotra Apostoła. Tegoż autora: Żywot św. Pawła.
24. Dwie konferencje o Czyśćcu i o modlitwach za zmarłych.
25. Żywoty Papieży aż do roku 221.
W wypadku przedruku wspomnianych dziełek po mej śmierci, polecam, by go
uskuteczniono z ostatniego wydania.
12.Niech Bóg raczy przyjąć moje nędzne wysiłki w opublikowaniu powyższych
dziełek jako wynagrodzenie zgorszenia danego w życiu, a nieskończone Jego
miłosierdzie niech mi przebaczy me grzechy i udzieli mi życia w swej łasce
błogosławiąc tych chłopców, których Boska Opatrzność w jakiejkolwiek mierze mi
powierzyła.
ZALECENIA DLA MYCH SYNÓW aby wszyscy mogli się zbawić:
Synowie moi, jeśli pragniecie zapewnić zbawienie swej duszy:
1.Słuchajcie chętnie Słowa Bożego.
2. Wystrzegajcie się grzechu nieskromnego.
561

98.8 Page 978

▲back to top
3. Starajcie się jak najlepiej spowiadać.
Przez niniejszy testament znoszę i unieważniam wszelkie poprzednie
rozporządzenia.
Sit Nomen Domini benedictum ex hoc nunc et usqua in saeculum.
Requiem aeternam done mihi Domine, ex lux perpetus luceat mihi.
Turyn, 26 lipca 1856 r.
Ksiądz Jan Bosko, aktualny dyrektor Oratorium św. Franciszka Salezego
W miejsce Requiem aeternam my, z głębi serca wznieśmy hymn wdzięczności
Bogu, za to, że nam powołał do uczestniczenia w rodzinie duchowej tak wielkiego
Ojca!
W drugim egzemplarzu ustanawiał spadkobiercą uniwersalnym księdza Rua,
a gdyby ten nie żył, księdza Jana Cagliero:
TESTAMENT własnoręcznie spisany przez Księdza Jana Bosko:
Ustanawiam swym spadkobiercą uniwersalnym i wykonawcą testamentowym
księdza Michała Rua, z tutejszego miasta, a gdyby tenże nie był przy życiu w chwili
mej śmierci, ustanawiam spadkobiercą księdza Jana Cagliero z Castelnuovo d’Asti
przebywającego w Turynie. Chcę pozostawić tymże wszystek swój majątek
nieruchomy i ruchomy, który będę posiadał w chwili śmierci: w Turynie, w Lanzo,
w Trofarello, Mirabello Monferrato. O ile posiadam własność w Castelnuovo d’Asti,
odnoszę się do poprzedniego testamentu.
Turyn, 7 stycznia 1869 r.
Ksiądz Jan Bosko
W 1871 r., potwierdzając jako swych spadkobierców testamentowych księdza
Rua i księdza Cagliero oświadczał, również w celu zmniejszenia taks podatkowych,
że jest im dłużny 90.000 lir.
W tymże samym roku, w czasie swej choroby w Varazze napisał
w ukryciu, na małej kartce papieru następujące oświadczenie:
562

98.9 Page 979

▲back to top
Potwierdzam swój testament poprzedni ustanawiając uniwersalnym
spadkobiercą i wykonawcą testamentu księdza Michała Rua, obecnego prefekta
Oratorium św. Franciszka Salezego w Turynie. Zostaje jednak wyjęty majątek
rodzinny, który posiadam w Castelnuovo d’Asti, który chcę pozostawić dwom
bratankom Alojzemu i Franciszkowi, synom zmarłego brata Józefa. Będą oni
zobowiązani dać franków 200 każdej ze swych sióstr i każdemu z synów i córek mego
zmarłego przyrodniego brata Antoniego. Jednak tylko tym, którzy zostaną przy życiu
w chwili mej śmierci i we dwa lata po niej, bez szczególnych zobowiązań.
Ksiądz Jan Bosko
Varazze, 22.12.1871 r.
Okazał ten arkusz, a może i wręczył księdzu Rua w czasie gdy ten go odwiedził
w Varazze. Ksiądz Rua zaś zanotował na karcie następujące oświadczenie:
NOTA POUFNA
Gdyby bratankowie Księdza Bosko mieli trudności w spłaceniu siostrom swym
i kuzynkom lirów 200 im zapisanych w testamencie, jest intencja Księdza Bosko,
wyrażona ustnie, by dopomógł im spadkobierca uniwersalny i w tym celu pragnie, by
zapytał ich, czy znajdują się w długach.
Ksiądz Rua, prefekt
Varazze, 27.12.1871 r.
W roku 1874 ponownie wracał do swego testamentu wspominając w nim
z największą delikatnością, szczegółowo o rodzinie:
TESTAMENT własnoręcznie spisany przez Księdza Jana Bosko,
syna Franciszka, z Castelnuovo d’Asti, zamieszkałego w Turynie.
1. Ustanawiam swym spadkobiercą uniwersalnym i wykonawcą testamentu
księdza Michała Rua z Turynu. Jemu, więc pozostawiam wszystek swój majątek
w jakimkolwiek miejscu i pod jakimkolwiek tytułem, tak co do dóbr ruchomych, jak
nieruchomych.
563

98.10 Page 980

▲back to top
2. Wyjęte są nieruchomości i wszystko inne, które posiadam w Castelnuovo
d’Asti. Jest to majątek rodzinny, który pozostawiam dwom swym bratankom
Alojzemu i Franciszkowi, obydwu synom mego brata Franciszka.
3. Z części zaś stanowiącej moje patrimonium kościelne chcę, by 2/3
otrzymał bratanek Alojzy, a to by wynagrodzić mu specjalne troski, kłopoty i wydatki
poniesione przez wzgląd na mnie.
4. Dwaj moi bratankowie będą zobowiązani dać po 200 franków wszystkim
dzieciom mego brata Antoniego, którzy będą przy życiu w chwili mej śmierci.
5. Taka też suma winna być wypłacona córkom mego brata Józefa, które
będą przy życiu w chwili mej śmierci.
6. Mój spadkobierca będzie zobowiązany spłacić wszelkiego rodzaju długi,
ciążące bądź na nieruchomościach, bądź na realiach dotyczących mych interesów.
7. Legaty winny być wypłacone w ciągu roku po mym zgonie bez żadnego
uszczerbku dla interesów.
8. Co do pogrzebu i modłów za ma duszę, zdaję się całkowicie na
życzliwość mego spadkobiercy.
Turyn, 21.11.1874 r.
Ksiądz Jan Bosko
Być może, że oprócz przytoczonych testamentów napisał jeszcze inne w latach
następnych. W 1884 r., przed wyjazdem do Francji, kazał wezwać notariusza
i podyktował mu ponownie swe zarządzenia na korzyść księdza Rua i księdza
Cagliero, lecz nie mogliśmy odnaleźć tego dokumentu.
W cytowanym bilecie ksiądz Rua dopisał następujące uwagi:
1. Ksiądz Bosko upomniał, by uważać na to, by kościoły i budynki
przeznaczone do obsługi kościelnej nie płaciły obowiązkowych taks.
2. Względem zobowiązań, jakie miał w stosunku do różnych osób, należało
je zostawić bez daty aż do jego śmierci, a wówczas dodać datę o parę dni
wcześniejszą od niej, a na dni 20 od powyższej daty powinny być
zarejestrowane.
3. W ciągu roku 1887 polecał kilkakrotnie księdzu Rua dopomóc
bratankowi Franciszkowi w spłaceniu długów, w związku z podziałem
564

99 Pages 981-990

▲back to top

99.1 Page 981

▲back to top
ojcowizny z bratem Alojzym i w innych jego interesach, w miarę
potrzeby.
Względy, jakie miał dla swej rodziny, nawet w szczególnych okolicznościach,
w jakich się sam znajdował, znamionują naprawdę wielkich Świętych.
13. W Nizza Marittima
W 1874 r. Ksiądz Bosko otrzymał gorące zaproszenie, by objął funkcję poza
Włochami, we Francji, w Nizza Marittima.
Imię Księdza Bosko od wielu lat znane było w tym mieście, zwłaszcza wśród
członków Konferencji św. Wincentego a Paulo, do których należeli hrabia De Maistre
i baron Ricci des Ferres. Omawiali oni ten projekt na swych zebraniach już od roku
1856, a w 1860 r. hrabia Karol Cays, prezes Rady Wyższej Konferencji Piemontu
zdając sprawę w Nizza z konferencji odbytej w Turynie, tak mówił:
Miasto Turyn liczy 10 Konferencji, które wykazują nieustanną aktywność. Do
tych konferencji przyłączyły się trzy inne złożone z młodych adeptów, pochodzących
z rodzin tak ubogich, że po większej części sami potrzebują regularnego zasiłku ze
strony naszego stowarzyszenia.
Te trzy małe Konferencje zachowują wspólny regulamin pod kierownictwem
pobożnego i dobroczynnego kapłana Księdza Bosko. Jedyna trudność to artykuł
regulaminu ustanawiający pewną kwotę na każdym zebraniu. Cóż mogą dać ci biedni
młodzieńcy? A pomimo to zbiórka się odbywa i każdy z nich daje to, na co się może
zdobyć oszczędzając nawet rzeczy konieczne, a to czego nie mogą dać efektywnie,
ofiarowują ze swej miłości i pobożności.
Nie masz nic bardziej wzruszającego, jak widzieć tych biednych chłopców
otaczających iście macierzyńską opieką najbiedniejszych i najsłabszych im
powierzonych. W każdej chwili spieszą im z czułą pomocą, czuwają nad ich
wychowaniem, a często nad zaspokojeniem ich potrzeb duchowych. Nauczają ich
czytania i pisania jak prawdziwi wychowawcy.
Zatem w Nizza, gdzie od dłuższego czasu podziwiano apostolat Księdza Bosko,
ujrzano wreszcie zrealizowane długimi staraniami Konferencji, Oratorium, względnie
565

99.2 Page 982

▲back to top
Patronat, jak to opisuje specjalny zeszyt wydany z okazji „Złotego Jubileuszu
Stowarzyszenia św. Wincentego a Paulo w Nizza”.
W czasie pielgrzymki do Matki Bożej del Laghetto, w dniu 9 maja, jedyna
córka pewnego naszego współbrata poświęciła się Bogu w Zgromadzeniu Sióstr Buon
Soccorso. On sam zostawszy swobodnym, przyrzekł Matce Bożej poświęcić się
nauczaniu i wychowaniu sierot w mieście. Pewien młody seminarzysta, tuż przed
święceniami, złożył tę samą obietnicę. Było to 9 maja. Dowiedziawszy się, że ojciec
Papetard, dawny kapłan piechoty, cudownie ocalony w czasie oblężenia Constantiny,
został przełożonym Misji Afrykańskich w Nizza, zakupił dla Zgromadzenia posiadłość
położoną przy placu Croix de Marbre zastrzegając sobie skrawek terenu. Urządził
kaplicę ze stajenki oraz szkółkę i tak powstał Patronat. Baron di Saint-Yon
dowiedziawszy się o nowej fundacji posłał swój dar, 500 franków.
Wnet się okazało, jak konieczne było to dzieło, gdyż wśród młodzieży
uczęszczającej do najlepszych szkół wielu prawie nie znało katechizmu, a znajdowali
się zupełnie opuszczeni, których domem była nadmorska plaża. Dlatego dołączył
szkołę wieczorową.
Dzielny konfrater zabierając się do tak wytężonej pracy samotnie przeliczył się
z siłami i wnet się rozchorował. Wówczas Prezes Rady partykularnej w przejeździe
przez Turyn powziął zamiar zwrócenia się do Księdza Bosko z prośbą o przejęcie
opieki nad tymi chłopcami opuszczonymi.
Dobrze, chętnie podejmę się tego dzieła, odrzekł święty kapłan.
Lecz do tego potrzeba dużego personelu i wiele funduszów, powiedział Prezes,
a ja nie mogę ofiarować Księdzu ani jednego, ani drugiego.
Mąż Boży nie strapił się tym i po chwili namysłu rzecze:
W dziełach Bożych trzeba tylko zważać na to, czy one są konieczne, czy nie.
Ale jeśli są koniecznie potrzebne, należy je przedsięwziąć bez obawy. Środki
materialne, to coś przydatnego, co Bóg przyobiecał i dotrzyma słowa.
Zatem, co Wasza Przewielebność zamierza uczynić?, spytał ucieszony
rozmówca.
Poślę wam dwóch kapłanów.
A co będą robili ci kapłani?
566

99.3 Page 983

▲back to top
Zaczną pracować i pracując będą widzieć, co należy czynić.
A jakie wynagrodzenie?
Jakąś izbę, która ich zabezpieczy od deszczu i trochę zupy co dzień.
Jeśli tak, to nasze finanse wystarczą!, zawołał uradowany prezes.
I ustalono, że Ksiądz Bosko przybędzie do Nizzy, odwiedzi biskupa
i poinformuje się o sprawie.
Przybył do naszego małego patronatu, zwizytował go i zachęcił do
kontynuowania pracy. Wahaliśmy się jeszcze i obawialiśmy się, że powołując obcych
do naszego Patronatu możemy się narazić na zarzut, że jesteśmy niepatriotyczni.
Zwróciliśmy się do Przełożonego Braci Nauki Chrześcijańskiej z prośbą
o przyjęcie tego dzieła. Odpowiedział, byśmy mu wręczyli podanie na piśmie, które on
skieruje do Przełożonego Generalnego zakonu. Niestety zostało ono bez odpowiedzi.
Wreszcie nasz Prezes generalny pan M. Baudon rozproszył nasze skrupuły pisząc,
że w dziełach miłosierdzia należy wykluczyć wszelkie względy polityczne i zachęcił
nas do wytrwania w powziętym projekcie. Tyle cytowana broszurka.
Ksiądz Bosko, na konferencji, jaką miał w Nizza, 12 marca 1877 roku, podawał
inne szczegóły odnośnie tej fundacji.
Parę lat temu biskup diecezji (Nizza) przybył do Turynu i w rozmowie ze mną
żalił się, iż wielka jest liczba chłopców narażonych na niebezpieczeństwa dla duszy
i ciała. Przy czym wyraził gorące pragnienie, by zapobiec ich potrzebom. Później
dwóch panów z tego miasta w imieniu członków Konferencji św. Wincentego a Paulo,
dało wyraz tej samej trosce o młodzież, która w dni świąteczne wałęsa się po placach
rozbijając się, przeklinając i kradnąc. Tym więcej ubolewali oni na myśl, że wielu
z nich za różne przestępstwa zmusi do interwencji władze publiczne i zaludniać będzie
więzienia.
W następstwie, czego „za aprobatą ukochanego biskupa tej diecezji, ci
Szanowni Panowie napisali, a potem osobiście przybyli do Turynu, by zwiedzić tam
hospicjum dla podobnych chłopców. Oczywiście łatwo porozumieliśmy się z nimi co
do konieczności otwarcia podobnego zakładu, w którym by urządzono dla nich
pracownie, gromadzono tam młodzież najwięcej opuszczoną i uczono jakiegoś
rzemiosła. Lecz gdzie znaleźć podobny dom, a gdyby się znalazło, w jaki sposób go
567

99.4 Page 984

▲back to top
zakupić i jakimi środkami utrzymywać podobną instytucję? Dom ten ma powstać
w tym mieście, w Nizzy będącej miastem miłosierdzia i dobroczynności, miastem
wybitnie katolickim. A więc odnośnie do środków materialnych, jednomyślnie
daliśmy następującą odpowiedź:
„Członkowie Konferencji św. Wincentego a Paulo uczynią wszystko, co w ich
mocy, Nizza zaś nie zawiedzie w poparciu. Chodzi o dobro społeczeństwa,
o zbawienie dusz, Bóg będzie z nami, On nam dopomoże”.
Ksiądz Bosko pojechał do Nizza Marittima w towarzystwie księdza Ronchail,
prefekta Kolegium w Alassio, zaraz po uroczystościach Niepokalanej, by pertraktować
osobiście w sprawie tej fundacji. Oczywiście zakonkludował, że na przyszły rok pośle
tam kilku salezjanów.
W ciągu paru dni pobytu w tym mieście spotkał Józefa Canale, byłego
wychowanka, jednego z pierwszych, którzy uczęszczali na katechizm Księdza Bosko
w kościółku św. Franciszka z Asyżu. Tak wielka była jego radość z tego spotkania,
że jak mówił ksiądz Ronchail, nie mógł się oderwać od Księdza Bosko.
Z Nizzy odpisywał księdzu Guanella, który zamierzał zostać salezjaninem
i pisał do księdza Rua, który stracił brata:
Car. mo D. Rua!
Jestem w Nizza Marittima, skąd w sobotę wyjeżdżam w kierunku Ventimiglia,
Pigna, potem do Alassio. We wtorek będę w Sampierdarena, a w środę w Turynie, si
Dominus dederit. Bóg nawiedził nas stratą twego braciszka. Zasmuciło mnie to, gdyż
zmarły był prawdziwym przyjacielem naszego domu. Modliłem się
i módlmy się nadal wszyscy za spokój jego duszy. Pocieszmy się nadzieją, że ujrzymy
go w stanie daleko szczęśliwszym, niż był na ziemi. Co dotyczy druku wspomnienia
pośmiertnego proboszcza Castelnuovo, odnieść się do T. Rho w Pecetto, któremu
pisano, że koszt wyniesie około 60 franków. Jeśli więc zgodzi się na same 52 franki,
będzie bardzo zadowolony. Wyjeżdżam w tej chwili z Nizzy. Pozdrów wszystkich
w Panu. Vale.
Ksiądz Jan Bosko
PS. Powiedz księdzu Berto, że otrzymałem jego listy i że wszystko poszło
dobrze.
568

99.5 Page 985

▲back to top
Wyjechawszy z Nizzy wraz z księdzem Ronchail, zatrzymał się w Ventimiglia,
gdzie go oczekiwał pobożny kapłan, ksiądz Jacek Bianchi, misjonarz apostolski,
rodem z Villa Pasquali, diecezji Cremona, były wikary księdza Józefa Frassinetti,
proboszcz od św. Sabiny w Genui. Gdy dowiedział się, że Ksiądz Bosko założył
Instytut Córek Maryi Wspomożycielki powziął sam myśl otwarcia dla nich nowicjatu
w swej parafii, gdyż 18 dziewcząt wyraziło mu chęć zostania zakonnicami. Miał już
dom gotowy dla nich, w Pigna k/Ventimiglia, gdzie był administratorem parafii.
Jak daleko stąd do Pigna, spytał Ksiądz Bosko
Pół godziny drogi, odpowiedział ksiądz Jacek.
Udali się, więc w podniszczonej powózce w podróż, która trwała dwie
i pół godziny!
Gdy stanęli na miejscu, Ksiądz Bosko zauważył, że dom miał piękne położenie,
lecz zaledwie trzy okna od frontu i był szczupły.
Wystarczy, powiedział ksiądz Bianchi.
No dobrze, obejrzyjmy go! To mówiąc skierował się Ksiądz Bosko do pokoi na
parterze. Ksiądz Bianchi zatrzymał go mówiąc:
Tu są magazyny wydzierżawione kupcom miejscowym, lokale dla córek są
wyżej.
Weszli na schody. Pomimo, że dom był jego własnością, Ksiądz Bosko uważał
jednak za niewłaściwe, by pod nowicjatem sióstr mieściły się magazyny. Myślał,
że uczynił to dla zysku, by móc sprostać wydatkom, więc nic nie mówił.
Dom był czteropiętrowy. Gdy stanęli w przedsionku pierwszego piętra, Ksiądz
Bosko wyciągnął rękę, by zadzwonić.
To nie tu! powstrzymał ksiądz Bianchi. Te pokoje zajmuje właściciel domu.
Część przeznaczona dla sióstr znajduje się wyżej, na czwartym piętrze!
Ale jakże to? mówi śmiejąc się Ksiądz Bosko, ten dom nie jest własnością
księdza, a on chce tu umieścić nowicjat dla sióstr?!
Ach, zobaczy Ksiądz, że będzie wszystko w porządku, kupi się, zrobi się.
Gdy weszli na ostatnie piętro, wstąpili do jakiegoś pokoiku.
Tu będzie rozmównica, powiedział ksiądz Bianchi, a do drugiego: tu będzie
kaplica! A do trzeciego: a tu sypialnia!
569

99.6 Page 986

▲back to top
Jakże to? Widzę, że tu zmieszczą się zaledwie cztery łóżka, a przewielebny
ksiądz chce umieścić 18 dziewcząt, które się zgłosiły o przyjęcie? A gdzie kuchnia?
Można ją będzie urządzić w sali wejściowej, tam gdzie rozmównica.
A refektarz?
Także w pierwszym pokoju.
A pracownia?
W kaplicy, zaciągając zasłonę przed ołtarzem.
A szkoła, sala rekreacyjna, dyspensa, etc. etc.?
Cierpliwości, wszystko urządzi się, znajdzie się miejsce na wszystko!
Zatem cały dom dla sióstr obejmuje trzy pokoje?
Na rekreacje posłuży dziedziniec. Poza tym są do dyspozycji mieszkania
niektórych córek.
Ksiądz Ronchail nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem. Ksiądz Bosko śmiał się
również i chętnie poszedł wygłosić konferencję do tych zacnych dziewcząt. Zwiedził
również grotę zbudowaną przez księdza Bianchi na podobieństwo tej z Lourdes.
Wracając powtarzał z humorem na widok takiej prostoty:
Och Don Bianchi! Och Don Giacinto!
A tymczasem Don Giacinto odpowiadając zamiarom Opatrzności założył
Instytut Córek Maryi Misjonarek, który liczy wiele domów we Włoszech i zagranicą.
W Alassio Ksiądz Bosko na chwilę odetchnął i ponownie pisał do księdza Rua:
Octava Conceptionis!
Car. mo D. Rua!
Wyjeżdżam do Albenga i kontynuuję podróż. Nie wiem, czy we czwartek będę
w Turynie, prawdopodobnie aż do południa soboty nie będzie mnie. W każdej chwili
mnożą się sprawy, dlatego módl się i każ się modlić. Wszystką pocztę kieruj do
Sampierdarena, skąd ci napiszę. Polecam ci załatwić niektóre sprawy i wysłać pocztą.
Napisz księdzu Berto, że jego wakacje się kończą.
Valete in Domino
Ksiądz Jan Bosko
570

99.7 Page 987

▲back to top
W Lanzo nasi nie wiedzieli, jak zachować się podczas wyborów komunalnych.
Święty, z Sampierdarena pisał do księdza Lemoyne, by szedł za radą świętobliwego
księdza dziekana Alberta:
Ospizio S. Vincenzo de’Paoli – Sampierdarena, 19.12.1874 r.
Car. mo D. Lomoyne!
Ten list jedzie ze mną pociągiem z Genuy do Turynu i nie wiem, czy na czas
zajdzie. W każdym razie uważam, że możecie oddać swoje głosy, idąc za zdaniem
księdza dziekana. Inni, lepiej żeby nie szli, by nie zwracać uwagi, tym bardziej,
że podali zamieszkanie gdzie indziej. Nie obawiaj się niczego o nasze kolegium.
Jesteśmy w dobrej pozycji i gdyby ktoś zamierzał nas napaść, powinien dobrze się
namyśleć. Poza tym, Bóg jest z nami! Bądź jeszcze świętszy, a wyzdrowiejesz.
Wesołych Świąt! Dla ciebie i dla wszystkich twoich i moich synów. Spodziewam się
was odwiedzić wkrótce. Do widzenia mój drogi księże Lemoyne. Kochaj mnie w Panu
etc.
Aff. mo am.
Powróciwszy do Turynu, we wigilię Bożego Narodzenia, przesyłał serdeczne
życzenia hrabinie Uguccioni:
Turyn, 24.12.1874 r.
Mia buona Mamma!
Braknie mi czasu na tysiączne sprawy, lecz nie chcę by mi go zabrakło na
przesłanie przynajmniej synowskiego pozdrowienia dla mej Dobrej Mamy i mego
kochanego Papy, którzy oboje wyświadczyli mi tyle dobrodziejstwa. Codziennie
prosimy Boga za obydwoje. Jutro, w dzień Bożego Narodzenia, pragniemy uczynić
coś więcej; Msza św. przy ołtarzu Madonny, Komunia św. chłopców, modlitwy
prywatne, oto nasza skromna ofiara. W szczególny sposób prosić będziemy Boga
o zdrowie, długie życie oraz dar wytrwania w dobrym, byśmy wszyscy mogli znaleźć
się razem z Jezusem i Maryją w niebie.
Tymczasem podaję do wiadomości, że nasze domy postępują pomyślnie.
Wszystkie pełne są wychowanków, w bieżącym roku jest ich ponad 7 tysięcy. Stu
571

99.8 Page 988

▲back to top
dwudziestu wstępuje do seminarium i mamy nadzieję, że zostaną dobrymi
pracownikami ewangelicznymi w poszczególnych diecezjach.
Przy okazji widzenia się z doktorem Doggeschi, proszę mu powiedzieć, że syn
jego w Valsalice ma się dobrze i rokuje dobre nadzieje na przyszłość. Pisałbym
jeszcze, lecz oczy już mi nie pozwalają, dlatego kończę i polecam się z księdzem
Berto ich modlitwom etc.
Turyn, 24.12.1874 r.
Umile figlio
Ksiądz Jan Bosko
Któż zliczy, ile listów i kartek wysłał na Boże Narodzenie, Nowy Rok,
Wielkanoc i przy innych okolicznościach, do swoich Dobrodziejów i ile podziękowań
nadchodziło w zamian za jego uprzejmą grzeczność!
I tak np. profesor Tomasz Vallauri przesyłał mu „centomile grazie” za róże,
kasetkę i za modlitwy ofiarowane w dniu jego imienin, 21 grudnia.
Odnosił się do wszystkich serdecznie, a wszyscy również odpowiadali mu
wzajemnością.
Tego roku ksiądz redaktor Margotti prosił o przyjęcie bezpłatne pewnego
chłopca 9 - letniego z Testone, pisząc:
„Zobaczymy, czy prawdą jest, co mówią wszyscy mieszkańcy Testone,
że mam wszechmocny wpływ na Księdza Bosko!”.
Adwokat Succi proponował mu przeniesienie kolegium Valsalice do jego
własnej willi, gdy skończy się dzierżawa lokalu przez Braci Szkół Chrześcijańskich
i pozostawienie mu do śmierci dochodu 25 – 30 tys. lir na pokrycie kosztów
wyekspediowania na misje kilku kapłanów.
Monsignore Simeoni Sekretarz św. Kongregacji Propagandy dziękował mu za
przyjęcie jego protegowanego, który dla „żywości usposobienia i niesforności”
potrzebował wychowania religijnego i obywatelskiego, którego udziela się w domach
salezjańskich.
572

99.9 Page 989

▲back to top
Gdy w Kurii arcybiskupiej w Turynie poszukiwano pism Świętego, znaleziono
wiele biletów; jedne bez daty, inne bez wymienienia nazwisk adresatów; były też
obrazki z napisem na drugiej stronie. Na jednym na przykład czyta się:
„Niech Bóg błogosławi was i wasze miłosierdzie: Maryja Najświętsza niech
błogosławi i broni wasze dzieci od wszelkich niebezpieczeństw duszy i ciała
i prowadzi drogą do nieba”.
„Niech będzie (ci) Matką, Mistrzynią i przewodniczką do nieba”.
„Niech Maryja Najświętsza w imię dobrego Jezusa zapewni wam i całej
rodzinie pomyślny nowy rok”.
Często tym życzeniom towarzyszyły drobne prezenty, owoce i nowalie, nawet z
dalekich okolic.
Na przykład do pani Fava Bertolotti pisał:
„Ksiądz Jan Bosko przesyła jej i córeczce parę kiści winogron”.
„Ksiądz Jan Bosko zapewni miejsce zarezerwowane (na sali) w możliwie
najlepszy sposób”.
„Jest to gruszka twarda, lecz ugotujemy ją w świętej Bojaźni Bożej”. Niewielka
(śmiechu warta) to rzecz, lecz proszę ja, wraz z córeczką, przyjąć”.
Pełen wdzięczności za usługi oddawane przez prof. Wincentego Lanfranchi,
pisał mu w dniu imienin:
„Przezacnemu Doktorowi Wincentemu Lanfranchi do rąk własnych Viva S.
Vincenzo! i ten kto nosi jego miano!
I dodawał wierszyk:
Gdyby mi przychylny wiatr zawiał, mógłbym przysiąc
Przesłałbym mu życzeń sto i tysiąc!
Lecz cóż biedny pocznę, dar, który mi zbutwiał,
Do stu pięćdziesięciu zaledwie mi ostał!
Tysiączne Evviva! Tysiąc lat życia szczęśliwego. Amen.
XJB
573

99.10 Page 990

▲back to top
W jego sercu, na drugim miejscu po miłości Bożej, panowała i panować będzie
zawsze prawdziwie królewska wdzięczność dla swych Dobrodziejów!
14. Inne wspomnienia
Pozostaje nam jeszcze podać niektóre szczegóły odnośnie do pracy wytężonej
świętego, dotyczące szerzenia dobrej prasy na korzyść młodzieży i ludu.
Otóż jednym z najgorętszych jego pragnień było, jak wspomnieliśmy,
zainicjować wydawnictwo zbioru klasyków chrześcijańskich dla szkół gimnazjalnych
i klasycznych.
Od lat rozważał ten projekt podnosząc wartość tychże autorów.
Profesor Vallauri, wybitny autorytet w tej dziedzinie, wyraził się pewnego razu
ujemnie o nich twierdząc, że dbali raczej o wykład prawd chrześcijańskich, nie
troszcząc się zupełnie o piękno języka i stylu. Pismo dostało się do rąk Księdza Bosko,
który postanowił przy sposobności zwrócić uwagę profesorowi. Okazja nastręczyła
się, gdy profesor przybył z prośbą o wydrukowanie niektórych jego dziełek. Wówczas
Ksiądz Bosko powiedział mu:
Cieszę się bardzo, że mam zaszczyt poznać głośnego na całą Europę literata,
który taki zaszczyt przynosi Kościołowi przez swe pisma!
Profesor spostrzegł się i przerwał Księdzu Bosko mówiąc:
Zdaje się, że Ksiądz chce mi dać naganę!
Otóż, mówi Ksiądz Bosko po chwili namysłu, powiem panu profesorowi
szczerze, co myślę. Utrzymuje pan, że autorzy łacińscy chrześcijańscy nie pisali
eleganckim językiem. A przecież św. Hieronima przyrównują do Tytusa Liwiusza,
Laktancjusza zaś do Tacyta, Justyna do ...
Vallauri schylił głowę, zastanowił się przez chwilę, potem powiedział:
Ksiądz Bosko ma rację! Proszę mi powiedzieć, co mam poprawić, a chętnie go
usłucham! Po raz pierwszy wydarza mi się, że poddaję swój sąd zdaniu innych! Tak,
Ksiądz należy do księży śmiałych, a śmiali księża podobają mi się!
W roku 1874, Ksiądz Bosko, za swego pobytu w Rzymie, pisał Janowi
Tamietti, katechecie w kolegium Borgo S. Martino, który miał od niego zlecone
przygotowanie pierwszego tomu wyboru klasyków chrześcijańskich:
574

100 Pages 991-1000

▲back to top

100.1 Page 991

▲back to top
Car. mo D. Tamietti!
Otrzymałem twój list i jestem z niego bardzo kontent. Dowodzi to, że nie
zapominasz o swym najprzywiązańszym przyjacielu. A praca o św. Hieronimie,
w jakim punkcie stoi? Czy dziełko „De Scriptoribus Ecclesiae” zostało oddane do
druku? Pozdrów najmilej swych uczniów i powiedz im, że prosiłem dla nich
o specjalne błogosławieństwo Ojca św. i że modlę się za nich. Proszę o Komunię św.
na moją intencję. Kochaj mnie w Panu etc.
Aff. mo in G.C.
Ksiądz Jan Bosko
Rzym, 25.01.1874 r.
A w marcu pisał doń powtórnie:
Car. mo D. Tamietti
Divus Hieronymus: De Ecclesiae scriptoribus in usum tironum, additis
adnotationibus. Podaj tam swoje czcigodne imię i godność. Doktor Lanfranchi pisał
mi, że przygotował już krótką przedmowę.
Takie jest moje zdanie, ty jednak postaraj się obmyśleć to i porozumieć
ze wspomnianym profesorem Lafranchi; daję wam obu wszelkie pełnomocnictwa.
Mam nadzieję, że będzie można dołączyć żywoty św. Pawła Pustelnika, św. Hilariona
i Malchusa, lecz deletis delendis. Nawet wpierw nim zostaną oddane do druku, życzę
sobie widzieć te ostatnie.
Spodziewam się, że będziesz mógł przyjechać do Turynu w Wielkim Tygodniu,
kiedy to będzie okazja omówić, co było i jest do zrobienia.
Pozdrów serdecznie twoich uczniów. Powiedz im, że ich polecam Panu Bogu
i że jeśli życzą mi dobrze, niech przyjmą Komunię św. w mojej intencji. Niech ci Bóg
błogosławi etc.
Rzym, 03.03.1874 r.
Aff. mo amico
Ksiądz Jan Bosko
575

100.2 Page 992

▲back to top
Równocześnie następującym miłym bilecikiem poleca pozdrowić każdego
z poszczególnych wymienionych, począwszy od Dyrektora, którzy znajdowali się w
Borgo S. Martino:
Zlecenia
Proszę cię, byś pozdrowił księdza dyrektora, księdza Bodrato, księdza Chico,
wraz ze znajomymi. Giulitto niech stanie się naprawdę dobry. Chione, by był wesoły.
Farina G., że jest czas na ... Farina Karol, by podnosił poziom matematyki, Falco, by
mi przygotował parę gołąbków, Recca, by się nie obawiał, Bo, by nie przytaczał
tłumaczenia po niemiecku ... i innych, by wszyscy zostali świętymi, poczynając od
twojej czcigodnej osoby. Bliski jest mój powrót.
Święty nie uważał za stosowne, tym niemniej pożyteczne, by uczniom
studentom klas gimnazjalnych i licealnych zadawano tylko tłumaczenie autorów
pogańskich, w których pełno było na każdej stronicy pogańskich wierzeń i baśni
mitologicznych. Dlatego chciał, by dano im do rąk autorów chrześcijańskich. Wśród
nich wielu, to prawda, nie ubiegało się o sławę wybitnego stylu lub języka
wykwintnego, godni są jednak, by ich postawić na równi z klasykami pogańskimi
a w ten sposób zapewni się młodzieży należyte wykształcenie literackie i religijne.
Takiej treści był jego przepiękny list po łacinie, umieszczony na czele wydawnictwa
salezjańskiego pod tytułem: „Scrittori Latini Cristiani – Biblioteka Pisarzy Łacińskich
Chrześcijańskich”.
Niestety niewiele ukazało się tomików opublikowanych w tym nowym zbiorze.
W roku 1881 było ich zaledwie cztery! Za to we wszystkich naszych domach zostały
regularnie wprowadzone, z wielką korzyścią, nastręczając dla profesorów niejedną
sposobność zwrócenia do uczniów jakiegoś dobrego słowa.
Z Rzymu pisał też Ksiądz Bosko do dyrektora Borgo S. Martino, by zachęcić
go do napisania Żywotu Pana Naszego Jezusa Chrystusa, zgodnie z tym, co było
poprzednio ustalone:
576

100.3 Page 993

▲back to top
Car. mo D. Bonetti!
Jeśli zebrałeś już jakie źródła do żywotu Pana Jezusa w sensie wskazanym,
byłbym bardzo zadowolony, byś się zabrał do dzieła. Nie mam komu innemu polecić
tej delikatnej roboty, gdyż wszyscy są już dość obarczeni innymi zajęciami. Może przy
końcu tygodnia napiszę ci coś więcej. Tymczasem módlcie się, by szatan nie zniszczył
nam róż. Powiedz członkom z Towarzystwa Najświętszego Sakramentu, że proszę ich
o Komunię św. Niech Bóg błogosławi etc.
Aff. mo amico
Ksiądz Jan Bosko
Rzym, 02.05.1874 r.
Niestety nawał zajęć przeszkodził księdzu Bonettiemu w wykonaniu
upragnionego dzieła.
Propagowanie dobrych książek wśród ludu i młodzieży, było ustawiczną troską
Świętego oraz jednym z celów wyznaczonych dla Zgromadzenia.
Pewien były wychowanek Oratorium św. Alojzego, Franciszek Amedei złożył
następujące świadectwo:
„W roku 1874 (jeśli się nie mylę), znajdowałem się w służbie pobożnej panny
Karoliny Palliotti, którą Święty wielokrotnie zaszczycał odwiedzinami.
Jako domownik i usługujący przy stole przyznam się, że lubiłem niedyskretnie
przysłuchiwać się rozmowom i byłem szczerze zadowolony, gdy owa pani,
przechodząc na mój temat, wspominała, że miałem ochotę do nauki i że wolne chwile
spędzałem na czytaniu i pisaniu. Słysząc to dobry Ojciec spytał mnie, jakie studia już
odbyłem i jakie książki przeczytałem. W odpowiedzi pokazałem mu książkę, jaką
czytałem w tych dniach. Było to dzieło Macchiavellego. Po obejrzeniu jej powiedział,
że ta książka nie dla mnie i jeśli chciałbym zamiany, przyniesie mi odpowiedniejszą
dla mego wieku (17 lat). Przyjąłem bardzo chętnie propozycję. Zabierając mi tę
książkę powiedział uprzejmie, że dzieła Macchiavellego są synonimem złośliwości, na
dowód czego istnieje do dziś przysłowie, że gdy kto dopuszcza się jakiej złośliwości,
mówi się, że „fa una macchaivellica”.
577

100.4 Page 994

▲back to top
W owym roku wyszło szóste wydanie Arytmetyki i Systemu Metrycznego
Księdza Bosko, przejrzanego również przez księdza Rua. On zaś pisał do księdza
Durando:
Car. mo D. Durando!
Jeśli moja wielka Arytmetyka jest ukończona, zwróć uwagę, czy nie nada się do
naszych szkół elementarnych, jak myślę i roześlij jej kopię po zakładach.
Następnie należy posłać kopię do różnych dzienników, zwłaszcza do „Frusta”
i „L’Osservatore Romano”. Skompiluj ty sam, lub pan Lafranchi artykulik dla Unita
Cattolica, na temat popularności książki. Niech ci Bóg udzieli trzy „S” i módl się etc.
Aff. mo in G.C.
Ksiądz Jan Bosko
Vignale, 10.10.1874 r.
W dniu 24 października Unita Cattolica anonsowała nowe wydanie
następującymi kilku ciepłymi słowami:
„Ksiądz Bosko również matematykiem? To pytanie spontanicznie ciśnie się na
usta, gdy komuś dostanie się do rąk wzmiankowany podręcznik. I musimy stwierdzić,
że tak, gdyż po przeczytaniu uważnie tego traktaciku, stwierdza się taką przejrzystość
i prostotę, że nadaje się doskonale do szkół elementarnych. To nowe wydanie
czcigodny autor uzupełnił wiadomościami z geometrii, przepisanymi przez programy
rządowe.
30 stycznia „L’Osservatore Romano”, zamieszczając pochwałę książek
wydawanych przez Księdza Bosko, nazwało go „un miracolo di cartita di modestia”.
Przy końcu podawało recenzje o pierwszej z tegorocznych publikacji, z serii „Lettura
Cattoliche”, noszącej tytuł „Massimino, czyli spotkanie chłopca z ministrem
protestanckim na Campidolio”.
Autorem jest niezmordowany pracownik Winnicy Pańskiej, jakim jest Ksiądz
Jan Bosko. Wszystkie błędy, jakie rozsiewają nieprzyjaciele naszej wiary św.,
uwodząc prostaczków i nieuświadomionych, zwłaszcza względem tego, co dotyczy
578

100.5 Page 995

▲back to top
Czcigodnej Stolicy Apostolskiej i Głowy Kościoła św., są zbite stylem jasnym,
przekonywującym i stosownym do pojęcia wszystkich czytelników. Polecamy ją
gorąco naszym czytelnikom! Gdy dostanie się do rąk ludu, przyniesie na pewno jak
najobfitsze korzyści.
Również Unita Cattolica oddała mu następującą pochwałę:
„Lettura Catttoliche” ukazują się od 20 lat stając się umiłowaną i znaną lekturą
wśród ludu. Ostatni zeszyt z ubiegłego roku, pod tytułem „La Gran Bestia”, rozszedł
się w paru miesiącach, w 15.000 egzemplarzach i ma się ukazać trzeci nakład, przy
cenie niezmienionej 30 centymów za sztukę. Pierwszy zeszyt z roku 1874,
zatytułowany „Massimino”, albo dysputa pewnego chłopca z ministrem protestanckim
na Campidolio, przez Księdza Jana Bosko wywołał żywe zainteresowanie, zwłaszcza
w mieście, gdzie protestanci usiłują przeciągnąć na swą stronę wielu ludzi. Zeszyt
z lutego, noszący tytuł „Św. Józef”, przez księdza Fransinetti’ego (30 centymów za
sztukę, a lir 24 za sto); Samo imię autora zachęca do nabycia go. Z okazji zaś rocznicy
św. Tomasza z Akwinu i uroczystości ku czci św. Ambrożego obchodzonych
w Mediolanie, wyszedł już z druku Żywot św. Tomasza z Akwinu, przez Księdza Jana
Bonetti’ego oraz Żywot św. Ambrożego, wyjęty z kroniki Paulina, staraniem księdza
kanonika Chiuso, sekretarza arcybiskupiego w Turynie. Po nich przyjdzie kolej na
Marcina Lutra, napisanego przez księdza Lemoyne, autora „Krzysztofa Kolumba”.
„L’Evangelista di Wittemberga”, księdza Lemoyne, albo życie Marcina Lutra,
objętości 696 stron, zrobiła wiele dobrego.
Gdy zaczęto odrestaurowywać starożytną bazylikę św. Ambrożego
w Mediolanie, odkryto na głębokości jednego metra od posadzki ołtarza wielkiego,
porfirową urnę zamkniętą wiekiem z tegoż marmuru, w której znaleziono, w sierpniu
1871 r., trzy szkielety w dobrym stanie. Stolica św. zastrzegła sobie orzeczenie
autentyczności znalezionych relikwii i po starannym zbadaniu, Pius IX encykliką
z dnia 7 grudnia 1873 r. zatwierdził zdanie św. Kongregacji Rytów, to jest,
że znalezione relikwie były św. Ambrożego, św. Gerwazego i św. Protazego.
A oto jeszcze jeden dowód na to, co powiedzieliśmy, że nie tylko sam Ksiądz
Bosko, lecz ci, co go znali, widzieli cudowną przyszłość Zgromadzenia!
579

100.6 Page 996

▲back to top
W roku 1874, z okazji obchodów XV stulecia ordynacji biskupiej św.
Ambrożego, monsignore Gastaldi udał się do Mediolanu, by uczestniczyć
w uroczystościach. Siedząc przy stole wraz z wielu biskupami i wybitnymi
osobistościami, miał być zapytany przez jednego z nich:
Ekscelencja, który ma u siebie Księdza Bosko, co mówi o Księdzu Bosko
i o Salezjanach? Wiemy, że wam przewraca diecezję. Prosimy, więc potwierdzić
jasno: kim jest ten Ksiądz Bosko i co robi jego Zgromadzenie?
Salezjanie czynią wiele dobrego, odrzekł, lecz mogliby czynić o wiele więcej,
gdyby słuchali więcej swojego arcybiskupa. To pewne, że wkrótce Ksiądz Bosko
zadziwi cały świat niezwykłą aktywnością swego Zgromadzenia. Jest ono zaledwie
w początkach, lecz nabierze rozmachu gigantycznego! Żyć będzie duchem tylu innych
Zgromadzeń, lecz gdy te, prześladowane przez szatana i przewrotnych upadną
stopniowo, ono rozkrzewi się na cały świat, będzie poszukiwane przez różne potęgi,
wzniesie swe skrzydła od jednego bieguna do drugiego. Żadna ludzka siła nie zdoła
powstrzymać jego rozkwitu!
A czy wasza Ekscelencja sam w to wierzy?
Tak! Jestem przekonany, że salezjanie są przeznaczeni do zastąpienia tych
zakonów, które nie są już aktualne, i do podjęcia ich dziedzictwa!
Pomimo tych oświadczeń, monsignore nie zaprzestał opozycji względem
Księdza Bosko, a zapytany razu pewnego przez Świętego, dlaczego tak postępuje,
miał odpowiedzieć:
I Kościół, dlatego by się wzmocnił i zapuścił głębiej swe korzenie, musiał być
przez trzy wieki prześladowany!
Och! Monsignore, zawołał z uśmiechem Święty, wydaje mi się, że Ekscelencja
wchodzi w niezbyt dobre towarzystwo!
Dzięki Łasce Bożej, wszystkie trudności posłużyły do nadania dziełu Księdza
Bosko jeszcze solidniejszej formacji.
My zaś zakończymy ten tom Memorie Biografiche wspomnieniem słów
proroczych świętego Założyciela:
580

100.7 Page 997

▲back to top
JEŚLI PRAGNIEMY, BY NASZE ZGROMADZENIE SZŁO NAPRZÓD
Z BŁOGOSŁAWIEŃSTWEM BOŻYM, NIEODZOWNE JEST, BY KAŻDY
ARTYKUŁ USTAW BYŁ NORMĄ NASZEGO DZIAŁANIA!
SPIS RZECZY - części drugiej
Do czytelnika…………………………………………..……... 5
ROZDZIAŁ VI Zakłada drugą rodzinę zakonną ................................................. 7
1.
Drogi Pańskie.............................................................................. 7
2.
Ku mecie..................................................................................... 19
3.
USTAWY................................................................................... 27
4.
Pierwsza przełożona................................................................. 32
5.
Pierwsze obłóczyny i profesja.................................................. 38
6.
Szybki wzrost Zgromadzenia.................................................... 43
7.
Nie ma róż bez kolców............................................................. 52
8.
Niezapomniana wizyta.............................................................. 54
9.
Dziecięce zaufanie.................................................................... 58
10. Drogie wspomnienia................................................................. 66
ROZDZIAŁ VII Ostateczna stabilizacja Zgromadzenia.................. 71
1.
Pierwsze Ustawy........................................................................ 72
2.
Trzeba iść przebojem................................................................. 78
3.
Pierwsze kroki........................................................................... 82
4.
Nieprzewidziane trudności....................................................... 90
5.
Pokorna prośba......................................................................... 107
6.
Nowe kije między szprychy..................................................... 114
7.
Ostatnie poprawki..................................................................... 129
8.
Podejmuje dalsze praktyki........................................................ 142
9.
Konsulta.................................................................................... 158
10. W międzyczasie......................................................................... 167
581

100.8 Page 998

▲back to top
11. Wszystko ukończone................................................................. 185
12. Egzemplarz zatwierdzony.......................................................... 208
13. A opozycja nie ustaje................................................................ 218
ROZDZIAŁ VIII Mistrz i Ojciec (1871 – 1874)................................ 272
1. Niezrównany............................................................................. 273
2.
W czasie wizytacji domów...................................................... 281
3.
Ze wszystkimi.......................................................................... 289
4.
Program życia chrześcijańskiego dla wychowanków…….... 293
5. Słówka wieczorne..................................................................... 295
6. Upominki noworoczne.............................................................. 298
7. Upominki poufne dla dyrektorów............................................ 302
8. Rady i upomnienia partykularne.............................................. 314
9.
Sprawozdania i uchwały na konferencjach............................ 317
10. W czasie rekolekcji................................................................... 339
11. Stan zakonny w pojęciu Świętego............................................ 345
12. Inne drogocenne wspomnienia................................................ 355
13. Okólniki.................................................................................... 360
ROZDZIAŁ IX Nic go nie wyprowadza z równowagi...................... 379
1. W poważnych kłopotach........................................................... 380
2. Nieoczekiwany sekwestr........................................................... 397
3. Zgubienie testamentu................................................................ 408
4. Zawsze spokojny, wszystek dla wszystkich............................ 416
5. Inny spadek zakwestionowany................................................. 448
6. Inne wspomnienia z roku 1873................................................. 456
ROZDZIAŁ X Wizja przyszłości (1874)............................................ 474
1. Z pobytu w Rzymie................................................................... 475
2. Z powrotem............................................................................... 485
3. Dla ustalenia regularnej obserwacji.......................................... 498
4. Pole apostolstwa misyjnego...................................................... 505
582

100.9 Page 999

▲back to top
5. Zacięta opozycja....................................................................... 510
6. Ostatnie rekolekcje u św. Ignacego – Korespondencja…...... 513
7. Prośby o nowe fundacje............................................................ 524
8. Z Argentyny.............................................................................. 528
9. Trzecia Rodzina Zakonna......................................................... 542
10. W jesieni................................................................................... 551
11. Synowie Maryi Wspomożycielki............................................ 558
12. Myśl o śmierci.......................................................................... 560
13. W Nizza Marittima................................................................... 567
14. Inne wspomnienia..................................................................... 576
583